16
Pomarañcze kubañskich towarzyszy STR. 10 STR. 11 Musimy wróciæ do sopockiej tradycji Rozmowa z radn¹ Ann¹ Stasiersk¹ bezplatna gazeta pomorska Rok VI Nr 7 (64) Grudzieñ 2011 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz. str. 5 Rodzinnych i Pogodnych Œwi¹t Bo¿ego Narodzenia oraz Szczêœliwego Nowego 2012 Roku, Czytelnikom „Riviery” oraz Mieszkañcom Gdañska, Gdyni i Sopotu, a tak¿e naszym Sponsorom, Reklamodawcom i Wspó³pracownikom ¿yczy redakcja W najbli¿szym numerze „Riviery” rozmowa z Ma³gorzat¹ Niemen - modelk¹, malark¹, aktork¹, a prywatnie ¿on¹ Czes³awa Niemena.

Riviera nr 64

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Sopocka Gazeta

Citation preview

Page 1: Riviera nr 64

Pomarañcze kubañskichtowarzyszy STR. 10 STR. 11

Musimy wróciæ do sopockiej tradycjiRozmowa z radn¹ Ann¹ Stasiersk¹

bezplatna gazeta pomorska

Rok VI Nr 7 (64) Grudzieñ 2011 ISSN 1895-7080 Nak³ad 10 000 egz. str. 5

Rodzinnych i Pogodnych Œwi¹t Bo¿ego Narodzenia

oraz Szczêœliwego Nowego 2012 Roku, Czytelnikom „Riviery”

oraz Mieszkañcom Gdañska, Gdyni i Sopotu, a tak¿e naszym

Sponsorom, Reklamodawcom i Wspó³pracownikom

¿yczy redakcja

W najbli¿szym numerze „Riviery” rozmowa z Ma³gorzat¹ Niemen - modelk¹, malark¹, aktork¹, a prywatnie ¿on¹ Czes³awa Niemena.

Page 2: Riviera nr 64

2 POMORZE Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

godnie z przewidywa-niami nowym wojewo-Zd¹ pomorskim zosta³

Ryszard Stachurski, by³y wice-minister sportu. Kandydatów by³o kilku: wicemarsza³ek po-morski Wies³aw Byczkowski, by³y pose³ i by³y wiceprezydent Sopotu Pawe³ Or³owski, aktu-alny wicewojewoda pomorski Micha³ Owczarek, a nawet wojewoda mazowiecki Jacek Koz³owski. Decyzja w tej mie-rze nale¿a³a do premiera Do-nalda Tuska. Wybór Stachur-skiego potwierdza wczeœniejsze spekulacje, ¿e funkcje nowych wojewodów bêd¹ piastowali ludzie dalecy od miejscowych œrodowisk samorz¹dowych. Po-niewa¿ Stachurski bêdzie pia-stowa³ swe stanowisko z no-minacji Platformy Obywatels-kiej, jego zastêpców wytypuje koalicjant parlamentarny PO – Polskie Stronnictwo Ludowe.

Ryszard Stachurski urodzi³ siê 7 grudnia 1950 roku w Gdy-ni. Ukoñczy³ filologiê polsk¹ na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Gdañskiego oraz podyplomowe studia prawa i administracji na Wydziale Pra-wa i Administracji Uniwersy-tetu Warszawskiego, jest tak¿e absolwentem podyplomowych

By³y wiceminister sportu nowym Wojewod¹ Pomorskim.

Mianowanie Mianowanie Ryszarda Stachurskiego

studiów zarz¹dzania w Wy¿szej Szkole Dziennikarstwa im. Mel-chiora Wañkowicza w Warsza-wie. W latach 1990 - 2001 by³ sekretarzem gminy Krokowa, a póŸniej radnym powiatu puc-kiego. Od marca 2008 roku pe³-ni³ funkcjê dyrektora Central-nego Oœrodka Sportu Oœrodka Przygotowañ Olimpijskich „Cetniewo" we W³adys³awo-wie, a od grudnia 2009 do grud-nia 2011 sekretarza stanu w Mi-nisterstwie Sportu i Turystyki. 12 grudnia 2011 premier Do-nald Tusk powierzy³ mu sta-nowisko wojewody pomorskie-go. Od 32 lat mieszka we wsi Goszczyno w województwie po-morskim.

Ryszard Stachurski nowym Wojewod¹

Pomorskim.

Fot.

arch

iwum

28 listopada br. projekt bud-¿etu województwa pomorskie-go na rok 2012 zosta³ przedsta-wiony radnym Sejmiku Pomor-skiego. Obecnie zajmuje siê nim specjalna komisja, a 28 gru-dnia odbêdzie siê g³osowanie. Od wielu lat jest to pierwszy tak zrównowa¿ony bud¿et. Docho-dy województwa wynios¹ 831 milionów z³otych, wydatki 847 milionów. Tak wiêc deficyt wyniesie zaledwie 16 milionów, co jest kwot¹ nieznaczn¹ wobec 145-milionowego deficytu z roku 2011. Najkosztowniejsza

Dochody wynios¹ 831 milionów z³otych, wydatki 847 milionów.

Jest projekt bud¿etu pomorskiego na rok 2012

okaza³a siê ³¹cznoœæ i komu-nikacja, ogó³em województwo wyda na te cele 241 milionów. W tym 90 milionów poch³on¹ Regionalne Przewozy PKP, a 30 milionów Pomorska Kolej Metropolitalna. PKM jeszcze przez szereg lat bêdzie stano-wi³a pompê ss¹c¹ pieni¹dze pochodz¹ce z podatków p³aco-nych przez mieszkañców Po-morza. Na tê jedn¹ inwestycjê województwo bêdzie musia³o wydaæ oko³o pó³ miliarda z³otych.

(kf)

W role m³odego Hansa Klossa wcieli siê Tomasz Kot, Brunnerem bêdzie Piotr Adamczyk.

J-23 znowu nadajeNajpopularniejszy serial,

jaki nakrêcono w PRL „Staw-ka wiêksza ni¿ ¿ycie” ze Stani-s³awem Mikulskim w roli ka-pitana Klossa, doczeka³ siê kontynuacji. Akcja jednego z odcinków nowej serii, re¿yse-rowanej przez Patryka Vegê, toczy siê zim¹ roku 1945 w Koenigsbergu, czyli dzisiej-szym Kaliningradzie.

Do miasta atakowanego przez Armiê Czerwon¹ przy-bywa agent J-23, czyli Hans Kloss, aby odszukaæ skarb III Rzeszy. Zdjêcia do tego odcinka krêcono na zamku w Malborku, który na trzy dni zamieni³ siê w hitlerowskie gniazdo, z flagami ze swastyk¹ i ¿o³nierzami (oko³o 200 staty-stów) w mundurach Wehr-machtu. Oczywiœcie Stanis³aw Mikulski nie móg³ wyst¹piæ w swojej roli.

Od nakrêcenia tamtego, kul-towego, jakbyœmy dziœ po-wiedzieli, serialu minê³o prawie 50 lat i ³ami¹cy damskie serca przystojny oficer Abwehry jest

dziœ starszym panem. Zast¹pi³ go Tomasz Kot. Przeciwnikiem Hansa Klossa by³ - jak pamiê-tamy - Emil Karewicz graj¹cy Hermanna Brunnera. I on nie

Hans Kloss i Hermann Brunner w kultowej „Stawce wiêkszej ni¿ ¿ycie”, czy film Vegi oka¿e siê takim samym hitem,

przekonamy siê ju¿ wkrótce.

jest ju¿ w wieku, mo¿na by rzec – poborowym. Dlatego rolê demonicznego Sturm-bannführera zagra obecnie Piotr Adamczyk.

Fot.

arch

iwum

Nie bêdzie w przysz³ym roku podwy¿ek pensji urzêdników pomor-skich. Mog¹ natomiast byæ redukcje etatów. Gdañsk w roku 2012 przeznaczy na administracjê o 5 % mniej z³otówek ni¿ w roku bie-¿¹cym. To ju¿ trzeci rok zamro¿enia wynagrodzeñ. Ciêcia dotknê³y tak¿e limity s³u¿bowych rozmów telefonicznych, oraz przejazdów sa-mochodami s³u¿bowymi. Zad³u¿enie Gdañska osi¹gnê³o 56,72 %, ale jak zapowiada prezydent Pawe³ Adamowicz w nadchodz¹cym roku zmaleje do 51 %. Podobnie jest w Sopocie, którego zad³u¿enie – we-d³ug przewodnicz¹cego Komisji Polityki Finansowej i Strategii Miasta Sopotu, Jaros³awa Kempy – przekroczy³o 50 % wartoœci dochodów miasta. Kempa przestrzega nie tylko przed zaci¹ganiem nowych kredytów, lecz równie¿ postuluje uwzglêdnienie w bud¿ecie na rok 2012 powa¿nych ciêæ wydatków. (as)

Zamro¿enie urzêdniczych poborów

Kryzys puka do ratuszaieszkañcy tych miej-scowoœci, jak rów-Mnie¿ innych, po³o-

¿onych w pobli¿u wsi, nie pa-nikuj¹ z tej przyczyny. Na roz-poczêcie tej olbrzymiej inwes-tycji czeka siê tam raczej z na-dziej¹. Bezrobocie w tej czêœci województwa jest wysokie, a przy budowie elektrowni bêdzie zatrudnionych oko³o tysi¹ca osób. Istnieje wiêc szansa na

Elektrownia atomowa na Pomorzu, ale gdzie?

¯arnowiec, Lubiatowo lub G¹ski ¯arnowiec, Lubiatowo lub G¹ski Jest ju¿ niemal pewne, ¿e pierwsza polska elektrownia j¹drowa powstanie na

terenie województwa pomorskiego. ¯arnowiec, Lubiatowo, lub G¹ski to jedna

z trzech miejscowoœci, w których Polska Grupa Energetyczna do roku 2020

pobuduje atomówkê.

dobrze p³atn¹ pracê. Najwiêk-sze obawy budzi mo¿liwoœæ za-trudnienia przez PGE tañszych robotników z zagranicy, przede wszystkim z Chin.

Inaczej na problem te patrz¹ dzia³acze Pomorskiej Inicjaty-wy Antynuklearnej. Ich zda-niem budowa elektrowni j¹dro-wej jest anachroniczna i szkod-liwa. Domagaj¹ siê te¿ otwarcia w pomorskich szpitalach od-

dzia³ów leczenia choroby po-promiennej, jakby z góry za-k³adaj¹c, ¿e to co æwieræ wieku temu wydarzy³o siê w Czarno-bylu, niechybnie stanie siê tak¿e udzia³em naszego regionu.

W planach perspektywicz-nych przewidziana jest budowa w Polsce przynajmniej dwóch elektrowni j¹drowych o ³¹cznej mocy 6 tysiêcy megawatów.

Wydawca:PPHU Riviera Sopot

81-838 Sopot, Al. Niepodleg³oœci 753

Redaktor naczelny:Krzysztof M. Za³uski, tel. 796-54-94-50

Adres do korespondencji:Riviera Literacka

80-833 Gdañsk, ul. Mariacka 50/52

Druk:Polskapresse sp. z o.o.

80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3

Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania.

Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.

Adres redakcji:81-838 Sopot, Al. Niepodleg³oœci 753

e-mail: [email protected]

Reklama: e-mail: [email protected]

bezplatna gazeta pomorska

Pañstwowa Agencja Atomistyki na lokalizacjê przysz³ej elektrowni atomowej wytypowa³a ̄ arnowiec. Pod uwagê branych

jest jeszcze kilka lokalizacji zastêpczych.

Fot.

arch

iwum

Biznesmen z Kwidzyna postanowi³ za³o¿yæ szko³ê dla pracowników ochrony. W tym celu zwróci³ siê do Ko-mendy Wojewódzkiej Policji w Gdañsku o wydanie mu zezwolenia na broñ, konie-czn¹ do wyszkolenia ochro-niarzy. W pierwszym wnio-sku by³a mowa o 36 sztukach broni rêcznej, w drugim ju¿ o 180. W swoim arsenale biznesmen chcia³by posiadaæ 20 sztuk broni palnej bojo-wej, 20 pistoletów sygna³o-wych, 20 pistoletów maszy-nowych, 20 strzelb powta-rzalnych, 20 karabinków sa-moczynnych, oraz 80 sztuk broni sportowej. Biznesmen chcia³by kszta³ciæ w swojej placówce bezrobotnych z Kwidzyna i okolic i ma ¿al do Policji, ¿e do tej pory nie wy-da³a mu stosownego zezwo-lenia. (as)

Kwidzyñski biznesmen chce szkoliæ ochraniarzy

Arsena³ dla bezrobotnych

Page 3: Riviera nr 64

3POMORZENr 7 (64) Grudzieñ 2011

Starzy i nowi pos³owie, któ-rzy zdobyli mandaty na Po-morzu w aktualnej kadencji Sej-mu, otwieraj¹ powoli swoje biu-ra poselskie. Najwy¿ej zainsta-lowa³ siê Piotr Bauæ z Ruchu Palikota, bo na 9 piêtrze tzw. „Zieleniaka” – najstarszego gdañskiego wie¿owca. Najbar-dziej presti¿owe miejsce wy-bra³a by³a minister edukacji Katarzyna Hall – sopock¹ ulicê Bohaterów Monte Cassino. A najtrudniej bêdzie spotkaæ siê z Robertem Biedroniem, ponie-wa¿ swoje biuro otworzy³ w Warszawie. Pos³owie wybrani z Gdañska najchêtniej szukali

Nowo wybrani pomorscy parlamentarzyœci otwieraj¹ biura poselskie

Hall na Monciaku, a Biedroñ w… Warszawie a Biedroñ w… Warszawie

miejsc na swe biura we Wrze-szczu, natomiast pos³owie z Gdyni preferowali centrum mia-

sta, takie ulice jak Œwiêtojañska i Starowiejska.

(kf)

Katarzyna Hall otworzy³a swoje biuro poselskie na ulicy Bohaterów Monte Cassino.

Fot.

Mac

iej K

osyc

arz

/KFP

kcja ta trwa ju¿ szósty rok, znana jest wiêc w przybli¿eniu liczba osób, które Autraci³y dach nad g³ow¹. I tak szacuje siê,

¿e w Gdañsku jest ich oko³o oœmiuset. Natomiast miasto dysponuje dziesiêcioma noclegowniami, mog¹cymi pomieœciæ 600 osób. W Gdyni jest 5 noclegowni, które wype³niaj¹ siê w miarê jak temperatura na dworze spada.

Miejski Oœrodek Pomocy Spo³ecznej do-datkowo podpisa³ umowê z 10 innymi schroniskami i zapewnia, ¿e ka¿dy kto zechce schroniæ siê przed mrozem nie odejdzie z kwitkiem. Dobra sytuacja jest tak¿e w Malborku dysponuj¹cym 110 miejscami noclegowymi, oraz

Wielkie liczenie Wielkie liczenie bezdomnych

Nadchodz¹ mrozy, a w niektórych gminach nie ma noclegowni.

W dniach 9 – 10 grudnia na terenie województwa pomorskiego odbywa³a siê

rejestracja bezdomnych. Jej organizatorem by³o Pomorskie Forum Na Rzecz

Wychodzenia z Bezdomnoœci.

w Smêtowie Granicznym, którego schronisko mo¿e pomieœciæ 40 osób. Gdzie indziej jest gorzej.

W S³upsku z noclegowni mog¹ korzystaæ tylko osoby trzeŸwe. Pijani mog¹ siê zg³osiæ w miejskiej ogrzewalni, ale tam s¹ tylko miejsca siedz¹ce. Podobna sytuacja jest w Koœcierzynie.

