8
BAZYLIKA MARIACKA, wnoszenie trumien pary prezydenckiej MATEUSZ SKWARCZEK MAŁGORZATA SKOWROŃSKA Kiedy w 2008 r. prezydent Lech Ka- czyński był na Wawelu, mówił o soli- darności i o tym, że w Polsce solidar- ności brakuje. Mówił, że ten świat nie jest światem idealnym, że są między ludź mi róż ni ce i że tak pew nie być mu - si. Dziś tej solidarności, która daje po- czucie wspólnoty, nie brakowało. Po- lityka nie liczyła się, gdy cała Polska żegnała tragicznie zmarłą w katastro- fie lotniczej pod Smoleńskiem parę prezydencką. Na trasie konduktu z lotniska w Ba- licach od rana ustawiali się ludzie, któ- rzy chcieli towarzyszyć Lechowi i Ma- rii Kaczyńskim w drodze do bazyliki Mariackiej. Pełny był też Rynek Głów- ny, choć ci, którzy tu przyszli, nie mie- li szans wejść do świą ty ni, gdzie o godz. 14 rozpoczęła się msza pogrzebowa. Ze względów bezpieczeństwa w środ- ku znaleźli się tylko najbliżsi, władze państwowe i przedstawiciele ponad 20 zagranicznych delegacji. Mimo problemów z komunikacją lotniczą w całej Europie wśród przybyłych do Pol ski zna le źli się m.in. pre zy den ci Ro - sji Dmitrij Miedwiediew, Niemiec Horst Koehler i Ukrainy Wiktor Janu- kowycz. – Wstrząśnięci tragedią, jaka roze- grała się osiem dni temu pod niebem Smoleńska, żegnamy dziś z czcią prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej profesora Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę Marię. Oni sami, udając się w ostatnią – jak się okazało – podróż, pragnęli złożyć hołd pomordowanym rodakom, spoczywającym w rosyj- skiej ziemi od 70 lat – mówił, rozpo- czynając mszę, kard. Stanisław Dzi- wisz. Po ponaddwugodzinnej mszy ża- łobny kondukt przeszedł ulicą Grodz- ką na Wawel. Gdy trumny znalazły się w pobliżu Krzyża Katyńskiego (koło kościółka św. Idziego), odezwał się dzwon Zygmunta. Za trumną szła na- jbliższa rodzina: córka Marta i brat pre- zydenta Jarosław Kaczyński. W kilku- setosobowym kondukcie znaleźli się też: zaproszeni przez rodzinę żałob- nicy, władze RP, generalicja, hierar- chowie Kościoła katolickiego. Kraków reprezentowali prezydent Jacek Maj- chrowski i bractwo kurkowe w trady- cyjnych strojach. Katedra wawelska stała się ostat- nim przystankiem przed złożeniem trumien pary pre zy denckiej do sarko- fagu. Ta część uroczystości pogrzebo- wej miała charakter kameralny. Takie było życzenie rodziny, która chciała bez kamer pożegnać się z Marią i Le- chem Kaczyńskimi. Para prezydencka zginęła, lecąc na uroczy stości 70. rocznicy zbrodni ka- tyńskiej. I Katyń jest obecny także w krypcie, w której znajduje się sarko- fag Lecha i Marii Ka czyń skich – 20 lat te - mu we wnę ce tuż obok ma u zo le um mar - szałka Józefa Piłsudskiego umieszczo- no urnę z ziemią, która skryła szczątki zamordowanych polskich oficerów. f Przy dźwiękach dzwonu Zygmunta w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów pochowano prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę Marię. Żegnali ich najbliżsi, władze Rzeczypospolitej, delegacje zagraniczne i tłumy Polaków PARA PREZYDENCKA SPOCZĘŁA NA WAWELU Kraków Niedziela 18 kwietnia 2010 Wydanie specjalne REDAKTOR PROWADZĄCY JERZY LEWIŃSKI www.krakow.gazeta.pl u Na Wawelu spoczną dwie trumny, ale zapisany w nich jest los wszystkich pozostałych towarzyszy ostatniej, podniebnej podróży JUTRO W „GAZECIE WYBORCZEJ” Teksty przemówień Bronisława Komorowskiego, Macieja Łopińskiego, Izabeli Sariusz-Skąpskiej i Donalda Tuska z pl. Piłsudskiego w Warszawie

Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Pogrzeb Prezydenta RP

Citation preview

Page 1: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

BAZYLIKA MARIACKA, wnoszenie trumien pary prezydenckiej

MATEU

SZ S

KW

AR

CZEK

MAŁGORZATA SKOWROŃSKA

Kie dy w 2008 r. pre zy dent Lech Ka -czyń ski był na Wa we lu, mó wił o so li -dar no ści i o tym, że w Pol sce so li dar -no ści bra ku je. Mó wił, że ten świat niejest świa tem ide al nym, że są mię dzyludź mi róż ni ce i że tak pew nie być mu -si. Dziś tej so li dar no ści, któ ra da je po -czu cie wspól no ty, nie bra ko wa ło. Po -li ty ka nie li czy ła się, gdy ca ła Pol skaże gna ła tra gicz nie zmar łą w ka ta stro -fie lot ni czej pod Smo leń skiem pa rępre zy den cką.

Na tra sie kon duk tu z lot ni ska w Ba -li cach od ra na usta wia li się lu dzie, któ -rzy chcie li to wa rzy szyć Le cho wi i Ma -rii Ka czyń skim w dro dze do ba zy li kiMa riac kiej. Peł ny był też Ry nek Głów -

ny, choć ci, któ rzy tu przy szli, nie mie -li szans wejść do świą ty ni, gdzie o godz.14 roz po czę ła się msza po grze bo wa.Ze wzglę dów bez pie czeń stwa w środ -ku zna le źli się tyl ko naj bliż si, wła dzepań stwo we i przed sta wi cie le po nad20 za gra nicz nych de le ga cji. Mi moprob le mów z ko mu ni ka cją lot ni cząw ca łej Eu ro pie wśród przy by łych doPol ski zna le źli się m.in. pre zy den ci Ro -sji Dmi trij Mied wie diew, Nie miecHorst Koeh ler i Ukra i ny Wik tor Ja nu -ko wycz.

– Wstrząś nię ci tra ge dią, ja ka ro ze- gra ła się osiem dni te mu pod nie bemSmo leń ska, że gna my dziś z czcią pre zy den ta Rze czy pos po li tej Pol skiejpro fe so ra Le cha Ka czyń skie go i je gomał żon kę Ma rię. Oni sa mi, uda jąc się

w osta t nią – jak się oka za ło – pod róż,pra gnę li zło żyć hołd po mor do wa nymro da kom, spo czy wa ją cym w ro syj -skiej zie mi od 70 lat – mó wił, roz po -czy na jąc mszę, kard. Sta ni sław Dzi- wisz.

Po po nad dwu go dzin nej mszy ża -łob ny kon dukt prze szedł uli cą Grodz -ką na Wa wel. Gdy trum ny zna laz ły sięw po bli żu Krzy ża Ka tyń skie go (ko łokoś ciół ka św. Idzie go), odez wał się dzwon Zyg mun ta. Za trum ną szła na-j bliż sza ro dzi na: cór ka Mar ta i brat pre -zy den ta Ja ro sław Ka czyń ski. W kil ku -se to so bo wym kon duk cie zna le źli sięteż: za pro sze ni przez ro dzi nę ża łob -ni cy, wła dze RP, ge ne ra li cja, hie rar -cho wie Koś cio ła ka to lic kie go. Kra kówre pre zen to wa li pre zy dent Ja cek Maj-

chrow ski i brac two kur ko we w tra dy -cyj nych stro jach.

Ka te dra wa wel ska sta ła się osta t -nim przy stan kiem przed zło że niemtru mien pa ry pre zy den ckiej do sar ko -fa gu. Ta część uro czy sto ści po grze bo -wej mia ła cha rak ter ka me ral ny. Ta kieby ło ży cze nie ro dzi ny, któ ra chcia łabez ka mer po że gnać się z Ma rią i Le -chem Ka czyń ski mi.

Pa ra pre zy den cka zgi nę ła, le cąc nauro czy sto ści 70. rocz ni cy zbrod ni ka -tyń skiej. I Ka tyń jest obec ny tak żew kryp cie, w któ rej znaj du je się sar ko -fag Le cha iMa rii Ka czyń skich –20 lat te -mu we wnę ce tuż obok ma u zo le um mar -szał ka Jó ze fa Pił sud skie go umiesz czo -no ur nę z zie mią, któ ra skry ła szcząt kiza mor do wa nych pol skich ofi ce rów.�

Przy dźwiękach dzwonu Zygmunta w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów pochowano prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę Marię.

