22
SZCZURY I WILKI

I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

  • Upload
    others

  • View
    1

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

S Z C Z U R Y I W I L K I

SZ

CZ

UR

Y

I

WI

LK

I

Grzegorz Gortat (ur. 1957), anglista, tłumacz, pisarz. Łodzianin z urodzenia, warszawiak na skutek życiowych wyborów. Autor utworów różnorodnych tematycznie i gatunkowo, laureat nagród literackich (wyróżnienie w konkursie IBBY „Książka Roku 2006”, nagroda Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek za powieść Do pierwszej krwi).Szczury i wilki to kolejny po Złej krwi tytuł tego autora opublikowany przez Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”.

www.grzegorzgortat.pl

fot. Agata Gortat

Piętnastoletni Henryk uważa się za prawdziwego Polaka. Z zaangażo­

waniem broni „czystości” polskiej krwi. Jego autorytetem jest Adolf Hit­

ler, a biblią Mein Kampf. „Żadnej litości dla wroga. Litość jest oznaką

słabości”, „Chorych trzeba oddzielić od zdrowych. Kretyni, karły, Ży­

dzi, degeneraci: wyeliminować ich, to naprawić błąd natury” — zapa­

miętale głosi za przywódcą neonazistowskiej organizacji. Bezwzględ­

nie i brutalnie wciela te idee w życie.

Jednak czy naprawdę pojmuje, o co walczy? Czy byłby równie odda­

ny sprawie, gdyby doświadczył piekła Auschwitz?

Najnowsza powieść Grzegorza Gortata skłania do refleksji nad tym,

jak wciąż żywe i niebezpieczne są przekonania, które w ubiegłym

wieku doprowadziły do Holokaustu. Stawia pytania, czy błędy historii

są rzeczywiście nauką i przestrogą.

cena 34,90 złpat r o n m e d i a l n y :

Page 2: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem
Page 3: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem
Page 4: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

WydawnictwoNasza Księgarnia

Page 5: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

‾ Copyright by Wydawnictwo pNasza Księgarnian, Warszawa 2009Text ‾ by Grzegorz Gortat 2009

Projekt layoutu i okładki Mariusz Filipowicz

Page 6: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

gktórym nie dane było opowiedzieć.

Page 7: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem
Page 8: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

KUPA łAJNA

Page 9: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem
Page 10: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

1. Karzeł i pas

ByłA NIEDZIELA, więc po namy;le postanowił włoVyć białą koszulę. Dla matki. Szafa z ubraniami stała w duVym pokoju. Na palcach pokonał przedpokój, delikatnie nacisnął klamkę i uchylił drzwi. Zaskrzypiały w zawiasach. Karzeł siedział przed włączonym telewizorem. Usłyszał skrzypienie, bo się poruszył. Jeszcze nie zdechł.

Nie zamykając drzwi, cicho wycofał się do siebie. W ubra-

niu połoVył się na łóVku, Veby poczekać, aV Karzeł za;nie.v Głodny jestem!Udał, Ve nie słyszy. Podniósł prawą pię;ć na wysoko;ć

oczu i otworzył. Na zewnętrznej stronie dłoni, na skórze mię-

dzy palcami, odsłoniły się wytatuowane litery. M, E, H, T. pJak czterech ewangelistówn v pomy;lał. Meine Ehre heißt

Treue. Ewangeli;ci nowego Pisma. Nowy porządek wymaga nowej Wiary. pNaszym hasłem wierno;ćn. Zacisnął pię;ć i li-tery zniknęły.

pTak trzeba v powtarza A.H. v dopóki nie uro;niemy w siłę. Wtedy nie dadzą nam rady. Nie moVemy powtórzyć błędu poprzednikówn.

v Głuchy jeste;? Je;ć mi daj!Wstał z łóVka, opadł na podłogę i zaczął ćwiczyć, opiera-

jąc cięVar ciała na palcach stóp i kostkach zaci;niętych w pię-

;ci dłoni. Uginał i prostował ramiona w równym tempie. Liczył. Kryzys przyszedł przy dziewięćdziesięciu. Zmusił omdlałe ręce do większego wysiłku. Dziewięćdziesiąt pięć.

Page 11: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

10

Dziewięćdziesiąt sze;ć. WyobraVał sobie, Ve zamiast w par-kiet wbZa pię;ci w Karła. Sto trzyg sto pięć.

