Upload
lamngoc
View
229
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
1
2
3
LULAJŻE JEZUNIU NA POLSKIEJ ZIEMI
o kolędach i pastorałkach
z lat 1939 - 1945 opowiada
TADEUSZ SZEWERA
Łódź - Tarnobrzeg 1997
Łódź 2017
4
5
Wydanie I - 1997
Biblioteka Tarnobrzeskich Zeszytów Historycznych
© Copyright by Tadeusz Szewera
Redakcja i przygotowanie do druku:
Tadeusz Zych
Projekt okładki:
Stanisław Dziubak
Skład:
Renata Flasza
Łamanie:
Artur Juszczak
ISBN-85904769-6-7
Druk:
Drukarnia O.O. Redemptorystów w Tuchowie
Wydanie II- 2017
Wydawca:
Grupa Rekonstrukcyjno - Historyczna„
„ODWET” – „JĘDRUSIE”
Opracowano na podstawie Wydania I - 1997 r.
za zgodą p. Agnieszki Czaja - Szewery i p. Tadeusza Zycha
Opracowanie wersji PDF:
Jarosław Dybowski
Opracowanie nagrań archiwalnych
Janusz Sierański
6
7
DWADZIEŚCIA LAT PÓŹNIEJ
Opracowanie, jakie mają Czytelnicy przed sobą, to pozycja szczególna dla
wszystkich związanych z „Jędrusiową Legendą”. To ostatnia publikacja Tadeusza Sze-
wery, wydana wtedy w nakładzie, który można nazwać „towarzyskim”, gdyż ilość eg-
zemplarzy drukiem rozszedł się między tych wszystkich, którzy tą Legendę mają w swo-
ich Sercach.
Wydanie I mogło się ukazać przy wsparciu Muzeum Historycznego Miasta
Tarnobrzega i starań dr hab. Tadeusza Zycha, historyka i wieloletniego Przyjaciela
Autora.
Przez te lata egzemplarze książki leżały na półkach tych wszystkich, którzy mieli
szczęście podzielić między siebie ówczesny, skromny nakład, strzeżone dziś jak najwięk-
szy skarb…
Wracamy dziś, po tak długim czasie i te książki, „zakurzone” będziemy starali się
przywrócić do życia, będziemy prosić Autorów i Ich Spadkobierców o zgody na ich digi-
talizację, tak by w dobie Internetu nie stały się tylko wciśniętymi w regały pamiątkami po
Autorach, których znaliśmy osobiście, a Ich dedykacje na stronach tytułowych przypomi-
nają nam lata młodości.
Uzupełnieniem do tej pozycji stały się nagrane przez Tadeusza Szewerę w latach
osiemdziesiątych kasety magnetofonowe, z których utwory są dostępne w Internecie, a
właściwe odnośniki znajdują się w przypisach.
Pragniemy gorąco podziękować za obdarzenie nas zaufaniem i udzielenie zgody
na powstanie tego opracowania, Agnieszce Czaja-Szewerze i Tadeuszowi Zychowi,
Wojtkowi Pawlikowskiemu za słowa poparcia, a Januszowi Sierańskiemu za czas po-
święcony przy remasteringu nagrań „Z Archiwum Tadeusza Szewery” i grafiki zapisów
nutowych.
Dziękuję Tadeuszowi Szewerze, dzięki któremu kilkanaście lat mego życia było
niezwykłe, wpisane we „…wiatr niosący z barykad…”
Jarosław Dybowski
Grupa Rekonstrukcji Historycznej „ODWET - JĘDRUSIE”
8
9
PRZEDSŁOWIE
Pomysł na tę książkę narodził się spontanicznie, choć Tadeusz Szewera nosił ją
od dawna w swoim sercu, jako swoisty suplement do wydanej przed laty monumentalnej
antologii pieśni wojennych.
Któregoś dnia, w trakcie prywatnego spotkania w gronie kilku osób, podczas
którego Tadeusz prezentował żołnierskie piosenki z lat okupacji, opatrując je swoim
komentarzem, uświadomiłem sobie po raz kolejny siłę i znaczenie słowa.
Słowo, które kiedyś dodawało otuchy i zagrzewało do walki, a dziś okazuje swoją
siłę przetrwania, mimo upływu ponad pięćdziesięciu lat, dalej wzruszając i zmuszając do
refleksji.
Z drugiej zaś strony, gdy słuchając niezrównanych w formie i treści komentarzy
Tadeusza, zdawałem sobie sprawę z kruchości i ulotności słów, bolałem że nie mogę ich
utrwalić i przekazać innym. Wtedy, podczas tego spotkania w gościnnym domu Państwa
Durzyńskich, zaproponowałem Szewerze, by spisał i wyraził zgodę na publikację
fragmentów jego ogromnej wiedzy, przeżyć i wspomnień.
Autor tej książki to postać niezwykła. Żołnierz, harcerz, dziennikarz o duszy
poety, a przede wszystkim mądry i prawy człowiek. Jeden z nielicznych już niestety
przedstawicieli pokolenia urodzonego i kształtowanego w latach II Rzeczypospolitej
ludzi, którzy swój egzamin dojrzałości z życia zdawali w okrutnym czasie wojny i
okupacji.
Jest on również „reliktem” starej tamobrzeskiej inteligencji, która swoją kulturą,
wykształceniem i stylem życia nadawała temu miastu niepowtarzalny klimat i atmosferę.
Szewerę kształtowały dwa wzorce osobowe; postacie - Jego Ojca, profesora Zygmunta
Szewery i Władysława Jasińskiego „Jędrusia”.
Obaj są w jakiś sposób w nim obecni, stanowiąc swoiste dla niego sumienie i
punkt odniesienia w życiu. Zawsze fascynowało mnie środowisko „Jędrusiów”, a
zwłaszcza to, że potrafili w sobie połączyć walkę i bohaterstwo z pracą i nauką.
Znamienne jak wielu z nich po wojnie osiągnęło wysoki status społeczny i prestiż.
Prezentowane kolędy wojenno - okupacyjne, opatrzone w komentarz Szewery, na
nowo zaczynają żyć czasem, w którym powstały. Mówią o Bogu, który przybrawszy
postać człowieka narodził się w dziwnie, swojsko wyglądającej stajence. Budzą radość i
10
nadzieję faktem, iż oto każda „moc” wobec tego wcielenia „truchleje”. Są żarliwą
modlitwą o błogosławieństwo dla „Ojczyzny miłej”, zwłaszcza w trudnym dla niej czasie.
Podążmy więc wiedzeni szewerowymi wskazówkami, za pasterzami sprzed
dwóch tysięcy lat i za polskimi żołnierzami i partyzantami sprzed półwiecza, jeszcze raz
do polskiego Betlejem, by złożyć pokłon Bożej Dziecinie.
Tadeusz Zych
11
SPIS TREŚCI I KOLĘD
Spis kolęd obejmuje wyłącznie tytuły utworów zamieszczonych w całości.
Nie uwzględnia fragmentów kolęd, lub piosenek cytowanych w komentarzach.
Słowo wstępne ………………………………………………………….…......15
Opowieść pierwsza:………………………………………….………………..19
1. Podnieś rękę, Boże Dziecię
2. Chlebem wkoło się przełamiem
3. Bóg się rodzi
4. Bóg się rodzi, a my w lesie
5. Bóg się rodzi, a my w świecie
6. Podaj ramię ludu polski
7. Podnieść rączkę, Boże Dziecię
Opowieść druga:…………………………………………………….………...33
8. Dzisiaj z Londynu, dzisiaj z Londynu
9. Dzisiaj dla miasta
10. Dzisiaj w Berlinie, dzisiaj w Berlinie
11. Gdy ósma w Moskwie
12. Dzisiaj w Betlejem
Opowieść trzecia:…………………………………………………..………….39
13. Opowieść dziadkowa o zdarzeniach lubelskich
14. Posluchajcie ludkowie
15. Po kolędzie
16. Posłuchajcie ludkowie
Opowieść czwarta:.............................................................................................45
17. Kolenda
18. W Betleem, w stajence
19. Hej, kolęda, hosanna
12
20. Kolenda wojenna
21. Do Betlejem
22. Walc zimowy
23. Puść nas, Jezu, na Heroda
24. Pana Jezusowa szara kołysanka
25. Hej, kolenda leluja
26. Uśnij, Dziecino
27. Jezusku Maleńki
28. Kolęda „Jędrusiów”
Opowieść piąta:…………………………...………………………….………..71
29. Kolęda żołnierska
30. Kolęda
31. Kolęda I w obozie. Idziem do stajni lichej
32. Kolęda. W żłobie leży, któż pobieży
33. Do szopki Sybiracy
34. Kolęda lagrowa
35. Ido Niemce na pasterkę (w tym roku, w tym roku)
36. Idą Niemcy na pasterkę
37. Kolenda partyzancka
38. Boże Narodzenie Syna Jedynego
39. Jezus Malusieńki
40. Pójdę ja na rozdobędę
41. Hej, kolęda, kolęda
42. Kolęda o karierze Adolfa
43. Kolęda partyzancka
44. Kolęda Szarytki
45. Grudzień to jest miesiąc taki
46. Śmiech diabła
47. Jest kraina - w tej krainie
Opowieść szósta:………………………………………...…………………….97
48. Lulajże, Jezuniu, na polskiej ziemi
49. Gruchnęła, runęła pruska potęga
50. Przez zapory w ogniu, w dymie, w mgławicy
51. Wśród nocnej ciszy
52. Kolęda Czwartaków
53. Wśród nocnej ciszy (głos się rozchodzi)
54. Wśród nocnej ciszy (kolęda Sybiraków)
55. Wśród nocnej ciszy (kolęda przymusowych robotników)
13
56. Wśród nocnej ciszy (kolęda więzionych polskich dzieci)
57. Wśród nocnej ciszy (kolęda polskich robotnic)
58. Wśród nocnej ciszy smutne nowiny
59. Kolęda (Wśród nocnej ciszy, wskroś czarnych godzin)
60. Jeniecka pastorałka
Opowieść ostatnia:……………………………………………...……………115
61. Kolęda powstańcza
Słowo końcowe…………………………………….…………..……………..119
List otwarty do czytelników……………………...………………………….121
14
15
SŁOWO WSTĘPNE
Na początku moich opowieści jestem zobowiązany uczynić wobec Czytelników
małe, ale bardzo osobiste wyznanie. Kiedy teczki z kolędami, jak również z piosenkami
zaczęły w moim prywatnym archiwum pęcznieć od tekstów i zapisów nutowych,
wyruszyłem na „szlak wielkiej przygody”.
Z Wydawnictwa Łódzkiego, które przygotowywało do druku moją antologię
„Niech wiatr ją poniesie” utworów z lat 1939 - 1945, otrzymałem specjalne zezwolenie,
opatrzone pieczęciami ważnych wówczas instytucji i mogłem z owym „glejtem” w
kieszeni wertować zbiory, nazywane cymeliami lub prohibitami, w archiwach
państwowych, bibliotekach uniwersyteckich, w instytucjach historycznych, wojskowych
itp. Tam bowiem pomieszczono po wojnie, zastrzeżone dla „zwykłych śmiertelników” i
to wyłącznie do wglądu na miejscu „bogactwo Polski Podziemnej”; okupacyjne druki,
ulotki, broszury, książki oraz śpiewniki wydawane przez Polskę Walczącą w latach 1939-
1945, a także książki, prasę i druki, powstające poza granicami kraju w Polskich Siłach
Zbrojnych; w Buzułuku, na Bliskim Wschodzie, na Zachodzie i we Włoszech, a także w
I Armii Ludowego Wojska Polskiego w ZSRR.
Jeździłem więc po całej Polsce i godzinami przenosiłem się w „niezwykłą i
nieznaną mi krainę” z czasów wojny, z moich lat konspiracyjnych i partyzanckich.
Wówczas nie znano u nas jeszcze aparatów ksero. Można było jedynie zamawiać
mikrofilmy poszczególnych dokumentów. Ślęczałem przeto nad odnalezionymi przez
mnie cymeliami i mozolnie je przepisywałem. Taki był początek tej pracy.
Pamiętam, jak w krakowskim Miejskim Archiwum odnalazłem druczek, jeszcze
nawet nie zapisany w katalogu, „Cztery kolendy na ostatnie okupacyjne święta”. Kiedy
go rozcinałem, za zgodą pani docent, przeżywałem ogromne emocje. Przyznaję, drżały
mi ręce, abym broń Boże nie uszkodził owego skarbu!
Podobnych przygód przeżywałem wiele. Proszę pamiętać, że były to lata
sześćdziesiąte i siedemdziesiąte, chociaż i dzisiaj istnieją, i słusznie, działy druków
zastrzeżonych. Dlaczego to robiłem? Marzyło mi się, aby każdej piosence i każdej
kolędzie dać „metryczkę urodzenia”, opisać, gdzie i w jakich okolicznościach powstały,
a pseudonimy autorów i kompozytorów zamienić na nazwiska i imiona. W podobny
16
sposób powstawały biogramy twórców, do tej pory - anonimów. Nie w każdym
przypadku to mi się udało.
Później przyszedł czas na korespondencję z twórcami przebywającymi na
emigracji i na odwiedzanie tych, którzy żyli w kraju, a których odnajdywałem po
żmudnych poszukiwaniach za pośrednictwem Biur Ewidencji Ludności. Glejt miał
„magiczną siłę”. Była to moja druga wspaniała „przygoda”. Poznawałem pisarzy i
kompozytorów, wielkich patriotów. Poznawałem dowódców oddziałów partyzanckich i
wojskowych. Dzięki listom zza granicy i tym osobom, z którymi spotykałem się w kraju,
rosła moja wiedza o ich twórczości i o latach okupacji w codziennej Warszawie, na
barykadach Powstania, w partyzantce i na wszystkich frontach, gdzie przelewali krew
polscy żołnierze.
Tak powstawała antologia „Niech wiatr ją poniesie” i tak powstawał ten zbiorek
z kolędami. Jeśli są w nim jakieś niedostatki, proszę mi wybaczyć.
***
Grudniowy wieczór. Wigilijny wieczór, kiedy „cała ziemia w niemej mocy stawa,
a Słowo ciałem się staje”.
Zimowy wieczór. Dzisiejszy, ale również i ten dawny. Wojenny. Przenieśmy się
przeto na chwilę, chociaż sercem i myślami, w bardzo odległe lata. Przeżyjmy jeszcze raz
wigilijną noc i dzień Narodzenia Pana w czasach, kiedy Polskę deptały buty okupantów,
kiedy polski Naród toczył walkę na śmierć i życie o „nasz codzienny byt, o nasz
codzienny dom”. Po lasach i górach, w oddziałach partyzanckich i w szeregach
powstańczych Warszawy śpiewaliśmy wówczas: „Modlitwę Armii Krajowej, modlitwę
Polski Walczącej”:
O, Boże, skrusz ten miecz, co siecze kraj,
Do wolnej Polski nam powrócić daj,
By stał się twierdzą nowej siły
Nasz dom, nasz kraj!
Przypomnijmy sobie grudniowe wieczory w polskich miastach i polskich wsiach,
w obozach jenieckich i obozach zagłady, w okopach frontowych pod Tobrukiem,
Narwikiem, w Szkocji, Libii i skalne wzgórze pod Monte Cassino. Przypomnijmy sobie
lata w okupowanej Polsce, w Warszawie, Krakowie, na Ziemi Kieleckiej, w Górach
Świętokrzyskich, na umęczonej Zamojszczyźnie, pod Lublinem, w Karpatach i w
Tarnobrzegu.
Oto wtedy, w zaciemnionych izbach, drgał płomyk jedynej świecy lub lampy
naftowej, a ludzie wokół nich skupieni śpiewali dziwną kolędę. Niby tę dawną, a przecież
zupełnie inną.
17
Lulajże, Jezuniu, Dziecino Boska,
Dziś cała ku Tobie garnie się Polska.
Lulajże, Jezuniu, na polskiej ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swemi.
Niech ten zbiorek kolęd wojennych z lat 1939-45 stanie się dla Szanownych
Czytelników uroczą i wzruszającą lekturą. Jestem przekonany, że zabrzmią one przy
choince 1997 roku.
18
19
OPOWIEŚĆ PIERWSZA „Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan z niebiosów obnażony”
Ojcem polskiej kolędy patriotycznej jest bez wątpienia Franciszek Karpiński
(1741-1825), poeta, autor dumek, wierszy miłosnych i sielanek takich jak „Laura i
Filon”, a przede wszystkim pieśni religijnych, że wspomnę „Kiedy ranne wstają zorze”,
oraz najwspanialszej z kolęd wszech czasów „Bóg się rodzi”.
W niej to pierwszy raz znalazła się strofa o Ojczyźnie, a było to przecież w
czasach zaborów!
Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Błogosław Ojczyznę miłą.
W dobrych radach, w dobrym bycie,
Wspieraj jej siłę swą siłą.
Dom nasz i majętność całą
I nasze wioski z miastami!
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Poeta pierwszy przypomniał Polakom, że kolęda ma prawo mówić także o
wolnym bycie polskiego Narodu. Jego „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”, bo taki był
pierwotny tytuł kolędy, trwa już 200 lat i przetrwa następne wieki, a ostatnia zwrotka o
Ojczyźnie zawsze wywoływać będzie wzruszenie, gdy w noc wigilijną zabłyśnie na
niebie pierwsza gwiazdka i na stole zabieli się opłatek.
Kolęda Franciszka Karpińskiego wywarła ogromne piętno na twórczości innych
autorów, którym przyszło żyć pod zaborami. Już w 1863 roku w obozach powstańczych
układano różne zwrotki. Można napisać obszerny traktat na ten temat. Tu wspomnę
jedynie o Legionach Piłsudskiego. W noc wigilijną w 1915 roku śpiewano w okopach:
Podnieś rękę Boże Dziecię,
Pobłogosław naszych w polu,
Tych co walczą i zwyciężą
20
I tych co konają w bólu.
Oto kwiat polskiej młodzieży
Dziś do walki krwawej bieży,
A słowo ciałem się staje
I zamieszka razem z nami!
Kiedy waliła się w gruzy potęga butnych zaborców: Niemiec, Rosji oraz Austrii
i wstawała Polska niepodległa, słyszało się w domach i na ulicach w grudniowe wieczory
1918 roku:
Bóg się rodzi, wstaje Polska,
Z Boskiej woli wielki cud.
Zwalnia z krzyża od prawieków
Wolny Piastów ród...
Ta przepiękna kolęda Karpińskiego odżyła szczególnie w latach hitlerowskiej
okupacji. Nie ma innej, która by się doczekała tylu przeróżnych i niekiedy wspaniałych
wersji. Nowe słowa układano w okopach żołnierskich, w leśnych ostępach przy
partyzanckich ogniskach, nawet w obozach zagłady. Kolęda Polski Walczącej, budząca
ducha w Narodzie, tworzona była właściwie wszędzie: w obozach jeńców wojennych, w
więzieniach, w grupach konspiracyjnych w miastach i wsiach. Kolportowano ją drogą
przekazu ustnego, za pośrednictwem prasy i druczków. Publikowano ją w broszurach,
wydawnictwach książkowych i w przeróżnych śpiewniczkach. Polskie Państwo
Podziemne tętniło nie tylko życiem oświatowym, żołnierskim czy politycznym, ale
toczyła się walka również za pomocą słowa drukowanego i melodii.
W 1943 roku ukazał się w Warszawie druczek czterostronicowy, wydany przez
KOPR (Konspiracyjną Propagandę Armii Krajowej) pod znamiennym tytułem: „Cztery
kolendy na ostatnie okupacyjne święta”. Wierzono, że koniec wojny zbliża się
nieuchronnie. Trzeba było jednak czekać na wolność dwa jeszcze długie i ciężkie lata.
Druczek otwierała kolęda nie ustalonego dotąd z nazwiska autora. Zbyt wiele lat
upłynęło od zakończenia wojny. Autorzy tekstów i podobnych ulotnych wydawnictw nie
żyją. Ocalał na szczęście w archiwum tekst, więc go wiernie cytuję:
21
Podnieś rękę Boże Dziecię słowa: autor nieznany
na melodię: „Bóg się rodzi”
Podnieś rękę Boże Dziecię, 1
błogosław krainę miłą
z gwiazdą w dłoniach Anioł leci
i srebrzystym sieje pyłem.
Melodyjnym zawołaniem
opowiada nam nowinę,
że się Polska ciałem stanie,
a pragnienie - wielkim czynem.
Blask przez okna się przelewa
w polskich domów mroczne wnętrza -
Anioł dzwonnym głosem śpiewa
triumfalną pieśń zwycięstwa:
„Wam cierpiącym, wam znękani
już się zbliża odpoczynek,
bo się Polska ciałem stanie,
a pragnienie - wielkim czynem„.
Moc radosna w serce wnika,
1www.kolendy.jedrusie.org/podnies_reke_boze_dziecie.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/podnies_reke_boze_dziecie_2.mp3
22
pręży członki odrętwiałe
choinkowych świec płomyki
jak pochodnie rozgorzały
„Dzięki Tobie, Jezu Panie,
Pochwalona bądź Dziecino!”
Więc się Polska ciałem stanie,
a pragnienie - wielkim czynem.
Boże Dziecię, rąk wzniesieniem
niszczycielski ugaś pożar,
by się pokój zazielenił
od gór szczytów aż do morza!
Nie żałujmy krwi przelanej,
skoro plonem jej wawrzyny!
Niech się Polska ciałem stanie,
a pragnienie - wielkim czynem!
***
Szczególne wzruszenie i proszę mi wybaczyć to osobiste wyznanie, wywołuje we
mnie zawsze kolęda napisana w kobiecym baraku w Ravensbrück. Jej autorką była nau-
czycielka z Suwalszczyzny - Zofia Grochowalska. Niemcy aresztowali ją na przełomie
1939/1940 roku. Jako więźniarka tego obozu, w którym hitlerowcy przeprowadzali tzw.
medyczne eksperymenty na Polkach, włączyła się niezwłocznie w 1940 roku do tajnej
akcji kulturalno - oświatowej, prowadzonej przez nauczycielkę, działaczkę harcerską -
Zofią Skalską - aresztowaną w Pabianicach k. Łodzi i przywiezioną do wspomnianego
obozu koncentracyjnego już 2-go listopada 1939 roku. Na wiosnę 1940 roku Skalska i
Grochowalska zapoczątkowały „wieczory literackie” dla więźniarek. Opowiadały im
treść przeczytanych niegdyś książek. Te gawędy odbywały się w piwnicach, w których
aresztowane kobiety obierały ziemniaki, jarzyny i krajały kapustę na codzienny obozowy
postny posiłek.
Zofia Grochowalska (po mężu Abramowicz) przeżyła koszmar obozu. Jest au-
torką wspomnień „Tak było”, wydanych w Lublinie w 1962 roku. Pisze, że: „myśl o wol-
nej Polsce pozwalała im trwać”. Kiedy nie było opłatka, kiedy kawałek kromki glinia-
stego chleba schowany był pod cuchnącym siennikiem, kiedy miało się na nogach jedynie
drewniane trepy, a drelichowy pasiak nie ogrzewał ciała, w wigilijny wieczór śpiewały
kolędę przez nią ułożoną w 1941 roku.
23
Chlebem wkoło się przełamiem słowa: Zofia Grochowalska
na melodię: „Bóg się rodzi”
Chlebem wkoło się przełamiem,
Bo nie mamy tu opłatka.
Choć daleko kraj i matka
Chlebem wkoło się przełamiem!
Kłos pod polskim wyrósł niebem,
Wiatr go w polu wykołysał,
Nim więziennym stał się chlebem
Polską mowę wkoło słyszał.
W złotym słońcu go skosili,
Wąską polską wieźli drogą,
Na klepisku wymłócili -
Wypiec sami już nie mogą.
Do haracza z krwi i męki
Haracz z ziarna dodał wróg,
Lecz narodu ból i męki
Liczy w niebie dobry Bóg.
Liczy, sądzi i z litości,
By nadzieję w sercu miał,
Że nadejdzie dzień wolności
Bóg wam z Polski chleba dał.
W dzień więc Jego Narodzenia,
Jak opłatkiem nim się dzielmy,
A że bliski dzień wskrzeszenia
Myśli, serca swe - wybielmy.
***
Kolejna kolęda czerpie swój rodowód z zaśnieżonych Gór Świętokrzyskich. Jej
autorem był Michał Basa ps. „Mściciel”, żołnierz Polskiego Podziemia. Urodził się 4-
go września 1912 roku, chociaż w swoim leśnym pamiętniku podaje rok 1917. Bywało
tak, że niektórzy zmieniali sobie datę urodzin, bo młodsi przyjmowani byli do partyzantki
chętniej niż starsi. Pochodził ze wsi Tarczek, leżącej w pobliżu Bodzentyna, prawie na
skraju lasów siekierzyńskich. Tam na „Wykusie” miał swą bazę sławny „Ponury”, por.
Jan Piwnik.
