Upload
michal-mirkowski
View
254
Download
3
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Pierwszy numer fanzine'a CUDOWNE LATA. Pismo poświęcone jest szeroko rozumianej scenie hardcore/punk oraz propaguje wegetarianizm oraz styl życia wolny od narkotyków.
Citation preview
Trochę wody w Wiśle upłynęło od momentu kiedy pisałem wstęp do mojego ostatniego zina. No cóż
tak to bywa, że czasem trzeba odpocząć od pewnych spraw – jednak jeśli kiedykolwiek robiłeś zina to na
pewno wiesz, że zawsze chcesz wydać kolejny numer. To tak jak z tatuażem – zrobisz sobie jeden a po
jakimś czasie chcesz mieć kolejny.
Do wydania tego zina przyczyniła się jedna fajna rzecz – sen. Tak, zwykły sen, który śni się wtedy
kiedy śpisz. Nie zawsze się je pamięta a ja mam tak zazwyczaj, jednak ten sen zapamiętałem. Otóż
pamiętam dokładnie, że trzymałem w swoich rękach gotową gazetę. Dlatego pierwszą rzeczą jaką zrobiłem
gdy wstałem z łóżka, to napisałem kilka pytań do jednego z wywiadów. Dokładnie wiedziałem jak ten zin
będzie się nazywał, jak będzie wyglądał i co będzie zawierał. Miałem gotowy plan w głowie i zacząłem
go realizować – efekty mojej pracy trzymasz teraz przed sobą.
Jedyną rzecz jaką zmieniłem to nazwa – pierwotnie miała być po angielsku. Jednak stwierdziłem, że
skoro cała zawartość będzie w języku polskim to angielska nazwa średnio będzie tu pasować. Może
ładniej by to brzmiało ale co tam – mi się podoba.
Od dłuższego czasu chodził za mną pomysł zrobienia jakiejkolwiek gazety a to za sprawą kilku naprawdę
bardzo dobrych zinów, które wpadły w moje ręce w ostatnim czasie. Mam tu na myśli Some Will Never
Know, Effort czy kilka rodzimych pozycji jak: Look Beyond, Liberation czy Ściana Wschodnia. Koniecznie
sprawdź te tytuły.
Co do zawartości to starałem się aby oprócz muzyki było też kilka rzeczy związanych z różnymi
sprawami, które są częścią mojego życia. Nie będę już dłużej przynudzał – zapraszam do lektury.
Wszelkie uwagi, propozycje współpracy (na nią jestem bardzo otwarty), bluzgi i pochwały kierujcie na
poniższy adres:
pozdrawiam,
Michał aka Kevin Arnold
Zdjęcia w tym numerze pochodzą od:
LASZLO PAPRIKA http://laszlopaprika.ownlog.com/
KIREK http://www.kirek.pl/
SKFAREK http://www.allxages.com/
xCURSEDx http://xcursedx.blogspot.com/
FACE THE SHOW http://www.facetheshow.com
Rysunki udostępnił:
XWECHTERX http://www.myspace.com/xwechterx
Pozostałe zdjęcia zespołów pochodzą z
ich stron lub profili na myspace.com
Wielkie dzięki dla wszystkich osób,
które w jakikolwiek sposób przyczyniły
się do powstania tego zina. Serdecznie
dziękuję wszystkim osobom, które
poświęciły mi swój cenny czas.
TRZYMAJCIE PION!
Wszystko zaczęło się piętnaście
lat temu, kiedy mój starszy brat
przywiózł od swojego kolegi
przegrywaną kasetę Dezertera.
Pamiętam, że na początku nie
mogłem tego słuchać ale coś
wewnętrznie kusiło mnie aby dać
tej kasecie jeszcze jedną szansę.
I dałem. Dziś jestem tu gdzie
jestem i zastanawiam się co by
było gdybym wtedy wybrał coś
innego. Pewnie słuchałbym
podstarzałych gwiazd rocka albo
wybrałbym taką drogę jak wielu
moich rówieśników i wszedłbym w
„scenę disco”. Nie wiem jak
mogłoby się to skończyć ale dziś
z perspektywy czasu nie żałuję
ani jednej chwili jaka mnie
spotkała w tak zwanej scenie
hardcore/punk. To tu poznałem
wielu wspaniałych ludzi, którzy
zawsze mnie inspirowali i robią
to do dziś. To właśnie tu
spotykam coraz to ciekawsze
opinie na różne tematy i często
dużo młodsi ode mnie ludzie mnie
zaskakują – przede wszystkim
swoim podejściem do niektórych
spraw. Zabrzmiało to trochę
jakbym był jakimś dziadem – a tak
nie jest, ale gdy ludzie o
dziesięć lat ode mnie młodsi mnie
inspirują to znaczy, że
uczestniczę w czymś unikalnym. W
czymś co nie zdarza się często i
każdemu. Przykład moich kilku
kolegów, dla których ludzie o
dziesięć lat młodsi kojarzą się
tylko z imprezowaniem, brakiem
jakiejkolwiek życiowej pasji
(może oprócz siedzenia przed
komputerem i pisaniem bzdur w
Internecie lub graniem w
bezsensowne gry). Oczywiście
zdaję sobie sprawę, że to dosyć
spore uproszczenie ale często tak
jest. Natomiast w scenie
hardcore/punk spotkałem mnóstwo
młodych dzieciaków, którzy
spełniają się zarówno poprzez
granie w zespole, organizowanie
koncertów jak również czynny
udział w różnego rodzaju
kampaniach pro wegetariańskich,
antyfaszystowskich, jednym słowem
są w coś zaangażowani. To bardzo
cieszy, tym bardziej, że
przypomina mi się gdy sam w ich
wieku robiłem podobne rzeczy,
które dla moich kolegów z klasy
były czymś niezrozumiałym.
Cieszę się, że cały czas tu
jestem i mam sporo ciekawych
wspomnień związanych z tą sceną.
Pamiętam dokładnie mój pierwszy
koncert. Może koncert to zbyt
wiele powiedziane ale była to
taka próba połączona z
koncertem. Pamiętam jak dziś
jakie wrażenie zrobił na mnie
zespół o nazwie Laura Palmer.
Chłopaki wycinali naprawdę
fajnego noise core’a i na żywo
brzmiało to zaskakująco dobrze.
Wówczas zaangażowany byłem w
trochę inne klimaty muzyczne ale
dało mi to niesamowitego kopa i
uświadomiłem sobie, że ten cały
punk rock czy hardcore może
przybierać różne formy muzyczne
ale i tak najbardziej liczy się
przekaz i to czym dany zespół
chce się ze mną podzielić.
Zrozumiałem też, że przekaz to
nie tylko słowa piosenek, że to
nie tylko te kilka słów
wykrzyczanych przez wokalistę
ale również konkretna postawa i
szczerość wypowiadanych opinii.
W żadnej innej subkulturze
młodzieżowej nie znalazłbym
tego. Utwierdziłem się jeszcze
bardziej w tym przekonaniu,
kiedy poszedłem na koncert, na
którym grała Agni Hotra i
Atomico Patibulo oraz łódzka
Homomilitia. Nie zapomnę
klimatu, który panował na tym
koncercie. Wówczas znałem tylko
jedną osobę na tym gigu ale
czułem się jakbym znał
wszystkich, którzy tam byli. I
to kolejna unikatowa rzecz jaka
odróżnia hardcore/punk od innych
stylów muzycznych. Właśnie ta
bliskość ludzi i ich otwartość
była dla mnie czymś
niesamowitym. Uświadomiłem
sobie, że to nie jest zwykła
rzesza fanów, którzy przyszli
posłuchać muzyki na żywo i napić
się piwa. Zrozumiałem, że to
coś więcej, że Ci ludzie, często
o różnych poglądach i różnych
przekonaniach potrafią ze sobą
rozmawiać, dzielić się swoimi
opiniami dotyczącymi
poważniejszych tematów niż
wczorajsza impreza czy
poniedziałkowy kac. Samo to, że
na jednej scenie grały tak różne
zespoły jak Homomilitia i Agni
Hotra już było dla mnie czymś
niesamowitym.
Moja
Scena! Po tym koncercie
nawiązałem kilka nowych
znajomości i stałem się
częścią pewnej grupy
ludzi, która spotykała
się w miarę regularnie,
robiła jakieś pozytywne
rzeczy, manifestowała gdy
była taka potrzeba i
wspólnie jeździła na
koncerty do różnych
miast. Pierwszy koncert
na łódzkim skłocie to też
było dla mnie coś
zaskakującego. Zobaczyłem
zupełnie coś innego.
Dotarło do mnie, że
ludzie potrafią żyć w
sposób niezależny a do
tego robić mnóstwo
pozytywnych rzeczy, które
przynoszą im radość.
Podobnym przeżyciem był
wyjazd do Podkowy Leśnej
na jeden z organizowanych
tam koncertów
hardcore’owych. I znów
mnóstwo nowych, wcale nie
obcych mi ludzi. To był
dla mnie niesamowity
czas. Chłonąłem wówczas
mnóstwo różnych rzeczy.
Różnego rodzaju ziny,
koszulki i mnóstwo kaset
– na płyty nie było mnie
stać. Wraz z rzeczami
materialnymi chłonąłem
mnóstwo wiedzy, ponieważ
wszystkie zespoły,
których wydawnictwa
kupowałem miały coś do
powiedzenia i tak jest do
dziś. Owszem często jest
tak, że o czymś ktoś inny
już wcześniej napisał ale
jest to rzeczą normalną.
Pewne rzeczy dawały mi
wówczas do myślenia,
powodowały, że zgłębiałem
różne niejasne dla mnie
rzeczy i tak jest do
dziś. Dziś również są
ludzie i zespoły, które
potrafią zaskakiwać i
dawać do myślenia –
dlatego ciągle tutaj
jestem.
Kolejne dni mijają bardzo szybko, co rok staję się starszy i bogatszy w pewne doświadczenia. Kiedyś
z bardzo prozaicznych przyczyn miałem więcej czasu na robienie różnych rzeczy. Dziś kiedy nie jestem
już pryszczatym, zbuntowanym nastolatkiem pewne rzeczy postrzegam w trochę inny sposób i muszę
poświęcać trochę mniej czasu na hardcore/punk a więcej na rodzinę i pracę. Ale cały czas staram się
te wszystkie idee, które tak bardzo inspirowały mnie piętnaście lat temu, wdrażać w swoje życie.
Cały czas żyję w przekonaniu, że dobrze wybrałem idąc tą drogą, która zaprowadziła mnie tu, gdzie
jestem dziś. Dzięki tym wszystkim ludziom, płytom, zespołom, zinom stałem się człowiekiem o wiele
bardziej zdystansowanym do pewnych rzeczy, mam też swoje własne zdanie na temat różnych spraw i to
mnie cieszy. Właśnie to jest dla mnie esencją całej tej hardcore punkowej sceny, ruchu, subkultury.
Właśnie to, że dzięki innym, podobnym do Ciebie ludziom możesz pokierować swoje życie często w inną
stronę niż gdybyś nie spotkał ich na swojej drodze. Nie mówię tu o tym, że konkretni ludzie ze sceny
i ich postawy (choć te w pewnym sensie też) ale to co dzięki graniu w zespole, pisaniu w Zinie czy
działaniu w jakikolwiek inny sposób sprawia, że zaczynasz dostrzegać pewne rzeczy w nieco innym
świetle niż tym, które nakreśla ci pan z telewizora czy pani na lekcji historii.
Podsumowując chciałbym przytoczyć trochę pomiętolone stwierdzenie, że „hardcore/punk to nie tylko muzyka”. Owszem ta ostatnia też ma ogromne znaczenie, ponieważ bez niej ni byłoby tego wszystkiego
co inspiruje nas do działania. Ponad piętnaście lat tułam się po różnego rodzaju sutenerach,
squatach, klubach i klubikach. Zawsze przez te piętnaście lat otrzymywałem coś wspaniałego z tej
sceny mam nadzieję, ze kolejne piętnaście będzie równie ekscytujące i bogate w doświadczenia, pomimo
przybywających lat, obowiązków i różnych mniej lub bardziej skomplikowanych życiowych sytuacji.
Kilka słów o zinach… Od kiedy zaczęła się moja przygoda ze sceną niezależną to od
tego czasu również towarzyszą mi fanziny. Teraz nie wyobrażam sobie
sytuacji aby mogło być inaczej. Ziny zawsze były i mam nadzieję, że
zawsze będą. Teraz przyszły trochę inne czasy i wymiana opinii oraz
dzielenie się z innymi własnym zdaniem jest o tysiąckroć łatwiejsze
niż było to chociażby te dziesięć lat temu. Właśnie od tego czasu
zauważyłem zdecydowany spadek pojawiających się fanzinów ale za to
zdecydowanie wzrósł odsetek wszelkiego rodzaju list dyskusyjnych i
forów. Nie mam nic przeciwko tej formie komunikacji a często sam z
niej korzystam ale fajnie byłoby aby czasem, któryś z największych
krzykaczy zrobił własnego zina – myślę, że fajnie by się takie
pismo czytało. W drugiej połowie ubiegłego dziesięciolecia
zdecydowaną popularnością cieszyły się blogi – kolejna z form
internetowej, często bezosobowej komunikacji. Co do tego też nie
mam żadnych zarzutów, pod warunkiem, że na tym czy tamtym blogu
jest coś wartego uwagi. Nie ukrywam, że znalazłem kilka ciekawych i
interesujących stron, które odwiedzam regularnie, ponieważ jest tam
o czym poczytać. Sam również staram się prowadzić bloga z relacjami
video z koncertów, na których dane mi było być. Jestem daleki od
twierdzenia, że Internet zabił tradycyjne fanziny ale zgodzę się,
że dosyć mocno je ograniczył. Pamiętam, że z początkiem ubiegłej
dekady została wydana „Antologia Zinów 1989-2001” która zawierała
opisy prawie tysiąca różnych nazw. Nie sądzę, aby ten wynik
powtórzył się w analogicznym okresie po ukazaniu się tego
opracowania. Jednak to miłe, że cały czas są jeszcze tacy, którym
się chce zrobić papierowego zina.
Pamiętam doskonale, jak w moje ręce trafiła gazeta mojego kolegi pod tytułem INWIGILACJA. Pamiętam, że gdy ją tylko przeczytałem
wiedziałem, że muszę też zrobić własnego zina. Inwigilacja była
periodykiem typowo muzycznym i zawierała głównie wywiady z
zespołami. Kiedy po raz pierwszy ją czytałem byłem pod totalnym
wrażeniem „jakości” zadawanych pytań. Wiele z tych pytań dotyczyło
zupełnie innych spraw niż to by wynikało z działalności jaką
prowadzili przepytywani ludzie. Czytało się super tego zina i nawet
dziś po tylu latach jest tam wiele aktualnych rzeczy, ponieważ
niektóre z tamtych pytań były po prostu ponadczasowe. Tak jak
napisałem wcześniej, po zetknięciu się z tym pismem wiedziałem, że
muszę wydać coś własnego. Długo nie trzeba było czekać. Jako uczeń
pierwszej klasy technikum miałem zawsze trochę wolnego czasu i
silną motywację aby zrealizować swój plan. Początki były bardzo
trudne, ponieważ nie miałem wówczas ani pieniędzy ani potrzebnego
sprzętu. Zacząłem jednak bez tego. Ułożyłem kilka pytań i wysłałem
do zespołów. W międzyczasie szukałem interesujących mnie artykułów
i tematów na nie, ponieważ chciałem aby w moim zinie oprócz
wywiadów było coś jeszcze. No i było. Teraz z perspektywy czasu to
nic wielkiego ale wówczas dla mnie to była naprawdę wielka sprawa.
Część materiałów przepisał na komputerze mój kolega ze szkolnej
ławki, który jako jedyny chyba posiadał wówczas komputer. Pamiętam,
że część przepisanych materiałów wydrukował na drukarce igłowej i w
takiej formie później to zamieściłem w zinie. Niestety nie chciałem
go zbytnio nadwyrężać i z sekretariatu internatu, w którym wówczas
mieszkałem pożyczyłem maszynę do pisania. Przez kolejnych kilka
tygodni doprowadzałem do szału moich współlokatorów, ponieważ to
nie była maszyna elektroniczna i wydawała dosyć irytujące dźwięki.
Zin nazywał się Dolina Lalek i pierwszy numer ukazał się chyba w
nakładzie 50szt. Drugi numer w całości złożyłem sam, też na
maszynie ale tym razem nie przeszkadzałem nikomu. Pamiętam, że to
były wakacje i w ciągu tygodnia wszystkie materiały jakie zebrałem,
przelałem na papier. Pamiętam, że w środku znalazły się wywiady z
takimi zespołami jak Sanctus Juda, Enough, Spasi Sohrani, Klinika,
Globetroter i ciekawy list, który dostałem od chłopaków z Infekcji.
Nakład chyba w okolicach stu egzemplarzy. Ależ to były czasy.
Trzeci numer w całości złożył Zośek, ponieważ chłop się nudził w
pracy a przy okazji całkiem biegle znał Worda – to otrzymał ode
mnie zajęcie. Konwencja była trochę inna – ze względu na
komputerowy skład jak również kopiowanie. Pierwszy raz i ostatni
zrobiłem zina w tak dużym nakładzie – chyba 300egz. Po Dolinie
Lalek była chwila przerwy ale podświadomie wiedziałem, że to
jeszcze nie koniec i że muszę coś zrobić ale w trochę innym
wydaniu. I tak po dwu letniej przerwie zrobiłem So Edge! Niewielki
biuletyn, który z założenia miał propagować idee Straight Edge i
zawierać głównie artykuły i kolumny. Niestety z numeru na numer
coraz więcej pojawiało się w nim muzyki z bardzo prostego powodu,
gdyż ta stanowiła i do dziś stanowi dużą część mojego życia.
Ukazało się sześć kolejnych wydań i ostatni bardzo przypominał mi formą ostatnie wydanie Doliny Lalek –
dlatego stwierdziłem, że należy uśmiercić ten tytuł. I znów minęło trochę czasu i w przypływie twórczej
weny popełniłem periodyk zatytułowany Youth Expression. Wiedziałem, że to będzie jednorazowy wybryk
choć formą przypominało to założenia So Edge! Nie było tam ani jednego wywiadu. Pamiętam, że niektóre
teksty pisałem maksymalnie wkurzony na to co działo się na ówczesnej scenie. Ciągłe narzekanie,
płakanie, że nic się nie dzieje, że nuda i że jest słabo a jak coś się działo, odbywały się jakieś
koncerty to ludzie lamentowali, że ten zbyt agresywnie moshuje, ten dostał kopa w twarz a jeszcze
innemu ktoś nadepnął na palec u nogi. Lecz tak ja napisałem, z założenia miał to być jednorazowy
strzał. Jadowite splunięcie na tamtejsze scenowe animozje.
Na pewno nie wydałbym tych wszystkich rzeczy gdyby nie inspiracje płynące zewsząd. To, że Inwigilacja
była pierwsza to raz, ale było też mnóstwo innych zinów jak choćby rozrastający się wówczas Pasażer,
czy utrzymany w podobnym klimacie rzeszowski The Naturat, profesjonalnie złożony Arlekin czy równie
okazale prezentujący się Turbopunk. Wszystkie te gazety przeczytałem od początku do końca pewnie po sto
razy. W tamtych czasach nie było Internetu, może i był ale niewielu miało do niego dostęp więc trzeba
było sobie jakoś radzić z wymianą informacji i tak kolekcjonowałem każdy numer radomskiego Informatora,
Niezależnego Liścia czy wydawanego w Białymstoku Free Punka, który później zmienił nazwę na Against i
przeniósł się do Białej Podlaskiej. W tych biuletynach można było przeczytać to co na każdym
dzisiejszym forum od informacji dotyczących nowych zespołów, po zapowiedzi koncertów czy nowych
wydawnictw. Choć w tej ostatniej materii, królowały Wiatry – zin w całości poświęcony recenzjom
wszystkiego co ukazywało się wówczas na scenie. Przed rokiem 2000 wychodziła cała masa różnych zinów
muzycznych ale i poruszających kwestie polityczne. Kto nie pamięta Mać Pariadki, na której kolejny
numer czekało się jak na Mikołaja w dzieciństwie. To w tamtych latach powstało Nigdy Więcej, Inny Świat
i wiele, wiele innych. Po roku 2000 widoczny był delikatny zastój a później trochę większy kryzys. Choć
co i rusz jak grzyby po deszczu wychodziły nowe pisma. Pamiętam, że ogromne wrażenie zrobiły na mnie
zajawkowe wydawnictwa typu Circle of trust, Dust to dust czy Sold Out. Niemniej ważne były
profesjonalnie złożone ziny typu UNITY 2000, czy United Blood. Nie zapomnę również zina Krzyk To Za
Mało, w którym były bardzo dobre wywiady, jeszcze lepsze kolumny i wyśmienite opowiadania. Bardzo
dobrze wspominam również lekturę Confront Yourself, który w prostej linii stanowił główną inspirację do
zrobienia Youth Expression. Tytuły mógłbym wymieniać bez końca, ponieważ w tamtym czasie kupowałem
mnóstwo papierów. Po 2005 roku moja fascynacja zinami jakby trochę przygasła, choć nie na długo. Cały
czas ukazuje się Liberation Zine i trzyma bardzo dobry poziom, pojawiła się Ściana Wschodnia i również
w miarę regularnie dostarcza mi rozrywki. No i co również cieszy ciągle pojawiają się nowe, jak choćby
Look Beyond, na którego drugi numer czekam z niecierpliwością. Również zagraniczne ziny, które trafiły
w moje ręce w ostatnim czasie przyniosły mi sporo radości. Nie można przejść obojętnie obok Some Will
Never Know, Effort, czy Heat Fanzine.
To właśnie w dużej mierze te ostatnie wydawnictwa dały mi kopa do tego aby zrobić tę gazetę. Ten sen, o którym wspominam we wstępie do tego zina to nie przypadek. Od dłuższego czasu chodził mi po głowie
pomysł na zrobienie czegoś nowego. Osobiście lubię czytać nowe rzeczy, cieszę się na widok każdego
nowego wydawnictwa i mam nadzieję, że takich jak ja jest wciąż wielu. Jeśli zastanawiasz się nad
wydaniem swojej własnej gazety, to rób to śmiało. Nie musi to być super profesjonalnie złożony zin –
liczy się treść i to co autor chce przekazać innym. Choć przy obecnym dostępie do cudów techniki
zrobienie zina nie jest jakimś wielkim wyzwaniem. Oczywiście jest to zajęcie, któremu musisz poświęcić
sporo swojego wolnego czasu ale efekt końcowy na pewno Ci to wszystko wynagrodzi. Ziny to nierozłączna
część hardcore/punka i mam nadzieję, że dopóki będzie istniała ta scena, dopóty będą się ukazywały
fanziny.
Cudowne Lata str. 5
Minął rok – warto by go jakoś
podsumować. Na pewno był to dla
mnie rok jak najbardziej udany.
Odbyło się mnóstwo świetnych
koncertów oraz sporo bardzo
dobrych płyt ujrzało światło
dzienne. Pojawiło się kilka
nowych, interesujących zespołów
zarówno na naszej lokalnej jak i
światowej scenie. Cieszy mnie
również fakt, że pojawiło się
kilka nowych zinów a
najważniejsze, że i mi samemu
znów zachciało się coś wydać.
Początek roku zapowiadał się
bardzo ciekawie, ponieważ po raz
pierwszy w Polsce miał się
pojawić KILLING THE DREAM w
towarzystwie bostońskiego THE
CARRIER. Występ tych pierwszych
nie był jednak taki jak bym
sobie tego życzył (jednak
wybaczyłem im to jak
przeczytałem wywiad z nimi w AT
BOTH END) ale THE CARRIER nie
zawiodło. Wciągnęło mnie to ich
połączenie metalu z hardcorem,
te melodyjki, ciężar i klimat i
w dodatku na koncercie wszystko
to było. Tak więc dobry początek
W lutym pamiętam, że głośno było
o koncercie KINGDOM i BISHOP
jednak dla mnie tamtego wieczoru
liczył się tylko jeden zespół –
REGRES. Pamiętam, że po tym
koncercie znów złapałem na nich
zajawkę a wydana przez nich
ostatnia płyta to chyba
najlepsze co dotąd popełnili.
Ich LP jest częstym gościem w
moim gramofonie – więcej na ten
temat można znaleźć w dziale
„recenzje”.
Wracając do koncertów to w mojej
pamięci na pewno utkwi koncert
zorganizowany przez chłopaków z
This Is Warsaw, na którym
gwiazdą wieczoru był bostoński
BANE a przed nimi zagrali TO
KILL, PAIN RUNS DEEP, REIGN
SUPREME I 50 LIONS. Dla tych
ostatnich to chyba jeden ze
słabszych występów. Po 50 Lions
niczym „Wejście Smoka”
zaprezentował się na scenie
Reign Supreme. Kapela, która
początkowo miała być tylko
pobocznym projektem kolesi z
Blacklisted a jednak stała się
pełnoetatowym zespołem. Walczący tłum pod sceną był
tylko dowodem na to, że chłopaki
dobrze zrobili, że grają trasy
koncertowe. Może sam początek
ich występu nie był najbardziej
udany ze względu na dolegliwości
żołądkowe wokalisty i to co
zrobił na scenie ale później był
już tylko mosh! Najlepsze miało
dopiero nadejść ponieważ po nich
miał wystąpić reaktywowany na
kilka koncertów PAIN RUNS DEEP –
zespół dla wielu dzieciaków z
Polski kultowy.
No i od samego początku do
samego końca zabawa na
całego. Poleciały również
covery HEALING, przy których
parę osób pośpiewało i
poskakało bardziej brutalnie.
Po dobrym secie PRD na scenie
pojawiło się TO KILL, które
jak zgodnie większość
publiczności podsumowała –
przynudzało. Choć dla nich
plus za to, że gadali ze
sceny o sprawach ważniejszych
niż to, gdzie można znaleźć
ich merch. Właśnie to mnie
drażniło u wielu
przyjeżdżających do nas
zespołów, że nie mówili ze
sceny nic oprócz tego, żeby
kupić ich najnowszy LP lub
fajną koszulkę. Chyba nikt
nie jest idiotą i stoiska z
merchem są na tyle widoczne,
że każdy do nich trafi –
jeśli oczywiście będzie miał
ochotę. Po TO KILL przyszła
pora na gwiazdę wieczoru –
BANE. Na poprzedni ich
koncert w Gdyni nie mogłem
dotrzeć ale podświadomie
wiedziałem, że ta ekipa
zawita jeszcze do Polski. To
bardzo ważny zespół i długo
czekałem na to aby zobaczyć
go na żywo ale opłacało się.
Pod sceną totalny chaos, na
scenie również. To nie była
tylko trasa czy też koncert
promujący ich ostatnie
wydawnictwo – to był po
prostu super występ, podczas,
którego można było usłyszeć
kawałki zarówno z THE NOTE
jak i poprzednich płyt. Kilka
trafnych słów pomiędzy
kawałkami dodały tylko
smaczku temu wieczorowi. Mam
nadzieję, że w tym roku
odwiedzą nas znowu, bo wydali
naprawdę elegancką EP i fajnie
byłoby znów zobaczyć ich w akcji . To co bardzo istotne na
koncertach This Is Warsaw, to, że
zawsze obecne było stoisko
VEGAVANI – czyli wegańskiego
cateringu zapewniającego
najlepsze jedzenie pod słońcem.
Dzięki takim akcjom znów wierzę w
skuteczną promocję
wegetarianizmu/weganizmu. To
chyba lepsza forma niż rozdawanie
ulotek (chodź tych też nigdy za
wiele) Po kwietniu przyszedł maj i
koncerty TRAGEDY w Polsce.
Zastanawiałem się, na który z
nich pojechać ale finalnie
decyzja zapadła na wyjazd do
Gdyni połączony z kilkudniowym
pobytem nad słonecznym ale
jeszcze zimnym Bałtykiem.Sam
koncert TRAGEDY może mnie nie
zwalił z nóg ale uświadomił mi,
ze punk rock wciąż żyje i
przybiera nowe oblicza. Chyba ta
forma jaką prezentuje Tragedy
podoba mi się najbardziej. Moc,
ciężar, przekaz i prostota. Dla
wielu ten zespół jest
wyznacznikiem nowego trendu w
punk rocku a dla niektórych to
tylko spadkobiercy dokonań równie
dobrego HIS HERO IS GONE. Mi do
gustu przypadają i jedni i drudzy
i nie zamierzam ani jednego ani
drugiego zespołu faworyzować. Na
koncercie dostałem to co chciałem
– więc jak najbardziej ten wypad
mogę zaliczyć do udanych. Kolejne
dwa dni spędzone na plaży i tuż
przy niej na rowerze podnoszą
tylko ważność tamtych kilku
fajnych, majowych dni.
W maju do Warszawy zawitał belgijski TRUE COLORS w
towarzystwie BITTER END a
supportem dla nich był
częstochowski Regres i młody
warszawski skład NOTHING BETWEEN
US. Ci ostatni jakoś nie
przypadli mi do gustu, bo grają
coś za czym nie specjalnie
przepadam, choć dałem im drugą
szansę ale o tym później. Regres
– wiadomo – „ta iskra wciąż
płonie” i „punk rock to pozytyw”
i tyle w temacie. Co do TRUE
COLORS to wiedziałem czego się
spodziewać. Widziałem ich już
parę razy w akcji i zawsze
prezentowali się dobrze – tym
razem nie było inaczej. Znam
takich co im się TC nie podoba bo
wolą ich poprzednie wcielenie
czyli BUILDING, znam też takich
co uwielbiają i jednych i drugich
a ja jakoś nigdy nie miałem
okazji sprawdzić co chłopaki
robili przed TC więc trzymam
kciuki za to co robią obecnie.
BITTER END natomiast od tego
koncertu zaczął mnie zachęcać
do swojej twórczości.
Poprzedni koncert, który grali
u nas jakoś nie utkwił mi w
pamięci ale tym razem było coś
więcej. Publiczność reagowała
dosyć żywiołowo i czuć było
pewne ciśnienie na ten zespół.
Zachęcony dobrym przyjęciem na
gigu sprawdziłem ich płytę i
przyznam szczerze, że to
całkiem niezły hardcore. Śmiem
twierdzić, że z każdym
kolejnym przesłuchaniem coraz
lepszy. Na koniec maja w
Warszawie odbyła się kolejna
edycja SHOW NO MERCY, na którą
zawitać miał znany i lubiany
TERROR w towarzystwie TRAPPED
UNDER ICE, STICK TO YOUR GUNS
oraz BORN FROM PAIN. Z tamtego
wieczoru doskonale pamiętam
występy TUI, BFP i oczywiście
TERROR. TUI dlatego, że grają
prostego, chamskiego
hardcorea, którym jara się
teraz sporo dzieciaków i
fajnie było na to wszystko
popatrzeć stojąc trochę z
boku. Dla mnie ten zespół nie
jest jakimś tam objawieniem i
nie katuje ich płyt codziennie
ale miłym dla oka był ich set.
BFP chciałem zobaczyć ponieważ
w ostatniej chwili zmienił im
się wokalista (dosłownie w
ostatniej, ponieważ podczas
trasy ROB – wokalista BFP
zmuszony był do opuszczenia
szeregów swojego zespołu ze
względu na problemy z okiem).
Nie byłoby w tym nic
specjalnego gdyby nie to, że
za mikrofon chwycił David z
DOWN TO NOTHING. Pewnie nie
prędko powtórzy się taka
okazja aby zobaczyć BFP w
takim składzie – więc tym
bardziej byłem ciekaw ich
występu. No i Dawid dał radę –
nie wiem jak na scenie
prezentuje się Rob ale Dawid
sprostał temu, bądź co bądź
niełatwemu zadaniu.
Publiczności też się chyba
podobało. No i na koniec
występ ekipy z Los Angeles.
Ostatni raz widziałem ich na
koncercie w Łodzi kilka lat
temu i ciekaw byłem czy coś
się zmieniło, czy lata
świetności mają już za sobą
jak twierdzi kilku
malkontentów, czy nudzą na
swoich koncertach czy jest
jeszcze co oglądać? No i
oczywiście, że było! Kurde,
ten zespół cały czas jest
świetny i cały czas trzyma
wysoką formę. Dla niektórych
ich ostatnia płyta to
badziewie, ale dla mnie te
opinie nie mają większego
znaczenia bo wystarczy, że
posłucham sobie Never Alone,
Let me sink czy Relentless
through and through i wiem, że
jest inaczej. Sam koncert od
samego początku do końca
zagrany na 100% z miłymi
wstawkami, w postaci wokalnych
popisów innych znanych i mniej
znanych
Szaleństwo publiczności i
późniejsze opinie różnych ludzi
tylko utwierdzają mnie w
przekonaniu, że to był jeden z
fajniejszych momentów w
ubiegłym roku.Tak napisałem
fajniejszych bo najfajniejsze
dopiero przed nami. Zbliżały
się wakacje i w momencie, gdy
miałem już zaplanowany urlop
chłopaki z SHOW NO MERCY razem
z typami z THIS IS WARSAW
oznajmili, że organizują
koncert dla COMEBACK KID.
Trochę się podłamałem faktem,
że nie będzie mi dane zobaczyć
tego zespołu na żywo. Ale nie
ma co płakać nad rozlanym
mlekiem i zacząłem śledzić plan
trasy koncertowej CK i co się
okazało, że parę dni później
grają w Ljubljanie w Słowenii.
