15
W tym numerze ŚH między innymi: 5+5 pomysłów i narzędzi XXI wieku Rozważania przy kawie ks. Adama Kwaśniewskiego 5 powodów dla których uwielbiam zuchy Zwycięski Western „Vigilantii” Raport ze wiosennej wyrypy wędrowników maj 2015 numer 2/2015 redaktor naczelny pwd. Marcin Pluta HO Przypadkiem zrobiło się „piątkowo” w tym numerze– mamy świetną kontynuację Michała Gadowicza nt. wykorzystywania współczesnych technologii w pracy harcerskiej oraz 5 powodów dla których Monika Szewczyk, zuchmistrzyni z Ostrzeszowa uwielbia swoje zuchenki. Myślę, że na „5” był też Zlot św. Jerzego, ale o nim jeszcze na spokojnie napiszemy w następnym numerze przed obozami. Poza tym w tym numerze mamy debiut ks. Adama Kwaśniewkiego w bardzo merytorycznych rozwa- żaniach nt. pomysłu zmian w Prawie i Przyrzeczeniu przez bratnią organizację oraz naszego spojrze- nia na harcerstwo. Stały redaktor– Piotr Lizak napisał raport z najciężej wyprawy w jego życiu, czyli Wiosennej Wyrypy Wędrowników, a Mateusz Trzeciak zdradza nam szczegóły zdobycia przez jego drużynę I nagrody na Harcerskim Festiwalu Filmowym w Gdyni. Warto pisać, warto się dzielić, warto czytać. I jest wreszcie nowy numer! Kazaliśmy na siebie czekać z tym numerem, ale myślę że było warto. Jako redaktor naczelny muszę przyznać, że poziom artykułów regularnie wzrasta.

Majowe harce

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Numer 2/2015

Citation preview

Page 1: Majowe harce

W tym numerze ŚH między innymi:

5+5 pomysłów i narzędzi XXI wieku

Rozważania przy kawie ks. Adama Kwaśniewskiego

5 powodów dla których uwielbiam zuchy

Zwycięski Western „Vigilantii”

Raport ze wiosennej wyrypy wędrowników

maj 2015 numer 2/2015

redaktor naczelny pwd. Marcin Pluta HO

Przypadkiem zrobiło się „piątkowo” w tym numerze– mamy świetną kontynuację Michała Gadowicza

nt. wykorzystywania współczesnych technologii w pracy harcerskiej oraz 5 powodów dla których

Monika Szewczyk, zuchmistrzyni z Ostrzeszowa uwielbia swoje zuchenki. Myślę, że na „5” był też

Zlot św. Jerzego, ale o nim jeszcze na spokojnie napiszemy w następnym numerze przed obozami.

Poza tym w tym numerze mamy debiut ks. Adama Kwaśniewkiego w bardzo merytorycznych rozwa-

żaniach nt. pomysłu zmian w Prawie i Przyrzeczeniu przez bratnią organizację oraz naszego spojrze-

nia na harcerstwo. Stały redaktor– Piotr Lizak napisał raport z najciężej wyprawy w jego życiu, czyli

Wiosennej Wyrypy Wędrowników, a Mateusz Trzeciak zdradza nam szczegóły zdobycia przez jego

drużynę I nagrody na Harcerskim Festiwalu Filmowym w Gdyni.

Warto pisać, warto się dzielić, warto czytać.

I jest wreszcie nowy numer! Kazaliśmy na siebie czekać

z tym numerem, ale myślę że było warto. Jako redaktor naczelny

muszę przyznać, że poziom artykułów regularnie wzrasta.

Page 2: Majowe harce

5+5 POMYSŁÓW I NARZĘDZI XXI WIEKU

pwd. Michał Gadowicz HO

Ostatnim razem starałem się pokazać, że jako drużynowi i drużynowe powinniśmy iść

z duchem czasu. Otaczające nas nowe technologie coraz bardziej wpływają na każdą

dziedzinę życia naszego i naszych podopiecznych. W drugiej odsłonie artykułu posta-

ram się przedstawić kilka przykładów narzędzi i pomysłów przydatnych w pracy har-

cerskiej. Stawiam, że część jest powszechnie znana i stosunkowo prosta w obsłudze, a

część może budzić agresję z uwagi na wysoki poziom zaawansowania. Właśnie dlate-

go w tytule artykułu znajdziemy 5+5, a nie 10 pomysłów i narzędzi na miarę XXI wieku.

5 PROSTYCH NARZĘDZI I POMYSŁÓW SKUTECZNA I DARMOWA KOMUNIKACJA – korzystamy z tego niemalże wszyscy. Poczynając od

pisania e-maili, przez rozmawianie za pośrednictwem Skype, Team Speak'u, a na pogaduszkach przez fejsa kończąc. Arsenał komunikatorów umożliwiających zarówno prywatną konwersację między dwo-ma osobami jak i konwersacje grupowe jest ogromny. W mojej drużynie wędrowników, co tydzień odbywamy naradę na Skype. To świetna okazja, żeby omówić bieżące sprawy i nadchodzące akcje oraz zwyczajnie pogadać. Przy obecnym tempie życia często nie ma czasu, by spotkać się twarzą w twarz. Używanie rozmaitych komunikatorów, może być remedium na te problemy. Dzięki różnym na-rzędziom można utworzyć sprawną sieć alarmową znacznie lepszą od mailowej. Opcji jest wiele.

