Upload
hoanghuong
View
221
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
MIESIĘCZNIK
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA II
W POLKOWICACH
WRZESIEŃ -PAŹDZIERNIK 2015 CENA 1,00 ZŁ
W tym numerze:
s. 2 Serdeczne życzenia s. 3 Fraszki-zagadki o nauczycie-
lach
s. 4 Dzieci chcą chodzić do
szkoły
s. 5 Rodzina na wakacjach
s. 6 Tolerancja tak, uchodźcy nie
s. 7 Z podziwem dla aktorów
s. 8-9 Wywiad z panem Markiem
Czarnikiem
s. 10-12 Fotonewsy
s. 13 Hope + Less = Hopeless
s. 14 Bóg i dziewczyna
s. 15 Jak w amerykańskiej pro-
dukcji - recenzje
s. 15. Tajemnicza fabuła - recen-
zja
s. 16 - Postapokalipsa
s 18 Poczta zaufania
s. 19 Październik Miesiąc Biblio-
tek Szkolnych
s. 20 Krzyżówka z belfrem
rys. Kinga Spigiel kl. I F
rys. Kinga Spigiel kl. F
2
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Wszystkim pracownikom szkoły 100 lat i podwyżek!
Pani G.- kochana klasa 3 B, całuski i buziaczki!!!
Pozdrawiam najlepszego matematyka p. Karola K.
Pozdrowienia dla klasy 1D i pani Moniki Studzińskiej
Dla najlepszej nauczycielki WOS-u pani E. Kocaj
Pozdrawia się!
Wszystkim, którzy pracują w naszej szkole - najlepsze życze-nia! Uczniowie
Pozdrawiamy p. D. Doskocz i p. E. Kocaj - absolwenci
Pozdrawiamy p. Knisię - najlepszą wychowawczynię na świecie
SERDECZNE ŻYCZENIA
Nauczyciele! Choć wiem o Was jeszcze niewiele,
to z całego serca swojego pytam się Was dlaczego? Dlaczego Wy tyle wiecie?
Dlaczego wciąż krzyczycie, gdy na lekcji mówię o toalecie? Dlaczego robicie sprawdziany, skoro nie spytaliście się mojej mamy? I po co te zadania domowe: czy to ma być jakieś fajne, odjazdowe?
Tak naprawdę nie musicie się tak trudzić, my i tak będziemy się nudzić ... Może nie jesteście idealni, ale dla nas zawsze będziecie
choć odrobinkę fajni. A dziś będziemy Wam składać ukłony, choć ten pomysł jest już spalony.
Ale ja się będę trzymać swojego, więc właśnie dlatego
życzę Wam wszystkiego najlepszego!!!
AU
ŻYCZONKA POZDROWIONKA
3
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
O panu K.
Śmieszny, miły - oto pan K.
Dobrze tłumaczy, gdy jest na to pora.
Zażartować też umie,
Głupotami nas nie truje.
Klaudiusz K.
Na p. H
Na historii pan głośno krzyczy,
Połowa klasy ze śmiechu ryczy.
Dobrze, że zdrowie mu dopisuje,
Choć lekcja z nami dużo kosztuje.
O pani N.
Pani N. praktykami się zajmuje,
wraz z uczniami po kuchni buszuje.
Wspaniale gotuje i tym się lubuje.
Z klubu piękne zapachy się wydostają
i wszystkich na kolana powalają.
Bo od zapachów jak z nieba
jeść się zachciewa.
Kacper Zieliński, Kinga Spigiel I e
O F.
Ma niebanalny styl i uczy polskiego,
lecz szczerze mówiąc -
- ma talent do wszystkiego!
Często zwariowana, trochę niedowidzi,
A w każdym uczniu złote dziecko widzi!
K.K
She’s coming
Wybitnie zdolną dyrygentkę w szkole mamy!
Mimo że wszyscy się jej boją,
My dla niej śpiewamy.
Cała na czarno po piwnicy chodzi,
Lecz nikogo to przecież nie obchodzi.
Mimo wszystkich jej wad i zalet,
Każdy wie, że chór dzięki niej
Ma wielki talent!
E. i K.
O pani R.
Zawsze „dobry” powie
O współrzędnych opowie
Karteczkę na plusa da
I wszystko gra!
Brygida Ł. , Martyna Z.
Na księdza
Gdy nuda dręczy cię,
Leć do księdza Makówki,
On sypie superpomysłami z główki!
Klaudia M., Malwina M.
Na p. G
Na lekcji tej pani zegarek słychać,
każdy się boi nawet oddychać.
Chemia, fizyka jest z nią nietrudna,
chociaż czasami bywa trochę nudna.
