Upload
daria-lesniewska
View
222
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 1/75
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 2/75
Kim Lawrence
Kuszenie Ewy
Tłu ma cze nie:
Sta nisław Te kie li
@k
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 3/75
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Nie lubiła się spóź niać, więc za cisnę ła szczę ki ze zde ner wowa na. Oczywiściea sensu mar twić się rze cza mi, na które się nie ma wpływu, jak mgła na lotny korek na drodze do mia sta. Jesz cze jednak mniej sensu mia ło wpa da nie do b
wojej fir my prosto z lotniska, ale taką już mia ła na turę i nic na to nie mogła p
ić. Eve, klucząc wśród tłumu wciąż w klapkach, które roz sądnie za łożyła na dt, wyję ła te le fon. Pa trzyła intensywnie w ekran, porusza jąc szyb ko palca mi,gle ostre szarpnię cie nie mal zwa liło ją z nóg. Odruchowo mocniej za cisnę ła pa sku prze wie szonej przez ra mię tor by podróż nej, ale złodziej, rzuca ją cy pó
m pod jej adre sem nie wybredne prze kleństwa, miał po swojej stronie wzrost: był szczupły, ale wysoki i muskular ny. Po krótkiej chwili sza mota niny ż w swoich rę kach tor bę, z którą te raz ucie kał.‒ Złodziej! – krzyknę ła zszokowa na. – Ra tunku!Wszyscy musie li słyszeć jej krzyk, ale nikt nie re agował, dopóki wysoki, za ka
ony młodzik – je śli jest ja kiś ste reotyp złodzie ja, to był nim wła śnie on! – kze pychał się łokciem w tłumie, trzyma jąc jej tor bę, nie wpadł na prze chodnia,ja koś nie chciał usunąć mu się z drogi.
Tłum co chwila prze sła niał jej widok, widzia ła więc je dynie, jak złodziej pnąc prze raź liwie, na chodnik, ob ra ca się z wyra zem wście kłości na twa rzy w
na głej prze szkody, jaka wyrosła mu na drodze, po czym… na gle zrywa siwne nogi i bez tor by gwałtownie ucie ka.Dra co westchnął bez silnie. Odruchowo chciał biec za złodzie jem, ale był już mspóź niony, więc schylił się je dynie po skra dzioną tor bę, która w tym mome
worzyła się i wysypa ła się z niej na chodnik cała za war tość. Za mrugał. Wszyssię tego ranka spodzie wał, ale nie tego, że bę dzie stać po kostki w damskiej
nie, sza le nie seksownej, musiał przyznać, w dodatku w publicz nym miejscu.‒ Kusze nie Ewy… – prze czytał ręcz nie wyha ftowa ny na pis na metce je dwab a nika, le żą ce go na wierz chu kupki. Wście kle różowa szkocka kra ta zda wa łska zywać na silną osobowość wła ścicielki, na ile znał się oczywiście na tych sach. Misecz ka D… Tak jak misecz ka Ra chel, tyle że ona używa ła bar dziej sta nych odcie ni. Westchnął ponownie. Tę sknił za wspa nia łym seksem, jaki Ra chel, ale nie za nią samą – w sumie więc nie ża łował, że wszystko się już s
yło. Gdyby tylko nie prze kroczyła gra nicy… Za czę ło się od coraz częstszychenta rzy typu „my” i „nas”: może my się za trzymać u moich rodziców…, mojara za ofe rowa ła nam ich domek zimowy, bo bę dzie pusty na Nowy Rok … Dra c
sie bie za przyzwole nie na to, że trwa ło to i tak dość długo, ale co miał zrooro seks z Ra chel był na prawdę nie sa mowity?Do kulmina cji doszło parę mie się cy temu, gdy przypadkowo wpa dła na nśrodku ekskluzywne go centrum handlowe go. Była to jedna z rzadkich w jego
u oka zji, by spę dzić trochę cza su sam na sam z cór ką. Chcąc nie chcąc, przedł je sobie, a potem, w drodze do domu, usłyszał komentarz Josie:‒ Ale tej nie zła miesz ser ca tak jak tamtym, prawda, tato?
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 4/75
No tak … Odkąd matka Josie go porzuciła, kobie ty traktował jako chwilowe pmnostki, do których nie ma się co przywią zywać. Próbował trzymać cór kę od raw z da le ka, no ale nie za wsze było to moż liwe – za wsze moż na się było na pad przypadkowo na tknąć na kogoś w centrum handlowym.
‒ Nie zły ma te riał – wymamrotał, prze suwa jąc kciukiem po gładkim je dwa biu.‒ To moje!Zde ter minowa ne spojrze nie Eve spoczę ło na sta niku w szkocką kra tę, który
a ła na dzie ję, sta nie się hitem najbliż sze go se zonu.‒ Je steś Eve?‒ Tak.Odpowie dzia ła automa tycz nie, za nim zda ła sobie spra wę, że fa cet, pa trząetkę, nie mógł prze cież wie dzieć, że Eve jest wła ścicielką fir my bie liź niarwybie ra na zwy na projektowa ne przez sie bie produkty. Inna rzecz, że nie wyła na ra sową biz ne swoman, do której pa sowa ła by tak luksusowa bie lizna… Uże le piej bę dzie zmie nić te mat.
‒ Dzię kuję, że za trzyma łeś tego złodzie ja. To było na prawdę… wielkie –
rząknę ła. Czuła, jak przy tym sza le nie przystojnym i atle tycz nie zbudowaęż czyź nie przyspie sza jej puls, ogar nia ją fala na głe go gorą ca, a żołą dek za cę niczym pięść.Podniosła oczy i przyjrza ła się dokładniej jego twa rzy: wyraź nie za rysowa nymiom policz kowym, kla sycz nej, kwa dra towej szczę ce, zmysłowym ustom i dłuę som…Tak, był nie zwykle przystojnym, być może najprzystojniejszym męż czykie go kie dykolwiek widzia ła z tak bliska. Nic dziwne go, że jej cia ło za czyna ło m sza leć. Za uwa żyła też cienką bia łą bliznę koło ust, być może ślad po uprowe ru, gdy miał pięć czy sześć lat. Na twa rzy męż czyzny taka dyskretna b
e wywoływa ła jednak odra zy; wręcz prze ciwnie, doda wa ła jej aury za wa diaorstkości i ka za ła się domyślać pełnych nie bez pie czeństw przygód, przez ja kiwne prze szedł w swoim młodzieńczym życiu.Myśl, że jest uwa ża ny za boha te ra, bo stał nie ruchomo i pozwolił, by złodziee go wpadł, wywoła ła u nie go ironicz ny uśmiech.‒ Nic ta kie go – odpowie dział, pa trząc to na misecz kę D, to znów na stoją cą pm kobie tę, która de likatnym, ale sta nowczym ruchem wyję ła mu biustonosz z le że… Ten sta nik nie mógł być jej, jako że zde cydowa nie nie mia ła misecz kła ściwie, przyjrzawszy jej się uważ niej, był pra wie pe wien, że w ogóle nie m
sobie sta nika, mimo dość chłodnej, londyńskiej aury. Pyta ją ce spojrze nie męży krą żyło po jej ma łych, ale jędr nych pier siach, unoszą cych się w prędkim ryd luź ną bia łą koszulą.Eve poczuła na sobie jego spojrze nie i za rumie niła się jesz cze bar dziej, mime dzia ła, że jest wystar cza ją co „chroniona”. Nic nie mogło być bar dziej za krce niż jej koszula: wszystko ściśle przyle ga ją ce do cia ła draż niło małą rankę pj łopatki, która nie do końca się jesz cze za goiła.‒ Dzię kuję – powtórzyła, próbując wlać w swe słowa nie co cie pła, co zwyklezychodziło jej ła two. By chuchać na zimne, za pię ła kurtkę, uwa ża jąc, żeby nieąć za mocno ra mie nia. Do przyszłe go tygodnia powinno się za goić na tyle, by
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 5/75
a ponownie za łożyć sta nik.‒ Na prawdę masz na imię Eve? – Za cie ka wione spojrze nie błą dziło po jej twśli biblijna Ewa posia da ła tak ponętne i za chę ca ją ce usta jak ona, mógł zreć, dla cze go Adam dał się skusić…‒ Tak. A ty je steś Adam? – odpowie dzia ła swoim sta rym tekstem, przygotowapodob ne sytuacje, które zda rza ły jej się dość czę sto.
‒ Nie, je stem Dra co. Ale je śli chcesz, możesz do mnie mówić Adam.‒ Za chę ca ją ca ofer ta, ale wątpię, że byśmy jesz cze kie dykolwiek mie li oka zj
bą roz ma wiać.Podzię kowa ła mu raz jesz cze, we pchnę ła sta nik i resz tę bie lizny do tor byym, kiwnąwszy na poże gna nie głową, ruszyła da lej.
Fra zer Campbell, bę dąc człowie kiem drobia zgowym, doczytał tekst listu, po cpra wił okula ry-połówki i za czął czytać od początku. Dra co próbował poha mo
yta cję.‒ Za kła dam, że to pusta groź ba? – spytał, po czym za czął krą żyć nie spokojnikoju niczym za mknię ta w klatce pante ra.
List, choć upstrzony zda nia mi ma ją cymi przypominać ję zyk prawniczy, był naręcz nie; pismo na le ża ło do jego byłej żony, słownictwo już nie koniecz nie… Ddejrze wał, że ktoś jej przy tym poma gał, i domyślał się, że musiał to być naony jego byłej, Edward We ston, który otrzymał nie dawno miejsce w par la meię ki rodowe mu na zwisku. Domyślał się też powodu: sprze da wa nie się brytyjinii publicz nej jako obrońca war tości rodzinnych było trudne, dopóki przyna nie inte re sowa ła się nie mal w ogóle życiem porzuconej przed laty cór ki. De znał osobiście We stona, ale słyszał parę razy jego dowcipy w wywia dach te nych; musiał przyznać, że były na wet śmiesz ne.
Tyle że je dyną rze czą, z której Dra co ab solutnie nigdy się nie śmiał, był los r ki.‒ For malnie to na wet nie jest groź ba, prawda? – rzucił w stronę sie dzą ce go myzny, szuka jąc w jego oczach potwier dze nia.Fra zer, star szy od nie go o dobrych kilka na ście lat i lekko już siwa wy męż czyygła dził pa pier dłonią i położył go z powrotem na biur ku, gdzie wylą dował pwilą, zmię ty wście kle w kulkę.No ja sne. Edward We ston nie był prze cież idiotą, by na ra żać się przedsię biwpływowej rodziny włoskie go pochodze nia, który zna ny był z wie lu rze czy, al
wno nie z nadsta wia nia drugie go policz ka.‒ Mam mówić szcze rze? – za pytał Fra zer, ścią ga jąc na czołem brwi.Dra co posłał mu w odpowie dzi zdziwione spojrze nie.‒ Ide alnym roz wią za niem byłoby, gdybyś się oże nił – powie dział Fra zer tonktórym Dra co dosłyszał lekką złośliwość. ‒ Twoja cór ka mia ła by wte dy w swmu… ‒ się gnął po list, by za cytować: – „sta bilny kobie cy model wychowawczyFra zer uśmiechnął się, przyta cza jąc tę fra zę, ale Dra cowi nie było bynajmnie
mie chu. Z głę bokim westchnie niem osunął się na fotel po drugiej stronie biur ka‒ Prę dzej już wprowa dzę się z powrotem do matki.Drugi męż czyzna aż par sknął, przypomina jąc sobie pa nią Ve ronicę Morelli, k
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 6/75
ał za szczyt swe go cza su poznać.‒ Sta ry – mówił da lej Dra co, nie podzie la jąc dobre go humoru roz mówcy. ‒ Podzę do cie bie jak do przyja cie la, a nie prawnika. Nie stać by mnie zresz tą twoją stawkę.
Star szy męż czyzna znowu par sknął. Dra co Morelli urodził się w rodzinie opłycej w bogactwa i przywile je; teore tycz nie mógł nic nie robić i mieć za cozez sto kolejnych lat, ale był z na tury przedsię bior czy i ku ucie sze jego włodziny przez ostatnie dzie sięć lat dokonał se rii finansowych inwe stycji, które s
ły, że w krę gach finansje ry na zwisko Morelli za czę to utoż sa miać z sukceałżeństwo Dra ca było wprawdzie kompletną klę ską, ale dało mu przynajmr kę, którą uwielbiał. Nie na tyle jednak, by dla jej dobra pa kować się w koopot.Mie wał romanse, najczę ściej krótkie, bez wielkich porywów ser ca. Seks bye go fizycz ną potrze bą; po co, powta rzał sobie, łą czyć z tym od razu uczucia?‒ Wspomina o pra wach rodzicielskich… – przypomniał, na wią zując do listu, krę minut temu zmiął. – Tak jej pewnie ka zał na pisać ten We ston.Obecny fa cet jego byłej był za ska kują cym wyborem jak na kobie tę, która najc
ej spotyka ła się ze znacz nie młodszymi od sie bie męż czyzna mi. Dra co wątpiwią zek ten miał potrwać dłużej, a je śli przypadkiem się mylił… No cóż, niecozia da jak najle piej. Byle by tylko nie próbowa li znisz czyć pięknie roz kwita jącia jego cór ki!‒ Lubię Cla re… – powie dział w za myśle niu Dra co. – Na dal, po tym wszystkimwypra wia ła, lubię ją w ja kiś sposób, ale nie powie rzyłbym jej opie ce na wet kco dopie ro wchodzą cą w dojrza łe życie na stolatkę – dodał, potrzą sa jąc zde ca nie głową.Już dawno temu wytłuma czył sobie, że gdy roz da wa no gen odpowie dzialn
a re po prostu nie było nigdzie w pobliżu. Josie mia ła trzy mie sią ce, gdy jego szła na za bieg na twarz i ma nikiur, z które go… nie wróciła. Zosta jąc sa motdzicem jako dwudzie stola tek, Dra co musiał na uczyć się paru umie jętności bayb ko – ale w tym akurat był dobry. Ojcostwo było dla nie go nie usta ją cym wyem, tak jak odpie ra nie prób wpływa nia na swoje i cór ki życie przez jego mapani Morelli najwyraź niej wmówiła sobie, że tym ra zem znajdzie odpowier tię dla swe go syna.‒ Pisze, że chce odzyskać pra wa rodzicielskie, Dra co, a jest, było nie było, ma łej. – Fra zer uniósł dłoń, powstrzymując wybuchową re akcję roz mówcy, po cntynuował: – Ale pa trząc na to, co w życiu na wyra bia ła, nie są dzę, by sąd pylił się do tej prośby, na wet je śli poślubi Edwar da We stona. Zwłasz cza że poswien, ja kiś tam, kontakt z Josie, nie może więc twier dzić, że za bra niasz im siwać.Dra co potaknął. Mimo ca łej swej nie odpowie dzialności jego nie gdysiejsza ła matką Josie i na swój sposób kocha ła je dynacz kę. Miłość Cla re ozna cza łak, że mogły mijać mie sią ce, kie dy nie czuła potrze by skontaktowa nia się z cóza oka zjonalnymi ese me sa mi albo mejla mi, po czym nie spodzie wa nie poja w
ę ob ła dowa na pre zenta mi niczym wzorowa matka, dopóki oczywiście coś innb ktoś inny, nie za ab sor bowa ło jej uwa gi. Jego postrze ga nie swej byłej żony
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 7/75
ciąż za bar wione cynizmem, ale sam gniew dawno zniknął. Widać odpowie dzia cie rzyństwo nie było jej pisa ne…‒ Więc myślisz, że nie mam się o co mar twić? – spytał Fra ze ra.‒ Je stem prawnikiem, Dra co… W moim świe cie za wsze jest się o co mar twić.Dra co Morelli zer knął na ze ga rek i pode rwał się, strze pując nie widzialny pde alnie dopa sowa ne go sza re go gar nituru. Musiał zdą żyć na he likopter, który za wieźć na ślub dawne go partne ra biz ne sowe go, Char le sa La time ra. Uw
prawdzie, że śluby są de pre syjne i nudne, ale Josie bar dzo się ucie szyła na
wystą pie niu w nowej sukni, więc dla jej dobra posta nowił się poświę cić.‒ To prawda, że La timer bie rze ślub ze swoją kuchar ką? – spytał Fra zer, ścc na poże gna nie dłoń przyja cie la.‒ Nie mam poję cia – odpowie dział szcze rze Dra co, który jesz cze mniej niż śbił plotki. – Ale faktycz nie tak mówią – dodał za myślony. Myślał te raz ponowróżowym sta niku w szkocką kra tę i pa rze pa trzą cych na nie go wielkich zie lozu… Ta myśl nie opuściła go w drodze do windy, jak i podczas jaz dy nią, w
kilkoma innymi pe tenta mi, w dół budynku biurowe go. Próbował sobie powta rZie lonooka – jak w mię dzycza sie zdą żył ją ochrzcić – nie była prze cież w jeg
e…‒ Och, prze pra szam bar dzo! – Z za myśle nia wyrwał go głos kobie ty, która wewindy na którymś z pię ter, zde rza jąc się z nim. Chwycił ją za ra mię w osta
omencie przed upadkiem.‒ Wszystko w porządku? – za pytał. Za uwa żył jednocze śnie, że blondynka, kę z nim zde rzyła, zde cydowa nie była w jego typie. W prze ciwieństwie do Zie liej.Kobie ta sta nę ła na jednej nodze i wspar ła się na jego ra mie niu.‒ Prze pra szam, nie pa trzyłam, gdzie idę. To przez te choler ne szpilki.
Ob róciła kształtną kostkę, za pra sza jąc do ob ser wa cji, i Dra co, jako dobrzeowa ny męż czyzna, spojrzał w dół.‒ Nie wiem, czy mnie pa mię tasz…? – mówiła do nie go, mruga jąc przy tym rz. Dra co za uwa żył, że usta piękniejsze mia ła jednak Zie lonooka. – Spotka liśmgali cha ryta tywnej w ze szłym mie sią cu.
‒ Oczywiście – skła mał Dra co, za sta na wia jąc się, czy aby na pewno kobie tpa dła nań przez przypa dek. Ale prze cież nie mogła wie dzieć, że bę dzie je chndą! Kto tam zresz tą wie? Kobie ty są prze bie głe, powtórzył swą sta rą maksy
o nie zna czy, że nie na le ży z nimi flir tować; trze ba jednak być czujnym.– Wybacz, spie szę się – powie dział do próbują cej za ga dać go ponownie blondyy byli już na dole.‒ Szkoda – odpowie dzia ła. ‒ Ale masz prze cież mój numer. Je śli twoja ofer tacji jest da lej aktualna....Dra co na prawdę nie mógł sobie przypomnieć wcze śniejsze go spotka nia z bnką, ale spotykał się z tyloma kobie ta mi, że wszystko było moż liwe. A jako sdrywacz odruchowo za pra szał wszystkie spotka ne na swej drodze nie wia sty, zywiście były seksy, na kola cje w bliżej nie okre ślonej przyszłości.
Za sta na wiał się, co odpowie dzieć, ale wła śnie w tym momencie blondynka za uła kogoś na ulicy, kogo najwyraź niej zoba czyć się nie spodzie wa ła, i za czę ła d
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 8/75
oby ma chać dłonią.‒ Eve! – wrza snę ła.Stoją ca u wejścia do podziemne go par kingu Eve widzia ła wprawdzie swoją zną już od dobrych paru se kund, ale dopie ro te raz zda ła sobie spra wę, że jesttowa rzystwie… męż czyzny, który parę godzin wcze śniej oca lił jej tor bę, prz
a jąc złodzie ja. I o którym tak na prawdę przez tych parę godzin intensywniea ła. I uwierz tu, człowie ku, w przypa dek!Poczuła de likatne ła skota nie w żołądku, a w uszach usłysza ła głośne wa le nie p
ie sza ją ce go ser ca. W tym sta nie nie bar dzo mogła się skoncentrować na tymówiła jej zna joma, modelka słyną ca tak ze swe go ide alne go cia ła, jak i bogaławnych fa ce tów, z którymi się lubiła poka zywać w towa rzystwie. Je śli ten byecnym, to nie wątpliwie musiał być boga ty.‒ Witaj, Sa brina – rzuciła, bar dziej niż na zna jomą pa trząc na zna ne go już sęż czyznę, za sta na wia jąc się, czy kie dykolwiek zdoła się uwolnić od znie wa la jy przycią ga nia, którą ema nowa ło jego spojrze nie.‒ Eve, dobrze cię widzieć – mówiła Sa brina, zbliża jąc twarz do jej policz ka. –ta kim momencie. Wła śnie mia łam ci powie dzieć, że… ‒ dra ma tycz na pauza p
użyła się odrobinę za długo – je stem wolna!Eve była skołowa na i nie bar dzo wie dzia ła, od cze go czy kogo jej zna jomaolna. Ale je śli jest wolna, to chyba nie jest kobie tą stoją ce go przy niej męż czyza czej chyba nie wyjeż dża ła by z ta kim tekstem? Po wyra zie twa rzy Dra ca zowa ła się, że on też nie ma poję cia, o czym mówi blondynka.‒ Wolna? – spyta ła Sa brinę.‒ Tak. Skończył mi się kontrakt ze sta rą agencją; wiesz, nie pła cili najle piej, e podpisa łam nowe go. Za tem chętnie wystą piła bym w ja kiejś twojej kampprawdzie mój agent twier dzi, że nie chce cie już używać mode lek, ale prze cie
yba nie odmówisz?Eve kusiło, żeby powie dzieć na odczepne go, że będą z nią w kontakcie, ale jejnętrz na uczciwość zwycię żyła. Byłoby nie spra wie dliwie trzymać dziewcnie pewności.‒ Słuchaj, rze czywiście zre zygnowa liśmy z mode lek na rzecz prawdziwychst… zwykłych kobiet.‒ Chcesz powie dzieć, że je stem nie prawdziwa?Eve za milkła w za kłopota niu. Ale wówczas z pomocą przyszedł jej Dra co:‒ Twoja przyja ciółka chcia ła powie dzieć, Sa brino, że żadna zwyczajna kobie ty nie śniła by na wet, że może wyglą dać tak jak ty.‒ Je steś kocha ny – odpar ła na to Sa brina i poca łowa ła go w gładko wygolony ek.Ponad głową modelki Eve uchwyciła skie rowa ne nie wątpliwie do niej spojrzemnych oczu męż czyzny. He ba nowe brwi uniosły się i Dra co uśmiechnął siej uśmie chem, którym wcze śniej znie wa lał nie prze liczone rze sze kobiet.
mrużyła oczy i uniosła podbródek w nie mym wyzwa niu. Nie była na tyle głupiamie chać się do męż czyzny, który flir tuje z jedną kobie tą, gdy inna ca łuje go w
zek!Sa brina tymcza sem nie da wa ła ła two za wygra ną:
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 9/75
‒ Ale czy to przypadkiem nie jest na odwrót? Wszystkie pomyślą, że je śli kn produkt, będą wyglą dać jak ja?Eve westchnę ła. Nie mia ła cza su ani chę ci tłuma czyć się przed kobie tą, za ką dinąd nie szcze gólnie prze pa da ła. Jej oczy wbrew jej woli prze sunę ły się pokim, nie co aroganckim towa rzyszu Sa briny.‒ Wybacz, ale muszę le cieć – powie dzia ła w końcu. ‒ Miło było na sie bie wpaSłysza ła w swoim głosie nie szcze rość, ale trudno, ina czej by się jej nie pozbopusz czoną głową ruszyła w stronę wejścia do podziemne go par kingu. Czuł
iwnie. Za uwa żyła, że jej dłoń drży, gdy się ga ła do toreb ki po kluczyki. Pomyśdość mia ła już wra żeń jak na ten dzień, zwłasz cza że była po te le fonicz nej, tj jak zwykle, roz mowie z matką, która, jak za wsze, ostrze ga ła ją przed wyko
ują cymi kobie ty samca mi, podczas gdy sama w życiu raz za ra zem pa kowa łkolejny nie uda ny zwią zek, łącz nie z ostatnim, na wet je śli ten trwał już od par
miał się wła śnie za kończyć związ kiem małżeńskim; Eve wie dzia ła jednak, że wiej czy póź niej skończy się to, jak wszystko w życiu jej matki, ka ta strofą.
‒ Za sta na wia mnie, dla cze go przede mną ucie kasz.
Za trzyma ła się gwałtownie, nie mal upusz cza jąc kluczyki. Odwróciła się. Jaka ska, ktoś tak wysoki może się poruszać tak cicho, prze myka jąc mię dzy za paa nymi sa mochoda mi jak kot? A może wca le się nie skra dał, bo stał te raz, paręów przed nią, obok wyścigowe go cacka, które najwyraź niej było jego wła snousia ła przyznać, że auto pa sowa ło do nie go. Nie zna ła się aż tak na mar kachochodów, ale wie dzia ła przynajmniej, że ten musiał kosz tować for tunę. Undbródek.‒ Wiesz, że prze śla dowców kobiet moż na ścigać prawnie?Wie dzia ła jednak doskona le, że adre na lina krą żą ca po jej cie le nie była spow
a na stra chem, a… podnie ce niem. I to dopie ro było na prawdę prze ra ża ją ce.‒ Całkiem słusz nie – odpowie dział. – Jako wielki admira tor płci pięknej uwakaż dy prze śla dują cy tę płeć męż czyzna powinien…
Prze rwa ła mu gwałtownie:‒ Ja kie to musi być w sumie cięż kie życie, kie dy kobie ty nie mogą ci się oprawda?Za milkła, doda jąc w duchu, że na szczę ście nie jest jedną z nich. Ale jej cia łoło co inne go.‒ Pochle bia mi to…
‒ Nie było to moim za mia rem – odpowie dzia ła, próbując się drwią co uśmiechnNie zna ła go prze cież.Nie lubiła.I… nigdy nie czuła tak silnej fizycz nej re akcji na męż czyznę. Nigdy.‒ Spokojnie, cara, nie prze śla duję cię. Za par kowa łem tu sa mochód. – Na czik na pilocie i auto błysnę ło re flektora mi. ‒ Chcia ła byś może… pójść ze mnąś na kola cję?Dra co był nie mal tak za skoczony, że to powie dział, jak ona, słysząc to. To nie jego stylu – to one za zwyczaj dopra sza ły się o kola cję czy ja ką kolwiek oka zję dze nie z nim cza su. Ale widząc wsia da ją cą do auta dziewczynę, prze stra szy
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 10/75
może jej już nigdy wię cej nie zoba czyć.‒ Prze cież jest chyba mię dzy nami… – dodał, z trudem dobie ra jąc słowa ‒ je mia?Uff, wywa lił to z sie bie. Te raz, pomyślał, jej kolej.Twarz Eve pokrył lekki rumie niec, ale w zie lonych oczach za migota ły wścyski.‒ Rozumiem, że wielkie ego nie pozwa la ci przejść obok ja kiejkolwiek kobie te spróbować jej znie wolić?
Przybrał wyraz twa rzy pe łen za sta nowie nia, jak gdyby roz wa żał sensownośutu. Po czym pokrę cił prze czą co głową.‒ Znie wole nie suge ruje pa sywność – powie dział pra wie szeptem, wpa trzony ta. Eve poczuła ponownie, że żołą dek ściska jej się w ka mień. – A pa sywnośćdna.‒ A ja uwa żam, że nudni są męż czyź ni z gigantycz nym ego! – nie mal wrza sa da jąc na fote lu kie rowcy. – I nie ma żadnej che mii! – doda ła równie głośnoza skując drzwi.Słysza ła dźwięk jego niskie go, gar dłowe go śmie chu przez me ta licz ny odgłos
, gdy ma newrowa ła bie ga mi, za nim zna la zła wstecz ny.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 11/75
ROZDZIAŁ DRUGI
Dwie młode kobie ty sie dzą ce w sypialni mia ły koło dwudziestki, ale na tym yły się podobieństwa mię dzy nimi. Dziewczyna sie dzą ca na brze gu łoża z baimem, z noga mi za łożonymi jedna na drugą, była ele gancką, wysoką, nie bieą blondynką. Druga, krą żą ca bez ustanku po pokoju od pię ciu minut, wystuk
iewny rytm ob ca sa mi, nie była ani wysoka, ani blond, i, mimo że kobie ty ra ne identycz nie, w prze ciwieństwie do swej kole żanki nie wyglą da ła na ele g. Mia ła metr sześćdzie siąt bez ob ca sów i kasz ta nowe włosy, zwinię te w c
ę zeł na smukłym kar ku. Podyktowa ne to było zwykłą wygodą: jej włosy, wystana choćby odrobinę wilgoci, zmie nia ły się w la winę nie kontrolowa nych lo
Eve lubiła kontrolę we wszystkich aspektach swoje go życia.Był w jej życiu czas, gdy próbowa ła na śla dować nie wymuszoną ele gancję swzyja ciółki Hannah, ale jakkolwiek by się sta ra ła, to się nie uda wa ło. Za wsze yło się tak, że wyglą da ła, jakby się ubra ła w ciuchy swojej matki. W końcu
na la zła wła sny styl, lub, jak na zywa ła to Hannah, wła sny uniform, mundur. tym trochę prze sa dy. Nie wszystkie gar nitury Eve były czar ne – nie które a na towe – a kto ma czas na za kupy, gdy trze ba prowa dzić biz nes? Nie moż ne pozwolić na re laks w świe cie pełnym współza wodnictwa.‒ Och! – Potknę ła się, na stą piwszy na brzeg sza robłę kitnej sukni, w której mystą pić jako druhna; za chwia ła się i ude rzyła kola nem o stoją ce pod oknem ko. Od bólu jej zie lone oczy wypełniły się łza mi.‒ Trze ba było przychodzić na przymiar ki – skar ciła ją z uśmie chem na twannah – to suknia nie była by za długa.
