Upload
others
View
2
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
www.gosc.pl 31 marca 2013 GOSC NIEDZIEINY 31
Jak On patrzyt! - NIE ZGADZAM S\{\, StYNNY AKTOR, MAM GRAC TAKIEPIZODZIK? CZY MOGtEM PRZYPUSZCZAC, ZE ZAKOCHAM Sl| W JEZUSIE OD PIERWSZEGO WEJRZENIA? ZE TA ROLA ZMIENIZYCIE TAKIEGO HULAKI :AK JA? - OPOWIADA PIETRO SARUBBI, ODTWORCA ROLI BARABASZA
„PASJI".
Marcin Jakimowicz
el Gibson rozmawial ze mna. dwukrotnie - mowi Pietro Sarub-bi. Proponowal rol?
::: i. Za kazdym razem od-n - "i. r ~ . Smiechu warte. Taki • : . : . : ' 'a. wielki, wazny, wloski
"L'.i \m grac tak mala, rol?? * : " • .: nie pisnac na planie
~ ani slowka? „Nie! Che?
nywalem amerykariskiego rezy-sera. Klocilismy si? przez godzi-n?. „B?dziesz Barabaszem" - od-powiedzial Mel - potrzebuj? two-;ego wielkiego gniewu na t? rol?.
; T i Barabaszem. Kto by si? ral, ze ta niewielka rola
: : z-.-:i~Ae zmieni zycietakiego . .egoistyjakja?
WZODZIK
' .- ~a taki styl. Zanim Pan - : : ::nie wielka przygod?,
rozpoczyna od epizo-V r.ajniwBetlejem.imprezy
Galilejskiej... *»tia seen? z Barabaszem kr?-
trzy tygodnie. Normalnie : • :-:v".vasi?od6do8tygodni. ':: • i rY.mowe do J'asji" trwaly _ * -. . ~niewszystkozacz?losi?
: :: - i spojrzenia - opowia-dhiKetro Sarubbi. Rozmawiamy - - : : iokad aktor przylecial, ~ -. . • • \ ?ie z polska mlodzieza..
. T : izpoczelo moje nawro-I~."xh aktorow popatrzylo
t Pietro Sarubbi spojrzal Caviezela. Co si? stalo?
I! Wrocilem do hotelu i zla-: . :~ r.z za glow?: „Co si? stalo?". : T -;alem oczy i widzialem
nieustannie oczy Jezusa, ktore za-dawaly mi pytanie. Nie rozumia-lem tego pytania. Nie, to nie mo-glo bye spojrzenie aktora. Znam Caviezela od dawna, patrzylem na niego wiele razy. Tym razem w jego oczach musialy zalsnic oczy samego Jezusa. On w tym momen-cie byl Jezusem. Nie, nie dlatego, ze na czas zdj?c rzuc i l palenie
kiwalem, ze zobacz? przerazone oczy zdesperowanego czlowieka, ktory idzie na smierc. Myslalem, ze spojrz? w twarz osoby wscie-klej na mnie i pomstujacej na nie-sprawiedliwosc tego swiata. Spo-tkalem spojrzenie peine milosci. W tym spojrzeniu nie bylo niepo-koju. Ta scena miala trwac ki lka sekund, a ja patrzylem w te spokoj-ne, um?czone oczy ponad minut?. I, o dziwo, nikomu z ekipy filmo-wej to nie przeszkadzalo! Gdy spu-sciiem wzrok, Mel Gibson krzyk-nal: „To jest to! 0 to mi chodzilo!".
KOCHANIE, CHCESZ DINOZAURA?
- Wrocilem do domu. Po skori-czonej pracy na planie filmu przy-jechalem do Mediolanu. Wrocilem do dawnych przyzwyczajen. Cos we mnie p?klo. Mnostwo pytan roz-sadzalo mi mozg, a ja nie potrafi-lem tych pytan stlumic. Ruszyiem na gl?bi?. To spojrzenie nie dawalo mi spokoju. Uruchomilo we mnie jakis gigantyczny l?k. Nie potra-fitem sobie z nim poradzic. Komu mam o tym opowiedziec? Mamie? Zonie? Mam swiadomosc, ze jako facet musz? dawac rodzinie po-
czucie bezpieczenstwa. Przeciez we Wloszech mawiamy: „Kocha-nie, jesli chcesz, zabij? dinozaura i przynios? ci na talerzu". Wi?c uda-walem, ze poluj? natego dinozaura, ale caly chodzilem. Czulem si? nie-prawdopodobnie samotny. Zdalem sobie spraw?, ze choc mam wielu przyjaciol i znajomych, nie mam nikogo, komu moglbym powiedziec 0 cz^ms ogrorame wazTtym 1 gl?bokim jak to, co przezywam. Dopadly mnie jakies irracjonal-ne l?ki. Balem si? spac, balem si? ciemnosci. To spojrzenie wracalo. Nie bylo w nim zadnych wyrzu-tow. Cienia oskarzenia. Lagodny, spokojny, gotowy na smierc wzrok. Wkohcu skapitulowalem...