24
Michał Basa od najmłodszych lat działał społecznie w miejscowym kole ZM
„Wici”, w Kółku Rolniczym i kierował amatorskim zespołem teatralnym. W latach oku-
pacji, jako partyzant BCH i AK, przechodził przeszkolenie właśnie w zgrupowaniu „Po-
nurego”. Pełnił wówczas funkcję dowódcy drużyny i zastępcy dowódcy plutonu. W par-
tyzantce układał wiersze, piosenki i kolędy. Aresztowany przypadkowo przez Niemców
i osadzony w obozie pracy, ratował się ucieczką. Był rok 1943. Wrócił do lasu. Już w
obozie, a zbliżał się grudzień, zaczął układać „Kolędę w obozie” do melodii „Bóg się
rodzi”:
Bóg się rodzi, moc truchleje,
Wszystko w niemej ciszy stawa,
W tej dzień siłę i nadzieję
Daje ducha polska sprawa.
By wreszcie ten miecz karzący
Krwią naszą przestał ociekać,
A Chrystus dziś się rodzący
Dał wolnej Polski doczekać.
Niech się rodzi Polska nowa,
Niechaj z rąk spadną kajdany,
Wróci wolność, życie, słowa,
Błogi spokój ludziom dany…
Jednak dopiero w lesie, w bazie partyzanckiej, w oparciu o to, co ułożył w nie-
mieckim obozie pracy, napisał całą kolędę. Tekst zaczerpnąłem z leśnego notesu kaprala
„Mściciela”, który znajduje się w zbiorach etnograficznych Polskiej Akademii Nauk w
Warszawie. Wpatrywałem się w wyblakłe kartki, na których miniony czas odmalował
swoje barwy i coś mnie ściskało za gardło.
Dzisiaj wiem, że ten partyzancki notesik - pamiętnik jest zwierciadłem naszego
wojennego pokolenia.
Bóg się rodzi słowa: Michał Basa „Mściciel”
na melodię: „Bóg się rodzi”
Bóg się rodzi, moc truchleje
Wszystko w niemej mocy stawa.
W ten dzień siłę i nadzieję
Wzmacnia duszę polska sprawa.
Przy tym wigilijnym stole,
25
Z daleka od swej rodziny
W kolegów - żołnierzy gronie
Biały opłatek dzielimy.
Kiedy łamiemy opłatek
Z życzeniem płynie pragnienie,
By cierpień ustał ostatek
Spłynęło na kraj odrodzenie.
Stańmy dziś w niemym milczeniu,
My, wszyscy bracia Polacy,
Niech polska armia w podziemiu
Odetchnie po ciężkiej pracy.
Niechaj radość się obudzi
W naszych skromnych wiejskich chatach.
Niech Bóg wielki zbawca ludzi
Nas pocieszy w ciężkich latach.
By wreszcie ten miecz karzący
Krwią naszą przestał ociekać,
A Chrystus dziś się rodzący
Dał wolnej Polski doczekać.
Niech się rodzi Polska nowa,
Niechaj spadną z rąk kajdany,
Wróci wolność życia słowa
Pokój ludziom będzie dany.
Niech Twa boska moc na ziemi
Zbrodniarzy wreszcie ukarze.
Wyjdą żołnierze z podziemi
Wyjdą na świat ci nędzarze.
***
Niezwykłych emocji dostarczyło mi poszukiwanie genezy kolędy „Bóg się rodzi,
a my w lesie”. W grudniu 1943 roku śpiewali ją partyzanci z Oddziału AK „Robotnika”
- Bronisława Skoczyńskiego, syna łódzkiego robotnika fabrycznego. Uciekając z Łodzi
przed Gestapo Skoczyński ukrył się w powiecie radomszczańskim i wstąpił do Związku
Walki Zbrojnej.
W 1943 roku zorganizował oddział partyzancki, który w okresie Akcji „Burza”
wszedł w skład Jędrzejowskiego Pułku Piechoty Armii Krajowej.
26
Bóg się rodzi, a my w lesie, 2
Od rodziny oddaleni,
Sławę Polski na bagnecie
Roznosimy po przestrzeni.
By się wrogom nie zdawało,
Że władają Polakami,
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Bóg się rodzi, a my w lesie
Po okopach rozproszeni,
Sławę Boga gromkim głosem
Roznosimy po przestrzeni,
By się wrogom nie zdawało,
Że władają Polakami,
By słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Zejdź na ziemię Synu Boży,
Gdzie krzyżami drogę znaczą.
W wigilijnym blasku zorzy
Powiedz w Polsce, niech nie płaczą.
Bo przyjdziemy z mocą, chwałą,
Jak przechodzi wiatr stronami.
By słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Niestety, żaden z żyjących partyzantów „Robotnika” nie potrafił mi wyjaśnić ani
genezy kolędy, ani kto ją ułożył. Początkowo myślałem, że autorem jest może „Cze-
chura”- Czesław Kałkusiński, który był partyzantem w tym Oddziale i napisał wiele
piosenek, m.in.: „Jędrusiową dolę”. On jednak zaprzeczył. Na rozwiązanie zagadki mu-
siałem czekać aż trzy lata.
W Zespole Szkół Poligraficznych w Łodzi urządzaliśmy w roku 1973 wystawę
okupacyjnych druków, broszurek, ulotek i podziemnej prasy. Zainteresowanie nią było
duże. Pewnego dnia przyszedł na wystawę pan, który zapytał, dlaczego nie ma wśród
eksponatów gazetki „Przedświt”. Wyjaśniliśmy, że w Katalogu Druków Okupacyjnych
Dobroszyckiego jest jedynie wzmianka, że na przełomie 1939 - 40 ukazywała się w Łodzi
„Jutrzenka”, i że nie zachowały się żadne jej egzemplarze. A on na to: „to jest błąd, bo
2 www.kolendy.jedrusie.org/bog_sie_rodzi_a_my_w_lesie.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/bog_sie_rodzi_a_my_w_lesie_2.mp3
27
nie „Jutrzenka”, a „Przedświt”. Niby to samo, a nie to samo i podał mi oryginalny eg-
zemplarz gazetki. Oczom nie wierzyłem. Miałem przed sobą oryginalną metrykę kolędy
śpiewanej we fragmentach w lasach radomszczańskich w 1943 roku. Gazetka nosiła datę:
grudzień 1940 i całą jej pierwszą stronę wypełniała kolęda „Bóg się rodzi”.
Dowiedziałem się, że grupa młodzieży łódzkiej, działaczy Młodej Polski i Naro-
dowego Stronnictwa Pracy, wydawała to pisemko na powielaczu, aż do wsypy w 1941
roku. Szefem organizacji był Jan Wachowicz ps. „Mirski”, autorami, Marian Bukata
ps. „Duch” oraz Henryk Fidler i Stanisław Kozłowicz - poeta, który debiutował już
przed wojną w Łodzi tomikiem wierszy, matryce pisała Maria Skrzybalska „Heban”,
zaś powielarnia mieściła się przy ul. Franciszkańskiej w domu Aleksandra Gruszczyń-
skiego ps. „Dorsz”. Utwierdziłem się w przekonaniu, że kolędę „zabrał” ze sobą „Ro-
botnik” do lasów radomszczańskich i tam ją we fragmentach rozpowszechnił wśród swo-
ich „chłopców - partyzantów”. Warto porównać oba teksty.
Bóg się rodzi, a my w świecie autorzy: M. Bukała, H. Fidler, St. Kozłowicz
Bóg się rodzi, a my w świecie
Po okopach rozrzuceni,
Sławę Polski na bagnecie
Roznosimy po przestrzeni,
By się wrogom nie zdawało,
Że dusz naszych są panami -
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Czy to w Szkocji, czy to w Turcji
W Libii, Syrii czy Albanii
Czujemy się jak nasturcji
Kwiat u księdza na plebanii.
Czy inaczej być by miało
Gdy jesteśmy Polakami?
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
W smutkach, doli i niedoli
Dźwięk harmonii sekunduje -
Bez harmonii jak bez roli
Dobry Polak źle się czuje...
Serce głośno by płakało
Nie tulone jej dźwiękami -
28
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Nad niebieską wstęgą
Nilu Sułkowskiemu chwałę grała
Przejmująco, w wyższym stylu,
Aż się w sobie rozpłakała...
Tak by serce tylko grało
W Częstochowie organami...
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Spłyń nad Polskę Synu Boży,
W której krzyże drogi znaczą,
W wigilijnym blasku zorzy
Powiedz w Polsce niech nie płaczą,
Że przyjdziemy - niechby dniało
Jak przychodzi wiatr stronami,
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Gdy Raczkiewicz nami rządzi
I przewodzi nam Sikorski
Nie ma obaw, aby zbłądzić
I nie wrócić znów do Polski!
Na ich rozkaz Deutschland całą
Rozniesiemy bagnetami!!!
A słowo ciałem się stało
I mieszkało między nami.
Zdumiewać nas dzisiaj może fakt, że wielu autorów, głównie młodych, należą-
cych do różnych ugrupowań, także lewicowych, w okresie Bożego Narodzenia sięgało po
melodie kolędowe, w tym także po „Bóg się rodzi”. Gwoli prawdzie historycznej i do
owych publikacji wypada się tutaj odwołać.
Oto na przełomie lat 1941/1942 młodziutka redaktorka gazetki „Walka Mło-
dych”, organizacji Związku Młodzieży Polskiej, Zofia Jaroszewicz ps. „Kasia” vel „Ka-
tarzyna” opublikowała kolędę „Podaj ramię ludu polski”.
Ciężko ranna w Powstaniu Warszawskim zmarła 17 września 1944 roku, zaka-
żona tężcem. Miała wtedy zaledwie 23 lata. Po wojnie została pochowana na Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach. W 1970 roku w Wydawnictwie Harcerskim „Horyzonty”
ukazały się jej wojenne wiersze.
29
Podaj ramię ludu polski słowa: Zofia Jaroszewicz „Kasia”
na melodię: „Bóg się rodzi”
Podaj ramię, ludu polski,
Walczącym narodom świata!
Jutrznia świta - dnia wolności!
Powstań, bracie - obudź brata!
Niemało krwi, łez niemało
Wylaliśmy za was, katy.
Dziś słowo ciałem się stało
Zaświtał nam dzień zapłaty.
Świt już świta, wróg szaleje,
Oślepił go blaski swemi.
Odmieniony dzień nam dnieje
Lepszej doli w polskiej ziemi.
Niemało krwi, łez niemało
Wylaliśmy za was, katy.
Dziś słowo ciałem/się stało
Zaświtał nam dzień zapłaty.
Powstań! Zbrój się, polski ludzie,
Połóż wreszcie kres przemocy!
W krwawym pocie, w krwawym trudzie
Nie widziałeś kresu nocy.
Niemało krwi, łez niemało
Wylaliśmy za was, katy.
Dziś słowo ciałem się stało
Zaświtał nam dzień zapłaty.
Długośmy biernie czekali,
Że ktoś da nam wyzwolenie,
Dzisiaj świat się wokół pali,
Przyszło prawdy zrozumienie!
Niemało krwi, łez niemało
Wylaliśmy za was, katy.
Dziś słowo ciałem się stało
Zaświtał nam dzień zapłaty.
***
30
To zaledwie cząstka, tak sądzę, z bogatego dorobku wojennych kolęd na melodię
„Bóg się rodzi”. Tyle zdołałem zgromadzić w swoim domowym archiwum. Nie mamy
przy tym pewności, czy ci wszyscy autorzy, znani nam dzisiaj z nazwisk i pseudonimów
lub bezimienni wiedzieli, że nawiązują do starej melodii poloneza i do wspaniałego dzieła
Franciszka Karpińskiego z XVIII wieku? Może tak, a może nie? Ale czy tak wielu z nas
żyjących współcześnie wie, kto był twórcą tej najwspanialszej kolędy wszech czasów i
kiedy powstała?
Kończę, przeto tę opowieść kolędą Stanisława Ligonia - żołnierza II Korpusu
Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, zamieszczoną w Antologii Poezji Polskiej na
Środkowym Wschodzie. Opracował ją Jan Bielatowicz i wydał w Palestynie w 1944
roku staraniem Biblioteki Orła Białego, Oddziału Propagandy i Kultury Dowództwa Ar-
mii Polskiej na Wschodzie. Do biografii Stanisława Ligonia niestety nie dotarłem.
Podnieś rączkę, Boże Dziecię słowa: Stanisław Ligoń
na melodię: „Bóg się rodzi”
Podnieść rączkę, Boże Dziecię,
Błogosław Ojczyznę miłą,
Co dziś w strasznej poniewierce -
Wspieraj niemoc jej - swą siłą.
Naszym sercom daj wytrwanie,
Przyśpiesz Polski zmartwychwstanie
A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami.
Pobłogosław tym, co w kraju
Jęczą dziś pod stopą wroga,
Matkom naszym, żonom, dzieciom
Wzmacniaj wiarę w wszechmoc Boga.
Ogrzej serca ich nadzieją,
Niech w cierpieniu nie maleją.
A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami.
31
32
33
OPOWIEŚĆ DRUGA
W powielaczowym 5-tym numerze podziemnego satyrycznego pisma „Lipa” z
dnia 5 lutego 1941 wydrukowano „Kolędę” na melodię „Dzisiaj w Betlejem wesoła no-
wina”. Pisemko wychodziło w Warszawie począwszy od 1 października 1940 roku. Póź-
niej już było drukowane i przyozdabiane licznymi żartobliwymi ilustracjami wyśmiewa-
jącymi hitlerowców. W podtytule zaznaczono, że „Wesołe pismo wychodzi w Polsce w
dniach grozy”. Ów dwutygodnik, skupiający zakonspirowanych satyryków i rysowni-
ków, wydawany był przez tzw. „Grupę Andrzeja” redagowany przez Andrzeja Kobyłec-
kiego ps. „Jakub”. W pewnym okresie nastąpiło połączenie Redakcji „Lipy” z Redakcją
„Szpilki”, która działała już od grudnia 1940 roku. Wtedy też pojawiły się podtytuły
„Lipa - Szpilka kwitnie, co dwa tygodnie”, względnie „Lipa - Szpilka spółka akcyjna”.
Oto wspomniany na początku tekst bezimiennej kolędy:
na melodię: „Dzisiaj w Betlejem”
Dzisiaj z Londynu, dzisiaj z Londynu
nadeszła nowina:
Tysiąc bombowców, tysiąc bombowców
leci do Berlina.
Berlin się pali,
34
Hamburg się wali,
Hitler się wścieka,
Goering ucieka...
Polacy śpiewają, bombami rzucają,
Hej kolęda, kolęda.
Niebawem kolęda zyskała wielką popularność w konspiracyjnym śpiewaniu. Po-
jawiły się jej przeróżne wersje w różnych regionach okupowanego kraju, niekiedy nawet
wzbogacone wulgaryzmami, co w owych czasach nie raziło ani słuchających, ani śpiewa-
jących. Wręcz odwrotnie. Wywoływały uśmiech i radość.
Ale tekst drukowany w „Lipie” nie był jednak oryginalny. Redaktorzy wzorowali
się na kolędzie ułożonej w grudniu 1940 roku przez kilku żołnierzy konspiracyjnej orga-
nizacji Komendy Obrońców Polski (KOP), utworzonej z oficerów przedwojennego Kor-
pusu Ochrony Pogranicza i grupy działaczy społeczno - oświatowych w rejonie Siedlec
koło Warszawy. Postanowili oni w grudniową noc, na przełomie 1939/40 roku, wędrować
przez całą Wólkę Żelazowską, w której mieszkali. Zamierzali kolędować i zbierać datki
na potrzeby organizacji.
Ubezpieczani byli przez uzbrojonych innych konspiratorów z placówki KOP Ko-
tuń i Skórzec, którymi kierował Lucjan Obłaza ps. „Rawicz”. Wędrowali tedy od domu
do domu i kolędowali. Było ich trzech: Stanisław Pawlina, instruktor oświaty dla doro-
słych (przed wojną), nauczyciel Piotr Żaczek i Stefan Nowakowski. Oni właśnie ułożyli
tekst owej kolędy z myślą o Warszawie.
Dzisiaj dla miasta na melodię: Dzisiaj w Betlejem
Dzisiaj dla miasta, dzisiaj dla miasta
wesoła nowina, wesoła nowina,
Tysiąc bombowców, tysiąc bombowców
leci do Berlina, leci do Berlina,
Już łuna w dali, Berlin się pali,
Niemiec na dachu drze się ze strachu,.
Cuda - cuda ogłaszali.
Churchil z Rooseveltem, Churchil z Rooseveltem
Wielce się radują, wielce się radują,
Lotników polskich, lotników polskich
Cygarem częstują, cygarem częstują,
A oni za to zimą i latem nad Niemcy latają,
cygara zrzucają, Wolność światu ogłaszają!
35
Jak wspomniałem, kolęda zamieszczona w tygodniku konspiracyjnym „Lipa”
zyskała z miejsca prawo obywatelstwa wśród żołnierzy podziemia. Pojawiły się jej roz-
maite wersje w różnych miejscach kraju. Przytaczam fragment jednej z nich z artykułu:
„Spod hitlerowskiego jarzma”:
Dzisiaj w Berlinie, dzisiaj w Berlinie
wesoła nowina,
Tysiąc bombowców, tysiąc bombowców
leci do Berlina.
Berlin się pali, Berlin się pali,
Hamburg się wali, Hamburg się wali,
Nasi chłopcy szkopów
wreszcie dobrze sprali...
Stanisław Żelazny z Chojnic podaje, że w powiatach: Łuków, Radzyń Podlaski i
w Puławach (Lubelszczyzna) Oddziały partyzanckie BCH śpiewały:
Dzisiaj w Berlinie,
dzisiaj w Berlinie
wesoła nowina,
Tysiąc bombowców,
sześciomotorowców
wali do Berlina.
Rajstag (Reichstag) się pali,
Berlin się wali,
Gering (Goering) ucieka,
Hitler się wścieka,
Polacy strzelają
Niemcy uciekają,
Cuda, cuda ogłaszają.
W „Literaturze ludowej” nr 3-4 z 1959 roku, natrafiłem na przyśpiewki i wiersze
okupacyjne, zebrane przez Piotra Wojciechowskiego w powiecie Tarnów i w okolicy.
W tej publikacji znalazła się jedna zwrotka wspomnianej kolędy zapisana w gwa-
rze. Autorem przeróbki był Tadeusz Korczak, członek „Wici”, w latach okupacji party-
zant Batalionów Chłopskich. Kolędę ową śpiewano w powiecie Busko.
Dzisiaj jest w Niemczech wesoła nowina,
Tysionc buombowców jedzie do Berlina.
Berlyn się pali,
36
Hitler w puory wali,
Żołnierze strzylajom
Wojne ogłaszają,
Cuda, cuda wyczyniajom.
W 1971 roku w zbiorze „Z pieśnią i karabinem” wydrukowano następującą wer-
sję pt. „Dzisiaj w Berlinie”; przytaczam dwie pierwsze zwrotki:
Dzisiaj w Berlinie, dzisiaj w Berlinie
wesoła nowina,
Bo Londyn Niemcom, bo Londyn Niemcom
tysiąc bomb wysyła.
Berlin się pali,
Hitler w pory wali,
Niemcy uciekają,
popłoch wytwarzają,
Cuda, cuda wyprawiają.
I my tam idziemy i my tam idziemy,
udusić Hitlera.
Już wam wystarczy, już wam wystarczy
ta jasna cholera.
Ojców wam wybił,
dzieci pomordował,
wioski podpalił,
miasta zrujnował,
Cuda, cuda dokonywał.
Kolejna wersja tej kolędy prawdopodobnie związana jest z lewicową organizacją
(niektórzy twierdzą, że z Gwardią Ludową) z okolic Kraśnika Lubelskiego i pochodzi z
kresu zimy 1943/1944. Ale bliższych szczegółów brak. Pierwsza strofa jest prawie iden-
tyczna jak w „Lipie”.
37
Gdy ósma w Moskwie słowa: autor lub autorzy nieznani
na melodię: „Dzisiaj w Betlejem”
Gdy ósma w Moskwie, gdy ósma w Moskwie 3
Wybija godzina,
Tysiąc bombowców, tysiąc bombowców
Leci do Berlina.
Berlin się pali, Hamburg się wali,
Goering ucieka, Hitler się wścieka,
Szwabi uciekają, granaty pękają,
Cuda, cuda wyczyniają!
A Mussolini, a Mussolini
Pierniki sprzedaje,
Bo w Neapolu, bo w Neapolu
Anglik dobrze daje.
Neapol się pali, Roma się wali,
Duce ucieka, Hitler się wścieka,
Włosi uciekają, granaty pękają,
Cuda, cuda wyczyniają!
Kończę opowieść kolędą również na melodię „Dzisiaj w Betlejem wesoła no-
wina”, lecz jakże odmienną od drukowanej w dwutygodniku podziemnym „Lipa”. Pu-
blikowany tekst zamieszczony był na dwustronnej, powielaczowej ulotce (bez daty), a
zatytułowanej „Kolędy”. Została ona napisana dla harcerskich Szarych Szeregów (kon-
spiracyjna organizacja męska ZHP). Autorem był Jerzy Dargiel ps. „Henryk”, którego
obdarzano zaszczytnym mianem „Śpiewający harcmistrz”. Rzeczywiście napisał i skom-
ponował wiele piosenek, także kolęd i pieśni powstańczych, m.in.: sławną „Dorotę”,
„Kiedy drogą szła piechota, to z uśmiechem swym Dorota”, a także kolędę Szarych Sze-
regów pt. „Panajezusowa szara kołysanka”.
3 www.kolendy.jedrusie.org/gdy_osma_w_moskwie.mp3
38
Dzisiaj w Betlejem słowa: Jerzy Dargiel „Henryk”
na melodię: „Dzisiaj w Betlejem”
Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem wesoła nowina,
że Panna czysta, że Panna czysta porodziła syna.
Chrystus się rodzi, Pan oswobodzi,
anieli grają, króle witają,
pasterze śpiewają,
bydlęta klękają,
cuda, cuda ogłaszają
A z pastuszkami stajemy sami szarym serc szeregiem,
morowe chłopy naprzeciw szopy przyprószonej śniegiem.
Wierzymy Panie, że choć na sianie,
lecz obiecaną Polskę kochaną
znowu odbudujesz, jako że królujesz,
na niebiesiach rząd sprawujesz.
Z mocy swej wielkiej pokonasz wszelkie nieprawości świata
i dasz w pokoju poddanym Twoim przeżyć długie lata.
Spraw, Boże cudów, aby wśród ludów
silny mądrością, zbrojny miłością
polski lud Twój wierny, Jezu miłosierny,
żył pogodą i radością.
39
OPOWIEŚĆ TRZECIA
Opowieść dziadkowa o zdarzeniach lubelskich słowa: autor nieznany
na melodię: „Dziadowskiej kolędy„
Posłuchajcie wieści tej 4
Jaże z ziemi lubelskiej -
Dziadek chodził tam po prośbie
I o jednej strasznej kośbie
Wszystkim teraz opowie.
Straszne rzeczy widziałem,
Że ze zgrozy aż drżałem -
Płakał Chrystus bladolicy
W jednej w Zamościu kaplicy,
Łza mu ciekła spod powiek.
Ludzi precz wyrzucali,
Domy im zabierali -
Bydło, konie, krowy, świnie,
Nawet chuścinę dziewczynie
I to musiał szwab świsnąć.
Dla niemieckich się gości
Domy polskie tam mości -
Razem z ziemia wodą, lasem,
4 www.kolendy.jedrusie.org/posluchajcie_wiesci_tej.mp3
40
Wszystko tam już nie jest nasze;
Jest - niemiecką ojczyzna.
A bezdomnych wróg zabrał
Do niemieckich aż fabryk,
A dzieciątka maluteńkie
Wziął na straszną zimną mękę,
Każąc marznąć w wagonach.
Ludzie, Boga się bójcie,
Niemcom zemstę szykujcie!
Niech za czyny herodowe
Stracą duszę, strącą głowę,
A nie mogą wciąż skonać.
„Kolęda dziadowska” „powstała” w Warszawie prawdopodobnie na przełomie
1942/1943 roku. Wydrukowano ją w konspiracyjnym zbiorku - zeszycie ośmiostronico-
wym „Posłuchajcie ludzie”, zawierającym głównie piosenki uliczne, m.in. znaną po-
wszechnie wtedy: „Posłuchajcie ludzie smutnej opowieści, co ja wam tu śpiewam w gło-
wie się nie mieści. Dnia pierwszego września roku pamiętnego, wróg napadł na Polskę z
kraju niemieckiego”.
