Upload
others
View
1
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
Krystyna Hoła
Czesław Miłosz Inspirujące pragnienie Boga.
Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada,
Niechaj świat Boską chwałę opowiada.
Ps 113
2
Spis treści
Wstęp…………………………………………………………………………………………..4
Pragnienie Boga………………………………………………………………………………..6
Czesław Miłosz. Inspirujące pragnienie Boga w ujęciu biograficznym……………………...14
Dzieciństwo nad Niewiażą. O świętości rozproszonej…………………………………….....16
Od buntu do podziwu. Ksiądz Chomski……………………………………………………...18
Niespokojne prawdy. 1930 – 1934……………………………………………………………24
Oscar Miłosz. Kontemplacja czasu…………………………………………………………...27
Stróże świata, obłoki! Trzy zimy 1936……………………………………………………….29
Czym jest poezja, która nie ocala? Ocalenie 1945……………………………………………33
Dyscyplina eliminacji. Światło dzienne 1953……………………………………………… 39
Gdybym nie ufał. Król Popiel i inne wiersze 1962…………………………………………...51
Muszę czytać... Gucio zaczarowany 1965……………………………………………………53
Pragnę Boga, który na mnie spojrzy. Miasto bez imienia 1969………………………………57
Litery trwalsze niż kute w kamieniu. Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada 1974…………..59
Tajemnica każdego życia. Hymn o perle 1982……………………………………………….66
Czy zbliżam się powoli … do zrozumienia. Nieobjęta ziemia 1984………………………....69
Powinienem był. Kroniki 1987……………………………………………………………….70
Zobaczę podszewkę świata. Dalsze okolice 1991…………………………………………….73
Podziwiam obłoki. Na brzegu rzeki 1994…………………………………………………….77
Wydaje się daleko a jest blisko. Piesek przydrożny 1997……………………………………79
Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie. To 2000……………………………………80
Sens niemożliwy bez Absolutu. Druga przestrzeń 2001……………………………………..84
Obecność. Wiersze ostatnie 2006…………………………………………………………….88
Zakończenie………………………………………………………………………………….90
3
Wstęp
Czesław Miłosz należy do tych twórców, którzy całą swoją osobowością oraz
twórczością „wyrażają wiarę w istnienie porządku świata, zbudowanego na Bożym planie i w
tajemniczy sposób podporządkowanego odwiecznemu zamysłowi stwórczemu”1. Przy czym
nie oznacza to, że wiara pisarza jest silna i trwała, raczej mamy do czynienia z inspirującym
pragnieniem Boga, polegającym na nieustannym poszukiwaniu dowodów na Jego istnienie.
Czytając jego wiersze, prozę, listy, można odnaleźć wiele tekstów nawiązujących do
odniesień nawiązujących do religii, mówiących o wierze i niewierze, przeżyciach osobistych,
próbach usystematyzowania swojej wiedzy na temat Boga, motywach biblijnych,
wyjaśnieniach działalności zła i demonów, związanych ściśle z sumieniem autora - ciągle
weryfikowanym poprzez ocenę samego siebie i głębokie poczucie moralności, zarówno
osobiste jak i związane z wizją, powołaniem pisarza. To wszystko jest budowlą, którą krytycy
literaccy nazywają sacrum, wciąż zastanawiając się, czy można zaliczyć Miłosza do pisarzy
religijnych? Czy tak wiele odniesień, pytań, wahań i wyrażanych pewności daje nam taką
możliwość? Wyjątkowość Miłosza polega na wytrwałości, poszukiwaniu odpowiedzi i
zadawaniu pytań - nieustannie, z właściwym sobie uporem, codziennym wysiłkiem i potrzebą
Boga bliskiego, co może stać się inspiracją. To pragnienie ma swoją gradację, nasycenie
uwarunkowane doświadczeniem życiowym, wpływem ludzi, sytuacją rodzinną czy własnymi
odczuciami.
Miłosz odbiera świat zmysłowo, chłonie rzeczywistość, obrazy, dlatego w taki sam
sposób pragnie rozpoznać Boga, odnaleźć Jego działanie. Ponad wszystko zaś pragnie pewnej
wiedzy, że On jest. Jest poetą metafizycznym, który wciąż zmaga się ze światem
transcendencji, wyczuwając w nim działanie dwóch sił: zła i dobra. Jednak dla niego to za
mało, on odbiera, nazywa, opisuje, przeżywa, ale nade wszystko chce rozumieć. Siła wiary
jest na tyle mocna, że trwa do końca życia.
„O czymkolwiek Miłosz mówił, czy były to sprawy błahe i pozornie
nieznaczące, czy uwagi humorystyczne i cyniczne, my, rozmównicy Jego,
wiedzieliśmy, że za Jego słowami skrywają się pomyślenia albo dręczące
przeczucia spraw wiecznych i najważniejszych. Dlatego rozmowa z
1 Z. ZARĘBIANKA: Wtajemniczenia (w) Miłosza. Kraków 2014, s. 178.
4
Miłoszem nigdy nie była banalna, choćby te sprawy wieczne nie były w niej
wprost poruszone”2
-tak wspominają Tamara i Leszek Kołakowscy. Jaką duchową drogę odnajduje
czytelnik w dorobku Miłosza? Jak widzi i rozumie Boga pisarz? Czy wpływ wychowania
miało jakieś znaczenie? Czy można odtworzyć proces dojrzewania intelektualno-duchowego
w jego tekstach? Na te pytania (i nie tylko) postaram się odpowiedzieć.
W pierwszym rozdziale spróbuję wyjaśnić, opierając się na antropologicznych
argumentach, skąd bierze się to nieustanne pragnienie czegoś więcej, niedosyt, pragnienie
Boga.
W kolejnych postaram się przedstawić biograficzne ujęcie duchowej, religijnej, a
nawet teologicznej drogi Miłosza z interpretacją jego dzieł, wspierając się wypowiedziami
samego autora.
2 T. KOŁAKOWSKA, L. KOŁAKOWSKI: Rozmowy. W: Obecność. Wspomnienia o Czesławie Miłoszu. Red. A. ROMANIUK, Warszawa 2013, s. 156.
5
Pragnienie Boga
Głęboko w sercu, świadomości lub umyśle człowieka tkwi ogromna chęć zrozumienia
rzeczywistości odczuwanej zmysłami oraz tej intuicyjnie wyczuwalnej, która jest związana z
duchowością. Każdy, zastanawiający się nad otaczającym go światem człowiek, ma
pragnienie dotarcia do prawdy. I tak jest od początku historii ludzkości. Ta intuicyjnie
wyczuwalna chęć nie jest niczym nowym. Z niej wzięły się wszelkie religie, czy filozofie, a
nawet poszczególni ludzie próbowali konstruować własne systemy wartości.
Wszelkie schematy, idee stare i nowe, tworzenie nowatorskich definicji, które były
próbą zrozumienia historii, polityki, kultury czy jakichkolwiek innych jeszcze ujęć świata
okazywały się niewystarczające, zadowalały tylko na jakiś czas. Po czym znów odradzał się
głód, dążenie, chęć głębszej refleksji, gdyż wcześniejszy wniosek nie zawierał całej prawdy.
Dzieje się to na wielu płaszczyznach, ponieważ człowiek to nie tylko rozum i zmysły, które
widzą i oceniają rzeczywistość. To również bogaty świat wewnętrzny, intuicja oraz głębokie
wyczucie prawdy w sercu. Mówiąc szczerze „o tym, że Bóg jest, czy nie świadczy już to, że
człowiek chce o Niego pytać? A pyta (…) w sumie ponad pięć miliardów tych, którzy
deklarują wiarę w jakiegoś Boga. Czy ten powszechny egzystencjalny głód (…) nie
naprowadza na myśl, że jeśli taką masę ludzi od tylu lat zżera tak silne wykraczające poza
nich samych pragnienie”3 to musi być to wbudowane w sens istnienia. Od filozofii, aż po
współczesną psychologię, wszystkie myśli i dociekania kierują się w jedną stronę, to
pragnienie dotarcia do prawdy oraz doskonalenia siebie, utożsamiane ze szczęściem.
Przedmiotem filozofii jest „zbudować naukę, która da pogląd na świat”4. I tak
podstawą Platona jest przyjęcie, że wszystko co materialne jest odbiciem wiecznych i
trwałych idei, wzoru. Stąd świat materialny jest zmienny, niedoskonały, zły, natomiast
duchowy, ponieważ niezmienny, dobry. Najwyższymi ideami są dobro, piękno i prawda.
Osiągnięcie ich jest równoznaczne z doskonałością. Celem człowieka jest podążanie do
świata idei. Nieśmiertelna dusza porusza ciało we właściwą stronę, aby odtworzyć to, czego
doznawała w prawzorze zanim zaciążył na niej grzech. Dowiódł więc, że mechanizm
napędowy człowieka ma swoje miejsce w duszy i ukierunkowuje na wartości najwyższe.
Wszystko to, co zastaje człowiek w świecie materialnym jest niewystarczające. Aby osiągnąć
szczęście i spełnienie musi dotrzeć do najwyższej idei - dobra. Dzięki Sokratesowi mamy
konkretne pojęcie cnoty – panowanie nad sobą, odwagę, sprawiedliwość, prawdomówność -
3 SZ. HOŁOWNIA: Bóg. Życie i twórczość. Kraków 2010, s. 16.4 W. TATARKIEWICZ: Historia filozofii, t. I. Warszawa 2001, s.13.
6
pierwsze wyodrębnienie zalet moralnych. Prawdziwa wiedza, według niego jest wiedzą
etyczną, nie teorią lecz praktyką połączoną z rozsądkiem. Uważał też, że „każdy człowiek
nosi w sobie wiedzę prawdziwą, ale jej sobie nie uświadamia (…) intuicyjną wiedzę o
dobru”5. Arystoteles jest autorem etycznego poglądu, że człowiek powinien doskonalić swoją
formę, czyli duszę – poznającą i poruszającą się. W momencie osiągnięcia optymalnej, czyli
przeznaczonej dla danej jednostki postaci, osiąga się trwałe szczęście i cnotę. Jesteśmy
indywidualnościami, więc każda dusza ma własną drogę. W taki sposób osiąga się
eudaimonię, stan poczucia doskonałości swojego życia, „największej miary dóbr dostępnej
człowiekowi (…) ową miarę dóbr osiąga się dzięki wewnętrznemu usposobieniu”6, co
oznaczało zaspokojenie potrzeb cielesnych i duchowych. Stoicy wnieśli nowe spostrzeżenia:
człowiek może być szczęśliwym, jednak nie osiągnie tego opanowując rzeczywistość i
kontrolując innych, bo to jest niemożliwe, ale poprzez uniezależnienie się od zewnętrznych
okoliczności. Zapanowanie nad sobą jest kluczem, wolność od przywiązywania się do rzeczy
materialnych, opinii innych, sytuacji jest jedynym prawdziwym dobrem. Człowiek, który tego
dokonał w ich rozumieniu jest mędrcem. Kartezjusz wprowadził metodę prostoty w analizie i
zwrócił uwagę na myśl, ponieważ fundament tkwi w człowieku. Wierzący Pascal stanął przed
faktem bezradności rozumu i odkrył istnienie porządku serca, które ma zdolność poznawania
rzeczy nadprzyrodzonych, co jest mistyczną intuicją. Jest również twórcą słynnego zakładu.
Spinoza udowadniał, że istnieje tylko jedna substancja w świecie-Bóg, a w Nim cały
wszechświat. Leibniz zaś dowiódł, iż jedynie Stwórca postrzega wszystko w doskonałości.
Hegel opisuje rozwój ducha jako „drogę świadomości dążącej do prawdziwej wiedzy, albo też
jako drogę duszy przechodzącej przez szereg ukształtowań”7. Husserl zaś uważał, że wartości
poznajemy bezpośrednio poprzez intuicję i nie potrzebujemy żadnych dowodów na to, by
wiedzieć, że dobro jest wartością. Wiemy to a priori, przed doświadczeniem. Zaś dzięki
fenomenologicznym poglądom Maxa Schelera zwyciężyła etyka mówiąca, że wiemy co jest
dla nas dobre i lepsze, bo mamy wbudowaną hierarchię wartości. Odkrył on, że nie jest to
żadna „nowa” moralność, ale dobrze nam znana-katolicka. Na jego wykładach o świętości
(której fenomen zgłębiał) była obecna św. Edyta Stein. Rudolf Otto dowiódł, że
„dzięki intuicji człowiek dokonuje wglądu w siebie i odkrywa idee
tkwiące głęboko w jego wnętrzu, których źródłem nie może być zewnętrzny
świat empiryczny. Jest to bowiem świat nietrwały i przemijający, zaś idee,
5 Tamże, s. 76.6 J. WOJTYSIAK: Filozofia i życie. Kraków 2007, s. 182.7 G. HEGEL: Fenomenologia ducha. Przeł. Ś. F. NOWICKI, Warszawa 2002, s. 62-63.
7
które człowiek odkrywa cechuje trwałość i nieśmiertelność. Im bardziej
człowiek wkracza w sferę idei wewnętrznych, duchowych i je poznaje, tym
wyraźniej dostrzega, że świat zewnętrzny jest nietrwały i przemijający,
dlatego znajduje uzasadnienie swojego istnienia tylko w zasadzie absolutnej.
Tą zasadą jest byt absolutnie wieczny i wolny, czyli sacrum”8.
Przytoczyłam jedynie elementy całych nauk i prądów filozoficznych, wyciągając z
nich to, co istotne, ponieważ moją intencją jest udowodnienie, że człowiek niezależnie od
miejsca urodzenia i wychowania miał bardzo podobne pojęcie szczęścia, wyczucie istnienia
Boga oraz potrzebę życia zgodnego z prawdą. Jest to także argument, że w „historii zbawienia
wszystko jest objęte Bożym planem, wszystko uczestniczy w stającym się Bożym
królestwie”9, a tylko ludzie mają mgliste pojęcie Wszechogarniającego. Filozofia skłania więc
ku temu, co najwyższe. Rozwój człowieka nie jest wyłącznie dla niego samego, ale ma
prowadzić ku czemuś większemu. Ku dobru ostatecznemu. Różnią się tylko definicjami i
podejściem, ponieważ ilu jest ludzi, tyle wariantów dojścia do prawdy. Już w II wieku n.e.
