Upload
hoangthu
View
238
Download
9
Embed Size (px)
Citation preview
1
BITWA POD CIEPLINAMI 10 LUTEGO 1863 ROKU.
Materiały
Opracował Krzysztof Dorcz, 2013 r.
Materiały dotyczą pierwszej bitwy pod Cieplinami i nie zostały w nich uwzględnione
inne zdarzenia z tej wsi i jej najbliższych okolic, zapadłe w okresie powstania styczniowego.
Materiały obejmują okres 150 lat, od ówczesnych po współczesne relacje prasowe o bitwie
i bieżących formach jej upamiętnienia, poprzez literaturę, jeden dokument archiwalny, jedno
opracowanie historyczne oraz kilka zdjęć. Spośród historyków najpełniejszą wersję wydarzeń
przedstawił w 1986 r. Sławomir Kalembka, ale jego opracowania o powstaniu styczniowym na
pograniczu kujawsko-wielkopolskim są często pomijane, zapewne z niewiedzy, przez innych
badaczy. Najbardziej istotnym ustaleniem po Kalembce jest tegoroczne odkrycie w pobliżu
Cieplin grobu najprawdopodobniej dwóch powstańców z tej bitwy i ich identyfikacja. Poza tym,
uzupełnieniem są odnalezione informacje z 1925 r. o pierwszym pomniku, wraz z jego zdjęciem.
Na podkreślenie zasługuje fakt umieszczenia w 2013 r. na mogile — pomniku bohaterów
nowej tablicy z poprawionym napisem, w miejscu poprzedniej ufundowanej w okresie PRL.
— „Dziennik Powszechny” 1863, nr 36.
— „Dziennik Poznański” 1863, nr 43, 44, 46.
— Jan Sawa (Maria Konopnicka), O Mielęckim, 1905.
— Bolesław i Józefa Anc, Z lat nadziei i walki 1861 – 1864 (fragment), 1907.
— Protokół posiedzenia Rady Gminnej Gminy Izbica, 1925 (fragment).
— „Echa Leśne” 1925, nr 10.
— Ks. Marcin Zawadzki, Poświęcenie pomnika na grobie bohaterów 1863 r. w Łucynowie pod
Cieplinami w powiecie kolskim, 1926.
— Sławomir Kalembka, Dwa epizody z walk partii Mielęckiego w 1863 r. Ciepliny i Dobro-
sołowo, z mapką (fragment), 1986.
— Poszukiwani świadkowie historii, strona internetowa Senatora RP Ireneusza Niewiarowskiego
2013.
— Obchody bitwy pod Cieplinami, Babiak 2013.
— Przemysław Nowicki, W 150 rocznicę bitwy pod Cieplinami, 2013.
2
„Dziennik Powszechny” 14.02.1863, nr 36, s. 151.
Dwie kompanie pułku ołonieckiego piechoty otrzymawszy wiadomość o istnieniu bandy
buntowników, która skoncentrowała się w lesie około Izbicy, niedaleko Brześcia Kujawskiego,
otoczyły tę bandę złożoną z 500 ludzi pieszych i 50 konnych i zniosły ją zupełnie. Buntownikom
zabito około 160 ludzi (pomiędzy którymi było 2-ch przywódców band) i 4-ch ujęto. Ze strony
wojska zabity jest jeden oficer i 2-ch żołnierzy, a 6-u żołnierzy ranionych”. „Dziennik Poznański” 22.02.1863, nr 43, s. 3.
Piszą stąd, 15 lutego, do „Czasu ” :
O potyczce na Kujawach pod Izbicą już donosiłem. Donosi teraz o niej i „Dziennik
P ow sz echn y” , jak zwykle bardzo fałszywie, bez daty i szczegółów. Liczbę zabitych podaje
na 160, fałszywie twierdząc, że Moskale dwóch tylko mieli zabitych. Powiedziało jedno z pism
humorystycznych niemieckich, że żołnierz rosyjski nigdy nie ginie i nigdy nie umiera, i rze-
czywiście czytając rosyjskie biuletyny, lub raporta dowódzców kompanii, pobierających za
swoich żołnierzy prowiant i żołd, zdawać by się mogło, że wszyscy żołnierze są nieśmiertelni.
Ale mniejsza o t o , wszystko to nam jedno, czy ich więcej lub mniej ginie, to tylko w tym boju
spostrzegamy, że wzięła w niej udział ludność okolicy, która dotąd cicho siedziała, to jest
Kujawy; skąd wypływa, że powstanie tam się rozszerza. W Izbicy, jak donosi cywilna
miejscowa władza, było n a p o lu trupów l8, do naga obdartych przez żołnierzy, ujętych 20.
Moskale odnieśli znaczne straty. Oddział powstańców cofnął się. „Dziennik Poznański”, 24.02.1863, nr 44, s. 3.
Z nad granicy, 19 lutego.
Dnia 8 lutego powstańcy kujawscy dowiedziawszy się, iż rota (150 ludzi) wojska rosyj-
skiego konsystująca w mieście Przedczu rozpierzchła się na patrol po okolicy zostawiwszy
w mieście tylko 12 ludzi, napadli na Przedecz, rozbroili słabą załogę i zabrali nieprzyjacielowi
120 karabinów i 10000 ładunków. Całą tę zdobycz powstańcy uprowadzili w lasy. We dwa dni,
10 lutego, nadciągnęły 3 roty wojska rosyjskiego (z Konina i Włocławka) i 50 kozaków, razem
500 ludzi. Powstańcy stali w lesie pod Izbicą , pomiędzy wsią Modzerowem i Cieninami, w licz-
bie około 300. Widząc zbliżającego się nieprzyjaciela powstańcy popełnili tę niedorzeczność, iż
wyszli z lasu na jego spotkanie, Moskale zaś korzystając z tego co prędzej wbiegli do lasu,
a kozacy zajęli młody lasek przeciwległy. Trzy roty nieprzyjacielskie dały ognia do powstańców
ani jeden nie zginął, lubo tylko o 100 kroków byli od nieprzyjaciela odlegli. Większa jednakże
część powstańców źle albo wcale nie uzbrojona pierzchła za pierwszym wystrzałem i zostało na
placu boju zaledwie 50 konnych i ze 30 kosynierów. Jeźdźcy powstańców zesiadłszy z koni dali
ognia z dubeltówek i kilku Moskali na krawędzi lasu powaliło się o ziemię. Następnie dosiadłszy
koni ruszyli wraz z kosynierami na nieprzyjaciela. Rozpoczęła się nader zacięta walka
i powstańcy walczyli jak lwy mając do czynienia z nieprzyjacielem 6 razy liczniejszym i w do-
godniejszym położeniu będącym. Po dwugodzinnej krwawej walce cofnęli się powstańcy
w najlepszym porządku do miasteczka Izbicy, a stamtąd do swego obozu. Dopiero w godzinę
potem ruszyli i Moskale z placu boju do Izbicy, skąd jedna część na powrót do Konina, a druga
do Włocławka się udała. Ze strony powstańców zginęło 18, ze strony zaś wojska kapitan
3
Jankowski (wyrodny Polak), 2 oficerów i 15 żołnierzy i oprócz tego 20 żołnierzy ciężko
rannych. Zdziwienie moje było niemałe, gdym czytał raport urzędowy o utarczce tej w „D zi en -
n ik u Po w szechn ym ” . Wedle monitora moskiewskiego zginąć miało w tej walce pod Izbicą
160 powstańców, gdy zaledwie połowa tej liczby brała udział w walce! Fałszem jest także, iż
„banda“ zniesioną została: albowiem hufce powstańców zwiększają się co chwila w tamtych
stronach i uzbrajają się, w czem im wybornie posłużyły owe 120 karabinów rosyjskich
zabranych w Przedczu.
Wiadomości podane przeze mnie są jak najwiarogodniejsze, albowiem w dwa dni po
utarczce tej byłem na placu boju i rozmawiałem z ludźmi, którzy brali w niej udział.
„Dziennik Poznański” 26.02.1863, nr 46, s. 2.
Kopia raportu komendanta województwa mazowieckiego:
Dnia 9 lutego powstańcy zajęli Przedecz, rozbroili bez wystrzału kilkunastu tamże znajdujących
się żołnierzy i zabrali im broń. Dawszy Moskałom po trzy ruble, na wolność puścili. Dnia 10
lutego powstańcy posuwający się w kierunku miasta Koła, koło Babiaka, przy wsi Modzelów [!]
atakowani zostali przez 250 piechoty i 100 kozaków idących od Włocławka. Starcie było
zacięte, powstańcy po pierwszej zamianie wystrzałów w odległości 120 kroków zaatakowali
natychmiast Moskali ręczną bronią, lecz niespodziewanie rażeni z prawej strony od zaczajonego
oddziału Moskali i atakowani z lewej stropy od kozaków, chwilowo cofnęli się, ale zebrawszy
się wkrótce, powtórnie uderzyli i Moskali z pola bitwy spędzili, powstańcy stracili 18 zabitych
i 8 rannych, Moskali zabitych i rannych przeszło 40 i kapitan rotny Lewandowski, Polak.
W bitwie tej odznaczył się odwagą Kazimierz Mielęcki, rodem z Poznańskiego, który
cofających się powstańców do zwycięskiego ataku przykładem zachęcił, z kilku konnemi na
kozaków sotnią uderzył, strzałami z rewolweru kilku z nich ubił i atak tychże odparł. Tenże
Kazimierz Mielęcki będąc wprzódy dowódzcą kawaleryi, przez powstańców jednozgodnie
wodzem okrzyknięty został. Dnia 12 lutego połączyły się dwa oddziały powstańców, ten
walczący 10 pod Modzelowem [!] i drugi z okolic Krośniewic. Broni palnej znajduje się
w obozie tym około 500 sztuk, 400 kosynierów i 100 strzelców konnych, odwaga i poświęcenie
bez granic.
×××
Jan Sawa (Maria Konopnicka)
Śpiewnik historyczny 1767-1863, Lwów 1905, s. 209
O MIELĘCKIM
Pod Izbicą, Mieczownicą,
Tam się nasi męztwem szczycą,
Tam Mielęcki Kaźmierz walczy,
Nad pruską granicą.
On pod Lądkiem, pod Ślezinem
Męztwa okrył się wawrzynem,
I Kujawskiej ziemi bronił,
Której też był synem.
4
Bił się w lewo, bił się w prawo,
Z różnem szczęściem, lecz ze sławą,
Pod Kaźmierzem też położył
Garść moskali — ławą.