SYSTEM ARCHIWIZACJI DANYCH W DRUŻYNIE – do tematu można podejść w bardziej lub mniej

profesjonalny sposób. Drużynowy może na przykład zrobić sobie folder na komputerze i powrzucać tam kilka tabelek w Excelu oraz dokumentów. Takie dane jak rozkazy, baza danych harcerzy z wy-szczególnieniem zdobytych przez nich sprawności, prób na stopnie i tak dalej często w formie papie-rowej po prostu przepadają. Każdy oczywiście pilnuje swojej wymaganej regulaminem dokumentacji drużyny, ale bardziej chodzi mi o papierki „mniejszego kalibru”. Rozkaz pisany czasem na kolanie w czasie biwaku później ginie w tonie papierów. Kto z was przechowuje rozpisane próby na sprawności swoich harcerzy? Zamiast 50 teczek ze strzępami papieru warto się zastanowić nad utworzeniem so-bie wirtualnej bazy danych drużyny. W tej roli dobrze sprawdzają się narzędzia pakietu Office lub Open Office. Polecam tutaj zaprzyjaźnić się z Accessem. Z innych programów typowo bazodanowych mamy Kexi, Oracle Forms itp. Dla bardziej zaawansowanych lub bardziej zainteresowanych tematem można zawsze popróbować napisać coś w języku SQL. Świetne zadanie na ćwika/samarytankę, może nawet na wyższe stopnie. Chmury do przechowywania plików takie jak Google Drive, Dropbox, czy inne umożliwiają łatwy dostęp do danych ze wszystkich naszych urządzeń, a oprócz tego gwarantują ich bezpieczeństwo.

Page 3: Majowe harce

PROMOCJA JEDNOSTKI – internet, a zwłaszcza media społecznościowe, to idealne narzędzie

informowania świata zewnętrznego o działalności naszych drużyn. Narzędzia do tworzenia pro-stych stron internetowych są powszechnie dostępne. Stronę drużyny na Facebooku jest w stanie stworzyć i prowadzić każdy. Umieszczanie w sieci filmów promocyjnych, sprawozdań z działań jest nieocenione w promowaniu się na zewnątrz. Dzięki takim poczynaniom możemy nawet ściągnąć nowych ludzi do organizacji. Ciekawą propozycją jest na przykład prowadzenie bloga drużyny. Oprócz narzędzi sieciowych mamy również paletę programów służących np. obróbce filmów, czy projektowaniu grafiki. Te drugie są zwłaszcza pomocne przy tworzeniu logo jednostki, czy wzo-rów naszywek. Również ustalenie jawnej punktacji zastępów i jej publikowanie na bieżąco na blo-gu, czy stronie może być dobrym motywatorem. Oprócz tego prowadzenie strony drużyny itp. to świetny rodzaj zadań na stopnie.

WSPÓLNE SPĘDZANIE CZASU ONLINE – forma jest dość kontrowersyjna. Podstawą metody

harcerskiej jest w końcu działanie na łonie natury. Stąd też z góry uczulam, że prezentowane prze-ze mnie tutaj formy mogą stanowić jedynie dodatek do naszej pracy. Będąc drużynowym warto wejść w świat swoich ludzi. Najlepiej, by komputer nie był ucieczką od prawdziwego życia, ale wła-śnie jego spójną częścią. Może warto czasem pograć zastępem, drużyną w jakąś grę? Zbudować coś razem w Minecrafcie? Pobiegać i postrzelać do siebie w Counter Strike? Oczywiście trzeba uważać, żeby nie przegiąć, ale w zdrowej dawce może być to dla nas jakiś walor. Na pewno wspól-na gra to świetny pomysł na integrację.

OGÓLNODOSTĘPNE GRY TERENOWE ONLINE – ciężko było mi to nazwać inaczej. Istnieje kil-

ka ogólnodostępnych gier tego typu. Wchodzi tutaj popularny Geocaching – czyli zabawa polega-jące na szukaniu porozrzucanych po całym świecie skrytek, oznaczonych koordynatami GPS na stronie internetowej. Świetna propozycja na zbiórkę. Mało popularną w Polsce, ale ciekawą grą jest Munzee. Jest podobna do poprzedniej, jednak bazuje na QR kodach. Szeroko polecana jest również gra Ingress bazująca na mapach Google. Trochę odmienna od pozostałych. Gracze dołą-czają do jednej z frakcji – Oświeconych lub Ruchu Oporu i zamykają portale przeciwnika otwierają-ce się na bieżąco w prawdziwym świecie. Gra jest cały czas rozwijana i ma bogatą fabułę. Tytuły, które jeszcze warto polecić, to Parallel Kingdom i AR Invaders(płatna).

Page 4: Majowe harce

5 ZAAWANSOWANYCH NARZĘDZI I POMYSŁÓW

WSPÓLNE PISANIE GRY? CZEMU NIE!? - propozycja skierowana raczej do wędrowników. Jest wie-

le narzędzi w rodzaju środowiska Unity, czy innych platform przeznaczonych do tworzenia różnora-kich aplikacji. Programowania jest w stanie nauczyć się już gimnazjalista. Przy grupie osób zapalonych tematem cel jest w zasięgu. Przygodne studio złożone z pięciu osób o odpowiednich umiejętnościach lub nawet chęci by je nabyć jest w stanie tego dokonać. Moim zdaniem to naprawdę wspaniała forma dla starszych harcerzy/harcerek, już nie mówiąc o tym, że w wypadku sukcesu to akcja zarobkowa po-tężnego kalibru.

