11
20.04 2017 - to data rozpoczęcia nowego sezonu rowerkowego. Przyjechałam o 9.50, dziesięć min wcześniej, na umówione wcześniej miejsce spotkania tj Metro Kabaty, byłam pierwsza. Czekam, czekam wiatr zimny wieje, mija 10min i wcale nie jest fajnie, dzwonię do Andrzeja - jedzie, zaraz będzie....uff f ulżyło, bo to znaczy ze nie będę sama rozpoczynać sezonu. Po chwili było nas już dwoje i tak pozostało. W milej atmosferze pojechaliśmy do Powsina, zimny wiatr nie umilał nam pedałowania, ale już w połowie drogi pogoda jakby zaczęła nam sprzyjać. W Powsinie jak zwykle poszliśmy na kawkę/ herbatkę. W kawiarni mieliśmy miłe towarzystwo kilku osób w naszym wieku, opowiadali kawały, było dużo śmiechu. Długo tam nie zabawiliśmy, jako że Andrzej musiał być w domu o 12-ej więc ruszyliśmy już prosto w kierunku Kabat. W międzyczasie wiatr prawie ustal i słonko radośnie świeciło. Było cudnie, ptaki śpiewały, fruwały koło nas, po drodze spotkaliśmy konny patrol policyjny. W miłym nastroju dojechaliśmy do Kabat i tu nasze drogi rozeszły się, Andrzej skierował się do metra a ja pojechałam lasem w kierunku Imielina. Po drodze spotkałam sójki, przelatującego nad moja głową, kruka i ponownie konny patrol. Czułam się bezpiecznie więc jeszcze troszkę pokrążyłam po leśnych duktach odwiedzając różne mokradła i moje maleńkie, ukryte w lesie, jeziorko. W drodze powrotnej, na skarpie, spotkałam pierwsze w tym roku kwitnące mlecze. Kocham mlecze :) Okrutnie głodna dotarłam do domu przed godz15tą. Jak zwykle - żałujcie, ze nie byliście z nami ale za tydzień znów zapraszamy na rowerową wycieczkę :) O miejscu spotkania Andrzej wszystkich poinformuje a także znajdziecie info na str,SKSu 11.V to data naszego ostatniego rowerkowania. Ranek był chłodny (żeby nie powiedzieć zimny), wilgotny i wietrzny, nie wskazywał nic dobrego. Prognozy pogody tez straszyły i pewnie wystraszyły członków naszej grupy rowerowej, bo na spotkanie o godz.10.00 przyszedł tylko Andrzej no i ja. Popatrzyliśmy na siebie pytajaco, "co robimy ?" - oczywiście na początek obowiązkowa fotka w żółtych bratkach i zaczęło kropić. Nie było wyjścia, trzeba przed deszczem uciekać.... od lasu :) Obraliśmy wiec kierunek Kabaty, bo przejście imielińskie na bank było zalane. Na szczęście, chmury były jeszcze zaspane i udało nam się im uciec. Zrobiło się o wiele cieplej, wiatr ustał. Spokojnie więc udaliśmy się do Powsina na rozgrzewającą kawko/herbatkę, nie żeby były ze wstawką :). Po miłych pogaduchach

sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

20.04 2017 - to data rozpoczęcia nowego sezonu rowerkowego. Przyjechałam o 9.50, dziesięć min wcześniej, na umówione wcześniej miejsce spotkania tj Metro Kabaty, byłam pierwsza. Czekam, czekam wiatr zimny wieje, mija 10min i wcale nie jest fajnie, dzwonię do Andrzeja - jedzie, zaraz będzie....uff f ulżyło, bo to znaczy ze nie będę sama rozpoczynać sezonu. Po chwili było nas już dwoje i tak pozostało. W milej atmosferze pojechaliśmy do Powsina, zimny wiatr nie umilał nam pedałowania, ale już w połowie drogi pogoda jakby zaczęła nam sprzyjać. W Powsinie jak zwykle poszliśmy na kawkę/ herbatkę. W kawiarni mieliśmy miłe towarzystwo kilku osób w naszym wieku, opowiadali kawały, było dużo śmiechu. Długo tam nie zabawiliśmy, jako że Andrzej musiał być w domu o 12-ej więc ruszyliśmy już prosto w kierunku Kabat. W międzyczasie wiatr prawie ustal i słonko radośnie świeciło. Było cudnie, ptaki śpiewały, fruwały koło nas, po drodze spotkaliśmy konny patrol policyjny. W miłym nastroju dojechaliśmy do Kabat i tu nasze drogi rozeszły się, Andrzej skierował się do metra a ja pojechałam lasem w kierunku Imielina. Po drodze spotkałam sójki, przelatującego nad moja głową, kruka i ponownie konny patrol. Czułam się bezpiecznie więc jeszcze troszkę pokrążyłam po leśnych duktach odwiedzając różne mokradła i moje maleńkie, ukryte w lesie, jeziorko. W drodze powrotnej, na skarpie, spotkałam pierwsze w tym roku kwitnące mlecze. Kocham mlecze :) Okrutnie głodna dotarłam do domu przed godz15tą. Jak zwykle - żałujcie, ze nie byliście z nami  ale za tydzień znów zapraszamy na rowerową wycieczkę :) O miejscu spotkania Andrzej wszystkich poinformuje a także znajdziecie info na str,SKSu

11.V to data naszego ostatniego rowerkowania. Ranek był chłodny (żeby nie powiedzieć zimny), wilgotny i wietrzny, nie wskazywał nic dobrego. Prognozy pogody tez straszyły i pewnie wystraszyły członków naszej grupy rowerowej, bo na spotkanie o godz.10.00 przyszedł tylko Andrzej no i ja. Popatrzyliśmy na siebie pytajaco, "co robimy ?" - oczywiście na początek obowiązkowa fotka w żółtych bratkach i zaczęło kropić. Nie było wyjścia, trzeba przed deszczem uciekać.... od lasu :) Obraliśmy wiec kierunek Kabaty, bo przejście imielińskie na bank było zalane. Na szczęście, chmury były jeszcze zaspane i udało nam się im uciec. Zrobiło się o wiele cieplej, wiatr ustał. Spokojnie więc udaliśmy się do Powsina na rozgrzewającą kawko/herbatkę, nie żeby były ze wstawką :). Po miłych pogaduchach postanowiliśmy pojechać dalej, do Konstancina. Gdy tylko odpieliśmy rowery, deszczowa chmura nas dopadła ale widać była zmęczona bo i tym razem uciekliśmy i spokojnie pojechaliśmy dalej przez las. A w lesie..... było pięknie..... powietrze orzeźwiające, ptaki śpiewając wesoło, przefruwały przed nami, radośnie manifestując swoja obecność. Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w ten cudowny ptasi koncert. Pomału robiło się coraz cieplej, niebo przejaśniało. W Konstancinie troszkę pokrążyliśmy w poszukiwaniu pompki, bo w moim tylnym kole dziwnie powietrze się ugniotło ;) Ponieważ wylądowaliśmy koło starej Papierni postanowiliśmy tam pójść na kawo-herbatkę ale okazało się, że bylibyśmy bardzo oddzieleni od naszych rowerów, wiec pojechaliśmy do "basenowej " kawiarni koło tężni. Wzięliśmy sobie po pysznym ciachu i nie wiadomo kiedy zrobiła się godz14-ta. Wskoczyliśmy więc na nasze kolorowe rumaki i pognaliśmy przez las na Kabaty. W drodze powrotnej towarzyszyły nam śpiewające ptaki i piękne, cieplutkie słonko :). Wycieczka udała się na 102 :) i tylko żal, że Was z nami nie było. Ale w czwarteczek znów ruszamy rowerkami w świat, tym razem wilanowsko-nadwiślański i ....zapraszamy :)

