Upload
phamngoc
View
236
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Na dobry początek Szósty Zmysł
2
Jestem dziwnie zmęczony nie tym,
że mówiłem, ale na samą myśl o tym,
co muszę jeszcze powiedzieć
- Albert Camus
Na dobry początek Szósty Zmysł
3
Spis treści:
Filmy i książki na każdy miesiąc 2016 roku ............. 4
Po świętach ............................................................... 5
Noworoczne Dylematy..............................................5
Oczywista oczywistość, czyli jak wrócić do formy po
świętach?...................................................................6
Ciekawy Kraków ...................................................... 7
Widmo Krakowa ..................................................... 7
W kocim raju .......................................................... 9
Spędź czas kreatywnie, czyli Żywa Pracownia
serdecznie zaprasza………………………………11
Strefa kultury .......................................................... 14
Więzienie Twoich marzeń – o syndromie
sztokholmskim ....................................................... 14
Recenzja Gwiezdnych Wojen ............................... 17
Ja – Mistrz – o Słowackim i Mickiewiczu ........... 20
Na dobry początek Szósty Zmysł
4
FILMY na każdy miesiąc
2016 roku:
STYCZEŃ – „Fight Club”
LUTY – „Lot nad kukułczym gniazdem”
MARZEC – „Wszystko za życie”
KWIECIEŃ – „Sekretne życie pszczół”
MAJ – „Carte Blanche”
CZERWIEC – „Boyhood”
LIPIEC – „Dirty Dancing 2”
SIERPIEŃ – „Mój przyjaciel Hachico”
WRZESIEŃ – „Motyl i skafander”
PAŹDZIERNIK – „Sweeney Todd”
LISTOPAD – „Nostalgia anioła”
GRUDZIEŃ – „Wielkie piękno”
KSIĄŻKI na każdy miesiąc
2016 roku:
STYCZEŃ – „Rok 1984”, George Orwell
LUTY – „Zapomniane”, Cat Patrick
MARZEC – „Psychoobywatel”, Marek
Borysewicz
KWIECIEŃ – „Bóg nigdy nie mruga”
MAJ – „Brudne ulice nieba”, Tad Williams
CZERWIEC - „Najgorsza rzecz, jaką zrobiła”, Alice Kuipers
LIPIEC – „Każdego dnia”, David Levithan
SIERPIEŃ – „Echa pamięci”, Katherine
Webb
WRZESIEŃ – „Zielona Mila”, Stephen
King
PAŹDZIERNIK – „Mroczny zakątek”,
Gillian Flynn
LISTOPAD – Śnieg przykryje śnieg”,
Henriksen Levi
GRUDZIEŃ – „Wroniec”, Jack Dukaj
Po świętach Szósty Zmysł
5
Noworoczne dylematy
dzisiejszych czasach każdy z nas
a przynajmniej przeważająca
część posiada konto na
Facebooku .Średnio spędzamy na nim ok.
godziny dziennie Udostępniamy tam część naszego życia prywatnego, pokazujemy co
jest nasza pasją, czym się interesujemy.
Nic więc dziwnego że przed zbliżającymi
się rozmaitymi świętami czy specjalnymi
okazjami wykazujemy szczególną aktywność na tym portalu.
Taka okazją jest na przykład
obchodzony przez nas wszystkich
niedawno Nowy Rok. Osoby śledzące na
bieżąco co nowego dzieje się na tym
portalu na pewno zauważyły istny „wysyp”
tworzonych na tą okazje zdarzeń jak na
przykład „ W 2016 schudnę.” Albo w 2016
poznam lepiej Kraków „Nowy Rok to
idealna okazja do zmiany starych
nawyków, zerwania z nałogiem czy
podjęcia nowych decyzji. Najczęstszymi
postanowieniami w tym roku były: Rzucę palenie, Schudnę, Zacznę chodzić na
siłownię, biegać; nauczę się nowego
języka. Jak podaje Newsweek: „ Jak co
roku ponad 80 proc. z nas zrobiło
noworoczne postanowienia. Niestety,
szanse na ich spełnienie nie są duże. Jak
wynika z ubiegłorocznego badania,
zaledwie 11 proc. z nas udało się
dotrzymać wszystkich postanowień, a aż
14 proc. nie zrealizowało żadnego”. No
właśnie, co z tym dotrzymywaniem
postanowień? Dlaczego aż tak wielu
osobom nie udaje się wytrzymać ze swoim
postanowieniem dużej niż parę miesięcy?
Przyczyn może być wiele jednak uważam
ze zazwyczaj ludzie nie precyzują swoich
postanowień. Przykładowo postanowienie
„Schudnę” jest zbyt ogólne , prędzej
należało by powiedzieć ile zamierzam
schudnąć, jak chce tego dokonać?
Sprecyzować swoje zamierzenie, nie
mówić „zacznę się uczyć” ale „w tym
roku uczę się 2 godziny dziennie, od 17 do
19 „ Sądzę że wielu ludzi zbyt ogólne
postanowienia przerastają, nie wiedzą od
czego zacząć. Oczywiście jest też kwestia
rynku który skutecznie podkręca to
szaleństwo, proponując nam na początku
stycznia promocyjne ceny na wiele
artykułów czy usług mających pomóc nam
spełnić owe postanowienia.I takim
sposobem w ciągu dwóch lub trzech
pierwszych miesięcy nowego roku kluby
Fitness czy Pływalnie przeżywają oblężenie które kończy się po ok. dwóch
miesiącach, kiedy to ludzie porzucają swoje postanowienia.