Dociągnął do stu dziesięciu i opadł brzuchem na podło-

gę. Przewrócił się na plecy. Odpoczywał.v Do kurwy nędzy, masz watę w uszach?!Spojrzał na zegar. Pięć po drugiej. Nie wolno mu się spóT-

nić.Przeszedł do kuchni, nie patrząc na Karła. Zapalił gaz

pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-

jął białą koszulę.v Wychodzisz?Nie odpowiedział.v Kiedy wróci matka?v Nie wiem.v Gdzie poszła?v PrzecieV wiesz. Nawet w niedzielę sprząta gówno

w obcych domach.v Szczeniaku, o matce mówisz!v Musi zarobić na twoje Varło i wódę.v JuV nie pZę.Nie odpowiedział.v Jedzenia ojcu Vałujesz?Poszedł do kuchni, nalał zupę do talerza, zaniósł do po-

koju i postawił na stole.v Matka nie pozwoli ci zdechnąć.v Dosyć się w Vyciu naharowałem. Kiedy miałem tyle lat

co ty, juV poszedłem do pracy.v Jak miałe; piętna;cie lat, kiblowałe; w poprawczaku.v Kto ci takich głupot naopowiadał? v Popróbował

zupy. v Drugiego dania nie ma?v Nie.

Page 12: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

11

v PrzecieV matka kupiła mięso.v IdT i sprawdT.Karzeł szarpnął się, próbował go walnąć lewą ręką. Lewą

zawsze miał jak siekiera. Nawet po pZaku wybZał zęby. Nie sięgnął. Opadł na wózek. Wyglądał jak wielki szary wór, z któ­rego wysypał się cement.

v Kurwa, gdybym miał nogig v Wódce podziękuj.v Kaleki nie szanujesz.v Gdyby; nachlany nie kładł się pod tramwaj, toby ci

nie obcięło.v Do rodzonego ojca mówisz!v Trzeba było załoVyć gumkę.v Chryste Panie! Jakby nie wiedział, Ve w kaVdej chwili

mogę mieć trzeci zawał!v Obiecanki cacanki.v Dokąd leziesz?Wszedł do łazienki. Przez zamknięte drzwi usłyszał:v Zupa ostygła! Mam je;ć zimną breję?Odkręcił prysznic. Zdjął spodnie od dresu, koszulkę, na

końcu gatki. Spojrzał w lustro. Metr siedemdziesiąt sze;ć. pZobaczysz v mawia matka v za dwa, trzy lata wystrzelisz w górę i ojca przegoniszn. Matka ma na my;li te sto osiem-

dziesiąt osiem centymetrów, które przed szesnastu laty po-

wiodło ją do ołtarza. A potem ;rednio dwa razy w tygodniu tłukło, jakby była workiem bokserskim. AV trzy lata temu wpadło pod tramwaj. Odkąd na amen zrosło się z wózkiem, skarlało do metra czterdziestu pięciu.

Wszedł pod prysznic. Namydlał się niespiesznie. Czuł, jak mię;nie przesuwają się pod skórą. Nie bicepsy wyhodo-

wane na sterydach v prawdziwe mię;nie. Nie spowalniają

Page 13: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

12

ruchów i nie słabną po pięciu ciosach. Obracając się pod stru-

mieniem, czekał, aV woda spłucze mydło. Na koniec skiero-

wał prysznic na podbrzusze. Dozował odczucia, na przemian zwiększając i zmniejszając ci;nienie wody. Poczuł napięcie w okolicy brzucha, a zaraz potem przyjemne pulsowanie w dole.

Zakręcił prysznic. Wiedział, kiedy przestać.Wytarł się do sucha ręcznikiem, naciągnął czyste gat-

ki i biały podkoszulek. Przeszedł do swojego pokoju. Wło-

Vył czarne dVinsowe spodnie, przykucnął, otworzył dolną szuYadę biurka. Krew uderzyła mu do głowy. Wysypał za-

warto;ć na podłogę. Dla pewno;ci sprawdził równieV górną szuYadę.

Wstał i się rozejrzał. Chodnik w przedpokoju był lekko sfałdowany. W dwóch susach znalazł się w duVym pokoju.

v Oddawaj!v O co ci chodzi? v Karzeł zmusił się do przełknięcia

łyVki zimnej brei.v Gdzie go schowałe;?v Niby co?v Pas.v Po cholerę mi pas. Mnie spodnie nie opadną.v Byłe; w moim pokoju.v Jasne. Chciałem rozprostować nogi, bo mi zdrętwiały

od długiego siedzenia.v Zniszczyłe; v zagroził Karłowi v to zabZę!WyobraTnia podsuwała mu najgorsze obrazy. Pas pocię-

ty na kawałki. Porysowany noVem. Polany Vrącym kwasem. Spalony.

v ZabZę! v powtórzył.v Odwal się!

