32
prekursor kultura ponad wszystko Maj 2014 N°3 Wenus lubi być online. My również.

Prekursor Numer 3 Maj

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Prekursor - Bezpłatny młodzieżowy miesięcznik poświęcony rozpowszechnianiu kultury, rozrywki i sztuk

Citation preview

Page 1: Prekursor Numer 3 Maj

prekursor

kultura ponad wszystko

Maj

201

4 N

°3

Wenus lubi być online.My również.

Page 2: Prekursor Numer 3 Maj

2 | N°3 Maj

PREKURSORKRZEWICIEL

Pionier

wynalazca

INN

OW

ATO

R Odnow

iciel

OD

KRY

WC

A

NO

WA

TOR

ZWIASTUN

Page 3: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 3

Witaj!„Prekursor”- miesięcznik stworzo-

ny przez uczniów Centrum Kształce-nia Zawodowego i Ustawicznego przy ulicy Kilińskiego 25, jest kierowa-ny przede wszystkim do młodzieży Sosnowca, a jego podstawowym ce-lem jest szerzenie kultury, informacji i rozrywki. Chcielibyśmy, aby każdy chętny miał możliwość przyczynienia się do kreowania czasopisma, a także jego rozpowszechniania. Da nam to możliwość do integrowania się oraz zapoczątkowania długotrwałej przy-jaźni pomiędzy nami, jak i również szkołami, które w przyszłości mogą stworzyć jedną społeczność. Kolej-ny nasz cel, jaki wyznaczyliśmy to zachęcenie do zapoznania się z kul-

turą oraz propagowania aktywnych działań w tym zakresie na terenie całego Zagłębia.

Umieszczając interesujące arty-kuły, poradniki oraz pomoce nauko-we, opatrzone w ciekawe zdjęcia, będziemy szerzyć wśród młodzieży możliwość łatwego oraz przyjem-nego pozyskiwania wiedzy. Nagła-śniając projekty, konkursy, warsztaty, spotkania oraz różnego rodzaju im-prezy organizowane przez nasze cen-trum zachęcamy do zapoznania się

z programem poszczególnych szkół, a zarazem promujemy aktywne, przy-jemne oraz pożyteczne spędzenie czasu wolnego, zaś wywiady i ele-menty rozrywkowe będą dodatkową atrakcją, która pozwoli nam spoj-rzeć na świat z innej perspektywy. Damian Żak

Page 4: Prekursor Numer 3 Maj

4 | N°3 Maj

Wydarzenia 6

Sztuka to Pinga

22

Z życia CKZiU 8

14

Sztuka w obliczu człowieka 26

„Parodia Człowieka” - opowiadanie Wiktorii Sulik 26

„Trwaj chwilo, jesteś piękna”

BookStage III 18

20

Film, muzyka

Kliku, klik i mamy bloga…

Maj N°3

Nasz blog

www.prekursor.sosnowiec.pl

CKZiU

www.ckziu25.sosnowiec.pl

Page 5: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 5

8

14

26

18

20

N°3 Maj

Redaktor naczelny Damian Żak

Szata Graficzna Damian Żak

Redaktorzy Damian Żak

Dominika Jawor Kamil Borkowski Michał Młyński

Natalia Niedbałka

Korekta mgr Anna Wiśniewska

mgr Aneta Gil mgr Dorota Skowronek

mgr Bożena Fulas

Menadżer medialny Kamil Bartkiewicz

Kontakt telefon redakcja: 794 566 130 e-mail: [email protected]

WydawcaCentrum Kształcenia

Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, ul. Kilińskiego 25

PREKURSOR

SOSNOWIEC

Nasz profil na Facebook’u

www.facebook.com/prekursorsc

Nasz blog

www.prekursor.sosnowiec.pl

CKZiU

www.ckziu25.sosnowiec.pl

Page 6: Prekursor Numer 3 Maj

6 | N°3 Maj

Wydarzenia Silesia

16 Maja | „Jan Kiepura Super-star. Taneczne urodziny Jan-ka! | Godziny: 17:00 - 21:00 | Plac Stulecia SosnowiecImpreza taneczno-muzyczna na Placu Stulecia nie tylko dla młodzieży !17.00 – 19.00 Blok taneczny: Zespół Tańca Nowoczesnego i Cheerleaders SKANDAL, Studio Sportowego Tańca Towarzy-skiego KIEPURA, Zespół Tańca Irlandzkiego LIA FAIL, Zespół break deance SUPREME STYLE oraz inne formy tańca… 19. 00 Support: I TO SIĘ CENI 20.00 Występ gwiazdy: PLASTIC 22.00 Afterparty w Klubie Stu-denckim REMEDIUM: Dj DR LOVE Wstęp wolny

16 Maja | JAM SESSION | 2doors Sosnowiec Wstęp wolny

16 Maja | Katowice Street Art Festival / Koncert otwar-cia, ONRA, Last Robots, Fifti | Start: 21:00 | Jazz Club Hipnoza Katowice Już 16-go maja rozpocznie się 4. edycja Katowice Street Art Festivalu - zapraszamy na noc otwarcia do Jazz Club Hipnoza, gdzie zagrają Onra, Last Robots oraz Fifti! Bilety: 20/25 zł

16 - 25 Maja | 17. Festiwal Filmowy Cropp Kultowe | KatowiceNajwiększy festiwal kina gatunków w Polsce! Jedyne krajowe przedsięwzięcie, które pokazuje atrakcyjną stronę klasyki filmowej! Cropp Kultowe to impreza na której wielkie arcydzieła sąsiadują z żenującymi koszmarami fil-mowymi. To festiwal dla tych, którzy nie boją się w kinie wyzwań i otwarci są na prze-kraczanie wszelkich granic.

16 Maja | Koncert Piotr Bu-kartyk | Start: 20:00 | Scena Gugalander KatowicePiotr Bukartyk od lat znany szerokiej publiczności z piąt-kowych audycji Wojciecha Manna w radiowej TRÓJCE. Autor przeszło kilkuset pio-senek m. in. „Kobiety jak te kwiaty”, „Małgocha” „Niestety trzeba mieć ambicję”, „Sznu-rek”, czy „Z tylu chmur”.Bilety: 30/45 zł

16 Maja - 13 Czerwca| I Międzynarodowe Triennale Rysunku Studentów Wyż-szych Szkół Artystycznych | Rondo Sztuki Katowice I Międzynarodowe Triennale Rysunku Studentów Wyższych Szkół Artystycznych organizo-wane przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach jest kontynuatorem wcześniej-szych konkursowych Ogólno-polskich Przeglądów Rysunku, realizowanych w latach 1979 – 1996 przez ówczesną kato-wicką Filię krakowskiej ASP.

Page 7: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 7

Wydarzenia Silesia

24 Maja | ZOMBIE WALK | Katowice 24 maja, podczas 17. Festiwalu Filmowego Cropp Kultowe czeka nas nieuniknione - świt, poranek, popołudnie i zmierzch należeć będą do żywych trupów! Przyjdź, przy-łącz i przemaszeruj ulicami Katowic w ZOMBIE WALK!Od 12:00 do 16.00 w Strefie Centralnej (Centrum Kultury Katowice) zespół charaktery-zatorów będzie pracował nad przeobrażaniem uczestników marszu w żądne ludzkich mózgów zombiaki.Wstęp wolny

17 Maja | Big Up! Urban session 2014 | Teren Nowej Siedziby Muzeum Śląskiego KatowicePrzed Wami pierwsza edycja Festiwalu Big Up! Urban session realizowanego na płaszczyźnie kulturalno-mu-zycznej, którego ideą jest pokazanie artystycznej strony kultury hip-hop. Spotkajmy się na warsztatach, koncertach, bawmy się w rytmie miasta, a jednocześnie pomagajmy!

17 Maja | Koncert MAŁPA | 2doors Sosnowiec Małpa, właściwie Łukasz Mał-kiewicz (ur. 1985 w Toruniu) – polski raper. Członek formacji Proximite, której był współ-założycielem. Prowadzi także solową działalność artystycz-ną. Małkiewicz współpracował ponadto z takimi wykonawca-mi jak: Diox, Donatan, Małolat, Parias, Pezet, PTP, Pyskaty, The Returners, W.E.N.A. oraz WhiteHouse.

22 Maja | Międzynarodowy Przegląd Sztuki Wideo THE 02 | Start: 17:00 | Zamek Sielecki SosnowiecCelem Przeglądu Sztuki Wideo THE 02 jest prezentacja szerszej publiczności różnych form posługiwania się obra-zem ruchomym w kreowaniu komunikatu artystycznego. Wstęp wolny

16 Maja | Koncert Spiral + The Animators | Start: 19:30 | Pod Spodem SosnowiecZespół wykonujący muzykę z pogranicza post-rocka.Istnieje od 2004 roku. W utwo-rach słychać fascynację takimi nurtami jak: post rock, art rock, elektronika, metal oraz trip hop. Cechą charaktery-styczną muzyki, jest połą-czenie mocnego rockowego brzmienia z subtelnym, intry-gującym, żeńskim wokalem. Bilety: 10zł

17 Maja | Noc Muzeów w Mu-zeum Miejskim ,,Sztygarka” oraz Muzeum Zagłębia w Będzinie | Godziny: 18:00-24:00W programie między innymi: spektakl plenerowy, pokazy gier historycznych, przejazd samochodem wojskowym do Muzeum Zagłębia w Będzinie. Wstęp wolny

Page 8: Prekursor Numer 3 Maj

8 | N°3 Maj

Z życia CKZiU

Bartłomiej Przeniosło uczeń VIII LO im. C.K.Nor-wida zajął I miejsce w kategorii szkół ponad-gimnazjalnych w VI Regionalnym Konkursie

na Wiersz Miłosny „Powiedz mi, jak mnie kochasz”. Konkurs, organizowany przez Gimnazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej i Regionalny Ośrodek Kultury w Katowicach, adresowany był do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych Zagłębia Dą-browskiego.