Żegnali ich najbliżsi, władze Rzeczypospolitej, delegacje zagraniczne i tłumy Polaków

PARA PREZYDENCKA SPOCZĘŁA

NA WAWELU

Kraków

Niedziela 18 kwietnia 2010

Wydanie specjalneREDAKTOR PROWADZĄCY

JERZY LEWIŃSKI

www.krakow.gazeta.pl

u

Na Wawelu spocznądwie trumny,

ale zapisany w nich jestlos wszystkich

pozostałych towarzyszyostatniej, podniebnej

podróży

JUTRO W „GAZECIE WYBORCZEJ”

Tekstyprzemówień

Bronisława Komorowskiego, Macieja Łopińskiego, Izabeli Sariusz-Skąpskiej i Donalda Tuskaz pl. Piłsudskiego w Warszawie

Page 2: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

WOJ CIECH PE LOW SKI, JA RO SŁAW SI DO RO WICZ,ANE TA ZA DRO GA

Dzien ni ka rze i kra ko wia nie od ra nawpa try wa li się w bez chmur ne nie bo,ocze ku jąc sa mo lo tów z pań stwo wy -mi de le ga cja mi z ca łe go świa ta, któ reza po wie dzia ły swój udział w po grze -bie pre zy den ta RP i je go mał żon ki. Alegdzieś wy so ko na nie bie wi sia ła nie -wi docz na chmu ra wul ka nicz ne go py -łu...

– Bo że, czy ktoś przed ty god niemuwie rzył by, że bę dzie my or ga ni zo waćnaj wię kszy po grzeb świa ta, a w przy -ję ciu go ści prze szko dzi nam ja kaś nie -wi dzial na chmu ra z Is lan dii?! – to frag- ment ci chej roz mo wy dwóch star szychpa nów pod ok nem pa pie skim na Fran- cisz kań skiej. W mil czą cym tłu mie cze -ka li tam na prze jazd po grze bo we gokon duk tu.

Pu ste lot ni sko, tłum na tra sie

Ra no by ło już wia do mo, że w Kra ko -wie nie bę dzie pre zy den ta USA, a pol -ski rząd z pre mie rem Do nal dem Tu -skiem przy je dzie na po grzeb po cią -giem. Cia ła Le cha i Ma rii Ka czyń skichmia ły przy le cieć do Kra ko wa woj sko -wą CA SĄ.

Trans por to wy sa mo lot nr 021 z 13.Eska dry Lot nic twa Trans por to we gow Kra ko wie z trum na mi Le cha i Ma -rii Ka czyń skich le ciał po ni żej wy so -ko ści prze lo to wej sa mo lo tów pa sa -żer skich, omi ja jąc nie bez piecz ny pył.O godz. 9.10 wy lą do wał na sło necz nymi pra wie pu stym – bo zam knię tym dlapa sa żer skie go ru chu – lot ni sku w Ba -li cach.

Na pły cie w woj sko wej czę ści por- tu na przy lot cze ka li pre zy dent Kra -ko wa Ja cek Maj chrow ski, wo je wo daSta ni sław Kra cik oraz mar sza łek Ma -rek Na wa ra. Trum ny w asy ście pod- ha lań czy ków z Kar pac kie go Od dzia -

łu Stra ży Gra nicz nej prze nie sio no dodwóch sa mo cho dów. Kon dukt ru szyłwśród szpa le rów lu dzi sto ją cych na -wet przy bra mie woj sko we go lot ni ska.

Kon dukt prze je chał au to stra dą A4,uli ca mi Mi row ską i Księ cia Jó ze fa doSal wa to ra. Ul. Koś ciusz ki po ja zdy po -ru sza ły się po pa sie uło żo nym z żół -tych żon ki li. Oko ło godz. 10 zbli ża łysię do cen trum, gdzie cze kał gę sty tłumkra ko wian i przy jezd nych.

– Je stem tu taj, bo je stem pa trio tą.Że gna jąc pre zy den ta, mo gę to oka zać.My ślę, że w ta kich chwi lach po win -niś my być ra zem, bez wzglę du na po -glą dy – po wie dział stu dent z Ło dzi, któ -ry przy je chał na uro czy sto ści z gru pązna jo mych.

Na Zwie rzy niec kiej nie któ rzy lu -dzie kla ska li. – To dla pani Ma rii. By łako bie tą o go rą cym ser cu. Bę dzie namjej bra ko wać – mó wi ły dwie stu den tkiz Rze szo wa, któ re na tra sę prze ja zduprzy szły już o ós mej ra no.

Pod ok nem pa pie skim na Fran cisz -kań skiej pa no wa ła już głę bo ka ci sza.Ba rier ki ude ko ro wa no fla ga mi i tran-s pa ren ta mi. Pod ba zy li ką Ma riac kącze kał me tro po li ta kra kow ski kar dy -nał Sta ni sław Dzi wisz, kar dy nał Fran- ci szek Ma char ski oraz nun cjusz apo -stol ski Jó zef Ko wal czyk. Roz brzmia -ły dźwię ki Re qu iem Mo zar ta. Kard.Dzi wisz uca ło wał trum ny.

Ry nek sza ry i bia ło-czer wo ny

Po prze jeź dzie kon duk tu lu dzie ru szy -li w stro nę Ryn ku i Błoń, gdzie usta -wio no te le bi my. – Mam na dzie ję, żePo la cy wez mą so bie do ser ca to, co siędzie je te raz w kra ju, i choć tro chę sta -ną się lep si. To by ła by jed na z naj wię -kszych za sług wszyst kich, któ rzy zgi -nę li – mó wi ła star sza ko bie ta do grup- ki har ce rzy roz da ją cych przy jezd nympla ny mia sta.

Pier wsi piel grzy mi przy szli na Ry -nek już oko ło trze ciej nad ra nem. Nie -

któ rzy, by do trzeć na uro czy sto ści, po -ko na li na wet kil ka set ki lo me trów. Prze- wa ża li mło dzi lu dzie nio są cy fla gi na -ro do we prze pa sa ne ki rem. Wej ście dotzw. sek to ra sza re go, po mię dzy po m-ni kiem Ada ma Mic kie wi cza a pie rze -ją Ryn ku po mię dzy ul. Grodz ką a Brac -ką (tam ma gi strat w so bo tę roz dał 10tys. wej śció wek), mia ło zo stać otwar -te o szó stej ra no, ale wej ście opóź ni łosię o go dzi nę. Nie by ło tło ku.

O po ran ku na Bło niach, gdzie spo -dzie wa no się ty się cy lu dzi, przed te le -bi ma mi też by ło bar dzo spo koj nie.Pier wsze au to ka ry przy je cha ły tu poós mej ra no z ża łob ni ka mi z Zie lo nejGó ry, Go rzo wa i Gli wic.

Tłum uczest ni ków gęst niał wraz zezbli ża niem się po cząt ku uro czy sto ści.O godz. 14 na Ryn ku by ło już 50 tys. lu -dzi. Po wpro wa dze niu tru mien do ba -zy li ki roz po czę ło się mo dli tew ne czu -wa nie. In to no wa no też hymn na- ro -do wy, „Ro tę”, pieś ni re li gij ne, m.in.„Bar kę”. Gdy na wiel kim te le bi mieusta wio nym u wy lo tu ul. Szew skiejpo ja wia ło się stu dio TVN z po li ty ka -mi, tłum za czął skan do wać: „Ba zy li -ka, ba zy li ka!”, do ma ga jąc się prze łą -cze nia ob ra zu.

Ostatnie chwile

W osta t nią dro gę z ba zy li ki Ma riac kiejna Wa wel trum ny z cia ła mi pre zy -den ckiej pa ry wie zio ne na la we tachru szy ły ul. Grodz ką chwi lę po godz.16. Znów po sy pa ły się kwia ty. Osta t -nim chwi lom przed zło że niem zwłokdo sar ko fa gu w kryp cie pod wie żą Sre-br nych Dzwo nów to wa rzy szy ło bi ciedzwo nu Zyg mun ta i 21 sa lu tów ar mat- nich. Ro dzi na i wła dze Rze czy pos po -li tej przy ję ły kon do len cje od świa to -wych de le ga cji.

