44

Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Kiedy obejmował FC Barcelonę, był czwartym najgorzej opłacanym trenerem w lidze. Słaby początek wcale nie zapowiadał tego, co miało nadejść: że wkrótce stworzy najlepszą drużynę w historii futbolu. Guillem Balagué dotarł do najgłębszych zakamarków jego umysłu i pilnie strzeżonych tajemnic szatni Camp Nou. Wszystko po to, by wyjaśnić jego trenerski fenomen. Messi przemieniony w potwora. Kulisy konfliktów z Eto’o, Ibrą i Bojanem. Zapis przedmeczowych odpraw i mów motywacyjnych. Relacje Iniesty, Xaviego, Piqué i wielu, wielu innych…

Citation preview

Page 1: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 2: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 3: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

SZTUKA ZWYCIĘŻANIA

PEPGUARD I O L A

Page 4: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 5: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

G U I L L E M B A L A G U É

SZTUKA ZWYCIĘŻANIA

Kraków 2015

tłumaczenie :Piotr Czernicki-Sochal

PEPGUARD I O L A

Page 6: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

PeP Guardiola another Way of WinninG

Copyright © Guillem Balague 2012First published in Great Britain in 2012 by Orion Books

An imprint of the Orion Publishing Group LtdCopyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2015

Copyright © for the Polish translation Piotr Czernicki-Sochal 2015

Redakcja i korekta – Grzegorz Krzymianowski, Michał Wachuła Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.plFotografia na I stronie okładki – Shaun Botterill / Getty Images

Fotografia na IV stronie okładki – Laurence Griffiths / Getty Images

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w

jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani

odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2015ISBN: 978-83-7924-175-0

NASZA KSIĘGARNIA www.labotiga.pl

www.wydawnictwosqn.pl

DYSKUTUJ O KSIĄŻCE /WydawnictwoSQN

/WydawnictwoSQN

/SQNPublishing/

/

/

N

Szukaj naszych książek również w formie

elektronicznej

k eej

Wspieramy środowisko! Książka została wydrukowana na papierze wyprodukowanym zgodnie z zasadami zrównoważonej gospodarki leśnej.

Page 7: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Dla mojego brata Gustava (culé),mojej siostry Yolandy (nowo narodzonej culé),Luísa Miguela Garcii (który nigdy nie będzie culé)i Brenta Wilksa (który nieustannie przypomina nam,że futbol nie jest sprawą życia i śmierci)

Page 8: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 9: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

9

sir Alex Ferguson

WSTĘP

Nie udało mi się kupić Pepa Guardioli, kiedy wiele lat temu zrozumiał, że jego kariera piłkarska w Barcelonie dobiega końca.

Nie było, co prawda, żadnego widocznego powodu, dla którego miał-by opuścić swój klub, ale mimo to prowadziliśmy rozmowy z  Guardiolą i uważałem, że mam spore szanse, żeby go dostać. Może wybrałem zły mo-ment. To był interesujący pomysł, ponieważ Pep był tego rodzaju piłkarzem, w  którego przeistoczył się Paul Scholes: był kapitanem, liderem i  rozgry-wającym w niewiarygodnym Dream Teamie Johana Cruyffa. Wyróżniał się spokojem, umiejętnością operowania piłką i dyktowania tempa gry, dzięki czemu stał się jednym z najwspanialszych piłkarzy swojej generacji. Takich właśnie cech poszukiwałem. Ostatecznie zdecydowałem się na Juana Seba-stiána Veróna. Czasami, patrząc w przeszłość na naprawdę topowego zawod-nika, pytasz się: „Ciekawe, jak by to było, gdyby przyszedł do United?”. Tak jest w przypadku Pepa Guardioli.

Potrafię zrozumieć sytuację Pepa jako piłkarza. Kiedy jesteś w  takim klubie, jak Barcelona, chciałbyś zostać w nim na zawsze. Dlatego kiedy się z nim skontaktowaliśmy, prawdopodobnie wciąż uważał, że ma przed sobą przyszłość w Barsie, mimo że ostatecznie odszedł z klubu jeszcze w tym sa-mym sezonie. To wielka szkoda, ponieważ w futbolu nic nie trwa wiecznie: masz coraz więcej lat i czas ucieka aż do dnia, w którym ty i twój klub mu-sicie się rozejść. Wtedy wydawało mi się, że oferujemy Pepowi rozwiązanie, inną ścieżkę kariery, ale to nie podziałało. Przypomina mi się Gary Neville. Ponieważ był w Manchesterze United, odkąd skończył 12 lat, stał się prak-tycznie członkiem rodziny. Był jak syn, ktoś, na kogo liczysz i komu ufasz,

Page 10: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

10

był częścią zespołu. Ale przychodzi taki dzień, kiedy to wszystko się kończy. W przypadku Pepa uświadomienie sobie, że nadchodzą zmiany, musiało być bardzo trudne. Potrafię zrozumieć jego wątpliwości, odwlekanie decyzji, ale dotarliśmy do punktu, w którym nie mogliśmy już dłużej czekać i musieli-śmy poszukać gdzie indziej, a ta okazja minęła.

Tym, co dostrzegłem w Guardioli, co odgrywa kluczową rolę w jego nie-samowitych sukcesach w roli trenera, jest pokora. Nigdy nie próbował się puszyć, zawsze był pełen szacunku – a to jest bardzo ważne, dobrze jest mieć te cechy. Patrząc w przeszłość, wyraźnie widać, że był skromny przez całą karierę. Nigdy nie był typem piłkarza, który pcha się na pierwsze strony gazet. Miał własny styl gry w piłkę. Nie był wyjątkowo szybki, ale mimo to był fantastycznym, opanowanym piłkarzem. Jako trener jest bardzo zdyscy-plinowany, ma jasną wizję gry swojego zespołu, ale niezależnie od tego, czy wygrywa, czy przegrywa, zawsze jest tym samym, eleganckim i skromnym człowiekiem. Szczerze mówiąc, dobrze jest mieć kogoś takiego w  tym za-wodzie.

Jednakże wygląda na to, że dotarł do punktu w swojej karierze szkole-niowej, w którym zdawał sobie sprawę z wagi własnej pracy w Barcelonie i doświadczał związanych z tym nacisków. Jestem pewien, że siedział i zasta-nawiał się: „Jak długo to jeszcze potrwa? Czy będę potrafił stworzyć kolejną mistrzowską drużynę? Czy będę potrafił stworzyć nową drużynę, która wy-gra Ligę Mistrzów? Czy potrafię udźwignąć tyle sukcesów?”.

Gdybym zdążył doradzić Pepowi, powiedziałbym, żeby się tym nie przej-mował, ponieważ niepowodzenie w Lidze Mistrzów nie podważa kompe-tencji ani jego, ani zespołu. Rozumiem jednak, skąd bierze się presja. Za każdym razem, kiedy grała drużyna Guardioli, oczekiwania były niezwykle wysokie, wszyscy chcieli ją pokonać. Myślę, że pod tym względem znaj-dował się w dobrym położeniu, ponieważ jedyną rzeczą, o jaką musiał się martwić, by powstrzymać rywala, było rozpracowanie jego obrony.

Myślę, że chodzi o to, by nie patrzeć za siebie, by iść do przodu. Jak? Może trzeba bardziej kontrolować piłkarzy albo wymyślić nową taktykę, bo rywale zaczęli radzić sobie ze stylem gry Barçy. Może to kwestia moty-wacji zawodników. Z  moich doświadczeń wynika, że człowiek zazwyczaj

Page 11: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

11

chce robić wszystko w najprostszy sposób. Znam na przykład ludzi, którzy przechodzili na emeryturę w wieku 50 lat – nie pytajcie dlaczego! Tak więc większość ludzi jest napędzanych inaczej niż takie jednostki, jak Scholes, Giggs, Xavi, Messi i Puyol, którzy w moim przekonaniu są wyjątkowi i nie mają problemów z motywacją, ponieważ honor jest dla nich najważniejszy. Jestem pewien, że skład Pepa był pełen piłkarzy stanowiących wzór i będą-cych źródłem motywacji dla pozostałych – nie tych jednak, którzy chcieliby za wcześnie zrezygnować z kariery.

Znam Gerarda Piqué z czasów, kiedy był w United. Znam ten typ czło-wieka. Poza boiskiem może być swobodnym, wyluzowanym facetem, ale na boisku jest zwycięzcą. Takiego go poznaliśmy i nie chcieliśmy, żeby odcho-dził. Teraz zwycięża dla Barcelony. Piłkarzy, którymi zarządzał Pep, trzeba było motywować mniej niż zazwyczaj. Może Pep nie doceniał swoich zdol-ności motywacyjnych? Wszyscy mogliśmy zobaczyć, z  jaką konsekwencją osiągał sukcesy w Barcelonie, a żeby utrzymać najwyższy poziom i wygry-wać przez tak długi czas, potrzebny jest wyjątkowy talent. Jestem przekona-ny, że ma możliwości, by dokonać tego znowu. I znowu, i znowu.

Osiągnięcia Guardioli w pierwszym zespole Barcelony podczas czterech lat jego rządów biją na głowę sukcesy wszystkich poprzedników, którzy za-witali na Camp Nou, a byli wśród nich najlepsi, między innymi van Gaal, Rijkaard i Cruyff. Guardiola dopracował pewne elementy gry, na przykład pressing, a dyscyplina i etyka pracy Barcelony stały się znakiem rozpoznaw-czym prowadzonej przez niego drużyny. Pep stworzył kulturę, w której pił-karze wiedzą, że jeśli nie będą ciężko pracować, nie będzie ich w  klubie. Wierzcie mi, to nie takie łatwe.

