19

PS2 new design - podroznik.com.pl · SPIS TREŚCI Wstęp / 8 Uczmy się z wypadków / 9 Wstęp do wydania polskiego / 10 Piesze wędrówki – najprostsza forma kontaktu z górami

Embed Size (px)

Citation preview

PS2_new design.indb 3 2014-03-19 14:50:01

SPIS TREŚCI

Wstęp / 8

Uczmy się z wypadków / 9

Wstęp do wydania polskiego / 10

Piesze wędrówki – najprostsza forma kontaktu z górami / 13

Uwaga na serce i układ krążenia / 28

Studnie krasowe – zdradliwe pułapki / 35

Umrzeć wcale nie jest tak łatwo / 47

Ferraty – lubiane i uczęszczane / 65

Jak bezpieczne są ferraty / 79

Niebezpieczeństwo porażenia piorunem na ferratach / 93

Zagrożenie spadającymi kamieniami na ferratach i innych drogach / 107

PS2_new design.indb 5 2014-03-19 14:50:01

Przejście ze ścianki wspinaczkowej w wysokie góry bywa trudne / 111

Liny wytrzymują więcej, niż się nam wydaje / 122

Autoasekuracja na stanowisku – ważna, jeśli nam życie miłe / 139

Węzeł taśmowy równoległy może się samoczynnie rozwiązać / 151

Taśma klejąca – błąd nie do wyplenienia / 162

Wszystko się może zdarzyć… także podczas zjazdów / 169

Zjazd na jednej żyle? / 182

Zjazd synchroniczny / 186

Uszkodzenia karabinków a położenie ósemki zjazdowej / 191

Opuszczanie na za krótkiej linie / 198

Haki typu toprope – specjalne haki do wspinaczki na wędkę / 214

Ryzyko przetarcia pętli – wystarczy parę metrów / 220

PS2_new design.indb 6 2014-03-19 14:50:01

Co jeszcze może się zdarzyć? / 227

Nagroda Darwina – za „wybitne” osiągnięcia na polu intelektualnym / 239

Nie ma ryzyka, nie ma zabawy! Człowiek w poszukiwaniu adrenaliny / 247

Wtrącać się czy trzymać język za zębami? / 264

Szczęście w nieszczęściu / 278

Ratownictwo górskie – trudny i niebezpieczny kawałek chleba / 293

Alkohol w górach. Na ile promili możemy sobie pozwolić? / 331

Niezwykłe i zabawne / 336

Kilka słów na zakończenie i podziękowania / 343

PS2_new design.indb 7 2014-03-19 14:50:02

8

WSTęP

Góry są pełne niebezpieczeństw, a  wspinacze i alpiniści ryzykują prawdopodobnie więcej niż ludzie zapuszczający się w  zakazane dzielni-ce wielkich metropolii – zwłaszcza, jeżeli nie są świadomi zagrożeń czyhających na nich w „pionowym świecie” lub nie wiedzą, jak się przed nimi ustrzec i  zapominają na przykład o odpowiednim wyposażeniu albo nie umieją z niego prawidłowo korzystać. Nic dziwnego, że jeszcze kilka stuleci temu Alpy zniechęcały po-nurą sławą „straszliwych gór” i większość ludzi rozsądnie trzymała się z daleka od tego mrocz-nego królestwa bogów, smoków i demonów.

Wszystko zmieniło się w czasach Oświece-nia, czyli wtedy, gdy – jak to określał Kant – człowiek „wyszedł z niepełnoletności, w którą popadł z  własnej winy”, a  zachodnia nauka oswobodziła się z  ograniczeń narzuconych przez religię i spojrzała faktom w oczy. Nie-przypadkowo to właśnie wtedy zaczęto – już bez lęku – badać i zdobywać kolejne alpejskie szczyty.

Bardzo dużo zmieniło się także dzięki Pi-towi Schubertowi, który – parafrazując Kanta

– wyprowadził z niepełnoletności alpinistów i  wspinaczy. Schubert, jeden z  założycieli Komisji Bezpieczeństwa Niemieckiego To-warzystwa Alpejskiego (Deutscher Alpenve-rein –DAV), od kilkudziesięciu lat prowadzi tam badania nad bezpieczeństwem, i jak nikt inny zasługuje na miano twórcy „oświecenia” w bezpiecznej turystyce górskiej i wspinaczce. Dzięki jego badaniom (analizom wypadków, testom sprzętu, oraz badaniom nad techniką i  taktyką wspinaczki) miłośnicy gór są dziś lepiej strzeżeni przed nieprzewidzianymi górskimi wypadkami. Z wyników jego prac korzystają komitety ustalające normy dla lin, karabinków, uprzęży etc., zaś producenci wytwarzają lepszy i  bezpieczniejszy sprzęt. I  wreszcie, to dzięki niemu wspinacze nie mogą się już usprawiedliwiać wymówką, że

czegoś nie wiedzieli – bo z  jego prac mogli się dowiedzieć. Dlatego dziś takie wypadki, jak na przykład odpadnięcie całego zespołu, nie powinny się już w ogóle zdarzać.

O  swoich badaniach Pit Schubert pisze niepodrabialnym, rzeczowym i  zwięzłym stylem, który okrasza solidną porcją czarnego górskiego humoru. Niniejszy tom jest drugim z serii, w której Schubert opowiada o swojej pracy i analizuje przykładowe wypadki, wy-chodząc z  założenia, że najmądrzej jest się uczyć na cudzych błędach, a własnych unikać. Niemieckie Towarzystwo Alpejskie, które od momentu powstania w  1869 roku promuje chodzenie po górach i alpinistyczną edukację, może temu projektowi jedynie przyklasnąć – w  interesie nas wszystkich leży, żeby prace Schuberta były jak najszerzej rozpowszech-niane. Wprawdzie znane powiedzenie mówi, że łatwiej jest zostać alpinistą dobrym niż starym, ale wystarczy słuchać rad Pita Schu-berta, żeby móc przeżywać wspaniałe gór-skie przygody do późnej starości i  z  każdej wyprawy wracać do domu całym i zdrowym.