Poprawki na ostatnią chwilę ozna cza ły, że sukienka Eve mia ła jako taką ta liękolt gor se tu cią gle miał tendencję do zsuwa nia się, gdy Eve rusza ła się zbyt s– a Eve rusza ła się szyb ko pra wie cały czas. Podcią gnę ła suknię z ner wo
estchnię ciem. Gdyby tylko była hojniej przez na turę ob da rzona w okolicy ker siowej, nie byłoby proble mu, a tak na wet z chustecz ka mi we pchnię tymi wk bez ra mią czek, który ob cie rał czę ściowo za gojoną bliznę na łopatce, na dal wa ło jej jedne go roz mia ru, by utrzymać gor set na miejscu.‒ Wymia ry, które przysła łaś, były za wyżone. Sa rah powie dzia ła, że schudłaśd cię ostatnio widzia ła – mówiła Hannah. – Z drugiej strony wiem, że z Aust
zyla tywać na przymiar ki ra czej byłoby trudno. Szkoda tylko, że nie było cioim ślubie.Poczucie winy, które nosiła w sobie od momentu roz mowy z matką, oskar żave o to, że nie ma jej przy niej w tak waż nym dla rodzicielki momencie, zwięksę po uwa dze przyja ciółki. Ale szyb ko przypomnia ła sobie, że na ślubie przyja ce była nie ze swojej winy.‒ Wiesz, gdybyś nie za wia da mia ła o ślubie w ostatniej dosłownie chwili… – poia ła tytułem uspra wie dliwie nia. – Nie mogłam prze cież z Sydney…‒ Wiem, wiem – odpowie dzia ła Hannah. – Sama omal się na ten ślub nie spm – doda ła, odruchowo spoglą da jąc na swój pęcz nie ją cy z tygodnia na tyd
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 12/75
zuch; Eve była chyba najbar dziej ga powa tą istotą na świe cie, skoro się nie doła, dla cze go przyja ciółka zde cydowa ła się na ślub nie mal z dnia na dzień. –k czy ina czej, czy to nie piękne, że sta je my się dziś, ty i ja, jedną rodziną?Eve prze łknę ła re plikę, którą mia ła na końcu ję zyka.Nie mogła powie dzieć przyja ciółce, że uwa ża jej ojca za smutne go, zbla zowa a je ra, a fakt jego ślubu z jej matką za nie szczę ście. Choć z drugiej strony dzię, że zde cydowa li się na małżeństwo – są dziła, że ojciec Hannah je dynie wykoywał jej matkę do za spoka ja nia swoich chuci. Tymcza sem pan Char les La time
ko że przyznał się do długotrwa łe go romansu ze swoją kuchar ką po la tach ua nia go, ale oświadczył wszem i wobec, że się z nią oże ni, za pra sza jąc londyńty na ślub. Wyjrza ła przez okno na dźwięk nie pierwsze go tego dnia he likopiża ją ce go się nad lą dowiskiem. Kolejny ocie ka ją cy złotem VIP, pomyśla ła kwa ś‒ To bar dzo romantycz ne, nie prawdaż? – spyta ła Hannah, nie mogąc się doć odpowie dzi przyja ciółki.Eve uniosła brwi.‒ Tak są dzisz?‒ Tak. Okej, przyzna ję, że to mogło wyglą dać trochę źle przez te lata, kie d
rywa li, ale z drugiej strony twoja mama była na prawdę kimś najlepszym, ógł na potkać. Cie szę się, że sobie to w końcu uświa domił. I aż drżę na myśl, żrę godzin Sa rah zosta nie moją mamą!W tym momencie otworzyły się drzwi przyle głe go pokoju i wyszła z nich paoda.Z twa rzą nie mal tak bia łą jak suknia Sa rah Cur tis przysta nę ła na momdrzwiach, po czym we szła do pomiesz cze nia i nie mal na tychmiast chwyciła
olika, by się przytrzymać. Hannah za re agowa ła szyb ciej niż Eve i przypa dłej, a jej piękną twarz prze cię ły bruz dy za nie pokoje nia, gdy podtrzyma ła na ch
atkę kole żanki.‒ Wszystko w porządku, Sa rah?Sa rah uśmiechnę ła się sła bo.‒ Potrze buję po prostu odrobiny różu.Hannah, stojąc te raz z rę ka mi opar tymi na biodrach, rzuciła w stronę Sa rahjrz liwe spojrze nie. Star sza kobie ta westchnę ła cięż ko, na gle zmie sza na.‒ No dobrze, nie chcia łam wam tego mówić wcze śniej, dziewczyny, bo nie misz cze dwa na ście tygodni i…Musi wa żyć z tonę, pomyśla ła Eve, oce nia jąc wymyślny wzór z klejnotów zdokilome trowy tren, który byłby ma rze niem wie lu dziewcząt. Ale nie Eve – onanie chcia ła by za łożyć tak kunsz townej sukni. Czy była przez to dziwna? Je śl
et, to była z tego faktu za dowolona. I tym bar dziej nie pochwa la ła gustu mk kobie ta po czter dzie stce mogła są dzić, że przystoi jej za łoże nie bia łej „bmiast sukni ślub nej? Za myślona spojrza ła na wyglą da ją cą królewsko w ide pa sowa nej sukni Hannah, gdy ta pode szła do jej matki i ją ob ję ła. Obie, ku leku zdziwie niu i zmie sza niu Eve, pła ka ły. Czyż by jej matka uświa domiła sobie ie, że ta sukienka jest ka ta strofą?
‒ Za wsze możesz się pozbyć tre nu – za suge rowa ła Eve, próbując być praktycie dzia ła, że musi wziąć się w garść i być podporą dla matki, gdy spra wy z Ch
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 13/75
m w końcu przybiorą zły ob rót, a tak prze cież w końcu na pewno bę dzie.Sa rah za śmia ła się przez łzy.‒ Chcia ła bym, żeby to było ta kie ła twe. Przy tobie nie mia łam porannych mdłar bie, ale tym ra zem… ‒ Prze wróciła ocza mi i przyję ła szklankę wody od Hh.Eve za mruga ła i powoli wszystko za czę ło do niej docie rać. Poranne mdłośusia ła chyba źle zrozumieć. Ma się poranne mdłości tylko, gdy się jest… w cczuła, jak krę ci jej się w głowie, a jej zie lone oczy za mgliły się szkliście. Prze
chwilę myśleć i cięż ko usia dła, opie ra jąc się o pa ra pet okienny. Była bledszz na wet od matki i jej sukni: sie dzia ła na bez de chu, a potem wcią gnę ła głę bze rywa ny oddech i ukryła oczy za kur tyną rzęs. Pa trzyła na dłonie i pra gnę łauche ude rze nia w jej uszach ucichły, ale tak się nie sta ło.‒ No, tak le piej. Potrze bowa łaś je dynie odrobiny koloru – usłysza ła głos HannEve podniosła wzrok i pa trzyła, jak przyja ciółka kończy na kła dać róż na polar szej kobie ty.‒ Je… je steś w cią ży, mamo? Jak to? – Dwie pary unie sionych brwi zwróciły siej i Eve odzyska ła pa nowa nie nad sobą. – Cóż, to wszystko tłuma czy, jak są dzę
‒ Co tłuma czy, Eve? – spyta ła Sa rah.Eve potrzą snę ła głową w milcze niu. Wie dzia ła już, dla cze go boga ty drań Chatimer na gle zde cydował się upublicz nić se kretny dotychczas zwią zek ze schar ką i wziąć z nią ślub. Nie był to atak na głe go sza cunku czy miłości do Sa
szystko sprowa dza ło się do moż liwości powicia mu dzie dzica. Hannah nie wyła, jakby prze szka dza ła jej myśl o byciu połowicz nie wydzie dziczoną – wyglą
ręcz na za chwyconą per spektywą posia da nia bra ta czy siostry.‒ Domyśla łam się – powie dzia ła Hannah, z sa moza dowole niem wycie ra jąc wokolic oczu swej przyszłej ma cochy. – Ktokolwiek wyna lazł wodoodpor ną ma
, za sługuje na me dal… Nie że byś wie dzia ła, co to jest, Eve. – Spojrza ła na prółkę, którą los ob da rzył na turalnie ciemnymi grubymi rzę sa mi, które nie wympodkre śla nia. Uśmiechnę ła się do niej za zdrośnie, po czym odwróciła się doh.‒ Powie dzia łam Ka me lowi wczoraj, że wyda je mi się, że je steś w cią ży, ale o że mówię tak, bo sama… – za milkła i za kryła usta dłonią.‒ Co?! – Eve ponownie nie mogła uwie rzyć w to, co słyszy. – Ty też?– Nie powinnam nic mówić, dopóki Ka mel nie powie wujkowi, przez ten całydowy protokół. Nic nikomu nie powie cie, prawda?‒ Och, Hannah, skar bie, Ka mel musi być za chwycony! – Wodoodpor na ma sz jesz cze zosta ła podda na te stowi, gdy Sa rah rzuciła się, by ob jąć czule Hann‒ Oboje je ste śmy, ale Ka mel za chowuje się, jakbym była ze szkła. Nie pozwa lc robić i doprowa dza mnie tym do sza łu!Eve z trudem była w sta nie kontrolować to, co się wokół niej dzia ło.‒ Więc… obie bę dzie cie mia ły dzie ci? – wyszepta ła w końcu z nie dowie rza noże, czy jej kie dykolwiek to szczę ście bę dzie dane? Nie, w każ dym ra zie ninę bycia upoka rza ną przez męż czyzn.
Sa rah wyglą da ła, jakby była w eksta zie; za kla ska ła.‒ Czy to nie wspa nia łe? Na sza rodzina się powiększa, dziewczyny!
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 14/75
Rodzina… Eve odchrząknę ła głośno. Minę ło wie le lat od cza sów, gdy jako dzynka le ża ła w łóż ku i ze łza mi w oczach ma rzyła o rodzinie, prawdziwej rodzość szyb ko zresz tą zda ła sobie spra wę, że nie posia da nie ojca było wła ściwiee klą twą, co błogosła wieństwem: w prze ciwieństwie do większości kole gów
ża nek w szkole oszczę dzono jej traumy pa trze nia na roz wody czy se pa ra cje row. Jej mama pa kowa ła się w kolejne krótkotrwa łe i nie szczę śliwe związ ki, najiej z żona tymi męż czyzna mi lub życiowymi nie udacz nika mi, ale te dra ma ty dę głównie poza ich domem – nie musia ła za tem pa trzeć na gor szą ce sce ny ro
a nia się czy kłótni. Aż wresz cie poja wił się Char les La timer, on wprawdzie e miał ani za nie udacz nika nie uchodził, ale w każ dym innym aspekcie przypomve jej ojca – sa molub ny fra jer, który wykorzystywał i upoka rzał jej matkę. Tyle dy Sa rah była młodziutką studentką, która ule gła cynicz ne mu sze fowi w sw
erwszej wa ka cyjnej pra cy, a te raz pa kowa ła się w coś podob ne go jako nie za lete ligentna kobie ta. Niby La timer, powta rza ła sobie, stał w ewolucji co najmkrok wyżej niż jej oślizgły ojciec, który, gdy się dowie dział o jej istnie niu, naótki list ze słowa mi: „Pozbądź się tego śmie cia, do chole ry!”. Nie powie dzia łama mie, że zna la zła ten list, szuka jąc swoje go świa dectwa urodze nia, i nigd
e zdra dziła, że zna toż sa mość ojca.‒ Dziecko w twoim wie ku… No, czy to nie jest nie bez piecz ne? Dla cie bie iecka?‒ Mnóstwo kobiet ma dzie ci po czter dzie stce, Eve. – Hannah wymie niła długę zna nych ce le brytek w tym sa mym wie ku co Sa rah albo na wet star szych, ktatnio urodziły dzie ci.Sa rah podzię kowa ła jej cie płym spojrze niem.‒ Z twoim cudownym ojcem nie boję się nicze go, Hannah.Może to i dobrze? ‒ pomyśla ła nie co za skoczona tą myślą Eve. W końcu jej m
sługiwa ła na trochę szczę ścia. Tylko czy znajdzie je z Char le sem La time rem?snę ła zęby. Nie, jej mama za sługiwa ła na wię cej. Chcąc dać ma mie rze czy, naza sługiwa ła, Eve odrzuciła pre stiżowe stypendium i otworzyła wła sną fir męło ła two. Wszystkie banki odrzuca ły poda nie osiemna stolatki bez doświadcz
w końcu prze kona ła do sie bie cha ryta tywny fundusz pomocy młodym przedsię m, a resz ta, jak ma wia ją, ja koś poszła. Te raz opisywa no ją jako je den z sukcenda cji, ma ją cy inspirować młodych przedsię bior ców i poma gać im zdobywaćsze.Rok temu mogła pójść do matki i tryumfalnie oświadczyć jej, że nie musi dła cować dla Char le sa La time ra, bo Eve bę dzie ją odtąd utrzymywać. Tyle żeh nie była jej ofer tą za inte re sowa na – Eve rzadko kie dy czuła się bar dzieja niona i sfrustrowa na. Wie dzia ła, że od tego dnia powstał mię dzy nimi dystanprze krocze nia.
‒ Nie masz nic prze ciwko temu, Eve, prawda? – Oczy Sa rah uważ nie studioarz cór ki.‒ Cie szę się, mamo – odpowie dzia ła; uda ło jej się na wet uśmiechnąć.Może była lepszą aktor ką, niż są dziła, a może jej matka chcia ła w to po pr
wie rzyć; tak czy ina czej Sa rah wyraź nie się roz luź niła.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 15/75
ROZDZIAŁ TRZECI
Ce re monia odbywa ła się w drewnia nym holu Brent Ma nor, wiejskiej posia dhar le sa. Goście, za ba wia ni przez kwar tet smycz kowy, sie dzie li w półokrą gę dach krze seł po obu stronach przejścia pośrodku, wiodą ce go ku schodom, kmia ła zejść wkrótce młoda para. Smycz kową uwer turę za stą pił wkrótce z
wszechnie te nor, który za śpie wał parę arii, doprowa dza jąc nie których do łeznie Dra co czuł się, jakby był w kinie, w którym wszyscy cze ka ją nie cier pliwim, tymcza sem leci re kla ma za re kla mą. W końcu za gra no mar sza we selne gogłośne westchnie nie ulgi dostał kuksańca pod że bra od cór ki, więc sumiennie
rócił się, by ob ser wować zejście or sza ku po schodach. Jego uwa ga skupiona wysokiej druhnie, która była nową żoną jego przyja cie la, Ka me la.
Dra co ob ser wował ją aż do momentu, gdy prze szła koło rzę du, w którym sie dękna, pomyślał i skie rował na chwilę wzrok ku drugiej druhnie, która do tegoentu była za słonię ta posą gową blondynką. Poczuł silne ukłucie pożą da nia i do
w tym momencie zidentyfikował smukłe stworze nie jako… zie lonooką Eve zejsze go poranka i wcze sne go popołudnia! Nie wie rzył w prze zna cze nie, kay przypa dek, ale spotkać się z tą samą kobie tą w cią gu jedne go dnia trzy razyPrzypomina ła mu ob raz De ga sa, który kupił parę lat temu: wielkooka tancde likatnych rysach posia da ła te same ete rycz ne ce chy co ona. Nie żeby byłotancer ki w na pię tych ra mionach tej kobie ty, a wyraz jej sze roko otwar tych ł nie wątpliwie mniej ma rzycielski, a bar dziej nie szczę śliwy od spojrze nia po
ob ra zu. Nie mogąc ode rwać od niej wzroku, Dra co uświa domił sobie, że w mcia ła nie było nic ra dosne go, włą cza jąc w to przyle piony do twa rzy uśmiech.
ą da ła ra czej na kogoś, kto uczestniczy w pogrze bie, a nie w we se lu!W momencie, gdy o tym myślał, za uwa żył, jak Eve chwyta się za zsuwa ją cydół jej ta lii gor set; trwa ło to mgnie nie oka, ale zdą żył zoba czyć bia ły koronka nik bez ra mią czek, odsła nia ją cy nie co bla dy ob rys jej sutków jak i znkształcie księ życa po le wej stronie klatki pier siowej.Przez resz tę uroczystości pa trzył wyłącz nie na Eve. Za sta na wiał się, czy tawdziwe imię. Cie ka wiło go jej przygnę bie nie, ale o wie le bar dziej chciazyjrzeć jesz cze raz temu zna mie niu… Bia ła koronka była ładna, ale w jego gł
ve mia ła wciąż na sobie tamten różowy je dwab w szkocką kra tę. Wcze śniej
e lokrotnie momentalny pociąg do kobiet, ale nigdy pochła nia ją cy go tak totak te raz. Pa trzył na nią tak długo, aż wresz cie musia ła ja kimś szóstym zmysłemuć wwier ca ją ce się w nią spojrze nie, bo kie dy prze chodziła obok nie go, na gleróciła głowę. Spotka nie ich oczu mia ło taką moc, że przez chwilę prze stał oać, a ona sta nę ła w miejscu. Wcią gnął głośno powie trze roz sze rzonymi noz di powoli ode tchnął, pa trząc, jak z jej twa rzy odpływa kolor.
Mrugnął powie ka mi, wywołując w jej zie lonych oczach błysk gnie wu. Ale to je podsyciło jego głód.
Gdy dotar ło do niej, że to wszystko dzie je się na prawdę, chcia ła, by jak najs
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 16/75
ej było już po. Gdy tylko skończyła się ce re monia, wyślizgnę ła się na schody i dsta romodnej spiżar ni – nie było tam gości, a je dynie co ja kiś czas wpa dał
ob sługi ca te ringu. Tu we pchnę ła sobie kolejne chustecz ki do sta nika, ale poprroju nie była głównym powodem jej uciecz ki. W tym momencie pra gnę ła się źć jak najda lej od ciemnych, mruga ją cych, wpa trzonych w nią oczu. Doprawdyn męż czyzna nie pa trzył na nią nigdy dotąd z wyra zem tak prymitywne go poża w oczach! Za chowywa ła pozory chłodu, ale w środku czuła spa la ją cy ją płome wie dzia ła, kim jest ten męż czyzna i dla cze go się tu zna lazł – no cóż, lista g
we se lu osoby tak wpływowej jak pan Char les La timer była nie zwykle długa.Wróciła i wmie sza ła się w tłum. Uda ło jej się nie zauwa żonej uniknąć picia sna – wie dzia ła, że alkohol roz luź nia ją bar dziej, niż by tego w tym, tak pełnymodzia nek, dniu chcia ła. Ja koś prze trwa ła mowy i toa sty, gra jąc przypisa ną jejczę śliwej cór ki, a za ra zem druhny panny młodej. Gdy para młoda ruszyłerwsze go tańca, a w kolejnych mie li jej towa rzyszyć pozosta li goście, Eve sa ła się w przyozdobionej kwia ta mi damskiej toa le cie.Ła zienka była pusta, co jak najbar dziej jej odpowia da ło. Na pełniła umywodą i spojrza ła na swoje odbicie. To, co zoba czyła, nie popra wiło w najmniejs
opniu jej humoru. Mżyło, gdy prze chodzili z domu do osłonię te go komplznie sione go na trawniku na potrze by przyję cia, więc jej włosy nie były już gładkrę ciły się od desz czu i pa sma, które ucie kły jej nad czołem, za mie niły się w mr kocią gi. Westchnę ła.‒ Może powinnam za inwe stować w pe rukę? – za pyta ła pół żar tem, pół se rioę pa trzą cą na nią z lustra. Opar ła łokcie o blat i przybliżyła twarz tak blisko
jej odde chu lustro za pa rowa ło. Przykle pywa ła włosy, jak mogła za pomocą we efekt da le ki był od ide ału. Gdyby mia ła stworzyć listę pię ciu najgor szych
woje go życia, to ten na pewno by się na niej zna lazł. Musia ła się uśmie chać, m
wia domości, że jej matka poślubiła wła śnie męż czyznę, który nie był jej godtórym Eve gar dziła. W dodatku wkrótce mia ła urodzić mu dziecko. No i ten dtyp wśród gości, na które go w kółko się tego dnia na tyka ła!
Mia ła już wychodzić, gdy usłysza ła głosy zbliża ją cych się do toa le ty trzech kobyły to zresz tą, jak na tychmiast roz pozna ła, jej sta re zna jome z cza sów szkolnóre za wsze krę ciły się przy ludziach z „wyż szych sfer”, stąd nie mogły się niewić i na tej uroczystości. Eve dostrze gła je w tłumie już wcze śniej, ale w tiu jak ten nie mia ła ochotę na roz mowy, plotki czy na wet wspomina nie sta rychych cza sów. Zwłasz cza że swoich re la cji z kole żanka mi z lat szkolnych nie zę ta ła najle piej. Te raz nie mogła ich już uniknąć, chyba że… Nie wie le my
skoczyła i za mknę ła się w ka binie.‒ Uwielbiam tę szminkę, Louise – usłysza ła głos jednej z kobiet, gdy zna la złż w toa le cie. Ucho Eve wychwyciło dźwię ki sta wia nia przyborów do ma kija ża cie umywalki.‒ Więc Hannah upolowa ła księ cia, far towna krowa…Dwie pozosta łe za mrucza ły zgodnie.‒ Jest piękny, ale wyda je mi się, że ona sama trochę przytyła.
‒ Tak, to prawda!‒ I kto to mówi?
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 17/75
Eve za kryła w toa le cie usta dłonią, nie tylko, by zdusić chichot. Najwyraź nieko ona wyszła na kompletnie nie domyślną.‒ Może mieć swoje go księ cia – kontynuował je den z głosów. ‒ Ja tam mam octego gorą ce go Włocha. Prawdziwe cia cho, z tymi ocza mi i usta mi…
Eve poczuła ukłucie w ser cu. Nie, to ob se sja, zga niła się w myślach. Na przyjst wię cej śnia dych męż czyzn; dla cze go mia łyby roz ma wiać akurat o nim? Wło niby miał taką ja kąś śródziemnomor ską urodę… I mówił w ja kiś szcze gólnyb, bez cie nia akcentu, ale mimo wszystko ciut ina czej niż mówią rodowici Br
ycy; przypomnia ła sobie, jak seksownie ce dził słowa, wpa trując się w jej oczy.‒ Jest Włochem? – spyta ła jedna z kobiet.‒ Nie wiesz? Nie słysza łaś o Dra cu Morellim? Gdzie ty się chowa łaś, dziewczst multimilione rem obecnym na wszystkich listach najbogatszych Europejczyk‒ Więc jest na dzia ny? Coraz le piej. Szkoda, że ma tę bliznę… Ale u fa ce ta to u aż tak nie prze szka dza.‒ Jest żona ty?Któraś z kobiet za chichota ła. Eve tymcza sem nie mia ła już wątpliwości, o kodzi – imię Dra co, no i blizna, nie zosta wia ły wątpliwości, że chodzi o męż czy
które go nie ustannie tego dnia wpa da ła.‒ Czy to ma zna cze nie? – odpowie dział inny z kobie cych głosów.‒ Nie, ale tak pytam. – Eve roz pozna ła po głosie Emmę. – Tak czy ina czej, ja
z łóż ka nie wyrzuciła, na wet gdyby był całkiem spłuka ny. Wyobraź cie go sgie go i gotowe go do akcji…Roz le gły się śmie chy ca łej trójki, po czym posypa ła się fala dosadnych komentte mat szcze gółów urody prze boga te go Włocha. Eve poczuła mie sza ninę obu
a i… za zdrości. Jak gdyby ktoś wchodził w stre fę fanta zji za re zer wowa ną dla ‒ Pa trzył na mnie cały dzień, nie mógł wprost oczu ode mnie ode rwać. Za uwa
ie? – chełpiła się Louise.No nie, tego nie wytrzymam, powie dzia ła do sie bie w myślach autentycz nie ona Eve. Wie dzia ła prze cież, że Dra co, kimkolwiek jest, pa trzył tylko i wyłącnią! A ta ka na lia Louise śmie twier dzić…
‒ Za pisa łam mu na ręce mój numer – chełpiła się da lej Louise.‒ Co?! Ile wypiłaś? Widział to twój Rob?‒ Chyba nie widział, bo już by zrobił awanturę.‒ I jak na to za re agował?‒ Spojrzał na mnie tak, że aż za drża łam! Ma ta kie nie sa mowite oczy… A powie dział…‒ Co? Co ta kie go powie dział? – pyta ły chórem Emma i trze cia z kobiet, kie nia Eve nie mogła sobie przypomnieć.‒ Powie dział, że ma świetną pa mięć i je śli bę dzie chciał, za pa mię ta numer, am…‒ Co? Co zrobił potem?‒ Potem zmył mój numer wodą!W Eve aż się za gotowa ło, gdy próbowa ła wyobra zić sobie opowie dzia ną p
uise sce nę. Na szczę ście kobie ty zmie niły te mat roz mowy, ob ga dując te raz paodą.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 18/75
‒ Jest tylko kuchar ką.‒ Ale ładną. Nie mia ła bym nic prze ciwko, by wyglą dać w połowie tak, jak m tam, jak jej na imię?‒ Eve.‒ Wła śnie. No więc jej matka… Trze ba przyznać, że się jej poszczę ściło. Za ła się na nie go długie lata, aż w końcu zrobiła mu ba chora. No i dobrze, mraz świę to!Z bojowym błyskiem w oku Eve się gnę ła po klamkę. Nikt, ale to nikt, nie bę
ga dywać jej matki bez kar nie!‒ A co powie cie o sa mej Eve? Jak wam się dziś podoba na sze brzydkie ka czątRęka Eve opa dła, gdy usłysza ła śmie chy i okrutne żar ty na swój te mat. Wrspomnie nia szykan, ja kich doświadcza ła w cza sach szkolnych, gdy wszyscy mi
odmieńca czy kujonkę i drę czyli z powodu ją ka nia, z które go zresz tą wyle cę nie mal na tychmiast po ukończe niu szkoły; no, je śli nie liczyć stre sowych momw, w których ją ka nie wra ca ło do dziś.‒ I te jej strasz ne włosy!‒ I brwi gę ste jak u fa ce ta!
‒ I jest pła ska jak na le śnik, a jak już przy niej je ste śmy… Myślicie, że wciąka?‒ Nie wiem, nie widzia łam jej od tamtych lat. A dziś na dę ta krowa prze szłało mnie i uda wa ła, że nie widzi swojej kole żanki. Mówią, że dorobiła się na u bie lizną, ale najwyraź niej nie wyda ła z tego ani grosza na ma kijaż. Od daesz tą podejrze wa łam, i chyba mam ra cję, że jest lesbijką.‒ No tak, coś w tym chyba jest.‒ Zde cydowa nie.Zrobił się rumor i słychać było kolejne psiknię cie la kie ru, za nim któraś z ko
wie dzia ła:‒ Oddaj, to moja ma sca ra!Na stą pił dźwięk otwie ra nych drzwi, a potem, za nim jesz cze się za mknę ły, usłyostatnią z wypowie dzi kole ża nek:‒ Za wsze pa trzyła na nas z góry, pie przona snob ka!Te wszystkie wyzwiska słysza ła wie lokrotnie wcze śniej, za tem niby nie powze jąć się nimi aż tak bar dzo, a jednak po jej policz kach popłynę ły łzy. W toapa dła cisza, prze rywa na je dynie co ja kiś czas pocią ga niem nosem przez Eve.‒ Weź się w garść, kobie to! – powie dzia ła do sie bie głośno. – Wie dzia łaś przecię nie na widzą od lat.