Niezależnie od tego, jaki będzie następny krok Pepa po przerwie, czy przeniesie się do Premier League, czy nie, jego przyszłość zawsze będzie spo-wita spekulacjami. Pracował w  fantastycznym klubie – Barcelonie – i do-kądkolwiek teraz pójdzie, nie doświadczy niczego lepszego. Przejście do in-nego klubu nie uwolni go od presji ani nie zmniejszy ilości oczekiwań, jakie ludzie z nim wiążą. Tak naprawdę dokądkolwiek pójdzie, wie, czego może się spodziewać: jest menedżerem, musi decydować, co jest najlepsze dla jego drużyny, musi wybierać piłkarzy i  taktykę. To proste. Pod tym względem

Page 12: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

doświadczasz tego samego w każdym klubie, ponieważ jako menedżer mu-sisz zmagać się z presją. Odnoszę sukcesy w Manchesterze United od wielu lat, ale nie obywa się bez problemów – codziennie, w każdej chwili zdarza się coś, czym musisz się zająć. Wszystko sprowadza się do tego, że pracujesz z  ludźmi w  środowisku piłkarskim. Istnieje cała paleta zmartwień: agen-ci, rodzina, forma, kontuzje, wiek, sylwetka, ego zawodników i  tak dalej. Gdyby Pep przeszedł do innego klubu, trapiłyby go te same wątpliwości, z którymi borykał się wcześniej. Oczekiwania zawsze będą za nim podążały.

A więc dlaczego? Dlaczego miałby chcieć odejść? Kiedy zadałeś mi to pytanie przed tym, jak Pep ogłosił swoją decyzję, powiedziałem, że głupio byłoby nie spojrzeć na tę pracę w szerszej perspektywie. Gdy patrzy się na Real Madryt, który wygrał pięć Pucharów Europy w  późnych latach 50. i wczesnych 60., nie widać powodu, dla którego Guardiola nie mógłby osią-gnąć tego samego w Barcelonie. To byłoby moją osobistą motywacją, gdy-bym prowadził tę drużynę. A gdybym był Pepem, decyzja o odejściu byłaby tą najtrudniejszą.

sir Alex Fergusonwiosna 2012 roku

Page 13: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

13

Rzym. 27 maja 2009 roku. Finał Ligi Mistrzów UEFA

Ósma minuta meczu. Barcelona nie znalazła jeszcze swojego rytmu gry. Pił-karze trzymają się pozycji, ale żaden z nich nie jest gotów ugryźć, podejść do przodu i przycisnąć rywala, który ma piłkę. Prowadzą wewnętrzną roz-grywkę, okazując Manchesterowi United zbyt wiele szacunku. Victor Valdés broni strzał Ronaldo. Za chwilę kolejny. United jest coraz bliżej zdobycia bramki. Cristiano uderza tuż obok słupka. Chybia o centymetry. One sta-nowią różnicę. To centymetry decydują o golu. Decydują też o zmianie po-strzegania przez cały świat Pepa Guardioli i rewolucji, którą przeprowadził na Camp Nou.

Giggs, Carrick i Anderson sprawnie przemieszczają piłkę pomiędzy li-niami Barcelony. Trzeba coś zrobić. Pep gestykuluje z  ławki i wykrzykuje błyskawicznie instrukcje, przebijając się przez gwar i  szum wypełnionego Stadionu Olimpijskiego w Rzymie.

Messi ma zająć pozycję pomiędzy stoperami United jako fałszywy na-pastnik, a Eto’o zostaje przesunięty na bok, na pozycję prawoskrzydłowego. Ferguson opanowany siedzi na ławce. Jest zachwycony dotychczasowym przebiegiem meczu i czuje, że ma wszystko pod kontrolą.

Role jednak zaczynają się odwracać. Najpierw niepostrzeżenie. Messi znajduje Iniestę, który znajduje Xaviego, który znajduje Messiego. Carrick i Anderson muszą nagle zareagować, zdecydować, kogo kryć, które podanie zablokować, którą przestrzeń ochraniać. Giggs jest przywiązany do Busque- tsa i nie może pomóc.

Iniesta przejmuje piłkę na środku boiska. Następnie, podczas gdy Evra gubi Eto’o, zauważa, że można przeprowadzić groźną akcję prawym skrzy-dłem. Zbliża się z piłką pod pole karne przeciwnika i wtedy, w tej jednej, najbardziej odpowiedniej chwili, zagrywa do stojącego na skraju pola kar-nego Eto’o silne, wyliczone co do centymetra podanie. Piłka dociera do ad-resata. Vidić próbuje w ostatniej chwili go powstrzymać, ale Eto’o zostawia

Page 14: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

obrońcę za sobą i  w  mgnieniu oka, polegając na swoim morderczym in-stynkcie, uderza w kierunku bliższego słupka.

Ten strzał, ta jedna chwila, punkt kulminacyjny akcji, jest jak tsunami, które doprowadzi do transformacji całego futbolu.

Page 15: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

15

Prolog

Pep zostawił Barcelonę i wszystko, co stworzył, ponieważ, sir Aleksie, nie jest taki, jak większość trenerów. Odszedł, ponieważ, mówiąc krótko, nie jest typowym człowiekiem ze środowiska piłkarskiego.

Mogłeś dostrzec to już podczas waszego pierwszego spotkania przy ław-kach rezerwowych w finale Ligi Mistrzów w Rzymie w 2009 roku. W tym meczu Guardiola wykorzystał całą swą wiedzę i odwołał się do filozofii wy-znawanej w Barcelonie, poczynając od przygotowań, przez opracowanie tak-tyki i ostatnią rozmowę z piłkarzami, aż do sposobu, w jaki celebrował zwy-cięstwo. Pep zaprosił cały świat, by wraz z nim i jego piłkarzami przeżywał te radosne chwile – występ w finale najważniejszych europejskich rozgrywek.

Był pewien, że przygotował drużynę na tyle dobrze, by ta zwyciężyła, ale gdyby okazało się to niemożliwe, kibice wróciliby do domów dumni z  faktu, że próbowali wygrać sposobem Barçy i  jednocześnie zostawili za sobą fatalny okres klubu. Nie tylko zmienił negatywne tendencje panujące w Barcelonie, ale też w zaledwie 20 miesięcy odrzucił niektóre twarde, co prawda niepisane, lecz bardzo popularne przykazania mówiące na przykład, że zwycięstwo liczy się ponad wszystko, a pogodzenie tego z dobrym stylem gry, tworzeniem widowiska jest niemożliwe. Kto wymyślił te reguły, kto za-początkował tę modę? Poczynając od swojego pierwszego dnia w Barcelonie, Pep był gotów iść pod prąd, ponieważ miał inne przekonania.

Tak było wtedy.U  schyłku nie był już tym gorliwym, entuzjastycznym młodzieńcem,

którego spotkałeś tamtego wieczoru w Rzymie lub rok później w Nyonie, w siedzibie UEFA, podczas jednej z nielicznych okazji towarzyskich.

Page 16: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

16

W  dniu, w  którym obwieścił światu, że po czterech latach pracy od-chodzi z klubu, który go wychował, widać było cenę, jaką musiał zapłacić. Można to było dostrzec w pokrytych siwizną włosach i coraz większych za-kolach, ale przede wszystkim w oczach – to było szczególnie wyraźne, kiedy spojrzałeś mu głęboko w oczy. Nie miał w nich już tej śmiałości i ufności, jak tego ranka w Szwajcarii, kiedy podzieliłeś się z nim mądrością i udzieliłeś ojcowskiej rady. Czy wiesz, że do tej pory wspomina tamtą pogawędkę, te 15  minut, które z  tobą spędził, jako jeden z  najważniejszych momentów w karierze? Był jak oszołomiony nastolatek powtarzający przez następne dni:

„Siedziałem z sir Aleksem, rozmawiałem z sir Aleksem Fergusonem!”. Wów-czas wszystko było dla niego nowe i ekscytujące. Przeszkody były wyzwania-mi, a nie przepaściami, nad którymi nie da się przeskoczyć.

W trakcie słonecznego poranka we wrześniu 2010 roku w nowoczesnym, przypominającym sześcian budynku UEFA położonym na brzegu Jeziora Genewskiego odbywała się coroczna konferencja szkoleniowców, która dała tobie i Pepowi Guardioli pierwszą, odkąd zostaliście trenerami, okazję do towarzyskiej rozmowy. Zanim do tego doszło, nie mieliście, poza wymianą uprzejmości podczas finału w Rzymie, takiej szansy, stąd też Pep z niecier-pliwością wypatrywał chwili, kiedy będzie mógł znaleźć się u twego boku bez ciśnienia związanego z zawodami. Konferencja dała trenerom szansę na plotkowanie, dyskutowanie na temat trendów, narzekanie i tworzenie wię-zi wewnątrz elitarnej grupy zawodowców, którzy spędzą resztę roku w bez- ustannym osamotnieniu, starając się zapanować nad 20 rozbuchanymi ego oraz ich rodzinami i agentami.

Pośród gości zaproszonych do Nyonu był José Mourinho – nowy, barw-ny szkoleniowiec Realu Madryt i  ówczesny zdobywca Pucharu Europy z  Interem Mediolan, drużyną, która w  poprzednim sezonie wyrzuciła z rozgrywek w półfinale Ligi Mistrzów prowadzoną przez Pepa Barcelonę. Rankiem, podczas pierwszego z dwóch dni, przyjechałeś do siedziby UEFA jednym z  minibusów. Pierwszy przywiózł portugalskiego trenera wraz z ówczesnym menedżerem Chelsea Carlo Ancelottim i Claudio Ranierim z Romy. Guardiola i Ty jechaliście drugim. Gdy tylko wszedłeś do budyn-ku, Mourinho dołączył do grupy, która się wokół ciebie zebrała. Guardiola

Page 17: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

17

wówczas odszedł, by spojrzeć na wszystko z boku – sfotografować ten mo-ment w pamięci, bo jak zawsze zdawał sobie sprawę ze znaczenia tych chwil. Był przecież otoczony przez najtęższe umysły świata futbolu. Będąc wśród nich, słuchał, patrzył i się uczył. Jak zawsze.