Głównym organizatorem była nauczycielka Gim-nazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej mgr Joanna Kania. Konkurs odbywał się patronatem Pałacu Kultury Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Mogli do niego przystąpić uczniowie szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych z Zagłębia Dąbrowskiego (Dąbrowa Górnicza, Będzin, Sosnowiec, Sławków, Zawiercie, Czeladź, Siewierz). Wiersze były oceniane w dwóch kategoriach: gimnazjaliści, uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. Każdy uczestnik zgłaszał na konkurs jeden wiersz miłosny. Laureaci otrzymali nagrody ufundowane przez Urząd Miejski w Dą-browie Górniczej (nagroda książkowa, dyplom). Uroczyste rozdanie nagród odbyło się 19 lutego w Gimnazjum nr 10 w Dąbrowie Górniczej.

Nauczyłaś mnie…

Nauczyłaś mnie jak kochać,bym pojmował to, co czujesz,lecz już Ciebie dawno nie ma,

inne ścieżki pokonujesz.Nauczyłaś mnie jak marzyć,bo marzenia dają skrzydła

by wzlatywać wciąż ku chmurom,lecz pogoda trochę zbrzydła.Nauczyłaś mnie, jak milczeć,by dostrzegać piękno cudze,teraz myślę, że świat piękny

lecz ja chyba wciąż się łudzę.Nauczyłaś mnie odwagi,

żebym walczył wciąż o swoje,jednak czego w życiu szukać,

powiedz, gdzie są skarby moje?Nauczyłaś mnie rozkoszy,

abym dawał ją nocami,lecz nic z tego nie zostało,

nic już nie ma między nami.Nauczyłaś mnie żałoby,

kiedyś przyjdzie czas rozstania,by nie było już uczucia,

co się rozstać nam zabrania.Nauczyłaś mnie wolności,

przecież tu już Ciebie nie ma,teraz wiem, że całe życie

to jest jedna zwykła ściema.Nauczyłaś mnie miłości,

w końcu coś do Ciebie czułem,pozostała satysfakcja,

że to ja nic nie popsułem.Wyćwiczyłaś moją pamięć,bym pamiętał ważne daty

i zapomnieć już o Tobiechyba jednak nie dam rady.

Teraz nie ma już miłości,każde z nas żyje osobno,

jednak odnajdziemy miłość,w życiu bywa tak podobno…

„Powiedz mi, jak mnie kochasz”

Foto

. CKZ

iU

Page 9: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 9

Dnia 4 kwietnia 2014 roku zakończono nabór do projektu „Staże dla

uczniów CKZiU w Sosnowcu szansą na lepszy start”. Najlepsi uczniowie ze szkół wchodzących w skład CKZiU będą mieli szanse zdobycia umiejętności praktycz-nych poprzez wykonywanie za-

„Staże dla uczniów CKZiU w Sosnowcu szansą na lepszy start”

Maturalny zawrót głowy…

Co dalej absolwencie?

Egzaminy maturalne roz-poczęły się w CKZiU, po-dobnie jak w całej Polsce,

5 maja 2014 r. W tym roku po raz pierwszy nasi absolwenci zdawali maturę w szkołach przy Kilińskiego 25 i 31. Wszystko przebiegało zgodnie z har-monogramem, bez żadnych zakłóceń, a emocje ujawniały

Młodzież CKZiU zawsze chętnie uczestniczy w projektach, kon-

kursach i zawodach, dzięki czemu ma szansę na zdobycie doświadczenia i osiąganie licz-nych sukcesów, tak przydatnych na kolejnym etapie swojego życia zawodowego.

Uczeń naszego Centrum jest wszechstronnie uzdolnio-ny, otwarty na potrzeby innych, przygotowany do zaistnienia na rynku pracy w krajach Unii Europejskiej. Wychodząc na-przeciw zainteresowaniom młodzieży, otworzyliśmy no-woczesne kierunki, cieszące się niesłabnącym powodzeniem, m.in. cyfrowe procesy graficzne,

dań w rzeczywistym środowisku pracy. Inicjatywa CKZiU spotkała się z dużym zainteresowaniem pracodawców, którzy chcieliby brać aktywny udział w kształce-niu praktycznym potencjalnych pracowników. Projekt przewidu-je zakup wyposażenia stanowisk pracy dla wybranych zawodów.

Wyposażenie to po zakończeniu stażu wróci do szkoły i wyko-rzystane zostanie w kształceniu praktycznym. Staże odbywać się będą w wakacje, a młodzi pra-cownicy oprócz doświadczenia otrzymają wynagrodzenie. Ży-czymy wszystkim zadowolenia z pracy!

się jedynie podczas pisemnych zmagań z lekturami. 6 Maja od-był się egzamin z matematyki na poziomie podstawowym. Nato-miast na 7 maja zaplanowano egzamin z języka angielskiego (rano - egzamin na poziomie podstawowym, po południu na poziomie rozszerzonym). Na egzaminie pisemnym maturzy-

ści zdają obowiązkowo język polski, matematykę, język obcy.

Aby uzyskać świadectwo maturalne maturzyści muszą jeszcze przystąpić do dwóch obowiązkowych egzaminów ustnych - z języka polskiego i języka obcego nowożytnego.

technik mechatronik czy me-chanik lotniczy.

Nasi absolwenci – po zakoń-czeniu egzaminów-wybierają kierunki kształcenia, które cie-szą się dużym powodzeniem na uczelniach wyższych, prywat-nych i państwowych, związa-nych z architekturą krajobrazu, mechatroniką, transportem ko-lejowym, logistyką.

Nie tylko pracują w swoich zawodach, ale również stara-ją się pogłębić swoją wiedzę, studiując m.in. na Politechnice Śląskiej, Uniwersytecie Śląskim, Wyższej Szkole Humanistycz-nej i Wyższej Szkole Biznesu. W tym roku szkolnym, dzięki wzmożonej współpracy z wyż-

szymi uczelniami, nasi najlepsi absolwenci otrzymali indeksy, umożliwiające im bezpłatne studia na wybranych przez siebie kierunkach.

W Wyższej Szkole Biznesu w Dąbrowie Górniczej mogą studiować: Angela Ozner, Klaudia Gancarczyk z VIII LO, Słuszniak Anna z Technikum nr 2, Oskar Artur Pietranekz Technikum nr 5, Damian Bartosz z Technikum nr 6, Maja Kochal-ska z CKU. Natomiast w Wyższej Szkole Zarządzania Ochroną Pracy w Katowicach studia , po zdaniu matury, rozpocząć może absolwent Technikum nr 6 Jacek Kamiński.

Projekt współfinansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego

Page 10: Prekursor Numer 3 Maj

10 | N°3 Maj

Był słoneczny, kwietniowy dzień. Po Łazien-kach Królewskich w Warszawie spacerowała Anna Zapolska – od piętnastu lat wioloncze-listka Filharmonii Wrocławskiej. Była to kobieta średniego wzrostu, o drobnej budowie ciała. Jej włosy miały wyjątkowy kolor, były ogniście rude. Błękitne oczy dodawały jej uroku i sprawiały, że wyglądała niezwykle sympatycznie. W tym roku mijała czterdziesta rocznica jej urodzin. Tydzień później miała wyjechać wraz z filharmonią w trasę po Polsce. Niestety, jej plany pokrzyżował zły stan zdrowia. W przeddzień wyjazdu dostała strasznego ataku kaszlu, który pomimo zażywa-nia licznych syropów i tabletek, nie przechodził. Nie miała temperatury, jednak z powodu nie-ustępliwego kaszlu czuła się bardzo źle. W dniu wyjazdu poszła do lekarza rodzinnego, a ten postawił zaskakującą diagnozę – zapalnie płuc. Anna zdziwiła się, ponieważ choroba ta przeważ-nie przebiega z wysoką temperaturą. Wykupiła niezbędne leki, aby szybko wrócić do formy i w pełni sił dołączyć do grupy wyruszającej niebawem w trasę. Niestety, mimo że przyjmo-wała leki regularnie, stan jej zdrowia wcale się nie poprawiał. Postanowiła powtórnie odwiedzić lekarza. Ten wypisał kobiecie skierowanie na prześwietlenie płuc, gdyż nie umiał stwierdzić, co może być przyczyną tak uciążliwego kaszlu. Anna była zszokowana tempem, w jakim wszystko się

Magia przyjaźnipotoczyło. W ciągu kilku godzin została skiero-wana do szpitala na oddział pulmonologii. – Jak się pani nazywa? – spytała pielęgniarka oddziału pulmonologii i chorób płuc. -Zapolska. Anna Zapolska- odpowiedziała kobie-ta, podając pielęgniarce skierowanie i z przera-żeniem spoglądając na drzwi pokoju, na których widniał napis – chemioterapia. – Pokój numer sześć, proszę przebrać się w ła-zience. Zaraz wskażemy pani łóżko- powiedziała pielęgniarka, spoglądając w kartę Anny. Kobieta wolnym tempem przeszła przez korytarz, obserwując sale pełne pacjentów. Przebrała się dość szybko, a wracając do pokoju pielę-gniarek widziała szczęśliwe pary, rodziny, które odwiedzały kogoś im bliskiego. W tym momen-cie poczuła się bardzo samotna. Nikt z nią nie przyjechał, cała rodzina została we Wrocławiu. A nawet gdyby jej bliscy byli w Warszawie, to z ich spotkania nic by nie wyszło, ponieważ od lat są ze sobą skłóceni. Zawsze była jedynaczką bez chłopaka. – Witam pani Anno, już wskazuję pani łóżko – przywitał się z kobietą ordynator oddziału, po czym zabrał przerażoną kobietę do sali numer sześć. Leżały tam już trzy panie. Nie były w jej wieku, miały około pięćdziesięciu lat. Anna usiadła bezradnie na łóżku. Poczuła się jak widz kiepskiej komedii, z tą różnicą, że nie mogła

