123

Tadeusz Dolega-Mostowicz - Swiat Pani Malinowskiej

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Pasjonująca opowieść o losach wytwornej kobiety, która zakochała się i wyszła za mąż za przystojnego, ale z pozoru niezbyt bystrego urzędnika Ewarysta Malinowskiego. Pani Bogna jako członkini rady nadzorczej firmy, w której jej małżonek jest zatrudniony jako referent, załatwia mu posadę wicedyrektora. Od tego momentu Ewaryst zaczyna się radykalnie zmieniać. Staje się chamskim i pozbawionym skrupułów szefem, pnie się po szczeblach eliminując wszelkimi sposobami, bez najmniejszych wyrzutów sumienia swoich konkurentów, aż wreszcie zostaje dyrektorem banku. Pani Bogna dostrzega tę odrażająca metamorfozę, godzi się nawet z niewiernością swojego małżonka. Czy uda jej się odzyskać utraconą godność, czy potrafi uwolnić się od cynicznego karierowicza, który ją bezustannie wykorzystuje, lekceważy i poniża?

Citation preview

  • Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwr opracowany zosta w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-dacj Nowoczesna Polska.

    TADEUSZ DOGA-MOSTOWICZ

    wiat pani Malinowskiej Spado to na jak grom z jasnego nieba. W pierwszej chwili chcia wprost powieiepannie Sobczykwnie, e to kamstwo, nowa obrzydliwa plotka biurowa i e nie powinnazajmowa si powtarzaniem podobnych nowin. Bo ona to nazwaa nowin:

    Czy pan referent sysza w Zakopanem o naszej nowinie? Pani Bogna wychoi zapana Malinowskiego.

    Uczu przypyw krwi do twarzy i pochyli si nad otwart szuad. Jednoczenie spo-strzeg swoje rce, bezcelowo przewracajce blankiety i opanowa si.

    Nie syszaem odpowieia. Na jesieni ma by ich lub. To niby tajemnica, ale i tak wszyscy wie. Mylaam,

    e pan naczelnik pisa panu o tym. Kto by si to spoiewa! Chocia panu Malinowskiemunic zarzuci nie mona Owszem

    Borowicz przekn lin, stanowczym ruchem zasun szuad i zapyta: Czy to wszystkie kosztorysy? Tak, prosz pana, oprcz tych, ktre podczas paskiego urlopu zaatwi sam pan

    naczelnik Jagoda. ikuj pani.Gdy wysza, zerwa si i podszed do otwartego okna. Tego si nie spoiewa. Wra-

    cajc z urlopu oczywicie przewidywa, e podczas jego nieobecnoci mogy zaj jakiezmiany. Odczuwa nawet swego roaju obaw przed nimi. To wanie nie dao mu spaw nocy, a z rana wczeniej kazao pj do biura. Po droe uspokoi si jednak zupenie.Widniejcy z daleka gmach Funduszu Budowlanego, niewzruszony jego kontur, wyra-stajcy z zieleni drzew w jasnym sonecznym dniu i niezmienna tosamo Warszawynasuny mu nawet umiech pobaania dla wasnych obaw.

    W gruncie rzeczy czego bariej mg pragn, ni zmian, jakichkolwiek zmian,bodaj listu z wymwieniem, ktry nareszcie przerwaby bezsensown wegetacj kacz-ka mchu, wronitego w jeden z kcikw wielkiej betonowej bryy. Ale to spado najak grom z jasnego nieba. Od pocztku wieia dobrze, e Sobczykwna mwia praw-d. Przypomnia sobie oba listy Jagody. Byy tam pewne napomknienia, do ktrych nieprzywizywa wagi.

    Do ktrych nie chciaem przywizywa wagi poprawi siebie z jak zoliwprzyjemnoci.

    Jagoda zbyt prosto, zbyt praktycznie patrzy na ycie, by mg pisa o rzeczach nie-istotnych, o drobiazgach bez znaczenia. Pisa: Malinowski wyrychtowa sobie kajak i cayie siei na Wile razem z pani Bogn Jeziersk, ktr uczy wiosowa. A innymrazem przesya ukony od p. Jezierskiej i Malinowskiego

    Czyby przypuszcza, e mnie to moe obchoi? Nonsens!Spojrza na jego wspaniae biurko, wznoszce si w rodku pokoju niby wielki otarz.

    Jagoda istotnie traktowa ten mebel z pietyzmem. Celebrowa przy nim, a podobiestwodo otarza podkrela surow symetri ustawionych na nim przedmiotw: dwie lampy,dwa kaamarze, dwie suszki, dwa kubki z owkami, dwa aparaty telefoniczne (wewntrz-ny i miejski), z jednej strony noyce, z drugiej linia, dwie popielniczki, a w rodku, oczy-wicie w samym rodku, blok biaego papieru. Biurko to stanowio centrum egzystencji

  • i o zainteresowa Jagody i Borowiczowi nie przyszoby na myl, e ten czowiek mg-by w gmachu Funduszu Budowlanego powici bodaj odrobin uwagi czemu, co nienaleao do zakresu obowizkw subowych. A jednak Jagoda wiia wicej, a nawetpodejrzewa widocznie, e zblienie pani Bogny do Malinowskiego ma dla Borowiczajakie znaczenie, e bie to dla gromem z jasnego nieba.

    No, nie przesaajmy, pomiarkowa si Borowicz.Porwnanie z gromem przyszo mu do gowy w pierwszej chwili. Waciwie m-

    wic bya to tylko rzecz niespoiewana. I przykra, baro przykra. Nie mia adnegoprawa ju nie tylko wobec pani Bogny, ale i wobec samego siebie ywi jakiekolwiekpretensje do losu. W gruncie rzeczy nic go nie upowaniao do zajcia jakiegokolwiekstanowiska w stosunku do tego zdarzenia. Lubi pani Bogn, ceni, zna, zna prawieod jej pensjonarskich czasw, bywa u niej ale to i wszystko. Nigdy nie roci sobieadnych zamiarw, ktre wykraczayby poza sfer dobrej przyjani. Zreszt nie mia ad-nych zamiarw. Nie chcia mie. W ogle o tym nie myla. I nagle ten Malinowski! Coza gupstwo! Bie si nazywaa: pani Ewarystowa Malinowska i bie sypiaa z nimw jednym ku.

    Borowicz wzruszy ramionami i z tp niechci pomyla, e Malinowski zaraz nadej-ie, e bie musia pocaowa si z nim na powitanie, a pniej znosi jego twarz przezsiedem coiennych goin biurowych. Biurka ich byy zsunite i korzystali z wsplnejkartoteki. I wyobrazi sobie, e na pocztku, gdy otrzyma posad w Funduszu, cieszysi z tego bliskiego ssietwa. Moe nie cieszy si, ale byo mu przyjemnie, e tu obokma uniwersyteckiego koleg, z ktrym zna si od szeregu lat. Wprawie na uniwersyte-cie nie czyy ich adne serdeczniejsze stosunki, ale nic ich te nie ielio. Borowiczowizdawao si nawet, e czuje dla Malinowskiego roaj obojtnej sympatii, chocia na ognie lubiano go i uwaano za zero.

    Na plus Malinowskiego w kadym razie naleao zapisa jego skromno i moralno.Nalea jako student do harcerstwa, nie bra uiau w koleeskich patykach, ubierasi zaledwie przyzwoicie, ale zawsze czysto, utrzymywa si ze szczupej pensyjki, przy-syanej przez matk, ktra miaa aptek w jakim maym miasteczku w Sandomierskim.Po mierci matki przerwa studia i znik z horyzontu. Borowicz spotka go dopiero tu,w Funduszu Budowlanym. Jak na uniwersytecie, tak i tu Malinowski nie cieszy si po-woeniem u kobiet. By adny, tak, obiektywnie naleao przyzna, e by baro adny,ale z kobietami nie umia si obchoi, unika ich i Borowicz nigdy nie sysza o adnymjego romansie. Za lat studenckich dawao to nawet temat do zjadliwych artw, obecniema si rozumie o podobnych kwestiach nie byo miy nimi mowy.

    Borowicz nie zdawa sobie sprawy, dlaczego waciwie wiadomo o maestwie paniBogny z Malinowskim wydaa mu si nieprzyzwoitoci. Tkwio w tym co niedorzecz-nego, e ona wybraa sobie wanie Malinowskiego. Kady inny mczyzna, bodaj Jagoda,nie wywoaby tak silnego wewntrznego protestu w Borowiczu.

    Nie choi mi o ni, lecz o jej wybr sprecyzowa sobie przyczyn swegowzburzenia i to go znacznie uspokoio.

    Poza tym do jesieni wiele moe si zmieni. Miesic czasu to baro duo. Zresztmoe to nie jest jeszcze takie pewne? W biurze byle co, byle pogosk przerabia siw aksjomat. Tak czy owak, dobrze si stao, e dowieia si o wszystkim nie z ustMalinowskiego.

    Na korytarzu rozlegy si szybkie, cikie kroki, drzwi otworzyy si gwatownie i naprogu stan Jagoda. Jego mae, wskie usta rozsuny si w umiechu, czerwona twarzo nierwnej cerze nabrzmiaa i staa si byszczca:

    Jak si macie wycign ma, mocn rk dobrze zrobilicie, ecie przy-jechali. Roboty huk. W Zakopanem adnie?

    ikuj. Pogoda bya liczna serdecznie cisn jego do Borowicz. Po grach nie azilicie? Co? zamia si krtko. Ju ja was znam! Nie mylicie si.Waciwie byli ze sob na pan, ale czasami w przypywie wikszego rozrzewnienia

    Jagoda mwi do per wy, tym koleeskim wojskowym tonem, ktry brzmia troch jakrozkaz i troch jak poufao. Byy chwile, gdy ten sposb rozmowy sprawia Borowiczowiniedajc si okreli satysfakcj.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Wiiaem waszego brata zacz Jagoda, rozpakowujc wypchan skrzan tek niezy chopak. Tylko nerwus. Stara si o odroczenie suby wojskowej.

    Bylicie w Krakowie? Byem. Powinnicie mu to wybi z gowy. Studia studiami, a takiej szkoy, jak

    daje wojsko, nie znajie nigie. Malinowski jeszcze nie przyszed? Nie. Ostatnio lubi si spnia bez nacisku powieia Jagoda, zaczerpn powietrza,

    jakby chcia co doda, lecz tylko chrzkn i wzi suchawk telefonu.Borowicz zabra si do przegldania zalegoci. Byy to plany i kosztorysy prywat-

    nych domw nieczynszowych, ktrych waciciele zabiegali o dugoterminowe poyczkina ukoczenie budowy. Ten ia nalea do niego tylko o tyle, e bada kad spra-w z punktu wienia estetyki i uytecznoci budowli, oraz jej trwaoci. Stron prawni nansow opracowywa Malinowski, opini za dawa Jagoda, po czym akty szy doprezesa, gie zapadaa decyzja.

    Przed dwoma laty, gdy Borowicz otrzyma t posad, interesoway go jeszcze spraw-ania planw, styl, rozplanowanie i celowo budowli. Wdawa si w korespondencjz petentami, da zmian, przerbek, ulepsze, te za projekty, ktrymi si zachwyci,usiowa przeforsowa. Obecnie odrabia swe obowizki mechanicznie. Sprawa, liczy,notowa, po czym w prawym grnym rogu aktu przyczepia spinaczem kartk: Nie-zgodne z paragrafem -cim Ustawy z dnia takiego-to, niedotrzymane punkty -ci, -myi -sty przepisw rozporzenia z dnia takiego-to, niezastosowane do regulaminu Fun-duszu Budowlanego, artyku -ty, ustp c.

    Czsto Jagoda, ktry by fanatykiem ruchu budowlanego, zwraca mu podanie: Panie Borowicz, tak nie mona. Niech pan wezwie klienta i objani mu braki. Tu

    widoczna jest niewiadomo przepisw. Nie moemy wpada w biurokracj. Ale dom ju jest wycignity pod dach, na zmiany za pno oponowa Boro-

    wicz. Wic biemy musieli zrobi jakie ustpstwa. Wbrew ustawie? Ustawa jest dla lui, nie luie dla ustawy ucina Jagoda.Czasami dodawa jeszcze: Przez t austriack formalistyk diabli wszystko wezm.A sam by jednoczenie jeeli nie formalist, to przynajmniej rygoryst. Wszystkie

    ustawy i przepisy zna na pami i pochoi z zaboru austriackiego. Moe dlatego wa-nie tak niecierpia wszystkiego, co mu przypominao Austri. Byo to sabostk Jagodypowszechnie znan. Jeeli zapi si w jakiej dyskusji, a znienacka wysunito mu przedoczy austriacko jego pogldu cofa si natychmiast.

    Borowicz ju drug opracowan teczk odkada na biurko Malinowskiego, gdy tennadszed. By w jasnym, zbyt jasnym jak na biuro ubraniu i w jaskrawym niebieskimkrawacie. Przywita si z Borowiczem w zwyky sposb z t nieobowizujc serdecznoci:

    Przyjechae! Pysznie wygldasz! Stsknilimy si tu za tob. Przychoi do ciebiedwa razy baron Denho. Czarujcy czowiek. Pan z panw Tak. Pikn mamy pogod.No i c sycha u ciebie?

    Nie czekajc na odpowied zwrci si do Jagody: Servus Kaziu! Nie miej mi za ze, e si spniem. Wiisz, tramwaje baro

    czsto tegoJagoda w milczeniu poda mu rk i wrci do pracy. Dopiero po duszej chwili

    odezwa si: Nie uwaa pan, panie Borowicz, e niektrzy to do mierci nie oducz si sztu-

    backich wykrtw. To ty do mnie, Kaziu? achn si Malinowski. Do ciebie. No, wiesz! Wiem.Borowicz rzuci okiem na zastyge w oburzeniu donie Malinowskiego. Na palcu pra-

    wej rki byszcza szar w starej renesansowej oprawie: piercionek pani Bogny. Byo toniesprawiedliwie bolesne, nieprawdopodobne i krzywce. Krzywce, pani Bogn

    - wiat pani Malinowskiej

  • skorygowa sw myl. I niespoiewanie napyna gorzka reeksja: dlaczego? Sko-ro taki czowiek zosta przez ni wybrany, widocznie zasuy w takiej mierze na ni, jaki ona na niego. Widocznie odnalaza w Malinowskim wartoci, ktre uznaa za godnewasnych wartoci, czy zatem bd nie tkwi w przecenianiu tej kobiety?