Page 2: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU przyjechali Krysia z Markiem, Andrzej i ja. Ponieważ było nas tylko czworo, zgodnie postanowiliśmy przełożyć zaplanowaną trasę nadwiślańska na kwitnące rododendrony w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie. Pogoda zapowiadała się fantastycznie, słoneczko przygrzewało, lekki zefirek był wyczuwalny, dosiedliśmy więc naszych szalonych rumaków i skierowaliśmy się w stronę Lasu Kabackiego przez imielińskie łąki. W lesie, cieplutkie poranne słońce i ptaki, przywitały nas wesołym śpiewem, postanowiliśmy więc troszkę zboczyć z trasy by zobaczyć moje ulubione leśne jeziorko. Maleńkie, otoczone sosnami, jakby zagubione w leśnej gęstwinie wszystkim bardzo się podobało, więc nasyciwszy nasze zmysły ruszyliśmy dalej w kierunku Powsina. Minęliśmy Polane widokową i popedałowaliśmy dalej. W Ogrodzie Bot. pospinaliśmy nasze rowery i ruszyliśmy ku rododendronom, które, jak się okazało, dopiero zaczynały kwitnąć. Podziwialiśmy wiec piękne pierwsze ich kwiaty, natomiast azalie zachwyciły nas nie tylko swoim kwiatem ale i bukietem pięknych zapachów. Nie wytrzymaliśmy i siedliśmy na ławeczce otoczonej żółtymi, miodem pachnącymi, azaliami. I to było pewnie tym, po co tam przyjechaliśmy - siedzieliśmy na ławeczce upajając się zniewalającym zapachem azalii, wsłuchani w śpiew ptaków i zapatrzeni w delikatnie poruszane, leciutkim wiaterkiem, gałązki choiny.  To było piękne doświadczenie, niepowtarzalne. Kto nie był niech żałuje. Nasyciwszy nasze zmysły poszliśmy dalej i ku naszemu zdziwieniu doszliśmy do tulipanowego raju, kwiaty te były tam w pełni kwitnienia. Cudownie kolorowa mozaika otulona promyczkami słonka. Dostałam niemalże oczopląsu. Nasyceni ciepłem, kolorem i zapachem, i śpiewem ptaków poszliśmy na....  lody :)

25.V.2017 o godz 10.00 pod UDU na wycieczkę rowerową przyszły 3 os. - Bożenka, Pawel i ja . Pojechaliśmy wg. wcześniej przygotowanego planu, wcześniej zrobionej przeze mnie mapki i rozesłanej wszystkim uczestnikom wcześniejszych naszych wycieczek. Zjechaliśmy więc ze Skarpy do Wilanowa, dalej nad Wisłę, tam skreciliśmy na południe i robiac pentelkę dojechaliy do Vogla i prawie tą samą droga wjechaliśmy na Ursynów. Pogoda dopisała, przyroda także a i nam ze sobą bylo miło i przyjemnie.

