24
Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej S tarość jest łaską sierpien 2013 sierpien 2013 ´

Starość jest łaską

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Starość jest łaską

Zgromadzenia Sióstr Maryi NiepokalanejZgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej

Starość jest łaską

sierpien 2013sierpien 2013´

Page 2: Starość jest łaską

Kochane SiostryKochane Siostry

Czy pomyślałybyście kiedykolwiek, że w historii waszego życia pojawi się dwóch papieży? Takich wydarzeń na pewno nikt z nas nie przeżywał. Rezy-gnacja jednego papieża i wybór drugie-go, ot tak, naturalną koleją rzeczy, ze

starości. Są to wydarzenia niezwykłe, a zawarte w nich przesłanie jest pełne godności i mądrości.

Refl eksja nad starością, podeszłym wiekiem, „trzecim wie-kiem” czy też „jesienią życia” nie sprowadza się tylko do proble-mu zainteresowania i uwagi poświęcanej starszym siostrom we wspólnocie. Jest to temat dotyczący formacji „do” i „w” starości, kwestia zgody na to, by mój sędziwy wiek mnie formował i uświa-damiał mi nowy sposób przeżywania konsekracji: „Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni” (Ps 92, 15).

Wycofanie się z działalności, stopniowy zanik sił witalnych oraz potrzeba pomocy ze strony innych osób, perspektywa śmierci, która dotąd odległa, staje bardziej bliska i naturalna, to elementy najbardziej charakteryzujące „jesień życia” i tylko osobiste doświadczenie pokazuje, jak bolesne bywa przeżywanie tych etapów w codzienności.

Aby lepiej zrozumieć misję „siostry seniorki” zastanawiałam się nad istotą starości. Wśród wielu aspektów tego zagadnienia odkryłam i ten, mówiący o etapie starości jako czasie czystej mi-łości. Kiedy ustają pewne pokusy i zanikają narcystyczne skłon-ności, ponieważ moje „ja” nie jest już w centrum życia i uwagi, a serce doświadcza nowych smaków i aromatów, jak choćby piękno samotności, ciszy, umiaru, zażyłości z Bogiem, duch się oczyszcza, a serce odnajduje to, co najważniejsze. Dostrzega się też, że wśród ogromnej liczby spraw i rzeczy te naprawdę istotne można policzyć na palcach jednej ręki oraz to, że „łaska Two-ja lepsza jest od życia, od mojego życia”. Czysta miłość to taka, która ma za sobą wiele sezonów, poznała „pogodę i niepogodę”, a może nawet wiele innych miłości, doświadczyła własnej słabo-ści, ale także witalności; teraz ta miłość pełna lat uczy się kochać tylko to, co jedyne i godne umiłowania, co oczyszcza, by życie stawało się modlitwą kochającego serca. Pięknie ilustruje to wiersz poety Aldo, poświęcony osobie zakonnej znajdującej się właśnie na tym etapie życia.

Jest w Riba takie drzewo, które się modli.Suche, bez liści, o nagich gałęziach skierowanych prosto w niebo. Nie ma już niczego, oprócz modlitwy.Nie rodzi już owoców ani nie daje cienia.Nie pozostało mu nic z radości życia.Zostało pozbawione wszystkiego:nie jest już tym drzewem, które było.Teraz jest tylko modlitwą.

S.M. Alma Białek

W numerze:W numerze:

BiuletSuore di Maria ImmacolataVia Trionfale 647000135 Roma/Italia

Redakcjas. Sybilla Kołtane-mail: [email protected]. +48 605 236 266

2

Starość jest łaską

S. Patrycja

Starość 3

For acja do dobrejstarości 4-5Kolejny etap życia

S.M. Alice

Jak przeżyłam wojnęi ucieczkę 6-9Wspomnienia z czasów wojny

60. rocznica ślubówzakonnych 10-13Wspomnienia z życia jubilatek

Z A ki do Niemiec 14-15Wywiad z s. Bakhitą i s. Josephiną z Tanzanii

S.M. Agnieszka

Z Duchem Święt w Szkocji 16-19Relacja z rekolekcji dla emigrantów

Wydarzenia 20-21

Kącik kulinarny 22

Nasze Misje w świecie 23

Fotoreportaże z uroczystości w Niemczech i Polsce 24

Page 3: Starość jest łaską

3

SStarość jest siedzibą mądrości ży-

cia. Starcy posiadają mądrość zdobytą w ciągu całego życia, jak starzec Symeon czy prorokini Anna w świątyni jerozo-limskiej, i to właśnie ta mądrość pozwoli-ła im rozpoznać Jezusa. Dawajmy tę mą-drość ludziom młodym jak dobre wino, które z biegiem lat staje się lepsze!

(Papież Franciszek)

STAROŚĆ – JUŻ SAMO SŁOWO BUDZI W NAS NEGATYWNE EMO-CJE. STAROŚĆ KOJARZY SIĘ NAM Z CHOROBĄ, NIEDOŁĘSTWEM, A NAWET WYKLUCZENIEM. STAROŚĆ NAS PRZERAŻA. NIE CHCEMY JEJ BLIŻEJ POZNAĆ… A SZKODA, BO STAROŚĆ MOŻE BYĆ PIĘKNA I TO OD NAS ZALEŻY, CZY BĘDZIEMY MĄDRYMI, SZCZĘŚLIWYMI SIOSTRAMI W WIEKU DOJRZAŁYM, CZY ZGORZK-NIAŁYMI, NIESZCZĘŚLIWYMI „ISTOTAMI”.

W wieku 19 lat byłam zachwycona naszymi siostra-mi-staruszkami, które emanowały ciepłem, radością i mądrością. Siostry te otaczały nas ogromną miłością. Do dziś pamiętam, z jaką miłością obdarowywały nas, młode, słodyczami, choć pewnie same też miały na nie ochotę, bo w tamtych czasach to był rarytas. I to było piękne – nie chodzi tu o cukierki czy kawałek czekola-dy, ale o wspaniały gest. Starsze siostry na każdym kroku pokazywały nam, jak bardzo się cieszą, że jesteśmy, że nas kochają. Dziś z perspektywy czasu widzę, że siostry--staruszki były nam potrzebne i my byłyśmy potrzebne im. To starsze siostry sprawiły, że czułyśmy się bezpiecz-ne. W ich spojrzeniach, gestach, słowach było tyle po-zytywnej energii, zapału i nadziei pokładanej w młodych siostrach, że to nas motywowało do pokonywania wszel-kich przeciwności. Z kolei my starszym siostrom okazy-wałyśmy nasz szacunek, chętnie służyłyśmy pomocą, i co jest bardzo ważne, starsze siostry dzięki nam czuły się potrzebne, ważne i niezastąpione.

W tej chwili, kiedy sama jestem blisko wieku „bardzo dojrzałego”, widzę, jak ważne jest przygotowanie siebie do przeżycia ostatniego etapu – starości, aby ten etap był ŻYCIEM, a nie odchodzeniem w nicość. Starość może być piękna, jeśli my będziemy czuły się ważne, potrzeb-ne i kochane, bo „jedna kropla miłości jest więcej warta niż ocean dobrych chęci i rozumu” (B. Pascal). Dzielmy się więc tą kroplą miłości i nie patrząc na wiek nie bójmy się mówić o naszych marzeniach, oczekiwaniach. Tak jak w wieku nastu lat ofi arowałyśmy Bogu naszą młodość, zapał, tak w wieku dojrzałym nie bójmy się Bogu ofi aro-wać naszą niemoc, czasem nieudolność. Bóg kocha nas tak samo mocno i jesteśmy dla Niego UMIŁOWANE bez względu na wiek.

S. Pat cja (prowincja

wrocławska)

W każdym wieku trzeba umieć od-kryć obecność i błogosławieństwo Pana i bogactwo, jakie ono zawiera. Nie moż-na dać się nigdy zniewolić przez smu-tek! Otrzymaliśmy dar długiego życia (...) życie jest piękne także w naszym wieku, mimo pewnych dolegliwości i ograniczeń.

(Papież emeryt Benedykt XVI)

Page 4: Starość jest łaską

4

CCZĘSTO wspominamy nasze starsze siostry, które pięknie przeżyły swoją starość. Dla młodych dziewcząt były wzorami pobożności, macierzyństwa duchowego i piękną zachętą do po-dejmowania życia zakonnego, bo ich postawa w podeszłym wieku, była świadectwem dobrze przeżytego po-wołania. Siostry, które potrafi ły w od-powiednim czasie przyjąć dar starości i uczyniły z niego kolejną część swo-jego powołania, uczą nas, że każdy etap życia jest tak samo ważny. Ten ostatni jest może najważniejszy, bo

jest on bezpośrednim przy-gotowaniem z Bogiem twarzą w twarz. Jak przeżywać swo-ją starość, by była ona darem dla siebie i innych, a nie tylko czasem coraz większych ofi ar i oczekiwaniem na śmierć w poczuciu nieużyteczności?