    Stefku, wzywam ci na wiadka zwrci si do Borowicza Malinowski wi-isz, jak hierarchia przygniata!

    Jeeli chcesz z tej beczki niecierpliwie odpowieia Jagoda nie przypominajmi, e jestem twoim zwierzchnikiem, lepiej nie przypominaj!

    Chyba mnie do kta nie postawisz? Nie, ale dam, by si zjawia punktualnie. Nie chc wicej sucha wykrtw.

    Rozumiesz? Ale kochany Kaziu mikko zacz Malinowski nie masz o co si gnie-

    wa. artowaem. Sam wiesz, e artowaem. Jeeli jednak dotkno ci to baroprzepraszam.

    Spojrza na Borowicza i mrugn okiem. Nie masz po co przeprasza skrzywi si poirytowany Jagoda przepraszaj

    tylko ieci. Jeeli si jest mczyzn, to albo si co robi i ponosi si za to odpowieial-no, albo nie robi si tego wcale. Tak przynajmniej ja myl.

    Wsta, gono odsuwajc fotel, poprawi jedn z suszek, ktra przesuna si ku rod-kowi, zgarn plik papierw i wyszed.

    Tak on myli porozumiewawczo umiechn si Malinowski.Borowicz nie odrywa oczu od planu i nic nie odpowieia, wobec czego Malinowski

    chrzkn i po pauzie doda: Co to jednak znaczy gminne pochoenie. Brak wszelkiej kultury. Nawet na ar-

    tach si nie zna Wci siei w nim ocer. Ocerowie lubi rozkazywa. Ale ja niejestem rekrutem, ktry musi przed panem majorem wyciga si na baczno.

    Powie to jemu krtko uci Borowicz. Co? Przecie syszae. e mam mu to w oczy powieie? Po co, po co mam sobie psu stosunki. Ja tam

    nie mam zamiaru tresowa lui bez kultury. Jego ojciec pracowa jako giser w fabryceSchulca na Podgrzu. Czego wymaga Phi!

    Wzruszy ramionami i zapali papierosa. Dla syna gisera takie biuro i naczelnikostwo to szczyt aspiracyj cign dalej

    jak on to mwi: wytona praca na swoim odcinku Cha, cha, cha Nie uwaasz,e to brzmi dwuznacznie? A propos, znasz ju anegdotk o yie, ktry chcia uzyskaprolongat?

    Nie lubi anegdotek odburkn Borowicz. Smutny jaki jeste? Co? Powrt z ona natury do miejskiego gwaru. Tak, ro-

    zumiem.Borowicz zmarszczy brwi: Przepraszam ci stara si mwi spokojnie mam tu trudne obliczenie.Malinowski skin gow i umilk. Wzi si te do roboty, ale po chwili zacz z ci-

    cha gwizda pod nosem. Podnoszc od czasu do czasu wzrok, Borowicz przyglda sijego penym, czerwonym ustom, zaokrglonemu owalowi twarzy, wysokiemu, pikniesklepionemu czou i z lekka rzedncym jedwabistym i falujcym wosom. Bodaj po razpierwszy przyjrza mu si tak uwanie. W uroie Malinowskiego, w uroie bezwtpie-nia szlachetnej, kryo si jednak co impertynenckiego, co trywialnego. Gie w tychprawie klasycznych rysach zdawao si czai jakie kamstwo. Pod gadko wygolon skr,pod jasnym czoem, a nawet pod maymi, przystrzyonymi wsikami bya jeszcze jakainna warstwa. Nie wiia teraz jego oczu, ale stara si przypomnie sobie ich wyraz. By-y wspaniae. Ciemno-orzechowe, o niezwykym poysku, z czarnymi jak smoa rzsami.Tylko ich wyrazu nie podobna byo uchwyci.

    Nagle uprzytomni sobie rozmow z pani Bogn. Byo to jeszcze w zimie. Powieiaawwczas:

    On ma oczy wprost niezrozumiale pikne. Ale bez wyrazu zauway obojtnie.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Wtedy zamiaa si i rzucia od niechcenia: To zaley na kogo patrzy. Na pani oczywicie sodko i z zachwytem.Nic nie odpowieiaa, ale gdyby Borowicz wwczas zwrci na to zamilknicie uwa-

    g Kiedy to byo? W styczniu, bodaj w styczniu. Przed powrotem prezesa. Odnosiwwczas do jego gabinetu wnioski do podpisu. Pani Bogna ju wtedy bya zajta Mali-nowskim.

    I jakie to pospolite: sekretarka prezesa i referent Malinowski Tak maj zawiado-mi, e ich lub odbie si dnia tego i tego Brrr Jaki wyraz mog mie oczy tegocymbaa, gdy na ni patrzy: oczywicie gupi wyraz, najordynarniejszy wyraz. Chcia-by j mie i tyle. A dla kobiety, tak, dla kobiety, bie to najmdrzejszym wyrazem.Wszystkie s tym samym. Nie ma indywidualnoci wrd kobiet. Rnice zacho tylkomiy zewntrznoci psychiki, grunt pozostaje identyczny: suy gatunkowi, rozpa-a si, dobiera najprzydatniejsze do tego celu egzemplarze samcw. Pani Bogna jestrozumna, inteligentna, subtelna. Tego jej odmwi nie mona. A jednak wszystko tomilknie, ulatnia si, przestaje iaa, gdy odezwie si zwyky instynkt, najprymityw-niejsza wszechwadna sia plazmy, zamknita w

    Jak mylisz, Stefku, obrazi si?Borowicz spojrza na Malinowskiego pprzytomnie: Kto? No Jagoda! Jest jaki oschy. Nie chciabym go sobie narazi. On jednak moe

    duo zaszkoi. Daje spokj oburzy si Borowicz jak mona Jagod posa o co po-

    dobnego. Jestem przekonany, e sam w to nie wierzysz. W przeciwnym razie byoby tobaro brzydkie z twojej strony.

    Zapewne, zapewne szybko zgoi si Malinowski mwiem tylko tak sobie,bo zreszt teraz mog zbytnio nie przejmowa si Jagod. Sam stary jest ze mnie barozadowolony i mog ci rczy, e bie wci bariej zadowolony.

    Rozemia si i odkadajc piro zapyta: Pewno ju syszae? O czym? obojtnie mrukn Borowicz. Hm Nie mwi o tym nikomu, ale tobie jako przyjacielowi mog. eni si

    z Bogn.Borowicz chciaby zerwa si i krzykn mu w nos, e wyprasza sobie nazywanie go

    przyjacielem i e pani Bogna nie moe wikszego idiotyzmu zrobi. Winszuj ci wycei. Patrz wycign rk Malinowski oto rkojmia szczcia.Tu przed oczyma Borowicza bysn duy szar. adny kawaek, co? zapyta Malinowski trzysta lat w jednej roinie! Wart

    par fajgli? Co? I adnie na rku wyglda. No, nie na kadym. Wyobra sobie takipiercionek na palcu Jagody. Niczym kwiatek przy kouchu. Te krtkie palce i biae pa-znokcie. Ale na twoim rku bie pierwsza klasa. Masz, na.

    Nie, nie z hamowanym obrzyeniem odsun piercionek Borowicz. Dlaczego? Takie piercionki to tylko do rasowych rk. A ty masz baro rasow.

    Sprbuj. Daje spokj! Ach, pewno jeste przesdny? zabra piercionek Malinowski ale rk masz

    rasow. Ja mam adniejsz, ale ty bariej rasowPrzyglda si swoim rkom, bbnic palcami po papierach. Wreszcie zapyta: Jak mylisz, chyba nie popeniam gupstwa, enic si z Bogn? Nie rozumiem zacz Borowicz, zaciskajc szczki i urwa. No, bo wiisz, ona nie ma adnego posagu. Grosze. A ja przecie nie mog po-

    zwoli, by moja ona pracowaa. To oczywicie bajki, e prezes w niej si kocha. Alew ogle nie chc, by moja ona bya jak urzdniczk, bo

    Mj drogi przerwa Borowicz wybacz, ale to s tak osobiste sprawy, e jaZreszt nie mam w tych rzeczach wprawy, nie znam si I enuje mnie ten temat.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Malinowski chcia co odpowieie, ale wanie zawoni telefon. Wzywano Boro-wicza do prezesa. Wsta i szybko wyszed. Na korytarzu zatrzyma si, otar pot z czoai odetchn.

    Prezes urzdowa na drugim pitrze. Trzeba byo przej dugi korytarz, zej szero-kimi, marmurowymi schodami, min dwie wielkie sale, pene haasu maszyn, wspaniapoczekalni, gie sieiao kilka osb, i wej do sekretariatu. Urzdnicy wchoili dogabinetu prezesa Szuberta nie przez poczekalni, lecz tdy. Borowicz skonstatowa, epani Bogny nie ma przy biurku, przywita si z wyblak blondyneczk, stukajc na ma-szynie i zapuka do wielkich drzwi, chocia nad nimi palia si czerwona lampka, znak,e prezes jest zajty.

    Gabinet Szuberta, ogromna sala o dwch oknach, sigajcych od sutu do podo-gi, wywiera na Borowicza zawsze wstrzsajce wraenie. Wzywano go tu do rzadko,nie mg wic oswoi si z tym nagromaeniem kontrastw. Miy oknami, zakry-tymi tanimi rankami rozpity by na cianie sztandar z biaym orem, poniej wisia-y dwa portrety dostojnikw pastwa, odielone od siebie skrzyowanymi rusznicami.Przy cikim, gdaskim biurku z czarnego dbu sta ty amerykaski fotel na rubiei trzcinowy koszyk na miecie. Na cianie, wprost rozwieszony by przepikny gobelin,wyobraajcy Aodyt, wychoc z muszli i wanie nago bogini w partii najbariejdrastycznej, przesaniao skrzyowanie starej karabeli ze zwyk szabl w elaznej pochwie.Nad gobelinem w owalnej, secesyjnej ramie Kociuszko przysiga narodowi na krakow-skim rynku, pod gobelinem sta mahoniowy stoliczek i na nim wielki, japoski wazonz usty pkiem przezroczystych celofanowych kwiatw, pod stolikiem rozesany by owic-ki pasiak, na ktrym wygodnie rozpieray si dwa czerwone klubowe fotele. W prawymkcie gabinetu, bliej do biurka, na perskim dywanie stercza amerykaski stolik z ma-szyn do pisania, obok wolterowski fotel, na ktrym siadywa prezes, ilekro dyktowa,a dalej te amerykaska szafa z rolowan aluzj. W lewym za to kcie byo co w roajubuduaru: garnitur nowoczesnych mebelkw, szeroki tapczan, drewniana, stojca lampa,nakryta batikiem i okrgy, orzechowy st, na ktrego szklanym blacie rozoone byypomnikowe wydawnictwa. Kt ten wygldaby prawie zalotnie, gdyby nie dwa popiersia,wyrastajce ponad tapczanem na wysokich palisandrowych kolumnach: gipsowy Sokra-tes i bronzowy Napoleon. Z sutu, na grubym acuchu zwiesza si gotycki wiecznikkrzyacki, kuty w czerwonej miei. Na cianach, na barwnych kilimach, lub wprostna zocistej tapecie obcie rozwieszono plany, fotograe i szkicowe elewacje gmachw,kociow, fabryk i domw, wybudowanych iki poparciu Funduszu Budowlanego.

    Pod jednym z takich planw sta wanie prezes, pani Bogna w czarnej sukience i na-czelnik Jagoda. Mczyni sprzeczali si zawzicie, za pani Bogna miaa si i rozpaczli-wie zaamywaa rce. Zeszczuplaa, i jej jasne, popielate wosy zdawao si, jeszcze bariejzjaniay przy opalonej twarzy.

    Przysza pani Malinowska pomyla, lecz ogarno go jakie bezsensowne roz-czulenie. Gdy odwrcia gow i umiechna si do radonie, od razu przesta wierzyw te zarczyny, w Malinowskiego, w kajak. Zapomnia o tym.

    Jest pan Borowicz zawoaa.Zanim jednak zdy z ni si przywita, Szubert podskoczy jak na sprynie. Borowicz? Chod pan tu! Powie pan sam, czy to nie jest idiotyzm! Majorze nie

    przeszkaaj! Chod pan, panie Borowicz! Moje uszanowanie panu prezesowi ukoni si Borowicz, wycigajc do

    w kierunku rwnie wycignitej bokiem rki prezesa. Ten jednak tego nie spostrzeg,natomiast chwyci go za rami i popychajc ku cianie, pukn w ram planu:

    Patrz pan! Jagoda chce im pozwoli wyci ten las i wybudowa stacj sportow Stadion poprawi Jagoda. Wszystko jedno. Ale to jest zapaskuanie Wisy! Ju i tak dalimy tym lekko-

    atletom mas pieniy na schronisko, innym znowu na klub. A teraz odda im to Nie moemy im odda rzeczowo odezwa si Jagoda bo to ich wasno,

    panie prezesie. Ale las i tak wytn Ot nie wytn, jeeli nie damy im na budowanie gniewnie wytrzeszczy oczy

    prezes. Ja panu powiadam, majorze, e nie wytn!

    - wiat pani Malinowskiej

  • Jego siwe, krtko przystrzyone wosy na okrgej czaszce zdaway si jey, sinoczer-wony nos rozpcznia, a gruby, misisty tuw zachwia si w przd i w ty na rozkraczo-nych, krtkich nogach. Wyglda, jak urnity i wcieky ekonom, ktry za chwil rzucisi na przeciwnika z piciami. I Borowicz tak si tym porwnaniem zasugestionowa, edopiero po chwili przypomnia sobie, e ten pany gbur jest gobiego serca czowiekiem,ktry nigdy w yciu kropli alkoholu nie mia w ustach, ktry w swej nieksztatnej gowie,ostrzyonej maszynk, nosi kolosaln wie, a tymi grubymi rkami napisa najpikniej-sze ieo o botanice, ktre czyta si jak poezj. Borowicz nie lubi Szuberta. Nie lubi,gdy nie mg si w nim rozezna. By tak mieszanin przeciwiestw, jak jego gabinet.By haaliwy, zaczepny, apodyktyczny, nieporzdnie ubrany, kadym dwikiem, kadymruchem razi. A przy tym znany by z jakiej wprost iecinnej dobroci, umia goinamichoi po swoim ogrdku na kolonii Lubeckiego i w umiechnitym zamyleniu przy-glda si kwiatom. Jeeli kogo obrazi, co mu si czsto zdarzao, czym prej starasi przeprosi obraonego, albo w ogle kogo, kto mu si obraonym wyda.

