20
Przekonanie, że słowa, którymi się posługujemy, do czegoś się odnoszą, jest wyrazem realizmu poznawczego. Pozwala ono utrzymywać, że wypowiadane przez nas zdania bywają prawdziwe lub fałszywe w sensie klasycznym, czyli jako zgodne bądź niezgodne z rzeczywistością. Przekonania te zdają się żywić wszyscy nieskażeni filozofią, co przejawia się nawet w ich zachowaniach. W razie wątpli- wości, co ktoś stara się im zakomunikować, pytają: A o czym ty mówisz? I dopiero wtedy, gdy już nie mają wątpliwości, że rozmówcę dobrze zrozumieli, mogą zadać sobie pytanie: A czy to prawda? Przyznając, że w potocznej konwersacji odnosze- nie się słów do przedmiotów bywa chwiejne, wierzą oni, że przynajmniej w „na- ukach ścisłych” jest ono perfekcyjnie ustalone. Pogląd ten zdają się instynktownie podzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią o genach, cząsteczkach DNA, protonach, fotonach, ci dru- dzy – że o liczbach naturalnych, rzeczywistych, zespolonych. Tymczasem nie brak filozofów analizujących języki teorii naukowych, którzy utrzymują, że wyrażenia tych języków do niczego się nie odnoszą, a jeśli się odnoszą, to tylko w sposób wysoce niejednoznaczny. Są jednak tacy, którzy starają się stanowisko realizmu poznawczego w jakiejś postaci podtrzymać, z pełną świadomością trudności, ja- kie to napotyka. Do takich należy nasz Jubilat – Profesor Marian Przełęcki. W latach 60. XX wieku podjął on zagadnienie interpretacji języków teorii em- pirycznych. Zwieńczeniem jego ówczesnych dociekań była monografia opubliko- wana w języku angielskim. W latach późniejszych poświęcił temu zagadnieniu jeszcze kilka pozycji, z których ostania to posłowie do polskiego przekładu wspo- mnianej monografii. Tam właśnie sformułował explicite pytanie, na które jego analizy miały odpowiedzieć. Brzmi ono: „Jak możliwa jest empiryczna interpreta- cja języka teorii naukowej?” Zauważmy, że jest to pytanie, jak jest możliwa, a nie, czy jest możliwa. A ponieważ interpretacja ma polegać na przyporządkowaniu ter- Por. (Przełęcki 969). Por. (Przełęcki 988). Czy to jeszcze realizm? Adam Nowaczyk

Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Przekonanie, że słowa, którymi się posługujemy, do czegoś się odnoszą, jest wyrazem realizmu poznawczego. Pozwala ono utrzymywać, że wypowiadane przez nas zdania bywają prawdziwe lub fałszywe w sensie klasycznym, czyli jako zgodne bądź niezgodne z rzeczywistością. Przekonania te zdają się żywić wszyscy nieskażeni filozofią, co przejawia się nawet w ich zachowaniach. W razie wątpli­wości, co ktoś stara się im zakomunikować, pytają: A o czym ty mówisz? I dopiero wtedy, gdy już nie mają wątpliwości, że rozmówcę dobrze zrozumieli, mogą zadać sobie pytanie: A czy to prawda? Przyznając, że w potocznej konwersacji odnosze­nie się słów do przedmiotów bywa chwiejne, wierzą oni, że przynajmniej w „na­ukach ścisłych” jest ono perfekcyjnie ustalone. Pogląd ten zdają się instynktownie podzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią o genach, cząsteczkach DNA, protonach, fotonach, ci dru­dzy – że o liczbach naturalnych, rzeczywistych, zespolonych. Tymczasem nie brak filozofów analizujących języki teorii naukowych, którzy utrzymują, że wyrażenia tych języków do niczego się nie odnoszą, a jeśli się odnoszą, to tylko w sposób wysoce niejednoznaczny. Są jednak tacy, którzy starają się stanowisko realizmu poznawczego w jakiejś postaci podtrzymać, z pełną świadomością trudności, ja­kie to napotyka. Do takich należy nasz Jubilat – Profesor Marian Przełęcki.

W latach 60. XX wieku podjął on zagadnienie interpretacji języków teorii em­pirycznych. Zwieńczeniem jego ówczesnych dociekań była monografia opubliko­wana w języku angielskim.� W latach późniejszych poświęcił temu zagadnieniu jeszcze kilka pozycji, z których ostania to posłowie do polskiego przekładu wspo­mnianej monografii.� Tam właśnie sformułował explicite pytanie, na które jego analizy miały odpowiedzieć. Brzmi ono: „Jak możliwa jest empiryczna interpreta­cja języka teorii naukowej?” Zauważmy, że jest to pytanie, jak jest możliwa, a nie, czy jest możliwa. A ponieważ interpretacja ma polegać na przyporządkowaniu ter­

� Por. (Przełęcki �969). � Por. (Przełęcki �988).

Czy to jeszcze realizm?

Adam Nowaczyk

Page 2: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk66

minom ich denotacji, widać, że Autor opowiada się za stanowiskiem realizmu po­znawczego w wersji, którą można określić mianem realizmu s­emantycznego.

Nie zamierzam tu szczegółowo omawiać analiz Przełęckiego zawartych we wspomnianych publikacjach. To, co poniżej przedstawiam, jest ich rekonstrukcją opowiedzianą „własnymi słowami” (i symbolami). W porównaniu z koncepcją przedstawioną najszerzej w The Logic of Empirical Theories jest to rekonstruk­cja w pewnym stopniu „rewizjonistyczna”. Do jej rewizji skłonił mnie sam Autor tym, że w późniejszych publikacjach jedno z przyjętych w niej założeń odrzucił. A ponieważ następstw tej modyfikacji już szczegółowo nie opracował, zatem moja rekonstrukcja jest w pewnym stopniu twórcza, a nie tylko odtwórcza. Założenia przyjęte we wspomnianej monografii, których Autor nie odrzucił, będę starał się respektować.

Swoją rekonstrukcję poglądów Przełęckiego przedstawiam w pierwszej części tego artykułu. Natomiast w jego części drugiej zajmuję się koncepcją interpreta­cji języka, która istotne założenia przyjęte przez Przełęckiego odrzuca. Jest to – moim zdaniem najbardziej godna uwagi – koncepcja Willarda Quine’a. I to ona nasuwa pytanie, które umieściłem w tytule.

Aby swym analizom zapewnić charakter formalno­logiczny, Przełęcki za­łożył, że teorie empiryczne można sformułować w języku J, będącym językiem rachunku predykatów rzędu pierwszego, zaopatrzonym w skończoną liczbę jed­no­ lub wieloargumentowych predykatów pozalogicznych P�, ..., Pn. Teorią sfor­mułowaną w języku J ma być pewien niesprzeczny zbiór zdań tego języka skoń­czenie aksjomatyzowalny. Wynika stąd, że każdą teorię można przedstawić jako zbiór wszystkich konsekwencji skończonego zbioru zdań, będącego zbiorem jej aksjomatów.

Jako narzędziem analizy posłużył się Przełęcki teorią semantycznych modeli języków sformalizowanych. Takim modelem języka J jest dowolny układ postaci

m = ⟨U, P�, ..., Pn⟩.

w którym U jest dowolnym niepustym zbiorem (zwanym uniwersum modelu), natomiast P�, ..., Pn jego podzbiorami bądź określonymi w nim relacjami, stosow­nie do liczby argumentów predykatów P�, ..., Pn. Owe zbiory i relacje to denotacje predykatów P�, ..., Pn w modelu m. Zgodnie z teorią modeli każdy model języka J wyróżnia w nim zbiór zdań prawdziwych w tymże modelu. Jest to relatyw­ne pojęcie prawdy (zrelatywizowane do modeli języka J).

Tu należałoby wyjaśnić, na czym polega stanowisko realizmu semantycznego w odniesieniu do tak scharakteryzowanego języka J. Można powiedzieć, że polega ono na przekonaniu, iż wśród ogółu modeli języka J istnieje dokładnie jeden, któ­ry jest jego modelem zamierzonym, czyli odpowiadającym intencjom użytkow­ników języka J. Zbiory bądź relacje, odpowiadające predykatom P�, ..., Pn, w tymże modelu byłyby właśnie tymi przedmiotami, o których posługujący się językiem J

Page 3: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

67Czy to jeszcze realizm?

mówią, czyli ich zamierzonymi denotacjami. Wiele wskazuje na to, iż uczeni, tworzący dowolne teorie naukowe, przekonanie to podzielają. Przekonanie, że model taki istnieje, pozwala im mieć poczucie, że mimo różnicy zdań w pewnych kwestiach szczegółowych, mówią o tym samym. Jednakże okazuje się, że w przy­padku języków teorii empirycznych owego modelu zamierzonego nie można scharakteryzować jednoznacznie, czyli za pomocą jakiejś deskrypcji spełniającej warunek istnienia i jedyności. Przekonanie o istnieniu i jedyności modelu zamie­rzonego języka J jest zatem artykułem wiary, którego uzasadnić się nie da.