Pep spędził chwilę w samotności, z dala od toczących się rozmów. Mou- rinho zauważył go kątem oka i opuścił grupę. Wylewnie przywitał się z Gu-ardiolą i  uścisnął mu dłoń. Uśmiechnęli się. Rozpoczęli ożywiony dialog, a po kilku minutach dołączył do nich trener Werderu Brema Thomas Scha-af, któremu tylko sporadycznie udawało się zwrócić na siebie uwagę kole-gów po fachu.

To był ostatni raz, kiedy Pep Guardiola i  José Mourinho rozmawiali w tak przyjazny sposób.

Grupki trenerów weszły do głównej auli na pierwsze z dwóch zaplano-wanych na tamten dzień posiedzeń, podczas których dyskutowaliście nad trendami taktycznymi dającymi się zauważyć w poprzedniej edycji Ligi Mi-strzów i omawialiście inne tematy związane z mistrzostwami świata w Repu-blice Południowej Afryki, które właśnie wygrała Hiszpania. Po zakończeniu pierwszego spotkania wszyscy ustawili się do wspólnej fotografii. Didier Deschamps siedział pomiędzy Guardiolą a Mourinho na środku przedniego rzędu. Ty zająłeś miejsce po lewej stronie, obok Ancelottiego. Żartowaliście i przekomarzaliście się, a dzień stawał się coraz bardziej interesujący.

Trwała przerwa na kawę, kiedy ty i Guardiola spotkaliście się przy sto-liku z zapierającym dech w piersiach widokiem na krystalicznie czystą taflę wody Jeziora Genewskiego i ekskluzywne posiadłości położone na drugim jego brzegu.

Pep był pokorny w twoim towarzystwie. Postrzega cię jako giganta ławki trenerskiej, choć tego ranka byłeś przyjaznym Szkotem, któremu uśmiech przychodził z  łatwością – co się zdarza często, o  ile nie jesteś w światłach reflektorów. Podziwiałeś młodszego trenera, który mimo faktu, że na tamtą chwilę wygrał już siedem z dziewięciu możliwych tytułów i wzniecił w świe-cie futbolu dyskusję o tym, czy przeprowadza w FC Barcelonie ewolucję czy rewolucję, pozostał skromny. Konsensus był wówczas taki, że niezależnie od

Page 18: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

18

wszystkiego młodość i pozytywna aura, jaką roztaczał wokół siebie Pep, były jak powiew świeżego powietrza.

Pogawędka przy kawie szybko obróciła się w  improwizowaną lekcję z udziałem nauczyciela i ucznia. Pep lubi spędzać czas, obserwując i przej-mując to, co piłkarskie legendy wniosły do futbolu. Pamięta wszelkie detale stylu Ajaksu van Gaala, osiągnięć Milanu za Sacchiego. Mógłby rozprawiać z tobą o nich bez końca. A zdobycie Pucharu Europy ceni prawie tak bardzo, jak koszulkę, na której podpisał się jego idol, Michel Platini. Ty również jesteś członkiem osobistej galerii sław Pepa.

Gdy uczeń słuchał, chłonąc każde słowo, jego szacunek do ciebie przero-dził się w oddanie, nie tylko z powodu symbolicznej treści rozmowy, twojej wizji zawodu trenera, ponieważ nie chodziło wyłącznie o twoje spojrzenie na futbol, ale także o rangę człowieka, którego słuchał.

Podziwia twoją długą karierę w Manchesterze United, twoją wytrzyma-łość i wewnątrzną siłę, które są niezbędne do utrzymania się na stanowisku tak długo. Pep zawsze uważał, że presja w  Barcelonie musi być inna niż w Manchesterze. Pragnie zrozumieć, jak człowiek może zachować głód zwy-cięstwa i nie stracić apetytu na dalsze sukcesy, co wydaje się naturalną kon-sekwencją w takich sytuacjach. Twierdzi, że drużyna, która nieustannie wy-grywa, potrzebuje porażek, by wyciągać z nich niedostępne w inny sposób wnioski. Pep chce odkryć, jak sobie z tym radzisz, sir Aleksie, jak oczyszczasz swój umysł, jak przyjmujesz klęski. Nie mieliście czasu, by o tym wszystkim porozmawiać, ale te sprawy zostaną podniesione następnym razem, kiedy wasze drogi się przetną. Możesz być tego pewien.

Pep podziwia spokój, z jakim traktujesz zwycięstwa i porażki, oraz spo-sób, w jaki do ostatniej kropli krwi bronisz swojej wizji futbolu. Ty również doradziłeś mu, by pozostał wierny sobie, swoim przekonaniom i swojemu wnętrzu. „Pepe – powiedziałeś, a on czuł zbyt duży respekt, by poprawić błąd, jaki popełniłeś wypowiadając jego imię. – Nie możesz sobie pozwolić, żeby się w tym wszystkim zagubić. Wielu młodych trenerów się zmienia, są różne powody, różne okoliczności, które są poza ich kontrolą. Czasami nie wszystko od razu się układa, czasami zmieniają cię sukcesy. I nagle okazuje się, że chcą na własną rękę modyfikować taktykę. Nie zdają sobie sprawy,

Page 19: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

19

że futbol to potwór, z którym możesz stanąć do walki i wygrać tylko wtedy, jeśli jesteś sobą, niezależnie od okoliczności”.

Dla ciebie było to zapewne czymś więcej niż zwykłą przyjacielską radą, może potrzebą zaspokojenia ojcowskiego instynktu, którego ty również nie szczędziłeś nowym twarzom pojawiającym się w  świecie futbolu. Jednak, być może nieumyślnie, zdradziłeś Pepowi sekrety wieloletniej i  owocnej pracy zawodowej, ciągłej potrzeby jej kontynuowania i twojego osobliwego związku z tą dyscypliną, która raz sprawia, że czujesz się usidlony, a innym razem wyzwolony.

Nie raz wspominał twoje słowa, kiedy zadręczał się rozmyślaniem nad przyszłością. Rozumie, o czym mówiłeś, ale mimo to nie potrafił zapobiec zmianom, które zaszły podczas czterech lat pracy z  pierwszym zespołem Barcelony. Futbol, ten potwór, go zniekształcił.

Ostrzegałeś go przed utratą prawdziwej osobowości, ale on mimo to się zmienił – częściowo z powodu presji, wywoływanej przez wdzięcznych i uwielbiających go kibiców, którzy zapomnieli, iż był tylko trenerem piłkar-skim, a częściowo z powodu jego własnego zachowania. Pod koniec nie był w stanie podejmować decyzji, które skrzywdziłyby jego i piłkarzy. Ładunek emocjonalny przekroczył granice jego wytrzymałości, stał się przeszkodą nie do pokonania. Sprawy przybrały taki obrót, że Pep za jedyny sposób na odzyskanie części swojej prawdziwej osobowości uznał zostawienie za sobą wszystkiego, co pomógł stworzyć.

Okazało się, że Pep, mimo ogromnych chęci skorzystania z twojej rady, nie jest taki jak ty, sir Aleksie. Czasami porównujesz futbol do dziwnego rodzaju więzienia, z którego ty (w szczególności) nie chcesz uciekać. Arsène Wenger podziela twój pogląd i również nie potrafi zrozumieć decyzji Guar-dioli o porzuceniu wspaniałej, złotej drużyny, w której występuje najlepszy na świecie piłkarz, będącej obiektem uwielbienia i zachwytu wszystkich.

Tego samego poranka, kiedy Pep ogłosił swoje odejście z Barcelony, trzy dni po tym, jak Chelsea zszokowała świat piłkarski, pokonując Barçę w pół-finale Ligi Mistrzów, Wenger powiedział mediom: „Filozofia Barcelony musi być ważniejsza od wygrania czy przegrania mistrzostwa. Odpadnięcie z  Ligi Mistrzów może nie jest najlepszym momentem na podejmowanie

Page 20: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

20

takiej decyzji. Chciałbym zobaczyć, jak Guardiola – nawet po rozczarowu-jącym sezonie – zostaje, wraca do gry i trzyma się swojej filozofii. To byłoby interesujące”.

W  głowie Guardiola często ma mętlik. By podjąć decyzję, jego mózg musi pracować na najwyższych obrotach. Ale nawet po wyciągnięciu osta-tecznych wniosków Guardiola wciąż powraca do sprawy i rozważa słuszność swojego postępowania. Nie potrafi uciec przed przeznaczeniem (trenowa-niem, powrotem do Barcelony), ale jest jednocześnie niezdolny do tak in-tensywnego życia, bo wie, że prędzej czy później poczuje się przytłoczony. Jego świat jest pełen wątpliwości, rozważań i oczekiwań, którym nie potrafi sprostać. Są z nim zawsze i wszędzie: gdy gra w golfa z przyjaciółmi, gdy wyleguje się na kanapie w domu, oglądając film ze swoją partnerką Cris i ich trojgiem dzieci, gdy nie może usnąć. Gdziekolwiek jest, zawsze pracuje, myśli, decyduje, nieustannie wszystkiego docieka. Jedyną metodą na ode-rwanie się od pracy (i ogromnych oczekiwań) jest całkowite zerwanie więzi, jakie go z nią łączą.

Przybył do Barcelony w 2007 roku jako pełen życia nowicjusz, nowy tre-ner drużyny B. Odszedł wyczerpany jako trener pierwszego zespołu, pięć lat i 14 tytułów później. Nie musisz wierzyć mi na słowo. Podczas konferencji prasowej, na której ogłosił swoje odejście, Pep sam przyznał, jak bardzo jest wycieńczony.