    O tym wszystkim Borowicz mniej wieia z wasnego dowiadczenia, najwicej zaod pani Bogny, ktra i teraz odcigna go na bok:

    Wypocz pan, panie Stefanie? zapytaa. ikuj. Ale czy prezes Ach nie, ju zapomnia, e pana tu wezwa. Zreszt sam wie z gry, e zgoi si

    z Jagod, a co najzabawniejsze, e i Jagoda te nie ma w tym wzglie najmniejszychwtpliwoci.

    Borowicz spojrza ku nim. Oddalili si obaj ju do znacznie, a oddalali si coraz bar-iej, gdy Szubert z furi nastpowa, a Jagoda cofa si w porzdku na z gry upatrzonpozycj. Pozycj t byo biurko prezesa, gie lea gotowy do podpisu akt subwencji nabudow stadionu.

    Jednego nie rozumiem odezwa si Borowicz czemu Jagoda tak powanieargumentuje, skoro skutek bie ten sam?

    Major? Ale on musi wszystko traktowa powanie! Czuby si nieszczliwy,gdyby kto mg go posi o lekcewacy stosunek do zwierzchnika. Woli wierzy, enaprawd z trudem zdoby u prezesa t subwencj i e go przekona. Czy pan nie wie,e przynajmniej raz na miesic Jagoda podaje si do dymisji. To zawsze jest ostatni argu-ment. Staje na baczno i powiada: wobec zasadniczej rnicy pogldw, panie prezesie,prosz o zwolnienie mnie z zajmowanego stanowiska. I mwi to z grobow, ale szcze-rze grobow min, chocia z gry wie, e Szubert swojej opozycji wcale nie uwaa za murnie do obalenia

    Borowicz sysza, co mwia, lecz nie zdawa sobie z tego sprawy. Nie mg oderwaoczu od jej ust, poruszajcych si w sowach i umiechach, od oczu, ktrych spojrzeniepromieniowao ciepem i jasnoci.

    Nie, nie konstatowa w myli ja jej nie kocham. Tylko jest mi droga, jestmi potrzebna, jak powietrze. W jej pobliu inaczej czuj, myl, rozumuj. I nie tylkow pobliu.

    Wrcz sama wiadomo istnienia pani Bogny stwarzaa jak magnetyczn aur, si-gajc a tam do Zakopanego. Kade odebrane wraenie, kade odkrycie, obserwacja,wniosek mylowy, nabieray przez to znaczenia, e bie mg o tym mwi z ni.Nieraz apa siebie na umiechu, z jakim rozmyla o jakiej spostrzeonej przez siebiewaciwoci lukiej, drobnej, zdawao si, nieistotnej, i wieia, e nikt inny poza paniBogn nie potra oceni tej pereki, nie potra cieszy si ni i znale w tym tematu dorozmowy. Czsto odnajdywaa w tym, co ju uwaa za proste i ostateczne, nowe, zo-one znaczenia, czsto w rzeczach iwnych umiaa wykry ich yciowe jake naturalnejdro. Zawsze, odkd sam nauczy si patrze na wiat i nauczy si myle, w rozmowachz pani Bogn znajdowa t niezwyk rozkosz, jak daje poznawanie rzeczy. A wanieiki pani Bognie otwiera si dla nowy, nieznany dostp do rzeczywistoci. Wrdrozgazie zawiych drg, jej drogi zdumieway krtkoci, bezporednioci. Bya tojej subtelna, jak sejsmograf czua inteligencja i zdumiewajca intuicja. Sama w tym tyl-ko doszukiwaa si swoich plusw, kategorycznie protestujc, ilekro mwio si o jejrozmowie.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Pewna gimnastyka umysu twieria nie przeszkaa mi by baro nie-mdr. To trzeba rozrni: funkcja i narzd.

    Podnosia palec wskazujcy do gry, przechylaa gow i z umiechem wypowiadaa: Wszelkie badanie zaczyna si winno od dysocjacji elementw.Tak wietnie naladowaa swego ojca. W takich momentach Borowicz wprost wi-

    ia profesora Brzostowskiego, stojcego przed katedr, wiia wypenion aul i sie-bie, opartego w kcie o cian i rysujcego na szkicowniku prole, nieskoczon iloprolw kobiecych. Waciwie mwic, jeeli studiujc na tak cikim i wymagajcymtyle pracy wyiale, jak architektura, zdoby si na ukoczenie wyiau lozocznego,zawicza to ojcu Bogny. W ich domu nauczy si zagbia w zagadnienia lozocznei nawet pasjonowa si nimi. Sam profesor, pani Brzostowska, istna encyklopedia pod-rczna i wsppracowniczka swego ma, wreszcie ich gocie z profesorem Jezierskim naczele, bya to grupa wyizolowana od ycia coiennego, od ycia, ktre wanie przewalaosi wtedy wciekymi falami przez wiat pocity ranami ontw. Ilekro Borowicz zja-wia si w tym domu rozpomieniony jak gron, czy radosn wieci, z nawyczajnymdodatkiem w kieszeni swego gimnazjalnego munduru, po kilku ju minutach zapominao wstrzsajcym wydarzeniu i zatapia si w tej atmosferze intelektu, gie sub specieaeternitatis najwiksze zdarzenia dnia schoiy do roli przyczynkw w argumentacji.

    C iwnego, e Bogna, wychowana w takim rodowisku miaa t gimnastyk umy-su, o ktrej oywaa si z odrobin lekcewaenia. Raczej wypadao si iwi, e niezatracia tam zdolnoci lukiej karmienia si chlebem dnia powszedniego, e chociazdecydowaa si na maestwo z witej pamici profesorem Jezierskim, umiaa nawi-za kontakt z rzeczywistym yciem, ba, e w tym yciu znalaza si od razu zorientowana,zasymilowana i potrzebna.

    Potrzebna innym, prezesowi, instytucji, krewnym, znajomym, a mnie potrzebna,jak powietrze myla patrzc na ni i suchajc dwiku jej gosu.

    Z koca gabinetu dolatyway wykrzyki prezesa Szuberta i od czasu do czasu krtkie,siekane, tonem wojskowego raportu wypowiadane odpowiei Jagody.

    Oczywicie, przyjie pan i do mnie na herbat, panie Stefanie? zapytaaBogna.

    Z przyjemnoci skin gow Borowicz, lecz w tej samej chwili uprzytomnisobie, e spotka tam Malinowskiego i zaci si tak, z przyjemnoci Ale jeszcze niewiem Ja zatelefonuj.

    Co za gupstwa oburzya si musi pan przyj. o zwolnienie mnie z zajmowanego stanowiska dolecia ich uroczysty gos

    Jagody.Pani Bogna rozemiaa si: No, to ju sprawa skoczona. Niech pan patrzy!Rzeczywicie prezes chwyci piro i powtarzajc w najwyszym oburzeniu: To

    czort wie co, to czort wie co podpisa dokument. Jagoda rzeczowo zbiera z biurkarozsunite papiery i oglda si na Borowicza.

    Chodmy powieiaa pani Bogna niepotrzebnie prezes pana trui. Stracipan sporo czasu.

    Borowicz tylko spojrza na ni z wyrzutem, a poniewa Jagoda zabiera si do wyjcia,ukoni si prezesowi, pocaowa rk pani Bogny i skierowa si do drzwi. Nagle zatrzymago okrzyk Szuberta:

    Borowicz! Stj pan, czekaj pan, mam do pana interes! Pani Bogno, niech pani oddamajorowi akty osiedla na Wierzbnie i uzgodncie sobie te rzeczy. Aha! I zatelefonujciedo inyniera Nowickiego, a jeeli on si nie zgoi, niech pani pojeie do Magistratui nawymyla im od ostatnich. Niech pani zrobi tam piekieln awantur. To jedyny sposb.No, do wienia.

    Gdy zostali sami, prezes spojrza na Borowicza spode ba i zaoywszy rce pod mary-nark na plecach, zacz choi przed nim od ciany do ciany. Jego kroki byy nierw-ne, a ciki tuw, pochylajc si rytmicznie w rne strony, sprawia to, Szubert zdawasi zatacza. To i czerwony, bulwowaty nos robio wraenie zdecydowanego stanu opil-stwa. Jednak Borowicz zna histori prezesowego nosa. Bdc jeszcze modym asystentembotaniki w Kazaniu Szubert podobno podczas badania jakiej roliny, zosta ugryziony

    - wiat pani Malinowskiej

  • w sam czubek nosa przez jakiego pajka czy skorpiona. Od mierci wyratoway go silnezastrzyki antidotum, ktre wszake znieksztaciy i raz na zawsze naday sinopurpuro-w barw jego organowi powonienia. Najciekawsze byo to, e grony owad, przedtemnieznany nauce, zosta przez poszkodowanego zbadany i opisany, a nawet otrzyma jegoimi, zdaje si, areneidus Szuberti. Borowicz czyta kiedy t prac w domu Bogny jeszczeza ycia jej ma, chocia bowiem nie interesowa si szczeglnie ani botanik, ani zoo-logi, czytywa wszystkie iea naukowe, szczeglniej za zachwyca si typem wykadu,w jakim celowa Szubert. Jasno, spokj, ostrono w formuowaniu sdw, potoczystanarracja i literacka obrazowo, styl jdrny i peen fantazji, sowem iea Szuberta by-y najbariej kracowym przeciwiestwem tej strony jego osobowoci, ktra tak raziajaskrawoci w bezporednim zetkniciu si z nim w yciu.

    Panie Borowicz zatrzyma si nagle prezes tu przed nim musz pomwiz panem poufnie.

    Poniewa jednak nasilenie jego gosu przypominao raczej kazanie do wielotysiczne-go tumu, ni zamiar poufnej rozmowy, Borowicz dyskretnie obejrza si na drzwi. Prezeswszake wcale tego nie zauway i zapyta:

    Zna pan nieboszczyka Jezierskiego? Owszem, panie prezesie. Wic powiadam panu, e to by osio. Tak, drogi panie, osio, a mam prawo tak

    twieri, gdy by moim najserdeczniejszym przyjacielem. Drugiego podobnego durnianie doczeka si wiat w cigu najbliszych stuleci. Dlatego te szkoda, e umar. Jeeli zateraz nas syszy, niech cymba wie, co o nim s, gdy spniem si na pogrzeb i niemiaem monoci powieie mu tego w oczy.

    Borowicz umiechn si. Jednak na pogrzebie to byoby moe za pno. Co? Dlaczego? Aha, ale nie o to mi choi. Rzecz jest w tym, e Jezierski by

    psychologiem, czyli czowiekiem nie majcym niejako z urzdu adnego pojcia o psy-chice lukiej. Ciekawa rzecz. Znaem tylko jednego prawiwego psychologa, a by toweterynarz. W Ugoroie. Nie, nie, w Brasku. Nazywa si Kabaczkin.

    Zbliy si do biurka, odsun szuad, wydoby z niej papierow torebk i yeczk. Nazywa si Kabaczkin powtrzy automatycznie, po czym zanurzy yeczk

    w torebce i pokn kopiast porcj cukru. Cukier objani zwyky cukier. Organizm, jeeli ma pracowa wydatnie,

    potrzebuje czstych uzupenie wgla. Stosuj to dwaiecia do trzyiestu razy na ieod lat przeszo dwuiestu.

    Cukier krzepi umiechn si Borowicz, przypominajc sobie wszdobylskislogan reklamy cukrowniczej. O systemie prezesa wieia ju zreszt dawniej od paniBogny i od innych pracownikw Funduszu. Drug, rwnie iwaczn stron systemubyo sypianie Szuberta. Szubert nigdy nie kad si do ka. Natomiast co dwie goinywyciga si na kanapie i natychmiast zasypia, a bui si punktualnie po pitnastuminutach. Utrzymywa przy tym, e tylko takie krtkie wypoczynki, rozoone na cadob, s celowe i higieniczne. Chocia system swj propagowa zawzicie, a jego wasneniepospolite zdrowie byo dostatecznie przekonywujcym argumentem, jako nie mgznale naladowcw.

    I teraz zacz Borowicza namawia, lecz wkrtce myl jego powrcia do przerwanegotematu. Irytowa si na . p. Jezierskiego, twierc, e jego maestwo z Bogn byoprzestpstwem przeoczonym przez kodeks karny:

    Jak mona eni si z mod, z moiutk panienk, majc lat piiesit dwa!Zawiza iewczynie ycie, a co najzabawniejsze, uwaa, e daje jej szczcie! Sam miopowiada, e nie raz cae noce przegadywali ze sob, lub czytali Homera! Syszae panco podobnego?

    Jednak kochali si baro zauway Borowicz. Do stu diabw, s inne rodki okazywania mioci, ni Homer. Ale on zawsze by

    niedog. Opowieiabym panu, jak ta fujara zbania si kiedy, ale de mortuis nihilnisi bene. Ot do o tym durniu. Zostawi w kocu Bogn sam, bo przecie staregoBrzostowskiego nie mona liczy, zostawi sam, a to nie jego zasuga, e ona umie dasobie rad w yciu. Jednak ja, jako przyjaciel zmarego poczuwam si do obowizku opieki

    - wiat pani Malinowskiej

  • nad ni zwaszcza w tych kwestiach, gie ju raz wykazaa brak zdrowego rozsdku.Mwi o jej pierwszym maestwie. Teraz zwierzya mi si, e ale to, panie Borowicz,miy nami e chce wyj za tego Malinowskiego.

    Borowicz wzruszy ramionami: Syszaem o tym. No i c pan na to? C ja? zrobi obojtn min Borowicz. Jakto? Przecie pan znasz tego Malinowskiego, wiesz pan co to za czowiek, ko-

    legowalicie przecie? Na rnych wyiaach. Zreszt nie utrzymywalimy bliszych stosunkw. Jednake i teraz wicej pan masz z nim do czynienia ni ja. Bogna chyba i jej los

    obcho pana, co? Mnie? poczerwienia Borowicz oczywicie, panie prezesie, ale c ja mo-

    g o panu Malinowskim powieie? Jest dobrym urzdnikiem, uczynnym kolegWychowany jest przyzwoicie

    Ale czowiek! Jaki czowiek zgniewa si Szubert.Borowicz rozoy rce: Nie mam o tym wyrobionego zdania.Kama i kama wiadomie. Wprawie nie umiaby podnie przeciw Malinowskie-

    mu adnych konkretnych zarzutw, ale nie znosi go, uwaa za typ bezwartociowy, zacharakter niskiego gatunku. Nie wydobyby jednak tego z siebie za adn cen. Zresztpo co? Nie trzeba si ui, e Szubert moe mie jakikolwiek wpyw na postanowieniepani Bogny. Ona zbyt dobrze wie, czego chce, a przynajmniej wierzy w swoj suszno.I ten poczciwy prezes, ktry raczej sam znajduje si pod opiek Bogny, wyobraa sobie,e jego rady mog liczy na jej posuch. Byoby to nieprawdopodobne. Zamiaaby sii nie zuyaby wicej wysiku, by go przekona.