Założenie, że model zamierzony języka J istnieje, pozwala posłużyć się ab­s­olutnym pojęciem prawdy, czyli takim, które nie wymaga relatywizacji do modelu. Jeśli bowiem m* jest takim modelem zamierzonym, to można przyjąć, że dowolne zdanie języka J jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy jest prawdziwe w modelu m*. Jeśli tak zdefiniuje się absolutne pojęcie prawdy, to tym samym zakłada się zas­adę dwuwartościowości, bowiem w każdym konkretnym mo­delu, każde zdanie jest albo prawdziwe, albo fałszywe.

Przełęcki postawił pytanie, w jaki sposób można by taki model zamierzo­ny m* wyróżnić spośród wszystkich modeli języka J. Jego zdaniem, powinny to umożliwić pewne czynniki pragmatyczne, czyli uzgodnione przez użytkowni­ków języka J sposoby użycia wyrażeń. Jednakże okazało się, że takie czynniki nigdy nie charakteryzują modelu m* w sposób jednoznaczny. Pozwalają one je­dynie wyróżnić spośród ogółu modeli języka J pewną klasę modeli M*, do której model zamierzony m* ma należeć. Jeśli klasa ta nie obejmuje wszystkich modeli języka J, to – zdaniem Przełęckiego – język ten można uznać za zinterpretowa­ny, aczkolwiek pozostaje on s­emantycznie niedookreślony.

Przełęcki założył również, że w przypadku, gdy J jest językiem teorii empirycz­nej, mają zastosowanie dwa sposoby wyróżniania z klasy wszystkich modeli języka J pewnej niepustej podklasy M, mianowicie werbalny oraz niewerbalny. Ten pierwszy polega na wskazaniu pewnego zbioru zdań Z – niesprzecznego i nieskła­dającego się z samych tautologii – oraz określeniu M jako klasy tych modeli, w któ­rych zdania Z są prawdziwe. Jest oczywiste, że będzie to klasa nadzwyczaj niejed­norodna, obejmująca modele, których uniwersum może być zbiorem złożonym z całkiem dowolnych przedmiotów. Skutkiem tego, taka werbalna charakterystyka klasy M nie zapewniałaby predykatom języka J interpretacji empirycznej, ta bowiem wymaga, aby w modelu zamierzonym m* znalazły się jakieś przedmioty fizyczne dostępne obserwacji. Charakteryzując klasę M, do której m* ma z założe­nia należeć, należy zatem posłużyć się również sposobem niewerbalnym.

Przełęcki założył, że predykaty języka teorii empirycznej można podzielić na obs­erwacyjne i teoretyczne. Ustalmy, że te pierwsze to O�, ..., Ok, drugie zaś, to T�, ..., Tl. Modelem języka J będzie wówczas dowolny układ postaci:

m = ⟨U, O�, ..., Ok, T�, ..., Tl⟩.

Page 4: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk68

W języku J można wówczas wyodrębnić jego fragment JO zwany językiem obs­erwacyjnym, w którym występują wyłącznie predykaty obserwacyjne. Jego modelem będzie dowolny układ postaci:

mO = ⟨ U, O�, ..., Ok⟩.

Zdaniem Przełęckiego, interpretując predykaty obserwacyjne można posłu­żyć się wyłącznie sposobem niewerbalnym, definiując je os­tens­ywnie. Polega to, jak wiadomo, na wskazaniu szeregu wzorców pozytywnych i negatywnych, z sugestią, iż podobne do tych pierwszych należą, zaś podobne do drugich nie na­leżą do denotacji danego predykatu. Posługując się tak rozumianą definicją osten­sywną danego predykatu, nie odwołujemy się do innych predykatów, które już wcześniej zostały w jakiś sposób zinterpretowane. Mamy tu zatem do czynienia z interpretacją bezpośrednią.

Czy taka procedura interpretacji pozwala wskazać jednoznacznie pewien mo­del mO* jako model zamierzony języka JO? Otóż na przeszkodzie staje tu znana nieostrość predykatów definiowanych ostensywnie. Z każdym predykatem Oi ję­zyka JO związane są trzy rozłączne i niepuste zbiory, będące jego zakres­em pozy­tywnym, zakres­em negatywnym i zakres­em nieos­trości. Pierwszy składa się z przedmiotów,� o których użytkownicy języka JO zdolni są stwierdzić naocz­nie, że należą do denotacji predykatu Oi. Drugi obejmuje przedmioty, o których, również naocznie, potrafią stwierdzić, że do owej denotacji nie należą. Nato­miast o przedmiotach należących do zakresu nieostrości nie potrafią stwierdzić ani pierwszego, ani drugiego. W tej sytuacji o zamierzonej denotacji predykatu Oi wiadomo tylko tyle, iż zawiera się w niej jego zakres pozytywny, a wyklucza się z nią zakres negatywny. Zatem, skoro zakres nieostrości predykatu Oi jest niepu­sty, to jego denotacji nie można scharakteryzować jednoznacznie.

Jak w tej sytuacji można scharakteryzować model zamierzony mO* języka ob­serwacyjnego JO? Jego uniwersum UO powinno być zbiorem wszystkich przed­miotów obs­erwowalnych. Ale jak scharakteryzować denotacje predykatów O�, ..., Ok w modelu mO*? Oznaczmy zakresy pozytywny i negatywny dowolnego predykatu Oi odpowiednio symbolami ZP(Oi) i ZN(Oi), a jego możliwą denotację symbolem D(Oi). Skoro Oi jest predykatem nieostrym, to jego zamierzoną deno­tację D(Oi) charakteryzują wyłącznie trzy następujące warunki:

i. ZP(Oi) zawiera się w D(Oi).ii. ZN(Oi) wyklucza się z D(Oi). iii. Suma zbiorów ZP(Oi) oraz ZN(Oi) nie jest identyczna z D(Oi). Suma zbiorów ZP(Oi) oraz ZN(Oi) nie jest identyczna z D(Oi). Jest widoczne,

że ze względu na punkt iii., oddający sytuację nieostrości, taka charakterystyka

� Przedmioty, o których tu mowa, to indywidua, ale tylko w przypadku predykatów jednoar­gumentowych; w przypadku wieloargumentowych są to złożone z indywiduów uporządkowane n­tki.

Adam
Podświetlony
Page 5: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

69Czy to jeszcze realizm?

denotacji predykatów języka JO nie może być jednoznaczna, zatem warunki, jakie nałożyliśmy na model mO* spełnia wiele modeli tego języka. Tworzą one niepustą klasę MO*.

Tu trzeba zauważyć, że przynajmniej niektóre zdania języka JO mogą być przez użytkowników tego języka weryfikowane bądź fals­yfikowane na pod­stawie dokonanych obserwacji. Polega to na tym, że konfrontuje się je z uznanymi bądź odrzuconymi zdaniami elementarnymi. Pierwsze przypisują predykat Oi poszczególnym przedmiotom, drugie im tego odmawiają. Odrzucenie jakiegoś zdania elementarnego jest uznaniem jego negacji.

Kiedy z pewnego skończonego zbioru uznanych zdań elementarnych bądź ich negacji wynika logicznie jakieś zdanie Z języka JO, należy je uznać za zweryfi­kowane, a kiedy Z jest sprzeczne z takimi zdaniami, za s­fals­yfikowane. Przed­mioty, których dotyczą zdania będące podstawą weryfikacji bądź falsyfikacji zda­nia Z, muszą oczywiście należeć bądź do zakresu pozytywnego, bądź do zakresu negatywnego odpowiedniego predykatu, bowiem gdyby należały do jego zakresu nieostrości, to posługujący się językiem JO nie byliby w stanie takich zdań ani uznać, ani odrzucić. Wszystkie zdania zweryfikowane są prawdziwe w każdym modelu należącym do klasy MO*, a tym samym prawdziwe w należącym do niej w modelu mO*, czyli po prostu prawdziwe (tj. prawdziwe w sensie absolutnym). Analogicznie, wszystkie zdania sfalsyfikowane są fałs­zywe w każdym mode­lu należącym do klasy MO*, czyli po prostu fałs­zywe. Weryfikacji podlegają wszystkie zdania egzystencjalne, natomiast falsyfikacji wszystkie zdania ogólne.� Jednakże wiele zdań języka JO nie może być ani weryfikowana, ani falsyfikowa­na.