św. Justyn podsumował wysiłki filozofów. Stworzył i określił fenomen uniwersalności
prawdy, do której dążono przez wieki. Poprzez decyzję, pragnienie poznania prawdy
człowiek zostaje przyłączony do Logosu, czyli Chrystusa, który jest prawdą. Bez niego
poznanie nie jest możliwe. Justyn pisze:
”Jeśli kiedykolwiek przedtem filozofowie lub prawodawcy coś
trafnego powiedzieli lub odkryli, zawdzięczali to tylko temu, że usilnie
badając i rozmyślając, zdołali odnaleźć i dostrzec w sobie samych cząsteczkę
owego Logosu. Nie znając go jednak w pełni, tak jak istniał on w Chrystusie,
wpadali częstokroć w sprzeczności. Ale też niejednokrotnie tych spośród
nich, którzy w przedchrystusowych czasach usiłowali ludzkim rozumem
badać i zgłębiać prawdę, wleczono przed sądy jako bezbożników i
nowinkarzy. Sokratesa, najbardziej pod tym względem zdecydowanego,
oskarżono o to samo co i nas, mianowicie, że wprowadza nowe bóstwa, a
odrzuca bogów państwowych. Tymczasem on wprawdzie wykluczył ze swej
koncepcji Rzeczypospolitej złe demony oraz bóstwa, o których bajdurzą
poeci, tłumaczył nawet ludziom, że Homera i innych poetów powinni wręcz
odrzucić, ale zarazem nauczał ich, że zgodnie z trzeźwym rozumem muszą 8 R. MARKOWSKI: Fenomenologiczne interpretacje pojęcia sacrum, „Warszawskie Studia Teologiczne”, XXIII/2/2010, s. 72.9 Sacrum w literaturze, red. J. GOTFRYD, M. JASIŃSKA-WOJTKOWSKA, S. SAWICKI. Lublin 1983, s. 13.
8
szukać jakiegoś nieznanego prawdziwego Boga. Zwykł był przy tym
powtarzać, iż „Ojca i twórcę wszechrzeczy niełatwo znaleźć, a nawet gdy się
go znajdzie, niebezpiecznie opowiadać o nim publicznie". To jednak
urzeczywistnił własną mocą nasz Chrystus. Sokratesowi nikt nie uwierzył tak
bezwzględnie, by aż śmierć ponieść za jego naukę, Chrystusowi natomiast
(...) uwierzyli nie tylko filozofowie i uczeni, lecz nawet rzemieślnicy i
zwyczajni prostacy, gardząc sławą, strachem i śmiercią. Ale bo też był On
Mocą niewysłowionego Ojca, nie zaś zwyczajnym naczyniem ludzkiej
mądrości. (...)”10
Psychologia jako nauka, która analizuje psychiczne procesy pomaga również poznać i
zrozumieć sens ludzkiego życia oraz odkrywa związek pomiędzy jego jakością i długością.
Jest to dość młoda nauka, stąd dopiero w ostatnim stuleciu podjęto się usystematyzowania
tego fenomenu. Jung, Adler, Maslow oraz psychologia pozytywna są zgodne, że sens życia
człowieka wyraża się w czymś większym niż on sam. To znaczy, że poszukuje on nieustannie
celu ostatecznego, o wiele głębszego niż samo bytowanie. Jest to wciąż ta sama
arystotelesowska eudajmonia, chęć osiągnięcia stanu najwyższego. To również ucieczka
przed apatią i poczuciem bezsensu, nadanie swojemu życiu wartości, ale nie tylko. To
potrzeba świadomości, że jest się dobrym, wartościowym człowiekiem.
„Coraz więcej badań potwierdza istnienie pozytywnego związku
miedzy obecnością sensu życia a jakością życia i dobrostanem (Ryff, 1989).
Dostrzeżono korelacje między sensem życia, a wysoką samooceną i
poczuciem kontroli (Reker, 1997; Phillips, 1980). Brak sensu życia natomiast
prowadzi do wewnętrznej pustki i nerwicy egzystencjalnej, polegającej na
braku chęci do życia i działania (Frankl, 1963; Maddi 1967). Dostrzeżono
związek braku sensu życia z patologiami i zaburzeniami, nadużywaniem
substancji uzależniających i myślami samobójczymi (Yalom, 1980; Harlow i
in. 1986)”11.
Sięgając do psychologii ogólnej odczytujemy, że każda sfera człowieka „przejawia
swoje istnienie w pragnieniach”12. Biologiczna domaga się zachowania życia, psychiczna-
akceptacji, bezpieczeństwa. Te sfery muszą być zaspokajane, trudno przecież spać pod gołym
10 M. MICHALSKI: Apologia, http://sady.up.krakow.pl/antfil.justyn.apologia.htm (dostęp: 21. 10.2015).11 M. KOSSAKOWSKA: Sens w życiu. W: Psychologia Jakości życia, tom 12, 2013, nr 2, s. 111-131. 12 M. ZAWADA OCD: Homo desiderans Deum. Kraków 2011, s. 35.
9
niebem, czy nie jeść. Jednak problemem jest fakt, że jeśli nie są zgodne i ukierunkowane na
prawdziwe źródło dające życie, czyli Boga, powoli, z biegiem czasu stają się zagrożeniem dla
człowieka: nieodparta chęć posiadania, źle pojęta ambicja popychają w nieodpowiednim
kierunku. Stąd wpadanie w nałogi, zniewolenia, w których szuka się zaspokojenia. To uczucie
jednak szybko mija, a nałóg atakuje ze zdwojoną, niszczycielską siłą. Co miało zapewnić
szczęście staje się przyczyną rozgoryczenia, ponieważ to, co nietrwałe, nigdy nie zapewni
trwałości. Stąd niepokój, napięcia, zazdrość, brak zrozumienia i wiele innych negatywnych
uczuć.
W Liście o ‘humanizmie’ Martin Heidegger tłumaczy, że człowiek żyje poza swoją
‘istotą’, jest nieświadomy swojego bytu13. Żyje wśród innych, a odejście od źródła powoduje
całkowite pochłonięcie codziennością. Zaabsorbowany dniem teraźniejszym, zajmuje się
wyłącznie tym, co pragmatyczne-używaniem. „Człowiek wydany na łup masy i innych ludzi
stał się bezosobowym „ja”. To spowodowało pustkę i lęk, a więc zapełnienie jej znajduje w
podporządkowaniu sobie świata i innych. Eksploatuje naturę, wykorzystuje wszystko pod
kątem wyłącznie siebie. Z rosnącym pożądaniem rośnie pustka, zwiększajaca pożądanie.
Człowiek czuje się jak w pułapce bez wyjścia, mimo licznych uporządkowań nadal odczuwa
bezradność, wstyd, z lękiem odsuwa świadomość śmierci, czy nawet przemijania. Codzienna
krzątanina staje się sposobem na oddalenie wewnętrznej trwogi. Myślenie, mówienie,
działanie-to wszystko jest podporządkowane ucieczce i używaniu, z dala od sensu i prawdy,
która z biegiem lat coraz bardziej napawa strachem. Pragnienie dotarcia do sensu życia
zostało wyparte. Jak tłumaczy Edyta Stein „(…) w ‘nastawieniu naturalnym’ człowiek
kieruje się przede wszystkim ku światu zewnętrznemu i trzeba dużo czasu zanim wreszcie
odnajdzie on samego siebie”14. Ten skrótowy rys duchowego stanu człowieka może w prosty
sposób wyjaśnić przyczyny zagubień i rozpaczy, przykrywanej równoczesną ostrą
działalnością zewnętrzną. Człowiek jest istotą nieśmiertelną, posiada duszę – to wiedzieli już
starożytni. Tak więc wypierając swoją cząstkę duchową zaprzecza sam sobie, co logicznie
doprowadza go do wewnętrznego kryzysu. Zawsze stoi przed wyborem – byciem na
wpółprzytomnym, w metaforycznym śnie, bez poczucia jutra, czy życiem w pełni, a więc
przyrodzonym i nadprzyrodzonym, które uzupełniają się wzajemnie. Jung stwierdza, że pełnia
rozwoju człowieka bez wymiaru religijnego nie może zaistnieć.
13 Zob. D. PIÓRKOWSKI SJ: Iskra romantyzmu. Ekstatyczno – egzystencjalna istota człowieka w filozofii M. Heideggera, tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=871 (dostęp: 21. 10.2015).14 E. STEIN: Byt skończony a byt wieczny. Kraków 1995, s. 68.
10
Trzecia sfera – duchowa - człowieka to pragnienie dotarcia do prawdy, sensu życia,
szczęścia. W momencie gdy dwie pierwsze są zaspokajane, człowiek kieruje się ku
wartościom wyższym. Choć nie u wszystkich odbywa się to jednakowo. To głębokie
przekonanie, że oprócz tego co mam lub mogę mieć, istnieje coś więcej, jakaś najwyższa
wartość, którą chcę poznać i nią się kierować. Pragnienie wypływające z naszego wnętrza,
odczuwane intuicyjnie jest nastawione na dobro, lecz człowiek nie rozumiejąc, że to siła
duchowa samego Boga w nim, szuka go na zewnątrz.
Psycholog prof. J. Pastuszka pisze, że człowiek jest istotą cielesno-duchową, należy do
świata przyrody i świata ducha. I choć czasem niedoskonale postrzega te kwestie, to jednak
jego atutem a zarazem przeznaczeniem jest kształtowanie swojego życia, w zależności od
własnych możliwości, zdolności czy inicjatywy:
„W człowieku istnieją prawa rządzące jego życiem duchowym, tj.
prawo prymatu wartości religijno-moralnych oraz prawo jedności życia
psychicznego. Pierwsze prawo, wyrażone w sferze relacji do Absolutu,
przejawia się przez myślenie i wolę. Myśl ludzka, chociaż powstaje w
określonym czasie i za przedmiot ma pewne wyodrębnione treści, to jednak
posiada zasięg rozgałęziony i nieskończony. Każde pytanie dociera do
pierwszej przyczyny, i każde twierdzenie musi szukać oparcia w sferze
transcendentnej. Ku nieskończoności zwraca się również wola ludzka. Jest
ona twórczą siłą, która nie zna spokoju, nieustannie rodzi nowe pragnienia i
zdąża do nowych wartości. Akty woli są nastawione na określone dobro, ale
nigdy się nim nie wyczerpują. Zawsze chcemy czegoś ponad cel bezpośredni,
zawsze wybiegamy pragnieniami poza przedmiot pożądania i tworzymy sobie
nowy, ku któremu zwracamy naszą tęsknotę. Drugim prawem życia
duchowego człowieka jest dążenie do jedności i syntezy. Treści psychiczne
nie występują samotnie, nie są izolowane od innych i nie mogą istnieć bez
oparcia się o pokrewne treści innych przeżyć. Prawo jedności i syntezy niesie
z sobą również nakaz rozwijania wszystkich sił duchowych człowieka, ich
wzajemnej koordynacji i współdziałania”15.
Zrozumienie samego siebie, staje się również wyzwaniem. Jaki jestem? Czemu tutaj?
W takim momencie historycznym? Wśród takich ludzi? Po co? Zadanie sobie tych pytań już
15 A. JANUSZEWSKI: Ks. Prof. Józef Pastuszka, http://www.kul.pl/ks-prof-jozef-pastuszka,art_42867.html (dostęp: 21. 10.2015).
11
jest drogą. Dążenie do poznania prawdy jest drogą do Boga, jak pisała św. Edyta Stein.
Wierzący otrzymuje dar poznania siebie i od tego momentu może świadomie wpływać na
swoje życie. Nie wszyscy tam docierają. Gubią się w gąszczu domysłów i porzucają swoje
pragnienie, myśląc, że nie ma odpowiedzi, słuchają innych, którzy jak często okazuje się też
nie wiedzą, ale dobrze udają. A. Siemianowski pisze, że
„dążenie do prawdy nie ma nic wspólnego z biologicznymi popędami
czy emocjami. Rodzi się w głębi duszy człowieka, który sobie uświadamia,
jak wielką wartością jest dla niego prawda. I rzecz charakterystyczna,
pragnienie to właściwie nigdy nie cichnie, nie zaspokoi go ta lub inna
prawda. Można nawet stwierdzić, że pragnienie prawdy pogłębia się i rośnie
w miarę poznawania i odkrywania nowych prawd”16.
Są też tacy, którzy jak Miłosz, idą pod prąd. Szukają całe życie, zgodnie z wyczuciem
serca. I na różnych poziomach, w zależności od otwarcia się na Boga, dochodzą do poznania
prawdy o sobie i świecie. Pisarz często wyznawał, że to, co już zdążył wydać, czy napisać jest
dla niego niezadowalające, ponieważ nie pisał tego, co chciał. Szczerze wyznawał poczucie
wielogłosowości swojego „ja” i miał nieodparte poczucie nienazwania, niedookreślenia sedna
tego, co chciałby wyrazić. Czy brakowało mu natchnienia? Nic podobnego. Miłosz wiedział,
czuł, że życie to nieustanne poszukiwanie, poznawanie, odkrywanie i przelewanie na papier.
Nie znalazł odpowiedzi na stawiane sobie pytania ani w filozofii, ani żadnej innej dziedzinie
naukowej, dlatego podążał drogą wiary, przekraczającą możliwości umysłu.
Według św. Edyty Stein drogi do Boga są dwie-poznanie drogą filozoficzną, czyli
pojęciową, oraz pozapojęciowa droga wiary. To ostatnia daje największe szanse dotarcia do
wartości: Prawdy, Piękna i Dobra, czyli Stwórcy. Człowiek i Bóg współistnieją zawsze ze
sobą. Istnienie rozgrywa się w dwóch równoległych rzeczywistościach, realnej i duchowej. Tę
pierwszą poznaje się zmysłami, poprzez doświadczenie, porządkuje rozumowo. Tę drugą
intuicyjnie, jak dowiodła Edyta Stein - zasadą wczucia. Jest to sfera duchowa człowieka. Ta
sfera odkrywa się człowiekowi, niejako sama, na różnych etapach życia, a pociągając za sobą,
pragnie przybliżyć do siebie. Ma to miejsce zazwyczaj wtedy, gdy pragniemy zrozumienia,
oglądania wszystkiego w prawdzie, poznania zupełnego i na zawsze. Leszek Kołakowski i
Edyta Stein zgodnie twierdzą, że każde poszukiwanie i chęć zrozumienia prawdy w sposób
naukowy, odrzucając Boga, są bezowocne:
16 A. SIEMIANOWSKI: Śmierć i perspektywa nadziei. Esej filozoficzny o ostatecznych sprawach człowieka. Gniezno 1992, s. 100.
12
„Największe rozgoryczenie, jakie odczuwa dusza, spowodowane jest
świadomością niepodążania drogą swojego rzeczywistego powołania, jakim
jest wezwanie do miłości. Jest to rozdzierający żal dotyczący najbardziej
osobistych wskazówek na temat tego, do czego zostaliśmy wezwani (…) Żal
ten jest jednak nieprzeżyty, pogrzebany pod górą spraw, które absorbują nas
tak bardzo, że często doświadczamy go jedynie pośrednio, jako projekcji”17.
Człowiek nawiązuje relację z Bogiem wieloma sposobami, przede wszystkim poprzez
modlitwę, a więc miłosny dialog z Tym, komu oddaje swoje prośby, podziękowania lub
proste słowa. Medytując Słowo Boże, czyli poznając myśli, zamiary i punkt widzenia Boga.
Zgłębiając życie bohaterów biblijnych, aby poznać ich sposób życia, osobowość i
wydarzenia, by móc przenieść to na własne, znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Odzwierciedleniem Boga jest Jezus Chrystus, stąd wnikamy w karty Ewangelii, aby
upodabniać się do Bożego Syna, mając nadzieję osiągnięcia życia wiecznego. Czesław Miłosz
często używa słowa kontemplacja, odnosząc się do prostego spojrzenia na naturę, piękno
przyrody, w głębokim zamyśleniu, a nawet pozostając w nocy umysłu, a więc nie rozważając
niczego konkretnego, czując obecność Stwórcy – „bo w Nim żyjemy, poruszamy się i
jesteśmy” (Dz 17,27). Mamy więc naturalną, głęboką skłonność do poszukiwania prawdy i
piękna, w serce wpisaną zdolność rozeznawania dobra i zła, kierując się zasadami moralnymi,
głosem sumienia i wolnością.