Page 14: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

13

Zaczął przetrząsać pokój. Rozpoczął od krzeseł pod sto-

łem, potem sprawdził za wersalką. Dał nura pod stolik z te-

lewizorem. Na koniec przejrzał dolne półki i ubrania na dnie szafy. Jak kamień w wodę.

Wpół do trzeciej. Zrobiło się póTno.v Wstawaj.v Pogięło cię, skurwysynie? Niby jak?v Unie; dupę.v Ojca rodzonego bZesz?v To za skurwysyna. Od matki wara.Nie bez wysiłku przeciągnął wózek do wersalki. Ener-

gicznym ruchem przechylił go. Karzeł zwalił się lewym bo-

kiem na tapczan, po czym runął na podłogę. Pas zsunął się na dywan.

Przykucnął, podniósł pas i zablokował wózek. Karzeł dTwignął się na rękach, pomagając sobie kikutami nóg, pró-

bował usią;ć na podłodze. Szło mu niesporo. Przez te trzy lata bardzo utył.

v Na stole jest nitrogliceryna w aerozolu. v Wskazał ręką. v Muszę sobie psiknąć.

v PrzeVyjesz.v Dusi mnie. Zaraz tu kojfnęgv Matce by ulVyło.v Na ojca rękę podniosłe;gv Ojcem byłe; tylko raz, jak się kładłe; na matce.v Trzeba było ci od razu łeb ukręcić!v Wiesz, kim jeste;? Kupą łajna. Jeste; gorszy od par-

chatego Żyda.v PomóV migv Zablokowałem koła, wózek ci nie odjedzie. Zawsze się

chwaliłe;, Ve masz krzepę w rękach.

Page 15: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

14

Wrócił do siebie, usiadł na łóVku i obejrzał pas. Był cały. Skórę w kilku miejscach znaczyły znajome, głębokie, poczer-niałe nacięcia; w tyle pu;ciło szycie i wy;ciółka mocno się strzępiła. Normalne, pas ma juV prawie siedemdziesiąt lat. Po lewej stronie, tuV przy metalowej klamrze, prze;witywał okrągły otwór.

Często rozmy;lał o wła;cicielu pasa. O kuli, która przebiła skórę i musiała wej;ć w ciało. Klamra pozostała nienaruszona. Dwa centymetry w prawo i pocisk zatrzymałby się na niej.

Chuchnął na metalową powierzchnię i przetarł ją ba-

wełnianą narzutą z łóVka. Koniuszkiem palca wskazującego przesunął po wypukło;ciach klamry. Orzeł z rozpostartymi skrzydłami pewnie opierał szpony na okalającym swastykę wieńcu z dębowych li;ci, wieniec obiegały litery tworzące na-

pis Meine Ehre heißt Treue. WłoVył białą koszulę, wsunął w spodnie i przeciągnął

pas przez szlufki.Stanął w przedpokoju przed lustrem.v Do ko;cioła raz do roku by; poszedł! v dobiegło go

z pokoju. Karzeł, stękając, próbował na rękach wywindować kaleki odwłok na wózek.

Patrząc w lustro, wyobraził sobie poprzedniego wła;cicie-

la pasa, jak, ubrany w zielony mundur SS, pierwszy raz oglą-

da lustrzane odbicie metalowej klamry, sylabizuje okalające swastykę słowa pMoim hasłem wierno;ćn. Nie ;lubował wier-no;ci słabemu Bogu, który pozwolił się ukrzyVować Żydom.

Otwierał juV drzwi, kiedy Karzeł zawołał:v Heniu, dałby; mi kapkę przy niedzieli. Choć kielonek.

Proszę!W kuchni nalał pół szklanki wódki. Po namy;le dopeł-

nił szklankę. Bez słowa postawił naczynie na stole i ruszył

Page 16: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

do przedpokoju. Słyszał, jak Karzeł, jakby mu nogi odrosły, gramoli się na wózek.

Biegiem pokonał trzy piętra czterokondygnacyjnej ka-

mienicy. Z przyzwyczajenia omiatał wzrokiem nabazgrane na ;cianach pJebać Polonięn obok pJuden Rausn i szubienicy z gwiazdą Dawida. Dziecinada! Ściany to nie zaboli.

