Upload
cornelio-cymerman
View
230
Download
4
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Pismo mniejsze
Citation preview
1
Młodzież Seraficka, nr 157
MMŁODZIEŻŁODZIEŻ SSERAFICKAERAFICKA P PP
ISM
OIS
MO
ISM
O M
NIE
JSZE
MNIE
JSZE
MNIE
JSZE
Nr 2(157) 2011 r. Nr 2(157) 2011 r. Nr 2(157) 2011 r.
2
Młodzież Seraficka, nr 157
1
Młodzież Seraficka, nr 157
„Młodzież Seraficka”„Młodzież Seraficka”„Młodzież Seraficka”
Wyższe Seminarium Duchowne
OO. Bernardynów
ul. Bernardyńska 25
34-130 Kalwaria
Zebrzydowska
Kontakt z redakcją:
Tajemnica Betlejem. Misterium Wcielenia. Syn Boży przychodzi na świat i prawdziwie staje się naszym bratem. Był do nas po-dobnym we wszystkim, oprócz grzechu. Przyniósł światu pokój i nadzieję, którą nieustannie wle-wa w nasze serca. Bo On ciągle przychodzi w Słowie i Euchary-stii , aby obdarzać życiem. Usuń-my więc z naszego serca grzech i nienawiść, aby stało się ono „nowym Betlejem”, miejsce naro-dzenia i przebywania Syna Boże-go.
Otwartości na przychodzącego Pana życzy wszystkim czytelni-kom redakcja!
Symbolika świąt - str. 2
Niemy krzyk - str. 7
Święci są młodzi - str. 13
Tylko nie za klauzurę - str. 18
Jak mnich prowadził Jasia do Boga— część 2- str. 22
Ślubuję, że przez całe moje życie - str. 26
„Co to znaczy zaufanie?” - str. 28
Moralno – modlitewny wymiar cnoty wiary- str. 33
Słowo Boże naprawdę jest ŻYWE - str. 37
Młodzi w poszukiwaniu Jezusa... - str. 42
Madryt 2011 — str. 48
Przemówienie Ojca Świętego Benedykta XVI - str. 52
I kurs się przedstawia - str. 54
Profesor i baśnie- str. 57
Dział tematów nonsensownych - str. 62
Co kryje
wnętrze ?
Skład Redakcyjny: Fr. Cyryl, Fr. Kasjan
Z drżącym sercem oddajemy w ręce naszych drogich czytelników kolejny, już 157, numer
„Młodzieży Serafickiej”. Mamy nadzieję, że każdy, pośród różnorodnych tematów, znajdzie coś, co
go zainteresuje oraz zachęci do samodzielnych poszukiwań i refleksji. Pragniemy poinformować, że
w redakcji naszego pisma zaszły spore zmiany. Dziękujemy bratu Rufinowi, który przez ostatni czas
tworzył naszą gazetkę, oraz bratu Bonawenturze za ich wkład i poświęcenie włożone w realizację
tego dzieła. Swoją przygodę z dziennikarstwem rozpoczął brat Kasjan, który dołączył do redakcji.
Życzymy owocnej lektury!
2
Młodzież Seraficka, nr 157
Święta Narodzenia Pańskie-
go wciąż w Polsce mają charakter
religijny i rodzinny. Mimo, iż zjawi-
sko komercjalizacji ze wszystkich sił
narzuca swój sposób przeżywania
jakichkolwiek uroczystości, to więk-
szość z nas nadal pragnie uczynić ten
okres, czasem refleksji i radości. Jeże-
li byłoby inaczej to pusto brzmiałyby
słowa najczęściej wypowiadanych
przez nas życzeń: „spokojnych, rado-
snych Świąt…”.
Dla nas katolików rangę tego
święta podkreśla przede wszystkim
liturgia oraz związane z nią zwycza-
je, które wyrosły na gruncie przyspo-
sobienia obrzędów do kultury nasze-
go kraju (np. śpiewanie kolęd, dziele-
nie się opłatkiem, spożywanie trady-
cyjnych potraw). Równolegle do
kształtującej się liturgii obchodów
Narodzenia Pańskiego (pierwsze
wzmianki o tychże obchodach znaj-
dujemy w rzymskim kalendarzu li-
turgicznym z IV w.) kształtowały się
wspomniane właśnie zwyczaje ludo-
we, czyli świeckie.
W niniejszym tekście przyto-
czę zaledwie kilka spośród wielu,
ludowych zwyczajów świątecznych,
a konkretnie tych związanych z Wigi-
lią Bożego Narodzenia, które zacho-
wały się w praktyce do naszych cza-
sów i mówią o wielopłaszczyznowości
przeżywanych misteriów. Chciałbym
zaakcentować ich doniosłą rolę
w głębszym przeżywaniu jednych
z najważniejszych Świąt w Kościele.
W obchodach domowych
Świąt Narodzenia Pańskiego naczelne
miejsce zajmuje Wigilia, a jej punktem
kulminacyjnym jest Wieczerza Wigilij-
na. Ta według tradycji powinna roz-
począć się wspólną modlitwą, której
w miarę możliwości powinien prze-
wodniczyć gospodarz domu. Na pa-
miątkę tego, iż mędrcy dotarli do Be-
tlejem kierowani gwiazdą, którą ujrze-
li na wschodzie, wieczerze w tym
dniu powinniśmy rozpocząć wraz
z pojawieniem się na niebie pierwszej
gwiazdy. Po modlitwie, czytany jest
opis narodzenia Pana Jezusa z Ewan-
gelii według św. Łukasza. Po przeczy-
taniu fragmentu gospodarz podaję
wszystkim domownikom biały opła-
tek.
Łamanie się opłatkiem jest
typowo polskim, domowym obrzę-
dem . Jego źródeł możemy dopatry-
wać się w starochrześcijańskim zwy-
czaju łamania i dzielenia się chlebami
Symbolika świąt
3
Młodzież Seraficka, nr 157
ofiarnymi, niekonsekrowanymi, zwa-
nymi eulogiami. W średniowieczu
były one wymieniane między Kościo-
łami, klasztorami, bractwami oraz
rozdawane wśród ludzi świeckich.
Wszyscy wierni łamali je w okresie
Narodzenia Pańskiego, na znak bra-
terstwa i przynależności do wspólno-
ty Kościoła. W Polsce zwyczaj wigilij-
nego łamania się opłatkiem przyjął się
na przełomie XVIII i XIX w. Najpóź-
niej na Warmii i Mazurach. W prze-
szłości częstą praktyką było wypieka-
nie opłatków przez osoby pracujące
przy parafii np. przez organistów,
kościelnych. W XIX w. do domów
przynosili je plebani lub organiści,
jako dar chrześcijański [opłatek z łac.
oblatum (to, co ofiarowane)], zwany
kolędą. Zwyczaj ten przetrwał do na-
szych czasów. Jeżeli chodzi o nasze
parafie bernardyńskie roznoszeniem
opłatków zajmują się zakonnicy. Na
przestrzeni czasów opłatkom przypi-
sywano różne właściwości, włącznie
z magicznymi. Przede wszystkim jed-
nak wierzono, że obecność opłatka
w domu zapewnia Boże błogosła-
wieństwo, dlatego kawałek zawsze
przechowywano w domu do następ-
nej Wigilii. Pięknym zwyczajem, już
czasów obecnych, jest wkładanie
opłatka do listów, kopert z życzenia-
mi świątecznymi dla bliskich na znak
naszej pamięci i szczerej życzliwości.
Przeżywanie Świąt w duchu
jedności, miłości i pokoju wprowadza
nas w klimat nocy betlejemskiej. Wza-
jemne obdarowywanie się, nieko-
niecznie drogimi prezentami, przypo-
mina nam, że jest obecny wśród nas
Chrystus. W tym dniu staramy się
szczególniej widzieć Syna Bożego
w drugim człowieku. Znakiem tego
jest także dodatkowe miejsce przy
stole dla osób, będących poza do-
mem, które nie mogą spędzić świąt
w gronie rodziny. Jest to także miej-
sce dla przypadkowego gościa. Sym-
bolizuje to naszą otwartość na bliźnie-
go i poczucie równości wobec wszyst-
4
Młodzież Seraficka, nr 157
kich ludzi. Inna interpretacja łączy ten
zwyczaj z wyrazem naszej pamięci
o zmarłych, która w ubiegłych wie-
kach przedstawiała się przez połącze-
nie obrzędów zadusznych z obchoda-
mi Bożego Narodzenia.
Reliktem kultu zmarłych są
także niektóre potrawy przygotowy-
wane specjalnie na tę okazję np. kutia,
potrawy z użyciem maku czy grochu,
które były uznawane za jadło postne
i spożywano je także podczas styp
żałobnych. Jadłospis tego dnia, mimo
iż jest postny (tzn. bez mięsa i tłusz-
czów zwierzęcych) jest obfity, ponie-
waż składa się z wielu dań. W więk-
szości regionów Polski przyrządza się
ich aż dwanaście – jest to odniesienie
do liczby dwunastu apostołów i dwu-
nastu miesięcy. Liczba i rodzaj spoży-
wanych potraw, zwłaszcza na wsi,
gdzie wieczerzę przyrządzano z tego,
co w polu, lesie i sadzie miały zapew-
niać urodzaj. Zakosztowanie wszyst-
kich potraw przynosiło obfitość jedze-
nia przez cały rok oraz korzystanie ze
wszystkich radości, jakie ze sobą
przyniesie. Nad Wisłą, w wieczór wi-
gilijny, najczęściej jada się ryby (karp
najpierw, ku uciesze najmłodszych
domowników, korzysta z naszej wan-
ny), kapustę z grzybami lub grochem,
fasolę, różne rodzaje pierogów,
barszcz, zupę z grzybami lub rybną,
kluski z makiem, różne desery: pier-
nik, makowiec, a do popicia obowiąz-
kowo, uwielbiany lub nie, kompot
z suszu.
Po skończonej wieczerzy, kie-
dy już nie mamy siły się ruszyć, zosta-
jemy przy stole i śpiewamy kolędy,
obdarowujemy się upominkami. Ten
ostatni zwyczaj jest stosunkowo mło-
dy w naszej tradycji, bo na stałe
wszedł do niej dopiero na przełomie
XIX i XX w. W początkowym okresie
przywilej obdarowywania prezentami
należał jedynie do najbogatszych sta-
nów. Królowie i wielmożowie obda-
rowywali prezentami członków rodzi-
ny. Był to także okres, kiedy praco-
dawcy zawierali nowe ugody ze swy-
5
Młodzież Seraficka, nr 157
mi pracownikami, stąd też wywodzi
się zwyczajowa nazwa Godne Święta.
Najpóźniej zwyczaj ten dotarł do ubo-
giej wsi. Tam dzieci od swoich rodzi-
ców otrzymywały w prezencie różne
owoce, słodycze, a i to należało raczej
do rzadkości i przysługiwało najza-
możniejszym rodzinom chłopskim.
Ponieważ część tradycji było nabywa-
nych od państw ościennych, przyjął
się również przesąd, że upominki
dzieciom przynosi zależnie od regio-
nu: św. Mikołaj (w Polsce centralnej),
Gwiazda (na Pomorzu), biały konik
Szemel (na Warmii i Mazurach), Anio-
łek, Jusuf (w Wielkopolsce), Dzieciąt-
ko Jezus (na Górnym Śląsku). Tak
wierzono kiedyś, dziś każde dziecko
wie, że prezenty są z Galerii Handlo-
wej.
Po zakończonych: kolacji, ko-
lędach, prezentach, obejrzeniu
„Kevina” domownicy udają się na
uroczystą Mszę Św. o północy – Pa-
sterkę ( zwyczaj sprawowania Mszy w
nocy z 24 na 25 grudnia pojawiał się
już w IV w Jerozolimie i Betlejem,
skąd został przeniesiony na tereny
całego świata chrześcijańskiego).
Źródła podają, w przeszłości sąsiedzi
wyprzedzali się w drodze do i z ko-
ścioła. Wierzono, że ten, kto jako
pierwszy przekroczy próg świątyni,
a potem domu będzie przodował
we wszystkich pracach polowych
i jemu najszybciej dojrzeje zboże.
W pasterce zawsze uczestniczą tłumy
wiernych. Niezależnie od głębokości
przekonań religijnych, Msza sprawo-
wana na pamiątkę przyjścia na Świat
zbawiciela „zwabia” do kościoła na-
wet tych, którym na co dzień do ko-
ścioła nie jest po drodze. Moim zda-
niem jest to znak tego, że w każdym
jest mniej lub bardziej uświadomiona
doniosłość tego wydarzenia. Nie ma-
łym też motywem może być również
chęć identyfikacji kulturowej, której
chęć zaduszenia widoczna jest w uni-
fikacji i spłyceniu wszystkich zwycza-
jów.
Myślę, że w obecnym świecie,
gdzie świadomość kształtuje obraz,
symbol, poważne podejście do proble-
mu tradycji, znaczenia pewnych ob-
rzędów umożliwią nam pełniejszy
udział w przeżywanych Tajemnicach i
zachęcą nas, do podtrzymywania te-
go, co jest mądrością przeszłych poko-
leń. Okażmy im wdzięczność, przez
żywą pamięć o tak drogim dziedzic-
twie kultury polskiej. Życzę świado-
mych Świąt!
fr. Kasjan, kurs I
6
Młodzież Seraficka, nr 157
Propozycja modlitwy rozpo-
czynającej Wieczerzę Wigilijną.
„W noc wigilijną otwiera się
ogromna księga pielgrzymstwa naro-
du, który dziś wędruje duchem ze
wszystkich zakątków świata do wła-
snego domu rodzinnego” i do Betle-
jem. Zebrani w tym szczególnym
dniu prośmy o łaski dla nas i całego
świata:
Obdarz nas Chryste pokojem i
radością
- Chryste, Ty przyszedłeś na
świat, aby podzielonej ludzkości ofia-
rować jedność, umacniaj nasze więzy
rodzinne
- Synu Boży, Ty wezwałeś
swojego sługę Benedykta, aby pasł
Twoją owczarnię, napełniaj go swoim
światłem
-Panie Jezu, ty przyszedłeś na
świat w ubóstwie i pokorze, wejrzyj
na samotnych i opuszczonych, przy-
wróć im nadzieję i radość
-Królu Wszechświata, Ty ży-
jąc wśród ludzi niosłeś im pokój i mi-
łość, miej w opiece tych , którzy oka-
zują nam swoją pamięć w modlitwie,
przesyłanych życzeniach i pośród
codziennych trosk
- Panie życia i śmierci, wpro-
wadź naszych bliskich zmarłych (NN.)
do Swego Królestwa
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Chwała Ojcu….
-Chryste, nasz Zbawicielu,
Twoim narodzinom towarzyszyli
aniołowie, pasterze którzy z radością
zmierzali na spotkanie z Tobą. Udziel
naszej rodzinie daru zaufania i miło-
ści, która jest zdolna skruszyć zatwar-
działość naszych serc i doprowadzić
do jedności. Pobłogosław te dary, któ-
re będziemy spożywać dzięki Twej
hojności. Który żyjesz i królujesz na
wieki wieków.
-Amen.
Modlitwa po wieczerzy.
- Dziękujemy Ci, Boże nasz za
dar Twego Syna, którego radosne na-
rodzenie zgromadziło nas przy wspól-
nym stole. Niech ten czas przyczyni
się do odnowy naszego wnętrza, aby-
śmy każdego dnia stawali się lepsi.
Tobie chwała na wieki.
Tobie chwała na wieki. Amen.
7
Młodzież Seraficka, nr 157
sem jest fakt, iż prawo, które w zamy-
śle ma chronić najsłabszych, wymierza
swoje zabójcze ostrze właśnie wobec
nich. Podobnie ma się rzecz z organi-
zacjami międzynarodowymi, które
jakby zapomniały o swoim zasadni-
czym celu, obracając się obojętnie ple-
cami do bezbronnych; co więcej, pro-
mując politykę zagłady. Jakże zatem
aktualnie brzmią dziś słowa św. Matki
Teresy z Kalkuty: Naród, który zabija
własne dzieci, jest narodem bez przy-
szłości. Jeżeli matce wolno zabić wła-
sne dziecko, cóż może powstrzymać
ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie
pozabijali? Jedynym, który ma prawo
odebrać życie, jest Ten, kto je stwo-
rzył. Nikt inny nie ma tego prawa: ani
matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna
agencja, żadna konferencja i żaden
rząd (...)
O Maryjo,
Jutrzenko nowego świata,
Matko żyjących,
Tobie zawierzamy sprawę życia:
spójrz, o Matko, na niezliczone rzesze
dzieci, którym nie pozwala się
przyjść na świat…
W chwili, kiedy szanowny
czytelniku zechciałeś zerknąć na ten
artykuł, kolejne dziecko poczęte nie
ujrzy swojej mamy, nie ujrzy światła
dziennego. Skala zabójstw nienaro-
dzonych, białego holocaustu, po pro-
stu współczesnego barbarzyństwa,
jest zatrważająco wysoka. Jakimś naj-
tragiczniejszym paradoksem współ-
czesnego świata, któremu przychodzi
z „pomocą” najnowocześniejsza tech-
nika i medycyna jest z jednej strony
ratowanie życia, choćby poprzez sku-
teczną walkę z chorobami, które nie-
gdyś zbierały natychmiastowo śmier-
telne żniwo, a z drugiej strony po pro-
stu przerwanie brutalnie tegoż życia,
które dopiero co rozpoczęło się w ło-
nie matki. Innym bolesnym paradok-
Niemy krzyk
8
Młodzież Seraficka, nr 157
Warto w tym miejscu, w bar-
dzo ogólny sposób przypomnieć nau-
kę Kościoła katolickiego dotyczącą
życia ludzkiego ( w szczególny spo-
sób zachęcam do wnikliwego prze-
medytowania „encykliki życia”–
Evangelium Vitae). Życie ludzkie od
chwili poczęcia (nie później) powin-
no być szanowane i chronione w spo-
sób absolutny. Już od pierwszej chwi-
li swego istnienia istocie ludzkiej
powinny być przyznane prawa osoby,
wśród nich nienaruszalne prawo każ-
dej niewinnej istoty do życia (Donum
Vitae, I.1.). Kościół od początku twier-
dzi, iż każde bezpośrednie przerwa-
nie ciąży jest głęboko sprzeczne z pra-
wem moralnym i według prawa ka-
nonicznego, po zaistnieniu skutku,
podlega ekskomunice wiążącej mocą
samego prawa, przez sam fakt popeł-
nienia przestępstwa (KPK 1398, 1314).