    Prezes sta przy oknie z rkami wcinitymi w kieszenie i milcza. Zatem odezwa si tonem konkluzji uwaasz pan, e ten Malinowski jest

    porzdnym czowiekiem i e pani Jezierska dobrze robi. Wcale tego nie utrzymywaem hamujc wybuch odpowieia Borowicz. Wic c, do stu piorunw! gwatownie odwrci si Szubert jeste pan

    z misa i koci, a we bie masz mzg, czy zrobiono pana z galarety Zajmujesz pan od-powieialne stanowisko, a nie masz wasnego zdania!

    Borowicz zblad: To nie naley do moich obowizkw subowych wycei pan prezes Pan prezes, pan prezes, obowizki subowe przedrzeniajco wykrzywi si

    Szubert daj mi pan spokj i id pan ju std. To zaiwiajce, ile miczakw mamyw tej ukochanej ojczynie! Czekaj pan!

    Wybaczy pan prezes, ale nie mog znosi podobnego tonu i takich wyrae. No, wic przepraszam pana. Co si pan na mnie gapi, jak sroka w gnat? Prze-

    praszam. Czy mam rzuci si przed panem na kolana? Robi wszystko, co mog, toznaczy, przepraszam. Jacy z was luie! Zimne to, bez krwi w yach. No, nie gniewa sipan?

    Wycign rk, a gdy Borowicz poda swoj, Szubert przycign go i cmokn w po-liczek, a echo poszo.

    Borowicz wraca do swego pokoju roztrzsiony nerwowo do ostatecznoci. Jagodapogrony by w pracy, przy biurku Malinowskiego sieiaa interesantka, gruba, czarnoubrana pani o obwisych policzkach i faistej szyi. Paczliwym gosem opowiadaa Ma-linowskiemu o jakim Perlikowskim, ktry j zarwa. Nazwisko to powtarzaa co kilkazda z akcentem na pierwszej sylabie. Borowicz rozoy akty pierwszej z brzegu sprawyi usiowa skupi myli. Nie czu alu do Szuberta, a jednak tak trudno byo zapanowanad oburzeniem. Bd co bd, znajdujc si w normalnych warunkach materialnych, toznaczy w takich, w jakich przez szereg pokole yli Borowiczowie, oczywicie mgby,a nawet chciaby pracowa, lecz nie w adnym urzie, nie w adnym biurze, gie trzebaznosi nieprzyjemne otoczenie, podlega luiom, ktrych maniery i sposb traktowaniainnych jest przeciwny formom normalnym, to znaczy takim, jakie panoway w roinie

    - wiat pani Malinowskiej

  • Borowiczw od szeregu pokole. Dwch rzeczy nie trawi: chamstwa i gupoty. I wa-nie dlatego nie lubi Malinowskiego, to jest nie dlatego, lecz w ogle. Byoby przesadprzypisywa mu te wady. Nawet du przesad. W najgorszym wypadku by to brak tak-tu i pospolito. Brak taktu i obejcia jak mwia ciotka Antonina. Tak, onamiaa formy i sposb bycia baro zblione do Bogny. Tylko nie rozporzaa takimzasobem wiku. Jeszcze bdc maym chopcem, ilekro ciotka Antonina przyjedaado nich na Podole, bywa uszczliwiony. Jej jednej nie brzyi si, gdy saaa go sobiena kolana i caowaa w same usta. Inne pocaunki wywoyway w nim wstrt. A te takdobrze pamita do i dnia. Ciotka Antonina miaa w sobie co krlewskiego. Byapikna i dumna. Nigdy nie umiechaa si i pewno dlatego nie miaa powoenia. Po-dobno, jak to pniej si dowieia, odrzucia wiele najlepszych partyj. Gdy si na niz daleka patrzyo, ani przez myl nie moga przej moliwo poufaego wdrapania sina jej kolana i pocaowania w gorce, due usta. Tylko, gdy byli we dwjk i nikt nie wi-ia, pozwalaa mu na to. Przez dugie lata, ju po mierci ciotki Antoniny, wspomnieniate powracay nieodparcie. Byy cae okresy za czasw gimnazjalnych, gdy pisywa o niejwiersze i wierzy, e to bya jego jedyna mio.

    i jake mogam przypuszcza, e zarwie mnie taki czowiek, jak Perlikowski zajczaa gruba dama.

    Prosz pani, mnie nic nie obchoi, prosz zrozumie, e mnie nic nie obchoiaden pan Perlikowski z niewzruszonym spokojem tumaczy Malinowski komisjastwieria, e nie przeprowaia pani robt kanalizacyjnych i wodocigowych. A ja niemog pani da poyczki, pki

    Borowicz zacisn zby. Nie cierpia tej maniery Malinowskiego. Zawsze z interesan-tami mwi w pierwszej osobie: uiel poyczki, ja dam, nie mog, zobacz Tak,jakby on by ju nie tylko prezesem Funduszu Budowlanego, lecz wrcz wacicielem.

    Pan bie askaw uwzgldni, pan bie askaw, bo to nie moja wina zaczy-naa dama znowu obszernie i od pocztku opowiada o cegielni, ktra podniosa ceny,o szwagrze, ktry zapomnia wzi plany parcelacyjne z magistratu i o Perlikowskim,ktry zarwa.

    Malinowski z niewzruszon godnoci odpowiada, przybierajc miny surowego, choaskawego wadcy, wreszcie wstawa, dajc znak, e audiencja skoczona, po czym wo-ny wpuszcza nastpnego interesanta. Tak byo co ie i dawniej Borowicz wprost niezwraca na to uwagi. i jednak dranio go wszystko.

    Przed sam trzeci zawoni telefon. Borowicz sign po suchawk, lecz Malinowskigo wyprzei:

    To na pewno do mnie i zatykajc doni tub doda zawsze wychocwoni do mnie.

    Bydl szepn do siebie Borowicz.Telefonowaa pani Bogna. Mona byo domyle si tego z tonu Malinowskiego, kt-

    ry nagle sta si czuy i pieszczotliwy. Wreszcie pooy suchawk i zacz skada papiery.Z wybiciem trzeciej szybko poegna si i wyszed, gwidc pod nosem. Borowicz spoj-rza w stron Jagody, lecz gdy oczy ich si spotkay, wrci do pracy. Skoczy konceptlistu i te wzi si do chowania aktw. Od dawna nie znajdowa si w takiej depresji. Po-stanowi nie i na obiad do pastwa Chodyskich, gie si stoowa, lecz kupi trochowocw i wrci do domu. Najlepiej rozebra si i pooy si do ka. Ilekro czu sizniechcony do ycia i zgnbiony, ratowa si samotnoci, a waciwie oddawa si zgn-bieniu. Obecno lui i przymus mwienia o rzeczach obojtnych drczyy go w takichchwilach ponad wytrzymao jego nerww.

    Panie Borowicz odezwa si Jagoda nie wstpiby pan ze mn do baru najednego? Musz jeszcze wrci do biura i dlatego nie opaci mi si jecha na obiaddo domu. No?

    Borowicz ucieszy si niespoiewanie dla samego siebie. Jagoda by jedynym bo-daj czowiekiem, ktrego towarzystwo nie tylko nie odstraszao go, lecz pocigao. Jegotwardo, szorstko, bryowato daway poczucie czego konkretnego, bezpiecznego,czego, na czym mona byo oprze si caym ciarem.

    Z przyjemnoci powieia.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Musimy przecie obla paski przyjazd z urlopu artobliwym tonem rzuci Ja-goda, z t pocigajc nieszczeroci czowieka, szukajcego zawsze najpospolitszych pre-tekstw dla upozorowania swej yczliwoci jakimi najbariej banalnymi pobudkami.Jagoda, zdawao si, chorobliwie ba si posenia go o dyskrecj, o delikatno uczu,o serdeczno. Nawet swej twarzy w takich momentach umia nada wyraz gburowatejobojtnoci.

    W milczeniu zjechali wind, przeszli przez szerok, rozpalon w socu ulic i Jago-da pchn drzwi baru. Ilekro byli gie razem, zawsze wchoi pierwszy. Widocznieuwaa, e wymaga tego jego wysze stanowisko.

    Czyst? zapyta Borowicza, stajc przed bufetem i sztywno kiwajc gow w od-powiei na rozlewne moje uszanowania suby. Dwie czyste.

    Podnis kieliszek i, zamarkowawszy ruch jak do trcenia si z Borowiczem, wypiduszkiem. Ostry, rozpywajcy si gorco smak wdki, napeni Borowiczowi usta, gardoi krta. Rzadko pi i niechtnie. Teraz jednak brutalne iaanie palcego pynu byobodaj tak konieczne, jak towarzystwo Jagody. Wypili drugi kieliszek, przegryli jakimimarynowanymi grzybkami i zajli stolik w kcie.

    Borowicz wyj papieronic i poczstowa majora, po czym pooy j przy sobie tak,by wielki herb, zdobicy pokrywk nie by widoczny. Zawsze tak robi, by nie razi Ja-gody, ktry za kadym razem uwanie przyglda si papieronicy. Borowicz wstyi sitego herbu przed Jagod, jak wstyiby si uzurpowania sobie jakich cile, wycz-nie tytularnych zaszczytw, nie majcych adnego waloru obiegowego, czy miesznych,kotylionowych onacze. Wobec nikogo tak, jak wobec Jagody, nie odczuwa bezwar-tociowoci faktu swego wielkopaskiego pochoenia. wiadomo ta wywoaa w nimjednak gorycz i zniechcenie. W gruncie rzeczy chcia, a nawet musia uwaa siebie zaegzemplarz wyszego gatunku, za spadkobierc potgi i wietnoci wielu senatorskichpokole, sta go wszake byo na odczucie miesznoci kontrastu miy przeszocia teraniejszoci, miy buawami hetmaskimi, a sidmym stopniem uposaenia su-bowego urzdniczka w Funduszu Budowlanym.

    Z tradycj szlacheck mwi kiedy pani Bognie jest jak ze staromodnkaret. Przechowywanie jej duo kosztuje, a uyteczno jej jest adna. C pocz, kiedytak trudno wyrzec si dla niej sentymentu.

    Jagoda zabra si do jeenia, opowiadajc swoim zwizym stylem o szerokich pro-jektach, zwizanych z owym stadionem sportowym, na ktry isiaj uzyska kredyt. Pozaprac w biurze, Jagoda ywo zajmowa si organizacj sportu i w zwizkach sportowychzajmowa kilka kierowniczych stanowisk. Czowiek ten, zdaje si w ogle nie posiadaswego prywatnego ycia, a przynajmniej nie mia na nie czasu. W biurze wieiano, ejest onaty, a nawet opowiadano, e maestwo to ma jaki dramatyczny podkad, wie-iano, e roin ma w Krakowie i e nie lubi o tym mwi. Tym, ktrzy go najmniejznali, wydawa si zimnym rygoryst, nie ywicym adnych lukich uczu. Borowiczjednak by odmiennego zdania i wysoko ceni Jagod. Imponowao mu ju to, e ubogisyn rzemielnika fabrycznego o wasnych siach uzyska matur, skoczy szko SztabuGeneralnego i szed w swej karierze wci naprzd nie z racji jakichkolwiek protekcyj, czyzbiegw okolicznoci, lecz iki wytonej, zawzitej i poytecznej pracy. Jeeli nawetmieli suszno ci, ktrzy utrzymywali, e Jagoda jest tpy, tym wiksza bya jego zasu-ga. Istotnie myla wolno, zastanawia si czsto nad sprawami jasnymi od pocztku, aleiki temu mia wiar we wasne konkluzje i konkluzje te nigdy nie byway lekkomylne,czy pobiene.

    Kiedy sam powieia Borowiczowi: Musz wiele czasu traci na mylenie, eby memu wnukowi, czy prawnukowi

    przychoio to atwiej.Wierzy w ieiczno i nieraz napomyka w rozmowie o przydatnoci przodkw. Tylko nerwy robi si coraz sabsze mwi. I wola dodawa Borowicz.Myla wtedy nie tylko o woli, jako o narziu wadania nad sob, wiia we wa-

    snej psychice brak woli zdobywania, woli egzystencji, woli przetrwania. Pojmowa tuwol, jako zamknit si, ktra poza wiadomoci, poza kalkulacj mzgu i poza pra-

    - wiat pani Malinowskiej

  • gnieniami iaa nieustannie, pchajc jednostk naprzd. Wanie Jagoda by wielkimakumulatorem tej witalnej siy psychicznej. Mia sztywny sposb wyraania si i surowekanciaste maniery, ale czy nieestetyczne trzymanie widelca i noa zmieni moe w czym-kolwiek istot rzeczy, polegajc na tym, e w jego maych, grubych rkach ten n jestprzygodnym narziem, e celem tego narzia nie jest nic innego poza uatwianiemzaspokojenia godu czowieka, ktry je po to, by jego rka moga mocno ten n trzy-ma

    Jagoda skoczy i sam sign po papieronic, a zapaliwszy, odezwa si: Pikna rzecz. Musi by stara. Owszem. Dawniej bya tabakierk niechtnie odpowieia Borowicz. Sam w tej

    chwili czu si, jak muzealny nabytek, jak ciekawostka z dawnych lat, ktrej przygldajsi obojtne oczy.

