Download pdf - Między regałami 08

Transcript
Page 1: Między regałami 08

PISMO STUDENTÓW INFORMACJI NAUKOWEJ I BIBLIOTEKOZNAWSTWA

TORUŃ WTOREK, 7 CZERWCA 2011 r. NR 2/2011 (8)

ISSN 2082-7938

Page 2: Między regałami 08

Pismo Studentów Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa

Adres redakcji 87-100 Toruń, ul. Gagarina 13 a

tel. 668 360 820 e-mail: [email protected] http://pkn-umk.blogspot.com

Zespół redakcyjny: Joanna Edwarczyk, Anna Hołowko, Natalia Korytkowska, Piotr Rudera,

Małgorzata Szymczyk, Milena Śliwińska, Anna Urbanek

Gościnnie: Irmina Zakrzewska,

Karolina Żernicka

Opiekun koła: dr Dorota Degen

Korekta: Milena Śliwińska

Skład:

Anna Urbanek

Projekt okładki: Asia Edwarczyk

Nakład: 250 egz.

MIĘDZY REGAŁAMI CZERWIEC 2011 (8)

SŁOWO WSTĘPNE 2

BIBLIOTECZNY PR W PIGUŁCE 3

NA TRONIE 5

KSIĄŻKI Z SECOND-HANDÓW 6

WIZERUNEK KOBIETY W CZASOPISMACH 8

PIERWSZAKI NA INIB-IE 10

KSIĄŻKI DLA INDIANY JONESA 12

TORUŃSKI FESTIWAL NAUKI I SZTUKI 14

RECENZJA: KOWALSKA&CIECHOWSKI 16

CIEKAWE BRZMIENIA 16

SPIS TREŚCI ACHT(UNG)! Nadzwyczaj gorące lato mamy tej wiosny. Mimo iż termometr z uporem wskazuje 45ºC w pełnym nasłonecznieniu, powietrze led-wo drga, a wentylator w komputerze już chyba głośniej nie może przypominać o swoim istnieniu, to Redakcja MR w sobie tylko znany sposób uporała się z odbierającym siły witalne upałem. Zasiadła. Napisała. Złożyła. I na moment przed zakończeniem zajęć w semestrze letnim oddaje do Waszych rąk numer ósmy MIĘDZY REGAŁAMI. A w ósemce m.in. wrażenia „pirwszorocznych” odnośnie naszego kierunku, rozwiązanie zagadki dlaczego „posiadanie” faceta jest największą zaletą współczesnej kobiety, co oprócz mydła i powidła można kupić w second-handach, czego warto posłuchać, a może nawet poczytać w toalecie! Popularny Wstępniak stał się już naszym „międzyregałowym” miejscem na tzw. ogłoszenia parafialne, więc aby tradycji stało się zadość… Z nieskrywaną radością witamy debiutujące w MR nowe członkinie PKN-u – Annę Hołowko i Natalię Korytkowską. Współpraca z osobami nie do końca związanymi z Praso-znawczym Kołem Naukowym spodobała nam się na tyle, że i w tym numerze daliśmy możliwość zaistnienia na łamach naszego pisma dwóm Koleżankom – Irminie Zakrzewskiej oraz Karolinie Żernic-kiej. Dziękujemy i podkreślamy, że strony MR dla WSZYSTKICH stoją otworem! W tym miejscu chcielibyśmy podziękować także Małgosi Szymczyk za wspólne bycie i tworzenie zarówno PKN-u, jak i MIĘDZY REGAŁAMI. Małgosiu, trzymamy kciuki za wszyst-kie Twoje plany i wierzymy, że będą one okraszone licznymi sukcesami!

W imieniu Redakcji – Asia Edwarczyk

P.S. Polak nie byłyby sobą, gdyby się nie pochwalił! Zerknijcie na okładkę, na jej prawy górny róg w szczególności. Umknęło nam to w numerze siódmym, jednak teraz z wielką radością informujemy, że MIĘDZY REGAŁAMI posiada swój własny, unikatowy i niepo-wtarzalny numer ISSN!

Page 3: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 3

POKAŻ MI SWÓJ WIZERUNEK, A POWIEM CI..., CZYLI BIBLIOTECZNY PR W PIGUŁCE

Obecnie komunikacja marketingowa odgrywa zasadniczą rolę w kontaktach pomiędzy przedsiębiorstwem a klienta-mi. Coraz więcej firm dostrzega jej potencjał, zaś marketing, promocja, public relations czy wizerunek to określenia bardzo trendy. Obok firm komercyjnych, które do kontaktów z otoczeniem i kształtowaniem wize-runku organizacji zatrudniają profesjonalistów, pojawiają się biblioteki, które coraz częściej korzystają z doświad-czeń firm komercyjnych i na ich wzór i podobieństwo próbują kształtować swój wizerunek – w społeczności lokalnej, akademickiej czy ogólnoświatowej.

Biblioteki należą do tej grupy rynkowej, która dopiero uczy się, w jaki sposób i z jak najlepszym rezulta-tem wdrażać rozwiązania marketingowe na swoim podwórku. Zła sytuacja finansowa nie pozwala tym insty-tucjom zatrudnić profesjonalnej agencji reklamowej lub agencji public relations. Rzadko kiedy biblioteki mają w swojej strukturze osobę odpowiedzialną za kontakty z otoczeniem i potencjalnym sponsorem, osobę, która zajmuje się szeroko pojętą promocją. Na szczęście sytu-acja i stereotyp bibliotekarzy zmienia się. Pracownicy bibliotek to coraz częściej osoby gruntownie wykształco-ne, znające się na wielu dziedzinach, w tym również posiadające pewną wiedzę w kwestiach organizacyjno-marketingowych. Są więc i tacy, którzy próbują zmieniać i kształtować wizerunek swojej placówki.

Public relations jest jednym z narzędzi promocji. Są to wszelkie działania podejmowane przez firmę, których głównym celem jest informowanie otoczenia o aktualnej sytuacji i projektach przez nią realizowanych oraz budujące i kształtujące wizerunek firmy na zewnątrz. Public relations jest rozbudowaną strukturą, złożoną ze zdywersyfikowanych narzędzi i technik. Istnieje ok. 2000 charakterystyk terminu public relations, a każda z nich zależy od określenia funkcji, którą pełnią realizo-wane działania. W związku z tym public relations, dzięki swojej elastyczności, można stosować w wielu segmen-tach. Ponadto działania z zakresu PR są bezpłatne, czyli mogą być wykorzystywane przez biblioteki bez obaw o brak funduszy.

Działania public relations wykorzystywane są przez firmy komercyjne, organizacje non-profit, osoby związane ze sportem, a także szeroko pojętym show biznesem. Każda z powyższych grup kształtuje wizerunek w odpowiedni dla niej sposób tak, aby osiągnąć konkretne cele.

Na wizerunek biblioteki, podobnie jak innych firm dochodowych, wpływa wiele czynników. Budynek, godziny otwarcia i dostępność, oferta, usługi oraz personel to te czyn-niki, które odgrywają zasadniczą rolę w postrzeganiu danej placówki przez jej klientów i kontrahentów. Biblioteki powinny mieć świadomość, że mają wpływ na to, w jaki sposób są postrzegane wśród swoich użytkowników lub po-tencjalnych czytelników i odpowiednio, według potrzeb, kształtować lub zmieniać wizerunek placówek.

Budynek i jego położenie są bez wątpienia waż-nym czynnikiem kształtującym wizerunek organizacji. Od lokalizacji, otoczenia zewnętrznego i architektury zależy, jak postrzegają firmę jej klienci, w tym również czytelni-cy. W literaturze i codziennym funkcjonowaniu bibliotek coraz częściej poruszana jest kwestia nowych trendów architektonicznych i aranżacji wnętrz bibliotecznych. Z jednej strony przedstawiane są projekty adaptacji i modernizacji istniejących już budynków na potrzeby nowoczesnych bibliotek, z drugiej – projekty bardzo no-woczesnych kompleksów biblioteczno-użytkowych.

Ważnym elementem kształtowania wizerunku biblioteki jest wyposażenie jej wnętrza. Idealnie byłoby, gdyby biblioteki mogły posiadać pracownię multimedial-ną, choćby małą salę konferencyjną czy popularny teraz open space. Oczywiście wszystko zależy od typu bibliote-ki i potrzeb jej użytkowników. Biblioteka może za pomo-cą np. społeczności lokalnej przeprowadzić remont swoich pomieszczeń lub zakupić sprzęt komputerowy.

Godziny dostępności firmy dla klientów to kolej-ny element, które silnie wpływa na wizerunek placówki. Podobnie jest w przypadku bibliotek. Te jako niedochodo-we instytucje usługowe powinny przede wszystkim odpo-wiadać potrzebom swoich użytkowników – również w kwestii godzin otwarcia, a może nawet zwłaszcza. Cóż z tego, że biblioteka będzie miała „wspaniały księgozbiór” i „ekstra wyposażenie”, jeżeli będzie otwarta w godzinach pracy swoich użytkowników? Każdy z elementów składa-jących się na wizerunek danej placówki należy tworzyć w oparciu o potrzeby swoich użytkowników. Podobnie jest z godzinami pracy biblioteki.

Po poznaniu swojej grupy docelowej będzie wia-domo kiedy użytkownicy mogą przychodzić do biblioteki, kiedy pracują, kiedy chcą przyjść z dzieckiem czy kiedy wolą pozostać w domu. Po takim rozeznaniu w rytmie dnia i tygodnia swojej grupy docelowej biblioteki powin-ny ustalać godziny otwarcia swoich placówek. Dobrą radą i jednocześnie pobożnym życzeniem byłby wydłużony czas pracy. Dla niektórych biblioteka powinna otwierać się wraz z piekarnią, ok. 5:30-6:00, dla innych powinna być dostępna aż do 21:00-22:00 – godziny, kiedy dorośli wrócą z zajęć, z pracy, dzieci odrobią lekcje. Oczywiście, wszystko jest względne i zależy od rodzaju i umiejscowie-nia konkretnej placówki.