W ten sposób Kościół pragnie ukazać
ciężar popełnionej zbrodni, szkodę
nie do naprawienia wyrządzoną nie-
winnie zamordowanemu dziecku,
jego rodzicom i całemu społeczeń-
stwu (KKK 2272). Każdy człowiek ze
względu na tajemnicę Słowa Bożego,
które stało się ciałem, zostaje powie-
rzony macierzyńskiej trosce Kościoła.
Dlatego też każde zagrożenie godno-
ści i życia człowieka głęboko wstrzą-
sa samym sercem Kościoła… Wszyst-
ko, co godzi w samo życie (papież wy-
mienia tu np.: zabójstwa, ludobójstwa,
aborcję, eutanazję, handel ludźmi np.)
jest czymś haniebnym; zakażając
ludzką cywilizację bardziej hańbią
tych, którzy się ich dopuszczają, niż
tych, którzy doznają krzywdy, i są jak
najbardziej sprzeczne z czcią należną
Stwórcy (EV 3).
Krew brata twego głośno wo-
ła ku mnie z ziemi (Rdz 4,10). Krew
dzieci, naszych braci, rozlewana szero-
kim strumieniem w pięknie wykafel-
kowanych, wysterylizowanych klini-
kach aborcyjnych, czy też w innych
podłych miejscach na całym świecie
woła do Boga. Barbarzyństwo XXI
wieku, jakim jest aborcja przeraża. Co
rusz, słyszymy o nowych makabrycz-
nych odkryciach związanych z zabija-
niem dzieci przez „ucywilizowanego
człowieka”, pragnącego poprawić ja-
kość swojego życia kosztem życia nie-
winnego. Przykłady są drastyczne.
Pozwolę jednak sobie na przytoczenie
tylko jednego z pośród multum wy-
padków. W jednym z Centrum zdro-
wia dla kobiet i dzieci w Chinach, je-
den z lekarzy wręczył dziennikarce
szklany pojemnik i powiedział: Tutaj
jest dziesięć świeżych płodów z abor-
cji dokonanych dzisiaj. Zazwyczaj
zanosimy je do zjedzenia w domu, ale
9
Młodzież Seraficka, nr 157
ponieważ nie jest pani w najlepszej
formie, proszę je zatrzymać…
( B a r b a r z y ń c y X X I w i e k u ,
ks. M. Piotrowski). Nie tylko w Chi-
nach, ale także w innych państwach,
choćby Europy, zwłoki dzieci aborto-
wanych są używane jako dietetyczna
nowość czy też „cenny materiał”
w przemyśle kosmetycznym dla za-
gwarantowania piękna skóry czy od-
młodzenia organizmu. Bez komenta-
rza…!
Czas najwyższy, by ów nie-
my krzyk dzieci zabijanych w łonach
matek stał się podniesionym głosem
sumienia ich braci żyjących na tym
świecie. Głosem przebijającym skan-
daliczny kompromis biznesowy firm
czy organizacji promujących zabija-
nie dziecka – istoty Bożej. Naprze-
ciwko tej rozszalałej aborcyjnej ma-
chinie zła, wytaczane są działa gru-
pek, czy też pojedynczych osób, nie-
godzących się na rozlewanie niewin-
nej krwi. Ów sprzeciw wyraża się
choćby poprzez modlitwę ( przed
klinikami aborcyjnymi można spo-
tkać osoby modlące się różańcem
w intencjach matek po to, by nie do-
puściły do zabójstwa swoich dzieci),
a także poprzez zorganizowane
10
Młodzież Seraficka, nr 157
Jest wystarczająco wiele pięk-
nych świadectw osób, które nawet
przeżyły zamach na ich życie w łonach
matek. Ich życie, postawa oddania
i ufności w Bogu, jak również przeba-
czenia tym, którzy wobec nich zawini-
li jest najwspanialszym świadectwem
pełni życia i wdzięczności za wspania-
ły dar życia. Swoją drogą, czy my je-
steśmy wdzięczni naszemu Stwórcy za
każdy dzień naszego życia. Jeśli nie, to
może popatrzmy na tych, którzy oca-
leli (z aborcji) i żyją pełnią życia dając
świadectwo o wspaniałym Bogu – je-
dynym Dawcy życia. Na usta się ciśnie
przykład pięknej młodej kobiety Gian-
ny Jessen, która miała nie żyć… Po-
święćmy tej postaci kilka zdań, bo
warto! Jest w pewnym sensie ikoną
ruchu obrony życia. Niepełnospraw-
działania mające na celu promowanie
życia na każdym jego etapie, życia,
którego jedynym Dawcą jest Bóg.
W ten sposób porzuca się bezsensow-
ną, niebezpieczną i tyle zła wznoszącą
kategorię „jakości życia”, według któ-
rej wartość życia ludzkiego nie jest
świętą wartością samą w sobie, ale jest
zależna od poszczególnych warun-
ków (np. zdrowotnych, ekonomicz-
nych). Tymczasem każde życie ludz-
kie jest bezcenne. Czy tak uważają ci,
którzy przecież się urodzili i domaga-
ją się prawa do aborcji? (Ronald Rea-
gan ujmie tę sytuacje w słowach praw-
dy: Zauważyłem, że wszyscy, którzy
popierają aborcję zdążyli się już uro-
dzić). Częstym bezzasadnym argu-
mentem za aborcją, stosowanym także
w naszym kraju jest choroba dziecka
w y k r y t a
w okresie prenatal-
nym. Jest to najbar-
dziej drastyczna for-
ma dyskryminowa-
nia ludzi chorych
i niepełnosprawnych
– nie bierze się pod
uwagę faktu, iż obec-
ny rozwój medycyny
pozwala na leczenie
i ratowania dziecka
jeszcze przed naro-
dzeniem.
11
Młodzież Seraficka, nr 157
na, lekko utyka. Aktywna, wystarto-
wała w dwóch maratonach. Twarda,
zdeterminowana – to słychać w jej
głosie podczas wystąpień, w których
broni życia. Kiedy jej matka była
w siódmym miesiącu ciąży, zdecydo-
wała się na aborcję poprzez wstrzyk-
nięcie roztworu soli. Gianna była
poddana działaniu tej trującej sub-
stancji przez kilkanaście godzin. Po-
mimo tego, przeżyła. Przyszła na
świat ważąc 1 kg; później wykryto
u niej porażenie mózgowe. Dzięki
determinacji, niesłychane siły woli,
dziś możemy słuchać jej żywego
świadectwa. W jednym ze swoich
wystąpień tak powiedziała: Współ-
czesnymi sloganami są „prawo ko-
biety do wyboru”, „wolność wyboru”
np. Tymczasem duchem wolności jest
Duch nauczający 2000 lat temu ludz-
kość, która nigdy do końca nie pojęła
tej lekcji, chociaż też jej nie zapo-
mniała: że jest królestwo, w którym
najmniejsi będą wysłuchani i stawia-
ni na równi z potężnymi. Na innym
miejscu powie: Cóż za arogancja sil-
nych, którzy chcą decydować, kto
może żyć, a kto nie. A przecież tym,
co ich samych utrzymuje przy życiu,
jest miłosierdzie Boga, nawet jeśli
oni Go nienawidzą. Matka Teresa
z Kalkuty, wielka obrończyni życia
powie o Giannie, iż Bóg poprzez tę
dziewczynę przypomina światu, że
każda istota ludzka jest Mu droga.
To wzruszające widzieć siłę miłości
Jezusa, którą wlał w jej serce. ( ar-
tykuł Ocaleńcy, www.prolife.pl).
Przykład Gianny jest dla nas
wspaniałym asumptem, który powi-
nien nas przynaglać do akcji ratowa-
ni dzieci poczętych zagrożonych
aborcją. W jaki sposób? Przede
wszystkim poprzez modlitwę i wy-
rzeczenie (np. duchowa adopcja
dziecka poczętego) – te środki du-
chowe zawsze winny być nam bli-
skie. Następnie, istotna jest promocja
życia na każdym jego etapie poprzez
sięganie po odpowiednią literaturę
fachową, jej propagowanie, informo-
wanie w swoim środowisku, że każ-
de życie jest darem Boga, o które On
się upomni. Inną inicjatywą może
być podejmowanie konkretnych ak-
cji zorganizowanych, jak np. podpi-
sanie petycji o niedopuszczaniu do
uchwalenia ustawy zezwalającej na
aborcję, białe marsze, czy też w koń-
cu wspieranie organizacji zajmują-
cych się promowaniem życia.
Nie dziw się drogi czytelni-
ku, że tego typu działania nie przy-
niosą ci szacunku ze strony tych, dla
których dziecko jest czymś, co moż-
na usunąć jak przeszkodę, a nie
12
Młodzież Seraficka, nr 157
kimś, mającym prawo do życia.
Włącz się do wojny o cywilizację ży-
cia, tam gdzie jest to tylko możliwe.
Wybierz drogę życia, do której został
powołany każdy człowiek. Tam,
gdzie bezczelnie zabiera mu się to
prawo, upomnij się stanowczo o nie,
stając się miłośnikiem życia. Nie dziw
się, że niewielu podąży tą samą dro-
gą. Mimo wszystko nie zniechęcaj się,
bo warto! Warto upomnieć się już nie
niemym, ale bardzo głośnym krzy-
kiem o twojego brata, który w tej
chwili umiera…
Maryjo spraw, aby wszyscy
wierzący w Twojego Syna
potrafili otwarcie i z miłością głosić
ludziom naszej epoki
Ewangelię życia.
Wyjednaj im łaskę przyjęcia jej
jako zawsze nowego daru,
radość wysławiania jej
z wdzięcznością w całym życiu
oraz odwagę czynnego i wytrwałego
świadczenia o niej,
aby mogli budować,
wraz z ludźmi dobrej woli,
cywilizację prawdy i miłości
na cześć i chwałę Boga Stwórcy,
który miłuje życie.
fr. Kalikst, kurs VI
13
Młodzież Seraficka, nr 157
Była bardzo młoda, miała
niespełna osiemnaście lat. Pochodziła
z bardzo zamożnej i wpływowej ro-
dziny, o jej rękę, jak podają biografo-
wie, zabiegało wielu mężczyzn. Ona
jednak wybrała inną drogę. Pan spoj-
rzał na nią z miłością, zapragnął jej
dla siebie. A ona poszła za swoim
Oblubieńcem i całe swe życie złożyła
w Jego rękach. Odnalazła drogocenny
skarb, dla którego warto poświęcić
wszystko. Jej droga i wybór mogą
nam jawić się jako szaleństwo, coś
niezrozumiałego i, po ludzku rzecz
biorąc, bezsensownego. W tym wy-
padku obowiązują jednak inne prawa
logiki. Nasza ‘ziemska logika’ staje się
niejako bezradna. Wchodzimy
w przestrzeń działania ‘Bożej logiki’,
którą ona, Klara Favarone, kierowała
się w swym życiu. Na jej drodze Bóg
postawił drugiego ‘mistrza Swojej
logiki’ – Franciszka. On będzie dla
Klary przewodnikiem i ukaże jej pew-
ną i bezpieczną drogę wiodąca do
zjednoczenia z jej Oblubieńcem
– Chrystusem.
Franciszek, otrzymawszy od
Pana wezwanie do odbudowy Ko-
ścioła i przyjąwszy je dosłownie, bar-
dzo szybko, z ogromnym poświęce-
niem i entuzjazmem, przystąpił do
odbudowy kościoła św. Damiana.
Któregoś dnia podczas pracy, napeł-
niony Duchem Świętym, wypowie-
dział do zgromadzonych tam ludzi
następujące słowa: „Chodźcie i po-
móżcie mi w pracy przy klasztorze
św. Damiana, bo będą tu mieszkać
panie, których sława i święte życie
wielbić będzie naszego Ojca Niebie-
skiego w całym Jego Kościele świę-
tym” (Testament Klary). Sam chyba
nie przypuszczał, jak szybko się to
stanie. Przykład życia Biedaczyny,
który zrezygnował ze sławy, bogac-
twa i wybrał kroczenie za Chrystu-
sem, w niezwykły sposób promie-
niował i fascynował wielu ludzi.
Święci są młodzi...
14
Młodzież Seraficka, nr 157
Postacie Franciszka i Klary są
ze sobą w nierozerwalny sposób po-
wiązane. Trudno jest zrozumieć feno-
men i historię Klary, zapominając
o Franciszku i na odwrót. Umiłowanie
Eucharystii, upodobnienie do Chry-
stusa Ukrzyżowanego, kroczenie śla-
dami Ewangelii, życie w ubóstwie
i braterstwie, wierność Kościołowi,
czynienie pokuty, naśladowanie cnót
Maryi to wspólne rysy ich doświad-
czenia Boga i przeżywania swojego
powołania. Jednakże ich drogi naśla-
dowania Mistrza nie są identyczne.
Duch, który tchnie kędy chce, zapra-
gnął, aby one, tj. te drogi, wzajemnie
się dopełniały. Franciszek podejmuje
Wśród nich była Klara Favarone. Jed-
nak w jej wypadku podziw przero-
dził się w coś głębszego. Pociągnięta
życiem Franciszka, zapragnęła za
jego wzorem, całe swoje życie po-
święcić Chrystusowi. Umocniona
Bożą łaską, uciekła z domu, w nocy
z Niedzieli Palmowej na Wielki Po-
niedziałek, i udała się do kościółka
Matki Bożej Anielskiej w Porcjunkuli,
gdzie w otoczeniu Franciszka i braci,
całe swoje życie oddała Chrystusowi,
którego od tej pory będzie starała się
wiernie naśladować, podążając ślada-
mi św. Franciszka, którego obrała
sobie, jako ojca i przewodnika.
15
Młodzież Seraficka, nr 157
apostolską misję głoszenia Dobrej
Nowiny, Klara zaś wybiera życie za
klauzurą, aby być już tylko dla swego
Oblubieńca. Zatrzymajmy się dłużej
nad tym swoistym rysem klariańskiej
duchowości.
Wybór klauzury, nie był
w wypadku Klary, motywowany stra-
chem przed światem, trudnościami
życia czy chęcią jakiejkolwiek uciecz-
ki. Dla niej klauzura stała się miej-
scem szczególnego doświadczenia
bliskości Boga, miejscem gdzie Pan,
w ciszy i spokoju, może mówić do
serca swojej oblubienicy. Mimo fi-
zycznego „zamknięcia” poprzez swo-
ją modlitwę, pracę, przykład życia
Klara i jej siostry, które dał jej Pan,
włączają się nieustanie w misję apo-
stolską Kościoła, który zgodnie z teo-
logią św. Pawła składa się z wielu
członków, a każdy z nich ma do speł-
nienia swoją funkcję. O ileż uboższy
byłby Kościół bez Klary i jej chary-
zmatu! „Była ona czystym zdrojem na
dolinie Spoletańskiej, dającym nową
orzeźwiającą wodę na pożytek i po-
krzepienie dusz. Rozpłynął się on
licznym strumieniami po obszarze
całego Kościoła, ożywiając jego religij-
ność” (Bulla kanonizacyjna św. Klary).
Wezwanie do naśladowania Chrystu-
sa Klara pragnęła do końca realizo-
wać, aby poprzez swoją wierność
przyczynić się do odnowy i umocnie-
nia całego Kościoła. Przeżywane
przez nią dziewictwo było bardzo
płodne, przynosiło Bogu liczne owo-
ce. Jej świadectwo życia i heroizm
w podążaniu za Panem stanowiły
zachętę dla współsióstr oraz dla tych
wszystkich, do których docierały wia-
domości o prawdzie i przejrzystości
jej życia. „Klara żyła bowiem w ukry-
ciu, ale życie jej stawało się jawne;
Klara milczała, ale wieść o niej była
głośna; Klara kryła się w celi, ale zna-
na była po miastach. Nic dziwnego,
że pochodnia tak gorejąca i tak świe-
cąca nie mogła się ukryć, ale jaśniała
w domu Pańskim i jasno go oświeca-
ła” (Bulla kanonizacyjna św. Klary).
Jasność cnót Klary, radykalizm ewan-
gelicznej miłości były podporą dla
wiary i przyczyniały się do odnowy
życia religijnego i moralnego. Jej
świętość emanowała swym blaskiem
na cały Kościół, klauzura nie stanowi-
ła dla niej bariery w pozyskiwaniu
dusz dla Chrystusa. Chrystusa, z mi-
łości do którego, obrała tę drogę i na
której osiągnęła zjednoczenie ze swo-
im Oblubieńcem. Jej misja dobiegła
końca, ale zapoczątkowane przez nią
dzieło nadal trwa w Kościele i jest
namacalnym znakiem żywotności
16
Młodzież Seraficka, nr 157
i aktualności klariańskiego sposobu
życia.
Współczesny świat, przesiąk-
nięty pogonią za sukcesem i zyskiem,
bardzo często stawia pytania o sen-
sowność życia w klauzurze. Bo życia
w klauzurze w pewien sposób nie
mieści się w jego „ramach myślenia”.