Czesław Miłosz.
Inspirujące pragnienie Boga w ujęciu biograficznym
Biografia to gatunek wyjątkowy. Ma trudne zadanie do spełnienia, jakim jest opis
życia, doświadczeń i myśli innej osoby. Jednak to właśnie czyni ją ciekawą, ponieważ jest
zbiorem poglądów piszącego oraz tych badaczy, którzy wcześniej próbowali uporządkować
fakty, zrozumieć pisarza. Tworzy się więc swego rodzaju bogactwo spojrzeń na autora i jego
17 M. FOLEY OCD: Miłość, która trzyma nas przy zdrowych zmysłach. Kraków 2015, s. 96.
13
dorobek literacki. Ponadto każdy z interpretatorów posiada własną, indywidualną
perspektywę. „Cała interpretacja (…) zależy od umysłowości tego, kto się jej podejmuje”18.
W tym wypadku będzie to dostrzeżone u Miłosza pragnienie Boga, przedstawienie jednego z
wielu aspektów życia człowieka, jednak moim zdaniem najważniejszego. Biografia posiada w
swoim obrębie gatunkowym dwie oceny: obiektywną, dzięki dystansowi, oraz subiektywną,
ponieważ widzimy innych wyłącznie przez pryzmat własnych poglądów, myśli, przeżyć. A
więc biograf wychwytuje w twórczości pisarza nowy sens, zupełnie odmienny.
Czesław Miłosz w poezji i utworach prozatorskich, listach i swobodnych
wypowiedziach ciągle wracał do tematu Boga. Boga w świecie, ludziach a przede wszystkim
w nim samym. Z niezwykłą wytrwałością starał się zrozumieć naturę Stwórcy i odnaleźć Jego
obecność, działanie. Poglądy i postawy przekazane w dzieciństwie będą mu towarzyszyć w
dorosłym życiu i przyczynią się do zwycięstwa światopoglądu religijnego. Zaowocują nieraz
powrotem do Tego, który jak wydaje się, milczy. Miłosz będzie starał się do końca
uporządkować myśli, wzbogacając swoją poezję o metafizyczną przestrzeń, zostawiając
czytelnika z pytaniami i zachętą, by wierzyć. Mimo wszystko, a czasem wbrew wszystkiemu.
Zaprzeczając rozumowemu ujęciu, bo Jego nie można pojąć intelektem. Św. Jan od Krzyża
pisał, że „Bóg przebywa i jest obecny substancjalnie w każdej duszy”19. Ten, który dopuścił
do stworzenia i narodzenia, utrzymuje również jego bytowanie, inaczej przestałby istnieć.
Stąd rodzi się pragnienie bycia z Bogiem, dzielenie się z Nim wszystkimi doświadczeniami
życiowymi. Jest to naturalna skłonność duszy ukształtowanej do relacji. Św. Tomasz z
Akwinu wyrażał to w słowach, że Bóg jest obecny w dziele, które stworzył i podtrzymuje je
dopóki istnieje. J. Maritain tak tłumaczy antropologiczny punkt widzenia świętego: człowiek
jest „maleńką cząstką materii będącą jednocześnie światłem samym w sobie – istotą żebrzącą,
a komunikującą się z Istotą Absolutną – śmiertelnym ciałem o wartości wiecznej”20.
Podsumowując, powołaniem człowieka jest życie przyrodzone i nadprzyrodzone.
Nieśmiertelna dusza pragnie „transcendentować świat materialny i poszukiwać Boga”21.
Święty uważał, że istnienie Boga
„nie jest artykułem wiary w ścisłym znaczeniu, ponieważ jest to
prawda, której można dowieść; akt wiary staje się czymś pośrednim
18 ŚW. E. STEIN: Byt skończony a byt wieczny. Kraków 1995, s. 395.19 ŚW. JAN OD KRZYŻA: Dzieła. Kraków 2010, s. 247.20 KS. J. GRZYBOWSKI: Człowiek jako osoba w metafizyce św. Tomasza z Akwinu, „Warszawskie Studia Teologiczne”, XVI/2003, s. 228.21 Tamże, s. 229.
14
pomiędzy przygotowującym go osądem rozumowym, a naukowym
dowodem”22.
Czy dlatego Miłosz zgłębiał jego teologiczne dzieła? Wiara może być oparta na
rozumowych argumentach, lub objawiona przez Stwórcę – co jest łaską. Często człowiek
posiada głębokie przekonanie, którego nie potrafi wyjaśnić, czy udowodnić.
Czesław Miłosz miał różne momenty swoich walk duchowych, które prowadziły go
od pewności do zwątpienia. Mimo tych wahań, podłoże, grunt światopoglądowy od początku
do końca był chrześcijański. Celem tej książki jest interpretacja w ujęciu biograficznym tych
treści twórczości Miłosza, które w bezpośredni lub pośredni sposób odnoszą się do wiary
chrześcijańskiej. Jej zamierzeniem jest ukazanie religijnej, czy teologicznej świadomości i
wyobraźni Miłosza, dzięki którym można zarysować kształtowanie się drogi duchowej, a
także określenie funkcji elementów biblijnych w budowaniu tekstów literackich, co pozwali
na głębsze zrozumienie konkretnych utworów (…) dotarcie wreszcie poprzez te motywy do
sposobów myślenia i przeżywania człowieka, do jego antropologicznej i religijnej
świadomości23. Julia Hartwig we wstępie do wydania Wierszy wszystkich noblisty napisała, że
„jasność i ciemność rozdziela w swoich wierszach z rozmysłem. Kieruje nim
poczucie poetyckiej misji: sławi dobro i wyraża dziękczynienie za dar
istnienia… Wspomaga go w tym religijna wiara, w której mimo chwil
zwątpienia trwa niezachwianie. Należy do tych, którzy otwarcie mówią, kim
są i do czego przynależą: jest chrześcijaninem i synem Kościoła, pisze wiersz
na cześć Papieża. Jak godzi szlachetną prostotę tych wyznań z
towarzyszącym mu niepokojem myśli, który czyni jego poezję tak
pasjonującą w lekturze? Wynika to zapewne z bogactwa jego osobowości
unikającej łatwych rozwiązań”24.
Dzieciństwo nad Niewiażą. O świętości rozproszonej25
Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach, jako syn Weroniki i
Aleksandra, inżyniera drogowego. Od 1914 do 1918 roku podróżował po Rosji z rodzicami,
ze względu na powołanie ojca do armii carskiej, w Rżewie był świadkiem rewolucji
październikowej. Później wrócił na Litwę. 22 ŚW. TOMASZ Z AKWINU: De veritate, q 14 a.9 a.9.23 Por. Biblia a literatura. Red. S.SAWICKI, J. GOTFRYD, Lublin 1986, s. 10.24 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, Kraków 2011, s. 10.25 L. VALLEE: Kochaj dzikiego łabędzia. Przeł. M. HEYDEL, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 26.
15
Wydarzenia z dzieciństwa, niezwykła przyroda nad Niewiażą, silna osobowość babki
Józefy Syruć, uczciwość dziadka w stosunku do chłopów, zasłyszane legendy, tradycje i
kultura litewska na zawsze zostaną w pamięci pisarza i wyrzeźbią fundament jego duszy, co
znajdzie swoje odbicie w całej twórczości. Bardzo ciekawa, bo pełna przeciwieństw była jego
miłość do matki. Jak pisze A. Franaszek:
„W oczach Czesława matka była osobą mądrą, wielowymiarową,
tolerancyjną, ciekawą innych ludzi i mającą silną potrzebę okazywania im
dobroci. (…) Od wczesnego dzieciństwa, z którego zapamiętał bój w obronie
jej świętości – „dzieci mówiły różne bezmyślne wierszyki, skacząc. Kiedy ja
powiedziałem »matka, matka«, to one zaczęły krzyczeć: »Matka-szmatka«.
Rzuciłem się wtedy na takiego małego chłopczyka, kopiąc go”26.
W dzieciństwie chorował na dyfteryt. I jak powtórzą mu we wspomnieniach dorośli, a
Miłosz uwiecznił w autobiograficznej powieści Dolina Issy:
„matka (…) biła głową o ścianę i na kolanach szła przez pokój,
krzycząc, błagając zmiłowania. Podniosła złączone ręce i przysięgła: że jeżeli
(…) wyzdrowieje, ona odbędzie pieszo pielgrzymkę do cudownego obrazu
Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. I natychmiast nastąpiło
polepszenie”27.
Miłosz zostaje wychowany w atmosferze „świętości rozproszonej”28, co można
wyjaśnić jako typową mieszankę wiary w Boga i diabelskich mocy z wyobraźnią pogańską.
Jego mocne związanie z matką Weroniką, i jej silne związanie z katolicyzmem jest
pierwszym pomostem, między małym chłopcem z Litwy, a Stwórcą. Ukazał to w wersach
wiersza, mówiących o jego przeżyciach wewnętrznych, gdy boso biegał nad Niewiażą,
wyczuwając Obecność:
„Pełno jej było w powietrzu, dotykała, obejmowała mnie.
Przemawiała do mnie zapachami trawy, fletowym głosem wilgi,
ćwirem jaskółek”29.
26 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia. Kraków 2011, s. 36.27 CZ. MIŁOSZ: Dolina Issy. Kraków 1998, s. 251.28 L. VALLEE: Kochaj dzikiego łabędzia,s.2629 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1302.
16
W jego rzeczach osobistych z dzieciństwa był obrazek Matki Boskiej otrzymany od
księdza, a Ona sama podobna do jaskółek. W dziecięcej wyobraźni mieszała się wiara z
przyrodą i pięknem, poczuciem estetyki, które już zawsze będą wiernymi towarzyszkami.
Natomiast Bóg-ten zawsze będzie go zaskakiwał:
„zesłał mu na pocieszenie myśli, jakie dotychczas nigdy go nie nawiedzały.
Lubił rozkraczać nogi, stojąc na trawniku, pochylać się i patrzeć przez ich
bramę na drugą stronę: tak odwrócony, park okazywał się niespodzianką.
Post również przemieniał nie tylko jego, ale także to, co widział. Więc czy
wtedy świat przestawał być, czym był dotąd? Nie. I to nowe i to dawne
istniało w nim równocześnie. Jeśli tak, to może niezupełnie ma się rację,
wytaczając pretensje do Boga za to, że źle wszystko urządził, bo skąd można
wiedzieć, czy któregoś dnia nie obudzimy się i nie odnajdziemy jeszcze
jednej niespodzianki, uważając, że dotychczas byliśmy głupi”30.
Miłosz kochał naturę, której widoki mają wpływ na religijne uczucia31. Cytatem
wartym uwagi jest tu wzmianka o poście, którego przestrzegał, a który zmieniał jego odbiór
świata: „wolno było tylko pić wodę, jeść nie (…) czuł, że to jest słuszne, ze tak należy,
sprawiedliwie”32. Post, według Ojców Kościoła sprawia, że umysł potrafi dostrzegać świat w
wymiarze duchowym, oczyszczenie ciała łączy się z oczyszczeniem ducha, co pozwala na
otwarcie się na świat nadprzyrodzony. Św. Jan od Krzyża pisze o poście w pierwszej nocy
zmysłów, często u ludzi spotykanej w różnym wieku. Oczywiście młody pisarz nie znał jego
dzieł, ale wewnętrzna zasada działa również bez tej wiedzy. Jest wyczuciem.
Jako dziecku nie była też mu obcą modlitwa jak sam wyznaje w noweli Obrachunki,
kiedy to był przerażony złudnym widmem choroby w swojej rodzinie, patrząc na „kruchość i
chwiejność charakteru”33 swego stryja chorego na gruźlicę, który poddał się zupełnie swojej
niemocy. Pisarz szukał więc pomocy i mocnej ręki potrzebnej w doświadczeniach losu, która
będzie go chronić i da poczucie wsparcia „modliłem się, modliłem się naprawdę, błagając
Boga o siłę, tylko o siłę”34. Chodziło o posiadanie siły wewnętrznej, o pewien dar
przekraczania siebie, uporu w dążeniu do celu z zachowaniem godności, umiejętności
30 CZ. MIŁOSZ: Dolina Issy. Kraków 1998, s. 226.31 Por. Z. J. NOWAK: Kazimierz Brodziński wobec Biblii. W: Biblia a literatura pod red. S. SAWICKI, J. GOTFRYD. Lublin 1986, s. 244.32CZ. MIŁOSZ: Dolina Issy, s. 224.33 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 40.34 Tamże.
17
pokonywania własnych słabości związanych z uwarunkowaniami charakteru i
odziedziczonych cechach rodzinnych. Jego wiara była ufna i pełna nadziei, a koleje losu
potwierdzą, że został wysłuchany.
W 1920 roku przystępuje do pierwszej Komunii świętej. Wydarzenie to wspomina z
dziecięcą szczerością:
„że przylepiony do podniebienia opłatek, który nieśmiało odrywał
językiem, jest Ciałem Pana Jezusa, nie umiał sobie przedstawić. Że go to
zmieniało i że przynajmniej przez cały dzień był cichy i grzeczny, to jednak
było widoczne. Szczególnie trafiły do jego wyobraźni słowa księdza o tym,
że dusza ludzka jest jak izba, co powinna być uprzątnięta i przybrana na
przyjęcie Gościa”35.
Wtedy też odkrywa, że człowiek jest naturalny i duchowy, jak mówi Masiulis, jest jak
owca nad którą unosi się druga.
Od buntu do podziwu. Ksiądz Chomski
Po tych wydarzeniach przyszedł Zły i powoli „siał chwast”36(Mt 13, 39) wątpliwości.
Miłosz w 1921 roku zamieszkał w Wilnie wraz z rodziną i rozpoczął naukę w Gimnazjum im.
Zygmunta Augusta. Nadal fascynował się przyrodą (jeszcze jako stary poeta ciągle malował
kwiatki na marginesach wierszy).W młodzieńczym wieku poznawał świat natury przeglądając
atlasy, zgłębiając botanikę, ornitologię, został kustoszem Koła Miłośników Przyrody. Jego
ojciec zajmował się myślistwem i zabierał go na polowania. Porównywanie się z ojcem, który
w tych dziedzinach go przewyższał, przyniosło tylko ból i brak wiary w swoje możliwości, a
świat przyrody stracił swój początkowy urok popychając w stronę pytania-unde malum?
„Jeżeli prawem Natury jest morderstwo, jeżeli przeżywa silny, a ginie
słaby, i tak od milionów, milionów lat, gdzie jest miejsce dla dobrego Boga?
Czemu człowiek na malutkiej gwieździe zawieszonej w pustce, nie więcej
znaczącej niż drobnoustroje pod mikroskopem, wyłącza swoje cierpienie,
takie samo jak ptaka z przestrzelonym skrzydłem i zajęcy pożeranych przez
lisy, dlaczego ono ma być tylko godne uwagi i Odkupienia?”37.