NN
Fraszki zagadki
4
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Na początku roku szkolnego (9 IX 2015 r.)przyjechali do naszego gimnazjum goście: pani Agnieszka i pan Bright Misynguzi z Ugandy. Pan Bright opowiadał o sytuacji afrykańskiego szkol-nictwa. Mówił, że w Afryce masz dwa wyjścia: albo idziesz do szkoły, albo zostajesz w domu. W szkole warunki nie są ła-twe. Chociaż dzieci i tak uwielbiają się uczyć. W wioskach są bardzo prymitywne szkoły. Nie ma ławek ani stolików, pisze się na kolanach. Normalne szkoły są dla bogatych. Zwykle lu-dzie w Afryce są biedni, to aż 80% ludności. Zarabiają 2 zł na dzień. Jeżeli nie idziesz do szkoły, pracujesz w domu. Rano sprzątasz podwórko. Po śniadaniu uprawiasz ziemię. Jeżeli przy domu nie ma studni, to idziesz do rzeki po wodę. Kiedy skończysz swoje obowiązki, możesz się bawić. W Ugandzie nasi rówieśnicy lubią grać w piłkę nożną, skakać, jeździć na
DZIECI CHCĄ CHODZIĆ DO SZKOŁY
własnoręcznie zrobionym rowerze. Dzieci, które chodzą do szkoły, również mają dużo obowiązków. Wstają o 5.00 rano. Idą po wodę. Przywiązują zwierzęta na łące, by mogły się paść, póki dzieci nie wrócą ze szkoły. Do szkoły idą siedem-lub osiem km. Bez względu na to dzieci chcą chodzić do szkoły. Pani Agnieszka opowiadała, że gdy dwa lata temu pojechała do Afryki, to ludzie byli bardzo nieufni. Nie wierzy-li, że umie pracować. Zamieszkała wtedy w domu dziecka Dawida i Anett. Było tam prawie 40 dzieci. Połowa z nich to były dzieci porzucone. Jednym z nich był Kaleb. Chłopiec miał 2 czy 3 lata, gdy znaleziono go w buszu z babcią. Jego rodzice zmarli na AIDS. Miał całe zakażone ciało. Przez to nie słyszy i nie mówi. To właśnie zaufanie Kaleba zdobyła pani Agnieszka. Pewnego dnia chłopiec zachorował. Nie chodził, nie ruszał się, tylko się czołgał. Miał bóle głowy, ataki pa-daczki. Za pieniądze dobrych ludzi zawieźli go do szpitala. Była to walka przez cztery miesiące. Gdy skończyły się wszystkie pieniądze, okazało się, że Kaleb ma wodogłowie. Pojechał do najlepszego szpitala w kraju, gdzie zrobiono mu operację. Po tygodniu zaczął chodzić. Teraz chodzi do szkoły podstawowej. Jest bardzo wesołym chłopcem. Pan Bright czeka teraz na dyplom jednej z najlep-szych uczelni w Ugandzie. Dostał stypendium państwowe i mógł studiować biochemię. Spotkanie bardzo mi się podobało. Szczególnie hi-storia Kaleba i opowiadanie o szkolnictwie w Afryce.
Brygida Łosowska I E
R E B U S
zdj. z archiwum szkoły
5
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Pierwszy tydzień wakacji zacząłem, nocując u mojej
cioci. Kolejne dni spędzałem na grze w piłkę i jeździe na rowerze z kolegami. W ciepłe i słoneczne dni chodzili-
śmy razem na basen.
Pod koniec lipca wyjechałem z rodzicami i ciocią
nad morze do Sianożętów. Droga minęła bardzo szybko, nie było korków ani żadnych problemów z samocho-dem. Kiedy wjechaliśmy już do
naszego miasteczka, w którym
mieliśmy zarezerwowany noc-leg, zaczął padać deszcz. Długo
szukaliśmy naszego domku. Po około 30 minutach zorientowa-
liśmy się, że staliśmy obok bra-
my prowadzącej do miejsca noclegu. Właściciel powiedział
nam, że możemy zameldować
się dopiero za godzinę, ponie-
waż muszą jeszcze posprzątać po wcześniejszych lokatorach.
Wróciliśmy do samochodu i czekaliśmy aż przestanie pa-
dać. Trwało to bardzo długo. Po godzinie mogliśmy już wziąć
torby i iść do domku. W środku
była jadalnia połączona z sypial-nią i kuchnią. Schody prowadzi-
ły do dwóch małych pokoików
na piętrze. Ja od razu zająłem pokój z balkonem. Gdy się już rozpakowaliśmy, to wszyscy się ciepło ubraliśmy, ponieważ padał deszcz i było dosyć zimno. Po dziesięciu minutach byliśmy już gotowi. Chodziliśmy po małym
miasteczku, wypatrując jakiś kawiarenek, a ja i moja ku-zynka salonów gier. Wieczorem pojechałem rowerem do sąsiedniego miasta po picie i usłyszałem głośną mu-zykę. Szybko pojechałem w tym kierunku. Była to dys-
koteka dla dzieci, a dalej była dla dorosłych. Po powro-
cie do domku czekała na mnie już kolacja. Mama wraz
ciocią przygotowały szwedzki stół. Po kolacji wszyscy razem wybraliśmy się na dyskotekę.
Nazajutrz już po śniadaniu była lepsza pogoda,
więc całą rodziną poszliśmy na plażę. Rozstawiliśmy parawan blisko morza i kąpaliśmy się, tak było przez
dwa dni. Wieczorem całą rodziną wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Niestety, kolejnego dnia zaczął mocno padać deszcz. Zła pogoda nie pozwalała na pla-
żowanie i spędzanie czasu na świeżym powietrzu.
W domku graliśmy całą rodziną w gry planszowe i karty.
Nadszedł ostatni dzień naszych wakacji nad
morzem. Pomału pakowałem swoją walizkę i posze-
dłem razem z rodzicami ostatni raz na plażę. Następne-go dnia wyjechaliśmy do domu. Podróż do domu minę-
ła szybko.
Mimo braku pogody podobał mi się ten wyjazd
i czas spędzony z rodziną.
Dawid Jaworski kl. 1D
RODZINA NA WAKACJACH
6
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Na fali medialnego nagłośnienia sprawy uchodź-ców i sytuacji w kraju chcieliśmy sprawdzić nastawienie naszej szkolnej społeczności do tematu, który bulwersu-je Polaków. W przeprowadzonej przez nas sondzie pyta-liśmy uczniów dziewięciu klas, więc połowę szkoły. Zada-liśmy trzy pytania. 1. Czy jesteś osobą tolerancyjną? - przypominając jed-nocześnie, że tolerancja to szacunek dla cudzych poglą-dów, wierzeń, upodobań różniących się od własnych. 75 % Tak 21 % Nie 4% BYŁO NIEZDECY-
DOWANYCH 2. Dlaczego ludzie są nietolerancyjni? obawiają się inności -
123 osoby działają schematycz-
nie - 56 ankietowa-nych
ze strachu - 19 odpo-wiedzi
Były osoby, które dodawały inne odpowie-dzi: - brzydzą się ich - przywiozą bomby - nie chcą, żeby żyli za nasze pieniądze skoro wielu Polakom brakuje pieniędzy, pracy, mają za małe zarobki - obecnie przybywają nie uchodźcy, a emigranci ekono-miczni - chcą mieć spokój w kraju - często wynika to z wychowania, bo tak mówią rodzice - podążają za innymi, za tym, co mówią media i ludzie - ludzie są „szablonowi” i zazdroszczą, gdy ktoś ma od-wagę wykazać się innym zdaniem 3. Czy według ciebie powinniśmy w Polsce przyjmować uchodźców? Uświadamiając sobie, że uchodźca to osoba, która musi opuścić teren, na którym mieszka ze względu
na zagrożenie życia, zdrowia bądź wolności, np. z po-wodu wojny: TAK odpowiedziały 54 osoby. Kilka z odpowiedzi
było obwarowanych warunkami, np. tylko kobiety i dzieci, albo tyko rodziny w niewielkiej liczbie. Kilka osób stwierdziło, że uchodźców należy porządnie sprawdzić, czy to przypadkiem nie emigranci lub terroryści.