Kra ko wia nie i go ście bę dą mo glipo że gnać pre zy den cką pa rę jesz czete go wie czo ru. Kryp ta bę dzie otwar -ta w no cy.�

Kon dukt w kwia tachŻonkile, róże i tulipany posypały się na samochody z ciałamiprezydenckiej pary na ulicach. Miasto, które owacjami witałou siebie dwóch papieży, przyjęło kondukt przejmującym mil cze niem

Niedziela 18 kwietnia 2010 + Gazeta Wyborcza + www.wyborcza.pl

2 Polska w żałobiewww.krakow.gazeta.pl

Telebimy na Rynku zgasły na chwilę, bo zgromadzeni nie chcieli oglądać polityków dyskutujących w studiu TVN

JAK

UB

OC

IEPA

KRAKOWSKA REDAKCJA „GAZETY WYBORCZEJ”REDAKTOR NACZELNY: Józef Stachów

ZASTĘPCY: Piotr Gądek, Jerzy Lewiński

SEKRETARZ REDAKCJI: Wojciech Olszówka

REDAKCJA: ul. Szewska 5, 31-009 Kraków,

tel. 12 629 50 00, faks 12 629 52 66

DYREKTOR SPRZEDAŻY: Mariusz Piotrowski

BIURO OGŁOSZEŃ: ul. Bracka 14, tel. 12 629 55 55, faks 12 629 51 03

www.ogloszenia.wyborcza.pl, e-mail: [email protected]

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | KRAKÓW, 18 KWIETNIA 2010

Szanowni Przywódcy Państwi Rządów, Szanowne WładzeRzeczypospolitej Polskiej, Czcigodni Bracia Biskupii Kapłani Kościoła w Polsce,Drodzy Przyjaciele!

Przybyliście liczniez różnych stron światai z różnych zakątków Polski

do tej historycznej bazyliki Mariackiej, aby oddać hołd PanuPrezydentowi Lechowi Aleksandrowi Kaczyńskiemu,który w tragiczny i ściskającyserce sposób pozostawił w żało-bie ten szlachetny Naród, jak teżjego szanownej małżonce Mariii pozostałym dziewięćdziesięciuczterem ofiarom katastrofysamolotowej w Smoleńsku. Ja także przybyłem z Watykanu,serca katolickiego świata, abyprzynieść Władzom i NarodowiRzeczypospolitej Polskiej zapewnienie o bliskości i solidarności Papieża Benedykta XVI. Od ponad tysiąclecia ta drogaWspólnota polska zawsze byłagłęboko zjednoczona z Kościołemw Rzymie. Ścisłe więzi komuniikościelnej umocniły się jeszczeprzez wkład, jaki Kościółw Krakowie ofiarował całejWspólnocie chrześcijańskiejw darze wielkiego Papieża, jakimbył Jan Paweł II. Cieszę się zatem, że mogęprzynieść tu modlitwę,pozdrowienie i błogosławieństwoPapieża Benedykta XVI. Nasze spotkanie dokonuje sięw smutnym momencie historiiNarodu Polskiego, w jednejz wielu tragicznych godzin jegodziejów. Jednak sama ta historiamówi nam, że zawsze tenwielkoduszny lud potrafił właściwie reagować na czas próby i odnajdywać drogę do lepszego społecznego współistnienia i do wielkiej narodowej jedności. Takie też jest teraz życzenie, któreponownie kieruje do Narodu polskiego Papież Benedykt XVI – życzenie, by ten Naród trwałw jedności na drodze zgodyi czynnej współpracy z innymiNarodami, aby zapewnić światuerę prawdziwej cywilizacji. Również od was, Głów Państwi Rządów, którzy przybyliście do Polski, płynie w tej godzinienarodowej żałoby przesłanie wielkiej nadziei na przyszłość.

Jest to nadzieja, że tu, w Europie,jak też w całym świecie, umocniąsię więzy przyjaźni i współpracymiędzy ludami. Jest to nadziejana wielką solidarność pomiędzyNarodami w radosnych i smutnych momentach ich historii, z poszanowaniem własnej tożsamości i kultury narodów. „Narody nie giną”, powtarzaliprzy różnych okazjach kolejni Papieże. Wielki syn tej polskiejziemi, Papież Jan Paweł II, podczas wizyty w ONZ mówiło prawach osoby, ale teżo „Prawach Narodów”. Równocześnie nieodżałowanejpamięci Papież Jan Paweł II, jakteż teraz Papież Benedykt XVI,nie przestają przypominać namo obowiązku solidarności międzyNarodami, w świetle wielkieji nadrzędnej zasady jednościrodzaju ludzkiego. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak wyrazić życzenie, abyhołd, jaki dziś oddajemy zmarłemu Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, jak teżpełna szacunku myśl, jaką kierujemy ku ofiarom z Katynia,którym świętej pamięci Prezydent pragnął oddać cześć,przyczyniły się do budowaniabardziej zjednoczonej Europyi świata. Kościół ze swej strony angażujesię w realizację tego wielkiegoideału, niosąc sercom NarodówEwangelię Chrystusa, która jestpotężnym zaczynem, mogącymprzekształcić i uszlachetnić każdąspołeczność i przysposobić nasdo lepszego świata. Drodzy Przyjaciele, dla chrześcijan całego świata czaswielkanocny jest czasem nadziei.Zmartwychwstanie Chrystusajest gwarancją zwycięstwarównież dla współczesnych ludzi.Światło Chrystusa również dziśrozjaśnia tajemnicę bólu osóbi narodów. W świetle EwangeliiChrystusa również dziś możemyżywić nadzieję na pogodnąi pełną pokoju przyszłość. Drodzy polscy przyjaciele,pamiętajcie, że zawsze aktualnesą słowa Psalmu 144.: „Szczęśliwylud, którego Bogiem jest Pan!”.�

Homilię kard. Angelo Sodano,

który nie doleciał na mszę żałobną

w bazylice Mariackiej,

przeczytał nuncjusz apostolski

abp Józef Kowalczyk

NA RO DY NIE UMIE RA JĄ

GO DZI NA SO LI DAR NO ŚCI HO MI LIA KARD. AN GE LO SO DA NOPRZED STA WI CIE LA OJ CA ŚWIĘ TE GO NA PO GRZEB PRE ZY DEN TA RZE CZY POS PO LI TEJ POL SKIEJ I IN NYCH OFIAR KA TA STRO FY SA MO LO TO WEJ W SMO LEŃ SKU

Page 3: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Polska w żałobie 3www.wyborcza.pl + Gazeta Wyborcza + Niedziela 18 kwietnia 2010www.krakow.gazeta.pl

RE NA TA RA DŁOW SKA, DO MI NI KA MA CIE JASZ

Na Ryn ku Głów nym po u sta wia noset ki krze seł dla go ści. Za dwa dzie -ścia czte ry go dzi ny bę dą oglą daćmszę w ba zy li ce Ma riac kiej. Oglą- dać na te le bi mach. Już w so bo tę tewiel kie mo ni to ry ota cza li kra ko -wia nie, tu ry ści i przy by li na nie dziel -ne uro czy sto ści po grze bo we. W do -mach prze cież też są te le wi zo ry, aleoglą da nie trans mi sji pod go łym nie -bem, w oto cze niu in nych, któ rzymil czą, pła czą al bo zwy czaj nie ko- men tu ją, to co in ne go. Wzru sze niejest wię ksze, i żal, je że li czu je się żal.

– Przy je cha łam ra no, z mo jej War -sza wy. Od ra zu przy szłam na Ry nek.I ta ka myśl się po ja wi ła – te dwa mia sta ja koś się ze so bą po łą czy ły,zla ły się w jed no – mó wi ła w so bot -nie po po łud nie Ania, stu den tka psy- cho lo gii. – To na praw dę nie by wa łe!W so bo tę Kra ków pa trzył na War -sza wę, w nie dzie lę War sza wa bę dziepa trzy ła na Kra ków. Mo je mia sto by -ło po cząt kiem ża ło by, wa sze jest jejkoń cem, i je stem pew na, że u was po- ja wi się na dzie ja...

Bez po śpie chu

Kra ko wia nie spa ce ro wa li. Po Plan- tach, po uli czkach wo kół Ryn ku.Przy glą da li się tym, co prze cho dzi -li ob ła do wa ni ple ca ka mi. Od po wia -da li na py ta nia o dro gę, ra dzi li, gdziewy pić do brą ka wę, gdzie zjeść cośta nio.

Eki py te le wi zyj ne snu ły się wo -kół Ryn ku, wy pa tru jąc, któ ry bal konbę dzie do god niej szy do fil mo wa nia,z któ re go le piej bę dzie wi dać i co wła -ści wie bę dzie wi dać.

Snu ły się, bo w so bo tę Kra ko wo -wi wca le się nie spie szy ło – ta ki nie -poś piech udzie lał się wszyst kim. Wol- niut ko czysz czo no po sadz kę naDwor cu Głów nym – z pręd ko ścią bar -dziej niż bez piecz ną. Z czu ło ścią pod -le wa no bia ło-czer wo ne pe lar go nieza wie szo ne w pla sti ko wych do ni -czkach na dwor co wym ogro dze niu.Sen nie my to scho dy przy wej -ściu.

Po li cjan ci w ra dio wo zach sie dzie -li nie ru cho mo, ra tow ni cy me dycz nista li na bacz ność na ro gat kach Ryn -ku.