Jak już ustaliliśmy, wszystkie modele języka obserwacyjnego JO należące do MO* mają wspólne uniwersum UO, którym jest zbiór wszystkich przedmiotów obserwowalnych. Jednakże w językach teorii empirycznych występują nie tylko predykaty obserwowalne, lecz również teoretyczne, te zaś z reguły odnoszą się, wyłącznie lub między innymi, do przedmiotów nieobs­erwowalnych. Zatem uniwersum modelu zamierzonego m* pełnego języka J bywa zbiorem większym niż UO. Przełęcki zakładał pierwotnie, że jest to zbiór wszystkich przedmiotów fizycznych, ale w późniejszych publikacjach założenie to odrzucił jako niezgodne z ideą interpretacji empirycznej. Uznał, że uniwersum U modelu m* może być w części wykraczającej poza UO zbiorem całkiem dowolnych przedmiotów, któ­rych bliżej scharakteryzować się nie da. Jak w tej sytuacji powinniśmy scharak­teryzować ów model zamierzony m* pozostając realistami, czyli mogąc utrzy­mywać, że on istnieje? Okazuje się, że, podobnie jak modelu mO*, nie potrafimy go scharakteryzować jednoznacznie, możemy natomiast wskazać taką klasę M*

� Zdaniami ogólnymi są takie, które (po sprowadzeniu do tak zwanej postaci normalnej) za­wierają wyłącznie kwantyfikatory ogólne na początku zdania, zaś zdania egzystencjalne — wy­łącznie kwantyfikatory szczegółowe.

Page 6: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk70

wyróżnionych modeli języka J, do której ów model należy. Jakie zatem warunki powinien spełniać dowolny model tego języka, aby należeć do klasy M*? Przypom­nijmy, że modele języka J mają postać:

m = ⟨U, O�, ..., Ok, T�, ..., Tl⟩.

Jeśli taki model m należy do M*, to UO jest tylko podzbiorem U. Poszuku­jąc warunków, które mają spełniać modele należące do M*, powinniśmy również uwzględnić fakt, że denotacje predykatów obserwacyjnych O�, ... ,Ok w modelu m zostały już w pewnym stopniu zdeterminowane przez klasę modeli MO*, aczkol­wiek tylko w zakresie wspólnego im uniwersum UO.

Jednakże początkowy fragment modelu m, czyli m’ = ⟨ U, O�,...,Ok ⟩.

nie jest modelem należącym do MO*, natomiast jest on jego rozszerzeniem, czyli takim modelem, w którym denotacje predykatów obserwacyjnych w modelu m’ pokrywają się z ich denotacjami w pewnym modelu mO należącym do MO*, cho­ciaż tylko w zakresie ograniczonym do UO. Poza tym zakresem, czyli w zbiorze U – UO pozostają one całkowicie nieokreślone. Jednakże model m’, będący roz­szerzeniem modelu mO jest nadal tylko modelem języka obserwacyjnego. Aby stał się modelem języka J, należy go jeszcze przedłużyć, co polega na dokooptowa­niu doń jakichś denotacji terminów teoretycznych.

Po wykonaniu takich dwóch operacji na modelach należących do MO* otrzy­mamy klasę modeli M1, którą można zdefiniować następująco:

(�) Model m należy do M1, wtedy i tylko wtedy, gdy dla pewnego mo­delu mO należącego do MO* istnieje model m’ będący jego rozszerzeniem i m jest przedłużeniem m’.

Skoro klasa MO* jest niepusta, to również M1 jest niepusta, ponieważ dla każ­dego modelu jakieś jego rozszerzenie istnieje (a nawet jest ich nieskończenie wiele) i każde można jakoś przedłużyć. Oczywiście w każdym modelu należącym do M1 denotacje predykatów teoretycznych są kompletnie nieokreślone. Nieokreślone są również denotacje predykatów obserwacyjnych w zakresie wykraczającym poza UO. W tej sytuacji predykaty teoretyczne byłyby zapewne poznawczo bezużyteczne dla sformułowanej w języku J teorii empirycznej. Aby temu zapobiec, należy posłu­żyć się dodatkowo werbalnym sposobem interpretacji predykatów języka J. Jak pamiętamy, polega on na wyróżnieniu spośród wszystkich modeli danego języka takich, w których prawdziwe są wszystkie zdania należące do pewnego ustalonego zbioru Z. Aby klasa takich modeli była niepusta, ów zbiór zdań Z powinien być niesprzeczny. Nie powinien też składać się z samych tautologii, ponieważ wówczas nie wyróżniałby żadnych modeli języka J. Zakładając, że pewien zbiór zdań Z języ­ka J warunki te spełnia, możemy zdefiniować klasę modeli M2 jak następuje:

Page 7: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

71Czy to jeszcze realizm?

(�) Model m należy do M2 wtedy i tylko wtedy, gdy wszystkie zdania należące do Z są prawdziwe w m.

Według Przełęckiego, taki zbiór zdań Z powinien być wyróżniony prag­matycznie, przez umowę zawartą między użytkownikami języka J, głoszącą, że zdania należące do Z mają być przez wszystkich tak interpretowane, aby były prawdziwe, to zaś znaczy: prawdziwe w modelu zamierzonym m*. Zdania takie nazywane są pos­tulatami znaczeniowymi� języka J. Aby wspomniana umowa spełniała swoje zadanie, czyli nakładała pewne warunki na denotacje predykatów teoretycznych, w zdaniach należących do Z powinny występować wszystkie takie predykaty, wespół z predykatami obserwacyjnymi.

Zakładając, że Z to zbiór postulatów znaczeniowych języka J, a język ten zo­stał zinterpretowany sposobem niewerbalnym i zarazem werbalnym, klasę M* należy utożsamić z iloczynem klas M1 i M2, czyli ich częścią wspólną. Model za­mierzony m* języka J powinien zatem należeć zarówno do M1 jak i M2. Realista semantyczny oczekuje, iż ów iloczyn okaże się niepusty.

Czy oczekiwania te mogą zawsze być spełnione? Otóż może się zdarzyć, że z postulatów znaczeniowych Z wynikają logicznie jakieś ogólne zdania obser­wacyjne, te zaś zastały sfalsyfikowane w wyniku przeprowadzonych obserwacji. Zgodnie z tym, co powiedziano powyżej o falsyfikacji zdań obserwacyjnych, są one fałszywe we wszystkich modelach należących do MO*, natomiast prawdziwe są ich negacje. Jednakże negacje zdań ogólnych są zdaniami egzystencjalnymi, takie zaś są prawdziwe we wszystkich rozszerzeniach i przedłużeniach modeli należących do MO*. Zatem sfalsyfikowane zdania ogólne są fałszywe nie tylko w modelach należących do MO*, lecz również we wszystkich modelach należą­cych do M1. Skoro jakieś sfalsyfikowane zdania ogólne wynikają z postulatów znaczeniowych Z, to również pewne zdania należące do Z są fałszywe w każdym modelu należącym do M1. Natomiast wszystkie zdania Z są prawdziwe w każdym modelu należącym do M2. Stąd zaś wynika, że nie istnieje model należący zara­zem do M1 i M2, a tym samym do będącego ich iloczynem M*. Gdyby bowiem model taki istniał, to pewne zdanie byłoby w nim zarazem prawdziwe i fałszywe, co przeczy zasadzie dwuwartościowości. Ponieważ model zamierzony m* języka J miał z założenia należeć do M*, zatem model taki nie istnieje. Taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia dla realisty, który jest przekonany, że model zamierzony istnieje niezależnie od wyników dokonanych obserwacji. Gdyby bowiem jego istnienie od nich zależało, to mogłoby się zdarzyć, że w trakcie empirycznego sprawdza­

� Termin ten, podobnie jak podział zdań na obserwacyjne, wprowadził Rudolf Carnap. Można zatem powiedzieć, że dociekania Przełęckiego mieszczą się w paradygmacie ustanowionym przez Carnapa, później przez wielu kwestionowanym, w szczególności przez W, V. Quine’a, T. S. Kuhna i P. K. Feyerabenda.

Page 8: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk72

nia teorii zaczynamy mówić o niczym, czyli o czymś, co nie istnieje. Jak realista mógłby takiej katastrofy uniknąć?