Na NIE było 143 ankietowanych. Jestem na nie. Bo gdyby kochali swój kraj, to zostaliby,
aby walczyć za jego wolność. Jedna osoba stwierdziła: Jest mi to obo-jętne, żeby tylko mi nie przeszkadzali w co-dziennym życiu i nie starali się zmienić Polski. Czy faktycznie jesteśmy tolerancyjni? Za takich się uważamy, lecz odpowiedzi na trzecie pytanie wskazują na coś innego. Jeżeli chcecie się wypowiedzieć na ten temat, zapra-szamy do merytorycznej dyskusji na łamach „Bulwersa”. Nasz adres [email protected] redakcja
Tolerancja tak, uchodźcy nie sonda
21 września 2015
Wycieczka klasy Ia
W ubiegły poniedziałek byliśmy wraz z klasą Id na wycieczce w Borówkach. Wszyscy się świetnie bawili! Poznali-śmy dużo gatunków drzew i roślin. Byliśmy na bagnach, gdzie pan pokazywał nam roślinę, która pachniała jak smoła. Pogoda nam sprzyjała, świeciło słońce. Bawiliśmy się tak dobrze, że czas nam bardzo szybko zleciał. Natalia Dąbrowska, Sebastian Bloch
7
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Na spektakl pt. ,,Iliada. Wojna” do Teatru Modrze-jewskiej w Legnicy siedemnastego września pojechały dwie klasy – I d i I a (w autobusie było bardzo wesoło). Z zewnątrz teatr wyglądał zwyczajnie, zwyczajny legnicki budynek. Pani pracująca w tym pomieszczeniu zaprowadziła nas do dużych, drewnianych drzwi, przez które po sprawdzeniu bile-tów przeszliśmy. Podążali-śmy przez pomieszczenia wyglądające jak stara bi-blioteka. W rezultacie oka-zało się, że była to rekwizy-tornia. Gdy wszyscy usiedli na swoich miejscach, gło-śna muzyka dała znak, że właśnie rozpoczął się spek-takl. W pierwszej czę-ści przedstawienia aktorzy wprowadzili nas do swoje-go świata, opowiadając o wojnach i innych spra-wach. Wiele osób uważało, że część pierwsza była straszliwie nudna, według mnie było zbyt dużo opowiadania i za mało akcji. Po pierwszej części nastąpiła krótka przerwa. Drugiej części nie mogłam się
doczekać. Byłam wręcz pewna, że będzie się w niej działo o wiele więcej niż w poprzedniej i miałam rację. Śpiewy, efekty specjalne, wojny - tego właśnie oczekiwaliśmy od spektaklu, w którego tytule mieści się słowo ,,WOJNA”. Od części drugiej nie można było oderwać wzroku, wszyscy
z zapartym tchem przyglądaliśmy się najlepszej sztuce, jaką w życiu widzieli-śmy. Najbardziej zaskakujące jednak były sceny DRASTYCZNE takie jak oblewanie się sztuczną krwią, gryzienie sztucznych narządów czy zdjęcie spodni przez jedne-go z aktorów. Na koniec sztuki cała sala biła brawo, aż artyści nie zeszli ze sceny. Z wielkim podziwem dla akto-rów opuściliśmy teatr. Zanim wsiedliśmy do autokaru, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć na pamiątkę. Tę wycieczkę uważam za udaną.
Ada Uchryńczuk kl. I d
R
E B
U
S
Z PODZIWEM DLA AKTORÓW
Zdj. D. Skowyra
8
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Jak Panu udały się wakacje? Czy miał Pan jakiś plan, a może był to „spontan”? Wakacje uważam za uda-ne, ponieważ większą część czasu spędziłem z rodziną. Ze względu na ro-dzinę właśnie, wakacje musia-łem zaplanować wcześniej. Wy-padło w tym ro-ku, że jedziemy nad morze. Mi-mo że pogoda
nie była idealna do leżenia na plaży, czas zorganizowali-śmy sobie bardzo miło i aktywnie. Dużo spacerowaliśmy po lasach, jeździliśmy na rowerach, po prostu zwiedzali-śmy okolice. Wiemy, że skończył pan AWF w Gorzowie Wiel-kopolskim. Od początku pracy zawodowej jest Pan na-uczycielem? Czy to był świadomy wybór?
Po ukończeniu studiów w Gorzowie Wlkp.
podjąłem pierwszą pracę zawodową jako nau-czyciel w naszym gimnazjum. Wybór kierunku studiów wiązał się bardziej z tym, że uprawia-łem sport niż to, że chcę być nauczycielem. Pa-dło na AWF, a późniejsze miesiące, a może i lata zrodziły myśl, aby spróbować sił w pracy nauczycielskiej.
Co lubi Pan w pracy z młodzieżą? W pracy z młodzieżą najbardziej satys-fakcjonująca jest możliwość obserwacji rozwo-
ju i postępów uczniów, dokonywanych wyborów na dalszą drogę życia. Zwłaszcza, gdy mamy okazję spotkać się po paru latach i usłyszeć, jaki wpływ na ich życie miał, w mniejszym bądź większym stopniu, kontakt z poszczególnymi nauczycielami. Ile jest miejsca na sport w Pana życiu prywat-nym?