W Wejherowie bezdomni w ogóle nie maj¹ miejsca, w jakim mogliby siê ogrzaæ i s¹ odsy³ani do Trójmiasta. Nie ma ich jednak tam zbyt wielu, wed³ug obliczeñ Stra¿y Miejskiej – 14 osób. Policja apeluje do spo³eczeñstwa, aby widz¹c osobê le¿¹c¹ na mrozie, zadzwoniæ na komendê, podaj¹c miejsce, w którym osoba ta siê znajduje.

(as)

Najwiêcej bezdomnych na Pomorzu mieszka w Gdañsku, miasto przygotowa³o dla nich noclegowniê, mog¹c¹ pomieœciæ

600 osób.

Fot.

kmz

Za 8 lat, w roku 2019 bo¿onarodzeniowe

choinki bêd¹ obchodzi³y jubileusz szeœæsetn¹

rocznicê swego istnienia. Tradycja iglastego

drzewka, obwieszonego ró¿nego rodzaju ³ako-

ciami narodzi³a siê w Niemczech. Konkretnie we

Fryburgu, kiedy to przed œwiêtami Bo¿ego Naro-

dzenia 1419 roku cech piekarzy ofiarowa³ œciêty

œwierk pacjentom szpitala Œwiêtego Ducha.

Do Polski obyczaj ten dotar³ na prze³omie XVII i

XVIII wieku. Jak ustali³ niestrudzony badacz dziejów

Gdañska, Andrzej Januszajtis, to w³aœnie w mieœcie

nad Mot³aw¹ stanê³a pierwsza choinka, a by³ to rok

1698. W Polsce przez d³ugi czas utrzymywa³ siê

obyczaj ustawiania w rogu pokoju nieom³óconego

snopa ¿yta przystrojonego jab³kami i orzechami. Ch³o-

pskie chaty by³y te¿ strojone ga³¹zkami z drzew iglastych.

W niektórych dzielnicach dekoracje te utrzymy-

wa³y siê a¿ do pocz¹tku XX wieku. O tym wszystkim i o

wielu innych rzeczach zwi¹zanych z tradycj¹

Wystawa w Oddziale Etnografii Muzeum Narodowego w Gdañsku.

bo¿onarodzeniow¹ mo¿na siê dowiedzieæ zwiedzaj¹c

wystawê w Oddziale Etnografii Muzeum Narodowego

w Gdañsku, w Spichlerzu Opackim przy ulicy

Cystersów 19. Wystawa bêdzie czynna do 29 stycznia

2012 roku, a nosi ona nazwê „Choinki, pod³a¿niczki,

sady, czyli historia wigilijnego drzewka”. Bilety

normalne – 8 z³otych, ulgowe – 4 z³ote.

Gdañsk. Mimo wszystko tramwajarze maj¹ siê czym pochwaliæ.

SWINGSWINGGdañsk nie jest rekordzis-

t¹, nawet jeœli idzie o d³ugoœæ torów tramwajowych. Ich ³¹-czna suma wynosi tylko 52 km i pod tym wzglêdem wy-przedza nas nie tylko Gór-noœl¹ski Okrêg Przemys³owy i Warszawa, ale tak¿e £ódŸ, Kraków, Wroc³aw, Poznañ i Szczecin. Gdañsk mo¿e siê natomiast pochwaliæ najno-woczeœniejszym taborem tramwajowym, wœród których dominuj¹ wozy typu Swing (ostatni z licz¹cej 35 sztuk serii przybêdzie na Wybrze¿e jeszcze w tym miesi¹cu), oraz

na krótkich torachtzw. „dortmundy”, których ma-my 39 sztuk. Oznacza to, ¿e 38 % je¿d¿¹cych po torach wozów to tramwaje nowoczesne, przy-jazne pasa¿erom.

Pod tym wzglêdem Gdañsk bije na g³owê inne miasta. W Krakowie tylko co czwarty tramwaj nale¿y do tej grupy. Gdzie indziej jest jeszcze go-rzej. We Wroc³awiu niskopod-³ogowce stanowi¹ tylko 10% ca³ego taboru, w Warszawie 8,6%, w Poznaniu 8,5 %.

Do obs³ugi nowych wozów przystosowywana jest zajezdnia na granicy Wrzeszcza i Oliwy.

Nowe urz¹dzenia pozwol¹ wy-datnie skróciæ przegl¹dy i re-monty. W najbli¿szych latach równie¿ gdañskie torowiska ulegn¹ zdecydowanemu wy-d³u¿eniu. Ju¿ w przysz³ym ro-ku zakoñczy siê budowa linii od dzisiejszej pêtli na Che³mie ku £ostowicom, do skrzy¿o-wania ulicy Nowo³ódzkiej i Œwiêtokrzyskiej. W nastêp-nych latach tramwaje poka¿¹ siê na Morenie. Rozwa¿ana jest te¿ koncepcja objêcia transportem tramwajowym Oruni Górnej, oraz Wyspy Spichrzów. (as)

Nowe gdañskie tramwaje 120Na SWING produkowane s¹ od 2009 przez fabrykê PESA z Bydgoszczy.

Fot.

kmz

600 lat choinki600 lat choinki

Page 4: Riviera nr 64

4 SOPOT Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

Do Sopotu nadci¹ga po-

woli kryzys. W projekcie bud-

¿etu na szczególny 2012 rok

zad³u¿enie wynosi ju¿ ponad

50 % dochodów miasta, przy

dopuszczalnym poziomie 60

%. Na tak¹ sytuacjê na³o¿y³y

siê dwa czynniki - pierwszy

niezale¿ny od w³adz miasta,

spowodowany sytuacj¹ go-

spodarcz¹ Polski, oraz drugi

zwi¹zany z kumulacj¹ du¿ych

miejskich inwestycji, zwi¹za-

Komentarz Przewodnicz¹cego Komisji

Polityki Finansowej i Strategii Miasta Sopotu

Kryzys u bram miasta?

Jaros³aw Kempa

nych np. z rewitalizacj¹ cen-

trum czy szeroko pojêt¹ bu-

dow¹ hali widowiskowej. Po-

wagê sytuacji pog³êbia fakt, ¿e

z jednej strony zak³adane do-

chody mog¹ nie rosn¹æ w spo-

dziewanym tempie, np. sprze-

da¿ mienia komunalnego, czy

te¿ dochody z PIT mog¹ byæ

mniejsze ni¿ w poprzednich

latach, z drugiej zaœ pozostaj¹

zobowi¹zania, które miasto

musi sp³acaæ. Ale kryzys ma

tak¿e pozytywne strony. Prze-

de wszystkim zmusza w³adze

do lepszego przegl¹dania wy-

datków, szczególnie tych elas-

tycznych.

W obecnej sytuacji nale¿y

zdecydowanie podejœæ do ciêæ

wydatków w projekcie bud-

¿etu, który przedstawi³ rad-

nym prezydent Miasta. Te, któ-

re kiedyœ okazywa³y siê nie-

zbêdne, a nimi nie by³y, mog¹

przestaæ istnieæ. Myœlê, ¿e de-

bata nad nowym bud¿etem na

kolejnej styczniowej sesji bud-

¿etowej bêdzie bardzo gor¹ca.

Styczeñ to miesi¹c wybitnie

zimny, ale nie w kurorcie.

Radny Jaros³aw Kempa przestrzega w³adze Sopotu przed zbêdnymi wydatkami.

fot.

kmz

Pó³ wieku temu na Górze Zamkowej w Sopocie zbudo-wany zosta³ obiekt o nazwie Dom Turysty Miramar. By³ okaza³y jak na tamte czasy, posiada³ nawet podziemny schron na wypadek ataku ame-rykañskich imperialistów.

Dziœ jest to ju¿ tylko ruina, s³u¿¹ca w zimie za nielegaln¹ noclegowniê dla bezdomnych. Dzia³ka, na której stoj¹ smêtne resztki Miramaru nale¿y do spó³ki Polonia Ba³tyk, jako jej wieczysta dzier¿awa.

Wiosn¹ bie¿¹cego roku kie-rownictwo Spó³ki zapowie-dzia³o, ¿e pod koniec lata budynek zostanie rozebrany. Nic takiego jednak nie nast¹-pi³o.

Firma nie dotrzyma³a tak¿e nastêpnego terminu, zapowie-dzianego na listopad. Pozwo-lenie na rozbiórkê (ale bez czê-œci podziemnej, ³¹cznie ze schronem) pozostaje wa¿ne do roku 2014. Polonia Ba³tyk za-

Miramar czeka na rozbiórkêMiramar czeka na rozbiórkêSopockie po¿egnanie

Miramar powsta³ w roku 1961. Wówczas uwa¿any by³ za wybitne osi¹gniêcie polskiej architektury. Budynek zaprojekto-

wa³ Stanis³aw Sowiñski. Tak hotel wygl¹da³ w czasach swojej œwietnoœci, dziœ pozosta³y po nim jedynie ruiny.

fot.

arch

iwum

powiada, ¿e dzia³ki nie sprzeda, bo zamierza tam coœ zbudowaæ. Nie precyzuj¹c jednak co. Na

razie smêtnymi resztkami Mira-maru interesuje siê tylko Stra¿ Miejska, co jakiœ czas moni-

tuj¹c w³aœciciela o jego prawid-³owe zabezpieczenie.

(as)

Przypomina ona, ¿e Sopot jest idealnie wkomponowany w uk³ad

komunikacyjny Gdañska i Gdyni, ma znakomit¹ infrastrukturê zarówno

kulturaln¹ jak rekreacyjn¹, mnóstwo zieleni i szeroki dostêp do morza.

Posiadanie tutaj domu, czy apartamentu jest po prostu modne i stanowi o

presti¿u w³aœciciela. Inna rzecz, ¿e wielu z nich na sta³e mieszka w

Warszawie, odwiedzaj¹c kurort dwa razy w roku: podczas wakacji i na

Sylwestra. (as)

Mieszkañcy kurortu na 6. miejscu wœród najbogatszych

Bogaty Sopot

Zamo¿nych Polaków przyci¹ga do Sopotu morze, zieleñ i bogata oferta rekreacyjna.

Wed³ug badañ przeprowadzonych przez Acxiom

Public Relations, Sopot zajmuje szóste miejsce w

Polsce pod wzglêdem koncentracji w nim ludzi

bogatych. Wyprzedza pod tym wzglêdem nie tylko

Gdañsk i Gdyniê, ale tak¿e Wroc³aw i Poznañ. Nie

dziwi to rzecznika prasowego Urzêdu Miasta,

Magdaleny Jachim.

Fot.

kmz

15 listopada w S¹dzie Okrêgowym w Gdañsku ruszy³

proces, w którym prezydent Sopotu Jacek Karnowski

domaga siê pó³ miliona z³otych odszkodowania od by³ego

naczelnego redaktora dziennika „Rzeczpospolita” Paw³a

Lisickiego, oraz dziennikarza tej gazety, Piotra Kubiaka.

W ci¹gu ostatnich trzech lat „Rzeczpospolita” zamieœci³a

ponad 50 artyku³ów dotycz¹cych tzw. afery sopockiej,

której g³ównym bohaterem jest prezydent miasta.

Zdaniem Karnowskiego artyku³y te wyrz¹dzi³y mu szkody

wy¿sze ni¿ wymienione w pozwie 500 tysiêcy z³otych, ale

koniecznoœæ wp³acenia kaucji s¹dowej od powy¿szej kwoty

uniemo¿liwi³y mu staranie siê o wiêksze odszkodowanie.

Pe³nomocnik pozwanych, mec. Jacek Kondracki uwa¿a, i¿

pozew powinien zostaæ odrzucony, poniewa¿ artyku³y w

„Rzeczpospolitej” opiera³y siê na rzetelnych materia³ach.

Sprawa bêdzie kontynuowana na kolejnym posiedzeniu S¹du

Okrêgowego w lutym 2012 roku. (bs)

Rozpocz¹³ siê proces Jacka Karnowskiego przeciwko „Rzeczpospolitej”.

Prezydent dziennikarze

kontra

R E K L A M A

Page 5: Riviera nr 64

5REKLAMANr 7 (64) Grudzieñ 2011

Drewno jest doskona³ym mate-

ria³em do produkcji okien jednak z

biegiem lat nawet prawid³owo za-

bezpieczone okna trac¹ swój urok.

Stara pow³oka malarska ulega spê-

kaniu i ³uszczeniu, odkrywaj¹c suro-

we drewno, które bardzo szybko

ulega zniszczeniu. Renowacjê

okien nale¿y przeprowadzaæ cyk-

licznie, co kilka lat, zanim pow³oka

malarska straci swoj¹ szczelnoœæ.

Jeœli przegapiliœmy ten okres, to cze-

ka nas sporo pracy, aby okno przy-

wróciæ do wczeœniejszego stanu.

Najtrudniejszy pierwszy krok

Zaczynaj¹c renowacjê nale¿y

usun¹æ wszystkie luŸne fragmenty

np. za pomoc¹ skrobaka lub no¿a.

Wszystkie nierównoœci nale¿y

przeszlifowaæ papierem œciernym

w celu wyg³adzenia pod³o¿a.

Zwróæmy uwagê na stan drewna,

jeœli fragment okna jest zbutwia³y

lub zniszczony nale¿y go wymieniæ

na nowy. Wszystkie fragmenty

surowego drewna nale¿y za-

bezpieczyæ olejem gruntuj¹cym

Flügger 90 Aqua. Zapewni dobr¹

penetracjê i optymaln¹ przyczep-

noœæ nastêpnym produktom wod-

nym. Dodatkowo opóŸnia rozwój

porostów na powierzchni koñcowe-

go zabezpieczenia oraz wyrównuje

ch³onnoœæ pod³o¿a dziêki czemu

zu¿yjemy mniej farby nawierzch-

niowej. Jeœli na powierzchni okna

wystêpuj¹ punktowe ubytki nale¿y

je wype³niæ Flügger Easy Filler -

lekk¹ szpachlówk¹ akrylow¹, która

po wyschniêciu nie pêka i nie kur-

czy siê. Po jej pe³nym utwardzeniu i

wyszlifowaniu mo¿emy rozpocz¹æ

prace malarskie.

Zabezpieczamy

Okna najlepiej pomalowaæ spec-

jalnie zaprojektowan¹ do za-

bez p ieczen ia ok ien f a rb¹

Flügger Window Aqua (farba do

okien). £atwa w nak³adaniu, ma

dobre w³asnoœci wyrównuj¹ce,

tworzy bardzo mocn¹ i odporn¹ na

czynniki klimatyczne pow³okê.

Dobre w³asnoœci aplikacyjne i du¿a

zawartoœæ czêœci sta³ych umo¿li-

wiaj¹ na³o¿enie grubej pow³oki

przy jednokrotnym malowaniu.

Zgodnie z technologi¹ zaleca siê

na³o¿enie 2 warstw produktu. Pa-

miêtajmy, ¿e wszystkie prace na ze-

wn¹trz robimy wówczas, kiedy tem-

peratura jest dodatnia i wynosi min.

+ 5 st. C.

Wiêcej porad mo¿ecie Pañstwo

uzyskaæ we wszystkich skle-

pach Flügger farby na terenie

Trójmiasta:

w Sopot, ul. Al. Niepodleg³oœci

692/694, tel. 058 550 75 79

Gdañsk, ul. Kartuska 218A,

tel. 058 322 38 77

Gdañsk, ul. Przywidzka 7,

tel. 058 302 01 44

Gdañsk Zaspa, ul. ¯wirki I

Wigury 8, tel. 058 340 98 13

Gdañsk Matarnia, ul. Z³ota

Karczma 26, tel. 058 522 34 32

w

w

w

w

Micha³ Martuzalski

w

w

Gdañsk Wrzeszcz,

ul. Grunwaldzka 18,

tel. 551 32 91

Gdynia Karwiny,

ul. Chwaszczyñska 21,

tel. 058 629 47 47

w

w

w

Gdynia, ul. Morska 123/125,

tel. 058 667 01 33

Gdynia, ul. W³adys³awa IV 53,

tel. 058 551 23 72

Rumia, ul. Grunwaldzka 18,

tel. 058 679 32 23

Na pytania odpowiada ekspert firmy Flügger

W moim domu z drewnianych okien zewnêtrznych schodzi farba. Chcia³bym odœwie¿yæ wygl¹d tych okien na

wiosnê. Zastanawiam siê, jakich produktów u¿yæ i jak postêpowaæ, ¿eby przywróciæ oknom dawny wygl¹d?

Trudno nie zgodziæ siê

z tez¹, ¿e inwestycja

przebudowy dworca i

terenów przyleg³ych po-

mimo, ¿e siê jeszcze nie

rozpoczê³a, ju¿ rozpala

wyobraŸniê do czerwo-

noœci. Atmosfera pod-

grzewana jest szczegól-

nie poprzez powtarzane

pó³prawdy lub zdania zgo-

³a nieprawdziwe.

Oto niektóre z nich:

- „wielki jak Warszawa

Centralna” – sam nowy lo-

kal dworcowy w Sopocie

bêdzie mia³ 580 m2,

naprawdê trzeba mieæ

Jak przeprowadziæ renowacjê okna zewnêtrznego?

Artyku³ sponsorowany

Przyjazna przestrzeñ, czy krzaki przy torach?

wielkie zdolnoœci, aby po-

równaæ go do Warszawy

Centralnej,

- „wygl¹da jak Galeria

Ba³tycka” – typowe prze-

k³amanie, po co porów-

nujemy wielkoϾ, este-

tykê czy mo¿e jeszcze

coœ innego? Co do wiel-

koœci Galeria Ba³tycka to

ponad 100 000 m2 po-

wierzchni u¿ytkowej, gdy

czeϾ handlowo-biurowa

wraz z hotelem Prome-

nady Sopockiej to ok 12

000 m2. Estetyka to rów-

nie¿ przepaœæ. Inwestor

w Sopocie zaproponowa³

nowoczesne, ró¿norodne

rozwi¹zania, które s¹

dobrze lub bardzo dobrze

oceniane przez fachow-

ców. Gdyby krytycy na

moment mogli siê oder-

waæ od lokalnych emocji,

to mo¿e by zauwa¿yli, ¿e

ludzie z bran¿y na stronie

www.bryla.pl w 77% uwa-

¿aj¹ projekt za bardzo

dobry lub dobry. Myœlimy,

¿e podobnie jest w So-

pocie.

S¹ te¿ argumenty od-

krywcze. Jednym z nich

jest taki, ¿e inwestor ma

„intencje maksymalizacji

zysków”. W domyœle ta

straszna intencja powo-

duje, ¿e inwestor zbuduje

domek czarownic. Otó¿

tak nie jest. Zarówno dla

inwestora jak i architekta

przedstawiona koncepcja

jest wizytówk¹, dobrem

najwa¿niejszym, którym

chc¹ siê chwaliæ. Inne

przedstawianie tego jest

po prostu postawieniem

sprawy na g³owie.

Wspólnym mianowni-

kiem krytyki jest brak

zrozumienia, ¿e inwe-

stycja bêdzie ³¹czy³a kilka

funkcji. Te najwa¿niejsze

to publiczna, dworcowa

oraz us³ugowa.

Inwestor skupi³ siê na

czêœci publicznej. Jak na-

pisano na www.bryla.pl

„Ulice Dworcowa i Pod-

jazd zostan¹ odsuniête

od dworca, dziêki czemu

po wyjœciu z niego od

razu znajdziemy siê na ty-

powym, eleganckim miej-

skim placu, przez który

bêdzie mo¿na przejœæ

wprost na Monciak. Po-

przez zmianê organizacji

ruchu wokó³ dworca, ar-

chitekci planuj¹ zapewniæ

du¿¹ sprawnoœæ prze-

p³ywu osób, jak i umo¿-

liwiæ zagospodarowanie

czasu wolnego podró¿-

nym. Sam plac ma byæ

udekorowany ma³¹ archi-

tektur¹, zieleni¹ miejsk¹

oraz prawdopodobnie

fontann¹. Architekci chc¹

te tereny zwróciæ miesz-

kañcom.”

Nic dodaæ nic uj¹æ.

Inwestor zosta³ równie¿

zobligowany do wybu-

dowania hotelu. Wszyscy

rozs¹dnie myœl¹cy mie-

szkañcy Sopotu wiedz¹,

¿e taki obiekt to nowe

miejsca pracy oraz tu-

ryœci odwiedzaj¹cy na-

sze miasto i zostawiaj¹cy

u nas pieni¹dze.

Page 6: Riviera nr 64

6 TRÓJMIASTO Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

Spó³kê Eko Dolina zawi¹za³o siedem gmin m.in. Gdynia i Sopot, oraz Zwi¹zek Gmin „Dolina Redy i Chylonki”. Jej zadaniem jest utylizacja odpadów. Wi¹¿e siê to z nieprzyjemnymi zapachami, co jest szczególnie uci¹¿liwe dla mieszkañców £ê¿yc i s¹siaduj¹cej z zak³adem Rumii. We wrzeœniu br. przedstawiciele Eko Doliny spotkali siê z mieszkañcami tego miasta i musieli wys³uchaæ wielu przykrych s³ów na swój temat.

Poskutkowa³o. Œcieki s¹ obecnie dotleniane, co zapobiega ich gniciu. Zatrudniono pracownika, który kontroluje na bie¿¹co stan œrodowiska wokó³ zak³adu. Powsta³o laboratorium do badania odpadów i nowa kwatera, w której gromadzone s¹ œmieci. Kolejne spotkanie, które odby³o siê w listopadzie ju¿ po zakoñczeniu powy¿szych inwestycji, przebiega³o spokojniej. Wprawdzie nie wszyscy mieszkañcy Rumii byli usatysfakcjonowani, ale znaczna czêœæ stwierdzi³a, ¿e fetor wokó³ Eko Doliny wyraŸnie siê zmniejszy³.

Gdynia. Nowe inwestycje na ³ê¿yckim wysypisku œmieci.

Eko DolinaEko Dolina przestaje œmierdzieæ

Ekodolina istnieje ju¿ 13 lat. Mieszkañcy Rumii i okolic wielokrotnie zarzucali

spó³ce degradacjê œrodowiska naturalnego, niszczenie Trójmiejskiego Parku

Krajobrazowego i pogorszenie warunków ¿ycia miejscowej ludnoœci.

Fot.

Krz

yszt

of T

roka

Trójmiasto. Samorz¹dy kupuj¹ now¹ iluminacjê Bo¿onarodzeniow¹.

Najhojniejsza okaza³a siê Gdynia

Ponad 600 tysiêcy z³otych wydadz¹ w tym roku trójmiejskie samorz¹dy na iluminacjê bo¿onarodzeniow¹ ulic. W œwi¹teczne ozdoby i oœwietlenie najhojniej zainwestowa³a Gdynia. Miasto wyda³o na ten cel oko³o 345 tysiêcy z³otych, a¿ o 200 tysiêcy wiêcej ni¿ w roku ubieg³ym. Jednak jak zapewniaj¹ w gdyñskim Ratuszu bêd¹ to inwestycje trwa³e, do wykorzystania tak¿e przez kilka kolejnych lat. Gdañsk, odwrotnie ni¿ Gdynia, postanowi³ w tym roku zaoszczêdziæ. Nowe ozdoby, oraz naprawa ubieg³orocz-nych, kosztowa³y 100 tysiêcy z³otych, na ich monta¿ i rozbiórkê zarezerwowano 135 tysiêcy. W ten sposób, w porównaniu z ro-kiem 2010, zaoszczêdzono 55 tysiêcy z³otych. Sopot na œwi¹-teczne œwiecide³ka wyda³ 80 tysiêcy z³otych, a wiêc o 20 tysiêcy wiêcej ni¿ przed rokiem. Lampki tradycyjnie zawis³y na ulicy Monte Cassino i w alei Niepodleg³oœci. W tym roku rozb³ys³ tak¿e plac Przyjació³ Sopotu. Nowoœci¹ jest równie¿ jedenastometrowa, przypominaj¹ca piramidê, sztuczna choinka - dar sponsora, który jednak nie chcia³ zdradziæ swojej to¿samoœci. (as)

Gdañsk w tym roku na œwi¹tecznych lampkach postanowi³ zaoszczêdziæ, mimo to G³ówne Miasto wygl¹da imponuj¹co.

Fot. kmz

Spalarnia gdañskich œmieci mia³a rozpocz¹æ pracê w roku 2013. Czyli w roku, w którym zacznie obowi¹zywaæ unijne

Gdañsk. Spalarnia dopiero w dalekiej przysz³oœci

Niepewny los wysypiska Szadó³ki prawo, zakazuj¹ce sk³adowania na wysypiskach odpadów nadaj¹cych siê do spalenia. Nie powstanie jednak ani w trzy-

nastym, ani w nastêpnych latach. W tej chwili mówi siê o roku 2019, ale to te¿ nic pew-nego. S¹ dwie przyczyny tak

wielkiego opóŸnienia tej jak¿e wa¿nej dla miasta inwestycji.

Pierwsza to brak pieniêdzy (na spalarnie nie bêdzie do-finansowania ze œrodków unij-nych i budowê miasto musi w ca³oœci pokryæ z w³asnego bud¿etu), druga brak decyzji, gdzie spalarnia mia³aby pow-staæ.

Przez lata mówi³o siê o Sza-dó³kach, obecnie alternatyw¹ mog¹ byæ okolice Rafinerii Gdañskiej. Nie ma lokalizacji, nie ma wiêc i projektu archi-tektonicznego.

Za rok za niespalone i nieza-mienione tym samym w ciep³o i energiê elektryczn¹ œmieci trzeba bêdzie p³aciæ kary.

(as)

Od roku 2013 obowi¹zywaæ bêdzie

w Polsce zakaz sk³adowania œmieci

nadaj¹cych siê do termicznego wy-

korzystania, za jego nieprzestrzega-

nie pomorskie gminy s³ono zap³ac¹.

Fot.

arch

iwum

Ju¿ po raz dziewi¹ty w Trójmieœcie odby³a siê wielka parada motocyklistów, przebranych za œwiêtych Miko³ajów i po raz kolejny pobito rekord frekwencji.

Z pasa startowego dawnego lotniska na Zaspie wyruszy³o 2468 pojazdów. W³aœciciele motocykli, skuterów i quadów, którzy mieli odpowiedni strój (prócz Miko³ajów w rajdzie udzia³ wziê³y œnie¿ynki, anio³ki, renifery) i op³acili wpisowe (minimum 20 z³o-tych) przejechali przez Gdañsk ulicami Rzeczpospolitej, Ko³o-brzesk¹ i alej¹ Grunwaldzk¹.

Nastêpnie alej¹ Niepodleg³oœci minêli Sopot i dalej poprzez alejê Zwyciêstwa, oraz ulice W³adys³awa IV i 10 Lutego dotarli na Skwer Koœciuszki w Gdyni. Tam odby³ siê festyn z konkursami, loteri¹, a nawet z wyborem naj³adniejszej œnie¿ynki. Na scenie przy Akwa-rium wyst¹pi³ zespó³ „Bielizna”. Ca³y dochód z imprezy, na który z³o¿y³o siê wpisowe motocyklistów, oraz zarobek z festynu wyniós³ ponad 60 tysiêcy z³otych. Kwota ta zosta³a przeznaczona na zakup obiadów dla dzieci z biednych rodzin. (as)

Trójmiasto. Motocykliœci zbierali pieni¹dze dla najubo¿szych dzieci.

Miko³ajowa paradaMiko³ajowa parada

W roku 1943, w odleg³oœci zaledwie dwóch mil morskich od Gdyni, Anglicy, a mo¿e Rosjanie, zatopili niemiecki statek „Stuttgart”. Statek zaton¹³ razem z za³og¹, oraz zbiornikami wype³nionymi paliwem.

W Gdyni z³o¿enie wnio-sku, w którym mieszkañcy wy-stêpuj¹ z obywatelskim pro-jektem ustawy wymaga³o akceptacji 500 osób. Aby zebraæ tak¹ iloœæ podpisów trzeba by³o nieŸle siê na-chodziæ, a potem nieraz bywa³o, ¿e forma wniosku oka-zywa³a siê niezgodna z prze-pisami i projekt szed³ do kosza. Rada Miasta postanowi³a to zmieniæ. Iloœæ wymaganych

Gdynia. Rada Miasta uruchamia inicjatywy obywatelskie

Wystarczy wnioskodawców pozosta³a bez zmian, ale ju¿ przy 50 pod-pisach wniosek zostaje zare-jestrowany przez biuro Rady Miasta i przejrzany przez prawników. Jeœli spe³nia on wszystkie wymogi zasadnicze, wnioskodawcy mog¹ przez kolejne trzy miesi¹ce zbieraæ brakuj¹ce 450 g³osów, aby ich projekt uzyska³ wa¿noœæ i wszed³ na forum obrad Rady Miasta. (kf)

5050podpisówpodpisów

Gdynia. Czy grozi nam katastrofa ekologiczna?

K³opoty ze „Stuttgartem”

W roku 1957 czêœæ wraku zosta³a wydobyta i zapewne z³o-mowana, zbiorniki z paliwem pozosta³y na dnie Zatoki Gdañ-skiej, przysypane warstw¹ m-u³u. Ta ochronna warstwa spra-wia³a, ¿e ska¿enie œrodowiska przez wiele lat by³o ograni-czone. Z pocz¹tkiem XXI wieku rozlewisko paliwa zosta-³o ods³oniête i obecnie pokrywa ono ju¿ obszar oko³o czterech hektarów.

Z raportu opracowanego w Instytucie Morskim w Gdañsku wynika, ¿e stê¿enie niektórych wêglowodanów wynosi w tym miejscu prawie 1500 mg/km, normalne stê¿enie to 0,1

mg/km. Tak wiêc mamy ju¿ do czynienia z lokaln¹ katastrof¹ ekologiczn¹. Spraw¹ zajmuj¹ siê naukowcy z Politechniki i Uniwersytetu Gdañskiego, ale poza stwierdzeniem faktu nic z tego nie wynika. Jedynym rozwi¹zaniem by³oby usuniêcie zanieczyszczonego paliwem piasku.

Koszt takiej operacji wy-niós³by minimum 200 milionów z³otych. W dodatku do tej pory nikt takiej operacji na Ba³tyku nie przeprowadza³ i zachodzi-³aby obawa, aby przy tej okazji jeszcze bardziej nie zanie-czyœciæ Zatoki.

(kf)

Page 7: Riviera nr 64

7TRÓJMIASTONr 7 (64) Grudzieñ 2011

„Wypêdzeni do raju”

Do nabycia w wybranych ksiêgarniachoraz na portalu www.merlin.pl

R E K L A M A

o tutaj odby³y siê pierwsze festiwale, z których wyklu³o siê „Jazz Jamboree”. To tutaj objawi³y siê talenty tej miary co: TW³odzimierz Nahorny, Janusz Strobel, Ryszard Kruza, Jerzy

Sapiejewski, Bogdan Skawina, Jerzy Lisewski, bracia Nadolscy, Marianna Wróblewska, Jerzy G³ówczewski i wielu, wielu innych. To tutaj dzia³a³y formacje: Flamingo, Jazz Players, Rama 111, Baszta, Antiquintet. A¿ nadto wymownym jest fakt, ¿e w latach 1964-80 trójmiejscy muzycy a¿ 22-krotnie zdobywali nagrody festiwalu :Jazz nad Odr¹”. Nie mniej imponuj¹cy jest dorobek naszej estrady, bo przecie¿ tutaj powsta³y grupy: Rhythm & Blues, Czerwono-Czarni i Niebiesko-Czarni, Czerwone Gitary). Tutaj zrodzi³ siê ruch Muzyki M³odej Generacji, którym przewodzi³o m.in. Kombi, Cytrus, Mietek Blues Band. Tutaj pierwsze kroki stawiali: Halina Fr¹ckowiak, Tadeusz Chy³a, Ryszard Poznakowski, Janusz Koman, Tadeusz Karmazyn, Rudi Schuberth, Maciek Dzier¿awski, o Wa³ach Jagielloñskich nie wspominaj¹c.

Seria wydawnicza „Swinguj¹ce 3-miasto” ma choæ po czêœci przywróciæ pamiêæ o tamtej muzyce, sukcesach i czasach, których ju¿ nie ma. Jest to o tyle wa¿ne, ¿e w czasach absolutnej komercjalizacji mediów i fonografii setki wspania³ych nagrañ znajduj¹cych siê w

Nowa fonograficzna seria wydawnicza

Swinguj¹ce 3-miasto Swinguj¹ce 3-miasto Mówi¹c o historii i dokonaniach polskiego jazzu zazwyczaj zapomina siê o Trójmieœcie, tymczasem, tak jak w przypadku big-beatu i rocka, przez wiele lat w³aœnie ono nadawa³o ton tej muzyce.

archiwach radiowych i prywatnych, które z przyczyn pozaartystycz-nych nigdy nie trafi³y na p³yty, nie ma praktycznie szans by cieszyæ nasze uszy. To wa¿ne, bo na ca³ym œwiecie zainteresowanie muzyk¹ sprzed lat stale roœnie, a u nas siê o niej po ludzku nie pamiêta.

Pomys³odawc¹ i redaktorem serii „Swinguj¹ce 3-miasto” jest Marcin Jacobson (manager wielu polskich gwiazd i animator kultury), który zjedna³ dla projektu sopockiego wydawcê Krzysztofa Karwasza (Soliton) oraz Konrada Mielnika (Polskie Radio Gdañsk). Dziêki tej wspó³pracy niebawem œwiat³o dzienne ujrz¹ najciekawsze nagrania z radiowej taœmoteki, ale te¿ te które znajduj¹ siê w rêkach prywatnych. Partnerem medialnym serii jest m.in. Dziennik Ba³tycki.

Seriê „Swinguj¹ce 3-miasto” inauguruje p³yta zespo³u BASZTA cenionej w po³owie lat 70-tych ubieg³ego wieku dzia³aj¹cego przy klubie „¯ak” w Gdañsku, który mimo sporej popularnoœci i znacz¹cych sukcesów (Jazz nad Odr¹ 77) na sw¹ pierwsz¹ p³ytê musia³ czekaæ a¿ 35 lat. W zespole tym pierwsze zawodowe kroki stawiali m.in.: saksofonista Jerzy G³ówczewski obecnie wyk³adaj¹cy na Wydziale Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach; œpiewaj¹cy gitarzysta Leszek Dranicki maj¹cy na swym koncie kilka autorskich p³yt, cz³onek legendarnej formacji Krzak, i Edward „Woitek” Kolczyñski trêbacz, kompozytor i aran¿er, wystêpuj¹cy i wyk³adaj¹cy przewa¿nie w Szwajcarii i Niemczech . (mj)

Ju¿ niebawem kolejne p³yty serii „Swinguj¹ce 3-miasto”, Rama 111, Antiquintet, Leszek Dranicki (With a Little Help), Flamingo. Dodatkowe informacje: Marcin Jacobson tel: 600 379 612, [email protected]

roku 2009 na molo odby³o siê oficjalne Wpowitanie premiera

Hiszpanii José Luis’a Rodrí-guez’a Zapatero. Podejmowa³ go premier Donald Tuska. Jed-nak niewielu mieszkañców Trójmiasta w ogóle o tym zda-rzeniu wiedzia³o, dlatego warto przypomnieæ je na zdjêciu.

Patrz¹c na ten fakt z per-spektywy historycznej, wizyta

Od kilku lat sopockie molo nosi imiê Jana Paw³a II. Ojciec Œwiêty zaszczyci³ je

swoj¹ obecnoœci¹ dwukrotnie. To tutaj dost¹pi³ wspania³ego powitania przez

mieszkañców i ludzi morza. Po dobudowaniu do mola mariny obiekt stal siê

wyj¹tkowym kompleksem reprezentacyjnym, z perspektyw¹ us³ugi powitalnej

dla najwy¿szych rang¹ obywateli œwiata. Posiada nawet (na samym koñcu)

toaletê z pe³nym zapleczem gastronomicznym.

na molo by³a szczêœliwa dla premiera Tuska a pechowa dla premiera Zapatero - czyli 1:0.

Ale to nie pocz¹tek repre-zentacyjnej historii sopockiego molo. Chyba najbardziej feto-wana postaci¹ historyczn¹ (przed wizyta Jana Paw³a II) by³ marsza³ek i prezydent Rzeszy Paul von Hindenburg, który – o czym zapewne ma³o kto wie - urodzi³ siê w Poznaniu (1847), a

zmar³ w Ogrodzieñcu (1934), mo¿na go wiêc zaklasyfikowaæ do rdzennych poznaniaków - s³owem nasz cz³owiek!

Hindenburg doszed³ w swej bogatej karierze wojskowej do stopnia feldmarsza³ka, a w ka-rierze politycznej do stanowiska prezydenta Rzeszy (1924-1934). W czasie swoich rz¹dów stworzy³ tak silny autorytet oso-bisty, ¿e wzniesiono mu nawet

Kompania honorowa Kompania honorowa na sopockim molona sopockim molo

Sopocki Pogrzebacz

Huczne powitanie przez kompaniê honorow¹ i w³adze.

mauzoleum w Tannenbergu, gdzie w sierpniu 1914 roku do-sz³o do s³ynnej bitwy pomiêdzy wojskami niemieckimi i rosyj-skimi (co ciekawe, Tannenberg, a obecnie Stêbark, le¿y w gminie Grunwald - miejscu na-szego najwiêkszego zwyciês-twa). Równie¿ aktualne Zabrze, na czeœæ feldmarsza³ka, Niemcy przemianowali na Hindenburg; podobnie jak Katowice komu-niœci w latach 50. ubieg³ego stulecia przemienili w Stalino-gród. To w³aœnie prezydent Paul von Hindenburg zapocz¹tkowa³ kult, z którego ze znanym skut-kiem skorzysta³ póŸniej Adolf Hitler, który z kolei w³aœnie z r¹k Hindenburga, 30 stycznia 1933 roku odebra³ mianowanie na kanclerza Rzeszy.

Na zakoñczenie powróæmy do powitania prezydenta Rzeszy w 1924 roku na sopockim molo… Hindenburg przyp³yn¹³ parowcem o starogermañskiej nazwie „Odin” z Memel (aktualnie K³ajpeda).

Materia³y archiwalne po-chodz¹ z ksi¹¿ki „Tannenberg 1914-1924”, wydanej w Kró-lewcu w 1924 r. Nie mog³o zabrakn¹æ oczywiœcie dzieci z kwiatami (z prawej budynek molo).

Premier Hiszpanii José Luisa Rodrígueza Zapatero uroczyœcie witany na molo przez premiera RP Donalda Tuska.

Parowiec s/s „Odin” z prezydentem Rzeszy Paulem von Hindenburgiem dobija do sopockiego molo.

Page 8: Riviera nr 64

8 ROZMOWA RIVIERY Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

R.U.: Dwie pierwsze pana powieœci zosta³y dobrze przy-jête przez krytykê, za to obra-zi³a siê prawie ca³a Polonia Niemiecka i najchêtniej by pana zlinczowano. W pañ-skiej najnowszej ksi¹¿ce „Wy-pêdzeni do raju” naszym ro-dakom w Niemczech dosta³o siê jeszcze bardziej. Czy nie boi siê pan, ¿e teraz wjazd do kraju, w którym spêdzi³ pan kilkanaœcie lat móg³by byæ ryzykowny?

Prawdê powiedziawszy nie zauwa¿y³em, ¿eby - poza paro-ma nie do koñca zrównowa-¿onymi psychicznie osobnika-mi - ktoœ siê na mnie za „Tryp-tyk bodeñski” albo „Szpital Polonia” obrazi³. Wrêcz prze-ciwnie, dostawa³em od czytel-ników bardzo wiele dowodów sympatii. Podobnie jest z „Wypêdzonymi…”. A linczu siê nie obawiam, przynajmniej nie ze strony przesiedleñców, k tórzy genera ln ie poza „Wró¿k¹” i „CKM” i paroma innymi tego typu magazynami niczego nie czytaj¹.

R.U.: Po dwóch pierw-szych ksi¹¿kach temat Po-laków na emigracji uzna³ pan za wyczerpany i - jak powie-dzia³ pan w jednym z wywia-dów - zamierza pan napisaæ coœ bardziej uniwersalnego. A jednak wróci³ pan do tematu wychodŸstwa, tym razem dosta³o siê przesiedleñcom, którzy s¹ g³ównymi, chocia¿ nie jedynymi, bohaterami „Wypêdzonych do raju”.

Owszem, bo emigracja jest

zag³êbiem niewyczerpanej wprost g³upoty, ob³udy, pazer-noœci, bezwzglêdnoœci i pospo-litego chamstwa. I to nie tylko w wydaniu Polaków w Niem-czech. Podobnie jest w Anglii, Stanach czy Izraelu – œwiat wszêdzie bowiem wygl¹da podobnie, ró¿ne s¹ jedynie de-koracje, w których te bezeceñ-stwa maj¹ miejsce. Mo¿e dlatego równolegle z „Wypê-dzonymi…” napisa³em tom opowiadañ „Abecad³o z³a”, który Andrzej Stasiuk uzna³ za jedn¹ z najczarniejszych ksi¹-¿ek, jakie zdarzy³o mu siê

Rozmowa z Krzysztofem Mari¹ Za³uskim, pisarzem, publicyst¹, autorem wydanej niedawno ksi¹¿ki „Wypêdzeni do raju“

Specjalista od odra¿aj¹cych,brudnych, z³ychAnna GierliñskaRoman Ulfik

przeczytaæ. W porównaniu z bohaterami „Abecad³a…”, po-staci z poprzednich moich ksi¹¿ek mog¹ w zasadzie staraæ siê o beatyfikacjê w trybie natychmiastowym. Obecnie pracujê nad powieœci¹ „Ségo-lene”, traktuj¹c¹ w jednym w¹tku o celtyckich Helwetach i o tym, w jaki sposób ich kulturê zniszczyli równie wspaniali, co prawi Rzymianie, a w drugim o wspó³czesnych analogiach geopolitycznych do tamtego „globalnego” bestialstwa.

R.U.: Czy to zapowiedŸ „nowego” Za³uskiego? Mnie podoba siê Za³uski, który „opluwa, gryzie, szczypie, kopie, drapie, doprowadza do wœciek³oœci i refleksji”… Czy nie nosi siê pan z zamiarem napisania czegoœ w tym w³aœnie duchu o III RP?

Myœla³em o tym, bo te-matów jest rzeczywiœcie spo-ro… Przez ostatnie siedem lat, które tutaj spêdzi³em, wiele siê nauczy³em o mojej starej-nowej ojczyŸnie. Szczególnie bacznie obserwowa³em lokaln¹ scenê polityczn¹ – zaœciankow¹, pe³n¹ intelektualnych miernot, cwa-niaków i karierowiczów. Praw-dê mówi¹c, nie trzeba mieæ wielkiej wyobraŸni, ci ludzie dostarczaj¹ gotowy materia³ na powieœæ. To móg³by byæ taki politthriller o mrocznych intere-sach powiatowej elity w³adzy, o matactwach tych kolesi, o usta-wianiu przetargów, korupcji, zwi¹zkach ze œwiatem biznesu i palestr¹, o zdradach przyjació³ i ¿on. Ca³kiem powa¿nie zastana-wiam siê nad tak¹ ksi¹¿k¹, ale do tego rodzaju prozy trzeba dojrzeæ, nabraæ dystansu, po-zbyæ siê wszelkich uprzedzeñ, a na to potrzeba du¿o czasu…

R.U.: Wróæmy wiêc do „Wypêdzonych…”. Proszê po-wiedzieæ, dla kogo w³aœciwie napisa³ pan tê ksi¹¿kê?

Do tematu „przesiedleñ-czego” namówi³ mnie naczelny gdañskiego „Przegl¹du Poli-tycznego” Wojciech Duda, który na ³amach swojego pisma opublikowa³ parê lat temu obszerny fragment „Wypêdzo-nych…”. PóŸniej rozbudowa-³em akcjê o w¹tek autobiogra-ficzny, pojawi³o siê te¿ t³o historyczne. Kolejne fragmenty

„Wypêdzonych…” publikowa-ne by³y równie¿ w Niemczech. Prawdê mówi¹c, ci¹gn¹³em tê ksi¹¿kê na si³ê, bo dostawa³em za kolejne odcinki przyzwoite pieni¹dze. Przy okazji pisania nasunê³a mi siê refleksja, ¿e moja obecnoœæ w RFN przesta³a mieæ jakikolwiek sens, ¿e krêcê siê w miejscu. Ci wszyscy lu-dzie, z którymi mia³em stycz-noœæ na co dzieñ, nie tylko przestali mnie interesowaæ, lecz wrêcz zaczêli mnie dra¿niæ. Rozpad³a mi siê równie¿ rodzina… Z drugiej jednak strony przez te kilkanaœcie lat emigracji nazbiera³o mi siê tyle obserwacji, ¿e grzechem by³oby ich nie spisaæ. Powiedzmy wiêc, ¿e „Wypêdzonych…” napisa-³em dla siebie. Dla moich dzieci. No i tak¿e dla tych paru osób, pochodz¹cych z Polski, ale ju¿ urodzonych zagranic¹, które dziêki lekturze zrozumia³y, w jaki iœcie cudowny sposób ich rodzice i oni sami stali siê nagle Niemcami.

R.U.: Niemcy widz¹ w nas z³odziei, pijaków i nacjona-listów, a u pana Polacy to jesz-cze zaprzañcy i dziwki. Mo¿e nie jest z nami a¿ tak Ÿle, mo¿e po prostu, jak powiedzia³ Andrzej Mleczko: „je¿eli bê-dziemy u¿ywaæ trochê wiêcej myd³a, nie bêdziemy siê niczym ró¿niæ od przeciêtnych Europejczyków”.

To, jak widz¹ nas Niemcy, to wy³¹cznie ich problem. Nigdy nie twierdzi³em, ¿e opisujê Polaków, jako jakiœ specyficzny „gatunek” cz³o-wieka. Opisujê tylko to, co widzê z mojej w³asnej, mo¿e nie do koñca poprawnej politycznie perspektywy. Ale to jest moje spojrzenie i jako pisarz mam chyba do niego prawo? Tak jak Mleczko ma prawo robiæ z nas brudasów.

A.G.: Czy naprawdê ma pan prawo os¹dzaæ innych, nie znaj¹c do koñca ani mo-tywów ich postêpowania, ani losów?

Myœlê, ¿e tak. Zw³aszcza, ¿e w „Wypêdzonych…” mamy jed-nak do czynienia z fikcj¹ lite-rack¹. To ja, jako pisarz, wy-myœlam wszystkie mo¿liwe scenariusze, powo³ujê do ¿ycia bohaterów, uœmiercam kogo

chcê, komu chcê dajê inteli-gencjê, szczêœcie albo w zêby.

R.U.: Jednak podczas lek-tury trudno oprzeæ siê wra-¿eniu, ¿e mamy do czynienia z pana autentycznymi prze¿y-ciami.

Protoplastami moich boha-terów byli ¿ywi ludzie, tego nie ukrywam. Tyle tylko, ¿e ich losy zosta³y tak wymiksowane, ¿e trudno mówiæ o autentyzmie. Taki na przyk³ad mój Wowka Kloss, z autentycznym Niem-cem z Kazachstanu, którego mia³em okazjê poznaæ w obozie dla przesiedleñców w Singen, ma tyle wspólnego, ¿e ostro chla³, kandydowa³ w jakichœ lokalnych wyborach, i ¿e na koniec trafi³ do szpitala psychia-trycznego. Tam jednak praw-dziwy „Kloss” nie poder¿n¹ sobie gard³a, jak to uczyni³ mój bohater. Autentycznego „Klos-sa” nie podejrzewa³bym o jakie-kolwiek dylematy poza tra-wiennymi. Tego spektakular-nego wyczynu dokona³ za to ktoœ zupe³nie inny, kto w „Wy-pêdzonych…” w ogóle nie wy-stêpuje, bo nie pasowa³by do ca-³oœci. Z innymi bohaterami by³o podobnie.

A.G.: Pisze pan, ¿e: „w koñ-cu ka¿dy ma prawo gardziæ, kim zechce”. Muszê przyznaæ, ¿e to stwierdzenie po prostu mnie zaszokowa³o. Co daje cz³owiekowi prawo do pogar-dzania innymi?

To powiedzia³em ja, czy mój bohater? Ale niech bêdzie, ¿e to moja w³asna sentencja, chocia¿ wyrwana z kontekstu. Proszê pani¹, jeœli jakiœ Burakievitz na „geburstagu” u cioci szkaluje wszystkich znajomych, a jak ju¿ zaaplikuje sobie odpowiedni¹ iloœæ gorza³y, to i ¿onê, i dzieci, i solenizantkê, i przede wszyst-kim Polskê i Polaków, to czy ktoœ mu da³ do tego prawo? Sam sobie da³ prawo obra¿ania

czêsto Bogu ducha winnych lu-dzi. Nie inaczej jest z pisarzami – nie od dzisiaj wiadomo, ¿e pisarze to wyj¹tkowo wredna swo³ocz. Jeœli Philip Roth w „Kompleksie Portnoya” opisa³ ¯ydów w sposób co najmniej dwuznaczny, to czy to znaczy, ¿e z nich szydzi³? On ich naj-wy¿ej obna¿y³. Albo Kosiñski w „Malowanym ptaku” polskich ch³opów? Na pewno niejeden po takiej lekturze móg³by siê poczuæ ura¿ony. Ale to ju¿ jego sprawa. Ten sam rodzaj odrazy znajdziemy u innych pisarzy czy re¿yserów – doprawdy szkoda czasu na wyliczanie setek nazwisk. I oni wszyscy w jakiœ sposób gardzili stworzo-nymi przez siebie postaciami. Wydaje mi siê, ¿e pisarz nie mo¿e pozostawaæ obojêtny na ludzk¹ pod³oœæ i chamstwo. To przecie¿ nie ma nic wspólnego z pogard¹ dla biedy, nieszczêœcia, osamotnienia, dla u³omnoœci fizycznych, tych wszystkich stanów, których cz³owiek nie zawsze sam jest winien. Moja pogarda jest pogard¹ dla ³ajdactwa. Tylko i wy³¹cznie.

A.G.: Napisa³ pan: „…na to w³aœnie zda³a siê ofiara Grudnia i Sierpnia, po to gi-nêli ludzie, by ktoœ inny móg³ siê odnaleŸæ w nowej rzeczy-wistoœci”. Dla mnie to przej-muj¹co trafne stwierdzenie. Czy s¹dzi pan, ¿e to nasza pol-ska specyfika, czy po prostu historyczna prawid³owoœæ?

Zwykle rewolucja po¿era w³asne dzieci. W Polsce widaæ nie mog³o staæ siê inaczej. Bo niby dlaczego mielibyœmy byæ wyj¹tkiem od regu³y? W polity-ce liczy siê efekt koñcowy, w tym wypadku zmiana formacji ustrojowej z karykaturalnego w ostatniej fazie komunizmu, na ustrój umo¿liwiaj¹cy globalne-mu kapita³owi ekspansjê gospo-darcz¹ na terytorium Bloku Wschodniego. Kiedyœ odby³o-by siê to z pomoc¹ armat. W XXI wieku si³¹ napêdow¹ cy-wilizacji jest nie imperializm kolonialny, lecz ekonomiczny. Cel uœwiêca œrodki, ktoœ musia³ ponieœæ ofiarê, ¿eby inni poznali gorzki smak wolnoœci. Tak zawsze by³o, i bêdzie… Komu siê to nie podoba, mo¿e wyprowadziæ siê do sza³asu w Bieszczady.

A.G.: Przez karty pañskiej powieœci przewija siê wiele po-staci. O bardzo nielicznych z nich wyra¿a siê pan z sym-pati¹. Na koñcu jednak mowa jest o spotkaniu wielu serde-cznych, uczciwych i zwyczaj-nie dobrych ludzi. Czy¿by Krzysztof Maria Za³uski za-cz¹³ dostrzegaæ w koñcu tak¿e jasn¹ stronê ksiê¿yca?

Zawsze j¹ mia³em przed oczami, tyle ¿e od jej opisywania s¹ inni, bardziej uzdolnieni w tym kierunku pisarze. Ja wola³bym pozostaæ specjalist¹ od „odra¿a-j¹cych, brudnych, z³ych”.

Urodzi³ siê w Gdañsku w 1963 roku. Prozaik, publicysta,

wydawca, absolwent politologii Uniwersytetu Gdañskiego.

Publikowa³ w Polsce, Niemczech, Holandii, Szwajcarii i Kanadzie W

latach 1992 – 98 by³ redaktorem naczelnym kwartalnika

literackiego „b1”, by³y cz³onek Zwi¹zku Pisarzy Polskich na

ObczyŸnie. Autor trzech ksi¹¿ek: „Tryptyk bodeñski”, „Szpital

Polonia” i „Wypêdzeni do raju”. Uczestnik antologii: „Zwischen

den Linien”, „Lekcja pisania”, „Napisane w Niemczech –

„Geschrieben in Deutschland” oraz „Neue Geschichten aus der

Pollakey”.

Krzysztof Maria Za³uski

Page 9: Riviera nr 64

9REKLAMANr 7 (64) Grudzieñ 2011

Page 10: Riviera nr 64

10 ŒWIÊTA Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

o¿e Narodzenie, to czas kiedy miêdzy naj-Bbli¿szymi wygaszane

s¹ nieprzychylne emocje i kiedy ¿ycz¹c sobie wszystkiego najlepszego myœlami wracamy do najbli¿szych nam osób, które odesz³y od nas na zawsze. Cie-szymy siê kiedy rodziny nasze powiêkszaj¹ siê o nowo naro-dzonych. I w³aœnie dla tych naj-m³odszych, jest to szczególnie magiczny wieczór, który potem ju¿ jako doroœli nosimy w swoim sercu do koñca naszych dni. Jest to czas, kiedy rozsiane po ca³ym œwiecie rodziny chc¹ byæ blisko siebie, je¿eli nie dos³ownie to choæby myœlami.

Maciej Szemelowski

Wigilijne wspomnienie

Pomarañcze Pomarañcze kubañskich towarzyszyPachn¹ca, uroczyœcie przystrojona choinka, stó³ nakryty bia³ym obrusem, a pod

nim sianko, op³atek, dwanaœcie potraw i symboliczne jedno wolne miejsce przy

stole. Tak od wieków nasi przodkowie i my, rokrocznie obchodzimy to najpiêk-

niejsze chrzeœcijañskie œwiêto.

To w ten wieczór samotnoœæ naj-bardziej jest bolesna.

Papierowy ³añcuchMoje wspomnienia z dzie-

ciñstwa to okres g³êbokiego soc-jalizmu. To czas, kiedy przed Œwiêtami rodzice „zdobywali” wszelkiego typu wiktua³y. Mie-szkanie wype³nione by³o prze-ró¿nymi zapachami unosz¹-cymi siê z kuchni. To by³o naj-wa¿niejsze miejsce, gdzie dziê-ki mamie powstawa³y niepow-tarzalne smaki. Do obowi¹zku ojca nale¿a³o „za³atwiæ” naj-piêkniejsz¹ i najwiêksz¹ cho-inkê, która do ostatniego dnia czeka³a na balkonie na swój moment wniesienia do salonu. Równie¿ na balkonie mrozi³y siê szynki i inne przysmaki,

gdy¿ ma³o kto posiada³ wów-czas lodówkê, a w ca³ej ka-mienicy za oknami wisia³y za-j¹ce. Pamiêtam, jak po zakoñ-czonych pracach kulinarnych mama schodzi³a do sutereny gdzie mieszka³ dozorca, które-mu sk³ada³a ¿yczenia i wrêcza³a kopertê. A ¿y³o siê wtedy wszy-stkim skromnie. Wieczorami przez wiele godzin razem z mam¹ i bratem kleiliœmy z kolo-rowych papierów ozdoby na choinkê, ci¹gn¹ce siê przez wiele pokoi ³añcuchy. Z radia dobiega³y do nas najpiêkniejsze polskie kolêdy œpiewane przez eksportowy zespó³ pieœni i tañca „Mazowsze”. A w wiado-moœciach radiowych najwa¿-niejsz¹ informacj¹, jaka docie-ra³a do wszystkich Polaków,

by³a wiadomoœæ, ¿e na redzie Zatoki Gdañskiej stoi ju¿ statek pe³en pomarañczy i bananów od towarzyszy kubañskich.

Orzechy,

pomarañcze i banany To by³y rarytasy, które w

œwiêta raz w roku jad³o siê z wielkim namaszczeniem. Ale dla nas, ma³ych brzd¹ców naj-wa¿niejsze by³y prezenty przy-niesione przez prawdziwego œw. Miko³aja. Z czasem, kiedy po-droœliœmy, kiedy rodziców nie by³o w domu, zorientowaliœmy siê, ¿e prezenty przed œwiêtami niewiadomo dlaczego œw. Mi-ko³aj ukrywa w naszym domu w trudno dostêpnych miejscach.

Najwa¿niejszy jednak by³ wigilijny wieczór, kiedy ca³a

rodzina odœwiêtnie ubrana, cze-kaj¹c na pierwsz¹ gwiazdê sk³ada³a sobie ¿yczenia dziel¹c siê op³atkiem, a nastêpnie za-siadaliœmy do sto³u. Potem ojciec zapala³ zapa³kami po kolei wszystkie œwieczki na cho-ince, a nastêpnie intonowa³ kolêdê „Cicha Noc”. Po odœpie-waniu kolêd wszyscy z niecier-pliwoœci¹ czekaliœmy na przy-bycie œw. Miko³aja, który stu-

kaniem do drzwi oznajmia³ o swoim przybyciu. To by³a dla nas z bratem bardzo stresuj¹ca chwila, gdy¿ œw. Miko³aj pyta³ o nasze zachowanie. Mo¿na by³o spodziewaæ siê rózgi. Na szczêœcie jednak œw. Miko³aj okazywa³ siê bardzo wyro-zumia³y i hojnym œwiêtym. Po tych mocnych prze¿yciach o pó³nocy, szczelnie opatuleni, w trzaskaj¹cym mrozie, udawa-liœmy siê do koœcio³a na Pas-terkê.

Po latach, ju¿ jako doros³y cz³owiek, po studiach arty-stycznych, realizuj¹c przez wiele lat w gdañskiej TV min. programy Bo¿onarodzeniowe mog³em poczuæ siê jak dziecko kreuj¹ce na ekranie wraz z Marianem Ligez¹ ca³y ten magiczny œwi¹teczny œwiat. A wszystko to by³o okraszone piêknymi kolêdami wykona-nymi przez czo³owych artystów naszych estrad.

Œwiêto

konsumpcjiNiestety po tzw. transfor-

macji, to najpiêkniejsze chrze-œcijañskie œwiêto, powoli za-mienia siê w œwiêto nieokie³-znanej konsumpcji. Supermar-kety ju¿ od póŸnej jesieni atakuj¹ klientów nadmiarem ofert sprzeda¿y.

Wszêdzie s³ychaæ anglo-jêzyczne kolêdy, a z ka¿dego k¹ta dopada nas naci¹gacz w czerwonym, niczym puszka coca-coli kubraku.

Gdzieœ zagubi³o siê sacrum. A ja wbrew modzie i ideologii, tak jak nasi przodkowie, rok rocznie obchodzê z moj¹ rodzin¹ tradycyjnie œwiêta Bo-¿ego Narodzenia, czego i Pañ-stwu z ca³ego serca ¿yczê.

Alleluja i do przodu!

R E K L A M A

Page 11: Riviera nr 64

11ROZMOWA RIVIERYNr 7 (64) Grudzieñ 2011

Riviera: W³aœnie min¹³ rok od wyborów samorz¹do-wych i ukonstytuowania siê nowej Rady Miasta Sopotu. Jaki to by³ czas dla radnych i dla pani osobiœcie?

Anna Stasierska: Gdybym mia³a odpowiedzieæ w dwóch s³owach – bardzo pracowity. Od pierwszego posiedzenia Komi-sji Kultury, Promocji i Wspó³-pracy Zagranicznej Rady Mia-sta Sopotu wyznaczy³am sobie i Komisji kilka celów, które po-winny zostaæ zrealizowane. Poprosi³am równie¿ radnych o zg³aszanie pomys³ów, które po-mog³yby sopock¹ kulturê bar-dziej otworzyæ na mieszkañców.

To znaczy?

Na przyk³ad chcia³abym zachêciæ m³ode osoby do an-ga¿owania siê w przedsiêwziê-cia kulturalne, a tak¿e stworzyæ mo¿liwoœci do wspó³pracy na tym polu sopockich seniorów z m³odzie¿¹. Priorytetem jest rów-nie¿ nawi¹zanie wspó³pracy i dobrych, partnerskich relacji z instytucjami kulturalnymi So-potu. Chodzi³o mi o to, aby móc otwarcie rozmawiaæ nie tylko o problemach, jakie powstaj¹ przy realizacji ró¿nych zadañ, ale te¿, a mo¿e przede wszy-stkim, o pomys³ach, w których wdra¿aniu w ¿ycie radni mog¹ pomóc. Komisja Kultury, Pro-mocji i Wspó³pracy Zagranicz-

R E K L A M A

Krzysztof M. Za³uski

Wraz z radn¹ Ann¹ Stasiersk¹, przewodnicz¹c¹ Komisji Kultury, Promocji i Wspó³pracy Zagranicznej Rady Miasta Sopotu, podsumowujemy pierwszy powyborczy rok, rozmawiamy te¿ planach na najbli¿sze lata.

Musimy wróciæ Musimy wróciæ do sopockiej tradycji

nej sta³a siê zatem komisj¹ otwart¹ na wszystkie osoby, które pragn¹ coœ zmieniæ w sopockiej kulturze, maj¹ plany, na przyk³ad warsztatów teat-ralnych czy innych, mo¿liwych do realizacji przedsiêwziêæ kulturalnych.

Jak w takim razie nale¿y zachêcaæ dzieci i m³odzie¿ do anga¿owania siê w sopock¹ kulturê?

Czêsto jest tak, ¿e w pobli¿u naszego domu, istnieje np. Ognisko Plastyczne, w którym zajêcia prowadz¹ utalentowani ludzie - artyœci, maj¹cy serde-czny stosunek do m³odych ludzi, dbaj¹cy o to, aby odkryty talent nie zosta³ zmarnowany. Ludzie tacy poœwiêcaj¹ swój czas, wiedzê i zdolnoœci, aby ten talent w m³odym cz³owieku rozwijaæ. Problem w tym, ¿e du¿o osób nie wie o istnieniu takich miejsc. Jednym z nich jest Sopockie Ognisko Plasty-czne przy ul. Ksiê¿ycowej. To tam w³aœnie wyrastaj¹ przyszli sopoccy mistrzowie kultury i sztuki. Zachêcam wszystkich, aby odwiedzali to miejsce, bo nie wykluczone, ¿e czas spêdzony w Ognisku oka¿e siê o wiele bardziej produktywny ni¿ ten spêdzony w œwietlicy szkolnej, czy z opiekunk¹.

W jaki sposób zamierza pani dotrzeæ do mieszkañców Sopotu z informacj¹ o istnie-niu takich miejsc, jak choæby wspomniane Ognisko?

Ognisko nie jest instytucj¹, która ma œrodki na reklamê, dlatego najlepszym rozwi¹-zaniem - i w pewnym sensie rodzajem reklamy - s¹ wystawy, które najm³odszym sopocianom mo¿na organizowaæ w tak zna-komitych i t³umnie odwiedza-nych sopockich instytucjach, jak Pañstwowa Galeria Sztuki czy Dworek Sierakowskich. W paŸdzierniku br. zobowi¹za³am siê wobec dyrekcji Sopockiego Ogniska Plastycznego, ¿e sopockie dzieci i m³odzie¿ bêd¹ mia³y w roku 2012 swoj¹ wystawê w Pañstwowej Galerii Sztuki. Poprosi³am tak¿e o to na posiedzeniu Komisji dyr. PGS oraz dyr. Sopockiego Ogniska Plastycznego. Dyrektor Zbig-niew Buski wyrazi³ zgodê, co mnie ogromnie cieszy. Zapro-ponowa³am te¿ p. manager Teatru na Pla¿y, aby przy tworzeniu scenografii do przed-stawieñ wykorzystaæ zdolnoœci plastyczne sopockich dzieci. Komisja pozytywnie odnios³a siê równie¿ do projektu p. Micha³a Derlatki i Sopockiej Sceny off de Bicz, zachêcaj¹-cego dzieci do czytania ksi¹¿ek, poznawania bohaterów lektur poprzez udzia³ w przedstawie-niu realizowanym w bibliotece.

Które ze zdarzeñ kultural-nych mijaj¹cego roku uzna-³aby pani za najwa¿niejsze?

By³o ich w Sopocie tak wie-le, ¿e trudno w jednym zdaniu przyznaæ jakiemuœ okreœlo-nemu wydarzeniu „z³oty me-

dal”. Tak samo wszystkie so-pockie instytucje kulturalne zas³uguj¹ na wyró¿nienie. Mam jednak s³aboœæ do jednego wydarzenia i muszê przyznaæ taki laur Muzeum Sopotu za projekt „Sopocianie”. Absolutnie rewe-lacyjny pomys³. Spaceruj¹c po mieœcie mo¿na by³o poznawaæ historiê Sopotu poprzez biografie ludzi, którzy tu ¿yli i tworzyli. Na Placu Przyjació³ Sopotu wyœwiet-lany by³ równie¿ film o podobnej tematyce. Wiem, ¿e dyr. Bu-chholz-Todoroska chce konty-nuowaæ ten projekt, a ja ju¿ dziœ deklarujê, ¿e ma moje pe³ne poparcie, bo to œwietny sposób, aby prezentowaæ historiê Sopotu patrz¹c na ni¹ nie tylko przez pryzmat faktów, lecz tak¿e ¿yciorysy Polaków, Niemców, ¯ydów i osób innych narodo-woœci, które mieszka³y w So-pocie.

A jakie inwestycje kultu-ralne uwa¿a pani za prioryte-towe dla sopocian?

Nie wiem, czy Sopocki Fe-stiwal Piosenki mo¿na nazwaæ inwestycj¹… Mo¿e raczej po-wrotem do sopockiej tradycji, do historii. Przez wiele lat Sopot by³ kojarzony przede wszyst-kim z molo i Oper¹ Leœn¹, gdzie odbywa³ siê Miêdzynarodowy Festiwal Piosenki. Byliœmy dumni, ¿e jesteœmy sopo-cianami, bo festiwalu zazdro-œci³a nam ca³a Polska. To prze-cie¿ na deskach Opery Leœnej wystêpowa³y najwiêksze gwia-zdy œwiatowej estrady. Zabra-k³o festiwalu, zacz¹³ siê remont Opery Leœnej i ta czêœæ Sopotu praktycznie wymar³a. Nie wy-obra¿am sobie, jako sopo-cianka, aby festiwalu mog³o nie byæ. S³ysza³am opinie ró¿nych osób, w tym tak¿e opinie urzêdników ratusza - ¿e festiwal nie jest potrzebny, ¿e wystarczy zapraszaæ od czasu do czasu gwiazdy i to wystarczy. Szanujê

odmienne pogl¹dy, nikt nie musi przecie¿ „kochaæ” sopoc-kiej tradycji, ale warto pomyœ-leæ o kilku argumentach. Przede wszystkim, je¿eli mamy aspi-racje, aby byæ kurortem o zna-czeniu miêdzynarodowym, to Miêdzynarodowy Festiwal Pio-senki podnosi presti¿ miasta, a dodatkowo przyci¹ga uwagê inwestorów. Obecnoœæ zaœ w mieœcie tak du¿ej imprezy, plus obecnoœæ inwestorów, to stwo-rzenie nowych miejsc pracy dla sopocian – nawet, je¿eli mia-³aby to byæ oferta sezonowa, to moim zdaniem warto. Dlatego od lutego 2011 r., tj. od kiedy wiceprezydent Joanna Cicho-cka-Gula zainicjowa³a debatê publiczn¹ na temat przysz³oœci Sopockiego Festiwalu Piosenki, aktywnie wspieramy w³adzê wykonawcz¹ w tym, aby Miê-dzynarodowy Festiwal Piosenki w Operze Leœnej sta³ siê faktem ju¿ w nadchodz¹cym roku.

Jednak nie sam¹ muzyka cz³owiek ¿yje… Czy przewi-duje pani jakieœ projekty do-tycz¹ce kultury wy¿szej?

Oczywiœcie. Zg³osi³am ju¿ prezydentowi miasta projekt powrotu do Sopotu Targów Ksi¹¿ki. Coraz czêœciej internet, telewizja wygrywaj¹ rywali-zacjê z ksi¹¿k¹, a przecie¿ to ksi¹¿ka w³aœnie ma t¹ cudown¹ moc rozwijania wyobraŸni. Zale¿y mi na tym, aby zachêcaæ sopocian do czêstego siêgania po ksi¹¿ki i cieszy mnie to, ¿e prezydent Karnowski podziela moje zdanie. Na jednej z ostatnich Komisji Turystyki i Uzdrowiska Rady Miasta pre-zydent poinformowa³ mnie, ¿e postara siê wdro¿yæ ten pomys³ w ¿ycie. By³oby wspaniale, aby pierwsze Targi Ksi¹¿ki odby³y siê ju¿ na wiosnê 2012 r.

Gdzie mia³aby siê odby-waæ taka impreza?

Zaproponowa³am Park Pó³-nocny, nieformalnie nazywany sopockim „Parkiem Kultury”. Wydaje mi siê, ¿e ten cudownie zielony zak¹tek miasta by³ i chyba nadal jest ulubionym miejscem artystów, ludzi kul-tury i sztuki. Przypomnijmy, ¿e to tutaj swoj¹ pracowniê rzeŸ-biarsk¹ mia³ Stanis³aw Horno-Pop³awski. Tu równie¿ na spa-cery przychodzi³a Agnieszka Osiecka. W Parku istniej¹ ju¿ trzy alejki nazwane imionami wielkich polskich artystów zwi¹zanych z Sopotem.

Ale to nie wszystko, co mo¿na zrobiæ dla przypom-nienia historii tego miejsca i jego zwi¹zków z kultur¹ i sztu-k¹, to dopiero wstêp. Moim ma-rzeniem jest, aby w Parku za-czê³y odbywaæ siê warsztaty artystyczne, plenery malarskie, koncerty, a dzieci i m³odzie¿ mia³y szansê w otoczeniu zieleni na lekcje sztuki i literatury. Park to tak¿e œwietne miejsce na organizowanie wiosn¹ i latem spotkañ z artys-tami, na czytanie poezji, frag-mentów prozy.

Czego ¿yczyæ Komisji, któ-rej pani przewodniczy, na ko-lejny rok pracy?

Abyœmy w roku 2012 mieli jeszcze wiêcej wystaw naj-m³odszych i tych starszych so-pockich artystów, abyœmy œwiê-towali powrót do kurortu Tar-gów Ksi¹¿ki i Miêdzynarodo-wego Festiwalu Piosenki, i byœ-my, otwieraj¹c nasze teczki rad-nych, wyjmowali z nich coraz wiêcej projektów artystycznych sopocian. Ale przede wszyst-kim, aby udawa³o nam siê jak najczêœciej znajdowaæ œrodki na ich realizacjê.

No to ¿yczymy tego i pani, i radnym, i przede wszystkim sopocianom.

Page 12: Riviera nr 64

12 RECENZJE Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

odobnie jak literatura dla doros³ych, tak i literatura Pdzieciêco-m³odzie¿owa

ma ró¿ne oblicza. W du¿ym uproszczeniu mo¿na j¹ podzie-liæ na cztery zasadnicze piony. Pierwszy, którego adresatem s¹ dzieci w wieku przedszkolnym, to baœnie zaludnione przez kra-snoludki, z³e wilki, czarownice, sierotki, zaczarowane ksiê¿-niczki i szlachetnych rycerzy. Klasykami tego gatunku s¹ Hans Christian Andersen i bra-cia Grimm. Ten rodzaj literatury zosta³ w ostatnich latach po-twornie zachwaszczony przez pseudoliterackie podróbki seriali telewizyjnych, których grafoma-nia wo³a o pomstê do nieba.

Drugie oblicze, to powieœæ przygodowa, skierowana do dzieci starszych. Prekursorami jej s¹ James Cooper z jego sag¹ indiañsk¹, od „Ostatniego Mo-hikanina” poczynaj¹c, Julius Verne i jego „Tajemnicza wy-spa”, oraz „20 tysiêcy mil pod-morskiej ¿eglugi”, a na naszym rodzimym gruncie Henryk Sienkiewicz z niezapomni-anymi dla wielu pokoleñ m³odych czytelników przy-godami Stasia i Nel z „W pustyni i w puszczy”. Ten typ

„Od koñca do pocz¹tku lub odwrotnie” – nowa ksi¹¿ka Wojciecha Fu³ka

Ma³y Ksi¹¿e z SopotuStanis³aw Za³uski

Maciej Szemelowski

literatury m³odzie¿owej ca³kiem dobrze rozwija³ siê w PRL, któ¿ z czytelników w wieku œrednim nie pamiêta emocji zwi¹zanych z lek-tur¹ „Ksiêgi urwisów” Edmunda Niziurskiego, przygód Pana Samochodzika Zbigniewa Niena-ckiego, serii przygód Tomka na ró¿nych kontynentach Zbigniewa Nienackiego, czy niezapomnia-nego „Do przerwy 0 : 1” Adama Bahdaja?

Trzeci nurt literatury m³odzie-¿owej skierowany jest do bardziej wymagaj¹cych czytelników. To powieœæ psychologiczna, nawi¹-zuj¹ca do Edmondo De Amicisa („Serce”), czy Ferenc Molnara („Ch³opcy z placu broni”). Jego chyba najwybitniejsz¹ wspó³cze-sn¹ przedstawicielk¹ by³a Astrid Lindgren i jej „Dzieci z Buller-byn”.

I wreszcie czwarty pion tej wy-liczanki, od którego w zasadzie nale¿a³oby zacz¹æ, to baœñ filozo-ficzna, której fundamentalne dzie³a z równym zainteresowa-niem poch³aniane s¹ zarówno przez dzieci, jak rodziców, którzy te dzie³a czytaj¹ swoim pocie-chom. „Ma³y ksi¹¿ê” Antoine'a de Saint-Exupéry, „Przygody Alicji w krainie czarów” Lewisa Carrol-la, „Kubuœ Puchatek” Alana Alek-sandra Milne’a. Kto raz przeczy-ta³ i prze¿y³ dog³êbnie te ksi¹¿ki na zawsze ju¿ pozostanie mi³oœni-

kiem literatury – tej z najwy¿szej pó³ki.

Polskim pisarzom jakoœ nie le-¿a³ ten rodzaj baœniowo-filozoficznej gawêdy. Z tym wiêk-sz¹ satysfakcj¹ warto zauwa¿yæ, ¿e takie dzie³o w³aœnie siê ukaza³o i to w samym sercu Trójmiasta – w Sopocie. A napisa³ je nie kto inny, jak Wojciech Fu³ek, wielo-letni wiceprezydent kurortu, obecnie przewodnicz¹cy Rady Miasta, a jako literat najbardziej znany z ksi¹¿ek, w których pisze o historii Sopotu, przypominaj¹c dzieje Opery Leœnej, czy najd³u¿-szego w Europie drewnianego mo-la. Ale Fu³ek jest tak¿e poet¹ i pe-dagogiem, i teraz napisa³ filozo-ficzn¹ bajkê dla dzieci, tak¹ z najwy¿szej pó³ki.

„Od koñca do pocz¹tku lub odwrotnie”, to ksi¹¿ka tyle¿ fas-

cynuj¹ca, co zmuszaj¹ca do myœ-lenia, opowiedziana jêzykiem nieco trudnym dla maluchów. Zre-szt¹ mo¿e tak, a mo¿e nie... Bo mo¿e dzieci s¹ m¹drzejsze ni¿ nam – doros³ym siê wydaje. Ju¿ Saint-Exupéry zauwa¿y³, ¿e od doros³ych nie mo¿na za du¿o wymagaæ, a Fu³ek dodaje, je-szcze, ¿e „…doroœli mogliby siê wiele nauczyæ od dzieci, gdyby tylko sami tego chcieli”.

Bohaterami ksi¹¿ki s¹ ma³e stworki, ni to ludziki, ni zwie-rzaczki o dziwnych imionach jak Onio, Bandziuœ, Drumla, Przy-czepek, Pyziol… Te ma³e stwo-rzonka lubi¹ siê m¹drzyæ, a dys-kurs jaki tocz¹ ze sob¹, dotyczy spraw najistotniejszych, zarówno dla dziecka, jak i cz³owieka doro-s³ego. O jêzyku, który jest form¹ porozumienia pomiêdzy istotami myœl¹cymi, o jawie i œnie, o pocz¹tku i koñcu wszystkiego. Fu³ek, jako jeden z nielicznych bajkopisarzy (mo¿e jako pierw-szy?) oœmiela siê przypomnieæ dzieciom o istnieniu czegoœ ta-kiego jak œmieræ. W tradycyjnych bajkach œmieræ bywa co najwy¿ej d³ugotrwa³ym snem, z którego bohaterowie byli zbudzeni, aby potem „¿yæ d³ugo i szczêœliwie”.

Wed³ug Fu³ka Koniec i Po-cz¹tek to dwaj bracia, niby ró¿ni, ale tak podobni do siebie, ¿e ³atwo ich pomyliæ. Powitanie i Po¿eg-nane. Narodziny i Œmieræ. Dwie kostki tej samej historii. „Œmieræ jest tylko z³ym Snem. – mówi

pisarz. – A z ka¿dego nawet tego najbardziej koszmarnego mo¿na siê w koñcu obudziæ. I to mo¿e byæ nowy pocz¹tek. Bo Œmieræ jest tylko podró¿¹ przez Czas. Na koñcu tej podró¿y znajduje siê przejœcie przez Granicê do Innego Œwiata. A granice s¹ w³aœnie prze-cie¿ po to, aby je przekraczaæ”.

Aforyzmy zawarte w „Od koñ-ca do pocz¹tku lub odwrotnie” mo¿na by cytowaæ niemal w nie-skoñczonoœæ. Ale po co? Najlepiej ksi¹¿kê tê przeczytaæ samemu. Byæ mo¿e najpierw powinni to uczyniæ rodzice. A dopiero po jej przetrawieniu wspólnie ze swymi

pociechami. Jedno jest pewne. „Od koñca do pocz¹tku lub odwrotnie” powinno znaleŸæ siê w ka¿dym rodzinnym domu, w którym chcia³o by siê widzieæ dzieci nie jako szczury bior¹ce udzia³ w wyœcigu do b³yskotek tego œwiata, ale jako istoty czuj¹ce i myœl¹ce.

Wojciech Fu³ek – Od koñca do pocz¹tku lub odwrotnie”, Wydawnictwo Piszesiê.pl, Gdañsk 2011, stron 174, cena 24 z³, ISBN 978-83-63007-03-4

akby na przekór szarej rzeczywistoœci ówczeœni Jartyœci kreowali na pa-

pierze nowy, wspania³y œwiat. Obok tych propozycji trudno by³o przejœæ obojêtnie. To by³a istna orgia kolorów, œwiat pe³en symboli, dowcipu, kreacji ar-tystycznej.

Jednym z najwybitniejszych plakacistów tamtego okresu by³ Jan M³odo¿eniec. Z ca³ej plejady artystów wyró¿nia³ siê w³asnym niepowtarzalnym jêzykiem. Pañstwowa Galeria Sztuki prezentuje w³aœnie drogê artystyczn¹ tego twórcy.

Pierwsze plakaty pochodz¹ z lat 50. S¹ to min. ilustracje do filmów radzieckich. Symbolika

Wystawa Jana M³odo¿eñca w sopockiej PGS

Kolorowa wyspa Za komuny polskie miasta przypomina³y czarno-bia³y thriller. W tle sypi¹cych siê budynków nagle, ni st¹d ni z ow¹d, pojawia³y siê wielobarwne dzie³a sztuki. Zupe³ny surrealizm.

jest doœæ toporna, a kolorystyka mocno zgaszona. Ale lata szeœædziesi¹te, to ju¿ nowy wy-krystalizowany jêzyk M³o-do¿eñca, tak charakterystyczny dla jego póŸniejszych prac. Lapidarnoœæ, skrót myœlowy, wrêcz odnosi siê wra¿enie, ¿e jest to szkic do wiêkszego dzie³a. Ale to b³¹d. Te dzie³a s¹ skoñczone. Twórca pozostawia jedynie miejsce dla wyobraŸni odbiorcy.

Plakaty z lat 60. i 70. eks-ploduj¹ kolorami, barwne plamy czêsto obwiedzione s¹ czarnym konturem, postaci po-traktowane w sposób szkicowy i symboliczny. Dowcip jest w nich sta³ym elementem narracji. Przy okazji, jakby na margi-nesie w bocznej sali prezento-wane s¹ czarno-bia³e grafiki ar-tysty, wykonane tuszem lub tem-per¹ – inny kameralny œwiat.

Ogl¹daj¹c wystawê ma siê wra¿enie, ¿e artysta, tworz¹c

sugerowa³, ¿e sztuka nie musi byæ koniecznie powa¿na, na-puszona, koturnowa. Plakaty najczêœciej anonsuj¹ g³oœne wydarzenia kulturalne - sztuki teatralne, premiery kinowe, ale równie¿ imprezy komercyjne.

Na sopockiej wystawie zauwa¿y³em tak¿e ok³adki popularnej w latach 80. gazety „Ty i Ja” oraz miesiêcznika „Polska”. „Polska” by³a wów-czas wizytówk¹ tego, co naj-lepsze w kulturze i nauce pol-skiej. By³ to miesiêcznik eks-portowy, trochê wzoruj¹cy siê na zdobywanej spod lady „Ameryce”. Tak siê z³o¿y³o, ¿e w jednym z numerów „Polski”, projektowanym przez Jana M³o-do¿eñca, pojawi³ siê reporta¿ z toruñskiego Uniwersytetu Mi-ko³aja Kopernika, gdzie wraz z grup¹ studentów uwieczniony zosta³em na zdjêciu, jako student pierwszego roku na wydziale artystyczno–pedago-

gicznym. Z kolei po piêciu latach traf chcia³, ¿e w tym sa-mym miesiêczniku umieszczo-no reprodukcjê mojego obrazu dyplomowego w s¹siedztwie obrazu Andrzeja Wróblewskie-go. W nastêpnych latach „nasze drogi równie¿ siê skrzy¿owa³y”. A sta³o siê to w Warszawie w Muzeum Plakatu w £azienkach. Nasze plakaty o tematyce cyr-kowej eksponowane by³y obok siebie. To by³o dla mnie m³o-dego adepta sztuki du¿e wyró¿-nienie.

Dzisiaj polskie ulice coraz bardziej nabieraj¹ europejskie-go blichtru. Niestety prawie zu-pe³nie znik³y z nich artystyczne plakaty. Zast¹pi³y je kompute-rowo obrabiane wielkoforma-towe fotografie. Mi³oœnicy sztu-ki mog¹ ju¿ tylko od czasu do czasu natkn¹æ siê w jakieœ ga-lerii na wystawê polskiego pla-katu - ostatnio mój syn odnalaz³ w internecie plakaty mojego

autorstwa, licytowane na auk-cjach za wysokie stawki dola-rowe. To mi³e, ¿e istniej¹ kolek-cjonerzy tych ulotnych dzie³ sztuki.

Opuszczaj¹c sopock¹ wy-stawê Jana M³odo¿eñca wy-chodzimy przepe³nieni opty-mizmem i wiar¹ w ozdrowieñ-cze dzia³anie sztuki. Jestem pewien, ¿e po jej obejrzeniu, nie tylko ja zapragn¹³em ozdobiæ œcianê swojego domu plakatem tego artysty.

Autor tekstu jest znanym so-pockim artyst¹ - plastykiem, fotografikiem, scenarzyst¹, twórc¹ teledysków, filmów te-lewizyjnych, kampanii rekla-mowych i wyborczych. Jest tak¿e autorem i wspó³auto-rem licznych albumów, min.: "Gdañsk", "Warszawa jak ze snu", "Sopot - Moje podró¿e do...", "Sopot, sezon, miejsca, chwile", „Krótka historia nie-skoñczonoœci - Sopockie Molo XIX - XXI wiek”.

Page 13: Riviera nr 64

13PROMOCJANr 7 (64) Grudzieñ 2011

Page 14: Riviera nr 64

14 HISTORIA Nr 7 (64) Grudzieñ 2011

Sopockie co niecoSopockie co nieco

Wojciech Fu³ek

Wojciech Fu³ek

G³êbszy sensG³êbszy sens

ydawa³oby siê, ¿e magia œwi¹t i to-Wwarzysz¹ce im

okolicznoœci powinny uspo-kajaæ wzburzone nastroje, wy-zwalaæ wy³¹cznie pozytywne emocje i przyjazne do ludzi i œwiata nastawienie. Jednak gor¹czka œwi¹tecznych za-kupów, w ramach których naj-czêœciej dochodzi do rodzin-nych k³ótni i zaostrzenia

Co roku zastanawiam siê, czy okres œwi¹teczny

rzeczywiœcie – jak muzyka – ³agodzi obyczaje,

czy te¿ wrêcz przeciwnie – wyzwala w ludziach

te gorsze instynkty.

pokoleniowych podzia³ów, tysiêczne powtórki tych samych filmów, komercyjny kanon radiowych hitów, zwi¹zanych ze œwiêtami, kiczowate ozdoby uliczne i sklepowe, nag³y przyp³yw empatii w tabloidach, które przeœcigaj¹ siê w na-mawianiu do akcji „paczek na pokaz”, aby tylko zrobiæ kilka zdjêæ… To wszystko mo¿e doprowadziæ bardziej wra¿liwe jednostki do za³amania ner-wowego i obrzydzenia œwi¹t ca³ej masie innych.

Gdyby braæ pod uwagê duchowy i religijny wymiar œwi¹t, pozostaje g³ównie sym-bol op³atka, bo przecie¿ nawet dok³adna data narodzin Dzie-ci¹tka Jezus jest tylko umowna. Wigilia, wyj¹tkowo wa¿na dla krêgu naszej kultury – w wielu innych europejskich krajach, nie mówi¹c o reszcie œwiata, w ogóle praktycznie nie funkcjo-nuje. Tam najczêœciej wa¿ny jest tylko œwi¹teczny obiad i prezenty dla najbli¿szych. A mo¿e zadajmy sobie wspólnie

pytanie o prawdziwy sens i ma-giê tych œwi¹t, które funkcjo-nuj¹ poza sklepowymi wysta-wami, ekranami telewizorów, sztucznymi choinkami, pseudo-kolêdami, nagrywanymi przez pseudo-gwiazdy? O prawdziwy sens pustego miejsca przy wigilijnym stole, dyskusji z najbli¿szymi o wa¿nych dla nich sprawach, o sens udzia³u w pasterce lub bezpoœredniej rozmowy z Panem, o sens ³a-mania siê kruchym op³atkiem? O prawdziwy sens spêdzania chwil razem, a nie ka¿dy oso-bno? O sens zrobienia dla kogoœ obcego paczki z autentycznej potrzeby serca, a nie w ramach zabiegów o odpowiedni wize-runek w mediach? O sens dzie-lenia siê z kimœ rodzinnym ciep³em i dokonania remanentu wszystkich dobrych i z³ych uczynków, na które naraziliœmy innych od ostatniej wigilii?

Ten g³êbszy sens tkwi – jak s¹dzê – nie tyle w naszym sto-

sunku do samych œwi¹t, co do innych ludzi i wiary. Jeœli nie potrafi siê szanowaæ na co dzieñ innych ludzi, nie tylko tych najbli¿szych, to œwiêta nie zmieni¹ nas nagle w osoby, pochylaj¹ce siê z trosk¹ nad „dziewczynk¹ z zapa³kami” i zziêbniêtym wróbelkiem. Albo bêd¹ to dzia³ania wy³¹cznie na pokaz. Jeœli wyznanie wiary podczas niedzielnej mszy nie powoduje w nas ¿adnej skruchy ani pokory, nie wyzwala auten-tycznego poczucia winy za wszystkie krzywdy, wyrz¹-dzone innym, to wiara te¿ po-zostaje tylko œwi¹tecznym ko-stiumem, publiczn¹ mask¹, pod któr¹ skrywamy w³asne kom-pleksy, lêki, u³omnoœci. I nie zmieni tego fakt, ¿e odwiedzi-my kilka koœcio³ów tego sa-mego dnia. Bo nie czyni nas to automatycznie lepszymi i „bar-dziej wierz¹cymi” od innych.

No có¿, mia³o byæ od-œwiêtnie, uroczyœcie, optymis-

tycznie… Ale te¿ nie ka¿de œwiêta s¹ przecie¿ dla nas dniami radosnymi, zw³aszcza, jeœli przychodzi je spêdzaæ np. pierwszy raz samotnie, bez najbli¿szej do tej pory osoby. Zdarza siê równie¿, ¿e czas œwi¹teczny bardziej nas rani, ni¿ koi rany. Jeœli jednak potrafimy dotrzeæ do tego naj-prawdziwszego, najg³êbszego sensu œwi¹t, odrzucaj¹c ich zewnêtrzne, „handlowe” opa-kowanie, to jest szansa, ¿e odkryjemy skrywane dot¹d po-k³ady wra¿liwoœci, emocji, uczuæ i wiary. Wiary w praw-dziwy, a nie pozorowany bez-poœredni kontakt zarówno z drugim cz³owiekiem, jak i z Bogiem. Wiary w to, ¿e ten prawdziwy sens œwi¹t tkwi w naszych sercach i naszych duszach, wzbogacaj¹c nas znacznie hojniej, ni¿ najdro¿-sze prezenty, które pozostan¹ tylko martwymi przedmio-tami.

Tor saneczkowy, zorgani-zowany w roku 1908 z finiszem w miejscu dzisiejszej sceny Ope-ry Leœnej, który zosta³ wkrótce przeniesiony na s¹siednie wzgórze, z uwagi na prace, zwi¹zane z przygotowaniem leœnej sceny; œlizgawki na Placu Kuracyjnym przed molem, wystawne bale w hotelach – wszystko to stanowi³o atrakcjê nie tylko dla mieszkañców pobliskiego Gdañska, ale i licznych przybyszy z zagranicy. Po odzyskaniu przez Polskê niepodleg³oœci i ustanowieniu Wolnego Miasta Gdañska, w którego administracyjnych granicach znalaz³ siê równie¿ Sopot, goœci wcale nie uby³o. A pomys³ kasyna gry, które dzia-³a³o przecie¿ bez przerwy przez ca³y rok, przyci¹ga³ kolejne za-stêpy spragnionych mocniejs-zych, hazardowych wra¿eñ.

Kurort przez ca³y rokPolski przewodnik dr. Mie-

czys³awa Or³owicza z roku 1921 informowa³, i¿ w Sopo-tach „sezony zimowe s¹ te¿ o¿y-wione. W czasie mrozów urz¹-dza siê œlizgawkê przed kur-hauzem, gdzie odbywaj¹ siê festyny na lodzie, a w lasku za

KURORTKURORTw œwi¹tecznej szacieNajstarsza zachowana sopocka karta pocztowa zosta³a wys³ana z tutejszej poczty przez jednego z licznych zimowych goœci ba³tyckiego k¹pieliska do Berlina w styczniu roku 1891. Bo Sopot – aspiruj¹c do miana miêdzynaro-dowego kurortu – chcia³ przyci¹gaæ swoich letnich goœci równie¿ zim¹.

Strzelnic¹ (dziœ Hotel „Opera” niedaleko Opery Leœnej) - tor saneczkowy. Kurhaus oraz wiêkszoœæ hoteli i pensjonatów otwarte s¹ przez ca³y rok”.

Po wybudowaniu w latach 1924-1926 (sk¹din¹d za docho-dy z funkcjonowania kasyna, w którym miasto mia³o swoje udzia³y) „Kasino Hotel” (czyli dzisiejszego Grand Hotelu), naj-nowoczeœniejszego w owym czasie i najbardziej ekskluzy-wnego hotelu nad Ba³tykiem, iloœæ eleganckich goœci, równie¿ zimowych, znacznie wzros³a.

Najczêœciej u¿ywano wów-czas nazwy Sopoty, uznaj¹c j¹ za rdzennie polsk¹, nazwê Zop-pot pozostawiaj¹c oczywiœcie

Niemcom, a Sopot przyjmuj¹c jako wersjê kaszubsk¹. W takiej te¿ – najczêœciej u¿ywanej w jê-zyku polskim – wersji nazwa miejscowoœci znalaz³a siê w grudniu 1935 roku w ilustrowa-nym polskim magazynie „AS”, wydawanym w Krakowie. Ano-nimowy autor anonsowa³ wtedy swoim czytelnikom wybitym na ok³adce tytu³em, ¿e „Sopoty za-praszaj¹ na swój sezon œwi¹teczny – od 25 grudnia do 1 stycznia”.

Zimowy sezon sopocki, choæ krótszy ni¿ letni, obfitowa³ w liczne rozrywki i atrakcje, Jak przysta³o na szanuj¹c¹ swoj¹ re-nomê - „miêdzynarodow¹, œwiatow¹ miejscowoœæ k¹pielo-w¹”. Bowiem, jak mo¿emy przeczytaæ:

Sopoty na Bo¿e Narodzenie„Sopoty przygotowuj¹ w za-

le¿noœci od pory roku odpowie-dnio atrakcyjny sezon. Sopoty ze swoj¹ cudown¹ okolic¹ maj¹ specjalnie idealnie warunki dla sportów zimowych,, jak nar-ciarstwo, saneczkowanie i ³y¿wiarstwo.

