114
1 Szkoła Podstawowa Nr 114 z Oddziałami Integracyjnymi im. Jędrzeja Cierniaka w Warszawie Nasze sukcesy

Nasze Sukcesy

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Prace uczniów SP114

Citation preview

Page 1: Nasze Sukcesy

1

Szkoła Podstawowa Nr 114

z Oddziałami Integracyjnymi

im. Jędrzeja Cierniaka

w Warszawie

Nasze sukcesy

Page 2: Nasze Sukcesy

2

Szkoła Podstawowa Nr 114

z Oddziałami Integracyjnymi

im. Jędrzeja Cierniaka

w Warszawie

Nasze sukcesy Prace uczniów powstałe

w roku szkolnym 2010/11

Warszawa 2011

Page 3: Nasze Sukcesy

3

Po raz kolejny podjęliśmy próbę opublikowania wszelkiego typu wytworów naszych

dzieci, ich prac i prób literackich. Jest to efekt całorocznej pracy uczniów naszej szkoły, ich

nauczycieli i rodziców oraz wszystkich, dla których dziecięca twórczość ma niebagatelne

znaczenie i jest wartościowym materiałem artystycznym. Spróbowaliśmy zebrać te przejawy

twórczości dziecięcej w naszej placówce, by móc je utrwalić i rozpowszechnić. Nie jest to łatwe

zadanie, uwaŜamy jednak, Ŝe warto dać dzieciom szansę zaistnieć nawet w tak małej, lokalnej

społeczności, by w przyszłości nie brakowało im odwagi w wyraŜaniu siebie na większym forum.

Czasem potrzeba być uwaŜnym obserwatorem, słuchaczem, przyjacielem dzieci, aby dostrzec

wartość w niezgrabnej próbie wyraŜenia swoich myśli przez dziecko.

Aby oddać tę autentyczność formy i treści, a niekiedy świadomie obranego stylu,

postanowiliśmy pozostawić większość prac w oryginalnym zapisie. W ksiąŜce tej moŜna

odnaleźć zarówno wypowiedzi literackie, jak i prace plastyczne wykonane róŜnorodnymi

technikami. Znajdziemy tu wiersze, opowiadania, sprawozdania, czy baśnie. Wszystkie te prace

są dla nas, dorosłych cennym źródłem informacji o naszych dzieciach, ich upodobaniach,

marzeniach i predyspozycjach. Są takŜe swoistymi sukcesami naszych pociech. Chcąc wyjść

naprzeciw potrzebom naszych dzieci i wesprzeć ich twórcze działania oddajemy w ręce

czytelników naszej szkolnej społeczności niniejsza ksiąŜkę, jako zbiór wszelkich, twórczych

działań naszych uczniów w roku szkolnym 2010/11.

Publikacja powstała z inicjatywy Rady Rodziców i Szkolnego Zespołu Wspierania Uczniów

Uzdolnionych i Rozwijających Zainteresowania.

Opracowanie: Agnieszka Białach

Współpraca: Maria Lech

Kamila Kamińska

Page 4: Nasze Sukcesy

4

Puszek i księŜniczka Maja

Za siedmioma lasami, za siedmioma górami Ŝył sobie pies wabiący się Puszek.

Mieszkał w luksusowej chatce z drewna. Miał w salonie 20 chomików. W swoim biurowym

pokoju miał wokół siebie komputery i telewizor plazmowy na ścianie. W duŜym garaŜu

stał luksusowy samochód BMW xp 5, który sam parkuje, miał zmywarkę i kuchenkę. Miał

tam fajnie, ale jedno go martwiło... Ŝe nie ma przyjaciół. Puszek wybrał się do lasu

pospacerować. Nagle, kiedy sobie spacerował, ukazał mu się piękny, lśniący zamek

i z ciekawości wszedł do niego. W pewnym momencie zatrzasnęły się za nim ogromne wrota.

Pies przechadzał się po zamku i usłyszał płacz. Okazało się, Ŝe to piękna księŜniczka, która

została uwięziona przez okrutnego smoka. Piesek poszedł na górę, gdzie smok zaczął zionąć

w jego stronę ogniem. Nagle złapał Puszka. Puszek cały czas walczył i bił smoka swoim

sprytnym ogonem. Smoczysko powiedziało do Puszka, Ŝe jeŜeli chce uwolnić księŜniczkę,

to musi odpowiedzieć na trzy pytania. Piesek zgodził się na to bez wahania. Pierwsze pytanie

dotyczyło samego smoka...Ile mam głów?...no, to było jasne jak słońce, Ŝe trzy. Drugie pytanie

brzmiało: Ile nóg ma stonoga – oczywiście, Ŝe sto!! Krzyknął piesek. Trzecie pytanie równieŜ nie

naleŜało do trudnych, chociaŜ smok uwaŜał inaczej, a brzmiało tak: Kogo uwięziłem w zamku? –

Tutaj równieŜ Puszek nie miał wątpliwości i odpowiedział, Ŝe piękną księŜniczkę. Smok był

wściekły, bo musiał wypuścić księŜniczkę. Puszek bardzo się ucieszył, Ŝe mógł uratować komuś

Ŝycie. Gdy wyszli obydwoje z zamku podziękowaniom nie było końca. Okazało się, Ŝe

księŜniczka ma na imię Maja i została uwięziona dawno, dawno temu. Piesek i Maja bardzo się

zaprzyjaźnili i Ŝyli długo i szczęśliwie.

Damian Matyszczak, kl.III d

Page 5: Nasze Sukcesy

5

KsiąŜę, rumak i księŜniczka

Dawno, dawno temu za siedmiomilowym lasem mieszkał ubogi ksiąŜę z rumakiem.

Był biedny, ale miał czterdziestu poddanych, którzy robili to, co on chciał. Pewnego dnia

młodzieniec zaŜyczył sobie znaleźć pannę, więc dał im dziesięć godzin na ogłoszenie o wyborze

Ŝony. Razem z Grafitem, bo tak nazywa się jego rumak, przeczekał te długie godziny, aŜ

w końcu przyjechali i nie mieli ani jednego zaproszenia. Wspaniale! Na pewno przyjdzie wiele

panien - powiedział Królewicz. Jednak jego słowa nie miały racji. Przyszło zaledwie dziesięć

panien, a przecieŜ zaprosił aŜ sto dwadzieścia pięć. Nie do wiary! – wykrzyknął. Trudno, muszę

wybrać jedną z nich, a więc wybieram…. Ciebie. Hura! - Będę twoją Ŝoną! – wykrzyknęła

wybrana przez Królewicza. Tak się teŜ stało! Wzięli ślub w pałacu pięknej księŜniczki. Była

prześliczna, miała białą suknię, perłowe pantofle, lśniące usta i bursztynowe oczy. Królewicz

miał czarny garnitur, czarne buty, czerwoną butonierkę i białą muszkę. Wzięli ślub i Ŝyli długo

i szczęśliwie.

Julia Oderkiewicz, kl. III d

Smok Krzysztof

Pewnego dnia Królewna o imieniu Maja wybrała się na spacer ze swoim psem Puszkiem

daleko w las. Tak długo spacerowali, Ŝe doszli do jaskini. Puszek wbiegł pierwszy, a księŜniczka

bojąc się o niego pobiegła za nim. Gdy weszła było bardzo ciemno, wołała Puszka, ale on nie

przybiegał. Wchodziła coraz głębiej, aŜ poczuła, Ŝe ma mokre nogi. Stała w wodzie i nie

wiedziała czy ma iść dalej, bo moŜe być głęboko. Smutna wyszła i wracała do domu, myśląc

o tym, co mogło się stać z Puszkiem. Kiedy chciała wyciągnąć chusteczkę z torebki, zorientowała

się, Ŝe nie ma teŜ telefonu? Wbiegła z powrotem do groty, ale przy wejściu stał juŜ mieszkający

tam smok. W paszczy miał komórkę, a w łapach trzymał Puszka. Powiedział, Ŝe odda jej telefon

i psa, jak go pocałuje. KsięŜniczka go pocałowała, a on zmienił się w księcia Krzysztofa i oddał

jej telefon oraz Puszka, szczęśliwy, Ŝe juŜ nie będzie mieszkał w grocie.

Kinga Ruszczyńska, kl. III d

Page 6: Nasze Sukcesy

6

Przyjaciele z róŜnych epok

Dawno, dawno temu, tak zaczyna się kaŜda bajka, stał sobie luksusowy domek. Ale nasz

domek stał sobie wcale nie tak dawno. W domku tym mieszkał sobie słodki piesek, który miał

wszystko np. złote FERRARI, telewizor 56 calowy, super nowoczesną kuchnię, basen

w ogródku, ale nie miał najlepszego - PRZYJACIÓŁ. Pewnego dnia na strychu piesek znalazł

zegar, dzięki któremu moŜna podróŜować w czasie. Mały kudłacz nie wiedział o tym i nacisnął

czerwony guziczek…. Z 2010 roku cofnął się o sto tysięcy lat i znalazł się w epoce dinozaurów.

Idąc przez paprociowy las natknął się na diplodoka. Nasz bohater nie przestraszył się ogromnego

stwora, tylko przyglądał mu się ciekawie. Łagodny diplodok zaprzyjaźnił się z pieskiem i poszli

na ciasteczka. Piesek pokazał mu swój zegar i razem nacisnęli zielony guzik. Nagle zjawili się na

dziedzińcu zamkowym, na którym trwał właśnie turniej rycerski o rękę królewny. Piesek dosiadł

diplodoka i wygrali turniej. Z wiadomych względów piesek nie został męŜem królewny, tylko jej

przyjacielem. Znowu naciskali zielony guzik i przenieśli się do domu pieska, gdzie pławiąc się

w luksusie zamieszkali razem, a gdy im się nudziło to podróŜowali w czasie.

Krzysztof Jakubowski, kl. III d

Page 7: Nasze Sukcesy

7

Bajka o piesku

Był sobie mały piesek. Miał na imię Kasztan. Zawsze na spacery wychodził ze swym

panem Krzysiem. Nigdy nie wychodził sam i było mu smutno, bo inne psy z jego klatki były

często na spacerach same. Chciał wyjść teŜ sam i cały czas o to prosił, ale Krzyś nie rozumiał

języka psów. Pewnego dnia, jak przyszedł listonosz, niezauwaŜony uciekł z domu. Biegał

radośnie po podwórku i parku, aŜ poczuł się głodny. Chciał wrócić, ale nie umiał trafić do domu.

Zrozumiał, Ŝe zabłądził. Kiedy szukał domku, przez pomyłkę trafił do zoo i to prosto do klatki

z głodnymi lwami. W ostatniej chwili, gdy lew miał go juŜ złapać i zjeść przeskoczył do klatki ze

śpiącym tygrysem. Przekradł się po cichutku obok niego i wyskoczył na chodnik obok klatek

z małpkami. Szybko odskoczył od klatek, bo duŜa małpa chciała złapać go za ogonek. Przy

następnej klatce bardzo się ucieszył, bo na trawniku spotkał znajomego gołębia z placu zabaw,

który mu powiedział, Ŝe leci teraz pod jego dom na obiad. Jak Kasztan będzie biegł za nim,

to trafi do swojego domku. Tak zrobili i piesek odnalazł swój domek. Wszyscy bardzo się

ucieszyli, Ŝe się odnalazł. Po tej przygodzie Kasztan nigdy juŜ nie wyszedł sam z domu.

Krzysztof Gadomski, kl. III d

Page 8: Nasze Sukcesy

8

Bajka o księŜniczkach – bliźniaczkach

Dawno temu w budynku na pierwszym piętrze, mieszkali Król i Królowa. Mieli piękne

mieszkanie, telefon komórkowy, zmywarkę oraz pralkę. Niestety nie mieli dzieci i z tego powodu

bardzo się martwili. Na szczęście pewnego dnia urodziły im się bliźniaczki. Były to prześliczne

dziewczynki. Rodzina królewska postanowiła wydać z tej okazji przyjęcie, na które zaprosili

wszystkich sąsiadów. Impreza trwała w najlepsze, gdy przyszła zła sąsiadka, której nikt nie lubił.

Powiedziała, Ŝe dziewczynki w wieku piętnastu lat zasną snem kamiennym. Tak teŜ się stało.

Bliźniaczki w dniu piętnastych urodzin zasnęły, a wraz z nimi zasnęli wszyscy mieszkańcy

bloku. Minęło duŜo czasu, zanim zorientowano się, Ŝe nigdzie nie widać mieszkańców owego

budynku. Znaleźli się śmiałkowie, którzy odwaŜyli się wejść do tego bloku. Byli to dwaj bracia.

Znaleźli śpiące siostry, które wyglądały tak pięknie, Ŝe bracia zachwycili się nimi i pocałowali je.

I w ten sposób obudziły się siostry oraz wszyscy mieszkańcy bloku. W nagrodę bracia otrzymali

od Króla po skrzyni z kosztownościami oraz rękę księŜniczki. Od tej pory wszyscy Ŝyli długo

i szczęśliwie.

Weronika Podgórska, kl. III d

Klamerka

Jestem klamerką od paska Ŝołnierza austryjackiego. Brałam udział w pierwszej wojnie

światowej. Kiedy mój właściciel zginął, ja zostałam porzucona w lesie. LeŜałam tam długie lata.

Przysypały mnie liście, chodziły po mnie zwierzęta, cała byłam brudna i zardzewiała. Pewnego

słonecznego dnia chłopiec zbierający w lesie grzyby niechcący wygrzebał mnie z ziemi. Bardzo

się ucieszył i zabrał mnie do domu. Wyczyścił mnie, wypolerował i połoŜył mnie na półkę

z innymi swoimi skarbami. LeŜę sobie teraz taka piękna i błyszcząca między kamykami,

muszelkami i innymi ładnymi rzeczami i wspominam sobie czasy pierwszej wojny światowej.

Michał Rosieński kl. IV a

Page 9: Nasze Sukcesy

9

Co kupiłem na Allegro

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w wielkim mieście zwanym TUM, mieszkał

słynny czarnoksięŜnik, który bardzo lubił szybkie samochody. Pewnego dnia patrzył w laptopa

i oglądał oferty samochodów na Allegro. Nagle zobaczył prześwietną okazję. Postanowił kupić

samochód bez wahania. Kiedy odebrał zakupione auto, wybrał się na szaloną przejaŜdŜkę po

mieście. Wycieczka trwała do wieczora. CzarnoksięŜnik był tak zmęczony, Ŝe po powrocie do

domu połoŜył się spać, a samochód schował się do garaŜu. W nocy obudził czarnoksięŜnika

cichy płacz dobiegający z garaŜu. Zszedł on na dół i zobaczył płaczący samochód. Zapytał -

dlaczego płaczesz? Samochód opowiedział mu swoją smutną historię. Kiedyś był chłopcem,

pomocnikiem czarownicy, która za karę, Ŝe chciał odkryć jej sekrety zamieniła go w auto.

CzarnoksięŜnik wzruszył się opowieścią samochodu i postanowił mu pomóc, ale nie było to

łatwe. Musieli wybrać się do zamku złej czarownicy i ukraść jej magiczny eliksir, który mógł

odczarować chłopca. Zamek czarownicy był bardzo daleko, więc jechali jeden dzień i jedną noc.

Do zamku weszli bez przeszkód, co bardzo ich zdziwiło. Czarownica siedziała w salonie przed

telewizorem i oglądała TVN. Wiem po co przyszliście – powiedziała, gdy zobaczyła

nieproszonych gości. Dam wam eliksir pod warunkiem, Ŝe rozwiąŜecie trzy zagadki. Pierwsza

zagadka z matematyki. Równanie z trzema niewiadomymi. CzarnoksięŜnik podał jej kartkę

z rozwiązanymi równaniami. A więc dobrze. Druga zagadka będzie z historii - powiedziała

czarownica. Kto przeniósł stolicę Polski z Gniezna do Krakowa? Ha ha ha ha - zaśmiała się

czarownica. Po krótkim czasie czarnoksięŜnik powiedział: Kazimierz Odnowiciel. Czarownica

po chwili wściekłym głosem powiedziała: Dobrze. Trzecie pytanie: Ile mój ojciec miał lat, jeśli

urodził się w 999r. a zmarł w 1999r.? CzarnoksięŜnik zastanowił się chwilę i powiedział 1000 lat.

Nagle coś strzeliło i czarownica zamieniła się w kupkę popiołu. Obok popiołu leŜał eliksir.

CzarnoksięŜnik wylał na samochód eliksir i po chwili samochód zamienił się w chłopca.

Chłopiec został uczniem czarnoksięŜnika, a po wielu latach wyrósł na wielkiego maga.

Mateusz Maziński, kl. III d

Page 10: Nasze Sukcesy

10

Niegrzeczne dzieci króla

Za górami, za siedmioma blokami, w pewnym mieście Bajkowo, w jednorodzinnym

domku mieszkał sobie dobry król.

Król miał siedmioro dzieci: sześciu synów i jedną córkę. Dzieci chodziły do jednej szkoły

niedaleko domu. Pewnego razu, kiedy król odbierał dzieci ze szkoły, pani dozorczyni poskarŜyła

się na dzieci króla i powiedziała, Ŝe były dziś nieposłuszne i bardzo niegrzeczne. Okazało się, Ŝe

dozorczyni była czarownicą. Wymachując magiczną miotłą, wypowiedziała straszne zaklęcie

i zamieniła niegrzeczne dzieci króla w szare myszy. – CóŜ takiego zrobiły moje ukochane

dzieci?! - zapytał zrozpaczony król. – Co zrobiły?!!! – wrzeszczała wściekła dozorczyni –

schowały mi moją miotłę! Król zostawił rozgniewaną czarownicę i szybko udał się do pani

dyrektor z prośbą o pomoc, zabierając ze sobą siedem szarych myszek. Jak się okazało, dobrze

zrobił. Pani dyrektor szkoły była dobrą wróŜką. Król opowiedział jej całą historię. Pani dyrektor,

z pierwszej szuflady swego biurka, wyjęła piękną złotą linijkę i odmieniła sześciu synów i córkę

króla. Król bardzo się ucieszył i uściskał mocno swoje dzieci. Zaraz potem jednak, groŜąc

palcem, ze srogą minął spojrzał na dzieci i rzekł: Moje drogie dzieci, nieposłuszeństwo nie

popłaca!! Nie wolno robić nikomu brzydkich kawałów! Od tej pory dzieci króla, sześciu synów

i córka, były juŜ zawsze grzeczne, wesołe i nigdy nie robiły juŜ nikomu takich psikusów.

Kto niegrzeczny jest i nikogo się nie słucha, tego zawsze kara spotka i to często sroga!

Maja Tkaczyk, kl. III d

Page 11: Nasze Sukcesy

11

Tajemniczy zamek

Dawno, dawno temu w małym domku Ŝyło sobie rodzeństwo z mamą i tatą. Dziewczynka

miała na imię Zuzia, a chłopczyk Olek. ChociaŜ byli rodzeństwem strasznie się ze sobą kłócili,

niczego nie chcieli sobie poŜyczać. Wspólna zabawa zawsze kończyła się płaczem i krzykiem.

Pewnego razu mama wysłała Zuzię i Olka do cioci. Gdy szli przez las zobaczyli duŜy zamek.

Z ciekawości postanowili wejść do środka. Wtem nieoczekiwanie drzwi się za nimi zatrzasnęły,

co ich bardzo wystraszyło. Nagle usłyszeli stanowczy, lecz przyjazny głos, który wołał ich na

górę. Gdy Zuzia i Olek weszli na górę zobaczyli rycerza w pięknej lśniącej zbroi. Stali i patrzyli

na niego nie wierząc własnym oczom. Stali tak w osłupieniu przez dłuŜszą chwilę, zapadła cisza

i nagle rycerz powiedział głośno: Dlaczego weszliście do mojego zamku? Dzieci chórem

odpowiedziały: Bo bardzo byliśmy ciekawi co jest w środku. Rycerz na to: A czy wiecie, Ŝe nie

moŜna wchodzić do cudzych domów bez pozwolenia właściciela? Dzieci były zawstydzone

swoim zachowaniem i cichutko powiedziały tylko: Przepraszamy! Rycerz się roześmiał i rzekł:

Wybaczę wam, jeśli obiecacie mi, Ŝe nigdy więcej nie wejdziecie do obcego domu bez pukania.

Potem poczęstował dzieci smacznymi zboŜowymi ciastkami, z czego bardzo się ucieszyły. Olek

i Zuzia przeprosili rycerza i obiecali poprawę. W drodze powrotnej do domu rodzeństwo

rozmawiało ze sobą nie kłócąc się. Oboje zrozumieli jak bardzo są sobie potrzebni i jak

bezpiecznie czuli się ze sobą.

Daniel Boczkowski, kl. III d

Page 12: Nasze Sukcesy

12

Król i królowa

Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami stał pięciogwiazdkowy

hotel, gdzie mieszkali Król i Królowa. Mieli oni 25 dzieci i 18 zwierząt. 10 dziewczynek

i 15 chłopców. Mieli kota, psa, 9 rybek w akwarium, świnkę morską, chomika i 5 malutkich

dinozaurów. Ich dom był wyposaŜony w super nowoczesną kuchnię, w zmywarkę i stacjonarny

telefon.

Pewnego dnia, gdy wszystkie dzieci wracały do domu spotkały złą dozorczynię, która

była czarownicą. Zamieniła ona dzieci w świnie. Wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do

schroniska dla zwierząt. Niedługo potem przyjechał wielki wóz i zabrał dzieci do schroniska.

Król dowiedział się o tym następnego dnia i bardzo się zdenerwował. Udał się, więc do

właścicielki hotelu, która była dobrą wróŜką. WróŜka dała mu czarodziejski pył, którym miał

posypać swe dzieci i dała mu szablę, którą miał rozciąć czarownicę. Wybrał się więc w podróŜ

do schroniska, Ŝeby uratować swoje dzieci. Był juŜ przy schronisku, ale wtedy natknął się na złą

dozorczynię, która jak wiadomo była czarownicą. Wtedy wyciągnął szablę, którą darowała mu

dobra wróŜka i zabił czarownicę. Szybko wbiegł do schroniska, zobaczył swoje dzieci

zamienione w świnie i posypał je proszkiem.

Od tego czasu dzieci juŜ bezpiecznie wracały do domu i wszyscy Ŝyli długo i szczęśliwie.

Kamil Kurek, kl. III d

Page 13: Nasze Sukcesy

13

Fragmenty ksiąŜki pt. „Wiedźma, KsiąŜę, Misiek i ja – opowieść kota Zygfryda”

Praca nagrodzona w konkursie „Wydajemy własną ksiąŜkę”

wyk. Tymoteusz Tymków, kl. IV d

Page 14: Nasze Sukcesy

14

Fragmenty ksiąŜki pt. „Wiedźma, KsiąŜę, Misiek i ja – opowieść kota Zygfryda”

Praca nagrodzona w konkursie „Wydajemy własną ksiąŜkę”

wyk. Tymoteusz Tymków, kl. IV d

Page 15: Nasze Sukcesy

15

Fragmenty ksiąŜki pt. „Wiedźma, KsiąŜę, Misiek i ja – opowieść kota Zygfryda

Praca nagrodzona w konkursie „Wydajemy własną ksiąŜkę”

wyk. Tymoteusz Tymków, kl. IV d

Page 16: Nasze Sukcesy

16

Słoń DŜambo

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami Ŝył sobie słoń. Nazywał się DŜambo i miał

9 lat. Pewnego dnia razem z przyjaciółmi Papugą Hanią, kotkiem Fafikiem i pieskiem Punto

bawili się w berka. Było im bardzo wesoło i radośnie. Zwierzęta bardzo się lubiły i uwielbiały

wspólne zabawy na dworze. Nagle przyleciała czarownica na swojej czarodziejskiej miotle.

Rzuciła zaklęcie na słonia i obmyśliła plan jak go pokonać. Wzięła wielki sznur i związała go

a potem wrzuciła do ciemnej groty. Podała truciznę, po której DŜambo zasnął. Chciała go zabić

ale nie zdąŜyła. W nocy przybyli jego przyjaciele. Papuga Hania była najmniejsza więc

przedostała się przez kraty a dziobem otworzyła kłódkę. Kot Fafik zamruczał słoniowi do ucha,

aby go obudzić. Pies Punto znalazł księgę zaklęć i rzucił czar na śpiącą czarownicę, aby juŜ

nigdy nie opuściła groty. DŜambo się obudził i z pomocą przyjaciółmi wydostali się z groty.

W krainie zapanował spokój a zwierzęta Ŝyły długo i szczęśliwie.

Maja Lipka, kl. III d

Wesoła Klasa

Dawno, dawno temu, ale całkiem blisko, tuŜ koło domu stała najpiękniejsza na świecie

szkoła. Uczyło się w niej wiele dzieci, ale najwaŜniejsza była klasa II d. Była to klasa wyjątkowa,

urocza, wręcz magiczna bo…. Nasza. Uczyło się w niej 18 najfajniejszych uczniów w szkole,

a więc: wesoły Daniel, co lubi biegać i skakać, spokojna Sylwia, koleŜeński Krzyś, utalentowana

Maja, „matematyczny” Piotruś, „szalony” Krzyś, duŜy Adrian, złotowłosa Oliwka, urocza Kinga,

fajna Daria, szybki Kamil, zabawny Patryk, długowłosa Weronika, mądra Julka, wysoka Natalka,

opanowany Mateusz, malutka Oliwka i energiczna Maja. Uczyły tutaj bezkonkurencyjne Panie

(dwie, bo jak wiadomo – klasa wyjątkowa). Tu zawsze było wesoło - choć czasami zdarzały się

awantury. Lekcje, choć trudne, to zawsze ciekawe, poŜyteczne i multimedialne. Najfajniejsze

jednak były wycieczki. Mogliśmy wtedy do woli rozmawiać, Ŝartować i kupować najlepsze

pamiątki pod słońcem. Wiemy, Ŝe kiedyś ten beztroski czas się skończy. My zawsze będziemy go

miło wspominać.

