90
Marcin Łączyński Gdzie szukać tego, co już znalezione Konrad Gutkowski Samopomoc jest bezcenna Wojtek Skrzypczak, Klaudia Gołębiowska, Łukasz Alwast, Jakub Kozakoszczak Cudze poznacie, swoje poprawicie Twoja pierwsza ważna publikacja – normy, rady, wytyczne Adriana Bartnik, Michał Rzeźnik Żywot człowieka wyedukowanego Katarzyna Furman-Łajszczak Klinika nie uzdrowi, ale podpowie Olga Arent Nie czekaj na wyrok, ukarz się sam! Małgorzata Wojtowicz Wczesny Norwid jako późny romantyk Marta Czapnik Bezdomni – getto oddane socjologom Paulina Rolska Dieta kontrolowana kontra nowotwór złośliwy Rafał Smoleń Wielka pomyłka białych – czarna Afryka nie ma swojej historii ISSN 2299-3088 Nr 1 (2) 2013 www.struna.edu.pl

Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Marcin Łączyński Gdzie szukać tego,co już znalezioneKonrad GutkowskiSamopomoc jest bezcennaWojtek Skrzypczak, Klaudia Gołębiowska, Łukasz Alwast, Jakub Kozakoszczak

Cudze poznacie, swoje poprawicie

Twoja pierwsza ważna publikacja – normy, rady, wytyczne

Adriana Bartnik, Michał RzeźnikŻywot człowieka wyedukowanegoKatarzyna Furman-ŁajszczakKlinika nie uzdrowi,ale podpowie

• Olga Arent Nie czekaj na wyrok, ukarz się sam! • • Małgorzata Wojtowicz Wczesny Norwid jako późny romantyk •

• Marta Czapnik Bezdomni – getto oddane socjologom • • Paulina Rolska Dieta kontrolowana kontra nowotwór złośliwy •

• Rafał Smoleń Wielka pomyłka białych – czarna Afryka nie ma swojej historii •

ISSN 2299-3088 Nr 1 (2) 2013 www.struna.edu.pl

Page 2: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna
Page 3: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

StRuNa – Biuletyn Młodych Naukowców

StRuNa – Young Scientists Journal

ISSN 2299-3088

niezależne ogólnopolskie czasopismo informacyjno-naukowe

© Copyright by Fundusz Pomocy Studentom,

Warszawa 2012, 2013

© Copyright by Authors, Warszawa 2013

[email protected]

redakcja Adriana Bartnik (zastępczyni redaktora naczelnego)

Bożena Bednarczyk

Maria Golińska

Anna Książkowska (redakcja językowa, szefowa działu korekty)

Tomasz Lewiński (zastępca redaktora naczelnego, szef działu prawnego)

Marcin Łączyński

Robert Pawłowski (redaktor naczelny)

Dominika Rafalska (pierwsza zastępczyni redaktora naczelnego)

Jeremy Carter Stiehl

Paweł Strawiński

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść

mate riałów przesłanych jej do publikacji przez autorów

pro jek tów naukowych. Redakcja nie zwraca materiałów

niezamó wio nych. Redakcja zastrzega sobie prawo

dokonywania zmian i skrótów.

wydawca Fundacja „Fundusz Pomocy Studentom”

KRS 0000305179

NIP 701-01-23-771

ul. Krakowskie Przedmieście 24/108

00-927 Warszawa

[email protected]

www.pomocstudentom.pl

http://www.facebook.com/FunduszPomocyStudentom

nr 1 (2) 2013nakład: 1540 egz.

opracowanie graficzne: Antoni Frontczak

rozwiązania informatyczne: Kamil Łucznik

zdjęcia: archiwa prywatne autorów, Atelier Tomasz Myjak,

Numer przygotowany w ramach zadania zleconego

Minis ter stwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą

StRuNa III – Najważniejsze osiągnięcia ruchu naukowego

studentów i doktorantów.

Wszystkie teksty zostały sprawdzone przy użyciu systemu

antyplagiatowego „Plagiat.pl” (www.plagiat.pl).

www.struna.edu.plWspólna strona dla przedsięwzięć realizo wanych

w ramach programu StRuNa, w tym:

– bazy danych StRuNa zawierającej informacje

o organizacjach studentów i doktorantów

posiadających cele naukowe oraz o realizowanych

przez nie projektach,

– konkursu StRuNa w kategoriach Projekt Roku,

Koło Naukowe Roku, Opiekun Roku, Publikacja Roku,

Konferencja Roku, Wyprawa Roku,

– czasopisma „StRuNa – Biuletynu Młodych Naukowców”.

StRuNa w sieci również na:

http://www.facebook.com/StudenckiRuchNaukowyStRuNa

SXC

Page 4: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

prof. dr hab. Wiesław Godzic

prof. dr hab. Dariusz Rott

prof. dr hab. Tomasz Stępień

prof. dr hab. inż. Andrzej Teodorczyk

dr hab. Bogdan Banasiak, profesor UŁ

dr hab. Grzegorz Godlewski, profesor UW

dr hab. Natalia Kurhaluk, profesor AP

dr hab. Piotr Niczyporuk, profesor UwB

dr hab. Izabela Prokop, profesor UAM

dr hab. Małgorzata Schlegel-Zawadzka, profesor UJ

dr hab. Maria Śmiechowska, profesor AM

dr hab. Jan Waskan, profesor UKW

dr hab. Marek Wilczyński, profesor UP

dr hab. Leszek Butowski

dr hab. Robert Grzeszczak

dr hab. Kazimierz Mrówka

dr Sebastian Koczur

dr Katarzyna Sawicka-Mierzyńska

dr inż. Witold Skomra

dr Monika Zalewska

Na tej stronie nie wymieniamy recenzentów, którzy są równocześnie członkami rady pro gramowej cza-sopisma „StRuNa” oraz recen zentów, którzy swoje uwagi przysłali na formularzach nie zawiera jących sformułowania o zgodzie na umieszczenie w spisie recenzentów.

Wszystkim recenzentom serdecznie dziękujemy za wskazówki udzielone autorom i za pomoc w wy bo-rze tekstów do publikacji.

Redakcja

Autorami recenzji artykułów zgłoszonych do drugiego wydania czasopisma „StRuNa” są między innymi:

Recenzenci

2

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 5: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Rada programowa czasopisma „StRuNa”

3

www.struna.edu.pl

prof. dr hab. Katarzyna Chałasińska-Macukow

prof. dr hab. Mirosław Duchowski

prof. dr hab. Małgorzata Fuszara

prof. dr hab. Piotr Garstecki

prof. dr hab. Mirosław Handke

prof. dr hab. Zbigniew Judycki

prof. dr hab. inż. Waldemar Kaczmarek

prof. dr hab. Elżbieta Kaczyńska

prof. dr hab. Marta Kicińska-Habior

prof. dr hab. Wiesław Krajka

prof. dr hab. Marcin Król

prof. dr hab. Jacek Kurczewski

prof. dr hab. Zbigniew Marciniak

prof. dr hab. Alojzy Nowak

prof. dr hab. Wojciech Pluskiewicz

prof. dr hab. Krystyna Pyrzyńska

prof. Jerzy Stuhr

prof. dr hab. Bogusław Śliwerski

prof. dr hab. Łukasz Turski

prof. dr hab. Marek Wąsowicz

prof. dr hab. inż. Władysław Wieczorek

prof. dr hab. Wiesław Władyka

prof. dr hab. Tadeusz Wolsza

prof. dr hab. Leszek Zasztowt

prof. dr hab. Andrzej Zoll

prof. dr hab. Katarzyna Żukrowska

dr hab. Urszula Jarecka, profesor UW

dr hab. Janusz Knorowski, profesor ASP

dr hab. Andrzej Kraszewski, profesor PW

dr hab. Grzegorz Leszczyński, profesor UW

dr hab. Janusz Majcherek, profesor UP

dr hab. Krystyna Ostrowska, profesor UW

dr hab. inż. Janusz Piechna, profesor PW

dr hab. Monika Płatek, profesor UW

dr hab. Arkady Rzegocki

dr hab. inż. kpt. ż. w. Adam Weintrit, profesor AM

dr hab. Waldemar Zubrzycki, profesor WSPol

ks. dr hab. Władysław Zuziak, profesor UPJPII

dr Magdalena Biesaga

dr Agata Fijalkowski

dr Aneta Gawkowska

dr Anna Krajewska

dr Magdalena Sobolewska

dr Joanna Śmigielska

dr János Tischler

dr Marzena Trybull-Piotrowska

Page 6: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Edytorial

4

W semestrze zimowym roku akademickiego 2013/2014 przygotowaliśmy dwa wydania czasopisma „StRuNa”. Przed Wami pierwsze z nich.

Naszą ambicją jest tworzenie pisma niezależnego i interdyscyplinarnego. Wszyscy studenci i dokto ranci mają w nim równe szanse na opublikowanie swojego artykułu naukowego. Nie liczy się uczelnia, z której pochodzą, dziedzina nauki, którą reprezentują, wiek autora, jego status na uczelni ani wcześniejszy doro-bek naukowy. Do recenzentów zewnętrznych kieruje-my artykuł bez żadnych informacji o autorze. Warun-kiem publikacji jest uzyskanie pozytywnej recenzji oraz (o ile jest to konieczne) dopracowanie tekstu według wskazówek recenzenta i redakcji.

Innym ważnym wyróżnikiem czasopisma „StRuNa” są oryginalne zasady edytorskie (o których mowa na stronach 28-32). Dzięki nim zapoznawanie się z treścią artykułów jest bez porównania szybsze i łatwiejsze niż w przypadku tekstów tworzonych we-dług archaicznych wzorców, które ciągle jeszcze obo-wiązują na polskich uczelniach.

Istotną cechą wyróżniającą czasopismo „StRuNa” jest jego ścisłe powiązanie z ogólnopolskim kon-kursem o tej samej nazwie, w którym są nagradzane najlepsze projekty naukowe realizowane przez stu-dentów lub doktorantów (już wkrótce rozstrzygnię-cie edycji StRuNa 2013) oraz bazą danych o kołach naukowych i innych podmiotach realizujących cele naukowe na uczelniach (funkcjonującej także pod nazwą StRuNa).

W tym numerze zachowujemy podział pisma na dwie główne części – informacyjną (s. 6-34) i nauko-wą (s. 36-86).

Do pierwszej z nich można przesyłać artykuły traktujące o różnych aspektach życia akademickie-go i pracy naukowej. Czekamy na teksty dotyczące warsztatu pracy ambitnego studenta lub doktoranta (patrz dział „Elementarz młodego naukowca”, s. 6-13), warunków i metod prowadzenia badań, perspektyw zatrudnienia, pozytywnych wzorów działania kół na-ukowych oraz innych zorganizowanych grup studen-tów i doktorantów, obserwacji sposobu funkcjonowa-nia uczelni zagranicznych i możliwości adaptacji na rodzimym gruncie wypracowanych tam rozwiązań (patrz dział „Studia za granicą”, s. 14-21).

Druga część naszego pisma stwarza możliwość zamieszczenia pierwszych poważnych publikacji naukowych. Nie przyjmujemy żadnych wstępnych założeń odnośnie do tego, jakie tematy mają się w niej pojawić. Może się zdarzyć, że w jednym nume-rze zostaną opublikowane dwa teksty z bardzo po-dobnej tematyki albo że przez kilka numerów nie po-jawi się żadna publikacja dotycząca jakiejś popularnej dziedziny nauki. Wszystko zależy od Was, od meryto-rycznej strony dostarczonych nam materiałów.

Zgłoszenia artykułów do pisma „StRuNa” można przesyłać w dowolnym momencie, pisząc na adres: [email protected].

Zapraszamy do lektury i współpracy. Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi dotyczące naszego pisma.

Redakcja

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 7: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Spis treści

2

www.struna.edu.pl

RECENzENCiRAdA PRogRAMoWAEdYtoRiAl

ElEMENtARz MłodEgo NAukoWCA W poszukiwaniu źródełMarcin Łączyński

CV naukowca – reklama czy spis dokonań?Adriana Bartnik i Michał Rzeźnik

StudiA zA gRANiCą Uniwersytet na poważnieWojtek Skrzypczak o studiach w USA

Podróż po wiedzęKlaudia Gołębiowska o studiach w Turcji

Przepustka do aktywności międzynarodowejŁukasz Alwast o studiach w Wielkiej Brytanii

Studenckie koła nienaukoweJakub Kozakoszczak o studiach w Belgii

iNFoRMACJEPo poradę do klinikiKatarzyna Furman-Łajszczak

Dla studentów? Bezpłatne! – rozmowa z Konradem Gutkowskim,

dyrektorem Akademickiej Poradni Prawnej

Normy edytorskie czasopisma „StRuNa”Wytyczne do przygotowania artykułu

SoCJologiA

Praktyki dyskursywne i pozadyskursywne wobec zjawiska bezdomnościMarta Czapnik

PRAWo

Targowanie o wyrok. Doświadczenia europejskie i amerykańskieOlga Arent

litERAtuRA

Marzenie jako przykład wczesnej twórczości Cypriana Kamila NorwidaMałgorzata Wojtowicz

hiStoRiogRAFiA

Kto wypowiada się w imieniu przeszłości Afryki? Wybrane zagadnienia z zakresu historii historiografii zachodniej dotyczącej Afryki subsaharyjskiejRafał Smoleń

MEdYCYNA

Żywienie w profilaktyce nowotworu piersi Paulina Rolska

AutoRzYiNdEx oF SuMMARiES

234

6

10

14

16

18

20

22

27

2833

38

46

60

68

78

8688

Page 8: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

W poszukiwaniu źródeł

3

Przyjrzyjmy się najważniejszym kategoriom baz danych i źródeł, które mogą posłużyć autorowi do upewnienia się, że powstająca praca rzeczy-wiście bazuje na najnowszym dorobku nauki.

Google Books

Często pierwszym źródłem, na które trafimy, korzystając z wyszukiwarki Google, aby zidentyfikować konkretny artykuł lub książkę, będzie baza Google Books. Jest to prowadzone przez amerykańską firmę archiwum za-wierające skany całości lub części rozmaitych publikacji, także naukowych. O ile w przypadku starszych źródeł (takich jak teksty historyczne czy klasyczne prace z zakresu nauk ścisłych lub humanistycznych z początku XX w.) skany bardzo często będą kompletne, o tyle jeśli chodzi o nowszą literaturę, należy liczyć się z tym, że uzyskamy dostęp tylko do części pu-blikacji, obejmującej kilka lub kilkanaście stron. Mimo to Google Books może stanowić użyteczne narzędzie, zwłaszcza jeśli chodzi o lokalizację kluczowych cytatów lub weryfikację wpisów bibliograficznych innych autorów. Google Books może być wygodną alternatywą dla ponownej wizyty w bibliotece, kiedy okaże się, że przygotowując fiszki z przypi-sami do artykułu, zapomnieliśmy sprawdzić numer strony lub wydawcę jakiejś publikacji. Warto jednak pamiętać, że Google Books to projekt w początkowej fazie rozwoju, a kompletność tej bazy, nawet w przypadku publikacji w języku angielskim, wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Czasopisma płatne

Kolejnym, jeśli chodzi o widoczność w wyszukiwarkach internetowych, rodzajem źródeł, na jakie można trafić, sprawdzając kompletność biblio-

Niezbędnym warunkiem przy­go towania rzetelnego tekstu naukowego jest odniesienie się do aktualnego stanu wiedzy w za kresie zagadnienia stano ­wią cego temat pracy. Z wyjątkiem skraj nie specjali­stycznych ob sza rów z dziedziny nauk hu ma nistycznych wiele materiałów źródłowych znaj­duje się poza łatwo dostępny­mi krajowymi opracowaniami, takimi jak katalogi Biblioteki Narodowej czy bibliografie polskich czasopism.

Marcin Łączyński

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 9: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

grafii, są oryginalne artykuły publikowane na stro-nach wydawców poszczególnych czasopism nauko-wych. Koncentracja na rynku tych czasopism sprawiła, że obecnie kilku największych wydawców (takich jak Springer, Elsevier, Wiley-Blackwell czy Routledge) kontroluje lwią część tytułów naukowych o najwyż-szych wskaźnikach cytowań. Firmy te wydają tytuły w zasadzie z każdej dyscypliny naukowej, od nauk humanistycznych po ścisłe (jedyne bardziej wyspe-cjalizowane wydawnictwo z powyższych to Elsevier, które oferuje głównie czasopisma z zakresu nauk me-dycznych). Niestety cena dostępu do poszczególnych artykułów z obszaru np. nauk o zarządzaniu zaczyna się od kilkunastu dolarów, ale w cennikach zdarzają się też takie absurdy jak 25 dol. za jednorazowy do-stęp do sprawozdania z konferencji liczącego dwie strony. Nie jest to zatem najlepszy sposób budowa-nia bibliografii pracy naukowej. Bezpłatnie, a i to nie zawsze, można uzyskać dostęp tylko do skrótowego opisu bibliograficznego oraz abstraktu. Przeciwko takiemu zjawisku protestuje obecnie coraz więcej naukowców, którzy decydują się na publikacje w cza-sopismach recenzowanych, ale dostępnych bezpłat-nie w sieci. Niestety, najprawdopodobniej większość artykułów, istotnych w pracach naukowych, będziemy musieli pozyskać od wydawców działających na zasa-dach komercyjnych.

Bazy artykułów

Alternatywą dla sprawdzenia za pieniądze pojedyn-czych artykułów jest skorzystanie z dostępu do baz naj większych wydawców, jaki macierzysta uczelnia-na biblioteka zapewnia dzięki podpisanym umowom o do stępie do archiwów. Pozyskiwanie tego typu do-

stę pów jest wspomagane przez MNiSW w ramach pro gramu Wirtualna Biblioteka Nauki, co oznacza, że pracownicy i studenci większości publicznych i części prywatnych uczelni powinni mieć dostęp do dwóch rodzajów zasobów:

– baz z pełnotekstowymi archiwami artykułów największych wydawców, z którymi podpisano umowy w ramach WBN – między innymi części wydawców wspomnianych wcześniej, takich jak Springer czy Elsevier (możliwość zapoznania się z zasobami na: http://wbn.edu.pl/),

– baz prowadzonych niezależnie od wydawców, któ-re gromadzą i udostępniają pełne teksty publikacji naukowych (m.in. Knovel, Proquest czy Ebsco).

Korzystanie z tego typu zasobów daje komfort fi-nansowy – uczelniana biblioteka udostępnia je prze-waż nie nieodpłatnie – ale czasami jest niewygodne. Niektóre biblioteki, takie jak Biblioteka Uniwersy tec-ka w Warszawie, umożliwiają swoim czytelnikom do-stęp do publikacji naukowych z komputerów domo-wych (po zalogowaniu), ale inne wymagają tego, aby przeszukiwać zasoby czasopism z komputera wpię-tego do uczelnianej sieci i fizycznie znajdującego się np. w pracowni komputerowej lub bibliotece. Zaletą tych baz jest też duży przekrój tematów – od nauk ścisłych, poprzez społeczne, na humanistyce kończąc

– a liczba udostępnianych tytułów sięga, w zależności od bazy, od kilkuset do kilku tysięcy czasopism.

Biblioteki miejskie, ogólne i specjalistyczne

Alternatywą dla osób, które nie chcą lub nie mogą w danym czasie skorzystać z biblioteki uczelni (np. z po wodu zmian w statusie zatrudnienia albo po utra-cie statusu doktoranta), są niektóre biblioteki miej-

4elemeNtARz młodego NAukowcA

Marcin Łączyński

Page 10: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

skie i biblioteki ogólnodostępne, które umożliwiają dostęp do publikacji naukowych za pomocą zwykłej karty bibliotecznej. Na przykład w Bibliotece Narodo-wej będzie można uzyskać dostęp do niektórych baz, takich jak Ebsco czy JStor, w zależności od tego, czy dysponują one aktualnie wykupionym dostępem do tych archiwów. Zaletą tych bibliotek jest bezpłatny i sto sunkowo nieograniczony (czasowo i w sensie ilości pobieranych danych) dostęp do baz danych, wadą zaś stosunkowo ograniczony zakres materia-łów, z których będzie można skorzystać w ten spo-sób. W celu znalezienia tego typu dostępów należy sprawdzić zawsze stronę miejskiej lub wojewódzkiej biblioteki (takiej jak np. Biblioteka Śląska), bo tylko w tych większych placówkach jest szansa na okreso-wy dostęp do czasopism naukowych.

Wirtualne biblioteki – PWN, CBN Polona

Ciekawym projektem, który od jakiegoś czasu promu-je wydawnictwo PWN, jest platforma ibuk.pl. Dzięki niej można zdalnie skorzystać z kilkuset podręczni-ków akademickich, a często także z nowszych wersji tych, które już mamy. Baza ta jest oczywiście płatną alternatywą dla bibliotek – wypożyczenie jednora-zowe konkretnego podręcznika lub opracowania to koszt ok. 5 zł. Ibuk dysponuje obecnie ponad 35 tys. zdigitalizowanych książek ze wszystkich dziedzin na-uki. Innym rozwiązaniem działającym jak wirtualna biblioteka jest platforma www.polona.pl, projekt re-ali zowany pod szyldem Biblioteki Narodowej. Strona ta zawiera skany materiałów archiwalnych ze zbiorów BN i choć prace nad nią nadal trwają, to można tu trafić na interesujące, zwłaszcza historyka czy przed-stawiciela szerzej pojętych nauk humanistycznych,

materiały źródłowe – czasopisma, ulotki czy książki. CBN Polona to dobre źródło dla tych historyków, któ-rzy nie mają możliwości korzystania z trudno dostęp-nych materiałów archiwalnych, będących zazwyczaj tylko w czytelni Dokumentów Życia Społecznego Bi-blio teki Narodowej lub w Czytelni Humanistycznej.

Czasopisma bezpłatne i open source

Alternatywą dla płatnego i reglamentowanego dostę-pu do części czasopism naukowych jest ruch, który dąży do jak najszerszego udostępniania wyników badań w czasopismach, które równolegle z płatnym papierowym wydawnictwem (lub zamiast niego) umieszczają swoje artykuły w formie cyfrowej na ser-werach wydawcy lub zaprzyjaźnionej uczelni. Przy-kładem polskiego czasopisma działającego na tej za-sadzie jest rocznik „Homo Ludens” wydawany przez Polskie Towarzystwo Badania Gier, który oprócz wer-sji papierowej udostępnia wszystkie opublikowane artykuły w wersji cyfrowej. Rosnąca irytacja części międzynarodowego środowiska naukowego spowo-dowana zasadami współpracy narzucanymi przez ko-mercyjnych wydawców każe się spodziewać, że coraz więcej badaczy będzie wybierać jako miejsce publi-kacji recenzowane periodyki dostępne bezpłatnie w formie cyfrowej.

Bazy bezpłatne i pokonferencyjne

Godnym odnotowania zjawiskiem, popularnym zwłaszcza w USA, jest prowadzenie przez towarzy-stwa naukowe własnych archiwów, w których znaj-dują się różne kategorie dokumentów. Archiwa takie

5 W PoSzukiWANiu źRódEł

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 11: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

zazwyczaj dostępne są bezpłatnie lub po wypełnieniu formularza rejestracyjnego i bardzo często zawierają unikatowe materiały z danej dziedziny. Bazy towa-rzystw naukowych obejmują między innymi:

– dokumenty o statusie working papers lub robo-cze wersje artykułów,

– wystąpienia konferencyjne członków,– zapisy dyskusji i polemik,– robocze komunikaty z badań,– sprawozdania z konferencji,– dane surowe z badań udostępnione do obróbki.

Kapitalną bazą tego rodzaju jest archiwum Winter Simulation Conference, konferencji przygotowy-wanej przez stowarzyszenie naukowców zajmujące się zastosowaniem metod symulacyjnych w nauce i biznesie. Baza ta zawiera wszystko, o czym może marzyć osoba zainteresowana tematem i poszuku-jąca źródeł i oryginalnych publikacji – od wystąpień konferencyjnych, sprawozdań roboczych, wyników badań aż po gotowe artykuły naukowe. I, dodajmy, jest to baza, w której znajdują się zdigitalizowane dokumenty od lat 60. Znalezienie odpowiedników tego typu archiwów we własnym obszarze badań może zająć nieco czasu, ale źródła takie są niezastą-pione, jeśli chodzi o bogactwo i zakres tematyczny dostępnych tam materiałów. Poszukiwanie tego typu archiwów warto rozpocząć od identyfikacji kluczo-wych konferencji organizowanych w USA lub przez stowarzyszenia naukowe wywodzące się z tego kraju. Innym sposobem jest analiza bibliografii artykułów z naszej dziedziny w poszukiwaniu artykułów, których źródło ozna czone jest w sposób wskazujący na to, że chodzi o materiały konferencyjne z konkretnego roku (np. „WSC 2010 Proceedings”). Po zidentyfikowaniu takich źródeł należy przejść do strony konferencji i sprawdzić, czy nie znajduje się na niej odnośnik do

archiwum dokumentów roboczych z poprzednich lat. Czasami materiały konferencyjne nie są przecho-wywane na serwerze konferencji, ale na użyczonych stronach zaprzyjaźnionej uczelni. Tak jest np. w przy-padku bazy Association for Business Simulation and Experiential Learning, która jest przechowywana na serwerach Wayne University.

Zamiast podsumowania

Poszukiwanie własnych ścieżek dostępu do materia-łów źródłowych i oryginalnych publikacji naukowych z danej dyscypliny może być początkowo frustrującym doświadczeniem, ale z czasem prowadzi do rozwoju fascynacji wyszukiwaniem nowych, jeszcze niezna-nych prac z danego obszaru nauki. Punktem wyjścia w takich poszukiwaniach najczęściej jest wyszukiwar-ka Google, ale ich punkt docelowy jest praktycznie nieosiągalny, ponieważ bogactwo źródeł dostępnych w sieci sprawia, że tylko w bardzo hermetycznych ob-szarach nauki można z całą pewnością stwierdzić, że ma się skatalogowane „absolutnie wszystkie” źródła i publikacje.

6elemeNtARz młodego NAukowcA

Page 12: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

7

CV naukowca – reklama czy spis dokonań?

Adriana Bartnik i Michał Rzeźnik

W tym artykule opiszemy najistotniejsze oczekiwania w stosunku do CV młodego pracownika nauki. Niektóre z przedstawionych informacji czę-ści czytelników mogą wydać się truizmami, jednak nasze doświadczenie rekrutacyjne wskazuje, iż pozornie najprostsze i najbardziej oczywiste elementy CV potrafią sprawić najwięcej kłopotu.

CV naukowe to specyficzny rodzaj życiorysu, w którym opisana jest bardzo dokładnie edukacja i wiedza autora. Pracownicy nauki są tak zwanymi „pracownikami wiedzy”, zatem istotne jest wykazanie znajo-mości dziedziny nauki, którą chcemy się zajmować. Naukowiec na rynku biznesowym to ktoś nie tylko gruntownie wykształcony, ale także umie-jący swoją wiedzę stosować w praktyce, wymieniać się nią, doszkalać innych ze swoich kompetencji, wnosić wiedzę i doświadczenia z innych środowisk. W biznesie oraz w projektach grantowych naukowcy mają status zewnętrznych konsultantów. Klasyczne CV naukowe składamy wyłącznie na uczelniach, w instytutach badawczych, projektach granto-wych etc., ale często może być ono uzupełniającym dokumentem naszej aplikacji na rynku pracy. CV jest formą reklamy – uświadomienie sobie tego jest pierwszym krokiem do sukcesu. Nie tylko treść życiorysu ma znaczenie, bardzo ważne są również układ i kompozycja tekstu.

Przyjęto, iż do treści, które muszą się znaleźć w CV naukowym, należą dane osobowe oraz informacje o:

– wykształceniu,– doświadczeniu zawodowym akademickim,– doświadczeniu zawodowym pozaakademickim,– doświadczeniu dydaktycznym,– odbytych szkoleniach,– udziale w projektach badawczych (grantach) indywidualnych

i zespołowych,– otrzymanych stypendiach,

Współczesna nauka coraz bardziej przypomina biznes. Wymagania stawiane młodym naukowcom są w dużej mierze tożsame z oczekiwaniami, jakie firmy mają w stosunku do me­nedżerów. Powoli od cho dzi się w nauce od relacji mistrz – uczeń, od pracy zespo łowej w ramach katedry, insty tutu lub zakładu na rzecz aktyw­ności naukowo­badawczej we współpracy z ośrodkami zewnętrz nymi. Wraz z tymi zmianami ewoluuje CV naukowe.

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 13: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

– opublikowanych (złożonych do druku) publika-cjach,

– wystąpieniach na konferencjach,– otrzymanych nagrodach,– znajomości języków obcych,– przynależności do organizacji (towarzystw)

naukowych,– członkostwie w redakcjach periodyków nauko-

wych.Na końcu CV zamieszczamy klauzulę o wyrażeniu zgody na przetwarzanie danych osobowych w związ-ku z prowadzonym procesem rekrutacyjnym.

Curriculum vitae można przygotować na podsta-wie gotowego szablonu bądź stworzyć własny. Należy jednak pamiętać, iż nie aplikujemy do agencji rekla-mowej, lecz do dość konserwatywnej struktury, którą jest uczelnia, forma graficzna CV powinna być kla-syczna i oszczędna.

Do danych osobowych, które zamieszczamy w CV, zaliczamy: imię i nazwisko, adres korespondencyjny, adres mailowy i telefon. Obecnie na świecie odcho-dzi się od podawania roku urodzenia, gdyż informację o wieku można odczytać z lat, w których studiowa-liśmy. Niektórzy naukowcy, szkoleniowcy, headhun-terzy czy osoby rekrutujące postulują potrzebę ano-nimizowania płci, wieku, stanu cywilnego, ponieważ te dane są często przyczyną dyskryminacji. W Polsce przyjęło się, iż niestosowne jest tylko podawanie sta-nu cywilnego.

Potencjalnego pracodawcy nie interesują adre-sy zameldowania i zamieszkania kandydata, nawet jeśli nie pokrywają się one z adresem koresponden-cyjnym. Podajemy tylko jeden adres – ten, na który chcemy otrzymywać korespondencję. Równie ważny jest adres mailowy – powinien się składać z imienia

i nazwiska bądź z pierwszej litery imienia z nazwi-skiem (czyli imię.nazwisko@... albo i.nazwisko@...). Źle postrzegane jest zdrabnianie imion, nadawanie sobie pseudonimów, zakładanie skrzynek mailowych na mało poważnych portalach.

W części poświęconej wykształceniu wymienia-my wyłącznie szkoły wyższe, w których studiowali-śmy – można wymienić także te, których nie udało nam się ukończyć, ale należy to wyraźnie zaznaczyć. Jeśli aplikujemy na studia doktoranckie bądź do pracy naukowo-dydaktycznej, zalecane jest podanie tema-tu pracy licencjackiej, magisterskiej czy doktorskiej wraz z nazwiskami opiekunów naukowych tych prac.

Ważna jest część poświęcona doświadczeniu za-wodowemu. Praca naukowca jest specyficzna, po-nieważ doświadczenie zawodowe opiera się prawie wyłącznie na pracy na uczelni. Jednak w wielu przy-padkach naukowcy, szczególnie ci młodzi, pracują, rozwijają się w ramach różnych projektów pozauczel-nianych. Zalecane jest wyraźne rozróżnienie w CV tych doświadczeń. Nawet jeśli w jednej z tych części wymienimy tylko jedną uczelnię bądź też jedną fir-mę czy organizację pozarządową, to i tak wygląda to bardziej przejrzyście. Na czym zaś skupić się w tych częściach? Na podaniu nazwy uczelni bądź firmy, na-zwy zajmowanego stanowiska i zakresu obowiązków oraz wykonywanych zadań.

Uczelnie, podobnie jak firmy szkoleniowe, często poszukują młodych naukowców wyspecjalizowanych w dydaktyce. Warto zatem uwypuklić to doświad cze-nie. Zarówno w części dotyczącej dydaktyki, jak i szko-leń trzeba podać nazwy przedmiotów i formę zajęć oraz nazwy uczelni, na których prowadzone były te zajęcia. Podobnie w przypadku szkoleń – tematyka szkoleń, liczba godzin, forma i dla kogo były pro-

www.struna.edu.pl

8elemeNtARz młodego NAukowcA

Michał RzeźnikAdriana Bartnik

Page 14: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

CV NAukoWCA – REklAMA CzY SPiS dokoNAń?

wadzone. Liczebność grup można podać wtedy, gdy grupy szkoleniowe czy wykładowe liczyły ponad sto osób. Dla czytelnika będzie to informacja, że młody adept nauki potrafi zapanować nad liczną grupą. Jeśli aplikujemy na stanowisko dydaktyka, można załączyć przykładowy autorski sylabus przedmiotu, pamięta-jąc o klauzuli dotyczącej praw autorskich.

Jedną z najistotniejszych informacji jest ta o udzia-le w badaniach i grantach. Podajemy zatem nazwę grantu bądź badania, informację, przez kogo były prowadzone, kto był kierownikiem, pełnioną funkcję i zakres naszych zadań. Wskazane jest także podanie informacji o wynikach grantu – czy powstała publika-cja, raport, czy nasze badania wykorzystano do celów komercyjnych.

W CV naukowym powinna się także znaleźć in-for macja na temat wyjazdów zagranicznych, progra-mów wymiany międzyuczelnianej, staży i stypendiów. W innym wariancie informacje o stypendiach i wy-mia nach studenckich mogą zostać umieszczone w części zatytułowanej „wykształcenie”.

W CV warto wymienić wszystkie swoje publikacje, chyba że jest ono składane w ramach konkursu, gdzie wśród wymogów wskazano podanie publikacji jedy-nie z ostatnich lat pracy naukowej. Jeśli bardzo zale-ży nam na wymienieniu swoich wcześniejszych prac, możemy zamieścić je w innej części CV, np. wśród najważniejszych osiągnięć.

Tworząc bibliografię, powinniśmy trzymać się raz obranego schematu. Albo wymieniamy publika-cje chronologicznie, albo konsekwentnie dzielimy je na książki, rozdziały w książkach, artykuły w czaso-pismach, współautorstwo, raporty, ekspertyzy, publi-kacje obcojęzyczne, publikacje nienaukowe. Trzeba wskazać, które czasopisma – tak jak „StRuNa” – są

recenzowane. Oczywiście powinniśmy dokonać do-brej selekcji naszych publikacji nienaukowych. Zasta-nowić się nad tym, co warto podać. Przykładowo jeśli publikujemy w czasopismach branżowych, tygodni-kach opinii, prowadzimy specjalistycznego bloga, to są to nasze osiągnięcia i takie z reguły warto dodać.

Należy wymienić wyłącznie te konferencje, na których autor CV wygłosił referat, których był mo-deratorem albo współorganizatorem. Istotne jest nie tylko opisanie swojej roli, ale także pogrupowanie konferencji właśnie ze względu na funkcję, jaką się pełniło. Pisząc o językach obcych, trzeba zaznaczyć stopień ich znajomości. Wspominając o przynależ-ności do organizacji naukowych, koniecznie powin-niśmy wskazać pełnione w nich funkcje.

W CV warto dodać informację o swoich mocnych stronach – a więc to, czy jesteśmy komunikatywni, dokładni, kreatywni... Jeśli ktoś jest mistrzem SPSS, tworzy strony internetowe, pisze scenariusze, tłuma-czy poezję hebrajską, a chce napisać pracę doktorską z biologii, chemii lub geografii, to mimo wszystko po-winien wpisać unikalne umiejętności. Podobnie jest z zainteresowaniami pozanaukowymi.

Niektórzy zalecają także zamieszczanie w CV listy nazwisk osób, które mogą wystawić nam referencje. Praktyki są różne – czasami jest tak, że autorzy CV sami dołączają referencje, czasami uczelnie proszą o przesłanie pocztą referencji kandydata, czasami trzeba podać listę nazwisk wraz z kontaktami. Jeśli nie jest to wcześniej określone, to można wpisać for-mułę: „Referencje przedstawię na żądanie”. Pamię-tajmy, żeby uprzedzić wskazane osoby o tym, iż poda-jemy ich dane kontaktowe w naszym życiorysie.

Chcąc podsumować powyższe zalecenia, nie sposób nie wspomnieć o tym, iż obecnie CV nauko-

9

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 15: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

DAJ SIĘ ZNALEŹĆ!we niewiele różni się od typowego życiorysu, jakich setki każdego dnia lądują w skrzynkach odbior-czych działów HR firm w całej Polsce. Doświadcze-nia naukowców również nie odbiegają zasadniczo od doświadczeń ludzi na „zwykłym” rynku pracy. Zaakceptujmy to, że nauka coraz bardziej się ko-mercjalizuje. Może to być proces korzystny dla nas, naukowców. Czyż uczciwa rekrutacja oderwana od nepotyzmu, oparta na rzetelnej ocenie dokonań wy-czytanych z naszego życiorysu to nie jest coś, o czym od lat marzymy?

www.struna.edu.pl

10elemeNtARz młodego NAukowcA

Page 16: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

11

Uniwersytet na poważnie

W latach 2010-2012 studiowałem nauki polityczne i zarządzanie bizne-sem na Columbia University w Nowym Jorku. Koszty studiów pokrywałem dzięki stypendiom, oszczędnościom, pieniądzom za pracę w kampusie i pożyczkom studenckim.

Założeniem studiów licencjackich w USA jest przekazanie studen-towi uniwersalnej i jak najbardziej urozmaiconej wiedzy w atmosferze dużej swobody studiowania. Studiuje się w college’u jako takim, nie na konkretnych wydziałach. Moja uczelnia, jak większość uniwersytetów, wymagała od studentów przedmiotów z tzw. „rdzenia” (core), a dodat-kowe wymagania stawiał konkretny wydział (w moim przypadku nauki polityczne). Dobór reszty przedmiotów, w tym ćwiczeń i zajęć labora-toryjnych, leży w gestii studenta. To system dużo bardziej liberalny i „pobłażliwy” od polskiego, pozwalający na błędy w ocenie własnych zainteresowań i dużą dozę eksperymentów. Zalicza się tylko konkretne przedmioty – nie semestry ani lata – aczkolwiek od oblania przedmiotu nie ma procedury poprawkowej ani odwoławczej. Na ocenę z każdego przedmiotu składa się kilka elementów, jest m.in. egzamin śródseme-stralny (Midterm) oraz końcowy (Final), ale także eseje, prezentacje, pro-jekty grupowe itd. Większość zajęć wymaga pracy w zespole przynaj-mniej przy jednym projekcie.

Kadra na Columbii jest na najwyższym poziomie, choć nie do każde-go jest tak samo łatwy dostęp. Wielu profesorów ma całe rzesze asysten-tów i to z nimi studenci konsultują postępy w nauce. Jednym z kryteriów wyboru przedmiotów, jakie mi przyświecało, była możliwość bezpośred-niego kontaktu z profesorami, nie tylko z asystentami. Z „celebrytami” wśród profesorów, m.in. noblistami, kontakt jest trudny. Oczywiście po-dejście całej uczelni do studentów opiera się na ogromnym zaufaniu i przekonaniu o ich dojrzałości. Kadra naukowa (oraz administracja) za-kłada, że student jest dorosły i inteligentny oraz sam wie – albo w toku studiów się dowie – co dla niego najlepsze, ale ponosi wszelkie konse-kwencje swoich decyzji.

Dostępność infrastruktury jest znakomita, biblioteki są otwarte 24 godziny na dobę (w Europie to ogromna rzadkość). Kampus oferuje bezpłatny, szybki internet dla wszystkich (nie tylko studentów).

Uczelnie amerykańskie kładą nacisk na nawiązywanie kontaktów i budowanie własnej profesjonalnej marki podczas spotkań, konferencji,

W Polsce – bezpłatne, w USA – niebotycznie drogie. Jeśli wydaje wam się, że naj­więk szą różnicę pomiędzy stu diami w Ameryce i w kraju stanowią koszty, to rzeczywiście – wydaje wam się. Prawdziwa przepaść to podejście studen­tów i uni wer sy tetów do samej idei studio wania, tego, czym jest i co stanowi na drodze rozwoju człowieka.

Wojtek Skrzypczako studiach w uSA

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 17: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

paneli i prezentacji. Wynika to głównie z tego, że dla uczelni wstydem jest wypuszczenie absolwentów, którzy nie mogą się potem odnaleźć w świecie zawo-dowym.

Administracja jest bardzo sprawna, ale w spra-wach trudnych – m.in. opłaty za studia – także bar-dzo pobłażliwa. Działa zgodnie z zasadą, że na dobrą uczelnię dostać się jest ciężko, ale skończyć ją na-prawdę łatwo (przy odpowiednim wysiłku).