Istnieją ważkie racje przemawiające za założeniem Przełęckiego, iż w języ­kach teorii empirycznych denotacje predykatów są wyznaczane przez czynniki pragmatyczne. Lecz jeśli te czynniki sprowadzają się do korzystania z definicji ostensywnych oraz umów ustanawiających zbiór postulatów znaczeniowych, to jedyną strategią realisty pozwalającą mu zachować wiarę, że model zamierzony istnieje, jest nie dopuścić do tego, by z ogółu postulatów znaczeniowych wynikały jakieś zdania obserwacyjne fałszywe w pewnym modelu należącym do M1. Zatem wszystkie te zdania powinny być prawdziwe w każdym modelu należącym do M1. Jednakże nie wszystkie zdania obserwacyjne są weryfikowalne, więc pewność, że tak jest, mógłby mieć tylko wtedy, gdyby wszelkie zdania obserwacyjne wyni­kające z postulatów były tautologiami, czyli zdaniami prawdziwymi w każdym modelu języka JO, a tym samym w każdym modelu języka J. Lecz w tej sytuacji wszelkie związki między predykatami obserwacyjnymi a teoretycznymi byłyby zerwane, a denotacje tych drugich byłyby całkowicie nieokreślone.

Rozważane tu restrykcje nakładane na postulaty znaczeniowe po to, aby sta­nowisko realizmu semantycznego ocalić, są – zdaniem Przełęckiego – sprzeczne z praktyką naukową, bowiem postulatami znaczeniowymi bywają często zdania będące definicjami lub pseudodefinicjami predykatów teoretycznych za pomo­cą predykatów obserwacyjnych. Normalne definicje równoważnościowe żadnych zdań obserwacyjnych nie implikują, natomiast owe pseudodefinicje to zazwyczaj cząstkowe definicje predykatów teoretycznych, których przykładem jest zdanie:

(�) ∀x[(O�(x) ⇒ T�(x)) ∧ (O�(x) ⇒ ¬T�(x))].

Ze zdania tego wynika ogólne zdanie obserwacyjne:(�) ∀x(O�(x) ⇒ ¬ O�(x)).

które może być sfalsyfikowane przez obserwacje, a wraz z nim również sama de­finicja cząstkowa (�). Moim zdaniem, gdyby to nastąpiło, należałoby z predyka­tu teoretycznego T� zrezygnować lub wprowadzić go za pomocą innej definicji korzystając, być może, z innych predykatów obserwacyjnych. Wiązałoby się to oczywiście z wymuszoną przez obserwacje zmianą interpretacji języka.

Przełęcki proponuje inną strategię. Polega ona na tym, aby wszystkie postu­laty znaczeniowe proponowane przez użytkowników języka J „na wszelki wy­padek” tak osłabić, aby żadne nietautologiczne zdania obserwacyjne z nich nie wynikały. W przypadku postulatu postaci (�), który Przełęcki szczegółowo zana­lizował, wykazał on, że można to zrobić na kilka sposobów. Jednakże niezależnie od tego, który z nich zastosujemy, denotacja predykatu T� może okazać się całko­wicie nieokreślona w zakresie przedmiotów nieobserwowalnych. Wówczas to tak

Page 9: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

73Czy to jeszcze realizm?

osłabiony postulat znaczeniowy nie spełnia swego zadania, ponieważ nie nakłada na denotacje predykatów oczekiwanych ograniczeń.

Ponadto, ilekroć zbiór postulatów znaczeniowych składa się z wielu zdań, za­stosowanie tej strategii napotyka poważne trudności. Punktem wyjścia musi tu być określony zbiór zdań Z, które są tylko kandydatami na pos­tulaty języka J. Te kandydatury muszą być poddane weryfikacji za pomocą narzędzi formal­no­logicznych, która ustali, jakie to zdania obserwacyjne są ich konsekwencja­mi. Aby wybrać pożądane osłabienie zbioru Z, zbiór takich konsekwencji trzeba by explicite wskazać, to zaś jest możliwe tylko wtedy, gdy zbiór obserwacyjnych konsekwencji zdań Z jest skończenie aksjomatyzowalny. Wówczas to jest on lo­gicznie równoważny pojedynczemu zdaniu S będącemu koniunkcją wszystkich wspomnianych konsekwencji. Zakładając, co wydaje się naturalne, że zbiór zdań należących do Z jest skończony, można go utożsamić z pojedynczym zdaniem P będącym ich koniunkcją. W tej sytuacji naturalnym kandydatem na pożądane osłabienie zbioru Z byłaby implikacja S ⇒ P, i to ona, a nie jej następnik P, była­by właściwym postulatem znaczeniowym. Zdanie S jest zazwyczaj nazywane składnikiem s­yntetycznym zdania P, natomiast implikacja S ⇒ P jego składni­kiem analitycznym. Jest oczywiste, że kiedy ów składnik syntetyczny jest fałszy­wy w każdym modelu należącym do M�, to postulat postaci S ⇒ P nie nakłada na denotacje predykatów teoretycznych żadnych warunków, zatem nie pełni swego zadania.

Pojawia się również wątpliwość, czy tak zmodyfikowane pojęcie predykatu znaczeniowego może być – jak zakładał Przełęcki – pojęciem pragmatycznym, jako wynik pewnej umowy między użytkownikami języka J. Jak mianowicie miałaby brzmieć taka umowa? Przy pierwotnym pojęciu postulatu znaczeniowe­go, takim postulatem mogłoby być dowolne wybrane przez użytkowników języka J zdanie P, a ich umowa brzmiałaby następująco:

(�) Postanawiamy bezwarunkowo uznawać za prawdziwe zdanie P.

W przypadku zmodyfikowanego pojęcia postulatu znaczeniowego musimy założyć, że użytkownikom języka J znane jest nie tylko arbitralnie wybrane zda­nie P, lecz również jego składnik syntetyczny S. To jednakże wymaga wytrwałej analizy logicznej obserwacyjnych konsekwencji zdania P, którą przedstawiciele nauk empirycznych z reguły się nie zajmują. Załóżmy jednakże, iż taki składnik syntetyczny jest im znany. Wówczas przyjęta przez nich umowa brzmiałaby za­pewne następująco:

(6) Postanawiamy bezwzględnie uznawać za prawdziwe zdanie P, ile­kroć prawdziwy jest jego składnik syntetyczny S, a jeśli ów składnik jest fałszywy, to tylko jego składnik analityczny S ⇒ P.

Adam
Podświetlony
Page 10: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk74

Występowanie takich umów w praktyce interpretowania języków teorii em­pirycznych jest oczywiście nader wątpliwe. A gdyby się taka pojawiła, to wątpliwy byłby jej charakter pragmatyczny, ponieważ zakłada ona uprzednie przeprowa­dzenie dociekań o charakterze formalno­logicznym korzystających z pojęć se­mantycznych.

Pewne wątpliwości może budzić również pragmatyczny charakter umowy typu (�), gdzie podobnie jak w umowie typu (6) pojawia się pojęcie prawdy, które pojęciem pragmatycznym nie jest. Brak relatywizacji sugeruje, że jest to absolutne pojęcie prawdy związane modelem zamierzonym m*. Zatem umowa (�) nakazy­wałaby bezwarunkowo uznawać za prawdziwe pewne zdania prawdziwe w tymże modelu. Jednakże pojęcie prawdy, które pojawia się w umowie (�) nie pełni tam roli istotnej. Można je bez szkody pominąć, bowiem właściwy sens umowy (�) jest taki:

(�) Postanawiamy bezwarunkowo uznawać zdanie P.

Ma ona, jak widać, charakter ewidentnie pragmatyczny, skoro dotyczy wy­łącznie zachowań językowych użytkowników języka J. Postulat (który nie zawsze może być spełniony), aby zdanie P było prawdziwe w modelu m*, jest przyjętą przez nas charakterystyką tego modelu podyktowaną założeniem, że posługujący się językiem J są realistami semantycznymi, zatem istnienie takiego modelu za­kładają.

Inne warunki nałożone na model zamierzony m* mają również charakter pragmatyczny. Jak pamiętamy, model mO* (którego rozszerzeniem, a następnie przedłużeniem jest m*) został scharakteryzowany jako element klasy MO*, a deno­tacje predykatów obserwacyjnych w tychże modelach jako zawierające ich zakre­sy pozytywne i wykluczające się z ich zakresami negatywnymi. Te z kolei zostały scharakteryzowane jako zbiory tych przedmiotów obserwowalnych, o których użytkownicy języka J potrafią, na podstawie dokonanych obserwacji, rozstrzy­gać, czy podpadają pod dany predykat. To zaś polega po prostu na uznawaniu bądź odrzucaniu pewnych elementarnych zdań obserwacyjnych. Zatem naczelne założenie Przełęckiego, iż denotacje predykatów są zdeterminowane wyłącznie przez czynniki pragmatyczne zostało tu spełnione, ponieważ owe czynniki prag­matyczne to nic innego, jak właściwe danemu językowi zasady uznawania i od­rzucania zdań.