Bezimienny autor zapożyczył melodię z popularnej przed wojną w środowiskach
robotniczych „Kolędy dziadowskiej”. Kolęda - ballada utrzymana była w formie opowie-
ści o wydarzeniach związanych z Zamojszczyzną. 28 października 1942 roku hitlerowcy
przystąpili do urzeczywistnienia planu Centrali Przesiedleńczej dla Generalnej Guberni,
który przewidywał wysiedlenie ludności polskiej z 297 zamojskich wsi. W miejscowo-
ściach tych miało się osiedlić około 3 tysiące rodzin niemieckich, pochodzących z Besa-
rabii, Chorwacji, Słowenii, Ukrainy oraz z krajów nadbałtyckich. Biorące udział w akcji
jednostki Wehrmachtu, SS, Żandarmerii i Luftwaffe pacyfikowały przy tej okazji miej-
scowości, których ludność współdziałała z polską i rosyjską partyzantką. Płonęły całe
wsie, rozstrzeliwano dziesiątki kobiet, mężczyzn i nawet dzieci. Setki osób kierowano do
obozów zagłady. Masowo umierały z głodu i mrozu dzieci, które wywożono do Niemiec
w zaplombowanych, nieopalanych wagonach towarowych. Wielu Polakom, kiedy wa-
gony stały na stacjach, udało się wykupić te bezbronne dzieciaki. „od przekupnych szwab-
skich konwojentów”.
Przeciw tej bestialskiej akcji niemieckiej wystąpiły zbrojnie Oddziały Batalionów
Chłopskich, Armii Krajowej i partyzanci radzieccy. Znane są bitwy pod Wojdą, Zabo-
recznem i Różą. Tekst kolędy pochodzi ze wspomnianego zeszytu „Posłuchajcie ludzie”,
wydanego przez BIP (Biuro Informacji i Propagandy AK).
***
W Warszawie narodziła się również kolęda żartobliwa do melodii i „Posłuchajcie
ludkowie”, prezentowana w czasie konspiracyjnego przedstawienia kukiełkowego w
41
1943 roku. Nie zdołałem ustalić autora, ani wykonawców szopki, której spektakl odbył
się na Mokotowie, w zakonspirowanym lokalu i pod osłoną uzbrojonych ludzi.
Posłuchajcie ludkowie 5
Co wam dziadek opowie:
Niechaj każdy będzie gotów!
Przyszli do nas na Mokotów
Tymczasowe - brunatne.
Posłuchajcie ludkowie!
Zalęgło się ich mrowie:
„Żółte” „Szwaby” i „Prusaki”
Szukają tu - u nas - draki,
U nas!... na Mokotowie!
Posłuchajcie ludkowie:
„Myszki”, „Szmaje”, „Majchrowie”!
Za „Sidole”! „Filipinki”!
Zrzedną szkopom butne minki,
Hej, tu - na Mokotowie!
Posłuchajcie ludkowie:
Sztrasse na Mokotowie
Jakaś szwabska Feidherrnalle,
Jutro Sztrasse -„Gorzkie żale”,
Hej, tam u nich w Berlinie!
Posłuchajcie ludkowie:
Teraz każdy opowie -
Cienko będą śpiewać szkopce
W mokotowskiej tutaj szopce,
U tutejszych rodaków!
***
W grudniu 1943 roku krążyła po Warszawie ulotka wydana konspiracyjnie przez
„Stowarzyszenie Grafów Wędrownych - Zaranie”, a odbita na powielaczu podziemnego
czasopisma syndykalistycznego „Iskry”:. Miała tytuł „Po kolędzie”(Piosenka dziadow-
ska) i podpisana była trzema krzyżykami oraz ozdobiona rysunkiem trupiej czaszki. Pod-
chwycili ją z miejsca uliczni grajkowie i szeroko spopularyzowali. Autorem tej żartobli-
wej „Dziadowskiej kolędy” okazał się Wincenty Czerwiński, ukrywający się pod pseu-
donimem „Niekrasicki”.
5 www.kolendy.jedrusie.org/posluchajcie_ludkowie.mp3
42
Był pedagogiem w Miejskiej Szkole Zawodowej im. Konarskiego w Warszawie.
Urodził się w Mławie 13 października 1895 roku. Po kampanii wrześniowej 1939 roku
osiadł w stolicy i włączył się w nurt działalności TON (Tajnej Organizacji Nauczyciel-
skiej), rozwijał również żywą działalność satyryczną i wiele swoich utworów publikował
w podziemnej prasie. Ogromną popularność zdobył sobie, oczywiście bezimiennie, pio-
senką „Hitlerowska serenada”, wydaną też w ulotce. Śpiewano ją jeszcze w czasie Po-
wstania Warszawskiego. Ale i „dziadowska kolęda” miała również swój długi żywot.
W czasie wędrówek „szlakiem wielkiej przygody” odwiedziłem „Niekrasic-
kiego” w jego mieszkaniu przy ulicy Widok w Warszawie. Skromniutkie meble, na ścia-
nach regały wypełnione książkami. Opowieściom nie było końca. Gadaliśmy od rana do
późnego wieczora. Na pożegnanie podarował mi książeczkę z jego okupacyjnymi żarto-
bliwymi utworami „Szkopskie lata”.
Po kolędzie (Piosenka dziadowska)
słowa: Wincenty Czerwiński „Niekrasicki”
Posłuchajcie ludkowie,
Co wam dziadek opowie:
Dziadek siwy, ale żwawy
Jako, że rodem z Warszawy,
Skąd jest każdy dzielny zuch!
Bez te wojenne lata
Człek się ino nalata...
Trudno dziś zarobić z łaski
Na bimberek i kiełbaski,
Wszędzie straśnie słaby ruch!
Z papierową złotówką
Czasem rzuci ktoś słówko:
„Jeszcze z półtrzecia miesiąca...
Trzymajcie się dziadku końca,
Tylko patrzeć przyjdzie on!„
Szkopom widać po minie,
Że niedobrze w Berlinie...
Spytasz takiego przybłędę -
Ten ci szeptem powie -„Ende”,
Znakiem tego coś z końcem!
Gdy tu pośpiewam sobie -
Może od was zarobię?
I usłyszę po kolędzie,
43
Jakże też z tym końcem będzie,
Czy przyjdzie z wiosny słońcem?
Kropnął bym se na zdrowie,
Lecz nikt nie da, nie powie
Żadnych nowin, za to przecie krzyczy: -
„Wy tam lepiej wiecie
Kiedy koniec będzie raz!”
Wreszcie dziadziuś zmęczony
Wraca do dom, do żony...
A ta patrzy okiem lśniącem -
Dziadziu? - pyta - jak tam z końcem?
A żeby to piorun trzasł!
Na zakończenie przytoczę taki „drobiazg”: w „Jenieckiej Melpomenie” Wiesław
Mirecki pisze, że: „w obozie polskich jeńców wojennych był niejaki Feluś, który układał
różne kuplety na melodie dziadowskie, jak również na melodię kolędową „Posłuchajcie
ludkowie”.
Oto właśnie ten tekst:
Posłuchajcie ludkowie
Co wam dziadziuś opowie.
Ptaszki z Francji podfruwują,
Gówna Niemcom nie żałują,
Diabły w ogniu tańcują!
Głód już kichy rozdziera,
Niech ich jasna cholera!
Za tę z brukwi z wodą zupę
damy kiedyś szkopom w dupę,
Ku radości ludzkości!
Kolędy i dziadowskie ballady, także piosenki satyryczne, służyły jednemu okre-
ślonemu celowi: walce. I trzeba przyznać, patrząc na nie z perspektywy wielu, wielu lat,
że walczyły skutecznie. Śpiewała warszawska ulica, śpiewało warszawskie podwórko,
śpiewano w małych miasteczkach, jak również w niektórych wioskach. Znudziła się, spo-
wszechniała jedna kolęda czy ballada, natychmiast pojawiała się na jej miejsce druga i
dziesiąta. Cieszyły, ułatwiały przetrwanie i budziły nadzieję. Aż pewnego sierpniowego
dnia 1944 roku przyszedł kres na takie śpiewanie. Ballady, kolędy i uliczne śpiewki ustą-
piły miejsca marszom i bojowym szturmówkom powstańczych oddziałów. Pożoga ogar-
44
nęła stolicę. Więc te, które pozostały w pamięci i te, które ocalały dzięki czcionce druka-
rza - konspiratora, przechowujemy ze szczególnym sentymentem. Są, bowiem świadec-
twem walki i barwną ilustracją do tamtych, niełatwych wojennych lat.
45
OPOWIEŚĆ CZWARTA
Powracam teraz do wydanego przez KOPR (Konspiracyjną Propagandę AK) w
grudniu 1943 roku druczku pod znamiennym tytułem:„Cztery kolendy na ostatnie
okupacyjne święta”. Jedną na melodię „Bóg się rodzi”zamieściłem w części pierwszej.
Tutaj przytaczam trzy następne, chociaż przy wielokrotnych próbach ustalenia autorstwa
wszystkich, natrafiałem na wiele przeszkód.
Po upływie ćwierć wieku od zakończenia wojny trudno mi było ustalić, kim byli
autorzy. Wszak wtedy jeszcze była konspiracja. Zdołałem jedynie zidentyfikować
autorstwo dwóch kolęd. Pierwszą z podtytułem „Kolenda”czyli inaczej „Trzej królowie,
mędrcy Wschodu” i drugą: „Kolenda wojenna”, czyli inaczej „Nasz wsiowy Pan jezus
nieduży, maluśki”.
Ale po kolei.
Najpierw „Kolenda”, autorem której był poeta i satyryk Tadeusz Hollender,
ukrywający się pod pseudonimem „Tomasz Wiatraczny”. Urodził się w 1910 roku. W
okresie międzywojennym był związany z grupą inteligencji lewicowej. Należał do
założycieli tygodnika kulturalno - społecznego „Sygnały”.
Debiutował tomikami wierszy „Czas, który minął”,„Ludzie i pomniki”, oraz
zbiorem satyr. W latach hitlerowskiej okupacji, jako członek Armii Krajowej, należał do
konspiracyjnej grupy literatów, działającej przy BIP (Biurze Informacji i Propagandy
AK) w Warszawie. Drukował w wielu pismach podziemnych i czasopismach. Gestapo
zamordowało go, po aresztowaniu w 1943 roku, i rozstrzelało w ruinach warszawskiego
getta dlatego tylko, że był Żydem.
***
46
Kolenda słowa: Tadeusz Hollender „Tomasz Wiatraczny”
na melodię: „Trzej królowie, monarchowie”
Trzej królowie, mędrcy Wschodu
Wojsko nasze ku nam wiodą!
Rwie się naród im naprzeciw,
klaszcze w rączki Boże Dziecię:
„Gloria, gloria, powracają”.
Oto Kacper, niosąc złoto,
maszeruje wraz z piechotą,
idą raźno, jak na bitwę,
przyśpiewując sobie przy, tem:
„Gloria, gloria, powracamy!”
Melchior jedzie samochodem,
wiatr mu rozwiał siwą brodę,
za nim czołgi - auta - działa,
co za turkot! Jaki hałas!
Gloria, gloria, powracają!„
A Baltazar czarnolicy
precz odrzucił kadzielnicę,
z saperami most buduje
i donośnie kolęduje:
„Gloria, gloria, powracamy!”
Prują przestrzeń wartkim śmigłem
samoloty srehrnoskrzydłe,
patrzą tęsknie w dal lotnicy,
czy daleko do granicy:
„Gloria, gloria, powracamy!”
47
***
Kolejna kolęda z wymienionego wcześniej druczku, pozostaje niestety dotąd
bezimienna. Nie ma przy niej nut, lecz miało się podobno ją śpiewać na melodię „Hej, w
dzień Narodzenia”.
W Betleem w stajence słowa: autor nieznany
na melodię: Hej, w dzień Narodzenia
W Betleem w stajence
Jezusieńka cieszą,
Przywitać maleństwo
Pastuszkowie śpieszą.
Zbudzili nas aniołowie,
Każąc pokłon oddać Tobie:
Pomóż nam biedakom
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Gdy się dowiedzieli
O tym Poznaniacy,
Zaraz przybieżeli
Do Niego - biedacy.
Wygnali nas gospodarzy,
Niemka w kuchni knedle warzy:
Pomóż nam wygnańcom
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
48
Potem przylecieli
Od Lwowa baciarze,
Stalin nam na nowo
Zjawić się tu może.
Więc my przyszli, w lwowskiej mowie
Poskarżyć się, Jezu, Tobie:
Pomóż nam, lwowiakom,
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Przybiegł do Betleem
Warszawiak zdyszany:
Nie mam gdzie zamieszkać
Jezusie kochany.
Jak ta stajnia polatana,
Tak Warszawa zgruchotana:
Odbuduj Warszawę
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Z obozów, z obozów
Przybyło ich wiele.
Zjedli by z ochotą
Wolu, osła, cielę.
Daj przetrzymać, Jezu miły,
Już cierpiącym ponad siły.
Wybaw nas z obozów
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Przybył też z raportem
Z szkockiego wybrzeża,
Miody żołnierz polski
Do swego pasterza;
Jezusowi ja melduję,
Że król Anglii zdrów się czuje:
Pomóż, Boże, Anglii
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
49
Z oflagów, stalagów
Przybyli wojacy,
Każdy bronił Polski,
To nie„jacyś tacy,
Dajcie ujrzeć Maleńkiego
Wysłucha głosu naszego:
Daj wywalczyć Polskę
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Przybył też pan Adam
Z Rynku krakowskiego,
Kornie posąg ukląkł
U stóp Pana swego;
Pytają się krakowianie
Co się z naszą Polską stanie?
Wypędź ich z Wawelu
Przez Twą świętą moc.
Gloria!
Jezus się uśmiechnął
Rączki wzniósł do nieba:
Jeszcze, dobrzy ludzie,
Trochę czekać trzeba.
Niedaleko już do końca
Wkrótce już zaświeci słońce,
Wiem ja dobrze o tym
Przez swą świętą moc.
Gloria!
Dzielni są Polacy
I mężnie walczyli,
Złamać się nie dali,
W chwale będą żyli.
Kraj męczeński błogosławię
I wam wszystkim to objawię:
Polska wielką będzie
Przez mą świętą moc.
Gloria!
***
50
Wreszcie ostatnia kolęda z wymienionego już przeze mnie druczku okupacyjnego
z grudnia 1943 roku. Przytaczam ją w takiej wersji, w jakiej wydrukowano wówczas. Nie
była to jednak wersja pierwotna. Prawdopodobnie redaktorzy uważali, że gwarą góralską
napisany tekst, może sprawiać kłopoty czytelnikom. Przy wersji oryginalnej podam
biogramy autora i kompozytora.
Hej, kolęda, hosanna (Kolęda wojenna)
autor: Aleksander Maliszewski„Piotrowski„
na melodię góralską: Witold Lutosławski
Nasz wsiowy Panjezus - nieduży, maluśki,
kucnął na przypiecku, bo Mu ścierpły nóżki.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna!
Józef szczypie drzazgi na ogieniek chwacki,
Przenajświętsza Panna będzie smażyć placki.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna!
Siano na stół słała Najświętsza Panienka,
Jak ci ktoś postukał stuk - puk do okienka.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
51
Zestrachał się Józef, za kijacka bierze. -
Witaj Jezusieńku, tu polscy żołnierze!
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Pan Jezusek rady, Matkaboska rada,
Józef ławę ściera i uprasza siadać.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda hosanna.
A i w mgnieniu oka Matkaboska woła: -
Czem chata bogata, prosiemy do stola!
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Na Józefa mruga, jakieś daje znaki,
Że i popić trzaby, bo zmarzły chłopaki.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
- Przyszlim się pokłonić pięknie po kolędzie,
A i powiedz, Jezu co to z nami będzie?
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
- Zbrodniarzowi kara, umęczony wstanie,
Była ciemna nocka, będzie już świtanie!
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Potakuje głową Przenajświętsza Panna,
Mruczy święty Józef hosanna, hosanna.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Gadu se i gadu - ano, czas ucieka,
Trzeba maszerować, bo robota czeka.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Idzie, idzie żołnierz, idzie borem, lasem,
Jeden śpiewa cienko, drugi śpiewa basem:
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna, hej!
Wspomniałem już, że nie był to tekst oryginalny. Widocznie autor i kompozytor
zgodzili się na opublikowanie w druczku podziemnym tekstu łatwiejszego do
przyswojenia sobie przez konspiracyjnych czytelników.
W trakcie badań nad kolędą wojenną dowiedziałem się, że niekiedy melodię
góralska zastępowano melodią „Hej, w dzień narodzenia”, łącząc dwie zwrotki w całość.
52
Nasz wsiowy Panjezus nieduży, maluśki,
kucnął na przypiecku, bo Mu zmarzły nóżki.
Józef szczypie drzazgi na ogienek chwacki,
Przenajświętsza Panna będzie smażyć placki.
Hej, kolęda, hosanna, kolęda, hosanna.
Ale autor i kompozytor wrócili do pierwowzoru. W 1946 roku, w ramach
wydawnictwa Biblioteki Amatorskich Zespołów Muzycznych, ukazała się partytura „na
głosy solowe, chór jednogłosowy i mały zespół orkiestrowy” pt.„Trzy kolędy” ze
słowami: Aleksandra Maliszewskiego i muzyką Witolda Lutosławskiego. W partyturze
pomieszczono trzy kolędy „Nie w Betlejem”, „Z Herodem” i „Kolędę wojenną”. Ta
trzecia to właśnie okupacyjna z 1943 roku.
Autor Aleksander Maliszewski, ukrywający się pod pseudonimem „Pietro” i
„Piotrowski”, twórca wielu ballad ulicznych, piosenek i kolęd, urodził się w Warszawie
19 października 1901 roku. Studiował na wydziale humanistycznym Wolnej Wszechnicy
Polskiej. Jako poeta debiutował tomem wierszy. Po kampanii wrześniowej, do 1941 roku,
przebywał w Wilnie, lecz wrócił do Warszawy, gdzie z miejsca włączył się w nurt
konspiracji AK.
Swe wiersze, fraszki i ballady drukował na łamach podziemnego pisma
„Demokrata” i satyrycznego „Moskit”, zaś w czasie Powstania w 1944 roku
współpracował z Redakcją radiową „Błyskawica”. Był reporterem i nadawał relacje z
poszczególnych odcinków powstańczych walk. Po wojnie kierował przez jakiś czas
wydziałem literackim Polskiego Radia. Napisał dramat sceniczny „Droga do
Czarnolasu”, oraz dwa tomy wspomnień: „U brzegu mojej Wisły” i „Na przekór nocy”.
Kompozytor Witold Lutosławski urodził się 25 stycznia 1913 roku w War-
szawie. Od szóstego roku życia już grał na fortepianie i skrzypcach, pobierał również
lekcje z zakresu kompozycji. W latach 1931-1933 studiował matematykę na
Uniwersytecie Warszawskim.
Ostatecznie zwyciężył w nim muzyk i kompozytor. Dyplom Konserwatorium
zdobył w 1937 roku. Wojna zastała go w Warszawie. Był jednym z najbardziej twórczych
kompozytrów sekcji muzycznej BIP AK. W dorobku z lat wojny, tak dziwnie
przemliczanych w encyklopediach, miał wiele piosenek żołniersko - powstańczych do
tekstów Zofii Zawadzkiej, Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, Henryka Huzika i
Aleksandra Maliszewskiego. a także kilkanaście opracowań wojennych piosenek i kolęd
pisanych przez tych autorów do starych melodii.
Jego „Żelazny marsz” z czasów Powstania Warszawskiego jest wykonywany
przy różnych uroczystych okazjach. Nas dzisiaj może cieszyć, że ten światowej sławy
kompozytor, miał w swym rodowodzie działalność twórczą dla Polski Podziemnej, Polski
Walczącej.
53
Kolenda wojenna słowa: Aleksander Maliszewski
muzyka: Witold Lutosławski
Nasz wsiowy Ponjezus, nieduzy, maluśki,
kucnął na przypiecku, bo mu ścierpły nózki.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Pobok Ponjezusa hycnął kocuch bury,
ślipi° jak Ponjezus tnie gwiazdki z dychtury.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
A co którą wytnie, to mu w rąckach świeci
ciśnie do pułapu, na niebie zaświeci.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Józef stuga drzaski na ogienek chwacki,
Przenajświętsza Panna bedzie smażyć placki.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Siano na stół kładła Najświętsza Panienka,
aż ci tu ktoś stuk puk, stuk puk do okienka.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Zestrachał się Józef, za kjacha bierze,
„Serwus Panie Jezu, tu polscy żołnierze”.
Hej, kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
.
Ponjezusik rady Matka Boska rada,
Józef ławę ściera i uprasza siadać. Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Zakrzuntła się Pani i ano zawoła:
„Czern chata bogata prosiemy do stola”. Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Ale Józef stary tajne daje znaki;
że i popić trzaby, bo zmarzły chłopaki. Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
54
„Przyślim Panie Jezu, przyślim po kolendzie,
ano powiedz, Jezu, jak to z nami będzie?” Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
„Zbrodniarzowi kara, umencony wstanie,
była nocka ciemna, będzie wnet świtanie”. Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Kiwa Józef głową, szepce święta Panna:
„będzie wnet świtanie, hosanna, hosanna”. Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!
Idzie, idzie zołnierz, idzie borem, lasem,
jeden śpiwo cienko, inny śpiwo basem: Hej,
kolenda, hosanna, kolenda, hosanna. Hej!„
***
Uważam, że „Wojenną kolendę” pióra Aleksandra Maliszewskiego z
kompozycją Witolda Lutosławskiego na motywach góralskich, należy uznać za
całkowicie oryginalną. A takich powstało w latach wojny kilka. Zacznę od dziennika
konspiracyjnego „Demokrata” z dnia 24 grudnia 1943 roku. Ogromne poruszenie w
konspiracyjnych kręgach wywiała, nie tyle sama publikacja, co wydrukowanie pisma w
trzech kolorach: czarnym, czerwonym i zielonym. Było to wydarzenie; określano je
„ewenementem”. Pisma i druczki podziemne ukazywały się zazwyczaj w barwie czarnej.
Grzegorz Załęski, jeden z redaktorów tej gazety powiedział wtedy „technicznie numer
ten jest swego rodzaju curiosum, bo jedyną w dziejach polskiej prasy podziemnej
trójbarwną odbitką powielaczową”. Na pierwszej stronie, pod rysunkiem szopki, do
której przyszły dzieci z Warszawy, umieszczono tekst kolędy podpisanej literami „Sk”.
Grzegorz Załęski twierdził, że: „kolęda przesłana została przez stałego czytelnika pisma,
księdza z Pragi, którego nazwisko nie jest znane”. Według innych nie potwierdzonych
domysłów, za literkami „Sk” ukrył się jeden z redaktorów „Demokraty”, poeta Stanisław
Kowalczyk, zamordowany przez hitlerowców w 1944 roku. Trudno jednak dzisiaj
powiedzieć, czy napisać o tym z całym przekonaniem.
55
Do Betlejem słowa: Sk. (Stanisław Kowalczyk)
na melodie kolędowe
Do Betlejem krokiem żwawym
Przyszły dzieci aż z Warszawy
I uklękły przed stajenką
Przed Jezusem i Panienką
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Biedne dzisiaj nasze dary,
Bo nas wojna gniecie,
Więc podchodzą Stasiek z Bartkiem,
Niosą ciemny chleb na kartki,
Niesie Basia, choć nierada,
Buraczaną marmoladę
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Biedne dzisiaj nasze dary,
Bo nas wojna gniecie,
Dźwiga Jurek węgla worek,
Co go ściągnął w zeszły wtorek,
Stanął smutny z mrocznej strony,
Przykro dawać dar kradziony.
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Biedne dzisiaj nasze dary,
Bo nas wojna gniecie,
Irka, Kasia i Elżunia
56
Dla małego, dla Jezunia,
Kupiły z wielkiej ochoty
Szklankę pestek za sześć złotych.
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Biedne dzisiaj nasze dary,
Bo nas wojna gniecie,
Dzieciąteczko słodko kwili,
Boską rączkę ku nim chyli:
„Już nie płaczcie, drogie dzieci,
Przyszło zło, ale odleci„.
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Biedne dzisiaj nasze dary,
Bo nas wojna gniecie,
„Przy mym Krzyżu twardo stójcie,
Piekła szałów się nie bójcie
I w to wierzcie zawsze, wszędzie,
Polska była, jest i będzie!„
Gloria! Gloria! Witaj, Boże Dziecię!
Pokój i Królestwo Twoje
Niech się szerzy w świecie!
***
Wspomniałem, że oprócz kolęd pisanych do znanych religijnych melodii
powstawały w latach ostatniej wojny, już nie przeróbki lub parafrazy, ale całkowicie
oryginalne utwory. Kilka takich przykładów pragnę czytelnikom zaprezentować.
Niektóre z nich odznaczają się wyjątkowym pięknem.
Walc zimowy (Kolenda)
słowa: Henryk Rostworowski
muzyka: Jan Landy i Olgierd Straszyński
Wiatr strunami drutów śpiewa,
Rytmem walca szumią drzewa,
Ja pamiętam inny śpiew
Rodzinnych drzew...
57
Wieczór noworoczny bliski,
Wiatr ostatnie zerwał listki,
Na zimowy porwał bal
Hen, w dal...
Może tam już pada śnieg, gwiazdami lśni,
Blaskiem świec płoną z dala okienka chat...
Biały śnieg na polach legł, kolenda
Pewnie pachnie świerkiem - nie zmienił się świat!
Może wcale nie jest im źle?
Może myślą o mnie - kto wie?
Walca rytm przypomniał bieg minionych dni -
I zabłysnął śnieg, a może łzy?