Koszty są co prawda gigantyczne (tzw. price tag, czyli czesne bez stypendiów, to nierzadko ponad 30 ty s. dol. rocznie), ale równie wielkie są możliwości ich obniżenia. Stypendia naprawdę rozdawane są na prawo i lewo, przy czym jedno albo dwa rzadko zała-twiają sprawę. Osobiście mam dobre doświadczenia z organizacjami polonijnymi na Wschodnim Wy-brzeżu: dostałem stypendia od Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej oraz z nowojorskiej PSO (Polish Student Organization) na łączną sumę ponad 10 tys. dol. Oprócz tego możliwości zarobkowe stwa-rza praca na uczelni, a sprawę ułatwiają dodatkowo pożyczki o niskim procencie.

Grupy studenckie (w tym samorządy każdej szko-ły, grupy polityczne, zawodowe, bractwa studenckie itp.) są z reguły poddawane regularnym ocenom. Te działające najgorzej tracą dofinansowanie.

Każdy szanujący się student jest częścią jakiegoś klubu, a najczęściej kilku. W czasie moich studiów najbardziej widoczne w kampusie były JFP (Justice for Palestine), SSDP (Students for Sensible Drug Policy) oraz kluby Demokratów i Republikanów, aktywne zwłaszcza przed wyborami. Aby uzyskać fundusze uczelniane, grupę musi założyć minimum 15 studen-tów i wybrać spośród siebie prezydenta i wiceprezy-denta organizacji. Wymagana jest też coroczna doku-mentacja finansowa.

Wśród tych grup doktorantów jest stosunkowo niewielu – studia typu PhD to w Ameryce dużo pracy badawczej, mniej wśród ludzi i w zorganizowanych grupach. Rzadko zdarza się też polski model działa-nia takich grup, w którym doktorant bierze pod swo-je skrzydła grupę mniej doświadczonych studentów. Być może głównym powodem jest podejście do takich grup, które według amerykańskich uczelni mają być od studentów i dla studentów, a wewnątrz nich po-winna zachodzić zdrowa wymiana poglądów i dysku-sja, a nie hierarchiczne przekazywanie wiedzy.

Do Polski przeniósłbym na pewno trzy rozwiąza-nia z amerykańskiego systemu kształcenia na pozio-mie wyższym.

1. Odpłatność za studia – oczywiście nie taką jak w USA, bo drenaż kieszeni studenta i jego rodziny jest przesadny, ale taką, która zmieniłaby podejście do stu-diów z „czasu beztroskiej zabawy” w „inwestycję w sie-bie, z zabawą w tle”. Według obecnej percepcji w Pol-sce to, co bezpłatne, jest niewiele warte – co skutkuje małym wysiłkiem wkładanym w naukę.

2. Oczywiście w ślad za opłatami musi iść wyraź-ne podniesienie poziomu, a przede wszystkim zmiana podejścia do studentów. Kadra musi być regularnie oceniana, a najgorszym należy szybko podzięko-wać. Student powinien mieć dużą dowolność wyboru przedmiotów – jako dodatek do zajęć obowiązkowych. Wydział Prawa na UAM w Poznaniu stosuje z powo-dzeniem taki system. Większość 19- i 20-latków za-równo w Polsce, jak i w Stanach ma marne pojęcie o tym, w czym naprawdę chcieliby się wyspecjalizo-wać.

3. Pomoc uczelni w karierze – w Polsce poekspery-mentowałbym z systemem OCR (on-campus-recruiting), w którym firmy przyjeżdżają na uniwersytet, żeby rekrutować najlepszych kandydatów. Taki system na pewno będą stosować firmy typu McKinsey, BCG czy Bain, a także banki i instytucje finansowe, o ile już tego nie robią. Oprócz tego Columbia ma świetnie działający portal z ofertami pracy tylko dla studen-tów lub świeżych absolwentów.

Podsumowując, żałuję chyba tylko przyjaciół zo-stawionych w Polsce i zdrowszego niż w USA jedze-nia. W sprawach akademickich i zawodowych Stany są lata świetlne przed naszym krajem.

www.struna.edu.pl

12StudiA zA gRANicą

Page 18: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

13

Podróż po wiedzę

Swoją przygodę z Turcją rozpoczęłam w semestrze zimowym 2011/2012 na Istanbul Doğuş University, prywatnej uczelni mieszczącej się na wzgórzu w azjatyckiej części miasta. Stypendium, które otrzymywałam jako uczestniczka programu „Erasmus” na kierunku stosunki międzyna-rodowe, wynosiło 400 euro i kwota ta wystarczała na pokrycie kosztów zakwaterowania, wyżywienia i transportu miejskiego.

Mówi się, że studentów „Erasmusa” rozpoznaje się po nieustan-nie goszczącym na twarzy uśmiechu. Tak też było na Doğuş University. Nie znaczy to jednak, że nasze zadowolenie było spowodowane nadmia-rem czasu wolnego. Skłamałabym też, twierdząc, że mogliśmy liczyć na taryfę ulgową tylko dlatego, że byliśmy „erasmusami”. Grupy zajęciowe liczyły od ośmiu do piętnastu osób, dlatego nieobecność kilku z nas po-ważnie zaburzała rytm wykładów. Od początku też zarówno wykładowcy, jak i koledzy byli ciekawi naszych opinii i przemyśleń, dlatego ciężko byłoby przyjść na zajęcia nieprzygotowanym.

Program zajęć dostępnych w języku angielskim był bardzo zróżnico-wany. Oprócz tych realizowanych na kierunku stosunki międzynarodowe mogliśmy decydować się na udział w zajęciach z psychologii, ekonomii czy zarządzania. Poziom języka angielskiego używanego podczas wy-kładów na uczelni był bardzo wysoki, a wykładowcy rzadko pozwalali sobie na tłumaczenie zwrotów i przechodzenie w trakcie wywodu na język ojczysty, mimo że Turcy stanowili w sali większość. Podobne sytu-acje miały miejsce na egzaminach i zaliczeniach. 80-letnia pani profesor dopuszczała w skrajnych przypadkach możliwość użycia do dziesięciu słów we własnym języku (jakikolwiek by on był) na egzaminach i kolo-kwiach. Dzięki temu wszyscy studenci w równym stopniu zobligowa-ni byli do szlifowania języka angielskiego i komunikowania się w nim. Profesorowie, z którymi miałam wykłady, w większości swoje kompeten-cje zdobywali na zagranicznych uczelniach, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Trzeba jednak dodać na marginesie, że nie jest to stan-dardem na wszystkich tureckich uczelniach. Oprócz szlifowania języka angielskiego wszyscy studenci „Erasmusa” mieli możliwość uczestnicze-nia w darmowych lekcjach języka tureckiego, co było nieco egzotycznym, ale przydatnym doświadczeniem. Na uznanie zasługuje również turecki odpowiednik polskiego USOS-a, który był sprawną i szybką platformą wy-

Turcja przez długi czas nie należała do czołówki krajów najchętniej wybie ra­nych w programie „Erasmus”. Obecnie jednak jej popularność rośnie. Studentów mogą przy­cią gać bogaty wybór zajęć w języku angielskim, możli­wość nauki języka tureckiego, starannie opracowane mate­riały oraz sprawna komuni­kacja przez tureckiego USOS­a. Ale czy nauka w 14­milionowym Stambule to same blaski?

Klaudia Gołębiowska o studiach w turcji

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 19: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

miany informacji między wykładowcami a studentami. W przeciwieństwie do polskich uczelni w Turcji był on podstawową formą komunikacji. Nie spotkałam się z problemem „zawieszenia” systemu czy wyści-gów podczas zapisów na zajęcia.

Co najbardziej zdumiało mnie jednak w podejściu do nauki, to sytuacja, gdy jedna z pań profesor w wy-kazie źródeł, z których należy przygotować się do egzaminu, nagminnie podawała Wikipedię jako od-nośnik do ważnych wydarzeń w dziejach stosunków międzynarodowych. W Polsce, gdzie portal ten jest piętnowany i uważany za nierzetelny, taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Podobnie jak opracowanie przez wykładowców skryptu z rozdziałami z różnych książek, do odbioru w uczelnianym punkcie ksero. Dla nas, studentów, oczywiście było to znacznym ułatwieniem, z drugiej jednak strony prawa autorskie naukowców z pewnością na tym ucierpiały, zanikała również studencka inicjatywa, by samodzielnie zdo-bywać wiedzę.

O ile mogę docenić pewne rozwiązania organiza-cyjne na Istanbul Doğuş University, o tyle w kwestii poziomu nauczania muszę przyznać, że w Polsce wiele zagadnień realizowanych było na wcześniejszym niż uniwersytecki etapie edukacji. Powtarzanie na każ-dych zajęciach, że to nie Niemcy wygrały drugą wojnę światową i nie są stałym członkiem Rady Bezpieczeń-stwa ONZ, po jakimś czasie trochę nas nużyło. Siłą Doğuş University było to, że duży nacisk kładziono na umiejętności językowe. Pod względem programowym była to przeciętna uczelnia turecka, pozosta jąca da-leko w tyle na przykład za najstarszym i najbardziej prestiżowym (ujmowanym w światowych rankingach) Uniwersytetem Stambulskim.

Mając do czynienia z turecką administracją, na pewno nauczyłam się cierpliwości. Litry zaparzanej kawy, aktywność na Facebooku oraz długie lunche nie pozwalały paniom z dziekanatu na systematycz-ne odpisywanie na maile dotyczące organizacji stu-diów. Nie do końca wiem, czy wynikało to ze swoistej

„południowej” mentalności, czy było cechą właściwą akurat tym pracowniczkom, ale na szczęście byli jesz-cze mentorzy oraz tureckie koleżanki i koledzy, któ-rzy służyli pomocą i radą. Dzięki nim dowiedzieliśmy się chociażby, jak wyrobić kartę miejską czy niezwy-kle ważne pozwolenie na pobyt.

Oceniając wyjazd, mogę stwierdzić, że mimo po-czątkowego szoku kulturowego i chwil złorzeczenia na turecką biurokrację (dzięki której lepiej zaczęłam oceniać polską) na „Erasmusie” zdecydowanie więcej zyskałam, niż straciłam, a po latach z czasu spędzo-nego na obczyźnie umysł zapamiętał dobre momen-ty. Turecka edukacja na poziomie uniwersyteckim jednych pozytywnie zaskoczy, a drugich być może rozczaruje, lecz wartość doświadczenia pracy w mię-dzynarodowym środowisku oraz rozwój umiejętności lingwistycznych są nie do przecenienia.

www.struna.edu.pl

14StudiA zA gRANicą

Page 20: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

15

Przepustka do aktywności międzynarodowej

Moja przygoda ze szkolnictwem wyższym rozpoczęła się od studiów z zarządzania na Uniwersytecie Warszawskim. Po ukończonym licen-cjacie i roku przerwy spędzonym częściowo na stażu w dużej instytu-cji finansowej wyjechałem na dwunastomiesięczne studia magisterskie do nadmorskiego miasta Brighton na południu Anglii. Wybór padł na Uniwersytet Sussex przede wszystkim ze względu na reputację wydziału, na którym chciałem kontynuować naukę.

Program studiów trwał równo rok i był podzielony na trzy dziesię-ciotygodniowe semestry oraz przerwę letnią. Podczas pierwszego seme-stru uczestniczyłem w trzech modułach uniwersalnie wprowadzających do tematyki innovation studies oraz science policy. W drugim semestrze odbywały się zajęcia kierunkowe oraz z metod badawczych. Ostatni, trzeci semestr był poświęcony na zaawansowane zajęcia ze statystyki oraz indywidualne badania do pracy magisterskiej. Program studiów był dobrze przemyślany, a studia prowadzone w profesjonalny i spraw-ny sposób.

Jedną z najważniejszych różnic pomiędzy studiami w Warszawie a studiami w Sussex są proporcje. W SPRU było około 80 studentów na studiach magisterskich oraz 30 doktorantów. Tę grupę uzupełniała 40-osobowa kadra naukowa, co oznacza, że na jednego pracownika naukowego wypadało około trzech studentów. Jest to rzadko spoty-kana sytuacja na studiach masowych, jakimi często są w Polsce nauki o zarządzaniu. Te proporcje wynikały jednak z priorytetów jednostki. Międzynarodowej reputacji nie zdobywa się jedynie poprzez dydakty-kę, ale przede wszystkim przez bardzo wysoki poziom prowadzonych prac badawczych. Rezultatem tego była duża aktywność naukowa kadry, co z kolei miało bardzo pozytywny wpływ na sam program studiów. Trzeba jednak dodać, że tak korzystne proporcje liczby kadry i studentów nie były regułą we wszystkich programach w Sussex i zależały głównie od wydziału.

Inną ważną różnicą pomiędzy moimi studiami w Polsce a studiami w Sussex była rola, jaką odgrywały rozwiązania informatyczne i infra-struktura uzupełniające proces studiowania. Przykładowo na każdych zajęciach korzystaliśmy z systemu Moodle (narzędzia wspomagające-go proces nauki), w którym znajdował się szczegółowy sylabus kursu, pełna bibliografia, wewnętrzne forum dyskusyjne, a co tydzień przed

Najlepsze, co może nas spotkać podczas studiów, to znalezie­nie się w otoczeniu, w którym istnieje „kult nauki” przejawia­jący się w entuzjazmie studen­tów i kadry oraz dobrej organi­zacji instytucji wspierających. Taki właśnie był mój pobyt w Science and Technology Re­search Unit (SPRU) w Brigh ton w Wielkiej Brytanii.

Łukasz Alwasto studiach w Wlk. Brytanii

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 21: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

zajęciami były udostępniane materiały z wykładów (np. prezentacje, materiały elektroniczne). Składanie prac zaliczeniowych również odbywało się elektro-nicznie. Prace wysyłało się do specjalnego systemu, który automatycznie prześwietlał je pod kątem pla-giatu, a następnie wprowadzał do bazy danych, gdzie wykładowcy mogli poddać je indywidualnej ocenie. Na oceny czekało się zazwyczaj pięć-sześć tygodni, ale w zamian można było spodziewać się rozbudo-wanej informacji zwrotnej na temat swojej pracy oraz komentarzy dotyczących wyników całej grupy

– wszystko online. Dodatkowo każda z prac była ewa-luowana przez dwoje niezależnych recenzentów, któ-rzy wspólnie wypracowywali ostateczną ocenę.

Duże wrażenie zrobił na mnie także system szko-leń, warsztatów i konsultacji indywidualnych. Przez cały semestr odbywały się ogólnodostępne warszta-ty z doskonalenia umiejętności, np. nauki popraw-nego pisania esejów, przygotowywania raportów i prezentacji, wystąpień publicznych czy obsługi róż-nego rodzaju oprogramowania statystycznego. Ist-niało również doradztwo zawodowe i psychologiczne. Wszystko na bardzo wysokim poziomie. Sam skorzy-stałem kilkakrotnie z indywidualnych konsultacji do-tyczących warsztatu pisarskiego (najpierw wysłałem próbkę swojej pracy pisemnej, a potem przez pół go-dziny dyskutowałem o niej z „konsultantką” – pisarką z zawodu). Były to bardzo pomocne spotkania.

Innym pozytywnie zaskakującym aspektem pro-gramu była dostępność kadry naukowej. Nigdy nie miałem problemu z umówieniem się na spotkanie z wykładowcami, mimo że duża część z nich jest świa-towej klasy ekspertami zajętymi różnymi projektami badawczymi, konferencjami i ekspertyzami. Dodatko-wo sam wydział był bardzo aktywny naukowo – pod-czas trwania semestru w każdym tygodniu były orga-nizowane dwa ogólnodostępne seminaria. Pierwsze było prowadzone przez kogoś związanego z SPRU, np. doktoranta albo wizytującego naukowca, a na drugie byli zapraszani goście zewnętrzni. Seminaria te były prowadzone w kameralnej atmosferze 20-40 osób, a wywiązujące się na nich polemiki nierzadko były ogniste. Oprócz samych seminariów w SPRU podobne wydarzenia odbywały się również na wydziale zarzą-dzania oraz na wydziale ekonomii. Obie te jednostki współtworzyły Szkołę Biznesu, Ekonomii i Zarządza-nia Uniwersytetu Sussex.

System stypendialny na studiach na poziomie magisterskim jest niestety dosyć ograniczony, a sam proces mocno selektywny. W Wielkiej Brytanii w prze-ciwieństwie do Polski większość studentów kończy edukację na poziomie licencjatu (Bachelors degree), co jest poziomem wykształcenia wystarczającym do znalezienia dobrze rokującej pracy. Studia magi-sterskie są postrzegane jako studia „zaawansowane” i naj częściej służą do osiągnięcia następ nego etapu w rozwoju kariery. Między innymi dlatego na tych studiach są głównie studenci zagraniczni. Jeśli do-datkowo są spoza Europy, to stanowią znaczące źró-dło przychodu dla uczelni. Na moim kursie ok. trzech czwartych studentów reprezentowali przedstawiciele krajów azjatyckich (głównie Chińczycy), często jednak z przeciętną znajomością języka angielskiego. Odbi-jało się to niestety na poziomie niektórych zajęć, prac grupowych oraz interakcji towarzyskich. Ostatecznie stopień internacjonalizacji programu zależy jednak od kierunku studiów, selek tywności kursu oraz stra-tegii rozwojowej samej uczelni.

Z perspektywy czasu dobrze oceniam swoją de-cyzję o podjęciu studiów w Wielkiej Brytanii. Moim zdaniem kluczową sprawą jest wybranie interesujące-go programu studiów na uczelni zajmującej wysokie miejsce w krajowych oraz międzynarodowych rankin-gach (pierwsza dwudziestka w Wielkiej Brytanii oraz minimum 150. miejsce w rankingach międzynarodo-wych). Wtedy mamy sporą szansę trafić do stymu-lującego i rozwijającego środowiska, a sam dyplom daje nadzieję na znalezienie pracy w interesującym obszarze. Zależność pomiędzy miejscem rankingo-wym a jakością nauki oczywiście nie jest liniowa, ale reputacja instytucji ma spore znaczenie przy poszu-kiwaniu pracy. Zdecydowanie uważam, że dobre stu-dia magisterskie za granicą to przepustka do nauki i pracy zawodowej na najwyższym poziomie.

www.struna.edu.pl

16StudiA zA gRANicą

Page 22: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

17

Studenckie koła nienaukowe

Na KULeuven University studiowałem przez rok filozofię w ramach progra-mu „Erasmus” oraz sztuczną inteligencję dzięki stypendium wtajemniczenia stowarzyszenia KIK i muszę stwierdzić, że ani wykładowcy humaniści, ani wykładowcy inżynierowie nie ułatwiali swoim słuchaczom życia. Pytania na wykładach z przedmiotów ścisłych były przez nich źle widziane, bo uważali (całkowicie błędnie), że wykład jest dla większości klarowny, a studenci, którzy mają wątpliwości, są w mniejszości i powinni douczyć się w domu. Zadawa-nie pytań po wykładach i na dyżurach było właściwie wykluczone, należało się z nimi zwracać do asystentów. Asystentom można było zabrać czas tylko wtedy, gdy odpowiedzi nie znalazło się w książce ani w internecie i gdy nikt ze współstudiujących też jej nie znał. W efekcie wychodziliśmy z sal wykła-dowych skołowani i źli, często razem odrabialiśmy prace domowe, z trudem rozszyfrowując tok myślenia prowadzących. Na filozofii panowały tylko trochę lepsze zwyczaje, dyskutowało się dużo, ale dyskusja urywała się z końcem za-jęć, co rzadko zdarza się na polskich uczelniach. Belgijscy akademicy bardzo pielęgnują swój profesorski prestiż i oszczędzają własny czas. Pod względem nauczania belgijska kultura akademicka była dla mnie dużym rozczarowaniem: nauczyłem się dużo mniej, niż mogłem, i w mało przyjemny sposób.

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość doskonale skonstruowanym progra-mom studiów. Kierunek AI (typu Master after Master) był logicznie podzielony na przedmioty wprowadzające i zaawansowane oraz obowiązkowe i fakulta-tywne, a w grupie fakultatywnych obowiązywały obostrzenia i ułatwienia zależne od kursów ukończonych na wcześniejszych etapach edukacji. Ponadto na obu kierunkach zagadnienia omawiane na podobnych przedmiotach po-wtarzały się w niewielkim stopniu i każdy student mógł otrzymać fachową poradę, jak dobrze skonstruować swój indywidualny plan studiów.

Dostępność sprzętu i miejsc do pracy była wystarczająca. W bibliote-kach czy w budynku Study Center zawsze można było znaleźć kilka wol-nych skomputeryzowanych stanowisk pracy, a jako studenci wydziału in-for matyki mieliśmy dostęp do wydziałowych pracowni przez 24 godziny na dobę. Brawa należą się też KULeuven University za rozległy kompleks spor-towy dający ogromne możliwości uprawiania różnych sportów i za do s ko nale działającą administrację. Fachowa obsługa w biurach uni wersy teckich jest ważna w sytuacji, gdy 15 proc. osób kształcących się na uczelni to obcokrajowcy, głównie z Holandii, ale też z Chin, Indii czy Ekwadoru. Tu bardzo pomocne okazują się też dobre wyliczenia miesięcznych kosztów życia i studiowania dostępne na stronie uniwersytetu. W tym roku szacunki wyniosły 750 euro

Kiedy w Polsce odbywają się spotkania studenckich kół naukowych, belgijscy studenci bawią się lub ponownie powta­rzają materiał do egzaminu. Na KULeuven University nie istnieje studencki ruch naukowy.

Jakub Kozakoszczak o studiach w Belgii

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 23: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

i okazały się dostatecznie dokładne, żeby móc zapla-nować dłuższy pobyt, a obej mowały zakwaterowanie, wyżywienie, miesięczne wydatki i wyjścia na piwo.

Czymś, czego w Leuven nigdy nie brakuje, są okazje do integracji. KULeuven University znany jest z wysokiego odsetka studentów przyjeżdżających z zagranicy, a samo miasto słynie z rynku Oude Markt z najdłuższym ciągiem barów piwnych w Europie. Parę razy w tygodniu koła (kring) studenckie działające przy wydziałach organizują wspólne wizyty w tych barach lub w barach wydziałowych prowadzonych non profit przez same koła. Organizacje te pełnią funkcję samorządów wydziałowych reprezentują-cych interesy studentów przed uczelnią, organizują-cych życie studenckie i pomagających w problemach związanych ze studiowaniem. Moje doświadczenie z ich działaczami jest bardzo pozytywne, spotkałem się z gotowością do pomocy, dobrą komunikacją, życz-liwością i otwartością. W okresie sesyjnym studenci starszych lat mniej obciążeni zaliczeniami zgłaszają się do pomocy przy sprawunkach tym, którzy obłoże-nie mają za duże. Zrobienie komuś prania lub umycie naczyń nie zabiera dużo czasu, a może zadecydować o jego sukcesie na egza minie. Bardziej prężne koła kolportują podręczniki i drukowane notatki oraz pro-wadzą portale z zebranymi pytaniami z egzaminów z ubiegłych lat.

Jednak główną działalnością kół wydziałowych i wszelkich innych kół, które przeważnie zrzeszają stu-dentów z poszczególnych części świata, pozostaje orga-nizowanie imprez takich jak wycieczki, wyjścia na łyż-wy, cantusy (czyli picie piwa połączone ze śpiewaniem) czy zwiedzanie. Nie zetknąłem się ani razu z praw-dziwym kołem naukowym. Nawet lowańskie koło dok-torantów dba głównie o to, żeby przyjezdni doktoranci nie siedzieli sami w domu, tylko poznali się nawzajem dzięki grom miejskim, wycieczkom i spot kaniom inte-gracyjnym typu speed-friendshipping, polegającym na poznawaniu w ograniczonym czasie wielu innych dok-torantów i doktorantek i odbywaniu z nimi krótkich konwersacji. Wyjazdy naukowe, spotkania dyskusyj-ne, samodzielnie organizowane warsztaty i stu denckie konferencje są studentom w Leuven obce. Przykła-dowo gościnny wykład szefa działu badań Google Zurich był współorganizowany przez studentów, ale nie przez koło, tylko miejscowy studencki oddział międzynarodowej organizacji inżynierów elektryków i elektroników IEEE.

Brak zorganizowanego życia naukowego nie prze-szkadza studentom. Są zadowoleni z pracy swoich kół-

-samorządów i co więcej, chętnie się do nich zapisu-ją. Okres wyborów w maju w niczym nie przypomina rozpaczliwego szukania chętnych do objęcia niezli-czonych funkcji ani małych wyścigów między dwie-ma nierozpoznawalnymi listami wyborczymi. Są to wielkie festiwale na świeżym powietrzu z darmowymi atrakcjami rodem z wesołych miasteczek, z mnogością rozdawanych produktów spożywczych, ulotek i balo-ników. Zaraz potem następuje dwutygodniowy okres przygotowań do sesji.

Zdanie egzaminu w KULeuven nie następuje dzięki łutowi szczęścia. Egzaminujący nie mają możliwości, by dać dodatkowe terminy zaliczeń, każdą wystawio-ną ocenę muszą udokumentować pisemnymi odpo-wie dziami studenta, nawet jeśli egzamin był ustny, a w trakcie egzaminu nie udzielają żadnej informa-cji zwrotnej – słuchają i przechodzą do następnego pytania. Wszelkie wątpliwości, zażalenia i odwołania składa się przez ombudsperson, czyli opiekuna studiów, i prze chodzą one pełną drogę formalną. W tym trybie uzyskuje się dodatkowy termin egzaminu lub odda-nia pracy w razie niespodziewanych przeszkód, ale tylko tych poważnych i spowodowanych siłą wyższą. Bezpośred nio po egzaminie nie można liczyć nawet na wstępną ocenę swojego podejścia, ponieważ ocenę wy-stawia komisja, która zbiera się dopiero pod koniec se-sji. Oceny wystawia się w skali od 0 do 20, 10 punktów oznacza zaliczenie, a odpowiedź bezbłędna, ponad-przeciętna i z krytycznym kreatywnym wkładem wła-snym oceniana jest na 18. Ocena 20 zdarza się raz na parę lat. Są to oceny surowe, mogą być mylące, ale są obiektywne.

Gdybym mógł przeszczepić jedną z cech KULeuven na polski grunt, wybrałbym tę właśnie obiektywność. KULeuven nie ma trudnych egzaminów wstępnych i nie istnieje tu ruch naukowy studentów, ale na fakt, że uczelnia umieszczana jest na 58. miejscu wśród uniwer-sytetów na świecie (według World University Rankings 2012-2013 opracowanego przez Times Higher Educa-tion’s), niewątpliwie wpływa na wartość dobrych ocen na dyplomie wydanym przez KULeuven. A dobre oceny nie mają wartości, jeśli nie gwarantują, że absolwent pracował ciężej niż inni i nauczył się oraz poznał więcej. Za surową obiektywnością, za pięknym miastecz-kiem akademickim i za belgijskim amberem zatęsknię na pewno nieraz.

www.struna.edu.pl

18StudiA zA gRANicą

Page 24: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

19

Po poradę do kliniki

Katarzyna Furman­Łajszczak

Dwa główne cele uniwersyteckich poradni prawnych to edukacja stu-den tów oraz zapewnienie nieodpłatnej pomocy prawnej osobom jej po trze bującym. Istnienie poradni wiąże się najczęściej z działalnością wydziałów prawa, prawa kanonicznego czy administracji. Pierwsze uni-wersyteckie poradnie prawne powstały w Polsce w 1997 r. na Uniwersy-tecie Jagiellońskim i na Uniwersytecie Warszawskim. Dziś w kraju działa 25 tego typu jednostek.

Poradnie funkcjonują zarówno jako koła naukowe, jak i pracownie w strukturach wydziałów. Niektóre uczelnie zdecydowały o włączeniu ich do siatki zajęć dydaktycznych, jako przedmiotów obowiązkowych lub fakultatywnych w trakcie studiów, inne traktują zaliczenie zajęć w po-radni jako praktyki studenckie.

Jak działają?

Porady udzielane przez studentów mogą dotyczyć m.in. prawa cywil-nego, karnego, prawa pracy, zagadnień związanych z ubezpieczenia-mi społecznymi, prawem medycznym. W ramach poszczególnych po-radni funkcjonują sekcje pomagające uchodźcom, osobom osadzonym, ofiarom przemocy i dyskryminacji czy osobom uzależnionym. Niektóre wyspecjalizowały się w postępowaniach dyscyplinarnych. Na przykład studenci poradni działającej na Uniwersytecie Jagiellońskim występują jako obrońcy w postępowaniach dyscyplinarnych zarówno macierzy-stego uniwersytetu, jak i innych krakowskich uczelni.

Z kolei na Uniwersytecie Warszawskim od 2010 r. działa Komisja ds. Pro mocji Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn i Przeciwdziałania Dys-kry mi nacji, która wykonuje swoje zadania m.in. z pomocą Studenckiej Po rad ni Prawnej – Kliniki Prawa UW. Tylko w roku akademickim

Uniwersyteckie poradnie prawne (ang. legal clinics) poma gają osobom niezamoż­nym. Dla działających w nich studentów jest to często jedy­na szansa poznania praktyki zawo du w czasie studiów.

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 25: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

2011/2012 poradnie na terenie całej Polski przyję-ły ponad 13 tys. spraw. Najważniejszym standardem działania uniwersyteckich poradni prawnych jest nieodpłatność świadczonych przez nie usług. Źró-dła ich finansowania są różne w zależności od for-my organizacji poradni. Te, które zostały włączone w struktury finansowe uczelni, otrzymują środki fi-nansowe z jej budżetu. Niektóre poradnie mają sta-tus fundacji – mogą wtedy same pozyskiwać środki finansowe.Koła naukowe działają zaś na zasadach ogólnych.

Rzetelność działań poradni jest gwarantowana poprzez odpowiednie szkolenie studentów oraz obję-cie ich pracy opieką merytoryczną kadry dydaktycz-nej. Osoby udzielające porad to zazwyczaj studen-ci ostatnich lat, ich wiedza merytoryczna jest więc już stosunkowo bogata, dodatkowo rekrutacja często polega między innymi na ocenie osiągnięć kandy-data podczas studiów. Pierwszy miesiąc w porad-niach poświęcony jest na szkolenie z zakresu relacji interpersonalnych z klientem, prowadzenia rozmów, pisania opinii oraz pism procesowych. Szkolenia te mogą być prowadzone przez pracowników poradni, a także ekspertów zewnętrznych.

Poradnie prawne zapewniają poufność i bezpie-czeństwo przechowywania powierzonych dokumen-tów, wypełniając obowiązki wynikające z Ustawy o ochro nie danych osobowych. Przed przyjęciem spra-wy klienci poradni są informowani na piśmie o zasa-dach świadczenia pomocy, przede wszystkim o tym, iż zarówno student, jak i pracownik poradni (opie-kun me ryto ryczny, pracownik sekretariatu) są zobo-wiązani do złożenia zeznań dotyczących prowadzo-nej sprawy oraz udzielenia odpowiedzi na pytania sądu, prokuratora lub innego uprawnionego organu.

W związku z koniecznością zachowania standar-dów pracy wszelkie oświadczenia o zapoznaniu się z za sadami udzielania porad prawnych klient musi zło-żyć na piśmie (może być również poproszony o przed-ło żenie dokumentów potwierdzających jego złą sytu-ację finansową). Klienci poradni informo wani są też o tym, iż pomoc nie jest świadczona ustnie. Wszystkie poradnie prawne podlegają obowiązkowemu ubezpie-czeniu odpowiedzialności cywilnej. Należy podkreślić, iż poradnie nie przyjmują spraw prowa dzonych przez adwokata lub radcę prawnego – prawnika należącego do jednego z samorządów zawodowych.

Parasol nad poradniami

Poradnie prawne wspiera i o ich rozwój dba Funda-cja Uniwersyteckich Poradni Prawnych, która w tym roku obchodzi jedenastolecie istnienia. Fundacja organizuje konkursy grantowe, w ramach których poszczególne poradnie mogą ubiegać się o dofinan-sowanie swoich działań. Dwa razy w roku w różnych ośrodkach akademickich fundacja współorgani zuje ogólnokliniczną konferencję naukową dotyczącą najbar dziej aktualnych zagadnień związanych z pracą w po radniach. Podczas ostatniej konferencji warsztaty dla koordynatorów i studentów poświę co ne były m.in. zagadnieniu legal writing, wewnętrznej kontroli jako-ści porad, fundraisingowi oraz modelowi poradnictwa prawnego i obywatelskiego w Polsce. Bardzo często w wydarzeniach tych uczestniczą osoby animujące ruch kliniczny za granicą – na Ukrainie, Białorusi czy w Czechach. Kolejną platformą wymiany doświadczeń w środowisku klinicystów jest ukazujące się dwa razy w roku czasopismo „Klinika”.

www.struna.edu.pl

20iNfoRmAcje

Katarzyna Furman­Łajszczak

Page 26: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Pomoc prawną można uzyskać w następujących poradniach na terenie kraju:

Po PoRAdę do kliNiki

Przyszłość

Uniwersyteckie poradnie prawne na stałe wpisały się w system edukacji prawniczej w Polsce. Dzięki nim przyszli prawnicy wyrabiają w sobie wrażliwość na kwestie społeczne i zdobywają cenne doświadczenie zawodowe.

Z wielkimi nadziejami środowisko klinicystów oczekuje przyjęcia rozwiązań systemowych dotyczą-cych bezpłatnego poradnictwa zwiększających do-stępność porad. Chodzi między innymi o postulat da-nia studentom pracującym w poradniach możliwości reprezentowania klientów w sądach czy zwiększenia liczby pracowników w poradniach, tak by jak najwię-cej studentów mogło już podczas nauki zdobywać ko-nieczną w zawodzie prawnika praktykę.

Niezależnie od politycznych decyzji poradnie prawne zawsze będą postrzegane jako podmioty, do których można udać się w potrzebie i oczekiwać po-mocy. To, że klienci poradni wracają do nich po latach oraz polecają pomoc studentów znajomym, najlepiej świadczy o zasadności ich istnienia.

BiAłYStokWydział Prawa uniwersytetu w BiałymstokuStudencka Poradnia Prawnaul. Mickiewicza 1, pok. 119, 15-213 Białystoktel./faks: 85 745 71 94e-mail: [email protected]/prawo_new/wydzial.php?p=266

Wyższa Szkoła Administracji Publicznej im. Stanisława Staszica w Białymstokukoło Naukowe „Centrum informacji Administracyjnej”ul. ks. St. Suchowolca 6, 15-555 Białystoktel.: 85 732 14 89 w. 103e-mail: [email protected]

gdYNiASzkoła Wyższa Prawa i dyplomacjiklinika Porad Prawnychul. Śląska 35/37, 81-310 gdyniatel.: 58 661 83 91e-mail: [email protected]

gdAŃSkWydział Prawa i Administracji uniwersytetu gdańskiego Studencka uniwersytecka Poradnia Prawnaul. Jana Bażyńskiego 6, 80-952 gdańsktel.: 58 523 29 75e-mail: [email protected]/index.php?id=1&p=438

kAtowiceWydział Prawa i Administracji uniwersytetu Śląskiegokoło Naukowe „Studencka Poradnia Prawna” ul. Bankowa 11b, pok. 39, 40-007 katowicetel.: 32 359 14 22e-mail: [email protected]/studencka-poradnia-prawna

BiAłYStokWydział Prawa uniwersytetu w BiałymstokuStudencka Poradnia Prawnaul. Mickiewicza 1, pok. 119, 15-213 Białystoktel./faks: 85 745 71 94e-mail: [email protected]/prawo_new/wydzial.php?p=266

Wyższa Szkoła Administracji Publicznej im. Stanisława Staszica w Białymstokukoło Naukowe „Centrum informacji Administracyjnej”ul. ks. St. Suchowolca 6, 15-555 Białystoktel.: 85 732 14 89 w. 103e-mail: [email protected]

gdAŃSkWydział Prawa i Administracji uniwersytetu gdańskiego Studencka uniwersytecka Poradnia Prawnaul. Jana Bażyńskiego 6, 80-952 gdańsktel.: 58 523 29 75e-mail: [email protected]/index.php?id=1&p=438

gdYNiASzkoła Wyższa Prawa i dyplomacjiklinika Porad Prawnychul. Śląska 35/37, 81-310 gdyniatel.: 58 661 83 91e-mail: [email protected]

kAtowiceWydział Prawa i Administracji uniwersytetu Śląskiegokoło Naukowe „Studencka Poradnia Prawna” ul. Bankowa 11b, pok. 39, 40-007 katowicetel.: 32 359 14 22e-mail: [email protected]/studencka-poradnia-prawna

21

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 27: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

kRAkÓwuniwersytet JagiellońskiStudencka Poradnia Prawnaal. krasińskiego 18, m. 3, 30-101 krakówtel./faks: 12 430 19 97e-mail: [email protected]/poradnia

Wydział Prawa i Administracji krakowskiej Akademii im. A. Frycza-Modrzewskiegokoło Naukowe „Studencka Poradnia Prawna”ul. g. herlinga-grudzińskiego 1, budynek C, pok. C333a, 30-705 krakówtel.: 12 257 11 51e-mail: [email protected]/wydzialy/wydzial-prawa-i-administracji/ student/klinika-prawa

luBliNWydział Prawa i Administracji uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiejuniwersytecka Studencka Poradnia Prawnaul. Radziszewskiego 17, pok. 3, 20-036 lublintel./faks: 81 537 58 22 w. 102e-mail: [email protected]

Wydział Prawa, Prawa kanonicznego i Administracji katolickiego uniwersytetu lubelskiego Jana Pawła iiuniwersytecka Poradnia Prawnaul. St. Staszica 3, i piętro, pokój 67, 20-081 lublintel.: 81 532 67 99, 532 67 98e-mail: [email protected]/uniwersytecka-poradnia-prawna-kul,art_4018.html

łÓdŹWydział Prawa i Administracji uniwersytetu łódzkiegoStudencki Punkt informacji Prawnejul. kopcińskiego 8/12, 90-232 łódź, pok. 0.27tel.: 42 635 46 32e-mail: [email protected]/klinika/

olSztYNuniwersytet Warmińsko-Mazurski w olsztynieStudencka Poradnia Prawnapl. Jana Pawła ii 1, 10-101 olsztyntel.: 89 527 60 68e-mail: [email protected]

oPoleWydział Prawa i Administracji uniwersytetu opolskiegouniwersytecka Studencka Poradnia Prawna „klinika Prawa”ul. katowicka 87a, pok. 1.5 , 45-060 opoletel.: 77 452 75 60e-mail: [email protected], [email protected]

PozNAŃWydział Prawa i Administracji uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w PoznaniuStudencka uniwersytecka Poradnia Prawnaal. Niepodległości 26, 61-714 Poznańtel.: 61 829 39 10e-mail: [email protected]

RzeSzÓwWydział Prawa i Administracji uniwersytetu Rzeszowskiegouniwersytecka Poradnia Prawnapl. ofiar getta 4/5, pokój 6, 35-002 Rzeszówtel.: 17 872 20 88, tel./faks: 17 872 19 52e-mail: [email protected]/poradnia

SłuBiceCollegium Polonicum w Słubicach i uniwersytet Europejski Viadrina we Frankfurcie nad odrąkoło Naukowe „Studencka Poradnia Prawa”ul. kościuszki 1/153, 69-100 Słubicetel.: 95 759 24 00e-mail: [email protected]

SzczeciNWydział Prawa i Administracji uniwersytetu SzczecińskiegoStudencka Poradnia Prawna – Pracownia „klinika Prawa”ul. Narutowicza 17a, pok. 02, 70-240 Szczecintel.: 91 444 28 59e-mail: [email protected]/~poradnia

toRuŃWydział Prawa i Administracji uniwersytetu Mikołaja kopernika w toruniuuniwersytecka Poradnia Prawnaul. J. gagarina 15, 87-100 toruńtel.: 56 611 40 12e-mail: [email protected]/#269

wARSzAwAAkademicka Poradnia Prawna na uniwersytecie Warszawskimul. krakowskie Przedmieście 24, pok. 109, 00-927 Warszawatel.: 22 826 49 99, 826 56 13e-mail: [email protected]/

Akademia leona koźmińskiegoul. Jagiellońska 59, 03-301 Warszawatel.: 22 519 22 38e-mail: [email protected]/index.php/pl/dla_studentow/studencka_poradnia_prawna

www.struna.edu.pl

22iNfoRmAcje

Page 28: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Po PoRAdę do kliNiki

uczelnia łazarskiegoPoradnia Prawnaul. Świeradowska 43, sala 021, 02-662 Warszawatel./faks: 22 543 53 18, 543 53 40e-mail: [email protected]/strefa-studentow/studencka-poradnia

-prawna/uzyskanie-pomocy

Wydział Prawa i Administracji uniwersytetu Warszawskiegoklinika Prawa, Studencki ośrodek Pomocy Prawnejul. krakowskie Przedmieście 26/28, 00-927 Warszawatel.: 22 552 08 11, tel./faks: 22 552 43 18e-mail: [email protected]

Wyższa Szkoła zarządzania i Prawa im. heleny ChodkowskiejStudenckie Biuro Porad PrawnychAl. Jerozolimskie 200, pok. 133, 02-486 Warszawatel.: 22 539 19 39e-mail: [email protected]/biuro_porad_prawnych

uniwersytet kardynała Stefana WyszyńskiegoStudencka Poradnia Prawnaul. dewajtis 5, pok. 220, 01-815 [email protected]

Wydział Prawa i Administracji uniwersytetu kardynała Stefana WyszyńskiegoStudencka Poradnia Prawnaul. Wóycickiego 1/3, bl. 17, pok. 1765, iii p. , 01-938 Warszawatel.: 22 569 97 30e-mail: [email protected]

Fundacja Academia iurisul. Freta 20/24a, 00-227 Warszawatel.: 22 498 72 30e-mail: [email protected]

Europejska Wyższa Szkoła Prawa i AdministracjiStudencka Poradnia Prawnaul. grodzieńskiej 21/29, 03-750 Warszawatel.: 22 619 02 83e-mail: [email protected]/klinika_hlp.html

wRocłAwWydział Prawa, Administracji i Ekonomii uniwersytetu Wrocławskiegokoło Naukowe „uniwersytecka Poradnia Prawna”ul. Więzienna 10/12, pok. 104c, 50-138 Wrocławtel.: 71 375 20 09e-mail: [email protected]

23

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 29: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Skąd się wzięła idea Poradni? Celem stworzenia Adwokatury Studenckiej Samo-rządu Studentów UW było niesienie pomocy innym studentom – idea samopomocy jest w moim prze-konaniu istotą samorządności. W przypadku naszej poradni związana jest z czasem przełomu – 1989 r. Od początku działalności postrzegaliśmy to jako dzia-łanie wpisujące się w budowanie wspólnoty studenc-kiej. W tamtych latach byliśmy bodaj jedyną tego typu jednostką w Polsce działającą przy uczelnianym samorządzie studentów. Od ośmiu lat działamy pod nazwą Akademicka Poradnia Prawna.