W pun kcie in for ma cyj nym przyWie ży Ra tu szo wej jesz cze przed po -łud niem za bra kło „zna czków ża łob- nych”.

– Ale mo że je den jesz cze gdzieśpan znaj dzie? – py tał z na dzie ją star -szy męż czyz na. – Wi dzi pan, bo mójnaj lep szy płaszcz, ta ki wyj ścio wy,jest w ko lo rze be żo wym i nie pa su -je, że bym w czymś tak jas nym szedłna po grzeb, więc gdy bym do piął cho- ciaż ten zna czek, to czuł bym się sto -sow nie do sy tu a cji...

Pa weł

Do ta kie go Kra ko wa przy je chałz Wroc ła wia Pa weł. Je den z ty się cygo ści, któ rzy chcie li uczest ni czyćw nie dziel nych uro czy sto ściach. Pa -weł przy wiózł swo ją hi sto rię, swo jepo wo dy.

– Dwa ty god nie te mu stra ci łem oj- ca, umarł na za wał – opo wia da Pa weł.– Je stem tu dla nie go. On by tu był.Od kil ku lat kłó ci liś my się ostro o po -li ty kę. Ja li be rał, on skraj ny pra wi -co wiec. Nie umie liś my mó wić do sie -bie, krzy cze liś my, prze kli na liś my.W koń cu prze sta liś my ze so bą roz- ma wiać, od wie dzać się. A po tem ta -ta umarł. Póź niej zro zu mia łem, żestra ci łem oj ca, nie prze ciw ni ka po li- tycz ne go. Sie dzę tak so bie w tym wa -szym Kra ko wie i my ślę, że ca łe to kłó -ce nie się nie mia ło żad ne go sen su, tojed na z tych naj ba nal niej szychprawd, któ re do cie ra ją do czło wie -ka, jak już jest po wszyst kim. Jak jużcoś się stra ci.

Pa weł chciał tro chę spo ko ju. Wy pić gdzieś ka wę, po my śleć. Ale lu -dzi do o ko ła nie go by ły set ki. Ktoś cośmó wił, ktoś in ny coś niósł, ko muś dzwo nił te le fon, ktoś ro bił zdję cia; ktoświ tał się z ro dzi ną, któ rej nie wi działsto lat. Te le bi my by ły głoś ne, dzwo nyz te le bi mów by ły głoś ne. Pa weł i takczuł się w Kra ko wie le piej niż we Wroc -ła wiu – tam jest pust ka i bar dzo du żowy rzu tów su mie nia.

Wa wel

Trze ba by ło iść na Wa wel. Pó ki jesz czemoż na. Bo być w tę so bo tę na Wa we lu,to pra wie tak jak być tam wtę nie dzie lę.

Od stro ny uli cy Ka no ni czej zdąża-jący na zamek usta wili się w dłu giejko lej ce. Set ki lu dzi – set ka do set kii w cią gu dnia zro bi ło się kil ka na ściety się cy. Ko lej ka mó wi ła wszyst ki mi ję -zy ka mi świa ta – od cze skie go po ja poń -ski. Po dzi wia ła wi do ki ze wzgó rza, za -

chód słoń ca, Wi słę i... sa mą sie bie, bona praw dę by ła dłu ga.

A gdzie ta kryp ta? W ka te drze.A wejść moż na? Już chy ba nie. Dla -cze go ta kie stro me scho dy do tej ka te dry? Bo to sta re scho dy. Ale jaktrum nę wnieść po nich? Pew nie na ra -mio nach. Wno si li już tak kie dyś? Nora czej nikt z nas te go nie wi dział.

Anie la

Ta hi sto ria, i mó wi to sa ma pani Anie -la, jest jak z fil mów.

Po pro stu pani Anie la nie chcia łabyć sa ma w do mu. Po my śla ła więc, żeprzyj mie ko goś do swo je go pu ste goi za du że go do mu w cen trum Kra ko -wa. Są siad ka mó wi ła: „Osza la łaś, Aniel- cia, bo to wiesz na ko go tra fisz, a jakcię okrad ną?”. Na to pani Anie la, żetrze ba ufać lu dziom i że słu chać jużnie mo że hi sto rii o tym, jak lu dzie za -ra bia ją na wy naj mo wa niu miesz kańna ten je den we e kend.

Pani Anie la: – Po szłam w pią tek nadwo rzec i szu ka łam lu dzi. Chcia łamzna leźć ta kich, któ rzy są mło dzi i do -brze im z oczu pa trzy; ja umiem po z-nać do bre go czło wie ka. Wy sia dła z po -

cią gu pa ra, chło pak i dziew czy na. Ta -cy ro ześ mia ni, pew ni sie bie, a jed naktro chę za gu bie ni. Już wie dzia łam, żeto „ci moi”.

Oni ba li się chy ba bar dziej niż ona.Wy tłu ma czy ła im: „Wie cie dzie -

cia ki ko cha ne, ta kie chwi le to się pa -mię ta do koń ca ży cia. Ja bym chcia ła,że by ście mie li do bre wspom nie nia.Trze ba uczyć się bez in te re sow no ści,bo jak nie wy bę dzie cie bez in te re -sow ni, to kto? To ja wam dam po kój,a wy ze mną po pro stu tro chę po bę -dzie cie. Nie chcę być te raz sa ma”.

W so bo tę ra no zro bi ła Bar tko wii Izie (stu den ci ar chi tek tu ry z Po zna -nia) śnia da nie. Po tem oglą da li w te le -wi zji trans mi sję z war szaw skich uro -czy sto ści. Po po łud niu po szli na spa -cer, na Plan ty.

Iza już po sta no wi ła, że zo sta wi paniAnie li cho ciaż 200 zło tych – za te dwanoc le gi.

Pani Anie la obie ca ła śmier tel niesię ob ra zić, je że li tyl ko usły szy o ja -kichś pie nią dzach. „Idź cie i kup cie zato zni cze. A już naj le piej zro bi cie, jakda cie te pie nią dze na ja kiś dom dziec- ka. Pre zy den to wa Ma ry nia bar dzo bysię z te go ucie szy ła” – po wie dzia ła.

Zdję cia

Ty sią ce zdjęć zro bio no w Kra ko wie.To tu, to tam. Przy wa wel skich ma gno- liach, któ re właś nie za kwit ły (ze spo -rym opóź nie niem, bo to bar dzo li sto -pa do wy kwie cień). Z wo zem trans mi -syj nym Pol sa tu za ple ca mi. Na tle do- mu han dlo we go Ju bi lat. Z wi do kiemna She ra ton, gdzie bę dą go ścić za gra -nicz ne de le ga cje.

Fo to gra fo wa ły się za kon ni ce, bar -dzo mi nia tu ro wy mi apa ra ci ka mi. Ro dzi ny du że i ma łe. Tu ry ści z pół -ku li pół noc nej i po łud nio wej. Kra ko -wia nie od po ko leń i kra ko wia nie od wczo raj.

I każ de zdję cie od ra zu sta wa ło sięhi sto rycz ne.

– A co to zna czy „hi sto rycz ne”, ma -mo? – py tał sze ścio let ni Ka rol.

– Hi sto rycz ne, czy li waż ne dla po- tom no ści – od po wia da ła ma ma Ka ro- la.

– A co to jest „po tom no ści”?

Ter mos, ka nap ki

Nie dzie la ra no. Kra ków bu dzi się, a ra -czej prze cie ra oczy, bo ten Kra ków, któ -ry bę dzie że gnał pre zy den cką pa rę, ra -czej nie spał. Czu wał. By li ta cy, któ rzyzo sta li na noc na Ryn ku Głów nym, po -przy kry wa ni gru by mi śpi wo ra mi.

O szó stej, siód mej w uli czki bie g-ną ce do Ryn ku są czą się lu dzie. Wi ta- ją ich har ce rze roz da ją cy dar mo we ga -ze ty, bro szu ry i map ki.

Dia na ze zna jo my mi stoi tu już odgo dzi ny, za ję ła so bie miej sce przy sa -mych bram kach u wy lo tu św. An ny.Dziew czy na prze ska ku je z no gi na no -gę, roz cie ra rę ce, że by się roz grzać. Natwa rzy ma ru mień ce od ran ne go po -wie trza. Tro chę się gar bi, ple cak prze -wie szo ny na brzu chu ścią ga ją do przo du. Ma w nim ter mos i sto sy ka na pek na ca ły dzień.

Dia na (ma 23 la ta): – Nor mal nie o tejpo rze od sy pia ła bym im pre zę. Ale jakmog łam nie przy je chać? Po cho dzę zeZło to wa, tam przez dwa la ta miesz ka -ła Ma ria Ka czyń ska, a jej ta to był u nasleś ni kiem.