Osobiście uważam że zrealizowanie
swoich postanowień noworocznych jest
możliwe jeżeli zastosuje się tylko
odpowiednie „techniki”. Dobrym
sposobem może być też robienie listy 12
małych postanowień na każdy miesiąc.
Pozwala to skupić się na celu
i jednocześnie nie obciążać się czymś nierealnym . Ja sama przetestowałam tą technikę i mogę wam ją szczerze polecić. Mam nadzieje że w tym roku uda się to
każdemu z nas. ■
Maria Potoczny
W
Po świętach Szósty Zmysł
6
Oczywista oczywistość czyli jak wrócić do formy po świętach
toły uginające się od jedzenia
i rodzina wmawiająca nam, że
,,marnie” wyglądamy. To jedne
z wielu czynników, które powodują, iż w święta pozwalamy sobie na więcej.
,,Przecież to tylko trochę ciasta” - słowa
brzmiące w naszych głowach to rodzaj
wymówki. Wydaje się więc, że
nieuniknione jest nabawienie się dodatkowych kilogramów w tym jakże
uroczystym czasie. Jak wrócić do
zdrowego trybu życia i zmobilizować swój
organizm do funkcjonowania prawidłowo?
O to kilka sposobów.
Powszechnie wiadomo, że ruch jest
jedną z najskuteczniejszych form pozbycia
się zbędnych kilogramów, gdy dołączymy
do tego odpowiednie odżywianie - sukces
murowany. Jednak zima nie sprzyja
aktywności fizycznej, więc zastąpienie
samochodu rowerem nie do końca jest
możliwe. Spacery, kiedy za oknem panują temperatury minusowe są czystym
szaleństwem i narażeniem zdrowia na
infekcję. Należy jednak pamiętać, że ruch
to nie tylko wielki wysiłek fizyczny
kojarzony z uprawianiem konkretnej
dyscypliny sportowej, to także zastąpienie
windy tradycyjną metodą czyli schodami.
Nawet te najmniejsze formy aktywności
sprawiają, że nasza kondycja wzrasta
(nasza szkoła dba o swoich uczniów
i codziennie rano serwuje nam porządną dawkę schodów do pokonania).
Kolejny krok to odżywianie. Nie
trzeba katować się bezsensownymi dietami
i gwałtownie zmieniać metod żywienia.
Wystarczy regularnie spożywać posiłki
oraz pić dużo wody. Oczywiście należy
ograniczyć słodycze, gdyż są to puste
kalorie, którymi faszerujemy swój
organizm, lecz nie są one całkowicie
zabronione. Warto jednak zastąpić je
warzywami i zamiast batonika zjeść na
przykład marchewkę.
Czy to wystarczy? Oczywiście!
Efekty przyjdą bardzo szybko, a nie
wymaga to od nas większego wysiłku. Po
pewnym czasie stanie się to normalnością i kto wie, może będzie początkiem
nowego, zdrowszego trybu życia. ■
Karolina Jagła
S
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
7
Widmo Krakowa
raków jako miasto królów
polskich słynie z jego zabytków,
z ciasnych, wybrukowanych
uliczek, którymi można spacerować godzinami w letnie wieczory. Jest tutaj
wiele zieleni, w której można się zatopić, by poczuć zapach natury. Jest to miasto
pełne przeróżnych kawiarni, restauracji
i klimatycznych pubów, do których
zaglądają nie tylko Krakowiacy, ale
również przyjezdni turyści. Jednak zaraz
po powierzchownym przeglądnięciu
atrakcji Krakowa, można łatwo zauważyć, że w mieście tym znajduje się wiele
opuszczonych lub niezagospodarowanych
miejsc, które czekają na to, by być zauważonym. Są to bardzo często budynki
wybudowane jeszcze za czasów komuny,
które tryskały życiem jeszcze do niedawna,
a teraz stoją obrośnięte trawą, z powybijanymi szybami i zniszczonymi
ścianami, czekając na dalszy los.
Takie miejsca często stają się gratką dla młodych artystów zajmujących
się grafitti lub też fotografów
poszukujących nowych inspiracji. Nie tak
dawno postanowiłam odwiedzić jedno
z takich miejsc. Była to dosyć spontaniczna decyzja, gdyż po prostu
miałam ochotę zobaczyć jakieś opuszczone
miejsce. Zaczęłam więc szukać w internecie. Jest to w końcu nieskończone
i względnie niezawodne źródło informacji.
Wiadomo, że wejście na teren słynnego
„Szkieletora” nie jest najlepszym
pomysłem pod względem prawnym.
Cały obiekt jest szczelnie
ogrodzony, monitorowany z przeróżnych
stron i obserwowany przez ochroniarza-
ducha siedzącego w białej budce, którego
numer telefonu może i jest wywieszony na
ogrodzeniu, ale jednak, tak samo jak i jego
właściciel jest jedynie widmem. Wejście
zatem na drapacza chmur z lat 70.-tych
byłoby ryzykowne. Ciekawym
krakowskim obiektem pozbawionym
dbałości jest Prefabet. Tam jednak wejście
byłoby równie ryzykowne, co wspięcie się na Szkieletor. Z moich niezawodnych
źródeł informacji wynika, iż krąży tam
tajemniczy ochroniarz nie mający nic
przeciwko grożeniu 17-letnim chłopcom
z aparatami w rękach najzwyklejszym
pistoletem. Po dogłębnej analizie każdej
dzielnicy Krakowa, wybrałam miejsce
znane mi z dzieciństwa. Do tej pory
myślałam, że jest nadal żywe, jednak
pomyliłam się w tym względzie niezwykle.
Miejscem tym jest Ośrodek Diagnozy
Dzieci i Młodzieży przy al. Pokoju.
