36
D ziennik Wielkopolski magazyn off-line KALISZ MA SWOICH AMBASADORÓW W PLESZEWIE MAJĄ KONIUNKTURĘ NA KULTURĘ KAYAH POLACY MAJĄ MNÓSTWO KOMPLEKSÓW HOUSE MANAGER ŁAGODNIEJSZE OKREŚLENIE TZW. KURY DOMOWEJ ANDRZEJ ROGOWSKI TROCHĘ SZALONA DECYZJA www.dziennik-wielkopolski.pl www.d-w.pl

Magazyn Dziennik Wielkopolski

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Magazyn Dziennik Wielkopolski nr 2

Citation preview

Page 1: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Dziennik Wielkopolskimagazyn off-line

KALISZMA SWOICH AMBASADORÓW

W PLESZEWIEMAJĄ KONIUNKTURĘ NA KULTURĘ

KAYAHPOLACY MAJĄ MNÓSTWO KOMPLEKSÓW

HOUSE MANAGERŁAGODNIEJSZE OKREŚLENIE TZW. KURY DOMOWEJ

ANDRZEJ ROGOWSKITROCHĘ SZALONA DECYZJA

www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 2: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Drodzy Czytelnicy, oddajemy do waszych rąk kolejny numer Magazynu off–line d–w.pl. Ro-

bimy to ze szczególną przyjemnością: wiemy, że pierwszy numer pisma spotkał się z bardzo

ciepłym, żeby nie powiedzieć entuzjastycznym przyjęciem. To oznacza, że było warto, a słuszna

idea powinna mieć kontynuację! Co polecamy w kolejnym numerze? Na pewno rozmowę z Kayah

jedną z niewielu polskich wokalistek, która pełną sukcesów karierę zbudowała na wysmakowanej,

przekonującej autentycznością muzyce. Warto dowiedzieć się od kaliszanina, Andrzeja Rogowskiego,

prezesa trzeciego, co do wielkości operatora sieci kablowej w Polsce, dlaczego w biznesie potrzebny

jest łut szczęścia. Regionalista, Władysław Kościelniak, tym razem opowiada romantyczną historię

z czasów baroku. Na łamach magazynu off–line rozpoczynamy też cykl prezentujący osobowości

regionu. Tym razem przedstawiamy sylwetkę Wiktora Jędrzejaka znanego w kraju i poza nim artysty

plastyka. Z drugiego numeru Magazynu można się dowiedzieć kto i dlaczego otrzymał tytuł Amba-

sadora Kalisza oraz poznać przyczyny, dla których Pleszew kulturą stoi. Redaktor Agnieszka Szewc-

zyk tym razem wyjaśni nam, co kryje się pod dumnie brzmiącą nazwą house manager. I tym razem

nie braknie porcji ciekawostek, których znajomość konieczna może nie jest, choć potrafi rozbawić

i zastanowić. To oczywiście tylko niektóre z propozycji – naszym, bardzo miłym obowiązkiem jest

polecić lekturę wszystkich zamieszczonych w kolejnym Magazynie tekstów, z nadzieją (uzasadnioną!),

że Czytelnicy Magazynu d–w.pl po raz kolejny z przyjemnością zasiądą do lektury.

Tomasz Staszczyk

www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 3: Magazyn Dziennik Wielkopolski

DziennikWielkopolskimagazyn off–line

4

101314

202226283134

Polacy mają dużo kompleksów– rozmowa z Kayah

Kalisz ma swoich AmbasadorówRomans za czasów barokuTrochę szalona decyzja– rozmowa z prezesem Andrzejem Rogowskim

W Pleszewie mają koniukturę na kulturęNaga prawdaHouse ManagerOsobowość... Wiktor Jerzy JędrzejakKsiążka/ PłytaAntynoble

Redakcja: +48 660 863 424Adres: ul. Częstochowska 25, 62 – 800 Kalisze–mail: redakcja@d–w.pl

Redaktor naczelnyTomasz Staszczyk

RedakcjaMałgorzata Badowska, Joanna Czajczyńska, Juliusz Kowalczyk, Jakub Seydak, Tomasz Skórzewski, Karolina Winiecka

Opracowanie graficznezespół Pink Elephant (Małgorzata Badowska, Joanna Czajczyńska)

Fotografowiezespół Pink Elephant (Jakub Seydak, Tomasz Skórzewski), Anna Kłopocka

Korektazespół Pink Elephant

WspółpracująWładysław Kościelniak, Agnieszka Szewczyk

Nakład: 5000 egzemplarzy

DrukPaw–Druk, Poznań

Reklamareklama@d–w.pl+48 660 863 424

Okładkazdjęcie: Pink Elephantmodelka: Joanna Orzędowskamakijaż: Zuzanna Kulawiakmiejsce: Pałac BagatelaCzekanów, ul. Środkowa 95, 63-410 Ostrów Wielkopolski

Page 4: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 5: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Dziś mamy o wiele więcej możliwości obcowania z genialną muzyką rdzennie z Polski, gorącą i  temperamentną

w wydaniu choćby Zakopower. Tylko czy mentalność polska jest w pełni na to gotowa? Czy publiczność i  media potrafią docenić rodzimych artystów? Sądząc po najprostszych przykładach, jak wciąż ilustrowanie wielu polskich filmów czy reklam piosenkami zagranicznymi, czy potop płyt pols-kich artystów w języku angielskim – jest jeszcze na to za wcześnie – o kompleksach Polaków, współpracy z Bregovicem, wiarygodności i marzeniach opowiada Kayah.

D – W: Wikipedia określa cię, jako “polską piosenkarkę popową”. Uwiera cię popowa szufladka, czy to dobre określenie?

K: Mnie nie obchodzą szufladki, jak i plotki, masowe opinie czy oczekiwan-ia. Zdecydowanie nie jestem tu by je spełniać. Robię swoje i tyle. Trudno niewątpliwie nazwać mnie wokalistką jazzową, prawda? Wolałabym, by uważano mnie za solidnego muzyka, otwartą głowę, dobry głos i kreatywną artystkę, która przydała się na coś polskiej kulturze.

D – W: Dziś Kayah oznacza muzyczną instytucję, początki twojej drogi w tej branży łatwe jednak nie były. Byłaś zdesperowana, żeby żyć z muzyki i traktowałaś wszystkie inne zajęcia, jako przejściowe, czy dopuszczałaś myśl, że kariery muzycznej nie zrobisz?

K: Muzyka była moją pasją, ale nigdy nie przypuszczałam, że może stać się moim poważnym zawodem, że się z niej utrzymam i że tak skrupu-latnie wypełni mi życie. Moja desperatcja dotyczyła jedynie możliwości

5www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 6: Magazyn Dziennik Wielkopolski

obcowania z muzyką, współpracy z utalentowanymi muzykami i wreszcie dzielenia się z in-nymi, znalezienia odbiorcy, z którym możliwa byłaby ta słodka wymiana energetyczna, jaką dają

koncerty. Dziś mam to wszystko, choć nie przyszło to łatwo, czuję że dostałam ogromny dar w postaci spełnienia marzeń i bardzo to doceniam.

D – W: Twoja twórczość jest najlepszym dowodem na świetną znajomość muzyc-znej tradycji. Swobodnie poruszasz się w różnych stylistykach. Jak, względnie od kogo, muzyki się uczyłaś?