Uczniowie kl. III d

Page 17: Nasze Sukcesy

17

Kogo trzeba kochać?

Kochać trzeba:

zajączka, pajączka i pieska,

co z nami mieszka.

Mamę, tatę, dziadka i babcię,

nawet jeśli noszą róŜowe kapcie.

Rośliny w doniczce i w trawie.

(Nie niszczmy ich w zabawie)!

Bo kochać trzeba wszystko,

co lata, pływa i chodzi

i spojrzeć na nie czule, choć raz nie zaszkodzi.

Uczniowie kl. III d

Page 18: Nasze Sukcesy

18

ZWIERZYNIEC

Ryba

Mam w akwarium rybę,

Co ogonem tłucze w szybę.

Ta ryba się Zdzich nazywa,

I w roślinach tylko pływa.

Zdzicho gania inne ryby,

I jest królem ich na niby.

Wszystkie ryby boją się Zdzicha,

Bo on zawsze na nie czyha.

Patryk Lenartowicz, kl. III d

Kura

Wyszła kura na podwórze,

spodobało tam się kurze.

Na podwórzu duŜo kurzu,

piórko, trawka i dŜdŜownica,

jaka piękna okolica.

Drapu, drapu jedną z łap,

jest robaczek to go cap!

Drapu, drapu łapą w kurzu

jak tu pięknie na podwórzu!

Maja Lipka, kl. III d

Page 19: Nasze Sukcesy

19

JeŜ

JeŜ to ciekawy zwierz.

Lubi zdrowe jabłko zjeść.

Chodzi w nocy po ogródku

Tupiąc nóŜką po cichutku.

Mateusz Maziński, kl. III d

Lew

Nasz lew ma pazur lwi,

Nasz lew ze wszystkich sobie drwi.

Bo jak nasz lew tylko ryknie

To ktoś natychmiast zniknie.

Kinga Ruszczyńska, Krzysztof Gadomski, kl. III d

Zajączek

Prószy śnieŜek prószy

zajączkowi w uszy

z zimna drŜy biedaczek

pewnie trzeba dać mu

cieplutki serdaczek.

Piotr Stańczewski, kl. III d

Page 20: Nasze Sukcesy

20

Mój przyjaciel

Pies przyjacielem moim jest.

Napiszę o nim nie jeden wers,

a moŜe nawet i cały wiersz!

Gdy smutno jest mi i źle,

Przyjaciel mój od razu wie,

Wesoło do mnie łasi się.

Zamerda ogonem i kapcie przyniesie,

Nigdy honorem się nie uniesie.

Prawdziwy przyjaciel rozumie mnie.

Maja Tkaczyk, kl. III d

Miś i lew

Mały miś,

przez cały dzień śmiał się dziś,

z duŜego lwa,

co pryszcza ma.

Pryszcz znikła w sobotę

I lew stał się złym kotem.

Miś się przestraszył

I w swoim domku się zaszył!

Krzysztof Jakubowski, kl. III d

Page 21: Nasze Sukcesy

21

Moje Tygrysiątka

Moje Tygrysiątka lubią wybryki,

I ząbki ostre mają jak scyzoryki.

Lubią polować na inne zwierzątka.

Bardzo kocham moje Tygrysiątka.

Kiedy się zmęczą po wielkich psotach,

Na swe legowisko wędrują w podskokach.

A gdy głód dopadnie ich brzuszki,

Zrywają się moje małe łakomczuszki.

Julia Oderkiewicz, kl. III d

Ryba

Ryba pływa w jeziorze,

Nawet gdy zimno na dworze,

Lecz nie chodzi do doktora

Nawet gdy jest bardzo chora.

Boi się wyjść z wody,

Dlatego Ŝe ma róŜne powody,

Więc siedzi sobie ryba w tej wodzie,

Bo jest zimno na dworze.

Natalia Niewiatowska, kl. III d

Page 22: Nasze Sukcesy

22

Mój pies

Jest malutki i milutki,

Mięciusieńki i siwiutki.

Lubi biegać skakać teŜ,

Pomyśl trochę kim on jest?

To mój pies.

Oliwia Lucka, kl. III d

Wilczek

Mały wilczek siedzi pod drzewem,

Jest tak duŜy, Ŝe mieści się pod krzewem.

Cieszy się bardzo jego rodzina,

śe tak wyrosła ta dziecina.

Lecz jeszcze duŜo czasu upłynie,

Zanim dorówna wzrostem rodzinie.

Daria Raczkowska, kl. III d

Sowa

Po lesie lata sowa,

która się często chowa.

Ma ostre pazury

i chowa się do dziury

Kamil Kurek, kl. III d

Page 23: Nasze Sukcesy

23

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Adrian Basek, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Joanna Mazur, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Filip Kononiuk, kl. II c

Page 24: Nasze Sukcesy

24

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Dominik Rubin, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Kinga Wójcik, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Marlena Sobczak, kl. II c

Page 25: Nasze Sukcesy

25

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Aleksandra Matulka, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Zosia Zaleska, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Zosia Zaleska, kl. II c

Page 26: Nasze Sukcesy

26

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Zuzanna Sosińska, kl. II c

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Iwoną Gac

Wyk. Damian Matyszczak, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Jakub Pajewski, kl. II a

Page 27: Nasze Sukcesy

27

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Julia Oderkiewicz, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Julia Oderkiewicz, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Justyna Ignaczewska, kl. II a

Page 28: Nasze Sukcesy

28

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Justyna Ignaczewska, kl. II a

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Kamil Kurek, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Kamil Kurek, kl. III d

Page 29: Nasze Sukcesy

29

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Kinga Ruszczyńska, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Kinga Ruszczyńska, kl. III d

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Krzysztof Jakubowski, kl. III d

Page 30: Nasze Sukcesy

30

Praca powstała na kole informatycznym z p. Iwoną Gac

Wyk. Maja Tkaczyk, kl. III d

Praca powstała na zajęciach informatyki z p. Iwoną Gac

Wyk. Mateusz Maziński, kl. III d

Praca powstała na zajęciach informatyki Praca powstała na zajęciach informatyki

z p. Kamilą Kamińską z p. Kamilą Kamińską

Wyk. Dawid Nerlo, kl. III c Wyk. Filip Jakubczyk, kl. III c

Page 31: Nasze Sukcesy

31

Kiedy dorosnę…

Kiedy dorosnę chciałbym pracować w kinie. Obsługiwałbym tam projektor filmowy.

Czyli byłbym operatorem filmowym. Dzięki temu mógłbym oglądać za darmo najnowsze filmy

fabularne i dokumentalne. Potem, gdy zarobię duŜe pieniądze, to kupię własne kino. Będę

zapraszał na darmowe filmy najlepszych kolegów i koleŜanki. Gdy skończę szkołę filmową,

to zostanę reŜyserem i sam będę kręcił filmy. Moimi aktorami będą przyjaciele z klasy

i świetlicy. Moje filmy na pewno dostaną Oskara i wygrają wszystkie festiwale filmowe.

Krzysztof Gadomski, kl. III d

Kiedy będę dorosła…

Kiedy będę dorosła zostanę treserką psów. ZałoŜę specjalną firmę o nazwie „Mój Pies”,

który będzie miejscem dla tresury psów. Ja będę dyrektorką tego całego przedsięwzięcia.

Zatrudnię pracowników na róŜne stanowiska np.: sekretarka, treserką i inne. Będę przyjmować

róŜne rasy psów oraz mieszańce. W budynku będzie sala o nazwie „Tresury”. „Mój Pies” będzie

połączony z salonem fryzjerskim i parkiem dla psów. Ja będę zarówno dyrektorką, treserką,

fryzjerką jak i opiekunem (patronem) wszystkich pracowników i zwierząt. PoniewaŜ chciałabym,

aby ten budynek był piętrowy to na przedostatnim (piątym) piętrze byłby sklep z artykułami dla

zwierząt. Natomiast na 6 piętrze była by sala w, której malarz malowałby portrety psów i psów

z właścicielami.

Ten pomysł moŜe być trudny do zrealizowania, jednak bardzo pragnę zostać treserką psów.

Chciałabym Ŝeby moje marzenie się spełniło i wierzę w to mocno.

Julia Oderkiewicz, kl. III d

Page 32: Nasze Sukcesy

32

Kim będę kiedy dorosnę?

Jak dorosnę chcę zostać piłkarzem. Będę napastnikiem. Moim zadaniem będzie strzelanie

bramek. Grając w piłkę będę bardzo duŜo zarabiał. Będę robił piękne triki, które kaŜdemu będą

się podobać. Zamieszkam w pięknym domu z basenem. Chciałbym grać w klubie Legia

Warszawa. Mam nadzieję, Ŝe kiedy będę grał w tym klubie, to zdobędziemy tytuł Mistrza Polski,

a jak dobrze pójdzie to i moŜe Europy.

Kamil Kurek, kl. III d

Kim będę jak dorosnę?

Jak dorosnę chciałabym zostać treserką psów. Tego zawodu nie moŜna się tak po prostu

nauczyć. Trzeba znaleźć miejsce, gdzie uda się zdobyć praktyczne umiejętności. Charakter

zwierzęcia odgrywa niezwykle waŜną rolę w jego tresurze. Na początku trzeba przede wszystkim

nawiązać kontakt z nowym podopiecznym, z którym będziemy pracować. Opieka nad

zwierzęciem umacnia więź między treserem, a jego podopiecznym. Treser zwierząt musi mieć

w sobie duŜo entuzjazmu, ale przede wszystkim musi kochać zwierzęta, dlatego to

najodpowiedniejszy zawód dla mnie.

Maja Tkaczyk, kl. III d

Page 33: Nasze Sukcesy

33

Kiedy dorosnę, będę…

Mam niecałe dziesięć lat i kilka pomysłów na przyszłość. Kiedy dorosnę chciałbym być

szefem kuchni w wielkiej, znanej restauracji na świecie. Lubię gotować i mam wiele pomysłów

na róŜne potrawy. Moja mama radziła mi, abym napisał ksiąŜkę kucharską. Na razie

podpowiadam mamie, jaki moŜe zrobić tort na urodziny taty.

MoŜe zostanę dyrektorem ogrodu zoologicznego, bo lubię teŜ zwierzęta. Mógłbym oprowadzać

wycieczki i pokazywać najciekawszych przedstawicieli mojego zwierzyńca. Moje ZOO byłoby

podobne do Warszawskiego.

A moŜe zostanę pisarzem i będę pisał ksiąŜki. Jak opowiadam swoje sny, to rodzice mówią, Ŝe

powinienem to wszystko zapisywać w formie opowiadań. Najlepiej fantastycznych, albo

horrorów - tylko nie wiem czy mi się to spodoba.

Mógłbym teŜ zostać wielkim leniem i tak jak Kubuś Puchatek przez większość dnia robić „nic”.

Prawda jest jednak taka, Ŝe jeszcze nie wiem kim zostanę. Jednego jestem pewien - coś wymyślę,

bo co jak co, ale wyobraźnię to ja mam rozwiniętą.

Krzysztof Jakubowski, kl. III d

Zawód, który chcę wykonywać w przyszłości

Na świecie istnieje bardzo duŜo interesujących zawodów. DuŜo z nich mi się podoba.

Często wyobraŜam sobie, jak wspaniale byłoby gdybym był znanym architektem, sławnym

piłkarzem, kierowcą wyścigowym, weterynarzem lub prezydentem. Jednak w przyszłości

najbardziej chciałbym zostać kolarzem. Będę wtedy miał dobrze wyposaŜony rower, na którym

będę się ścigał po wyznaczonych drogach. Będę mógł wtedy zwiedzić cały świat i poznać innych

wspaniałych sportowców. Wszystkie moje rajdy będą transmitowane w telewizji i cała moja

rodzina i wszyscy znajomi będą mi mogli kibicować. Wybrałem ten zawód, bo bardzo szybko

i zwinnie umiem jeździć na rowerze. Będę miał równieŜ wielu sponsorów. Będzie to przydatne

w wyścigach kolarskich. Zawsze będę się starał wygrywać, a przy tym zarabiać powaŜne

pieniądze.

Damian Matyszczak, kl. III d

Page 34: Nasze Sukcesy

34

Weterynarz

Kiedy dorosnę będę weterynarzem,

Będę leczyć zwierzęta

I przepisywać im lekarstwa,

Umawiać na wizyty.

Sylwia Domańska, kl. III d

Kim ja będę w przyszłości?

Kim ja będę w przyszłości?

MoŜe kowalem?

A moŜe drwalem?

A moŜe kucharzem?

A moŜe wioślarzem?

MoŜe Kowalczyk?

A moŜe Jędrzejczak?

A moŜe będę…

Taką dziewczyną jaką teraz jestem.

Kinga Ruszczyńska, kl. III d

Page 35: Nasze Sukcesy

35

Kim będę?

Kim będę jak dorosnę?

To pytanie zadaje sobie w kaŜdą wiosnę.

Mógłbym być znanym malarzem lub teŜ sławnym fizykiem,

ale nie o tym przecieŜ marzę.

Interesują mnie dawne dzieje: korony królewskie, zamki, bitwy

oraz tajemne knieje.

Pragnę szukać tajemnic, chcę rozwikłać zagadki,

wymazać białe plamy i wypełniać puste kartki.

Kiedy wrócę na ziemię, to myślę sobie,

aby spełniać marzenia, trzeba uczyć się srodze.

Mateusz Maziński, kl. III d

Page 36: Nasze Sukcesy

36

Wyk. Wioleta Marszałek, kl. II b

Praca wyróŜniona w konkursie „Jesteśmy cząstką przyrody”

Wyk. Matylda Woźny, kl. I a

Page 37: Nasze Sukcesy

37

Wyk. Krzysztof Wrzosek, kl. I a

Wyk. Jakub Dąbrowski, kl. I a

Page 38: Nasze Sukcesy

38

Króliczek

Opowiem Wam bajkę o króliku, który miał na imię Filip. Filip rozumiał mowę ludzi i sam

umiał mówić ludzkim głosem. Pewnego wiosennego wieczoru skakał sobie po łące i usłyszał

płacz dziewczynki. Powoli przykicał i widząc jej rozmazaną twarz zapytał:

- Dlaczego płaczesz?

Dziewczynka rozejrzała się dookoła i zobaczyła królika, który patrzył w jej stronę.

- To ty do mnie mówiłeś? PrzecieŜ króliki nie znają ludzkiej mowy! – zapytała.

- A próbowałaś je kiedyś zagadnąć?

- Nie - westchnęła.

- No właśnie. Powiedz, dlaczego płakałaś?

- Bo zgubiłam się i nie wiem jak wrócić do domu!

- A jaki on jest?

- Jest z drewna, z czerwonym dachem, a obok niego rośnie potęŜny dąb.

- Wiem, gdzie to jest! Chętnie cię zaprowadzę.

Idąc do domu leśnymi dróŜkami Filip i dziewczynka miło sobie rozmawiali. Okazało się,

Ŝe dziewczynka ma na imię Kinga. Królik powiedział jej o tym jak wpadł w sidła i został

uratowany przez wysokiego pana za strzelbą. Okazało się, Ŝe ten pan to leśniczy. Jest on tatą

dziewczynki, który walczy z kłusownikami.

Gdy tak szli, przed nimi ukazał się wielki dom i leśniczówka.

- To tutaj! -wykrzyknęła dziewczynka i pobiegła do domu.

Królik juŜ miał odejść, kiedy wyszła dziewczynka i dała mu marchewkę oraz złoty dzwonek.

Filip miał nim dzwonić, kiedy chciał, a wtedy Kinga miała przyjść.

Uradowany królik wrócił do domu i opowiedział przyjaciołom o tym, jak zaprzyjaźnił się

z człowiekiem.

Z tej opowieści wynika, Ŝe kaŜda przyjaźń jest potrzebna i daje radość.

Radosław Relidzyński, kl. IV d

Page 39: Nasze Sukcesy

39

Historia pewnej wiewióreczki

Pewnego grudniowego popołudnia ruda wiewióreczka o imieniu Hania zgłodniała,

więc postanowiła znaleźć orzechy, które gdzieś zakopała jesienią. Zaczęła szukać.

Zaglądała do norek, pod gałązki, pod śnieŜny puch i do dziupli. Nagle Hania

zobaczyła starą dziuplę, która wyglądała na opuszczoną. Pomyślała, Ŝe do niej równieŜ

zajrzy. Jak pomyślała, tak teŜ zrobiła. Po wejściu do środka, Hania miała wraŜenie, iŜ

dziupla była duŜo większa, niŜ się spodziewała. Na jednej ze ścianek zobaczyła wielki

liść przypominający zasłonę. Postanowiła podejść bliŜej i sprawdzić, co się za nim kryje.

Miała nadzieję, Ŝe znajdzie tam orzeszki. Odchyliła więc liść. To, co zobaczyła, przeszło

jej najśmielsze oczekiwania. Za „zasłoną” krył się tajemniczy korytarz. Zaczęła nim

podąŜać. Okazało się, Ŝe było to przejście do Siedmiomilowego Lasu, w którym mieszkał

Kubuś Puchatek z przyjaciółmi. W tej właśnie krainie była wigilia, a w lesie, w którym

mieszkała Hania – dwudziesty grudnia. Hania skierowała swe kroki do chatki Puchatka,

z której dochodziły odgłosy Kubusia i jego przyjaciół. Wiewiórka dodała sobie odwagi

i zapukała do drzwi, które po krótkim czasie otworzył miś w czerwonym kubraczku

i mikołajowej czapeczce na głowie. Chwilę porozmawiali, a potem Hania została

zaproszona do środka. W chatce stała ślicznie ubrana choinka i stół zastawiony róŜnymi

smakołykami. Razem zjedli kolację i połoŜyli się spać. Nazajutrz pod drzewkiem

świątecznym leŜały prezenty. KaŜdy znalazł coś dla siebie. Hania dostała złoty orzeszek.

Miał on magiczną moc. Po jego potarciu pojawiała się obok cała sterta orzechów. Hania

podziękowała za gościnność i wróciła do domu.

Po kilku dniach spędziła drugą Wigilię w swoim lesie. Była szczęśliwa, gdyŜ

dzięki złotemu orzeszkowi przygotowała świąteczne paczuszki z orzechami dla kolegów

i koleŜanek. JuŜ Ŝadna wiewiórka w lesie nie głodowała tej zimy. Hania czasami nie

wierzyła w to, co jej się przydarzyło. Myślała, Ŝe to tylko piękny sen. Wtedy jednak

zaglądała do plecaczka, w którym nosiła złoty orzeszek. JuŜ wiedziała, Ŝe jej dziwna,

świąteczna przygoda wydarzyła się w rzeczywistości, a nie była tylko nocną fantazją.

Karolina Bińka, kl. IV d

Page 40: Nasze Sukcesy

40

Jodłowa szyszka

Jestem jodłową szyszką. Wiele lat rosłam na samym czubku starej jodły w lesie,

w miejscowości Jurata.

Pod koniec roku szkolnego spadłam z mojej ukochanej jodły i byłam wiele razy kopana

i rzucana. Gdy nadeszły wakacje, znalazła mnie jakaś dziewczynka, która była na spacerze

w lesie. Miała ona na imię Karolina i przyjechała z rodziną na letni wypoczynek. Będąc w rękach

Karoliny myślałam, Ŝe tylko chwilę popatrzy i znowu mnie gdzieś wyrzuci. Okazało się jednak,

Ŝe moje obawy były niepotrzebne. Dziewczynka wsadziła mnie do duŜej, miękkiej kieszeni,

a niebawem zostałam przepakowana w luźne pudełko i ułoŜona w samochodowym bagaŜniku.

Samochodem tym pojechałam razem z rodziną Karolinki do Warszawy. Nie myślałam, Ŝe kiedyś

odwiedzę stolicę Polski. Karolina pomyślała sobie, Ŝe będę przepowiadać pogodę. Postawiła

mnie zatem na parapecie, na balkonie. Było mi tam bardzo miło, poniewaŜ znalazłam się

w towarzystwie dwunastu ślicznych czerwonych pelargonii i pięknej, nieduŜej tui. W oddali

zieleniła się trawa. Karolina codziennie sprawdzała, jaka będzie pogoda. Było bardzo cieplutko.

Gdy zaczęła nadchodzić jesień i było coraz zimniej, Karolina zabrała mnie z balkonu i postawiła

na regałowej półce.

Bardzo się cieszę ze spotkania i znajomości z Karoliną. Bardzo mi tu miło, bo co jakiś czas

jestem oglądana i podziwiana przez domowników wspominających minione wakacje. Słyszałam

teŜ, Ŝe Karolina ma zamiar zrobić ze mnie zwierzątko. Ciekawa jestem, jaką będę częścią ciała:

brzuszkiem, główką, czy moŜe ogonkiem wiewiórki. No, ale moŜe to będzie temat na osobne

opowiadanie.

Karolina Bińka, kl. IV d

Page 41: Nasze Sukcesy

41

Koń, który stał się człowiekiem

Dawno, dawno temu, na zielonej łące pasł się biały koń o imieniu Barbara. Pewnego dnia,

gdy szumiał wiatr, pojawiła się czarownica. Barbarę zdziwiło, Ŝe wysypała jej na głowę biały

proszek. Wtedy znów zaszumiał wiatr i czarownica znikła. Po tak dziwnym dniu, nastała noc,

podczas której Barbarze zaczęły wyrastać ręce i nogi, zaczęła zamieniać się w człowieka.

Rankiem koń nie zdawał sobie sprawy z przemiany. Jednak najdziwniejsze było to,

Ŝe wtedy na jego głowę posypały się pomarańczowe truskawki i przeniosły go na drugi koniec

świata. Było tam wspaniale, jak na najcudowniejszej łące, ale małe iskierki sprawiały, Ŝe było jej

zimno.

- Jesteśmy kobietami, a chcemy być świetlikami - powiedziały iskierki.

- Co mam na to poradzić? - zapytała Barbara.

- Przynieś nam eliksir - odparły iskierki - Czarownica rzuciła na nas zaklęcie i tylko prawdziwy

przyjaciel moŜe wyjąć eliksir ze skrzyni.

Barbarze udało się i jej przyjaciółki stały się świetlikami. Czarownica czekała juŜ jednak na nią,

aby przemienić ją z powrotem w konia. Powiedziała, Ŝe jest jej matką chrzestną i miała

sprawdzić czy jest przyjacielska, a świetliki naleŜą do niej i miały jej w tym pomóc.

Po tak trudnym dniu Barbara zasnęła, ale juŜ jako koń.

Mikołaj Karkowski, kl. IV d

Page 42: Nasze Sukcesy

42

Moje feryjne opowiadanie

Jest dzisiaj 27 lutego. Chcę Wam opowiedzieć o mojej wycieczce do Centrum Zabaw

„Kolorado”, która wydarzyła się 24 lutego.

W tym centrum znajdują się róŜne, ciekawe rzeczy: zjeŜdŜalnie, armatki na miękkie kulki,

basen z kulkami, wspinaczki, UFO umieszczone na suficie, domek do skakania, worki

treningowe i wiele innych urządzeń. KaŜdy biega po miękkich i bezpiecznych schodkach,

przemieszcza się wielkimi rurami, ale najczęściej chodzi tunelami. Armaty są ustawione nad

wszystkimi tunelami. KaŜde dziecko znało dojście do nich.

Dzieci naleŜały do grup, które podzieliły na dwa zespoły: pierwszy do strzelania z armat,

a drugi do zbierania kulek przeznaczony do strzelania. Dzięki temu moŜna było co chwila

zobaczyć jak kule lecą z jednego miejsca do drugiego. To nie była jedyna przyjemność. W kącie

umieszczono kosz i kto chciał mógł wziąć piłkę i wrzucać do niego. Najbardziej podobała mi się

armata na dole, która strzelała na inne piętro i przez to mogłem dostarczać tam kulki. Często

strzelałem, Ŝeby dostarczyć je mojej siostrze, która lubiła tam przebywać.

Nigdy nie zapomnę tej wycieczki. Ja i moja siostra spędziliśmy tam wiele miłych godzin.

Zapraszam wszystkich, aby teŜ tam pojechali.

Radosław Relidzyński, kl.IV d

Page 43: Nasze Sukcesy

43

Złota kula

Jestem Radek. Opowiem Wam o mojej niezwykłej przygodzie.

Pewnego dnia poszedłem do piwnicy, Ŝeby się tam pobawić. Kiedy chodziłem

i rozglądałem się dookoła - znalazłem złotą kulę. Wziąłem ją w ręce, a wtedy kula zaczęła się

coraz bardziej rozjaśniać. Później było tak jasno, Ŝe nic nie było widać. W końcu kula przestała

się świecić i znalazłem się na jakieś polanie. Rozejrzałem się po okolicy i w oddali dostrzegłem

Karola i Jonatana w czerwonych czapkach z pomponami. Wtedy pobiegłem do nich. Gdy

dotarłem do chłopców, byłem bardzo zdyszany. Jonatan powiedział:

- Witamy w Nangijali i Wesołych Świąt!

- Cześć! - odpowiedziałem - To wy jesteście bracia Lwie Serce?

- Tak, to my!

- Dlaczego macie takie czapki?- zapytałem.

- No przecieŜ są Święta BoŜego Narodzenia!

- A, no tak! A moŜe pokazać Wam, co znalazłem?- zaproponowałem.

- Pewnie! – odpowiedział Karol.