CZY TE OCZY MOGA KtAMAC?
Powiedzmy sobie szczerze: mamy pretensje do tlumu. 0 to, ze uwoln i l jakiegos zbrodnia-rza, a Jezusa wydal na smierc. - Ale przeciez to samo czynimy kazdego dnia! Uwalniamy Baraba-sza, a Jezusa wysylamy na smierc -zapala si? Sarubbi. - Gdy dwa mie-siace temu w Nigerii zabito dwoch misjonarzy, Benedykt XVI powie-dzial: „Takze dzisiaj, po dwoch ty-sia.cach lat, chrzescijanie pozwolili na to, aby zabito Jezusa". Pami?tam swietnie mocna. seen?, ktora nieste-ty nie weszla do filmu. Tlum krzy-czy: „Barabasza! Uwolnij Baraba-sza!". I Barabasz schodzi pomi?dzy ludzi. Szcz?sliwy, wolny, krzyczy z radosci. I nagle ten tlum si? roz-st?puje, a ludzie cofaja. si? w przera-zeniu. Tak jakby nagle si? ockn?li, obudzili. I chcieli krzyknac: „Boze,
co mysmy zrobili?". A potem rzu-caja si? na Barabasza z pi?sciami...
- Gdy zszedlem z planu filmo-wego - kontynuuje Sarubbi - by-lem Barabaszem. Zagniewanym, glupim, krzyczacym. Bardzo da-lekim od tego, kirn teraz jestem. Je-zus uspokoil moje serce. Cale zycie wloczylem si? po swiecie: trzy lata w Indiach, rok w Tybecie. Bylem globtroterem - wysokie gory, pie-sze w?drowki po pustyniach... No-silo mnie, bylem niespokojnym du-chem. Dopiero w Jezusie znalazlem odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Po powrocie przez jakis czas nie moglem obciac wlosow (broda byla sztuczna), bo a nuz trzeba b?-dzie dokr?cic jeszcze jeden kawa-lek? Wrocilem do domu, a moj maly synek (mam pi?cioro dzieci) patrzyl na mnie i plakal. Byl przerazony!
- Zyciowe meandry uczynily mnie cynicznym i rozczarowanym. A dzis? Jestem bardzo szcz?sliwy. Jestem w Kosciele, zawarlem sa-kramentalny zwia.zek malzehski, ochrzcilem swoje dzieci, mog? co-dziennie przyst?powac do Komunii sw. Tylko Pan Bog mogl sprawic, ze stary czlowiek rodzi si? na nowo! - dzieli si? aktor.
- Spojrzenie Jezusa rezonowalo wemme. ,Amoze zdecydvijemy wreszcie na slub koscielny?" - za-cza.lemmyslec. „Nie... - mialemwat-pliwosci - Maria na pewno nie b?-dzie chciala zadnego slubu. Jestesmy razem od pi?tnastu lat i nigdy mnie 0 to nie prosila. Sam bylem pr zeciw-ny malzehstwu". A jednak... Do koh-ca zycia zapami?tam dzieh naszego slubu. Przechodz?dookoia oltarza 1 widz? moje dzieciaki ustawione rz?dem w swoich pi?knych stro-jach. I nagle wybucham placzem, a jest to tak zarazliwe, ze po chwili placze juz polowa gosci. Gdyby ktos wszedl w tym momencie do koscio-la, moglby pomyslec, ze uczestniczy w jakims dziwnym pogrzebie.
RYCZELISMY JAK BOBRY
Pierwsza projekeja „Pasji"? Pietro Sarubbi: - Kohcza. si? napisy, sala rozjasnia si?, ale nikt nie wsta-je, panuje milczenie. Po chwili nie-ktorzy odbieraja plaszcze i w ciszy, jakby wychodza.c ze szczegolnie poruszajacego nabozehstwa, kie-ruja. si? do wyjscia. Wzruszenie paralizuje mnie, unikam wzroku wielu osob, szukajac jedynie oczu moich przyjaciol, towarzyszy tej
DOKONCZENIE NA S. 32
32 GOSCNIEDZIELNY 31marca2013 K 0 S C I 6 t
DOKONCZENIE ZE S. 31
przygody. Odnajdujemy si? i za-trzymujemy wtrzy-, czteroosobo-wych grupkach. Spotykam Luc? Lionello, rewelacyjnego odtwor-c? Judasza, oraz Giovanniego Ca-palbo, aktora z Lucany, grajacego ocalonego Longina. Spogladamy sobie w oczy. Nie jestesmy w sta-nie nic powiedziec. Sciskamy si? mocno, jak bracia, ktorzy odna-lezli si? po jakiejs tragedii, jeszcze pelni l?ku o bezpieczefistwo po-zostalych. Przyciskam ich mocno do siebie i zaczynam plakac, wy-zwalajacym placzem ulgi...