Page 3: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

1.06.2017 – rowerowy Dzień Dziecka.W ramach frekwencji na dzisiejsze rowery przyjechał tylko Paweł Latoszek. Wyruszyliśmy na Most Świętokrzyski i potem w lewo na ścieżkę rowerową wzdłuż prawego brzegu Wisły.Pogoda była dobra, ale nie beznadziejna, trochę dokuczał wiatr i mogło być trochę cieplej. Ścieżka bardzo ładna, wśród zieleni i ptaków. Słyszałem słowika, a przez drogę przeszedł bażant.Przy ścieżce był rewelacyjnie zrobiony park linowy, ale było dużo dzieci i nie chciało nam się czekać, aż się rozluźni. Z plaży Rusałka też nie skorzystaliśmy, bo nie mieliśmy kąpielówek.Raz tylko chcieliśmy pojechać na skróty, ale zeszliśmy na krawędź nadbrzeża Wisły o szerokości 20 cm i trzeba było się przedzierać przez krzaki z powrotem na ścieżkę.Przy moście Północnym zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej, do barokowego kościoła  Sw. Jakuba. Po krótkiej dyspucie, jak tam dojechać Paweł zawrócił, a ja pojechałem dalej.W rezultacie spotkaliśmy się pod kościołem. Po przeczytaniu obszernej historii kościoła co zajęło trochę czasu, bo historia zaczynała się w XII wieku postanowiliśmy go zwiedzić.Konkretnie byliśmy bardzo ciekawi, jak wygląda barok pomalowany farbą olejną, co w historii kościoła zdarzyło się dwa razy, ale okazało się, że Pan Bóg w tych godzinach tu nie urzęduje.Obejrzeliśmy za to mury kościelne, które zostały pięknie odrestaurowane, co widać na załączonych zdjęciach. Zdjęcia robiliśmy sobie sami, bo wkoło nie było żywego ducha.Również park z pałacem za kościołem znamy tylko z opisu, bo nijak nie dało się tam wejść. Można go było za to obejrzeć ze ścieżki rowerowej. Jest bardzo ładny.Ponieważ Paweł był w tak zwanym niedoczasie zawrócił do Mostu Północnego i do metra Młociny, a ja pojechałem ambitnie dalej z zamiarem dojechania do Choszczówki.Ocknąłem się po pół godzinie, bo przypomniałem sobie, że o trzeciej mam zabieg rehabilitacji kolana, a właściwie przypomniało mi o tym kolano.Dojechałem więc do Mostu Północnego i tam chyba coś pokręciłem, bo na moście nie było ścieżki rowerowej i jechałem jezdnią dwupasmową.Mimo śmigających obok tirów i najnowszych modeli leksusów i audi udało mi się ujść z życiem i po pół godzinie byłem przy metrze Młociny.Tyle wrażeń i doznań a Wy siedzieliście w domach jak te.… Zosia miała inne zajęcie, a Bożenka jest w Kolonii, pozostali - nieobecność nieusprawiedliwiona.Surowa nagana dla Marka, który miał przysłać plan trasy do Jabłonnej a zamiast tego załatwił sobie wycieczkę rowerową z Wagabundą i jeszcze zbuntował Basię Załuską.Tak było dzisiaj, a w przyszły czwartek trasa do Jabłonnej. Przygotowuje i prowadzi Marek. Tylko bez wykrętów!-Andrzej

Page 4: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

Witam Was znad morza, już z urlopu gdzie jestem do końca lipca.13-07 Krótkie sprawozdanie z ostatniego czwartku: Spotkaliśmy się według planu na stacji metra Świętokrzyska. Przyjechała żelazna i niezawodna ekipa w składzie Bożenka i Zosia iwyruszyliśmy w trasę. Tuż za mostem zgubiła się Zosia bo zapomniała wyjąć przygotowany na takąokazję gwizdek. Okazało się, że od mostu prowadziły dwie ścieżki, a Zosia pytała, czy jechali tędy tacy starsi ludzie. Oczywiście, że odpowiedzieli jej, że nie, jacy starsi! Na głupie pytanie głupia odpowiedź! Odnaleźliśmy się jednak i pojechaliśmy dalej, Zosia już z gwizdkiem na piersi. Przy plaży Rusałka zatrzymaliśmy się, aby zrobić zdjęcie, ale Rusałka była zajęta i musieliśmy zaczekać. Wtedy zobaczyliśmy zabłąkaną owieczkę w osobie Grażyny, która dołączyła do stada i już razem pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy za Most Północny do Tarchomina, do kościoła Apostoła Jakuba,który tym razem był otwarty. Mogliśmy więc obejrzeć na własne oczy barok pomalowany dwukrotnie farbą olejną i posadzkę lastriko, którą położył jeden biskup. Wbrew pozorom nie wyglądało to źle, zwłaszcza dla tych, którzy nie wiedzieli o tym baroku. Ołtarz się uchował przed tą olejną a lastriko okazało się całkiem stylowe i nie takie jak w blokach PRL. Na koniec znaleźliśmy przytulną cukierenkę, gdzie zgrzeszyliśmy przeciw naszej religii (1200 kcal) prócz Grażyny, której to nie dotyczy. Po miłej pogawędce pod srebrnymi świerkami ruszyliśmy już bez przeszkód do metra

Młociny.- Pozdrowienia Andrzej Andrzej prosił, bym to ja dziś prowadziła, zaproponowałam dzisiejsze spotkanie 20.VII.2017 o godz. 10.00 pod UDU i przejazd do  Powsina -  na spotkanie rowerkowe przyszłam ja i moja Czerwona Błyskawica. Czekając tak pod Urzędem zostałam zaproszona do Magicznego Ogrodu. Pojechałam wiec do domu wzięłam drugi obiektyw i statyw. Gdy znalazłyśmy się na miejscu, moja Czerwona Błyskawica stanęła niemalże dęba, było tam tyle kolorowych motyli, ważek i

Page 5: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

innych latających owadów, ja też stałam z rozdziawioną buzią i napatrzeć się nie mogłam. Fruwały  Rusałki kratkowiec, Rusałki admirały, Rusałki pawiki i wiele innych w zawrotnej ilości latały mi nad głową i po ogrodzie. O 14-ej, pełna fantastycznych wrażeń, dotarłam do domu.