Położyła rękę na klamce ka biny, ale w tym momencie aż podskoczyła, gdyż djej uszu cie niutki głosik, mówią cy:
‒ Nie bój się, one już sobie poszły.Eve otworzyła drzwi ka biny. W toa le cie, przed umywalka mi, sta ła młodziiewczynka. Była jednak o kilka centyme trów wyż sza od nie ob da rzonej przezrę wysokim wzrostem Eve, mimo że na nogach mia ła tylko pła skie ba le rinki. ż od Eve smuklejsza. Za chę ca ją cy uśmiech, który posła ła wychodzą cej z ka
z świe tlił ide alne rysy na dziewczę cej twa rzy.‒ Wszystko w porządku? – za pyta ła dziewczynka, gdy Eve na chyliła się nad u
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 19/75
alką.Uśmiechnę ła się do odbicia dziewczynki w lustrze i odkrę ciła kran, pozwa lcie pła woda ob myła jej ręce.
‒ Tak, dzię kuję – skła ma ła, z prze ra że niem słysząc, jak jej głos drży. – Byłały czas?Dziewczynka poka za ła na otwar te drzwi ostatniej z ka bin, za którymi, jak sięyśla ła Eve, sta ła nie zauwa żona, słucha jąc ca łej roz mowy. Na dal wyglą da ła naoska ną sta nem Eve.
‒ Na pewno nic ci nie jest?Co za troskliwe dziecko, pomyśla ła nie mal z za chwytem Eve. Przypomina ła nannah z dawnych lat, tyle że mia ła włosy nie blond, a kruczoczar ne, poza tymwą cerę i wielkie brą zowe oczy. Eve potaknę ła i dziewczynka pode szła do drzJej dłoń była już na klamce, gdy za trzyma ła się, jakby sobie o czymś przypom
‒ Mój tata… – za czę ła, wa ha jąc się, czy powinna mówić da lej, ale w końcue cydowa ła. – Mówił mi, że za żadne skar by świa ta nie wolno poka zać przwcom, że się ich boisz. Bo wte dy już ci nie da dzą spokoju. To podob no inst
adny: sła be zwie rzę ta gryzie cała resz ta, aż za gryzą je na śmierć.Eve była zszokowa na mą drością życiową dziewczynki.‒ Wyda je mi się – powie dzia ła, podnosząc głowę znad umywalki i odwra ca jąże masz bar dzo mą dre go tatę.‒ Też tak myślę – przyzna ła. – Ale nie jest ide alny. Choć tak mu się wyda je.Eve wzruszyła ra miona mi, nie wie dząc, co na to odpowie dzieć.‒ Mogę cię o coś spytać? – kontynuowa ła dziewczynka. ‒ Czy ty… na prawdę?Po raz pierwszy tego dnia Eve za chcia ło się śmiać i le dwie powstrzyma ła rea ją cy się w gar dle.
‒ Czy je stem lesbijką?‒ Tak. Ale je śli je steś, to nic złe go.Dziecko było tak słodkie w kontra ście ze złośliwością trzech kobiet, które doco opuściły toa le tę, że Eve ponownie poczuła na pływa ją ce do oczu łzy. Za mri opar ła się cięż ko dłonią o ścia nę. Próba ukrycia emocji pochłonę ła zbyt er gii i re zer wy Eve powoli się wyczer pywa ły.‒ Nie, nie je stem.Szloch, który nadszedł, wydostał się gdzieś z dna jej duszy. Eve nie od razu zbie spra wę, że pła cze. Wła ściwie to uświa domiła to sobie dopie ro, słysząc iewczynki:‒ Zostań tu. Przyprowa dzę tatę.‒ Nii… nic mi nie jest… ‒ bąknę ła Eve, ale dziewczynka znikła.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 20/75
ROZDZIAŁ CZWARTY
Eve nie ocze kiwa ła, że dziewczynka na prawdę wróci, ale wróciła i to z ostaobą, którą Eve spodzie wa ła się ujrzeć w damskiej toa le cie. Mą drym ojcem dzynki oka zał się… Dra co Morelli. Na jego widok Eve omal nie osunę ła się naę.
‒ Odejdź – wydusiła z trudem z za ciśnię te go gar dła.Dra co szyb ko oce nił sytuację.‒ Pilnuj drzwi, Josie, i nikogo tu nie wpusz czaj!‒ Okej – odpowie dzia ła dziewczynka, ale za nim rzuciła się do drzwi, przypa dłk ojca, by obejrzeć jego nadgarstki.– Czy ta kobie ta na prawdę na pisa ła swój numer na twojej ręce? Nie? Więc kła Tak myśla łam. Mia ła kłamstwo wypisa ne na twa rzy. Ale jak się ma tatę ciawszystko brzmi prawdopodob nie. No i nie prawda, że ona – poka za ła na E
st lesbijką.
I w tej se kundzie zniknę ła, sta jąc za pewne na cza tach przed wejściem do diej toa le ty.Dra co stał jak ska mie nia ły.‒ Za wsze dobrze wie dzieć – mówił, odwra ca jąc się do szlocha ją cej kobie ty, khowa ła się w mię dzycza sie w ką cie z twa rzą za la ną łza mi i czer wonymi, spuchmi ocza mi.Eve roz rycza ła się na dobre, a Dra co nie bar dzo wie dział, jak za re agować. ństwo na uczyło go nie ufać kobie cym łzom. Cla re potra fiła pła kać na za wołae coś mu mówiło, że tym ra zem płacz jest autentycz ny. Bał się jednak podejść
e szać czy próbować przytulić nie zna jomą, która wcze śniej da wa ła do zrozua, że nie życzy sobie jego bliskości.Nie taką ją sobie wyobra żał tego ranka, gdy oglą dał jej odważ ną bie liznę, czym, kie dy aser tywnie odpowia da ła na jego za czepki na par kingu. Za pa mię tał jąoi z unie sionym podbródkiem, gotowa ode przeć każ dy atak. W tej pozie wydau się kwinte sencją seksualności. A te raz boha ter ka jego fanta zji sta ła obok ła ka na, niczym sła ba, nie poradna kobie ta…‒ Nic mi nie jest – wychlipa ła Eve, próbując się opa nować. Po chwili rze czywko tako odzyska ła kontrolę nad sobą. Dra co nie wie dział w dalszym cią gu, co
obić. Wie dział je dynie, że… czuje do tej kobie ty nie sa mowity wręcz pociąg. ca łym sobą, choć epicentrum tego sta nu odczuwał nie wątpliwie w kroczu. Zm
ę do głę bokich odde chów, za pomocą których zdoła, jak miał na dzie ję, się usp
‒ Mógłbyś stąd wyjść? – Spojrza ła bła galnie na Dra ca. Ale jej głosem nstrzą sa ły resztki szlochu.Dra co przywykł ra czej do kobiet pra gną cych go za dowolić, a nie znie chę cić, kund za ję ło mu za tem zna le zie nie odpowiedniej riposty.‒ O niczym innym nie ma rzę – odpowie dział, choć nie była to prawda. Maparu innych rze czach, ale żadna z nich nie była moż liwa z cór ką stoją cą
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 21/75
zwia mi. – Słuchaj, wiem, że nie chcesz, że bym tu był, i ja tego nie chcę…‒ Więc odejdź – rzuciła, ocie ra jąc twarz przedra mie niem i ma rząc, żeby podworzyła się w tym momencie, a zie mia ją pochłonę ła. Spojrze nie w lustro utwiło ją je dynie w tym prze kona niu: te raz wyglą da ła na prawdę jak sie dem część.‒ Nie pcha łem się tutaj – odpowie dział, tra cąc nie co cier pliwość. Mogła miećmowicie seksowne usta, ale był limit tego, co gotów był dla niej znosić. – Mr ka przyszła do mnie po pomoc, więc je stem. Są dziła, że zdołam ci ja koś pomó
Eve uniosła podbródek. Jej oczy były już suche.‒ Dziwne, wyda wa ła się mą drą dziewczynką.Spodzie wa ła się gniewnej odpowie dzi, więc błysk ra dości w jego nie sa mowzach wytrą cił ją z równowa gi.‒ No, tak dużo le piej – powie dział. ‒ Więc co to za historia?‒ Jaka historia? – spyta ła, podchodząc do umywalki i odkrę ca jąc wodę. – Powś chyba już pójść. Ktoś może tu wejść, a ze mną, jak widzisz, już dobrze.‒ Nie martw się. Josie za pewni nam trochę prywatności.Prywatność z tym męż czyzną? To ostatnie, cze go pra gnę ła Eve! Myśl ta wywo
wą falę dresz czy wzdłuż jej krę gosłupa.‒ I niby co twoim zda niem zrobi, kie dy ktoś bę dzie chciał wejść?Wzruszył ra miona mi.‒ Jest bar dzo za radną dziewczynką.Eve spojrza ła na nie go w lustrze i pokrę ciła z nie dowie rza niem głową.‒ Je steś na prawdę dziwnym ojcem, choć w sumie nie wie le wiem o ojcach – ua się w ję zyk, ale za póź no. Pochyliła się i opłuka ła roz pa loną twarz zimną wodGdy uniosła znów głowę, stał tuż przy niej, wystar cza ją co blisko, by była świa cie pła jego twar de go, smukłe go cia ła. Trzymał w rę kach ręcz nik podnie sion
oją ce go nie opodal koszyka. Pa trzyła na nie go, jakby nigdy wcze śniej nie widcz nika, aż woda z jej dłoni skapnę ła na posadz kę. Nie była do końca świa dgo, że uniosła wzrok, a jej oczy dryfowa ły powoli po twar dych krzywiznach a rzy. Z tak bliska mogła doce nić, jak gładka była ta śnia da cera, okryta te ra
utkim za rostem, który nie mal za sła niał bliznę koło jego ust. Poczuła na głą i nie kontrolowa ną chęć unie sie nia dłoni i dotknię cia palca mi tej blizny, prze śle dzii jej prze bie gu…‒ Sama nie masz ojca? – za pytał.Jak luna tyk budzą cy się ze snu z unie sioną ręką, otrzą snę ła się i bez słowa
wa ła ręcz nik z jego dłoni. Pod jego spojrze niem nie mogła jednak pozbyćstrzą sa ją cej nią fali sła bości i dresz czy.‒ A co, zbie rasz ma te riał do książ ki? – odpa liła, odzyskując nie co re zon.‒ Cóż, mówią, że każ dy ma w sobie coś z pisa rza, ale to nie to. Ty… mnie pou inte re sujesz.Jego słowa ude rzyły w nią niczym se ria z automa tu. Poczuła się ponownie sb na żona. A, co gor sza, wyraź nie podekscytowa na. Za słoniła twarz ręcz nikiem‒ Nie je stem w ogóle inte re sują ca, pa nie Morelli.
Jego czar ne brwi uniosły się.‒ Znasz moje na zwisko?
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 22/75
‒ Pa dło podczas roz mowy.‒ Ach, tak, roz mowa – powie dział powoli. – Co więc te twoje urocze kole żanke dzia ły, że tak bar dzo cię za smuciło?Domyśliła się, że musiał się dowie dzieć o nich od cór ki, kie dy go tu sprowa dza‒ To nie kole żanki – odpowie dzia ła. – To zna czy, chodziłyśmy ra zem do szkoły,szkoły na wsi…
‒ Ominę łaś jedno miejsce – prze rwał jej, chwyta jąc róg ręcz nika i pochyla jącotrzeć mokrą plamkę tuż przy ustach. Po czym dotknął jej twa rzy ponow
esz cze raz…Eve sta ła jak za cza rowa na, a jej oczy pa trzyły przed sie bie, podziwia jąc ksztazy Dra ca, na które wcze śniej nie zwróciła uwa gi, pochłonię ta całą ide alną reta mi, ocza mi, nosem. Z jej warg wydobył się cichutki ni to szloch, ni ka szel.‒ …do gimna zjum – dokończyła sła bym głosem.‒ Ten ka szel nie brzmi dobrze. – Dra co mówił cokolwiek, by tylko mieć pre t
prze bywa nia w jej obecności. Za sta na wiał się, czy to, że pozwoliła mu sięnąć ręcz nikiem, coś zna czy. Uświa domił też sobie, że dziewczyna jest na teje zie sama, bez partne ra. Czyż by nie mia ła nikogo na sta łe?
‒ Za swę dzia ło mnie tylko w gar dle – tłuma czyła. Ka szel był rze czywiście womencie ma łym proble mem w porówna niu z tym, co się z nią całą dzia ło.‒ Musisz odpocząć.Eve zdusiła śmiech.‒ Myślę, że możesz mi powie dzieć, co ta kie go na wyga dywa ły te twoje dawneżanki, bo i tak powie mi to cór ka.No cóż, pomyśla ła, chyba ma ra cję.‒ Nie wie dzia ły, że tu je stem, tak jak ja nie wie dzia łam, że jest tu też twoja có‒ Wyglą da ją na dużo star sze od cie bie – za uwa żył, po czym dodał wyja śnia ją c
‒ Josie poka za ła mi je, gdy mnie tu cią gnę ła. Cze mu ich słowa doprowa dziły cłez?
Eve westchnę ła głę boko.‒ Nic aż ta kie go nie powie dzia ły – mówiła, kła miąc. ‒ To kombina cja szamplagu i… sama nie wiem.
‒ Myślę, że ci za zdrosz czą. Masz to, cze go one nie mają, a bar dzo chciaeć.‒ Co niby?Wyda wał się roz ba wiony tym pyta niem.‒ Piękno, Eve. Je steś dia belnie piękną kobie tą. A one… one są przedwcze śniea rza łymi wiedź ma mi. I za dziobią każ dą kobie tę, której piękno im o tym przyp.On na prawdę uwa ża, że je stem piękna?!‒ I nie piłaś szampa na, więc to nie od tego.Spojrza ła na nie go z prze ra że niem.‒ Skąd wiesz?‒ Ob ser wowa łem cię.
Zmrużyła oczy.‒ Śle dziłeś mnie! – rzuciła oskar życielsko, ale nie była już w sta nie wprowa
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 23/75
ę w tak gniewny stan jak wcze śniej; była zbyt podnie cona jego obecnością, ke menta mi…‒ Dobrze wie dzia łaś, że tak jest – powie dział, a ona nie mia ła już siły za prze cTo gra, w którą gra ją męż czyź ni i kobie ty, cara.Eve poczuła się, jakby z brodzika skoczyła na głę boką wodę. Próbowa ła przenikować i odzyskać kontrolę i spokój. Próbowa ła przypomnieć sobie, co znwłosku cara; za raz… chyba… kocha na?! Cze mu on tak do mnie mówi?
‒ Nie gram w żadne gry – odpar ła twar do.
Pa trzył na nią dłuż szą chwilę, nie mogąc jej do końca roz gryźć. Myślał wcze śna da ją na tych sa mych fa lach, ale się mylił: widział jej ponętne usta, ale nie eonalny ba gaż, który szedł z nimi w pa rze. Dobrze, że odkrył swój błąd te razm jesz cze spra wy nie za szły za da le ko, powie dział do sie bie.‒ Zrobisz coś dla mnie? – za pytał.Spojrza ła na nie go zdziwiona.‒ Spróbuj się pozbie rać. Uśmiechnij się i spróbuj nie wyglą dać tak tra gicz nie.Za mar ła, prostując się.‒ Prze pra szam?
‒ Chcę być w oczach mojej cór ki boha te rem, więc będę wdzięcz ny, je śli sięie rasz i bę dziesz wyglą da ła, jakbym machnął ma gicz ną różdż ką i wszystko nał. Nie tylko ty nie lubisz ślubów. Mnie przypomina ją one o moim wła snym – pał ze szcze rością za ska kują cą dla sa me go sie bie.‒ Pozbie rać się? – powtórzyła niskim, pełnym gnie wu głosem. – Pozbie rać? Asz, że co robiłam przez cały dzień? A … a… co do twoje go małżeństwa, to j… to oszczędź mi, proszę, szcze gółów.Pa trzyła na nie go, ocze kując, że skomentuje ja koś jej ją ka nie się; że też akuraz musia ło ją to na paść! Poczuła jednak, że coś w niej pęka i posta nowiła wyw
sie bie wszystko, co le ża ło jej na wą trobie.‒ Mówisz, że nie lubisz ślubów? – spyta ła, się ga jąc ręką do gor se tu, skąd wrść chuste czek, którymi za czę ła na gle ma chać mu przed ocza mi. – A czy muse dykolwiek wypchać sobie sta nik chustecz ka mi, żeby trzyma ła ci się sukiey musia łeś pa trzeć, jak twoja matka, która jest najważ niejszą osobą w twoim
u, wychodzi za mąż za męż czyznę, który nie dora sta jej na wet do pięt? – Jej niżył się o okta wę, ale na dal pe łen był emocji, które nią wstrzą sa ły. – A to b
e wyda rzyło, gdyby ten drań jej nie za płodnił!Przez ja kieś trzy se kundy czuła ulgę, że zrzuciła ten cię żar ze swojej pier sim spojrza ła na chustecz ki w swojej dłoni i… prze łknę ła głośno ślinę. Po co jaówię o tych rze czach?‒ Je śli komukolwiek powiesz, to…‒ Wiem, bę dziesz zmuszona mnie za bić. Ale nie martw się… twój se kret nie ie poza nas. – Eve dostrze gła w jego oczach lekki uśmie szek, co roz wście czysz cze bar dziej.‒ Co aż tak cię w tym bawi? – za pyta ła ponuro.‒ Cie ka wi mnie, czy… masz tam jesz cze wię cej chuste czek?
Przycisnę ła odruchowo dłoń do de koltu sukni bez ra mią czek.‒ Je steś okropny! – krzyknę ła, ciska jąc gar ścią chuste czek w nie go.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 24/75
Za śmiał się i zła pał je w locie.‒ Pytam se rio.Tak na prawdę, widok nie wielkich, ale ide alnie kształtnych pier si, przypominch małe pełne ja błusz ka w koronkowej otocz ce, wywołał falę gorą ca, która krocza, ogar nia ła szyb ko cały jego tułów. Za czął sobie wyobra żać, jak do
ch ja błuszek czub ka mi palców, ściska je… Pewnie jest jesz cze dzie wicą, pomyhociaż podob no dzie wice są już tylko w przedszkolach i bajkach o jednoroż cu.‒ Więc co masz prze ciwko Char le sowi La time rowi? – za pytał. ‒ Gościowi się
odło, dorobił się for tuny i, o ile wiem, nie ma na łogów typu picie, nar kotykzard.‒ A wie dzia łeś, że miał romans z moją mamą od kilku lat? Chyba je steś je dóry tego nie za uwa żył. A jednak ogłosił to świa tu dopie ro, kie dy wpa dli.‒ Nie słucham plotek. Wiem, że związ ki są czę sto skomplikowa ne i cięż ko ać, kto w nich jest dra niem, a kto świę tym.‒ Nie byli w związ ku. Była jego la ską na boku. Ten ślub jest bez sensu!‒ Nie wyda je ci się, że to może twoja matka, a nie ty, powinna oce nić, czy tons, czy nie? Są dzę zresz tą, że to już ja kiś czas temu zrobiła.
Rzuciła wście kłe spojrze nie na jego smukłą twarz.‒ A tobie wła ściwie co do tego?‒ Nic. Pomyśla łem, że może chcesz znać moje zda nie.‒ Ani trochę!‒ No cóż…Wyprostowa ła się na pełną wysokość i spojrza ła zna czą co na drogę do drzwi,jej blokował.
‒ Je śli pozwolisz, wyjdę stąd te raz. Obie cuję, że będę się uśmie chać, na tomola ła bym nie być za uwa żona, wychodząc ra zem z tobą z damskiej toa le ty. Za
licz do stu, a przynajmniej do trzydzie stu i dopie ro wte dy wyjdź – rzuciła, kie rę zde cydowa nym krokiem do drzwi.Nie policzył do stu ani do trzydzie stu. Został jednak chwilę w toa le cie, za myśola ło go to, jak został potraktowa ny przez kobie tę, której w końcu chciał pomto, że jej jednocze śnie pożą dał… No cóż, nie prze kroczył tu chyba gra nicyzyzwoitości?Wychodząc z toa le ty, na tknął się na zdumiony wzrok star szej kobie ty, pa trzą cnie go, to znów na na pis „nie czynne” na drzwiach.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 25/75
ROZDZIAŁ PIĄTY
Dra co dołą czył do cór ki, która sie dzia ła przy pustym stoliku koło par kie tu.‒ Nie zły pomysł z tym za mknię ciem toa le ty. Gra tuluję!‒ Wszystko w porządku, tato?‒ Tak. – Wycią gnął dłoń, by zmierz wić cór ce włosy, ale Josie wsta ła.
‒ Jest wolna. Sprawdziłam.Dra co obejrzał się odruchowo w stronę toa le ty, ale Josie na tychmiast go popr
‒ Mówię o kobie cie, z którą roz ma wia łeś.Moja cór ka dzia ła szyb ciej od Bonda, pomyślał pe łen uzna nia, ale za ra zem pżony ojciec. Więc Eve jest wolna? Za nie pokojony się gnął po stoją cą przed cklankę.‒ To tylko sok – wyja śniła. ‒ Bez alkoholu. A co do Eve…‒ Ja kiej Eve? – spytał, przybie ra jąc minę kogoś obudzone go na gle ze snu.
‒ No nie zgrywaj się. Wiesz dobrze, o kim mówię.‒ Skąd wiesz, że jest wolna? – za pytał, lekko się uśmie cha jąc.‒ Cla re mi powie dzia ła.Uśmiech znikł całkiem z jego twa rzy.‒ Mówisz do swojej matki Cla re? – spytał surowym tonem.‒ Poprosiła mnie o to. Mówi, że odkąd je stem od niej wyż sza, na zywa nie jej mra wia, że czuje się sta ro.– Aha… – westchnął cięż ko.‒ Ale nie o niej chcia łam z tobą mówić, a o kobie cie, na którą ga pisz się jak
a rowa ny przez cały wie czór, jak tylko znajdzie się w polu twoje go widze nia.‒ Na prawdę? – za pytał, autentycz nie zdumiony. Powinie nem bar dziej się zyć… Kryć się oczywiście przed cór ką. To, co inni mie liby ewentualnie do poe nia, nie ob chodziło go.‒ Widzę, że ci się podoba, więc… po prostu podejdź do niej i za ga daj, tato.‒ Dzię ki za radę, ale pozwól, że ja będę de cydował, do kogo podchodzę i zz ma wiam.Josie zignorowa ła iryta cję w jego głosie.‒ Myślę, że potrze ba ci wyzwa nia.
‒ Bycie twoim ojcem dostar cza mi go codziennie.‒ Je stem lepszą cór ką, niż na to za sługujesz.Dra co ode tchnął głę boko, by się uspokoić. Nie lubił chwil, kie dy nie pa nował
mocja mi.‒ Nie będę za prze czać – powie dział zupełnie spokojnym tonem.Dotknął jej policz ka, a ona spojrza ła mu prosto w oczy.‒ Po prostu nie chcę, że byś był sa motny. Kie dyś prze cież wyjdę z tego doty… no cóż, z każ dym rokiem nie robisz się młodszy.Czując cię żar swoich trzydzie stu trzech lat, Dra co pozwolił cór ce wycią gnąpar kiet. Eve tymcza sem gdzieś znikła.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 26/75
Dostar czywszy sa mochód i kluczyki Dra cowi, jego kie rowca wcisnął swą zwastać w fotel kie rowcy w swoim aucie, z które go przed chwilą prze sia dła siejsce pa sa że ra jego żona. Dra co odsunął się na bok, gdy minimor ris wyjeż
zbija jąc ob łok kurzu; kie rowca za trą bił głośno na poże gna nie – je chał w kwe se la. Uśmiech igrał na sze rokich ustach Dra ca, gdy pa trzył, jak auto znika,e unika jąc kolizji z jednym z wozów ca te ringowych, który wła śnie wjeż dżał.Ruszył z powrotem w stronę dworu. Te raz, kie dy przyga sły oświe tle nia la se rykona ne przez ja kie goś sławne go ar tystę, dom ja wił się jako wielka czar na b
tle ciemne go nie ba; wokół widać było jesz cze za rysy dostojnych drzew, pa mcych pewnie epokę Tudorów. Josie gdzieś się za podzia ła, ale nie przejmowam za bar dzo – była w końcu mocno już sa modzielną i za radną dziewczyną. Z lska wystar tował he likopter. Dra co niby mógł wrócić tak, jak tu dotarł, czyli dwietrz ną, ale to by ozna cza ło lą dowa nie w ma jątku jego siostry, byłej modóra wiodła sie lankowy żywot far mer ki-hob bystki z mę żem bankie rem i przezdziny potra fiła na rze kać na to, że jej kury prze sta ły się nieść. Wolał za tem wrmochodem, zwłasz cza że nie pił tego wie czoru. Poprosił za tem swoje go szoprzyprowa dze nie auta.
Na gle z ciemności wytoczyły się trzy wyraź nie pija ne kobie ty, idą ce w jego stzez trawnik. Dra co odruchowo schował się za najbliż szym drze wem.‒ Powie dział o mnie: pi… pi… jana? – wybełkota ła ta, która wcze śniej za p
wój numer na jego nadgarstku. – I że mnie w ta kim sta nie nie podwie zie? No, ju poka żę, głupie mu fiutowi! – doda ła, wyma chując pię ścią w stronę rusza jąpar kingu czyje goś sa mochodu.Druga z kobiet usia dła na chodniku i za czę ła zdejmować buty.‒ Stopy mnie bolą, Louise. No nic, ktoś nas w końcu stąd weź mie. I może zae do swoje go zamku, hi hi…
W tym momencie w roz świe tlonych drzwiach dworu poja wiła się poje dynczaać. Spodzie wał się Josie, której nie obecność za czyna ła go już mimo wszyosz kę nie pokoić, tymcza sem za miast niej poja wiła się… kobie ta, na którą na tę nie ustannie od poprzednie go ranka. Za nim jesz cze roz poznał nadchodzą cąać, cie pło w pier si i kroczu podpowie dzia ło mu, że to ona. Eve. Uświa domił sod roz sta nia z Ra chel nie sypiał z żadną kobie tą i jego cia ło było już całkiem
odnia łe. Posta nowił sobie na wet, że oddzwoni do pewnej dzia łacz ki jednej z plitycz nych, która zosta wiła mu tego wie czora swoją wizytówkę z nume remór ki i adre sem biura w Brukse li.‒ To E… E-Eve! – wybełkota ła Louise do swoich towa rzyszek. Nie było ja snewi z ją ka nia się dziewczyny, czy też sama le dwie mówi przez nadmiar wypikoholu.Dra co, nie wie le myśląc, wyszedł zza drze wa, prze szedł obok pija nych kobiet,na wet nie zdą żyły za re agować, w paru susach zna lazł się przy Eve, ob jął jąe niem i skie rował w drugą stronę. Za skoczona, dała mu się chwilę prowaon z ra dością poczuł miękkość i cie pło jej cia ła. W końcu jednak sta nę ła, opie ru się.
‒ Co ty wypra wiasz? – spyta ła, pa trząc na nie go wielkimi ze zdumie nia ocza mDra co odwrócił się. Byli wciąż na widoku trójki kobiet. Może to i le piej? – p
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 27/75
ał.‒ Poca łuję cię te raz! Masz coś prze ciwko?Za murowa ło ją. I za nim zdą żyła ugryźć się w ję zyk, powie dzia ła to, co pierwzyszło jej na myśl:‒ Nie! Ktoś zoba czy…W tym momencie uświa domiła sobie, że wła ściwie prze gra ła całą walkę. Aleogóle chcia ła walczyć? Czy… nie o to jej chodziło od momentu, kie dy pierwz go zoba czyła? Mimo że mogła by się za klinać, że to ostatnia rzecz, ja kie
cia ła…‒ To na wet le piej – odpowie dział re zolutnie Dra co. – Dowie dzą się przynajmnie je steś lesbijką.
‒ Co?! – Eve rozejrza ła się dookoła, ale prze la tując szyb ko wzrokiem, nie za uła ukrytych w ciemnościach szkolnych kole ża nek.‒ Puść mnie! – powie dzia ła, ale na tyle sła bo i bez prze kona nia, że sama nie yła, by odniosło to ja kikolwiek skutek. Popra wiła się głośniej: ‒ Co ty robisz, ? – Na zwa nie go po imie niu było kolejną pomyłką: skróciła w ten sposób dysę dzy nimi.