Dziś, dzięki pracy Pita Schuberta i  bada-niom nad bezpieczeństwem prowadzonym przez DAV, kontakt z potężnym górskim ży-wiołem nie stanowi już niewyobrażalnego zagrożenia, ale dające się racjonalnie i  od-powiedzialnie skalkulować ryzyko. Wszy-scy miłośnicy gór, Niemieckie Towarzystwo

Alpejskie i  my osobiście, jesteśmy niezmier-nie wdzięczni Pitowi Schubertowi oraz jego współpracownikom i  następcom. A  czytel-nikom życzymy dobrej zabawy i  pożytecz-nej wiedzy, a  po odłożeniu książki – wielu wspaniałych i bezpiecznych wypraw w rejony, w których jesteśmy tak blisko nieba.

Josef Klenner, przewodniczący DAVDr Guido Köstermeyer, wiceprzewodniczący DAV

PS2_new design.indb 8 2014-03-19 14:50:02

264

WTRąCAć SIę CZy TRZymAć JęZyK ZA ZęBAmI?

Kiedy szykujemy się do rozpoczęcia wspi-naczki – w  górach, skałkach lub na ściance

– obok nas do tego samego przygotowują się często inni wspinacze. Zwykle obserwujemy ich wtedy dyskretnie, zastanawiając się kim są, co planują i – przyznajmy się szczerze – czy stanowią dla nas konkurencję.

Czasem bardzo szybko się uspokajamy, bo okazuje się, że tym razem trafiliśmy na mniej doświadczonych wspinaczy. Ale zaraz potem pojawia się problem. Zauważamy, że „kon-kurenci” popełniają groźny błąd i  w  każdej chwili może dojść do wypadku. Zwrócić im uwagę czy nie? Interweniować czy odpuścić?

Jeśli się odezwiemy, w  odpowiedzi usły-szymy najczęściej jakiś mało wybredny ko-mentarz – wiele osób tego doświadczyło. Jeśli będziemy trzymać język za zębami, a  doj-dzie do wypadku, będziemy sobie musieli radzić z  wyrzutami sumienia. Niezależnie od rozterek moralnych, pojawia się tu rów-nież problem natury prawnej: czy w świetle

prawa jesteśmy zobowiązani wskazywać deli-kwentom ich błędy lub wręcz interweniować, żeby zapobiec czemuś gorszemu, czy zależy to jedynie od naszej dobrej woli? Takie pytanie usłyszałem przed laty, kiedy prowadziłem kurs dla przewodników górskich. Nie umia-łem na nie odpowiedzieć.

Przykre doświadczeniaNajprościej w  tego rodzaju sytuacjach jest oczywiście przymknąć oczy – wtedy przy-najmniej możemy być pewni, że nie grozi nam awantura ani rękoczyny. A że te ostatnie są realnym zagrożeniem, niech zaświadczy historia, która wydarzyła się w  Chamonix w lipcu 1995 roku.

W  słoneczną niedzielę na skałkach nad jeziorem Lac des Gaillands wspinało się wiele zespołów, wśród nich małżeństwo z  około dziewięcioletnią córką. Matka asekurowała dziewczynkę z  dołu, a  ojciec głośno dawał dobre rady. Wspinający się obok przewodnik

Przytyluosobachnapewnochoćjednarobicośnietakjaktrzeba

PS2_new design.indb 264 2014-03-19 14:52:09

265

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

zauważył, że małej w razie odpadnięcia grozi piętnastometrowy lot z wahadłem, podczas którego mogła doznać poważnych obrażeń. Zwrócił uwagę ojcu dziewczynki. Ten od-burknął, że dobrze wie, co robi. Przewodnik mimo to przetrawersował do małej i zapewnił ją, że w razie potrzeby jej pomoże. Rozwście-czony ojciec wrzasnął, żeby nie ważył się do-tykać liny, bo wespnie się do niego i przetrąci mu kark. Przewodnik zignorował go jednak i dalej ubezpieczał dziewczynkę.

Na to ojciec rzeczywiście wspiął się do góry i  uderzył przewodnika w  twarz, używając karabinka jak kastetu. Koledzy poszkodowa-nego pospieszyli mu z pomocą, a jeden z nich wezwał przez komórkę PGHM (Peloton de Gendarmerie de Haute Montagne – francu-ska formacja policyjna odpowiedzialna za akcje ratownicze w Alpach). Niestety zanim policja dotarła na miejsce, krewki ojciec zdą-żył się już ulotnić wraz z resztą rodziny. Dla zranionego karabinkiem mężczyzny zajście było tym bardziej przykre, gdyż poprzedniego dnia zdał egzaminy przewodnickie i pechowa niedziela była pierwszym dniem w jego nowej pracy. Mało budujący początek kariery...

Wystarczy chwila nieuwagiWpadki, które obserwujemy u innych wspina-czy nie zawsze wynikają z braku umiejętności lub doświadczenia – czasem wystarczy zwy-kła nieuwaga. Takie błędy, jak opisane poniżej, może popełnić każdy, nawet najwięksi górscy wyjadacze.

Prowadzący wpina się w  hak przelotowy i sięga od razu po następny chwyt, nie zauwa-żając, że karabinek się obrócił i tkwi w uchu haka poprzecznie (a  to oznacza groźbę zła-mania karabinka nawet przy krótkim locie) lub że w ogóle nie trafił w ucho i tylko leży na haku.

Przygotowując się do zjazdu, wspinacz nie zauważa, że przekładając linę przez ósemkę

posłużył się tylko jedną żyłą1.W takich wypadkach nie musimy się oba-

wiać awantur – każdy będzie nam wdzięcz-ny za zwrócenie uwagi. Zupełnie inaczej jest z  błędami wynikającymi z  braku wprawy, kiedy upomniany delikwent musi przyznać, że nie wystarczyło mu wiedzy i doświadcze-nia, co – bądźmy szczerzy – prawie każdemu przychodzi z pewnym wysiłkiem.