K: Jak mówiłam, mnie szufladki nie interesują, ale także nie dotyczą. Kocham muzykę, a tworząc ją nie zastanawiam się nad gatunkami, choć z pewnościa ułatwiałoby to innym sprawę. Powstaje to, co mi w duszy gra, a gra mi na wiele nut i kształtów.Tak

jak nie ograniczam gatunkowo muzyki, której słucham, tak i siebie nie ogran-iczam, ani na doznania, ani w stylistyce. Czuję się wygodnie i w jazzie i w

popie i nawet w klasyce. Mój styl polega na całkowitym eklektyźmie. Moje kolejne etapy w życiu wypełnione były często muzyką ściśle związaną

z jakimś nurtem filozoficznym i zależnie od poziomu świadomości, czy przynależności do jakiejś grupy, z którą się wówczas utożsamiałam, takie też i miałam zainteresowania. Zwyczajnie poszukiwałam sie-bie, własnej ekspresji a także eksperymentowałam, by sprawdzić własny temperament. To wszystko ułożyło się w gigantyczną lekcję muzyki. Inspiracji szukałam już jako dziecko, począwszy od kom-pozytorów klasyki, z którą miałam do czynienia jako pianistka, jazz wybrzmiewający w moim domu na okrągło dzięki zamiłowaniu rod-zicow, poprzez moje fascynacje soulem i funky, potem reggae dzięki wspieraniu instrumentalnie i wokalnie takiego zespołu, po rock tak wszechobecny w mojej pracy jako chórzystki, aż po moją ukochaną muzykę etniczną, towarzyszącą mi w podróżach i w domu, gdzie zabijałam nią tęsknote za światem. Marzy mi się mieszanie tych ga-tunków, ale cokolwiek bym nie powiedziała jeszcze na ten temat, to i tak nie ma znaczenia. Miles Davis twierdził, że to wszystko i tak jest jazzem, i absolutnie się z nim zgadzam. ?

D – W: Na czym polega, z perspektywy czasu, fenomen płyty, którą nagrałaś z Bregovicem? Fakt – spotkało się dwoje wyjątkowo utal-entowanych ludzi ale, jak pokazuje doświadczenie, to często nie wystarcza.

K: Polacy mają mnóstwo kompleksów. Ich wynikiem jest zawsze nie-docenianie własnych artystów, a wynoszenie przyjezdnych. To najlep-

szy wstęp, jaki mogę zrobić, choć same kompozycje uważam za ciekawe, teksty za dobre, a swój udział za ...cenny w mojej przygodzie z muzyką.

Masowa histeria, jaka wtedy miała miejsce myślę że byla trochę sztucznie podkręcana medialnie, choć niewątpliwie trafiła na podatny grunt. Pola-kom często brak temperamentu, przynajmniej na trzeźwo ?, ale ponieważ

utożsamiają się z grupą Słowian z Bałkan, wzięli ich temperament z tą płytą jak własny. Dziś mamy o wiele więcej możliwości obcowania z genialną

muzyką rdzennie z Polski, gorącą i temperamentną w wydaniu choćby

6

Page 7: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 8: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Zakopower. Tylko czy mentalność polska jest w pełni na to gotowa? Czy publiczność i media potrafią docenić rodzimych artystów? Sądząc po najprostszych przykładach, jak wciąż ilustrowanie wielu polskich filmów czy reklam piosenkami za-granicznymi, czy potop płyt polskich artystów w języku angielskim – jest jeszcze na to za wcześnie. Mam nadzieję, że nie za późno.

D – W: Jesteś jedną z nielicznych artystek, która osiągnęła długotrwały sukces, nie tracąc przy tym wiarygodności. Ist-nieje recepta na zapewnienie sobie podobnego statusu?

K: Nie mam pojęcia, czy istnieją recepty na nieprzewidywalność losu... Wydaje mi się, że trzeba być sobie wiernym, szcz-erym, uczciwym wobec swojeg odbiorcy. Jestem człowiekiem z krwi i kości i nigdy nie ukrywałam tego w swoich piosenkach ani wywiadach. Moja wiarygodność to zwyczajnie prawda o człowieku, który wypowiada się akurat przez muzykę.

D – W: Czy są artyści z którymi chciałabyś coś nagrać?

K: Jest ich całe mnóstwo i niekoniecznie są to nazwiska z pierwszych stron gazet, nawet tych muzycznych. To moje ogromne marzenie, znaleźć tyle czasu i pieniędzy, by taka płyta doszła do skutku. Póki co skupiam się na tym co mają do zaoferowania inni, ci z ogromnym talentem i wizją, często idący pod prąd. To artyści, których płyty wydaję w naszej wytwórni płytowej Kayax.

D – W: Którą ze swoich płyt cenisz dziś najbardziej?

K: Od „JakaJaKayah”, każdą uważam za głęboką, mądrą i muzykalną. Była to płyta bardzo odważna, jako pierwsza po tej z Bregovicem. Najbardziej jestem zadowolona z tekstów na płycie „Skała”, z połączenia ambitnych kompozycji i komercyj-nego wyrazu na płycie „Stereotyp”, a z przełamania sterotypów na ostatniej – „Kayah & Royal Quartet”.

D – W: Jaka muzyka inspiruje cię dziś przede wszystkim?

K: Nagminnie słucham klasyki. Nie ma bez niej dnia. Uwielbiam też muzykę z Brazylii i Afryki, muzykę Romów rumuńskich i węgierskich, a także fascynują mnie przedwojenne popularne piosenki. Lady Gagi u mnie w domu nie usłyszysz.

8 www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

więcej rozmów i galerii: d-w.pl

Page 9: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 10: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Izabella CywińskaKiedyś powiedziała: Kalisz dla mnie to najpiękniejsze, sentymentalne wspomnienia z pierwszej fascynacji teatrem w mieście, które udało nam się uwieść poprzez swoje artystyczne działania. A mój sen o Kaliszu? Piękny gmach Teatru nad Prosną – Teatr pełen młodzieży, festiwal, obecny w całym mieście… park, który nigdy się nie kończy… Dom Aktora: paskudny ale kochany. W Kaliszu, w Domu Aktora, na poddaszu było nasze pierwsze wspólne mieszkanie z Januszem Michałowskim. Mieszkanie pod błękitnym aniołem, który podpowiedział nam, jak żyć.

Waldemar KuczyńskiZaszczyt pełnienia misji ambasadora w świecie polityki i ekonomii przyjął Waldemar Kuczyński, jeden z ojców–założycieli nowej Polski, tej, która wyłoniła się w 1989 roku. Szef zespołu doradców premiera Tadeusza Mazowieckiego, minister przekształceń własnościowych w jego gabinecie, przygotowywał grunt pod polski, twardy kapitalizm tworząc Giełdę i Komisję Papierów Wartościowych. Jest wyjątkiem od reguły, która mówi, że w tym mieście rodzą się tylko artyści!

Ewa IżykowskaWystępowała w La Scali, w wiedeńskiej Kammereroper, była solistka opery w Lucernie w Szwajcarii, związana na stałe Tea-trem Wielkim w Poznaniu, operami Wrocławską i Krakowską, Teatrem Wielkim w Warszawie. Ze zdobywcą Oskara Janem Kaczmarkiem nagrała płytę Kometa Halleya. Jest profesorem Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie.