ROBOTYKA – w dzisiejszych czasach stworzenie robota to kosz od 200zł w górę, w zależności od

stopnia zaawansowania. Jest to również świetne zadanie projektowe. Szeroko pojęta elektronika mo-że być wdrażana jako interesujący punkt na grach harcerskich już od wieku 12 lat. Na większości uczel-ni technicznych w Polsce i w wielu parkach technologicznych są organizowane zawody robotów, w których udział biorą już gimnazjaliści. W nauce robotyki mogą pomóc zestawy klocków Lego Mind-storms, specjalnie do tego celu przeznaczone i przystosowane. Wiele jest również książek i poradni-ków internetowych pomocnych przy projektowaniu obwodów i maszyn. Na wyróżnienie zasługuje tutaj blog mirekk36 – fantastyczne źródło informacji o robotyce amatorskiej. Wielu ekspertów w dzie-dzinie można spotkać np. Na internetowym forum robotyki amatorskiej Forbot.

ORGANIZOWANIE GIER TERENOWYCH Z UŻYCIEM SMARTFONÓW – miałem przyjemność

uczestniczyć w tym roku z drużyną w dwóch takich grach. Moje odczucia w stosunku do nich są jak najbardziej pozytywne. Łączą standardową grę z bieganiem po punktach ze sprawdzeniem umiejęt-ności logicznego myślenia. Polega to między innymi na wbijaniu otrzymanych od punktowych kodów na telefon, a następnie na umiejętnym gospodarowaniem zdobytymi punktami. Formy angażowania elementu wirtualnego są różne. Zorganizowanie takiej gry jest wyzwaniem. Trzeba zaprojektować interfejs dla graczy, postawić serwer itp. To również zadanie dla programistów. Ostatnio jest ogrom-ny popyt na tego typu gry i można na tym nieźle zarobić, więc może to być też jakiś pomysł na akcję zarobkową. Znajomość odpowiedniego języka np. Java lub PHP i środowisko programistyczne będzie niezbędne. Jeszcze nie spotkałem się z programami do projektowania takich gier w jakiś bardziej ogólnodostępny sposób, lecz niewykluczone, że takie istnieją.

SYSTEM OBRONY PRZECIWPODCHODZENIOWEJ NA OBOZIE – zawsze chcia-

łem coś takiego zbudować! Ciekawe, czy za 20 lat podchodząc obóz nie trzeba bę-dzie zabierać ze sobą spraya, by neutralizować czujniki laserowe jak w filmach akcji. Wbrew pozorom zaprojektowanie czegoś takiego nie jest to aż tak niewyobrażalnie trudne. Wykorzystanie czujników optycznych, laserowych (drogie) lub najtańszych, stosowanych w automatycznych systemach zapalania światła czujnikach pola ma-gnetycznego to tylko nieliczne z pomysłów. Można to połączyć z układem sterowa-nia, który wysyła wartownikowi na telefon komunikat o wykryciu czyjejś obecności w pobliżu. Jest to kolejne wyzwanie dla technokratów i kolejny pomysł na zadanie np. dla wędrowników. Oczywiście trzeba mieć na to fundusze, bo to nie jest tania zaba-wa.

Page 5: Majowe harce

SYSTEMY ŁĄCZNOŚCI I SZPIEGOWANIA – drony, krótkofalówki, dyktafony, kamery, mikrofony kierunko-

we, noktowizory. Wszystko to dość drogi sprzęt, ale nauka wykorzystywania któregokolwiek z nich i posia-danie np. jednego noktowizora na stanie drużyny może być ciekawą opcją. Standardową naukę obsługi radia można tutaj rozszerzyć o wiele innych praktyk. Zadania w stylu nagraj rozmowę, sfotografuj, nagraj film, podsłuchaj, skontaktuj się przez radio, czy nawet zakłóć transmisję (choć to wyższa szkoła jazdy) wywołują dreszczyk emocji u harcerzy i harcerek. Może warto czasem je zastosować? Starałem się zarysować kilka możliwości wykorzystania nowych technologii w pracy harcerskiej. Oczywiście nie jestem w stanie w tak krótkim artykule wyczerpać tematu. Pisząc musiałem wybierać. Mam wielką na-dzieję, że to, co tutaj zaagitowałem pomoże komuś wdrożyć ciekawe, nowe formy pracy w drużynie i dosto-sować obecne. Ponownie proszę o nadsyłanie wszelkich uwag i przemyśleń do redakcji, lub kontaktowanie się ze mną osobiście przez Facebooka :)

Adam Kwaśniewski HO

Przyznam się szczerze, że miałem poważy problem z napisanie tego tekstu. Zaplanowałem sobie

czas, zrobiłem porządek na biurku (żeby nic nie zakłócało powagi pracy) i oczywiście dobrą kawę (taką „

na bogato” z dwiema łyżeczkami cukru, bo w pracy intelektualnej trzeba dbać o poziom glukozy), rozsia-

dłem się wygodnie, włączyłem komputer i... Zamiast sprawnie napisać, to co sobie zamierzyłem, przeczy-

tałem w internecie informację o pracach nad stworzeniem alternatywnej wersji przyrzeczenia w ZHP. Być

może ta wiadomość nie jest bezpośrednio związana z tematem, którym chciałbym się zająć, ale chyba nie

da się pisać o relacjach między naszymi organizacjami z całkowitym pominięciem tej sprawy.

Zanim jednak przejdę do sedna sprawy, małe wyjaśnienie, szczególnie ważne dla wszystkich do-

głębnie znających lub coraz lepiej poznających historię harcerstwa. Myślę, że ten artykuł nie jest miej-

scem na analizowanie przyczyn, dla których powstał ZHR. Tym bardziej na głębokie rozważania nad po-

wojenną historią ZHP – jego celami, związkami z panującym po wojnie ustrojem politycznym czy harcer-

stwem niezależnym spod znaku KIHAM. To zadanie dla historyków, którzy swoją drogą dobrze się z nie-

go wywiązują, a ich książki i artykuły są łatwe do znalezienia i w bibliotekach i w Internecie. Mnie intere-

suje coś zupełnie innego. Po pierwsze mamy dziś w Polsce kilka ogólnopolskich organizacji harcerskich i

kilkanaście lokalnych, które odwołują się do tych samych ideałów, których symbolem jest krzyż harcerski.