I tak walcząc w tej potrzebie,
Na żołnierskim chlebie,
I krew przelał i dał życie,
Ojczyzno, za ciebie!
×××
Bolesław i Józefa Anc *
Z lat nadziei i walki 1861 – 1864, Brody 1907, s. 17 – 25.
POD CIEPLINAMI
Ludno i gwarno było w lesie cieplińskim, pod Przedczem na Kujawach, kiedyśmy wraz
z Józefem Stępowskim 7 lutego 1863 r. o świcie na wozach drabiniastych wjechali wraz z kilku-
nastu powstańcami. Garstka, około 300 ludzi licząca, posiadająca około 30 strzelb myśliwskich,
trochę kos, a reszta z kijami, ćwiczyła się na polance w obrotach wojennych, pod komendą
ówczesnego naczelnika oddziału, majora Ulatowskiego. Zastaliśmy tam wczorajszego naszego
towarzysza Juliusza Erlickiego, który jako dawny kadet korpusu leśnego, moskiewskiego,
zajmował już stanowisko porucznika instruktora.
Kilkanaście kociołków zawieszonych na improwizowanych trójnogach, syczało nad
ogniem. Warzył się płyn jakiś, który zupę miał reprezentować, a gdzieniegdzie jakiś młodociany
kucharz piekł nad ogniem kawałek słoniny, który mu śniadanie miał okrasić. Tu znowu wozów
pełno, z odzieżą, prowiantami, a wyrzucane z nich kosy wydawały dźwięk stali właściwy. Przy
kuźni polowej odzywały się uderzenia młotów kowali, prostujących kosy, a siekiery, wycinające
młode dębczaki na styliska, hukiem napełniały powietrze.
Dziwna rzecz, że przy takim gwarze i hałasie, żadna wideta nie zatrzymała nas przy
wjeździe do lasu, widocznie uważano się tam za zupełnie bezpiecznych, albo też wszyscy znali
Andrzeja Bogusza, który nas prowadził. Natomiast pełno wieśniaków młodych i starych z wiel-
ką ciekawością przypatrywało się mustrze, kociołkom i kuźni, a niektórzy z ciekawszych nie
wahali się nawet wsadzać głowy do lichego szałasu, skleconego z gałęzi, który służył za
schronienie dla sztabu.
Nasz przewodnik, Andrzej Bogusz, zaprowadził nas do tego szałasu, gdzie znaleźliśmy
komisarza rządu narodowego, Stanisława Frankowskiego, który, jako ułomny, dość zabawnie ze
swoim wielkim pałaszem wyglądał. Oprócz niego i kilku oficerów, zastaliśmy tam dawnego
naszego kolegę z Petersburga, Zygmunta Waryłkiewicza, który wyemigrowawszy w 1860 r. po-
wrócił do kraju w chwili wybuchu powstania.
Po skończonych ćwiczeniach przedstawiono nas naczelnikowi, który nam, jako
nauczycielom gimnazyalnym, zaproponował stopnie oficerskie. Odrzuciliśmy tę propozycyę
i podoficerami nawet nie chcieliśmy zostać, mając pełną świadomość tak odpowiedzialności, jak
5
i naszej nicości w sztuce wojskowej; dubeltówki nawet nasze ustąpiliśmy umiejętniejszym,
a sami jako prości kosynierzy zaciągnęliśmy się pod komendę Juliusza.
Ochotnicy przybywali ciągle, broni zaś zapasowej nie było, tak, że o posiadanie kosy
trzeba się było dobijać i do niej torować sobie drogę łapówkami, dawanemi kowalowi. Nieład
był wielki, a ludzi doświadczonych mało; sądząc, iż czem dłuższa kosa tem skuteczniejsza,
oprawialiśmy sobie kosy na cztero- lub pięciometrowych styliskach, z młodych surowych
dębczaków, a trudno było je zmienić, gdy się spostrzegło, iż taką kosą ruszać niepodobna.
Po południu wzięliśmy udział w ćwiczeniach manewrując prostemi kijami, bo kosy
nasze nie były gotowe, wieczorem zaś uzbrojony w mój długi a cienki drąg z kosą na końcu,
byłem po raz pierwszy postawiony na pikiecie, gdzieś na skraju lasu. Z okularów moich, choćby
się były nie stłukły, nie mógłbym mieć pociechy i po raz pierwszy wtedy przekonałem się, że
dla dobrego żołnierza wzrok normalny jest nieodzowny.
Ósmego lutego z rana znowu ten sam Andrzej Bogusz przywiózł nam nowego
naczelnika oddziału, w osobie Kazimierza Mielęckiego. Młoda, żołnierska postać Mielęckiego,
krótka, energiczna mowa, którą wygłosił przed frontem, dodały nam otuchy, iż większy ład
i porządek zapanują w naszym obozie. Kapelan, Bernardyn, odprawił nabożeństwo, Mielęcki
odbył przegląd na polance, zalecał karność i posłuszeństwo, a staremu majorowi Ulatowskiemu
pozostawił dowództwo piechoty.
Wozów z żywnością, bronią i amunicyą przybyło sporo, ustawiono jeszcze dwie kuźnie
polowe, a przekuwanie i przybijanie kos szybko postępowało, słoniny i chleba nie brakło, a ja,
co nigdy przedtem wódki nie piłem, z łatwością nauczyłem się przełykać całą szklaneczkę tego
napoju.
Ludzi i koni ciągle przybywało i ku niemałemu zdziwieniu około wieczora zobaczy-
liśmy sformowaną naszą kawaleryę, bilsko 30 koni. Wprawdzie uzbrojenie pozostawiało wiele
do życzenia, bo niektórzy mieli zaledwie pałasze, zawieszone na sznurkach, inni lance, z je-
dnym lub dwoma pistoletami, a inni jeszcze same strzelby myśliwskie przewieszone przez
plecy, była to kawalerya, która mogła czuwać nad obozem.
Około ósmej lub dziewiątej wieczorem oddział kawaleryi sformowawszy się przed
szałasem naczelnika, po cichej komendzie, danej dowodzącemu, ruszył z miejsca i gdzieś
wymaszerował, a z nim i komisarz pełnomocny, i koleżka Waryłkiewicz.
W kilka godzin potem, drzemiąc pod drzewami, zostaliśmy przebudzeni silnym hałasem,
sprawionym przez powracającą kawaleryę, która otaczała kilka wielkich wozów. Na jednym
z nich, drabiniastym, siedziało dziesięciu bezbronnych żołdaków moskiewskich. Inne wozy
naładowane były mundurami, bielizną i podobnemi rekwizytami.
Na ten widok wielka radość zapanowała w obozie: wszyscyśmy zapomnieli o spaniu
i radzi byśmy się byli dowiedzieć o tem, co zaszło i w jakich okolicznościach. Na mój pluton
wypadła kolej trzymania warty przy jeńcach. Od nich tak jak i od kawalerzystów dowie-
dzieliśmy się, że nasza kawalerya napadła wieczorem na magazyn, czyli tak zwany czekhaus
moskiewski w Przedczu, strzeżony przez dziesięciu żołnierzy z jednym podoficerem, że ten
ostatni chcąc się bronić został ranny strzałem pistoletowym, a dziesięciu żołnierzy się poddało.
Stąd to zdobyte łupy w ubraniach, a głównie jedenaście karabinów zabranych żołnierzom, które
stanowiły dumę wyprawy, jako pierwsze karabiny w oddziale Mielęckiego.
Śmiać i płakać się chciało, patrząc na tych carskich niewolników: w przekonaniu, że
śmierć ich nie minie, płakali i tarzali się po ziemi, błagając litości, jak również przyrzekając nam
6
wiernie służyć, jeżeli życie będzie im darowane. Jakże się zdziwili, gdy im podano jedzenie
i wódkę. Bali się tego tknąć, sądząc że zatrute, i ciągle jęczeli: „batiuszka pamiłuj — pamiłuj
batiuszka!“ Ledwie własnym przykładem skłoniliśmy ich do wzięcia pożywienia. Siedzieli oni
całą noc na tym samym wozie, a ręce im po przywiezieniu rozwiązano.
Nazajutrz, 9 lutego o świcie wielka parada, wielkie nabożeństwo, a poczciwy nasz
kapelan Bernardyn wszedłszy na pniak ściętego drzewa, wygłosił gorące kazanie rozpoczy-
nające się od słów, które do dziś dnia zapamiętałem: „Po tak świetnem zwycięstwie, jakiem nas
wczoraj Najwyższy obdarzyć raczył“ itd. Tu uśmiech ironiczny przebiegł mimo woli po ustach
słuchaczy, a dalej dowiedzieliśmy się, że: „Należy, abyśmy podziękowali Panu Bogu za tę łaskę
i abyśmy pozostali tak jak wczoraj pełnymi odwagi i wiernymi naszej świętej sprawie”.
Łatwośmy w ustach poczciwego Bernardyna na bohaterów wyszli.
Po nabożeństwie powstał szmer w szeregach, rozeszła się bowiem wieść po obozie, iż
jeńcy moskiewscy wypuszczeni być mają. Zmysł samoobrony przemógł w szeregach
powstańczych nad uczuciem ludzkości. Nie bez słuszności rozumowano pomiędzy żołnierzami,
że nie tylko wolno, ale i obowiązkiem jest narodu ujarzmionego użyć wszelkich środków dla
pozbycia się ciemięzców, gdzież bowiem są fortece i więzienia dla obezwładnienia jeńców,
którzy puszczeni na wolność, pójdą znowu służyć wrogowi.
Szmer w szeregach wzrastał, a wykrzykniki „śmierć Moskalom — powiesić!“ coraz
wyraźniejszymi się stawały. Mielęcki stanął przed szeregami, a wyciągnąwszy rewolwer
krzyknął głosem stentora: „Milczeć! a kto usta otworzy, temu łeb rozwalę!“ Wszystko ucichło
— zakomenderowano „na prawo marsz!“ i pomaszerowaliśmy na polankę do ćwiczeń.
Podczas reszty dnia panował wielki ruch i ożywienie w obozie, kuryerzy ciągle
wyjeżdżali i przyjeżdżali, kawalerya w ciągłym była ruchu, a narady w szałasie naczelnika nie
ustawały, nasz spowiednik miał coraz więcej penitentów, wieczorem po zjedzeniu kawałka
słoniny z chlebem i popiciu wódką, część żołnierzy przytuliła się do ziemi przyprószonej
śniegiem, a druga część krzątała się około pakowania rekwizytów, układając je na wozy. Na
nasz pluton przypadła kolej strzeżenia jeńców moskiewskich.