    Tak mrukn Jagoda pikna rzecz. Niezbyt wygodna, ale przyzwyczaiem si do niej.Jagoda obraca papieronic w palcach i patrzc w okno, zapyta: Jezierska to wasza kuzynka? Pani Bogna? speszy si Borowicz. Tak. Bro Boe. Znamy si tylko dobrze od dawna. Syszelicie, e wychoi za Malinowskiego? obojtnie rzuci Jagoda. Owszem. I c wy na to? Ma chopak szczcie. Prawda? Tak sBorowicz zawaha si i nie mg si pohamowa: Wiksze szczcie, ni ona. Eee wypuci kb dymu Jagoda kto to moe wieieBorowicz podnis na zdumione oczy. By przekonany, e Jagoda baro nisko ceni

    Malinowskiego. Kto to moe wieie powtrzy Jagoda w gruncie rzeczy to niezy chopak.

    Wyksztacony, obrotny, sprytny. No i dobry urzdnikBorowicz chcia rozemia si, lecz tylko si skrzywi. Nie spoiewa si od Jagody

    tak przychylnego sdu o Malinowskim, zwaszcza jako o urzdniku. Nie mam nic przeciw niemu wzruszy ramionami.Jagoda przemilcza dobr minut i patrzc gie w kt zacz mwi jakby o czym

    cakiem nowym. Ideaw nie ma. Temu brak tego, tamtemu owego. Jeden na przykad ma i cha-

    rakter i uczciwo i ambicj, a nawet wyksztacenie i stanowisko Powinienby odgrywajak rol nie tylko w swojej pracy, nie tylko w zajciach zawodowych, ale, rozumiecie,i w yciu W tym szerokim yciu, gie yje si dla siebie, nie dla stanowiska, dla ogu.Wecie na przykad mnie. Nie dlatego mwi eby stawia was w trudnym pooeniu, aleszczerze, z rk na sercu: przecie nie uwaacie mnie za matoa? Co?

    Dajcie spokj! oburzy si Borowicz. Zasugi te jakie takie mam, uczyem si, ucz si cigle, pracuj jak ko. I co z te-

    go dla mnie? Jak warto yciow mam dla siebie samego? adn. Potrzebny jestempastwu jako niezy onierz i niezy urzdnik, potrzebny spoeczestwu jako czynny je-go czonek, moe potrzebny roinie, jako w roboczy, ale, wiicie sobie nie jestempotrzebny.

    Gos jego sta si chropowaty, urywany, jakby szczekajcy. Borowicz chtnie wyci-gnby do rk, lecz w stosunku do Jagody byoby to nie na miejscu.

    le siebie oceniacie powieia przecie pasjonujecie si swoj prac i daje towam satysfakcj.

    Pewno. Satysfakcj daje, ale nie daje poczucia prawiwego ycia. U mnie jest tak:id do jakiego celu, cel osigam i znowu id do nowego. Na rado miejsca tu nie mai samej radoci nie ma, bo tak s, e rado istnieje tylko wtedy, gdy mona si niieli. Ja, wiicie, nie umiem mwi, ale wy i tak mnie rozumiecie, bo macie cienkskr. Ot to jest nie pene ycie. Mnie osobicie, mnie nic ze wiatem nie czy. Ja

    - wiat pani Malinowskiej

  • wszie jestem sam. Ponad roin wyrosem, wy si w towarzystwo lui odpowia-dajcych mi pozycj spoeczn nie umiem, a czasami nie chc. Nie dlatego, e s bariejode mnie ogaeni, kulturalni, czy wychowani. Niedlatego te, e bywaj gupsi i gor-si. Po prostu to inna paraa. Obcy. Nie pasuj do nich. Nieraz zastanawiaem si nadkwesti, czym do nich nie pasuj i do niczego nie doszedem. Chyba wszystkim.

    adna wyraniej zarysowana indywidualno nie asymiluje si zbyt atwo ago-co wtrci Borowicz, zaskoczony niespoiewan i niezwyk wielomwnoci Jagody.

    Major nigdy nie mwi o sobie i Borowiczowi zdawao si, e musiao zaj co wa-nego i nad wyraz przykrego, co rozwizao mu jzyk. Borowicz nie cierpia wysuchiwaniazwierze. By teraz niezadowolony z siebie, e tu przyszed, tym bariej, e Jagoda kazapoda jeszcze dwie wdki i trzeba byo wypi, by nie sprawi mu przykroci.

    Jagoda pocign gono yk kawy i zamia si. Nie o to si rozchoi. Wy dobrze wiecie, Borowicz, e nie choi o indywidu-

    alno. Nie jestem znowu taki unikat, a indywidualnoci powstaj z dwch przyczyn:albo dany czowiek wyrasta ponad otoczenie, albo nie moe w nie wrosn. Zreszt niemylcie, bym wam gow sob zawraca z potrzeby wywntrzenia si, z chci zyskaniaw waszych oczach. Przecie i tak szanujecie mnie i uznajecie. Nie potrzebujecie zapew-nia.

    To jasne potwieri Borowicz i zrobio mu si niezmiernie przykro. Nie cierpiadeniowania swego stosunku wewntrznego do innych, gdy w takiej denicji przeczuwaroaj zadatku na poufao, na zblienie si, a tego ba si.

    Waciwie mwic nigdy nie mia przyjaci wanie dlatego. Nieraz czu dla kogodu doz sympatii, czasem nawet przywizania i poiwu. Ilekro jednak wzajemne sto-sunki schoiy z terenu kwestyj oglnych, naukowych, koleeskich, towarzyskich nagrunt bariej osobisty natychmiast cofa si. Nie chcia poznawa, gdy nie lubi,by jego poznawano. Mia w sobie jakie zabawne poczucie sprawiedliwoci, ktre kaza-o mu si rewanowa otwartoci za otwarto, wyznaniami za wyznania. Unika zatemkontaktu, a dotyczyo to nie tylko mczyzn, lecz i kobiet. Bdc na trzecim roku ar-chitektury omal nie oeni si z jedn z koleanek, dlatego tylko, e umiaa nie mwiz nim o sobie i o nim. Wszystkie romanse, jakie mia, a nie byo ich wiele, koczyysi zawsze jego ucieczk przed narastajc intymnoci, przed postpujcym poznawa-niem si. Jake mao lui posiadao zdolno zachowania swego wewntrznego ycia dlasiebie i tej samowystarczalnoci duchowej, ktra pozwala na niewieranie si w cupsychik, a przynajmniej nieobwieszczania swoich pozna i odkry sowami.

    Dotychczas przy Jagoie czu si bezpieczny. Teraz wysila sw pomysowo, byznale jaki dobry wykrt i czym prej std wyj. Jagoda jednak mwi dalej.

    Wiecie, e i ja was szanuj. Ceni ju chociaby z urzdu, jako zwierzchnik, waszinteligencj, kultur, wie, uczciwo Nie, nie, nie przerywajcie, nie dla komple-mentw to wycigam. Wprost przeciwnie. Chc wanie powieie, e si baro my-licie w swoim sie o Malinowskim. Irytujecie si, gdy on zaatwia interesantw, gdynapuszonym tonem z nimi rozmawia. Ale on jest w porzdku. Reprezentuje instytu-cj i jako urzdnik pastwa ma prawo i obowizek zaznaczy godno swoich funkcyj,a take godno stanu urzdniczego. Czeg pan chce od niego?

    Ale niczego. Nie przypuszczam jednak, by puszy si na rachunek prestiu pa-stwa, czy stanu urzdniczego ironicznie zauway Borowicz.

    To ju nie nasza sprawa. Choi o to, e tak wyglda, jak trzeba, a jeeli Malinowskirobi wielkiego znajdujc w tym osobist rozkosz, to tylko jego szczcie. iki temuurzdowanie staje si czci jego prywatnego ycia. Wypenia mu cz ycia. Bdmyszczerzy: panu, panie Borowicz, urzdowanie odbiera cz ycia, pan pracuje tylko dlapensji. Pracuje pan sumiennie, nie zaprzeczam, ale tylko dla zarobku. Ja pracuj, bo mita praca zastpuje ycie, a Malinowski jest z nas trzech najbariej czowiekiem. On yje.Nie myl pan, e go szpieguj. Po prostu trudno nie wiie i nie sysze. Ubiera siz zamiowaniem, ubiera si szykownie, a to kajakuje, a to irtuje, tu pjie na bal, tu nadancing, tu do znajomych. On yje. W biurze yje, na Wile yje che che che.z kobietami yje. Ani ja, ani pan takiej sztuki nie dokaemy.

    Majorze zaoponowa Borowicz ale jaki jest poziom jego ycia, jego zainte-resowa!

    - wiat pani Malinowskiej

  • To inna kwestia, to cakiem inna kwestia achn si Jagoda. Kwestia istotna. Nie. Cakiem obojtna. Ma rado ycia oto wszystko. Nie zazdroszcz mu z pogardliw obojtnoci podnis brwi Borowicz. Bo pan przecie myli o gatunku ycia. I ja mu te nie zazdroszcz jego zaintere-

    sowa, ale zazdroszcz, e mu wypeniaj egzystencj. Wane jest to, eby by w prie,eby by czstk prdu.

    Ale dokd ten prd niesie? Niechby i na zbity pysk wzruszy ramionami Jagoda i odwrciwszy si krzykn:

    kelner! Dwie wdki! Czy nie za duo? lekko zaoponowa Borowicz, ktremu ju nieco krcio si

    w gowie. Drobiazg machn rk Jagoda ot ja te wi wady i miesznostki Mali-

    nowskiego. Pewno, e to nie orze. Ale takim wanie lepiej na wiecie, lepiej wrd lui.On si wrd nich czuje swojsko, oni go uwaaj za swojego. Znaj si lepiej, lepiej siporozumiewaj. Na brylantach trzeba si zna, eby je od szka odrni i oceni, trzebamie przy czym je nosi, a pieni obiegowy zawsze ma swoje znaczenie dla kadego.

    Jeeli jest prawiwy. Albo jeeli jest tak podrobiony, e moe uchoi za prawiwy. I mwi wam,

    Borowicz, e nie doceniacie tego chopca. Ja tam nie iwi si, e moe mie taki po-woenie u lui, a zwaszcza u kobiet. Miy nami mwic tak urod nie byle facetmoe si pochwali. Kobiety na to lec. Poza tym sprytny, moe baro wysoko zajTak No, wasze zdrowie!

    Ale ju ostatni zastrzeg si Borowicz. Zgoda. Kelner! Rachunek! Pozwlcie, e ja zapac. Dlaczego nie na poow? Bo ja prosiem. Nastpnym razem wasza kolej. No, to ja wracam do biura. Mio

    si pogadao. Chodmy. Baro mio skama Borowicz.Zaraz za drzwiami rozstali si. Byo ju po pitej, lecz upa si nie zmniejszy. Wypity

    alkohol przypieszy i nasili ttna w skroniach. Na ulicy sprzedawano wieczorne pisma.Borowicz kupi iennik. I do domu nie byo sensu, na obiad tym bariej. Najlepiejpojecha do azienek, wyszuka moliwie odludn awk i posieie w cieniu.

    Ju chcia wsi do tramwaju, gdy uderzya go myl: pani Bogna jest na pewno naWile. Moe zobaczy j z daleka. Usiie na brzegu i przeczyta gazet.

    Autobusem dojedao si na Wybrzee Kociuszkowskie, du, pust przestrze mi-y mostami Poniatowskiego i Kierbeia, z rzadka poronit cherlawymi drzewkamii traw bariej wydeptan, ni wypalon przez soce. Nie odstraszao to jednak ubo-giej ludnoci Powila, ktra wylega tu, gstymi kupkami biwakujc wprost na goejziemi. Oczywicie byoby do miejsca, by przej miy nimi i dotrze nad wod, leczBorowicz zawrci. Przechoenie pod zaciekawionymi spojrzeniami byoby zbyt przy-kre, narazioby go na jaki wprawie nieuchwytny, a przecie rzeczywisty kontakt z tbiedot, o ktrej istnieniu wolaby nie wieie, ktrej nie chciaby swego istnienia de-monstrowa. Zdawa sobie dobrze spraw z bezsensownoci takiego wyczulenia naskrkana przemajce i niewane zetknicia si z ludmi, a jednak odchoi teraz, przypiesza-jc kroku, by czym prej znikn z oczu tych, ktrzy wiieli jego zamiar i ucieczk.W biurze obcowanie z personelem i z interesantami nie przyczyniao mu tego podra-nienia. Tam nie by czowiekiem prywatnym, nie by sob, nie y wasnym yciem, jaktrafnie zaznaczy Jagoda. Ale ju w domu posuwa si nieraz do komicznych wybiegw,by unikn spotka z pani Prekoszow, od ktrej odnajmowa pokj, by kontakt nawetze suc ograniczy do najniezbdniejszego minimum.

    Po szerokich kamiennych schodach wyszed na wiadukt. Na mocie znalaz wolnaweczk. rodkiem piy gsto auta, chodnikami przepycha si rozgadany, rozemiany,spocony tum. Nie zwracano tu na niego uwagi.

    iwna rzecz myla jaka sia, jaki instynkt pcha lui do zbania si w takiewielkie masy? Dlaczego nie urzaj sobie ycia inaczej, dlaczego stoczyli si wielkimi

    - wiat pani Malinowskiej

  • miastami, miasteczkami i wsiami? Konieczno ekonomiczna mwi kiedy profesorBrzostowski. Ale konieczno ekonomiczna jest skutkiem potrzeby psychicznej gatunku,nie za odwrotnie. Gdyby czowiek nie mia instynktu spoecznego, wytworzyyby si innekoniecznoci ekonomiczne.

    Patrzcie, co si ieje na plaach dolecia Borowicza czyj gos lui, jakrobactwa.

    Mimo woli spojrza w d. Szerokie pocie szarotego piasku pokryte byy mro-wiem lukim. Mtna woda przy brzegach rwnie roia si od kpicych si, na caejpowierzchni gsto rozsypane, krciy si kolorowe wirki kajakw, dek i aglwek.rodkiem sun gruby, spczniay publicznoci statek wycieczkowy, buchajcy haali-w muzyk.

    Luie, luie, luie. Pchajcy si do powietrza, wody, soca, zapeniajcy natych-miast kad luk wolnej przestrzeni, popychajcy si, narzekajcy na cisk, a jednak prcydo najgstszych zbiorowisk. Robactwo Std, z wysoka, nie podobna ju wyrni ichrysw, ksztatw, nawet wzrostu. S jednakowi, jednakowo si poruszaj, krzycz, jed-nakowo czuj i myl. Trzeba zaledwie o kilkaiesit metrw wznie si ponad nich,by straci mono i potrzeb rozrniania poszczeglnych egzemplarzy. Ktry z nichjest gupi, ktry mdry, ktry pikny, szczliwy, czy zy, czy dobry, jakie ma zalety, ja-kie przywary, troski, radoci, cele, przeszo i przyszo? Czy to nie jest najzupeniejobojtne? Wystarcza kilkaiesit metrw dystansu, by przestay gra jakkolwiek ro-l indywidualne cechy kadego z nich S stadem identycznych istot, jednym okazem,powtrzonym sto tysicy razy. Oto pewnik, dajcy si niezbicie stwieri przy pomocydwch zmysw: wzroku i suchu, dajcy si skontrolowa obiektywn myl.