Niejednokrotnie działają w tym samym miejscu i kierują swoją ofertę do tych samych ludzi. Konflikt inte-

resów można wyczuć na kilometr. Wydaje się więc ważne, żeby zastanowić się jak powinna wyglądać na-

sza współpraca – czy powinniśmy np. dążyć do zjednoczenia pod jednym szyldem organizacyjnym, czy

szukać jakiś form mniej lub bardziej posuniętej symbiozy, czy może wręcz przeciwnie – kierować się zasa-

dą „kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Po drugie, jestem księdzem, więc bardziej od względów ideolo-

gicznych interesuje mnie to, co Kościół ma na ten temat do powiedzenia. Oczywiście w Ewangelii nigdzie

nie znajdziemy nawet wzmianki o ZHR, niemniej jednak w swojej działalności Związek opiera się na Kato-

lickiej Nauce Społecznej, a ta z kolei zajmuje się między innymi badaniem tego, jak w świetle Objawienia

powinny wyglądać relacje między różnymi społecznościami, w tym także naszymi, harcerskimi. A więc...

Co z tym ma wspólnego pomysł stworzenia alternatywnego przyrzeczenia ZHP?

ROZWAŻANIA PRZY KAWIE...

Page 6: Majowe harce

Wbrew pozorom całkiem sporo. Baden-Powell, który sam był głęboko wierzący, mówił tak:

„żaden człowiek nie może być naprawdę dobry jeśli nie wierzy w Boga i nie jest posłuszny Jego pra-

wom. Dlatego wszyscy skauci powinni mieć jakąś religię”. W skautingu nie było miejsca dla niewierzą-

cych czy ateistów. Co więcej, B.-P. zachęcał swoich wychowanków do czytania 2 ksiąg, które miały być

dla nich życiowym drogowskazem. Jedną była księga natury, a drugą Biblia. Oczywiście skauting nie

był i nie jest żadnym ruchem konfesyjnym, związanym ściśle z jedną religią czy wyznaniem, niemniej

jednak doświadczenie Boga jest w nim bardzo głęboko zakorzenione i ostatecznie nie da się uzasadnić

takich ideałów harcerskich jak służba czy poświęcenie, bez odwołania do innej rzeczywistości – takiej

która przekracza granice naszego widzialnego świata. Żeby oddać prawdę, nowe przyrzeczenie nie

oznacza wcale rezygnacji z wychowania religijnego w ZHP. Warto też pamiętać, że jest to ciągle propo-

zycja, będąca tematem debaty i konsultacji z różnymi środowiskami. Staram się też nie zapominać o

tych wszystkich harcerzach ZHP, których znam i którzy niejednokrotnie potrafią zachwycić głębią swo-

jej wiary. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że próbując znaleźć nowe sposoby oddziaływania na

dzieci i młodzież, rozwiązania na poziomie ogólnopolskim zaczęto szukać od złej strony. Nawet Marx

rozumiał, że to byt kształtuje świadomość, a nie odwrotnie. I chociaż na różnych portalach czytam, że

propozycję drugiego przyrzeczenia trzeba widzieć jako okazję, aby „poprzez pracę drużynowych, rów-

nież dotyczącą aspektu rozwoju duchowego, pobudzić młodego człowieka do poszukiwania i zastano-

wienia się nad swoją duchowością” to jednak wydaje mi się, że takie gesty tylko umacniają stan aktual-

ny, a nie są przepustką do jakiejś gruntownej, duchowej zmiany. Ks. Kazimierz Lutosławski mówił, że

„Harcerstwo to nie jest coś, co się umie, ale to jest coś, czym się jest”. Istnieje niebezpieczeństwo, że

w tym przypadku założenia są dokładnie odwrotne. W końcu jeśli godzimy się na tak duży pluralizm

światopoglądowy to co jest tym zwornikiem, który łączy nas w jedną harcerską rodzinę? Wyczyn?

Techniki harcerskie? Mundur? To wszystko tylko umiejętności, zewnętrzne dodatki, które nie tworzą

jeszcze harcerza. Choć może trudno to zaakceptować, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, harcerstwo

wcale nie musi być dla wszystkich.

Myślę, że pomysł alternatywnego przyrzeczenia jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem te-

go, że mamy różne poglądy na harcerstwo. Czy jednak są to poglądy całkowicie odmienne? Jakieś 3

lata temu wybrałem się ze znajomymi na krótki wypad w Beskid Śląski w ciągu długiego majowego

weekendu. Plan był prosty – jedziemy na Błatnią, rozbijamy namiot u podnóża, na drugi dzień wę-

drówka, zejście do namiotu, trochę się przespać i wrócić. Szukaliśmy tylko dobrego miejsca na „bazę

wypadową”. Z pierwszego rozpoznania internetowego wynikało, że na szczyt można wejść szlakiem

„harcerskim”, który zaczyna się przy ośrodku obozowym ZHP. Zadzwoniłem pod telefon wskazany mi

przez google (dopiero na końcu rozmowy dowiedziałem się, że akurat rozmawiałem z hufcowym) i

poprosiłem o pozwolenie na rozbicie namiotu. W odpowiedzi usłyszałem, że jeśli nie przeszkadza

nam, że aktualnie jest tam remont, tzn. jeśli chcemy spać w namiocie i gotować na ognisku, a nie w

aneksie kuchennym, to możemy zawsze. „No ale my z ZHRu tak w sumie jesteśmy” powiedziałem

przez telefon. „No i co z tego?” - usłyszałem - „jeszcze by tego brakowało, żebym na to zwracał uwa-

gę, kiedy harcerz mnie o pomoc prosi”. Otóż to – to prawda, że ideowo trochę się różnimy. Nie tyle w

odniesieniu do zasad, ile do ich interpretacji. Jednak w działaniu, w urzeczywistnianiu harcerskiego

braterstwa, możemy i powinniśmy iść ramię w ramię.