Szybko zdałem sobie sprawę, że
dzień wcześniej będę wracał ze
swojego urlopu – właśnie przez
Ljubljanę. Nie mogłem sobie
odmówić tej przyjemności i
zostać na noc w tym uroczym
mieście. A że razem z Comeback
Kid miał wystąpić również HAVE
HEART, który grał właśnie swoją
pożegnalną trasę – tylko
zacierałem ręce. HALA GALA, w
której odbył się gig to super
miejscówka na koncerty. Klub
jest częścią dosyć sporego
alternatywnego kompleksu
mieszczącego się w samym
centrum miasta. Mnóstwo
pomalowanych ścian, bary,
squaty, galerie a za murami
czyściutkie i malownicze
uliczki Ljubljany. Sam klub nie
był zbyt duży ale o dziwo na
pierwszym zespole nie było też
tłumów. Już widziałem rozpacz
na twarzach organizatorów,
którzy obawiali się totalnej
wtopy – jednak uśmiech wrócił
na ich twarze, gdy podczas
występu HAVE HEART sala była
pełna. Szkoda, że ludzie nie
dopisali wcześniej, ponieważ na
pewno występy DEFEATER i
SHIPWRECK A.D. sporo na tym
straciły. Chociaż zarówno jeden
jak i drugi zespół dał z siebie
wszystko. Od tamtego czasu
bardzo polubiłem bostończyków –
i jednych i drugich – no może
tych drugich lubiłem już
wcześniej. Po nich na scenie
zainstalował się RISE AND FALL
i zagrał swój chyba trochę
przydługi set, ale ludziom się
podobało – ja czekałem na
występ HAVE HEART i się trochę
obawiałem czy wystąpią z Patem
na wokalu czy nie. Zagrali co
prawda z gitarzystami SHIPWRECK
A.D. choć może było odwrotnie,
tego nie jestem pewien ale nie
miało to żadnego znaczenia,
ponieważ koncert od pierwszego
akordu pełen był szalonej
zabawy, wspólnego śpiewania,
stage divingów i ogólnie
przepełniony był miłą i
pozytywną atmosferą choć
wyczuwalny był też
melancholijny żal, że to
niestety jeden z ostatnich
koncertów.
Ja nie mam się do czego
przyczepić bo koncert mi się
bardzo spodobał i po niezbyt
przychylnych opiniach po ich
występie na Fluff Fest śmiem
twierdzić, że ten zespół nie
był stworzony do grania na
festiwalach tylko w małych
klubach – właśnie takich jak
HALA GALA. Widać było, że
ludzie byli zmęczeni i przez
chwilę pomyślałem, że na
Comebackj Kid będzie nudno
pod sceną – cóż za mylne
wrażenie. Tak jak w przypadku
poprzedników totalny szał od
samego początku – świetna
zabawa, hulanka, która
wydawałoby się nie będzie
miała końca. Jednak po ponad
godzinnym secie chłopaki z
Kanady powiedzieli stop.
Każdy z zespołów był
zadowolony ze swoich występów
a ja byłem zadowolony, że
mogłem tam być, ponieważ były
to bardzo miłe chwile, które
będę jeszcze długo pamiętał.
Ten koncert był doskonałym
zwieńczeniem moich
doskonałych wakacji.
Może nie tak do końca
zwieńczeniem, gdyż w ostatnią
sobotę mojego urlopu wypadał
OPEN HARDCORE FEST i
praktycznie z marszu na niego
pojechałem. Strasznie
chciałem zobaczyć FORFEIT,
jednak ci okazali się niezbyt
fajnymi typkami i nie
dojechali na fest. Zamiast
nich zobaczyłem THE SETUP z
nowym wokalistą, który
dzielnie walczył na scenie –
zarówno z mikrofonem jak i
swoją nadwagą. Całkiem
sprawnie zagrany set ale bez
większej podniety. Natomiast
moją uwagę przykuł występ
szwedzkiego DISFEAR, którego
na co dzień praktycznie nie
słucham ani tez nie jestem
specjalnym fanem d-beatowego
brzmienia. Jednak koncert był
w dechę, fajnie było
popatrzeć i posłuchać
podstarzałych punków, którzy
wycinali swoje miłe dla ucha
melodyjki. Ciężar, żywioł i
dobry kontakt z publicznością
oraz to, że ich brzmienie
nadaję się na duże
festiwalowe sceny – sprawiło,
że sięgnąłem po kilka innych
d-beatowych pozycji.
Cudowne Lata str. 8
Jednak najlepsze miało
dopiero nadejść. Wieść o tym,
że na tegorocznym Fluff Fest
ma wystąpić legendarna grupa
TRIAL dosyć mocno mnie
zelektryzowała. Wiedziałem,
że muszę tam być, ponieważ
ostatnim razem, gdy
odwiedzili Europę i grali w
Londynie i Budapeszcie mnie
ani na jednym ani na drugim
koncercie nie było. Jak ważny
to zespół nie będę się
rozpisywał – dla mnie jeden z
najważniejszych, to dzięki
nim i po ich koncercie w 99
roku dosyć mocno
zainteresowałem się różnymi
sprawami, które wiele dobrego
wniosły do mojego życia. Tak
więc nie mogąc sobie odpuścić
tej przyjemności musiałem
zobaczyć ich znów na żywo.
Oczywiście jak to w życiu
bywa nic nie przychodzi łatwo
i akurat w ten weekend kiedy
odbywał się Fluff musiałem
być w pracy – jednak czego
się nie robi aby zobaczyć
swój ulubiony zespół. W
sobotę rano wyruszyłem
specjalnie na jeden koncert i
pokonałem prawie 700
kilometrów. Misja się
powiodła, ponieważ dodatkowo
załapałem się na bardzo fajny
występ OUTRAGE. To co się
działo podczas coveru REFUSED
już wynagrodziło mi męki
związane z podróżą, a koncert
TRIAL był czymś wspaniałym.
Warto było jechać taki kawał
drogi aby zobaczyć ten gig,
pełen bardzo dobrej muzyki,
pasji, zaangażowania,
pozytywnego przekazu i tego
wszystkiego co sprawia, że
nadal chcę być w tej scenie.
Jedyny żal jaki mam to, że
nie załapałem się na słynne
tofu burgery i to, że pogoda
nie rozpieszczała – dobrze,
że zabrałem ze sobą cichy i
buty na zmianę. Po koncercie
TRIAL szybko do samochodu i
szybko do Polski, ponieważ o
9 rano musiałem być w pracy.
Wypad do Czech zakończył się
pełnym sukcesem i gdybym dziś
miał zrobić to samo – nie
wahał bym się ani chwili – bo
naprawdę warto było.
Lipiec dobiegł końca i tuż po
nim przyszła pora na kolejną
hardcoreową ucztę. Zapowiedź
tego, że SOUL CONTROL
przyjeżdża na koncerty do
Europy była jedną z milszych
wiadomości i do końca
wierzyłem, że ktoś tych typów
zaprosi do Polski. Za
organizacją tego gigu stanął
Robert Refuse i ludzie z
nowego kolektywu Active Kids.
SOUL CONTROL wystąpiło w
doborowym towarzystwie WAIT
IN VAIN – którego nie
zobaczyłem na żywo podczas
Fluff oraz OUTRAGE i szwedzki
BALANCE. Początkowo była
trochę napięta atmosfera,
gdyż nie wiadomo było do
końca czy Szwedom i SC uda
się dotrzeć na czas, gdyż
dzień wcześniej grali w
Szwecji a stamtąd jak wiadomo
droga długa i w dodatku przez
morze. Jednak dali rade i się
zaczęło. Balance – szybko,
zadziornie i z młodzieńczą
pasją po nich OUTRAGE dał
zajebisty set. Widać było, że
ludziom trochę brakuje takich
brzmień nawiązujących do lat
90-tych. No i na koniec
wyproszony ale niesamowicie zagrany cover Refused z gościnnym udziałem kolesia z SC. Po chwili przerwy
na scenie pojawili się koleżkowie z WAIT IN VAIN – i również zagrali bardzo dobry koncert. Widać, że
goście nie mają po naście lat i wiedzą po co są na tej scenie – można to było usłyszeć w gadkach
pomiędzy kawałkami. No i na koniec SOUL CONTROL – niczym wisienka na torcie. Niezbyt wiele osób się
przy nich bawiło – ale z drugiej strony ich muzyki się słucha a nie uskutecznia „kocie ruchy”. Kolejny
bardzo dobry koncert i kolejne wspomnienia pozostają w pamięci.
We wrześniu do stolicy zawitało szwedzkie MASSHYSTERII i przy okazji wywołało w niektórych kręgach
masową histerię. Nie przepadam za takim graniem ale poniesiony na fali ogólnego zachwytu tym zespołem
postanowiłem ich sprawdzić. No i się nie zawiodłem – dotarło do mnie w czym tkwi fenomen tego zespołu i
dlaczego tak wiele osób otacza tę kapelę kultem. Skromność z jednej a zadziorność z drugiej strony,
melodia i szybkość, pasja i zaangażowanie, szczerość i pazur, który każe wracać do ich płyty i do
nagrań z tamtego koncertu. Grali bardzo długo i myślałem, że publiczność nie wypuści ich ze skłotu do
rana. Nie dziwię się ludziom, ponieważ to bardzo miłe posłuchać na żywo tego zespołu. Wcześniej zagrało
jeszcze kilka zespołów i w pamięci utkwił mi GOVERNMENT FLU ze swoim żywiołowym hardcorem a’la początek
lat 80-tych i THE BLACK TAPES, którzy potrafią zagrać koncerty na dużych scenach ale nie pogardzą też
takim miłym zakątkiem jakim jest skłot ELBA.
W październiku miało miejsce jedno z ważniejszych wydarzeń na rodzimej scenie hardcore punk. Otóż
częstochowski zespół REGRES obchodził 10 lat swojej działalności. Miałem tam pojechać z takim jednym
Robertem ale ten pomylił dworce kolejowe i finalnie nie dojechał, czego pewnie do dziś żałuje. Ja
natomiast stanąłem przed dylematem czy jechać tam samemu, ponieważ na szybkie organizowanie kompanów
było już za późno. Pojechałem sam i to była bardzo trafiona decyzja. Jubilaci zaprosili jeszcze pięć
innych zespołów więc był to nie lada mały festiwal. Było na co patrzeć, pomimo tego, że prawie
wszystkie kapele były z Polski. Koncert otworzył trójmiejski STRONG SO FAR, za który mocno trzymam
kciuki, ponieważ grają fajnego hardcore’a i mają coś do powiedzenia. Muzycznie to na swój sposób
zagrany hardcore z początku lat 80-tych czyli wokal na totalnym pissed offie, szybkie tempo i od czasu
do czasu miłe zwolnienia. Mam nadzieję, że po wydanej demówce chłopaki nagrają materiał na debiutancką
EP, bo ta bezapelacyjnie im się należy. Po nich na scenie pojawili się kolejni, młodzi, gniewni
zawodnicy ze śląska czyli STEP RIGHT IN. Ci też dali naprawdę fajny koncert i przekonałem się, że i u
nas można grać modern hardcore na wysokim poziomie. Fajne jest to, że te chłopaki dopiero co zaczęli
grać a ich brzmienie jest na tak wysokim poziomie – szacunek. Po nich na scenie pojawili się
warszawiacy z NOTHING BETWEEN US – ten zespół natomiast, nie jest jakoś specjalnie bliski mojemu sercu.
Nie przepadam za tym co chłopaki grają, ale miło było popatrzeć jak inni się dobrze bawią i sam zespół
również. Nie powiem, mi też trochę głowa zaczęła się bujać i myślę, że na żywo ten zespół staje się co
raz lepszy. Chwila przerwy i zaczęli grać chłopaki z INTENTION – to akurat jedyny zagraniczny akcent
podczas tych urodzin. Sprawnie zagrany melodyjny hardcore. Nakładem IN OUR HANDS ukazał się ich
debiutancki materiał, więc sprawdźcie go śmiało. Następnie zainstalowali się EYE FOR AN EYE, których na
żywo miałem okazję widzieć po raz pierwszy. Przyznam się szczerze, że byłem zszokowany reakcją publiki,
która od pierwszego do ostatniego kawałka wręcz szalała pod sceną. W pewnym momencie zacząłem się
obawiać, że jubilaci nie będą mieli takiego przyjęcia. Nic z tych rzeczy. Już podczas pierwszego
kawałka REGRESU posypały się stage divy, singalongi, ludzie skakali z głośników, łamali sobie nogi,
przerywali kable od mikrofonów – jednym słowem amok i szał. Momentami na scenie było więcej ludzi niż
pod sceną – ale wyjątkowo to mi wcale nie przeszkadzało. Gdyby każdy hardcoreowy koncert wyglądał jak
ten – byłoby cudownie. Dodatkowo kabaret w wykonaniu Pawła, teksty pomiędzy kawałkami, tort, gromkie
sto lat – to rzeczy, których nie zapomnę pewnie jeszcze długo. Tej kapeli taki jubileusz należał się
jak nie wiem co. Mam nadzieję, że kolejny za pięć lat. Takie właśnie momenty jak ten koncert ładują
moje hardcoreowe baterie. Chłopaki, z tego miejsca – chylę czoła za organizacje tego koncertu – wielkie
dzięki.
Na powtórkę z rozrywki długo nie musiałem czekać, ponieważ w listopadzie chłopaki zawitali do Warszawy
i na skłocie Conrada dali kolejny, bardzo żywiołowy koncert, który znów zapadł mi w pamięci jako jeden
z lepszych momentów ubiegłego roku. Kilka dni później zawitałem do Gdyni, ponieważ tam przyjechać mieli
hippisi z IRON AGE oraz RISE AND FALL. Ci pierwsi dali niezłego ognia – lubię ich pierwszy LP a drugi
jakoś nie bardzo do mnie docierał do momentu, aż posłuchałem tych kawałków na żywo. Moc, ciężar, brud,
bandany i kraciaste koszule – to tylko kilka dobrych rzeczy godnych oczywiście pochwały. RISE AND FALL
też zagrali niezły set, ale jakiś palant na pełnej prędkości wgniótł mnie w ścianę i przez kolejny
miesiąc nie mogłem zasnąć za względu na bolące żebra – ale koncert w jakiś sposób zapamiętałem
I to by było na tyle jeśli chodzi o mnie. Oczywiście było mnóstwo fajnych koncertów, na wielu z nich nie mogłem być. Ten rok zapowiada się jeszcze ciekawiej – wiec wpadajcie to tu to tam. Ja postaram się
być tam, gdzie będę mógł. Jeśli chcecie popatrzeć na koncerty, o których pisałem sprawdźcie mojego
bloga www.soul-control.blogspot.com lub www.youtube.com/YOUCANMOSH.
Inicjatywy koncertowe warte wsparcia:
THIS IS WARSAW - http://www.myspace.com/thisiswarsaw
REFUSE - http://www.myspace.com/refuserecords
SHOW NO MERCY - http://www.myspace.com/snm_gigs
STRAIGHT TO YOUR FACE - http://www.myspace.com/s2yf
NA ILE TO JEST WEGAOSKIE? Składniki a aktywizm Autor: Matt Ball, tłumaczenie: Adam Gac
Gdy po raz pierwszy
zaangażowałem się w ruch obrony praw
zwierząt około 1990 roku, na pytanie
,Na ile to jest wegańskie?' odpowiedź
była prosta: albo dany produkt jest
wegański, albo nie jest. Rozróżnienia
można było dokonać poprzez porównanie
wszystkich składników, które
znajdowały się w danym produkcie ze
specjalną listą wszystkich składników
odzwierzęcych. Lista ta w końcu
ewoluowała do postaci książki pod
nazwą: ,,Składniki odzwierzęce od A
do Z” będącej przez wiele lat
największym bestsellerem dostępnym w
serwisie Vegan.com .
Ten niewyszukany sposób
odróżnienia ,,dobra” od ,,zła”
przemawiał do wielu z nas poprzez
swoją prostotę. Ale jeszcze zanim
lista zaczęła przybierać wielkość
encyklopedii, okazała się
niekonsekwentna. Przy produkcji miodu
zabijana jest pewna ilość owadów,
lecz podobnie rzecz się ma w
przypadku jazdy samochodem (a czasem
nawet chodzenia pieszo). Wiele mydeł
zawiera w sobie stearyniany, ale też
opony samochodowe czy rowerowe
zawierają podobne odzwierzęce
składniki. Część cukru jest
przetwarzana przy użyciu węgla
kostnego, ale tego samego składnika
używa się do filtrowania wody w
miejskich wodociągach. Co więcej,
dodanie określenia ,,nie testowane na
zwierzętach” do definicji produktu
wegańskiego skomplikowało sprawę
jeszcze bardziej.
A jednak porzucenie biało
czarnych zasad postępowania może być
trudne. Przez wiele lat ludzie
dodawali "wyjątki", definiowali to co
jest "konieczne", dodawali
twierdzenia o ,,dobrych intencjach”,
byle tylko zachować podejście
bazujące na ustalonej liście
produktów, których po prostu należy
unikać. Jednak próba definitywnego
określenia tego, co jest "wegańskie"
jest zawsze arbitralna. Nawet w
produkcji organicznych warzyw
zabijane są zwierzęta podczas
sadzenia, zbierania plonów oraz
transportu.
Oczywiście, aby "nie czynić
krzywdy" żadnej istocie, wszyscy
moglibyśmy popełnić samobójstwo i
pozwolić, by nasze martwe ciała
uległy rozkładowi w lesie. Nie idąc
jednak tak daleko, najlepiej będzie
zrobić krok wstecz i zastanowić się
dlaczego tak na prawdę martwimy się o
to, czy coś jest wegańskie, czy nie.
Pytanie ,,Na ile to jest wegańskie?”
jest ważne ponieważ zabijanie
zwierząt dla pożywienia jest dziś
zdecydowanie najistotniejszą
przyczyną cierpienia, zarówno pod
względem ilości cierpiących istot jak
również skali okrucieństwa, któremu
są one poddawane.
W ramach samego przemysłu spożywczego w USA hoduje się i
zabija rok rocznie o wiele więcej zwierząt, niż w
jakiejkolwiek innej formie eksploatacji. Z każdych 100
zwierząt zabijanych rocznie w USA, 99 to zwierzęta
zarzynane dla celów ludzkiej konsumpcji. To jest dziesięć
miliardów zwierząt, więcej istot, niż wynosi cała ludzka
populacja na Ziemi.
Zwierzęta hodowane dla przemysłu spożywczego przeżywają
niewyobrażalne cierpienia. Prawdopodobnie najtrudniejszym
zadaniem dla osób walczących o prawa zwierząt jest
rzeczywiste przedstawienie tego, czego po prostu słowami
opisać się nie da. Ogromny ścisk, izolacja od otoczenia,
smród, hałas, skrajne temperatury, atakowanie się zwierząt
nawzajem, a nawet kanibalizm, choroby, koszmar każdego dnia
ich życia. Tak, każdego roku setki milionów zwierząt – o
wiele więcej, niż suma zwierząt zabijanych na fermach
futrzarskich, w schroniskach i w laboratoriach – nie
przeżywa nawet do dnia uboju. One po prostu umierają
wcześniej z cierpienia.
Ilość cierpiących istot.
Cierpienie
Skuteczne promowanie praw zwierząt
Posiadając taką wiedzę, myślący i współczujący ludzie nie
powinni zadawać sobie pytania: ,,Czy to jest wegańskie?”
Ważniejszą kwestią jest raczej ,,Który wybór przyczyni się
do zmniejszenia cierpienia?” Nasz przewodnik nie powinien
być niekończącą się listą składników, powinien raczej
przyczyniać się jak najlepiej do zaprzestania okrucieństwa
wobec zwierząt. Weganizm jest ważny nie jako cel sam w
sobie, lecz jako potężne narzędzie sprzeciwu wobec horroru
współczesnych przemysłowych ferm i rzeźni.
W ten sposób zmieniamy tory dyskusji od wyszukiwania
definicji oraz unikania pewnych produktów do tego, jak na
prawdę skutecznie promować prawa zwierząt. Innymi słowy,
skupiamy się nie tyle na swoich osobistych przekonaniach
lub szczegółowych wyborach, lecz raczej na zwierzętach i
ich cierpieniu.
Jeżeli uważamy, że bycie weganinem jest ważne, to skuteczne
działanie w promowaniu praw zwierząt musi być dla nas
jeszcze ważniejsze. Wpływ naszego osobistego weganizmu –
kilkaset uratowanych zwierząt w ciągu naszego życia –
blednie w porównaniu z tym, co możemy osiągnąć dając dobry
przykład innym. Z każdą osobą, którą zainspirujemy do
zmiany nawyków, nasz wpływ na zmianę świata znacznie się
zwiększy.
Z drugiej strony, każdej osobie, którą przekonamy, że
weganizm jest zbyt wymagający, obsesyjnie zajmując się
wciąż rosnącą listą składników, robimy rzecz gorszą, niż
gdybyśmy nie zrobili nic: zniechęcamy człowieka, który mógł
się przyczynić do polepszenia sytuacji zwierząt, gdyby
tylko nie spotkał nas na swojej drodze. Obecnie znaczna
większość ludzi w naszym społeczeństwie nie ma problemu ze
zjedzeniem nogi kurczaka. Nie wydaje się więc dziwne, że
wiele osób uważa wegan za ludzi nierozsądnych i
nieracjonalnych, kiedy dają oni taki przykład, jak
wypytywanie kelnerów o składniki dań, niespożywanie
wegeburgerów przygotowanych na tym samym grillu, co mięso,
rezygnacja z używania klisz filmowych, czy leków, itp.
Zamiast wykorzystywać nasze ograniczone środki i czas
martwiąc się o szczegóły (produkcja cukru trzcinowego,
filmów, lekarstw, itd.), powinniśmy skoncentrować się na
codziennym zwiększaniu naszego wpływu na zmiany.
Pomagając nawet jednej osobie zmienić nawyki, prowadzimy do ocalenia życia setkom zwierząt
cierpiących na fermach przemysłowych. Decyzja, by propagować dietę opartą na współczuciu sprawia, że
każda napotkana na naszej drodze osoba to potencjalne ważne zwycięstwo.
Trudne pytania i rezultaty
Prawdę mówiąc, ten zorientowany na wyniki obraz weganizmu nie jest tak prosty, jak przestrzeganie
wypunktowanej listy. Zagadnienia, co do których musimy się ustosunkować zaczynają się na przykładzie
jaki powinniśmy dawać innym, a kończą na sposobach wykorzystania naszyche zasobów. Powinniśmy zadać
sobie pytania: Czy mam się zapytać o listę składników danego produktu będąc w towarzystwie rodziny
bądź przyjaciół, którzy nie są wege, być może nic w rezultacie nie jedząc, i ryzykując że weganizm
może innym wydać się zbyt drobiazgowy i niewykonalny? Jak powinienem wydawać lub poświęcać moje
ograniczone zasoby finansowe oraz czas?
Sytuacje bywają bardzo delikatne, a sposobności zrobienia czegoś pożytecznego rzadkie. Dlatego nie
ma jednego zestawu odpowiedzi na powyższe pytania. Ale jeżeli podejmując decyzje kierujemy się tym,
aby dokonać jak najwięcej dobrego, wtedy każdy z nas ma olbrzymi potencjał do realizacji zmian.
Nie wystarczy być prawomyślnym weganinem, ani nawet poświęconym sprawie, wyedukowanym promotorem
weganizmu. Zwierzęta nie potrzebują, abyśmy mieli rację. Dla nich liczy się, byśmy byli skuteczni w
działaniu. Inaczej mówiąc, nie chodzi o to, aby wygrać dyskusję z mięsożercą, lecz by otworzyć serca
i umysły ludzi i wskazać im drogę do życia, w którym dla współczucia jest więcej miejsca.
Aby to osiągnąć musimy być przeciwieństwem stereotypu weganina. Pomimo skądinąd zrozumiałego smutku
i oburzenia jakie czujemy widząc wszechobecne okrucieństwo wobec zwierząt, musimy robić wszystko,
aby być tym, kim chcą być inni ludzie: radosnymi, szanowanymi osobami, których spełnione życie
będzie dla innych inspiracją. Tylko wtedy możemy w pełni wykorzystać nasz potencjał dla zwierząt.
Rzecz o niejedzeniu mięsa „Ci, którzy wybierają wegetariański sposób życia, czynią doniosły wkład na rzecz rozwiązania
światowego problemu żywienia, przyczyniają się do zlikwidowania rzezi i tortur czujących istot,
hodowanych masowo w okrutnych warunkach, a do swojego własnego życia wnoszą nowe miary żywności i
zdrowia”. The Vegetarian Society
Zastanawiałem się czy napisać
kilka słów na temat wegetarianizmu, czy
to ma jeszcze jakieś znaczenie? Czy
ktoś je czy nie je mięsa? Ale doszedłem
do wniosku, że jeżeli nic nie napiszę
to będę miał sobie to za złe. W końcu
po to jest zin, niezależna forma
komunikacji, przekazywania swoich
spostrzeżeń, opinii czy jakichkolwiek
życiowych doświadczeń. Tak więc
zaryzykuję i napiszę kilka słów. Może
kogoś to zainteresuje, może nawet
zainspiruje do jakiejś zmiany w swoim
życiu. Jeśli choć jedna osoba
przestanie jeść mięso po przeczytaniu
tego artykułu, chociaż na kilka dni –
to dla mnie będzie to coś naprawdę
wielkiego.
W dobie „Pokemonów”, Internetu,
„Naszej Klasy” i innego szajsu, młodzi
ludzie chyba nawet nie chcą się
zastanawiać nad tym, co jedzą, jakie to
ma dla nich znaczenie? Jakie to ma
znaczenie dla tysięcy niewinnych istot,
które giną każdego dnia.
Niewielu jest takich, którzy są
świadomi tego, co jedzą – może,
dlatego, że nikt inny im tego nie
powiedział. Z drugiej strony fajne,
kolorowe reklamy jednej czy drugiej
fast-foodowej restauracji mają ogromny
wpływ na młodych ludzi, którzy zawsze
chcą być cool i trendy, zwłaszcza w
dzisiejszych czasach. Często
zastanawiam się siedząc w
wegetariańskiej restauracji, ile z osób
tam się stołujących to zdeklarowani
wegetarianie a ile to po prostu
przypadkowi przechodnie, którzy chcieli
spróbować czegoś nowego.
Cudowne Lata str. 13
Czasami mam ochotę po prostu o to spytać, ale zawsze brakuje mi odwagi. Jednak, któregoś dnia musze
zrobić takie badanie – tak dla zaspokojenia swojej ciekawości. Zastanawia mnie też ilość osób, które
właśnie w ten sposób zainteresowały się wegetarianizmem, spróbowały jakiejś jednej potrawy i nagle
zobaczyły, że nie potrzeba w ich życiu mięsa. Tak, taka jest prawda – człowiekowi nie potrzebne jest
mięso, aby normalnie funkcjonować. Nie będę wam tu teraz przytaczał całej teorii na ten temat, bo w
dzisiejszych czasach można znaleźć ją wszędzie – w książkach takich jak chociażby „Wszystko o
wegetarianizmie” Marii Grodeckiej, w miesięczniku „Wegetariański Świat” czy w Internecie. Mogę też
dorzucić swoje pięć groszy – od 10 lat nie jem mięsa i bardzo dobrze się dzięki temu czuję, mam
bardzo dobre wyniki badań i zawsze, kiedy jestem na tak zwanym „przeglądzie lekarskim” nie mówię
lekarzom nic na temat mojej diety do momentu, kiedy otrzymuję od nich kompletne wyniki. Pamiętam jak
kiedyś powiedziałem coś przed badaniem a pani doktor na to, że trzeba jeść mięso, bo to i tamto. Nie
starałem się wchodzić z nią w polemikę, bo po pierwsze byłem mniej doświadczony i miałem zbyt małą
wiedze w tej materii a po drugie dostałbym jakiś „Pavulon” i byłoby po sprawie:) Jednak przy okazji
kolejnych badań, które zresztą wychodziły wzorowo pochwaliłem się, że od jakiegoś czasu nie jem
mięsa. Zdziwiłem się tym, co powiedziała inna pani doktor, że to bardzo fajnie, że to jak
najbardziej zdrowa dieta tylko trzeba jeść różnorodne pokarmy i że ona to bardzo pochwala. Zapytałem
czy ona też nie je mięsa – powiedziała mi, że stara się unikać. To chyba bardzo dobra rekomendacja.
Oczywiście przy okazji porzucenia jedzenia mięsa wszyscy Twoi znajomi nagle stają się specjalistami
od żywienia i zachowują się tak jakby pozjadali rozumy wszystkich dietetyków tego świata. Na
początek będą Ci mówić, że mięso dostarcza białka i innych składników niezbędnych dla normalnego
funkcjonowania. I tu oczywiście pierwsza skucha, ponieważ wszystko to można zastąpić spożywając, tak
jak zasugerowała pani doktor, różnorodne wegetariańskie pokarmy.
Pewnie będziesz się zastanawiał nad tym, jakie to trudne, organizować sobie wegetariański posiłek. I tu kolejna skucha. Wcale nie jest to takie trudne, a powiedziałbym, że w wielu przypadkach dużo
łatwiejsze niż robienie tradycyjnego „schaboszczaka”, czy innego „devolaja”.
Zapewne pojawi się pytanie – to skoro nie możesz jeść mięsa, to co? No właśnie – wszystko to, co
jesz oprócz mięsa. Wiadomo, że gdybyś jadł tylko samo mięso, bez tak zwanych dodatków, to w ciągu
kilku miesięcy miałbyś poważne problemy zdrowotne. Jeśli masz problem z komponowaniem swoich
posiłków – kup sobie pierwszą lepszą wegetariańską książkę kucharską i zacznij sam eksperymentować w
kuchni. Niewiele jest rzeczy, które mogą się równać z dobrym obiadem czy kolacją, dodatkowo
przygotowaną przez samego siebie i zjedzoną w miłym towarzystwie.
Mógłbym przytoczyć jeszcze kilka brutalnych faktów z rzeźni, w jaki sposób te niewinne świnki czy inne milusie kurczaczki albo krówki przeistaczają się w twojego kotlecika, kiełbaskę czy inny pseudo
smakołyk. Mógłbym też poopowiadać o tym, co dodawane jest do mięsa, aby miało ono jakikolwiek smak
lub to, w jakich warunkach hodowane są zwierzątka na twój talerz. Jednak nie będę tego tematu
rozwijał – pozostawiam go Tobie. Nie ma to jak samemu dotrzeć do pewnych faktów i uświadomić sobie,
jakie to jest głupie, złe i nieetyczne.
Jeśli zdecydujesz się i zrobisz ten
pierwszy krok zobaczysz ile radości i
wewnętrznego zadowolenia wniesie to w Twoje
życie. Fakt musisz się liczyć z tym, że
będziesz musiał często odpowiadać na
pytanie, „dlaczego nie jesz mięsa” – ja
staram się zawsze odpowiadać, że z szacunku
do samego siebie. Nie zastanawiaj się zbyt
długo – zostań wegetarianinem.
„Dieta warzywna z dodatkiem ciemnego razowego chleba, kasz,
ryżu, orzechów i owoców jest dietą
optymalną, dostarczającą naszemu
organizmowi wszystkiego, czego on
sobie życzy. Wszystko to co jemy
ponad to – aby dogodzić swojemu
podniebieniu, „pracuje” na
lekarzy”.
Kuchnia Wegańska pod redakcją
Agnieszki Olędzkiej
Książki, które warto przeczytać: „Wszystko
o Wegetarianizmie” Maria Grodecka, „Kuchnia
Wegańska” pod redakcją Agnieszki Olędzkiej,
„Viva Wegetarianizm” Juliet Gellatley,
„Milcząca Arka” Juliet Gellatley,
„Wegetarianizm po mistrzowsku” Ewa Kmiecik,
Dasi Rati,
Strong So Far to czterech młodzieńców z Trójmiasta, którzy wycinają całkiem
przyjemnego hardcore’a inspirowanego początkiem lat 80-tych. Jak do tej pory
nagrali tylko demówkę ale mam nadzieje, że nagrają coś jeszcze – np. 7’ – bo ta
jak najbardziej im się należy. Ich bezkompromisowe teksty i bardzo konkretna
postawa skusiły mnie do tego aby zadać im kilka pytań, na które odpowiedział
wokalista – Guma!
Powiedzcie mi jak to się stało,
że powstał zespół o nazwie
STRONG SO FAR?
Prosta historia jakich wiele,
ktoś tam kogoś znał, dogadali
się i zaczęli grać. Przez
pewien czas to stało w miejscu,
potem do zespołu przyszedłem
ja, to było jakoś w styczniu
2008 roku i z tego co pamiętam
przez jakieś 2 miesiące był
zastój, bo chłopaków znałem
tylko z koncertów i zanim sie
zaczęliśmy dogadywać to minęło
trochę czasu, po pół roku
zagraliśmy pierwszy koncert
dzięki uprzejmości Łukasza z
Biletów Do Kontroli (dzięki!)
no i potem to już poleciało.
Graliście wcześniej już na
instrumentach, które teraz
obsługujecie – czy to wasze
pierwsze doświadczenia?
Powiedzcie jak wyglądała Wasza
pierwsza próba?
Marcin wcześniej był wokalistą
w kapeli No Reason Why z
Trójmiasta, a na gitarze zaczął
grać dopiero jak powstała
kapela. Iwan uczył się grania
na perkusji od jakiś punków na
Helu czy gdzieś tam, a Acid
grał wcześniej na gitarze w
jakiejś kapeli, więc nie było
problemu żeby pożyczył bas od
kuzynki i zaczął grać. Mieliśmy
wcześniej innego basistę, ale
on nie ogarniał.
Niedawno zorganizowaliście sobie mini trasę koncertową –
powiedzcie łatwo było? No i oczywiście jak wrażenia? Spotkało
was coś czego wcześniej nie doświadczyliście? Chcielibyście to
jeszcze powtórzyć?