Pamiętasz, kiedy przed galą rozdania Złotej Piłki 2011  zostałeś spyta-ny o  Pepa? Obaj siedzieliście na konferencji prasowej, która poprzedzała przyznanie ci nagrody za osiągnięcia życiowe i uznanie Pepa trenerem roku. Twoja odpowiedź była szczera: „Gdzie Guardiola miałby pójść, żeby czuć się lepiej niż u siebie w domu? Nie rozumiem, dlaczego miałby chcieć to wszystko zostawić”.

Tego samego dnia Andoni Zubizarreta, dyrektor sportowy Barcelony i wieloletni przyjaciel Pepa, mając świadomość wpływu, jaki wywarła na niego rozmowa z tobą w Nyonie, i szacunku, jakim cię darzy, odniósł się do twoich słów, mówiąc do Guardioli: „Słuchaj, co ten mądry człowiek, Alex Ferguson, pełen doświadczenia sportowego i  życiowego, mówi…”. Na co Pep, który

Page 21: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

wcześniej wyjawił Zubiemu, że rozważa odejście po zakończeniu sezonu, od-parł: „Ty draniu. Zawsze szukasz sposobów, żeby zbić mnie z tropu!”.

Sir Aleksie, wystarczy, że spojrzysz na zdjęcia Pepa wykonane po tym, jak objął pierwszą drużynę Barcelony w 2008 roku. Był młodo wyglądającym 37-latkiem. Gorliwym, ambitnym i energicznym. A teraz spójrz na niego cztery lata później. Nie wygląda na 41 lat, prawda? Tego ranka w Nyonie był trenerem, jednostką biorącą udział w zawrotnym procesie wznoszenia klubu na nowe wyżyny, pomagającą drużynie w tworzeniu historii. Pep odkrył in-nowacyjne rozwiązania taktyczne jeszcze przed waszą krótką pogawędką nad Jeziorem Genewskim, ale w następnych sezonach miał bronić się i atakować jeszcze bardziej rewolucyjnymi metodami, a jego piłkarze mieli wygrać pra-wie wszystkie rozgrywki, w których brali udział.

Problem polegał na tym, że każde zwycięstwo było kolejnym krokiem przybliżającym go do upadku (a nie oddalającym od niego).

Naród potrzebował tymczasowych wzorów do naśladowania, które za-pobiegłyby kryzysowi i wykreowałyby Pepa na społecznego przywódcę, per-fekcyjnego człowieka  – ideał. To wiele nawet jak dla Pepa. Jak wiesz, sir Aleksie, nikt nie jest idealny. I możesz się z tym nie zgodzić, ale jest bardzo, bardzo niewielu ludzi, którzy są w stanie unieść tak wielki ciężar spoczywa-jący na ich barkach.

Bycie trenerem w Barcelonie wymaga ogromnej energii, stąd też po czte-rech latach, kiedy mecze w Lidze Mistrzów nie sprawiały mu już radości, kiedy przez Real Madryt La Liga stała się wycieńczającym wyzwaniem za-równo na boisku, jak i poza nim, Pep uznał, że nadszedł czas na opuszcze-nie tego nieokiełznanego świata, któremu służył – z zaledwie sześcioletnią przerwą – odkąd skończył 13 lat. A kiedy powróci, a na pewno powróci, czy nie lepiej zrobić to jako ten, który wcześniej odszedł, będąc u szczytu?

Spójrz jeszcze raz na zdjęcia Pepa, sir Aleksie. Czy teraz lepiej widać, że dał Barcelonie wszystko, co miał?

Page 22: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 23: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Część I

DLACZEGO MUSIAŁ ODEJŚĆ?

Page 24: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania
Page 25: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

25

1

POWODY

W listopadzie 2011 roku, tuż przed rozpoczęciem ostatniego treningu po-przedzającego wyjazd do Mediolanu na mecz grupowy Ligi Mistrzów, Pep, który trenował wtedy drużynę już od czterech lat, poprosił piłkarzy, by ze-brali się wokół niego. Zaczął wyjaśniać tajemnicę, którą on, Tito Vilanova i  lekarze ukrywali przed zespołem, ale nie potrafił wyartykułować swoich myśli. Był zatroskany i skrępowany. Wargi mu drżały, aż w końcu poddał się i odszedł na bok. Zastąpili go lekarze, którzy wyjaśnili piłkarzom powa-gę sytuacji, podczas gdy Pep ze wzrokiem wbitym w ziemię popijał wodę z nieodłącznej buteleczki, którą zabrał, by wspomóc struny głosowe podczas przekazywania ciężkiej wiadomości. Tym razem nie zadziałało.

Sztab medyczny wyjaśnił piłkarzom, że asystent trenera, Tito Vilanova, prawa ręka Pepa i  jego bliski przyjaciel, musi przejść pilną operację usu-nięcia guza ze ślinianki przyusznej, największego gruczołu ślinowego, który znajduje się w ludzkim ciele, i tym samym nie będzie mógł udać się z nimi do Włoch*.

Dwie godziny później zszokowani piłkarze Barcelony opuścili miasto. Pep, idąc samotnie w głębokim zamyśleniu z dala od reszty grupy, zdawał się nieobecny, odosobniony. Po pasjonującym meczu, w którym żadna z drużyn nie koncentrowała się na obronie, dostarczając kibicom emocji, nieustannie atakując i przenosząc akcje z jednego pola karnego pod drugie, Barcelona wygrała z Milanem na San Siro 3:2  i zakończyła rozgrywki grupowe Ligi

* W lipcu 2013 roku z powodu choroby zrezygnował z funkcji szkoleniowca. Zmarł na raka 25 kwietnia 2014 roku – przyp. red.

Page 26: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

26

Mistrzów na pierwszym miejscu. Pomimo dobrego wyniku Pep pozostawał, co zrozumiałe, melancholijny.

Życie, jak mawiał John Lennon, to coś, co dzieje się obok nas, podczas gdy my jesteśmy zajęci układaniem planów. To również coś, co wymierza ci policzek i rzuca cię na ziemię w momencie, gdy czujesz się nietykalny, gdy zapominasz, że upadki wpisane są w reguły gry. Guardiola, który znajdował się na szczycie, gdy dowiedział się, że jego przyjaciel jest chory, zareago-wał podobnie jak wtedy, gdy w poprzednim sezonie powiedziano mu, iż Éric Abidal ma raka wątroby. Francuski lewy obrońca zdołał wystąpić przez chwilę w meczu rewanżowym półfinału Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt, co Pep określił później jako „najbardziej wzruszający wieczór”, jaki kiedykolwiek przeżył na Camp Nou. Abidal wszedł na boisko w 90. minu-cie przy wyniku 1:1, gdy Barcelona, dzięki pokonaniu Realu w pierwszym spotkaniu, znajdowała się u progu kolejnego finału Ligi Mistrzów. Stadion powitał go huczną owacją na stojąco, co jest niezwykle rzadkie. Kataloń-czycy przypominają bowiem Anglików. Do okazywania uczuć potrzebują tłumu, czekają na zbiorową falę emocji, która pozwala im uwolnić to, co w sobie duszą.

Kilka tygodni później Puyol, nie uprzedzając Pepa ani żadnego kolegi ze składu, przekazał opaskę kapitana Abidalowi, by to on mógł odebrać Puchar Europy z rąk Platiniego. Niemal rok później lekarze powiedzieli francuskie-mu obrońcy, że leczenie się nie powiodło i potrzebuje przeszczepu*.

Problemy zdrowotne Abidala i Vilanovy wstrząsnęły Guardiolą, uderzy-ły w niego z całą mocą. To była nieprzewidziana, niedająca się opanować sytuacja, ciężka dla kogoś, kto lubi prognozować i  zarządzać wszystkimi, nawet najdrobniejszymi, sprawami dotyczącymi klubu, mieć plan awaryjny na wypadek nagłych zwrotów akcji. W tym przypadku był jednak bezradny. Nie mógł nic poradzić. Najgorsze było jednak to, że życie ludzi, za których czuł się odpowiedzialny, było w niebezpieczeństwie.

Po zwycięskiej podróży do Mediolanu Barcelona musiała pojechać do Madrytu, by zmierzyć się ze skromnym Getafe. Porażka oznaczała, że ani Guardiola, ani jego zespół, który dominował przez całe spotkanie, ale nie

* Operacja zakończyła się sukcesem i Francuz wrócił na boisko – przyp. red.

Page 27: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

27

potrafił stworzyć realnego zagrożenia pod bramką przeciwnika, nie mogliby zadedykować zwycięstwa Tito Vilanovie, przechodzącemu rehabilitację po udanej operacji usunięcia guza.

Barcelona przegrała spotkanie 0:1, grając na mroźnym, na wpół opu-stoszałym stadionie, gdzie mobilizacja piłkarzy (jak również trenera) z każ-dą minutą stawała się większym wyzwaniem. Pep był zdenerwowany stratą trzech punktów, a szanse jego zespołu na mistrzostwo wydawały się przed-wcześnie utracone. Real Madryt, który pokonał 4:1 na wyjeździe swojego stołecznego rywala Atlético Madryt, miał teraz pięć punktów przewagi i  sprawiał wrażenie drużyny głodnej sukcesu i pałającej ognistą chęcią za-kończenia ery Guardioli, był nie do zatrzymania.

La Liga nie była jedynym powodem przygnębienia Pepa, a jego zacho-wanie po meczu sprawiło, że członkowie drużyny martwili się o niego coraz bardziej. Pep nigdy nie był bardziej małomówny i odizolowany od reszty świata niż podczas lotu powrotnego do Barcelony we wczesnych godzinach porannych w niedzielę 27 listopada 2011 roku. Chodziło o coś więcej niż uporanie się z poniesioną niedawno porażką. Obok niego znajdowało się puste siedzenie, którego nikt nie chciał zająć, ponieważ normalnie siedziałby na nim Tito Vilanova.