- Swiat obiegly newsy, ze Mel Gibson po nakr?ceniu filmu posy-pal si?, wpadl po uszy w grzech. Czy si? tym gorsz?? Absolutnie nie! - mowi Sarubbi. - Trzeba znac Gibsona. Gdybym ja wpadl w nar-kotyki i alkohol, pobieglbym z tym do przyjaciol. Mel nie ma przyjaciol. Opowiadal mi: „Byl czas, gdy co druga osoba chciala bye moim przyjacielem, co druga kobieta ko-chanka., wszyscy chcieli mnie czyms
obdarowac. Zagubilem si?. Mialem wszystko i . . . nie mialem zadnych pragnien! Nie t?sknilem juz kom-pletnie za niczym. Zylem w klatce ze zlota. Wiedzialem, ze ludzi nie in-teresowala moja osoba, ale slawa i pieniadze" - opowiadal rozzalo-ny. Wpadl w grzech, gl?boka. depre-
sj?. I - jak sam wspominal - pomysl na „Pasj?" zaczal kielkowac w jego glowie wlasnie w tym koszmarnym czasie. To byl film zrobiony przez Ducha Swi?tego. Nie mam wa_tpli-wosci. Bog posluzyl si?, jak zwykle, nami - slabeuszami, grzesznikami. Bylismy tylko narz?dziami. On za-wsze wybiera grzesznikow! Przy drzwiach do baptysterium w kate-drze w Modenie stoja. dwa posagi:
Judasza i sw. Piotra. Dwoch wiel-kich grzesznikow. Piotr jest grzesz-nikiem: trzy razy zaparl si? Jezusa. Czy Jezus go odrzucil? Nie! Przyjaj i przytulil! Zbudowal na nim Ko-sciol. „Pasja" byla dzielem Ducha. Iluz ludzi wrocilo po tym filmie do Boga! Ktos widocznie bardzo si?
na to wsciekl. I zaatakowal tego, kto stal na pierwszej linii frontu - rezy-sera. Musz? koniecznie zdradzac jego imi?? Kazdy, kto zna ci?zar walki duchowej, wie, o kirn mowi?...
BYtEM STRASZNY
- Dzis - ciagnie opowiesc aktor - jezdz? po szkolach i opowia-dam mlodym o naj wi?kszej milosci mego zycia. Mowi?, ze sam bylem
chuliganem, ze wychowala mnie ulica. Bylem straszny. Uciekalem z domu, doprowadzalem matk? do lez, trafialem do osrodkow dla trudnej mlodziezy. I wowczas bardzo pomogli mi salezjanie. Tylko oni wycia.gn?li do mnie r?k?. Opo-wiadam mlodym ludziom o milosci Boga, o tym, ze Jezus zyje. Mowi?: „On was kocha, nie zmarnujcie tyle czasu, co ja!". Nie opowiadam tego jako kaznodzieja, ale byly rzezimie-szek,bandzior, alkoholik. Zbieram - jak zapowiedzial Jezus - stokrot-ny plon. Ale jesli to zboze zatrzy-mam jedynie dla siebie, ono zgni-je. Musz? je rozdac! Kazdego dnia wychodzimy na wolnosc. Za cen? Skazahca, ktory zajmuje nasze miej-sce. On kohczy na krzyzu, my wra-camy do spokojnego zycia. Kazdy z nas jest Barabaszem. W nim sku-pia si? cala zbawiona ludzkosc. Czy-tam t? ewangeliczna seen? i widz?, ze to jest tak, jakby Jezus umarl jedynie po to, by go ocalic. Jesli Zmar-twychwstaly tak mnie pokochal, to naprawd? moze pokochac kazdego! To jest moja opowiesc. •
Mamy pretensje do ttumu o to, ze uwolmljakiegos zbrodniarza, a Jezusa wydal na smierc. Ale przeciez to samo czynimy kazdego dnia! Uwalniamy Barabasza, a Jezusa wysytamy na smierc.