8

Modlitwa jak i po co?

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Czemu służy modlitwa? Czy Bóg słucha naszych modlitw? Dlaczego nie zawsze jesteśmy wysłuchani? Wśród tych wszystkich pytań, które tak często stawiamy, ukrywa się jedno bardziej fundamentalne: Kim dla nas jest Pan Bóg? Czy modlitwa nie jest po prostu doświadczeniem Boga? Wierzyć, że Bóg istnieje, jest Miłością i jest blisko, nawet jeśli tego nie czujemy i nie widzimy Go. Autorzy pomagają nam zrozumieć sens modlitwy.

Citation preview

1111

Rozdział 1

ŻYĆ PEŁNIĄ ŻYCIA Z BOGIEM

André Sève

Powracajmy często do naszego wzorca: w Jezusie Ojciec miał w końcu Syna, który modlił się do Niego tylko po to, aby być przy nim jako Syn, w miłosnym spotkaniu. Nie przeszka-dzało Mu to poruszać trudnych kwestii dotyczących Jego misji, na przykład wyboru apostołów, a na koniec wyrazić pełnej trwogi prośby: pozwól mi wypełnić swoją wolę.

POZOSTAĆ W JEDNOŚCI

Nie jesteśmy Chrystusem! Życie szybko nas pochła-nia i mówimy wtedy z politowaniem: „Nie mam czasu się modlić”, a to oznacza dokładnie: „Nie mam czasu ani by kochać, ani by żyć”. Ponieważ, powracając raz jeszcze do Chrystusa, widzimy dobrze, że dla Niego żyć w pełni, to być w pełni zjednoczonym z Ojcem. Czy ośmielimy się pomy-śleć, że nasze życie może być bardziej intensywne od Jego życia? Wyciągnijmy stąd wniosek: aby żyć w pełni, winniśmy starać się przeżywać wszystko w jedności z Bogiem.

1212

PÓŁ GODZINY DZIENNIE

Jako odpowiedzialna za katechizację w parafi i, zauważy-łam, że dla wielu katechetów słowo „modlitwa” jest synonimem pańszczyzny… Stwierdziłam, że trzeba coś zrobić, zwłaszcza że ja sama nie modliłam się wcale, lub modliłam się bardzo mało!

Zapisałam się więc na weekendową szkołę modlitwy od-bywającą się w moim regionie. To było dla mnie początkiem nowego życia.

Najpierw podjęłam decyzję: codziennie rano poświęcę Bogu pół godziny, zaraz po wstaniu z łóżka, jeszcze przed śniada-niem. Stanęłam w Jego „obecności”, prosząc Go, aby nauczył mnie modlić się. Nie robiłam nic innego, pozwalałam Mu pa-trzyć na siebie. Przypominałam sobie jakieś zdanie z psalmu lub innej księgi Pisma Świętego, nie próbowałam rozmyślać nad nim, po prostu pozostawałam w obecności Pana, wiedząc, że On jest tu, żyje w głębi mego serca.

Modliłam się w ten sposób przez półtora roku. Początki oka-zały się łatwe, później potrzebna była wytrwałość. Stopniowo te chwile stawały się coraz przyjemniejsze, i nie mogłam się już bez nich obyć.

Odkryłam, że Bóg kocha mnie miłością pełną czułej troski, że zawsze jest ze mną.

Teraz mam pięćdziesiąt lat, a więc potrzebowałam czter-dziestu ośmiu lat, żeby odkryć modlitwę!

ŚWIADECTWO

1313

JAK TERAZ SIĘ MODLĘ?

Najpierw dziękuję Panu za wszystkie dobrodziejstwa prze-szłe i przyszłe, uwielbiam Go, okazuję Mu radość, że przyna-leżę do Niego. Powierzam Mu wszystko: rodzinę, przyjaciół, tych, którzy polecili się mojej modlitwie… a potem się wyciszam, skupiam się głęboko w milczeniu, nasłuchując, co On chce mi pokazać.

Zdarza mi się czasem okazać niezadowolenie, gdy Pan za-prasza mnie do modlitwy. Jednak nigdy nie żałowałam tych długich chwil spędzonych z Nim, ponieważ On napełnia swych przyjaciół ponad ich oczekiwania!

Jeanine

1414

Czy mamy bez przerwy myśleć o Nim i nie robić nic in-nego poza modlitwą? Oczywiście że nie. Stałe zjednocze-nie z Bogiem jest zjednoczeniem woli: czynić to, czego On oczekuje od nas. To, czego życie, które jest Jego wielkim pośrednikiem, oczekuje od nas: pościelić łóżko, zapłacić rachunki, naprawić samochód, pójść na spacer z dziećmi, wyprowadzić psa.

Zatem, wszystko jest modlitwą? Nie, należy zachować właściwe znaczenie słów. Wszystko może być zjednocze-niem z Bogiem, ale z modlitwą mamy do czynienia wtedy, gdy ma miejsce bardzo konkretne spotkanie z Nim: całą na-szą istotą, ciałem, umysłem i sercem. Jesteśmy obecni dwie minuty lub pół godziny z Nim, tylko i wyłącznie dla Niego.

To zresztą pozwoli nam utrzymać, w możliwie najwięk-szym stopniu, nasze zjednoczenie woli. Tak szybko je traci-my. Czy w tym momencie jestem taki, jak On chce, spokojny, kochający, ufny?