Ważne jest, aby biblioteki dostrzegły potrzeby swoich użytkowników i aby próbowały wyjść im naprze-ciw, zaoferować bonus. Ostatnio modne stały się „noce w bibliotece”, czyli dni, w których biblioteki czynne są również w późnych godzinach wieczornych lub wydłużo-nych. Wówczas studenci w bibliotekach akademickich mogą przygotowywać się do sesji, zaś dzieciom organizu-je się nocne (wieczorne) czytania bajek w bibliotekach publicznych.

ANALIZY MIĘDZY REGAŁAMI

IRMINA ZAKRZEWSKA

Page 4: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 4

Kolejnym elementem, który kształtuje wizerunek biblioteki jest księgozbiór, czyli oferta biblioteki. Nowo-czesne budownictwo i otwarcie magazynów dla użytkow-ników przyczyniło się do zmiany sposobu korzystania ze zbiorów. Idea wolnego dostępu, tak popularna w bibliotekach na zachodzie i w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, w Polsce jest rozwiązaniem relatyw-nie młodym i z różnych względów nie jest powszechnie stosowana. Pomysł ten posiada wielu zwolenników i prze-ciwników, jednakże aspekt „nowości” w korzystaniu z księgozbioru jest czynnikiem, który bez wątpienia kształtuje wizerunek biblioteki jako placówki nowocze-snej. Biblioteki, która próbuje oferować swoim użytkow-nikom światowy standard w dostępie do swoich zbiorów.

Dodatkowo zmienia się również charakter zbio-rów. Doskonałym przykładem reakcji na zmiany potrzeb i oczekiwań użytkowników są zbiory mediatek, w których dominują nośniki cyfrowe. Narodziny i upowszechnienie bibliotek hybrydowych to kolejny przykład wpływu postępu technologicznego na stan i rodzaj zasobu biblio-tecznego. Obecność zbiorów elektronicznych, dostępu do specjalistycznych baz danych i nośników cyfrowych, jak w przypadku mediatek, kształtuje wizerunek biblioteki jako nowoczesnej instytucji próbującej zaspokajać potrze-by informacyjne swoich czytelników.

Kolejnym czynnikiem kształtującym wizerunek firmy są usługi, które oferuje ona swoim klientom. W przypadku bibliotek najbardziej popularną usługą jest dostarczanie informacji. Konkurencyjność jednych biblio-tek wobec drugich polega na świadczeniu jak największej ilości usług drogą elektroniczną. W tym celu biblioteki zakładają swoje strony WWW, na których widnieją pod-stawowe informacje, formularze typu „zapytaj biblioteka-rza”, a czasem nawet synchroniczne komunikatory inter-netowe. W większych bibliotekach, na przykład bibliote-kach akademickich, pożądanymi usługami jest możliwość zarezerwowania książki, zrealizowanie zamówienia mię-dzybibliotecznego czy choćby zamówienie odbitek ksero-graficznych.

Obecnie użytkownicy bibliotek są coraz bar-dziej wymagający i rozpieszczeni przez świat Interne-tu, który oferuje im/nam tak wiele z poziomu własnego komputera i ulubionego fotela. Biblioteki, włączając do swoich usług rozwiązania nowoczesne i wzbogaca-jąc ofertę usługową o nowe funkcjonalności, stają się coraz bardziej konkurencyjne.

Ostatnim omówionym w niniejszym artykule kom-ponentem wizerunku jest personel. Bez względu na typ organizacji usługowej kadra odgrywa zasadniczą rolę w kształtowaniu wizerunku. Analogiczna sytuacja ma miejsce w bibliotekach, które zaliczają się do niedochodo-wych organizacji usługowych. Ich działalność powinna być nakierowana na każdą grupę użytkowników, zarówno czytelników, jak i klientów biblioteki. Wiele mówi się i pisze o stereotypie i wizerunku bibliotekarzy, którzy bezpośrednio wpływają na obraz bibliotek w ogóle. Stereotypy są często krzywdzące dla grupy, której dotyczą. Podobnie jest w przypadku części bibliotekarzy. Według stereotypu w bibliotekach pracują tylko kobiety, tylko wiekowe, tylko w niemodnych butach i szarym, starym ubraniu, mające koniecznie siwy kok i okulary. Osobiście nie dziwi mnie to, że za każdym razem, kiedy przedstawiam się jako bibliotekarka, moi rozmówcy odpowiadają: „naprawdę?! nie wyglądasz/nie zachowujesz się jak bibliotekarka”.

Obecnie coraz rzadziej można spotkać się ze stereo-typowym bibliotekarzem. Personel biblioteczny powoli, ma-łymi kroczkami zmienia wizerunek tej grupy zawodowej, a tym samym zmienia oblicze biblioteki. Nowoczesny biblio-tekarz to ten, który korzysta nie tylko z komputera, ale również z nowoczesnych źródeł informacji, ma profil na portalach społecznościowych, a także wychodzi z inicjatywą, chce i potrafi pomóc swojemu czytelnikowi.

Personel musi odpowiadać specyfice kultury organizacyjnej danej firmy i w jak najpełniejszy sposób realizować jej misję. Dzięki zatrudnieniu osób z odpo-wiednimi predyspozycjami i zdolnościami interpersonal-nymi, a także specjalistów dziedzinowych w bibliotece, jej wizerunek z całą pewnością ulegnie poprawie.

Biblioteki to grupa bardzo zróżnicowana, boryka-jąca się na co dzień z wieloma problemami, zwłaszcza finansowymi. Taki stan rzeczy sprawia (chociaż nie tłu-maczy), że czasami, poza funduszami, brakuje także chęci czy kreatywności do pokazania tego, co biblioteka ma najlepszego. Brakuje woli do zorganizowania niewielkiej wystawy i zaktywizowania swoich czytelników, do wy-wieszenia „kilku plakatów w mieście” informujących o nowościach czy urządzenia kiermaszu prac.

Biblioteka, jej oferta i usługi, a także bibliotekarze, to bardzo ciekawe pole działań z zakresu public relations. Wystarczy wzbogacić elementy kształtujące wizerunek biblioteki o narzędzia stosowane w działaniach profesjonal-nych, a tym samym zmienić wizerunek naszych bibliotek.

ANALIZY MIĘDZY REGAŁAMI

Page 5: Między regałami 08

ASIA EDWARCZYK

Miejsce, gdzie król piechotą chodzi, to pomieszczenie, do którego każdy z nas ma nie-zwykle osobiste podejście. Czasem na tyle osobiste, że tylko we własnym, dobrze znanym wnętrzu czujemy się komfortowo. W końcu to my decydujemy jakiego koloru i poziomu miękkości będą ręczniki, czy mydło będzie pachnieć kokosem czy zieloną herbatą, ile świec i gdzie je rozstawimy, jakiej stacji ra-diowej będziemy słuchać przy myciu zębów i wreszcie – jakie książki bądź czasopisma będą leżeć pod ręką. Tak, tak, te ostanie to coraz częściej spotykany element wyposaże-nia toalet. Nie jest bowiem obce zjawisko czytania na przysłowiowym „tronie”. W Sieci możemy znaleźć rozliczne przykłady wypowiedzi na powyższy temat – od artykułów po dysku-sje na forach internetowych okraszone różnego rodzaju zdjęciami. Co ciekawsze podają również wskazówki, co robić, aby czytanie w toalecie było… zdrowe1. Okazuje się, że wiele osób traktuje toaletę jako miejsce wręcz ide-alne do czytania. Co za tym przemawia: odosobnienie, spokój, prywatność? Osoby uważające się za mole książ-kowe twierdzą, że zabranie ze sobą książki do toalety jest dla nich tak naturalne jak wzięcie jej do pociągu, autobusu i nie ma w tym zjawisku niczego nadzwyczajnego. W Stanach Zjednoczonych w latach 90. powstała nawet seria książek Great American Bathroom Book wy-dana przez małe wydawnictwo Compact Classic. Ukazały się trzy woluminy. Obecnie możemy je zakupić pod zmie-nionym tytułem – Passing Time in the Loo, których wydawcą jest Scarab Book Limited. Zawierają one stresz-czenia klasyki literackiej oraz popularnych poradników, dwustronicowe biografie znanych ludzi, różnorakie cytaty oraz zagadki i pytania z wielu dziedzin: z geografii, histo-rii, literatury, sportu, oraz wiele innych króciutkich tek-stów do czytania na wyrywki. W 2005 roku ukazało się ponadto Passing Time in the Loo – Shakespeare – Summa-ries Of Shakespeare's Plays, zawierające streszczenia 22 sztuk Shakespeare’a.

Wydawać by się mogło, że teksty nadające się do czytania w toalecie powinny być krótkie i zwięzłe – takie w sam raz na jeden raz. Justyna Sobolewska w swoim artykule przytacza sytuację, kiedy Olga Tokarczuk na jednym ze spotkań z czytelnikami wpadła na pomysł, aby wykorzystać środki czystości do reklamowania literatury. Zamiast popularnych 101 sposobów na usunięcie plam, można by drukować na nich krótkie utwory literackie. To jedynie przykład, gdyż nikt nie zabrania nam zabierać ze sobą do toalety opasłych tomów.

