75
8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 1/75

Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 1/75

Page 2: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 2/75

Kim Lawrence

Kuszenie Ewy 

Tłu ma cze  nie:

Sta  nisław Te  kie li

@k

Page 3: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 3/75

ROZDZIAŁ PIERWSZY 

Nie lubiła się spóź  niać, więc za cisnę  ła szczę  ki ze zde ner wowa  na. Oczywiściea sensu mar  twić się rze cza  mi, na które się nie ma wpływu, jak mgła na lotny korek na drodze do mia sta. Jesz  cze jednak mniej sensu mia  ło wpa  da nie do b

wojej fir  my prosto z lotniska, ale taką już mia ła na  turę i nic na to nie mogła p

ić. Eve, klucząc wśród tłumu wciąż w klapkach, które roz  sądnie za  łożyła na dt, wyję  ła te le fon. Pa trzyła intensywnie w ekran, porusza   jąc szyb ko palca  mi,gle ostre szarpnię  cie nie mal zwa  liło ją z nóg. Odruchowo mocniej za cisnę  ła pa sku prze  wie szonej przez ra  mię tor  by podróż  nej, ale złodziej, rzuca   ją cy pó

m pod jej adre  sem nie  wybredne prze kleństwa, miał po swojej stronie wzrost: był szczupły, ale wysoki i muskular  ny. Po krótkiej chwili sza  mota  niny ż w swoich rę  kach tor  bę, z którą te  raz ucie  kał.‒ Złodziej! – krzyknę  ła zszokowa  na. – Ra tunku!Wszyscy musie li słyszeć jej krzyk, ale nikt nie re  agował, dopóki wysoki, za  ka

ony młodzik – je  śli jest ja  kiś ste reotyp złodzie  ja, to był nim wła śnie on! – kze  pychał się łokciem w tłumie, trzyma   jąc jej tor bę, nie wpadł na prze  chodnia,ja  koś nie chciał usunąć mu się z drogi.

Tłum co chwila prze  sła niał jej widok, widzia  ła więc je  dynie, jak złodziej pnąc prze  raź  liwie, na chodnik, ob  ra  ca się z wyra zem wście kłości na twa  rzy w

na  głej prze  szkody, jaka wyrosła mu na drodze, po czym…  na gle zrywa siwne nogi i bez tor  by gwałtownie ucie  ka.Dra  co westchnął bez  silnie. Odruchowo chciał biec za złodzie   jem, ale był już mspóź  niony, więc schylił się je  dynie po skra  dzioną tor  bę, która w tym mome

worzyła się i wysypa  ła się z niej na chodnik cała za  war  tość. Za mrugał. Wszyssię tego ranka spodzie  wał, ale nie tego, że bę  dzie stać po kostki w damskiej

nie, sza le nie seksownej, musiał przyznać, w dodatku w publicz  nym miejscu.‒ Kusze  nie Ewy… – prze czytał ręcz  nie wyha  ftowa  ny na  pis na metce je dwab  a nika, le żą  ce go na wierz  chu kupki. Wście  kle różowa szkocka kra  ta zda  wa łska zywać na silną osobowość wła  ścicielki, na ile znał się oczywiście na tych sach. Misecz  ka D… Tak jak misecz  ka Ra  chel, tyle że ona używa  ła bar  dziej sta nych odcie ni. Westchnął ponownie. Tę  sknił za wspa  nia łym seksem, jaki Ra chel, ale nie za nią samą – w sumie więc nie ża  łował, że wszystko się już s

yło. Gdyby tylko nie prze kroczyła gra nicy… Za  czę  ło się od coraz częstszychenta rzy typu „my” i „nas”: może  my się za  trzymać u moich rodziców…, mojara za  ofe rowa  ła nam ich domek zimowy, bo bę  dzie pusty na Nowy Rok … Dra  c

sie bie za przyzwole nie na to, że trwa  ło to i tak dość długo, ale co miał zrooro seks z Ra  chel był na  prawdę nie  sa mowity?Do kulmina  cji doszło parę mie  się cy temu, gdy przypadkowo wpa  dła na nśrodku ekskluzywne  go centrum handlowe  go. Była to jedna z rzadkich w jego

u oka  zji, by spę  dzić trochę cza  su sam na sam z cór  ką. Chcąc nie chcąc, przedł je sobie, a potem, w drodze do domu, usłyszał komentarz Josie:‒ Ale tej nie zła  miesz ser  ca tak jak tamtym, prawda, tato?

Page 4: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 4/75

No tak … Odkąd matka Josie go porzuciła, kobie  ty traktował jako chwilowe pmnostki, do których nie ma się co przywią  zywać. Próbował trzymać cór  kę od raw z da  le ka, no ale nie za  wsze było to moż  liwe – za  wsze moż  na się było na pad przypadkowo na  tknąć na kogoś w centrum handlowym.

‒ Nie zły ma te riał – wymamrotał, prze  suwa   jąc kciukiem po gładkim je dwa biu.‒ To moje!Zde ter  minowa  ne spojrze  nie Eve spoczę  ło na sta  niku w szkocką kra  tę, który

a ła na  dzie  ję, sta nie się hitem najbliż  sze  go se  zonu.‒ Je steś Eve?‒ Tak.Odpowie dzia ła automa tycz  nie, za  nim zda  ła sobie spra  wę, że fa cet, pa  trząetkę, nie mógł prze  cież wie dzieć, że Eve jest wła  ścicielką fir  my bie  liź niarwybie  ra na zwy na projektowa  ne przez sie  bie produkty. Inna rzecz, że nie wyła na ra  sową biz  ne swoman, do której pa  sowa  ła by tak luksusowa bie lizna… Uże le  piej bę dzie zmie nić te  mat.

‒  Dzię  kuję, że za  trzyma  łeś tego złodzie  ja. To było na prawdę…  wielkie –

rząknę ła. Czuła, jak przy tym sza le nie przystojnym i atle  tycz  nie zbudowaęż czyź  nie przyspie sza jej puls, ogar  nia ją fala na  głe go gorą  ca, a żołą  dek za  cę niczym pięść.Podniosła oczy i przyjrza ła się dokładniej jego twa  rzy: wyraź  nie za  rysowa  nymiom policz  kowym, kla  sycz  nej, kwa  dra towej szczę  ce, zmysłowym ustom i dłuę  som…Tak, był nie  zwykle przystojnym, być może najprzystojniejszym męż  czykie go kie dykolwiek widzia  ła z tak bliska. Nic dziwne  go, że jej cia  ło za czyna ło m sza leć. Za  uwa  żyła też cienką bia  łą bliznę koło ust, być może ślad po uprowe ru, gdy miał pięć czy sześć lat. Na twa  rzy męż  czyzny taka dyskretna b

e wywoływa ła jednak odra  zy; wręcz prze  ciwnie, doda  wa ła jej aury za  wa diaorstkości i ka  za  ła się domyślać pełnych nie  bez  pie  czeństw przygód, przez ja kiwne prze  szedł w swoim młodzieńczym życiu.Myśl, że jest uwa  ża  ny za boha  te ra, bo stał nie  ruchomo i pozwolił, by złodziee  go wpadł, wywoła  ła u nie  go ironicz  ny uśmiech.‒ Nic ta  kie go – odpowie  dział, pa  trząc to na misecz  kę D, to znów na stoją  cą pm kobie tę, która de  likatnym, ale sta  nowczym ruchem wyję  ła mu biustonosz z le że… Ten sta  nik nie mógł być jej, jako że zde  cydowa  nie nie mia  ła misecz  kła ściwie, przyjrzawszy jej się uważ  niej, był pra wie pe wien, że w ogóle nie m

sobie sta  nika, mimo dość chłodnej, londyńskiej aury. Pyta   ją ce spojrze  nie męży krą  żyło po jej ma  łych, ale jędr  nych pier  siach, unoszą  cych się w prędkim ryd luź  ną bia  łą koszulą.Eve poczuła na sobie jego spojrze nie i za  rumie  niła się jesz  cze bar  dziej, mime dzia ła, że jest wystar  cza   ją co „chroniona”. Nic nie mogło być bar  dziej za  krce niż jej koszula: wszystko ściśle przyle  ga  ją ce do cia ła draż  niło małą rankę pj łopatki, która nie do końca się jesz  cze za  goiła.‒ Dzię  kuję – powtórzyła, próbując wlać w swe słowa nie  co cie  pła, co zwyklezychodziło jej ła two. By chuchać na zimne, za  pię  ła kurtkę, uwa  ża   jąc, żeby nieąć za mocno ra  mie nia. Do przyszłe  go tygodnia powinno się za  goić na tyle, by

Page 5: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 5/75

a ponownie za  łożyć sta  nik.‒ Na  prawdę masz na imię Eve? – Za  cie ka wione spojrze  nie błą  dziło po jej twśli biblijna Ewa posia  da ła tak ponętne i za  chę ca  ją ce usta jak ona, mógł zreć, dla  cze  go Adam dał się skusić…‒ Tak. A ty je  steś Adam? – odpowie dzia ła swoim sta rym tekstem, przygotowapodob  ne sytuacje, które zda rza  ły jej się dość czę sto.

‒ Nie, je  stem Dra  co. Ale je  śli chcesz, możesz do mnie mówić Adam.‒ Za  chę  ca  ją ca ofer  ta, ale wątpię, że  byśmy jesz  cze kie  dykolwiek mie  li oka zj

bą roz  ma  wiać.Podzię kowa  ła mu raz jesz  cze, we  pchnę ła sta nik i resz  tę bie lizny do tor  byym, kiwnąwszy na poże gna nie głową, ruszyła da  lej.

Fra  zer Campbell, bę  dąc człowie  kiem drobia zgowym, doczytał tekst listu, po cpra  wił okula  ry-połówki i za  czął czytać od początku. Dra  co próbował poha mo

yta cję.‒ Za  kła dam, że to pusta groź  ba? – spytał, po czym za  czął krą  żyć nie  spokojnikoju niczym za mknię ta w klatce pante  ra.

List, choć upstrzony zda nia  mi ma   ją cymi przypominać ję  zyk prawniczy, był naręcz  nie; pismo na  le ża  ło do jego byłej żony, słownictwo już nie  koniecz  nie… Ddejrze  wał, że ktoś jej przy tym poma  gał, i domyślał się, że musiał to być naony jego byłej, Edward We  ston, który otrzymał nie  dawno miejsce w par  la meię ki rodowe mu na  zwisku. Domyślał się też powodu: sprze  da wa nie się brytyjinii publicz  nej jako obrońca war  tości rodzinnych było trudne, dopóki przyna nie inte  re  sowa ła się nie  mal w ogóle życiem porzuconej przed laty cór  ki. De znał osobiście We  stona, ale słyszał parę razy jego dowcipy w wywia  dach te  nych; musiał przyznać, że były na  wet śmiesz  ne.

Tyle że je  dyną rze  czą, z której Dra  co ab  solutnie nigdy się nie śmiał, był los r ki.‒ For malnie to na  wet nie jest groź  ba, prawda? – rzucił w stronę sie  dzą ce go myzny, szuka   jąc w jego oczach potwier dze nia.Fra  zer, star  szy od nie  go o dobrych kilka  na ście lat i lekko już siwa  wy męż  czyygła dził pa  pier dłonią i położył go z powrotem na biur  ku, gdzie wylą  dował pwilą, zmię  ty wście  kle w kulkę.No ja  sne. Edward We  ston nie był prze  cież idiotą, by na  ra  żać się przedsię  biwpływowej rodziny włoskie  go pochodze  nia, który zna  ny był z wie  lu rze  czy, al

wno nie z nadsta  wia nia drugie  go policz  ka.‒ Mam mówić szcze  rze? – za  pytał Fra  zer, ścią  ga  jąc na czołem brwi.Dra  co posłał mu w odpowie  dzi zdziwione spojrze  nie.‒  Ide alnym roz  wią za  niem byłoby, gdybyś się oże  nił – powie dział Fra  zer tonktórym Dra  co dosłyszał lekką złośliwość. ‒ Twoja cór  ka mia  ła by wte  dy w swmu… ‒ się  gnął po list, by za  cytować: – „sta  bilny kobie cy model wychowawczyFra  zer uśmiechnął się, przyta  cza   jąc tę fra  zę, ale Dra  cowi nie było bynajmnie

mie chu. Z głę bokim westchnie  niem osunął się na fotel po drugiej stronie biur  ka‒ Prę dzej już wprowa  dzę się z powrotem do matki.Drugi męż  czyzna aż par  sknął, przypomina   jąc sobie pa nią Ve  ronicę Morelli, k

Page 6: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 6/75

ał za  szczyt swe  go cza  su poznać.‒ Sta ry – mówił da  lej Dra  co, nie podzie  la  jąc dobre  go humoru roz  mówcy. ‒ Podzę do cie bie jak do przyja  cie la, a nie prawnika. Nie stać by mnie zresz  tą twoją stawkę.

Star  szy męż  czyzna znowu par  sknął. Dra  co Morelli urodził się w rodzinie opłycej w bogactwa i przywile   je; teore  tycz  nie mógł nic nie robić i mieć za cozez sto kolejnych lat, ale był z na  tury przedsię  bior  czy i ku ucie  sze jego włodziny przez ostatnie dzie sięć lat dokonał se  rii finansowych inwe  stycji, które s

ły, że w krę gach finansje  ry na  zwisko Morelli za czę  to utoż  sa miać z sukceałżeństwo Dra ca było wprawdzie kompletną klę ską, ale dało mu przynajmr kę, którą uwielbiał. Nie na tyle jednak, by dla jej dobra pa  kować się w koopot.Mie  wał romanse, najczę ściej krótkie, bez wielkich porywów ser  ca. Seks bye  go fizycz  ną potrze bą; po co, powta rzał sobie, łą  czyć z tym od razu uczucia?‒ Wspomina o pra  wach rodzicielskich… – przypomniał, na  wią zując do listu, krę minut temu zmiął. – Tak jej pewnie ka  zał na  pisać ten We ston.Obecny fa  cet jego byłej był za  ska kują  cym wyborem jak na kobie  tę, która najc

ej spotyka ła się ze znacz  nie młodszymi od sie  bie męż  czyzna  mi. Dra  co wątpiwią zek ten miał potrwać dłużej, a je  śli przypadkiem się mylił… No cóż, niecozia da jak najle  piej. Byle  by tylko nie próbowa  li znisz  czyć pięknie roz  kwita  jącia jego cór  ki!‒ Lubię Cla re… – powie  dział w za  myśle  niu Dra  co. – Na  dal, po tym wszystkimwypra wia ła, lubię ją w ja  kiś sposób, ale nie powie  rzyłbym jej opie  ce na  wet kco dopie  ro wchodzą cą w dojrza  łe życie na  stolatkę – dodał, potrzą  sa  jąc zde ca nie głową.Już dawno temu wytłuma czył sobie, że gdy roz  da wa no gen odpowie  dzialn

a re po prostu nie było nigdzie w pobliżu. Josie mia  ła trzy mie  sią ce, gdy jego szła na za  bieg na twarz i ma  nikiur, z które  go… nie wróciła. Zosta   jąc sa motdzicem jako dwudzie stola tek, Dra  co musiał na uczyć się paru umie  jętności bayb ko – ale w tym akurat był dobry. Ojcostwo było dla nie  go nie usta  ją cym wyem, tak jak odpie  ra  nie prób wpływa  nia na swoje i cór  ki życie przez jego mapani Morelli najwyraź  niej wmówiła sobie, że tym ra  zem znajdzie odpowier tię dla swe  go syna.‒ Pisze, że chce odzyskać pra wa rodzicielskie, Dra  co, a jest, było nie było, ma łej. – Fra zer uniósł dłoń, powstrzymując wybuchową re  akcję roz  mówcy, po cntynuował: – Ale pa  trząc na to, co w życiu na  wyra  bia ła, nie są  dzę, by sąd pylił się do tej prośby, na  wet je  śli poślubi Edwar  da We stona. Zwłasz  cza że poswien, ja  kiś tam, kontakt z Josie, nie może więc twier  dzić, że za bra  niasz im siwać.Dra  co potaknął. Mimo ca łej swej nie  odpowie  dzialności jego nie  gdysiejsza ła matką Josie i na swój sposób kocha  ła je dynacz  kę. Miłość Cla re ozna cza  łak, że mogły mijać mie sią ce, kie  dy nie czuła potrze  by skontaktowa  nia się z cóza oka zjonalnymi ese  me  sa mi albo mejla mi, po czym nie  spodzie  wa nie poja w

ę ob  ła dowa  na pre zenta mi niczym wzorowa matka, dopóki oczywiście coś innb ktoś inny, nie za  ab  sor bowa  ło jej uwa  gi. Jego postrze  ga nie swej byłej żony

Page 7: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 7/75

ciąż za  bar  wione cynizmem, ale sam gniew dawno zniknął. Widać odpowie  dzia cie rzyństwo nie było jej pisa ne…‒ Więc myślisz, że nie mam się o co mar  twić? – spytał Fra  ze  ra.‒ Je stem prawnikiem, Dra co… W moim świe  cie za  wsze jest się o co mar  twić.Dra  co Morelli zer  knął na ze  ga rek i pode  rwał się, strze  pując nie  widzialny pde  alnie dopa  sowa  ne  go sza re  go gar  nituru. Musiał zdą żyć na he  likopter, który za  wieźć na ślub dawne go partne  ra biz  ne  sowe  go, Char  le sa La time  ra. Uw

prawdzie, że śluby są de pre syjne i nudne, ale Josie bar  dzo się ucie  szyła na

wystą  pie  niu w nowej sukni, więc dla jej dobra posta  nowił się poświę  cić.‒ To prawda, że La timer bie  rze ślub ze swoją kuchar  ką? – spytał Fra zer, ścc na poże  gna  nie dłoń przyja  cie la.‒ Nie mam poję  cia – odpowie  dział szcze rze Dra  co, który jesz  cze mniej niż śbił plotki. – Ale faktycz  nie tak mówią – dodał za  myślony. Myślał te  raz ponowróżowym sta niku w szkocką kra  tę i pa  rze pa  trzą  cych na nie  go wielkich zie  lozu… Ta myśl nie opuściła go w drodze do windy, jak i podczas jaz  dy nią, w

kilkoma innymi pe  tenta mi, w dół budynku biurowe  go. Próbował sobie powta  rZie lonooka – jak w mię dzycza  sie zdą  żył ją ochrzcić – nie była prze  cież w jeg

e…‒ Och, prze  pra szam bar  dzo! – Z za myśle  nia wyrwał go głos kobie  ty, która wewindy na którymś z pię  ter, zde  rza   jąc się z nim. Chwycił ją za ra  mię w osta

omencie przed upadkiem.‒ Wszystko w porządku? – za  pytał. Za  uwa żył jednocze  śnie, że blondynka, kę z nim zde  rzyła, zde cydowa  nie była w jego typie. W prze ciwieństwie do Zie  liej.Kobie  ta sta  nę ła na jednej nodze i wspar  ła się na jego ra  mie  niu.‒ Prze  pra szam, nie pa  trzyłam, gdzie idę. To przez te choler ne szpilki.

Ob róciła kształtną kostkę, za pra sza   jąc do ob ser  wa cji, i Dra  co, jako dobrzeowa  ny męż  czyzna, spojrzał w dół.‒ Nie wiem, czy mnie pa  mię tasz…? – mówiła do nie  go, mruga   jąc przy tym rz. Dra  co za  uwa żył, że usta piękniejsze mia  ła jednak Zie  lonooka. – Spotka  liśmgali cha  ryta  tywnej w ze  szłym mie  sią cu.

‒ Oczywiście – skła  mał Dra co, za  sta na wia  jąc się, czy aby na pewno kobie tpa dła nań przez przypa  dek. Ale prze  cież nie mogła wie  dzieć, że bę  dzie je chndą! Kto tam zresz  tą wie? Kobie  ty są prze  bie głe, powtórzył swą sta  rą maksy

o nie zna czy, że nie na  le ży z nimi flir  tować; trze ba jednak być czujnym.– Wybacz, spie  szę się – powie  dział do próbują  cej za  ga dać go ponownie blondyy byli już na dole.‒ Szkoda – odpowie  dzia ła. ‒ Ale masz prze  cież mój numer. Je  śli twoja ofer  tacji jest da  lej aktualna....Dra  co na  prawdę nie mógł sobie przypomnieć wcze  śniejsze go spotka  nia z bnką, ale spotykał się z tyloma kobie  ta mi, że wszystko było moż  liwe. A jako sdrywacz odruchowo za  pra szał wszystkie spotka  ne na swej drodze nie  wia sty, zywiście były seksy, na kola  cje w bliżej nie okre  ślonej przyszłości.

Za  sta na  wiał się, co odpowie dzieć, ale wła  śnie w tym momencie blondynka za  uła kogoś na ulicy, kogo najwyraź  niej zoba czyć się nie spodzie  wa ła, i za czę  ła d

Page 8: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 8/75

oby ma  chać dłonią.‒ Eve! – wrza  snę ła.Stoją ca u wejścia do podziemne  go par  kingu Eve widzia  ła wprawdzie swoją zną już od dobrych paru se  kund, ale dopie  ro te raz zda  ła sobie spra  wę, że jesttowa rzystwie… męż  czyzny, który parę godzin wcze  śniej oca  lił jej tor  bę, prz

a  jąc złodzie   ja. I o którym tak na  prawdę przez tych parę godzin intensywniea ła. I uwierz tu, człowie  ku, w przypa  dek!Poczuła de likatne ła  skota  nie w żołądku, a w uszach usłysza  ła głośne wa  le nie p

ie  sza   ją ce go ser  ca. W tym sta  nie nie bar  dzo mogła się skoncentrować na tymówiła jej zna   joma, modelka słyną  ca tak ze swe  go ide alne  go cia  ła, jak i bogaławnych fa  ce tów, z którymi się lubiła poka  zywać w towa  rzystwie. Je  śli ten byecnym, to nie  wątpliwie musiał być boga  ty.‒ Witaj, Sa brina – rzuciła, bar  dziej niż na zna   jomą pa  trząc na zna  ne  go już sęż czyznę, za  sta na wia  jąc się, czy kie dykolwiek zdoła się uwolnić od znie  wa la jy przycią  ga nia, którą ema nowa ło jego spojrze  nie.‒ Eve, dobrze cię widzieć – mówiła Sa  brina, zbliża   jąc twarz do jej policz  ka. –ta  kim momencie. Wła śnie mia  łam ci powie  dzieć, że… ‒ dra ma tycz  na pauza p

użyła się odrobinę za długo – je  stem wolna!Eve była skołowa  na i nie bar  dzo wie  dzia ła, od cze  go czy kogo jej zna  jomaolna. Ale je  śli jest wolna, to chyba nie jest kobie  tą stoją ce go przy niej męż  czyza  czej chyba nie wyjeż  dża ła by z ta  kim tekstem? Po wyra  zie twa rzy Dra  ca zowa ła się, że on też nie ma poję  cia, o czym mówi blondynka.‒ Wolna? – spyta  ła Sa  brinę.‒ Tak. Skończył mi się kontrakt ze sta  rą agencją; wiesz, nie pła  cili najle  piej, e podpisa  łam nowe  go. Za  tem chętnie wystą piła bym w ja  kiejś twojej kampprawdzie mój agent twier  dzi, że nie chce  cie już używać mode  lek, ale prze  cie

yba nie odmówisz?Eve kusiło, żeby powie  dzieć na odczepne  go, że będą z nią w kontakcie, ale jejnętrz  na uczciwość zwycię żyła. Byłoby nie  spra wie dliwie trzymać dziewcnie  pewności.‒  Słuchaj, rze  czywiście zre zygnowa  liśmy z mode lek na rzecz prawdziwychst… zwykłych kobiet.‒ Chcesz powie dzieć, że je stem nie  prawdziwa?Eve za  milkła w za  kłopota  niu. Ale wówczas z pomocą przyszedł jej Dra  co:‒ Twoja przyja  ciółka chcia  ła powie  dzieć, Sa  brino, że żadna zwyczajna kobie  ty nie śniła  by na  wet, że może wyglą  dać tak jak ty.‒ Je steś kocha ny – odpar  ła na to Sa  brina i poca  łowa  ła go w gładko wygolony ek.Ponad głową modelki Eve uchwyciła skie  rowa  ne nie wątpliwie do niej spojrzemnych oczu męż  czyzny. He  ba  nowe brwi uniosły się i Dra  co uśmiechnął siej uśmie  chem, którym wcze  śniej znie  wa lał nie  prze  liczone rze  sze kobiet.

mrużyła oczy i uniosła podbródek w nie  mym wyzwa  niu. Nie była na tyle głupiamie  chać się do męż  czyzny, który flir  tuje z jedną kobie  tą, gdy inna ca  łuje go w

zek!Sa brina tymcza  sem nie da  wa ła ła two za wygra ną:

Page 9: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 9/75

‒ Ale czy to przypadkiem nie jest na odwrót? Wszystkie pomyślą, że je  śli kn produkt, będą wyglą  dać jak ja?Eve westchnę  ła. Nie mia  ła cza su ani chę  ci tłuma  czyć się przed kobie  tą, za ką dinąd nie szcze gólnie prze  pa da ła. Jej oczy wbrew jej woli prze  sunę ły się pokim, nie  co aroganckim towa  rzyszu Sa  briny.‒ Wybacz, ale muszę le  cieć – powie  dzia ła w końcu. ‒ Miło było na sie  bie wpaSłysza  ła w swoim głosie nie  szcze  rość, ale trudno, ina  czej by się jej nie pozbopusz  czoną głową ruszyła w stronę wejścia do podziemne  go par  kingu. Czuł

iwnie. Za uwa  żyła, że jej dłoń drży, gdy się  ga ła do toreb  ki po kluczyki. Pomyśdość mia  ła już wra  żeń jak na ten dzień, zwłasz  cza że była po te  le fonicz  nej, tj jak zwykle, roz  mowie z matką, która, jak za  wsze, ostrze ga ła ją przed wyko

ują cymi kobie ty samca  mi, podczas gdy sama w życiu raz za ra  zem pa  kowa  łkolejny nie uda ny zwią  zek, łącz  nie z ostatnim, na  wet je śli ten trwał już od par

miał się wła  śnie za  kończyć związ  kiem małżeńskim; Eve wie  dzia ła jednak, że wiej czy póź  niej skończy się to, jak wszystko w życiu jej matki, ka ta strofą.

‒ Za sta na  wia mnie, dla cze  go przede mną ucie kasz.

Za  trzyma  ła się gwałtownie, nie  mal upusz  cza   jąc kluczyki. Odwróciła się. Jaka  ska, ktoś tak wysoki może się poruszać tak cicho, prze  myka   jąc mię  dzy za  paa nymi sa  mochoda  mi jak kot? A może wca  le się nie skra dał, bo stał te  raz, paręów przed nią, obok wyścigowe  go cacka, które najwyraź  niej było jego wła  snousia  ła przyznać, że auto pa  sowa  ło do nie  go. Nie zna ła się aż tak na mar  kachochodów, ale wie  dzia ła przynajmniej, że ten musiał kosz  tować for  tunę. Undbródek.‒ Wiesz, że prze  śla dowców kobiet moż  na ścigać prawnie?Wie dzia ła jednak doskona  le, że adre  na lina krą żą  ca po jej cie  le nie była spow

a na stra  chem, a… podnie  ce niem. I to dopie  ro było na  prawdę prze ra  ża   ją ce.‒ Całkiem słusz  nie – odpowie  dział. – Jako wielki admira  tor płci pięknej uwakaż  dy prze  śla dują  cy tę płeć męż  czyzna powinien…

Prze rwa  ła mu gwałtownie:‒ Ja kie to musi być w sumie cięż  kie życie, kie  dy kobie  ty nie mogą ci się oprawda?Za  milkła, doda   jąc w duchu, że na szczę  ście nie jest jedną z nich. Ale jej cia  łoło co inne  go.‒ Pochle  bia mi to…

‒ Nie było to moim za  mia rem – odpowie  dzia ła, próbując się drwią  co uśmiechnNie zna  ła go prze cież.Nie lubiła.I… nigdy nie czuła tak silnej fizycz  nej re  akcji na męż  czyznę. Nigdy.‒ Spokojnie, cara, nie prze  śla duję cię. Za  par kowa  łem tu sa  mochód. – Na  czik na pilocie i auto błysnę  ło re  flektora  mi. ‒ Chcia  ła byś może… pójść ze mnąś na kola  cję?Dra  co był nie  mal tak za  skoczony, że to powie  dział, jak ona, słysząc to. To nie jego stylu – to one za  zwyczaj dopra  sza  ły się o kola  cję czy ja  ką kolwiek oka  zję  dze nie z nim cza  su. Ale widząc wsia  da  ją cą do auta dziewczynę, prze stra  szy

Page 10: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 10/75

może jej już nigdy wię cej nie zoba  czyć.‒ Prze  cież jest chyba mię  dzy nami… – dodał, z trudem dobie  ra   jąc słowa ‒ je  mia?Uff, wywa  lił to z sie  bie. Te  raz, pomyślał, jej kolej.Twarz Eve pokrył lekki rumie  niec, ale w zie  lonych oczach za  migota  ły wścyski.‒ Rozumiem, że wielkie ego nie pozwa la ci przejść obok ja  kiejkolwiek kobie  te spróbować jej znie wolić?

Przybrał wyraz twa  rzy pe  łen za sta nowie nia, jak gdyby roz  wa żał sensownośutu. Po czym pokrę  cił prze  czą  co głową.‒ Znie wole  nie suge  ruje pa  sywność – powie  dział pra  wie szeptem, wpa  trzony ta. Eve poczuła ponownie, że żołą  dek ściska jej się w ka  mień. – A pa  sywnośćdna.‒ A ja uwa  żam, że nudni są męż  czyź  ni z gigantycz  nym ego! – nie  mal wrza  sa da  jąc na fote  lu kie rowcy. – I nie ma żadnej che  mii! – doda  ła równie głośnoza  skując drzwi.Słysza  ła dźwięk jego niskie  go, gar  dłowe go śmie chu przez me  ta licz  ny odgłos

, gdy ma  newrowa  ła bie ga mi, za  nim zna la zła wstecz  ny.