Brak wprawyBłędy wynikające z  braku wiedzy często się powtarzają – poniżej dwa typowe, występu-jące równie często przykłady:

Prowadzący ma na sobie tylko uprząż biodrową, a  linę prowadzi w  taki sposób, że przechodzi mu między nogami. Jeżeli odpadnie, zaczepi nogą o  linę i  obróci się głową w dół, narażając się przy szarpnięciu

1 Por.str.182-185.

„Zwykła”nieuwaga

PS2_new design.indb 265 2014-03-19 14:52:10

266

bezpieczeństwoiryzyko

na przyśpieszeniowo-opóźnieniowy uraz kręgosłupa szyjnego i na uszkodzenia głowy, karku i  kręgów lędźwiowych (dobrze, jeśli tylko na tym się skończy)2.

Wspinacz wspina się „na wędkę”, przy czym lina przełożona jest bezpośrednio przez pętlę, bez użycia karabinka. Kiedy po dotarciu do końca trasy zacznie się opuszczać z  powrotem w  dół, pętla niemal na pewno pęknie wskutek stopienia3.

W  powyższych zdarzeniach nie mamy oczywiście do czynienia z przeoczeniem czy nieuwagą – obaj wspinacze nie popełniliby ta-kich błędów, gdyby wiedzieli, do czego mogą doprowadzić. Jednak prawdopodobieństwo, że zwracając im uwagę, narazimy się na py-skówkę, jest całkiem duże. Można też mieć wątpliwości, czy nasza interwencja by cokol-wiek dała, bo spory procent wspinaczy ma się za nieomylnych (z  pokorą przyznaję, że niekiedy dostrzegam tę słabość także u siebie).

2 Por.t.1,str.211-216.3 Por.str.220-226.

Chrońmy własną skóręCokolwiek postanowimy – zwracać uwa-gę czy nie – na pewno powinniśmy zadbać o własną głowę i usunąć się z linii spadku. U mnie przekształciło się to już w odruch bezwarunkowy: kiedy ktoś zabiera się do wspinaczki nade mną, w skale czy na ścian-ce, automatycznie usuwam się na bok. Tak samo odruchowo wciągam głowę, kiedy z góry pikuje stado kawek. Dźwięk, jaki wówczas słychać, do złudzenia przypomina odgłos spadających kamieni, a kiedy lecą kamienie, również nie pozostaje nic innego, jak możliwie szybko usunąć się z  obszaru zagrożenia.

Co robić?Zwróciłem się z  tym pytaniem do trzech znanych prawników, którzy należeli w  tam-tym czasie do kierownictwa DAV i pewnego dnia przypadkowo pojawili się całą trójką w  siedzibie Komisji Bezpieczeństwa: „Czy na doświadczonym wspinaczu ciąży praw-ny obowiązek działania, kiedy zauważa, że

Brakdoświadczenia(powyżejipoprawej) Linamiędzynogami

PS2_new design.indb 266 2014-03-19 14:52:10

267

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

nieznany mu, znacznie mniej doświadczony turysta górski lub wspinacz popełnia błąd? Czy musi jakoś zareagować, choćby zwraca-jąc mu uwagę?” Wszyscy troje byli zgodni.

„Nie” – odpowiedzieli. „Nikt nie jest kowalem cudzego losu”. Podobnie nie mamy obowiąz-ku zwracać uwagi komuś obcemu, kto zbyt ryzykownie prowadzi samochód.

Dla pewności po czterech tygodniach postanowiłem zadać im to samo pytanie na piśmie. Chciałem mieć odpowiedź czarno na białym, zanim zacznę ją przekazywać kandy-datom na przewodników górskich i  innym zainteresowanym. Poza tym sprawa intere-sowała mnie także osobiście.

Pierwszy prawnik, adwokat od spraw kar-nych, napisał: „Pozostaję przy tym, że nikt nie jest kowalem cudzego losu. Wprawdzie zgodnie z paragrafem 323c StGB (Strafgeset-zbuch – niemiecki kodeks karny) nieudzie-lenie pomocy w  niebezpieczeństwie jest ka-ralne, ale prawodawca nie miał tu na celu zadekretowania, że ludzie mają być dla siebie nawzajem zdolnymi przewidywać przyszłość jasnowidzami i  sytuacja, w  której nieszczę-ście jeszcze nie nastąpiło, nie może podlegać żadnym nakazom”.

Było to zrozumiałe, jednoznaczne i spójne. I pasowało do mojej filozofii, zgodnie z którą w podobnych wypadkach wolę się nie wtrą-cać, tylko odwracam głowę i dbam o własne bezpieczeństwo, czyli spokojnie usuwam się z linii spadku.

Drugi prawnik, odpowiadając pisemnie, nagle całkowicie zmienił zdanie. Powołał się na ten sam paragraf, co pierwszy, ale jego konkluzja była zupełnie inna: „Nale-ży zareagować, ponieważ w  przeciwnym razie narażamy się na zarzut nieudzielenia pomocy. Niebezpieczna sytuacja nakłada na doświadczoną osobę prawny obowiązek działania. Wymiar sprawiedliwości rozróżnia dwa rodzaje stosunku do przedmiotu ochro-ny prawnej (ciała, życia, zdrowia lub mienia

o  znacznej wartości): faktyczny i  prawny. Stosunek faktyczny nie wymaga wyjaśnień. Stosunek prawny może wynikać z  pozycji zawodowej uczestnika wydarzenia. Dotyczy to zarówno prawa cywilnego, jak i karnego”. To już nie pasowało do mojej filozofii.

Pisemna odpowiedź trzeciego prawnika w zasadzie pokrywała się z drugą. Także i on, wypowiadając się na piśmie, zmienił zdanie. Napisał: „W paragrafie 323c StGB nieszczęśli-wy wypadek należy rozumieć nie tylko jako sytuację, w  której wskutek nagłego zajścia

Corobić?Udawać,żenicniewidzimy?