Trudno byłoby wskazać cięższy dla psychiki trenera Barçy moment.„Głupio byłoby nie spojrzeć na tę pracę w szerszej perspektywie”. Te sło-

wa wypowiedział sir Alex Ferguson, zanim Pep podjął decyzję o odejściu. Ale menedżer Manchesteru United mógłby zmienić zdanie, gdyby zobaczył Pepa siedzącego samotnie na pokładzie samolotu.

Andoni Zubizarreta na własne oczy przekonał się, jaki wpływ na Pepa wywarła choroba Tito. Mógł to zaobserwować podczas podróży do Medio-lanu i Madrytu oraz na boisku treningowym, gdy drużyna przygotowywała się do tych spotkań. Zupełnie tak, jakby został nakłuty, a cała jego energia ulatywała przez dziurę. Wydawał się opadły z  sił, chudszy i przygarbiony. Postarzał się i posiwiał.

Dzisiaj Zubi wyznaje, jak bardzo chciał wówczas wiedzieć, co mu powie-dzieć, jak pocieszyć i wesprzeć Pepa. Może nic by to nie zmieniło, ale żal, że nie potrafił mu pomóc, pozostał.

Page 28: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

28

Tamtego tygodnia, który zakończył się chwilową ulgą, ponieważ pierw-sza operacja Tito się powiodła, Pep zdał sobie sprawę, że nie jest gotowy na więcej odpowiedzialności, na ciągłe unikanie kryzysów i  konieczność po-szukiwania rozwiązań, na niezliczone nadgodziny pracy i przygotowań, na więcej czasu z dala od rodziny.

Potwierdziły się dręczące go wątpliwości, które nawiedzały go od paź-dziernika, kiedy tuż po meczu Ligi Mistrzów z BATE Borysów powiedział Zubiemu i prezydentowi Sandro Rosellowi, że nie czuje się na siłach, by kontynuować pracę w następnym sezonie. Gdyby wtedy poprosili go o prze-dłużenie kontraktu, usłyszeliby odmowę. Nie podejmował wówczas decyzji, ale zwierzył się ze swoich obaw. Reakcja klubu była natychmiastowa: dosta-nie tyle czasu, ile chce, nie ma potrzeby, by się śpieszyć.

Zubi jako jego wieloletni przyjaciel i współpracownik zna i rozumie cha-rakter Pepa, dlatego wiedział, że najlepiej będzie nie wywierać na nim presji. Dyrektor sportowy klubu wolał myśleć, że wyznanie Pepa można tłumaczyć lekkim zmęczeniem, zrozumiałym przygnębieniem, czymś przypominają-cym uczuciowy rollercoaster, na którym widział Guardiolę już kilkakrotnie w czasach, kiedy byli kolegami z drużyny.

Zubizarreta wspomniał też kolację, na którą wybrał się z Pepem podczas jego debiutanckiego sezonu z pierwszym zespołem. To było spotkanie dwój-ki przyjaciół. Zubi nie był jeszcze zatrudniony w klubie, a Pep wciąż ekscy-tował się prowadzeniem drużyny i tym, jak pomyślnie wszystko się układało. Jego entuzjazm był wręcz zaraźliwy. Mimo to przypomniał Zubizarrecie, że jego praca w Barcelonie ma datę ważności. To był typowy dla Pepa mecha-nizm obronny, ponieważ świetnie wiedział, że klub potrafi przeżuć i wypluć każdego menedżera bez odrobiny litości. Pep uporczywie powtarzał, że pew-nego dnia straci swoich piłkarzy, a jego przekaz nie będzie miał już takiej wagi, że całe środowisko (media, wrogowie prezydenta, goście telewizyjnych talk-show, byli trenerzy i piłkarze) na dłuższą metę okaże się niemożliwe do okiełznania.

Przyjaciel Pepa Carles Rexach, były zawodnik, asystent Johana Cruyffa i pierwszy trener Barcelony, ikona katalońskiego klubu i legendarny dla opi-nii publicznej filozof – zawsze mówił, że szkoleniowiec Barcelony poświęca

Page 29: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

29

drużynie tylko 30% swojej energii, a pozostałe 70% zużywa, zajmując się bagażem obowiązków związanych z pracą dla tak potężnej instytucji. Pep domyślał się tego, gdy był piłkarzem, ale dopiero jako trener na własnej skórze przekonał się, że presja nie ma końca, a teoria Carlesa była słuszna.

Johan Cruyff, który regularnie spędzał czas z Guardiolą w restauracji na długich rozmowach, również to rozumiał i ostrzegł Pepa, że drugi rok bę-dzie trudniejszy niż pierwszy, a trzeci trudniejszy niż drugi. Pewnego razu stwierdził, że gdyby cofnął się w czasie i ponownie został trenerem Dream Teamu, odszedłby z klubu dwa lata wcześniej. „Nie zostawaj dłużej, niż po-winieneś” – powiedział.

Zubizarreta wiedział więc, że niełatwo będzie przekonać Pepa do zosta-nia, ale postanowił, że zrobi wszystko, by osiągnąć cel. Czasami, chcąc do-piąć swego, dyrektor sportowy starał się chronić Pepa, przemilczając jedno-cześnie kwestię jego rezygnacji, a innym razem wywierał lekką presję, chcąc usłyszeć upragnioną odpowiedź. Ale odpowiedź nigdy nie padła. Na pytania Zubiego o swoją przyszłość Guardiola zawsze zwracał się do niego w ten sam sposób: „Mówiłem ci już, przez co przechodzę, że jest mi ciężko” i dodawał:

„Pogadamy, pogadamy”.Na początku sezonu 2011/12, po zdobyciu mistrzostwa i  wygraniu

Ligi Mistrzów, Guardiola zwołał spotkanie drużyny i przypomniał swoim piłkarzom to, co każdy trener powtarza odnoszącym sukcesy zawodnikom, odkąd tylko wymyślono futbol: „Musicie pamiętać, że to nie koniec histo-rii. Musicie dalej wygrywać”. I  drużyna wygrywała: Superpuchar Hiszpa-nii, Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata (zdobyte w grudniu 2012 roku).

Arsenał Guardioli był niepełny. Powodem była nieobecność Villi i Abi-dala, a ponieważ nawet z nimi kadra drużyny była dość wąska, Barcelona zapłaciła w La Liga wysoką cenę za wysiłek, jaki włożyła w Puchar Króla i Superpuchar (podczas którego Katalończycy delektowali się pokonaniem Realu Madryt). Kibice Barcelony wspierali Pepa, wszyscy bowiem mieli ob-sesję na punkcie powstrzymania odwiecznego, najzacieklejszego rywala.

We wrześniu odbył się mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów przeciwko A.C. Milan, który był punktem zwrotnym i wróżbą na resztę sezonu. Na kilka

Page 30: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

30

minut przed końcem starcia na Camp Nou Włosi zdobyli wyrównującą bramkę na 2:2 (gol wyrównujący był konsekwencją kiepskiej postawy obro-ny przy rzucie rożnym), a Guardiola doszedł do wniosku, że jego drużyna straciła ducha walki i za mało uwagi przykładała do najważniejszych szcze-gółów, które czyniły grę Barcelony tak wyjątkową. Po tym nastąpiła seria stosunkowo słabych występów wyjazdowych w La Liga, w tym listopadowa porażka z Getafe 0:1.

Pep nieustannie zadawał sobie pytanie, czy piłkarze wciąż potrafią zro-zumieć jego przekaz tak samo jak kilka lat wcześniej. Rozważał powody, dla których wykorzystywane przez niego wówczas ustawienie 3-4-3 nie funk-cjonowało tak, jak to sobie założył. Podejmował ryzyko przy ustalaniu wyj-ściowego składu, jakby wiedział, że nie będzie już piątego sezonu. Wyczuwał, że panowanie nad piłkarzami przychodzi mu z  coraz większą trudnością, a bez tego niektórzy z nich, jeśli nie zaczną zmieniać swoich złych nawy-ków, mogą zagubić się w świecie futbolu. Dani Alves, który latem rozstał się z żoną i wybrał na zbyt długie wakacje w czasie świąt Bożego Narodzenia, otrzymał nieoczekiwany prezent w postaci tygodniowego urlopu w samym środku sezonu, który miał wykorzystać na ochłonięcie i oczyszczenie myśli. Była to decyzja bez precedensu w historii hiszpańskiego futbolu, podjęta w dodatku tak jawnie.

Co więcej, kilka razy zdarzyło się, że boczny obrońca dostał na oczach kolegów z drużyny naganę za nietrzymanie się taktyki, do czego Pep nie po-suwał się zbyt często. „Obrońcą, przede wszystkim jesteś obrońcą”, powie-dział Alvesowi po meczu, w którym piłkarz angażował się w ataki bardziej, niż powinien. Brazylijczyk był niezadowolony, gdy sadzano go na ławce rezerwowych. I nie tylko on. Rozgoryczone miny rezerwowych irytowały Pepa. Do zawodników czujących gniew z powodu pominięcia przy ustala-niu składu zwracał się pośrednio, chwaląc zachowanie takich piłkarzy jak Puyol czy Keita w sytuacjach, kiedy nie zaczynali meczu w wyjściowej jede-nastce. „Jestem pewien, że obrzucili mnie każdym możliwym wyzwiskiem, ale pierwszą rzeczą, jaką zrobili, kiedy poznali moją decyzję, było wspieranie drużyny”, powiedział.

Page 31: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

31

Tego typu problemy nawarstwiały się z  sezonu na sezon, co jest po-wszechnym zjawiskiem w szatni, ale każdy konflikt, nawet najbardziej błahy, naruszał bardzo delikatne porozumienie pomiędzy Pepem a piłkarzami.