35 CZ. MIŁOSZ: Dolina Issy, s. 4836 Biblia Tysiąclecia: Nowy Testament. Poznań 1987.37 CZ. MIŁOSZ: Metafizyczna pauza. Kraków 1989, s.36.
18
Jego rozumienie rzeczywistości jest jeszcze pełne dziecięcej wyobraźni, w której Bóg
stwarza harmonijny świat, i ten raj trwa do dziś. Ale brakuje tu prawdy teologicznej o grzechu
pierworodnym i jego konsekwencjach, które spadły na pierwszych rodziców i ma to swoje
odbicie również w przyrodzie.
Poszukiwanie Miłosza nie kończy się, brnie on w stronę gnostycyzmu i tam, tylko
pozornie, otrzymuje odpowiedź, z którą do końca życia będzie się borykał. Odkrywając
„darwinowską bezwzględną mechanikę”38, równocześnie spostrzegł, że stanowi zupełnie
odrębną jednostkę, co dla chłopca w tym wieku oznacza początek budowania własnej
tożsamości, powolne pożegnanie z dzieciństwem oraz trudne wybory światopoglądowe. W
gimnazjum Miłosz odkrył jeszcze inne prawa rządzące w świecie wierzących dorosłych i z
tymi prawami nigdy się nie pogodzi. Cotygodniowe msze w elitarnym towarzystwie
zaskoczyły młodego człowieka dla którego wiara była czymś czystym i pełnym szczerości.
Pierwszy raz dostrzegł różnicę pomiędzy prawdziwą, żywą wiarą, a utrzymywaniem
pozorów:
„Religia jest rzeczą świętą. Jak to może być, żeby ich Bóg był jednocześnie
moim Bogiem?”39
To zdziwienie, a poniekąd bunt doprowadzą do prób zrozumienia świata, zgłębiania myśli
religijnych, aż do odkrycia, że zło ma w rękach nie tylko naturę, ale i człowieka. Dobroć
Boga wpisze się u Miłosza w jednoczesne panowanie zła, którego nie umie wyjaśnić, jednak
mimo licznych wahań i rozczarowań nie rezygnuje z pojęcia Boga jako Opatrzności, a siebie
podsumuje: „sekretny zjadacz trucizn manichejskich”.40 Ks. Józef Tischner wręcz twierdził,
że zgłębiając temat zła, dozna przemiany. Według ks. Jerzego Szymika manicheizm wziął się
z głębokiej wrażliwości i chęci wyjaśnienia cierpienia. Miłosz sięgnął po Wyznania św.
Augustyna, aby dotrzeć do odpowiedzi. Jak pisze szkocki filozof Alasdair MacIntyre:
„od Augustyna wymagano, żeby jako chrześcijanin umiał dostarczyć
alternatywnego wyjaśnienia natury zła w duszy. Zrobił to, umieszczając
ludzkie zło w woli. Skutkiem grzechu pierworodnego jest to, że wola każdej
bez wyjątku jednostki jest przeniknięta grzechem, zwłaszcza grzechem
pychy. Mylnie skierowana wola nie dąży więc do własnych dóbr, lecz do
czego innego, wywołując samoniszczący konflikt, niezdolna osiągnąć pokoju, 38 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 68. 39 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa. Kraków 2001, s.94.40 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 673.
19
którego pragną wszystkie istoty ludzkie. Nikt nie może sam uwolnić się od
tego stanu, to bowiem wymagałoby aktu woli. Każdy jednak akt woli jest
skażony samym stanem, od którego wola musi zostać wybawiona. Tylko za
sprawą łaski Boga wola może ulec przemianie”41.
W tamtym czasie wpływ na podejście do wiary u Miłosza miały dwie osoby. Pierwsza z nich
to matka pisarza, Weronika Miłoszowa, praktykująca katoliczka, która jednak nie potrafiła
wyjaśnić synowi teologicznych prawd, ale za to wierzyła, że wszystko co się człowiekowi
przydarza ma swoją przyczynę, „świat był dla niej miejscem sakralnym”42, i z rozbrajającą
szczerością mówiła: ”każdy chwali Boga jak umie”.43 Jednak czy zbuntowany nastolatek,
zgłębiający gnostyckie i manichejskie teorie był w stanie przyjąć prostotę prawdy?
Drugą osobą był ksiądz Leopold Chomski, któremu poświecił dwa teksty poetyckie -
Do Księdza Ch. i Ksiądz Ch., po latach. To jeden z kilku nauczycieli, który wywarł na
młodego Miłosza wielki wpływ. I może dlatego zapamiętane do końca życia, bo pełne
sprzeczności, od sprzeciwu do podziwu. Spotkanie z księdzem - nauczycielem religii i
rygorystykiem, w niewidoczny sposób kształtowało jego osobowość. Była to walka pomiędzy
dojrzewającym, zbuntowanym chłopcem, widzącym w tej sytuacji możliwość postawienia na
swoim. Nie ugiął się pod przymusem okazywania dowodów uczestnictwa w rekolekcjach i
comiesięcznej spowiedzi. Sytuacja stała się napięta i doprowadziła do otwartego konfliktu. W
tamtym czasie często wyrzucany za drzwi zbuntowany uczeń dokonał podziału na religię
związaną z prawem i kultem (zewnętrznymi objawami, powierzchownymi), a szczerą wiarą,
która jest dialogiem wewnętrznym człowieka z Bogiem i miłością do innych, jak to określał -
obowiązkiem społecznym. Ks. Chomski, „burza zapomniana”44, zapewne nie potrafił dojść do
zgody z młodym buntownikiem, ale jego postawa została zapamiętana przez pisarza, stał się
dla niego poniekąd niedoścignionym wzorcem. Miłosz pisał: „Do ciebie, słyszącego głosy
niemych chórów”45, ukazując głęboką wiarę nauczyciela oraz:
„Góry ciemne jak irys w trawie mokrych sadów,
oczy kobiet, ich uścisk w mgle zbielałej nocy
na popiół, na płyn cierpki pełen skrytych jadów
41 A. MACINTYRE: Bóg-Filozofia-Uniwersytety. Warszawa 2013, s. 40.42 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 84.43 Tamże, s. 100.44CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 101.45 Tamże.
20
zamieniłeś tnąc słowem z dawidowej procy.
wesele ciał, złączonych z wodami i ogniem,
górą lecących ptakiem, rybą mknących dołem,
nienawiścią paliłeś, aż sczerniałe głownie
spadły w noc, a noc była dla ciebie – kościołem”46.
Z tekstu wynika, że nauczyciel wykładał nastoletnim uczniom wiedzę o nocy
mistycznej, co jest początkiem drogi duchowej do Boga. Nocy, która jest zamknięciem
zmysłów, a więc rezygnacją z tego świata i skierowania się ku duchowym celom. Uczył ich
pogardy dla tego co zastali, a skierowaniu się ku wyższym celom, zachęcając: „ziemia drży,
drzewo milknie, kiedy stąpa prawy”47. Do tej nauki Miłosz wracał często w swoich wierszach,
pisząc, że nie potrafił zrezygnować ze zmysłowego poznawania świata. Jednak przyznał, że
„poznał nicość form powabnych i otośmy już obaj z jednego zakonu”, kilka wersów niżej
zdradził poznanie „morza nicości”48. Doświadczenie trudu bycia dorosłym i przemijania
spowodowało przyznanie racji nauczycielowi, wręcz poczucie braterstwa:
„pogodzeni jesteśmy po długim skłóceniu,
wiedząc, że z szczęścia ludzi kamień na kamieniu
nie zostanie.
Ziemia usta rozewrze, w jej dudniącej katedrze
Chrzest odbiorą ostatni poganie”49.
Odtąd jego „ciało jest czułą kołyską dla mocy, w których płaczu zawiera się wszystko”. Jest
to nawiązaniem do słów św. Pawła w Liście do Rzymian:
„Sądzę bowiem, że obecnych cierpień nie da się porównać z przyszłą
chwałą, która ma się w nas objawić. Stworzenie więc ufnie oczekuje
objawienia synów Bożych, gdyż zostało poddane marności – nie z własnej
woli, ale przez Tego, kto je poddał – w nadziei, ze zostanie wyrwane z
46 Tamże.47 Tamże.48 Tamże, s.102.49 Tamże.
21
zepsucia, które je zniewala, do wolności, którą jest chwała dzieci
Bożych”(Rz 8, 18-21).
Wiersz Do księdza Ch. napisany w 1934 roku, przed wyjazdem Miłosza do Paryża jest
pragnieniem szczerego wyrażenia swoich uczuć i poglądów. Tytuł z adresatem może
wskazywać, że Miłosz chciał opisać swoje zranienie spowodowane „grymasem
niesławnym”50. Nitka powiązania zostaje spleciona na zawsze. Ksiądz był dla Miłosza kimś
wyjątkowym, widzącym świat zupełnie inaczej, jego radykalizm pójścia za tym, co
nadprzyrodzone, ujawniający się na zewnątrz jako prawie fanatyczne podejście, jest
niezrozumiałe, ale na pewno podziwiane.
W Rodzinnej Europie Miłosz wspomina, że był dla niego „bardzo obecny, kiedy
dowiedział się po II wojnie światowej, że odmówił wyjazdu z naszego, zabranego przez
Związek Sowiecki, miasta. Straszliwy i niezłomny, został ze swoją parafią”51. Kilkanaście
miesięcy później ksiądz umiera:
„pobity przez nasłanych zbirów Imperium,
Ponieważ światu nie chciał się pokłonić (…)
Z obu stron podtrzymywali jego ręce,
Kiedy na ołtarz podnosił hostię i wino”52.
Autentyczny podziw, pozostania wiernym ideałom, miłości do ludzi, chęci służenia,
zostaje wyrażony w słowach najbardziej niesfornego ucznia, który pewnie został dobrze
zapamiętany przez nauczyciela. Pisarz w sposób radykalny przekroczył swoje wcześniejsze
wahania, daje nam w całej szczerości obraz człowieka uwikłanego w ciało, czującego
dogłębnie swoją małość i słabość, ale mimo to duchowego, skłaniającego się w stronę Boga:
„Nie mogłem Go jednak odróżnić od rytmu mojej krwi
I fałsz jakiś czułem dążąc modlitwą w zaświaty.
Nie byłem człowiek duchowy, ale wciałowzięty,
(…)
50 Tamże, s. 101.51 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 8752CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 852.
22
I nieposłuszny, ciekawy, na stopniu, którymś do piekła,
Łatwy do przywabienia najnowszą ideą”53.
Ukazał swój duchowy stan, wewnętrzne i bardzo osobiste doświadczenie, prawdziwe
szukanie Tego, który się ukrywa. Miłosz stał się obrońcą tego, co daje „nadzieję, płynie pod
prąd daremności”54, wierzy głęboko w istnienie „poza”, poza zrozumienie umysłu człowieka,
poza życiem i śmiercią.
W wierszu Ksiądz Ch., po latach otwarcie porównał się do autorytetu, pytając „A ja,
czy nie pokłoniłem się” księciu tego świata?. To moment rachunku sumienia, pozytywnego
rozliczenia po pięćdziesięciu latach, i zarazem przyznania, że zły ma swoje sposoby na
uwikłanie człowieka w fałsz, ale wola ludzka jest silniejsza, czyste intencje są już
zwycięstwem:
„Nie chciałem jemu służyć. Pracowałem
po to, żeby odwlec jego zwycięstwo.
Żeby zajaśniał Bóg ze swoją anielską rzeszą,
Który jest wszystko władny, ale nierychliwy”.55
Miłosz siedemdziesięciotrzyletni to „dawny uczeń”56 tłumaczący nad Pacyfikiem Apokalipsę
św. Jana, nadal wierny swojemu obrazowi wiary, wspominający ślubowanie wierności w
kaplicy przy świecach cicho gaszonych przez nauczyciela, któremu, jak napisał w Rodzinnej
Europie „zawdzięcza wrażliwość na zapach siarki piekielnej, zasadniczy dualizm, trudności w
nawiązywaniu przyjaźni z tym drugim w nas, nad którym nie panujemy, a musimy przełykać
wstyd za niego”57. Wyznał otwarcie, że nie potrafił oddzielić ciała od duszy, wyczuwał
własny fałsz na modlitwie, był „nieposłuszny” i „ciekawy”58, wciąż słyszał głos mówiący:
„bądź wolny od winy i grzechu”59. To usprawiedliwienie się i zarazem rachunek z
dotychczasowego życia. „Bo tyle mego, co zręczności moich rąk. Byłem homo Faber,
sprawca, tworzyciel, fabricator, budownik”60. Jego powołaniem było pisanie, podobnie
53 Tamże, s. 852-853.54 I. J. ADAMSKA OCD: Dar, wezwanie, obietnica. Kraków 2002, s. 24.55 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 852.56 Tamże.57 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 87.58 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 852.59 Tamże.60 Tamże, s. 855.
23
rozumiał to Mickiewicz, jako pośredni sposób służenia ludziom, „bo nie umiem siebie
wyobrazić pośród uczniów Jezusa”61. Dodawał jednak „nigdy nie mogłem zrozumieć, skąd
brał się mój upór”62. Przyznał się też do nieodpartego wrażenia, że właśnie w ten sposób
„spełnił zamysły milczącego Boga”63.
Niespokojne prawdy. 1930 – 1934
W 1929 roku Czesław Miłosz rozpoczął studia na Wydziale Prawa na Uniwersytecie
Stefana Batorego w Wilnie. Rok później zadebiutował w piśmie Alma Mater Vilnensis i
wyznał: „wyrobiłem w sobie pewność, na niczym nie opartą, dlatego nie przyznawałem się do
niej absolutnie nikomu, że zostanę wielkim poetą”64.
Działał w Klubie Włóczęgów, przemierzał Europę czółnem wraz z kolegami. W 1931
roku powstała grupa Żagary-społecznie zaangażowana, bardzo sceptycznie nastawiona do
ówczesnych grup artystycznych. W numerze piątym miesięcznika Miłosz opublikował Bulion
z gwoździ, w którym podkreślił wyższość umysłu nad emocjonalnością i przewagę
zbiorowości nad indywidualnością. Po raz pierwszy odwiedził Francję, gdzie poznał
dalekiego krewnego Oskara Miłosza, poetę. W 1931 rozpoczął trzeci rok studiów przenosząc
się do Warszawy, ale po nieudanym egzaminie wrócił do Wilna, by kontynuować naukę.
W 1933 roku Miłosz wydał w Wilnie, nakładem Koła Polonistów, swój pierwszy tom
wierszy Poemat o czasie zastygłym, w którym jest wiele odniesień świadczących o
poszukiwaniach odpowiedzi na ważne pytania stawiane przez młodego poetę. W Opowieści
nakreślił obraz militarnego miasta z nacjonalistycznymi pochodami, w którym „młody
człowiek przeprowadzał badania nad istotą kształtu, jego powstaniem i trwaniem”65 starając
się dotrzeć do sedna sensu tego wszystkiego, co go otacza. Jednak zmysły, które powinny być
narzędziem poznawania, stały się bezużyteczne. Po raz pierwszy poznał ich ograniczenie.
Doszedł do wniosku, że aby „w jednym mistycznym olśnieniu”66 poznawać świat, trzeba stać
się bacznym obserwatorem, a wtedy każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie.