Dra co na chylił ku niej twarz i wyszeptał:‒ Nie mam wątpliwości co do twojej orienta cji, ale… posta nowiłem raz na za wyle czyć cię z tego ją ka nia. Na wet je śli wyda je mi się ono bar dzo seksowne.No nie, to już było wię cej, niż była w sta nie ob jąć rozumem: jej ją ka nie było ? Coś, przez co od dzie ciństwa cier pia ła, prze śla dowa na przez nie na wistne knki, temu super przystojne mu męż czyź nie się podoba ło? Za krę ciło jej się we.W tym momencie poczuła na swych war gach cie pły dotyk jego ust. Coś wsz cze krzyknę ło, że powinna się bronić, ode pchnąć go i ucie kać przed sie bie
jda lej stąd, ale… głos ten bladł i sta wał się cichszy z każ dym ułamkiem se kue dy on eksplorował powierzchnię jej warg, pomię dzy które wkrótce wślizgnąub kiem ję zyka. Odgię ła głowę do tyłu, ale jego muskular ne ra mię przycią gnęsie bie z powrotem. Nie wie dzia ła, co się z nią dzie je; z jednej strony móz
trze gał, że robi coś ka rygodnie złe go, z drugiej… pra gnę ła, by ta chwila trecz nie.Odpowie dzia ła swoimi usta mi i ję zykiem i po chwili ca łowa li się jak para amanhollywoodz kim filmie. Czuła na sobie jego słodki, cie pły oddech, a przez za sęs, gdy na chwilę otwie ra ła przymknię te z roz koszy oczy, widzia ła piękną olią cerę, ocie ra ją cą się o nią le dwie wyczuwalnym za rostem.‒ Czy to jest twój dobry uczynek na dziś? – wyszepta ła, kie dy odsunę li od sichwilę twa rze dla na bra nia tchu.
Dra co uświa domił sobie, że pra gnie utonąć cały w jej cie le i nie za zna spokojuki się to nie sta nie. Ale jak mie li to zrobić? Prze cież nie tu, na widoku tych ek!‒ Tak – odpowie dział. ‒ A te raz, gdy mamy już za sobą pierwszy poca łunek …Pochylił się ku niej, a blask jego oczu mówił wymownie o za mia rach. Tym ra
ca łunek był inny. Roz waż nie mniej fine zyjny, bar dziej dziki, co z początku pra szyło ją, a z drugiej strony podnie ciło w stopniu dotąd jej nie zna nym. Odru
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 28/75
o przywar ła do nie go. Czuła na brzuchu twar dość jego podnie ce nia, gdy ją pą gał do swych bioder. Potem, da lej ata kowa na jego zgłodnia łymi usta mi, pocgle przez je dwab sukni gorą co jego dłoni, z których jedna sunę ła po jej u
druga ma sowa ła i obejmowa ła palca mi jej sutki.Jej sa mokontrola prysła doszczętnie: zła pa ła go za kark obie ma rę ka mi i przę ła twarz Dra ca bliżej swojej. Poca łowa ła go na glą co, z dzikością, która dowa ła jego pa sji. Przylgnę ła do nie go ponownie ca łym cia łem i wsa dza jąc mu jdłoni pod koszulę, ca łowa ła go jak wa riatka, zosta wia jąc ślad poca łunków s
ą cych od policz ka, przez brodę, szyję… Pod palca mi poczuła twar dą rzeź bęr, a na stępnie prze je cha ła dłonią po na pię tych mię śniach atle tycz ne go brzuchW tym momencie do Dra ca dotar ło, że w każ dej chwili świadkiem tej sce ny mę stać jego cór ka. Odsunął się gwałtownie od Eve, wyrywa jąc jej rękę spod swszuli, którą za czął pospiesz nie wsa dzać sobie w spodnie.Co ja najlepsze go zrobiłam! ‒ jęknę ła w duszy Eve.‒ Wszystko w porządku? – za pyta ła, pa trząc na nie go nie pewnie.‒ No, przyzna ję, udowodniłaś mi, że nie je steś lesbijką. Mam na dzie ję, że zra ły to też twoje kole żanki. – Rozejrzał się, ale sam również nie zdołał dostrze
go w ciemności. Czyż by sobie poszły?‒ Więc tylko o to chodziło? – za pyta ła, odzyskując nie co przytomność umysto i… dobry uczynek?Milczał, nie wie dząc, co powie dzieć.‒ No tak … – skonsta towa ła nie co mniej pewnym sie bie głosem. – Może my poieć, że to był tylko poca łunek.Jego brwi uniosły się, a na twarz wypełzł ponownie dia bolicz ny uśmie szek.‒ Je śli tak w twoim wykona niu wyglą da tylko poca łunek, to nie mogę się doczojej wer sji tylko seksu!
‒ Nie bę dzie tylko seksu! – rzuciła zde cydowa nie. – Nie bę dzie żadne go seksuOdwróciła się na pię cie i ode szła, słysząc za sobą roz brzmie wa ją cy w powiego śmiech. Nie trze ba było jednak być Sher lockiem Holme sem, by odkryć, żeł on głównie ukryciu za kłopota nia.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 29/75
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Gdyby była przy niej mama, to by się to nie sta ło. Sa rah spojrza ła by na jej twa broniła prowa dzić w ta kim sta nie, mimo że prze cież nie piła alkoholu. Ale mbra kło, to zna czy, dokładniej mówiąc, wzburzona Eve nie mia ła na wet cza sunią poże gnać. Wsia dła do sa mochodu i skrę ca jąc w pierwszą lepszą drogę,
ome trów da lej sta nę ła, nie wie dząc na wet, co w jej choler nym aucie się ze pner wach pewnie coś nie tak zrobiła z bie ga mi i te raz nie mogła wrzucić żadnnich; roz wa liła najwyraź niej skrzynię bie gów, zda rzyło jej się to już wcze śhcia ła za dzwonić po pomoc, ale tu, na wsi, jak na złość jej sieć nie mia ła za sio nic, podejdzie te pa rę set me trów, ja kie ją dzie liło, na ile mogła oce nić po śach prze myka ją cych co ja kiś czas sa mochodów, od głównej drogi i może tam ę za trzyma na jej widok. Gdzieś tu nie da le ko, o ile w ogóle orientowa ła się wolicy, powinna być sta cja benzynowa i ser wis pomocy drogowej. Sprawdziła zle fon, gdy usłysza ła za sobą pomruk sa mochodu i poczuła ulgę. Ale gdy tylko ś
nadjeż dża ją ce go sa mochodu ośle piły ją, ulga prze rodziła się w nie pokój. A zbocze niec czy mor der ca? ‒ za pytał głos w jej głowie.Wzię ła głę boki wdech. Spokojnie, powie dzia ła do sie bie, w prawdziwym żększość ludzi to nie mor der cy czy ma nia cy. Ale tak czy ina czej, nie wsią dzimochodu z nie zna jomym. Poprosi tylko, by podje chał na sta cję i za wia domioi tu ze psuty sa mochód. Sta ra jąc się na brać jak najwię cej pewności sie bie, pła do za trzymują ce go się z piskiem opon sa mochodu. Podchodząc od stronywcy i powta rza jąc sobie, że hrab stwo Sur rey to nie dzicz, w której co chwilada ktoś na sa motne kobie ty…
‒ Czy ty kompletnie osza la łaś?To nie słowa, których oczywiście nie ocze kiwa ła, ale ton głosu – niski, mmbr, spra wił, że skóra jej się zje żyła, a żołą dek – który to już raz w cią gu ostaby? – za cisnął się w ka mień. Ten głos mógł na le żeć tylko do jedne go męż czyznWzię ła głę boki wdech, osła nia jąc się przed świa tłem re flektorów, gdy drzwi worzyły się gwałtownie i wyszedł z nich Dra co.‒ Co ty tu robisz? – spyta ła odruchowo.‒ A, prze jeż dża łem sobie przypadkiem – odparł drwią co.‒ Śle dzisz m-mnie? – Nie trudno jej było wyobra zić go sobie jako zwinne go
eż nika podą ża ją ce go jej tropem, zwłasz cza że i ona przypomnia ła mode lową . No i wróciło to jej choler ne ją ka nie.‒ Je śli bym cię śle dził, to… choler nie mi to uła twiłaś, ja dąc bocz ną drogą, w kgdy bym pewnie nie skrę cił, gdyby nie to, że podwoziłem Josie do domu jej ku
Masz szczę ście, bo po tej drodze rzadko kto jeź dzi. Ale szkoda ga dać, wskmoje go auta.
‒ To nie jest koniecz ne, dzię kuję. Nie chcę być cię ża rem, ale je śli możesz poinować najbliż szą pomoc drogową, że ze psuł mi się sa mochód, to będę ci badzięcz na.Jego brwi uniosły się w zdumie niu. Dziewczyna, która godzinę temu tak chę
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 30/75
dda wa ła się jego ustom, te raz znowu się sta wia! Nie dojdziesz z tymi kobieładu…
‒ Słysza łaś może o te le fonach komór kowych?– A ty słysza łeś może o miejscach bez za się gu?Sta li na prze ciw sie bie bez słowa, czę ściowo je dynie osłonię ci przez świa tła saodu Dra ca, które świe ciły się na dal, mimo wyga szone go silnika. Próbowa łaonić przed wspomnie nia mi tego, co wyda rzyło się mię dzy nimi przed godzinąło to nie moż liwe: na dal czuła na sobie jego za pach, na dal wyda wa ło jej się, ż
ma kuje… Jej cia ło za la ła kolejna gorą ca fala pożą da nia i je dyne, co była w stobić, to schować trzę są ce się ręce w kie sze nie kurtki, w którą zdą żyła się pać tuż przed odjaz dem z tej choler nej sukni. Spuściła wzrok, unika jąc jego e nia. Powta rza ła sobie w myśli, że nie lubi tego człowie ka, że nie na widzi go i j mu już nie ule gnie…‒ Wsia daj! – wyrwał ją z za myśle nia sta nowczy głos Dra ca. – Czy może wolise szo? Albo cze kać tu na se ryjne go mor der cę? Bo na autobus się ra czej nie dosz.Jej spojrze nie prze sunę ło się od jego wyglancowa nych butów w górę, ale za
a ło na ta lii. Za uwa żyła, że on też nie był już w ga lowym stroju, w którym wysprzyję ciu. Miał te raz na sobie ciemne dżinsy, których krój podkre ślał wą skie
a i muskular ne uda, i tę samą ma rynar kę co poprzednie go ranka. Prze trzymle sny ucisk w gar dle, prze tar ła oczy, po czym par sknę ła nie mal ze śmie chem:‒ Prze cież ty nigdy w życiu nie je cha łeś autobusem! – za mar ła, bo jej oskar żywoła ło u nie go śmiech. – Nie wyglą dasz mi w każ dym ra zie na kogoś ta kie gda ła już mniej pewnie.‒ Wska kuj, Eve – odpowie dział, ignorując jej przytyk. – Chyba nie jest to nae miejsce, by sobie wypominać, czym kto jeź dził?
Spojrza ła na nie go, ale stał pod świa tło re flektorów auta, więc nie widzia ła szłów jego twa rzy – wie dzia ła tylko, że jest ona dia bolicz nie piękna. Przygryzlną war gę, westchnę ła głę boko i uzna ła, że musi się poddać. Trudno, za akcepdwóz kę. Ale je śli on sobie wyobra ża, że to ozna cza coś wię cej, to… gruboyli! I ona mu to udowodni! Odsunę ła kasz ta nowy lok z twa rzy, co wywoła ło u nlejny skurcz mię śni w kroczu.‒ To… bar dzo miłe z twojej strony – wybą ka ła. Ich oczy się spotka ły i Eve zaa z biją cym mocno i szyb ko ser cem.‒ Nie je stem wca le miły – odpowie dział, próbując nie myśleć o żą dzy, która spgo od we wnątrz.
Sie dząc już na miejscu kie rowcy, Dra co pochylił się nad nią, by zdjąć kurtkęe szoną na za główku fote la pa sa że ra. Jego dłoń dotknę ła przy tym na chwilmie nia i na wet ten prze lotny kontakt spowodował elektrycz ny impuls w jej cjego zresz tą też. Wytrzyma ła spojrze nie dia belnie przystojne go południowcacha jąc głę boko i na wet lekkim kiwnię ciem głowy da jąc do zrozumie nia, że w chyle niu się nad nią nie było w tych okolicz nościach nic nie stosowne go. Gdy pę cił kluczyk, prze strzeń auta wypełnił ja kiś ka wa łek jaz zowy. Eve ode tchnzy muzyce nie bę dzie musia ła z nim roz ma wiać…
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 31/75
Ale Dra co wyłą czył odtwa rzacz.Je cha li parę minut w milcze niu, za nim wresz cie prze rwał ciszę.‒ Cze mu nie za pię łaś kurtki?‒ Nie wiem. Po prostu… cie pło mi.Jej odpowiedź wywoła ła kolejny uśmie szek na twa rzy Dra ca.‒ Co w tym dziwne go, że nie za pię łam kurtki?‒ To, że za ra biasz na życie, sprze da jąc bie liznę, a sama nie nosisz swoich prow.
Za ję ło jej se kundę czy dwie zrozumie nie sensu jego słów. Chwyciła za brze gi ki za pię ła je.‒ Więc nie nosisz sta nika? – nie da wał za wygra ną. – Mimo że ta kie fine zma robisz…Wzię ła głę boki wdech.‒ No dobrze, powiem ci. Mia łam drob ną ope ra cję i ra miącz ko sta nika mniee ra.Austra lijski doktor za pewniał ją, że pie przyk wyglą da nie winnie, ale dla pewnyciął go i posłał do ana lizy.
‒ Drob ną?‒ Usunię cie pie przyka, nic poważ ne go.Ode rwał na moment wzrok od drogi i spojrzał na nią.‒ Z twoją cerą powinnaś się sma rować pięćdzie siątką – powie dział tonem znaj jej ape tycz nej i miękkiej, ale za ra zem prze raź liwie bla dej skóry z pewnościle ża ło wysta wiać na zbyt długie dzia ła nie słońca. – Sta tystycz nie, ktoś z tr na cją… – urwał, bo nie wie dział, czy wypa da mu ją stra szyć.‒ Nie je stem zupełnie ruda – za prze czyła. – Moje włosy są kasz ta nowe.To akurat wie dział; kasz ta nowe włosy podnie ca ły go jak żadne inne.
‒ Cóż – podjął prze rwa ną myśl – sta tystycz nie rzecz biorąc…‒ Wiesz, jak nudni są ludzie cytują cy sta tystyki?Pokor nie za milkł. Ale tylko na chwilę.‒ Nigdy nie cytuję sta tystyk. Zmyślam je – powie dział, uśmie cha jąc się ponowNikt ich nigdy nie sprawdzi, a ja wychodzę na doinfor mowa ne go i inte ligentne‒ Na prawdę?‒ Totalnie – potwier dził. – Powinnaś spróbować. Była byś za skoczona, jak małi się z tobą kłóci, gdy się powołasz na sta tystyki.Wybuchnę ła śmie chem. Mia ła piękny śmiech, je śli już się śmia ła, co nie dzia łść czę sto: na co dzień była przede wszystkim zgorzknia ła, owładnię ta czaryśla mi i, przede wszystkim, sfrustrowa na seksualnie. Ponie waż, choć nie byłaa cią z bajki o jednoroż cu ani nie chodziła do przedszkola, Eve, tak jak przezent pomyślał wcze śniej Dra co, była wciąż dzie wicą. Choć wca le nie było jej zbrze.‒ Musisz – wyja śniał ar ka na swej stra te gii ‒ za chować powa gę i mówić z mkbyś ab solutnie świę cie wie rzyła w przyta cza ne licz by.‒ Innymi słowy… – prze rwa ła mu. – Musisz dobrze kła mać?
‒ No, moż na tak powie dzieć.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 32/75
Eve roz pozna ła skrzyżowa nie, do które go dojeż dża li; za wsze, kie dy tędy wrasie bie, na wie dzał ją strach, że wybie rze zły skręt i wylą duje gdzieś w środkuPowie dzia ła mu wcze śniej, gdzie miesz ka, spodzie wa jąc się, że bę dzie po dr
tać o szcze góły, ale Dra co miał najwyraź niej wbudowa ny w mózg GPS. Znajdoę o jedną ulicę od niej, a po chwili, gdy wytłuma czyła mu, w którą z uliczek owych skrę cić, za trzymał się pod jej domem.Odpię ła pas, oddycha jąc głę boko. Odczuła wielką ulgę, że podróż z samcembie gła już końca. Tak, ca łowa ła się z nim na miętnie nie tak dawno temu, ale t
ła prze szłość. Jutro wsta nie nowy dzień, nowy począ tek i Eve wejdzie weń nicysta, nie za pisa na kar ta.‒ Cóż, dzię kuję ci bar dzo – powie dzia ła i, by nie było wątpliwości co do jej zaw i pra gnień, chwyciła dłonią za klamkę.‒ Nie za prosisz mnie do środka?Próbowa ła brzmieć na roz ba wioną tą propozycją.‒ Na prawdę, potra fię sama otworzyć sobie drzwi. Tu mam klucze… – prze rwe mogąc na ma cać kluczy na dnie toreb ki – Chole ra… – doda ła, na gle spa nik. – Prze cież je tu włożyłam…
Bez wiednie prze trzą snę ła za war tość toreb ki dwukrotnie, ale kluczy nie zna la‒ Zgubiłaś je. To się zda rza.Jego słowa jej nie uspokoiły.‒ Nie mnie! Ja za wsze… Za raz, mia łam je, gdy otwie ra łam ma skę sa mochoduzypomnia ła sobie, że mia ła je spię te z kluczyka mi auta. ‒ Och, Boże, chyba zołam je w sta cyjce!‒ Nie przejmuj się. Będą na cie bie cze kać. Nikt ich nie weź mie, już choćby d, że pra wie nikt tamtę dy nie jeź dzi.‒ Ale jak wejdę do domu?
‒ Nie masz za pa sowych u które goś z są sia dów?‒ Mam, ale … ‒ Potrzą snę ła głową. – Sue ma ma lutkie dziecko, nie mogę ichić w środku nocy.Eve nie mogła uwie rzyć, że se ria nie szczęść z poprzednie go dnia nie chce sińczyć.‒ Możesz mnie podwieźć do hote lu? – za pyta ła, odruchowo się ga jąc po lustee uzna ła, że na pewno wyglą da tak fa talnie, że le piej tego nie sprawdzać.Dra co pa trzył na nią, za sta na wia jąc się, czy ma zrobić to, o co prosiła. W se mu nie? Choć… była też druga moż liwość.Bez słowa odpa lił silnik.Budynek, przed którym dwa dzie ścia minut póź niej za par kował w nie zna neolicy, wyglą dał na nie co zbyt luksusowy jak na jej standar dy, ale trudno – nie mtej sytuacji gryma sić.‒ Dzię ki! – powie dzia ła, odpina jąc pas. – Prze pra szam za cały ten kłopot…Prze rwa ła, bo Dra co, nie słucha jąc jej, wysiadł raź no z auta. Wysia dła za nimjrza ła się po okolicy.‒ To… nie jest hotel? – za pyta ła oszołomiona.
Jego usta ponownie wykrzywił czar ci uśmie szek.‒ Wiem, że to nie jest hotel. I wiem też, że bę dziesz prote stować, ale jest pó
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 33/75
stem potwor nie zmę czony, a ty również nie wyglą dasz na szcze gólnie wypo… ‒ Omiótł spojrze niem ją całą, od stóp, na których le dwie sta ła, po pie gi nam nosie. ‒ Za tem… posta nowiłem za prosić cię do sie bie.‒ Ach tak? – Dopie ro te raz dotar ło do niej, gdzie się zna leź li. – I posta na wia jąe ra czyłeś mnie o tym poinfor mować, licząc, że po prostu się dostosuję?Per spektywa zosta nia na noc pod jego da chem z Dra kiem na pełnia ła ją ir ra cjopa niką. Prze cież nie zrobi mi chyba nic, na co mu nie pozwolę? ‒ za pytywa ł
myślach. Ale tu wła śnie był pies pogrze ba ny: Eve nie wie dzia ła sama, na co t
mcowi alfa pozwoli, a na co nie, gdy… przyjdzie co do cze go. Podejrze wa ła zr że… pozwoli mu na wszystko.‒ We zwij mi taksówkę! – za żą da ła sta nowczym głosem, przez który prze bdnak pa nika.Zmrużył oczy. Pomyślał, że tym ra zem Eve już na prawdę prze sa dza.‒ Ma dre di Dio! Sama sobie we zwij taksówkę, czy też znowu może nie masę gu?Eve pa trzyła na nie go otwar tymi sze roko zie lonymi ocza mi jak spa ra liżowa dre di Dio, usiłowa ła sobie przypomnieć wszystkie słówka, których na uczył
e dyś podczas wa ka cji we Włoszech. To chyba zna czy: Matko Boska!I jak seksownie on to powie dział! Wcze śniej, gdy mówił praktycz nie bez cie nintu, zupełnie za pomnia ła, że był Włochem.‒ Jak chcesz, to idź, spędź noc w pokoju hote lowym bez szczotecz ki do zę bówzczędź mi kolejnych scen tego ża łosne go te atru.Za sta nowiła się nad swoją sytuacją. Trochę to on na wet ma ra cję, uzna ła. Za cę od wyrywa nia mu z rąk sta nika. Potem pła ka ła przy nim w damskiej toa lowia da jąc mu Bóg wie co. Jesz cze póź niej doszło mię dzy nimi, do cze go dotrawniku przed dworem, przed czym wca le się tak na prawdę nie broniła. No
niec musiał ją ra tować, gdy się roz kra czyła na drodze gdzieś w środku sie lae go Sur rey. Wzię ła głę boki wdech i ruszyła za kie rują cym się w stronę domullim.‒ Prze pra szam, masz ra cję ‒ powie dzia ła. – Ja… nor malnie nie je stem taka.‒ Jaka? – spytał, przysta jąc.‒ Taka, jaka byłam cały ten dzień. Nie pła czę zwykle po bab sku, nie potrzetunku i dzwonię sama po taksówki.‒ I nie ob cinasz sobie na co dzień nosa na złość twa rzy? – dodał, a jego oczy
wie tlił uśmiech, tym ra zem zupełnie szcze ry.Potaknę ła.‒ Dzię kuję za prze nocowa nie mnie – powie dzia ła cicho. Dom wyglą dał na na pwielki: kolonialna re zydencja z epoki wiktoriańskiej, z pięknymi, monumentaschoda mi wiodą cymi do każ de go z trzech pię ter. Pewnie jest w nim ze dwa na
olnych pokoi, pomyśla ła.‒ Je śli to nie problem dla…?Pa trzył, jak się roz glą da, jakby ocze kując na ma te ria liza cję ar mii służą cych.‒ Je ste śmy tu sami. Co? Boisz się być ze mną sam na sam?
‒ Nie bądź głupi – odpowie dzia ła odruchowo, choć tak na prawdę powinnać. Nie tyle jego, co tego, jak sama na nie go re aguje.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 34/75
Przypomniał jej się ich dziki poca łunek sprzed paru godzin, ale najwyż szym wem woli ode pchnę ła od sie bie tę myśl.‒ Pomyśla łam, że ktoś może tu na cie bie cze kać.Pomysł zda wał się go ba wić.‒ Nie mamy służą cych na sta łe. Wiem, że masz mnie za obrzydliwe go bur żujaesz kam tu tylko z cór ką i sta ra my się ra dzić sobie sami. To zna czy w dzień ponam gosposia.
Pokój, do które go ją za prowa dził, nie był olbrzymi. Był tam prawdziwy kom
łożony ka fla mi, parę nie pre tensjonalnych ob ra zów na ścia nach, zaś me ble lektycz ną mie szanką nowocze sności i wiktoriańskie go antyku. Pokój był urządość prosto. Spojrza ła na Dra ca, który podszedł prosto do otwar te go ba
które go wycią gnął butelkę i szklanki.‒ Lubię prostotę ‒ powie dział. ‒ Pani Ellis, gosposia, pra cuje na cały etat, aleesz ka tu, a mój kie rowca za trudniony jest w fir mie i w prywatnych spra wachrzystuję go bar dzo rzadko.‒ Rozumiem – odpowie dzia ła.‒ Jedne go na noc? – spytał, poka zując na butelkę brandy, a kie dy potaknę ła, n
i sobie na dwa palce.‒ Masz piękny dom ‒ za uwa żyła. – Długo tu miesz kasz?‒ Od roku. Wcze śniej dzie liłem czas po równo mię dzy Londynem i Włocha mioja siostra poślubiła Brytyjczyka, a jej cór ka, Kate, jest w wie ku Josie. Gdy szm szkoły dla cór ki, pole ciła tę, do której chodzi Kate. Ale… – prze rwał, unoew. ‒ Pewnie nie chcesz wca le tego słuchać? To, o czym pewnie cały czas myś… czy będę jesz cze do cie bie star tować?Za rumie niła się po ce bulki włosów i wzię ła potęż ny łyk brandy.‒ Jest póź no – odpowie dzia ła. – Więc je śli nie masz nic prze ciwko…
‒ Poka żę ci drogę.Ruszyła za nim, idąc po rzeź bionych schodach z biją cym ser cem i roz sza la
mocja mi. Dotar li do gór ne go holu, gdzie Dra co, bez odwra ca nia się, wska zaa wo.‒ Ja idę tu. Pokoje gościnne są w tamtą stronę; możesz sobie wybrać, kcesz. No, może poza ostatnimi dwoma. Cla re korzysta z ostatnie go, gdy tu na moja matka zosta wiła parę drobia zgów w tym obok.
Pochwycił jej pyta ją ce spojrze nie i wyja śnił:‒ Cla re to moja była żona.Była żona, która zosta je na noc? Bar dzo cie ka we…‒ Nie, nie upra wia my seksu.Otworzyła sze roko oczy na ten świe ży dowód jego zdolności czyta nia w myśla
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 35/75
ROZDZIAŁ SIÓDMY
‒ Odpowia da jąc na nur tują ce cię za pewne pyta nie, spie szę stwier dzić, że niee zajdzie mię dzy nami tej nocy. Chyba że… sama tego chcesz?To, co mówił, brzmia ło jej bar dziej na drwinę niż za prosze nie; ale je śli się myjej głowie za czę ły krą żyć nie bez piecz ne myśli. Roz złościło ją to i… potrzą s
ową, odma wia jąc na zwa nia tego uczucia, które prze pełnia ło jej cia ło. Przyznę do tego otworzyłoby zbyt wie le drzwi, za które nie chcia ła za glą dać…‒ Powie dzia łaś wcze śniej, że nie je steś taka, nie pła czesz w rę kaw, nie trze btować, że to nie ty…Potrzą snę ła głową, bojąc się ja kiejś pułapki.‒ Nie.‒ Więc powiedz mi, jaka je steś?Eve odwróciła wzrok, unika jąc jego roz pra sza ją co intensywne go spojrze nia iując zmie sza nie obojętnym wzrusze niem ra mion. Przedwczoraj mogła by o
e dzieć na to pyta nie z całkowitą pewnością sie bie, ale ostatni dzień podwe le rze czy, które wcze śniej uwa ża ła za oczywiste. Musia ła się skupić.Na czym?Poczuła zimny pa lec nie pokoju suną cy po jej krę gosłupie. Była je den nie peok od pa niki. Za wsze zna ła swój cel i dą żyła do nie go… to da wa ło jej sta bilnns. Odchyliła głowę, by na nie go spojrzeć.‒ Je stem… roz waż na.Ocze kiwa ła, że się roze śmie je, ale tak się nie sta ło.‒ A czy to fajnie być roz waż ną?
Była gotowa bronić nie doce nia ne go powszechnie w dzisiejszych cza sach zdrroz sądku, ale spojrza ła w te ciemne oczy okolone nie sa mowicie długimi, je dw
ymi rzę sa mi i doświadczyła je dynie za pie ra ją ce go dech, a przyspie sza ją ce go br ca pożą da nia. Za raz potem poczuła równie gwałtowny gniew na sie bie s
warknę ła:‒ Myślę, że twoje i moje rozumie nie tego, co jest lub może być fajne, bar dzsie bie róż nią.