Page 11: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 11/75

ROZDZIAŁ DRUGI

Dwie młode kobie  ty sie dzą ce w sypialni mia  ły koło dwudziestki, ale na tym yły się podobieństwa mię  dzy nimi. Dziewczyna sie  dzą ca na brze  gu łoża z baimem, z noga  mi za łożonymi jedna na drugą, była ele  gancką, wysoką, nie bieą blondynką. Druga, krą  żą  ca bez ustanku po pokoju od pię  ciu minut, wystuk

iewny rytm ob  ca sa mi, nie była ani wysoka, ani blond, i, mimo że kobie  ty ra  ne identycz  nie, w prze  ciwieństwie do swej kole żanki nie wyglą  da ła na ele  g. Mia  ła metr sześćdzie  siąt bez ob  ca sów i kasz  ta nowe włosy, zwinię  te w c

ę zeł na smukłym kar  ku. Podyktowa  ne to było zwykłą wygodą: jej włosy, wystana choćby odrobinę wilgoci, zmie  nia  ły się w la  winę nie  kontrolowa  nych lo

Eve lubiła kontrolę we wszystkich aspektach swoje go życia.Był w jej życiu czas, gdy próbowa  ła na  śla dować nie  wymuszoną ele  gancję swzyja ciółki Hannah, ale jakkolwiek by się sta  ra  ła, to się nie uda  wa ło. Za wsze yło się tak, że wyglą  da ła, jakby się ubra  ła w ciuchy swojej matki. W końcu

na la zła wła  sny styl, lub, jak na  zywa ła to Hannah, wła  sny uniform, mundur. tym trochę prze  sa dy. Nie wszystkie gar  nitury Eve były czar  ne – nie  które a na  towe – a kto ma czas na za  kupy, gdy trze ba prowa dzić biz  nes? Nie moż  ne pozwolić na re  laks w świe  cie pełnym współza  wodnictwa.‒ Och! – Potknę  ła się, na  stą piwszy na brzeg sza  robłę  kitnej sukni, w której mystą pić jako druhna; za  chwia ła się i ude  rzyła kola  nem o stoją  ce pod oknem ko. Od bólu jej zie  lone oczy wypełniły się łza  mi.‒  Trze  ba było przychodzić na przymiar  ki – skar  ciła ją z uśmie  chem na twannah – to suknia nie była by za długa.

Poprawki na ostatnią chwilę ozna  cza  ły, że sukienka Eve mia  ła jako taką ta  liękolt gor  se tu cią  gle miał tendencję do zsuwa  nia się, gdy Eve rusza  ła się zbyt s– a Eve rusza  ła się szyb  ko pra  wie cały czas. Podcią  gnę  ła suknię z ner  wo

estchnię ciem. Gdyby tylko była hojniej przez na  turę ob  da rzona w okolicy ker  siowej, nie byłoby proble  mu, a tak na  wet z chustecz  ka mi we  pchnię  tymi wk bez ra  mią czek, który ob  cie rał czę  ściowo za  gojoną bliznę na łopatce, na  dal wa  ło jej jedne  go roz  mia  ru, by utrzymać gor set na miejscu.‒ Wymia  ry, które przysła  łaś, były za  wyżone. Sa rah powie dzia ła, że schudłaśd cię ostatnio widzia  ła – mówiła Hannah. – Z drugiej strony wiem, że z Aust

zyla  tywać na przymiar  ki ra  czej byłoby trudno. Szkoda tylko, że nie było cioim ślubie.Poczucie winy, które nosiła w sobie od momentu roz  mowy z matką, oskar  żave o to, że nie ma jej przy niej w tak waż  nym dla rodzicielki momencie, zwięksę po uwa  dze przyja ciółki. Ale szyb  ko przypomnia  ła sobie, że na ślubie przyja  ce była nie ze swojej winy.‒ Wiesz, gdybyś nie za wia da mia ła o ślubie w ostatniej dosłownie chwili… – poia ła tytułem uspra  wie dliwie nia. – Nie mogłam prze  cież z Sydney…‒ Wiem, wiem – odpowie  dzia ła Hannah. – Sama omal się na ten ślub nie spm – doda  ła, odruchowo spoglą  da  jąc na swój pęcz nie  ją cy z tygodnia na tyd

Page 12: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 12/75

zuch; Eve była chyba najbar  dziej ga powa  tą istotą na świe  cie, skoro się nie doła, dla  cze  go przyja ciółka zde  cydowa  ła się na ślub nie  mal z dnia na dzień. –k czy ina czej, czy to nie piękne, że sta  je my się dziś, ty i ja, jedną rodziną?Eve prze  łknę ła re  plikę, którą mia  ła na końcu ję  zyka.Nie mogła powie  dzieć przyja  ciółce, że uwa  ża jej ojca za smutne  go, zbla  zowa  a  je ra, a fakt jego ślubu z jej matką za nie  szczę  ście. Choć z drugiej strony dzię, że zde cydowa  li się na małżeństwo – są  dziła, że ojciec Hannah je  dynie wykoywał jej matkę do za  spoka   ja nia swoich chuci. Tymcza  sem pan Char  les La  time

ko że przyznał się do długotrwa  łe go romansu ze swoją kuchar  ką po la  tach ua nia go, ale oświadczył wszem i wobec, że się z nią oże  ni, za  pra sza   jąc londyńty na ślub. Wyjrza  ła przez okno na dźwięk nie pierwsze  go tego dnia he  likopiża  ją ce go się nad lą  dowiskiem. Kolejny ocie  ka  ją cy złotem VIP, pomyśla  ła kwa  ś‒ To bar  dzo romantycz  ne, nie  prawdaż? – spyta ła Hannah, nie mogąc się doć odpowie dzi przyja  ciółki.Eve uniosła brwi.‒ Tak są  dzisz?‒ Tak. Okej, przyzna   ję, że to mogło wyglą dać trochę źle przez te lata, kie  d

rywa li, ale z drugiej strony twoja mama była na  prawdę kimś najlepszym, ógł na  potkać. Cie  szę się, że sobie to w końcu uświa  domił. I aż drżę na myśl, żrę godzin Sa  rah zosta nie moją mamą!W tym momencie otworzyły się drzwi przyle  głe  go pokoju i wyszła z nich paoda.Z twa  rzą nie  mal tak bia  łą jak suknia Sa  rah Cur  tis przysta  nę ła na momdrzwiach, po czym we  szła do pomiesz  cze  nia i nie  mal na  tychmiast chwyciła

olika, by się przytrzymać. Hannah za  re  agowa ła szyb  ciej niż Eve i przypa  dłej, a jej piękną twarz prze  cię ły bruz  dy za nie  pokoje  nia, gdy podtrzyma  ła na ch

atkę kole  żanki.‒ Wszystko w porządku, Sa rah?Sa rah uśmiechnę  ła się sła  bo.‒ Potrze  buję po prostu odrobiny różu.Hannah, stojąc te  raz z rę  ka mi opar  tymi na biodrach, rzuciła w stronę Sa  rahjrz liwe spojrze  nie. Star sza kobie  ta westchnę  ła cięż  ko, na  gle zmie sza  na.‒ No dobrze, nie chcia  łam wam tego mówić wcze  śniej, dziewczyny, bo nie misz  cze dwa  na ście tygodni i…Musi wa  żyć z tonę, pomyśla  ła Eve, oce  nia  jąc wymyślny wzór z klejnotów zdokilome trowy tren, który byłby ma  rze  niem wie  lu dziewcząt. Ale nie Eve – onanie chcia  ła by za  łożyć tak kunsz  townej sukni. Czy była przez to dziwna? Je  śl

et, to była z tego faktu za  dowolona. I tym bar  dziej nie pochwa  la ła gustu mk kobie ta po czter  dzie stce mogła są  dzić, że przystoi jej za  łoże nie bia łej „bmiast sukni ślub  nej? Za  myślona spojrza  ła na wyglą  da  ją cą królewsko w ide  pa  sowa  nej sukni Hannah, gdy ta pode  szła do jej matki i ją ob   ję ła. Obie, ku leku zdziwie  niu i zmie  sza  niu Eve, pła  ka ły. Czyż  by jej matka uświa  domiła sobie ie, że ta sukienka jest ka  ta strofą?

‒ Za wsze możesz się pozbyć tre  nu – za  suge  rowa  ła Eve, próbując być praktycie dzia ła, że musi wziąć się w garść i być podporą dla matki, gdy spra  wy z Ch

Page 13: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 13/75

m w końcu przybiorą zły ob rót, a tak prze  cież w końcu na pewno bę  dzie.Sa rah za śmia  ła się przez łzy.‒ Chcia  ła bym, żeby to było ta  kie ła  twe. Przy tobie nie mia  łam porannych mdłar  bie, ale tym ra  zem… ‒ Prze wróciła ocza  mi i przyję  ła szklankę wody od Hh.Eve za  mruga ła i powoli wszystko za  czę  ło do niej docie  rać. Poranne mdłośusia  ła chyba źle zrozumieć. Ma się poranne mdłości tylko, gdy się jest… w cczuła, jak krę  ci jej się w głowie, a jej zie  lone oczy za mgliły się szkliście. Prze  

chwilę myśleć i cięż  ko usia  dła, opie ra   jąc się o pa ra  pet okienny. Była bledszz na  wet od matki i jej sukni: sie  dzia ła na bez  de chu, a potem wcią  gnę  ła głę  bze  rywa ny oddech i ukryła oczy za kur  tyną rzęs. Pa  trzyła na dłonie i pra  gnę  łauche ude  rze  nia w jej uszach ucichły, ale tak się nie sta  ło.‒ No, tak le  piej. Potrze  bowa łaś je  dynie odrobiny koloru – usłysza  ła głos HannEve podniosła wzrok i pa  trzyła, jak przyja  ciółka kończy na  kła dać róż na polar  szej kobie ty.‒ Je… je steś w cią ży, mamo? Jak to? – Dwie pary unie  sionych brwi zwróciły siej i Eve odzyska  ła pa  nowa nie nad sobą. – Cóż, to wszystko tłuma czy, jak są  dzę

‒ Co tłuma  czy, Eve? – spyta  ła Sa  rah.Eve potrzą snę  ła głową w milcze  niu. Wie  dzia ła już, dla  cze  go boga  ty drań Chatimer na gle zde  cydował się upublicz  nić se  kretny dotychczas zwią zek ze schar  ką i wziąć z nią ślub. Nie był to atak na  głe  go sza  cunku czy miłości do Sa

szystko sprowa  dza ło się do moż  liwości powicia mu dzie  dzica. Hannah nie wyła, jakby prze  szka dza ła jej myśl o byciu połowicz  nie wydzie  dziczoną – wyglą

ręcz na za  chwyconą per  spektywą posia  da nia bra  ta czy siostry.‒ Domyśla  łam się – powie  dzia  ła Hannah, z sa  moza dowole  niem wycie  ra   jąc wokolic oczu swej przyszłej ma  cochy. – Ktokolwiek wyna  lazł wodoodpor  ną ma

, za sługuje na me dal… Nie że  byś wie  dzia  ła, co to jest, Eve. – Spojrza  ła na prółkę, którą los ob  da rzył na turalnie ciemnymi grubymi rzę  sa mi, które nie wympodkre  śla nia. Uśmiechnę ła się do niej za  zdrośnie, po czym odwróciła się doh.‒ Powie dzia łam Ka  me lowi wczoraj, że wyda   je mi się, że je steś w cią  ży, ale o że mówię tak, bo sama… – za milkła i za  kryła usta dłonią.‒ Co?! – Eve ponownie nie mogła uwie  rzyć w to, co słyszy. – Ty też?– Nie powinnam nic mówić, dopóki Ka  mel nie powie wujkowi, przez ten całydowy protokół. Nic nikomu nie powie cie, prawda?‒ Och, Hannah, skar  bie, Ka  mel musi być za  chwycony! – Wodoodpor  na ma sz jesz  cze zosta  ła podda  na te  stowi, gdy Sa rah rzuciła się, by ob   jąć czule Hann‒ Oboje je  ste śmy, ale Ka  mel za chowuje się, jakbym była ze szkła. Nie pozwa  lc robić i doprowa  dza mnie tym do sza  łu!Eve z trudem była w sta  nie kontrolować to, co się wokół niej dzia ło.‒ Więc… obie bę  dzie cie mia ły dzie  ci? – wyszepta  ła w końcu z nie  dowie  rza  noże, czy jej kie  dykolwiek to szczę ście bę  dzie dane? Nie, w każ  dym ra  zie ninę bycia upoka  rza  ną przez męż  czyzn.

Sa rah wyglą da ła, jakby była w eksta  zie; za kla ska ła.‒ Czy to nie wspa  nia  łe? Na  sza rodzina się powiększa, dziewczyny!

Page 14: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 14/75

Rodzina… Eve odchrząknę ła głośno. Minę  ło wie le lat od cza sów, gdy jako dzynka le  ża  ła w łóż  ku i ze łza  mi w oczach ma  rzyła o rodzinie, prawdziwej rodzość szyb  ko zresz  tą zda  ła sobie spra  wę, że nie  posia da nie ojca było wła  ściwiee klą  twą, co błogosła  wieństwem: w prze ciwieństwie do większości kole  gów

ża  nek w szkole oszczę  dzono jej traumy pa  trze  nia na roz  wody czy se  pa ra  cje row. Jej mama pa kowa  ła się w kolejne krótkotrwa  łe i nie  szczę  śliwe związ  ki, najiej z żona  tymi męż  czyzna  mi lub życiowymi nie  udacz  nika  mi, ale te dra  ma  ty dę głównie poza ich domem – nie musia  ła za tem pa  trzeć na gor  szą  ce sce ny ro

a nia się czy kłótni. Aż wresz  cie poja wił się Char  les La  timer, on wprawdzie e miał ani za nie  udacz  nika nie uchodził, ale w każ  dym innym aspekcie przypomve jej ojca – sa  molub ny fra   jer, który wykorzystywał i upoka rzał jej matkę. Tyle dy Sa rah była młodziutką studentką, która ule  gła cynicz  ne mu sze fowi w sw

erwszej wa ka cyjnej pra  cy, a te  raz pa  kowa  ła się w coś podob  ne go jako nie  za  lete  ligentna kobie  ta. Niby La timer, powta  rza  ła sobie, stał w ewolucji co najmkrok wyżej niż jej oślizgły ojciec, który, gdy się dowie  dział o jej istnie  niu, naótki list ze słowa  mi: „Pozbądź się tego śmie  cia, do chole ry!”. Nie powie  dzia łama mie, że zna  la zła ten list, szuka   jąc swoje go świa  dectwa urodze  nia, i nigd

e zdra dziła, że zna toż  sa mość ojca.‒ Dziecko w twoim wie  ku… No, czy to nie jest nie  bez  piecz  ne? Dla cie  bie iecka?‒ Mnóstwo kobiet ma dzie ci po czter  dzie stce, Eve. – Hannah wymie niła długę zna nych ce le brytek w tym sa  mym wie  ku co Sa  rah albo na  wet star  szych, ktatnio urodziły dzie  ci.Sa rah podzię kowa  ła jej cie  płym spojrze  niem.‒ Z twoim cudownym ojcem nie boję się nicze  go, Hannah.Może to i dobrze? ‒ pomyśla  ła nie co za skoczona tą myślą Eve. W końcu jej m

sługiwa  ła na trochę szczę  ścia. Tylko czy znajdzie je z Char  le sem La  time  rem?snę  ła zęby. Nie, jej mama za  sługiwa  ła na wię cej. Chcąc dać ma  mie rze  czy, naza  sługiwa  ła, Eve odrzuciła pre  stiżowe stypendium i otworzyła wła  sną fir  męło ła two. Wszystkie banki odrzuca  ły poda  nie osiemna  stolatki bez doświadcz

w końcu prze  kona ła do sie  bie cha ryta  tywny fundusz pomocy młodym przedsię m, a resz  ta, jak ma  wia  ją, ja koś poszła. Te  raz opisywa  no ją jako je den z sukcenda cji, ma   ją cy inspirować młodych przedsię  bior  ców i poma  gać im zdobywaćsze.Rok temu mogła pójść do matki i tryumfalnie oświadczyć jej, że nie musi dła cować dla Char  le sa La  time  ra, bo Eve bę  dzie ją odtąd utrzymywać. Tyle żeh nie była jej ofer  tą za  inte  re  sowa  na – Eve rzadko kie dy czuła się bar  dzieja  niona i sfrustrowa  na. Wie dzia ła, że od tego dnia powstał mię  dzy nimi dystanprze krocze  nia.

‒ Nie masz nic prze  ciwko temu, Eve, prawda? – Oczy Sa  rah uważ  nie studioarz cór  ki.‒ Cie  szę się, mamo – odpowie  dzia  ła; uda  ło jej się na  wet uśmiechnąć.Może była lepszą aktor  ką, niż są  dziła, a może jej matka chcia ła w to po pr

wie  rzyć; tak czy ina  czej Sa rah wyraź  nie się roz  luź  niła.

Page 15: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 15/75

ROZDZIAŁ TRZECI

Ce re  monia odbywa  ła się w drewnia  nym holu Brent Ma  nor, wiejskiej posia  dhar  le sa. Goście, za ba  wia ni przez kwar  tet smycz  kowy, sie  dzie li w półokrą  gę  dach krze  seł po obu stronach przejścia pośrodku, wiodą  ce go ku schodom, kmia ła zejść wkrótce młoda para. Smycz  kową uwer  turę za  stą pił wkrótce z

wszechnie te  nor, który za  śpie  wał parę arii, doprowa dza  jąc nie których do łeznie Dra co czuł się, jakby był w kinie, w którym wszyscy cze  ka  ją nie cier  pliwim, tymcza  sem leci re  kla ma za re kla mą. W końcu za  gra no mar  sza we  selne gogłośne westchnie  nie ulgi dostał kuksańca pod że  bra od cór  ki, więc sumiennie

rócił się, by ob  ser  wować zejście or  sza  ku po schodach. Jego uwa  ga skupiona wysokiej druhnie, która była nową żoną jego przyja  cie la, Ka me la.

Dra  co ob  ser  wował ją aż do momentu, gdy prze  szła koło rzę  du, w którym sie  dękna, pomyślał i skie  rował na chwilę wzrok ku drugiej druhnie, która do tegoentu była za  słonię  ta posą  gową blondynką. Poczuł silne ukłucie pożą  da nia i do

w tym momencie zidentyfikował smukłe stworze  nie jako… zie lonooką Eve zejsze  go poranka i wcze  sne  go popołudnia! Nie wie rzył w prze  zna cze  nie, kay przypa  dek, ale spotkać się z tą samą kobie  tą w cią  gu jedne go dnia trzy razyPrzypomina  ła mu ob  raz De ga sa, który kupił parę lat temu: wielkooka tancde likatnych rysach posia  da ła te same ete  rycz  ne ce  chy co ona. Nie żeby byłotancer  ki w na  pię  tych ra  mionach tej kobie  ty, a wyraz jej sze  roko otwar  tych ł nie  wątpliwie mniej ma  rzycielski, a bar  dziej nie szczę śliwy od spojrze  nia po

ob  ra  zu. Nie mogąc ode  rwać od niej wzroku, Dra  co uświa  domił sobie, że w mcia  ła nie było nic ra  dosne  go, włą cza   jąc w to przyle  piony do twa  rzy uśmiech.

ą  da ła ra  czej na kogoś, kto uczestniczy w pogrze  bie, a nie w we  se lu!W momencie, gdy o tym myślał, za  uwa  żył, jak Eve chwyta się za zsuwa   ją cydół jej ta  lii gor  set; trwa  ło to mgnie  nie oka, ale zdą  żył zoba czyć bia ły koronka nik bez ra  mią  czek, odsła nia   ją cy nie  co bla  dy ob  rys jej sutków jak i znkształcie księ  życa po le  wej stronie klatki pier  siowej.Przez resz  tę uroczystości pa  trzył wyłącz  nie na Eve. Za  sta na wiał się, czy tawdziwe imię. Cie  ka wiło go jej przygnę bie nie, ale o wie  le bar  dziej chciazyjrzeć jesz  cze raz temu zna  mie  niu… Bia ła koronka była ładna, ale w jego gł

ve mia ła wciąż na sobie tamten różowy je  dwab w szkocką kra  tę. Wcze  śniej

e lokrotnie momentalny pociąg do kobiet, ale nigdy pochła  nia  ją cy go tak totak te  raz. Pa trzył na nią tak długo, aż wresz  cie musia  ła ja  kimś szóstym zmysłemuć wwier  ca  ją ce się w nią spojrze nie, bo kie  dy prze  chodziła obok nie  go, na  gleróciła głowę. Spotka  nie ich oczu mia  ło taką moc, że przez chwilę prze  stał oać, a ona sta  nę ła w miejscu. Wcią  gnął głośno powie  trze roz  sze  rzonymi noz  di powoli ode  tchnął, pa  trząc, jak z jej twa rzy odpływa kolor.

Mrugnął powie  ka mi, wywołując w jej zie  lonych oczach błysk gnie  wu. Ale to je podsyciło jego głód.

Gdy dotar  ło do niej, że to wszystko dzie   je się na prawdę, chcia  ła, by jak najs

Page 16: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 16/75

ej było już po. Gdy tylko skończyła się ce  re  monia, wyślizgnę  ła się na schody i dsta  romodnej spiżar  ni – nie było tam gości, a je  dynie co ja  kiś czas wpa  dał

ob  sługi ca  te ringu. Tu we  pchnę ła sobie kolejne chustecz  ki do sta nika, ale poprroju nie była głównym powodem jej uciecz  ki. W tym momencie pra  gnę  ła się źć jak najda lej od ciemnych, mruga  ją cych, wpa trzonych w nią oczu. Doprawdyn męż  czyzna nie pa  trzył na nią nigdy dotąd z wyra  zem tak prymitywne go poża w oczach! Za  chowywa  ła pozory chłodu, ale w środku czuła spa  la  ją cy ją płome wie dzia ła, kim jest ten męż  czyzna i dla  cze  go się tu zna  lazł – no cóż, lista g

we se lu osoby tak wpływowej jak pan Char  les La timer była nie  zwykle długa.Wróciła i wmie  sza  ła się w tłum. Uda  ło jej się nie  zauwa żonej uniknąć picia sna – wie  dzia  ła, że alkohol roz  luź  nia ją bar  dziej, niż  by tego w tym, tak pełnymodzia  nek, dniu chcia  ła. Ja koś prze  trwa  ła mowy i toa  sty, gra  jąc przypisa ną jejczę śliwej cór  ki, a za  ra  zem druhny panny młodej. Gdy para młoda ruszyłerwsze  go tańca, a w kolejnych mie  li jej towa rzyszyć pozosta  li goście, Eve sa ła się w przyozdobionej kwia  ta mi damskiej toa  le cie.Ła zienka była pusta, co jak najbar  dziej jej odpowia da ło. Na  pełniła umywodą i spojrza  ła na swoje odbicie. To, co zoba  czyła, nie popra  wiło w najmniejs

opniu jej humoru. Mżyło, gdy prze  chodzili z domu do osłonię  te go komplznie sione go na trawniku na potrze  by przyję cia, więc jej włosy nie były już gładkrę  ciły się od desz  czu i pa  sma, które ucie  kły jej nad czołem, za  mie niły się w mr  kocią gi. Westchnę  ła.‒ Może powinnam za  inwe  stować w pe  rukę? – za  pyta  ła pół żar  tem, pół se rioę pa trzą  cą na nią z lustra. Opar  ła łokcie o blat i przybliżyła twarz tak blisko

jej odde  chu lustro za  pa rowa  ło. Przykle  pywa ła włosy, jak mogła za pomocą we efekt da  le ki był od ide  ału. Gdyby mia ła stworzyć listę pię  ciu najgor  szych

woje  go życia, to ten na pewno by się na niej zna  lazł. Musia  ła się uśmie chać, m

wia  domości, że jej matka poślubiła wła  śnie męż  czyznę, który nie był jej godtórym Eve gar  dziła. W dodatku wkrótce mia ła urodzić mu dziecko. No i ten dtyp wśród gości, na które  go w kółko się tego dnia na  tyka ła!

Mia  ła już wychodzić, gdy usłysza  ła głosy zbliża   ją cych się do toa  le ty trzech kobyły to zresz  tą, jak na  tychmiast roz  pozna  ła, jej sta  re zna   jome z cza  sów szkolnóre za  wsze krę  ciły się przy ludziach z „wyż  szych sfer”, stąd nie mogły się niewić i na tej uroczystości. Eve dostrze  gła je w tłumie już wcze  śniej, ale w tiu jak ten nie mia  ła ochotę na roz  mowy, plotki czy na  wet wspomina  nie sta rychych cza  sów. Zwłasz  cza że swoich re  la cji z kole  żanka mi z lat szkolnych nie zę ta  ła najle  piej. Te  raz nie mogła ich już uniknąć, chyba że…  Nie  wie le my

skoczyła i za  mknę  ła się w ka  binie.‒ Uwielbiam tę szminkę, Louise – usłysza  ła głos jednej z kobiet, gdy zna  la złż w toa le cie. Ucho Eve wychwyciło dźwię  ki sta  wia nia przyborów do ma  kija  ża cie umywalki.‒ Więc Hannah upolowa  ła księ  cia, far  towna krowa…Dwie pozosta  łe za  mrucza  ły zgodnie.‒ Jest piękny, ale wyda   je mi się, że ona sama trochę przytyła.

‒ Tak, to prawda!‒ I kto to mówi?

Page 17: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 17/75

Eve za  kryła w toa  le cie usta dłonią, nie tylko, by zdusić chichot. Najwyraź  nieko ona wyszła na kompletnie nie domyślną.‒ Może mieć swoje  go księ cia – kontynuował je den z głosów. ‒ Ja tam mam octego gorą  ce go Włocha. Prawdziwe cia  cho, z tymi ocza  mi i usta  mi…

Eve poczuła ukłucie w ser  cu. Nie, to ob  se sja, zga  niła się w myślach. Na przyjst wię cej śnia  dych męż  czyzn; dla cze  go mia  łyby roz  ma  wiać akurat o nim? Wło niby miał taką ja  kąś śródziemnomor  ską urodę… I mówił w ja  kiś szcze gólnyb, bez cie  nia akcentu, ale mimo wszystko ciut ina  czej niż mówią rodowici Br

ycy; przypomnia ła sobie, jak seksownie ce  dził słowa, wpa  trując się w jej oczy.‒ Jest Włochem? – spyta  ła jedna z kobiet.‒ Nie wiesz? Nie słysza  łaś o Dra  cu Morellim? Gdzie ty się chowa łaś, dziewczst multimilione rem obecnym na wszystkich listach najbogatszych Europejczyk‒ Więc jest na dzia ny? Coraz le  piej. Szkoda, że ma tę bliznę… Ale u fa  ce ta to u aż tak nie prze szka dza.‒ Jest żona  ty?Któraś z kobiet za  chichota ła. Eve tymcza  sem nie mia  ła już wątpliwości, o kodzi – imię Dra  co, no i blizna, nie zosta  wia ły wątpliwości, że chodzi o męż  czy

które  go nie ustannie tego dnia wpa  da ła.‒ Czy to ma zna  cze  nie? – odpowie  dział inny z kobie  cych głosów.‒ Nie, ale tak pytam. – Eve roz  pozna  ła po głosie Emmę. – Tak czy ina  czej, ja

z łóż  ka nie wyrzuciła, na  wet gdyby był całkiem spłuka  ny. Wyobraź  cie go sgie  go i gotowe  go do akcji…Roz  le gły się śmie  chy ca  łej trójki, po czym posypa  ła się fala dosadnych komentte mat szcze gółów urody prze  boga te go Włocha. Eve poczuła mie  sza  ninę obu

a i… za  zdrości. Jak gdyby ktoś wchodził w stre  fę fanta  zji za  re  zer  wowa  ną dla ‒ Pa  trzył na mnie cały dzień, nie mógł wprost oczu ode mnie ode  rwać. Za  uwa

ie? – chełpiła się Louise.No nie, tego nie wytrzymam, powie  dzia ła do sie  bie w myślach autentycz  nie ona Eve. Wie  dzia ła prze  cież, że Dra  co, kimkolwiek jest, pa trzył tylko i wyłącnią! A ta ka  na lia Louise śmie twier  dzić…

‒ Za pisa  łam mu na ręce mój numer – chełpiła się da  lej Louise.‒ Co?! Ile wypiłaś? Widział to twój Rob?‒ Chyba nie widział, bo już by zrobił awanturę.‒ I jak na to za  re  agował?‒ Spojrzał na mnie tak, że aż za  drża  łam! Ma ta  kie nie  sa mowite oczy… A powie  dział…‒ Co? Co ta  kie go powie  dział? – pyta  ły chórem Emma i trze  cia z kobiet, kie nia Eve nie mogła sobie przypomnieć.‒ Powie dział, że ma świetną pa  mięć i je  śli bę  dzie chciał, za  pa mię ta numer, am…‒ Co? Co zrobił potem?‒ Potem zmył mój numer wodą!W Eve aż się za  gotowa ło, gdy próbowa ła wyobra zić sobie opowie  dzia ną p

uise sce nę. Na szczę ście kobie  ty zmie niły te  mat roz  mowy, ob  ga dując te raz paodą.

Page 18: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 18/75

‒ Jest tylko kuchar  ką.‒ Ale ładną. Nie mia  ła bym nic prze  ciwko, by wyglą  dać w połowie tak, jak m tam, jak jej na imię?‒ Eve.‒ Wła śnie. No więc jej matka… Trze  ba przyznać, że się jej poszczę  ściło. Za ła się na nie  go długie lata, aż w końcu zrobiła mu ba  chora. No i dobrze, mraz świę to!Z bojowym błyskiem w oku Eve się gnę ła po klamkę. Nikt, ale to nikt, nie bę

ga dywać jej matki bez  kar nie!‒ A co powie  cie o sa  mej Eve? Jak wam się dziś podoba na sze brzydkie ka  czątRęka Eve opa  dła, gdy usłysza  ła śmie chy i okrutne żar  ty na swój te  mat. Wrspomnie  nia szykan, ja  kich doświadcza ła w cza sach szkolnych, gdy wszyscy mi

odmieńca czy kujonkę i drę  czyli z powodu ją  ka nia, z które  go zresz  tą wyle  cę nie mal na  tychmiast po ukończe  niu szkoły; no, je  śli nie liczyć stre  sowych momw, w których ją  ka nie wra  ca ło do dziś.‒ I te jej strasz ne włosy!‒ I brwi gę  ste jak u fa  ce ta!

‒ I jest pła  ska jak na le śnik, a jak już przy niej je  ste śmy… Myślicie, że wciąka?‒ Nie wiem, nie widzia  łam jej od tamtych lat. A dziś na  dę ta krowa prze  szłało mnie i uda  wa ła, że nie widzi swojej kole  żanki. Mówią, że dorobiła się na u bie  lizną, ale najwyraź  niej nie wyda  ła z tego ani grosza na ma  kijaż. Od daesz  tą podejrze  wa łam, i chyba mam ra  cję, że jest lesbijką.‒ No tak, coś w tym chyba jest.‒ Zde cydowa  nie.Zrobił się rumor i słychać było kolejne psiknię  cie la  kie ru, za  nim któraś z ko

wie  dzia ła:‒ Oddaj, to moja ma  sca ra!Na  stą pił dźwięk otwie  ra  nych drzwi, a potem, za  nim jesz  cze się za  mknę  ły, usłyostatnią z wypowie  dzi kole  ża  nek:‒ Za wsze pa  trzyła na nas z góry, pie  przona snob  ka!Te wszystkie wyzwiska słysza  ła wie lokrotnie wcze  śniej, za tem niby nie powze   jąć się nimi aż tak bar  dzo, a jednak po jej policz  kach popłynę  ły łzy. W toapa dła cisza, prze  rywa na je  dynie co ja  kiś czas pocią ga niem nosem przez Eve.‒ Weź się w garść, kobie  to! – powie  dzia ła do sie  bie głośno. – Wie  dzia łaś przecię nie na widzą od lat.