Kim są Państwa klienci?Są to wyłącznie osoby studiujące, ponieważ naszym założeniem jest niesienie pomocy studentom przez studentów. Współpracujący z poradnią studenci mają rzecz jasna doświadczonych opiekunów, ale staramy się zakorzenić i ugruntować w nich ideę pomocowo-ści oraz nauczyć ich odpowiedniego udzielania porad prawnych.

Co zrobić, aby uzyskać poradę?Konsultacji udzielamy wyłącznie osobiście w biu rze naszej organizacji prowadzącej, czyli Fundacji „Uni-versitatis Varsoviensis”. Dyżury pełnimy kilka razy w tygodniu przez cały rok. Trzeba do nas przyjść i do-kładnie przedstawić sprawę. Jeśli istnieje jakaś doku-mentacja z nią związana, warto mieć ją ze sobą.

Czy występujecie Państwo przed sądem? W ramach pracy Poradni nie. Nasza pomoc ma cha-rakter stricte doradczy. Nie piszemy pozwów, odpo-wiedzi na pozwy czy innych pism – my omawiamy propozycje. Informujemy studenta o możliwych dro-gach poprowadzenia sprawy, analizujemy jej stan prawny, mówimy o możliwych zagrożeniach etc.

Z jakimi sprawami studenci przychodzą najczęściej?W ciągu ostatnich kilku lat coraz częściej ze sprawa-mi pozauczelnianymi. W tym roku stanowią one dwie trzecie ogółu konsultacji, których udzieliliśmy. Są to przede wszystkim porady z zakresu prawa cywilnego

– ponad połowa – ale również z prawa administracyj-nego, prawa pracy, ubezpieczeń społecznych.

Czy prowadząc tak długo poradnię prawną, widzi Pan jakieś zmiany?Tak, coraz częściej studenci przychodzą ze sprawami z zakresu prawa pracy. Pomagamy także w analizo-waniu umów-zleceń i umów o dzieło. To, co martwi mnie w ostatnich latach, to fakt, że studenci coraz gorzej znają zarówno swoje prawa, jak i obowiązki

– czy to jako uczący się, czy jako obywatele. Mamy do czynienia z postępującą jurydyzacją życia, zatem świadomość prawna obywatela powinna rosnąć, a tak nie jest.

Rozmawiała Adriana Bartnik

www.struna.edu.pl

iNfoRmAcje

Dla studentów? Bezpłatne!Rozmowa z Konradem Gutkowskim, dyrektorem Akademickiej Poradni Prawnej

Konrad Gutkowski

24

Page 30: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

25

StRuNa nr 1 (2) 2013

Normy edytorskie czasopisma „StRuNa”

Na potrzeby czasopisma „StRuNa” stworzono zbiór zasad dotyczących przygotowywania tek­stów naukowych. Dzięki nim artykuły publiko­wane na łamach naszego pisma będą przejrzyste

– zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej.

Większość krajowych czasopism bazuje na zasadach edytorskich wypracowanych w epoce przedinterneto-wej. Inne bezkrytycznie adaptują wzorce zagraniczne. Na tym tle łatwo przekonać się, jak dużym ułatwie-niem dla autorów tekstów i czytelników są praktycz-ne rozwiązania, które stosuje „StRuNa”.

Podstawowe założenia, na których oparto nowe standardy, zostały przedstawione poniżej.

Uniwersalnie

Opisane w niniejszym tekście normy godzą wymogi różnych nośników informacji, w tym różnych urzą-dzeń do odczytu elektronicznej wersji pisma.

Zrezygnowano z przypisów na dole strony, gdyż rozwiązanie to ma sens tylko w sytuacji, gdy czytelnik widzi w całości stronę o znormalizowanych wymia-rach, a więc głównie wersję papierową.

Wprowadzono natomiast zasadę umieszczania czcionką innego koloru odwołań do bibliografii, gdyż obecne rozwiązania techniczne pozwalają na czy-telny druk nawet bardzo małych fontów kolorowych, a w noś nikach elektronicznych używanie koloru nie pociąga za sobą żadnych kosztów, wręcz jest wskaza-ne dla poprawy czytelności tekstu.

Zrezygnowano z podawania w bibliografii nazw wydawnictw. Ten archaiczny zwyczaj nie ma uzasad-nienia w czasach, gdy wszystkie istotne publikacje zostały skatalogowane (patrz tekst o naukowych ba-zach danych na s. 6), a dodatkowe informacje na ich temat można w ciągu kilku sekund wyszukać, znając nazwisko autora i tytuł dzieła.

Pozycje w bibliografii, odwołania do bibliografii

i inne przypisy oraz śródtytuły nie są numerowane ani oznaczane literami. Możliwość umieszczania liczb na początku wersów została ograniczona do sytuacji, gdy artykuł ma budowę hierarchiczną – fragment tekstu oznaczony śródtytułem dzieli się na mniejsze jednostki informacyjne.

Normy czasopisma „StRuNa” powstały również po to, aby przeciwdziałać namnażaniu się „norm party-kularnych”, tworzonych na potrzeby poszczególnych dziedzin nauki lub środowisk naukowych. Przyjęto założenie, że tekst naukowy powinien mieć budowę, styl i aparat naukowy umożliwiające łatwe zapo-znanie się z nim jak największej grupie czytelników.

Po polsku

Twórcy norm wyszli z założenia, że nie ma powodów, aby uznać, że język polski został – lub wkrótce zo-stanie – wyparty z obiegu naukowego. Tłumaczenie tekstów na inne języki jest coraz łatwiejsze (dzięki wzrostowi poziomu edukacji, szybkim kanałom wy-miany informacji, wsparciu, jakie dają narzędzia informatyczne), więc te same teksty mogą funkcjo-nować równolegle w wielu językach, w tym na dużą skalę po polsku.

Przyjęto, iż należy zrezygnować ze zwrotów ła-cińskich, które mają swoje odpowiedniki w języku polskim („ibidem”, „idem”, „et cetera”, „vide” itp.).

Użycie zwrotu z każdego innego języka również musi mieć uzasadnienie w postaci braku dokładne-go odpowiednika lub niemożności uzyskania jedno-znaczności w języku polskim.

W przypadku wątpliwości obowiązują rozstrzy-gnięcia Rady Języka Polskiego, a w odniesieniu do miejscowości, krain i rejonów świata rozstrzygnięcia Komisji Kodyfikacji Nazw Geograficznych poza Gra-nicami Rzeczypospolitej Polskiej. Normy tworzone przez wszystkie inne gremia, uczelnie, pisma itd. nie są honorowane.

Page 31: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

26iNfoRmAcje

Obowiązujący jest polski cudzysłów apostrofowy (przykład: „Tytuł”). Jeżeli zachodzi konieczność uży-cia cudzysłowu w cudzysłowie, wówczas należy użyć cudzysłowu ostrokątnego (zwanego również niemiec-kim), czyli skierowanego w stronę cytowanego tekstu (przykład: »Tytuł«). Cudzysłowów amerykańskich można używać tylko w streszczeniu po angielsku. Nie stosuje się ich w przypadku podawania tytułów czasopism anglojęzycznych (często spotykany błąd, będący następstwem nadużywania funkcji „kopiuj

– wklej”).Za publikowaniem w języku polskim wszyst-

kich artykułów w podstawowej wersji czasopisma „StRuNa” przemawia to, że nadzwyczaj nieliczne są przypadki, gdy do oceny tekstu nie można pozyskać polskojęzycznych recenzentów. W tych wyjątkowych sytuacjach redakcja może poprosić autora o dostar-czenie tłumaczenia tekstu.

Dla czytelników

Artykuł naukowy powinien trafić do możliwie szero-kiego kręgu odbiorców. Ta pozornie oczywista zasada jest najczęściej łamana. Wiele artykułów zgłaszanych do czasopisma „StRuNa” jest pisanych tak, jakby au-torzy adresowali je tylko do przedstawicieli własnej dziedziny nauki, a czasami wręcz do osób z własnego instytutu.

Autorzy operują niezrozumiałymi dla przedsta-wicieli innych dziedzin nauki skrótami myślowymi, slangiem środowiskowym, skrótami i symbolami. Na przykład pojawiająca się w tekście bez odpowied-niego wyjaśnienia litera „p” może oznaczać dla czy-telnika – w zależności od dziedziny nauki, którą się zajmuje – „wartość ciśnienia”, „prawdopodobieństwo testowe”, „obraz progresywny”, „pęd” i wiele innych parametrów, a właściwe znaczenie nie zawsze wynika z kontekstu.

Aby tekst uczynić bardziej przejrzystym i upo-

rządkowanym, wskazane jest oddzielanie poszcze-gólnych jego fragmentów śródtytułami. Śródtytuł powinien odnosić się do konkretnych informacji zawartych w tekście, ułatwiać zapoznanie się z jego treścią. Nie może natomiast składać się z pojedyn-czych słów odnoszących się do oczywistych elemen-tów tekstu. Śródtytuł nie może więc brzmieć: „Wstęp”,

„Metoda”, „Badania”, „Wyniki” lub „Dyskusja”. Powyż-sza uwaga nie odnosi się do słowa „Podsumowanie”, gdyż ostatnia część tekstu naukowego powinna być wyraźnie wydzielona jako ta, która nie ma nowej wartości informacyjnej, a jedynie porządkuje to, co zostało już napisane w pozostałej części artykułu.

Jednoznacznie

Należy honorować wszystkie rygory stylu naukowe-go – pisać konkretnie, w trzeciej osobie, bez dygresji, ozdobników, kolokwializmów, odwoływania się do sformułowań stereotypowych i wiedzy potocznej („jak powszechnie wiadomo”, „wszyscy wiedzą, że…”).

Opis realizowanych badań musi być na tyle szcze gółowy, żeby inni badacze mogli je odwzorować i zwe ryfikować wyciągnięte wnioski.

„StRuNa” publikuje teksty naukowe „czyste ga-tunkowo”, takie jak:

– opis oryginalnych badań i wyciągniętych na ich podstawie wniosków,

– raport z badań, które są w toku (tzw. komunikaty z badań),

– konfrontacja wniosków zawartych we wcześniej-szych publikacjach (tzw. artykuł przeglądowy),

– tekst polemiczny, podważający metodę lub wnioski zawarte w innym tekście naukowym.

„StRuNa” nie publikuje tekstów w nieokreślonej czy też mieszanej formule, jakie często są tolerowane na polskich uczelniach, zwłaszcza w formule prac licen-cjackich lub magisterskich. Na łamach „StRuNy” nie będą publikowane wycięte i przekopiowane fragmen-

Page 32: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

27 NoRMY EdYtoRSkiE CzASoPiSMA StRuNa

StRuNa nr 1 (2) 2013

ty prac magisterskich czy licencjackich. Materiały nadsyłane do redakcji, nawet jeśli bazują na innych, większych pracach autora lub stanowią szkic do dal-szych badań (rozwijanych np. w pracy magisterskiej), muszą stanowić zwartą kompozycję przygotowaną na potrzeby publikacji w naszym piśmie.

Każdy istotny wniosek w artykule naukowym musi być wyrażony wprost w tekście zasadniczym. Autor nie może wychodzić z założenia, że „wymowa ilustracji jest oczywista”, a „wnioski z tabeli nasuwają się same”, więc „nie ma o czym pisać”.

Jasność i precyzja wywodu naukowego są w ar ty-ku łach nadsyłanych do redakcji czasopisma „StRuNa” zaburzone najczęściej wtedy, gdy autor wpada w jed-ną z pułapek, jakie czyhają na młodych autorów tek-stów naukowych.

Na potrzeby niniejszego artykułu błędy wystę-pujące w tekstach naukowych podzielono na cztery grupy:

– pułapka kolokwializmu – używanie języka nie-naukowego, potocznego lub slangowego, wpro-wadzanie sformułowań stereotypowych, odwo-ływanie się do wiedzy potocznej;

– pułapka hermetyczności – używanie języka cha-rakterystycznego dla określonej dziedziny nauki lub profesji, posługiwanie się – bez odpowied-nich wyjaśnień – słowami, skrótami i symbolami, które w różnych dziedzinach oznaczają coś in-nego, a nawet w ramach jednej dziedziny znaczą coś innego w znaczeniu wąskim lub szerokim;

– pułapka bibliometrii – ignorowanie czytelnika w imię rzekomo nadrzędnych celów, jakimi są zdobycie odpowiedniej recenzji, ulokowanie tekstu w czasopiśmie, zdobycie punktów za pu-blikację i doprowadzenie do tego, żeby tekst został zacytowany. Pomysłowość autorów w tej kwestii wydaje się nieograniczona – obejmuje między innymi wpisywanie wielu autorów tekstu (także takich, którzy nie są zaangażowani

w opisywane badania), aby każdy z nich mógł zaliczyć pozycję do swojego dorobku, pisanie

„pod recenzenta” (autor uznaje, że pisze tekst z tak wąskiej dziedziny, iż może odgadnąć, kto będzie recenzentem, więc kokietuje tę osobę po-chwałami jej twórczości lub zbyt obfitym cyto-waniem), pisanie „na ilość”, pisanie „pod kole-gę” (dawa nie znaków ewentualnym znajomym wśród recenzentów, żeby mogli się domyślić, kto jest autorem pracy, pomimo anonimizacji arty-kułów wysyłanych do recenzji) oraz wiele innych rozwiązań, które nie zostaną tu wymienione, aby nie mogły być wykorzystane w przyszłości;

– pułapka publicystyki – wprowadzanie do tek-stów zbędnych elementów oceny, odnoszenie się do wrażeń i intuicji, niepotrzebne dygresje.

Tytuł tekstu musi być możliwie zwięzły i jednoznacz-ny. Nie może na przykład zawierać gry słów, która po-zwala czytać go na dwa sprzeczne sposoby.

Warto pamiętać, że każde zbędne zdanie lub wtórna pozycja w bibliografii obniżają wartość tekstu w oczach recenzentów.

Zwięźle

Cechą wyróżniającą czasopismo „StRuNa” już na pierwszy rzut oka jest krótkie, czytelne i jednoznacz-ne przywołanie w tekście pozycji z bibliografii. W tym celu podajemy samo nazwisko autora i tytuł lub pierwszy człon tytułu jego dzieła.

Wyjątkiem są tytuły (lub pierwsze ich człony), które liczą więcej niż cztery słowa, nie uwzględniając przyimków i spójników. Wówczas należy podać dwa lub trzy pierwsze słowa tytułu i wstawić po nich wie-lokropek (trzy słowa wtedy, gdy drugie jest spójni-kiem, przyimkiem albo pozostaje w związku zgody ze słowem trzecim).

Kiedy autorów jest dwóch, należy wstawić mię-

Page 33: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

28iNfoRmAcje

dzy ich nazwiska spójnik „i”. Jeżeli jest ich trzech lub więcej, wystarczy podać nazwisko głównego lub pierwszego w kolejności alfabetycznej, a potem do-pisać „i inni”.

W przypadku odwołania się do konkretnych stron w cytowanej publikacji należy użyć skrótu „s.” (a nie

„str.”).Hiperłącza nie mogą rozbijać tekstu. Gdy autor

odwołuje się do informacji uzyskanych ze strony in-ternetowej, wpisuje np. (źródło 1.), a potem na końcu bibliografii wyjaśnia, o jakie źródło chodzi.

Preferowana w czasopiśmie „StRuNa” zwięzłość umożliwia płynne i szybkie zapoznanie się z tekstem. Jest to na przykład widoczne w tytułach i oznacze-niach aktów prawnych, które wyglądają tak:

– Ustawy o działalności lobbingowej w procesie sta-nowienia prawa z 7 lipca 2005 r. (DzU nr 169, poz. 1414, z późn. zm.);

– ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym z 27 lipca 2005 r. (DzU nr 164, poz. 1365, z późn. zm.);

– Kodeks postępowania administracyjnego (ustawy z 14 czerwca 1960 r., DzU nr 98 z 2000 r., poz. 1071, z późn. zm.);

– Rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego w sprawie szczegółowych zasad, trybu i kryteriów udzielania, spłacania oraz umarzania kredytów i pożyczek studenckich z 18 maja 2010 r. (DzU nr 87, poz. 560).

W pierwszym wymienionym przykładzie mamy do czynienia z najpopularniejszym sposobem two-rzenia tytułów ustaw i informacją o dzienniku ustaw opublikowanym w roku przyjęcia ustawy. W przykładzie drugim i trzecim ustawy mają „nazwy własne”.

Zdecydowanie należy unikać maniery dokładania „ekstra kropek” w skrótach (np. „k.p.a.” zamiast „kpa” w nazwie kodeksu, „Dz.U.” zamiast „DzU” w oznacze-niu dziennika ustaw, S.A. zamiast SA w nazwie spółki akcyjnej).

Granicą dążenia do zwięzłości jest możliwość na-ruszenia zasady ważniejszej, czyli jednoznaczności.

Wprost

Uzupełnianie tekstu głównego w przypisach to sytu-acja zupełnie wyjątkowa, przesłanki do jej zastoso-wania pojawiają się bardzo rzadko.

Nadzwyczajną sytuacją jest również cytowanie „z drugiej ręki”. Jeżeli cytujemy dany pogląd, myśl, zdanie za kimś (bo dotarcie do publikacji jest nie-możliwe), wówczas opis opracowania, za którym przytoczono czyjąś wypowiedź, należy poprzedzić zwrotem „za:”.

Jeżeli autor ponownie odwołuje się do tego sa-mego źródła w bezpośrednio następującym przypisie, w tym samym lub kolejnym paragrafie piszemy jedno słowo, z małej litery „tamże”.

Zastąpienie słowa skrótem lub symbolem nie oznacza, że trzeba je przykleić do sąsiedniej liczby (spotykany błędny zapis 120zł , 40$, 20oC).

Należy stosować pełną rodzimą interpunkcję, w tym rozróżnienie znaków pauza, półpauza i dywiz. Ponieważ ta kwestia wielu autorom sprawia kłopoty, poniżej przypomniano podstawowe zasady.

Dywiz (zwany również łącznikiem) to krótka po-zioma kreska, na klawiaturze tożsama ze znakiem

„minus”. Przed nim i po nim nigdy nie należy wsta-wiać spacji. Dywiz łączy równorzędne człony w wy-rażeniach złożonych (np. „flaga biało-czerwona”), za jego pomocą tworzy się wyrażenia zawierające liczby i litery („bombowiec strategiczny B-52”, „12-krotny mistrz Polski”). Dywiz stosujemy również w zapisie dat („1980-1992”, „27-28 listopada”).

Półpauza to znak graficzny w formie kreski dłuż-szej od dywizu. Pełni funkcję znaku interpunkcyjne-go (odpowiednik myślnika w piśmie odręcznym), od-dziela wyrażenia i części tekstu. Jest stosowana przy wtrąceniach, do oznaczania miejsc, gdzie nie użyto

Page 34: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

29 NoRMY EdYtoRSkiE CzASoPiSMA StRuNa

StRuNa nr 1 (2) 2013

ponownie tego samego czasownika, do wymienia-nia kolejnych pozycji. Zawsze należy po niej wstawić spację (przed nią również, jeżeli nie jest to początek wersu).

Pauza w czasopiśmie „StRuNa” niemal nie wy-stępuje. Stosujemy ją wyłącznie w dialogach, a więc w tekstach naukowych pojawia się głównie w cytatach z literatury pięknej i w tekstach językoznawczych (np. badania terenowe nad gwarą).

Czytelnie

Wiele sytuacji, które nie zostały w Polsce jednoznacz-nie skodyfikowane, zostało w normach edytorskich czasopisma „StRuNa” rozstrzygnięte z myślą o uzy-skaniu maksymalnej czytelności i płynności czytania tekstu.

Oto niektóre z nich:– liczby całkowite od zera do dziesięciu należy za-

pisać słowami, a 11 i większe cyframi;– kiedy osoba jest po raz pierwszy wymieniana

w tekście, należy podać pełne brzmienie jej imie nia i nazwiska (samo nazwisko tylko w od-wo łaniach do bibliografii, a nazwisko i pierw sza litera imienia w bibliografii);

– jeżeli trzeba uzupełnić kontekst cytowanego tekstu, to należy wstawić maksymalnie lapidar-ne uzupełnienie w nawiasach kwadratowych. Takich nawiasów nie używa się natomiast w bi-blio grafii. Gdy tekst występuje w pracy zbiorowej, wystarczy wpisać w: , a redaktora pracy zbioro-wej wyróżnić, dopisując po nazwisku (red.).

Page 35: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

Osoby chcące opublikować artykuł w czasopiśmie „StRuNa” powinny przygotować go zgodnie z po­niższymi zasadami.

Przygotowanie tekstu

Kolejność elementów w artykule wygląda następująco: – imię i nazwisko autora (bez dopisywania nazwy uczelni, kierunku czy danych kontaktowych),

– tytuł,– lead zawierający najważniejszą myśl tekstu, – wstęp (bez tytułowania go słowem „Wstęp”)

traktujący o najważniejszych celach pracy, me-todzie badawczej, bazie źródłowej, pytaniach badawczych, tezach,

– zasadnicza treść artykułu (w przypadku tekstów powyżej 15 000 znaków podzielona na co naj-mniej trzy części opatrzone śródtytułami),

– podsumowanie,– bibliografia,– streszczenie w języku polskim,– streszczenie w języku angielskim.Całkowita wielkość tekstu w artykule bez figur

(łącznie z tytułem, podpisem autora, bibliografią, odesłaniami, streszczeniami) nie może przekraczać 46 000 znaków, licząc łącznie ze spacjami.

Użycie każdej figury zmniejsza limit części tek-stowej o 1000 znaków (a więc artykuł z jedną figurą może liczyć maksymalnie 45 000 znaków, a artykuł z 12 figurami – 34 000 znaków). Liczba figur nie może przekraczać 12. Tytuły i napisy występujące w figu-rach nie są wliczane do ogólnej liczby znaków.

Długość jednego streszczenia nie może przekro-czyć 1400 znaków, licząc ze spacjami. Jeżeli w stresz-czeniu nie pojawią się wszystkie istotne słowa kluczo-we, można je wymienić, oddzielając przecinkami na końcu streszczenia (poza limitem znaków, nie więcej niż osiem słów kluczowych).

Wprowadzanie figur

Wszystkie figury (przez co należy rozumieć zdjęcia, mapy, przekroje, schematy, rysunki, tabele i inne ele-menty ilustracyjne lub infograficzne umieszczone w artykule) powinny mieć odnośniki w tekście w po-staci: [fig. 1.], [fig. 1. i 2.], [np. c) na fig. 1.]. Figury należy zamieszczać zgodnie z kolejnością pojawiania się ich odnośników.

Nad figurą należy umieścić jej numer w nawiasie kwadratowym, tytuł i ewentualnie legendę. W przy-padku gdy figura została zaczerpnięta z innej publi-kacji, należy przywołać źródło.

Tam gdzie jest to możliwe i nie skutkuje ewi-dentną utratą czytelności, należy stosować ilustracje czarno-białe.

Tam gdzie wprowadzenie koloru jest koniecz-ne dla uzyskania czytelności materiału graficznego, można wprowadzić jeden lub więcej kolorów dodat-kowych: niebieski, szarość 35 proc. czarnego, szarość 75 proc. czarnego, błękit (informacja dla specjalistów – w kodowaniu RGB: niebieski = 0 R, 125 G, 195 B; błękit = 153 R, 203 G, 231 B).

Figury, które są ilustracjami, muszą mieć w pod-stawie co najmniej 1500 pikseli.

Czcionki występujące w figurach muszą być tak samo czytelne jak te występujące w tekście (czyli być wielkości fontu 11 pkt przy rozdzielczości 300 dpi).

Formatowanie tekstu

Tekst należy przygotować przy minimalnym wyko-rzystaniu funkcji formatowania tekstu. Wyśrodko-wany i pogrubiony może być tylko tytuł i śródtytuły. Nie można robić podkreśleń i wcięć akapitowych. Akapity należy oddzielać od siebie pojedynczym ente rem. Nie można używać funkcji automatycznego punktowania i numerowania ani tzw. twardej spacji.

Wytyczne do przygotowania artykułu

iNfoRmAcje 30

Page 36: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

31 WYtYCzNE do PRzYgotoWANiA ARtYkułu

StRuNa nr 1 (2) 2013

Niedopuszczalne jest również stosowanie pogrubień czy rozstrzelonego druku dla podkreślenia jakiegoś szczególnie ważnego zdaniem autora fragmentu tekstu.

W artykule należy użyć czcionki Times New Ro-man, rozmiar 11, z pojedynczą interlinią, nie należy używać automatycznych odstępów przed akapitem lub po nim, marginesy powinny być standardowe (2,5 cm z dołu, z góry, z prawej i z lewej).

Tytuły publikacji książkowych podajemy kursywą, a tytuły czasopism w cudzysłowach.

Użycie koloru

Tekst zasadniczy, tytuły i objaśnienia figur powinny być napisane czarną czcionką. Od tej sytuacji są trzy wyjątki:

– uwagi bibliograficzne, przywołania źródeł (czyli to, co w innych publikacjach często jest umiesz-czane w przypisach dolnych) wprowadzamy w nawiasie, zieloną czcionką w ramach tekstu,

– część tekstu, która została dopisana lub prze-kształcona pod wpływem uwag recenzenta, a której recenzent nie otrzymał do ponownej oceny, należy wyróżnić czcionką koloru czerwo-nego,

– w ramach figury, gdy używanie wyłącznie czarnej czcionki skutkuje istotną utratą czytelności, moż-na w drodze wyjątku użyć czcionki niebieskiej.

Przygotowanie bibliografii

Po części zasadniczej artykułu należy zamieścić bi-bliografię. Powinny się w niej znaleźć wszystkie cyto wane pozycje ułożone w kolejności alfabetycznej według nazwisk autorów. Po nazwisku autora należy podać inicjał jego imienia i tytuł publikacji w pełnym brzmieniu.

Po napisanym kursywą tytule publikacji należy postawić przecinek, podać miejsce i rok wydania, postawić kropkę. Kolejność będzie więc następująca: nazwisko autora, inicjał jego imienia, tytuł w pełnym brzmieniu pisany kursywą, miejscowość i rok.

Przywołanie w tekście zasadniczym pozycji z bibliografii

Po każdym cytowaniu użytym w tekście należy zieloną czcionką w zwykłym nawiasie podać nazwisko i tytuł pozycji z bibliografii. Również wszystkie inne uwagi terminologiczne i bibliograficzne (zwykle umieszcza-ne w przypisach) należy umieszczać w ramach tekstu zieloną czcionką w zwykłych nawiasach.

Jak można zauważyć po lekturze powyższych wytycznych, tekst przesłany do redakcji wygląda odmiennie niż ten, który ukaże się potem w druku. W trakcie prac redakcyjnych autopoprawki wprowa-dzone przez autora tekstu są po weryfikacji zamie-niane na czcionkę czarną, a odwołania do bibliografii i uwagi wprowadzane przez autorów czcionką zieloną są po weryfikacji zamieniane na niebieskie.

Page 37: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna
Page 38: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna
Page 39: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Artykuły naukowe

Page 40: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

W środowisku naukowym istnieje niewypowie­dziane przekonanie, implicite płynące z lektury, dotyczące prymarności kontekstu społecznego w oma wianiu zjawiska bezdomności. Minimali­zuje się tym samym wpływ pokrewnych socjologii dyscyplin (tj. antropologii) na kształt dyskursu w obrębie omawianego środowiska. Efektem tego jest powszechne stosowanie standaryzowanej metodologii, a co za tym idzie, skupianie się na perspektywie makrospołecznej, tak niechętnej niuansom jednostkowego życia.

Celem tej pracy jest eksploracja językowej i poza-językowej podrzędności osób bezdomnych obecnej w szeroko pojętym dyskursie naukowym z tego ob-szaru. Koncentruję się przy tym na niektórych prak-tykach dyskursywnych organizujących postrzeganie świata osób bezdomnych. Z uwagi na objętość szkic ten nie rości sobie prawa do szczegółowego omówie-nia istoty zagadnienia, a jedynie sygnalizuje najważ-niejsze problemy z tym związane. Przez wzgląd na rozpiętość źródeł skupiam się w nim na wybranym, możliwie szerokim spektrum, które nie może być jed-nak uznane za wyczerpujące.

Dziki „inny”

Edmund Leach w klasycznej książce poświęconej Claude’owi Lévi-Straussowi zarzuca jego poprzed-

nikowi Jamesowi Frazerowi nieznajomość „żadnego z opisywanych przez siebie prymitywnych ludów” (leach, Lévi-Strauss, s. 5). Zdaniem brytyjskiego antropologa, spadkobiercy szkoły funkcjonalistycz-nej, przełom, z jakim wiąże się nazwisko Bronisława Malinowskiego, to wyrwanie z oków antropologii gabinetowej nauk o człowieku. Zarzuty Edmunda Leacha, jakoby na kartach prac Claude’a Lévi-Straussa pojawiali się „Rousseau’wscy szlachetni dzicy, za-mieszkujący regiony dalekie od brudu i smrodu, czyli normalnych warunków pracy antropologa prowadzą-cego badania w terenie” (Szczuka, Teoria badań literac-kich…, s. 6), aktualne są i dziś, w momencie, w którym miejsce „dzikiego” zastąpił ze swoim bagażem pod-rzędności „inny”, „wszystko widzący, ale sam niewi-dzialny, ukryty w tłumie, ale do tłumu nie należący” (Bauman, Dwa szkice o moralności…, s. 22).

Tabuizacja

Patrick Declerck, wypominając akademikom dotych-czasowy brak zainteresowania omawianą tematyką, prowokacyjnie stwierdza, że „było to zjawisko nie-godne badań naukowych. Durkheim, Moss i wielu in-nych prześlizgnęli się obok tej populacji i obok pro-wokowanych przez nią pytań” (declerck, Rozbitkowie…, s. 13). W odniesieniu do jego słów należałoby sformu-łować pierwszą hipotezę dotyczącą praktyk pomija-nia przez środowiska naukowe zagadnień związanych

35

Praktyki dyskursywne i pozadyskursywne wobec zjawiska bezdomności

Marta Czapnik

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 41: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

z wykluczeniem mieszkaniowym. Nieprawdą jednak byłoby stwierdzenie, że zjawisko to nie znajdowa-ło w ogóle miejsca w literaturze. Bezdomność jako stan skrajnej deprywacji stawia pytania o wydajność systemu opiekuńczego państwa. Jest więc z natury swej problematyczna. Jak pisze o tym Leszek Stan-kiewicz: „»Wielka encyklopedia powszechna PWN« (13 tomów) z lat 1962-1970 w ogóle nie zawierała hasła »bezdomność«. Podobnie było i w innych słow-nikach – wiedzy obywatelskiej, politycznej czy filo-zoficznej” (Stankiewicz, Zrozumieć bezdomność, s. 18). W tym przypadku tabuizacja dyskursywna miała wy-miar polityczny. PRL-owska spuścizna niedoborów lokalowych odcisnęła piętno na myśleniu milionów ludzi. Transformacja ustrojowa, będąca symbo-licznym kresem milczenia w kwestii bezdomności, wyłoniła nowe dylematy. Jak pisze Anna Kotlarska-

-Michalska, „(…) dopiero po 1990 roku bezdomność, jak i inne problemy społeczne (bezrobocie, ubóstwo), stała się bardziej widoczna, a raczej trudna do ukry-cia” (kotlarska-Michalska, Samotność i poczucie osamot-nienia…, s. 240). Mowa tu zatem o dwóch wymiarach pomijania. Pierwszy związany jest z marginaliza-cją problemu społecznego, jakim jest bezdomność w ogóle. Drugi natomiast dotyka kwestii tabuizacji jej wewnętrznych aspektów. Przy tej okazji Anna Duracz-Walczak zwracała uwagę na fakt, że „wśród bezdomnych mężczyzn szerzy się homoseksualizm. Zwłaszcza w schroniskach. Nie mówią o tym autorzy opracowań, milczą bezdomni. Ale przecież nieunik-niony on jest w środowiskach wyłącznie męskich. Zauważalnym faktem jest nierozłączność i wzajemne wspomaganie się młodych mężczyzn, określających się jako koledzy” (duracz-Walczak, Bezdomni, s. 37). Podobnych przykładów dostarcza Patrick Declerck, ilustrując indolencję przełożonego wobec kłopotliwe-go świadczenia usług seksualnych w placówce pomo-cowej. „Usiłowałem opowiedzieć mu te moje historie (…) Młodego człowieka przygnębiało szczególnie to, że praktyki, które określałem jako niegodne, nie były całkiem zgodne z regulaminem. Niech nie powtarza »się« jednak, że nic »się« nie widziało. »Się« widzia-ło znakomicie” (declerck, Rozbitkowie…, s. 69-70). Paradoksalnie, traktowanie przez badaczy pewnych sfer życia osób bezdomnych jako realnie nieistnie-jących jest wynikiem ich własnej stereotypizacji. Ograniczają oni pole badań do swojej własnej pro-

jekcji rzeczywistości, przemilczając tym samym nie-które z interesujących atrybutów analizowanej grupy.

Językowa podrzędność

W tej części chciałabym rozważyć, jak w warstwie ję-zykowej kształtuje się figura człowieka bezdomnego. Występujący w języku polskim upraszczający zabieg używania przymiotników w funkcji rzeczownikowej w odniesieniu do analizowanej kategorii społecznej działa stygmatyzująco. Zaświadcza o tym powszech-ne funkcjonowanie epitetu „bezdomny” w oderwa-niu od człowieka, którego ukazuje. Nawet pobież-na lektura publikacji poświęconych temu zjawisku uświadamia nam, że już na gruncie definicji (której podstawą jest brak lokalu, niemożność wpływania na własne życie oraz bezsilność w relacji do otoczenia) ukazana jest – poprzez zastosowanie antonimów wobec pożądanych społecznie znaczeń – mnogość zagrożonych deprywacją sfer funkcjonowania oso by bezdomnej. Andrzej Przymeński, wyodrębniając kata-log cech dystynktywnych tego środowiska, wskazy wał na: „ubóstwo, społeczne wykluczenie, stygmaty zację, samotność, zły stan zdrowia, w tym uzależ nie-nia, desoc jalizację i zależność od pomocy innych” (Przymeński, Bezdomność jako kwestia społeczna…, s. 155-156). Płaszczyzna językowa nie pozostawia złudzeń co do negatywnych konotacji, jakie w ogól-nym odbiorze problem ten wywołuje. „Nie pozwól, żeby język wyprzedzał myśl”, postulował Antoni Cze-chow. Sam język, będąc narzędziem w rękach badacza, musi oddziaływać na sposób kreowania przez niego rzeczywistości. W gruncie rzeczy stanowi on pułapkę, w którą wszyscy zajmujący się bezdomnością wpa-dają. Antycypuje każdorazowo ogląd rzeczy, zanim ten jeszcze nastąpi. Filozofia fenomenolo giczna ze swoim epoché miałaby tu pełne ręce roboty. Jednak sam Alfred Schütz, następca Edmunda Husserla, zauważa, że badacz uczestniczy „w uniwersum dys-kursu, obejmującym osiągnięte przez innych rezultaty, postawione przez nich problemy, sugerowane przez nich rozwiązania, jak również wypracowane metody. Owo teoretyczne uniwersum określonej nauki samo stanowi ograniczoną dziedzinę znaczenia, posiadającą swój własny styl poznawczy, wraz ze szczególnymi im-plikacjami problemów oraz horyzontami, które mają

www.struna.edu.pl

36SocjologiA

Page 42: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

być wyjaśnione” (Schütz, O wielości światów…, s. 50). Na tym poziomie należałoby więc wyodrębnić dwa ograniczenia, które czekają na teoretyków bezdom-ności. Pierwsze z nich ujawnia się w języku. Drugie natomiast stanowi historyczny dorobek danej dys-cypliny i może mieć charakter referencyjny. To dwa podstawowe, ale niejedyne konteksty kształtujące figurę człowieka bezdomnego w dyskursie.

Polaryzacja

Poza opisanymi implikacjami, jakie wiążą się z oma-wianym terminem, pozostaje cały kompleks praktyk językowych, który uruchamia procesy naznaczające. Mowa tu przede wszystkim o zaproponowanej przez współautora „Rytualnego chaosu. Studium dyskursu publicznego” (Czyżewski, kowalski i Piotrowski, Rytu-alny chaos…, s. 37) Andrzeja Piotrowskiego koncep-cji dialogowego stosunku społecznego „my – wy” oraz „my – oni”. „Pierwszy ma charakter apelatywny

– zwracamy się ku innym z poczuciem różnic, które choć istnieją, w pewnych kwestiach nie eliminują możliwości komunikacji i porozumienia, są akcep-towalne jako wyraz odmienności, inności właśnie. Stosunkiem tym rządzi zatem – by tak rzec – zasada symbolicznego sąsiedztwa, oparta na dialektyce zbli-żenia i zachowującego szacunek dystansu (…). Nato-miast relacja »my – oni« nie zakłada w swojej istocie tego rodzaju więzi. Do »nich« odnosimy się opisowo, jako do świata istniejącego poza granicą wzajemnych zobowiązań, zasadniczo obcego, w najlepszym razie obojętnego, w skrajnym zaś przypadku – wrogiego i zagrażającego, podobnego naturalnym żywiołom lub mechanicznym urządzeniom” (tamże). Rozróżnie-nia, jakiego dokonuje autor, nie da się zmediatyzować. Można by powiedzieć, że w „was” widzi on zadowala-jącą inność, podczas gdy „oni” ucieleśniają wrogość i obcość. Ja również w niniejszej publikacji, z koniecz-ności, nie używam apelatywnego stosunku wobec omawianego środowiska. Piszę: „z konieczności”, bo nie sposób zwracać się bezpośrednio do grupy „wiel-kich nieobecnych”, którzy choć są tematem tej pra-cy, nigdy nie staną się jej adresatami. Wraz z innymi badaczami, skazanymi na tę samą praktykę, próbuje-my analizować strukturę tej kategorii, używając za-czerpniętych z dyskursu nauk społecznych terminów,

które w sposób mniej lub bardziej mglisty oddają na-turę zagadnienia. To sprowadza nas znów do punktu wyjścia. Im bardziej bowiem podzielam wyrażane w dyskursie dotyczącym bezdomności znaczenia, tym mocniej identyfikuję się ze wspólnotą, która je wy-znacza – i zarazem narzuca. Sprawę komplikuje do-datkowo fakt, iż osoby bezdomne „nie używają formy »my« dla określenia swojego związku z szerszą zbio-rowością bezdomnych” (Przymeński, Bezdomność jako kwestia społeczna…, s. 184). Brak identyfikacji ze śro-dowiskiem przymusowej przynależności, a także ich dyskursywna i pozadyskursywna marginalizacja przez ludzi spoza własnego kręgu („oni”) sprawiają, że po-tencjalnie w obrębie ich zainteresowania pozostaje osobowa kategoria „wy”. Jednakże kategoria ta istnieć może tylko jako wyraz dystansu ode „mnie”/ od „nas”. To ona legitymizuje „was”. Tymczasem, jak pisze Adam Lech: „w narracjach bezdomnych odnaleźć można autoprezentacje świadczące o poczuciu wy-kluczenia, braku przynależności do jakiejkolwiek grupy” (lech, Świat społeczny bezdomnych…, s. 170). Zarówno praktyka aurodeprecjacji, jak i brak identyfi-kacji ze współtowarzyszami niedoli skutkują niemoż-nością uczestnictwa zarówno w działaniach grupy, jak i w swoim życiu. Nawet gdybyśmy przyjęli, że osoby bezdomne używają apelatywnego stosunku wobec wszystkich innych posiadających dom, to musieli-byśmy założyć za Andrzejem Piotrowskim, że rządzi nami zasada choćby symbolicznego sąsiedztwa. Jak przekonują Bogna Bartosz i Ewa Błażej, „brak jest przekonujących argumentów na rzecz spójnego ste-reotypu »nie-bezdomnego« funkcjonującego u bez-domnych. Jeśli grupę bezdomnych nazwiemy »my« (choć odcinają się od niej i tylko formalnie do niej należą), a grupę nie-bezdomnych »oni«, to nasuwają się w związku z tym pewne wnioski [m.in. – M.C.]:

– zaobserwować można pogardę dla »my« i jej brak dla »oni«,

– obok szacunku i pewnej sympatii dla »oni« pojawia się także zazdrość” (Bartosz i Błażej, O do-świadczeniu bezdomności, s. 51). Ta mniej lub bardziej symboliczna polaryzacja opiera się na założeniu, że

„»my« kierujemy się wartościami, »nimi« zaś rzą-dzi interes, motyw korzyści” (Czyżewski, kowalski i Piotrowski, Rytualny chaos…, s. 37). Najlepiej konklu-duje to stanowisko Andrzeja Przymeńskiego, który stwierdza: „atrakcyjność interpersonalna w tym śro-

37 PRAktYki dYSkuRSYWNE i PozAdYSkuRSYWNE WoBEC zJAWiSkA BEzdoMNoŚCi

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 43: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

dowisku [osób bezdomnych – M.C.] w dużym stopniu opiera się na posiadaniu środków pieniężnych, w tym na zakup alkoholu” (Przymeński, Bezdomność jako kwe-stia społeczna…, s. 174).