Znowu też same jęki, żale, lamenty i prośby niewolników carskich, którym się zdawało,
iż kosy, które dzierżyliśmy w rękach, były przeznaczone do rozerwania ich nędznych ciał na
kawałki.
Ruch w nocy przyjeżdżających i wyjeżdżających z obozu powiększył się jeszcze, a w na-
miocie naczelnika nikt oka nie zmrużył. Około trzeciej w nocy zbudzono wszystkich cichaczem
i zalecono jak największy spokój. W milczeniu sformowały się szeregi, nas zapomniano
zluzować ze straży, czy też umyślnie nas tam pozostawiono, bo aż około piątej z rana oddział
kawaleryi przyszedł nas zastąpić, otoczono Moskali, kazano im ruszyć w pochód, a jęki i narze-
kania powiększyły się jeszcze, bo jeńcy myśleli, że ich na śmierć prowadzą.
Niestety, wyprowadzono ich za las i puszczono na wolność, a oni za parę godzin oddział
moskiewski na nas naprowadzili. Ale nie uprzedzajmy wypadków. W godzinę po wyprowa-
dzeniu jeńców, furgony eskortowane przez kilkunastu kawalerzystów, wysłane były w kierunku
przeciwnym; wkrótce i piechota po wysłuchaniu cichej modlitwy Bernardyna i otrzymaniu od
niego błogosławieństwa ruszyła w pochód. Uszykowani byliśmy według regulaminu
Mierosławskiego, to jest kompanie ustawiały się w trzy szeregi, z których pierwszy, frontowy,
należał do strzelców, a dwa następne do kosynierów. Kompanij tych było cztery, z których dwie
pierwsze tylko posiadały strzelców, razem około 60 strzelb; trzecia składała się z samych
7
kosynierów, a w czwartej dwie trzecie części tylko same drzewca posiadały. Karabiny, zdobyte
dnia poprzedniego, dostały się podoficerom. Wszystkich ludzi w oddziale było około 500,
a z tego co najmniej 50 dzieci poniżej lat 15. Wielu było bosych, obdartych, a jednak
ochoczo szliśmy w cichości naprzód.
Brzask dnia 10 lutego zaczął oświecać wierzchołki drzew lasu, gdy długim wężem
wyszliśmy na drogę polną. Zrobiliśmy może dwa kilometry, słońce zaczęło oświecać otaczające
nas przedmioty, gdy z tyłu nadbiegł w galopie kawalerzysta i Mielęckiemu, jadącemu obok nas
konno, zdał jakiś raport.
Zabrzmiała komenda: „stój, na lewo zwrot, marsz!” — i na powrót wróciliśmy ku
lasowi, ustawiono nas pod nim na drożynie tak, że front nasz, to jest strzelcy, znaleźli się
w trzecim szeregu. Widocznie poczciwy major Ulatowski zapomniał o potrzebie zmiany frontu,
choć kompanię kosynierów ustawił w tyle za nami, a biedaków z kijami wysłał śladem
furgonów. Naczelnik Mielęcki z kilkoma kawalerzystami na bok odjechali.
Niedługą chwilę staliśmy, nie wiedząc co mamy robić, gdy jeden, drugi a potem więcej
strzałów padło z lasu. Było to wymownym dowodem, że tyralierzy moskiewscy tam byli, a wy-
mowniejszym jeszcze była śmierć naszego młodego porucznika i przyjaciela Erlickiego, który
stojąc przed naszym frontem, padł od pierwszej nieprzyjacielskiej kuli.
Zakomenderowano: „strzelcy, naprzód, w tyraliery!”, a szeregi nasze zaraz się zmiesz-
ały, gdyż musieliśmy przepuścić stojących w trzecim szeregu. Nastąpiła krótka wymiana
strzałów i nasi tyralierzy chowając się za drzewami mierzyli ze swych fuzyjek do niewi-
dzialnych dla mnie Moskali. Słońce wtedy w całej pełni oświecało horyzont. Major Ulatowski
zakomenderował: „kosynierzy naprzód, hurra!“ i z tym okrzykiem puściliśmy się kupą do
lasu. Moskale widocznie się cofali, odstrzeliwając się, bo kule świstały, a ledwie ubiegliśmy
kilka kroków, gdy padł obok mnie przyjaciel mój, Józef Stępowski.
Huragan, jak lawina, porwał mnie z sobą i nie miałem nawet na tyle czasu, aby się
zastanowić, że może mój przyjaciel potrzebował pomocy. Biegliśmy jak wicher, przez długi
szmat lasu, a tu ani dopaść, ani zobaczyć wroga, którego obecność wskazywały tylko
nieregularne strzały.
Pędem i nieforemną kupą wypadliśmy na polankę, ubiegliśmy tak ze sześćdziesiąt
kroków, gdy nagle jak grzmot, powitał nas rotowy ogień, wysyłany do nas przez szeregi, które
w moich oczach jak krzaki wyglądały, kilkunastu się zwinęło i padło, innych ogarnęła panika,
której nawet groza pałaszy i rewolwerów oficerskich powstrzymać nie mogła. Znaleźliśmy się
znowu w lesie, rozpoczęto odwrót, który zamienił się prawie w ucieczkę. Gdyby nie przyto-
mność Mielęckiego, który z kawaleryą w tej chwili Moskali z boku zaatakował, mogli byli nas
wystrzelać co do nogi.
Rezultatem tej utarczki było, iż Mielęcki z oddziałem, do połowy zmniejszonym znalazł
się tego dnia w lasach Śleszyńskich. Na polu bitwy pogrzebano nazajutrz 18 powstańców,
obdartych i strasznie poranionych, a w okolicznych dworach znalazło się kilkunastu rannych. Ja
ocknąłem się nazajutrz we wsi Katarzynie. Moskale stracili swego dowódcę, kapitana
Jankowskiego, Polaka i kilku żołnierzy, zabitych przy ataku kawaleryi.
To się działo 10 lutego pod Cieplinami.
* Bolesław Anc (1841 – 1909), student uniwersytetu w Petersburgu, nauczyciel gimnazjalny we Włocławku, po
dramatycznych przejściach na Kujawach komisarz rządowy na Kielecczyźnie, pojmany i skazany na śmierć przez
8
powieszenie, w ostatniej chwili ułaskawiony, następnie komisarz rządowy na Lubelszczyźnie, po powstaniu na
emigracji. Ukończył politechnikę w Gandawie, budował koleje żelazne na Bałkanach, był naczelnym inżynierem
kolei bułgarskich. W końcu osiadł we Lwowie, gdzie popularyzował wiedzę na temat Powstania 1863.
×××
PROTOKÓŁ POSIEDZENIA RADY GMINNEJ GMINY IZBICA
18 SIERPNIA 1925 ROKU
Archiwum Państwowe w Poznaniu, oddział w Koninie, Książka uchwał Rady Gminy Izbica 1924-1926, sygn. 1334,
k. 45.
Co do wzięcia udziału w poświęceniu pomnika bohaterów 1863 poległych w Cieplinach
Rada gminna postanowiła wziąć osobiście udział wraz z sołtysem gminy i zarządem gminnym,
prócz tego zaprosić Izbicką Straż Ogniową wraz z orkiestrą, dla której to orkiestry Rada gminna
postanowiła asygnować z kasy gminnej z nieprzewidzianych wydatków sumę 25 złp., którą
wypłacić na ręce kapelmistrza p. Lewandowskiego. Prócz tego zaprosić wszystkie cechy
rzemieślnicze znajdujące się w gminie oraz i wszystkie szkoły gminne i harcerzy. Dla potrzeb
przewozu dzieci szkolnych itp. wyznaczyć odpowiednią ilość podwód. Prócz tego Rada gminna
jednogłośnie postanowiła asygnować z kasy gminnej z nieprzewidzianych wydatków na
pokrycie wydatków związanych z budową pomnika poległym bohaterom 1863 r. sumę 50 zł,
które wpłacić na ręce przewodniczącego Komitetu budowy pomnika, o ile okaże się niedobór
w wydatkach budowy pomnika.
×××
„Echa Leśne” (miesięcznik) 1925, nr 10, s. 176
W Przedeżu [!] na Kujawach, pod przewodnictwem kol. M. Nagabczyńskiego *
zawiązał się Komitet budowy pomnika na grobie bohaterów 1863 r., poległych pod Cieplinami.
Dnia 23 b. m. [sierpnia] odbędzie się uroczyste odsłonięcie i poświęcenie pomnika.
W liczbie pochowanych poległych w bitwie pod Cieplinami dn. 10 lutego 1863 r.
stoczonej pod dowództwem Mielęckiego Kazimierza, dowódcy wojskowego Województwa
Mazowieckiego znajdował się Erlicki Juliusz lat około 21 liczący, b. wychowaniec korpusu
leśnego w Petersburgu, pełniący wówczas służbę w leśnictwie włocławskim. Był on instrukto-
rem piechoty wyżej wymienionego oddziału powstańczego i w bitwie dn. 10 lutego zginął
bohaterską śmiercią. Komitet zwraca się za pośrednictwem „Lasu Polskiego” z prośbą do
kolegów, posiadających jakiekolwiek dane o ś. p. Juliuszu Erlickim, lub jego rodzinie, o na-
desłanie ich pod adresem kol. M. Nagabczyńskiego w Przedeżu [tj. w Przedczu].
* Marian Nagabczyński — nadleśniczy Nadleśnictwa Łąck.
×××
9
Ks. Marcin Zawadzki
POŚWIĘCENIE POMNIKA NA GROBIE BOHATERÓW 1863 R.
W ŁUCYNOWIE POD CIEPLINAMI W POWIECIE KOLSKIM
„Kronika Diecezji Kujawsko-Kaliskiej”, 1926, Rocznik XX, s. 78, 79.