W tym tomie podmiot jest obserwatorem świata, zadziwiony jego postacią. Świadczą
o tym nagromadzone wyrażenia i treści, a także tytuły wierszy: zakłamanie świata „prasa łże”
(Przeciwko nim), panujący materializm (Na cześć pieniądza), przemoc (Sprawca), 61 Tamże.62 Tamże.63 Tamże.64 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 98.65 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 7.66 Tamże.
24
przemijanie (Dom młodzieńców), nacjonalizm, lufy i czołgi (Opowieść, Dysk), teatralność,
zafałszowanie (Teatr pcheł). Czterdzieści lat później w Widzeniach nad Zatoką San Francisco
Miłosz wyjaśnił, że piękne słowa i hasła nie do spełnienia gniewały ich młode pokolenie,
pełne trzeźwego myślenia i dystansu.
Manfred Kridl określił to w słowach, że w tej poezji „dźwięczy silnie element
społeczny, często w bardzo szlachetnym gatunku oburzenia i buntu przeciwko potwornościom
dzisiejszego świata (…) troska i ból każą mu »patrzeć i słuchać«”67. Przeczucie zbliżającej się
katastrofy było bardzo silne. Jednak wniosek nawiązuje do biblijnego rozumienia świata:
„Niebo ciche jak przed lat tysiącem
na twarz sypie reflektory światła.
Pod tym niebem, w XX wieku
życie trudne i prawda niełatwa”68.
Podobnym podsumowaniem jest wiersz Wam, rozprawiający się z ułudą, salonowym
teatrem, nakładaniem masek, fałszywymi intencjami, mającymi na celu wchłoniecie
debiutujących pisarzy. Jest to niezgoda na zastawione sidła, zdemaskowanie zamiarów i
wytknięcie kłamliwego postępowania. Nowe pokolenie marzyło o „powadze życia twardej i
prostej jak kamień”69. To wyrażenie pragnienia norm moralnych w społeczeństwie, krzyk o
autentyczność życia i stosunków międzyludzkich, inaczej grozi zupełny upadek z poczuciem
bezsilności. Ten motyw pojawia się także w Jeszcze wiersz o ojczyźnie, będący
wspomnieniem terenów Litwy z dzieciństwa. Sianie pszenicy, koszenie łąk, każda czynność
odbywała się z wiarą „że dobry Bóg Jak jastrząb w niebiosach lata”. Przeniknięcie do tych
ziem, duchowe zrozumienie musi być związane z szczerością i naturalnością:
„Ci, których serce nie ma prostoty
Nie wnijdą do niej”70.
Miłosz opisał tamten czas w Rodzinnej Europie:
67 CZ. MIŁOSZ: Mój wileński opiekun, Listy do Manfreda Kridla (1946-1955). Red. A. KARCZ, Toruń 2005, s. 67.68 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 12.69 Tamże, s. 33.70 Tamże, s. 34.
25
„były to lata 1930-1935. Masowe bezrobocie, niszczenie zboża i kawy,
zdobywanie władzy przez Hitlera budziły gwałtowny protest u wszystkich,
jeżeli nie byli gotowi pogodzić się z absurdem. Wiersze jakie wtedy
pisałem, nie wzywały do akcji rewolucyjnej, ale była w nich groza i
przeczucie tego, co musiało nadejść”71.
W wierszach rozproszonych z okresu 1930-1936 Miłosz napisał dwa teksty, które
warto przytoczyć. Pierwszy to Ludzie na ziemi, poetycka próba charakterystyki ludzkiego
rodu „pełnego popłochu”72, pracującego, umierającego. Pragną nade wszystko czystego
sumienia „porachunku z sobą”73, w nocy
„mazali drzwi domów czarną krwią
I męcząc się szeptali: człowiek nas oczyści.
W świecie przyszłym będziemy istnieć, wiekuiści”74.
Dostrzegał nieuchronną powtarzalność przemijania, co może wiązać się z melancholią,
jeśli nie nadaje się własnym czynnościom, w tym twórczości, sensu wyższego. Rok później,
w 1934 w Paryżu napisał kolejny wiersz To co pisałem będący podsumowaniem
dotychczasowych zmagań poetyckich i językowych. Wszystko czego pragnął i co widział w
świecie, wydało mu się niczym: „szeptałem: świecie, giń, litości, tonę”75. Jednocześnie
potrafił odnaleźć w sobie pokłady możliwości, widzieć świat z góry, tymczasem „to gasło,
noc niespamiętana”76.
Oscar Miłosz. Kontemplacja czasu
Kolejną osobą, która wpłynęła na Czesława Miłosza, a konkretniej na jego wizję
twórczości i rolę pisarza, był Oskar Miłosz – „odczuwam głęboką tęsknotę do postaci mistrza.
Tak się złożyło, że mój stosunek do Oskara Miłosza miał właściwie cechy stosunku ucznia do
mistrza”77. Jemu poświęcił wiersz pt. Czeladnik:
„Biografia tego człowieka jest, moim zdaniem, tak ważna,
71 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 114.72 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 49.73 Tamże.74 Tamże.75 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 45.76 Tamże.77 Por. E. CZARNECKA: Podróżny świata. New York 1983, s. 32.
26
Jak życiorysy świętych i proroków,
Bo wykracza poza tak zwane zjawiska literackie”78.
Tak jak ks. Chomski był jego duchowym autorytetem, tak Oskar stał się podziwianym
mistrzem w dziedzinie literatury. Daleki krewny, znany pisarz we Francji, przypomniał
Miłoszowi jak ważne są kwestie religijne – „dał mi głębsze zrozumienie religii Starego i
Nowego Testamentu”79. Ponadto nawiązał, a może wyjaśnił kwestię nocy mistycznej, którą
rozumiał jako połączenie wszystkich nauk w służbie wiary. To, co imponowało młodemu
pisarzowi, to odkryty głęboki cel pisania. Młody Miłosz zgłębiał ukryte treści Apokalipsy św.
Jana w interpretacji Oskara i choć nie rozumiał ich, to wpłynęły one mocno na jego
twórczość. W wielu tekstach posługiwał się motywem, określającym wiek XX jako okres
wojen, czyli „konia barwy ognia” (Ap 6,4). Ponadto został mu ponownie wyjaśniony problem
upadku natury, która po grzechu pierworodnym sprzeciwiła się człowiekowi, ten zaś pragnie
powrotu do stanu, jaki był w raju. Miłosz napisał o tym: „miejsca i czasy trwały dla mnie
równocześnie”, co zaowocowało „oryginalnymi i nieortodoksyjnymi koncepcjami
teologiczno – poetyckimi związanymi z mistyką i metafizyką światła”80.
To spotkanie spowodowało zmianę w jego dotychczasowym myśleniu. Pozwoliło
odnaleźć sens jego istnienia jako poety, który nadał mu sam Stwórca. Oskar Miłosz sięgał do
Biblii, a konkretnie do proroków i z nimi utożsamiał pisarza, uważał, że tego rodzaju talent
jest darem Boga, zaplanowanym od zawsze. Poeta to ktoś, kto dostrzega więcej i pośredniczy
między Bogiem, a ludźmi: „pobyt każdego z nas każe nam przypuszczać, że obarczono nas
jakąś misją i że z tego zadania każdy musi się wywiązać, że jest to po to, by czynić, i tylko w
czynie jest sens, tylko czyn usprawiedliwia”81. Od tego momentu zmienia się też poezja
Miłosza, w której można odnaleźć coraz więcej odniesień do wiary:
„Jakże zmieniło to moje wiersze, oddane kontemplacji czasu,
Zza którego odtąd przezierała wieczność,
Choć martwiło mnie moje pisanie prowizoryczne,
To znaczy takie, że co najważniejsze pozostaje ukryte”82.78 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia. Kraków 2011, s. 220.79 CZ. MIŁOSZ: Odczyt z okazji otrzymania nagrody Nobla,http://www.bracz.edu.pl/aktual/201109/Mowa%20noblowska.pdf (dostęp: 21. 10.2015).80 M. BERNACKI: Czeladnik i mistrz. Czesława Miłosza spotkania z Oskarem Władysławem Miłoszem, „Postscriptum Polonistyczne”, 2011, 2(8), s.191. 81 CZ. MIŁOSZ: Tajemnica ”Miguela Manary”, „Pion”, 1 maja 1938; PMU, 226-232.82 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1284.
27
W Wierszach ostatnich został zamieszczony tekst opisujący Oskara po
siedemdziesięciu latach. Miłosz pamięta go jako niezwykle dobrego człowieka, o wielkiej
czułości i łagodności, która pozwalała nawet ptakom siadać na jego ramionach. Płakał na
widok zranionego wróbla, karmił zwierzęta w parku, tak jakby chciał, aby zwykły park z
powrotem zamienił się w raj, a wszystko to „pod nienagannymi manierami światowca”83.
Poeta zastanawiał się, jak stryj poradził sobie z wewnętrznym buntem i wypracował tak
pokorną miłość.
W 1934 roku Miłosz ukończył studia na wydziale prawa, otrzymał stypendium
Funduszu Kultury Narodowej i od jesieni przebywał w Paryżu. Odwiedził obóz dla
bezrobotnych Polaków w Levallois-Perret, gdzie odkrył straszne miejsca: brudne baraki i
garaże oraz utrudzonych nędzą ludzi, bezradnych i sięgających po alkohol. Pierwszym
odruchem był bunt przeciw tym z Champs-Elysees, a później współczucie i prośba:
„Boże miej litość nad Levallois,
Wejrzyj pod dymem zatrute kasztany,
Daj chwile szczęścia słabym i pijanym,
Dłoń Twoja mocna w opiece ich ma”84
Pieśń jest niczym modlitwa wstawiennicza za ubogimi ludźmi znajdującymi się na marginesie
życia. Podmiot liryczny wyznał, że sami ranią się złodziejstwem, ich bełkot w knajpach85 jest
pieśnią ku chwale Boga, jakby chciał dodać, „bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34). Wstawiał
się za nimi, prosząc o to, by umieli żyć i mogli lżej umierać. Odchodząc stamtąd widział:
„Ciemność. Milczenie. Most daleki gra.
Wiatr w Kainowych drzewach dmie strumieniem.
Nad pustką ziemi, nad ludzkim plemieniem”86.
Uczył się francuskiego w Alliance Francaise. Uczęszczał także na wykłady z tomizmu
do L’Institute Catholique jako wolny słuchacz. Pisał do Jarosława Iwaszkiewicza: „Jest
83 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1339.84 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 147.85 Por. tamże.86 Tamże.
28
religia i jest poezja, reszta k’czortu”87, a w artykule Radość i poezja stwierdził: „Poezja jednak
nie jest gatunkiem literackim. Jest stanem wewnętrznym”88.
Stróże świata, obłoki! Trzy zimy 1936
Po powrocie z Paryża został referentem literackim w rozgłośni wileńskiej Polskiego
Radia. Wydał też drugi tom poezji Trzy zimy. Połączenie romantycznych wizji i wpływ
Oskara Miłosza wzbudziły nieodpartą chęć, żeby zostać wieszczem, to znaczy cierpieć
samotność i wygnanie89. Ponadto Miłosz, jak sam przyznał w wywiadzie, uporał się z
młodzieńczymi dramatami, oddzielił się również od ludzi. W wierszu Pieśń zadedykowanym
Gabrieli Kunat dialog symbolizuje rozdarcie między tym, co jednostkowe, a tym, co
powszechne. Ona wyraża trwogę istnienia, związaną z przyciąganiem ziemi, co jest
przeciwne ludzkiej naturze:
„Ty, Boże, miłościw mnie bądź.
Od ust ziemi chciwych odłącz mnie.
Od pieśni jej nieprawdziwych oczyść mnie”90.
Przemijanie i śmierć, pojedynczość bytu, potrzeba prawdy - „O, gdyby we mnie było choć
jedno ziarno bez rdzy”91 sprawiają, że bohaterka szuka w sobie boskiego elementu, trwałego,
niezniszczalnego. Ujawnia dwoistość bytu.
„Gdy pisałem Trzy zimy namiętnie czytałem wyznania św. Augustyna” wyjawił
Miłosz w wywiadach. Stworzył Hymn zwrócony do Boga, o którym później powiedział Ewie
Czarneckiej, że się go wstydził, bo jest nieskromny, porównywał swoją wypowiedź do
Wielkiej Improwizacji Mickiewicza. Jednak „Hymn jest właściwie modlitwą o to, żeby trafić
do nieba (…) a tym niebem jest cały świat (…) przeniesiony w inny wymiar”92. Miłosz pisał
w nim zwracając się do Boga: „nikogo nie ma pomiędzy tobą a mną”, i choć ma świadomość
braku dostatecznej mądrości, umiejętności i wiary, to jest przekonany, że „dostał siłę, ona
rozdziera świat”93. To pozwoliło mu na „silne zamanifestowanie wzmożonego poczucia
87 CZ. MIŁOSZ, J. IWASZKIEWICZ: Portret podwójny. Oprac. B. TORUŃCZYK I R. PAPIESKI, „Fundacja Zeszytów Literackich”, Warszawa 2011, s. 33. Cytat za A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie. Kraków 2015, s. 50.88 CZ. MIŁOSZ: Radość i poezja, „Pion”, 30 kwietnia 1939. Cytat za A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 50.89 Por. E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 25. 90CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 62.91 Tamże.92 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 26.93 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 67.
29
indywidualnego istnienia”94. Ponadto ujawniła się „ekstaza zjednoczenia z Bogiem, który jest
jednocześnie światem i poczucie wyjątkowych stosunków z Bogiem”95. Przemawiają tu „dwie
tęsknoty: jedna do bycia odrębnym, przeciwstawionym temu wszystkiemu, druga do
zjednoczenia w przemijaniu”96. To pogodzenie się z tym, co przynosi życie i odbieranie
wszystkiego jako wolę Bożą: „to dajesz, na co wszelka żywa zasługuje istota”97, jest nowym
obliczem zmienionego Miłosza. I choć nie zawsze tak będzie, to jednak nawet w najbardziej
dramatycznych momentach życia pisarz będzie starał się być wiernym swoim słowom.
W tym samym tomie jest umieszczony sławny tekst Obłoki, który wielu ludziom
zapadł w pamięć z powodu znaczącego obrazu z niezwykle uczciwym wyznaniem:
„i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
I okrucieństwo, i ziarno pogardy (…)
spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje
palący, suchy. O, jakże straszne
jesteście, stróże świata”98,
które pozwalają potraktować ten tekst jako osobistą spowiedź serca, wizję własnych słabości i
żal połączony ze wstydem. To również strach przed sądem, pragnienie miłosierdzia i litości,
którą chce odnaleźć w nocy, uspokojenie we śnie.
To połączone z nienazwanym: „Obłoki, straszne moje obłoki”99, jako nieświadome
dostrzeganie, wyczucie Absolutu, ukrytej rzeczywistości, której zmysły zewnętrzne nie są w
stanie dostrzec. Obłoki są tutaj podziwiane za ich piękno, wzbudzają lęk przed nieznanym, a
większym, niepoznanym przez człowieka, są zarazem święte i straszne, tajemnicze,
symboliczne i przez to wielkie. Zachwycają, zdumiewają, są czymś niepojętym i cudownym.