Jan Ptaszyn Wróblewski Legenda polskiego jazzu, idol kolejnych generacji muzyków, ponad pół wieku na scenie, liczne formacje muzyczne, pisał dla Ewy Bem, Maryli Rodowicz, Łucji Prus, Andrzeja Zauchy, pracował z Kurylewiczem, Namysłowskim i dziesiątkami wspaniałych indywidualności, sam będąc indywidualnością najjaśniejszą. „Kto tak pięknie gra? – To ja. – Kto tak pięknie brzmi? – to my” – te frazy zespołu „Chałturnik” śpiewała cała Polska, a Ewa Bem przypominała, że nadszedł kolega Maj, bo „znów księżniczka Anna spadła z konia”. Trzy kwadranse jazzu po 22.00 usypiały nas. Kochany, wiecznie uśmiechnięty w niezawodnych czapeczkach na głowie.

Ptolemeuszowa Kalisia z  racji swego jubileuszu postanowiła mianować, także w drodze zasług wcześniej położonych, swoje córy i synów honorowymi tytułami ambasadorów. Nominacje, wraz ze specjalnie na tę okoliczność wykonaną płaskorzeźbą autorstwa rzeźbiarki Beaty Sobczyk wręczył prezydent miasta, doktor inżynier Janusza Pęcherz.

Kalisz ma swoich

10

Page 11: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Zbigniew Raubo Tradycje muzyczne Kalisza… Melcer, Wiłkomirscy, ileż to pokoleń przeszło przemaszerowało przez te klawiatury wy-produkowane tu właśnie, w Kaliszu w fabryce Fibigera. A jednym z nich był Zbigniew Rabo, pianista wyśmienity, chopini-sta zawołany, dwukrotny uczestnik Konkursu Chopinowskiego w Warszawie, laureat wielu innych międzynarodowych konkursów. Uczeń słynnego profesora Andrzeja Jasińskiego, sam jest profesorem Akademii Muzycznej im. Karola Szyman-owskiego w Katowicach. Ma w swoim repertuarze ponad 30 koncertów na fortepian z orkiestrą, występuje i w Polsce, i poza jej granicami.

Jerzy KryszakOto ten, który nas uszczęśliwia swoim poczuciem humoru, dowcipami, parodiami, który – gdy pojawia się na estradzie – nie wywołuje salw śmiechu, on kładzie pokotem wszystkich widzów. A zaczęło się niewinnie, od konkursów recytatorskich tu właśnie w Kaliszu w jakimś domu kultury, tak tak, niektórzy to pamiętają! Potem był teatr, bardzo nobliwy z płótnem Siemir-adzkiego zamiast kurtyny, czyli Słowackiego w Krakowie, potem prawdziwa siedziba muz, czyli Ateneum w Warszawie i kiedy był na najlepszej drodze sławy najlepszego tragika, bo i Hamleta zagrał, a jakże!, porwał go film, a później jeden z najgroźniejszych żywiołów – kabaret, satyra i estrada. Oto ten, który nie dał się uwieść nikomu, a sam uwiódł tysiące, setki tysięcy widzów – Jerzy Kryszak! Kochają go Kaliszanie, oj, kochają!

Mietek SzcześniakKalisz – moje gniazdo, moje plemię, mieszkam w różnych miejscach, ale pozostaję Kaliszaninem. We śnie – niczym anioł z Chagal-la – fruwa nad dachami miasta, nad łąkami Szałego… Lubi spacery po uśpionym mieście, lubi podglądać zmiany, jakie w nim zaszły. Jest najprawdziwszym blokersem kaliskim, bo urodził się w starym bloku przy Nowym Świecie, a ulubionym placem zabaw był dla niego skwer przy pomniku Marii Konopnickiej. Pierwsze drgnienia serca poczuł już w przedszkolu i tak mu zostało do dziś. Z życia uczuciowego zapamiętał przede wszystkim kąpiele przy świetle księżyca na Szałem. Jako dziecko doznał iluminacji: będę śpiewał. Stało się to któregoś razu podczas występu w zespole Ikary. Kto pamięta taki zespół? Marzył, żeby kiedyś nagrać płytę z Amerykanami, dotknąć ich muzycznego świata. Nagrał polsko–amerykańską, a do jedynej piosenki napisanej po polsku pt .”Rzeczy zmieniają się” nagrał teledysk w rodzinnym mieście i można śmiało powiedzieć, że jego historia zatoczyła koło – a kaliskie marzenia się spełniają.

Ryszard KaliszJak można żyć kolorowo, z uśmiechem, jak można uprawiać politykę z dystansem ale zarazem bardzo serio, jak można być jednym z najczęściej cytowanych ludzi ze sceny publicznej daje przykład Kalisz. Ryszard Kalisz. W czasie niedawnej burzy wokół pana Ryszarda i jego niejasnej przyszłości politycznej w jednej z czołowych gazet pojawił się tytuł „Ryszard Kalisz bezdomny?” Panie Ryszardzie, proszę być spokojnym, w razie czego znajdzie pan dach nad głową w Kaliszu. Oto człowiek, którego nazwisko sławi, najczęściej bezwiednie, stary gród nad Prosną i tenże gród jest dumny, że polityk tej mi-ary, doskonały konstytucjonalista, mąż stanu, nosi nazwisko tożsame z jego nazwą. Kalisz w Kaliszu, Kalisz popiera Kalisza, Kalisz z Kaliszem za pan brat – ileż to sloganów i gier słownych można wymyślić. W każdym razie, w Pańskich potyczkach politycznych, Panie Ryszardzie, Kalisz zawsze stoi murem za Kaliszem!

Ryszard Bieniecki

Ambasadorów

ilustracja:

Page 12: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 13: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Wmiejscowości Radlin koło Jarocina znajdują się malownicze ru-iny zamku. Obok stoi kościół z piękną kaplicą, podobno najpiękniejszą

w Wielkopolsce. Za zezwoleniem księdza mogłem wejść do podziemi kościoła, gdzie znajdują się trumny. Kilka z nich, z kamienia, należy do

rodu właścicieli Radlina i zamku radlińskiego. Przy okazji usłyszałem historię pochowanych tam osób.

Było to dawno temu, w okresie, kiedy panował barok. Mieszkała tam bardzo piękna i bardzo młoda pani, o względy której zabiegało dwóch panów, ale ona kochała tylko jednego z nich. Obaj kłócili się o ową damę, aż wreszcie uzgodnili, mimo protestów dziewczyny, że będą się pojedynkować. Pewnego ranka wyszli obaj przed zamek na pojedynek. Tak się złożyło nieszczęśliwie, że w pojedynku został zabity ten, w którym kochała się panna. Co to była za rozpacz ogromna. Dziewczyna w tajemnicy poleciła medykowi wyjąć serce zmarłemu ukochanemu, z prośbą, by po jej śmierci włożyć je do swojej trumny. Tak też się stało.

Kiedy usłyszałem tą opowieść natychmiast zapragnąłem zobaczyć to serce. Poszedłem do podziemi i wskazaną trumnę kamienną odchyliłem. Zobaczyłem

naczynie z kamienia, w którym na dnie leżało coś w kształcie płatka, co mogło być kiedyś sercem.