Szybkim krokiem przeciął Smoczą i Nowolipkami do-

szedł do przystanku tramwajowego. Wsiadł jako ostatni, stanął w końcu wagonu, nie zajmując Vadnego z wolnych siedzeń. Do piętnastej trzydzie;ci pozostało dobre pół go-

dziny. W osiem minut dotrze do ronda ONZ, tam przesią-

dzie się w który; z autobusów jadących na Powi;le. Powinien zdąVyć. Tramwaj wiózł go po torach równo jak po sznurku. Miał szczę;cie. Zanim spotkał A.H., niewiele rozumiał. Nie wiedział, w co wierzyć. Twardo;ć mylił z siłą, lojalno;ć brał za uległo;ć. pMusimy być twardzi, twardzi i na wszystko zdecydowani v powtarzał A.H. v Dla ludzi miękkich nie ma w;ród nas miejsca. Twardo;ć i bezwarunkowa lojalno;ć. Naszym hasłem wierno;ćn.

Page 17: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

16

2.Natympolegaorganizacja

W AUTOBUSIE, na wysoko;ci ulicy Kopernika, przypomniał sobie futro matki. Żaden cymes, ale futro to futro, do tego pamiątka po zmarłej babce. Zniknęło razem z ojcem w po-

łowie grudnia. Ojciec wrócił juV po dwóch dniach. W końcu nie było to futro prosto ze sklepu, poszło za grosze.

Wtedy jeszcze zdawało mu się, Ve wierzy w Boga. Modlił się, by Wszechmogący raz na zawsze rozwiązał ich problem; bądT co bądT, Panie BoVe, to juV najwyVszy czas. Niecałe pół roku póTniej ojcu po dniu picia ubzdurało się, Ve jest na ma-

jówce, więc wyciągnął się jak długi na torach tramwajowych i zasnął. Był tak ululany, Ve wytrzeTwiał dopiero w szpitalu. Je;li tamtego wieczoru Bóg zamienił się miejscami z motor-niczym dziewiątki, to spartaczył robotę. Miał uwolnić ich od kłopotu, a zamiast tego zesłał im podwójny problem v nałogowego alkoholika krótszego o nogi.

Wysiadł za Tamką przy Dobrej i ostatnie sto kilkadzie-

siąt metrów pokonał pieszo. Od patynowej zieleni biblioteki uniwersyteckiej odcinały się bielą apartamentowce osiedla Menolly. A.H. słusznie nazywał takie enklawy pzakazanym miastemn. pHeinrichg v Mówiąc to, A.H. kładł mu rękę na ramieniu, a jego czysto aryjskie, błękitne oczy przewier-cały rozmówcę na wylot. v Uwierz mi, Heinrich, choćby; ukończył to swoje liceum z wyróVnieniem, takich jak ty uni-wersytet wykopie juV po pierwszym semestrze. Bo upomi-

Page 18: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

17

namy się o prawdę. O miejsce dla siebie w kraju, który juV tylko z nazwy jest Polską. Dziewięćdziesiąt procent tytułów na półkach tej biblioteki to trucizna, która zatruwa naszą gospodarkę, historię i literaturę. Ich autorzy to bękarty cho-

wające się za dobrymi, polskimi nazwiskami. Trzęsą giełdą, dyktują ceny i na pniu wykupują apartamentowce takie jak te. Rozkradają Polskę kawałek po kawałku. Dom po domu, ulica po ulicy. AV zamkną nas w getcien.

Wszedł na podwórze skupu makulatury i złomu, minął blaszaną budę. Osłonięty od strony ulicy, upewnił się, Ve nikt za nim nie idzie. Przez dziurę w ogrodzeniu dostał się na teren nieczynnej elektrowni. Dozorca w stróVówce rozpo-

znał go i pokazał uchylone wej;cie do budynku, drugą ręką niemrawo zasłonił opróVnioną do połowy butelkę. Kundel napręVył łańcuch, ale nie warknął; odprowadzał przybysza wzrokiem.

Heinrich przymknął drzwi i stał przez chwilę. Cisza i stęchlizna przywodziły na my;l zapuszczony cmentarz. OstroVnie, by nie wzbZać kurzu, obszedł hol i tylnymi scho-

dami w;liznął się do piwnicy. Od progu szybko policzył: Kurt, Walter, Max, Karl, Heinz, Franz, Ludwig, Rudolf, Erich. Do kompletu brakowało dwóch osób. Krzesło dla A.H. było jeszcze puste; stało na podwyVszeniu, na tle rozpostar-tego na ceglanej ;cianie czarnego płótna, na którym bieliły się wypisane starannie gotykiem słowa Unsere Ehre heißt Treue. pLojalno;ć i wierno;ć to nasza główna broń v tłumaczył A.H. v Pojedynczo kaVdy polegnie z kretesem, dlatego wilki łączą się w stadan.