    A jednak przyszed tu, by w tym rojowisku identycznych istot odnale jedn, ktrejadna inna zastpi nie moe. C za paradoks! I w czym tkwi zuenie? Czy w oczy-wistoci, e rnice s bez znaczenia, czy w drugiej, rwnie niewtpliwej oczywistociwagi i wartoci tych rnic? Jedna z nich jest faszem, lecz ktra? Czy ta, co powstaadrog powolnej rosncej sugestii, czy ta, co olnia mzg teraz sw dotykaln prawd?

    Niepotrzebnie piem pomyla nie podobna jasno rozumowa, majc wekrwi ten obrzydliwy alkohol.

    Wraca ku rdmieciu pieszo, idc krok za krokiem. Nie pieszy nigie. Jagodamia racj: nie kady jest stworzony do przerabiania swoich goin i dni, swoich zaji odpoczynkw na prawiwe ycie. Inna sprawa, czy prawiwe ycie, takie wyywaniesi, jak na przykad u Malinowskiego, musi by godne zazdroci. Czy wykadnikiem wy-szej klasy egzystencji ma by koniecznie aktywno i ykanie penymi haustami. W takimrazie za idea naleaoby uwaa czowieka-wieloryba, pyncego z wiecznie otwart pasz-cz i wchaniajcego wszystko, co spotyka, a wybr w asymilowaniu pozostawiajcegoorganizmowi.

    W kadym razie opinia Jagody o Malinowskim bya czym niespoiewanym. Majorjakby chcia da Borowiczowi do zrozumienia, e powinien skorygowa swj lekcewacypogld na Malinowskiego, jakby chcia powieie:

    Przyjrzyj si sobie i przekonaj si, e twoja warto nie przewysza wartoci tam-tego, a moe nawet jej nie siga.

    Zabawne wzruszy ramionami Borowicz po prostu wyjani mi, e jakkol-wiek przydatno kurantowa Malinowskiego nie jest zbyt wielka, moja rwna si bodajzeru.

    W istocie Borowicz nie czu si tym dotknity. W gbi duszy dopatrywa si na-wet pewnego tytuu do zadowolenia z siebie z racji swojej nieprzydatnoci spoecznej.Jedno tylko zroio si w nim nowe zagadnienie: czy tak, jak Jagoda jest niepotrzebnysobie samemu? Nie chcia o tym myle, lecz pytanie powracao z mechaniczn upo-rczywoci. Nie spostrzeg nawet, e wchoi do bramy ohydnej czynszowej kamienicyprzy Marszakowskiej, nie zauway schodw, ktrymi przecie choi kilka razy ienniei dopiero na trzecim pitrze przystan zmczony tu przed drzwiami swego, a waciwiepani Prekoszowej mieszkania.

    Nie mia waciwie zamiaru i do domu, ale poniewa automatycznie tu doszed,wyj klucz, otworzy drzwi i jak najciszej je zatrzasn.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Spord czterech sublokatorw pani Prekoszowej, on jeden dostpi zaszczytu po-siadania klucza. Inni musieli woni i czeka a otworzy suca, lub sama pani domu.Gdy przed dwoma laty wynajmowa tu pokj musia si zgoi na ten rygor.

    To jest nieoowny warunek, prosz szanownego pana mwia pani Prekoszo-wa, cigajc fady pluszowego szlaoka na swym bujnym biucie czasami sublokatorklucz zgubi, albo wraca w stanie zawianym. Sowo honorowe nie mog.

    Ale w ogoszeniu byo podane, e wejcie jest niekrpujce upomina si Bo-rowicz.

    A czy ja kogo krpuj? Uchowaj Boe. Kady moe przychoi i wychoio ktrej chce, moe wprowaa kogo chce i kiedy chce.

    Ja tam nikogo nie zamierzam wprowaa zastrzeg si Borowicz, lecz paniPrekoszowa zrobia obojtn min i nic nie pomogo.

    Dopiero po kilku miesicach wydosta klucz, zagroziwszy, e si wyprowai. Ko-nieczno stykania si z kim, kto mu drzwi otwiera, bya dla nie do zniesienia. Poprostu unika domu. Zreszt zasuy ju u pani Prekoszowej na opini baro spokoj-nego i solidnego sublokatora.

    Jak przekona si nie choio jej zreszt o moralno i cnot mieszkacw. Do ka-dego niemal przychoiy kobiety i to rnego autoramentu. Zdarzay si nawet awan-tury. Panna wonkowska, odnajmujca pokj obok Borowicza, miewaa rwnie goci.Pani Prekoszowej choio o kontrol sublokatorw z dwch wzgldw. Po pierwszez obawy przed zoiejami i po drugie z wewntrznej nienasyconej potrzeby posiadaniajak najwikszej iloci informacyj o caym otoczeniu. W ten sposb wieiaa dokadniewszystko, co mona byo skonstatowa w kadej z ni rozmowie. Kto nie zapaci krawca,kto gustuje w blondynkach, kogo wzywaj do jakiego urzdu, kto by na balu, czyw restauracji wszystko to, nie wyczajc przyblionego okrelenia spoytych przezsublokatora potraw i wypitych alkoholw stanowio bogaty materia do dugich roz-mw z zaufan Marcysi, lub z kimkolwiek, kto niebacznie da si wcign w rozmow.

    Borowicz mao miejsca zajmowa w encyklopedii pani Prekoszowej. Paci punktu-alnie, kobiet nie sprowaa, wczenie wraca do domu i zawsze trzewy.

    iki temu nie wzbua specjalnej ciekawoci. Pewnego razu sysza, bdc w a-zience, na ten temat dobitne orzeczenie Marcysi:

    Ten pan Borowicz, prosz pani, to jaki zakazany. Wci myli i myli, a straszno. Mwiam Marcysi, e on taki jest. Pewno kocha si bez wzajemnoci zapewniaa

    pani Prekoszowa. Ale tam. Dlaczeg nie? Gdyby tak byo, jak pani mwi to choiby smutny, a on nie, tylko taki powany,

    a nieprzyjemnie. Moe chory z zastanowieniem podsuwaa pani Prekoszowa.Suca jednak i na to si nie zgoia: Ju ja tam wiem. Jak kto chory to stka, a nie myli. I co z tego mylenia przyj

    moe! mwi pani, e nic dobrego. Mj ojczym nieboszczyk to te tak myla. I co? Wiadomo: koci w Piasecznie okrad.Borowicz pniej to powtarza Bognie i oboje mieli si przez cay wieczr. By to

    jeden z najcudowniejszych wieczorw przed samym jego wyjazdem do Zakopanego. PaniBogna zdawaa si znajdowa w apogeum swej nieporwnanej kobiecoci. Miaa na sobieciemnoniebiesk sukni z jakiego materiau, podobnego do aksamitu. Zosta u niej duejni wszyscy i pniej sieieli na tarasie. W tej sukni wygldaa licznie, a jej oczy stawaysi prawie tego koloru, co szar na palcu.

    Zarczynowy piercionek uprzytomni sobie Borowicz. I po raz pierwszy odisiejszego rana zrozumia, e pani Bogna jest ju inna, e nigdy nie wrc wieczornerozmowy, podczas ktrych panowa wszechwadnie ciepy, pogodny klimat jej obecnoci.

    Pooy si do ka. Obok na nocnej szafce z obrzydliwym marmurowym blatemleay listy, ktre nadeszy podczas nieobecnoci, a ktre z rana zostawi sobie na wie-czorn lektur. Nie byo tam nic wanego. Dwie kartki od brata z Krakowa, kilka listw

    - wiat pani Malinowskiej

  • od roiny i gruba szara koperta, wypchana dokumentami: wuj Walery przysa mu zno-wu jak swoj spraw do zaatwienia w stoecznych urzdach. Przy kadej takiej nowejprzesyce Borowicz obiecywa nie zajmowa si ni wcale i wprost bez sowa odpowieiodesa wujowi, jednake w kocu zaatwia wszystko, wiec z gry, e nawet zdawko-wego poikowania nie otrzyma. Z caej roiny, ktrej w ogle Borowicz nie lubi i doktrej mia niesprecyzowany, lecz tym niemniej wyrany al, wuj Walery Pohorecki bynajmniej pocigajcy. Wiele jego iwactw mona mu byo wybaczy, lecz gruboskrnejchciwoci i chamskich manier nie podobna byoby znosi.

    Zaraz po zdemobilizowaniu si Borowicz, znalazszy si bez rodkw do ycia, bezwidokw na otrzymanie jakiegokolwiek odpowiedniego stanowiska, zwrci si do wujaze zwyk przecie handlow propozycj. Nie chcia adnej aski. Po prostu si, e w takwielkich dobrach, jak Pohorce, znajie si posada, jeeli nie gwnego administratora,to kierownika ktrej z fabryk, gorzelni, czy ktrego klucza. Sama logika mwia, e wujWalery, uwaajcy wszystkich za zoiei, a nie mogcy przecie podoa osobistej kontroliswego majtku, powinien mie zaufanie do kogo tak bliskiego, jak wasny siostrzenieci najbliszy sukcesor.

    Niestety, stary iwak mia wasn logik i w taki sposb przyj propozycj Boro-wicza, e ten odjecha z Pohorcw bez poegnania.

    Jedyn osob, ktrej wuj Walery nie umia obraa bya pani Bogna, jedynym s-sietwem, w ktrym si pokazywa dwr w Iwanwce, gdy ona tam bawia. W oglew jej obecnoci nie przestawa wprawie by gburowaty, lecz zmienia si nie do pozna-nia. Zaczyna mwi nieco kulturalniejszym sownikiem, umia usieie po kilkanacieminut na jednym miejscu i nawet si umiecha.

    To iaaa jej aura. Wprost trudno byo poj, jak silnie, jak wszechwadnie aura taprzenikaa wszystkich, z kimkolwiek si zetkna. W takim rojowisku plotek i zawici,jak Fundusz Budowlany, nie byo dosownie nikogo, kto ywiby dla niej bodaj niech.

    I dlaczego? Oczywicie miaa moc zalet, oczywicie rozporzaa niewiarygod-nie doskonaym taktem, moga oczarowa swoj przejrzyst inteligencj, ale to nie sta-nowio wszystkiego. Biorc rzecz cakiem bezstronnie trzeba byo przyzna, e nie jestpikna, e nawet nie jest adna. Luie nie ogldali si za ni na ulicy, lecz wystarczaonajmniejsze, najkrtsze zblienie, by popa w jak nagminn adoracj dla niej. To co,co tkwio w niej i nie dawao si zdeniowa, byo tajemnic dla niej samej. A przejawiaosi we wszystkim

    Borowicz lea na ku z otwartymi oczami, obserwujc bezmylny dese tapety,a przecie w kadym mgnieniu sekundy nie traci z oczu jej caej, wszystkich jej ruchw,wyrazw i spojrze

    Zaczo si na dobre ciemnia. Rozbior si postanowi Borowicz.Wsta, zawaha si przez chwil i wyszed do przedpokoju, gie na wprost jego drzwi

    wisia telefon.Sama podniosa suchawk. Bya ju w domu. Borowicz chcia powieie, e przyj

    nie moe, lecz nie daa mu doj do sowa. Po co pan woni udaa ziwienie prosz natychmiast pooy suchawk

    i wzi kapelusz. Czekam. Jestem troch zmczony zacz.Przerwaa mu: Tak? A gie to pan by? Nawet na obiad pan nie przyszed! wonia pani do pastwa Chodyskich? ziwi si mylaem, e bya pani

    na Wile. Oczywicie byam i telefonowaam z Klubu Wiolarskiego, by pana te wycign,

    ale uroczy Stefanek wpad jak kamie w wod. No do. Prosz zaraz przyj. Kiedy Co kiedy? Pani pewno ma goci. Jeeli nawet tak, to chyba pana nie zje zamiaa si. Jestem zmczony.W suchawce zapanowaa cisza.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Naprawd czuj si zmczony powtrzy. Panie Stefanie powieiaa powanie ale ja, rozumie pan, ja chc pana wi-

    ie. I jeeli pan zaraz przyjeie, bd panu wiczna. Dobrze, za pi minut bd. Czekam.Borowicz przez pomyk wzi jaki cuy kapelusz i ze schodw musia zawrci.

    Wsiad w pierwsz spotkan takswk i kaza jecha na koloni Staszica. Waciwie jechaniepotrzebnie. Sama pewno, e spotka u niej Malinowskiego, bya przeraajca.

    Ma si rozumie, nie powie mu adnej impertynencji. Wieia z gry, e potra bydla nawet uprzejmym, ale wieczr spony w towarzystwie tego czowieka

    Samochd stan przed niedu will. Praw stron zajmowao mieszkanie jakiegosiego, w lewej poowie mieszkaa Bogna. Na drzwiach by jeszcze lad podawnej ta-bliczce z nazwiskiem nieboszczyka Jezierskiego.

    No, jest pan! przywitaa Borowicza pani Bogna. Dobry wieczr ucaowa jej rk. Chodmy, dam panu smoczej kawy.Smocz kaw jeszcze za dawnych lat w domu profesorostwa Brzostowskich nazywano

    kaw po turecku, specjalnie przyrzan dla ojca Bogny. W jego gabinecie, zwanym (junie pamita dlaczego) smocz jam, pi t kaw, ilekro dostpi zaszczytu pogawdki wedwjk ze starym uczonym.

    W przedpokoju nie byo adnego mskiego kapelusza, w saloniku sieia tylko Pa-week, czarny jak smoa i demoniczny terier szkocki, ktry na powitanie Borowicza raczyz lekka pomacha ogonkiem, lecz nawet nie ruszy si z dywanu.

    Nieobecno Malinowskiego tak uradowaa Borowicza, e od razu sta si rozmownyi wesoy. Gdy pani Bogna wysza, by przynie obiecan kaw, zacz bawi si z psem:

    Wie pani mia si e to jest najmniej ruchliwe zwierz czworonone z tych,jakie zdarzyo mi si pozna osobicie.

