9
MELINA 'ZXW\JRGQLN VSRÑHF]QROLWHUDFNL RSDUW\ VLOQLH QD FKZLHMQ\FK ]DVDGDFK PRUDOQ\FK QU 3WDNL Minęly mrozy wielkanocne, wyjrzalo slońce, przyroda zerwala się do życia i rozmnażania. Czas nam skończyć z jajami i konsekwentnie przejść do następnego tematu: ptaków. Tych nie sposób jest teraz ignorować, jako że drą się od samego świtu i spać czlowiekowi nie dają. Kręgi towarzyskie bliskie Melinie kroczące zawsze w czo- lówce wydarzeń kulturalnych, zorganizowaly ostatnio Bal Ptasi, na który zlecialy się stada pierzastych stworzeń: tych, które po zimowych udrękach w kraju czuly się gotowe do irtu i swawoli... i tych, które powracając z cieplych krajów, oskubane przez zagranicznych hotelarzy, pragnęly nastro- szyć pozostale im jeszcze piórka i nareszcie porozmawiać ludzkim językiem. Nie sposób bylo- by nam wymienić z nazwy wszyst- kich balowiczów. Na świecie żyje ponad 10 tysięcy gatunków pta- ków i zalożę się, że większość z nich byla reprezentowana na imprezie. Oko przycią- gal Niebieski Ptak patrzący z góry na pospolitą kurę domową, która podrywala bociana w nadziei na następnego potomka i związane z tym hojne becikowe oraz szansę dalszego pozostawania w kurniku. Bocian, dzialający od wieków w polożnictwie, postanowil ostatnio nie ograniczać się do roli tragarza. Otworzyl biznes oferujący pa- niom pelnię uslug: Od Poczęcia do Pisklęcia S-ka zoo i wybral nasz bal jako forum do zareklamowania swojego potencjalu produkcyjne- go. Wykorzystywal w tym celu caly arsenal znanych męskich trików: tokowal, przechwalal się samochodem, skarżyl się, że żona go nie rozumie...

MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

MELINA'ZXW\JRGQLN�VSRÑHF]QR�OLWHUDFNL�RSDUW\�VLOQLH�QD�FKZLHMQ\FK�]DVDGDFK�PRUDOQ\FK

QU�������

3WDNLMinęły mrozy wielkanocne, wyjrzało słońce, przyroda zerwała się do życia i rozmnażania. Czas nam skończyć z jajami i konsekwentnie przejść do następnego tematu: ptaków. Tych nie sposób jest teraz ignorować, jako że

drą się od samego świtu i spać człowiekowi nie dają. Kręgi towarzyskie bliskie Melinie kroczące zawsze w czo-łówce wydarzeń kulturalnych, zorganizowały ostatnio Bal Ptasi, na który zleciały się stada pierzastych stworzeń: tych, które po zimowych udrękach w kraju czuły się gotowe do (irtu i swawoli... i tych, które powracając z ciepłych krajów, oskubane przez zagranicznych hotelarzy, pragnęły nastro-szyć pozostałe im jeszcze piórka i nareszcie porozmawiać ludzkim językiem.Nie sposób było-by nam wymienić z nazwy wszyst-kich balowiczów. Na świecie żyje ponad 10 tysięcy gatunków pta-ków i założę się,

że większość z nich była reprezentowana na imprezie. Oko przycią-gał Niebieski Ptak patrzący z góry na pospolitą kurę domową, która podrywała bociana w nadziei na następnego potomka i związane z tym hojne becikowe oraz szansę dalszego pozostawania w kurniku. Bocian, działający od wieków w położnictwie, postanowił ostatnio nie ograniczać się do roli tragarza. Otworzył biznes oferujący pa-niom pełnię usług: Od Poczęcia do Pisklęcia S-ka zoo i wybrał nasz bal jako forum do zareklamowania swojego potencjału produkcyjne-go. Wykorzystywał w tym celu cały arsenał znanych męskich trików: tokował, przechwalał się samochodem, skarżył się, że żona go nie rozumie...