Przygotowałam się, opatulając się wszelakimi swetrami i szalikami, by nie
zmarznąć na miejscu i wyruszyłam.
K
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
8
Jedynymi wątpliwościami, jakie
mnie dopadły przed wejściem na teren
ośrodka, było ewentualne zamknięcie
furtki, przez co czynność ta, byłaby
niemożliwa. Jednak na miejscu okazało
się, że żelazna bramka była otwarta. Nikt
nie wyskoczył na mnie, by czym prędzej
wyprowadzić mnie z tamtego miejsca, ani
nie czekały na mnie żadne pułapki.
Zaczęłam zwiedzać budynek powoli, bez
pośpiechu od góry, do dołu. W środku były
porozwalane ściany, których cząstki leżały
na ziemi. Wszelkie rury zostały wyrwane
zewsząd, a jedynymi pozostałościami po
ośrodku były probówki rzucone na
zniszczony stolik zaraz obok słoika
napełnionego jakąś chemiczną substancją. Jednak niemal w każdym korytarzu można
było znaleźć ślady życia. Na ścianach i na
filarach ktoś zrobił niesamowite grafitti lub
zostawił swój podpis. Gdzieniegdzie
można też odkryć porzucone części ubrań
i butelki po alkoholu.
Pomimo tego, jak to brzmi, gdy się o tym opowiada, miejsce to zaczyna
przesiąkać duszami artystów, na co
wskazują wymalowane cytaty oraz kształty
w różnych zakątkach. Po zobaczeniu
każdej pozostałości po pomieszczeniach,
oraz każdej szczelinki, wyszłam stamtąd
pełna wrażeń i z niezliczoną ilością zdjęć. Nie omieszkam tam wrócić raz jeszcze, by
poznać może nowe myśli nieznajomych mi
osób, które być może, mijam codziennie na
ulicy. ■
Zuzanna Rzeźnik
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
9
W kocim raju
a świecie jest miliony lokali
serwujących kawę i desery, tymi
lokalami są oczywiście kawiarnie.
Są to miejsca, które odwiedza bardzo dużo
osób, ludzie uwielbiają spędzać w nich
czas, mogą się tam odprężyć w gronie
swoich przyjaciół albo samotnie
rozkoszować się smakiem ciepłego napoju.
Niektórzy z nas wręcz można
powiedzieć są miłośnikami kawiarń,
pragną bywać tam jak najczęściej. Każda z
kawiarń jest na swój sposób inna, różnią się one wystrojem, rodzajami kaw,
serwowanymi deserami. Lecz jest jedna
wyjątkowa kawiarnia w której można
połączyć miłość do kaw z miłością do
kotów.
"Wejście do kociego raju"- taki
napis widnieje nad szafą, która stanowi
przejście do pewnego urokliwego miejsca.
Mogłoby się wydawać, że jest to kolejny
zwykły lokal, lecz jednak tak nie jest.
Kocia Kawiarnia Kociarnia to uroczy
zakątek, gdzie możemy oddać się równocześnie dwóm przyjemnościom-
rozkoszowaniem się kawą a także
przebywaniem z przeuroczymi kotami.
N
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
10
Kociarnia jest pierwszą kawiarnią w Polsce, gdzie na stałe rządzą koty. Ten
uroczy raj powstał w 2015 roku w centrum
Krakowa za sprawą miłośniczki kotów
Ewy Jemioło. Na stałe w kocim zakątku
przebywają 3 koty, które należą bezpośrednio do właścicielki, pozostałe
koty to tzw. rezydenci, tymczasowo
przebywają w kawiarni. Rezydentów
można poznać, spędzić z nimi cudowny
czas a później można ich nawet
zaadopotwać. Zdecydowanie w kociarni
rządzą zwierzęta, każdy zwierzak jest na
swój sposób inny, ale wszystkie koty łączy
jedna cecha - umilają czas każdemu
klientowi.
Koty są najważniejsze, to jest
główne motto regulaminu kawiarni.
W lokalu pracują nie tylko
pracownicy ale równocześnie
wolontariusze, którzy przychodzą tam z
własnej woli, opiekują się zwierzętami,
bawią się z nimi, pilnują też by kotom nie
działa się krzywda.
Kociarnia przyciąga tłumy
klientów, setki ludzie rezerwuje tam
miejsca, miłośnicy kotów gnają tam
nieprzerwanie, jest to więc idealny sposób
na biznes, ale równocześnie spełnienie
marzeń właścicielki, o miejscu, gdzie
ludzie mogą się zrelaksować i dowiedzieć się więcej o przecudownych zwierzakach,
jakimi są koty. Jest pewne, ze osoba która
odwiedzi koci raj wróci się tam ponownie.
■
Paula Drechsler
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
11
obcy uśmiech inspiracją dla ust :) ŻyWa Pracownia :)
„Porzuć miasto i chodź ... Musisz tu przyjść, musisz tu przyjść... ”
śpiewa magnetyzująco Kasia Nosowska w filmiku prezentującym nam Żywą
Pracownię. Oglądając go - rzeczywiście, trudno oprzeć się przyśpiewom
artystki... Uśmiechnięci ludzie, feeria barw, ciekawe instalacje artystyczne
z roślin i inne cuda...
spędź czas kreatywnie w Krakowie
A może weszlibyśmy dzisiaj za te tajemnicze drzwiczki, z których wyłaniają się
pnącza zieleni otulające niepozorną kamienicę przy ulicy Lwowskiej 30...?