Kontekstualizacja

Jak słusznie zauważa Alfred Schütz, antropolog „wkracza w uprzednio ukonstytuowany świat nauko-wej kontemplacji, przekazany mu przez historyczną tradycję owej nauki” (Schütz, O wielości światów…, s. 50). Przy opisywaniu przedmiotu swoich badaw-czych zainteresowań odwołuje się on do koncepcji poprzedników, czerpie z ich dorobku lub – jak w przy-toczonym na wstępie przypadku Edmunda Leacha

– dyskredytuje racje adwersarza. W kontekście roz-ważań nad statusem „innego” rola teorii naukowych zajmuje miejsce szczególne. Jest poręczną odpowie-dzią na obciążenie, jakie nakłada na badacza świat obcości i wynaturzenia. Przykładów dostarcza ana-liza kontrtekstowości w „Tuhami: Portrait of a Mo-roccan” Vincenta Crapanzano autorstwa Olgi Kacz-marek (kacz ma rek, Monografia etnograficzna inaczej…, s. 30-40). Badaczka zwracała uwagę na „nagromadze-nie paradygmatów sztucznie wtłaczanych w odbiór i opis relacji z rozmówcą” (tamże). Choć jej interpre-tacja dotyczyła trajektorii marokańskiego robotni-ka, w pewien sposób – w myśl zachodnich standar-dów – uosabia on figurę „obcego”. Dla współczesnej humanistyki, która kreuje swoją tożsamość m.in. w świetle postkolonializmu, szukanie tak prostych analogii wydaje się pewnym nadużyciem, niemniej wspólne są praktyki kontekstualizacji problema-tyki w dotychczasowej literaturze przedmiotu. „Co można powiedzieć o epistemologicznym statu-sie etnografii nieładu, chaosu, nicości?” (declerck, Rozbitkowie…, s. 13-14) – pyta retorycznie Patrick Declerck, z dystansem odnosząc się do przykłada-nia miar naukowości. Ci autorzy, którzy decydują się na liczne odwołania do literatury przedmiotu, stawiają bohatera (zbiorowego) wobec pojęć, któ-re potencjalnie mogą być dla niego niezrozumia-łe. Intelektualizują swoją „opowieść”, wkładają ją w ramy teorii naukowych. Przedstawiają rzeczy-wistość, w której nie podzielają z portretowanymi wspólnoty doświadczeń. Nie jest to oczywiście regu-

ła niezmienna, co na kartach „Pensjonatu pamięci” udowodnił Tony Judt. Jeśli jednak chodzi o grupę tak skrajnie defaworyzowaną jak bezdomni, zakładać można, że „egzystencja wykracza poza moją [ba-dacza – M.C.], i na odwrót. Podzielamy wspólnie jedynie mały wycinek naszych biografii” (Schütz, O wielości światów…, s. 80). Pytanie, które wyłania się z tych rozważań, dotyka prawomocności kon-tekstualizacji bezdomnych, której zakres i charakter jest praktycznie dowolny. Olga Kaczmarek podnosi-ła kwestię „narzucania naszych kulturowych topo-sów” (kacz ma rek, Monografia etnograficzna inaczej…, s. 36) bohaterom, których życie koncentruje się na sprawach dla „nas” niezrozumiałych. Nie sposób liczyć na ich sprzeciw w tej materii. Zwłaszcza że są oni odbiorcami tych tekstów tylko hipotetycz-nie. „Przedmiotami badań nauk społecznych i hu-manistycznych są używające pojęć istoty, których wyobrażenia na temat własnych działań wpływają w zasadniczy sposób na to, czym są owe działania. Innymi słowy, życie społeczne nie może być nawet precyzyjnie opisane, a cóż dopiero mówić o wyja-śnieniu, jeśli nie przyswoi on sobie szeregu pojęć używanych przez badanych” (giddens, Czym zajmują się socjologowie, s. 25). Anthony Giddens, opisując

„podwójną hermeneutykę” (tamże), stwierdzał, że w nauce „nie ma możliwości stworzenia takiego apa-ratu pojęciowego, który nie mógłby zostać zawłasz-czony przez nieprofesjonalistów. Innymi słowy, po-jęcia i teorie stworzone przez badaczy społecznych funkcjonują w świecie, którego analizie miały służyć” (tamże). Generalizacja, której socjolog poddaje swój pogląd, nie znajduje zastosowania dla rozpatrywanej kategorii. Nieadekwatność wynika z wyjątkowości tej społeczności, która pozostaje zaimpregnowana na wpływy płynące spoza środowiska przymusowej przynależności. Z wielu powodów często bezpośred-ni kontakt z osobami bezdomnymi, zniekształcany przez zewnętrzne okoliczności, sprawia, że nasza wiedza o codziennych praktykach tej grupy jest wy-biórcza i w dużej mierze stanowi efekt projekcji.

Instrumentalizacja

W kontekście tego, co dotąd zostało powiedzia-ne, nasuwa się wątpliwość dotycząca asymetrii re-

38SocjologiA

Page 44: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

lacji między badaczem a portretowanymi ludźmi. Czy nie stają się oni w tym przypadku wygod-nym nośnikiem deprywacji, która nie może być zakwestionowana przez samych zainteresowa-nych, a potwierdzona wyłącznie przez wspólnotę naukowców ukonstytuowaną na tym samym pod-łożu znaczeń? Jak podkreślałam wielokrotnie, na-uki społeczno-kulturowe korzystają z dostępnych im technik pozwalających na poszerzanie wiedzy w ramach konkretnej metodologii czy paradyg-matu. Jednakże kumulatywny aspekt wiedzy wcale nie wyklucza „podporządkowania potrzebie utrzy-mania pozycji, należytego wypełnienia oczekiwań” przez badanego (kaczmarek, Monografia etnograficz-na inaczej…, s. 37). Nawet rozmyślna naiwność ma-jąca charakteryzować antropologów i socjologów wymaga od nich koherentnego wyniku. Zabiegi koherencyzacji opowieści wiążą się zapewne z anty-cypacją badacza dotyczącą przyszłego odczytania jego pracy. Wynikiem jest materiał, który zaprezentowany in extenso mógłby przyprawić o ból głowy niejedne-go czytelnika. „W takim skrajnym przypadku mówi się o »nich«, że zachowują się w sposób mniej lub bardziej wytłumaczalny zewnętrznymi okoliczno-ściami, trudno jednak przypisać »ich« zachowa-niom walor działania zrozumiałego w kategoriach sensu” (Czyżewski, kowalski i Piotrowski, Rytualny chaos…, s. 37). Ten sens przywrócić ma autor, który weryfiku je niespójną treść. Dlatego też odbiorca ma zapośredniczoną optykę, a historia bohatera zosta-je zubożona. „Im bardziej »oni« odczuwani są przez »nas« jako świat obcy i wrogi, tym więcej miejsca dla usprawiedliwień, by »ich« definiować w kate goriach niosących w sobie uprzedmiotowienie” (tamże). Paradoksalnie więc antropolog, pragnąc oswoić ich zagrażającą inność (z obawy przed deprecja-cją), sam ich instrumentalizuje, traktując ich losy jak puzzle, z których pragnie stworzyć najbardziej interesujący kolaż. Język i świat, jaki on antycypu-je, bardzo mu to ułatwia. Autorzy, chcąc uspójnić swój przekaz, ujednolicają omawiane środowisko. Widać to zwłaszcza na przykładzie osób bezdom-nych, których narracja może często wymykać się potrzebom standaryzacji (alkohol, środki psycho-aktywne). W badanie – implicite – wpisany jest sta-tus badanego jako informatora. Ma on dostarczyć

danych, które posłużą analizie jego kondycji psy-chofizycznej.Jednak nawet gdyby taka eksplora-cja miała przysłużyć się zmianie jakościowej jego życia, punktem wyjścia jest tu zawsze informacja. I to ona w ramach praktyk dyskursywnych jest naj-ważniejsza.

Autonarracja

Olga Kaczmarek, opisując „skonwencjonalizowany w obrębie piśmiennictwa etnograficznego [proces

– M.C.], a mianowicie wprowadzania autonarracji badacza – opowieści o kulisach pobytu w terenie, o doświadczeniach z tym związanych, emocjach” (kaczmarek, Monografia etnograficzna inaczej…, s. 32), stwierdzała, że ostatecznie „to, co miało ukazywać bogactwo, niejednoznaczność i subiektywizm do-świadczenia terenowego, obracało się przeciwko ba-danym i co najwyżej otwierało etnografowi pole do pochłonięcia sobą” (tamże). Stawiana przez autorkę ocena może wydawać się nazbyt surowa. Zresztą poza nielicznymi wyjątkami praktyka autonarracji nie znajduje miejsca w pracach poświęconych bez-domności. Po co więc poświęcać temu uwagę? Bada-cze zajmujący się skrajnym wymiarem wykluczenia społecznego zarówno na poziomie języka, jak i prak-tyk pozadyskursywnych czują potrzebę wyekspono-wania swojej odmienności względem rozmówców. Oczywiście, jak zaznaczałam wcześniej, osoby bez-domne nigdy nie zapoznają się z efektami ich pracy. Akcentowanie różnic ma więc domyślnie być zwrotem do czytelnika. Ci autorzy, którzy decydują się na wy-rażenie ich explicite, sygnalizują trudności związa-ne z takim „spotkaniem”. Monika Oliwa-Ciesielska w rozdziale zatytułowanym „Rozmowa z bezdomnym jako wyznawanie” (oliwa-Ciesielska, Piętno nieprzysto-sowania…, s. 185-194) wskazywała nawet na widoczną różnicę w „wykształceniu, a więc także dającym się zauważyć odmiennym sposobie wypowiadania się, związanym z różną kompetencją językową” (tamże). O podobnych trudnościach pisała Elżbieta Tarkowska (tarkowska, Zrozumieć biednego…, s. 41). Za Alfredem Schützem można stwierdzić, że dzieląc przestrzeń w sposób dosłowny, doświadczamy tego, że „świat znajdujący się w jego [innego – M.C.] zasięgu skon-

39 PRAktYki dYSkuRSYWNE i PozAdYSkuRSYWNE WoBEC zJAWiSkA BEzdoMNoŚCi

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 45: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

centrowany jest wokół jego »tu«, co z mojego [bada-cza – M.C.] punktu widzenia stanowi »tam«” (Schütz, O wielości światów…, s. 78). Niesprawiedliwe byłoby jednak sprowadzanie autonarracji wyłącznie do prób zdystansowania się badacza. W pewnym sensie jest ona także rozliczeniem z portretowanym. Szczerym wskazaniem na niedoskonałości metodologiczne i wypływające z nich przeszkody. „Nie chciałem wpaść w pułapkę ciągłości wywodu, w wykreowanie wizji czegoś stabilnego, ustalonego raz na zawsze. O tym świecie porozrywanym na strzępy chciałem napisać książkę równie rozstrzeloną, wybuchową”

– pisze Patrick Declerck (declerck, Rozbitkowie…, s. 15-16).

Ambiwalencja

Ambiwalencję charakteryzującą cały proces kon-struowania w dyskursie naukowym figury człowieka bezdomnego najlepiej oddaje chyba ustęp zaczerp-nięty z „Rozbitków…”. „Ten pacjent, ten »pan«, nie-bezpieczny wariat… poznaliśmy się w końcu. Ponow-nie przebrałem się w białą bluzę. Tę, którą zakłada się na chwile wyjątkowe. Bluzę sygnalizującą władzę. Przywdziewaną na wielkie okazje. Wariat jest już na miejscu. Czeka na mnie bardzo grzecznie, usadowiony na krzesełku koło sali zabiegowej. Nikomu nie chce przeszkadzać, szalony maniak o wilgotnym spojrzeniu i dziecinnym sposobie bycia. Nieszczęsny wilk, zże-rany przez mole, którego tak czy owak, prędzej czy póź niej, dopadnie Czerwony Kapturek” (tamże, s. 89). Ażeby pochylić się dłużej nad tym fragmentem, winna jestem powiedzieć więcej o samym autorze. Patrick Declerck jako konsultant i psychoanalityk poświęcił 15 lat życia paryskim kloszardom. Jego za-piski, wykraczające poza formalne ramy akademickie, stały się kanwą dla rozprawy doktorskiej – monogra-fii środowiska wyizolowanych samotnych ludzi ulicy. Przytoczony powyżej fragment ilustruje charaktery-styczną dla całej książki konwencję zacierania gra-nic. Pierwsze odczytanie może wywołać u czytelnika wrażenie instrumentalizacji badanego. Dość swo-bodny, eseistyczny, a przy tym brutalny tryb wywodu budzi pejoratywne odczucia. Dla autora ów pacjent zasługuje jednak na wyodrębnienie z setki innych.Już w pierwszym zdaniu wyrażony zostaje jednak

dystans wobec zaistniałej sytuacji. Ma on charak-ter referencyjny. Biała bluza symbolizująca władzę, o czym autor wie doskonale, uosabia coś więcej niż tylko skojarzenia z czystością. W tym przypadku brud nie staje się synonimem „czegoś na nie swoim miejscu” (douglas, Czystość i zmaza, s. 77). Usprawiedliwia okre-ślenia płynące pod jego adresem. Jest adekwatnym nośnikiem znaczeń, które pozwalają Patrickowi De-clerckowi na grę z odbiorcą. Sam cudzysłów i padające po nim epitety (wariat, maniak) mają reprodukować jego dominację. Oczywiście zna on koncepcję Pierre’a Bourdieu (Bourdieu, Przemoc symboliczna s. 504) i świa-dom jest swojej władzy nad rozmówcą. Wie także, że jego grzecznie czekający pacjent zawdzięcza swoje podporządkowanie schematom służącym postrzega-niu i ocenianiu siebie (tamże) kształtowanym przez grupę dominującą. Jego infantylizacja pociąga za sobą skojarzenia z baśniowym światem Charles’a Perraulta. U autora rzeczywistość podlega jednak nieuchronnie smutnej karnawalizacji. To pierwsza strona tekstu. Niemniej każde kolejne odczytanie odziera go z za-kamuflowanej dwuznaczności. Świat, jaki wyłania się z „Rozbitków…”, nie trąci sztucznością, nie jest zba-nalizowanym, ustrukturyzowanym modelem straty-fikacji społecznej. Autor jako antropolog uwikłany jest w opisywaną rzeczywistość. Warstwa językowa odzwierciedla pokłady zaangażowania, jakie wkłada on w konstrukcję tej narracji. Wyobraźmy sobie na-stępującą sytuację. Patrick De clerck kończy właśnie pracę i zjawia się „on”. Przyodziewa więc ponownie bluzę zakładaną na specjalne okazje. Obserwuje „go”. Portretuje. Prawdopodobnie opisze sytuację dopie-ro po jej zajściu. Podzieli się z nami towarzyszącym mu poczuciem ambiwalencji. W tym krótkim ustępie materializują się praktyki dyskursywne, organizujące świat społeczny osób wykluczonych. Figura bezdom-nego zostaje skontekstualizowana (odniesienie do

„Czerwonego Kapturka”), pozornie zdeprecjonowana („wariat”) i umieszczona wewnątrz autonarracji pisa-rza. Widoczna jest też polaryzacja światów (trzecia osoba liczby pojedynczej), z oczywistych względów nie dochodzi natomiast do tabuizacji. Jakkolwiek z mojej perspektywy najważniejszy jest brak depersonalizacji. Badany jest u Patricka Declercka żywym człowiekiem, który nie stanowi jedynie punktu odniesienia dla au-tora, ale oczekuje swoją postawą odniesienia do siebie.

40SocjologiA

Page 46: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Bibliografia• Bauman Z., Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa 1994.

• Bogna B., Błażej E., O doświadczeniu bezdomności, Warszawa 1995.

• Bourdieu P., Przemoc symboliczna, w: Kucia M., Sztompka P. (red.), Socjologia. Lektury, Kraków 2007.

• Czyżewski M., Kowalski S., Piotrowski A., Rytualny chaos: studium dyskursu publicznego, Kraków 1997.

• Declerck P., Rozbitkowie. Rzecz o paryskich kloszardach, Warszawa 2004.

• Douglas M., Czystość i zmaza, Warszawa 2007.

• Duracz-Walczak A., Bezdomni, Warszawa 1996.

• Giddens A., Czym zajmują się socjologowie, w: Kucia M., Sztompka P. (red.), Socjologia. Lektury, Kraków 2006.

• Judt T., Ludzie pogranicza, Wołowiec 2012.

• Kaczmarek O., Monografia etnograficzna inaczej, czyli jak może wyglądać postmodernizm w etnografii.

Kontrtekstowość w „Tuhami: Portrait of a Moroccan” Vincenta Crapanzano, w: Bukowiecki Ł., Cabaj M., Czemarmazowicz

• M., Ramża B., Szymańska K. (red.), Humanistyka XXI wieku, Warszawa 2012.

• Kotlarska-Michalska A., Samotność i poczucie osamotnienia jako problemy współczesnej socjologii, w: Włodarek J. (red.),

Między przeszłością, a przyszłością, Poznań 1998.

• Leach E., Lévi-Strauss, Warszawa 1973.

• Lech A., Świat społeczny bezdomnych i jego legitymizacje, Katowice 2007.

• Oliwa-Ciesielska M., Piętno nieprzystosowania. Studium o wyizolowaniu społecznym bezdomnych, Poznań 2006.

• Przymeński A., Bezdomność jako kwestia społeczna w Polsce współczesnej, Poznań 2001.

• Schütz A., O wielości światów. Szkice z socjologii fenomenologicznej, Kraków 2008.

• Stankiewicz L., Zrozumieć bezdomność, Olsztyn 2002.

• Szczuka K., Teoria badań literackich za granicą patriarchatu, w: Szczuka K., Kopciuszek, Frankenstein i inne: feminizm

wobec mitu, Kraków 2001.

• Tarkowska E., Zrozumieć biednego: o dawnej i obecnej biedzie w Polsce, Warszawa 2000.

Podsumowanie

Praktyki dyskursywne zaprezentowane w tym szki-cu mogą prowadzić do fałszywego poczucia jedno-myślności panującego wśród badaczy koncentrują-cych się na zjawisku bezdomności. Każda publikacja o tej tematyce to indywidualna podróż w głąb bezsil-ności i niemocy, której autorzy w charakterystyczny dla siebie sposób kreślą ramy problemu. W większości odnoszą się oni do zagadnienia opisowo, z dystansem, wpisując je w szersze konteksty społeczno-kulturowe. Wspólne i częste dla nich jest natomiast zwracanie się do osób bezdomnych w epitetowej formie, zawsze w trzeciej osobie liczby pojedynczej lub mnogiej. Wbrew próbom indywidualizacji historie badanych podlegają w literaturze uniwersalizacji. Pomimo antycypowanego przez autorów zróżnicowania

omawianej grupy pada ona ofiarą generalizacji. Powodem jest zapewne tendencyjność samych badań, które w naturze swej powielają powszechne wzorce i stereotypy. Tym jednak, co wydaje się najbardziej interesujące, jest sama świadomość autorów co do zawartych powyżej uwag. Na ile zdają sobie spra-wę z czyhających na nich pułapek i uproszczeń? Przed środowiskiem naukowym związanym z wyklu-czeniem społecznym stoi wyzwanie przywracania osobom zdeprywowanym należnej im podmiotowości, zarówno w sferze językowej, jak i pozajęzykowej. Ważne zatem, by wiedzieli, że ich praca jest opowie-ścią o „nabieraniu świadomości (…) dzięki wyrusze-niu w podróż inicjacyjną. O »Erlebniss« tej dziwnej i często niejednoznacznej podróży” (declerck, Rozbit-kowie…, s. 14).

41 PRAktYki dYSkuRSYWNE i PozAdYSkuRSYWNE WoBEC zJAWiSkA BEzdoMNoŚCi

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 47: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

42SocjologiA

Celem artykułu jest opis niektórych dyskursywnych i poza-

dyskursywnych praktyk badaczy wobec fenomenu bezdom-

ności. Problem bezdomności staje się polem zainteresowań

różnych dyscyplin akademickich. Różnicuje to sposoby

oglądu zjawiska i wpływa na jego ocenę. Środowisko nauko-

we nie jest wolne od wpisanych implicite w język uprzedzeń

i polaryzacji. W mojej ocenie jego reprezentanci w większo-

ści nie są świadomi praktyk wtórnej deprecjacji opisywanej

grupy, które rozgrywają się zarówno w płaszczyźnie dys-

kursywnej, jak i pozajęzykowej. Skutkuje to pogłębianiem

przepaści między światem osób bezdomnych i naukowców,

między „nimi” a „nami”. Przyczynę takiego stanu rzeczy

upatruję głównie w stosowaniu standaryzowanej metodolo-

gii, która depersonalizuje podmiot badań, a przede wszyst-

kim go uprzedmiotawia.

The article presents some discourse practices and non-lin-

guistic practices in describing homelessness. Phenomenon

of homelessness becomes a field of interest in many acade-

mic disciplines. It diversifies views and has an impact on its

evaluation. Researchers are not free of prejudices or polari-

zation implicit in language. In my opinion they are mostly

unconscious of ectypal practices of depreciation which oc-

cur not only in discourse but in non-linguistic space as well.

The effect of it is the wide variation between academics and

the homeless people, between “us” and “them”. The reason

of it is largely the standardization of methodology applied

in social research, which depersonalizes the subjects of work

and – more importantly – objectifies them.

Streszczenie Summary

Page 48: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Rozwój instytucji konsensualnych w postępowa­niu karnym uzasadniony jest przede wszystkim potrzebą usprawniania procedury, czynienia jej bardziej ekonomiczną i skuteczną, zwłaszcza w zakresie zwalczania drobnej i średniej prze­stępczości. Sprzyja mu też demokratyzacja spo­łeczeństw i coraz większe przyzwolenie na nowe sposoby rozwiązywania konfliktów wywołanych naruszeniem normy prawnej.

Instytucje formalnych porozumień procesowych zo-stały wprowadzone do polskiego procesu karnego przez Kodeks postępowania karnego (kpk) uchwalony 6 czerwca 1997 r. Skazanie bez rozprawy zostało ure-gulowane w art. 335 i 343 kpk, a dobrowolne podda-nie się przez oskarżonego odpowiedzialności karnej

– w art. 387 kpk. Tym samym Polska dołączyła do kra-jów europejskich, w których prawnie zaakceptowano rozstrzyganie spraw karnych na podstawie konsensu-su między stronami postępowania.

Niewątpliwie prawnokarną instytucją najpełniej realizującą zasadę konsensualizmu jest mediacja (art. 23a kpk) wprowadzona do polskiego procesu karnego w 2003 r. „Mediacja to próba doprowadzenia do ugo-dowego, satysfakcjonującego obie strony rozwiązania konfliktu karnego na drodze dobrowolnych negocjacji prowadzonych przy udziale trzeciej osoby, neutral-nej wobec stron i ich konfliktu, czyli mediatora, który wspiera przebieg negocjacji, łagodzi powstające na-pięcia i pomaga – nie narzucając jednak żadnego roz-

wiązania – w wypracowaniu porozumienia” (Bieńkow-ska i Mazowiecka, Ofiara przestępstwa w dokumentach…). Dowol ność kształtowania stosunków stron jest ograni-czona jedynie poprzez granice obowiązującego prawa, a zawarte porozumienie nie może być z nim sprzecz-ne. Należy zauważyć jednak, że ugoda mediacyjna zawarta w sprawie z oskarżenia publicznego jest je-dynie dokumentem zawierającym zgodne deklaracje stron co do sposobu zakończenia sprawy. Nie ma ona mocy prawnej, stąd też w sprawie takiej musi zostać wydany wyrok. Treść ugody mediacyjnej sąd bierze jednak pod uwagę przy rozstrzygnięciu sprawy kar-nej. Natomiast w sprawach z oskarżenia prywatnego zawarcie ugody skutkuje umorzeniem postępowania karnego, a ugoda taka jest tytułem wykonawczym po nadaniu przez sąd klauzuli wykonalności. Przede wszystkim podkreślić jednak trzeba, że mediacja ma służyć głównie ofiarom przestępstw i choć w polskim prawie karnym pojawiła się już ponad dekadę temu, nie znajduje szerszego odzwierciedlenia w praktyce. Może to być wynikiem m.in. tego, że nie przyzwy-czailiśmy się jeszcze do nowego modelu wymiaru sprawiedliwości karnej, w którym nie sprawca, lecz ofiara znajduje się w centrum uwagi (tamże). Dlate-go też w niniejszym artykule szczegółowej analizie poddane zostaną dwa inne sposoby konsensualnego zakończenia spraw karnych: skazanie bez rozprawy i dobrowolne poddanie się karze, które są podsta-wą zakończenia ok. 50 proc. spraw karnych w Polsce (Maraszek, Konsensualne zakończenie postępowania…).

43

Targowanie o wyrok. Doświadczenia europej skie i amerykańskie

Olga Arent

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 49: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Geneza konsensualnych instytucji procesowych sięga systemu common law i amerykańskiego plea bargaining, czyli targowania się o przyznanie. Polega ono na zawarciu porozumienia pomiędzy oskarży-cielem publicznym a oskarżonym lub jego obrońcą. Ma ono charakter konstytutywny, lecz zawsze podle-ga kontroli sędziego. Wina i kara ustalane są podczas nieformalnych, przedprocesowych negocjacji. Prowa-dzi to do pominięcia postępowania sądowego po-przez przyznanie się oskarżonego do winy w zamian za ustępstwa prokuratora dotyczące oskarżenia. Naj-częściej wysuwanym argumentem przemawiającym za zakończeniem postępowania karnego w omawiany sposób jest oszczędność czasu i środków, które mu-siałyby być zaangażowane w dalszy tok postępowania. W Stanach Zjednoczonych plea bargaining odgrywa znaczącą rolę i blisko 90 proc. wszystkich spraw za-łatwianych jest w tym trybie (Steinborn, Porozumienia w polskim procesie…). Można zatem stwierdzić, że jest ona podstawą efektywności amerykańskiego wymia-ru sprawiedliwości. System common law wyróżnia się niewątpliwym pragmatyzmem. Co więcej, zasada do-mniemania niewinności obowiązująca na rozprawie z udziałem ławy przysięgłych zostaje zastąpiona przez domniemanie winy, które dominuje na etapie postępowania przedsądowego (kulesza, Niektóre aspek-ty prawa…; Bogusłowicz, Postępowanie skrócone…).

W polskim postępowaniu karnym konsensualizm nie odgrywa tak znaczącej roli. Nie dopuszczają do tego zasady europejskiego porządku procesowego, a w szczególności zasady prawdy materialnej, lega-lizmu i domniemania niewinności. Jednakże głów-ny cel, jakim jest skrócenie postępowania, znajduje reali zację dzięki instytucjom uregulowanym w od-mienny sposób, choć zbliżonym do amerykańskiego plea bargaining. Zwracając uwagę na sprawność ame-rykańskiego wymiaru sprawiedliwości, należy się za-stanowić, czy i w jakim zakresie podobne rozwiązania mogłyby być wprowadzone do polskiego prawa pro-cesowego. Nie należy przy tym zapominać o boga-tym dorobku innych państw europejskich, głównie Włoch, Hiszpanii, Holandii, Szwecji i Niemiec, które wykształciły własne modele konsensualnych instytu-cji w procesie karnym – niektóre z nich zostaną omó-wione poniżej.

Głównym inspiratorem zmian systemowych w tym zakresie w Polsce był S. Waltoś, który już

w 1992 r. wysunął propozycję unormowania w nowym kodeksie orzekania bez rozprawy na podstawie po-rozumienia oskarżyciela publicznego z oskarżonym (Waltoś, Porozumienia w europejskim procesie…). Także A. Bogusłowicz stwierdził, że „dotychczasowe instytucje służące temu celowi, takie jak warunkowe umorzenie i tryb nakazowy, okazały się niewystarczające wo-bec narastającej liczby spraw karnych” (Bogusłowicz, Postępowanie skrócone…). Gwałtowny rozwój cywili-zacyjny XX w. spowodował znaczne skomplikowanie wielu dziedzin życia społecznego oraz pojawienie się nowych rodzajów przestępczości. W Polsce po roku 1989 nastąpiły istotne zmiany w strukturze przestęp-czości, na skutek doniosłych zmian zarówno politycz-nych, gospodarczych, jak i społecznych (Steinborn, Porozumienia w polskim procesie…).

Potrzeba zmian wynika także z założenia, że wy-miar sprawiedliwości nie jest jedynie wyrażeniem imperatywnej woli państwa, ale ma za zadanie dopro-wadzić do rozwiązania konfliktu spowodowanego po-pełnieniem przestępstwa, co jest możliwe tylko przy uwzględnieniu stanowiska obu stron postępowania.

Instytucje skazania bez rozprawy oraz dobrowol-nego poddania się karze stopniowo zyskują na zna-czeniu i kolejne nowelizacje sprzyjają ich szerszemu zastosowaniu w praktyce. Niezmiernie istotny jest też wpływ na racjonalne gospodarowanie czasem i wysiłkiem organów procesowych. Niemniej ustawo-dawca prawidłowo zabezpieczył przestrzeganie praw oskarżonego i pokrzywdzonego, a także realizację podstawowych zasad procesu karnego. Zezwolenie na konsensualne zakończenie postępowania w dro-dze porozumień, wzajemnych ustępstw i kompromi-sów sprzyja uzyskaniu satysfakcjonującego strony rozstrzygnięcia, a tym samym wzmacnia szansę na wykonalność orzeczenia. Dostrzegalny w wielu kra-jach rozwój instytucji konsensualnych w postępo-waniu karnym uzasadniać należy przede wszystkim potrzebą usprawniania procedury, czynienia jej bar-dziej ekonomiczną i skuteczną, zwłaszcza w zakresie zwalczania drobnej i średniej przestępczości.

Dla oceny, czy w kwestii porozumień karnoproce-sowych polski ustawodawca idzie we właściwym kie-runku, niezbędne jest krótkie przybliżenie polskich instytucji oraz doświadczeń innych krajów. Skąd za-czerpnięto wzory, gdzie były inspiracje do rozwiązań przyjętych ostatecznie w Polsce? W jakim stopniu

www.struna.edu.pl

44PRAwo

Page 50: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

wykorzystano doświadczenia innych krajów? Czy pol-ski ustawodawca wyciągnął właściwe wnioski z dzia-łania – mniej lub bardziej skutecznego – konsensual-nych instytucji w innych krajach?

Skazanie bez rozprawy i dobrowolne poddanie się karze w Polsce

Pierwsze z omawianych formalnych porozumień procesowych to instytucja skazania bez rozprawy. Uregulowany w art. 335 kpk wniosek o wydanie wy-roku skazującego i orzeczenie uzgodnionych z oskar-żonym kary lub środka karnego bez przeprowadzenia rozprawy może w akcie oskarżenia zawrzeć prokura-tor (także organy, które mają uprawnienia do prowa-dzenia dochodzenia na podstawie art. 325d kpk po zaakceptowaniu przez prokuratora) w sprawie o wy-stępek zagrożony karą nieprzekraczającą 10 lat po-zbawienia wolności. Aby wniosek stanowił integral-ną część aktu oskarżenia, podejrzany musi osobiście wyrazić na niego zgodę. Akceptacja wniosku musi być w pełni dobrowolna, a oświadczenie woli oskarżo-nego niewadliwe i złożone osobiście lub pisemnie. Porozumienie między prokuratorem i podejrzanym obejmuje ustalenie kary lub środka karnego. Zawarte porozumienie wiąże sąd, lecz należy podkreślić, że w żadnym wypadku sąd nie jest stroną porozumienia ani nie może nakłaniać do jego zawarcia. Ma on bo-wiem obowiązek zachowywać obiektywizm zarówno względem samych stron procesowych, jak i wobec sprawy, którą prowadzi. Zastosowanie trybu konsen-sualnego jest możliwe, jeżeli w ocenie sądu okoliczno-ści popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości, a zebrany w postępowaniu przygotowawczym mate-riał dowodowy pozwala orzec o winie oskarżonego. Ponadto jego postawa musi wskazywać, że cele postę-powania karnego wyznaczone przez art. 2 kpk zosta-ną osiągnięte pomimo nieprzeprowadzenia rozprawy. Należy podkreślić, że polski ustawodawca nie wyma-ga od oskarżonego formalnego przyznania się do winy. W art. 335 par. 2 kpk ustawodawca dopuścił możliwość, aby przed wystąpieniem z wnioskiem w postępowa-niu przygotowawczym nie przeprowadzano dalszych czynności dowodowych, jeżeli w świetle zebranego już materiału dowodowego wyjaśnienia podejrzanego nie budzą wątpliwości. Natomiast zadaniem sądu jest

kontrola dopuszczalności zastosowania wskazanego trybu i upewnienie się, że uwzględnienie wniosku nie będzie ujemnie wpływało na treść wyroku skazujące-go, głównie z uwagi na to, że obecnie porozumienia karnoprocesowe w Polsce nie obejmują swoim zakre-sem przedmiotowym wyłącznie drobnej przestęp-czości, ale także przestępstwa średniej wagi, a nawet niektóre poważniejsze.

Należy ponadto zwrócić uwagę, że kwestia przy-znania się do winy budzi największe rozbieżności wśród ustawodawców przywoływanych w niniej-szym artykule. W dalszej części opracowania wybra-ne zagraniczne instytucje konsensualizmu zostaną przedstawione szerzej, lecz w tym miejscu należy jedynie zasygnalizować, jak różnorodne jest podej-ście prawodawców do kwestii przyznania się do winy. We włoskiej regulacji patteggiamento przyznanie się do winy nie jest wymagane. Natomiast stanowi ono konieczny warunek hiszpańskiego procedimiento abreviado. Podobnie w amerykańskim i angielskim procesie karnym w ramach plea bargaining. Natomiast w Polsce ustawa formalnie nie wymaga przyznania się podejrzanego do winy, ale zadecydowana większość przedstawicieli doktryny przyjmuje pogląd, że zgo-da oskarżonego na zastosowanie niniejszego trybu jest w pewnym sensie ekwiwalentem przyznania się (Bogusłowicz, Postępowanie skrócone…). W przypadku wyraźnego oświadczenia oskarżonego o przyznaniu się do winy na sądzie spoczywa dokładne zbadanie rzeczywistego sensu przyznania się – w niebudzą-cych wątpliwości okolicznościach danej sprawy. Na-tomiast na aprobatę zasługuje pogląd, że w sytuacji, gdy oskarżony nie przyznaje się do popełnienia za-rzucanego mu czynu, problematyczne jest przyjęcie, iż „okoliczności popełnienia przestępstwa” nie budzą wątpliwości (kruk, Uwagi o skazaniu bez rozprawy…).

„Z prawnego punktu widzenia wykładnia przepisów art. 335 i 387 kpk nie daje podstaw do odrzucenia praw-dziwości twierdzenia o możliwości skrócenia postępo-wania, w sytuacji gdy oskarżony nie przyznaje się do winy. (...) Jeżeli zatem wyjaśnienia podejrza nego, nie przyznającego się do winy, korespondują z zebranym materiałem dowodowym, pozwalając na dokonanie finalnych ustaleń faktycznych, to nie mogą być one, z normatywnego punktu widzenia, traktowane jako przeszkoda do konsensualnego zakończenia postępo-wania” (Czapigo, Wyjaśnienia oskarżonego jako środek…).

45 tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 51: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

Także orzecznictwo nie daje jednoznacznej wykładni, gdyż w aspekcie braku wątpliwości co do popełnie-nia przestępstwa wskazuje się, że przyznanie się do winy ma stosunkowo relatywny charakter: „Wymaga-nie ustawy, aby okoliczności popełnienia czynu nie budziły wątpliwości, jest spełnione zwłaszcza wtedy, gdy sprawca przyznał się w sposób nie nasuwający zastrzeżeń do zarzuconego mu czynu. Wspomniane wymaganie ustawy jest spełnione również wtedy, gdy sprawca został np. ujęty na gorącym uczynku albo gdy istnieją inne czynności dowodowe stwierdza-jące popełnienie czynu” (Bogusłowicz, Postępowanie skrócone…; uchwała połączonych izb.. .). Reasumując, jeżeli istnieją jakiekolwiek wątpliwości co do winy i dowodów, to przyznanie się do winy nie ma znacze-nia dla konsensualnego rozstrzygnięcia sprawy.

Artykuł 343 kpk dotyczy procedury rozpoznawa-nia wniosku o skazanie bez rozprawy, a jednocześnie jest samodzielną podstawą do orzekania wskazanych w nim instytucji łagodzących skazanie, takich jak: nadzwyczajne złagodzenie kary, warunkowe zawie-szenie wykonania kary bądź orzeczenie wyłącznie środków karnych. Także istotnie określa m.in. udział pokrzywdzonego, który może brać udział w posie-dzeniu, co więcej, uwzględnienie wniosku sąd może uzależnić od naprawienia szkody lub zadośćuczynie-nia mu za doznaną krzywdę. Konsekwencją sądowej kontroli dopuszczalności skazania bez rozprawy jest zawarte w art. 343 par. 7 kpk uprawnienie sądu do nieuwzględnienia wniosku i skierowania sprawy do rozpoznania na zasadach ogólnych. Jednakże po-stuluje się, że wcześniej sąd może wskazać kieru-nek zmian, od których zależy przychylenie się do zawartego porozumienia, a tym samym daje mu to możliwość wpływu na modyfikację złożonego wnio-sku. Istotne jest tu jednak, aby wszelkie odstępstwa od jego pierwotnej treści były zaakceptowane przez strony porozumienia.

Drugą konsensualną instytucją w kpk jest dobro-wolne poddanie się karze. Przesłanki złożenia przez oskarżonego wniosku o wydanie wyroku skazującego i wymierzeniu mu określonej kary lub środka karne-go bez przeprowadzania postępowania dowodowego na rozprawie określa art. 387 kpk. Jego stosowanie jest dopuszczalne w sprawach o wszystkie występki, z tego też względu bardzo często wykorzystywany jest w praktyce. Podobnie jak wniosek o skazanie

bez rozprawy wniosek o dobrowolne poddanie się karze może być uwzględniony, jeżeli okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości, a cele postępowania zostaną osiągnięte. Dodatkowo wprowadzono wymóg braku sprzeciwu prokuratora i pokrzywdzonego. Jest to przejaw dbałości o ich inte-resy i możliwość wpływania na kształt postępowania. Artykuł 387 par. 2 kpk w pierwotnym brzmieniu za-kładał warunek zgody prokuratora i pokrzywdzone-go. W wyniku nowelizacji z 2003 r. został zastąpiony brakiem sprzeciwu, co przyczyniło się do większej sprawności tego trybu postępowania. Ponadto wyraź-nie dopuszczono możliwość wskazywania przez sąd zmian, od których może być uzależnione uwzględ-nienie wniosku. Jednakże, tak jak przy skazaniu bez rozprawy, oskarżony musi wyrazić na nie zgodę, gdyż w przeciwnym razie nie można by mówić o porozu-mieniu procesowym.