- Czekaj, juŜ wyjmuję…o nie, gdzie ona jest?!

- Co takiego? - zapytał Jonatan.

- Miałem tu złotą kulę! Chyba ją zgubiłem po drodze!

- Nie martw się! Chodź to poszukamy jej! – zaproponował Jonatan.

Szukaliśmy wszędzie: pod głazami, w przeźroczystej rzece z karpiami i na polanach.

Wchodziliśmy do zagród innych mieszkańców. Widzieliśmy tam ubrane choinki i świątecznie

ozdobione izby. W domach wszyscy szykowali świąteczne potrawy.

Zrezygnowani i zmęczeni poszliśmy do ostatniej zagrody. Tam pośród bombek wiszących na

choince jedna błyszczała najbardziej. To była właśnie ta kula! Gdy jej dotknąłem, to wróciłem

do piwnicy.

Nigdy nie zapomnę tej przygody z Jonatanem, Karolem i czarodziejską, złotą kulą

w Święta BoŜego Narodzenia.

Radosław Relidzyński, kl. IV d

Page 44: Nasze Sukcesy

44

Szalony kosmita

Za pięcioma planetami, siedmioma galaktykami, na nieznanej nikomu planecie,

Ŝył sobie kosmita Dedek. Miał brata Tetka, który go bardzo denerwował. Dzielili ze sobą pokój,

lecz Tetek ciągle chrapał, plumkał, chrząkał i robił wszystko, Ŝeby zdenerwować Dedka. Kosmita

miał kilku kolegów, ale czuł się samotny, bo miał zupełnie inne zainteresowania. Postanowił, Ŝe

będzie odkrywcą planet. Był przekonany, Ŝe gdzieś daleko jest jedna nieodkryta. Marzył o niej

i śnił. WyobraŜał sobie, Ŝe dostaje odznaczenia za swoje odkrycie. Wszyscy naśmiewali się

z Dedka, a najbardziej jego brat. Czasami aŜ się zanosił i turlał ze śmiechu. Nawet szkolny łobuz

dowiedział się, kim chce być. Dokuczał Dedkowi i zapowiadał, Ŝe jak będzie odkrywcą planet,

to on stanie się złym czarnoksięŜnikiem! „Cha , Cha … Dobre sobie !” Biedny chłopiec starał się

nie przejmować. Galaktyka, którą zamieszkiwał, była bardzo zacofana. Brakowało wynalazków,

więc Dedek nie poddawał się i pracował bez przerwy. Mijały długie miesiące, aŜ pewnego dnia

dokończył swoje dzieło!!! Był to ogromny, nowoczesny statek wyposaŜony w super przyrządy.

Przemieszczał się z prędkością światła i wykrywał nieznane nikomu dotąd miejsca. Nikt juŜ się

nie śmiał z zapalonego odkrywcy. Wszyscy byli dumni z dzieła Dedka, nawet jego brat Tetek.

Bracia pogodzili się i nie dokuczali juŜ sobie. W pierwszą podróŜ wyruszyli razem ze sobą.

Na szczęście brat Dedka był mechanikiem. W trakcie lotu statek stracił zasilanie i musieli

awaryjnie wylądować na pierwszym napotkanym lądzie. Nie wiedzieli wtedy, Ŝe planeta, na

którą przybyli, to Ziemia. Wszystkie jednostki sprawujące nad nią ochronę ogłosiły alarm. Nikt

nie wiedział czy pojazd przybył z dobrą misją, czy teŜ moŜe ze złymi zamiarami. Na całe

szczęście udało się ze wszystkimi porozumieć. Teraz kosmici odwiedzają Ziemię, a Ziemianie

odwiedzają kosmitów. Tylko bracia nie mieli pojęcia, Ŝe to nie oni odkryli Ziemię.

W tej słodkiej nieświadomości Ŝyli długo i szczęśliwie.

Natalia Kulpińska , kl. IV d

Page 45: Nasze Sukcesy

45

Muszelka

Jestem małą mieniącą się kolorami muszelką. Sztorm wyrzucił mnie na brzeg nieznanej plaŜy.

DłuŜszy czas leŜałam na złocistym piasku, wygrzewając się w promieniach słońca. Pewnego dnia

na plaŜy pojawił się tłum ludzi. Bałam się, Ŝe mnie zgniotą. Było przeciwnie. Podeszła do mnie

dziewczynka ubrana w zielony kostium kąpielowy. Wzięła mnie do ręki. W jej oczach widać

było radość z tego, Ŝe mnie znalazła. Pobiegła trzymając mnie w dłoniach do swoich rodziców,

by pokazać, co znalazła. Jej mamie teŜ się podobałam. Rodzina uwaŜała, Ŝe jestem najpiękniejszą

muszlą na świecie. Pozwolili córce mnie zatrzymać.

Bardzo się ucieszyłam, Ŝe będę miała nową przyjaciółkę. Dziewczynka nie kryła radości i

włoŜyła mnie delikatnie do swojej torby plaŜowej. Przez cały dzień zwiedzałyśmy róŜne Miejsca.

Wieczorem znalazłam się w hotelu. KoleŜanka wyjęła mnie z torby i połoŜyła na szafce nocnej.

Zapadł zmrok. Mama utuliła swą córeczkę do snu. Gdy mama wyszła dziewczynka wzięła mnie

w ręce. Powiedziała, Ŝe nazywa się Roksana i będzie bardzo o mnie dbała. Później odstawiła

mnie z powrotem szafkę. Rano, gdy się obudziłam nikogo nie było w pokoju. śadnych szmerów

nie słyszałam. Znowu poczułam się osamotniona. Pod wieczór wróciła cała rodzina. Roksana

siadła na łóŜku. Zapytała, co słychać a ja nie mogłam nic odpowiedzieć, poniewaŜ nie mam ust.

Następnie przeprosiła, Ŝe zostawiła mnie samą. W sercu poczułam, Ŝe naprawdę jej na mnie

zaleŜy. Obiecała, Ŝe nigdy mnie nie zostawi. Następnego dnia było inaczej. Wszyscy zbierali

swoje rzeczy. Po kilku godzinach byłam w dziwnym statku na kółkach, który jechał bardzo długo

i szybko. Po kilku godzinnej podróŜy znalazłam się w jakimś mieście z wysoką wieŜa. Był to

Kraków. Najwyraźniej to tu mieszka Roksana. Gdy dojechaliśmy na miejsce, tata koleŜanki

wyjmował rzeczy z bagaŜnika. Ta podróŜ nie była dla mnie zbyt przyjemna. Gdy znalazłam się

w pokoju mojej przyjaciółki, wreszcie mi ulŜyło, Ŝe ta okropna przejaŜdŜka się skończyła.

Dziewczynka wyciągnęła mnie delikatnie i połoŜyła na regale z ksiąŜkami o zwierzętach.

Następnie wyszła i zostawiła mnie samą. Z zaciekawieniem oglądałam ksiąŜki dookoła siebie.

Niespodziewanie do pokoju weszła obca dziewczynka i moja właścicielka. Zaczęły rozmawiać,

ale nie wiedziałam, o czym. W pewnej chwili Roksana podeszła do mnie i wzięła mnie w ręce.

Nieznajoma zachwycała się moimi lśniącymi kolorami. Dziewczynka opowiedziała, jak mnie

znalazła. Później odłoŜyła mnie na miejsce, a ja czułam się dumna z tego, Ŝe wszystkim dookoła

Page 46: Nasze Sukcesy

46

podobają się moje kolory. Nazajutrz Roksana wstała bardzo wcześnie. Jej mama powiedziała,

Ŝeby załoŜyła strój galowy, poniewaŜ musi ładnie wyglądać na rozpoczęciu roku szkolnego. A ja

nie wiedziałam, co to jest strój galowy ani rok szkolny. Dopiero, gdy zobaczyłam moja

właścicielkę, zrozumiałam. Przed południem mama i Roksana wyszły z mieszkania. Po kilku

godzinach wróciły i dziewczynka zapytała mamę, czy moŜe mnie zabrać do szkoły, jako

pamiątkę związaną z wakacjami. Mama bez problemu się zgodziła. Bardzo się ucieszyłam,

Ŝe poznam nowe miejsce i osoby. Zostałam zapakowana w torebkę wypchaną watą. Było mi

cieplutko i mięciutko. Zasnęłam. Zbudziły mnie dziwne hałasy, jakby wszyscy naraz zaczęli

krzyczeć. Postanowiłam wychylić się na powierzchnię. Zobaczyłam duŜo dzieci, które biegały

i krzyczały. Najwidoczniej to była szkoła. Nigdzie nie widziałam Roksany. Nagle coś

przeraźliwie zadzwoniło, poniewaŜ mam duŜe ucho, wszystko wydawało mi się o wiele

głośniejsze. Schowałam Się znowu w watę, Ŝeby mniej słyszeć te dźwięki. Gdy ucichło

poczułam, Ŝe się kołyszę. Potem Roksana wyciągnęła mnie na ławkę. Dziwnie się poczułam

widząc tyle nowych twarzy. Właścicielka wzięła mnie do ręki i wyszła na środek sali. Zaczęła

opowiadać o tym, jak mnie znalazła. Wszyscy chcieli dotknąć mojej kolorowej skorupy. Mówili,

Ŝe jestem piękna, a ja się rumieniłam, chociaŜ nikt tego nie widział. Nie mogłam doczekać się,

kiedy wrócę do domu, poniewaŜ strasznie byłam zmęczona tą szkołą. W domu Roksana odłoŜyła

mnie na regał koło ksiąŜek i zabrała się do odrabiania lekcji.

Poszłam spać, ale gdy się zbudziłam dziewczynki nie było. śadnych szmerów, jakby

nikogo w domu nie było. Uświadomiłam sobie, Ŝe Roksana jest w szkole, ale nie wiedziałam

gdzie są jej rodzice. Po kilku godzinach wrócili. Mama zaczęła gotować obiad, koleŜanka lekcje

odrabiała, a ja poszłam spać. Rano wszyscy szykowali się do szkoły albo pracy. I wszystkie dni

po kolei tak upływały.

Natalia Soszyńska, kl. IV a

Page 47: Nasze Sukcesy

47

Historia bursztynka

Jestem złotym bursztynkiem. Bardzo długo leŜałem na dnie morza, aŜ pewnego dnia, gdy

były ogromne fale, znalazłem się na plaŜy. LeŜałem w promieniach słońca, odpoczywając na

piasku. Niebo było bezchmurne i powoli na plaŜę zaczęli przychodzić ludzie. Niektórzy leŜeli na

ręcznikach i się opalali, a inni pływali na materacach. Małe dzieci chlapały się na brzegu

i budowały zamki z piasku. Jeden chłopiec, niedaleko mnie, zawzięcie kopał głęboki dół

i wszędzie sypał piasek. Nagle zapadła ciemność. Słoneczko gdzieś zniknęło i nie wiedziałem,

co się dzieje. Dopiero po kilku chwilach zdałem sobie sprawę z tego, Ŝe jestem przysypany grubą

warstwą piachu. – To pewnie ten chłopiec – pomyślałem zdenerwowany. Próbowałem uwolnić

się, ale to było niemoŜliwe. Nie byłem wystarczająco silny. LeŜałem tak chyba kilka godzin

myśląc, co tu począć. Wtem razem z górą piasku uniosłem się do góry na czymś plastikowym

i wpadłem do wiaderka. Kiedy zderzyłem się z denkiem trochę mnie zabolało. Potem ktoś

podniósł wiaderko i przekręcił do góry nogami. Z wiaderka najpierw wsypało się trochę piasku,

a potem byłem cały oblepiony piachem. Piach uformował się w małą wieŜę i uwięził mnie

w środku. Udało mi się troszeczkę przesunąć i zdołałem zobaczyć, co się dzieje. Dookoła

powstawały kolejne babki z piasku, a ja spostrzegłem małą dziewczynkę stawiającą czerwoną

flagę na szczyt wieŜy. Czekałem na kogoś, kto mnie uwolni, ale nikt mnie nie widział. Minęło

kolejnych kilka godzin, zaczęło się ściemniać, a niebo się zachmurzyło. PlaŜa opustoszała.

I wtedy zobaczyłem starszego pana z dziwnym urządzeniem. Wyglądało jak metalowy kij

zakończony metalowym kołem, które ciągle pikało. – To urządzenie do wykrywania metali jest

chyba popsute. Nic dzisiaj nie znalazłem – wymruczał pod nosem staruszek i odszedł ze smutną

miną, wpatrzony w urządzenie zniszczył babkę z piasku, w której tkwiłem. Nareszcie byłem

wolny!!!

Na szczęście z rozsypanej babki wpadłem do fosy otaczającej piaskowy zamek. Pozbyłem

się tego okropnego piasku i natychmiast zasnąłem ukołysany szumem fal. Kiedy się obudziłem,

ujrzałem dziewczynkę, która zbierała muszelki razem ze swoimi rodzicami. W końcu mnie

zauwaŜyła. Wzięła mnie do ręki i włoŜyła do siateczki, w której leŜałem wśród ślicznych

Page 48: Nasze Sukcesy

48

muszelek. Potem dziewczynka wraz z rodzicami zeszła z plaŜy i udała się do hotelu.

Dziewczynka postanowiła zabrać mnie do domu, jako pamiątkę z wakacji. Jechaliśmy bardzo

długo, a ja zastanawiałem się, co się ze mną stanie. Gdy dotarliśmy na miejsce, Dominika, bo tak

miała na imię moja opiekunka, zaniosła mnie do swojego pokoju i wsadziła do akwarium,

pełnego kolorowych rybek i róŜnorodnych roślin. Zyskałem nowy dom i wielu przyjaciół, jednak

mimo wszystko tęskniłem za morzem.

Ewa Bułatowicz, kl. IV a

Człowiekowid

Namawiam wszystkich, aby byli,, człowiekowidami”, bo telewizja nie zastąpi przyrody.

Preferuje styl Ŝycia ,,człowiekowida”. Nie ma nic ciekawszego niŜ górskie wędrówki latem,

a zimą jazda na nartach. śycie powinno toczyć się w zgodzie z przyrodą, która daje nam

powietrze.

Program w telewizji nie zastąpi niezwykłych widoków, ani radości ze zdobycia szczytu.

Podczas wędrówek nic tak nie gasi pragnienia, jak woda ze strumyka, a na przekąskę najlepsze są

leśne owoce. Na jesieni najwspanialszą zabawą jest szukanie grzybów w lesie, a w domu po

powrocie nawlekanie ich na nitki i suszenie. Wędrówki po lesie w kaŜdej porze roku to wspaniałe

przeŜycie.

Natura jest piękna, a ludzie tego nie dostrzegają, tylko ,,człowiekowidy” tacy jak ja to

widzą: te piękne krajobrazy, zielone doliny, wysokie góry i niebieskie rzeki. Wszyscy powinni

korzystać z uroków przyrody.

Karolina Karkowska, kl. IV d

Page 49: Nasze Sukcesy

49

Maksymalnie zakręcony dzień z Ŝycia Ali

Tego dnia nigdy w Ŝyciu nie zapomnę. Nie do wiary, ile nieszczęść moŜe spotkać kogoś w ciągu jednego dnia.

Zaczęło się od tego, Ŝe w nocy trwała straszliwa burza. Jak wiadomo, wtedy wyspać się nie moŜna. Na śniadanie była oczywiście zupa mleczna. Gdy zaczęłam jeść, Jacek, mój brat popchnął mnie i całą głowę miałam w mleku. Musiałam szybko umyć włosy, co spowodowało, Ŝe spóźniłam się na lekcje. Za karę całą przerwę musiałam siedzieć w klasie i uzupełniać to, co inni robili wcześniej. Gdy skończyłam, zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Szybko musiałam się spakować i biec do innej sali. Tak się stało, Ŝe przypadkiem zauwaŜyła to pani dyrektor i poprosiła mnie do siebie na rozmowę. Bardzo się przestraszyłam. Rozmowa dotyczyła tego, Ŝe nie wolno biegać po korytarzu nawet, jeśli miałabym spóźnić się na zajęcia. Według pani dyrektor, nauczyciel na pewno wysłucha mojego tłumaczenia dlaczego się spóźniłam, a ja będę duŜo spokojniejsza. Cały czas jednym uchem słuchałam dyrektorki, a jednocześnie myślałam o tym, dlaczego akurat mnie w tym momencie musiała zauwaŜyć.

Pani dyrektor zaprowadziła mnie do sali i wytłumaczyła, dlaczego nie byłam obecna na zajęciach. Lekcja dobiegała końca, więc nie opłacało się rozpakowywać. Zapytałam Puszkę, moją koleŜankę z ławki, czy nie poŜyczyłaby mi zeszytu, Ŝebym mogła przepisać temat. Jej odpowiedź nieco mnie zdziwiła, bo powiedziała, Ŝe nie moŜe. Nie chciała zdradzić dlaczego. Zadzwonił dzwonek. Wyszłam powoli z sali, bo wiedziałam, Ŝe teraz wszyscy nauczyciele będą się mnie czepiali.

Całą przerwę chciałam spędzić z koleŜankami, ale one nawet nie chciały mnie słuchać. Ania, Hania i Puszka nie zwracały w ogóle na mnie uwagi. Dziwnie się czułam, byłam taka samotna, nikt nie chciał ze mną porozmawiać.

Następna lekcja to język angielski. Tego przedmiotu najbardziej ze wszystkich nienawidzę. Akurat na poprzedniej lekcji była kartkówka i bałam się, jaką ocenę dostanę. Pani powiedziała, Ŝe gorszych ocen nie mogliśmy dostać. Gdy otrzymałam swoją kartkę, zrozumiałam, o co jej chodziło. Dostałam dwójkę z plusem. To i tak była niezła ocena, bo ponad połowa klasy dostała pały. Jako pracę domową mieliśmy poprawić kartkówki. Temat był trudny, odmienianie przez wszystkie trzy czasy. Dalsza część lekcji przebiegła spokojnie, bo nikt nie miał ochoty gadać z powodu pały.

Następna przerwa była obiadowa. Na obiad na szczęście było to, co lubiłam. Przed stołówką zostawiłam plecak, jak zawsze. Obiad teŜ musiałam zjeść samotnie. Gdy wyszłam ze stołówki zobaczyłam, Ŝe nigdzie nie ma mojego plecaka. Całą przerwę spędziłam na szukaniu swoich rzeczy, poniewaŜ w środku miałam klucze do domu. W plecaku znajdował się równieŜ mój nowiutki telefon, który tydzień wcześniej dostałam na urodziny od rodziców. Poszłam do sekretariatu, by powiedzieć, Ŝe nigdzie nie mogę znaleźć mojego plecaka. Wyjaśniłam, Ŝe

Page 50: Nasze Sukcesy

50

połoŜyłam go na półkach koło stołówki. Sekretarka powiedziała, Ŝe od razu zajmie się tą sprawą. Byłam taka nieszczęśliwa, aŜ oczy napełniły się łzami i spływały po twarzy i po mojej ulubionej bluzce.

Na następnych lekcjach nic nie mogłam robić, bo nie miałam ksiąŜek. Nauczyciele bardzo mi współczuli i oznajmili mi, Ŝe mogę być ich „lewą ręką”. Pomyślałam sobie, Ŝe nic innego nie mam do roboty, więc się zgodziłam. Bardzo się nudziłam, bo moja praca polegała na tym, Ŝe wycierałam tablicę. Nauczycielka zauwaŜyła, Ŝe się nudzę i powiedziała, Ŝebym pomagała innym. Nie bardzo miałam na to ochotę, ale mus to mus. Wszyscy od razu zaczęli mnie wołać, bo nie rozumieli zadań. Zrobiło się wielkie zamieszanie. Pani poprosiła, abym usiadła do ławki i grzecznie siedziała do końca lekcji.

Myślałam o tym, kto mógł mi zabrać plecak i moje podejrzenia padły na jednego chłopaka z szóstej klasy. Wczoraj nie chciałam go przepuścić na obiad i powiedział, Ŝe gorzko tego poŜałuję. Postanowiłam, Ŝe na najbliŜszej przerwie go poszukam. Ku mojemu zdziwieniu nie trudno było go znaleźć. Chodził jak zawsze ze swoimi kolegami, a plecaka nigdzie nie widziałam. Dziwnie byłoby zapytać, czy to on zabrał mój plecak. Myślę, Ŝe i tak, by się wyparł.

Lekcje dobiegały końca, a ja nie znalazłam plecaka i nie miałam jak wrócić do domu. Jacek i Robert późno wracali ze szkoły, mama pracowała długo, a tata był w delegacji. Zapytałam Puszkę, czy mogłabym pójść do niej po lekcjach. Powiedziała, Ŝe oczywiście mogę, ale nie na długo, bo o piątej jedzie do cioci na urodziny. Chciałabym, Ŝeby Jacek wyjątkowo wcześniej dzisiaj wrócił do domu. U koleŜanki było bardzo fajnie. Grałyśmy w gry planszowe i odrabiałyśmy lekcje. Równo o piątej Puszka odprowadziła mnie przed blok i szybkim krokiem wróciła do domu. W mieszkaniu nikogo nie było, więc musiałam siedzieć na klatce. Nudne było takie bezczynne czekanie. Dopiero po dwóch godzinach do domu przyszła mama. Nie mogła zrozumieć, dlaczego cały czas siedziałam na klatce schodowej (w końcu za nią teŜ się płaci). W domu mama zrobiła mi ciepłą herbatę i poprosiła, Ŝebym opowiedziała całą historię od początku. Opowiedziałam i widać było, Ŝe mama była nieco zdziwiona. Mówiła, Ŝe do jutra wszystko na pewno się wyjaśni. Bardzo chciałabym w to uwierzyć. W moim pokoju, jak zawsze był bałagan, bo Jacek oczywiście nigdy po sobie nie sprząta. Gdy byłam mała to myślałam, Ŝe on po prostu nie umie sprzątać. Usiadłam na łóŜku i zaczęłam ćwiczyć kaligrafię. Wychodziła mi coraz lepiej, chociaŜ nie mogłam się na niej skupić, bo cały czas myślałam o moim plecaku. Nie mogłam odrabiać lekcji, bo ktoś ukradł mi ksiąŜki. Poszłam do duŜego pokoju pooglądać Cartoon Network. Oglądałam chyba kilka godzin, aŜ przerwała mi mama. Powiedziała, Ŝe chociaŜ ukradli mi plecak, to nie muszę cały czas oglądać telewizji. Trochę było w tym racji, ale co miałam robić. Pomagałam mamie. Zrobiłyśmy kolację. Jacek i Robert wrócili ze szkoły. Na kolację były naleśniki. Gdy nakładałam dŜem, Jacek tak mnie wystraszył, Ŝe ochlapałam całą ścianę. Powiedział, Ŝe nawet nie umiem posmarować naleśnika. Mama nakrzyczała na mnie i na Jacka, Ŝe nie moŜna w spokoju kolacji zjeść. Było mi wstyd, Ŝe mam takiego brata, który nie przejdzie obok, nie dokuczając mi. Odechciało mi się jeść, gdyŜ przypomniały mi się wszystkie przykre rzeczy, które spotkały mnie minionego dnia.

Page 51: Nasze Sukcesy

51

Nagle zadzwonił telefon. Dzwonili ze szkoły. Rozmawiali z mamą, okazało się, Ŝe ktoś przez przypadek wziął mój plecak. Przed chwilą właśnie go przynieśli i bardzo przepraszają za zamieszanie. Jeśli chcemy moŜemy za chwilę go odebrać. Mama zgodziła się. Humor jej się poprawił, gdyŜ z plecakiem miała przyjść za chwilę sama pani dyrektor. Niestety ja nie byłam zachwycona. Dobre przynajmniej było to, Ŝe plecak się znalazł.

Gdy pani dyrektor przyjechała, mama zaprosiła ją na herbatę. Pani dyrektor mówiła, Ŝe dziś rano biegłam bardzo szybko do klasy na zajęcia. Mama opowiedziała, Ŝe brat wylał mi na głowę mleko i przez to spóźniłam się na lekcje. Pani dyrektor zrozumiała i zaczęła opowiadać o tym jakie psikusy robił jej brat, gdy była dzieckiem. Niegrzecznie byłoby tak wyjść z pokoju, więc z zaciekawieniem słuchałam, Ŝeby później opowiedzieć koleŜankom. Wielu ciekawych rzeczy dowiedziałam się o pani dyrektor. Jakbym miała chęć, napisałabym ksiąŜkę.

Zapadł zmrok. Niespodziewany gość nas opuścił. Mama poprosiła, abym w miarę szybko się umyła. Nie miałam w ogóle ochoty się myć, ale mus to mus. W wannie zobaczyłam duŜego pająka i zawołałam mamę. Powiedziała, Ŝe to nie jest pająk tylko tarantula i od razu trzeba zadzwonić po straŜ miejską. Nigdy u nas w domu nie było straŜy miejskiej, wreszcie jakaś rozrywka dla sąsiadów. Jacek dzwonił, a Robert z zaciekawieniem oglądał niecodzienne widowisko. StraŜ przyjechała niespodziewanie szybko. Zapytali, co moŜe być tak waŜne, Ŝeby od razu na sygnale przyjeŜdŜać. StraŜnicy weszli do łazienki. Od razu im mina zrzedła. Powiedzieli, Ŝe to bardzo rzadki gatunek tarantuli i przy najmniejszym ruchu moŜe opluć nas jadem i od razu umrzemy. Przestraszyłam się na serio. Do jutra u nas w domu będzie straŜ miejska, bo nie mają pomysłu, jak usunąć wielkiego pająka. W nocy wyjechaliśmy do cioci. PodróŜ trwała bardzo długo, chciałam się przespać, ale inni jak na złość trąbili. Ciocia była strasznie zdziwiona, Ŝe o tej porze przyjeŜdŜamy. Mama opowiedziała całą historię. Ciocia zaparzyła nam herbatę. Jacek nigdy nie umiał wypić w spokoju. Oczywiście ochlapał mnie. Mama zapytała, czy grzecznie nie moŜemy wypić ciepłej herbaty i czy wszyscy muszą zostać oparzeni. Musieliśmy połoŜyć się spać. Mama oznajmiła, Ŝe jutro z samego rano zawiezie nas do szkoły. To mi w ogóle nastroju nie poprawiło. Nawet lekcji nie odrobiłam, bo myślałam, Ŝe przez to zamieszanie mama zapomni. Poszłam się myć. Łazienka wyglądała normalnie. W kaŜdy zakamarek zaglądałam, by upewnić się, Ŝe nie ma nieproszonych gości. Był tylko jeden, Jacek. Musieliśmy razem umyć zęby, bo mamie zaleŜało na czasie.