Położyła rękę na klamce ka  biny, ale w tym momencie aż podskoczyła, gdyż djej uszu cie  niutki głosik, mówią  cy:

‒ Nie bój się, one już sobie poszły.Eve otworzyła drzwi ka  biny. W toa  le cie, przed umywalka  mi, sta  ła młodziiewczynka. Była jednak o kilka centyme  trów wyż  sza od nie  ob  da rzonej przezrę wysokim wzrostem Eve, mimo że na nogach mia  ła tylko pła  skie ba  le rinki. ż od Eve smuklejsza. Za  chę  ca  ją cy uśmiech, który posła  ła wychodzą  cej z ka

z  świe tlił ide alne rysy na dziewczę  cej twa rzy.‒ Wszystko w porządku? – za  pyta ła dziewczynka, gdy Eve na  chyliła się nad u

Page 19: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 19/75

alką.Uśmiechnę ła się do odbicia dziewczynki w lustrze i odkrę  ciła kran, pozwa lcie pła woda ob  myła jej ręce.

‒ Tak, dzię  kuję – skła  ma  ła, z prze  ra  że  niem słysząc, jak jej głos drży. – Byłały czas?Dziewczynka poka  za  ła na otwar  te drzwi ostatniej z ka  bin, za którymi, jak sięyśla  ła Eve, sta  ła nie zauwa  żona, słucha   jąc ca  łej roz  mowy. Na dal wyglą  da ła naoska ną sta nem Eve.

‒ Na pewno nic ci nie jest?Co za troskliwe dziecko, pomyśla  ła nie  mal z za chwytem Eve. Przypomina  ła nannah z dawnych lat, tyle że mia  ła włosy nie blond, a kruczoczar  ne, poza tymwą cerę i wielkie brą  zowe oczy. Eve potaknę ła i dziewczynka pode  szła do drzJej dłoń była już na klamce, gdy za  trzyma  ła się, jakby sobie o czymś przypom

‒ Mój tata…  – za  czę  ła, wa ha  jąc się, czy powinna mówić da lej, ale w końcue cydowa  ła. – Mówił mi, że za żadne skar  by świa  ta nie wolno poka  zać przwcom, że się ich boisz. Bo wte  dy już ci nie da  dzą spokoju. To podob  no inst

adny: sła  be zwie rzę  ta gryzie cała resz  ta, aż za  gryzą je na śmierć.Eve była zszokowa  na mą  drością życiową dziewczynki.‒ Wyda  je mi się – powie dzia ła, podnosząc głowę znad umywalki i odwra  ca  jąże masz bar  dzo mą dre go tatę.‒ Też tak myślę – przyzna  ła. – Ale nie jest ide alny. Choć tak mu się wyda  je.Eve wzruszyła ra miona mi, nie wie dząc, co na to odpowie  dzieć.‒ Mogę cię o coś spytać? – kontynuowa ła dziewczynka. ‒ Czy ty… na prawdę?Po raz pierwszy tego dnia Eve za  chcia  ło się śmiać i le  dwie powstrzyma  ła rea   ją cy się w gar  dle.

‒ Czy je  stem lesbijką?‒ Tak. Ale je  śli je  steś, to nic złe  go.Dziecko było tak słodkie w kontra  ście ze złośliwością trzech kobiet, które doco opuściły toa  le tę, że Eve ponownie poczuła na  pływa  ją ce do oczu łzy. Za  mri opar  ła się cięż  ko dłonią o ścia  nę. Próba ukrycia emocji pochłonę  ła zbyt er  gii i re  zer  wy Eve powoli się wyczer  pywa ły.‒ Nie, nie je  stem.Szloch, który nadszedł, wydostał się gdzieś z dna jej duszy. Eve nie od razu zbie spra wę, że pła  cze. Wła  ściwie to uświa  domiła to sobie dopie  ro, słysząc iewczynki:‒ Zostań tu. Przyprowa  dzę tatę.‒ Nii… nic mi nie jest… ‒ bąknę  ła Eve, ale dziewczynka znikła.

Page 20: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 20/75

ROZDZIAŁ CZWARTY 

Eve nie ocze  kiwa ła, że dziewczynka na prawdę wróci, ale wróciła i to z ostaobą, którą Eve spodzie  wa ła się ujrzeć w damskiej toa  le cie. Mą drym ojcem dzynki oka  zał się… Dra  co Morelli. Na jego widok Eve omal nie osunę  ła się naę.

‒ Odejdź – wydusiła z trudem z za  ciśnię  te go gar  dła.Dra  co szyb  ko oce  nił sytuację.‒ Pilnuj drzwi, Josie, i nikogo tu nie wpusz  czaj!‒ Okej – odpowie  dzia ła dziewczynka, ale za nim rzuciła się do drzwi, przypa dłk ojca, by obejrzeć jego nadgarstki.– Czy ta kobie  ta na prawdę na  pisa  ła swój numer na twojej ręce? Nie? Więc kła Tak myśla  łam. Mia  ła kłamstwo wypisa  ne na twa  rzy. Ale jak się ma tatę ciawszystko brzmi prawdopodob  nie. No i nie  prawda, że ona – poka  za  ła na E

st lesbijką.

I w tej se  kundzie zniknę  ła, sta   jąc za  pewne na cza  tach przed wejściem do diej toa  le ty.Dra  co stał jak ska mie nia  ły.‒ Za  wsze dobrze wie  dzieć – mówił, odwra  ca  jąc się do szlocha   ją cej kobie  ty, khowa  ła się w mię  dzycza  sie w ką  cie z twa  rzą za  la ną łza mi i czer  wonymi, spuchmi ocza mi.Eve roz  rycza  ła się na dobre, a Dra  co nie bar  dzo wie dział, jak za  re  agować. ństwo na uczyło go nie ufać kobie  cym łzom. Cla  re potra  fiła pła  kać na za  wołae coś mu mówiło, że tym ra  zem płacz jest autentycz  ny. Bał się jednak podejść

e szać czy próbować przytulić nie  zna  jomą, która wcze  śniej da  wa ła do zrozua, że nie życzy sobie jego bliskości.Nie taką ją sobie wyobra  żał tego ranka, gdy oglą  dał jej odważ  ną bie  liznę, czym, kie  dy aser  tywnie odpowia  da ła na jego za czepki na par  kingu. Za  pa mię tał jąoi z unie  sionym podbródkiem, gotowa ode przeć każ  dy atak. W tej pozie wydau się kwinte  sencją seksualności. A te  raz boha ter  ka jego fanta  zji sta  ła obok ła  ka na, niczym sła  ba, nie  poradna kobie ta…‒ Nic mi nie jest – wychlipa  ła Eve, próbując się opa  nować. Po chwili rze czywko tako odzyska  ła kontrolę nad sobą. Dra  co nie wie  dział w dalszym cią  gu, co

obić. Wie  dział je  dynie, że… czuje do tej kobie  ty nie sa mowity wręcz pociąg. ca  łym sobą, choć epicentrum tego sta  nu odczuwał nie  wątpliwie w kroczu. Zm

ę do głę  bokich odde  chów, za pomocą których zdoła, jak miał na  dzie  ję, się usp

‒  Mógłbyś stąd wyjść? – Spojrza  ła bła  galnie na Dra  ca. Ale jej głosem nstrzą  sa ły resztki szlochu.Dra  co przywykł ra  czej do kobiet pra  gną cych go za  dowolić, a nie znie  chę cić, kund za   ję ło mu za  tem zna  le zie  nie odpowiedniej riposty.‒  O niczym innym nie ma  rzę – odpowie  dział, choć nie była to prawda. Maparu innych rze  czach, ale żadna z nich nie była moż  liwa z cór  ką stoją cą

Page 21: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 21/75

zwia mi. – Słuchaj, wiem, że nie chcesz, że  bym tu był, i ja tego nie chcę…‒ Więc odejdź – rzuciła, ocie  ra   jąc twarz przedra mie niem i ma  rząc, żeby podworzyła się w tym momencie, a zie  mia ją pochłonę  ła. Spojrze nie w lustro utwiło ją je  dynie w tym prze  kona niu: te  raz wyglą da ła na  prawdę jak sie  dem część.‒ Nie pcha  łem się tutaj – odpowie  dział, tra cąc nie  co cier  pliwość. Mogła miećmowicie seksowne usta, ale był limit tego, co gotów był dla niej znosić. – Mr ka przyszła do mnie po pomoc, więc je  stem. Są dziła, że zdołam ci ja koś pomó

Eve uniosła podbródek. Jej oczy były już suche.‒ Dziwne, wyda  wa ła się mą  drą dziewczynką.Spodzie wa ła się gniewnej odpowie  dzi, więc błysk ra  dości w jego nie  sa mowzach wytrą  cił ją z równowa  gi.‒ No, tak dużo le  piej – powie  dział. ‒ Więc co to za historia?‒ Jaka historia? – spyta  ła, podchodząc do umywalki i odkrę  ca  jąc wodę. – Powś chyba już pójść. Ktoś może tu wejść, a ze mną, jak widzisz, już dobrze.‒ Nie martw się. Josie za  pewni nam trochę prywatności.Prywatność z tym męż  czyzną? To ostatnie, cze  go pra gnę  ła Eve! Myśl ta wywo

wą falę dresz  czy wzdłuż jej krę  gosłupa.‒ I niby co twoim zda  niem zrobi, kie  dy ktoś bę dzie chciał wejść?Wzruszył ra  miona mi.‒ Jest bar  dzo za radną dziewczynką.Eve spojrza ła na nie  go w lustrze i pokrę  ciła z nie  dowie  rza  niem głową.‒ Je  steś na  prawdę dziwnym ojcem, choć w sumie nie  wie le wiem o ojcach – ua się w ję  zyk, ale za póź  no. Pochyliła się i opłuka ła roz  pa loną twarz zimną wodGdy uniosła znów głowę, stał tuż przy niej, wystar  cza   ją co blisko, by była świa cie  pła jego twar  de go, smukłe  go cia  ła. Trzymał w rę  kach ręcz  nik podnie sion

oją  ce go nie  opodal koszyka. Pa  trzyła na nie  go, jakby nigdy wcze  śniej nie widcz  nika, aż woda z jej dłoni skapnę  ła na posadz  kę. Nie była do końca świa  dgo, że uniosła wzrok, a jej oczy dryfowa  ły powoli po twar  dych krzywiznach a rzy. Z tak bliska mogła doce nić, jak gładka była ta śnia  da cera, okryta te  ra

utkim za  rostem, który nie  mal za sła niał bliznę koło jego ust. Poczuła na  głą i nie  kontrolowa ną chęć unie  sie nia dłoni i dotknię  cia palca  mi tej blizny, prze  śle dzii jej prze bie gu…‒ Sama nie masz ojca? – za  pytał.Jak luna tyk budzą  cy się ze snu z unie  sioną ręką, otrzą  snę  ła się i bez słowa

wa  ła ręcz  nik z jego dłoni. Pod jego spojrze  niem nie mogła jednak pozbyćstrzą  sa  ją cej nią fali sła  bości i dresz  czy.‒ A co, zbie  rasz ma  te riał do książ  ki? – odpa  liła, odzyskując nie  co re  zon.‒ Cóż, mówią, że każ  dy ma w sobie coś z pisa  rza, ale to nie to. Ty… mnie pou inte  re  sujesz.Jego słowa ude  rzyły w nią niczym se  ria z automa  tu. Poczuła się ponownie sb na  żona. A, co gor  sza, wyraź  nie podekscytowa na. Za  słoniła twarz ręcz  nikiem‒ Nie je  stem w ogóle inte  re  sują  ca, pa  nie Morelli.

Jego czar  ne brwi uniosły się.‒ Znasz moje na zwisko?

Page 22: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 22/75

‒ Pa  dło podczas roz  mowy.‒ Ach, tak, roz  mowa – powie  dział powoli. – Co więc te twoje urocze kole  żanke dzia ły, że tak bar  dzo cię za  smuciło?Domyśliła się, że musiał się dowie  dzieć o nich od cór  ki, kie  dy go tu sprowa  dza‒ To nie kole  żanki – odpowie  dzia ła. – To zna czy, chodziłyśmy ra  zem do szkoły,szkoły na wsi…

‒ Ominę łaś jedno miejsce – prze  rwał jej, chwyta   jąc róg ręcz  nika i pochyla  jącotrzeć mokrą plamkę tuż przy ustach. Po czym dotknął jej twa  rzy ponow

esz  cze raz…Eve sta  ła jak za cza  rowa  na, a jej oczy pa  trzyły przed sie  bie, podziwia   jąc ksztazy Dra  ca, na które wcze  śniej nie zwróciła uwa gi, pochłonię ta całą ide  alną reta mi, ocza mi, nosem. Z jej warg wydobył się cichutki ni to szloch, ni ka  szel.‒ …do gimna zjum – dokończyła sła  bym głosem.‒ Ten ka  szel nie brzmi dobrze. – Dra  co mówił cokolwiek, by tylko mieć pre t

prze bywa nia w jej obecności. Za  sta na wiał się, czy to, że pozwoliła mu sięnąć ręcz  nikiem, coś zna  czy. Uświa  domił też sobie, że dziewczyna jest na teje zie sama, bez partne  ra. Czyż  by nie mia  ła nikogo na sta  łe?

‒ Za  swę dzia ło mnie tylko w gar  dle – tłuma  czyła. Ka szel był rze  czywiście womencie ma łym proble  mem w porówna  niu z tym, co się z nią całą dzia  ło.‒ Musisz odpocząć.Eve zdusiła śmiech.‒ Myślę, że możesz mi powie  dzieć, co ta  kie go na  wyga dywa ły te twoje dawneżanki, bo i tak powie mi to cór  ka.No cóż, pomyśla ła, chyba ma ra  cję.‒ Nie wie dzia ły, że tu je  stem, tak jak ja nie wie  dzia łam, że jest tu też twoja có‒ Wyglą  da  ją na dużo star  sze od cie bie – za  uwa  żył, po czym dodał wyja śnia   ją c

‒ Josie poka  za  ła mi je, gdy mnie tu cią  gnę  ła. Cze mu ich słowa doprowa  dziły cłez?

Eve westchnę  ła głę boko.‒ Nic aż ta  kie go nie powie  dzia  ły – mówiła, kła  miąc. ‒ To kombina  cja szamplagu i… sama nie wiem.

‒  Myślę, że ci za  zdrosz  czą. Masz to, cze  go one nie mają, a bar  dzo chciaeć.‒ Co niby?Wyda wał się roz  ba  wiony tym pyta niem.‒ Piękno, Eve. Je  steś dia  belnie piękną kobie tą. A one… one są przedwcze  śniea rza  łymi wiedź  ma  mi. I za dziobią każ  dą kobie  tę, której piękno im o tym przyp.On na prawdę uwa  ża, że je  stem piękna?!‒ I nie piłaś szampa  na, więc to nie od tego.Spojrza  ła na nie  go z prze  ra  że  niem.‒ Skąd wiesz?‒ Ob ser wowa  łem cię.

Zmrużyła oczy.‒ Śle  dziłeś mnie! – rzuciła oskar  życielsko, ale nie była już w sta  nie wprowa

Page 23: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 23/75

ę w tak gniewny stan jak wcze  śniej; była zbyt podnie cona jego obecnością, ke  menta  mi…‒ Dobrze wie  dzia łaś, że tak jest – powie  dział, a ona nie mia  ła już siły za  prze  cTo gra, w którą gra   ją męż  czyź  ni i kobie  ty, cara.Eve poczuła się, jakby z brodzika skoczyła na głę  boką wodę. Próbowa  ła przenikować i odzyskać kontrolę i spokój. Próbowa  ła przypomnieć sobie, co znwłosku cara; za raz… chyba… kocha  na?! Cze mu on tak do mnie mówi?

‒ Nie gram w żadne gry – odpar  ła twar  do.

Pa  trzył na nią dłuż  szą chwilę, nie mogąc jej do końca roz  gryźć. Myślał wcze  śna da  ją na tych sa mych fa  lach, ale się mylił: widział jej ponętne usta, ale nie eonalny ba  gaż, który szedł z nimi w pa  rze. Dobrze, że odkrył swój błąd te  razm jesz  cze spra  wy nie za  szły za da  le ko, powie  dział do sie  bie.‒ Zrobisz coś dla mnie? – za  pytał.Spojrza  ła na nie  go zdziwiona.‒ Spróbuj się pozbie  rać. Uśmiechnij się i spróbuj nie wyglą  dać tak tra  gicz  nie.Za  mar ła, prostując się.‒ Prze  pra szam?

‒ Chcę być w oczach mojej cór  ki boha  te rem, więc będę wdzięcz  ny, je śli sięie rasz i bę  dziesz wyglą  da ła, jakbym machnął ma gicz  ną różdż  ką i wszystko nał. Nie tylko ty nie lubisz ślubów. Mnie przypomina   ją one o moim wła snym – pał ze szcze  rością za  ska kują  cą dla sa  me go sie  bie.‒ Pozbie  rać się? – powtórzyła niskim, pełnym gnie  wu głosem. – Pozbie  rać? Asz, że co robiłam przez cały dzień? A … a… co do twoje  go małżeństwa, to j… to oszczędź mi, proszę, szcze  gółów.Pa  trzyła na nie  go, ocze  kując, że skomentuje ja  koś jej ją  ka nie się; że też akuraz musia  ło ją to na  paść! Poczuła jednak, że coś w niej pęka i posta  nowiła wyw

sie  bie wszystko, co le  ża  ło jej na wą  trobie.‒ Mówisz, że nie lubisz ślubów? – spyta  ła, się  ga  jąc ręką do gor  se tu, skąd wrść chuste czek, którymi za  czę  ła na  gle ma chać mu przed ocza  mi. – A czy muse dykolwiek wypchać sobie sta  nik chustecz  ka mi, żeby trzyma  ła ci się sukiey musia  łeś pa  trzeć, jak twoja matka, która jest najważ  niejszą osobą w twoim

u, wychodzi za mąż za męż  czyznę, który nie dora sta jej na  wet do pięt? – Jej niżył się o okta  wę, ale na  dal pe  łen był emocji, które nią wstrzą  sa ły. – A to b

e wyda rzyło, gdyby ten drań jej nie za  płodnił!Przez ja  kieś trzy se  kundy czuła ulgę, że zrzuciła ten cię  żar ze swojej pier  sim spojrza  ła na chustecz  ki w swojej dłoni i… prze  łknę ła głośno ślinę. Po co jaówię o tych rze  czach?‒ Je śli komukolwiek powiesz, to…‒ Wiem, bę  dziesz zmuszona mnie za  bić. Ale nie martw się… twój se  kret nie ie poza nas. – Eve dostrze gła w jego oczach lekki uśmie  szek, co roz  wście czysz  cze bar  dziej.‒ Co aż tak cię w tym bawi? – za  pyta ła ponuro.‒ Cie  ka wi mnie, czy… masz tam jesz  cze wię cej chuste  czek?

Przycisnę ła odruchowo dłoń do de  koltu sukni bez ra  mią czek.‒ Je steś okropny! – krzyknę ła, ciska  jąc gar  ścią chuste  czek w nie go.

Page 24: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 24/75

Za  śmiał się i zła pał je w locie.‒ Pytam se  rio.Tak na  prawdę, widok nie  wielkich, ale ide  alnie kształtnych pier  si, przypominch małe pełne ja  błusz  ka w koronkowej otocz  ce, wywołał falę gorą  ca, która krocza, ogar  nia  ła szyb  ko cały jego tułów. Za czął sobie wyobra żać, jak do

ch ja błuszek czub  ka mi palców, ściska je… Pewnie jest jesz  cze dzie wicą, pomyhociaż podob  no dzie  wice są już tylko w przedszkolach i bajkach o jednoroż  cu.‒ Więc co masz prze  ciwko Char  le sowi La  time  rowi? – za  pytał. ‒ Gościowi się

odło, dorobił się for  tuny i, o ile wiem, nie ma na  łogów typu picie, nar  kotykzard.‒ A wie  dzia łeś, że miał romans z moją mamą od kilku lat? Chyba je  steś je  dóry tego nie za  uwa żył. A jednak ogłosił to świa  tu dopie  ro, kie  dy wpa  dli.‒ Nie słucham plotek. Wiem, że związ  ki są czę  sto skomplikowa  ne i cięż  ko ać, kto w nich jest dra  niem, a kto świę  tym.‒ Nie byli w związ  ku. Była jego la  ską na boku. Ten ślub jest bez sensu!‒ Nie wyda   je ci się, że to może twoja matka, a nie ty, powinna oce nić, czy tons, czy nie? Są  dzę zresz  tą, że to już ja  kiś czas temu zrobiła.

Rzuciła wście  kłe spojrze nie na jego smukłą twarz.‒ A tobie wła  ściwie co do tego?‒ Nic. Pomyśla  łem, że może chcesz znać moje zda nie.‒ Ani trochę!‒ No cóż…Wyprostowa  ła się na pełną wysokość i spojrza  ła zna  czą  co na drogę do drzwi,jej blokował.

‒  Je śli pozwolisz, wyjdę stąd te  raz. Obie  cuję, że będę się uśmie  chać, na  tomola  ła bym nie być za  uwa  żona, wychodząc ra zem z tobą z damskiej toa le ty. Za

licz do stu, a przynajmniej do trzydzie stu i dopie ro wte  dy wyjdź – rzuciła, kie rę zde  cydowa  nym krokiem do drzwi.Nie policzył do stu ani do trzydzie  stu. Został jednak chwilę w toa  le cie, za  myśola ło go to, jak został potraktowa  ny przez kobie  tę, której w końcu chciał pomto, że jej jednocze  śnie pożą dał… No cóż, nie prze  kroczył tu chyba gra  nicyzyzwoitości?Wychodząc z toa  le ty, na tknął się na zdumiony wzrok star  szej kobie ty, pa trzą  cnie  go, to znów na na  pis „nie  czynne” na drzwiach.

Page 25: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 25/75

ROZDZIAŁ PIĄTY 

Dra  co dołą  czył do cór  ki, która sie dzia ła przy pustym stoliku koło par  kie tu.‒ Nie zły pomysł z tym za  mknię  ciem toa  le ty. Gra  tuluję!‒ Wszystko w porządku, tato?‒ Tak. – Wycią  gnął dłoń, by zmierz  wić cór  ce włosy, ale Josie wsta  ła.

‒ Jest wolna. Sprawdziłam.Dra  co obejrzał się odruchowo w stronę toa  le ty, ale Josie na  tychmiast go popr

‒ Mówię o kobie  cie, z którą roz  ma  wia łeś.Moja cór  ka dzia  ła szyb  ciej od Bonda, pomyślał pe  łen uzna nia, ale za  ra  zem pżony ojciec. Więc Eve jest wolna? Za  nie pokojony się  gnął po stoją  cą przed cklankę.‒ To tylko sok – wyja  śniła. ‒ Bez alkoholu. A co do Eve…‒ Ja kiej Eve? – spytał, przybie  ra   jąc minę kogoś obudzone go na  gle ze snu.

‒ No nie zgrywaj się. Wiesz dobrze, o kim mówię.‒ Skąd wiesz, że jest wolna? – za  pytał, lekko się uśmie  cha  jąc.‒ Cla  re mi powie  dzia  ła.Uśmiech znikł całkiem z jego twa  rzy.‒ Mówisz do swojej matki Cla  re? – spytał surowym tonem.‒ Poprosiła mnie o to. Mówi, że odkąd je  stem od niej wyż  sza, na  zywa nie jej mra wia, że czuje się sta  ro.– Aha… – westchnął cięż  ko.‒ Ale nie o niej chcia  łam z tobą mówić, a o kobie  cie, na którą ga pisz się jak

a  rowa  ny przez cały wie czór, jak tylko znajdzie się w polu twoje  go widze  nia.‒  Na  prawdę? – za  pytał, autentycz  nie zdumiony. Powinie  nem bar  dziej się zyć… Kryć się oczywiście przed cór  ką. To, co inni mie  liby ewentualnie do poe nia, nie ob  chodziło go.‒ Widzę, że ci się podoba, więc… po prostu podejdź do niej i za  ga daj, tato.‒ Dzię  ki za radę, ale pozwól, że ja będę de  cydował, do kogo podchodzę i zz  ma wiam.Josie zignorowa  ła iryta  cję w jego głosie.‒ Myślę, że potrze  ba ci wyzwa  nia.

‒ Bycie twoim ojcem dostar cza mi go codziennie.‒ Je stem lepszą cór  ką, niż na to za  sługujesz.Dra  co ode  tchnął głę  boko, by się uspokoić. Nie lubił chwil, kie  dy nie pa  nował

mocja  mi.‒ Nie będę za  prze  czać – powie  dział zupełnie spokojnym tonem.Dotknął jej policz  ka, a ona spojrza  ła mu prosto w oczy.‒  Po prostu nie chcę, że  byś był sa  motny. Kie  dyś prze  cież wyjdę z tego doty… no cóż, z każ  dym rokiem nie robisz się młodszy.Czując cię  żar swoich trzydzie  stu trzech lat, Dra  co pozwolił cór  ce wycią  gnąpar  kiet. Eve tymcza  sem gdzieś znikła.

Page 26: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 26/75

Dostar  czywszy sa  mochód i kluczyki Dra  cowi, jego kie  rowca wcisnął swą zwastać w fotel kie  rowcy w swoim aucie, z które  go przed chwilą prze  sia dła siejsce pa sa że  ra jego żona. Dra  co odsunął się na bok, gdy minimor  ris wyjeż

zbija  jąc ob łok kurzu; kie  rowca za trą  bił głośno na poże  gna nie – je  chał w kwe  se la. Uśmiech igrał na sze  rokich ustach Dra  ca, gdy pa  trzył, jak auto znika,e unika   jąc kolizji z jednym z wozów ca te ringowych, który wła  śnie wjeż  dżał.Ruszył z powrotem w stronę dworu. Te  raz, kie dy przyga  sły oświe  tle nia la se rykona  ne przez ja  kie goś sławne  go ar  tystę, dom ja  wił się jako wielka czar  na b

tle ciemne  go nie  ba; wokół widać było jesz  cze za  rysy dostojnych drzew, pa mcych pewnie epokę Tudorów. Josie gdzieś się za  podzia  ła, ale nie przejmowam za bar  dzo – była w końcu mocno już sa  modzielną i za  radną dziewczyną. Z lska wystar  tował he likopter. Dra  co niby mógł wrócić tak, jak tu dotarł, czyli dwietrz  ną, ale to by ozna  cza  ło lą dowa  nie w ma   jątku jego siostry, byłej modóra wiodła sie  lankowy żywot far  mer  ki-hob  bystki z mę  żem bankie  rem i przezdziny potra fiła na rze  kać na to, że jej kury prze  sta ły się nieść. Wolał za tem wrmochodem, zwłasz  cza że nie pił tego wie  czoru. Poprosił za tem swoje  go szoprzyprowa  dze nie auta.

Na  gle z ciemności wytoczyły się trzy wyraź  nie pija ne kobie  ty, idą  ce w jego stzez trawnik. Dra  co odruchowo schował się za najbliż  szym drze  wem.‒ Powie  dział o mnie: pi… pi…  jana? – wybełkota  ła ta, która wcze  śniej za  p

wój numer na jego nadgarstku. – I że mnie w ta  kim sta  nie nie podwie zie? No, ju poka żę, głupie  mu fiutowi! – doda  ła, wyma chując pię ścią w stronę rusza   jąpar  kingu czyje  goś sa  mochodu.Druga z kobiet usia dła na chodniku i za  czę  ła zdejmować buty.‒ Stopy mnie bolą, Louise. No nic, ktoś nas w końcu stąd weź  mie. I może zae do swoje go zamku, hi hi…

W tym momencie w roz  świe  tlonych drzwiach dworu poja  wiła się poje  dynczaać. Spodzie wał się Josie, której nie  obecność za  czyna ła go już mimo wszyosz  kę nie pokoić, tymcza  sem za  miast niej poja  wiła się… kobie  ta, na którą na  tę nie ustannie od poprzednie  go ranka. Za nim jesz  cze roz  poznał nadchodzą  cąać, cie  pło w pier  si i kroczu podpowie  dzia ło mu, że to ona. Eve. Uświa domił sod roz  sta nia z Ra  chel nie sypiał z żadną kobie  tą i jego cia  ło było już całkiem

odnia łe. Posta nowił sobie na wet, że oddzwoni do pewnej dzia  łacz  ki jednej z plitycz  nych, która zosta  wiła mu tego wie  czora swoją wizytówkę z nume remór ki i adre  sem biura w Brukse  li.‒ To E… E-Eve! – wybełkota ła Louise do swoich towa rzyszek. Nie było ja  snewi z ją ka nia się dziewczyny, czy też sama le  dwie mówi przez nadmiar wypikoholu.Dra  co, nie  wie le myśląc, wyszedł zza drze  wa, prze  szedł obok pija  nych kobiet,na  wet nie zdą  żyły za re  agować, w paru susach zna  lazł się przy Eve, ob   jął jąe niem i skie  rował w drugą stronę. Za  skoczona, dała mu się chwilę prowaon z ra  dością poczuł miękkość i cie pło jej cia  ła. W końcu jednak sta  nę ła, opie  ru się.

‒ Co ty wypra  wiasz? – spyta  ła, pa trząc na nie go wielkimi ze zdumie  nia ocza  mDra  co odwrócił się. Byli wciąż na widoku trójki kobiet. Może to i le  piej? – p

Page 27: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 27/75

ał.‒ Poca  łuję cię te  raz! Masz coś prze  ciwko?Za  murowa  ło ją. I za  nim zdą żyła ugryźć się w ję  zyk, powie dzia ła to, co pierwzyszło jej na myśl:‒ Nie! Ktoś zoba czy…W tym momencie uświa  domiła sobie, że wła  ściwie prze  gra ła całą walkę. Aleogóle chcia  ła walczyć? Czy… nie o to jej chodziło od momentu, kie  dy pierwz go zoba  czyła? Mimo że mogła  by się za klinać, że to ostatnia rzecz, ja  kie

cia ła…‒ To na wet le  piej – odpowie dział re  zolutnie Dra  co. – Dowie  dzą się przynajmnie je  steś lesbijką.

‒ Co?! – Eve rozejrza  ła się dookoła, ale prze  la tując szyb  ko wzrokiem, nie za  uła ukrytych w ciemnościach szkolnych kole  ża  nek.‒ Puść mnie! – powie  dzia ła, ale na tyle sła  bo i bez prze  kona nia, że sama nie yła, by odniosło to ja  kikolwiek skutek. Popra  wiła się głośniej: ‒ Co ty robisz, ? – Na zwa  nie go po imie  niu było kolejną pomyłką: skróciła w ten sposób dysę dzy nimi.