Nie zauwaVyli jego nadej;cia. Skupieni wokół Rudolfa słuchali, jak ten co; opowiada. Max spostrzegł go pierwszy:

— Heil! ChodT, Heinrich, Rudolf ma niezłą historię.

Page 19: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

18

v gczarną, niezmywalną farbą v ciągnął Rudolf, z wy-

piekami na tłustych policzkach. v W domu wyciąłem szab-

lon, więc potem tylko prysk­prysk aerozolem i zaraz smyk do następnego. Na jeden grób góra pięć sekund. Obskoczyłem ze czterdzie;ci, potem farba mi się skończyła. Żydki będą do nocy ryły pazurami, zanim te swastyki zeskrobią. Następ-

nym razem wezmęgPrzerwał. Odwrócili się jak na rozkaz w stronę drzwi.

A.H. musiał stać w progu juV od jakiego; czasu, nie słyszeli, kiedy wchodził. Podszedł do Rudolfa i otwartą dłonią trzas-nął go w policzek, aV temu głowa odskoczyła.

v Dureń! Mówiłem, Vadnej błazenady. Sze;ćdziesiąt Va-

bek!Wokół Rudolfa zrobiło się pusto. Krew napłynęła mu

do twarzy. Odstawał od reszty, nie był ppo aryjsku szczupły i zwinny niczym chartn. W Hitlerjugend na takich jak on patrzyli krzywo, najpewniej w ogóle nie zostałby przyjęty. A.H. tolerował go z tego samego powodu, dla którego Eich-

mann tolerował niektórych bogatych Żydów. Rudolf był mu potrzebny.

Rudolf przykucnął i zaczął przesuwać się w podskokach. Gło;no licząc, dotarł do ;ciany, zawrócił i sapiąc jak paro-

wóz, niezdarnie podąVył w stronę pozostałych. Przypominał ropuchę, której kto; wsadził w tyłek słomkę i napompował powietrzem. Nikt się nie roze;miał. Było jasne, Ve Rudolf do usranej ;mierci pozostanie Radkiem K., jego awans na pRu-

dolfan był bez pokrycia, A.H. nigdy nie wprowadzi go wyVej, tam gdzie zaczyna się prawdziwa organizacja i prawdziwa praca.

pCzeka nas prawdziwa praca v zapowiedział juV pierw-

szego dnia A.H. v Nie infantylne zabawy. Malowanie swa-

Page 20: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

1�

styk i szubienic to dziecinada. Kto tego nie rozumie, musi odej;ćn.

v Pięćdziesiąt czteryg v wysapał Rudolf. Klapnął na tyłek.

v Nie skończyłe;.v JuV nie mogęgv Jeszcze sze;ć powtórzeń.Grubas dTwignął się; kucał, wsparty na rękach. Biały

luTny T­shirt pociemniał od potu. Rudolf zmusił się do wy-

siłku. Bardziej powłóczył nogami, niV skakał. Ale przynaj-mniej próbował.

v Sze;ćdziesiąt v podsumował A.H. Poklepał Rudolfa po ramieniu.

Zajął swoje krzesło i z podwyVszenia rozejrzał się po sali. Do kompletu brakowało Horsta i Fritza. O Horsta nie zagad-

nął, zapytał o Fritza.v Z nim juV szlus v poinformował Max. v Wyjechał ze

starymi do Anglii.v Na stałe?v Na to wygląda.v Znał kogo; z nazwiska?v Nie. I pamięta o przysiędze.v Dobrze. Rudolf, przyniosłe;?Rudolf wyjął z torby laptopa. Podeszli z krzesłami

i w dwóch rzędach usiedli przed ekranem. A.H. podłączył przyniesionego pendrivela, wybrał pierwszy folder i na ekra-

nie zaczęły się przesuwać obrazy.v Jak wygląda Żyd? v zagaił A.H. Sam sobie odpowiedział: v Tak jak ten tutaj: chałat, pejsy, na głowie mycka, nos

długi na pół twarzy, kaprawe oczy.