Tego wieczoru, gdy połoŜyłam się do łóŜka, myślałam, Ŝe od razu zasnę. Nie było mi to pisane. Zadzwonili od nas z domu, Ŝeby powiedzieć, Ŝe wszystko jest w porządku. Pająka usunięto i zawieziono go w odpowiednie miejsce. Mama zarządziła powrót do domu. Tym razem wracałam w piŜamie. W domu był straszny bałagan jakby musieli wszystkie kąty sprawdzić. Tak było. Wreszcie, z ogromną ulgą połoŜyłam się spać. Dziwne, nie mogłam usnąć, cały czas myślałam o tych wszystkich wydarzeniach, które mnie tego dnia spotkały. Spojrzałam w kalendarz i zobaczyłam, Ŝe dzisiaj jest piątek trzynastego. Wtedy zrozumiałam, Ŝe ja padłam ofiarą pechowego piątku. Zasnęłam. Śnił mi się koszmar, w którym musiałam jak najszybciej uciekać.

Natalia Soszyńska kl. IV a

Page 52: Nasze Sukcesy

52

Najbardziej zakręcony dzień z Ŝycia Ali

31 października

Auuu! Dzisiaj Halloween! Noc duchów! Od rana mam świąteczny nastrój. I robię dekoracje. Mam juŜ dziesięć nietoperzy i dwadzieścia trzy dynie. Oczywiście wszystko z papieru, ja tam się do dyń nie nadaję. Tym bardziej do nietoperzy. Na samą myśl mam ciarki. Brrr! Porozwieszałam te dynie w całym domu. Wcale nie są straszne. Nic nie mogłam wymyśleć, by były choć troszeńkę bardziej przeraŜające. I tak zostawiłam. Co zrobić. Na spacerek sobie wyszłam. No i tak patrzę: zgniłe liście dosłownie wszędzie, niebo – jedna wielka szarość, na ulicy Ŝywego ducha ( to jest chyba sprzyjające, bo gdyby był, to ja nie wiem, co bym zrobiła. Chyba umarła… ze strachu!) i… i… no właśnie. I co? Nagle zza rogu wyłania się… Puszka!? Hmm… dumnie idąca postać z dwiema kulami pod pachami i ogromną torbą. To do Puszki nie pasuje. A jednak to ona. A te dwie kule to dynie. Po co Puszce dynie? - Puszka? – spytałam. – A moŜe, święty Mikołaj? – powiedziała. Dała mi dynię i poszła do mojego domu. A ja za nią. – Wiesz co, chyba takim zwykłym noŜem to my tego nie dokonamy – Puszka – No chyba - to ja. W kuchni nie było widać stołu, ale był. Pod stertami noŜyków i noŜy róŜnej wielkości i kształtu i w ogóle, no i pod dwiema dyniami. No bo Puszce strzeliło do głowy, Ŝebyśmy zrobiły takie dynie jak na filmach, z takimi przeraŜającymi minami, ze świecącymi się w środku lampkami. Jak się do tego zabrać? - Tego nie wiedziałyśmy. Usiadłam do komputera i znalazłam. Zaczęłyśmy od wbicia noŜa w dynię… i nie skończyłyśmy do tej pory. AŜ do tej pory. MoŜe to i wina zwykłego noŜa, ale sądzę, Ŝe chyba jednak nasza. . później… Trzy godziny potem, patrzyłyśmy z Puszką na dwie, wielkie pomarańczowe klapy. Moja: wszystko co wycięte krzywe, zero przeraŜenia, jak się tak patrzy i miąŜsz wyciekający z prawego oka. U Puszki nie lepiej: kształty takie jak mojej dyni, powyginane jakieś, smętna wyszła teŜ trochę, za to przynajmniej nie ma miąŜszu. No, manualnych zdolności to my nie mamy. Za kilka godzin jedziemy na wycieczkę. Kolejną, taką jak zwykle, nudną wycieczkę klasową, z której trzeba wszystko pamiętać, bo jak nie to masz przechlapane u nauczyciela i w dzienniku. No niestety. Takie Ŝycie. Pani Pędzi powiedziała, Ŝe miejsce, w które się wybieramy jest tajemnicą. Beata się strasznie ucieszyła, bo wymyśliła, Ŝe jak to tajemnica, to na pewno będzie ktoś do przytulania. Ja z Puszką naprawdę nie rozumiemy tej Beaty. . Wszyscy staliśmy na przystanku, a raczej na ulicy. Prawie na ulicy. – Nas jest chyba za duŜo – wysapała pani Pędzi przepychając się na przód. Cała nasza klasa plus jacyś ludzie. – To nie wycieczka tylko katorga! – Puszka. Wszyscy chłopcy przepychali się, bo kaŜdy chciał usiąść. Jak to chłopcy. W końcu nasz mikro - busik przyjechał. Chłopcy (ZNOWU) wepchali się wszyscy na raz. A to trwało długo, bo nikt się nie mógł się zmieścić. I nagle drzwi do autobusu zamknęły się. Chłopcy odjechali w siną dal! A pani Pędzi, my i reszta dziewczyn nadal stałyśmy na przystanku. Przynajmniej było luźniej. Pani Pędzi zamarła. – No to nici z przytulania - Beata.

Page 53: Nasze Sukcesy

53

– Taka waŜna sprawa, a ona o przytulaniu! – to ja. Grobowa cisza. Jak to niemiło brzmi! Ale tak było. Wychowawczyni sięgnęła do torby z takim rozmachem, Ŝe upadła na chodnik. Oczywiście torba, nie pani Pędzi. Wygrzebała komórkę, wykręciła jakiś numer tak szybko, Ŝe jak by się dokładnie przyglądać jak to robi dostało by się oczopląsu normalnie! Ta osoba, do której pani Pędzi dzwoniła to się chyba trochę wkurzyła, bo było słychać krzyki. Jakby telefon się wydzierał! – CO?! – JAK TO?! – PANI ZGUBIŁA POŁOWĘ KLASY?! – W AUTOBUSIE?! – CZY JA WYGLĄDAM NA WARIATKĘ?! CO PANI SOBIE MYŚLI?!Pani Pędzi bąknęła coś i się rozłączyła, a potem zarządziła, Ŝe pojedziemy innym autobusem na pierwszy przystanek, na którym powinien zatrzymać się autobus, którym jechali chłopcy. No i tak zrobiłyśmy. Chłopcy błysnęli inteligencją chyba po raz pierwszy. Bo wysiedli na pierwszym przystanku. W końcu się wszyscy znaleźliśmy i godzinę potem dojechaliśmy na miejsce. Nagle tajemnica przestała juŜ być tajemnicą. Jechaliśmy na wycieczkę do………..(tratatatam)……. domu strachów. Tak właściwie, to nie był dom strachów. Takie jakby muzeum. A w nim wszystko co związane z Halloween. Ale wyglądało jak dom strachów. Wszędzie było mnóstwo dekoracji Halloweenowych. Nasz przewodnik wyglądał jak Lurch z „Rodziny Adamsów”. Mówił i mówił i mówił taaaaaaaakim monotonnym głosem o historii Halloween, Ŝe usnąć było moŜna. I wtedy zachciało mi się do toalety. Spytałam się pani Pędzi, gdzie jest toaleta, no i pani mi pokazała. Poszłam mrocznym korytarzem z nietoperzami na suficie w tym kierunku. To było straszne! Normalnie jak w horrorze, w którym dziewczyna idzie samotnie pustym korytarzem i nagle znikąd pojawia się straszny potwór. Znalazłam drzwi do damskiej toalety i weszłam do środka. Tam było juŜ nieco przytulniej. Weszłam do kabiny, załatwiłam swoje potrzeby i pchnęłam drzwi. Nie otworzyły się. Pchałam z całej siły, ale drzwi nie ruszyły się ani o milimetr. Zacięły się! Myślałam, Ŝe zaraz zemdleję! Zaczęłam szukać telefonu. Nie wiem po co, skoro leŜał na dnie mojej torby trzymanej przez Puszkę. Przez dziurkę pod drzwiami nigdy bym się nie przecisnęła, nawet gdybym schudła dwadzieścia kilo. No i próbowałam tez wywarzyć te nieszczęsne drzwi. I wszystko na nic. Nawet próbowałam stanąć na muszli klozetowej i przejść górą, ale nie wyszło. Moje wrzaski pomocy teŜ nic nie dawały. Wtedy zobaczyłam kratkę wentylacyjną nad klozetem. – Nigdy – pomyślałam – o, nie! Tam to ja juŜ nie wejdę. Opuściłam deskę i usiadłam na muszli. Siedziałam tak z dziesięć minut i zdałam sobie sprawę, Ŝe to raczej nic nie pomoŜe. Po raz kolejny stanęłam na muszli i delikatnie wyjęłam kratkę. Zajrzałam do środka. Przejście było dość duŜe. Ledwo wpakowałam się do środka. Nie wierzyłam, Ŝe to robię. Przeciskałam się ciasnymi korytarzami, aŜ w końcu zobaczyłam drugą kratkę. Otworzyłam ją i wyjrzałam ostroŜnie. Pode mną stało biurko. Było wysokie, więc wyskoczyłam z szybu wentylacyjnego i stanęłam na biurku. Zeszłam na podłogę. No i klops. Pusto. Nikogo tam nie było, pomieszczenie wyglądało jak czyjś gabinet. Znalazłam drzwi i wyszłam na korytarz. Trochę jeszcze pobłądziłam i znalazłam panią sprzątaczkę. – Przepraszam, zgubiłam się, szukam mojej klasy. Jesteśmy tutaj na wycieczce. Czy nie wie pani gdzie mogłabym ją znaleźć? – powiedziałam. Ta pani, bardzo miła, uwielbiam takich ludzi, zaprowadziła mnie przed wejście do muzeum. Były krzesła, więc usiadłam. JuŜ głodna się zrobiłam z tego wszystkiego. Siedziałam i siedziałam, w końcu ujrzałam panią Pędzi i klasę. Nie myślałam, Ŝe kiedykolwiek tak bardzo ucieszy mnie ich widok. Gdy wszyscy sobie wszystko wyjaśniliśmy, ruszyliśmy z powrotem do szkoły. W domu nikt nie mógł uwierzyć w to co się wydarzyło. W pewnym sensie ja teŜ. Jednak na pewno nie zapomnę tego dnia, przecieŜ był moim najbardziej zakręconym dniem w Ŝyciu! . Ewa Bułatowicz, kl. IV a

Page 54: Nasze Sukcesy

54

Tułaczka Odyseusza

Kiedy wybuchła wojna trojańska, Ŝonie Odyseusza Penelopie urodził się syn Telemach.

Porzuciwszy Ŝonę i syna, Odyseusz musiał iść na wojnę. Obiecywał jak najszybszy powrót.

Tymczasem lata mijały, a wojna trwała. Gdy wreszcie Troja padła, Odyseusz postanowił wrócić.

Był przekonany, Ŝe najdalej za dwa tygodnie dopłynie do brzegów Itaki. Jednak los pokierował

inaczej. Burza, która rozpętała się na morzu połamała maszty i poszarpała Ŝagle.

W przypadkowej przystani członkowie załogi naprawili okręty.

Gdy przepływali Morze Egejskie, silny wiatr zniósł statki Odyseusza do nieznanego

wybrzeŜa. Był to kraj Latofagów. Mieszkały tam olbrzymy - cyklopi, o jednym oku w środku

czoła. NajpotęŜniejszym z nich był Polifem, syn Posejdona. Pod wieczór, gdy zeszli na ląd,

zauwaŜył ich Polifem i dwóch ludzi Odyseusza zjadł. Kolejnych dwóch zjadł na śniadanie.

Odyseusz upił starym winem olbrzyma. Gdy olbrzym stracił przytomność, szybko rozpalił ogień

i upalił kół z drzewa oliwnego. Następnie wbił go w oko Polifema, który został oślepiony. W tym

czasie przywiązani do brzuchów baranów Odyseusz i jego towarzysze uciekli z pułapki. Gdy

wsiedli na okręty, Odyseusz krzyknął: Słuchaj cyklopie, oślepił cię ''Nikt'', ten co zburzył Troję!

Polifem po usłyszeniu tych słów zaczął się modlić do swego ojca Posejdona. Klątwa Polifema

miała się wypełnić. Silny wiatr porwał okręty w dalekie morze. Po tygodniu tułaczki dopłynęli do

przystani, gdzie spotkało ich nowe nieszczęście. Potworne głazy sypały się na okręty, przynosząc

śmierć załodze i niszcząc statki. Ocalał tylko okręt Odyseusza, który wymagał naprawy.

W dalszej tułaczce przybyli do wyspy, u wybrzeŜa której stał zamek córki słońca Kirke.

Odyseusz wysłał część załogi na zwiady, a sam został na statku. Kirke zaprosiła ich, nakarmiła,

a potem zamieniła ich w świnie. Jeden z nich, który zdołał uciec wrócił i opowiedział, co się

stało. Odyseusz wziął miecz i ziele przeciw czarom udając się do zamku. Kirke widząc miecz

prosiła o przebaczenie. Zwróciła ludziom ich ludzki kształt, stała się łagodna i kochająca.

Po roku, gdy odjeŜdŜał powiedziała mu, Ŝe z woli bogów musi udać się do podziemia i od duszy

wróŜbity - Tejrezjasza wziąć rady na dalsze Ŝycie. Po przybyciu do podziemi sporządził napój,

który wabił martwe dusze. Tejrezjasz przepowiedział mu dalszą tułaczkę, aŜ do powrotu do

ojczyzny.

Page 55: Nasze Sukcesy

55

Po wyjściu z podziemi załoga dopłynęła do wyspy syren. Z zalepionymi uszami

przepłynęli między wyspą Sycylii, a wybrzeŜem Itaki. Był to wąski przesmyk ze skałami po obu

stronach. Potwory z będącej tam pieczary porwały część załogi. Kiedy dopłynęli do wyspy boga

słońca Heliosa, na łące pasły się woły, które zabili i zjedli. Za ten czyn zostali ukarani - wszyscy

zatonęli. Odyseusz został wyrzucony na brzeg wyspy Ogigi. Po dziewięciu dniach na wpół

Ŝywego, siedzącego na belce znalazła nimfa Kalipso i zabrała go do swej groty. W ósmym roku

tułaczki zjawił się Hermes z rozkazem Dzeusa, aby przygotował się do powrotu. Odyseusz

sporządził mocną tratwę i dzięki sile swych ramion dotarł do wyspy Feaków, gdzie w pałacu

Alkinoosa spotkał ksiąŜąt fenickich. Opowiedział im swoje przygody i poprosił o statek do Itaki.

Zmęczony tułaczką zasnął. Gdy dopłynęli do Itaki śpiącego Odyseusza przyjaciele wynieśli na

brzeg. Zbudzony nie poznał własnej ziemi. Atena, która się zjawiła otworzyła mu oczy

i przywróciła pamięć.

Gdy po latach wrócił do pałacu, nikt go nie poznał. śona Penelopa dopiero gdy

powiedział o rzeczach tylko im wiadomych, z płaczem padła mu w ramiona. Po latach i trudach

rozłąki, wreszcie byli razem: Ojciec Odyseusza - Lorates, Odyseusz z Ŝoną Penelopą i synem

Telemachem. Bohater opowiadał o dziejach wojny trojańskiej i swojej tułaczce przez

dwadzieścia lat.

Mariusz Czarniewicz, kl.V b

Page 56: Nasze Sukcesy

56

Mit o jabłku Eris dla najpiękniejszej

Liczba osób: ok. 12

Eris - ubrana w złotą suknię, ze złotym jabłkiem w ręku z napisem: „Dla najpiękniejszej” Hera - ubrana w niebieską suknię Atena - ubrana w białą bluzkę i w białą spódnicę z hełmem na głowie Afrodyta - ubrana w róŜową suknię

Zeus - w białym prześcieradle, z piorunem w ręku i złotą opaską na głowie Parys - w zbroi (np. ubrany na ciemnozielono), z peleryną na plecach Biesiadnicy - w białych szatach (Tetyda i Peleus w tle równieŜ) Scena - ucharakteryzowana na podobieństwo sali weselnej Muzyka – straszna, gdy wchodzi Eris, zniecierpliwiająca, gdy Parys ogłasza wyniki

Scena I

(wszyscy goście siedzą przy stole weselnym, nagle wchodzi Eris z krzykiem) Eris: Nawet nie raczyliście zaprosić mnie na wasze wesele, Tetydo i Peleusie! Nienawidzę was! (Eris rzuca złote jabłko między biesiadujących gości)

Scena II

(Hera, Atena i Afrodyta kłócą się o jabłko) Hera: Eris rzuciła to jabłko dla mnie! Atena: Nie, bo ten napis na jabłku oznacza najpiękniejszej w mądrości, czyli dla mnie! Afrodyta: Hola, hola, nie zapominajcie o mnie, bogini PIĘKNOŚCI! Bogini nienawiści, Eris,chodziło o mnie (boginie przekrzykują przez siebie słowa „jej chodziło o mnie!” i walczą ze sobą)

Scena III

(wchodzi Zeus i uspakaja je strzelając piorunem) Zeus: Uspokójcie się panie! KsiąŜę trojański, Parys, rozstrzygnie ten spór! Parys: Tak Zeusie gromowładny! (Zeus szepcze pod nosem) Zeus: Wszyscy mi to mówią.

Page 57: Nasze Sukcesy

57

Scena IV

Parys: Oto złote jabłko bogini Eris! Dostanie je ta z was, która mnie najbardziej do tego przekona! Hera: JeŜeli oddasz mi to jabłko, uczynię cię potęŜnym władcą wielu narodów. Atena: Ja mam o wiele lepszą ofertę: sprawię, Ŝe będziesz najmądrzejszym człowiekiem na ziemi. Parys: A więc wybieram…

Afrodyta: Ja teŜ chcę to jabłko Parysie i mogę ci za to obiecać, Ŝe zdobędziesz najcudowniejszą na świecie kobietę.

Scena V

Parys: A więc złote jabłko bogini Eris zdobyła… Afrodyta. (Parys przekazuje jabłko Afrodycie) Afrodyta: Dzięki ci KsiąŜę Trojan! Ma obietnica wkrótce się spełni. Parys: Czy mógłbym dowiedzieć się kiedy dokładnie? Afrodyta: W swoim czasie Parysie, ale mogę jedynie ci powiedzieć, iŜ ta niewiasta ma na imię Helena. Parys: Dziękuję Afrodyto! (Hera oraz Atena są złe na Parysa i Afrodytę) Hera: To było ustawione! Atena: No właśnie! Od początku to ona miała wygrać!

Scena VI

Zeus: Uciszcie się! Dzięki waszemu zachowywaniu, od razu widać, Ŝe to Afrodyta na to zasłuŜyła! Atena: Przepraszam, przepraszam. Zeus: A ty Hero? Hera: Przyznaję, to było sprawiedliwe, a Afrodyta uczciwie wygrała. Zeus: A teraz wypijmy za wieczne szczęście Tetydy i Peleusa oraz za to, Ŝe Afrodyta zdobyła złote jabłko Eris! Wszyscy: Hip, hip hura! Hip, hip hura! (WSZYSCY aktorzy wchodzą na scenę i się kłaniają)

Paulina Zboina, kl. V b

Page 58: Nasze Sukcesy

58

Komiks do mitu o Afrodycie, wyk. Paulina Zboina, kl. V b

Page 59: Nasze Sukcesy

59

Praca nagrodzona I miejscem w konkursie plastycznym w ramach MDK

Praca inspirowana twórczością Cz. Miłosza, wyk. Julia Mścichowska, kl. VI c

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie plastycznym w ramach MDK,

zainspirowana twórczością Cz. Miłosza, wyk. Maja Głuchowska, kl. IV c

Page 60: Nasze Sukcesy

60

Praca nagrodzona III miejscem w konkursie plastycznym w ramach MDK

Praca inspirowana twórczością Cz. Miłosza, wyk. Aleksandra Jaczewska, kl. V d

Praca wyróŜniona w konkursie plastycznym w ramach MDK,

zainspirowana twórczością Cz. Miłosza, wyk. Karol Piotrowski, kl. IV a

Page 61: Nasze Sukcesy

61

Wywiad na temat dawnych i współczesnych Świąt BoŜego Narodzenia

OLA: Chciałabym Cię dziadku zapytać jakie widzisz róŜnice miedzy obchodzeniem świąt BoŜego Narodzenia dawniej, kiedy Ty byłeś młody lub jeszcze dzieckiem a tym w jaki sposób obchodzone są obecnie.

DZIADEK: No cóŜ moja wnusiu… róŜnice są ogromne, chociaŜby w samym oczekiwaniu świąt. Kiedy zaczynał się adwent, czyli okres czterech tygodni przed świętami, następowało wyciszenie. Świat wchodził w podniosły nastrój godnych obchodów pamiątki przyjścia na świat małego dziecięcia - Jezusa Chrystusa. Przed wschodem słońca we wsiach słychać było brzmienie trąb, które budziły i przypominały, Ŝe czas aby pójść na roraty do kościoła lub by rozpocząć pokutę .Dzisiaj ten okres wyciszenia i zadumy nie istnieje. Kolędy grane są juŜ w połowie listopada, zwłaszcza w sklepach. Kiedy przyjdą radosne dni świąt, kolędy podnoszące nastrój tych wspaniałych chwil nie wzbudzają podniecenia, często nuŜą . Szkoda więc, Ŝe nastrój świątecznego przeŜywania jest bardzo zmącony. Zgiełk szaleństwa zakupów odbiera właściwe sposobienie się do świąt. Kiedyś stroiki na choinkę, kupowane w naprędce zainstalowanych kramikach, przyciągały wielu oglądających a zwłaszcza dzieci, które częstokroć z wypiekamy na twarzy pochłaniały wzrokiem ten wspaniały widok bombek, łańcuchów i gwiazdek. Mieniły się one w światłach ulicznych lamp jak w bajkowych opowieściach o salonach królewskich pałaców. W takich momentach rosła wspaniała moc wyobraźni.

OLA: Powiedz coś dziadku o przygotowaniach do wigilii .

DZIADEK: no cóŜ moja droga to były takŜe wielkie wspaniałe chwile i dni, które tkwią w mojej pamięci. Mamusia moja ze swoją cudowną starannością tak jak Twoja cudowna babcia a moja Ŝona, takŜe z ogromnym zaangaŜowaniem przygotowywała potrawy na wigilijny stół. Trudno było cokolwiek kupić normalnie, wszystko nieomal trzeba było zdobywać. Częstokroć trzeba było stać w kilkugodzinnych kolejkach aby zrobić podstawowe zakupy. Ale zawsze, chociaŜ z wielkim trudem, udawało się wreszcie jakoś dokonać zakupów na te wspaniałe świąteczne dni. Nadchodził dzień wigilii… mamusia uruchamiała swoje zdolności kulinarne. Ja jako pomocnik szefowej kuchni przewaŜnie przymuszony do tej roli mieliłem mak i ser maszynką ręczną do mięsa. Wielokrotnie próbowałem tych wspaniałości jakie mieliłem. Obrywałem za to po głowie ale przecieŜ tak robią wszystkie dzieci. Przyznasz Olu, Ŝe i ty teŜ „podkradasz” babci smakołyczki, kiedy ona coś piecze.