W Kra ko wie są też przy ja cie le Dia ny, Mar ta i Mar cin (miesz ka jąw Wał czu, to da le ko od Kra ko wa – pra -wie 600 ki lo me trów; stu diu ją fi nan sei ban ko wość). Je cha li ca łą noc.

Mar cin: – Jak po ka ta stro fie po ka -zy wa li pa na pre zy den ta z żo ną na zdję ciach i róż ne ta kie za ku li so we sce- ny z je go udzia łem, po my śla łem, że tobył na praw dę faj ny czło wiek.

Mar ta: – Mnie strasz nie wzru szyłwi dok cór ki pa na pre zy den ta, Mar ty.Z ca łe go ser ca jej współ czu ję.

Nie wie dzą jesz cze, jak wró cą dodo mów. Nie ma ją bi le tów, pla nu ją zo -stać do koń ca uro czy sto ści. Jak nie bę -dzie miej sca w au to bu sie, wró cą po -cią giem. A jak nie bę dzie miejsc w po -cią gu, to coś wy my ślą.

Pół Pol ski

Jesz cze chwi la i na Ry nek już nie bę dzie moż na wejść.

Bę dzie czło wiek przy czło wie ku.Sto pa przy sto pie. Gło wa przy gło wie.

Na ro we rze moż na przy je chać. Fla gę wet knąć w ba gaż nik. Tram wa -jem, au to bu sem. Ale jest tak ład nie,szko da sie dzieć w au to bu sie. Więc napie cho tę.

Ni ko mu się nie spie szy. Wszy scyzdą żą.

Pa ra pre zy den cka już przy le cia -ła.

To pew ne. Prze cież po ka za ły toogrom ne te le bi my.

Za chwi lę pół Pol ski bę dzie wKra ko wie. A mo że i ca ła.�

Ta kie chwi lepa mię ta się do koń ca życiaKra ków cze kał – spo koj ny, spa ce ru ją cy, życz li wy. Ty lu lu dzi nie ma w mie ście w żad ną, na wet tę naj pięk niej szą,so bo tę. Bo to by ła so bo ta zu peł nie in na niż wszyst kie

Ludzie schodzili się na Rynek od sobotniego popołudnia

MATEU

SZ S

KW

AR

CZEK

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | KRAKÓW, 18 KWIETNIA 2010

u

Nie dzie la ra no. Kra ków bu dzi się,

a ra czej prze cie ra oczy, bo ten Kra ków,

któ ry bę dzie że gnał pre zy den cką pa rę, ra czej

nie spał. Czu wał

Page 4: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Niedziela 18 kwietnia 2010 + Gazeta Wyborcza + www.wyborcza.pl

4 Polska w żałobiewww.krakow.gazeta.pl

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | KRAKÓW, 18 KWIETNIA 2010. TYSIĄCE L

1

32

AD

AM

GO

LEC

MIC

HAŁ Ł

EPEC

KI

AD

AM

GO

LEC

Page 5: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Polska w żałobie 5www.wyborcza.pl + Gazeta Wyborcza + Niedziela 18 kwietnia 2010www.krakow.gazeta.pl

LUDZI ŻEGNAJĄ LECHA I MARIĘ KACZYŃSKICH

1 Uli ca Fran cisz kań skaSamochody wiozące trumny Marii i Lecha Kaczyńskich z lotniska w Balicach do bazyliki Mariackiej witała cisza i deszcz kwiatówrzucanych przez ludzi zgromadzonychwzdłuż trasy

2 Lotnisko w BalicachWojskowy samolot z prezydencką parą przyleciał na krakowskie lotnisko o godz. 9.10. W asyściepodhalańczyków z KarpackiegoOddziału Straży Granicznej żołnierze przenieśli trumny do dwóch samochodów, którymiprzejechały do bazyliki Mariackiej

3 Most Dębnicki Od wczesnego ranka w kierunkuRynku Głównego i Wawelu ciągnęliludzie z flagami przepasanymi kirem. Narodowe symbole i znaki żałoby widoczne były w całymmieście

4 Pod bazyliką MariackąŻeby zająć tak dobry punktobserwacyjny, trzeba było nie tylkomieć wejściówkę na Rynek, ale teżwstać bardzo wcześnie rano...

5 Przylot prezydentaRosji

O godz. 11.47 na lotnisku w Balicachwylądował Ił 96 z prezydentemDmitrijem Miedwiediewem. Rosyjskiprezydent wyruszył z Moskwy okołogodz. 9.47. Rosyjska delegacjaprzyleciała w sumie trzemasamolotami

6 Rynek GłównyTłum uczestników gęstniał wraz zezbliżaniem się początku uroczystości.Po wprowadzeniu trumien do bazylikirozpoczęło się modlitewne czuwanie.Intonowano też hymn narodowy, „Rotę”,pieśni religijne, m.in. „Barkę”. W chwilirozpoczęcia mszy żałobnej o godz. 14 na Rynku zebrało się około 50 tys. ludzi

Kraków milczy i oddaje hołd

6

4

MATEU

SZ S

KW

AR

CZEK

MATEU

SZ S

KW

AR

CZEK

5

MATEU

SZ S

KW

AR

CZEK

Page 6: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

DA RIUSZ BAR TO SZE WICZJE RZY S. MA JEW SKI

„Oby z tej śmier ci po wsta ło do bro”– gło sił je den z wie lu trans pa ren tówło po czą cych na pla cu w so bo tę.

Wy peł nił go ogrom ny, wie lo ty -sięcz ny tłum, tak sa mo są sied nie uli- ce i część Ogro du Sa skie go. Nie któ -rzy cze ka li już od świ tu. Ty sią ce osóbprzy je cha ło do War sza wy z da le ka,nad gło wa mi po wie wa ły sztan da ryz róż nych re gio nów Pol ski, fla gi „So- li dar no ści”, klu bów spor to wych. Tużprzy oł ta rzu ło po ta ła cho rą giew wol- nej Bia ło ru si.

– Nad ra nem wsia dłem w po ciągi przy je cha łem z Byd gosz czy. Uwa- żam, że obec ność w uro czy sto ściachjest obo wiąz kiem każ de go oby wa -te la. Pra cu ję w byd go skiej ope rze.Cze ka mnie pró ba przed pre mie rą,ale mu sia łem tu być – mó wi Do mi -nik Opa liń ski.

O obo wiąz ku pa trio tycz nym mó- wią też Zbi gniew i Ma rek Naczk, Mi- ro sław Klam row ski i Ka zi mierz Si- kor ski z Sie ra ko wic ko ło Kar tuz. Sta- nę li na pla cu pod sztan da rem Ka szu- bów – żół tym z czar nym gry fem. – Po- glą dy po li tycz ne nas róż nią, ale w tejchwi li nie ma to zna cze nia – mó wiązgod nie.

W stro jach re gio nal nych przy je- cha ło na uro czy stość trzech mło dychgó ra li z Ży wiec czyz ny. – Do tar liś mydo sto li cy o pier wszej w no cy. Niespo czę liś my ani na chwi lę. By liś myi w Pa ła cu Pre zy den ckim, i w koś -

cie le św. Krzy ża. Na pla cu za ję liś mymiej sce już o go dzi nie 10 – opo wia daMar cin Po ku sa.

Apo ka lip sa i apel po leg łychOł tarz sta nął do kład nie w tym miej- scu, w któ rym w czer wcu 1979 r. mszęśw. kon ce le bro wał pa pież Jan Pa weł II.

Tym ra zem prze jmu ją ce tło sta- no wił ogrom ny kon ter fekt z czar no-bia ły mi zdję cia mi tych, któ rzy ode-sz li. Je dy nie por tre ty pa ry pre zy -den ckiej Le cha i Ma rii Ka czyń skichby ły oto czo ne bia ło-czer wo ną ob wód- ką. W cen trum oł ta rza sta nął bia łykrzyż.

96 po sta ci uwiecz nio nych na zdję- ciach sym bo licz nie pa trzy ło w stro- nę Gro bu Nie zna ne go Żoł nie rza, któ- ry upa mięt nia tak że ofia ry Ka ty -nia.

Z Pa ła cu Pre zy den ckie go na placprzy by li pie szo Mar ta Ka czyń ska, Ja- ro sław Ka czyń ski i pra cow ni cy kan- ce la rii pre zy den ta. Kie dy uj rze li tona te le bi mie usta wio nym na środ kupl. Pił sud skie go stu den ci Wyż szejSzko ły Kul tu ry Spo łecz nej i Me dial -nej oj ca Ry dzy ka z To ru nia, za czę libić bra wo.

Kil ka mi nut przed 12 ak tor Ol gierdŁu ka sze wicz od czy tał tekst z Apo- ka lip sy św. Ja na, za po wia da ją cy za- gła dę sta re go świa ta i po wsta nie no- we go.