Wiersz jest uchwyceniem nastroju, chwili, zbliżenia. Można tu nawiązać do Biblii, w której
Bóg ujawnia się poprzez chmury i grzmoty – w Psalmie 81,8 czytamy „W ucisku wołałeś, a
94 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 26.95 Tamże.96 Tamże.97CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 69.98 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 91.99 Tamże.
30
Ja cię ratowałem, odpowiedziałem ci z grzmiącej chmury”, podobnie po chrzcie Jezusa Bóg
przemówił z nieba. Jest w każdym sacrum pewna doza irracjonalności, to znaczy według
Rudolfa Otto niemożności sprecyzowania przeżyć religijnych za pomocą języka. U
Kazimierza Brodzińskiego można znaleźć podobne spojrzenie: „a oto drżą na widok chmur,
które się nad ich głowami gromadzą”100.
W 1937 roku Miłosz został zwolniony z pracy za lewicowe poglądy, które były
związane z „wrażliwością społeczną czy oburzeniem na antysemityzm”101, zatrudnił się w
Polskim Radiu w Warszawie. W tym samym roku napisał Wcielenie. Osobą wcielającą się
jest sam podmiot, który „schodzi na ziemię”102 jako obserwator. Mocne zaznaczenie
osobności w stosunku do innych pozwala na zdystansowane spojrzenie pisarza, który jednak
zdaje sobie sprawę z tego, że „jest z nimi, i co dzień mnie wleką”103. W tym świecie „czasem
komuś maska się obsunie”104, a prawdziwa twarz napawa grozą. To „obraz Egiptu z wielką
tęsknotą do zbawienia”105. Z romantyczną siłą wyznaje „o niebo moje!”, mając jednocześnie
sprzeczną świadomość, że „próżno z niebios szept Ojca przyzywa”. Pięknym i zaskakującym
duchowym obrazem jest tekst Głowy. To człowiek, który słyszy w sobie trzy głosy-
oskarżyciela, obrońcy i naturalny „zamącony i milczy”106. Wypisanie na piasku imion jest
nawiązaniem do ewangelicznej przypowieści, w której Jezus nie potępia jawnogrzesznicy, ale
pisze na piasku wysłuchując oskarżeń faryzeuszy. „Zła głowa”107 oskarża o brak miłości,
obojętność w stosunku do ludzi, zaś dobra dostrzega, że nigdy nie kocha się dosyć i dla
człowieka już ta świadomość jest „czystym”108 ciężarem.
W Dytyrambie wyraził pragnienie opowiedzenia wszystkiego właściwym językiem, po
raz pierwszy, ale nie ostatni Miłosz podkreślił potrzebę prawdy w literaturze, bez domieszki
niepotrzebnych, bolesnych wspomnień, które muszą być wpisane w powolne nabywanie
mądrości. Literatura w pewnym stopniu ma być radosna, dawać świeży powiew prawdy w
zakłamanym świecie. Wszystko po to, aby „nauczyć się mówić na drzewo: drzewo, na
100 Z. J. NOWAK: Kaziemierz Brodziński wobec Biblii. W: Biblia a literatura. Red. S. SAWICKI, J. GOTFRYD. Lublin 1986, s. 250.101 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 126. 102 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 108.103 Tamże.104 Tamże. 105 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 27.106 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 111.107 Tamże.108 Tamże.
31
człowieka: człowiek, i na gwiazdę: gwiazda”109. Wszystko po to, aby stworzyć świat od nowa,
pozbawić go lęku, „wyprowadzić ziemię nową, jak Boga kształt, który ją wskrzesza”110.
20 lutego 1938 roku to tekst, w którym Miłosz zwraca się do Jarosława
Iwaszkiewicza. To obraz po apokalipsie, gdy po bitwie na ziemi zostaną wybrani i
„hymn dziękczynienia zagrzmi, a pól żyto
Będzie jak łaska Boża, miłości witanie”111
Ukazał nadrzędną rolę poety, mówiąc „ziarno naszej nadziei wyłuska z wieku plew”112.
Pisarze służący ludzkości, wierni prawdzie, wierzący w „dzierżaw nieziemskich moc, w
widzenia dar”113 są tutaj porównani do „chrzcicieli z wody żywej”114. Mają do spełnienia
pewien obowiązek w przekazywaniu społeczeństwom tego, co właściwe. Cała praca
człowieka ma być służbą Bogu, a kiedy przyjdzie Syn zdejmie z oczu zasłonę. W tym tkwi
najgłębszy sens życia, bo „cóż by zostało z nas, gdyby odjąć ten głód ugięcia kolan”115 pisał w
Bramie wieczoru. Natomiast w Bramie poranku dopełnił swój obraz o spojrzenie zgodne z
miłosierdziem:
„- Otoś jest mąż dojrzały, krynica boleści,
W każdym człowieku widzisz znak Boga żywego”116
W Trzech zimach znajduje się również Modlitwa wigilijna. Niezwykły tekst,
świadczący o wielkiej wrażliwości poety, jest prośbą skierowaną do Niepokalanej o opiekę
nad osobą, która nie wierzy w Bożą miłość. Zwraca się o ulgę w smutku „pod Twoją ręką
niechaj płacze lżej”117, a także przypomnienie piękna przyrody „niech jabłka sypią się
śliczne”118, mające zbliżyć do wiary. Również o światło Trzech Króli, które uleczy „pamięć
złych lat”119, a poeci niech śpiewają piosenkę otuchy.
109 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 113.110 Tamże.111 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 115.112 Tamże. 113 Tamże. 114 Tamże.115 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 117.116 Tamże, s. 119.117 Tamże, s. 122.118 Tamże.119 Tamże.
32
Na przełomie 1937 i 1938 roku Miłosz wchodzi w związek z Janiną Dłuską, która do
końca swojego życia będzie go wspierać jako poetę, przekonana-jak sama wykrzyczy
prorocze słowa-że on kiedyś dostanie nagrodę Nobla. Póki co rozpoczyna się wojna. We
wrześniu 1939 roku poeta wyrusza na front, po wejściu Armii Czerwonej przedostaje się do
Rumunii, potem do Wilna. W 1940 roku ucieka z Wilna, zajętego przez Związek Sowiecki,
do Warszawy. Jest współorganizatorem konspiracyjnego życia literackiego. Zamieszkują z
Janką w mieszkaniu, gdzie ma miejsce działalność podziemna. On pracuje jako woźny w
Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego ratując zbiory.
Czym jest poezja, która nie ocala? Ocalenie 1945
Tom Ocalenie, oprócz wierszy tworzonych w czasie wojny, zawiera teksty pisane
przed wojną, jednak naznaczone już przeczuciem nadejścia dramatycznych wydarzeń. Jeszcze
w 1939 roku, w czasie słonecznej niedzieli Miłosz był obserwatorem zdarzenia, które na
zawsze zapamięta. Młody człowiek wskoczył do basenu i już nie wypłynął. Nastąpiło parę
chwil poruszenia wśród ludzi, szukano go, potem próbowano odratować. Nie udało się,
chłopak umarł. W chwilę potem wszystko wróciło do normy, słychać było muzykę, ludzie
bawili się dalej. W Roku myśliwego Miłosz wspomniał tę chwilę po trzydziestu latach,
wysuwając wniosek, że śmierć ma swój właściwy czas. Młodzieniec uniknął czasu wojny,
Oświęcimia i łapanek. On także przeżył, myślał o tym z wdzięcznością, a zarazem poczuciem
obowiązku, z świadomością jakiegoś planu Opatrzności.
W 1940 roku był zdruzgotany przeżyciami wojennymi, widział śmierć i nie mógł
znaleźć się w takiej rzeczywistości. W Postoju zimowym wyznał to zagubienie:
„O Boże, jak niepewne nasze losy,
Jaka potężna siła nami toczy,
Ile złych godzin serca nam spustoszy”120.
W Warszawie, z okien własnego mieszkania Miłosz obserwował obławę. Jak napisał
w Rodzinnej Europie zabrano wtedy dwa tysiące mężczyzn, którzy budowali później
Oświęcim. Takich sytuacji młodzi Miłoszowie doświadczyli więcej. Przede wszystkim
przerażało ich cierpienie niewinnych:
„Pokój na wieki ludziom dobrej woli.
120 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 155.
33
Wszystkim, co prawdę ziemi poznać chcą.
Aż, jako ziarno bywa od kąkolu,
Od dobra będzie oddzielone zło”121.
W 1942 roku Miłosz napisał Baśń wigilijną, łącząc tematykę wigilijnego wieczoru z
dramatem okrucieństwa istniejącego w świecie, tym razem natury. Bohaterem wiersza jest
anioł, który wcześniej był człowiekiem, zamieniony „po życiu pełnym bezsensu i rozpaczy”122
odnajduje Dziecko. Jego skrzydła bawią niemowlę, które widzi w nich śnieżne góry i grę
kolorów. Nad ranem anioł wsłuchuje się w polowanie, gończe psy, myśliwską trąbkę i
wypowiada słowa mające być zapowiedzią dalszego biegu świata, Dziecko nie sprawi, że
zniknie przemoc, zło w człowieku i naturze, lecz „ono zbrodni ludzkiej przywróci
niewinność”123.
Rok później powstał znany wiersz Miłosza Campo di Fiori. Napisany w znaczącym
czasie-niedzieli Wielkanocnej-jest już legendarnym obrazem ludzkiego dramatu II wojny
światowej. Pierwsza część wiersza to widokówka rzymskiego placu, obfitość zbiorów, wino
wylane na bruk, owoce morza, zapachy kwiatów, których łodygi leżą na ziemi, są kadrem
zdjęcia wspaniałości ludzkiego życia, gdzie nadmiar smaków, wrażeń może powodować
zachwyt zmysłów. Jedynie słowo „odłamki” zdradzają zakrytą tragedię, która za chwilę ma
się tu wydarzyć. Spalenie Giordana Bruna zostaje prawie niezauważone, widziane przez „koło
ciekawej gawiedzi”124. Po dogaśnięciu ostatnich płomieni ludzkość wraca do własnych spraw.
Drugi obraz przedstawia warszawski wieczór: wiosna, święta, niedziela wielkanocna. Jak
pisze Agnieszka Kosińska rzeczywiście „karuzela nie była czynna w tym czasie oprócz
jednego dnia Wielkanocy i wtedy zobaczył ją poeta”125. W tym dniu hitlerowcy chcieli
odwrócić uwagę mieszkańców od płonącego getta. „Czarne latawce”126 chwytane przez
bawiących się, gdy za murem strzały, widok i zapewne zapach płonących domów były
krzykiem ginących ludzi, wołaniem o uwagę. Te dwie sceny ukazują dwie natury tkwiące w
człowieku. Dążenie do własnego, osobistego spokoju kosztem ludzkiej tragedii,
nieingerowanie w dramat innych, a nawet więcej, zabawa ze śmiercią w tle. Wrażliwość
Miłosza na ludzką krzywdę ujawnia się w wielu jego tekstach, jako człowiek nie rozumiał
takiego podejścia innych, jako poeta buntował się „po pierwsze, że jest horror nazizmu, a po 121 Tamże, s. 157.122 Tamże, s. 179.123 Tamże.124 Tamże, s. 192.125 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie. Kraków 2015, s. 463.126 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 192.
34
drugie, że jest obojętność warszawskiej ulicy”127. Uwiecznił całą sytuację słowem, ukazując
ludzką obojętność i bezduszność, nie godząc się na taki obraz człowieczeństwa: „wiersz jest
napisany jako zwyczajny odruch ludzki wiosną 1943 roku”128. Miał jednocześnie
świadomość, że błędy ludzkości są powtarzane w kole historii. Znów odbędzie się nowe
Campo di Fiori, w innym czasie, innym miejscu.
W Skardze dam minionego czasu Miłosz zawarł refleksję na temat kłamliwego
nadawania wartości rzeczom, urodzie, kosztownościom. To obraz kobiet, które w obliczu
śmierci, zagrożenia nowym Babilonem straciły sens życia. Bieg historii zmienił się, a tym
samym dotychczasowe, przyjemne życie skończyło się na zawsze. Trzeba zmienić hierarchię
wartości, dlatego próbują sobie przypomnieć prawdziwy obraz życia, jak się okazuje
nadaremnie. Motyw ten przypomina historię żony Lota, która musiała opuścić swoje miasto
uciekając przed zagładą. Lecz z ciekawości albo z żalu za zostawionym dobytkiem odwróciła
się i została zamieniona w słup soli.
W tomie Ocalenie znajduje się cykl wierszy pt. Głosy biednych ludzi, jednym z nich
jest Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Wizja rozkładających się przedmiotów, jeszcze
niedawno używanych zostaje na powierzchni ziemi, natomiast pod ziemią świadkiem „ciał
pogrzebanych”129 jest natura. Ludzkie prochy mają „tęczujący opar”130, związane są biblijnym
przymierzem, nadzieją wieczności. Podmiotowi towarzyszy strach przed sądem i spotkaniem
z nieznanym patriarchą, koniecznością wypowiedzi na temat swojego życia: „cóż powiem
mu, ja, Żyd Nowego Testamentu”131. Ciemność i ziemia dają wyobrażenie zagłady, ale też są
świadectwem kondycji człowieka po wojnie.
W czasie II wojny światowej, w 1943 roku Miłosz pisze Świat. Poema naiwne, które
były powrotem do świata wspomnień i ucieczką przed zastaną rzeczywistością,
przypomnieniem arkadii132 i nawiązaniem do najważniejszych wartości - „były tego rodzaju
operacją, jak Dolina Issy”133. Ujawnił ukryte w sobie dziecko, które tkwi w każdym z nas,
dzięki któremu możemy w pełni przeżywać. Istnienie pierwiastka dziecka to gwarant
możliwości zachwytu nad światem, dotarcia do szczerego „ja”. Dorosły w pewien sposób 127 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 63.128 Tamże. 129 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 212.130 Tamże.131 Tamże.132 Podobnie jak Władysław Tatarkiewicz, który w czasie II wojny napisał książkę O szczęściu. Jak sam wyjaśniał: „bo w nieszczęściu więcej się o szczęściu myśli niż w szczęściu” [w:] W. TATARKIEWICZ: O szczęściu. Warszawa 1965, s. 10.133 Tamże, s. 62.
35
‘obrasta’ i nie potrafi odbierać rzeczywistości inaczej, niż przez pryzmat własnego „chcę,
oczekuję, sądzę”. Do tego dochodzi ocenianie, ambicje własne lub narzucone oraz kłamstwa,
w które człowiek zdąży uwierzyć zanim się spostrzeże. Dziecko Miłosza to ta część
człowieka, która pragnie miłości, matki i „dymiącej zupy”134 - poczucia bezpieczeństwa
nienazwanego, które się bardziej czuje niż określa. To powrót do beztroskiego czasu
przestrzeni i przyrody, łagodnie przypominającej o Tym, który ją stworzył, gdy świat był
jeszcze tutaj albo tam – pokazywany małym palcem. Okazuje się, że jest to najlepsza cząstka
człowieka, ponieważ pozwala na wiarę bez analitycznego zrozumienia, definicji i teorii. Ta
właściwość człowieka, jeśli zostanie zapomniana, zamyka drogę do poznania Boga. „Moja
poezja bierze się z nabożeństw majowych, z Biblii, z rytuału, z tradycji, z dziecięcych
lektur”135 przyznał sam autor. Obraz Świata to malowniczo zarysowana dolina, droga dzieci
wracających do domu, czekający ojciec, który pracuje w ogrodzie, ale wzrokiem obejmuje
całą okolicę, białe sztachety, wytarta już drewniana klamka, ganek z olbrzymimi oknami
ogrzany słońcem, lipy i dęby. Siostrzyczka i braciszek malujący obrazki, skrzypiąca podłoga i
wydłużające się w świetle świecy straszne cienie na schodach. Ojciec jest tutaj prawdziwym
mędrcem, którego „Bóg czarów uczy”136, poucza swoje dzieci opowiadając im o szerokim
świecie, którego jeszcze nie znają. Przypowieść o maku wydaje się być żartem poetyckim o
zawężonym światopoglądzie dziecka, o niewiedzy i strachu przed większym, szerszym
rozumieniem świata. Trzy najważniejsze teksty Wiara, Nadzieja i Miłość są zwróceniem
poety w stronę pokory i trzech boskich cnót. Wiara w to, że wszystko co nas otacza jest
konieczne, bo związane z sensem istnienia, że nie ma niczego, co byłoby tegoż pozbawione,
nawet „kamienie są po to, żeby nogi nam raniły”137. Poeta przekazał znaczenie istnienia zła.
Wszystko ma swoją ciemną stronę-w przyrodzie i nas-ale nie przesądza o niczym. Do
człowieka należy wybór. On jednak nie może zaistnieć bez nadziei. Ostatni z cyklu wierszy-
Miłość - mówi o postrzeganiu drugiego. Odrzucając wszystko to, co negatywne możemy
odkryć miłość do innych. A to nie pozostaje bezowocne. Zmiana w nas jest natychmiastowa-
uleczenie serca ze zmartwień i zupełnie nowe spojrzenie na świat w którym „ptak (…) i
drzewo mówią: przyjacielu”138. Okazuje się, że odkrycie cząstki boskości w sobie jest
dziecinnie proste - trzeba pokochać, by wszystko znalazło swój sens. Miłosz doświadczył
134Tamże, s. 197.135 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 62.136 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 198.137 Tamże, s. 179.138 Tamże, s. 180.
36
wojny i to wpisze się w jego pamięć, podobnie jak innych ocalonych, na zawsze. Aby
ochronić się przed jej horrorem139 uciekł w wyobraźni do świata marzeń:
„to jest wiersz o tym, jaki świat powinien być. Utwór był napisany w
okropnych okolicznościach. Warszawa 1943 to było dno. Ale wystarczyło
tylko aktu magicznego, ażeby opisywać właśnie na przekór. Ponieważ świat
jest taki, że właściwie powiedzieć o nim cokolwiek, to trzeba byłoby
krzyczeć, a nie mówić. Więc właśnie na przekór postanowiłem napisać o
świecie, jaki powinien być”140.
1 sierpnia 1944 roku Miłoszowie wybrali się do przyjaciół, nie wiedzieli o wybuchu
powstania. Zorientowali się, gdy z każdej strony zaczęły padać strzały, musieli więc czołgać
się do jakiejkolwiek bezpiecznej kamienicy. Wyszukali ją nad ranem. Dwa tygodnie później
zostają schwytani i przewiezieni do obozu na Okęciu. Tam Miłosz podaje karteczki z
prośbami o uwolnienie przypadkowym dzieciom. Dzięki pomocy nieznanej zakonnicy,
zostają zwolnieni. „Po upadku Powstania zatrzymują się na kilka miesięcy w Goszycach pod
Krakowem, w domu należącym do rodziny jego przyjaciela, Jerzego Turowicza. W 1945
przenoszą się do Krakowa”141.
Pytania jakie Miłosz stawiał sobie po wojnie brzmiały: dlaczego przeżył? Po co? Czy
jest to jego winą? Jednak wnioski jakie wyciągnął są jak najbardziej właściwe. Odtąd był już
pewien, że jego twórczość ma być pisana językiem prostym (wiele razy do tego wraca w
kilku tekstach, jakby ciągle walczył o jasność wypowiedzi), przekazywać prawdę,
podejmować ważne dla człowieka i społeczeństw tematy. Przyznał także, że aby to zrozumieć
musiał przejść czyściec wojny. O poezji napisał: „późno pojąłem jej wybawczy cel”142. Teraz
umocnił swoją rolę pisarza i nadał wielkość literaturze:
„Czym jest poezja, która nie ocala
Narodów ani ludzi?
Wspólnictwem urzędowych kłamstw,
Piosenką pijaków”143.
139 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 61.140 Tamże, s. 61.141 Tamże, s. 11142 Tamże, s. 143.143 Tamże.
37
Cechą literatury jest nieprzemijalność. Jest jednym z trwałych tworów cywilizacji.
Przechowuje dla pokoleń wszystko to, co wypracowała ludzkość w danej epoce. Dzieła
literackie są zbiorem informacji na temat kultury konkretnego czasu, rozumianej jako
całokształt umysłowego, duchowego i materialnego dorobku ludzkości144. Miłosz zdał sobie
jeszcze mocniej sprawę, że obok utworów, które w swojej warstwie treściowej opisują i
omawiają konkretne cechy czy problemy danego okresu, istnieją również te o najwyższej
randze, ponieważ przekazują niezmienną prawdę o człowieku i sensie istnienia, są zawsze
aktualne, niezależne od czasu i miejsca. Ich stałość wynika z odkrycia, zrozumienia i
dzielenia się z czytelnikami treściami zawierającymi niezmienne wartości i idee, modele
moralne połączone z wiarą, rozpatrywania etyczne i estetyczne doznania. Tak więc rolą
literatury jest ocalanie najważniejszych dla człowieka treści, dzięki którym może poznawać
świat, samego siebie i innych.
Wierszem zamykającym tom Ocalenie jest W Warszawie. Niezwykła refleksja poety,
który po wojnie musiał dokonać podsumowania i wyciągnąć ostateczne wnioski. „Na gruzach
katedry Świętego Jana”145 ujawnił się człowiek, który zamierzał nie dotykać spraw
narodowych, odciąć się od polskiego romantyzmu, nie zamieniać też w świętość dramatów
ludzkich. Lecz wojna jest raną, nie można zaprzeczać samemu sobie. Dlatego ręka:
„chwyta mi moje pióro
I każe pisać ich dzieje”146.
Serce okazuje się kochać i litować bardziej, niż sądził. Obawiał się ciężaru tego obowiązku,
dlatego pragnął uciec od miejsca
„gdzie noga potrąca o kości
Niepogrzebane najbliższych”147.
Miłosz nie zgodził się jednak z takim przeznaczeniem. Według niego nadrzędną rolą poety
jest przekazywanie radości, optymizmu, inaczej zginie świat. Przeczuwał kolejne losy
literatury polskiej, wielu pisarzy nie otrząsnęło się po wojnie z dramatycznych przeżyć. On
jednak zamierzał wybrać inną drogę.
144 Por. http://pl.wikipedia.org/wiki/Kultura (dostęp: 21. 10.2015).145 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 227.146 Tamże, s. 228.147 Tamże.
38
Dyscyplina eliminacji. Światło dzienne 1953
W grudniu 1945 roku Miłoszowie wyjechali do Stanów Zjednoczonych na placówkę
dyplomatyczną, w 1946 poeta pracował w polskim konsulacie w Nowym Jorku, zaś rok
później został przeniesiony do Waszyngtonu jako attache kulturalny. Tam urodził się
pierwszy syn – Antoni Oskar.
Został też lojalnie uprzedzony przez Jerzego Putramenta, że „podpisuje diabelski cyrograf”148
pracując dla komunistycznego rządu, choć Miłosz nigdy nie należał do partii.
W 1953 roku wydał pierwszy tom na emigracji Światło dzienne, jak sam przyznał w
wywiadach - napisany jeszcze przed podjęciem decyzji o emigracji. Tom jest
uporządkowaniem minionego czasu i zastanowieniem nad wartościami, którymi powinien się
kierować.
W nim odczytujemy wiersz złożony z siedmiu części, a poświęcony zmarłej w 1945
roku matce Weronice, która opiekowała się chorą na tyfus kobietą i sama się zaraziła. Miłosz
wiedział o chorobie, kilka miesięcy wcześniej odwiedził matkę z przyszłą żoną, jednak nikt
nie przypuszczał, że umrze tak szybko. Tekst jest smutną refleksją nad upływem czasu, po raz
pierwszy przeraziła poetę bliskość odejścia, nieuchronnego przemijania oraz spojrzenia
człowieka na świat, zawsze w jakiś sposób ograniczonego. Jest w nim historia dojrzewania
poety, który od matki i miejsca w którym się urodził, zaczął budowanie świata w wyobraźni.
Potem dostrzegł, że wszystko to mija nieuchronnie, jesteśmy gośćmi na świecie. Trzeba więc
weryfikować czynności, „doprowadzić to co złożone do najprostszych form i chęć służenia
ludziom”149. Miłosz widział świat w prawdzie. Jest dobro i zło w człowieku, karty historii nie
są dziełem przypadku, lecz konsekwencją ludzkich czynów. Nawiązał do biblijnego
postrzegania, światopoglądu proroka:
„Ale pomiędzy tymi, co pojmują
Żniwo narodów i lot błyskawicy,
Jak w dni proroków jest mąż sprawiedliwy
I wielomówny mąż brudnego serca
Czemuż bym, matko, miał nie wierzyć w Piekło,
148 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 73.149 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 280.
39
Jeżeli uścisk wymieniałem dłoni
Z tymi, co w swoich nie patrzących oczach
Noszą niepokój i fałsz potępieńców?”
To psychologiczne podsumowanie złożoności zła, jego źródła w człowieku. Ono ma swój
początek w strachu, tchórzostwie, z którego wyłania się powoli coraz głębsza obojętność, stąd
już tylko krok do zbrodni. Podstawą życia nie może być fałsz, władza i pożądanie wieńców,
co połączone z lękiem staje się niebezpieczną mieszanką. Dlatego jedynym wyjściem jest
odnalezienie prawdziwego celu, nim może być wyłącznie miłość, to jedyna cnota nadająca
wartość wieczną wszelkim ludzkim działaniom. Poeta zwrócił się więc do matki z prośbą:
„Pomóż mi stworzyć miłość wiecznie żywą
Z mojej wytrwałej ze światem niezgody,
Natchnień i czynów jedyne ogniwo”150.
Wiersz kończy się podziękowaniem za dar życia i pozdrowieniem „w imię Boga”151.
W Waszyngtonie powstał sławny już tekst Który skrzywdziłeś. Genialna, jasna
wypowiedź poruszająca do głębi. Skrzywdzenie prostego człowieka, wyśmiewanie jego
nieszczęścia nie może zostać zapomniane. Miłosz stworzył także psychologiczny obraz kata,
dążącego do własnych korzyści, nieliczącego się z bliźnim. Nigdy nie jest sam, ale zbiera
wokół siebie innych „błaznów”152 służących mu ze strachu. Próżność rodzi potrzebę sławy i
zdobywania medali. Jednak nigdy nie są sami, są jeszcze poeci, baczni obserwatorzy świata,
którzy nie mogą pozwolić na obojętność wobec takich sytuacji. Poeta odgrywa podwójną
rolę, jest świadkiem, który zapisuje i obrońcą moralności. Podobny tematycznie wiersz
powstał w czasie wojny, bez tytułu, z ciemnym obrazem tych, którzy pogardzali i zostali
„obaleni wyrokiem historii (…)
I skończona jest próba przemocy,
Najstraszniejsza ze wszystkich prób”153.
150 Tamże, s. 282,151 Tamże.152 Tamże, s. 341.153 Tamże, s. 224.
40
Ostatnie wersy Który skrzywdziłeś nawiązują do ewangelicznej postaci Judasza, o którym
Jezus powiedział, że jest synem zatracenia (J 17,12).
Tamże pisze też tekst o Kolędnikach. Niezwykły, bo duchowy świat aniołów i rycerzy
budujących niewidzialny kościół w krajobrazie puszczy, dzikiej zwierzyny i ludzi gotujących
miód i pszenicę. Jest to piosenka z refrenem o czasie Bożego Narodzenia w pierwotnym
jeszcze świecie, w zgodzie z wiarą i naturą. Takie utwory są sięgnięciem do wspomnień z
dzieciństwa, mogą też być wyrazem tęsknoty do świata nieoddzielonego jeszcze od natury.
Miłoszowy pobyt w Stanach Zjednoczonych jest związany również ze znajomością z
Albertem Einsteinem. Pisarz zaprosił go na Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie
Pokoju. Fizyk nie wziął w nim udziału, napisał jedynie orędzie. Dwa lata później Miłosz
odwiedził go, zapamiętał „cichy głos i spokojne gesty rąk na tle starego drewnianego posążka
Madonny”154. Rozmawiali o ewentualnej decyzji pisarza-zerwania z komunistami, co
automatycznie wiązało się z emigracją. Nie uzyskał oczekiwanej odpowiedzi, ponieważ
Einsteinowi trudno było zrozumieć powody. Mieszkał z dala od absurdalnej rzeczywistości i
nie rozumiał też zmian w samym człowieku, które zachodzą pod wpływem strachu, presji
oraz kłamstw. Jednak postać wielkiego uczonego zostawiła swój ślad w osobowości Miłosza.
Jeden z zapamiętanych poglądów brzmiał: „Jeżeli powołaniem uczonego jest zjednoczyć
własny umysł z tajemniczą mądrością wypisaną we wszechświecie, to badanie naukowe jest
tylko jedną z form religijnej kontemplacji”155. Jemu poświęcił poeta tekst Do Alberta
Einsteina. W pierwszej części wyraża swoją własną osobowość, określa siebie jako
człowieka, który podziwia świat, zachłannego, uczącego się języków, by zgłębiać historię,
czytać w oryginałach. Wyraża podziw dla sławnego fizyka, jednak nie z powodu jego wiedzy,
pisarz dostrzega głębsze cechy:
„(…) Jest w Tobie coś więcej:
Wiara w światło rozumu, nieprzekupna troska
O nasz gatunek ludzki, o to, czym być może,
I o to, co potrafi nikczemnie roztrwonić.
Nie chłód obojętnego badacza Natury,
154 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 278.155 CZ. MIŁOSZ: Wybór pism Simone Weil, Kraków 1991, s. 22.
41
Ale ciepło, niepokój prawdziwej dobroci”156.
W drugiej części opisał siebie jako nieuczestniczącego w zgiełku świata. Treścią życia poety
jest głębsze widzenie, dostrzeganie tego, co dla innych jest zasłonięte. Pragnął zmienić
zwyczajnych ludzi w „aniołów czystego intelektu”157 podobnie jak Słowacki. To dotarcie do
sedna człowieka staje się sensem życia.