Tak więc legenda została potwierdzona. Nie wiem, czy ktoś jeszcze poza mną pisał o tym zdarzeniu.

ilustracja:

więcej felietonów: d-w.pl

Page 14: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Często powtarzam, że zarządzanie miastem podobne jest do zarządzania dużą firmą z budżetem inwstycyjnym i operacyjnym, tylko, że firmą bardziej skomplikowaną. W końcu w przypadku samorządu trzeba się liczyć z różnymi zagadnieniami, od społecznych przez infrastrukturalne, po inwestycyjne – rozmowa z Andrzejem Rogowskim, prezesem zarządu Multimedia Polska.

Dziennik: Ile godzin tygodniowo pracuje Andrzej Rogowski, prezes trzeciego, co do wielkości operato-ra sieci kablowej w Polsce? Andrzej Rogowski: Trudno podliczyć. Pracuję przede wszystkim w Warszawie, co ma swoje dobre i złe stro-ny. Złe, ponieważ większość czasu spędzam z dala od miejsca zamieszkania i rodziny. Dobrą stroną jest pewna elastyczność, ktorą zapewnia mi świadomość, że, na przykład, nikt, o konkretnej godzinie, nie czeka na mnie z obiadem. W Warszawie pracuję od ponie-działku do czwartku. Zajęcia zacznynam rano, kończę różnie: czasem o 23.00, bywa, że o 1.00. W piątek je-stem w biurze kaliskim – zwykle o 15.00, 16.00 jestem wolny. Dbam o to, żeby weekend przeznaczony był na sprawy prywatne. Wtedy odcinam się zupełnie od spraw służbowych. Taki rytm odpowiada mnie i, co najważniejsze, przynosi efekty. Dziennik: Czy przy dzisiejszej aktywności zawodo-wej wyobraża pan sobie siebie na emeryturze?A.R.: Dziś zupełnie nie ale kiedyś będzie trzeba zwol-nić. Myślę, że z czasem będę stawał się coraz bardziej aktywnym inwestorem, natomiast na plan dalszy

14 www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 15: Magazyn Dziennik Wielkopolski

zejdzie praca typowo operacyjna, związana z za-rządzaniem, czy kreowaniem wizerunku chociażby Multimediów. Kapitałowo jestem zaangażowany nie tylko w tę ostatnią firmę, dlatego w przyszłości skoncentruję się pew-nie na zarządzaniu z punktu widze-nia rady nadzorczej. O tym myślę, o emeryturze jeszcze nie.

Dziennik: Spoglądając na pańskie życie zawodowe można odnieśc wrażenie, że jest ono bardzo precy-zyjnie poukładane, zaplanowane. Czy kiedyś zdarzyło się panu im-prowizować, kłaść coś na karb tak zwanego łutu szczęścia?A.R.: Efektywność jest wypadkową jednego i drugiego, czyli dobrego planu i sprzyjających okoliczności. Nie wyobrażam sobie realizownia przedsięwzięć gospodarczych bez szczegółowego planu. Inna sprawa, że podobnego planu nigdy nie uda się zrealizować zgodnie z pier-wotnymi założeniami, ponieważ życie zawsze je mo-

dyfikuje. Łut szczęścia bardzo się przydaje, zwłasz-cza, gdy chodzi o dobór właściwych partnerów biznesowych, wspólników, czy management. Tak

było w moim przypadku. Dziennik: Jest pan z wykształce-nia między innymi inżynierem elektroniki i automatyki. Czy wy-bór takiego kierunku był podyk-towany względami praktycznymi, czy pokrywał się z pańskimi zain-teresowaniami?A.R.: Kończyłem technikum łącz-ności. Na Politechnice Poznańskiej ukończyłem studia na dwóch wy-działach. Z wykształcenia jestem automatykiem ale zdobyłem też dyplom na kierunku: organiza-

cja i zarządzanie przedsiębiorstem, który w dużym stopniu pokrywa się z pracą, która na co dzień absor-buje mnie najbardziej. Biorę także udział w tworze-niu systemów telekomunikacyjnych – z kolei w tym przypadku przydaje się wiedza inżynierska.

„Największym stresem na początkowym etapie działalności na własną rękę było budowanie

od zera, kiedy nie dzwoniły telefony,

w sekretariacie nie było kolejki, a ja nie miałem

pracowników...”

15www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 16: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Dziennik: W latach 1981 – 1991 był pan dyrektorem do spraw technicznych Wojewódzkiego Urzędu Te-lekomunikacji w Kaliszu. Co ta funkcja oznaczała w praktyce i czy wiedza w tym czasie nabyta przy-dała się później?A.R.: Przydała się. Chociażby praktyka w zarzą-dzaniu dużymi zespołami ludzkimi. Kierowałem wtedy pracą około 1700 osób. Ta funkcja oznaczała zarządzanie całością technicznych zagadnień zwią-zanych z systemami telekomunikacyjnymi na tere-nie byłego województwa kaliskiego. Pamiętam, że byłem wtedy najmłodszym dyrektorem w podob-nym przedsiębiorstwie na szczeblu wojewódzkim, co mi zreszta często wypominano. Dzisiaj zarządzam bardzo podobną do tamtej organi-zacją, przy czym w skali ogólno-polskiej. Największym stresem na początkowym etapie działalności na własną rękę było budowanie od zera, kiedy nie dzwoniły telefony, w sekretariacie nie było kolejki, a ja nie miałem pracowników, którzy po prostu wykonywali zleconą im pracę. Dziennik: W 1991 roku założył pan Kaliską Telewizję Kablową, Tele–Cal. Czy to z perspektywy czasu była trudna i ryzykowna de-cyzja? A.R.: Znajomi niejednokrotnie mówili mi wtedy, że to trochę szalona decyzja. Rzeczywiście, miałem wiele do stracenia. Lista przedsiębiorstw telekomu-nikacyjnych, które w tym czasie nie przetrwały fazy wzrostu jest wcale niemała. Budowa systemów te-lekomunikacyjnych, do jakich należy też telewizja kablowa to bardzo kapitałochłonne przedsięwzięcia. Podstawowy problem na samym początku, zwią-zany był z ówczesnymi mechanizmami funkcjonu-jącymi w bankach. Kiedy mówiłem tam o budowie

dużych systemów telekomunikacyjnych na bazie sieci kablowych, to nikt nie wiedział o co mi chodzi, bo w Polsce nie było precedensów dla podobnych przedsięwzięć, nie było czegoś takiego, jak telewi-zje kablowe. Po bodajże trzynastu miesiącach starań otrzymaliśmy milion marek kredytu, co stanowiło pewien przełom, choć wciąż nie gwarantowało suk-cesu, ponieważ trudnych momentów przy tak dyna-micznym rozwoju nie brakowało. Dziennik: Jaki był pomysł na biznes w przypadku Tele–Calu?