Page 62: Nasze Sukcesy

62

Zapach pieczonych ciast wzmagał apetyt, który naleŜało poskromić, obowiązywał post ścisły, czyli naleŜało powstrzymać swoje chętki co do jedzenia. Ale powiadam Ci Olu, tych zapachów nie jestem w stanie zapomnieć do dzisiaj. Wreszcie nadchodzi upragniona wieczerza wigilijna. Cały stół zasłany pachnącym siankiem i przykryty białym obrusem. Na środku stołu leŜy śnieŜnobiały opłatek. Talerzyków jest tyle, ile osób ma konsumować wieczerzę, plus jeden talerzyk dla niespodzianego gościa. Wreszcie wszyscy przy stole, nawet przepracowana mamusia jest juŜ z nami. Tatuś bierze do rąk opłatek, robi znak krzyŜa i z ogromnym wzruszeniem zwraca się do swojej Ŝony a mojej mamusi: „ Ŝyczę Ci wszystkiego co w Ŝyciu jest najlepsze a więc zdrowia i wszelkiej pociechy na kaŜdy dzień ”. Następnie zwracając się do nas, swoich dzieci, Ŝyczył nam wytrwałości i abyśmy nigdy nie przynieśli wstydu naszej rodzinie. Pamiętam jak raz powiedział: „staraj się w Ŝyciu nie sprawiać przykrości drugiemu człowiekowi. Mama podobnie, przewaŜnie jej Ŝyczenia pokrywały się z Ŝyczeniami Taty. A my… cóŜ, słowa więzły w gardle ze wzruszenia i zaŜenowania. Czy moje Ŝyczenia wypadną dobrze? Czy wypowiem się płynnie? Martwiłem się, abym nie dukał. Bywało róŜnie. Po tych wzruszeniach związanych z Ŝyczeniami, następowała kolacja. Wszystko smakowało wybornie zwłaszcza, Ŝe zdobywane było z wielkim trudem i często wieloma wyrzeczeniami. Kunszt kucharski mojej mamy tryumfował w tym dniu szczególnie. Wszystko było własnoręcznie przygotowywane, przepyszne pierogi z grzybami, śledziki, jeśli dało się kupić, ryba smaŜona i kluseczki z makiem - rarytas. Był takŜe kompot z suszonych owoców, który najbardziej smakuje oczywiście w wigilię i wiele innych wspaniałości których juŜ nie będę wymieniał. Nie kupione, gotowe jak teraz częstokroć robią młode małŜeństwa, tylko przygotowane własnoręcznie. ZaangaŜowanie całej rodziny w przygotowanie wieczerzy wigilijnej budowało jedność rodziny. Często rodzice przywoływali atmosferę swojego domu rodzinnego. Wspominali swoich bliskich, którzy odeszli z tego świata, a którzy moŜe jako cienie zasiadają z nami do wigilijnej wieczerzy. MoŜe przy tym wolnym talerzyku krzepi się naszym widokiem babcia, która odeszła albo ktoś inny, takŜe bardzo bliski naszemu sercu. My ukradkiem spoglądając na ten wolny talerzyk z dreszczykiem emocji, ba nawet z wielkim niepokojem, chłonęliśmy kaŜde słowo rodziców. PodwaŜając wiarygodność, Ŝe zwierzęta w noc wigilijną mówią ludzkim głosem juŜ zasmakowawszy wszystkiego, syci zaczynaliśmy myśleć o końcu wieczerzy i zachęcaliśmy aby zaśpiewać kolędę. Wreszcie po dłuŜszym oczekiwaniu tatuś swoim męskim głosem gruchnął „Bóg się rodzi moc truchleje…” i łzy szczęścia płyną po policzkach naszej mamy. My dołączamy z naszymi młodymi głosami. I wszystkim jest wspaniale, rozkosznie, błogo… Niepowtarzalne szczęście maluje się na twarzach wszystkich. Ach, gdzieŜ zapodział się cudowny świat mojego dzieciństwa?

OLA: A co było po tym rodzinnym, chóralnym kolędowaniu?

DZIADEK: Moja droga, po tych śpiewach nadchodził czas pójścia na pasterkę. Mam nadzieję Ŝe pamiętasz z lekcji religii, iŜ pierwszymi, którzy oddali pokłon nowonarodzonemu Jezusowi, byli pasterze. Na pamiątkę kościół w noc wigilijną odprawia mszę świętą, zwaną pasterką. I właśnie wszystkimi ścieŜkami i najmniejszymi uliczkami ludzie zdąŜali do kościołów. Pragnęli

Page 63: Nasze Sukcesy

63

przeŜyć, podobnie jak pasterze, uniesienie serca przed obliczem Pana. Mój tatuś, a twój pradziadek, mając ponad 80 lat uczęszczał jeszcze na pasterkę . Ja pewnie gdzieś od 12 roku Ŝycia zacząłem uczestniczyć w tych uroczystościach jako ministrant. Wcześniej sen był silniejszy od moich chęci .Wnusiu kochana, obserwując obecnie uczestnictwo w pasterkach ludzi młodych, moŜna odnieść wraŜenie negatywne co do ich intencji. Trudno mi zrozumieć dlaczego młodzi ludzie traktują przepiękną uroczystość jako imprezkę do chuligańskich ekscesów. Jeśli to ma być postęp cywilizacyjny, to ja jestem zdegustowany i powiem krótko: nie prowadzi to niczego dobrego. Po dniu wigilijnym nadchodził pierwszy dzień świąt. Koniec postu, smakołyki były ogólnie dostępne, wspaniałe ciasta, mięsiwa wybornie przyprawione. Na samo wspomnienie ślinka toczy się w ustach. I znowu przy stole gromadzi się cała rodzina. Konsumujemy wśród pochwał dla mateczki - wspaniałej szefowej kuchni. Wesołości jest co nie miara. Wspominamy, przeŜywamy i pełni nadziei na lepszą przyszłość śpiewamy kolędy: „Podnieś rękę BoŜe Dziecię błogosław ojczyznę miłą…” Wieczorem przychodzili kolędnicy z gwiazdą własnej roboty i szopką. Stwarzali ciekawą atmosferę świąteczną .

OLA: Dziadku, ty kiedyś wspominałeś, Ŝe takŜe byłeś kolędnikiem.

DZIADEK: A byłem ci byłem, przez okres kilku lat. Powiem tak: chciało mi się chcieć być ministrantem, kolędnikiem i nie pomnę kim jeszcze. Czytałem duŜo i częstokroć uosabiałem się z bohaterami występującymi w ksiąŜkach. A wracając do kolędników, to wspaniałe uczucie przynosić ludziom radość, śpiewając czasami nieudolnie kolędy. Kiedyś, pamiętam byliśmy z naszą kolędą u organisty kościelnego. Trafiliśmy na przyjęcie. Przyjęto nas niesłychanie ciepło a bisom naszych kolęd nie było końca. Uczęstowano nas wyśmienicie. Datek był bardzo szczodry i juŜ więcej nikogo nie odwiedziliśmy. Zrobiło się późno, czas było wracać do domu. Zapewne moja wnusiu z naszym śpiewem nie było tak źle, skoro nas w gronie chóru, jak się później okazało kościelnego, przyjęto z takim splendorem .

OLA: A co z drugim dniem świąt?

DZIADEK: Drugi dzień świąt podobny był do pierwszego z tą róŜnicą, Ŝe nie wszyscy byli juŜ przy stole. Starsze rodzeństwo szykowało się na wesela lub na jakieś zabawy taneczne. Czasami rodzice byli zaproszeni do rodziny w goście. Ja z racji mojego wieku, takŜe udawałem się z nimi. I tak mijały święta w chaotycznym opowiadaniu o mojej młodości, droga wnusiu.

OLA: Oceń dziadku jak teraz widzisz te święta.

DZIADEK: CóŜ Olu, trudno mi jest porównać obiektywnie. Moje wspomnienia z lat dzieciństwa są i będą dla mnie najpiękniejsze. Tutaj tkwią całe pokłady sentymentu i melancholii. Twoje święta takŜe zapiszą się zapewne i jako najpiękniejsze, kiedyś po latach, będziesz z wielkim przeŜyciem je wspominać. A najbardziej, jak powiedziałem wcześniej, draŜni mnie wszechogarniająca komercja, czyli namawianie do kupowania wszystkiego jak najwięcej, ponad stan w stosunku do potrzeb. Korowód nacisków na prezenty przez dzieci teŜ jest denerwujący.

Page 64: Nasze Sukcesy

64

Nigdy nie czują się usatysfakcjonowane. Mało jest miejsca na uczucia. Jedynie chęć posiadania ponad stan góruje nad wszystkim. Mnie to właśnie draŜni i czuje smutek, czy kiedyś się to zmieni. Zacytuję słowa pewnej wzruszającej pieśni BoŜonarodzeniowej, niech będzie ona puentą tej rozmowy:

„ A nadzieja znów wstąpi w nas, nieobecnych pojawią się cienie.

Uwierzymy kolejny raz, w jeszcze jedno BoŜe Narodzenie.

I choć przygasł świąteczny blask, bo zabrakło znów czyjegoś głosu.

Przyjdź tu do nas i z nami trwaj, wbrew tak zwanej ironii losu.

OLA: Bardzo Ci dziękuje dziadku za to co mi opowiedziałeś. Widziałam, Ŝe nawet się wzruszenie malowało się na Twojej twarzy. Za to wszystko jeszcze raz bardzo, bardzo Ci dziękuję.

Opowiadanie nagrodzone III miejscem w konkursie literackim „Cud BoŜego Narodzenia”

Aleksandra Jaszczak, kl. V d

Page 65: Nasze Sukcesy

65

Opowieść choinki

Karol skacząc wraz z bratem Jonatanem w przepaść znalazł się we wspaniałej i jeszcze

piękniejszej krainie Nangilimie. Spotkali tam dziadka Mateusza, Huberta oraz innych przyjaciół

i wiedli szczęśliwe i beztroskie Ŝycie.

W dniu wigilii udali się do lasu, aby poszukać choinki – i to właśnie mnie wybrali ze

wszystkich drzewek w lesie. Następnie chłopcy zanieśli mnie do domu i tam pięknie przystroili

własnoręcznie wykonanymi ozdobami. Całe popołudnie pracowicie przygotowywali potrawy

wigilijne razem z Mateuszem. Kiedy na niebie zaświeciła pierwsza gwiazdka, chłopcy połoŜyli

pode mną prezenty dla siebie i dziadka. Upominki były bardzo trafione i wszyscy byli z nich

zadowoleni. Stół był ślicznie udekorowany a potrawy wszystkim bardzo smakowały, jednak

chłopcy nie do końca potrafili się cieszyć świętami. Bardzo tęsknili za swoją mamą, zwłaszcza

mały Karol. JuŜ po kolacji Karol zasmucony powiedział, Ŝe zamiast tych wszystkich pięknych

podarunków wolałby, aby przyjechała jego mama. Kiedy tylko wypowiedział te słowa,

w drzwiach stanęła mama chłopców. Uśmiechnęła się i podeszła do mnie, aby połoŜyć upominki

dla synów.

Tak wielkiej radości jeszcze nie widziałam i cieszę się, Ŝe mogłam wam o tym wszystkim

opowiedzieć.

Karolina Kwiatkowska, kl. IV d

Page 66: Nasze Sukcesy

66

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie Praca wyróŜniona konkursie „Wycinanka „Wycinanka Ludowa”, wyk. Yohana Sawanaka, kl. IV a ludowa”, wyk. Julia Mścichowska, kl. VI c

Wyk. Wiktoria Ludwig, kl. III b Natalia Soszyńska, kl. IV a

Page 67: Nasze Sukcesy

67

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie „Wycinanka Ludowa”,

wyk. Paulina Zboina, kl. V b

Wyk. Izabela Porowska, kl. II a

Wyk. Julia Grabowska, kl. II a

Page 68: Nasze Sukcesy

68

W magicznym domu

W zamku goblinów mieszka król po środku lasu bajkowego. Zawsze usłyszy szept i chór wydany głosem niewinnego.

Czasem Ŝyczenie spełni się nie tak jak sobie wymarzyłaś. W goblina chłopiec zmieni się w tym właśnie tkwi Jaretha siła.

ref. W moim magicznym domu wszystko się zdarzyć moŜe same zjawiają się gobliny a nawet wielki ksiąŜę.

W moim magicznym domu zazwyczaj jest bezpiecznie gościu znudzony gościu zmęczony jeśli zabłądzisz kiedyś w te strony zajrzyj tu do nas koniecznie.

Przedstawię ci łowczego osta, fascynujący z niego facet. Całymi dniami łowi wróŜki i lekcewaŜy inną pracę.

Lecz niewątpliwie ma zalety, gdy spływa wieczór granatowy, on dzielnie chroni nas przed magią, rozsiewa wokół płyn kwiatowy.

ref. W moim magicznym domu…

Muchomor teŜ tu często bywa, wśród pól zielonych oraz lasów. Tutaj gdzie miło i przyjemnie, choć doŜyliśmy dziwnych czasów.

ChociaŜ on ciągle coś ukrywa, zdradza, pomaga oraz cierpi. Swą dziś naturę niewątpliwie przyjaźni wielkiej tej poświęci.

Autorzy: uczestnicy koła teatralnego Jędrzejowe Zakamarki Piosenka do spektaklu pt. „śyczenie”

Page 69: Nasze Sukcesy

69

Fotelacja

Kiedy jest mi smutno i źle

W myślach moich skupiam się

Na fotelu swoim siadam

I w marzeniach się zapadam.

Morze, piasek wciąŜ wspominam

O problemach zapominam

Muszle, rybki kolorowe

Zaprzątają moją głowę.

Ciepło jest mi juŜ na duszy

śaden kłopot mnie nie ruszy.

JuŜ niedługo czas wytchnienia

Zaraz spełnią się marzenia.

I pojadę na wakacje

Znów zobaczę fotelację.

Anna Adamczuk, kl. IV a

Page 70: Nasze Sukcesy

70

Senna kraina

Kiedy niebo ogarnia ciemność i wszyscy leŜą w łóŜkach,

Przychodzi do mnie sen i bajki szepce wprost do uszka.

Najpierw zamykam oczy potem marzę i marzę,

A kiedy zasnę w końcu odlatuję srebrnym dywanem.

Lecąc na tym dywanie omijam morza i łąki,

Omijam kwiaty i drzewa a na kwiatach biedronki.

Słońce powoli zachodzi a gwiazdy lampki swe zapalają,

Przy cichej muzyce drzew z radością migotają.

Choć wyruszać juŜ pora, jutro znów tu wrócę,

Myśli o tej krainie nigdy nie porzucę.

U bram jestem, juŜ się zbliŜam…

Jestem blisko… wróciłam.

Aleksandra Jaszczak, kl. IV a

Page 71: Nasze Sukcesy

71

gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol gol

obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca obrońca

ja piłka ja ja piłka piłka

ja ja ja ja piłka piłka ja ja ja ja ja piłka piłka

piłka

Damian Szwarc, kl. VI a

BÓG BÓG BÓG komputer BÓG

BÓG komputer JA komputer BÓG BÓG komputer JA JA komputer BÓG

BÓG komputer JA komputer BÓG BÓG BÓG BÓG

Maciej Nowakowski, kl. VI a

Page 72: Nasze Sukcesy

72

ży- jedz cie- owoce

to mniej je- sło- dy- dy- ny czy

zdrowo zdrowo skarb jedz jedz jedz zdrowo jedz jedz jedz

zdrowo jedz jedz zdrowo jedz zdrowo jedz zdrowo jedz zdrowo jedz zdrowo jedz żyj zdrowo żyj zdrowo żyj zdrowo

żyj zdrowo żyj zdrowo

żyj zdrowo żyj zdrowo

żyj zdrowo żyj żyj zdrowo

żyj żyj zdrowo

Aleksandra Ruta, kl. VI a

nieporozumienie nieporozumienie nieporozumienie nieporozumienie

nieporozumienie dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli

dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli

dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli

dzieci dzieci nieporozumienie dorośli dorośli nieporozumienie

Magdalena Wachowicz, kl. VI a

Page 73: Nasze Sukcesy

73

„Uśmiech”

śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech śmiech

śmiech śmiech

to to to to

radość radość radość radość

radość radość radość radość

radość radość radość

Katarzyna Kubanek, kl. VI a

ruch ruch ruch

zd- ruch ruch ruch -wie -ro- ruch ruch -ro-

-wie ruch zd- to to to to to to to to to to

-wie zd- -ro- -ro-

zd- -wie

Julia Taranek, kl. VI a

Page 74: Nasze Sukcesy

74

Sprawozdanie z wycieczki „Rajd im. Jędrzeja Cierniaka”

W piątek pierwszego października pojechałem razem z klasą na wycieczkę do Palmir

w Puszczy Kampinoskiej. Wycieczka była związana z patronem naszej szkoły, Jędrzejem

Cierniakiem.

Po dotarciu na miejsce ruszyliśmy drogą przez las, a następnie skręciliśmy na ścieŜkę

porośniętą trawą. Podzieliliśmy się na grupy i dostaliśmy kartki z zadaniami. Moja grupa

nazywała się „Wilki” i miała za zadanie rozpoznać zwierzęta na podstawie opisu. Potem

bawiliśmy się w „Baba Jaga patrzy”. Byłem bardzo blisko celu, ale niektórzy byli szybsi.

Następnie wróciliśmy na główną drogę i szliśmy bardzo długo, aŜ dotarliśmy do duŜej polany,

gdzie bawiliśmy się w róŜne zabawy w grupach.

Po zakończeniu zabawy udaliśmy się w miejsce, gdzie Niemcy w czasie drugiej wojny

światowej rozstrzeliwali ludzi. Zadziwiła mnie ilość krzyŜy, które oznaczały symboliczne groby

ofiar. W tym miejscu zginął takŜe nasz patron, Jędrzej Cierniak. W drodze do autokaru

zwróciłem uwagę na muchopodobne rośliny i muchomory, których było tam mnóstwo.

Cieszę się, Ŝe ta wycieczka się odbyła. Chciałbym tam jeszcze kiedyś pojechać.

Tymoteusz Tymków, kl. IV d

Page 75: Nasze Sukcesy

75

Wycieczka do Muzeum Drukarstwa

12 października 2010r. moja klasa, pod opieką pani Łyjak i dwóch pań opiekunek,

wybrała się na wycieczkę do Muzeum Drukarstwa, na ulicę Trębacką.

Część drogi przebyliśmy autobusem, a resztę spacerkiem ulicami Starego Miasta.

Na miejscu powitali nas bardzo mili pracownicy. Usiedliśmy w dwóch grupach, przy stołach.

Jedna z pań opowiedziała o poligrafii i kaligrafii, po czym dostaliśmy małe płytki z PCV, na

których potem rysikami rzeźbiliśmy, co tylko chcieliśmy. Ja wyrzeźbiłam buźkę chłopca. Inni

wykonali domki, kwiatki, napisy itp. Skończone prace były malowane czarną farbą

i przykrywane kartką, po czym trafiały pod prasę. KaŜdy osobiście mógł mocno dokręcić prasę,

Ŝeby nasze prace dobrze odbiły się na papierze. To, co było wyryte w płytce z PCV, odcisnęło się

na biało, a pozostałe wypukłości - na czarno. KaŜda praca została odbita dwukrotnie. Jeden

egzemplarz został w muzeum, a drugi wraz z płytką mogliśmy wziąć do domu. Gdy wszyscy

mieli swoje prace z odbitkami, nadszedł czas poŜegnania.

Bardzo podobała mi się ta wycieczka. Poszerzyłam tam swoją wiedzę na temat

drukarstwa. Będę miło wspominać tę październikową wyprawę.

Karolina Bińka, kl. IV d

Page 76: Nasze Sukcesy

76

Lekcja przyrody – eksperymenty z suchym lodem

W dniu 31 marca na lekcji przyrody Pani przeprowadziła eksperymenty z suchym lodem.

Była to inna i niezwykle ciekawa lekcja. W trakcie zajęć Pani pokazała nam kilka doświadczeń.

Były bańki mydlane nad suchym lodem, eksplodował wulkan usypany z nadmanganianu potasu,

była teŜ duŜa probówka z wodą, do której został dodany suchy lód, a następnie czerwona

substancja, której nazwy nie pamiętam. KaŜdy eksperyment wzbudził Ŝywe zainteresowanie całej

klasy. Uczniowie obserwowali, dopytywali i komentowali. Wszystkim bardzo podobało się

doświadczenie z duŜą probówką. Ulatniał się z niej w niezwykły sposób dwutlenek węgla, który

przedziwnie falował, lekko się unosząc. Dowiedzieliśmy się teŜ, Ŝe dwutlenek węgla gasi ogień.

Pani zaprezentowała doświadczenie ze świeczką. Zapalona świeczka wstawiona do pojemnika

z suchym lodem natychmiast gasła.

Ta lekcja była duŜo ciekawsza od innych. Mogliśmy nie tylko posłuchać, przeczytać

w ksiąŜce np. o suchym lodzie, ale równieŜ zobaczyć go na własne oczy. Wszyscy byli

zainteresowani, nawet ci uczniowie, którzy nie lubią szkoły. Mam nadzieję ,a potwierdzają to teŜ

moje koleŜanki i koledzy z klasy, Ŝe podobne lekcje będą częściej. To co moŜemy zobaczyć,

czasami dotknąć jest ciekawsze, niŜ to o czym Pani tylko opowiada lub o czym moŜemy

przeczytać w podręczniku.

Radosław Majewski, kl. V b

Page 77: Nasze Sukcesy

77

Wycieczka do muzeum Marii Skłodowskiej – Curie

We wtorek 30 maja 2010 r. byłam z klasą na wycieczce szkolnej w muzeum Marii

Skłodowskiej - Curie.

Maria Skłodowska-Curie to z pochodzenia Polka, nieŜyjąca juŜ francuska uczona,

noblistka w dziedzinie chemii i fizyki, a takŜe odkrywczyni dwóch pierwiastków, radu i polonu.

Muzeum, nazwane jej imieniem, mieści się w Warszawie na Starym Mieście.

Przeprowadzaliśmy tam róŜne eksperymenty i doświadczenia chemiczne na przykład:

„chemiczne jojo”, „kolorowa herbata”, „kapuściana koszulka”, „tęczowa ciecz”. Najbardziej

podobało mi się doświadczenie „chemiczne jojo”. Polegało ono na tym, Ŝe do pojemniczka na

początku wsypywaliśmy sodę oczyszczoną, a następnie wlewaliśmy olej, po czym zakraplaczem

wpuszczaliśmy kilka kropel uprzednio wymieszanego roztworu z soku z kapusty i octu.

W pojemniczku pojawiły się fioletowe bąbelki, które pływały z góry na dół pojemniczka

i z powrotem, łącząc się ze sobą. AŜ wreszcie powstał jeden duŜy bąbelek, który osiadł na dnie

naczynia. Wyglądało to zupełnie jak zabawa „jo-jo”, stąd nazwa doświadczenia.

Cała klasa dostała dyplomy za udział w zajęciach pt. „Wtorkowe zabawy z chemią”.

Bardzo podobało mi się zabawne przedstawienie nauki. Myślę, Ŝe polubię chemię, której

w przyszłości będę się uczyć.

Katarzyna Dolecka, kl. IV d

Page 78: Nasze Sukcesy

78

Pierwszym polskim hymnem była sporządzona w języku łacińskim "Bogurodzica". Prawdopodobnie utwór ten napisany został około XIII w. Oryginał posiadał dwie strofy,jednak tekstu szybko zaczęło przybywać. Z czasem oddawano kolejne linijki, aż w końcu "Bogurodzica" urosła do dwudziestu zwrotek. Charakter hymnu państwowego nadawało utworowi odniesienie do króla. Znajdowała się w nim modlitwa za panującego władcę.

Tradycja śpiewania " Bogurodzicy" jako pieśni państwa zanikła wraz z napływem ludności protestanckiej w szeregi wojska Rzeczpospolitej. Przesądził o tym jej religijny charakter. Jednak tradycja utrzymała się dzięki kościołowi katolickiemu. Rękopis

„Bogurodzicy”

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Bartłomiej Stolarczyk, kl. VI c

Page 79: Nasze Sukcesy

79

Podczas burzliwego okresu jakim był wiek XVI i XVII obfitujący w liczne konflikty zbrojne nie udało się ułoŜyć powszechnie śpiewanej pieśni o wydźwięku patriotycznym. Brak Ŝołnierskiej pieśni zachęcającej do boju odczuli Ŝołnierze legionów polskich w Lombardii. Było to juŜ po trzecim rozbiorze Polski. Polacy zostali bez państwa i bez hymnu narodowego. Z braku innych alternatyw sięgano po autorską pieśń wywodzącą się z oddziałów księcia Józefa Poniatowskiego :"Daj nam BoŜe doczekać pory,

by do ataku nachylić propory…"

Pierwsze próby stworzenia oficjalnej pieśni narodowej podjęto w okresie oświecenia za rządów Stanisława Augusta. Głównym faworytem był utwór Ignacego Krasickiego "Święta miłości kochanej ojczyzny". Mimo, iż niewątpliwie pieśń ta miała charakter narodowy i odnosiła się do uczućpatriotycznych to jej chłodny wydźwięk sprawił, że nie przyjęła się powszechnie w społeczeństwie.

Ignacy Krasicki

W legionach polskich często korzystano z francuskich arii operowych opartych na polskich motywach.

Po dokonaniu rozbiorów Polski duża liczba Polaków wybrała emigrację we Francji. Politycy francuscy z resztą sami zachęcali Polaków do szukania pomocy w swoim kraju. Wielu emigrantów liczyło, że szybko uda się odzyskaćniepodległość dzięki układom politycznym Francji z jednym z zaborców: Prusami lub Austrią.

W tym czasie zaczęto wdraŜać w Ŝycie plan Tadeusza Kościuszki. Polegał on na tworzeniu z dawnych więźniów austriackich pochodzenia polskiego i ochotników: legionów polskich. Oddziały te miały walczyć u boku francuskiej armii republikańskiej. MoŜliwe to było dzięki przychylności wielu francuskich polityków.Francja jednak była jeszcze zbyt słaba aby dyktować warunki na arenie międzynarodowej. Sytuacja zmieniła się dopiero po błyskotliwych zwycięstwach największego stratega wszechczasów- Napoleona Bonaparte.

Tadeusz Kościuszko

Napoleon Bonaparte

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Bartłomiej Stolarczyk, kl. VI c

Page 80: Nasze Sukcesy

80

Jeszcze Polska nie umarła,

kiedy my Ŝyjemy.

Co nam obca moc wydarła,

szablą odbijemy.

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Magdalena Rudowska, kl. VI a

Page 81: Nasze Sukcesy

81

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Magdalena Rudowska, kl. VI a

Page 82: Nasze Sukcesy

82

Hymn Polski

Jeszcze Polska nie umarła,kiedy my Ŝyjemy.

Co nam obca moc wydarła,szablą odbijemy.

Marsz, marsz, Dąbrowskido Polski z ziemi włoski

za Twoim przewodemzłączem się z narodem.