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
12
oto co kochamy, oto
co robimy, oto czym
jesteśmy
Tak mówią o ŻyWej jej
twórcy. Kim są? Na
swojej stronie
internetowej witają nas
i przedstawiają nam się kulturalnie: „Kolektyw
ŻyWa Pracownia to
grupa rzemieślników,
artystów, instruktorów
rękodzieła artystycznego,
architektów krajobrazu,
muzyków, arteterapeutów
oraz lekarki
i mechanizatora rolnictwa
angażująca się wspólnie
w działania kulturalno-
społeczno-edukacyjne na
styku sztuki, tradycyjnego
rzemiosła, designu,
architektury i miejskiego
ogrodnictwa.”
Dowiadujemy się dodatkowo, że inicjatorkami życia
i działań ŻyWej są dwie kobiety, panie Małgorzata Warchoł
i Magdalena Żyłka zajmujące się zawodowo rękodziełem
artystycznym i architekturą krajobrazu. Brzmi zachęcająco.
Wygląda na to, że z początku śmiały pomysł grupki
pozytywnie zakręconych ludzi pozwolił stworzyć interesującą, twórczą rzeczywistość, w którą możemy
wkroczyć. Lubimy takie inicjatywy jak ta nietypowa,
„żywa” (bo z duszą) pracownia artystyczna. W sumie
skoro sami tu trafiliśmy to chyba też jesteśmy trochę tymi
pozytywnie zakręconymi? A przede wszystkim tymi
lubiącymi kreatywność! Zastanawiamy się teraz jeszcze
tylko - Jak możemy kreatywnie spędzić nasz czas w tym
niecodziennym miejscu...?
ŻyWy styczeń Możemy ŻyWo, czyli
kreatywnie zacząć 2016
rok! Oto co Pracownia
proponuje nam na
pierwszy miesiąc Nowego
Roku:
„Co przynosi w programie nowy rok? Od wtorku do piątku
w godzinach popołudniowo-wieczornych czekać na Was
będziemy z gliną, wikliną, drewnem, tkaninami i innymi
materiałami, żeby wspólnie uczyć się i tworzyć na
warsztatach ceramiki, zabawkarstwa. plecionkarstwa,
rzemiosła
i etnodesigu. Zabieganych w tygodniu w soboty zapraszać
będziemy na powtórkę z rozrywki…”
Ciekawy Kraków Szósty Zmysł
13
CERAMIKA
wtorki i piątki,
17-18 – warsztaty
rodzinne
19-21 – warsztaty dla
dorosłych
soboty, 13-16 – otwarta
pracownia ceramiki
PLECIONKARSTWO
środy, 19-21- warsztaty
dla dorosłych
soboty, 16-18 – warsztaty
dla dorosłych
ZABAWKARSTWO
środy, 17-18 – warsztaty
rodzinne
soboty, 11-12 – warsztaty
rodzinne
RZEMIOSŁO
i ETNODESIGN
3 czwartki miesiąca
17-18 – warsztaty
rodzinne
19-21 – warsztaty dla
dorosłych
Serdecznie zapraszam wszystkich VILOwiczów! ( i nie tylko) ■
Monika Gawronek
Źródło informacji, cytowań & zdjęć: http://zywapracownia.pl/
https://www.facebook.com/zywapracownia/
Strefa kultury Szósty Zmysł
14
WIĘZIENIE TWOICH MARZEŃ
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO
est czwartkowy poranek, 23 sierpnia
1973 roku. Przy placu
Norrmalmstorg w Sztokholmie ma
miejsce napad na bank kredytowy. Janne
Olsson i Clark Olofsson – uciekinierzy z
więzienia – barykadują drzwi budynku, a
następnie okupują bank przez 131 godzin.
Jednak nie są sami; towarzystwa
dotrzymują im trzy kobiety i jeden
mężczyzna. Po sześciu dniach ekipa
ratunkowa wyzwala zakładników,
którzy… nie wykazują najmniejszej woli
współpracy, wręcz przeciwnie – bronią swoich oprawców.
Po jakimś czasie więziony przez
bandytów mężczyzna zakłada fundację, której celem jest zbieranie funduszy dla
prawników porywaczy, a jedna z kobiet
zaręcza się z samym Clarkiem
Olofssonem. Zdumiewające zachowanie
ofiar nie daje spokoju szwedzkiemu
psychologowi, Nilsowi Bejerotowi, który
podejmuje się analizy stanu psychicznego
zakładników, a następnie nadaje mu
nazwę.
Właśnie dzięki tym wydarzeniom
dochodzi do odkrycia nowego stanu
psychicznego, który od tamtej pory w
psychologii funkcjonuje pod nazwą „Syndrom Sztokholmski”.
ZABIORĘ CI WOLNOŚĆ, A TY MI JESZCZE
PODZIĘKUJESZ
Syndrom sztokholmski jest reakcją na traumatyczne wydarzenia i pojawia się, gdy ofiara ma zupełną pewność, że grozi
jej śmierć, przemoc lub gwałt oraz iż została pozbawiona jakiejkolwiek drogi
ucieczki. Odizolowana, zależna od
swojego oprawcy, przestaje słuchać zdrowego rozsądku. Każdy, nawet
najmniejszy przejaw dobroci ze strony
porywacza czyni go w oczach ofiary
przyjacielem. Z upływem czasu poznaje go
coraz bliżej, uczy się jak postępować, by
nie wywołać w nim agresji. Robi
wszystko, by otrzymywać nagrody za
swoje posłuszeństwo. Pozytywne uczucia
ofiary do porywacza mogą działać na jej
korzyść. Brak chęci ucieczki, pomoc w
ukrywaniu się przed policją, skutkują coraz
większym zaufaniem, jakim to właśnie
zbrodniarz zaczyna darzyć swoją ofiarę. Stopniowo decyduje się dawać jej większą swobodę: wypuszcza ją z pomieszczenia,
w którym ją więzi; pozwala spoglądać przez okno; podaje lepszej jakości posiłki
lub tak jak psa - wyprowadza na spacery.