Mateusz Blacha

Foto

. Zan

61

Page 11: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 11

z niej wyjść tak, jakby zrobiła to w kinie. Godzinę później odbył się obchód lekarski. Anna była kon-sultowana jako ostatnia. Gdy przyszła jej kolej, dowiedziała się, od jakiego badania zacznie swo-je leczenie – bronchoskopia. Nie wiedziała, co to, lekarz jej uświadomił, że będzie miała wprowa-dzaną kamerkę do płuc. Anna poczuła lęk, ponie-waż nigdy w życiu nie miała podobnego badania. Po konsultacji lekarskiej na oddziałach podano kolację, której kobieta nie zjadła. Bronchosko-pię wykonuje się na czczo. Następnego dnia rano obudziła się bardzo wcześnie, ponieważ z nerwów nie mogła spać. Wstała z łóżka i wyszła z oddziału. Zjechała windą na parter szpitala, gdzie znajdował się kiosk z gazetami. Weszła do środka, a tam przywitał ją promienny uśmiech kobiety stojącej za ladą. – Anka? – spytała z uśmiechem sprzedawczyni. - Tak? –odpowiedziała niepewnie kobieta, ponie-waż nie kojarzyła twarzy tej osoby. - Nie pamiętasz mnie? – zapytała ponownie kobieta zza lady. - Grażyna?!- krzyknęła Anna i uścisnęła koleżankę. Była to Grażyna Bielska, przyjaciółka Ani z czasów liceum. Nie widziały się od czasu skończenia szkoły, ponieważ Ania całkowicie poświęciła się grze na wiolonczeli. – Co tu robisz ? Na którym oddziale jesteś? – spytała Grażyna, podając Annie gazetę. – Pulmonologia i choroby płuc – odpowiedziała niemal szeptem. A potem już głośniej dodała, że nie chce gazety, nie ma przy sobie pieniędzy. – Oj, daj spokój, mój kiosk, więc mogę rozdawać gazety komu chcę i kiedy chcę – rzekła kobieta, wkładając Annie z powrotem gazetę do ręki. Kobiety rozmawiały ze sobą jeszcze dłuższą chwilę, jednak Anna spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę kolejnej wizyty lekarskiej. – Wpadnę do Ciebie, jak zamknę kiosk – rzekła Grażyna, uśmiechając się ciepło do koleżanki. Anna kiwnęła głową i wyszła z kiosku. Dwie godziny później była już po zabiegu, jego wyniki miały być znane już następnego dnia. Wtedy została poproszona do gabinetu leka-rza prowadzącego. – Proszę, niech pani usiądzie – rzekł lekarz, zapra-szając Annę do gabinetu. – Niech pan przejdzie od razu do rzeczy i niczego przede mną nie ukrywa – powiedziała wystra-szona i zdeterminowana kobieta. – Dobrze, więc mam dla pani złą wiadomość, na prawym płucu niestety jest guz. Będziemy musieli przeprowadzić biopsję, aby ocenić czy

ma charakter łagodny, czy złośliwy- rzekł lekarz, oglądając opis badania. Zaszokowana diagnozą Anna wróciła do łóżka. Nie do wiary! Jeszcze tydzień temu chodziła sobie spokojnie po parku, nie przeczuwając, co może się za parę dni wydarzyć. Przez kolejne dni leżała w szpitalu, a ciągłe badaniami osłabiały jej organizm. Tydzień później, już po biopsji, została wypisana do domu. Kolejną wizytę u pulmonolo-ga wyznaczono jej za trzy dni. Czas oczekiwania na tę wizytę dłużył się w nieskończoność, na szczęście przy Annie była Grażyna, która na ten czas zamknęła kiosk. Chciała być bliżej przyjaciół-ki. Nastał dzień wizyty u lekarza. Anna z Grażyną czekały w poczekalni poradni, nie rozmawiając ze sobą. Jednak po chwili wystraszona Anna odezwała się : - Grażyna, a jak ten guz jest złośliwy i umrę? – spytała z drżeniem w głosie. - Nawet nie mów mi takich bzdur, nie po to odnalazłyśmy się po dwudziestu latach, żebyś mi znowu uciekła – zaśmiała się Grażyna. Anna miała powiedzieć coś jeszcze, ale właśnie lekarz wezwał ją do gabinetu. – Proszę usiąść – rzekł lekarz. - Błagam, niech Pan nie przedłuża. Czy ten guz jest złośliwy ?- spytała kobieta. – Niestety, nie mam dla pani dobrych wiadomo-ści , jest to złośliwy nowotwór lewego płuca. Nie możemy go usunąć, ponieważ na prawym płucu widać małe torbiele – mówiąc to lekarz patrzył z troską na pacjentkę. - W takim razie co teraz? – spytała zmiażdżona diagnozą Anna. - Chemia – zdecydowanym głosem odpowie-dział lekarz. - W szkole zawsze byłam słaba z chemii, nigdy nie przekonywał mnie ten przedmiot – rze-kła Anna. - Ma pani bardzo dobre nastawienie, a to już pięćdziesiąt procent sukcesu. Najważniejsze, że ma Pani wolę walki – rzekł lekarz. – Mam, ponieważ jest przy mnie przyjaciółka i to dla niej chcę wyzdrowieć. Odnalazłyśmy się w szpitalu po dwudziestu dwóch latach – powiedziała Anna, odważnie spogląda-jąc w twarz lekarza. Minął rok. Anna jest już zdrową kobietą, nowotwór, pomimo tego, że był złośliwy, ustąpił. Receptę na wyleczenie tej choroby stwórzcie sobie sami. Nie chcę Wam niczego dopowiadać. Powiem tylko tyle, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Page 12: Prekursor Numer 3 Maj

12 | N°3 Maj

W mym Sosnowcu miłość tkwi…Fot. Damian Żak

„W mym Sosnowcu miłość tkwi…”

Mgła szarością owinięta, skrywa wszystkie piękne miejsca. Gdy mgła szybko spływa nisko

widać moje blokowisko... widać moje blokowisko. Ranek wstaje nad Zagórzem jak poranną widać zorze.

We dnie w nocy tkwi tu siła, tkwi tu siła wielkiej mocy.

Tutaj można poznać ludzi na ulicach „Pięknej”, „Miłej”. Czym że było by to miasto, bez tak wielkiej nieba siły.

Czy tak bardzo zawiniłam widząc piękno w mieście moim? W myślach moich piękne chmury, piękne bloki,

urokliwych wzgórz widoki. Parki ciche, parki miłe upiękniają moje chwile.

„Miła”, „Piękna” jest nam znana, w nich jest zawsze szczera wiara. Sosnowiecki obszar znamy tak mi bardzo ukochany.

Centrum, Pogoń szare mury jak jesienny dzień ponury. Lecz to miasto miłość skrywa jak ta szara mgła leniwa.

I tak zawsze płyną dni, w mym Sosnowcu miłość tkwi.

Martyna Sojka

Martynka Sojka z Technikum nr 6 Grafiki, Logistyki i Środowiska w Sosnow-cu wzięła udział w Ogólnopolskim

Konkursie: „Twoje miasto –Twój region” orga-nizowanym przez Polonijny Magazyn Publicy-styczno –Kulturalny „Twoje Miasto” z siedzibą

w Darmstadt. Praca napisana pod kierunkiem polonistki mgr Bożeny Fulas, opiekunki Klu-bu Edukacji Regionalnej przy Technikum nr 6 Grafiki Logistyki i Środowiska zdobyła wyróż-nienie. Gratulujemy dojrzałej postawy i więzi emocjonalnej z miastem!

Page 13: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 13

Zasadnicza Szkoła Zawodowa

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 3

Architektoniczno -Budowlana

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 2

Liceum Ogólnokształcące dla Dorosłych

Szkoła Policealna dla Dorosłych

Technikum Uzupełniające dla Dorosłych

VIII Liceum Ogólnokształcące im. C.K. Norwida

Technikum Nr 4 Transportowe

Technikum Nr 2 Architektoniczo

-Budowlane

Technikum Nr 5 Samochodowo

-Mechatroniczne

Technikum Nr 6 Grafiki, Logistyki

i Środowiska

Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego

www.ckziu25.sosnowiec.pl

Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 7 Samochodowo

-Mechatroniczna

Page 14: Prekursor Numer 3 Maj

14 | N°3 Maj

Ilust. Bethanie Yeong

Page 15: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 15

Ilust. Bethanie Yeong

„Trwaj chwilo, jesteś piękna”

Dobro i zło, światło i mrok – dualistyczna wizja świata znana jest

człowiekowi od tysięcy lat. Jednym z pierwszych obiek-tów kultu był ogień, który lu-dziom żyjącym w prehistorii jawił się jako znak ingerencji sił boskich, niewidzialnej mocy wymagającej respektu, szacunku i oddania należnej czci. Wraz z rozwojem ogień udało się udomowić i okieł-znać, co jest uznawane za jedną z największych rewo-lucji kulturowych w dziejach gatunku ludzkiego (według Mircea Eliade, znanego ru-muńskiego filozofa kultury, historyka religii, religioznawcy, pisarza, indologa i dyplomatę). Rozpalenie ogniska w nocy pozwalało ówczesnemu czło-wiekowi rozświetlić mrok wo-kół i przepędzić drapieżniki. Nieustanna walka tych dwóch metaforycznych sił, tzn. światła i mroku będzie towarzyszyła naszemu gatunkowi aż do współczesności, po drodze przybierając najróżniejsze formy, by w końcu zostać wy-destylowanym i przemielonym przez popkulturę toposem.

Tytuł niniejszego tekstu jest cytatem z książki pt. „Faust” autorstwa Johan-na Wolfganga von Goethe. Opowiada o zakładzie mię-dzy Bogiem a Mefistofelesem (diabłem) o duszę Fausta - sta-rego uczonego, wielkiego mę-drca, któremu wiedza zdobyta z książek przestaje wystarczać; zaczyna cierpieć z powodu własnej, domniemanej głupo-ty, braku pieniędzy, szczęścia i miłości. W obliczu narastają-cej pustki i chęci poznania ta-jemnicy istnienia postanawia zgłębić tajniki czarnej magii. Pracowanie Fausta odwiedza Mefistofeles i oferuje mu układ – spełni wszystkie jego za-chcianki, marzenia, pozwoli zasmakować szczęścia i całej irracjonalnej sfery życia, bę-dzie uniżonym sługą, lecz gdy przyjdzie odpowiednia pora upomni się o duszę uczonego. Faust przystaje na to, jednak wprowadza pewną klauzulę do umowy. Odda swą duszę tylko wtedy, gdy sam wypo-wie słowa „trwaj chwilo, je-steś piękna”

Mefistofeles przedstawia się w następujący sposób:

„Jam jest tej siły cząstką drobną, co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro”. To na pozór paradoksalne stwierdzenie zamyka w so-bie jedną z najciekawszych wizji relacji między dobrem a złem, jakie mogliśmy do tej pory zaobserwować w całej historii kultury. Podobnym kluczem kierował się Michaił Bułhakow podczas pisania „Mistrza i Małgorzaty”. Tam diabeł przedstawia się boha-terom w niemal identyczny sposób i pełni tę samą rolę. Obaj pisarze, zarówno Go-ethe, jak i Bułhakow wierzy-li, że dobro i zło to dwie siły, które nie mogą egzystować bez siebie nawzajem. Nawet, jeśli z definicji są przeciwień-stwami. Podobne założenia przedstawia taoizm religijny, który głosi zasadę yin i yang – ich wzajemne dopełnianie się stanowi o harmonii świata.