Page 7: Majowe harce

W Katolickiej Nauce Społecznej, przywołanej przeze mnie na początku, istnieje zasada pluralizmu spo-

łecznego. Za tą skomplikowaną nazwą stoją słowa św. Jana XXIII z encykliki Pacem in Terris: „Ze spo-

łecznej natury człowieka wynika, że ludzie mają prawo zbierania się i zrzeszania w takiej formie, jaką

uważają za najwłaściwszą dla osiągnięcia zamierzonego celu, działania w tych zrzeszeniach z własnej

woli i na własną odpowiedzialność oraz dążenia do uzyskania jak najlepszych wyników”. Nikt z nas nie

ma monopolu na najlepszą organizację, której już nie da się w żaden sposób poprawić. W pewnym

sensie, to że się różnimy, że w ogóle istnieją różne związki i organizacje harcerskie, jest odpowiedzią

na różne potrzeby współczesnej młodzieży i współczesnych harcerzy. Bez tej różnorodności, bez moż-

liwości wypowiadania się w takich tematach, jak chociażby propozycja nowego przyrzeczenia w ZHP,

nie moglibyśmy do końca określić naszej własnej tożsamości. Myślę, że wzorem wzajemnych ralacji

może być tutaj ruch ekumeniczny. Kto zna ten temat wie doskonale, że jego celem nie jest zjednocze-

nie chrześcijan rozumiane jako wpisanie im tej samej nazwy w rubryce „wyznanie”. To zjednoczenie

ma polegać przede wszystkim na jedności działania, jedności modlitwy i jedności celu, do jakiego wszy-

scy chrześcijanie zmierzają. Okazuje się, że takie podejście przynosi dużo lepsze efekty niż sztuczne

próby unifikacji. Swoją drogą, czy nie powinien nam czegoś podpowiedzieć fakt, że to „nowe otwar-

cie” w kontaktach z innymi wyznaniami chrześcijańskimi zapoczątkowały między innymi słynne spo-

tkania patriarchy Atenagorasa z papieżem Pawłem VI. Jedynym jak do tej pory papieżem, który był ka-

pelanem skautowym...

A więc – czy powinniśmy szukać jakiegoś formalnego zjednoczenia. Na pewno nie. To by było za-

przeczenie naszych ideałów. Podobnie zresztą jak każda forma walki i przekonywania o „jedyności”

naszego harcerstwa. Cóż więc pozostaje? Zostaje nam dialog, współdziałanie, szukanie wspólnych ob-

szarów służby i aktywności. To całkiem pozytywna propozycja, tylko trzeba się trochę postarać, żeby z

niej skorzystać.

Page 8: Majowe harce

Jeśli nie miałeś nigdy do czynienia z zuchami – żałuj! Ten moment, kiedy wchodzisz na zbiórkę do

harcówki i nawet nie możesz ściągnąć płaszcza, bo 20 małych dziewczynek rzuca Ci się na szyję, a słowo

„druhna” jest powtarzane z taką częstotliwością, że Twój mózg przestaje przetwarzać dane . Wystarczy

1,5 godziny, aby wszystkie Twoje problemy odeszły na drugi plan, ponieważ w tym momencie najwięk-

szym kłopotem jest to, że inne zuchenki mówią niemiłe rzeczy Pusi (kot-pluszak), a papciom – królicz-

kom odpadają ogonki i mała Martynka ich nie chce nosić. I choć po całej zbiórce opadasz z sił, a przez

kolejne parę godzin nie reagujesz na swoje imię, bo w końcu jesteś „druhną” to uwielbiasz te małe pro-

myczki z wielu oczywistych powodów. Oto one:

1. SUKCESY WYCHOWAWCZE Chyba nic nie sprawia większej przyjemności niż praca, która przynosi efekty. To z pewnością jeden z

najmilszych aspektów pracy drużynowego. Kiedy widzisz przemianę zucha, który siedział uparcie na bo-

ku i krytykował każdą zabawę, a teraz sam zwraca uwagę młodszym i zachęca do pląsania – serce ro-

śnie!

2. SZCZEROŚĆ Czasami mam wrażenie, że zuchy to najbardziej szczere i bezpośrednie istotki jakie znam (może nie je-

dyne, bo moja współlokatorka doskonale im dorównuje). Nie raz żałuję, że nie mam przy sobie swoich

zuchenek przed ważnym wyjściem. One z pewnością by mi powiedziały czy wyglądam dobrze, czy w

takim stroju to nawet do ogródka nie wychodzić w obawie przed sąsiadami. Pamiętam pewną sytuację

z kolonii, która idealnie obrazuje to, że zuchy nie mają żadnych oporów. Otóż zuchenka i zuch siedzieli

sobie na korytarzu w oczekiwaniu na swoje kolejki do mycia:

- Druhno! Druhno! A on wącha sobie stopy!

- Nie wącham sobie stóp! Tylko obgryzam paznokcie!