Graliśmy wcześniej w marcu 4-dniową trasę z Calm The Fire i
potem stwierdziliśmy, że to jest zajebiste, a przy tym wcale
nie takie trudne. Zaczęliśmy planować jakieś dwa miesiące
wcześniej, pierwotnie chcieliśmy grać jakieś 8-9 koncertów,
ale niestety wypaliły tylko 4 dni. Posypał się jeden koncert
na sam początek wyjazdu i wtedy stwierdziliśmy, że skrócimy
ten wypad. Najśmieszniejsze jest to, że na dobrą sprawę
tydzień przed wyjazdem ogarnęliśmy wszystkie prawie koncerty i
pojechaliśmy w sumie „na spontanie”. Takie zaplanowanie trasy
nie jest wcale trudne, znamy parę osób w Polsce i do nich w
pierwszej kolejności uderzyliśmy, jak się okazało – celnie. Na
pewno niezłą głupotą było jechanie osobówką z 1996 roku, z
zapakowanym całym bagażnikiem i rzeczami pod nogami. Ale
Toyota nas nie zawiodła, jak zwykle zresztą i trzeba
powiedzieć, że to jest niezniszczalny samochód. To co mi teraz
do głowy przychodzi to akcja jak wjeżdżaliśmy na Śląsk i nagle
załamanie pogody, śnieg i wiatr, albo jak w Tychach przez 2
godziny szukaliśmy miejscówki w której graliśmy. Warszawa i
granie gigu z jakimiś raperami i dywan z Matką Boską u Pulpeta
na chacie. Wiem, że to jest wiocha, ale w tym miejscu
chciałbym podziękować każdemu, dzięki komu zagraliśmy
koncerty, każdemu u kogo spaliśmy i z kim mogliśmy zagrać:
Baran z Poznania, siostry Wilkowskie + Asia VeganJustice ze
Słupska, Spike, Wolf i Królik DIY Truj-miasto, Pacior i całe
CTF, NS Biskup, Regres, Bastess, Olsen, Jasiu, hatexkate,
Mazi, Pulpet, Osiołek BARTOSZYCE STRAIGHT EDGE, Rubin Poznań,
chłopaki ze Step Right In, PióroxKwidzyn, Tczew Punx.
Póki co macie na koncie tylko wasze demo – myślicie o wydaniu
jakiegoś materiału? Jeśli tak to czy sami będziecie próbowali
go wydać czy raczej wesprzecie się pomocą jakiegoś wydawcy?
Demo jest, można było je kiedyś kupić, ale większość
rozdaliśmy i z 50 szt. nie zostało już nic. Nie jest to super
jakość, nie jest to super wydanie, może będziemy się tego
wstydzić za 5 lat. Teraz wydamy drugie demo na kasetach,
własnymi siłami, raczej bez niczyjej pomocy, chociaż nie mogę
tego powiedzieć na 100% Kasety już leżą i czekają. DIY
A czemu gracie to co gracie,
agresywny hardcore inspirowany
początkiem lat 80-tych? Co jest w
tej muzyce takiego, że was
zainspirowała do założenia
zespołu?
Mam wrażenie, że chłopaki na
początku chcieli grać nieco
inaczej, ale w końcu wyklarowało
się inne brzmienie. Dla mnie lata
80 to jest hardcore jakiego
słucham na co dzień i hardcore
taki jakim powinien być. Zasada
jest prosta - gramy tak, jak
kapele których słuchamy. Nie
napiszę tutaj o inspiracjach, bo
to będzie głupie. Nie mamy
jednakowych list ulubionych
zespołów, każdy z nas sie różni i
słucha czego innego, tylko w
niektórych przypadkach nasze
upodobania nakładają sie na
siebie. SSD, DYS i cała reszta
Boston Crew, potem bostońskie Ten
Yard Fight, aż po Blank Stare.
Minor Threat i Youth of Today,
Black Flag, Judge, Project X,
Floorpunch. Ale też wiele kapel z
XXI wieku Bracewar, Trash Talk,
Ceremony, Bad Seed, Champion,
Betrayed, Coke Bust i tak mógłbym
wymieniać i wymieniać. Te starsze
kapele znam tylko z nagrań, nigdy
ich nie widziałem i nie zobaczę
(reuniony sie nie liczą hehe),
strasznie je lubię, a to jak
wyglądały ich koncerty mogę tylko
zobaczyć na jakimś wideo albo
gdzieś przeczytać. Kapel, które
aktualnie grają nie oceniam po
nagraniach, płytach czy kasetach,
bo jedynym wyznacznikiem czy
kapela faktycznie jest hardcore,
powinny być ich koncerty. Jeżeli
kapela ma zajebiście nagraną i
zmasterowaną płytę, to bardzo
fajnie, byleby podobny poziom
reprezentowali na scenie podczas
koncertu. Wiele jest takich kapel
które mimo jakości nagrań na
koncertach odpierdalają kichę i
jak dla mnie mogłyby nie istnieć
bo nic nowego nie wnoszą, jedynie
kolejną pozycje płytową, którą
można będzie kupić, nic więcej.
Nie będziemy nikomu mydlić oczu
super nagraniami, skoro dobrze
wiemy, że technicznie i
brzmieniowo nie jest to coś „ŁaŁ”,
szkoda na to czasu i naszego i
potencjalnego odbiorcy. Przyjdzie
na koncert spodziewając się
niewiadomo czego i się rozczaruje.
Czytając Wasze teksty można dojść
do wniosku, że wkurza Was mnóstwo
rzeczy. A jest coś co Was nie
denerwuje?:)
A czy hardcore nie jest tym
miejscem, w którym agresja i
złość ma swój dom? Nie mam tutaj
na myśli ślepej nienawiści czy
agresji, ale agresje skierowaną w
konkretną grupę, sytuacje,
zjawisko czy osobę. Gdy sobie
pomyślę ile rzeczy mnie wkurwia,
nie daje spać i skonfrontuje to z
rzeczami które sprawiają mi
przyjemność i które lubię to
lista tych drugich wydaje się
śmiesznie mała.
Cudowne Lata str. 18
Gdyby wszystko było super i byłbym zadowolony z
życia, to pewnie słuchałbym czegoś co leci w
radiu czy telewizji, bo byłoby mi to na dobrą
sprawę obojętne. Hardcore daje możliwość jakby
urzeczywistnienia swojej złości czy
rozczarowania. Pisze teksty o tym co widzę,
chłopaki pewnie w wielu sytuacjach nie zgadzają
się w 100% z tekstami, bo to są tylko i
wyłącznie moje obserwacje, widziane z mojej
perspektywy. Mnie po prostu wkurwiają ludzie,
oni są niewyczerpanym źródłem inspiracji.
Jeżeli miałbym tutaj wymieniać co mnie wkurwia
to byś musiał poświęcić na to całą kolumnę, a
przecież szkoda papieru. Jest parę rzeczy które
nie są wkurwiające, np. dobre jedzenie i ziomki
hehe
Pewnie wasi koledzy ze szkolnej ławki robią
„inne” rzeczy – powiedzcie co spowodowało, że
zainteresowaliście się hardcore? Co jest tu tak
ciekawego, że postanowiliście się w to
zaangażować?
Każdy ma pewnie inną historię, ale ona nie jest
ważna. Najważniejsze, że każdy z nas w końcu
trafił do tego hardcora, bo ja osobiście to
lepszego miejsca dla siebie bym nie znalazł.
Większość moich znajomych ze szkoły albo z
podwórka, teraz studiuje albo pracuje. A w
wolnych chwilach upijają sie i imprezują.
Smutne jest jeżeli ktoś nie ma w życiu jakiegoś
zainteresowania, czegoś czemu jest w stanie
oddać się w 100%, bo wtedy życie nie ma sensu i
jest wegetacją. Nie ważne jaka to zajawka,
uwielbiam słuchać ludzi którzy czymś się
pasjonują, czy to ogrodnictwo czy fotografia,
po prostu to jest zajebiste. Nie mam nikomu za
złe, że dla niego upijanie sie i chodzenie do
klubów jest okej. Nie no kłamie, nienawidzę
tego i wszystkich ludzi, których muszę słuchać
rano w tramwaju, że jak to ostatniej nocy sie
upili i naćpali. Na stos takich i spalić dla
przykładu. Najgorsze jest to, że to jest
choroba 80% tego społeczeństwa, ludzie nie
widzą nic złego w takim trybie życia.
Oczywiście ktoś może patrzeć na hardcore tak
samo „co to za sens”? Ktoś tam gra, ten sie
drze do mikrofonu, a tamci sobie skaczą po
głowach. Nie rozumiem. Nie wiem jaki jest sens,
ale wiem, że chce być tu gdzie jestem. W tej
scenie znalazłem najbardziej wartościowych
ludzi, bo hardcore to są przyjaciele i setki
przejechanych kilometrów na koncerty.
Swój stosunek do jedzenia mięsa określiliście w
jednej ze swoich piosenek. Nie wydaje się wam
jednak, że na temat wegetarianizmu/weganizmu w
scenie mówi się ostatnio stanowczo za mało albo
nie mówi wcale? Stąd też mnóstwo nowych ludzi
nie interesuje się tym zagadnieniem?
Mówi się mało, bo może mało ludzi chce tego
słuchać? Nie wiem jak do końca jest, ale też
nie jest to chyba aż tak duży problem. Na
większości koncertów dostaniesz wege żarcie,
zdaje mi się, że to już przyjęło się na tyle,
że jest to normalne. Mało ludzi interesuje się
tym zagadnieniem, pewnie masz rację. Dla mnie
żeby nazywać się wegetarianinem albo weganinem
to samo jedzenie to jest tylko część, trzeba
się udzielać, robić akcje, uwalniać zwierzęta i
palić budki z kebabem. W Polsce jest takich
ludzi naprawdę mało. Też kiedyś na maksa miałem
potrzebę robienia takich rzeczy. Ale jak ja
poszedłem kiedyś na „Dzień bez futra” czy coś
takiego to większość Trójmiejskich
zaangażowanych wege/wegan to jakieś hipisy i
dredziarze.
http://www.myspace.com/strongsofar
Uważam, że to co kto je jest tylko i wyłącznie
jego sprawą, czy je chleb z szynką, czy chleb
z masłem, czy chleb z hummusem. Nie mam
zamiaru mówić ludziom ze sceny, czy poprzez
teksty piosenek co mają robić, chce jedynie,
żeby ludzie zaczęli myśleć.
Jest kilka miast w Polsce, w których mógłbym
mieszkać. Do takich miejsc należy również
Trójmiasto – możecie mi powiedzieć co Was
wkurza a co jest fajne w Waszym mieście?
Jest tylko jedno miasto w którym mógłbym
mieszkać – Trójmiasto. Wkurza to, że nie ma
jednego biletu na wszystkie środki
komunikacji, bo w Gdańsku, Sopocie i Gdyni
obowiązują inne bilety. Wkurzają syfiaste
tramwaje i SKMki, ale to się powoli zmienia.
Wkurwiają mnie Cyganie z akordeonami w
tramwajach i starzy Niemcy na starówce, którzy
sobie myślą „to wszystko było kiedyś nasze
hahaha!”. Ale jest tyle + że szkoda gadać o
minusach. Ja reprezentuję lokalny patriotyzm,
więc plaża, morze i starówka. Gdańska
Stocznia, Sopockie Molo i Port w Gdyni to
chyba wystarczająca reklama. A jeżeli ktoś
mnie spyta gdzie są najlepsze lody, to powiem
Gelati Giuseppe w Sopocie, najważniejsze
miejsce w Polsce to pomnik na Westerplatte w
Gdańsku, a najlepsze koncerty są w Gdyni!
Powiedzcie co oprócz hardcorea lubicie robić?
Może macie jakieś inne zainteresowania – jeśli
tak to mówcie śmiało.
Marcin jeździ na desce, Dawid maluje kolejki
(ale cicho, bo Straż Ochrony Kolei nie śpi!),
Acid jeździ na BMX, a ja nie robie nic.
Który lub które z polskich zespołów zrobiły na
Was wrażenie w ostatnim czasie?
Na pewno Identity, to już nie jest Polska, to
daleki zachód, Burst In za teksty, Drip Of
Lies - niezły brud, Nice Shoes - chłopaki
robią swoje i nie oglądają się za siebie,
Regres za koncert na 10lecie, Stone Heart to
coraz wyższa półka, nie będę do końca
obiektywny ale jeszcze Calm The Fire hehe.
Ok. to na koniec powiedzcie mi szczerze -
lubicie papierowe fanzine’y? Jeśli tak, to
które Wam się podobają a jeśli nie to
dlaczego?
Dla mnie ziny to naprawdę zajebista sprawa, co
innego czytać coś na ekranie monitora, a co
innego z kartki. Nie jestem fanem e-zinów,
więc też nie śledzę ich na bieżąco. Za to
papierowe staram się na bieżąco czytać. Nie
interesują mnie ziny z lat 90 tylko te
aktualne. Z Polskich jak dla mnie czołówka to
na pewno Struggle i Prosta Droga, warto też
kupić Look Beyond, bo mam nadzieje, że nie
skończy się na jednym numerze i doczekam sie
następnych. The Effort to jest klasa sama dla
siebie, mimo, że pytania i odpowiedzi czasem
przekraczają mój angielski to fajnie się
czyta, wydana jest tak, że ja nie mam pytań w
ogóle. CrossedxLine za wywiad z Right Idea,
nowy Heat, Milkshake za masę dobrych wywiadów:
86 mentality, Dirty Money, TUI, Cold World i
Shitty Limits. Tyle na razie, dzięki za
wywiad.
STRAHATE-EDGE!
www.laszlopaprika.ownlog.com
www.laszlopaprika.ownlog.com
STEP RIGHT IN
Step Right In to młoda ekipa z Lędzin na Śląsku. Gdy pierwszy raz usłyszałem ich nagrania,
byłem delikatnie mówiąc w szoku. Nie sądziłem, że zespół tak nowy, z niewielkim
doświadczeniem może prezentować taki poziom. Wystarczy, że posłuchasz ich debiutanckiego
materiału a zrozumiesz o czym mówię. Rzadko się zdarza żeby młody zespół wydawał tak dobre
demo. W chwili gdy dowiedziałem się, że chłopaki mają zagrać na dziesięcioleciu Regresu od
razu zacząłem rychtować pytania do tego wywiadu. Niestety koncert skończył się dobrze po
północy i zarówno ja jak i zespół był nieco zmęczony więc postanowiliśmy zrobić ten wywiad
przy pomocy Internetu. Na moje pytania odpowiadał perkusista Krzysiek.
Fotki zrobione przez Kirka www.kirek.pl
Cudowne Lata str. 22
Na początek powiedzcie dlaczego powstał zespół
STEP RIGHT IN?
Granie w kapeli to świetna okazja do wyładowania
emocji, napięcia, wkurwienia – potrzebowaliśmy
tego. Jeśli zakładasz zespół, możesz dzielić się
tymi rzeczami z innymi. A dlaczego hardcore?
Jeśli grasz na jakimś instrumencie to naturalne
jest, że chcesz grać taką muzykę jakiej słuchasz
na co dzień. Od początku istnienia zespołu
wiedzieliśmy, że będziemy grac hc/punka.
Jak słychać z Waszych kawałków, dużą inspiracją
dla Was stanowią te wszystkie nowsze zespoły jak
choćby Another Breath czy Have Heart – a co z
klasyką? Jakie znaczenie dla Was jako zespołu
mają kapele z lat osiemdziesiątych i 90-tych?
Przeszliśmy przez „klasykę” i na pewno słychać
to w naszej muzyce. Zespoły, które wymieniłeś
nie powstałyby, gdyby nie oldschoolowa scheda,
ale szczerze poza Piotrkiem, który jest u nas
specem od 80’s i new schoola z lat 90’ to
aktualnie słuchamy w większości rzeczy nowszych,
albo kapel, które po prostu wywarły na nas taki
wpływ, że często do nich wracamy. Tak naprawdę,
to w jakich latach zespół grał nie wpływa na to
czy słucham i cenię daną ekipę.
Wydaliście niedawno swój debiutancki materiał i
zrobiliście to sami – to ze względu na DIY czy
po prostu nie chcieliście powierzać tego
wytwórni?
Dla nas ważne było, żeby płyta ukazała się
szybko i była dostępna do ściągnięcia w sieci.
Na dobrą sprawę nie napisaliśmy nawet do żadnego
labelu. Po prostu stwierdziliśmy, że weźmiemy to
w swoje ręce. Teraz po kilku miesiącach nie
żałujemy tego. Z zespołu z małego miasteczka
gdzieś na Śląsku, o którym nikt nigdy nie
słyszał staliśmy się zespołem, który… kilka osób
już zna;) i chociażby dlatego było warto.
Cały materiał umieściliście w Internecie – jakim
powodzeniem cieszy się „ściąganie” tej płyty?
Ściąganie na pewno większym zainteresowaniem niż
kupno hehe, ale nie narzekamy. Liczyliśmy się z
tym, że jak płyta będzie do pobrania, to trochę
mniej osób ją kupi, ale tak na dobrą sprawę nie
chodziło nam o to. Marzyliśmy, żeby zagrać
koncert, na którym dzieciaki będą znały teksty i
krzyczały z nami do mikrofonu. I się spełniło heh.
Co do ściągnięć przestaliśmy je sprawdzać jak
doszło do tysiąca, a kumpel nie zapłacił za serwer
na którym to wystawiliśmy;).
Dzięki temu poznało Was pewnie parę osób spoza
Polski – możecie coś o tym powiedzieć? Jakie są
reakcje ludzi na ten materiał?
Jeśli chodzi o Polskę to nie spodziewaliśmy się
tak dobrych opinii, jest to dla nas bardzo
budujące, bo nikt chyba nie chce zostać w takim
undergroundzie, żeby nie wychodzić poza salkę prób
w piwnicy;). Mieliśmy okazje odwiedzić kilka miast
i zagrać z fajnymi kapelami m.in. świetne 10-te
urodziny Regresu.O tym, że słuchają nas poza
krajem wiemy tylko z myspace i lastfm heh.
Spotkaliśmy się z jakimś pozytywnym odzewem, ale
wiadomością na MS raczej bym się nie jarał;), a
szkoda bo świetnie byłoby zagrać trasę po Japonii
hehe.
Co was zainteresowało w hardcore? Jest mnóstwo
różnych rzeczy na świecie – dlaczego wybraliście
akurat to?
Zajmujemy się różnymi rzeczami, nie żyjemy tylko
zespołem i tylko sceną. A dlaczego hardcore?
Historia każdego z nas wydaje się podobna, i nie
ważne czy na początku był punk czy metal, to w
pewnym momencie trafialiśmy na koncert hc/punkowy
i nasze życie już nie było takie jak dawniej heh.
Na początku wciąga cię muzyka, od razu potem
poznajesz wartości, idee, DIY, możesz sam zrobić
koncert, sam wydać zina, sam robić masę innych
ciekawych rzeczy, możesz założyć swoją „załogę” i
razem jeździć na koncerty heh;)
Wasze teksty dotyczą raczej osobistych spraw –
czemu akurat tak? Nie kusiło was aby napisać
kilka „protest songów” lub tekstów bardziej
bezpośrednich?
Masz rację, nasze teksty są osobiste, ale
powiedziałbym też, że są „uniwersalne”. Każdy
może w nich odnaleźć siebie, odnieść je do
swojej sytuacji, są bezpośrednie na tyle na ile
się da, żeby nie wpaść w banał. Są zespoły z
tekstami zabarwionymi politycznie, albo
śpiewające o „załodze”, a my wolimy się skupić
na człowieku, jego zachowaniach i życiu. Nie
zmienimy i nie chcemy zmieniać świata, a jeśli
nasze teksty zatrzymają kogoś na chwilę i
skłonią do przemyśleń i zastanowienia nad samym
sobą, to fajnie.
Wracając do płyty to powiedzcie trochę więcej o
jej nagrywaniu – to był chyba Wasz „pierwszy
raz”? Fajne to było doświadczenie dla Was?
Nagrywaliśmy w studiu Damiana z Pain Runs Deep,
a realizacją zajmował się przede wszystkim Arek
(Bhimal, Nyshynga). Byliśmy podekscytowani i
trochę spięci, ale chłopaki służyli nam radą i
pomocą w każdej sprawie i wykazali się dużą
cierpliwością przez co nagrywaliśmy w dobrej
atmosferze. Dzięki nim pierwsza wizyta w studio
była super doświadczeniem i sporo z niej
wynieśliśmy.
Myślicie już o nagraniu czegoś nowego? I jeśli
tak to znów wydacie materiał sami czy
rozejrzycie się za jakimś wydawcą?
Po nowym roku chcemy nagrać materiał, który
prawdopodobnie ukaże się na winylowej 7” w In
Our Hands records. Paweł jest fajnym
człowiekiem i mamy z nim fajne relacje, mamy
tylko nadzieje, że nie zmieni zdania hehe.
Graliście na 10 leciu Regres – myślicie, że Wam
też dane będzie celebrować taki jubileusz?
Nie wydaje mi się heh. A tak naprawdę to
będziemy grać dopóki będzie nam to sprawiało
przyjemność i radość.
Czy oprócz grania w zespole macie jakieś inne
zainteresowania?
Na pewno każdy z nas kreci się jeszcze jakoś wokół
muzyki – jeździmy na gigi, od czasu do czasu
organizujemy koncerty, niektórzy z nas grają w
innych kapelach, a z zainteresowań pozamuzycznych
to wszystkich łączy sport bo lubimy pograć w
siatę, kosza i w kopaną;)
Co myślicie o papierowych fanzineach. Czy to
trochę młodsze pokolenie (do którego w sumie
należycie) jeszcze się taką formą przekazu
interesuje?
Myślę, że na papierowe fanziny zawsze będzie
miejsce na scenie. To jest ponadczasowe. Niby
teraz wszystko można znaleźć w necie, ale nic nie
zastąpi tego uczucia wyczekiwania na następny
numer, a potem zapachu papieru i wertowania
ukradkiem kartek pod ławką heh (przypomniały mi
się szkolne czasy;)). Zina zawsze możesz schować
do kieszeni czy plecaka i wziąć ze sobą
gdziekolwiek idziesz. Kiedyś kupowałem ziny żeby
poznać nowe kapele, przeczytać wywiad czy
recenzje, żeby sprawdzić czy warto kupić płytę.
Teraz jest trochę inaczej, ale wciąż zdarza się,
że o jakimś zespole dowiaduję się pierwszy raz z
zina. Lubię zaopatrzyć się na koncertach w jakieś
mniej znane pozycje niż np. Pasażer, nieduży koszt
a masa przyjemności z czytania. Fajnie, że są
ludzie, którym się jeszcze chce tym zajmować, bo
dla mnie jest to nierozerwalny element hc/punka.
Z racji tego, że ten fanzine jest zdecydowanie
pro-wegetariański – muszę Was zapytać o wasz
stosunek do tej diety?
Żaden z nas nie może się nazwać wegetarianinem co
nie zmienia faktu, że bardzo lubimy wegetariańską
i wegańską kuchnię.
Napiszcie coś na zakończenie, może coś bardzo
istotnego o co nie zapytałem wcześniej a
chcielibyście się tym podzielić?
Dzięki, że mogliśmy „pogadać”:). Do zobaczenia na
koncertach!
PART OF SOMETHING
I’m pro ud to be a part of something/ Based on the truth, Simple rules – coming straight from my heart/
Don’t give a fuck what you think/ And what you say about me/ Frustration is all what I have/ Because
our life is full of choices/ And we always hope, the choice was right/ I don’t care about the
acceptance/ Popularity – it make no fuckin’ sense/ Your idols and heroes they’re all the same/ They
love you as long as you pay/ Don’t you feel betrayed?/ Don’t you feel like a fool?/ When you turn
around, they laugh at you/ I won’t surrender/ So let me choose/ Identity – that I don’t wanna loose.
Cudowne Lata str. 24
Unveil to młoda ekipa spod znaku vegan straight edge, na stałe rezydująca w kraju skąd pochodzi najlepsza czekolada na świecie, świetne zegarki a banki tego kraju stanowią raj podatkowy dla większości bogatych Niemców. To właśnie w Szwajcarii tych kilku typów postanowiło założyd zespół, który oprócz solidnej mieszanki metalu z hardcorem serwuje nam również konkretny przekaz. Sentyment do tego bogatego kraju oraz fakt, że Roman Polaoski nie znalazł tam schronienia spowodował, że chciałem zrobid z tymi typami wywiad. Może to co napisałem powyżej nie miało bezpośredniego wpływu na moją decyzję ale Ep-ka którą wydali już tak. Jeśli lubisz stary Earth Crisis i wieczorami szlochasz ze względu na to, że mało jest obecnie zespołów grających muzykę tego
pokroju, to koniecznie sprawdź tych Szwajcarów – zaręczam, że warto. Póki co możesz przeczytad kilka słów, które zespół ma do powiedzenia.
Co było powodem, że założyliście zespół o nazwie
UNVEIL?
Wszyscy mieliśmy jakieś inne zespoły zanim
założyliśmy UNVEIL. Kiedy wszystkie tamte
zespoły rozpadły się, chcieliśmy stworzyć coś
zupełnie nowego z zamysłem, że uda nam się
pograć przez kilka następnych lat. Wszyscy
jesteśmy bliskimi przyjaciółmi i to jest
podstawa dla UNVEIL. Chcemy coś przekazać w
naszych tekstach, grać najlepiej jak potrafimy,
grać tyle koncertów ile możemy i oczywiście
wydawać jakieś płyty.
Tak jak wspomniałeś, przed UNVEIL mieliście
różne inne projekty, możecie nam coś o nich
powiedzieć?
Ja i Johann graliśmy w Fate As Prison, szybki
metalcore. Zagraliśmy tylko kilka koncertów i
wydaliśmy demo CD. Nie byliśmy zbyt dobrzy w tym
co robiliśmy i nikt za bardzo się nami nie
przejmował. Raphael i Thomas grali w Conceal,
wegetariańsko straight edge’owy zespół z
wpływami Sentence czy Arkangel. Zagrali sporo
koncertów w Szwajcarii oraz Włoszech i rozpadli
się z powodów personalnych i prywatnych spraw.
Pod koniec wakacji mieliście niewielką trasę
koncertową. Macie z niej jakieś ciekawe wspomnienia?
Oczywiście, że mamy! Zwiedziliśmy Europę dwa razy w
tym roku. Raz z A BRIDGE TO MANY (www.myspace.com /
abridgetomany) w sierpniu i raz z Faded Glory
(www.myspace.com / afadedglory) w październiku.
Mieliśmy mnóstwo zabawy na tych wyjazdach i
zagraliśmy kilka bardzo fajnych koncertów. Były też
słabsze występy, ale myślę, że to normalne dla nowych
zespołów takich jak nasz. Niemniej spotkaliśmy sporo
fantastycznych ludzi, zobaczyliśmy wiele
interesujących miast i mam nadzieję, że możemy to
zrobić ponownie wkrótce!
Pamiętasz kiedy po raz pierwszy poznałeś hardcore I
dlaczego postanowiłeś podążać tą drogą?
Wszyscy chodziliśmy do tego samego liceum. Wtedy
bardziej byliśmy zaangażowani w punkrock. To mały
krok od punk rocka do hardcore i metalcore, więc
zaczęliśmy chodzić na koncerty w Szwajcarii. Dla mnie
ta scena była zawsze czymś specjalnym, gdzie czułem
się komfortowo. Tu "wszyscy znają wszystkich" i
wszyscy byliśmy zainspirowani ideami i wartościami,
których jest tak wiele w hardcore’owych i
punkrockowych zespołach..
Macie konkretny przekaz I konkretne teksty. Czego
się spodziewaliście pisząc te słowa? Uważacie, że
Wasze teksty mogą cokolwiek zmienić?
Przed założeniem zespołu było jasne dla nas, że
będziemy mieli konkretny przekaz i teksty. Wszyscy
członkowie zespołu stoją w stu procentach za tymi
słowami. Wówczas odczuwaliśmy brak zespołów z
odpowiednim przekazem, które starają się coś
osiągnąć dzięki swojej muzyce i tekstom. Każdy z nas
jest wegetarianinem/weganinem ze względu na
hardcore. Oczywiście nie uważamy, że ludzie, którzy
czytają nasze teksty będą całkowicie zmienić swój
punkt widzenia ale może zaczną myśleć o tych
tematach, o których my śpiewamy. Hardcore nie
powinien być tylko słuchaniem jakiejś ciężkiej
muzyki czy cokolwiek innego, powinno to być miejsce,
gdzie można się kształcić, gdzie można pomyśleć o
ideach innych ludzi, i to staramy się robić
Czyje teksty mają na was duży wpływ. Co jest waszą
główną inspiracją do pisania tekstów?
Bardzo lubię teksty Trial, Morning Again, Good
Riddance, Propagandhi i Heaven Shall Burn etc. Lista
zespołów które pisały dobre teksty jest bardzo
długa! :) moją główną inspiracja są moje uczucia
wobec tego świata i społeczeństwa. Po prostu piszę
to co myślę o różnych tematach. Również książki i
działacze polityczni są dobrym źródłem inspiracji.
Co sądzisz o mówieniu na koncertach pomiędzy
kawałkami? Dla mnie jest to bardzo ważna sprawa,
ponieważ czasami potrzebuję wyjaśnienia różnych
kwestii? Czy wy staracie się wyjaśniać wasze teksty
na koncertach?
Bardzo często mówię na koncertach. Lubię też, gdy
publiczność wie za czym stoimy i o czym traktują
nasze teksty. Myślę jednak, że nie ma potrzeby
tłumaczyć naszych tekstów – przyczyny są dosyć
oczywiste.
Jesteście zespołem straight edge – pamiętacie
jakieś trudne lub dziwne sytuacje ze względu na
to, że jesteście SXE? Jakie są reakcje waszych
przyjaciół na to, że wy jesteście straight edge?
Cóż, przypuszczam, że można się znaleźć w wielu
dziwnych sytuacjach, ponieważ ludzie, którzy nie
wiedzą czym jest straight edge bardzo często nie
będą mogli zrozumieć jego sensu. Akurat ja nie
miałem nigdy jakiejś dziwnej sytuacji dlatego, że
jestem straight edge. Prawie wszyscy nasi znajomi
piją alkohol. Nie mamy z tym żadnego problemu pod
warunkiem, że oni nie mają nic do tego, że
jesteśmy straight edge. Uważamy, że straight edge
to bardzo osobista sprawa i nigdy nie próbowaliśmy
ich do tego przekonywać – przypuszczam, ze nigdy
na to nie narzekali.
Jesteście weganami/wegetarianami. Pamiętacie swój
pierwszy dzień bez mięsa i reakcję waszej rodziny
na to?
Dla mnie nie było żadnego problemu aby zostać
wegetarianinem, ponieważ moja rodzina to popiera.
Oczywiście byli trochę sceptyczni, gdy zostałem
weganinem, ale wiedzą, że to żaden problem żyć w
ten sposób. Rozumieją mój punkt widzenia.
Regularnie sprawdzam poziom witaminy b12 i tak
długo jak jestem zdrowy, oczywiście wspierają
mnie.
Jak sądzisz – co jest najlepszą drogą do
rozpowszechniania wegańskich/wegetariańskich idei?
Wydaje mi się, że informowanie ludzi a nie
mówienie im co mają robić. Trzeba im pokazać
konkretne fakty dotyczące mięsa, wszystkie te złe
rzeczy z nim związane. Pokazywać to, co może
wpłynąć na zmianę ich zdania. Jeśli będziesz się
izolował, to nie będziesz wstanie niczego zmienić.
Należy szukać kontaktu z ludźmi i odpowiadać na
ich pytania.
Cudowne Lata str. 27
Które danie mógłbyś polecić osobie, która chce zostać
wegetarianinem?
Haha, trudne pytanie! Możesz zrobić pyszne wegańskie
hamburgery, lasagne, pizzę - zależy co lubisz. Jeśli nie
masz pojęcia co chcesz ugotować, po prostu wpisz w Google
„wegańskie przepisy” a dostaniesz mnóstwo wspaniałych
pomysłów na dobre potrawy.
Jak uważasz, czy następnym pokoleniom będzie się żyło lepiej
na tym świecie?
Zależy co masz na myśli. Jeśli masz na myśli na przykład
życie na diecie wegańskiej to na pewno będzie łatwiej. Ale
myślę, że świat staje się coraz bardziej popieprzony z
każdym kolejnym dniem. Problem polega na tym, że ludzie nie
czują się odpowiedzialni za dzisiejszy świat, jego przyrodę
i zwierzęta. Świat, który będą oglądać następne pokolenia na
pewno będzie mniej zielony a bardziej szary. Istnieje wiele
przerażających rzeczy takich jak zanieczyszczenie powietrza
czy globalne ocieplenie i im dalej, tym pewnie będzie
jeszcze gorzej. A przecież w naszym interesie jest, aby
świat wyglądał lepiej dla następnych pokoleń, ale cóż,
wydaje się, że nikomu na tym nie zależy.
Jesteście jakoś zaangażowani w politykę? Szwajcaria nie jest
członkiem UE – waszym zdaniem to lepiej czy gorzej dla ludzi
w waszym kraju?
To trudny temat i chciałbym mieć więcej czasu na to aby mieć
większą wiedzę na temat polityki ale postaram się
odpowiedzieć. Szwajcaria nie jest częścią Unii Europejskiej
ale ma sporo umów dwustronnych. Mam nadzieję, że Szwajcaria
nie wejdzie do Unii Europejskiej, ponieważ jestem bardzo
krytyczny wobec globalizacji a UE jest po prostu jej
wcieleniem. Myślę, że UE jest kolejnym krokiem do „BRAVE NEW
WORLD” gdzie pieniądze i gospodarka są wszystkim a
indywidualizm jest niczym. Słyszeliśmy od naszych przyjaciół
z Rumunii i Polski, że oni oczekiwali pomocy dla ludzi w ich
krajach. Wszyscy dostali ładne ulice oraz potężne zachodnie
firmy, które przejęły ich kraj. Ale tak jak powiedziałem to
jest bardzo trudny temat.
Możecie nam powiedzieć nieco więcej o scenie hardcore w
Szwajcarii, ponieważ ja nie znam zbyt wiele zespołów z
Waszego kraju. No może poza FALL APART, których widziałem u
nas na koncertach.
Scena hardcore w Szwajcarii jest w miarę mała. Nie ma tu
zbyt wiele osób, którym chciałoby się jechać jakoś
szczególnie daleko na dobry koncert. Z drugiej strony to w
sumie fajnie, ponieważ wszyscy znają się lepiej lub gorzej
ale jest kilka naprawdę wspaniałych osób, które zajmują się
organizacją koncertów, wiedząc z góry, że nie dostaną za to
żadnych pieniędzy. Mamy tu kilka naprawdę świetnych
zespołów, które powinniście sprawdzić: Deadverse, Beggars &
Gentry, Seed of Pain, Life As War, Again’n’Again, Turning
Cold no i oczywiście Fall Apart, o których wcześniej
wspomniałeś.
Co wolicie: papierowe zine’y czy internetowe blogi? Co jest
dla Was ważniejsze?