Wczoraj, tj. 27.VII.2017 odbyło się kolejne spotkanie Grupy Rowerowej. Na umówione miejsce o godz.10.00 pod UDU stawiła się Bożenka i ja. Pogoda zapowiadała się doskonała, postanowiłyśmy wiec zmienić plany i jako punkt docelowy obrałyśmy ursynowskie jez. Zgorzała. Pojechałyśmy osiedlowymi uliczkami po zachodniej str. ul. Puławskiej. Podziwiałyśmy bogatą zabudowę tej części Warszawy. Po drodze zboczyłyśmy troszkę by zobaczyć jak wygląda jez. Zabłockiego, ale okazało się, że jest całe zarośnięte trzcinami, nie stanowi żadnej atrakcji. Dalej, droga wprowadziła nas na wiadukt nad S2, popatrzyłyśmy jak wygląda z innej perspektywy, co oczywiście zostało udokumentowane. Im dalej na południe tym zabudowa stawała się coraz rzadsza aż w końcu jechałyśmy drogą prowadzącą przez odłogiem pozostawione pola, porośnięte kwitnącym zielem. na którym co rusz przysiadały motyle. Było cudnie, kolorowe pachnące łąki aż po horyzont, aż niewiarygodne, ze to jest jeszcze w obrębie Warszawy i oby jak najdłużej .Samo jez, Zgorzała jest bardzo zadbane, pojawiły się dwie platformy widokowe, mostek, dużo ławek, kosze na śmiecie, trawa wykoszona, a wokół jeziora prowadzi alejka wysypana tłuczniem. Teren zadbany, czysto i b. przyjemnie. Architektura jeziora jest bardzo urozmaicona, przystawałyśmy więc wiele razy by podziwiać widoczki, a poustawiane ławeczki prowokowały :). Wróciłyśmy inna trasą. Przebiłyśmy się szybko na drugą stronę ul. Puławskiej, wjechałyśmy w Las Kabacki, przez pola i wjechałyśmy na Ursynów ul. Gandhi. To było 20km. Wróciłyśmy bardzo zadowolone, pogoda super, trasa b. urozmaicona i ciekawa, jez. Zgorzała śliczne.

3.08.2017, godz 10.00, UDU - na kolejne, dzisiejsze rowerkowe spotkanie przyjechała Czerwona Błyskawica i ja, i w ostatnim momencie spod ziemi wyłonił się Andrzej, obolały, z chorym kolanem, ale przyjechał. Bez roweru oczywiście, bo z takim bólem nawet chodzić nie powinien. Posiedzieliśmy więc sobie na ławeczce przed UDU i tak w milej atmosferze spędziliśmy około godzinki, po czym Andrzej wrócił do domu a ja z Czerwoną Błyskawicą pojechałam na południe robiąc mały rekonesans po Ursynowie i odkrywając wiele nowych, ciekawych knajpek. Tak się zapatrzyłam, że o zdjęciach zapomniałam :( I tak kolejne nasze rowerkowanie dobiegło końca, pogoda dopisała - rano, do 9.30 padał deszcz a dokładnie przed samym naszym spotkaniem wyszło słoneczko i już przez cały czas nam towarzyszyło. Nawet przyroda nas wspiera :)