TOALETA – MIEJSCE (NIE)GODNE DLA AUTORA? Będąc autorem książki, czulibyście się urażeni, gdybyście u swoich znajomych odnaleźli ją właśnie w toalecie? Umberto Eco powiedział: „Najciekawsze książki czytam w toalecie (…). Kiedy wybieram do toale-ty jakąś książkę, oznacza to, że jest wartościowa, i zamie-rzam zajmować się nią przez kolejne dni. Kiedy odwie-dzają mnie znajomi i znajdują w toalecie swoje książki, są zazwyczaj lekko zirytowani. Przynajmniej dopóki im nie wytłumaczę, że to jest przywilej, a nie oznaka lekceważe-nia”2. Ironiczny i dosłowny jak zawsze Jerzy Pilch wypo-wiedź Eco skomentował następująco: „Wyznanie Eco znam i mam w związku z nim schizę, że, mianowicie, z kart najlepszych tytułów jego biblioteki filuje delikatny zapach ekskrementów autora Imienia Róży. To jest prawie geniusz, tyle, że bez (he, he) węchu rasowego prozaika. Nie muszę dodawać, że w kiblu nie czytam nawet napi-sów na paczce papierosów”3. Autorką książki nie jestem, jednak wiem, że po części moje dziecko, jakim jest Między Regałami, u jednej z moich przyjaciółek leży właśnie w toalecie. Niezwykle mobilizują-ce jest stwierdzenie, jakie słyszę co mniej więcej trzy miesiące: „Kiedy najnowszy numer MR? Nie mamy już co czytać”. W kwietniu aktorzy z Teatru Ochota w Warszawie uczestniczyli w akcji promują-cej czytelnictwo (nie pierwszej i nie ostatniej) – Czytamy gdzie indziej. Czytano m.in. u foto-grafa, w kwiaciarni, u kapelusz-nika, czy w starym maglu. Czy-tać można wszędzie, więc dla-czego nie i w toalecie?

MIĘDZY REGAŁAMI 5

CZYTANIE MIĘDZY REGAŁAMI

NA TRONIE RZECZ O (NIE)WSTYDLIWYM CZYTANIU W TOALECIE

POŁÓŻMY W TOALECIE JAKIEŚ CZASOPISMA, BO ZACZYNAM CZYTAĆ METKI NA RĘCZNIKACH

1 Odsyłam do bardzo ciekawego artykułu Reading in the Toilet, z którego dowiemy się m.in. jak dostosować oświetlenie do czytania w toalecie, jak zaprojektować odpowiednią półkę na naszą łazienkową kolekcję – jak i co powinno się w takowej kolekcji znaleźć aż po porady stricte higieniczne – że bezpieczniej jest najpierw opuścić deskę, a potem spuścić wodę. Reading in the Toilet [on-line]. [Dostęp 18 maja 2011]. Dostępny w World Wide Web: http://www.bbc.co.uk/dna/h2g2/A21388458. 2 J. Sobolewska, A Ty co czytasz w toalecie?, Dziennik.pl [on-line]. [Dostęp 18 maja 2011]. Dostępny w World Wide Web: http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/66341,sobolewska-a-ty-co-czytasz-w-toalecie.html. 3 Tamże.

Page 6: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 6

CZYTANIE MIĘDZY REGAŁAMI

Pojawiły się w Polsce w latach 90. – ciucholandy, szma-teksy, lumpeksy, z angielska nazywane second-handami lub (w wersji bardziej ekskluzywnej) – vintage shopami. Sklepy z odzieżą używaną – bo o nich tu mowa – stały się nieodłącznym elementem naszej handlowej rzeczywisto-ści. Stanowią alternatywę dla popularnych sieci odzieżo-wych, miejsce, gdzie można za grosik kupić niebanalne ubrania dobrej jakości, nierzadko znanych marek. Okazuje się jednak, że w popularnych ciucholandach można nabyć – obok ubrań i dodatków – także rozmaite przedmioty codziennego użytku – w tym książki.

KSIĄŻKA Z WORKA Ponieważ używane ubrania przyjeżdżają do Polski

głównie z Wysp Brytyjskich, większość dostępnych w ciucholandach książek stanowią pozycje w języku an-gielskim. Jakiego rodzaju książki najczęściej można tam spotkać? Literaturę sensacyjną, powieści obyczajowe, tzw. literaturę kobiecą (romanse wyższego i niższego lo-

tu), literaturę dla dzieci, ale też biografie i różnego rodza-ju poradniki (kuchnia, odżywianie, moda, styl życia). W większości jest to literatura współczesna, wydana w ciągu ostatnich lat, zdecydowanie rzadziej trafia się klasyka. Przeważają edycje kieszonkowe, choć zdarzają się i wydania z wyższej półki. Egzemplarze generalnie są w niezłym stanie, niektóre wręcz w idealnym. Książki (wraz z płytami CD i DVD, kasetami magnetofonowymi, grami planszowymi, kalendarzami itp.) trafiają w Wielkiej Brytanii do worków z niepotrzebnymi rzeczami i w takiej postaci wędrują do kraju docelowego. W Polsce trafiają do second-handów, gdzie zawartość worków jest sortowa-na. Książki odkładane są zazwyczaj na osobną półkę, a egzemplarze wyceniane są przez obsługę sklepu. Naj-częściej stosuje się system typu „Każda książka po 2 zł”, ale zdarza się, że sprzedawca indywidualnie wycenia po-zycje według własnego uznania (np. wydania albumowe lub bestsellery pokroju „Kod Leonarda da Vinci” wyce-niane są wyżej). Wygląda na to, że dla właścicieli second-handów wszelkie niestandardowe obiekty takie jak książki

są większym kłopotem niż pożytkiem i chęt-nie pozbywają się ich nie licząc na większy zysk. Dla przykładu: ceny książek w toruń-skich ciucholandach są naprawdę zachęcające – przeciętnie to kwoty rzędu 1, 2, 3 złote, ale zdarzało mi się kupować nawet dosłownie za grosze (panie ekspedientki na pytanie o cenę machnęły niedbale ręką: „Po ile?... A niech będzie po 50 groszy…”).

KOLEKCJONERZY KONTRA ZAWODOWI SZPERACZE

Tymczasem książki z second-handów mogą być gratką dla miłośników czytania literatury w oryginale. Powiększa się grono wielbicieli taniej książki „spod znaku lumpeksu”, zwłaszcza, że ceny nowych wydań literatury zagranicznej kształtują się na poziomie do-brych kilkudziesięciu złotych. Wytrawni ko-lekcjonerzy na forach internetowych polecają sobie lokalne ciucholandy, w których wyszperać można interesujące pozycje. Jed-nak nie tylko pasjonaci czytania w oryginale odwiedzają ciucholandy – pojawia się coraz więcej osób, które wybierają co lepsze kąski po to, by dalej nimi handlować. Większość takich handlarzy oferuje wyszperane pozycje na internetowych aukcjach (głownie na Alle-gro) lub w internetowych antykwariatach – oczywiście po znacznie wyższych cenach. To z kolei powoli nakręca spiralę cen u właści-cieli lumpeksów – widząc rosnący popyt na używane książki, podwyższają ich ceny (choć te nadal są bardzo konkurencyjne).

KSIĄŻKI Z SECOND-HANDÓW KAROLINA ŻERNICKA

Page 7: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 7

KSIĄŻKA ZE SZMATEKSU – CZY TO ABY HIGIENICZNE?…

Wielu ludzi na samą myśl o kupieniu czegokol-

wiek z second-handu doznaje obrzydzenia – nosić na so-bie coś niewiadomego pochodzenia? Obawy takie są oczywiście uzasadnione w przypadku ubrań, a w przypad-ku książek? Zastanówmy się chwilę – czym w zasadzie różni się to od kupowania w antykwariacie? Jaką mamy pewność, że książka antykwaryczna jest bardziej „higieniczna”? Nie wiemy przecież skąd pochodzi ani jaką drogę przeszła zanim trafiła do antykwariusza…

DRUGIE ŻYCIE BESTSELLERA

Jakie tytuły można najczęściej znaleźć na lumpek-

sowych półkach? Nie jestem pewna, czy ktoś w Polsce pokusił się o przygotowanie rankingu najpopularniejszych książek w ciucholandach, ale w Wielkiej Brytanii pojawi-ła się całkiem ciekawa lista takich pozycji z 2009 r1. Oto co można wyszperać na półkach tamtejszych lumpeksów (a właściwie tzw. charity shops, których dochód przezna-czany jest na cele charytatywne): Kod Leonarda da Vinci (The Da Vinci Code, autor:

Dan Brown) – jedna z najpopularniejszych pozycji, zazwyczaj dostępna nawet w kilku różnych wyda-niach.

Prochy Angeli lub Popiół i żar (Angela’s Ashes, autor: Frank McCourt) – wyróżniona nagrodą Pulit-zera powieść amerykańskiego pisarza o irlandzkich korzeniach (w Polsce mało znana).

Powieści o przygodach Jamesa Bonda (autor: Ian Fleming) – klasyka powieści szpiegowskiej w róż-norodnych wydaniach.

Powieści Agathy Christie – książki Królowej Kry-minału. Ich popularność jest w zasadzie trudna do zakwestionowania2.

Powieści Catherine Cookson – niezwykle popularna na Zachodzie brytyjska autorka powieści obyczajo-wych, których akcja rozgrywa się w XIX-wiecznej Anglii. Jej sagi rodzinne sprzedawały się w wielomi-lionowych nakładach.

Captain Corelli’s Mandolin (autor: Louis de Berniè-res) – w Polsce znana głównie dzięki ekranizacji pt. Kapitan Corelli z 2001 r. z głównymi rolami Nicola-sa Cage’a i Penélope Cruz.

Powieści o przygodach inspektora Morse’a (autor: Colin Dexter) – seria powieści detektywistycznych, których fabuła osadzona jest w Oxfordzie i jego okolicach. Wśród bohaterów (zatem i wśród morder-ców) są postacie wykładowców i innych pracowni-ków oksfordzkich college’ów.

Czy powyższa lista odzwierciedla najpopularniej-sze książki w polskich ciucholandach? Zapewne częściowo tak (sama natrafiłam na 2 egzemplarze Kodu Leonarda da Vinci stojące obok siebie na jednej półce), dodałabym jednak jeszcze kilka niezbędnych nazwisk:

Maeve Binchy – irlandzka pisarka, ur. w 1940 r., autorka powieści i krótkich opowiadań. W swoich książkach opowiada głównie o Irlandii i jej burzli-wym rozwoju w ostatnich dziesięcioleciach. Jej książ-ki są pełne nostalgii, ciepła i humoru. W Polsce wy-dano kilkanaście jej książek, m.in. W kręgu przyjaciół (Circle of Friends), na podstawie której nakręcono w 1995 r. film pod tym samym tytułem.