Uosabiane z szatanem i Bogiem wizje relacji dwóch antagonistycznych wobec siebie sił, przedstawione w wymienionych przeze mnie dziełach literatury, są wbrew wszelkim pozorom niezwykle

Kamil Borkowski

Page 16: Prekursor Numer 3 Maj

16 | N°3 Maj

logiczne. Zło z całym swoim bagażem definicyjnym napę-dza człowieka do działania, do tego, by mógł się rozwijać, ciągle iść do przodu – nawet, jeśli po drodze popełni mnó-stwo błędów. Sam Goethe pisał „błądzi człowiek, póki dąży”. To co dobre może stać się przyczynkiem złego, a to co złe może stać się przyczyn-kiem dobrego.

A może dobro i zło są tym samym, lecz widzia-nym z dwóch różnych per-spektyw? W grze „Bioshock Infinite” autorstwa studia Ir-rational Games główny boha-ter o imieniu Booker De Witt, otrzymywał zadanie odbicia pewnej dziewczyny z pod-niebnego miasta o nazwie Columbia, a na późniejszym etapie rozgrywki zabicie zało-życiela owej (anty) utopii – Za-charego Comstocka. Na końcu gry okazuje się, że Booker i Comstock to w rzeczywisto-ści ta sama osoba, jednak obaj pochodzą z dwóch różnych wymiarów. Pewna kluczowa decyzja podjęta w przeszło-ści ukształtowała ich i popro-

wadziła w dwóch zupełnie różnych kierunkach. Zachary został przywódcą religijnym i niekwestionowanym wład-cą miasta, które zbudował, natomiast De Witt pijakiem

z umiłowaniem do hazardu. Dodatkowo sprzedał własną córkę, żeby wymazać długi. Przeszła ona w ręce… De Wit-ta, z tym, że tego z innego wymiaru (czyli Comstocka). W momencie, gdy pozna-jemy głównego bohatera jego wspo-m n i e n i a są zatarte i p omie -szane, dla-te go nie zdaje so-bie sprawy z tego, że dziewczyna o imieniu Elizabeth to w rzeczywi-stości jego p i e r w o -rodna. Dobro i zło przybrały w grze wyjątkowo mało du-alistyczną formę, a brak wi-docznego podziału zachęca odbiorcę do głębszej interpre-tacji poznanej historii.

Książka „Metro 2033” Dmi-trija Glukhovskiego przedsta-wia równie niestandardowy obraz pojmowania sił rzą-

dz ąc ych światem i umiejęt-nie ma-nipuluje, a nawet bawi się uczuciami czytelni-ka. Mamy rok 2033 - ś w i a t wskutek w o j e n

nuklearnych został niemal doszczętnie zniszczony, liczba populacji waha się w okolicach zera, cała po-wierzchnia ziemi została skażona, a kilkumetrowe

szczury oraz inne mutanty stały się codziennością. Je-dyną mekką i relatywnie bez-piecznym schronieniem jest moskiewskiego metro, w któ-rym powstało mikro-społe-czeństwo. Pewnego dnia panujący w metrze porządek

zostaje zaburzo-ny, przez coraz częstsze donie-sienia o pojawie-niu się Czarnych, ogromnych stwo-rów mordujących ludzi i wywołują-cych szaleństwo u każdego, kto ich spotka.

Autor począt-kowo przedsta-wia Czarnych jako swoiste personifi-

kacje zła, które główny boha-ter musi zniszczyć z pomocą zdobytych w trakcie podróży kompanów. Jednak z czasem czytelnik zaczyna się zastana-wiać, kto tak naprawdę jest tutaj zły: potwory czy ludzie? Glukhovski wraz z rozwojem akcji coraz bardziej zaciera tak oczywistą na pierwszy rzut oka granicę, stopniowo zmu-szając odbiorcę do refleksji nad podnoszonymi temata-mi, by na ostatnich kartach powieści całkowicie wywró-cić poznaną historię do góry nogami, nadając jej zupełnie nowy sens i wydźwięk.

Terry Pratchett udowodnił w serii książek „Świat Dysku”, że zło można zalegalizować. W Ankh-Morpork, najwięk-szej aglomeracji znanej na Dysku znajduje się Gildia Złodziei działająca całkowi-cie legalnie. Założył ją Lord Vetinari, patrycjusz miasta. Uznał, że przestępczości nie można całkowicie wyplenić, więc zalegalizował ją, by móc

Page 17: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 17

sprawować pełną kontrolę nad miejscowymi złodzieja-mi. Od tego czasu przestępcy zarejestrowani w Gildii mogą w pełni legalnie dokonywać rabunków i kradzieży, mając jednak na uwadze kilka na-rzuconych przez nią zasad. Muszą m.in. w ylegit ymować się i zachowywać kulturalnie wobec ofiar. Po dokonaniu kradzieży członko-wie Gildii zosta-wiają okradzionej osobie pokwito-wanie, które przez pewien okres czasu służy jako ochrona przed kolejnymi napaściami. Miesz-kańcy Ankh-Morpork mogą też dobrowolnie wykupić ubezpieczenie od kradzie-ży, które zabezpiecza przed napaściami. W mieście funk-cjonuje również Gildia Skry-tobójców, trudniących się wiadomym fachem.

Dobro może z czasem przerodzić się w zło, i od-wrotnie. Najlepszym popkul-turowym przykładem tego zjawiska jest bez wątpienia

serial „Breaking Bad”. Głównym bo-haterem jest Walter White – nauczyciel chemii w jednej ze szkół średnich w Al-buquerque w stanie Nowy Meksyk. Pew-nego dnia odkrywa, że choruje na nie-operacyjnego raka płuc. Aby przed śmiercią zabezpie-czyć finansowo ro-dzinę postanawia zacząć produkować i sprzedawać me-tamfetaminę, wraz ze swoim wspólni-

kiem Jesse’m Pinkmanem. Praktycznie cały serial pre-

zentuje stopniową przemia-nę Waltera z sympatycznego i całkowicie nieszkodliwego, lekko podstarzałego nauczy-

ciela noszącego sweter i prze-bierającego się za Mikołaja w święta w okrutnego barona narkotykowego, niestronią-cego od rozbojów, kradzieży, wymuszeń, czy nawet mor-derstw. Na pewnym etapie fabuły widz sam zaczyna mieć wątpliwości komu kibicować – głównemu bohaterowi czy policji próbującej go złapać. Jednak summa summarum trudno po obejrzeniu kilku

sezonów serialu zacząć an-tagonizować się do postaci Waltera, nawet biorąc pod uwagę postępującą przemia-nę wewnętrzną. Granica mię-dzy dobrem a złem z każdym odcinkiem zaciera się coraz bardziej. Ostatecznie zaczy-namy współczuć White’owi, widząc do czego ostatecznie doprowadziły go podejmo-wane działania i decyzje.

Relacje między dobrem a złem to temat rzeka. I to taka, która przypomina Ama-zonkę – setki odpływów, dopływów, rozwidleń, a do tego nie sposób precyzyjnie określić początku i końca. Nie mogę Wam zagwarantować, Drodzy Czytelnicy, że prze-czytanie mojego skromne-go artykułu wzbogaciło Was o wiedzę, której nie mogli-byście znaleźć w wymienia-

nych pr ze ze mnie książkach, grach i serialach. Jednak głębsze zapoznanie się z nimi oznacza, oprócz walo-rów edukacyj-nych, mnóstwo r oz r y w k i n a najwyższym po-ziomie, a (wbrew temu, co twier-dzą niektórzy) ona również jest

niebywale ważna w życiu.

Page 18: Prekursor Numer 3 Maj

18 | N°3 Maj

„Bookstage” – to zagad-kowe określenie jest niczym innym jak nazwą nowej, cy-klicznej już imprezy muzycz-nej. Inspirowany, modnymi teraz w pubach i barach, małymi improwizacjami no-szącymi miano Jam Session. Jednak porównanie Booksta-ge z Jam Session jest nieco nieodpowiednia ze względu nie tylko na wielkość wyda-rzenia, ale i brak zapisów, jak to bywa na niektórych spotkaniach tego typu. Mo-żesz zatem przyjść ze swoim sprzętem i po prostu grać, albo też skorzystać z instru-mentów wypożyczonych specjalnie na tę okazję. Każ-dy może usiąść na widowni i „utonąć” w eksplozji niesa-

mowitej muzyki. Indywidual-ność gatunkowa, wykonanie artystów zapewnia niezapo-mniane doznania słuchowe, które pozostają utrwalone w pamięci.

Już pół godziny przed rozpoczęciem, pośród roz-kładających wciąż sprzęt organizatorów, brzdękają muzycy. Początkowo nie two-rzą nic konkretnego; z gło-śników wydobywa się burza dźwięków jeszcze do siebie niedopasowanych. Zatem nakreślająca się wielka im-prowizacja może być wielkim upadkiem, jak i przyjemną dla ucha kompozycją.

Wybija 18:30; następuje oficjalne otwarcie imprezy, światła powoli przygasa-

Bookstage IIITrzecia edycja oficjalnego JamSession/OpenMic Miejskiej Biblioteki Publicznej w Dąbrowie Górniczej!

ją, wprowadzając w salę koncertowy klimat niesa-mowitego Jam Session. Na scenie pojawiają się kolej-ne osoby, muzyka zaczyna płynąć zachęcająco. Gitary elektryczne, perkusja oraz pianino. Trochę niezgod-nie z początku, aby powoli utworzyć harmonijną całość. Dołącza wokal, uzupełnia-jąc instrumental, porywając słuchaczy w świat „idealnie” ułożonych nut. Koncert jest bardzo dynamiczny, muzycy zmieniają się wraz z kolejny-mi odgrywanymi utworami, a każdy z nich reprezentu-je inny gatunek, łącząc się w zaskakujący sposób. Roz-brzmiewają znane „kawałki” ujęte swobodną interpretacją

Dominika Jawor

Fot. Damian Żak

Page 19: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 19

grających. Szczególnym ze strony widowni cieszyła się piosenka „Another Brick In The Wall” Pink Floyd, w które-go tchnięto nowe życie.