W moim życiu miejsca na sport jest coraz mniej, ale nie dla aktywności fizycznej. Skończyłem z regularnym trenowaniem i startowaniem w zawo-dach, ale nie zrezygnowałem z jazdy na rowerze, grania w piłkę ze znajomymi czy pływania. Część tego czasu przeznaczam również na przekazywanie mojej wiedzy z zakresu sportu młodszym pokoleniom. Ulubione ciasto to … i kiedy nauczył się Pan je piec? Eksperymentuje Pan w kuchni czy też trzyma się ściśle przepisu? Skąd u Pana pasja gotowania?
Ulubione ciasto? Dużo by tego wymieniać, bo mam słabość do słodyczy, ale gdybym musiał wybrać jedno, to stawiam na tort węgierski. Nie będę ukrywał, że robię go sam. To znaczy tylko blaty biszkoptowe ku-puję gotowe, żeby nie tracić czasu.
Mam słabość do słodyczy
WYWIAD Z NAUCZYCIELEM MARKIEM CZARNIKIEM
9
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Zdj. z archiwum M. Czarnika
Ciężko mi powiedzieć, czy na moją działalność w kuchni miało wpływ to, że charakter mój został ukształtowany w dużej mierze przez sport. To oznacza, że nie lubię pora-żek, dlatego w kuchni raczej nie eksperymentuję, lecz trzy-mam się przepisu, choć nie zawsze w stu procentach.
W internetowym konkursie pla-
stycznym „z babuszką” udało się Panu
znaleźć w grupie prac wyróżnionych.
Proszę odpowiedzieć o swojej pasji pla-
stycznej .
W wakacje brałem udział w kon-kursie zorganizowanym na blogu dotyczą-cym rysowania. Zadaniem było przeryso-wanie zdjęcia z uroczą babcią, którego autorem jest Rarindra Prakarsa (polecam lubiącym cieka-we zdjęcia). Spośród ok. 270 rysunków udało mi się zna-leźć w gronie prac wyróżnionych ze względu na umiejętno-ści/warsztat. Jest to dla mnie bardzo miłe wyróżnienie, ponieważ rysowanie to moja najmłodsza pasja.
Zajmuję się nią nie dłużej niż trzy lata i jestem samou-kiem. Wszystko zaczęło się od przypadkowego zakupu zestawu ołówków, które sprzedawane były w jednym z marketów jako idealny prezent rozwijający kreatyw-
ność. Przeleżały w szufla-dzie prawie pół roku, ale odnaleziona w bibliotece książka o nauce rysowa-nia portretów zainspiro-wała mnie do spróbowa-nia swoich sił. Początki były trudne, ale upór i chęć stworzenia portre-tu na prezent spowodo-wały rozwój zaintereso-wań i umiejętności.
redakcja
10
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
fotoNEWSY fotoNEWSY fotoNEWSY
Dyskoteka z okazji DNIA CHŁOPAKA, 30.09.2015 r.
Pokaz mody gimnazjalnej, 28.09.2015 r.
Zwycięzcy tancerze na dyskoteka z okazji DNIA CHŁOPAKA, 30.09.2015 r.
Legnica, klasa I d oraz I a przed spektaklem „Iliada. Wojna”, 17. 09.2015 r.
11
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
fotoNEWSY fotoNEWSY fotoNEWSY
Zdj. z archiwum szkoły
Poczet sztandarowy w Częstochowie na spotkaniu
Rodziny Szkół im. Jana Pawła II, 8.10. 2015 r.
Ognisko kasy I e w czasie lekcji w przyrodzie, 5.10. 2015 r.
Klasa III e i III f w Parku Mużakowskim. 9.10. 2015 r.
12
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
fotoNEWSY fotoNEWSY fotoNEWSY
Zdj. z archiwum szkoły
Klasa I e - lekcja w przyrodzie w Wilkocinie, 5.10.2015 r.
Sprzątanie Świata, 5.10. 2015 r.
Klasa III e i III f w Parku Mużakowskim. 9.10.2015 r.
Klasa I d w Legnicy, 17. 09. 2015 r.
13
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Linden Sky Davis nie ma łatwo. Została adoptowana, jeśli cho-dzi o nowoczesne technologie, ma tyle doświadczenia co amiszka. Jed-nak nie w tym problem. Do tej pory uczyła się w domu pod okiem mat-ki. Kiedy w końcu planuje iść do szkoły publicznej, jej najlepsza przyja-ciółka, Six na pół roku wyjeżdża do Włoch. Six ma dużo zalet, jednak wstrzemięźliwość do nich nie należy. Przyjaźń z nią wystawia Sky łatkę dziewczyny niepotrafiącej odmówić facetom, więc na każdym kroku w szkole słyszy dość niepochlebne komen-tarze, a jej szafka jest oklejona różnymi mało oryginalnymi epitetami, czyniącymi z niej nie-rządnicę babilońską. Jednak Sky ma na-prawdę buntowniczą naturę: jest obojętna na niektórych ludzi, re- kreacyjnie biega, a w piątki wieczorem piecze. Na szczęście boska interwencja spra- wia, że na jej drodze staje Breckin -prawdziwy gej i mormon w jednym, który proponuje zawiązać dwuosobowy sojusz w walce z wszechobecnym prostactwem. Do tego dochodzi jeszcze Dean Holder, dziwny chłopak z predyspozy-cjami na prawdziwego stalkera. A to dopiero początek. Colleen Hoover napisała „Hopeless” - książkę, która odurza, zachwyca i daje na-dzieję. Jeśli ktoś posia-da odrobinę wrażliwo-ści, zrozumie istotę prawdziwych kłopotów Sky i Deana. I nie bę-dzie oceniać przed-wcześnie. Osobiście uważam, że autorka wsiadła do czołgu i przejechała się kilka razy po moich uczu-ciach. Podczas lektury serce szybciej zabije, a wrażliwcy wyleją hektolitry łez. Książka nie jest ckliwa, przesy-cona wyznaniami miło-ści, tylko prawdziwymi emocjami, które burzą uporządkowany świat. Mówi o przyjaźni, która przetrwała lata rozłąki i cierpienia. I po przeczytaniu książki dochodzę do wniosku, że dobrze jest czasem być hopeless, beznadziejnym.