Ostatnim etapem życia jest okres, który rozpoczyna się w wieku 60, 65 lat i trwa aż do śmierci. Okres, który rozciąga się od ostatnich lat aktywnej działalności, ostat-nich lat sprawowania ofi cjal-nych urzędów czy pełnienia funkcji publicznych, aż do

stopniowego wycofania się z działal-ności. Istotnym celem tego okresu jest zbliżanie się do ostatecznego spotka-nia z Bogiem. Cała formacja ciągła jest skierowana na ten właśnie cel. Tylko

wówczas, gdy człowiek zapuszcza ko-rzenie w tej przyszłości, na tym boskim brzegu, życie, tak jak roślina z proroc-kiej wizji, przynosi dobre owoce o każ-dej porze.

Formacja ustawiczna pomaga sio-strze zakonnej dostrzec, że każdy czło-wiek i wszystkie warunki życia są na stałej służbie Kościołowi. Siostrą nie jest się tylko po to, aby działać, ale by nią być. Pomaga to w radzeniu sobie z pewnymi formami samotności i po-zornej nieużyteczności, które odczu-wa wiele starszych lub chorych sióstr. Każdy moment życia może wnieść swój specyfi czny wkład do całościowe-go dobra Kościoła.

Wkład ostatniej fazy życia jest po-nadto zasadniczy: chodzi o wyrażenie całościowego sensu ludzkiego życia, życia otrzymanego, jako niezasłużony dar, który ze swej natury zmierza do tego, by stać się dobrem dawanym. O ile życie jest dobrem otrzymanym, to śmierć jest dobrem darowanym, inny-mi słowy, życiem, które przemieniło się w życie darowane innym. Świadectwo człowieka, który przyjmuje starzenie się, musi być zatem przejrzyste i jedno-znaczne. Człowiek powinien iść na spo-tkanie ze śmiercią, składając bardzo konkretny i autentyczny dar z siebie i ze swoich sił, bez tęsknoty za minio-nymi latami i nie żałując niczego, nie rozpamiętując tego, kim mógłby być, nie próbując udawać, że się nie starze-

Tekst opracowany na podstawie książki: Amedeo Cencini, „Oddech życia, łaska for acji per anent ej”, Kraków 2003.

Page 5: Starość jest łaską

je, ani nie starając się… zatrzymać cza-su, który biegnie, nie zazdroszcząc tym, którzy są młodzi, i nie karząc ich za to, że zajmują jego miejsce. Dla prawidło-wego rozwoju duchowego niezbędna jest praca nad zaakceptowaniem nie-uchronnego prawa starzenia się. Pracę tę powinniśmy zacząć dużo wcześniej, jeszcze przed osiągnięciem wieku eme-rytalnego. Obserwując naturalne zmia-ny w organizmie, pojawiające się cho-roby, których wcześniej nie było, czy po prostu słabnące możliwości fi zyczne naszego ciała, powinniśmy akceptować i przyjmować każdą, nawet najdrob-niejszą oznakę starzenia się i uczynić z niej kolejny krok w naszym życiu. Człowiek starszy czy w podeszłym wie-ku ma również zadanie do wykonania, które jest wpisane w jego powołanie. Ponadto oznaki starzenia się nie sta-nowią w życiu ucznia jedynie przykrej okoliczności lub niesprawiedliwości losu, ale są konsekwencją otrzymanego wcześniej daru. Stanowią konsekwen-cję konkretnego wyboru życiowego, tj. świadomej decyzji pójścia za Mistrzem i naśladowania Go. Mistrz zaś nie po-zwolił, by ktoś zabrał Mu życie, ale sam postanowił je ofi arować.

Ważne jest, aby osoba zakonna, która ma jeszcze dość sił, była z jednej strony jeszcze bardziej zaangażowa-na w powierzoną jej pracę, dzieląc się swoim doświadczeniem i mądrością, dając je do dyspozycji wspólnocie i Ko-ściołowi, a z drugiej strony, aby w sto-sownym momencie (gdy zostanie o to poproszona lub gdy sama odczuje, że przyszedł na to czas) potrafi ła zostawić innym swoje zadania, pozwolić się za-stąpić, wycofać się, a nie przywiązywać swoich dzieł do własnej osoby, nie uwa-żać się za niezastąpioną i konieczną. Jest to moment bardzo trudny, swe-go rodzaju ból, który przeżywamy bez znieczulenia, rana, która dotyka nasze-go żywego ciała. Jakże wielki przykład wolności wewnętrznej daje jednak ta starsza siostra, która nauczyła się zo-stawiać swoje miejsce innym, pomagać

i wspierać tych, którzy ją zastępują, okazywać im szacunek, miłość, robiąc nadal to, co może, i godząc się na zależ-ność od innych. Jest to moment trud-ny, ale jest to również moment wielkiej formacji osobistej – w stosunku do własnej osoby i w stosunku do innych.

Osoba starsza po-trzebuje pomocy ze strony współsióstr. Wspólnota może ode-grać wielką rolę w tym delikatnym momen-cie życia, próbując na przykład włączyć oso-bę starszą w dynami-kę życia wspólnoty, ko-rzystając z jej zasobów modlitwy i świadcze-nia o Panu, docenia-jąc jej doświadczenia i mądrość oraz pró-bując zaangażować ją, także na tym etapie, w takie formy służ-by – nawet jeśli są one bardzo proste – któ-re jest w stanie wy-konać. W życiu, które jest mniej planowane przez człowieka, jesz-cze silniej może dzia-łać Duch; tam, gdzie powiększa się słabość człowieka, objawia się tajemnicza moc łaski.

Każda z nas – jeśli już nie jest – będzie na tym etapie życia, o ile Pan nie powoła jej wcześniej do siebie. Ważne, aby przygoto-wania do starości nie odkładać na później. Konkretnym przygotowaniem mogą być nasze codzienne relacje z osoba-mi starszymi. Wystarczy traktować je i pomagać im tak, jak my byśmy chcia-ły być traktowane na starość. 5

Człowiek powinien iść na spo-tkanie ze śmiercią, składając

bardzo konkret y i autent cz-ny dar z siebie i ze swoich sił,

bez tęsknot za miniony i la-tami i nie żał jąc niczego, nie

rozpamięt jąc tego, kim mógł-by być, nie próbując udawać,

że się nie starzeje …

Page 6: Starość jest łaską

BBerlin

Pod koniec sierpnia 1940 r., po no-wicjacie, jako młoda siostra zaczęłam posługę w berlińskim żłobku prowa-dzonym przez Fundację Maryjną przy Ackerstrasse. Praca bardzo mi się tam podobała, gdyby nie conocne alarmy przeciwlotnicze. Musiałam w nocy, gdy włączały się syreny alarmowe, udawać się do domu dziecka i pomagać przy ubieraniu się. Było tam 35 dziewcząt w wieku od 3 do 14 lat. Często zdarzało się, że bomby spadały, zanim rozległ się alarm. Gdy wszystkie dzieci zostały ubrane, należało jak najszybciej udać się do schronu. Schron był bardzo do-brze urządzony, były w nim przygoto-wane łóżka, tak że dzieci mogły kon-tynuować nocny wypoczynek, podczas gdy my, siostry, i mieszkańcy budynku czekaliśmy na odwołanie alarmu. Na ogół po 2-3 godzinach ogłaszano jego koniec. Mogłyśmy znowu wyjść, roze-brać dzieci i z powrotem położyć do łóżek. Działo się tak co noc, czasami dwa razy w nocy. Byłyśmy przeciążo-ne pracą: w dzień przy dzieciach, nocą w schronie. Ponieważ alarmy prze-ciwlotnicze stawały się coraz częstsze, ewakuowano naszych podopiecznych do Paczkowa na Górnym Śląsku; tylko niemowlęta i dzieci raczkujące – w wie-ku od 1 do 3 lat – pozostały na miejscu. W nocy z 23 na 24 listopada 1943 r. ofi arą płomieni padła i nasza Maryjna Fundacja; trafi ona bombami fosforo-wymi, wypaliła się całkowicie. Jedna z bomb wpadła do kaplicy, tuż przed tabernakulum. Następną noc spędzi-łyśmy w budynku prowincjalnym św. Michała, gdyż wszystko naokoło paliło

się: kościół, dom parafi alny, nasz dom, budynek policji, biura elektrowni, wszystko stało w płomieniach. Stara-łyśmy się gasić ogień, ale nadaremnie. Iskry były tak duże, że wydawało się, jakby sypało gęstymi płatkami śniegu. Ledwo mogłyśmy widzieć przez nasze zaczerwienione od żaru oczy.