Przyjęta tu pragmatyczna charakterystyka modelu mO* prowadzi jednakże do interesującego, chociaż kontrowersyjnego wniosku, że zdania elementarne uznane na podstawie obserwacji są prawdziwe, a odrzucone – fałs­zywe. To zaś oznacza nieomylność posługujących się językiem J w zakresie obserwacyjnych zdań elementarnych, a tym samym wszystkich zdań, które zdania takie weryfi­kują lub falsyfikują. Taki kontrowersyjny wniosek musi oczywiście towarzyszyć wszystkim próbom ugruntowania semantyki na pragmatyce.

Page 11: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

75Czy to jeszcze realizm?

Przedstawiając powyżej dociekania Przełęckiego nad językami nauk empi­rycznych i sposobem ich interpretacji, dopuściłem się pewnej modyfikacji uży­wanej przezeń terminologii. Przyjąłem, że – w myśl założeń realizmu semantycz­nego – istnieje tylko jeden model zamierzony języka, nawet wtedy, gdy w żaden sposób nie można go scharakteryzować jednoznacznie. Tymczasem Przełęcki opatruje tym mianem wszystkie modele należące do klasy M*. Pozwoliłem sobie również dokładniej scharakteryzować klasę modeli MO*, wiążąc ją w określony sposób z nieostrością predykatów obserwacyjnych.

Trzeba tu zauważyć, że dociekania Przełęckiego nie odnoszą się do realnych teorii empirycznych i ich języków. Już we wprowadzeniu do swojej monografii czytelnika o tym uprzedza:

Należy jasno stwierdzić, że w monografii tej nie zdajemy sprawy z rzeczywistego stanu rzeczy, przedstawiając jedynie uproszczony i wyidealizowany schemat badanego przed­miotu. Rozważane teorie są zbyt słabe na to, by identyfikować je z rzeczywistymi teoriami naukowymi, a nasze ujęcie opiera się na pewnych założeniach idealizujących.6

Wśród tych założeń idealizujących można – moim zdaniem – wyróżnić dwa rodzaje. Pierwsze są filozoficznie neutralne. Należy do nich założenie, iż teorie empiryczne można wyrazić w języku rachunku predykatów rzędu pierwszego, jak również to, że nie korzysta się w nich z pojęć swoiście matematycznych. Założenia te pozwalają zagadnienie uprościć i w pewnym sensie wyostrzyć. Jest oczywiste, że jeśli stanowisko realizmu semantycznego daje się obronić na gruncie tych za­łożeń, to da się obronić również po ich uchyleniu, a tylko analizy i wywody staną się wówczas bardziej uciążliwe. Inny charakter ma założenie, iż predykaty języ­ka teorii empirycznej można podzielić na obserwacyjne i teoretyczne. Zazwyczaj przyznawano, że trudno między nimi przeprowadzić wyraźną granicę, natomiast Przełęcki postanowił ją doprecyzować. Założył, że pierwsze są interpretowane bezpośrednio, za pomocą definicji ostensywnych, drugie zaś – pośrednio, za po­mocą postulatów znaczeniowych. Założenie to było kwestionowane. Utrzymy­wano, że żadne predykaty występujące w językach teorii empirycznych nie są interpretowane bezpośrednio, zatem wszystkie mają charakter teoretyczny. Prze­łęcki gotów był przyznać, że tak jest w realnych teoriach empirycznych, ale jeśli zakładamy, że ich językom można przypisać interpretację empiryczną, to języki te trzeba potraktować jako fragmenty obszerniejszego języka, w którym pewne predykaty są interpretowane bezpośrednio. Teza, iż bezpośrednia interpretacja pewnych predykatów jest tu niezbędna, nie jest filozoficznie neutralna. Ma ona umożliwić obronę realizmu semantycznego w odniesieniu do języków teorii em­pirycznych.

Ale czy postulowana tu bezpośrednia interpretacja predykatów za pomocą definicji ostensywnych jest możliwa? Już wcześniej Przełęcki opublikował ar­

6 Zob. (Przełęcki �988: �0).

Page 12: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk76

tykuł,� w którym problem ten bardzo szczegółowo zanalizował (na przykładzie predykatu „żółty”) i doszedł do wniosku, że będące w użyciu definicje ostensyw­ne nie są bezpośrednim sposobem interpretacji predykatów, ponieważ odwołują się do innych predykatów ukrytych za niejasnym określeniem „taki jak”. Przy­kładem definicji ostensywnej jest zatem zdanie „Żółty, to taki jak to”, w którym zaimek „to” odnosi się do wskazanej dojrzałej cytryny, kwiatu, farby lub części garderoby. Taka definicja jest oczywiście zdaniem okazjonalnym, które ma swo­jego nadawcę i odbiorcę, którymi są nauczyciel i uczeń. Jest ona bowiem środkiem indywidualnego nauczania ojczystego języka. Czy takie definicje mogą określać denotacje predykatów w intersubiektywnym języku pewnej społeczności? Jeże­li edukacja wszystkich użytkowników danego języka przebiega wystarczająco podobnie, to zapewne pozwalają one osiągnąć zgodność w zakresie uznawania i odrzucania pewnych obserwacyjnych zdań elementarnych. Może okazać się, że wszyscy będą zgodnie w takich samych okolicznościach uznawać bądź odrzucać zdanie „To jest żółte”, bądź powstrzymywać się od tego. Można założyć, że w tej sytuacji został ustanowiony w sposób intersubiektywny zakres pozytywny, za­kres negatywny, oraz zakres nieostrości predykatu „żółty”, a tym samym została określona, aczkolwiek tylko częściowo, jego denotacja. Takie właśnie założenie przyjąłem referując „własnymi słowami” monografię Przełęckiego, co pozwoli­ło jednoznacznie scharakteryzować klasę modeli MO języka obserwacyjnego JO. Jednakże, jak już zauważyłem powyżej, prowadzi ono do kontrowersyjnego wnio­sku, że zdania uznane na podstawie obserwacji są zawsze prawdziwe, a odrzucone – fałszywe. Koresponduje to z przekonaniem, że semantykę należy ufundować na pragmatyce, ale przekonanie to można łatwo zakwestionować. Chodzi tu wszak o uznawanie bądź odrzucanie zdań elementarnych na podstawie obserwacji do­konanych w odpowiednich okolicznościach. Te zaś charakteryzuje się tylko ogólnikowo jako „optymalne warunki poznawcze” bądź „warunki normalne”. Sprecyzowanie, na czym te warunki polegają, utrudnia fakt, że są one dla różnych zdań elementarnych różne i składają się z wielu czynników, zarówno zewnętrz­nych (np. brak zjawisk utrudniających obserwację), jak i wewnętrznych (np. stan fizjologiczny organów zmysłowych obserwatora). Zatem jeśli nawet przyjmiemy, że elementarne zdania obserwacyjne uznane w odpowiednich okolicznościach są zawsze prawdziwe, to sprawdzenie, czy okoliczności te faktycznie miały miejsce, jest trudne, nie tylko ze względu na ich nieokreśloność, lecz również ze względu na to, że akty obserwacji są niepowtarzalne. Prowadzi to do wniosku, że zdania okazjonalne w rodzaju „To jest żółte”, „To jest gorące”, „To jest dłuższe od tamte­go” mają charakter hipotetyczny i w praktyce faktycznie bywają kwestionowane. Zatem w równie hipotetyczny sposób charakteryzują one denotacje występują­cych w nich predykatów. To zaś oznacza, że semantyka może być ufundowana na

� Por. (Przełęcki �96�).

Page 13: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

77Czy to jeszcze realizm?

pragmatyce tylko w sposób bardziej swobodny. Przesłanki natury pragmatycznej nie pozwalają stanowczo utrzymywać, że pewien przedmiot należy do denotacji predykatu P, a tylko, że być może do niej należy. Ponieważ trudno sobie wyobra­zić, aby denotacje predykatów mogłyby być zdeterminowane przez coś innego niż zuniformizowane zachowania użytkowników języka, należałoby przyjąć, że wszelkie odnoszenie się predykatów do przedmiotów, nawet obserwowalnych, jest nie tylko niejednoznaczne, lecz również hipotetyczne.

Do tej pory trwaliśmy przy założeniu, że to zuniformizowane przez użytkow­ników języka definicje ostensywne charakteryzują, choćby tylko hipotetycznie, denotacje poszczególnych predykatów obserwacyjnych. Z punktu widzenia reali­zmu semantycznego założenie to wydaje się niezbędne.