Cóż, osobiście wolę te papierowe, ale najpierw musisz je
zdobyć, zanim będziesz mógł je przeczytać. Blogi możesz
czytać wszędzie, gdzie tylko masz dostęp do Internetu. Obie
rzeczy są bardzo dobre ale mam nadzieję, że internetowe
blogi nigdy nie zastąpią papierowych fanzine’ów.
Dzięki za wywiad – kilka słów na koniec?
To my dziękujemy za ten wywiad. To miłe widzieć, że ktoś
interesuje się naszym zespołem. Sprawdźcie nasz profil na
myspace: www.myspace.com/xunveilx oraz wszystkie zespoły,
które wymieniliśmy wcześniej. Mamy też nadzieję, że niebawem
znów odwiedzimy Polskę.
Stay Punk!
Już dziesięd lat minęło odkąd ta piątka chłopaków z Częstochowy (wtedy jeszcze czwórka) postanowiła założyd zespół. Przez te dziesięd lat przejechali Polskę wzdłuż i wszerz grając koncerty w klubach, skłotach
czy garażach. Wydali cztery materiały z czego ten ostatni jest najbardziej dojrzały i moim skromnym zdaniem najlepszy. Już na poprzednim wydawnictwie słychad było sporo zmian w dobrym kierunku. Ich
teksty i muzyka sprawiają, że ciągle nowe dzieciaki skaczą z głośników na ich koncertach i wspólnie śpiewają kolejne kawałki. Miałem ogromną przyjemnośd byd na ich dziesięcioleciu i jak już wcześniej pisałem takie momenty idealnie ładują moje hardcore’owe baterie. To właśnie podczas tego jubileuszowego koncertu
postanowiłem przeprowadzid wywiad z Pawłem.
Wszystkie fotki pochodzą od Kirka www.kirek.pl
Cudowne Lata str. 29
Dziś gracie na swoim 10-leciu, czym był dla Was
ten czas i dla Ciebie personalnie?
To jest tak, że jak zakładaliśmy kapelę to
nigdy nie sądziliśmy, że przyjdzie nam się
ruszyć gdziekolwiek poza obręb Częstochowy.
Pamiętam, że zaczęliśmy wszystko właśnie
jesienią. Oczywiście wcześniej każdy z nas miał
jakiś inny skład ale w ciągu wakacji wszystkie
te kapele się rozpadły, dlatego wspólnie
postanowiliśmy, że chcemy dalej grać. No i tak
powstał Regres. Pamiętam, że ćwiczyliśmy przez
rok a późną wiosną pojechaliśmy zagrać jeden z
naszych pierwszych koncertów do Lublińca. To
była dla nas niezła sprawa, że ktoś nas
zaprosił na koncert poza Częstochowę – byliśmy
tym faktem dosyć mocno podjarani. Nigdy nie
przypuszczaliśmy, że będziemy grali koncerty w
Polsce nie mówiąc już o koncertach zagranicą,
nie myśleliśmy również o wydaniu kasety czy
płyty. Pamiętam, że pierwszy koncert w
Warszawie to był dla nas totalny szok, bo my z
takiego małego miasta a tu Warszawa. Później
doszliśmy do wniosku, że byliśmy strasznie
wystraszeni ale na samym koncercie było
normalnie. Tak sobie teraz myślę, że gdybyśmy
nawet nie jeździli na koncerty po Polsce to i
tak byśmy do tej pory siedzieli w naszej
„próbowni” i grali, ponieważ jest to dla nas
bardzo ważne.
Jest to dla was bardzo ważne i dlatego gracie
ze sobą 10 lat?
Ja zawsze mówię chłopakom z zespołu, że
niektórzy ludzie chodzą do psychologów,
psychiatrów a ja po prostu przychodzę na próbę.
Odstresuję się, pokrzyczę. Moi znajomi często
się mnie pytają czemu ja jestem taki spokojny,
ale przeżywają szok jak przychodzą na koncert
Regresu i później mówią, że już wiedzą dlaczego
jestem taki spokojny. (fajny powód do tego aby
założyć kapelę)
Patrząc z perspektywy warszawskiej sceny, gdzie
zespoły bardzo często się pojawiają i znikają,
grać ze sobą 10 lat to duże wyzwanie. Jak to
się stało, że jesteście ze sobą tak długo i w
dodatku w praktycznie niezmienionym składzie?
Wiesz to jest normalne, że my się pomiędzy sobą
sprzeczamy, są większe i mniejsze sprzeczki.
Choć może faktycznie z perspektywy warszawskiej
grać ze sobą 10 lat to już jest obciach
(śmiech). Ale tak sobie myślę, że nawet
gdybyśmy postanowili, że nie chcemy grać jako
Regres, to Częstochowa jest małym miastem i tu
nie ma zbyt wielu ludzi w scenie, więc gdybyśmy
chcieli założyć nowy zespół i tak byśmy musieli
go zrobić w tym samym składzie. Dlatego właśnie
nie ma sensu rozbijać tej kapeli. No ale mówimy
tu cały czas o tych 10 latach ale te 10 lat
bardzo szybko nam zleciały. Ja do dziś pamiętam
naszą pierwszą próbę u mnie w domu. Chłopaki
grali na gitarach akustycznych, ponieważ wtedy
nie mieliśmy jeszcze wzmacniaczy. Pamiętam ten
moment jakby to było dosłownie wczoraj.
Jednym słowem jesteście skazani na siebie
(śmiech) Ja pamiętam dokładnie ten pierwszy
koncert w Warszawie i w ogóle jak powstał
Regres jako 4 osobowa grupa Straight Edge
dzieciaków. Wasz zespół był takim ewenementem,
ponieważ w tamtych czasach modne były trochę
inne klimaty i Straight Edge był różnie
postrzegany a Wy wówczas byliście całkiem
aktywni.
Powiedz jak dziś odbierasz Straight Edge i czy
cały czas przy tym jesteś?
Jesteśmy obecnie pięcioosobowym zespołem z
czego trzech z nas określa się jako straight
edge. Wiesz ja siedzę w tym już kilkanaście lat
i jest to dla mnie bardzo ważna sprawa, która
stała się częścią mojego życia. Czasami
zastanawiam się czemu jestem straight edge, ale
patrząc na mnie i znając mnie, wiem, że jestem
osobą pełną jakiś innych nałogów np. nałóg od
lat kupowania, kiedyś kaset, teraz płyt i wiem,
że jestem osobą ulegającą jakimś
nawykom/nałogom i myślę, że straight edge
odciągnęło mnie od kilku dziwnych akcji i
przykrych sytuacji. W sumie z czasów, o których
mówisz wśród moich kumpli zostało może z pięć
osób, które nadal trzymają się przez te lata
Straight Edge. Silna załoga wrocławska, która
wtedy mnie mocno inspirowała w sumie cała
połamała ostrze. No, ale to jest to, o czym ja
zawsze mówiłem, Straight Edge to moja osobista
sprawa, a chłopaki z Wrocławia są nadal moimi
kumplami i w sumie w jakiś sposób mnie
inspirują (śmiech). Trzymam się tego cały
czas, bo jest mi z tym bardzo dobrze, no i
zawsze to kasa na płyty jest i jest co słuchać,
a puste flaszki po alkoholu głupio zbierać i
trzymać na szafie (śmiech)
Zmieńmy trochę temat. Niedawno wydaliście swój
najnowszy materiał. Wiem, że ten ostatni zawsze
jest najlepszy ale powiedz jak traktujesz z
perspektywy czasu Wasze nagrania. Które z nich
jest dla Ciebie jakoś wyjątkowe i szczególne?
To jest tak jak powiedziałeś. Ostatni i
przedostatni materiał to wydawnictwa, pod
którymi się zdecydowanie podpisuję. Zazdroszczę
w tej chwili różnym młodym kapelom takim jak na
przykład STEP RIGHT IN, które wydają swoje
pierwsze materiały demo i to jest zajebista
muzyka. I zazdroszczę tego, że tak super
nagrały te swoje materiały jako początkujące
kapele. Pewnie, że jak my nagraliśmy pierwszą
kasetę czy demówkę, byliśmy tym bardzo
podjadani, tym co graliśmy, ale teraz z
perspektywy czasu wiele bym w tych kawałkach
zmienił. Na pewno nasz drugi materiał Punk Rock
Pozytyw był za długi, wyrzuciłbym z niego kilka
kawałków i tak jak gdzieś już kiedyś
powiedziałem z pierwszej kasety zrobiłbym EP-
kę, zostawiłbym co najwyżej cztery kawałki. To
nie są złe wydawnictwa, jest tam parę fajnych
kawałków, tylko inaczej bym to teraz na pewno
nagrał. W czasie nagrywania pierwszej kasety
realizator miał dosyć dużą wyjebkę na nas i
wolał oglądać skoki Małysza niż nas słuchać.
Ale wiadomo, że jakiś sentyment do tych nagrań
mam i jak wyszły, byłem ostro nimi podjarany.
Ale na pewno nie wydałbym tej pierwszej kasety
na kompakcie, o co pytają nas teraz, co jakiś
czas różne osoby. Pewnie chcieliby abyśmy
zrobili to, co zrobili Złodzieje Rowerów ze
swoim pierwszym materiałem.
Ale z tych dwóch pierwszych wydawnictw gracie
czasami kawałki na koncertach?
Tak oczywiście. Mam kilku znajomych, którzy
uważają że Regres to tylko z tej pierwszej
kasety jest ok i na koncertach domagają się
kawałków z tego pierwszego materiału.
Od jakiegoś czasu doszła druga gitara i zmienił
się trochę wasz styl. Czy to było zamierzone
czy po prostu wyszło tak naturalnie, gdy
pojawił się drugi gitarzysta?
To jest oczywiście w dużej mierze
zasługa Mateusza, naszego nowego
gitarzysty, ponieważ on ma swój
styl grania i wniósł go do zespołu.
Dlatego to jest taka nowa rzecz. W
momencie kiedy pojawił się Mateusz
mieliśmy w połowie gotowy materiał
na naszą ostatnią płytę, ale
Mateusz dołożył do tego dużo swoich
rzeczy. Przede wszystkim te
melodyjki, których wcześniej nie
było. Wcześniej graliśmy na jedną
gitarę, to również kawałki
układaliśmy pod kątem jednej
gitary. A wiadomo, że jak jest
druga gitara, to można coś
pokombinować, coś dodać, żeby
więcej się działo i tak też staramy
się to wykorzystywać.
Wspomniałeś wcześniej, że graliście
koncerty zagranicą. Powiedz jakie
to było dla was doświadczenie?
To było w 2004 i 2005. Oczywiście
to nie były jakieś tam trasy,
ponieważ pierwszy wyjazd to były
trzy dni a drugi nasz wyjazd był
pięcio czy siedmio dniowy. Teraz
nie jeździmy zagranicę, może mają
na to wpływ nasze wcześniejsze
wyjazdy. Do ostatniej chwili nie
były pewne koncerty, cały czas
dzwoniliśmy do Roberta Refuse,
Robert do nas, czy udało się już
załatwić ten koncert czy nie, czy
to wszystko wypali? Czy trzeba
załatwiać busa, czy go odwoływać?
Później jeszcze sami próbowaliśmy
załatwić sobie wyjazd w stronę
Finlandii i to nam nie wyszło,
dlatego trochę się na tym
sparzyliśmy. Wiadomo, że kapele z
Polski dla ludzi z zachodu są tak,
jak dla nas kapele z Turcji – dosyć
egzotyczne. Wiadomo, że jak
graliśmy z jakąś znaną kapelą jak
na przykład Children of Fall to
było spore zainteresowanie i było
dużo ludzi na koncercie. Wiadomo,
że Regres z Polski nie przyciągnie
dużej publiki i wtedy na koncertach
pojawia się garstka ludzi. Myślę
jednak, że dobrze, że pojechaliśmy
wtedy, bo z tymi ludźmi, którzy
robili nam koncerty do tej pory
utrzymujemy kontakty. Ja najmilej
wspominam wyjazd do Serbii i
uważam, że warto było się ruszyć
żeby dojechać właśnie tam, ponieważ
to co tam przeżyliśmy trudno jest
opowiedzieć w kilku słowach. Będąc
tam wszyscy mieliśmy łzy w oczach.
Z tego co pamiętam kiedyś robiłeś
własnego zine’a, jednak jakiś czas
temu przestałeś. Jak się mają
sprawy teraz, wspominałeś, że
planujesz coś nowego?
Robiłem wcześniej zine’a Prosta
Droga i wymyśliłem sobie, że go
kończę i ten zine umarł swoją
śmiercią naturalną. Ale myślę o tym
przez cały czas, aby zrobić swojego
zine’a. No i w końcu zebrałem się
do kupy i zacząłem coś tworzyć. Mam
nadzieję, że w przyszłym roku go
skończę, ponieważ mam już kilka
rzeczy.
Cudowne Lata str. 31
FOTO: http://www.kirek.pl/
Czyli to nie będzie reaktywacja
Prostej Drogi tylko coś zupełnie
innego?
Tak, to będzie zupełnie coś innego.
Cały czas myślę nad nazwą, miałem
jedną nazwę anglojęzyczną ale nie
jestem do niej do końca przekonany.
Może będzie coś polskiego. Cały czas
jednak powoli coś składam. Formuła
Prostej Drogi już mi się znudziła
jakiś czas temu, chciałbym żeby to
było coś innego, ale nie wiem czy
nie wyjdzie z tego kolejna Prosta
Droga.
Robisz również koncerty tu w
Częstochowie. Powiedz łatwe to
zadanie?
Trochę mniej robię tych koncertów
ostatnio. Zawsze jak organizuję
koncert ogarnia mnie stres, ponieważ
nigdy nie wiem ile ludzi przyjdzie.
W sumie wcześniej robiłem tak, że
jakakolwiek kapela do mnie napisała,
to jeśli tylko w klubie był wolny
termin, to ja go organizowałem. Może
to jest chujowe, ale jakiś czas temu
doszedłem do wniosku, że teraz robię
już tylko koncerty dla zespołów,
które mi się tak naprawdę podobają i
wiem, że nawet gdy będzie wtopa
finansowa, to jestem w stanie do
tego koncertu dołożyć. Wynika to też
z tego, że jednak pracuję i nie ma
już tyle czasu co kiedyś na to
wszystko. Co do klubów, to lata
mijają i miejsca, w których możemy
robić też się zmieniają. Kiedyś jak
byłeś na koncercie DRIFTNET, to był
klub „Filutek” i w tamtym klubie
zrobiliśmy dosyć sporo fajnych
koncertów, ale w tej chwili już
tamtego klubu nie ma. Teraz siedzimy
w Galerii „Teatr From Poland” i jest
to super miejsce, w którym od roku,
dwóch organizujemy koncerty. Mamy
super układ z osobą prowadzącą,
która nie stwarza żadnych problemów,
dlatego jak tylko mamy jakąś ciekawą
propozycję to staramy się to robić.
Jak jesteśmy przy Częstochowie to
różni ludzie rożnie postrzegają to
miasto. Czy was jako zespół i Ciebie
nie kusiło żeby przeprowadzić się
gdzieś?
To jest tak, że nasz gitarzysta
Dawid mieszka teraz w Lublinie
prawie od dwóch lat. Kiedyś graliśmy
koncert w Lublinie i Dawid tam już
został. Z kolei jeśli chodzi o mnie,
to moja dziewczyna Agata studiowała
w Krakowie i często tam bywałem i
był też pomysł, aby tam się
przeprowadzić, ale jednak mi udało
się porwać ją tutaj do Częstochowy.
Mam jakiś sentyment do tego miasta i
bardzo je lubię. Bardzo lubię te
ulice, tu też się urodziłem i
wychowałem i tak jak śpiewa DEZERTER
tutaj pewnie umrę. Coś mnie trzyma w
tym mieście. Jedynym miastem, w
którym mógłbym mieszkać jest właśnie
Kraków, ale ja sporo tego Krakowa,
pomimo, że nie mamy Wawelu,
odnajduję tutaj w Częstochowie.
FOTO: http://www.kirek.pl/
Wracając do działalności na scenie
prowadzisz również swoją wytwórnię. Powiedz,
skąd pojawił się pomysł i czy nie jest to
dla ciebie zbyt uciążliwe - robienie
wytwórni, granie w zespole, robienie zine’a
no i wiadomo, że trzeba to jeszcze pogodzić
z pracą i życiem.
To jest tak, że podpatrywałem Refusa i
często na koncertach dawałem się wrobić i
stawałem za niego przy jego dystrybucji, co
w sumie mi się podobało (śmiech). Pamiętam,
że pomysł pojawił się jak z Agatą byliśmy w
Szwajcarii pracować przy zbieraniu śmieci na
takim festiwalu. Potem prosto z tych śmieci
pojechaliśmy na Fluff Fest i tam poznaliśmy
I Adapt i męczyliśmy ich mailami o wydanie
ich kompaktu na kasecie. A Robert był w
sumie pierwszą osobą, która się o tym
dowiedziała. Robert też nam trochę pomógł na
początku i w sumie Bezkoc dużo nam pomógł
przy tej pierwszej kasecie. Płyty sprzedają
się teraz tak, jak się sprzedają i różnie to
z tym bywa. Był taki moment, kiedy
myśleliśmy o tym, aby zakończyć działalność,
ponieważ trzeba trochę kasy dokładać do tych
wydawnictw. Ale to wciąga, jak dostajesz
propozycję od jakiejś fajnej kapeli czy
zobaczysz jakiś super zespół na scenie, to
fajnie jest go później wydać. Pewnie nie
mamy takiej promocji jak może by kapele
chciały, ale staramy się robić to na tyle
dobrze, na ile możemy.
Gdybyś miał możliwość cofnąć czas, wybrałbyś
znów hardcore/punk?
Na pewno tak, ponieważ jest tu bardzo dużo
rzeczy, które mnie inspirują. Są pewne
kapele, które w ciężkich momentach mojego
życia pozwalały mi przetrwać i bardzo wiele
dobrego mi dały, pomogły mi się podnieść.
Tak jak mówiłem na początku o psychologach i
psychiatrach to ja mam scenę hardcore. Ale
bardzo lubię też muzykę rockową i zespoły
takie jak Rolling Stones, U2, Editors czy
Interpol ale jednak scena hardcore rządzi.
Nie będę Cię pytał o pięć ulubionych zespołów ale czy
masz jakichś swoich faworytów na scenie, którzy pojawili
się w ostatnim czasie? Coś co przykuło Twoją uwagę na
scenie?
Jeśli chodzi o zine’y to na pewno Effort Zine ze
Szwecji. Bardzo fajna rzecz. Na pierwszy numer niestety
się nie załapałem ale ściągnąłem go sobie w PDF ale
drugi numer już zakupiłem – bardzo mi się podoba. Na
uwagę zasługuje również The Heat – to spoko wydawnictwo.
Liberation zine cały czas się ukazuję i cały czas lubię
go czytać. Z kapel? STEP RIGHT IN – bardzo mi się podoba
ta kapela i za nich trzymam kciuki. STRONG SO FAR z
Gdyni – też spoko kapela. LOOK AHEAD też było fajnym
zespołem ale niestety się rozpadli. NICE SHOES to też
dobry zespół, IDENTITY i wiele wiele innych, ale w tej
chwili nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich
tych nazw.
Myślisz, że dane mi będzie zobaczyć koncert na 15 lub 20
lecie Regres? Myślisz czasem o przyszłości?
Myślę o przyszłości z tej perspektywy, że zespoły się
rozpadają bardzo często. I czasami się zastanawiam, że
może i nam wypadałoby się już rozpaść. Patrząc na taki
zespół jak DEZERTER, który do pewnego momentu nagrywał
zajebiste płyty a to co obecnie robią jest już trochę
inne. Dlatego ja nie chciałbym iść tą droga. Ale skoro
cały czas ich to kręci i cały czas są pełni idei to
czemu mają się rozpadać – niech to dalej robią. Myślę,
że 15 lecie jest w zasięgu (śmiech)
Tym bardziej, że tak jak wcześniej powiedziałeś
jesteście zadowoleni z dwóch ostatnich materiałów a to
pokazuje, że się rozwijacie i idziecie w dobra stronę.
Co prawda ten ostatni materiał wydaliśmy gdzie indziej,
ale kiedyś obiecałem Robertowi, że zagramy na 20 leciu
REFUSE (obietnica jest obietnicą)
Wielkie dzięki za wywiad, jeśli masz coś do dodania to
wal śmiało.
Cieszę się bardzo, że zabrałeś się znów do robienia
zinea i jestem ciekaw jaką nową ksywkę będziesz
miał(śmiech)
http://www.myspace.com/regres
http://xregresx.prv.pl
http://www.kirek.pl/
Remission - to młody zespół pochodzący z Chile. Młody, ale pracowity i ambitny. Po wydaniu demówki, szybko nagrali materiał na dużą płytę, którą wydali w Stanach w Amedment Records. Nigdy nie gardziłem tego typu graniem, dlatego ich muzyka od razu przypadła mi do gustu. Z racji tego, że nie jestem fanem słuchania ulubionej muzyki z komputera,
postanowiłem zakupid ich LP. Początkowo myślałem, że trzeba będzie tę płytę zamawiad bezpośrednio od wydawcy, ale wcześniej wolałem sprawdzid distro Roberta Refuse – i jak zwykle nie zawiodłem się. Jeśli lubisz Lifetime czy Verbal
Assault to sprawdź nagrania tych chłopaków. Poniższy wywiad należy do grupy „dziś pytanie – dziś odpowiedź”. Z racji tego, że nie znałem kompletnie tego zespołu, pytania czasami są bardzo oczywiste.
Powiedzcie nam coś o sobie, skąd jesteście, jak długo ze sobą gracie i dlaczego to jest zespół
hardcore?
Remission to czterech przyjaciół mieszkających w Santiago, Chile, którzy zebrali się, aby założyć
zespół, który będzie brzmiał inaczej niż większość lokalnych kapel. Jesteśmy ze sobą w niezmienionym
składzie od kwietnia 2008 roku a rok później wydaliśmy nasze trzy utworowe demo, aby pokazać naszą
muzykę zanim weszliśmy do studia w celu nagrania naszego debiutanckiego LP. Płyta zatytułowana
„Accept” została wydana w sierpniu 2009 roku i znajdziesz na niej dziewięć kawałków, mocno
zainspirowanych dokonaniami Verbal Assault oraz Uniform Choice. Jesteśmy zespołem, który cieszy się
wspólnym graniem i pisaniem nowych piosenek, ale mówiąc szczerze nie gramy zbyt wielu koncertów –
średnio raz w miesiącu. Chciałbym również wyjaśnić, że Remission nie jest zespołem Straight Edge i
nigdy nim nie był. Mam nadzieję, że moje „X” nie mylą ludzi.
Powiedzcie coś o waszej lokalnej scenie. Które zespoły, fanzine’y lub inne rzeczy moglibyście
polecić?
Moim znaniem w Chile jest całkiem sporo fajnych zespołów. Mogę polecić na przykład Against All My
Fears, którzy są w tej samej wytwórni co my (AMENDMENT RECORDS), En Mi Defensa, Across The Line oraz
mnóstwo innych. Sprawdźcie nasz profil na myspace i w „top friends” znajdziecie kilka fajnych
zespołów z naszego kraju, które brzmią całkiem nieźle. Niestety nie mamy zbyt wielu fanzineów za
wyjątkiem dwóch: Over The Edge i Rompiendo El Hielo.
Co robicie na codzień? Macie jakieś hobby poza muzyką hardcore?
Trzech z nas chodzi jeszcze do liceum, więc tak spędzamy większość całego tygodnia. Cristian, nasz
perkusista pracuje jako operator kamery i wideo edytor a ja w każdy czwartek sprzedaje drinki w
klubie nocnym. Kiedy nie jesteśmy razem, każdy z nas spotyka się ze swoją dziewczyną. Moje
największe pasje to moja dziewczyna, skateboarding oraz projektowanie.
Powiedzcie nam coś o swoich tekstach. Ponieważ oprócz
tego, że gracie muzykę, macie jeszcze coś do powiedzenia?
Teksty są uzupełnieniem naszej muzyki i są dla nas bardzo
ważne. Dotykają one różnych aspektów życia jak nasze
stanowisko w sprawie polityki, nietolerancji, religii i
patriotyzmu itd. Napisaliśmy też sporo słów o miłości i
związkach między ludźmi.
Wydaje się, że sprawa wegetarianizmu/weganizmu jest
trochę zapomnianym tematem na scenie hardcore – co wy na
to?
Nie powiedziałbym, że jest to zapomniany temat, ponieważ
to by było zbyt duże uogólnienie. Zależy co masz na
myśli, jeśli to, że obecnie jest mniej zespołów pro
wegetariańskich – to jest to prawdą. My nie mamy nic
oprócz poszanowania tej etyki, jednak tylko jeden członek
Remission jest wegetarianinem. Trzy pozostałe były w
pewnym momencie życia – włącznie ze mną.
Co sądzicie o modzie w scenie hardcore?
Moda to żart jeśli ludzie próbują naśladować kogoś innego
i nie czują się dobrze ze sobą. Znam kilka osób, które
ubierają się w modny sposób i noszą trendy dodatki jak
np. czapka z prostym daszkiem i bandana zawiązana wokół
szyi – ale to mnie tak naprawdę nie obchodzi. Sporo
trendów jest beznadziejnych, ale to jak się ubierasz nie
powinno być tematem do oceniania przez innych.
Jeśli miałbyś zrobić sobie składankę, które zespoły by
się na niej znalazły?
Niech pomyślę. Jeśli składanka miałaby zawierać tylko
hardcore’owe zespoły zdecydowanie nagrałbym na nią
następujące kawałki: 7Seconds „Trust”, Dag Nasty „Never
go back”, Verbal Assault „Backstab” i mnóstwo innych.
Słuchanie samego hardcorea jest trochę nudne, dlatego
wrzuciłbym dużo Emo z połowy lat 90-tych, trochę
późniejszego Husker Du i mógłbym słuchać tego wiecznie.
Lubicie grać covery – jeśli tak to powiedzcie które i
dlaczego?
Bardzo lubimy grać covery pomimo tego, że od dłuższego
czasu nie mamy wolnej chwili, aby się ich lepiej nauczyć.
Kreowanie czegoś własnego jest dla nas ważniejsze niż
piosenki innych zespołów. Nigdy nie gramy więcej niż
jeden cover podczas koncertu. Ponieważ wcześniej w
czwórkę uzgodniliśmy, że kilka piosenek jest naprawdę
zajebistych i dlatego w przeszłości graliśmy „I’ve heard”
Dag Nasty, „Trial” Verbal Assault i „Things we say”
Gorilla Biscuits. Również graliśmy kawałki naszych
poprzednich zespołów Remains To Be Seen i Approach.
Możecie je sprawdzić jeśli interesuje was Youth Crew.
Jesteście kolekcjonerami winyli? Co
sądzicie o tym, że to właśnie winyle
są najlepszymi nośnikami dla muzyki
hardcore?
Nie jesteśmy prawdziwymi
kolekcjonerami, ponieważ nie
posiadamy jednego wydawnictwa we
wszystkich możliwych wydaniach, ale
kiedy kupujemy muzykę to prawie
zawsze na winylach. Vinyl jest
doskonałym wyborem, gdyż
doświadczenie słuchania muzyki to
przejście od strony A do strony B,
wkładka i opakowanie oraz jakość
dźwięku jest lepsza niż na zwykłym
CD. Większość hardcore’owych płyt
jest wydawana w niezależnych
wytwórniach, co wiąże się ze sporym
trudem i wysiłkiem oraz ciężką pracą.
I gdy wydajesz płytę na CD zaraz
jakiś dzieciak umieszcza ją na swoim
blogu ( tutaj w Południowej Ameryce
zdarza się to bardzo często) i
wszyscy go ściągają zamiast kupować,
a zespół tkwi z setkami płyt CD i ich
wysiłek tak naprawdę traci sens.
Wszyscy ściągają pliki z Internetu i
my też ostatnio umieściliśmy cały
nasz album w mp3 (sprawdźcie nasz
profil na myspace) ponieważ nie każdy
ma gramofon a często też i pieniądze
na płytę, ale mam nadzieję, że ci,
którzy przychodzą na nasze koncerty,
kupują koszulki i w ogóle cieszą się
występem na żywo.
Co przyszłość przyniesie dla waszego
zespołu?
W Ameryce Południowej zbliża się lato
i chcielibyśmy zagrać kilka koncertów
poza stolicą dla innych chilijskich
dzieciaków oraz odwiedzić naszych
sąsiadów z Argentyny. Po ukończeniu
szkoły będziemy mieli dużo wolnego
czasu i chcielibyśmy napisać trzy
nowe kawałki, nagrać je a później
wydać w Amendment Records na 7”
winylu – mamy nadzieje, że stanie się
to w połowie 2010 roku. Remission ma
jeszcze długą drogę do przebycia,
chcielibyśmy to zrobić w sposób
skromny, dzień po dniu i bez wielkich
oczekiwań.
Cudowne Lata str. 35
http://www.myspace.com/remissionhc
Pewnie większość z was kojarzy ten zespół. Dla mnie to była jedna z tych kapel,
którą odkryłem w minionym roku. Ich niesamowity występ na Fluff Fest, a
później poprawka w Warszawie, na długo pozostaną w pamięci. Ich nagrania są
świetne, więc jeśli będziesz miał okazję – sprawdź to! „Broken” i „Savior”
niszczą, a kawałki z demo też są super. Kiedy wpadłem na pomysł zrobienia zina
wiedziałem, że muszę z nimi zamienić kilka słów. Na pytania odpowiadał
wokalista SEAN.
Foto: www.laszlopaprika.ownlog.com, www.facetheshow.com
Na początku powiedzcie coś o
sobie, skąd jesteście, jak długo
ze sobą gracie i dlaczego to
jest właśnie hardcore?
A więc OUTRAGE to zespół, który
powstał w 2006 roku. Po prostu
kilku przyjaciół chciało pograć
hardcore i tyle. W tamtym czasie
nasza lokalna scena zdominowana
była przez zespoły grające
metalcore, dlatego też
chcieliśmy grać coś trochę
innego. Dlatego Tyler i ja
(Sean) postanowiliśmy spróbować
czegoś nowego i po trzech
latach, z kilkoma zmianami
składu, jesteśmy dziś tutaj.
Obecnie zespół składa się z
takich osób jak Dean Forsythe,
Dan Desmond, Tyler Dipaolo, Sean
O’Brien i Trevor Vaughn.
W waszej muzyce można usłyszeć
mnóstwo wpływów z lat 90-tych.
Czy to wasze główne inspiracje?
A może słuchacie czegoś z lat
80-tych lub mają na was wpływ
jakieś teraźniejsze zespoły?
A więc wszyscy jesteśmy bardzo
zajarani całym hardcorem lat 90-
tych i to jest to, co chcemy
grać. Załogi z lat 80-tych są
wspaniałe i zawsze odpływam przy
Yout Of Today, ale nie jest to
hardcore, który osobiście
chciałbym grać. Z nowych
zespołów na pewno Converge miał
zawsze duży wpływ na twórczość
naszego zespołu. Również nasi
przyjaciele z Maintain mają na
nas spory wpływ. Ale jeśli
chodzi o konkretne inspiracje,
to są one zależne od naszych
własnych upodobań muzycznych. A
te są bardzo różne i wynikają z
tego, co akurat mamy nagrane na
swoich iPodach.
Powiedz nam o czym są wasze
teksty? Ponieważ oprócz tego, że
gracie fajną muzykę macie też
coś do powiedzenia.
Otóż w większości teksty na
płycie „Broken” dotyczą
konfliktów personalnych. Podczas
całego okresu pisania tekstów i
nagrywania płyty byłem dosyć
mocno przygnębiony i ten stan
umysłu daje się zauważyć w
tekstach. Lubię pisać o tym, co
wiem i znam swoje uczucia.
Wydaje mi się, że obecnie wiele
zespołów pisze o tym, o czym
ludzie chcą usłyszeć. Lub o tym,
co może zbudować wizerunek ich
zespołowi, albo piszą kilka
chwytliwych linijek, które będą
się nadawały do wspólnego
śpiewania.
Osobiście nie jestem
zainteresowany tego typu
rzeczami.
Możesz nam powiedzieć kilka słów
o scenie hardcore w Twoim
mieście. Jakie macie zespoły,
czy ukazują się jakieś ciekawe
zine’y lub może działają jakieś
organizacje?
A więc scena w New Bedford nie jest teraz tak silna, jak
była jeszcze kilka lat temu. Ale widzę w niej potencjał.
Mamy kilku znajomych, którzy regularnie organizują tutaj
koncerty i ta ich działalność bardzo pomaga utrzymać naszą
scenę muzyczną przy życiu. Również niedawno zostało otwarte
nowe miejsce, w którym odbywają się koncerty – klub nazywa
się „Yeti Room” i jest niesamowity. New Bedford ma całkiem
niezłą scenę muzyczną z zespołami z różnych gatunków
muzycznych do wyboru. Właśnie to lubię najbardziej w
naszych lokalnych koncertach. Jeśli chcecie, to sprawdźcie
kilka dobrych zespołów z naszych okolic :
myspace.com/halfheartedheroband oraz
myspace.com/onawarcloud
Ostatnią płytę wydaliście w Panic Records. Powiedz jak
układa się współpraca z nimi. Jak do tego doszło, że to
właśnie oni wydali Wam album?
Wszystko układa się świetnie, płyta została wydana. Ja
byłem zachwycony.
Możesz mi powiedzieć co stało się z waszym basistą,
ponieważ od jakiegoś czasu nie widzę go w Waszym składzie?
Nic wielkiego, po prostu musimy znaleźć kogoś, kto mógłby
wyjechać z nami kiedy ruszamy w trasę. Będąc w zespole
stajesz się bardzo impulsywny, dlatego teraz jesteśmy
ostrożniejsi. Nasz przyjaciel Trevor bardzo nam pomógł w
ubiegłym roku. Będzie świetnie jeśli znów do nas dołączy.
Wiem, że byłbym tym mocno podjarany.
W ubiegłym roku byliście na dosyć długiej trasie z Wait In
Vain. Macie jakieś ciekawe wspomnienia z tej trasy albo
zdobyliście jakieś nowe doświadczenia?