Inicjatywa dobrowolnego poddania się karze należy wyłącznie do oskarżonego, a jego decyzja powinna być podjęta w sposób swobodny i wyraźnie oświadczona w formie pisemnej lub ustnie do proto-kołu do chwili zakończenia pierwszego przesłucha-nia wszystkich oskarżonych na rozprawie głównej. Wniosek powinien być skonkretyzowany co do kary lub środka karnego pod względem rodzaju i ich roz-miaru. Oskarżony może zasugerować sądowi, jaką sankcję powinien mu wymierzyć za popełnione prze-stępstwo. Jedyne ograniczenie w tej mierze wynika z norm prawa materialnego, które dla każdego rodzaju przestępstw przewiduje określone sankcje karne.

W doktrynie postuluje się, że regulacja dobro-wolnego poddania się karze wzorowana jest na po-dobnej, funkcjonującej we Włoszech instytucji pro-cesso abbreviato, zaś skazanie bez rozprawy czerpie z hiszpańskiego conformidad i włoskiego patteggia-mento (Boratyńska, Kodeks postępowania karnego. . .). Natomiast nasze rodzime regulacje posłużyły za wzór dla instytucji wprowadzonych niedawno w Bułgarii i Rosji.

W niniejszych rozważaniach nie można pominąć instytucji świadka koronnego (regulowanej przez Ustawę o świadku koronnym z dnia 25 czerwca 1997 r.) oraz tzw. małego świadka koronnego (kpk), które nie należą ściśle do kategorii porozumień procesowych, jednakże z uwagi na swoją istotę można im przypisać charakter negocjacyjny. Jej celem jest przede wszyst-

46PRAwo

Page 52: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

kim wykrycie członków grup przestępczych i zapobie-żenie przestępczości zorganizowanej, co różni się od celu tradycyjnego porozumienia między oskarżonym a organem ścigania. Niemniej koncepcja świadka koronnego jest bardzo ważnym elementem prawa procesowego i wszelkie wartości, które za nią prze-mawiają, są wyrazem woli ustawodawcy w zakresie

„porozumiewania się” z oskarżonymi.

Targowanie się o przyznanie w USA

Źródłem porozumień procesowych jest pochodząca z systemu common law instytucja plea bargaining, czyli targowanie się o przyznanie. Jest ona uważa-na za podstawowy model konsensualizmu i pierwo-wzór wszystkich innych instytucji o tym charakterze.Plea bargaining stosuje się przede wszystkim w USA, a w Europie w Wielkiej Brytanii oraz Szkocji.

Negocjacje otwiera przyznanie się oskarżonego do winy. Ułatwiając w ten sposób pracę oskarżycie-lowi, oskarżony może liczyć na zredukowanie liczby zarzutów, złagodzenie kwalifikacji prawnej czynu i w konsekwencji niższy wymiar kary. Po osiągnię-ciu porozumienia sąd orzeka wynegocjowaną karę bez przeprowadzania rozprawy sądowej i udziału ławy przysięgłych. Już na wstępie można zauważyć istotne różnice w stosunku do polskich instytu-cji. Amerykańska procedura dopuszcza negocjacje w szerszym zakresie, gdyż przedmiotem targowa-nia się może być np. kwalifikacja prawna czynu lub liczba zarzutów. W rodzimych instytucjach skazania bez rozprawy i dobrowolnego poddania się karze ustawodawca nie pozwala na tak szeroki zakres po-rozumienia, ograniczając je tylko do ustalenia kary i środków karnych. Kolejną zasadniczą różnicą jest przyznanie się oskarżonego do winy.

Przebieg plea bargaining ma nieoficjalny charak-ter. Wszystkie początkowe ustalenia następują drogą nieoficjalnych rozmów, przedstawiania argumen-tów i dowodów w taki sposób, aby uzyskać pozycję uprzywilejowaną. W związku z tym, iż polski kpk przewiduje dwa tryby zawierania porozumień pro-cesowych, każde z nich może być zawarte na innym etapie postępowania. Amerykański proces zawiera tylko jedną instytucję, dlatego inicjatywa plea bar-gaining dopuszczalna jest na każdym etapie procesu.

Takie rozwiązanie wydaje się słuszne. W końcowym etapie postępowania następuje formalne spraw-dzenie i zatwierdzenie przez sąd porozumienia zawartego pomiędzy oskarżonym i oskarżycielem (zbrojewska, Sposoby konsensualnego rozstrzygania…). Nie ma wątpliwości, że sądowa kontrola porozumie-nia jest koniecznym elementem każdej instytucji konsensualnej.

W praktyce amerykańskiego stosowania prawa D.J. Newman (Newman, Pleading Guilty for Consi de­ra tions…) wyróżnił cztery rodzaje plea bargaining. Pierwszy z nich to targowanie się o zarzut. Polega na przyjęciu zarzutu łagodniejszego niż początko-wo stawiany. Nie oceniając prawidłowości takiego rozwiązania, należy zauważyć, że plea bargaining ma bardzo długą historię w Stanach Zjednoczonych i takie ukształtowanie postępowania znajduje uza-sadnienie w długoletniej praktyce jego stosowania. System prawa common law opiera się na innych źródłach prawa niż tradycyjny system kontynental-ny. Znaczenie precedensów powoduje, iż niektóre regulacje prawne zostały ukształtowane na pod-stawie doświadczeń wynikających z praktyki. Drugi rodzaj to targowanie się o zarzuty równoległe, któ-re polega na eliminacji niektórych zarzutów wyni-kających z tego samego czynu. Redukcja ta wpływa na wymiar kary i sposób jej odbywania, ponieważ w wypadku wielości przestępstw kary mogą być od-bywane równolegle, a nie jedna po drugiej. Trzeci wyodrębniony typ plea bargaining, czyli targowanie się o zarzuty dotyczące różnych czynów, ma miej-sce w razie popełnienia przez oskarżonego wielu przestępstw. Oskarżyciel może zrezygnować z nie-których z nich w zamian za przyznanie się do winy w zakresie pozostałych, które uważa za najważniej-sze. Czwarty z wyróżnionych typów to targowanie się o wymiar kary. Występuje ono, gdy w zamian za przyznanie się oskarżonego do zarzucanego mu czynu oskarżyciel wyraża zgodę na wystąpienie do sądu z propozycją wymierzenia łagodnego wyro-ku oraz zobowiązuje się nie występować o wymie-rzenie kary w najwyższej możliwej wysokości. Ponadto deklaruje on, że nie będzie sprzeciwiał się wnioskowi obrony w przedmiocie zawieszenia wy-konania kary, lub obiecuje rekomendację probacji. Sędzia, nie będąc formalnie związany wnioskiem oskarżyciela co do wymiaru kary, z reguły wyraża

47 tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 53: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

zgodę na przedstawioną mu propozycję. Znana prak-tyce jest również sytuacja, gdy prokurator obiecuje oskarżonemu skierowanie sprawy do sędziego zna-nego z orzekania łagodniejszych kar. Targowanie się o wymiar kary jest najbardziej zbliżone do polskich porozumień procesowych, jednakże istotną różnicą jest to, że sędzia nie jest związany wnioskiem co do proponowanej kary. Na tle prawa polskiego sąd jest związany wnioskiem prokuratora lub oskarżonego, w tym sensie, że jakakolwiek zmiana zaproponowa-nych warunków wymaga zgody uczestników postę-powania.

Mając na uwadze, że plea bargaining może pole-gać na dochodzeniu do porozumienia w wielu kwe-stiach związanych ze skazaniem, to w każdym wy-padku następuje orzeczenie wyrokiem sądu kary za popełnione przestępstwo, a więc oskarżony w żadnej mierze nie uniknie odpowiedzialności karnej. Zgod-nie z założeniem konsensualizmu każda ze stron od-nosi korzyści w zamian za pewne ustępstwa.

Korzyścią z plea bargaining jest także zastoso-wanie postępowania uproszczonego zamiast po-stępowania przed ławą przysięgłych, co wiąże się z uniknięciem rozprawy i podania do publicz-nej wiadomości niekorzystnych dla oskarżonego informacji. Oskarżyciel może zobligować się do niewystępowania o zastosowanie tymczasowego aresztowania lub do niepodawania okoliczności obciążających oskarżonego, a mogących mieć wpływ na surowszy wymiar kary. Do warunków układu za-liczyć można obietnicę niepociągania do odpowie-dzialności karnej osób najbliższych dla oskarżonego, obietnicę zalecenia miejsca odbywania kary więzie-nia, rodzaju rygoru lub okresu do udzielenia warun-kowego przedterminowego zwolnienia (zbrojewska, Sposoby konsensualnego rozstrzygania…). Jak widać, katalog korzyści z zastosowania plea bargaining jest bardzo duży, co również przedstawia się odmiennie na tle polskich regulacji konsensualnego zakończe-nia postępowania karnego.

Natomiast wady tej amerykańskiej instytucji można odnaleźć także na gruncie stosowania przed-stawionych polskich regulacji. Głównie wskazuje się na prawdopodobieństwo narzucania przez prokura-tora jego stanowiska co do wyroku bez faktycznych negocjacji z oskarżonym. Możliwy jest także prze-ciwny obrót spraw, gdy oskarżonym jest osoba znana

bądź medialna. Natomiast innym zagrożeniem jest możliwość korzystania z plea bargaining w zamian za „handel” informacjami cennymi dla organów ści-gania, np. o innych przestępcach. Osoby te nie zo-staną ukarane tak surowo, jak mogłoby się to zdarzyć w procesie, pozostaną przekonane o swojej bezkar-ności i nadal będą popełniały przestępstwa (Cham-pion i inni, Criminal courts…).

Osobne rozważania należałoby poświęcić kwe-stii przyznania się do winy bądź dobrowolnego pod-dania się odpowiedzialności karnej w kontekście osoby niewinnej, która pod wpływem różnych czyn-ników (wewnętrznych lub zewnętrznych) decyduje się na skorzystanie ze wskazanych instytucji po to tylko, aby jak najszybciej zakończyć proces karny, który może być niekorzystny np. dla jej wizerunku. Może być to także osoba słaba psychicznie, wystra-szona albo zmęczona procedurami i obcowaniem z organami ścigania, która godzi się na skazanie w zamian za spokój. Jednakże z uwagi na charakter tych rozważań nie podlegają one analizie w niniej-szym tekście, a jedynie zwracają uwagę czytelnika, aby na omawiane instytucje konsensualizmu patrzeć szeroko.

Porozumienia procesowe w wybranych ustawodawstwach zagranicznych

Niektóre państwa w dużym zakresie realizują za-sadę konsensualnego załatwiania sporów, inne na-tomiast niechętnie podchodzą do sformalizowania porozumień procesowych. Jednak prawie we wszyst-kich systemach procesu karnego, tak jak w Polsce, odnajdujemy instytucje będące konsekwencją przy-znania się oskarżonego do winy lub też wyrażeniem przez niego woli dobrowolnego poddania się odpo-wiedzialności karnej. Każda z omówionych poniżej instytucji jest efektem wielu lat ożywionych dysku-sji naukowych, doświadczeń praktycznego działania prawa oraz przemian systemowych. Niewątpliwie wprowadzanie i udoskonalanie regulacji prawnych z zakresu porozumień procesowych jest pożąda-nym kierunkiem, gdyż ich stosowanie przynosi ko-rzyści zarówno organom wymiaru sprawiedliwości w postaci szybszego skazania, jak i dla skazanemu, który może wpływać na kształtowanie wymiaru kary.

48PRAwo

Page 54: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

1. Włochy

Historia konsensualizmu we Włoszech jest nietypowa. Wywodzi się z potrzeby uregulowania stosunków spo-łecznych, które zostały zachwiane poprzez ekspansję mafii i innych zorganizowanych grup przestępczych. Na przełomie lat 70. i 80. we Włoszech nastąpiła ko-nieczność walki z terroryzmem, w związku z czym w 1991 r. wprowadzono szereg przepisów zwanych

„nagradzającymi” (Palazzo, Kierunki zmian we wło-skim…). Stanowią one o możliwości złagodzenia kary, a nawet odstąpienia od jej wymierzenia oskarżonym, którzy zgodzili się na współpracę z organami ściga-nia. Taki sprawca zwany jest pentito, czyli skruszony, i uzyskuje status świadka koronnego, jednakże to or-gan orzekający decyduje w konkretnych przypadkach o zastosowaniu przepisów „nagradzających”. Nie-mniej podnosi się, iż znaczące złagodzenie kary, a nawet bezkarność dla „skruszonych” terrorystów pozostają w rażącej sprzeczności z wagą popełnio-nych przez nich przestępstw oraz dyrektywą pre-wencji generalnej i sprawiedliwej odpłaty. Wobec publicznej krytyki instytucji pentito oraz narastającej liczby członków programu ochrony świadków nastą-piła konieczność zmian. Co więcej, z doświadczenia policyjnego wynika, iż wielu pentiti zostało umyśl-nie podstawionych przez organizacje przestępcze celem wprowadzenia w błąd wymiaru sprawiedli-wości (Światłowski, Porozumienia w procesie karnym…). Postulowane zmiany miały ograniczyć nadmierne stosowanie pentito oraz zawęzić korzyści proponowa-ne „skruszonym”. Nowelizacja z 2001 r. stanowi, że pentito ma 180 dni na złożenie oświadczenia o współ-pracy z organami ścigania oraz złożenie zeznań w tym charakterze. Musi także ujawnić swój majątek w celu ustanowienia na nim zabezpieczenia. Ustawodawca włoski w zamian za użyteczne informacje obciążające oskarżonych zapewnia „skruszonemu” objęcie pro-gramem ochrony świadków, jednakże dzięki zaostrze-niu regulacji dopiero po odbyciu jednej czwartej za-sądzonej kary pozbawienia wolności (minimum 10 lat w przypadku kary dożywotniego pozbawienia wol-ności). Można zatem wnioskować, iż kierunek zmian w prawie włoskim daje nadzieję na ograniczenie nadużyć omawianej instytucji i tym samym zapewni skutecz-ną metodę walki z przestępczością zorganizowaną we Włoszech (zuccarelli, Handling and Protecting Witnesses…).

Oprócz przepisów „nagradzających” w celu zwięk-szenia efektywności wymiaru sprawiedliwości we Włoszech wprowadzono instytucje, które umożliwiają oskarżonemu dobrowolne poddanie się karze w przy-padku przestępstw mniejszej wagi. W 1981 r. do wło-skiego Kodeksu postępowania karnego w art. 444-448 została wprowadzona instytucja zwana patteggia-mento. Dopuszczała ona dokonywanie pomiędzy oskarżeniem a obroną uzgodnień co do kary, ale tyl-ko w drobnych sprawach zagrożonych karą nieprze-kraczającą trzech miesięcy pozbawienia wolności (Stachowiak, Porozumiewanie się i uzgadnianie roz-strzygnięć…). W 1989 r. nastąpiła gruntowna refor-ma włoskiej procedury karnej, a następnie w 2003 r. instytucja patteggiamento uzyskała nowy kształt (Rogacka-Rzewnicka, Oportunizm i legalizm ścigania…). Do uzgodnień między oskarżycielem a obrońcą może dojść w trakcie całego postępowania przy-gotowawczego, aż do czasu rozpoczęcia rozprawy głównej. Sąd może orzec karę na zgodny wniosek stron w sprawach o przestępstwa zagrożone karą nieprzekraczającą pięciu lat pozbawienia wolno-ści. Orzeczony wymiar kary powinien być niższy o jedną trzecią od ustawowego zagrożenia i nie może przekroczyć dwóch lat pozbawienia wolności. W tym trybie może zostać orzeczona również kara grzywny, a wniosek stron może obejmować także zawiesze-nie wykonania kary. Wniosek podlega badaniu przez sędzie go, który jest zobowiązany w szczególności do sprawdzenia, czy nie ma podstaw do uniewinnienia oskarżonego, czy przedłożony wniosek jest zgodny z prawem, a sugerowana kara proporcjonalna do wagi zarzucanego czynu (Marek, Konsensualny mo-del rozstrzygania…). Rozpatrywanie wniosku odbywa się na posiedzeniu niejawnym, na którym obecność oskarżonego nie jest obowiązkowa. Sąd przeprowa-dza postępowanie dowodowe wyłącznie na podstawie akt sprawy, przy czym inne dowody są niedopuszczal-ne. W wypadku nieprzyjęcia wniosku sprawa zostanie rozpoznana na zasadach ogólnych. Możliwe jest rów-nież uniewinnienie oskarżonego.

Patteggiamento uchodzi za wzór polskiego ska-zania bez rozprawy i dobrowolnego poddania się karze. Polski ustawodawca dopuścił jednak moż-liwość wniesienia wniosku o skazanie bez rozpra-wy (art. 335 kpk) w sprawach o występki zagrożone karą nieprzekraczającą 10 lat pozbawienia wolno-

49 tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 55: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

ści, zaś dobrowolne poddanie się odpowiedzialności karnej z art. 387 kpk dopuszczalne jest w sprawach o wszystkie występki, niezależnie od zagroże-nia ustawowego. Jest to regulacja łagodniejsza niż włoskie patteggiamento, które jest dopuszczalne w sprawach o przestępstwa zagrożone karą nieprze-kraczającą trzech lat pozbawienia wolności. Różni-ce dostrzegamy również w skutkach zastosowania tych instytucji. Włoski prawodawca określa wyso-kość możliwej kary, natomiast w Polsce sąd może orzec także nadzwyczajne złagodzenie kary, wa-runkowe zawieszenie jej wykonania albo wyłącz-nie środek karny. Decyzja należy do prokuratora, który we wniosku określa proponowaną karę, a sąd, chcąc orzec inną, musi uzgodnić ją z oskarżonym. Różnice między włoską i polską instytucją wystę-pują również w zakresie postępowania dowodowe-go, którego według art. 343 polskiego kpk się nie przeprowadza. Natomiast podobnie uregulowano kwestię sądowej kontroli zawartego porozumienia. Ponadto włoska procedura nie dopuszcza postę-powania odwoławczego od orzeczenia wyda nego w trybie patteggiamento, jednakże przysługuje od niego kasacja oparta na zarzucie obrazy pra-wa. Oprócz niższego wymiaru kary dodatkową ko-rzyścią dla oskarżonego jest niestosowanie wobec niego środków zabezpieczających i kar dodatko-wych. Ustawodawca przyjął, że wyrok wydany w trybie patteggiamento nie daje podstawy do uznania winy w postępowaniach cywilnym i ad-ministracyjnym, gdyż oskarżony, zawierając układ z prokuratorem, nie musi przyznać się do winy. Taka regulacja pozostaje w zgodzie z zasadą domnie-mania niewinności i nie koliduje z zasadą nemo tene tur se ipsum procedere. Należy również zazna-czyć, iż tego szczególnego postępowania nie sto-suje się w sprawach nieletnich. Uzasadnione jest to specyfiką postępowania z nieletnimi, zakła-dając przewagę wychowania nad karaniem oraz uwzględniając ich rozwój psychiczny i emocjonalny (Palazzo, Kierunki zmian we włoskim…).

Instytucja ta jest jednak często krytykowana. Podnosi się, że stwarza przywilej dla osób lepiej sytuowanych, ponieważ jej zastosowanie prowa-dzi często do wymierzania odpowiednio wysokiej grzywny zamiast kary izolacyjnej. Ponadto swoboda sądu i prokuratora w akceptacji takiego dobrowol-

nego poddania się karze wprowadza niepewność i może przyczynić się do rozwoju nieformalnego tar-gowania się o karę poza sądem (tamże).

We włoskiej procedurze karnej patteggiamento nie jest jedynym trybem szczególnym. Inną postacią porozumienia jest giudizio abbreviato, tzw. „proces skrócony”, unormowany w art. 438-443 kpk, który również odzwierciedla podobieństwa do polskich regulacji. Tryb ten przewiduje możliwość zawierania porozumienia we wszystkich sprawach, za wyjąt-kiem przestępstw zagrożonych karą dożywotniego pozbawienia wolności. Najpóźniej do zakończenia postępowania przygotowawczego oskarżony za zgo-dą prokuratora może wystąpić do sądu z wnioskiem o skazanie. Aby wniosek został uwzględniony przez sąd, musi istnieć materiał dowodowy uzasadniają-cy fakty i odpowiedzialność sprawcy. Konsekwencją przychylenia się do żądań oskarżonego jest auto-matyczne pomniejszenie wymierzonej kary o jedną trzecią ustawowego zagrożenia. Niewątpliwie wi-doczne są tu podobieństwa do polskiego dobrowol-nego poddania się karze.

2. Hiszpania

Hiszpańska instytucja prawna zwana conformidad jest formą przypisania odpowiedzialności karnej przypo-minającą skazanie bez rozprawy w prawie polskim. Początkowo polegała ona na możliwości odstąpienia od przeprowadzenia rozprawy w sprawach zagrożo-nych karą nieprzekraczającą sześciu lat pozbawienia wolności, jeżeli oskarżony po zapoznaniu się z tre-ścią aktu oskarżenia i zebranymi przeciwko niemu dowodami przyznał się do winy. W związku z tym, iż oskarżony nie miał dużych korzyści za swoje przy-znanie, instytucja ta nie miała większego znaczenia w praktyce. Dopiero nowelizacja hiszpańskiego Ko-deksu postępowania karnego z 1989 r. nadała jej bar-dziej konsensualny charakter. Co więcej, wprowa-dzono procedimiento abreviado, tzw. „postępowanie skrócone”. Polega ono na tym, iż w wypadku przy-znania się oskarżonego do winy przed sędzią śled-czym, czyli w fazie postępowania przygotowawcze-go, sędzia ten może przekazać sprawę bezpośrednio sędziemu orzekającemu w celu niezwłocznego wy-dania wyroku skazującego bez przeprowadzania roz-

50PRAwo

Page 56: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

prawy. W praktyce procedura ta zakłada uzgodnienie między stronami wnioskowanej kary, czego potwier-dzeniem jest podpis składany przez oskarżonego na akcie oskarżenia zawierającym wniosek co do kary. Conformidad i procedimiento abreviado mogą zostać zastosowane w sprawach o przestępstwa zagrożone karą do 12 lat pozbawienia wolności. Jednakże, po-mimo tak wysokiej granicy dopuszczalnego zagro-żenia karnego, instytucje te służą konsensualnemu rozstrzyganiu spraw drobniejszych (zbrojewska, Spo-soby konsensualnego rozstrzygania…).

Poza postępowaniem skróconym w Hiszpanii występuje także regulacja gwarantująca bezkarność byłym członkom organizacji terrorystycznych, któ-rzy zgodzili się na współpracę z wymiarem sprawie-dliwości. Bezkarność ta nie jest jednak dopuszczalna względem sprawców zabójstw i niektórych innych ciężkich zbrodni (Światłowski, Porozumienia w proce-sie karnym…).

W prawie hiszpańskim i polskim zauważamy wiele podobieństw w zakresie konsensualnych poro-zumień procesowych. W piśmiennictwie zaznacza się również, iż conformidad, tak jak uregulowania włoskie, było wzorem dla polskich instytucji, w szczególności skazania bez rozprawy, choć tryb hiszpański jest do-puszczalny w sprawach o niższym zagrożeniu usta-wowym. Polski kpk, przyjmując wyższą górną grani-cę zagrożenia ustawowego, pozwala na korzystanie z dobrodziejstw konsensualizmu przez oskarżonych w sprawach o poważniejsze przestępstwa. Odpowied-nik dobrowolnego poddania się karze z art. 387 kpk, czyli hiszpańskie procedimiento abreviado, również stosuje się w sprawach o niższym niż w Polsce za-grożeniu ustawowym. Na tej podstawie można wnio-skować, że zastosowanie porozumień procesowych w Hiszpanii służy do rozpoznawania spraw o drobne przestępstwa, a sprawy o cięższej wadze podle gają większemu rygorowi pełnego procesu. Należy wy-razić poparcie dla takiego rozwiązania, gdyż w ten sposób ustawodawca zabezpieczył się przed naduży-waniem instytucji konsensualnych i układaniem się w celu łagodniejszego skazania. Natomiast nie wpły-wa to na ocenę polskich regulacji, gdyż od polskich sądów wymaga się dużo większego wysiłku przy roz-poznawaniu spraw oraz nakłada się większą odpo-wiedzialność, jako że rozpatrują sprawy o poważniej-sze przestępstwa o wyższym zagrożeniu ustawowym.

3. Holandia

Holandia jako państwo znane z obowiązującej w jej systemie zasady oportunizmu przyznaje pro-kuratorowi dużą swobodę w podejmowaniu de-cyzji dotyczących ścigania karnego, określania kwalifikacji prawnej czynu i zakresu przedmioto-wego aktu oskarżenia, który to akt jest wiążący dla sądu. Jest to tzw. „tyrania aktu oskarżenia”. Holen-derski Kodeks postępowania karnego z 1926 r. do-puszcza możliwość zawarcia porozumienia mię-dzy prokuratorem a podejrzanym w postępowaniu przygotowawczym. Dotyczy to spraw o występki za-grożone karą nieprzekraczającą sześciu lat pozbawie-nia wolności (zbrojewska, Dobrowolne poddanie się ka-rze…). Transaction, tzw. „transakcja”, to porozumienie, na podstawie którego podejrzany zobowiązuje się do wpłacenia określonej przez prokuratora kwoty pie-niężnej na rzecz Skarbu Państwa. W zamian postę-powanie przeciwko niemu zostaje umorzone. Kwota ta zwana jest „pokutnym” i z reguły ustalana jest na poziomie niższym o blisko 20 proc. od grzywny, jakiej prokurator zażądałby na rozprawie. Na podejrzanego mogą być nałożone także inne obowiązki, w szcze-gólności: naprawienie szkody wyrządzonej przestęp-stwem, zrzeczenie się praw do przedmiotów zajętych przez prokuratora, które podlegają konfiskacie, lub uiszczenie na rzecz Skarbu Państwa sumy stano-wiącej równowartość tych przedmiotów (Światłowski, Porozumienia w procesie karnym…).

Cechą charakterystyczną i odróżniającą holen-derskie unormowanie konsensualnych metod zakoń-czenia sporów jest całkowite wyeliminowanie sądu. Ani nie uczestniczy on w „transakcji”, ani nie ma wpływu na treść zawartego porozumienia. Co więcej, nie sprawuje kontroli, gdyż tak ukaranemu nie przy-sługuje środek zaskarżenia. Ustawodawca holender-ski postanowił, że dopuszczalność zaskarżenia jest zbędna, gdy sprawca czynu zaakceptował i wypełnił warunki stawiane przez prokuratora. Jeżeli spraw-ca nie zawarłby z prokuratorem porozumienia albo nie zrealizował wynikających z transakcji uzgodnień, prokurator ma prawo do wznowienia postępowania i skierowania aktu oskarżenia do sądu. Wyłączenie sądu z udziału przy zawieraniu porozumienia proku-ratora z podejrzanym jest najbardziej istotną różnicą w stosunku do polskich instytucji.

51 tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 57: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

Jak można by się spodziewać, instytucja transac-tion jest szeroko krytykowana za brak ingerencji sądu w treść porozumienia zawartego pomiędzy podejrza-nym a prokuratorem. Wskazuje się, iż narusza to pra-wo oskarżonego do obrony oraz prowadzi do uprzy-wilejowania zamożnych grup społecznych. Ponadto znosi różnice między procesową funkcją ścigania a orzekania, powodując przekazywanie kompetencji właściwych dla sądu organom pozasądowym. Według krytyków instytucja transaction sprawia, że prawo do sprawiedliwego procesu staje się wyjątkiem, a nie obowiązującą zasadą (zbrojewska, Sposoby konsensual-nego rozstrzygania…). Pomimo krytyki w holenderskim piśmiennictwie „transakcje” są bardzo często stoso-wane w praktyce. Świadczy o tym fakt, iż jedna trzecia spraw karnych w Holandii kończy się w ten właśnie sposób. Jednocześnie, aby zapobiec arbitralności prokuratorów, ustawodawca wprowadził wytyczne zawierające zasady i reguły postępowania, którymi powinni kierować się prokuratorzy, ustalając warunki transaction. Rozszerzając zakres stosowania omawia-nej instytucji, w 1993 r. prawo do zawierania trans-akcji zostało przyznane policji. Jednakże tylko co do niektórych przestępstw, takich jak kradzież ze sklepu czy jazda samochodem pod wpływem alkoholu.

Uregulowania holenderskie są niewątpliwie bar-dzo łagodne dla sprawców przestępstw. Oprócz wspo-mnianej zasadniczej różnicy odmienna w stosunku do Polski jest też sankcja wymierzana oskarżonemu. Transaction przewiduje głównie karę grzywny na rzecz Skarbu Państwa, natomiast polskie instytucje opierają się na poważniejszych karach i środkach kar-nych. Ponadto należy zwrócić uwagę, iż w przypadku wykonania nakazu karnego prokuratora postępowa-nie zostaje umorzone, a na gruncie polskiego kpk po uzgodnieniu wszystkich warunków porozumienia postępowanie dalej się toczy, do momentu wydania wyroku skazującego przez sąd bądź nieuwzględ-nienia wniosku i przeprowadzenia pełnego procesu karnego.

4. Szwecja

Szwecja jest państwem, w którym obowiązuje zasa-da legalizmu, w związku z czym generalnie nie do-puszcza się tam możliwości zawierania porozumień,

które miałyby na celu uchylenie się od odpowiedzial-ności karnej, a też niechętnie traktuje się negocjacje w celu uzyskania łagodniejszego skazania. Jest to konstrukcja bardzo rzadko spotykana w dzisiejszych systemach prawnych Europy. Tak duże ograniczenie możliwości zawierania porozumień procesowych jest interesującym wyjątkiem w ogólnym dążeniu do uła-twiania, przyspieszania i uelastyczniania procedur karnych. Przejawy konsensualizmu możemy dostrzec w szwedzkim postępowaniu nakazowym, w regulacji dobrowolnego poddania się karze.

Polega to na tym, iż prokurator, wypisując for-mularz, opisuje czyn, o popełnienie którego sprawca jest podejrzewany, oraz określa karę, jaka powinna być wymierzona. Istotne jest, że wystawienie nakazu karnego jest niedopuszczalne, jeżeli zachodzi przy-puszczenie istnienia pokrzywdzonego. Sporządzony przez oskarżyciela formularz doręcza się podejrza-nemu. Może on na piśmie zaakceptować zapropo-nowaną karę, tym samym nakaz karny uznany przez podejrzanego uzyskuje moc prawomocnego wyroku sądu. Natomiast jeżeli podejrzany nie wyrazi zgody, sprawa zostanie skierowana do sądu i rozpoznana w zwykłym trybie postępowania karnego.

Zgodnie z przedstawioną regulacją dobrowolne poddanie się karze zasadniczo różni się od modelu polskiego. Nie można jednoznacznie wskazać żad-nych procesowych podobieństw omawianych insty-tucji, poza wymaganą zgodą oskarżonego na zastoso-wanie tego trybu postępowania. W literaturze bardzo mocno akcentuje się inkwizycyjność nakazu karnego w szwedzkim procesie, ponieważ nie mają tu miejsca żadne uzgodnienia pomiędzy prokuratorem a podej-rzanym (Waltoś, Porozumienia w europejskim procesie…). Nie możemy w tym wypadku mówić o porozumieniu procesowym. Warto zwrócić uwagę, iż zaakceptowany nakaz karny ma moc wyroku sądowego, więc pomimo braku negocjacji i braku wpływu na wysokość kary oskarżony unika publicznego procesu. Mając również na względzie koszty postępowania, należy zauważyć, że oskarżony mimo wszystko odnosi korzyści z do-browolnego poddania się karze. Gdy nie wyrazi zgody na nakaz karny wystawiony przez prokuratora, będzie miał możliwość pełnej realizacji uprawnień proce-sowych, przedstawiania dowodów na swoją korzyść, a tym samym możliwość wpływu na końcowe orze-czenie sądu.

52PRAwo

Page 58: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Stwierdzić zatem należy, że rozwiązania przyjęte w Szwecji, pomimo szeroko realizowanego legalizmu, zawierają elementy konsensualizmu.

5. Rosja

Na uwagę zasługuje także ustawodawstwo rosyjskie, gdyż powstanie Federacji Rosyjskiej w 1991 r. wiąże się z gruntowną zmianą systemu politycznego obo-wiązującego w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Wzorem państw demokratycznych nowy Kodeks postępowania karnego uchwalony 29 maja 2002 r. wprowadził spory katalog podstawowych za-sad procesowych. „Wzmocnienie pozycji jednostki w rosyjskim procesie karnym idzie w parze ze wzmoc-nieniem statusu procesujących się stron, co znalazło dobitny wyraz w skodyfikowaniu zasady kontradyk-toryjności i równouprawnienia stron” (Bieńkowska, Konsensualizm w rosyjskim procesie…).

W rozwiązaniach rosyjskich znajdujemy podo-bieństwa do polskich instytucji porozumień proceso-wych. Odnoszą się one do przestępstw o mniejszym ciężarze gatunkowym oraz mają służyć ekonomii procesowej. Jest to m.in. uznanie oskarżenia przez oskarżonego uregulowane w art. 314 i następnych kpk. Zakres spraw, w których oskarżenie może być uznane przez oskarżonego, odpowiada polskiej re-gulacji skazania bez rozprawy, a zgoda oskarżyciela i pokrzywdzonego nawiązuje do dobrowolnego pod-dania się karze. Cechą charakterystyczną rosyjskiej re gu lacji jest obowiązkowy udział obrońcy w postępo-waniu, a także moment poinformowania oskarżonego o możliwości zastosowania tej procedury już w ra-mach czynności zaznajamiania go z materiałami sprawy w postępowaniu przygotowawczym. Regula-cje te wskazują, że ustawodawcy zwracają szczególną uwagę na pomoc procesową oskarżonemu w postę-powaniu, w którym dopuszcza się zawarcie porozu-mienia.

W literaturze przedmiotu wskazuje się, iż ska-zanie na podstawie porozumienia stron jest możli-we wyłącznie w wypadku, gdy sędzia na podstawie materiałów zawartych w aktach sprawy i rezultatów posiedzenia z udziałem stron jest przekonany co do zasadności oskarżenia. Jest to wymaganie o zasad-niczym znaczeniu, dlatego też w polskiej regulacji

skazania bez rozprawy i dobrowolnego poddania się karze występuje warunek, aby okoliczności popeł-nienia przestępstwa nie budziły wątpliwości. Podob-nie jak w innych krajach stosujących konsensualne metody zakończenia postępowania karnego również w Rosji przeciwnicy tej koncepcji podnoszą sprzecz-ność z konstytucyjną zasadą domniemania niewin-ności, która nakazuje uznawać oskarżonego za nie-winnego, dopóki jego wina nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Ich ko-lejnym argumentem jest to, iż w warunkach panującej w Rosji korupcji, przemocy i brutalności stosowanej przez organy ochrony prawnej, upadku obywatelskie-go poczucia praworządności i „bezgranicznej władzy szalonych pieniędzy, powołanie do życia instytucji podobnej do transakcji o przyznanie się do winy, nie-mającej korzeni w historii rosyjskiego postępowania karnego, wygląda z jednej strony jak wskrzeszenie teorii przyznania się do winy jako królowej dowo-dów” (tamże). Taka argumentacja nie jest jednak na tyle przekonująca, aby podważyć szeroko aprobowaną w innych krajach koncepcję porozumień proceso-wych. W świetle historycznych zmian politycznych element ten jest dopiero początkiem nowelizacji sys-temu prawnego w Rosji. Niewątpliwie doświadczenia praktyki wskażą, czy przyjęte rozwiązania będą miały znaczący wpływ na wymiar sprawiedliwości w Rosji.

Konsensus uniwersalny. Podsumowanie

Przedstawione powyżej regulacje prawne potwierdza-ją, iż porozumienia w procesie karnym są zjawiskiem bardzo rozpowszechnionym. Istnieją konstrukcje wyraźnie dopuszczające zakończenie sprawy karnej w trybie targowania o wyrok (najszerzej w USA, ale też np. w Polsce, we Włoszech, w Hiszpanii), jak rów-nież rozwiązania w mniejszym stopniu akceptujące negocjacje uczestników postępowania karnego (np. Holandia). Jednakże wszystkie wskazane instytucje opierają się na zasadzie konsensualizmu i zawiera-ją elementy wprowadzające odstępstwa od zwykłych trybów postępowania.

W świetle wskazanych regulacji amerykańskie targowanie się o przyznanie ma najistotniejsze zna-czenie, gdyż wskazuje się, że dało początek konsensu-alizmowi w procesie karnym. Ze względu na różnice

53 tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 59: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

w obowiązujących w Polsce i USA systemach praw-nych bezpośrednie zastosowanie instytucji plea bar-gaining w polskim postępowaniu karnym wydaje się niemożliwe, a tym samym należy wyrazić aprobatę dla przyjętych w naszym kraju rozwiązań. Nie jest wskazane, aby za wszelką cenę ujednolicać prawo, lecz należy czerpać z doświadczeń innych krajów, by ukształtować regulacje prawne w sposób odpowia-dający oczekiwaniom danego społeczeństwa oraz wymiaru sprawiedliwości. Ponadto z systemu prawa common law wynika katalog źródeł prawa, który rów-nież przedstawia się odmiennie niż katalog źródeł prawa procesowego w Polsce. Na podstawie głównie prawa precedensowego istnieje możliwość kształto-wania i szybkiego nowelizowania prawa, co w znaczny sposób przyśpiesza dostosowanie prawa do potrzeb społeczeństwa. Natomiast system kontynentalny cechuje się dużą stabilnością, a przez to niewielką elastycznością, choć wypada również zauważyć, że gwarantuje to pewność prawa. Niemniej rozwiązania procesowe o tym charakterze ciągle podlegają nowe-lizacjom i są dostosowywane do zmian zachodzą-cych w przestępczości oraz, co za tym idzie, potrzeb społeczeństwa. Znaczna część tych potrzeb wynika z eskalacji terroryzmu i przestępczości zorganizowa-nej. Chodzi tu głównie o instytucję świadka koron-nego. Natomiast typowe porozumienia procesowe różnią się między poszczególnymi krajami, aczkol-wiek ich wspólnym celem jest zawsze rozwiązanie konfliktu wywołanego przestępstwem.

Na tym tle polskie uregulowania porozumień procesowych odznaczają się kompleksowością i uni-wersalnym charakterem. Ustawodawca w przepisach regulujących instytucje skazania bez rozprawy oraz dobrowolnego poddania się karze zawarł najważ-niejsze elementy konsensualizmu. Wzorując się na innych państwach i łącząc wszystkie istotne cechy tych instytucji, nie zapomniał o prawach przysłu-gujących stronom procesu karnego, w szczególności pokrzywdzonemu, który w Polsce może mieć istotny wpływ na postępowanie. Sądowa kontrola porozu-mienia nie jest niczym ograniczona, wręcz przeciwnie

– sędzia jest zobowiązany do dokładnego zbadania, czy okoliczności popełnienia przestępstwa zarzu-canego oskarżonemu nie budzą wątpliwości, oraz może sugerować zmiany we wniosku. W przypadku wszystkich krajów uwzględniających konsensualne

metody zakończenia postępowania karnego stosuje się je w sprawach o występki lub lżejsze przestępstwa. W związku z tym możliwość targowania się dopusz-czono tylko w sprawach o przestępstwa zagrożone niewysoką karą pozbawienia wolności.

W powyższych rozważaniach przedstawiono tylko niektóre z istniejących instytucji, by zobrazować, jak wielka różnorodność występuje w tym zakresie.

Niewątpliwie jednym z głównych celów zawie-rania porozumień między oskarżonym i oskarżycie-lem jest ekonomia procesowa. Ustawodawcy różnymi metodami dążą do osiągnięcia tego celu. Jak słusznie zauważyła M. Rogacka-Rzewnicka, „konsensualizm przybiera w poszczególnych państwach zróżnicowa-ne formy, których jednak wspólnym celem jest dąże-nie do zmniejszenia obciążenia sądów w następstwie rezygnacji z pełnego postępowania. Innym uzasad-nieniem jest – oparta na teorii sprawiedliwości na-prawczej – akceptacja ugodowych, koncyliacyjnych i polubownych metod zakończania postępowania kar-nego oraz przekonanie, że mogą one przyczyniać się do osiągania bardziej trwałych niż w przypadku peł-nego, oficjalnego procesu końcowych efektów sprawy karnej” (Rogacka-Rzewnicka, Oportunizm i legalizm…).

Odnosząc się jednak krytycznie do omawianych instytucji, trzeba zwrócić uwagę, że postępowaniem nie może rządzić jedynie pragmatyzm. Przekony-wanie oskarżonego o zaletach podjęcia współpracy z organami ścigania z natury złe nie jest. Ujawnianie przez oskarżonego osób winnych innych przestępstw oraz okoliczności ich popełnienia służy dobru po-wszechnemu, jakim jest skuteczna walka z przestęp-czością. Przy czym motywy tego ujawniania nie mają znaczenia, wystarczy, jeśli oskarżony czyni to z uwagi na własny interes. Jednakże manipulacja zaczyna się wtedy, gdy organ ścigania jest współautorem obcią-żających zeznań, a sąd nie dość uważnym i starannym ich recenzentem. Celem procesu karnego jest bowiem to, aby „sprawca przestępstwa został wykryty i pocią-gnięty do odpowiedzialności karnej, a osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności” (art. 2 par. 1 pkt 1 kpk), a podstawę wszelkich rozstrzygnięć stanowiły prawdziwe ustalenia faktyczne (art. 2 par. 2 kpk).