Page 2: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

Niektóre panie przybyły na bal z gotowymi jajami; inne olśniewa-ły niezrównaną paletą barw. Obecny na imprezie Łabędź zwracał się kolejno do wszystkich co zgrabniejszych samiczek z pytaniem: „Czy mam przyjemność z panią Ledą?”. Zignorowana przez nie-go Wrona, siedząc w kącie obserwowała tę scenę złym okiem, po czym rozgłosiła wszem i wobec, że istotnie, Łabędziowi udało się mieć przyjemność z większością tak zagadanych okazów. Ptasie plotki... Zejdźmy jednak ze sceny towarzyskiej i przejdźmy do ornitologii per se. Na tym polu uczeni dokonali ostatnio przełomowych od-kryć: zasilani hojnymi grantami stwierdzili, że fenomenalne zdol-ności nawigacyjne ptaków należy przypisać obecności ciężkich metali w rejonie tuż ponad dziobem. Jak zwykle, uczeni odkryli coś, o czym ogół ludzkości wiedział od dawna. Co więcej, wie-dzieliśmy że te same zdolności posiadają mężczyźni, noszący te metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą. Wierzono niegdyś, że jego długość jest wskaźnikiem długości magicznego (etu. Twierdziła tak zresztą moja babka, która niezaprzeczalnie miała nosa do mężczyzn. Istnieją formuły matematyczne wiążące ze sobą te męskie parametry, niestety zbyt skomplikowane, aby służyć pomocą w sytuacjach wymagających szybkiej decyzji. Cień wątpliwości na tę całą teorię rzuca fakt, że nos jest jednym z niewielu organów rosnących przez całe życie. Trudno byłoby móc powiedzieć to samo o męskim berle.

Page 3: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

Zachowania ptaków często upodabniają je do naszego gatunku.Wykryto ostatnio, że kukułki angielskie odla-tujące na zimę do Afryki wybierają trasę odmienną od kukułek szkockich, chociaż jedne i drugie zmierzają w to samo miejsce. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że kukułki angielskie wzorem samolotów BA podróżują w gładkim strumieniu powietrza zapewniającym luksusowy rejs, podczas gdy szkockie liczykrupy dryndają się w turbulentnych nawałnicach wysokościowych tanich linii Easyjet i Ryanair. Ptasie gniazda nierzadko przypominają nasze domostwa.., a także szczegóły ludzkiej anatomii. I dlatego kocha-my te stworzenia, nawet wtedy, kiedy nam srają na głowy.