Wiatr po pustych polach tańczy
Taniec jakiś opętańczy,
Liść ostatni strącił z drzew -
Jesienny wiew...
Śniegu białe lecą płatki
Wigilijne to opłatki,
Kto ich posłał w taką noc
W tę noc?....
Tam na pewno pada śnieg, gwiazdami lśni,
Blaskiem świec płoną z daleka okienka chat,
Biały śnieg na polach legł, kolęda brzmi...
Pewnie pachnie świerkiem - nie zmienił się świat!
Może wcale nie jest im źle?
Wszyscy razem są oprócz mnie!
Walca rytm przypomniał bieg minionych dni
I zabłysnął śnieg, a może łzy?...
58
Z autorem tej kolędy spotkałem się w Warszawie w kawiarni na Nowym Świecie.
Zaprowadził mnie tam muzyk i kompozytor Olgierd Straszyński, przyjaciel
Rostworowskiego jeszcze sprzed wojny. Nazwisko twórcy „Wojennego walca
zimowego” i piosenek powojennych znałem jeszcze z czasów jego aktorstwa w łódzkim
Teatrze Wojska Polskiego. Często występował również w Polskim Radiu, śpiewając
własne piosenki z akompaniamentem znanej kompozytorki Franciszki Leszczyńskiej.
W czasie owego pierwszego spotkania opowiedział mi w skrócie swój życiorys,
żołniersko - poetycki, który skrzętnie zanotowałem.
59
Urodził się 27 stycznia 1912 roku w Rybczewie. Po studiach na Wydziale Prawa
Uniwersytetu Warszawskiego dalsze wykształcenie zdobywał we Francji w Grenoble.
Jako oficer Wojska Polskiego brał udział w kampanii wrześniowej.
Osadzony został przez Niemców w obozie jeńców w Weilburgu XX B, a
następnie w Woldenburgu II C. Tam też debiutował, jako poeta wydając w 1940 roku, na
powielaczu, w 120-tu egzemplarzach tomik wierszy zatytułowany „Kamieniołomy”. W
obozie przekładał też zapamiętane sprzed wojny utwory poetów francuskich Rollanda i
Giraudoux. W Woldenbergu napisał kilka piosenek, a wśród nich kolędę „Walc zimowy”
, którą w wigilię Bożego Narodzenia 1939 zaprezentował kolegom - jeńcom.
Kompozytor ppor. rez. Jan Landy urodził się 2 stycznia 1907 roku w Płocku.
Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim, ale prócz tego zyskał dyplom w
Konserwatorium. Próbował swoich sił w kompozycji. Właściwy debiut w tej dziedzinie
przypadł na lata niewoli, w obozie w Weilburgu, a następnie w Woldenbergu. Niestety,
dalszą jego twórczość nieoczekiwanie dla wszystkich przerwała śmierć.
Po otrzymaniu listu z kraju, w którym znalazły się wiadomości o śmierci osób mu
najbliższych, załamał się, popadł w depresję i odebrał sobie życie w 1941 roku. Tekst
piosenki ppor. rez. Henryka Rostworowskiego dotarł także do okupowanego kraju w
liście (wolno jeszcze było takie wysyłać), który poeta jeniec - wysłał do mieszkającego w
Warszawie swego przyjaciela muzyka Olgierda Straszyńskiego. W ten sposób narodziła
się druga kompozycja, utrzymana jak pierwsza Jana Landego, w rytmie walca
angielskiego.
***
W październiku 1939 roku kpt. Adam Kowalski, w rumuńskiej miejscowości Balš
napisał i skomponował melodię do wspaniałej Modlitwy: „O, Panie któryś jest na niebie,
wyciągnij sprawiedliwą dłoń”. Kiedy dotarł, po kampanii francuskiej, do Anglii z miejsca
zaczął pisać i komponować różne pieśni żołnierskie i zebrał je w tomiku „Kierunek
Wisła!, Wiersze i pieśni 1939-1942”.
Wydano je staraniem Zespołu Literackiego „Odwet” w Książnicy Polskiej 242
Hope Street w Glasgow w Szkocji. W tym to tomiku zamieszczona została kolęda, której
pierwotną wersję opublikował jeszcze przed wojną w zbiorze „100 pieśni żołnierskich”,
wydanym przez Główną Księgarnię Wojskową.
Kpt. Kowalski, znając doskonale nastroje polskich żołnierzy w Szkocji,
błyskawicznie dostosował tę przedwojenną kolędę do warunków wojennych. Układ
chóralny opracował ppor. Adam Harasowski i tak narodziła się kolęda, śpiewana
głównie w I Samodzielnej Brygadzie Strzelców, ale również i w innych jednostkach
wojskowych. Było to w 1940 roku.
Przenieśmy się przeto na chwilę myślami do zamglonych, skalistych wybrzeży
Szkocji, których mieli bronić Polacy przed ewentualną niemiecka inwazją na Anglię.
60
Według jednej z wersji, którą mi opowiedziano, wieczerza wigilijna dla oficerów
i żołnierzy odbywała się w baraku - kuchni.
W kącie stała choinka. Ktoś ją przyniósł i przystroił w dwie wstęgi przeplecione
przez gałązki świerka, a może jodły; jedna wstążka o barwach niebiesko - czarnych Virtuti
Militari, druga o barwach Krzyża Walecznych.
Nie było innych ozdób. Na szczycie bielił się Orzeł wycięty z tektury. Kiedy
uczestnicy ubogiej wieczerzy odśpiewali gromko „Bóg się rodzi” do pianina, trochę
rozstrojonego, podszedł kapitan Adam Kowalski i zagrał swą kolędę „Puść nas, Jezu, na
Heroda”. Otoczyli go kołem koledzy wojskowi i razem uczyli się śpiewać.
I „rozdygała się stajenka” w polskim baraku u szkockiego wybrzeża kolędą,
która niebawem stała się własnością wszystkich jednostek, a którym przyszło przeżywać
jeszcze niejedną wigilię na obcej ziemi.
***
Puść nas, Jezu, na Heroda słowa i melodia: Adam Kowalski
Smutno było, smutno Świętej Panience, 6
Gdy maluśki Jezus płakał w stajence
I srebrnymi łzami Matce się żalił,
Gdy anieli Mu lulajld
Rzecze Józef: Przy tej świętej niedzieli
Smętnie jakoś nam śpiewają anieli.
Zwołam wojsko, dwie drużyny, niewiele,
Żeby było Paniąteczku weselej.
Przybieżeli do Betlejem żołnierze,
Co tam który miał, to przyniósł w ofierze:
Koc, suchary, a w manierce łyk kawy..
Fanfarzyści dali sygnał zabawy!
6 www.kolendy.jedrusie.org/ pusc_nas_jezu_na_heroda.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/ pusc_nas_jezu_na_heroda_2.mp3
61
Jak zaczęli na organkach przygrywać,
Wytupywać obertasy i śpiewać,
Tyle było śmiechu, wrzawy i tłoku,
Że aż ścichnął chór anielski w obłoku.
Rozdygała się stareńka stajenka,
Uśmiechnęła się Najświętsza Panienka
Do żołnierzy, najmilejszych swych gości,
A Pan Jezus klasnął w rączki z radości.
Święty Józef podał wino na tacy,
Wychylili strzemiennego wojacy,
A odchodząc meldowali w pokorze:
Puść nas, Jezu, na Heroda przez morze!
A odchodząc meldowali w pokorze:
Puść nas, Jezu, na Heroda przez morze!
Kpt. Adam Kowalski urodził się w Rzeszowie 23 grudnia 1896 roku. Jego
rodzice byli rolnikami. W 1912 roku zaciągnął się do Strzelca, gdzie pierwsze kroki
stawiał pod rozkazami swego rówieśnika, ucznia VI klasy gimnazjurn, Lisa-Kuli. Na
wojnę wyruszył w 1914 roku.
Jako poeta zadebiutował na froncie w okopach Legionów Piłsudskiego. Pierwszy
wiersz napisał w 1916 roku. W bitwie pod Krzywopłotami został ciężko ranny.
Ale z Legionów nie wycofał się. Przeszedł do służby pomocniczej I Brygady. W
tym czasie napisał wiele wierszy i piosenek. W 1918 roku wstąpił do Wojska Polskiego i
całkowicie poświęcił się pracy nad oświatą żołnierza.
62
Założył Uniwersytet Żołnierski w Grodnie, pełnił funkcję szefa oświatowego
II Armii, jednocześnie redagował pismo poświęcone obronie państwa „Reduta”,
kierował redakcją „Żołnierza Polskiego”, był też redaktorem „Polski Zbrojnej”. Pisał
bardzo dużo, a jego piosenki zdobywały ogromną popularność Wydał je w dwóch
tomach: „Lutnia w tornistrze” oraz „100 pieśni żołnierskich”.
Sławę zdobył pieśnią „Morze, nasze morze, pędziem ciebie wiernie strzec”. Po
kampanii w 1939 roku trafił do obozu internowanych w Balš, w Rumunii. Tam napisał i
skomponował melodię do sławnej pieśn i„O, Panie, któryś jest na niebie” , którą w
naszym wolnym kraju śpiewamy do dzisiaj.
Kiedy dotarł z Francji do Anglii zebrał wiersze i piosenki wojenne w tomiku
„Kierunek Wisła!”. Zmarł w 1947 roku w Edynburgu.
***
Przenosimy się teraz z Wysp Brytyjskich do okupowanej Warszawy. Tu
znajdziemy się wśród harcerzy pełniących służbę w Szarych Szeregach i w Zawiszakach.
Z niezmożoną siłą, z ogromnym oddaniem i samozaparciem, działał w podziemnym
harcerstwie druh harcmistrz „Henryk” Jerzy Dargiel. Szaroharcerska brać obdarzała go
mianem „Śpiewającego harcmistrza”, Zasłynął piosenką podchorążaków AK z
„Agrikoli”o Dorocie.
Jej autor i kompozytor w jednej osobie urodził się 14 lipca 1917 roku w
Warszawie. Jego rodzice, nauczyciele z zawodu, byli w latach międzywojennych
współzałożycielami Związku Nauczycielstwa Polskiego. W czasie okupacji hitlerowskiej
działali w Tajnej Organizacji Nauczycielskiej. Jerzy Dargiel ukończył Gimnazjum i
Liceum im. Mikołaja Reja. Wtedy zaczął działać w Szkolnym Teatrze „Reduta”,
studiując jednocześnie w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. W czasie kampanii
wrześniowej 1939 roku pełnił służbę w Wojennym Pogotowiu Harcerskim. Był ranny
odłamkiem bomby. Kiedy grupa młodzieży demokratycznej powołała w Warszawie jedną
z pierwszych organizacji podziemnych PLAN (Polska Ludowa Akcja
Niepodległościowa) wszedł w jej szeregi, a po jej rozbiciu przez okupanta, włączył się w
pracę konspiracyjną harcerskich Szarych Szeregów i został powołany w skład Komendy
Chorągwi „UL - Wisła”. Objął funkcję opiekuna młodzieży pod kryptonimem „M”.
Ukończył podchorążówkę Szarych Szeregów „Agrikola” w klasie D „Dorota” i
podczas Powstania dowodził plutonem w batalionie „Parasol”. Napisał wiele piosenek
dla Grup Szturmowych Bojowych Szkół Szarych Szeregów, dla Zawiszaków, a także dla
grup Żeńskiego Harcerstwa „Koniczynki”. Po wojnie powrócił do pracy w harcerstwie,
kierował także Teatrem Lalki i Aktora „Baj”. Pisał nadal piosenki dla harcerzy i harcerek,
wydał również wespół z Elżbietą Dziębowską „Dewajtis”, „Śpiewnik zastępowego”.
Zmarł nagle w grudniu 1973 roku.
Oprócz „Doroty” i piosenki „Bądź gotów” ogromną popularność zyskał kolędą
„Pana Jezusowa szara kołysanka”, którą zaprezentował w „Agrikoli” harcerzom
63
starszym z Bojowych Szkół z batalionów „Zośka” i „Parasol”, przechodzącym
szkolenie. Był grudzień 1943 roku.
Pana Jezusowa szara kołysanka (Kolenda harcerska 1943)
słowa i muzyka: Jerzy Dargiel „Henryk”
Gdy pierwsza gwiazdka da nam znak, 7
że iść już trzeba w gwiezdny szlak -
pójdziemy, gdzie da Bóg...
Tam, gdzie powiedzie szary trop,
gdzie gwiazd migoce złoty snop
i mlecznej drogi próg.
Staniemy w rojach na wprost drzwi,
gdzie betlejemska gwiazda lśni
w szeregach szara brać.
U żłobka pełniąc czujną straż
będziemy śpiewać Ci i grać,
O, Pańie Jezu nasz.
7 www.kolendy.jedrusie.org/gdy_pierwsza_gwiazdka.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/gdy_pierwsza_gwiazdka_2.mp3
64
Kolendę zaśpiewamy swą,
kolendę serc osnutych mgłą,
serc wiernych aż po grób.
Będziemy śpiewać Ci i grać,
aż słodka Matuleńka
Twa utuli Cię do snu.
Kolęda zyskała sobie ogromną popularność w całym podziemnym harcerstwie,
zarówno męskim, jak i żeńskim. Niebawem „Henryk” wydał własnym sumptem, na
powielaczu, jednokartkową ulotkę z kolędami, wśród nich „Pana Jezusową szarą
kołysankę”, oraz „Hej, kolenda, leluja”. Na drugiej stronie ulotki autor zamieścił uwagę:
„W żadnym polskim domu nie śpiewa się kolędy Cicha noc”. Miał prawo nie wiedzieć,
że tekst polski był tłumaczeniem kolędy austriackiej.
Hej, kolenda leluja słowa: Jerzy Dargiel „Henryk”
melodia: w opracowaniu J. Dargiela
Gruchnęła nowina na calutki świat,
Panna rodzi Syna, który ludziom brat.
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
Otoczmy Go wieńcem połączonych rąk,
niech śpiewa Mu skocznie serc oddanych krąg.
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
Wesoła my wiara, wesoły nasz śpiew,
z uśmiechem na ustach oddajmy krew.
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
65
Na płotach, na murach młodej Polski sny
w cywilnych mundurach zamieniamy w czyn.
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
Niesiemy Ci, Jezu, serc ofiarnych stos,
stajemy w szeregu i śpiewamy w głos.
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
Stajemy w szeregach dziś jak jeden mąż:
do broni! Bądź gotów! Czuwaj! W światło dąż!
Hej wesoło wszyscy zaśpiewajmy
i Dzieciątku cześć i chwałę dajmy,
Hej kolenda, kolenda.
***
Następna, bardzo piękna, prezentowana tu kołysanka pochodzi z okresu zimy
1943/44. Słowa napisał „Czechura” Czesław Kałkusiński z Oddziału partyzanckiego
AK por. „Robotnika” Bronisława Skoczyńskiego, który operował w powiecie
radomszczańskim na ziemi łódzkiej, a także na terenach pogranicznych powiatów ziemi
kieleckiej. Oryginalną melodię skomponował partyzant, organista i nauczyciel śpiewu z
Radomska „Garda” Henryk Fajt.
Kiedy zetknięto mnie po wojnie w Radomsku z „Czechurą” zapytałem go: „jak
to się stało, że napisał kolędę jędrusiową?”. Odpowiedział: „zwyczajnie”.
Przez pewien czas ukrywał się na Kielecczyźnie. Ciągle docierała do niego
legenda „Jędrusia”. Ludzie mówili:„Jędruś, gdzieś tam rozbił niemiecki oddział; znowu
uderzył na posterunek policji granatowej, a to zabrał zboże z niemieckiego młyna i rozdał
chłopom, a to„opędzlował” niemiecki Liegenschaft, czyli majątek rolny…”.
Gdy wracał w swoje strony do Radomska, przekonany, że żandarmeria i gestapo
zgubili jego ślad, pomyślał sobie, że napisze jakąś piosenkę o tym partyzancie -
„Janosiku”. I tak powstała „Jędrusiowa dola” i taka była geneza kolędy „Uśnij
Dziecino”. A potem sam trafił do plutonu ppor. „Andrzeja” w oddziale „Robotnika”.
Partyzanci nazywali Andrzeja„Jędrusiem, dlatego późniejsze jego piosenki i
kolędy były już związane z tym plutonem, a nie z „Jędrusiem” kieleckim.
Autor urodził się 20 marca 1911 roku w Radomsku. W rodzinnym mieście
ukończył gimnazjum humanistyczne, a następnie Szkołę Rolniczą i pracował jako
instruktor rolny, a w latach okupacji niemieckiej jako robotnik leśny. Od 1941 roku
66
należał do ZW AK. Poszukiwany przez gestapo ukrywał się w różnych miejscowościach,
także na Kielecczyźnie, a w roku 1944 dołączył do Oddziału „Robotnika”. Pisał wiersze
i teksty piosenek, do których melodie komponował lub dobierał „Garda”, tak powstały
m.in.: „Pieśń o Szarych Szeregach”, „Leśna Samossiera” i „Marsz dywizjonu 303”. Ale
prawdziwą sławę przyniosła im obu „Jędusiowa dola” napisana i skomponowana pod
koniec 1942 roku, kiedy „Czechura” wrócił z Kielecczyzny do Radomska. Ukazała się
w formie ulotki konspiracyjnej, była także drukowana w podziemnej prasie i w
„Śpiewniku BCH”. Po wojnie weszła do wszystkich śpiewników wydawanych w kraju i
poza granicami.
Henryk Fajt „Garda” urodził się 18 stycznia 1912 roku w Częstochowie. W
Radomsku kończył gimnazjum handlowe, ucząc się jednocześnie gry na fortepianie i
śpiewu u prof. prof. Cyrańskiej i Fatygi. W latach wojny przebywał w Radomsku i
działając w konspiracji ZW AK prowadził tajne lekcje śpiewu dla Szarych Szeregów. Był
współtwórcą tajnych koncertów patriotycznych i uroczystości rocznicowych, poza tym
komponował melodie do wspomnianych już piosenek i kolęd „Czechury”. Po wojnie w
1956 roku, po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Warszawie,
uzyskał dyplom uprawniający go do nauczania muzyki i śpiewu w szkołach średnich i w
zakładach kształcenia nauczycieli. Autor i kompozytor już nie żyją.
Uśnij, Dziecino słowa: Czesław Kałkusiński „Czechura”
muzyka: Henryk Fajt „Garda”
67
Uśnij, Dziecino maleńka, 8
Noc późna już.
U żłóbka Twego uklękniem,
Zmruż oczka, zmruż.
„Jędrusie”usiędą wkoło,
Zanucą Ci pieśń wesołą -
Jędrusiowy śpiew,
Jędrusiowy śpiew.
„Jędrusie”usiędą wkoło,
Zanucą Ci pieśń wesołą -
Jędrusiowy śpiew,
Partyzancki śpiew.
Wesprzyj nas, słodka Dziecino,
Dodaj nam sił.
Daj przetrwać nieszczęść godziny,
Wojny złej dni.
Uchroń nas, Boża Dziecino,
Niech krew, co strugami płynie
W krwawych zmagań czas,
Znów zespoli nas.
Uchroń nas, Boża Dziecino,
Niech krew, co strugami płynie
W krwawych zmagań czas,
Znów zespoli nas.
***
Na przełomie 1943/1944 roku Czesław Kałkusiński„Czechura„napisał słowa do
muzyki Piotra Maszyńskiego. Ta kolęda wraz z tekstem „Jędrusiowej kolędy” trafiły na
łamy konspiracyjnego pisma „Czyn zbrojny” w 1944 roku.
Natomiast kolęda - kołysanka „Uśnij, Dziecino maleńka”,oraz „Jezusku
Maleńki”wydane zostały drukiem po wojnie w Częstochowie pod wspólnym tytułem
„Jędrusiowe kolędy”.
8 www.kolendy.jedrusie.org/usnij_dziecino_malenka_koleda_jedrusiow.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/usnij_dziecino_malenka_koleda_jedrusiow_2.mp3
68
Jezusku Maleńki słowa: Czesław Kałkusiński „Czechura”
muzyka: Piotr Maszyński
Odpis z nut:„Jędrusiowe kolędy”, Wyd. Nagłowski, Częstochowa, s. 2-4
Nie mirrą, nie złotem, serc swych tęsknotą,
Witamy Cię, Panie, w żłobku na siane.
W ubóstwie stajenki, synu Panienki,
Na żytnich pól łanie - Panie nasz, Panie.
Kolęda, kolęda - aniołów granie,
Kolęda, kolęda - w żłobku na sianie.
W tę nockę grudniową przyjdź nam na nowo,
W purpurze i złocie, przyjdź i nas pociesz.
O, pociesz, Dziecino, smutną krainę,
Kres połóż niedoli, wybaw z niewoli.
Kolęda, kolęda - gwiazda przewodzi,
Kolęda, kolęda - Bóg się narodził!
Zamykam tę opowieść jeszcze jedną kolędą „Jędrusiów”, ale nie tych z Ziemi
Kieleckiej, lecz spod Radomska z oddziału por. „Robotnika”.
69
Kolęda została napisana i jej melodia skomponowana w 1944 roku. Wydrukowano
ją w nieco zmienionej wersji w piśmie podziemnym „Czyn zbrojny”. Autorem był
Czesław Kałkusiński „Czechura”, muzykę napisał prawdopodobnie Henryk Fajt
„Garda”. Rzeczywistość jest okrutna. Tekst wpadł mi w ręce, gdy obaj twórcy kolędy
już nie żyli. Przytaczam ją jednak, ponieważ opisuje życie w obozie partyzanckim
„Robotnika”. A skąd „Jędrusie”?
Ano stąd, że w oddziale był pluton dowodzony przez „Andrzeja”.
Kolęda „Jędrusiów„ słowa: Czesław Kałkusiński „Czechura”
melodia: prawdopodobnie Henryk Fajt „Garda”
Nagusieńki Jezusek leży w żłobku na sianku,
Pod namiotem „Jędrusiów” w ciasnej, zimnej ziemiance.
Święty Józef z Maryją patrzą w żłobek radośnie,
A „Jędrusie” śpiewają z aniołami na głosy
Hej, kolęda, kolęda...
„Andrzej” przyniósł swą szubę, a „Robotnik” trzy koce
I usłali tym żłobek, bo mróz wielki się srożył.
Cóż - my także bez domu, a za całe posłanie
Ledwie skąpa garść słomy. I to nasze śpiewanie
Hej, kolęda, kolęda...
Wieść się wkoło rozniosła lotem dobrej nowiny,
Że się Chrystus narodził - eMPe obóz Ewina.
Zanim przyszła starszyzna, „Adam”, „Korsak” i „Szary”,
Już chłopiny z Ewiny poznosili Mu dary.
Hej, kolęda, kolęda...
Zostań z nami, Dziecino, uprzątniemy Ci namiot
Lub znajdziem „melinę”, dobrze będzie Ci z nami.
„Garda” zagra Ci rzewnie nad Twą świętą kołyską,
„Mucha” duchem przyleci, ta już zajmie się wszystkim!
Hej, kolęda, kolęda...
70
71
OPOWIEŚĆ PIĄTA
Prezentowane w tej opowieści kolędy pisane były do różnych melodii. Zacznijmy
od tej, która powstała na Zachodzie i w formie powielonych ulotek była kolportowana w
jednostkach wojskowych Polskich Sił Zbrojnych, stacjonujących w Szkocji.
Kolęda żołnierska słowa: Antoni Bogusławski
na melodię: „Przybieżeli do Betlejem pasterze”
Przybieżeli do Betlejem żołnierze, 9
Mieli szare z wężykami odzieże,
Orły lśnią srebrzyste
Z Polski, Jezu Chryste,
Żołnierze - żołnierze.
9 www.kolendy.jedrusie.org/koleda_zolnierska.mp3
72
Jeden mówi: Panie Jezu malutki,
Żebyś nóżek nie ubrudził - masz butki,
Dar to od piechura
Najprzedniejsza skóra!
Malutki - malutki.
Drugi mówi: Masz, Dziecino, szabelkę,
Wsiądziesz na koń, weźmiesz w rękę tręzelkę,
Bo w polskiej koronie
Nie masz nic nad konie,
Nie masz nad szabelkę.
Trzeci rzecze: Oto działko ze stali,
Orzeszkami jak kulkami w świat wali,
Od artylerzysty
Przyjm ten sprzęt ognisty
Ze stali - ze stali.
Czwarty doda: Jam marynarz spod Gdyni,
Niech Ci chwały ten okręcik przyczyni,
Żagiel, gdy rozwiniesz
Wnet do nas przypłyniesz,
Do Gdyni - do Gdyni.
A tu stoi obok żłobka na ziemi
Samolocik ze skrzydłami białymi.
Skąd? Nie wiedzą sami!
Wziął go Pan rączkami
Swoimi - swoimi.
Oczętami tłum żołnierski przenika..
Czemu nie ma między wami lotnika?
Jezu, on przed ćwiercią
Doby - poległ śmiercią
Lotnika - lotnika!