    Paweek? O tak. Jest dostojny. Lubi mnie przecie i po miesicznym niewieniu nie zdoby si na tyle kurtuazji,

    by wsta na me powitanie. Moe dla jego pamici miesic czasu jest okresem zbyt dugim.Po prostu zapomina.

    Poniewa pani Bogna nic nie powieiaa, doda: Szkoda.Podesza do i kadc mu rk na ramieniu zapytaa: Co panu jest, panie Stefanie?Zrobi ziwion min: Mnie? Tak. Jest pan jaki nienaturalny. Od rana. Nie wiiaam pana przez miesic. Czy

    zdarzyo si co przykrego? Ale bynajmniej.Potrzsna gow: A jednak Droga pani Bogno usiowa mwi nieasobliwie zapewniam pani, e

    doskonale spiem urlop, e nic przykrego nie zaszo, e sowem Nie, nie przerwaa jeeli istotnie tak jest, jak pan mwi, tym gorzej. Dlaczego? Gorzej dla mnie, bo dla mnie si pan zmieni.Zamia si i zwolna zapalajc papierosa powieia lekko: Moe jest odwrotnie Moe to pani si zmienia i dlatego wydaje si pani Panie Stefanie! zgorszya si siam, e jestemy przyjacimi! ikuj. Wic powiem zdecydowaa si nie zamierzaam robi z tego przed panem

    tajemnicy. Tylko oczekiwaam sposobnoci Bo wii pan, jakkolwiek to dla mnie krokwany, baro wany, nie siam, by pana mg tak obchoi, e a bie pan ywido mnie jaki al za niepowiadomienie go o

    Nigdy nie omielibym si roci pretensyj wycei i z jakiego tytuuSpojrzaa na uwanie:

    - wiat pani Malinowskiej

  • Nie przypuszczaam, by pan tak atwo umia zrezygnowa z tytuu przyjaciela. Och, tego nie powieiaem. Wic ironia? Czy czy zasuyam na ni u pana?Gardo tak mu si cisno, e nie mg wydoby sowa. Ba si, e gos mu si zaa-

    mie. Nie chcia te spojrze jej w oczy. Naleao wprost powieie, e jest przybity, eniepotrzebnie tu przyszed, e baga j, by oszczia mu tej mki i nie mwia o tym,czego z jej ust nie moe wysucha, by pozwolia mu odej. Ogarno go nielukie zm-czenie. Jake jej powie, e nie potra pogoi si z jej postanowieniem, e o powrocie dodawnego przyjaznego, cudownego stosunku nie moe by mowy, a na konwencjonalnyzdoby si nie podobna. W tej chwili pragnby, by ktokolwiek przyszed, bodaj nawetMalinowski.

    Tymczasem pani Bogna ponownie pooya mu rk na ramieniu lecz zaraz j cofnai sieiaa milczca.

    Nie uwaaam tego zacza po chwili za rzecz dostatecznie wan, za zdarzenietakiego znaczenia, bym miaa pana o tym zawiadamia. Wycho za m. Nieraz zresztwspomniaam w naszych rozmowach o tym, e zrobi to wczeniej czy pniej Nieumiem y samotnie Sysza pan prawdopodobnie ju w biurze

    Owszem, syszaem zacisn zby i umiechn si z przymusem syszaemi waciwie powinienem zoy pani yczenia.

    Powinien pan umiechna si do niego. Wic prosz uwaa, e e speniem ten obowizek wyrzuci z siebie.Patrzya na szeroko otwartymi oczyma. Dostrzeg w nich ziwienie, krzywd i bo-

    lesny wyrzut. Zacisn palce i powtrzy e speniem ten obowizek. Nie rozumiem pana odezwaa si pani Bogna z niespoiewanym dla Borowicza

    spokojem nie rozumiem i zaczynam naprawd obawia si, e co si w naszej przyjanipsuje. Z paskiego tonu wolno mi wnioskowa, e wiadomo o naszym maestwiez Ewarystem oburzya, czy zagniewaa pana. I naprawd chciaabym to wyjani. Jeelipan, panie Stefanie, wydaje si potpia nasze maestwo, nie wiem z jakiego stanowiskapan to robi, czy, jako mj przyjaciel, niechtnie usposobiony dla Ewarysta, czy odwrotnie,jako jego przyjaciel niezadowolony z dokonanego przeze wyboru?

    Nigdy nie byem przyjacielem Malinowskiego zastrzeg si. Przepraszam pana, drogi panie Stefanie, ale to zaprzecza temu, co niejednokrotnie

    sam pan mwi Mogem uywa sowa przyjaciel jako potocznego terminu wzruszy ramionami. Przypumy, e i wwczas pan tak myla, ale Ewaryst nie tylko nazywa pana

    przyjacielem, lecz i uwaa za przyjaciela. O ile za wiem, ma do tego podstawy. adnych podstaw zaprzeczy stanowczo Borowicz. Panie Stefanie! Ale upewniam pani, e adnych. Wywiadczyem mu kilka grzecznoci, kole-

    gowalimy, oto wszystko.Pani Bogna zrobia niezdecydowany ruch rk. Oczywicie nie wierzya mu i on by

    wobec tego bezsilny. Zreszt uya pani tak patetycznego okrelenia O czym pan mwi? Powieiaa pani, e potpiam. Wcale nie potpiam. Nie mam wprawie upo-

    wanienia do zabierania gosu w tej sprawie, ale sowo potpienie w kadym razie jestnieodpowiednie. Po prostu wydaje mi si to swego roaju nieproporcjonalnoci.

    Poprawi si na krzele i doda: Jest pewna niewspmierno w zestawieniu pani z nim. I dlatego dlatego myl,

    e z tym faktem pogoi si nie potra Nie, wyraziem si le. Z tym faktem nie dasi pogoi moja przyja dla pani, nasz dotychczasowy stosunek

    Sowem, panie Stefanie, przecenia mnie pan, albo nie docenia Ewarysta. By moe zmarszczy brwi. Zmieni pan zdanie. Wtpi. Nieche mi pan powie szczerze, no, panie Stefanie, cakiem szczerze: co pan ma

    przeciw niemu?

    - wiat pani Malinowskiej

  • Nic, zupenie nic. Powtarzam, e absolutnie nic. Zatem? Pani Bogno, przerwmy t rozmow spojrza na ni z prob w oczach.Naprawd nie by w stanie mwi spokojnie, lecz ona zaprotestowaa: Dlaczego nie chce pan by szczery? Musi pan powieie. Wic dobrze wybuchn nie mam nic przeciw niemu, ale te absolutnie nic

    za nim! Byoby to raczej bie to mieszne i lekkomylne Wiem, e bie, wiem, emoja opinia w najmniejszym stopniu nie moe wpyn na zmian pani postanowienia,e w ogle nie zostanie wzita pod uwag. Wic po c drczy mnie pani i zmusza dorzucania sw na wiatr!

    Nie, panie Stefanie odpowieiaa spokojnie z widom intencj zagoeniajego tonu gdy pan zastanowi si, nie bie pan twieri, e lekcewa jego opini.Ale przecie kada opinia musi by na czym oparta, czym uzasadniona.

    Wanie, a ja niczym jej nie uzasadni. Nie mam adnych podstaw do jej wypo-wiadania. Nieche mi pani pozwoli zosta przy moim zdaniu, gdy

    Do pokoju wesza suca, stara, gderliwa Jdrusiowa, niosc tac z kaw. LubiaBorowicza i powitaa go z nieukrywanym zadowoleniem. Musia jej powieie, e byw Zakopanem, e tam s gry baro wysokie i z kolei wysucha jej sceptycznego po-gldu na racj istnienia gr.

    Po wyjciu Jdrusiowej milczeli czas duszy. Wreszcie pani Bogna zacza mwi.Postanowia ustali swoje ycie. Wbrew temu, co wielu moe si zdawa, praca w Fun-duszu, czy w ogle jakakolwiek praca biurowa mczy j i nie zadawalnia. Nie wii sensui celu wleczenia dalej takiej egzystencji.

    Wii pan mwia jeeli dom moich roicw, ktry pan tak dobrze zna,nie by pod niektrymi wzgldami ideaem domowego ogniska, jeeli moje pierwszemaestwo wcale domu stworzy nie mogo, tym silniej narastaa we mnie potrzeba po-siadania wanie domu, w caym tego sowa znaczeniu, ma, ieci, tego wszystkiego,co prezes Szubert nazywa stajenk betleemsk, gie duch boy czuwa nad bydltkami.Miaam wic predyspozycj, zdecydowan predyspozycj w tym kierunku. Czy to nie jestnaturalne?

    Najzupeniej. Zna mnie pan niemal od iecka i wie dobrze w jakich warunkach uoy si pro-

    jekt mego wyjcia za m za witej pamici Jzefa. Uwielbiaam jego umys, szanowaamjego charakter, prawo, uczciwo, wysokie aspiracje duchowe, ale ale nie kochaamgo. Byam zbyt moda, bym rozumiaa potrzeb mioci. O, niech pan nie przypuszcza,bym mylaa o jakiej egzaltowanej ekstatycznej mioci. Choio o zwyke lukie uczu-cie. Chyba jasne, e w tych warunkach z wiekiem, mam ju przecie prawie trzyiestk,musia rosn i ten gd.

    Zamilka, a on zapyta: I zakochaa si pani w Malinowskim?Umieszczenie tego nazwiska w pytaniu zwrconym do niej, wydao mu si jeszcze

    teraz, kiedy ju wieia o wszystkim, jakim niedorzecznym paradoksem. Ona jednakodpowieiaa spokojnie:

    Tak.W tym krtkim tak byo tyle powagi, tyle przewiadczenia, tyle pewnoci i wia-

    ry w suszno swego postanowienia, e Borowicz a si przerazi. Zna pani Bogni wieia o jej niezomnoci w decyzjach. Tutaj jednak, gie w podwiadomoci, ywiodrobin, nieuchwytny cie naiei, e tak wane postanowienie nie jest jeszcze dosta-tecznie ugruntowane, e znajd si w nim szczeliny, ktrymi mona bie da dostpwtpliwociom, rozwae, bodaj tylko reeksji. Jednake ton wypowieianego przez nitak zamyka wszystko.

    Po c mwia mu zatem o pragnieniu stworzenia domu, o niechci do pracy biurowej,o predyspozycji psychicznej? Jakie znaczenie mog mie tamte rzeczy wobec uczucia, ktredla kadej kobiety (dla kadej powtrzy w myli z najwiksz pasj) bie zawszeprawem i usprawiedliwieniem. Najpierw zakochaa si, a pniej dorobia sobie logiczneuzasadnienie. Stare jak wiat

    Usiowa tym zmniejszy, rozrzei, znihilowa gorycz, jaka go opanowywaa.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Przepraszam powieia ale nie rozumiem dlaczego waciwie w Malinow-skim.

    Wzia go za rk: Panie Stefanie, mwi pan jak iecko. Nie s. Czy na to mona znale odpowied? Na wszystko mona. Jeeli stwieram jaki swj pogld, czy stan psychiczny,

    zawsze jestem w stanie odkry jego przyczyny. Byoby tak, jak pan mwi umiechna si do gdyby mio nie jednoczya

    w sobie tysica zoonych przyczyn. O, przepraszam. Wiem doskonale, e lubi pani dla takich a takich powodw,

    ktre mgbym z dokadnoci wyliczy. Dlatego, e pan mnie lubi. Gdyby pan mnie kocha, zapewniam pana, nie umiaby

    pan nic powieie. Znalazby pan tylko jakie nic nie tomaczce okrelenie: ona jestcudowna! ale to ju siom w roaju pana nie wystarczyoby.

    Borowicz pochyli si nad liank i powieia cicho: Pani jest cudownaZamiaa si wesoo: Ach nie, to nie to!Przez gow przebiega mu palca myl: podnie oczy i z caym naciskiem powtrzy:

    Jeste cudowna, oceniam ci jednak i rozumiem, rozumiem ciebie i siebie! Kochamci do szalestwa!

    Lecz zaraz w nastpnej chwili uprzytomni sobie, e byoby to kamstwo i kamstwobezcelowe, gdy nie uwierzyaby mu, gdy nawet wierzc, nie zmieniaby swego postano-wienia, a gdyby zmienia staoby si co bezsensownego: dla ratowania jej przed innym,obarczyby siebie czym, czego ba si, czego nie chcia.

    Pani Bogna mwia dalej. Bya taka pogodna i bezpieczna. Borowicz mia wraenie,e patrzy na istot lep, idc wprost do przepaci.

    A ona wanie mwia o tej przepaci, jak o czym bezspornie najlepszym, jak o czympowszechnie uznanym za szczyt marze.

    Wiem z gry dwicza jej gos e Ewaryst nie jest geniuszem, e jest porzd-nym, dobrym chopcem, zwykym czowiekiem, e moe nawet jest troch lekkomylnyi iecinny, t ujmujc iecinn prostot myli i uczu. Ale wiem take, e go kochami co rwnie jest wane, e i on mnie kocha.

    Borowicz gwatownie przygryz wargi. Jake byby szczliwy, gdyby mg zdoby sina powtrzenie jej swojej rannej rozmowy z Malinowskim. To jedno wystarczyoby, byzachwia pani Bogn w tej pewnoci. Czowiek, ktry kocha, nie pyta innych, czy dobrzerobi, nie bierze pod uwag, czy jego ukochana posiada majtek, czy nic Nie aszuje sijej mioci!

    A jednak moe powieie? Rozbi w drzazgi wszystko! Za jednym zamachem!Pokusa bya zbyt silna. Nie sysza ju wcale co mwia pani Bogna. Jej gos roztapia

    si mu w uszach w huczcym ttnie krwi. Wic popeni podo, wic nawet zdyskredytuj si w jej oczach, ale powiem!

    Wszystko jedno! Panie Stefanie! ocuci go jej okrzyk co panu? Mnie? Nic Pan tak zblad Boe, pewno kawa za mocna. Ta Jdrusiowa nigdy nie umie

    Panie Stefanie?Przesun rk po twarzy. Czoo byo zupenie mokre. Ale nic mi nie jest wyj chusteczk i wytar czoo. Moe pan si pooy. Czyby znowu co z sercem?Zamia si, lecz urwa kaszlem, gdy miech brzmia ochryple: Wszystko dobrze. Przepraszam pani. Drogi panie Stefanie! Tak si przestraszyam.Powieiaa to z tak serdecznoci, e obezwadnio go to do reszty. Wypi szklank

    wody, ktr mu przyniosa. Ju lepiej? zapytaa.