Natalia Dudziak kl. III F
Hope + Less = Hopeless
Osobiście uważam, że autorka wsiadła do czołgu i przeje-chała się kilka razy
po moich uczu-ciach.
W szkolnej bibliotece mieszka trójca święta, co chyba czasy Mojżesza pamięta.
Tak wielka jest ich władza i doświadczenie, że dla zwykłych śmiertelników to tylko marzenie.
Z analfabetyzmem walczą tarczą i mieczem, mądrości dysponują potężnym zapleczem.
Pani Edyta historii uczy, pani Grażyna ciekawostkami podtuczy.
Pani Iza trochę mi dokucza, lecz ja wiem, że to przejaw sympatii uczucia.
Recenzje moje chętnie czytają. Na razie na nie nie narzekają. Z osobna każdą bardzo cenię,
chciałabym, by spełniło się ich marzenie: ujrzeć tłok w bibliotece szkolnej, tłumy młodzieży, do tego zdolnej.
Nie wiem, czy uwierzą w szczere me życzenia, mimo wszystko ślę im serdeczne pozdrowienia.
Kalipso
NA BIBLIOTEKĘ
14
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Pamiętam ten moment, kiedy leciałam w dół, prosto na dwupasmówkę. Całe moje krótkie, nudne ży-cie przeleciało mi przed oczami. Nad sobą widziałam jego załamaną twarz, a obok uśmiechniętą dziewczynę, która chyba nie zdawała sobie sprawy, że spychając mnie z mostu, wy-dała na mnie wyrok śmierci albo doży-wotniego kalectwa. To wszystko się wte-dy stało przez tę zazdrośnicę, która drwiąc ze mnie i wyzywając, sprawi-ła, że chciałam po-pełnić samobój-stwo. W ostatniej chwili on mnie zła-pał, ale potem ona go popchnęła, przez co spadłam. Lecia-łam w zwolnionym tempie, przypomi-nając sobie wszyst-kie cudowne chwile spędzone z moją rodziną, przyjaciółmi, chłopakiem. Nie czułam bólu, gdy uderzyłam o asfalt. Nie czułam niczego oprócz smutku, bo nie chciałam jeszcze umierać. Straciłam nadzieję na przeżycie, kiedy zaczęłam się unosić ku niebu, znaczy moje ciało leżało roztrzaskane na ulicy. Jego krzyk oraz szloch był tak głośny, że obudziłby zmarłego... Chyba o to mu chodziło. Żeby mnie obudzić. Ta dziewczyna gapiła się na moje ciało tępo z żalem wymalowanym na twarzy. Do mnie nie dochodziło, że nie żyję. Przecież leciałam w górę, obserwując, jak przyjeżdża karetka i policja. Policja po to, by przesłuchać świadków, a karet-ka odjechała szybko z moim ciałem. Usłyszałam, jak on rozmawia z moimi rodzicami. Słyszałam, kiedy poinfor-mował ich, że jemu też rozrywa to serce. Ale ja nie czu-łam szczęścia, że coś do mnie czuł, ponieważ teraz cier-
piał. Nie żyłam. Minął rok od mojej śmierci, a ja leżę na chmurce w niebie obok mojego najlepszego przyjaciela- - Boga. – Twoje byłe miasto schodzi na psy – informuje mnie. – I co ja mam z tym zrobić? – pytam obojętnie, ale
w środku cała jaśnie-ję. – Wyślę ciebie z trze-ma najlepszymi anio-łami stróżami, żeby-ście udając rodzinę, zaprowadzili porządek w tej mieścinie - mó-wi spokojnie, a moje serce wykonuje kilka koziołków. Znowu zobaczę moją rodzinę, chłopaka, przyjaciół. Cała promienieję, a Bogu zmienia się wyraz twarzy, gdy to widzi. – Nie możesz im się pokazać jako ty. To może naruszyć prze-znaczenie oraz ich
przyszłość. – Ale moja śmierć już to zrobiła! – piszczę zdenerwo-wana, ale uspakajam się, przypominając sobie, co ostatnio się stało, kiedy Go zdenerwowałam. Spusz-czam zawstydzona głowę. Dalej mam łzy w oczach, kie-dy myślę o moich pięknych, białych piórach spalonych. Już odrosły i są bardziej puszyste niż wcześniej, ale jed-nak się nadal boję. – Kiedy mamy wyruszyć? – pytam cichutko. – Jutro w południe. napisane przez J.O.
Bóg i dziewczyna
rys. Kinga Spigiel kl. IE
15
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
[…] Film ukazuje losy polskich i bułgarskich żołnie-rzy, którzy przylecieli helikopterem do Iraku i mieli na celu obronienie siedziby władz lokalnych, zaatako-wanej przez Al-Kaidę i As-Sadra. Produkcja ukazuje ludzkie cierpienie i przeżycia mundurowych w czasie wojny. Można też zauważyć techniki i strategie, którymi przeciwnicy próbu-ją pokonać wojska. Przykre jest to, że w czasie konfliktów giną niewinni ludzie.. Film mi się średnio podobał, ponieważ wielu wąt-ków nie zrozumiałam. Szczerze polecę tę produkcję starszym osobom, które rozumieją lepiej sytuację tamtych krajów. Karolina Zaraś III F
[…] Mnie film podobał się, ponieważ pokazał sytu-ację, która trwa w czasie wojny. Jest ona smutna i drama-tyczna z momentami szczęścia. Artur Ryś III f
[…] Bartłomiej Topa świetnie poradził sobie w roli dowódcy. Były sceny drastyczne, ale wydaje mi się, że jest to nieuniknione w filmie wojennym. Podobnie jak wul-garyzmy, które pojawiały się notorycznie. Podsumowując, film był bardzo dobry i można go porównać do amerykań-skich produkcji takich jak „Helikopter w ogniu” czy „W pu-łapce wojny”. Moja ocena 7,5/10.