Muzycy mkną ku czystej improwizacji odchodząc na chwilę od repertuaru, a my możemy niemal namacalnie odczuć radość płynącą ze wspólnego grania. Jednak to nie wszystko, nie jeste-śmy uwięzieni w jednym pomieszczeniu, jak to bywa na koncertach. Organizatorzy zadbali o najbardziej wyma-gających słuchaczy; przy-gotowali jeszcze dwie sale, które w dowolnym momencie mogą nas przenieść w cał-kowicie inny świat. Pierwsza z nich jest niewielkich rozmia-rów, wypełniona ciężkim me-talowym brzmieniem. Pośród

głośników i perkusji, siedzą dwie osoby grające na gita-rach elektrycznych. Skupieni tylko na sobie oraz otacza-jącej ich aurze, przerywając co jakiś czas, aby wymienić się poradami i uwagami. Na-stępne miejsce odczuwa się zdecydowanym kontrastem zarówno pod względem atmosfery, jak i gatunkiem gry. Siedzące w poł okręgu osoby śpiewają przy akom-paniamencie pianina, gitar, bębna, a czasem i skrzypiec. Muzyka jest tutaj łagodna, balansuje na kilku gatunkach, nie uwydatniając jednego konkretnego.

Z każdym ut worem, nieuchronnie zbliżała się godzina 21:30, a wraz z nią zakończenie; organizatorzy zapraszają do wspólnego

zdjęcia. Nastąpił oficjalny koniec. BookStage to jedna z niewielu cyklicznych im-prez, która jest doskonałą odskocznią od codzienno-ści, pozwala na oderwanie się od pracy, pełne wyluzo-wanie się. Jej główną zaletą jest to, że każdy może być jej uczestnikiem jako słuchacz lub muzyk, z umiejętnościami bądź nie. Każdy tutaj znaj-dzie coś dla siebie, można rozpocząć poszukiwanie muzyki w całkiem nieznanej odsłonie. Jestem przekonana, że w najbliższym czasie Bo-okStage stanie się nieodłącz-ną częścią naszego Zagłębia, towarzysząc nam co miesiąc w Bibliotece Miejskiej w Dą-browie Górniczej.

Fot. Damian Żak Fot. Damian Żak

Fot. Damian Żak Fot. Damian Żak

Page 20: Prekursor Numer 3 Maj

20 | N°3 Maj

BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG BLOG

Kliku, klik i mamy bloga…

Blog to rodzaj strony in-ternetowej bardzo czę-sto mający charakter

prywatny, ale udostępniony dla wszystkich zaintereso-wanych. To jeden z najpopu-larniejszych komunikatorów XXI wieku. Każdy dzisiaj może mieć bloga: dzieje się to tak, że logujemy się, nadajemy naszemu „dziełu” tytuł, wsta-wiamy swój „sweet focie” i już po chwili możemy pisać, co nam ślina na język przyniesie.

Chcemy się dzielić z ludźmi swoimi sukcesami, porażkami, ciekawymi pomysłami, ale też pomysłami beznadziejnymi lub w ogóle bezużytecznymi. Dziennik sieciowy, zawierają-cy odrębne, uporządkowane chronologiczne wpisy spraw-dza się doskonale, ale pod pewnymi warunkami. Jeżeli ktoś prowadzi bloga musi to robić systematycznie, bo wte-

dy tylko to ma sens. Powinien też pisać ciekawie o czymś „fajnym”, aby czytelnik mógł się czegoś dowiedzieć, coś poznać, bo wpisy typu „dziś jest brzydka pogoda i nic mi się nie chce -z dołączoną fotką deszczu- to porażka…”, a ta-kie się niestety też zdarzają. Tak jak i ludzie, którzy chcą na blogach zarobić, bo przecież się da. Tak moi mili Państwo, na prowadzeniu popularnego bloga da się zarobić. Jeżeli ja-kaś firma chce, by nasz bardzo znany blog polecił ich pro-dukt, wysyła swoje darmowe produkty, więc zawsze trochę grosza wpadnie z samych wy-świetleń reklam.

Blogi też są niektórym ludziom bardzo potrzebne w dzisiejszym zabieganym świecie bardzo często mamy potrzebę rozmowy nie tyl-ko patrząc sobie w oczy, ale

też za pomocą najlepszego wynalazku na świecie In-ternetu. Wielu ludzi w ten właśnie sposób dostarcza sobie rozrywki, kontaktuję się z ludźmi lub chwali się swoimi osiągnięciami lub porażkami. Czasem łatwiej nam wyżalić się w Internecie niż najlep-szym przyjaciołom, bo tam jesteśmy w pewnym sensie anonimowi, zachowujemy bezpieczny dystans od ludzi.

Rodzajów blogów jest mnóstwo nie sposób wszyst-kich wymienić wspomnę tylko że mogą być blogi tekstowe, fotoblogi , wideoblogi, au-dioblogi.

Blogi bardzo trudno po-dzielić czy też usystema-tyzować; jest ich tak wiele. Praktycznie na każdy temat naszego życia można znaleźć blog, zaczynając od jedzenia, zdrowia aż po sport i modę.

Natalia Niedbałka

ilus. Damian Żak

Page 21: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 21

Bardzo podobają mi się blogi naukowe, o ciekawym temacie, profesjonalnie zro-bione, których autorzy są kompetentni, pomysłowi i mają też poczucie estetyki. Nie zapominajmy o tym, że blog musi też dobrze wyglą-dać. Dobrym przykładem jest blog Pana Emanuela Kulczyc-kiego. Jest on filozofem, ko-munikologiem i oczywiście blogerem. Współpracuje z wydawnictwami i redakcja-mi czasopism naukowych. Na ich zlecenie wykonał już wiele projektów graficznych i złożył kilkadziesiąt książek, doradza również wydawcom czaso-pism naukowych w zakresie całego procesu wydawnicze-go. Na jego blogu możemy znaleźć różnorodne wpisy od takich tytułów jak: „Biblioteka Google Scholar – bardzo przy-datna nowa funkcja” poprzez „Warsztaty z nauki obywatel-skiej i popularyzacji wiedzy“ aż po “Warka Strong”. Mocne przeoczenie na „etapie akcep-tacji opakowania”. To jedynie ułamek tego, co możemy tam znaleźć. Polecam!

Moim zdaniem, osoby, które się nudzą i chcą sobie pogadać zakładają bloga . Takich blogów unikajcie jak ognia, bo to popularny chłam, który robi ludziom szczegól-nie młodym wodę z mózgu, a opinie tam przedstawiane są czasem zupełnie bez sensu. Blogi te czasem zakładane są na bardzo krótką na chwilę i ten słomiany zapał autora powoduje wściekłość i dezo-rientację u czytelników, szcze-gólnie u mnie. Czasem znajdę fajny blog, czytam, czytam, a tu nagle wszystko urywa się, kończy ni z tego, ni z owego.

Ostatnio w czasie szukania czegoś ciekawego w Interne-cie w blogosferze natrafiam

na filmik zatytułowany “Afe-ra Blogowa Filipa Chejzera”. Polski prezenter radiowy i te-lewizyjny wybrał się na bar-dzo popularne pokazy mody „Warsaw fashion weekend” , i na wzór swojego amerykań-skiego kolegi po fachu pytał “ znawców modowych” prowa-dzących blogi o tak naprawdę nieistniejących projektantów. Oczywiście wszyscy ci „spe-cjaliści” znali tych „projektan-tów” !!!

Pan Chejzer pytał projek-tantów mody o najnowszy pokaz, używając takich na-zwisk jak: Sven Hannawald ( niemiecki skoczek narciarski), Johannes Gutenberg (twórca pierwszy przemysłowej meto-dy druku na świecie), Helmut Kohl ( były kanclerz Niemiec).

Nazwiska te bardzo znane wszystkim, choć niezwiązane z modą ,ale jak było widać na załączonym filmie, nasi „znawcy tematu” modowego i wszystkiego kochani blo-gerzy, youtuberzy, modelki i modele błysnęli wiedzą. Na pytanie, co sadzą o którymś z wyżej wymienionych Pa-nów, pięknie odpowiadali, np.: „Hannawald totalnie nie jest w moim stylu”, “ Guten-berg ma naprawdę wspaniale, niesamowite projekty” oraz “ Helmut Kohl, powtarza co roku nowe trendy ale w in-nym wydaniu”. Porażka… Dla-czego tak ciężko jest nam się przyznać do tego, że czegoś nie wiemy?

Blogi mnożą się na potę-gę. Miliony blogów w różnych bądź w tym samym języku, o tym samym temacie z po-wielanymi tekstami nawet na zasadzie kopiuj- wklej. No po co ? Nie lepiej znaleźć coś, co interesuje i nas i pewne grono osób? Czy musimy pisać na tematy “oklepane” ? Po co ?

Szukajmy nowości, dzielmy się wszystkim, a nie tym co “sprawdzone”.

A jeżeli opisana wyżej sy-tuacja wynikła z waszej nie-kompetencji, to może lepiej się tam nie pchajcie, świat show biznesu, gwiazd i re-portaży jest okrutny.

Kompromitacja w każdej dziedzinie jest porażką i le-piej, aby nikomu się nie przy-trafiła, ale skoro niektórym to nie przeszkadza to droga wolna, piszcie bzdury, gadaj-cie bzdury i myślcie o sobie, że jesteście cool, bo znacie się na tym lub na tamtym! Brawo za odwagę ….albo za głupotę, bo ja osobiście nie wypowiadałabym się na te-maty mi nieznane i zawsze zapytałabym o to, czego nie wiem. Towarzyska śmietanka głupoty zdecydowanie do-minuje na polskich stacjach tv i internecie ! Bo to się naj-lepiej sprzedaje.