54PRAwo

Page 60: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Bibliografia• Bieńkowska B., Konsensualizm w rosyjskim procesie karnym, Warszawa 2005.

• Bieńkowska E., Mazowiecka L., Ofiara przestępstwa w dokumentach międzynarodowych, Warszawa 2009.

• Bogusłowicz A., Postępowanie skrócone – klasyczna forma konsensualnego sposobu zakończenia postępowania karnego,

Warszawa 2006.

• Bogusłowicz, Postępowanie skrócone…; Uchwała połączonych Izb Karnej i Wojskowej z 29 stycznia 1971 r., VI KZP 26/69.

• Boratyńska K.T., Górski A., Sakowicz A., Ważny A., Kodeks postępowania karnego. Komentarz, Warszawa 2007.

• Champion D.J., Hartley R.D., Rabe G.A., Criminal Courts: Structure, Process, and Issues, Upper Saddle River (New Jersey) 2008.

• Council of Europe, Replies to the Questionnaire on Protection of Witnesses and Pentiti in Relation to Acts of Terrorism,

www.coe.int.

• Czapigo V.A., Wyjaśnienia oskarżonego jako środek dowodowy w procesie karnym, Warszawa 2001.

• Kruk E., Uwagi o skazaniu bez rozprawy w nowym kodeksie postępowania karnego, Warszawa 1998.

• Kulesza C., Niektóre aspekty prawa do obrony w świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego USA, Warszawa 1995.

• Maraszek M., Konsensualne zakończenie postępowania karnego w trybie art. 335 k.p.k., Warszawa 2012.

• Marek A., Konsensualny model rozstrzygania spraw w procesie karnym, w: Czapska J., Gaberle A., Światłowski A., Zoll A.,

Zasady procesu karnego wobec wyzwań współczesności. Księga ku czci Prof. S. Waltosia, Warszawa 2000.

• Newman D.J., Pleading Guilty for Considerations: A Study of Bargain Justice, „Journal of Criminal Law”, Evanston 1956.

• Palazzo F.C., Kierunki zmian we włoskim ustawodawstwie karnym, Warszawa 1991.

• Rogacka-Rzewnicka M., Oportunizm i legalizm ścigania przestępstw w świetle współczesnych przeobrażeń procesu karnego,

Warszawa 2007.

• Stachowiak S., Porozumiewanie się i uzgadnianie rozstrzygnięć przez uczestników postępowania karnego. Podsumowanie

konferencji, Warszawa – Poznań 1993.

• Steinborn S., Porozumienia w polskim procesie karnym, Kraków 2005.

• Światłowski A.R., Porozumienia w procesie karnym niektórych państw europejskich, Warszawa 1998.

• Waltoś S., Nowe instytucje w kodeksie postępowania karnego z 1997 roku, Warszawa 1997.

• Waltoś S., Porozumienia w europejskim procesie karnym; próba syntetycznego spojrzenia, Warszawa 2000.

• Zbrojewska M., Dobrowolne poddanie się karze w Kodeksie postępowania karnego, Białystok 2002.

• Zbrojewska M., Sposoby konsensualnego rozstrzygania spraw karnych w wybranych krajach Europy, Warszawa 2002.

• Zuccarelli F., Handling and Protecting Witnesses and Collaborators of Justice, Jakarta 2011.

tARgoWANiE o WYRok. doŚWiAdCzENiA EuRoPEJSkiE i AMERYkAńSkiE55

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 61: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Porozumienia procesowe są przejawem konsensualizmu

w procesie karnym, który sprzyja przyspieszeniu i uprosz-

czeniu procedury karnej przy jednoczesnym poszanowaniu

praw uczestników postępowania. Zawarcie porozumienia

pomiędzy oskarżycielem i oskarżonym daje korzyści zarów-

no oskarżonemu, który ma wpływ na wymiar kary, prokura-

torowi, który może skrócić postępowanie, jak i sądowi, który

szybciej rozpatruje sprawę. Korzyści te zostały dostrzeżone

przez wielu ustawodawców. W niniejszym artykule przed-

stawiono polskie instytucje skazania bez rozprawy oraz do-

browolnego poddania się karze na tle podobnych regulacji

z USA, Włoch i Hiszpanii oraz nieco odmiennych z Holan-

dii i Szwecji. Zwrócono też uwagę na regulacje rosyjskie

w świetle przemian ustrojowych.

Procedural agreements are a sign of consent in a criminal

trial that works in favor of quick and simplified criminal

procedure, while respecting the rights of the parties. The

agreement between the prosecutor and the accused has the

advantage for both: the accused, which has an influence on

the judgment; the prosecutor, which can shorten the proce-

edings, and the court which shall consider the matter more

quickly. These benefits have been recognized by many legi-

slators. Here the Polish institutions are presented: convic-

tion without the trial and voluntary acceptance of penalty

against similar regulations from the U.S., Italy and Spain,

and somewhat different from the Netherlands and Sweden.

Attention was paid to Russian regulations in the face of po-

litical changes.

Streszczenie Summary

www.struna.edu.pl

56PRAwo

Page 62: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Norwida uważa się za twórcę, który zdecydowanie odciął się od poprzedników i stał się prekurso rem pozytywizmu. Jednak nie wszystkie utwory poety były nastawione opozycyjnie do nurtu roman­tycznego. Przykładem jest wiersz Marzenie.

Marzenie opublikowane w „Przeglądzie Warszawskim” w drugiej połowie 1840 r. to jeden z pierwszych utwo-rów Norwida. Chociaż nie wzbudziło zachwytu krytyki (przynajmniej nie tak spektakularnego jak Mój ostatni sonet, uważany za właściwy pierwszy utwór, otwiera-jący refleksję nad warsztatem poetyckim autora Qui-dama i będący swoistym preludium późniejszej twór-czości), to jednak warto mu się bliżej przyjrzeć. Nie wydaje się bowiem, by stwierdzenie Sudolskiego o nie-wielkiej wartości tego utworu i zaklasyfikowanie go do poezji nie najwyższych lotów było słuszne (Sudolski, Noc paskiewiczowska…, s. 38). Liryk ten jest pewnego rodzaju zbiorem cech całego warsztatu młodego poety. Zawiera, oprócz wielu elementów przedlistopadowe-go romantyzmu, cechy swoiście Norwidowskie, zapo-wiadające przyszłą oryginalną twórczość romantyka z drugiego pokolenia. Analiza tego utworu pozwala nam więc na prześledzenie wstępnego etapu kształ-towania się nowatorstwa dykcji poetyckiej Cypriana Norwida. Spróbujemy to za chwilę wykazać, przed-stawiając związki między Marzeniem a innymi jego wczesnymi i późniejszymi tekstami, a także rozpatru-jąc stosunek Marzenia do tradycji romantycznej, ści-ślej zaś do tradycji przedlistopadowego romantyzmu.

Marzenie jest młodzieńczym utworem, stanowiącym zapis artystycznych i egzystencjalnych poszukiwań i, jak sam poeta zaznaczył w tytule, „fantazji”. Jego mottem uczynił Norwid cytat z Pieśni Świętojańskiej o Sobótce autorstwa Jana Kochanowskiego: „Lecz tyl-ko że pragniemy,/ Ale nie rozumiemy,/ Czego się trzy-mać, jako się sprawować,/ Żeby nie przyszło na koniec bobrować”.

Autor tych słów inspirował młodego Norwida. Dowiadujemy się od Niewiaromskiego, który pisał po poznaniu Cypriana Kamila i jego brata w 1835 r. na pensji u Sahlinga, że „(...) już wtedy ze wszystkich poetów dawniejszych upodobał sobie Jana Kocha-nowskiego, którego poezje polskie na pamięć prawie umiał” (tamże, s. 31). Jak zauważa Zbigniew Sudolski, Marzenie podobnie jak Dumanie I opatrzone mottami z Kochanowskiego „zapowiadają dojrzałą lirykę Nor-wida pełną głębokiej zadumy nad życiem i wskazań o potrzebie jego podporządkowania ideałom wiecz-notrwałym” (tamże, s. 38).

Słowa powyższego motta trafnie charakteryzu-ją nie tylko tematykę samego liryku, ale także drogę wahań i wątpliwości młodego, obiecującego i dopiero wstępującego na krętą ścieżkę poetyckiej kariery czło-wieka. Drogi, która, jak wiemy, już od samego począt-ku naznaczona była refleksją i zadumą. Przywołane w motcie słowa autora Trenów odnoszą się do pytania o taki sposób życia, które zgodnie ze stoicką zasadą umiarkowania upłynie w zgodzie ze światem i sobą. Jest to pytanie uniwersalne, ważne w każdej epoce.

57

Marzenie jako przykład wczesnej twórczości Cypriana Kamila Norwida

Małgorzata Wojtowicz

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 63: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Trzeba jednak przyznać, że w romantyzmie miało ono szczególny charakter. Zostało na nowo odkryte i przewartościowane. Zwłaszcza przez pokolenie twór-cy Marzenia, urodzone po 1820 r., którego dzieciń-stwo przypadło na okres rozkwitu nurtu romantycz-nego, a młodość na burzliwy okres polskiego zrywu narodowego zakończony tzw. nocą paskiewiczowską. Dramatyczne przeżycia tej nocy, których często do-świadczali przyjaciele i znajomi młodych twórców

– wystarczy wspomnieć o wywózkach na Sybir świę-tokrzyżowców w 1839 r., których świadkiem był Nor-wid (tamże, s. 32-33) – wpływały na sposób postrze-gania świata i twórczość młodych literatów (Norwida, Romana Zmorskiego czy Antoniego Czajkowskiego) (zob. trojanowiczowa, Rzecz o młodości Norwida, s. 76).

Młody Norwid w swoich wczesnych wierszach bardzo często odnosił się do ówczesnej sytuacji po-litycznej. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że czynił to w każdym utworze. Oczywiście, z uwagi na cenzurę robił to poprzez różnego rodzaju aluzje i iro-nię, co niektórzy badacze uważają za podstawy póź-niejszej poetyki autora. Ponadto, jak zauważyła Zofia Stefanowska: „można (...) w juweniliach Norwida za-obserwować nie tylko przebłyski oryginalnego talentu, ale i właściwości wspólne jego rówieśnikom. Jest to (...) poezja o wyraźnym piętnie epigonizmu, poezja powielająca klisze sytuacyjne i obrazowe wczesne-go przedlistopadowego romantyzmu” (Stefanowska, Norwidowski romantyzm, s. 7). Dodać należy tutaj także, że młodzi twórcy nie tylko korzystali z dorobku po-przedników czy ulegali ich autorytetowi, ale również przekształcali odziedziczone schematy, „tak, aby dały się w nich zawrzeć jego [pokolenia – M.W.] własne, nowe problemy” (tamże).

Nowatorski gatunek

Tytuł analizowanego liryku, jak zauważają badacze literatury, nie był wyszukany. Podobnie zresztą jak inne tytuły wczesnych utworów Norwida. Wpisywały się one w nurt poezji lat 40. XIX w. Wiele było tam podobnych intytulacji (trojanowiczowa, Rzecz o mło-dości Norwida, s. 86). Natomiast inaczej rzecz się ma, jeżeli chodzi o kształt gatunkowy Marzenia. Ujawnił go sam twórca, nadając wierszowi podtytuł „fantazja”. Czym ona była? Przede wszystkim gatunkiem chęt-

nie wykorzystywanym przez młodego autora (obok analizowanego tekstu określeniem takim opatrzył on jeszcze kilka wczesnych utworów, np. Wieczór w pustkach, Toast czy Echo). Jak zauważyła Grażyna Halkiewicz-Sojak, „Norwidowskie »fantazje« są for-mami synkretycznymi, łączącymi w różnych propor-cjach cechy liryczne i dramatyczne; rzadziej można tu odnaleźć ślady epickiej opowieści. Ich dramatycz-ność podkreśla, pojawiająca się we wszystkich, for-ma dialogu” (halkiewicz-Sojak, Liryczne ramy…, s. 274). Zaś Antoni Zaleski, zastanawiając się nad formą Pro-methidiona, jako jedną z inspiracji budowy Bogumiła i Wiesła wa wymienia obok fascynacji Norwida utwo-rami francuskimi o charakterze dialogowym, a tak-że jego własnych rozmów, zwłaszcza w okresie rzym-skim, właśnie doświadczenia wczesnej twórczości, w tym Marzenie (zaleski, Wprowadzenie do „Promethidio-na”, s. 14-15). Ponadto „Norwidowskie »fantazje« za-myka najczęściej jakaś moralna wskazówka lub puen-ta, skłaniająca do etycznej refleksji” (halkiewicz-Sojak, Liryczne ramy…, s. 275). W Marzeniu jest to cytat z Ody do młodości Mickiewicza, do którego za moment po-wrócimy.

Forma analizowanego liryku odgrywa więc wbrew pozorom niezwykle ważną rolę. Można nawet powie-dzieć, że ma znaczenie symboliczne. Alina Witkow-ska, analizując twórczość Norwida, wysunęła bowiem wniosek, że była ona przede wszystkim w dialogu z romantyzmem (Witkowska, Cyprian Norwid, s. 240). Stąd też uzasadniona wydaje się konkluzja, że wcze-sne utwory, w których rozmowa stanowi dominantę konstrukcyjną, zapowiadały niejako cały dyskursywny charakter poetyki autora Vade-mecum. Fantazja zaś jako gatunek nie tylko oryginalny (wybrany przez Norwida zarówno dla podkreślenia indywidualności, jak i zawarcia wybranych tez), ale także dialogowy, taką potrzebę spełniała i taką zapowiedzią była.

Romantyzm przedlistopadowy w Marzeniu i innych wczesnych utworach Norwida

Trzeba przyznać, że Marzenie zdaje się jak najbar-dziej wpisywać w nurt romantyczny. Bohater liryczny

– Młodzieniec – to poszukujący spokoju i samotności mężczyzna. Dodajmy: nieco zbuntowany, poszuku-jący własnego celu, przypominający trochę Gustawa

www.struna.edu.pl

58liteRAtuRA

Page 64: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

z IV części Dziadów (Siwicka, Romantyzm 1822­1863, s. 217). Zdaje się pochłonięty tęsknotą i myślami o miłości oraz marzeniami, które kiedyś miał, a teraz jak gdyby utracił i na nowo próbuje je znaleźć: „Dziwne uczucia – dawniej ja marzyłem,/ Wszystko kochałem, we wszystko wierzyłem,/ Szczęśliwy byłem!/ A dziś?... smutny – i czemuż! – precz to narzekanie,/ Lepiej oto zawołam marzenia, miłości./ »Miłość moja! Marze-nie! Ja was proszę w gości«” (wszystkie cytaty z: Nor-wid, Marzenie, s. 38-45).

Norwidowski Młodzieniec nie jest jednak posta-cią z pogranicza światów, o niejasnym statusie onto-logicznym. Z Gustawem łączy go jedynie życiowe zagubienie, które wraz z końcem utworu gdzieś zni-ka, a pojawia się za to inny Mickiewiczowski motyw

– apoteozy młodości, to jest przywołany wcześniej cytat z Ody. Passus ten jest odzwierciedleniem od-czuć pokolenia warszawiaków, dla których manifest Mickiewicza sprzed 20 lat stanowił ważne ogniwo w budowaniu tożsamości. Pozwalał na uwierzenie w siłę własnego pokolenia i młodości. Trzeba pamię-tać, że Norwid, cytując tutaj – zdawałoby się z pełną aprobatą – stwierdzenie: „Młodości! Ty nad pozio-my/ Wylatuj, a okiem słońca/ Ludzkości całe ogro-my/ Przenikaj z końca do końca!”, nie ma na myśli zachęty do czynów zbrojnych (wobec których, jak pa-miętamy, zawsze będzie zajmował stanowisko bar-dzo sceptyczne), lecz raczej do moralnego wzrostu i podniesienia młodego pokolenia, przez co staje się jak gdyby kontynuatorem myśli filomatów i fila-retów, dla których Oda była swoistym hymnem wzywającym właśnie do duchowego doskonalenia. Co ciekawe, jak zauważają badacze, „Norwid mógł być lite rackim inicjatorem (...) przeświadczeń” czołówki pokolenia, które w Marzeniu wyraził (trojanowiczowa, Rzecz o młodości Norwida, s. 84). Świadczyłoby to o tym, że Norwid, tak jak Mickiewicz, pragnął poprowadzić swoich przyjaciół nie tylko ścieżką poezji, ale również na drodze walki o polskość.

Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę przy analizie Marzenia, jest sceneria, w jakiej usytuowana została akcja liryczna. Wpisuje się ona w nurt romantycznej poezji północy. Rzecz rozgrywa się nocą: „A była noc pogodna – mgły legły na smu-gach,/ I posrebrzane chmurki księżyc zwiastowały”, najprawdopodobniej w jakimś lesie, gdyż: „nad gęste zarośla wzniósł Młodzieniec czoło”, a główną postać

utworu otacza dziwna, można by pomyśleć złowro-ga, cisza. Często też wspominany jest motyw śmierci, jak chociażby w początkowej wypowiedzi bohatera, opisującej jego uczucia, gdy stwierdza, wykorzystu-jąc ciekawe porównanie: „Ciąży mi niesmak dziw-nie pomięszany,/ jak woń fijołka świeżo rozkwitłego/ I pogrzebowych kadzideł tumany”. Fascynacja śmier-cią pojawiająca się we wczesnej twórczości Norwida wynikała z inspiracji poetyką Antoniego Malczew-skiego. Przejawiała się, oprócz analizowanego utwo-ru, także np. w Skowronku: „Śmierć nie kosą, lecz szpilką w serce cię ukole,/ A mrówki kości objedzą” (Norwid, Poezje, s. 34), czy w Sierotach: „Wam, bied-nym bladym dzieciom z nabrzmiałą powieką,/ Co sa-motne jesteście w tłumach pogrzebowych (...)” (tamże, s. 25). Trzeba pamiętać, że Malczewski, podobnie jak Krasiński, do końca pozostanie mistrzem Norwida (Witkowska, Cyprian Norwid, s. 264).

Ponadto w analizowanym liryku dostrzegamy jeszcze jeden romantyczny element. Jest nim poja-wienie się postaci Rusałki, a co za tym idzie, zain-teresowanie ludowością i folklorem. Bardzo ważny składnik nie tylko romantyzmu spod znaku Ballad i romansów, ale także twórczości młodego autora Prome thidiona. Wystarczy przypomnieć sobie tylko jego fascynację wsią i jej mieszkańcami (Wspomnie-nie wioski, Do wieśniaczki), którzy chyba również na zawsze pozostaną Norwidowi bliscy, skoro nawet w Białych kwiatach zauważa, że to w prostym ludzie i poprzez lud tworzone są prawdziwe pieśni i praw-dziwa poezja.

Rusałka z Marzenia przypomina swoimi prze-mowami (zwłaszcza tą o poddaństwie kwiatów i przyrody) postać Goplany z Balladyny Słowackiego. Porów najmy jedną z nich ze słowami Goplany. Nor-widowska Rusałka stwierdza: „I zacznę moje cza-ry – bo też umiem cuda,/ Jakie stwarzać nie każdej rusałce się uda./ Ja czasem mrugnę tylko figlarną powieką,/ Klasnę w dłonie – zawołam: »Dalej, moje kwiatki,/ Kto też najprędzej biega?!« – a wnet na przegony (...)/ Rwą się róże, lilije, i pełzną bławat-ki,/ I krzaki bzów wędrują,/ Ziemię za sobą prują...”. Natomiast Goplana, zwracając się do Grabca, mówi:

„Wszystko, co na tej ziemi moją władzę czuje:/ Pta-szyny, drzewa, rosy, tęcze, każdy kwiatek/ Jest two-im…” (Słowacki, Balladyna, s. 86). Pomimo wyraźnego podobieństwa nie można jednak Rusałki z Goplaną

59 MaRzeNie JAko PRzYkłAd WCzESNEJ tWóRCzoŚCi CYPRiANA kAMilA NoRWidA

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 65: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

utożsamić, przede wszystkim dlatego, że nazywa ona siebie „marzeniem, młodym marzeniem”, pod-czas gdy wróżce Słowackiego taki tytuł nie przysłu-guje. Ten epitet to z pewnością odniesienie do ty-tułu liryku, a idąc dalej i rozpatrując kwestię tego, jak zachowuje się w stosunku do napotkanej isto-ty Młodzieniec, można powiedzieć, że Rusałka może być uosobieniem faustycznego motywu (po-równajmy np. konstrukcję jej ukazania z Czarnym Myśliwym w I części Dziadów i zachowaniem Gusta-wa, który odpędza od siebie przybysza, podobnie jak Norwidowski Młodzieniec nie chce rozmawiać z ko-bietą).

Należy jednak pamiętać, że literacki obraz Ru-sałki z Marzenia na pewno nie został stworzony przez Norwida na podstawie czy pod wpływem lek-tury wyżej wymienionych dzieł. Balladyna została wydana, jak wiadomo, rok przed opublikowaniem wiersza Norwida, i to w Paryżu, a I część Dziadów jeszcze wtedy nie wyszła spod prasy drukarskiej. A zatem młody Norwid zakorzeniony był w poetyce romantycznej. Sięgał do tego nurtu, nieco go mody-fikując. Zofia Trojano wiczowa zauważyła, że postać

„córki pieszczot i gnuśności”, jak określa pojawiającą się Rusałkę Młodzieniec, pochodzi najprawdopodob-niej z refleksji Norwida nad Rusałkami Zalewskie-go (trojanowiczowa, Rzecz o młodości Norwida, s. 83). Być może jej pierwowzoru należy też szukać w Mic-kiewiczowskiej Świteziance.

Rusałka pełni w Marzeniu istotną funkcję. Jak wspomnieliśmy, znika, a właściwie odchodzi. Pod-daje się, gdy Młodzieniec ją odtrąca. Rusałka ucieka, gdy słyszy jego wypowiedzi o wojnie. Czy oznacza to, że bohater liryczny rezygnuje z marzenia, któ-rego sam szukał? Pozornie wydaje się, że tak, sam przecież wykrzykuje: „Lecz mniejsza o to – nie chcę, nie chcę marzeń wcale,/ Bo musi być coś więcej dla człowieka w świecie/ Nad te liche zabawki – których pragnie – dziecię...”. Chodzi tutaj jednak nie o cał-kowitą rezygnację z marzeń, tylko odrzucenie pew-nego ich rodzaju. Można bowiem także utożsamić Rusałkę z zabawami salonowymi, których kryty-kiem był Norwid. Co prawda w okresie warszawskim nie stronił od uczęszczania na spotkania literackie u Niny Łuszczewskiej, Anny Nakwaskiej czy innych dam organizujących tego typu zebrania, a i w póź-niejszych latach nie uciekał od towarzystwa, nie-

mniej nie popierał życia salonowego, w czym tak-że przejawiała się jego indywidualność. Przyjaciele często wytykali mu jego ambiwalentny stosunek do salonu. „Tym bardziej, że Norwid różnił się od nich zarówno stylem bycia, jak ubiorem, demonstracyjnie (i wbrew własnej sytuacji materialnej) nie poddając się modzie na panujący wśród młodzieży wizerunek »poety-Cygana«” (Siwicka, Romantyzm 1822­1863, s. 216). Można więc odrzucenie Rusałki i jej propo-zycji potraktować jako negację i krytykę zabaw, bez-troski, odcinania się od losu społecznych nizin. Zwiewna postać przygotowana i przyzwyczajona do uciech nie może znieść słów odnoszących się do bo-lesnej rzeczywistości, naznaczonej przez wojnę, nie może przełamać siły złych i strasznych myśli, któ-re pojawiają się w głowie Młodzieńca. Odchodzi, bo wie, że nie uda się jej pozyskać go dla salonu, gdyż zawsze w jego sercu będzie myśl i „przeczucie wiel-kości”, które uniemożliwia mu beztroską zabawę.

Z drugiej strony Rusałka może być symbo-lem tego rodzaju poezji, od której pragnie odciąć się Norwid. Warto przypomnieć słynne stwierdze-nie z programowego wiersza tomiku Vade-mecum, w którym podmiot liryczny – alter ego poety – de-klaruje, że niczego nie wziął od olbrzymów… Często ten fragment jest rozpatrywany w kontekście nowa-torstwa autora i jego samotnej drogi, na której sta-rał się nie wykorzystywać osiągnięć swoich wiel-kich poprzedników. Jak się jednak okazuje, nie było to takie proste, gdyż by móc wyznaczyć nowy szlak, Norwid musiał najpierw przejść tę starą dróżkę, wy-tknąć jej trudy i udowodnić, że jego droga będzie lepsza, inna. Nie można było tego zrobić bez odnie-sień, czego dowodem jest chociażby niniejsza anali-za Marzenia.

Motto wiersza wydaje się manifestacją stanu du-cha Norwida i całego pokolenia, które nie wie, jaki-mi zasadami się kierować, z jakich czerpać wzorców. Już w tym utworze poeta daje wyraz przeczuciu, że romantyczny model poezji, a raczej ten jej nurt, któ-ry symbolizuje Rusałka, uległ wyczerpaniu. Niezwy-kle interesująca jest, być może zaczerpnięta z Ma-rii, paralela magicznych umiejętności „zmory wojny” i Rusałki. Bardzo ciekawy jest też obraz bohate-ra „nie dla fraszek rozpiętego na pręgierzu życia”, sy gna lizujący ważkość moralnego wymiaru egzy-stencji.

www.struna.edu.pl

60liteRAtuRA

Page 66: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Elementy prekursorskie w Marzeniu

Druga część artykułu poświęcona będzie temu, co w Ma rzeniu nowe w odniesieniu nie tylko do twórczo-ści młodego Norwida, ale przede wszystkim do po-ezji okresu romantyzmu. Mam tutaj na myśli wspo-mnianą wyżej poetykę ciszy i milczenia. Na początku wypada odwołać się do spostrzeżeń Juliusza Wiktora Gomulickiego. Zauważył on we wstępie do wydania Białych kwiatów, że w twórczości Norwida wyróżnić można trzy rodzaje milczenia: milczenie przymus, milczenie obowiązek i milczenie postawę (gomulicki, Patos i milczenie, s. 6).

Z którym z nich mamy do czynienia w Marze-niu? Rzecz ciekawa, że najprawdopodobniej z żad-nym, albo raczej ze wszystkimi, tylko w zaszyfrowa-ny i ukryty nieco sposób. Wydaje się, że utwór ten jest pierwszą refleksją Norwida nad kwestią milcze-nia i ciszy. Wiesław Rzońca zauważył nawet, że był to pierwszy utwór, w którym pojawia się w ogóle tema-tyka ciszy wykorzystana w sposób artystyczny (Rzońca, Norwid i romantyczna Warszawa, s. 36). Gomulicki słusz-nie wskazuje inny utwór – Samotność (gomulicki, Patos i milczenie, s. 5). Trzeba jednak, oddając również słusz-ność pierwszemu badaczowi, stwierdzić, że w Samot-ności cisza ani nie jest tak silnie wyrażona, ani nie wpływa aż tak znacząco na cały liryk jak w Marzeniu. Można więc, nieco modyfikując stwierdzenie Rzoń-cy, powiedzieć, że analizowana fantazja jest utworem, w którym Norwid po raz pierwszy sięgnął do zasobów ciszy w sposób dający podstawę jego przyszłej reflek-sji nad tym zjawiskiem (a więc była to już nie tylko praktyka artystyczna, lecz także w pewnym stopniu teoria), i że wykorzystywał w dojrzałej twórczości efekty tego wczesnego eksperymentu z ciszą jako te-matem poetyckim. Przypatrzmy się temu bliżej.

Cisza pojawia się już na samym początku Marze-nia, gdy Młodzieniec wspomina dziewicę, z którą roz-mawiał. Pamięta tę rozmowę, jakby zdarzyła się rano.

„Mówiła ze mną, i kwiaty zroszone/ Trzymała w ręku – i nagle, zmięszana,/ Ucichła”. Zamilknięcie dziew-czyny i jej późniejsze zachowanie (wykrzywiony uśmiech, obnażenie kości) tak bardzo wytrącają bo-hatera z równowagi, że doskonale pamięta całe wy-darzenie i nazywa je nawet „przykrym”. Może nie samo zachowanie dziewczyny go zdziwiło i wzbudzi-ło niesmak, lecz to, co stało się później. Młodzieniec

nie potrafił zrozumieć, jak można kontynuować spo-kojnie wypowiedź po tak karygodnym zachowaniu. Uwidacznia się, może po raz pierwszy, negatywny stosunek poety do życia salonowego, które, jak zo-stało wyżej wspomniane, krytykował, aczkolwiek brał w nim czynny udział. Możliwe też, że w tym miejscu Norwid daje upust rozgoryczeniu i rozczarowaniu po-ezją, która nie spełnia swojego zadania w pogrążo-nym przez zaborcze tumany kraju. Milczenie przed-stawione jest tutaj w formie momentu przerwania rozmowy, momentu refleksji, a może także momen-tu sygnalizującego tragiczne zdarzenie, które ma się za chwilę rozegrać. W tym ostatnim wypadku, jeże-li chcielibyśmy przenieść wspomnianą funkcję na cały liryk, dziwna cisza otaczająca bohatera Marze-nia oznaczałaby zbliżające się niebezpieczeństwo

– sygnalizowałaby przybycie Rusałki kuszącej Mło-dzieńca „mdłymi rozkoszami”.

W dalszej części liryku cisza pojawia się jako od-powiedź na wezwanie przez bohatera marzenia i mi-łości: „Proszę, wołam – a tutaj taka cisza wszędy,/ Jakby miłość z marzeniem umarły przed chwilką,/ Jakby właśnie skończono pogrzebu obrzędy,/ I dym pozostał tylko,/ I dalekie śpiewanie”. Po raz kolej-ny występuje nawiązanie do tematyki pogrzebowej i śmierci. Kiedy cisza zostaje przerwana wtargnięciem na scenę Rusałki, której Młodzieniec już nie pragnie (spójrzmy na cytowane nieco wcześniej słowa), bo-hater liryczny stara się przywrócić ciszę. Odrzuca

„mdłe rozkosze”, które proponuje mu przybyła kobie-ta. Wiele w jego wypowiedzi niedomówień sygnali-zowanych wielokropkami. Są to swoiste komponenty ciszy, przemilczenia. Istotne z punktu widzenia póź-niejszej twórczości, w której te znaki interpunkcyj-ne staną się ważnym składnikiem utworów Norwida. Cisza towarzysząca zadumie Młodzieńca ma za za-danie przygotować czytelników i odbiorców na nie-zwykłość zdarzenia, o którym wspomnieliśmy wcze-śniej, a które za chwilę, powtórzmy, ma się rozegrać. Należy pamiętać, że pojawienie się tajemniczej po-staci z pogranicza światów realnego i fantastycznego jest tylko początkiem całego tragicznego w ostatecz-nym rozrachunku wydarzenia. Młodzieniec poddany zostanie próbie Rusałczanych uroków. Może przecież im ulec... To, że wybiera okrzyk z Ody Mickiewicza, świadczy o jego dużym poczuciu własnej wartości, o wielkiej odwadze i umiejętności odrzucenia świato-

61 MaRzeNie JAko PRzYkłAd WCzESNEJ tWóRCzoŚCi CYPRiANA kAMilA NoRWidA

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 67: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

wych rozkoszy i pojmowanych eskapistycznie marzeń na rzecz wyboru samodoskonalenia i wznoszenia się na wyżyny człowieczeństwa. Ważne też jest stwier-dzenie Młodzieńca, który w rozmowie z Rusałką do-chodzi do wniosku, że czuje coś niesamowitego. Czu-je, że nie potrzebuje już „gnuśności i pieszczot”. „(...) sam z sobą zostanę,/ I będę badał – śledził – prze-czucie nieznane,/ Które wrosło w me serce – prze czu-cie wielkości!...” – stwierdza. Być może była to rów-nież autorefleksja autora i wyrażenie jego marzenia o tworzeniu nowej, ważnej poezji narodowej, wol-nej od piętna wielkich wieszczów? Pojawia się tutaj wstępne poczucie odrębności własnej drogi poetyckiej. Pierwsze poczucie wyjątkowości, któremu pełny wyraz da Norwid w inicjalnym utworze cyklu Vade-mecum, we wspomnianym wyżej wierszu Klaskaniem mając obrzękłe prawice.

Kolejny raz uwidaczniają się cisza i milczenie po-przez przywołanie i włączenie w konstrukcję dialo-gu echa. Jak wiadomo, aby mogło ono człowiekowi odpowiedzieć, konieczne są do tego takie warunki, które kojarzymy najczęściej właśnie z ciszą, pustką. Echo w Marzeniu powtarza ważną kwestię podkreśla-jącą stosunek Młodzieńca, a poniekąd także młodego Norwida, do wojny i walki. Jak już wspomniano, nie opowiadał się on za walką zbrojną, stąd stwierdze-nie, że „Zmora wojny to sprawia! bo też umie cuda” (co swoją drogą jest parafrazą wypowiedzi Rusałki o jej umiejętnościach), i zdanie, że ludzie walczą jedy-nie dla chwały (symbol wawrzynów), mają za zadanie odheroizować czyn zbrojny i ukazać bezsens działań wojennych.

Ostatni raz cisza pojawia się w Marzeniu wraz ze zniknięciem Rusałki: „I między gęstwiny/ Jęczący, głuchy szelest z lekka dał się słyszeć,/ I mdlał – konał

– nareszcie całkiem przestał dyszeć;/ Potem raz tylko drgnęły gałązki leszczyny/ A potem wszystko ścichło”. Przerywa ją już sam Młodzieniec, który pozbyw-szy się ciężaru i zrozumiawszy, co właściwie ma ro-bić, wykrzykuje z radością, śpiewa pieśń Mickiewicza. Cisza nie zwycięża jeszcze w tym utworze Norwida. Nie kończy go, nie dopełnia. Warto zauważyć, że czy-nią to cudze słowa – klauzula wiersza jest przecież cytatem. Być może zatem, powtórzmy, stanowi on zapis poczucia, że konieczne jest poszukiwanie wła-snego głosu, który jeszcze nie został sformułowany. Spośród dostępnych modeli poezji Norwid odrzu-

ca zarówno tyrtejski, symbolizowany przez „zmorę wojny”, jak i eskapistyczny, w którym złudzenia przedkłada się nad rzeczywistość.

Na ukoronowanie motywu ciszy i jej rangi jako środka wyrazu przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Wykorzystanie jej nastąpi w późniejszych tekstach, gdzie stanie się jednym z głównych elementów utwo-rów, a sygnalizowana będzie przede wszystkim za po-mocą znaków interpunkcyjnych. Z pewnością jednak już w Marzeniu twórca ostatniego pokolenia roman-tyków, mówiąc metaforycznie, rozpoczął swoją dro-gę w jej towarzystwie. Drogę, która przekształcać się zacznie w szeroką ścieżkę, na której najważniejsza stanie się dla Norwida umiejętność wykorzystywania elementarnego składnika ciszy, jakim jest milczenie (przypomnijmy sobie chociażby rozprawę o takim ty-tule czy inne teksty teoretyczne z okresu dojrzałej twórczości, takie jak Białe kwiaty czy Rzecz o wolności słowa, w których autor będzie wskazywał na potrzebę, a nawet konieczność sięgania do zasobów milczenia w celu uwydatnienia ważkich kwestii).

Należy także nadmienić, że cisza we wczesnych utworach Norwida była odpowiedzią na próbę czasu. To właśnie trudne lata i niebezpieczeństwo cenzury zmusiły jego i innych młodych twórców do uciekania w poetykę przemilczenia, niedomówień, a w konse-kwencji ciszy. Właśnie tak rodziła się pierwsza reflek-sja nad wagą milczenia i jego siłą.

Trzeba też podkreślić, że Młodzieniec z Marzenia może być zapowiedzią bohatera-każdego, przyszłym Quidamem. Bohater tego liryku nie ma imienia, repre-zentuje więc całe pokolenie młodych warszawiaków doby nocy paskiewiczowskiej. Młodzieńcem mógłby być każdy z nich, zagubionych pośród smutnych dni, poszukujących oparcia i wskazówek w tekstach wiel-kich romantyków (Mickiewicza czy Malczewskiego), ale także we własnych umysłach i sercach, bo prze-cież tam kazano wtedy szukać rozwiązań.

Pomiędzy starym a nowym – próba podsumowania

Podsumowując, należy stwierdzić, że Marzenie zawie-ra wiele cech estetyki i światopoglądu romantyczne-go, które autor Promethidiona poddawał krytycznej analizie w całej swojej twórczości. Już w początko-

www.struna.edu.pl

62liteRAtuRA

Page 68: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Bibliografia• Halkiewicz-Sojak G., Liryczne ramy dramatycznego dyptyku Norwida, w: Liryka Cypriana Kamila Norwida, Chlebowski P.,

Toruń W. (red.), Lublin 2003.

• Gomulicki J.W., Patos i milczenie, w: Norwid C.K., Białe kwiaty, Warszawa 1977.

• Gomulicki J.W., Wstęp, w: Norwid C.K., Poezje, Poznań 1986.

• Norwid C.K., Marzenie, w: tegoż, Poezje, Poznań 1986.

• Rzońca W., Norwid i romantyczna Warszawa, w: tegoż, Norwid a romantyzm polski, Warszawa 2005.

• Siwicka D., Romantyzm 1822-1863, Warszawa 1997.

• Stefanowska Z., Norwidowski romantyzm, „Pamiętnik Literacki” 1968, z. 4.

• Sudolski Z., Noc paskiewiczowska w Warszawie (1830-1841), w: tegoż, Norwid. Opowieść biograficzna, Warszawa 2003.

• Trojanowiczowa Z., Rzecz o młodości Norwida, Poznań 1968.

• Witkowska A., Cyprian Norwid, w: tejże, Wielcy romantycy polscy. Sylwetki. Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid,

Warszawa 1980.

• Zaleski A., Wprowadzenie do „Promethidiona”, w: Norwid C.K., Promethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem,

Warszawa 1989.

wej jej fazie był więc Norwid swoistym krytykiem i polemistą romantyzmu, przypominając przywołane u początku naszej refleksji słowa Witkowskiej, choć niewątpliwie korzystał także z dorobku swoich po-przedników. Należy zauważyć, że Marzenie nosi też ślady pierwszej autorefleksji Norwida. Opowiada się on za czynem moralnym, potępia walki zbrojne, a także „mdłe rozkosze”. Wyrzeka się uciech (kryty-kuje salon?) w imię wielkości, którą najprawdopodob-niej w sobie przeczuwa. Wspomina też o ówczesnej sytuacji stolicy (zarówno we fragmencie o wojnie, jak i na początku, przy opisie uczuć Młodzieńca

– symbolika śmierci, pogrzebu). W Marzeniu nie tylko wyraża uczucia w stosunku do rzeczywistości zasta-

nej, ale także zawiera w nim swoje przeczucia i pra-gnienia związane z karierą. Pragnienia, które w jego przypadku okażą się prorocze.

Ponadto, co próbowaliśmy w tym szkicu ukazać, we wczesnej twórczości ujawniają się także ważne cechy poetyki, które później Norwid rozwinie i udo-skonali – elementy ciszy i milczenia, niedomówienia czy związane z nimi wykorzystanie znaków inter-punkcyjnych. Motto zaczerpnięte z Kochanowskiego jest odzwierciedleniem inspiracji młodego Norwida. Pomaga zrozumieć sens poetyckich poszukiwań za-wartych nie tylko w Marzeniu, ale też w innych jego wczesnych utworach.

63 MaRzeNie JAko PRzYkłAd WCzESNEJ tWóRCzoŚCi CYPRiANA kAMilA NoRWidA

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 69: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

64liteRAtuRA

Artykuł zawiera analizę i interpretację jednego z wczesnych

utworów Cypriana Kamila Norwida – Marzenie. Autorka

skupiła się na ukazaniu związków tego wiersza z dziełami

przedlistopadowego romantyzmu oraz na zaprezentowa-

niu widocznych w nim cech późniejszej twórczości autora

Vade-mecum – głównie kwestii poetyki milczenia, które

przesądzają o jego oryginalności. Kontekst rozważań sta-

nowiło przybliżenie ówczesnej sytuacji politycznej, która

miała wpływ na poglądy autora i poetykę samego tekstu

(przemilczenia). Autorka zwróciła także uwagę na gatunek,

jakim jest Marzenie – fantazję, wykazując na tej podstawie,

że forma dialogowa od początku była wyróżnikiem dzieła

Norwida. Pokazała tym samym, że poezja ta przejawiała

charakter dyskursywny nie tylko na płaszczyźnie ideolo-

gicznej i teoretycznej, ale też na poziomie uprawianych

gatunków już we wczesnej twórczości poety.