Page 4: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

6]F]ýďFLH�QD�REVWDOXQHN1DXND�QD�XVÑXJDFK�IRUWXQ\

No i co powiecie? Od niepamiętnych czasów ludzie wierzyli w coś, co nazywali „szczęściem”: nie w sensie stanu ducha, tylko w znaczeniu pomyślnej fortuny. Szczęściarz, mówiono, to człowiek, któremu byk się ocieli, podczas gdy pechow-cowi rodzą się same dzieci i to co 10 miesięcy.Na przestrzeni wieków ludzie w pogoni na szczęściem odczyniali czary, nosili amulety, budowali świątynie bogom w nadziei na zapewnienie sobie ich przychylności. Odwoływali się do wróżbitów i astrologów, składali o+ary cało-palne. Wstępowali nawet w związki małżeńskie, co było w pewnym sensie naiwnym przegięciem. Działając według zasady nomen-omen nadawali dzieciom imiona takie jak Felicja, Feliks, czy po swojskiemu - Szczęsny. Nie wiem, czy to działa, ale za przyczynek do tego rodzaju rozważań może posłużyć ogłoszenie zamieszczone w którejś z an-gielskich gazet: „Zginął pies, maści burej. Wzrost: niewielki, rasa: mieszana. Znaki szczególne: ślepy na lewe oko, utyka na tylną prawą łapę, ma złamany ogon, odgryzione prawe ucho i wybite trzy przednie zęby. Wabi się Lucky.” „Lucky” pewnie dlatego, że na przekór wszelkim przeciwnościom losu wciąż jeszcze żyje i ktoś go kocha. Oby nie opuściło go szczęście w odnalezieniu właściciela!Przeciwnością szczęścia jest pech, którego unikaniu ludzkość poświęca wiele czasu i wysiłku: ludzie przesądni unikają trzynastki, zmieniają marszrutę kiedy kot im przebiegnie drogę. W Anglii nie kładą butów na stole i nie otwierają parasola wewnątrz domu (mają go za to otwarty przez cały czas na zewnątrz). Mówiąc o pechu i pozostając na chwilę przy zoologii warto wspomnieć tu wielbłąda, który przed 15 laty zginął od uderzenia pioruna, w Merseyside, w Szkocji. Ten pech bije na głowę wszystkie inne, jako że osobnik skazany przez los na formę wielbłąda może z uzasadnieniem oczekiwać śmierci z pragnienia na Saharze, lub zejścia ze świata skutkiem porażenia słonecznego. Ale piorun? I to Jeszcze w Szkocji?? Niejakie światło rzuca na tę tajem-nicę fakt, że wielbłąd był pensjonariuszem ichniego parku safari.Piorun, powszechnie uważany za symbol pecha, jest zjawiskiem nie aż tak rzadkim, ale na ogół wybiera sobie za cel przybytki boże, waląc ze szczególnym upodobaniem w wieże kościelne. Ludzi omija, chyba że jakieś indywiduum pęta się po otwartym polu z zatkniętą na sztorc kosą, albo w czasie burzy wywija metalowym kijem golfowym. Niemniej jak się na kogoś uprze, to wręcz nie sposób się mu wymigać. Za przykład może tu posłużyć los angielskiego o+cera, boha-tera I Wojny Światowej, majora Summerford, który w lutym 1918 roku został zrzucony z konia uderzeniem pioruna. W wyniku tego doznał paraliżu od pasa w dół. Dwuletnia rehabilitacja postawiła go z powrotem na nogi, ale tylko po to, żeby latem 1930 roku znów wejść w drogę piorunowi, który tym razem sparaliżował go na dobre. Pechowy major zmarł w dwa lata później i został z honorami pochowany na miejscowym cmentarzu. Ale nie było mu danym zaznać wiecznego spoczynku. W cztery lata później piorun strzelił w jego nagrobek, niszcząc go doszczętnie.Szczęście i pech często chodzą ze sobą w parze i trudno te dwa zjawiska od siebie odseparować. Zastanówmy się przez chwilę nad losem Japończyka, pana Tsunomu Yamaguchi, który latem 1945 roku udał się w podróż służ-bową do Hiroszimy. W dniu 6 sierpnia znalazł się w odległości dwóch kilometrów od centrum wybuchu bomby atomowej, która zabiła na miejscu ponad 800.000 ludzi.Pan Yamaguchi, poraniony, poparzony, ale żywy gnał co siła w nogach na powrót do domu - do Nagasaki, gdzie 9 sierpnia spadła następna bomba. Pan Yamaguchi przeżył i ten kataklizm. Zmarł 9 stycznia 2010 roku, w wieku 93 lat. Czy miał szczęście, że dwukrotnie wymigał się śmierci? Czy może pecha, że dwa razy dopadła go bomba atomowa? Wróćmy jednak do szczęścia i olejmy jego produkty uboczne. Już z pobieżnych obserwacji wynika, że są wśród nas urodzeni szczęściarze, choć do niedawna nie było wiadomo skąd się to wszystko bierze? Do niedawna - bo sytuacja ta uległa ostatnio nagłej zmianie. Uczeni, którzy wszędzie wtykają nos, stwierdzili, że gdzieś tam, ukryty wśród naszych dwudziestu-kilku tysięcy genów spoczywa gen szczęścia - jak go masz, to po prostu masz szczęście, ale tym razem nie jest ono aż tak nieuchwytne; niedługo każdy z nas będzie mógł je sobie zafundować. Zapomnij więc o amuletach, czarach i czterolistnej koniczynie; skup się w pełni na terapii genowej. Nie wiemy jeszcze, jaki procent ludzkości jest obdarzony tym genem, niemniej osobnicy ci będą wkrótce dorabiać się fortun sprzedając go na przeszczepy. Cóż za świetlana perspektywa dla całej ludzkości: jeden prosty zabieg - i presto! - wszyscy stajemy się szczęściarzami! Wszyscy wygrywamy na loterii!Po wstępnej euforii zaczynają nas jednak osaczać wątpliwości. Wizja świata zamieszkałego przez samych szczęściarzy wydaje się być niewesoła. No bo jak nie będzie wśród nas pechowców, to z kogo będziemy się śmiali?..