Trasa była wspaniała, byłem w szoku. Mam wystarczająco dużo
wspomnień, aby napisać książkę. Bardzo mi się podobało
wspólne podróżowanie z Wait In Vain, ponieważ chłopaki
okazali się być super kolesiami i to spowodowało, że
dzielenie z nimi vana przez osiem tygodni i codzienne
patrzenie na te same twarze było po prostu łatwe. Wracając
do wspomnień, to na pewno nigdy nie zapomnę jak spadłem z
tyłu głównej sceny Fluff Fest podczas występu Trial.
Spadając złapałem ze sobą Trevora i poharatałem sobie
twarz. Później musiałem zająć się raną i nie obejrzałem
reszty występu. Pamiętam jeszcze, jak razem z Trevorem
kąpaliśmy się o północy w Morzu Bałtyckim, to było
niesamowite.
Możesz nam coś powiedzieć o dwóch
koncertach, które graliście w Polsce?
Będąc szczerym mogę powiedzieć, że
większość z tych koncertów na trasie
była bardzo podobna do siebie. Bardzo
dobrze pamiętam jak Dean skoczył ze
sceny w sam środek rozpędzonego circle
pitu podczas występu Wait In Vain.
Pamiętam również, że na obydwu
koncertach skład był bardzo
zróżnicowany i to sprawiło mi sporą
radość. No i oczywiście jedzenie było
wyśmienite!
Wiem, że mieliście jakieś problemy
podczas rosyjskiej części waszej trasy
– możesz nam powiedzieć co się stało?
Z tego co pamiętam nasz kierowca nie
miał jakiegoś uprawnienia czy
pozwolenia na prowadzenie vana z nami
na pokładzie. Dlatego też zmuszeni
byliśmy podróżować
pociągami/autobusami/metrem a na jeden
z naszych koncertów nawet stopem.
Podróżowanie po Rosji było naprawdę
bardzo interesujące a koncerty, które
tam zagraliśmy były jednymi z
najlepszych na trasie. Spędziliśmy
naprawdę kilka bardzo fajnych chwil
podróżując po Rosji.
Jesteście zespołem Straight Edge –
jakie to ma dla Was znaczenie?
Chciałbym powiedzieć, że dla każdego z
nas ma to trochę inne znaczenie.
Straight edge na pewno spowodowało
zamknięcie jakiegoś etapu w naszym
życiu i pozwoliło coś w tym życiu
zmienić. Myślę, że obecnie dla zespołu
jest to jedna z tych rzeczy, które
chcemy w pozytywny sposób promować.
Jesteśmy zespołem Straight Edge i
zawsze nim będziemy, jeśli coś się
zmieni, to wątpię, abyśmy dalej grali
razem.
Powiedz mi jak wygląda sytuacja w
Twoim mieście, czy na hardcore’owe
koncerty przychodzą tylko
hardcore’owe dzieciaki? Jakiś czas
temu w Polsce na każdy koncert
przychodzili różni ludzie, punkowcy,
crustowcy, hardcore’owcy i wspólnie
bawili się – obecnie to się trochę
zmieniło – jak jest u Ciebie?
A więc w naszym regionie mamy bardzo
zróżnicowaną scenę wraz ze
zróżnicowaną publiką, dlatego na
większości koncertów mamy szeroką
gamę ludzi. Myślę, że to najlepsza
droga. Wiem, że to nie przypadek, że
stajesz się hardcore’owym
dzieciakiem. Ja chodziłem na różne
koncerty, bez znaczenia jakiego
rodzaju zespoły grały ale pewnego
dnia trafiłem na hardcore’owy koncert
i teraz jestem od nich uzależniony.
Które piosenki innych zespołów
lubicie grać najbardziej? Mi bardzo
podobał się kawałek Refused w Waszym
wykonaniu. Pierwszy raz widziałem jak
graliście go na Fluff Feście, ludzie
oszaleli – a wy jak się bawiliście?
Dokładnie, przy tej piosence była
naprawdę świetna zabawa. Dopóki będę
śpiewał chciałbym, aby covery były
trochę inne w przyszłości. Chciałbym
śpiewać coś, czego ludzie nie będą
się spodziewać a co może być całkiem
zabawne.
Jakie są Wasze odczucia po tym
festiwalu? Mam na myśli Fluff Fest?
Uwielbiam ten festiwal, jest po
prostu świetny. Wszystkie zespoły
rządziły, publiczność była świetna,
jedzenie było niesamowite! Generalnie
był to dla mnie wspaniale spędzony
czas i mam nadzieję, że w przyszłym
roku też tam zagramy i w kolejnych
latach również.
Czym zajmujecie się poza graniem w
zespole, macie jakieś szczególne
zajęcia?
A więc ja pracuje na pełnym etacie, i
teraz te słowa piszę siedząc w pracy
przy moim biurku, kilku chłopaków
chodzi jeszcze do college’u. Taylor
jest dosyć mocno zaangażowany w
malarstwo i to on namalował okładkę
do ostatniej naszej płyty „Broken”.
Wydaje się więc, że to jest jego
pasja.
Jesteście wegetarianami/weganami? Co
o tym myślicie?
Wydaje mi się, że wegetarianizm nie
jest obecnie zbytnio popularny. Tyler
jest wegetarianinem – to wspaniała
rzecz.
Ok, powiedzcie mi czego mam Wam
życzyć w przyszłości?
A więc zimą chcielibyśmy wydać 7”
split z naszymi dobrymi przyjaciółmi
z Wolf Whistle. Również mamy
nadzieję, że zagramy za oceanem w
lecie 2010.
Cudowne Lata str. 39
Poniżej możesz przeczytać kilka słów o płytach, które przeleżały u
mnie na półce jakiś czas i obroniły się podczas kolejnego
odsłuchiwania. Te płyty mają dla mnie wartość ponadczasową i lubię
do nich wracać. Poniższy zestaw, to losowo wybrane pozycje z trochę
większego zbioru. Mam nadzieję, że w przyszłości napiszę coś o
innych tego typu wydawnictwach.
ŻEGOTA – Movement in the music.
To jest jedna z tych płyt, którą pewnie włączę za kolejne 10 lat i
stwierdzę, że w ogóle sie nie zestarzała. Klimat jaki jest na tej
płycie powala. Mamy tu zarówno łagodne dźwięki, delikatne brzdąkanie
na gitarze a za chwilę bardzo szybkie tempo, krzyczący wokal oraz
niesamowicie intensywne granie, które znów po chwili przechodzi w
bardziej liryczne momenty. Właśnie ta różnorodność jest siłą tego
wydawnictwa i pewnie dzięki niej, płyta jest ponadczasowa. Pomimo
tego, że utwory są wykonane w zróżnicowanej ale podobnej konwencji, to
kawałki czwarty i piąty są moimi ulubionymi. Miałem to szczęście, że
byłem na ich koncercie i powiem szczerze, że ta płyta nie jest w
stanie odzwierciedlić połowy tego, co działo się podczas występu na
żywo. Jednakże jest to kawałek świetnej muzyki, zagranej z głową,
pasją i poświęceniem. Chciałbym też dodać, że nazwa tego zespołu nie
pojawiła się bez powodu. Oprócz muzyki tych 4 młodzieńców miało coś
ważnego do powiedzenia.
QUICKSAND – Slip
W moim prywatnym rankingu, to najlepsza płyta w dorobku tego zacnego
zespołu. Jeśli znasz tę kapelę i tę płytę to dobrze. Jeśli nie, to
nadrób to w miarę szybko. Choć jeśli jesteś wielbicielem modnego
ostatnio tu i ówdzie beat downu, to pewnie uznasz to za chłam, ale
jeśli masz otwartą głowę i chcesz posłuchać dobrej muzyki śmiało
sięgaj. Sporo fajnych melodii, bardzo dobry wokal oraz super riffy, za
którymi stoi gitarzysta legendarnego BOLD. Jednak nie sugeruj się tym
co Tom Capone robił przed Quicksand – tu mamy jego zupełnie inną
odsłonę i nie znajdziesz tu ani grama tego, co tworzył w Bold. Kawałki
utrzymane raczej w wolniejszym tempie, dużo rockowego klimatu
wymieszanego z progresywnym podejściem do muzyki hardcore. Nie bez
kozery wpisując w Internecie nazwę tego zespołu pierwszy wyraz, który
określa ich styl to post hardcore. Płyta została wydana 16 lat temu,
przez ten kawał czasu nie straciła nic ze swojej świetności i myślę,
że przez długi okres czasu nic z niej nie straci.
POINT OF NO RETURN – Centelha
Niby nic odkrywczego, ale niesamowita siła drzemie w tej płycie. Może
dlatego tak to odbieram, ponieważ zespół pochodzi z Ameryki
Południowej i tam chyba trochę trudniej robić muzykę i przemycać w
niej tak bardzo istotne kwestie. Przekaz jest tu ważny, ale i muzyka
nie pozostawia obojętnym. Ile razy bym nie słuchał tej płyty, to
zawsze mam wrażenie, że połowa tych zespołów, które grały w owym
czasie nie dorastała im do pięt. Centelha to bardzo mocna rzecz,
mnóstwo tu metalowych wstawek połączonych z hardcore’owym graniem.
Łatwo ten zespół wsadzić do tego samego worka co tysiące innych
metalcore’owych kapel, ale ja ich traktuję trochę inaczej, ponieważ na
tej płycie słychać sporo ich własnej inwencji i własnego stylu.
Chociażby trzy różne wokale, chórki no i teksy po portugalsku
sprawiają, że ta płyta wyróżnia się wśród mnóstwa innych podobnych. Na
pewno zespół warty zainteresowania a ta płyta w szczególności.
MORNING AGAIN – Hand of hope
Metal hardcore pełną gębą. To miedzy innymi oni dali początek temu
nowemu stylowi i mieli swój wielki udział w rozprzestrzenieniu się go
na całym świecie. Ten zespół i ta płyta miała i do dziś ma spory wpływ
na niektóre zespoły. Nie ma się co dziwić, ponieważ słychać tu sporo
nowych patentów, te charakterystyczne zwolnienia, mówione wokale
wstawki z gitarą akustyczną to elementy, które później były
wykorzystywane w twórczości wielu innych kapel z tamtego okresu. Na
tej płycie jak i na pozostałych wydawnictwach Morning Again oprócz
muzyki można też przeczytać całkiem dobre teksty dotykające wielu
różnych problemów, od spraw związanych z tradycją po krytykę
chrześcijaństwa jako religii. Kolejna dobra, ponadczasowa rzecz.
BANE – Give blood
Ten zespół na pewno przejdzie do historii hardcore a w sumie to już ma
tam zapewnione bardzo dobre miejsce. Z tą płytą zaczęła się moja
przygoda i fascynacja tym zespołem. Można być oryginalnym i do
hardcore dodawać różne inne rzeczy, można malować paznokcie i
tapirować włosy, można zapuszczać brody i nosić kraciaste koszule, ale
ten zespół nie musi tego robić. Na tej płycie mamy dziesięć bardzo
dobrych kawałków, których czasami zespoły nie są w stanie stworzyć
przez cały okres swojej działalności. Na tej płycie znajdziesz
wszystko co najlepsze w hardcore – szybkość i melodia połączona z
wolniejszymi momentami a do tego charyzmatyczny wokalista i jego
bardzo szczere teksty. Jeśli nie słyszałeś tej płyty – to koniecznie
musisz to nadrobić. Płyta zdecydowanie warta uwagi.
REFUSED – The shape of punk to come
Zdecydowanie rewolucyjna płyta, która mocno namieszała w hardcore
końca ubiegłego stulecia. Zarówno muzycznie jak i tekstowo wniosła
dużo świeżości do zdominowanego new schoolowymi zespołami
hardcore’owego światka. Każdy kawałek to mistrzostwo, zarówno w
warstwie tekstowej jak i muzycznej. Ta płyta, to szczytowe osiągnięcie
tego wspaniałego zespołu z Umea, który stał się inspiracją dla wielu
ludzi i wyznaczył nowe kierunki w hardcore. Posłuchaj kawałka New
noise i wszystko będzie jasne. The shape of punk to come to jedna z
tych płyt, która gości w moim odtwarzaczu przynajmniej raz w miesiącu
– śmiem twierdzić, że nie jestem sam. Płyta jest jeszcze do kupienia
tu i ówdzie więc spiesz się z zakupem albo płacz później.
LIAR – Deathrow Earth
Zawsze byłem zwolennikiem raczej oldschoolowego podejścia do hardcore
a i do sceny trafiłem dzięki zespołom punkowy a nie metalowym.
Normalne, że nie powinna ta płyta być moim faworytem a jednak jest
Koniec lat dziewięćdziesiątych to niesamowity rozkwit kapel z gatunku
metalcore. Jednak Liar robił swoją muzykę w trochę inny sposób i wraz
z zespołem Congress dali początek czemuś nowemu, mianowicie
zapoczątkowali Edge Metal. Gdy pierwszy raz usłyszałem tę płytę nie
byłem jakoś szczególnie powalony, ale po kilkukrotnym jej
przesłuchaniu stwierdziłem, że to esencja tego gatunku. Szybkie tempa
przeplatane wolniejszymi momentami, akustyczne wstawki i ten szaleńczy
wokal Hansa – niesamowite. Gdybym z jakiegoś powodu musiał wybrać
tylko jeden kawałek z tej płyty, wybrałbym Heavenshore – dlaczego?
Posłuchaj sam i się przekonaj.
BRIDGE TO SOLACE – Of bitterness and hope
Rok 2004, na scenie królują metalcoreowe hordy w stylu Caliban, czy
Heaven Shall Burn oraz inne niemieckie gwiazdy tego gatunku. Nagle jak
grom z jasnego nieba pojawia się ten zespół, który jest czymś zupełnie
świeżym i ta płyta jest na to doskonałym dowodem. Hardcore’owe tempo,
metalowe melodyjki i bardzo dobry wokal, przeplatany „śpiewanymi”
momentami. To nie jest metalcore! To coś nowego, może nie zupełnie,
ale na pewno coś, co jest oryginalne i przetrwa próbę czasu. Minęło
pięć lat i nie dałem się tej płycie zakurzyć. Na uwagę zasługują
bardzo dobre teksty i mówione wstawki autorstwa Grega Bennicka.
Późniejsze dokonania tego zespołu jakoś nie przemawiały do mnie, ale
ta płyta zasługuje na uznanie.
NEW WINDS – Refusing to live by your lies
Słyszysz, że kapela jest spod znaku Vegan Straight Edge i od razu na
myśl przychodzą ci te wszystkie zespoły, które próbowały naśladować
Earth Crisis a sam termin kojarzy się raczej z bardziej metalowym
podejściem do hardcore. Ten zespół to zmienił. Ta płyta jest dowodem
na to, że można grać old school, inspirować się np. Uniform Choice czy
Ignite i do tego posiadać konkretny, polityczny przekaz. Nie twierdzę,
że ta płyta to pierwsza rzecz, która łączy w sobie te dwie rzeczy, ale
na pewno była czymś innym na początku tego stulecia. Sama nazwa
zespołu wskazuje, że mamy do czynienia z czymś świeżym. Płyta z racji
tego, że została wydana w Brazylii raczej ciężka do kupienia, ale
Refuse Records wydało im dyskografię, na której znajdziecie cały ten
materiał.
GOOD CLEAN FUN – Shopping for a crew
Jeśli masz doła, bo na przykład dostałeś pałę z matmy, albo zostawiła
Cię dziewczyna lub po prostu sąsiad Cie wkurza, ponieważ często wierci
dziury w ścianie - włącz sobie tę płytę. Ja szkołę skończyłem jakiś
czas temu, z żoną jestem w doskonałej komitywie a sąsiad jakoś zbyt
często mnie nie udręcza, ale i tak od czasu do czasu lubię posłuchać
tych wesołych, pozytywnych i pełnych energii piosenek. Każdy kawałek
aż kipi radością a humorystyczno-pozytywne teksty powodują, że tej
płyty słucha się po prostu przyjemnie. „I’m Positively Positive Don’t
know what I want But I know I want to give I know how I want to live
Positively Positive” Super!
Pressure to nowa kapela z Portugalii. W jej składzie znajdują się
kolesie, którzy grali między innymi w znakomitym Pointing Finger czy
Broken Distance. Zawsze w tych portugalskich zespołach tkwił jakiś
magnes, który mnie do nich przyciągał. I tym razem nie mogło być inaczej
– gdy kupiłem ich demówkę, a robiłem to w ciemno, wiedziałem, że się nie
zawiodę. Wywiad z założenia miał być utrzymany w formie „dziś pytanie
dziś odpowiedź” ale wyszło z tego coś innego – sami sprawdźcie.
Fotki zrobił Skfarek a rysunki pochodzą z myspace zespołu.
http://www.allxages.com/ http://www.myspace.com/xpressurehcx
Cudowne Lata str. 42
Powiedzcie nam coś o sobie, skąd
jesteście, jak długo ze sobą gracie i
dlaczego to jest właśnie hardcore?
Jesteśmy piątką przyjaciół z Faro w
Portugalii. Wszyscy jesteśmy
zaangażowani w jakieś zespoły od około
10 lat. Graliśmy w Pointing Finger a w
ostatnim czasie w Broken Distance. Z
PRESSURE wystartowaliśmy jakoś w
2008roku. Pointing Finger rozpadł się w
2007 roku i nie grałem w żadnym zespole
przez rok. Tak więc porozmawiałem z
perkusistą Pointing Finger Rafaelem i
zaczęliśmy próby, ostatecznie
napisaliśmy cztery kawałki i
zaprosiliśmy João do naszego zespołu.
Następnie nagraliśmy nasze demo i
zwerbowaliśmy Valtera i Davida, którzy
grają na basie i gitarze. Po prostu jest
to skład Pointing Finger z Valterem na
basie. Faro nie jest zbyt dużym miastem
i my wszyscy znamy się nawzajem od
dłuższego czasu. Wciąż kręci nas ten
rodzaj muzyki, dlatego łatwo było nam
znów zebrać się i zrobić kolejny zespół.
Powiedz coś o waszej lokalnej scenie
hardcore – które fanziny, zespoły lub
inne rzeczy mógłbyś polecić?
Pomimo tego, że teraz u nas niewiele się
dzieje myślę, że jest kilka dobrych
zespołów, które powinniście sprawdzić.
Co prawda Broken Distance rozpadło się,
ale zostawiło po sobie niesamowitą
7”/MCD zatytułowaną „Hourglass” wydaną
przez Monument Records. Mamy tu jeszcze
nowy zespół o nazwie CriticalxPoint z
Rafaelem, naszym perkusistą na wokalu.
Słyszałem też, że jest nowy zespół o
nazwie Swords as Well. Ja wydaję zine’a
Wake Up And Live. David prowadzi
wytwórnię Salad Days, która właśnie
wydała Not Sorry z Seattle na 7”. Valter
prowadzi wytwórnię Take The Risk i
ostatnio wydał Reality Slap z Lisbony,
swoją drogą bardzo dobry zespół.
Co robicie na co dzień, macie jakieś
pasje poza hardcorem?
Po prostu pracuję – to jest odpowiedź na
twoje pytanie. Moja praca zabiera mi
sporą część mojego czasu i myślę, że
pozostałych chłopaków z zespołu również.
Jestem prawnikiem w Publicznej Służbie
Zdrowia, przygotowuje pozwy przeciwko
lekarzom lub pielęgniarkom, którzy nie
wykonują swojej pracy prawidłowo.
Również pracuję jako publiczny obrońca
kilka godzin w tygodniu. Reprezentuję
tych, którzy są oskarżeni o jakieś
przestępstwa, ale nie mogą pozwolić
sobie na adwokata. Pozostali również
sporo pracują, więc Pressure nie jest
tak aktywnym zespołem jak byśmy tego
chcieli. Nagraliśmy nasze demo ponad rok
temu i powinniśmy teraz wydać nową 7”,
ale trudno jest zebrać wszystkich, aby
ten materiał nagrać. Oprócz hardcore’a i
pracy lubię grać w piłkę nożną, oglądać
filmy i spotykać się ze znajomymi. Nic
specjalnego. Mam jednak listę stu
rzeczy, które chciałbym zrobić zanim
umrę i na tej liście są między innymi
takie rzeczy jak skoki ze spadochronem,
raffting, lot małym samolotem, zdobyć
bramkę w amatorskiej lidze i podróżować
po wszystkich kontynentach. Jestem w
połowie tej drogi!
Powiedz nam coś o swoich tekstach,
ponieważ oprócz muzyki, którą gracie jako
zespół macie również coś do powiedzenia?
Dopiero nagraliśmy 4 kawałki, więc tych
tekstów nie jest zbyt wiele. Nasze teksty
dotyczą głównie spraw związanych z
dorastaniem i ciśnieniem jakie w związku z
tym odczuwamy. Tak jak w „My Faults”
chodzi o to, aby te złe rzeczy, które
robimy nas nie definiowały. To jest
kawałek o błędach, które popełniamy i
które stają się dla nas coraz trudniejsze.
Czasami nie chodzi o wynik, ale o to ile
wysiłku wkładamy w tę drogę, którą
podążamy. Chodzi o to, aby być sobą ze
wszystkimi naszymi wadami a nie starać się
być kolejną wersją kogoś innego. W
kawałku „Lost” chodzi głównie o uczucia
wykorzystywane przez ludzi i o to jak
trudno jest tym ludziom zaufać. Mamy też
kawałek „Pressure”, to krótka piosenka o
Straight Edge, ale te słowa mogę również
odnosić do wielu innych rzeczy. Zasadniczo
jest to kawałek o nacisku Straight
Edge’owych dzieciaków na innych, aby
robili to lub tamto, jedli to a nie tamto
i ubierali się tak a nie inaczej. Mogę
również odnieść słowa tej piosenki do
presji, którą odczuwamy każdego dnia,
ponieważ każdego dnia ktoś czegoś od nas
oczekuje. Twój szef czy klienci w moim
przypadku oczekują ode mnie, abym był ich
niewolnikiem i zbawicielem i abym to ja
czynił cuda i sprzątał po nich ich
bałagan. Twoi rodzice oczekują, abyś
odniósł zawodowy sukces, miał idealną
rodzinę, piękny dom z białym ogrodzeniem,
dwa samochody w garażu i najlepiej dwójkę
dzieci. Twoja dziewczyna chce, abyś był
jej zabawką, ojcem i abyś był dostępny na
każde jej zawołanie. Twój zespół oczekuje
od ciebie, abyś był Cappo na scenie, Civem
w sprawach nagrywania nowych rzeczy i abyś
pisał tak inspirujące rzeczy jak McKaye,
jednocześnie będąc managerem i promotorem.
To wszystko jest o tym, że mamy swój czas
i jak jesteśmy go sobie w stanie
zagospodarować… i o tym, jak trudno jest
poradzić sobie z tymi wszystkimi
oczekiwaniami.
Wydaje się, że temat wegetarianizmu i
weganizmu jest nieco zapomniany na scenie
hardcore – co o tym sądzisz?
Myślę, że ten temat pojawia się
cyklicznie. Sądzę, że sposób w jaki
hardcore odnosi się do spraw
wegetarianizmu i weganizmu nie jest
najlepszy. Niektóre zespoły czy dzieciaki
wciskają ten temat innym ludziom jako
chwilową modę. Wszyscy oni krzyczą swoje
slogany, wytykają palcami, robią sobie
tatuaże z motywami jak bardzo są dumni z
weganizmu, ale gdy tylko dorosną i
zaczynają słuchać innej muzyki i spotykać
się z innymi ludźmi porzucają to. Nie
zrozum mnie źle. To fajnie jeśli dzieciaki
przez rok, czy dwa są wegetarianami ale
sądzę, że pewne zespoły obracają to w
chwilową modę, to samo dzieje się ze
Straight Edge. Osobiście nie jestem
wegetarianinem pomimo, że czterech
pozostałych członków Pressure to
wegetarianie. Sądzę, że to bardzo ważne
aby zespoły i my w scenie hardcore
interesowali się tym, co dzieje się w
prawdziwym świecie a prawa zwierząt do
takich spraw należą. Pozostali koledzy z
Pressure mają swój zespół o nazwie
CriticalxPoint i tam skupiają się głównie
na sprawach związanych ze Straight Edge i
wegetarianizmem. To taka wegetariańska
wersja naszego zespołu.
Cudowne Lata str. 44
Jaka jest twoja opinia o modach
pojawiających się na hardcore’owej scenie?
Osobiście nie jestem w to zaangażowany.
Myślę, że to jest płytkie i jest niczym
innym jak stratą czasu. Ale z drugiej
strony wszyscy za czymś podążamy.
Wystarczy, że zerknę na zdjęcia z lat
90tych, kiedy nosiłem koszulki w rozmiarze
„L”, teraz gdy jestem większy używam
rozmiaru „S” lub „M”. I tyle w tym
temacie. Ale niektórzy ludzie modę wynoszą
na wyższy poziom i wtedy to jest głupie.
Choć z drugiej strony jeśli to jest to,
czego ludzie chcą i to sprawia, że są
szczęśliwi, to niech to robią.
Jeśli miałbyś zrobić składankę, to które
zespoły i jakie kawałki byś na niej
umieścił?
W tej chwili na pewno znalazłyby się tam
takie kawałki: Trapped Under Ice - Against
the wall, Lasting Values – Lose control,
Carry On - Killing a sound , Death Is Not
Glamorous - Elephants, Right Brigade -
Come undone, Broken Distance - Hourglass,
In My Eyes - This is our time, Bad Brains
- Banned in DC, Committed - Pride we
share, Kid Dynamite - Pacifier, Agnostic
Front – Crucified z ogromnym singalongiem
na zakończenie.
Lubicie grać covery – jeśli tak to
powiedzcie jakie?
Zazwyczaj podczas naszych koncertów gramy
kawałki Youth of Today „Break down the
walls” oraz „Take a stand”. „Big mouth”
Gorilla Biscuits i „Get lost” Stop and
Think. Oczywiście, że lubię grać covery
zwłaszcza z tak nowym zespołem jakim jest
Pressure, gdzie mamy kilka kawałków,
których jeszcze ludzie nie słyszeli. To
zawsze jest fajne jak grasz jakąś
piosenkę, którą zna publiczność i może się
w nią włączyć.
Jesteś winylowym kolekcjonerem? Co sądzisz
o winylu – to najlepszy nośnik dla
hardcore’owej muzyki?
W pewnym sensie jesteśmy. Może nie na
wielką skalę i nie kupujemy bardzo drogich
płyt, ale wszyscy jesteśmy w to
kolekcjonerstwo zaangażowani. Raz
zapłaciłem 120 euro za „Start Today” na
purpurowym winylu. To chyba najdroższa
płyta jaką kupiłem, ale zrobiłem to ze
względu na to, że jest to moja ulubiona
płyta. Myślę, że gdybyśmy mieli więcej
pieniędzy, to moglibyśmy kupować wszystkie
te pierwsze wydania klasycznych płyt. No i
oczywiście uważam, że winyl to najlepszy
format. Zazwyczaj słucham muzyki z mojego
iPoda lub komputera. To wszystko jest
teraz spakowane w cyfrowych plikach. Ale
jeśli naprawdę lubię jakiś zespół i jego
nagrania to lubię je mieć z wkładką i
tekstami. I tu winyl wygląda zdecydowanie
lepiej niż CD.
Jak sądzisz – co przyszłość przyniesie
waszemu zespołowi.
Zamierzamy podbić świat i mamy nadzieję,
że każdy będzie słuchał naszego zespołu.
Tak więc przyszłość wygląda bardzo
obiecująco Obecnie kawałek PRESSURE
znajdzie się na nowej kompilacji wydanej
przez Positive & Focused – dlatego
sprawdźcie ją! Dzięki za wywiad.
Muzyka na winylu Poniżej możesz przeczytać kilka słów o płytach, które w ostatnim czasie
trafiły w moje ręce i miały styczność z moim gramofonem. To nie jest
typowy dział z recenzjami, ponieważ po pierwsze wszystkie te płyty są
moją własnością i nikt mi nie kazał o nich pisać, a po drugie chciałbym
abyś odebrał to jako moje osobiste spostrzeżenia na temat tych
wydawnictw. Jest tu też sporo rzeczy, które ukazały się jakiś czas
temu, ale z różnych względów trafiły do mnie dopiero w ostatnim czasie.
Wiem, że w dobie Internetu możesz ukraść praktycznie każdą płytę a
później usunąć ją ze swojego dysku jeśli Ci się ona nie spodoba.
Poniższe słowa kieruję do tych, którzy jednak lubią poznać czyjąś
opinię na temat danego wydawnictwa. Możliwe, że są tacy, którzy
zastanawiają się nad zakupem którejś z poniższych pozycji i do końca
nie są zdecydowani – mam nadzieje, że te kilka słów pozwoli podjąć Wam
właściwą decyzję.
ANCHOR – Relations of Violetce EP
Kiedy Robert powiedział mi, że wydaje nowy
materiał tej zacnej szwedzkiej ekipy, byłem
bardzo ciekawy, co przyniesie ta epka. No i w
chwili, gdy pierwszy raz przesłuchałem ten
materiał, byłem mile zaskoczony, ponieważ
chłopaki nie poszli na łatwiznę i nie skopiowali
kawałków z Lp. tylko włożyli w tę płytę sporo
nowych patentów. Ep. utrzymana w znanej dla tego
zespołu konwencji, jednak ze sporą dawką
świeżości. Nagranie zrealizowane w szwedzkim
studiu Bengt, oczywiście na bardzo wysokim
poziomie. Wydawnictwo zdecydowanie godne
polecenia i dostępne w przystępnej cenie u
wydawcy.
UNVEIL – Destruction wherever I go EP
O tym zespole nie wiedziałem zbyt wiele do
momentu, gdy przesłuchałem ich demo (skąd inąd
bardzo dobre). Z racji tego, że chłopaki
inspirują się tymi wszystkimi kapelami z lat 90-
tych, nie mogłem sobie odmówić przesłuchania ich
debiutanckiej epki. Bardzo dobrze zagrany new
school. Czuć w tym materiale sporo Earth Crisis,
Unbroken i może trochę wczesnego– Trial, co już
jest dobrą rekomendacją. Do tego chłopaki mają
konkretny przekaz i teksty opowiadają o tematach
związanych z problemami, jakie dotykają
współczesny świat – głód, ekologia, wyzwolenie
ludzi i zwierząt. Może to nic odkrywczego ale
warte zainteresowania.
PRESSURE – Pressure EP
Nowy zespół kolesi z Pointing Finger i ich
debiutancka epka, na której znajdziemy cztery
kawałki utrzymane w trochę innej stylistyce, niż
moglibyśmy się po Portugalczykach spodziewać.
Zdecydowanie więcej agresywnych riffów, wkurzony
wokal i dosyć szybkie tempo z fajnymi
zwolnieniami. Troche The First Step trochę Ten
Yard Fight, trochę własnej inwencji sprawia, że
tego materiału słucha się bardzo przyjemnie.
THE HOPE CONSPIRACY – True Nihilist EP
Dosyć późno odkryłem fenomen tego zespołu, ale
teraz nie wyobrażam sobie, aby choć raz w
miesiącu nie posłuchać czegokolwiek z ich
dyskografii. Na wieść o ich nowej epce bardzo
się ucieszyłem, ponieważ dawno nic nie wydali.
Byłem bardzo ciekaw tego materiału i po
pierwszym przesłuchaniu zostałem wgnieciony w
fotel – chcę więcej. Już pierwszy kawałek ma
niesamowitą siłę rażenia – moc, ciężar, agresja,
brud, szybkość i to coś, co nie pozwala ci
zmienić płyty w gramofonie. Teksty smutne ale
idealnie tworzą z oprawą muzyczną kapitalną
całość. Nie bądź frajerem, nie kradnij tej
płyty, po prostu ją kup – nie pożałujesz!
SAID AND DONE – Endless Road EP
Kawał dobrego hardcore’a, choć to tylko cztery
kawałki. Trochę tu Cro Mags, troche Maximum
Penalty no i sposób śpiewania przypomina trochę
Only Living Witness. Nie wiem czemu, ale bardzo
dobrze mi się słucha tego materiału podczas
jazdy samochodem – może to sprawa tytułowego
kawałka. Bardzo dobre teksty są kolejna z
mocnych stron tego wydawnictwa. Do epki
dołączony jest kupon do ściągnięcia całości w
formie elektronicznej – więc kto jej nie kupił
ten pokemon.
50 LIONS – 50Lions EP
Płytę zakupiłem na ich ostatnim koncercie w
Warszawie, który nie był dla nich szczególnie
udany. Jednak ten kawałek plastiku brzmi
naprawdę świetnie. Jest złość, jest pazur,
częste zmiany tempa, fajne chórki sprawiają, że
tego materiału słucha się naprawdę przyjemnie.
Szata graficzna też wygląda bardzo okazale co
sprawia, że można tę płytę śmiało eksponować na
półce. Niedawno wydali kolejny Lp – jestem
ciekaw co nowego wymyślili. Póki co polecam to
wydawnictwo.
MINDSET – Real Power EP
React Records to nowa wytwórnia, ale ma nosa do
naprawdę fajnych zespołów. MINDSET to objawienie
sceny hardcore w Stanach i nie tylko. To ich
debiutancka płyta, ale brzmi niesamowicie. Mam
takie wrażenie, że chłopaki powoli zasłaniają
lukę, jaka powstała po rozpadzie The First Step.
To, co można usłyszeć na tej epce, to sto
procent old schoolowego hardcorea zagranego z
pasją i polotem. Jeśli na co dzień słuchasz
metalcore’a lub punk rocka posłuchaj sobie
czasem MINDSET – ten zespół daje radę!
GOVERNMENT FLU – Fuck poetics EP
Po bardzo udanym materiale demo przyszedł czas
na jeszcze bardziej udany debiut. Ależ ten
materiał kopie w tyłek. Gdybym nie wiedział, że
chłopaki są „nasi”, nigdy bym nie pomyślał, że
to polski zespół. Nikt wcześniej nie grał u nas
takiego hardcore’a czyli bezpośrednio
odwołującego się do dokonań kapel z początku lat
80-tych. Super wokal, szybkie tempo, surowe
brzmienie, dobre teksty prosto w ryj to tylko
część fenomenu tego zespołu. Kolejna część, to
występy na żywo – jeśli masz okazje zobaczyć ich
koncert nie wahaj się, tak samo jak nie wahaj
się sięgnąć po ten album, ponieważ pod każdym
względem daje radę!