Hubert Kijowski III f
Niedawno (25 września 2015 roku) wybrałam się z naszą klasą do Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legni-cy na spektakl pt. „Konferencja ptaków”. Przed wejściem na widownię każdy widz otrzymał (na czas trwania przedstawienia) rekwizyt w postaci plastiko-wej rurki. Wzbudziło to moje zainteresowanie. W spektaklu brało udział kilkunastu aktorów, którzy wcielali się w role pta-ków. Główna rolę grał Dudek, który był także narratorem. Przedstawienie opowiadało o tym, że pewnego dnia wszystkie ptaki z całego świata zebrały się na jednej, wielkiej konferen-cji. Podczas zebrania wywnioskowały, że potrzebny jest im król. Dudek opowiedział im o Simorgu - władcy, który mieszka w pałacu. Ptaki z Dudkiem na czele postanowiły wyruszyć w długą i męczącą podróż do domu Simorga. W trakcie drogi towarzyszyło im zwątpienie. Pokonały wiele trudności i prze-szkód, by stanąć u stóp władcy. Mam mieszane odczucia w związku z „Konferencją ptaków”. Podobały mi się kostiumy oraz dekoracje. Nie wypa-da nie wspomnieć o rekwizytach - o plastikowych rurkach, które towarzyszyły ptakom niemal przez cały czas. Myślę, że był to bardzo trafny i oryginalny pomysł na wydawanie przez aktorów ptasich dźwięków. Gra aktorska także mi się podoba-ła. Fabuła okazała się bardzo tajemnicza i dziwna. Do tej pory wręcz nie rozumiem, dlaczego ptaki udały się w podróż. Co prawda do tego czynu zmusiło ich serce… Pragnę zaznaczyć, że sens i przesłanie sztuki były bardzo mądre. Zaskoczyła mnie ilość porównań i metafor, które towarzyszyły bohaterom pod-czas pobytu w siedmiu dolinach. Zakończenie okazało się do-syć przewidywalne (postacie dotarły do pałacu Simorga), lecz zawierało w sobie coś zadziwiającego... Pomimo wątpliwości polecam „Konferencję ptaków”. Myślę, że warto zobaczyć tę sztukę w wykonaniu aktorów z Legnicy. AB
JAK W AMERYKAŃSKIEJ
PRODUKCJI
film „Karbala” w ocenie uczniów
ŻYCZONKA POZDROWIONKA
Pozdrawiam Adusię U. z ID Pozdrawiam 3C i ich fajne fryzury
Pozdrawiam Kacpra D. PS Fajne buty!
Pozdro dla wszystkich! Dla Buły z Polkowic Bartunia Dla Ewy czy jakoś tam... POZDRO 600
Pozdrowionka dla Wiki z IIIa od BFF <3 :* Kto chce iść ze mną na bal trzecioklasisty ... Kacper D. Pozdrawiam Paulinę B. Pozdrawiam Krzysia S. Julia O. Pozdrawiam moją najukochańszą mamę Eryk H.
Pozdro dla klasy IID Pozdrawiam Ulcię i Kosiara- Mena
Pozdrawiam Darunię T. z IIc
TAJEMNICZA FABUŁA
recenzja spektaklu „Konferencja ptaków”
16
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest spaść pra-wie na sam dół łańcucha pokarmowego? Cóż, ja nie. Jed-nak było, a raczej jest mi to dane i uwierz, że nie jest to przyjemne. Jest to naprawdę straszne. Ale ty nie wiesz, o czym ja mówię, więc ci wytłu-maczę. W roku 2065 doszło do zmasowanego ataku terrory-stycznego, którego celem, a raczej celami były elektrow-nie atomowe. Cóż, jak się do-myślasz, udało im się. Jednak nie to było najgorsze. Najgor-sze było to, co nadeszło 10 lat później. Z początku rząd to ukrywał, jednak w końcu się wydało. Skutkami ataku nie był tylko niedobór prądu. Jak się okazało, na zakażonych tere-nach dochodziło do bardzo brutalnych morderstw. Ciała (o ile można tak nazwać jedynie skrawki skóry z kawałkami mię-sa i organów wewnętrznych) nigdy nie należały do miejsco-wych. A tych nigdzie nie można było znaleźć albo było ich jak na lekarstwo i byli niechętni do rozmowy. Na miejsca katastrof wyruszały liczne grupy naukow-ców, szabrowników, poszuki-waczy przygód itd. I tu poja-wiam się ja. Byłem poszukiwa-czem przygód. Brzydziłem się szabrunkiem. Ale wracając do tematu. Wyruszyłem wraz z gru-pą przyjaciół - Michałem, Dawidem i Kacprem. To był wiel-ki błąd. Udaliśmy się do najbliższej wsi, która była oddalo-na od nas o jakieś 700 km. Ostatnie pięć kilometrów poko-naliśmy lasem. Już tam poczuliśmy, że coś nie gra: nie było słychać zwierząt, żadnych ptaków, saren, dzików ani nawet lisów. Nic, zupełnie nic. Po jakichś czterdziestu minutach marszu wyszliśmy na drogę polną, szybko poczuliśmy do-syć nieprzyjemny zapach jakby palonego mięsa. Po kolej-nych dziesięciu minutach spotkaliśmy pierwszy stos zwłok,
wszystkie były zwęglone, jakby ktoś chciał je spalić. Na ten wi-dok Dawid się porzygał. Postanowiliśmy szybko oddalić się z tamtego miejsca. Jednak nie zawróciliśmy, ruszyliśmy dalej
drogą w stronę wsi. Do zabudo-wań dotarliśmy dosyć szybko. Na dzień dobry powitało nas stado ptaków, chyba kruków. To, co zobaczyliśmy, było prze-rażające. Na samym środku drogi leżało wiele ciał, wszyst-kie były ludzkie. Na ten widok wszyscy zaczęliśmy wymioto-wać. Krótko po tym zauważyli-śmy, że pośród ciał przechadza się mała dziewczynka, głowę miała spuszczoną, a twarz za-krywała dłońmi, spomiędzy których ciekła stróżka krwi. - Nic ci nie jest? - krzyknąłem bez namysłu. - O k… ! - usłyszałem głos Mi-chała. Wtedy zobaczyłem to coś, co wyglądało jak dziecko, pokazało twarz, na której nie było skóry. Jednak najgorsze było to, że to coś właśnie od-słoniło usta, którymi pochłania-ło resztki czyjejś dłoni. Staliśmy i patrzyliśmy, jak stwór idzie w naszym kierunku. I wtedy zza rogu wyskoczył ogromny pies. Był mojej wielkości (mam po-nad 180 cm). Bydlę rozerwało małą na pół, po czym ruszyło
na nas. W tym momencie rozległa się krótka seria z karabinu. Zdziwiłem się, gdyż myślałem, że tylko ja mam broń. Postanowi-łem się odwrócić. Wtedy go zobaczyłem: stał w czarnym skafan-drze ochronnym, w jednej ręce trzymał karabin, był to chyba stary dobry AK-47 z powiększonym magazynkiem i celownikiem laserowym. W drugiej trzymał wieniec z granatami. - Za mną wszyscy, i to już! - krzyknął nieznajomy, machając wieńcem. - Zaraz będzie tu ich pełno! - darł się dalej nieznajomy. W ciągu kilku sekund biegliśmy już w pięciu, każdy z odbezpieczoną bronią i sercem w gardle (jak się okazało, każdy z nas zabrał coś do obrony).