Dra co nie przejmował się zupełnie tym, co myślą o nim ludzie; co udowoesz tą wie lokrotnie w cią gu ostatnich lat. Tra ce nie spokoju było roz prosze
er gii, na które za zwyczaj sobie nie pozwa lał. Nie re agował na obe lgi, był skui za zwyczaj nie spra wia ło mu trudności za chowa nie sa mokontroli, ale znie
ony wyraz za ciśnię tych ust Eve dotknął go te raz do żywe go i jego na turalny j prysł.‒ Och, myślę, cara, że mamy jednak ja kiś wspólny grunt… – mówił, pa trząc na lutkie dłonie, które tak nie dawno sunę ły po jego cie le; przypomniał sobiebiła w nie go pa znokcie, a także ich ciche jęki przy poca łunkach. Wszystko to
woliło dreszcz pożą da nia.Zoba czył, jak roz sze rza ją jej się źre nice, a ciemny środek oczu pochła nia ziokół. Uśmiechnął się do niej. Na zywa ła to zdrowym roz sądkiem; no, niech je
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 36/75
ie. Ale czym jest zdrowy roz są dek, gdy cia ło pra gnie inne go cia ła z tak wiocą? Owszem, słyszał dzwonki alar mowe – słyszał je, odkąd ją zoba czył. ień je ignorował, ale wte dy, na trawniku pod dworem, nie mógł się powstrzyme próbował na wet. Nie mógł sobie przypomnieć, kie dy ostatnio pra gnął kobk bar dzo… kie dy ostatnio tak płonął.To ja kieś sza leństwo… Pomyślał, że osza le je, je śli jej nie zdobę dzie, ale wie dona też go pra gnie; mógł to poczuć po jej roz grza nej skórze, drże niu dłoni, kiosła do ust i opuściła za raz bez radnie. A przede wszystkim widział to w
zach, wygłodnia łych oczach, tak głę bokich, że mógłby w nich za tonąć. Wslce w jej je dwa biste włosy, na potyka jąc wsuwki. Wysunął jedną i upuścił na p, potem kolejną. Oczy otworzyły jej się sze roko, po czym przymknę ły. Roz ch
ar gi i westchnę ła cicho, oddycha jąc szyb ko i płytko, skupia jąc się na tej czynnpowie trzu wchodzą cym i opusz cza ją cym jej płuca, a nie na fakcie, że pływa ł
z na zmysłowej chmurze parę centyme trów nad podłogą.‒ Nie będę upra wiać z tobą seksu. – Cięż ko było wypowie dzieć te słowa, alea ła, dla ich wspólne go dobra. Gdy w końcu bę dzie upra wiać seks, bę dzikimś, przy kim czuje się komfor towo, z kimś, z kim mogła by…
‒ Dobrze wie dzieć – wybełkotał niskim głosem. – Ale to jest przyjemne… ‒ Plikatnie skórę wokół jej ucha. – Prawda?Było tak przyjemne, że aż bola ło.Próbowa ła przywołać poprzednią myśl; męż czyznę, które go mogła by…? Kontać. Potrzą snę ła lekko głową i poczuła jego dłoń na policz ku. Nie chcia ła kontać swe go przyszłe go kochanka; nie, po prostu chcia ła mieć kontrolę nad sora co zna lazł kolejną wsuwkę i kolejny dreszcz, mocniejszy od poprzednistrzą snął nią, spra wia jąc, że cia ło jej wibrowa ło te raz jak ka mer ton. Mieć kon? ‒ drwił głos w jej głowie. ‒ Jaką kontrolę, dziewczyno? Za cisnę ła oczy, prób
pę dzić myśli i w tym momencie poczuła dotyk jego ust na powie kach, lekkyza.Ujął jej twarz w dłonie i pa trzył, jak jej włosy podda ją się gra wita cji, a ciysz czą cych loków zsuwa się w dół w zwolnionym tempie, by ułożyć się na jej zonych ple cach. Jego świsz czą cy oddech spra wił, że otworzyła oczy. Powie ką żyły, ale czuła się lekka, jakby płynę ła; to było nie re alne.‒ To jest na prawdę dziwne.Zdołał się uśmiechnąć, a od tego uśmie chu za drża ła.‒ Powinno być przyjemne.Prze łknę ła i z sze roko otwar tymi ocza mi wyszepta ła.‒ J-jest przyjemne.‒ Och, to twoje seksowne ją ka nie!Ją ka ły nie są seksowne, chcia ła odpowie dzieć, ale zosta wiła ten komentarze bie. On tymcza sem poca łował ją długim, powolnym i głę bokim poca łunkiem, r
obejmując jej twarz, a długimi palca mi gła dząc włosy. Roz chyliła war gi pod niem jego warg i za tonął głę biej w jej ustach, nie spie sząc się, spija jąc ją, smc. Jego za bor czy ję zyk spra wił, że gorą co, które powoli w niej na ra sta ło, za p
ę i wybuchło jak fa jer wer ki. Pra gnę ła go te raz bar dziej niż cze gokolwiek w swciu. Ośle piona czystą potrze bą, kontrolę zosta wiła gdzieś da le ko za sobą. St
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 37/75
palcach, otoczyła jego szyję ra miona mi.To nie je steś ty, Eve!Głos w jej głowie mylił się, bo to była ona i to jej palce wpija ły się w ma te riał szuli, i to ona ca łowa ła go te raz sza leńczo i gwałtownie, na co on odpowwnie dziko, z pa sją. Wsunął jedną dłoń w jej włosy, a drugą otoczył ją w posząc nie co w górę, gdy za nurzał ję zyk głę biej w jej ustach. Była le dwie świ
a faktu, że cały czas się porusza li; że wiódł ją dokądś, nie zdejmując warg z jei nie odrywa jąc dłoni ślizga ją cych się nie ustannie po jej cie le. Wła ściwie to uś
miła sobie, że dokądś zmie rza ją, gdy ude rzyli i strą cili z pie de sta łu stoją cą gdazę z chińskiej por ce la ny.‒ Nie! – Pa lec na policz ku powstrzymał ją od spojrze nia w kie runku roz bija jąę przedmiotu. – To nic ta kie go – sapnął, zde spe rowa ny, by ma gicz ny na strójysł.Spojrza ła na nie go. Pona gle nie w jego głosie odbiło się echem w jego olśnie wpięknych, na pię tych rysach twa rzy, a płynne gorą co za płonę ło w jego półp
knię tych oczach.Prze sta ła myśleć o zbitej por ce la nie; za pomnia ła o wszystkim poza tu i te raz
ły świat był tu, przed nią: jego twarz, jego ogień; nie za uwa żyła by pewnie, nayby sufit spadł im te raz na głowę. Chcia ła go dotknąć, posma kować… Cier
pożą da nia, trzę sła się cała. Trzymał ją za włosy dość mocno, ale jesz cze moidlał ją swym ciemnym spojrze niem.‒ Już dobrze… ‒ wymamrotał, piesz cząc nosem bok jej nosa. De likatne szcę cie ugryzionej przez nie go jej drżą cej war gi posła ło ją jesz cze głę biej w zmą otchłań.‒ Uwielbiam twoje usta. – Jego ję zyk śle dził ich za rys, dopóki nie roz chyliła we rzej, za pra sza jąc go do środka.
Nie wie dzia ła, jak zna leź li się w końcu w jego sypialni – Eve zda ła sobie sprtam są, gdy podniósł ją i położył na brze gu łóż ka, z które go odsunął na stę
ed, odsła nia jąc bie lutką pościel o miękkości je dwa biu.Eve uklęknę ła na łóż ku, z włosa mi wiją cymi się wokół jej za rumie nionej twswym szma ragdowym spojrze niem, wypełnionym te raz po brze gi pa sją, wygl
wręcz nie biańsko. Dysza ła cięż ko i pra gnę ła go strasz nie, nie mniej niż on jejś głos na dal ostrze gał ją z głę bin mózgu, że robi źle, że to wszystko może sięcz nie skończyć, ale czy coś, co było tak piękne, mogło być za ra zem złe?Z gwałtowną de ter mina cją chwyciła za nie dopię te końce pa ska i pomogła muyswobodzić ze spodni. Po chwili był tuż obok niej, całkowicie roze bra ny, a Eveyła się, że jest ciemno, bo pełny widok jego na gie go, ide alne go cia ła mógłbzypra wić o utra tę zmysłów.‒ Te raz ja cię roz biorę ‒ powie dział.Po raz ostatni poczuła nie pewność, ale pozbyła się jej na tychmiast. Ten męża mógł mieć każ dą kobie tę, której pra gnął, a najwyraź niej pra gnął jej. Nie wet pewna, czy za uwa żył jej przyzwa la ją ce skinie nie.
‒ Je steś piękna! – powie dział, ujmując dłonią jedną z jej pier si, której na brzmtek za czął pocie rać kciukiem. Jęknę ła i opa dła na stos poduszek. Odsunął je
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 38/75
głowy, tak że le ża ła te raz pła sko, a on był nad nią. Poca łowa li się, głę boko, pnkiem prze szywa ją cym ser ce, po którym pra gnę ła już tylko jedne go: poczusobie.‒ Dosta niesz to. Dosta niesz wszystko, cara – obie cał chra pliwie.Zdjął umie jętnie resz tę jej ubra nia i prze szedł do piesz czot ca łe go odsłonięraz dla nie go cia ła. Eve była zdumiona, że Dra co za każ dym ra zem dotyka jeadnie tam, gdzie w tym momencie najbar dziej jego dotyku pra gnę ła – jak ge czywiście czytał w jej myślach!
‒ Skąd ty to wszystko wiesz? – sapnę ła.Za śmiał się i dotknął ką cika jej ust kciukiem, potem złą czył ich usta, spija jąodki smak, upa ja jąc się nim, jak i erotycz nym ruchem jej ję zyka spla ta ją cymego ję zykiem.‒ Chcę cię sma kować całą.Ale ona też uzna ła, że chce go posma kować. Wycią gnę ła drżą cą dłoń i za mkna jego twar dej mę skości. Dra co aż krzyknął z roz koszy.‒ Muszę cię mieć, Eve, te raz!Roz chyliła nogi w nie mym za prosze niu i gdy za wisł nad nią, uniosła biodra
worzyć się dla nie go. Pierwsze głę bokie pchnię cie za par ło jej dech, ale gdy zaę rytmicz nie poruszać, uświa domiła sobie, że to dopie ro wstęp do da nia głównn tymcza sem z każ dym odmie rzonym pchnię ciem doprowa dzał ją głę biej i głę
sedna tra wią ce go ją gorą ca, aż wresz cie cała sta ła się ogniem i wyda ło jej sih cia ła splotły się i prze niknę ły na wza jem na wylot. Gdy przyszedł or gazm, bytensywny, że krzyk wydarł się z ich pier si.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 39/75
ROZDZIAŁ ÓSMY
‒ Co robisz?Eve spojrza ła w stronę łóż ka i na tychmiast tego poża łowa ła, bo widok na gra ca w świe tle brza sku wywołał u niej ponowną falę pożą da nia.‒ Chcę się ubrać – wymamrota ła.
‒ A dla cze go je steś owinię ta kołdrą?‒ Bo mi zimno.‒ Aha. Bo przez chwilę pomyśla łem, że się mnie wstydzisz.Poczuła rumie niec wstydu wypełza ją cy jej na policz ki. Dra co miał ra cję: to sur dalne. Wcze śniej wyszedł z łóż ka zupełnie nagi i nie przejmował się tym
yśl, że miałby pa trzeć na nią nagą w świe tle dnia, spowodowa ła, że szyb ko zła się w kołdrę.‒ Nie bądź głupi – prychnę ła lekce wa żą co.‒ Zwa żywszy na to, że nie ma choć ka wałka twoje go cia ła, które go nie po
m… Chyba, że coś pominą łem?Nie, nie pominął. Poca łował na wet małą świe żą bliznę po pie przyku i powie, że oboje mają zna miona. Jego zna mię powsta ło, jak się dowie dzia ła, po wypr ciar skim. Poca łowa ła je.Powoli, w skoła ta nej głowie, ukła da ła sobie wspomnie nia tego, co się tej nocyrzyło. Za drugim ra zem, gdy się kocha li, było jesz cze bar dziej intensywnie nizednio; tym ra zem mówił jej, jak ma go za dowolić, a ona spełnia ła te prośbyowa, choć coś w niej mówiło, że to już najwyż sza eska la cja grze chu. Ona nast nie musia ła go instruować wca le ‒ intuicyjnie odga dywał, gdzie i jak chce
da nym momencie piesz czona.‒ No dobrze – powie dzia ła po chwili. – Trze ba wrócić do nor malne go życia.‒ Ża łujesz tego, co się sta ło? – spytał.‒ Nie, ale… dziś jest kolejny dzień.Gwizdnął prze cią gle przez zęby.‒ No to dopie ro jest głę bokie!Chcia ła odpowie dzieć ja koś dosadniej na ten jego irytują cy sar kazm, ale odwszy głowę, zoba czyła, jak Dra co prze cią ga się na łożu niczym wielki, le niwyidok mię śni porusza ją cych się na jego ide alnie pła skim brzuchu, a także sze ro
le tycz nej pier si, roz proszył ją całkowicie.‒ Nie wytłuma czyłaś mi jesz cze, jak to się sta ło, że je stem twoim pierwszym…Nie mie ściło mu się w głowie, jak kobie ta potra fią ca się tak zmysłowo kocogła nigdy wcze śniej nie za znać roz koszy z męż czyzną!Próbowa ła wstać, ale zła pał ją za ra mię i posa dził na łóż ku.‒ Prze pra szam, że pytam – powie dział, pochyla jąc się, aż ich twa rze zbliżyłysie bie. – Ale to mi się wyda ło ta kie dziwne. Je steś po prostu stworzona do se
Odsunął z niej kołdrę, pa trząc w oczy, gdy zsuwał ją do jej ta lii.‒ Nie mia łam cza su na r-romanse.‒ Ostatnia noc to nie był romans, to był seks, Eve.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 40/75
Najlepszy, jaki kie dykolwiek upra wia łem, chciał dodać, ale ja koś mu to nie pło przez gar dło.Pochyliła głowę, by skryć gniew, który mia ła wypisa ny na twa rzy. Gdy znóiosła, uśmie cha ła się.‒ Nie musisz mi tego przypominać, Dra co. Nie wyda je mi się, żeby był to pok głę bokie go i zna czą ce go związ ku.Jej śmiech mu się nie spodobał.‒ Je steś kobie tą pełną pa sji, Eve…
Potrzą snę ła głową, nie mogąc się przyznać na wet przed sobą do se kretne go zed stra ce niem kontroli przy męż czyź nie; przyznać, że bała się, że może strzy tym trochę sie bie… Uniosła wzrok, a mię dzy jej brwia mi poja wiła
marszcz ka, gdy za sta na wia ła się, co w nim było ta kie go, że tra ce nie kontrolizem nie wyda wa ło jej się czymś aż tak prze ra ża ją cym.‒ T-tworzyłam f-fir mę.Uniósł ciemne brwi.‒ To jest powód?Potaknę ła.
‒ Moż na upra wiać seks i prowa dzić w tym sa mym cza sie biz nes, za pewniamra.‒ Nie chcę poważ ne go związ ku, a z drugiej strony nie są dzę, by krę ciły mniera zowe numer ki. – No, a ten?, spytał głos w jej głowie. – Zresz tą zna leźć mężę, który podzie lałby moje cele i ambicje… Nie, to praktycz nie nie moż liwe.Za myślił się na moment, po czym powie dział:‒ Nie życzę ci tego, ale przy twojej zmysłowości może się zda rzyć, że pójdzłóż ka z męż czyzną podzie la ją cym twoje cele i ambicje, a obudzisz się u bok
e go, który nie jest na wet trochę za inte re sowa ny twoim umysłem… Więks
ęż czyzn powie cokolwiek, byle za cią gnąć cię do łóż ka.‒ Ale ty je steś, jak przypusz czam, inny?‒ Wła ściwie to tak. Je stem dokładnie tym, kogo potrze bujesz.‒ Czy to mia ło mnie podnie cić? – Eve nie mia ła poję cia, czy to aroganckie zda ło ją podnie cić, ale… tak się nie wątpliwie sta ło.Co on ze mną robi? Za cza rował mnie?‒ Tylko pomyśl. Może my dać sobie świetny seks, bo prze cież był on świetny.dnych zobowią zań, bez emocjonalnych wstrzą sów, je dynie sa tysfakcjonuks. Możesz nie mieć miejsca w ka lenda rzu na romans, ale myślę, że tak miewczynka jak ty znajdzie gdzieś czas na świetny seks.‒ To brzmi…‒ Ide alnie?‒ Nie moralnie!Za śmiał się chra pliwie.‒ Zostań ze mną wystar cza ją co długo, aniołku, a wyle czę cię z tej chorej morai. Ty masz cia ło po prostu stworzone do grze chu!Puściła kołdrę, wsta ła z łóż ka, zła pa ła ubra nia i poma sze rowa ła do ła zienki.
zwi za mknę ły się za jej ide alnie za okrą glonymi pośladka mi, jęknął głośno. iał, że musi wkrótce znów za cią gnąć Eve do łóż ka, bo ina czej… umrze.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 41/75
Eve za wsze była w biurze pierwsza. Lubiła te parę minut sa motności, kie dya za pla nować dzień i pozbie rać myśli. Ale tego dnia, kie dy we szła do pra cy, czjuż na nią asystentka, z za pa rzoną ziołową her ba tą, która, jak za wsze powtapoma ga ła na jet lag. Eve wypiła łyk i powie dzia ła Shelley, że nie zrobiła żad
jęć.‒ Żadnych? – Dziewczyna nie mogła ukryć za wodu. – Na tak waż nej uroczystownie byłaś zbyt ze stre sowa na dzisiejszym dniem, by się cie szyć i roz puścić ?
Eve uniosła dłoń do głowy, by się upewnić, że włosy są gładko upię te. Cały yda wa ło jej się, że jest poczochra na po tym, co przez pół nocy wypra wiał zra co. Spuściła wzrok, pra gnąc, by Shelley nie dostrze gła rumieńca na jej twa r‒ Ja po prostu… ‒ Zrobiła krok w stronę swe go ga bine tu i na gle zmarsz cwi, odwra ca jąc się. – Dzisiejszym dniem?Jej asystentka za mruga ła powie ka mi i otworzyła na ta ble cie nowe okno.‒ Chyba nie ma kolejnej ob suwy, prawda? Dziś mają dać odpowiedź, za godzinEve próbowa ła ukryć prze ra że nie za ra dosnym uśmie chem, od które go aż za bją twarz. Chcia ła coś sobie udowodnić, a przynajmniej utrzymać re puta cję
sze opa nowa nej sze fowej, której nie za drży na wet powie ka w ob liczu kryzwnę ła głową i powoli, sta ra jąc się za chowywać na turalnie, uda ła się do swobine tu. Tam opa dła bez władnie na fotel.Za pomnia ła!Jak mogła za pomnieć?Przez sześć mie się cy była nie ustannie skupiona na tym zle ce niu, za inwe stonie cały swój wolny czas i ener gię. Wma wia ła sobie, że poraż ka nie jest tu oe dzia ła, że musi zrobić ab solutnie wszystko, by to zle ce nie pozyskać, a te r
wyczajnie o nim za pomnia ła! No, ale jak mia ła o tym myśleć dziś rano, kie dy w
do miesz ka nia, by się prze brać, po tym wszystkim, co się wyda rzyło?Od kilku godzin nie była dzie wicą i wie dzia ła, że ognisty seks był moż liwy niew kinie czy w romansidłach. Cia ło ją wciąż bola ło, ale… był to przyjemny bó
wnie waż ne, nie stra ciła, jak zwykła to robić jej matka, od razu głowy dla fa córy wylą dował z nią w łóż ku. Dra co był nie sa mowitym kochankiem, ale rówotne w zimnym świe tle dnia było to, że poza łóż kiem był po prostu irytująwnym sie bie seksistowskim dupkiem.Ulgą było potwier dzić swoją teorię: to nie seks za mie niał kobie ty w chętneolnice, a miłość. Nie kocha ła Dra ca, a sama myśl o za kocha niu się po jednej da jomości wykrzywiła jej usta w pogar dliwym uśmie chu. Miłość… Dziwne słw każ dym ra zie nie pa sują ce do tej sytuacji. Je śli mia ła go już nie zoba czyćę dzi jej to snu z powiek.Je dyne, czym się w tym wszystkim przejmowa ła, to, że noc spę dzona z Dra groziła kontraktowi, nad którym pra cowa ła tak cięż ko tyle cza su… Wie dze cież, że nie ma podzielnej uwa gi. Sukces w biz ne sie albo seks; nie mogę u. Westchnę ła głę boko, ale spokój, który zwykle wywoływał minima listycz nyrój biura, bez fotogra fii na ścia nach czy osobistych drobia zgów za śmie ca ją
miejsce pra cy, nie poja wił się. Dotknę ła rzę du ołówków, czer piąc ukoje nie e trii.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 42/75
Musia ła oczyścić umysł i się skupić.Ale za nim mogła to urze czywistnić, za dzwonił te le fon. Dzie sięć minut półożyła słuchawkę drżą cą ręką.Kontrakt był podpisa ny i dopie ro te raz mogła przed sobą przyznać, że bywa łyenty, kie dy wątpiła w opła calność wyciecz ki do Austra lii. Ale re se arch się opekskluzywna sieć outle tów z sie dziba mi na ca łej południowej półkuli zgodziłzyjąć jej kolekcję. Dla tej chwili pra cowa ła cięż ko, śniła o niej. I te raz, kie dy ż po wszystkim, kie dy osią gnę ła sto procent tego, co chcia ła, albo i wię cej, te r
n fakt jej nie cie szył. Dziwiła się, że nie ska cze z ra dości pod sufit.Wie dzia ła, że świa domość sukce su dotrze do niej, gdy się wia domością o nimie li z kimś bliskim. Ale kto to niby miałby być? Kto bę dzie się cie szyć ranią? Matka le cia ła już gdzieś w tropiki w podróż poślub ną, a jej przyja ciółka Hh była pewnie za ję ta byciem cię żar ną księż nicz ką. Pomyśla ła odruchowo o , przypomnia ła sobie jego gładkie cia ło, ale na tychmiast zwalczyła tę myśl. Juej kup sobie kota, Eve!Albo znajdź nowe go kochanka.Spojrza ła w dół i przyła pa ła się na tym, że gła dzi biur ko. Ma rzycielski cień z
ł na gle z jej oczu, a mię dzy brwia mi poja wiła się zmarszcz ka gnie wu, za gnia na samą sie bie. Uświa domiła sobie w tym momencie, że z tą kontrolą nad m i zwią za nymi z nim emocja mi może nie być tak ła two, jak to sobie wymyyprostowa ła rzą dek ołówków na biur ku i mrucząc cicho pod nosem, ruszyłzwi łą czą cych ją z pokojem asystentki. Shelley prze cież też cięż ko pra cowa łn sukces, nie rzadko także po godzinach pra cy. Tak, to najwła ściwsza osoba, zpowinna świę tować sukces. Może za bie rze ją na lunch do tej nowej wło
ajpy, którą wszyscy się za chwyca li? Żołą dek Eve za bur czał na myśl o je dzprzypomnia ła sobie, że nie ja dła tego dnia śnia da nia – sa mym seksem, jak w
oćby najbar dziej nie sa mowitym, człowiek się nie naje.‒ Co są dzisz o włoskim je dze niu, Shelley? – spyta ła, otwie ra jąc drzwi ga binyła przyzwycza jona do strasz ne go za mę tu pa nują ce go na biur ku młodej dziew, ale tym ra zem nie ba ła gan rzucił jej się w oczy, a… stoją cy przed biur kiem myzna.A był nim… Dra co. Stał odwrócony do niej ple ca mi, ale Eve roz pozna ła go na tast; powie dzia ło jej to jej cia ło i pa lą cy je ponownie ogień.‒ Co ty t-tu robisz, Dra co?Ra czej wyczuła, niż zoba czyła, jak jej asystentka otwie ra sze roko oczy.‒ A nie mówiłem, że bę dzie za chwycona na mój widok? – powie dział Dra co, kc swoje słowa do Shelley.Asystentka za śmia ła się, ale trochę nie pewnie, popa trując to na Eve, to znówoją ce go mię dzy nimi męż czyznę.‒ Przysze dłem za brać cię na lunch – wyja śnił Dra co, uśmie cha jąc się przy tymkiem ust, podczas gdy jego brą zowe oczy prze suwa ły się po jej twa rzy.‒ Skąd wie dzia łeś, gdzie mnie zna leźć?Wyjął pozła ca ną na brze gach wizytówkę.
‒ Zosta wiłaś to u mnie. I… za pach swoich per fum.Eve za klę ła pod nosem.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 43/75
‒ Je stem za ję ta.‒ Wła śnie nasz dostawca wysłał mejl, żeby odwołać spotka nie – pospie szyła zocą asystentka.‒ Dzię kuję, Shelley. – Uśmiech Dra ca wywołał na twa rzy młodej dziewczynye niec; Shelley odruchowo wypię ła pierś. – Czyli je steś wolna, cara.Za miast spytać chłodnym tonem, w co pogrywa, albo zwyczajnie go stąd wyć, Eve odkryła, że… cią gnie ją do jego ust. Nie czuła się wolna; czuła się za cza na! Na oczy spuściła ochronną kur tynę rzęs. Muszę to prze cze kać!
‒ Czy dobrze słysza łem, że lubisz włoską kuchnię?‒ Uwielbia ją! – wcię ła się Shelley.Eve skrzywiła się, za wstydzona za chowa niem asystentki.‒ Nie powie dzia ła bym, że lubię…‒ Kocha ją! – za prze czyła Shelley.Eve posła ła jej kolejne zirytowa ne spojrze nie, ale Shelley była te raz wpa trodwrócone go do niej ple ca mi boskie go Dra ca. Pewnie dziwiła się, dla cze ge fowa jesz cze się waha.‒ Tak na prawdę to nie co mi się dziś spie szy… – wymamrota ła Eve, na dal nie
o wie dząc, jaką ma przyjąć stra te gię.Dra co westchnął te atralnie i wzruszył ra miona mi.‒ No cóż, skoro nie możesz iść na lunch, są dzę, że może my omówić to tu.Omówić? Niby co omówić? Poczuła pa nikę. Za żadne skar by nie chcia ła roać o swoich prywatnych spra wach przy Shelley. Dziewczyna, jakby odga dujątencje, powie dzia ła:‒ Nie, nie, idź cie na lunch, ja tu wszystko w ra zie cze go ogar nę. W końcu dzoje urodziny – doda ła, pa trząc ze szcze rym uśmie chem na sze fową.Urodziny? No nie, kolejna rzecz, o której tego dnia za pomnia ła! Inna spra w
e szcze gólnie ob chodziła dotąd swój dzień urodzin. Bo niby z kim mia ła go obić?‒ Twoje urodziny? – Dra co zrobił wielkie oczy. – W ta kim ra zie nie masz prmówić; za bie ram cię na lunch!Eve zde cydowa ła, że le piej się poddać niż ryzykować, że przy asystentce Dpnie się z ja kąś infor ma cją na te mat ostatniej nocy, pozwoliła mu się za temowa dzić z biura. Przed budynkiem jednak zde cydowa nym ge stem odsunę ła ywa ją cą na jej ple cach dłoń Dra ca.– Wyobraź sobie, znam drogę na par king – tłuma czyła nie co za skoczone ma nowczością Morelle mu. W tym momencie, próbując wyminąć ja kie goś stoją
chodniku i wpa trzone go w ekran te le fonu męż czyznę, stąpnę ła w ka łużę. Dykorzystał to, by chwycić ją za ra mię i wcią gnąć z powrotem na chodnik.‒ Upra wia liśmy seks… – Eve powie dzia ła jak najciszej, mówiąc ni to do sie biDra ca. Sta nę ła, biorąc głę boki oddech; Dra co sta nął przy niej, spodzie wa ją
a ku. Eve odcze ka ła, aż męż czyzna czyta ją cy ese me sa sobie pójdzie, po czymgłośniejszym, choć tłumionym przez wzbie ra ją cy w niej gniew głosem wysycz
‒ Upra wia liśmy tej nocy seks…
‒ Na prawdę? – próbował za żar tować Dra co. Ale Eve nie było bynajmniemie chu.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 44/75
‒ Upra wia liśmy tej nocy seks, ale to nie daje ci pra wa, by przychodzić do moejsca pra cy i flir tować z moimi pra cownicz ka mi! – powie dzia ła, nie co za skoczakurat tego ar gumentu użyła. – Pewnie nie umiesz zwyczajnie nie podry
ra co? – doda ła.Przez chwilę milczał, próbując ze brać myśli.‒ Więc to cię boli?! – powie dział po chwili.‒ Co niby?‒ Że podrywa łem twoją asystentkę, a nie… cie bie?
Par sknę ła śmie chem, choć wście kłość na dal za ciska ła jej gar dło. Uświa domiłe, że przytyk do podrywa nia Shelley nie był najlepszym pomysłem. Chole ra, cm była o nie go za zdrosna?‒ Całkowicie się mylisz – próbowa ła nadać głosowi jak najbar dziej sta nowczyjednak nie zbyt dobrze wyszło.