3. ŚWIAT WYOBRAŹNI To cudowne uczucie, kiedy możesz wyruszyć z Alicją do jej Krainy Czarów, a Twoi znajomi zamieniają się

w magiczne postacie takie jak Królik czy Kapelusznik. Innym razem wyjeżdżasz na kolonie i po paru

dniach zaczynasz wierzyć, że jesteś jedną z asystentek Sherlocka, a małe miasteczko Złotoryja to tak

naprawdę Londyn. Swoją drogą druh Michał Szmaj, wciąż widnieje w moim telefonie pod nazwą Sher-

lock.

Monika Szewczyk

5 POWODÓW DLA KTÓRYCH UWIELBIAM ZUCHY

Page 9: Majowe harce

4. DZIECIĘCA LOGIKA Nie jest tajemnicą, że dzieci mają inny tok rozumowania niż dorośli. Moje zuchenki nie raz mnie za-

skakują swoim postrzeganiem rzeczy, które mogłyby się wydawać dla nas oczywiste. Ostatnio na

zbiórce zuchenki miały wymienić cztery zawody na literę „s”. Usłyszałyśmy:

- No to będzie: strażak, sprzedawca, sportowiec no i ślimak

- Ale jak to ślimak?

- Bo my z koleżankami czasem robimy zawody ślimaków

- Przecież to nawet nie jest na „s”

- No, ale jakby się zmazało kreseczkę to by było na „s”

5. ENERGIA Z pewnością każdy wie, że zuchy mają niewyczerpalne pokłady energii. Oczywiście jest to zaraźli-

we. Przebywając z nimi, sama się czasem zastanawiam jakim cudem mam jeszcze siłę na kolejną

zabawę albo pląs. Później wychodzi zmęczenie! Czujesz się jak 90-cio letnia staruszka po wejściu na

8 piętro, ale wystarczy jedno „dziękuje” z ust zuchenki i nic nie może się równać z uczuciem satys-

fakcji, jakie czujesz w tym momencie.

Page 10: Majowe harce

Od 24 do 26 kwietnia jako 27 próbna Dolnośląska Drużyna Wędrowników „Vigilantia” reprezentowali-

śmy Dolny Śląsk rywalizując na 4 Harcerskim Festiwalu Filmowym w Gdyni.

Nasze przygotowania rozpoczęły się w styczniu, gdy wpadliśmy na innowacyjny pomysł nagrania we-

sternu, który jeszcze nigdy nie ukazał się na festiwalu. Nasz scenarzysta, pwd. Michał Gadowicz HO za-

jął się pierwszą wersją scenariusza, następnie rozpoczęły się castingi do ról głównych i pobocznych. Naj-

większą trudnością okazało się znalezienie odpowiedniego pleneru do nagrania filmu, którego akcja po-

czątkowo mała odgrywać się zi-

mą, na pokrytych śniegiem ste-

pach. Niestety pogoda nie dopi-

sała, więc zdjęcia zostały przeło-

żone na późny marzec. Każdy z

aktorów zajął się poszukiwaniem

odpowiednich do odgrywanej

przez jego postaci, natomiast ja

jako reżyser zatroszczyłem się o

przygotowanie odpowiedniego

sprzętu i organizację miejsc, w

których miał być nagrany film.

Ostatecznie posłużyła nam ka-

mera wypożyczona przez 2 LO w

Legnicy dzięki uprzejmości prof.

Jolanty Dudzic, a za miejsce akcji

posłużyła Biała, wieś

k. Chojnowa. Na zdjęcia poświę-

ciliśmy jedynie jeden dzień, na-

stępnie film został poddany ob-

róbce graficznej dzięki nieocenio-

nej pomocy Pawła Lipca i

udźwiękowiony przez Michała

Gadowicza.

ćw. Mateusz Trzeciak

WESTERN „VIGILANTII”

Page 11: Majowe harce

Gotowy film pojechał do Gdyni, gdzie razem z innymi produkcjami rywalizował w kategorii „film

fabularny”. Przed samym pokazem filmowym i galą rozdania nagród odbyła się także gra miejska,

która łączyła tradycyjne metody harcerskie z wykorzystaniem najnowszych technologii. Na każdym

punkcie, które związane były z kinematografią uczestnicy zdobywali fundusze na rozbudowę wir-

tualnego studia filmowego. Ostatecznie, nasz film zdobył nagrodę za najlepszy film w swojej kate-

gorii. Wygraliśmy także grę miejską, pokonując ok. 15 patroli z całej Polski.

Wyjazd na Harcerski Festiwal Filmowy okazał się znakomitym pomysłem. Jest to jedyna w swoim

rodzaju impreza, znacznie różniąca się od tych znanych nam w naszej okolicy. Praca nad filmem to

znakomite zadanie dla drużyn wędrowniczych, harcerskich i gromad zuchowych które z pewnością

urozmaici plan pracy.

ćw. Piotr Lizak

RAPORT ZE WIOSENNEJ WYRYPY WĘDROWNIKÓW

Kiedy pierwszy raz siadałem do tego artykułu, chciałem w nim zawrzeć każde znaczące wydarzenie

i sytuacje. Po zapisaniu ok. strony doszedłem prostego wniosku – to po prostu niemożliwe. Jeśli

więc miałeś nadzieję, że znajdziesz tu opis każdego punktu z osobna, to niestety muszę cię rozcza-

rować. Poniższy tekst będzie raczej odbiciem tych wszystkich przeżyć, które kołatały się mojej gło-

wie przez te, naprawdę wyjątkowe, dwadzieścia cztery godziny. Zapraszam do lektury.

Zimowy wieczór. Słońce dawno już zaszło, a jedynym źródłem światła są wyjątkowo jasne gwiaz-

dy... Nostalgicznie? Tak zapewne by było, gdyby nie fakt, że w tym właśnie blasku mknęliśmy na

spotkanie Izerom i Wiosennej Wyrypie Wędrowniczej, najbardziej ekstremalnemu rajdowi na Dol-

nym Śląsku!