Drużynie wciąż udawało się jednak zdobywać szczyty. W lutym Barce-lona wyeliminowała Real Madryt w  ćwierćfinale Pucharu Króla, a  Guar-diola znów zaczął przypominać Pepa z poprzednich sezonów: żywiołowego, ambitnego, niestrudzonego. Zespół wciąż walczył na wszystkich frontach, a zarząd uważał, że sukcesy przekonają szkoleniowca do pozostania w klu-bie, mimo że jego milczenie w sprawach dotyczących przyszłości stało się obiektem krytyki ze strony niektórych dyrektorów, nazywających Pepa „Da-lajlamą” i  „mistykiem”. Klub był w  pewnym sensie zakładnikiem decyzji Guardioli.

Krok po kroku Zubizarreta starał się znaleźć sposób, by zdobyć pod-pis Pepa na nowym kontrakcie. Wtedy, w  listopadzie, dyrektor sportowy zaproponował Tito Vilanovę na następcę Pepa, co być może było całkiem racjonalnym planem B, ale też manewrem, który miał sprawić, iż Pep, wy-obrażając sobie swoje odejście, być może zastanowi się dwa razy, zanim po-dejmie ostateczną decyzję.

Klub w  tajemnicy liczył, że urodziny Pepa mogą być punktem zwrot-nym. Dwa lata wcześniej, w  swoje 39  urodziny, Pep wybrał się ze swoją dziewczyną, Cris, na koncert katalońskiego zespołu Manel. Ponieważ wtedy również rozważał przedłużenie kontraktu, o  czym trąbiły media w  całym kraju, zespół i publiczność zmienili słowa piosenki, życząc mu wszystkiego najlepszego i domagając się, by złożył podpis pod umową. Następnego dnia Pep ogłosił, że zostaje na kolejny rok.

Do czasu jego 41 urodzin (18 stycznia 2012 roku) Tito Vilanova wrócił do drużyny, a Barcelona rozbiła Santos F.C. w klubowych mistrzostwach świata w  Tokio, dlatego w  klubie sądzono, że warunki sprzyjają zmianie decyzji Pepa. Potwierdzenie jednak nie nadchodziło.

Na przestrzeni kolejnych miesięcy, aż do 25 kwietnia 2012 roku, kiedy oświadczył, że jego decyzja jest ostateczna, zarówno dyrektor sportowy, jak i prezydent Sandro Rosell starali się zgrabnie przemycać do rozmów wątek kontraktu, nawet w czasie prywatnych kolacji.

Page 32: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

32

– No i  jak stoją sprawy? – zagaił Sandro podczas jednego z  odbywają-cych się w lutym spotkań, kiedy to otaczali ich katalońscy politycy i inne znakomitości, co zapewne nie było najlepszą okazją do podniesienia tego delikatnego tematu.

– Nie teraz, prezydencie – odparł wprost Pep. On nigdy nie opuszcza gardy.

Rosell wygrał wybory na prezydenta, rozpisane na czerwiec 2010 roku, kiedy dobiegła końca ostatnia kadencja Joana Laporty. Kilka miesięcy wcześniej Pep ustalił z Laportą, że zostanie na następny sezon, ale chciał, aby nowy prezydent zatwierdził wszystkie ustalone wtedy szczegóły. Dwa tygodnie po wyborze Rosella kontrakt nie został podpisany, a nawet omó-wiony. W tym czasie Dmytro Czyhrynski, kupiony w poprzednim sezonie za 25 milionów euro, został sprzedany z powrotem do Szachtara Donieck za 15 milionów. Guardiola nie był z tego zadowolony. Nie chciał oddawać swojego środkowego obrońcy, ale klub, jak mu powiedziano, musiał opła-cać pensje, a kasa świeciła pustkami; chciano w ten sposób udowodnić, że Laporta zostawił Barcelonę w złej kondycji finansowej.

Odpowiedź była bardzo szybka. Johan Cruyff, mentor Pepa, zwrócił przyznany mu przez Laportę medal honorowego Prezydenta, wykonując publiczny gest, który stał się częścią wojny wypowiedzianej sobie przez obu prezydentów. Rękawica została rzucona, a Guardiola miał się znaleźć na sa-mym środku ringu.

Z pewnością nie był to początek wzajemnej przyjaźni.Od czasu przybycia Rosella życie w  loży dyrektorów stało się piekiel-

nie trudne: fałszywe oskarżenie Barcelony o doping, wygłoszone na antenie ogólnokrajowej stacji radiowej, półfinały przeciwko Realowi Madryt i  ich implikacje, niepewna przyszłość trenera. Ponadto nowy prezydent, w prze-ciwieństwie do rozgadanego Laporty, wolał pozostawać w cieniu, częściowo dlatego, że czuł się nieswojo. Rosell orientował się, że ma związane ręce, a w klubie, czy tego chciał, czy nie, panuje kult Guardioli, przez co musiał przystawać na politykę trenera w wielu sprawach, o które spierałby się, gdy-by miał większą władzę, na przykład o dużą liczbę asystentów i wynikające z tego koszty, a także przede wszystkim o transfer Cesca Fàbregasa.

Page 33: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

33

Kiedy Rosell, który był niechętny zakończeniu konfliktu ze swoim przeciwnikiem, wniósł do sądu pozew przeciwko Laporcie o rzekome mar-notrawstwo klubowych pieniędzy, co mogło oznaczać zamrożenie mienia i kapitału Laporty, Pep wybrał się z byłym prezydentem na kolację. Patrzył, jak jego przyjaciel, człowiek, który dał mu pierwszą pracę trenerską, płakał. Wkrótce miał stracić wszystko, co posiadał, a jego życie osobiste rozsypywa-ło się na kawałki. Kilka dni później Guardiola przyznał podczas konferen-cji prasowej, że współczuje Laporcie. Według pomocników Rosella była to

„niemiła niespodzianka”.Sytuacja została załagodzona, a pozew wycofany, ale na Camp Nou ta-

kich rzeczy się nie zapomina.Nie jest więc żadnym zaskoczeniem, że Guardiola nigdy nie miał z Ro-

sellem takich stosunków, jak z Laportą. Ale prezydent nie musi cię kochać. W Londynie, po przyznaniu klubowi nagrody Laureus w kategorii Najlepsza Drużyna Roku, Rosell został spytany: „Co stałoby się, gdyby Pep odszedł po zakończeniu sezonu?”, na co prezydent odpowiedział: „Klub istniał przed nim i będzie istniał po nim”.

Nie, nie musi cię kochać, ale klub mógłby na tym zyskać, gdyby nie było tak oczywiste, że ci dwaj panowie odbierają na zupełnie innych falach.

„Spisz listę rzeczy, które chciałbyś zrobić w następnym sezonie. Dzięki temu będziesz mógł się zastanowić i zobaczyć, czy to, co spisałeś, jest dokładnie tym, co chcesz zrobić”. Zubizarreta nie zaprzestał swoich prób. Zastanawiał się nad dobrym pomysłem, który skłoniłby Guardiolę do przemyślenia de-cyzji, która zaczęła dojrzewać w  jego głowie. Pep zaśmiał się i powtórzył:

„Nie teraz”.Delikatny nacisk nie przynosił skutku, więc lepiej było w ogóle o tym

nie wspominać. Zubi znów zmienił strategię i od tej chwili w rozmowach z  udziałem prezydenta, dyrektora sportowego i  trenera sprawa kontraktu była praktycznie nieobecna. To trener miał zadecydować, w  którym mo-mencie będzie gotów powiedzieć im o swoich planach.

W trakcie sezonu zdarzało się, że Pep nawet nie patrzył na rozgadane-go Zubizarretę i układał jedynie wargi w wymuszony półuśmiech, a  jego

Page 34: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

34

przyjaciel wiedział, że trener przebywa zupełnie gdzie indziej, że to zły czas, by rozmawiać o kontrakcie czy jakiejkolwiek innej istotnej sprawie, bo do-tarcie do Pepa jest niemożliwe.

Jego piłkarze powiedzą ci, że podobnie jak Zubizarreta uważają, iż cał-kiem dobrze go znają. Widzą w nim faceta, który z nimi żartuje, który spra-wia, że prostują się i  słuchają każdego jego słowa; trenera, który troszczy się o najmniejsze detale, poprawiające ich grę, który dostrzega i wyjaśnia im jej tajniki. Ale powiedzą ci też, że jest mnóstwo rzeczy dotyczących ich szefa, których po prostu nie potrafią zrozumieć. Widzą skomplikowanego mężczyznę z mnóstwem spraw na głowie, nieustannie rozstrząsającego, cza-sem aż do przesady, swoje problemy. Piłkarze mówią, że na pewno chciałby spędzać więcej czasu z  żoną i  dziećmi, ale nie może, ponieważ poświęca ogromną jego ilość na wygrywanie meczów. To jest sens jego życia, ale cza-sem nawet oni pytają, czy nie przesadza.

W przypadku Pepa skłonność do przesadzania jest dokładnie tym, czego potrzebuje, poszukując błysku inspiracji, tego momentu, w którym uświa-damia sobie, jak będzie przebiegał następny mecz, odkrywa, jak go wygrać; tego momentu, który, jak sam to ujął, „nadaje sens jego pracy”.

Pomimo posiadania 24 asystentów pracował dłużej niż większość z nich, i choć klub zaproponował mu sztab ekspertów, który mógłby analizować za niego mecze, nigdy nie potrafił zrzec się kontrolowania tej części pracy. „Dla mnie najpiękniejszą rzeczą jest planowanie, co stanie się w danym meczu – tłumaczył Guardiola. – Jakimi dysponuję piłkarzami, jakie narzędzia mogę wykorzystać, jaki jest przeciwnik… Chcę wyobrażać sobie, co się stanie. Za-wsze próbuję ubezpieczać piłkarzy wiedzą i świadomością tego, co ich czeka. To zwiększa prawdopodobieństwo prawidłowego wypełnienia założeń”.