Wtedy Jezus do żołnierzy zawoła:
Lotnik w mego się przemienił anioła,
Z nieba dalej strzeże
Polskiego rubieża
Dokoła - dokoła
73
Antoni Bogusławski, autor tej kolędy, urodził się 28 listopąda 1889 roku w
Warszawie, tam też kończył gimnazjum, należąc do organizacji niepodległościowej
„Pet” (Przyszłość) i „Zet” (Związek Młodzieży Polskiej). Za tę działalność został
osadzony w więzieniu, a następnie wydalony z Królestwa. Osiadł we Francji, gdzie
studiował prawo na Uniwersytecie Montpellier. Podczas I wojny światowej przebywał w
Rosji. Był słuchaczem szkoły kawaleryjskiej w Elizabetgradzie. Po zakończeniu działań
wrócił do Polski i uzupełniał wykształcenie w Wyższej Szkole Wojennej, uzyskując
stopień majora dyplomowanego. Od 1929 roku działał głównie na polu dziennikarskim i
literackim.
Wydał kilka tomików poetyckich, pisał również wiersze dla żołnierzy. Po
kampanii wrześniowej 1939 roku dotarł do Anglii, gdzie opublikował bardzo wiele
wierszy dla wojska. Jego 17-letnią córeczkę Teresę, utalentowaną poetkę, zamordowali
hitlerowcy na Pawiaku. Wówczas Bogusławski wydał w Szkocji zbiór wierszy dla dzieci
pt. „Tereska” w języku polskim i angielskim. Zmarł na emigracji.
„Kolęda żołnierska” dotarła również do okupowanej Polski. Ale miejscami
została zmieniona. Dodana zwrotka brzmiała:
Tak mówili, a zaś piąty, dziesiąty,
kolanami wycierają aż kąty,
każdy gębacz w tłumie, ale gadać umie
co piąty, co piąty.
Zaś w ostatniej odnotowałem następujące zmiany:
Tedy Jezus uśmiechnięty zawoła:
lotnik w mego się przemienił anioła,
z nim w latawca skaczę
Polski kraj obaczę
dokoła, dokoła!
Inną kolędę, do tej samej melodii, napisał w 1943 roku Józef Nikodem
Kłosowski z Krasnego Stawu na Lubelszczyźnie. Urodził się w 1904 roku. Z zawodu był
nauczycielem. Przed drugą wojną działał w ruchu ludowym i należał do grupy pisarzy
ludowych. Uprawiał poezję i prozę. W 1932 roku wydał powieść z życia wsi „Tańcząca
karczma”. Podczas okupacji działał na terenie powiatu krasnystawskiego. W 1940 roku
wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, ale następnie przeszedł do Batalionów Chłopskich.
Pełnił funkcję w konspiracyjnej Komisji Prasowej „Rocha”, kierując terenowymi
podziemnymi pismami „Chłopski Znak” i „Wyzwolenie”. Występował pod pseudoni-
mami: „Czepiec” i „Józef Lemiesz”. Publikował wiele artykułów, napisał broszurę
74
„Organizacja propagandy w ruchu ludowym” oraz założył grupę skupioną, w tajnym
związku pisarzy ludowych.
W maju 1944 roku, pod jego redakcją, zaczął się ukazywać konspiracyjny
miesięcznik „Wieś Tworząca”, z jego inicjatywy, również w czerwcu 1944 roku, ukazał
się zbiorek poezji „Podziemny śpiew”. Po wojnie nadal działał w ruchu ludowym, wydał
też powieść o Batalionach Chłopskich „Jarzmo”. Oto tekst jego kolędy z 1943 roku.
Kolęda słowa: Józef Nikodem Kłosowski „Czepiec”
na melodię: „Przybieżeli do Betlejem pasterze”
Przybieżeli do Betlejem pasterze,
Niosą daty Jezuskowi w ofierze,
Witają Dzieciątko,
Małe Pacholątko:
Pasterze!..
Przyszli z Polski poprzez lądy i morza,
Całą drogę przyświecała im zorza,
Bo są umęczeni,
Bez dachu i ziemi:
Tułacze...
Padli kornie przed Jezusem na twarze,
Polskiej ziemi garść złożyli Mu w darze,
By ujrzał łzy ludu
I dokonał cudu:
Wskrzeszenia!
Uśmiechnęło się dzieciątko na sianie,
Rzekło do nich: „Wolna Polska powstanie,
Tylko łzy otrzyjcie,
Wroga tęgo bijcie"
Gloryja!
Już nad światem błyszczy jutrznia różowa,
To się rodzi Polska Wielka Ludowa,
Daj nam, Boże Synu,
Ojczyznę jedyną!
Kolęda!
75
Ów tekst wydrukowany został w konspiracyjnym piśmie „Rocha” (Ruch
Chłopski) „Chłopski Znak” z datą 15 grudnia 1943 roku/1 stycznia 1944 roku.
***
Rzadko, ale niekiedy sięgano po melodię „W żłobie leży, któż pobieży, ko-
lędować Małemu” . W „Poradniku dla pracowników świetlic żołnierskich nr 12/28”,
wydawanym przez Polską Prasę Obozową, Redakcja Polska YMCA w Wielkiej Brytanii,
w Edynburgh, ukazała się w grudniu 1942 roku „Kolęda”. Jej autorem był Waldemar
Białopłomień. Nie zdołałem natrafić na biografię i nie wiem czy nazwisko jest
autentyczne, czy też służyło autorowi jako pseudonim. Przytaczam tekst w tej formie, jak
go wydrukowano w Poradniku.
Kolęda słowa: Waldemar Białopłomień
na melodię: „W żłobie leży, któż pobieży”
W żłobie leży, któż pobieży
Kolędować Małemu.
Jezusowi, Chrystusowi.
Dziś nam narodzonemu.
Pastuszkowie - przybywajcie!
Jemu wdzięcznie przygrywajcie -
Jako Panu naszemu...
W polskich sercach, niby w żłobie leży dziś nasz Pan i Król.
My dziś Boga czujem w sobie.
On nam w radość zmieni ból.
Jego miłość to sprawiła, że nas wszystkich zjednoczyła
W jeden węzeł, w jeden ślub.
Więc dzień zbawczy - oznaczony!
Głaz grobowy - odwalony! w kolebkę zmienion grób.
Już nie w grobie, ale w żłobie z Bogiem wstaje Polski Duch,
W niebo wznosi skrzydła obie i do lotu wzbija - w ruch.
Śmiało! śmiało! Boże ptaszę!
Przeleć wszystkie ziemie nasze
Zanieść smętnym dobrą wieść!
Że nam w sercach Bóg się rodzi -
76
Gwiazda wschodzi! - Polska wschodzi!
Chwała Bogu! Polsce - cześć!
Oto z nami, tułaczami, cały polski klęka kraj..
„Co chcesz Panie, uczyń z nami - ale Polsce wolność daj!
Przyjmiem chętne z Twojej ręki wszystkie kary,
Wszystkie męki, tylko Polsce Wolność daj!..."
Prawdopodobnie tekst kolędy dotarł do okupowanego kraju, skoro w niektórych
regionach śpiewano ją, ale w końcówce w nieco zmienionej wersji. Przytaczam dla
przykładu:
Oto z nami tułaczami
Cały Polski klęka kraj.
Co chcesz, Panie, uczyń z nami,
Ale Polsce życie daj!
Przyjmiem chętnie z Twojej ręki
Wszystkie kary, wszystkie męki,
Ale Polsce męki skróć!
Boże Ojcze, Boże Wielki
Weź krew naszą do kropelki,
Ale Polsce wolność wróć!
77
W dalszym ciągu tych opowieści o kolędach pisanych do znanych melodii,
przytaczam same ich teksty, bez szerszych rodowodów i bez notek biograficznych,
ponieważ podałem je znacznie wcześniej i nie ma potrzeby ich powtarzać.
Kolęda I w obozie.
Idziem do stajni lichej słowa: Michał Basa „Mściciel”
na melodię: „Do szopy, hej pasterze”
Idziem do stajni lichej,10
Dzieciątku złożyć hołd,
Mateńce jego cichej
Na odzież dajmy żołd.
Stajenka jest uboga,
Tu zimno, w stajni mróz,
Płacze dziecina droga,
Bo domu nie ma już.
10 www.kolendy.jedrusie.org/idziem_do_stajni_lichej.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/idziem_do_stajni_lichej_2.mp3
78
Hej, niemieccy siepacze
Coście spalili dom -
Na zimnie Jezus płacze,
Was nieszczęść dotknie grom!
Nasz szałas - stajnia zimna,
Tam zimno i tu lód.
Odkupi świat Dziecina,
A my z niewoli lud.
Do szopki Sybiracy autor: nieznany na melodię: „Do szopy, hej pasterze”
Do szopki Sybiracy - pośpiesznie idźcie tam,
W stajence ubożuchnej - czeka was Jezus sam.
Porzućcie już ziemianki - biegnijcie w mroźną noc,
Bo tam ze żłobka tego - płynie potęgi moc.
Mróz ciśnie, głód doskwiera, wiatr wyje z śnieżnych pól,
Sybirak Polak płacze, lecz znosi dzielnie ból.
Nie płaczcie Sybiracy, otrzyjcie zdroje łez,
Tam czeka Jezus mały - tam w żłóbku męki kres.
Daleko nasza Polska, daleko drogi kraj,
Lecz Ty nam, Panie Jezu, siły i męstwo daj,
Niech nas nie złamie rozpacz, tęsknota ani łzy,
Prowadź nas sam do Polski, maleńki Jezu Ty.
Nie znane jest mi miejsce powstania kolędy. Wiem jedynie, że był wtedy rok
1941.
79
Kolęda łagrowa słowa: Hanna Burdówna
na melodię nieco stylizowaną: „Jakaż to gwiazda błyszczy na wschodzie”
Kolęda ma charakter rozmowy Anioła z więźniarkami. Tak była wykonana przez
kobiety osadzone w obozie w Ravensbrück. Hanna Burdówna już w 1941 roku, a może
wcześniej, znalazła się w tym obozie. Działała w grupie konspiracyjnej kulturalno -
oświatowej. Układała wiersze i wierszyki na różne okazje. W 1941 roku napisała
satyryczny wiersz „Wrona i kogut” ośmieszający Niemców. Pech chciał, że wpadł on w
ręce dozorczyni bloku 15, która przez ponad miesiąc starała się trafić na trop autorki. Na
szczęście bez rezultatu. W ostatnich tygodniach, kiedy hitlerowcy uciekali z obozu przed
zbliżającymi się aliantami, wraz z innymi kobietami, ochotniczo, pełniła rolę sanitariuszki
i pielęgniarki, wspomagając chore i ranne więźniarki.
Anioł: Niech się raduje wszystko stworzenie,
Bo się narodził Syn Boży.
Śpieszcie, by pokłon i uwielbienie
I dary serca Mu złożyć!
Więźniarki: My też pośpieszymy całą gromadą
Do żłobka Bożej Dzieciny,
W darze niesiemy chleb z marmoladą
I świeży płat margaryny.
Anioł: Skąd przybywacie ubodzy ludzie
Dziwacznie jakoś ubrani?
80
Też pastuszkowie, co są już w budzie,
Więcej przynieśli Mu w dani.
Więźniarki: Idziemy z lagru, z polskiego bloku,
Nogi od marszu nas bolą!
Może zlituje się w nowym roku
Jezus nad naszą niedolą?
Anioł: Ach, pójdźcie dalej tu do stajenki,
Nie chowajcie się już po kątach,
Dla was najczulsze słowa Panienki
I słodki uśmiech Dzieciątka.
Tam, gdzie Maryja Dziecię kolebie,
Każda z uśmiechem niech klęka.
Wie już Pan Jezus i Święci w niebie
Co to lagrowa udręka.
Więźniarki: Czy nas wysłucha to Dziecię Boskie,
Powiedzcie, biali Anieli,
Czy będziem mogły bez żadnej troski
Gniazda rodzinne znów ścielić?
Anioł: Jeżeli miłość wśród was panuje,
A miast złorzeczeń - modlitwa,
Bóg się nad Waszą dolą zlituje,
Każda doczeka i wytrwa.
Gwiazda promienna z ciemności grubej
Nad Waszym lagrem wstaje już.
Bóg sprawiedliwy nie żądał zguby,
Lecz powiększenia waszych dusz.
***
O kolędach Michała Basy „Mściciela” już pisałem wcześniej przy omawianiu
tekstów układanych do melodii „Bóg się rodzi”. Ta, której fragmenty trzech wersji
przytaczam, napisana była pierwotnie w gwarze ludowej w niemieckim obozie pracy, w
1943 roku.
81
Ido Niemce na pasterkę słowa: Michał Basa „Miciciel”
na melodię: „Gore gwiazda Jezusowi”
Ido Niemce na pasterkę
w tym roku, w tym roku.
Wtem coś w górze zawarczało
wysoko, wysoko.
Hejże ino, bomby lecą.
niechże im wprost w ślipia świecą!
To nasi, to nasi!
Aż som Hitler chyłkiem zmykoł
co żywo, co żywo„
Himler w schronie go zatykoł,
o dziwo, o dziwo!
Hejże ino nasi bijom,
aże Niemce z bólu wyją
wtem roku, wtem roku.
By nos wreście przestał dręcyć
psiowiara, psiowiara,
to każdego rozłupiemy
ziandara, ziandara.
Jak partyzanty wypijom
wyślachtują wos, wybijom,
bo kaźdego juz ta majom
na oku, na oku.
wyśta Niemce nowocesne
pasterze, pasterze,
Że wom nikto, jak wilcurom,
nie wierzy, nie wierzy.
82
Samoloty .nadlatujom,
to wos troche przegremplujom
łajdoki, łajdoki!
Składomy wom na ostatku zycenia:
Niech wom kraj sie całkiem w gruzy
zamienia, zamienia.
Dowiedzta się jak to dobrze,
cego wom zycymy szczodrze.
Hejźe, pludry wy germańskie
niemiełe, niemiełe.
I tak dzisiaj nom jest jakoś
wesoło, wesoło,
Choćtaś wszyćko wynieszczeły
wokoło, wokoło!
Nachlojta sie naszy pracy,
niech wom na wierzch wyńdo ocy,
a po śmierci-to wos wszystkich i
bierz diabli, bierz diabli!
Michał Basa trzykrotnie przerabiał kolędę, skreślał jedne zwrotki, a dopisywał
inne, jak np. tę o Hitlerze: . J
A sam Hitler wlazł do schronu
co żywo, co źywo.
Bo się bał usiedzieć w domu,
o dziwo, o dziwo.
Hejże ino, nasi biją,
aźe Niemcy z bólu wyją,
w tym roku, w tym roku.
Ostatecznie kolęda otrzymała wersję, napisaną bez gwary i miała jedynie cztery
zwrotki. Uważam, że warto ją tutaj też przytoczyć.
Idą Niemcy na pasterkę11
w tym roku, w tym roku.
Wtem coś w górze zawarczało
wysoko, wysoko.
Hejże ino, bomby lecą,
11 www.kolendy.jedrusie.org/ida_niemce_na_pasterke.mp3
83
niechze im wprost w ślepia świecą,
to nasi, to nasi!
Aź sam Hitler chyłkiem zmykał
co źywo, co źywo.
Himler w schronie go zatykał:
o dziwo, o dziwo.
Hejże ino, nasi biją,
aże Niemcy z bólu wyją,
w tym roku, w tym roku.
Wyście, Niemcy, nowoczesne
pasterze, pasterze,
że wam nikto, jak Wilczurom
nie wierzy, nie wierzy.i
Samoloty nadlatują,
to was trochę przegremplują,
łajdaki, łajdaki.
I tak dzisiaj jest nam jakoś
wesoło, wesoło. w
Choćcie wszystko wyniszczyły
wokolo, wokoło.
Nachajcie się naszej pracy,
niech wam na wierzch wyjdą oczy,
a po śmierci to was wszystkich
bierz diabli, bierz diabli!
Zamykam tę część kolędą, którą otrzymałem zapisaną ręcznie przez
bezimiennego słuchacza. Nadesłał on tekst do Polskiego Radia W Łodzi. Nadawałem
wówczas audycję o pieśniach i kolędach z lat 1939-1945. Niestety,w przesyłce - poza
tekstem - nie było żadnych informacji, ani o autorze lub autorach, ani melodii. Może
Czytelnicy naprowadzą mnie na bliższy ślad?
Kolenda partyzancka melodia: nieznana
W tę cichą noc wigilijną
pod śniegiem stół,
nie gwiazdy im świecą,
lecz błyski kul.
(refren należy powtarzać)
84
Już słychać szczęk oręża,
głuchy jęk groźnych luf,
to brzmi partyzancką
kolenda bez słów.
Przypada do macierzyńskich
rąk i do chat,
i w sercach najdroższych
kwitnie, jak kwiat.
(refren powtarzający się)
W tę cichą noc wigilijną
samotny, zimny grób,
kołyszą go świerki,
gdy się rodzi Bóg.
***
Boże Narodzenie Syna Jedynego słowa: autor nieznany
na melodię: „Hej, w dzień narodzenia”
Boże Narodzenie Syna Jedynego,
A ja biedny żołnierz nie doczekał tego,
Bym w domu świętował, wspólnie się radował
Hej, kolęda,. kolęda!
Któż to mógł przewidzieć, że tak długo będzie,
Że Hitler we święta chodzi po kolędzie!
Wesoło świątkujemy, wspólnie się radujemy
Hej, kolęda, kolęda!
Nie, narzekaj żono, żeś sama została,
Niejedno małżeństwo wojna rozłączyła.
Nie martw się żoneczka, Jezus we żłobeczku
Hej, kolęda, kolęda!
Żona z swemi dziećmi siada do wieczerzy,
Swoją drżącą ręką za opłatek bierze.
Opłatek rozdała, sama zapłakała
Hej, kolęda, kolęda!
85
Dzieci się pytają: Czego płaczesz, matka?
Pewnie nam na wojnie już zabili tatka!
Któż nam powinszuje, któż nas pożałuje
Hej, kolęda, kolęda!
Nie płaczcie sieroty, Pan Bóg jest nad wami.
Jezus się narodził między bydlętami.
On Się zajmie wami, boście sierotami
Hej, kolęda, kolęda!
A my w pogotowiu tu pozostajemy,
Bo niemieckie strzały w każdy dzień słyszymy.
Lata nad głowami i rzuca bombami
Hej, kolęda, kolęda!
Cały świat rozpacza, łzami się zalewa...
Anioł z nieba leci i „Gloryja!” śpiewa.
Jezus się narodził, on was oswobodzi
Hej, kolęda, kolęda!
Powyższy tekst został opublikowany przez etnografa Franciszka Kotulę książce
„Folklor słowny osobliwy Lasowiaków”, wydanej w 1969 roku na zlecenie Muzeum
Okręgowego w Rzeszowie. Jest to wersja kolędy śpiewanej jeszcze w czasie I Wojny
Światowej i zapamiętanej przez Stanisławę Fergisz ze wsi Wydrza w powiecie Łańcut,
a uaktualniona w okresie okupacji niemieckiej. Franciszek Kotula określa ją „jako
anonimową kolędę żołnierską”.
***
Inną kolędę nadesłała Irena Butkiewicz ze Stoczka k. Łukowa. Należało ją
śpiewać na melodię: „Jezus Malusieńki leży nagusieńki”. Tekst został wydrukowany w
książce, opracowanej przez Stanisława Swirkę - „Z pieśnią i karabinem”, wydanej w
1971 roku.
86
Jezus Malusieńki słowa: autor nieznany
na melodię: „Jezus Malusieńki”
Jezus Malusieńki, leży nagusieńki,
Nie dała Mu, bo nie miala, Matula sukienki.
Ale klaszcze w rączki i nie czuje drżączki,
A gdzie spojrzy, rozkwitają wonnej róży pączki.
A gdzie spojrzy, rozkwitają wonnej roży pączki.
Rad jest z całej duszy, patrzy - gdzie wiarusy?
A co spojrzy, to posyła rączką im całusy...
Bo ten Edek wkrótce, zagrał mu na dudce,
A ten Jasio we wtór brzęczy butelką po wódce
A ten Jasio we wtór brzęczy butelką po wódce
Wszystkim naokoło z nimi jest wesoło,
Nawet Panna wraz z Józefem rozchmurzyli czoło.
Jezus rad w swej szopce, na sianeczka kopce
I powiada: Matuleńko, to są dobrzy chłopcy,
I powiada: Matuleńko, to są dobrzy chłopcy?
Nie znam rodowodu tej kolędy, ale prezentują ją w tym zbiorku ze względu na
rzadko wykorzystywaną w latach wojny melodię „Pójdźmy wszyscy do stajenki”. Kolęda
opowiada o piechurze Macieju i ułanie Janku, którzy, by złożyć Małemu Jezuskowi dary
muszą pójść na „rozdobędę”, co oznacza w góralszczyźnie „zrobić wyprawę po zdobycz”
lub „wypad po zdobycz”. Może to być wskazówka, że kolęda powstała na Podhalu. Brak
jest również daty. Domyślam się, że pochodzi z 1943 roku, wtedy bowiem podobnych
kolędnaj więcej powstawało.
87
Pójdę jak na rozdobędę autor: nieznany
na melodię: „Pójdźmy wszyscy do stajenki”
Pójdę jak na rozdobędę,12
Dla Jezuska coś zdobędę
I pobieźem wraz z Maciejem
Kolędować do Betlejem
I pobieżem wraz z Maciejem
Kolędować do Betlejem.
Maciej - piechur mój znajomy,
Niesie chleba cztery kromy.
Może, Jezunio, pozwoli
żołnierskiego chleba, soli.
Może, Jezunio, pozwoli
Żołnierskiego chleba, soli.
Jak, tak prawdę powiedziawszy,
Upominek mam ciekawszy!
Bo Mu niosę tę flaszczynę
I machorki dobrą krzynę,
Bo Mu niosę tę flaszczynę
I machorki dobrą krzynę,
Jeśli Jezus, Pan łaskawy,
Będzie darów tych łaskawy,
To się z szczęścia roześmiejem
Ułan Janek wraz z Maciejem,
To się z szczęścia roześmiejem
Ułan Janek wraz z Maciejem!
***
Kolędy o treści żartobliwej, kolportowane w latach okupacji hitlero-wskiej,
pojawiały się dość często, zarówno poprzez ulotki powielane, jaki za pośrednictwem
przekazu ustnego. W 1943 roku w Warszawie pojawiła się jednokartkowa (2 strony)
właśnie taka ulotka, której autorem był Jerzy Dargiel ps. „Henryk” żołnierz Szarych
Szeregów. Jego szczegółowy życiorys zamieściłem przy kolędzie „Pana Jezusowa szara
kołysanka” W ulotce powielił cztery kolędy przez siebie napisane: „Dzisiaj w Betlejem”,
„Hej, kolenda, kolenda”, „Pana Jezusowa szara kołysanka” i „Hej, kolenda leluja”.
12 www.kolendy.jedrusie.org/pojde_jak_na_rozdobede.mp3
88
Ulotkę otrzymałem od Heleny Dargielowej z osobistego archiwum, nieżyjącego
już wówczas „Henryka” Do moich rąk trafił również mały kartonik, na którym ktoś
zapisał słowa wspomnianej kolędy, bez znaków pisarskich, a nazwiska zanotował
fonetycznie.
Hej, kolenda, kolenda... słowa: Jerzy Dargiel „Henryk”
na melodię: „Hej, w dzień narodzenia”
Hej, w dzień narodzenia Syna Jedynego,
Ojca przedwiecznego, Boga prawdziwego,
Wesoło śpiewajmy, chwałę Bogu dajmy,
Hej, kolenda, kolenda...
Zebrali się we trzech w mieście Teheranie,
mówili se Mister; Towarzyszu, Panie;
szumu narobili, wiele uradzili,
Hej,. kolenda, kolenda...
W gwiazdach wyczytali, że jeszcze nie koniec:
niechże świat ten grzeszny jeszcze trochę płonie!
niech się Hamburg wali, niech się Berlin pali,
Hej, kolenda, kolenda...
Parę bombek jeszcze rzucić w Gelsenkirchen,
niech posiedzi w schronie pod choinką Hitler;
a na czubku świerczka - Goering jak gwiazdeczka,
Hej, kolenda, kolenda...
89
Skoro trzej panowie gwiazdkę zobaczyli,
jako trzej królowie zaraz pospieszyli,
wysyłając przodem desantowe łodzie,
Hej, kolenda, kolenda...
Z dolarami, złotem, Eisenhover kroczy,
mirry cztery tony leci o północy,
kadzidlane dymy wiszą nad Berlinem,
Hej, kolenda, kolenda...
Goebbels nieboraczek nierychło przybieżał
śpieszno, ni tak ni siak, wszystkiego odbieżał,
nie miał w odwet co dać, kazali mu gadać,
Hej, kolenda, kolenda...
Dobył tak wdzięcznego głosu baraniego,
że się cały naród przestraszył od niego,
już uciekać myśli, lecz z gestapo przyszli,
Hej, kolenda, kolenda...
***
Pierwotnie miała tytuł „Kariera Adolfa Hitlera”. Ułożona została w grudniu
1942 roku, na terenie Niemiec, w Kolejowym Obozie Pracy Przymusowej Geitelde k.