POSTAPOKALIPSA
17
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
Po kolejnych dziesięciu minutach staliśmy przed bra-mą kościoła. Wtedy żołnierz zdjął górną część skafandra i wykrzyknął kilka słów, nie wiem jakich, ponieważ w tym mo-mencie miałem go głęboko w d... i zastanawiałem się, czy to mi się śni, czy zwariowałem. Z rozmyślania wyrwał mnie ból spowodowany ude-rzeniem w tył głowy. Kiedy odzyskałem świadomość, okazało się, że jestem związany i prawie nagi, na szczęście miałem na sobie bieliznę. Po kilku sekundach zauważyłem moich przyja-ciół. Wszyscy byli związani i w pełni świadomi tego, co się dzieje. Postanowiłem poruszyć głową, aby zobaczyć, gdzie jestem i w tym momencie ktoś zapalił światło. Było ono bar-dzo mocne i mnie oślepiło. I wtedy to zobaczyłem. Do dziś nie wiem, co to było, ale było ogromne. Spróbuję wam opisać owo stworzenie. Miało cztery pary oczu, jedną, ale wielką i uzębioną paszczę oraz dwa wielkie rogi. - Dla kogo szpiegujecie!? - krzyknął jakiś mężczyzna. - Gadać!!! - zabrzmiał znowu głos, ale z innej strony. - Dla nikogo! – odkrzyknąłem od razu. - Kłamie! Opuścić ich niżej - usłyszałem głos znajomego żołnie-rza. Coś mną szarpnęło i zacząłem się zbliżać ku olbrzymiemu stworowi. - Nie, proszę nie! - krzyknąłem rozpaczliwie. -Stać! On nie kłamie! - rozbrzmiał trzeci głos. Ten jednak jed-noznacznie należał do kobiety. Po kilku minutach staliśmy całkowicie ubrani przed grupą składającą się z trzech osób. Pierwszy był barczysty olbrzym, jego twarz zdobiła wielka blizna, ciągnąca się od skroni z lewej strony po prawy policzek (blizna nie wyglądała na ranę postrzałową, lecz bar-dziej na wypaloną jakimś gorącym przedmiotem). Mężczyzna był na tyle umięśniony, aby podnieść stacjonarny ckm, włosy miał krótko zgolone, a twarz poważną. Drugim był otyły, czarny mężczyzna z pasem naboi przewieszonym przez ramię na krzyż, ze strzelbą wojskową. Miał gęstą brodę i długie wąsy, na nosie grube okulary, głowę porastały długie czarne włosy. Jednak twarz miał bardzo ser-deczną, a oczy wesołe. Trzecią osobą była kobieta. Śmiesznie wyglądała, stojąc między tymi dwoma dryblasami. Miała rude włosy, nie-bieskie oczy, piegowate policzki, w ręce trzymała czerwono- -czarny karabin snajperski ze złotym napisem „Ostatni Błysk”. Jej kostium nie był w barwach moro, jak tych dwóch, ale cały czarny. - Skąd wy się tu wzięliście do cholery? - spytał ten barczysty. - Na przeszpiegi przyszli albo po łatwy łup - dokończył czarny. - Nie, nic z tych rzeczy - odpowiedziałem szybko. - A więc mamy uwierzyć, że szukaliście rannych i nieśliście pomoc chorym? - spytała rudowłosa. - Nie, to też nie - odpowiedziałem speszony. - To po co tu jesteście? - ponowił pytanie ten barczysty. - Chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda miejsce katastrofy - odpo-wiedziałem, nie spuszczając wzroku z barczystego. - Ja p…! - powiedział czarny. - I po co wam to było, dzieciaki wy jedne - dodał po chwili.
- Nie mogą stąd odejść. Za dużo widzieli - powiedziała ruda, podając mi moje zabawki (czarne SMG i stary karabin myśliw-ski). - Nienawidzę, kiedy masz rację - dodał czarny, oddając Dawi-dowi jego strzelbę (którą trzymał za plecami). - A masz ją bardzo często - dokończył barczysty, oddając Mi-chałowi i Kacprowi ich pistolety i po granacie. - Od teraz jesteśmy jak rodzina - powiedziała ruda. - Żyjemy razem - powiedziała ruda. - Jemy razem - kontynuował czarny. - I walczymy razem - zakończył barczysty. - Tylko pamiętajcie, że nie umieramy w ogóle - spokojnie dodał znany nam żołnierz, który cały czas siedział w cieniu. Teraz za to postanowił się im ujawnić. - No chłopcy, to teraz rozejść się - powiedziała ruda. - Nowi, idziecie ze Starym. Pokaże wam, gdzie spać.