BALANCE – In like a Lion EP
Młody szwedzki zespół i ich nowy materiał. Nic
odkrywczego, ale ma to niesamowitego kopa.
Całość zagrana na totalnym pissed offie, teksty
niezbyt skomplikowane i napisane w stylu „prosto
w ryj”. Chłopaki poruszają głównie dwa tematy –
wegetarianizm oraz straight edge. Jeśli chcesz
rozpieprzyć swój pokój, włącz ten kawałek winylu
a rozpierducha gwarantowana!
RIGHT IDEA – Right Idea EP
Krótko, szybko i do przodu – takie powinno być
każde demo. Chłopaki z RI to nie nowicjusze,
ponieważ wcześniej grali w takich zespołach jak
COMMITED czy NAMES FOR GRAVES i to słychać na
tym materiale. Pierwotnie zostało to wydane jako
kaseta demo ale szkoda żeby tak dobre nagrania
trafiły do bardzo wąskiego grona odbiorców,
dlatego Robert jak zwykle stanął na wysokości
zadania. A, zapomniałem – całość dedykowana
STRAIGHT EDGE.
ON – Control EP
Ależ ta płyta jest dobra, mam nadzieję, że LP
jest równie udane. Kawał dobrego hardcorea,
zagranego na najwyższym poziomie.. Ze względu na
wokalistę zawsze będzie mi się to kojarzyć z
CHAMPIONEM, ale to nic złego, bo ten nagrywał
same dobre kawałki. Oczywiście, to nie jest
jakaś nachalna kopia czegokolwiek, słychać tu
wiele nowych rzeczy, są wolniejsze momenty,
mniej melodii a więcej jadu, agresywne wokale.
Jednym słowem, na tym krótkim kawałku plastiku
dzieje się naprawdę sporo.
MAINTAIN – Searching for balance EP
Co prawda ta płyta została wydana z 2 lata temu
ale w moje ręce wpadła zupełnie niedawno. W
miedzy czasie chłopaki wydali 12 calówkę. Nie ma
się co oszukiwać, tęskniłem za takimi
brzmieniami, a ten zespół nawiązuje do kapel
typu UNBROKEN, TRIAL czy INSIDE OUT więc złego
słowa nie mogę napisać. Cztery, dobre kawałki,
które nie pozostawiają Cię obojętnym – jeśli
będziesz miał okazję posłuchaj – naprawdę warto.
IRON AGE – The sleeping eye LP
Miałem dziwne odczucia po pierwszym
przesłuchaniu tego materiału, wydawało mi się,
że brzmi to jakoś tak sucho i brakowało mi mocy.
Po raz kolejny przekonałem się, że nie ma co
słuchać muzyki z MP3, bo w chwili, gdy
załadowałem ten czarny kawałek plastiku do
mojego gramofonu nagle i moc się pojawiła i
brzmienie zaczęło dawać radę. Jednak magia
czarnego krążka robi swoje, ponieważ album ten
katuje ostatnio bardzo regularnie. Jest trash,
jest metal, jest hardcore, są momenty szybkie,
są też momenty wolniejsze, są też i bardzo
wolne. Jest dobry wokal i fajne melodyjki a i od
czasu do czasu jakaś solówka na gicie się
pojawi. Dużo się tu dzieje więc myślę, że to
wystarczająca rekomendacja.
CRO MAGS – Age of quarrel (demo) LP
Jedną z pozytywnych stron mojego jednodniowego
wypadu na tegoroczny Fluff Fest był zakup tej
właśnie płyty. Kurcze to już 25 lat minęło od
Momentu, kiedy zostały nagrane te kawałki. O
samym materiale nie będę nic pisał, ponieważ
chyba każdy go zna. Jedyne co mogę powiedzieć
to, że wszystkie kawałki na tej płycie są
bardziej surowe, brzmienie jest brudne i można
powiedzieć niechlujne ale to tylko dodaje uroku
temu wydawnictwu. Warto mieć, choćby po to, aby
stało na półce – choć z drugiej strony jak tu
nie posłuchać World Peace, Hard Times czy
Malfunction.
RIGHT IDEA – Our Word LP
Osiem szybkich, jadowitych a zarazem
pasjonujących kawałków. Rzecz dla fanów starej
szkoły hardcore’a. Po bardzo dobrej demówce
przyszła kolej na bardzo dobry LP. Całość wydana
w React Records – to już powinno wystarczyć.
Dodam tylko, że na tę chwilę LP jest już
całkowicie wyprzedany a chłopaki nie maja
swojego profilu na myspace.
REIGN SUPREME – Testing the limit of infinite LP
Myślałem, że Reign Supreme zakończy swoją
karierę po wydaniu American Violence, ale był i
jest to na tyle dobry projekt, że przerodził sie
w pełnowymiarowy zespół, który daje bardzo
żywiołowe koncerty i nagrywa dobre płyty. To
wydawnictwo to ich pełnowymiarowy debiut dla
Deathwish, więc wiadomo czego można się
spodziewać. Przede wszystkim dużej dawki
zmetalizowanego hardcore’a, bardzo dobrej
jakości nagrania i super wydania. Płyta
przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy ćwiczą
mosh przed lustrem!
DEZERTER – Ile procent duszy? LP
Fajnie, że zainteresowanie winylami rośnie,
ponieważ dzięki temu pojawiają się takie
wznowienia jak to. Jak ważny to zespół i jak
dobra jest ta płyta nie będę pisał, bo to wie
każdy. Jedyne co zmieniłbym na tej płycie to
brzmienie (jakiś remastering by się przydał) ale
przecież nie o to w punk rocku chodzi. Brawo dla
Pasażera!
OUTRAGE – Broken LP
Kto był na tegorocznym Fluffie czy na koncertach
tego zespołu w Polsce – ten wie czego się
spodziewać. Wyobraź sobie, że STRAIN i MORNING
AGAIN połączyły swoje brzmienia i dodaj do tego
jeszcze szczyptę STRIFE czy TRIAL – mieszanka
wybuchowa! Taka właśnie jest ta płyta – bardzo
dobra pod każdym względem. Jeśli chcesz poczuć
ducha lat 90-tych, ale we współczesnej oprawie –
sięgnij po to wydawnictwo. Wszystko wydane przez
wytwórnie Timma z Trial, czyli Panic Records.
MOUTHPIECE – Can’t kill what’s insi de LP
Fajnie, że Revelation Records zdecydowało się
wydać tę dyskografię, ponieważ jestem
posiadaczem dwóch 7”EP ale do tej pory nie udało
mi się zdobyć ich LP. A tu na jednym, dużym
krążku zebrano wszystkie kawałki tego jakże
zasłużonego zespołu straight edge z New Jersey.
Fajna oprawa graficzna, wkładka z jednej strony
jest dużym plakatem a z drugiej mamy wszystkie
teksty i wszelkie dyskograficzne informacje.
TERROR – The damned, the shamed LP
Niektórzy twierdzą, że Terror swoje lata
świetności ma już za sobą, że to już nie ten sam
zespół – guzik prawda. To wydawnictwo tylko
potwierdza jak dobry jest to zespół. Kawałki
takie jak „Never alone”, „Let me sink” czy
„Betrayer” tylko potwierdzają wysoką formę
TERROR. Cały materiał został wyprodukowany przez
Zeussa, więc do jakości i brzmienia nie można
się przyczepić. Chłopaki również cały czas
świetnie prezentują się na żywo, czego dowodem
był ich ostatni koncert w Warszawie. Niebawem
znów wpadną do nas – nie przegap ich koncertu.
Do LP dołączony jest cały materiał na kompakcie,
więc można też tego słuchać w samochodzie.
Europejskie wydanie wzbogacone jest o dodatkowy
kawałek „Iron mind” – czad!
CARPATHIAN – Isolation LP
To, że DEATHWISH RECORDS nie wydaje słabych
płyt, wie pewnie każdy. Ta płyta nie jest
odstępstwem od tej reguły. Na tym krążku
znajdziemy typowe dla DW brzmienie, metaliczny,
nowoczesny hardcore z mnóstwem zwolnień i zmian
tempa. Bardzo dobra realizacja wykonana przez
Jaya Massa z Gateway Group. Na płycie gościnnie
udzielają się wokaliści SHIPWRECK AD oraz HAVE
HEART. Na uwagę zasługują również dobre,
osobiste teksty.
UNDERTOW – Everything LP
Rzecz obowiązkowa dla wszystkich, którzy
interesują się kapelami z połowy lat 90-tych. Na
dwóch LP zebrane zostały wszystkie nagrania tej
znakomitej kapeli z Seattle. Muzycznie –
kwintesencja tamtych lat, więc jeśli na co dzień
słuchasz np. Hiatusa może Ci to nie przypaść do
gustu – ale dla odmiany posłuchać warto!
SOUL CONTROL – Cycles LP
Uwielbiam ten zespół i na tę płytę czekałem z
niesamowitą niecierpliwością oraz z ciekawością
jak da sobie radę nowy wokalista. No i dał sobie
radę w 110%. Na koncertach też prezentuje się
dobrze, bo i poskakać potrafi i zanucić to i owo
jednocześnie umie. Problemem poprzednika było
to, że nie potrafił robić tych dwóch rzeczy
jednocześnie. Na płycie mamy mnóstwo wspaniałych
riffów, szalone zmiany tempa, melodie, i to co w
tym zespole lubię najbardziej, to że potrafi
swoją muzyką przyprawić o gęsią skórkę. Ostatnio
raczej niewiele jest zespołów, którym udaje się
wprowadzić mnie w taki stan Bardzo fajna
okładka, całość wydana przez jedną z najprężniej
działających wytwórni w Stanach czyli Bridge 9 –
więc jak zwykle w ich przypadku robota na
piątkę. A no i wszyscy piszą, że dużo tu
dźwięków zerżniętych z Quicksand – i w sumie
dobrze piszą tyle, że może nie zerżniętych a
będących inspiracją.
DEAD SWANS – Sleepwalkers LP
Beatelsi odeszli – niech żyje Dead Swans!
Królowa angielska powinna być dumna z tej piątki
szarpidrutów. Jakoś niewiele jest
dobrych/znanych zespołów z wysp, którym udało
się zaistnieć na większą skalę. DS pod tym
względem jest czymś innym. Nagrali bardzo dobrą
płytę, zrealizowali ją w amerykańskim studiu pod
okiem Jaya Massa z Getaway Group i wydali w
Bridge Nine. Mało jest zespołów z Europy, którym
się to udaje – więc chociażby z tego powodu
warto tę płytę mieć. A jak w dodatku lubisz
nowoczesne podejście do grania muzyki hardcore –
to jesteś ugotowany.
COMMON CAUSE – The Power to change LP
Po tym jak rozpadł sie DAMAGE CONTROL czekałem
na jakiś kolejny zespół z Norwegii. W sumie
długo nie musiałem czekać, ponieważ CC istniało
już jak jeszcze DC nie powiedzieli ostatniego
słowa. Myślałem, że skoro gra tu dwóch typów z
DC, to muzycznie będzie podobnie, a nie jest i
to mnie mile zaskoczyło. Ep. i demówka były już
niezłym kopem w ryj, więc tym bardziej
wyczekiwałem LP. No i jest czego słuchać,
konkretny, szybki, momentami drapieżny hardcore
inspirowany dokonaniami kapel z końca lat 80
tych. Nie kupuj kolejnego badziewia na Play
Station, kup ten krążek – naprawdę warto!
TRUE COLORS – Rush of hope LP
„Check this out” – już na starcie krzyczy
wokalista. No i jest co sprawdzać. Super świeże
podejście do grania old schoola – bez melodyjek,
beat downów, śpiewanych fragmentów – od początku
do końca ogień i wkurwiony wokal Paco. W zalewie
tego całego modern hardcorea, ten zespół
przypomina, że można grać tradycyjnie a
jednocześnie mieć własny, rozpoznawalny styl i
robić to z polotem. Płyta wydana w Powered
Records, więc to wystarczająca rekomendacja.
„Check this out”!!!
CRUEL HANDS – Prying eses LP
Jeśli lubisz DOWN TO NOTHIN to polubisz i tych
urwisów. Wkurzony wokal, szybkie tempo
przeplatane wolnymi momentami, są fragmenty,
przy których możesz potrenować mosh przed
lustrem . Całość zrealizowana jak na amerykańców
przystało na wysokim poziomie. Rzecz
zdecydowanie dla twardzieli. Na uwagę zasługują
rysunki zdobiące płytę i ogólnie cała oprawa
graficzna, która trochę odbiega od standardów.
DEFEATER – Travels LP
Zespół ten poznałem podczas ich letniej trasy po
Europie. Od razu mi się spodobali jak zagrali
niesamowity koncert prawie dla pustej sali w
Ljubljanie. Wówczas też kupiłem ten LP, który
bardzo często gości w moim gramofonie a
dołączona płyta CD z całym materiałem często gra
w samochodzie. Fajne, emocjonalne granie, trochę
w stylu VERSE czy HAVE HEART. Czekam na ich
Ep’ki, które właśnie ukazały się w B9 a
tymczasem polecam Travels!!!
REGRES – Ta iskra płonie LP
Niedawno byłem na dziesięcioleciu istnienia tego
zespołu i uświadomiłem sobie jak ten czas szybko
leci. Pamiętam jak wydali pierwszą kasetę,
później 2 materiały dla Roberta Refuse i
wreszcie doczekali się kolejnego. Pamiętam jak
kupiłem tę płytę i Ogur poprosił mnie abym
napisał mu kilka słów o niej. Nigdy wcześniej
jakoś nie mogłem się zebrać i wyskrobać
cokolwiek. Jednak po którymś tam przesłuchaniu
śmiało mogę stwierdzić, że chłopaki odwalili
kawał dobrej roboty. Nagrali swój najlepszy jak
dotąd materiał, przynajmniej w moim odczuciu.
Wszystkie kawałki od początku do końca napisane
są z pomysłem i fajnie, że pojawił się drugi
gitarzysta, bo wniósł sporo nowego i dobrego do
zespołu. Teksty aż kipią szczerością i pod
każdym z nich podpisuje się obiema rękami. Jeśli
mam gorszy dzień, ktoś mnie zdenerwuje albo po
prostu czarny kot przebiegnie mi drogę
wystarczy, że włączę tę płytę i od razu wracam
do siebie. Co prawda to tekst z drugiego
materiału, ale śmiało mogę stwierdzić, że każda
płyta Regresu to po prostu punk rockowy pozytyw.
I pamiętajcie jedno „ta iskra wciąż płonie” i
„dzieciaki znów wygrają” – często powtarzam te
teksty – niczym mantrę.
WAIT IN VAIN – Season LP
Niektórzy gadają, że WIV to w prostej linii zrzynka z Trial. Sraty taty! Może momentami zdarzy się coś tam
podobnego, ale zawsze tak jest, gdy osoba odpowiedzialna za muzykę jednego zespołu macza palce w zespole, do
którego porównuje się obecne dokonania. Wait In Vain to kawał dobrej muzyki zagranej z pasją, szczerością i
zaangażowaniem. Jednym słowem nowoczesne podejście do grania muzyki z połowy ubiegłej dekady. Teksty również
bardzo dobre, pomimo że napisane w bardziej osobisty sposób. Kto był na ich koncertach ten wie, że to bardzo
dobry zespół. Kto nie był, to niech zakupi tę płytę i płacze przy niej z powodu nieobecności na ich
występach w naszym kraju.
EARTH CRISIS – To the death LP
Wielki Earth Crisis powrócił z nową płytą. Jak pojawiły się plotki o tym, że Karl i spółka znów coś dłubią
razem, byłem ciekaw wyniku tej pracy. No i jest cała nowa płyta – bardzo dobra, metalowa płyta. Wydawałoby
się, że takie powroty nie mogą przynieść nic ciekawego a jednak w tym przypadku jest inaczej – bo zarówno
muzycznie jak i tekstowo jest bardzo dobrze. Wysoki poziom realizacji nagrań nie powinien dziwić, wszystkie
kawałki na tej płycie są mocne, utrzymane raczej w średnim tempie i wciągają słuchacza jeden po drugim. Na
winylu jeden bonusowy kawałek. Wszyscy, którzy ten zespół kochali pewnie mają już tę płytę, tym co w czasach
świetności tego bandu wierzyli jeszcze w Mikołaja radzę sprawdzić – nie pożałujecie
DEZERTER – Jak powstrzymałem III wojnę światową czyli nieznana historia dezertera LP
Super sprawa, że Pasażer wydaje te wszystkie niewydane do tej pory na winylu płyty Dezertera. Po pierwsze,
można sobie przypomnieć kawał historii polskiego hardcore punka, a po drugie uzupełnić płytową kolekcję – a
jest czym. Ta płyta jest świetnie wydana, na dwóch kolorowych winylach, w ogromnym gatefoldzie, z dużą
wkładką zawierającą wszystkie teksty i ich tłumaczenia. Na plus również bonusowe nagrania z sesji ”Ile
procent duszy” czyli stare kawałki nagrane na nowo. Absolutny mus dla każdego kolekcjonera albo kogoś, komu
historia polskiego punk rocka nie jest obojętna.
REMAIN – Out of anger LP
Szkoda, że ten zespół już nie istnieje, ponieważ z wydawnictwa na wydawnictwo rozwijał się w dobrym
kierunku. Ta płyta na pewno spodoba się wszystkim tym, którzy nie pogardzą JUDGE, CRO MAGS czy starym,
dobrym SICK OF IT ALL. Jedyne do czego mogę się tu przyczepić, to niezbyt dobra realizacja nagrań. Nie wiem
czy taki był zamysł, ale najbardziej dziwnie brzmi perkusja. Możliwe, że taki był plan, aby i brzmieniem
nawiązywać do zespołów, które wcześniej wymieniłem. Jeśli tak, to nawet im się udało.
Cudowne Lata str. 49
Jeśli choć trochę interesujesz się sceną hardcore punk w Polsce, to tego gościa powinieneś kojarzyć.
Pewnie kiedyś kupiłeś od niego jakąś kasetę, zina czy płytę, ewentualnie byłeś na jednym z wielu
organizowanych przez niego koncertów. Człowiek instytucja. Właściciel pokaźnej kolekcji winyli. Od lat
prowadzi prężnie działającą wytwórnię i dystrybucję, organizuje koncerty i zamieszany jest w sporą
liczbę akcji pozamuzycznych. Oprócz tego wszystkiego ma też sporo do powiedzenia, czego potwierdzeniem
będzie poniższy wywiad. Pierwsze pytania jakie ułożyłem do tego zina, skierowane były właśnie do
niego. Tym samym ten wywiad został popełniony jako pierwszy. Musiałem się streszczać, ponieważ Robert
obecnie mieszka w Berlinie, więc postanowiłem go złapać na koncercie Masshysteri, który odbył się na
warszawskiej Elbie. W tych oto pięknych okolicznościach przyrody powstało to co poniżej.
Zapraszam.
jakimś sensie brak rozwoju. Z drugiej strony
Berlin jest miastem, gdzie wszystko się odbywa,
więc robienie czegokolwiek nie ma takiego
znaczenia jak tutaj. Każdego dnia jest koncert,
jest wiele kapel, chociaż w Warszawie również
jest wiele kapel, wiele wydarzeń, jest mnóstwo
koncertów są dystrybucje i wytwórnie i wszystko
czego tylko zapragniemy.
Wydaje mi się, że mogę również potwierdzić
opinie wielu naszych rodaków, którzy
wyemigrowali gdzieś od Niemiec po Anglię i w
inne rejony, że wyjazd na zachód wiąże się z
lepszymi perspektywami i tak to trochę jest.
Tutaj jest trochę ciężko robić dystrybucję,
wytwórnię i do tego jeszcze pracować. Wiąże się
to często ze stresem, związanym z nadmiarem
pracy, z finansami itd.
Też pomimo, że działo się wiele świetnych,
pozytywnych rzeczy tutaj w Warszawie, to też
bywały różne historie i w sumie to odprężające
teraz być poza nimi. Nie miały one jednak
znaczenia przy decyzji o przeprowadzce. To takie były główne powody no i to, że dostałem
propozycje mieszkania w mieszkaniu, w którym są
tylko osoby vegan straight edge o podobnych
zapatrywaniach co ja , więc chętnie
skorzystałem.
OK. WRÓĆMY DO PRZESZŁOŚCI. POWIEDZ JAK TO SIĘ
STAŁO, ZE JESTEŚ W SCENIE HARDCORE/PUNK I JESTEŚ
W NIEJ JUŻ ŁADNYCH PARĘ LAT. POWIEDZ CO BYŁO
POWODEM TEGO, ŻE TEN TEMAT CIE POCHŁONĄŁ?
No rzeczywiście parę lat, może nawet ponad 20.
Ze sceną spotkałem się jak miałem 12 może 13 lat
i wtedy zacząłem poszukiwać zarówno pewnych,
innych form tworzenia muzyki oraz trochę innych
brzmień a z drugiej strony zaczęły mnie
interesować inne kwestie. Punkrock niósł ze sobą
zarówno jedno jak i drugie, ponieważ wydawał mi
się interesujący od tej strony bardziej
muzycznej, gdyż muzyką interesowałem się chyba
od 7 roku życia, od momentu kiedy dostałem w
prezencie magnetofon Kasprzak, a z drugiej
strony niósł ze sobą niesamowity ładunek energii
i przekazu. I w momencie, kiedy usłyszałem i
poznałem teksty zespołów, albo usłyszałem
pierwsze nagrania to mnie to totalnie
pochłonęło. Kiedy się bardziej wgłębiłem w to,
co za tym stoi, w ideologię związaną z punkiem
czy hardcorem lat osiemdziesiątych, to było to
dla mnie po prostu porażające. To, że istniała
ta cała struktura wymiany i kooperacji między
ludźmi, że zespoły zazwyczaj działają
niezależnie i nie zależy im na tym aby wybijać
się w mediach. Owszem pierwszym punkrockowym
OK. NO TO ZACZYNAMY. POWIEDZ ROBERT CO TAM
CIEKAWEGO W WIELKIM ŚWIECIE? CO OSTATNIO
WYDARZYŁO SIĘ U CIEBIE I W REFUSE RECORDS?
Trzeba by najpierw sprecyzować, gdzie znajduje
się ten wielki świat. Przypuszczam, że chodzi o
Berlin (śmiech). Jeśli tak, to od mojej
przeprowadzki tam minęło jakieś trzy, cztery
miesiące, ale przez większość tego czasu bywałem
na trasach koncertowych, na wyjazdach i
wakacjach więc jeszcze jest mi trudno powiedzieć
jak tam jest rzeczywiście w tym Wielkim
Świecie:)
Jeśli jednak chodzi o Berlin, to bardzo dużo się
tam dzieje i dlatego ciężko to wszystko
kontrolować, zarówno koncerty jak i demonstracje
czy manifestacje, czy też jakiekolwiek eventy,
które odbywają się tam praktycznie każdego dnia.
Póki co jest mi tam fajnie.
Jeśli chodzi o Refuse Records, to w przeciągu
kilku ostatnich miesięcy, szczególnie od czerwca
ukazało się kilka nowych tytułów i było z tym
oczywiście dużo pracy. Ukazała się płyta LP
holenderskiego BIRDS OF A FEATHER (ex-
MAINSTRIKE, CRIVITS, BETRAY), która ukazała się
wraz z książką o historii Straight Edge w
Europie - „The Past The Present: A history of 25
years of European Straight Edge”. Pokaźne
wydawnictwo. Poza tym 7” dla GOVERNMENT FLU ze
stolicy (obie epki), SEASICK z New Jersey, RIGHT
IDEA z Cleveland, kalifornijskiego S.B.V. oraz
szwedzkiego ANCHOR. Do tego CD GOVERNMENT FLU.
Odbyła się trasa koncertowa SEASICK,
zorganizowałem tutaj w Warszawie koncert dla
Wait In Vain, Soul Control, Outrage i Balance.
Dodatkowo jeszcze przed tym koncertem
zorganizowałem swój pierwszy, debiutancki
koncert w Berlinie dla SEASICK i BEYOND PINK ze
Szwecji. Dzisiaj robię kolejny koncert w
Warszawie, ponieważ pomimo swojej przeprowadzki
o Warszawie nie zapomniałem, jest to koncert dla
MASSHYSTERI ze Szwecji i kilku innych kapel (IN
DEFENCE, SS 20, THE BLACK TAPES i GOVERNMENT
FLU), a w przyszłym miesiącu robię kolejny
koncert w Berlinie dla Birds Of A Feather.
POWIEDZ CO CIĘ SKŁONIŁO DO PRZEPROWADZKI?
Było kilka powodów. W sumie to miałem możliwość
zamieszkania w Berlinie już od wielu lat. Prawie
od dziesięciu lat myślałem o tym, żeby się
przeprowadzić, ale kilka rzeczy mnie tutaj
zatrzymywało. Przede wszystkim koszty takiej
przeprowadzki i wysiłek jaki niesie ze sobą
transport płyt z dystrybucji, mojej wytwórni i
mojej własnej kolekcji – to zawsze mnie
przerażało. Im dłużej jednak czekałem, tym
więcej nowych płyt się pojawiało – więc siłą
rzeczy trochę długo to trwało.
Oczywiście rodzice, znajomi, kumple, to co się
robiło i jakaś historia wokół tego zawsze mnie
zatrzymywała przed tym krokiem. Z drugiej strony
zawsze było kilka rzeczy, które powodowały żebym
się stąd chętnie wyrwał na krócej czy dłużej.
Jednak takie najważniejsze punkty, które
przeważyły aby się wyprowadzić, to na pewno
możliwość mieszkania na trochę lepszych
warunkach. Jest tam po prostu taniej niż w
Warszawie. Generalnie chęć zmienienia czegoś,
wyrwania się niż zastoju w jednym miejscu. Moja
działalność trwa już parę lat i nie można tu już
chyba niczego nowego wymyślić, zawsze jest to w
zespołem jaki usłyszałem było THE CLASH, zespół,
który był jednym z najbardziej znanych, ale
jednak komercyjnych zespołów punkowych, pomimo
tego do dziś mam do nich wielki szacunek i
chętnie ich słucham. Zaraz potem jednak byłem w
stanie dotrzeć do całej masy innych zespołów nie
tylko brytyjskich, amerykańskich czy polskich
ale niesamowitym przeżyciem było to, że tego
typu zespoły działały praktycznie wszędzie, czy
w Europie czy w Ameryce Południowej czy
Północnej czy w Japonii, Azji itd. Właśnie to
mnie tak totalnie pochłonęło, że jest to coś tak
międzynarodowego. Działa to w takiej strukturze
totalnie podziemnej, płyty są wydawane w niskich
nakładach – chociaż wtedy i tak do Polski mało
co docierało i płyt nie można było kupić w
sklepach. Dystrybucji było bardzo mało a te,
które były sprowadzały ich niewiele. Oczywiście
istotne było mieć starszych znajomych, którzy
nagrywali kasety, albo do których dochodziły
płyty bo jeździli np. na zachód lub mieli tam
znajomych albo wysyłali polskie płyty, a w
zamian dostawali zagraniczne. Często ludzie
nagrywali kasety na koncertach i to było coś
wyjątkowego, taki sekretny świat, który posiadał
swoją magię. Bycie w tym to już było coś,
ponieważ dotrzeć do tego nie było łatwo. Trzeba
było się trochę namęczyć, żeby dostać
jakiekolwiek nagrania, teksty nie mówiąc już o
samych zespołach, które bardzo rzadko
przyjeżdżały do Polski. Ale dzięki takim ludziom
jak QQRYQ czy ANTENA KRZYKU czy ludziom, którzy
w tamtych czasach organizowali koncerty, to
coraz więcej zespołów przyjeżdżało i zaczęło to
być trochę taką namiastką jak wszędzie. To były
czasy, każda demówka cieszyła i to było bardzo
inspirujące. I właśnie ten okres końca lat
osiemdziesiątych i początek lat
dziewięćdziesiątych był tak inspirujący i
zawierał tak potężny ładunek pozytywnej energii,
że starczyło go na kolejnych 20 lat.
Po jakimś czasie uznałem, że dzięki temu tak
wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu na lepsze
i wiele kwestii zacząłem postrzegać w inny
sposób, od przejścia na wegetarianizm później na
weganizm po jakiekolwiek inne wolnościowe
myślenie czy poglądy polityczne. I również
dzięki temu, że taka ilość świetnych płyt czy
kaset była w stanie do mnie dotrzeć uznałem, że
trzeba dać coś w zamian i czas zacząć swoją
własną działalność czy to koncerty, czy fanzine,
które później przerodziło się w wydawnictwo
kasetowe a następnie płytowe i w sumie tak jest
do dziś. Więc te początki były na tyle
inspirujące, że warto było w tym pozostać.
Oczywiście ilość znajomych, tych wszystkich
znajomości, przyjaźni czy miejsc, które się
widziało ma też bardzo duże znaczenie i tego nie
można przełożyć na jakiekolwiek pieniądze czy
cokolwiek innego.
A PAMIĘTASZ PIERWSZY ZESPÓŁ, KTÓRY WYDAŁEŚ?
Tak oczywiście, pamiętam dobrze ten zespół,
jednak to jest trochę skomplikowane, ponieważ
pierwszy zespół, który wydałem posiadał numer
katalogowy 003 (śmiech). Więc pierwszy zespół,
który wydałem myślę, że wszyscy znają, ponieważ
oni cały czas istnieją – i są to ZŁODZIEJE
ROWERÓW z Zambrowa. Rozmawiałem z Jackiem nie
dalej jak wczoraj, więc moja pamięć nie musi
przechodzić takiej próby aby nie pamiętać tego
zespołu. Pamiętam każde swoje wydawnictwo i
każdy zespół, który wydałem i tak zespół, który
miał się ukazać jako pierwszy ale ze względu na
przedłużające się prace nad okładką ostatecznie
ukazał się jako trzeci to kapela KTO UKRADŁ
CIASTKA i oczywiście ich też doskonale pamiętam.
Pierwsze wydawnictwo jest zawsze czymś
szczególnym. I to właśnie przy okazji tego
zespołu powstał pomysł na rozkręcenie wytwórni,
na początku takiej małej kasetowej. Sam pomysł
powstał na takim letnim skłocie w Kałuszynie pod
Warszawą, gdzie część ekipy KTO UKRADŁ CIASTKA
tam bawiła. Wtedy stwierdziliśmy, że w tamtym
okresie mało kto grał taką muzykę, niewiele
zespołów propagowało wegetarianizm, nie mówiąc
już o straight edge a to był taki jeden z
nielicznych i prawie jedyny z naszych okolic.
Też bardzo podobały mi się ich koncerty i
ogólnie lubiłem się z nimi wtedy i lubię do
dziś. Jestem cały czas w kontakcie z Siaśkiem,
który jest w Londynie, z Chudym, który jest w
Warszawie i z Jarkiem Składankiem, który również
jest w Warszawie, z którym później wiele rzeczy
robiłem wspólnie, organizowaliśmy koncerty, on
pomagał mi w wytwórni i prowadził również
własną, wydawaliśmy rzeczy w kooperacjach a dziś
prowadzi zacne i znane wydawnictwo komiksowe
KULTURA GNIEWU.
Z TEGO CO PAMIETAM TO MIAŁEŚ JAKIŚ SWÓJ UDZIAŁ W
JEDNYM KAWAŁKU ZESPOŁU KTO UKRADŁ CIASTKA.
Rzeczywiście zdarzyło się podczas 10 lecia
REFUSE RECORDS w Remoncie w 2002roku, że
wystąpiłem gościnnie w jednym z numerów pod
tytułem” Rzeźnik skurwiel”. Ale muszę przyznać,
że nie był to jedyny mój występ „sceniczny”,
albowiem podczas kilku koncertów zdarzyło mi się
występować ze ZŁODZIEJAMI ROWERÓW, dokładnie nie
pamiętam ale chyba czterech albo pięciu – nigdy
w Warszawie:) Mało tego, nawet utwór pod tytułem
„Siła”, który razem z nimi śpiewałem podczas
tych koncertów ukazał się w takiej specjalnej
wersji, nagranej ze mną, na składance CD we
Francji. A obecnie można go znaleźć na ostatnim
wydawnictwie ZŁODZIEI ROWERÓW „Gdy wrzała krew
1995-1999”.
Czekam teraz na kolejne propozycje :)
WCZEŚNIEJ WSPOMNIAŁEŚ, ŻE WYDAWAŁEŚ RÓWNIEŻ
SWOJEGO ZINE’A. MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KIEDYŚ
ZREALIZUJESZ COŚ TAKIEGO – CZY OBENIE NIE MASZ
NA TO JUŻ CZASU?
Od zawsze myślałem, żeby wydawać zine’a i zawsze
ten temat jakoś powracał. Żałuję, że fanzine w
jakiś sposób zginął, można powiedzieć, że w
sposób tragiczny, ponieważ nie była to do końca
moja decyzja. Pierwszy numer nie był może
rewelacyjny, ale sprzedał się w nakładzie 1000
egzemplarzy, ale wtedy takie były czasy, po
prostu wszyscy chłonęli fanzine’y, kasety i
płyty. Wtedy było zdecydowanie większe
zainteresowanie niż jest teraz. Natomiast w
momencie kiedy przygotowałem numer drugi, który
był zdecydowanie bardziej konkretny przydarzyła
się taka historia, że matryca do niego została
zniszczona albo zgubiona w drukarni. Już nie
miałem zupełnie siły, aby to wszystko odtwarzać.
Wtedy też jeszcze nie było za bardzo dostępu do
komputera, więc to było zbyt skomplikowane. Ta
sytuacja trochę mnie podłamała, że tyle pracy i
wysiłku poszło na marne – miałem dosyć. Tym
bardziej, że w tamtym czasie dystrybucja
zaczynała się coraz bardziej rozkręcać a co za
tym idzie i wydawnictwo kasetowe. Zacząłem
organizować coraz to więcej koncertów – więc mój
czas był na co innego pożytkowany. Natomiast
później cały czas myślałem nad tym, aby wydawać
zine’a, nawet miałem już plan aby wydawać go pod
nazwą EMPIRE ON FIRE, do którego zebrałem
mnóstwo materiałów, bardzo ciekawych wywiadów,
ale ze względu na coraz to mniejszą ilość czasu
i tego co się działo w wytwórni – nigdy nie
byłem w stanie go ukończyć. Później
stwierdziłem, że raczej nigdy już się za to nie
zabiorę, ponieważ szkoda było mojego czasu a tym
bardziej ludzi, którzy robili coś do tej gazety,
która później mogłaby się nie ukazać.