J
Strefa kultury Szósty Zmysł
15
„Żyję, nie jestem bita, mogę korzystać z toalety, mogę jeść i pić, więc
na pewno coś dla niego znaczę” – myśli każda ofiara dotknięta syndromem i
zaczyna darzyć oprawcę miłością. Osoby z
zewnątrz starające się pomóc, w jej oczach
są wrogami. Mogłyby skrzywdzić tego,
który przecież pozwala jej żyć; który mimo
wszystko jest dobry. Taki tok myślenia
skutkuje stopniowym oddzielaniem
człowieka od sytuacji; przekonaniem, że
porywacz nie jest złym człowiekiem, lecz
człowiekiem z problemami, które
doprowadziły do tak tragicznej sytuacji.
Ofiara wówczas czuje żal i współczucie,
czego następstwem jest troska, poczucie
odpowiedzialności za czyjeś szczęście, a
później – miłość.
Idealnym przykładem tego zjawiska
jest porwanie przez Wolfganga Priklopila
Nataschy Kampusch, która w dniu
uprowadzenia liczyła zaledwie 10 lat, zaś gdy uciekła – 18.
Gdyby nie zgubne zaufanie
Priklopila, Natascha nigdy nie wróciłaby
do domu. Samotna dziewczyna, przez 8 lat
trzymana w niewielkim, specjalnie dla niej
przygotowanym pokoju, uznawała go za
swoją jedyną rodzinę. Celowo
zatrzymywała go w swoim pokoju na
dłużej, spała z nim w jednym łóżku, a jako
dziecko, prosiła o czytanie sobie na
dobranoc. Więź jaka utworzyła się między
nimi dała Priklopilowi złudną nadzieję, że
gdy wyśle dziewczynę na zewnątrz, by
wyczyściła samochód – nie ucieknie.
Jednak w Nataschy obudziło się coś silniejszego niż syndrom sztokholmski.
Był to instynkt przetrwania.
Mimo to 26-letnia obecnie
Natascha wyznaje, że nie cieszyła się, gdy
dotarły do niej wieści o samobójstwie
porywacza, spowodowanym jej ucieczką.
„Dziwnie się wtedy czułam. Było mi go
żal i daleka byłam od poczucia satysfakcji”
– wyznaje Natascha.
Słowa dziewczyny wszczęły
dyskusje na całym świecie, zwłaszcza w
środowisku psychologii. Eksperci
stwierdzili wystąpienie u niej syndromu
sztokholmskiego.
MAŁYMI KROCZKAMI
Należy wspomnieć, że syndrom
sztokholmski nie pojawia się z dnia na
dzień, a wpływ na jego narastanie ma
specyficzne zachowanie oprawcy.
Wyróżniamy 3 fazy postępowania:
Pierwsza – narastające napięcie.
Charakteryzuje się czujnością ofiary oraz
nieustającym strachem wywołanym
niewiedzą, co tu robi i co się z nią stanie.
W tej fazie oprawca jest jej największym
wrogiem.
Druga – przemoc. Dochodzi do
aktu przemocy fizycznej, bądź psychicznej.
Trzecia – „miesiąc miodowy”.
Oprawca przeprasza za agresję skierowaną w stronę ofiary. Sprawia wrażenie
troskliwego i kochającego.
Strefa kultury Szósty Zmysł
16
Syndrom sztokholmski, choć go nie
zauważamy, funkcjonuje w życiu
społecznym; jest systemem sterowania
ludźmi. Najlepiej sprawdza się w wielkich
korporacjach, gdzie bardzo często
stosowany jest mobbing. Znęcający się szef raz na jakiś czas okazuje ludzką twarz,
co sprawia, iż doprowadzony na skraj
załamania pracownik odbiera wszystkie
pochwały swego tyrana bardzo pozytywnie
– a nawet zbyt pozytywnie – i wówczas
nienawiść jaką darzy szefa przeradza się w
pewien rodzaj miłości, wdzięczności. Zaś przy następującej po pochwale krytyce,
człowiek nie potrafi się pozbierać. Czuje
się jeszcze gorzej niż poprzednio, a jego
samoocena, chęć samorealizacji
i pozytywne uczucia względem siebie oraz
otaczającego świata maleją, aż w końcu
całkowicie znikają. A co potem? Pozostają
trzy opcje: zwariować, popełnić samobójstwo lub odzyskać poczucie
własnej wartości.
Opuśćmy więzienia, które zbudowaliśmy
w naszych głowach. ■
Klaudia Lewko
Strefa kultury Szósty Zmysł
17
A long time ago in a galaxy far, far away… - recenzja Star Wars VII
grudniu
ubiegłego roku
miała miejsce
premiera najnowszych
Gwiezdnych Wojen. 10 lat
od ukazania się „Gwiezdne Wojny III:
Zemsta Sithów” i 32 lata
od ostatniej części starej
trylogii „Gwiezdne
Wojny VI: Powrót Jedi”.
To bardzo długi czas.
Przez ten czas
oczekiwania wobec nowej
części urosły tak bardzo,
że twórcy nie mogli
zaryzykować, ruszyć jej
z miejsca, wprowadzić coś nowego, żeby nie
narażać się na krytykę „To nie jest Star Wars”.