Page 21: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

20

Za;miali się. A.H. nie czekał, aV ucichną. Podniósł głos:v Bzdura! Żydzi sami powtarzają te bzdety, chcą, Veby

tak wła;nie my;leć, bo łatwiej im się będzie ukryć. Dzie-

więćdziesiąt procent Żydów ma czysto aryjskie rysy. Ci są najgorsi. PotraXą się wtopić. Są nie do poznania. Zmieniają nazwisko, wiarę, fałszują Vyciorys. Chcą nas rozbić od ;rod-

ka. Dobrze się na tym znają, postępują tak od pięciu tysięcy lat. Zostają biskupami, robią karierę w polityce, dochodzą do najwaVniejszych urzędów w państwie, zakładają gazety, stacje telewizyjne. Mają w rękach fabryki, banki, uczelnie i szpitale. Wykupują kluby piłkarskie. JeVdVą na pielgrzymki do Watykanu. Zakładają fundacje, stowarzyszenia, zostają pisarzami, realizują badania naukowe o milionowych budVe-

tach, wydają pisma pornograXczne i prowadzą kąciki porad w tygodnikach dla nastolatek. Recenzjami w wysokonakła-

dowych dziennikach niszczą niepokornych artystów, a pro-

mują miernoty, które dają się prowadzić na smyczy. Takich Żydów musimy się bać.

Kliknął na drugi folder i jedna po drugiej otwierały się przed nimi listy z nazwiskami. pDobren nazwiska, pod którymi ukryło się polskie Vydostwo. Żydzi w parlamencie, w Polskiej Akademii Nauk, w rządzie, w Narodowym Banku Polskim. Żydzi w episkopacie. W telewizji publicznej i sta-

cjach Waltera. Byli w pałacu prezydenckim, w stowarzysze-

niach twórczych i w NajwyVszej Izbie Kontroli. Na wydziale inVynierii, gdzie A.H. studiował od trzech lat, stanowili jed-

ną czwartą kadry naukowej.v Co moVemy zrobić? v odezwał się który;. Chyba

Karl. Uprzedził Heinricha. Po prawdzie kaVdy z nich miał to pytanie na końcu języka.

v Nic v odparł A.H.

Page 22: I WILKI - Gandalf.com.pl · pod garnkiem z zupą. Wrócił do pokoju, otworzył szafę i wy-jął białą koszulę. Z Wychodzisz? Nie odpowiedział. Z Kiedy wróci matka? Z Nie wiem

21

Zaszemrali.v Na razie nic. v A.H. się u;miechnął. v Mieć oczy

otwarte, to zadanie na dzisiaj.Zaraz potem dodał: pMusimy być podobni do Waltera

Hessan i na te słowa kaVdy nadstawił uszu. pWalter Hess v przypomniał A.H. v nie zawahał się wyciąć ropiejącego wrzodu. Z miło;ci do ojczyzny, rasy i FJhrera wydał własne-

go ojca. Stał się wzorem dla milionów niemieckich chłopców w Hitlerjugend. To moVe być wasz sąsiad, nauczyciel, moVe nawet krewny v mówił A.H. v Nie wolno wam się zawa-

haćn.Powiedział takVe:pNikt nie ma wpływu na to, gdzie i pod jaką gwiazdą się

urodzi. MoVesz przyj;ć na ;wiat w kolonii trędowatych. Albo w rodzinie Vydowskiej. Ale je;li miałe; szczę;cie urodzić się po wła;ciwej stronie, stoisz przed obowiązkiem dokonania wyboru. Czy chcesz być ;mieciem, czy człowiekiem. Szczu-

rem czy wilkiem. Nie ma innej drogi. Od tego obowiązku nic nie zwalnian.

Powiedział takVe:pŻadnej lito;ci dla wroga. Lito;ć jest oznaką słabo;ci. Sła-

bi przegrywają. Dla słabych nie ma miejsca w naszych sze-

regach. Wystarczy jedno słabe ogniwo i cały łańcuch pęka. Twardo;ć i siła, to nasza dewiza. Żydzi kryją się w cieniu, zakładają przeróVne maski, byle na swoją stronę przyciągnąć innych. Kiedy urosną w siłę, to nam zaczną dyktować wa­runkin.

Słuchali go, potakując. pNie zatrzymamy się. Kiedy idziesz z przewodnikiem,

zmierzasz prosto do celu v my;lał Heinrich. v Nie zaprzą-

tasz sobie głowy zbędnymi pytaniami. Tych kilka najwaV-