Ludzie kochani, blogerzy i inni… Nie piszcie bzdur, nie piszcie kłamstw, bo „prawda” zawsze wyjdzie na jaw…

Page 22: Prekursor Numer 3 Maj

22 | N°3 Maj Ilust. Vincent Galang

Page 23: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 23 Ilust. Vincent Galang

Quentin Tarantino, reży-ser omawianego filmu, na początku „Pulp Fic-

tion” zamieścił dwie słowni-kowe definicje słowa „pulp”. Pierwszą jest mało wyszukana pulpa, czyli miękka, wilgotna i bezkształtna masa. Natomiast drugą charakterystyczne ma-gazyny lub książki (zwane bru-kową literaturą), wydrukowane na tanim papierze niskiej ja-kości, zwane pulp fiction. To określenie odnosiło się przede wszystkim do ich treści, która poziomem nie przewyższała przeciętnej ulotki leku na ból głowy, a prawdopodobnie takie środki musieli zażywać fani „Latających Oczu” i serii przygód „Kapitana Przyszłość”.

Nie bez powodu we wstę-pie odniosłem się do czegoś pozornie tak banalnego, jak definicja tytułu. „Pulp Fiction” na płaszczyźnie fabularnej ma zaskakująco dużo wspólne-go z tandetnymi książkami wydawanymi hurtowo w XIX i XX wieku. Pozornie jest bez-kształtną i nielogiczną masą; ułożoną w niechronologiczny sposób historią przepełnio-ną dialogami o niczym, oraz schematycznymi wątkami. Czerpiąc przy tym całymi garściami z kina klasy B, we-sternów i filmów gangster-skich. Brzmi dość tandetnie i kiczowato, prawda? Słowem klucz jest w tym przypadku „pozornie”, ponieważ Taran-tino przy całym swoim ge-niuszu i nieskrywanej miłości do filmów stworzył dzieło wy-jątkowe - powiew świeżości w kinematografii, wymykający się wszelkim definicjom.

Skrypt napisany przez Ro-gera Avary’ego i samego reży-sera to prawdziwe arcydzieło,

zresztą nie bez powodu film otrzymał Oscara w kategorii „Najlepszy scenariusz” w 1994 roku. Fabuła skupia się na czterech głównych wątkach – Julesa i Vincenta, granych przez Samuela L. Jacksona i Johna Travoltę gangsterach pracujących dla Marsellusa Wallace’a, którzy muszą siłą wyegzekwować pewną wa-lizkę, a później poradzić so-bie z problemem „brudnego samochodu” (brzmi banalnie, ale wszyscy fani filmu na pew-no wiedzą, co mam na myśli, a inni – marsz po DVD!), But-cha Coolidge’a, w tej roli Bruce Willis, boksera, któremu pan Wallace zleca poddanie wal-ki w zamian za wypłacenie pokaźnej sumki, oraz Honey Boney i Pumpkina, dwójki ko-chanków napadających na re-staurację. Ostatnim z wątków jest wspólny wieczór Vincenta i Mii Wallace, żony Marsellusa zagranej przez muzę Taran-tino, Umę Thurman. Każda z opowieści tworzy spójną i integralną całość, zazębia-jącą się w kluczowych dla fabuły momentach.

Wielowątkowość historii dała reżyserowi duże pole do popisu, więc zamiast stworzyć klasycznie skonstruowaną fa-bułę postanowił maksymalnie namieszać, łamiąc jednocze-śnie mnóstwo zasad, wedle których kręci się filmy. Naj-bardziej rzucającą się w oczy ekstrawagancją w opus ma-gnum Quentina jest całkowite zerwanie z chronologią. „Pulp Fiction” zostało zmontowane w specyficzny sposób i wła-ściwe zakończenie filmu widz może ujrzeć już w… połowie seansu. Każdy wątek trzeba własnoręcznie złożyć w ca-

łość, co nie jest trudne, ale nadaje opowieści dynamizmu i wyjątkowości. Reżyser budu-je napięcie, biorąc za kontekst pozornie mało dramatyczną fabułę. Wszystkiemu towa-rzyszy świetna ścieżka dźwię-kowa, na której znajdziemy reprezentantów najróżniej-szych gatunków – rocka, blu-esa, muzyki instrumentalnej i wiele więcej. Każdy utwór został idealnie dobrany do konkretnej sceny, a słowa „It’s good to see you” z pio-senki „Flowers on the Wall” usłyszane w momencie, gdy Butch spotyka bohatera, który pragnie go zabić, to przykład cudownej zabawy z kinem i widzem.

Właśnie, bohaterowie. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, ale Quentin Tarantino potrafi wyciągnąć pokłady talentu z niemal każdego aktora. Weź-my choćby Johna Travoltę. Jeszcze w 1978 roku śpiewał „You are the one that I want” w „Grease”, by ostatecznie zo-stać pozbawiony skrupułów gangsterem działającym pod batutą jednego z najbardziej utalentowanych ludzi Holly-wood. Z „Grease” uchował się co najwyżej taniec wyko-nany w jednej ze scen z Umą Thurman. Natomiast Samuel L. Jackson cytujący księgę Ezechiela na moment przed popełnieniem morderstwa i reinterpretacja tych słów pod koniec filmu to prawdziwa pe-rełka i klamra kompozycyjna z prawdziwego zdarzenia. Dla fanów „Pulp Fiction” może to zabrzmieć jak truizm, ale na dobrą sprawę, każda scena, każde ujęcie, każdy moment zachwyca i urasta do rangi kultowego.

„Ezechiel, 25:17” Kamil Borkowski

Film

Page 24: Prekursor Numer 3 Maj

24 | N°3 Maj

Dwunastu spoconych męż-czyzn, stanowiących ławę przysięgłych, siedzi w małym, za-mkniętym pomieszczeniu i przez ponad godzinę dyskutuje o losie młodego chłopaka oskarżonego o zamordowanie ojca. Grozi mu kara śmierci. Tylko jeden z nich stara się udowodnić niewinność oskarżonego. Nie brzmi to nawet w połowie tak ekscytująco, jak opis dowolnego współczesnego filmu akcji, czy kryminału - i nie powinno, ponieważ „Dwuna-stu gniewnych ludzi” należy do gatunku zwanego dramatem sądowym. To niepozorne, czarno-białe arcydzieło kinematografii nakręcone w 1956 roku trzyma w napięciu bardziej niż większość thrillerów, a próżno szukać w nim psychopatów zabijających we-dług siedmiu grzechów głównych i nauczycieli chemii wytwarzają-cych niebieską metamfetaminę.

W dużej mierze jest to zasługa genialnego scenariusza autorstwa Reginalda Rose’a, oraz obsady, w której absolutnie wszyscy dali

popis ogromnych umiejętności aktorskich. Co prawda każdy z dwunastu przysięgłych jest w pewnym stopniu przerysowany i schematyczny, ale jednocześnie charakterystyczny; niepozbawio-ny głębi i bogatej osobowości, którą widz w trakcie seansu bę-dzie mógł stopniowo poznawać. Nigdy nie widziałem tak dobrze zarysowanych i niejednoznacz-nych postaci, odkrywających kolejne karty wraz z rozwojem wydarzeń.

Nie powinno to dziwić, je-śli weźmie się pod uwagę, że fabuła filmu została oparta na licznych dialogach - w zasadzie nie uświadczymy tutaj prawie niczego innego. Bynajmniej nie jest to wada. Są skonstruowane w inteligentny i błyskotliwy spo-sób, dlatego słuchanie kolejnych rozmów i potyczek słownych mię-dzy bohaterami zawsze absorbuje tak samo.

Największe wrażenie bez wąt-pienia robi Henry Fonda, grający przysięgłego numer 8, jedyną

osobę poddająca wątpliwościom winę skazanego. W całym zamie-szaniu tylko on sprawia wrażenie osoby dostrzegającej powagę sytuacji, oraz tego, że na sumie-niach grupki przypadkowych osób spoczywa najcenniejszy dar, jakim jest życie drugiej osoby. Stopniowo stara się przekony-wać ich o niewinności chłopaka, podając kolejne, czasami dość surrealistyczne argumenty. Nie zdradzę, czy spełniają swoją rolę, jednak mogę zagwarantować, że niejednokrotnie fabuła wpraw Was, Drodzy Czytelnicy, w niema-łe osłupienie połączone z ociera-niem potu ze skroni.

Siarczystym policzkiem dla lwiej części twórców działających obecnie w Hollywood powinien być fakt, że Sidney Lumet, reżyser filmu, nakręcił „Dwunastu gniew-nych ludzi” w dziewiętnaście dni przy budżecie wynoszącym 350 tysięcy dolarów. Niemal cała akcja umiejscowiona jest w nie-wielkim pokoju, gdzie ławnicy rozstrzygają losy chłopaka. Brak

12 Gniewnych Mężczyzn Kamil Borkowski

Stop klatka z filmu „12 Gniewnych Mężczyzn”

Page 25: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 25

Muzyka

JazzArt Festival odbędzie się po raz trzeci na przełomie kwietnia i maja w Katowicach. Termin to nieprzypadkowy – 30 kwietnia ,cały świat świętuje Międzynaro-

tutaj spektakularnych ujęć i wpra-wiających w osłupienie zakrętów fabularnych. Muzykę piekielnie trudno usłyszeć, pełni rolę tła, przypomina szum wiatru słyszal-ny podczas jazdy samochodem, czyli czegoś, na co kompletnie nie zwracamy uwagi. I, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, nie ma w tym niczego złego, nie śmiał-bym nawet powiedzieć, że jest to wada. Wręcz przeciwnie, idealnie współgra z całością. Dzieło Lu-meta charakteryzuje nieśpieszne

tempo i wyjątkowo spokojny, lek-ko senny klimat, który wprowadza widza w trans, przeradzający się później w gwałtowną burzę.

Podobnie zresztą jest z wyda-rzeniami ukazanymi w filmie - wy-jątkowo wysoka temperatura na zewnątrz, będąca źródłem wielu wybuchów złości, ostatecznie, mniej więcej w połowie seansu rodzi szalejącą burzę z pioruna-mi. Ustaje nagle, gdy od napisów końcowych dzieli nas zaledwie kilka minut. Katharsis w tym przy-

padku zostało potraktowane wy-jątkowo dosłownie. To był jeden z naprawdę niewielu razy, kiedy spotkałem się z tak perfekcyjną synergią między tym, co widzimy i czujemy. Oddziaływanie na tych dwóch płaszczyznach jest praw-dopodobnie jednym z najwięk-szych achievementów, jakich nie osiągnie pospolity rzemieślnik, lecz artysta.