Patricia Cornwell – Amerykanka ur. w 1956 r. Autor-ka powieści kryminalnych, których główną bohaterką uczyniła lekarza sądowego o swojsko brzmiącym nazwisku dr Kay Scarpetta. Niezwykle wciągająca fabuła z mikroskopem i skalpelem w tle.

Ruth Rendell (pisząca również pod pseudonimem Barbara Vine) – brytyjska pisarka, ur. w 1930 r. Jest autorką powieści detektywistycznych i psychologicz-nych.

Linda Fairstein – amerykańska autorka kryminałów, ur. w 1947 r. Pracowała jako prokurator w policji na Manhattanie. Swoje doświadczenie wykorzystuje przy pisaniu kolejnych powieści, których główną bohaterką jest pani prokurator Alexandra Cooper.

John Grisham – tego autora właściwie nie trzeba przedstawiać. Miliony sprzedanych książek, spośród których wiele zekranizowano z sukcesem (m.in. Fir-ma, Raport Pelikana, Czas Zabijania).

KSIĄŻKA 2 W 1

Jeśli przyjrzeć się powyższym wykazom szmatek-

sowych bestsellerów, można chyba domyślić się dlaczego znalazły się tam te, a nie inne pozycje: są to przeważnie książki, które były sezonowymi przebojami, ale po jedno-razowym przeczytaniu ich właściciele niekoniecznie mieli ochotę zatrzymać je na swojej półce… Zwłaszcza, gdy jest to tanie, kieszonkowe wydanie. Trochę to może przy-gnębiające, ale chyba lepiej wrzucić taką „książkę jedno-razowego użytku” do worka z używanymi sprzętami niż do worka na śmieci?

Okazuje się jednak, że żywot tych książek wcale nie jest taki krótki. Wyszperane w polskich ciucholan-dach, stają się nie tylko źródłem dobrej rozrywki, ale tak-że cennym materiałem dydaktycznym. Wszak świetnie nadają się do ćwiczenia angielskiego (mało opisów, dużo dialogów!), a jaka satysfakcja z przeczytanej w oryginale powieści! I nawet jeśli faktycznie nie mamy już ochoty wracać do takiego sezonowego bestsellera, nic nie szkodzi – zawsze możemy podać dalej…

CZYTANIE MIĘDZY REGAŁAMI

1 Opracował ją irlandzki pisarz i publicysta Ken Armstrong. Zapis dyskusji znajduje się na jego blogu „Writing Stuff…: Charity Shop Stalwarts”: [on-line]. [Dostęp 20 maja 2011]. Dostępny w World Wide Web: http://www.kenwriting.com/2009/08/charity-shop-stalwarts.html.

2 Zwłaszcza, że w świetle raportu UNESCO z 1962 r., książki A. Christie znajdują się na czele najczęściej czytanych na świecie (zaraz po Biblii i dziełach Szekspira).

AUTORKA JEST DUMNĄ POSIADACZKĄ KOLEKCJI KSIĄŻEK Z CIUCHOLANDÓW, LICZĄCEJ KILKADZIESIĄT

POZYCJI, GŁÓWNIE LITERATURY SENSACYJNEJ.

Page 8: Między regałami 08

Lansowany wizerunek ma powiedzieć czytelniczce, że jeśli postara się być taka jak wzór, to osiągnie sukces na każdej linii. Promowany ideał zawiera w sobie opis cech wyglądu, jakie powinny być udziałem płci pięknej. Prasa skierowana do pań rzadko skupia się na wartościach inte-lektualnych, choć powszechnie wiadome, a nawet oczywi-ste jest to, że współczesna kobieta jest osobą sukcesu, wszechstronnie wykształconą, która sama wszystko osią-gnęła, nie ponosząc przy tym żadnych kosztów, nie wspo-minając już o porażkach. Pomimo tej powszechnej edukacji, emancypacji i świadomości, jaka się z tym wiąże, w prasie na pierwszy rzut oka widać pewną dyskryminację. Mam na myśli kult młodości. Współczesna kobieta jest przede wszystkim młoda, a co za tym idzie, jest bardzo energiczna. Świad-czą o tym okładki pism, które najczęściej przedstawiają postacie pań, mających dwadzieścia kilka lat. Nie ma tu miejsca dla kobiet starszych – chyba, że będą one dowo-dem sukcesu i całkowitej życiowej wiktorii. Jednak nawet wtedy będą to panie najczęściej widywane w telewizji, bardzo popularne i powszechnie uznane za kobiety robią-ce, bez żadnych problemów, karierę.

Oczywisty wydaje się fakt, że o przegranych się nie mówi. Kobieta normalna, zwyczajna, przeciętna nie znajdzie poklasku. Wydaje się to naturalne – nikt nie chce być średni, niepozorny. Młodość i sukces to jedne

z pierwszych cech idealnej kobiety. Warto zauważyć ciekawe zjawisko. Otóż w prasie, którą przestudiowałam, na okładkach znajdują się posta-cie, a nie twarze modelek. Brak jest w tej prasie zjawiska, które jest charakterystyczne dla innych gazet – modelka z okładki nie jest tylko ciałem, przedmiotem, ilustracją. W „Cosmopolitan” jest to konkretna osoba, która posiada nazwisko, np. Mandy Moore. Ciekawe jest jednak to, że czytelnik, a raczej czytelniczka, nie dowiaduje się kim jest ta dziewczyna i z jakiego powodu, poza tym, że jest ładna, trafiła na okładkę. Obraz, jaki wyłania się z wydania pi-sma, jest równoznaczny z wizerunkiem Mandy Moore. Kobieta ubrana była w bieliznę – to może być sukienka, ale wygląda jak halka. Bohaterka patrzy wprost na odbior-cę, spojrzeniem osoby świadomej swojej atrakcyjności i pewnej siebie. Dziewczyna wygląda jakby wychodziła z tła. Ruch i świadomość własnej wartości wypisana na twarzy czynią z niej osobę dynamiczną, aktywną, podmio-tową. Są to kolejne wartości współczesnej kobiecości, bez których obraz, wzorzec będzie niepełny. Mimo tych wszystkich cech najważniejszy i tak jest mężczyzna, którego „posiadanie” jest chyba, według tych czasopism, najważniejszym walorem. Kobieta jest niekompletna bez faceta. Dziewczyna jest zawsze piękna, silna, niezależna i mądra. A mężczyzna? To przede wszystkim „facet”, a nie mężczyzna – „frajer”. Jest to męski typ w pigułce, bezwolny przedmiot pożądania. Cia-ło, umysł i emocje kobiety – odbiorcy są najważniejsze

„NAPRAWDĘ JAKA JESTEŚ, NIE WIE NIKT” WIZERUNEK KOBIETY W CZASOPISMACH: „COSMOPOLITAN”, „TWÓJ STYL” I „ELLE”

MIĘDZY REGAŁAMI 8

PRZEMYŚLENIA MIĘDZY REGAŁAMI

WSPÓŁCZESNA PRASA, TAK JAK I TELEWIZJA, KSZTAŁTUJE OBRAZ IDEALNEJ KOBIETY.

MILENA ŚLIWIŃSKA

Page 9: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 9

dla nadawcy, a zarazem skupione wyłącznie na nim. Dziewczyny na okładkach i innych zdjęciach nie są ubrane do pracy ani na wycieczkę, one są ubrane dla faceta. Na zdję-ciach kobiety zwykle są same, ale kobieta, która ma zamiar spędzić czas sama, nie ubiera się w najmodniejsze i najseksowniejsze ciuchy. Fotografie w pismach mó-wią, że ta kobieta teraz jest na razie sama, ona cała jest oczekiwaniem na faceta. Wszystko jedno czy potrakto-wać to w kategoriach biernego pa-trzenia w lustro, czy raczej w kategoriach polowania (oczywiście czasopisma zdecydowanie lansują tę drugą wersję). Komunikat jest zupeł-nie jasny – kobieta jest niekomplet-na, kiedy jest samotna. Wszystkie tematy dotyczą faceta; życie tej nie-zależnej kobiety kręci się wokół nie-go. Najważniejsza staje się odpo-wiedź: czy on kocha; ewentualnie: dlaczego odszedł; ale skoro odszedł, to znaczy, że jest frajerem, bo prze-cież nie odchodzi się od cosmodziewczyny.

Kolejnym tematem związanym z mężczyzną i z posiadaniem go, jest problem, gdzie go spotkać. W barze, na siłowni, w pracy? Do tych miejsc kobiety udają się na łowy. Takie zapatrywania sprawiają, że wykreowany wizerunek kobiety niezależnej zaczyna się załamywać.

CZYŻBY WSPÓŁCZESNA KOBIETA MUSIAŁA

W SOBIE ŁĄCZYĆ DWIE ISTOTY?

Obraz silnej myśliwej, świadomej siebie, swoich potrzeb i sposobów ich realizacji konkuruje, a może raczej współ-istnieje, z postacią kobiety – niewolniczki, która jest ubez-własnowolniona przez faceta, a raczej przez obsesję jego posiadania. Samodzielna kobieta, która decyduje i działa, łączy w sobie również postać, która nie ma żadnych wła-snych spraw, żadnego niezależnego życia, pasji czy pro-blemów. Mężczyzna, który miał być w jej życiu dodat-kiem, obiektem, przedmiotem, niewolnikiem, staje się, jak pan, w filozofii Kanta, zafascynowany sztuką wyrabianą przez niewolnika, powodem zniewolenia i ograniczenia kobiety, która chciała być boginią obdarzoną absolutną władzą i niezwykłym erotyzmem.

Kobieta lansowana przez prasę, skierowaną do niej samej, nie wie nic poza wiadomościami o facetach, które zdobyła z doświadczenia, lub otrzymała od swoich przyjaciółek piszących tylko do niej w comiesięcznym wydaniu periodyku. Quasi-wolna, nie podejmuje innych decyzji, jak tylko te, które dotyczą faceta. Nawet ciężko jest określić, co ideał kobiety robi poza tym, że maniakal-nie myśli o mężczyznach. Wiadomo, że kobieta pracuje, ale sprecyzowanie – gdzie? stanowi problem. Jedno wia-domo na pewno – w pracy, gdzie przebywa z facetami. Wiemy, że nosi modne ubrania, ale tylko takie, które po-dobają się kolegom z pracy.