Luckenwalde

Następnego dnia przybyłam do Lu--ckenwalde, aby zastępować siostrę od-wołaną do Berlina, do posługi w szpi-talu św. Antoniego. W Luckenwalde byłyśmy we trzy. Tęskniłam za moimi dziećmi, gdy teraz znalazłam się nagle sama w domu zgromadzenia. Siostra przełożona Leodegarda chodziła do chorych i czasami pomagałam jej w tej posłudze. Siostra Hermine zajęta była pracą w biurze parafi alnym i przycho-dziła do domu tylko na posiłki. Toteż na brak pracy nie mogłam narzekać.

Paczków

Na początku lutego zadzwoniła z Berlina przełożona prowincji siostra Flugentia z poleceniem, abym uda-ła się do dzieci odesłanych do Pacz-kowa. Znalazły one tam schronienie w drewnianym baraku należącym do ośrodka młodzieżowego: dzieci spały na sali, a ja, siostra Sigisberta i siostra Sebastiana spałyśmy na scenie, którą od sali oddzielała kurtyna. Miałyśmy jednak tylko dwa łóżka. Na szczęście znalazła się pewna dobra kobieta we wsi, która dała nam, siostrom, jeden ze swoich pokoi do dyspozycji, gdzie

S.M. Alice( 6 sier nia

skończyła

99 lat i jest

obecnie

najstarszą

siost ą w naszy

Zg omadzeniu)

6

Tęskniłam za moimi dziećmi,

gdy teraz znalazłam się

nagle sama

w domu zg omadzenia…

Page 7: Starość jest łaską

każda z nas miała spać po trzy dni z rzędu. Była to dla nas wielka uprzej-mość, dzięki której mogłyśmy choć trochę nacieszyć się prywatnością.

Racibórz

W czerwcu 1944 r. musiałam zosta-wić moje dzieci i ponownie udać się do żłobka w Raciborzu. Pozostawa-łam tam do początku stycznia 1945 r. Ponieważ urząd pracy nie przydzielał nam do pomocy już żad-nych dziewcząt, mu-siałyśmy same, siostra Accidia i ja, uporać się ze wszystkimi praca-mi. Kiedy wieczorem wszystkie niemowla-ki i małe dzieci leżały w łóżkach, prałyśmy pieluszki i bieliznę dziecięcą, co trwało do północy. Na szczęście miałyśmy suszarkę, na której mogłyśmy roz-kładać pieluchy. Opie-kowałyśmy się bardzo dużą liczbą dzieci, a do tego co drugi dzień trzeba było każdej z nas pełnić dyżur nocny.

Ponieważ front zbliżał się nie-ubłagalnie, zostałyśmy zmuszone do opuszczenia Raciborza. Ponieważ mia-łyśmy małe dzieci w wieku od 3 do 6 lat, musiałyśmy uciekać oddzielnie. Siostra Siena została z małymi dziećmi i szesnastoletnią pomocnicą u naszych sióstr w Bliszczycach, zaś siostra Acci-

dia i ja z niemowlętami zatrzymałyśmy się w Wojnowicach, także u naszych sióstr. Przy trzydziestostopniowym mrozie i grubej pokrywie śniegu roz-poczęłyśmy podróż samochodem. Nie ujechałyśmy daleko, gdyż utknęłyśmy na szosie w śniegu. Dopiero rano odko-pali nas mężczyźni, którzy pozostawali jeszcze w okolicy. Wyczerpane, zmarz-nięte i głodne dotarłyśmy nareszcie do Wojnowic, ale i tam nie dane nam było

dłużej pobyć. Siostra Siena potrze-bowała pomocy przy dzieciach, więc poproszono mnie, ponieważ znałam już te dzieci, bym jej pomagała. Uda-łam się w drogę pieszo. Poszła ze mną także siostra Lybia, która pochodziła z Bliszczyc. Po drodze śpiewałyśmy pieśń „Wem Gott will rechte Gunst er-weisen/Komu Bóg łaskę okaże”. Jesz-

7

Page 8: Starość jest łaską

cze tej samej nocy przyszedł rozkaz ewakuacji miejscowości. Nas jednak nikt nie chciał wziąć ze sobą, gdyż nie należałyśmy do tutejszej spo-łeczności. Zostałyśmy więc kilka dni, aż poja-wili się niemieccy żołnierze, którzy wzięli dzie-ci na małe wozy konne – po sześcioro dzieci z jednym dorosłym – i tak ruszyliśmy w kierun-ku Sudetów.

Wieczorem dojechaliśmy do Bruntálu. Mie-liśmy przenocować w opuszczonej gospodzie. Wewnątrz było zimno, nie było napalone, a na podłodze leżała jedynie cienka warstwa sło-my. Pomyłyśmy dzieci, nakarmiłyśmy je i po odmówieniu krótkiej modlitwy położyłyśmy je spać na słomie; zasnęły natychmiast. My siostry i nasza pomocnica spędziłyśmy noc na krzesłach. Następnego dnia trzeba nam było znowu ruszać w drogę. Tak przemierzyłyśmy wiele sudeckich miejscowości. Pewnego dnia zaprowadzono nas na dworzec, skąd miał od-jechać pociąg w kierunku zachodnim. I rze-czywiście nadjechał taki skład. Zaczęło się przepychanie, napieranie i tłoczenie, bo każdy chciał się zabrać. Nie wiadomo było przecież, czy będzie jeszcze jakikolwiek pociąg. Okazało się, że ten był ostatnim, po nim nie jeździły już żadne. Zawiózł nas przez Ołomuniec – gdzie miałyśmy krótki odpoczynek, czas na kawę i czarny chleb – do Pragi. Tam wszyscy mu-sieli wysiąść, gdyż pociąg nie jechał dalej. Całą

8

noc stałyśmy na peronie, dzieci pła-kały, bo było zimno. Wszyscy czekali pełni obaw na następny pociąg, któ-ry miał być tu podstawiony. W końcu przed południem, sformowano skład wagonów. Pięćset uchodźców tłoczy-ło się do pociągu, który pojechał dalej na Pilzno, gdzie była krótka przerwa w podróży. Czesi patrzyli na nas spode łba, aż odetchnęłyśmy, gdy pociąg ruszył dalej. W miejscowości Valcha pociąg zatrzymał się na jakimś dużym dworcu. Stałyśmy na ósmym peronie – to był ostatni peron – a przed nami stał pociąg z węgierskimi żołnierzami. Od obu składów odczepiono lokomo-tywy. Za naszym pociągiem rozciągał się las. Spędziłyśmy w tym pociągu osiem dni i osiem nocy, bez środków do życia, nawet wody nie było. Co da-lej? Pełne rezygnacji urządziłyśmy sobie w rowie na skraju lasu ze znale-zionej blachy piec; chrustu miałyśmy pod dostatkiem. Miejscowi miesz-kańcy przynosili nam wodę, tak że można było gotować kaszę i herbatę. Nie opuszczała nas jednak troska: co się z nami i z dziećmi stanie? Co za-mierzają z nami zrobić Czesi? Czy nie zechcą nas wydać Rosjanom? Traciły-

Page 9: Starość jest łaską

śmy odwagę i ufność. Po ośmiu dniach Czesi, jak nam powiedzieli z przyczyn sanitarnych, chcieli nas wywieźć do lasu, ale jak mieliśmy tam przeżyć? Bez wody! A do tego co noc pod grozą nocnych nalotów! Siostra Siena i nasza pomocnica brały większe dzieci i co wieczór chodziły na halę dworcową, tam kładły dzieci do snu na ławkach. Ja pozostawałam z najmniejszymi w pociągu. Kiedy rozbrzmiewała sy-rena, wszyscy uciekali do pobliskiego lasu, tylko pewna kobieta w zaawan-sowanej ciąży, najmniejsze dzieci i ja pozostawałyśmy w pociągu, który już i tak wyglądał jak sito od pocisków broni pokładowej samolotów. I tak co noc. Miałam tylko jedno pragnienie: „Dobry Boże, zakończ już naszą niedo-lę, nie dajemy już rady, a ta niepew-ność przygniata nas.” Nazajutrz dał się w pociągu słyszeć krzyk: „Ratuj się, kto może!” Wszyscy zaczęli biec, każdy chciał wydostać się z pociągu. A my? Pod ogniem koszącym samolotów uda-ło się nam z trudem dotrzeć do dwor-cowej hali, co biorąc pod uwagę grupę osiemnastu dzieci w wieku od 3 do 6 lat, było nie lada wyczynem. Tegoż dnia siostra Siena poszła do wsi i poprosi-ła jakiegoś chło-pa, by nas zabrał z dziećmi z dwor-ca. To był Niemiec sudecki. Zabrał nas konnym wo-zem. Znalazłyśmy schronienie w bu-dynku parafi al-nym. Miejscowy proboszcz opuścił parafi ę i wspólno-tą opiekował się premonstratens. Tu można było na chwilę zapomnieć o strachu. Gospo-dyni przygoto-wała nam wannę i gorącą wodę. W pralni mogły-

śmy nareszcie znowu wykąpać. Dzieci spały na podłodze, na materacach, zaś my, siostry, mogłyśmy nareszcie po wielu tygodniach po-łożyć się do łóżka. W Valcha doczekałyśmy ostatecznej klęski, wojna dobiegła końca. Pojawili się Amerykanie, wjechały pierwsze czołgi. Oczywiście cieszyłyśmy się, ale nasza radość nie trwała długo. Czesi wyczekiwali na-dejścia Rosjan. Po trzech dniach Amerykanie musieli się wycofać, przybyli Sowieci, a to, co nastąpiło potem, było straszne.