Katowice JazzArt Festival 2014

Chłopcy Kontra Basia

dowy Dzień Jazzu. W Katowicach będą gościć wielkie muzyczne osobistości z całego świata, od Nowego Jorku po Tunezję. Hasłem przewodnim tej edycji będzie zda-nie Quincy Jonesa – amerykańskie-go muzyka i producenta – „Nikt do cholery nie wiem dokąd zmierza jazz”. Zdanie coraz bardziej aktu-alne, gdyż scena jazzowa staje się niezwykle różnorodna.

Na katowickim festiwalu usły-szymy pianistę o ormiańskich korzeniach Tigrana Hamasyana, wirtuoza arabskiego instrumen-tu oud Anouara Brahema oraz brazylijskiego ambasadora bos-sa novy Viniciusa Cantuaria. Jazz

prosto z Ameryki zagrają Ellery Eskelin & David Liebman Quartet, duet Uri Caine & Dave Douglas oraz Ben Goldberg Trio. Jazzowe improwizacje połączone z dużą dozą elektroniki zaprezentuje bri-stolska grupa Get the Blessing. Przedstawicielami polskiej sceny jazzowej będzie zespół Trzaska/Rychlicki/Szpura i Dominik Wa-nia Trio. A w koncercie finałowym wystąpi słynny kalifornijski zespół smyczkowy Kronos Quartet z fiń-skimi muzykami – akordeonistą Kimmo Pohjonenem i perkusistą Samuli Kosminenem w projekcie Uniko, po raz pierwszy prezento-wanym w Polsce.

25 maja w Zamku Sieleckim od-był się pełen energii i melancholii koncert Trio Chłopcy kontra Basia. Ich Etno-jazzowa muzyka tworzy ciekawy repertuar, przy którym można się zrelaksować, oderwać się na chwilę od nudnego radia. Mimo że sięgają do tradycyjnej pol-skiej ludowej muzyki, opierając się o archiwalne nagrania oraz zapi-ski etnografów, to potrafią oddać w swoich utworach niesamowity odcisk nowoczesnych czasów.

Kompozycje piosenek zachwy-cają swoim niezwykłym minima-lizmem. Stworzone przy udziale zaledwie dwóch lub trzech instru-mentów, wprowadzają słuchacza w mocno zróżnicowane nastroje. Od mrocznych ballad, przez lek-kie oberki, przy których chciałoby się tańczyć. Opowiadają o miłości, małżeństwie ze starszym mężczy-zną, o chłopaku, który podrywa dziewczyny, siedząc na księżycu czy też o zakochanej Kasi.

Michał Młyński

Page 26: Prekursor Numer 3 Maj

26 | N°3 Maj

od 09.05 do 08.06 2014Wystawa Zbigniew Bajek „Kafka – Oswajanie Obcego”Zamek Sielecki / Galeria Extravagance SosnowiecProjekt Kafka jest kontynuacją wcześniejszego, zatytułowane-go Oswajanie obcego, który zacząłem realizować w ramach międzynarodowego projektu, na peryferiach Ostrawy, Wiednia i Krakowa, między innymi z udziałem dzieci. Wizerunek „ob-cego” konfrontowałem z różnymi obiektami i przestrzeniami, także ludźmi. Wykorzystywałem go w sesjach zdjęciowych i filmowych, podsuwałem osobom z różnych grup zawodo-wych z prośbą by oswajali go za pomocą narzędzi i materiałów z arsenału współczesnego artysty. W projekcie Kafka wykorzy-stuję przede wszystkim słowo: genialne, krótkie formy językowe z dzieła praskiego pisarza – aforyzmy, cytaty z nowel, opowia-dań, powieści, pojedyncze zwroty czy wyrazy – „tatuując” nimi za pomocą farb, narzędzi rysunkowych, rzutnika multimedial-nego miejsca, przedmioty, siebie i innych.

od 09.05 do 31.05 2014 - Wernisaż 18:00Wystawa UzależnieniGaleria Szyb Wilson KatowiceOrganizatorzy wystawy wychodzą z założenia, że twórczość arty-styczna może być sposobem na trzeźwienie i nowe życie, a także metodą wykorzystania potencjału wyzwolonego dzięki zwalcze-niu nałogu. Prezentowane prace są autorstwa twórców-abstynen-tów związanych z Katowickim Stowarzyszeniem Trzeźwościowym „Dwójka” oraz Trzeźwościowym Stowarzyszeniem Kulturalno-Tu-rystycznym z Katowic.

od 16.05 do 20.06 2014 Wernisaż 19:00Wystawa Dominiki Kowynia „Take Care”Galeria Miasta Ogrodów Katowice TYPOZINE jest zbiorem fontów, zaprojektowanych przez współczesnych typografów, grafików, fanów liter Czymś na kształt wzorników czcionek, font booków, czy po pro-stu subiektywnym przeglądem współczesnej typografii. Drukowany w bardzo limitowanym nakładzie kilkudziesię-ciu egzemplarzy.

09.0

5

09.0

5

16.0

5Sztuka

Page 27: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 27

Sztuka

Wystawa „KOLOR NIEZAMKNIĘTY #18F14E” zainaugurowana uroczystym wernisażem w dniu 24 kwietnia, potrwa do 24 maja. Można ją oglądać od poniedziałku do piątku w godz. 10.00 – 17.00, a w soboty w godz. 10.00 – 14.00. Wstęp jest wolny. Swoje prace prezentują tu: Jola Placzyńska, Irena Wiltosińska, Teresa Lorenc i Edward Trzaskalski. To pierwszy projekt, realizowany w ramach współpracy pomiędzy nowo otwartą galerią Pinaga Art Gallery & Design a artystami zrzeszonymi w zagłębiowskich stowarzyszeniach.

„KOLOR NIEZAMKNIĘTY #18F14E”

Bogactwem wystawy „KOLOR NIEZAMKNIĘ-TY #18F14E” jest jakość

prac, ale przede wszystkim ciekawość świata, wyostrzo-ny zmysł obserwacji i próba artystycznego zmierzenia się z otaczającą rzeczywistością. Artyści podjęli nie lada wy-zwanie, jakim jest trudność opisu świata, twórczego re-jestrowania spostrzeżeń, do-świadczeń czy konstruowania artystycznej refleksji. Wysta-wa powstała z potrzeby serca, z potrzeby chwili. Wszystkich Twórców łączy pasja, której oddają się bez reszty. Prezen-towane prace wykonane są w różnych technikach. Wiele je również różni, styl, tematy-

ka, nurty, ale właśnie taki był zamysł powstania wystawy. Różnorodność. Ta wyjątko-wa artystyczna przestrzeń ma za zadanie przyciągnąć gości swoją różnorodnością, wielobarwnością i dającą się odczuć wielką miłością do sztuki. Klimat oraz dzieła znaj-dujące się w galerii powinny przywoływać w odbiorcach cenne wspomnienia, koić we-wnętrzne refleksje. Wielkim szczęściem jest fakt, że każdy człowiek ma inną osobowość, a tym samym przemawia do niego inne dzieło. Piękno jest bardzo zróżnicowane, a to, jak jest odbierane za-leży od charakteru i potrzeb człowieka. Sądzimy, że każdy

znajdzie w galerii obraz, który jest w stanie zabrać ze sobą do domu.

Otaczając się obrazami odczuwamy, że one coś do na-szego świata wnoszą, że wypeł-niają przestrzeń. Powodują, że nasz świat staje się barwniejszy, bardziej kolorowy, a przez to weselszy, wokół nas emanuje piękno, przestrzeń artystyczna. Niekiedy samo patrzenie na ob-raz powoduje, że ludzie zyskują w sobie odwagę do mówienia o swoich przeżyciach, przy-wołują odczucia z beztroskich czasów dzieciństwa.

W Galerii Pinaga można nie tylko obejrzeć, ale także zakupić niezwykłe obrazy.

Jolanta Placzyńska

Fot. Jola Placzyńska

Page 28: Prekursor Numer 3 Maj

28 | N°3 Maj

Ilus. Damian ŻakIlust. Damian Żak

Page 29: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 29

Ilus. Damian Żak

Gwałtownie wziąłem haust powietrza, pobierając z otoczenia około 3000 mililitrów tejże niezbędnej do ludzkiego życia mieszaniny. Szacując na oko oczywiście, ponieważ pojemność moich płuc nie była mi znana, a u przeciętnego samca homo sapiens wynosi ona w przybliżeniu około 4500 ml, a ja…,powinienem ograniczyć operowanie liczbami do minimum w najmniej odpowiednich momentach, kiedy brakowało na to czasu.

Miałem nieodparte, „nieprzegnane” przez żaden bodziec z zewnątrz wrażenie, iż spadam w nieprzeniknioną czerń. W najgłębszą, niezbadaną otchłań, przez którą moja podróż w dół trwała nieskończoność. Słyszałem gdzieś, że średnio, co 5 sekund umiera człowiek. Mogłem przysiąc na wszystko, co dla mnie cenne, że od rozpoczęcia swo-bodnego spadania do chwili, w której podjąłem bezcelową walkę o życie, przeminęło setki ludzkich istnień..

Nie słyszałem świstu wiatru maltretującego uszy, ani nie dostrzegałem pośród czerni czubków swoich palców, a towarzyszyło mi jedynie uczucie serca podchodzącego do samego gardła. Gdy rozwarłem wargi w celu wydania z siebie przerażonego krzyku, żaden dźwięk nie dotarł do mojego aparatu słuchu, żaden nie opuścił mojej jamy ust-nej. Nie mogłem w żaden sposób zastopować tę górską kolejkę śmierci, która pędziła coraz szybciej w stronę, w jaką oddziaływało przyciąganie grawitacyjne w tym ist-nym koszmarze.

Aczkolwiek to był jedynie koszmar.Opuszczając bez żadnego pożegnania Krainę Morfeusza, zbudziłem się, otwiera-

jąc szeroko ślepia, a obraz śnieżnobiałego sufitu ponownie postanowił sobie, iż żeby zachować dobrą formę, poskacze sobie przed moimi oczami. Będąc otumanionym, odzyskałem zmysły słuchu i dotyku. Jednakowoż jedynym odgłosem, jaki moje uszy odbierały, był mój ciężki oddech, gdy wciągałem powietrze przez usta, jak osoba, która przebiegła co najmniej kilometr, ścigając się z kimś. Podnosząc się lekko na prawym łokciu, teraz bezwładnie opadłem na miękki materac wyłożony białym prześcieradłem, co wywnioskowałem po dotyku powierzchni, na jakiej leżałem dłonią najostrożniej, jak tylko umiałem. Przymykając teraz oczy, skrzywiłem się, przenosząc źrenice z jednego kąta pomieszczenia na drugi, które były w zasięgu mojego bardzo słabego na ten czas wzroku, kręcąc przy tym kruczoczarną czupryną na boki. Czułem się, jakbym się zata-czał, a leżałem. Czy powinienem był skonsultować się z lekarzem?