Z tych elementów kobiecości wyłania się kolejny sprzeczny obraz kobiety: absolutnie niezależnej i całkowicie uprzedmiotowionej, a zarazem konsumentki doskona-łej – takiej, która ma zaprogramo-wane potrzeby i motywacje, wskazane wzory realizacji, i dyspo-nuje środkami, za pomocą których może osiągnąć swoje cele. Pojawia się wizerunek niewolnicy doskona-łej, która nigdy się nie zbuntuje, bo nie widzi klatki. Wraca kantowski dylemat: kto jest bardziej zależny – niewolnik od pana czy pan od nie-wolnika. Ta kobieta znajdując stosy reklam wewnątrz pisma potraktuje je jako zakup, który jest inwestycją w siebie, to jest środek do osiągnię-cia celu – zdobycia faceta. Zakupy dokonane pod wpływem reklamy w czasopiśmie na pewno nie będą wy-datkami, którymi kierowała próż-ność. Gazety już od okładki krzy-czą: bądź TAKĄ(!) kobietą. Taką

tzn. musisz mieć to i to, i to… W prasie zaproponowany jest wprost pewien

typ człowieka, jego stosunek do świata, do innych ludzi i do samego siebie. Ktoś, kto nie przyjmuje go jest nie-modny i mało atrakcyjny. Dlatego chyba każda kobieta, nawet ta, która nie czyta takiej prasy, pozostaje pod mniej-szym lub większym wpływem wizerunku lansowanego przez media.

Zdjęcia pochodzą z serwisu Cosmopolitan: http://www.cosmo.pl.

PRZEMYŚLENIA MIĘDZY REGAŁAMI

Page 10: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 10

ROZMOWY MIĘDZY REGAŁAMI

Powolnym krokiem nadchodzi wyczekany przez wszyst-kich okres wakacyjny. Słońce daje znać o bliskości lata, a środowisko akademickie przygotowuje się do ostatnich wyzwań jakie przyniesie letnia sesja egzaminacyjna. Dla większości studentów był to kolejny rok, który toczył się swoim tempem, zbyt powolnym bądź zbyt szybkim. Ist-nieje jednak grupa studentów, którzy dopiero weszli na ścieżkę z drogowskazem „studia”.

Dla każdego na swój sposób było to niezwykłe przeżycie. Wielu z nas opuściło swe rodzinne domy i za-częło samodzielne życie, co jest nie lada wyzwaniem dla młodego człowieka trzymającego się do tej pory rąbka maminej spódnicy. Osoby studiujące „na miejscu” lub dojeżdżające z niedalekich miejscowości także przeżyły wielką zmianę w swoim życiu. W końcu bycie studentem zobowiązuje, ale właściwie do czego? Tego z pewnością każdy student przekonał się już na własnej skórze, łącznie z pierwszoroczniakami. Jak minął powoli dobiegający końca pierwszy rok studentów Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa? Co sądzą o nim sami studenci owego kierunku? Jakie wy-darzenia wstrząsnęły, a jakie przyniosły niesamowitą ra-dość naszym studentom? Takich pytań można postawić co niemiara, jednak zacznijmy od samego początku... Według Uniwersyteckiego Systemu Obsługi Stu-diów (wielbiony przez wszystkich studentów USOS) z dniem 1 października 2010 roku pierwszy rok studiów na kierunku Informacja Naukowa i Bibliotekoznawstwo rozpoczęło mniej więcej 43 studentów (mniej więcej, gdyż niektóre nazwiska zdążyły już zniknąć z list osób uczestniczących w toku studiów). Liczba ta jednak

szybko zaczęła się zmieniać i już pod koniec semestru zimowego były nas 33 osoby. Na pierwszym roku studiów jest to zjawisko całkiem naturalne, choć trzeba przyznać, że nasz kierunek nie należy do najliczniejszych. Ma to swoje wady i zalety, jednak na dłuższą metę nie jest to problemem.

KIERUNEK: MARZENIA? Potwierdzają to wypowiedzi naszych studentów, których zapytaliśmy o wrażenia z mijającego roku. O ocenę pierwszego roku studiów zapytaliśmy Ewę, która opowia-da swoje odczucia:

I rok studiów oceniam bardzo pozytywnie. Zajęcia są ciekawe i przyjemne. Na niektóre z przedmiotów we-dług mnie zaplanowana jest zbyt duża liczba godzin. Wykładowcy w większości są mili i pomocni. Pierwszy semestr zleciał bardzo szybko. Podsumowując: (jak na razie) studia te oceniam bardzo dobrze.

Na ten sam temat wypowiedziała się także Monika I (z powodu powtarzających się imion wprowadziliśmy liczby, dla łatwiejszej orientacji i odróżnienia osób):

Bardzo mi się podoba na tym kierunku. Moim zdaniem nie są to aż takie trudne studia, ale trzeba się przykła-dać do zajęć. Dużo przedmiotów odbywa się na kompu-terach i to sprawia chyba największe trudności, ponie-waż materiał jest stosunkowo nowy. Tematyka zajęć ujętych w programie studiów jest interesująca i cieka-wa. Chciałabym w przyszłości związać swoją karierę zawodową z tym kierunkiem.

PIERWSZAKI NA INIB-IE ANNA HOŁOWKO

Page 11: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 11

ROZMOWY MIĘDZY REGAŁAMI

Jak studenci wyobrażali sobie nasze studia? Myślałam, że będzie więcej przedmiotów, które dotyczą informacji naukowej. Przede wszystkim sądziłam, że będzie więcej ludzi na roku (a jest nas coraz mniej). Ogólnie jestem zadowolona, kierunek spełnia moje oczekiwania – komentuje Karolina.

WARUNKI ATMOSFERYCZNE

Widzimy wyraźnie, że informacja naukowa i bibliotekoznawstwo cieszy się pozytywną opinią wśród studentów pierwszego roku. Nie sam kierunek jednak świadczy o ocenie stu-diów. Bardzo ważna jest także atmosfera pa-nująca wśród samych studentów. Jak tę at-mosferę postrzegają nasi studenci?

Myślę, że jest bardzo pozytywnie. Mimo że minął już prawie rok nadal nie wszyscy się jeszcze poznali, ale i tak każdy może wza-jemnie na siebie liczyć w razie jakichś komplikacji na studiach. Cieszę się, że mogę zwrócić się po pomoc do każdego z kolegów i oceniam atmosferę jako bar-dzo przyjazną – relacjonuje Monika II.

Agata natomiast stwierdza: Atmosfera bardzo pozytywna. Wiadomo, są osoby, z którymi ma się lepszy kontakt, innym poświęca się mniej uwagi. Klimat tworzą otaczający nas ludzie, a na tych nie można narzekać.

STRACH MA STERTĘ NOTATEK

Nasi studenci wypowiedzieli się także na te-mat uciech, strachów i rozczarowań, jakie przynosi im akademickie życie. Kasia I mówi o swoich przedstudenckich lękach:

Obawiałam się, że nie podołam wy-zwaniom i obowiązkom. Znajomi stra-szyli mnie, że na studiach jest bardzo ciężko. Poniekąd mieli rację, być może wynika to z wyboru kierunku. Teraz mając za sobą I semestr wiem, że stu-dia to nic strasznego.

Basia z kolei podsumowuje realizowane zajęcia:

Ogólnie zajęcia są OK. Niektóre z nich mogłyby by być prowadzone nieco inaczej i z trochę większym rozmachem. Reszta natomiast jest bardzo ciekawa i ucząca nas pożytecznych rzeczy.

Wtóruje jej Agata: Większość zajęć ciekawa, tylko sposób prowadzenia nużący. Im jest bardziej nud-no, tym więcej trzeba nadrobić samodziel-nie, bo nie zapamiętuje się informacji z zajęć. Ale są też przedmioty bardzo cie-kawe, na których czas szybko mija.

A jak wygląda sprawa zaliczeń? Osobiście żadne zaliczenie czy egzamin nie sprawił mi dużego problemu. Chociaż nie podobały mi się pytania z BHP. Wkrótce przede mną druga sesja, która zapowiada się trudniejsza, m.in. egzamin całoroczny z historii Polski i ze źródeł bibliograficznych – opowiada Kasia II.

Na koniec wypowiada się Łukasz, który krót-ko, zwięźle i na temat przedstawia korzyści ze studiowania w Toruniu:

Największą radość przyniosła mi możli-wość zamieszkania w nowym mieście, poznanie nowych ludzi, studiowanie cieka-wego kierunku.

Prawda, że wszystko to brzmi nadzwyczaj pięknie?

PRZYPADEK CZY DECYZJA? Obecnie na pierwszym roku jest nas 31 stu-dentów. Jesteśmy niewielką, choć bardzo zgraną drużyną. Wypowiedzi studentów dowodzą faktu, że informacja naukowa i bibliotekoznawstwo to interesujący i obiecu-jący kierunek. Każdy zapewne trafił na studia bibliologiczne w Toruniu kierując się całkiem innymi pobudkami, jednak widać, że wybór był strzałem w dziesiątkę. Świetnie podkreśla to wypowiedź Agaty:

Nie planowałam studiów na UMK, a tym bardziej na tym kierunku. Jakiś znajomy wspomniał mi o nim. Wcześniej nie znala-złam o nim żadnej informacji, pomimo że przeglądałam wielokrotnie informatory. Przypadek, ale warto było.

Przemijający pierwszy rok minął naszym studentom doskonale, choć bywały też chwile grozy przy zaliczeniach czy poprawkach. Teraz pozostaje tylko mocno trzymać kciuki za nadchodzącą sesję, która miejmy nadzieję z powodzeniem zakończy nasz pierwszy etap studiowania informacji naukowej i biblioteko-znawstwa.