Braunchweigu. Autorem był Jan Żytkiewicz. Pochodził z Łodzi, gdzie urodził się 27-go
stycznia 1922 roku. Jako ll-letni chłopiec musiał już zarabiać na życie w fabryce. Po
kampanii wrześniowej 1939 roku wrócił do rodzinnego miasta, ale w czasie jednej z
łapanek został zatrzymany i wywieziony do Rzeszy. W obozie założył zespół urządzający
wieczorynki i spotkania z piosenką. Układał wierszyki i piosenki. Prócz kolędy o karierze
Adolfa napisał tekst do melodii „Wśród nocnej ciszy” Słowa jednej z nich, zanotowane
na odwrocie fotografii w formie dedykacji, dotarły w 1943 roku do rodziny w
okupowanym kraju. Zmarł w kilka lat po powrocie do Łodzi.
90
Kolęda o karierze Adolfa słowa: Jan Żytkiewicz
na melodię: „Hej, w dzień narodzenia”
Hej, w dzień narodzenia Syna przedwiecznego,
Zaśpiewam kolędę malarza jednego.
Co nie chciał malować
Tylko chciał wojować,
Hej, kolęda, kolęda.
Wydawało mu się, że miał tęgą głowę,
Zawojował świata prawie, że połowę,
Buta w nim nadęta,
Wziął narody w pęta.
Hej, kolęda, kolęda.
Tak jak Neron Rzymian niegdyś przed wiekami,
Tak chce Hitler Niemców porobić panami,
Dla ludzkiej udręki
Dał im bat do ręki,
Hej, kolęda, kolęda.
Dziś w obozach śmierci ludzi zamęczają,
A tych co w cywilu głodem zadręczają,
Ludzie mrą jak muchy
Idą jednak słuchy!
Hej, kolęda, kolęda.
Że ze wszystkich frontów szwaby uciekają,
91
Sojusznicy siłą wielka nacierają,
Kończy się kariera.
Adolfa Hitlera!
Hej, kolęda, kolęda.
***
Dokładna data powstania kolędy - pastorałki nie jest mi bliżej znana. Ułożyli ją
partyzanci (zbiorowo?) z okolic Kraśnika Lubelskiego, którzy w 1943 roku, w pobliżu
wsi Szastarka, wykoleili niemiecki transport towarowy zdążający na front wschodni.
Jakie było ich zaskoczenie, gdy w rozbitych wagonach (bez eskorty Wehrmachtu)
zamiast spodziewanego sprzętu wojskowego znaleźli jedynie sól przeznaczoną dla
niemieckich kuchni polowych. To zdarzenie stało się tematem żartobliwej, a miejscami
nawet dosadnej kolędy, którą śpiewano na melodię znanej pastorałki „Wziął Walek kozę
na powróz, prowadzi do Pana...” Tekst otrzymałem, za pośrednictwem Barbary Sroki-
Hrynkiewicz, od KrystynyDec.
Kolęda partyzancka słowa:. autor nieznany
na melodię pastorałki: „W tej kolędzie, kto tam będzie”
W tej kolędzie, kto dziś będżie, każdy się ucieszy,
a kto co ma dziś darować, niechże się pospieszy,
dać dary, tej miary (dla) partyzanta naszego,
by zdobyć przed śmiercią zbawienia wiecznego.
Kuba stary przyniósł dary, masła na talerzu,
92
a do tego jeszcze kurę gotowaną, świeżą,
wziął Tomek świeży chleb i jajeczko gęsie,
a Wojtek nie miał co, to karabin niesie.
Stasiek portki miał dziurawe, to wiechciami zatkał,
kawał słoniny odkroił od samego środka,
nasolił ją solą, co w pociągu była,
który partyzantka z szyn wykoleiła;
Nic, że czasem zamiast Niemców - sól z pociągu leci,
to nam przecież kiedyś słonko wolności zaświeci,
nie ważne czy to szwab, czy ich kalesony,
ważne by pociąg był na front wykolejony.
Niech będzie, niech będzie pociąg wykolejony,
niech będzie, niech będzie Hitler zwyciężony!
***
Ogromną popularność zyskiwały sobie przeróżne pastorałki, zwłaszcza w
obozach jeńców wojennych, a przede wszystkim w oflagu. II C Woldenberg. Wiesław
Mirecki w książce „Jeniecka melpomena”, opisując szopki wystawiane w tym obozie,
wspomina m.in.: „Głównym inicjatorem, twórcą,głową i sercem tej imprezy stał się Jan,
(mowa o artyście plastyku Janie Zamojskim - wyj. T.Sz.). Będąc współtwórcą
przedwojennej Szopki w Akademii Sztuk Pięknych odtworzył Jan z pamięci muzykę i
teksty części tradycyjnej, do aktualiów wojennych dobrał współautorów Edwarda,
Ziemowita i Waldka
Niestety, autor książki nie podaje nazwisk. Poza tym nie zawsze były to teksty
kolędowe. Pojawiały się również melodie z dawnych piosenek żołnierskich. Nadchodziła
gwiazdka, druga dla jeńców za drutami. Był grudzień 1940 roku. Szopka zaczynała się
akcentem lirycznym. Na scenę wchodziła Szarytka (jeniec przebrany za siostrę zakonną)
i śpiewała delikatnym głosem „Kolędę Szarytki” na melodie żołnierskie sprzed wojny.
„Szarytka uosabiała czuwające z dala nad nami, jeńcami, wszystkie siły dobre” - zaznacza
Wiesław Mirecki. Dopiero później następowała część na melodie kolędowe i
pastorałkowe.
Kolęda Szarytki słowo: autorstwo zbiorowe
na melodie: „Wojenko, wojenko” i „Rozkwitały pąki białych róż”
Wojenko, wojenko, jakaś ty szalona,
On ginie na polu, on ginie na polu,
W domu ginie ona.
93
Wojenko, wojenko; coś zrobiła z nami?
Tylu leży w grobie, tylu leży w grobie,
Reszta za drutami.:.
Przeszło lato, jesień, zima znów,
Przepłynęło wiele pustych. słów,
Trwa bez przerwy ten śmiertelny tan,
Coraz więcej nędzy coraz więcej ran.
W krwi i ogniu stoi cały świat,
Wciąż się tarza w bólach rodząc nowy ład.
Dokąd przyjdę wszędzie smutna twarz,
Wiem, ty także smutek w serc. masz,
Lecz pamiętaj, smutek to twój wróg
Musisz go zwyciężyć, abyś przetrwać mógł,
Dla żołnierza, ciężkiej próby chrzest
Dumą i radością zawsze był i jest.
W świecie, wszystko mija, chcesz, czy nie
Miną, także wojny twarde dnie,
Przyjdzie wiosna, znów zakwitnie bez,
Rąk twych będzie trzeba, a niee twoich łez.
I pokażesz wtedy coś jest wart,
Ogień spala szmaty - stali daje hart!
94
Grudzień to jest miesiąc taki (żartobliwa wiązanka kolędowa)
słowa: ułożone zbiorowo
na melodie: różnych kolęd i piosenek
Grudzień to jest miesiąc taki
Gdy z gwiazdą chodzą chłopaki
Bóg się rodzi, szwab truchleje,
Że Stalin Europę zaleje.
Ryczą se kolędy słodko
I dalej wędrują z szopką.
Bracia patrzcie jeno, jak niebo goreje,
Co też nad Berlinem „naszym” się to dzieje?
Zagrzmiało, runęło,
Wszystko się wali,
Komunikat głosi, że ich nerwy ze stali!
Kaczka pstra, dziatki ma,
Siedzi sobie na kamieniu
Trata - ta...
Jakaż to gwiazda pięcioramienna
Na Bliskim Wschodzie tak lśni?
Goebbels przemawia, ciesz się narodzie,
Wszak to ostatnie twe dni.
Mędrcy świata w Białym Domu
Nad czym tak radzicie?
Czy w czterdziestym ósmym roku
Już wojnę skończycie?
Lili, syneczku, lili,
Frank Ciebie do snu utuli,
Frank, niemiecki wróg Kościoła
Włożył komżę i na Mszę woła:
„Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Błogosław tę Ge - Ge miłą,”
W dobrym....stanie, w dobrym bycie
Wspieraj nam niemiecką siłę.
Bo kochanie jeśli nie,
To Ci Hitler głowę utnie!”
Herod aż zębami zgrzyta,
95
a to ci konkurencyja brzydka!
Nowy Rok bieży,
Już w gruzach leży
Benita wspaniałe dzieło.
Aniołowie się radują.
Pod niebiosa wyśpiewują,
Gloria, gloria in exelsis Deo!
No chłopaki, góral w garść,
Na dziś kolędy tych już dość.”
M. Abramowicz w swej pracy magisterskiej na temat piosenek ulicznych i kolęd
okupacyjnych zaznacza, że powyższy tekst został odpisany z czasopisma podziemnego
„Sowizdrzał”, wychodzącego we Lwowie. Numer nosił datę - styczeń 1944 roku. Być
może, że montaż kolędowo-pastorałkowy, przedstawiony w „Szopce” jeńców wojennych,
przedostał się za druty obozu i powędrował aż tak daleko? Być może. Dla Polaków nie
istniały rzeczy niemożliwe.
Przytoczę jeszcze dwie pastorałki z jenieckich szopek, wystawianych w obozach
żołnierskich w latach 1940-1945. Niestety nie udało mi się ustalić ich autorstwa ani też,
na jaka melodię były śpiewane. Myślę, że Warto je jednak zacytować.
Śmiech diabła słowa: nieznane
melodia: nieznana
Cha, cha, chyba!
A wiecie ludzie z czego się śmieję?
Bo mi się na tym świecie bardzo dobrze dzieje!
Od czasu kiedy Ewie nawarzyłem piwa, -
Nie miałem takiego, jak obecnie żniwa!
Płomienie objęły świat,
Czlowiek człowiekowi kat,
W gruz się walą wsie i miasta,
Pół Europy w ruinie,
Starzec, dziecko czy niewiasta
Jednako ginie.
Czem mordowanie przez Heroda dziatek
Wobec dzisiejszych jatek?
Piekło dzisiaj plon swój kosi,
A na diabelskiej osi
96
Kręci się świat w koło...
Wesoło mi dziś, wesoło...
Hop, dziś, dziś! Hop, dziś, dziś!
I jeszcze jedna piosenka z jenieckiej Szopki, wystawionej w obozie jeńców
wojennych w Woldenbergu IIC. Nie znam nazwiska autora. Śpiewano ją na melodię
piosenki „Jest kraina”.
Jest kraina - w tej krainie
Jest kraina - w tej krainie
Ogrodzony drutem świat,
Gdzie przy piwie i przy winie
Siedzieć można choć sto lat.
Wszystko tam jest nadzwyczajne,
Życie płynie jak we śnie,
Dobra służba, żarcie fajne,
Opierunek i te de.
Foteliki i urzędy
Jak za dawnych dobrych lat,
Każdy szuka wyższej grzędy
Życząc, aby drugi spadł.
Zaniedbani naukowo
Mają tutaj istny raj,
Da posadę im morową
Lager - dyplom Oflag zwei.
Nasze życie licho, biednie
Odda w szopce piosnka, gest
A gdy komu mina zrzednie
Niechaj krzyczy: byczo jest!
Żart niewinny to nie powód,
By na kwintę spuścić nos.
Daj wyższości swojej dowód
I keep smiling - śmiej się w głos!
97
OPOWIEŚĆ SZÓSTA
W słowie poprzedzającym ten zbiorek kolęd zacytowałem jedną ze zwrotek
prześlicznej „Lulajże, Jezuniu na polskiej ziemi”. Wracam teraz do owego ulotnego
druku, który ukazał się w Warszawie, w grudniu 1943 roku pod znamiennym tytułem:
„Lulajże, Jezuniu na polskiej ziemi. Cztery aktualne pieśni kolędowe na ostatni rok
wojny”. Jakże był zbieżny z wydawnictwem KOPR (Konspiracyjnej Propagandy AK),
który to druk ukazał się również w grudniu 1943 roku i nosił tytuł „Cztery aktualne pieśni
kolędowe na ostatni rok wojny”.
Autorem wcześniej przytoczonego zbiorku był członek organizacji ludowej
„Racławice” - nauczyciel Władysław Sala. Powieloną broszurkę wydano pod
kryptonimem Stowarzyszenie Grajków Wędrownych „Zaranie”.
***
Lulajże, Jezuniu, na polskiej ziemi słowa: Władysław Sala „Zawieja"
na melodię: „Lulajże, Jezuniu”
Lulajże, Jezuniu, Dziecino Boska, 13
Dziś cała ku Tobie garnie się Polska!
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Nie złoto, nie mirę, lecz ojców prochy,
Niesiemy Ci w dani na dzień głodowy!
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
13 www.kolendy.jedrusie.org/ lulajze_jezuniu.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/ lulajze_jezuniu_2.mp3
98
Przyjm w darze najdroższe nasze pamiątki,
Ojców, Braci naszych, drogie nam szczątki.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Lulajże, Jezuniu, wygnany z Rzeszy,
A zostań, gdzie każdy Tobą się cieszy.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Posłuchaj , Dziecino, rozpaczy matek,
Płaczu i jęku katowanych dziatek.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Popatrz no, Jezuniu, w oczy sieroce,
Skróć mękę niewinnych, ich krwawe noce.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Racz spojrzeć, Dziecino, na więzień mury,
Promyki wolności rzuć tam przez chmury.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Są to zorze krwi, męki bez końca,
Zanieś im radosne promienie słońca.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Błogosław Ojczyznę na chwilę krwawą,
Błogosław cierpiącą naszą Warszawę.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Spraw, Boża Dziecino, by w tej pożodze
Odnalazł się naród na jednej drodze.
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
99
Na gruzach wsi i miast niechaj wyrosną,
Wspaniałe osady tętniące wiosną. Lulajże,
Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
A gdy nam wolności zorza zaświeci,
Zakrzykną znów starzy, a z nimi dzieci:
Lulajże, Jezuniu, na Polskiej Ziemi,
Choć chłodno i głodno, lecz między swymi.
Autor tej kolędy urodził się w 1904 roku. Z wykształcenia był pedagogiem. W
1924 roku przybył z Warszawy na Śląsk i ,,przeżył tu najpiękniejszą przygodę swego
życia”. Głęboko pokochał tę „czarną ziemię” (cytuję jego słowa - T. Sz.). Uczył w
szkołach, zakładał świetlice dla bezrobotnych, chóry i amatorskie teatry. Założył Związek
Młodzieży Powstańczej i pisał o dziejach Powstań Śląskich. Wydał kilka broszur o
pieśniach z tamtych lat. Potem wrócił do Warszawy, gdzie zastała go wojna. W latach
100
okupacji działał w ludowej organizacji podziemnej „Racławice”. W tym czasie wydał
kilka druków podziemnych takich jak: „Chłopska Pieśń Wyzwolenia” pt. „Wraca do nas
Orzeł Biały” i „Wielkanocne biją dzwony”. Po wojnie, gdy już nie pracował jako
nauczyciel, założył pierwszy Uniwersytet dla Rodziców, dając początek Uniwersytetowi
Trzeciego Wieku. Wydał też kilka książek, a wśród nich wzruszającą opowieść: „Do
powstańców śląskich młodych zaciągają”. Taki jest skrócony życiorys człowieka, który
całe życie poświęcił pracy pedagogicznej, a w latach najtrudniejszych, wojennych,
patriotycznej twórczości. Przytoczmy tutaj jeszcze trzy następne kolędy jego pióra.
Gruchnęła, runęła pruska potęga
słowa: Władysław Sala „Zawieja"
na melodię: „Zagrzmiała, runęła w Betlejem ziemia”
Gruchnęła, runęła pruska potęga,
A ręka karząca Rzeszę dosięga.
Zagrzmiała, runęła ognia ulewa
I horda krzyżacka do schronu zwiewa.
Pan Adolf do Duce woła w przestrachu,
Poratuj braciszku, poratuj brachu -
Benito, Benito! powiedz dla Boga,
Gdzieściewy, gdzieściewy, gdy w Rzeszy trwoga!
Nie bój się, nie bój się deszczu ze stali,
Jak nas upolują, czmychniemy dalej -
Nie bój się! Nie bój się, kochany bracie,
Gdy wszyscy zawiodą, gestapo macie.
Pan Churchill z Rooseveltem gdzieś tam w branie,
Szykują Germańcom ostatnie lanie -
Polacy, Francuzi, wolne narody
W podziemiach już krzeszą znicze swobody.
Dobrze ci, dobrze ci siedzieć tu w schronie,
U ciebie już plajta, a Berlin plonie -
101
Podbite narody ciągle się burzą,
A znaki na niebie coś złego wróżą.
Do szopy dziś ludy raźno się spieszą,
O głodzie i chłodzie, boso i pieszo.
Przez wioski, przez miasta, polską krainą
Kolędy sarmackie znów w niebo płyną.
Przez zapory w ogniu, w dymie, w mgławicy słowa: Władysław Sala „Zawieja”
na melodię: „Przybieżeli do Betlejem pasterze”
Przez zapory w ogniu, w dymie, w mgławicy,
Przylecieli ponad Rzeszę lotnicy,
Rzesza się cała pali,
Płonie w morzu stali,
Dzień i noc, pruska noc.
Już w ulewie płonącego żelaza,
Ginie w gruzach hitlerowska zaraza.
Rzesza się cała pali... itd.
Płoną w ogniu wielkie hale, śmigieł stos,
A w piwnicach rozpaczliwy jęczy głos:
Rzesza się cała pali... itd.
102
Giną w gruzach dziś kuźnice rozboju,
Braknie armat, braknie czołgów do boju.
Rzesza się cała pali... itd.
Przed potęgą aliancką w pokorze
Drży po polach naród zabójców - O, Boże!
Rzesza się cała pali... itd.
Gestapowce rozjuszone niczym psy,
Klną na naród, na Hitlera, na los zły.
Rzesza się cała pali... itd.
Za Warszawę, Londyn, Tunis, Stalingrad,
Wali w Rzeszę bez ustanku stali grad.
Rzesza się cała pali... itd.
Przez zapory w ogniu, w dymie, w świetle gwiazd,
Płyną orły ze sarmackich starych gniazd.
Rzesza się cała pali... itd.
Niech nas więcej już frasunki nie toczą,
Zaśpiewajmy z lotnikami ochoczo:
Rzesza się cała pali... itd.
Gdy w Berlinie ginie marnie wieczny wróg,
Niechaj zabrzmi znów nad Polską głośny róg:
Rzesza się cała pali... itd.
Przez spalone polskie sioła, w wielki świat,
Niech z radością dziś zawoła syn i brat:
Rzesza się cała pali,
Płonie w morzu stali,
Dzień i noc, pruska moc.
***
103
Wśród nocnej ciszy słowa: Władysław Sala ,,Zawieja”
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi, 14
Wstańcie Rodacy Polska się rodzi!
Orły pruskie pozrzucajcie,
Do szeregów pośpieszajcie
Gdzie ludu jest moc.
Wdowy, Sieroty otrzyjcie swe łzy,
Oto spełniają się już Wasze sny:
Z krańców świata, gdzieś zza morza
Idzie ku nam złota zorza,
Idzie Święta Noc...
Idą szeregi z polskich podziemi,
Na ich sztandarach krew się czerwieni,
Idą do Cię, Chryste Panie,
Na wielkie ludu powstanie,
Idą w święty bój.
Bracia, Rodacy, podnieście czoła!
Ojczyzna droga do czynu woła!
Do oręża, do łopaty
Przeciw czołgom, na armaty,
Dumnie idźmy wraz, dumnie idźmy wraz.
Wspólnym ramieniem, zgodnym rytmem serc,
Wznieśmy Ojczyźnie dziś tysiące twierdz!
Mózgiem, sercem i rąk siłą, •
Odbudujem Polskę miłą,
Nasz ojczysty dom, nasz ojczysty dom.
Wśród nocnej ciszy, w niebo płonące
Modlitwy ludu biją gorące,
Przyjm w ofierze, Dziecię Boże,
Gdańsk i Gdynię, Śląsk, Pomorze,
Cały Polski Kraj, cały Polski Kraj!
14 www.kolendy.jedrusie.org/wsrod_nocnej_ciszy.mp3
104
Melodia kolędy „Wśród nocnej ciszy” zyskała taką samą popularność jak pieśń
„Bóg się rodzi, moc truchleje”. Do niej układano teksty nowe już w czasie I wojny
światowej, układano je także w latach drugiej wojny, a zwłaszcza w czasie hitlerowskiej
i sowieckiej okupacji; w kraju i poza jego granicami. Józef Andrzej Teslar, który w
okopach Legionów Piłsudskiego, kiedy formowany był 4 pułk piechoty, a były to lata
I Wojny Światowej, zanotował tekst, któremu dał tytuł „Kolęda Czwartaków”.
Kolęda Czwartaków słowa: Józef Andrzej Teslar
na melodię: Wśród nocnej ciszy
Zbawiciel przyszedł dzisiaj w okopy,
Więc go zaprośmy na nasze snopy,
Niechaj z Nim po krwawej pracy
Kolędują dziś wojacy,
Tu w polu Czwartacy.
Drży On tu z zimna, nie ma koszuli,
Niechaj Go Czwartak płaszczem otuli...
Niechaj Pan tu prawem starem,
Nie wzgardzi tym naszym darem,
Dzieląc się sucharem.
W głowach tornister nie bardzo gniecie,
Pieluszki suszymy Mu na bagnecie,
I zapalmy ogień w rowie,
I zasiądźmy - kompanowie,
Słuchajmy, co nam powie.
Powiedz nam, Jezu, przy tej kolędzie,
105
Co też to z biedną Twą Polską będzie?
W polach wszystko nam marnieje,
W sercach gasną nam nadzieje,
A krew wciąż się leje.
Powiedz nam, Jezu, co też tam w domu?
Zapewne płaczą dziś po kryjomu...
Pociesz ich o, Jezu Panie,
Okaż im Swe zlitowanie,
Bo nam sił nie stanie!
My Ci w ofierze niesiem swe rany,
Przyjm Ty te skarby, Jezu Kochany!
Nad nami wznieś Ty swe dłonie,
I błogosław nasze bronie
W Ojczyźnie w obronie.
Niech się Twa dobra okaże wola,
Błogosławiąca te krwawe pola!
Wolności nam otwórz bramy,
Niechaj Polskę odzyskamy,
Czwartacy Cię błagamy!
***
Wspominany już wcześniej kpt. Adam Kowalski, przeszedł cały szlak bojowy
polskiego żołnierza w czasie II wojny. Po kampanii wrześniowej 1939 roku, poprzez
Rumunię, Węgry, Francję dotarł wreszcie do Szkocji. W czasie pobytu na emigracji
przypomniał sobie kolędę z dawnych lat swej twórczości, którą opublikował w 1937 roku
w tomie „100 pieśni żołnierskich”. Zmodyfikował ją nieco i upowszechniał w polskich
jednostkach stacjonujących w Szkocji.
106
Wśród nocnej ciszy słowa: Adam Kowalski
na melodię: „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi,
Wstajcie żołnierze, Bóg się wam rodzi.
Jak na alarm powstawajcie,
Wszyscy biegiem pospieszajcie
Przywitać Pana.
Poszli, znaleźli, Boga poznali,
Broń przed nim pięknie sprezentowali.
Jako Bogu cześć oddali:
Czołem, Jezu! - zawołali
Z wielkiej radości.
Ach, witaj Zbawco, z dawna żądany,
Przez wszystkie pułki tak wyglądany,
Na Ciebie calutkie wojsko
Czekało, a Tyś tak swojsko
Nam się objawił.
I my czekamy na Ciebie Pana!
Przywiódł nas tutaj głos kapelana.
Przyjmij, Jezu, dar wojskowy;
Pełniutki wóz taborowy
Chleba i wina.
Pienia aniołów brzmią pod niebiosy,
Ale głośniejsze żołnierskie głosy.
Gdy wesoło zaśpiewali.
To świat cały przekonali.
Że pokój będzie!
107
***
W różnych okolicznościach i w różnych miejscach powstały kolędy na tę
melodię. Były wśród nich także kolędy, jak się dziś mówi, „sybirackie”, tworzone przez
Polaków zesłanych poza nasz kraj przez NKWD. Niektóre zostały zapisane, przez tych,
którzy powrócili z łagrów do kraju. Mam w swych zbiorach taką jedną z datą 1941 roku.
Jest bezimienna.
Wśród nocnej ciszy słowa: autor nieznany
na melodię: Wśród nocnej ciszy
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi,
Wstań Sybiraku, Bóg nam się rodzi,
Idzie do nas śnieżną nocą,
Pośród gwiazdek co migocą
Nad naszą dolą.
Mateńka Boża gdzieś z niebiosów bram,
Niesie Syneczka i podaje nam,
A Dziecina Boża Święta
Już wyciąga swe rączęta
Błogosławiąc nam.
Nad każdym sercem, co płacze w męce,
Wyciąga Jezus rączki dziecięce
I utuli łzy tęsknoty,
Promie łaski niesie złoty
Do zbolałych serc.