A.R.: To była budowa ogólnomiej-skiej sieci kablowej w Kaliszu. Chociaż bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że aby zbudować stabilną strukturę, należy działać na odpowiednią skalę. Dlatego już w 1992 roku czyniliśmy przygoto-wania do inwestycji w Rzeszowie, Lublinie, Chełmie, Zamościu. Dzis operujemy sieciami w całej Polsce od Gdyni do Zamościa od Olszty-na po Świdnicę i Toruń. Dziennik: Czy przypuszczał pan wtedy, że niewielka w skali kraju

firma może stać się zalążkiem giganta, jakim dziś są Multimedia? A.R.: Oczywiście były plany rozwoju ale gdyby ktoś w 1992 roku zapytał mnie, czy jest możliwe, że za kil-kanaście lat będziemy świadczyć usługi na tę skalę, to bym nie uwierzył. Wszystko rodziło się stopnio-wo: każdy sukces rodził następny plan, przyciągał kolejnych ludzi. W 1995, czy 1996 roku zdałem sobie sprawę, że trudno będzie dalej rozwijać firmę ko-lejnymi kredytami, że trzeba pozyskiwać realnych inwestorów i dokonać modyfikacji biznesu. W 1996 roku udało mi się pozyskać pierwszych biznesowych partnerów spoza kraju.

„Znajomi niejednokrotnie mówili mi wtedy, że to trochę

szalona decyzja. Lista przedsiębiorstw telekomunikacyjnych, które w tym czasie nie

przetrwały fazy wzrostu jest wcale nie mała.”

16 www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 17: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Dziennik: Skąd u pana zainteresowanie ideą sa-morządności? W 2003 roku powołał pan do życia stowarzyszenie, które wciąż ma znaczną reprezen-tację w samorządzie miejskim.A.R.: Samorządność jest w pewnym stopniu moim hobby. Poza tym uważam, że praca na rzecz społe-czeństwa lokalnego, kiedy osiągnęło się jakąś sta-bilizację finansową, jest obowiązkiem osoby, która w końcu tu się wychowała, otrzymywała pomoc od ludzi stąd, tu odnosiła pierwsze sukcesy. Dzieląc się wiedzą i doświadczeniem, czy dobrami mate-rialnymi w jakiś sposób spłacam dług. Wielu ludzi kojarzy samorządność z najwyższymi strukturami władzy lokalnej, na przykład prezydentem. A ja czę-sto powtarzam, choćby w rozmowach z członkami stowarzyszenia, że to tylko wierzchołek struktury. Z przykładem samorządności mamy do czynienia w przypadku dobrze zorganizowanej społeczności w jakimś domu, czy bloku. Ludzie, którzy potrafią się tam zorganizować, rozmawiać, wspólnie roz-wiązywać ważne dla nich problemy, utrzymać blok w czystości, przyozdobić go – świetnie realizują idee samorządności. I postawa przeciwna, kiedy wokół i w środku innego domu panuje nieład, wszyscy mają pretensje o występujące zaniedbania ale nikt nie robi nic, żeby nad sytuacją zapanować. Należę do tej pierwszej grupy – chcę porządkować i zmieniać swoje otoczenie i zachęcac do tego innych. Dziennik: Od dwóch kadencji stowarzyszenie ma poważny udział w prowadzeniu polityki Kalisza. To wiąże się z nieuniknioną raz bardziej, raz mniej uzasadnioną krytyką. Czy to bardziej zniechęca, czy dopinguje?A.R.: Krytyka, o ile jest konstruktywna, a nieste-ty często jest to sztuka dla sztuki, jest oczywiście potrzebna. Krytykę niekonstruktywną puszczam mimo uszu, natomiast tę, która przyczynia się do poprawy naszej pracy bardzo szanuję. Wiem także, że podstawą powodzenia w każdej pracy jest dobry plan, który później trzeba uczciwie realizować. Czę-

sto powtarzam, że zarządzanie miastem podobne jest do zarządzania dużą firmą z budżetem inwesty-cyjnym i operacyjnym, tylko, że firmą bardziej skom-plikowaną. W końcu w przypadku samorządu trzeba się liczyć z różnymi zagadnieniami, od społecznych przez infrastrukturalne, po inwestycyjne. Dziennik: Wspiera pan kulturę. Na pewno jest pan świadom jej wagi dla rozwoju człowieka ale może jest pan, chociażby z muzyką związany bardziej emocjonalnie?A.R.: Rzeczywiście, przez kilka lat uczyłem się w szkole muzycznej i pewnie między innymi stąd zainteresowanie muzyką, chociażby klasyczną. I tak, jak w przypadku zainteresowania samorządnością, uważam, że coś jestem społeczności winien, zwłasz-cza społeczności Kalisza, z którą jestem najbardziej związany. Dziennik: Jak pan wypoczywa? W domu, z książ-ką, czy raczej czynnie, na świeżym powietrzu?A.R.: Jedno nie wyklucza drugiego. Na urlopie nad-rabiam zaległości czytelnicze ale też z pasją oddaję się narciarstwu, czy jeździe konnej. Ostatnio, dzięki swoim partnerom biznesowym, poznałem uroki że-glarstwa. Dziennik: Ostatnio przy okazji rozmowy z Jerzym Stuhrem zapytałem go, czy jest człowiekiem speł-nionym. Odpowiedział, że dopóki pracuje, ten stan jest niemożliy. Podziela pan tę opinię?A.R.: Zdecydowanie tak. Wiele rzeczy udało mi się zrobić ale wiem, że wiele jeszcze przede mną. Kiedy człowiek wciąż stawia przed sobą nowe wyzwania trudno o jakieś ostateczne podsumowanie.

fot.: 17

więcej rozmów: d-w.pl

Page 18: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 19: Magazyn Dziennik Wielkopolski

proj

ekt:

Page 20: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Władze miasta Pleszewa już dawno zrozumiały, że najlepiej dać wędkę, a nie rybę. W myśl zasady „jak najwięcej

władzy (nad kulturą) w ręce ludu”, magistrat daje pieniądze i wspiera młodzież w organizacji imprez, przede wszyst-

kim off– owych. – Oczywiście są też cykle, przedsięwzięcia, które od początku do końca przygotowywane są przez

Urząd i Dom Kultury. Jednak w życiu codziennym stawiamy na młodzież, warto dać jej pieniądze, bo w głowach

młodych są pomysły, jakie nie narodzą się w głowie żadnego urzędnika. Co ważne, sale prób pleszewskiego Domu Kul-

tury są bezpłatnie udostępniane przez sześć dni w tygodniu – mówi odpowiedzialny za kulturę zastępca burmistrza

dr Arkadiusz Ptak, wykładowca kaliskiego UAM–u.

Przegląd kina Niezależnego „Spam”

Dotychczas w pleszewskim kinie „Hel” odbyły się trzy edycje tej jesiennej imprezy, w których udział brała ponad setka

produkcji dokumentalnych i fabularnych z całej Polski. W roku 2010 w jury zasiedli m.in. reżyser Piotr Matwiejczyk

oraz kierownik planu Bogusław Job. Konkursowi towarzyszyły warsztaty filmowe. Gościem specjalnym był Edward

Linde – Lubaszenko, który wziął udział w kręconych w Pleszewie scenach do drugiej części kultowego już off–owego

filmu „Piotrek 13”. “Spam” jest jedną z najważniejszych imprez tego typu w kraju.

Pleszew XXI

To Stowarzyszenie tworzone przez pleszewską młodzież. Dotychczas zorganizowało kilkadziesiąt koncertów i im-

prez cyklicznych na scenie pleszewskiego Klubu „Hades”. To różnorodne przedsięwzięcia, chociażby muzyczne –

od występów hip–hop’wych do ciężkiego, metalowego grania. Strona internetowa Pleszew XXI to kulturalny tygiel

młodego Pleszewa, gdzie mozna znaleźć blogi, felietony, opinie. Pleszew XXI jest mecenasem i inspiratorem wystaw

młodych pleszewskich twórców: poetów, malarzy, fotografików, dający im szanse na zaistnienie.