Jak Czarniecki do Poznaniawracał się przez morzedla ojczyzny ratowania

po szwedzkim rozbiorze.

Marsz, marsz, Dąbrowski...

Przejdziem Wisłę przejdziem Wartębędziem Polakami

dał nam przykład Bonapartejak zwycięŜać mamy.

Marsz, marsz, Dąbrowski...

Niemiec, Moskal nie osiędzie,gdy jąwszy pałasza,

hasłem wszystkich zgoda będziei ojczyzna nasza.

Marsz, marsz, Dąbrowski...

JuŜ tam ojciec do swej Basimówi zapłakany:

"słuchaj jeno, pono nasibiją w tarabany."

Marsz, marsz, Dąbrowski...

Na to wszystkich jedne głosy:"Dosyć tej niewoli

mamy Racławickie Kosy,Kościuszkę, Bóg pozwoli."

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Aleksandra Ruta i Karolina Tkaczyk, kl. VI

Page 83: Nasze Sukcesy

83

Józef Wybicki

Józef Wybicki – autor

hymnu narodowego

Polski. Pośmiertnie

został oznaczony

Orderem Orła

Białego.

Pierwsza zwrotka hymnu

Pierwsza zwrotka hymnu nawiązuje do trzeciego

rozbioru Polski. Po klęsce powstania

kościuszkowskiego, terytorium

Rzeczypospolitej zostało całkowicie rozdzielone

pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię. Zwrotka wyraŜa zatem patriotyzm i wiarę

w odzyskanie niepodległości. III rozbiór polski

Fragmenty prezentacji multimedialnej, wyk. Aleksandra Ruta i Karolina Tkaczyk, kl. VI a

Page 84: Nasze Sukcesy

84

Zaczarowane ciastka

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, kiedy nie było jeszcze samochodów,

samolotów i zegarków elektronicznych, w przedziwnej Krainie Marzeń mieszkał koń o imieniu

Kaja. Kaja była piękną brązową klaczą o bardzo smukłej sylwetce. Wszyscy mieszkańcy tej

krainy byli bardzo zdumieni, Ŝe Kaja potrafi mówić.

Jedną z jej niezwykłych cech, było to, Ŝe Kaja umiała się ze wszystkimi porozumieć.

Miała teŜ swoje róŜne skarby, na przykład magiczne ciasteczka. Magia ciasteczek polegała na

tym, Ŝe po zjedzeniu jednego moŜna było zamienić się dowolnie wybraną postać, a spoŜycie

drugiego odwoływało czar i wracało się do swojej skóry.

Pewnego dnia Kaja obserwowała ptaki lecące nad nią i pomyślała, Ŝe chciałaby fruwać

razem z nimi. Zjadła więc jedno ze swoich czarodziejskich ciasteczek i zamieniła się w pięknego,

kolorowego ptaka.

Gdy przylatywała nad miastem, pewien kupiec złapał ją i włoŜył do klatki z zamiarem

sprzedania. Następnego dnia kupiec wystawił ją w klatce na targ i chciał sprzedać. Było duŜo

chętnych, ale nikt się nie decydował, poniewaŜ kupiec oczekiwał za duŜo pieniędzy. Po południu,

kiedy kupiec skończył handel, pewna bogata pani postanowiła kupić Kaję. Gdy to uczyniła,

zabrała ptaka i bardzo szybko wyjechała. Kiedy dojechała do swojego domu postawiła klatkę w

ogrodzie i rzekła ostro:

- Mam Cię ty wredne ptaszysko, juŜ mi nie uciekniesz!

Po tych słowach Kaja bardzo się przestraszyła, poniewaŜ przez okno w salonie widziała bardzo

duŜo biŜuterii zrobionej ze ślicznych, ptasich piór i przeraziła się, Ŝe ją teŜ spotka taki los.

Co jakiś czas zmanierowana kobieta podchodziła do klatki ze słowami:

- JuŜ niedługo i na ciebie przyjdzie czas moja nowa bransoletko.

Przestraszona i zdenerwowana Kaja pomyślała, Ŝe dobrze by było stać się znowu koniem.

Jednak, Ŝeby to się mogło wydarzyć, musiała zjeść ponownie swoje zaczarowane ciasteczko,

którego niestety nie miała przy sobie.

Po paru dniach przez ogród przelatywał znajomy ptaszek, koleŜanka Kai, Pola.

- Polu, Polu jak dobrze, Ŝe Cię widzę - wykrzyknęła zadowolona Kaja - To ja, klacz spod

wielkiego dębu, pomoŜesz mi?

- Ach, to ty. Pewnie zjadłaś swoje magiczne ciasteczko?

Page 85: Nasze Sukcesy

85

- Tak. No to pomoŜesz mi?

- No pewnie, tylko powiedz jak.

- Przynieś mi moje ciastka, które są w dziupli wielkiego dębu.

- Dobrze, niedługo będę - powiedziała Pola i odleciała.

Wieczorem, gdy juŜ kobieta spała, Pola przyniosła ciastko, a Kaja natychmiast je zjadła

i stała się koniem. Klatka, w której siedziała, zniknęła i koń razem z ptaszkiem mogli wrócić do

swojej krainy.

Kaja postanowiła, Ŝe najlepiej jest być sobą, a magiczne ciasteczka trzeba uŜywać

z umiarem. Kaja i Pola Ŝyły długo i szczęśliwie jako najlepsze koleŜanki, a ciasteczka uŜywały

tylko wtedy, gdy były im naprawdę potrzebne.

Katarzyna Dolecka, kl. IV d

Tajemniczy pierścień

Za górami za lasami Ŝyła sobie bardzo zamoŜna rodzina. Urodziła się w niej mała, ładna

i grzeczna dziewczynka, którą nazywano Zofią. Bardzo chciała mieć jak najwięcej błyskotek,

świecidełek, biŜuterii i pieniędzy, dlatego nikt jej nie lubił.

Pewnego razu ta rodzina poszła na targ. Mała Zofia zauwaŜyła pierścionek na straganie

tajemniczego handlarza. Bardzo chciała go mieć, więc rodzice go jej kupili. Gdy rodzice Zofii

wjechali do swoich przyjaciół, zostawili swoją córkę samą. Po kilku godzinach wrócili do domu

i zauwaŜyli Zofię, która oddawała swoje skarby biednym. Okazało się, Ŝe pierścień tajemniczego

handlarza zmieniał nawet skamieniałe serce w serce dobre i czułe. I odtąd wszyscy ją lubili, więc

Ŝyła długo i szczęśliwie.

Adam Bielecki, kl. IV d

Page 86: Nasze Sukcesy

86

Fragmenty poniŜszych prac powstały na zajęciach Szkółki pisarskiej w ramach projektu

pt. Historie, które dopiero szukają autorów. Inspiracją dla uczniów były karty dialogowe

Wydawnictwa KLANZA. Zajęcia prowadzone pod kierunkiem p. Marii Lech.

Australia

Mam na imię Anna, lecz koleŜanki mówią na mnie Ania. Opowiem o mojej niezwykłej

przygodzie.

Jest wtorek, czyli dzień zakupów na targu, więc musiałam wstać wcześniej. Na placu było

duŜo ludzi, większość z nich znałam. Co chwila mówiłam komuś „dzień dobry”. Ludzie

z uprzejmością odpowiadali. Kupiłam winogrona, kapustę pekińską, trampolinę, basen, róŜne

zabawki i słonecznik. Przeszłam prawie wszystkie stoiska. Nagle zauwaŜył dziwne światło.

Podeszłam bliŜej. Nie wiem skąd znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Było ono podobne do

przyszłości z bajek. Niepewnym krokiem ruszyłam naprzód. Zobaczyłam wiele osób

przypominających moich przyjaciół. Poszłam za nimi. Zaprowadzili mnie do pięknego domu.

W drodze powiedzieli, Ŝe znalazłam się w przyszłości. Zaproponowali, Ŝebym z nimi

zamieszkała. Powiedziałam, Ŝe bardzo chętnie, ale nie chcę zostawić tego, co miałam w moim

poprzednim Ŝyciu. Postanowili przenieść mnie z powrotem do dawnego świata. Znów znalazłam

się na targu. Przez dłuŜszy czas nie mogłam dojść do siebie. Uspokoiłam się dopiero, gdy

znalazłam się w domu.

Tego dnia nigdy w Ŝyciu nie zapomnę. Nareszcie byłam szczęśliwa, Ŝe Ŝyje w tej, a nie

innej rzeczywistości. Doceniłam mój własny świat. Tak skończyły się moja przygoda .

Anna Adamczuk, kl. IV a

Page 87: Nasze Sukcesy

87

Tajemniczy koń

Pewnego marcowego wieczoru, gdy zachodziło słońce, pewien koń o imieniu Ronnie

wiedział, dlaczego upodabnia się do kolorów otaczającego go tła. Po 15 minutach doszedł do

wniosku, Ŝe jest jednoroŜcem kameleoniastym.

Koledzy śmiali się z niego, a on płakał. Rozejrzał się i w oddali zobaczył wielki zamek.

Wtedy się wystraszył, bo zauwaŜył ducha konia, który wyglądał za krzewu bzu. Okazało się,

Ŝe jest to klacz, która zdziwiona jego widokiem zapytała:

- Jak się nazywasz?

- Nazywam się Ron. A ty?

- Mam na imię Nigara i kiedyś byłam księŜniczką.

Ron poszedł z Nigarą do końca korytarza, gdzie trwała wojna magicznych koni. Na prośbę

klaczy wziął zbroję i zaczął walczyć. Niestety, zginął i stał się duchem. Trafił do nieba, a Niagara

podąŜyła za nim i odtąd byli szczęśliwi.

Janina Brejnak, kl. IV c

Przyjaźń dwóch ptaków

Ta opowieść jest o przyjaźni dwóch ptaków: Orła Marzyciela i Wróbla Okruszka. śyli

bardzo dobrze, mieli duŜo jedzenia i spokoju. Pewnego dnia Orzeł chciał polecieć do ciepłych

krajów jak bocian. Z drugiej strony nie chciał opuszczać Okruszka, ale poleciał. Nagle tygrysy

pojawiły się na drzewie, którego juŜ nie mógł ominąć, bo się rozpędził. Wróbel kopnął w drzewo,

które się przewróciło.

Tygrysy spadły i Marzyciel mógł lecieć dalej. Jednak nie odleciał. Wrócił do Okruszka.

Nareszcie byli szczęśliwi. Z tej opowieści wynika, Ŝe przyjaciele się nie rozdzielają.

Usłyszałem tę opowieść od dziadka. Było to pewnego brzydkiego dnia. Nudziliśmy się

i opowiadaliśmy historyjki i kawały. Pamiętam tamten pokój dokładnie. JuŜ nie mieszkam w tym

domu. Był brązowy i jednorodzinny. Miałem wtedy nawet psa Maxa rasy Jack Russell terier.

Cały dom wyglądał klasycznie.

Tymoteusz Tymków, kl. IV d

Page 88: Nasze Sukcesy

88

Moje opowiadanie

Piątek 12 lipca

Pięknego słonecznego ranka, gdy wstałem, zobaczyłem ładny, staroświecki statek.

Wszedłem do niego. Była tam trampolina, basen, dzieci i róŜne zabawki. Pamiętam, Ŝe świetnie

się bawiłem. Gdy poszedłem do domu, cały czas myślałem o tej dobrej zabawie. Było tak przez

osiem ranków, aŜ dziewiątego - statek zniknął.

Po paru nudnych dniach dowiedziałem się, Ŝe statek przybił na inną plaŜę. Cieszyłem się,

Ŝe inni teŜ mają wielką zabawę.

Sobota 13 lipca

Jak co noc mama przyszła do mnie na czytanie. Przyniosła ksiąŜkę jakiej nigdy jeszcze nie

widziałem. Oto kawałek tej historii:

Pewnego marcowego wieczoru, gdy zachodziło słońce, pewien łucznik strzelał do celu

i coś mu nie wyszło. Dokładnie to strzelał strzałą w mur. Postanowił to ukrywać.

- Jak tam twoje lekcje – powiedział król.

- Dobrze – odpowiedział łucznik.

Królowa teŜ go pytała, ale on nie zdradził, czym się zajmuje.. W końcu powiedział :

- Strzeliłem w mur i ukrywałem to przez długie miesiące.

- Nie jesteśmy na ciebie źli, Ŝe strzeliłeś strzałą w mur, ale dlatego, Ŝe to ukryłeś – powiedzieli

król i królowa.

Niedziela 14 lipca

Wczoraj miałam bardzo niezwykły sen. Któregoś słonecznego poranka pewien pan o

imieniu Jan postanowił wybrać się w rejs swoją łódką. Dzień zapowiadał się wspaniale, więc Jan

nie zwlekał. Nabrał prowiantu i wypłynął w morze. Płynął godzinę, aŜ nagle usłyszał straszliwy

ryk. Z wody wynurzył się wielki szmaragdowy wąŜ. Janowi niemal serce stanęło ze strachu.

Page 89: Nasze Sukcesy

89

Niebawem wąŜ przemówił do Jana, ale on nic nie zrozumiał, gdyŜ wąŜ mówił po chińsku. Chwilę

potem wąŜ zaczął się robić coraz grubszy, aŜ w końcu wybuchł, a łódka Jana wypełniła się

szmaragdami. Jan szczęśliwy wrócił do domu i stał się najbogatszym mieszkańcem Gdańska.

Gdy się obudziłem, pomyślałem, Ŝe teŜ bym chciał przeŜyć podobną przygodę.

Poniedziałek 15 lipca

Ostatnio duŜo myślałem nad skomponowaniem dość krótkiej historii wzorowanej na

bajkach czytanych przez moją mamę. Oto moja historyjka. Pewnego dnia Ŝyły sobie dwa lwy.

Jeden to był samiec, a drugi samiczka. Ich imiona to Xawery i Agnieszka. śyli bardzo dobrze,

mieli duŜo jedzenia, spokoju, ale im się to w końcu znudziło. Chcieli poznać nowe miejsca,

przeŜyć nowe przygody. Wyruszyli więc w nieznany świat. Poznali nowych przyjaciół. Kiedy

wrócili do domu doszli do wniosku, Ŝe lepiej jest w domu, a nie gdzie indziej.

Julia Mścichowska, kl. VI c

Tajemniczy pies

Któregoś słonecznego poranka musiałam wstać wcześnie rano i zrobić zakupy.

Zobaczyłam, Ŝe za drzewem był wąŜ. Jednak po chwili namysłu stwierdziłam, Ŝe to był ogon psa.

OstroŜnie sprawdziłam, czy nie jest ranny. Okazało się, Ŝe tak. Zadzwoniłam do rodziców

i poprosiłam o pozwolenie, by go zatrzymać. Zgodzili się, więc bardzo się ucieszyłam. W domu

opatrzyłam go, bo miał złamaną nogę. Nazwałam go Strzała. Była godzina dwudziesta pierwsza,

kiedy poszłam odwiedzić Strzałę, leŜała w brązowym koszyku owinięta kocem.

Nagle zauwaŜyłam, Ŝe Strzała teŜ zmieniła kolor na brązowy. To jest naprawdę tajemniczy pies.

Maja Głuchowska, kl. IV c

Page 90: Nasze Sukcesy

90

Jesteśmy tacy sami

Dzisiaj do naszej klasy przyszedł nowy chłopiec. WyróŜniał się od innych, poniewaŜ

jeździł na wózku. Na uczniach zrobiło to ogromne wraŜenie. Zadawali mu pytania, czy fajnie jest

tak jeździć na wózku, ale on nie okazywał zadowolenia. Powiedział, Ŝe wolałby biegać tak jak

inni. Ja osobiście wiem, jaką frajdą jest bieganie i skakanie, ale on nie. Bardzo mu współczuję.

Postanowiłem się z nim z nim zaprzyjaźnić.

Zapytałem jak mu się podoba w naszej szkole. Odpowiedział, Ŝe jest duŜo lepsza od tej,

do której uczęszczał wcześniej. Nikt oprócz mnie z nim nie rozmawiał. Większość osób nie chce

mieć nic wspólnego z ludźmi niepełnosprawnymi. Dla mnie nie miało znaczenia, czy osoba jest

sprawna czy nie. Mam prawo przyjaźnić się z kim chcę. Zapytałem, co najbardziej lubi robić.

Odpowiedź brzmiała, Ŝe najbardziej lubi tańczyć, a jego największym marzeniem jest zostać

mistrzem świata w tańcu osób niepełnosprawnych. Spytałem, jak moŜna tańczyć na wózku,

on odpowiedział, Ŝe bardzo łatwo, ale wymaga to wielu lat treningu i cięŜkiej pracy. Chciałbym

kiedyś zobaczyć to na własne oczy. Wiem, Ŝe ci, którzy biorą udział w tego rodzaju konkursach

duŜo ćwiczą i bardzo angaŜują się w to co robią. Ja lubię tańczyć i grać w piłkę noŜną. Sam

wiem, ile to wymaga treningu, Ŝeby dojść do perfekcji. Podziwiam go, Ŝe ma takie ambitne

plany, sam chciałbym mu pomóc w ich realizacji. Zadzwonił dzwonek i wszyscy udali się do

swoich klas. Zaproponowałem pomoc w dotarciu do sali lekcyjnej. Była akurat lekcja

angielskiego. Bartek, bo tak miał na imię nowy chłopiec, był najaktywniejszy z całej klasy.

Wszyscy byli pełni podziwu, nawet nauczycielka, która nigdy nie jest zaskoczona. Po zajęciach

zapytałem, gdzie mieszka. Okazało się, Ŝe mieszkamy w jednym bloku. Nie widziałem go,

bo przez czas przeprowadzki mieszkał u swojej cioci w Wyszkowie. Zaproponowałem, Ŝeby

przyszedł wieczorem do mnie. Odpowiedział, Ŝe bardzo chętnie i Ŝe pokaŜe mi jak tańczą osoby

niepełnosprawne. Ten pomysł bardzo mi się spodobał. Sam miałem zamiar go o to poprosić.

Ja nie tańczę najlepiej, ale się tym nie przejmuję. Gdy Bartek przyszedł jadłem kolację, więc

przeprosiłem go na chwilę. Gdy zjadłem zaprowadziłem go do mojego pokoju. Bardzo mu się

podobał, a najbardziej plakaty LEGII. Chciałem mu w prezencie dać kilka, ale on nie chciał.

Page 91: Nasze Sukcesy

91

Widać było, Ŝe teŜ jest fanem LEGII. Chłopiec, był nawet na jednym ich meczu. Ja mam

nadzieję, Ŝe kiedyś zobaczę ich mecz, i Ŝe wygrają 10:0. W końcu Bartek pokazał mi swój taniec.

Był naprawdę piękny i trochę trudny. Spytałem go skąd to umie. Odparł, Ŝe chodzi na specjalne

zajęcia dla niepełnosprawnych i Ŝe moŜe pojedzie na zawody. Byłem szczęśliwy, Ŝe jego

marzenie moŜe się spełnić. Bartek zapytał o moje największe marzenie. Powiedziałem,

Ŝe chciałbym być piłkarzem. JuŜ teraz dobrze sobie radzę i jestem nawet w druŜynie szkolnej

piłki noŜnej. Odniosłem wraŜenie, Ŝe Bartkowi nie robi róŜnicy czy jeździ na wózku czy chodzi.

Bardzo długo rozmawialiśmy o naszych marzeniach, aŜ przyszła mama Bartka i oznajmiła, Ŝe

musi wracać do domu. Następnego dnia poszliśmy z Bartkiem do szkoły. Po drodze powiedział,

Ŝe wczoraj był na tych zajęciach dla osób niepełnosprawnych i dowiedział się, Ŝe będzie jednym

z reprezentantów ich klubu. Zapytałem, czy będę mógł przyjść i pokibicować mu. Nie miał nic

przeciwko temu, a nawet był bardzo szczęśliwy. Lekcje się rozpoczęły. Z niecierpliwością

czekałem na wychowanie fizyczne. To moja ulubiona lekcja. Niestety Bartek na nią nie

uczęszcza. Dowiedziałem się, Ŝe będę w grać w turnieju z innymi szkołami i to juŜ za dwa

tygodnie. Od razu tą informacją podzieliłem się z Bartkiem. Był szczęśliwy, ale powiedział,

Ŝe tego dnia ma zawody taneczne. Było mi nieswojo nie przyjść, ale równieŜ nie mogłem

wystawić druŜyny, przecieŜ na mnie liczą. Nie mogłem wymyślić, co zrobić, Ŝeby być na meczu

i na zawodach. Przeprosiłem Bartka, Ŝe nie będę mógł mu kibicować. Po jego minie

zrozumiałem, Ŝe się nie gniewa, wręcz przeciwnie, cieszy z mojego sukcesu. Dzień meczu

i zawodów zbliŜał się nieubłagalnie, a ja nie wymyśliłem jak być na meczu i zawodach. Bartek

cały czas uczy się układu, a ja całe dnie spędzam na treningach. Nie mamy czasu nawet ze sobą

spokojnie porozmawiać. JuŜ dziś wielki dzień zawodów i meczu. Bartek z samego rana pojechał

na zawody, a ja do szkoły, w której mieliśmy grać. Mecz miał się za chwilę zacząć. Próbowałem

się skupić na grze, ale nie mogłem. W końcu pomyślałem, Ŝe wygram ten mecz dla Bartka,

mojego najlepszego przyjaciela. Po kilku sekundach gra zupełnie inaczej mi szła. Wygrywaliśmy

i to duŜą przewagą. Mecz powoli dobiegał końca. Chciałem strzelić jeszcze jednego gola.

Biegłem z piłką z stronę bramki i …. gol! Wygraliśmy! Po odczytaniu wyników wyłoniono

najlepszego zawodnika. Sędziowie zdecydowali, Ŝe to ja jestem tym zawodnikiem.

Po meczu poprosiłem mamę, Ŝeby zawiozła mnie na zawody Bartka. Mama zgodziła się.

Szybko się przebrałem i wsiadłem do samochodu. Po kilka minutach dojechaliśmy na miejsce.

Page 92: Nasze Sukcesy

92

Wysiadłem i pobiegłem w stronę budynku. Zawody jeszcze trwały. Akurat tańczył Bartek.

Udało się. ZdąŜyłem. Teraz w spokoju oglądałem taniec Bartka. Chyba mnie zauwaŜył, bo się

uśmiechnął. Jego taniec był piękny. Po występie pobiegłem do niego jak schodził ze sceny.

Zapytał jak było na meczu. Powiedziałem, Ŝe później mu opowiem. Musiałem usiąść, bo nie

wolno rozmawiać z zawodnikami. Zawody dobiegły końca zostało tylko ogłoszenie wyników.

Pierwsze miejsce zajmuje Bartek ze swoją partnerką. Byliśmy bardzo szczęśliwi, Ŝe odnieśliśmy

ogromne zwycięstwo. Po zawodach poszliśmy na lody i wspominaliśmy nasze wielkie przeŜycia.

Bartek jest moim najlepszym przyjacielem i mam nadzieję, Ŝe zawsze nim będzie.

Radosław Majewski, kl. V b

Moja prawdziwa przyjaciółka

Moja najlepsza przyjaciółka powinna mieć podobne do moich zainteresowania. To osoba

otwarta i szczera, która słuŜy dobrym słowem i rad. Darzy mnie zaufaniem i gotowa jest

nadstawić za mnie kark i zawsze stanie za mną murem. Przyjaźń ta powinna być bezinteresowna,

niezłomna i dozgonna. Przyjaciółka cierpliwie wysłucha moich problemów i pozwoli wypłakać

się w kamizelkę, a potem pocieszy i doda otuchy.

Przyjaźń łącząca nas i przetrwa przez długie lata. Jeśli zajdzie potrzeba, oddam jej

ostatnią koszule i przychylę nieba.

Natalia Soszyńska, kl. IV a

Page 93: Nasze Sukcesy

93

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Matylda Kaczkan, kl. II a

Praca nagrodzona I miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Paulina Snopek, kl. II a

Praca nagrodzona I miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Jakub Dąbrowski, kl. I a

Page 94: Nasze Sukcesy

94

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Lilianna Jakubowska, kl. I a

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Maria Walencik, kl. III a

Praca nagrodzona I miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Mateusz Gocejna, kl. III c

Page 95: Nasze Sukcesy

95

Praca nagrodzona I miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Małgorzata Sotomska, kl. IV b

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Marta Wedziuk, kl. V b

Praca nagrodzona III miejscem w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Krzysztof Charuta, kl. V a

Page 96: Nasze Sukcesy

96

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Karolina Zawisza, kl. V d

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Zuzanna Michej, kl. IV b

Praca wyróŜniona w konkursie „Razem moŜemy więcej”

Wyk. Daria Kucharczyk. kl. IV b

Page 97: Nasze Sukcesy

97

Samolot

Mam na imię Kamila i mam 10 lat. Piszę z Domu Dziecka. Jestem tu odkąd skończyłam

6 lat. Smutno mi bez rodziców. Chciałabym opisać Wam, jak się tu znalazłam. Kilka sekund

zmieniło całe moje Ŝycie…

Gdy miałam 2 latka, moja mama musiała na stałe wyjechać do Irlandii z powodu pracy.

Całe Ŝycie spędzałam z tatą. Cieszyliśmy się nawet jedną, krótką chwilą spędzoną razem. Mój

tata pracował jako kierowca tirów. Odkąd skończyłam 5 lat rzadko go widywałam, poniewaŜ

miał długie trasy. Przez ten czas zajmowali się mną dziadkowie. Mocno tęskniłam za mamą.