The article includes the analysis and interpretation of one

of the early works of Cyprian Norwid’s - Marzenie (Dream).

The author focuses on describing the relations between this

work and the earlier ones that were produced during the

Romantic Period. She also points out the romantic characte-

ristics that were developed by the author of Vade-mecum in

later works – mainly in the poetics of silence. Analysing the

current political situation which was familiar to the young

poet, the author makes some conclusions about the previo-

usly mentioned work. In one of the first subchapters she

also draws attention to the genre of Marzenie – a fantasy

and points out that a dialogue poem accompanied Norwid

from the beginning of his writing. What is more, she points

out that this kind of literature was discursive not only on

the ideological and theoretical surfaces but it manifested

itself in other genres cultivated by the artist from the very

beginning.

Streszczenie Summary

Page 70: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Aby rozjaśnić nieco publicystyczny tytuł niniej­szego artykułu, postawię trzy pytania węzłowe

– problemy badawcze, które będą stanowiły szkie­let tekstu. Po pierwsze: w jaki sposób historio­grafia świata Zachodu traktowała historię Afryki subsaharyjskiej? Kto i kiedy negował jej istnienie, kto i kiedy umniejszał jej znaczenie, kto i kiedy zapewnił jej obecne miejsce w obrębie historii powszechnej? Po drugie: jakie czynniki – histo­ryczne, ideowe, polityczne, kulturowe – wpłynęły na dyskurs zachodniej historiografii o historii Afry­ki? Po trzecie: czy można mówić o jednej historii Afryki? Kto chce, a kto nie chce tak o niej mówić? W niniejszym artykule skoncentruję się na okresie 80 lat dominacji kolonialnej w Afryce – od zjedno-czenia (oliver, The African Experience) (lub – patrząc z innej perspektywy – podziału) kontynentu w la-tach 80. XIX w. do dekolonizacji w latach 60. XX w. Siłą rzeczy w tekście znajdą się jednak odniesienia do okresu, który za Marianem Małowistem określam jako epokę ekspansji przedkolonialnej (od pierwszych wypraw portugalskich w latach 30. XV w. do konfe-rencji berlińskiej w 1884 r.) i któremu – z wyjątkiem ostatnich kilku dekad – nie przypisuję tendencji jawnie rasistowskich i imperialistycznych. Natural-nie, tendencje takie, rozwinięte w formie ideologii, przypi suję epoce kolonialnej.

Dyskurs na temat historii Afryki zostanie przed-stawiony w kontekście stosunku zachodniej histo-

riografii do innych historii niemetropolitarnych (w szczególności indyjskiej) w ujęciu teorii (ideolo-gii) postkolonialnej. Ważnym punktem odniesienia będą tezy i postulaty Dipesha Chakrabarty’ego za-warte w jego eseju Postkolonialność a podstęp historii: Kto wypo wiada się w imieniu przeszłości Indii? (2003). Dużą wagę będę więc przywiązywał do takich pojęć, jak: europejska filozofia tożsamości (błąd kartezjań-ski), orientalizacja (afrykanizacja) w ujęciu Saida, ewolucjonizm i jego krytyka, uniwersalizacja i pro-wincjonalizacja Europy.

Problemy związane ze stosunkiem zachodniej historiografii do historii Afryki były już w polskiej literaturze przedmiotu sygnalizowane, choć wciąż nie doczekały się syntetycznych opracowań. Krótkie wypowiedzi na ten temat można znaleźć m.in. we wstępie do Historii Afryki do początku XIX wieku pod red. Michała Tymowskiego, w przedmowie do Historii Afryki Philipa Curtina, Stevena Feiermana, Leonarda Thompsona i Jana Vansiny, w książce Afryka i Europa… Henryka Zinsa w rozdziale Problemy z historią Czarnej Afryki. Co istotne, problemy te na gruncie polskim nie były rozpatrywane z użyciem instrumentarium teorii postkolonialnej; pod tym względem niniejszy tekst stanowi nowy głos w dyskusji.

W artykule będę się odwoływał do historiografii wytworzonej w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie, w szczególności w Portugalii, Francji i Wiel-kiej Brytanii, pomijając inne części świata zachodnie-go, takie jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia. Ile-

65

Kto wypowiada sięw imieniu przeszłości Afryki? Wybrane zagadnienia z zakresu historii historio­grafii zachodniej dotyczącej Afryki subsaharyjskiej

Rafał Smoleń

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 71: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

kroć będę zaś mówił o Afryce i o tym, co „afrykańskie”, będę miał na myśli wyłącznie Afrykę subsaharyjską. Przy czym Afrykę traktuję jako pojęcie wyobrażo-ne, kategorię dyskursywną, która „w rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, nie istnieje” (kapuściński, Heban, s. 5). Zresztą termin „Afryka” pozostaje zbyt szeroki i abstrakcyjny także dla samych Afrykanów (Curtin i inni, Historia Afryki, s. 5-6).

Wreszcie, chciałbym podkreślić, że nie jestem w stanie przedstawić wszystkich czynników, które wpłynęły na narrację świata zachodniego o histo-rii Afryki – byłoby to bowiem zadaniem utopijnym. Czynniki, które przywołuję – choć można je zaliczyć do najważniejszych – stanowią więc wybór ograni-czony i w pewnym stopniu arbitralny.

„Nie istnieje historia Afryki przed XIX w.”

„Z jednym wyjątkiem – głowy Murzynki w brązie – wspomniane odlewy są gorzej wyprofilowane niż te, które wykwalifikowany rzeźbiarz mógłby wykonać metodą traconego wosku. (…) Z tego powodu sądzę, że są to dzieła jakichś płatnerzy lub rzemieślników, którzy stanowili część załóg statków portugalskich w XVI w., albo autochtonów, którzy zostali przez nich nauczeni” – w taki sposób w 1898 r., rok po karnej ekspedycji Brytyjczyków w mieście Benin, Charles Hercules Read i Ormonde Maddock Dalton pisali o słynnych benińskich głowach z brązu na łamach

„The Journal of the Anthropological Institute of Great Britain and Ireland” (Read i dalton, Works of Art from Benin…, s. 375).

Współcześnie sztuka Beninu uważana jest za klasyczny, wręcz sztandarowy, a zarazem szcze-gólnie wyrafinowany przykład sztuki afrykańskiej, a także – mówiąc szerzej – szczytowe osiągnięcie w dziejach sztuki prymitywnej (czy też, wpisując się w poprawność polityczną, sztuki ludów pierwszych, franc. nations premières). Powszechnie twierdzi się, że Benin – obok sąsiedniego Ife – był najważ-niejszym ośrodkiem rzeźby w całej Afryce subsa-haryjskiej. Nic więc dziwnego, że sztuka ludu Edo doczekała się licznych opracowań w literaturze świa-towej, a w pozycjach popularnych benińskie rzeźby i głowy z brązu stanowią zazwyczaj jedyną ilustra-cję rozdziałów na temat Afryki we wczesnej epoce

nowożytnej – obok europejskich rycin i map z epoki.To, co w słowach Reada i Daltona, wypowiedzia-

nych w rozkwicie epoki kolonialnej, jest więc naj-bardziej istotne, to buńczuczne założenie, że ludy tzw. czarnej Afryki nie były w stanie stworzyć czego-kolwiek, co mogłoby dorównać sztuce europejskiej, a jeśli już im się to udało, to wyłącznie z inspiracji ze-wnętrznej. W tym ujęciu historia Afryki, jeśli w ogóle istnieje, jawi się jako ziemia jałowa, która budzi się do życia wraz z nadejściem Europejczyków. Jest niczym kwiecień w słynnym poemacie T.S. Eliota:

„(…) WywodziZ nieżywej ziemi łodygi bzu, mieszaPamięć i pożądanie, podniecaGnuśne korzenie sypiąc ciepły deszcz”.

(Eliot, Ziemia jałowa, s. 12)

Przekonanie o tym, że Afryka to kontynent po-zbawiony historii, było szeroko rozpowszechnione w świecie zachodnim do końca XIX w., wśród części badaczy utrzymywało się jeszcze do lat 60. ubiegłego wieku, a w potocznej świadomości pozostaje żywe do dzisiaj. Oczywiście, nie było to przekonanie jedno-znaczne, ale zniuansowane, złożone z mniej lub bar-dziej racjonalnych argumentów.

Część badaczy sądziła, że Afryka jakąś historię może i miała, ale z pewnością nie była to historia godna uwagi, a tym bardziej pracy badawczej i dydak-tyki akademickiej. Inni uczeni twierdzili, że historia Afryki, owszem, istniała w sposób niezaprzeczalny, lecz zaczęła się wraz z przybyciem Europejczyków w XV lub XIX w. (przy czym większość wskazywa-ła na wiek XIX). Jednym z nich był Hugh Trevor-

-Roper (1914-2003), popularny badacz dziejów Afryki i III Rzeszy, profesor na uniwersytetach w Oksford i Cambridge, który w serii odczytów telewizyjnych, ogłoszonych drukiem w 1963 r. w angielskim czaso-piśmie „The Liste ner” pt. The Rise of Christian Europe, przekonywał: „Nie istnieje historia Afryki przed XIX w. Jest tylko historia Europejczyków w Afryce. Reszta jest ciemnością (…), a ciemność nie może być przed-miotem historii. (…) Proszę mnie źle nie zrozu mieć. Nie przeczę, iż istnieli ludzie w czarnych krajach i ciemnych wiekach i że mieli oni swoje życie poli-tyczne i kulturę, interesującą socjologów i antropo-logów. Historia jednak, jak sądzę, jest zasadniczo

www.struna.edu.pl

66HiStoRiogRAfiA

Page 72: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

formą ruchu i do tego ruchu celowego. Nie jest czy-stą fantasmagorią zmian kształtów i ubiorów, bitew i podbojów, dynastii i uzurpatorów, form społecznych i społecznej dezintegracji” (trevor-Roper, The Rise of Christian Europe, s. 871). Dalej autor opisywał, w jaki sposób Europejczycy sprowadzili światło cywilizacji na Czarny Ląd i w ten sposób zakończyli „bezsensow-ne i bezcelowe kręcenie się w kółko barbarzyńskich plemion afrykańskich” (zins, Afryka i Europa…, s. 13).

Wypowiedź Trevora-Ropera zawiera co najmniej dwie tezy, charakterystyczne zresztą dla czasów im-perialnych, przy których warto się na chwilę zatrzy-mać. Po pierwsze, uczony przekonuje, że historia to proces przemian, a nie trwanie w bezruchu, przy czym rzecz jasna są to przemiany na modłę europejską, z czasem linearnym i oświeceniową ideą nieuchron-nego postępu.

Istotnie, jak zauważa Michał Tymowski, społecz-ności afrykańskie rozwijały się w tempie wolniejszym niż europejskie, nie oznacza to jednak, że nie rozwi-jały się w ogóle! Jakkolwiek z chwilą gdy badacze zro-zumieli, że w Afryce panował rozwój, a nie bezruch, wymyślono inny rodzaj negacji: stwierdzono, że hi-storię Afryki, w szczególności Afryki subsaharyjskiej, można badać w sposób wyłącznie wydarzeniowy, względnie w ujęciu strukturalnym (red. tymowski, Historia Afryki do początku…). Procesy historyczne za-czynały się wraz z przybyciem Europejczyków. Histo-ria Afryki jako przedmiot badań naukowych w peł-nym tych słów znaczeniu zrodziła się więc dopiero w XV w., o ile nie w czasach kolonialnych.

Po drugie, Trevor-Roper przedstawia zero-jedyn-kową wizję historii: społeczności afrykańskie żyły albo w stagnacji, albo w chaosie. W sferze recepcji społecznej stagnacja jest zaś odbierana jako brak roz-woju, a bez rozwoju – jak się właśnie dowiedzieliśmy

– nie ma przecież historii. Nawet jeśli założymy, że chaos stanowi jakiś rodzaj historii, z pewnością nie-pełnej i zniekształconej, musimy stwierdzić, że jest to historia zaledwie faktograficzna (a więc po prostu gorsza). Przyjmując logikę Trevora-Ropera, Afryka-nie zostają de facto pozbawieni historii, zepchnięci w pierwotne stadium rozwoju, słowem: stają się dziećmi, którymi trzeba się zaopiekować.

Pojęcie Afrykanina jako istoty niedojrzałej ode-grało ważną rolę w europejskim dyskursie kolonial-nym. Nawiązując do zeszłorocznej wystawy w Musée

du Quai Branly w Paryżu, można powiedzieć, że „wy-myślanie dzikiego” nieuchronnie wiązało się z wymy-ślaniem dziecka (Exhibitions. L’Invention du Sauvage, kurator: L. Thuram, Musée du Quai Branly, Paryż, wy-stawa czynna od 11.11.2011 do 3.06.2012). Już w XV w. Hiszpanie podawali w wątpliwość, czy Afrykanie (a także Indianie) mają duszę. Z kolei w XIX w. wielu Europejczyków poważnie zastanawiało się, czy tu-bylcy posiadają rozum albo rozum zdolny dojrzeć do dorosłości. Modna stała się wówczas teoria mówiąca o tym, że rozwój umysłowy Afrykanina zatrzymał się na wczesnym etapie albo że jego dzieciństwo nigdy nie przemija (gandhi, Teoria postkolonialna…, s. 36).

Koncepcja wiecznego dzieciństwa była chętnie używana jako instrument w procesie negacji historii Afryki co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, pamięć dziecka – w świadomości potocznej – nie ma charakteru długotrwałej, obejmuje rzeczy błahe i zwią-zane z emocjami. Po drugie, dzieci nie potrafią pisać historii i uprawiać nauki, mogą to robić za nich tylko dorośli (a więc ludzie biali). W tym ujęciu kolonia-lizm jawił się jako bezinteresowny projekt rozwojowy.

„Jak małpa naśladuje człowieka”

Negacja historii Afryki, którą lansował Trevor-Roper i inne osoby podające się za historyków, stanowi wy-marzony cel ataku dla zwolenników teorii postkolo-nialnej (używam tutaj, w sposób umowny, terminu

„teoria”, choć zdaję sobie sprawę z zarzutów negu-jących wartość teoretyczną, a wręcz naukową, badań w ramach tej perspektywy. Pragnę jednak odróżnić teorię postkolonialną od szerszego pojęcia studiów postkolonialnych, które bywa stosowane w oderwa-niu od historycznych, ideologicznych i metodologicz-nych – poststrukturalizm, marksizm, feminizm czy psychoanaliza – fundamentów teorii postkolonial-nej.) Zagadnienie relacji między hegemoniczną hi-storiografią europejską a zdominowaną historiogra-fią obszarów skolonizowanych porusza m.in. Dipesh Chakrabarty, bengalski historyk z University of Chi-cago, jeden z autorów projektu Subaltern Studies, zaliczany obok Homiego Bhabhy i Gayatri Spivak do wielkiej trójcy teorii postkolonialnej.

W słynnym eseju pt. Postkolonialność a podstęp histo-rii: Kto wypowiada się w imieniu przeszłości Indii? (2003)

67 kto WYPoWiAdA Się W iMiENiu PRzESzłoŚCi AFRYki?...

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 73: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

Chakrabarty przekonuje, że akademicki dyskurs hi-storyczny traktuje Europę jako niezależny, teore-tyczny podmiot wszystkich historii, który zawiera w sobie takie historie jak indyjska, chińska czy afry-kańska. Mają to być mniejsze historie egzotycznych peryferii, które stanowią odmiany większej opowieści

– centralnej „historii Europy” (Chakrabarty, Postkolonial-ność a podstęp historii…, s. 118). Z jednej strony mamy więc historię podmiotu, swoistą nad- czy superhisto-rię, z drugiej zaś – historie przedmiotowe, podhisto-rie, które należy wpisać w starcie Foucaultow skich systemów wiedzy (mniejsze, zdeterytorializowane, zdominowane, prowincjonalne versus większe, hege-moniczne, kanoniczne i uniwersalne systemy wiedzy). Leela Gandhi interpretuje to starcie w kategoriach kartezjańskiej filozofii tożsamości (błąd kartezjański), która zrodziła samodefiniujący, samowystarczalny i wszystkowiedzący podmiot świadomości kolonial-nej (gandhi, Teoria postkolonialna…, s. 38-40).

Epistemologia europejskiego imperializmu zakła-da, że tylko w historii europejskiej znajdują się uni-wersalne wartości rozumu. W tym ujęciu historiogra-fia europejska tworzy sztywny szkielet teoretyczny, a pozostałe historie wypełniają ten szkielet jako przedmiot badań wyłącznie empirycznych. Tego ro-dzaju interpretację znajdziemy na przykład u Edmun-da Husserla, który przeciwstawiał sobie orientalne filozofie (chińską, indyjską) i grecko-europejską na-ukę. Główna różnica polegać miała na tym, że Euro-pejczycy tworzą spostrzeżenia teoretycznie nieodpar-te (theoria – nauka uniwersalna), a filozofie orientalne mają charakter praktyczny i mityczno-reli gijny (Chakrabarty, Postkolonialność a podstęp historii…, s. 118). „Żadnej wynalazczej wytwórczości, żadne-go rzemiosła, żadnej nauki” – mógłby dodać David Hume, który w ten sposób pisał o ludach tzw. czarnej Afryki (davidson, Stara Afryka na nowo…, s. 14).

Negacja zdolności do percepcji naukowej, podob-nie jak użycie kategorii dziecka, w sposób naturalny łączy się z ewolucjonistyczną teorią stopni rozwoju cywilizacyjnego. Karol Marks twierdził, że „anatomia człowieka zawiera w sobie klucz do poznania anato-mii małpy” (Marks, Kapitał, s. 60) – w ten sposób, za pośrednictwem historii europejskiej, możemy poznać historię obszarów skolonizowanych. Anthony Trollo-pe, jeden z najważniejszych pisarzy epoki wiktoriań-skiej, sprawnie wykorzystał ten sposób narracji, gdy

pisał o Afryce: „Żadnej próby zbliżenia do cywilizacji swego białego brata, którego naśladuje, jak małpa na-śladuje człowieka” (davidson, Stara Afryka na nowo…, s. 14).

Wreszcie, można pójść dalej i stwierdzić, że wyższy stopień rozwoju, na którym się znajdujemy (względnie wiedza o nim), pozwala nam poznać stopień niższy, spoczywający już w ruinach, który stworzył fundamenty dla swoich następców. Innymi słowy: im wyższa pozycja na linii rozwoju społecz-ności ludzkich, tym więcej stopni niższych jesteśmy w stanie poznać (wszak linia ma charakter ciągły i jednokierunkowy). Ekonomia burżuazyjna – najbar-dziej rozwinięta i złożona organizacja produkcji – do-starcza więc klucza do starożytności – podsumowuje Marks (Chakrabarty, Postkolonialność a podstęp historii…, s. 118-119).

Swoją drogą, metoda retrogresji, którą zachwa-la Marks, to całkiem kuszący, choć dość ryzykowny sposób badania dziejów Afryki w obliczu deficytu ma-teriału źródłowego. Przy czym należy zwrócić uwagę, że retrogresja, podobnie jak wnioskowanie ex silentio, a nawet dedukcja i indukcja, od dawna dostarczały argumentów przeciwnikom tezy o rodzimym cha-rakterze historii Afryki, którzy co do zasady negują wszystko, co nie może być ściśle zbadane.

„Ja cię przez litość mówić nauczyłem”

Co prawda Chakrabarty na wstępie uprzedza, że ce-lem jego artykułu jest sproblematyzowanie idei Indu-sów reprezentujących siebie w historii, ale znaczna część jego tez ma charakter uniwersalny i można je z powodzeniem odnieść do Afryki.

Bengalczyk przekonuje, że historia Indii prze-mawia do nas poprzez metanarrację, która celebruje europejską ideę państwa narodowego. Podmiotem tej metanarracji może być tylko hiperrealna Europa. W tej sytuacji jedynym sposobem autoreprezentacji Indusów jest naśladowanie, mimikra Bhabhy. Jest to jednak droga donikąd: historia Indii, podobnie jak historia Afryki, nawet w rękach najwybitniejszych specjalistów i nacjonalistów w dyskursie historiogra-fii europejskiej pozostanie zaledwie lustrem historii europejskiej i jako taka będzie reprezentować smutną figurę braku i porażki.

68HiStoRiogRAfiA

Page 74: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

W bardziej obrazowy sposób mówiła o tym Chi-mamanda Ngozi Adichie, nigeryjska pisarka, autorka m.in. Half of a Yellow Sun (2006), w czasie wystąpie-nia na konferencji TED w 2009 r., które zatytułowa-ła Niebezpieczeństwo jednej historii (The Danger of a Single Story): „Zaczęłam też wcześnie pisać, około siódmego roku życia. (...) Pisałam dokładnie o tym, o czym czytałam. Wszyscy bohaterowie moich opo-wieści byli biali i niebieskoocy. Bawili się w śniegu, jedli jabłka i bardzo dużo rozmawiali o pogodzie (»jakże to wspaniałe, że wreszcie wyszło słońce!«). (...) Mimo że mieszkałam w Nigerii i nigdy nie byłam poza granicami kraju. Nie mieliśmy śniegu, jedliśmy mango i nigdy nie rozmawialiśmy o pogodzie, bo nie było takiej potrzeby. Moi bohaterowie pili także bar-dzo dużo piwa imbirowego, ponieważ postaci z bry-tyjskich książek, które czytałam, piły piwo imbirowe. Co z tego, że nie miałam zielonego pojęcia, czym jest piwo imbirowe! Następnie przez wiele, wiele lat będę miała nieodparte pragnienie skosztowania piwa imbirowego, ale to już zupełnie inna historia. (...) Z uwagi na fakt, że wszystkie książki, które czytałam, przedstawiały obcokrajowców, doszłam do wniosku, że jest to w książkach zupełnie naturalne. Że książki muszą traktować o sprawach, z którymi nie mogę się utożsamić” (źródło 1.).

Dopiero wtedy, gdy Adichie odkryła literaturę afrykańską, książki takich autorów jak Chinua Achebe czy Camara Laye, zrozumiała, że było to przekonanie na wskroś absurdalne. „Uwielbiałam te amerykań-skie i brytyjskie książki. Pobudzały moją wyobraź-nię, otwierały nieznane światy, jednak ich skutkiem ubocznym był fakt, że przez długi czas nie zdawałam sobie sprawy, że ludzie tacy jak ja mogą być częścią li-teratury. Z chwilą gdy odkryłam pisarzy afrykańskich, przestałam pisać jedną i tę samą historię, podobną do tylu innych” (tamże).

Adichie miała szczęście – odnalazła narrację inną niż zachodnia. Ci, którzy takiej okazji nie mieli, zaczy-nają postrzegać własną przeszłość jako ziemię jałową (wasteland), dystansują się wobec rodzimej historii, tradycji i kultury. Siłą rzeczy, na zasadzie mimikry, wiążą się z tym, co „reakcyjne i dekadenckie”, a więc z modelem zachodnim, co w dalszej kolejności pod-waża moralne i historyczne uzasadnienie walki o nie-podległość. W sposób wyjątkowo dobitny opisuje ten proces Frantz Fanon w Wyklętym ludzie ziemi (1961):

„Kolonizator tworzy historię. Jego życie jest epo pe-ją, rodzajem odysei. Jest prapoczątkiem: »to myśmy stworzyli tę ziemię«. Jest przyczyną, wraz z którą ustanie skutek: »jeśli stąd wyjdziemy, wszystko się zmarnuje, ten kraj cofnie się do średniowiecza«. Na prze ciw kolonizatora senne, odurzone istoty, tra-wione gorączką i »obyczajami przodków«, tworzą jakby mineralne tło nowoczesnej dynamiki kolo-nialnego merkantylizmu” (Fanon, Wyklęty lud ziemi, s. 57-58). Adichie mogłaby w tym miejscu przywołać wypowiedź palestyńskiego poety Murida Barghutiego, który pisał: „Jeśli chcesz ograbić ludzi, wystarczy za-cząć ich historię od słów »po drugie«. Wystarczy za-cząć od strzał Indian, a nie od najazdu Brytyjczyków, i masz zupełnie inną historię. Wystarczy zacząć od upadku współczesnych państw afrykańskich, a nie od ich genezy kolonialnej, i masz zupełnie inną historię” (źródło 1.).

Ngugi wa Thiong’o, czołowy przedstawiciel teo-rii postkolonialnej w Afryce, twierdzi, że największa broń imperializmu ma charakter kulturowy: „Bomba kulturowa sprawia, że ludzie tracą wiarę we własne imiona, języki, środowisko, w jedność, dziedzictwo walki i – ostatecznie – w siebie samych” (thiong’o, Decolonising the Mind…, s. 2). W ten sposób czarno-

-biała (w sensie dosłownym i abstrakcyjnym) opozycja ziemi jałowej i cennego dziedzictwa historycznego zostaje wpisana w znany proces, w którym koloni-zator buduje stałe dychotomie Saida: okcydentalny

– orientalny (afrykański), cywilizowany – prymitywny, rozwinięty – rozwijający się, wreszcie: historyczny

– ahistoryczny. Krajowiec staje się negatywem koloni-zatora, a sam kolonializm zasadza się na próbie zane-gowania przez Zachód wartości nie-Zachodu (gandhi, Teoria postkolonialna…, s. 23, 36).

Widać to wyraźnie w słynnych słowach, które Prospero kieruje do Kalibana w Burzy Szekspira:

„Ja cię przez litość mówić nauczyłem,Co dzień zwiększałem wiedzy twojej skarby,Gdy przód, wyrazić uczuć twych niezdolny,Paplałeś niczym nierozumne bydlę,Jam ci dał słowa, żebyś mógł objawićMyśli, przeze mnie w duszy twej zbudzone”.

(Szekspir, Burza)

69 kto WYPoWiAdA Się W iMiENiu PRzESzłoŚCi AFRYki?...

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 75: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

70HiStoRiogRAfiA

Kaliban, który nie mówi, lecz bełkocze, zostaje wpisany w znany motyw barbarophonoi, który poku-tuje w tradycji europejskiej od czasów Homera. W ten sposób Zachód może się dookreślić – zgodnie z tezą Hegla o panu i niewolniku, która zakłada, że ludzie nabywają tożsamość lub samoświadomość (a więc i historię) tylko przez poznanie innych (gandhi, Teo-ria postkolonialna…, s. 22-23). W tym samym czasie, gdy Zachód się dookreśla – pisze Ngugi wa Thiong’o

– Afrykanie pogrążają się w samobójczej depresji. Jedynym lekarstwem w tej śmiertelnej chorobie pozo-staje imperializm – niedźwiedzia przysługa w atrak-cyjnym opakowaniu.

Historia a oratura

Wreszcie, trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden ele-ment, który wpłynął na dyskurs zachodniej historio-grafii o historii Afryki subsaharyjskiej. Historiografia zachodnia oddziela od siebie w sposób wyraźny histo-rię, która pojawia się wraz z pismem, oraz prehistorię, tj. czasy przedpiśmienne. Jednocześnie te ostatnie w dyskursie potocznym łączą się z takimi pojęciami jak „dzikość”, „prymitywizm” czy „wczesne stadium rozwoju cywilizacyjnego” (jeśli w ogóle mówi się tu o cywilizacji, a nie, w sposób celowo deprecjonujący, zaledwie o kulturze).

Tymczasem większość społeczności na południe od Sahary aż do XIX w. nie stworzyła żadnych źródeł pisanych. „Aż dziw bierze, w jaki sposób i silne, i do-brze zorganizowane państwa, jak Benin czy Ojo, mo-gły się obejść zupełnie bez pisma” (Małowist, Europa i Afryka Zachodnia…, s. 25) – zauważa Marian Małowist w swoim epokowym dziele Europa a Afryka Zachodnia w dobie wczesnej ekspansji kolonialnej (1964). Jedyne źródła pisane do historii wybrzeża Afryki Zachod-niej, które powstały do XVII w., zostały stworzone przez Europejczyków. Bariera lasów tropikalnych, które oddzielały organizacje na wybrzeżu od państw i imperiów Sudanu Zachodniego, przez wiele wieków skutecznie powstrzymywała ekspansję piśmiennej kultury islamu. W konsekwencji rodzime kroniki Mali czy Songhaju – Tarikh el-Fettasz, Tarikh es-Sudan czy późniejszy Tedzkiret en-Nisian – nie zawierają żad-nych informacji na temat kontaktów europejsko-afry-kańskich, co sprawiło, że przez długi czas pozostawały

poza uwagą europejskiego imperializmu. „Jest to zresztą ważny dowód, jak bardzo płytko oddziały-wała ekspansja europejska na kontynent afrykański”

– dodaje Małowist (tamże).Jednocześnie dominacja przekazu oralnego spra-

wiła, że mieszkańcy Afryki na południe od Sahary jeszcze do niedawna byli określani jako „przedpi-śmienni”. Zwróćmy uwagę, że termin ten ma cha-rakter wprost ewolucjonistyczny – przedrostek

„przed” oznacza, że pismo to wynalazek nieuchronny, przeznaczony dla wszystkich społeczności ludzkich, a czas, jaki dzieli je od poznania pisma, odzwierciedla ich miejsce na linii rozwoju cywilizacyjnego. Termin

„przedpiśmienne” był więc powszechnie stosowany aż do lat 60. XX w., kiedy to zaczął być stopniowo wy-pierany przez określenie „ludy niepiśmienne” (rza-dziej „apiśmienne”). Także i to ostatnie nie pozostaje w swoim wydźwięku neutralne – pryzmatem, przez który się definiuje, wciąż jest bowiem pismo.

Pismo w dyskursie historiografii zachodniej jest więc nie tylko głównym źródłem, ale też warunkiem istnienia historii. Jest to podejście, które stoi w jaw-nej sprzeczności z afrykańską metodą przekazu treści historycznych (społecznych, politycznych, kulturo-wych), która ma charakter w znacznej mierze oral-ny. Mimo że tradycja ustna odgrywa kluczową rolę w życiu codziennym i procesie legitymizacji władzy, a część tradycjonalistów (znanych szerzej jako grio-ci) tworzy zamknięty i dziedziczny zawód historyków dworskich, oralny charakter ich pracy sprawił, że w oczach europejskiego imperializmu byli to co naj-wyżej bajarze lub gawędziarze, a nie pełnoprawni hi-storycy na miarę kronikarzy królów europejskich czy uczonych z zachodniej Akademii. Dodatkowo to, że znaczna część tradycji ustnej została spisana przez Europejczyków, i to dopiero w drugiej połowie XIX w., potwierdzało tezę, że historia Afryki zaczyna się w XIX w. – mimo że mniejsze fragmenty tej trady-cji zostały spisane już na przełomie XVI i XVII w. (red. tymowski, Historia Afryki do początku…, s. 640).

Stara Afryka na nowo odkryta

W 1961 r. Basil Davidson, brytyjski pisarz i publi-cysta o proweniencji marksistowskiej, opublikował książkę pt. Stara Afryka na nowo odkryta (Old Africa

Page 76: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

71 kto WYPoWiAdA Się W iMiENiu PRzESzłoŚCi AFRYki?...

Rediscovered), która – uznając to, że historia Afryki jest, przy zachowaniu swojej odrębności, integralną częścią historii powszechnej – pozostaje ważnym świadectwem przełomu w historiografii Zachodu w okresie dekolonizacji Trzeciego Świata.

Pisał Davidson: „Obecnie, w sto lat później, odby-wa się podobny proces odkrywczy w dziedzinie histo-rii afrykańskiej. Historycy i archeolodzy – brytyjscy, francuscy, afrykańscy, włoscy, belgijscy, amerykańscy

– wyruszają w podróże i dokonują odkryć historycz-nych, które dorównują pionierskim wyczynom geo-graficznym Parka i Clappertona, Cailliégo i Bartha, Livingstone’a, Stanleya i tylu innych. Wiek dwudzie-sty może stać się dla historii Afryki tym, czym był dla jej geografii, i w tym wypadku również prawda, którą wydobywają na jaw ci pionierzy, niejednokrotnie oka-zuje się przeciwieństwem powszechnych przekonań panujących w świecie pozaafrykańskim” (davidson, Stara Afryka na nowo…, s. 14).

Pisanie historii Afryki to dla Davidsona zadanie moralne: jest to ponowne odkrycie człowieczeństwa Afrykanów, którzy – zgodnie z ideologią kolonialną – „nigdy nie dźwignęli się o własnych siłach wiele wy-żej od zwierzęcia” (tamże). Davidson ma autentyczne poczucie misji: „Obraz, jaki się z niego [materiału źródłowego] wyłania, nie świadczy ani o »niższości«, ani o »tajemniczości«, lecz pokazuje dzieje zwycięstw i klęsk, nieszczęść i nowych prób, i osiągnięć, które nie różnią się w gruncie rzeczy od dziejów każdej in-nej większej zbiorowości ludzkiej. To ponowne odkry-cie Afryki prowadzi w rzeczy samej do uznania fun-damentalnej wspólnoty ludów afrykańskich z ludami pozostałego świata. »Zagubione wyspy« człowieczeń-stwa afrykańskiego złączone są z macierzystym lą-dem” (tamże, s. 17).

W 1961 r., gdy Davidson wydał swoją książkę, w Europie, a szczególnie na Wyspach, pokutowało prze-konanie, że Afryka to kontynent pozbawiony historii. W opublikowanym 33 lata później pamiętniku Living with Africa Jan Vansina, wybitny historyk i antropolog belgijski, niekoronowany król światowej afrykanistyki, wspominał ten okres z pewną nutą rozbawienia: „Jego książka [Davidsona] wywołała sensację w Wielkiej Brytanii. Pewien brytyjski dyplomata zapytał mnie parę miesięcy po publikacji, czy wszystkie te opowie-ści o państwach, handlu i wielkiej sztuce rzeczywi-ście są prawdziwe” (Vansina, Living with Africa, s. 41).

Kilka lat po przełomowej, choć nieco emocjonalnej publikacji Davidsona przyszedł czas na kompleksową rewizję dotychczasowej historiozofii z punktu widze-nia metodologii historii. W 1964 r. pogląd o ahisto-ryczności Afryki doczekał się ostrej krytyki ze strony Johna Fage’a z University of Birmingham i Rolanda Olivera z University of London, czołowych badaczy historii Afryki w świecie anglosaskim. Fage wziął na warsztat główne tezy Trevora-Ropera wygłoszone rok wcześniej, streszczone na początku tego artykułu.

Po pierwsze – stwierdził Fage – nie jest prawdą, że materialne źródła historii Afryki mogą interesować tylko socjologów i antropologów, gdyż zabytki kultu-ry materialnej od zawsze stanowiły ważne źródło do badania historii Europy. Po drugie, afrykańska tra-dycja ustna, która stanowi twórczy środek przekazu treści historycznych we wszystkich społecznościach na południe od Sahary, świadczy o istnieniu swego rodzaju świadomości historycznej (sensus histori-cus). Po trzecie, mimo że kultura afrykańska ma cha-rakter oralny, istnieją także rodzime źródła pisane, z których najbardziej znane przykłady to kroniki po-wstałe w państwach i imperiach Sudanu Zachodniego, w miastach-państwach Hausa czy na wybrzeżu Afry-ki Wschodniej. Co więcej, kroniki z Ghany, Mali czy Songhaju, spisane przez alimów w języku arabskim, zawierają elementy starszej tradycji ustnej z obsza-rów sąsiednich, nie tylko muzułmańskich. Wreszcie: Fage i Oliver udowodnili, że pierwsze afrykańskie źródła pisane można datować na X w. naszej ery (zins, Afryka i Europa…, s. 12-13; Vansina, Living with Africa, s. 41-42).

Ostra krytyka autorstwa Fage’a i Olivera ukaza-ła się w okresie szybkiego rozwoju studiów afryka-nistycznych jako dziedziny naukowej i dyscypliny akademickiej. Lata 60. to okres bezprecedensowego wzrostu zainteresowania Afryką, który nie powtó-rzył się już chyba nigdy później – zarówno w murach Akademii, jak i w szerszej przestrzeni publicznej. O ile jeszcze przed 1960 r. historia Afryki nie stano-wiła odrębnej ścieżki badań w ramach nauk histo-rycznych, o tyle 15 lat później samodzielność tej dys-cypliny nie pozostawiała już żadnych wątpliwości. Koronnym dowodem awansu mogą być dwie ośmio-tomowe syntezy dziejów kontynentu: Cambridge History of Africa (1976-86) oraz UNESCO General Hi-story of Africa (1981-93) (zins, Afryka i Europa…, s. 12).

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 77: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

72HiStoRiogRAfiA

Historia Afryki. Jedna? Wspólna?

We wstępie do Krótkiej historii Afryki Oliver i Fage twierdzą, że Europejczycy dostrzegali istnienie histo-rii wybranych imperiów azjatyckich, niezależnie od ich kontaktów ze światem zachodnim, jednak sama Afryka długo pozostawała dla nich mrocznym konty-nentem – zdawkowo, choć dobrotliwie oświetlonym przez pochodnię odkryć europejskich (oliver i Fage, A Short History of Africa, s. 9-10). Jakkolwiek z chwilą, gdy europejscy historycy, socjolodzy i antropolodzy weszli w głąb kontynentu i zbadali wystarczającą liczbę społeczności afrykańskich, w sposób naturalny pojawiła się potrzeba syntezy, zarówno w umysłach badaczy zachodnich, jak i afrykańskich.

Wówczas zadano sobie pytanie, czy można mówić o jednej historii Afryki (red. tymowski, Historia Afryki do początku…, s. 5-6). Czy istnieją takie cechy wspól-ne, zjawiska ogólnoafrykańskie, które łączą Afrykę Wschodnią, Zachodnią i Południową, dawne kolonie francuskie, brytyjskie i portugalskie, odmienne typy administracji kolonialnej, ludy wybrzeża i interio-ru, różne grupy religijne, a nawet rodziny językowe? Wreszcie, czy zarzuty, które czyni Chimamanda Adichie w wystąpieniu pt. Niebezpieczeństwo jednej historii w stosunku do Europejczyków i Amerykanów, można odnieść do prób stworzenia syntetycznej hi-storii Afryki przez samych Afrykanów? A może histo-ria Afryki powinna być rozumiana jako mechaniczna suma mniejszych historii bez istotnych cech wspól-nych?

Zresztą wydaje się, że tego rodzaju pytania mają charakter wtórny. Wszak w obiegu historiografii świa-towej od dawna funkcjonują pozycje o tak ambitnych tytułach jak Historia Europy czy Dzieje świata, nie mówiąc już o podręcznikach szkolnych do historii powszechnej (odrębną sprawą pozostaje jakość tych pozycji, w tym wybór i reprezentatywność tematów w nich poruszanych, ale tego nie chcę w tym miejscu oceniać). Przede wszystkim istnieją już całościowe historie Afryki subsaharyjskiej – wystarczy wspo-mnieć cytowane wcześniej Cambridge History of Africa (1976-1986) oraz UNESCO General History of Africa (1981-1993), a także Historię Afryki (1978) autorstwa Curtina, Feiermana, Thompsona i Vansiny czy też

– na polskim rynku wydawniczym – Historię Afryki do początku XIX wieku (1996) pod redakcją Michała

Tymowskiego, jedyny z trzech zaplanowanych tomów dziejów kontynentu (tom II obejmować miał okres od początku XIX w. do dekolonizacji, a tom III – okres postkolonialny).

Część przedstawicieli studiów postkolonialnych upodobała sobie termin „post-kolonializm” z dywi-zem w środku, który ma podkreślać przełom między kolonizacją a dekolonizacją. Jean-François Lyotard krytykuje takie podejście, twierdząc, że „post-” to wyraz utopijnej nadziei, że kolonializm kończy się wraz z uzyskaniem niepodległości. W tle jego krytyki rozbrzmiewają słynne słowa Nkrumaha: „Zdobądź-cie królestwo polityczne, a reszta będzie wam dana!” (Detronizacja Europy…). Przyjmując taką logikę, unika-my otwartej konfrontacji z historią, co utrudnia nam wyjście z kolonializmu – powtarzamy go, zamiast go przekraczać (gandhi, Teoria postkolonialna…, s. 16-17). Edward Said pisał – i dziś nie ma w tym chyba nic odkrywczego – że kolonizacja jest „losem z trwałymi rezultatami, i w istocie jest groteskowo nie fair” (Said, Representing the Colonized…, s. 207). Nawet dziś – doda-wał Albert Memmi – „zdekolonizowani” niechętnie przyjmują do wiadomości, że przeszłość kolonialna ma psychologicznie trwały wpływ na postkolonialną teraźniejszość (gandhi, Teoria postkolonialna…, s. 15). Z tego powodu część badaczy proponuje termin

„postkolonializm” (pisany łącznie), wychodząc z za-łożenia, że nie można oddzielić kolonializmu od jego skutków, a kondycja postkolonialna zaczyna się wraz z początkiem, a nie końcem kolonizacji (tamże, s. 16).