Z jednej nocnej mary w inną.Pomieszczenie było doprawdy obszerne, prawdopodobnie 10x10 metrów od każdej ze

ścian do przeciwległej. Ozdobione jedynie równomiernie nałożoną, trochę poszarzałą, białą farbą, przerywaną od czasu do czasu przez odpadający z nich tynk. A przy ścianach ustawione były metalowe meble na pierwszy rzut oka przypominające szerokie blaty z pokaźną ilością szuflad, w jakich można było ukryć setki małych, najczarniejszych tajemnic, a na blatach porozsypywane niedbale przyrządy chirurgiczne, jak zużyte, splamione czymś czerwonawym skalpele, bądź nieduże nożyczki. Całość, a dodatkowo jeszcze te regularnie ułożone kafelki o kolorze kości słoniowej, dawały pozór starej sali operacyjnej.

W tempie jazdy pociągu ekspresowego zacząłem proces przytomnienia, zauważając te pobłyskujące, jedne sterylne, drugie zaś już nie narzędzia służące w moim rozumowaniu

„Parodia człowieka”Wiktoria Sulik

Część 3

Page 30: Prekursor Numer 3 Maj

30 | N°3 Maj

do torturowania bezbronnych pacjentów, jak za czasów II wojny światowej w obozach koncentracyjnych. Ponieważ jedynie tym dla mnie były placówki szpitalne – salami więziennymi w obozach zagłady. Odczuwając na sobie piętno traumy z dzieciństwa, które szczerze przyznawszy, u takiego szesnastolatka nie przeminęło do końca, iście bezgłośnie postawiłem bosą stopę na lodowatych płytkach. A teraz pytanie za 100 punk-tów – gdzie podziały się moje buty? Czyżby nie mogły dalej znieść mojej nieudolności i opuściły mnie, szukając kogoś sprytniejszego? Cholera, plotę androny.. To zmęczenie.

Zatrzymałem się w połowie czynności spełzania z pościeli na podłogę, kiedy w po-mieszczeniu odbił się dźwięk charakterystycznego dla metalu zatrzaskującej się ze szczękiem szuflady. Zareagowałem tak szybko, jak osoba poparzona wrzątkiem, pod-skakując krótko na łóżku ze zdziwienia, do którego miałem pełne prawo, choć domyślić się mogłem, iż nie jestem w tym obiekcie sam. Obróciłem się tułowiem w stronę źródła odgłosu dochodzącego z drugiego pomieszczenia oddzielonego od tego uchylonymi lekko, metalowymi drzwiami bez klamki. Już miałem zamiar powrócić do poprzedniej pozycji leżącej, nie mając już czasu, by przeprowadzić akcję ukrycia się w najciemniej-szym kącie, a w późniejszych etapach zostania zbiegiem z tej szpitalnej celi.

Ktoś pchnął barkiem drzwi, ukazując się w tymże portalu z apteczką trzymaną w spracowanej dłoni i już podnosząc oczy skryte zza grubymi szkłami okularów, które jednorazowo poprawił, podniesieniem ich ostrożnie palcem. Choć mój zły sen zastał mnie na jawie, przysiąc mógłbym na moją pamięć i honor, którego nie miałem, że z tym człowiekiem miałem kontakt pierwszy raz w życiu.

- Jonathan Wheelock, jak mniemam. Urodzony dwunastego listopada, lat dwadzie-ścia. Uczęszczający na London Metropolitan University, kierunek kryminologii. Rodo-wity Londyńczyk. Ojciec – Arthur, matka – Alaina, starszy o cztery lata brat – Darren. Zgadza się? - zapytał uczony, upewniając się, co do mojej tożsamości, co utwierdziło mnie w przekonaniu, iż się nie myliłem, a ten pan był mi całkowicie obcy. W mowie mężczyzny można było wyczuć nutkę niemieckiego, silnego akcentu.

Kącik moich ust automatycznie uniósł się na jedną setną sekundy, drgając z delikat-nego zakłopotania, a dusza w tym czasie modliła się o to, by ten niewerbalny ruch nie został odczytany jako zawahanie. Chylić ku doktorkowi czoła, z prędkością cwałują-cego konia mnie postanowił sprawdzić w bazie danych policji. Zakładając oczywiście, że zemdlałem na niedługi czas, dając mu możliwość na poszperanie w informacjach, które przed moim wyjazdem zostały wprowadzone przez nikogo innego, jak przeze mnie samego. Aż tak lekkomyślny nie byłem, ale niektóre zabezpieczenia służb są za to doprawdy banalne…

- Aż tyle można dowiedzieć się ze zwykłego dowodu osobistego? - zaśmiałem się trochę zakłopotany, klepiąc się po czarnych spodniach w poszukiwaniu dokumentów, ponieważ aktorem dobrym nie byłem, a poza tym, to nie przewidziałem takiej ewentu-alności, jak to spotkanie. -Powinienem się chyba bardziej przykładać do tych studiów… - stwierdziłem z głupim uśmiechem na twarzy, próbując odkręcić poprzednie słowa.

Jegomość z apteczką uniósł jedynie krzaczastą brew, po czym po zrobieniu kilku kroków w moim kierunku, położył pudełko z uchwytem i czerwonym znakiem plusa na stoliczek stojący przy łóżku, na którym spoczywałem, odruchowo odsuwając się lekko w tył. Już w kościach czułem, że doktor dosyć sceptycznie podchodzi do tego, co zawarte było w moim sfałszowanym dowodzeniu. Skąd on to przewidział? Tyle pracowałem nad tym, by wyglądał autentycznie… Nie, pytanie powinno brzmieć – skąd on wziął mój dowód? Zapewniając siebie samego w swej beznadziejności, że dokumenty ukryłem, będąc niebywale nieostrożnym w mojej torbie podróżnej, śledziłem dłonie nieznajo-mego, w których widniał teraz bandaż i jakaś niezidentyfikowana maść. Po wytężeniu

Page 31: Prekursor Numer 3 Maj

N°3 Maj | 31

wzroku mogłem stwierdzić, że póki nie założę swoich okularów, z takiej odległości nic nie zobaczę. Niech cię szlag, krótkowzroczność.

- Daleko stąd do Anglii. Czego dusza tutaj szuka? - zapytał, patrząc na mnie spod byka, po czym skierował się w moją stronę z opatrunkiem.

- Przyleciałem do ciotki. Od półtorej roku jest zameldowana w Hiroshimie, byłem już u niej raz - odparłem, patrząc na łaskawego człowieka, który ujął mój łokieć nie-delikatnie, aż syknąłem, krzywiąc się, lecz najpewniej starał się mi pomóc, zatem nie oponowałem. Przeto darowanej szkapie w pysk się nie patrzy.

Siwowłosy pokiwał kilka razy głową, przytakując mi w ignorancji, a jednocześnie w jakimś procencie w swój lekarski, fachowy sposób. Nie byłem przekonany, czy to kupi, aczkolwiek łudząc się, koiłem swoje nerwy, które – jak przewidywałem od mojego ocknięcia się – jeszcze niejeden raz tego dnia będą przez kogoś szargane. Skupiałem się przede wszystkim na tym, by brzmieć niepodejrzanie, jednakowoż ciężko było zgrywać takiego niewinnego przyjemniaczka, kiedy miało się taki bagaż życiowy ze sobą.

- Boli? - mówiąc, jakby złośliwie pochwycił mój bolący łokieć w białą rękawiczkę, a mnie prąd przewędrował od czubków palców przez bark po sam mózg.

- J-Jak diabli.. - zacisnąłem zaostrzone kły razem, usiłując uwolnić się z bolesnego uścisku i powstrzymując rosnącą we mnie żądzę krwi względem sadystycznego przed-stawiciela opieki zdrowotnej.

- Ma boleć - stwierdził, znowu potakując srebrną czupryną, aż obsunęły mu się oku-lary z nosa. - Trzeba było uważać, a nie robić z siebie ofiarę losu. Wolisz mieć zgiętą rękę, czy wyprostowaną? - dodał, zginając teraz z większą subtelnością, niż wcześniej moje ramię.

- Zgiętą. Nie potknąłem się o nic, napadli mnie.. - sprostowałem, mrużąc oczy, po-nieważ, albo mi się zdawało, albo staruszek nazwał mnie łamagą.

- Na jedno wychodzi. Pierwszy raz spotkałeś się z „Sępami”, a byłeś już kiedyś u ciotki, co? Ciekawe… - mówiąc, rozpoczął bandażowanie mojej ręki w iście błyskawicznym tempie, aż uniosłem brwi.

- Sępa nigdy na żywo nie zobaczyłem. To chyba normalne u współczesnego Brytyj-czyka…

Okularnik zarechotał rozbawiony, jak ropucha, aż sam w siebie zwątpiłem. „Co tym razem się nie zgadza?” - burknąłem w sobie, analizując moje poprzednie słowa. Chyba niepotrzebnie zignorowałem to wyodrębnienie, gdy wspominał o tych ptaszyskach.

Śmiech uczonego przerwany został przez donośnie, przechodzące przez całe, zimne pomieszczenia z falą powietrzną trzaśnięcie drzwiami. Siwowłosy zaprzestał dociąga-nia kokardki na opatrunku, jednocześnie ze mną przenosząc spojrzenie na metalowe wrota naprzeciw łóżka, w których stała postawna, jasnowłosa kobieta w pobrudzonym, białym fartuchu. Podtrzymywała opadającego na podłogę ze zwieszoną głową, ciężko oddychającego człowieka, pod którym uginały się pokiereszowane kolana.

- Potrzebny tlen! Nie ma czasu na pytania! - zakrzyczała blondynka, mając ostry, iście dyktatorski wyraz twarzy, gdy skupiała swoją uwagę na okularniku.

Ciąg dalszy nastąpi w czerwcowym wydaniu

Page 32: Prekursor Numer 3 Maj

32 | N°3 Maj