Page 5: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

O godzinie drugiej nad ranem ruch na stacji paliw jest raczej opieszały. Ludzie, którzy o tej porze przebywają poza domem na ogół balangują, a zatem nie jeżdżą samochodami, a ci odbywający podróże długodystansowe są nieliczni. Nie dziw więc, że panna Sandra, kasjerka całodobowej stacji benzynowej, nudziła się i słuchając naj-nowszej oferty muzycznej radia pop, zajmowała się naklejaniem gwiazdek na paznokcie. Temu też zawdzięczamy fakt, że miała czas i skłonności przyjrzeć się samochodowi, który właśnie podjechał do pompy. Samochód nie był sam w sobie godny uwagi, ot grat na kółkach, choć spośród innych tego typu gratów wyróżniał go fakt, że przed-nią prawą oponę miał prawie pustą i jechał praktycznie na feldze. Jeszcze bardziej godnym uwagi był kierowca, który z niejakim trudem wyłonił się z pojazdu; zachwiał się na nogach i gdyby nie przytrzymał się dystrybutora, to jak nic zwaliłby się z nóg. Panna Sandra nie miała wątpliwości co do stanu klienta, złapała więc za telefon i poinformowała policję. Ta, jak zawsze gotowa do nakładania mandatów, przystąpiła niezwłocznie do akcji.Szczęściem kierowca nie spieszył się; w tej chwili miał pewne kłopoty z tra+eniem końcówką dystrybutora w otwór zbiornika paliwa. Ale upór i wytrwałość w końcu zwyciężyły: zbiornik został napełniony, a pan Wróbel (bo tak się zwał) ruszył chwiejnym krokiem w kierunku budynku stacji. Policji nie było jeszcze widać, więc panna San-dra postanowiła zagadać faceta i opóźnić s+nalizowanie transakcji. Oczywistym tematem było padnięte koło. Uśmiechnęła się szeroko, pokazując piękne równe zęby i zamrugała przyjaźnie, dla uśpienia czujności przeciwnika.- Czy pan wie, że panu siadła opona i jedzie pan na feldze?- Coś takiego! - zdziwił się pan Wróbel. - Anim nie po-dejrzewał, choć prawdę mówiąc ciągnęło mnie trochę na boki. Zaraz się temu przyjrzę.Podszedł do okna i przymykając jedno oko oddał się przez dłuższy czas oględzinom pojazdu.- Wygląda na to, że ma pani rację.- Na pewno mam. Wie pan co? Zawezwę teraz pomoc drogową. Nie może pan tak jechać, jeszcze pana policja dopadnie, albo - nie daj Boże - spowoduje pan wypadek...- Oczywiście, ma pani świętą racje. Zaczekam. Kupił jeszcze paczkę chrupek ziemniaczanych i wrócił do pojazdu oczekiwać pomocy.Nie uszło uwagi panny Sandry, że w samochodzie znajdowała się jeszcze jedna osoba, tym razem płci żeńskiej. Siedziała na fotelu pasażera, z głową odchyloną do tyłu, wyglądało na to, że drzemie. Minęło z piętnaście minut zanim wóz policyjny zawinął na stację i wysiadło z niego dwóch rosłych policjantów. Ciąg dalszy wydarzeń po-toczył się standardowym trybem. Pan Wróbel został poproszony o nadmuchanie w balonik, który napełniony oparami alkoholu omal nie uniósł się do stratosfery. Dowieziony na posterunek policji bez oporu oddał próbkę moczu (choć miał niejakie trudności z tra+eniem do probówki), a nawet próbkę krwi. Wszystko prowadziło do jednej konkluzji: miał we krwi alkohol w ilościach wystarczających dla całego plutonu piechoty.Sprawa tra+ła w odpowiednim czasie do sądu, gdzie spotkałam po raz pierwszy pana Wróbla. Przyjechał autobu-sem - odebrany mu samochód odstawiono do kasacji, a Wróblowi groziło z kolei odstawienie do celi więziennej, na dłuższy czas: pijackie wyczyny na drogach nie są w Anglii mile widziane.Oskarżony nie miał też prawa do obrońcy z urzędu. Prawo w takich przypadkach stanowi, że jak sam sobie na-warzył piwa to niech je sam teraz pije; nie będzie się marnować pieniędzy ciężko pracujących podatników na pomoc takim trutniom.Pan Wróbel jednak, niezachwianie pewny słuszności swojej sprawy, zaprzeczał winie. Twierdził, że w chwili przyjazdu na stację był absolutnie trzeźwiuteńki, do tego momentu jego ust nie skalała ani jedna kropla alkoholu.- To jak, pana zdaniem, należy wytłumaczyć odczyty alkoholomierzy? - padło nieuchronne pytanie sędziego.