Mateusz Durkacz kl. III B
Link do opowiadania: straszne-historie.pl
18
GIMNAZJUM NR 1 IM. JANA PAWŁA I I W POLKOWICACH
W naszej szkole zamknięto sklepik. Zresztą jak w wielu szkołach w Polsce. Mamy prawo głosu w różnych sprawach, ale co możemy zrobić w tej? Taka ustawa i tyle. Zakaz sprzedawania w szkole nie-zdrowej żywności - może i dobrze, powinniśmy odży-wiać się zdrowiej. Ale co zrobić, kiedy zapomni się zabrać z domu picia? W szkole nie kupisz, bo nie ma gdzie. Ze szkoły też nie można wyjść. Przedstawiciele samorządu wybrali się w tej sprawie do pani Dyrektor, ale jak się okazało, zostały już poczynione w tym kie-runku kroki. Dwa dni po tej rozmowie pojawił się już automat z wodą i sokami. Ku rozpaczy uczniów znik-nął stary automat z gorącymi napojami. Ale spójrzmy prawdzie w oczy - kartka z napisem AWARIA była jego nieodłącznym elementem. Jest on przeszłością i nic już z tym nie zrobimy. Na jego miejscu stanął również dystrybutor z wodą. Nie jest to może drugi sklepik, ale przynajmniej coś. Bo lepsze to niż nic, prawda?
Zuzanna Matejewska kl. II F
Poczta Zaufania
Dla mojej Love Emilii D. Maciej C. Pozdrowionka dla kochanej Joasi od Wikci <3 Pozdrawiam klasę 1D, która jest super!
Gorące buziaki dla Grzesia z 3A
Pozdrawiam Alcię Gawron
Maćkowi H. kochana Ola D. i Jula K. Pozdrowienia dla żarówki z 2B
Pozdro dla Nerda z 2B
Pozdrowienia dla Katarzyny
Dla ukochanej Magdy L.
Pozdrawiam Klaudiuszka z 3A <3
Pozdrawiam mojego kolegę!
ŻYCZONKA POZDROWIONKA
Pozdrawiam czytającego! Dla Wikci od Josi <3 Pozdrawiam Maćka L. Kocham cię <3. Jula K. Pozdrawiam Martę G.
Pozdrawiam Anetkę. K. Marek
Dla ukochanej Emili D. od Macieja C. Pozdro dla klasy 3D- to koniec :D
Kc czaja xD Pozdro dla Jacka, Wici K. Marty D. Julii C. z 2A od Grześka B. Pozdrowienia dla Pana Marcina T.
Pozdro dla Hipisa, Roszpunki i Kasi Gall Anonim
Lepsze to niż nic!
W kolejnym numerze gazetki szkolnej
„Bulwers” rozpoczyna swoją działalność
Poczta Zaufania. Każdy uczeń może napisać
krótki anonimowy list, w którym opisze swój
problem, a w gazetce ukaże się jego treść
oraz porada, której udzieli ktoś pod pseudo-
nimem Panna Złotko.
Panna Złotko
Uwaga!
W polkowickiej bi-bliotece publicznej spotkała się z czytelnikami pani Joanna Lamparska, która specjalizuje się w tajemnicach Dolnego Śląska. Pisarka wspominała również o złotym pociągu. Na-sza biblioteka zaproponowała we wrześniu zabawę „Co jest w środku?”. Mogliście zgady-wać, co znajduje się w złotym pociągu. Było to nawiązanie do wystawy bibliotecznej na te-mat dziedzictwa narodowego. bib.
ZŁOTY POCIĄG
Naszej wspaniałej bibliotece
i paniom Bibliotekarkom z okazji
MIESIĄCA BIBLIOTEK SZKOLNYCH
życzymy wielu nowych książek
i wspaniałych czytelników ustawionych
w długiej kolejce!
rys. Kinga Spigiel kl. I F
Nad nowym numerem „Bulwersa” pracowali: Natalia Dudziak III F, Grzegorz Grzegorek III A, Mateusz Durkacz III B, Karolina Koreń III C, Zuzanna Ma-tejewska II F, Julia Ostrowska II D, Dawid Jaworski I D, Ada Uchryńczuk I D, Kinga Spigiel I E, Brygida Łosowska I E Współpraca: klasa III F i II B (opiekun pani M. Szybalska), klasa I E i II A (opiekun pani I. Flisie-wicz), Natalia Dąbrowska I A, Sebastian Bloch I A Opracowanie, skład i korekta: p. Izabela Cieślicka, p. Edyta Kocaj, p. Grażyna Kurdziel
WYDAWNICTWO
SPONSOROWANE
PRZEZ URZĄD
GMINY
W POLKOWICACH
KRZYŻÓWKA Z BELFREM
O święcie
Jak co rok Dzień Nauczyciela mamy,
Więc pani i panu dziś snickersa damy,
Bo wielką sympatią ich obdarzamy!
nn
Na nauczycieli
Niby jest ich mało
W pierwszej klasie się ich bało
Lecz oni uczą bardzo wiele
Są jak starsi przyjaciele
C.S.
1. Zawsze ci pomoże i nie sprawi zawodu. 2. Zna wszystkich mistrzów. 3. Kocha teatr, taniec i piękną polszczyznę. Dla niektórych po prostu Pani G. 4. Poliglota i rowerzysta. 5. Pomaluje ci cały świat. 6. Gitarzysta rockandrollowiec. 7. Świetnie oblicza ułamki i procenty robotów. 8. H2SO4, HCl, NaCl to dla niej wzory do naśladowania. 9. She loves English and Głogów. 10. Entomolog z nazwiska. 11. Gra w piłkę, jeździ na rowerze, rysuje i lubi tort węgierski. 12. Majster lepiglina.