PS2_new design.indb 267 2014-03-19 14:52:11

268

bezpieczeństwoiryzyko

przedmiot ochrony prawnej znalazł się w po-ważnym niebezpieczeństwie, lecz także taką, w której istnieje bezpośrednie ryzyko zajścia takiego niebezpieczeństwa”. I, odwołując się do opisanego wyżej wydarzenia w Chamonix, dodał: „Gdyby przewodnik nie interweniował, mogłoby dojść do wypadku, zatem brak reakcji byłby karalny”. Zastrzegł jednak: „Karalny tyl-ko wówczas, gdyby w danych okolicznościach interwencja mieściła się w  granicach rozsąd-ku, co przewodnik jako ekspert powinien być w stanie odpowiednio ocenić”.

Podsumowując: trzy odpowiedzi, w  tym jedna na „nie” (nie ma obowiązku podejmo-wania działań) i dwie na „tak” (istnieje taki obowiązek). Byłem równie mądry, jak przed-tem. Trudno się jednak dziwić, w końcu nie od dziś wiadomo, że gdzie dwóch prawników tam przynajmniej trzy zdania.

I tak, i niePostanowiłem jednak drążyć dalej i zadałem to samo pytanie trzem kolejnym prawnikom,

specjalistom od prawniczych niuansów zwią-zanych ze wspinaczką i górskimi wędrówkami, a jednocześnie aktywnym alpinistom. I to nie byle jakim, co to z  własnego doświadczenia wiedzą tylko tyle, że lina ma dwa końce – wszy-scy trzej byli prawdziwymi wyjadaczami, mi-łośnikami ekstremy i  wspinaczki sportowej. Jeden pracował jako sędzia w  sądzie rejono-wym w Górnej Bawarii, drugi jako radca w jed-nym z  bawarskich ministerstw, a  trzeci jako adwokat w jednej z monachijskich kancelarii, gdzie specjalizował się w  ustalaniu odpowie-dzialności w wypadkach górskich (poza tym był także czynnym przewodnikiem). Dwaj ostatni obronili prace doktorskie dotyczące od-powiedzialności cywilnej – jeden w zastosowa-niu do towarzystw turystycznych, drugi – do przewodników górskich4. Co odpowiedzieli?

4 DrB.Galli,„Problemyodpowiedzialnościcywilnejwalpejskichtowarzystwachturystycznych”,pracadok-torska,UniwersytetwRegensburgu,1994;drStefanBeulke,„Odpowiedzialnośćprzewodnikówgórskichpodczas zawodowego i prywatnego uprawiania

Częstywidok... Ajeślitennagórzeodpadnie?

PS2_new design.indb 268 2014-03-19 14:52:11

269

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

Sędzia: „W  pewnych wypadkach istnieje obowiązek udzielenia wskazówki lub rady, a  w  wyjątkowych także podjęcia działań. Z  reguły powinno się jednak oceniać sytu-ację, odwołując się do „górskiej solidarności” uczestników wydarzenia i  nie pociągać ich do odpowiedzialności karnej”. On również powołał się na paragraf 323c StGB.

Radca: „W  takich wypadkach nie można wyrokować na podstawie paragrafu 323c, ponieważ samo wystąpienie ryzyka dla po-stronnego turysty albo wspinacza nie jest jeszcze nieszczęśliwym wypadkiem (gdyż nie doszło jeszcze do żadnej szkody), nie stanowi też powszechnego zagrożenia ani sytuacji kryzysowej5. Jednak na przewodni-kach górskich i narciarskich z państwowym certyfikatem ciąży związany z ich zawodem prawny obowiązek działania i zasadniczo są oni zobowiązani do przeciwdziałania zagro-żeniu postronnych turystów znajdujących się w  pobliżu, jeśli tylko jest to dla nich wyko-nalne. Natomiast zwykły turysta lub wspinacz z  reguły nie jest postrzegany jako gwarant bezpieczeństwa osób trzecich i nie może być z  tego tytułu pociągnięty do odpowiedzial-ności cywilnej”.

Adwokat-przewodnik przysłał najbardziej szczegółową odpowiedź, której nie sposób przytoczyć tu w całości: „W naszym porządku prawnym (...) nie istnieje zapis, który naka-zywałyby zwracać osobom trzecim uwagę na popełniane przez nie błędy, w  celu zapobie-żenia potencjalnym wypadkom. (...) Każdy ma prawo do samodzielnej oceny ryzyka, na jakie naraża się podczas wspinaczki. Nie ma obowiązku tłumaczenia komuś, kto chce się wspinać bez liny, jakie następstwa może mieć odpadnięcie. Nieudzielenie ostrzeżenia,

sportów górskich”, praca doktorska, UniwersytetwRegensburgu,1992.

5 Terminyużytew323cStGB,obejmującem.in.kata-strofynaturalne,awariezasilanianadużymobszarzeitp.(przyp.tłum.).

wskazówki lub rady, nie może być uważane za nieudzielenie pomocy w sensie paragrafu 323c, dopóki nie nastąpi sytuacja krytyczna. Nikt nie jest zobowiązany do nieproszonego przekazywania osobom trzecim swoich opinii, a tym bardziej do ich narzucania, nawet gdyby miało to służyć wyeliminowaniu zagrożenia (abstrahując od tego, że ludzie na ogół nie ży-czą sobie słuchać dobrych rad i często uważają je za wkraczanie w sferę prywatności). Innymi słowy: mamy prawo biernie przyglądać się głupstwom, które popełniają inni tak długo, jak długo nie spowodują one konkretnego za-grożenia. W  końcu ani przewodnicy górscy, ani doświadczeni alpiniści nie są policjantami z mandatem do udzielania pouczeń”.

I  przytoczył przykład: „Jeśli wspinacz przed wejściem w  skałę źle zawiąże węzeł, to jest to wyłącznie jego sprawa. Ale kiedy na trzecim wyciągu zgubi linę, to paragraf 323c zobowiązuje wszystkich znajdujących się w pobliżu do udzielenia mu pomocy (ponie-waż już doszło do sytuacji krytycznej), jednak tylko wtedy, gdy jest to obiektywnie możliwe i subiektywnie wykonalne”. Ten prawnik tak-że wykluczył istnienie w  takich wypadkach

Tosamowterenie(czynaprawdęniemawięcejmiejsca?)