Zawsze gdy się budziłam, miałam nadzieję , Ŝe w drzwiach od mojego pokoju stoi mama. Jednak

z czasem przestałam wierzyć, Ŝe kiedyś taka chwila nastanie. Pewnego dnia, gdy tata odbierał

mnie z przedszkola był wesoły i szczęśliwy. Pytałam się go czemu taki jest szczęśliwy, ale on

odpowiadał mi, Ŝe dowiem się, gdy wrócimy do domu. Po zjedzeniu obiadu tata poprosił mnie do

salonu, na fotel. Powiedział mi, Ŝe coś waŜnego ma mi do powiedzenia. Trzymał mnie

w napięciu, aŜ w końcu wydusił to z siebie. Powiedział, Ŝe mama przyjeŜdŜa za miesiąc.

Ucieszyłam się i łzy radości zaczęły mi spływać z oczu. To najszczęśliwszy dzień w moim Ŝyciu!

Pomyślałam, Ŝe zrobię dla mamy niespodziankę. Tata pomoŜe mi upiec ciasto, zrobię napis

powitalny i prezenty. Opowiem jej wszystko, co robiłam przez te 4 lata, zaś ona powie mi co ona

robiła. Wypytam ją o wszystko. Tata zdradził mi, Ŝe kupi dla mamy piękny pierścionek

z wygrawerowanym jej imieniem. Wręczy jej go na lotnisku. Przez ten miesiąc niecierpliwiłam

się, kiedy ten dzień nadejdzie. Jednak po pewnym czasie, zapomniałam, Ŝe mama ma przyjechać.

W sobotę zostałam sama w domu. Nagle zapukał ktoś do drzwi. Wzięłam stołek, aby zobaczyć

kto to. To był tata z zakupami. Otworzyłam mu drzwi. Spytałam po co mu tyle rzeczy, a on się

zaśmiał i zapytał czy zapomniałam, Ŝe mama przyjeŜdŜa. Złapałam się za głowę, bo zupełnie

o tym zapomniałam. Przez dwie godziny robiłam napisy powitalne, a tata przygotowywał obiad

i ciasto. Po dwóch godzinach wszystko było juŜ gotowe. O godzinie 15 pojechaliśmy na

lotnisko, aby odebrać mamę. Gdy juŜ tam dotarliśmy, staliśmy z 15 minut, poniewaŜ samolot się

spóźniał. Tata powiedział, Ŝebym spojrzała w górę, mówiąc, Ŝe to mamy samolot.. Nagle

niewiadomo dlaczego samolot rozbił się o pas startowy. Na początku myślałam, Ŝe to jakiś inny

samolot, ale potem pani powiedziała, Ŝe to samolot, który leciał z Irlandii. Nagle kapitan wybiegł

Page 98: Nasze Sukcesy

98

z tego samolotu i palił się. Tata powiedział, abym zamknęła oczy. Moja reakcja była

błyskawiczna. Wiedziałam, Ŝe nigdy juŜ mamy nie zobaczę. Gdy wróciliśmy do domu zadzwonił

telefon taty. Długo z kimś rozmawiał przez telefon. Po skończonej rozmowie telefonicznej

,powiedział mi, Ŝe pilnie musi z całą rodziną jechać do Irlandii, aby rozpoznać ciało mamy.

Musiałam na jeden dzień zostać sama z opiekunką. Gdy mieli juŜ wyjeŜdŜać przytuliłam się

bardzo mocno do taty. Wraz z opiekunką wybraliśmy się z nimi na lotnisko, aby ich poŜegnać.

Samolot mieli o godzinie 16.30, a mieli wrócić na drugi dzień o godzinie 13.45. Gdy wróciłyśmy

do domu opiekunka urządziła przyjęcie i zamknęła mnie samą w pokoju. Bawiłam się sama,

nic nie jadłam od czasu wyjazdu tatusia. Jednak rano zjadłam dwie kanapki i nie mogłam się

doczekać przyjazdu taty. O 13.40 wyjechałyśmy z domu, na lotnisko po tatusia. Cieszyłam się,

Ŝe w końcu znowu go zobaczę. Na lotnisku byłyśmy o 13.45, czyli punktualnie. Stałyśmy blisko

pasa startowego. JuŜ widziałam go w samolocie, nawet machałam do niego, kiedy nagle samolot

rozbił się o pas startowy. Łzy leciały mi z oczu jak nigdy dotąd, tak samo jak w wypadku mamy.

Wiedziałam, Ŝe nigdy juŜ go nie zobaczę.

Na następny dzień odbył się pogrzeb całej rodziny. Wiedziałam, Ŝe nigdy ich juŜ nie

zobaczę. Musiałam spakować wszystkie swoje ubrania, zabawki i pamiątki po nich, poniewaŜ

trafiłam do Domu Dziecka. Znalazłam tam duŜo koleŜanek i kolegów jednak nikt mnie nie chce

zaadoptować do tej pory.

Aleksandra Kalbarczyk, kl. V c

Page 99: Nasze Sukcesy

99

Zazdrość

Pewnego dnia Michał poprosił swoich rodziców, aby kupili mu nową grę komputerową,

taką jaką ma kilka jego kolegów. Rodzice nie zgodzili się mówiąc, Ŝe ma juŜ duŜo innych gier.

Jednak Michał upierał się przy swoim, Ŝe to jest nowa gra, która dopiero co weszła do sklepów.

Rodzice nie dali się przekonać. Następnego dnia, siostra Michała, Ania, poprosiła rodziców, aby

kupili jej aparat fotograficzny, poniewaŜ bierze ona udział w szkolnym konkursie

fotograficznym, za który dostanie dodatkową szóstkę, jeśli zajmie któreś z trzech pierwszych

miejsc. Rodzice zgodzili się i razem z dziewczynką, wybrali odpowiedni aparat. Michał był zły,

Ŝe rodzice kupują Ani wszystko, co ona zechce, a jemu nie. Chłopiec wymyślił plan, aby pozbyć

się Ani. Myślał, Ŝe wtedy rodzice będą tylko jemu kupować róŜne rzeczy. Następnego dnia, gdy

wstali i zawołali Anię na śniadanie okazało się, Ŝe dziewczynka zniknęła. Zdenerwowane

małŜeństwo zgłosiło zniknięcie córki na policję. Czekali długo na korytarzu na wezwanie. Nagle

wyszedł policjant i powiedział, Ŝe juŜ mogą wejść. Najpierw spytał się o co chodzi, a potem jak

wyglądała ich córka, jak była ubrana i czy rodzice zaginionej mają jej zdjęcie. Rodzice

powiedzieli, Ŝe ich córka ma na imię Ania. Ma brązowe włosy do ramion i dzisiaj ubrana była

w zieloną bluzkę, ma krótki rękaw oraz krótkie spodenki. Rodzice dali policjantowi zdjęcie.

Później posterunkowy spytał, czy Ania ma jakieś rodzeństwo. Zdenerwowany ojciec powiedział,

Ŝe ma starszego brata. Policjant powiedział, iŜ musi go przesłuchać, poniewaŜ moŜe coś

wiedzieć. Matka krzyknęła z płaczem, Ŝe on nie mógłby zrobić nic swojej siostrze. Wtedy

policjant powiedział, Ŝe być moŜe chłopiec wie coś, o czym nie wiedzą zrozpaczeni rodzice.

Czasem dzieci nie o wszystkim mówią rodzicom i Ŝe powiadomi ich, jeŜeli będzie coś wiadomo

o ich córce. Następnego ranka rodzice usłyszeli płacz dziecka dobiegający z piwnicy.

Wystraszona mama rozpoznała głos Ani. Szybko pobiegła wraz ze swoim męŜem do piwnicy.

Zobaczyli Anię przywiązaną do kaloryfera. Ojciec dziewczynki spytał kto to zrobił, a ona

odpowiedziała, Ŝe to Michał.

Izabela Borudzka, kl. V c

Page 100: Nasze Sukcesy

100

Centymetr

Dawno, dawno temu Ŝyła sobie dziewczynka o imieniu Patrycja. Mieszkała ona na osiedlu duŜego miasta, którego nieopodal mieścił się duŜy piękny park. Dziewczynka lubiła często chodzić tam na spacery, na samotne spacery. Nie przyjaźniła się z nikim, gdyŜ wydawało jej się, Ŝe wszyscy się z niej wyśmiewali. Było jej bardzo smutno Ŝe nie ma koleŜanek i nikt jej nie lubi.

Pewnego mroźnego dnia, Patrycja wybrała się na jak zawsze na kolejny króciutki samotny spacerek po parku. Było zimno, ale mimo to dziewczynka przechadzała się powoli alejkami parku. W pewnym momencie usłyszała cichutkie kwilenie dochodzące zza krzaczka przy fontannie parkowej. Gdy podeszła bliŜej i odgarnęła krzak na bok, zobaczyła malutkiego pieska, który wyglądał jak siedem nieszczęść. Był to malutki porzucony jamniczek. Spodobał jej się od razu bo był tak samo samotny jak i ona. Miał tak bardzo smutne, wielkie oczy, które od razu urzekły Patrycje. Teraz będziemy razem – pomyślała – dwa odrzutki świata muszą trzymać się razem. Wsadziła go za pazuchę kurtki, aby się troszeczkę ogrzał i poszła z nim szybko do domu. – Mamoo, mamoooo !!! Zobacz co znalazłam w parku! - krzyczała od wejścia Patrycja. – Proszę, powiedz mi, Ŝe mogę go zatrzymać! Mamoooo, gdzie jesteś ??!! – Córciu, czemu tak krzyczysz, co się stało? – zapytała mama, która właśnie gotowała coś w kuchni. - Zobacz jaki on piękny. Proszę, powiedz, Ŝe moŜe zostać. On jest taki sam samotny i porzucony jak i ja. – powiedziała Patrycja i wyjęła zza pazuchy szczeniaczka. – Ojej, a co to za paskudztwo? – zaśmiała się mama – oczywiście Ŝe moŜe zostać tylko musisz się nim opiekować, karmić i wychodzić na spacery. Córciu, to duŜa odpowiedzialność, to jest Ŝywe stworzonko, którym trzeba się opiekować jak małym dzieckiem, to nie zabawka, która jak się znudzi rzuca się ją w kąt. – Mamusiu, będę się nim opiekowała na pewno! Bo wiesz ja go juŜ bardzo pokochałam. Nazwę go Centymetr.

I tak Centymetr zamieszkał z Patrycją. Codziennie wychodzili razem na długie spacery do parku. Pewnego słonecznego dnia, gdy dziewczynka była na spacerze z psem, podeszła do nich inna ciemnowłosa dziewczynka, która trzymała na smyczy równieŜ jamniczka. – Hej, jak wabi się twój piesek? – zapytała Patrycję. On?! On nazywa się Centymetr – odparła trochę zmieszana Patrycja. Fajnie. Moja suczka wabi się Funia, a wiesz one są do siebie bardzo podobne – odparła dziewczynka. – Oj przepraszam, nie przedstawiłam się. Mam na imię Magda i właśnie niedawno się tutaj przeprowadziłam. – Bardzo mi miło. Ja mam na imię Patrycja i bardzo się cieszę Ŝe cię poznałam.

Tego dnia Patrycja i Centymetr byli na najdłuŜszym spacerze. Dziewczynki nie mogły się razem nagadać, aŜ mamy musiały po nie przyjść do parku. Od tego dnia dziewczynki stały się najlepszymi przyjaciółkami. Razem wychodziły ze swoimi pupilami na spacery i razem chodziły do szkoły. Dziękuje Ci Centymetr! Kochana moja ty psinko - powiedziała Patrycja – dzięki tobie znalazłam przyjaciółkę.

Natalia Klimko, kl. V c

Page 101: Nasze Sukcesy

101

Legenda o złym smoku Tarze i dzielnym Gówku.

Na pewno, kaŜdy z was zastanawiał się jak powstała dzielnica Targówek. To było tak… gdy powstała Warszawa ktoś, nie wiadomo kto, wymyślił, Ŝeby w kaŜdym mieście były dzielnice. Dzięki temu moŜna było łatwiej poruszać się po miastach. Gdy juŜ w kaŜdym mieście były dzielnice, w Warszawie pozostała jedna, którą nie wiedzieli jak nazwać. Więc nazywała się ,,Nic”, dopóki ktoś nie wymyśli innej nazwy. Pewnego dnia do stolicy Polski, Warszawy, a dokładnie do dzielnicy Nic wprowadził się smok Tar. Był czerwono - białym smokiem. Czerwony, poniewaŜ lubił pić ludzką krew, a biały, poniewaŜ uwielbiał pić krowie mleko. Smok ten był nietypowy, poniewaŜ najpierw tarł ludzi na tarce, a potem dodawał ich do sałatki, którą później zalewał swoim ulubionym mlekiem. To przepyszne danie jadł codziennie. Tar chodził na łowy do lasu Bródnowskiego, gdyŜ tam przebywało mnóstwo ludzi, którzy spędzali tam wolny czas. Tego samego dnia co Tar, chłopak o imieniu Gówek wprowadził się do Warszawy, do dzielnicy Nic. Kupił przepiękne mieszkanko i poszedł odwiedzić swojego kumpla z dawnych lat - Warsa. Gówek wiedział, Ŝe Wars jest waŜnym człowiekiem w dzisiejszych czasach, poniewaŜ załoŜył Warszawę, lecz wiedział, Ŝe stary kumpel nie zapomniał o nim. Gdy doszedł do pięknego domu, a raczej rezydencji Warsa, przed budynkiem spał straŜnik. Gówek obudził straŜnika, a ten zapytał się czego chce. Gówek odpowiedział, Ŝe chce się widzieć z Warsem, lecz straŜnik powiedział, Ŝe nie moŜe, bo w dzielnicy Nic grasuje smok, który najpierw trze ludzi na tarce, a potem ich zjada. Gówek sądząc, Ŝe wie jak powstrzymać Tara, wrócił do domu, by wymyśleć plan pozbycia się smoka. Przypomniał sobie jak jego babka opowiadała mu kiedyś legendę o smoku Wawelskim i szewczyku Dratewce. Gówek postanowił tak jak szewc uszyć kukłę, lecz nie w postaci owcy tylko człowieka. Wypełnił lalkę ostrym sosem z chili i środkami usypiającymi. Poszedł Gówek z kukłą pod jamę smoka i oparł ją o kamień a sam schował się za ten sam kamień. Gówek miał na wszelki wypadek paczkę środków usypiających i linę. Gdy smok wyszedł z jamy Gówek zaczął krzyczeć, Ŝeby smok pomyślał, Ŝe to kukła krzyczy. Tar powąchał kukłę i pomyślał, Ŝe ktoś chce go oszukać jak jego kuzyna smoka Wawelskiego, więc wrócił do jamy. Po drodze stanął na malutki gwóźdź i upadł całym cięŜarem na ziemię. Gówek szybciutko wyjął z kieszeni proszki usypiające i wsadził Tarowi je do paszczy. Związał go liną i zaciągnął pod rezydencję Warsa. Zawołał straŜnika, by ogłosił, Ŝe smok nie Ŝyje. Wars wyszedł ze swojego domu i poznał Gówka od razu. Podziękował mu najserdeczniej jak mógł i zaprosił na obiad, aby mu opowiedział jak powalił wielkiego Tara. Gówek wszystko mu opowiedział. Mieszkańcy wymyślili, Ŝe w nagrodę za uratowanie całej Warszawy, dzielnica Nic juŜ nie będzie się tak nazywała. Będzie się nazywała Targówek. Tar - Ŝeby upamiętnić ludzi zabitych przez smoka, Gówek – dlatego, by zapamiętano bohatera - Gówka. Tak właśnie brzmi legenda o złym smoku Tarze i dzielnym Gówku.

Izabela Galatowicz, kl.

V c

Page 102: Nasze Sukcesy

102

O tym, jak zostałam straŜniczką skarbu

Jestem studentką trzeciego roku historii. Jestem całkiem dobra. Dostaje spore stypendium i wiedzie mi się dobrze. Historia, którą chce opowiedzieć, wymaga wprowadzenia.

Zaczęło się od tego, Ŝe na nasz uniwersytet miał przyjechać „wielki” Tom Szejner i wybrać jedna osobę do swojej następnej wyprawy. Jej misją miało być odnalezienia wielkiego skarbu Majów. Wszyscy z mojej grupy i chyba całego wydziału uwielbiali tego Szejnera. Tylko ja go nie lubiłam i nie ubóstwiałam. Według mnie to kolejny człowiek szukający sławy. Kochający siebie i piszący ksiąŜki pajac. Tego dnia z niechęcią przyszłam na uczelnie, ale musiałam tam być. Gdy weszłam od razu podeszła do mnie Aga, była podekscytowana (ona teŜ lubiła Szajnera ) i powiedziała: – ON juŜ tu jest. Na pewno doceni moją wiedze i wybierze mnie. – Szczerze mówiąc masz małe szanse, myślisz Ŝe z trzystu studentów wybierze ciebie. Na pewno wybierze jakiegoś półmózga – odparłam. – Jednak mam szanse, bo juŜ mnie widział. Co więcej spojrzałam mu prosto w oczy i wiem, Ŝe wybierze kogoś od nas z grupy. – Znowu te twoje czary. Nawet nie wiesz czy on cię widział, a poza tym mnie on nie obchodzi. To tani egoista. – Jest przystojny a ty jesteś najładniejsza na wydziale. Gdy zobaczy ciebie ze mną, na pewno weźmie mnie. Spójrz co mam! Jego nowa ksiąŜka. Na sto procent da mi autograf. – To ja lecę, pa – odparłam chcąc wywinąć się z tej rozmowy. Miałam nadzieje, Ŝe szybko kogoś wybierze i Ŝe ten dzień się skończy, ale jak na złość nie mógł się zdecydować. Po paru wykładach szłam do baru by coś przegryźć, gdy skończyłam spojrzałam na zegarek i zrozumiałam Ŝe za dwie minuty zaczynam wykład. Spieszyłam się tak bardzo, Ŝe na kogoś wpadłam od razu krzyknęłam: – UwaŜaj jak leziesz bałwanie! – po czym schyliłam się by podnieść ksiąŜki. Ktoś podał mi jedną z nich. Spojrzałam w górę, a tuŜ nade mną stał pan EGO. Czym prędzej pozbierałam ksiąŜki i pobiegłam dalej. Jednak to nie był mój szczęśliwy dzień. Na wykładzie miał przyjść do naszej grupy pan Szejner. Przeszedł się po auli kilka razy po czym podszedł do pani profesor i porozmawiał z nią chwilkę. Po chwili juŜ go nie było. Na koniec wykładów mieliśmy stawić się w duŜej auli, gdzie pan EGO miał wybrać najlepszego ucznia. Zaczął oczywiście od długiego przemówienia, a ja chciałam Ŝeby juŜ podał wynik i Ŝebym mogła iść do domu. Gdy skończył mówić okazało się, Ŝe Aga miała racje, wybrał kogoś z naszej grupy, a konkretniej mnie. Natychmiast podeszłam do pani profesor powiedzieć, Ŝe nastąpiła jakaś pomyłka, ale pani mi odpowiedziała: – Nie nastąpiła Ŝadna pomyłka, pan Szejner wybrał ciebie. – Ale ja nawet go nie znam i on mnie nie widział. – Czasem trzeba coś zrobić, mimo Ŝe się nie chce. Jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się czy było warto. Uwierz mi i spróbuj. Teraz przepraszam cię, musze sprawdzić kolokwia. Po chwili dobiegła do mnie Aga i pogratulowała mi. Powiedziała tak: – No gratuluje! ChociaŜ tak właściwie powinien wybrać mnie. – No… – Co ty taka ponura? Masz wielki szczęście, powinnaś się cieszyć! To Ŝe powinien wybrać mnie to Ŝarcik. Chodź, pójdziemy na lody - to poprawi ci humor. – Raczej nie, muszę sobie coś przemyśleć.

Page 103: Nasze Sukcesy

103

– Uuuuu, jest źle. Nie masz ochoty iść na lody. Zawsze chciałaś. Mów o co chodzi, mi moŜesz powiedzieć. – Wolałabym nie – odparłam. Odwróciłam się i poszłam. Gdy weszłam do domu rodzice od razu mi pogratulowali, ale tylko mama zauwaŜyła, Ŝe coś ze mną nie tak. Poszła za mną do pokoju i zaczęła wypytywać. W końcu powiedziała, Ŝe ona teŜ kiedyś miała taki problem, ale pojechał mimo, Ŝe nie chciała i wszystko było w porządku. Poza tym bardzo chciała autograf Toma Szejnera. Obiecałam jej, Ŝe pójdę na rozmowę wstępną, choć wiedziałam, Ŝe to będzie oznaczało moją zgodę na wyjazd z Tomem w poszukiwaniu skarbów. Nie wiem jak mamie się to udało, ale przekonała mnie.

Stoję przed drzwiami i myślę o słowach mamy i pani profesor. W końcu drzwi się otworzyły bez namysłu weszłam do środka. Pierwsze co zobaczyłam, zaskoczyło mnie. Bezcenne dzieła sztuki wisiały na prawie kaŜdej sianie. Parę chwil później Pan Szejner porosił bym usiadła i zaczęła się rozmowa: – Widzę Ŝe ci się podobają te obrazy. – Tak – odpowiedziałam krótko – są piękne. – Chętnie bym porozmawiał o obrazach, ale mamy rozmawiać o czymś innym. – Mianowicie…? – …o starym skarbie. Wszyscy go szukają. – Acha, więc chodzi o skarb – powiedziałam z lekką ironią. – Tak. – Czy mogłabym o coś zapytać? – Pytaj śmiało. – Czemu mnie pan wybrał? Nie jestem przecieŜ pana fanką. – Wiem, ale ty jako jedyna z tych wszystkich studentów masz dobre preferencje i nie obchodzi cię, Ŝe ja jestem koło ciebie. Lubię jak ludzie mnie tak traktują. – Czyli wybrał mnie pan dlatego, Ŝe na pana wpadłam i Ŝe się dobrze uczę? – Niezupełnie. – Co w takim razie zadecydowało? – Chodzi o to, Ŝe gdybym wybrał jakiegoś fana, to nie uwolniłbym się od pytań. Poza tym wpadłaś Tinie w oko. – Jakiej Tinie? – Chciałbym Ŝebyś kogoś poznała. Po chwili w drzwiach stanęło troje ludzi. – Poznaj proszę Tinę, Krisa i Treja. – Niezły pomysł z ekipą. – Teraz i ty do niej naleŜysz. W resztę planu wtajemniczę cię potem. Za dwa dni wyjeŜdŜamy więc spakuj się i poŜegnaj z rodziną. – Pamiętaj, nie jestem byle kim. Jestem inna, nie ubóstwiam cię. Zapamiętaj to! Szybkim krokiem wyszłam z sali i wróciłam do domu czym prędzej. Natychmiast zaczęłam się pakować, bo po obiedzie umówiłam się z Aga. Po lodach i kawie ustaliłyśmy, Ŝe będę pisać do niej co tydzień i Ŝe będę codziennie dzwonić o 16:30, Ŝeby się nie martwiła. W końcu nastał ten nieszczęsny dzień. Pomachałam mamie i Adze na poŜegnanie. Leciałam prywatnym samolotem i patrzyłam w okno. W końcu podszedł do mnie Kris i zapytał: – Będziesz tęskniła za rodziną? – Tak będę – odpowiedziałam.

Page 104: Nasze Sukcesy

104

– Ja teŜ tęsknię za swoją, ale tylko czasem. Zresztą Tom kazał mi cię wprowadzić w nasze przedsięwzięcie. Będziesz nam tłumaczyć napisy i pomagać rozszyfrowywać zagadki. Teraz szukamy zaginionego Złotego Miasta. – Myślałam, Ŝe miasta majów. – Tak mówimy ludziom i mediom Ŝeby zmylić nieprzyjaciół. –To mądre ale zarazem nieuczciwe. – Tak, wiem ale Tom tak kazał. – Czyli jego słowo jest święte?– zapytałam z lekką ironia. – No właściwie tak, ale nasze teŜ się liczy – powiedział jakby uprzedzając następne pytanie – Miałem cię wprowadzić. Lecimy na południe zgodnie ze wskazówkami. Wyjął z torby wielki zwój i podał mi go do rąk. – Na moje oko to język Inków – stwierdziłam. – Serio? Myśleliśmy Ŝe staroŜytnych Majów. – Jestem pewna, Ŝe to język Inków. Na sto procent – Dokąd powinniśmy lecieć według tych inskrypcji? – Na wschód… tak na wschód – odpowiedziałam niezdecydowanie. – Spróbuj dalej przetłumaczyć. – Dalej jest napisane „kwiat tysięcy mórz i osiem talonów”, później jest zaszyfrowane, ale powinnam złamać kod. Potrzebuję tylko dwudziestu ośmiu liter. JeŜeli dacie mi parę godzin to przetłumaczę to do końca. Zastanówcie się na razie nad tym co wiemy. – Powinnaś odpocząć. Próbujesz złamać ten kod od czterech godzin – zagadał Kris. – Nie będę odpoczywać. Strasznie mnie to wciągnęło. – To twój pierwszy dzień a i tak juŜ nam duŜo pomogłaś – powiedział z miłym akcentem. – Wiem, jednak nie odpocznę. A wy macie coś? – Tina, Trej, główkujemy nad tym od dobrych trzech godzin. – Tom nie pomaga wam? – Niestety, jest zajęty szykowaniem się. – Ale wy z nim idziecie na poszukiwania? – Tak, a co myślałaś? – Mam pytanie. Mogłabym porozmawiać z Tiną? – Owszem Trej wyszedł i po paru minutach do mojej kabiny przyszła Tina. Kiedy weszła od razu ją powitałam: – Cześć, jak wam idzie główkowanie nad zagadką? – Szczerze, czy mam kłamać ? – Szczerze. – Strasznie trudno. Co ode mnie chciałaś? – Podobno to dzięki tobie jestem z wami. – Trochę tak. Chciałaś coś jeszcze? – Tak. Jak myślisz, nadaję się do tego ? – Tak. Gdybyś się nie nadawała, to byśmy cię nie wybrali. – Będę mogła czasem z tobą porozmawiać? – Tak, oczywiście.