Prawie rok temu, razem z Mateuszem Trzeciakiem zajęliśmy na Wyrypie piąte miejsce. Złożyło się

na to wiele czynników, o których teraz nie ma sensu się rozpisywać. Tegoroczne zmagania miały

być jednak zupełnie inne, miały zakończyć się zwycięstwem, miały przynieść chwałę naszemu huf-

cowi i naszym drużynom. Na dwa miesiące przed WWW prawie codziennie omawialiśmy każdy, naj-

drobniejszy szczegół, przygotowywaliśmy się fizycznie i mentalnie, aby w kulminacyjnym punkcie

dać z siebie naprawdę wszystko. Każdy, kto doznał rywalizacji na jakimkolwiek polu zna ból przy-

chodzący wraz z myślą, że mógł zrobić to lepiej. My nie mieliśmy najmniejszego zamiaru go doznać,

więc w dniu wyjazdu wszystko, łącznie z wykutą w pamięci mapą terenu, było dopięte na ostatni

guzik. Byliśmy gotowi, by stawić czoła przygodzie.

Page 12: Majowe harce

Po przyjeździe na Polanę Jakuszycką przywitaliśmy się z resztą wędrowników. Po dwa patrole od

Leśnych i Gniazda oraz jeden z Ostrzeszowa gwarantował emocje do ostatniej chwili. Zamieniliśmy

parę słów, ale czasu na pogaduszki nie było zbyt wiele. To już Ziętal wzywał nas do siebie, abyśmy

wysłuchali regulaminu. Punkty nieme i osobowe, bonifikata za czas przejścia trasy – to wszystko

znalismy już z poprzedniej edycji. Nowością za to było haiku, czyli krótkie formy poetyckie wywo-

dzące się z Japonii o charakterystycznym układzie sylab, które mieliśmy wygłaszać każdemu punk-

towemu. Ale zostawmy już zasady, do których będę jescze pewnie po drodze wracał. Po dogłęb-

nym poznaniu tajników gry wyszliśmy przed budynek i... wszystko się zaczęło.

Zaczęliśmy od zawrotnego tempa i już po dwódziestu minutach... straciliśmy orientację w terenie.

Ostatecznie dobrze na tym wyszliśmy – cały zapas pecha wyczerpaliśmy na samym początku. Póź-

niej było już coraz lepiej. Po dłuższej chwili znaleźliśmy drogę i ruszyliśmy ku najbliższemu punkto-

wi – schronisku Orle. Po drodze podjęliśmy decyzję o rozdzieleniu się – Mateusz miał zająć się szu-

kaniem punktu niemego, ja zaś miałem wykonać zadanie nadzorowane przez, jak się okazało, Kac-

pra Bacika. Tam przekonaliśmy się po raz kolejny, że Wyrypa to nie rajd dla trepów, którzy w kolej-

ce po rozum zajęli ostatnie lokaty. Zgodnie z kierunkiem studiów wyżej wspomnianego zabawiłem

się w tworzenie obwodów. Trzy zadania zajęły mi na tyle dużo czasu, że z poszukiwań wrócił Mati.

Szybko dokończyliśmy dzieła i ruszyliśmy

do kolejnego punktu. Szczerze mówiąc,

byliśmy na straconej pozycji, gdyż tą samą

drogą szły prze nami już trzy inne patrole.

Z lekko zwieszonymi głowami przeszliśmy

dwa punkty, niemy i osobowy, gdzie nasze

oczekiwania się spełniły i zmierzaliśmy do

kolejnych. Wtedy to jednak nastąpił punkt

zwrotny rywalizacji. Okazało się, że żadnen

z patroli nie znalazł dwóch sąsiednich

punktów niemych, co stawiało nas w do-

skonałej sytuacji – dzięki nim nadrobiliśmy

powstało stratę i już z uśmiechem na

ustach kontynuowaliśmy walkę. Przebili-

śmy się przez kilka ciekawych punktów, jak

choćby zabawa klockami Lego i ok. 9.00

znaleźliśmy się na punkcie specjalnym,

gdzie czekał na nas szofer i wspaniała limu-

zyna. Może nieco podkoloryzowuję, ale po dwunastu godzinach morderczego marszu, wiedząc, że

czeka Cię jeszcze conajmniej drugie tyle, nawet multipla wydaje się być cudem motoryzacji. Jak się

okazało, nasze cudo podwiozło nas do Szklarskiej Poręby i przekazało jedno zadanie – macie zrobić

sobie zdjęcie. Namacalne. Telefon i aprat odpada. Dodam tylko, że w mieście nie ma fotografa. O

tym epizodzie więcej pisać nie będę, mam nadzieję, że zdjęcie zdjęcia sprawę wyjaśni.

Page 13: Majowe harce

Po chwili odpoczynku i pysznym hot-dogu ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem było jedno z najpo-

pularniejszych miejsc w regionie, czyli Wodospad Kamieńczyk. Tam czekał już na nas Maks z kolejnym

odjechanym zadaniem. Mieliśmy znaleźć w zupełnie obcej nam książce odpwoiedzi na trzy zadane

przez niego pytania. Cudem, bo na jedno z nich odpowiedzieliśmy w ostatnich sekundach udało nam się

zgarnąć pełną pulę i ruszyć na szczyt, w stronę Szrenicy. Dodam w tym miejscu, że przez cały rajd bez-

pośrednio rywalizowaliśmy z chłopakami z Ostrzeszowa, kilkukrotnie spotykając ich na szlaku. Jak się

później okazało, ta rywalizacja była kluczowa. Ale wróćmy już do kolejnego zadanie, a raczej dwóch za-

dań, które czekały nas na Hali Szrenickiej. Tam już szczęście nam nie sprzyjało – ułamków sekund zabra-

kło nam, aby wyswobodzić się ze sznurka oplatającego nam dłonie. Później już jednak dowiedliśmy, że

potrafimy posługiwać się linijką i bez większego problemu obliczyliśmy za jej pomocą masę kowadła.