Dzień 23 sierpnia b. r. [1925] był niezwykłą uroczystością dla parafii Modzerowo
i okolicznych miast i wsi. W tym bowiem dniu odbyło się w Łucynowie uroczyste poświęcenie
pomnika na cześć powstańców 1863 roku. Po sumie odprawionej w kościele modzerowskim,
wyruszył pochód do Łucynowa o 5 kilometrów odległego od Modzerowa. Na polach
łucynowskich pod Cieplinami wystawiono w tym roku pomnik na mogile naszych rodaków
poległych w powstaniu styczniowem. Poświęcenie pomnika odbyło się wobec licznie zgroma-
dzonych uczestników z powiatu kolskiego, włocławskiego i kutnowskiego. Kiedy pochód
przybył na miejsce i duchowieństwo stanęło u pomnika, wtedy starosta kolski przemówił w te
słowa: „W imieniu Rządu Polskiego oddaję hołd poległym za wolność naszej Ojczyzny
i serdecznie dziękuję zgromadzonym uczestnikom za przybycie tutaj na uroczystość
poświęcenia pomnika”. Ksiądz kanonik M. Chytrzyński, dziekan i proboszcz w Izbicy
Kujawskiej poświęcił pomnik. Chóry z Przedcza i Brdowa wykonały pienia religijne. Na
kazalnicę wszedł ks. L. Jarosiński proboszcz z Brdowa i wygłosił podniosłą mowę o znaczeniu
powstania styczniowego. Mówca religijny wskazał na przyczyny niepowodzenia powstania
w 1863 roku, a mianowicie: brak oświaty wśród włościan i niewiara w uwłaszczenie przez
Polskę, zaufanie wsi do rządu rosyjskiego *. Powstańcy aczkolwiek nie osiągnęli bezpośred-
nio zamierzonego celu, jednak należy się im cześć i wdzięczna pamięć, bo odznaczyli się
wielkiem poświęceniem i bez nich nie mielibyśmy dziś Polski wolnej i niepodległej. Powstanie
budziło ducha narodowego, protestowało wobec Europy przeciwko niecnym zaborcom Polski,
przechowało następnym pokoleniom zachętę do kontynuowania pracy nad zdobyciem
upragnionej wolności. Kaznodzieja gorąco zachęcał słuchaczy, w szczególniejszy zaś sposób
lud rolniczy, do miłości Ojczyzny. Wskazał następnie, że tylko miłość kraju ojczystego oparta
na zasadach religii Chrystusowej przyniesie trwałe szczęście. W zakończeniu mowy wzywał
wszystkich do pracy zgodnej dla pomyślności wolnej Rzeczypospolitej Polskiej. „U tej mogiły
dziś uroczyście poświęconej — zachęcał mówca — zaprzysiężmy wierność ideałom religijno-
narodowym.
Ojczyzno nasza miła!
Za twoim hasłem, za twem zawołaniem
Pójdziemy wszyscy braterską drużyną,
A gdy na drodze padniem lub ustaniem
Twoje się skrzydła nad nami rozwiną,
Twych orlich lotów chwyci nas potęga
I tam sięgniemy, kędy wzrok nie sięga!“
Po przemówieniu ks. Jarosińskiego odśpiewano: „Libera me Domine“. Czcigodny
celebrans odmówił modlitwy za poległych i pokropił wodą święconą szczątki bohaterów,
złożone w jednej trumnie. Chór odśpiewał „W ciemnej mogile“. Przy składaniu kości
10
powstańców do wspólnej mogiły przybyłe tutaj wojsko z Kutna dało trzykrotne salwy na
cześć poległych, zaś orkiestra odegrała marsza. Następnie wszedł na mównicę p. Marian
Nagabczyński. Mówca opowiedział przebieg walki pod Cieplinami dnia 10 lutego 1863 roku.
Tu walczyli powstańcy pod dowództwem Kazimierza Mielęckiego z kolumną rosyjską
majora Nelidowa z Włocławka. W czasie walki powstańcy stracili 18 osób. Wtedy polegli:
Juliusz Erlicki instruktor piechoty, Józef Stępowski, Julian Wereszczyński — młodzieniec
wielce zasłużony dla organizacji i inni. Rannych było kilkunastu, z pomiędzy nich należy
wymienić Bolesława Anca. Następnie mówca mówił o jedności w narodzie, zwracając się do
ludu zaznaczył to, w powstaniu walczyli młodzieńcy z różnych warstw narodu, pod
Cieplinami poległo: kilku ze szlachty, nauczyciel, handlarz obrazów religijnych i rze-
mieślnik. Powstańcy z roku 63 walczyli nie za wolność szlachecką, ale za wolność
ogólnonarodową, w końcu wniósł okrzyk na cześć Polski i armii naszej. Orkiestra odegrała:
„Jeszcze Polska nie zginęła“. W imieniu wojska przemawiał p. Lisocki, dowódca z Kutna,
który zaznaczył, że powstańcy walczyli za wolność, jakiej obecnie armia polska pilnie
strzeże. „My wojskowi walczyć będziemy, gdy zajdzie potrzeba, o każdą piędź polskiej
ziemi“, p. dowódca wojskowy zakończył hołdem poległym powstańcom. Ostatni przemawiał
p. Nowacki z Brdowa. Po przemówieniach nastąpiła defilada, maszerowały w szeregach
stowarzyszenia młodzieży, harcerzy, szkoły powszechne z Izbicy, uczennice ze szkoły
gospodarstwa wiejskiego z Kościelca, przedstawiciele weteranów z 63 roku, straż leśna,
straże ogniowe z okolicznych miast: Izbicy, Przedcza, Kłodawy, Babiaka, Brdowa z orkie-
strami, oddział wojska 37 - go pułku piechoty z orkiestrą pod komendą p. Lisockiego
i banderia włościańska. Wszyscy maszerowali w porządku i zgrabnie, a oddając cześć
prochom bohaterów narodowych, pochylali swe sztandary i transparenta przed pomnikiem.
Uroczystość trwała dwie godziny, od 1½ po południu do 3½ godziny. Duchowieństwo
okoliczne było zgromadzone dosyć licznie, gdyż w uroczystości brali udział: ks. kanonik M.
Chytrzyński z Izbicy, ks. kanonik J. Ornastowski z Przedcza, ks. L. Jarosiński proboszcz
z Brdowa, ks. J. Świtkiewicz proboszcz z Babiaka, ks. Kantorski proboszcz z Bierzwienny,
ks. E. Krauze proboszcz z Błenny w towarzystwie dwóch kleryków, ks. proboszcz z Dąbro-
wic, ks. Cz. Łodziewski, oraz niżej podpisany [proboszcz z Modzerowa — K. D.].
Podczas uroczystości pogoda piękna sprzyjała, tylko droga piaszczysta z Modzerowa
do Łucynowa była przykra z powodu kurzu. Pomnik zbudowany z kamienia polnego, na
środku ma wyrzeźbionego orła polskiego — godło Państwa — na dole napis: 10-11-1868 —
Bohaterom poległym za wolność Ojczyzny. Tuż przy pomniku jest mogiła powstańców,
miejsce ogrodzono przez cementowe słupki i żelazne sztaby. Sądzę, że na wiosnę w przy-
szłym roku około pomnika będą zasadzone drzewa. Pomnik postawiony dzięki zabiegom
komitetu budowy, do którego należeli: starosta z Koła p. Wilski, ks. kan. J. Ornastowski, ks.
Krauze, ks. Kantorski i ks. M. Mijakowski oraz panowie: Nagabczyński, Dąmbski,
Kokczyński, Frankus, Janosik, Tomkiewicz **, Kujawski. Komitetowi należy się uznanie
i wdzięczność za pracę podjętą i chlubnie wykonaną, a wystawiony pomnik *** przez długi
czas będzie wymownie świadczył, że pokolenia następne żywo mają w pamięci
poświęcenie i życie dane w ofierze dla Ojczyzny przez powstańców 1863 r.
Cześć bohaterom! ****
* „I dziś jeszcze przecież chłop nie grzeszy zbytkiem patriotyzmu, bardzo mało, z nielicznymi wyjątkami, czuje
11
się Polakiem, a cóż dopiero wtedy, gdy rząd rosyjski umiał go po mistrzowsku hipnotyzować, że Polska, a batog
pańszczyźniany i ekonomski, to jedno, że dopiero carom zawdzięcza swobodę prawdziwą” — ks. L. P e t r z y k,
Kościół św. Krzyża w Warszawie, Warszawa 1920, s. 40.
** Stanisław Tomkiewicz — nadleśniczy Nadleśnictwa Koło.
*** Sądząc z ówczesnej fotografii, odnalezionej w 2013 r., pomnik miał kilka metrów wysokości.
**** Tekst odnaleziony w 2006 r. — K. D o r c z, Chwała zwyciężonym, „Przewodnik Katolicki” (dodatek: „Ład
Boży”) 2007, nr 8.
×××
Sławomir Kalembka
DWA EPIZODY Z WALK PARTII MIELĘCKIEGO W 1863 R.
CIEPLINY I DOBROSOŁOWO
„Acta Universitatis Nicolai Copernici”. Historia XXI — Nauki Humanistyczno-Społeczne — zeszyt 167, Toruń
1986, s. 33—41.
Kujawy odegrały istotną rolę w powstaniu styczniowym. Ich wschodnia część,
znajdująca się w granicach guberni warszawskiej Królestwa Polskiego, czyli Kujawy
włocławskie, łącznie z Konińskiem, czyli północą wschodniej Wielkopolski, w pewnych
okresach insurekcji były terenem głośnych bitew i potyczek. Jednakże w noc z 22 na 23 stycznia
1863 r. i do końca tego miesiąca nic się tam pod względem militarnym nie działo. Wpłynął na to
zapewne w pewnej mierze fakt zbyt późnego powiadomienia miejscowej organizacji narodowej
o decyzji podjęcia walki zbrojnej. Wiadomość tę do Włocławka przekazał wysłannik
Tymczasowego Rządu Narodowego — Władysław Sławiński, przybyły pociągiem kurierskim
dopiero 23 stycznia. Niewykluczone, że pewną rolę mogły też odegrać próby przeciwdziałania
akcji zbrojnej, podejmowane w kręgu miejscowego ziemiaństwa, związanego z „białymi” 1.