Ci szę w sa mo po łud nie roz dar łysy re ny – za wy ły z bu dyn ków, sa mo -cho dów po li cyj nych, wo zów stra żac -kich. Spod oł ta rza pa dła ko men da

Kom pa nii Re pre zen ta cyj nej Woj skaPol skie go: – Bacz ność. Na ra mię broń.Na pra wo patrz!

W nie bo za czę ły się uno sić kłę bybia łe go dy mu z salw ho no ro wych.Gdy roz wiał je wiatr, żoł nierz za grałna trąb ce.

W ape lu po leg łych Ar tur Żmi jew- ski (rot mistrz z fil mu „Ka tyń” An- drze ja Waj dy) od czy tał li stę osób, któ- re tra gicz nie zgi nę ły, le cąc do Smo- leń ska. Za czął od pre zy den ta Le chaKa czyń skie go, Ma rii Ka czyń skiej i Ry- szar da Ka czo row skie go. Przy pom -niał, ja kie fun kcje peł ni li i co zro bi lidla Pol ski.

Że gnaj cie, Lesz ku, Ry szar dzie, Na ta lioApel za koń czył hymn. Chwi lę póź niejmar sza łek Bro ni sław Ko mo row ski na- wią zał do słów wy po wie dzia nych tuprzez Ja na Pa wła II w 1979 r. „Niechzstą pi duch Twój i od no wi ob li cze zie- mi, tej zie mi”. – Mo dli twa ta zo sta ławy słu cha na i w cią gu na stęp nych latzro dzi ła się wol na Pol ska – przy po mi -nał mar sza łek. Mó wił: – Nie wie le jestta kich chwil w dzie jach na ro du, kie dywszy scy wie my i czu je my, że je steś -my ra zem.

– Panie pre zy den cie, osta t ni, piąt ko- wy wie czór spę dzi liś my wspól nie. Przy- sze dłeś do nas i po wie dzia łeś, że praw- da o Ka ty niu to fun da ment wol nej Rze- czy pos po li tej, a kłam stwo o niej by łofun da men tem PRL – ła mią cym się gło- sem mó wił Ma ciej Ło piń ski, szef ga bi -ne tu Le cha Ka czyń skie go. Zwra cał się

bez poś red nio do zmar łe go pre zy den -ta: – Lesz ku, Lesz ku, sło wa pa trio tyzm,pa mięć hi sto rycz na, pol ska toż sa mośćnie by ły dla cie bie pu sty mi dźwię ka mi.I do Ma rii Ka czyń skiej: – Pani pre zy -den to wo, na sza wspa nia ła pier wsza da- mo, Ma ryl ko, zna liś my się ty le lat, za- wsze po dzi wia łem two ją mą drość, twójtakt, ale tak że nie za leż ność po glą dów.

Na pla cu Pił sud skie go roz leg ły sięokla ski.

– Ro dzi ny Ka tyń skie nie poz wo lą,aby te raz po ko nał nas ból. Bę dą trwa- ły – prze ko ny wa ła cór ka An drze ja Sa- riu sza Skąp skie go, pre ze sa Fe de ra cjiRo dzin Ka tyń skich. Pań stwo wą częśćuro czy sto ści ża łob nych zam knę łoprze mó wie nie pre mie ra Do nal da Tu- ska. – My wszy scy – tak jak oni, na po- kła dzie te go sa mo lo tu – róż ni my sięży cio ry sa mi, po glą da mi, wie kiem. Jed- nak naj głęb szy sens wspól no ty, któ raro dzi się w chwi li ża ło by, mu si prze- trwać w nas, bo wte dy i śmierć na bie- rze te go szcze gól ne go, naj głęb sze gosen su – mó wił pre mier. Ze sta wił ze so- bą dwie śmier ci – osta t nie go pre zy -den ta RP na uchodź stwie Ry szar daKa czo row skie go i ślicz nej ste war de -sy Na ta lii Ja nusz ko: – Pre zy dent Ka- czo row ski to Sy be ria, Mon te Cas si no,to dra ma tycz na emi gra cja i sen o nie- po dleg łej Pol sce, Na ta lia to szczę ściemło dej dziew czy ny, szczę ście, że ży- je w wol nym kra ju i że mo że mieć ma- rze nia i na dzie je na szczę ście w swo- im oso bi stym ży ciu.

Pre mier za koń czył: –Mu si my też spro- stać wy zwa niu naj wię ksze mu – do brze

od czy tać na dzie je, ma rze nia, my śli zmar- łych, tak aby ca ła Pol ska i wszy scy Po la -cy po tra fi li je po nieść da lej, po nieść ichma rze nia ipo nieść ich na dzie je.

Cho pin ża łob ny i mszaOr kie stra woj sko wa ode gra ła marszża łob ny Cho pi na. O godz. 13 na scho- dy oł ta rza wkro czy li du chow ni i za- czę ła się msza św. Miał jej prze wod ni -czyć le gat pa pie ski An ge lo So da no.Z po wo du chmu ry py łu po erup cji wul- ka nu na Is lan dii nie do le ciał do War- sza wy. Je go ho mi lię od czy tał nun cjuszapo stol ski, ar cy bi skup Jó zef Ko wal -czyk. – Po wie rza my w rę ce mi ło sier -ne go Bo ga wszyst kich, któ rzy zgi nę liw tra gicz nej ka ta stro fie pod Smo leń -skiem, jak też pol skich ofi ce rów okrut- nie za mor do wa nych w Ka ty niu w ro- ku 1940. Niech na ich gro bach za wszepo wie wa bia ło-czer wo na fla ga oj czy -sta! – za koń czył swo ją ho mi lię le gat pa- pie ski.

So bot nie na bo żeń stwo na pla cuPił sud skie go za koń czy ła mo dli twaeku me nicz na.

Uro czy sto ści z War sza wy re la cjo -no wa ło po nad 2 tys. dzien ni ka rzy z ca- łe go świa ta. – Są wszyst kie naj waż -niej sze sta cje te le wi zyj ne, ra dio we i ga- ze ty, dzien ni ka rze od Chin, po przezRo sję, Eu ro pę, po kra je z obyd wuAme ryk, w tym z USA. W su mie akre- dy to wa ło się ok. 3200 dzien ni ka rzy– po wie dzia ła „Ga ze cie” pani Ani taz Pol skiej Agen cji Pra so wej, któ ra do- wo dzi ła w „na mio cie pra so wym” usta- wio nym przy pl. Pił sud skie go. �

Ponieśmy ich marzenia, ich nadziejeNa placu Piłsudskiego w Warszawie znów stanął ołtarz. Na nim biały krzyż i 96 portretów tych, którzy zginęliw katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. Tak ich w sobotę pożegnano

Niedziela 18 kwietnia 2010 + Gazeta Wyborcza + www.wyborcza.pl

6 Polska w żałobiewww.krakow.gazeta.pl

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | WARSZAWA, 17 KWIETNIA 2010

96 portretów tych, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, i biały krzyż – tak wyglądał ołtarz, który stanął dokładnie w tym miejscu, w którym w czerwcu 1979 r. mszę św. koncelebrował Jan Paweł II

MIC

HAŁ M

UTO

R

Page 7: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Wczoraj Lech i Maria Kaczyńscypo raz ostatni wyjechali z Pałacu Pre-zydenckiego, który przez ostatniepięć lat był ich domem. Dziś ranoopuścili Warszawę na zawsze.Żałobny orszak z wiezionymi na la-wetach trumnami z ciałami prezy-denckiej pary wyruszył z Pałacu doarchikatedry św. Jana o godz. 17.25.Trumnę Lecha Kaczyńskiego okry-wał Proporzec Prezydenta RP – takisam jak przedwojenna ChorągiewRzeczypospolitej, którą złożono natrumnie marszałka Piłsudskiego. Natrumnie Marii Kaczyńskiej leżałabiało-czerwona flaga. W kondukcieszła rodzina pary prezydenckiej: cór-

ka Marta z mężem, brat prezydentaJarosław Kaczyński i brat pierwszejdamy Konrad Mackiewicz. Orkiestragrała żałobny marsz Chopina. Biłydzwony. Wzdłuż trasy konduktu usta-wiły się tłumy. Ludzie rzucali kwiatyna trumny. Zrywały się oklaski. Pra-wie wszyscy robili zdjęcia. Starsza pa-ni, która w pośpiechu wdrapała się naławkę na skwerze Hoovera, komento-wała: – Koniki jak za Piłsudskim.

Na wysokości Senatorskiej tłum śpie-wał „Jeszcze Polska nie zginęła”. Kilkaosób skandowało: „Dzię-ku-jemy!”.