I cudną nocą niechaj czuwa lud,
Wstępach Sybiru spełni się ten cud.
Że w tej śnieżnej burz kurzawie
Polska przyśni się na jawie
Jako Boży dar, jako Boży dar!...
Może obecnie Ci, którzy należą do Związku Sybiraków, pomogą ustalić rodowód
tej kolędy?
***
108
Wśród nocnej ciszy słowa Jan Żytkiewicz
na melodię „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi,
Po wielkich Niemcach już bieda chodzi!
Ludzie głodem przymierają,
Wielkie Niemcy przegrywają,
Przyjdzie zemsty gniew.
Ach! przybądź wolność tak pożądana,
Wyzwól nas, Panie, spod rąk tyrana.
Coś się narodził tej nocy,
Wyrwij nas z Hitlera mocy,
Prosimy Ciebie.
Po całym świecie dziś się tułamy,
Lecz Tobie, Panie, z serca ufamy,
Że zagoisz rany, blizny,
Wskażesz drogę do Ojczyzny,
Panie Jezu nasz.
Autor ułożył słowa w grudniu 1942 roku w czasie pobytu na przymusowych
robotach w III Rzeszy. Bliższe informacje o J. Żytkiewiczu umieściłem przy „Kolędzie o
karierze Adolfa”.
Jak wiadomo, hitlerowcy włączyli Łódź do tzw. „Reichu”. Tysiące Polaków
wysiedlili do Generalnej Guberni, setki zamknęli w więzieniach i wywieźli do obozów
zagłady. W mieście, które przed wojną zamieszkiwało tysiące Żydów utworzyli getto, w
którym zamordowali ponad 40 tysięcy ludzi. Perfidia Niemców przeszła wszelkie ludzkie
wyobrażenia. Obok getta założyli obóz dla polskich dzieci od 6 do 16 lat. Były one
przeznaczone na tzw. „rasę”. Gestapowcy sprawdzali czy mają rysy nordyckie i
niebieskie oczy, każdemu dziecku mierzyli głowę i następnie wysyłali do niemieckich
rodzin, do Rzeszy, by tam zapomniały swej polskości i wychowywały się na Niemców.
Słabsze po prostu zabijali. W pamięci dzieci, które ocalały, zachował się obraz
gestapowca Augusta, najbardziej okrutnego oprawcy spośród strażników. Zabijał z zimną
krwią. Obóz mieścił się przy ulicy Przemysłowej. Jest tam teraz park i pomnik.
Przedstawia pęknięte serce, w środku którego stoi małe, nagie dziecko. Jest to jeden z
najbardziej dramatycznych pomników poświęconych czasom wojny.
Tekst kolędy znalazłem w maszynopisie książki Adama Dzięgielewskiego (był
więźniem w obozie przy ulicy Przemysłowej) z Wrocławia. Jego praca nosi tytuł:
„Dziecko wydarte sercu matki”. Czy zdołał ją wydrukować? Nie wiem. Maszynopis
109
udostępniło mi Wydawnictwo Łódzkie. Dzięgielewski pisze, że kolędę ułożył Bruno
Baryła i zaprezentował im, małym więźniom, po jednym z obozowych apeli w grudniu
1943 roku. Śpiewali ukradkiem, by nie odkryli tego kapusie.
Wśród nocnej ciszy słowa: Bruno Baryła
na melodię: „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi,
Wstańcie więźniowie, bo August wchodzi,
Czym prędzej się ubierajcie
I na zbiórkę pospieszajcie
Przywitać panów.
Poszli, znaleźli dzieciątko martwe,
Które zostało matce wydarte.
Widząc Niemcy zawołali I
w getcie go pochowali
Z wielkiej radości.
Ach, Ty nasz Zbawco, tyle żądany,
Wciąż tu na Ciebie my wyglądamy,
Czekając na Twe zbawienie,
Kiedy nasze wyzwolenie?
I skończy się zły los.
***
W latach okupacji Niemcy uruchomili szwalnię, w której zatrudniali przymusowo
wyłącznie kobiety Polki. Zszywały one skrawki skórek króliczych i baranich w formę
dywanów, które zarząd fabryki wysyłał na front wschodni. Opatuleni w nie żołnierze
Wehrmachtu chronili się przed mrozem. Przed świętami Bożego Narodzenia robotnice
otrzymywały dwa tygodnie tzw. „urlopu”, ale każda z nich dostawała do domu 10 kg.
tych skórek do zszycia. Przeto w dzień mogły się zajmować domem rodzinnym, a w nocy
szyły. Kolędę przekazała Anna Jasiewicz z Ozorkowa. Czy ona była autorką, trudno mi
było ustalić, nie znam też roku, w którym ją ułożono.
110
Wśród nocnej ciszy słowa: autor nieznany
na melodię: „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy, gdy już wszyscy śpią,
My, robotnice, kończym pracę swą
I tak bardzo się spieszymy,
Bo dywany skończyć chcemy,
By w dzień wolnym być.
Pracowałyśmy prawie pół roku,
Tak czekałyśmy tego urlopu,
A taki nam urlop dali,
Że ze śmieci szyć kazali
Po dziesięć kilo.
Kochane Polki się nie zrażajmy,
Wszystkie rozkazy chętnie spełniajmy.
My to wszystko przetrzymamy
I z radością zaśpiewamy:
Bóg nam się rodzi.
***
Inną kolędę na tę samą melodię nadesłała do redakcji „Nowa Wieś” Marianna
Dworczyk z Gosławic w powiecie łowickim. Niestety i tu brak bliższych informacji, kto
ułożył tekst i w którym roku. Kolędę udostępniła mi Barbara Sroka-Hrynkiewicz.
Wśród nocnej ciszy smutne nowiny słowa: autor nieznany
na melodię: „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy smutne nowiny
Niemiec wywłaszcza polskie rodziny
Czym prędzej się wybierajcie
Do obozu pospieszajcie!
Na głód i nędzę.
Rodzinne progi opuszczać trzeba
Nie zabierając ni skiby chleba,
111
A w obozie wiązka słomy
Każdy leży zasmucony
Znikąd pomocy.
Dużo Polaków namordowali
I po kryjomu ich pochowali,
Lecz świat o tym się dowiedział
Polak zemstę zapowiedział
Pomagaj Boże!
Hitler z Berlina daje rozkazy
Szturmowcy łamią krzyże, obrazy,
Co pradziadkowie postawili
To szturmowcy obalili.
Boże ukaraj!
***
W tomie reportaży Konrada Braulińskiego „Zielony talizman. Z dziejów I
Samodzielnej Kompanii Commando 6th Tropp”, który wydano w 1946 roku w Bolonii,
natrafiłem na kolędę pióra Bolesława Świtalskiego. Zarówno autor kolędy, jak i autor
reportaży byli żołnierzami II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie pod
dowództwem gen. Władysława Andersa.
Kolęda słowa: Bolesław Świtalski
na melodię: „Wśród nocnej ciszy”
Wśród nocnej ciszy, wskroś czarnych godzin
Przez mglistą trwogę ku dniowi brodzim.
Śpiewać dzisiaj nie będziemy
Przywarci czujnie do ziemi
Naprzeciw wroga.
W milczeniu głuchym ruin bronimy -
Z dawnego świata tylko ruiny.
Ale z szpiku naszych kości
Rozprzestrzeni się, rozprości
Nowy, cudny świat.
112
Przebacz nam, Jezu, za mroczne twarze
I że Ci piosnki nie niesiem w darze.
Zbliż swą dłoń do piersi naszej,
Tam Ci wszystko wytłumaczy
Jej pospieszny szept.
***
Był wieczór wigilijny 1940 roku. W obozie polskich jeńców wojennych, w
baraku Arbeitskomando nr 38, w miejscowości Wildflecken w Bawarii, wystawili nasi
żołnierze Szopkę. Ów obóz podlegał niemieckiej komendzie Stalagu IX A w Zigienhain,
opodal miasta Kassel. Fragmenty Szopki opublikował Teodor Niewiadomski w
„Tygodniku Powszechnym” pt. „Jenieckie pastorałki”.
Kolędę na melodię „Wśród nocnej ciszy” rozpoczynał duet konspiratorów,
przedstawicieli Polski Walczącej. Ona z gazetką w ręku (żołnierz przebrany za
dziewczynę), on dumnie potrząsający kaburą z rewolwerem. Duet śpiewał pierwszą
zwrotkę, zaś Matka Boska (również żołnierz ucharakteryzowany na kobietę), jak widać
dobrze zorientowana w życiu okupowanej Warszawy, nuciła zatroskana cztery wiersze z
drugiej zwrotki. W tym momencie zbliżał się do żłobka gruby pan z cygarem, czyli
Churchil. Na jego widok święty Józef, postukując do taktu laską, śpiewał trzy końcowe
wiersze.
Duet z Warszawy:15
Wśród nocnej ciszy
głos się rozchodzi:
Uważaj, Jezu,
Hitler nadchodzi!
Czym prędzej się zabierajcie,
do Warszawy uciekajcie,
Tam Ha ma stracha!
Matka Boska:
Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi:
W Warszawie buda: głośno zawodzi...
Święty Józef:
Czym prędzej się pośpieszajcie,
Adolfowi w tyłek dajcie
Mocno z Zachodu!
15 www.kolendy.jedrusie.org/duet_z_warszawy.mp3
113
114
115
OPOWIEŚĆ OSTATNIA
Kończę opowieści o kolędach i pastorałkach z lat 1939-1945 niezwykłym
utworem. Już było po Powstaniu Warszawskim. Polegli obrońcy polskiej Stolicy. Ich
cmentarze winien odwiedzać każdy młody Polak. Ci co ocaleli z płonącej i walczącej
Warszawy poszli na tułaczkę do obozów koncentracyjnych lub obozów jeńców
wojennych na tereny Niemiec. Tysiące cywilnej ludności zostały wygnane do Generalnej
Guberni. Niewielu z powstańców wróciło do Ojczyzny po zakończeniu wojny. Pozostali
na emigracji z wiadomych nam dzisiaj powodów. O tych, którzy polegli i o tych, którzy
przeżyli trwa pamięć naszego pokolenia odchodzącego na „wieczną wartę”. Byliśmy
przecież z nimi w latach walki o wolność kraju. Mam prawo powiedzieć, że się zaliczam
do tamtego pokolenia.
Zamykam więc te opowieści kolędą, która również była moim śpiewaniem, gdy
nastawała tzw. wolność.
Zapisałem dwie „metryczki” jej narodzin. Oto pierwsza: Było to w grudniu 1944
roku. Słowa do znanej powszechnie melodii napisała lekarka z Krakowa Hanna
Kołodziejska, pracująca w szpitalu zorganizowanym dla rannych powstańców w
Tworkach - Pruszkowie pod Warszawą. Tekst kolędy otrzymałem od Zofii Orszulskiej
ps. „Marta”, uczestniczki powstańczego szlaku bojowego od Woli do Placu Teatralnego
na Starówce. Przez Szpital w Tworkach przewinęło się po powstaniu ponad 5 tysięcy
rannych, zarówno żołnierzy Powstania, jak i cywilnych mieszkańców Warszawy. Wśród
rannych było bardzo dużo dzieci i dla nich „Marta” - pielęgniarka przygotowała
bożonarodzeniową Szopkę. Wtedy właśnie narodziła się „Kolęda powstańcza” do
melodii „Serce w plecaku”.
A oto druga „metryczka". Autorka listu skierowanego do Olgierda
Straszyńskiego, który opracowywał zapisy nutowe do mej antologii „Niech wiatr ją
poniesie”, a podpisująca się imieniem Wanda - napisała: „Grudzień 1944. Boże
Narodzenie. W szpitalu w Milanówku leżą ranni powstańcy. Nadeszła wigilia. Smutne
drzewko, smutne myśli i wtedy powstały słowa tej kolędy. Po wojnie, w latach
czterdziestych, nagrana została płyta. Ktoś kupił „Piosenkę o mojej Warszawie” Harisa
i niespodziewanie znalazł na drugiej stronie ową kolędę. Obecnie płyta jest unikatem...”
Dołączony do listu tekst został prawdopodobnie spisany z nagrania utrwalonego
na wspomnianej płycie. Brak w nim strofy zaczynającej się słowami: „Żołnierz niósł z
Warszawy serce”. Nie ma to jednak większego znaczenia.
116
Kolęda powstańcza słowa: Hanna Kołodziejska
na melodię: „Serce w plecaku”
Żołnierz drogą maszerował 16
I przez góry, lasy, polem.
Pastuszkowie go spotkali,
Do Betlejem wiedli społem.
A choć był zmęczony bardzo,
Ale spieszył się on wielce,
Bo w plecaku niósł Dzieciątku
Z Warszawy żołnierskie serce.
Tę kolędę, tę jedyną
Śpiewam dla Ciebie Dziecino,
Daj bym przetrwał wszystkie boje
I znów ujrzał miasto moje!
Za wolnością zatęskniony
Idę walczyć w obce strony,
Ale daj bym przetrwał boje
I znów ujrzał miasto moje!
Żołnierz niósł z Warszawy serce,
Serce młode i gorące,
Co walczyło w zapomnieniu
Przez słoneczne dwa miesiące.
Gdy w stajence się zebrali
Pany, króle, pastuszkowie,
Piękne dary poskładali,
A by Jezus wybrał sobie...
16 www.kolendy.jedrusie.org/zolnierz_droga_maszerowal.mp3
www.kolendy.jedrusie.org/zolnierz_droga_maszerowal_2.mp3
117
Tę kolędę, tę jedyną
Śpiewam dla Ciebie Dziecino,
Daj bym przetrwał wszystkie boje
I znów ujrzał miasto moje!
Za wolnością zatęskniony
Idę walczyć w obce strony,
Ale daj bym przetrwał boje
I znów ujrzał miasto moje!
118
A w stajence za wszystkimi
Młody, ale pełen sławy,
W mundurze zniszczonym bardzo
Stał polski żołnierz z Warszawy.
Dzieciąteczko go poznało,
Uśmiechnęło się do niego
I spośród darów wybrało
serce żołnierza polskiego!
Tę kolędę, tę jedyną
Śpiewam dla Ciebie Dziecino,
Daj bym przetrwał wszystkie boje
I znów ujrzał miasto moje!
Za wolnością zatęskniony
Idę walczyć w obce strony,
Ale daj bym przetrwał boje
I znów ujrzał miasto moje!
119
SŁOWO KOŃCOWE
Zbieractwu kolęd i pieśni z lat wojny poświęciłem pokaźną część mego życia.
Byłem partyzantem Oddziału „Jędrusia”, który utworzył Władysław Jasiński na Ziemi
Tarnobrzesko - Sandomierskiej. Uważałem, że wielu moich Kolegów, Towarzyszy
partyzanckiej doli, potrafi lepiej ode mnie opisać tamten czas. Mnie frapowała pieśń,
która nam w „życiu leśnym" towarzyszyła w chwilach dobrych i w chwilach złych. Jej
też, znanej z imienia i bezimiennej, poświęciłem tę broszurę. W mej pamięci pozostanie
na zawsze ostatnia wigilia w Górach Świętokrzyskich w grudniu 1944 roku, kiedy wśród
dobrych ludzi, wspaniałych Polaków, którzy nas przygarnęli do swych domów w tę
Świętą Noc i dzielili się z nami „leśnymi chłopcami” opłatkiem.
Pozostanie we mnie na zawsze pasterka w cudownym, drewnianym kościółku,
we wsi Tarczek, w którym wraz z miejscowymi chłopami śpiewałem na całe gardło „Bóg
się rodzi, moc truchleje”...
Front w grudniu 1944 roku trwał w zimowych legowiskach zaledwie 20
kilometrów od tej wsi. Niemcy nie wychylali się z zaśnieżonych okopów i ziemianek.
Chyba czuli, że Rosjanie niebawem na nich uderzą. Zima była śnieżna i potwornie
mroźna, dochodziło w dzień do 31 stopni minus. Rosjanie takie zimy lubili. I rzeczywiście
13 stycznia runął front. 16 stycznia 1945 roku Rosjanie już zajęli wsie w Górach
Świętokrzyskich.
NKWD wiedziało, gdzie są partyzanci z AK. Musieliśmy uciekać. Szliśmy przeto
przez zasypane śniegiem polne dróżki, omijaliśmy nie rozbrojone pola minowe i
unikaliśmy spotkań z sowieckim wojskiem, bo zaczepiali i pytali: „Wy adkuda?”
Odpowiadaliśmy: „My z okopów, gdzie nas Germańcy trzymali...”
Dobrze, że byli to zwykli żołnierze, a nie ci, co tropili akowców. Wracaliśmy
przeto pod strachem Boga do naszych domów rodzinnych, chociaż nie wiedzieliśmy czy
istnieją, a nasi najbliżsi czy żyją. Wracaliśmy niejako bohaterowie, lecz jako
„łachmaniarze”, bez żołnierskich mundurów. Rozumieliśmy, że akowcy przegrali tę
wojnę...
Kiedy w zadymce śnieżnej pokonywaliśmy kilometry, a do Tarnobrzega dążyło
nas pięciu, śpiewaliśmy sobie: nasz „Jędrusiowy Hymn”:
120
Kto życie ze śmiercią sprzęga,
ten prawo ma gwizdać na ten świat.
Nam nie straszna germańska potęga,
a kula nam w czerepie wierny brat!
Niekiedy nuciliśmy kolędę ,,Bóg się rodzi”. I właśnie wtedy postanowiłem, że
jeśli przeżyję, tę kolędy i pieśni spiszę, i przekażę przyszłym pokoleniom, aby stały się
ich narodową własnością.
Uwaga: W tytułach i treści kolęd zachowano pisownię oryginalną!
121
LIST OTWARTY do Szanownych Czytelniczek i Czytelników
Sądziłem, że „Słowo końcowe” stanowić będzie klamrę dla mych opowieści o
wojennych kolędach i pastorałkach. Doszedłem jednak do wniosku, że winienem uczynić
jeszcze jedno, bardzo osobiste, wyznanie. Nadaję mu formę listu do Osób z mego,
okupacyjnego pokolenia, jak również i do Tych, którzy w czasie powojennym stawali się
ludźmi dorosłymi.
Zdaję sobie sprawę, że każdy Polak ma w swym życiorysie piękne lub bardzo
smutne przeżycia związane z Wigiliami i Bożym Narodzeniem. W czasach, kiedy Niemcy
i Rosjanie „władali” naszym krajem, do polskich domów przychodziły tragiczne
zawiadomienia o śmierci najbliższych w obozach zagłady, w więzieniach, o
rozstrzeliwaniach na ulicach, o dramatycznych losach partyzantów.
Ja także je miałem. Nie zanotowałem ich wtedy i nie zapisałem do dzisiaj. Żałuję
również ogromnie, że w czasie spotkań (już oczywiście po wojnie) z autorami i
kompozytorami zamieszczonych tutaj kolęd, nic zadawałem im sakramentalnego pytania:
„jaki obraz pozostał w ich pamięci z owych Bożonarodzeniowych wieczorów?”.
Tylko w nielicznych biogramach coś niecoś na ten temat wspominam. Lecz
wiem, że mego błędu już nie zdołam naprawić.
Kiedy po wojnie udawało mi się spotykać z autorami i kompozytorami żyjącymi
wtedy w kraju, a przecież powszechnie wiadomo, iż nie był to czas łaskawy dla żołnierzy
Polski Walczącej, kiedy później w latach sześćdziesiątych i w początkach
siedemdziesiątych rodził się we mnie pomysł zebrania kolęd w jedną całość, interesowała
mnie przede wszystkim geneza poszczególnych utworów i autobiografie twórców. Przy
zapisywaniu „metryczek narodzin” to mnie bardziej pochłaniało, niż obrazy literackie
towarzyszące „narodzinom” kolęd. Były one z całą pewnością interesujące, chociaż może
i niekiedy przyozdobione pozłotą legendy. Teraz wiem, że legenda taka jest nam
potrzebna.
Bez owej pozłoty nie byłoby Kraka i Wandy, nie byłoby Gopła i Mysiej Wieży,
nie byłoby Piasta, Aniołów i Postrzyżyn synka Siemowita...
W „Słowie końcowym” wspomniałem w kilku zdaniach o mojej ostatniej
partyzanckiej Wigilii w Górach Świętokrzyskich, o pasterce w drewnianym kościółku we
wsi Tarczek k. Bodzentyna i o kolędzie „Bóg się rodzi”, którą nuciliśmy, wracając z
„leśnej tułaczki” do Tarnobrzega. W tym liście, który jest rodzajem mego osobistego
122
„pamiętnika”, pragnę opowiedzieć o paru moich wojennych wigiliach. Nigdzie tych
wspomnień dotąd nie drukowałem, z nikim się nimi nie dzieliłem.
***
Wigilia I Po upalnym i suchym wrześniu 1939 roku nadeszła w październiku brzydka,
mokra jesień, a w grudniu śnieżna i mroźna zima. W czasie bitwy o Tarnobrzeg (11-13
IX) spłonął dom, w którym mieszkaliśmy na Rólkach. Spalił się dorobek całego życia
mych Rodziców. Tułaliśmy się przeto, po wkroczeniu Niemców, od domu do domu, aż
w końcu nasz Tato znalazł izbę kuchenną w domu p. Wilka, kierownika szkoły w
Machowie. Ten domek stał w Miechocinie. Tato należał już do konspiracji wojskowej,
ale jednocześnie pełnił oficjalnie wobec Niemców funkcję cywilnego komendanta szpitali
cywilno - wojskowych. Ułatwiało mu to poruszanie się po mieście. Posiadał przepustkę z
Niemieckiej Komendy Miasta, uprawniającą go do przebywania poza domem, nawet po
godzinie policyjnej.
Żeby uniknąć wywiezienia na przymusowe roboty do III Rzeszy, pracowałem w
zakładzie naprawy rowerów u pana Jana Żarowia przy obecnej ulicy Mickiewicza. Tego
domku i warsztatu już dawno nie ma. Nie miałem jeszcze skończonych 15-tu lat, gdy
„dopadło” mnie ostre zapalenie wyrostka, czyli tzw. ślepej kiszki. Był grudzień. Ostra
zima dawała się we znaki Polakom. Brak było opału. Ludzie zbierali na Kamionce szyszki
i znosili faszynę znad Wisły. Przydziałów węgla jeszcze nie było. Tato zawiózł mnie na
sankach do Szpitala Głównego; dr Ferdynand Rusinowski położył z miejsca pacjenta
na stole operacyjnym i... „wylądowałem” w sali nr 4. Według spisu, który Tato wcześniej
sporządził w Szpitalu Głównym i w budynku po Policji Państwowej k. stadionu, leżało w
nim 75 wojskowych rannych w bitwie o Tarnobrzeg i przeprawę pod Baranowem, a także
40 rannych cywilów, w tym 10-cioro dzieci i 26 kobiet, ze zbombardowanego
Chmielowa.
Szpital pękał w szwach. Nie był przygotowany do wojny. Po 9-ciu dniach
pozwolono mi wstawać z łóżka. Takie były wówczas metody leczenia pooperacyjnego.
Wtedy Tato poprosił dyrektora ordynatora, abym mógł pozostać w szpitalu jeszcze do
Trzech Króli. W „naszym” domu, nie opalana kuchnia po prostu zamarzała; na ścianach
gromadził się szron. I tak zostałem w sali, której przewodził por. Kazimierz Kaydy,
ranny w obie nogi. Kiedy już jako tako łaziłem, zacząłem wypełniać przeróżne posługi;
zmieniałem opatrunki, masowałem odleżyny na piętach rannych, biegałem do kiosku po
papierosy. Byłem dumny, że mogę pomagać polskim żołnierzom...
Zbliżało się Boże Narodzenie. Ktoś przyniósł prawdziwą choinkę, może harcerki,
które pomagały rannym żołnierzom, a może któryś z harcerzy? Nie było na niej ozdób.
123
Gałązki owijał łańcuch ze słomy i bibułek, wisiało kilka cukierków i parę pozłacanych
orzechów. Kilka dni przed Wigilią, późno w nocy, na korytarzu zapanował ogromny ruch.
Por. Kaydy kazał mi wyjść na korytarz i sprawdzić, co się tam dzieje. Co pewien czas
Niemcy wpadali do szpitala i oficerów oraz żołnierzy, którzy byli wyleczeni z ran,
zabierali do obozów jeńców wojennych.
Wybiegłem z naszej sali. W korytarzu było pełno żołnierzy Wehrmachtu. Siostry
zakonne Służebniczki, które wypełniały rolę pielęgniarek, akurat wjeżdżały z wózkiem,
na którym leżał człowiek - Niemiec, na salę operacyjną. Potem się wszystko uspokoiło,
żołnierze Wehrmachtu wynieśli się ze szpitala, a na naszą salę wjechało łóżko z
całkowicie zabandażowanym rannym.