    - wiat pani Malinowskiej

  • ikuj.W przedpokoju rozleg si wonek. Ju pjd zerwa si z miejsca mam duo listw do napisania.Nie pucia go: Musi pan zosta. Nie pozwol panu odej w takim stanie. Jeszcze zrobi si panu

    gorzej. No, prosz zosta!W jej gosie brzmiao tyle serdecznoci, e zgoi si wbrew rozsdkowi. I tak byo

    z ni zawsze. Odmwi jej probie mg tylko kto nieprawdopodobnie gruboskrny, lubkto, kto nie zdy ulec jej czarowi. Borowicz by przekonany, e speniby najbariejniedorzeczne jej danie, a chocia nie wyobraa sobie, by co takiego mogo nastpi,wierzy, e w takim wypadku nie byby wyjtkiem.

    W przedpokoju Malinowski gono i wesoo rozmawia z Jdrusiow. Bogna sieia-a nieruchomo, jednak Borowicz wiia, e chciaaby wybiec tam, by prej powita ukochanego. Nawet nieznacznie poprawia sobie wosy i spojrzaa w lustro. Byo tow najwyszym stopniu irytujce.

    Malinowski wszed umiechnity z t swobod, ktra Borowiczowi wydawaa sinienaturaln, a moe byo to wraenie wynikajce z niechci, uprzeenie tak nieuza-sadnione, jak i skrzywienie si z powodu wizytowego ubrania Malinowskiego. Czarnamarynarka opita jak na manekinie i sztuczkowe, zbyt szerokie spodnie o zbyt jasnychi zbyt czarnych pasach. Przypomniao to Borowiczowi ulubione okrelenie Malinow-skiego, ktrego ten uywa jako superlatywu uznania dla czyjego stroju, czy sposobubycia: Nienaganne. Wanie on sam by taki nienaganny ze swoim obrczowatowygitym krawatem, z lekko przechylon, wyszczotkowan gow, z misternie przystrzy-onymi wsikami i z nieznonym zapachem yzjerskiej wody tualetowej. Wyglda, jakzreszt zawsze, wywieony, nie wiey, lecz wanie wywieony, odmyty, odprasowany,wykrochmalony i pachncy. I co za nonsens przychoi do wasnej narzeczonej w wi-zytowym ubraniu!

    I co za teatralno! Malinowski zatrzyma si w p kroku na jedno mgnienie po to,by rozjarzonym wzrokiem powita pani Bogn, zerkn na Borowicza, a wtedy, gdy witasi z ni, z markowanym pozorem konwenansu, gdy jeszcze nie puci jej rki, zawoakoleeskim, prawie pobaliwym tonem:

    Stefku! Jake si ciesz, e ci tu spotykam! Witaj. Dobry wieczr poda rk Borowicz. W biurze nie zdylimy si i nagada. Jake tam w Zakopanem?Usiad i dwoma wprawnymi ruchami podcign na kolanach spodnie. Oczywicie

    zbyt wysoko. Czy pozwolisz kawy? zwrcia si do pani Bogna. Z przyjemnoci unis si jak na sprynach Malinowski i znowu zwrci si

    do Borowicza: a my tu cay czas na woie. Nawet nie wyobraasz sobie, jak to wietniewpywa na zdrowie.

    Znowu unis si elastycznie, odbierajc z rk pani Bogny liank: ikuj ci serdecznie. Pyszne! To turecka? Tak, tak zwana smocza umiechna si do z czuoci. Voila Smocza? Ach prawda, przypominam sobie dystyngowanie podnis

    liank do ust i pocign malutki yczek.Palce mia nienagannie wymanikurowane, a usta czerwone i niemal lubiene. Bo-

    rowicz przyglda si mu jak urzeczony. To nonsens stara si opanowa swj wzrok i myla: c on mnie moe

    obchoi! Nie powinienem pozwala sobie na to. Dostan jakiej obsesji na punkcie tejnieciekawej gury.

    No i przecie ju zna go chyba dostatecznie. W tym domu te nieraz go widywa.Pani Bogna zapraszaa ich do czsto i przychoili wwczas zwykle razem. Malinow-ski wstpowa po Borowicza. Czasami spotykali si te tu z Jagod, ale rzaiej. Jagodaz racji swego stanowiska i usposobienia nalea do konwentu seniorw, dla ktrego by-way osobne herbatki u pani Bogny. Borowicz i Malinowski zaliczali si do grupy mniejszanownej, ale liczniejszej i weselszej. Nie bywao wwczas starych profesorw, ani mi-strza Pawliskiego, ani prezesa Szuberta, ani czcigodnych matron. Kuzynki Bogny, ksi

    - wiat pani Malinowskiej

  • Urusow, dwie panny Pajckie, nieznona panna ukowiecka, redaktor Kara, kilka mo-dych matek i sporo moiey. Na tym szerszym i gwarnym tle Malinowski mg niezwraca niczyjej szczeglniejszej uwagi. Trzyma si zreszt nieco na uboczu.

    Ten paski kolega powieiaa kiedy nieznona ze swoj zjadliwoci starzejcejsi panny panna ukowiecka robi wraenie, jakby specjalnie po to tu przychoi, byuczy si manier. Niech pan mu kupi podrcznik dobrego tonu. Koleeska przysuga.Biedak nigdy nie zdecyduje si wzi banana, pki nie zobaczy, jak si to je.

    Czy tak przyglda si pani? Obawiam si, e nauczy si rzeczy piknych. Zoliwo chybiona zamiaa si to wanie moja ambicja robi wszystko

    po swojemu. C pan chce, jako trzeba demonstrowa swoj indywidualno. Jeeli si ni jest w takim stopniu, jak pani, po c ten wysiek? odpowieia

    dwuznacznie.W gruncie rzeczy uwaa j za rozwydrzon g, pozujc na pozerk po to, by domy-

    lano si gbokiej szczeroci jej natury. Przypominaa mu anegdotk o yie, jadcymdo Biaegostoku i mwicym, e jeie do Grodna, po to, by przypuszczano, e jeiedo Grodna, gdy chce w interlokutorze wywoa podejrzenie, i celem jego podry jestBiaystok. Symulacja podwjna, charakterystyczny symptom histerii.

    Chocia Borowicz wwczas nie przyzna racji pannie ukowieckiej, chocia znajdo-wa, e przeciwnie, Malinowski zachowuje si przyzwoicie, a nawet stara si pokry jegoodosobnienie, tym niemniej byo dla jasne, e Malinowski czuje si w tym towarzystwieniepewnie, e pomimo swojej urody nie cieszy si wziciem u kobiet i jest pomany przezwszystkich, za wyjtkiem pani Bogny. Wwczas wiia w tym jedynie dowd jej talentutowarzyskiego i delikatnoci. Nawet ubawia go podejrzliwa uwaga panny ukowieckiej:

    Patrzcie, ile nieocenionego wiku ma Bogna, gdy rozmawia z tym kierzawymEfebem. Nie znajdujecie, e na tle tego parawanu tworz wyjtkowo harmonn grup?

    Borowicz wwczas po prostu mia si: byo co o tyle bezsensownego w kontraciepani Bogny i Malinowskiego, e podejrzenie takie mogo si zroi chyba w kim takspolaryzowanym erotycznie, jak panna ukowiecka.

    A jednak ona miaa racj. Od owej rozmowy upyny zaledwie dwa z czym miesicei oto Malinowski w caej swojej wspaniaoci sieia w tyme salonie z za wysoko pod-cignitymi spodniami, gada bez przerwy o najpospolitszych rzeczach w najpospolitszysposb i z udawan dyskrecj rzuca pomienne spojrzenia na pani Bogn.

    Borowicz milcza, odpowiadajc tylko monosylabami na skierowane wprost do sie-bie pytania. Mg nie wysila si, gdy na uwag Malinowskiego, e sprawia wraenieprzygnbionego, pani Bogna wyjania:

    Pan Stefan mia i ma przypado sercow. Nie zmuszajmy go do wielomw-noci.

    Choroby serca to baro przykra rzecz orzek Malinowski.Borowicz pomyla: Idiota.Nigdy go nie drania bariej ni i ta gupia maniera Malinowskiego mwienia

    rzeczy zwykych, pewnych i bezspornych. Zna przy tym byo, e jest przewiadczonyo penowartociowoci swoich wypowiei, e bynajmniej nie uwaa ich za komunay, edo tych odkry Ameryki doszed wasn obserwacj i rozumowaniem. Nie zmieniao towszake rozpaczliwej banalnoci jego orzecze.

    Zbyt silne mrozy utrudniaj ycie mwi na przykad ale zbytnie upay tenie wszyscy znosz.

    Przy kolacji Borowicz zosta przez pani Bogn umiejtnie wcignity w rozmow.Zaczo si od stylw nowoczesnych, przeszo na folklor, zakopiaszczyzn i dyskusjarozwina si dookoa zagadnienia kierunkowoci i bezkierunkowoci w sztuce od daw-nej Grecji po nowojorskie drapacze chmur i dalej. Pani Bogna bya zdania, e mona tuwyznaczy zdecydowan lini rozwoju czy upadku, lecz przecie lini, Borowicz bronipogldu odmiennego. Utrzymywa, e nie moe by mowy o cigoci, e nawet na-ladownictwo czy moda ulega specycznym, charakterystycznym dla danej epoki i dladanego narodu lub rodowiska odchyleniom.

    Nie moe tu by ani postpu, ani upadku w znaczeniu trwaym dowoi styl dojrzay wykwita tam, gie luie dojd do dojrzaoci wyranych i gbokich idei.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Styl to idea. To owoc ducha danego rodowiska, to dno, a raczej wyraz dnoci duchado utwierenia si w rodowisku, to rodek jego iaania, odiaywania, panowania.

    Przytacza liczne dowody. Zna si na tym gruntownie. Kiedy zrobi nawet kilkapodry i zebra obte materiay do zamierzonego studium o gotyku ancuskim, celtyc-kim, reskim, woskim i polskim. Na przykaie powstawania tych rnic zacz wanierozwa swoj teori, gdy spostrzeg czue spojrzenia, ktre ukradkiem wymienili paniBogna z Malinowskim. To oblao go zimn wod. Przypomnia sobie prezesa Szubertai jego drwiny z nieboszczyka Jezierskiego, ktry nocami czyta modej onie Homera.

    Doda dla przyzwoitoci jeszcze dwa zdania konkluzji i umilk. Tak chrzkn Malinowski ty diabelnie wyznajesz si w tych historycznych

    rzeczach. Powinienby o tym napisa jaki artyku.Bogna musiaa zauway, co byo przyczyn jego zamilknicia, gdy z lekka si za-

    rumienia i chcc widocznie udowodni, e suchaa uwanie, zacza rozwa szczegyi da podobnych przykadw na baroku. Borowicz jednak czu si omieszony i wycofasi kilkoma oglnikami.

    A mnie si zdaje odezwa si Malinowski e tu nie tyle mona mwi o li-nii, czy o stefanowych wykwitach ducha, ile o zmyle praktycznym. Decyduje postptechniki, ktry pozwala na budowanie coraz wygodniejszych, coraz taszych gmachw.Celowo! Oto jedyny wskanik. Co ma duch do wygodnego i taniego rozkadu mieszka-nia? Choi o oszczdno materiaw, miejsca i robocizny przy zapewnieniu maximumkomfortu. Jeeli jest tu jaka idea, to idea zapewnienia sobie ciepego, higienicznego,dobrze przewietrzanego locum.

    Rozemia si, a Borowicz zaci usta, by nie odpowieie mu jakim dobitnym epi-tetem.

    Pani Bogna zaoponowaa: Obracasz zagadnienie w art, ujmujc t jego stron.Borowicz spojrza na zegarek i wsta: Ju jedenasta powieia na mnie czas.Wstali rwnie i oni. Malinowski caujc na poikowanie rk Bogny wystrzeli

    nowym aksjomatem: Gdy si tak przyjemnie rozmawia, to czowiek zapomina o goinie. Nie zatrzymuj was. Jake si pan czuje? zwrcia si do Borowicza.Zapewni j, e zupenie dobrze. Umylnie pierwszy wyszed do przedpokoju, by zo-

    stawi ich samych i ziwi si, e Malinowski okaza tyle przyzwoitoci, e nie skorzystaz tego. Po chwili obaj byli ju za drzwiami. W smue wiata zostaa przez minut paniBogna, a gdy ju dochoili do furtki powiaa ku nim rk.

    Noc bya ciepa i pachniaa zieleni. Od wschodu nadchoiy agodne podmuchywiatru, w ktrym drzewa potrzsay gstymi wiechami gazi. Licie szeleciy jedwabi-cie, poyskujc w wietle rzadkich latar swoj lnic powierzchni i migajc biaawpodszewk. Ulice byy puste. Po obu jej stronach pogaszono ju wiata, lub pozamy-kano okiennice i piaskowego koloru domki z dachami z czerwonych tafelek wyaniaysi upione i ciche z gstego zielonego poszycia. Wyiskrzone niebo pitrzyo si w grzecisz, pogod i niezmiennoci.

    Wiesz co? odezwa si nagle Malinowski moebymy tak wstpili gie nakoktail?

    Co? ockn si Borowicz. Na goink, na przykad do Adrii. Wydamy najwyej po sze zotych i trzy-

    ieci groszy na szatni. A troch si ubawimy. ikuj ci. Id spa. Odludek z ciebie ziewn Malinowski popatrzylibymy na wystpy, zo-

    baczylibymy sporo lui. No i samemu trzeba przecie od czasu do czasu pokaza si.Co?

    Nie lubi hooty Ale tam bywa te dobre towarzystwo! Mj drogi zirytowa si Borowicz powieiaem, e nie pjd i ju.

    - wiat pani Malinowskiej

  • Starzejesz si, che, che, che partobliwie i pojednawczo zamia si Ma-linowski nabierasz starokawalerskiej pedanterii. A rozrywka od czasu do czasu jestczowiekowi potrzebna.

    Kiedy deszcz pada jest mokro z hamowan furi odpowieia Borowicz. Co przez to rozumiesz? zaciekawi si Malinowski. Nic, tak sobie, lozoczna uwaga. iwny jeste Hm liczna noc Dawniej bywae weselszy. Jeeli si nie ob-