Dra  co na chylił ku niej twarz i wyszeptał:‒ Nie mam wątpliwości co do twojej orienta cji, ale… posta  nowiłem raz na za  wyle czyć cię z tego ją  ka nia. Na wet je  śli wyda   je mi się ono bar dzo seksowne.No nie, to już było wię cej, niż była w sta  nie ob   jąć rozumem: jej ją ka nie było ? Coś, przez co od dzie  ciństwa cier  pia  ła, prze  śla dowa  na przez nie  na wistne knki, temu super  przystojne mu męż  czyź  nie się podoba  ło? Za  krę  ciło jej się we.W tym momencie poczuła na swych war  gach cie  pły dotyk jego ust. Coś wsz  cze krzyknę  ło, że powinna się bronić, ode  pchnąć go i ucie  kać przed sie  bie

jda  lej stąd, ale… głos ten bladł i sta  wał się cichszy z każ  dym ułamkiem se  kue dy on eksplorował powierzchnię jej warg, pomię  dzy które wkrótce wślizgnąub kiem ję  zyka. Odgię ła głowę do tyłu, ale jego muskular  ne ra  mię przycią gnęsie  bie z powrotem. Nie wie  dzia ła, co się z nią dzie   je; z jednej strony móz

trze  gał, że robi coś ka  rygodnie złe  go, z drugiej… pra gnę  ła, by ta chwila trecz  nie.Odpowie dzia ła swoimi usta  mi i ję  zykiem i po chwili ca  łowa li się jak para amanhollywoodz  kim filmie. Czuła na sobie jego słodki, cie  pły oddech, a przez za  sęs, gdy na chwilę otwie  ra  ła przymknię  te z roz  koszy oczy, widzia  ła piękną olią cerę, ocie  ra   ją cą się o nią le  dwie wyczuwalnym za  rostem.‒ Czy to jest twój dobry uczynek na dziś? – wyszepta  ła, kie  dy odsunę  li od sichwilę twa rze dla na  bra  nia tchu.

Dra  co uświa domił sobie, że pra gnie utonąć cały w jej cie  le i nie za  zna spokojuki się to nie sta  nie. Ale jak mie  li to zrobić? Prze  cież nie tu, na widoku tych ek!‒ Tak – odpowie  dział. ‒ A te  raz, gdy mamy już za sobą pierwszy poca  łunek …Pochylił się ku niej, a blask jego oczu mówił wymownie o za  mia rach. Tym ra

ca  łunek był inny. Roz  waż  nie mniej fine  zyjny, bar  dziej dziki, co z początku pra  szyło ją, a z drugiej strony podnie  ciło w stopniu dotąd jej nie  zna nym. Odru

Page 28: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 28/75

o przywar  ła do nie go. Czuła na brzuchu twar  dość jego podnie  ce nia, gdy ją pą gał do swych bioder. Potem, da  lej ata  kowa  na jego zgłodnia  łymi usta  mi, pocgle przez je  dwab sukni gorą  co jego dłoni, z których jedna sunę  ła po jej u

druga ma  sowa ła i obejmowa  ła palca mi jej sutki.Jej sa  mokontrola prysła doszczętnie: zła  pa ła go za kark obie  ma rę ka mi i przę ła twarz Dra  ca bliżej swojej. Poca  łowa  ła go na glą co, z dzikością, która dowa ła jego pa  sji. Przylgnę  ła do nie  go ponownie ca  łym cia łem i wsa  dza  jąc mu jdłoni pod koszulę, ca  łowa  ła go jak wa  riatka, zosta  wia  jąc ślad poca łunków s

ą cych od policz  ka, przez brodę, szyję… Pod palca  mi poczuła twar  dą rzeź  bęr, a na stępnie prze   je cha  ła dłonią po na  pię tych mię  śniach atle  tycz  ne go brzuchW tym momencie do Dra  ca dotar  ło, że w każ  dej chwili świadkiem tej sce  ny mę stać jego cór  ka. Odsunął się gwałtownie od Eve, wyrywa   jąc jej rękę spod swszuli, którą za  czął pospiesz  nie wsa  dzać sobie w spodnie.Co ja najlepsze go zrobiłam! ‒ jęknę  ła w duszy Eve.‒ Wszystko w porządku? – za  pyta ła, pa  trząc na nie go nie  pewnie.‒ No, przyzna   ję, udowodniłaś mi, że nie je steś lesbijką. Mam na  dzie   ję, że zra ły to też twoje kole  żanki. – Rozejrzał się, ale sam również nie zdołał dostrze

go w ciemności. Czyż  by sobie poszły?‒ Więc tylko o to chodziło? – za pyta  ła, odzyskując nie  co przytomność umysto i… dobry uczynek?Milczał, nie wie  dząc, co powie  dzieć.‒ No tak … – skonsta  towa  ła nie  co mniej pewnym sie  bie głosem. – Może  my poieć, że to był tylko poca łunek.Jego brwi uniosły się, a na twarz wypełzł ponownie dia bolicz  ny uśmie  szek.‒ Je śli tak w twoim wykona  niu wyglą  da tylko poca  łunek, to nie mogę się doczojej wer  sji tylko seksu!

‒ Nie bę  dzie tylko seksu! – rzuciła zde cydowa  nie. – Nie bę  dzie żadne go seksuOdwróciła się na pię cie i ode  szła, słysząc za sobą roz  brzmie wa  ją cy w powiego śmiech. Nie trze  ba było jednak być Sher  lockiem Holme sem, by odkryć, żeł on głównie ukryciu za  kłopota  nia.

Page 29: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 29/75

ROZDZIAŁ SZÓSTY 

Gdyby była przy niej mama, to by się to nie sta  ło. Sa  rah spojrza  ła by na jej twa  broniła prowa dzić w ta  kim sta  nie, mimo że prze  cież nie piła alkoholu. Ale mbra  kło, to zna  czy, dokładniej mówiąc, wzburzona Eve nie mia  ła na  wet cza  sunią poże  gnać. Wsia  dła do sa  mochodu i skrę  ca  jąc w pierwszą lepszą drogę,

ome trów da lej sta  nę  ła, nie wie  dząc na  wet, co w jej choler  nym aucie się ze  pner  wach pewnie coś nie tak zrobiła z bie ga mi i te  raz nie mogła wrzucić żadnnich; roz  wa liła najwyraź  niej skrzynię bie gów, zda  rzyło jej się to już wcze  śhcia  ła za dzwonić po pomoc, ale tu, na wsi, jak na złość jej sieć nie mia  ła za  sio nic, podejdzie te pa  rę  set me  trów, ja  kie ją dzie  liło, na ile mogła oce  nić po śach prze myka   ją cych co ja kiś czas sa  mochodów, od głównej drogi i może tam ę za  trzyma na jej widok. Gdzieś tu nie  da le ko, o ile w ogóle orientowa  ła się wolicy, powinna być sta  cja benzynowa i ser  wis pomocy drogowej. Sprawdziła zle fon, gdy usłysza ła za sobą pomruk sa mochodu i poczuła ulgę. Ale gdy tylko ś

nadjeż  dża  ją ce go sa mochodu ośle  piły ją, ulga prze  rodziła się w nie  pokój. A zbocze  niec czy mor  der ca? ‒ za  pytał głos w jej głowie.Wzię ła głę boki wdech. Spokojnie, powie  dzia ła do sie  bie, w prawdziwym żększość ludzi to nie mor  der cy czy ma  nia cy. Ale tak czy ina  czej, nie wsią  dzimochodu z nie zna  jomym. Poprosi tylko, by podje chał na sta  cję i za  wia domioi tu ze  psuty sa mochód. Sta  ra   jąc się na brać jak najwię  cej pewności sie  bie, pła do za trzymują ce go się z piskiem opon sa  mochodu. Podchodząc od stronywcy i powta rza   jąc sobie, że hrab stwo Sur  rey to nie dzicz, w której co chwilada ktoś na sa  motne kobie  ty…

‒ Czy ty kompletnie osza  la łaś?To nie słowa, których oczywiście nie ocze  kiwa ła, ale ton głosu – niski, mmbr, spra  wił, że skóra jej się zje  żyła, a żołą  dek – który to już raz w cią  gu ostaby? – za  cisnął się w ka  mień. Ten głos mógł na  le żeć tylko do jedne go męż  czyznWzię ła głę boki wdech, osła  nia   jąc się przed świa tłem re flektorów, gdy drzwi worzyły się gwałtownie i wyszedł z nich Dra  co.‒ Co ty tu robisz? – spyta  ła odruchowo.‒ A, prze  jeż  dża łem sobie przypadkiem – odparł drwią  co.‒ Śle dzisz m-mnie? – Nie  trudno jej było wyobra  zić go sobie jako zwinne  go

eż  nika podą  ża   ją ce go jej tropem, zwłasz  cza że i ona przypomnia  ła mode  lową . No i wróciło to jej choler ne ją  ka nie.‒ Je śli bym cię śle  dził, to… choler  nie mi to uła  twiłaś, ja  dąc bocz  ną drogą, w kgdy bym pewnie nie skrę  cił, gdyby nie to, że podwoziłem Josie do domu jej ku

Masz szczę  ście, bo po tej drodze rzadko kto jeź  dzi. Ale szkoda ga  dać, wskmoje go auta.

‒ To nie jest koniecz  ne, dzię  kuję. Nie chcę być cię  ża  rem, ale je  śli możesz poinować najbliż  szą pomoc drogową, że ze  psuł mi się sa  mochód, to będę ci badzięcz  na.Jego brwi uniosły się w zdumie  niu. Dziewczyna, która godzinę temu tak chę

Page 30: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 30/75

dda wa ła się jego ustom, te  raz znowu się sta  wia! Nie dojdziesz z tymi kobieładu…

‒ Słysza  łaś może o te  le fonach komór  kowych?– A ty słysza  łeś może o miejscach bez za się gu?Sta li na  prze ciw sie bie bez słowa, czę  ściowo je  dynie osłonię ci przez świa  tła saodu Dra  ca, które świe  ciły się na  dal, mimo wyga  szone go silnika. Próbowa  łaonić przed wspomnie  nia mi tego, co wyda  rzyło się mię  dzy nimi przed godzinąło to nie  moż  liwe: na dal czuła na sobie jego za  pach, na  dal wyda wa ło jej się, ż

ma  kuje… Jej cia  ło za la ła kolejna gorą  ca fala pożą  da nia i je  dyne, co była w stobić, to schować trzę  są ce się ręce w kie  sze  nie kurtki, w którą zdą  żyła się pać tuż przed odjaz  dem z tej choler  nej sukni. Spuściła wzrok, unika   jąc jego e  nia. Powta rza  ła sobie w myśli, że nie lubi tego człowie ka, że nie  na widzi go i j mu już nie ule gnie…‒ Wsia  daj! – wyrwał ją z za  myśle  nia sta  nowczy głos Dra  ca. – Czy może wolise  szo? Albo cze  kać tu na se  ryjne go mor  der cę? Bo na autobus się ra  czej nie dosz.Jej spojrze  nie prze  sunę ło się od jego wyglancowa  nych butów w górę, ale za

a ło na ta  lii. Za uwa  żyła, że on też nie był już w ga  lowym stroju, w którym wysprzyję ciu. Miał te  raz na sobie ciemne dżinsy, których krój podkre  ślał wą  skie

a i muskular  ne uda, i tę samą ma  rynar kę co poprzednie  go ranka. Prze  trzymle sny ucisk w gar  dle, prze  tar  ła oczy, po czym par  sknę  ła nie  mal ze śmie  chem:‒ Prze  cież ty nigdy w życiu nie je  cha  łeś autobusem! – za  mar  ła, bo jej oskar  żywoła ło u nie  go śmiech. – Nie wyglą  dasz mi w każ  dym ra  zie na kogoś ta  kie gda  ła już mniej pewnie.‒ Wska kuj, Eve – odpowie  dział, ignorując jej przytyk. – Chyba nie jest to nae miejsce, by sobie wypominać, czym kto jeź  dził?

Spojrza  ła na nie  go, ale stał pod świa tło re  flektorów auta, więc nie widzia  ła szłów jego twa  rzy – wie  dzia ła tylko, że jest ona dia  bolicz  nie piękna. Przygryzlną war  gę, westchnę ła głę  boko i uzna ła, że musi się poddać. Trudno, za  akcepdwóz  kę. Ale je  śli on sobie wyobra  ża, że to ozna  cza coś wię  cej, to…  gruboyli! I ona mu to udowodni! Odsunę  ła kasz  ta nowy lok z twa  rzy, co wywoła  ło u nlejny skurcz mię  śni w kroczu.‒ To… bar  dzo miłe z twojej strony – wybą  ka ła. Ich oczy się spotka  ły i Eve zaa z biją  cym mocno i szyb  ko ser  cem.‒ Nie je  stem wca  le miły – odpowie  dział, próbując nie myśleć o żą  dzy, która spgo od we  wnątrz.

Sie  dząc już na miejscu kie  rowcy, Dra  co pochylił się nad nią, by zdjąć kurtkęe szoną na za  główku fote la pa  sa że  ra. Jego dłoń dotknę  ła przy tym na chwilmie  nia i na  wet ten prze  lotny kontakt spowodował elektrycz  ny impuls w jej cjego zresz  tą też. Wytrzyma  ła spojrze  nie dia  belnie przystojne  go południowcacha  jąc głę boko i na  wet lekkim kiwnię  ciem głowy da   jąc do zrozumie nia, że w chyle niu się nad nią nie było w tych okolicz  nościach nic nie stosowne  go. Gdy pę  cił kluczyk, prze  strzeń auta wypełnił ja  kiś ka  wa łek jaz  zowy. Eve ode  tchnzy muzyce nie bę  dzie musia ła z nim roz  ma  wiać…

Page 31: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 31/75

Ale Dra  co wyłą  czył odtwa rzacz.Je  cha li parę minut w milcze  niu, za nim wresz  cie prze rwał ciszę.‒ Cze mu nie za pię  łaś kurtki?‒ Nie wiem. Po prostu… cie pło mi.Jej odpowiedź wywoła  ła kolejny uśmie szek na twa  rzy Dra  ca.‒ Co w tym dziwne go, że nie za  pię  łam kurtki?‒ To, że za  ra  biasz na życie, sprze  da  jąc bie  liznę, a sama nie nosisz swoich prow.

Za   ję ło jej se  kundę czy dwie zrozumie  nie sensu jego słów. Chwyciła za brze  gi ki za  pię  ła je.‒ Więc nie nosisz sta  nika? – nie da  wał za wygra  ną. – Mimo że ta  kie fine  zma robisz…Wzię ła głę boki wdech.‒ No dobrze, powiem ci. Mia łam drob  ną ope  ra  cję i ra  miącz  ko sta  nika mniee ra.Austra  lijski doktor za pewniał ją, że pie  przyk wyglą  da nie  winnie, ale dla pewnyciął go i posłał do ana  lizy.

‒ Drob  ną?‒ Usunię  cie pie  przyka, nic poważ  ne  go.Ode  rwał na moment wzrok od drogi i spojrzał na nią.‒ Z twoją cerą powinnaś się sma  rować pięćdzie siątką – powie  dział tonem znaj jej ape  tycz  nej i miękkiej, ale za  ra  zem prze  raź  liwie bla  dej skóry z pewnościle ża  ło wysta  wiać na zbyt długie dzia  ła nie słońca. – Sta  tystycz nie, ktoś z tr  na  cją… – urwał, bo nie wie dział, czy wypa  da mu ją stra  szyć.‒ Nie je  stem zupełnie ruda – za  prze  czyła. – Moje włosy są kasz  ta nowe.To akurat wie dział; kasz  ta nowe włosy podnie ca ły go jak żadne inne.

‒ Cóż – podjął prze  rwa  ną myśl – sta  tystycz nie rzecz biorąc…‒ Wiesz, jak nudni są ludzie cytują  cy sta  tystyki?Pokor nie za milkł. Ale tylko na chwilę.‒ Nigdy nie cytuję sta tystyk. Zmyślam je – powie  dział, uśmie  cha   jąc się ponowNikt ich nigdy nie sprawdzi, a ja wychodzę na doinfor  mowa ne  go i inte  ligentne‒ Na  prawdę?‒ Totalnie – potwier  dził. – Powinnaś spróbować. Była  byś za  skoczona, jak małi się z tobą kłóci, gdy się powołasz na sta  tystyki.Wybuchnę ła śmie  chem. Mia  ła piękny śmiech, je  śli już się śmia  ła, co nie dzia  łść czę  sto: na co dzień była przede wszystkim zgorzknia  ła, owładnię  ta czaryśla  mi i, przede wszystkim, sfrustrowa  na seksualnie. Ponie  waż, choć nie byłaa cią z bajki o jednoroż  cu ani nie chodziła do przedszkola, Eve, tak jak przezent pomyślał wcze śniej Dra  co, była wciąż dzie  wicą. Choć wca  le nie było jej zbrze.‒ Musisz – wyja  śniał ar  ka na swej stra  te gii ‒ za  chować powa  gę i mówić z mkbyś ab  solutnie świę  cie wie rzyła w przyta  cza  ne licz  by.‒ Innymi słowy… – prze  rwa  ła mu. – Musisz dobrze kła  mać?

‒ No, moż  na tak powie  dzieć.

Page 32: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 32/75

Eve roz  pozna  ła skrzyżowa nie, do które go dojeż  dża li; za  wsze, kie  dy tędy wrasie bie, na wie dzał ją strach, że wybie  rze zły skręt i wylą  duje gdzieś w środkuPowie dzia ła mu wcze  śniej, gdzie miesz  ka, spodzie wa  jąc się, że bę  dzie po dr

tać o szcze  góły, ale Dra  co miał najwyraź  niej wbudowa  ny w mózg GPS. Znajdoę o jedną ulicę od niej, a po chwili, gdy wytłuma  czyła mu, w którą z uliczek owych skrę  cić, za  trzymał się pod jej domem.Odpię ła pas, oddycha   jąc głę  boko. Odczuła wielką ulgę, że podróż z samcembie gła już końca. Tak, ca  łowa ła się z nim na  miętnie nie tak dawno temu, ale t

ła prze  szłość. Jutro wsta  nie nowy dzień, nowy począ  tek i Eve wejdzie weń nicysta, nie  za  pisa  na kar  ta.‒ Cóż, dzię  kuję ci bar  dzo – powie dzia ła i, by nie było wątpliwości co do jej zaw i pra  gnień, chwyciła dłonią za klamkę.‒ Nie za  prosisz mnie do środka?Próbowa ła brzmieć na roz  ba  wioną tą propozycją.‒ Na  prawdę, potra  fię sama otworzyć sobie drzwi. Tu mam klucze… – prze rwe mogąc na  ma  cać kluczy na dnie toreb  ki – Chole ra… – doda  ła, na gle spa  nik. – Prze  cież je tu włożyłam…

Bez  wiednie prze trzą  snę ła za  war  tość toreb  ki dwukrotnie, ale kluczy nie zna  la‒ Zgubiłaś je. To się zda rza.Jego słowa jej nie uspokoiły.‒ Nie mnie! Ja za  wsze… Za  raz, mia  łam je, gdy otwie  ra  łam ma  skę sa  mochoduzypomnia ła sobie, że mia  ła je spię  te z kluczyka  mi auta. ‒ Och, Boże, chyba zołam je w sta  cyjce!‒ Nie przejmuj się. Będą na cie  bie cze  kać. Nikt ich nie weź  mie, już choćby d, że pra  wie nikt tamtę  dy nie jeź  dzi.‒ Ale jak wejdę do domu?

‒ Nie masz za  pa sowych u które  goś z są  sia dów?‒ Mam, ale … ‒ Potrzą  snę  ła głową. – Sue ma ma  lutkie dziecko, nie mogę ichić w środku nocy.Eve nie mogła uwie  rzyć, że se  ria nie  szczęść z poprzednie  go dnia nie chce sińczyć.‒ Możesz mnie podwieźć do hote  lu? – za  pyta ła, odruchowo się  ga  jąc po lustee uzna  ła, że na pewno wyglą  da tak fa  talnie, że le  piej tego nie sprawdzać.Dra  co pa  trzył na nią, za  sta na  wia  jąc się, czy ma zrobić to, o co prosiła. W se  mu nie? Choć… była też druga moż  liwość.Bez słowa odpa  lił silnik.Budynek, przed którym dwa  dzie ścia minut póź  niej za  par kował w nie  zna neolicy, wyglą dał na nie  co zbyt luksusowy jak na jej standar  dy, ale trudno – nie mtej sytuacji gryma sić.‒ Dzię ki! – powie  dzia ła, odpina  jąc pas. – Prze  pra szam za cały ten kłopot…Prze rwa  ła, bo Dra co, nie słucha   jąc jej, wysiadł raź no z auta. Wysia dła za nimjrza  ła się po okolicy.‒ To… nie jest hotel? – za  pyta  ła oszołomiona.

Jego usta ponownie wykrzywił czar  ci uśmie  szek.‒ Wiem, że to nie jest hotel. I wiem też, że bę  dziesz prote  stować, ale jest pó

Page 33: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 33/75

stem potwor  nie zmę  czony, a ty również nie wyglą  dasz na szcze  gólnie wypo… ‒ Omiótł spojrze  niem ją całą, od stóp, na których le  dwie sta  ła, po pie  gi nam nosie. ‒ Za tem… posta  nowiłem za prosić cię do sie bie.‒ Ach tak? – Dopie ro te  raz dotar  ło do niej, gdzie się zna  leź  li. – I posta  na wia  jąe ra  czyłeś mnie o tym poinfor  mować, licząc, że po prostu się dostosuję?Per  spektywa zosta  nia na noc pod jego da  chem z Dra  kiem na  pełnia  ła ją ir  ra  cjopa  niką. Prze  cież nie zrobi mi chyba nic, na co mu nie pozwolę? ‒ za  pytywa  ł

myślach. Ale tu wła  śnie był pies pogrze ba  ny: Eve nie wie  dzia  ła sama, na co t

mcowi alfa pozwoli, a na co nie, gdy… przyjdzie co do cze  go. Podejrze  wa ła zr że… pozwoli mu na wszystko.‒  We  zwij mi taksówkę! – za  żą  da ła sta  nowczym głosem, przez który prze  bdnak pa  nika.Zmrużył oczy. Pomyślał, że tym ra  zem Eve już na prawdę prze  sa dza.‒ Ma  dre di Dio! Sama sobie we  zwij taksówkę, czy też znowu może nie masę gu?Eve pa  trzyła na nie  go otwar  tymi sze  roko zie  lonymi ocza mi jak spa  ra  liżowa  dre di Dio, usiłowa  ła sobie przypomnieć wszystkie słówka, których na  uczył

e dyś podczas wa  ka cji we Włoszech. To chyba zna czy: Matko Boska!I jak seksownie on to powie dział! Wcze  śniej, gdy mówił praktycz  nie bez cie  nintu, zupełnie za pomnia ła, że był Włochem.‒ Jak chcesz, to idź, spędź noc w pokoju hote  lowym bez szczotecz  ki do zę  bówzczędź mi kolejnych scen tego ża  łosne  go te  atru.Za  sta nowiła się nad swoją sytuacją. Trochę to on na wet ma ra cję, uzna ła. Za  cę od wyrywa nia mu z rąk sta  nika. Potem pła  ka ła przy nim w damskiej toa  lowia  da  jąc mu Bóg wie co. Jesz  cze póź  niej doszło mię dzy nimi, do cze  go dotrawniku przed dworem, przed czym wca le się tak na prawdę nie broniła. No

niec musiał ją ra  tować, gdy się roz  kra  czyła na drodze gdzieś w środku sie  lae go Sur  rey. Wzię  ła głę boki wdech i ruszyła za kie  rują cym się w stronę domullim.‒ Prze  pra szam, masz ra  cję ‒ powie  dzia ła. – Ja… nor  malnie nie je  stem taka.‒ Jaka? – spytał, przysta   jąc.‒ Taka, jaka byłam cały ten dzień. Nie pła  czę zwykle po bab  sku, nie potrzetunku i dzwonię sama po taksówki.‒ I nie ob  cinasz sobie na co dzień nosa na złość twa  rzy? – dodał, a jego oczy

wie  tlił uśmiech, tym ra  zem zupełnie szcze  ry.Potaknę  ła.‒ Dzię kuję za prze  nocowa  nie mnie – powie  dzia ła cicho. Dom wyglą dał na na  pwielki: kolonialna re  zydencja z epoki wiktoriańskiej, z pięknymi, monumentaschoda mi wiodą  cymi do każ  de go z trzech pię  ter. Pewnie jest w nim ze dwa  na

olnych pokoi, pomyśla  ła.‒ Je śli to nie problem dla…?Pa  trzył, jak się roz  glą da, jakby ocze  kując na ma  te  ria liza  cję ar  mii służą  cych.‒ Je ste śmy tu sami. Co? Boisz się być ze mną sam na sam?

‒  Nie bądź głupi – odpowie  dzia ła odruchowo, choć tak na  prawdę powinnać. Nie tyle jego, co tego, jak sama na nie go re aguje.

Page 34: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 34/75

Przypomniał jej się ich dziki poca  łunek sprzed paru godzin, ale najwyż  szym wem woli ode pchnę ła od sie  bie tę myśl.‒ Pomyśla łam, że ktoś może tu na cie  bie cze  kać.Pomysł zda wał się go ba  wić.‒ Nie mamy służą  cych na sta  łe. Wiem, że masz mnie za obrzydliwe  go bur  żujaesz  kam tu tylko z cór  ką i sta ra  my się ra  dzić sobie sami. To zna  czy w dzień ponam gosposia.

Pokój, do które  go ją za  prowa  dził, nie był olbrzymi. Był tam prawdziwy kom

łożony ka fla mi, parę nie  pre tensjonalnych ob  ra  zów na ścia  nach, zaś me  ble lektycz  ną mie  szanką nowocze sności i wiktoriańskie  go antyku. Pokój był urządość prosto. Spojrza  ła na Dra  ca, który podszedł prosto do otwar  te go ba

które  go wycią  gnął butelkę i szklanki.‒ Lubię prostotę ‒ powie  dział. ‒ Pani Ellis, gosposia, pra  cuje na cały etat, aleesz  ka tu, a mój kie  rowca za  trudniony jest w fir  mie i w prywatnych spra  wachrzystuję go bar  dzo rzadko.‒ Rozumiem – odpowie  dzia ła.‒ Jedne  go na noc? – spytał, poka  zując na butelkę brandy, a kie  dy potaknę  ła, n

i sobie na dwa palce.‒ Masz piękny dom ‒ za  uwa żyła. – Długo tu miesz  kasz?‒ Od roku. Wcze  śniej dzie  liłem czas po równo mię  dzy Londynem i Włocha  mioja siostra poślubiła Brytyjczyka, a jej cór  ka, Kate, jest w wie  ku Josie. Gdy szm szkoły dla cór  ki, pole ciła tę, do której chodzi Kate. Ale… – prze  rwał, unoew. ‒ Pewnie nie chcesz wca  le tego słuchać? To, o czym pewnie cały czas myś… czy będę jesz  cze do cie  bie star  tować?Za  rumie niła się po ce  bulki włosów i wzię ła potęż  ny łyk brandy.‒ Jest póź  no – odpowie dzia ła. – Więc je  śli nie masz nic prze  ciwko…

‒ Poka żę ci drogę.Ruszyła za nim, idąc po rzeź  bionych schodach z biją cym ser  cem i roz  sza  la

mocja  mi. Dotar  li do gór  ne  go holu, gdzie Dra  co, bez odwra  ca nia się, wska  zaa wo.‒  Ja idę tu. Pokoje gościnne są w tamtą stronę; możesz sobie wybrać, kcesz. No, może poza ostatnimi dwoma. Cla  re korzysta z ostatnie  go, gdy tu na moja matka zosta  wiła parę drobia  zgów w tym obok.

Pochwycił jej pyta  ją ce spojrze  nie i wyja  śnił:‒ Cla  re to moja była żona.Była żona, która zosta   je na noc? Bar dzo cie  ka we…‒ Nie, nie upra wia my seksu.Otworzyła sze  roko oczy na ten świe ży dowód jego zdolności czyta  nia w myśla

Page 35: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 35/75

ROZDZIAŁ SIÓDMY 

‒ Odpowia  da  jąc na nur tują ce cię za  pewne pyta  nie, spie  szę stwier  dzić, że niee zajdzie mię  dzy nami tej nocy. Chyba że… sama tego chcesz?To, co mówił, brzmia  ło jej bar  dziej na drwinę niż za  prosze nie; ale je  śli się myjej głowie za  czę  ły krą  żyć nie bez  piecz  ne myśli. Roz  złościło ją to i… potrzą  s

ową, odma wia  jąc na zwa  nia tego uczucia, które prze  pełnia  ło jej cia  ło. Przyznę do tego otworzyłoby zbyt wie  le drzwi, za które nie chcia ła za glą  dać…‒ Powie  dzia łaś wcze  śniej, że nie je  steś taka, nie pła czesz w rę  kaw, nie trze  btować, że to nie ty…Potrzą  snę  ła głową, bojąc się ja  kiejś pułapki.‒ Nie.‒ Więc powiedz mi, jaka je  steś?Eve odwróciła wzrok, unika   jąc jego roz  pra sza   ją co intensywne go spojrze  nia iując zmie  sza  nie obojętnym wzrusze  niem ra  mion. Przedwczoraj mogła  by o

e dzieć na to pyta  nie z całkowitą pewnością sie  bie, ale ostatni dzień podwe le rze  czy, które wcze  śniej uwa  ża  ła za oczywiste. Musia  ła się skupić.Na czym?Poczuła zimny pa  lec nie pokoju suną  cy po jej krę  gosłupie. Była je  den nie  peok od pa  niki. Za  wsze zna  ła swój cel i dą  żyła do nie  go… to da wa ło jej sta  bilnns. Odchyliła głowę, by na nie go spojrzeć.‒ Je stem… roz  waż  na.Ocze kiwa ła, że się roze  śmie  je, ale tak się nie sta ło.‒ A czy to fajnie być roz  waż  ną?

Była gotowa bronić nie  doce nia ne go powszechnie w dzisiejszych cza  sach zdrroz  sądku, ale spojrza  ła w te ciemne oczy okolone nie  sa mowicie długimi, je  dw

ymi rzę  sa mi i doświadczyła je  dynie za  pie  ra   ją ce go dech, a przyspie  sza   ją ce go br  ca pożą  da nia. Za  raz potem poczuła równie gwałtowny gniew na sie  bie s

warknę  ła:‒ Myślę, że twoje i moje rozumie  nie tego, co jest lub może być fajne, bar  dzsie  bie róż  nią.