Nieustannie wokół siebie słyszymy
hasła o samorealizacji, karierze. Na-
szym myśleniem niejednokrotnie rzą-
dzi kryterium przydatności, ekono-
micznej wydajności. Wydaję się, że
ważne jest tylko to, co przynosi jakiś
zysk, profity. Jednocześnie w tym
zabieganiu wielu ludzi traci z hory-
zontu własnego spojrzenia już nie
tylko Boga i drugiego człowieka, ale
także i samego siebie, stając się dla
siebie kimś obcym. I właśnie dlatego
tak bardzo jest nam potrzebne świa-
dectwo dawane przez ludzi, którzy
całe swe życie poświęcili Bogu w ży-
ciu kontemplacyjnym. Ich pozorna
nie-skuteczność, nie-ekonomiczność,
nie-wydajność są dla nas wymow-
nym znakiem i wezwaniem do ciągłej
i nieustannej rewizji naszego życia.
Poprzez swój wybór ukazują nam, że
istnieje niejako „inny świat”, w któ-
rym panują inne kryteria i system
wartościowania. Jednak, co jest moim
zdaniem czymś najważniejszym, ich
życie jest wołaniem, że jest KTOŚ, dla
kogo warto stracić swoje życie, aby je
na nowo odzyskać. Życie zakonne,
a już szczególnie życie klauzurowe,
bez Osoby Chrystusa i głębokiej
z Nim więzi, jest szaleństwem
i czymś zgoła niezrozumiałym. Poja-
wiające się dość często pytania o sens
życia za klauzurą są dowodem na to,
że i teraz ludzie, często po omacku,
poszukują czegoś więcej, pragną od-
naleźć Kogoś, kto nada sens ich życiu.
Jednocześnie to wołanie o sens życia
kontemplacyjnego jest nieustannym
wezwaniem do nawrócenia, rewizji
powołania i nowego otwarcia na Du-
cha, który ożywia i uświęca. Bez tego
ciągłego powracania do źródeł, czyta-
nia znaków czasu istnieje zagrożenie,
że życie klauzurowe straci swój smak.
Niech przeżywany obecnie w zakonie
franciszkańskim Rok Klariański, zwią-
zany z 800-setną rocznicą konsekracji
Klary w Porcjunkuli, stanie się dla
wszystkich członków rodziny fran-
ciszkańskiej, okazją do refleksji nad
naszą wiernością charyzmatowi i jego
realizacją w codziennym życiu.
Kończąc nasze krótkie reflek-
sje na temat osoby i fenomenu życia
Klary postawmy sobie jeszcze jedno
pytanie. Czy święta, która żyła 800 lat
temu, w czasach, które tak bardzo róż-
17
Młodzież Seraficka, nr 157
niły się od naszych, może nam coś
zaoferować, czegoś nas nauczyć? Czy
ma sens przypominanie jej doświad-
czenia Boga, gdy jest tylu
„młodszych” świętych? Klara, gdy
uważnie zagłębimy się w jej życie
i pozwolimy jej przemówić, ma bar-
dzo wiele do powiedzenia współcze-
snemu człowiekowi. Pochodziła
z bardzo bogatej rodziny, miała do-
słownie wszystko, ale jednocześnie
szukała czegoś większego, głębszego.
Czyż ta tęsknota nie staje się także
naszym udziałem? Czy obce nam jest
pragnienie pokoju, radości, mimo
naszych codziennych trudności, cier-
pienia? Czy każdy z nas nie poszuku-
je autentycznego doświadczenia Boga
i Jego miłości? Czy w pędzie naszego
życia nie trzeba nam się czasem za-
trzymać, aby pozwolić sobie na nowo
się odkryć i poznać?
Życie żadnego ze
świętych, podobnie
jak i Klary, nie daje
łatwiej i prostej odpo-
wiedzi na trudne
pytania, które dotyka-
ją fundamentów na-
szego życia. Nie
mniej ich świadectwo
może stać się dla nas
źródłem inspiracji
w pokonywaniu prze-
szkód, których na żadnej z dróg wio-
dących do świętości nie zabraknie.
Pozwólmy zatem świętym do nas
mówić. Pozwólmy przemówić św.
Klarze, a wtedy będziemy zaskoczeni
i zdziwieni, jak wiele ma ona do po-
wiedzenia. Mimo tego, iż żyła 800 lat
temu. Przecież święci w niebie się nie
starzeją…
Dlatego klękam przed Ojcem
Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby
przez zasługi chwalebnej Dziewicy,
świętej Jego Matki, świętego Ojca
naszego Franciszka i wszystkich
świętych, sam Pan, który dał dobry
początek, dawał wzrost i wytrwanie
do końca (Testament Klary).
fr. Cyryl, kurs II
18
Młodzież Seraficka, nr 157
Brałam też udział w zawo-
dach sportowych; uprawiałam
biegi długodystansowe, i byłam
w tym naprawdę dobra. Przeważnie
zajmowałam I miejsce. Mile wspomi-
nam wspólne wycieczki organizowa-
ne przez naszą klasę np. do Często-
chowy, Krakowa ,Krosna… W ciepłe
wieczory organizowaliśmy spotkania
przy ognisku w rodzinnej wiosce. Pie-
kliśmy wtedy kiełbasę i ziemniaki
w ogniu. Nie opuszczało mnie poczu-
cie humoru, z tego też powodu kiedy
zdecydowałam się wstąpić do klaszto-
ru spotkałam się ze zdziwieniem
i niechęcią ze strony otoczenia.
W drugiej klasie oglądaliśmy
film o św. Franciszku z Asyżu w ra-
mach głoszonych rekolekcji w tamtej-
szym Kościele. Zafascynowała mnie
postać św. Franciszka i jego sposób
życia. Uświadomiłam sobie jak piękny
jest Bóg i zatęskniłam za życiem za-
konnym. Nie mogłam poradzić sobie
z pragnieniem wstąpienia do klaszto-
ru.
Pozostawałam sama z tajem-
nicą tego co przeżywałam w sobie, nie
miałam odwagi, aby z kimś o tym po-
rozmawiać. Wydawało mi się, że nie
jestem godna, aby zostać siostrą za-
konną. Gorąco więc modliłam się do
Pana prosząc o wsparcie, o wytrwa-
Wszystko rozpoczęło się od
momentu pierwszego doświadczenia
obecności Bożej w moim życiu. Mia-
łam wtedy 15 lat i przygotowywałam
się do egzaminów do szkoły średniej.
Jak mówi przysłowie:” jak trwoga to
do Boga” tak było i w moim przypad-
ku. Obawa przed egzaminami skłoni-
ła mnie do gorliwej modlitwy w tej
intencji. W takim klimacie moich
oczekiwań i lęków Pan przyszedł ze
swoją łaską i pozwolił mi doświad-
czyć swojej żywej obecności w czasie
Mszy świętej. To spotkanie pozosta-
wiło ślad w moim sercu i tak rozpo-
częła się czteroletnia droga dojrzewa-
nia do wyboru życia zakonnego.
Zdałam egzaminy do Techni-
kum Odzieżowego w Bobowej.
Mieszkałam w internacie. Niedaleko
szkoły znajdował się kościół, właści-
wie w połowie drogi. Bardzo często
z koleżankami wstępowałyśmy na
krótką chwilę do Pana Jezusa przed
lekcjami. Miałam więc możliwość
uczestniczenia we Mszy Świętej
w dni powszednie, z której często
korzystałam. Szczególnie bliskie stały
się dla mnie środowe nabożeństwa
do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
Tylko nie za klauzurę
19
Młodzież Seraficka, nr 157
łość w ukończeniu szkoły. Zbawiciel
nie pozostawił mnie samą… Uczestni-
czyłam też w nocnych czuwaniach
organizowanych przez Siostry Domi-
nikanki z Białej Niżnej, które odbywa-
ły się raz w miesiącu. Bardzo mi się
tam podobało, jednak nie miałam
w sobie przekonania, że to jest miej-
sce, którego pragnę.
W czwartej klasie zapisałam
się wraz z kilkoma koleżankami na
rekolekcje do Sióstr Miłosierdzia
w Krakowie, zadowolona, że w końcu
poszukam sobie klasztoru. W Krako-
wie jest duży wybór. Nie brałam pod
uwagę zakonów klauzurowych, jedy-
nie czynne.
Pamiętam, że to był piątek.
Spakowałam sobie potrzebne rzeczy
i przygotowałam się do podróży. Na-
gle wieczorem odczułam ból w kręgo-
słupie i wielkim trudem mogłam się
wyprostować. O chodzeniu nie było
mowy. Pełna żalu położyłam się do
łóżka z nadzieją, że
do jutra wszystko
minie tak samo nie-
spodziewanie jak
przyszło. Jednak nie
nastąpiła poprawa,
leżałam całą sobotę,
dopiero w niedzielę
odczułam ulgę. Kole-
żanki pojechały bez
mnie. Nie mogłam
zrozumieć sensu tego
czego doświadczy-
łam, zadawałam sobie
i Bogu wiele pytań.
Z r e z y g n o w a ł a m
z poszukiwania na
własną rękę klasztoru
i znów w gorącej mo-
dlitwie zwróciłam się
do Pana o pomoc.
20
Młodzież Seraficka, nr 157
Po zdaniu matury otrzyma-
łam propozycję pracy w tym zawo-
dzie. Stanęłam wobec trudnej decyzji,
czy podjąć pracę, czy też nie. Zasta-
nawiałam się jaka jest Wola Boża wo-
bec mnie. Posłuchałam głosu serca
i zdecydowałam, że wybieram życie
zakonne.
W drugiej klasie na lekcji reli-
gii otrzymałam od księdza folder
sióstr Bernardynek, jednak schowa-
łam go, gdyż mnie nie zainteresował.
Odnalazłam go więc i wybrałam się
do Zakliczyna. W Nowym Sączu spo-
tkałam koleżankę, która wyraziła chęć
towarzyszenia mi w drodze. Nie
chciałam zdradzać prawdziwej inten-
cji mojej podróży, więc wymyśliłam
powód: jadę szukać pracy. Oczywiście
to nie było prawdą, i wkrótce wszyst-
ko się wydało. Małgorzata, tak miała
na imię koleżanka, była przerażona
moją decyzją.
Przy pierwszym spotkaniu
w klasztorze zrozumiałam,
że to jest moje miejsce. To
się czuje w sercu. Byłam
bardzo szczęśliwa, tak bar-
dzo, że uszło mojej uwadze,
że jest to klasztor klauzuro-
wy. Pamiętam jak odpowia-
dałam na zadawane mi py-
tania między innymi: Czy
wiem, że jest to zakon klau-
zurowy ? Odpowiedziałam,
że tak. Jednak nie dotarło to
do mojej świadomości.
Umówiłam się na rekolek-
cje, które siostry organizo-
wały i z radością w sercu
wracałam do domu.
W drodze powrotnej kiedy
pozostałam sama nagle
uświadomiłam sobie, gdzie
21
Młodzież Seraficka, nr 157
się pakuję. „O nie, Panie, nie pójdę za
klauzurę”, takie słowa wyrwały mi
się z serca. Postanowiłam, że pojadę
tylko na rekolekcje, a potem koniec.
Pozostała jeszcze kwestia powiedze-
nia rodzinie o moim zamiarze wstą-
pienia do klasztoru, tylko czynnego.
Postanowiłam poczekać do powrotu
z rekolekcji.
Pan jednak był silniejszy od
mojego oporu i lęku. Rekolekcje, roz-
mowa z kapłanem i spotkania z sio-
strami potwierdziły, że to jest moje
miejsce. Wróciłam do domu i powie-
działam rodzinie, że wstępuję do
klasztoru. Mam tylko sobotę na przy-
gotowanie, gdyż w niedzielę mam
przyjechać. Rodzina bardzo przeży-
wała. Mama pomagała mi się pako-
wać, widziałam , że w ukryciu płaka-
ła. Chwile rozstania bywają trudne,
ale zazwyczaj na początku. Z upły-
wem czasu powraca radość i zadowo-
lenie z obranej drogi życia. Teraz ma-
ma wzmacnia i buduje mnie swoją
wiarą. Zawsze zachęca mnie do wier-
ności złożonym ślubom.
Jak więc do klasztoru s. Ber-
nardynek w Zakliczynie wstąpiłam
10- go lipca 1994 roku. Drugiego
sierpnia 2000 roku złożyłam profesję
wieczystą. W 2006 roku po trzyletnim
rozeznawaniu poprosiłam o przejście
do wspólnoty sióstr Bernardynek
w Krakowie. Obecnie jestem siedem-
nasty rok w klasztorze.
Jak się czuję teraz w klaszto-
rze? Po tylu latach coraz bardziej
przekonuję się, że to jest moje miejsce,
właśnie za klauzurą. Nie wyobrażam
siebie w innej formie życia zakonnego.
W całym moim życiu doświadczam
wielkiej Bożej opieki i Opatrzności
nade mną. Staram się na otrzymaną
miłość od Boga odpowiadać również
miłością. Włączając się w troskę Boga
ogarniam modlitwą i ofiarą dnia co-
dziennego wszystkie sprawy Kościoła
i świata.
Siostra Ewelina
Adres Sióstr:
Klasztor SS. Bernardynek
ul. Poselska 21
31-002 Kraków
tel. 12-422-22-46
22
Młodzież Seraficka, nr 157
Równolegle do duszpasterstwa
młodzieży oazowej (MO), dokładniej
rzecz ujmując w roku 1988 dla prze-
ciwwagi ruchu oazowego, który dzia-
łał w leżajskim kościele farnym,
o. Szczepan Dolański zaczął tworzyć
duszpasterstwo młodzieży w klima-
cie specyficznie franciszkańskim. Ko-
rzystał przy tym z pomocy o. Anioła
Głowackiego, który jako asystent
Franciszkańskiego Zakonu Świeckich
(FZŚ) w leżajskim klasztorze, zainte-
resowany był takim ukierunkowa-
niem duszpasterstwa młodzieży, aby
w przyszłości ludzie młodzi zasilili
szeregi FZŚ. Nowopowstałą grupę
młodzieży nazwano „Młodzież Fran-
ciszkańska” (MF). Początkowo forma-
cja w tej grupie oparta była na sponta-
nicznych wysiłkach duszpasterza, ale
główny akcent położony był na uka-
zywanie życiorysu św. Franciszka.
Prężny rozwój grupy poskutkował
utworzeniem drugiej takiej w Jelnej.
Po o. Dolańskim duszpasterstwem
MF w Leżajsku zajął się o. Tadeusz
Łuczak, a po nim o. Efrem Obruśnik,
który napisał konspekt formacyjny
dla stopnia „zerowego”. Wakacyjne
rekolekcje dla MF, w odróżnieniu od
rekolekcji oazowych trwających
15 dni i opartych na 15 tajemnicach
różańcowych, miały trwać 7 dni, a ich
bazą programową miała być Koronka
Seraficka. Były one organizowane
przez okres 2-3 lat, głównie przez
o. Kazimierza Steca.
Pomiędzy grupami MO i MF
istniały niekiedy delikatne tarcia. Zo-
stały one jednak zniwelowane na
przełomie lat 1991-1992, gdy obie
koncepcje ze sobą połączono w jedną
grupę o nazwie Franciszkańska Mło-
dzież Oazowa. Reforma ta nie prze-
biegała jednak na zasadzie odgórnej
dyrektywy, ale stopniowej asymilacji.
Oprócz konieczności uregulowania
wewnętrznych sporów, na płaszczyź-
nie duszpasterstwa młodzieży
w bernardyńskiej prowincji dodatko-
wym bodźcem do utworzenia FMO
był również podział struktur Ruchu
Światło-Życie. Od 1973 roku obok cen-
tralnej diakoni Ruchu Światło-Życie
zaczynają powstawać diakonie diece-
zjalne, które w ciągu kolejnych kilku-
nastu lat obejmują już wszystkie die-
cezje polskie. Prowincja została po-
stawiona przed koniecznością utwo-
rzenia swoich struktur, które jednak
nie są w pełni włączone w działal-
ność Ruchu. Formację w FMO zorga-
Jak mnich prowadził Jasia do Boga -
Zarys historii FMO , część 2
23
Młodzież Seraficka, nr 157
nizowano na podstawie programu
stworzonego przez ks. Blachnickiego,
dodając jednak elementy typowo
franciszkańskie. Prowincjałat zatwier-
dził powstały ruch i mianował mode-
ratora prowincjalnego oraz moderato-
rów przyklasztornych wspólnot.
Pierwszym moderatorem do spraw
oaz z ramienia Ruchu Światło-Życie
był o. Antoni Kluska, wyznaczony na
tą funkcję w 1984 roku, pełnił ją przez
6 lat. Po nim funkcję tą, ale już jako
moderatora prowincjalnego FMO, nie
podlegającego bezpośrednio Ruchowi
Światło-Życie, przejmowali kolejno:
o. Rafał Klimas, o. Robert Groń,
o. Aureliusz Nowak, o. Bolesław Opa-
liński, o. Leonard Hryniewski i o. Ce-
cylian Szczepanik, który sprawuje tą
funkcję obecnie. Okresy pełnienia
funkcji moderatorów przez wyżej wy-
mienionych przedstawia tabela.