Page 10: Starość jest łaską

u Co jest dla Siostry szczególnym darem od Boga?

Największym prezentem, jakim Bóg obdarował mnie w moim życiu jest dobre zdrowie. Jestem wdzięczna, że mogłam pracować i że zawsze mia-łam dobre relacje z siostrami.

Co okazało się dla Siostry najtrud-niejsze w życiu zakonnym?

Bardzo trudno było mi przyjąć decy-zję moich przełożonych o rozpoczęciu szkoły pielęgniarskiej. Nigdy wcześniej nie chciałam być pielęgniarką. Bardzo pragnęłam być przedszkolanką. Pra-cowałam po nowicjacie w przedszkolu w Stein i ta praca bardzo mi się podo-bała. Pewnego razu podczas rekreacji Matka Roswitha oznajmiła mi i jeszcze jednej siostrze, że od jutra rozpocznie-my przygotowanie do podjęcia nauki w szkole pielęgniarskiej. Zgromadze-nie prowadziło szpitale w Berlinie i po-trzeba było pielęgniarek, ale począt-kowo trudno mi było pogodzić się z tą decyzją Matki. Chyba jeszcze trudniej było po szkole, gdy na początek trafi łam na oddział męski. W imię posłuszeń-stwa oddawałam moje trudności Bogu. Później już ta praca zaczęła przynosić mi coraz więcej zadowolenia. Świado-mość, że mogę pomagać ludziom, da-wała mi spełnienie i radość. Gdy osią-gnęłam wiek emerytalny, trudno było mi zostawić moją pracę.

Co chciałaby Siostra ze swojego doświadczenia przekazać młodszym siostrom?

By pielęgnowały modlitwę i wspól-notę i aby zawsze starały się pomagać innym.

S.M. Armella

Urodziłam się w Prusach Zachod-nich, dziś to jest Polska, woj. Zachod-niopomorskie. W naszej rodzinie było 5 dzieci. Mieszkaliśmy na wsi. W 1945 r. musieliśmy opuścić nasz dom i wyje-chać do Niemiec. Miałam wtedy 16 lat. W nowym miejscu współpracowałam z ewangelickim pastorem. Tak odkry-wałam swoje powołanie. Chciałam wstąpić do maryjnego zgromadzenia zakonnego, dlatego w 1950 r. zgłosiłam się do naszych sióstr w Berlinie.

W nowicjacie było nas 24, a w ca-łym konwencie było wtedy ponad 100 sióstr. Nowicjat, to był bardzo piękny czas w moim życiu. Potem dwa lata pracowałam w przedszkolu. W 1965 r.

u k o ń c z y ł a m szkołę pielę-gniarską i od tego czasu aż do wieku emery-talnego praco-wałam jako pie-lęgniarka. Teraz ofi aruję moje modlitwy i siły dla wspólnoty.

Co dziś spra-wia Siostrze ra-dość?

Lubię czytać. Ważna jest dla mnie wspólno-

ta. Cieszę się zawsze, gdy jesteśmy ra-zem, na modlitwie, przy stole, w pra-cy. Chętnie pomagam we wspólnocie – na ile wystarcza mi siły. 10

9 MAJA W BERLINIE LANKWITZ PIĘĆ SIÓSTR ŚWIĘTOWAŁO 60. ROCZNICĘ ŚLUBÓW ZAKONNYCH. DOŚWIADCZENIE JUBILATEK WPISUJE SIĘ W HISTORIĘ I DZIEDZICTWO NASZEGO ZGROMADZENIA.

s. Ar ella

Page 11: Starość jest łaską

S.M. Waltrudis

Od dziecka znała siostry elżbietan-ki, które posługiwały w jej miejsco-wości. Dlatego życie zakonne nie było dla niej zupełnie obce. W czasie wojny s. Waltrudis – wtedy jako panienka – przebywała w Kudowie, gdzie pra-cowała w fabryce. Po wojnie jeszcze przez 2 lata wraz z całą rodziną po-została na terytorium Polski. W maju 1947 r. zostali wywiezieni do Niemiec. To był ostatni transport Niemców z Kudowy. Cała rodzina zamieszkała początkowo w Torgau. W wieku 28 lat Gertrud (s. Waltrudis) postanowiła poświęcić się Bogu w życiu zakonnym. Do naszego zgromadzenia skierował ją proboszcz, który znał nasze siostry.

S. Waltrudis po nowicjacie była skierowana do Cochem, gdzie praco-

wała jako ogrod-niczka. Tam też skończyła szko-łę ogrodniczą. Od 1970 r. przez 10 lat była refektar-ką w Berlinie Lan-kwitz. Potem wy-jechała do Rzymu, by zrobić kurs dla osób zakonnych. Po tym kursie miała pozostać przez rok w Rzymie, by pomóc siostrom w przy-gotowaniu Kapitu-ły Generalnej, ale ostatecznie pozostała w Rzymie przez kolejne 20 lat. Pracowała tam w refek-tarzu i ogrodzie i, jak sama wspomina, to był dla niej bardzo dobry czas. 11

s. Walt dis

Page 12: Starość jest łaską

Co Siostra uważa za najpiękniejsze w Siostry życiu zakonnym?

Modlitwa i wspólnota. To było i jest dla mnie bardzo ważne. Myślę, że naj-piękniejsze jest to, że we wspólnocie zawsze czułam się jak w domu.

Siostry ulubione zajęcie obecnie.Teraz nie mam już siły, by praco-

wać, mam więc sporo czasu. Bardzo lubię czytać – najbardziej „L’Osse-rvatore Romano” i Ewangelię. Kiedyś nie było radia i telewizji, więc w domu chętnie czytaliśmy katolickie teksty w kalendarzach, może dlatego do dzi-siaj bardzo lubię czytać.

S.M. Isentrud

Od 15 roku życia chciałam być sio-strą zakonną. Byłam u cysterek, ale szybko stwierdziłam, że to nie dla mnie. Szukałam zgromadzenia czyn-nego, bo moim pragnieniem było: służyć ludziom jako pielęgniarka. Miałam ciocię u sióstr boromeuszek, jeździłam tam jako dziewczyna, ale nie chciałam być tam, gdzie ciotka. Ponadto zależało mi na zgromadzeniu maryjnym. Nasz proboszcz polecił mi siostry Maryi Niepokalanej, znał to

zgromadzenie z Berlina, gdzie posługiwał. Po-czątkowo mia-łam plan, że naj-pierw podejmę naukę w szkole pielęgniarskiej, a po jej ukończe-niu wstąpię do zgromadzenia. Podczas rozmo-wy z Matką Ros-withą o moim e w e n t u a l n y m wstąpieniu do naszego zgro-

madzenia, powiedziała mi ona, że mogę też uczyć się w klasztorze. Bar-dzo się ucieszyłam tą wiadomością,

jednak, gdy oznajmiłam ją w domu, mój ojciec stanowczo się sprzeciwił. Miałam wtedy 17 lat, tata powiedział, że jestem za młoda na taką decyzję i skoro mam powołanie, to mogę po-czekać z tą decyzją. Posłuchałam woli ojca i zgłosiłam się do zgromadzenia, gdy miałam 19 lat.

Już w drugim roku nowicjatu za-częłam naukę w szkole pielęgniarskiej, a potem pracę przy chorych. To zajęcie dawało mi wiele radości. W 24. roku życia zostałam oddziałową. W latach siedemdziesiątych pracowałam na in-tensywnej terapii – praca trudna, ale w równym stopniu piękna. Czynna zawodowo byłam do 1989 r., kiedy to zostałam przełożoną dużej wspólnoty w Berlinie i moją aktywność poświęci-łam siostrom.

Co Siostra uważa za najlepsze w swoim życiu?

Myślę, że czas nowicjatu. Później wielokrotnie powracałam myślami do tego okresu. Było nas w nowicja-cie 24 siostry. Myślę, że ten wspólny czas wtedy i życie duchowe – miałam wtedy bardzo dobrego spowiednika - wpłynęły znacznie na moje późniejsze życie. Szczególnym czasem dla mnie były adoracje nocne.

Co wspomina Siostra jako trudne w przeszłości?

Było mi bardzo ciężko, kiedy mój spowiednik i ojciec duchowny, który był dla mnie wielką pomocą w prowa-dzeniu życia wewnętrznego, nagle mu-siał opuścić nasz klasztor i nie można było z nim rozmawiać. Nie wiem, co się stało, ale taka była decyzja Matki Roswithy. Nie rozumiałam tego i moc-no to przeżyłam, ale po pewnym cza-sie ponownie mogłam korzystać z jego posługi.

Jaką radę ma Siostra dla współ-sióstr, które przeżywają trudności lub kryzysy w życiu zakonnym?

Moim zdaniem bardzo ważne jest, by zaufały jakiejś współsiostrze, która jest silna w swoim powołaniu. Takiej,

12

s. Isent d

Page 13: Starość jest łaską

która potrafi zrozumieć i towarzyszyć w trudnym czasie. Nie tylko ksiądz czy ktoś z zewnątrz, uważam, że naj-lepiej, gdy osobą towarzyszącą jest współsiostra.

S.M. Renate

Urodziłam się w 1930 r. w miejsco-wości Karawukowo, to jest była Jugo-sławia. Z domu rodzinnego zostaliśmy wysiedleni w 1944 r. Przebywaliśmy w obozach przejściowych w Klenicy i Zielonej Górze, a stamtąd w 1945 r. wyjechaliśmy do Niemiec. Już jako czternastolatka wiedziałam, że chcę wstąpić do klasztoru. Zwierzyłam się z tego pragnienia księdzu probosz-czowi. On jednak mi odradzał. Mówił, że jestem za młoda, sytuacja politycz-na jest niepewna i że jeśli naprawdę mam powołanie, to mogę poczekać. Posłuchałam tej rady i cierpliwie cze-kałam. W tym czasie też byłam u na-szych sióstr na rekolekcjach i dlatego znałam to zgromadzenie. W 1950 r. zdecydowałam o wstąpieniu do Zgro-madzenia Sióstr Maryi Niepokalanej.

Moje życie zakonne poświęciłam głównie chorym. Początkowo po no-wicjacie pracowa-łam jako refektarka, ale w 1962 r. pod-jęłam pracę na od-dziale, pomagając przy chorych. Szkołę pielęgniarską ukoń-czyłam w 1974 r.; od tego czasu wyko-nywałam ten zawód najpierw w szpitalu, potem w domu dla osób starszych i po-nownie w szpitalu, aż do 2000 r., kie-dy zachorowałam, i przeszłam operację serca.

Co było dla Siostry trudne w życiu zakonnym?

Teraz jest trud-no, gdy jestem cho-ra i sama potrzebu-ję pomocy i opieki. Trudna jest świado-mość, że nie mogę w niczym pomóc in-nym. Pozostaje mi więc modlitwa. Ona jest najlepszym le-karstwem, gdy jest ciężko.

Obchodzi Sio-stra piękny jubile-usz 60-lecia życia zakonnego. Z per-spektywy swojego doświadczenia, co by Siostra chciała przekazać młodszym współsiostrom?

Aby skupiły się na pielęgnowaniu wspólnoty i modliły się za siebie nawza-jem. Nie trzeba szukać czy wymyślać nic nowego, ale pochylić się nad własnym powołaniem i odszukać w nim chary-zmat naszego zgromadzenia. On jest uniwersalny, pasuje do każdej osoby i do każdego charakteru, choć każdy indywi-dualnie musi się w nim odnaleźć. To jest piękne, że nasz charyzmat jest zawsze tak samo aktualny, zarówno w trudnych

wojennych czy powojennych czasach, jak i dzisiaj, tylko trzeba go odczytywać na nowo.

13

S. Genovefa

S. Renate

Page 14: Starość jest łaską

pOD GRUDNIA 2012 R. S. BAKHITA I S. JOSEPHINA Z TANZANII PRZEBYWAJĄ W JEDNEJ Z NIEMIEC-KICH WSPÓLNOT NASZEGO ZGROMADZENIA W BERLINIE KREUZBERG. OBECNIE SIOSTRY UCZĄ SIĘ JĘZYKA NIEMIECKIEGO, A PO WAKACJACH ROZPOCZNĄ SZKOŁĘ PIELĘGNIARSKĄ PRZY NASZYM SZPI-TALU W BERLINIE.

Przyleciałyśmy do Berlina w grudniu i po opuszczeniu samolotu pierwszy raz w życiu zobaczyłyśmy śnieg. Wszystko było białe. To wyglądało pięknie, ale było dla nas trochę dziwne, a do tego zimno. To nasze pierwsze wrażenia.

A pierwsze kroki w niemieckiej wspólnocie?

Na początku było ciężko, bo siostry właściwie mówiły tylko po niemiecku. S. Carla i s. Priska próbowały nawiązywać z nami kontakt po angielsku, ale jednak bariera językowa w pierwszych tygodniach była duża. Byłyśmy cicho, nie chciałyśmy się odzywać, ale myślę, że to naturalna re-akcja w takiej sytuacji. Siostry reagowały na to bardzo pozytywnie. Uśmiechały się do nas, na każdym kroku okazywały nam otwartość i uprzejmość i choć się nie ro-zumiałyśmy językowo, to nawiązałyśmy świetny kontakt. To dodawało nam od-wagi. Teraz, po pięciu miesiącach pobytu w tej wspólnocie i po czterech miesiącach intensywnego kursu językowego, możemy już rozmawiać z siostrami po niemiecku i choć przed nami jeszcze dużo pracy, to konwersacje w języku niemieckim bardzo nas do siebie zbliżają.

Co Wam się podoba w Niemczech?S. Josephina: Podoba mi się, że wszę-

dzie jest czysto i ludzie są uprzejmi – często na ulicy czy w szkole słyszę słowa „proszę”, „przepraszam”.

S. Bakhita: To jest prawda, ale za-uważyłam też, że w Europie ludzie są bardziej zamknięci, dużo czasu spędzają w domu, nie znają swoich sąsiadów, nie interesują się obcymi ludźmi, którzy ich otaczają. U nas w Tanzanii jest inaczej. Zwykle, jak tylko jest taka możliwość, to nawiązujemy kontakt z obcymi ludźmi,

Z A ki do Niemiec

S. Bakhita: Pielęgniarstwo, to było nasze ma-rzenie. O możliwości wyjazdu do szkoły do Nie-miec dowiedziałyśmy się ponad trzy lata temu. Ja uczyłam się jeszcze wtedy w szkole w Tanzanii, a s. Josephina pracowała. Bardzo się ucieszyłyśmy z możliwości, jaka była przed nami, ale nasze szczę-ście mieszało się z obawami. Bałyśmy się szcze-

gólnie, że nie podo-łamy językowo, ale też wiedziałyśmy, że w Europie jest inny klimat i inna kultu-ra. To miała być dla nas duża zmiana i nie wiedziałyśmy, jak się odnajdziemy w no-wym środowisku.S. Josephina: Pierw-szy raz miałyśmy

lecieć samolotem. Bałam się nie samego lotu, tylko tyle, że wyruszamy tak daleko. Leciałyśmy z Tanzanii do Szwajcarii, a następnie do Berli-na. Obawiałam się, że nie poradzimy sobie same

z tymi przesiadka-mi. Wszystko jednak poszło bardzo łatwo i bez problemu do-tarłyśmy do Berlina. Czy uczyły się Sio-stry języka niemiec-kiego przed wyjaz-dem?

Przed wyjazdem przez trzy miesiące brałyśmy prywatne

lekcje. Wtedy uświadomiłyśmy sobie, że język niemiecki jest tak bardzo różny od suahili. Przez ten czas nauczyłyśmy się właściwie tylko podsta-wowych zwrotów.

Co najbardziej Was zaskoczyło zaraz po przylocie do Niemiec?14

Page 15: Starość jest łaską

z którymi się spotykamy. Także z naszy-mi sąsiadami żyjemy jak w jednej rodzi-nie, a tutaj czasem ludzie nie wiedzą do-kładnie, kto obok nich mieszka.

Co Siostrom przeszkadza w nowym środowisku?

Zdecydowanie przeszkadza ciągle jeszcze słaba znajomość języka. Wpraw-dzie potrafi my się porozumieć, ale cza-sem chciałoby się porozmawiać o czymś głębszym, poważniejszym, chciałoby się swobodnie wypowiadać swoje odczucia, ale to jest jeszcze dla nas za trudne.

Mamy też problemy z czasem. W Tan-zanii inaczej dzielimy dobę. U nas pierw-sza godzina jest, gdy wschodzi słońce, czyli o 6.00 tutejszego czasu. Nie przy-zwyczaiłyśmy się jeszcze do tej różnicy, więc często przeliczamy sobie godziny z naszego systemu na ten europejski. Do-datkową komplikacją jest przesunięcie czasu jesienią i wiosną w Europie. Wio-senna zmiana czasu znowu nam skompli-kowała ustalone wcześniej wyliczenia, ale powoli przyzwyczajamy się do nowego.

Teraz widzimy, że gdy tylko lepiej poznamy język, to naprawdę można tu żyć, pomimo różnic, jakie zauważamy. Rzeczywiście, jest inaczej, ale nie można powiedzieć, że gorzej czy lepiej. Potrzeba tylko czasu.

Widziały Siostry już niemieckie szpi-tale? Pewnie jest duża różnica w po-równaniu z tymi w Tanzanii?

S. Bakhita: Tak, odwiedziłyśmy już szpital naszego zgromadzenia w Berli-nie, gdzie niedługo rozpoczynamy prak-tykę. Muszę powiedzieć, że tutaj szpitale są piękne i bardzo czyste.

S. Josephina: Zaskoczyła mnie bardzo organizacja w europejskich szpitalach. W Tanzanii rodzina jest odpowiedzialna za całą opiekę nad chorym w szpitalu. Członkowie rodziny muszą zatroszczyć się o jedzenie dla chorego. Szpital odpo-wiada jedynie za leczenie. Tutaj w Euro-

pie chory w szpitalu ma wszystko zapewnione, zadania rodziny przejmują pielęgniarki. Uwa-żam, że to jest bardzo dobre.

Tęsknicie za Tanzanią?Tak, myślę, że to naturalne. Czasem płaczę,

ale w tajemnicy. Chwilami, gdy jestem w kaplicy i pomyślę o rodzinie, łzy same cisną się do oczu. Trudno jest szczególnie, gdy zadzwonię do domu i słyszę, że są głodni.

Co by Siostry „przeszczepiły” z Afryki do Eu-ropy?

Tutaj w kościołach widujemy tylko starsze osoby, a w Afryce kościoły pełne są młodzieży, liturgia jest bardziej radosna i wydaje się przez to bardziej autentyczna. Myślę, że taka młodość przydałaby się Kościołowi w Niemczech.

Wspólnota, w której teraz jesteście, to tylko starsze siostry, czy nie jest to dla Was problemem?

To prawda, one są stare i bardzo schorowane, ale jest w nich jeszcze tyle siły i optymizmu, że pomimo dręczących je chorób można od-czuć, że są szczęśli-we. Wierzą, że bę-dzie dobrze, starają się żyć normalnie. To jest dla nas bardzo cenne doświadczenie. Od naszych niemieckich sióstr uczymy się ufnej wiary w przezwycięża-niu wszelkich trudności. Wszystkie siostry są ko-chane, ale podam tu przykład siostry Ildefonsy, która, pomimo swej choroby i bardzo podeszłego wieku nie opuszcza nigdy wspólnej modlitwy. Wzrusza mnie, gdy zawsze rano czeka na nas w kaplicy.Także przy stole, niewiele rozumie, bo bardzo słabo słyszy, ale za-wsze się śmieje i ma szczęśliwe spojrzenie, często powtarza, że czuje się szczęśliwa, gdy jest we wspólnocie.

Podoba mi się też zwyczaj, że siostry zawsze przywożą drobny upominek z urlopu dla całej wspólnoty. To bardzo miły gest i szkoda, że nie praktykujemy tego w Tanzanii. 15

Page 16: Starość jest łaską

bardzo zostaliśmy już obdarowani, prostymi rzeczami, zwykłą życzliwo-ścią i gościnnością. To doświadczenie towarzyszy mi przez cały pobyt na re-kolekcjach. Obdarowanie, w którym można poznać smak dobroci Boga.

W czasie odprawy na lotnisku po-znajemy pierwszych niezapisanych uczestników rekolekcji Boba i Magii Szkotów, którzy wracają z Krakowa do Edynburga. O. Krzysztof powtarza, że ma szczęście do ludzi, doświadczył tego wielokrotnie podróżując stopem. Ludzie, których spotykał nie tylko go podwozili, ale też często zapraszali

na dobry obiad. Zaczynamy tego do-świadczać, po krótkiej rozmowie Bob wciska dyskretnie ojcu 10 funtów, ła-miąc w ten sposób mit o skąpstwie Szkotów :). Trwa rozmowa, Bob dużo

Z Duchem Święt w Szkocji

16

To już trzeci raz „Szkocja” zaprosiła nas do poprowadzenia rekolekcji. Jest czwartek, 16 dzień maja. Z Branic ra-zem z s. Maksymilianą, z o. Krzyszto-fem Pałysem OP i Iloną, która razem z nami leci na rekolekcje do Edynbur-ga, rozpoczynamy naszą misję. Do-jeżdżamy do Wieliczki samochodem, czeka na nas tutaj s. Klaudia z wielką radością nas wita powtarzając kilka krotnie jak bardzo się cieszy ze spotka-nia. Ruszamy do kaplicy, ojciec odpra-wia Mszę Świętą w intencji rekolekcji, po uczcie Eucharystycznej zostajemy zaproszeni na ucztę przy stole. W Szko-

cji chleb inaczej smakuje, więc zajada-my się pysznymi bagietkami i kolacją. Posileni na duchu i ciele s. Klaudia odwozi na lotnisko do Balic. Pierwszy dzień naszego apostolstwa, a czuję jak

Page 17: Starość jest łaską

opowiada o sobie, o swoim wyjściu z nałogu alkoholowego, o poszukiwa-niu Boga. Nagle pyta czy Magii może być teraz ochrzczona? Zostawiamy naszym znajomy Cudowne Medaliki, Megii z zachwytem patrzy na otrzyma-ny prezent i od razu umieszcza go na łańcuszku. Zajmujemy miejsce w sa-molocie. Samolot szykuje się do ode-rwania od ziemi, startujemy, mimo nocy trudno spać. Po długiej podróży do Krakowa w upalny dzień czuje-my pragnienie. Wyciągam drobnia-ki szkockiej waluty, aby zobaczyć czy starczy nam na coś do picia. Jest kilka monet, ale za mało. Nagle podchodzi stiuardes mówiąc po angielsku: proszę złożyć zamówienie, Państwo, ze Szko-cji płacą. Czyż nasz Bóg nie troszczy się o wszystko?:)

Wita nas Szkocja, nie pada, je-steśmy zdziwieni, a niektórzy nawet rozczarowani. Z lotniska zabiera nas Richard mąż Agnieszki, która organi-zuje te rekolekcje. W ich mieszkaniu czujemy się jak u siebie, jak w domu. Richard jest pół Szkotem, pół Hisz-panem, świetnie gotuje i przez czas naszego pobytu troszczy się o nasze żołądki serwując owoce morza na przemian z baraniną, szkockie przy-smaki. Agnieszka dba, aby niczego nam nie brakowało i aby było nam do-brze. Jestem wzruszona ich gościnno-ścią i poświęceniem.

Za parę godzin rozpoczynamy reko-lekcje w Nunraw, starym opactwie cy-stersów, kilkadziesiąt kilometrów od Edynburga, więc po ciepłym posiłku idziemy troszkę odpocząć.

Nunraw wita nas piękną słoneczną pogodą, co w Szkocji jest rzadkością. Rodzi się we mnie pragnienie, aby Pan dał nam tyle samo światła, ile słońce temu dniowi, aby rozproszył wszelkie ciemności. Wchodzimy w przestrzeń wielkich rzeczy, których Pan dokony-wał przez trzy dni, które minęły jak jeden dzień, a wniosły tyle, jakby były trzema tygodniami. Plan jest jak za-wsze, Eucharystia, konferencja, praca w grupach, czas na rozmowę indywi-dualną, nieustanna spowiedź kończą-ca się nad ranem… coś bardzo zwykłe-go, a jednocześnie w tej zwyczajności coś nie zwykłego. Sercem tego czasu była nocna adoracja, podczas której wyczekiwaliśmy Ducha Świętego, któ-

w Szkocjiw SzkocjiS.M. Ag ieszka

17

Page 18: Starość jest łaską

I jeszcze wiersze Asi:

REKOLEKCJE

Uśmiechy, łzy, słowa... Cisza, i tęsknota serca... Ręce splecione, Serca otwarte, Ciche rozmowy, szepty Perlisty śmiech Radość spotkania I słodkie wzruszenia I jeszcze słodsze łzy. Kobiety piękne, I mądre i skromne, Jedne owiane tajemnicą, Inne szczere, Jeszcze inne zadumane... A każda... Spragniona miłości, Oblubieniec wianki im na głowy pozakładał, Ubrał hojnie w łaski A na koniec Skradł serca Przytulił je mocno do swojego Nie puści ich przez całą wieczność...

PIĘKNO (o pewnej rekolekcjonistce)

Siedziała w kącie sama, Nawet jej nie widzieli, Przyszła jej kolej aby mówić, Głos zadrżał, Łzy jak perły popłynęły Po zmartwionej buzi, Jezus dojrzał słodycz w zalęknio-nym sercu I w nim zamieszkał...

18

Page 19: Starość jest łaską

ry przychodził dotykał, uzdrawiał, rozpalał swoją miłością, budował więzi, oczyszczał i nawracał, karmił, napełniał, wprowadzał pokój… ale, jak to dokładnie było nie wie tego nikt, tylko dana osoba i On: Ten, któ-ry JEST! Który Jest, jest dobry i nie-ograniczony niczym. To On zaprosił na to spotkanie starsze kobiety, które mogłyby być moimi mamami, dziew-czyny w różnym wieku, począwszy od studentek, aż po te, które już pracują; mężatki i niezamężne, te, które przy-były tutaj trzeci raz i które są po raz pierwszy te, które mieszkają w Szko-cji już długo i te, które są tutaj od kil-ku miesięcy. Chciał, aby była z nami Agata, dziewczyna, która straciła wzrok w wieku 14 lat, ze swoim czte-ronogim przyjacielem, Alicja, nauczy-cielka w ósmym miesiącu ciąży, Beata z córką Juleczką i 4-letnim synkiem oraz Sylwia z 8-miesięcznym Karo-lem – najmłodszym uczestnikiem re-kolekcji; Olga i Ilona Litwinki.

Dopełnieniem wielkich rzeczy, które Pan działał w Nunraw, była poniedziałkowa Eucharystia w kate-drze, a później adoracja i dzielenie się Słowem u Sióstr od Matki Teresy z Kalkuty. W tym spotkaniu uczest-niczyli „starzy przyjaciele” z poprzed-nich lat, jak też uczestnicy spotkania rekolekcyjnego, pojawiły się również osoby całkiem nowe. To było dla mnie mocne doświadczenia wspólnoty Ko-ścioła, zresztą jakże inaczej w dzień, w którym czcimy Maryję, jako Mat-kę Kościoła. Maryja zaprosiła nas na wesele w Kanie, nakarmiła Słowem, a później dobrą herbata i ciastkiem. Dobrze nam było razem, trzymając w ręku ciastko i plastykowy kubek z herbatą rozmawiając, rozmawiając, rozmawiając… Można powiedzieć ob-darowując, obdarowując, obdarowu-jąc…

Dziękuję wszystkim Siostrom, któ-re omadlały czas szkockich rekolekcji.

19

Posłuchajcie, jak o tym czasie mówią zaproszeni:

„Tegoroczne rekolekcje w Nunraw byly dla mnie wyjątkowym czasem zawierzenia wszystkich moich sil i zmagań (tych mniej-szych i tych większych) Panu Bogu. Wybrałam się na rekolekcje w jednym, głównym celu, ale oczywiście również z otwartością na inne dary Ducha Świętego, którymi zechciałby mnie ob-darować. Moim głównym celem była modlitwa o siły fi zyczne i przede wszystkim duchowe, aby przebiec maraton, który odbył sie tydzień po rekolekcjach. Bardzo wiele pięknych i ser-decznych słów słyszałam o Siostrach, a gdy dowiedziałam sie, że Ojcem prowadzącym będzie Dominikanin, ucieszyłam sie ogromnie i nabrałam jeszcze większej chęci, aby wziąć udział w rekolekcjach. Podczas rekolekcji Pan Jezus był obecny w moim sercu jak zawsze, ale dzięki dobroci i ciepłu Sióstr, a także innych kobiet, współuczestniczek rekolekcji, jego łaski były jeszcze silniej przeze mnie odczuwalne. Myślę, że podczas tego czasu, oprócz nabra-nia sil duchowych, aby zmagać sie z biegiem maratońskim, poniekąd głębiej zrozumiałam, że zaufanie Panu Bogu jest najważniejsze. Za-ufanie, a także wiara w to, że każde cierpienie i smutek jest do przezwyciężenia jeśli człowiek pokłada ufność w miłości i miłosierdziu Bo-żym. Dla Pana nie ma rzeczy niemożliwych i nie są to puste słowa, ale absolutna prawda i życie każdego z nas jest na to namacalnym dowodem. Z całego serca dziękuje za te piękne rekolekcje. Jak juz wiele razy było powiedzia-ne, ich owoce wciąż trwają w naszych sercach i życiu”. (Agata, która straciła wzrok, biegła w maratonie, aby uzbierać pieniążki na bar-dzo drogie leki dla swojej przyjaciółki w Polsce chorej na stwardnienie rozsiane)

„Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do gło-wy z rekolekcji - to mega trudna praca w gru-pach, tzn. trudna dla mnie i wewnętrzny bunt (…), były to jednak bardzo owocne ćwiczenia, uczące pokory i otwartości, pracy nad sobą, mówiące prawdę o nas samych. A druga rzecz to czuwanie nocne przed Najświętszym Sakra-mentem – widok ‘dzieci’ śpiących w ramionach Taty:)”

– Ewelina, mężatka.

Page 20: Starość jest łaską

7 maja 2013 r. w naszym Domu Pomocy społecznej we Wrocławiu Psim Polu obchodziliśmy 100-lecie życia naszej mieszkanki P. Aleksandry Czerkies.

Mszę św. dziękczynną sprawował w naszej Kaplicy Zakładowej ks. Szymon Zaufal Wikariusz Parafi i św. Jakuba i Krzysztofa.

Po skończonej uroczystej Eucharystii dalsze świętowanie naszej Jubilatki odbyło się w Sali konferencyjnej Domu. Na Urodzinach zostały odczytane listy gratulacyjne od Prezydenta Polski Pana B. Komorowskiego, Premiera D. Tuska, Pana Prezydenta Miasta Wrocławia i Wojewody Dolnośląskiego.

6 kwietnia miało miejsce ważne i od dawna przygotowywane wydarzenie. Po trwających ponad 2 lata pracach modernizacyjnych poświęcono Dom Generalny i udzielono błogosławieństwa całej Wspólnocie. Gruntownie odnowiony i rozbudowany o kaplicę i salę konferencyjną dom prezentuje się pięknie. W uroczystości wzięły udział wszystkie Przełożone Prowincjalne i zaproszeni goście. Punktem kulminacyjnym była Msza św., którą sprawował kard. Polycarp Pengo z Tanzanii wraz z O. Salwatorianami. Po Mszy św. i części ofi cjalnej prezentującej przebieg prac i współpracę z osobami bezpośrednio zaangażowanymi w dzieło, miała miejsce „agapa”. Potem wspólnie wyruszyliśmy na zwiedzanie Rzymu. Po nieszporach, w siostrzanej atmosferze nie mogło oczywiście zabraknąć rekreacji. Kończyliśmy dzień z wdzięcznością Bogu za Jego łaski, a jednocześnie z serca wydobywała się prośba:

„Panie pobłogosław nas w nowym domu i pozwól zawsze pamiętać o okazywaniu za niego wdzięczności. Niech wszystkie wykonywane w nim prace wypływają z miłości do Ciebie i do ludzi. Wszystko w nim niech się dokonuje ze świadomością, że Ty jesteś tutaj nieustannie obecny. Niechaj w naszym domu przychodzący czują się mile widziani i kochani, a odchodzą z niego – ubogaceni.

Niech Maryja Matka Pięknej Miłości towarzyszy wszystkim przybywającym do tego domu swoją czułą i stałą opieką”.

s. Teresa

W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA

20

Page 21: Starość jest łaską

Śluby wieczysteW czerwcu 5 sióstr juniorystek z polskich prowincji rozpoczęło przygotowanie do ślubów wieczy-

stych, które złożą w sierpniu. Są to: S.M. Aneta, S.M. Daniela, S.M. Maxymiliana z prowincji branic-kiej, S.M. Weronika z prowincji katowickiej i S.M. Anna z prowincji wrocławskiej.

W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA W YDAR ZENIAW YDAR ZENIA

Obecne też były wszystkie Siostry z s. Przełożoną Amalią, która przez wiele lat była Dyrektorem Domu Pomocy Społecznej i przyjmowała P. Aleksandrę do naszego Domu.

Pragniemy tez podkreślić, iż jest to pierwszy Jubileusz 100-lecia Urodzin mieszkanki w historii funkcjonowania Domu.

Naszej Jubilatce życzymy dalszych obfi tych łask Bożych na dalsze lata życia.

S.M. Klara

Dar i TajemnicaGdy z łaską Ducha Świętego oglądam się za siebie,

patrząc wstecz na dni, które Pan dał mi już przejść na drodze Rad Ewangelicznych, pragnę ze łzami klękać i uwielbiać mojego Boga. Wraz z Matką Bożą śpiewać hymn uwielbienia „Magnifi cat”. Pragnę dziękować za każdy DAR ofi arowany mi. A nade wszystko pra-gnę dziękować za Niego samego – Ukrzyżowanego Pana Chwały, który na krzyżu i przez krzyż udowod-nił mi swoją wieczną miłość, przebaczając każdy mój grzech i zapraszając w znaku najpiękniejszej obecno-ści – w Eucharystycznej Uczcie Miłości – „na nowo dziś we Mnie narodź się”. TAJEMNICA, przed którą stoję. Moja droga wraz z Jezusem, Jego Radami. Już dziś DAREM nazywać chcę i znowu wraz z Maryją śpiewać pieśń „Uwielbia dusza moja Pana”.

S.M. Daniela

Śluby wieczyste, czyli podróż do KanadyBardzo lubię podróżować, pociąga mnie to. Jest

coś fascynującego w podróżach i nie chodzi tylko o osiągnięcie celu. Ważna jest droga. To czas drogi, to tęsknota, przygoda, trud, zmaganie i ryzyko, ale i bezpieczna ufność, że nie odbywam tej drogi sama – jest jeszcze Ktoś obok. Śluby wieczyste, to zdecy-dowanie się na podróż. Jezus pyta: „Maksymilian-ko, decydujesz się na podróż ze Mną do Kanady?”, pytam: „ale jak, Panie? Nie mam pieniędzy na bilet, nie wiem jak tam dotrzeć, jak długo będzie trwała ta podróż?”, „zaufaj, powiedz tylko czy chcesz”. „Jezu, z Tobą chcę!”. Moją Kanadą jest NIEBO…

S.M. Maxymiliana

Przebywanie z niewidzialną Obecnością…Jezu, zapraszam Cię do siebie. „Wszedł więc do

domu” mojego serca i zajął miejsce. „Szymonie (Ane-to), mam ci coś do powiedzenia”. Dzwonek do drzwi – staje przede mną pacjent z branickiego szpitala

– nie przyglądając mu się szczególnie, pytam, co mogę dla niego zrobić i czy jest może tym, który miał przyjść zamiatać podwórko? A on mówiąc pokazu-je, że nie ma rąk. „Hmm, może jest Pan umówiony z jedną z sióstr?” „Nie, miałem tutaj przyjść. Siostro jestem taki zmęczony”. To był Jezus, przyjął moje za-proszenie i powiedział: „potrzebuję twoich rąk, one są przedłużeniem Moich, tam, dokąd chcę cię popro-wadzić, – jeśli chcesz”. TAK, chcę z Tobą! Tak, jak Ty chcesz mnie poprowadzić… bez kombinowania po swojemu.

S.M. Aneta21

Page 22: Starość jest łaską

KĄCIK KULINARNYCIK KULINARNY KĄCIK KULINARNYCIK KULINARNY

Torcik serowyCiasto: biszkopt z 8 jajMasa serowa:1 kg twarogu „Mój ulubiony”5 jaj1 szklanka cukru2 budynie śmietankowe25 dkg masłaAromat cytrynowy

Życzy smacznego S.M. Nikodema Ciach

z Poddębic

Dobre właściwości zielonej herbatyPolecamy spróbować dobrej zielonej herbaty, jednak

parzonej z liści, a nie z torebek. Ma ona wiele dobrych wła-ściwości.

Ludzie w starszym wieku, którzy piją codziennie kilka fi liżanek zielonej herbaty, są mniej skłonni do ulegania sta-nom depresyjnym. Szereg badań związanych z wpływem picia zielonej herbaty na łagodzenie problemów psycholo-gicznych wykazał, że osoby w wieku 70 lat i więcej, którzy piją cztery lub więcej fi liżanek tego napoju, są o 44 procent mniej skłonni do poddawania się depresji.

Herbatę zieloną parzy się dwu a nawet trzykrotnie za każdym razem uzyskując napar o innym aromacie i innych właściwościach. Pierwsze parzenie daje napar o delikatnym aromacie działający pobudzająco. Drugie napar o intensywniejszym aromacie, smaczniejszy i działający relaksująco na nasz organizm (dlatego jest on znacznie bardziej ceniony niż ten z pierwszego parzenia).

Dobrze zaparzona herbatka ma pozbawiony goryczy smak i delikatny aromat.

Zielona herbata właściwości:Napar z pierwszego parzenia działa pobudzająco-zawiera dużo teiny, z drugiego uspokajająco-

-pomaga radzić sobie z napięciami emocjonalnymi i stresem.Zielona herbata ma właściwości hamujące rozwój bakterii w układzie pokarmowym. Pobudza go

również do wydzielania soków trawiennych.Obniża ciśnienie krwi poprawiając przy tym krążenie zmniejszając ryzyko wystąpienia chorób serca.Zawarte w zielonej herbacie fl awonoidy wzmacniają naczynia krwionośne i przeciwdziała za-

krzepom krwi.Dzięki zawartości fl uoru chroni zęby przed próchnicą.Jest bogata w witaminy C, E, B, sole mineralne oraz garbnikiZawarte w niej garbniki zapobiegają nowotworom.Pobudza działanie pęcherza moczowego, co przyśpiesza wydalanie toksyn z organizmu.Zielona herbata wspomaga odchudzanie, ponieważ przyśpiesza metabolizm i usuwa zbędne pro-

dukty przemiany materii.Chłodnego naparu używa się do przemycia przy zapaleniu spojówek oraz powiek.

Przygotowanie: biszkopt z 8 jaj po przestudzeniu przekroić na trzy części. Przekrojone części można skropić (woda przegotowana z cytryną i trochę cukru).

Ser: kostkę masła rozpuścić dodać ser, aromat, jaja całe, cukier i dobrze wymieszać aż do zagotowania na małym ogniu, ale NIE GOTOWAĆ. Pod koniec rozpuścić budyń w mleku i dodać do gorącej masy se-rowej tym razem doprowadzając do zagotowania. Cały czas mieszać. Masą przełożyć kawałki biszkopta.

Można przygotować do ozdoby: cienką warstwę galaretki, masę czekoladową, cząstki pomarań-czy, małe kuleczki z arbuza, posypać kokosem, truskawki świeże.

Page 23: Starość jest łaską

TanzaniaNanjota – od 29.03.1976. Dom formacyjny: kandydatura / postulat.Inne: Przedszkole, szkoła robót ręcznych dla kobiet, centrum opieki,mała porodówka, opieka medyczna / ambulatorium, katechetki w szkole i w parafi i, współpraca przy parafi i/ zakrystia.Chikukwe – od 1.07.1998. Dom formacyjny: Nowicjat do 30.06.2013 siedziba regionu.Inne: Gospodarstwo i przedszkole, praca z młodzieżą, katechetki w szkole i parafi i, prowadzenie grup modlitwy, praca w parafi i / zakrystii.Dar es Salaam – w roku 2000 zakup domu, w 2001 r. poświęcenie, w 2004 r. poświęcenie przedszkola.Inne: Katechetki w parafi i i szkole, przedszkole, szkoła wieczorowa, od 7.01.2013 siedziba regionu.Dar es Salaam – od 20.12.2010 nowa placówka w Nuncjaturze Apostolskiej.Inne: Prowadzenie gospodarstwa domowego nuncjatury.Mwanga – od 1.02.2010Budowa Centrum Edukacyjnego, otwarcie wrzesień 2012.Inne: nauczycielki w różnych szkołach, praca w parafi i.Superior i Konwencja składa się tylko z lokalnych pielęgniarek. Kilomeni – od 31.12.2012.Zajęcia: szkoła, internat, przedszkole, parafi a.Wspólnota składa się jedynie z sióstr Afrykanek.

Misje Sióstr Maryi Niepokalanej w Afryce i Azji

Manila – od 1.04.2009.Troska o ubogie dziewczęta.

Program żywieniowy dla dzieci.

Filipiny

Page 24: Starość jest łaską

Jubileusz 60-lecia ślubów zakonnych w Berlinie

Jubileusz 25-lecia ślubów zakonnych we Wrocławiu