Page 105: Nasze Sukcesy

105

Później zostałam sama, siedziałam i myślałam. Myślałam to nad szyfrem, to nad Ŝyciem i zadawałam sobie pytanie: czy to los chciał Ŝebym tu trafiła, czy to przypadek? Po paru godzinach przyszedł do mnie Tom. Powiedział, Ŝe zatrzymamy się w hotelu w jakimś mieście, którego nazwy nie zapamiętałam. Później dał mi parę wskazówek zapisanych na kartce:

1) kiedy tylko wyjdziemy z samolotu obskoczą nas paparazzi. Idź za nami i ignoruj ich, my się zajmiemy resztą

2) zawsze trzymaj się nas (ZAWSZE). 3) zrelaksuj się i złam ten kod w hotelu. Dostaniesz pokój jaki chcesz, więc nie martw się

o nocleg. 4) zawsze mów Ŝe szukamy miasta Majów. 5) zawsze jesteśmy z tobą, więc masz w nas wsparcie

Ostatni punkt mi się spodobał. Był miły. Tom jednak nie jest taki jak przypuszczałam. Wiem, Ŝe bardzo mu zaleŜy. Nagle na kartce od Toma dostrzegłam jeszcze jeden punkt. Był zaszyfrowany. Pamiętam, Ŝe Kris powiedział mi coś na początku, to było chyba kalami… tak kalami. Czym prędzej odszyfrowałam ostatni punkt, było w nim napisane:

6) nie kontaktuj się z rodziną i z przyjaciółmi bo mogą ich porwać i zabić, wszędzie mogli załoŜyć podsłuchy. – Po przeczytaniu ostatniego punktu wściekłam się i poszłam do Toma: co ma znaczyć punkt szósty! – wykrzyknęłam ze złością. – To, Ŝe nie powinnaś kontaktować się z bliskimi. – Dlaczego? – spytałam. – Widzisz, rodziców Treja porwano i zabito. Nie chcemy Ŝeby i ciebie to spotkało. – To dlatego Trej jest taki ponury . – Tak. – Wiesz co, chyba nie chce lecieć z wami dalej. – Nie moŜesz teraz zrezygnować. – Czemu? – Bo oni cię złapią i zmuszą abyś powiedziała gdzie jestem i czego szukam. – W takim razie zostanę – odpowiedziałam zrezygnowana. Po tej rozmowie poszłam do siebie i zaczęłam płakać. Po jakimś czasie przyszedł do mnie Trej: – Czemu płaczesz? – Nie mogę porozmawiać z Agą. – To nie powód do płaczu. Ona będzie bezpieczniejsza, kiedy nie będziesz dzwonić. – Pewnie masz racje. Po chwili spojrzałam na mapę i wykrzyknęłam z radością: – Wiem! Rozszyfrowałam tę zagadkę! Kwiat tysięcy znaczy tysiące kwiatów, czyli Holandia mórz! Oznacza to kilka mórz obok siebie, czyli chodzi o morza, które są blisko Holandii. Osiem talonów to miejsce, w którym trzeba włoŜyć osiem talonów w ścianę komnaty a komnata się otworzy. MoŜe tam znajdę kolejną wskazówkę do rozszyfrowania dalszej części mapy. – Super! Powiem Tomowi o tym co odkryłaś. Kurs: Holandia.

Po tym zdarzeniu wiedziałam juŜ, Ŝe los chciał Ŝebym tu trafiła. Okazuje się, Ŝe jednak w czymś pomogłam. – Słyszałam, Ŝe to rozgryzłaś – powiedziała Tina.

Page 106: Nasze Sukcesy

106

– Tak! Jednak się do tego nadaje. – Zapnij się. Zaraz lądujemy.

– Dobrze – odparłam z uśmiechem na ustach. Po wylądowaniu w Holandii poszliśmy do hotelu odpocząć. Próbowaliśmy odgadnąć, o które morza chodzi i o co chodzi z tym tysiącem róŜ. – Tysiąc róŜ, tysiąc róŜ. Wiem! Na cmentarzu jest tysiąc róŜ! – wykrzyknął Kris. – MoŜe chodzić o cmentarz, ale o który grób? – zasępił się Tom. – Ja chyba wiem – wtrąciła się Tina. Pod wieczór byliśmy juŜ na jakimś cmentarzu. Zaczęło się robić ciemno, więc powiedziałam: – Trochę tu zimno i strasznie. – Naoglądałaś się horrorów – odpowiedział Trej ze zgryzotą – Rozdzielmy się. Jak ktoś coś znajdzie niech da znać. Pomyślałam sobie Ŝe będą wrzeszczeć jak coś znajdę. Okazało, Ŝe dostałam krótkofalówkę. Szłam sama przez ponury, ciemny i strasznie cichy cmentarz. Muszę przyznać, Ŝe strasznie się bałam. Po jakiejś godzinie w mojej krótkofalówce odezwał się głos: – Mam coś. – Dobra idziemy w twoją stronę. Opisz dokładniej swoje połoŜenie. – Jestem w alejce 17, sektor 3. - Za dziesięć minut się tam spotkamy. Błądziłam trochę, ale po 20 minutach dotarłam na miejsce spotkania. Od razu zostałam zrugana za spóźnienie. Gdy juŜ skończyli, Kris pokazał mi grobowiec. Nie mogli znaleźć wejścia. Od razu zapytałam: – Czemu sądzicie, Ŝe to ten grób? – PoniewaŜ w przepowiedni napisano talonów. W dawnym języku oznacza to miarę geograficzną, a ten grób jest osiem talonów na wschód, czyli w stronę mórz, które są koło siebie – Acha… – Teraz przetłumacz ten napis na grobie – poprosił Tom. – JuŜ. Napisano tutaj: Jeśli kto nie prawy wejść spróbuje, tego spotka gniew Boga. Wejście ukaŜe się tylko temu, kto nie ma złych zamiarów i umysł ma czysty od bluźnierstw. Tu trzeba przyłoŜyć ręce. – Przykładam i nic się nie dzieje – stwierdził Trej. – Masz umysł pełen bluźnierstw – odparł Tom – niech Tina spróbuje. – No dobra – powiedziała niepewnie Tina Tina przyłoŜyła ręce i teŜ nic się nie stało. Później próbował Tom i Kris . – No twój kolej, Emilii. – Spróbuję, ale to pewnie nic nie da. PrzyłoŜyłam ręce. Nagle litery zaświeciły na złoto i zaczęły się zmieniać, a moje oczy zabłysły i zobaczyłam wielki złoty posąg. Potem ukazały się dwie góry i sala pełna posągów. Następny był labirynt. Zobaczyłam jak go przejść. Na końcu pokazał się znak: dwa półkola, a w nich oko i napis: Miasto znajdzie tylko prawy i jego tajemnice chronić ma. Nie mam pojęcia jak, ale utkwiło to w mojej głowie. Utkwiło głęboko w moim sercu. Kiedy się otrząsnęłam z wizji, zobaczyłam małą literkę źle ułoŜoną. Nic nie mówiłam. Bez Ŝadnych namysłów przetłumaczyłam napis powstały w czasie przemiany Gdzie dwie rzeki stoją koło siebie, tam szukaj dna co jest suche. – Niezła robota. Wracajmy do hotelu i się nad tym zastanówmy.

Page 107: Nasze Sukcesy

107

– Zaraz was dogonię. Kiedy juŜ się oddalili poprawiłam literę i otworzyła się mała szufladka z kluczem do mapy. Na jej końcu leŜał znak przyczepiony do naszyjnika. Wzięłam to czym prędzej i schowałam do torby. Po chwili dogoniłam resztę. Szłam w milczeniu, podczas gdy oni myśleli na głos nad nową zagadką. Kiedy tak siedziałam w hotelu popatrzyłam na znak. Przetłumaczyłam sobie napis na nim: Skarb musi pozostać tajemnicą. Długo nad tym myślałam. Postanowiłam przetłumaczyć mapę. Miałam juŜ wskazówkę, a nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Po przetłumaczeniu okazało się, Ŝe na mapie jest miejsce zwane przez straŜników zmyłką. Zapomniałam wspomnieć, Ŝe straŜnicy chronią skarbu przed tymi którzy chcą go zniszczyć lub sprawić Ŝe przestanie być tajemnicą. Dopiero później domyśliłam się, Ŝe ja teŜ jestem straŜniczką. Postanowiłam więc zaprowadzić Toma i Ekipę do zmyłki. Z początku myślałam, Ŝe tak się nie powinno robić, ale skoro tylko spojrzałam na znak, juŜ wiedziałam Ŝe muszę tak uczynić. Miałam wraŜenie, Ŝe znak pomaga mi podejmować decyzję i Ŝe jestem z nim jakoś związana. Miałam racje. Gdy znaleźliśmy juŜ dwie rzeki, które płyną blisko siebie a pomiędzy nimi mały kanion, weszliśmy w niego. Bałam się, Ŝe mój plan nie wypali i Ŝe znajdą miasto. W desperacji wykrzyknęłam: – Stójcie! – Dlaczego? – spytał Tom. – PoniewaŜ na wskazówce, którą mi daliście to jest droga do nikąd. Ślepy zaułek. Po prostu to jest pułapka. – Złamałaś kod? – spytał Kris – Tak – odparłam z dumą. – Czemu nic nie mówiłaś? – Nie daliście mi dojść do słowa – powiedziałam z lekkim gniewem. – Jak złamałaś kod? PrzecieŜ nie znaleźliśmy wskazówki. – Wiem, ale poradziłam sobie bez podpowiedzi. Wystarczyło pomyśleć i spojrzeć z odpowiedniej perspektywy – ta druga część była prawdą, nadal jestem uczciwa. – Dobrze, więc gdzie powinniśmy iść? – Tu jest napisane: Na północn zachód od dwóch rzek. – Chodźmy. Nie mam pojęcia jak tak szybko wymyśliłam te kłamstwa i się nawet nie zająknęłam. To chyba znak mi pomógł. Pomyślałam sobie, Ŝe mój plan wypali. Czułam się pewna siebie. Na szczęście nie zauwaŜyli mojego naszyjnika (znaku). Stwierdziłam Ŝe kiedyś przyjadę tu i znajdę to miasto, ale będę sama. Gdy tak rozmyślałam nagle moim oczom ukazało się wielkie drzewo, a na nim mała tabliczka w zaszyfrowanym języku, tak jak na mapie od Toma. Było na niej napisane Złote miasto a pod nim małymi literkami zmyłka. Tina od razu spytała : – Co tu jest napisane? – Niech się strzeŜe nieprawy przed karą – samo to wyszło z moich ust. Nawet nie przypuszczałam, Ŝe tak szybko coś wymyśle. – Gdzie jest wejście? –spytał Kris . – Cierpliwości, jeszcze nie znalazłam – rzuciłam z wściekłością. Po chwili wykrzyknęłam: – Znalazłam! – No to super – powiedział Tom. Pospiesznie weszliśmy. Starałam się udawać podekscytowana, ale mi nie wychodziło. Tom to zauwaŜył i spytał mnie:

Page 108: Nasze Sukcesy

108

– Co się dzieje? Czemu się nie cieszysz? – Bo nie mam czym. – PrzecieŜ znaleźliśmy złote miasto! – Wiem, ale to nie koniec pułapek. Ma ich być jeszcze duŜo. – Skąd to wiesz? – Czytałam mapę, a tak tam jest napisane: Jeśli kto chciwy przejdzie przez próg świątyni, ten sprawi Ŝe nikt nigdy nie znajdzie skarbu. – Czy ktoś z nas jest chciwy? – Nie wiem. Ktoś jest, bo oczy posągu się zaświeciły – naprawdę nie wiedziałam skąd się biorą te kłamstwa. Im bliŜej skarbu był Tom i reszta, tym moje kłamstwa były silniejsze i lepsze. – Trudno uwierzyć, Ŝe nie znajdziemy skarbu, te oczy mogły znaczyć coś innego. Chodźmy – ale… – No chodź, nie marudź. Strasznie mnie irytował, ale przynajmniej mój plan się powiódł. Było mi trochę szkoda Tiny, Krisa i Treja. Lecz Toma nie. Kłamał i zmuszał innych do kłamstw. Przynajmniej dostanie nauczkę. RóŜne myśli miałam w głowie. Myślałam o tragedii Treja. Czy Tom to zmyślił? Czy to prawda? Po długich namysłach stwierdziłam, Ŝe muszę skupić się na mojej tajnej misji. Doszliśmy do długiego korytarza, później był labirynt. Tom wątpił we mnie, czułam to. Chyba nauczyłam się dzięki znakowi poznawać uczucia, bo wiedziałam ze pan Ego (Tom to znów pan ego poniewaŜ mnie oszukał) wątpi. Po przejściu labiryntu ukazał się nam długi tunel. Jej! Ci straŜnicy się postarali, Ŝeby zmyłka wyglądała jak prawdziwe złote miasto - pomyślałam. Tina nadepnęła na zły głaz i uruchomiła pułapki. Jakoś przeprowadziłam ich tak, Ŝeby nikomu nic się nie stało. Na koniec dotarliśmy do drzwi do komnaty. Przeczytałam napis. Tym razem od razu na głos. Wiedziałam Ŝe to zmyłka, więc po prostu przeczytałam: Jeśli kto chce wejść do złotego miasta musi odgadnąć zagadkę: „Kogo masz za przyjaciela, a kogo za wroga, tego dziś spotka kara sroga” – Nie mam pojęcia o co w tym chodzi – powiedział Trej. – Ja teŜ – zawtórował mu Kris – Za to ja wiem – powiedziałam. – To mów! – rozkazał Tom. – Dajcie mi się skupić – powiedziałam cedząc słowa. – Dobra, dobra, juŜ jesteśmy cicho – rzuciła pojednawczo Tina. Wyszeptałam byle co w staroŜytnym języku majów, potem podeszłam do ściany i wyciągnęłam znak. Gdy tylko dotknął ściany, litery zabłysły, a po prawej stronie otworzyła się kolumna. W niej ukryta była dźwignia. Tom podszedł i pociągnął. Nagle podłoga rozstąpiła się i ujrzeliśmy tunel. Wyglądał trochę jak zjeŜdŜalnia. Ja od razu wskoczyłam, a za mną Kris, potem Tina, Trej, a na koniec Tom. Tunel był długi i pokręcony, lecz mimo to podobało mi się. Po dłuŜszym czasie wpadłam do basenu w pustej sali. Dosłownie pustej. Pod wodą odkryłam tunel. Powiedziałam o tym reszcie i przepłynęliśmy. Wylądowaliśmy w jakiejś komnacie o wysokim suficie i ogromnych drzwiach. Wyszliśmy po schodkach i podeszliśmy do wrót, a one rozsunęły się. Przeszliśmy przez nie i staliśmy w sali z ogromnym posągiem. W sali był tylko posąg i kryształ, ale on był za przepaścią, za ogromną przepaścią: – Tyle, nic więcej. Tylko jakiś posąg – z Ŝalem stwierdził Tom. – Nie jakiś posąg! To posag wielkiego maja Atutamaniara. To rzeczywiście wielki skarb – zripostowałam oburzona.

Page 109: Nasze Sukcesy

109

– To nic nie jest warte – powiedział Tom. – No i znalazł się chciwy, a ostrzegałam – wtrąciłam z uśmiechem. – Wracajmy lepiej do domu – zaproponowała Tina. Po powrocie do domu czułam się usatysfakcjonowana tym, Ŝe ochroniłam Złote Miasto i Ŝe wiem, czym jest przygoda. Jeśli chodzi o znak, nadal go noszę i nikt nie wie co on oznacza. Mówię wszystkim, Ŝe kupiłam go na bazarze w Holandii, a on mi często pomaga. Nikt juŜ nie szuka złotego miasta, bo Tom napisał w swojej następnej ksiąŜce, Ŝe ono nie istnieje. Ja mam moc czytania w myślach, super prawda? Czasem czuje się wdzięczna Tomowi, chociaŜ nic mu nie zawdzięczam. Cieszę się i Ŝyje pełnią Ŝycia. Ta przygoda wiele mnie nauczyła. To tylko takie krótkie streszczenie mojej niezwykłej przygody, ale nie chciałam was zanudzić.

Marysia Gutkowska, kl. V c

Page 110: Nasze Sukcesy

110

Wyjątkowy prezent

Rozdział I

Odkąd sięgam pamięcią zawsze była przy mnie. To do niej biegłam z kaŜdym problemem. Początkowo były to sprawy proste, wręcz banalne, jak naderwane ucho ukochanego misia, obtarte kolano, ale z czasem przerodziły się w trudniejsze dotyczące mojego Ŝycia szkolnego czy rodzinnego. To ona, jak pisał poeta w wierszu, pokazała mi księŜyc i pierwszy śnieg na świerku. To z nią piekę lukrowane pierniki na choinkę. Nie jest istotne, Ŝe właściwie się do jedzenia nie nadają, bo są twarde jak kamienie, ale na świątecznym drzewku wyglądają piękniej niŜ bombki i świeczki. Nasz dom pachnie rosołem, czasem kompotem, a nie ciastem. Pomidorowa mamy jest najpyszniejsza na świecie i nawet nie jest waŜne, Ŝe pływają w niej zielone drobinki natki pietruszki, której nie cierpię. Mama jest, była i będzie. Ciepła, serdecznie i …..moja. Zawsze ma czas, wysłucha i przytuli. Dla niej nie ma spraw nie do rozwiązania, wszystko ma początek i koniec. Tak czekam czasami na te jej słowa, Ŝe „Ŝycie mamy jedno, nic nie jest warte łez i rozpamiętywania, a trzeba przeŜywać ulewy, bo tylko wtedy zobaczymy słońce i tęczę”.

Postanowiłam na Dzień Matki przygotować szczególny prezent. Nie potrafiłam się jednak zdecydować czy to miałby być bukiet polnych kwiatów, czy wiersz, czy moŜe obraz. Ten ostatni pomysł byłby najtrudniejszy do realizacji, bo mama ma oko mistrza. Studiowała malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych. Choć skończyła takŜe ekonomię i pracuje jako finansista, to maluje i kocha sztukę. Upominki praktyczne to nie dla niej. Siedziałam przy kominku w cieniu lampy i rozmyślałam, ale trzeba było wrócić do rzeczywistości i obrobić lekcje. Zwykle kłopoty szkolne pojawiają się nieproszone i w nieodpowiednim momencie. Oto leŜała przede mną pomazana klasówka z matematyki z przewaŜającym kolorytem czerwieni i duŜą jedynką w prawym górnym rogu. Ułamki zwykłe wcale nie wydawały mi się zwykłe, ani proste. To była dla mnie tajemna i niepoznana kraina. Las czarnych robaczków, które maszerowały na kreskach ułamkowych, miały złowieszcze minki i drwiąco na mnie patrzyły utwierdzając mnie w przekonaniu, Ŝe współpracy między nami nie będzie. Dobrze, Ŝe nie musiałam powiedzieć o tym dzisiaj mamie, która pojechała do babci. Rozdział II Jak nie mama, to tata, ktoś pomóc musi, a wrócił właśnie z pracy. - Tato, nie będę kręcić, dostałam pałę z ułamków. I jutro dostanę drugą, bo jak pani od matematyki zobaczyła, jak mi świetnie poszło, to postanowiła, Ŝe warto to powtórzyć. Ja muszę poprawić tę ocenę! – powiedziałam z rozpaczą jednym tchem. - Flaszka na stół. Ty jak nikt potrafisz spełniać moje marzenia. Pierwsze „tato”, pierwsze kroki, pierwszy rysunek i …pierwsza pała. Córko, trzeba to oblać. Przyniosłem eklerki, nalewaj kompot w kubeczki – tata śmiał się i gestykulował. Zajadałam słodkie, pyszne ciastko, ale czułam gorycz poraŜki. Tata potrafił rozweselić, ale mnie nie było do śmiechu.

Page 111: Nasze Sukcesy

111

- Tato, ta matematyka jest trudna. Ja sobie nie poradzę – powiedziałam ze smutkiem. - Dlatego masz mnie, ja ci pomogę. Będzie dobrze! – zakrzyknął pełen optymizmu. Cały wieczór liczyliśmy i liczyliśmy. Rozwiązywaliśmy zadanie po zadaniu. Czułam, Ŝe jeszcze jedno i oszaleję, albo…. zasnę. - No, koniec na dzisiaj, bo dostaniesz jutro siódemkę – powiedział wreszcie tata. Gdy leŜałam juŜ w przyjemnie chłodnej pościeli, przypomniała mi się tajemnica, którą zdradziła mi w sekrecie mama. Gdy była studentką i uczyła się do późna w nocy, to podręcznika nigdy nie odkładała na półkę, tylko wsuwała pod poduszkę. Wstałam i przyniosłam podręcznik do matematyki, zeszyt, ćwiczenia matematyczne na oba semestry, „Leksykon małego matematyka” i „Matematykę w pytaniach i odpowiedziach”. Starannie ułoŜyłam ksiąŜki pod poduszką i na nią połoŜyłam głowę. Wygodnie mi nie było, ale sukces wymaga wyrzeczeń, więc postanowiłam cierpieć. Obudziłam się z obolałym karkiem o trzeciej w nocy. Zapaliłam lampę i wyciągnęłam zeszyt spod poduszki i jeszcze raz postanowiłam sprawdzić czy te ułamki są juŜ dla mnie zwykłe i proste. Rano czułam zmęczenie i strach, ale uznałam, Ŝe uczyniłam wszystko co w mojej mocy, aby poprawić ocenę z matematyki. Rozdział III

I oto stał się cud ! Dostałam piątkę! Czerwoną, piękną! - Tato, dziękuję, to dzięki tobie mi się udało – krzyczałam rozradowana, gdy wrócił z pracy do domu.

Choć za oknem padał ulewny deszcz, byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa! UłoŜyłam wygodnie poduszki i …. natychmiast zasnęłam. Mama obudziła mnie pocałunkiem. - Zapomniałam, zupełnie zapomniałam o prezencie dla ciebie. A dziś Dzień Matki. Głupio mi mamo! - Głupio ci! Postarałaś się o wyjątkowy prezent na ten dzień – słyszałam, Ŝe dostałaś piątkę z matematyki. Wiem od taty, Ŝe nie było ci łatwo. Pokonałaś samą siebie, strach i bezradność. Znalazłaś siły i odniosłaś wielki sukces. Doceniam to, córeczko – mama powiedziała to tak ciepło, Ŝe uwierzyłam, Ŝe dałam jej coś w prezencie. - Mamo, tęcza!– popatrz przez okno. Nie wiem jak długo stałyśmy tak wpatrzone w cudowne zjawisko. Na niebie, w jasnych promieniach słońca, widniała barwna droga, na końcu której jest szczęśliwy kres.

Weronika Aleksandra PowierŜa, kl. V c

Page 112: Nasze Sukcesy

112

Wyk. Maja Tkaczyk, kl. III d

Ewa Bułatowicz, kl. IV a

Natalia Soszyńska, kl. IV a

Page 113: Nasze Sukcesy

113

Wyk. Yohana Sawanaka, kl. IV a

Wyk. Tomasz Rylski, kl. V b

Page 114: Nasze Sukcesy

114

Autorzy zamieszczonych prac:

Adamczuk Anna Basek Adrian Bielecki Adam Bińka Karolina Boczkowski Daniel Borudzka Izabela Bułatowicz Ewa Brejnak Janina Charuta Krzysztof Czarniewicz Mariusz Dąbrowski Jakub Dolecka Katarzyna Domańska Sylwia Galatowicz Izabela Gadomski Krzysztof Głuchowska Maja Gocejna Mateusz Grabowska Julia Gutkowska Marysia Ignaczewska Justyna Jakubczyk Filip Jakubowska Lilianna Jakubowski Krzysztof Jaszczak Aleksandra Kaczkan Matylda Kalbarczyk Aleksandra Karkowska Karolina Karkowski Mikołaj Klimko Natalia Kononiuk Filip Kubanek Katarzyna Kucharczyk Daria Kulpińska Natalia Kurek Kamil Kwiatkowska Karolina Lenartowicz Patryk Lipka Maja Lucka Oliwia Ludwig Wiktoria Majewski Radosław Marszałek Wioleta Matulka Aleksandra Matyszczak Damian

Maziński Mateusz Mazur Joanna Michej Zuzanna Mścichowska Julia Nerlo Dawid Niewiatowska Natalia Nowakowski Maciej Oderkiewicz Julia Pajewski Jakub Piotrowski Karol Porowska Izabela Podgórska Weronika PowierŜa Weronika Aleksandra Raczkowska Daria Relidzyński Radosław Rosieński Michał Rubin Dominik Rudowska Magdalena Ruszczyńska Kinga Ruta Aleksandra Rylski Tomasz Sawanaka Yohana Snopek Paulina Sobczak Marlena Sosińska Zuzanna Soszyńska Natalia Sotomska Małgorzata Stańczewski Piotr Stolarczyk Patryk Szwarc Damian Taranek Julia Tkaczyk Karolina Tkaczyk Maja Tymków Tymoteusz Walencik Maria Wachowicz Magdalena Wrzosek Krzysztof Wedziuk Marta Woźny Matylda Wójcik Kinga Zaleska Zosia Zawisza Karolina Zboina Paulina