Jednak przez wiele lat pisywałem do innych
fanzine’ów, które proponowały mi artykuły,
kolumny czy wywiady jak np. PASAŻER czy
kanadyjski AT BOTH ENDS, który właśnie kończy
swoja działalność, niebawem ukaże się pożegnalny
numer.
OPRÓCZ WYTWÓRNI ORGANIZUJESZ RÓWNIEŻ KONCERTY.
POWIEDZ ŁATWIEJ BYŁO ROBIĆ KONCERTY KIEDYŚ, CZY
ŁATWIEJ JEST TERAZ? DAJE CI TO JESZCZE CAŁY CZAS
RADOŚĆ?
Cały czas je robię, więc jakąś radość mi to
daje. Chociaż czasami się zastanawiam czy
rzeczywiście tak jest, tym bardziej kiedy się do
nich dopłaca. Jednak generalnie samo prowadzenie
wytwórni czy dystrybucji to jeszcze nie jest to.
Jest fajnie widzieć tych ludzi, spotykać się na
żywo z tymi zespołami, jeździć z nimi na trasy i
robić to wszystko z tym związanego. Nawet
mógłbym zaryzykować i powiedzieć, że prowadzenie
wytwórni w dzisiejszych czasach tego wymaga w
pewnym stopniu - organizacji koncertów i tras.
Samo prowadzenie wytwórni już nie wystarcza.
Fajnie jest pomagać bardziej zespołom, które się
wydaje, organizować im koncerty i widzieć jak
ludzie na nie przychodzą. Widzieć jaki jest
odbiór, że ludzie się cieszą z tej muzyki, że
interesują się tym, co te zespoły mają do
powiedzenia. Więc jest to fajne pomimo, że
czasami wiąże się z tym jakiś stres.
A jeśli chodzi o różnicę czy kiedyś się łatwiej
robiło koncerty czy dziś to powiem, że dziś jest
dużo łatwiej zorganizować koncert. Obecnie jest
więcej miejsc na robienie koncertów, zespołów
przyjeżdża więcej. Może kiedyś więcej ludzi
przychodziło na koncerty ale bywało, że były
tylko dwa a czasami nawet jedno miejsce do
zrobienia koncertu. Często koszty zrobienia
koncertu były dużo większe niż jest teraz.
Pomimo tego, że miejsca są zamykane albo mają
problemy jak chociażby ELBA, na której teraz
jesteśmy to i tak obecnie jest więcej miejsc, w
których można zorganizować koncert hardcore/punk
przynajmniej jeśli chodzi o Warszawę. Też w
innych miastach jest więcej organizatorów
koncertów, którzy interesują się różną muzyką,
różnymi klimatami i kapelami więc zawsze można
znaleźć osoby, które mogą zorganizować koncert
też w swoim mieście. Więc pod tym względem jest
dużo łatwiej. Może ludzie nie podchodzą tak
entuzjastycznie do koncertów jak kiedyś, może
dlatego, że mają muzykę w zasięgu ręki dzięki
Internetowi. Ilość kapel jaka przyjeżdża, a co
za tym idzie ilość koncertów jest bez
porównania. To na pewno się zmieniło, ale takie
mamy czasy, 10 czy 20 lat temu trochę inaczej to
wyglądało.
PAMIĘTASZ ILOŚĆ KONCERTÓW ZORGANIZOWANYCH PRZEZ
REFUSE?
Wiesz, pewnie normalnie bym nie pamiętał, ale od
jakiegoś czasu zacząłem je wszystkie spisywać.
Czasami ludzie się mnie pytali ile koncertów
zrobiłeś, który to koncert? Więc dzisiejszy ma
numer 83. Niedługo setka:)
A JAKOŚ SZCZEGÓLNIE PAMIĘTASZ JEDEN KONKRETNY?
Ciężko jest wybrać, ponieważ każdy koncert wiąże
się z jakimiś wspomnieniami, emocjami czy zespół
był świetny, jaka była publika, czy były jakieś
problemy, czy był udany finansowo, czy nie.
Czasami zespoły były wyśmienite, takie którym
marzyłem aby zrobić koncert, a potem okazywało
się, że była totalna wtopa finansowa. A z
perspektywy czasu wciąż daje to jakąś pozytywną
energię, że właśnie te zespoły zagrały w tym
mieście. Sporo było tych koncertów, które były
bardzo istotne. Na pewno te koncerty, które
robiłem w połowie lat 90tych, jak chociażby 1
majowy koncert z 95roku, przed którym była
zorganizowana jedna z większych manifestacji
anarchistycznych. Miałem też przez to trochę
problemów, ponieważ to było wydarzenie
polityczne i sprawą zainteresował się UOP. Grały
tam wtedy min GUERNICA Y LUNO i SANCTUS IUDA.
Drugi STRAIGHT EDGE FEST z 97, który przywrócił
wiarę w ten ruch w tym kraju.
A obecnie mam coraz mniej czasu, żeby pisać
takie kolumny czy artykuły, ponieważ wytwórnia
zajmuje mi coraz więcej czasu, coraz częściej
wyjeżdżam na coraz to dłuższe trasy koncertowe i
to sprawia mi większą przyjemność. Przez wiele
lat siedziałem w jednym miejscu koncentrując się
tylko na wytwórni, jednak bardzo fajnie jest
wyjechać na jakiś czas i spotykać wszędzie
nowych czy starych znajomych, oglądać kapele w
całej Europie i obecnie to bardziej mnie kręci
niż robienie zine’a. Może jak będę bardziej
zmęczony trasami i będę wydawał jedną czy dwie
płyty w roku, to może powrócę do tematu
wydawania zine’a – o ile będę miał jeszcze coś
do powiedzenia oczywiście:)
MYŚLĘ, ŻE DO POWIEDZENIA PEWNIE TAK:) MOŻE
KTÓREJŚ NOCY BĘDZIESZ MIAŁ SEN, TAK JAK MIAŁEM
JA I ZMOTYWUJE CIĘ TO DO ZROBIENIA FANZINE’A.
No właśnie:) Ale nawet jeśli ja nie będę miał
nic do powiedzenia, to myślę, że ludzie, z
którymi będę robił wywiady, lub będę pytał o
współpracę z pewnością będą mieli. Jeszcze jest
parę takich osób w scenie hardcore/punk na
świecie.
TERAZ PYTANIE ODNOŚNIE WYTWÓRNI. MYŚLISZ, ŻE
MOŻLIWE JEST PROWADZENIE TAKIEJ WYTWÓRNI JAKĄ TY
POSIADASZ I DODATKOWO PRACOWAĆ ZAROBKOWO?
MYŚLISZ, ŻE MOŻLIWE JEST POGODZENIE TYCH DWÓCH
RZECZY?
Jest to bardzo ciężkie ale jest to nieuniknione,
ponieważ mało kto może sobie pozwolić w
dzisiejszych czasach na życie z wytwórni czy też
z dystrybucji. Osobiście nawet nie oczekuję
tego, ponieważ wiąże się to z jakimś
oczekiwaniem od ludzi, że będą kupowali to,
czego ja preferuję słuchać. A wiadomo jak to się
odbywa, gdyż mody zmieniają się co rok albo dwa.
Nie chciałbym, aby to się kończyło jakąś
frustracją, że nie mogę zapłacić rachunków czy
nie mogę sobie kupić czegoś do jedzenia,
ponieważ ktoś nie kupił płyty ANCHOR czy singla
BLANK STARE.
Wiem, że są takie wytwórnie, które są w stanie
jakoś przeżyć, ale to też wiąże się z ogromnym
nakładem pracy. Ja sam wkładam mnóstwo energii i
pracy oraz czasu i przyznam szczerze, że nawet
chętnie chciałbym znaleźć się w takiej sytuacji,
że wytwórnia czy dystrybucja jest w stanie
spłacić pewne koszty. Powiedzmy jeśli kupiłbym
sobie komputer, z pieniędzy zarobionych w
wytwórni czy dystrybucji to uważałbym to za jak
najbardziej słuszne posunięcie czy np.
dystrybucja spłacałaby część kosztów związanych
z pomieszczeniem, które sama zajmuje i uważam,
że to jest fair.
Jeśli ludzie utrzymują się ze swoich własnych
sklepów płytowych, to ja nie mam nic przeciwko
temu o ile jest w tym jeszcze jakaś etyka, że
sposób w jaki sprzedawane płyty nie
komercjalizują całej tej kultury hardcore/punk.
Tak jak na przykład EBULLITION, które jest cały
czas na bardzo dobrym poziomie, jest dobrą
dystrybucją, niegdyś wytwórnią i koleś żyje z
tego i ja nie mam nic przeciwko. Oczywiście jest
cały ogrom ludzi, pasjonatów, którzy wyznają
zasadę non-profit i uważam, że to jest jakby
esencja całej kultury DIY hardcore czy punk.
Samo pogodzenie pracy nad wytwórnią i
dystrybucją z pracą zarobkową jest bardzo
ciężkie i zawsze wiąże się z jakimiś problemami
finansowymi, ponieważ trudno jest pracować
regularnie non stop a pomimo tego bardzo
aktywnie działać z wytwórnią czy dystrybucją. To
zawsze jest jakiś kompromis. W tym samym czasie
inni kupują sobie mieszkania, kształcą się,
zdobywają kolejne szczeble swoich studiów, także
jest to zawsze jakieś poświęcenie.
Cudowne Lata str. 54
Później na pewno wszystkie koncerty organizowane
w ramach kolektywu WWA HARDCORE FORCE były
bardzo ważne, ponieważ wcześniej scena straight
edge / HC była marginalna w stolicy, ponieważ
interesowało się nią tylko kilka osób. Zespoły
SXE nie przyjeżdżały, a jeśli już to zazwyczaj
do Poznania. Ale w momencie kiedy zawiązaliśmy
ten kolektyw, ta bardziej hardcoreowa, straight
edgeowa część sceny mocniej rozwinęła się tutaj
i była okazja gościć tak wyśmienite zespoły jak
TRIAL czy CATHARSIS, POINT OF NO RETURN, GOOD
CLEAN FUN, BLOODPACT, czy europejskie zespoły
takie jak chociażby REACHING FORWARD czy
HIGHSCORE. Więc to był też dla mnie bardzo
emocjonujący i inspirujący czas. Oczywiście
warto wspomnieć festiwale jak NOC WALPURGII czy
OPEN HARDCORE FEST i zespoły które na nich
występowały. 10 lecie REFUSE z WHAT HAPPENS NEXT
czy 15 lecie z SEEIN RED, BLANK STARE czy BIRDS
OF A FEATHER. Te koncerty były bardzo istotne i
je się zawsze pamięta.
OK. A GDYBYŚ MIAŁ WYMIENIĆ 5 NAJBARDZIEJ
INSPIRUJĄCYCH CIĘ ZESPOŁÓW WSZECHCZASÓW TO CO BY
TO BYŁO?
Słyszałem już kilka razy takie pytanie, ale
zawsze staram się wymigać:) To jest bardzo
trudne pytanie, ponieważ ja słucham bardzo
różnych klimatów i różne zespoły w różny sposób
na mnie oddziaływają, zarówno pod względem
muzycznym jak i przekazu. Jest mi bardzo ciężko
wymienić 5 takich płyt, czy pięć zespołów. Wiesz
z jednej strony MINOR THREAT, YOUTH OF TODAY i
inne kapele straight edge a z drugiej strony
brytyjskie zespoły jak CRASS czy CONFLICT też na
mnie bardzo wpływały ze względów muzycznych,
politycznej świadomości i przekazu. Amerykańskie
kapele jak DEAD KENNEDYS, MDC czy CRUCIFIX,
który również miał na mnie kolosalny wpływ. No i
oczywiście Polska z DEZERTEREM na czele,
ponieważ to był zespół, który bardzo się
przyczynił do ukształtowania tego, co myślę i co
robię. Płyta UNDERGROUND OUT OF POLAND i ich
pierwsze płyty uważam za najlepsze jakie ukazały
się w Polsce. Również mnóstwo holenderskich
zespołów jak LARM czy BGK czy włoskie NEGAZIONE,
WRETCHED czy cała skandynawska scena. Nie jestem
w stanie podać pięciu – jest to dla mnie
niewykonalne. Trzeba też wspomnieć kapele lat
90tych, które grały bardziej new scholową muzykę
jak CHOKEHOLD czy TRIAL. Te zespoły działały w
momencie jak ja już coś robiłem, to też się na
to trochę inaczej patrzy. Słuchając TRIAL czy
CATHARSIS te zespoły były dla mnie bardzo
istotne w latach 90tych ale te rzeczy, których
słuchałem wcześniej, które inspirowały mnie na
początku, to są to takie podstawy totalne.
Oczywiście obecnie też jest sporo kapel, które
powinny się na jakimś topie znaleźć. Top 5 jest
dla mnie niewykonalne ale wiem, że na pewno
MINOR THREAT powinien tam być:)
CO MYŚLISZ O POLSKIEJ SCENIE – JAKIEŚ ZESPOŁY,
KTÓRE PRZYKÓŁY TWOJĄ UWAGĘ OSTATNIMI CZASY?
Uważam, że dużo pozytywnego fermentu dzieje się
w polskiej scenie. Jest parę zespołów, które
zasługują na to, aby być znanymi i słuchanymi
nie tylko u nas. Bywało wiele fajnych zespołów
ostatnimi czasy, ale większość z nich bardzo
szybko się rozpadała. Na szczęście obecnie mamy
taką tendencję, że te zespoły trochę dłużej
działają, coś nagrywają, jeżdżą na koncerty i
trasy nie tylko w Polsce i to jest pozytywne. Z
całą pewnością GOVERNMENT FLU jest takim
zespołem, który pojawił się w ubiegłym roku i
nie mówię tego tylko dlatego, że wydaję im
płyty. Dla mnie jest to jeden z 5 ulubionych
Wydawnictwa REFUSE RECORDS
REFUSE 061 ANCHOR "Relations of violence" 7"EP
REFUSE 060 RIGHT IDEA "Right Idea" 7"EP
REFUSE 059 S.B.V. "Swallow the pill" 7"EP
REFUSE 058 SEASICK "Ennui" 7"EP
REFUSE 057 GOVERNMENT FLU "Fuck poetics" 7"EP / MCD
REFUSE 056 GOVERNMENT FLU "Demo 2008" 7"EP
REFUSE 055 V/A “Warsaw is Burning” 7”EP
REFUSE 054 ZŁODZIEJE ROWERÓW "...Gdy wrzała krew 1995-1999" CD
REFUSE 053 BLANK STARE "Blank Stare" 12"EP
REFUSE 052 DISCARGA "Musica Pra Guerra" LP
REFUSE 051 GO! "Your Power Means Nothing" 7"EP
REFUSE 050 BIRDS OF A FEATHER "The Past The Present" LP + "The past
the present - a 25 years of European Straight Edge" BOOK // BIRDS OF A
FEATHER "The Past The Present" CD
REFUSE 049 ANCHOR "The Quiet Dance" LP
REFUSE 048 THE CORPSE “Fight against rules” CD
REFUSE 047 V/A "Back From The Dead - 4 Way Split"CD
REFUSE 046 SPES EREPTA "Minutova terapie" CD
REFUSE 045 THESE HANDS ARE FISTS "Peace is bad for business" CDep
REFUSE 044 GO! "What we build together" 7"EP
REFUSE 043 HOODS UP "Arms still open" CDep
REFUSE 042 SEEIN'RED/F.P.O. split CD
REFUSE 041 THE TANGLED LINES "Wash the shit off!"7"EP
REFUSE 040 LETS GROW "Disease of modern times" LP/CD
REFUSE 039 BLANK STARE "(Suicide)” 7"EP
REFUSE 038 NEW WINDS "This fire these words 1996-2006" CD
REFUSE 037 REGRES "W naszych dłoniach" MCD
REFUSE 036 F.P.O. "Znam za deka ja gubam bitkata" CD
REFUSE 035 THE TANGLED LINES/DICK CHENEY split 7"EP
REFUSE 034 HIT ME BACK "Life" LP/CD
REFUSE 033 NAMES FOR GRAVES "Version 2.1" 7"EP
REFUSE 032 JIHEART "Jiheart" MCD
REFUSE 031 NO VIOLENCE "Invencivel" MCD
REFUSE 030 CHAMPION "Promises kept" MC
REFUSE 029 CHAMPION "Time slips away" MC
REFUSE 028 NEW WINDS "A spirit filled revolution" LP/CD (w/ Book)
REFUSE 027 V/A "NOC WALPURGII 1996-2002" CD
REFUSE 026 JULIETTE "From Somewhere In The East" CD
REFUSE 025 HIGHSCORE "Unsuspecting actors in a bad soap opera" MC
REFUSE 024 REGRES "Punk Rock Pozytyw" CD/MC
REFUSE 023 I SHOT CYRUS "Complete Discography 1997-2001" CD/MC
REFUSE 022 BETERCORE "Youthcrust Discography!!" CD
REFUSE 021 VITAMIN X "Now it's our turn" MC
REFUSE 020 V/A "Take No Heroes" CD
REFUSE 019 TIME X "Good moves not good players" 7"EP
REFUSE 018 ZŁODZIEJE ROWERÓW "Ten moment" CD/MC
REFUSE 017 REGRES s/t MC
REFUSE 016 SECOND AGE "The Tides have turned" CD/MC
REFUSE 015 GOOD CLEAN FUN "Straight outta hardcore" MC
REFUSE 014 V/A "More Than The X On Our Hands" 2xMC
REFUSE 013 ONLY WAY OUT s/t 7"EP/MC
REFUSE 012 REACHING FORWARD "The Conflict" MC
REFUSE 011 BLOODPACT "(A)Bastardization" MC
REFUSE 010 GOOD CLEAN FUN "On the sreets saving our scene from the
forces of evil" MC
REFUSE 009 ZŁODZIEJE ROWERÓW "Emo'la" CD/MC
REFUSE 008 SPINELESS "...A talk between me and the stars" MC
REFUSE 007 PURE "No one proper way" CD/MC
REFUSE 006 LIAR "Invictus" MC
REFUSE 005 BLINDFOLD "...A talk between me and the stars" MC
REFUSE 004 NATIONS ON FIRE "Death of the pro-lifer" MC
REFUSE 003 ZŁODZIEJE ROWERÓW s/t MC
REFUSE 002 CYMEON X "Live"
REFUSE 001 KTO UKRADŁ CIASTKA "Rozdział XI" MC
zespołów obecnie w Polsce i najbardziej podoba mi
się z tych wszystkich nowych. Nowych nie nowych,
ponieważ ludzie z tego zespołu grywali już wcześniej
w innych kapelach przez lata. Zespół szybko
wystartował, szybko wydał demówkę, zagrali sporo
koncertów, zdołali w ciągu krótkiego okresu czasu
wydać dwa single, pojechać na zachód, więc jedyne co
mogę powiedzieć o tym zespole, to same pozytywne
słowa. Tym bardziej, że grają muzykę bardzo mi
bliską czyli szybki, mocny hardcore lat 80tych,
czego bardzo mi brakowało w tym kraju. Z całą
pewnością jeśli mówimy o Warszawie na uwagę
zasługuje EL BANDA, choć nie jest to najnowszy
zespół, bo istnieją już jakieś 3, 4 lata i z takich
bardziej punkowych klimatów to jest to również mój
faworyt. THE BLACK TAPES z cała pewnością, za to że
grają w takich a nie innych klimatach i robią to
bardzo dobrze. BURST IN to też moi kumple od lat i
fajnie, że grają taką muzykę, połączenie lat 80tych
i 90tych oldschoolowych i newschoolowych. Mam
nadzieję, że przetrwają i nagrają coś więcej. Ze
stolicy jeszcze godne zainteresowania są THE BLIND
DATE i GROW WEAKER. Na pewno na uwagę zasługują też
chłopaki z południa z LAST BELIEVER, jest też sporo
takich nowych old schoolowych zespołów jak LOOK
AHEAD, STEP RIGHT IN, NICE SHOES, CERVANTES, STRONG
SO FAR z Trójmiasta...
NO I NIEBAWEM RUSZAJĄ NA KRÓTKA TRASĘ PO POLSCE,
WIĘC BĘDZIE MOŻNA ICH ZOBACZYĆ TU I TAM.
ZASTANAWIAŁEŚ SIĘ, CO CAŁY CZAS TRZYMA CIĘ W
SCENIE HARDCORE?
Wydaje mi się, że to są te same powody, dla
których wchodziłem w te klimaty. To mnie cały
czas tu trzyma, pomimo czasem jakiś negatywnych
rzeczy typu jakieś durne plotki czy oszustwa
etc. Jest w tym jakaś historia, ilość zespołów z którymi się coś robiło, ilość ludzi, których się
poznało, jakieś przyjaźnie, które trwają pięć,
dziesięć czy dwadzieścia lat. Ludzie, którzy
ciągle w tym siedzą i tak jak mówiłem wcześniej
to mnie tutaj trzyma. Cały czas totalnie mnie
jarają zarówno stare jak i nowe zespoły, więc
nie jest tak, że zatrzymałem się na 89, 95 albo
2000 roku. Cały czas wychodzą nowe płyty, które
mi się podobają i pojawiają się zespoły, które
warto wspierać. Byłoby mi bardzo ciężko przestać
tak po prostu robić cokolwiek, albo przestać
przychodzić na koncerty, albo nie robić nic,
ponieważ to jest już wpisane w moją tożsamość.
Sprawia mi to dużo radości pomimo, że czasami
jest to stresujące, czy mam z tego powodu jakieś
nieprzyjemne sytuacje. Więc cały czas jest
mnóstwo powodów, które mnie w tym wszystkim
trzymają. Jeśli tylko aspekt finansowy pozwoli,
to na pewno działalność będzie kontynuowana a
moje zainteresowanie nie będzie raczej słabnąć.
Nie mam w planach sprzedaży swojej kolekcji
płytowej jeśli o to chodzi:) Słucham wciąż tych
płyt i nie są to meble jak czasami ma to miejsce
u innych:)
MOIM ZDANIEM SCENA TO TAKA ZBIERANINA
INDYWIDUALNOŚCI. MASZ JAKIŚ SWOICH FAWORYTÓW,
OSOBY KTÓRE DZIAŁAŁY W SCENIE HARDCORE,
WYWODZIŁY SIE ZĘ SCENY HARDCORE ALE WYSZŁY POZA
NIĄ ZE SWOIM PRZEKAZAM?
Oczywiście, są to na pewno takie osoby, których
nie znam osobiście, jak IAN MaCKAYE, BIAFRA czy
ludzie z CRASS i tych wszystkich wczesnych
kapel. POSITIVE FORCE D.C. Oczywiście też osoby,
które tutaj na miejscu coś robiły, które coś
robią i które znam osobiście jak Pietia z QQRYQ
czy ludzie, którzy 20, 25 lat temu robili
koncerty, wydawali zine’y czy grali w kapelach
jak chłopaki z DEZERTERA.. Również ludzie, z
którymi współpracowałem i nadal współpracuję
chociażby Greg Bennick z TRIAL czy ludzie z
ŻEGOTA, CATHARSIS i CRIMETHINC. Też dużo takich
postaci z Europy, sporo osób z Polski. Dużo
świetnych inicjatyw zostało stworzonych przez
ludzi ze sceny, jak GAN czy FWZ etc. Teraz
musiałbym zrobić burzę mózgów i wymienić mnóstwo
takich osób. Jednak tych ludzi, którzy byli i są
taką inspiracją było i jest bardzo wielu.
REFUSE RECORDS OD ZAWSZE KOJARZONE BYŁO ZE
STRAIGHT EDGE. PAMIĘTASZ CO BYŁO POWODEM TEGO,
ŻE PRZESTAŁEŚ PIĆ I PALIĆ, CHOĆ MOŻE NIGDY TEGO
NIE ROBIŁEŚ?
Nie jestem typem takiej osoby, która jest
Straight Edge od urodzenia, więc rzeczywiście
był taki moment przejściowy. Powody były zarówno
bardzo osobiste, to, że imprezowanie i picie
alkoholu nie robiło na mnie zbyt dużego
wrażenia, miałem też pewne osobiste
doświadczenia z bliskiego otoczenia, ale też
doświadczenia z rzeczy dziejących się w scenie
punkowej w tamtym okresie oraz ze względu na
potencjał jaki był marnotrawiony przez alkohol,
narkotyki. Wówczas był większy nihilizm niż jest
obecnie i często ludzie sobie z tym nie radzili.
Teraz trochę się to też zmieniło, ludzie
imprezują, ale to jest ich wybór. Mnie to jednak
jakoś specjalnie nie kręci, więc po prostu tego
nie robię. Ale wtedy, kiedy poznawałem ten
pozytywny punkowy czy hardcore’owy przekaz jakoś
oglądanie ludzi, którzy siedzieli na koncertach
z workami z klejem i wpadali w totalny marazm i
apatię, jednocześnie rujnując swoje zdrowie nie
podobało mi się. Wielu ludzi umierało przez
narkotyki i dlatego Straight Edge wydawało mi
się wtedy świetną punkową ideą, którą warto było
wnieść we własne życie i propagować ją do dnia
dzisiejszego.
PATRZĄC NA ILOŚĆ ZESPOŁÓW I LUDZI, KTÓRZY
UTOŻSAMIAJĄ SIĘ ZE STRAIGHT EDGE – MOŻNA ODNIEŚĆ
WRAŻENIE, ŻE NIE JEST TO ZBYT POPULARNE TERAZ?
Powiedzmy, że jest to mniej popularne teraz niż
było kiedyś np. w pierwszej czy drugiej połowie
lat 90tych. Ale jeśli chodzi o Warszawę, to w
momencie kiedy ja wchodziłem w klimaty SXE to
nie było to w ogóle popularne. Tu zawsze była
tylko garstka osób. Pamiętam czasy, kiedy my,
osoby utożsamiające się ze SXE w tym mieście
byliśmy w stanie policzyć się na palcach jednej
ręki.
Teraz mogę powiedzieć, że nie jest tak źle.
Ilość osób, które są Straight Edge a wiem bo
jestem cały czas w kontakcie z nimi, wiele osób
kupuje u mnie płyty, wiele osób je zamawia, w
porównaniu z innymi krajami europejskimi jest
ich całkiem sporo. Może razi to, że jest tak
mało SXE zespołów w Polsce, może jeden może dwa.
Pod tym względem nie było tak źle od lat 80.,
kiedy istniała tylko USTAWA O MŁODZIEŻY i nic
więcej. Ale jeśli chodzi o ilość osób, które są
Straight Edge chociażby w Warszawie, to
powiedziałbym, że nie jest jeszcze tak
tragicznie. Dodatkowo można powiedzieć, że
Straight Edge ogólnie na świecie, w wielu
miejscach już nie jest tak popularny.
Przypuszczam, że wiele nowych dzieciaków, które
w to wchodzą interesują się tym głównie dlatego,
że wiąże się to z wyznawaniem pewnych zasad i
etyki. Prawdopodobnie jest tego zbyt wiele dla
osób, które są zainteresowane głównie aspektami
muzycznymi, ciuchami czy innymi bardziej
pobieżnymi sprawami.
Tak to widzę. Straight Edge zawsze był
postrzegany jako kultura dzieciaków,
nastolatków, którzy wyznają pewne zasady. Myślę,
że przez te lata zmieniło się sporo i teraz
osoba, która jest Straight Edge nie koniecznie
musi być młoda i dlatego to wszystko zmieniło
się w coś bardziej poważnego. Ludzie są przy tym
już przez wiele lat, chociażby członkowie
zespołów, które działają od dawna np. BIRDS OF A
FEATHER nie mówiąc już o SEE IN RED, gdzie
kolesie mają prawie po 50 lat.
DLA MNIE STRAIGHT EDGE BYŁO NIEROZŁĄCZNE Z
BYCIEM WEGETARIANINEM CZY WEGANINEM. JEDNAK
PATRZĄC NA ILOŚĆ ZESPOŁÓW, KTÓRE PRZYJEŻDŻAJĄ DO
NAS ZE STANÓW I ZAZWYCZAJ NIE SĄ TO ZESPOŁY PRO
WEGETARIAŃSKIE, DLATEGO TO CO POWIEDZIAŁEM
WCZEŚNIEJ WCALE NIE JEST TAKIE OCZYWISTE.
Tak, absolutnie zgodzę się z tym. W moim
własnym, osobistym kodeksie Straight Edge
wegetarianizm czy weganizm jest oczywiście tym
samym, czy może nawet ważniejszą rzeczą niż
Straight Edge. Za każdym razem, pomimo tego, że
wiem, iż w obecnym świecie wegetarianizm nie
mówiąc o weganizmie cieszy się średnią
popularnością nawet wśród załóg Straight Edge ze
Stanów, ponieważ w Europie to jeszcze jako tako
to wygląda, jak widzę osobę, która jest Straight
Edge a je mięso doznaje szoku. Bywałem na
trasach z zespołami, robiłem koncerty, więc
powinienem przyzwyczaić się do tego widoku, ale
za każdym razem jest to dla mnie szokujące no i
muszę przyznać smutne. Patrząc na to Straight
Edge jest zredukowane tylko do abstynencji od
narkotyków i alkoholu, do grania muzyki i do
wizerunku związanego z jakimś tam ubiorem. Nie
wiem czy stanowi to jakąś rozsądna alternatywę.
Ważne jest, że ktoś nie pali i nie pije, ale są
ważniejsze i istotniejsze sprawy na świecie. Dla
mnie Straight Edge był atrakcyjny również z tego
powodu, że bardzo mocno wiązał się z
propagowaniem praw zwierząt, wegetarianizmu i
weganizmu. Dla mnie cała idea vegan straight
edge jest bardzo istotna i wciąż się z nią
utożsamiam.
A CO BYŚ POWIEDZIAŁ OSOBIE, KTÓRA ZASTANAWIA SIĘ
CZY ZOSTAĆ STRAIGHT EDGE?
Co ja mógłbym powiedzieć? No na pewno to, że
można zaoszczędzić sporo kasy, którą można wydać
albo na jakieś szczytne cele, albo chociażby na
jakieś fajne płyty. Na pewno daje to jakąś
pozytywną energię i takie poczucie własnej
kontroli nad samym sobą i również to, że nie
potrzeba narkotyków czy alkoholu żeby się dobrze
bawić. Nie potrzeba substytutów, które ułatwiają
więzi międzyludzkie, czy ogólnie komunikację z
innymi ludźmi. Często jest tak, że to alkohol
czy papierosy wpływa na ludzi tak, że się
bardziej integrują. Scena Straight Edge jest
dowodem na to, że zupełnie jest to niepotrzebne,
że jest to nieistotne. Jeśli chodzi o narkotyki
to można by długo wymieniać, tak więc spróbuj,
przekonaj się, za jakiś czas spojrzysz na to i
będziesz mógł stwierdzić czy to było pomocne,
przydatne czy coś wniosło w życie. Twój wybór –
personal choice.
CHCIAŁBYŚ POGADAĆ O POLITYCE, TYM CO OBECNIE SIĘ
W NIEJ DZIEJE?
Po przeprowadzce do Berlina trochę straciłem
kontakt z rzeczywistością i w ogóle z tym, co
dzieje się na świecie. Mniej informacji do mnie
dociera, nie mam telewizora, jestem bardzo
leniwy jeśli chodzi o sprawdzanie informacji w
Internecie, bo i tak dużo czasu spędzam przy
komputerze, no i również bariera językowa jeśli
chodzi o gazety. Teraz mam taki okres
wytchnienia od tego, co zawsze mnie denerwowało
w tym kraju, jeśli chodzi o politykę. Czasami
brakuje mi tego Kaczyńskiego, który ciągle
dodaje ognia, Tuska i całego tego cyrku(śmiech).
Więc za każdym razem kiedy przyjeżdżam do
Polski, to bardzo chętnie sięgam po informacje
co się zmieniło, kto na kogo co powiedział itd.
Generalnie zbyt wiele się nie zmienia jeśli
chodzi o polską politykę. Mógłbym tutaj długo
narzekać, ale nie wiem czy powiem coś nowego. Z
jednej strony na ultra konserwatystów z PIS’u a
z drugiej strony na neoliberałów z Platformy i
odwiecznej walki pomiędzy nimi, która nie wiem
czy cokolwiek zmienia dla ludzi tutaj, oprócz
tego, że jest podobno jakiś tam wzrost
gospodarczy i kryzys znosimy całkiem nieźle w
porównaniu z innymi krajami Europy. Statystyki
może coś innego wykazują, ale kryzys w
Niemczech, a wzrost gospodarczy w Polsce to i
tak cały czas jest jakaś tam przepaść.
TRZYMAJĄC SIĘ TEMATU POLITYKI, WYDAJE MI SIĘ, ŻE
W SCENIE HARDCORE/PUNK WIĘCEJ JEJ BYŁO KIEDYŚ
NIŻ JEST TERAZ, ZESPOŁY WIĘCEJ MÓWIŁY O
PROBLEMACH POLITYCZNYCH TERAZ TEGO JAKBY MNIEJ.
MIESZKAJĄC TERAZ W BERLINIE ZAUWAŻASZ TAKĄ
TENDENCJĘ I TAM?
Tak, wszędzie jest podobnie, to nie jest tylko
kwestia Polski. Myślę, że w Polsce często
bywając w różnych miejscach, mając okazję
obserwowania różnych scen, wydaje mi się, że w
Polsce nie jest jeszcze tak źle. Jest parę
starszych jak i młodszych zespołów, które
poruszają pewne kwestie i jest sporo osób, które
starają się robić jakieś rzeczy poza muzyczne.
Jednak prawdą jest, że ta bardziej hardcore’owa
część sceny redukuje wszystko do muzyki i
wizerunku. Często nie tyle, że przestają
interesować ich tematy, które były poruszane,
ale stają się pewnego rodzaju reakcjonistami.
Zaczynają wyznawać konserwatywne poglądy, albo
kwestionują wegetarianizm czy prawa zwierząt.