OD REDAKCJI: Trzymamy kciuki za naszych młodszych Kolegów, życząc im nieopisanych wrażeń z pobytu w naszym Instytucie. A jeszcze lepiej: niech nam je opisują na łamach MR!

SPECJALNE PODZIĘKOWANIA DLA EWY, MONIKI I, MONIKI II, BASI, ŁUKASZA, AGATY, KASI I, KASI II I KAROLINY,

BEZ KTÓRYCH ARTYKUŁ ZAPEWNE NIE UKAZAŁBY SIĘ.

Page 12: Między regałami 08

ANNA URBANEK

MIĘDZY REGAŁAMI 12

Będąc młodą czytelniczką, wynajduję sobie przeróżne zajęcia. W chwili obecnej na przykład uwielbiam śledzić trendy w literaturze. Nie sposób bowiem nie dostrzec, że co jakiś czas pojawiają się koncepcje, które – choć począt-kowo mogą budzić żywe zainteresowanie – szybko zostają tak wyeksploatowane, że czytelnik na sam ich widok dostaje drgawek1. Tak się ostatnio zdarzyło, że leitmotivem dla wielu pisarzy jest Książka. Nie, nie byle jaka książka – Książka przez duże „K”, owiana tajemnicą, owinięta w grozę i prze-wiązana morderstwami. A przynajmniej niesamowita i niedostępna. Wydawać by się mogło, że trudno napisać coś odkrywczego po Imieniu róży, ale nie ma rzeczy niemożli-wych dla pełnego zapału autora. Szlak do sukcesu, jak się może wydawać, przetarł Walter Moers. Jego Miasto śniących książek, z pewnością dobrze wszystkim bibliofilom znane, zdjęło z barków innych pisarzy konieczność mierzenia się z powieścią Eco – zaczęli konkurować z Moersem. Ta skomplikowana, naszpikowana aluzjami zabawa literacka zyskała świetną opinię. Zresztą całkowicie zasłużenie, gdyż jest poza tym fenomenalną opo-wieścią o młodym pisarzu-smoku, jego podróży do Księgo-grodu i pewnym rękopisie, który ktoś z całej duszy swojej i całego serca swego chce skazać na zapomnienie. Nie znam żadnego miłośnika literatury i szperania po bibliotekach/księgarniach/antykwariatach/stoiskach bukinistów, którego by ta książka mile nie połechtała po bibliofilskiej duszy. Jak wszyscy dobrze wiemy, rara, cimelia i curiosa są nieustannym obiektem pożądania – i zazdrości. Nic więc dziwnego, że twórcy kryminałów (które od lat pozostają naj-

chętniej czytaną odmianą powieści) przerzucili się z opisy-wania morderstw dla pieniędzy na morderstwa, nazwijmy to, z powodów bardziej kulturalnych. Za sztandarowy przykład (oprócz, rzecz jasna, Imienia róży) może tu posłużyć cieszący się sławą książki genialnej Cień wiatru Carlosa Ruiza Za-fóna. Jej główny bohater z Cmentarza Zapomnianych Ksią-żek (kto by nie chciał choć raz zajrzeć w takie miejsce?) w ramach bibliofilskiej inicjacji wybiera sobie jedną książkę – tytułowy Cień wiatru niejakiego Juliana Caraxa. I tu zaczy-na się problem, gdyż pewien tajemniczy i mroczny jegomość nie zawaha się przed niczym, żeby ten skromny tomik przy-właszczyć sobie w bliżej nieokreślonym celu. Dlaczego bar-celoński Don Pedro jest tak zdesperowany, by położyć na nim swe dłonie, przyodziane w sekrety jak w rękawiczki? I dlaczego rozsiewa wokół zapach spalenizny? Przecież ręko-pisy nie płoną? Autor wie, czytelnik się domyśla, a bohater krąży jak dziecko we mgle – na szczęście robi to w naprawdę dobrym, bardzo indywidualnym stylu Zafóna. O tym, że świat książkowy może okazać się bardziej prawdziwy niż rzeczywistość, dowiadujemy się z Ostatniego czytelnika Davida Toscany. Jej bohater, bibliotekarz Lucio, jest ostatnią w wiosce osobą, której zależy na książkach – on zaś nie potrafi oddzielić swojej miłości od codziennego życia i stale wypatruje odniesień do ukochanych powieści, przenosi literackie problemy i rozwiązania na kontakty z ludźmi i usiłuje rozwiązać, jak na „kryminał dla inteligentnych” przystało, zagadkę morderstwa z księgą w tle. Nie trzeba jednak wzbogacać książkowych zasobów świata o wymyślone białe kruki, kiedy wystarczy posłużyć

KULTURA MIĘDZY REGAŁAMI

TAJEMNICZE, MROCZNE I POŻĄDANE, CZYLI KSIĄŻKI DLA INDIANY JONESA

Page 13: Między regałami 08

KULTURA MIĘDZY REGAŁAMI

MIĘDZY REGAŁAMI 13

się Dickensem. Istnieje teoria, zgodnie z którą każdy kolejny badacz dowolnej Dickensowskiej powieści jest w stanie stworzyć taką jej interpretację, która może nie mieć żadnych punktów stycznych z interpretacjami istniejącymi już wcze-śniej2. Najwięcej zaś krytycy i literaturoznawcy nadyskuto-wali się nad ostatnią książką Dickensa, niedokończonym kryminałem Tajemnica Edwina Drooda, nic więc dziwnego, że ta właśnie powieść stała się osią napędową dla kolejnego „kryminału dla intelektualistów” – Pana Dicka, czyli dziesią-tej książki. Jego autor, Jean-Pierre Ohl, dotarł na taki poziom postmodernizmu, że klasyczne poszukiwanie mordercy za-mienił w literackie śledztwo: jego bohater nie rozgląda się za zabójcą w swoim świecie, tylko usiłuje dociec, kto zabił w czytanej przez niego, niedokończonej przez autora powie-ści. Jak widać, formule szkatułkowej nie grozi zapomnienie. Nie tylko Dickens trafił na warsztaty mniej lub bardziej utalentowanych twórców. Książkami Dumasa zajął się Arturo Pérez-Reverte (Klub Dumas), łącząc w jednej powieści metafizyczny, surrealistyczny czasami horror z bardzo lekkimi elementami komediowo-absurdalnymi. Bibliofilska dusza znajdzie tam jednak i zakurzone tomiszcza, i łowcę książek, i białe kruki, i tajemnicze wrota (tak, Dziewiąte wrota z Johnnym Deppem kłaniają się w pas gościom układnie, zdejmują kapelusz i dają susa z kieliszka na podłogę – film Polańskiego jest właśnie adap-tacją powieści). Matthew Pearl natomiast stworzył na łamach swojej powieści Klub Dantego świat, gdzie brutalną śmiercią giną przeciwnicy tytułowego klubu, zajmującego się przygo-towywaniem nowego, artystycznego przekładu Boskiej komedii. Śmiercią o tyleż brutalną, że do złudzenia przypo-minającą męki z kolejnych kręgów piekielnych. Któż mógł-by być tak szalony i przebiegły, by wykorzystywać pomysły Włocha w makabrycznym celu? Podobnie jak u Zafóna: autor wie, czytelnicy też, a bohaterowie... Bardziej niż pewna studentka bibliologii, opowieści z dreszczykiem kochają tylko dzieci. Dla nich też przezna-czona jest seria książek Cornelii Funke o Atramentowym świecie (Atramentowe serce, Atramentowa krew, Atramento-wa śmierć), w którym granice między rzeczywistością a światami wykreowanymi w książkach są tylko słowami – tymi nieprzeczytanymi. Bohaterka tych powieści ma bowiem niezwykły dar: potrafi przenieść do swojego świata wszystko to, o czym przeczyta na głos – od skarbu piratów po ziejące-go ogniem smoka. Oczywiste więc jest, że dziewczynka staje się szybko obiektem zainteresowania różnych podejrzanych typów z jeszcze bardziej podejrzanymi księgami i zamiarami, których żadna istniejąca skala podejrzliwości nie jest w sta-nie objąć. W dodatku, żeby coś mogło wydostać się z książ-ki, coś musi się do niej przenieść. Coś – lub ktoś... Zawsze też znajdą się osoby skłonne przegrzebać prawdziwe sterty archiwaliów, pamiętników i listów, by wy-dobyć z nich ciekawe i intrygujące, choć o dyskusyjnej przy-datności informacje. W dziedzinie książek tajemniczych i nieznanych dokonał tego Alexander Pechmann, którego efekty pracy możemy podziwiać w Bibliotece utraconych