Dra  co nie przejmował się zupełnie tym, co myślą o nim ludzie; co udowoesz  tą wie  lokrotnie w cią  gu ostatnich lat. Tra  ce nie spokoju było roz  prosze 

er  gii, na które za  zwyczaj sobie nie pozwa  lał. Nie re  agował na obe  lgi, był skui za  zwyczaj nie spra  wia ło mu trudności za  chowa  nie sa mokontroli, ale znie

ony wyraz za  ciśnię  tych ust Eve dotknął go te  raz do żywe go i jego na  turalny j prysł.‒ Och, myślę, cara, że mamy jednak ja  kiś wspólny grunt… – mówił, pa  trząc na lutkie dłonie, które tak nie  dawno sunę ły po jego cie  le; przypomniał sobiebiła w nie  go pa  znokcie, a także ich ciche jęki przy poca  łunkach. Wszystko to

woliło dreszcz pożą  da nia.Zoba  czył, jak roz  sze  rza   ją jej się źre  nice, a ciemny środek oczu pochła  nia ziokół. Uśmiechnął się do niej. Na  zywa  ła to zdrowym roz  sądkiem; no, niech je

Page 36: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 36/75

ie. Ale czym jest zdrowy roz  są dek, gdy cia  ło pra  gnie inne  go cia  ła z tak wiocą? Owszem, słyszał dzwonki alar  mowe – słyszał je, odkąd ją zoba  czył. ień je ignorował, ale wte  dy, na trawniku pod dworem, nie mógł się powstrzyme próbował na  wet. Nie mógł sobie przypomnieć, kie  dy ostatnio pra  gnął kobk bar  dzo… kie  dy ostatnio tak płonął.To ja  kieś sza  leństwo… Pomyślał, że osza  le  je, je  śli jej nie zdobę  dzie, ale wie  dona też go pra  gnie; mógł to poczuć po jej roz  grza nej skórze, drże  niu dłoni, kiosła do ust i opuściła za  raz bez  radnie. A przede wszystkim widział to w

zach, wygłodnia  łych oczach, tak głę  bokich, że mógłby w nich za  tonąć. Wslce w jej je  dwa biste włosy, na  potyka   jąc wsuwki. Wysunął jedną i upuścił na p, potem kolejną. Oczy otworzyły jej się sze  roko, po czym przymknę  ły. Roz  ch

ar  gi i westchnę  ła cicho, oddycha   jąc szyb ko i płytko, skupia   jąc się na tej czynnpowie  trzu wchodzą  cym i opusz  cza   ją cym jej płuca, a nie na fakcie, że pływa  ł

z na zmysłowej chmurze parę centyme  trów nad podłogą.‒ Nie będę upra  wiać z tobą seksu. – Cięż  ko było wypowie  dzieć te słowa, alea ła, dla ich wspólne  go dobra. Gdy w końcu bę  dzie upra wiać seks, bę  dzikimś, przy kim czuje się komfor towo, z kimś, z kim mogła  by…

‒ Dobrze wie  dzieć – wybełkotał niskim głosem. – Ale to jest przyjemne… ‒ Plikatnie skórę wokół jej ucha. – Prawda?Było tak przyjemne, że aż bola  ło.Próbowa ła przywołać poprzednią myśl; męż  czyznę, które go mogła  by…? Kontać. Potrzą snę  ła lekko głową i poczuła jego dłoń na policz  ku. Nie chcia  ła kontać swe  go przyszłe  go kochanka; nie, po prostu chcia  ła mieć kontrolę nad sora  co zna  lazł kolejną wsuwkę i kolejny dreszcz, mocniejszy od poprzednistrzą  snął nią, spra  wia  jąc, że cia ło jej wibrowa  ło te  raz jak ka  mer ton. Mieć kon? ‒ drwił głos w jej głowie. ‒ Jaką kontrolę, dziewczyno? Za  cisnę  ła oczy, prób

pę  dzić myśli i w tym momencie poczuła dotyk jego ust na powie  kach, lekkyza.Ujął jej twarz w dłonie i pa  trzył, jak jej włosy podda   ją się gra wita cji, a ciysz  czą  cych loków zsuwa się w dół w zwolnionym tempie, by ułożyć się na jej zonych ple cach. Jego świsz  czą  cy oddech spra wił, że otworzyła oczy. Powie  ką żyły, ale czuła się lekka, jakby płynę  ła; to było nie re  alne.‒ To jest na  prawdę dziwne.Zdołał się uśmiechnąć, a od tego uśmie chu za drża  ła.‒ Powinno być przyjemne.Prze łknę ła i z sze  roko otwar  tymi ocza  mi wyszepta  ła.‒ J-jest przyjemne.‒ Och, to twoje seksowne ją  ka nie!Ją  ka ły nie są seksowne, chcia  ła odpowie dzieć, ale zosta wiła ten komentarze bie. On tymcza  sem poca  łował ją długim, powolnym i głę  bokim poca  łunkiem, r

obejmując jej twarz, a długimi palca  mi gła dząc włosy. Roz  chyliła war  gi pod niem jego warg i za  tonął głę  biej w jej ustach, nie spie  sząc się, spija   jąc ją, smc. Jego za  bor  czy ję  zyk spra  wił, że gorą  co, które powoli w niej na ra  sta ło, za  p

ę i wybuchło jak fa   jer  wer  ki. Pra gnę ła go te  raz bar  dziej niż cze  gokolwiek w swciu. Ośle piona czystą potrze  bą, kontrolę zosta  wiła gdzieś da  le ko za sobą. St

Page 37: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 37/75

palcach, otoczyła jego szyję ra  miona mi.To nie je  steś ty, Eve!Głos w jej głowie mylił się, bo to była ona i to jej palce wpija  ły się w ma  te  riał szuli, i to ona ca  łowa  ła go te  raz sza  leńczo i gwałtownie, na co on odpowwnie dziko, z pa  sją. Wsunął jedną dłoń w jej włosy, a drugą otoczył ją w posząc nie co w górę, gdy za  nurzał ję  zyk głę  biej w jej ustach. Była le  dwie świ

a faktu, że cały czas się porusza  li; że wiódł ją dokądś, nie zdejmując warg z jei nie odrywa   jąc dłoni ślizga  ją cych się nie  ustannie po jej cie  le. Wła  ściwie to uś

miła sobie, że dokądś zmie  rza   ją, gdy ude  rzyli i strą  cili z pie de sta łu stoją cą gdazę z chińskiej por  ce la ny.‒ Nie! – Pa  lec na policz  ku powstrzymał ją od spojrze  nia w kie runku roz  bija   jąę przedmiotu. – To nic ta  kie go – sapnął, zde  spe rowa  ny, by ma  gicz  ny na  strójysł.Spojrza  ła na nie  go. Pona gle  nie w jego głosie odbiło się echem w jego olśnie  wpięknych, na  pię  tych rysach twa  rzy, a płynne gorą  co za  płonę ło w jego półp

knię tych oczach.Prze sta ła myśleć o zbitej por  ce la nie; za  pomnia  ła o wszystkim poza tu i te  raz

ły świat był tu, przed nią: jego twarz, jego ogień; nie za uwa  żyła  by pewnie, nayby sufit spadł im te  raz na głowę. Chcia  ła go dotknąć, posma  kować… Cier  

pożą  da nia, trzę  sła się cała. Trzymał ją za włosy dość mocno, ale jesz  cze moidlał ją swym ciemnym spojrze  niem.‒ Już dobrze… ‒ wymamrotał, piesz  cząc nosem bok jej nosa. De  likatne szcę  cie ugryzionej przez nie go jej drżą  cej war  gi posła  ło ją jesz  cze głę biej w zmą otchłań.‒ Uwielbiam twoje usta. – Jego ję  zyk śle  dził ich za  rys, dopóki nie roz  chyliła we  rzej, za  pra sza   jąc go do środka.

Nie wie dzia ła, jak zna  leź  li się w końcu w jego sypialni – Eve zda  ła sobie sprtam są, gdy podniósł ją i położył na brze  gu łóż  ka, z które  go odsunął na  stę

ed, odsła  nia   jąc bie lutką pościel o miękkości je  dwa biu.Eve uklęknę  ła na łóż  ku, z włosa  mi wiją  cymi się wokół jej za rumie  nionej twswym szma  ragdowym spojrze  niem, wypełnionym te  raz po brze  gi pa sją, wygl

wręcz nie  biańsko. Dysza ła cięż  ko i pra gnę ła go strasz  nie, nie mniej niż on jejś głos na  dal ostrze  gał ją z głę  bin mózgu, że robi źle, że to wszystko może sięcz  nie skończyć, ale czy coś, co było tak piękne, mogło być za  ra  zem złe?Z gwałtowną de  ter  mina cją chwyciła za nie  dopię  te końce pa  ska i pomogła muyswobodzić ze spodni. Po chwili był tuż obok niej, całkowicie roze  bra  ny, a Eveyła się, że jest ciemno, bo pełny widok jego na  gie  go, ide alne go cia  ła mógłbzypra wić o utra  tę zmysłów.‒ Te  raz ja cię roz  biorę ‒ powie dział.Po raz ostatni poczuła nie  pewność, ale pozbyła się jej na  tychmiast. Ten męża mógł mieć każ  dą kobie  tę, której pra gnął, a najwyraź  niej pra  gnął jej. Nie wet pewna, czy za  uwa żył jej przyzwa la  ją ce skinie  nie.

‒ Je  steś piękna! – powie  dział, ujmując dłonią jedną z jej pier  si, której na  brzmtek za  czął pocie  rać kciukiem. Jęknę  ła i opa  dła na stos poduszek. Odsunął je

Page 38: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 38/75

głowy, tak że le  ża  ła te raz pła  sko, a on był nad nią. Poca  łowa  li się, głę  boko, pnkiem prze  szywa  ją cym ser  ce, po którym pra  gnę  ła już tylko jedne  go: poczusobie.‒ Dosta niesz to. Dosta  niesz wszystko, cara – obie  cał chra  pliwie.Zdjął umie  jętnie resz  tę jej ubra  nia i prze  szedł do piesz  czot ca łe go odsłonięraz dla nie  go cia ła. Eve była zdumiona, że Dra  co za każ  dym ra zem dotyka jeadnie tam, gdzie w tym momencie najbar  dziej jego dotyku pra  gnę  ła – jak ge  czywiście czytał w jej myślach!

‒ Skąd ty to wszystko wiesz? – sapnę  ła.Za  śmiał się i dotknął ką  cika jej ust kciukiem, potem złą  czył ich usta, spija   jąodki smak, upa   ja  jąc się nim, jak i erotycz  nym ruchem jej ję  zyka spla ta  ją cymego ję  zykiem.‒ Chcę cię sma  kować całą.Ale ona też uzna ła, że chce go posma  kować. Wycią  gnę  ła drżą  cą dłoń i za  mkna jego twar  dej mę skości. Dra  co aż krzyknął z roz  koszy.‒ Muszę cię mieć, Eve, te  raz!Roz  chyliła nogi w nie mym za prosze niu i gdy za  wisł nad nią, uniosła biodra

worzyć się dla nie  go. Pierwsze głę  bokie pchnię  cie za  par ło jej dech, ale gdy zaę rytmicz  nie poruszać, uświa  domiła sobie, że to dopie ro wstęp do da  nia głównn tymcza  sem z każ  dym odmie  rzonym pchnię  ciem doprowa  dzał ją głę  biej i głę

sedna tra  wią ce go ją gorą  ca, aż wresz  cie cała sta  ła się ogniem i wyda  ło jej sih cia  ła splotły się i prze  niknę ły na  wza   jem na wylot. Gdy przyszedł or gazm, bytensywny, że krzyk wydarł się z ich pier  si.

Page 39: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 39/75

ROZDZIAŁ ÓSMY 

‒ Co robisz?Eve spojrza  ła w stronę łóż  ka i na tychmiast tego poża  łowa ła, bo widok na  gra  ca w świe  tle brza  sku wywołał u niej ponowną falę pożą  da nia.‒ Chcę się ubrać – wymamrota  ła.

‒ A dla  cze  go je  steś owinię  ta kołdrą?‒ Bo mi zimno.‒ Aha. Bo przez chwilę pomyśla łem, że się mnie wstydzisz.Poczuła rumie  niec wstydu wypełza   ją cy jej na policz  ki. Dra  co miał ra  cję: to sur  dalne. Wcze  śniej wyszedł z łóż  ka zupełnie nagi i nie przejmował się tym

yśl, że miałby pa  trzeć na nią nagą w świe  tle dnia, spowodowa  ła, że szyb  ko zła się w kołdrę.‒ Nie bądź głupi – prychnę  ła lekce  wa żą  co.‒ Zwa żywszy na to, że nie ma choć ka  wałka twoje  go cia  ła, które  go nie po

m… Chyba, że coś pominą  łem?Nie, nie pominął. Poca  łował na wet małą świe  żą bliznę po pie  przyku i powie, że oboje mają zna  miona. Jego zna  mię powsta ło, jak się dowie dzia ła, po wypr ciar  skim. Poca łowa ła je.Powoli, w skoła  ta nej głowie, ukła  da ła sobie wspomnie  nia tego, co się tej nocyrzyło. Za drugim ra  zem, gdy się kocha  li, było jesz  cze bar  dziej intensywnie nizednio; tym ra  zem mówił jej, jak ma go za dowolić, a ona spełnia  ła te prośbyowa, choć coś w niej mówiło, że to już najwyż  sza eska  la cja grze  chu. Ona nast nie musia  ła go instruować wca le ‒ intuicyjnie odga  dywał, gdzie i jak chce

da  nym momencie piesz  czona.‒ No dobrze – powie dzia ła po chwili. – Trze  ba wrócić do nor  malne go życia.‒ Ża łujesz tego, co się sta  ło? – spytał.‒ Nie, ale… dziś jest kolejny dzień.Gwizdnął prze cią gle przez zęby.‒ No to dopie  ro jest głę bokie!Chcia  ła odpowie  dzieć ja koś dosadniej na ten jego irytują  cy sar  kazm, ale odwszy głowę, zoba  czyła, jak Dra  co prze cią ga się na łożu niczym wielki, le  niwyidok mię śni porusza   ją cych się na jego ide  alnie pła skim brzuchu, a także sze  ro

le  tycz  nej pier  si, roz  proszył ją całkowicie.‒ Nie wytłuma czyłaś mi jesz  cze, jak to się sta  ło, że je stem twoim pierwszym…Nie mie ściło mu się w głowie, jak kobie  ta potra  fią ca się tak zmysłowo kocogła nigdy wcze śniej nie za znać roz  koszy z męż  czyzną!Próbowa ła wstać, ale zła  pał ją za ra  mię i posa dził na łóż  ku.‒ Prze  pra szam, że pytam – powie  dział, pochyla  jąc się, aż ich twa rze zbliżyłysie  bie. – Ale to mi się wyda ło ta kie dziwne. Je  steś po prostu stworzona do se

Odsunął z niej kołdrę, pa  trząc w oczy, gdy zsuwał ją do jej ta  lii.‒ Nie mia  łam cza  su na r-romanse.‒ Ostatnia noc to nie był romans, to był seks, Eve.

Page 40: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 40/75

Najlepszy, jaki kie dykolwiek upra wia łem, chciał dodać, ale ja  koś mu to nie pło przez gar  dło.Pochyliła głowę, by skryć gniew, który mia  ła wypisa  ny na twa  rzy. Gdy znóiosła, uśmie cha  ła się.‒ Nie musisz mi tego przypominać, Dra  co. Nie wyda   je mi się, żeby był to pok głę bokie  go i zna  czą  ce go związ  ku.Jej śmiech mu się nie spodobał.‒ Je steś kobie  tą pełną pa sji, Eve…

Potrzą  snę  ła głową, nie mogąc się przyznać na  wet przed sobą do se  kretne  go zed stra  ce niem kontroli przy męż  czyź  nie; przyznać, że bała się, że może strzy tym trochę sie  bie…  Uniosła wzrok, a mię  dzy jej brwia  mi poja  wiła

marszcz ka, gdy za sta na wia ła się, co w nim było ta  kie go, że tra  ce nie kontrolizem nie wyda wa ło jej się czymś aż tak prze  ra  ża   ją cym.‒ T-tworzyłam f-fir  mę.Uniósł ciemne brwi.‒ To jest powód?Potaknę  ła.

‒ Moż  na upra  wiać seks i prowa  dzić w tym sa  mym cza  sie biz  nes, za  pewniamra.‒ Nie chcę poważ  ne go związ  ku, a z drugiej strony nie są  dzę, by krę  ciły mniera zowe numer  ki. – No, a ten?, spytał głos w jej głowie. – Zresz  tą zna  leźć mężę, który podzie  lałby moje cele i ambicje… Nie, to praktycz  nie nie moż liwe.Za  myślił się na moment, po czym powie dział:‒ Nie życzę ci tego, ale przy twojej zmysłowości może się zda  rzyć, że pójdzłóż  ka z męż  czyzną podzie  la  ją cym twoje cele i ambicje, a obudzisz się u bok

e go, który nie jest na  wet trochę za inte  re  sowa ny twoim umysłem…  Więks

ęż czyzn powie cokolwiek, byle za  cią gnąć cię do łóż  ka.‒ Ale ty je  steś, jak przypusz  czam, inny?‒ Wła ściwie to tak. Je  stem dokładnie tym, kogo potrze  bujesz.‒ Czy to mia  ło mnie podnie  cić? – Eve nie mia  ła poję  cia, czy to aroganckie zda ło ją podnie cić, ale… tak się nie  wątpliwie sta  ło.Co on ze mną robi? Za  cza  rował mnie?‒ Tylko pomyśl. Może  my dać sobie świetny seks, bo prze  cież był on świetny.dnych zobowią  zań, bez emocjonalnych wstrzą  sów, je dynie sa  tysfakcjonuks. Możesz nie mieć miejsca w ka  lenda  rzu na romans, ale myślę, że tak miewczynka jak ty znajdzie gdzieś czas na świetny seks.‒ To brzmi…‒ Ide alnie?‒ Nie moralnie!Za  śmiał się chra  pliwie.‒ Zostań ze mną wystar  cza   ją co długo, aniołku, a wyle  czę cię z tej chorej morai. Ty masz cia  ło po prostu stworzone do grze chu!Puściła kołdrę, wsta  ła z łóż  ka, zła pa ła ubra  nia i poma  sze  rowa  ła do ła  zienki.

zwi za mknę  ły się za jej ide  alnie za  okrą  glonymi pośladka  mi, jęknął głośno. iał, że musi wkrótce znów za  cią gnąć Eve do łóż  ka, bo ina  czej… umrze.

Page 41: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 41/75

Eve za  wsze była w biurze pierwsza. Lubiła te parę minut sa  motności, kie  dya za pla nować dzień i pozbie  rać myśli. Ale tego dnia, kie  dy we szła do pra cy, czjuż na nią asystentka, z za  pa rzoną ziołową her  ba  tą, która, jak za  wsze powtapoma ga ła na jet lag. Eve wypiła łyk i powie  dzia ła Shelley, że nie zrobiła żad

jęć.‒ Żadnych? – Dziewczyna nie mogła ukryć za  wodu. – Na tak waż  nej uroczystownie byłaś zbyt ze  stre sowa  na dzisiejszym dniem, by się cie  szyć i roz  puścić ?

Eve uniosła dłoń do głowy, by się upewnić, że włosy są gładko upię  te. Cały yda wa ło jej się, że jest poczochra  na po tym, co przez pół nocy wypra  wiał zra  co. Spuściła wzrok, pra  gnąc, by Shelley nie dostrze gła rumieńca na jej twa  r‒  Ja po prostu…  ‒  Zrobiła krok w stronę swe  go ga  bine tu i na  gle zmarsz  cwi, odwra ca  jąc się. – Dzisiejszym dniem?Jej asystentka za mruga ła powie  ka mi i otworzyła na ta  ble cie nowe okno.‒ Chyba nie ma kolejnej ob  suwy, prawda? Dziś mają dać odpowiedź, za godzinEve próbowa ła ukryć prze  ra  że  nie za ra  dosnym uśmie chem, od które  go aż za  bją twarz. Chcia ła coś sobie udowodnić, a przynajmniej utrzymać re  puta cję

sze opa nowa  nej sze fowej, której nie za  drży na  wet powie  ka w ob  liczu kryzwnę ła głową i powoli, sta  ra   jąc się za  chowywać na  turalnie, uda  ła się do swobine tu. Tam opa  dła bez  władnie na fotel.Za  pomnia ła!Jak mogła za pomnieć?Przez sześć mie  się cy była nie  ustannie skupiona na tym zle  ce niu, za  inwe  stonie cały swój wolny czas i ener  gię. Wma  wia ła sobie, że poraż  ka nie jest tu oe dzia ła, że musi zrobić ab  solutnie wszystko, by to zle  ce nie pozyskać, a te  r

wyczajnie o nim za  pomnia  ła! No, ale jak mia ła o tym myśleć dziś rano, kie dy w

do miesz  ka nia, by się prze  brać, po tym wszystkim, co się wyda rzyło?Od kilku godzin nie była dzie  wicą i wie  dzia ła, że ognisty seks był moż  liwy niew kinie czy w romansidłach. Cia  ło ją wciąż bola ło, ale… był to przyjemny bó

wnie waż  ne, nie stra  ciła, jak zwykła to robić jej matka, od razu głowy dla fa  córy wylą dował z nią w łóż  ku. Dra  co był nie  sa mowitym kochankiem, ale rówotne w zimnym świe  tle dnia było to, że poza łóż  kiem był po prostu irytująwnym sie  bie seksistowskim dupkiem.Ulgą było potwier  dzić swoją teorię: to nie seks za  mie niał kobie ty w chętneolnice, a miłość. Nie kocha ła Dra ca, a sama myśl o za  kocha niu się po jednej da  jomości wykrzywiła jej usta w pogar  dliwym uśmie  chu. Miłość… Dziwne słw każ  dym ra  zie nie  pa sują  ce do tej sytuacji. Je  śli mia ła go już nie zoba czyćę  dzi jej to snu z powiek.Je  dyne, czym się w tym wszystkim przejmowa  ła, to, że noc spę  dzona z Dra  groziła kontraktowi, nad którym pra  cowa  ła tak cięż  ko tyle cza  su…  Wie dze  cież, że nie ma podzielnej uwa  gi. Sukces w biz  ne  sie albo seks; nie mogę u. Westchnę  ła głę boko, ale spokój, który zwykle wywoływał minima  listycz  nyrój biura, bez fotogra  fii na ścia  nach czy osobistych drobia  zgów za  śmie ca  ją

miejsce pra  cy, nie poja  wił się. Dotknę  ła rzę du ołówków, czer  piąc ukoje nie e trii.

Page 42: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 42/75

Musia ła oczyścić umysł i się skupić.Ale za  nim mogła to urze  czywistnić, za  dzwonił te  le fon. Dzie  sięć minut półożyła słuchawkę drżą  cą ręką.Kontrakt był podpisa  ny i dopie  ro te  raz mogła przed sobą przyznać, że bywa  łyenty, kie dy wątpiła w opła  calność wyciecz  ki do Austra  lii. Ale re  se arch się opekskluzywna sieć outle  tów z sie  dziba  mi na ca  łej południowej półkuli zgodziłzyjąć jej kolekcję. Dla tej chwili pra  cowa  ła cięż  ko, śniła o niej. I te  raz, kie  dy ż po wszystkim, kie  dy osią gnę ła sto procent tego, co chcia  ła, albo i wię  cej, te r

n fakt jej nie cie  szył. Dziwiła się, że nie ska  cze z ra  dości pod sufit.Wie dzia ła, że świa  domość sukce  su dotrze do niej, gdy się wia  domością o nimie li z kimś bliskim. Ale kto to niby miałby być? Kto bę  dzie się cie  szyć ranią? Matka le  cia ła już gdzieś w tropiki w podróż poślub  ną, a jej przyja  ciółka Hh była pewnie za   ję ta byciem cię żar  ną księż  nicz  ką. Pomyśla  ła odruchowo o , przypomnia ła sobie jego gładkie cia  ło, ale na  tychmiast zwalczyła tę myśl. Juej kup sobie kota, Eve!Albo znajdź nowe  go kochanka.Spojrza  ła w dół i przyła  pa ła się na tym, że gła dzi biur  ko. Ma rzycielski cień z

ł na gle z jej oczu, a mię  dzy brwia  mi poja wiła się zmarszcz  ka gnie wu, za  gnia na samą sie  bie. Uświa domiła sobie w tym momencie, że z tą kontrolą nad m i zwią  za  nymi z nim emocja  mi może nie być tak ła  two, jak to sobie wymyyprostowa  ła rzą dek ołówków na biur  ku i mrucząc cicho pod nosem, ruszyłzwi łą  czą  cych ją z pokojem asystentki. Shelley prze  cież też cięż  ko pra cowa  łn sukces, nie  rzadko także po godzinach pra  cy. Tak, to najwła  ściwsza osoba, zpowinna świę  tować sukces. Może za  bie rze ją na lunch do tej nowej wło

ajpy, którą wszyscy się za  chwyca li? Żołą  dek Eve za  bur czał na myśl o je  dzprzypomnia  ła sobie, że nie ja  dła tego dnia śnia  da nia – sa  mym seksem, jak w

oćby najbar  dziej nie  sa mowitym, człowiek się nie naje.‒ Co są  dzisz o włoskim je dze niu, Shelley? – spyta  ła, otwie ra   jąc drzwi ga binyła przyzwycza   jona do strasz ne  go za mę tu pa  nują  ce go na biur  ku młodej dziew, ale tym ra  zem nie ba  ła gan rzucił jej się w oczy, a… stoją  cy przed biur  kiem myzna.A był nim… Dra  co. Stał odwrócony do niej ple  ca mi, ale Eve roz  pozna  ła go na  tast; powie  dzia ło jej to jej cia  ło i pa  lą cy je ponownie ogień.‒ Co ty t-tu robisz, Dra  co?Ra  czej wyczuła, niż zoba  czyła, jak jej asystentka otwie  ra sze roko oczy.‒ A nie mówiłem, że bę  dzie za  chwycona na mój widok? – powie  dział Dra  co, kc swoje słowa do Shelley.Asystentka za  śmia ła się, ale trochę nie  pewnie, popa trując to na Eve, to znówoją  ce go mię dzy nimi męż  czyznę.‒ Przysze  dłem za brać cię na lunch – wyja  śnił Dra  co, uśmie cha   jąc się przy tymkiem ust, podczas gdy jego brą  zowe oczy prze  suwa  ły się po jej twa rzy.‒ Skąd wie  dzia łeś, gdzie mnie zna leźć?Wyjął pozła  ca ną na brze  gach wizytówkę.

‒ Zosta  wiłaś to u mnie. I… za  pach swoich per  fum.Eve za  klę ła pod nosem.

Page 43: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 43/75

‒ Je stem za  ję ta.‒ Wła  śnie nasz dostawca wysłał mejl, żeby odwołać spotka  nie – pospie  szyła zocą asystentka.‒ Dzię kuję, Shelley. – Uśmiech Dra  ca wywołał na twa  rzy młodej dziewczynye niec; Shelley odruchowo wypię  ła pierś. – Czyli je  steś wolna, cara.Za  miast spytać chłodnym tonem, w co pogrywa, albo zwyczajnie go stąd wyć, Eve odkryła, że… cią gnie ją do jego ust. Nie czuła się wolna; czuła się za  cza na! Na oczy spuściła ochronną kur  tynę rzęs. Muszę to prze  cze  kać!

‒ Czy dobrze słysza  łem, że lubisz włoską kuchnię?‒ Uwielbia ją! – wcię  ła się Shelley.Eve skrzywiła się, za  wstydzona za chowa  niem asystentki.‒ Nie powie  dzia  ła bym, że lubię…‒ Kocha ją! – za  prze  czyła Shelley.Eve posła ła jej kolejne zirytowa  ne spojrze nie, ale Shelley była te  raz wpa  trodwrócone go do niej ple  ca mi boskie go Dra  ca. Pewnie dziwiła się, dla cze  ge  fowa jesz  cze się waha.‒ Tak na  prawdę to nie  co mi się dziś spie  szy… – wymamrota  ła Eve, na  dal nie

o wie  dząc, jaką ma przyjąć stra  te gię.Dra  co westchnął te  atralnie i wzruszył ra  miona mi.‒ No cóż, skoro nie możesz iść na lunch, są dzę, że może  my omówić to tu.Omówić? Niby co omówić? Poczuła pa  nikę. Za żadne skar  by nie chcia  ła roać o swoich prywatnych spra  wach przy Shelley. Dziewczyna, jakby odga  dujątencje, powie dzia ła:‒ Nie, nie, idź  cie na lunch, ja tu wszystko w ra  zie cze  go ogar  nę. W końcu dzoje urodziny – doda  ła, pa trząc ze szcze  rym uśmie  chem na sze  fową.Urodziny? No nie, kolejna rzecz, o której tego dnia za  pomnia ła! Inna spra  w

e  szcze  gólnie ob  chodziła dotąd swój dzień urodzin. Bo niby z kim mia  ła go obić?‒ Twoje urodziny? – Dra  co zrobił wielkie oczy. – W ta  kim ra  zie nie masz prmówić; za bie ram cię na lunch!Eve zde cydowa  ła, że le  piej się poddać niż ryzykować, że przy asystentce Dpnie się z ja  kąś infor  ma cją na te mat ostatniej nocy, pozwoliła mu się za  temowa  dzić z biura. Przed budynkiem jednak zde cydowa  nym ge stem odsunę  ła ywa  ją cą na jej ple  cach dłoń Dra  ca.– Wyobraź sobie, znam drogę na par  king – tłuma  czyła nie co za skoczone ma nowczością Morelle  mu. W tym momencie, próbując wyminąć ja  kie goś stoją

chodniku i wpa  trzone go w ekran te  le fonu męż  czyznę, stąpnę ła w ka  łużę. Dykorzystał to, by chwycić ją za ra  mię i wcią  gnąć z powrotem na chodnik.‒ Upra  wia liśmy seks… – Eve powie  dzia ła jak najciszej, mówiąc ni to do sie  biDra  ca. Sta  nę  ła, biorąc głę  boki oddech; Dra co sta nął przy niej, spodzie  wa  ją

a ku. Eve odcze  ka ła, aż męż  czyzna czyta   ją cy ese me sa sobie pójdzie, po czymgłośniejszym, choć tłumionym przez wzbie  ra   ją cy w niej gniew głosem wysycz

‒ Upra wia liśmy tej nocy seks…

‒  Na  prawdę? – próbował za  żar  tować Dra  co. Ale Eve nie było bynajmniemie chu.

Page 44: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 44/75

‒ Upra  wia liśmy tej nocy seks, ale to nie daje ci pra  wa, by przychodzić do moejsca pra  cy i flir  tować z moimi pra  cownicz  ka mi! – powie  dzia ła, nie  co za  skoczakurat tego ar  gumentu użyła. – Pewnie nie umiesz zwyczajnie nie podry

ra  co? – doda  ła.Przez chwilę milczał, próbując ze  brać myśli.‒ Więc to cię boli?! – powie  dział po chwili.‒ Co niby?‒ Że podrywa  łem twoją asystentkę, a nie… cie bie?

Par  sknę  ła śmie  chem, choć wście  kłość na  dal za  ciska  ła jej gar  dło. Uświa  domiłe, że przytyk do podrywa  nia Shelley nie był najlepszym pomysłem. Chole  ra, cm była o nie  go za  zdrosna?‒ Całkowicie się mylisz – próbowa  ła nadać głosowi jak najbar  dziej sta  nowczyjednak nie  zbyt dobrze wyszło.

‒ Na  prawdę? – za  pytał kpią  co.‒ Tak. Chodzi mi tylko o to, że nie możesz, ni stąd, ni zowąd poja  wiać się w murze…‒ Na  wet w twoje urodziny? Które to, przy oka  zji? Osiemna ste?