Zwiększająca się ilość młodzie-
ży oraz szeroki przedział wiekowy
spowodowały powstanie dwustop-
niowej Oazy Dzieci Bożych (ODB)
oraz czterostopniowej (0-III) Oazy
Nowego Życia (ONŻ). W czasie, gdy
o. Robert Groń był moderatorem pro-
wincjalnym, wprowadzony został do
ODB system trójstopniowy – taki, jak
tego wymaga program ks. Blachnic-
kiego. Został on jednak sprowadzony
do dwustopniowej struktury, jaka ma
miejsce również obecnie. W czasie
spełniania funkcji moderatora pro-
wincjalnego przez o. Roberta Gronia
zaczęła się formować oaza studencka,
która skupiała młodzież studiującą,
po ukończonej formacji ONŻ. Począt-
kowo studenci gromadzili się na oka-
zjonalne spotkania, organizowane
przez o. Roberta w klasztorze w Ło-
dzi. Pierwszy turnus rekolekcji waka-
cyjnych dla młodzieży studiującej,
w k t ó r y m w z i ę ł o u d z i a ł
30 uczestników, miał miejsce
w roku 1997. Wakacyjne rekolekcje
dla studentów trwały od 7 do 10 dni,
a program tworzony był najczęściej
na podstawie sakramentów świętych,
prawd wiary lub Dekalogu. W 1998
roku utworzono już grupy studenckie
w Radomiu, Lublinie, Rzeszowie,
Opatowie, Łęczycy, Łodzi i Piotrko-
wie Trybunalskim. Nigdy natomiast
nie utworzono obecnej w programie
Ruchu Światło-ŻycieOazy Rodzin, na-
wet gdy zdeklarował się do tego od-
powiedni moderator, z powodu bra-
24
Młodzież Seraficka, nr 157
ku odpowiedniej ilości uczestników –
osoby, które były formowane w FMO,
po zawarciu związku małżeńskiego
najczęściej zmieniały miejsce zamiesz-
kania lub nie posiadały wystarczają-
cej ilości wolnego czasu.
Miejscami wakacyjnych oaz
u bernardynów były klasztory lub
budynki przeznaczone dla pielgrzy-
mów. Często nie było tam odpowied-
nich warunków sanitarnych i miesz-
kaniowych, ale dane miejsce rekom-
pensowało te braki walorami środo-
wiska naturalnego, pięknem przyro-
dy oraz atrakcyjną lokalizacją, która
była odpowiednia na organizację re-
kolekcji młodzieżowych. Z czasem
dany ośrodek przebudowywano po-
prawiając warunki socjalne. Pierw-
szym takim miejscem był Leżajsk,
gdzie po części uczestnicy spali
w pokojach gościnnych klasztoru,
natomiast pozostali w Domu Piel-
grzyma.
Następnym była Jelna, gdzie
w latach 1979-1981 organizowano
rekolekcje wakacyjne w sąsiadującym
z kościołem punkcie katechetycznym.
Była tam jadalnia i miejsce na spotka-
nia i wykłady, ale nie było miejsca
noclegu w samym punkcie – uczestni-
cy i animatorzy musieli więc nocować
u mieszkańców wioski.
W latach 1984-1986 o. Michał
Rapa wybudował Dom Franciszkański
w Dukli. We wcześniejszych latach
organizował w Dukli rekolekcje po-
wołaniowe, podczas których uczestni-
cy spali na strychu budynków gospo-
darczych klasztoru. W początkowym
okresie organizowanych przez fran-
ciszkanów rekolekcji miały one miej-
sce również na Puszczy w Dukli,
w wyjątkowo ubogich warunkach –
wszyscy spali na siennikach, nie było
dostępu do elektryczności.
25
Młodzież Seraficka, nr 157
Rekolekcje organizowano rów-
nież w Zawadce Rymanowskiej. Noc-
legi, przed wybudowaniem domu
rekolekcyjnego, były również zorgani-
zowane u mieszkańców, natomiast na
jadalnie była przystosowana kaplica
cmentarna, znajdująca się obok daw-
nej cerkwi greko-katolickiej – obecnie
katolickiego kościoła parafialnego,
obsługiwanego przez jednego z ka-
płanów dukielskiego klasztoru. Do-
piero w 1987 roku, staraniem ówcze-
snego gwardiana klasztoru w Dukli,
o. Karola Adamowicza, wybudowano
dom rekolekcyjny przy kościele.
Miejscami organizacji rekolekcji
były również klasztory w Wetlinie
i Skępem. Wetlina „zadebiutowała”
w drugiej połowie lat 80-tych, gdy
rozpoczęto budowę klasztoru w We-
tlinie. Skępe natomiast służyło celom
oazowym prowincji po 1987 roku –
wtedy właśnie klasztor w Skępem
zwrócono bernardynom.
W pierwszych latach duszpa-
sterstwa moderatorzy organizowali
oazy wakacyjne również w ośrod-
kach, które należały do Ruchu Światło
-Życie, m.in. w Łapszach Wyżnych
i w Kacwinie. Kacwin to miejscowość
położona w Pieninach, funkcjonowała
jako miejsce wakacyjnych oaz nawet
po powstaniu FMO, aż do lat 90-tych.
Miejscem stacjonowania oazy był
dom Państwa Mąków, który okazał
się niewystarczający dla większych
g r u p . W ł a ś c i c i e l e b u d y n k u
w pewnym okresie go przebudowali
oraz dostosowali dla grup oazowych
i osób prywatnych. Ośrodki z reko-
mendacji Ruchu stopniowo traciły na
znaczeniu w połowie lat 80-tych na
rzecz przyklasztornych ośrodków.
Tak po krótce przedstawiałby
się zaledwie zarys historii FMO. Mam
nadzieję, że przynajmniej u niektó-
rych wzbudziłem apetyt na wdzięcz-
ność tym braciom naszej prowincji,
którzy wiele włożyli trudu w jak naj-
lepszą i najbardziej owocną pracę na
rzecz dzieci i młodzieży. Miejmy na-
dzieję, że obecny skład moderatorów
i osób odpowiedzialnych za formację
oazową na naszym franciszkańskim
gruncie, stworzy równie bogatą histo-
rię dla przyszłych pokoleń – nie tyle
by budzić zachwyt, ale nieść Chrystu-
sa.
fr.. Alojzy, kurs V
26
Młodzież Seraficka, nr 157
Rok 2011 jest wyjątkowy pod
wieloma względami. Jest wyjątkowy
dla całej wspólnoty Kościoła po-
wszechnego, gdyż w tymże roku Pa-
pież Benedykt XVI beatyfikował swo-
jego poprzednika Jana Pawła II. Czło-
wieka, który dla nas, braci z V kursu,
był źródłem duchowego wzrostu,
podczas swojego „pozwólcie mi
umrzeć”. Rok wyjątkowy, bo w na-
szej zakonnej rzeczywistości przeży-
wany, jako rok Św. Klary. Łukasz,
Rufin, Amos, Alojzy i Tymon, każdy
z osobna na tym miejscu mógłby wy-
mienić jeszcze wiele „wyjątkowości”.
Moglibyśmy się kłócić i prze-
pychać emocjonalnie o to, co, dla kogo
było ważne, bądź mniej ważne, ale
w jednym jesteśmy zgodni. W tym, co
jest najważniejsze i co dotyczy naszej
zakonnej egzystencji…
4 października zapowiadał się
dość zwyczajnie, choć dla naszej pro-
wincji Niepokalanego Poczęcia Naj-
świętszej Maryi Panny był to dzień
wyjątkowy. Poranek przywitał nas
jesienią, która nadeszła bez zapowie-
dzi. Pogoda była dość markotna
i zmienna, ale nic nie zapowiadało
deszczu. Około godziny 9 zaczęło pa-
dać, „rozciapało się
nie w czas”. Niektó-
rzy z braci mówili, że
„niebo płacze”, co
w kontekście tego
dnia mogło być róż-
nie odebrane. Wybiła
godzina 10, procesja
ruszyła. Asysta, ka-
płani, i my… „piątka
wspaniałych”… a za
nami nasz minister
prowincjalny. Bazyli-
ka była przepięknie
Ślubuję, że przez całe moje życie...
27
Młodzież Seraficka, nr 157
wystrojona, zresztą, jak co roku przy
takich uroczystościach, ale całą jej
okazałość można było, w naszym
przypadku, zobaczyć podczas próby.
Stres i skupienie ograniczało naszą
percepcję. Podczas leżenia krzyżem
na dywanie, pomimo śpiewu litanii,
dało się słyszeć bicie serca, nie tylko
swego, ale i współbrata. Dało się od-
czuć obecność Świętych i przede
wszystkim, poczuć potęgę Majestatu
i Jego piękno. Nie będę opisywał te-
go, co działo się w zakamarkach na-
szych wnętrz, ale wiem jedno -
„umarliśmy”. Może wydawać się to
zbyt idealistyczne i zbyt zuchwałe
i nie na miejscu, ale przejście z tego
świata do TEGO świata było jak naj-
bardziej realne. Przez profesję uro-
czystą zostaliśmy włączeni we wspól-
notę zakonną, jako jej pełnoprawni
członkowie. Sześć lat wspólnego do-
cierania, ścierania i dorastania do de-
cyzji nie łatwej. Sześć lat zamykania
i otwierania dla siebie „drzwi”, bu-
rzenia i budowania…relacji… po to
by na ręce brata Jarosława, ministra
prowincjalnego złożyć śluby samemu
Bogu.
Dziękujemy WAM BRACIA
za zaangażowanie i wsparcie modli-
tewne. Ośmielamy się prosić o modli-
twę, byśmy przylgnąwszy do Chry-
stusa Ukrzyżowanego byli prawdzi-
wi i byśmy wytrwali do KOŃCA.
fr. Tymon, kurs V
28
Młodzież Seraficka, nr 157
Każdy w większym czy
mniejszym stopniu jest filozofem. Pra-
gnąłem tak na początku tego artyku-
łu, powtórzyć za wieloma myśliciela-
mi, tę prawdę zawartą w pierwszym
zdaniu. I właśnie jako filozof (czyli -
moim zdaniem – osoba, która z odwa-
gą chce i umie postawić nieraz niewy-
godne pytanie) pragnę podzielić się
małą grupką moich przemyśleń na
temat zaufania. Moich – czyli poniż-
sze refleksje nie roszczą sobie prawa
do prawdy, do tego że tak jest, że tak
wygląda ta arcyciekawa rzeczywi-
stość ubrana w słowo zaufanie. Jako
ludzie posiadamy taką ciekawą cechę
– możemy się mylić, i na szczęście
warto o tej właściwości pamiętać (na
szczęście!? – tak, ponieważ zapomina-
jąc o tej „zdolności” naszej natury,
możemy szybko pogubić się w świat-
ku relacji międzyludzkich). Świadczy
o dojrzałości osoby postawa, w której
zanim przyjmiemy opinie innych -
choćby były niezwykle atrakcyjne dla
rozumu albo wypowiedziane przez
jakiś godny „całkowitego zaufania”
autorytet – przemyślimy je, ocenimy
i sprawdzimy jakie owoce przynoszą.
Bezkrytyczne przyjmowanie opinii
innych jest błędne i prowadzi do
sprzeczności w we-
wnętrznej hierarchii
wartości, którą każdy
z nas powinien posiadać. Sprzeczno-
ści, które skutecznie rozrywając nasze
wnętrze, prowadzą do wpływowych
błędów w codziennych życiowych
decyzjach. Nic dziwnego, że potem
taka czy inna osoba czegoś nie ogar-
nia. Zresztą bezwiedne przyjmowanie
opinii innych, może być znakiem, że
boję się swojego zdania i muszę zasła-
niać się mocą autorytetu człowieka
obok. Jeśli coś takiego występuje war-
to zastanowić się nad poczuciem wła-
snej wartości.
Po wstępie, który był okazją
do krytyki bezmyślności i bezbarwno-
ści w sądach, krytyki ludzi którzy am-
putowali sobie swój punkt widzenia,
swoje zdanie na jakiś temat, wyrzą-
dzając krzywdę sobie i całej ludzkości,
pragnę przejść do głównego zagadnie-
nia. W ostatnim czasie bawiłem się
w Sokratesa (starożytny filozof, który
lubił zadawać dużo pytań, i wiedział,
że nic nie wie) i zdawałem moim zna-
jomym pytanie: co to jest zaufanie?
Interesujące okazały się nie tyle odpo-
wiedzi, co reakcje z jakimi się spotka-
łem. Część „ankietowanych” reagowa-
ło szeregiem takich pytań: a dlaczego
mnie pytasz? Stało się coś? Przecież
„Co to jest `zaufanie` ?”
29
Młodzież Seraficka, nr 157
chyba nic nie zrobiłem/am? Skąd to
pytanie!? Pozostali udzielali bezpo-
średniej odpowiedzi na zadane pyta-
nie. Jednak z sympatycznej grupy
„ankietowanych” wyróżniło się parę
szczególnych przypadków. Jedna
z zapytanych osób – ku mojemu zdzi-
wieniu – zareagowała tak: przepra-
szam… myślałem/am (dla ochrony
danych osobowych nie podam rodza-
ju płci), że to nigdy nie wyjdzie…
Jak widać dzięki jednemu –
wydawałoby się – niewinnemu pyta-
niu, można się sporo dowiedzieć
o otaczających nas osobach. Dlatego
jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś
więcej o otaczającej go grupie ludzi,
polecam to powyższe ćwiczenie. Gdy
już przedarłem się przez liczne reak-
cje na zadane pytanie, miałem okazje
wysłuchać liczne odpowiedzi. Owo-
cem całej tej sokratesowej zabawy
były poniższe wnioski, które przyto-
czę w następnych akapitach.
Na samym początku zauważy-
łem, że często całe bogactwo ukryte
za słowem „zaufanie” ograniczmy do
stwierdzenia: zaufać komuś to powie-
rzyć mu swoje tajemnice, w nadziei,
że nie zostaną wyjawione. (Nawiasem
mówiąc przypomina mi się tutaj taki
cytat: „Umowa dżentelmeńska to
wzajemne zobowiązanie, które łamie
się w nadziei, że druga strona go do-
trzyma”.) Zaufanie to też to. Jednak
nie tylko. I ta myśl zmobilizowała
obie półkule mojego mózgu, aby po-
szukać tych innych cech/ właściwości
zaufania. Zauważyłem kilka, którymi
pragnę się podzielić.
Słowem kontekstu: zaufanie to
postawa względem czegoś lub kogoś.
Tutaj będę miał na myśli zaufanie
tylko jako postawę względem osób.
Następnie warto ustalić definicje zau-
fania. Po badaniach nad zebraną gru-
pą wypowiedzi i przy pomocy słow-
ników ustaliłem, że zaufanie to: prze-
konanie, iż szacunek, którym darzy
mnie druga osoba, jest prawdziwy.
30
Młodzież Seraficka, nr 157
Na gruncie tej definicji, można powie-
dzieć, że zaufać komuś to powierzyć
m u s w o j e t a j e m n i c e , a l e
też (!) być sobą w relacji do osoby któ-
rej ufamy. To powiedzieć komuś:
„Ufam Tobie, dlatego będę sobą, nie
muszę udawać kogoś lepszego, bo
wiem, że i tak mnie nie odrzucisz.”
Często nie ufamy innym, chowając
swoje słabości, chowając słabości in-
nych, ze strachu przed utratą tego
drugiego… a to wszystko wynika
z braku zaufania. Zaufać to być całym
w relacji, z tym co w nas słabe (sam
osobiście śpiewam z przyjemnością
tylko w obecności ludzi, którym
ufam), z tym co zranione, ale także
z tym co w nas piękne i dobre. Jeśli
więc ukrywam przed kimś słabość, to
znak, że nie wierze w wartość ,którą
on we mnie widzi.
Z tego co dotychczas zostało
powiedziane w poprzednim akapicie,
widać, że zaufanie jest wielkim da-
rem, którym możemy obdarzyć drugą
osobę. Jest to wspaniałe docenienie
człowieka obok (szczęśliwi ci wszy-
scy, którzy słyszeli jak śpiewam), to
tak jakby mu powiedzieć „ jesteś doj-
rzałą osobą i wiem, że moje słabości
nie zaślepią Twojego patrzenia na
mnie, wiem, że będziesz chciał zoba-
czyć wartość nawet w tym, co we
mnie jest słabością…” (Można zadać
tu pytanie, czy czasem: słabość to za-
niedbana wartość? Może: słabość to
ewangeliczny zakopany talent?) To
wielki komplement – zaufać komuś.
Kolejną cechą zaufania jest, iż obda-
rzając nim możemy dowartościowy-
wać innych. Dlatego nie ma co patrzeć
na zaufanie tylko egocentrycznie. Za-
ufanie nie daje radości tylko mnie, ale
także innym. Daje im radość ze świa-
domości, że są godni tak wielkiego,
delikatnego i zobowiązującego daru
jakim jest zaufanie. Na zakończenie
tego akapitu żartem można powie-
dzieć, że zaufanie wyraża także taka
postawa: ufam Tobie i dlatego nie boję
się wprowadzić cię do mojego pokry-
tego bałaganem pokoju… w nadziei,
że posprzątasz ze mną…
Kolejną właściwością nie tyle
zaufania, co naszego patrzenia na nie,
jest to, że często mylimy zaufanie
z naiwnością. I tego się strzeżmy…
Ludzie mają taka „świńską” tenden-
cję, do wykorzystywania naiwności
drugich… dlatego bądźmy ostrożni
komu zaczynamy ufać, przekazując
mu różne tajemnice, bo się możemy
mocno rozczarować, i przeżyć niepo-
trzebne zranienia (sam zastanawiam
się dlaczego taki nóź wbity w plecy,
zawsze trafia w serce…). Na zaufanie
31
Młodzież Seraficka, nr 157
niech sobie inni zapracują. Chodzi
o to aby obdarzać innych zaufaniem
w sposób dojrzały! Czyli aby nie była
to decyzja podjęta wyłącznie pod
wpływem emocji – bo dobrze się przy
kimś czuje, dlatego mu zaufam; po-
zwólmy przemówić tutaj i rozumo-
wi… poobserwujmy tę osobę, jak się
zachowuje, o czym mówi itp. Już sta-
rożytni mieli taką zasadę: „jeśli chcesz
się dowiedzieć kto cię obgaduje, to
przestań obgadywać.” O co tu chodzi?