Film jest taką drugą „Nową nadzieją”
nakręconą za pomocą nowszej technologi,
nawet pod względem
fabularnym. Ma
zadowolić nostalgię starego widza i robi to
bardzo dobrze. Łzy
wzruszenia płyną, gdy
siwy Han Solo razem
z Chewbaccą stają na
pokładzie Sokoła
Milenium.
Jest wymierzone, gdzie powinnie pojawić się sentymentalny motyw, muzyka, postać, tekst czy miejsce.
Na szczęście twórcy nie boją się „uśmiercać sentymentów”.
Widz czuje się zaspokojony, ale czuje też lekki niedosyt,
brakuje mu nowej historii.
W
Strefa kultury Szósty Zmysł
18
Jednak
wprowadzone zostały
nowe, pełnowymiarowe
postacie. Główna
pozytywna postać jest
momentami zbyt idealna,
wychodzi jej wszystko
czego się dotknie, ale być może zostanie to
wyjaśnione w następnych
częściach. Twórcy
wiedzą, że główna zła
postać nie musi być przerażająca, kiedy już cała otoczka wokół niej
jest taka, i może być momentami słaba,
momentami się wahać, a momentami nawet być żałosna, ale jest to jedyna
postać, której psychikę mamy tak dobrze
przedstawioną.
Wiedzą również, że powtórzenie wielkiego,
zaskakującego kulminacyjnego momentu „Ja jestem Twoim
ojcem” nie byłoby dobrym rozwiązaniem i od początku jest
powiedziane, kto jest dla kogo kim.
Strefa kultury Szósty Zmysł
19
Nowe Star Wars
są bardzo plastyczne,
ładnie zrobione. Między
bohaterami działa chemia.
akcja cały czas się toczy,
a nawet jeśli, nie to
dialogi są tak napisane, że
widz nie ma chwili
przerwy, jak w większości
wielkobudżetowych
produkcjach nastawionych na zysk.
Podsumowując, film jest dobrą rozrywką dla fanów
Gwiezdnych Wojen. Nie ma w nim nowości, ale powstał po
to, by widz mógł powspominać. Być może teraz, kiedy już sentyment został zaspokojony, pozostaje nadzieja, że
w następnych epizodach fabuła ruszy się z miejsca
i potoczy do przodu. ■
Sara Szuba
Strefa kultury Szósty Zmysł
20
Ja Mistrz! czyli rzecz o wieszczach
Każdemu znani są trzej wieszcze narodowi - tworzący w czasach, kiedy Polska nie
istniała wielcy poeci, wówczas poważane postacie na salonach europejskich. Ich liryka,
natchniona patriotyzmem, miłością, ale też cierpieniem, już wtedy zachwycała, by
współcześnie osiągnąć status kanonu literackiego. Czytamy w niej, między innymi,
o potrzebie zjednoczenia oraz wspólnej walki przeciwko wrogom Polski, ale tak naprawdę wieszczom daleko było do porozumienia.
ieczór. Razem z falą ludzi
wlewam się do ogromnego,
opuszczonego magazynu.
Błyskają białe stroboskopowe
światła, DJ zabawia gości szybkimi
rytmami. Nastolatki bawią się, każdy chce
zabłysnąć, tańcząc w takt muzyki. Pod
ścianami gromadzą się obściskujące pary,
ich pocałunki przerywane podchodzącymi
dilerami. Nagle tłum wypluwa na środek
dwóch chłopaków – wszystko cichnie.
Raperzy mierzą się lekceważącymi
spojrzeniami, niczym szermierze przed
walką. Są spokojni, oboje pewni
zwycięstwa. Za ich plecami formują się grupy zwolenników, kibicujących
okrzykami i komentarzami. DJ na znak
wypełnia powietrze elektryzującym
beatem. Rywale uśmiechają się zuchwale,
zaczyna się walka. Bronią są słowa.
Tacy przeciwnicy „atakują”,
obrażając się nawzajem. Wytykają słabości, negatywne cechy, posługują się karykaturą oraz ironią. Raperzy mają za
zadanie pokazać, kto jest lepszy. Wygrywa
osoba, która lepiej i celniej zrymuje swoje
uwagi, mieszając rywala z błotem. Taki
pojedynek nazywa się beef. Ten element
hiphopowej kultury amerykańskiej dał
początek serii memów z Polakami w roli
głównej…
Konflikt Juliusza Słowackiego
i Adama Mickiewicza, dwóch
największych poetów w historii naszego
kraju, bierze początek w ich pierwszym
spotkaniu. Poznali się osobiście w salonie
państwa Becu – matki i ojczyma
późniejszego autora Kordiana. Sławny już wieszcz z Litwy otrzymał wówczas w
prezencie juwenilia Słowackiego, a po
przeczytaniu przepowiedział mu wspaniałą karierę, przez co stał się idolem młodego
artysty.
W
Strefa kultury Szósty Zmysł
21
Gdyby nie to, być może Słowacki
nie przejmowałby się późniejszymi
słowami Litwina. Osąd, wydany po
przeczytaniu tomików poezji z 1832 roku,
jakoby jego wiersze były „pięknym
kościołem, w którym nie ma Boga” (Bóg
w tym wypadku oznacza wzniosłą ideę), przyległ do młodego poety jak
przyczepiona łatka. Artykuły na ten temat
pojawiały się w gazetach w całej Europie,
a wielu ludzi uznawało od tej pory poezję Polaka za gorszą, nawet jej nie czytając.
Sam Słowacki, choć urażony, próbował
doszukiwać się w tym także komplementu
dla formy swoich dzieł. Dopiero później,
kiedy dobiegła go interpretacja ze strony
czytelników, zrozumiał, że dla innych osąd
zabrzmiał bardzo negatywnie.