O godzinie 18, gdy trumny są jużustawione przed ołtarzem, w archi-katedrze rozpoczyna się msza św.

Homilie wygłasza prymas Polskiabp Henryk Muszyński. – Dziś prag -niemy tobie, szanowny panie prezy-dencie, a także prezydentowi nauchodźstwie, panu Ryszardowi Ka-czorowskiemu, więźniowi gułagu i we-teranowi II wojny światowej, wyrazićnaszą najgłębszą wdzięczność. Dzię-kujemy wam za waszą wierność praw-dzie i miłość do ojczyzny. Służąc Pol-sce, na zawsze połączyliście się z na-szymi wielkimi bohaterami narodo-wymi, którzy przelali swoją krew i spo-czywają na obcej ziemi. Dziękujemytakże wszystkim, którzy towarzyszylipanu prezydentowi i zapłacili taką sa-mą, najwyższą cenę. Zapewniamy o pa-

mięci nie tylko o nich, ale też o ich ro-dzinach i najbliższych – mówił prymas.

Po mszy przy trumnach czuwalinajbliżsi Lecha i Marii Kaczyńskich.Wkrótce potem do świątyni weszli od-dać hołd parze prezydenckiej miesz-kańcy Warszawy i liczni przyjezdni.Ustawiła się kolejka ciągnąca się przezRynek Starego Miasta aż za Barbakan.

Czuwanie zakończyło się o godz.6.30. Abp Kazimierz Nycz odprawiłnabożeństwo i kondukt z trumnamiruszył na lotnisko. I znów na ulicachszpalery ludzi żegnały prezydenckąparę. Rozlegały się brawa, na karawansypały się kwiaty. Trasa wiodła obokratusza, w którym Lech Kaczyński

urzędował jako prezydent stolicy,i obok Muzeum Powstania Warszaw-skiego, o którego utworzenie tak bar-dzo zabiegał. – Ta ostatnia podróż nalotnisko jest symboliczna – mówiłaprzed ratuszem Jadwiga Punkis.

Na Okęciu na kondukt czekała tyl-ko najbliższa rodzina: córka prezy-denckiej pary Marta z mężem, Kon-rad Mackiewicz, brat pani prezyden-towej, oraz Maciej Łopiński, ministerw kancelarii prezydenta. Nie było Ja-rosława Kaczyńskiego.

Żołnierze wnieśli trumny do woj-skowego samolotu CASA. Nie byłoprzemówień, orkiestra grała żałobneutwory. O godz. 8.25 samolot z ciała-mi Lecha i Marii Kaczyńskich wy-startował na uroczystości pogrzebo-we do Krakowa. � WOT, WKK, MAL, PIOT

Ostatnia warszawska droga Lecha i Marii Kaczyńskich

Polska w żałobie 7www.wyborcza.pl + Gazeta Wyborcza + Niedziela 18 kwietnia 2010www.krakow.gazeta.pl

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | WARSZAWA, 17 KWIETNIA 2010

Sobota wieczór, archikatedra św. Jana. Ostatnie czuwanie przy ciałach prezydenckiej pary

KU

BA A

TYS

Niedziela, godz. 7.30, ul. Raszyńska. Kondukt z ciałami Lecha i Marii Kaczyńskich w drodze na lotnisko

ALB

ER

T Z

AW

AD

A

Niedziela, godz. 8.15. Tuż przed odlotem wojskowej CASY do Krakowa. Na płycie lotniska stoją bliscy prezydenckiej pary. Córka Marta Kaczyńska z mężem i Maciej Łopiński z kancelarii prezydenta

WO

JCIE

CH

SU

RD

ZIE

L

Sobota, godz. 17.30. Kondukt z ciałami prezydenckiej pary na Krakowskim Przedmieściu

BAR

TO

SZ B

OB

KO

WS

KI

Page 8: Gazeta Wyborcza Wydanie Specjalne - Po pogrzebie

Niedziela 18 kwietnia 2010 + Gazeta Wyborcza + www.wyborcza.pl

8 Polska w żałobiewww.krakow.gazeta.pl

POGRZEB PARY PREZYDENCKIEJ | KRAKÓW, 18 KWIETNIA 2010

PLAN KRYPT NA WAWELU

TAK WYGLĄDA SARKOFAGLECHA I MARII KACZYŃSKICH

KRYPTA ZYGMUNTOWSKAZygmunt II August

Anna Jagiellonka

Olbracht Jagiellończyk

Anna Austriaczka

Aleksander Karol Waza

Stanisław Leszczyński

Barbara Zapolya

Anna Maria

August II Mocny

KRYPTAKRÓLA WŁADYSŁAWA IVWładysław IV

Cecylia Renata

Zygmunt Kazimierz Waza

Anna Maria Izabela

KRYPTA WAZÓWZygmunt III Waza

Konstancja Austriaczka

kard. Jan Albert Waza

Ludwika Maria Gonzaga

Jan Kazimierz

Jan Zygmunt Waza

KRYPTA KRÓLEWSKAZygmunt Stary z synem

KRYPTAŚW. LEONARDAJan III Sobieski

królowa Maria Kazimiera

Michał Korybut Wiśniowiecki

ks. Józef Poniatowski

Tadeusz Kościuszko

gen. Władysław Sikorski

Przedsionek przedkryptą św. Leonarda

wejście do krypt

wyjście z krypt

KRYPTASTEFANA BATOREGO

URNA Z ZIEMIĄZ KATYNIA

KRYPTA POD WIEŻĄSREBRNYCH DZWONÓW

KRYPTAMARSZAŁKAJÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Sarkofag, w którym spoczęli Lech i Maria Kaczyńscy, został wykonany z alabastru w bursztynowym odcieniu. Na płycie jest znak krzyża, a na bocznej ścianie napis: „Lech Aleksander Kaczyński Maria Helena Mackiewicz Kaczyńska”.Podwójny sarkofag (o wymiarach 210x140x65 cm) stanął na postumencie z czerwonego granitu,po lewej stronie krypty pod wieżą Srebrnych Dzwonów, w przedsionku prowadzącym do pomieszczenia, w którym spoczywają szczątki marszałka Józefa Piłsudskiego. Sarkofag składa się z około 300 części. Jego wygląd zatwierdziła rodzina pary prezydenckiej. Projekt przygotowała architekt Marta Witosławska

Kró lów cho wa no jak naj bli żejgłów ne go oł ta rza przy fi la rach na- wy czy obej ścia ka te dry. Tak spo czy- wa ją: Wła dy sław Ło kie tek, Ka zi mierzWiel ki, kró lo wa Jad wi ga, Wła dy sławJa gieł ło.

Każ dy z tych sar ko fa gów przy- bra ny jest w wie le sym bo li. W przy- pad ku sar ko fa gu Wła dy sła wa Ło kiet- ka zwra ca uwa gę pięk nie mo de lo -wa na gło wa z su mia sty mi wą sa mi,da wa na ja ko kla sycz ny przy kład sło- wiań skiej twa rzy. Sar ko fag Ka zi -mie rza Wiel kie go to ar cy dzie ło rzeź- by go tyc kiej – król przed sta wio ny jestw wie lo list nej ko ro nie, w rę kach trzy- ma ber ło i jabł ko, sto py mo nar chywspar te są na lwie. Wła dy sław Ja- gieł ło był osta t nim kró lem po cho -wa nym w na wie ka te dry, po tem fun -kcje ma u zo le ów za czę ły peł nić na- wy bocz ne.

W pod zie miach ka te dry spo czy -wa ją: Adam Mic kie wicz, Ju liusz Sło- wac ki, Ta de usz Koś ciusz ko, Jó zef Pił- sud ski, ksią żę Jó zef Po nia tow ski,Wła dy sław Si kor ski. Są tam też trum- ny ze szcząt ka mi 22 mo nar chów. �

GROBY W KATEDRZEWAWELSKIEJ S

TU

DIO

GAZETA

Tu leżą wielcy Polacy„Budynek starodawny, świątnic Pańskich głowa” - tak poeta barokowy Wojciech Waśniowski pisał o bazyliceMariackiej, w której odbyły się uroczystości pogrzebowe Marii i Lecha Kaczyńskich. Potem kondukt przeszedł na Wawel, do katedry - miejsca jak żadne inne w Polsce nasyconego symbolami, emocjami i patriotyzmem

Był koś ciół Ma riac ki głów ną świą- ty nią pa ra fial ną Kra ko wa, uko cha -nym miej scem miesz czan. Obec nykształt ba zy li ki jest wy ni kiem XIV--wiecz nej prze bu do wy, pod czas któ- rej wy ko rzy sta no wcześ niej sze mu- ry. W XV wie ku przy by ły ka pli cebocz ne i do koń czo no bu do wę wież.Tę wyż szą na kry wa hełm póź no go -tyc ki, a wień czy go ba ro ko wa ko ro -na. Niż sza wie ża to dzwon ni ca, w któ- rej wi szą, mię dzy in ny mi, dwa cie ka- we dzwo ny: Te ne brat że gnał po nu -rym to nem oso by ska za ne na eg ze -ku cje, Pół zyg munt, któ re go na swo- ich ple cach wy niósł ów czes ny si łaczSta ni sław Cio łek (a po trze ba by ło 40męż czyzn, że by dzwon wcią gnąć nagó rę). Wyż sza wie ża peł ni ła za wszefun kcję straż ni cy miej skiej – to z jejokien pły nie co go dzi nę hej nał ma- riac ki.