książek. Jest to zbiór esejów o powieściach, poematach i opo-wiadaniach, których prawdopodobnie nie będzie dane nam poznać – cytując wydawcę, chodzi o dzieła zaginione, ukra-dzione, zniszczone, zakazane, nigdy nienapisane. Szkoda tylko, że wyniki rzetelnych badań przedstawia się jako gawędę fikcyjnego bibliotekarza fantastycznej biblioteki. Miłośnikom polskiej literatury mogę natomiast z czy-stym sercem polecić miniaturową, napisaną świetnym języ-kiem nowelę Wita Szostaka pod tytułem Księga (znajduje się w zbiorze opowiadań Ględźby Ropucha). Opowiada ona o losach Koraba, niestrudzonego poszukiwacza pewnej opa-słej i starożytnej księgi. Księgi pozbawionej tytułu, zawiera-jącej za to starożytną mądrość i zagadkę nieśmiertelności. Jej zdobycie nie okazało się jednak końcem historii – gdy szczę-śliwy Korab do niej zajrzał, znalazł tam prawdziwą zagadkę, której nikt nie mógłby pozostawić nierozwiązanej. Poszukiwanie Księgi może być też podobne do wy-praw po Graala – i to bez popadania w stylistykę z etykiet-ką Paulo Coelho. Nie zaszkodzi zajrzeć do krótkiej opowie-ści Olgi Tokarczuk Podróż ludzi Księgi. To niezbyt znana w porównaniu z innymi książkami autorki, dość metafizycz-na i baśniowa historia o marzeniach, słabościach i sensie poszukiwań. Zdecydowanie mniej banalna od Alchemika czy Pielgrzyma, choć o podobnej tematyce. Warto jednak zauważyć, że nie każda tajemnicza księga okazuje się warta uwagi. Dwa lata temu ukazała się na polskim rynku Księga bez tytułu autorstwa Anonima3, której przeczytanie miało niezmiennie przynosić efekt w postaci nagłej i niespodziewanej śmierci. Pisząc te słowa zdecydowanie materialnymi palcami na równie materialnej klawiaturze stwierdzam, że mogłoby to nastąpić tylko z żalu i tęsknoty za wydanymi na tę powieść pieniędzmi. Gdyby ktoś kiedyś został skuszony obietnicą intrygującej, zagma-twanej i postmodernistycznej opowieści z tajemniczą księgą w centrum zdarzeń, niech przygotuje się na krew, latające wnętrzności, czterystustronicową sekwencję klisz z filmów i seriali, postmodernizm i kiepskie żarty. Książka też była, przyznaję, ale zniknęła mi z oczu, przesłonięta urwanymi kończynami któregoś z bohaterów. Podobno pozycja obo-wiązkowa dla fanów Tarantino i Rodrigueza. Nic nie powinno bardziej cieszyć bibliofila (póki co z umiłowania, docelowo również z księgozbioru) niż czyta-nie o niezwykłych książkach, szeleście pergaminu i skórza-nych oprawach tłoczonych złotem. Powinien też chyba być zadowolony, poznając opowieści o zaginionych rękopisach, o ludziach, dla których życie bez książek jest jak pączek bez nadzienia. Powinien rozumieć niebezpieczeństwo, jakie kryje się za nadmiernym zagłębianiem się w nich i powinien wy-strzegać się człowieka jednej książki. Niestety, okazuje się, że idealnie dopasowana tematyka nie wystarczy. Książka musi być po prostu dobra, a książka o książkach – dobra do potęgi. Dla ozdoby artykułu pozwoliłam sobie wykorzystać ilustrację

Paula Kidby’ego przedstawiającą Pratchettowskiego bibliotekarza. Nie ma to wielkiego związku z treścią artykułu,

ale – powiedzmy sobie szczerze – ten rysunek jest absolutnie fenomenalny i stanowi klasę sam w sobie.

1 To mi przypomina, że z narastającą niecierpliwością czekam, aż młodzieży płci żeńskiej obrzydną wydelikacone wampiry i przesło-dzone wilkołaki. W pewnej amerykańskiej bibliotece na regałach z literaturą młodzieżową zawisła nawet kartka: Vampire Books (or the section formerly known as young adult).

2 Zainteresowanych mogę tylko odesłać do książki G. Forda, Dickens and his readers. Aspects of novel criticism since 1836 (New York 1965) lub do licznych rozsianych po Sieci artykułów na ten temat.

3 Wyobrażam sobie, jaką miłością darzą ten wymysł marketingowców bibliotekarze zajmujący się opracowaniem formalnym.

Page 14: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 14

Kwiecień 2011 r. dla mieszkańców Torunia obfitował w wiele niesamowitych atrakcji. Z pewnością złożyło się na to wiele czynników, ale głównym determi-nantem był Toruński Festiwal Nauki i Sztuki. W dniach od 15 do 19 kwietnia miasto aż wrzało podgrzewane atmosferą nauki i płynących z niej atrakcji. Dokładnie tak – „atrakcji”, gdyż każdy kto do tej pory twierdził, że nauka jest nudna, a odwiedził nasz festiwal, przekonał się, iż może być ona prawdziwą frajdą, a słowo „nuda” nie wchodzi tu w grę.

Spośród wielu stanowisk naukowych rozsianych po mieście za cel obraliśmy sobie m. in. wydarzenia mają-ce miejsce na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej, choć bez najmniejszych wątpliwości śmiem twierdzić, że każde miejsce z równą siłą przyciągało swo-ją aurą niesamowitości i naukowych uniesień. Jak zrobić film 3D? Jakie prawa fizyczne wykorzystuje kot podczas picia? Jak stworzyć sobie własny zegar słoneczny? To tylko niektóre pytania, na które odpowiedź mogli uzyskać przybyli do Instytutu Fizyki UMK ciekawscy widzowie. Organizatorzy festiwalu na frekwencję nie mogą narze-kać. Każdy pokaz ściągnął swoich entuzjastów, nawet w najbardziej nietypowych dziedzinach.

W XXI wieku czynność taka jak latanie nie budzi najmniejszej kontrowersji. Wydaje się być czymś oczywi-stym, wręcz rutynowym, dotykającym tysiące ludzi, którzy korzystają z transportu lotniczego. Ale czy ktokol-wiek z nas na co dzień myśli, czemu zawdzięczamy moż-liwość pokonywania podniebnych przestworzy? Właśnie ten temat poruszony został na wykładzie pt. Jak się prze-lecieć? Istota funkcjonowania maszyn powietrznych prze-stała być nurtującą zagadką, a pokazy wykonane podczas wykładu stanowiły fantastyczne dopełnienie całości. Będąc w kręgu „lotów” zadajmy sobie kolejne pytanie: czy podniebna maszyna wzniesie się w powietrze bez skrzydeł? Bez silnika? Brzmi dość nieprawdopodobnie, ale fizyka nie zna takiego słowa. Wykład Jak zrobić ra-kietę na prąd, czyli magia wysokiego napięcia udowodnił wszystkim, że skrzydła wcale nie są konieczne w procesie latania, a nawet silnik może pójść w odstawkę. Tu także nie zabrakło widowiskowych efektów. Ale oczywiście nie tylko latanie było obiektem fizycznych rozważań w Instytucie.

Kolejną programową imprezą były warsztaty o porażającym tytule Piękno molekularnych mechani-zmów przyrody, czyli jak działa biomaszyneria ciała. Choć brzmi nieco szokująco, treść warsztatów wcale nie okazała się tak trudna, jak niejednemu by się wydawało. Uczestnicy mogli poznać kuriozalny nanoświat oraz me-

chanizmy molekularne władające naszymi ciałami. Proce-sy oddychania czy słyszenia zostały wyjaśnione w nieco-dzienny sposób, bo przy użyciu trójwymiaru. Technologii, która zawładnęła światem kina i wszelkich doznań optycznych. Pozostaje ona wielką niewiadomą, lecz już nie dla uczestników naszego Festiwalu. Warsztaty pt. Iluzja głębi, czyli o tym jak zrobić film 3D ujawniły fenomen trójwymiarowego kina, a ponadto pozwoliły one uczestnikom na zapoznanie się ze sposobami samodziel-nego wykreowania filmu. Kto wie, może dzięki owym warsztatom zapoczątkowane zostanie wielkie nowoczesne kino w polskim wydaniu?

W festiwalowym programie znalazło się także miejsce dla zwierząt. Kot stał się głównym bohaterem pokazu pt. Kot-fizyk eksperymentator. A co wspólnego w istocie ma kot z fizyką? Pokaz udowodnił, że ma i to całkiem sporo. Dostarczanie płynów do kociego organi-zmu to cały fizyczny proces, a każdy łyk to swoisty koci eksperyment, wymagający wyczucia i precyzji. Można rzec, że kot, to zwierzę o mocnych nerwach, skoro każde-go dnia przeprowadza takie próby. A może jednak ma słabe nerwy? Od czego to właściwie zależy? Kolejne pro-blematyczne pytanie…

Tak oto dochodzimy do następnego punktu pro-gramu, który uczestnikom zaprezentował oblicze „nerwów”, a dokładnie ich fizyczne podłoże. Wykład Bionanomechanika – tylko dla ludzi o mocnych nerwach miał na celu wyjaśnienie takich zagadnień jak: działanie ludzkich neuronów, przesyłanie impulsów nerwowych w żyjących organizmach, od czego zależą popularnie określane nerwy „mocne” oraz „słabe”, zaburzeń nerwo-wych w postaci ADHD i autyzmu czy też mierzenie stop-nia nerwowości człowieka za pomocą aparatów fizycz-nych. Mocny temat dla ludzi o mocnych nerwach.

A teraz nieco historii, jednak nie będziemy tu rozprawiać o powszechnych zagadnieniach takich jak dynastie królewskie, bitwy czy wojny. Przeszłość dość niecodzienna, bo dotycząca toruńskich zegarów słonecz-nych została zaprezentowana na wykładzie pt. Zapomnia-ne toruńskie zegary słoneczne. Wykład dodatkowo przed-stawił słuchaczom jak na przestrzeni dziejów zmieniały się metody pomiaru czasu, jaką w istocie rolę pełnią zega-ry oraz w jaki sposób rozwijało się pojęcie czasu. Mało tego, że można było o zegarach słonecznych posłu-chać, zobaczyć je, ale także… Samodzielnie zrobić! Na warsztatach Zrób sobie zegar odmierzający tylko sło-neczne godziny uczestnicy z przygotowanych materiałów mogli wykonać własny zegar słoneczny, a następnie zabrać go ze sobą do domu. Zdecydowanie ciekawiej bę-dzie odczytać z niego godzinę niż z tradycyjnego czaso-mierza, prawda?

Czy ktoś jest w stanie zaryzykować stwierdzenie, że Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej przyniósł uczestnikom Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki mało wrażeń? A to jeszcze nie wszystko. Widzowie mogli także zapoznać się z tajnikami Pozytono-

KULTURA MIĘDZY REGAŁAMI

TORUŃSKI FESTIWAL NAUKI I SZTUKI 2011 ANNA HOŁOWKO

TERAZ FIZYKA!