Skąd taki komentarz? Obaj poeci
różnili się na płaszczyźnie ideologicznej,
szczególnie w sprawach walki
o niepodległość Polski. Mickiewicz
przypisywał narodowi mesjanizm. Polacy
mieli biernie czekać w cierpieniu na Bożą sprawiedliwość, powinni poświęcić się, niczym Chrystus. Rolę poety uważał za
kluczową w kwestii nawoływania do
walki. Jego słowo było tym, co
oddziaływało na umysły, kreowało
i krzewiło wartości, nawoływało do walki.
W momencie przegranej wieszcz miał
ubolewać nad losem ojczyzny, rozpaczać, ale jednocześnie leczyć narodowe rany.
Konflikt ich idei można prześledzić dzięki dwóm dziełom: Dziadom części III
Adama Mickiewicza oraz Kordianowi
Juliusza Słowackiego. Zawarł się w nich
dialog literacki – Konrad w Dziadach,
podczas Wielkiej Improwizacji, wynosi
siebie jako poetę ponad naród, przypisuje
sobie moc sprawczą większą od Boga.
Kordian zaprzecza temu na szczycie
Mount Blanc, mówi o potrzebie działania
i stawia czyny przed „magią słów”,
jednocześnie nie zgadzając się z wszechmocą Mickiewiczowskiego
wieszcza.
Z Dziadami wiąże się także główny
powód nieporozumienia poetów.
Występuje w nich Doktor, sługa księcia
Nowosilcowa. W dramacie umiera przez
porażenie piorunem, będący boską karą za
chciwość. Postać ta jest wzorowana na
ojczymie Słowackiego – profesorze
Auguście Becu – zmarłego w ten sam
sposób. Mickiewicz przedstawił go
w fałszywym świetle zdrajcy, zbrodniarza,
co bardzo zabolało rodzinę pasierba,
w szczególności matkę. Powodem takiego
niechlubnego nawiązania mogła być sytuacja, która miała miejsce podczas
śledztwa w sprawie Towarzystwa
Filomatów. Kiedy Nowosilcow zajechał do
Wilna by je rozpocząć, jeden z członków
stowarzyszenia przesłał przez więziennego
Strefa kultury Szósty Zmysł
22
stróża kartkę do profesora Becu z prośbą, aby ten ostrzegł pewnego kolegę, że ma
zostać aresztowanym. Mężczyzna był zbyt
zatrwożony o swoje życie, więc w efekcie
przekazał wiadomość komisji śledczej.
Słowacki nie uważał występku swojego
ojczyma za poważny, brał pod uwagę jego
narodowość i nieznajomość stosunków
w mieście. Dotknięty obrazą Mickiewicza,
wyjechał do Genewy, gdzie napisał dramat
przeciwstawny Dziadom – Kordiana.
Te dwa dzieła to nie jedyna polemika
dwóch wieszczy. W 1834 roku
opublikowany został Pan Tadeusz, epopeja
narodowa w dwunastu księgach, gdzie
przedstawiono pełną nostalgii i pochwały
wizję polskiego szlachectwa. Mickiewicz
w swoim utworze wyraża tęsknotę za
ojczyzną oraz nadzieję, że solidaryzm
wśród Polaków doprowadzi do odzyskania
niepodległości. Dzieło kończy się, gdy
jego bohaterowie goszczą w Soplicowie
oddział Napoleona, pełni nadziei, że
wyprawa przeciwko Rosji przyniesie
wyczekiwane zwycięstwo.
Kiedy Słowacki przeczytał Pana
Tadeusza, natychmiast zaczął pracować nad swoją interpretacją epopei. Tak
powstało około 130 wersów kontynuacji
wątku fabularnego w doskonale
imitującym Mickiewicza stylu. Te kilka
zwrotek dzieje się zimą, kiedy do
Soplicowa wraca pokonany Napoleon
z garstką żołnierzy. Słowacki odrzuca
różowe okulary pierwowzoru i brutalnie
odsłania prawdę o losie Polaków, ich
klęsce. Brakuje tutaj optymizmu czy
entuzjazmu. Warto wspomnieć, że sam
Mickiewicz zauważał nikłe szanse na
zjednoczenie – czytamy o tym w Epilogu,
który został dołączony do głównej treści
Pana Tadeusza już po śmierci poety.
Wieszczom udało się w końcu złagodzić wzajemne stosunki. Stało się to 25 grudnia
1840 roku, na kolacji u braci
Januszkiewiczów z okazji imienin
Mickiewicza oraz objęcia katedry
w College de France. Zaproszony był także
Słowacki, który właśnie wtedy wygłosił
wspaniałą improwizację, będącą początkiem dialogu dwóch poetów. Uważa
się, że jego mowa „wskrzesiła”
Mickiewicza, który jako wieszcz narodu
milczał już kilka lat – wykładał i pisał
felietony, ale od dawna nie stworzył
utworu lirycznego. Nie wiadomo
dokładnie, jak brzmiały poszczególne
monologi (każdy ówczesny artykuł na ten
temat donosił co innego, być może przez
ilość alkoholu obecnego na kolacji).
Najprawdopodobniej Słowacki przyznał
rywalowi zwycięstwo, nie okazując jednak
pokory. W odpowiedzi Mickiewicz,
z twarzą natchnioną, powiedział: „Dla
poety jedna jest droga! Stąd – przez miłość
Strefa kultury Szósty Zmysł
23
– tam – do Boga!”, wskazując na serce. W
swojej improwizacji miał strofować antagonistę, zarzucić mu brak idei w
utworach. Wyznał, że czuł niewiarę w
Polakach. Po skończonym dialogu goście
płakali, mdleli i rzucali się sobie w
ramiona. Dwaj wieszcze byli zachwyceni.