PS2_new design.indb 269 2014-03-19 14:52:11

270

bezpieczeństwoiryzyko

odpowiedzialności cywilnoprawnej (o ile nie zachodzi prawny obowiązek działania): „Nie ma ogólnego nakazu chronienia osób po-stronnych przed zagrożeniami, jakie ściągają na siebie z braku wiedzy lub doświadczenia”.

Czyli znów kilka różnych opinii. Dwa razy „i  tak, i  nie”: w  niektórych wypadkach „tak”,

w innych (ale jakich?) „nie” oraz „zasadniczo nie”, ale „tak”, jeśli jesteś przewodnikiem. Tyl-ko trzeci prawnik odpowiedział jednoznacz-nie przecząco. Zaczęła się rysować lekka ten-dencja w kierunku „nie”, ale nadal nie czułem się mądrzejszy niż na początku.

Więc?Różne opinie prawników nie mogły mnie zadowolić. Przytaczam więc dla uzupełnienia szerzej opinię sędziego, zakładam bowiem, że w razie procesu karnego lub cywilnego to jego poglądy okażą się decydujące.

Sędzia: „Z  paragrafu 323c może wynikać odpowiedzialność prawna i  może ona doty-czyć każdego, zwłaszcza wtedy, gdy w niebez-pieczeństwie znajdują się dzieci”.

To, że trzeba pomagać, jeśli zagrożone są dzieci, jest oczywiste i  zrozumiałe dla każ-

dego. Kiedy maluch naraża się na coś w pia-skownicy, nie będziemy przecież udawać, że nic nie widzimy, ale zainterweniujemy, a  przynajmniej zwrócimy uwagę rodzicom, o ile będą w pobliżu.

Tylko co w  powyższym sformułowaniu oznacza, że odpowiedzialność „może” wy-nikać? Tego sędzia nie sprecyzował. Mamy więc za każdym razem starannie rozważać, czy w  danym wypadku rzeczywiście „mo-glibyśmy” zostać pociągnięci do odpowie-dzialności, czy nie? Nie ma chyba zbyt wielu przewodników, turystów górskich czy wspi-naczy, którzy mieliby odpowiednie prawnicze przygotowanie, by wyrokować w tej kwestii, i to w dodatku pod presją czasu.

Sędzia: „W  wielu wypadkach wystarczy zwrócenie uwagi, do bezpośredniego dzia-łania jesteśmy zobowiązani tylko w  wyjąt-kowych sytuacjach”.

Tu znów pojawia się pytanie, o jakie „wyjąt-kowe sytuacje” chodzi. I znów nie ma jedno-znacznej odpowiedzi. A przecież w praktyce najczęściej nie ma czasu na zastanawianie się, czy dany przypadek już jest wyjątkowy, czy jeszcze nie.

Jednalinaityleosób?Chybatrochęzadużo

PS2_new design.indb 270 2014-03-19 14:52:12

271

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

Sędzia: „Szczególny prawny obowiązek udzielania pomocy przez przewodników, in-struktorów lub doświadczonych wspinaczy nie daje się (!) prawnie uzasadnić. W  prak-tyce jednak, osoby z tego kręgu łatwiej pocią-gnąć do odpowiedzialności karnej niż laików, ponieważ siłą rzeczy mają o  wiele większe możliwości, by właściwie rozpoznać niebez-pieczeństwo i odpowiednio zareagować”.

Ta odpowiedź również nie może zadowolić. Najpierw „obowiązek udzielania pomocy (...) nie daje się prawnie uzasadnić”, a chwilę po-tem „łatwiej pociągnąć do odpowiedzialno-ści”. Cóż więc robić? Nie wiem tego do dzisiaj. Moi kandydaci na przewodników, którzy już dawno zdobyli wszystkie certyfikaty i których ten problem nadal żywo interesuje, także cze-kają na odpowiedź. Poznamy ją pewnie dopie-ro wtedy, gdy dojdzie do jakiegoś precedensu.

Ale dzięki moim indagacjom wyjaśniło się przynajmniej jedno. W opinii wszystkich sześciu prawników przewodnik na skałkach w  Chamonix (patrz wyżej) postąpił prawi-dłowo, a  mężczyzna, który go uderzył miał

szczęście, że w  porę zniknął. Przy czym cała szóstka była zgodna także co do tego, że wystarczyłaby słowna wskazówka. Jeden z cytowanych prawników zauważył: „Całko-wicie nierozsądnym i  bezzasadnym byłoby pociąganie do odpowiedzialności kogoś, kto odstąpił od udzielenia pomocy, ponieważ mu grożono. Choć oczywiście z czysto ludzkiego i  moralnego punktu widzenia to, że prze-wodnik mimo wszystko pomógł dziewczynce, przynosi mu zaszczyt i chlubę”.

Dalsze wskazówkiWszyscy konsultowani prawnicy zgodzili się również, że „nie ma uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, kiedy interwencja jest wciąż moż-liwa, a więc i „obowiązkowa”, a kiedy byłaby już nierozsądna i  niebezpieczna. Każdy wy-padek musi być rozpatrywany indywidualnie”.

Z  pewnością mają rację. Ale w  praktyce znów nie wiadomo, co robić. W  najlep-szym razie wiedza taka przychodzi do nas w  retrospekcji, już na spokojnie. General-nie jednak, nieobeznanemu z  paragrafami

Polewej:Tutakżejestzadużoosóbnalinie,aodstępymiędzynimisązbytmałe.Jeśliprowadzącywpadniedoszczelinywlodowcu,prawdopodobniepociągniezasobąwszystkichpozostałych.Powyżej:Grupaprowadzo-naprzezprzewodnika,gotowadowejścianalodowiec.Jejczłonkowiemajątylkopasypiersiowe.Podkreślmy:zdjęcieniezostałozrobionewzamierzchłychczasach,alatem2000roku

PS2_new design.indb 271 2014-03-19 14:52:12

272

bezpieczeństwoiryzyko

przewodnikowi czy innemu predestynowane-mu do interwencji turyście górskiemu trudno jest decydować, które działanie „mieści się w granicach rozsądku”, a które nie. Zwłaszcza że najczęściej musi to zrobić bardzo szybko (patrz wyżej), nierzadko w ciągu paru sekund. Pytanie zostaje więc otwarte, podobnie jak problem związany z  rodzajem ewentualnej interwencji.