Page 6: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

17.VIII.2017 ledwo deszcz przestał padać - jak zwykle o 10.00 spod UDU, w składzie Bożenka Derleta, ja i nasze rumaki, wyruszyliśmy na naszą trasę rowerkową. Obrałyśmy kierunek Las Kabacki a celem było znalezienie jeziorka z mosteczkiem. Byliśmy tam w ub. roku, wiedziałyśmy tylko tyle, że znajduje się gdzieś na płd- zach L.K. Po drodze postanowiłyśmy odwiedzić w lesie moje malutkie jeziorko - jak zwykle jest bardzo urokliwe :) Po achach i ochach pojechalysmy na poszukiwanie naszego celu. Ruszylysmy dziarsko, licząć się z tym, że będzie nam dane dokladne poznanie Rezerwatu . Jechalysmy na tzw. nosa, mijalyśmy różne dukty, natomiast żadnej żywej duszy nie bylo, ktora by nas pokierowała. Troszkę dziwne uczucie, tak sobie jechac w las i szukac czegos :) Po calonocnych opadach deszczu na dworzu bylo rzesko ale i ciepło, co jakiś czas ostatnie krople deszczu spadały z drzew. Jechalo sie bardzo przyjemnie az w pewenym momencie, ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, oczom naszym pojawil sie mosteczek. Tak, to byl ten mosteczek i to oczko wodne :) Jeziorko jest sliczne, porosnięte rzęsą i bardzo się cieszę, że taki kierunek obrałyśmy. Kiedy już oczy nacieszyłyśmy, ruszyłysmy dalej a wyglądalo to mniej wiecej tak, jak prowadził slepy głuchego. Bozenka jest osobą bardzo konkretną i chyba nie bardzo się jej podobal pomysl dalszej jazdy na nosa, ale nie bylo wyjścia. Okazao sie, że możemy sie w ten sposób swobodnie poruszac - do Powsina dotarłyśmy bez problemu. Poniewaz laweczki byly juz suche, siadlysmy sobie między kwiatami napawając sie ich aromatem. Po krótkim odpoczynku ruszylyśmy w drogę powrotną, jadąc płd. wsch strona lasu, minęliśmy kapliczke, pola kapusty, słoneczników i tak jakoś znów udalo nam sie dojechać do Kabat, objeżdżając cały prawie Rezerwat dookoła. Tu się rozstałyśmy - Bożenka pojechala w strone osiedla a ja lasem skierowałam sie w kierunku Imielina. I tak sobie jechalam az dotarłam do dróżki, w którą nigdy jakoś nie mogłam wjechac. Zawsze bylo tam straszne blotsko i kaluże a dziś, mimo całonocnego deszczu, byla przejazdna. Bardzo mnie to zdziwilo, pojechałam tym duktem. Bardzo bylam ciekawa dokąd mnie doprowadzi. Nie znam Lasu Kabackiego oprócz kilku scieżek. Nagle przede mną pojawio się uschłe stare drzewo, żywiciel bardzo, bardzo wielu malutkich istnień. Otoczone płotkiem, a więc pomnik przyrody. Obfotografowałam oczywiście nowy obiekt i pojechalam dalej. Minęło troszkę czasu a znalazłam się na rozstajach dróg i tam też rosło drzewo- pomnik, otoczone płoteczkiem. To bylo zadbane, w przeciwieństwie do poprzedniego, które było porośnięte pokrzywami, niedopuszczające do siebie nikogo. Gdy tylko schowałam aparat, pojawił się rowerzysta, pan 75lat, malarz- artysta, kochający ponad wszystko przyrodę :) Rozstaliśmy się kiedy komary obsiadły nas prawie całkowicie. To było ciekawe spotkanie :) Wsiadłam na rower i już prosto pojechałam do domu.