3DOLZR�Z\VRNRRNWDQRZH*UD�QD�RUJDQDFK�VSUDZLHGOLZRďFL

Page 6: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

- A no bo jak żeśmy czekali na te pomoc, nudziło się nam i było zimno, no tośmy, przyznaję, wypili coś niecoś.- A ile było tego coś niecoś? - zainteresował się sędzia.- No nie tak wiele, jedna butelka wódki.- Czy mógłby pan sprecyzować ile zawiera taka butelka?Pan Wróbel był wyraźnie zaskoczony. - To co, pan sędzia nie wie ile ma butelka wódki?

Ignorancja sędziego wydawała mu się nie do pojęcia, a jego ton nie ukrywał wzgardy dla takiej niewiedzy. Po-wtarzałam jego słowa starając się oddać ich ton; naśladowałam także w pomniejszeniu jego gestykulację, kiedy rozłożył ręce gestem niebotycznego zdumienia.- Przyznam, że nie wiem - oświadczył sędzia, który nie brzmiał na zawstydzonego.- No 0,75 litra - uświadomił go pan Wróbel.Sędzia aż podskoczył w fotelu. Zdjął okulary, spojrzał ponownie na pana Wróbla, tym razem bardziej wnikliwie.- Według zeznań i raportów czekał pan nie dłu-żej niż piętnaście minut. Nie powie mi pan, że w tym czasie zdołał pan skonsumować 0,75 litra mocnego alkoholu.Pan Wróbel ani nie mrugnął. - Dla Polaka, pro-szę sądu, to NIC! - stwierdził stanowczo.Tłumaczyłam głośno i wyraźnie, kładąc silny nacisk na słowo NIC z wykrzyknikiem. Sędzia robił wrażenie zdezorientowanego. Czyżby rze-czywiście Polacy odbiegali aż tak dalece od tu-tejszej ludności pod względem tolerancji na al-kohol? Ta sprawa wymagała wyraźnie dalszych dochodzeń. Było to szczególnie wskazane w obliczu faktu, że oskarżony pragnął przywołać w sukurs świadka tych wydarzeń: towarzyszącą mu wówczas kobietę, która okazała się być jego tymczasową partnerką życiową. Proces odroczono na cztery tygo-dnie, polecając sprowadzenie świadka.Chciałabym móc tu zeznać czym się to skończyło, ale niestety nie wiem. Kobieta, jeszcze przed czterema tygo-dniami chętna do wystąpienia w obronie pana Wróbla, zmieniła w międzyczasie zdanie, po tym jak pan W. dzia-łając w stanie upojenia alkoholowego sprał ją na kwaśne jabłko łamiąc jej przy okazji kość policzkową. Mówiąc jego słowami „wku***ła go”. Widać jego polskiej tolerancji na alkohol nie towarzyszyła tolerancja na wkur***nie.