Nie w pełni, w świetle dotąd znanych źródeł, dadzą się wyjaśnić początki formowania
pierwszej kujawskiej partii powstańczej, na czele której stanął Kazimierz Mielęcki. Podobno
jakiś oddział zbierali na wschód od Kowala, koło jeziora Rakutowskiego, a następnie w lasach
„Czarne” i „Lucień” Tomasz Górski, właściciel Kurowa, jego brat Antoni i Władysław By-
szewski z Piotrowa. Wspierali ich chłopi z Rakutowa i Łojszewa. Zgrupowanie to jednak
wkrótce odmaszerowało na wschód i połączyło się z siłami działającymi w lasach Gąbińskich,
czyli w Kutnowskiem 2. W starszych pracach spotkać można pogląd, że pierwsza z kujawskich
partii — oddział Mielęckiego, już pod jego dowództwem, przywędrował w początkach lutego
w okolice Przedcza właśnie z północnego wschodu, czyli od strony Gostynina 3. Prawdopo-
1 B. i J. A n c , Z lat nadziei i walki 1861—1864, Brody 1907, s. 9—10; S. K i e n i e w i c z , Sprawa włościa-
ńska w powstaniu styczniowym, Wrocław 1953, s. 282. 2 Z . A r e n t o w i c z , O roku 1863 na Kujawach i o Bartku Nowaku, napisał..., Włocławek 1938, s. 8—9.
Skrócony opis dziejów militarnych 1863 r. na Kujawach i w Konińskiem zamieszczono w: S. K a l e m b k a ,
Kujawy wschodnie w powstaniu styczniowym. (Rys wybranych zagadnień), [w:] Z dziejów powstania stycznio-
wego na Kujawach i w Ziemi Dobrzyńskiej, pod red. S. K a l e m b k i , Włocławek 1987. 3 S. G e s k e t, Voennye dejstvija v Carstve Polskom v 1863 godu. Naćalo vozstanija (janvar, fevral i pervaja
polovina marta), sostavil..., pod red. [A.] P u z y r e v s k o g o , Varsava 1894, szkic nr 36;
12
dobne jest, że do partii Mielęckiego dołączyły jakieś grupy powstańców wcześniej działających
w Kutnowskiem 4, ale trzon tej formacji stworzyli ochotnicy kierowani przez organizację
narodową bezpośrednio do obozu w lasach koło wsi Ciepliny, leżącej między Przedczem,
Brdowem i Izbicą Kujawską.
Polecenia udania się do obozu Cieplińskiego organizacja narodowa we Włocławskiem
wydawała co najmniej od 4 II 1863 r., którą to datę przyjąć też można jako prawdopodobny
termin utworzenia partii. Ochotnicy, w tym i z Włocławka, przybywali do śródleśnego obozu po
kilku i grupkami, pieszo, podwodami i konno. Nadjeżdżały z bliższych dworów wozy z żywno-
ścią, paszą i innym zaopatrzeniem. Gromadzący się pod Cieplinami powstańcy w równym
stopniu pełni byli zapału do walki, co i braku wyszkolenia bojowego oraz uzbrojenia. W samym
obozie w pierwszych dniach panował zamęt i nieporządek, nie wystawiano placówek i wart,
z okolicy ściągali chłopi, gapiący się na to, co się tam działo, jako na dziwne i obce im
widowisko. Broni palnej było mało, głównie myśliwskie dubeltówki. Działał jeden, a pod
koniec trzy polowe warsztaty kowalskie. O tym, jak niejasne pojęcie o wojowaniu mieli młodzi
ludzie zbierający się koło Cieplin, może świadczyć fakt, że owi kowale przekuwane na sztorc
kosy osadzali na 4—5 metrowych styliskach, zrobionych z młodych dębczaków, która to broń
odznaczała się rozmiarami i wagą wykluczającymi praktyczne jej użycie. Głównym
organizatorem i, do czasu, komendantem tego obozowiska był major Witold Ulatowski, oficer
jeszcze z 1831 r., ziemianin, właściciel majątku Dziardowice, wkrótce zrabowanego przez
Rosjan. Ulatowski został potem mianowany w tej partii dowódcą piechoty. Dowódcą jednej
z kompanii został 21-letni Juliusz Erlicki, wychowanek korpusu leśnego w Petersburgu. Był też
tam, nie jedyny zresztą, były student petersburski Zygmunt Waryłkiewicz, a, co ważniejsze,
także komisarz Tymczasowego Rządu Narodowego — Stanisław Frankowski. Choć ułomny,
paradował on z potężnym pałaszem. Rankiem 8 lutego Andrzej Bogusz, naczelnik powiatu
włocławskiego, przywiózł do obozu Kazimierza Mielęckiego, mianowanego naczelnikiem wo-
jennym województwa mazowieckiego i zarazem dowódcą tej partii. Mielęcki wygłosił krótkie
przemówienie, a kapelan, bernardyn, odprawił mszę połową. Na polance dokonano przeglądu
oddziału. Dowódca przystąpił też do uporządkowania go pod względem organizacyjnym.
Sformowano około 30-konny oddziałek kawalerii, też niejednolicie uzbrojony 5.
Kazimierz Mielęcki na podkomendnych robił swą postawą dobre wrażenie. Urodzony
w 1837 r. w rodzinnym Karnie był drugim synem ziemianina wielkopolskiego Prota Piusa,
herbu własnego Aulok, oficera z czasów napoleońskich, majora jazdy poznańskiej w kampanii
1831 r. Kazimierz żonaty był z Salomeą z Pągowskich 6. Ten 26-letni pułkownik powstańczy
wykształcenia wojskowego, zdaje się, nie miał, okazał się jednak jednym z dzielniejszych
dowódców insurekcyjnych na zachodzie Królestwa. Prowadził on prawie nieprzerwanie
działania bojowe do 22 marca, kiedy to został ciężko ranny w bitwie koło Olszowego i musiał
być ewakuowany za kordon graniczny, do Wielkiego Księstwa Poznańskiego.
[W. P r z y b o r o w s k i ] , Dzieje 1863 roku, przez autora „Historyi dwóch lat”, t. 1, Kraków 1897, s. 377;
A. L. L a s i ń s k i, Powstanie styczniowe na Kujawach, Piast 1933, nr 7, s. 4—5. 4 W sprawozdaniach, jakie nadsyłała administracja cywilna Królestwa margrabiemu Aleksandrowi Wielopolskiemu
w I połowie 1863 r., m.in. znajduje się informacja, że 7 lutego przez Chodecz przeszło około 400 powstańców. Archiwum Państwowe w Kielcach, Archiwum Ordynacji Myszkowskiej (Wielopolskich) (dalej: AP Kiel., AOM), sygn. 182 — Bandy zbrojne, s. 395. 5 B. i J. A n c, op. cit., s. 10—11, 17—19.
6 T. Ż y c h l i ń s k i, Złota księga szlachty polskiej, Poznań 1881, s. 140—141, 146—147.
13
Mielęckiego poinformowano, że w pobliskim Przedczu znajduje się magazyn amunicji
i innych materiałów wojskowych, należący do 12 roty (kompanii) pułku ołonieckiego, strzeżony
tylko przez 10 żołnierzy i dowodzącego nimi podoficera. Ze względu na pospieszną
koncentrację sił rosyjskich w Królestwie zabrakło czasu na ewakuację tych materiałów.
Mielęcki szybko podjął działania. Jeszcze wieczorem 8 lutego opuściła obozowisko pod
Cieplinami kawaleria powstańcza. Był z nią komisarz Frankowski. Najprawdopodobniej po
przenocowaniu w którejś ze wsi, około południa 9 lutego 7 powstańcy zaatakowali magazyn
rosyjski w Przedczu. Doszło do strzelaniny, podoficer został ranny, a cała osłona poddała się
Polakom. Powstańcy powracający na zachód po południu tegoż dnia przez wieś Katarzyna
prowadzili ze sobą 11 jeńców i wieźli zdobycz — mundury, bieliznę, amunicję, nieco broni *
i inne materiały. Mielęcki rozpoczynał swą kampanię od drobnego, ale jakże rodzącemu się
dopiero wojsku powstańczemu potrzebnego sukcesu 8. Tegoż dnia odbył się wielki przegląd
w obozie polskim.
W tym samym czasie zbliżało się jednak od północy istotne zagrożenie dla pierwszego
z kujawskich oddziałów powstańczych. Bezpośrednio sprowokował je zamach na przesyłki
pocztowe, dokonany nocą z 6 na 7 lutego na stacji w Kowalu (Czerniewicach) przez patrol
powstańczy. Powtarzano przesadzone wieści o pojawieniu się w tamtej okolicy dużych grup
rebeliantów 9. Trudno odpowiedzieć na pytanie — czy ci, którzy zjawili się na stacji w Kowalu
należeli do partii formującej się pod Cieplinami? Raczej nie. Sprowokowali oni jednak
kontrakcję rosyjską i to wówczas, gdy dowództwo sił stacjonujących we Włocławku chyba
jeszcze nie wiedziało o obozowisku cieplińskim.
Dnia 8 lutego wyruszyła z Włocławka na południe ekspedycja pod dowództwem majora
Nielidowa, złożona z 7 i 8 roty pułku ołonieckiego i 40 kozaków z 5 sotni 31 dońskiego pułku
kozaków. Dotarłszy do Kowala Nielidow powstańców tam nie zastał, ale dowiedział się, że
poszli oni na Chodecz. Dotarłszy do tego miasteczka dowiedział się o napadzie na cekhauz
w Przedczu. Nielidow wyprawił do Przedcza dla rozpoznania sytuacji porucznika Turtulewicza
z 30 żołnierzami. Ten zebrał wiadomości o partii Mielęckiego i przybliżonym miejscu jej
obozowania i powrócił do Chodcza. Nielidow przenocowawszy ze swymi siłami w Chodczu z 9
na 10 lutego przed świtem wyruszył na południowy zachód. Dla przyspieszenia marszu wsadził
swoich piechurów na podwody.
Wywiad i system informacji powstańczej, opartej na poczcie obywatelskiej, działał
jednak sprawnie, Mielęcki już w nocy z 9 na 10 lutego wiedział o ekspedycji Nielidowa i kie-
runku jego działań. O piątej, mimo niezadowolenia części powstańców, wypuszczono jeńców
rosyjskich, a w godzinę później odesłano pod eskortą liczne tabory. Bezpośrednio przed
rozpoczęciem boju wysłano za furgonami na zachód większość ludzi z 4 kompanii, uzbrojonych
tylko w kije. Niejasna jest sprawa, czy tabory z osłoną oraz owa pozbawiona broni palnej część
insurgentów udały się prosto na zachód, tj. w kierunku Brdowa, czy też może na północny za-
chód, czyli w stronę Izbicy Kujawskiej 10
.