Mimo ca  łej złości uśmiechnę ła się.‒ Już, nie  ste ty, nie osiemna ste…‒ No, ale sta  rą panną jesz  cze nie je  steś. A za  chowujesz się cza sem, jakbyś bze pra szam, że to mówię – dodał, przykła  da  jąc pa lec do jej podbródka i odwrc jej twarz ku swojej. Eve była tak zszokowa  na, że nie zdoła ła w ża den sposóbote  stować.‒ Mówisz cza  sem ta kie miłe rze  czy… – powie  dzia ła. A cza  sem bywasz taki ok, chcia  ła dodać, ale Dra  co jej prze  rwał:‒ Dziewczyno, ciesz się życiem! Bo ono na  prawdę bar  dzo szyb  ko ucie  ka. Nie

sz spę  dzić życia, cały czas się smucąc.Znowu ją za szokował; nie spodzie wa ła się po nim filozofa.‒ Nie za  wsze – próbowa  ła się bronić – jest w życiu do śmie chu.‒ Ale dziś jest – odparł sta  nowczo. – Dziś twoje świę  to. Wska  kuj do środka –ł, otwie  ra   jąc drzwi limuzyny, przy której się wła śnie za  trzyma  li.

‒ To kwe  stia równowa gi, cara – cią  gnął swój wywód Dra co, gdy ruszyli. – Cięa  sy prze  trwać potra  fi tylko ten, kto potra  fi się cie  szyć dobrymi.Pochylił się i poinstruował kie  rowcę, mówiąc po włosku. Wielki jak niedź  w

ęż czyzna odpowie dział w tym sa  mym ję  zyku.‒ Z ja kie go poradnika to wyczyta  łeś? – za  pyta ła, odzyskując nie  co bojowy na sA może zna  la złeś to w cia  stecz  ku z wróż  bą?‒  Mój ojciec umarł nie  spodzie  wa nie i ude  rzyło to w nas wszystkich, zwłasmoją matkę. Je  dynym pocie sze  niem dla nas była świa domość, że żył za  wszeą życia. Nie robił spekta  kular  nych rze  czy, cie szył się drobia  zga mi, od dobna po pierwszy krok wnucz  ki…Od razu poża  łowa ła agre  sywnej riposty.‒ Och, prze  pra szam…‒ Są dzę, że nie śmie   jesz się czę  sto, a szkoda, bo masz ładny śmiech. Brzm

Page 45: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 45/75

ją  co, jak … dotyk twoich włosów na mojej skórze. A wła  śnie, cze  mu je upię  łaśbię, jak są roz  pusz  czone?Spuściła zmie  sza  na wzrok. Kilka zgrab  nych komple  mentów z jego ust i jej so jak młot.‒ No, upię łam, bo… mi prze  szka dza  ją.Oparł się o opar  cie, za  kła da  jąc nogę na nogę w prze  stronnym wnę  trzu sa  mo.‒ No tak, za pomnia łem. Lubisz mieć kontrolę.

‒ Czy to zbrodnia? – żachnę  ła się.W tym momencie sa mochód skrę  cił i za  trzymał się na ma  łym par  kingu przedem z szyldem re  staura cji. Dra co powie dział coś do włoskie  go kie  rowcy, a tenął żywiołowo odpowia  dać, ge stykulując.‒ Mówiłeś mu o mnie? – spyta  ła podejrz  liwie.‒ Nie wszystko krę  ci się wokół cie  bie, cara. Powie  dzia łem mu, że jak chce, mż mieć wolne, a my potem weź  mie my taksówkę.Eve ga piła się na nie  go przez moment w skupie niu.‒ Nie wiem, Dra  co – za  czę  ła po chwili – ja  kie masz pla  ny na póź  niej, ale ja tak

a  czej wra  cam stąd prosto do pra  cy.

Page 46: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 46/75

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 

Pięć minut póź  niej do stolika prowa dziła ich młoda włoska kelner  ka, którośbę Dra  ca mówiła po angielsku.‒ Że byś nie myśla  ła, że mówimy o tobie.‒ Bar  dzo śmiesz  ne, ha, ha! Czy ten wielgachny męż  czyzna na  prawdę jest tw

e rowcą?Dra  co spojrzał na nią za cie ka wiony.‒ Car lo? A kim miałby być?‒ Ochronia  rzem na przykład?Na dźwięk gar  dłowe go śmie  chu Dra  ca odwróciło się parę głów. Eve za  kryłaą szklankę, gdy próbował jej na  lać stoją  ce go na stole wina w ka  rafce.‒ Muszę jesz  cze pra cować – wyja  śniła.‒ Ale dziś są twoje urodziny.Walka była krótka. Zde cydowa  ła, że le  piej oszczę dzać ener  gię na poważ  ne

e. A kie  liszek wina mógł być na  wet koją  cy dla jej zszar  ga nych ner  wów.‒ Dobrze, ale tylko trochę.Wła ściwie, pomyśla  ła, były gor  sze sposoby spę  dza nia urodzin niż sie  dze nie wnckiej re  staura cji z męż  czyzną, na które go, gdy tylko wszedł, skie  rowa  ły w

szystkie kobie  ty na sali…‒ Car lo jest moim kie  rowcą – wrócił do prze  rwa  ne go wątku Dra  co.‒ Więc nie masz ochronia  rza? – Eve nie mogła powstrzymać cie ka wości.‒ Najlepsza ochrona to taka, której nie widać – odpowie dział enigma tycz  nie.Odłożyła wide  lec i opar  ła się o sie  dze nie z kie  lisz  kiem.

‒ To nie jest odpowiedź.Za  re  agował powolnym, le  niwym uśmie  chem.‒ Ale mam tylko taką – odpowie  dział, ob  ser  wując, jak Eve pa  ła szuje rustyka ka ron, który wybra ła. – Na te  raz przynajmniej.‒ To jest na  prawdę smacz  ne – powie dzia ła Eve, zmie  nia  jąc te mat i upija   jąc kłyk wina. – Znam zresz  tą tę sieć. Byłam w Pa ryżu, jak otworzyli tam swoją

aura cję. Mie  li promocję i ob   ja dłam się strasz  nie, ale to były prawdziwe pysz nysza  łam ostatnio, że otworzyli się też w Nowym Jor  ku. Podob  no stworzył tę fkiś bar  dzo zdolny biz  nesmen. Znasz go może?

Dra  co uśmiechnął się lekko.‒ Znam i to już dość długo. Ale… chyba nie  zbyt dobrze.W tym momencie podszedł do ich stolika me  ne dżer sali.‒ Signore… ‒ Pochylił głowę, a widząc wska  zują ce na Eve spojrze  nie Dra  cał po angielsku: ‒ Mam na  dzie  ję, że państwu sma  kowa  ło?‒ Mój ma  ka ron był pysz  ny – odpowie  dzia ła.‒ Mój stek również – dodał Dra  co.W sposobie zwra ca nia się me  ne  dże ra do Dra  ca było coś szcze  gólne  go, coś, coło Eve się nad tym za  sta nowić. I wte  dy zrozumia ła.‒ To ty je  steś wła  ścicie  lem?!

Page 47: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 47/75

Na  wet nie mrugnął.‒ No tak. Od dwóch lat.Jej ciemne brwi złą  czyły się, gdy wyrównywa ła automa  tycz  nym ruchem rąk sz, raz, drugi i raz jesz  cze. Była prze  ra  żona, że nie mogła utrzymać z nim kontzrokowe  go bez drże  nia ca  łe go cia ła.‒ Mogłeś mi to powie  dzieć – rzuciła z lekkim wyrzutem.‒ Nie w moim stylu ‒ odparł.Pochylił się, opie ra   jąc łokcie o stół.

‒ Na  prawdę wra  casz do pra  cy?Zrobiła nie  okre  ślony ruch głową.‒ Powinnam.‒ A potem do… domu?Eve schowa  ła się za kie  lisz  kiem wina.‒ Ja… nie mam domu.Popa trzył na nią ze zdziwie  niem.‒ Tam, gdzie mnie podwoziłeś, chwilowo wynajmuję miesz  ka nie. Wcze śniej młyśmy z matką w Brent Ma  nor, przez dz-dzie  sięć lat, ale to nigdy nie był mój d

łyśmy tam tylko służ  bą.‒ Ale mimo bycia, jak to uję  łaś, służ  bą, zdoła łaś się za  przyjaź nić z Hannah, z twoja matka jest pa  nią tego domu!Eve nie chcia ła za spoka   jać jego cie ka wości. Dra co nie był zresz  tą pierwsóry o to pytał. Hannah La  timer, boga  ta, urocza i o wyglą  dzie księż  nicz  ki, aentka pre  stiżowych szkół. A obok niej potwor  nie nie  śmia ła cór  ka kuchar  ki, kończyła szkołę w pobliskiej mie  ścinie, gdzie zresz  tą dzie ci sta  ra  ły się uprzykżycie na wszystkie moż liwe sposoby.

Dziewczynki odkryły, że mają coś wspólne  go ze sobą na długo przed tym, za

ę dowie  dzia ły, że ich rodzice mają romans. Obie nie  na widziły szkoły i obie przwa  no, choć każ  dą z innych powodów.‒ Ludzie fa scynują się historia mi Kopciusz  ka i księż  nicz  ki – mówił ostrze  ga  jąnem Dra co. ‒ No, nie  dosłownie Kopciusz  ka, ale nie bądź za  skoczona, jak szły z życia twojej matki poja  wią się w popołudniówkach. Wszyscy zresz  tą m

woje se kre  ty.Eve stę  ża  ła, prze  ra  żona, że jej rodzicielka może się stać ob  ga dywa ną powsze osobą publicz  ną.‒ Co suge  rujesz?‒ W sie ci poja wiło się na  sze zdję  cie. Pomyśla  łem, że powinnaś wie  dzieć.Podał jej te  le fon przez stół i pa  trzył, jak oglą  da ich zdję  cie, na którym stojawniku w czułym uścisku w noc we  selną. Zoba  czył, jak Eve pokrywa się rumm, po czym szyb  ko blednie.‒ Pewnie jedna z twoich przedsię  bior  czych kole ża  nek ze szkoły…‒ Ale jak to zrobiła? – pyta  ła prze ra  żona nie na żar  ty Eve. ‒ Musia ła by przeyć fle  sza?‒ Nie  koniecz  nie. Sta  liśmy pra wie pod la tar  nią. Wokół nas była ciemność, ale

mi byliśmy dość dobrze widocz  ni.Eve za  mknę  ła oczy i przez długą chwilę milcza  ła. Potem szepnę  ła z na  dzie  ją:

Page 48: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 48/75

‒ Może nikt na to nie zwróci uwa gi…Dra  co odchrząknął.‒ Nie ste ty, fotka już poszła w obieg. Ponad czter  dzie ści ponownych udostępniZa  kryła usta dłonią, a w jej cudnych zie  lonych oczach Dra  co dostrzegł pa  nikę‒ A je śli z-zoba  czy to twoja cór  ka? – pyta ła.‒ Myślę, że już się to sta  ło. Josie pół dnia spę  dza w inter  ne cie.Za  mknę  ła oczy. Co te  raz bę  dzie?‒ Nie  dobrze mi – powie  dzia ła. A kie  dy fala nudności minę  ła, spyta  ła: – I… i c

e rzasz zrobić?Uniósł wysoko brwi, pa  trząc jej jednocze śnie prosto w oczy.‒ Je  że  li mogę ja  koś pomóc… – doda  ła Eve, choć wie  dzia ła, że prze  cież nie mo, ma ogłosić na Fa  ce booku, że nie są parą, a Dra  co ob   jął ją wte dy na trawysto przyja  cielsko?‒ Chcę… – Morelli za  czął mówić powoli, jakby ob  myślał skomplikowa  ny plahcę przede wszystkim stąd wyjść. Jak dopijesz kawę, oczywiście, i jak dokończse ry.‒ A potem?

‒ A potem chcę… cię za  wieźć do mnie i zrobić coś, o czym ma  rzę od rana. Oję ci, że tego pre  zentu urodzinowe  go nie za  pomnisz, cara.W pierwszym odruchu chcia  ła się roze  śmiać, ale prze ra  że  nie opublikowaję  ciem w inter  ne cie nie pozwoliło jej na ża  den podob  ny odruch. Tymcza  semob liczu ca  łej grozy tej sytuacji, chce… ją ponownie uwieść?!Szuka  ła słów, ja  kimi mogła  by mu odpowie  dzieć, że nie jest za  inte  re  sowa na er  tą, ale w tym sa  mym cza  sie ich spojrze  nia się spotka  ły i Eve westchnę  ła je dęż  ko i głę  boko. Pożą  da nie, ja  kie dostrze gła w jego wzroku, było tak totalneczuła, że sama, je  śli stąd na  tychmiast nie wybie  gnie, za chwilę stra  ci rozum

e wybie gła.Zrobiła jesz  cze je den głę  boki wdech, a po nim wydech.– To chodź  my – powie  dzia ła. – De  se ry może  my sobie da  rować. Mimo że są ba

macz  ne.Wsta li jednocze  śnie, a Dra  co omal nie wywrócił krze  sła. Rzucił na stół gnknotów, nie pa  trząc na  wet na nomina  ły, zła  pał jej dłoń i ruszył w stronę wyjś

Nie zsunął się z niej od razu, ale ja  kiś czas le  żał czę ściowo na niej, cięż  ki iza  ny. Przyciskał twarz do jej szyi, a jego oddech ła  skotał cie  płem i wilgocią

ve. Uwielbia ła to wszystko, cze  go z nim doświadcza  ła: kontakt ciał, jego cię  żabie, piż  mowy za  pach seksu. Le  że  li na ogromnym skórza  nym che  ster  fieldzie wne  cie Dra  ca. Nie dotar  li na górę, do sypialni; za  czę  li się kochać tuż po za mknsobą drzwi. Pokój był za  rzucony ubra  nia mi, które zdzie  ra  li z sie  bie w pośpieraz szał już minął, ale oddech Eve wciąż był urywa  ny i nie  spokojny, a jej kler  siowa unosiła się, spra  wia  jąc, że pierś, której nie przyciskał Dra  co, drża  łała na ple  cach z jedną ręką za głową, a drugą wple  cioną w jego włosy; pa  trod półprzymknię tych powiek na sufit. Jej cia  ło wciąż drża ło po or  ga zmie.– Co my najlepsze  go robimy? – wyszepta  ła, gdy tylko była w sta  nie za  czerppłuca powie  trza.

Page 49: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 49/75

– Nic. Roz  koszuje my się życiem. Wiem, że to dla cie  bie trudne, cara, ale mpowinnaś spróbować.

Spróbować? Cze  go spróbować? – za  pytywa  ła się w myślach. Prze  cież to mia łończyć po jednym ra  zie. Prze  cież nie kocha Dra  ca, nie  na  widzi go wręcz…e  na  wiść to może za duże tu słowo, ale mimo wszystko…– Muszę iść – powie dzia  ła, próbując go z sie  bie ze  pchnąć, ale się opie  rał.– Nie – jęknął bła  galnie.– Dra  co, proszę, muszę iść.

Zsunął się z niej nie chętnie.Eve czuła na sobie jego wzrok, gdy się ubie  ra  ła, co je  dynie spra wiło, że za  cę ubie  rać szyb  ciej. Ale w połowie za  pina  nia koszuli za  trzyma  ła się i prze  chowę, na słuchując.– Ktoś tu jest! – powie  dzia  ła szeptem. Wyraź  nie słysza  ła trzask otwie  razwi i głosy. Kobie  ce głosy!Wystra  szona, spojrza  ła na Dra ca, który jednak za chował zimną krew.– Mam za  dzwonić na policję? – spyta  ła, przycisza   jąc głos.– Nie, nie – odparł. – Za  ła twię to – dodał, się  ga  jąc po swoje ubra  nie.

Page 50: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 50/75

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 

Za  nim wyszedł z pokoju, zdą  żył za  piąć koszulę i prze  cze  sać dłonią włosy. Spozech kobiet stoją  cych na końcu koryta rza pierwsza dostrze  gła go Josie.– Tato, byłyśmy z mamą i bab  cią na wyprze  da ży! – za woła ła.– Witaj, Cla  re – powie dział jak najbar  dziej spokojnym głosem Dra  co. – Wyglą

k za wsze olśnie wa  ją co.– Cześć, cześć. – Eve usłysza  ła głos kobie  ty w średnim wie  ku, po czym odgłołunku w policzek. – A ty wyglą  dasz… – Głos na  gle za  milkł. – Coś się dzie   je?– Cześć, mamo!- Dra  co powitał Ve  ronicę, nie przejmując się najwyraź  niej uwa re.– Synu, nie powinie  neś szwendać się po domu na bosa  ka. To nie przystoi ludna szych sfer.– Och tam.W tym momencie podekscytowa  nej Eve wypadł z ręki but, który za  mie rza  ł

utko na  sunąć sobie na stopę. Nie, Boże, dla cze  go mi to robisz?– Ktoś tu jest, synu? – spyta  ła chłodnym głosem Ve  ronica. – Masz gościa?Na koryta rzu za le gła na długą se kundę cisza.– Tak – odpowie  dział Dra  co. – Eve, cara, wyjdź i przywitaj się z nami.Eve wyda wa ło się, jakby nogi wrosły jej w zie  mię i że za żadne skar  by świa  tayjdzie z ga bine tu. Ale prze  mogła się ja  koś i po chwili sta  ła już przed trójką kokoryta  rzu. Josie rzuciła się na przód, by ją przytulić. Dwie pozosta  łe kobie  ty ptrywa ły jej się ba  dawczo.– Mamo, to Eve Cur  tis. – Dra  co wziął ją pod ra  mię i lekko popchnął na  przó

ve, moja matka, Ve  ronica Morelli.– Bar  dzo mi przyjemnie, pani Morelli…– A to Cla  re. – Ze  sztywnia ła Eve poczuła, jak Dra  co odwra  ca ją ku drugiej zet.– Je  stem jego byłą żoną – tłuma  czyła piękna, mimo że już nie  młoda blondynkac ku niej na dwuna  stocentyme  trowych szpilkach i uśmie  cha  jąc się sze  roko. –awdy, miło cię poznać, Eve. Gdzie ją ukrywa  łeś, Dra  co? I od jak dawna je stezem?– Pozna liśmy się wczoraj rano – powie  dział Dra co wymija   ją co.

– Dobrze, wiem, że to nie moja spra  wa – odpowie  dzia ła Cla  re.– Muszę wra cać do biura – powie dzia ła Eve na  gle.– Biura? – dopytywa ła się Ve  ronica.– Eve prowa dzi wła  sną fir  mę, mamo.– Doprawdy? Musimy kie  dyś na  pić się kawy i wte  dy wszystko mi opowiesz.Za  wstydzona Eve zrobiła nie  śmia ło dwa kroki w stronę drzwi, ale za  trzymos Cla  re:– Je  śli prowa dzisz wła  sną fir  mę, to chyba możesz zostać tu z nami i chwilę poa wiać?Na ostrze  gawcze spojrze  nie byłe  go męża blondynka za  milkła.

Page 51: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 51/75

– Prze pra szam, ale na  prawdę muszę iść – powtórzyła Eve.Za  pa nowa ła nie  zręcz  na cisza. W tym momencie Josie za  woła ła, że prze  cieższ  cze je  chać na popołudniowe za   ję cia do szkoły, więc może poje  dzie ra  zem zą Eve?– No, nie wiem…? – Star  sza pani utkwiła pyta   ją cy wzrok w twa  rzy syna. A poaż ten milczał, za pyta ła Eve: – Mogła  byś faktycz  nie ją podrzucić do szkoły w e do biura? Zwłasz  cza że, jak widzę, zna  cie się już trochę? – doda  ła uszczypliEve była nie co zdziwiona tą prośbą, ale zgodziła się.

Star  sza kobie ta zła pa ła dłoń Josie.– Chodź, Jose  phina. Musisz się prze  brać. Nie może  my ka  zać cze  kać pannie .– Prze  pra sza  my za prze  rwa  nie wam – uśmiechnę  ła się Cla  re, gdy jej cór  ka wyż z pokoju z bab  cią. – Seks po południu jest taki de  ka dencki i pe  łen dzikości…– Cla  re, prze  stań! – zga  nił ją Dra  co.– Prze pra szam cię bar  dzo, Dra  co – cią  gnę  ła pozor  nie ule  głym tonem. – Po prk cię zoba  czyłam, gdy wychodziłeś z ga  bine tu, to… – westchnę  ła nostalgicz  nzypomnia  ło mi się to twoje wiecz  nie nie  na  sycone spojrze  nie.

– Cla  re, bła gam!Eve poczuła ukłucie cze  goś, co nie  bez  piecz  nie przypomina  ło za  zdrość. Za  mkzy i pomyśla  ła, że jak za chwilę stąd nie wyjdzie, to chyba zwa  riuje. Słysza ła o przyjaź  niach roz  wodników, ale to, cze  go była świadkiem, było wprost ni

ecz  ne.Na szczę  ście w tym momencie w koryta rzu poja wiła się Ve ronica Morelli, prąc ubra  ną w mundurek Josie.– Nie mogła nic zna  leźć i nie dziwię się temu. Dla  cze  go się upie  rasz, synuesz  kać w tym za  gra conym domu dla la  lek, nigdy tego nie zrozumiem.

Eve opa  dła szczę  ka. Je śli matka Dra  co uwa  ża  ła, że tu jest cia  sno, to do jaandar  dów przywykła?– Bar  dzo miło było was obie poznać – skła ma ła i w ślad za Josie wyszła.

Dziewczynce nie za  myka  ła się buzia w taksówce.– Nie masz poję  cia, jak bar  dzo się cie  szę, że je  steś z tatą!– Nie je  stem… – odpowie  dzia ła sta  nowczo Eve, ale na potkawszy pyta   ją ce spoe na  stolatki, za  milkła.– No zwał, jak zwał. Coś chyba musi jednak być na rze  czy, bo tata spotyka

obą, mimo że nie je steś w jego typie.Jesz  cze to muszę wie  dzieć! – pomyśla  ła Eve, przypomina  jąc sobie nie  sa mowękną byłą żonę Dra  ca. Po niej było za  pewne wie le innych, równie pięknych.– Niby nie powinnam wie  dzieć, że ma typ, bo nigdy ich nie przyprowa  dzamu, ale ja i tak się wszystkie go dowia  dywa łam; mam swoje sposoby.To przykuło uwa  gę Eve.– Nigdy ich nie przyprowa  dzał do domu?– Nie. – Josie potrzą  snę ła żywo głową. – Ty je  steś pierwsza. Mnie się ła  twozuka, mam dobry węch. A łóż  ko po wizycie kobie  ty za  wsze ina  czej pachiem, bo tata Lily ma kochankę, z którą się spotyka, kie  dy Lily nie ma w domu

Page 52: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 52/75

tem i tak wszystkie  go moż  na dojść po za  pa chu; Lily mi to za  de monstrowa ła.Czyli łóż  ko Dra  ca po wczorajszej nocy pachnie mną? Dobrze przynajmniej, żz zrobili to w ga  bine cie, na skórza  nym che  ster  fieldzie, bez poście  li.Poczuła się nie  swojo i posta  nowiła za wszelką cenę zmie  nić te  mat. Choćbntrower  syjny.– A nie wola  ła byś miesz  kać z mamą?Josie spojrza  ła na nią z nie  ukrywa nym lę  kiem w oczach.– Za żadne skar  by! – powie  dzia ła sta  nowczo. Po czym doda  ła ciszej: – Ale

oże… będę musia  ła.Eve spojrza ła na nią ba  dawczo.– Jak to?– Mama może odzyskać do mnie pra  wa. O ile, jak to powie  dział prawnik, w dty nie poja  wi się „sta  bilny kobie  cy model wychowawczy”.

Sie  dzia ła w taksówce, dopóki Josie nie prze  szła przez szkolną bra  mę, po czymła kie  rowcy adres swoje  go biura. Prze  ra  ża   ją co za wstydza  ją ca sce  na, którą pła, odtwa  rza  ła się nie  ustannie w jej umyśle. Z jednej strony czuła się upokor

wykorzysta  na. Z drugiej, wyda  wa ło jej się, że w roz  mowie na koryta  rzu Dra cojej stronie, a na  wet jakby suge rował, że są ze sobą w ja  kimś związ  ku. Nie ia ła za tem, czy ma go nie  na widzić, czy… czuć wdzięcz  ność. Zrozumia ła, że m roz  chwia niem emocjonalnym skończy w wa  riatkowie. Muszę się dowie  dsta  nowiła, co… do nie  go czuję. I co on czuje do mnie. W przypływie de  ter  michyliła się do szofe  ra:– Mała zmia na pla  nów.

Drzwi w domu Dra ca otworzyła ele  gancko ubra  na star  sza pani.

– Słucham pa nią? – za  gadnę  ła.Eve spodzie  wa ła się, że otworzy Morelli, ewentualnie jego matka lub była żrochę dała się zbić z panta  łyku.– Chcia  ła bym… Chcę się zoba  czyć z Dra  kiem.Za  pa dła krótka cisza.– Oba  wiam się, że ma pani zły adres.Jawne kłamstwo spra  wiło, że Eve aż za  mruga ła, ale posta  nowiła nie odpusz  cz– Wiem, że tu miesz ka.Ponownie za pa dła cisza, którą tym ra  zem prze rwał głos Dra  ca.

– O! A to mi dopie  ro miła nie  spodzianka!Obie ob  róciły głowy w stronę Dra  ca, który ubra  ny w dres i ka  mizelkę wychyla drzwi. Miał na szyi ręcz  nik, a jego skóra lśniła od potu. Pewnie ma tu w dnisiłownię, pomyśla ła Eve. By utrzymać cia  ło w tak doskona łym sta  nie, tr

ę, nie  ste ty, na  pra cować.– Dzię  kuję, Judith – zwrócił się do star  szej kobie  ty. Zdjął ręcz  nik i prze  sunąłą po wilgotnych włosach. – Z resz  tą pora  dzę sobie sam.– Je steś pe  wien? – Star  sza dama rzuciła powątpie  wa  ją ce spojrze nie w stronę – O której ma pani wizytę u dentysty?

Przypomnie  nie spra  wiło, że wzdrygnę  ła się.

Page 53: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 53/75

– O rany, a która to już godzina? No tak, muszę iść, w tej chwili!Kie dy za Judith za  mknę  ły się drzwi, Eve za uwa  żyła:– Ta kobie  ta powie  dzia  ła, że tu nie miesz  kasz…– Jest bar  dzo opie kuńcza. W drodze do dentysty wpa  dła zoba  czyć, czy u mszystko w porządku.– Ocze kujesz, że wszyscy służą  cy będą dla cie  bie kła  mać? – pyta  ła. Mia  ła ocnie  go na  krzyczeć, choć… nie bar  dzo wie  dzia  ła, co dokładnie mia  ła by mu za

ć. A ponadto… widok jego spocone  go od wysiłku muskular  ne go cia  ła wyraź  n

z  pra szał. Prze  łknę ła ślinę i ob  liza ła war  gi.Musiał za  uwa żyć jej pożą  dliwe spojrze  nie, bo wyja śnił:– Sze  dłem wła  śnie pod prysz  nic… – powie  dział i za  milkł. Eve zdą  żyła tymczazyskać, choćby na trochę, pewność sie  bie.– Je śli to za  prosze nie do dołą  cze  nia – powie  dzia ła z lekką nutą zja  dliwości a  suję.Choć na myśl o wodzie spływa   ją cej po jego smukłym cie  le zrobiło jej się gosłownie wszę  dzie.– Goście już poszli? – za  pyta ła, zmie  nia   jąc stra  te gicz  nie te  mat.

Ale Dra  co nie odpowia  dał. Pa  trzył na  tomiast na krę  cą ce się w oczach Eve łzy.– Na pewno wszystko z tobą w porządku? – za  pytał wresz  cie.Za  cisnę  ła zęby.– Nie, nic nie jest ze mną w porządku – wyrzuciła z sie  bie. – Je stem wście  kła.Była wście  kła na sie  bie, że dała mu się w to wszystko wcią  gnąć. Ale na nie  go eż.– Jak śmia łeś – spyta  ła z wymie  rzonym w nie  go palcem – mnie wykorzystać? Pę głam, że nie pozwolę żadne mu męż  czyź  nie użyć się tak, jak mój ojciec wykoał moją mamę, a robię dokładnie to co ona. Przyznaj się, za  pla  nowa łeś to ws

? Żeby mnie upokorzyć? To wszystko była kalkula cja z zimną krwią!Na twa  rzy Dra  ca początkowe roz  ba  wie nie mie  sza  ło się z autentycz  nym przniem.– Uspokój się, cara, nie histe  ryzuj. Kim jest twój ojciec?Jej twarz za  mar  ła.– Ta  kim dupkiem jak ty.Zoba  czyła w jego oczach gniew i uniosła podbródek, za  pra sza   jąc do konfrontczym ob  ser wowa ła nie  dowie  rza   ją co, jak Dra  co spokojnym krokiem rusza ko

em ku schodom.– Odchodzisz?– We  zmę prysz  nic, za nim dosta  nę za  kwa sów i oboje powie  my sobie rze  czy,ch bę  dzie my póź  niej ża  łować – powie  dział, nie za  trzymując się, co roz  wście  cjesz  cze bar  dziej.– Ja nicze go nie ża  łuję! – krzyknę ła za nim.– To tak jak ja – odparł tym sa  mym bez  troskim tonem. – Możesz do mnie dołądodał, słysząc za sobą jej ob  ca sy stuka   ją ce po mar  murowej posadz  ce.Eve dysza  ła z wysiłku i ze złości, gdy we  szła za nim do jego apar  ta  mentu. Na  ł

a na agre  sją, czuła się pewnie do momentu, gdy usłysza  ła za sobą kliknię  cie zadrzwiach. Se  kundę póź  niej już pa  nikowa  ła.

Page 54: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 54/75

– Co ty najlepsze  go robisz? – pyta ła, pa  trząc, jak Dra  co zdejmuje ka  mizelkę powę. Stał do niej ple  ca mi i gdy wycią  gnął w górę ra miona, jej oczy przycią  gę śnie cudownie drga  ją ce pod oliwkową skórą; każ  dy ich ruch ściskał jej żołą  dOdwrócił się do niej z miną pełną nie  winne go za  skocze  nia.– Mówiłem ci, biorę prysz  nic – mówił, próbując się lekko uśmiechnąć.– Chcę z tobą poroz  ma wiać – oznajmiła, sta  ra   jąc się, by głos nie zdra dzał gry onów, które sza  la ły w jej cie  le. Dra  co mógł być nie  prze  ciętnym dra  niem, ale t

mie  nia ło faktu, że był najbar  dziej seksownym męż  czyzną, ja  kie go widzia ła w c

woim życiu.– Proszę bar  dzo, cara, roz  ma  wiaj.Pochylił się, by roz  wią zać sznurówki i na  wet ta zwyczajna czynność wypełnła tak nie sa mowitą zwie  rzę  cą gra cją, że fala na  głej chuci nie  mal zgię  ła Eve w

djął buty je den po drugim.Pa  trzyła na nie  go spod za  słony rzęs i czuła, że za  raz wybuchnie. Tylko co, zawia ła się, okre  ślą w akcie jej zgonu jako przyczynę: wście  kłość czy pożą  dama nie wie  dzia ła, które z tych emocji prze pełnia  ło ją bar  dziej.– Więc je  śli zmie  nisz zda  nie co do dołą  cze  nia do mnie… ofer  ta na dal jest aktu

uśmiechnął się, pa  trząc jej na  dal w oczy. Po czym się  gnął do sznur  ka roz  wią go spodnie.Za  rumie niła się. Odwróciła się na pię  cie i poka  za  ła mu swoje sztywne ple  cy; zycji nie mogła zoba  czyć jego usa tysfakcjonowa ne go uśmie  chu.