Podkreślono również, że od przewodnika, który ma pełne ręce roboty ze swoją grupą, nie można oczekiwać, że będzie się dodat-kowo troszczył o  osoby trzecie. Idąc tym tropem, komuś, kto woli powstrzymać się od interwencji, należałoby poradzić, żeby na widok błędów popełnianych przez postron-nych turystów, ze zdwojoną energią zajmował się własnymi klientami: niech wszyscy zoba-czą, jak bardzo jest zajęty i nie ma czasu dla innych. Wiarygodnie wygląda na przykład szczegółowe instruowanie swoich podopiecz-nych. Jeśli jednak wybieg zostanie przejrza-ny, przewodnik znajdzie się w kłopotliwym położeniu i, zdaniem jednego z cytowanych prawników, może mu być trudno przedstawić

oczyszczające go z zarzutów wyjaśnienia czy dowody. Pewną pociechą jest to, że oskarży-ciel, gdyby się taki pojawił, również miałby kłopot z materiałem dowodowym. Musiałby bowiem dowieść, że „zachowanie przewodni-ka nie było niczym innym jak tylko świado-mym unikiem”. Byłoby to bardzo trudne, jeśli nie wręcz niemożliwie. W  każdym razie na pewno nie obyłoby się bez zeznań naocznych świadków.

I znów jest to jednoznaczne, spójne i zro-zumiałe. Prowokacyjnie zauważyłem, że po-mocną wskazówkę można umyślnie „sprze-

Jeśliudzielamykomuśrady,aktośtęradęodrzuca,przestajemybyćzobowiązanidopodejmowaniakolejnychdziałańwcelurato-waniagoprzedniebezpieczeństwem.Nawetzawodowiprzewodnicysątubezpieczni,borównieżichprawoniezobowiązujedotego,bychroniliprzedzagrożeniemosobę,którajestgoświadoma*.1.

* Podkreślamy,żecałyrozdziałodnosisiędopra-waniemieckiego,aniepolskiego(przyp.red.).

Najczęstszybłądnaferratach:zbytmałeodstępy.Czypowinniśmyzwrócićuwagę?

PS2_new design.indb 272 2014-03-19 14:52:12

273

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

dać” takim tonem, żeby oburzony, a jeszcze lepiej obrażony adresat, na pewno ją odrzucił. Jeden z  cytowanych prawników odparł na to, że „przewodnik wypełnia ciążący na nim prawny obowiązek działania tylko wówczas, gdy udziela rady w  taki sposób, jaki w  nor-malnych warunkach zapewnia posłuch i po-słuszeństwo”. Można z tego wnioskować, że udzielenie rady nie jest naszym jedynym obo-wiązkiem. Musimy ją jeszcze wypowiedzieć z  równie szerokim uśmiechem, jakbyśmy chcieli wcisnąć komuś chrzczone piwo.

Komentując opinię przedstawioną w  po-wyższej ramce, jeden z  cytowanych prawni-ków znów wyraził zastrzeżenie: „w wyjątko-wych wypadkach, kiedy zagrożony wspinacz nie jest w stanie samodzielnie zastosować się do rady przewodnika, konieczna jest osobista interwencja tego ostatniego”.

To ponownie komplikuje sprawę. Jak mamy rozpoznać, i  to w  trybie natychmia-stowym, czy zagrożony wspinacz wie i umie wystarczająco dużo, żeby zastosować się do naszych uwag? Jeżeli nie chcemy się narzucać, musimy poczekać i zobaczyć, jak się zachowa

– oczywiście pod warunkiem, że jest to moż-liwe z miejsca, w jakim się znajdujemy. Ale wówczas ryzykujemy, że delikwent może po-pełnić jakiś kardynalny błąd, którego w porę nie zauważymy i nie będziemy już mogli za-pobiec wypadkowi (por. ramka na str. 275).

Ostatecznie wyjaśniło się więc tylko jedno: w interesującej nas problematyce nie obowią-zuje na razie żadna ugruntowana wykładnia, a  na pytanie, jak postępować w  praktyce, wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Pozostaje czekać na precedens. Przy czym tak naprawdę i on niewiele pomoże, bo dzięki niemu będziemy mądrzejsi tylko w  jednej, konkretnej sprawie. A  praktyka będzie nas dalej zaskakiwać nowymi sytuacjami i znów nie będziemy wiedzieli, co robić. Ale taka już uroda prawa – nigdy nie kształtuje się zbyt szybko.

A w Austrii?Też nie jest łatwo, ponieważ każdy kraj związ-kowy ma własne przepisy regulujące pracę przewodników górskich. Tyle dobrego, że większość z  nich odwołuje się do jednego źródła – rozprawy doktorskiej Alexandra Michaleka6.

Podstawą kodeksu zawodowego przewodni-ków górskich i narciarskich jest zawarte w pra-cy Michaleka stwierdzenie, że „jako wykształ-ceni przez państwo, certyfikowani i spełniający wysokie wymagania profesjonaliści, powinni

6 DrA.Michalek,„Odpowiedzialnośćturystówiwspi-naczywwypadkachgórskich”,UniwersytetWiedeński,1990.

Niemalrównieczęstybłąd:brakkasku.Powyżej:FerrataAlpspitzwpaździerniku.Poprawej:naEttalerManndl

PS2_new design.indb 273 2014-03-19 14:52:12

274

bezpieczeństwoiryzyko

służyć interesom publicznym (angażując się na przykład w działalność związaną z turystyką, podnoszeniem sprawności fizycznej w  spo-łeczeństwie przez upowszechnianie sportów górskich oraz bezpieczeństwem i  ochroną życia i zdrowia w trudnym terenie alpejskim etc.), a  swoje szczególne umiejętności wyko-rzystywać dla dobra wszystkich, którzy znaleźli się w górach7.

I już zupełnie dobitnie: jeden z cytowanych prawników wskazał na obowiązujący w Gór-nej Austrii kodeks zawodowy przewodników górskich, w którym czytamy, że „zawodowy przewodnik ma obowiązek z  własnej ini-cjatywy zwracać uwagę osobom trzecim na grożące im niebezpieczeństwo”.

Analogiczny kodeks obowiązujący w  Ka-ryntii stwierdza natomiast, że „również od osoby, która prowadzi grupy w  górach nie-odpłatnie (przewodnik-wolontariusz, prze-wodnik klubowy), wymaga się, by spełniała obowiązek ochrony turystów tak samo, jak za-wodowi przewodnicy górscy lub narciarscy”8.

7 Tamże,str.214.8 Tamże,str.216.

Nie ten ma rację......kto ma rację, ale ten, na czyją korzyść

orzeknie sąd. Mądrość równie stara, jak ta, która mówi, że prawnicy nie zawsze się ze sobą zgadzają9. Gdyby w wypadkach takich jak opisywane powyżej doszło do rozprawy sądowej, to szansę na rozpatrzenie sprawy z praktycznego punktu widzenia, a nie tylko zgodnie z  literą prawa, mielibyśmy wtedy, gdy sędzia i prokurator sami uprawialiby tu-rystykę górską albo wspinaczkę. Jeden z au-striackich specjalistów od spraw bezpieczeń-stwa zauważył kiedyś celnie: „Jeśli już masz coś przewinić w górach, to rób to tam, gdzie właściwy prokurator i/lub sędzia choć trochę zna się na alpinizmie i wspinaczce. Inaczej może być z tobą krucho”. A więc azymut na Tyrol – w  Innsbrucku pracuje prokurator, który jest ekstremalnym wspinaczem i skial-pinistą. Mogą też być Alpy Berchtesgadeń-skie – tam z kolei urzęduje sędzia o równie

9 Cytowanywcześniejradca:„Równieżprawnicyprzy-znają,choćprzychodziimtoztrudnością,żestupro-centowasprawiedliwośćjestnieosiągalna(wystarczyporównaćwyrokiwydawanenapółnocyinapołudniuNiemiec)”.

FerrataAlpspitz(polewej).Poprawej:wpogodnyweek-endprzewijasiętutajod500do600osób(takżewpaź-dzierniku,jużpopierwszychśniegach).Iprawiekażdypopełniajakiśbłąd.Zwrócenieuwagiwszystkimbyłobyniemożliwe

PS2_new design.indb 274 2014-03-19 14:52:13

275

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

imponującym górskim doświadczeniu. Nie jest to na pewno kompletna lista10.

Przed sąd?Jak dał do zrozumienia jeden z przepytywa-nych przeze mnie prawników, w  wypadku nicniemówienia bądź nieinterweniowania (lub jeśli ktoś woli – umywania rąk), skarżący zawsze będzie musiał udowodnić, „że obecna na miejscu zdarzenia doświadczona osoba dostrzegła niebezpieczeństwo i  świadomie nie wykorzystała możliwości wywarcia pozy-tywnego wpływu na bieg wydarzeń poprzez swoje osobiste zaangażowanie”.

Ten sam prawnik wskazał również na do-datkowe niebezpieczeństwo grożące osobom decydującym się na udzielanie rad lub inter-weniowanie:

Oznacza to ni mniej, ni więcej, że dora-dzając komuś, wpływamy automatycznie na bieg wydarzeń, przez co stajemy się za nie odpowiedzialni – także wtedy, kiedy nasza rada zostanie źle zrozumiana albo delikwent

10Krótkoprzedoddaniemtejksiążkidodrukuokazałosię,żeprokuratorzInnsbruckuzostałprzeniesionydoLiechtensteinu.

nie ma pojęcia jak z niej skorzystać, przez co popełnia błąd i dochodzi do wypadku. Czy zatem lepiej odwrócić się plecami, nic nie widzieć i nie słyszeć?

Oddając sprawiedliwość„Normalnemu” człowiekowi z  reguły trud-

no jest nadążyć za wywodami prawników, zwłaszcza jeżeli – jak to się często zda-rza – każde zdanie obwarowują szeregiem warunków i  zastrzeżeń. Oddając jurystom sprawiedliwość, trzeba jednak zauważyć, że orzecznictwo prawne nie jest nauką ścisłą, w  której można wszystko zmierzyć, zważyć i  policzyć. Jeden z  cytowanych prawników ujął to następująco: „Możemy się opierać wy-łącznie na ogólnych sformułowaniach – tak, aby po pierwsze, mieć pole do interpretacji,

OjcieczdzieckiemnaferracieAlpspitzizaledwiepięciomi-limetrowyrepsznurtrzymanywdłoniorazbrakrękawiczekudzieciaka.Wtrącaćsięczynie?Icobytodało?Dobreradyniewyczarująrękawiczek.Wtymwypadkuwszystkosiędobrzeskończyło:rodzinkaspokojniedotarłanaszczytiwróciławdoliny

Jeśliprzewodnikgórski lubdoświadczonywspinaczpodejmujeinterwencję–atymsamymbierzesprawywswojeręce–możedoprowadzićdonowejniebezpiecznejsytu-acji.Wtedyjegoodpowiedzialnośćzwiększysięzewzględunaciążącynanimprawnyobowiązekdziałania.

PS2_new design.indb 275 2014-03-19 14:52:13

276

bezpieczeństwoiryzyko

a  po drugie, móc stosować je do nieprze-widzianych wydarzeń. I  choć drugą stroną medalu jest tu chętne wykorzystywanie przez prawników tak zwanych „gumowych paragrafów” (zawierających liczne klauzule i  wyjątki), ma to jednak racjonalne uzasad-nienie. Nie da się bowiem z góry przewidzieć wszystkich możliwych sytuacji, a co za tym idzie, uregulować ich. Absolutne, obejmujące wszystkie okoliczności przepisy, jakkolwiek by nie były w omawianych przypadkach po-żądane, istnieć nie mogą”.

A co z etyką?Zdaniem prawnika z  monachijskiej kan-

celarii postawiony przeze mnie problem jest bardziej natury etycznej niż prawnej:

I dodaje: „Właściwie powinniśmy się cieszyć, kiedy ktoś postronny zwraca uwagę na nasze błędy. Wyobraźmy sobie, że dochodząc o szarym brzasku do ponurej, niebezpiecznej i  rzadko uczęszczanej północnej ściany, spotykamy innych wspinaczy, którzy obrali sobie ten sam cel. Raczej nie przyjdzie nam do głowy ignorować dawanych przez nich w  dobrej intencji rad (jeżeli tylko są zrozumiałe i  przekonujące), a  tym bardziej lekceważąco ich komentować. Prędzej dojdzie do przyjacielskiej wymiany zdań o  oczekiwanych trudnościach, niezbędnym sprzęcie i planowanej taktyce. Ta solidarność w  obliczu wsp ólnie p okony wanych niebezpieczeństw zatraca się na sztucznych ściankach i w skałkach, gdzie zagrożenie jest znacznie słabiej odczuwalne niż w  ciemnej, północnej ścianie. A  przecież prawo swobodnego spadku działa na sztucznej ściance i w skałkach doliny Sarca dokładnie tak samo, jak na północnej ścianie Eigeru”.

Konflikt sumieniaNiezależnie od problemów natury prawnej,

następstwem udzielonej w najlepszych inten-cjach rady może być ostry konflikt sumienia. Bardzo dobrze ilustrują to dwa wydarzenia opisane przez biorącego w nich udział prze-wodnika, który za każdym razem długo się zastanawiał: wtrącać się czy trzymać język za zębami?

W  1998 roku prowadził niewielką grupę narciarzy na Piz Palü w grupie górskiej Ber-nina. Po drodze zwrócił uwagę na kilkoro młodych ludzi, którzy podchodzili tą samą drogą na szczyt, wciąż związani liną w  taki sam sposób jak na lodowcu. Wytłumaczył im, czym to grozi w eksponowanym terenie. Chłopcy okazali się rozsądni, odwiązali się i  zaczęli podchodzić pojedynczo. Przewod-nik był szybszy, wyprzedził ich, zdążył do-trzeć na szczyt i zjeżdżał już ze swoją grupą narciarską przez lodowiec, kiedy zobaczył nadlatujący helikopter. Ten zatrzymał się nad spękaną, górną częścią lodowca. Jak się póź-niej dowiedział, chłopcy po zejściu ze szczytu i dotarciu do zdradliwego terenu nie związali się z powrotem liną. Jeden z nich wpadł do szczeliny i ratownicy odnaleźli już tylko jego martwe ciało.

Rok później ten sam przewodnik wspinał się z klientem na grani Nadelgrat w kantonie Wallis. Za nimi podchodził dwójkowy zespół z  lotną asekuracją. Przewodnika nękało su-

„Zasadniczochodzituoto,cookreślasięnie-coprzestarzałyminiestetyniemodnymjużterminemgórskiejsolidarności”.

PizPalü

PS2_new design.indb 276 2014-03-19 14:52:13

277

wtrącaćsięczytrzymaćjęzykzazębami?

mienie. Nie mógł się zdecydować: zwrócić im uwagę na zagrożenie czy raczej milczeć, przyjmując, że sami odpowiadają za swoje czyny. I gdy się tak wahał, prowadzący odpadł, pociągając za sobą towarzysza. Wydawałoby się, że w ten sposób konflikt sumienia został rozwiązany – trzeba się było odezwać. Ale już w następnej sekundzie lina przypadkowo zaczepiła o blok skalny i spadający wspinacze zatrzymali się. Obaj przeżyli.

Niech każdy czytelnik sam rozważy wszyst-kie za i  przeciw zgromadzone w  tym roz-dziale. Ja sam nadal macham ręką i schodzę z linii spadku, co z punktu widzenia innych, a zwłaszcza prawników, wcale nie musi być właściwe. Ale cóż, nie widzę dla siebie lep-szego rozwiązania.

Pozytywny przypadekKarl Schrag z  Wydziału Szkolenia DAV w  Monachium był pewnego razu świad-kiem kardynalnego błędu popełnionego na sztucznej ściance przez niewątpliwą no-

wicjuszkę: dziewczyna wpięła w  drugi hak linę wyciągniętą spod pierwszego! Musiał przetrzeć oczy i popatrzeć jeszcze raz, bo nie mógł uwierzyć własnym oczom. Tymczasem dziewczyna zaczęła się dziwić, że „lina tak ciężko idzie”. Jej partner, najwyraźniej też zupełnie zielony, uważał widocznie, że tak powinno być, bo nic nie powiedział, choć mu-siał widzieć zygzak na linie. W końcu Karl nie wytrzymał i zwrócił im uwagę. Dopiero wtedy zauważyli, co się stało i podziękowali mu.

Choć może się to wydać zaskakujące, takie błędy zdarzają się częściej. Komisja Bezpieczeństwa DAV zanotowała kilka ana-logicznych przypadków (jeden zdarzył się nawet podczas zawodów wspinaczkowych). Błąd ten można popełnić zwłaszcza wtedy, kiedy odstępy między hakami są małe. Jest bowiem całkiem prawdopodobne, że patrząc do góry w poszukiwaniu kolejnego chwytu, a  jednocześnie zabierając się do wpinania liny w wyższy hak, uchwycimy ją niechcący pod niższym.

BłędnewpięcielinydemonstrowaneprzezKatrinSedlmayr,wowymczasiejednąznajlepszychniemieckichwspi-naczeksportowych

PS2_new design.indb 277 2014-03-19 14:52:14