7 S. Z i e l i ń s k i , Bitwy i potyczki 1863—1864, Rapperswil 1913, s. 23, podaje błędnie za B. i J. A n c, op.
cit., s. 20, a za nim inni, iż ów atak odbył się jeszcze 8 lutego. 8
AP Kiel., AOM, 182, s. 316, 378; AGAD, Akta powstania 1863/1864, Sztab wojsk rosyjskich w Królestwie Pol-skim, Żurnal voennych dejstvij w Carstve Polskom (dalej: AGAD, Żurnal), k. 67; B. i J. A n c , op. cit., s. 19, 20—21. 9 AP Kiel., AOM, 182, s. 336; AGAD, Żurnal, k. 59.
10 AP Kiel., AOM, 182, s. 315. Wójt miejscowy raportował Wielopolskiemu o przejściu w dniu 10 lutego przez
14
Obóz polski znajdował się najprawdopodobniej w lesie położonym wówczas na zachód
od Cieplin, na południe od Nowej Wsi oraz na północ i zachód od Stypina. Mielęcki swoje siły
do marszu uformował wedle zasad regulaminu piechoty Mierosławskiego. W dwóch pierwszych
kompaniach było około 60 osób uzbrojonych w karabiny i strzelby. Reszta żołnierzy tych
kompanii, jak i cała trzecia oraz resztki z czwartej uzbrojona była w kosy. Był też ów pluton
jazdy. Powstańcom towarzyszył zakonnik w komży i z krzyżem. Siły Mielęckiego w tamtym
momencie można szacować na 400 do 500 ludzi, w tym z pół setki wyrostków poniżej 15 lat (!).
Wielu tych „żołnierzy” było nie tylko bez broni, ale w łachmanach i bez butów.
Siły polskie ruszyły na wschód. Wyszły z lasu osłaniającego od wschodu Stypin i dotarły
do Cieplinek lub może doszły nawet dalej, zbliżając się do lasu odgradzającego wówczas
Ciepliny od wsi Żarowo. Wówczas to nadjechał do Mielęckiego kawalerzysta z raportem,
zapewne informującym o zbliżaniu się Rosjan. Wtedy Mielęcki podjął decyzję o zawróceniu
partii na zachód ku lasowi i wsiom Stypin i Lucynowo (Budy). Siły te, wszedłszy do lasu,
ustawiły się wzdłuż polnej drogi biegnącej południkowo. Pewne zamieszanie wywołało
początkowe rozstawienie przez Ulatowskiego strzelców za kosynierami 11
.
Nielidow ze swoimi siłami rankiem 10 lutego dotarł do wsi Żarowo, leżącej na
północnym brzegu jeziora Przedeckiego. Dołączyło doń jeszcze 30 żołnierzy, pod dowództwem
oficera, przysłanych poniewczasie z Konina dla zabrania materiałów przechowywanych
w cekhauzie przedeckim. W sumie więc major rosyjski prowadził też do 500 bagnetów i lanc
kozackich, tyle że był to regularny żołnierz, z pełnym wyposażeniem bojowym, a nie zbieranina
dyletantów uzbrojonych w większości w kosy.
Rankiem zaczęła się bitwa. Rozpoczął ją Nielidow. Wyruszył on z Żarowa, ustawiwszy
swe siły w kolumny kompanijne, a kozaków rozmieściwszy na flankach. Oddziałek z Konina
umieścił na swoim prawym, czyli północnym skrzydle. Przed Rosjanami rozciągał się teren
podówczas zalesiony, krzaczasty i bagnisty.
Partia Mielęckiego oczekiwała przeciwnika w lesie, na terenie lekko się wznoszącym.
Ogień pierwsi otworzyli Rosjanie, z odległości 100 kroków. Jeden z tych strzałów zabił
porucznika Erlickiego. Teraz wysunięto w tyralierze strzelców. Wymiana ognia prowadzona
była z odległości około 80 kroków. Wówczas to padł dowódca 7 roty, kapitan Jankowski II,
Polak z pochodzenia. Komendę po nim przejął porucznik Sulimowski. W końcu inicjatywę
przejęli Polacy. Ulatowski rzucił do natarcia kolumnę kosynierów. Towarzyszył im ksiądz, idący
z krzyżem i kosą. Atak ten miał początkowo powodzenie. Rosjanie zaczęli się spiesznie cofać,
w lesie nie mogąc w pełni wykorzystać swej przewagi ogniowej. Kiedy jednak kosynierzy
wybiegli na polanę, rezerwy 7 kompanii otworzyły na nich ogień rotowy z odległości 60
kroków. To załamało polskie natarcie, wielu legło (m.in. Józef Stempowski), kosynierzy wpadli
w panikę, nie pomogły pałasze i rewolwery oficerów, groziła rozsypka całej partii. Mielęcki
wykazał jednak przytomność umysłu godną doświadczonego dowódcy. Rzucił z flanki, na lewe,
czyli południowe, skrzydło Nielidowa swą nieliczną kawalerię. Szarżę tę wprawdzie zatrzymali
Izbicę około 180 powstańców, w których można się domyślać albo tej wcześniej odesłanej części partii, albo części sił, które wycofywały się już po bitwie. Tenże urzędnik donosił, z oczywistą przesadą, o przemarszu 11 lutego wieczorem przez Babiak około 500 konnych i tyluż pieszych powstańców. Ci ostatni z kasy miasteczka zabrali 82 ruble srebrem i 3 pieczęcie. A co ciekawsze, w jednym i drugim wypadku oddziały te miały maszerować na północ, tj. na Lubraniec i Włocławek! Informacja ostatnia wydaje się albo z gruntu świadomie fałszywa, albo też wynikła z błędnej interpretacji niejasnych informacji mieszkańców tych miejscowości. 11
B. i J. A n c, op. cit., s. 22—23.
15
kozacy, zadając pewne straty polskiej jeździe i zmuszając ją do odwrotu, ale Rosjanie nie byli
już w stanie wykorzystać zamieszania i początkowej paniki. Mielęcki mógł ze swą partią
spokojnie oderwać się od przeciwnika, który próbował jeszcze nieśmiało atakować z flanki,
i pomaszerować przez las, mokradła oraz wieś na zachód, w kierunku Brdowa. Nielidow nie
podjął za nim pościgu. Konie kozackie były zmęczone, było wielu rannych żołnierzy i chyba
cały jego oddział mocno był wstrząśnięty tą pierwszą na Kujawach bitwą w kampanii
powstańczej 1863 r. Zawrócił on na północ i nocą z 11 na 12 lutego powrócił do Włocławka 12
.
Bitwa pod Cieplinami, przez Rosjan nazywana bitwą koło Żarowa, a właściwie pod
Cieplinkami, Stypinem i Lucynowem nie skończyła się zwycięstwem żadnej z obu walczących
stron. Rosjanie wprawdzie zostali na polu walki, gdy Polacy musieli je opuścić. Straty ich
w ludziach były też mniejsze. Równocześnie jednak mimo zdecydowanej przewagi w uzbro-
jeniu i wyszkoleniu nie potrafili przez cały czas trwania walki utrzymać inicjatywy bojowej,
a przede wszystkim nie byli w stanie przejść do bezpośredniego pościgu i całkowicie rozbić
partii Mielęckiego. Ciepliny były zapowiedzią, iż na Kujawach i na północy Kaliskiego toczyć
się będą boje, w których oficerowie rosyjscy znajdą godnego ich przeciwnika w osobie
Kazimierza Mielęckiego.
Straty, jakie zadała każda z walczących stron przeciwnikowi, podawano przesadzone, po
części wręcz fantastyczne. Powstańcze „Wiadomości z Pola Bitwy” głosiły:
Wyparci Moskale z pozycji zrejterowali do Włocławka, nasi zaś zajęli stanowisko naznaczone. Moskale
pozostawili na placu boju zabitych 17 ludzi, między nimi majora, kapitana i jednego jeszcze oficera kozackiego;
uwieźli zaś rannych i zabitych — wedle zeznań nieprzyjacielskich — 66 13
! [Ale i Rosjanie w raportach
12
AGAD, Żurnal, k. 67—69; S. G e s k e t, op. cit., s. 243—244; B. i J. A n c, op. cit., s. 22—25. 13
Wiadomości z Pola Bitwy, Warszawa, nr 3 z 26 II 1863, [przedruk w:] Prasa tajna z lat 1861—1864, cz. 1, do druku przygot. D. F a j n h a u z, S. K i e n i e w i c z , W . Ś l i w o w s k a , Wrocław—Warszawa—Kraków 1966, s. 446.
16
kierowanych do dowództwa w Warszawie oceniali, iż zabili do 160 powstańców 14
!]
W istocie poległo u Rosjan — 1 oficer i 2 żołnierzy, a 1 kozak zmarł z ran już po bitwie.
Ponadto 8 żołnierzy miało być rannych. Wydaje się jednak, że w rzeczywistości rannych było
o wiele więcej. Wskazuje na to zarówno sama zaciętość walki, jak zwłaszcza fakt, iż Nielidow
nie był w stanie podjąć pościgu za Mielęckim i sam to usprawiedliwiał znaczną liczbą rannych.
Rosjanie też odzyskali tylko część rzeczy zabranych przez powstańców z Przedcza. Straty
polskie były większe. Poległo 18, w tym działacz organizacji narodowej, komisarz wojskowy
województwa kaliskiego — Julian Wereszczyński. Drugie tyle było rannych, którymi
zaopiekowano się po sąsiednich dworach. Wśród 15 zatrzymanych, których Nielidow
przyprowadził po tej wyprawie do Włocławka, było 4 jeńców spod Cieplin. Charakterystyczne
jednak, że tylko czterech. Natomiast na dziesiątki trzeba liczyć tych, którzy pod koniec bitwy
rozpierzchli się i uciekli. Wśród części panika była wielka, gdy zderzyły się ze sobą naiwny
entuzjazm niedoświadczonych powstańców z ponurymi realiami krwawej walki. Mielęcki
maszerując pospiesznie na zachód 10 lutego prowadził ze sobą nie więcej jak połowę tych
żołnierzy, którymi dowodził poprzedniego dnia wieczorem. Utracono część zdobyczy
przedeckiej, m.in. furgony i 12 koni. Rosjanie zebrali też z pola walki około 200 kos 15
.