Nie będę poświęcał całego czasu na zadawanie sobie takich pytań. Bowiem to owe minuty modlitwy będą stop-niowo kształtować moje synowskie serce, które pozostanie sercem syna w moich czynach i relacjach. Rozumiemy te-raz, dlaczego nie modlimy się wyłącznie, by otrzymać to lub tamto (co zresztą jest czymś normalnym dla syna), ale by przejść od potrzeby Boga (pomóż mi!) do pragnienia Boga: kocham Cię, pragnę kochać Cię bardziej.

Modlitwa pomaga nam uznać Boga za naszego Boga i żyć w zażyłości z Nim. Tak, byśmy nigdy się od Niego nie oddalili. Byśmy trwali przeniknięci Nim. Kto jest Miłością! Jak można nie dostrzegać, że modlitwa jest ściśle związa-na z miłością?

Myślę o kobiecie, którą Jezus uzdrowił z krwotoku. Mówi-ła sobie: „Obym tylko dotknęła się Jego płaszcza!” (Mt 9, 21).To jest odpowiedź na pytanie: „Dlaczego się modlimy?”.

1515

MODLITWA JEZUSOWA

„Modlitwa Jezusowa, wewnętrzna i nieustanna, jest ciągłym i nieprzerwanym powtarzaniem Imienia Jezus ustami, sercem i umysłem, mając poczucie Jego obecności, w każdym miejscu i w każdym czasie, nawet podczas snu. Wyraża się ona w słowach: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną!”. W ten właśnie sposób starzec rosyjskiego piel-grzyma defi niował modlitwę Jezusową, znaną także jako „modlitwa serca”.

Jako odpowiedź na zaproszenie świętego Pawła: „Nie-ustannie się módlcie” (1Tes 5, 17), modlitwa ta, rozpoczęta ustami, stopniowo spływa do serca i prowadzi modlącego się do nieprzerwanej kontemplacji Pana. Może być prak-tykowana zgodnie z rytmem oddechu. Jest ona jednym z fundamentów hezychazmu, od greckiego słowa hezychia: „wyciszenie, milczenie, kontemplacja”. Ten kierunek ducho-wości w tradycji wschodniej wyznacza centralną rolę sercu, rozumianemu jako siedziba rozumu i mądrości.

Ta wschodnia tradycja modlitwy powtarzanej może być porównana do praktyki odmawiania różańca na Zachodzie. Zresztą mnisi na Wschodzie pomagali sobie na modlitwie, posługując się swego rodzaju różańcem nazywanym czotką (komboskion – przyp. tłum.).

PUNKTY ODNIESIENIA

1616

Modlę się po to, aby zbliżyć się do Ciebie! Zbliżę się do Mi-łości, dotknę frędzli Miłości. I będę miłością, otworzę się na miłość.

MIŁOSNA UWAGA

Być może najlepszym słowem na określenie dzieła mo-dlitwy i człowieka modlącego się jest przenikanie. Człowiek pragnie być przeniknięty Bogiem, przeniknięty Jego Miło-ścią. Jest on, jak mówi święty Jan od Krzyża, zanurzony w miłosnej uwadze.

„Człowiek duchowy […] powinien nauczyć się trwać w miłosnej uwadze na Boga […]. Wtedy bowiem prze-niknie mu duszę boskie odpocznienie wraz z prze-dziwnym i wzniosłym poznaniem Boga, okrytym boską miłością”

(Droga na górę Karmel, II, 15, 5)2.

Gdy dochodzimy w ten sposób do serca modlitwy, to nie toniemy już w nieskończonej różnorodności modlitw i spo-sobów modlenia się, lecz szukamy we wszystkich wspólne-go elementu, bez którego nie można mówić o modlitwie jako o miłosnej uwadze.

Modlitwa mieni się setkami kolorów miłości, jej spotka-nia z Bogiem mają tysiące twarzy, ale zawsze musi to być ten sam dialog: „Ty mnie miłujesz, chciałbym Cię miłować”.

Domyślamy się, że wymagane są tu dwie postawy: sku-pienia uwagi na siebie i na Bogu. Tyle modlitw jest wyłącznie roztargnieniami. Nie chcę przez to powiedzieć, że możemy stać się czystą uwagą, ale zarówno w krótkich chwilach nie-uwagi, jak i w najbardziej uciążliwym napływie rozproszeń, winniśmy niestrudzenie kierować nasze miłosne spojrze-nie na Boga…

1717

Wspierać nas będzie mocne przekonanie płynące z wiary, że Bóg jest blisko, zawsze blisko. W takich samych walkach, które my staczamy, aby dobrze się modlić, święty Augustyn wypominał Bogu Jego nieobecność: „Ależ Ja byłem obec-ny! – powiedział mu Pan. – Byłem z tobą, to ty nie byłeś ze Mną”.

JESTEM OBECNY… JESTEŚ OBECNY…

Na początku każdej modlitwy, niezależnie od jej formy, osobistej czy wspólnej, trzeba poświęcić chwilkę, aby odna-leźć siebie i odnaleźć Boga: „Jestem obecny i Ty jesteś obec-ny”. Samo powiedzenie sobie: „Jestem obecny”, zmobilizuje nas, skieruje nas ku głębi naszego serca, które jest jedynym miejscem intymnego spotkania z Bogiem. Być prawdziwie obecnym, to stać się, przynajmniej na kilka minut, całko-witym otwarciem się na Boga, wyłącznym przyjmowaniem Boga.

Następnie będziemy mogli, oczywiście, rozmawiać z Nim o wszystkim: o nas samych, naszym życiu, o tych, których kochamy, i tych, których nie potrafimy kochać. Ale o modli-twie możemy mówić dopiero wtedy, gdy otworzymy się na Jego Obecność.