‒ Na prawdę? – za pytał kpią co.‒ Tak. Chodzi mi tylko o to, że nie możesz, ni stąd, ni zowąd poja wiać się w murze…‒ Na wet w twoje urodziny? Które to, przy oka zji? Osiemna ste?
Mimo ca łej złości uśmiechnę ła się.‒ Już, nie ste ty, nie osiemna ste…‒ No, ale sta rą panną jesz cze nie je steś. A za chowujesz się cza sem, jakbyś bze pra szam, że to mówię – dodał, przykła da jąc pa lec do jej podbródka i odwrc jej twarz ku swojej. Eve była tak zszokowa na, że nie zdoła ła w ża den sposóbote stować.‒ Mówisz cza sem ta kie miłe rze czy… – powie dzia ła. A cza sem bywasz taki ok, chcia ła dodać, ale Dra co jej prze rwał:‒ Dziewczyno, ciesz się życiem! Bo ono na prawdę bar dzo szyb ko ucie ka. Nie
sz spę dzić życia, cały czas się smucąc.Znowu ją za szokował; nie spodzie wa ła się po nim filozofa.‒ Nie za wsze – próbowa ła się bronić – jest w życiu do śmie chu.‒ Ale dziś jest – odparł sta nowczo. – Dziś twoje świę to. Wska kuj do środka –ł, otwie ra jąc drzwi limuzyny, przy której się wła śnie za trzyma li.
‒ To kwe stia równowa gi, cara – cią gnął swój wywód Dra co, gdy ruszyli. – Cięa sy prze trwać potra fi tylko ten, kto potra fi się cie szyć dobrymi.Pochylił się i poinstruował kie rowcę, mówiąc po włosku. Wielki jak niedź w
ęż czyzna odpowie dział w tym sa mym ję zyku.‒ Z ja kie go poradnika to wyczyta łeś? – za pyta ła, odzyskując nie co bojowy na sA może zna la złeś to w cia stecz ku z wróż bą?‒ Mój ojciec umarł nie spodzie wa nie i ude rzyło to w nas wszystkich, zwłasmoją matkę. Je dynym pocie sze niem dla nas była świa domość, że żył za wszeą życia. Nie robił spekta kular nych rze czy, cie szył się drobia zga mi, od dobna po pierwszy krok wnucz ki…Od razu poża łowa ła agre sywnej riposty.‒ Och, prze pra szam…‒ Są dzę, że nie śmie jesz się czę sto, a szkoda, bo masz ładny śmiech. Brzm
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 45/75
ją co, jak … dotyk twoich włosów na mojej skórze. A wła śnie, cze mu je upię łaśbię, jak są roz pusz czone?Spuściła zmie sza na wzrok. Kilka zgrab nych komple mentów z jego ust i jej so jak młot.‒ No, upię łam, bo… mi prze szka dza ją.Oparł się o opar cie, za kła da jąc nogę na nogę w prze stronnym wnę trzu sa mo.‒ No tak, za pomnia łem. Lubisz mieć kontrolę.
‒ Czy to zbrodnia? – żachnę ła się.W tym momencie sa mochód skrę cił i za trzymał się na ma łym par kingu przedem z szyldem re staura cji. Dra co powie dział coś do włoskie go kie rowcy, a tenął żywiołowo odpowia dać, ge stykulując.‒ Mówiłeś mu o mnie? – spyta ła podejrz liwie.‒ Nie wszystko krę ci się wokół cie bie, cara. Powie dzia łem mu, że jak chce, mż mieć wolne, a my potem weź mie my taksówkę.Eve ga piła się na nie go przez moment w skupie niu.‒ Nie wiem, Dra co – za czę ła po chwili – ja kie masz pla ny na póź niej, ale ja tak
a czej wra cam stąd prosto do pra cy.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 46/75
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Pięć minut póź niej do stolika prowa dziła ich młoda włoska kelner ka, którośbę Dra ca mówiła po angielsku.‒ Że byś nie myśla ła, że mówimy o tobie.‒ Bar dzo śmiesz ne, ha, ha! Czy ten wielgachny męż czyzna na prawdę jest tw
e rowcą?Dra co spojrzał na nią za cie ka wiony.‒ Car lo? A kim miałby być?‒ Ochronia rzem na przykład?Na dźwięk gar dłowe go śmie chu Dra ca odwróciło się parę głów. Eve za kryłaą szklankę, gdy próbował jej na lać stoją ce go na stole wina w ka rafce.‒ Muszę jesz cze pra cować – wyja śniła.‒ Ale dziś są twoje urodziny.Walka była krótka. Zde cydowa ła, że le piej oszczę dzać ener gię na poważ ne
e. A kie liszek wina mógł być na wet koją cy dla jej zszar ga nych ner wów.‒ Dobrze, ale tylko trochę.Wła ściwie, pomyśla ła, były gor sze sposoby spę dza nia urodzin niż sie dze nie wnckiej re staura cji z męż czyzną, na które go, gdy tylko wszedł, skie rowa ły w
szystkie kobie ty na sali…‒ Car lo jest moim kie rowcą – wrócił do prze rwa ne go wątku Dra co.‒ Więc nie masz ochronia rza? – Eve nie mogła powstrzymać cie ka wości.‒ Najlepsza ochrona to taka, której nie widać – odpowie dział enigma tycz nie.Odłożyła wide lec i opar ła się o sie dze nie z kie lisz kiem.
‒ To nie jest odpowiedź.Za re agował powolnym, le niwym uśmie chem.‒ Ale mam tylko taką – odpowie dział, ob ser wując, jak Eve pa ła szuje rustyka ka ron, który wybra ła. – Na te raz przynajmniej.‒ To jest na prawdę smacz ne – powie dzia ła Eve, zmie nia jąc te mat i upija jąc kłyk wina. – Znam zresz tą tę sieć. Byłam w Pa ryżu, jak otworzyli tam swoją
aura cję. Mie li promocję i ob ja dłam się strasz nie, ale to były prawdziwe pysz nysza łam ostatnio, że otworzyli się też w Nowym Jor ku. Podob no stworzył tę fkiś bar dzo zdolny biz nesmen. Znasz go może?
Dra co uśmiechnął się lekko.‒ Znam i to już dość długo. Ale… chyba nie zbyt dobrze.W tym momencie podszedł do ich stolika me ne dżer sali.‒ Signore… ‒ Pochylił głowę, a widząc wska zują ce na Eve spojrze nie Dra cał po angielsku: ‒ Mam na dzie ję, że państwu sma kowa ło?‒ Mój ma ka ron był pysz ny – odpowie dzia ła.‒ Mój stek również – dodał Dra co.W sposobie zwra ca nia się me ne dże ra do Dra ca było coś szcze gólne go, coś, coło Eve się nad tym za sta nowić. I wte dy zrozumia ła.‒ To ty je steś wła ścicie lem?!
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 47/75
Na wet nie mrugnął.‒ No tak. Od dwóch lat.Jej ciemne brwi złą czyły się, gdy wyrównywa ła automa tycz nym ruchem rąk sz, raz, drugi i raz jesz cze. Była prze ra żona, że nie mogła utrzymać z nim kontzrokowe go bez drże nia ca łe go cia ła.‒ Mogłeś mi to powie dzieć – rzuciła z lekkim wyrzutem.‒ Nie w moim stylu ‒ odparł.Pochylił się, opie ra jąc łokcie o stół.
‒ Na prawdę wra casz do pra cy?Zrobiła nie okre ślony ruch głową.‒ Powinnam.‒ A potem do… domu?Eve schowa ła się za kie lisz kiem wina.‒ Ja… nie mam domu.Popa trzył na nią ze zdziwie niem.‒ Tam, gdzie mnie podwoziłeś, chwilowo wynajmuję miesz ka nie. Wcze śniej młyśmy z matką w Brent Ma nor, przez dz-dzie sięć lat, ale to nigdy nie był mój d
łyśmy tam tylko służ bą.‒ Ale mimo bycia, jak to uję łaś, służ bą, zdoła łaś się za przyjaź nić z Hannah, z twoja matka jest pa nią tego domu!Eve nie chcia ła za spoka jać jego cie ka wości. Dra co nie był zresz tą pierwsóry o to pytał. Hannah La timer, boga ta, urocza i o wyglą dzie księż nicz ki, aentka pre stiżowych szkół. A obok niej potwor nie nie śmia ła cór ka kuchar ki, kończyła szkołę w pobliskiej mie ścinie, gdzie zresz tą dzie ci sta ra ły się uprzykżycie na wszystkie moż liwe sposoby.
Dziewczynki odkryły, że mają coś wspólne go ze sobą na długo przed tym, za
ę dowie dzia ły, że ich rodzice mają romans. Obie nie na widziły szkoły i obie przwa no, choć każ dą z innych powodów.‒ Ludzie fa scynują się historia mi Kopciusz ka i księż nicz ki – mówił ostrze ga jąnem Dra co. ‒ No, nie dosłownie Kopciusz ka, ale nie bądź za skoczona, jak szły z życia twojej matki poja wią się w popołudniówkach. Wszyscy zresz tą m
woje se kre ty.Eve stę ża ła, prze ra żona, że jej rodzicielka może się stać ob ga dywa ną powsze osobą publicz ną.‒ Co suge rujesz?‒ W sie ci poja wiło się na sze zdję cie. Pomyśla łem, że powinnaś wie dzieć.Podał jej te le fon przez stół i pa trzył, jak oglą da ich zdję cie, na którym stojawniku w czułym uścisku w noc we selną. Zoba czył, jak Eve pokrywa się rumm, po czym szyb ko blednie.‒ Pewnie jedna z twoich przedsię bior czych kole ża nek ze szkoły…‒ Ale jak to zrobiła? – pyta ła prze ra żona nie na żar ty Eve. ‒ Musia ła by przeyć fle sza?‒ Nie koniecz nie. Sta liśmy pra wie pod la tar nią. Wokół nas była ciemność, ale
mi byliśmy dość dobrze widocz ni.Eve za mknę ła oczy i przez długą chwilę milcza ła. Potem szepnę ła z na dzie ją:
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 48/75
‒ Może nikt na to nie zwróci uwa gi…Dra co odchrząknął.‒ Nie ste ty, fotka już poszła w obieg. Ponad czter dzie ści ponownych udostępniZa kryła usta dłonią, a w jej cudnych zie lonych oczach Dra co dostrzegł pa nikę‒ A je śli z-zoba czy to twoja cór ka? – pyta ła.‒ Myślę, że już się to sta ło. Josie pół dnia spę dza w inter ne cie.Za mknę ła oczy. Co te raz bę dzie?‒ Nie dobrze mi – powie dzia ła. A kie dy fala nudności minę ła, spyta ła: – I… i c
e rzasz zrobić?Uniósł wysoko brwi, pa trząc jej jednocze śnie prosto w oczy.‒ Je że li mogę ja koś pomóc… – doda ła Eve, choć wie dzia ła, że prze cież nie mo, ma ogłosić na Fa ce booku, że nie są parą, a Dra co ob jął ją wte dy na trawysto przyja cielsko?‒ Chcę… – Morelli za czął mówić powoli, jakby ob myślał skomplikowa ny plahcę przede wszystkim stąd wyjść. Jak dopijesz kawę, oczywiście, i jak dokończse ry.‒ A potem?
‒ A potem chcę… cię za wieźć do mnie i zrobić coś, o czym ma rzę od rana. Oję ci, że tego pre zentu urodzinowe go nie za pomnisz, cara.W pierwszym odruchu chcia ła się roze śmiać, ale prze ra że nie opublikowaję ciem w inter ne cie nie pozwoliło jej na ża den podob ny odruch. Tymcza semob liczu ca łej grozy tej sytuacji, chce… ją ponownie uwieść?!Szuka ła słów, ja kimi mogła by mu odpowie dzieć, że nie jest za inte re sowa na er tą, ale w tym sa mym cza sie ich spojrze nia się spotka ły i Eve westchnę ła je dęż ko i głę boko. Pożą da nie, ja kie dostrze gła w jego wzroku, było tak totalneczuła, że sama, je śli stąd na tychmiast nie wybie gnie, za chwilę stra ci rozum
e wybie gła.Zrobiła jesz cze je den głę boki wdech, a po nim wydech.– To chodź my – powie dzia ła. – De se ry może my sobie da rować. Mimo że są ba
macz ne.Wsta li jednocze śnie, a Dra co omal nie wywrócił krze sła. Rzucił na stół gnknotów, nie pa trząc na wet na nomina ły, zła pał jej dłoń i ruszył w stronę wyjś
Nie zsunął się z niej od razu, ale ja kiś czas le żał czę ściowo na niej, cięż ki iza ny. Przyciskał twarz do jej szyi, a jego oddech ła skotał cie płem i wilgocią
ve. Uwielbia ła to wszystko, cze go z nim doświadcza ła: kontakt ciał, jego cię żabie, piż mowy za pach seksu. Le że li na ogromnym skórza nym che ster fieldzie wne cie Dra ca. Nie dotar li na górę, do sypialni; za czę li się kochać tuż po za mknsobą drzwi. Pokój był za rzucony ubra nia mi, które zdzie ra li z sie bie w pośpieraz szał już minął, ale oddech Eve wciąż był urywa ny i nie spokojny, a jej kler siowa unosiła się, spra wia jąc, że pierś, której nie przyciskał Dra co, drża łała na ple cach z jedną ręką za głową, a drugą wple cioną w jego włosy; pa trod półprzymknię tych powiek na sufit. Jej cia ło wciąż drża ło po or ga zmie.– Co my najlepsze go robimy? – wyszepta ła, gdy tylko była w sta nie za czerppłuca powie trza.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 49/75
– Nic. Roz koszuje my się życiem. Wiem, że to dla cie bie trudne, cara, ale mpowinnaś spróbować.
Spróbować? Cze go spróbować? – za pytywa ła się w myślach. Prze cież to mia łończyć po jednym ra zie. Prze cież nie kocha Dra ca, nie na widzi go wręcz…e na wiść to może za duże tu słowo, ale mimo wszystko…– Muszę iść – powie dzia ła, próbując go z sie bie ze pchnąć, ale się opie rał.– Nie – jęknął bła galnie.– Dra co, proszę, muszę iść.
Zsunął się z niej nie chętnie.Eve czuła na sobie jego wzrok, gdy się ubie ra ła, co je dynie spra wiło, że za cę ubie rać szyb ciej. Ale w połowie za pina nia koszuli za trzyma ła się i prze chowę, na słuchując.– Ktoś tu jest! – powie dzia ła szeptem. Wyraź nie słysza ła trzask otwie razwi i głosy. Kobie ce głosy!Wystra szona, spojrza ła na Dra ca, który jednak za chował zimną krew.– Mam za dzwonić na policję? – spyta ła, przycisza jąc głos.– Nie, nie – odparł. – Za ła twię to – dodał, się ga jąc po swoje ubra nie.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 50/75
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Za nim wyszedł z pokoju, zdą żył za piąć koszulę i prze cze sać dłonią włosy. Spozech kobiet stoją cych na końcu koryta rza pierwsza dostrze gła go Josie.– Tato, byłyśmy z mamą i bab cią na wyprze da ży! – za woła ła.– Witaj, Cla re – powie dział jak najbar dziej spokojnym głosem Dra co. – Wyglą
k za wsze olśnie wa ją co.– Cześć, cześć. – Eve usłysza ła głos kobie ty w średnim wie ku, po czym odgłołunku w policzek. – A ty wyglą dasz… – Głos na gle za milkł. – Coś się dzie je?– Cześć, mamo!- Dra co powitał Ve ronicę, nie przejmując się najwyraź niej uwa re.– Synu, nie powinie neś szwendać się po domu na bosa ka. To nie przystoi ludna szych sfer.– Och tam.W tym momencie podekscytowa nej Eve wypadł z ręki but, który za mie rza ł
utko na sunąć sobie na stopę. Nie, Boże, dla cze go mi to robisz?– Ktoś tu jest, synu? – spyta ła chłodnym głosem Ve ronica. – Masz gościa?Na koryta rzu za le gła na długą se kundę cisza.– Tak – odpowie dział Dra co. – Eve, cara, wyjdź i przywitaj się z nami.Eve wyda wa ło się, jakby nogi wrosły jej w zie mię i że za żadne skar by świa tayjdzie z ga bine tu. Ale prze mogła się ja koś i po chwili sta ła już przed trójką kokoryta rzu. Josie rzuciła się na przód, by ją przytulić. Dwie pozosta łe kobie ty ptrywa ły jej się ba dawczo.– Mamo, to Eve Cur tis. – Dra co wziął ją pod ra mię i lekko popchnął na przó
ve, moja matka, Ve ronica Morelli.– Bar dzo mi przyjemnie, pani Morelli…– A to Cla re. – Ze sztywnia ła Eve poczuła, jak Dra co odwra ca ją ku drugiej zet.– Je stem jego byłą żoną – tłuma czyła piękna, mimo że już nie młoda blondynkac ku niej na dwuna stocentyme trowych szpilkach i uśmie cha jąc się sze roko. –awdy, miło cię poznać, Eve. Gdzie ją ukrywa łeś, Dra co? I od jak dawna je stezem?– Pozna liśmy się wczoraj rano – powie dział Dra co wymija ją co.
– Dobrze, wiem, że to nie moja spra wa – odpowie dzia ła Cla re.– Muszę wra cać do biura – powie dzia ła Eve na gle.– Biura? – dopytywa ła się Ve ronica.– Eve prowa dzi wła sną fir mę, mamo.– Doprawdy? Musimy kie dyś na pić się kawy i wte dy wszystko mi opowiesz.Za wstydzona Eve zrobiła nie śmia ło dwa kroki w stronę drzwi, ale za trzymos Cla re:– Je śli prowa dzisz wła sną fir mę, to chyba możesz zostać tu z nami i chwilę poa wiać?Na ostrze gawcze spojrze nie byłe go męża blondynka za milkła.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 51/75
– Prze pra szam, ale na prawdę muszę iść – powtórzyła Eve.Za pa nowa ła nie zręcz na cisza. W tym momencie Josie za woła ła, że prze cieższ cze je chać na popołudniowe za ję cia do szkoły, więc może poje dzie ra zem zą Eve?– No, nie wiem…? – Star sza pani utkwiła pyta ją cy wzrok w twa rzy syna. A poaż ten milczał, za pyta ła Eve: – Mogła byś faktycz nie ją podrzucić do szkoły w e do biura? Zwłasz cza że, jak widzę, zna cie się już trochę? – doda ła uszczypliEve była nie co zdziwiona tą prośbą, ale zgodziła się.
Star sza kobie ta zła pa ła dłoń Josie.– Chodź, Jose phina. Musisz się prze brać. Nie może my ka zać cze kać pannie .– Prze pra sza my za prze rwa nie wam – uśmiechnę ła się Cla re, gdy jej cór ka wyż z pokoju z bab cią. – Seks po południu jest taki de ka dencki i pe łen dzikości…– Cla re, prze stań! – zga nił ją Dra co.– Prze pra szam cię bar dzo, Dra co – cią gnę ła pozor nie ule głym tonem. – Po prk cię zoba czyłam, gdy wychodziłeś z ga bine tu, to… – westchnę ła nostalgicz nzypomnia ło mi się to twoje wiecz nie nie na sycone spojrze nie.
– Cla re, bła gam!Eve poczuła ukłucie cze goś, co nie bez piecz nie przypomina ło za zdrość. Za mkzy i pomyśla ła, że jak za chwilę stąd nie wyjdzie, to chyba zwa riuje. Słysza ła o przyjaź niach roz wodników, ale to, cze go była świadkiem, było wprost ni
ecz ne.Na szczę ście w tym momencie w koryta rzu poja wiła się Ve ronica Morelli, prąc ubra ną w mundurek Josie.– Nie mogła nic zna leźć i nie dziwię się temu. Dla cze go się upie rasz, synuesz kać w tym za gra conym domu dla la lek, nigdy tego nie zrozumiem.
Eve opa dła szczę ka. Je śli matka Dra co uwa ża ła, że tu jest cia sno, to do jaandar dów przywykła?– Bar dzo miło było was obie poznać – skła ma ła i w ślad za Josie wyszła.
Dziewczynce nie za myka ła się buzia w taksówce.– Nie masz poję cia, jak bar dzo się cie szę, że je steś z tatą!– Nie je stem… – odpowie dzia ła sta nowczo Eve, ale na potkawszy pyta ją ce spoe na stolatki, za milkła.– No zwał, jak zwał. Coś chyba musi jednak być na rze czy, bo tata spotyka
obą, mimo że nie je steś w jego typie.Jesz cze to muszę wie dzieć! – pomyśla ła Eve, przypomina jąc sobie nie sa mowękną byłą żonę Dra ca. Po niej było za pewne wie le innych, równie pięknych.– Niby nie powinnam wie dzieć, że ma typ, bo nigdy ich nie przyprowa dzamu, ale ja i tak się wszystkie go dowia dywa łam; mam swoje sposoby.To przykuło uwa gę Eve.– Nigdy ich nie przyprowa dzał do domu?– Nie. – Josie potrzą snę ła żywo głową. – Ty je steś pierwsza. Mnie się ła twozuka, mam dobry węch. A łóż ko po wizycie kobie ty za wsze ina czej pachiem, bo tata Lily ma kochankę, z którą się spotyka, kie dy Lily nie ma w domu
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 52/75
tem i tak wszystkie go moż na dojść po za pa chu; Lily mi to za de monstrowa ła.Czyli łóż ko Dra ca po wczorajszej nocy pachnie mną? Dobrze przynajmniej, żz zrobili to w ga bine cie, na skórza nym che ster fieldzie, bez poście li.Poczuła się nie swojo i posta nowiła za wszelką cenę zmie nić te mat. Choćbntrower syjny.– A nie wola ła byś miesz kać z mamą?Josie spojrza ła na nią z nie ukrywa nym lę kiem w oczach.– Za żadne skar by! – powie dzia ła sta nowczo. Po czym doda ła ciszej: – Ale
oże… będę musia ła.Eve spojrza ła na nią ba dawczo.– Jak to?– Mama może odzyskać do mnie pra wa. O ile, jak to powie dział prawnik, w dty nie poja wi się „sta bilny kobie cy model wychowawczy”.
Sie dzia ła w taksówce, dopóki Josie nie prze szła przez szkolną bra mę, po czymła kie rowcy adres swoje go biura. Prze ra ża ją co za wstydza ją ca sce na, którą pła, odtwa rza ła się nie ustannie w jej umyśle. Z jednej strony czuła się upokor
wykorzysta na. Z drugiej, wyda wa ło jej się, że w roz mowie na koryta rzu Dra cojej stronie, a na wet jakby suge rował, że są ze sobą w ja kimś związ ku. Nie ia ła za tem, czy ma go nie na widzić, czy… czuć wdzięcz ność. Zrozumia ła, że m roz chwia niem emocjonalnym skończy w wa riatkowie. Muszę się dowie dsta nowiła, co… do nie go czuję. I co on czuje do mnie. W przypływie de ter michyliła się do szofe ra:– Mała zmia na pla nów.
Drzwi w domu Dra ca otworzyła ele gancko ubra na star sza pani.
– Słucham pa nią? – za gadnę ła.Eve spodzie wa ła się, że otworzy Morelli, ewentualnie jego matka lub była żrochę dała się zbić z panta łyku.– Chcia ła bym… Chcę się zoba czyć z Dra kiem.Za pa dła krótka cisza.– Oba wiam się, że ma pani zły adres.Jawne kłamstwo spra wiło, że Eve aż za mruga ła, ale posta nowiła nie odpusz cz– Wiem, że tu miesz ka.Ponownie za pa dła cisza, którą tym ra zem prze rwał głos Dra ca.
– O! A to mi dopie ro miła nie spodzianka!Obie ob róciły głowy w stronę Dra ca, który ubra ny w dres i ka mizelkę wychyla drzwi. Miał na szyi ręcz nik, a jego skóra lśniła od potu. Pewnie ma tu w dnisiłownię, pomyśla ła Eve. By utrzymać cia ło w tak doskona łym sta nie, tr
ę, nie ste ty, na pra cować.– Dzię kuję, Judith – zwrócił się do star szej kobie ty. Zdjął ręcz nik i prze sunąłą po wilgotnych włosach. – Z resz tą pora dzę sobie sam.– Je steś pe wien? – Star sza dama rzuciła powątpie wa ją ce spojrze nie w stronę – O której ma pani wizytę u dentysty?
Przypomnie nie spra wiło, że wzdrygnę ła się.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 53/75
– O rany, a która to już godzina? No tak, muszę iść, w tej chwili!Kie dy za Judith za mknę ły się drzwi, Eve za uwa żyła:– Ta kobie ta powie dzia ła, że tu nie miesz kasz…– Jest bar dzo opie kuńcza. W drodze do dentysty wpa dła zoba czyć, czy u mszystko w porządku.– Ocze kujesz, że wszyscy służą cy będą dla cie bie kła mać? – pyta ła. Mia ła ocnie go na krzyczeć, choć… nie bar dzo wie dzia ła, co dokładnie mia ła by mu za
ć. A ponadto… widok jego spocone go od wysiłku muskular ne go cia ła wyraź n
z pra szał. Prze łknę ła ślinę i ob liza ła war gi.Musiał za uwa żyć jej pożą dliwe spojrze nie, bo wyja śnił:– Sze dłem wła śnie pod prysz nic… – powie dział i za milkł. Eve zdą żyła tymczazyskać, choćby na trochę, pewność sie bie.– Je śli to za prosze nie do dołą cze nia – powie dzia ła z lekką nutą zja dliwości a suję.Choć na myśl o wodzie spływa ją cej po jego smukłym cie le zrobiło jej się gosłownie wszę dzie.– Goście już poszli? – za pyta ła, zmie nia jąc stra te gicz nie te mat.
Ale Dra co nie odpowia dał. Pa trzył na tomiast na krę cą ce się w oczach Eve łzy.– Na pewno wszystko z tobą w porządku? – za pytał wresz cie.Za cisnę ła zęby.– Nie, nic nie jest ze mną w porządku – wyrzuciła z sie bie. – Je stem wście kła.Była wście kła na sie bie, że dała mu się w to wszystko wcią gnąć. Ale na nie go eż.– Jak śmia łeś – spyta ła z wymie rzonym w nie go palcem – mnie wykorzystać? Pę głam, że nie pozwolę żadne mu męż czyź nie użyć się tak, jak mój ojciec wykoał moją mamę, a robię dokładnie to co ona. Przyznaj się, za pla nowa łeś to ws
? Żeby mnie upokorzyć? To wszystko była kalkula cja z zimną krwią!Na twa rzy Dra ca początkowe roz ba wie nie mie sza ło się z autentycz nym przniem.– Uspokój się, cara, nie histe ryzuj. Kim jest twój ojciec?Jej twarz za mar ła.– Ta kim dupkiem jak ty.Zoba czyła w jego oczach gniew i uniosła podbródek, za pra sza jąc do konfrontczym ob ser wowa ła nie dowie rza ją co, jak Dra co spokojnym krokiem rusza ko
em ku schodom.– Odchodzisz?– We zmę prysz nic, za nim dosta nę za kwa sów i oboje powie my sobie rze czy,ch bę dzie my póź niej ża łować – powie dział, nie za trzymując się, co roz wście cjesz cze bar dziej.– Ja nicze go nie ża łuję! – krzyknę ła za nim.– To tak jak ja – odparł tym sa mym bez troskim tonem. – Możesz do mnie dołądodał, słysząc za sobą jej ob ca sy stuka ją ce po mar murowej posadz ce.Eve dysza ła z wysiłku i ze złości, gdy we szła za nim do jego apar ta mentu. Na ł
a na agre sją, czuła się pewnie do momentu, gdy usłysza ła za sobą kliknię cie zadrzwiach. Se kundę póź niej już pa nikowa ła.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 54/75
– Co ty najlepsze go robisz? – pyta ła, pa trząc, jak Dra co zdejmuje ka mizelkę powę. Stał do niej ple ca mi i gdy wycią gnął w górę ra miona, jej oczy przycią gę śnie cudownie drga ją ce pod oliwkową skórą; każ dy ich ruch ściskał jej żołą dOdwrócił się do niej z miną pełną nie winne go za skocze nia.– Mówiłem ci, biorę prysz nic – mówił, próbując się lekko uśmiechnąć.– Chcę z tobą poroz ma wiać – oznajmiła, sta ra jąc się, by głos nie zdra dzał gry onów, które sza la ły w jej cie le. Dra co mógł być nie prze ciętnym dra niem, ale t
mie nia ło faktu, że był najbar dziej seksownym męż czyzną, ja kie go widzia ła w c
woim życiu.– Proszę bar dzo, cara, roz ma wiaj.Pochylił się, by roz wią zać sznurówki i na wet ta zwyczajna czynność wypełnła tak nie sa mowitą zwie rzę cą gra cją, że fala na głej chuci nie mal zgię ła Eve w
djął buty je den po drugim.Pa trzyła na nie go spod za słony rzęs i czuła, że za raz wybuchnie. Tylko co, zawia ła się, okre ślą w akcie jej zgonu jako przyczynę: wście kłość czy pożą dama nie wie dzia ła, które z tych emocji prze pełnia ło ją bar dziej.– Więc je śli zmie nisz zda nie co do dołą cze nia do mnie… ofer ta na dal jest aktu
uśmiechnął się, pa trząc jej na dal w oczy. Po czym się gnął do sznur ka roz wią go spodnie.Za rumie niła się. Odwróciła się na pię cie i poka za ła mu swoje sztywne ple cy; zycji nie mogła zoba czyć jego usa tysfakcjonowa ne go uśmie chu.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 55/75
ROZDZIAŁ JEDENASTY
– Kuszą ca ofer ta, ale odmówię.Nie chcia ła przed sobą przyznać, że bar dzo, ale to bar dzo, chcia ła do nie go dyć pod prysz nicem. Podniosła podusz kę ze stosu rzuconych na szez long pod pwle głą ścia ną i za czę ła w nią ude rzać pię ścią. Gdy podusz ka stra ciła kształt, w
kolejną, wa ląc w nią tak entuzja stycz nie, że jego odpowiedź zosta ła nie mal zaona.– Proszę bar dzo.Pocze ka ła chwilę, za nim za ryzykowa ła spojrze nie przez ra mię. Porzuodnie le ża ły na podłodze. Eve z głę bokim westchnie niem rzuciła się na poduupiła się na oddycha niu, ale na pię cie, które wią za ło jej mię śnie, nie ustę powaW połowie wma wia nia sobie, że tym ra zem nie może mu się poddać, usłyswięk prysz nica w przyle głej ła zience. Za szkliły jej się oczy, za nim je za mkne to tylko pogor szyło spra wę. W jej głowie za kłę biły się ob ra zy wypełnion
rą pomiesz cze nia, wody ście ka ją cej po brą zowej skórze tego cudowne go copel lśnią cych na włosach na jego pier si, a na stępnie wą ską strzałką spływa jąide alnie pła skim brzuchu.