Page 55: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 55/75

ROZDZIAŁ JEDENASTY 

– Kuszą  ca ofer  ta, ale odmówię.Nie chcia ła przed sobą przyznać, że bar  dzo, ale to bar  dzo, chcia ła do nie  go dyć pod prysz  nicem. Podniosła podusz  kę ze stosu rzuconych na szez  long pod pwle głą ścia  ną i za  czę  ła w nią ude rzać pię  ścią. Gdy podusz  ka stra  ciła kształt, w

kolejną, wa  ląc w nią tak entuzja  stycz  nie, że jego odpowiedź zosta  ła nie  mal zaona.– Proszę bar  dzo.Pocze  ka ła chwilę, za  nim za  ryzykowa ła spojrze  nie przez ra  mię. Porzuodnie le  ża  ły na podłodze. Eve z głę  bokim westchnie  niem rzuciła się na poduupiła się na oddycha  niu, ale na  pię  cie, które wią  za  ło jej mię  śnie, nie ustę  powaW połowie wma  wia nia sobie, że tym ra  zem nie może mu się poddać, usłyswięk prysz  nica w przyle głej ła  zience. Za  szkliły jej się oczy, za  nim je za  mkne to tylko pogor  szyło spra  wę. W jej głowie za  kłę biły się ob  ra  zy wypełnion

rą pomiesz  cze  nia, wody ście  ka  ją cej po brą  zowej skórze tego cudowne go copel lśnią  cych na włosach na jego pier  si, a na  stępnie wą  ską strzałką spływa  jąide  alnie pła skim brzuchu.

Wspomnie  nie za  prosze nia, by do niej dołą  czył, nie  ustannie dźwię  cza  łouszach. Krę  ciło jej się w głowie i za  sta na wia ła się, jak może pra  gnąć kogośk cynicz  nie ją wykorzystuje.Czy w końcu sta  wa ła się taką samą osobą jak jej matka? Myśl ta za  dzia ła ła nk zimny prysz  nic i ocuciła całkowicie z ma  rzeń o dołą  cze  niu do Dra  ca. Jej ma ła wybór i dokona  ła go, wybie  ra   jąc źle – dwukrotnie. Eve nie chcia ła powta

błę dów. Posta nowiła, że nie da sa  tysfakcji Dra cowi i wyjdzie stąd na  tychmcieknie. Zrobiła długi wydech. Tak, to świetny plan, powie  dzia  ła do sie bie.Tyle że za  nim wprowa dziła go w życie, Dra  co, pogwiz  dując, wyszedł z ła  ziso i sta nął na  prze  ciw niej. Jego ciemne włosy były odgar  nię te bez  ładnie, a onie kał wodą, zosta  wia  jąc ciemne pla my na bia  łej koszuli, którą miał te raz na so– Tę  skniłaś? – za pytał, wsuwa   jąc koszulę w ciemne spodnie i ob  ser wując jee  śnie wyraz jej twa  rzy.Za  sta nowiła się nad odpowie  dzią. Pomyśla  ła, że najlepszą obroną bę  dzie praw– Każ  dą cząstką cia  ła.

Seksowny ton jej głosu spowodował, że jego cia  ło za  drża  ło od we  wnątrz, takża  ło wcze  śniej, gdy jej włosy prze suwa  ły się po jego na  giej skórze.– No to je  stem te raz cały twój – uśmiechnął się. – Ja, wykorzystują  cy cię, jawie  dzia łaś, sa  miec. Podobam ci się przynajmniej?Za  rumie niła się. A której by się nie podobał? Dra  co był prze  cież uosobie  niemości.– Podobasz mi się – przyzna  ła. – Ale to nie zmie  nia faktu, że… mnie wykorzyś.Ciche oskar  że  nie zmyło uśmiech z jego twa  rzy. Za  cisnął szczę ki i zmarszwi. Pozwolił wzrokowi krą  żyć po jej cie  le, oglą  dać gładkie smukłe linie i mię

Page 56: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 56/75

ą  głości pod ubra  niem, przypominać sobie je  dwa bistą miękkość jej sma kowóry. Potęż  ny kopniak libido za  bar  wił mu policz  ki ciemnym kolorem.– Myślę – powie  dział po chwili – że wystę  puje tu obustronne wykorzystywa  nśli dobrze pa  mię  tam, nie prze szka dza ło ci to.Zmrużyła oczy, odruchowo skła  da  jąc ra miona w obronnym ge ście.– Wiesz dobrze, o co mi chodzi!Par  sknął śmie  chem, ale nie za bar  dzo mu to wyszło. Im dłużej nad tym myślał,r  dziej dochodził do wniosku, że ta kobie  ta opę  ta ła nie tylko jego cia ło, ale, p

jmniej odrobinę, także duszę. Wzruszył ra  miona mi, nie chcąc się przyznać doki, która go ogar  nia ła.– Może jednak powiesz mi to, tak dla pewności?– Prze cież wie my dobrze oboje, że…– Że co?– Że je  stem tylko twoim jednora  zowym numer  kiem, za  bawką na jedną noc…– No, te raz to już pra wie dwie.– Nie żar  tuj, prze  stań.– Nie żar  tuję. Nie rozumiem po prostu, skąd w tobie tyle żółci.

Eve przyjrza  ła mu się uważ  niej. Dobrze, pomyśla  ła, powie mu to! Na  wet jego oczach wyjdzie na wa riatkę.– Je stem za  tem twoją chwilową za  bawką, którą je  śli za  trzymujesz na dłużej, t by…

– Tak?– By mieć swój choler  ny „sta  bilny kobie cy model wychowawczy”, który pomochować Josie w domu!

Był to pierwszy raz w ich zna   jomości, gdy to on pa trzył zszokowa  ny na nią, a

a na nie  go. Ja  kiś czas za   ję ło Dra  cowi powią  za  nie spraw ze sobą, ale unikalnyn prawniczy przypomniał mu swoją wizytę u Fra  ze  ra. Ale jak, u dia  bła, ona

tym dowie  dzia ła? No tak, roz  ma wiał o tym z Fra  ze  rem również przez te le fon,a ich podsłuchać Josie…– Więc ty… – za  czął mówić, gdy jako tako doszedł do sie  bie – …na prawdę myurzą  dziłem to wszystko tylko po to, by moja matka, na  stoletnia cór  ka i była kryły nas na  gich, jak upra  wia my seks w ga  bine cie w środku dnia?Eve za sę piła się. Było jej te  raz głupio, że wyje  cha  ła ze swym podejrze  niem, a zji ujawnia   jąc Josie jako źródło poufnych infor ma cji. Ale prze  cież na prawdę

jrze  wa ła, że tak jest. I bar  dzo chcia  ła, by jej powie  dział, że się myli.– No, nie wiem… – odpowie  dzia ła po chwili. – Może twoja matka zna  la zła szypadkiem.– Ach tak? – za  pytał z sar  ka zmem w oczach. – Dzię  kuję ci choć za to!Za  milkli. Eve wie  dzia ła, że musi ja koś wytłuma  czyć swój, może nie  co prze saak.– Prze pra szam cię, Dra  co, ale…– Tak, cara?– Prze  pra szam, je śli zbyt pochopnie oskar  żyłam cię o tę ma  china  cję, ale… ówiłeś, że to ma być tylko seks, nie zwią zek …

Page 57: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 57/75

Popa trzył na nią wyraź  nie zdumiony.– Zwią zek? – za pytał, jakby nie dosłyszał.– Tak. Zwią zek.– A cóż ty możesz wie  dzieć o związ  kach?– No tak, masz ra  cję. Co biedna dziewczyna, do wczoraj dzie  wica, może wie  dzwiąz  kach? Nie wątpliwie mniej niż seksoholik zmie nia  ją cy pa  nienki jak rę ka w

Poczuła ulgę, bo wywa  liła z sie  bie kolejną, tłumioną dotąd, pre  tensję. On n

ast znowu zrobił wielkie oczy. Po chwili jednak podniósł w górę pa  lec wska zuwej ręki, niczym ktoś, kto odkrył wła  śnie ja  kąś prawdę i za chwilę za  krzyknieka!– Słuchaj, chyba dopie  ro te  raz zrozumia  łem, o co ci chodzi z tym seksem i zwem… Czy… Powiedz mi, czy to ma coś wspólne  go z twoją matką i La  time  rem?Poczuła się tra  fiona. Spuściła oczy i milcza  ła. Dra  co przypomniał sobie w tymencie ulgę, jaką dostrzegł w oczach swojej matki po tym, jak na  kryła ich w ga  be. Po raz pierwszy od wie  lu mie  się cy nie za  suge  rowa  ła podczas wizyty, że wa dzi się do nie  go, by za   jąć się Josie. Wspomnie nie to ocuciło jego ner  wy; bo

usiał przyznać przed sa  mym sobą, wcze  śniej po raz pierwszy uda  ło się Eveowa  dzić go lekko z równowa gi.– Słuchaj – powie dział po chwili. – Rozumiem te  raz twoją podejrz  liwość, aleawdę, przysię  gam ci, nie mia  łaś w tym wypadku ra  cji.Eve spojrza ła na nie  go zdziwiona. Dra  co prze  pra sza   ją cy? To nie było przejego stylu.– Tyle że… – uśmiechnął się sze  roko. – Nie musia  łaś wypytywać o to mojej cogłaś spytać mnie.Eve odpowie dzia ła uśmie  chem na uśmiech.

– Nie pyta  łam – wyja  śniła. – Powie  dzia ła mi sama, bo… Nie wiem, czy wieszsteś jej te ma tem numer je  den.Uśmiechnął się jesz  cze sze  rzej.– A twoim nie?– No…  – Za  rumie  niła się. – Powiedz  my, że obie uwa  ża  my, że je  steś fa scynunie Morelli.– Więc roz  ma  wiasz o mnie z moją cór  ką?– Wiesz, jak to jest, kie dy dziewczyny zosta  ją same…Za  miast odpowie  dzi podszedł do niej i ujął palca  mi podbródek Eve, unosząarz ku swojej.Nie prote  stowa  ła. Dłoń Dra ca opa  dła na  stępnie z jej twa  rzy na ra  mię, po cgo kciuk za  czął się prze  suwać nie  zmor  dowa  nie po jej obojczyku, w ge  ście żą  da nia, ni opie  kuńczości.– Więc myśla  łaś, że to za pla nowa  łem? – za  pytał.– Tak – przyzna  ła cicho, roz  koszując się jego dotykiem. – Josie powie  dzia łwojnie o opie  kę i że twoja eks używa emocjonalne  go szanta  żu z tym bra  kiemne go kobie ce go wzor  ca…  – doda  ła, unosząc oczy. – Prze  pra szam, nie chci

ę ura  zić. Te  raz widzę, że to była wszystko se  ria przypadków: twoja wizyta no w moim biurze, na  głe poja wie nie się u cie  bie Cla re i Ve  roniki…

Page 58: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 58/75

Pokiwał smętnie głową, jakby roz  wa żał, czy ma jej wyba  czyć. Miał w sumie me ser  ce, choć w świe  cie biz  ne  su próbował to tuszować za wszelką cenę.– Prze  prosiny przyję te – odpowie  dział, na  dal pogrą żony w silnym za  myśle  niu.ał o Josie, która musia  ła na poważ  nie mar  twić się potencjalnym są  dowym spoę dzy rodzica  mi, skoro zdra  dziła się z tym komuś, kogo le dwie co pozna  ła. Poerwszy dopuścił do sie  bie szokują  co re  alną moż  liwość, że mała na  prawdę trae posia da  jąc w domu ma  cochy. Sta  bilny kobie  cy model wychowawczy…– Josie pokła da całkowitą wia rę w to, że to roz  wią żesz – mówiła Eve; te  raz to

yta ła w jego myślach, a nie na odwrót.Pokiwał ze zrozumie  niem głową, uśmie  cha   jąc się na tę myśl.– Twoja cór  ka nigdy nie miesz  ka ła ze swoją matką?– Nie, nigdy – odpowie  dział. – Cla  re ode  szła, gdy Josie była nie  mowlę ciem.– Jak mogła coś ta  kie go zrobić? – spyta  ła prze  ję ta Eve. – Czy to była de  pre sjarodowa?– Nie, znudziło jej się.Pa  trzyła na nie  go w zdumionym nie  dowie  rza  niu.– Cla  re szyb  ko tra ci za  inte  re  sowa  nie róż  nymi spra wa mi – wyja śniał, opa d

ękko w ob   ję cia che  ster  fielda; wska  zał Eve miejsce obok sie  bie, ale ona zde ca nym ruchem głowy odpowie  dzia  ła:– Dzię kuję, postoję.– To ponie  kąd i dobrze, że się szyb  ko nudzi – kontynuował nie  zra  żony odmra  co. – Bo może i znudzi jej się pomysł na odzyskiwa  nie praw do Josie przedm. Oczywiście, je śli nie przyciśnie jej bar  dziej Edward…– Edward?– Jej obecny fa  cet. Jest politykiem i boi się, że je  śli dziennika rze wygrzzieś, że jego partner  ka porzuciła swoje dziecko, to nie przysporzy mu to now

ybor  ców. Ale Edward też jej się kie dyś znudzi.Pa  trzyła te raz na Dra  ca w za  chwycie. Myliła się wcze  śniej co do nie  go: byko fizycz  nie piękny, był również życiowo bar  dzo mą  dry. No i to, co prze  szedłowując sam dziecko od nie  mowlę cia…– Nie chcę się wtrą cać – powie  dzia ła – ale może nie powinie  neś tej spra  wy m aż tak ba  ga te lizować? Nie wiem oczywiście, jak to jest w wa  szym przypae sądy zwykle sta  ją po stronie matki. Je  śli więc Cla  re bę  dzie się upie  rać, że mgo, co zrobiła, pra  gnie ją wychowywać, to…– To?Nie wie  dzia ła, co powie  dzieć. I wte  dy przyszła jej do głowy sza  lona myśl.– …to może le  piej posta  raj się o sta  bilny kobie  cy model wychowawczy, taszelki wypa  dek, by mieć dodatkowy atut.Dra  co musiał przyznać, że Eve za dziwia ła go tego dnia raz za ra  zem.– Chcesz powie dzieć, że… – za czął, ale ja koś nie chcia  ło mu to przejść przez o.Eve mu pomogła:– Że powinniśmy… no… upra  wiać seks. Już choćby z tego powodu.

– Mam… upra  wiać seks dla dobra Josie?Roze śmia ła się.

Page 59: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 59/75

– Je  śli tak chcesz to na  zwać – odpowie dzia ła, sia da  jąc jesz cze bar  dziej zdumiu Włochowi na kola  nach.

Page 60: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 60/75

ROZDZIAŁ DWUNASTY 

Eve na  kła da ła ma  sca rę, gdy Hannah wkroczyła do pokoju. Odwróciła stołekóc usiąść twa  rzą w twarz z przyja  ciółką, która mia ła już na sobie królewską or  ną sza  tę, a linia empire nie do końca ma  skowa ła jej cią  żowy brzuszek.– Jak tam Ka  mel?

– Och, w porządku, to zna  czy, on tak twier  dzi. – Hannah prze  wróciła ocza  mie mogła ukryć nie  pokoju o zdrowie męża. – Ale w rze  czywistości ma ponad ie ści osiem stopni gorącz  ki i wyglą  da jak sama śmierć, no, może jej trochę iej seksowny klon… Cze  mu nie może się po prostu położyć do łóż  ka? Jest nie  

wy! – mówiła, biorąc głę  boki oddech. – Ale tyle przynajmniej zrozumiał, że nli cha  ryta tywnej nie może być, na wet je  śli jest jej czołowym sponsorem, bo ajnie poza  ra  ża ludzi. Muszę za  tem wygłosić prze  mowę za nie go, a wiesz, żestem urodzonym mówcą.– Dasz radę – za  pewniła ją Eve.

– No nic – Hannah wróciła do wątku choroby męża. – Le  ka rze przysię  ga  ją, żebiotyki powinny do rana za  dzia łać. Ma szczę  ście, że to nie za  pa le nie płucyby ukrywał to chwilę dłużej…– Bę  dzie dobrze, nie martw się.– Oczywiście, bę dzie dobrze… Nie masz poję  cia, Eve, jak się cie  szę, że tu je

woją drogą, wyglą  dasz na  prawdę olśnie wa  ją co!Eve spojrza  ła na przyja ciółkę i za  la ła się lekkim rumieńcem. Parę tygodni te uwie  rzyła by w podob  ne słowa Hannah i na pewno nie odwa  żyła  by się za  ła ma  tycz  nie czer  wonej sukni do zie  mi, która przyle  ga ła do jej cia  ła niczym d

óra, otula   jąc pier  si i podkre śla  jąc wą ską ta  lię i lekko za  okrą  glone uda, by w menco odsłonić na dole kola  no. Prze  bywa  nie od paru tygodni z Dra  kiem sprauwie rzyła we wła  sną seksualność i zmysłową aurę. Minusem na  tomiast tej s

ji było, że… za  kocha ła się w Dra  cu bez pa  mię ci, nie za  leż nie od tego, jak baóbowa ła sobie wmówić, że tak nie jest. Za kocha ła się w męż  czyź  nie, który uał wszystko, cze  go unika  ła w dorosłym życiu, i który nie dą  żył na  wet do prawe go związ  ku. Powta rza  ła sobie, że prze cież jest dobrze, że dają sobie na  wzz  kosz i ra  dość. Ale bywa  ły chwile, że mia  ła też z tego powodu obrzydze  nie dej sie  bie.

– I nie pa  mię  tam, kie  dy ostatnio widzia  łam cię z roz  pusz  czonymi włosa mi – mHannah. – Le  dwo cię pozna łam, jak we  szłaś.– Sama le  dwo się ostatnio pozna   ję – przyzna ła cicho Eve, gdy opusz  cza  ły pokóPrzy ka  me  rach na  grywa  ją cych każ  de słowo, pod lśnią  cymi żyrandola  mi wieli Hannah wygłosiła mowę w imie  niu męża, z urokiem i godnością. Eve jednakogła się skupić na tym, co mówiła jej przyja  ciółka; cały czas myśla  ła tylko o DrCo te  raz robi?Z kim się spotyka?Co pomyślałby o jej sukni?

Page 61: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 61/75

– Wrócisz na moje urodziny? – spyta  ła przez te le fon Josie.Dra  co od trzech tygodni był w inte  re  sach w Nowym Jor  ku. W swoim pokoju hwym podszedł wła  śnie z komór ką przy uchu do okna z widokiem na Central Pa– Czy opuściłem któreś?– Tylko się upewniam. Za  powia  da się nie  zła impre  za. Ciocia Gab  by ugotuje mubione da  nie.– Bądź dla niej dobra, skar  bie.– Za wsze je  stem, a ona mnie uwielbia. Sam ją za  pytaj, jest tu obok.

– Ufam ci na słowo, Josie. Za  sta na wia łem się, czy widzia łaś… – za  milkł gwałe.Kontakt z Eve miał od wyjaz  du sła  by – co ja  kiś czas ese  mes, bez spe cjalnychści. No cóż, taki styl na  rzucił sam: spotyka  li się głównie na seks – co sta  ło siiejsze, odkąd Josie, pod na  ciskiem bab  ci, prze niosła się do ekskluzywnej sznter  na tem – i ani słowa o ewentualnym związ  ku. Ale tu, z dala od domu i wse go, co było mu bliskie, Dra  co poczuł, że to mu nie wystar  cza.– Co widzia  łam? – dopytywa  ła się Josie. – Prze  pra szam tato, połą cze  nie się urNo tak, jesz  cze i technologia prze  ciwko nie  mu. Połą cze  nie się urywa, w dwu

ym pierwszym wie  ku! Ale może to i le  piej: nie czuł się komfor  towo, wypytswoją kochankę trzyna  stoletnią cór  kę. Z drugiej strony, bar  dzo się chciał czniej dowie  dzieć, a kogo miał spytać?Co on, do dia  bła, wypra wiał?Zgubił ra  chubę, ile razy podniósł te  le fon, chcąc usłyszeć jej głos, ale nigdy nieał nume ru. Wła  ściwie dla  cze  go? Udowadniał coś sobie w ten sposób?– Je steś tam, tato?Dra  co spojrzał na te  le fon i podniósł go ponownie do ucha.– Je stem, córuś, co tam?

– Pyta  łeś, czy coś widzia  łam?– Tak? Nie pa  mię tam. O coś mi chodziło, ale… najwyraź  niej nic waż  ne go.Na moment w roz  mowie za  pa nowa ła cisza.– Tato… – spyta  ła po chwili Josie. – Czy mogę na przyję  cie urodzinowe za  procię Eve?– Eve?– Tak, Eve.Dra  co poczuł się skonster  nowa ny. Cały czas prze  cież myślał o Eve i za  sta naę, kie  dy ją te raz zoba  czy.– Nie ma proble mu, kocha nie. Za  pra szaj, kogo chcesz.

Eve de  ner  wowa  ła się per  spektywą spotka  nia z Mar  kiem Tyle rem bar  dziejogła by przypusz  czać, ale sama roz  mowa poszła dość gładko. Pijąc kawę odkmają ze sobą wie  le wspólne  go; jak gdyby zna  li się całe życie.

Skończyli kawę, za  pła cili i Mark za suge  rował, że odprowa dzi ją pod jej dom –nie była da  le ka i nie było sensu brać taksówki. Był piękny wie  czór, w sam ra

a  cer, więc się zgodziła. Mark wziął ją pod rękę i poszli, przytule  ni do sie  bieat z siostrą.– Nie ża  łujesz, że się ze mną spotka  łaś? – spytał po chwili.

Page 62: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 62/75

Eve przyzna  ła mu się, że nie  mal stchórzyła i do ostatniej chwili się wa  ha łaugo nie mogła wyjść z szoku, gdy skontaktował się z nią jej brat przyrodni, ke wie dział na  wet wcze  śniej, że ktoś taki jak ona istnie   je. Dowie  dział się o niee  ro przy prze glą da niu dokumentów zmar łe go ojca.– Cie  szę się ze spotka nia. Nie wiem, cze  mu za wsze za  kła da łam, że o mesz… Pewnie dla  te go, że ja wie  dzia łam o tobie, mimo że teore  tycz  nie nie pom.– Ja też byłem trochę prze  ra  żony, jak się dowie  dzia łem – przyznał Mark ze ś

em. – I nie wiem, co bym zrobił, ale Amy powie  dzia ła, że muszę się z tobą ać, bo rodzina jest najważ  niejsza.Eve uśmiechnę  ła się. Mark co chwila wspominał o swojej żonie; uwielbiał jąło cudowne. Na  tomiast re  la cja, której za  wsze mu za zdrościła, z jego…  toh… ojcem, najwyraź  niej była okropna. Praktycz  nie do sa  mej śmier  ci lord Crd prze  śla dował swe  go syna i dzie  dzica, wykorzystując każ  dą oka  zję, by go lea żyć. Jego żona dała Mar  kowi na nowo pewność sie  bie i siłę, by uciec spodcz  ne  go wpływu ojca.– Je  śli się za bar  dzo wtrą  cam, powiedz mi, Eve. Amy za wsze mi mówi, że zby

skam! Ale czy… masz kogoś w życiu? Ten fa  cet z wa  sze  go zdję cia w inter  nk mu tam… Morelli?Dotar li do jej budynku. Eve za  trzyma  ła się i spojrza  ła czule na bra  ta.– Tak, Morelli, Dra  co Morelli – przyzna  ła. – Ale… nie je  stem pewna…– Pozna łem go kie  dyś przy ja  kiejś oka  zji biz  ne  sowej. W sumie miły gość. Aleę, że nie je  steś pewna, czy to już ten je dyny, na całe życie?– Je  ste śmy ze sobą, to zna  czy, spotyka  my sie od pra wie dwóch mie się cy, tyle Głos Eve wyraź  nie za  drżał. – Bar  dzo chcia ła bym, by się oka  za  ło, że to on, teny. Ale… na te  raz nie je  stem jesz  cze tego pewna.

Odkąd wyje  chał do Nowe  go Jor  ku pra  wie trzy tygodnie temu, nie słysza  ła wDra  ca poza kilkoma la  konicz  nymi ese  me sa mi, na które odpowie  dzia  ła zre

wnie la  konicz  nie; bo co niby mia  ła mu na  pisać? Że nie może żyć bez nie  goż  da sa motna noc jest dla niej te  raz nie do znie  sie nia? Że kocha go do sza  leńhcia ła by być tak samo kocha  na przez nie go? Prze  cież on widzi to zupełnieej.Roz  są dek i sza  cunek do sa  mej sie  bie podpowia da ły jej, że to był moment przowy w ich re la cji. Gdy Dra  co wróci, powinna posta  wić spra  wę ja  sno, na osża: albo prze  kształcą to w trwa  ły, prawdziwy zwią  zek, albo ona bę dzie mujść w życiu da  lej. Bez nie go. Tyle że to ła  two powie dzieć, a jak na  prawdę pose dy go wresz  cie zoba  czy, nie mia  ła poję  cia. Przynajmniej rozumia ła te  raz, dla

jej matka – je  śli kocha  ła Char  le sa La time  ra tak, jak ona kocha Dra  ca – trzy nim w tym, jak do nie  dawna są dziła Eve, poniża  ją cym dla niej związ  ku. A ta sama tkwiła w czymś podob  nym…Mark uniósł dłoń i starł kciukiem łzę, która płynę  ła po jej policz  ku.– Nie wyglą  dasz na szczę  śliwą, siostrzycz  ko – powie  dział. – Są  dzę, że ten Most głupcem i nie widzi zwyczajnie, jak bar  dzo jest kocha ny.

– Prze… prze pra szam, że… że pła  czę – za  łka ła.– Tym akurat się nie przejmuj – odparł Mark. – Przywykłem. Odkąd Amy

Page 63: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 63/75

cią ży, pła  cze co trochę.Amy jest w cią ży? Kolejne dziecko w drodze w rodzinie! Poczuła na gle, jakby tatnią kobie  tą na zie  mi, która nie była jesz  cze w cią  ży. Chociaż… Nie liczyłaadnie, ale wyda  ło jej się, że spóź  nia jej się okres. Nie, to chyba ob  se sja, poia ła do sie  bie. Brat jednak za  uwa  żył gonitwę jej myśli.– Co się dzie   je? – za pytał.– Nic, nic – za  pewniła. – Trochę się roz  kle iłam, jak to baba. Słuchaj, za  prosiłaę na kawę, ale… je stem trochę zmę  czona.

Mark poca  łował ją w policzek i ob   jął. Eve odwza   jemniła poca łunek i uścisk.– Przyjedź nas odwie  dzić w Charlford. Amy bar  dzo chce cię poznać. Mówiła, żZa  myślona Eve odwróciła na uła  mek se  kundy wzrok od twa  rzy bra  ta, a kie  dywnie na nie  go spojrza  ła, zoba czyła jak … czyjaś pięść dotyka jego szczę  ki i ponie  mal na zie  mię! Zdą żyła tylko krzyknąć i przypaść do Mar  ka, który za  ch

ę mocno na nogach, ale nie upadł. Za nim ujrza  ła atle  tycz  ną sylwetkę Dra ca.– Dra  co?! Co ty, d-do chole ry, najlepsze  go robisz? – za  woła ła zszokowa  na, zymując chwie   ją ce go się bra  ta, a drugą ręką szpe ra   jąc w toreb  ce w poszukiwustecz  ki, którą mogła  by za ta mować ciekną  cą mu z ką  cika ust krew.

Dra  co sa  pał cały ze złości.– Pytasz, co ja robię? To ra  czej co wy tu na oczach wszystkich robicie? – rzczym okrę  cił się na pię  cie i ruszył przed sie bie szyb  kim krokiem.

Eve, widząc, że Mark oparł się o ba  rier  kę i chwilowo jest bez  piecz  ny, powie  

– Zostań tu chwilę i nie ruszaj się. Muszę coś… Muszę coś zrobić.Mark zła  pał ją za ra  mię.– Zostaw to, Eve. On jest nie  bez  piecz  ny.Par  sknę  ła śmie chem.

– On? Nie boję się go ani trochę!Dra  co szedł szyb  ko, ale ona bie  gła jesz  cze szyb  ciej i dopa  dła go po ja kichś ie się ciu me trach. Sa piąc, chwyciła mocno za ra  mię.– Osza la łeś? – za  pyta ła, próbując zła  pać oddech.Uniósł drwią  co ką ciki ust.– Ja? Nie są  dzę – odpowie  dział. W rze  czy sa  mej, czuł w tym momencie wigę: to, przed czym tak się bronił – wszystko jedno, czy na  zwać to uczuciemoćby tylko przywią za  niem – nie było war  te funta kła  ków, skoro po raptem trgodniach nie widze nia się jego „ukocha  na” ob  ściskiwa  ła się na ulicy z innym myzną! Ale prze  cież powta  rzał sobie, że kocha nie kogoś za  wsze kończy się źleJego la  konicz  na odpowiedź zszokowa  ła ją jesz  cze bar  dziej. Nie wie dzia ła, cie  je. Dra  co powinien być jesz  cze w Sta  nach, tymcza  sem poja  wił się ni stąd, nąd, wa ląc w szczę  kę jej odzyska ne go po tylu la  tach bra  ta. To się po prostue ściło w głowie!– Prze… prze cież… – wybełkota  ła. – Mia ło cię tu jesz  cze nie być?– Tak – odpowie  dział pełnym gnie wu, ale i sar  ka zmu tonem. – Mia  ło mnie nie o, jak widzę, da  wa ło ci pra  wo robić, co ci się tylko podoba?