Page 7: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU

24.VIII.201730. VIII,2017 odbyła się kolejne nasze rowerkowanie. Na spotkanie o godz.10ej pod UDU stawila się Małgosia, Stasia, Andrzej i ja, postanowiliśmy zmienic plan dzisiejszej wycieczki i pojechaliśmy nad przepiekne jez, Zgorzała. Ruszylismy na południe w kierunku Lasu Kabackiego ,następnie przecięliśmy Pulawską i dalej osiedlowymi uliczkami popedalowalismy nad jeziora. Pogoda wspaniała, słoneczko przypiekało, wietrzyk delikatnie dotykal włosów. Objechaliśmy obydwa jeziora, znaleźliśmy w cieniu ustawione ławki z marmurowym stołem i tam rozsiedliśmy się na b. długo. Mieliśmy piekny widok na jezioro i plywające ptaki. Ważki zaciekawione nasza obecnością co rusz nadlatywaly nad stół przyglądając nam się uważnie. Odpoczęliśmy, posililiśmy sie i nikomu nie chcialo się wracać bylo tak milo i przyjemnie. W pewnym momencie ktos wpadl na pomysł, zeby zamówic wielka pizzę, zaczęłiśmy więc poszukiwania w internecie, ale niestety, okazało się, ze mogą nam dowieźć dopiero za 1.5 godz. Posiedzieliśmy jeszcze troszke, zrobilam obowiązkowe zdjęcia i Stasia dala hasło, żeby przenieść się do niej, na pyszne winogrona. Ruszyliśmy więc w stronę powrotną - do Stasi. A tam, ściany obwieszone jej obrazami, na podlodze niedokończony tryptyk, i ogromne plótno czekające w kolejce na dokończenie. Stasia tlumaczyła nam przesłania, które sa tematem jej prac. Kurcze, nie wiedzialam, ze Stasia tak pieknie maluje, ze jest taka twórcza i wrażliwa :). Mam nadzieję, ze nie dostanę od niej po uszach, ale nie bylo zakazu, mialam tylko nie zdradzać przepisu na lekarstwo z liści morwy - nie powiem. Stasia ugościła nas bardzo serdecznie , nawet chciała smazyc schabowe z frytkami, które sie nagle Andrzejowi zamarzyły. Stasiu, dzięki Ci serdeczne :) Do domu dojechałam o 17-ej. Dziękuję Wam wszystkim - Stasi, Malgosi i Andrzejowi za tak mile spędzony dzień i mam nadzieję, ze już będziecie zawsze nam towarzyszyć na następnych rowerkowanich :) Kochani, znani i nieznani SKS-owcy, lato pomalu się kończy i jeżeli nie będzie padalo, to w czwartek kolejne rowerkowanie - po raz kolejny zapraszam serdecznie. Czas, miejsce i trasa zostanie podana w późniejszym terminie

14-09-2017 W czwartek mój budzik zadzwonił o7:30, ale po drzemce zobaczyłem, że jest ponuro i wieje i wyłączyłem go. Ku mojemu zdziwieniu zadzwonił jeszcze raz i powiedział : Wstawaj, jest piękna pogoda! To nie był budzik, tylko Zosia! W panice i bez śniadania pojechałem pod Ratusz.Zosia już czekała, a po chwili z Ratusza wyłoniła się Stasia. Nie było może słonecznie, ale nie padało.Pojechaliśmy nad Wisłę obok kościoła Miłosierdzia Bożego, które oby dobry Bóg miał dla tego architekta. Minęliśmy Jeziorko Powsinkowskie i dalej w kierunku Wisły. Obudziłem się przy Wale Zawadowskim. W pięknym tunelu zieleni dojechaliśm do zjazdu na Siekierki, gdzie wyniknęła różnica zdań, gdzie dalej. Sprawdziliśmy przystanki autobusowe, a Zosie nawet zatrzymała TIR-a, aby spytać o drogę. Jako atrakcję wycieczki miałem włączony program Caynax (polecam!), który zapisywał trasę, prędkość i kalorie. Chciałem Wam to wysłać jako załącznik w mailu, ale okazało się, że bateria padła i trasa się skasowała. Zatrzymaliśmy się w gruzińskim barku na ulicy - nomen omen - Sytej, gdzie odrobiliśmy utracone kalorie. Wtedy wyszło słońce i pełni wrażeń, planów i w dobrych humorach rozjechaliśmy się do domów. Zachęcam do udziału w przyszły czwartek, będzie – jak zawsze – ciekawie. – Andrzej

Page 8: sksruchizdrowie.plsksruchizdrowie.pl/.../2017/01/2017-sezon-rowerowy.docx · Web view18V.2017 odbyła się kolejna rowerowa wycieczka. Na ustaloną wcześniej godz. 10.00 przy UDU