Quine jest filozofem, który założenie to zdecydowanie odrzuca. Konsekwen­cją tego jest jego teza o nieokreśloności odnies­ienia (inscrutability of referen-ce). Zapewne z tego powodu, w opinii wielu komentatorów jego twórczości, jest on antyrealis­tą s­emantycznym. Tak utrzymywał Richard Rorty, przypisując Quine’owi zasługę obalenia metafizycznego mitu przedmiotowego odniesienia wyrażeń. Co godne uwagi, daleka od ponowoczesnych poglądów Rorty’ego znaw­czyni i tłumaczka dzieł Quine’a Barbara Stanosz również przypisała mu anty­realizm. Komentując jego esej „Ontological Relativity”8 i późniejszą książkę The Roots of Reference9, stwierdziła:

Usprawiedliwia to tezę, że wyrażenia językowe nie odnoszą się w istocie do żadnych przedmiotów.�0

Jednakże na pytanie, czy – według Quine’a – odnoszą się, czy nie odnoszą, nie ma prostej odpowiedzi. Rzetelna analiza jego poglądów na temat odniesie­nia przedmiotowego wyrażeń wymagałaby osobnego i obszernego artykułu, a jej sporządzenie utrudniałby fakt, że Quine posługuje się swobodną i wyrafinowaną frazeologią, nie stroniąc od efektownych metafor. W odróżnieniu od Przełęckie­go, unika on formalizmów i tylko niekiedy posługuje parafrazą na język logiki lub teorii mnogości. Ponadto nie wprowadza dystynkcji między językiem a jego me­tajęzykiem i w znikomym stopniu korzysta z teorii modeli. Rodzi to wiele nieja­sności. Dlatego tutaj jego poglądy na odniesienie przedmiotowe wyrażeń staram się tylko krótko i hipotetycznie zrekonstruować.

Na pierwszy rzut oka wydaje się niepojęte, jak autor, który pisze książkę o „ko­rzeniach odniesienia”, mógłby odniesieniu zaprzeczać. I faktycznie, nigdzie temu explicite nie zaprzecza. Głosi jedynie nieokreśloność odniesienia. Hasłem tym mógłby posłużyć również Przełęcki, skoro w jego ujęciu, odniesienie predykatów,

8 Por. (Quine �968). 9 Por. (Quine �9��). �0 We wstępie do wyboru esejów Quine’a (�996: 9).

Page 14: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk78

zwłaszcza teoretycznych, jest właśnie w dużym stopniu nieokreślone. Może zatem nieokreśloność, o której mówi Quine, jest po prostu nieco większa?

Opinia, że Quine jest antyrealistą semantycznym, może być umotywowana tym, że w swoich dziełach najwięcej miejsca poświęca temu, jak kształtuje się nasza praktyka­odnos­zenia­s­łów­do­przedmiotów, unikając pytania, czy konstytuuje ona jakąś relację między słowami a przedmiotami pozajęzykowymi.

Quine w kilku publikacjach śledzi proces przyswajania sobie języka ojczyste­go przez poszczególnych członków pewnej wspólnoty językowej. W fazie począt­kowej jest to język potoczny. Specjalistyczny język teorii naukowych traktuje jako jego rozwinięcie korzystające z wyrażeń języka potocznego. Opisując ów proces, posługuje się terminem „ostensja” oraz licznymi terminami uchodzącymi za se­mantyczne; wśród nich „desygnuje”, „denotuje”�� i „prawda”, lecz wiąże z nimi swoiste znaczenie. Ostensja nie jest tu czymś, co – jak u Przełęckiego – wiąże słowa z przedmiotami, lecz tym, co wiąże wypowiadane zdanie okazjonalne z aktualnym pobudzeniem receptorów zmys­łowych. Z kolei terminy seman­tyczne to – zdaniem Quine’a – terminy wewnątrzjęzykowe, zatem należące do języka, a nie do jego metajęzyka. Zdania, w których terminy te występują, zazwy­czaj nie mówią nic ponad to, co pewne zdania, w których nie występują. Zdania „«Pies» denotuje Burka” i „«Burek jest psem» jest prawdziwe” mówią dokładnie to samo, co „Burek jest psem”. Tak interpretowane terminy semantyczne nie są jed­nak – zdaniem Quine’a – bezużyteczne, ponieważ pozwalają formułować uogól­nienia bez nich nieosiągalne, na przykład to, że wszystkie podstawienia schematu p ∨ ¬p są prawdziwe. Sugeruje to, że posługiwanie się terminami semantycznymi to – według Quine’a – wyłącznie pewien façon de parler, który w pewnych przy­padkach bywa użyteczny, a nawet niezbędny.

Quine nie dzieli predykatów na obserwacyjne i teoretyczne, ponieważ wszyst­kie uważa za teoretyczne. Natomiast ważny dlań jest podział zdań na obserwa­cyjne i nieobserwacyjne. Zdania obs­erwacyjne to zdania okazjonalne, których uznawanie jest uwarunkowane wyłącznie wystąpieniem określonego typu pobu­dzeń naszych receptorów zmysłowych. Najprostsze z nich to zdania jednowyra­zowe w rodzaju „Czerwone” (w znaczeniu „To jest czerwone”), „Królik” (w zna­czeniu „Patrz, królik) itp., ale mogą być nimi również zdania wielowyrazowe jak „Czerwona piłka” lub „Biały królik”, a nawet takie, jak „To jest tranzystor” lub „To jest procesor”. Obserwacyjne zdania okazjonalne stanowią – według Quine’a – „bramę wejściową do języka”. Występujące w nich słowa nie są tu jeszcze inter­pretowane jako nazwy przedmiotów. To pojawia się dopiero w kolejnych etapach przyswajania języka, kiedy uczymy się posługiwać nieokazjonalnymi „zdaniami

�� Należy tu zauważyć, że Quine posługuje się tymi terminami inaczej, niż logicy polscy. W jego użyciu desygnują wyłącznie imiona własne (które stara się on wyeliminować na rzecz pre­dykatów). Predykaty i nazwy generalne denotują, ale nie swoje zakresy, lecz ich elementy. Zatem „pies” denotuje poszczególne psy, a nie zbiór wszystkich psów.

Page 15: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

79Czy to jeszcze realizm?

wiecznymi” i bogatym aparatem gramatycznym, na który składają się: forma licz­by mnogiej, zaimki, przyimki, zdania względne, spójniki itp. Wówczas to postę­puje proces określany przez Quine’a mianem reifikacji (reification) przedmio­tów. Terminem tym posługuje się obficie w książce From Stimulus to Science,�� ale pojawia się on już wcześniej w książce Theories and Things.�� Z wyjaśnień Quine’a wynika, że reifikacja przedmiotów to nic innego, jak pojawienie się przekona­nia, że pewne terminy się do nich odnoszą. O tym, że przedmioty te is­tnieją, zapewnia nas akceptowana przez nas teoria, przy założeniu, że jest ona prawdzi­wa, ale pojęcie prawdy to – według Quine’a – pojęcie wewnątrzjęzykowe należą­ce do języka tejże teorii. Podejrzewam zatem, że istnienie zostało tu zawieszone w próżni.

Quine utrzymuje, że pierwszymi reifikacjami są ciała, czyli przedmioty fi­zyczne „średniej wielkości”, zwarte, o wyraźnych konturach. Postępująca reifika­cja obejmuje kolejno przedmioty fizyczne nie będące ciałami oraz różne przed­mioty abstrakcyjne, na przykład liczby. W ten sposób powiększa się i ustanawia nasz universe of dicourse, czyli zbiór przedmiotów, do których, naszym zdaniem, się odnosimy, czyli denotowanych przez wyrażenia naszego języka. Jakiż to zbiór? Ponieważ – według Quine’a – denotowanie i prawda to pojęcia wewnątrzjęzyko­we naszego języka, zatem ów zbiór przedmiotów mógłby być zdefiniowany tylko w tymże języku. Jednakże wyrażeniami denotującymi byłyby wówczas również cudzysłowowe nazwy wyrażeń oraz same terminy semantyczne, czyli „denotuje” i „jest prawdziwe”. Wiadomo, iż samozwrotne posługiwanie się tymi terminami rodzi antynomie. Powinniśmy zatem założyć, że nie o cały język tu chodzi, lecz tylko o jego fragment „przedmiotowy”, czyli z wyłączeniem nazw wyrażeń i ter­minów semantycznych.