Zaczyna to czasami być czymś totalnie wstecznym,
czymś przeciwko czemu punkowa czy hardcore’owa
etyka występowała. Jest to smutne, ale z drugiej
strony trzeba wspierać te wszystkie inicjatywy,
które wiążą cały czas hardcore/punk z
działalnością polityczną, bardziej progresywną
ideologią lub czymkolwiek co sprawia, że
hardcore czy punk ma bardziej kulturowe,
polityczne, świadomościowe znaczenie niż tylko
to, że jest postrzegany jako jakaś subkultura
młodzieżowa czy styl muzyczny.
Berlin ma jednak dobrą tradycję ruchów i debat
politycznych. To ma miejsce również w scenie.
Jest oczywiście dużo świetnych inicjatyw.
Chociażby ruch antyfaszystowski jest wyjątkowo
prężnie zorganizowany. Oczywiście zdarzają się
również przeginki w drugą stronę jak nadmierna
poprawność, a szczególnie ruch „Anti Deutsche”,
ale to już inny temat.
ZMIENIAJĄC TEMAT MAM PYTANIE ODNOŚNIE MIEJSC,
KTÓRE DZIĘKI RÓŻNYM TRASOM PO EUROPIE
ODWIEDZIŁEŚ. MASZ JAKIEŚ SWOJE ULUBIONE ZAKĄTKI,
DO KTÓRYCH LUBISZ POWRACAĆ?
Wiele jest takich miejsc. Holandia jest takim
miejscem, do którego zawsze chętnie wracam ze
względu na ilość znajomych i od czasu BGK,
PANDEMONIUM i LARMu zawsze te zespoły mnie
kręciły. Zawsze kiedy tam przyjeżdżam jest
super. Skandynawia! Uwielbiam Szwecję i
Finlandię również ze względu na ludzi, zespoły
ale również ze względu na środowisko naturalne,
na lasy i te wszystkie jeziora, na sam klimat,
specyficzny klimat północy. Oczywiście również
bardzo lubię południe Europy. Niewiele rzeczy
może się równać z tym, jak jesteśmy na trasie na
południu Włoch czy Francji i możemy chwilę
odpocząć. Oczywiście nie można zapomnieć o
Hiszpanii czy Portugalii. Natomiast jeśli chodzi
o ulubione sceny, ludzi i kapele to z pewnością
będzie to Holandia i Skandynawia, choć warto
wspomnieć o Bałkanach, ponieważ tam również
jestem bardzo związany z wieloma osobami,
których entuzjazm jest zawsze podbudowujący. Tak
też było na Białorusi, ponieważ entuzjazm ludzi
na koncertach jest taki jak u nas 15 lat temu.
Niestety nie udało mi się jeszcze dotrzeć do
Brazylii i jeśli tam pojadę a planuję wyjazd tam
już od dłuższego czasu, to będzie to mój
wyjazdowy top. Nie sądzę też, że uda mi się w
jakimś krótkim okresie czasu dotrzeć do Japonii,
czy do USA – chociaż wiem, że byłby to bardzo
ciekawe doświadczenie. Uważam, że jechanie
gdziekolwiek jest dobrym doświadczeniem i
poznawanie specyfiki lokalnej sceny, lokalnych
zespołów i ludzi jest zawsze bardzo ciekawym,
gdziekolwiek się jest.
WSPOMNIAŁEŚ O BIAŁORUSI, KIEDYŚ OPOWIADAŁEŚ MI
JAKĄŚ CIEKAWĄ HISTORIĘ O TYM, JAK POSTRZEGAJĄ
CIĘ PEWNI BARDZO ORTODOKSYJNI LUDZIE ZA
WSCHODNIĄ GRANICA – MOŻESZ TO PRZYPOMNIEĆ?
Tę historię słyszałem z dwóch lub trzech różnych
źródeł. Nie mogę tu oczywiście uogólniać, ale w
tej historii chodziło głównie właśnie o
Białoruś. Chciałbym jednak powiedzieć, że
pierwsze hardcore’owe czy Straight Edgeowe ekipy
z Białorusi często mnie osobiście odwiedzały,
starałem się wspierać te inicjatywy, wydałem
pierwszy zespół Straight Edgeowy z tego kraju -
JIHEART, znam tych ludzi, którzy teraz działają
w innych zespołach i cały czas współpracujemy ze
sobą. Zdarzały się jednak też takie przypadki
ultra ortodoksyjnych DIY, super crustowców,
którzy doszukiwali się w takich dosyć mocno DIY
przedsięwzięciach jak REFUSE RECORDS, jakiś
namiastek kapitalizmu i wyzysku sceny. Niestety
to również czasami ma miejsce i w Polsce,
ponieważ ludzie nie maja świadomości tego, co
się z tym wiąże. Jeśli ktoś widzi, że wytwórnia
wydała 10, 20 czy nie daj Boże 50 płyt, to za
tym stoją jednak spore pieniądze. Ale ile tych
pieniędzy wpada do kieszeni a ile ich trzeba z
własnej kieszeni wyjąć, to już jest zupełnie
inna historia, która niezbyt wielu interesuje.
Ale jeśli robi się festiwale, koncerty, które
się udają, płyty, które się sprzedają no to
możliwe, że ludzie się zastanawiają skąd ta
osoba ma na to pieniądze. Zwłaszcza jeśli
mieszka się na Białorusi, gdzie miesięcznie
zarabia się 100 Euro albo mniej. Były takie
plotki, że posiadam ogromny dom, siedem pokoi,
że żyję sobie bardzo luksusowo :). Nie pamiętam
już teraz wszystkiego, ale ktoś mi kiedyś
powiedział, że wybić szybę u McDonalda, to jest
to samo, co wybić szybę u Refuse’a. Możliwe, że
było to użyte w jakimś innym kontekście,
możliwe, że ktoś z Polski coś dodał. Nasz kraj
taki jest, że jak ktoś coś robi, to sie pod nim
dołki kopie i sprowadza na ziemię albo pod
ziemię. Możliwe, że część plotek, które
dochodziły na Białoruś pochodziły z Polski.
Jeśli jestem kapitalistyczną wytwórnią, to
prawdopodobnie jestem też faszystowską wytwórnią
– jak to obieram jako prawie takie samo
oszczerstwo. Z drugiej strony, jeśli tak miałby
wyglądać kapitalizm? Miałem na studiach zajęcia
z marketingu i jeśli przedstawiłbym mojemu
profesorowi to co robię, to prawdopodobnie
szybko by mnie z tych studiów usunął, ze względu
na to w jaki sposób prowadzę wytwórnię. Refuse
Records to fatalny biznesplan :)
ZBLIŻAMY SIE KU KŃCOWI:) BOSTON HARDCORE CZY NEW
YORK HARDCORE?
A czy istnieje jakaś alternatywa na tym świecie?
To jak wybór między Coca Colą a Pepsi. Bardzo
lubię wczesne kapele z Bostonu jak SSD, DYS,
NEGATIVE FX ale jakoś nie po drodze mi do końca
z tym, co te kapele prezentowały, czasem z lekko
prawicowa nutką w tym wszystkim, często z takim
jokecore’owym podejściem do Straight Edge.
Z drugiej strony okładka płyty SSD „The Kids
will have their say” na zawsze pozostanie jako
jedna z najlepszych okładek straight edge’owych
w historii. Wokalista DYS a później DAG NASTY
jedna z osób, która rozpoczęła conservative punk
tak więc różnie to z tym bywa. Ostatni koncert
SLAPSHOT w W-wie, na którym byliśmy - dużo
frajdy w trakcie i po koncercie. Choke to równe
chłopisko :) Natomiast takie kapele jak ostatnio
BLANK STARE – to jestem jak najbardziej za.
Z Nowym Jorkiem również mam problem, ponieważ
bardzo lubię wiele z tych kapel NYC z lat 80,
które są totalnie zajebiste i oczywiście ta
druga fala straight edge dzięki YOUTH OF TODAY,
GORILLA BISQUITS, SIDE BY SIDE itd. i są to
zespoły, które znajdują się na liście moich
ulubionych kapel wszechczasów, ale z drugiej
strony nie brakowało tam również jakiś
nacjonalistycznych czy patriotycznych odchyłów,
machaniem flaga amerykańską, z którymi zupełnie
mi nie po drodze. Tak więc czy NY czy Boston?
Nie wiem. Tu i tu były świetne zespoły, ale
zarówno tu jak i tu mam mieszane uczucia jeśli
chodzi o pewne kwestie. Powiem tak, Boston ze
względu na płyty, a NYC ze względu na Youth
Crew’88.
OK. CHWILA DLA CIEBIE, MOŻESZ MI ZADAĆ JAKIEŚ
PYTANIE LUB DODAĆ COŚ OD SIEBIE.
(Po krótkim zastanowieniu) Dobra Michał – wymień
najważniejsze koncerty w życiu.
HM, KTO MIECZEM WOJUJE TEN OD MIECZA GINIE.:)
A jak nie to 5 ulubionych płyt albo kapel:)
ZDECYDOWANIE WOLĘ WYBRAĆ KONCERTY.
Albo nie, jedno takie wydarzenie, lub płyta czy
fanzine, po którym stwierdziłeś, że zostajesz
straight edge?
ZDECYDOWANIE TO BYŁ KONCERT, KTÓRY ODBYŁ SIĘ W
TYM SAMYM CZASIE, W KTÓRYM STWIERDZIŁEM, ŻE
HARDCORE JEST MIEJSCEM DLA MNIE I TU CHCĘ DALEJ
BYĆ. TO BYŁ KONCERT ORGANIZOWANY ZRESZTA PRZEZ
CIEBIE I TO BYŁ KONCERT TRIAL W 99 ROKU.
WCZEŚNIEJ OBRACAŁEM SIE W KLIMATACH PUNKOWYCH I
CRUST PUNKOWYCH, ALE TO, CO TEN ZESPÓŁ SOBĄ
WTEDY PREZENTOWAŁ I CO MIAŁ DO POWIEDZENIA
ZNISZCZYŁO MNIE DOSZCZĘTNIE. WŁAŚNIE TAMTEN
NIESAMOWITY WIECZÓR W KLUBIE KOTŁY DAŁ MI
POTĘŻNY ZASTRZYK ENERGII, NIEDŁUGO PÓŹNIEJ
ZOSTAŁEM STRAIGHT EDGE ORAZ ZACZĄŁEM WYDAWAĆ
FANZINE’A O TEJ TEMATYCE. PÓŹNIEJ MIAŁEM TROCHE
PRZERWY W WYDAWANIU ZINE’A, ALE NIEDAWNO
PRZYŚNIŁO MI SIĘ, ŻE WYDAŁEM GAZETĘ I TAK
POSTANOWIŁEM ZROBIĆ:)
To ja mogę powiedzieć, że czuję się zaszczycony
słysząc to, ponieważ zawsze chodziło o to, żeby
te zespoły, które grają koncerty, czy te
fanzine’y, które są w obiegu, czy te płyty
inspirowały i żeby ludzie wnosili również coś od
siebie i żeby to miało swoją ciągłość. Bardzo
się cieszę, że koncert, który ja robiłem się do
tego przyczynił. Oczywiście zasługi TRIAL są
dużo większe, ale mam nadzieję, że jakąś cząstkę
tego też ja dorzuciłem.
Jeśli chodzi o jakieś podsumowanie, to chciałbym
pozdrowić wszystkich znajomych, przyjaciół,
ludzi przyjaznych i dobrze życzących z Polski.
Pomimo tego, że przeprowadziłem się trochę dalej
na zachód od Odry nie oznacza, że zapominam o
fajnych ekipach. Cały czas zarówno wytwórnia jak
i dystrybucja działa też w Polsce. Pewnie będę
również organizował nadal koncerty tutaj pomimo
tego, że w ostatnim okresie nie miałem zbyt
fajnych doświadczeń, np. zostałem wyeliminowany
w powiedzmy niezbyt przyjemny sposób z
organizacji OPEN HARDCORE FEST, pomimo pracy
jaką włożyłem w ten festiwal od powstania
festiwalu w 2001.
Przy okazji zdementuję informację jaką przeczytałem w jednym z zinów z nowymi organizatorami tego
festiwalu, gdzie wspomniano, że sam odszedłem z organizacji tej imprezy. Więc nie, nie odszedłem sam i
decyzja o tym została podjęta za moimi plecami. Uważam to za bardzo nieuczciwe posunięcie, które jest
wyrazem braku podstawowych zasad współpracy (lub jej rozwiązywania) oraz braku szacunku do pracy
włożonej przeze mnie w ten festiwal. Po latach nagle okazało się, że festiwal ma jednego "głównego
organizatora", który właśnie wrócił po latach z UK, a ja byłem jedynie "współpracownikiem", hasło
dostępu do strony internetowej i skrzynki pocztowej zostało zmienione, stworzona została nowa grupa
organizacyjna, o której dowiedziałem się od osób trzecich. To bardzo przykre doświadczenie.
Żeby nie było tak negatywnie na sam koniec, to przy okazji chciałbym podziękować wszystkim ludziom
dobrej woli, z którymi przyszło mi współpracować przy okazji tego festiwalu, dla kapel i dla tych
którzy na niego przyjeżdżali.
Michał, dzięki za wywiad i za zainteresowanie no i za pomoc przez tyle lat przy wszystkim, co robiłem
– to jest dla mnie bardzo cenne. To są właśnie takie rzeczy, których bardzo mi brakuje teraz w
Berlinie, tych kumpli, którzy bardzo mi pomagali i wspierali tutaj cały czas.
DOBRZE TO TERAZ TAKIE OSTATNIE Z OSTATNICH PYTAŃ, KTÓRE KIEDYŚ JUŻ KTOŚ CI ZADAŁ. CZY REFUSE TO NA
PRAWDĘ TWOJE PRAWDZIWE NAZWISKO?:)
Faktycznie, ktoś mi już zadał to pytanie:). No tak, od kiedy przeprowadziłem się na zachód, to
pomyślałem o tym, żeby moje nazwisko brzmiało bardziej zachodnio i postanowiłem je zmienić. Także od
tego momentu proszę się do mnie zwracać per Refuse:)
Mój ojciec nie jest z tego faktu szczęśliwy - brzmi za mało warszawsko:)
16.03.1994 „Hybrydy" BLIND MOLE RAT (Anglia), ALIANS, DOBRUŚKA I AMEBY. współorg. z Qqryq 5.05.1994 „Hybrydy” HOMOMILITIA, AMEN, ANTI HOSTILITY, FEAR OF CONFORM
29.09.1994 „Hybrydy” TEQUILA GIRLS (Szwecja), REBELIANT, ATOMICO PATIBULO 6.11.1994 „Giovanni” BLIND MOLE RAT (Anglia), ALIANS, HYTRAROLKA 22.02.1995 „Hybrydy” SELFISH (Finlandia), FORCA MACABRA (Finlandia), RED LIGHT 7.03.1995 „Hybrydy” ANARCRUST (Holandia), TOXIC BONKERS, DRUGS & POLITICS
21.04.1995 „Tęcza” WHO MOVED THE GROUND? (Anglia), J.C. REGULATOR (Anglia), SANCTUS IUDA 1.05.1995 „Hybrydy”, koncert poprzedzony demonstracją 1-majową. GUERNICA Y LUNO, SANCTUS IUDA, PIEKŁO KOBIET, AMEBA, KIEDY MI SIĘ CHCE współorg. RAAF 25.06.1995 „Park”, STRAIGHT EDGE FEST RESPECT, AGNI HOTRA, HEALING, RESPONSIBILITY, ZŁODZIEJE ROWERÓW 15.09.1995 „Rhisome”
DEFIANCE (USA), AMEN, KARMA 19.11.1995 „Rhisome” APATIA, GUESS WHY?, AGNI HOTRA 10.01.1996 „Rhisome” HOMOMILITIA, SANCTUS IUDA, HOSTILITY, ZŁODZIEJE ROWERÓW 14.03.1996 „Kotły” DISKONTO (Szwecja), BISECT, MEANS OF CONTROL współorg. Tutaj Teraz
31.03.1996 „Kotły” AGNI HOTRA, SUNRISE, JUDGE EARTH, PURE 30.04.1996 „Stodoła”, NOC WALPURGII POST REGIMENT, GUERNICA Y LUNO, ZŁODZIEJE ROWERÓW, PIEKŁO KOBIET, MULTICIDE, JUDE, DIFFERENT, NAJAKOTIVA współorg. KDP 15.11.1997 Podkowa Leśna, Dom Kultury, STRAIGHT EDGE FEST’97 CYMEON X, AWAKE, INFLEXIBLE, MILITARY FLY, REASON, X.KOX, BLAZE, SALVATION
współorg. Vacula zine 30.04.1998 Podkowa Leśna, Dom Kultury, NOC WALPURGII’98 SCATTERGUN (Niemcy), RE-SISTERS (Szwajcaria), N.K.D. (Niemcy), MINUS EINS (Niemcy), HOMOMILITIA, SANCTUS IUDA, ZŁODZIEJE ROWERÓW, ANTICHRIST, GERONIMO, SILIKONFEST współorg. Emancypunx 22.12.1998 Podkowa Leśna, Dom Kultury AS FRIENDS RUST (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, INFLEXIBLE, KNOCKDOWN
org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 24.11.1999 „Kotły” ZŁODZIEJE ROWERÓW, ANTICHRIST, SILIKONFEST org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 29.11.1999 „Kotły” TRIAL (USA), APATIA, REVENGE, END OF SILENCE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 31.01.2000 „Kotły”
GOOD CLEAN FUN (USA), STARZY SINGERS, AWAKE, SECOND AGE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 7.03.2000 „Dwa Koła” INTENSITY (Szwecja), CITA ATTIEKSME (Łotwa), ANTICHRIST, SILIKONFEST org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 30.04.2000 „Park”, NOC WALPURGII 2000 HARUM-SCARUM (USA), INNER TERRESTRIALS (Anglia), OIL (Holandia), LIFE CYCLE (Belgia), HIGHSCORE (Niemcy), DIASPORA (Finlandia), ZŁODZIEJE ROWERÓW, ACTION
FREEDOM, SILIKONFEST, WHITE RABBIT, SUPER GIRL & ROMANTIC BOYS współorg. Emancypunx 11.05.2000 „Kotły” BLOODPACT (USA), SCHIZMA, POKER FACE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 26.10.2000 „Kotły” ŻEGOTA (USA), JUDE, AFRAID OF THAT DAY org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 14.02.2001 „B-65”
REALIGN (Niemcy), PIGNATION, FILTH OF MANKIND, POKER FACE org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 20.03.2001 „B-65” REACHING FORWARD (Holandia), BIAŁA GORĄCZKA, ONLY WAY OUT, REGRES org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation 18.07.2001 „B-65” HIGHSCORE (Niemcy), BETERCORE (Holandia), ŻYCIE JAK SEN org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture, Liberation
28.07.2001 Piaseczno, Park Miejski, OPEN HC FEST ENDSTAND (Finlandia), STRENGTH APPROACH (Włochy), BRAMBORAK (Litwa), FRATELLANZA (Włochy), UNCONFORM (Rosja), AWAKE, ZŁODZIEJE ROWERÓW, SECOND AGE, ONLY WAY OUT, POKER FACE współorg. Strong Core Crew, Emancypunx
1.09.2001 „B-65” GOOD CLEAN FUN (USA), WHEN MIND REFLECTS (Włochy), HERODISHONEST (Finlandia), REBOUND (Finlandia), MINORITY org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture 26.10.2001 „B-65”
SIN DIOS (Hiszpania), CATHARSIS (USA), ANTICHRIST, APRIL org. W-wa Hardcore Force: Refuse, Emancypunx, Youth Culture 4.11.2001 „B-65” REACHING FORWARD (Holandia), SECOND AGE, STUPOR, COALITION współorg. Emancypunx 24.11.2001 „B-65” HARUM-SCARUM (USA), BORN DEAD ICONS (USA), STRACONY współorg. Emancypunx, PaNika
28.02.2002 „Supernova” DRIFTNET (Niemcy), ONLY WAY OUT, PRESHRUNK 27.03.2002 „Supernova” TIME X (Portugalia), MAD RATS (Portugalia), IŁ-62 30.04.2002 „CDQ”, NOC WALPURGII’02 SCATTERGUN (Niemcy), USAISAMONSTER (USA), LADY DIE! (Holandia), LORENA & THE BOBBITS (Niemcy), DULDUNG, HISTERIA współorg. Emancypunx
4.06.2002 „Paragraf 51” TEAR IT UP (USA), KIDS LIKE US (Norwegia), ZŁODZIEJE ROWERÓW, ONLY WAY OUT 27.07.2002 Piaseczno, Park Miejski “OPEN HARDCORE FEST” REACHING FORWARD (Holandia), DEFDUMP (Luksemburg), NEW WINDS (Portugalia), CATHODE (Holandia), BORA (Litwa), SECOND AGE, COALITION, APRIL, REGRES współorg. Strong Core Crew 6.08.2002 „Paragraf 51” LIAR (Belgia), GOOD CLEAN FUN (USA), POINT OF NO RETURN (Brazylia), SUNRISE
współorg. Youth Culture, Die By The Sword 28.09.2002 „Czarna Żaba” Squat ENDSTAND (Finlandia), HOPE DIES LAST (Łotwa), FAUST AGAIN, NOISENSE 1.03.2003 „Supernova” G.F.K. (Kanada), JULIETTE, BULLET PROOF 25.03.2003 „Supernova” TRUTH IN MY HANDS (Włochy), DULDUNG, SŁOWA WE KRWI 25.04.2003 „Fabryka” Squat
AFTERLIFE (Hiszpania), APRIL, MAYPOLE 29.06.2003 Warszawa, “Remont” X-LECIE REFUSE! WHAT HAPPENS NEXT? (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, KTO UKRADŁ CIASTKA, SECOND AGE, ONLY WAY OUT, JULIETTE, REGRES 26.07.2003 Piaseczno, Park Miejski “OPEN HARDCORE FEST” NARZISS (Niemcy), ANALENA (Chorwacja), DARWIN (Holandia), SOON IN HERE (Izrael), LAST HOURS OF TORMENT (Anglia), SUNRISE, PIGNATION, LOST, AFRAID OF THAT DAY, CRIES OF THE TORMENTED
współorg. Cursed XX 12.08.2003 Warszawa, Galeria Off POINTING FINGER (Portugalia), NUEVA ETICA (Argentyna), CONFRONTO (Brazylia), INGEGNO DELLA CULTURA (Włochy) współorg. Die By The Sword 27.08.2003 Warszawa, Galeria Off I SHOT CYRUS (Brazylia), XJIHEARTX (Białoruś), RESCUE 811 (Białoruś), ONLY WAY OUT 4.09.2003 Warszawa, C-45
DISCARGA (Brazylia), SUNRISE, AFRAID OF THAT DAY, ANYWHERE BUT HERE, NIGHTMARE OF EXISTENCE 25.02.2004 WARSZAWA, Nemo HARUM-SCARUM (USA), LOST, ANYWHERE BUT HERE współg. Emancypunx 30.04.2004 WARSZAWA, CDQ, NOC WALPURGII 2004 ACTIVE MINDS (UK), CINDER (Hiszpania), BEYOND PINK (Szwecja), VICIOUS IRENE (Szwecja), DE FATWAS (Holandia), REGRES, MASSKOTKI, LOS TRABANTOS
współrg. Emancypunx 21.05.2004 WARSZAWA, No Mercy ANALENA (Chorwacja), JULIETTE, KILL THE FAMIAN'S FEELING współorg. Riot Kids 29.06.2004 WARSZAWA, No Mercy SUMMER LEAGUE (Włochy), EYELESS VIEW (Niemcy), A.C.M.D. 31.07.2004, PIASECZNO, Park Miejski, OPEN HARDCORE FEST'04: COLLIGERE (Brazylia), RISEN (USA), FALL OF A SEASON (Niemcy), DOWNSLIDE (Holandia), CRICKBAT (Hiszpania), JANUSZ REICHEL, END OF SILENCE, NO HEAVEN AWAITS US,
THE TUBE, KILL THE FAMIAN'S FEELING Współorg.: Cursed XX 2.11.2004, WARSZAWA, Nemo RATOS DE PORAO (Brazylia), APATIA, ANTIDOTUM, HUNDRED INCH SHADOW, SHACKLED DOWN, X'S ALWAYS WIN Współorg: Emancypunx 23.04.2005, WARSZAWA, No Mercy VITAMIN X (Holandia), REGRES, LAST ITEM, FIGHT THE ANTHEM
20.05.2005, WARSZAWA, Aurora DEAD STOP (Belgia), LAST ITEM, PRESSURE RISING Współorg: Sound & Fury 22.06.2005, WARSZAWA, CDQ DOWN TO NOTHING (USA), THE BEAT GENERATION, FIGHT THE ANTHEM Współorg: Sound & Fury
4.07.2005, WARSZAWA, Fabryka CHILDREN OF FALL (Szwecja), MOENSTER (Niemcy), THE SHINING (Holandia), CZARZŁY Współorg: Sound & Fury 12.09.2005, WARSZAWA, Elba BORN/DEAD (USA), THE TANGLED LINES (Niemcy), FORTY WINKS (Włochy), MASS
GENOCIDE PROCESS (Czechy) Współorg: Cresta'77 28.09.2005, WARSZAWA, CDQ I SHOT CYRUS (Brazylia), DISCARGA (Brazylia), CZARZŁY, EL BANDA, PLEASE DIE 14.10.2005, WARSZAWA, Elba DICK CHENEY (Szwecja), ATOMICO PATIBULO, 14 AGAINST 5 30.04.2006 X-LECIE NOC WALPURGII, CDQ LYNNE BREEDLOVE (USA), GREG BENNICK (USA), AMANDA WOODWARD (Francja), THE
TANGLED LINES (Niemcy), SHORT FUSE (Niemcy), DAISY CHAIN (Niemcy), ZŁODZIEJE ROWERÓW, EL BANDA, POGOTOWIE SEKSUALNE, EXMISJA. Współorg.: Emancypunx 31.05.2006, Aurora BURY THE LIVING (USA), SONS OF SATURN (Francja), ISSUE SIXTEEN (Francja) 5.07.2006, All Ages HC Summer Special, CDQ GO IT ALONE (Kanada), ALLEGIANCE (USA), JUSTICE (Belgia), COLD WORLD (USA), REGRES, THE ANTHEM, SIX PACK
29.07.2006, OPEN HC FEST, Piaseczno, Park Miejski NEW WINDS (Portugalia), ABUSIVE ACTION (Holandia), THE IDORU (Węgry), BIRDS OF A FEATHER (Holandia), FAUST AGAIN, ALIENACJA, ODSZUKAĆ LISTOPAD, NOISENSE, 14 AGAINST 5 współorg. Cursed XX 22.08.2006, Aurora F.P.O. (Macedonia), THIS HOME IS PREPARED (Macedonia) 29.04.2007 Warszawa, "Aurora"
APRIL (final show), MIHOEN! (Holandia), JESUS CROST (Holandia), REGRES, OREIRO 28.07.2007 OPEN HARDCORE FEST, Piaseczno, Park Miejski CONFRONTO (Brazylia), THE TANGLED LINES (Niemcy), HOODS UP (Niemcy), SECOND COMBAT (Malezja), BACKSIGHT (Francja), I KNOW (Białorus), SCHIZMA, EYE FOR AN EYE, REGRES, DAYMARES, SIX PACK współorg. Cursed XX 14.08.2007 Warszawa, "No Mercy" B.U.S.H. (Brazylia), SELFMADEBOMB, ANTIDOTUM, HARD TO BREATHE
11.10.2008 Warszawa, CDQ, Robert Refuse B-day party show SINKING SHIPS (USA), RUINER (USA), ZŁODZIEJE ROWERÓW, SIX PACK, BURST IN 2.12.2008 Warszawa, Dobra Karma CINDER (Hiszpania), THE BLACK TAPES, IDENTITY, NOISENSE 27.02.2008 Warszawa, Elba II D.S.B. (Japonia), INFEKCJA, POGOTOWIE SEKSUALNE 17.03.2008 Warszawa, "Radio Luxembourg" TRUE COLORS (Belgia), THE KIND THAT KILLS (Szwecja), BROKEN DISTANCE (Portugalia),
LOSING STREAK (Belgia), ALONE (Włochy), BALANCE (Szwecja) współorg. Warsaw Youth Crew 25.03.2008 Warszawa, "Radio Luxembourg" DIE YOUNG (USA), WASTED SCARS (Austria), DAYMARES, FAST FORWARD frekewencja: 110 osób współorg. This Is Warsaw 30.04.2008 Warszawa, CDQ, NOC WALPURGII 2008 BEYOND PINK (Szwecja), AGATHA (Włochy), DEATH BEFORE WORK (Włochy), ZIMBABWE (Litwa), GEFFEN3/KAKAOKATZE/WIJNSTIJN (Niemcy), C.B.A. (Niemcy), EYE FOR AN EYE,
THE FIGHT, DELICJE współorg. Emancypunx 1.05.2008 Warszawa, Ufa, NOC WALPURGII 2008 SUGAR CRASH (Niemcy), STAHLKIND 3000 (Austria), DNO współorg. Emancypunx 3.06.2008 Warszawa, CDQ ANCHOR (Szwecja), LET DOWN (USA), KINGDOM (USA), HARD TO BREATHE, 5000 28.06.2008 Warszawa, CDQ, XV-LECIE REFUSE
SEEIN' RED (Holandia), BLANK STARE (USA), BIRDS OF A FEATHER (Holandia), THE TANGLED LINES (Niemcy), REGRES, INSURRECTION, IDENTITY 19.07.2008 Piaseczno, Park Miejski, OPEN HARDCORE FEST 2008 A TRAITOR LIKE JUDAS (Niemcy), DISCARGA (Brazylia), BLANK STARE (USA), LOSER LIFE (USA), FOREVER IT SHALL BE (Niemcy), NINE ELEVEN (Francja), ARCHWAY (Niemcy), EL BANDA, CALM THE FIRE, ANGST FOR THE MEMORIES, BORN ANEW wspolorg. Cursed XX 2.09.2008 Warszawa, Elba II F.P.O. (Macedonia), SISTA SEKUNDEN (Szwecja), KAMIKATZE (Szwecja), DEAD VOWS
(Szwecja), VASELINE CHILDREN (Chorwacja) 23.11.2008 Warszawa, CDQ VERSE (USA), I RISE (USA), ANCHOR (Szwecja), HARD TO BREATHE wspolorg. This Is Warsaw 4.07.2009 Berlin, Koma F SEASICK (US), BEYOND PINK (S) 16.08.2009 Warszawa, CDQ SOUL CONTROL (US), WAIT IN VAIN (US), OUTRAGE (US), BALANCE (S)
współorg. Active Kids 18.09.2009 Warszawa, Elba MASSHYSTERI (S), IN DEFENCE (S), SS20 (D), THE BLACK TAPES, GOVERNMENT FLU 14.10.2009 Berlin, Koma F BIRDS OF A FEATHER (NL), SOMETHING INSIDE (D), MICHEL PLATINIUM (F), COUP D'ETAT (D)
KONCERTY REFUSE 1994-2009
Cudowne Lata str. 60
WARSAW IS BURNING V/A EP
BIRDS OF A FEATHER “The Past, The Present”
LP+Książka
S.B.V “Swallow The Pill”
EP
THE CORPSE “Fight Against Rules”
CD
RIGHT IDEA s/t EP
GOVERNMENT FLU „Fuck Poetics”
EP
ANCHOR „Relations Of Violence”
EP
ANCHOR „The Quiet Dance”
LP
www.refuserecords.prv.pl www.myspace.com/refuserecords [email protected]
Refuse Records P.O. Box 7 02-792 Warszawa 78
Pełny katalog dystrybucji znajdziesz na naszej stronie internetowej.
Foto: Laszlo Paprika www.laszlopaprika.ownlog.com
Właśnie zrobiłem ostatnie poprawki i stwierdziłem, że w tym miejscu będzie koniec. Przepraszam za
wszystkie błędy, literówki i niedociągnięcia. Mam nadzieję, że jest ich niewiele i w przyszłości
postaram się aby nie było ich wcale. Mówię w przyszłości, ponieważ rodzi się pomysł, aby zrobić numer
drugi tej gazety. Nie wiem kiedy powstanie, ale spodobało mi się to, co zrobiłem na ostatnich
pięćdziesięciu kilku stronach. Niestety nie wszystko co zaplanowałem znalazło się w tym numerze, dlatego
tym bardziej fajnie byłoby to zrealizować w kolejnej odsłonie.
W tej materii bardzo liczy się Wasza opinia, więc napiszcie kilka słów co myślicie o tej gazecie. Tak
jak pisałem na wstępie, chętnie wysłucham wszelkich opinii, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych.
Jeśli piszesz fajne kolumny a brakuje Ci odwagi, aby wydać swojego zina, bardzo chętnie zamieszczę Twój
tekst w następnym numerze. Śmiało pisz do mnie.
To tyle tym razem. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i nie macie wrażenia, że to był stracony czas.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
REGRES – SQUAT CONRADA Warszawa 2009
Foto: Kirek, www.kirek.pl
‘What would you do if I sang out of tune Would you stand up and walk out on me. Lend me your ears and I’ll sing you a song And I’ll try not to sing out of key. Oh I get by with a little help from my friends Oh I get high with a little help from my friends Going to try with a little help from my friends’.
Nasze sny są naszym ukojeniem
To, że kochasz swoje sny
Nie znaczy, że jesteś słaby
To, że kochasz swe marzenia
Nie znaczy źle o tobie
Każdy, każdy z nas ma małe prośby
Mały marzycielu nie zapomnij o życiu
To tkwi we mnie Każdy z nas to nosi w sercu
To tkwi w tobie Więc słuchaj
Słaby jesteś gdy marzenia cię przerosną
Bezradny jak kaleka gdy życie stanie się snem
Nasze sny są naszym ukojeniem
Nasze marzenia są ucieczką od tego świata
Każdy, każdy z nas ma małe prośby
Mały marzycielu nie zapomnij o życiu
Nasze umysły uciekające coraz dalej
Mogą kiedyś nie znaleźd powrotnej drogi
Apatia 92’
www.myspace.com/cudownelatazine