Depreszyn Seszyn

Zawody deskorolkowe, pole namiotowe oraz koncerty muzyczne – tak w skrócie określić można Depreszyn Seszyn,

doroczną dwudniową imprezę, na którą zjeżdżają młodzi ludzie z całej Wielkopolski. Dla jednej z czołowych subkul-

tur młodego pokolenia w Pleszewie drzwi są zawsze otwarte. Bazą dla Depreszyn Seszyn jest stadion miejski z wybu-

dowanym tam skateparkiem.

Czy zgodnie z  utartą opinią małe miasto musi być kulturalną dziurą? Czy może czymś zaskoczyć i  przebić większych sąsiadów? Przykład Pleszewa pokazuje, że tak.

20

Page 21: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Dni PleszewaCzołową masową imprezą muzyczną w Pleszewie są Dni Pleszewa, jednak ich oddziaływanie

jest dużo większe od lokalnego. Coraz częściej mówi się o nich jako o najlepszej imprezie

muzycznej południowej Wielkopolski. Przez ostatnie dwa lata Dni Pleszewa frekwencyjnie

znacznie przewyższały tak znaną markę jak pobliski Festiwal w Jarocinie. Poza swym rock-

owym odcieniem z udziałem tuzów gatunku, impreza ma popowe wcielenie, z takimi

gwiazdami telewizji muzycznych jak chociażby Kate Ryan (rekord frekwencji – 9 tys. osób

tylko na jej koncercie). Największy w  Polsce zbiór obrazów

Mariana BoguszaUrodzony w 1920 roku w Pleszewie Marian Bogusz był awangardowym malarzem, sceno-

grafem i animatorem życia artystycznego. Uczestniczył w powoływaniu takich inicjatyw jak

Klub Młodych Artystów i Naukowców (1947), Stowarzyszenie artystyczne Grupa 55 (1955),

Galeria Krzywe Koło (1956, także komisarz). Zorganizował wiele ogólnopolskich plenerów

i wystaw, m.in. Plener Koszaliński w Osiekach (1963), Biennale Form Przestrzennych w Elblągu

(1965), Sympozjum Wrocław ´70. Przyczynił się do organizacji Wystaw Sztuki Nowoczesnej

(Kraków 1948–49, Warszawa 1957 i 1959), które (szczególnie pierwsza) były przełomowymi

wydarzeniami w historii polskiej sztuki II poł. XX wieku. Zmarł w Warszawie w 1980 roku.

Muzeum Regionalne przy ulicy Poznańskiej 34 posiada największy w Polsce zbiór prac tego

artysty. Wystawa ta odwiedziła już wiele miast w Polsce.

Rockowy PleszewNie lada atrakcją dla miłośników muzyki rockowej lat 70. są projekcje największych kon-

certów czołowych zespołów tego okresu, wyświetlane na dużym ekranie w kinie „Hel”,

z wykorzystaniem nagłośnienia scenicznego. Prowadzenie powierzono redaktorowi Pawłowi

Michaliszynowi, przez co spotkania stają się jakby ubraną w obraz audycją radiową. W ra-

mach tego samego cyklu, średnio raz w miesiącu na scenie kina występuje znany zespół rock-

owy. Dotychczas były to m.in. Cree, Bracia i Siostry, Quidam, Believe, Zdrowa Woda.

21

Page 22: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 23: Magazyn Dziennik Wielkopolski

nagaprawdaTelewizja, kino, prasa, reklama w XXI wieku golizną i erotyzmem stoją. Czy to oznacza, że jesteśmy, w całej historii obyczajowości, najmniej pruderyjni, a golizna przestała być tabu? Na pewno nie!

Starożytni Grecy wybudowali potężny fundament naszej cywilizacji. W czasie największej świetności Aten na pewno nie byli jedynymi, którzy proporcjonalnie zbudowane ciało ludzkie traktowali, jako doskonałą kompozycję ale to właśnie ziomkowie Sokratesa nagie piękno podziwiali wyjątkowo szczerze i chętnie. Właściwie trudno wyobrazić sobie dziś normy obyczajowe dotyczące nagości, którymi kierowano się wtedy w kraju Sofoklesa. Grecy np. nago uprawiali gimnastykę, olimpijczycy startujący w poszczególnych konkurencjach występowali także z zupełnie odkrytym ciałem.

Dwoistość traktowania nagości w Renesansie najlepiej ilustruje przykład Kaplicy Sykstyńskiej w Pałacu watykańskim. Autorem słynnych fresków jest Michał Anioł, który postaci związane z biblijną i chrześcijańską tradycją przedstawiał w strojach Adama i Ewy. O ile zleceniodawca artysty, Paweł III, mimo licznych skarg na nieprzyzwoitość efektu pracy, nie pozwalał w dzieło ingerować, o tyle za sprawą jego następcy, Pawła IV, intymne fragmenty fresku po prostu zamalowano.

Nie był specjalnie przyjazny nagości przełom wieku XIX i XX. Jak bardzo purytańska w owym czasie była stolica światowej sztuki i bohemy - Paryż - pokazuje przykład Amadeo Modiglianiego.

23

Page 24: Magazyn Dziennik Wielkopolski

nagaprawda

3 grudnia 1917 roku, w jednej z paryskich galerii odbył się wernisaż wystawy prac artysty. Tego samego dnia kilka zaprezentowanych aktów zajęła policja, uznając je za „nieobyczajne”.

Jak wygląda prawda o nagości na przełomie tysiącleci? Dziwnie. Na co dzień jesteśmy golizną epatowani - środki masowego przekazu, kino, internet, wszelkiego rodzaju reklamy i kampanie promocyjne nagości nam nie żałują. Nie zmienia to jednak faktu, że na samo wspomnienie o plaży naturystów wielu, także rodzimych, stróżów moralności dostaje gęsiej skórki i wypieków (związanych z oburzeniem rzecz jasna).

Jak nagość będzie traktowana w przyszłości niedalekiej i tej bardziej odległej? Trudno powiedzieć. warto jednak pamiętać o tym, że historia często zatacza koło, więc może już dziś warto zatroszczyć się o smukłą i gibką sylwetkę. Kto wie, kiedy najstosowniejszą kreacją stanie się jej brak!