Wyjaśniając, na czym polega nieokreśloność odniesienia, Quine wprowadza pojęcie modelu języka i związane z nim pojęcie funkcji pełnomocnictwa (proxy function).�� Funkcjami pełnomocnictwa są dowolne odwzorowania nasze­go universe of dicourse na siebie lub na jego część. To nasze uniwersum ma być wspólną dziedziną tych funkcji. Jednakże — jak zauważa Quine — same funk­cje pełnomocnictwa nie muszą należeć do uniwersum naszego języka, a więc nie muszą być czymś, o czym w języku tym się mówi. Wynika stąd, że jeśli się o nich mówi, to w metajęzyku naszego języka przedmiotowego. Zdaniem Quine’a, każda funkcja pełnomocnictwa ustala pewien przekład wewnętrzny naszego języka na siebie lub na jego część, zatem zmienia denotacje terminów. I na tym właśnie ma polegać nieokreśloność odniesienia, zwana tu również względnością ontologiczną. We From Stimulus to Science Quine zakłada, że chodzi tu wyłącznie

�� Por. (Quine �99�). �� Por. (Quine �98�a). �� Pojawia się ono w eseju „Ontological Relativity”, ale występuje również w dwu późniejszych

książkach wskazanych powyżej.

Page 16: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk80

o odwzorowania jedno­jednoznaczne, co zapewnia, iż wszystkie przekłady we­wnętrzne zachowują ten sam zbiór zdań prawdziwych.

Moim zdaniem, w tym miejscu Quine porzuca wewnątrzjęzykowe pojęcia de­notowania i prawdy (które uważał za jedyne uprawnione) i posługuje się implicite pojęciami zrelatywizowanymi do modeli naszego języka. Pewną klasę tych mode­li ma wyróżnić ogół funkcji pełnomocnictwa. Będzie to oczywiście klasa modeli izomorficznych, jednakże każda taka klasa jest klasą abstrakcji, wyróżnioną przez konkretny model. Zatem jeśli to funkcje pełnomocnictwa mają określać zasięg nieokreśloności odniesienia, to pewien model naszego języka powinien dać się wyróżnić. Według Quine’a można go wyróżnić posługując się naszym wła­snym językiem, ponieważ:

Stojąc na pokładzie naszego własnego języka i nie kołysząc łodzią jesteśmy przez nią gładko unoszeni i wszystko jest w porządku; „królik” denotuje króliki, i nie ma sensu py­tać: Króliki, ale w jakim znaczeniu słowa „królik”?��

Zauważmy, że pojęcie modelu nie stosuje się bezpośrednio do języka natu­ralnego, który ma na uwadze Quine. Dlatego posługując się nim, powinniśmy założyć, że język ten, a ściślej jego część przedmiotową, można przełożyć na jakiś język J, będący sformalizowanym językiem logiki. Jest to oczywiście założenie idealizujące, którego zaletą jest to, że pozwala sformułować problem odniesienia w sposób bardziej precyzyjny.

Załóżmy, że metajęzykiem języka J jest MJ obejmujący J jako swoją część właś­ciwą. W takim języku można zdefiniować pojęcie zdania prawdziwego w języku J metodą Tarskiego. Posłużenie się w tym celu innym metajęzykiem, na który język J jest przekładalny, nie byłoby tu wskazane, z uwagi na głoszoną przez Quine’a tezę o niezdeterminowaniu przekładu. Jeżeli metajęzyk MJ jest odpowiednio wyposa­żony w aparat pojęciowy teorii mnogości, to możemy w nim explicite zdefiniować zarówno konkretny model m* (korzystając przy tym z terminów języka J), jak również ogólne pojęcie modelu języka J. W tak bogatym metajęzyku moglibyśmy posługiwać się pojęciem prawdy zrelatywizowanym do dowolnego modelu języ­ka J, jak również absolutnym pojęciem prawdy utożsamionym z prawdziwością w modelu m*. Formalnie jest tu wszystko w porządku; zdefiniowanie modelu m* w metajęzyku obejmującym język przedmiotowy jako swoją część nie jest proble­matyczne. Ale czy zasięg nieokreśloności odniesienia, które ma na myśli Quine, jest wyznaczony przez klasę modeli izomorficznych z m*? Oto w dwóch kolejnych książkach Quine’a pojawiają się zdania rams­eyows­kie,�6 a wraz z nimi odmien­ne podejście do zagadnienia nieokreśloności odniesienia. Dziwne jest, że towa­rzyszą im również funkcje pełnomocnictwa, co sugeruje, że autor odmienności tej nie zauważył.

�� Zob. (Quine �98�b: �0). �6 Są to: (Quine �99�) i (Quine �98�a).

Page 17: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

81Czy to jeszcze realizm?

Jak wiadomo, Frank P. Ramsey proponował, aby treść teorii empirycznych przedstawiać za pomocą zdania, w którym wszystkie terminy teoretyczne zostały zastąpione odpowiadającymi im zmiennymi, te zaś byłyby związane kwantyfika­torami egzystencjalnymi. Teoria, którą Quine stale ma na uwadze, to teoria glo­balna obejmująca całokształt naszej aktualnej wiedzy przyrodniczej. Oznaczmy ją literą T. Jego zdaniem, wszystkie występujące w niej terminy pozalogiczne to terminy teoretyczne, zatem aby otrzymać odpowiadające teorii T zdanie ramseyowskie, należałoby je wszystkie zastąpić zmiennymi. Należałoby również założyć, że teoria T jest skończenie aksjomatyzowalna. Jest to założenie niereali­styczne. Jednakże gdyby było ono spełnione, a ponadto gdyby teoria T była sfor­mułowana w sformalizowanym języku J, w którym terminami pozalogicznymi (deskryptywnymi) są wyłącznie predykaty P�, ..., Pn, to byłaby ona równoważna pojedynczemu zdaniu będącemu koniunkcją jej aksjomatów. Można je schema­tycznie przedstawić jako:

(�) Φ(P�, ..., Pn).

Odpowiadające mu zdanie ramseyowskie ma postać:(8) ∃ X�, ..., ∃XnΦ( X�, ..., Xn).

Quine utrzymuje, że właśnie takie zdanie przedstawiałoby adekwatnie treść teorii T, ponieważ to, co w niej istotne, to jej struktura, a nie wybór przedmiotów, do których mają się odnosić jej terminy. Z uwagi na to, że wartościami zmiennych X�, ..., Xn są zbiory bądź relacje, (8) byłoby zdaniem języka czystej logiki (bez sta­łych deskryptywnych) rzędu drugiego. Zdanie to byłoby prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy zdanie (�) byłoby nies­przeczne. To zaś jest równoważne stwierdze­niu, że is­tnieje model języka J, w którym (�) jest prawdziwe, czyli prawdziwa jest w nim teoria T. Kiedy korzystamy z pojęcia modelu, nie musimy zakładać, że teoria T jest skończenie aksjomatyzowalna i odpowiada jej jakieś zdanie ram­seyowskie. Zdanie takie pełniło w wywodzie Quine’a tylko funkcję heurystyczną, naprowadzając na pewien sposób rozwiązania problemu nieokreśloności odnie­sienia. Rozmiar tej nieokreśloności określa wówczas nie jakiś wyróżniony mo­del języka J, lecz klasa M dowolnych modeli tego języka, w których teoria T jest prawdziwa. Wynika stąd, że nieokreśloność odniesienia związana jest z teorią, a nie z jakimiś procedurami ustalającymi możliwe odniesienie przedmiotowe wy­rażeń. Wewnątrzjęzykowe pojęcia semantyczne i funkcje pełnomocnictwa nie są tu do niczego potrzebne.

Rozważmy, czy takie rozwiązanie jest do pogodzenia ze stanowiskiem reali­zmu semantycznego. Uczeni, którzy rozwijają lub korygują teorię T, są zapewne realis­tami s­emantycznymi w tym znaczeniu, iż wierzą, że występujące w niej predykaty do czegoś się odnoszą w sposób jednoznaczny oraz że przy takiej ich interpretacji ich teoria jest prawdziwa. Z perspektywy metajęzykowej oznacza to,

Page 18: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk82

że postulowany przez nich model, chociaż nie można go w żaden sposób wyróż­nić, to jednak istnieje, ale pod warunkiem, że ich aktualna teoria jest nies­przecz­na. Jest to warunek niezbędny i zarazem wystarczający. Kiedy teoria ta okaże się sprzeczna, powinni powiedzieć: przepraszamy, sądziliśmy, że jest ona prawdziwa, ale okazało się, że tak nie jest. Według Quine’owskiej koncepcji nieokreśloności odniesienia, powinni również przyznać, że mówili o czymś, czego nie ma.