Page 7: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

Bywalcy Meliny nie rzadko cierpią prześladowania ze strony władz, głównie z racji naszych przeko-nań i praktyk alkoholowych. W walce z tą tyrania jesteśmy niekiedy zmuszeni odwoływać się do metod wypracowanych przez bojowników o sprawiedliwość, na przestrzeni wieków. Arsenał naszych środków obejmuje między innymi atrament sympatyczny (głównie siuśki), a także kryptogramy, których rozszy-frowanie wymaga bystrego oka i wnikliwego umysłu, przekraczających siły tępaków policyjnych. Niżej pozwalamy sobie przytoczyć list jednego z naszych bywalców, skierowany do pracodawcy i dotyczący prześladowań, jakie spotkały go w następstwie niewinnej zabawy.

List otwartydo zamieszczenia w Gazetce Zakładowej

Presuro, Dyrekcjo, Wydziale Kadrowy, dziękuję Wam za wyrok słuszny, choć surowy.Oświadczam, że grubiańskie moje zachowanie w pełni usprawiedliwia z pracy mnie wylanie.Chciałbym jednak przedstawić tę wersję wypadków, com se sam zapamiętał i na co mam świadków.Apeluję tu także do Waszych Miłości, o hojne okazanie wyrozumiałości. Ðatwo bowiem człekowi zejść z rozsądku drogi, kiedy alkohol spęta mu rozum i nogi. Uważam, że wrednemu memu zachowaniu sprzyjał fakt, że się spiłem na Nagród Rozdaniu.Ja sam jako Laureat Nagrody Trzeźwości, nie powinnym dopuścić do takiej sprośności.To, żem żonę Prezesa nadużył niemało, skutkiem tegoż upicia omylnie się stało.A ona się z kolei nie przeciwstawiała, bo mnie błędnie za Pana Dyrektora brała.

Małżonki Dyrektora nawet bym nie dotknął, gdybym na intendenta spodniach się nie potknął.Na podłodze leżały, bo on w onej chwili, z panią Zosią z +nansów w kącie się międlili.I na Dyrektorową padłem całym ciałem, chociaż wcale ochoty na babę nie miałem.Ekshibicyjnie się jej przy tym obnażyłem, na ujemną ocenę od niej naraziłem.

W dumie swojej zraniony z takiej poniewierki rozpocząłem rozróbę na cztery fajerki.

Draniem się okazałem szczególnie niemiłem, kiedy Dyrektorowi w mordę przywaliłem.Upierdliłem Prezesa co mnie mitygował; nakopałem mu w dupę, aż się pod stół schował.Pragnę teraz ze skruchą obiecać bez bicia, że od dzisiaj zamierzam przywyknąć do picia.Ekspertem się uczynić wielkim na tym polu i umieć się bez burdy nurzać w alkoholu.

Z poważaniem,

A. Gryps Referent ds. Dyscypliny (w stanie spoczynku)

.ùFLN�7DMQ\FK�3RHWyZ

Page 8: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

3OHQHU6]WXNL

Page 9: MELINA...metale u nasady nosa. Kobiety ich nie mają i dlatego wiecznie się gubią, ale za to mają zgrabne noski, a nie gaśnice strażackie. Męski nos jest w pewnym stopniu enigmą

'R�]REDF]HQLD�]D���W\JRGQLH�

ĚHJQDMFLH

8ZDJL�L�NRPHQWDU]H��Z\ÑùF]QLH�SRFKOHEQH�RUD]�PDWHULDÑ\�GR�Z\NRU]\VWDQLD�Z�QDGFKRG]ùF\FK�QXPHUDFK

�SURVLP\�SU]HV\ÑDð�QD�DGUHV��PHOLQD#KDQQD\�QHW