Na polu walki pozostali polegli. Najsmutniejszy był los tych, którzy dogorywali z ran,
jak ów powstaniec, co to przez długie godziny konał na „Karkosikowym polu”, koło Lucynowa,
na oczach obojętnych lub wrogich chłopów. Trupy i rannych obdzierano z ubrania i obuwia, byli
i tacy między wieśniakami, którzy „polowali” na tych z insurgentów, którzy po załamaniu się
natarcia kolumny kosynierów, wpadłszy w panikę, uciekali na oślep i zgubili się lub nie zdążyli
dołączyć do partii szybko odchodzącej na zachód. Polowano oczywiście przede wszystkim na
tych zamożniej i z miejska ubranych. Taki przypadek spotkał Bolesława Anca, który, będąc
krótkowidzem, zagubił się i wówczas trzech chłopów uzbrojonych w pałki i z postronkami
postanowiło go złapać, związać i wydać Rosjanom. Ten z pistoletu strzelił sobie w głowę, ale
się tylko zranił. Wtedy chłopi obdarli go, kopnęli i zostawili w polu. Gdy się doczołgał do
jakiejś stodoły, inni wieśniacy rozważali, czy go nie wydać, jako że jest szlachcicem i chce
przywrócić pańszczyznę. Przeraził ich dopiero klątwą. Z kolei większość dworów ogarnięta była
paniką, tak że nikt nie chciał dłużej zająć się rannym, którego w końcu zostawiono na drodze
w nieznanej mu okolicy 16
.
Miejscowy wójt kazał 11 lutego zebrać obdarte z ubrań trupy w jedno miejsce, 18 nagich
ciał przykryła prześcieradłem jakaś niemiecka kolonistka. Pochowano ich w zbiorowej mogile.
Wkrótce po odzyskaniu niepodległości, bodajże w 1922 r., odbyła się ekshumacja, kości złożo-
no do dwóch trumien i ponownie, w asyście wojskowej, uroczyście pochowano. Następnie
wystawiono na grobie kamienny pomnik z orłem i emblematami kos, a także ze stosownym
ogrodzeniem. Pomnik ten na polecenie władz okupacyjnych rozbił w 1940 r. (?) miejscowy
kolonista niemiecki Adolf Weich. Na początku lat sześćdziesiątych rolnicy zwieźli kamienie na
jego odbudowę, ale lokalne władze nie zdobyły się na to. Dziś w polu, niedaleko drogi, ledwo
kilka akacji i niewielkie wzniesienie znaczą miejsce ostatniego spoczynku żołnierzy
Mielęckiego 17
.
14
AGAD, Żurnal, k. 69. 15
Ibid.; AP Kiel., AOM, s. 315; Prasa tajna..., cz. 1, s. 446; Archiwum Państwowe we Włocławku, sygn. 298, Akta... w przedmiocie stanu wojennego, cz. 1: 1861— 1864, k. 370. 16
B. i J. A n c, op. cit., s. 29—38. 17
AP Kiel., AOM, 182, s. 315. Relacje chłopów — Edwarda Jóźwiaka z Cieplinek (l. 60) i Minikowskiego z Lucynowa (l. 61) o poległych w bitwie pod Cieplinami i ich pochówku. Zebrał je, od każdego oddzielnie, piszący
17
* J. A. B o r k o w s k i, Wspomnienie o kampanii krzywosądzkiej, w: Spiskowcy i partyzanci 1863 roku, pod red.
S. Kieniewicza, Warszawa 1967, s. 221 — autor wspomina fakt zamiany z 15-letnim wyrostkiem swego sztucera na
jego karabin belgijski „z wizjerem” i 30 nabojami, których to 11 karabinów zdobył Mielęcki „pod Izbicą”, czyli
w Przedczu.
×××
POSZUKIWANI ŚWIADKOWIE HISTORII
Oficjalna strona internetowa Senatora RP Ireneusza Niewiarowskiego — www.niewiarowski.pl
4 lutego 2013 roku
Konferencja prasowa dotycząca odkrycia przez senatora Ireneusza Niewiarowskiego
nowych wątków związanych z Powstaniem Styczniowym w regionie odbyła się w Koninie.
W trakcie spotkania z dziennikarzami senator zaapelował do mieszkańców o przekazywanie
wszelkich informacji dotyczących tych historii. Jak informuje I. Niewiarowski odkrycia te
dobrze wplatają się w tegoroczne obchody 150 rocznicy Powstania Styczniowego w Polsce.
W ubiegłym roku Senat podjął w tej sprawie uchwałę. Na terenie kraju i w naszym
regionie odbędzie się wiele uroczystości związanych z obchodami. Z jednej strony chcemy
oddać szacunek powstańcom, a z drugiej zwrócić uwagę młodzieży na bitwę, która z góry była
skazana na porażkę. W naszym regionie również doszło do wielu potyczek, szczególnie w okoli-
cach Brdowa, Kłodawy, Borysławic. Opisał to Dariusz Matysiak w książce ,,Febra”, jej
promocja odbyła się niedawno w Kole – powiedział. Natomiast historia z odkryciem nowych
wątków związanych z Powstaniem Styczniowym rozpoczęła się w trakcie ostatniego spotkania
zarządu Towarzystwa Samorządowego w Koninie.
Maria Nowak z Korzecznik gm. Kłodawa poinformowała nas, że wśród mieszkańców
wsi krąży legenda, że na terenie jednego z gospodarstw są pochowani powstańcy bitwy pod
Cieplinami. W konińskim oddziale Archiwum Państwowego Piotr Rybczyński, dyrektor znalazł
dwa akta zgonu z lutego 1863 r., które w jakimś stopniu to potwierdzają . 10 lutego zgłoszono,
że w lasku pod Stypinem znaleziono zwłoki Kacpra Schuppa, natomiast dzień później zwłoki
Teodora Kublickiego. Mogą to być powstańcy. Ciekawa jest historia rodziny Schupp, czasem
pisanej Szupp związanej z Koninem. Było tam trzech braci, dwaj zginęli w Powstaniu. Erazm
pod Brdowem, a Kacper najprawdopodobniej pod Cieplinami. To piękna historia, warto
wyjaśnić jak potoczyły się losy trzeciego z braci — mówi senator.
I. Niewiarowski chce również naprawić błędny napis na bezimiennej mogile 18
powstańców w Łucynowie. Polegli oni w trakcie bitwy pod Cieplinami, natomiast napis mylnie
podaje bitwę spod Nowej Wsi, oddalonej o 40 km. Pierwszy pomnik powstał w 1926 roku, ale
został zniszczony w trakcie II wojny. Drugi, z mylnym napisem, udało się postawić dopiero
te słowa, 26 V 1973 r. Podobno wśród odkopanych czaszek jedna była silnie uszkodzona ciosem szabli. Wedle lokalnej tradycji należała ona do „obraźnika”, tzn. wędrownego sprzedawcy obrazów świętych. Dołączył on do partii Mielęckiego i w końcowej fazie bitwy zaczaił się z kosą na jakiegoś kozaka, ale ten nie dał się zaskoczyć i potężnie ciął go przez głowę szablą. Działo się to wszystko „na dołku”, tj. w miejscu, gdzie jest obniżenie i zbiegają się drogi polne, niedaleko mogiły zbiorowej. Wśród poległych był też Feliks Baliński, rzemieślnik z Poznańskiego.
18
w 1983 roku. Pismo w tej sprawie wysłałem do Andrzeja Kunerta, sekretarza Rady Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa. Niezależnie od tego apeluję do mieszkańców naszego regionu
o wszelkie informacje na temat tych wątków, a w szczególności na temat rodziny Schupp *
związanej z Koninem, a także o rysunki, zdjęcia pomnika powstańców w Łucynowie wykonane
przed II wojną — podkreśla I. Niewiarowski.
* P. R y b c z y ń s k i, Rok 1863 i zapomniana tragedia rodziny Schuppów, „Koniniana” (miesięcznik), luty 2013,
nr 2, s. 1.
×××
OBCHODY BITWY POD CIEPLINAMI
„Wieści z fajką” (Biuletyn Informacyjny Samorządu Gminy Babiak), marzec 2013, nr 29.
W dniu 10. 02. 2013 r. mszą świętą za dusze poległych powstańców styczniowych
rozpoczęły się obchody 150 rocznicy bitwy pod Cieplinami. Pomysłodawcą przedsięwzięcia był
poseł Łukasz Zbonikowski z Włocławka. Trud zorganizowania i poprowadzenia obchodów
wziął na siebie ks. Marek Kasiorkiewicz — proboszcz parafii Modzerowo. Wśród zaproszonych
gości pojawili się: samorządowcy z Włocławka, Izbicy Kuj., Kłodawy i Babiaka. Ponadto nie
zabrakło uczniów i młodzieży ze szkół w Brdowie, Włocławku i Izbicy Kujawskiej,
przedstawicieli Ochotniczych Straży Pożarnych z pocztami sztandarowymi, izbickiego zarządu
PSL, gości z sąsiednich gmin oraz miejscowych parafian. Po powitaniu gości przez proboszcza
głos zabrał inicjator spotkania poseł Zbonikowski. Mszę celebrował ks. prof. Witold Kujawski.
W kościele odbył się także odczyt referatu na temat przebiegu bitwy pod Cieplinami, który
przedstawił lokalny regionalista Dariusz Racinowski.
Ponadto głos zabrał senator Ireneusz Niewiarowski, który podzielił się swoim odkryciem
(ujawnił dwa nieznane dotąd nazwiska poległych powstańców) i starosta włocławski Kazimierz
Kaca, który wyraził wdzięczność za pamięć i trud związany z rocznicą. Program w kościele
zakończył występ uczniów z Prywatnej Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych z Włocławka.
Oprawę muzyczną w trakcie mszy zapewnił chór mieszany „Dominanta” z Gminnego Ośrodka
Kultury i Biblioteki Publicznej w Babiaku, którym dyrygowała Mariola Cedzidło. Część
uroczystości pod pomnikiem w Lucynowie poprowadził Wójt Gminy Babiak Wojciech
Chojnowski. Po przedstawieniu celu spotkania, wszyscy odsłuchali Hymnu Narodowy w wyko-
naniu trębacza Mariusza Prażanowskiego. Następnie odsłonięcia tablicy dokonali
przewodniczący rad gmin: z Babiaka (Ireneusz Wiśniewski) i Izbicy Kujawskiej (Marek
Orzechowski). Tablicę ufundował babiacki samorząd z Towarzystwem Przyjaciół Ziemi
Brdowskiej. Na nowej tablicy zmieniono tekst dotyczący miejsca i daty bitwy, gdyż
wcześniejszy napis zawierał mylne informacje historyczne (bitwa pod Nowa Wsią dotyczyła
miejscowości zlokalizowanej w gminie Sompolno). Tablicę poświecił ks. prof. Witold Kujawski
(ks. prof. urodził się i mieszkał w Stypinie oraz był darczyńcą krzyża przy pomniku). Kolejnym
punktem obchodów było uroczyste złożenie kwiatów pod pomnikiem, które zapoczątkowali
uczniowie z Izbicy Kuj., za nimi kwiaty nieśli goście, delegacje oraz pobliscy mieszkańcy.