Mianowicie, gdy na chwile zamilknie-
my i będziemy tylko słuchać , zoba-
czymy kto ma specyficzne zdolności
do obgadywania, i bądźmy – w cu-
dzysłowie – „pewni”, że ta osoba i nas
będzie obgadywała, gdy tylko zajmie-
my miejsce za jej plecami… dlatego
obserwujmy ludzi zanim im zaufamy.
Podsumować ten akapit można jed-
nym zdaniem: zaufania – które nie
ma w sobie nic z naiwności – nie da
się wykorzystać (oczywiście taka czy-
sta postać zaufania w świecie relacji
między ludzkich nie występuje - wy-
marła wraz z ugryzieniem jabłka
przez Adama).
Na koniec chciałbym pogrą-
żyć jeden mit. Może być kontrower-
syjne to co powiem, ale trzeba czasem
się wychylić, i byłbym otwarty tutaj
na dyskusję. Dało się zauważyć, iż na
początku tego artykułu ująłem w cu-
dzysłów sformułowanie: całkowite
zaufanie. Dlaczego? Ponieważ uwa-
żam, że coś takiego to mit, który wy-
myślili sobie ludzie, gdy czuli się nie
kochani. Coś takiego jest zbędnym
ideałem do którego niestety dążymy.
Teraz zostało mi tylko tę myśl wytłu-
maczyć… : mianowicie, nie mogę za-
ufać komuś całkowi-
cie, ponieważ każdy
człowiek ma w sobie
ciemne, złe strony,
które łatwo będą mo-
gły wykorzystać moje
całkowite zaufanie,
aby zniszczyć naszą
relację. Dlatego całko-
wite zaufanie jest
błędne. Zaufanie nie
może być brakiem
32
Młodzież Seraficka, nr 157
czujności. Zaufanie i czujność powin-
ny iść ciągle obok siebie. Jedno bez
drugiego prowadzi do niepotrzeb-
nych rozczarowań w relacjach. A co
robić z tym, co ciemne w naszych
bliźnich? Otoczyć nie tyle zaufaniem
co miłością. To trzeba kochać, aby się
goiło. Następnie, mogę nawet
„całkowicie” komuś zaufać, ale tylko
w pewnych aspektach jego osobowo-
ści… nigdy w całości! Np. jest osoba,
której ufam i wiem, że nie wyda mojej
tajemnicy, ale nigdy jej nie zaufam
jeśli chodzi np. o punktualność… bo
wiem, że tu zawsze wystawi mnie do
wiatru… i po co tu to całkowite zau-
fanie? Zresztą jeśli komuś ufamy cał-
kowicie, to chyba znak, że nie znamy
go tak na prawdę…
Podsumowując: zaufanie jest
ogromnym ryzykiem, które warto
podjąć, aby stać sie godnym szczęścia.
Zaufanie jest bogatą rzeczywistością,
którą możemy zrobić mnóstwo dobra,
ale o którą możemy się także tak emo-
cjonalnie potknąć, narażając na
szwank naszą osobowość. I żeby włą-
czyć się w świąteczną atmosferę czasu
w którym wychodzi ten numer, na
zakończenie będą życzenia. Życzę
wszystkim, którzy przeczytali ten ar-
tykuł i tym, którzy go nie przeczytali,
abyśmy mieli wokół siebie dużo ludzi,
którym możemy zaufać, ale też aby
wokół nas było mnóstwo ludzi, którzy
mogliby zaufać nam…
fr. Stefan, kurs III
33
Młodzież Seraficka, nr 157
Cnoty teologalne to wiara, na-
dzieja, miłość (por. KKK 1813). Pro-
wadzą one człowieka do pełnego
uczestniczenia w naturze Bożej, gdyż
odnoszą się do Niego samego. Prowa-
dzą one do życia z Trójca Świętą, któ-
ra jest ich motywem i przedmiotem.
Kształtuje działanie moralne chrześci-
ja nina ja ko dz iecka Boż ego
(por. KKK 1812).
Cnoty te są związane z łaską
uświęcającą, jako źródłem ich wypeł-
nienia. To opcja fundamentalna, jako
gotowość do ich wypełniania na wzór
Chrystusa, stanowią jedną cnotę.
Choć stanowią jedną cnotę, mają one
zasadnicze znaczenie w życiu chrze-
ścijanina. Kształtują się one w podsta-
wowej płaszczyźnie do Boga, wyraża-
jąc z Nim jedność. Każda cnota wyra-
ża tę jedność w najwłaściwszy sposób.
Cnoty teologiczne rozwijają się
dzięki łasce modlitwy w Trójjedynego
Boga. W ocenie życia moralnego cno-
ty te są zdolnościami do ukierunko-
wania się na dobro. Usprawniają one
do czynienia moralnie dobrego, dążą
do ostatecznego celu - Jezusa Chry-
stusa. Darmowość tych cnót sprawia,
że Duch Święty dokonuje zjednocze-
nia w czynach człowieka. Przez mo-
dlitwę - sakramenty człowiek rozwija
życie cnotliwe. Człowiek rozwija się
przez sakramenty, dowodem tego są
dobre czyny.
Wiara uzdalnia do myślenia po
Bożemu. Nadzieja pozwala działać po
Bożemu. Miłość sprawia, że żyje się
po Bożemu. Te wszystkie trzy cnoty
Boskie pozwalają przemieniać nasze
codzienne życie w życie dziecka Boże-
go.
Katechizm Kościoła Katolickie-
go ucząc o cnocie wiary, ukazuje ją
jako „odpowiedź człowieka daną Bo-
gu, który mu się objawia i udziela,
przynosząc równocześnie obfite świa-
tło człowiekowi poszukującemu sen-
su swego życia” (KKK 26). Jest odpo-
wiedzią, by w całkowity, wolny spo-
sób oddać rozum i wolę Bogu. Wiara
jest aktem osobowym, „wolną odpo-
wiedzią człowieka na inicjatywę Bo-
ga, który się objawia” (KKK 166), wia-
ra dotyka woli i rozumu, czyli całego
człowieka. Człowiek oddaje się całko-
wicie Bogu Objawicielowi.
Moralno - modlitewny wymiar
cnoty wiary
34
Młodzież Seraficka, nr 157
Wiara jest odpowiedzią czło-
wieka na jego życie. Jest ona czynni-
kiem kształtującym całą ludzką egzy-
stencję. Przemierzając swoje życie,
człowiek kieruje się do adoracyjnego
otwarcia się na sacrum, kontemplacji
Najwyższego Dobra, modlitewnego
zespolenia z Boskim Ty.
Chrześcijańska wiara jest fun-
damentem odpowiedniej koncepcji
wartości. W modlitwie pozwala od-
kryć ewangeliczną hierarchię warto-
ści. Prowadzi do czynienia dobra, któ-
rego wymaga Ewangelia. Jest zatem
fundamentem życia moralnego, gdyż
głosi system dobrych wartości. Dlate-
go życie według cno-
ty wiary wyraża się
w dawaniu świadec-
t w a m o r a l n e g o
przesz godne postę-
powanie, którego
inspiracją jest Nowe
Prawo.
Wiara rozwija-
na w modlitwie pro-
wadzi do wejścia
w głąb tajemnicy Bo-
ga. Odkrywając Boga
poznaje się samego
siebie. Otwarcie się
na Chrystusowe orę-
dzie pozwala włączyć się w realizo-
wanie Królestwa Bożego. Osobistym
zadaniem wytrwania w wierze jest,
by często w sobie budzić akty wiary.
Wiara jako fundament życia
moralnego kształtowana w akcie mo-
dlitwy jest odpowiedzią człowieka na
powołanie Boże. W modlitwie wiara
dokonuje wewnętrznej przemiany.
Wyraża się ona w postawach moral-
nych, w zachowaniu człowieka. Nale-
ży stwierdzić, że wiara będąca cen-
trum życia ludzkiego jest wychowaw-
cą osoby i prowadzi do pełni chrze-
ścijańskiego życia.
35
Młodzież Seraficka, nr 157
Cnota wiary pomaga zrozu-
mieć samego Boga. W modlitwie
opartej o wiarę, dochodzi do osobiste-
go spotkania, gdzie Bóg przenika
człowieka i objawia mu swe tajemni-
ce. Duch Święty przychodzi ze swym
darem rozumu, by dogłębnie poznać
te tajemnice. Modlący się, bardziej
poznaje Boga, niż przez czytanie ksią-
żek czy podręczników. Wiara udziela
modlącemu się człowiekowi, właści-
wej oceny stworzeń. Człowiek otrzy-
muje dar poznania śladów Boga
w stworzeniach, oraz rozpoznania
wydarzeń, jako wyraz planów Bo-
żych. Przez modlitwę, wiara dogłęb-
nie przenika w życie człowieka. Przez
jej pośrednictwo otrzymuje się światło
i pomoc, by dojść do spotkania z Bo-
giem.
Można wyciągnąć bardzo prak-
tyczne wnioski z tego stwierdzenia.
Podstawą modlitwy jest wiara. Wraz
z zanikiem wiary, ginie modlitwa.
Wiara jest motorem aktywności mo-
dlitwy. Im głębsza jest wiara, tym
człowiek mocniej wiąże się z Bogiem,
szuka Go, a odnajduje w modlitwie.
Wiara pozwala wejść w tajemnice
obecności Boga. Wychowanie do mo-
dlitwy, jest wychowaniem do wiary.
Zatem modlitwa jest przyczyną do
rozwoju życia wiary, a wiara jest po-
budką do modlitwy.
Wiara otwiera przed modlitwą
jasną drogę. Wiara wypełnia modli-
twę treścią, przez co jest jakby jej po-
karmem, który nigdy się nie wyczer-
pie. Wiara prowadzi modlitwę do
natchnionych źródeł Pisma Świętego.
Ono łączy człowieka z Bogiem, by
wyrażać wszystkie poruszenia du-
szy. Wiara jest pierwszorzędnym
źródłem modlitwy, nie dającym się
niczym zastąpić. Ona sprawia, że
modlitwa jest świadoma swych ce-
lów. Pismo Święte ma niesłychane
znaczenie w życiu modlitwy. Przez
natchnione Słowo sam Bóg uczy mo-
36
Młodzież Seraficka, nr 157
dlitwy. Ono wzmacnia wiarę, kieruje
myślą i porywa serce do działania.
Przez wiarę trzeba szukać Boga. Bóg
jest nieskończony, i wiara takim Go
nam przedstawia, Bóg jest Jeden
i Troisty, i wiara Go tak ukazuje. Kie-
dy chodzi o modlitwę, należy kiero-
wać się taką „czystą wiarą”. W ten
sposób dusza kieruje się do Boga.
Modlitwa oświecona przez
wiarę, zakłada przenikanie działania
Bożego we wszystkie sprawy, jakie
zdarzają się na tym świecie, nie wyłą-
czając pracy naukowej, czy nowocze-
snych technicznych wynalaz-
ków. Opatrzność działa w stwo-
rzeniach od wewnątrz, szczegól-
nie za pośrednictwem wolności,
którą w sposób tajemniczy po-
rusza, równocześnie jej nie po-
mniejszając, ale udoskonalając
i wiążąc człowieka jako rozum-
ny podmiot z działaniem łaski.
Doświadczenie osobistej modli-
twy jest najskuteczniejszym spo-
sobem doświadczenia faktycz-
nego działania w życiu poszcze-
gólnego człowieka, a tym sa-
mym jest doskonałym sposo-
bem ugruntowania wiary w Bo-
ga (por. KKK1816), zgodą z Jego
wolą i zmysłami. Tak rozumia-
na modlitwa czyni człowieka
współpracownikiem Bożej łaski, nie
wyjaśniając przy tym tajemnicy Jego
sposobu działania, w które człowiek
wchodzi dzięki wierze. Należy zatem
prosić Boga, a będzie dane człowieko-
wi to, co jest mu aktualnie potrzebne.
Modlitwa umocni wiarę wobec Boga
(por. KKK1814), tak aby uwolnić się
od tego wszystkiego, co zatrzymuje
człowieka w drodze do Boga, aby
przylgnąć do wiecznej miłości Bożej.
Br. Demetriusz, kurs I
37
Młodzież Seraficka, nr 157
O śmierci, jeśli nie wiele
wiem, to przynajmniej słyszę. Nigdy
by mi do głowy nie przyszło, że przyj-
dzie mi żyć w czasach, gdzie śmierć
stanie się jednym z głównych tema-
tów popkultury. Śmierć na koszulce,
na czarnych czapeczkach z dasz-
kiem… jako tapeta w komórce i jako
styl życia EMO. Śmierć w serialach,
filmach, książkach… Wszystko wokół
krzyczy mi o śmierci, nadając jej cał-
kiem miłe rysy. Śmierć stała się zaba-
wą, fajnie o niej mówić, gdy
jest się młodym i pięknym, do
tego jeszcze bogatym.
Schody zaczynają się,
gdy coś w życiu zaczyna się
psuć. Gdy umierają bliscy,
gdy dotknie mnie choroba.
Śmierć wtedy już przestaje
być tak rozrywkowa i efek-
towna, okazuje się, że to co
pokazuje mi telewizor nie ma
z nią nic wspólnego. To kilka
słów o śmierci fizycznej… a co
z duchem, czy on jej nie pod-
lega ?. Czy dusza nie choruje
śmiertelnie, czy nie wpada
w EMO styl, szukając wokół
siebie zamiast życia – śmierci. To
o czym chcę napisać nie będzie ani
modne ani popularne, więc jeśli ocze-
kujesz ode mnie efektownego tekstu,
który zmieni twoje życie, sorry! nie to
mam na uwadze pisząc te słowa.
Chcę raczej przypomnieć coś co już
od dawna jest w tobie, coś co jest nie-
zwykle konkretne i osobowe. Chcę ci
powiedzieć, że Słowo Boże jest ŻY-
WE.
Słowo Boże, naprawdę jest ŻYWE
38
Młodzież Seraficka, nr 157
Słowo jest drogą do pełni ży-
cia, i nie ważne, czy To przyjmiesz,
czy nie. Jeśli rodzi się w tobie jakiś
opór GDY CZYTASZ te słowa, zna-
czy, że Słowo już działa w tobie, już
zasiewa w tobie życie. Lectio Divina
to jakby cztery etapy życia, etapy po-
wrotu do życia (Lectio, Meditatio,
Oratio, Contemplatio). Może już daw-
no zapomniałem na czym polega moje
prawdziwe powołanie. Może zapo-
mniałem, że moim powołaniem jest
bycie towarzyszem Stwórcy. Miłość
Bóg stworzył we mnie 6-ego dnia.
Przez życie nie rozumiem tu nic inne-
go, jak przyjąć Miłość. Od mojego
6-ego dnia niosę w sobie pasję życia,
aby podnosić świat (5 dni wcześniej-
szych) do Boga. Życie to nic innego
jak pójść za tchnieniem Stwórcy – po-
myśl nad tym. Bóg stwarzał nas twa-
rzą w twarz… moje zaistnienie nie
było nigdy anonimowe. Zostałem
stworzony bym był PASJONATEM
ŻYCIA. Nie jestem pasjonatem życia,
wiem o tym, często chcę nim być, lecz
częściej okazuje się, że jedyną pasją
we mnie jest pasja śmierci. Iść ku pełni
życia, to iść przed siebie dając się pro-
wadzić Słowu.
Czy zdaję sobie sprawę, że
Słowo jest na początku? Jest na począt-
ku mojego zaistnienia i będzie przez
wszystkie dni mojego życia, po ostat-
ni oddech. Czy rzeczywiście to Słowo
jest w moim życiu na początku?.
I nie chcę tu pisać o Sło-
wie jako o jakiejś alternatywie życia,
jednej z wielu. Słowo nie jest alterna-
tywą życia – jest jego jedyną racją.
Skoro tak, to czemu zamiast żyć,
wciąż umieram, zamiast wybierać
życie wybieram śmierć?. Słowo nie da
mi życia, jeśli się na nie, nie otworzę.
Stąd zaczynam rozumieć czym jest
w rzeczywistości Lectio Divina. To
nie metoda, to proces życia, opcja ży-
cia, wybór życia – w którym Słowo
staje się mentalnością mojego życia.
Lectio Divina jest po prostu powro-
tem do życia w pełni – pragniesz te-
go? Pragniesz pełni?
Lectio - Ze Słowem Bożym
spotykam się zawsze w kontekście
życia. W jakim momencie twojego
życia spotyka cię Słowo?. Popatrz na
Ewangelię według św. Łukasza roz-
dział 19, wersety od 1-10. Nauczycie-
lem Lectio Divina stanie się dla nas
Zacheusz. Zanim Jezus spotkał Za-
cheusza, wcześniej uzdrowił niewido-
mego – by czytać trzeba widzieć. To
Bóg mnie uczy czytać. Moje otwarte
oczy to oczy które zbiegają się z ocza-
mi Boga. Św. Augustyn mówi: „Tylko
39
Młodzież Seraficka, nr 157
serce widzi Słowo”, w przeciwnym
wypadku będę źle czytał. I Mogę nie-
raz całe życie czytać Słowo i nie czytać
go jako słowa Boga a jedynie jako wła-
sne. Życie rozpoczyna się od Ducha.
Czy jestem nieustępliwy jak niewido-
my pod Jerychem, czy mam odwagę
być nieustępliwym?. Bóg kocha ludzi
nieustępliwych. Często zapominam,
że do czytania Słowa przychodzę
zawsze ślepy. To nie je czytam Słowo,
Bóg mi je czyta, a z nim czyta mi moje
życie. Można całe życie czytać Biblię
i nie wyjść poza swoje myśli. Moje
myśli są tak często ciasne, małe, cał-
kiem takie jakim był Zacheusz. Żyję
w świecie kultu ludzkich myśli – mo-
gę całe życie sądzić, że jestem bogaty
i żyć w zamkniętym świecie swoich
myśli, który w gruncie rzeczy jest tyl-
ko więzieniem. Trzeba więc umieć
stracić swoje ograniczone myślenie by
narodzić się na nowo. Obraz
Jezusa, który przechodzi przez
Jerycho to nic innego jak przy-
pomnienie mi, że On co dzień
przechodzi przez moje życie.