Sopoty przygotowuj¹ sezon na Bo¿e Narodzenie z wielk¹ starannoœci¹. Na podstawie do-œwiadczenia z lat ubieg³ych pro-gram przewiduje przedewszyst-kiem urz¹dzenie wielkich i ele-ganckich zabaw towarzyskich. Frekwencja na tych zabawach w roku ubieg³ym by³a tak wiel-ka, ¿e program na rok bie¿¹cy zostanie znacznie rozszerzony. W nowoczeœnie urz¹dzonych sa-lach zabaw graæ bêd¹ pierwszo-rzêdne orkiestry. W Kurhausie i Hotelu „Kasino”, tym najpiêk-niejszym hotelu nad Ba³tykiem, odbêd¹ siê wielkie wieczory towarzyskie. W „Indrze”, tym tak dobrze znanym bywalcom Sopot dancingu-variete, wystê-powaæ bêd¹ pierwszorzêdne miêdzynarodowe si³y rewjowe. Pomyœlano równie¿ o mi³oœni-kach kina: w Kurhausie wy-œwietlane bêd¹ filmu „Chopin” i „Kocham wszystkie kobiety” z Kiepur¹. Oto program na okres œwi¹teczny: od 25 grudnia do 1 stycznia. Kulminacyjnym punktem programu bêd¹ wielkie bale sylwestrowe w Kurhausie i Hotelu „Kasino”.

Koncesjonowane przez pañ-stwo, miêdzynarodowe kasyno

w Sopotach cieszy siê du¿¹ popularnoœci¹ w ci¹gu ca³ego roku i zajmuje pod tym wzglê-dem przoduj¹ce miejsce. W kasynie sopockim odbywa siê, wed³ug miêdzynarodowych za-sad, gra w baccara i ruletkê; we wspania³ych i elegancko urz¹-dzonych salach gry i salonach towarzyskich spotykaj¹ siê go-œcie ze wszystkich stron œwiata.

Wjazd na teren Wolnego Miasta Gdañska nie wymaga ¿adnych wiz, niema te¿ ¿ad-nych ograniczeñ dewizowych dla cudzoziemców, tem samem mog¹ byæ swobodnie wywie-zione sumy, wygrane w kasy-nie.

Pod koniec nale¿y dodaæ, ¿e pobyt w Sopotach jest napraw-dê tani, tote¿ ka¿dy kto za-mierza przepêdziæ œwiêta poza domem, powinien zwa¿yæ, czy zwiedzenie Sopot nie jest najciekawszem rozwi¹zaniem tego zagadnienia.”

Nad brzegiem

ch³odniejszego morzaZ tym ostatnim stwierdze-

niem pewnie trudno by³oby siê jednak – zarówno wtedy, jak i dziœ – zgodziæ. Sopot nigdy nie zalicza³ siê bowiem do miej-scowoœci tanich, choæ zim¹ ce-ny w hotelach i pensjonatach by-³y i s¹ oczywiœcie odpowiednio ni¿sze. Ale sam okres œwi¹te-czny znów, tak jak kiedyœ, by³ i jest kolejn¹ okazj¹ do wydreno-wania kieszeni sopockich goœci. Ale niech zawsze bêdzie ich jak

najwiêcej i niech nie ¿a³uj¹ swojej decyzji o wyborze So-potu na zimowy pobyt. Gdyby tylko za ich pieni¹dze mo¿na te¿ by³o zapewniæ sopocianom prawdziw¹ zimow¹ aurê… Bo lodowisko urz¹dzane co roku na placu przed molem (kiedyœ – naturalne, dziœ – sztuczne) oraz warunki narciarskie na £ysej Górze oraz leœnych biegowych trasach narciarskich, a zatem prawdziwe zimowe atrakcje s¹ - niestety - uzale¿nione od kapry-œnej czasami aury. Za to kon-certy, bale oraz inne atrakcje, przygotowane przez liczne ho-tele, kluby, restauracje czy sceny artystyczno-muzyczne – na szczêœcie ju¿ nie. Podobnie jak np. wizyta w Aquaparku, na krytych kortach tenisowych czy spacer brzegiem „ch³odniejsze-go morza”, jak pisa³ o Ba³tyku Rainer Maria Rilke.

Zimowy Sopot jest dla mnie równie piêkny, a czêsto nawet piêkniejszy, ni¿ ten zat³oczony letni. Dlatego namawiam wszy-stkich na pokochanie sopoc-kiego kurortu w jego zimowej ods³onie.

Autor zalicza siê do coraz liczniejszego grona sopockich pasjonatów, na naszych ³amach bêdziemy, jako pierwsi publiko-waæ niebawem fragmenty jego najnowszej, sopockiej ksi¹¿ki „Wchodziæ bez pukania”, która uka¿e siê na pó³kach ksiêgar-skich w drugiej po³owie roku 2012).

Z archiwum sopockiego pasjonata

Spacery nad zamarzniêtym morzem by³y jedn¹ z zimowych atrakcji Sopotu. Fot. archiwum autora

Fot.

arch

iwum

aut

ora

G³ówn¹ stanowi³o jednak kasyno, wybudowane w latach 1924 – 1926.

Page 15: Riviera nr 64

15ROZMAITOŒCINr 7 (64) Grudzieñ 2011

Kwiaty Fortuny

Choinka musi byæ weso³a

Magda Masny

W tym roku floryœci pro-ponuj¹ ozdobiæ drzewko w stylu naturalnym – ozdobami ze s³omy, z³otymi orzechami, zawieszonymi na rafii laskami cynamonu, papierowymi lal-kami i… oklejonymi filcem wydmuszkami. Choinka po-winna byæ przede wszystkim weso³a. Doskonale, jako

Wigilia i Bo¿e Narodzenie to uroczysty czas

w naszych domach. W dawnych czasach zwi¹-

zany by³ z ogromn¹ iloœci¹ obrzêdów, z których

wiele przetrwa³o a¿ do dziœ, choæ w zmienionej

formie. Tradycyjnym elementem jest oczywiœ-

cie choinka – œwierk, jod³a, oœwietlona lamp-

kami, kolorowa.

ozdoby sprawdzaj¹ siê nie-wielkie jab³uszka, przymoco-wane drucikiem do ga³¹zek, s¹ przy tym niezwykle trwa³e. Odchodzi moda na jednobarw-ne, formalne choinki, do tej po-ry strojone w bombki w jed-nym, najczêœciej srebrnym lub z³otym, kolorze.

Ca³kowit¹ awangard¹ s¹ ozdoby czarno – srebrne. Za-równo lakierowane, b³yszcz¹ce, jak i w kolorze postarzonej

czerni. Prze³amane sercami wy-ciêtymi z wybielanej skorupy kokosa stanowi¹ mocny, nowo-czesny akcent.

W tej samej tonacji, co cho-inka powinna byæ utrzymana kolorystyka sto³u œwi¹tecznego. Jeœli decydujemy siê na bogate ubranie drzewka, wówczas na stole powtarzamy najwy¿ej dwa kolory – np. czerwony i z³o-ty. Ten styl jest ponadczasowy. Stroik powinien byæ wykonany

na bazie zielonych ga³¹zek, zdobiony bombkami, cynamo-nem, kr¹¿kami pomarañczy.

Wœród nowoœci pojawia siê w tym roku ró¿owa gwiazda betlejemska. Do tej niezwyk³ej odmiany, jasnoró¿owej, o jasnych listkach, proponujemy

romantyczne, niewielkie cho-inki z bia³ych piórek z ró¿o-wymi koralikami. To doskona³y œwi¹teczny akcent do sypialni lub dziecinnego pokoju.

¯yczê wszystkim Czytelnikom „Riviery” piêknych i spokojnych Œwi¹t Bo¿ego Narodzenia.

Magda Masny – niegdyœ fotomodelka, hostessa tele-turnieju Ko³o Fortuny, pre-zenterka telewizyjna, a obec-nie florystka, prowadzi dwie kwiaciarnie: w Sopocie na ulicy Koœciuszki 2 i w Gdyni na ul. �ród³o Marii 19 £.

Z zapisków smakosza

Le¿ajsk PszeniczneLe¿ajsk PszeniczneOdpowiedŸ na pytanie, „dlaczego piwo pszeniczne tak dobrze smakuje jesieni¹?” jest bardzo prosta: „poniewa¿ jest to trunek, który jak ¿aden inny pozwala przywo³aæ lato”.

Adam Kamiñski

Jak¿e siê zdziwi³em, kie-dy niedawno w absolutnie podstawowym markecie spo-¿ywczym, w zasiedlonej przeze mnie czêœci Karwin - Biedronki - ujrza³em kilka palet z butelkami nowej od-miany Le¿ajska - Pszenicz-nego. Rzut oka ponad nie zmusi³ mnie do dwukrot-nego przetarcia oczu, raz ze zdziwienia, dwa - ze wzru-szenia. Ca³kiem estetyczna i zapowiadaj¹ca ciekaw¹ zbo-¿ow¹ przygodê butelka ko-sztowa³a jedynie 2,69 z³. Po-stanowi³em od razu nabyæ dwie.

Wracaj¹c do domu, myœla-³em o tym, ¿e to mi³o, i¿ czêsto pod³e, wydawa³oby siê, zabe-tonowane pod wzglêdem kli-enteli, browary próbuj¹ wkra-czaæ na rynek z nowymi pro-pozycjami. Niedawn¹ tak¹ pró-b¹ Le¿ajska by³a odmiana nie-pasteryzowana, tak¿e ekspo-nowana w "Biedzie", tania i ca³kiem nawet interesuj¹ca.

No, ale jeœli odmiana nie-pasteryzowana nie wymaga

szczególnych zabiegów pro-dukcyjnych, to piwo pszeniczne jest jednak sporym wyzwaniem.

Po powrocie z zakupów, ja i piwo och³onêliœmy nieco, a na-stêpnie przyst¹piliœmy do wza-jemnego badania.

Le¿ajsk kusi interesuj¹cym, przyjemnym aromatem. Piana bez rewelacji, wystarczaj¹ca jak dla piwa pszenicznego, ale bez odlotu (jaki funduje np. Obo-³oñ). Kolor w³aœciwy dla piw pszenicznych, bardzo przy-jemna wizualnie nieprzejrzys-toœæ, gêsta konsystencja (kilka razy wiêksza ni¿ np. w Oko-cimiu Pszenicznym).

W smaku Le¿ajsk Pszenicz-ne jest doœæ g³adkie. Dominuje w nim nuta gorzka, bardzo delikatnie rozbita kwaskowa-toœci¹. Zostawia na podnie-bieniu d³ugi gorzkawy (ale nie bardzo gorzki) posmak. Dla wielbicieli goryczki w piwie mo¿e byæ to bardzo ciekawa propozycja.

Wydaje siê, ¿e piwu temu uda³o siê wypracowaæ w³asny charakter, który mo¿e siê podobaæ lub nie, ale tylko ze wzglêdu na jednostkowe prefe-rencje do tych czy innych sma-ków. W Le¿ajsku Pszenicznym nie ma nic strasznego, nic prze-ra¿aj¹cego, nic niesmacznego, co przydarza siê nieraz w o wiele dro¿szych i lepiej roz-poznawalnych markach.

Jestem jak najbardziej za, przede wszystkim ze wzglêdu na bardzo dobry stosunek ceny do jakoœci.

Warto spróbowaæ, u nas jeszcze trochê tego le¿y.

owarzystwo Opieki nad Zwierzêtami w Polsce Trozpoczê³o swoj¹ dzia-

³alnoœæ w Sopocie wkrótce po zakoñczeniu II wojny œwiato-wej. Jego pracownicy pierwsze lata poœwiêcili g³ównie na wal-kê z okrutnym traktowaniem koni poci¹gowych, u¿ywanych wówczas powszechnie do przewozu wêgla. Starali siê tak¿e pomóc b³¹kaj¹cym siê po mieœcie bezpañskim psom. Mimo ciê¿kich, powojennych warunków sopocianie okazali siê wyj¹tkowo wra¿liwi na los bezdomnych zwierz¹t. Dziêki ich determinacji i pieni¹dzom, na prze³omie lat 50. i 60. pow-sta³ zal¹¿ek dzisiejszego sopoc-kiego Schroniska dla Bezdom-nych Zwierz¹t. Od roku 1963 Schronisko dzia³a w porozu-

Sopockie schronisko dla czworonogów przygotowuje siê do zimy

Wspomó¿ nasze Wspomó¿ nasze CiapkowoCiapkowoW Polsce istnieje oko³o stu schronisk dla bezdomnych psów i kotów. Wiêkszoœæ z nich dzia³a pod patrona-tem Towarzystwa Opieki nad Zwierzêtami w Polsce lub innych tego typu fundacji. Jednym z takich obiektów jest Schronisko dla Bezdomnych Zwierz¹t w Sopocie.

mieniu z w³adzami miasta, któ-re czêœciowo dotuj¹ jego utrzy-manie.

Sopockie schronisko po³o-¿one jest na skraju lesie, w po-bli¿u Opery Leœnej. Na sta³e przebywa w nim ponad 300 zwierz¹t. S¹ to psy, koty i ptaki. Wszystkie straci³y swój dom. Têskni¹ i czekaj¹ na swoich w³a-œcicieli lub nowych dobrych, odpowiedzialnych opiekunów.

Jak podkreœlaj¹ pracownicy Schroniska, wœród ich podo-piecznych znajduj¹ siê zarówno psy dojrza³e, zrównowa¿one, odpowiednie dla osób starszych i samotnych, jak i szczeniaki i m³ode psy dla rodzin dysponuj¹-cych wiêksz¹ przestrzeni¹ mieszkaln¹. Mieszkaj¹ tutaj rów-nie¿ du¿e psy, nadaj¹ce siê do pilnowania dobytku w³aœcicieli.

Rezydentami Schroniska s¹ te¿ koty - ma³e znalezione w krzakach bezdomne kociêta i dojrza³e kanapowce, wyrzuco-ne z domu po stracie w³aœci-ciela. Zwierzêta te wydawane s¹ do adopcji wy³¹cznie oso-bom pe³noletnim, samodziel-nym, mog¹cym zapewniæ god-ne warunki swoim nowym podopiecznym. Co nale¿y pod-kreœliæ, wszystkie czworonogi po trafieniu do sopockiego Schroniska przechodz¹ kwaran-tannê oraz s¹ szczepione prze-ciw wœciekliŸnie.

Od pocz¹tku istnienia so-pockie Schronisko korzysta z ró¿norodnej pomocy przyjació³ zwierz¹t, a przede wszystkim z hojnoœci mieszkañców Sopotu, pomocy m³odzie¿y szkolnej, instytucji sponsoruj¹cych oraz goœci przyje¿dzaj¹cych w lecie nad morze. Jest to pomoc bar-dzo istotna, niestety niewystar-czaj¹ca. Dlatego te¿ pracow-nicy Schroniska licz¹ na dalsze wsparcie, zarówno finansowe jak i rzeczowe. Ka¿dy, choæby najmniejszy datek sprawia, ¿e warunki bytowania mieszka-j¹cych tutaj zwierz¹t staj¹ siê lepsze. Sta³ym sponsorom Schronisko zapewnia miejsce z logo firmy na specjalnej Tablicy Sponsorów. (kf)

fot. kmz

Osoby nieobojêtne na los bezdomnych czworonogów proszone s¹ o dokonywanie wp³at na konto Schroniska dla Bezdomnych Zwierz¹t w Sopocie: PKO BP S.A. 80 1020 1853 0000 9102 0010 1485.

Wolontariuszy pragn¹cych wesprzeæ sopockie Schronis-ko w inny sposób prosimy o kontakt : ul. 1 Maja 32, 81-828 Sopot, tel. (58) 551 24 57, www.toz.pl/sopot, e-mail: [email protected].

Page 16: Riviera nr 64

16 REKLAMA Nr 7 (64) Grudzieñ 2011