W kruch cie ba zy li ki wciąż sto jądwie prze pięk ne kro piel ni ce wczes -no go tyc kie, któ re pa mię ta ją naj star -szy koś ciół. Mi ja jąc ba ro ko we oł ta rze,do cho dzi my do prez bi te rium, w któ- rym znaj du je się oł tarz ma riac ki – dzie- ło Wi ta Stwo sza. Sce na wśrod ku przed- sta wia Za śnię cie Naj święt szej Pan nyMa rii, po wy żej jej Wnie bow zię cie. Naskrzy dłach bocz nych są sce ny pła sko- rzeź bne z ży cia Chry stu sa i Ma rii.Wzwień cze niu mistrz Stwosz przed- sta wił sce nę Ko ro na cji Naj święt szejMa rii Pan ny po mię dzy fi gu ra mi pa- tro nów Pol ski: św. Sta ni sła wa bi sku paiśw. Woj cie cha. „Bib lia zli po we go drze- wa” – jak na zwał oł tarz Kon stan ty Il de- fons Gał czyń ski – za chwy ca de ta la mi,eks pre sją. Wzru sza, cza sem za smu ca.W ba zy li ce Ma riac kiej Stwosz zo sta -wił jesz cze jed no dzie ło – to ka mien nykru cy fiks (znaj du je się wpo łud nio wejna wie) – po dob no zte go właś nie krzy- ża miał prze mó wić Chry stus do ka pła- na Świę to sła wa, któ ry nie od śpie wałpsal mów.

Ba zy li ka Ma riac ka ubra na jest wpię-k ną sza tę – to po lich ro mia pro jek tu Ja- na Ma tej ki, wy ko na na przez nie go i je- go uczniów (mię dzy in ny mi przez Sta- ni sła wa Wy spiań skie go).

Pe łen uro ku i ta jem nic jest też placprzed koś cio łem. Tam, przy po łud nio -wym wej ściu do świą ty ni, za wie szo nodwie sta re ku ny, w któ re za ku wa no zagrze chy po peł nio ne prze ciw szó ste muprzy ka za niu i za pi jań stwo (do te go do- cho dził też grzech wy mi gi wa nia się odmał żeń stwa i grzech kra dzie ży w dzieńprzed mio tów owar to ści po ni żej trzechzło tych). � RR

Ukochany kościółNie bez po wo du mó wi się o niej

„pier wszy koś ciół Rze czy pos po li tej”,„świą ty nia sła wy i zwy cię stwa”. JanDu klan Ochoc ki pi sał o niej w XVIIIwie ku: „co krok go dła, na pi sy, pa miąt- ki prze no szą ce w ubieg łe wie ki, cieńpo sęp ny jak by go la ta prze szłe rzu ca- ły, wszyst ko ra zem spra wia, że na zim- no oglą dać, dzi wić się, roz bie rać nie- po dob na, ale z czcią, z usza now niem,z nie po ję tem uczu ciem stą pa się pozie mi uświę co nej ty lą po pio ła mi, po- glą da na ścia ny, na któ rych ty le bo ha- ter skich oczów spo czy wa ło”.

Tu ko ro no wa no mo nar chów (wi- dzia ła ka te dra aż 37 ko ro na cji), a poich śmier ci szcząt ki kró lew skie skła- da no w jej pod zie miach. Tu od by wa -ły się naj pięk niej sze na bo żeń stwa,wy gła sza no pło mien ne pa trio tycz neka za nia. Tu Po la cy przy cho dzi li pona dzie ję, po prze szłość, z któ rej w cięż kich cza sach pły nę ła wsze ch-o gar nia ją ca i do bra moc.

Pier wsza ro mań ska ka te dra po wsta- ła w tym miej scu praw do po dob niew ro ku 1000, ufun do wał ją Bo le sławChro bry. Dru gą po sta wił, w koń cu XIwie ku, ksią żę Wła dy sław Her man,a ukoń czył ją je go syn Bo le sław Krzy- wo u sty. Po żar stra wił ka te drę w 1305ro ku. Pra ce przy jej od bu do wie trwa- ły do 1364 ro ku. Od cza sów Ło kiet kawszy scy kró lo wie, z nie licz ny mi wy- jąt ka mi, ko ro no wa li się właś nie w ka- te drze. Przy gro bie św. Sta ni sła wa skła- da no tro fea wo jen ne. Od XIX wie kuw pod zie miach ka te dry grze ba no przy- wód ców na ro do wych i Kró lów Du cha.

Oglą da nie ka te dry z ze wnątrz totak że lek cja ar chi tek tu ry – go tyc kizrąb ota cza ją ka pli ce po cho dzą ce z róż nych wie ków. Naj pięk niej szaz nich to z pew no ścią ka pli ca Zyg mun- tow ska ze zło tą ko pu łą, któ rą ze Wzgó- rza Wa wel skie go wi dać naj moc niej.Tra dy cja gło si, że na jej bu do wę kró- lo wa An na Ja giel lon ka prze zna czy ła

wo rek zło tych du ka tów. Bry łę ka te -dry uj mu ją trzy wie że: od po łud niawie ża Srebr nych Dzwo nów (naj star -sza), od pół no cy – Ze ga ro wa i Zyg -mun tow ska, w któ rej umiesz czo nonaj słyn niej szy i naj głoś niej szy dzwonw Pol sce (po dob no do tknię cie ciep -łe go jesz cze ser ca dzwo nu przy no siszczę ście). Do ka te dry wcho dzi sięprzez ob i te bla chą wro ta, pa mię ta ją -ce pa no wa nie Ka zi mie rza Wiel kie go.Po le wej stro nie wi szą na łań cu chachkoś ci zwie rząt – to po zo sta łość po śre-d nio wiecz nym oby cza ju wie sza niaku rio zów, któ re we dług ów czes nychmia ły ma gicz ną moc. Le gen da mó wi,że Wa wel tak dłu go bę dzie ist niał, jakdłu go przy wej ściu do ka te dry wi siećbę dą owe koś ci.

Po środ ku świą ty ni znaj du je się oł- tarz bal da chi mo wy św. Sta ni sła wa(au tor stwa ba ro ko we go ar ty sty Gio- van nie go Tre va na). W na wie głów nejsto ją dwa kró lew skie sar ko fa gi – Wła-

dy sła wa Ja gieł ły i Wła dy sła wa War- neń czy ka. Spo czy wa ją w ka te drzekról Ka zi mierz Wiel ki i król Wła dy -sław Ło kie tek, kró lo wa Jad wi ga – wła- ści wie są tu wszy scy, o któ rych uczy- my się na lek cjach hi sto rii. Płyt na- grob nych po świę co nych pa mię ci mo- nar chów i wy bit nych kra ko wian, ta-b lic pa miąt ko wych, na zwisk wy ku -tych w ka mie niu i pa mią tek są tu dzie- siąt ki, a mo że i set ki. A do te go jesz- cze por tre ty, wo ta, wi tra że... Pod na- wą pół noc ną znaj du je się kryp tawiesz czów – tu zło żo no pro chy Ada- ma Mic kie wi cza i Ju liu sza Sło wac -kie go.

W ka te drze trze ba uklęk nąć podsłyn nym Czar nym Kru cy fik sem, któ- ry znaj du je się na ścia nie pół noc nej– tu po dob no mo dli ła się mło dziut kakró lo wa Jad wi ga. Każ dy zresz tą za- ką tek ka te dry to miej sce wy jąt ko wei każ dy za słu gu je na osob ne do nie gospa ce ro wa nie.� RR

Świątynia sławy i zwycięstwa

Wnętrze bazyliki Mariackiej

MIC

HAŁ Ł

EPEC

KI

Konfesja św. Stanisława w katedrze wawelskiej

AD

AM

GO

LEC

Korzystałam z następujących

publikacji: „Encyklopedia Krakowa”

pod red. Antoniego Henryka

Stachowskiego, Michał Rożek

„Groby królewskie na Wawelu”,

Michał Rożek „Nietypowy przewodnik

po Krakowie”, Michał Rożek „Wawel,

zawsze Wawel”.