24

więcej galerii: d-w.pl

Page 25: Magazyn Dziennik Wielkopolski

zdjęcia: Pink Elephantmodelka: Joanna Orzędowskamakijaż: Zuzanna KulawiakZdjęcia powstały dzięki uprzejmości managementu Pałacu Bagatela Książąt RadziwiłłówCzekanów, ul. Środkowa 95, 63-410 Ostrów Wielkopolski

Page 26: Magazyn Dziennik Wielkopolski

…czyli łagodniejsze określenie tzw. kury domowej. Określenie to stosujemy, gdy chcemy zrobić na kimś dobre wrażenie lub gdy nasz rozmówca jest zbyt pewny siebie i próbuje zdobyć nad nami pozycję dominującą. Gdy zapyta nas o obecne zajęcie śmiało możemy pochwalić się rzucając od niechcenia: house manager. Priorytetowe zadania nowoczesnej house manager to m.in.wizyty u kosmetyczki, basen, joga, teatr oraz aerobik a także: pielęgnowanie ogrodu, robienie zakupów, opieka nad dziećmi, gotow-anie, przygotowywanie wystawnych przyjęć. Tak, tak – dokładnie w tej kolejności! Czas skończyć z obrazem kury domowej w rozciągniętym podkoszulku i szerokich dresach. Zajmowanie się domem pochłania wiele czasu i często zdarza się, że po pracowitym dniu padamy zmęczone przed telewizorem. To nie jest dobre rozwiązanie. Pora zadbać o swój wygląd i dobre samopoczucie. Do prac domow-ych warto wykorzystać męża oraz starsze dzieci. Robienie wszystkiego za nich nie nauczy ich niczego dobrego, wręcz przeciwnie, a w nas z czasem będzie podnosił się poziom frustracji. Kobiety, zwłaszcza te niepracujące zawo-dowo przyzwyczaiły swoje rodziny, że po powrocie ze szkoły/pracy zastaną przygotow-any obiad, wysprzątany dom i uśmiechniętą i czekającą na nich mamę/ żonę. Obraz typowo sielankowy i często wyim-aginowany. Coraz częściej w domu zamiast uradowanej rodzicielki spotkać można snującą się w złym nastroju, tykającą bombę zegarową. Za taki stan rzeczy obwiniać się mogą same tylko domowe menedżerki, biorące na swoje barki więcej, niż zdołają unieść. Od jutra pora wcielić w życie nowy, ulepszony plan: mąż odkurza, syn wynosi śmieci a córka pomaga w gotowaniu. Można? Pewnie, że można. Po takim rozdzieleniu obowiązków łatwiej znaleźć czas dla siebie, na czytanie ulubionych książek i oglądanie ulubionych spektakli. Co jeśli plan taki nam zupełnie nie odpowiada? Zostawiamy wszystko jak jest, biegamy gorączkowo po kuchni jedną ręką mieszając sos, drugą robiąc weki. W międzyczasie zbieramy porozrzucane przez pociechy zabawki i wczorajsze skarpetki męża, odkurzamy i pielimy ogródek. A wieczorem? Spoko-jnie i bez sił możemy paść na kanapę w salonie i zasnąć, by następnego dnia zacząć wszystko od nowa.

Agnieszka Szewczyk

ilustracja:

26

więcej felietonów: d-w.pl

Page 27: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 28: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Wiktor Jerzy

fot.:

Page 29: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Imię i nazwisko: Wiktor Jerzy Jędrzejak

Rodzinne miasto: Kalisz

Lubię... biesiadowanie wśród przyjaciól, wino, podróże, dobre obrazy, filmy, koncerty, spektakle, książki.

Zajmuję się... ogólnie sztuką a głównie malarstwem.

W wolnej chwili.... zależy od pory dnia, kawa, drink, rozmowa telefoniczna lub małe lenistwo.

W regionie wybieram... Gołuchów, ale tylko jak chcę uatrakcyjnić pobyt przyjezdnym przyjaciołom.

Marzę o... uzupełnieniu moich podróży o Afrykę i Amerykę Południową.

Recepta na sukces: nie wiem ale sądzę, że ważna jest cierpliwość i wyrzucenie z własnego słownika frazy „nie chce mi się”

Z dzieciństwa najlepiej pamiętam.... cichą dobroć matki i wesołe zabawy z rówieśnikami nad rzeką Swędrnią w czasie wakacji.

Nie wyobrażam sobie dnia bez.... czytania Gazety Wyborczej w czasie śniadania a następnie dnia bez mojej pracy.

Nigdy nie... zrobię nikomu nawet bardzo maleńkiego świnstwa.

Ulubiona książka: Mistrz i Małgorzata

Ulubione danie: ostatnio naleśniki w sosie pomarańczowo maślanym z likierem cointreou a la Mirek Lewandowski; jest to jedno z tych dań, po których odruchowo wylizuje się talerz.

Wiktor J. Jędrzejak „Nepalka przy studni”

29www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 30: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Wiktor J. Jędrzejak „Żebraczka z Dheli”

30 www.dziennik-wielkopolski.plwww.d-w.pl

Page 31: Magazyn Dziennik Wielkopolski

„Nowy Kaliszanin” to wydawnictwo Miej-skiej Biblioteki Publicznej w Kaliszu, przy-gotowane z okazji Jubileuszu 18 i pół wie-ku istnienia Grodu nad Prosną. Stanowi nową jakość pośród dotychczasowych tego rodzaju publikacji o najstarszym mieście w Polsce. Ciekawa szata graficzna w jaką ujęto dzieło Anny Tabaki i Macieja Błacho-wicza, kompozycja unikatowych, starych oraz współczesnych zdjęć, a przede wszyst-kim różnorodność poruszanych tematów stanowi o sile książki.

Ponad dwustustronicowe wydawnictwo jest zbiorem opowiadań o Kaliszu. Autorzy w niebanalny sposób przedstawiają obszer-ne fragmenty historii miasta, przeplatając czasy starożytne bardziej współczesnymi. Śmiałym piórem kreślą zapomniane dzie-je, na te ogólnie znane natomiast, rzucają nowe światło. Wszystko to poparte jest bo-gatą i rzetelną literaturą źródłową.

„Nowy Kaliszanin” to produkt z najwyż-szej edytorskiej półki. Niebanalna okładka znakomity papier oraz jakość edycji świad-czą o profesjonalizmie wydawcy. Przeglą-dając strony łatwo przekonać się o panu-jącej tu wyjątkowej harmonii oraz rzadko spotykanym w dzisiejszych czasach smaku i guście autorów, jak i wydawcy. Chociażby z uwagi na to, „Nowy Kaliszanin” wart jest polecenia nie tylko mieszkańcom regionu.

Błachowicz Maciej, Tabaka Anna: Nowy Kaliszanin. Wydawca: Miejska Biblioteka Publiczna w Kaliszu. Kalisz, 2010.

Andrzej Drewicz

Break Horses to solowy projekt Magdy Nowety - wokalistki Let The Boy Decide, grupy, która ma na koncie dwie płyty (druga, bardzo dobrze przyjęta przez krytykę i publiczność to “Like the Earth, Like the Sun, Like the Ocean in the Ni-ght” z 2009 roku) oraz występy na prestiżowych: Openerze w Gdyni i OFF Festivalu w Katowicach.

Wydana w styczniu 2011 roku „Tiny Bad Girl” nie odbiega stylistycznie od dokonań macierzystej formacji artystki. To stonowane, ze smakiem zaaranżowane liryczne piosenki, przy których ze świetnym skutkiem można odpocząć (także od dźwiękowego zgiełku i chaosu, którymi częstują nas mu-zyczne śmietniki, jakimi często są radio, telewizja, czy inter-net). Break Horses potrafi pisać - co jest zanikającą, a niezwy-kle cenną umiejętnością - naprawdę dobre melodie. Docenić też trzeba wyczucie przestrzeni muzycznej wykonawców: fundamentem kompozycji jest gitara akustyczna i śpiew wokalistki, równie ważne są jednak harmonie wokalne, czy charakterystyczne, oszczędne ale pełne wyrazu partie gitary elektrycznej i trąbki.