Przechodzenie od zadania do zadania, od jednego terminu ostatecznego do drugiego – wtedy Pep czuje, że żyje, jest pochłonięty pracą, pełen werwy realizuje wiele projektów. Jest uzależniony od uwalniającej się wówczas adre-naliny. Ten sposób postrzegania zawodu sprawia, że czuje się spełniony i jed-nocześnie pochłonięty bez reszty, ale to też jedyny sposób, który dopuszcza i który przyrzekł kibicom. „Obiecuję wam, że będziemy ciężko pracować. Nie wiem, czy będziemy wygrywać, ale postaramy się z całych sił. Zapnijcie

Page 35: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

35

pasy, spodoba wam się ta przejażdżka”, powiedział im podczas prezentacji drużyny w lecie 2008 roku.

Etyka pracy, wpojona mu przez rodziców, jest częścią charakteru Kata-lończyków: dążenie do zbawienia duszy poprzez pilność, wysiłek, uczciwą pracę i dawanie z siebie 100%. Znajdując się w symbolicznym miejscu (ka-talońskim parlamencie) po otrzymaniu Złotego Medalu Parlamentu za re-prezentowanie katalońskich wartości sportowych – największego krajowego wyróżnienia dla obywateli Katalonii – powiedział w przemowie podczas od-bierania wyróżnienia: „Jeśli wstaniemy wcześnie, bardzo wcześnie, i się nad tym zastanowimy, to, wierzcie mi, jesteśmy narodem nie do zatrzymania”.

Ale jednocześnie Pep zawiesza poprzeczkę na zbyt wysokim poziomie, przez co prześladuje go poczucie, że nigdy nie jest wystarczająco dobry. Gu-ardiola może wyglądać na silnego lidera mogącego nieść na ramionach klub i naród, ale jest bardzo wrażliwy na punkcie reakcji drużyny i obawia się, że nie spełniając oczekiwań swoich albo kibiców, rozczaruje ich.

Pewnego razu zwierzył się przyjacielowi: „Mogę wymyślić najwspanial-sze rozwiązanie jakiegoś problemu, a potem zdarza się, że piłkarze wpadną podczas meczu na coś lepszego, o czym nie pomyślałem. Wtedy czuję się trochę, jakbym przegrał, bo powinienem odkryć to rozwiązanie wcześniej”.

Klub, dyrektor sportowy i  trener starają się zredukować element zasko-czenia poprzez treningi i analizę gry przeciwnika. Zanim rozpocznie się mecz, trener chce wiedzieć, jak do niego podejść, ale ostatecznie wszystko sprowa-dza się do zawodnika, którym nie da się w pełni i bezpośrednio pokierować, nie mówiąc już o niezliczonych zmiennych na boisku, których nie da się prze-widzieć. Jak można wyjaśnić gola Iniesty na Stamford Bridge w 2009 roku, strzelonego w chwili, kiedy wydawało się, że Barcelona przegrała spotkanie? Według Pepa na tym polega fenomen futbolu. I z tego rodzi się jego frustra-cja – chęć sprawienia, że coś tak nieprzewidywalnego stanie się przewidywal-ne. Nieważne, jak ciężko pracuje, ponieważ toczy przegraną bitwę.

„Guardiola kocha futbol”, napisał jego przyjaciel, reżyser David Trueba. „Kocha wygrywać, ponieważ na tym polega ta gra, ale przede wszystkim ko-cha wygrywać w sposób, który pokazuje jej piękno. Proponuje ci system gry i  jedyne, o co cię prosi, to zaufanie, bycie lojalnym w stosunku do niego.

Page 36: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

36

W dniu, w którym zauważa piłkarzy niezaangażowanych, apatycznych, wąt-piących, nawet jeśli chodzi o pojedynczą, nieważną sesję treningową, staje się smutnym, zniechęconym człowiekiem gotowym wszystko porzucić”.

„Bez dwóch zdań – kontynuuje Trueba – jest obsesyjnym profesjonalistą, który zwraca uwagę na detale, ponieważ wie, że mogą one zadecydować o losie meczu. Jest oddany klubowi, dla którego pracuje. Wprowadził zasa-dę, według której każdy jest zwykłym trybikiem w maszynie, zarabiającym pensję i niewymagającym niczego za darmo, nawet kawy. Nie aspiruje do miana indoktrynatora, guru czy przewodnika. Chce być znany wyłącznie jako trener, dobry trener. Pozostałe aspekty, pozytywne i negatywne, to cię-żary nakładane na niego przez społeczeństwo, któremu brakuje ludzi god-nych naśladowania. Być może wszyscy są zmęczeni kanciarzami, spekulan-tami, łotrami, ludźmi, którzy narzucają samolubne wartości, oportunizmem i egoizmem bijącymi z najbardziej popularnych programów w telewizji, sce-ny medialnej, biznesowej czy politycznej. On jest częścią tego społeczeństwa. Uszlachetnia je w bardzo prosty sposób – stara się dobrze wykonywać swoją pracę, działa, zachowując zdrowy rozsądek i skromność, tak jak dobry mu-rarz bez niczyich pochwał i uwag układa cegły”.

„Praca trenera nigdy nie jest skończona”, zwykł mawiać Pep. Ale któ-regoś ranka, po jednym z  tych wieczorów, które Pep („piłkarski wariat” – enfermo de fútbol, jak czule nazywali go jego najlepsi zawodnicy) spędził w ośrodku treningowym, oglądając nagrania wideo, wcześniej wnikliwie już obejrzane i przeanalizowane przez jego współpracowników, sztab szkolenio-wy zauważył, że przechodząc przez boisko, wyglądał na wyczerpanego. En-tuzjastyczny Pep z poprzedniego dnia został zastąpiony przez cichego Pepa, którego słowa mówiły jedno, a zapadnięte oczy drugie.

– Co się stało? – spytał go jeden ze współpracowników.– Wczoraj powinienem pójść na występ mojej córki w balecie, ale nie

mogłem.– Dlaczego? – spytał zaskoczony przyjaciel.– Ponieważ oglądałem nagrania meczów naszego przeciwnika.„Spójrzcie, do każdego dnia podchodzę tak, jakbym jutro miał odejść –

powiedział publicznie Guardiola dwa lata po objęciu stanowiska. – Kiedy

Page 37: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

37

czymś zarządzasz, zawsze musisz pamiętać, że możesz odejść. Lepiej mi się pracuje, kiedy myślę, że mogę decydować o swojej przyszłości. Przywiązanie do długoterminowego kontraktu tylko by mnie trapiło, a coś takiego może sprawić, że stracisz pasję. Właśnie dlatego podpisuję roczne umowy. Gdy-bym mógł, podpisywałbym półroczne… Zawsze uważałem, że wszystko zaczyna się od poszukiwania rzeczy, którą naprawdę lubisz, co dziś jest naj-trudniejsze do znalezienia. Odnalezienie czegoś takiego jest esencją wszyst-kiego”.

Jednakże w ostatnim sezonie ta esencja mu umknęła. Radości nie spra-wiały mu nawet wielkie mecze w Lidze Mistrzów, pochłaniały go rozterki i  zmartwienia. Czy powinienem kontynuować? Czy dla Barcelony będzie lepiej, jeśli zostanę, czy powinienem poszukać nowych przekazów, nowych rozwiązań, które będą trzymały ludzi w  pionie? Jak mogę znaleźć nowe sposoby, by zaspokoić potrzeby Leo Messiego? A co z  Iniestą, z Ceskiem, z Alvesem? Czy mogę to ciągnąć przez następny miesiąc, następny rok? Jak młodzi trenerzy mogą dożyć starości, jeśli tak wcześnie odnieśli sukces? Czy nie lepiej byłoby poszukać nowych horyzontów?

Roman Abramowicz wiedział o  lękach Guardioli od kilku lat i  chciał wykorzystać sytuację. Nieustannie zabiegał o Pepa podczas dwóch lat po-przedzających jego odejście z Barcelony i wielokrotnie starał się przekonać go, by przejął stery na Stamford Bridge. Po odejściu Ancelottiego z Chel-sea w lecie 2011 roku pogoń właściciela angielskiego klubu nabrała impetu. André Villas-Boas był na czwartym miejscu na liście kandydatów do zastą-pienia Włocha, za Guusem Hiddinkiem, José Mourinho i  Pepem, który w lutym tamtego roku złożył podpis na kontrakcie wiążącym go z Barceloną na następny sezon. W czerwcu, tuż przed rozpoczęciem ostatniego sezonu Guardioli na ławce Barçy, Abramowicz, komunikując się przez pośrednika, zaprosił Pepa na pokład prywatnego helikoptera, który miał go zabrać na spotkanie na jachcie w Monako. „Przestań mi opowiadać takie rzeczy. Nie chcę spotkać się z Romanem, bo może namieszać mi w głowie” – brzmiała grzeczna odpowiedź Pepa. Ale Abramowicz zamierzał spróbować ponownie podczas ostatnich miesięcy pracy Pepa w Barcelonie. Po zwolnieniu André Villasa-Boasa dwukrotnie zaproponował Rafie Benitezowi trzymiesięczny

Page 38: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

38

kontrakt, który obowiązywałby do końca sezonu. Właściciel Chelsea sądził, że może przekonać Pepa, by zapomniał o  rocznej przerwie i przeszedł na Stamford Bridge od razu po opuszczeniu Barcelony.

Zanim Pep Guardiola zniknął ze sceny publicznej po zakończeniu se-zonu 2011/12, właściciel Chelsea złożył mu jeszcze jedną, ostatnią ofertę, która zakładała, że klub zatrudni tymczasowego menedżera na okres jedne-go sezonu, dając Pepowi czas na odpoczynek i obmyślenie kadry zespołu na sezon 2013/14, gdy tylko będzie już gotowy na nowe wyzwanie.