Mogę Go spotkać, mogę się
z Nim minąć.
Meditatio - Zacheusz to czło-
wiek władzy, bogaty. Symboli-
zuje to jak ja często chcę pano-
wać nad Słowem, tak czytać, by
je kontrolować, by było, jak ja
chcę. Popatrz na Zacheusza –
on chciał zobaczyć kim jest ten,
kto przyszedł do jego miasta.
Zdaje się, że to moment przeło-
mowy dla jego życia. Albo za-
trzymam się pod drzewem i nic
nie zobaczę, albo wejdę na nie.
Zacheusz nie może zobaczyć
Jezusa przez tłum. Tłum to na-
sze codzienne sprawy, niepo-
40
Młodzież Seraficka, nr 157
koje. Często nie potrafię przedrzeć się
przez te sprawy by spotkać się ze Sło-
wem. Wspina się więc na sykomorę.
Wspina się ponad swoje niskie myśle-
nie. Sykomora to wyjątkowo ciekawe
drzewo. Owocuje bardzo intensyw-
nie, jej owoce są nabrzmiałe sokiem.
Ma jednak jedną wadę, jej owoce są
bez smaku. Jednak, gdy delikatnie
natnie się każdy z owoców,
w okresie dojrzewania, stają się słod-
kie i wyborne. Tylko Jezus może na-
ciąć owoc mojego życia by te wreszcie
nabrało smaku. Zacheusz nacięty
przez Jezusa uzyskuje smak. Im bar-
dziej pozwolę się naciąć, tym więcej
nabiorę smaku. Morze jestem na-
brzmiały sokiem, inteligencją, wie-
dzą, urodą, pieniędzmi… ale bez na-
cięcia to wszystko jest bezpłciowe, nie
ma żadnego smaku. To pierwszy etap
mojej drogi ku życiu – dać się naciąć.
K o l e j n y m o m e n t t o z e j ś c i e
z drzewa.
Oratio - Trzeba mi teraz zejść
z owocem Słowa do swojego serca.
Zacheusz dopiero na drzewie zoba-
czył, że oczy Boga spoczywają na
nim, na mnie. Spotkanie ze Słowem
jest zawsze osobiste. Słowo nigdy się
nie spóźnia. Zacheusz by spotkać się
z Jezusem, musi zejść z drze-
wa, zaprosić Go do swego
domu (swoich myśli, oczeki-
wań, zranień, wartości, pseu-
dowartości). Tłum jest zgor-
szony tym, że Bóg mnie chce
(pamiętaj czym/kim jest
tłum). Tłum chce mnie takie-
go jakim byłem, połamanego,
zniewolonego złym myśle-
niem o sobie. W domu są ta-
kie miejsca zwane oficjalny-
mi. Są i takie, których się boję,
których nikomu nie pokazuję.
Jezus tam właśnie wchodzi.
Zacheusz pokazuje mu swój
dom. Pokazuje to wszystko
czym żyje, wszystko czym
41
Młodzież Seraficka, nr 157
zdaje mu się , że żyje. Bóg ma serce
i chce zejść tam gdzie Zacheusz po-
trzebuje zbawienia. Tłum na zewnątrz
szmerze, na zewnątrz jest wielkie
zmieszanie a Zacheusz razem z Jezu-
sem siedzą w swoim domu. Kolejny
etap mojego wracania do życia – Nie
wystarczy stanąć tylko w dialogu do
Słowa, trzeba opowiedzieć się za
Słowem. Zacheusz stanął po stro-
nie Słowa. Słowo zwraca mu wol-
ność, spontaniczność, radość – oto
połowę mego majątku oddaję ubogim.
Contemplatio - Już myślę,
myślami Boga, pragnę, Jego pra-
gnieniami. Pełnia życia jest moim
nowym spojrzeniem. W Lectio Divi-
na Bóg obmywa moje oczy swoim
Słowem. Zaczynam interpretować
świat w Bożej perspektywie.
W sercu Zacheusza zostaje zawarte
przymierze – ja jestem Twój, Ty
jesteś mój. Okazuje się, że dialog ze
Słowem zmienia mnie samego.
Tekst jak ci przedstawiam jest
owocem czterodniowej sesji Szkoły
Biblijnej. Traktuję go raczej jako
świadectwo swojej wiary, niż su-
chy wykład o Lectio Divina. Obyś
i ty pozwolił się naciąć Jezusowi,
by nabrać wreszcie smaku.
fr. Rufin, V kurs
42
Młodzież Seraficka, nr 157
„Przyjacielu dzieci i młodzie-
ży, módl się za nam” – tak brzmi jed-
no z wielu wezwań nowej litanii do
błogosławionego Jana Pawła II. Bło-
gosławiony Papież wielokrotnie oka-
zywał młodym wyrazy swojej troski
o nich, którzy jak sam nie raz mówił,
są przyszłością Kościoła. W różnych
miejscach na świecie, co dwa-trzy
lata, odbywają się pod przewodnic-
twem Ojca Świętego „Światowe Dni
Młodzieży.” Pierwsze miały miejsce
w Rzymie, w 1985 roku, z inicjatywy
Jana Pawła II. W 1991 organizatorem
ŚDM była Polska, a główne spotkanie
odbyło się na Jasnej Górze. W pozo-
stałych zaś latach w Niedzielę Palmo-
wą, organizowane są „Światowe Dni
Młodzieży” w każdej diecezji, gdzie
młodzież spotyka się ze swoimi bi-
skupami.
Spotkaniom tym towarzyszą
dwa znaki naszej wiary, które ofiaro-
wał młodym Ojciec Święty: Krzyż
Roku Świętego (podarowany na za-
kończenie Nadzwyczajnego Jubileu-
szu Odkupienia w 1984 r.) oraz Ikona
Matki Bożej Opiekunki Ludu Rzym-
skiego z Bazyliki Matki Bożej Więk-
szej w Rzymie (od 2003 r.).
W tym roku „Dni Młodych”
odbyły się w stolicy Hiszpanii, w Ma-
drycie, w dniach od 15-go do 21-go
sierpnia. Tegoroczne spotkanie było
już dwudziestym szóstym, a jego ha-
słem był werset z Listu św. Pawła do
Kolosan (Kol 7, 2): „Zakorzenieni
i zbudowani na Chrystusie, mocni w
wierze”. Wzięło w nich udział około
2 miliony młodych ludzi ze 193 kra-
jów świata, a tym ponad 12 tysięcy
Polaków. Na spotkaniu nie mogło
zabraknąć następcy św. Piotra – Bene-
dykta XVI, który przybył do Madrytu
16-go sierpnia. Mszę św. na lotnisku
Cuatro Vientos koncelebrowało wraz
z papieżem prawie 14 tysięcy kapła-
nów i 800 biskupów.
Istotnym punktem programu
spotkań są katechezy głoszone, w róż-
nych językach, przez zaproszonych
biskupów. Podczas XXVI ŚDM odby-
ły się one w 30 językach i 262 wyzna-
czonych miejscach. Katechezy trwały
przez trzy dni, a ich tematyka została
zaczerpnięta ze wspomnianego po-
wyżej hasła spotkania. Młodzi, więc
rozważali następujące tematy: „Mocni
w wierze”, „Zakorzenieni w Chrystu-
sie”, oraz „Świadkowie Chrystusa
Młodzi w poszukiwaniu Jezusa...
43
Młodzież Seraficka, nr 157
„Mam nadzieję, że po Rio de Janeiro
młodzież świata przyjedzie do Krako-
wa i spotka się przy wznoszonym
właśnie sanktuarium bł. Jana Pawła
II”. Na razie to tylko plany, ale pozo-
stańmy optymistami.
Innym religijnym, międzyna-
rodowym zjazdem młodzieży jest np.
„Europejskie Spotkanie Młodych –
Taize”, które odbywa się na przeło-
mie starego i nowego roku
(od 28-go grudnia do 1-go stycznia )
w różnych miastach Europy. W tym
roku będzie miało miejsce w Berlinie.
Także i w naszym kraju nie
brakuje różnorakich religijnych zgro-
madzeń młodych ludzi. Oprócz
wspomnianych już odbywających się
w Niedzielę Palmową, w poszczegól-
nych diecezjach dni młodzieży, mamy
jeszcze spotkania: podczas odpustów
przy większych sanktuariach, zjazdy
oaz czy innych duszpasterstw mło-
dzieżowych, działających przy para-
fiach diecezjalnych bądź zakonnych.
Na szczególną uwagę (moim zda-
niem) zasługują kilkudniowe, otwarte
dla wszystkich, spotkania organizo-
wane przez zakony. I tak np. OO. Do-
minikanie w okolicy Jeziora Lednic-
kiego organizują „Spotkanie Młodych
Lednica 2000”, OO. Franciszkanie
(OFMConv.) w Kalwarii Pacławskiej –
w świecie”. W piątek 19-go sierpnia
ulicami stolicy Hiszpanii przeszła
Droga Krzyżowa. 21-go sierpnia Oj-
ciec święty celebrował na madryckim
lotnisku pożegnalną Eucharystię.
ŚDM to nie tylko zgromadze-
nie modlitewne, ale także okazja do
dzielenia się sobą, świadectwem swo-
jej wiary i życia, poznawania nowych
ludzi oraz udziału w różnorakich wy-
darzeniach kulturalnych. Każdego
wieczoru miał miejsce „Festiwal Mło-
dych” w ramach którego odbywały
się: koncerty, wystawy, spektakle,
pokazy artystyczne, zwiedzania mu-
zeów i różne warsztaty. Poza Madry-
tem, również w innych częściach
świata gromadziła się młodzież, aby
zapoznać się z nauczaniem i tematami
ŚDM oraz duchowo łączyć się ze swo-
imi kolegami i koleżankami będącymi
wtedy w Hiszpanii. Takie spotkanie
miało miejsce również w naszej Kal-
warii Zebrzydowskiej, dnia 20-go
sierpnia w ramach „Dnia Młodych”,
podczas odpustu sierpniowego.
W przyszłym roku ŚDM przeżywać
będziemy w wymiarze diecezjalnym,
a następne międzynarodowe w lipcu
2013 roku, w Rio de Janeiro
(Brazylia). Niedawno kardynał Stani-
sław Dziwisz, udzielając wywiadu dla
Radia Watykańskiego, powiedział:
44
Młodzież Seraficka, nr 157
„Franciszkańskie Spotkanie Mło-
dych”, OO. Kapucyni – „Spotkanie
Młodych” w Wołczynie oraz „Golgotę
Młodych” w Serpelicach nad Bugiem,
Księża Saletyni – „Spotkanie Mło-
dych” w Dębowcu, OO. Karmelici
Bosi w Czernej – „Spotkanie Młodych
ze świętymi Karmelu”.
W czasie ubiegłych wakacji
miałem możliwość uczestniczyć w 24-
tym „Franciszkańskim Spotkaniu
Młodych” w Kalwarii Pacławskiej
koło Przemyśla. Chcę teraz opisać,
czym dokładnie jest sam FSM oraz
krótko podzielić się moimi przeżycia-
mi z tegoż spotkania.
Tegoroczne „Franciszkańskie
Spotkanie Młodych” odbyło się, jak
wspominałem już po raz dwudziesty
czwarty (pierwsze miało miejsce
w 1988 r.), w dniach od 24 do 30 lipca,
pod hasłem: „PROJEKT MESJASZ”.
W sumie uczestniczyło w nim około
1100 osób, głównie z południowej
Polski. Organizatorami są Krakowska
Prowincja OO. Franciszkanów (Zakon
Braci Mniejszych Konwentualnych)
oraz działające w jej ramach Centrum
Franciszkańskie „San Damiano”
z Krakowa pod przewodnictwem
o. Piotra Reiznera OFMConv., który
był zarazem dyrektorem spotkania.
45
Młodzież Seraficka, nr 157
Miejscem, gdzie
odbywa się FSM, jest prze-
pięknie położone, blisko
granicy polsko-ukraińskiej,
Sanktuarium Podwyższenia
Krzyża Świętego i Matki
Bożej w Kalwarii Pacław-
skiej koło Przemyśla.
Uczestnicy po zarejestrowa-
niu się i otrzymania identy-
fikatora, szukają sobie miej-
sca noclegowego. Do wybo-
ru są: dom pielgrzyma, ka-
mienica, strych klasztorny,
pole namiotowe lub „gdzieś
na wiosce”. Zaplecze sani-
tarne i gastronomiczne są
„OK.”. Bracia klerycy obsta-
wiają w terenie punkty kon-
trolne i dzięki temu możemy czuć się
bezpiecznie przez całą dobę. Program
spotkania był niezwykle interesujący.
Oprócz najważniejszego punktu dnia,
jakim zawsze była Eucharystia w kal-
waryjskim kościele, miały również
miejsce: tematyczne nabożeństwa,
konferencje i bogate w przesłania ho-
milie, spotkania z zaproszonymi gość-
mi, prace w grupach, koncerty chrze-
ścijańskich zespołów, „kino pod
chmurką” (tym razem pod sufitem
kościoła) i prezentacje multimedialne.
Jak wspomniałem, odbywały się te-
matyczne nabożeństwa: uzdrowienia
wspomnień, rozeznania, wyboru,
czas miłosierdzia i dziękczynienia
Panu. Nabożeństwom tym przewod-
niczyli ojcowie i bracia franciszkanie
wraz z młodzieżą działającą przy ich
klasztorach. Gośćmi Specjalnymi byli:
ks. abp Józef Michalik, Tomasz Terli-
kowski, Marek Nowicki, s. Anna Bał-
chan, Grzegorz Leśniewski, Jan Po-
spieszalski, Adam Woronowicz, Bar-
tek Jaskot, Piotr Stępniak Gepard oraz
Szymon Hołownia, którzy podzielili
się z nami świadectwem swojego ży-
cia religijnego, rodzinnego i zawodo-
wego. Na scenie zagrali: Fioretti, Ewa
46
Młodzież Seraficka, nr 157
żywaniem wiary. Nawiązałem relacje
z franciszkanami o nieco innym kolo-
rze i kroju habitu. Za okazaną mi ser-
deczność i gościnność jestem im do
dzisiaj bardzo wdzięczny. Wresz-
cie… trzeba było wrócić do „świata”
i realizować swój „PROJEKT ME-
SJASZ”.
A na naszym bernardyńskim
„podwórku”…? Oprócz wspomnia-
nego już kalwaryjskiego „Dnia Mło-
dych”, który podczas odpustu sierp-
niowego przypada w sobotę, w poło-
wie września również w Kalwarii
Zebrzydowskiej, mają miejsce „Dni
Wspólnoty”. Przy większości naszych
klasztorów działa Franciszkańska
Młodzież Oazowa oraz Wspólnota
Oazy Dzieci Bożych, które są połącze-
niem duchowości ks. Blachnickiego
i św. Franciszka z Asyżu. W okresie
wakacyjnym w Dukli, Kalwarii, Skę-
pem, Wetlinie i Leżajsku odbywają się
oazy pod przewodnictwem ojców
moderatorów i braci kleryków.
„Dni Wspólnoty” są zjazdem
naszej FMO na wspólne spotkanie,
podsumowanie i podzielenie się swo-
imi przeżyciami z oaz. Trwają one
trzy dni. Wszystko zaczęło się w pią-
tek, 23 września, powitaniem uczest-
ników przez moderatora prowincjal-
nego FMO - o. Cecyliana Szczepanika.
Uryga & Twoje Niebo, Anielsi, A&D,
Katolika Front i Maleo Regge Rockers.
W myśl hasła spotkania
uczestnicy próbowali na nowo, bądź
po raz pierwszy w życiu, stworzyć
swój własny projekt życia z Bogiem.
FSM jest czasem modlitwy, refleksji –
chwilą zatrzymania się i zastanowie-
nia się, w którą stronę biegnie moje
młode życie, a także czasem radości,
dawania świadectwa życia, możliwo-
ści spotkania i poznania nowych lu-
dzi, którzy tak samo jak ja, przyznają
się do Chrystusa, jak również mają
różne wątpliwości w kwestiach wiary.
I tu na pomoc wychodził nam sam
Jezus, który całą dobę był wystawiony
w kaplicy św. Rafała, a także poprzez
swoich stale dyspozycyjnych kapła-
nów, przychodził w sakramencie po-
jednania i w rozmowie duchowej. Cie-
kawym doświadczeniem były także
prace w grupach (było ich 28). Każda
z nich miała swojego animatora
i rozmawialiśmy na zadane nam te-
maty.
Dzięki temu spotkaniu na
nowo uwierzyłem w polską młodzież,
u której, przynajmniej do tej pory,
dostrzegałem więcej rzeczy negatyw-
nych niż pozytywnych. Poznałem
wielu młodych, wartościowych ludzi,
którzy dzielili się ze mną swoim prze-
47
Młodzież Seraficka, nr 157
Następnie młodzież z Kalwarii przed-
stawiła w auli WSD Musical o świę-
tym Franciszku „Forza Venite Gente”,
a wieczorem w bazylice odbyło się
spotkanie z panem Andrzejem Wron-
ką – znamy polskim apologetą oraz
różaniec. W sobotę, 24 września, nasz
Minister Prowincjalny o. Jarosław Ka-
nia przewodniczył w bazylice Eucha-
rystii i wygłosił do młodych Słowo
Boże. W auli WSD miał miejsce kolej-
ny wykład pana Wronki, a także pre-
zentacje poszczególnych stopni oaz.
Wieczorem na kalwaryjskich Dróż-
kach odbyła się Droga Krzyżowa.
„Dni Wspólnoty” zakończyły się
w niedziele Mszą św. w bazylice.
Póki co bernardyni (brązowi
franciszkanie) nie posiadają własne-
go, większego „Spotkania Młodych”.
Jeden z ojców w Kalwarii Pacławskiej
powiedział mi: „jak nabierzecie więcej
doświadczenia to doczekacie się swo-
jego [spotkania młodych]”. Miejmy
nadzieję, że niebawem
fr. Martynian, kurs II
48
Młodzież Seraficka, nr 157
10 sierpnia bieżącego roku,
grupą ok. trzydziestu osób, pod prze-
wodnictwem dwóch wspaniałych mo-
deratorów, o. Florencjusza i o. Barty-
meusza, wyruszyliśmy w długą dro-
gę, by reprezentować naszą Francisz-
kańską Młodzież na Światowych
Dniach Młodzieży w Madrycie. Po-
czątkowo pełni obaw, nie do końca
pewni czego się możemy spodziewać,
jednak z ogromnym zapałem i zaan-
gażowaniem o 4 nad ranem wyruszy-
liśmy z Leżajska w podróż, która za-
padnie nam w pamięci chyba do koń-
ca życia! Długa, męcząca droga po-
przez Austrię, Włochy zaprowadziła
nas do pierwszego miejsca noclego-
wego (nie licząc autokaru) czyli do
francuskiego Lourdes. Tam uczestni-
czyliśmy w wieczornym nabożeń-
stwie, zaopatrzyliśmy się w „świętą
wodę” i już w pierwszy dzień naszej
pielgrzymki doświadczyliśmy euforii
i życzliwości związanej z ŚDM. Śpie-
wy i tańce młodych ludzi z całego
świata pielgrzymujących do Madrytu
były obecne wszędzie.
Madryt 2011
49
Młodzież Seraficka, nr 157
cja naszego spotkania. Wspólne zwie-
dzanie, bardzo interesujące codzienne
konferencje (niestety w obcym nam
języku, co było dla nas dużym wy-
zwaniem), wspólna międzynarodowa
Eucharystia, wieczorne spotkania in-
tegracyjne, gry, zabawy i oczywiście
modlitwy, z dnia na dzień, przygoto-
wywały nas na zbliżające się Świato-
we Dni Młodzieży.
Szesnastego sierpnia, dzień
po zakończeniu Franciszkańskiego
Spotkania Młodych, a dzień przed
rozpoczęciem ŚDM, zwiedziliśmy
piękne miasto Toledo. Wieczorem
udaliśmy się na Plaza de la Cibeles,
gdzie uczestniczyliśmy w Mszy
otwierającej ŚDM. Niezliczone tłumy
na placu były dowodem tego, w jak
ważnym miejscu i czasie się znajdo-
waliśmy. Było to niezapomniane
przeżycie. Przez następne dni uczest-
niczyliśmy w codziennych konferen-
cjach polskich biskupów oraz zwie-
dzaliśmy wspaniałe miejsca w Ma-
drycie, specjalnie przygotowane dla
pielgrzymów z całego świata. Bawili-
śmy się także na koncertach i festiwa-
lach młodych.
W piątek 19 sierpnia, już po
przyjeździe Ojca Świętego Benedykta
XVI, uczestniczyliśmy w pięknym
nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Na-
Następnego dnia, z samego
rana, wyruszyliśmy w dalszą drogę
do słonecznej Hiszpanii. Po chwili
poszukiwania szkoły, w której przez
następne 10 dni nocowaliśmy, odkry-
liśmy pierwsze uroki Madrytu oraz
radość wypływającą z rozpoczynają-
cego się właśnie Franciszkańskiego
Spotkania Młodych. Zostaliśmy bar-
dzo serdecznie przyjęci, co sprawiło,
że poczuliśmy się jak w wielkiej fran-
ciszkańskiej rodzinie.
Przez kolejnych parę dni,
uczestnicząc w tym spotkaniu, pozna-
waliśmy wielu nowych ludzi różnych
narodowości, mogliśmy doświadczyć
różnorodności kulturowej, a nawet
nauczyć się paru słów w różnych ję-
zykach. W tym nieocenioną pomoc
niósł nam o. Florencjusz, który był
takim naszym łącznikiem ze względu
na doskonałą znajomość języka hisz-
pańskiego, jak i wielu innych.
Od samego początku wielką
przygodą i ciekawym doświadcze-
niem były prysznice, znajdujące się na
zewnątrz budynku, pod gołym nie-
bem! Bardzo wysoka temperatura
towarzysząca nam do późnych go-
dzin nocnych sprawiała, że prysznic
o 1.00 w nocy był bardzo relaksujący.
Nie była to oczywiście główna atrak-
50
Młodzież Seraficka, nr 157
bożeństwo składało się z 14 stacji Mę-
ki Pana Jezusa rozmieszczonych na
ulicach Madrytu.
Następnego dnia, w sobotę,
około południa, wyruszyliśmy pieszo
na czuwanie z Ojcem Świętym, które
odbywało się na dawnym lotnisku
Cuatro Vientos. Zaopatrzeni w śpiwo-
ry i inne tego typu rzeczy dotarliśmy,
po długiej wędrówce, na miejsce czu-
wania. Doczekaliśmy się przyjazdu
Papieża, wysłuchaliśmy przemówie-
nia i uczestniczyliśmy w adoracji Naj-
świętszego Sakramentu. Po zapadnię-
ciu zmroku, na wcześniej, własno-
ręcznie przygotowanych miejscach
noclegowych (karimata, kartony
i śpiwory ) odpoczywaliśmy, z niepo-
kojem patrząc w niebo. Nadchodziła
niestety burza. Postanowiliśmy więc
skryć się w specjalnych namiotach na
51
Młodzież Seraficka, nr 157
placu. Niektórzy zbudowali sobie na-
wet „namioty”, niestety nie tak duże,
by pomieścić nas wszystkich. Szczęśli-
wie burza nie była tak straszna, na
jaką wyglądała.
Rano z niecierpliwością ocze-
kiwaliśmy na przyjazd Ojca Świętego
i Mszę świętą na zakończenie ŚDM.
Podczas Eucharystii Ojciec Święty
skierował do nas słowa w naszym
języku. „Świat potrzebuje świadectwa
waszej wiary” - te słowa były dla każ-
dego niesamowicie budujące, jak rów-
nież zobowiązujące do dawania świa-
dectwa w każdym miejscu i czasie.
Po pożegnaniu Benedykta
XVI i zakończeniu ŚDM wróciliśmy
do miejsca naszego noclegu. Korzy-
stając z pięknej pogody resztę dnia
spędziliśmy na pobliskim basenie,
zażywając kąpieli zarówno wodnych,
jak i słonecznych. Następnego dnia
wczesnym rankiem musieliśmy nie-
stety pożegnać się już ze stolicą Hisz-
panii. Kierując się w stronę Polski,
zwiedziliśmy jeszcze parę hiszpań-
skich miast: Saragossę, Barcelonę
i dotarliśmy do Lloret de Mar, gdzie
zatrzymaliśmy się w hotelu.
Z umocnioną wiarą i pokrze-
pieni siłą duchową, postanowiliśmy
jeszcze skorzystać z piękna hiszpań-
skiej przyrody i doświadczyć relaksu
na plaży. Nadszedł jednak czas po-
wrotu do domu. Po drodze zatrzyma-
liśmy się jeszcze we Włoszech, w Pad-
wie, by zwiedzić sanktuarium
św. Antoniego. Po Eucharystii ruszy-
liśmy dalej. Kolejny przystanek był
już w Polsce.
Pielgrzymka na Światowe
Dni Młodzieży w Madrycie, była dla
nas niesamowitym przeżyciem. Spo-
tkanie tak wielu ludzi różnych naro-
dowości, możliwość zobaczenia wielu
pięknych miejsc, a przede wszystkim
spotkanie z Ojcem Świętym Benedyk-
tem XVI pozostanie w naszej pamięci
na długie, długie lata. Serdecznie
dziękujemy o. Bartymeuszowi oraz
o. Florencjuszowi za zorganizowanie
tak wspaniałej pielgrzymki, jak rów-
nież wszystkim którzy przyczynili się
do tego, że mogliśmy tam być.
Wojtek, FMO
52
Młodzież Seraficka, nr 157
Drodzy młodzi!
Pozdrawiam wszystkich,
szczególnie tych młodych, którzy za-
dali mi swe pytania, (…), wyrażające
w pewnym stopniu gorące pragnienie
was wszystkich, aby osiągnąć coś
wielkiego w życiu, coś, co da wam
pełnię i szczęście.
Ale jak młody człowiek może
być wierny wierze chrześcijańskiej
i nadal dążyć do wielkich ideałów
w dzisiejszym społeczeństwie?
W Ewangelii, której wysłuchaliśmy,
Jezus udziela nam odpowiedzi na to
ważne pytanie: „Jak Mnie umiłował
Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wy-
trwajcie w miłości mojej” (J 15,9).
Tak, drodzy przyjaciele, Bóg
nas kocha. Jest to wielka prawda na-
szego życia i to ona nadaje sens całej
reszcie. Nie jesteśmy owocem przy-
padku czy nieracjonalności, ale u po-
czątków naszego istnienia znajduje się
plan miłości Boga. Trwanie w Jego
miłości oznacza więc życie zakorze-
nione w wierze: wiara bowiem nie jest
prostą akceptacją pewnych oderwa-
nych prawd, ale raczej głęboką więzią
z Chrystusem, która prowadzi nas do
otwarcia naszych serc na tę tajemnicę
miłości i do życia jako osoby, które
wiedzą, że są kochane przez Boga.
Jeśli pozostaniecie w miłości
Chrystusowej, zakorzenieni w wierze,
napotkacie – nawet wśród sprzeczno-
ści i cierpień – źródło wesela i radości.
Wiara nie przeciwstawia się waszym
najwyższym ideałom, ale przeciwnie,
uwzniośla je i doskonali. Drodzy mło-
dzi, nie dostosowujcie się do czegoś,
co jest mniejsze od Prawdy i Miłości,
nie dostosowujcie się do kogoś, kto
jest mniejszy od Chrystusa.
Właśnie dzisiaj, gdy panująca
obecnie kultura relatywistyczna od-
rzuca i gardzi poszukiwaniem praw-
dy, która jest najwyższym dążeniem
ducha ludzkiego, musimy zapropono-
wać z odwagą i pokorą powszechną
wartość Chrystusa jako zbawiciela
wszystkich ludzi i źródło nadziei dla
naszego życia. On, który wziął na sie-
bie nasze udręki, zna dobrze tajemni-
cę bólu ludzkiego i ukazuje swoją
obecność pełną miłości w tych wszyst-
kich, którzy cierpią. Oni zaś ze swej
strony, zjednoczeni z męką Chrystusa,
uczestniczą znacznie bliżej w Jego
dziele odkupienia. Ponadto nasza bez-
Czuwanie modlitewne pod-
czas wigilii XXVI ŚDM
Przemówienie Ojca Świętego Bene-dykta XVI
53
Młodzież Seraficka, nr 157
interesowna uwaga poświęcona cho-
rym i potrzebującym będzie zawsze
pokornym i milczącym świadectwem
o pełnym współczucia obliczu Boga.
Drodzy przyjaciele, niech żad-
ne nieszczęście was nie paraliżuje! Nie
lękajcie się świata ani przyszłości, ani
swej słabości. Pan pozwolił wam żyć
w tej chwili dziejowej, aby dzięki wa-
szej wierze nadal rozbrzmiewało Jego
Imię na całej ziemi.
(…) Zapraszam was, abyście
prosili Boga, aby pomógł wam odkryć
na nowo wasze powołanie w społe-
czeństwie i w Kościele oraz abyście
trwali w nim z radością i w wierności.
Warto przyjąć w głębi swego wnętrza
wezwanie Chrystusa oraz kroczyć
odważnie i wielkodusznie drogą, któ-
rą nam proponuje!
Wielu Pan powołał do mał-
żeństwa, w którym mężczyzna i ko-
bieta, tworząc jedno ciało (por.
Rdz 2, 24), spełniają się w głębokim
życiu wspólnoty. Jest to widnokrąg
świetlany i wymagający zarazem. Plan
prawdziwej miłości, która codziennie
się odnawia i pogłębia, dzieląc radości
i trudności, i która odznacza się darem
pełni osoby. Dlatego uznanie piękna
i dobra małżeństwa oznacza bycie
świadomymi, że tylko kontekst wier-
ności i nierozerwalności, jak również
otwarcia się na boski dar życia, jest
odpowiedni dla wielkości i godności
miłości małżeńskiej.
Innych dla odmiany Chrystus
powołuje, aby szli za Nim bliżej
w kapłaństwie lub w życiu konsekro-
wanym. Jakże pięknie jest wiedzieć,
że Jezus cię szuka, kieruje swój wzrok
na ciebie i swym niepowtarzalnym
głosem mówi także tobie: „Pójdź za
mną!” (por. Mt 2,14).
Drodzy młodzi, aby odkryć
i pójść wiernie za tą formą życia, do
której Pan wzywa każdego z nas, nie-
zbędne jest pozostawanie w Jego mi-
łości jako przyjaciele. A jak się pod-
trzymuje przyjaźń, jeśli nie przez czę-
sty kontakt, rozmowę, trwanie w jed-
ności i dzielenie nadziei lub niepoko-
jów? (…)
Zapraszam was zatem, aby-
ście trwali (…) na adoracji Chrystusa,
rzeczywiście obecnego w Eucharystii.
Do rozmawiania z Nim, do przedkła-
dania Mu waszych pytań i do słucha-
nia Go. Drodzy przyjaciele, modlę się
za was z całej duszy. Błagam was
o modlitwę także za mnie. Prośmy
Pana, (…), abyśmy żyli zawsze wier-
nie jak Jego przyjaciele. Amen!
54
Młodzież Seraficka, nr 157
I kurs się przedstawia
Br. Tarsycjusz Jędrzej Bukowski
Pochodzę z Czarnego Dunajca . Mam 22 lata. Historia
mojego powołania jest mocno związana z Ruchem
Światło – Zycie, w którym pełniłem posługę animatora
muzycznego, oraz z pielgrzymkami oazowiczów do
Kalwarii Zebrzydowskiej. Tu poczułem rytm bicia serca
Matki. Interesuję się muzyką liturgiczną
i wszystkim, co wiąże się z wystrojem świątyń. Bardzo
lubię chodzić po Tatrach.
Br. Terencjan Kamil Krawiec
Mam 21 lat, pochodzę z Wilczowoli w diecezji ra-
domskiej. Z franciszkanami i duchem ich świętego
Ojca zetknąłem się gdy byłem w Liceum, kiedy to
Jezusowe „pójdź za mną” coraz bardziej nie dawało
mi spokoju. Fascynacja bernardyńskim dziedzic-
twem i miłość do Kalwarii sprawiły, że po maturze
poprosiłem o przyjęcie mnie do tej Prowincji. Ko-
cham życie i mam nadzieje, że w Zakonie przejdę
przez nie najpiękniej, jak to możliwe – w bliskości
jego Dawcy.
55
Młodzież Seraficka, nr 157
Br. Szymon Bajdacki
Mam 19 lat. Pochodzę z wioseczki, która nazywa się
Miastkówka. Od razu po zakończeniu Szkoły Średniej
wstąpiłem do Zakonu Braci Mniejszych. Jestem naj-
młodszy w seminarium, ale ja się temu nie dziwię, bo
i tak wszyscy dziwią się wystarczająco. Przez to, że je-
stem taki młody, musze wybrać sposób jakim chce żyć.
Wybrawszy sposób jakim chcę żyć, mam tak przeżyć
swoje życie, abym po życiu otrzymał to, na co zasłuży-
łem życiem.
Br. Serafin Poliszczuk
Jestem Bratem Mniejszym, który kroczy drogami
I kursu Filozofii, która z kolej „przechodzi ludzkie
pojęcie (o. Feliks Marchewka OFM)”. Powołanie
( mam nadzieję) otrzymałem 22.07.1987 r. w Tar-
nopolu przy urodzeniu. Tylko rozpoznałem te
łaskę nieco później. Za wszystko dziękuje Bogu,
który niech prowadzi mnie według własnej woli.
Br. Rajmund Krzysztof Tlałka
Pochodzę z Ciśca na Żywiecczyźnie, na Śląsku. Po
ukończeniu Szkoły Zawodowej uzyskałem tytuł: Me-
chanik Automatyki Przemysłowej Urządzeń Precyzyj-
nych o Specjalizacji Elektryk. Moja parafia wychowała
kilkanaście powołań kapłańskich i zakonnych, więc
miałem z kogo brać przykład. W swoim życiu zakon-
nym staram się za przykładem św. Franciszka naślado-
wać Chrystusa. Powołanie moje zawierzam Matce Bo-
żej Kalwaryjskiej.
56
Młodzież Seraficka, nr 157
Br. Florian Daniel Skiba
Mam 34 lata, pochodzę z okolic Człuchowa. Ukończy-
łem Zasadnicza Szkolę Zawodową w Chojnicach,
o profilu stolarz. Zainteresowania: sport, astronomia,
spacery po górach. Lubię czytać książki z różnych
dziedzin nauk matematyczno – przyrodniczych. Osoba
św. Franciszka wywarła wielki wpływ na moje dotych-
czasowe życie, jak i również na wybór drogi życiowej.
Br. Kasjan Mateusz Sadowski
Pochodzę z Łęczycy. Mam 24 lata. Na koleje mojego
losu, tak po ludzku, wpłynął duch Franciszkańskiej
Młodzieży Oazowej, której nigdy nie będę się w stanie
odwdzięczyć. W seminarium na nowo dowiaduję się
od różnych osób i na wszelkie możliwe sposoby tego,
co Pan Bóg może i chce zrobić w moim życiu.