„Tiny Bad Girl” trudno uznać za pełnowymiarowy debiut solowy Magdy - na płycie znajdują się cztery utwory, co nie zmienia faktu, że te piosenki dają wyraźny obraz umiejętno-ści i koncepcji twórczej artystki. Pozostaje czekać na kolejne kompozycje Break Horses i liczyć, że już niebawem na rynku pojawi się płyta ze znacznie większą porcją muzyki.

EP „Tiny Bad Girl” został wydany nakładem Locco Records/Borówka Music, wydawcy m.in. grup Orchid, Let The Boy Decide czy songwriterów: SelFbrusha oraz Petera J. Bircha. Utwory zostały zarejestrowane w studiu Przemysława „Per-ły” Wejmanna. Były muzyk Acid Drinkers produkował wcze-śniej płyty takich grup jak Muchy, czy Let The Boy Decide.

Tomek Staszczyk

Break Horses„Tiny bad girl” (EP)

Locco RecordsTiny Bad Girl; It Will Never Happen Aga-

in; Black Water; Wrong About.Produkcja: Przemysław Wejmann

31więcej kultury: d-w.pl

Page 32: Magazyn Dziennik Wielkopolski

Koniec formatu 16:10 w 2012 roku?

W 2012 roku  ma być  co prawda koniec świata, ale producenci  mo-nitorów zapowiadają też inny koniec: produkcji wyświetlaczy w for-macie 16:10. W ten sposób “telewizyjny” standard 16:9 stanie się obowiązujący również w świecie komputerów. Według danych ja-pońskiej firmy iiyama monitory o proporcjach ekranu 16:10 stanowią obecnie ok. 20 procent sprzedaży. Ale rok 2011 może być ostatnim, w którym klienci będą mogli swobodnie wybierać pomiędzy forma-tami– prognozuje iiyama.  

– Mamy już pierwsze symptomy końca formatu 16:10, choć moim zdaniem ostatecznie zakończy swój żywot dopiero w 2012 roku. Otrzymaliśmy już sygnały o planowanym na 2011 rok zmniejszeniu produkcji paneli 16:10. Z punktu widzenia użytkowników, którzy czę-sto grają w gry lub oglądają filmy na komputerach, ta informacja nie ma większego znaczenia. Natomiast dla grafików oraz profesjonali-stów format 16:10 wciąż pozostaje lepszym wyborem. W ich opinii taki ekran jest wygodniejszy – mówi Mariusz Kuczyński, Dyrektor Generalny iiyama Polska.

Format 16:9 został zaadaptowany do monitorów komputerowych z telewizji. Jego sukces, choć nieuchronny, wciąż budzi kontrowersje wśród tzw. świadomych użytkowników komputerów. Niewątpliwie standard ten bardzo dobrze nadaje się do gier video i oglądania fil-mów. Jednak w porównaniu z wymiarem 16:10 zapewnia mniejszą powierzchnię ekranu “obcinając” ją w pionie. To niekorzystne między innymi dla profesjonalnych grafików, którzy pracują nad pionowymi zdjęciami, menadżerów analizujących wielokolumnowe dane liczbo-we itp. 

Zwolennicy formatu 16:9 ripostują, że stosowana w ekranach 16:9 rozdzielczość 1920×1080 (Full HD) daje tak naprawdę większą po-wierzchnię roboczą (2,0 Mpix) niż rozdzielczość 1680×1050 (1,8 Mpix), z jaką pracują monitory o wymiarze 16:10. Standardy 720p i 1080p powodują, że większość filmów można oglądać na ekranie 16:9 bez irytujących czarnych pasków.

– Warto podkreślić, że to właśnie pod rozdzielczości 720p i 1080p optymalizowane są gry, które coraz częściej tworzy się głównie z my-ślą o konsolach, a dopiero w drugiej kolejności o pecetach. Popularne są ponadto konwersje gier z konsoli na PC. Również aparaty cyfrowe w większości przystosowane są do robienia zdjęć panoramicznych

w standardzie 16:9, jak również amatorskie nagrania z kamer wi-deo w rozdzielczości HD lub Full HD. Jeśli zatem większość

materiałów cyfrowych jest tworzonych w standardzie 16:9, to logiczną konsekwencją jest rosnąca popularność ta-

kiego właśnie formatu wyświetlacza – podsumowuje Mariusz Kuczyński. 

Ale niewątpliwie najważniejszym  atutem ekranów 16:9 z punktu widzenia producentów są niższe koszty wytwarzania  .  To pozwala obniżyć cenę sprzedaży do użytkownika końcowego, a tym samym zwiększyć popyt na urządzenia. 

Zima, brak prądu? Ratuj swój sprzęt RTV Zima nieuchronnie wiąże się z awariami zasilania. To zła informa-cja dla sprzętu elektronicznego. Zaniki napięcia mogą uszkodzić sprzęt lub doprowadzić do utraty danych w przypadku awarii urzą-dzeń z pamięcią. To już nie tylko komputery, ale także multimedial-ne odtwarzacze i dekodery z funkcją nagrywania (tzw. PVR).

Szczególnie wrażliwe na nagły brak prądu są projektory. Jeśli zasi-lanie padnie w czasie, gdy lampa jest nagrzana, może ona nawet ulec pęknięciu. Wymiana na nową wiąże się z wydatkiem rzędu co najmniej kilkuset złotych. Nie licząc kosztów pracy serwisu.Jaki te-lewizor 3D wybrać?

Dlatego warto pomyśleć o zasilaniu awaryjnym urządzeń w domu. Tym bardziej, że nowoczesne zasilacze, tzw. UPS–y (na zdjęciu), nie tylko podtrzymują pracę sprzętu RTV i IT, ale także pieców C.O. i pomp wodnych, lodówek, rolet antywłamaniowych czy bram ga-rażowych lub wjazdowych sterowanych elektronicznie. Dzięki nim nawet długotrwała awaria nie pozbawi nas ciepłej wody i ogrze-wania czy wręcz dostępu do własnego domu. Co ciekawe, jako jedni z pierwszych zalety UPS–ów docenili posiadacze akwariów – zwłaszcza tych z cennymi okazami rybek. W razie awarii prądu, UPS podtrzymuje pracę sprzętu natleniającego czy filtrów.

Problemy z prądem szybko nie znikną. Aby uniknąć zapaści pol-skiej energetyki, do 2030 roku trzeba wydać na nią 50 mld euro, nie licząc nakładów na sieci przesyłowe. Większość z tych inwesty-cji powinna być przeprowadzona w ciągu najbliższych ośmiu lat. Jednocześnie Polacy coraz więcej pieniędzy wydają na drogi sprzęt elektroniczny, wrażliwy na spadki napięcia.

Warto więc chyba pomyśleć nad wpisaniem UPS–ów na listę do-mowych inwestycji. Pomijając ryzyko awarii – dobrze jest posie-dzieć sobie w rodziną przy działającym kinie domowym w czasie, gdy cała okolica nie ma prądu, a zakład energetyczny stara się na-prawić szkody, jakie wyrządziła zima.

Blue = 24” @ 16:9””Pink = 24” @ 16:10””

Page 33: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 34: Magazyn Dziennik Wielkopolski

ilustracja:

Page 35: Magazyn Dziennik Wielkopolski
Page 36: Magazyn Dziennik Wielkopolski