Jednak relacje z kolacji u
Januszkiewiczów, napisane przez polską emigrację by upokorzyć Słowackiego,
przekłamywały rzeczywisty wydźwięk
monologów. Słowacki miał wystąpić „ z całą dumą szatańską”, a Mickiewicz
odebrać mu tytuł poety. Wrogość ludzi do
młodszego wieszcza w tym okresie ukazała
się z całą mocą. Nie znamy żadnego źródła
informacji o tamtym wieczorze, które nie
byłoby mu niechętne – oprócz wierszy
jego samego. Mickiewicz natomiast nie
zrobił nic, by fałszywe plotki obalić. Jednak wyzbył się uprzedzeń do rywala,
dzięki czemu pozostawali w przyjaznych
stosunkach.
Poeci przez krótki okres pojednania
należeli do Koła Sprawy Bożej,
założonego przez Andrzeja Towiańskiego.
Mickiewicz ostatecznie został przywódcą tej sekty religijnej, gromadząc wokół
siebie wyznawców, ale jednocześnie
wyobcowując się ze środowiska
poetyckiego i nabywając niechęć do
innych twórców. Stracił przez to posadę w College de France. Słowacki był
natomiast indywidualistą, samotnikiem,
coraz bardziej nie zgadzał się z zasadami
panującymi wewnątrz koła – uległością wobec Rosji, bezsensownymi
ceremoniami, wzajemnymi spowiedziami
oraz z czasem wręcz terrorem. Ostatecznie
Mickiewicz wyrzucił go z Koła, używając
słynnych słów: „Paszoł won, durak!” (ros.
precz, durniu!).
Słowacki w 1848 roku wyruszył, by
wziąć udział w powstaniu Wielkopolskim,
choć zamierzeń nigdy nie zrealizował.
Umarł na gruźlicę rok później. Mickiewicz
we wrześniu 1855 roku wyjechał do
Konstantynopola tworzyć Legion Polski.
Stracił życie w następnym miesiącu
podczas epidemii cholery.
O konflikcie wieszczy wiadomo od
zawsze, chociaż Internet dopiero niedawno
zaczął żyć tym sporem. W lutym 2015
roku grupa G.F.Darwin opublikowała na
YouTube film Wielkie Konflikty
- Słowacki vs Mickiewicz. Przedstawiła
w nim kłócących się poetów, niejako
przypominając o ich wrogości, co
wywołało duży odzew internautów.
Fikcyjne konta wieszczy na
Facebooku zaczęły prowadzić między sobą wojnę. To, co napisze Słowacki
– Mickiewicz zaraz skomentuje; to, co
napisze Mickiewicz – skończy zmieszane z
błotem przez Słowackiego. Wszystko
utrzymane w górnolotnym stylu
i kwiecistym języku. W końcu mamy do
czynienia z Polskimi poetami.
Na szczególną uwagę zasługuje zjawisko
„#teammickiewicz” oraz „#teamsłowacki”.
Tymi hasztagami posługują się internauci,
by zaznaczyć, któremu z wieszczy
kibicują. Tak pod postami czy
komentarzami, niekoniecznie obrażającymi
któregoś z rywali, pojawia się podpis,
z jakim poetą identyfikuje się piszący.
Strefa kultury Szósty Zmysł
24
Zazwyczaj używają go ludzie zorientowani
w historii ich sporu, którzy wyrobili sobie
opinię.
Memy internetowe, najprościej
rzecz ujmując, to popularne w tym
medium, często zabawne zdjęcia, hasła,
powiedzenia itp. Zazwyczaj opierają się na
zabawnym obrazku, a podpisy utrzymują się w określonej konwencji. Nie inne są memy ze Słowackim oraz Mickiewiczem.
Powinny być na czarnym tle, z podobizną wieszcza po jednej stronie, a tekstem po
przeciwnej. Zawsze ubliżają jednemu
z rywali, najlepiej, jeśli krótkim wierszem.
Można skrytykować jego dzieła i zdolności
poetyckie, charakter, stan cywilny albo po
prostu zarzucić homoseksualizm. Właśnie
takie ośmieszanie się nawzajem
zainspirowane zostało beefami raperów,
czyli bitwami na obelgi, a memy starają się te pojedynki odwzorować. Im bardziej
trafny lub zabawny tekst, tym częściej
powtarzany w Internecie.
Słowacki i Mickiewicz, wielkie
postacie, zostały poniekąd sprowadzone do
rozrywki dla tłumu. Memy z ich udziałem
owszem, śmieszą, ale z równym
powodzeniem żenują niekiedy swoim
poziomem. Zdaje się, że najłatwiej znaleźć rym do wulgarnego określenia męskiego
przyrodzenia. Obaj wieszcze
przewracaliby się w grobach, gdyby
wiedzieli, jakie słowa wkłada im się w usta. Chociaż ich popularność jest
niewątpliwa (powstają już przeróbki
memów, w których zabierają głos inne
znane postacie), a wielu ludzi okazuje się zbierać pod sztandarem jednego lub
drugiego poety, to pozostaje pytanie
– w jakim stopniu ta sława działa na
korzyść wspaniałych utworów spod piór
naszych poetów? ■
Joanna Raj
Opracowane na podstawie słuchowiska
Finezje literackie - Mickiewicz w oczach
Słowackiego, Polskie Radio SA.
Wszelkie ilustracje pochodzą z Fanpage’ów na Facebooku.