Ostrzeszów wykonał te zadanie szybciej od nas. W obliczu pogoni za nimi musieliśmy podjąć trudną de-

cyzję. W Hali zostawiliśmy swoje plecaki i ruszyliśmy w morderczą pogoń. Nadrobiliśmy cały dystans, ale

to jednak oni zdobyli najwyżej położony punkt całego rajdu – Szrenicę. Zadanie polegało na odgadnię-

ciu postaci historycznej mając dziesięć pytań. Pytań w języku angielskim. Tam nam się zdecydowanie nie

powiodło, ale znów ruszyliśmy w pogoń i znów, jak na złość, do punktu dotarliśmy chwilę po nich. Tam

zabawa była już zdecydowanie aktywniejsza. Kto słyszał o Wilhelmie Tellu ( popraw mnie tu jakby co),

ten wie co tam na nas czekało. Przyznam, że lekką gulą w gar-

dle naciągałem cięciwę i mierzyłem prosto w głowę Mateusza,

a raczej w znajdującą się na niej puszkę. Na całe szczęście ręka

mnie nie zawiodła i strzał okazał się celny, ja zaś nie straciłem

towarzysza. Byłoby nieco szkoda odpaść po takim błędzie. Jed-

nak wtedy nad tym nie rozmyślaliśmy – Ostrzeszów wciąż miał

przewagę i wydawał się być jedynym sensownym rywalem, bo-

wiem o wrocławskich patrolach nie mieliśmy żadnych informa-

cji od wspomnianej wcześniej podwózki. Ruszyliśmy więc pę-

dem po swoje plecaki, a później szybko w dół, do Szklarskiej.

Tam, przy stacji kolejowej czekał na nas Adam i fantom goto-

wy, by udzielić mu pierwszej pomocy. Wszystko odbyło się jak

należy, zgarnęliśmy punkty i... zaczęło się piekło.

Była wtedy, jeśli mnie pamięć nie myli godzina 18.00, a nasze

organizmy zaczynały przypominać, że nie są zrobione z żelaza.

Wiedzieliśmy jednak, że możemy wygrać i nie zamierzaliśmy

poddać się w takim momencie. Ruszyliśmy znów w stronę Ja-

kuszyc aby, tak jak wcześniej, pokonać w nocy ostatni odcinek

trasy. Zaliczaliśmy kolejne punkty i coraz słabsi się stawaliśmy. Apogeum zmęczenia nadeszło jednak

przy zejściu na Konną Ścieżkę, gdzie po raz kolejny spotkaliśmy Maksa i jego ASG. Usiedliśmy na chwilę

i... njazwyczajniej w świecie nie mogliśmy się podnieść. Całej swojej siły woli musieliśmy użyć, aby nasze

szanowne tyłki oderwały się od podłoża. Tutaj dodam, że odcinek, który dawdzieścia cztery godziny

temu pokonaliśmy w niecałe trzydzieści minut, zajął nam tym razem zdorwo ponad godzinę. Sięgneli-

śmy swojej granicy i balansując na niej z gracją ślepego paralityka udaliśmy się, niczym Sam i Frodo do

naszej Orodruiny – do Chaty Górzystów.

Page 14: Majowe harce

Postawmy sprawę jasno – nigdy do tej pory nie byłem i prawdopodobnie nie będę tak wyczerpany.

Każdy mięsień krzyczał z bólu, każda komórka pragnęł zniknąć, byle by zaprzestać tej morderczej

wędrówki. Udało nam się jednak, mniej więcej wpół do dwunastej osiągnąć cel, ukończyć Wiosen-

ną Wyrypę Wędrowniczą jako pierwszy patrol w hisotrii. Ostrzeszów bowiem, pomimo wcześniej-

szego przybycia do chaty wybrał dalszą walkę zamiast bonifikaty punktowej. Na ognisku okazało

się, że pomimo wspaniałej walki zajęli trzecie miejsce, rozdzielając dwa wrocławskie patrole, a Ok-

tarynie, naszemu patrolowi, zostawiając pierwsze miejsce na podium.

Na moim mundurze pojawiła się nowa sprawność, wykonany przez Adamy skórzany krążek oznac-

zjący zwycięstwo. Jest ona wyjątkowa jednak z innego powodu, świadczy bowiem, że każdy – har-

cerz, wędrownik, zwykły szary człowiek – żaden z nich nie powinien się poddawać i zawsze dać z

siebie wszystko. A wtedy każda z tych oddanych rzeczy, pomnożona niczym biblijne talary wróci do

niego. I słowo daję, ten ktoś nigdy tego nie pożałuje.

Page 15: Majowe harce

Ślężańskie Harce są pismem Instruktorek i Instruktorów Okręgu

Dolnośląskiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Redakcja:

pwd. Marcin Pluta HO - redaktor naczelny

pwd. Łukasz Poznański HO

pwd. Michał Gadowicz HO

Adam Kwaśniewski HO

ćw. Piotr Lizak

Jeśli jesteś Druhno lub Druhu zainteresowana opublikowanie swojego tekstu

lub tez nawiązaniem współpracy z naszym pismem, pisz śmiało na naszego

maila: [email protected] lub też bezpośrednio do członków redakcji.

Warto pisać, warto się dzielić!