Wspomnie nie za prosze nia, by do niej dołą czył, nie ustannie dźwię cza łouszach. Krę ciło jej się w głowie i za sta na wia ła się, jak może pra gnąć kogośk cynicz nie ją wykorzystuje.Czy w końcu sta wa ła się taką samą osobą jak jej matka? Myśl ta za dzia ła ła nk zimny prysz nic i ocuciła całkowicie z ma rzeń o dołą cze niu do Dra ca. Jej ma ła wybór i dokona ła go, wybie ra jąc źle – dwukrotnie. Eve nie chcia ła powta
błę dów. Posta nowiła, że nie da sa tysfakcji Dra cowi i wyjdzie stąd na tychmcieknie. Zrobiła długi wydech. Tak, to świetny plan, powie dzia ła do sie bie.Tyle że za nim wprowa dziła go w życie, Dra co, pogwiz dując, wyszedł z ła ziso i sta nął na prze ciw niej. Jego ciemne włosy były odgar nię te bez ładnie, a onie kał wodą, zosta wia jąc ciemne pla my na bia łej koszuli, którą miał te raz na so– Tę skniłaś? – za pytał, wsuwa jąc koszulę w ciemne spodnie i ob ser wując jee śnie wyraz jej twa rzy.Za sta nowiła się nad odpowie dzią. Pomyśla ła, że najlepszą obroną bę dzie praw– Każ dą cząstką cia ła.
Seksowny ton jej głosu spowodował, że jego cia ło za drża ło od we wnątrz, takża ło wcze śniej, gdy jej włosy prze suwa ły się po jego na giej skórze.– No to je stem te raz cały twój – uśmiechnął się. – Ja, wykorzystują cy cię, jawie dzia łaś, sa miec. Podobam ci się przynajmniej?Za rumie niła się. A której by się nie podobał? Dra co był prze cież uosobie niemości.– Podobasz mi się – przyzna ła. – Ale to nie zmie nia faktu, że… mnie wykorzyś.Ciche oskar że nie zmyło uśmiech z jego twa rzy. Za cisnął szczę ki i zmarszwi. Pozwolił wzrokowi krą żyć po jej cie le, oglą dać gładkie smukłe linie i mię
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 56/75
ą głości pod ubra niem, przypominać sobie je dwa bistą miękkość jej sma kowóry. Potęż ny kopniak libido za bar wił mu policz ki ciemnym kolorem.– Myślę – powie dział po chwili – że wystę puje tu obustronne wykorzystywa nśli dobrze pa mię tam, nie prze szka dza ło ci to.Zmrużyła oczy, odruchowo skła da jąc ra miona w obronnym ge ście.– Wiesz dobrze, o co mi chodzi!Par sknął śmie chem, ale nie za bar dzo mu to wyszło. Im dłużej nad tym myślał,r dziej dochodził do wniosku, że ta kobie ta opę ta ła nie tylko jego cia ło, ale, p
jmniej odrobinę, także duszę. Wzruszył ra miona mi, nie chcąc się przyznać doki, która go ogar nia ła.– Może jednak powiesz mi to, tak dla pewności?– Prze cież wie my dobrze oboje, że…– Że co?– Że je stem tylko twoim jednora zowym numer kiem, za bawką na jedną noc…– No, te raz to już pra wie dwie.– Nie żar tuj, prze stań.– Nie żar tuję. Nie rozumiem po prostu, skąd w tobie tyle żółci.
Eve przyjrza ła mu się uważ niej. Dobrze, pomyśla ła, powie mu to! Na wet jego oczach wyjdzie na wa riatkę.– Je stem za tem twoją chwilową za bawką, którą je śli za trzymujesz na dłużej, t by…
– Tak?– By mieć swój choler ny „sta bilny kobie cy model wychowawczy”, który pomochować Josie w domu!
Był to pierwszy raz w ich zna jomości, gdy to on pa trzył zszokowa ny na nią, a
a na nie go. Ja kiś czas za ję ło Dra cowi powią za nie spraw ze sobą, ale unikalnyn prawniczy przypomniał mu swoją wizytę u Fra ze ra. Ale jak, u dia bła, ona
tym dowie dzia ła? No tak, roz ma wiał o tym z Fra ze rem również przez te le fon,a ich podsłuchać Josie…– Więc ty… – za czął mówić, gdy jako tako doszedł do sie bie – …na prawdę myurzą dziłem to wszystko tylko po to, by moja matka, na stoletnia cór ka i była kryły nas na gich, jak upra wia my seks w ga bine cie w środku dnia?Eve za sę piła się. Było jej te raz głupio, że wyje cha ła ze swym podejrze niem, a zji ujawnia jąc Josie jako źródło poufnych infor ma cji. Ale prze cież na prawdę
jrze wa ła, że tak jest. I bar dzo chcia ła, by jej powie dział, że się myli.– No, nie wiem… – odpowie dzia ła po chwili. – Może twoja matka zna la zła szypadkiem.– Ach tak? – za pytał z sar ka zmem w oczach. – Dzię kuję ci choć za to!Za milkli. Eve wie dzia ła, że musi ja koś wytłuma czyć swój, może nie co prze saak.– Prze pra szam cię, Dra co, ale…– Tak, cara?– Prze pra szam, je śli zbyt pochopnie oskar żyłam cię o tę ma china cję, ale… ówiłeś, że to ma być tylko seks, nie zwią zek …
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 57/75
Popa trzył na nią wyraź nie zdumiony.– Zwią zek? – za pytał, jakby nie dosłyszał.– Tak. Zwią zek.– A cóż ty możesz wie dzieć o związ kach?– No tak, masz ra cję. Co biedna dziewczyna, do wczoraj dzie wica, może wie dzwiąz kach? Nie wątpliwie mniej niż seksoholik zmie nia ją cy pa nienki jak rę ka w
Poczuła ulgę, bo wywa liła z sie bie kolejną, tłumioną dotąd, pre tensję. On n
ast znowu zrobił wielkie oczy. Po chwili jednak podniósł w górę pa lec wska zuwej ręki, niczym ktoś, kto odkrył wła śnie ja kąś prawdę i za chwilę za krzyknieka!– Słuchaj, chyba dopie ro te raz zrozumia łem, o co ci chodzi z tym seksem i zwem… Czy… Powiedz mi, czy to ma coś wspólne go z twoją matką i La time rem?Poczuła się tra fiona. Spuściła oczy i milcza ła. Dra co przypomniał sobie w tymencie ulgę, jaką dostrzegł w oczach swojej matki po tym, jak na kryła ich w ga be. Po raz pierwszy od wie lu mie się cy nie za suge rowa ła podczas wizyty, że wa dzi się do nie go, by za jąć się Josie. Wspomnie nie to ocuciło jego ner wy; bo
usiał przyznać przed sa mym sobą, wcze śniej po raz pierwszy uda ło się Eveowa dzić go lekko z równowa gi.– Słuchaj – powie dział po chwili. – Rozumiem te raz twoją podejrz liwość, aleawdę, przysię gam ci, nie mia łaś w tym wypadku ra cji.Eve spojrza ła na nie go zdziwiona. Dra co prze pra sza ją cy? To nie było przejego stylu.– Tyle że… – uśmiechnął się sze roko. – Nie musia łaś wypytywać o to mojej cogłaś spytać mnie.Eve odpowie dzia ła uśmie chem na uśmiech.
– Nie pyta łam – wyja śniła. – Powie dzia ła mi sama, bo… Nie wiem, czy wieszsteś jej te ma tem numer je den.Uśmiechnął się jesz cze sze rzej.– A twoim nie?– No… – Za rumie niła się. – Powiedz my, że obie uwa ża my, że je steś fa scynunie Morelli.– Więc roz ma wiasz o mnie z moją cór ką?– Wiesz, jak to jest, kie dy dziewczyny zosta ją same…Za miast odpowie dzi podszedł do niej i ujął palca mi podbródek Eve, unosząarz ku swojej.Nie prote stowa ła. Dłoń Dra ca opa dła na stępnie z jej twa rzy na ra mię, po cgo kciuk za czął się prze suwać nie zmor dowa nie po jej obojczyku, w ge ście żą da nia, ni opie kuńczości.– Więc myśla łaś, że to za pla nowa łem? – za pytał.– Tak – przyzna ła cicho, roz koszując się jego dotykiem. – Josie powie dzia łwojnie o opie kę i że twoja eks używa emocjonalne go szanta żu z tym bra kiemne go kobie ce go wzor ca… – doda ła, unosząc oczy. – Prze pra szam, nie chci
ę ura zić. Te raz widzę, że to była wszystko se ria przypadków: twoja wizyta no w moim biurze, na głe poja wie nie się u cie bie Cla re i Ve roniki…
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 58/75
Pokiwał smętnie głową, jakby roz wa żał, czy ma jej wyba czyć. Miał w sumie me ser ce, choć w świe cie biz ne su próbował to tuszować za wszelką cenę.– Prze prosiny przyję te – odpowie dział, na dal pogrą żony w silnym za myśle niu.ał o Josie, która musia ła na poważ nie mar twić się potencjalnym są dowym spoę dzy rodzica mi, skoro zdra dziła się z tym komuś, kogo le dwie co pozna ła. Poerwszy dopuścił do sie bie szokują co re alną moż liwość, że mała na prawdę trae posia da jąc w domu ma cochy. Sta bilny kobie cy model wychowawczy…– Josie pokła da całkowitą wia rę w to, że to roz wią żesz – mówiła Eve; te raz to
yta ła w jego myślach, a nie na odwrót.Pokiwał ze zrozumie niem głową, uśmie cha jąc się na tę myśl.– Twoja cór ka nigdy nie miesz ka ła ze swoją matką?– Nie, nigdy – odpowie dział. – Cla re ode szła, gdy Josie była nie mowlę ciem.– Jak mogła coś ta kie go zrobić? – spyta ła prze ję ta Eve. – Czy to była de pre sjarodowa?– Nie, znudziło jej się.Pa trzyła na nie go w zdumionym nie dowie rza niu.– Cla re szyb ko tra ci za inte re sowa nie róż nymi spra wa mi – wyja śniał, opa d
ękko w ob ję cia che ster fielda; wska zał Eve miejsce obok sie bie, ale ona zde ca nym ruchem głowy odpowie dzia ła:– Dzię kuję, postoję.– To ponie kąd i dobrze, że się szyb ko nudzi – kontynuował nie zra żony odmra co. – Bo może i znudzi jej się pomysł na odzyskiwa nie praw do Josie przedm. Oczywiście, je śli nie przyciśnie jej bar dziej Edward…– Edward?– Jej obecny fa cet. Jest politykiem i boi się, że je śli dziennika rze wygrzzieś, że jego partner ka porzuciła swoje dziecko, to nie przysporzy mu to now
ybor ców. Ale Edward też jej się kie dyś znudzi.Pa trzyła te raz na Dra ca w za chwycie. Myliła się wcze śniej co do nie go: byko fizycz nie piękny, był również życiowo bar dzo mą dry. No i to, co prze szedłowując sam dziecko od nie mowlę cia…– Nie chcę się wtrą cać – powie dzia ła – ale może nie powinie neś tej spra wy m aż tak ba ga te lizować? Nie wiem oczywiście, jak to jest w wa szym przypae sądy zwykle sta ją po stronie matki. Je śli więc Cla re bę dzie się upie rać, że mgo, co zrobiła, pra gnie ją wychowywać, to…– To?Nie wie dzia ła, co powie dzieć. I wte dy przyszła jej do głowy sza lona myśl.– …to może le piej posta raj się o sta bilny kobie cy model wychowawczy, taszelki wypa dek, by mieć dodatkowy atut.Dra co musiał przyznać, że Eve za dziwia ła go tego dnia raz za ra zem.– Chcesz powie dzieć, że… – za czął, ale ja koś nie chcia ło mu to przejść przez o.Eve mu pomogła:– Że powinniśmy… no… upra wiać seks. Już choćby z tego powodu.
– Mam… upra wiać seks dla dobra Josie?Roze śmia ła się.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 59/75
– Je śli tak chcesz to na zwać – odpowie dzia ła, sia da jąc jesz cze bar dziej zdumiu Włochowi na kola nach.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 60/75
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Eve na kła da ła ma sca rę, gdy Hannah wkroczyła do pokoju. Odwróciła stołekóc usiąść twa rzą w twarz z przyja ciółką, która mia ła już na sobie królewską or ną sza tę, a linia empire nie do końca ma skowa ła jej cią żowy brzuszek.– Jak tam Ka mel?
– Och, w porządku, to zna czy, on tak twier dzi. – Hannah prze wróciła ocza mie mogła ukryć nie pokoju o zdrowie męża. – Ale w rze czywistości ma ponad ie ści osiem stopni gorącz ki i wyglą da jak sama śmierć, no, może jej trochę iej seksowny klon… Cze mu nie może się po prostu położyć do łóż ka? Jest nie
wy! – mówiła, biorąc głę boki oddech. – Ale tyle przynajmniej zrozumiał, że nli cha ryta tywnej nie może być, na wet je śli jest jej czołowym sponsorem, bo ajnie poza ra ża ludzi. Muszę za tem wygłosić prze mowę za nie go, a wiesz, żestem urodzonym mówcą.– Dasz radę – za pewniła ją Eve.
– No nic – Hannah wróciła do wątku choroby męża. – Le ka rze przysię ga ją, żebiotyki powinny do rana za dzia łać. Ma szczę ście, że to nie za pa le nie płucyby ukrywał to chwilę dłużej…– Bę dzie dobrze, nie martw się.– Oczywiście, bę dzie dobrze… Nie masz poję cia, Eve, jak się cie szę, że tu je
woją drogą, wyglą dasz na prawdę olśnie wa ją co!Eve spojrza ła na przyja ciółkę i za la ła się lekkim rumieńcem. Parę tygodni te uwie rzyła by w podob ne słowa Hannah i na pewno nie odwa żyła by się za ła ma tycz nie czer wonej sukni do zie mi, która przyle ga ła do jej cia ła niczym d
óra, otula jąc pier si i podkre śla jąc wą ską ta lię i lekko za okrą glone uda, by w menco odsłonić na dole kola no. Prze bywa nie od paru tygodni z Dra kiem sprauwie rzyła we wła sną seksualność i zmysłową aurę. Minusem na tomiast tej s
ji było, że… za kocha ła się w Dra cu bez pa mię ci, nie za leż nie od tego, jak baóbowa ła sobie wmówić, że tak nie jest. Za kocha ła się w męż czyź nie, który uał wszystko, cze go unika ła w dorosłym życiu, i który nie dą żył na wet do prawe go związ ku. Powta rza ła sobie, że prze cież jest dobrze, że dają sobie na wzz kosz i ra dość. Ale bywa ły chwile, że mia ła też z tego powodu obrzydze nie dej sie bie.
– I nie pa mię tam, kie dy ostatnio widzia łam cię z roz pusz czonymi włosa mi – mHannah. – Le dwo cię pozna łam, jak we szłaś.– Sama le dwo się ostatnio pozna ję – przyzna ła cicho Eve, gdy opusz cza ły pokóPrzy ka me rach na grywa ją cych każ de słowo, pod lśnią cymi żyrandola mi wieli Hannah wygłosiła mowę w imie niu męża, z urokiem i godnością. Eve jednakogła się skupić na tym, co mówiła jej przyja ciółka; cały czas myśla ła tylko o DrCo te raz robi?Z kim się spotyka?Co pomyślałby o jej sukni?
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 61/75
– Wrócisz na moje urodziny? – spyta ła przez te le fon Josie.Dra co od trzech tygodni był w inte re sach w Nowym Jor ku. W swoim pokoju hwym podszedł wła śnie z komór ką przy uchu do okna z widokiem na Central Pa– Czy opuściłem któreś?– Tylko się upewniam. Za powia da się nie zła impre za. Ciocia Gab by ugotuje mubione da nie.– Bądź dla niej dobra, skar bie.– Za wsze je stem, a ona mnie uwielbia. Sam ją za pytaj, jest tu obok.
– Ufam ci na słowo, Josie. Za sta na wia łem się, czy widzia łaś… – za milkł gwałe.Kontakt z Eve miał od wyjaz du sła by – co ja kiś czas ese mes, bez spe cjalnychści. No cóż, taki styl na rzucił sam: spotyka li się głównie na seks – co sta ło siiejsze, odkąd Josie, pod na ciskiem bab ci, prze niosła się do ekskluzywnej sznter na tem – i ani słowa o ewentualnym związ ku. Ale tu, z dala od domu i wse go, co było mu bliskie, Dra co poczuł, że to mu nie wystar cza.– Co widzia łam? – dopytywa ła się Josie. – Prze pra szam tato, połą cze nie się urNo tak, jesz cze i technologia prze ciwko nie mu. Połą cze nie się urywa, w dwu
ym pierwszym wie ku! Ale może to i le piej: nie czuł się komfor towo, wypytswoją kochankę trzyna stoletnią cór kę. Z drugiej strony, bar dzo się chciał czniej dowie dzieć, a kogo miał spytać?Co on, do dia bła, wypra wiał?Zgubił ra chubę, ile razy podniósł te le fon, chcąc usłyszeć jej głos, ale nigdy nieał nume ru. Wła ściwie dla cze go? Udowadniał coś sobie w ten sposób?– Je steś tam, tato?Dra co spojrzał na te le fon i podniósł go ponownie do ucha.– Je stem, córuś, co tam?
– Pyta łeś, czy coś widzia łam?– Tak? Nie pa mię tam. O coś mi chodziło, ale… najwyraź niej nic waż ne go.Na moment w roz mowie za pa nowa ła cisza.– Tato… – spyta ła po chwili Josie. – Czy mogę na przyję cie urodzinowe za procię Eve?– Eve?– Tak, Eve.Dra co poczuł się skonster nowa ny. Cały czas prze cież myślał o Eve i za sta naę, kie dy ją te raz zoba czy.– Nie ma proble mu, kocha nie. Za pra szaj, kogo chcesz.
Eve de ner wowa ła się per spektywą spotka nia z Mar kiem Tyle rem bar dziejogła by przypusz czać, ale sama roz mowa poszła dość gładko. Pijąc kawę odkmają ze sobą wie le wspólne go; jak gdyby zna li się całe życie.
Skończyli kawę, za pła cili i Mark za suge rował, że odprowa dzi ją pod jej dom –nie była da le ka i nie było sensu brać taksówki. Był piękny wie czór, w sam ra
a cer, więc się zgodziła. Mark wziął ją pod rękę i poszli, przytule ni do sie bieat z siostrą.– Nie ża łujesz, że się ze mną spotka łaś? – spytał po chwili.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 62/75
Eve przyzna ła mu się, że nie mal stchórzyła i do ostatniej chwili się wa ha łaugo nie mogła wyjść z szoku, gdy skontaktował się z nią jej brat przyrodni, ke wie dział na wet wcze śniej, że ktoś taki jak ona istnie je. Dowie dział się o niee ro przy prze glą da niu dokumentów zmar łe go ojca.– Cie szę się ze spotka nia. Nie wiem, cze mu za wsze za kła da łam, że o mesz… Pewnie dla te go, że ja wie dzia łam o tobie, mimo że teore tycz nie nie pom.– Ja też byłem trochę prze ra żony, jak się dowie dzia łem – przyznał Mark ze ś
em. – I nie wiem, co bym zrobił, ale Amy powie dzia ła, że muszę się z tobą ać, bo rodzina jest najważ niejsza.Eve uśmiechnę ła się. Mark co chwila wspominał o swojej żonie; uwielbiał jąło cudowne. Na tomiast re la cja, której za wsze mu za zdrościła, z jego… toh… ojcem, najwyraź niej była okropna. Praktycz nie do sa mej śmier ci lord Crd prze śla dował swe go syna i dzie dzica, wykorzystując każ dą oka zję, by go lea żyć. Jego żona dała Mar kowi na nowo pewność sie bie i siłę, by uciec spodcz ne go wpływu ojca.– Je śli się za bar dzo wtrą cam, powiedz mi, Eve. Amy za wsze mi mówi, że zby
skam! Ale czy… masz kogoś w życiu? Ten fa cet z wa sze go zdję cia w inter nk mu tam… Morelli?Dotar li do jej budynku. Eve za trzyma ła się i spojrza ła czule na bra ta.– Tak, Morelli, Dra co Morelli – przyzna ła. – Ale… nie je stem pewna…– Pozna łem go kie dyś przy ja kiejś oka zji biz ne sowej. W sumie miły gość. Aleę, że nie je steś pewna, czy to już ten je dyny, na całe życie?– Je ste śmy ze sobą, to zna czy, spotyka my sie od pra wie dwóch mie się cy, tyle Głos Eve wyraź nie za drżał. – Bar dzo chcia ła bym, by się oka za ło, że to on, teny. Ale… na te raz nie je stem jesz cze tego pewna.
Odkąd wyje chał do Nowe go Jor ku pra wie trzy tygodnie temu, nie słysza ła wDra ca poza kilkoma la konicz nymi ese me sa mi, na które odpowie dzia ła zre
wnie la konicz nie; bo co niby mia ła mu na pisać? Że nie może żyć bez nie goż da sa motna noc jest dla niej te raz nie do znie sie nia? Że kocha go do sza leńhcia ła by być tak samo kocha na przez nie go? Prze cież on widzi to zupełnieej.Roz są dek i sza cunek do sa mej sie bie podpowia da ły jej, że to był moment przowy w ich re la cji. Gdy Dra co wróci, powinna posta wić spra wę ja sno, na osża: albo prze kształcą to w trwa ły, prawdziwy zwią zek, albo ona bę dzie mujść w życiu da lej. Bez nie go. Tyle że to ła two powie dzieć, a jak na prawdę pose dy go wresz cie zoba czy, nie mia ła poję cia. Przynajmniej rozumia ła te raz, dla
jej matka – je śli kocha ła Char le sa La time ra tak, jak ona kocha Dra ca – trzy nim w tym, jak do nie dawna są dziła Eve, poniża ją cym dla niej związ ku. A ta sama tkwiła w czymś podob nym…Mark uniósł dłoń i starł kciukiem łzę, która płynę ła po jej policz ku.– Nie wyglą dasz na szczę śliwą, siostrzycz ko – powie dział. – Są dzę, że ten Most głupcem i nie widzi zwyczajnie, jak bar dzo jest kocha ny.
– Prze… prze pra szam, że… że pła czę – za łka ła.– Tym akurat się nie przejmuj – odparł Mark. – Przywykłem. Odkąd Amy
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 63/75
cią ży, pła cze co trochę.Amy jest w cią ży? Kolejne dziecko w drodze w rodzinie! Poczuła na gle, jakby tatnią kobie tą na zie mi, która nie była jesz cze w cią ży. Chociaż… Nie liczyłaadnie, ale wyda ło jej się, że spóź nia jej się okres. Nie, to chyba ob se sja, poia ła do sie bie. Brat jednak za uwa żył gonitwę jej myśli.– Co się dzie je? – za pytał.– Nic, nic – za pewniła. – Trochę się roz kle iłam, jak to baba. Słuchaj, za prosiłaę na kawę, ale… je stem trochę zmę czona.
Mark poca łował ją w policzek i ob jął. Eve odwza jemniła poca łunek i uścisk.– Przyjedź nas odwie dzić w Charlford. Amy bar dzo chce cię poznać. Mówiła, żZa myślona Eve odwróciła na uła mek se kundy wzrok od twa rzy bra ta, a kie dywnie na nie go spojrza ła, zoba czyła jak … czyjaś pięść dotyka jego szczę ki i ponie mal na zie mię! Zdą żyła tylko krzyknąć i przypaść do Mar ka, który za ch
ę mocno na nogach, ale nie upadł. Za nim ujrza ła atle tycz ną sylwetkę Dra ca.– Dra co?! Co ty, d-do chole ry, najlepsze go robisz? – za woła ła zszokowa na, zymując chwie ją ce go się bra ta, a drugą ręką szpe ra jąc w toreb ce w poszukiwustecz ki, którą mogła by za ta mować ciekną cą mu z ką cika ust krew.
Dra co sa pał cały ze złości.– Pytasz, co ja robię? To ra czej co wy tu na oczach wszystkich robicie? – rzczym okrę cił się na pię cie i ruszył przed sie bie szyb kim krokiem.
Eve, widząc, że Mark oparł się o ba rier kę i chwilowo jest bez piecz ny, powie
– Zostań tu chwilę i nie ruszaj się. Muszę coś… Muszę coś zrobić.Mark zła pał ją za ra mię.– Zostaw to, Eve. On jest nie bez piecz ny.Par sknę ła śmie chem.
– On? Nie boję się go ani trochę!Dra co szedł szyb ko, ale ona bie gła jesz cze szyb ciej i dopa dła go po ja kichś ie się ciu me trach. Sa piąc, chwyciła mocno za ra mię.– Osza la łeś? – za pyta ła, próbując zła pać oddech.Uniósł drwią co ką ciki ust.– Ja? Nie są dzę – odpowie dział. W rze czy sa mej, czuł w tym momencie wigę: to, przed czym tak się bronił – wszystko jedno, czy na zwać to uczuciemoćby tylko przywią za niem – nie było war te funta kła ków, skoro po raptem trgodniach nie widze nia się jego „ukocha na” ob ściskiwa ła się na ulicy z innym myzną! Ale prze cież powta rzał sobie, że kocha nie kogoś za wsze kończy się źleJego la konicz na odpowiedź zszokowa ła ją jesz cze bar dziej. Nie wie dzia ła, cie je. Dra co powinien być jesz cze w Sta nach, tymcza sem poja wił się ni stąd, nąd, wa ląc w szczę kę jej odzyska ne go po tylu la tach bra ta. To się po prostue ściło w głowie!– Prze… prze cież… – wybełkota ła. – Mia ło cię tu jesz cze nie być?– Tak – odpowie dział pełnym gnie wu, ale i sar ka zmu tonem. – Mia ło mnie nie o, jak widzę, da wa ło ci pra wo robić, co ci się tylko podoba?