Chelsea była pierwszym klubem, który próbował go uwieść. Później do-łączyły do niej Inter i AC Milan.

Na początku sezonu doszło do incydentu, który, jak się okazało, miał wpływ na wybór składu we wszystkich pozostałych meczach. W trzeciej kolejce Pep posadził Messiego na ławce rezerwowych w spotkaniu przeciwko Realowi Sociedad w San Sebastián. Uważał, że piłkarz będzie zmęczony po powro-cie ze zgrupowania reprezentacji Argentyny. Leo był rozgniewany do tego stopnia, że w ciągu kilku minut, na które został wpuszczony, praktycznie nie brał udziału w meczu, a następnego dnia nie pojawił się na treningu. Od tamtego czasu Messi nie ominął żadnego spotkania.

Należy zastanowić się nad rolą Messiego. Pep stworzył drużynę, która sku-piała się wokół drobnego, bijącego rekordy Argentyńczyka, którego wyższość musiała uznać cała plejada napastników (Ibrahimović, Eto’o, Bojan, nawet David Villa musiał zaakceptować grę na skrzydle, mimo że po przyjeździe powiedziano mu, iż będzie numerem dziewięć w zespole Barçy); nie byli oni w stanie przystosować się do stylu gry wymagającego posłuszeństwa Messie-mu. Kiedy drużyna zaczęła się potykać, szczególnie w meczach wyjazdowych, na Argentyńczyka spadła większa odpowiedzialność, a Pep zaczął wybierać pod niego skład drużyny. Jednak wyjątkowe traktowanie Messiego margi-nalizowało obowiązki innych zawodników i przerażało młodszych piłkarzy.

Ostatecznie Messi zakończył sezon 2011/12 z dorobkiem 73 goli zdoby-tych we wszystkich rozgrywkach. Dla porównania, następnymi najlepszymi strzelcami w drużynie byli Cesc i Alexis, którzy zdobyli po 15 bramek. Pep stworzył bramkostrzelnego potwora, lecz drużyna jako kolektyw na tym

Page 39: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

39

cierpiała. Pep wiedział, że jest odpowiedzialny za tę sytuację w  takim sa-mym stopniu co jego piłkarze. Jak powiedział Johan Cruyff: „Guardiola musi kontrolować w szatni mnóstwo charakterów. To żadne zaskoczenie, że brakuje mu siły”.

Pep Guardiola zadzwonił do jednego z czołowych trenerów na świecie, by zadać mu jedno pytanie: „Co robisz, kiedy w drużynie zaczyna brakować równowagi? Odchodzisz czy zmieniasz piłkarzy?”. Usłyszał odpowiedź, któ-rej być może nie chciał usłyszeć: zmieniasz piłkarzy. Tę metodę zawsze sto-sował sir Alex Ferguson, ale najwyraźniej menedżer United nie czuje takiego moralnego i emocjonalnego przywiązania do swoich piłkarzy jak Pep, który uczuciowo zaangażował się w  swoją pierwszą pracę. Właściwie za bardzo. Guardiola potrzebował tabletek nasennych i  chodził na spacery ze swoją partnerką i dziećmi, by znaleźć choćby namiastkę równowagi emocjonalnej.

W pewnym momencie drużyna traciła do Realu Madryt 13 punktów. „Moje dotychczasowe osiągnięcia niczego mi nie gwarantują. Jeśli kibice mają jakieś wątpliwości, to mają ku temu swoje powody” – powiedział w jednym z  tych momentów w  sezonie, gdy był najbardziej opanowany. Statystyki wciąż były imponujące, ale nie aż tak, jak w trzech poprzednich sezonach. Drużyna straciła ducha walki, a Pep czuł, że to jego wina. W lutym, po po-rażce z Osasuną w Pampelunie (2:3), powiedział: „Popełniliśmy zbyt wiele błędów. Nie wiedziałem, jak odpowiedzieć na pytania, zanim jeszcze zostały mi zadane. Zawiodłem. Nie wykonałem swojej pracy wystarczająco dobrze”.

Jednak Pepowi została jeszcze jedna sztuczka w  zanadrzu. Poszedł za przykładem Johana Cruyffa i  jego psychologii odwróconej, przyznając pu-blicznie, że Barcelona „nie wygra tej ligi”. Odniósł pożądany efekt. Piłkarze, podejrzewając, że trener myśli o odejściu, chcieli udowodnić, że wciąż są gotowi podjąć wyzwanie, wciąż czują głód zwycięstw. Barcelona zmniejszyła nieco dystans do Realu, niwelując stratę do czterech punktów, ale było już za późno. Majowa porażka z największym przeciwnikiem na Camp Nou oznaczała, że tytuł znajdzie się w rękach Mourinho i odwiecznego rywala.

W ciągu ostatnich miesięcy sezonu podczas konferencji prasowych do-chodziło do nietypowych sytuacji, ponieważ Pep narzekał na pracę arbitrów. Szukanie wymówek mogło sugerować, że Guardiola traci koncentrację.

Page 40: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

40

Pep nie chciał zaakceptować naturalnego zjawiska, że po niespotykanej serii sukcesów (13 tytułów w trzech pierwszych latach pracy z pierwszym zespołem) musi kiedyś nadejść ich koniec. Jeśli nieustannie wygrywasz, twój głód sukcesów staje się mniejszy. Guardiola starał się zapobiec temu nieuniknionemu cyklowi poprzez wytężoną pracę i ogromne wyrzeczenia. Nawet troska o  samego siebie spadła z  listy priorytetów, a Pep ignorował swe problemy zdrowotne tak długo, że w końcu stały się permanentne. Jak na przykład w marcu, kiedy wypadnięcie dysku w kręgosłupie uziemiło go na kilka dni.

Zdaniem sztabu szkoleniowego nie chodziło o błędy w czasie rozmów drużyny z  trenerem, kiedy analizowano grę rywali, bo te zawsze były en-tuzjastyczne i  charyzmatyczne. Problem tkwił w  wykonywaniu przedme-czowych założeń. Pojawiały się też wątpliwości co do wiary Pepa w nowych zawodników pierwszej drużyny, którzy przybyli z La Masii. Od Tello (który znalazł się w  wyjściowym składzie podczas kluczowego dla losów rozgry-wek meczu z Realem Madryt na Camp Nou, zakończonego zwycięstwem ekipy Mourinho) i Cuenki (który zagrał w pierwszej jedenastce z Chelsea w rewanżowym półfinale Ligi Mistrzów 2012) oczekiwano tego samego, co od Cesca, Alexisa czy Pedro, pominiętych w jednym z tych dwóch meczów.

Czy Barcelona mogła pozwolić sobie na posadzenie tak utalentowanych graczy na ławce rezerwowych? Czy Pepa łączyły tak bliskie relacje z drużyną, że różne drobnostki przysłaniały mu istotę sprawy?

To były kluczowe decyzje, które wpłynęły na przebieg całego sezonu. Decyzja Guardioli, który w decydujących meczach zastąpił doświadczonych, światowej sławy zawodników graczami o statusie bliskim żółtodzioba, wzbu-dził zdziwienie u niejednego kibica. Wywarło to też negatywny wpływ na pewność siebie zarówno młodych zawodników, którzy byli w składzie, jak i starszych, którzy nagle zasilili rezerwę.

José Mourinho spoglądał na to z  drwiącym uśmiechem z  Madrytu. Wpływ działań Mourinho i  jego destabilizujących strategii na boisku jest niepodważalny, mimo że Pep zawsze będzie temu zaprzeczał. Kiedy przed jego ostatnim El Clásico spytano go, jakie ma wspomnienia z poprzednich pojedynków, Pep obniżył głos i odparł: „Nie mam miłych wspomnień ani

Page 41: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

ze zwycięstw, ani z  porażek. Zawsze pojawiają się kwestie pozasportowe, przez które wiele rzeczy jest dla mnie niepojętych”. Naprawdę? Nie pamię-tał nawet druzgocącej porażki Realu 2:6 na Santiago Bernabéu? Nie pamię-tał wyniku 5:0 w pierwszym El Clásico za kadencji Mourinho, określanym przez wielu jako najlepszy drużynowy występ w historii futbolu? Presja była potężna, nie tylko ze strony Mourinho, ale też madryckiej prasy sportowej, która posuwała się nawet do obrażania Pepa i  sugerowania, że Barcelona gra na dopingu. Dla tak wrażliwej duszy to wystarczyło, by wymazać nawet najlepsze wspomnienia.

Kiedy sezon dobiegał końca, Pep nie mógł już odkładać decyzji w spra-wie przyszłości. Miał zamiar opuścić drużynę, która dzięki jego przywódz-twu była jednym z najbardziej podziwianych zespołów na świecie. Musiał tylko znaleźć sposób na przekazanie tej wiadomości samemu klubowi, pił-karzom i kibicom. Tylko jak? Gdyby wygrał Ligę Mistrzów, wszystko byłoby znacznie prostsze.

Kiedy sfinalizował szczegóły swojego odejścia, postanowił nie dzielić się swoją decyzją z nikim, nawet z rodzicami.

Page 42: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Podczas meczu eliminacji do Ligi Mistrzów z Wisłą Kraków w 2008 roku

Fot.

Jasp

er Ju

inen

/ G

etty

Imag

es

Guardiola powstrzymuje Marca Overmarsa, wtedy jeszcze przeciwnika z Arsenalu

Fot.

Stu

Fors

ter /

Get

ty Im

ages

Page 43: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Fot.

Jasp

er Ju

inen

/ G

etty

Imag

es

W Brescii w 2001 roku. To był trudny okres ze wz-ględu na bezpodstawne oskarżenia o doping

Fot.

Gra

zia

Ner

i / G

etty

Imag

es

Page 44: Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania

Koniec fragmentu

Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl