32

o kosciele praca pisana - przyrynek.waw.pl · Królowa Jadwiga przez wszystkie wieki dzielące nas od jej śmierci żyła ze swoim narodem i nadal żyje wśród nas modlących się

  • Upload
    ngonhi

  • View
    215

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Pradzieje Warszawy

Potężnym państwem była już Polska, gdy nad błotnistą rzeczką Drną

mieszkali zapewne najstarsi osadnicy warszawscy. Nie dotrwało do naszych

czasów ich nazwanie, nie wiemy też jak nazywała się ich ziemia, która ongiś

nie była ani częścią Mazowsza, ano Małopolski, choć niewątpliwie już od X

wieku wchodziła w skład państwa Piastów. Była to jednak ziemia jak gdyby

zapomniana przez władców i według wszelkich danych później niż do innych

dzielnic Polski dotarła do niej Dobra Nowina [2].

Na wysokiej skarpie wiślanej – jak głosi podanie – stała od pradziejów

świątynia pogańska, w której składano żertwy bóstwom, po omacku, szukając

drogi do Boga jedynego. Jak długo tu stała? Kiedy i kto przyniósł na tę ziemię

wieść o Odkupieniu Chrystusowym – jest dla nas tajemnicą.

Konrad Książe Mazowiecki, pan o zachodniej kulturze, otrzymał w

dziedzictwie tę ziemię wraz z całym Mazowszem i chyba pierwszy zaczął je

zagospodarowywać i uważać za część składową Mazowsza. Ziemia ta jednak

zachowała nadal jakąś odrębność i dla niemość wyjaśnionych powodów nie

podlegała – tak jak całe Mazowsze – biskupowi płockiemu, lecz została

podporządkowana w XIII wieku biskupstwu Wielkopolskiemu.

Nieprędko Warszawa dorównała innym miastom Mazowsza, ale

książęta coraz częściej ją zamieszkiwali i zaczynali uważać za swoją

rezydencje. Nie rozbudowała się Warszawa na miejscu starej osady nad Drną,

która znalazła się poza murami obronnymi okalającymi gród książęcy. Stara

osada pozostała drewniana w odróżnieniu od murowanego grodu książęcego,

ale rzeczka Drna ściągała coraz więcej mieszkańców, którzy właśnie tutaj

zakładali swoje warsztaty rzemieślnicze. I – jak na urągowisko – ta najstarsza

osada Warszawy otrzymała nazwę Nowego Miasta w odróżnieniu od Starego –

książęcego. Dwa te miasta – Stare i Nowe – stanowiły jedność, choć żyły

własnym życiem i nawet długo jeszcze każde z nich kierowało się własnym

prawem i miało osobne urzędy

Geneza powstania kościoła na Nowym Mieście

Koło połowy XIII w, Warszawa była już centrum kościelnym, bo miała

aż trzy kaplice! Jednak ludność Nowego Miasta jeszcze na przełomie XIV i XV

wieku miała nieraz trudności dotarcia do kościoła Świętego Jana – wówczas już

kolegiaty – znajdującego się w obrębie warownych murów i zaczęła ubiegać się

o własną świątynię.

Sylwetki Książąt Mazowieckich

Rządy sprawował wówczas jeden z najbardziej zasłużonych dla rozwoju

Warszawy Książąt Mazowieckich – Janusz Starszy.

Nieprzeciętna to była postać. Młodość swoją spędził na dworze króla

Kazimierza Wielkiego, od którego nauczył się troski o podległy mu kraj. Ocenił

wartość pokojowych rządów i na wzór najpotężniejszego budowniczego Polski

zapragnął rozbudować podległą mu ziemię.

Za przykładem też monarchy pojął za żonę (ok. 1376 r.) księżniczkę

litewską Downutę-Danutę, córkę Kiejstuta, która na chrzcie świętym przyjęła

imię Anny. Inne było jednak jego małżeństwo niż Kazimierza Wielkiego z

Aldoną, która również otrzymała imię Matki Najświętszej Maryi Panny. Król

pojąwszy ją za żonę ze względów politycznych, pozostawił swą

nowoochrzczoną małżonkę własnemu losowi, szukając wyżycia się w innych

ramionach. Nie przeszczepił tego kwiatu pogaństwa na grunt chrześcijański,

toteż Aldona wprowadziła w swym otoczeniu zwyczaje dworu swego możnego

na Litwie ojca – Gedymina.

Dla księcia Janusza małżeństwo z księżniczką litewską nie było

fragmentem politycznym. To było jedno z ogniw jego wieloletniej polityki. We

krwi jego płynęła już krew litewska, bowiem jego przodek – Książę

Mazowiecki Trojden – był po kądzieli wnukiem Wielkiego Księcia

Litewskiego, po którym odziedziczył imię Trojden. Książe Janusz odegrał

znaczną rolę w małżeństwie Jadwigi z Jagiełłą, był bowiem jednym z ich

swatów i brał udział w uroczystościach chrztu Litwy i Rusi.

Księżna Danuta-Anna, córka Kiejstuta, który nie przyjął wiary

chrześcijańskiej, w nowej swej ojczyźnie nie poczuła się wyobcowana. W

Płocku rezydowała małżonka tamtejszego Księcia Mazowieckiego Ziemowita –

Aleksandra, rodzona ukochana siostra Jagiełły. Dwór krakowski przychylnie

odnosił się do swata pary królewskiej, toteż niezawodnie księżna Anna wkrótce

znalazła się pod wpływem przewyższającej ją kulturą, wiedzą i stanowiskiem

królowej Jadwigi. Znalazła się przede wszystkim pod wpływem promieniującej

świętości tej panującej Pani.

A oto jak Sienkiewicz charakteryzuje księżnę Annę w „Krzyżakach”:

„Chodziło jej zawsze i we wszystkim o to, by dorównać w cnotach

chrześcijańskich, a zatem w doglądaniu chorych, zmarłej królowej Jadwidze i

odkupić swoimi zasługami duszę ojca, nie pomijała więc żadnej sposobności,

by w chrześcijańskim od wieków kraju okazać się gorliwszą od innych i tym

zatrzeć pamięć, że urodziła się w pogaństwie.”

U tej więc pary książęcej, rządzącej Warszawą, mieszczaństwo Nowego

Miasta znalazło pełne zrozumienie zanosząc prośbę o własną świątynię.

To księżna Anna wyznaczyła grunta na budowę kościoła, a Książe

Janusz zatwierdził przywilejem z 1409 roku.

Miejsce budowy

Pierwszy ten Dom Boży na Nowym Mieście wzniesiono na miejscu,

gdzie kiedyś stała świątynia pogańska. Tak jak niedawna poganka pragnęła

zatrzeć pamięć o własnym pogaństwie, tak chciała może również zatrzeć ślady

pogaństwa swej nowej ojczyzny. Żywy Bóg ma królować na miejscu, gdzie

składano ofiary bezdusznemu bóstwu.

A może, może ta wysoka skarpa wiślana, na której przed laty

rezydowały pogańskie kapłanki, przenosiła ją do dalekiego uroczyska w

żmudzkich puszczach, z którego Kiejstut uprowadził poślubioną bogom

dziewicę – wajdelotkę Birutę – pełniącą służbę w świątyni bogini Pramini?

Może księżna Anna tu właśnie wspominała i modliła się za dusze obojga

rodziców – Kiejstuta i Biruty?

Legenda o młynarzu

Wznosiły się już mury świątyni nad fundamentami, gdy – jak legenda

głosi – pewien bogaty młynarz, któremu dzieci się nie chowały, we śnie

otrzymał polecenie od Boga, by szedł ponad brzegiem Wisły aż do wzgórza

pokrytego śniegiem. Tam niech wystawi kaplicę, a Bóg mu pobłogosławi w

jego potomstwie. Usłuchał młynarz natchnienia Bożego, a idąc wysokim

brzegiem wiślanym natrafił na skarpę, na której wznoszono już świątynię, a w

kotlinie leżały płaty śniegu. Zamiast więc kaplicy młynarz ów wystawił wieżę

kościelną, a kamień młyński umieszczony nad jej fundamentami utrzymuje

wiarę w to podanie [1].

Wojna z Krzyżakami

Nie ukończono jeszcze świątyni Nowego Miasta, gdy nad całą Polską

zawisła groźba zbrojnej rozprawy z Krzyżakami.

Przez wszystkie lata od śmierci królowej Jadwigi Jagiełło używał

wszelkich starań, by wciąż nabrzmiewający konflikt z Zakonem rozstrzygnąć w

drodze rokowań i nie dopuścić do rozlewu krwi, a przede wszystkim nie

podnieść ręki na sługi Boże, za których Krzyżacy uchodzili. Nie dało się jednak

uniknąć wojny. Historia przekazała nam zarówno moralną postawę króla, jak i

genialne jego posunięcia przy koncentracji wojsk pod Grunwaldem. Litwa,

Mazowsze, tak jak wszystkie dzielnice Polski, stanęły przy królewskich

sztandarach.

Zarówno książe Janusz Mazowiecki, jak i księżna Anna, przeżywali

wówczas niewątpliwie sprzeczne uczucia. Z jednej strony ojcem chrzestnym

księżnej Anny był komtur krzyżacki – dowódca zamku Ostródzkiego, Kuno de

Liebstein, zaprzyjaźniony z Kiejstutem [10]. Rodzony brat Anny – Witold też

miewał różne powiązania z Krzyżakami i do ostatniej niemal chwili nie było

wiadomo, czy stanie po stronie króla polskiego. Z drugiej jednak strony

nienawiść, którą książe Janusz żywił do Krzyżaków, miała swe podłoże w

ciężkim upokorzeniu, które przed laty przeżył. Podczas gdy budował zamek w

Złotoryi nad Narwią, został napadnięty przez Krzyżaków, uprowadzony boso i

przytroczony do konia ze związanymi nogami. Puszczono go na wolność po

zrabowaniu kosztowności i pieniędzy. To była hańba nie pomszczona

dotychczas przez rycerza! Zwycięstwo Grunwaldzkie było więc i jego

zwycięstwem nad osobistym wrogiem.

Według relacji Karola Szajnochy [10], podczas uczty, którą król wydał

po uroczystym nabożeństwie dziękczynnym za odniesione zwycięstwo, z koła

biesiadników wystąpił książe Janusz Mazowiecki i rzucił się z całym swoim

rycerstwem na kolana przed Jagiełłą wołając: „Tobie, Panie Boże w

niebiesiech, mścicielu krzywd, i Tobie, najjaśniejszy królu Polski –

Władysławie, bądź wieczna wdzięczność i cześć, żeście nas uwolnili od

nieprzyjaciół krzyżackich, którzy z winy praszczura mojego tak długo ciążyli

na nas, a teraz tak świetnie pogromieni zostali, za co ja i wszyscy potomkowie

moi chcemy wiecznie błogosławić i służyć Koronie Twojej”.

Odbiła się dalekim echem o mury wznoszonej świątyni na Nowym

Mieście pieśń rycerstwa polskiego spod Grunwaldu:

Bogurodzica, Dziewica,

Bogiem Sławena Maryja …

Tradycja związała ten kościół ze zwycięstwem grunwaldzkim [6],

uważając go za wotum wdzięczności, choć – jak zostało już przedstawione –

myśl i początek budowy wyprzedziły wojnę z Krzyżakami.

Erekcja kościoła i parafii

Koniec budowy świątyni przypadł na rok zawarcia Pokoju Toruńskiego.

Poświęcił ją biskup poznański – Wojciech Jastrzębiec, a erekcją wydaną w

Poznaniu 30 czerwca 1411 roku ustanowił przy niej osobną parafię i oznaczył

jej granice, jak również dochody i obowiązki [7].

Kościół został poświęcony pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej

Maryi Panny, choć spotyka się również wezwanie Matki Boskiej Śnieżnej

Warszawskiej [13], co wiąże się niewątpliwie z podaniem o młynarzu, który

miał budować świątynię w miejscu, gdzie znajdzie leżący śnieg. Ludność

Warszawy, zapewne i dawniej, a doszło to do naszych czasów, mówiła zawsze

o kościele „u Panny Maryi”, co znalazło też odbicie w wielu źródłach pisanych.

Więzy kościoła z królową Jadwigą

Wezwanie Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – to wciąż żyjąca

myśl królowej Jadwigi, to jej wpływ na księżną Annę Mazowiecką.

Według źródeł historycznych [8] świątobliwa królowa miała specjalne

nabożeństwo do tajemnicy Nawiedzenia i pod tym wezwaniem budowała

kościoły i fundowała ołtarze. Wznosiła też ołtarze świętej Anny, której Dziecię

było cudowną łaską Bożą.

Za czasów Jadwigi tytuł Nawiedzenia w świecie chrześcijańskim był

jednak rzadko używany. Dopiero w roku 1389 decyzją papieża Urbana VI

Nawiedzenie stało się świętem kościelnym.

Tajemnica Nawiedzenia musiała być bardzo droga sercu królowej,

tęskniącej do macierzyństwa. Tajemnica ta jest przecież obrazem

najwznioślejszych uczuć dwóch kobiet, które mają być matkami – Matki Boga-

Człowieka i bezpłodnej dotychczas Elżbiety, która z łaski Bożej narodzi

herolda Pańskiego. Jakżeż gorąco musiała modlić się Jadwiga przed ołtarzami

Nawiedzenia, gdy mogła liczyć już tylko na pomoc Bożą dla siebie i narodu!

Nie zeszła ze świata bezpłodna, ale wyroki Boski są niezbadane. Bóg zabrał do

nieba najpierw tak długo oczekiwane dzieciątko, a wkrótce powołał do siebie i

świątobliwą matkę.

Trudno ustalić, czy w naszym kościele w pierwszych czasach jego

istnienia przejawiał się w sztuce ten wpływ myśli królowej. Ale na początku

naszego stulecia – przy kolejnej przebudowie świątyni – zostały ustawione trzy

grupy kamienne, które pomimo zniszczeń wojennych dotrwały do naszych

czasów i znajdują się w prezbiterium kościoła: nad ołtarzem wielkim –

Nawiedzenie, po prawej stronie od wejścia – św. Anna z dziewicą Maryją, po

lewej zaś św. Monika ze św. Augustynem – też symbol łask macierzyńskich.1

1 Fundatorem rzeźb są: Feliks i Emilia z hr. Łubieńskich Sobańscy, właściciele dóbr Guzów, oraz brat ówczesnego proboszcza ks. Bączkiewicza.

Myśl więc Jadwigi dotrwała do naszych czasów, bo – jak mówi ks. Twardowski

w wierszu Pt. „Trochę plotek o świętych”: święci „potrafią umierać i nie

odchodzić”2.

Królowa Jadwiga przez wszystkie wieki dzielące nas od jej śmierci żyła

ze swoim narodem i nadal żyje wśród nas modlących się o jej beatyfikację.

Dodatkowym dowodem tego, jak Bardzo kościół nasz, a przede

wszystkim jego fundatorzy, byli związani z Jadwigą i Jagiełłą, były figury tej

pary królewskiej oraz książąt mazowieckich – Janusza i Anny – które do

ostatniego zburzenia świątyni podczas Powstania Warszawskiego służyły za

wsporniki łuków w prezbiterium. Kiedy zostały ustawione, czy przy budowie,

czy też podczas jednej z kolejnych przebudów – nie umiem określić.

Kościół mieszczan i panujących

Objęła Najświętsza Pani w swoje macierzyńskie władanie wzniesiony

dla niej kościół, wzięła też w swoją opiekę wszystkich rzemieślników,

rybaków, młynarzy, okalających coraz ciaśniejszą zabudową swoich domostw,

spichlerzy i młynów Jej górującą świątynię. Zawiązała też ze sobą

najściślejszym węzłem miłości rządzący ród Książąt Mazowieckich, którzy

uważali ten dom Boży za swój kościół książęcy „basilica”, lub za swoją

książęcą kaplicę: „capella dualis in civitate Nova Varsavia” [1].

A potem już rodziny królewskie w stołecznym mieście Warszawie

zawsze otaczały ten pierwszy kościół maryjny czcią i opieką. Królowa Cecylia

Renata, małżonka Władysława IV, specjalnie go ukochała, przynosiła do

kościoła roboty własnoręcznie wykonane, którymi zdobiła ołtarze. Możemy

sugerować, że tak jak królowa Jadwiga tęskniąca do macierzyństwa, tak i ta

monarchini – nie mająca dziedzica – miała ogromne nabożeństwo do tajemnicy

2 Jan Twardowski, Znaki ufności. Kraków 1970 s. 101, Znak

Nawiedzenia, bo przecież kościół Panien Wizytek – przez Nią fundowany – jest

również pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.

Procesja

Długo zachowywał się zwyczaj, że w procesji Bożego Ciała oraz w dniu

odpustu 2 lipca król oraz liczni możnowładcy pieszo postępowali za

Najświętszym Sakramentem od katedry św. Jana na Nowe Miasto. Dopiero od

1716 r. zarówno katedra św. Jana, jak i kościół Nawiedzenia NMPanny

wprowadziły własne procesje Bożego Ciała. Zachowały się jednak nadal

doroczne uroczyste procesje od św. Jana w dniu odpustowym. Historia

opowiada, że w roku 1731 za Augusta II Mocnego w procesji brała udział liczna

kapela królewska złożona z samych Murzynów [1].

Gdy w 1811 r. obchodzono uroczyście 400-lecie istnienia kościoła,

procesja szła od kościoła OO. Dominikanów.

Przez wiele lat zachował się zwyczaj, że pielgrzymi wyruszali z

kościoła Nawiedzenia NMPanny pieszą pielgrzymką do Częstochowy na

uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej, a pozostali w Warszawie parafianie

łączyli się z nimi w modlitwie odprawiając w kościele nowennę. Liczni też

pielgrzymi dorocznych pielgrzymek wyruszających z kościoła OO. Paulinów

gromadzili się na nabożeństwo pod figurą stojącą na cmentarzu naszego

kościoła, by ze śpiewem stąd wyruszyć w drogę.

Styl kościoła

Kościół Nawiedzenia NMPanny został wybudowany w stylu gotyckim.

Jest to „jedyny autentyczny gotyk mazowiecki, prawdziwie nadwiślańskie

średniowiecze” [13].

O starożytności kościoła mówią jego skarpy oraz żebrowane sklepienie

krzyżowe nawy głównej i niższe w nawach bocznych. Budowa rozwijała się

stopniowo. Rzekomo najpierw powstało samo prezbiterium, do którego

dobudowano nawę główną i dwie boczne [1]. Znacznie później powstały

kaplice w stylu barokowym.

Wieża kościelna wyniosła, czterograniasta o potężnym masywie,

zgodnie z charakterem budownictwa w średniowieczu, stoi oddzielnie, choć jest

powiązana z kościołem. Góruje ona nad panoramą staromiejską, oglądaną z

prawego brzegu Wisły i stanowi jak gdyby przedłużenie murów obronnych

miasta.

Wieża istniejąca jest jednak późniejszą budowlą od całego kościoła:

według Chlebowskiego [2] wystawiona za Bolesława IV Mazowieckiego,

Wołoszynowski [13] podaje, że pochodzi z XVI wieku. Prawdopodobnie jednak

budowa jej została rozpoczęta jednocześnie lub bezpośrednio po rozpoczęciu

budowy kościoła, a potem tak jak i kościół, była wykańczana i

przebudowywana.

Sobieszczański podaje [7], że na wieży widniała postać Najświętszej

Maryi Panny z półksiężycem pod stopami. Wichura w 1792 r. zniszczyła ten

wizerunek Bogurodzicy, księżyc zdjęto, a w rogach umieszczono krzyże.

Obecnie widnieje tylko jeden krzyż po stronie południowej

Kolejne przebudowy

Niestety, kościół był w ciągu dziejów wielokrotnie przebudowywany i

zatracił swój pierwotny wygląd.

Pierwsza przebudowa, czy też może rozbudowa, nastąpiła już w drugiej

połowie XV wieku zapewne za księcia warszawskiego i zakroczymskiego

Bolesława IV, który jak jego dziadek Janusz Starszy, był wielkim dobrodziejem

kościoła. Za jego to rządów dziedziczny wójt Nowego Miasta – Kacper Wilk –

nadał parafii grunta, co książę zatwierdził w 1479 r. [1].

Dzięki wspomnianej już opiece królów polskich, jak również

przywiązania mieszczan do tej pierwszej świątyni na Nowym Mieście, kościół

nasz do najazdu Szwedzkiego uchodził za najozdobniejszą świątynię w

Warszawie. Liczne bractwa utrzymywały własne kaplice i ołtarze, nadając im

bogaty wystrój. Od czasów niemal powstania kościoła najstarsze bractwo miało

kaplicę św. Barbary z oddzielną zakrystią. Bractwo Szkaplerza Świętego,

założone przez biskupa Łubieńskiego w 1628 r., Rzym zatwierdził w 1642.

Bractwo to otrzymało dawną kaplicę Zwiastowania, przemianowaną potem na

kaplicę szkaplerzną. Przybywały potem bractwa krawców, rzeźników,

garncarzy , od 1818 r. – bractwo Przemienienia Pańskiego i ponoć inne.

Adam Jarzębski, budowniczy królewski, autor wierszowanego

„Gościńca abo krótkiego opisania Warszawy”, tak opisuje kościół Panny Maryi

w 1643 r.:

Kościół ten najprzedniejszy

U nas i naozdobniejszy.

Z dawnych czasów w Nowym Mieście

Z rynku masz do niego weście;

Dziatki chrzczą, ślub odprawują,

Panu Bogu się sprawują.

W tym kościele są organy,

Chór z gankami bez nagany.

Ołtarze nowe, kaplica;

Przy niej wieża (w bok ulica),

Na niej zegar, dość wysoka

W oczach ludzkich i szeroka.

Podczas najazdu szwedzkiego kościół uległ losowi Warszawy i całej

niemal Polski: zostały zgliszcza murów. Dach spalony, wnętrze zniszczone i

rozgrabione. Gdy nastał pokój, parafianie choć sami zubożali – jęli dźwigać

swoją świątynię. Ofiarnością odznaczyli się specjalnie radny Mikołaj Baryczka

i burmistrz Nowego Miasta –Stanisław Wójtowicz. Odbudowę zakończono

jednak dopiero za panowania Jana Sobieskiego. Kościół nie powrócił już nigdy

do pierwotnej świetności, choć otrzymał ołtarze z drzewa, wykonane piękną

robotą snycerską.

Ofiarność parafian nie ustawała. W początkach XVIII w. na przykład

Tomasz Hryniewiecki oraz Marianna Pietrzykowska, wdowa po kupcu

Albercie, założyli dwie fundacje (altarie) przy ołtarzu Wniebowzięcia

NMPanny. Hryniewiecki zachował do śmierci patronat nad tą nową prebendą, a

potem zdał na bractwo garncarzy, założycieli ołtarza Wniebowzięcia.

Z fundacji Głobockiego pobudowano kaplice Zwiastowania i św.

Barbary.

W późniejszych czasach nie dano spokoju szacownym murom

kościelnym. Zamiast konserwować je w pierwotnej formie, ludzie na pewno

dobrej woli, ale nie dość kompetentni – zaczęli się nad nimi znęcać,

wprowadzając innowacje według własnych gustów. Tak więc gotyckie surowe

mury zarówno kościoła, jak i wieży, zostały w 1781 r. otynkowane z zewnątrz.

Nowej rekonstrukcji z funduszów społecznych podjęto się w latach

1829-1836 oraz 1840-1841. Odnowiono kaplicę Matki Boskiej Bolesnej według

projektu architekta Kropiwnickiego, postawiono nową kruchtę i ocalono od

upadku wieżę. W roku 1829 przerobiono organy, a w 1830 – odbudowano

kaplicę NMPanny Szkaplerznej.

Sobieszczański opisuje [7] (połowa XIX w.), że po odnowieniu kościoła

wszystko było nowe, odświeżone, schludne, przypominało prowincjonalny

kościółek, czym także od innych w stolicy się różnił. Były wówczas kaplice:

NMPanny Szkaplerznej, św. Barbary i Ciemna (prawdopodobnie w wieży –

pogrzebowa, zresztą każdy historyk podaje inne nazwy kaplic), nie

odznaczające się niczym pod względem sztuki. Kościół miał osiem ołtarzy.

Posąg św. Piotra i św. Pawła, naturalnej wielkości, pochodziły z dawnego

kościoła św. Benona. Dotrwały do Powstania warszawskiego.

Wspomniany już architekt Kropiwnicki w roku 1853 usiłował nadać

wnętrzu kościoła formy gotyku angielskiego (tak bardzo obcego w Polsce!). W

1883 r. architekt Zygadlewicz zatracił resztę oryginalnych wartości

architektonicznych przerabiając gotycki wątek murów zewnętrznych [5].

Na początku naszego stulecia w 1903 r. ufundowano nowy wielki

ołtarz, który do dziś się dochował. Ustawiono go zamiast dawnego, który wraz

z tryptykiem znajdującym się nad nim został rzekomo sprzedany do Francji.

W latach 1906-1915 cały zespół architektów (Dziekoński, Szyller,

Wojciechowski, Wiśniowski, Kozłowski) usiłował dokonać pseudohistorycznej

rekonstrukcji kościoła. Dopiero w 1936 r. podjęto próbę przywrócenia

prawdziwie historycznej formy kościoła, w którym nie było już jednak żadnych

pamiątek średniowiecznych. Zarówno piękne kraty (ślusarszczyzna), obraz

Zwiastowania i freski pochodziły z XVIII w.3

Zrekonstruowano wówczas więżę przywracając jej wątek gotycki.

3 Na Kracie przy kaplicy widnieje rok 1850.

Cmentarz kościelny

Kościół otacza cmentarz grzebalny, na którym chowano zmarłych

zwłaszcza podczas tak często nawiedzających Warszawę epidemii „morowego

powietrza” [13]. Podczas robót ziemnych za kościołem przy ostatniej

odbudowie po zniszczeniach wojennych i powstańczych odkopano moc kości

ludzkich, a na pewnej głębokości – szczątki trumny z dobrze zachowanymi

zwłokami. Znalezisko to zostało zabrane przez archeologów do badań

naukowych4. Pod nawą boczną kościoła są rzekomo zamurowane grobowce.

Za czasów Jarzemskiego wznosiła się na cmentarzu Męka Pańska. Od

1872 r. widnieje przed kościołem posąg NMPanny Łaskawej, dłuta rzeźbiarza

Sikorskiego z fundacji robotników okolicznych fabryk metalurgicznych.

Duchowieństwo

Kościół Nawiedzenia NMPanny miał – jak to zwykle bywa w dziejach –

swoje złote lata i smutne upadki. Wiązały się one nie tylko z okresami

burzliwych wojen, ale też z ludźmi, którym powierzono pieczę nad tym Domem

Bożym.

W pierwszych czasach Książęta Mazowieccy – będąc założycielami i

opiekunami kościoła – sami wyznaczali plebanów. Zwyczaj ten przetrwał do

Zygmunta Augusta, który prawdopodobnie pod naciskiem kapituły kolegiaty

św. Jana przyłączył parafię nowomiejską i wcielił ze wszystkimi nadaniami do

funduszów kolegiaty. Potwierdził to biskup poznański Jędrzej Czarnkowski dn.

23 lutego 1562 r. Księża od św. Jana odprawiali nabożeństwa i spełniali

obowiązki duchowne w naszym kościele. Jednak dla mieszkańców Nowego

Miasta wynikały z tego powodu liczne trudności, wobec czego po przeszło 40

4 Informacje uzyskane od parafian.

latach dnia 30.IV. 1608 r. Jędrzej Opaliński, biskup poznański, odłączył na

nowo parafię Nawiedzenia NMPanny od kolegiaty przywracając jej

samodzielność i zatwierdzając wszystkie dawne prawa oraz parafialne

fundusze. Tylko jeden folwark oddał kolegiacie św. Jana. Wyznaczył stałego

proboszcza mieszkającego przy kościele.

Dobroczyńcy parafii uposażyli wówczas licznych wikariuszy

„mansjonarzy” i „altarzystów”. Powiększyła się więc znacznie liczba

duchowieństwa, bo potrzeby wiernych wciąż wzrastały. Bartoszewicz podaje

[1], że dla zaspokojenia tych potrzeb w dalszej części Nowego Miasta

zbudowano filię – mały kościółek św. Krzyża. Według katalogu Muzeum

Historycznego w Warszawie, opracowanego przez Krystynę Wardzińską5 na

rysunku E. J. Dahlbergha z połowy XVII w. zaznaczone jest miejsce koło

samotnego krzyża na cmentarzu dla zapowietrzonych i skazańców, gdzie

znajdowała się mała kapliczka, późniejszy kościółek „św. Krzyża w Polu”. W

tym czasie – poza starożytnym kościołem św. Jerzego – istniały już kościoły

zakonne6, a mianowicie: w 1603 r. powstał kościół OO Dominikanów –

pierwszy kościół na świecie pod wezwaniem św. Jacka; w 1626 r. – OO.

Franciszkanów, pod wezwaniem św. Franciszka Serafickiego; w 1687 r. –

Panien Sakramentek, pod wezwaniem św. Kazimierza; w 1728 r. – rozpoczęto

budowę kościoła OO. Bonifratrów, pod wezwaniem św. Jana Bożego. Ostatni

kościół na terenie parafii Nowego Miasta powstał w 1787 r. pod wezwaniem

św. Benona. I ten kościółek chyba przyniósł całemu miastu największą chlubę

w osobie św. Klemensa Hofbauera, zwanego Dworzaczkiem, ogłoszonego

patronem Warszawy.

Wierni z Nowego Miasta mieli więc już bogatą posługę duchowną.

Ponieważ jednak ta dzielnica warszawska od pierwocin swego istnienia

5 K. Wardzińska. Dawne widoki Warszawy. Warszawa 1958. Centrala Wydawnicza Druków. 6 Nie znając granic ówczesnej parafii, wymieniamy tu tylko te kościoły, które znajdują się w obrębie obecnej parafii.

gromadziła licznych rzemieślników, a wśród nich wielu Niemców – jeden z

księży w kościele parafialnym głosił dla nich kazania w języku niemieckim.

Po skończonej odbudowie kościoła wskutek zniszczeń w czasie wojny

ze Szwedami – już za czasów Saskich – kościół był oparkaniony i otoczony

domami przeznaczonymi dla duchowieństwa. Z tego widać, że duchowieństwo

było liczne i dobrze mu się działo. Niestety, dobrobyt, a zapewne i ogólne

obniżenie obyczajów w tych smutnych dla Polski czasach, źle się odbiło na

obyczajach kapłanów.

Wobec nieładu, który zapanował wówczas w parafii, już za panowania

Stanisława Augusta, kanclerz biskup Okęcki zniósł mansjonarzy, fundusze ich

wcielił do ogólnych dochodów probostwa. Napisał dla duchowieństwa

parafialnego nową ordynację. Pozostawił tylko proboszcza i trzech

wikariuszów.

W tym też smutnym czasie podupadło bractwo Szkaplerza św. Od 1793

r. przestało obierać swych urzędników, zmartwychwstało dopiero w 1802 r. [1].

Raz jeszcze, na początku XIX w., został zagrożony byt parafii. Pomimo

reformy biskupa Okęckiego znów obyczaje duchowieństwa uległy zepsuciu, a

zaniedbywanie obowiązków doprowadziło do wielkiego wyniszczenia gmachu

kościoła. Tym razem rząd Królestwa projektował znieść zupełnie kościół, a

przenieść parafię do kościoła OO. Franciszkanów. Przywiązanie parafian, a

potem głos znawców starożytnych murów uratowały świątynię.

Za Bartoszewiczem [1] podajmy tu częściową listę proboszczów

parafialnych:

Marcin Oborski (1562)

Stanisław Wilczek

Stanisław Mróz (zm. 26.XII.1622)

Jakób Sierputowski (od maja 1623)

Maciej Jagodowicz (nagrobek w kościele – ur. 1602, zm. 11.VIII.1666)

Jan Józef Piaskowski (za czasów Szwedzkich, występuje jeszcze w 1709)

Mikołaj Maciej Zachniewicz (nagrobek w kościele, zm. 1734)

Stanisław Józef Jazwiecki (występuje w 1734 i 1758)

Jan Maranowicz (od 1759, ur. 1719, zm. 1779)

Antoni Kazimierz Szydłowski (od 26.VIII.1779, ur. 13.XI.1737, zm. 1820)

Antoni Pobóg Malinowski (wyświęcony na biskupa 22.XII.1782 w kościele

OO. Dominikanów, sławny kaznodzieja, umarł za czasów Królestwa)

Piotr Gniewczyński (powołany na koadiutora proboszcza 24.III.1796, usunięty

w 1822, umarł w nędzy w Wilnie)

Tomasz Bodeński (od 1822, zm.. 30.VI.1828)

Antoni Kotowski (ur. 10.I.1784, zm. 24.VI.1845, mianowany sufraganem

Łowickim 10.V.1842)

Michał Toczyski (od 1845, ur. 2.2.X.1782, zm. 16.VI.1849 na cholerę)

Antoni Białobrzeski (od 1849)

Instytucje dobroczynne

Zgodnie z cytowanymi powyżej słowami Sienkiewicza księżna Anna

Mazowiecka rzeczywiście starała się na swoją miarę dorównać w cnotach

chrześcijańskich zmarłej królowej Jadwidze. Znajdujemy bowiem w opisach

parafii wzmiankę o istniejącej szkółce przykościelnej, którą dozorowali

plebani naznaczeni przez książąt [1], ale przede wszystkim mamy obszerny

opis Weinerta [12] o utrzymywanym przez parafię szpitalu pod wezwaniem

Panny Maryi, czyli schronisku dla starców „bez żadnej choroby ciała w wieku

niemocy zostających”.

Powstało to schronisko z jałmużny uzbieranej w przedsionku kościoła i

Wejnert sugeruje, że zaraz po erekcji parafii. Pierwsza oficjalna wiadomość o

tym szpitalu-schronisku figuruje w dokumencie-przywileju, wydanym w roku

1538 przez Zygmunta I. W dokumencie tym są wymienieni szczególni

dobroczyńcy instytucji: Marcin Czyszkowski vel Ciskowski, Marcin Borucki,

kanonik warszawski i fizyk królewski, Stanisław Zoch, który zapisał swój

dom przy kościele, potem objęty cmentarzem. Za Zygmunta III

dobroczyńcami zakładu byli piwowar Jerzy Skorupski z żoną Małgorzatą.

W roku 1821 szpital Panny Maryi rzekomo wcielono do szpitala św.

Ducha, wiemy jednak, że przy parafii do Powstania Warszawskiego istniał

przytułek dla ludzi starych. W dwudziestoleciu międzywojennym nie był

finansowany przez parafię, gdyż był przejęty przez miasto7. Prowadziły go

ostatnio siostry Rodziny Maryi.

Według Podlewskiego [6] ponad 700 staruszek przebywało w nim, gdy

Niemcy kazali – już po opuszczeniu Starówki przez oddziały powstańcze –

wyjść im ze swego schroniska. Niewiele jednak miało dość sił, by stawić się

na ten rozkaz. Tę nieliczną grupkę Niemcy zawlekli w okolice fortów

Żoliborza czy też na Powązki i tam pomordowali. Resztę żywcem spalili

oblawszy benzyną ich posłania. Według relacji świadków, którzy pierwsi

dotarli na Nowe Miasto w pierwszych miesiącach 1945 r., we wszystkich

ruinach izb, wannach leżały zwłoki pomordowanych pensjonariuszek.

Powstanie Warszawskie

Nową, największą tragedię wraz z całą Warszawą, a przede wszystkim

ze Starówką, przeżył nasz kościół podczas Powstania Warszawskiego.

Najświętsza Maryja Panna w swojej świątyni, tak jak i inne kościoły na

Starym i Nowym Mieście, przygarnęła niezliczony tłum swych

wystraszonych, często już bezdomnych parafian. Czuli się oni najbezpieczniej

7 Od roku 1917 kierownikiem schroniska był Władysław Serafinowicz, ojciec Leszka Serafinowicza (Jana Lechonia) – Jan Lechoń. Poezje. Czytelnik 1957 – Wstęp Mariana Toporowskiego.

w domu swej Matki. Grube mury świątyni i obszerne podziemia wydawały się

pewnym schronem.

Kościół nasz był jedną z najdalej wysuniętych redut powstańczych w tej

dzielnicy. Terenu, ciągnącego się skarpą wzdłuż ulicy Starej, koło kościoła i

wzdłuż ulicy kościelnej, bronił ppor. Rawicz z 15 kompanii batalionu

Wojskowej Służby Ochrony Powstania [6]. Po zajęciu Państwowej Wytwórni

Papierów Wartościowych Niemcy atakowali nasze oddziały od strony

barykady między ulicą Przyrynek a kościołem. Powstańcy byli zmuszeni

wycofać się z kościoła dając wstęp wrogowi. Już wówczas zginęło w kościele

moc ludzi od granatów rzucanych przez Niemców przez okna kościoła i

wejścia do podziemi.

Na kilka dni przed tym kapelan wojsk powstańczych o. Paweł (O.

Józef Warszawski T.J.) wygłosił kazanie w sali Komendy Głównej na

ul. Barokowej, którego ustępy za Podlewskim [6] przytaczamy „...Hitler

jest antychrystem. „Hitler gegen Christus” nosi tytuł jedna z książek,

wydanych przez brunatną partię. W cały ich morderczy szał i wir – my

wstawieni. My – walcząca Warszawa. My, jedyny zastęp tych, którzy

Boga znak zatknęli na swych sztandarach. My – maleńka wyspa pośród

szalejących mórz i piekielnych mocy... Sprawa nasza – sprawą Boga! A

przeciw na zastępy antychrysta... Dlatego walka nie może być

przegrana. Bóg przegrać żadnej walki nigdy i z nikim nie może...”

W Świątyni Najświętszej Maryi Panny znaleźli się ludzie z

szeregów tego – jak nazwał kaznodzieja – antychrysta. Ludzie też

przyjęci za dzieci przez Maryję pod krzyżem konającego Chrystusa. Nie

był to powrót synów marnotrawnych do Matki. Ale Matka niewątpliwie

i na nich spojrzała jak na swoje dzieci. A my wtedy, w wirze walki, gdy

nam mordowali niewinne dzieci i niedołężnych rodziców, gdy nasi

bliscy padali w szeregach walczących, nie potrafiliśmy spojrzeć na nich

jak na swoich braci. Nienawiść przesłoniła oczy bielmem po jednej i

drugiej stronie...

Powstańcy na drugi dzień odbili kościół, który jednak w ostatnich

dniach walk na Starówce znów dostał się w ręce wroga {11}. Stąd Niemcy

atakowali oddziały powstańcze znajdujące się w kościele Sióstr Sakramentek.

Wkrótce jednak obydwa kościoły padły w gruzy.

Runęły mury kościoła i część wieży. Bomby przepiły sklepienie. Kilka

tysięcy ludzi zgromadzonych w podziemiach obu tych świątyń znalazło

śmierć. W kościele SS. Sakramentek zginęło 35 sióstr i czterech kapłanów,

między nimi proboszcz kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – ks.

prof. Józef Archutowski.

Wieść o zburzeniu najstarszego kościoła maryjnego rozniosła się

tragicznym echem po całej walczącej jeszcze Warszawie. Cytujemy słowa

Wołoszyńskiego [13]; „Jedną z najtragiczniejszych wieści była plotka, która

dotarła do naszego odcinka bojowego przy ulicy Brackiej, że właśnie został

„trafiony” kościółek Maryi Panny na Nowym Mieście. Nie przypuszczałem do

tej chwili, jest dla starych szarych warszawiaków jednym z najświętszych.

Zdziwiony byłem, że ta wieść przygnębiła ów szary tłum więcej niż upadek

Katedry Świętojańskiej. Odkrywało się w tych dwóch miesiącach więcej

prawd o starej i najstarszej Warszawie niż w ciągu dwóch dziesiątków lat”.

Praca wydana pod redakcją Władysława Tomkiewicza [9] wymienia

następujące straty w naszym kościele: „W nawach bocznych kilka ołtarzy z

XVII i XVIII w. o skromnym na ogół charakterze, oraz dwa ciekawe

rokokowe w kaplicach Zwiastowania Najświętszej Marii Panny i św. Barbary.

W pierwszej, w której był on ozdobiony bogatą dekoracją rzeźbiarską,

przepadły piękne obrazy Zwiastowania i Matki Boskiej z XVII w., w drugiej

freski z XVIII w. ze scenami Trójcy św. i Adoracji Matki Boskiej. Ozdobne

kraty, ujmujące wejście do kaplicy, ocalały, jak również część nagrobków.

Los naczyń i parametrów kościelnych nieznany. Przybliżony szacunek strat –

100% ołtarzy8, 80% rzeźb, 100% obrazów, 100% naczyń i tkanin (200 000

zł)”9.

Okres powojenny

Po opuszczeniu Warszawy przez Niemców w 1945 r. zabezpieczono mur

kościoła od dalszego zniszczenia. Wówczas to Biuro Odbudowy Stolicy

(BOS) częściowo, prowizorycznie podciągnęło mury, pokryło je dachem i

również częściowo odbudowało wieżę.

Do września 1949 r. kościół był jednak nieczynny i wejście do niego

było zabite deskami. Nadzór nad ruinami miał ks. prałat Michał Kliszko, który

też administrował parafią.

Na pierwszego proboszcza został powołany ks. Stefan Kowalczyk

(późniejszy dziekan), kapelan wojsk polskich w randze pułkownika, który

pełnił na początku wojny funkcje zastępcze po opuszczeniu Polski przez

biskupa Gawlinę. Wprowadził go uroczyście do kościoła w dniu 8 września

1949 r. ksiądz dziekan Murawski, proboszcz kościoła św. Wojciecha na Woli.

Wydawało się, że nowy proboszcz bierze na siebie ciężar nadludzki. Jak

zabrać się do odbudowy kościoła bez pieniędzy, jak zorganizować życie

parafialne wśród ruin całej dzielnicy? Jak trafić do parafian wynędzniałych,

gnieżdżących się gdzie niegdzie w rozwalonych domach, lub rekrutujących się

wśród ludzi nie związanych z tradycją kościoła?

Jednak wola odbudowy Stolicy była tak silna wśród warszawiaków,

którzy powrócili do zgliszcz swego miasta, że i ofiarność była niemal

8 Ołtarz wielki ocalał i po renowacji jest ustawiony na swoim miejscu. Niestety pochodzi on z czasów przebudowy naszego kościoła na początku naszego stulecia i tak jak ambona oraz grupa rzeź już wspomnianych, jest niedopasowany do gotyckich murów świątyni. 9 W rzeczywistości straty – jeśli w ogóle można je przeliczyć na pieniądze – wynoszą bez porównania więcej.

spontaniczna. Dźwigała się z ruin cała Warszawa, zaczynała się dźwigać

również Starówka. Trzeba było więc odbudować i najstarszy kościół

Najświętszej Maryi Panny. Znaleźli się warszawiacy, którzy przyszli z

pomocą niestrudzonemu w pracy proboszczowi. Ich ofiary miały nieraz

charakter wdowiego grosza.

Zgodnie z założeniem z 1936 r. przystąpiono do odtworzenia gotyckich

form kościoła z XV wieku z zachowaniem barokowych kaplic. Projekt

odbudowy opracowała architekt Halina Kosmólska, a wykonała głównie

architekt Beata Trylińska.

Cegłę sprowadzono z Grudziądza. Niestety, drewno użyte przez BOS w

pierwszej fazie odbudowy na belki nad sklepieniem prezbiterium okazało się

mokre i wkrótce wdał się grzyb, co zmusiło do trudnego i kosztownego

przerabiania belkowania. Sklepienie nad prezbiterium zostało wykonane

dzięki ofiarności robotników odbudowujących katedrę św. Jana, którzy po

zakończeniu swej dniówki przychodzili na naszą budowę i pracowali

wieczorami od 16 do 20. Mury kościoła zostały w wielu miejscach spięte

ankrami, filary w nawach – wzmocnione żelazobetonem.

Z początku ks. Stefan Kowalczyk pracował w parafii zupełnie sam. W

związku jednak z dodatkowymi obowiązkami, które musiał objąć, gdy został

dziekanem (rok 1952 lub 1953), nie mógł bez pomocy podołać administracją

kościoła. Pierwszym wikariuszem był ks. Preizner, ale pracował w parafii

krótko. Po jego ustąpieniu pomocnikami byli Bonifratrzy (ks. Kloc i jeden z

braci), którym w zamian za pełnione obowiązki w parafii ksiądz proboszcz

pomógł w rozpoczęciu odbudowy kościoła św. Jana Bożego, częściowo ją

finansując.

Kolejnymi wikariuszami przy księdzu dziekanie byli ks. Henryk

Miastowski, ks. Jan Kryszewski i ks. Tadeusz Derulski.

Warunki mieszkaniowe księży z początku były niesłychanie

prymitywne. Ksiądz dziekan jakiś czas mieszkał przy Prokatedrze, którą

również odbudowywał (blachę miedzianą na jej pokrycie otrzymał za

interwencją ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta). Pierwsze izby

przystosowane do zamieszkania mieściły się w wieży (bez dziennego świątła)

i nad zakrystią (przerobione z dawnej reprezentacyjnej zakrystii). Początek był

bez wody, kanalizacji, opału...

Po uskutecznionych pierwszych, najważniejszych robotach w kościele,

które umożliwiły sprawowanie służby Bożej, przystąpiono do budowy

plebani, która powstała z ruin jednego z budynków przytułku.

Jednocześnie ksiądz dziekan zabiegał o wystrój wnętrza kościoła.

Należało poddać renowacji zarówno wielki ołtarz, jak i zniszczone grupy

figuralne. Figura św. Antoniego (odlew gipsowy nie mający wartości

artystycznej) bardzo zniszczona, została całkowicie odnowiona ze względu na

przywiązanie do niej starych parafian. Na cmentarzu kościelnym odnowiono

figurę Matki Boskiej – Dzieciątku dorobiono brakującą główkę.

Ambona jest darem przedwojennego wikariusza naszej parafii – ks.

Józefa Zółtka, proboszcza parafii Belsk w Grójeckim.

W tym czasie Ksiądz Prymas sprowadzał z Ziem Zachodnich obrazy do

katedry, z których ksiądz dziekan otrzymał dwa, przedstawiające Nawiedzenie

i Zaślubiny NMPanny. Obraz Nawiedzenia umieszczono nad wielkim

ołtarzem do czasu wyremontowania grupy przedstawiającej Nawiedzenie, w

której była odtrącona głowa i ręka Maryi (wyremontowano za proboszcza ks.

Prof. Antoniego Kwiecińskiego).

W nawie prawej stoi ołtarzyk Matki Bożej Ostrobramskiej, a z tym

ołtarzykiem związane jest zdarzenie o charakterze współczesnej legendy. Otóż

pewnemu pielęgniarzowi imieniem Jasio, który zapewne wskutek przeżyć

wojennych podlegał jakimś zaburzeniom psychicznym, przyśniło się pewnej

nocy, że w jednej z bram domu na ul. Marszałkowskiej (prawdopodobnie pod

nr 13) między Placem Unii Lubelskiej a Placem Zbawiciela, znalazł Jezuska z

okaleczonymi nóżkami. Wziął Jezuska na ręce, postanowił leczyć, masować

chore nóżki, zanieść do szpitala. Sam się jednak skończył, ale Jasio

pozostawał wciąż pod jego wrażeniem. Za namową swej matki poszedł do

zburzonego domu na ul. Marszałkowskiej i w ruinach bramy zobaczył, że

wśród gruzów stoi ocalały ołtarzyk Matki Boskiej Ostrobramskiej, ustawiony

tam – jak w większości warszawskich domów – podczas oblężenia Warszawy,

lub potem podczas oblężenia Warszawy, lub potem podczas okupacji

niemieckiej.

Gdy ksiądz proboszcz Kowalczyk dowiedział się o tym, udał się do ks.

Biskupa Wacława Majewskiego, gdyż dom ó mieścił się na terenie jego

parafii, otrzymał pozwolenie i zabrał ten ołtarzyk do kościoła.

Prace ponad siły ludzkie i ciągłe braki pieniężne wyczerpały wkrótce

organizm księdza proboszcza. Zmarł w już odbudowanej plebani dnia

16.VI.1957 r. Wikariuszem był wówczas ks. Tadeusz Derulski.

Drugim powojennym proboszczem był przez dziesięć lat ksiądz kanonik

prof. Antoni Kwieciński, który usiłował przede wszystkim odnowić dawne

tradycje życia parafialnego. Miedzy innymi pracował nad wskrzeszaniem jak

najgorętszego nabożeństwa do Matki Bożej Szkaplerznej, gromadząc czcicieli

Szkaplerza św. Przed odpustem w dniu 16 lipca. Nowenna przed świętem

Matki Boskiej Szkaplerznej – zgodnie z dawną tradycją kościoła – została

wprowadzona przez obecnego proboszcza – ks. Kanonika Bolesława

Karczmarskiego.

Wikariuszami po ks. Derulskim byli kolejno: ks. Wypych, ks. Tadeusz

Baczyk, ks. Roman Indrzejczyk i ks. Witold Fultyn.

Od listopada 1966 r. proboszczem jest ks. kanonik Bolesław

Karczmarski, wikariuszem i katechetą nadal ks. W. Fultyn.

Już za czasów tego trzeciego powojennego proboszcza odbudowano w

1967 r. ogrodzenie kościoła, potem uporządkowano cały teren cmentarny i

wyremontowano absydę. Kolejno prowadzone są niezbędne roboty we

wnętrzu kościoła, a mianowicie oczyszczono cegłę gotycką w nawach,

wstawiono oszklone drzwi w przedsionku itp. Kościół zradiofonizowano.

Obecnie odbudowuje się zabytkową zakrystię.

Daleko jeszcze do ostatecznego wykończenia wnętrza kościoła. Ale

Najświętsza Maryja Panna przywykła do swego ubożuchnego Domku

Nazaretańskiego. Ona zna ludzi i wie, że to oni pragną otoczyć Boga w

świątyni jak największym przepychem, ale Bogu Ojcu wystarczało, gdy Lud

Wybrany w namiocie oddawał Mu chwała, a Syn Boży, żyjąc wśród ludzi, nie

miał gdzie położyć swej głowy. Maryja wie, że zgodnie z ludzkimi

skłonnościami będzie jej stara świątynia w Warszawie coraz piękniejsza, ale

przede wszystkim czeka byśmy wszyscy wspólnym wysiłkiem budowali

Królestwo Boże w duszach ludzkich , a zgodnie z intencją fundatorów

kościoła, pragnie by stąd promieniowano na całe miasto, na cały kraj i poza

kraj Najświętsze Macierzyństwo.

LIERATURA

[1] J. Bartoszewicz. Kościoły Warszawskie rzymsko-katolickie opisane pod

względem historycznym. Warszawa 1855 Druk S. Olgenbranda.

[2] B. Chlebowski. Warszawa za książąt Mazowieckich. Warszawa 1911 Tow.

Miłośników Historii.

[3] W. Gomulicki. Opowiadania o Starej Warszawie. Warszawa 1900; seria II

Warszawa 1908 Biblioteka Dzieł Wyborowych.

[4] W. Gomulicki. Warszawa dawna i jej pamiątki. Przewodnik historyczny-

pamiątkowy. Warszawa 1916 Spółka Drukarzy.

[5] Kościoły Warszawy w odbudowie. Warszawa 1956. Rada

Archidiecezjalna Odbudowy Kościołów Warszawy.

[6] S. Podlewski. Przemarsz przez piekło. Warszawa 1957 PAX.

[7] F.M. Sobieszczański. Warszawa. Wybór publikacji. Warszawa 1967 PIW.

[8] J. Stabińska. Królowa Jadwiga. 1969 Znak.

[9] Straty kulturalne Warszawy. Praca zbiorowa pod red. W. Tomkiewicza.

Warszawa 1848 Min. Kultury i Sztuki.

[10] J. Szajnocha. Jadwiga i Jagiełło. Warszawa 1969 PIW.

[11] S. Tworkowski. Pan Jezus ze Świętojańskiej Katedry. Nowele –

opowiadania – obrazki. Na prawach rękopisu.

[12] A. Weinert. Starożytności Warszawskie. Warszawa 1848. J. Unger.

[13] J. Wołoszynowski. Cóż to za nieznajome miasto? Warszawa 1963

Czytelnik.

Uwaga: Przy opracowywaniu dwóch ostatnich rozdziałów skorzystano z

ustnych relacji świadków.