Cze kał w cięż kiej ciszy, aż ude rzy w nią grom i Eve zrozumie wresz cie, tym wszystkim chodzi. Za uwa żyła, że Dra co ma na dal dłonie za ciśnię te w pię
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 64/75
– Wiem… – syczał bar dziej, niż mówił. – Nisz czę twój piękny wie czór, Eve. Je dnak cie kaw, czy wiesz, że on jest żona ty. Powie dział ci to?– Niby kto? – Podą żyła spojrze niem za dłonią Dra ca, wska zują cą miejsce, gark opar ty o ba rier kę dochodził do sie bie po ciosie w szczę kę.– Mówisz o Mar ku? Tak, wiem, jest żona ty, ma wspa nia łą żonę.Jej mózg pra cował na pełnych ob rotach, ale dotąd nie mogła zna leźć sensownytłuma cze nia skanda licz ne go za chowa nia Dra ca. Czyż by mie li ja kiś za targ wsie? Ale prze cież ta kich rze czy nie za ła twia się pię ścia mi. I to jesz cze ten m
na chłodno Dra co, kontrolują cy jak nikt swe emocje?I na gle do niej dotar ło: Dra co myślał, że przyła pał ją na schadz ce z kochanke, to wyda wa ło się ja kąś hor rendalną aber ra cją w myśle niu, ale… tak najwyej było; żadna inna teoria nie tłuma czyła jego za chowa nia.Tymcza sem Dra co kipiał w środku ze złości, a jego gniew podsyca ła jesz czeorej wyobraź ni. Ile razy się ze sobą spotyka li? I gdzie? U niej w domu czy w
mś hote lu? A on, głupi, chciał jej zrobić nie spodziankę, przyla tując dwa dni wiej bez uprze dze nia. Za pomniał, że wszystkie kobie ty są najwyraź niej ta kie sa– Jaka matka, taka cór ka… – bąknął po nosem, mówiąc niby do sie bie, ale na
ośno, że Eve usłysza ła.– Co?! To niby o mnie?– Nie twoja spra wa.– Jak śmiesz?– Daj spokój, Eve. Wie my dobrze, kim jest twoja matka i nie próbuj jej tu bro
wój ojciec pewnie zresz tą też…Nie zdą żył dokończyć, bo poczuł ude rze nie jej dłoni na swoim policz ku.– Ty podły, szma tła wy dupku! – wysycza ła.Chciał ja koś za re agować, ale w tym momencie czyjeś palce za cisnę ły się na
mie niu.– To, że mi roz kwa siłeś szczę kę – ode zwał się Mark, który wyrósł na gle obok być może ci wyba czę, ale od na sze go nie żyją ce go ojca ci wara; rozumiesz?Dra co za marł. Z jego twa rzy odpłynął kolor. Pa trzył jak ogłupia ły na stoją ce pm… rodzeństwo. Rodzeństwo? Jak to?– Jest twoim bra tem? – spytał, z trudem dobie ra jąc słowa. – Czyli… lord Charst twoim ojcem?Tra wił tę infor ma cję, za ra zem zda jąc sobie spra wę z tego, co na wyra biał.– Myśla łem…– W dupie mam, co myśla łeś! – wykrzycza ła mu w oczy Eve. Po czym, chwytar ka za dłoń, powie dzia ła: – Chodź my stąd. Nie chcę go znać.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 65/75
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Kilka dni póź niej, gdy tylko wszedł do biura, asystentka wycią gnę ła w jego stuchawkę te le fonu.– Gość dzwoni już chyba piętna sty raz – tłuma czyła, za krywa jąc dłonią słuchawPrzedsta wił się, ale nie dosłysza łam. Ca mal Sur ny, czy ja koś tak.
– Cześć, Ka mel – przywitał go pozor nie bez troskim głosem Dra co. ‒ Co mogęe bie zrobić?– Wyhoduj sobie wresz cie jaja.Dobra rada od dobre go przyja cie la. Dra co posta nowił zignorować za czepkę.– Czy zrobiłem coś, by cię roz złościć?– Zrobiłeś coś znacz nie gor sze go: zdoła łeś poważ nie za smucić moją żonę.Dra co, który za mie nił może sześć słów z księż nicz ką na we se lu jej ojca, nie iał na prawdę, o czym mowa.– A … niby czym? – za pytał.
– Eve jest najlepszą przyja ciółką Hannah, Dra co. Są te raz siostra mi! Twoje st za ka za ne w na szym domu, twoja noga u nas wię cej nie posta nie. Co jest z e tak, człowie ku? Eve jest… wła ściwie, to nie moja spra wa.– Taaa… – wymamrotał Dra co, nie bar dzo wie dząc, co powie dzieć.Ka mel nie był je dynym, który da wał mu do zrozumie nia, że, de likatnie mówie przył spra wę. Josie prze sta ła go pytać o Eve, ale w jej oczach widział pre tea wód, kie dykolwiek na nie go pa trzyła. Co wię cej, miał wra że nie, że cór ka,zorem wielkiej aktywności w szkole i inter na cie, próbowa ła go te raz unikać.Ale co miał zrobić? Eve powie dzia ła mu bar dzo ja sno, co czuje, i na wet g
dł przed nią, próbując ją odzyskać, kto porę czy, że to się znów nie wyda rzy?mit tego, co potra fił znieść. Niech sobie myślą – jego cór ka, przyja ciel, matka,lwiek – że jest fra je rem. Niby on na wa rzył tego piwa, ale…– Dzwonię w innej spra wie, Dra co, i mam na dzie ję, że dobrze robię – prze rwaz myśla nia głos Ka me la.– Tak?– Wiesz, że Hannah jest w cią ży?– Tak, tak. Gra tula cje, przy oka zji.Usłyszał echo długie go westchnie nia po drugiej stronie linii.
– Le ka rze nie pozwa la ją jej te raz podróżować, a ja nie chcę jej zosta wiać sae bar dzo może my za tem poje chać do szpita la…Szpita la? Jego ser ce ścisnę ło się z prze ra że nia.– Eve? Coś się jej sta ło? – rzucił do słuchawki, za nim się za sta nowił, co mówi.– Nie, z nią wszystko w porządku. Ale jej matkę, Sa rah, za wie ziono do szpioz ma wia łem z Char le sem. Jest w roz sypce; rozumiem go, też bym był na ejscu. Sa rah przyję to z cięż kim przypadkiem sta nu przedpa dacz kowe go.Me dycz ny ter min nie wie le mówił Dra cowi, domyślił się jednak, że spra wa ć poważ na.– A dziecko? – spytał.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 66/75
– Wła śnie – potwier dził roz mówca. – Pewnie będą musie li je wyjąć, za nim jesa łoby szanse na prze życie.– Chole ra! Char les wam to powie dział?– Nie, Eve. Za bra ła mu te le fon, bo fa cet łkał i mówił od rze czy. Hannah zaia się o Eve, swoje go ojca, no i oczywiście o Sa rah. Czuje się fa talnie, żeoże tam być, ale ja jej nie pozwolę je chać do szpita la. Muszę więc z nią zose gdybym mógł jej powie dzieć, że ktoś jest przy Eve i się nią opie kuje…Dra co za cisnął zęby.
– Je stem ostatnią osobą, którą Eve chcia ła by mieć przy sobie.– Tu nie chodzi o cie bie, Dra co. Chodzi o na szą rodzinę.Dra co stał chwilę ze słuchawką przy uchu jak onie mia ły. Od ponad trzech tygwyjaz du do Nowe go Jor ku, powta rzał sobie, że ma się z nią nie zwią zywa
wiąz ki kończą się fa talnie, le piej już być sa motnym, ale wolnym. No i ta fa talnacja tuż po przyjeź dzie; skąd mógł wie dzieć, że to jej brat? Eve mia ła te raz pa wo nie chcieć go widzieć, ale, Dio, byłby na prawdę głupcem, nie próbując czmie nić jej zda nia.
– Jadę – rzucił w słuchawkę zde cydowa nym tonem. – Który to szpital?
Prze je chał w re kor dowym tempie sie demdzie siąt kilome trów. Posta nowił, żeie przy niej, nie waż ne, czy ona tego chce, czy nie. A przynajmniej spróbuje;yżej nie dosta nie swojej drugiej szansy. Musi tylko odsta wić na bok całą dtrach przed odrzuce niem. Za cisnął usta w wyra zie obrzydze nia sa mym sobą ł swoje spojrze nie w luster ku.– Ty idioto! – krzyknął.Była prze cież czymś najlepszym, co mu się kie dykolwiek przyda rzyło; jak mó pory bronić się przed tak oczywistą myślą?
Szpital był plą ta niną koryta rzy, ale w końcu zna lazł kogoś, kto, na wet je śli niewie dział na jego pyta nia, to przynajmniej wska zał mu wła ściwą drogę. Grobna pie lę gniar ki oddzia łowej nie wróżyła najle piej. Je śli cokolwiek się sta niatce, Eve się za ła mie, pomyślał.– Pan Morelli?Odwrócił się i spojrzał na odzia ne go na bia ło le ka rza, który wyszedł do nkoryta rza.– Ja kie wie ści?– Jest pan rodziną?
Przez uła mek se kundy za sta nowił się, jak ma odpowie dzieć.– Je stem Dra co Morelli. Eve Cur tis to moja na rze czona.Twarz męż czyzny uspokoiła się, gdy Dra co podał mu rękę.– Prze pra szam, ale mie liśmy wcze śniej pe wien wypa dek. Ja kiś przedsię biopor ter zwę szył trop i wszedł do pokoju, poda jąc się za rodzinę.– Hie ny!Le karz potaknął na to okre śle nie.– Nie ste ty, ochrona pana La time ra prze sa dziła z re akcją i w tej sytuacji i iche liśmy wyprowa dzić. Je stem Geor ge Robinson, neona tolog. Za wołam pie lę g, żeby poka za ła panu drogę do oddzia łu intensywnej opie ki noworodków. Pa
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 67/75
ur tis jest z bra tem.– Chłopiec?Doktor potaknął.– Bar dzo mały, waży nie ca ły kilogram, ale jego stan jest sta bilny. To o matkraz mar twimy.Dra co skinął w podzię ce za poda ny mu kitel, umył ręce, po czym poka za noogę koryta rzem do bocz ne go pokoju z wielką szybą. Pie lę gniar ka, która go a dziła, mówiła coś koją ce go, ale Dra co, który w prze rwach pota kiwał nie obe
yszał tylko co drugie słowo. Jego ser ce nie mal za mar ło, gdy zoba czył przez sve sie dzą cą przy ścia nie.Była ubra na w taki sam rodzaj kitla jak on, tyle że na niej się gał podłogi. Panią, jak sie dzi z ocza mi utkwionymi w ma lutkie stworzonko le żą ce w inkub
e, podłą czone do rurek i pisz czą cych prze wodów. Dziecko zda wa ło się być me od dłoni Eve, a kocha ją cy wyraz twa rzy, gdy dotknę ła de likatnie ma lutkie goz ka, spra wił, że oczy Dra ca za szły łza mi. Eve usłysza ła, jak wchodzi pie lę gniae nie ode rwa ła wzroku od ma leńkiej posta ci w inkuba torze. Dzie ci powinnylchne i różowe, tymcza sem jej bra ciszek był mały i pomarsz czony… Wyglą da
ucho, że bała się go dotknąć, na wet pomimo tego, że le ka rze za pewnia li, że kt jest dobry dla dziecka.– Prze pra szam, wystygła mi her ba ta. – Wie dzia ła, że dziecko jej nie słyszy, że n kontrolują wle wa ne w nie go leki, tak jak oddech podtrzymywa ły oddycha ją ce go ma szyny; wola ła jednak mówić szeptem. – To go nie boli, prawda? – Wydjej się pra wie nie moż liwe, by rur ki wychodzą ce z tak kruchutkie go ciałka nie
odowa ły cier pie nia.Nie słysząc odpowie dzi, Eve odwróciła się, otwie ra jąc za ra zem sze roko ora co spodzie wał się każ dej moż liwej re akcji i miał tyle samo przygotowa nyc
e odpowie dzi. Ale tego, co dostał, nie spodzie wał się wca le.– Na prawdę tu je steś? – spyta ła lekko drżą cym głosem, w którym nie było ania gnie wu. – Ja chyba śnię…Mamrocząc półprzytomnie jej imię, ruszył ku niej, a ona z pła czem rzuciła sie go, opla ta jąc ra miona mi jego szyję i chowa jąc się na jego pier si. Dra co zrobną moż liwą w tej sytuacji rzecz: ob jął ją i przytulił, gdy szlocha ła.Położ na, widząc tak prze pełnioną emocja mi sce nę, zer knę ła je dynie na wskane lu przy inkuba torze i dyskretnie wycofa ła się z pokoju.– Prze pra szam – wyszepta ła Eve, przytula jąc głowę do jego pier si. – Tę skniłabą – doda ła, gdy łka nie nie co usta ło. Podniosła na nie go oczy, w których cza rach.– Moja mama może umrzeć, Dra co.Słowa te prze szyły mu ser ce niczym ostrze i pra wie zwa liły z nóg. Szyb ko sięk opa nował – w końcu przyje chał tu, by za pewnić jej wspar cie. Dotknął lekka rzy, prze suwa jąc palce po miękkim policz ku. Przycią gnął ją jesz cze silnie
wojej pier si.– Po co od razu za kła dać najgor sze, cara? Twoja matka jest w rę kach najleps
ka rzy, a twoje za drę cza nie się na pewno jej nie pomoże.– Masz ra cję, wiem. Ale…
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 68/75
– Musisz trochę odpocząć, kocha nie.Eve uśmiechnę ła się lekko, pa trząc w górę na jego cudną twarz. Wie dzia łar dzo potrze buje Dra ca, te raz bar dziej niż kie dykolwiek; budziła się w n
rasz liwie odczuwa jąc jego brak.Dra co też nie mógł od niej ode rwać wzroku. Była na prawdę piękna, na wet tatnie wyda rze nia zosta wiły na jej czole lekkie zmarszcz ki i sina we wor ki podnymi ocza mi.– Widzia łeś się z Char le sem? – Dziwne było mar twić się o kogoś, kogo tak d
e znosiła, ale tak było. Do tej pory nie wie rzyła, że Char les La timer na prawdęej matkę, ale pierwsze słowa, które przy niej powie dział do le ka rzy, to: „Mna… zrób cie co w wa szej mocy, bła gam, ra tujcie ją!”. W jego oczach dostrze dy autentycz ną troskę i miłość. Był o nią tak za lękniony, że le dwie zdą żył rziem na le żą ce go w inkuba torze syna; wolał cały czas sie dzieć przy niej.Dra co potrzą snął głową.– Nie.– To dla nie go bar dzo cięż kie doświadcze nie…Dra co nie bar dzo wie dział, co odpowie dzieć. Powie dział za tem to, co czuł na
ej:– Bar dzo za tobą tę skniłem…Podniosła na nie go oczy, w których za czę ły się zbie rać łzy. Je śli tak tę sknił, toe go nie za dzwonił? No, ale po odpra wie, jaką mu dała, pewnie nie było to dlała twe.
– Hannah do cie bie dzwoniła? – dopytywa ła się Eve.Pokrę cił głową.– Ka mel. Powie dział, że Hannah bar dzo się o cie bie mar twi. Chcia ła przyje ce on jej nie pozwolił. Boi się, że mogła by poronić wskutek tych emocji.
– Słusz nie – skomentowa ła to cicho Eve. – Ty też nie musia łeś przyjeż dżać – d
Dra co za sta na wiał się, jak rozumieć jej słowa. Czyż by nie chcia ła, by tu był?– Wiesz dobrze, że to nie prawda – odpowie dział. Uśmiech na jej zmę czonej y upewnił go, że ma w tej kwe stii ra cję.– Jak długo tu je steś? – za pytał.– Nie wiem – powie dzia ła Eve głucho. – Dzie sięć godzin, czy coś ta kie go.– Je steś wykończona.– Nie. Ale Char les jest na gra nicy wytrzyma łości… Na prawdę kocha mamę, adziłam, że tak jest. Myśla łam, że poślubił ją z powodu… – jej oczy prze sunę łinkuba torze – …dziecka. Ale się myliłam; co do wie lu rze czy się myliłam.
ama umrze, nie zdą żę jej za to prze prosić.Przytulił ją jesz cze mocniej.– Twoja mama otrzymuje tu najlepszą moż liwą opie kę – sta rał się mówić napoka ja ją co, na ile potra fił. Pogła skał ją w policzek, pod kciukiem poczuł braż liwe włoski na jej skórze.– O-osą dziłam mamę zbyt ła two – chlipa ła Eve. – Myśla łam, że trzyma się g
ra chu, że boi się, że jak z nim ze rwie, to stra ci pra cę i dom. Nigdy nie wpa dłamby ją po prostu o to spytać, nigdy nie roz ma wia łyśmy o tych spra wach…
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 69/75
Dźwięk alar mu spra wił, że za drża ła i spojrza ła prze ra żona na inkuba tor.– Powinniśmy…?Za nim skończyła, do pokoju we szła postać w kitlu. Eve poczuła koją cy uciskw Dra ca na ra mie niu, gdy pa trzyli, jak położ na oglą da uważ nie dziecko, po ctyka paru przycisków na pa ne lu. Dźwięk ustał.– Czy on…?– Wszystko w jak największym porządku; to tylko sygnał, że dane zbioostatnich sze ściu godzin są gotowe do odczytu. Pokój dla rodziców jest na ko
ryta rza, je śli chce cie na pić się kawy czy odpocząć. Ja chwilowo przypilnujęe go dziecka. Na zywam się Alison, je stem tu pie lę gniar ką położ ną. Przy oka zjia cie już dla nie go imię?Eve potrzą snę ła głową.– To do zoba cze nia póź niej; musisz się te raz oszczę dzać, ma muśko – powie dłoż na do Eve.Uśmiechnę li się oboje pod nosem, ale żadne z nich nie wyprowa dziło siostry z. Eve na tomiast przypomnia ła sobie, że ma jesz cze jedną kwe stię do omówi
Dra kiem.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 70/75
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Niby była na to gotowa już wcze śniej. Co noc szła do łóż ka, posta na wia jąc, żwoni i powie o tym Dra cowi na stępne go dnia, po czym budziła się rano, znajdkiś pre tekst, by prze łożyć to na kolejny dzień. A kie dy się wresz cie odwa żyła uka ła jego numer, od razu włą czyła się se kre tar ka. Za dzwoniła za tem do jego
, gdzie jednak je dyne, cze go się dowie dzia ła od którejś z jego asystentek, tna Morelle go nie ma w tej chwili w pra cy i trudno im powie dzieć, kie dy bę dziWie dzia ła, że kobie ta kła mie – Dra co za wsze uprze dzał swoich pra cownikówd i na ile wychodzi – ale co mia ła zrobić? Pewnie sam ka zał im tak mówićronić się przed setka mi te le fonów od najroz ma itszych ludzi, z którymi nie kone musiał chcieć w da nym momencie roz ma wiać.Na doda tek było to w dniach, kie dy ze sobą nie roz ma wia li, tuż po furiackimDra ca na Mar ka i ob ra że niu jej matki. To strasz nie utrudnia ło jej za da nie. B
śli na dźwięk jej głosu rzuci słuchawką? Ma się dodzwa niać ponownie, a jak ła
e ze chce ode brać, powie dzieć mu, że spodzie wa się dziecka?Ale te raz, kie dy na wet położ na potraktowa ła ich jako rodziców… Czy to niejlepszy moment?W tym momencie ode zwał się Dra co:– Słuchaj… Chcia łem też bar dzo prze prosić twoje go bra ta. Za chowa łem sięc nie go strasz liwie. Nie mam do nie go te le fonu, ale przy pierwszej oka zji chm…Eve spojrza ła mu w oczy, uśmie cha jąc się:– Powie dział już wte dy, że ci wyba czy. Gorzej z tyka niem na sze go ojca.
– Doprawdy nie wiem, co mnie wte dy podkusiło, żeby ga dać te głupoty! Zobam przytula ją ce go cię fa ce ta i… zwyczajnie dosta łem furii, rozum prze stał dziaZa milkł. Eve zaś poczuła się w obowiąz ku wytłuma czyć mu choćby pobież niwiłości rodzinne:– Mój ojciec mnie nie kochał – powie dzia ła cichym głosem. – Chciał, żeby mkona ła abor cji i wysłał jej w tej spra wie list. Zna la złam go… nigdy nie powie
m o tym ma mie. Mama była wte dy studentką i pra cowa ła w jego posia dłości as wa ka cji. Na pisał, że je stem śmie ciem, które go trze ba się pozbyć.Dra co westchnął cięż ko.
– Może na wet le piej, że go nie było przy tobie. Że nie mia łaś ta kie go ojca.– To samo powie dział Mark. Sama nie wiem, co myśleć. Tak czy ina czej, nie żyPonownie na chwilę za pa dła mię dzy nimi cisza, którą prze rwał tylko odle gły gz mów na koryta rzu per sone lu szpitalne go z rodzica mi noworodków. Eve wyę też, że słyszy płacz ma lucha. Spojrza ła jednak na szybę pokoju z inkuba toa uwa żyła, że Alison czuwa nad ma leństwem; płacz musiał dochodzić z innej saOdsunę ła się od Dra ca na pół kroku i próbując zna leźć odpowiednie słowa, zamówić:– Nie wiem, czy to dobry moment, by ci o tym powie dzieć, ale… na pewno dejsce.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 71/75
Podniosła głowę, na potyka jąc jego pyta ją ce spojrze nie. Jego twarz była lekkoi dziwnie znie ruchomia ła, jak gdyby prze czuwał, że to, co usłyszy, powinno go z nóg. Odruchowo spojrza ła w dół, na swój brzuch, który za czynał się le
e już dostrze galnie za okrą glać; widać to było na wet przez jej w mia rę luź nąulę.Dra co pobiegł ocza mi za jej wzrokiem i cały ze sztywniał.– Nie chcesz chyba powie dzieć… – Głos uwiązł mu w gar dle.Spojrza ła na nie go ponownie. Tym ra zem twarz Dra ca była całkowicie bla da
e da.– Ale jak … to moż liwe? – spytał.Była tylko jedna moż liwość i oboje wie dzie li o tym dobrze. Dra co za każ dymm się za bez pie czał, ale jedne go razu, kie dy kocha li się w cią gu dnia, pre zer wa pę kła. Próbowa ła go wte dy uspoka jać, że prze cież nie był to środek cyklue dzia ła dobrze, że cykl ma dość roz re gulowa ny. No i sta ło się.Milcze nie trwa ło tym ra zem co najmniej minutę.– A … kie dy poród?– W świę ta – odpowie dzia ła, kła dąc dłoń na brzuchu w ochronnym ge śc
zuch rośnie szyb ciej, niż moż na by przypuścić.Nigdy wcze śniej by nie pomyślał, że kobie ta w cią ży może być seksy. Tymczaa ła przed nim kobie ta nie wątpliwie, je śli wie rzyć jej słowom, cię żar na, któredał pod każ dym wzglę dem jak ab solutnie nikogo i nicze go na świe cie. I tym coś wię cej niż tylko fizycz ne, choćby i najbar dziej intensywne, pożą d
ra co pra gnął nie tylko seksu, flir tów czy pełnych na ener ge tyzowa nia roz mówbie tą – pra gnął się w niej za tra cić totalnie. Pierwszy raz w życiu przyła pał sim, że chce z kimś być, zostać na za wsze. I nie był już taki pe wien tego, co płe dorosłe życie sobie powta rzał: że cze goś ta kie go jak miłość prze cież nie
o bo je śli nie ma, to cze go chce od tej kobie ty?Pokiwał głową w sposób, które go nie była w sta nie jednoznacz nie zinter pre toyra żał ni to smutek, ni pogodze nie się z losem. Ale kie dy spojrzał na nią, w zach dostrze gła… autentycz ną ra dość!– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że bę dziesz ide alną matką dla na siecka – powie dział, powoli, ce re monialnie ce dząc słowa. – Je śli tylko… dassz cze jedną szansę.Eve nie mogła uwie rzyć w swoje szczę ście.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 72/75
EPILOG
– Pada śnieg, pada śnieg!Josie we szła do pokoju, gdzie jej ojciec wie szał na szczycie choinki aniołka, ktzrobiła, gdy mia ła sześć lat. Od tego cza su aniołek stra cił część skrzydła, a
cja nogi go oka le czyła, ale za wsze tam wisiał. Eve, wyglą da jąc na nie mal tak
e coną jak pa sier bica, wsta ła gwałtownie.– Śnieg na Boże Na rodze nie! Co może być lepsze go?– Może godzinna drzemka? – za suge rował jej pragma tycz ny partner.– Dopie ro co prze spa łam trzy godziny. Skoro malcy mi pozwolili…Za burze nia snu sta ły się ich życiem, ale, zmę czony czy nie, jej mąż wciąż byłzystojniejszym na świe cie męż czyzną; od porodu dwa tygodnie temu prze bły czas w domu, poma ga jąc we wszystkim. Potrze bowa ła go bar dzo. Nigdy nimni momentu, gdy USG, na które ra zem poszli, wyka za ło, dla cze go brzuch
st większy, niż moż na by ocze kiwać. Widok dwóch ma łych biją cych ser duszek
ołał u Eve łzy. Ob róciła się wte dy ku nie mu i za uwa żyła, że Dra co też płakie dy się otrzą snął, posta nowił, że poje dzie kupić dom na wsi. I tak zrobił!– Impuls – przyznał. – Ale prze jeż dża łem koło nie go w drodze do Gab by i pomm, że widzę w nim moją rodzinę. Ale je śli ci się nie podoba…Eve go uwielbia ła, więc te raz ich domem była prze budowa na wiktoriańska pla, le żą ca osiem kilome trów od posia dłości jego siostry. Josie była za chwyconac blisko kuzynki. Podczas cią ży zbliżyły się bar dzo do sie bie i odkąd Eve uronków, Gab by była dla niej wielkim wspar ciem. Podob nie jak Josie, która byławycona dwoma ma łymi bra cisz ka mi. Za groże nie ode bra nia opie ki też znikło:
porzuciła pomysł za miesz ka nia z Josie, a swe uczucia prze rzuciła na… zwie wraz z mę żem za czę li sponsorować schroniska dla porzuconych kotów i psów
– Śnieg sypie mocno – za uwa żyła Eve. – Myślisz, że mama i Char les doja dą?Na stępne go dnia przy ich stole za sią dzie dużo osób, choć Ve ronica zde cydoę zostać u Gab by. Ich kolej bę dzie za rok, jak obie ca ła, ale wszyscy wpadnnch. I oczywiście młodszy brat Eve, Joe, który był te raz pulchniutkim je goiem szyb ko gonią cym wzrostem i wagą rówie śników. Sa rah, po kilku dniachwności co do jej sta nu, za czę ła wra cać do zdrowia i już po tygodniu moż na ją
ypisać ze szpita la. A kolejne go dnia świąt mie li ich odwie dzić Mark i Amy z
ieckiem, chłopczykiem imie niem Ivan.– Doja dą, doja dą. Da dzą radę, to jesz cze nie jest prawdziwa śnie życa.Dra co sta nął za nią z rę ka mi na jej ra mionach. Eve opar ła się o nie go, czująco, bez pie czeństwo i miłość.– Na sze pierwsze wspólne świę ta. Szkoda, że Hannah nie bę dzie – powie dsknie Eve.– Przyja dą na sylwe stra.– Nie mogę się docze kać, by zoba czyć ich dziecko.Wie dzia ła, że Hannah urodziła ślicz ną córecz kę, na zwa ła ją Kor de lia i poproEve zosta ła matką chrzestną ma łej księż nicz ki.
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 73/75
– Tak tu cudownie! – westchnę ła, pa trząc na zimowy kra jobraz.W tym momencie głośnik za insta lowa ny w pokoju dzie cię cym wypełnił się owlę cymi piska mi. Eve odwróciła się i ukryła twarz w swe trze Dra ca.– Da vide czy Da rio? – spytał.Ich synowie już mie li swoje wyraź ne osobowości, ale jemu ich wrza ski wydaę identycz ne i nie mógł się na dziwić, że Eve bez proble mu je odróż nia.Odwróciła głowę i słucha ła chwilę.– Da vide.
Ruszyła ku schodom, ale pocią gnął ją do sie bie.– Nie, zostań tu. Przynie sie my ci ich tutaj, prawda, Josie?Za wsze chętna do pomocy Josie wsta ła. W drzwiach Dra co odwrócił się i na cjesz cze podbiegł do żony. Popa trzyła na nie go nie co zdziwionym wzrokiem.– Mówiłem ci już dziś, jak bar dzo cię kocham? – szepnął.Uśmiechnę ła się, gdy prze sunął usta mi po jej war gach.– Raz czy dwa – wymamrota ła.Mia ła nie wątpliwie najlepsze go męża na świe cie!
@
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 74/75
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy
http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 75/75
pis treści
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szóstyRozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
EpilogStrona redakcyjna