Od Dusi Kuryłówny, która opiekowała się nasza salą, por. Kaydy dowiedział się,
że to jest żołnierz niemiecki. Postrzelony został ponoć w Chmielowie, gdy transport
wojskowy zatrzymał się w pobliżu tamtejszej stacji. Wokół było ciemno, wieś przecież
została spalona przez Niemców, a żołnierze musieli wyskoczyć z wagonów za określoną
potrzebą. Jeden z nich, widocznie krępował się swych towarzyszy, odszedł dalej w stronę
krzaków. Śnieg był pokaźny, więc przeskakiwał z miejsca na miejsce. I wtedy huknął
strzał. Któryś z miejscowych chłopów wyszedł w tę mroźną noc, żeby zapolować na
zająca. Na Boże Narodzenie trzeba było mieć coś do zjedzenia. Pomyślał sobie: coś tam
kica przy krzaku, pewnie to zając i strzelił. Żołnierz niemiecki wrzasnął i chłop uciekł.
Wojsko oczywiście postrzelało na oślep i rannego, usianego śrutem od twarzy po
brzuch, przywiozło do Tarnobrzega. Długo dr Rusinowski wydłubywał śrut z ciała owego
żołnierza...
Nadeszła noc wigilijna. Zjedliśmy zupę grzybową z kluskami, po kawałku ciasta
- dar od siostry zakonnej Gabrysi, która pojawiła się tarnobrzeskim szpitalu nie wiadomo
skąd w habicie Szarytki i pełnym głosem odśpiewaliśmy „Bóg się rodzi”. Por. Kaydy
kazał sobie przynieść z magazynu swój mundur, ubrał się weń i celebrował całe święto.
Rankiem, w Boże Narodzenie, dr Rusinowski wprowadził do sali panią w
żupaniku i w kołpaczku obszytym barankiem. Jak się okazało, była to żona rannego
żołnierza niemieckiego. Wtedy dowiedzieliśmy się, że oboje są Austriakami, i że z
Wiednia otrzymała zwolnienie ze służby dla swego męża „ciężko rannego w wojnie z
Polakami”. Żona Austriaka przywiozła moc smakołyków, o których nam się nie marzyło:
pomarańcze, czekolady, daktyle i inne słodkości, które rozdała polskim żołnierzom.
Oboje pożegnali się z nami.
Por. Kazimierz Kaydy powiedział wtedy: „obyś nigdy nie przyszedł do Polski
jako wróg. Przyjedź, gdy wojna się skończy, jako przyjaciel”. I zaśpiewaliśmy znowu
„Bóg się rodzi”. A oni w rewanżu prześlicznie - i tego nigdy nie zapomnę - zaśpiewali
po niemiecku „Cicha noc, święta noc”. Przed wojną występowali w Radiu Wiedeń jako
śpiewacy...
Nie upłynęło parę godzin, jak por. Kaydy i siostra Gabrysia wyskoczyli z okna
naszej sali i zniknęli w mrokach rozgwieżdżonej nocy. Później moja Mama zdradziła nam
124
tajemnicę Gabrysi: Była narzeczoną Kaydego, który wraz z Armią Kraków szedł na
wojnę. Przebrała się w suknię zakonną i wędrowała szlakiem tej Armii i w szpitalach
wojennych szukała swego ukochanego.
Tak dotarła do Tarnobrzega. Znalazła go w tutejszym szpitalu. Jakie były ich
dalsze losy? Czy może porucznik zorganizował jakiś oddział partyzancki, a Gabrysia była
u niego sanitariuszką? Może. Niezbadane są losy Polaków. A takiej Wigilii i takiego
Bożego Narodzenia nie można zapomnieć, zwłaszcza, gdy miało się wówczas 15-cie
zaledwie lat. Dlatego ośmieliłem się o tym tak obszernie opowiedzieć.
Wigilia II Zbliżała się wigilia 1941 roku. Maleńką choineczkę ustawiłem na stoliku, pod
którym Tato trzymał książki - podręczniki. Już wtedy prowadził komplety tajnego
nauczania. Nie zdobiły choinki bombki. Nie mieliśmy żadnych ozdób. Świeczki były
raczej do oświetlania izby, gdy brakło nafty do lamp wiszących na ścianach. Oświetlenie
elektryczne było jeszcze zarezerwowane wyłącznie dla niemieckich urzędów i innych
instytucji.
Zanosiło się na to, że wigilia będzie uboga. Pracowałem wtedy we dworze w
Miechocinie - jak już wspomniałem - ratując się przed wywózką na roboty przymusowe
do Niemiec. Przyniosłem na tę Świętą Noc trochę kradzionych z kopca ziemniaków. Będą
smakowite placki!
Ponieważ lubiłem się bawić w karykaturzystę, a ta pasja została mi jeszcze po
wojnie, rysowałem na papierze główki „wielkich tego wojennego świata”, wycinałem i
wieszałem na choince. Tato mnie przestrzegał: „co zrobisz, gdy wpadną Niemcy?” Jakoś
się nie bałem. Hitlerowcy też w tym czasie świętowali. Wszak mieli na klamrach od
pasów napis: „Gott mit uns!” Świętowali, ryczeli na cały głos i pili do upadłego.
Na szczycie choinki wisiał Hitler. Poniżej zawiśli: Stalin, Franco i cesarz Japonii
Hiro-Hito. Niżej dyndał Mussolini. A na dolnych gałązkach zawiśli: Churchil, Roosevelt,
gen. de Gaule i jeszcze inni wspaniali, którzy walczyli z Niemcami. Kogo z przywódców
Polski Podziemnej powiesiłem na choince - już dzisiaj nie pamiętam...
Zapadł zmierzch i pewnie pierwsza gwiazdka zabłysła na nieboskłonie, gdy w
umówiony znak ktoś zapukał do okna. Do izby kuchennej wszedł kapitan ,,Kriszna”
ówczesny Komendant Obwodu ZWZ (późniejszego AK). Wbrew zasadom
bezpieczeństwa postanowił złożyć Ojcu, Mamie i nam (siostrze i mnie), życzenia
świąteczne. Obejrzał choinkę, mnie pochwalił, ale kazał ją zlikwidować.
Wiedziałem, że to zrobię, ale już po Bożym Narodzeniu. Mama w tym czasie
zaczęła smażyć placki ziemniaczane. Smakowity zapach oleju rzepakowego rozszedł się
po kuchennej izbie. To miała być nasza wigilia. Poza czarną zbożową kawą niczego nie
mieliśmy wtedy. Kapitan orzekł, że placki są znakomite i... niestety zjadł wszystkie.
125
Zapewne był głodny. Wigilii nie było. A następnego dnia pozdejmowałem z
choinki karykatury. Mówiło się, że do Tarnobrzega zjechali gestapowcy. Jedną z tych
moich rysowanek Tato schował do tajnej walizeczki. Zachowała się do dzisiaj.
Wigilia III Nadchodził koniec 1942 roku. O Wigilii w naszym domu nikt nie myślał.
Gestapowcy i żandarmi szaleli. Raz po raz dochodziły słuchy o aresztowaniach. Od
wpadki punktu przebitkowego „Odwetu” w Skopaniu u Łopatowskich - „Orliczów” nie
nocowałem w domu. Miałem wspaniałą skrytkę w stodole p. Staliny, teściowej
drogomistrza Władysława Niemca, który działał w wywiadzie AK. Podwójna ścianka
specjalnie zbudowana z legowiskiem dla dwóch osób. Stalina była naszą sąsiadką. U niej
było też ukryte radio. Tato często wychodził w nocy przez okno, by u nich słuchać, co też
mówi Londyn o bieżącej sytuacji. Ukryci w małym pokoiku i przywaleni pierzynami
panowie z konspiracji słuchali wieści z dalekiego świata. Raz nawet Tato zabrał mnie na
taki „seans”. Dla młodego chłopaka stanowiło to wielkie przeżycie...
Wysłuchaliśmy w ten wieczór wigilijny pamiętnego przemówienia gen.
Władysława Sikorskiego. Wtedy przypomniał mi się wiersz opublikowany w
„Przekroju”, pisma wówczas pod zarządem niemieckim. Jeśli ten wiersz czytało się z
góry do dołu, to pierwsze litery układały się w zdanie: „Im słoneczko wyżej, tym Sikorski
bliżej”. Jaka radość panowała wśród tych, którzy zdołali kupić tygodnik przed Niemcami,
którzy buszowali po kioskach i zabierali egzemplarze...
Po wojnie dowiedziałem się, że autorem banalnego wierszyka, którego pierwsze
słowa układały się w hasło krzepiące Polaków, był Eugeniusz Kolanko, członek
konspiracji ZWZ-AK w Krakowie, który czasem posyłał na zlecenie organizacji swe
wiersze do tzw. gadzinówek, czyli pism w języku polskim, wydawanych przez Niemców.
Gestapo wpadło w końcu na jego trop. Został rozstrzelany wraz z innymi 39. Polakami
na ulicy Widok w Krakowie.
Pozostały po nim piękne wiersze, które publikował w pismach podziemnych. Ale
wtedy wieczerzy wigilijnej nie było...
Wigilia IV 13 marca 1943 roku Niemcy aresztowali Komendanta tarnobrzeskiego Obwodu
Armii Krajowej, kryptonim „Twaróg” - kpt. Kazimierza Krasonia ps. „Kriszna”.
Gestapo z Mielca szalało. Więzienie w Mielcu zapełniało się akowcami. Osadzono w nim
także konspiratorów BCH. 17 marca wpadł w ręce gestapo Zygmunt Szewera ps.
„Cyklop”. Zdołałem uciec z rąk niemieckich oprawców, by po czterech dniach pieszej
wędrówki przez bezdroża Sandomierszczyzny, dotrzeć do bazy Oddziału „Jędrusiów" w
lasach Golejowskich k. Staszowa. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić wędrówkę młodego
chłopca przez zupełnie nieznane tereny, polne drogi, szosy i tory kolejowe.
126
Józef Wiącek „Sowa” - następca Władysława Jasińskiego, bo „Jędruś”
przecież już nie żył, powiedział mi: „chciałem cię sprawdzić, czy potrafisz pokonać
samotność i zwyciężyć strach”. Kiedy znalazłem się w gronie moich kolegów z
tarnobrzeskiego gimnazjum i harcerstwa, a było ich aż 15-tu, usiadłem sobie pod
samotnym chojakicm i zapłakałem rzewnymi łzami dzieciaka, który już nie miał domu i,
który tutaj, musiał pokazać, że może być prawdziwym partyzantem. Wiem, że
sprawdziłem się i mój Tato miał prawo być dumny ze mnie.
Od tamtego czasu oddział przemieszczał się w różne miejsca. Były stałe kwatery
i okresowe bazy. Nadeszła jesień, barwiąc liście drzew, kiedy dowódca wynalazł dla nas
miejsce na stałe kwatery na Lesisku koło wsi Ossala, rodzinnej miejscowości Adama
Bienia - delegata Rządu Polskiego na Kraj. Wokół rozciągały się lasy, a z jednej strony
bagniste łąki nie do przebycia. Wokół polany przycupnęły chałupki kryte strzechą a było
ich pięć. Jedna z nich stanowiła „główną kwaterę”, pozostałe służyły nam za legowisko.
U Gwoździów siedzibę miał nasłuch radiowy dla „Odwetu” i tu rej wodził
„Papcio” Jerzy Bette, u „Mamlochów” - Stanisława Słowińskiego stołowaliśmy się, u
Paduchów i pozostałych była nasza „sypialnia”. I w tej bazie „Jędrusiowej”
doczekaliśmy wigilii. Wpierw jednak złożyliśmy egzamin z zakresu małej matury (cztery
klasy gimnazjum) i w dziewięciu wyruszyliśmy w rejon Sulisławic, aby tam przejść
przeszkolenie na Podchorążówce Armii Krajowej. Czekały nas miesiące ciężkiej pracy w
terenie; dzienne i nocne ćwiczenia, nauka o broni i szykach bojowych, czołganie się w
śniegu i w terenach bagnistych.
Słowem, czekało nas życie „zaszargane i prawdziwie żołnierskie...” Przeszliśmy
tę próbę ogniową dobrze, w marcu otrzymaliśmy stopnie podchorążych AK i awanse na
dowódców drużyn i plutonów...
Ale na Boże Narodzenie, zgodnie z rozkazem „Sowy”, zameldowaliśmy się w
bazie na Lesisku, aby zasiąść razem przy wigilijnym stole. Wieczerzę przygotowały
kobiety: zupę grzybową z kluskami, kluski z makiem i oczekiwane przez wszystkich
pierogi z kapustą z grzybami i grochem. Żyć nie umierać! Siedzieliśmy w izbie, w kącie
której stał snop niemłóconego żyta. Pod obrusem siano. Jedno nakrycie dla „wędrowca”,
który do nas zawita. Czy my nie byliśmy takimi wędrowcami, którzy przez krew i śmierć
szli ku Polsce wolnej?
Na ścianach izby, na specjalnych kołkach, wisiały pistolety maszynowe i
karabiny pięknie wyczyszczone, błyszczące. W oddziale obowiązywała żelazna zasada:
w noc wigilijną nie strzela się do nikogo, nawet do wroga, chyba, że w obronie własnej.
Kiedy rodzi się Chrystus, broń partyzancka milczy...
Zebraliśmy się przy tym wspólnym stole, „Sowa” powiedział kilka twardych,
żołnierskich słów, podobnie major „Kaktus”, który bardzo zaprzyjaźnił się z
„Jędrusiami” (a był jednym z ważniejszych oficerów Inspektoratu AK Sandomierz). Na
podwórku u „Mamlochów”, obok dzikiej gruszy strzelał w niebo świerk. Ktoś dostarczył
nam kilka świeczek, które przymocowaliśmy do gałązek za pomocą drutu. „Kaktus”
127
złożył nam krótkie żołnierskie życzenia, coś tam do tego dorzucił Szef „Sowa” („Jędruś
II”), połamaliśmy się opłatkiem, który dostaliśmy od księdza z Niekrasowa i... padały od
wszystkich życzenia, abyśmy doczekali spotkania w Wolnej Polsce. Jednak zupa
grzybowa z kluskami i pierogi bardziej nas interesowały, niż patriotyczne mowy...
Po wieczerzy śpiewaliśmy znane nam kolędy, także wszystkie nasze „Ję-
drusiowe” piosenki. Czas płynął, zegar wybijał kolejne godziny. Zbliżała się północ.
Wtedy „Bobo”, nasz poeta i twórca naszych pieśni, Zbyszek Kabata - zaczął układać
kolędę. Pomagali mu „Konar” i „Gienek”. Ułożyli jednak tylko jedną zwrotkę na znaną
nam wszystkim melodię: „Pospieszcie pasterze do stajeneczki”.
Pospieszcie „Jędrusie " do stajeneczki!
Gwiazda drogę wam pokaże, gdzie Ojczyzny są ołtarze.
Tam Syn Boży się narodzi i Ojczyznę oswobodzi.
Drugiej zwrotki już nie ułożyli. Spieszyło się im bardzo do swoich. „Sowa”
zgodził się, by Boże Narodzenie spędzili poza oddziałem. Andrzej z Gienkiem pojechali
na rowerach do Bogorii, gdzie ukrywał się Ojciec Gienka z dwoma jego siostrami,
Maniek Polikier ruszył do swej narzeczonej, „Bobo” pociągnął do Ostrowca
Świętokrzyskiego, a Tadek ,,Milczący” wraz z „Uszatym” do Koniomłot. My, którzy nie
mieliśmy dokąd jechać, zostaliśmy na miejscu. Noc była cudowna, gwiaździsta.
Ruszyliśmy trójkami, by zmienić posterunki wartownicze. Leżąc przy cekaemie
myślałem o swoich: o Ojcu, o Mamie i siostrze, którzy byli zakwaterowani w Grzybowie
k/ Staszowa. Zbyt daleko, by do nich dotrzeć z Lesiska w tę gwiaździstą wigilijną noc. W
myślach słałem im życzenia, aby przetrwali wojny czas.
Wigilia V W 1944 roku zima i to sroga zaczęła się już w listopadzie. Śnieg sięgał kolan. Po
niemieckich obławach na lasy Iłżeckie, a później na Tychowskie, zapadliśmy na sen
zimowy w rejon wsi Siekierno, kilka kilometrów od Bodzentyna. Prowizoryczne szałasy
z gałęzi świerków nie chroniły zbytnio przed zimnem. Ogniska paliliśmy przeważnie w
dzień. Nad lasami krążyły bezustannie niemieckie samoloty zwiadowcze, w nocy
natomiast latały radzieckie „kukuruźniki”. Każdej chwili mogły one odkryć partyzanckie
„legowisko” i posłać nam kilka bombek. Front znajdował się od nas zaledwie 30
kilometrów.
W dzień wyraźnie słychać było kanonadę. Noce rozświetlały rakiety. Mróz sięgał
już wtedy 20 stopni minus.
17 listopada starliśmy się z oddziałem SS. Polegli „Junak” i „Kokoszka”, dwóch
było ciężko rannych, siedmiu innych lżej. Trzeba było ich ulokować w domach wiejskich,
gdzie opiekowały się nimi przeszkolone sanitariuszki z AK i BCH. Oddział topniał w
128
oczach. Zaczęły nas nękać przeróżne choroby: wrzody, puchlina wodna, świerzb. Do tego
mundury, nasiąknięte wilgocią roiły się od wszy. Nie mieliśmy przecież bielizny na
zmianę. Niektórym buty rozsypywały się, tak były przepalone od potu i „starości”. Brak
było płaszczy i koców, w które mogliśmy owinąć zziębnięte „kości”. I ten koszmarny
głód... Już dawno zjedliśmy krowę, za którą daliśmy chłopu wspaniałego jucznego konia.
Bywało, że piliśmy jedynie ciepłą wodę sporządzoną ze śniegu...
Zbliżały się święta. Z całego zgrupowania zostało nas w lesie już tylko 53. Wtedy
mjr „Kaktus” - Tadeusz Struś - podjął decyzję: w lesie długo nie wytrzymamy i dlatego
wszyscy w przeddzień wigilii rozproszymy się po pobliskich wsiach. Rozprowadzą nas
łącznicy z AK. W chłopskich chatach spędzimy Boże Narodzenie, a potem wrócimy
znowu do lasu...
Trafiłem do Wojciecha Pokrzywki we wsi Śniadka. Zrzuciłem zawszony
mundur w przeraźliwie zimnej sieni i wskoczyłem do beczki, już w kuchni, z gorącą
wodą. Po trzech miesiącach wreszcie umyłem się! Dostałem zgrzebną koszulę, zgrzebne,
cajgowe ubranie. Na nogi przywdziałem jakieś trepy i poczułem się szczęśliwy. Byłem
przy tym „śmiertelnie” głodny, lecz bałem się jeść dużo. Rozkoszowałem się smakiem i
zapachem chleba.
Nadszedł dzień wigilijny. Wojciechowa wraz z córką szykowały wieczerzę.
Zapach grzybów i kapusty rozchodził się po kuchennej izbie i przyprawiał mnie o
mdłości. Ale musiałem pościć. Rodzina Pokrzywków była bardzo religijna, więc tylko
wdychałem zapach przygotowywanych „wspaniałości”. Przed wieczerzą wnieśliśmy do
izby snop niewymłóconego żyta i ustawiliśmy w rogu izby, potem usłaliśmy podłogę
gruba warstwą słomy, że to niby stajenka betlejemska, na stole położyliśmy siano, które
gospodyni przykryła bielusieńkim obrusem i ustawiła talerze.
Znałem zwyczaj kładzenia dodatkowego nakrycia dla „wędrowcy”, który w noc
wigilijną zapuka do drzwi. Ja byłem dla Wojciechów takim właśnie wędrowcem. Ale dla
kogo ten drugi talerz?...
Gdy zabłysła gwiazdka, a była pełnia i niebo iskrzyło się od nich, połamaliśmy
się opłatkiem, który proboszcz z Tarczka osobiście wypiekał; Wojciechowa rozpłakała
się i wykrztusiła: „Tadek zostań z nami...”
Potem zjedliśmy zupę grzybową z kluskami, kaszę jęczmienną z jabłkami,
gruszkami i śliwkami, a na ostatek wspaniałe pierogi z grzybami i kapustą, ogromniaste
na pół talerza i przysmażone na oleju rzepakowym, czarnym jak smoła, i posypane na
gorąco cukrem, aż wytworzył się na nich lukier. W życiu tak wspaniałych pierogów nie
jadłem. A może mi tak smakowały, dlatego że byłem wygłodzony?...
Po wieczerzy poszliśmy nakarmić „zwierzynę”: owieczkę, krówkę i konia.
Kruszyliśmy opłatek i one nam jadły z rąk. Była chyba północ, kiedy weszliśmy obaj z
Wojciechem do sadu. Kilka drzewek, jabłonki i śliwki. Obwiązywaliśmy je powrósłami
ze słomy, a Wojciech wypowiadał zaklęcie: „byś mi tak pięknie rodziła, jak w mijającym
roku”. Wtedy zapytałem go: „dlaczego Wojciechowa tak strasznie płakała?”.
129
Odpowiedział: „Wiesz, ten talerz drugi był dla jej syna z pierwszego małżeństwa,
Józka, który zginął jako partyzant „Ponurego” o tu, niedaleko od naszej wsi. Ona nie
wierzy w jego śmierć. Wierzy, że Józek wróci pod strzechę rodzinnego domu...” Noc nad
nami iskrzyła się od gwiazd. Patrzyliśmy obaj w stronę Starej Słupii. Tam był front, tak
od nas niedaleko.
Milczał, jedynie świetlne rakiety dawały znak, że tam trwa w okowach zimy.
Mróz już sięgał 30 stopni minus. Wojciech powiedział: „to dobry znak, że nie strzelają.
Zaraz wezmą się za łby. Może Bóg da, że wojna dla nas skończy się szybko, może już w
styczniu?..”
Do lasu już nie wróciliśmy. Każdy z nas został w domu przybranej rodziny.
Wojciech miał rację. 13 stycznia 1945 roku prysł mit o potędze niemieckiej. Rosjanie
ruszyli ławą na całym froncie.
List miał być wspomnieniem o moich wojennych Wigiliach. Zupełnie
nieświadomie stał się także zapisem fragmentów mego życiorysu. Jestem przekonany, że
zostanie mi to wybaczone. A przy tej okazji Wszystkim do rąk, których trafi zbiorek,
składam najpiękniejsze życzenia dobrych, prawdziwie polskich Świąt.
Panu mgr. Tadeuszowi Zychowi dołączam gorące podziękowania za to, że podjął
się zrecenzowania mych opowieści Bożonarodzeniowych z lat 1939-1945 i doprowadził
do ich wydania, zaś pracownikom WDK w Tarnobrzegu: Stanisławowi Dziubakowi,
Bogumile Dziuba, Renacie Flaszy, Arturowi Juszczakowi, Mariuszowi Rysiowi, za
bezinteresowną pomoc w przygotowaniu ich do druku.
Tadeusz Szewera
130
131
132
Tadeusz Szewera, wprawdzie urodził
się w Leżajsku, 22 marca 1925 roku, ale
Tarnobrzeg uznał za swoje miasto ro-
dzinne. Tu spędził dzieciństwo, uczęsz-
czał do Szkoły Powszechnej im. Jacho-
wicza, wstąpił do Zuchów i do Harcer-
stwa, wreszcie do wybuchu wojny ukoń-
czył dwie klasy Gimnazjum, w którym
jego ojciec był profesorem. Nauczał ję-
zyka łacińskiego, polskiego i historii. W
latach wojny dom Szewerów tętnił ży-
ciem konspiracyjnym. Tu mieściła się
Komenda Obwodu ZWZ-AK. „Mały
Tadek” od początku znalazł się w działalności podziemnej. Najpierw w
siatce kolporterów „Odwetu”, a od 1943 roku w Oddziale Partyzanckim
„Jędrusiów”, gdzie otrzymał pseudonim „Łebek”. W lesie zdał małą ma-
turę, ukończył Podchorążówkę AK i został dowódcą drużyny. Jednocze-
śnie należał do zespołu redakcyjnego pisma „Jędrusiów”-„Odwet”. W
Akcji „Burza” przeszedł cały szlak bojowy ku Walczącej Warszawie.
Koniec wojny zastał go w Górach Świętokrzyskich. Wrócił do Tarno-
brzega, gdzie złożył egzamin dojrzałości i wyruszył w „świat”. Swój
związek z AK ujawnił dopiero w czasie studiów dziennikarskich w Łodzi
w kwietniu 1947 roku. Po ich ukończeniu najpierw podjął pracę, jako
dziennikarz w gazecie, następnie przeszedł do Polskiego Radia gdzie
przepracował ponad 30 lat. Wydał kilka książek, m.in.: zbiór reportaży
historycznych „O Szekspirze, lwie czarnym i wąsach Reymonta”, bajkę
dla dzieci - „Ile lat liczy świat”. Zredagował zbiorową pracę radiowców
„Barwny świat mikrofonu” i kilka drobniejszych książeczek. Dziełem
jego życia stała się antologia pieśni z lat 1939-1945 „Niech wiatr ją po-
niesie”. Zmarł w Łodzi, 19 września 2007 roku.
Spoczywa w Grobie rodzinnym w Tarnobrzegu