Br. Demetriusz Michał Kmieć
Pochodzę z malowniczego miasta Koła nad Wartą.
Moje dzieciństwo i lata młodzieńcze związane były
z klasztorem oo. Bernardynów w Kole. To tam rozwi-
jało się moje powołanie. Przykład życia zakonników,
ukazał mi jak naczelne miejsce zajmuje modlitwa
w życiu osobistym człowieka. Postawa, życie i działal-
ność św. Franciszka ukazuje, iż dzisiejszemu światu
trzeba nieść pokój, dobro i miłość. Żyjąc zatem
w świecie i wykonując różne posługi, życzę wszyst-
kim, by zbliżając się ku Bogu uświęcali swoje życie.
57
Młodzież Seraficka, nr 157
„Stara wesoła Anglia” to kraj
mgieł, deszczu i długich opowieści.
Za wyjątkiem „Kubusia Puchatka”-
nieuleczalnie melancholijnych…
Powie ktoś- przesadzam. Czyżby?
Zatem skąd tyle przytulnych pubów
i czarnych komedii?
Już w XVII wieku, w epoce elżbietań-
skiej, świat ujrzało monumentalne
(ponad tysiąc stron!) dzie ło
„Anatomia melancholii”. Wielokrot-
nie wznawiane od tego czasu.
Jednak skłonność do zadumy, roman-
tycznego smutku nie są złe- same
w sobie. Życie niesie ze sobą pokaźny
bagaż żalu i głupotą byłoby go zigno-
rować.
Nieszczęście powinno skłaniać do
miłości. Uwrażliwiać na obecność
innych, nieszczęśliwych. Pomagać
i tulić smutki… Powinno zrozumieć,
że jego źródłem jest utracone Piękno.
Utracone, lecz wciąż dostrzegalne, tu
i tam. Elfy pośród kwiatów.
Po świecie rozproszonych jest prze-
cież jeszcze wiele iskier nieśmiertel-
nego światła.
Kto nie zna „Trylogii” Tolkiena?
(Wstyd!)
Nie mówię o kalekiej i zwulgaryzo-
wanej adaptacji filmowej. Gdzie
wszyscy, oprócz Przypadku, są mało-
duszni lub źli.
Profesor John Ronald Reuel Tolkien,
poliglota i wykładowca literatury
angielskiej w Oxfordzie, opowiedział-
nam wszystkim- baśń. Prawdziwą
baśń. Taką jak „za dawnych czasów”.
Był katolikiem i dobrze wiedział, co
stanowi o prawdzie opowieści. Tęsk-
nota za Dobrem.
Potomek bardów i skaldów, znał też
tajemnicę piękna. To- ból poetów.
Smutek przemijania i tęsknota za
wiecznością. Za tym, co prawdziwie
dobre, a nigdy i w żadnej części złe.
Tym jest historia Pierścienia Władzy,
czy epicki „Silmarillion”.
Oczywiście nie wszystko, co piękne
musi być smutne.
Dzieci nie są smutne. Wróżki- fairies-
i ich kwiaty, tęcze, gwiazdy, nie są
smutne. Zakończenia baśni nie są
smutne- na pewno.
Profesor i baśnie
58
Młodzież Seraficka, nr 157
Czym jest baśń? Kłamstwem? Zmy-
śloną i nieprawdopodobną historią?
Opowieścią o elfach i innych dziw-
nych istotach…
Żadna z tych odpowiedzi nie zada-
wala, zaś jedna odstręcza.
Baśnie to opowieści o Królestwie. Są
tam nie tylko elfy. Są smoki, olbrzy-
my, czarownice. A także morza, Słoń-
ce, Księżyc, Ziemia z całym jej bogac-
twem. Jest jadło i napitek i, od czasu
do czasu, ludzie- zazwyczaj zaczaro-
wani.
Jak mówi Tolkien w eseju „O ba-
śniach”: „Większość naprawdę do-
brych baśni traktuje o przygodach
ludzi w Niebezpiecznej Krainie albo
na jej mglistych obrzeżach”.
Określenie, czym jest baśń, nie jest
kwestią definicji czy badań filologicz-
nych. Baśń jest n a t u r ą Czarodziej-
skiej Krainy. To córka wiatru i wody-
stamtąd.
Nie da się opisać baśni- lecz z pewno-
ścią można jej doświadczyć. Wszelkie
„morfologie” i „struktury” mają się
tak do żywej opowieści, jak ślady
kopyt do rumaka bojowego…
Baśń nie jest celem samym w sobie.
Jest- ludzka. Poszukuje- głębin prze-
strzeni i czasu, poszukuje- poczucia
wspólnoty z żywymi istotami. Magia
to środek; użyty we właściwej pro-
porcji osiąga posmak- baśni właśnie.
Baśń niewiele ma wspólnego ze sna-
mi. Sen- mara, a Królestwo Czarów
powinno ( w opinii słuchaczy opo-
wieści) trwać, niezależnie od umysłu,
który je tworzy. Auten-
tyczna baśń jest prawdzi-
wa. Czym jest jej
„prawda”- o tym niżej.
Sercem „fairy-story” są
cuda, zatem wszelkie su-
gestie, że owa cudowna
historia jest złudzeniem
są dla niej niszczące. Dla-
tego „Alicja w Krainie
Czarów” nie jest baśnią.
59
Młodzież Seraficka, nr 157
Baśniami nie są także alegoryczne
bajki zwierzęce, gdzie atrybut cudow-
ności (np. mówiące króliki) jest tylko
technicznym chwytem.
Co, i w jaki sposób, stanowi o baśnio-
wości? Gdzie znajdują się jej źródła?
Baśnie są stare. Tak stare jak nocne
czuwania w obozowiskach czy w ja-
skiniach. Tak stare jak język, jak dusza
pierwotnego człowieka…
Pierwszy opis był zarazem pierwszym
dotknięciem Zaklętego Królestwa.
Zabrawszy światu nazwy i barwy,
można było uczynić złowróżbnie zie-
lonkawym strasznego topielca, nie-
zwykłym błękitem powlec tajemniczą
twarz Księżyca. Można było sprawić
by baranki obrosły złotym runem,
a paprocie zakwitły srebrzyście…
Baśń to moc tworzenia (ze świadomo-
ścią nicości w porównaniu ze wszech-
mocą Stwórcy). To tchnienie życia,
niestety naznaczonego upadkiem…
Życie baśni jest życiem człowieka. Są
one interesujące- bo oddychają, czują,
różnią się w bezliku szczegółów, wer-
sji; jak ludzie właśnie. Bohaterowie są
wyraziści, mają osobowość. To nie
czcze „personifikacje mocy Natury”
itp.
Niczym człowiek, baśnie posiadają
trojaki zwrot. Mistyczny- zwrócony
ku Boskości, niebiosom; magiczny-
patrzący na Naturę (to jest esencją
Królestwa Czarów); oraz zwierciadla-
ny- odbijający samego twórcę baśni-
ludzkość.
Wydarzenia historyczne obrastają
w cudowność. Bogowie schodzą ku
śmiertelnym. Wszystko spotyka się
w Baśniowej Krainie.
Mity, historia i baśń składają się
z tego samego materiału. Ta sama
miłość łączy Annę z Piotrem w Kra-
kowie AD2011, jak Izoldę z Tristia-
nem… To, co im wspólne jest jak już
wspominałem, stare. Stare jak gatu-
nek homo sapiens. Baśniowe moty-
wy, które dotarły do nas przez mgły
czasu, to głębia naszych serc. I Prawo,
które nimi rządzi, któremu niestety
można się sprzeniewierzyć…
Po co komu baśnie? Zwłaszcza dziś,
gdy z Internetu wylewają się hordy
umięśnionych rycerzy i demonów
(ale „TO” na pewno nie baśnie; to
produkt- plus żądza mocy i choroba
duszy).
Nie są (tylko) dla dzieci. Fałszywy
s e n t y m e n t a l i z m s p y c h a
„niezwykłość” w sferę niedojrzałości
i dzieciństwa, obcą „normalnym”
ludziom.
60
Młodzież Seraficka, nr 157
Czy dzieci są głupie? Nienormalne?
Czy dorośli, czytający „Władcę Pier-
ścieni” są niepełnosprawni umysło-
wo?
Baśnie, odcięte od dojrzałej sztuki,
odcięte od (całokształtu) kultury, de-
generują się w kiczowate książeczki
na półkach dziecięcego pokoju.
W „Bajeczki”.
Prawdziwa Zaczarowana Ziemia
wzbudza w czytelniku (zarówno ma-
łym i dużym) tzw. „literacką wiarę”.
Dobry opowiadacz jest realnym twór-
cą- zatem to, co tworzy jest prawdą-
w ramach opowiadanego świata. Jest
z g o d n e z p r a w a m i t a m t e j
(wykreowanej) rzeczywistości; wy-
pływa z niej- naturalnie. To jest praw-
da baśni. Wewnętrzna spójność.
Gdy sztuka zawodzi, słuchacz powra-
ca do (swojego) świata, a baśń zaczy-
na przypominać Frankensteina, po-
zszywanego z niedopasowanych ka-
wałków. Wynaturzenie.
Fascynacja baśnią przypomina fascy-
nację kibica właśnie rozgrywanym
meczem. TO JEST jedyny świat.
Dzieci o tyle są łatwiejszymi odbior-
cami (nawet nieudanych) baśni, o ile
mają mniejsze doświadczenie; łatwiej
je oszukać…
Jest jeszcze jedna cech dobrej baśni,
związana z tym co powiedziałem wy-
żej. To tęsknota. Baśń zaspakaja tęsk-
notę za „Czymś” (najdalszym hory-
zontem?), choć równie często niezno-
śnie ją zaostrza.
Każdy tęskni. Nie każdy zdaje sobie
z tego sprawę. Baśnie objawiają tę
bezcenną wiedzę.
Tęsknota nie zawsze jednak oznacza
chęci dzielenia domu z bandą krwio-
żerczych trolli. Małe dzieci, pytając
często: ”Czy to prawda?” pytają de
facto: „Czy to świat, w którym ja ży-
ję?”. O wiele spokojniej zasypia się
wiedząc, że to wszystko dzieje się za
siedmioma morzami i za siedmioma
górami.
Co z dorosłymi?
W baśniach jest przede wszystkim
fantazja. Są: ucieczka, uzdrowienie,
pociecha i… siła (KTO zawsze zwycię-
ża?). Potrzebują tych rzeczy o wiele
bardziej dorośli niż dzieci. Szczegól-
nie dziś, w matni 5D, fast fooda
w każdym wymiarze.
Fantazja ubogaca. Fantazja nieroze-
rwalnie związana jest ze sztuką- arcy-
ludzką dziedziną. To ubogacenie
świata. Umiejętność „dostrzegania
czegoś więcej”; ponad sferą ciała. Nad
61
Młodzież Seraficka, nr 157
innymi formami sztuki fantazja posia-
da zasadniczą przewagę- fascynuje
obcością i dziwnością. Daleka od ha-
lucynacji, jest niepokojem istoty du-
chowej zamkniętej w „hyle”. Przeczu-
wającej, lecz ślepej wobec światów
ducha…
Tolkien określa fantazję mianem
„rzemiosła elfów”. To władza splecio-
na z Naturą; nie- despotyczna, a- mą-
dra.
Uzdrowienie i ucieczka…
Ucieczka- tam, gdzie dobro i zło od-
słaniają wreszcie swe oblicza. Gdzie
można nauczyć się- wybierać.
Uzdrowienie jest związane z powyż-
szym. By powrócić do (duchowego)
zdrowia, należy odzyskać jasność we-
wnętrznego spojrzenia. Zobaczyć rze-
czy takimi, jakimi mieliśmy je widzieć
w zamierzeniu Boga.
Moralność na przykład to coś więcej
niż suche reguły postępowania. Istotą
moralności jest wybór. Istotą wyboru
- świadomość alternatyw. Dobra i zła.
Boga i Złego.
To proste. Jednak bardzo często na-
sza ślepota jest wielka. Jeszcze więk-
sza.
Baśnie oczyszczają motywy, ukazują
wyraźnie konsekwencje wyboru.
Baśnie oczyszczają też zewnętrzny
świat- z brudu trywialności i powsze-
dniości. Przywracają kolor i smak.
Przekonują (i to jest święta prawda),
że nie wszystkie stare szafy są tylko
schowkiem na niepotrzebne płasz-
cze…
Świat jest piękny, bo Pięknem jest
jego Stwórca. W głębi serca nigdy
o tym nie zapomnieliśmy.
A przecież
„z obfitości serca mówią wargi”,
oznajmia Ewangelia…
AMDG
Fr. Bonawentura, kurs II
P. S.: Artykuł ten opiera się na eseju
„O baśniach” J.R.R. Tolkiena
62
Młodzież Seraficka, nr 157
W dobie coraz częstszych me-
dialnych manipulacji, coraz sympa-
tyczniejszych reklam, psychospołecz-
nych oddziaływań na masową skalę,
warto by spojrzeć na kilka przykła-
dów zastosowania szeroko pojmowa-
nej logiki. Może się ona przydać nie
tylko w wykrywaniu ogólnoświato-
wych spisków, ale także pouczy jak
zrobić jajecznicę, wygrać w totolotka,
znaleźć dobrą żonę, czy zmienić ża-
rówkę, …
„Logika mi to wszystko powie-
działa”.1)
Często już z samej analizy
struktury danych tekstów, możemy
dojść do zaskakujących wniosków.
Jak choćby te dotyczące wypowiedzi
które potrafią się same obalić, lub
wypowiedzi wieloznacznych. Na
przykład - popularne stwierdzenie
w krwa wych f i lmach akc j i :
„Obowiązuje jedna zasada- brak ja-
kichkolwiek zasad”. Czy zatem moż-
na mówić o jakichkolwiek zasadach,
skoro te mają nie obowiązywać?
A jeśli, dajmy na to, wcale nie ma ZA-
SAD, to nie mają także sensu rozwa-
żania o KWASACH, które „obniżają
poziom pecha w Twoich
ustach”, gdy nie będzie się
żuło gumy, podnoszącej
ten poziom (czyli powo-
dującej nie-szczęścia). Ta-
kie „nie-szczęsne” porozu-
miewanie się, może wy-
woływać z kolei napięcia,
powodować kłótnie ,
a w skrajnych przypad-
kach krwawe pojedynki,
z jedyną obowiązującą
zasadą – braku zasad.
Dział tematów nonsensownych.
Artykuł sofistyczno- kulinarny.
63
Młodzież Seraficka, nr 157
Kością niezgody, a co naj-
mniej sprawcą wieloznaczności, może
być brak reguł stosowania różnych
terminów i pojęć. Zabawnie wygląda,
jak sprzeczają się dwie oazowiczki:
„Ten animator jest przystojny”, na to
druga „Nie masz racji! Chyba się mu
nigdy nie przyglądałaś!” i trudno
przyznać tu którejkolwiek rację
(podejrzewać można tylko że ta ostat-
nia).
W jaki sposób przekonać ko-
goś, że brukselka jest smaczna, jeśli na
samą myśl o niej przechodzi mu
wszelki apetyt. Jak Eskimosowi wy-
tłumaczyć, że dzisiejsze „minus dwa”
to straszne zimno?
„Nie możemy się dogadać, bo
nadajemy na zupełnie innych falach”
wydobywał z siebie jeden raper. Ale
prawdopodobnie nie wiedział, że mó-
wi o bardzo ważnej zasadzie porozu-
miewania… Wspólny język, trochę
życzliwości - i porozmawiać można
z każdym (no, może „tylko” nie zaw-
sze; i nie o wszystkim)
„Stoją na stole dwa rosoły jeden
zasłony a drugi firanki”
Zasady logiki obowiązują jak
widać wszędzie, choć przyglądając się
życiu w seminarium mam czasem
poważne wątpliwości, co do praw-
dziwości tego zdania. A skoro już
podjąłem to zagadnienie, więc: w ra-
mach „płynnej zmiany tematu”, dla
rozrywki, używając znanej metafory
– „Co w WSD piszczy (skrzypi,
trzeszczy)?” Otóż z całą stanowczo-
ścią stwierdzam, że piszczą: zawiasy
okienka na klasztornej furcie, taczki
brata ogrodnika, papuga na skrzydle
teologii (pewnie zgłodniała), oraz
niekiedy mikrofon brata organisty.
Czasem najlepsze odpowiedzi to te
najprostsze.
Prawdopodobnie ten artykuł
nie stanie się w żaden sposób pomoc-
ny, z powodzeniem jednak może słu-
żyć jako podkładka pod kubek (by
nie zachlapać biurka).
Zanim napaskudzicie na tej
stronie herbatą, owsianką, czy kisie-
64
Młodzież Seraficka, nr 157
lem, to rozwiążcie, na koniec zagadkę
logiczną: Czy krokodyl jest bardziej
długi czy bardziej zielony? 2)
Chętnie odpowiedziałbym na to
pytanie, ale rozważania na ten temat
powinny znaleźć się raczej w dziale
zagadnień wyssanych z palca, który po-
winniście znaleźć kilka stron dalej.
br.Sewerian3 , kurs II
1) W dalszym ciągu rozumiemy logikę
szeroko, tutaj głównie chodzi o dział
„semiotyka”, pomagający w analizo-
waniu niedoskonałości języka potocz-
nego.
2) Oczywiście bardziej zielony, bo dłu-
gi jest od nosa do ogona, a zielony
jeszcze na brzuchu
3) Autor nie rości sobie pretensji, by
powyższe opracowanie zostało uzna-
ne za naukowe, w ścisłym tego słowa
znaczeniu, a raczej stało się bodźcem
do własnych poszukiwań.
1
Młodzież Seraficka, nr 157
Ogród seminaryjny w obiektywie
2
Młodzież Seraficka, nr 157