Sprzeczność teorii można wykryć metodami formalno­logicznymi, wypro­wadzając z jej twierdzeń jakieś zdanie i jego negację. W teoriach matematycznych pojawia się ona niekiedy przez nieuwagę. Natomiast w teoriach empirycznych sprzeczność pojawia się najczęściej jako „sprzeczność z doświadczeniem”. Czy jest to sprzeczność logiczna? Okazuje się, że tak. Zdania będące twierdzeniami teorii są – w terminologii Quine’a – „zdaniami wiecznymi”, ale można je konfrontować z okazjonalnymi zdaniami obserwacyjnymi, w których występują te same termi­ny. Pozwala to zauważyć, że niekiedy występuje między nimi formalna sprzecz­ność logiczna.�� A ponieważ „najwyższym trybunałem” jest tu doświadczenie, w teorii, na pewnych etapach jej rozwoju, pojawiają się dwa zdania sprzeczne. W tym momencie teoria nie może być prawdziwa w żadnym modelu, czyli postu­lowany przez uczonych model nie istnieje. Teoria wymaga wówczas przebudowy prowadzącej do usunięcia sprzeczności. Według Quine’a, nie ma na to określonej recepty i na tym polega głoszona przezeń indeterminacja teorii przez doświad­czenie.

Według zrekonstruowanej powyżej tezy Quine’a o nieokreśleniu odniesienia cała teoria jest jak gdyby jednym pos­tulatem znaczeniowym. W odróżnieniu od Przełęckiego, według którego również ostensja limituje odnoszenie się wy­rażeń do przedmiotów, według Quine’a czynią to wyłącznie twierdzenia teorii, składające się na taki globalny postulat, który z reguły nie może być wyrażony jednym zdaniem i właśnie dlatego niezbędne staje się pojęcie modelu.

Jeśli tak należy rozumieć nieokreśloność odniesienia według Quine’a, to od­niesienie jest maksymalnie nieokreślone, ale nie można powiedzieć, że nie ma go w ogóle. Można by zatem utrzymywać, że Quine jes­t realis­tą s­emantycznym, chociaż w wersji skrajnie osłabionej.

Taki wielce osłabiony realizm jest oczywiście nieuniknioną konsekwencją tezy, iż ostensja nie ustanawia żadnych związków między wyrażeniami a przed­miotami pozajęzykowymi, i to nie tylko w początkowej fazie przyswajania języka, lecz również po jego biegłym opanowaniu. Moim zdaniem jest to teza wątpliwa,

�� Jak wiadomo, w teoriach nieelementarnych brak takiej sprzeczności formalnej nie zapewnia istnienia modelu, w którym teoria jest prawdziwa. Jednakże Quine zakłada, że każdą teorię moż­na sparafrazować w języku logiki elementarnej (tj. rachunku predykatów rzędu pierwszego). Jeśli w języku tym pojawią się predykaty teorii mnogości, to należy je traktować jako pozalogiczne.

Page 19: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

83Czy to jeszcze realizm?

natomiast zgodziłbym się z Quine’em, że aby ją zakwestionować, musiałbym po­wołać się na jakieś świadectwa natury behawioralnej.�8

Jeśli realizm semantyczny Quine’a polega na tym, że jakiś model teorii nie­sprzecznej zawsze is­tnieje, to jest to stanowisko trywialnie prawdziwe. Tu jed­nakże można postawić pytanie, co to znaczy, że on istnieje. Wszak dla Quine’a istnieć to być wartością zmiennych wiązanych kwantyfikatorami w języku danej teorii. Język, w którym wartościami zmiennych są modele, to nie jest język glo­balnej teorii T, która ma obejmować całokształt wiedzy przyrodniczej, nawet gdy – jak zakłada Quine – zawiera się w niej cała matematyka stosowana. Z punktu widzenia tej teorii, żadne jej modele nie istnieją. Istnieją one z punktu widze­nia jej metateorii. Dociekania Quine’a – dotyczące receptorów zmysłowych, ciał i fal, które na nie oddziałują oraz czarnej skrzynki zwanej centralnym układem nerwowym – mieszczą się w owej globalnej teorii przyrodniczej. Natomiast jego dociekania o nieokreśloności odniesienia, już się w niej nie mieszczą. Sam Quine nazywa je semantycznymi lub metodologicznymi, a takie dociekania wymagają mocniejszych założeń egzystencjalnych niż teoria, której dotyczą. Realizm se­mantyczny, który się na takich założeniach opiera, jest, podobnie jak antyrealizm, stanowiskiem filozoficznym.

Quine zapewnia, że jego dociekania natury semantycznej mają charakter naturalis­tyczny, podobnie jak dociekania przyrodnicze. Faktem jest, że pro­wadzą one do wniosku, że jakieś przedmioty, o których rozprawiamy w sposób niesprzeczny w języku nauk przyrodniczych, istnieją. Jednakże naturalistycz­ny charakter tych dociekań mógłby polegać jedynie na tym, iż dotyczą one tego właśnie języka, a nie, na przykład, języka mitów, baśni lub powieści typu science fiction.

Charakter filozoficzny ma oczywiście teza o nieokreśloności odniesienia. Wszak prowadzi ona do wniosku, że o naturze przedmiotów, o których mówimy, niczego wiedzieć nie możemy, ponieważ mogą one być czymkolwiek. Potwier­dza to sam Quine pisząc: „„Królik” denotuje króliki, czymkolwiek by one były”.�9 Sformułowanie to rozbawiło Putnama,�0 lecz — moim zdaniem – należy je trak­tować poważnie. Jest to późna wypowiedź Quine’a, ale zgodna z jedną z pierw­szych jego wypowiedzi na temat nieokreśloności odniesienia: „Samo odniesie­nie okazuje się behawioralnie nie do określenia”.�� Czym zatem są króliki i inne przedmioty? Toż to po prostu Kantowskie Ding an sich!

�8 O to, czy takie świadectwa są możliwe, prowadzę spór z moim kolegą – Pawłem Grabarczy­kiem.

�9 Zob. (Quine �99�: ��8). �0 Zob. (Putnam �998b: ���). �� Zob. (Quine �969: ��).

Page 20: Czy to jeszcze realizm? - filozof.uni.lodz.pl. Czy to jeszcze realizm.pdfpodzielać również uczeni, zarówno przyrodnicy, jak i matematycy. Ci pierwsi są przekonani, że mówią

Adam Nowaczyk84

Bibliografia

Przełęcki, M. (�96�). O definiowaniu terminów spostrzeżeniowych. W (Rozprawy logiczne �96�: ���­�8�). Artykuł ten jest opublikowany również w (Przełęcki �99�: �9­6�).

Przełęcki, M. (�969). The Logic of Empirical Theories. Routledge & Kegan, London. Przełęcki, M. (�988). Logika teorii empirycznych, tłum. J.E. Jasińska. PWN, Warszawa.

Oryginał angielski: The Logic of Empirical Theories. Routledge & Kegan Paul Lim­ited, London �969.

Przełęcki, M. (�99�). Studia z metodologii formalnej. Filozofia Nauki, �(�­�) (numer spe­cjalny).

Putnam, H. (�998a). Wiele twarzy realizmu i inne eseje, tłum. A. Grobler. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Putnam, H. (�998b). Realizm bez absolutów. W (Putnam �998a: ���­���).Quine, W.v.O. (�968). Ontological Relativity. W (Quine �969: �6­68). Quine, W.v.O. (�969). Ontological Relativity and Other Essays. Columbia University Press,

New Yor. Quine, W.v.O. (�9��). The Roots of Reference. Open Court, La Sale, Illinois. Przekład polski:

Korzenie ontologii, tłum. B. Stanosz, Aletheia. Warszawa �006. Quine, W.v.O. (�98�a). Theories and Things. Harvard University Press, Cambridge (MA). Quine, W.v.O. (�98�b). Things and Their Place in Theories. W (Quine �98�a: �­��). Quine, W.v.O. (�99�). Trzy niezdeterminowania. W (Stanosz, red. �99�: ���­��9).Quine, W.v.O. (�99�). From Stimulus to Science. Harvard University Press, Cambridge

(MA). Przekład polski: Od bodźca do nauki, tłum. B. Stanosz. Aletheia, Warszawa �006.

Quine, W.v.O. (�996). „Granice wiedzy” i inne eseje filozoficzne, tłum. B. Stanosz. PIW, War­szawa.

Rozprawy logiczne (�96�). PWN, Warszawa. Stanosz, B., red. (�99�). Filozofia języka. Wydawnictwo Spacja, Warszawa.