Składanie kwiatów zakończył utwór „Cisza” wykonany na trąbce. Ostatnim elementem były
podziękowania wystosowane przez Wójta Wojciecha Chojnowskiego oraz ks. Marka
19
Kasiorkiewicza pod adresem wszystkich przybyłych. Przez cały czas wartę honorową przy
pomniku w Lucynowie pełnili kosynierzy, którzy mieli symbolizować włocławskich nauczycieli
p. Bolesława Anca i p. Józefa Stempowskiego.
×××
Przemysław Nowicki
W 150 ROCZNICĘ BITWY POD CIEPLINAMI
„Tu i Teraz” Gazeta Powiatu Włocławskiego, kwiecień 2013, nr 39, s. 6.
Kujawy wschodnie usłane są skrwawionymi polami i lasami pamiętnego roku 1863.
Niedaleko Izbicy Kujawskiej, we wsi Ciepliny (a dokładniej: między wsiami Cieplinki, Stypin
i Lycynowo), miała miejsce potyczka pierwszego powstańczego oddziału uformowanego na
Kujawach. W 150 rocznicę bitwy oraz 30 lat po odbudowaniu zniszczonego w wojnę obelisku,
odsłonięto i poświęcono tam tablicę o poprawnej treści.
Obozem powstańczym, zlokalizowanym z początku pod Kowalem i Przedczem, dowo-
dził Kazimierz Mielęcki, 26-letni ziemianin, ówczesny naczelnik sił zbrojnych województwa
mazowieckiego. Do grupy składającej się z inteligentów, mieszczan, ziemian i rzemieślników
z terenu powiatu włocławskiego i konińskiego, dołączył na dwa dni przed potyczką. 9 lutego
1863 r. powstańcy pod jego dowództwem zdobyli magazyn broni w Przedczu. Jako
zakładników, wzięto żołnierzy rosyjskich. Czyn ten spowodował natychmiastową reakcję
Rosjan. W ramach odwetu, od Włocławka w kierunku Przedcza, wyruszył w liczbie 500
żołnierzy major Nelidow. Na powstańców prawdopodobnie naprowadzili go uwolnieni
zakładnicy.
Bitwa rozpoczęła się rankiem 10 lutego. Ze strony powstańców piechotą dowodził major
Witold Ulatowski, natomiast jazdą — Wojciech Odrowąż Pieniążek. W lasach i na polach
między Cieplinkami, Stypinem a Lucynowem (wówczas: Łucynowem), rozgorzała krwawa, nie-
równa pod względem militarnym walka (wpierw nastąpiła wymiana ognia, po niej — atak
kosynierów; skąpy w broń oddział Mielęckiego, jak pisał jego podwładny Bolesław Anc, liczył
ludzi „około 500, z tego co najmniej 50 dzieci poniżej lat 15”). Partia powstańcza, uzbrojona
w około 60 strzelb, kosy i same drzewce do kos, oraz 11 karabinów (u podoficerów), stoczyła
wyrównaną i do dziś uważaną za nierozstrzygniętą bitwę.
Straty powstańcze wyniosły kilkanaście zabitych i drugie tyle rannych; straty u zaborcy
— trzech zabitych, dziesięciu rannych (gdzie indziej w literaturze można spotkać, że pod
Cieplinami poległo 15 żołnierzy i 2 oficerów rosyjskich, a 20 odniosło obrażenia). Część
rannych powstańców znalazła schronienie w pobliskich dworach, ale też „rozpierzchłych po
okolicy kosynierów — jak pisał specjalista tematu, nieżyjący już prof. dr hab. Sławomir
Kalembka — wyłapywali chłopi”. Dobijano rannych, zdzierając z nich odzienie. Dzień po
bitwie zebrano z jej pola ciała i pochowano w bezimiennej mogile.
Po 62 latach, w 1925 r., władze i społeczeństwo gminy Izbicy Kujawskiej ufundowały
w miejscu wcześniejszej ekshumacji (po 1918 r. pochowano tam dwie trumny ze szczątkami
kilkunastu powstańców) pomnik kamienny z orłem, emblematami kos, ze stylowym ogro-
20
dzeniem. W uroczystościach jego odsłonięcia i poświęcenia wzięły udział m.in.: władze gminne,
miejscowi księża, izbicka straż pożarna z orkiestrą dętą, cechy rzemieślnicze, nadleśniczy
Nadleśnictwa Koło, harcerze oraz pedagodzy i uczniowie z izbickich szkół.
Nie zabrakło tam również powstańców — weteranów, uczestników pamiętnej bitwy pod
Cieplinami. Pamiątka dotrwała do początku okupacji, kiedy to została zniszczona przez Nie-
mców (ale nie — jak sądzono przez wiele lat — przez hitlerowców, a zamieszkującego okolicę
niemieckiego osadnika — rolnika). W latach 60. XX w. wśród polskich rolników tam
zamieszkałych, narodził się pomysł odbudowy pomnika. Niestety, inicjatywa szybko upadła
prawdopodobnie za sprawą sprzeciwu miejscowych przedstawicieli władzy ludowej.
W 1983 r., kiedy już wsie Stypin i Lucynowo znajdowały się w nowo utworzonym (od
1975 r.) województwie konińskim, odbudowano zniszczony pomnik z inicjatywy naczelnika
gminy Babiak oraz mieszkańców wsi Lucynowo i Stypin. Uczciły to wydarzenie — poza, rzecz
jasna, ówczesnymi oficjałami: wojewodą konińskim i władzami gminy Babiak — delegacje ze
szkół z Brdowa, Korzecznika, Rysin i Żar. „Mimo szczerych intencji, wskutek kompletnego
nieporozumienia — jak pisał historyk * Krzysztof Dorcz — poświęcono go (pomnik — przyp.
P. N.) powstańcom poległym 26 kwietnia 1863 r. pod Nową Wsią”. Po prostu fundatorzy-
rekonstruktorzy pomnika przypisali potyczkę z 10 lutego potyczce spod Nowej Wsi k/Piotrkowa
Kujawskiego, a tę miejscowość z kolei utożsamili z sąsiadującą z Cieplinami Nową Wsią (pod
Izbicą Kujawską).
Problematyczny zapis na tablicy od lat nurtował znawców tematyki powstańczej na
Kujawach i w ziemi dobrzyńskiej. Ostatni z przywołanych historyków jeszcze w 2006 roku
próbował zainteresować władze obu gmin o zaistniałej pomyłce. Dopiero ogłoszony przez
Senat RP „Rok Powstania Styczniowego” zjednoczył działania różnych stron politycznego
i społecznego życia regionu w materii naprawienia przykrego błędu. Inicjatorem i organizatorem
uroczystości, które odbyły się 10 lutego 2013 r. w Modzerowie i Lucynowie, był proboszcz
parafii modzerowskiej ks. Marek Kasiorkiewicz. Dopomogli mu organizacyjnie: Wojciech Cho-
jnowski — wójt gminy Babiak, Łukasz Zbonikowski — poseł na Sejm RP i Ireneusz
Niewiarowski — senator RP (który w wystąpieniu poinformował o własnym odkryciu: w trakcie
kwerend archiwalnych zidentyfikował kolejnych dwóch powstańców, którzy spoczęli
w mniejszej mogile, w niedalekim Korzeczniku).
Mszę świętą w kościele w Modzerowie sprawował ks. dr hab. Witold Kujawski z włocła-
wskiego Seminarium Duchownego, historyk-archiwista wywodzący się z parafii modzerowskiej.
W czasie eucharystii zaprezentował się chór mieszany „Dominanta” pod kierownictwem Marioli
i Piotra Cedzidło z Gminnego Ośrodka Kultury i Biblioteki Publicznej w Babiaku. W części
artystycznej, z repertuarem pieśni patriotycznych wystąpiła młodzież z Prywatnej
Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych we Włocławku.
Rys historyczny potyczki z 10 lutego 1863 r., choć niekompletny i z błędami, przedstawił
Dariusz Racinowski ** z Brdowa. Po mszy świętej delegacje, zaproszeni goście oraz wierni
udali się do niedalekiego Lucynowa pod pomnik na którym odsłonięto i poświęcono nową,
poprawioną tablicę upamiętniającą wydarzenia sprzed 150 lat.
Nie zabrakło tam z wiązankami kwiatów przedstawicieli z gminy Babiak, Izbicy
Kujawskiej i Kłodawy oraz z powiatów: kolskiego, włocławskiego i radziejowskiego. Podczas
całych uroczystości gminę Izbicę Kujawską reprezentowali przedstawiciele samorządu: Marek
Śledziński — burmistrz, Marek Orzechowski — vice przewodniczący rady oraz Mirosław
21
Matusiak — sekretarz gminy i miasta; delegacje: uczniów z Zespołu Szkół im. Jana
Kasprowicza w Izbicy Kujawskiej oraz Zarządu Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych
Straży Pożarnych w Izbicy Kujawskiej.
Pisząc tekst, korzystałem z następujących pozycji:
S. K i e n i e w i c z, Powstanie styczniowe, wyd. 2, Warszawa 1983;
S. K i e n i e w i c z, Powstanie styczniowe 1863-1864, [w:] Trzy powstania narodowe: kościuszkowskie,
listopadowe, styczniowe, red. W. Zajewski, wyd. 2 poprawione i uzupełnione, Warszawa 1994;
S. K a l e m b k a, Kujawy wschodnie w powstaniu styczniowym. Rys wybranych zagadnień, [w:] Z dziejów
powstania styczniowego na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej, red. S. Kalembka, Włocławek 1989;
K. D o r c z, Ciepliny 1863, cz. 1 i 2, „Przewodnik Katolicki” (dodatek: „Ład Boży”) 2006, nr 9 i 10.
* historyk amator
** T. C i ą ż k o w s k a, D. R a c i n o w s k i, Bitwy powstańcze 1863 roku pod Cieplinami i Brdowem, Brdów
2013.
Fot. Krzysztof Dorcz 2005, 2013