Cze  kał w cięż  kiej ciszy, aż ude  rzy w nią grom i Eve zrozumie wresz  cie, tym wszystkim chodzi. Za  uwa żyła, że Dra  co ma na  dal dłonie za  ciśnię  te w pię  

Page 64: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 64/75

– Wiem… – syczał bar  dziej, niż mówił. – Nisz  czę twój piękny wie  czór, Eve. Je  dnak cie kaw, czy wiesz, że on jest żona ty. Powie  dział ci to?– Niby kto? – Podą  żyła spojrze  niem za dłonią Dra  ca, wska zują cą miejsce, gark opar  ty o ba  rier  kę dochodził do sie  bie po ciosie w szczę  kę.– Mówisz o Mar  ku? Tak, wiem, jest żona  ty, ma wspa  nia łą żonę.Jej mózg pra  cował na pełnych ob  rotach, ale dotąd nie mogła zna  leźć sensownytłuma  cze  nia skanda  licz  ne go za  chowa  nia Dra  ca. Czyż  by mie  li ja  kiś za targ wsie? Ale prze  cież ta  kich rze czy nie za  ła twia się pię  ścia  mi. I to jesz  cze ten m

na chłodno Dra  co, kontrolują cy jak nikt swe emocje?I na gle do niej dotar  ło: Dra  co myślał, że przyła pał ją na schadz  ce z kochanke, to wyda  wa ło się ja  kąś hor  rendalną aber  ra  cją w myśle  niu, ale… tak najwyej było; żadna inna teoria nie tłuma  czyła jego za  chowa  nia.Tymcza  sem Dra co kipiał w środku ze złości, a jego gniew podsyca  ła jesz  czeorej wyobraź  ni. Ile razy się ze sobą spotyka  li? I gdzie? U niej w domu czy w

mś hote lu? A on, głupi, chciał jej zrobić nie  spodziankę, przyla  tując dwa dni wiej bez uprze  dze nia. Za  pomniał, że wszystkie kobie ty są najwyraź  niej ta  kie sa– Jaka matka, taka cór  ka… – bąknął po nosem, mówiąc niby do sie  bie, ale na

ośno, że Eve usłysza ła.– Co?! To niby o mnie?– Nie twoja spra wa.– Jak śmiesz?– Daj spokój, Eve. Wie  my dobrze, kim jest twoja matka i nie próbuj jej tu bro

wój ojciec pewnie zresz  tą też…Nie zdą  żył dokończyć, bo poczuł ude  rze  nie jej dłoni na swoim policz  ku.– Ty podły, szma  tła wy dupku! – wysycza  ła.Chciał ja koś za  re  agować, ale w tym momencie czyjeś palce za  cisnę  ły się na

mie  niu.– To, że mi roz  kwa siłeś szczę  kę – ode  zwał się Mark, który wyrósł na  gle obok być może ci wyba  czę, ale od na  sze  go nie żyją  ce go ojca ci wara; rozumiesz?Dra  co za marł. Z jego twa  rzy odpłynął kolor. Pa  trzył jak ogłupia  ły na stoją  ce pm… rodzeństwo. Rodzeństwo? Jak to?– Jest twoim bra  tem? – spytał, z trudem dobie  ra   jąc słowa. – Czyli… lord Charst twoim ojcem?Tra  wił tę infor  ma  cję, za ra  zem zda  jąc sobie spra  wę z tego, co na wyra biał.– Myśla  łem…– W dupie mam, co myśla  łeś! – wykrzycza ła mu w oczy Eve. Po czym, chwytar  ka za dłoń, powie dzia ła: – Chodź  my stąd. Nie chcę go znać.

Page 65: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 65/75

ROZDZIAŁ TRZYNASTY 

Kilka dni póź  niej, gdy tylko wszedł do biura, asystentka wycią  gnę  ła w jego stuchawkę te le fonu.– Gość dzwoni już chyba piętna  sty raz – tłuma  czyła, za  krywa  jąc dłonią słuchawPrzedsta wił się, ale nie dosłysza  łam. Ca mal Sur  ny, czy ja  koś tak.

– Cześć, Ka mel – przywitał go pozor  nie bez  troskim głosem Dra  co. ‒ Co mogęe bie zrobić?– Wyhoduj sobie wresz  cie jaja.Dobra rada od dobre  go przyja  cie la. Dra  co posta  nowił zignorować za  czepkę.– Czy zrobiłem coś, by cię roz  złościć?– Zrobiłeś coś znacz  nie gor  sze  go: zdoła łeś poważ  nie za smucić moją żonę.Dra  co, który za  mie  nił może sześć słów z księż  nicz  ką na we  se lu jej ojca, nie iał na  prawdę, o czym mowa.– A … niby czym? – za  pytał.

– Eve jest najlepszą przyja  ciółką Hannah, Dra  co. Są te  raz siostra  mi! Twoje st za  ka za  ne w na  szym domu, twoja noga u nas wię  cej nie posta nie. Co jest z e tak, człowie  ku? Eve jest… wła  ściwie, to nie moja spra  wa.– Taaa… – wymamrotał Dra co, nie bar  dzo wie dząc, co powie  dzieć.Ka  mel nie był je  dynym, który da  wał mu do zrozumie  nia, że, de  likatnie mówie  przył spra  wę. Josie prze sta ła go pytać o Eve, ale w jej oczach widział pre  tea  wód, kie  dykolwiek na nie  go pa  trzyła. Co wię  cej, miał wra  że  nie, że cór  ka,zorem wielkiej aktywności w szkole i inter  na  cie, próbowa  ła go te  raz unikać.Ale co miał zrobić? Eve powie dzia ła mu bar  dzo ja  sno, co czuje, i na  wet g

dł przed nią, próbując ją odzyskać, kto porę  czy, że to się znów nie wyda  rzy?mit tego, co potra  fił znieść. Niech sobie myślą – jego cór  ka, przyja ciel, matka,lwiek – że jest fra  je rem. Niby on na wa rzył tego piwa, ale…– Dzwonię w innej spra  wie, Dra  co, i mam na  dzie  ję, że dobrze robię – prze  rwaz  myśla  nia głos Ka me la.– Tak?– Wiesz, że Hannah jest w cią  ży?– Tak, tak. Gra  tula  cje, przy oka  zji.Usłyszał echo długie  go westchnie nia po drugiej stronie linii.

– Le ka rze nie pozwa  la  ją jej te raz podróżować, a ja nie chcę jej zosta  wiać sae bar  dzo może  my za  tem poje  chać do szpita  la…Szpita  la? Jego ser  ce ścisnę  ło się z prze  ra  że  nia.– Eve? Coś się jej sta  ło? – rzucił do słuchawki, za  nim się za sta nowił, co mówi.– Nie, z nią wszystko w porządku. Ale jej matkę, Sa  rah, za  wie ziono do szpioz  ma wia łem z Char  le sem. Jest w roz  sypce; rozumiem go, też bym był na ejscu. Sa  rah przyję to z cięż  kim przypadkiem sta  nu przedpa dacz  kowe  go.Me  dycz  ny ter  min nie  wie le mówił Dra  cowi, domyślił się jednak, że spra  wa ć poważ  na.– A dziecko? – spytał.

Page 66: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 66/75

– Wła  śnie – potwier  dził roz  mówca. – Pewnie będą musie  li je wyjąć, za  nim jesa łoby szanse na prze  życie.– Chole  ra! Char  les wam to powie dział?– Nie, Eve. Za  bra  ła mu te  le fon, bo fa  cet łkał i mówił od rze czy. Hannah zaia się o Eve, swoje  go ojca, no i oczywiście o Sa  rah. Czuje się fa  talnie, żeoże tam być, ale ja jej nie pozwolę je  chać do szpita  la. Muszę więc z nią zose gdybym mógł jej powie  dzieć, że ktoś jest przy Eve i się nią opie  kuje…Dra  co za  cisnął zęby.

– Je stem ostatnią osobą, którą Eve chcia  ła by mieć przy sobie.– Tu nie chodzi o cie  bie, Dra  co. Chodzi o na  szą rodzinę.Dra  co stał chwilę ze słuchawką przy uchu jak onie  mia  ły. Od ponad trzech tygwyjaz  du do Nowe  go Jor  ku, powta rzał sobie, że ma się z nią nie zwią  zywa

wiąz  ki kończą się fa  talnie, le  piej już być sa  motnym, ale wolnym. No i ta fa  talnacja tuż po przyjeź  dzie; skąd mógł wie  dzieć, że to jej brat? Eve mia ła te  raz pa wo nie chcieć go widzieć, ale, Dio, byłby na  prawdę głupcem, nie próbując czmie  nić jej zda  nia.

– Jadę – rzucił w słuchawkę zde cydowa  nym tonem. – Który to szpital?

Prze  je chał w re  kor dowym tempie sie  demdzie siąt kilome  trów. Posta  nowił, żeie przy niej, nie  waż  ne, czy ona tego chce, czy nie. A przynajmniej spróbuje;yżej nie dosta  nie swojej drugiej szansy. Musi tylko odsta  wić na bok całą dtrach przed odrzuce  niem. Za  cisnął usta w wyra  zie obrzydze  nia sa  mym sobą ł swoje spojrze  nie w luster  ku.– Ty idioto! – krzyknął.Była prze cież czymś najlepszym, co mu się kie  dykolwiek przyda  rzyło; jak mó pory bronić się przed tak oczywistą myślą?

Szpital był plą  ta niną koryta  rzy, ale w końcu zna lazł kogoś, kto, na  wet je  śli niewie  dział na jego pyta  nia, to przynajmniej wska  zał mu wła ściwą drogę. Grobna pie lę gniar  ki oddzia  łowej nie wróżyła najle  piej. Je  śli cokolwiek się sta  niatce, Eve się za  ła mie, pomyślał.– Pan Morelli?Odwrócił się i spojrzał na odzia  ne go na bia  ło le  ka rza, który wyszedł do nkoryta rza.– Ja kie wie ści?– Jest pan rodziną?

Przez uła  mek se kundy za sta nowił się, jak ma odpowie  dzieć.– Je stem Dra  co Morelli. Eve Cur  tis to moja na  rze  czona.Twarz męż  czyzny uspokoiła się, gdy Dra  co podał mu rękę.– Prze  pra szam, ale mie  liśmy wcze  śniej pe wien wypa dek. Ja  kiś przedsię  biopor ter zwę  szył trop i wszedł do pokoju, poda   jąc się za rodzinę.– Hie ny!Le karz potaknął na to okre śle nie.– Nie  ste ty, ochrona pana La  time  ra prze  sa dziła z re  akcją i w tej sytuacji i iche liśmy wyprowa  dzić. Je  stem Geor  ge Robinson, neona tolog. Za wołam pie  lę g, żeby poka  za  ła panu drogę do oddzia  łu intensywnej opie  ki noworodków. Pa

Page 67: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 67/75

ur  tis jest z bra  tem.– Chłopiec?Doktor potaknął.– Bar  dzo mały, waży nie  ca ły kilogram, ale jego stan jest sta  bilny. To o matkraz mar  twimy.Dra  co skinął w podzię  ce za poda  ny mu kitel, umył ręce, po czym poka  za  noogę koryta  rzem do bocz  ne go pokoju z wielką szybą. Pie  lę gniar  ka, która go a dziła, mówiła coś koją  ce go, ale Dra  co, który w prze  rwach pota kiwał nie  obe

yszał tylko co drugie słowo. Jego ser  ce nie mal za  mar  ło, gdy zoba  czył przez sve sie dzą cą przy ścia nie.Była ubra  na w taki sam rodzaj kitla jak on, tyle że na niej się  gał podłogi. Panią, jak sie  dzi z ocza  mi utkwionymi w ma  lutkie stworzonko le  żą  ce w inkub

e, podłą  czone do rurek i pisz  czą  cych prze  wodów. Dziecko zda  wa ło się być me od dłoni Eve, a kocha   ją cy wyraz twa  rzy, gdy dotknę  ła de likatnie ma  lutkie goz  ka, spra wił, że oczy Dra  ca za  szły łza  mi. Eve usłysza  ła, jak wchodzi pie  lę gniae nie ode  rwa  ła wzroku od ma  leńkiej posta ci w inkuba  torze. Dzie  ci powinnylchne i różowe, tymcza  sem jej bra  ciszek był mały i pomarsz  czony… Wyglą  da

ucho, że bała się go dotknąć, na  wet pomimo tego, że le  ka rze za pewnia li, że kt jest dobry dla dziecka.– Prze pra szam, wystygła mi her  ba  ta. – Wie  dzia ła, że dziecko jej nie słyszy, że n kontrolują wle  wa ne w nie  go leki, tak jak oddech podtrzymywa  ły oddycha   ją ce  go ma  szyny; wola  ła jednak mówić szeptem. – To go nie boli, prawda? – Wydjej się pra  wie nie  moż  liwe, by rur  ki wychodzą  ce z tak kruchutkie  go ciałka nie

odowa ły cier  pie  nia.Nie słysząc odpowie  dzi, Eve odwróciła się, otwie  ra   jąc za  ra  zem sze  roko ora  co spodzie  wał się każ  dej moż  liwej re akcji i miał tyle samo przygotowa  nyc

e odpowie  dzi. Ale tego, co dostał, nie spodzie wał się wca  le.– Na  prawdę tu je  steś? – spyta  ła lekko drżą  cym głosem, w którym nie było ania gnie wu. – Ja chyba śnię…Mamrocząc półprzytomnie jej imię, ruszył ku niej, a ona z pła  czem rzuciła sie  go, opla  ta  jąc ra  miona mi jego szyję i chowa   jąc się na jego pier si. Dra  co zrobną moż  liwą w tej sytuacji rzecz: ob   jął ją i przytulił, gdy szlocha ła.Położ  na, widząc tak prze  pełnioną emocja mi sce nę, zer  knę  ła je dynie na wskane  lu przy inkuba torze i dyskretnie wycofa  ła się z pokoju.– Prze pra szam – wyszepta  ła Eve, przytula  jąc głowę do jego pier  si. – Tę  skniłabą – doda  ła, gdy łka  nie nie co usta  ło. Podniosła na nie  go oczy, w których cza  rach.– Moja mama może umrzeć, Dra co.Słowa te prze  szyły mu ser  ce niczym ostrze i pra  wie zwa  liły z nóg. Szyb  ko sięk opa  nował – w końcu przyje  chał tu, by za  pewnić jej wspar  cie. Dotknął lekka rzy, prze suwa   jąc palce po miękkim policz ku. Przycią gnął ją jesz  cze silnie

wojej pier  si.– Po co od razu za  kła dać najgor  sze, cara? Twoja matka jest w rę  kach najleps

ka rzy, a twoje za  drę cza  nie się na pewno jej nie pomoże.– Masz ra  cję, wiem. Ale…

Page 68: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 68/75

– Musisz trochę odpocząć, kocha  nie.Eve uśmiechnę ła się lekko, pa  trząc w górę na jego cudną twarz. Wie  dzia  łar  dzo potrze buje Dra  ca, te  raz bar  dziej niż kie  dykolwiek; budziła się w n

rasz liwie odczuwa   jąc jego brak.Dra  co też nie mógł od niej ode  rwać wzroku. Była na  prawdę piękna, na wet tatnie wyda  rze  nia zosta  wiły na jej czole lekkie zmarszcz  ki i sina  we wor  ki podnymi ocza mi.– Widzia  łeś się z Char  le sem? – Dziwne było mar  twić się o kogoś, kogo tak d

e znosiła, ale tak było. Do tej pory nie wie  rzyła, że Char  les La  timer na  prawdęej matkę, ale pierwsze słowa, które przy niej powie  dział do le  ka rzy, to: „Mna… zrób  cie co w wa  szej mocy, bła gam, ra  tujcie ją!”. W jego oczach dostrze dy autentycz  ną troskę i miłość. Był o nią tak za  lękniony, że le  dwie zdą żył rziem na le żą  ce go w inkuba torze syna; wolał cały czas sie  dzieć przy niej.Dra  co potrzą  snął głową.– Nie.– To dla nie  go bar  dzo cięż  kie doświadcze  nie…Dra  co nie bar  dzo wie  dział, co odpowie  dzieć. Powie  dział za  tem to, co czuł na

ej:– Bar  dzo za tobą tę  skniłem…Podniosła na nie  go oczy, w których za  czę  ły się zbie  rać łzy. Je  śli tak tę  sknił, toe  go nie za  dzwonił? No, ale po odpra  wie, jaką mu dała, pewnie nie było to dlała  twe.

– Hannah do cie bie dzwoniła? – dopytywa ła się Eve.Pokrę  cił głową.– Ka  mel. Powie  dział, że Hannah bar  dzo się o cie  bie mar  twi. Chcia  ła przyje  ce on jej nie pozwolił. Boi się, że mogła by poronić wskutek tych emocji.

– Słusz  nie – skomentowa  ła to cicho Eve. – Ty też nie musia  łeś przyjeż  dżać – d

Dra  co za  sta na wiał się, jak rozumieć jej słowa. Czyż  by nie chcia  ła, by tu był?– Wiesz dobrze, że to nie  prawda – odpowie  dział. Uśmiech na jej zmę  czonej y upewnił go, że ma w tej kwe  stii ra  cję.– Jak długo tu je  steś? – za pytał.– Nie wiem – powie dzia ła Eve głucho. – Dzie sięć godzin, czy coś ta  kie go.– Je steś wykończona.– Nie. Ale Char  les jest na gra  nicy wytrzyma łości… Na  prawdę kocha mamę, adziłam, że tak jest. Myśla  łam, że poślubił ją z powodu… – jej oczy prze  sunę łinkuba  torze – …dziecka. Ale się myliłam; co do wie  lu rze czy się myliłam.

ama umrze, nie zdą  żę jej za to prze  prosić.Przytulił ją jesz  cze mocniej.– Twoja mama otrzymuje tu najlepszą moż  liwą opie  kę – sta  rał się mówić napoka   ja  ją co, na ile potra  fił. Pogła  skał ją w policzek, pod kciukiem poczuł braż  liwe włoski na jej skórze.– O-osą  dziłam mamę zbyt ła  two – chlipa  ła Eve. – Myśla  łam, że trzyma się g

ra  chu, że boi się, że jak z nim ze  rwie, to stra ci pra  cę i dom. Nigdy nie wpa  dłamby ją po prostu o to spytać, nigdy nie roz  ma wia łyśmy o tych spra  wach…

Page 69: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 69/75

Dźwięk alar  mu spra  wił, że za drża  ła i spojrza  ła prze  ra  żona na inkuba tor.– Powinniśmy…?Za  nim skończyła, do pokoju we  szła postać w kitlu. Eve poczuła koją  cy uciskw Dra  ca na ra  mie  niu, gdy pa  trzyli, jak położ  na oglą da uważ  nie dziecko, po ctyka paru przycisków na pa  ne lu. Dźwięk ustał.– Czy on…?– Wszystko w jak największym porządku; to tylko sygnał, że dane zbioostatnich sze  ściu godzin są gotowe do odczytu. Pokój dla rodziców jest na ko

ryta rza, je  śli chce cie na  pić się kawy czy odpocząć. Ja chwilowo przypilnujęe  go dziecka. Na  zywam się Alison, je  stem tu pie  lę gniar  ką położ  ną. Przy oka  zjia cie już dla nie go imię?Eve potrzą  snę ła głową.– To do zoba cze  nia póź  niej; musisz się te  raz oszczę dzać, ma  muśko – powie  dłoż  na do Eve.Uśmiechnę li się oboje pod nosem, ale żadne z nich nie wyprowa  dziło siostry z. Eve na  tomiast przypomnia ła sobie, że ma jesz  cze jedną kwe  stię do omówi

Dra kiem.

Page 70: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 70/75

ROZDZIAŁ CZTERNASTY 

Niby była na to gotowa już wcze śniej. Co noc szła do łóż  ka, posta  na  wia  jąc, żwoni i powie o tym Dra  cowi na  stępne go dnia, po czym budziła się rano, znajdkiś pre  tekst, by prze  łożyć to na kolejny dzień. A kie dy się wresz  cie odwa  żyła uka ła jego numer, od razu włą  czyła się se  kre  tar  ka. Za dzwoniła za  tem do jego

, gdzie jednak je  dyne, cze  go się dowie  dzia ła od którejś z jego asystentek, tna Morelle  go nie ma w tej chwili w pra  cy i trudno im powie dzieć, kie  dy bę dziWie dzia ła, że kobie  ta kła  mie – Dra  co za wsze uprze dzał swoich pra  cownikówd i na ile wychodzi – ale co mia  ła zrobić? Pewnie sam ka  zał im tak mówićronić się przed setka  mi te  le fonów od najroz  ma  itszych ludzi, z którymi nie  kone musiał chcieć w da nym momencie roz  ma  wiać.Na doda  tek było to w dniach, kie  dy ze sobą nie roz  ma wia li, tuż po furiackimDra  ca na Mar  ka i ob  ra  że  niu jej matki. To strasz  nie utrudnia ło jej za  da nie. B

śli na dźwięk jej głosu rzuci słuchawką? Ma się dodzwa  niać ponownie, a jak ła

e ze  chce ode  brać, powie  dzieć mu, że spodzie  wa się dziecka?Ale te  raz, kie  dy na wet położ  na potraktowa  ła ich jako rodziców… Czy to niejlepszy moment?W tym momencie ode  zwał się Dra  co:– Słuchaj… Chcia  łem też bar  dzo prze  prosić twoje  go bra ta. Za  chowa  łem sięc nie go strasz  liwie. Nie mam do nie  go te le fonu, ale przy pierwszej oka  zji chm…Eve spojrza ła mu w oczy, uśmie  cha   jąc się:– Powie dział już wte  dy, że ci wyba  czy. Gorzej z tyka  niem na  sze  go ojca.

– Doprawdy nie wiem, co mnie wte  dy podkusiło, żeby ga  dać te głupoty! Zobam przytula  ją ce go cię fa  ce ta i… zwyczajnie dosta  łem furii, rozum prze stał dziaZa  milkł. Eve zaś poczuła się w obowiąz  ku wytłuma  czyć mu choćby pobież  niwiłości rodzinne:– Mój ojciec mnie nie kochał – powie  dzia ła cichym głosem. – Chciał, żeby mkona ła abor  cji i wysłał jej w tej spra  wie list. Zna  la złam go… nigdy nie powie  

m o tym ma  mie. Mama była wte  dy studentką i pra  cowa  ła w jego posia  dłości as wa  ka cji. Na  pisał, że je stem śmie  ciem, które  go trze ba się pozbyć.Dra  co westchnął cięż  ko.

– Może na  wet le piej, że go nie było przy tobie. Że nie mia  łaś ta kie go ojca.– To samo powie  dział Mark. Sama nie wiem, co myśleć. Tak czy ina  czej, nie żyPonownie na chwilę za  pa dła mię  dzy nimi cisza, którą prze  rwał tylko odle  gły gz  mów na koryta  rzu per  sone  lu szpitalne  go z rodzica  mi noworodków. Eve wyę też, że słyszy płacz ma  lucha. Spojrza  ła jednak na szybę pokoju z inkuba  toa uwa  żyła, że Alison czuwa nad ma  leństwem; płacz musiał dochodzić z innej saOdsunę  ła się od Dra  ca na pół kroku i próbując zna  leźć odpowiednie słowa, zamówić:– Nie wiem, czy to dobry moment, by ci o tym powie  dzieć, ale… na pewno dejsce.

Page 71: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 71/75

Podniosła głowę, na  potyka   jąc jego pyta  ją ce spojrze nie. Jego twarz była lekkoi dziwnie znie  ruchomia  ła, jak gdyby prze czuwał, że to, co usłyszy, powinno go z nóg. Odruchowo spojrza ła w dół, na swój brzuch, który za  czynał się le

e już dostrze  galnie za okrą  glać; widać to było na  wet przez jej w mia rę luź  nąulę.Dra  co pobiegł ocza mi za jej wzrokiem i cały ze  sztywniał.– Nie chcesz chyba powie dzieć… – Głos uwiązł mu w gar  dle.Spojrza  ła na nie  go ponownie. Tym ra  zem twarz Dra  ca była całkowicie bla  da

e  da.– Ale jak … to moż  liwe? – spytał.Była tylko jedna moż  liwość i oboje wie  dzie li o tym dobrze. Dra co za każ  dymm się za  bez  pie czał, ale jedne  go razu, kie  dy kocha  li się w cią  gu dnia, pre  zer  wa pę  kła. Próbowa  ła go wte  dy uspoka  jać, że prze cież nie był to środek cyklue dzia ła dobrze, że cykl ma dość roz  re  gulowa  ny. No i sta  ło się.Milcze nie trwa ło tym ra  zem co najmniej minutę.– A … kie  dy poród?– W świę ta – odpowie  dzia ła, kła  dąc dłoń na brzuchu w ochronnym ge  śc

zuch rośnie szyb  ciej, niż moż  na by przypuścić.Nigdy wcze  śniej by nie pomyślał, że kobie ta w cią  ży może być seksy. Tymczaa ła przed nim kobie  ta nie  wątpliwie, je śli wie rzyć jej słowom, cię żar  na, któredał pod każ  dym wzglę  dem jak ab  solutnie nikogo i nicze  go na świe  cie. I tym coś wię  cej niż tylko fizycz  ne, choćby i najbar  dziej intensywne, pożą  d

ra  co pra  gnął nie tylko seksu, flir  tów czy pełnych na  ener  ge tyzowa nia roz  mówbie tą – pra  gnął się w niej za  tra  cić totalnie. Pierwszy raz w życiu przyła  pał sim, że chce z kimś być, zostać na za  wsze. I nie był już taki pe  wien tego, co płe dorosłe życie sobie powta  rzał: że cze  goś ta  kie go jak miłość prze  cież nie

o bo je  śli nie ma, to cze  go chce od tej kobie  ty?Pokiwał głową w sposób, które go nie była w sta  nie jednoznacz  nie zinter  pre toyra  żał ni to smutek, ni pogodze  nie się z losem. Ale kie  dy spojrzał na nią, w zach dostrze gła… autentycz  ną ra dość!– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że bę  dziesz ide  alną matką dla na siecka – powie  dział, powoli, ce  re  monialnie ce  dząc słowa. – Je  śli tylko…  dassz  cze jedną szansę.Eve nie mogła uwie  rzyć w swoje szczę  ście.

Page 72: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 72/75

EPILOG

– Pada śnieg, pada śnieg!Josie we szła do pokoju, gdzie jej ojciec wie  szał na szczycie choinki aniołka, ktzrobiła, gdy mia  ła sześć lat. Od tego cza  su aniołek stra cił część skrzydła, a

cja nogi go oka  le czyła, ale za  wsze tam wisiał. Eve, wyglą  da  jąc na nie mal tak

e  coną jak pa  sier  bica, wsta  ła gwałtownie.– Śnieg na Boże Na  rodze nie! Co może być lepsze  go?– Może godzinna drzemka? – za  suge  rował jej pragma tycz  ny partner.– Dopie  ro co prze spa  łam trzy godziny. Skoro malcy mi pozwolili…Za  burze  nia snu sta  ły się ich życiem, ale, zmę  czony czy nie, jej mąż wciąż byłzystojniejszym na świe  cie męż  czyzną; od porodu dwa tygodnie temu prze  bły czas w domu, poma  ga  jąc we wszystkim. Potrze  bowa ła go bar  dzo. Nigdy nimni momentu, gdy USG, na które ra  zem poszli, wyka  za  ło, dla cze  go brzuch

st większy, niż moż  na by ocze  kiwać. Widok dwóch ma łych biją  cych ser  duszek

ołał u Eve łzy. Ob  róciła się wte  dy ku nie  mu i za  uwa  żyła, że Dra co też płakie dy się otrzą  snął, posta  nowił, że poje  dzie kupić dom na wsi. I tak zrobił!– Impuls – przyznał. – Ale prze   jeż  dża łem koło nie  go w drodze do Gab  by i pomm, że widzę w nim moją rodzinę. Ale je  śli ci się nie podoba…Eve go uwielbia ła, więc te  raz ich domem była prze  budowa  na wiktoriańska pla, le  żą  ca osiem kilome  trów od posia  dłości jego siostry. Josie była za  chwyconac blisko kuzynki. Podczas cią  ży zbliżyły się bar  dzo do sie bie i odkąd Eve uronków, Gab  by była dla niej wielkim wspar  ciem. Podob  nie jak Josie, która byławycona dwoma ma  łymi bra cisz  ka mi. Za  groże nie ode  bra  nia opie ki też znikło:

porzuciła pomysł za miesz  ka nia z Josie, a swe uczucia prze  rzuciła na… zwie wraz z mę  żem za  czę  li sponsorować schroniska dla porzuconych kotów i psów

– Śnieg sypie mocno – za  uwa  żyła Eve. – Myślisz, że mama i Char  les doja dą?Na  stępne go dnia przy ich stole za  sią dzie dużo osób, choć Ve  ronica zde  cydoę zostać u Gab  by. Ich kolej bę  dzie za rok, jak obie  ca ła, ale wszyscy wpadnnch. I oczywiście młodszy brat Eve, Joe, który był te  raz pulchniutkim je  goiem szyb ko gonią cym wzrostem i wagą rówie  śników. Sa rah, po kilku dniachwności co do jej sta  nu, za czę  ła wra  cać do zdrowia i już po tygodniu moż  na ją

ypisać ze szpita  la. A kolejne go dnia świąt mie  li ich odwie dzić Mark i Amy z

ieckiem, chłopczykiem imie  niem Ivan.– Doja dą, doja dą. Da dzą radę, to jesz  cze nie jest prawdziwa śnie życa.Dra  co sta  nął za nią z rę  ka mi na jej ra  mionach. Eve opar ła się o nie go, czująco, bez  pie czeństwo i miłość.– Na  sze pierwsze wspólne świę  ta. Szkoda, że Hannah nie bę  dzie – powie dsknie Eve.– Przyja  dą na sylwe  stra.– Nie mogę się docze  kać, by zoba  czyć ich dziecko.Wie dzia ła, że Hannah urodziła ślicz  ną córecz  kę, na zwa  ła ją Kor  de lia i poproEve zosta ła matką chrzestną ma łej księż  nicz  ki.

Page 73: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 73/75

– Tak tu cudownie! – westchnę  ła, pa  trząc na zimowy kra   jobraz.W tym momencie głośnik za  insta lowa  ny w pokoju dzie  cię cym wypełnił się owlę cymi piska  mi. Eve odwróciła się i ukryła twarz w swe  trze Dra  ca.– Da  vide czy Da  rio? – spytał.Ich synowie już mie  li swoje wyraź  ne osobowości, ale jemu ich wrza ski wydaę identycz  ne i nie mógł się na  dziwić, że Eve bez proble mu je odróż  nia.Odwróciła głowę i słucha  ła chwilę.– Da  vide.

Ruszyła ku schodom, ale pocią  gnął ją do sie  bie.– Nie, zostań tu. Przynie  sie my ci ich tutaj, prawda, Josie?Za  wsze chętna do pomocy Josie wsta  ła. W drzwiach Dra  co odwrócił się i na cjesz  cze podbiegł do żony. Popa trzyła na nie  go nie co zdziwionym wzrokiem.– Mówiłem ci już dziś, jak bar  dzo cię kocham? – szepnął.Uśmiechnę ła się, gdy prze  sunął usta  mi po jej war  gach.– Raz czy dwa – wymamrota  ła.Mia  ła nie  wątpliwie najlepsze  go męża na świe  cie!

@

Page 74: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 74/75

Page 75: Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

8/16/2019 Lawrence Kim - Kuszenie Ewy

http://slidepdf.com/reader/full/lawrence-kim-kuszenie-ewy 75/75

pis treści

Strona tytułowa

Rozdział pierwszy

Rozdział drugi

Rozdział trzeci

Rozdział czwarty

Rozdział piąty

Rozdział szóstyRozdział siódmy

Rozdział ósmy

Rozdział dziewiąty

Rozdział dziesiąty

Rozdział jedenasty

Rozdział dwunasty

Rozdział trzynasty

Rozdział czternasty

EpilogStrona redakcyjna