Zamiast więc pytać o to, czy próby stworzenia syntezy dziejów Afryki są uzasadnione, powinniśmy chyba zapytać, czy my wszyscy, Afrykanie i ludzie Za-chodu – zarówno uczeni, jak i społeczeństwo, prze-szło pół wieku po Roku Afryki – jesteśmy gotowi, aby taką syntezę stworzyć wspólnie, w duchu szacunku i zrozumienia, uznając cudze zasługi i własne zbrod-nie oraz wzajemną zbrodniczą kolaborację (handel niewolnikami na tak wielką skalę nie był przecież możliwy bez współpracy Europejczyków z Afryka-nami, którzy sprzedawali członków własnej grupy etnicznej, najeżdżali sąsiednie ludy, aby schwytać niewolników, etc.), z mniejszym lub większym wy-czuciem różnic, które dzielą Zachód i Afrykę, a także samych Afrykanów (nasuwa się tu analogia do pro-jektu stworzenia wspólnych podręczników do historii w krajach Unii Europejskiej, z pewnością znacznie ła-

Page 78: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Bibliografia• Chakrabarty D., Postkolonialność a podstęp historii: Kto wypowiada się w imieniu przeszłości Indii?,

„Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” 2003, nr 3-4.

• Curtin P., Feierman S., Thompson L., Vansina J., Historia Afryki, Gdańsk 2003.

• Davidson B., Stara Afryka na nowo odkryta, Warszawa 1961.

• Detronizacja Europy, z R. Kapuścińskim rozmawia W. Jagielski, „Gazeta Wyborcza”, 11.10.2006, w: serwisy.gazeta.pl/

kapuscinski/1,23084,3679440.html, dostęp: 4 czerwca 2013.

• Eliot T.S., Ziemia jałowa, Kraków 2004.

• Fanon F., Wyklęty lud ziemi, Warszawa 1985.

• Gandhi L., Teoria postkolonialna. Wprowadzenie krytyczne, Poznań 2008.

• Historia Afryki do początku XIX wieku, Tymowski M. (red.), Wrocław 1996.

• Kapuściński R., Heban, Warszawa 2007.

• Małowist M., Europa i Afryka Zachodnia w dobie wczesnej ekspansji kolonialnej, Warszawa 1969.

• Oliver R., Fage J.D., A Short History of Africa, London 1975.

• Oliver R., The African Experience, New York 1991.

• Read C.H., Dalton O.M., Works of Art from Benin City, „The Journal of the Anthropological Institute of Great Britain

and Ireland” 1898, t. 27, w: jstor.org/stable/2842836, dostęp: 4 czerwca 2013.

• Said E.W., Representing the Colonized: Anthropology’s Interlocutors, „Critical Inquiry” 1989, t. 15, nr 2, w: jstor.org/

pss/1343582, dostęp: 4 czerwca 2013.

• Szekspir W., Burza, Kraków 2008.

• Thiong’o N. wa, Decolonising the Mind. The politics of Language in African Literature, Harare 1994.

• Vansina J., Living with Africa, Madison 1994.

• Zins H., Afryka i Europa. Od piramid egipskich do Polaków w Afryce Wschodniej, Warszawa 2001.

źródło 1. = Adichie Ch., The Danger of a Single Story, blog.ted.com/2009/10/07/the_danger_of_a/, dostęp: 17 czerwca 2013.

73 kto WYPoWiAdA Się W iMiENiu PRzESzłoŚCi AFRYki?...

twiejszego w realizacji). Tak pomyślana historia mo-głaby się stać jednym z istotnych kroków na drodze do wzajemnego pojednania – chociaż historia taka, ba, już samo jej pisanie, stanie się nieuchronnie pro-jektem politycznym, ze wszystkimi złymi i dobrymi tego skutkami.

Dopóki więc historia będzie zakładniczką władzy, stereotypów i resentymentów (a będzie nią zawsze

– chodzi więc tylko o skalę), dopóty musimy pytać – „kto wypowiada się w imieniu historii Afryki?” – za Chakrabartym, który używa liczby mnogiej pasts.

***Pragnę podziękować prof. Michałowi Tymowskiemu, który – dzięki swojej ogromnej wiedzy, pasji i poświęce-niu – zainspirował mnie do zgłębiania historii Afryki.

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 79: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

www.struna.edu.pl

74

Niniejszy tekst stawia sobie za cel odpowiedź na trzy pytania.

Po pierwsze: w jaki sposób historiografia Zachodu traktowa-

ła historię Afryki subsaharyjskiej? Po drugie: jakie czynniki

– historyczne, ideowe, polityczne, kulturowe – wpłynęły na

dyskurs zachodniej historiografii o historii Afryki? Po trzecie:

czy można mówić o jednej historii Afryki?

Ramy chronologiczne artykułu obejmują okres 80 lat

dominacji kolonialnej w Afryce subsaharyjskiej – od zjed-

noczenia (podziału) kontynentu w latach 80. XIX w. do

pierwszej fazy dekolonizacji w latach 60. XX w. Siłą rzeczy

w tekście znajdują się jednak odwołania do okresu europej-

skiej ekspansji przedkolonialnej.

Dyskurs na temat historii Afryki został przedstawiony

w kontekście stosunku zachodniej historiografii do innych

historii niemetropolitarnych (w szczególności indyjskiej)

w ujęciu teorii postkolonialnej. Dużą wagę przywiązuję za-

tem do takich pojęć, jak: europejska filozofia tożsamości

(błąd kartezjański), orientalizacja (afrykanizacja) w ujęciu

Saida, ewolucjonizm i jego krytyka, uniwersalizacja i pro-

wincjonalizacja Europy.

The aim of this paper is to answer three research problems.

Firstly, what was the way the Western historiography used

to approach the history of Africa south of the Sahara De-

sert? Secondly, what factors – historical, ideological, poli-

tical, or cultural – have had an influence on the Western

historiography’s discourse on African history? Thirdly, are

we allowed to talk about a single history of Africa?

The chronological limits of this paper cover the period

of 80 years of colonial domination in Subsaharian Africa

– since the unification (division) of the continent in the

1880’s to the first phase of decolonization in the 1960’s.

Inevitably one can find in the text some references to the

period of European precolonial expansion.

Western discourse on the African history is showed in

the context of the relations between Western historiography

and other non-metropolitan historiographies (in particular

the Indian one), using methodology of the postcolonial

theory (ideology). Thus, I attach a lot of attention to such

concepts as the European philosophy of identity (so called

‘Cartesian mistake’), Orientalisation (Africanisation) by Said,

evolutionism and its critique, process of universalizing and

provincializing Europe.

Streszczenie Summary

HiStoRiogRAfiA

Page 80: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

75

Żywienie w profilaktyce nowotworu piersi

Od kilku lat zwraca się uwagę na wpływ diety na występo wanie nowotworu piersi. Sposób ży­wie nia może być zarówno czynnikiem ochrony, jak i czyn nikiem ryzyka.

Rak piersi to nowotwór złośliwy wywodzący się z nabłonka przewo dów lub zrazików gruczołu sutko-wego. Etiologia schorzenia nie jest dostatecz nie ja-sna. W ryzyku zachorowania na raka piersi wskazu-je się na uwa runkowania genetyczne (około 10 proc. przypadków raka piersi w Polsce występuje u kobiet, u których stwierdza się mutacje w obrębie genów), środowiskowe oraz styl życia (załącznik do zarządzenia prezesa NFz…). Około 60 proc. wszystkich przypad-ków raka piersi stanowią no wo twory hormonozależne, wykazujące nadekspresję receptorów estro genowych oraz progesteronowych (Suzuki i inni, Alcohol and Post-menopausal Breast Cancer…). U chorych na raka piersi wykazującego ekspresję receptorów estrogenowych oraz progesteronowych zwiększony poziom hormo-nów steroidowych stanowi czynnik pobudzający roz-wój komórek nowotworowych (dorgan i inni, Serum Hormones…).

Z analizy literatury wynika, że nie tylko czynniki genetyczne, ale rów nież styl życia (np. dieta, aktyw-ność fizyczna, używki) ma wpływ na rozwój tej cho-roby. Celem niniejszego artykułu jest odpowiedź na pytanie, jak nawyki żywieniowe mogą wpływać na rozwój nowotworu piersi u kobiet.

Metoda badawcza i źródła informacji

Dla realizacji postawionego celu w pracy sporządzo-no wykaz słów, pojęć i zwrotów kluczowych stano-wiących podstawę poszukiwania źródeł informacji: największej bazy medycznej (PubMed), literatury, dokumentów, informacji internetowych (ze stron oficjalnych instytucji lub organów administracji), źródeł prasowych, archiwalnych oraz dostępnych materiałów informacyjnych w mediach. Przy przeszu-kiwaniu internetowej bazy medycznej zastosowano schemat PICO (populacja, interwencja, komparator oraz punkt końcowy). Skorzystano ze słownika Mesh i użyto następujących słów kluczowych: „neopla-sms”, „cancer”, „breast”, „diet”, „nutrition”. Populację zawężono do kobiet. Przy zastosowaniu wszystkich powyższych kryteriów (wyszuki wanie: "Neoplasms" [Mesh] ANd "Breast"[Mesh] ANd "diet"[Mesh] ANd "humans"[Mesh terms] ANd (Eng lish[lang] oR Po-lish[lang]) ANd "female"[Mesh terms]) w bazie Pub-Med odnaleziono 68 publikacji. Zasto sowano do-datkowy filtr: pełne darmowe publikacje w ję zyku angielskim i polskim – liczba odnalezionych źró-deł 28. Następnie dokonano selekcji po tytułach i ab straktach – 24 artykuły. Po analizie pełnotek-stowych źródeł ostatecznie liczba włączonych badań wyniosła 12. Należy również podkreślić, że dla realizacji celu niniejszej pracy dokonano przeglądu bibliografii zawartej w powyższych pu-blikacjach i została ona włączona do publikacji.

Paulina Rolska

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 81: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Dokonano analizy zgromadzonego materiału w ce-lu nakreślenia zachowań żywie niowych mają cych wpływ na rozwój nowotworu piersi de novo (pozy-tywny i negatywny).

Budowa piersi kobiecej

Chcąc przedstawić problematykę nowotworów pier-si, istotne jest podanie zasad oceny budowy tego gruczołu i częstości występowania nowotworu.

Pierś zbudowana z większej ilości gruczołów niż tkanki tłuszczowej (duża gęstość piersi) jest istotnym markerem w rozwoju nowotworu piersi. Na gęstość piersi mogą mieć wpływ między innymi: aktywność fizyczna, masa ciała oraz dieta. Gęstość piersi ocenia się w badaniu mammograficznym (przeważnie robi to dwóch niezależnych radiologów) zgodnie z za le-ceniami American College of Radiology. W obli cze-niach statystycznych najczęściej wykorzystuje się mo del regresji logistycznej oparty na równaniach funk cji matematycznych i test chi² (najbardziej zna-na i najprostsza metoda testowania istotności róż-nic między grupami dla zmiennych kategorialnych). Głównym narzędziem służącym do oceny zwyczajów żywieniowych (rodzaj diety, stosowanie suplementów, spożywanie alkoholu) jest kwestionariusz ankiety.

Występowanie nowotworów piersi

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podaje, że z po wodu raka umiera 7,5 mln osób rocznie (12,5 proc. populacji na świecie) (klimczak i inni, Choroby nowo-tworowe a żywienie).

Rak piersi jest najczęściej występującym nowotwo-rem wśród kobiet w Polsce, stanowi ok. 20 proc. wszyst-kich zdiagnozowanych nowotworów występujących u płci żeńskiej. Co roku w Polsce odnotowuje się około 11 tys. nowych zachorowań (graja i grodecka-gazdecka, Czynniki wpływające…). Z powodu nowotworu piersi każdego roku umiera 5 tys. kobiet. Przeżycie 5-letnie w zależności od stopnia pierwotnego zaawansowania klinicznego wynosi dla stopnia I – 90 proc., dla stopnia II – 70 proc., dla stopnia III – 40 proc. i dla stopnia IV

– 10 proc. Stwierdzenie nadmiernej ekspresji recep-tora ludzkiego nabłonkowego czynnika wzrostu lub

kodującego go genu (która występuje w 20-30 proc. przypadków raka piersi) w znaczącym stopniu pogar-sza rokowanie (opinia Rady Przejrzystości…).

Charakterystyka kliniczna choroby i przyczyny jej występowania

Wyróżnia się dwie odrębne grupy chorych na raka piersi – z klinicznymi cechami choroby nowotworo-wej (obecność palpacyjnie wyczuwalnego guza, za-ciągnięcie skóry ponad guzem, zaczerwienienie lub wciągnięcie brodawki, krwisty wyciek z bro dawki) oraz bez objawów klinicznych. Zmiany bezobjawowe są wykrywane w trakcie badań obrazowych – badanie ultrasonograficzne lub mammograficzne (np. o cha-rakterze przesiewowym). Za pomocą badań obrazo-wych wykrywa się inwazyjne przypadki raka piersi o niewielkich rozmiarach oraz znaczną część zmian przedinwazyjnych (olszewski, Zasady diagnostyki…).

Jak wspomniano na wstępie, przyczyny wystę-powania nowotworu piersi podzielić można na: gene tyczne, środowiskowe i związane ze stylem życia. Zwiększone ryzyko rozwoju nowotworu pier-si związane jest z wczesnym momentem wystąpie-nia pierwszej miesiączki, brakiem ciąż lub pierwszą ciążą po 30. roku życia, poronieniami samoistnymi i sztucznymi, krótkim okresem karmienia piersią, długookresowym stosowaniem doustnych prepara-tów antykoncepcyjnych (dane nie są rozstrzygające) oraz hormonalnej terapii zastępczej po meno pauzie. Obciążenie rodzinne, takie jak rak piersi u matki (przed 40. rokiem życia) lub u siostry, zwiększa ry-zyko dwukrotnie, zdiagnozowanie raka piersi u mat-ki przed 70. rokiem życia zwiększa to ryzyko półto-ra raza, obecność innych nowotworów czy przyjęcie znaczącej dawki promieniowania jonizującego w re-jonie klatki piersiowej pod wyższają ryzyko cztero-krotnie (Michels i inni, Diet and Breast Cancer).

Styl życia i jego wpływ na powstawanie nowotworów piersi

Występowanie nowotworu piersi silnie koreluje ze stylem życia. Brak aktywności fizycznej, palenie pa-pie rosów oraz nieprawidłowe nawyki żywieniowe

www.struna.edu.pl

76medYcYNA

Page 82: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

ŻYWiENiE W PRoFilAktYCE NoWotWoRu PiERSi

(m.in. regularne, codzienne spożywanie alkoholu) mogą przyczyniać się do rozwoju nowotworu piersi. Za występowanie około 30 proc. nowotworów na świe cie odpowiedzialne są czynniki dietetyczne. We-dług Amerykańskiego Instytutu Badań nad Rakiem (ang. Food, Nutrition and the Prevention of Cancer) odsetek ten może sięgać nawet 40 proc. Nieprawi dło-we odżywianie jest po paleniu tytoniu drugą przy-czyną chorób nowotworowych u około 20 mln ludzi. Oszacowano, że w krajach wysoko uprzemysłowio-nych z tego powodu w ciągu następnych 20 lat za-chorowalność wzrośnie o 10 mln osób (Food, Nutrition, Physical…).

Dane naukowe jednoznacznie wskazują, że zwięk-szona masa ciała i jej przyrost w dorosłym życiu wią-żą się ze wzrostem ryzyka wystąpienia nowotworu piersi u kobiet po menopauzie. Naukowcy sugerują, że prawdopodobnie spowodowany jest on zwiększo-nym stężeniem estrogenów produkowanych przez nadmiar tkanki tłuszczowej po menopauzie; nieko-rzystny wpływ przyrostu masy ciała nie uwidacznia się tak dobrze u kobiet po menopauzie stosujących hormonalną terapię zastępczą (mogą go maskować większe stężenia egzogennych estrogenów) (kushi i inni, Wytyczne American Cancer. . .).

Nawyki żywieniowe są przyczyną około 35 proc. chorób nowotworowych. Na ten stan rzeczy mają wpływ przede wszystkim takie czynniki, jak: mała aktywność fizyczna, brak czasu na przyrządzanie peł-nowartościowych posiłków oraz zwiększone spożycie wysoko przetworzonej żywności (drąg i inni, Dieta a rak piersi. . .).

Uwarunkowania żywieniowe jako czynnik ochronny

Wyniki badań wskazują, że dieta śródziemnomorska, która charakteryzuje się dużym spożyciem warzyw, owoców, pełnoziarnistych produktów zbożowych, ziaren, nasion, orzechów, oliwy z oliwek, czosnku, cebuli oraz ziół i przypraw (bazylii, oregano, rozmary-nu, tymianku, szałwii, kminku), jak również przyjmo-wanie suplementów diety zmniejszają niebezpieczeń-stwo wystąpienia nowotworu piersi o odpo wiednio 5 proc. i 47 proc. (Voevodina i inni, Association of Medi-terranean Diet…).

Vachon i jego współpracownicy zaprojektowali badanie z wykorzystaniem historycznej kohorty ko-biet z uwzględnieniem czynników, które mogły wpły-wać na jego wynik (oraz ze stratyfikacją wyników ze względu na kobiety przed wystąpieniem menopauzy oraz po jej wystąpieniu). W grupie kobiet przed me-nopauzą wskazuje się, że wysokie spożycie kwasów wielonienasyconych (np. produkty pochodzenia ro-ślinnego i ryby) oraz witaminy C (czarna porzeczka, brukselka, kalafior, szpinak, truskawki, poziomki, kiwi, cytryna) i E (ziarna zbóż, zielone warzywa liściaste, zielony groszek, kukurydza, jaja, sery, oleje roślinne) stanowi czynnik ochronny przed wystąpieniem raka piersi (Vachon i inni, Association of Diet…).

Wyniki dwuletniego badania, w którym zastoso-wano w grupie interwencji dietę o niskiej zawartości tłuszczu oraz dużej ilości węglowodanów, wskazują na ochronny wpływ tej diety (zmniejszona gęstość piersi), zwłaszcza w grupie kobiet w czasie menopau-zy. Zmniejszenie spożywania tłuszczu całkowitego i cholesterolu w diecie w sposób istotny statystycz-nie było związane ze zmniejszeniem gęstości piersi (p<0,04) (knight i inni, Macronutrient Intake…; Boyd i inni, Long­Term Effects…).

Wyniki badań dotyczące wpływu spożywania lipi-dów (masło, śmietana, słonina, smalec, oleje roślinne, margaryna zwykła) na rozwój nowotworu piersi nie są jednoznaczne; wynika to z faktu, że lipidy w die-cie to heterogenna grupa związków (ważne jest do-kładne uwzględnienie, jaki rodzaj tłuszczu wpływa na zwiększenie bądź obniżenie ryzyka rozwoju raka pier-si). Wskazuje się, że nasycone kwasy tłuszczowe pod-wyższają ryzyko zachorowania na nowotwór piersi, natomiast zwiększona konsumpcja wielonienasy-conych kwasów tłuszczowych (np. olej rybi) i kwasu eikozapentaenowego pozytywnie wpływa na stan zdrowia, zapobiegając wystąpieniu nowotworu piersi (Maizes, Reducing the Risk…).

Zhang i współpracownicy twierdzą, że niski po-ziom kwasu foliowego i witaminy B₁₂ może zwiększać ryzyko zachorowania na raka piersi w okresie post-menopauzalnym (zhang i inni, Dietary Carotenoids…). Inni autorzy wskazują na brak pozytywnych efektów folianów (z wyjątkiem grupy kobiet spożywających nadmierną ilość alkoholu) (larsson i inni, Folate and Risk…). Karotenoidy, podobnie jak wspomniane wyżej witaminy C i E, wykazują działanie antyoksydacyjne

77

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 83: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Bibliografia• American Institute for Cancer Research, Food, Nutrition, Physical Activity, and the Prevention of Cancer: A Global

Perspective, Washington 2007.

• Augustin L., Dal Maso L. i wsp., Dietary Glycemic Index and Glycemic Load, and Breast Cancer Risk: A Case-Control Study,

„Annals of Oncology” 2001, nr 12.

• Boyd N., Martin L., Beaton M., Cousins M., Kriukov V., Long-Term Effects of Participation in a Randomized Trial of

a Low-Fat, High-Carbohydrate Diet, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 1996, nr 5 (3).

• Ciok J., Dolna A., Indeks glikemiczny a choroby nowotworowe, „Współczesna Onkologia” 2005, nr 9.

• Dorgan J., Baer D., Albert P., Judd J., Brown E., Corle D., Serum Hormones and the Alkohol-Breast Cancer Association in

Postmenopausal Women, „Journal of the National Cancer Institute” 2001, nr 93.

• Dorgan J., Liu L., Klifa C., Hylton N., Shepherd J., Stanczyk F., Snetselaar L., van Horn L., Stevens V., Robson A.,

Kwiterovich P. Jr., Lasser N., Himes J., Pettee G., Kriska A., Ruder E., Fang C., Barton B., Adolescent Diet and Subsequent

Serum Hormones, Breast Density, and Bone Mineral Density in Young Women: Results of the Dietary Intervention Study in

Children Follow-Up Study, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 2010, nr 19 (6).

• Drąg J., Gawędzka A., Kużdżał A., Jaśkiewicz J., Dieta a rak piersi, „Przegląd Medyczny Uniwersytetu Rzeszowskiego” 2009, nr 1.

• Ginsburg E., Walsh B., Shea B., Gao X., Gleason R., Barbieri R., The Effects of Etanol on the Clearance of Estradiol in

Postmenopausal Women, „Fertility and Sterility” 1995, nr 63.

i poprzez redukcję ilości wolnych rodników tlenowych prowadzą do zmniejszenia uszkodzeń DNA (zhang i inni, Dietary Carotenoids…). Uwzględnienie witaminy D w diecie związane jest ze spadkiem zachorowalności na raka piersi w grupie kobiet przed menopauzą (nie wykazano tej zależności dla kobiet w wieku postme-no pauzalnym) (Shin i inni, Intake of Dairy Products…).

Uwarunkowania żywieniowe jako czynnik ryzyka

U kobiet po menopauzie wykazano istotną statystycz-nie zależność pomiędzy częstym spożywaniem białek, tłuszczów oraz węglowodanów a wysoką gęsto ścią piersi (p<0,05) (Nagata i inni, Associations of Mammo-graphic Density…).

Wyniki badania case-control przeprowadzone-go na grupie 400 kobiet w celu zbadania zależności między spożywaniem tłuszczów, białek, węglowoda-

nów a wystąpieniem nowotworu piersi wskazują, że kobiety spożywające dużą ilość węglowodanów i bia-łek w diecie są dwa razy bardziej narażone na ryzyko wystąpienia nowotworu piersi – odpowiednio OR 2,0 (95 proc. CI: 1,06; 3,77), OR 1,93 (95 proc. CI: 1,03; 3,59), p<0,05. W populacji kobiet po menopauzie udowodniono zależność między spożywaniem du-żej ilości mięsa a występowaniem nowotworu pier-si, kobiety po menopauzie spożywające większą niż przeciętnie ilość mięsa są 2,5 razy bardziej narażo-ne na wystąpienie nowotworu piersi w porównaniu z kobietami odżywiającymi się prawidłowo – OR 2,5 (95 proc. CI: 1,09; 5,69), p<0,05. W badaniu tym nie wykazano istotnych statystycznie różnic między spo-żywaniem tłuszczów oraz przyjmowaniem witamin a ryzykiem raka piersi (Sala i inni, High Risk…).

Spożywanie przede wszystkim baraniny, wie-przowiny, słodyczy oraz jaj w istotny statystycznie sposób zwiększa gęstość piersi i w związku z tym po-woduje wzrost ryzyka wystąpienia nowotworu piersi

www.struna.edu.pl

78medYcYNA

Page 84: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

• Graja T., Grodecka-Gazdecka S., Czynniki wpływające na jakość życia kobiet leczonych z powodu raka piersi,

„Przegląd Ginekologiczno-Położniczy” 2005, nr 3 (5).

• Jonas C., McCullough M., Teras L., Walker-Thurmond K., Thun M., Calle E., Dietary Glycemic Index, Glycemic Load, and

Risk of Incydent Breast Cancer in Postmenopausal Women, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 2003, nr 12.

• Klimczak A., Malinowska K., Kubiak K., Choroby nowotworowe a żywienie, „Polski Merkuriusz Lekarski” 2009, nr 27.

• Knight J., Martin L., Greenberg C., Lockwood G., Byng J., Yaffe M., Tritchler D., Boyd N., Macronutrient Intake and Change

in Mammographic Density at Menopause: Results from a Randomized Trial, „Cancer Epidemiology, Biomarkers Preven-

tion” 1999, nr 8 (2).

• Kushi L.H., Byers T. i inni, Wytyczne American Cancer Society dotyczące żywienia i aktywności fizycznej w zapobieganiu

nowotworom złośliwym: zmniejszanie ryzyka nowotworów przez wybór prawidłowych nawyków żywieniowych i wysiłek fizyczny,

„A Cancer Journal for Clinicians” 2006, nr 56.

• Larsson S., Giovannucci E., Wolk A., Folate and Risk of Breast Cancer: A Meta-Analysis, „Journal of the National Cancer

Institute” 2007, nr 99.

• Li C., Daling J., Malone K., Relationship between Established Breast Cancer Risk Factors and Risk of Seven Different

Histologic Types of Invasive Breast Cancer, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 2006, nr 15.

• Maizes V., Reducing the Risk of Breast Cancer, Nutritional Strategies, „Explore” 2005, nr 1.

ŻYWiENiE W PRoFilAktYCE NoWotWoRu PiERSi

(p<0,05) (Voon i Chelliah, Is There an Influence…). Zarówno w grupie kobiet przed menopauzą, jak

i po niej wskazuje się, że spożywanie alkoholu (nie do-tyczy wina) związane jest z występowaniem raka gru-czo łu piersiowego (Vachon i inni, Association of Diet…). Wykazano też, że spożywanie alkoholu w okresie postmenopauzalnym pozostaje w bezpośrednim związku ze wzrostem ryzyka zachorowania na no wo-twór piersi, natomiast nie stwierdzono tego związ-ku u kobiet w wieku przedmenopauzalnym. Autorzy wskazują, że czynnikiem kancerogennym w przypad-ku etanolu jest wpływ tego związku na endogen-ne hormony steroidowe. Estrogeny i ich metaboli-ty wpływają na proces nowotworzenia w tkankach hormonozależnych. Metabolity estrogenów prze-kształcane są w chinony oraz semichinony, pro-wadząc do generowania wolnych rodników tleno-wych, bezpośred nio uszkadzających DNA (ginsburg i inni, The Effects of Etanol…). Spożywanie alkoholu zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworu o 47 proc.

(Voevodina i inni, Association of Mediterranean Diet…).W kolejnych badaniach wykazano związek pomię-

dzy podwyższonym poziomem insulinopodobne go czynnika wzrostu – IGF – a ryzykiem rozwoju nowo-two ru piersi (produkty o wysokim indeksie glikemicz-nym powodują gwałtowny wzrost glukozy, a tym samym insuliny w surowicy krwi, co prowadzi do zwięk szenia sekrecji IGF) (Ciok i dolna, Indeks glike-miczny…; Augustin i inni, Dietary Glycemic Index…; Jonas i inni, Dietary Glycemic Index…). Do produktów o wyso-kim indeksie glikemicznym zaliczyć można: chleb z białej mąki, ziemniaki pieczone, płatki kukurydziane, go to waną marchew, bób i niektóre owoce (dynię, arbuza). Należy podkreślić, że wyniki badań przekrojowych nie są silnym dowodem na istnienie zależ no ści przy-czynowo-skutkowej. Wielość czynników zakłócają cych oraz „jeden moment” (w którym prze pro wadzane jest badanie) powodują, że trudno jest roz patrywać przed-stawiane wyniki bez zwrócenia uwagi na ograniczenia badania.

79

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 85: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

• Maskarinec G., Takata Y., Franke A., Williams A., Murphy S., A 2-year Soy Intervention in Premenopausal Women Does

Not Change Mammographic Densities, „Journal of Nutrition” 2004, nr 134 (11).

• Maskarinec G., Verheus M., Tice J., Epidemiologic Studies of Isoflavones & Mammographic Density, „Nutrients” 2010, nr 2 (1).

• Michels K., Mohllajee A., Roset-Bahmanyar E., Beehler G., Moysich K., Diet and Breast Cancer. A Reviev of the Prospective

Observational Studies, „Cancer” 2007, nr 109.

• Nagata C., Matsubara T., Fujita H., Nagao Y., Shibuya C., Kashiki Y., Shimizu H., Associations of Mammographic Density

with Dietary Factors in Japanese Women, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 2005, nr 14 (12).

• Neuhouser M., Soy and Mammographic Breast Density: Plausible Hypothesis but Limited Evidence in Humans,

„Journal of Nutrition” 2004, nr 134 (11).

• Olszewski W., Zasady diagnostyki morfologicznej u chorych na raka piersi. Przegląd procedur diagnostycznych,

„Polish Journal of Pathology” 2009, nr 3.

• Opinia Rady Przejrzystości nr 128/2013 z 13 maja 2013 r.

• Sala E., Warren R., Duffy S., Welch A., Luben R., Day N., High Risk Mammographic Parenchymal Patterns and Diet:

A Case-Control Study, „British Journal of Cancer” 2000, nr 83 (1).

• Shin M., Holmes M., Hankinson S., Intake of Dairy Products, Calcium, and Vitamin D and Risk of Breast Cancer,

„Journal of the National Cancer Institute” 2002, nr 94.

www.struna.edu.pl

Uwarunkowania żywieniowe o charakterze obojętnym dla wystąpienia nowotworu piersi

Dorgan i współautorzy przeprowadzili badanie pro-spektywne – w pierwszym etapie wśród dzieci w wieku 8-10 lat, w drugiej części te same osoby przeba-da no w wieku dorosłym (25-29 lat). W pierwszym etapie badania dokonano randomizacji do dwóch grup: interwencja (podawanie zmniejszonej ilości tłuszczów w diecie) oraz kontrola. Wyni ki wskazują na brak istot-nych statystycznie zależności pomiędzy przyjmowa-niem zmniejszonej ilości tłuszczów w diecie a zmniej-szonym ryzyku występowania nowotworu piersi (dorgan i inni, Adolescent Diet…).

Przegląd literatury wskazuje, że spożywanie soi (zawierającej izoflawony) nie wpływa na ryzyko wy-stąpienia raka piersi (siedem randomizowanych ba-dań kontrolnych) (Maskarinec i inni, Epidemiologic Studies…; Maskarinec i inni, A 2­year Soy Intervention…; Neuhouser, Soy and Mammographic Breast…).

Spożywanie ziaren zbóż, olei oraz owoców nie ma wpływu na występowanie nowotworów (p>0,05)

– wynik nieistotny statystycznie (Voon i Chelliah, is There an Influence…).

Podsumowanie

Na ryzyko wystąpienia nowotworu piersi wpływa wie-le czynników zarówno niemodyfikowalnych, jak i mo-dyfikowalnych. Należy podkreślić, że czynniki ryzyka wystąpienia raka piersi przed menopauzą i po niej mogą być odmienne, podobnie jak składniki pokar-mowe mogą działać ochronnie na organizm lub prze-ciwnie – przyczyniać się bezpośrednio lub pośrednio do rozwoju nowotworu.

Badania dowodzą, że dobrze zbilansowana dieta (bogata w witaminy i mikroelementy) może znacznie zmniejszyć ryzyko wystąpienia choroby nowotworo-wej. W badaniach wykazano również, że umiarkowany

80medYcYNA

Page 86: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

• Suzuki R., Ye W., Rylander-Rudqvist T., Saji S., Colditz G., Wolk A., Alcohol and Postmenopausal Breast Cancer Risk

Depended by Estrogen and Progesterone Receptor Status: A Prospective Kohort Study, „Journal of the National Cancer

Institute” 2005, nr 97.

• Thiebaut A., Kipnis V., Chang S., Subar A., Thompson F., Rosenberg P., Hollenbeck A., Leitzmann M., Schatzkin A.,

Dietary Fat and Postmenopausal Breast Cancer in the National Institutes of Health – AARP Diet and Health Study Kohort,

„Journal of the National Cancer Institute” 2007, nr 99.

• Tseng M., Olufade T., Evers K., Byrne C., Adolescent Lifestyle Factors and Adult Breast Density in U.S. Chinese Immigrant

Women, „Nutrition and Cancer” 2011, nr 63 (3).

• Vachon C., Kushi L., Cerhan J., Kuni C., Sellers T., Association of Diet and Mammographic Breast Density in the Minnesota

Breast Cancer Family Cohort, „Cancer Epidemiology, Biomarkers & Prevention” 2000, nr 9 (2).

• Voevodina O., Billich C., Arand B., Nagel G., Association of Mediterranean Diet, Dietary Supplements and Alcohol Consump

tion with Breast Density among Women in South Germany: A Cross-Sectional Study, „Biomedcentral Public Health” 2013, nr 7.

• Voon N., Chelliah K., Is There an Influence of Dietary Habits on Breast Density as Seen on Digital Mammograms?,

„Asian Pacific Journal of Cancer Prevention” 2011, nr 12 (8).

• Załącznik nr 5 do zarządzenia 59/2011/DGL prezesa NFZ z 10 października 2011 r.

• Zhang S., Hunter S., Forman M., Dietary Carotenoids and Vitamins A, C and E and Risk of Breast Cancer, „Journal of the

National Cancer Institute” 1999, nr 91.

ŻYWiENiE W PRoFilAktYCE NoWotWoRu PiERSi

lub intensywny wysiłek fizyczny zmniejsza ryzyko wystąpienia raka piersi (u kobiet przed menopauzą i po niej).

Amerykańskie Towarzystwo ds. Walki z Rakiem podaje, że obecnie najlepszą zalecaną metodą zmniej-szenia ryzyka raka piersi jest uprawianie umiar-kowanego lub intensywnego wysiłku fizycznego 45-60 mi nut dziennie przez pięć lub więcej dni w ty-godniu oraz zminimalizowanie przyrostu masy ciała przez całe życie (poprzez ograniczenie spożycia ka-

lorii i regularną aktywność fizyczną, a także zaprze-stanie lub ograniczenie spożycia napojów alkoholo-wych).

Rozpowszechnienie wiedzy na temat prawidło-wych nawyków żywieniowych w profilaktyce nowo-tworu piersi może skutkować poprawą wskaźnika zapadalności na nowotwory piersi w Polsce i na świe-cie, a prawidłowa edukacja kobiet chorych – poprawą jakości ich życia i ich stanu klinicznego.

81

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 87: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

82medYcYNA

Streszczenie SummaryNowotwór piersi stanowi poważny problem medyczny, spo-

łeczny oraz ekonomiczny. W Polsce jest główną przyczyną

zgonów na nowotwory złośliwe. Do modyfikowalnych czyn-

ników ryzyka wystąpienia raka gruczołu piersiowego zali-

cza się, poza paleniem papierosów, poziom aktywności fi-

zycznej oraz nawyki żywieniowe. Czynniki żywieniowe są

przyczyną występowania około 35 proc. chorób nowotwo-

rowych. Właściwa dieta wspomaga proces leczenia kobiet,

u których już wystąpił nowotwór.

Breast cancer is a serious medical, social, and economic

problem. Cancer is a major cause of death in Poland. The

modifiable risk factors for breast cancer, besides smoking,

are the level of physical activity and eating habits. Dietary

factors are the cause of approximately 35 percent of cancers.

Alcohol consumption, physical inactivity and poor diet cor-

related with occurrence of breast cancer in women. Reduc-

ing number of calories and alcohol consumption, regular

exercise and increase in polyunsaturated fatty acids intake,

fruits and vegetables (folic acid), will reduce the risk of

breast cancer in women. It should be noted that a good diet

also helps during the healing process in women whose can-

cer has already occurred. Dissemination of knowledge about

healthy eating habits may result in decrease incidence rate

of breast cancer in Poland. The proper education in patient

population, may lead to improved clinical status and qual-

ity of life.

www.struna.edu.pl

Page 88: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Autorzy

Łukasz Alwast – absolwent zarządzania na UW, odbył dwunastomiesięczne studia magisterskie na Uniwer-sytecie Sussex (Wielka Brytania), współorganizator TEDxWarsaw (konferencja naukowa w formule TED – Technology, Entertainment and Design).

Olga Arent – doktorantka na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, ukończyła studia prawnicze w Levin College of Law (University of Florida), odbywa aplikację adwokacką w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie, specjalizuje się w prawie karnym oraz procedurze karnej.

Adriana Bartnik – adiunkt w Wyższej Szkole Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie, wykładowczyni, trenerka; w swojej pracy naukowej, szkoleniowej i doradczej skupia się na relacjach pracowniczych i pato-logiach w miejscu pracy; prowadzi badania nad procesami rekrutacji, zwłaszcza w odniesieniu do pracow-ników wiedzy, opiekunka Koła Naukowego Socjologów.

Marta Czapnik – studentka socjologii stosowanej i antropologii społecznej oraz wiedzy o kulturze na UW, absolwentka socjologii w Akademii Pedagogiki Specjalnej, członkini koła naukowego Klub Dysku-syjny Antropologii Historii i Historii Idei, naukowo zajmuje się wykluczeniem społecznym.

Katarzyna Furman­Łajszczak – pracuje w Klinice Prawa UW, koordynatorka sekcji „Redukcja szkód” (w ramach której pomoc udzielana jest osobom uzależnionym); w przeszłości dyrektor Biura Fundacji Uni wersyteckich Poradni Prawnych oraz koordynatorka programu Centrum Pro Bono; autorka licznych publikacji z zakresu edukacji klinicznej oraz dostępu do bezpłatnego poradnictwa, doktorantka w dzie dzi nie kryminalistyki.

Klaudia Gołębiowska – absolwentka stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie im. Adama Mickie-wi cza w Poznaniu i Istanbul Doğuş University, obecnie doktorantka na Wydziale Nauk Politycznych i Dzien nikarstwa UAM; była redaktorem naczelnym czasopisma uczelnianego „Unikat” i członkiem zarzą du samorządu studentów UAM.

Jakub Kozakoszczak – doktorant na Wydziale Neofilologii UW, absolwent filologii polskiej na UW, obecnie studiuje kierunek Master of Artificial Intelligence na KULeuven University oraz Philosophy of Being, Cogni-tion & Value na UW, ekspert w dziedzinie praw studenta.

83

StRuNa nr 1 (2) 2013

Page 89: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

Marcin Łączyński – medioznawca, badacz i twórca gier. Kierownik Pracowni Gier i Symulacji w firmie SHtraining. Autor książki Gry szkoleniowe. Praktyczny przewodnik, współautor książki Metody badania wize-runku w mediach, autor badań i raportu Wizerunek zawodu mediatora w polskiej prasie, absolwent Instytutu Dziennikarstwa i Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.

Paulina Rolska – studentka UJ, przewodnicząca Koła Naukowego Polityki Zdrowotnej przy Zakładzie Zarzą dzania i Polityki Zdrowotnej Instytutu Zdrowia Publicznego, koordynatorka projektu PromoAfryka, który otrzymał nagrodę Wyprawa Roku 2012, autorka publikacji na temat porodów domowych.

Michał Rzeźnik – ekspert firmy Opus Verum w zakresie rekrutacji, doradca w procesach rekrutacyjnych, od podstaw zbudował zespoły w dwóch dużych przedsiębiorstwach hotelowych; autor serii nowatorskich szkoleń, które ułatwiają adaptację w nowym miejscu pracy; w różnych procesach rekrutacyjnych przepro-wadził łącznie ponad 1500 rozmów kwalifikacyjnych.

Wojtek Skrzypczak – studiował m.in. nauki polityczne i zarządzanie biznesem na Columbia University (Nowy Jork) oraz zarządzaniem biznesem na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim (Budapeszt), prowadzi bloga o życiu w Nowym Jorku.

Rafał Smoleń – student prawa i afrykanistyki w ramach MISH na Uniwersytecie Warszawskim; jego zainte-resowania to: afrykanistyka, indologia, polityka międzynarodowa, szkolnictwo wyższe, prawo konstytucyj ne, fotografia, podróże, rewolucje.

Małgorzata Wojtowicz – studentka filologii polskiej na Uniwersytecie w Białymstoku, prezes Studenckiego Koła Naukowego „Klub Humanistów”, obecnie zaangażowana w tworzenie nowego pisma „Próby. Nieregu-lar nik Filologiczny”.

www.struna.edu.pl

84

Page 90: Gdzie szukać tego, co już znalezione Samopomoc jest bezcenna

85

Index of Summaries

Discourse Practices and Non­Linguistic Practices Towards the Phenomenon of HomelessnessMarta Czapnik

Bargaining over Judgment. European and American ExperienceOlga Arent

Marzenie (Dream) as an Example of Early Works of Cyprian Kamil NorwidMałgorzata Wojtowicz

Who Speaks in the Name of the African Past? Selected Issues from the History of Western Historio­graphy on Subsaharian AfricaRafał Smoleń

Dietary Factors in Prophylaxis of Breast CancerPaulina Rolska

45

59

67

77

85

StRuNa nr 1 (2) 2013