Page 15: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 15

KULTURA MIĘDZY REGAŁAMI

wej Tomografii Emisyjnej, entropii (miary stopnia nie-uporządkowania), fotografii oraz naturalnej fluorescencji. Należy pamiętać, że te wydarzenia to tylko część atrakcji, jakie oferowała nam całość Festiwalu. Nawet jeśli ktokol-wiek nie znalazł tu niczego dla siebie, niewątpliwie odna-lazł przyciągające, interesujące pokazy i wykłady w innych miejscach Torunia. Najistotniejszym z tego wszystkiego jest jednak fakt, że Instytut Fizyki UMK w stu procentach spełnił cele. Widok dzieci, młodzieży, dorosłych, osób starszych, a przede wszystkim całych rodzin wspólnie poznających sekrety fizycznego świata chwytał za serce. A nie ma lepszej nagrody dla organiza-torów imprezy niż radość, zainteresowanie i zabawa na co dzień zabieganych ludzi płynąca z obcowania z nauką, która jak widać, wcale nie musi być udręką.

Toruńskie Stare Miasto to miejsce niezwykle urokliwe i wyjątkowe. Pełni rolę wizytówki i największej atrakcji. Jest odpowiednią lokalizacją na zabicie nudy, zrobienie zakupów, spacerowanie, odpoczynek czy zabawę. W kwietniu mieszkańcy Torunia mogli przekonać się, że Starówka to także idealne miejsce na naukę. W ramach Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki w dniach 15–16 kwietnia 2011 na osoby odwiedzające Starówkę czekał cały ogrom atrakcji i rozrywki, oczywiście z nauką w tle. Spośród wielu widowisk mających miejsce na Starym Mieście niewątpliwie najbardziej uwagę przy-ciągał „Namiot Przygód” znajdujący się na Rynku Staro-miejskim. Żadnemu z przechodniów nie uszły uwadze trzaski, podniecone głosy i inne dźwięki dochodzące z namiotu, które intrygowały i zwabiały ciekawskich. Spektakularne pokazy, fascynujące doświadczenia i moc zabawy – to oferta namiotu, w którym dało odczuć się wyraźnie chemiczną atmosferę. Otóż rok 2011 ogłoszony został Międzynarodowym Rokiem Chemii z powodu set-nej rocznicy otrzymania przez naszą rodaczkę, Marię Skłodowską-Curie Nagrody Nobla za wybitne osiągnięcia z dziedziny chemii. Stąd też duża część festiwalowych atrakcji upływała pod znakiem chemii, co jednak nie prze-szkadzało zagłębić się także w inne dziedziny nauk. Niemniej jednak „Namiot Przygód” dostarczał wrażeń właśnie ze sfery chemicznej. A co można było podziwiać w namiocie? Jajka samozasysające się do wą-skich butelek, aluminiowe puszki kurczące się w wodzie, ogromne bańki mydlane czy substancje bardzo wiarygod-nie imitujące krew. Można było także poznać tajemnice tworzenia kosmetyków – pomadek do ust, kremów nawil-żających, perfum, zbadać ich strukturę, a nawet nauczyć się robić je samemu, co zwłaszcza przyciągało uwagę

kobiet. To tylko niewielki wybór atrakcji, ale prawdzi-wym hitem, obok widowiskowych eksperymentów, była gra terenowa „Atom gra, gram i ja”. Uczestnicy – samo-dzielnie lub grupowo – walczyli o zwycięstwo rozwiązu-jąc zagadki chemiczne umieszczone w różnych miejscach Starego Miasta i okolicach, które jednak sami musieli odnaleźć za pomocą podpowiedzi umieszczonych na kart-ce. Nie lada wyzwanie zwłaszcza dla osób, które nie znają dobrze miasta. Lokalizacje, jakie trzeba było odnaleźć, to m.in. toruńskie planetarium, Wydział Fizyki, Astrono-mii i Informatyki Stosowanej, Wydział Matematyki i Informatyki, Collegium Maius, Dwór Artusa czy Mu-zeum Etnograficzne. Łącznie uczestnicy mieli do odnale-zienia ponad 10 lokalizacji, na co przeznaczone były dwie godziny. Wyróżnionych drużyn było całkiem sporo. Trzy pierwsze miejsca nagrodzone zostały dużymi torbami z nieznaną nam niestety zawartością, a kolejne najlepsze drużyny otrzymały nagrody książkowe. Inne weekendowe atrakcje na Starym Mieście to m.in. impreza plenerowa „Z przeszłości w przyszłość 1411 – 2011 – 2411 – impreza plenerowa z okazji 600-lecia I pokoju toruńskiego”. Inscenizacja ratyfikacji I pokoju toruńskiego, która miała miejsce w niedzielne popołudnie ściągnęła na Rynek Staromiejski niemałą widownię. Po występach miejsce miało niezwykłe zdarze-nie – stworzenie „kapsuły czasu”. Władze miasta, Uni-wersytetu Mikołaja Kopernika i zgromadzeni widzowie zapisali na papierze swoje przesłanie dla mieszkańców, którzy będą zamieszkiwali Toruń za 400 lat. Wtedy też, w 2411 roku, przypadnie tysiąclecie I pokoju toruńskiego. Może w przyszłości, podczas obchodów właśnie tej rocz-nicy uroczyście odpieczętowana zostanie kapsuła z prze-słaniem dzisiejszego świata? Jeśli to nastąpi z pewnością będzie wielkim wydarzeniem. Wracając natomiast do przebiegu zdarzeń na toruń-skim Starym Mieście, warto wspomnieć również o warsz-tatach pt.: Mobilne laboratorium – analiza wody, zrób to sam. Uczestnicy warsztatów mieli okazję zbadać zjawiska zanieczyszczeń wód, roślinności, gleb oraz przeprowadzić własne pomiary w tej dziedzinie. Organizatorzy przygoto-wali też coś specjalnego dla najmłodszych. „Wyprawa w muzyczny świat sztuki” była eskapadą mającą na celu wgłębienie dzieci w świat historii, kultury i sztuki Toru-nia. Dodatkowymi atrakcjami wyprawy były konkursy, warsztaty taneczne oraz poczęstunek dla uczestników. Prawda, że wrażeń nie mogło zabraknąć nikomu? Pewne jest, że tegoroczny Toruński Festiwal Nauki i Sztuki okazał się ogromnym sukcesem. Starówkowe imprezy skupiły bardzo dużą rzeszę widzów, którzy chęt-nie brali udział w zabawach. Wielu przekonało się, że nauka może być przyjemna i pełnić rolę rodzinnej rozryw-ki. Nawet pogoda okazała się dodatkowym atutem Festi-walu – ciepła i słoneczna aura sprzyjała wspólnym wypa-dom do miasta i zachęcała do spędzenia czasu aktywnie, na świeżym powietrzu. Cóż, nic dodać nic ująć. No może tylko tyle, że miasto już teraz czeka na kolejny Toruński Festiwal Nauki i Sztuki.

„NAUKOWO-STARÓWKOWY” ZAWRÓT GŁOWY

Page 16: Między regałami 08

MIĘDZY REGAŁAMI 16

KULTURA MIĘDZY REGAŁAMI

KOWALSKA&CIECHOWSKI

W listopadzie 2010 r. na rynek muzyczny weszła płyta Kasi Kowalskiej „Moja krew”. Artystka od 19 lat istnieje na polskiej scenie rockowej. W końcu zdecydowała się zmierzyć się z muzyką Ciechowskiego, który zmarł w 2001 r. Jak sama twierdzi, inspiracją do wydania takiej płyty był wkład Grzegorza w jej pierwszą płytę, którą wydał. Twierdzi też, że sam autor nie powstydziłby się takiej wersji, jaką wydała. Czy aby na pewno? Pierwszy raz dowiedziałam się o płycie Kasi mie-siąc temu, w jednym z programów Kuby Wojewódzkiego. Przed przesłuchaniem płyty oczywiście przejrzałam serwisy internetowe i przeczytałam mnóstwo recenzji. Zdarzały się pozytywne i te mniej. Płyta nagrana została w formie zapisu audio koncertu w trójkowym Studiu

Agnieszki Osiec-kiej. Dzięki at-mosferze, która została zachowa-na podczas na-grywania, utwory Kowalskiej mają charakterstyczny odcień. W ucho wpadły mi trzy piosenki, które darzyłam uznaniem w wy-konaniu Grzegorza Ciechowskiego. Artystka nie zawiodła mnie w żadnej z nich. Kasi słuchałam od dziecka i zawsze bardzo ceniłam, jako jedna z niewielu polskich artystek potrafiła wzbudzić we mnie emocje. Kowalska, jak sama potwierdza, tworzy utwory „smętne” i „dołujące”. W ta-kim właśnie charakterze odtworzyła piosenki Grzegorza.

Jedni uważają, że nie wprowadziła nic nowego do piosenek Ciechowskiego, jednakże moim zdaniem wprowadziła do jego tekstów samą siebie i swój charakterystyczny nastrój. Gdyby zmieniła melancholijne kawałki na bardziej optymistyczne, byłyby całkiem inne, jednak straciłyby meritum. Nie zapomnijmy, że cover to nowa aranżacja utworu, który już istnieje. Kasia wprowadziła siebie i całkowicie wpadło to w mój gust muzyczny. Najbardziej zastanawia mnie fakt, dlacze-go tak mało ludzi wie o istnieniu tej płyty i cze-mu większość pytanych przeze mnie ludzi drwi z tego i od razu skreśla? Uważam, że to dobra płyta, którą warto przesłuchać. Chociażby ze względu na kameralny, akustyczny i wyjątko-wy nastrój.

CIEKAWE BRZMIENIA (KOLEJNOŚĆ PRZYPADKOWA)

Sarah Blasko, As Day Follows Night Nouvelle Vague, Couleurs sur Paris

James Blake, James Blake Zespół Dziewczyny, Dziewczyny z sąsiedztwa

Ayo, Billi Eve Adrianna Styrcz & Michał Siwka,

projekt Sinusoidal live Hindi Zahra, Handmade

Justyna Steczkowska & Maciej Maleńczuk, Mezalianse

Mikromusic, Dobrze jest Piotr Lisiecki, Rules Changed Up

MUZYCZNE POLECANKI NATALIA KORYTKOWSKA