Miłosz po drugiej stronie Pacyfiku, jak pisze Andrzej Franaszek, „dostrzegał wokół
siebie (a zwłaszcza w sobie) religijny głód, potrzebę wiary, która często chce doznań zbyt
łatwych i szybkich”158. Swoją potrzebę dzielenia się z innymi własnymi przemyśleniami
spełnił w Traktacie moralnym, w którym w przenikliwy sposób mówił do czytelnika:
„Żyjesz tu, teraz. Hic et nunc.
Masz jedno życie. Jeden punkt.
Co zdążysz zrobić, to zostanie”159.
Przekonywał o ułudzie troski o przyszłość, zwracając uwagę na teraz, które bezpowrotnie
mija, a jest najważniejsze. Pisał również o dobrym dystansie do wszystkiego co napisane,
stworzone, do ludzkich teorii oraz kwestii eliminacji, która jest dyscypliną odrzucania tego,
co zbędne, niezgodne z przekonaniami i zmysłem moralnym. Człowiek nie jest bezwolny,
może wpływać na bieg swojego życia, powinien charakteryzować się wrażliwością,
męstwem, bo
„zbyt wieleśmy widzieli zbrodni,
byśmy się dobra wyrzec mogli”160.
Powinien także nie zatracać w sobie najpiękniejszych cech, zdolności do marzeń, ufności w
podstawowe prawdy, ponieważ
„człowiek przed Wszechmogącym stawa,
działaniem z chwili czyni wieczność”161.
156 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 360.157 Tamże, s. 361.158 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 279.159 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 305.160 Tamże, s. 306.161 Tamże, s. 307.
42
Traktat kończy się z humorystycznym przekąsem, który wzmacnia forma-regularny
dziewięciozgłoskowiec o prostych rymach, momentami w formie oczywisto satyrycznej:
„A ocalenie tylko w tobie .
Jest to po prostu może zdrowie
Umysłu, serca równowaga,
Bo czasem prosty lek pomaga”162.
W 1949 roku Miłosz na krótko przebywał w Polsce na urlopie i podjął decyzję o
zerwaniu z ustrojem komunistycznym. Pod koniec 1950 roku ponownie przyjechał do
Warszawy, tam władze odebrały mu paszport. Po odzyskaniu dokumentu wyjechał do Paryża
i zwrócił się o azyl polityczny do władz Francji. W Stanach została żona z synem i drugim
dzieckiem w drodze. Ogarnął ich strach przed nieznanym. Zwierzył się później w Podróżnym
świata:
„były wtedy tego rodzaju wypadki, że jeżeli ktoś nie chciał wracać do
Polski, to dawali zastrzyk albo dawali po głowie i jako chorego odstawiali na
lotnisko do samolotu. Atmosfera była taka, że chodząc po Paryżu
doznawałem uczucia, że jestem śledzony. I rzeczywiście, stale te same
postacie się pojawiały, jak z koszmarnego snu”163.
W Kulturze wydrukował swój artykuł Nie. Rozpoczął też pracę nad Zniewolonym umysłem,
który wspominał jako:
„bolesny, pod wewnętrznym przymusem, począł się z modlitwy.
Gdyby nie moja pobożność dziecka wychowanego w katolicyzmie i zdolność
do modlitwy w wieku dojrzałym, nie dałbym rady, zginąłbym dziesięć razy.
Na pograniczu modlitwy, to jest przy zgęszczonej uwadze, nawiedzany
byłem, z rzadka, w ważnych chwilach życia, przez rodzaj intuicyjnego
jasnowidzenia, kiedy ukazywała się na mgnienie moja przyszłość”164.
W 1950 roku napisał Sobie samemu do sztambucha na nowy rok 1950. Ten wiersz jest
dowodem na to, że Miłosz odczuwał trwogę przed sprawami, które dla innych mogły
162 Tamże, s. 314.163 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 76.164 CZ. MIŁOSZ: Rok myśliwego. Kraków 1991, s. 94.
43
wydawać się tylko błahostką. Jego głęboka wrażliwość nie pozwalała mu na podejście do
ważnych kwestii w sposób powierzchowny. Wewnętrzny głos, charakterystyczne odczucie
każe mu iść własną drogą. Dlatego podejmuje decyzję, bo:
„jeżeli wzgardzę tą ukrytą siłą
Kłamstwem jest, co się wszystkim poetom zdarzyło”165.
Wiersze z tamtego okresu są pełne pytań, wątpliwości natury moralnej „A wierność sobie jest
największą winą?”166. Odczuwał też mocno równoczesne istnienie czasu życia i jeszcze
innego, nadprzyrodzonego, które powinny być harmonijnie zgrane w człowieku, ubolewał, że
nie osiągnął tego stanu, dlatego odczuwał niepokój - „podminowane jest serce człowieka”167.
Pragnął tworzyć, opisać, „z ruchu podjąć moment wieczny”168, pragnął nadać swojemu życiu
nieprzemijalny sens, który pozostanie dla innych:
„Jeżeli zapomnę ciebie, Jeruzalem,
Niech, mówi prorok, uschnie mi prawica”169
W rozmowie z Ewą Czarnecką tłumaczył: „istnieją pewne powołania. Są ludzie, którzy
odchodzą za daleko od swoich powołań i nie mogą nic wartościowego wykonać. Człowiek
musi mniej więcej trzymać się swojego powołania”170. Pisanie książek o tematyce politycznej
było obce Miłoszowi, on wyznaczał sobie większą i trudniejszą rolę. Od tego momentu bronił
prawdy, piętnował kłamstwo i „jedynie »piękne zdania«”171, nie zgadzał się również na
„gmach kultury odartej z wartości duchowych”172. Przestrzegał poetów przed słabościami:
„I widzę was, artyści, którzyście zapomnieli
Że prawda człowieka jest prosta i trzeba wyrażać ją prosto.
Zamiast dzielić się z braćmi siłą, dzieliliście się słabością,
Dlatego imię wasze wymazane będzie z pamięci pokoleń”173.
165 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 369.166 Tamże, s. 372.167 Tamże, s. 371.168 Tamże, s. 376.169 Tamże, s. 375.170 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 99.171 S. BEREŚ: Ostatnia wileńska plejada. Szkice o poezji kręgu Żagarów. Warszawa 1990, s. 270.172 Tamże. 173 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 279.
44
Pisarz nie może sobie pozwolić na odejście od tego co fundamentalne, prawda w
człowieku i o człowieku jest jedynym wyznacznikiem. Bez tego wszystko traci grunt, a
wszelka działalność staje się maską i sceną. Zaprzeczał mocno nihilizmowi, który głosi „brak
celu, sensu, znaczenia i wartości życia”174, nie zgadzał się na pustkę i poddanie człowieka
wypadkowości czy przypadkowości bycia.
„Straszna jest nuda i smutek świata, wyrzekającego się łaski Boga”175.
Z całą szczerością sprzeciwiał się twórczości pojętej jako „ćwiczenie stylu”176, bronił
czystego sumienia i postępowania w zgodzie z sobą, w całkowitym odrzuceniu kłamstwa,
które dręczy i pozbawia godności. Zachęcał do spojrzenia z innej perspektywy, dostrzegając
w każdym człowieku obecność Boga. Mając świadomość błędów, zachwyca się „łaską
grzesznych, Nieopowiedzianą”177, bo „cóż by zostało z nas gdyby odjąć ten głód ugięcia kolan
i zachwycenia”178.
Wewnętrzne wybory Miłosza wpłynęły mocno na dalsze życie. Zerwał z
komunizmem, radykalne odrzucił kłamstwa polityczne, co spowodowało w kolejnych latach
prześladowanie, niemożliwy powrót do rodziny, zamieszkiwanie we Francji. Powracał myślą
do Boga prosząc Go:
„Daj mi na nowo wzrok i słuch, ażebym poznał świat i pochwalał piękność Twoich
dzieł.
Moja słabość jest niezmierna, w dzień i w nocy pamiętam moje błędy.
Dziękuję Ci za chwile rozpaczy bo bez nich nie zrozumiałbym, że jestem niczym
jeżeli nie zwracam się do Ciebie.
Chroń mnie od tego, który jest Księciem kłamstwa. Jego głos jest słodki i przenika
we mnie kiedy mówi o prawdzie, sprawiedliwości i ludzkości. Jego głos jest twardy i
zostawia mnie bezbronnym, kiedy obraca przeciwko mnie swoje szyderstwo.
Mądry i widzący jasno, jałowy na zawsze, wzywa aby
174 pl.wikipedia.org/wiki/Nihilizm (dostęp: 21. 10.2015).175 CZ. MIŁOSZ: Przygody młodego umysłu. Kraków 2003, s. 182.176 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 279.177 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 117.178 Tamże.
45
iść za nim do kresu [?krainy?] wiecznej pustki”179.
Człowiek zatruwany systematycznie kłamstwem musi odreagować.
Miłosz przebywał w Paryżu, nie mógł opuścić Francji bez wizy. Nie poddał się
jednak, mając nadzieję, że cały szum wokół jego ucieczki w końcu ucichnie. Bolesne
doświadczenia sprawiły, że był na skraju załamania. Pomagali mu Stanisław Vincenz, Jerzy
Giedroyc, Józef Czapski, Zofia Hertz, tak długo, aż odnalazł na nowo samego siebie i z
lekkim, niepewnym uśmiechem spojrzał w przyszłość. Do grona dołączył także Albert
Einstein, który dyskretnie zwracał się z prośbą do dyplomatów amerykańskich o pomoc w
załatwieniu wizy Miłoszowi.
Wielki wpływ na Miłosza miały w tamtym czasie poglądy Jeanne Hersch, z którą
łączył go wtedy nieformalny związek, dzięki któremu przeżył (zdruzgotany wciąż planował
samobójstwo). Sam poeta przyznawał, że wiele się od niej nauczył. Niektóre z nich warto
przytoczyć:
„1. Rozum jest wielkim boskim darem i należy wierzyć w jego zdolność
poznania świata,
2. Prawdomówność jest dowodem wolności, a po kłamstwie poznaje się
niewolę,
3. Niezależnie od losu wyznań religijnych powinniśmy zachować „wiarę
filozoficzną”, czyli wiarę w transcendencję, jako istotną cechę naszego
człowieczeństwa,
4. We własnym życiu nie wolno poddawać się rozpaczy z powodu naszych
błędów i grzechów, ponieważ przeszłość nie jest zamknięta i otrzymuje sens
nadany jej przez nasze późniejsze czyny”180.
Ponieważ wyjazd Miłosza nie był możliwy, Janina wraz z dwoma synami, Antonim i
Piotrem (urodzonym w 1951 roku), wróciła do Francji. Rodzina weszła w kolejny etap życia.
Pisarz rozpoczął pracę nad Doliną Issy, wydaną w 1955 roku. Uporządkowanie
prywatnych spraw spowodowało, że mógł w końcu swobodnie tworzyć, bez napięć
emocjonalnych. Spokój ten zaowocował dwoma autobiografiami: „szczęśliwe momenty w
179 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 497.180 CZ.MIŁOSZ: O podróżach w czasie. Kraków 2004, s. 159.
46
dzieciństwie mają dużą leczniczą wagę. Dlatego się do nich wraca”181. Najpierw powieścią o
czasach litewskich, która była w jego życiu wyznacznikiem granicy pomiędzy dzieciństwem,
a dorosłością. Ukazał postaci ludzi, którzy mieli olbrzymi wpływ na jego osobowość. Babcia
Misia, która z „książek czytała tylko żywoty świętych”182, Antonina, z którą zbierał kwiaty o
nazwie kluczyki św. Piotra i razem zanosili je do kościoła. Do uczestnictwa we mszy świętej
podchodził bardzo poważnie „uważał, że uczucia w człowieku powinny wzbijać się podczas
nabożeństwa ku Bogu, a jeżeli nie, to oszukuje się kogoś przez swoje uczestnictwo”183,
dlatego próbował z całych sił skupiać się, z różnym powodzeniem. Przeczytany Quo vadis
wzbudził wyobrażenia o przebywaniu w grupie pierwszych chrześcijan na arenie. W powieści
można znaleźć szczegółowy opis uroczystości Bożego Ciała i obchodów litewskiej
Wielkanocy. Tutaj też wyjawił sekrety swojego serca: „miał zadatki na to, co teologowie
określają jako sumienie skrupulatne”184. Bystrość intelektu i prawe serce pozwoliły mu
dostrzegać nawet najmniejszy fałsz dorosłych „dlaczego właściwie wszyscy grają komedię,
wykrzywiają się, małpują jedni drugich, jeżeli naprawdę są zupełnie inni? I nic jeden
drugiemu nie pokazują, co w nich prawdziwe”185. Tutaj również ostatecznie czytelnik
dowiaduje się o miłości do natury, wyrzutach sumienia z powodu zabitej wiewiórki i refleksji
na temat myślistwa: dlaczego człowiek musi zabijać niewinną zwierzynę? Powieść kończy się
opisem sianokosów, zapamiętanych z precyzyjną dokładnością, uwiecznionych później w
Jeszcze wiersz o ojczyźnie.
W 1958 roku Miłosz wydał drugą autobiografię - Rodzinną Europę. W niej znów
wspominał gimnazjum, w którym modlono się przed zajęciami, opisał dokładnie postać ks.
Chomskiego i prof. Rożka, nauczyciela łaciny, jako znaczące dla niego osoby. Jako dorosły
jest wdzięczny losowi, że mógł uczyć się w katolickiej szkole i studiować podręcznik historii
Kościoła: „tu miało się przed sobą historię całej Europy. Dlatego sądzę dzisiaj, że przejście
przez szkołę katolicką jest bardzo pożyteczne dla kogoś, kto stara się utrzymać w sobie
„świadomość europejską”186. Pisał również o własnych wnioskach na temat czasu:
„Wieczność (…) oznacza poza-czas, więc z jakiejś boskiej perspektywy zburzenie Niniwy,
narodziny Chrystusa i data wpisana w zeszycie szkolnym są równoczesne”187.
181 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 108.182 CZ. MIŁOSZ: Dolina Issy, s. 18.183 Tamże, s. 149.184 Tamże, s. 41.185 Tamże, s. 148.186 Tamże, s. 76.187 CZ. MIŁOSZ: Rodzinna Europa, s. 76.
47
Wydając Traktat poetycki o poezji polskiej w XX wieku, ponownie umieścił w nim
teorię czasu, wieczności:
„Dwa są wymiary. Tu niedosięgalna
Prawda istoty, tutaj, na krawędzi
Trwania, nie-trwania. Dwie linie przecięte.
Czas wyniesiony ponad czas przez czas”188.
Według Miłosza wartości i prawda są ponad ludzkim rozumieniem świata, trwają zawsze,
niezmienne, podobnie jak platońskie idee. „Teologowie też dochodzili do wniosku, że w
wieczności pomyślanej jako Raj, Niebo musi być jednak jakiś rodzaj czasu, i wprowadzili
pojęcie aevum zamiast aeternum, czyli inny czas niż ziemski, ale jakaś odmiana”. Ponieważ
jednak „ człowiek żyje w czasie, musi w jakiś sposób zbudować z czasu te wartości wieczne
czy trwałe (…) czas jest człowiekowi dany po to, żeby z niego zrobił jakiś użytek”189. Żyjąc w
tym realnym poczuciu przemijania musi się rozwijać. W Notatniku: Brzegi Lemanu Miłosz
nazwie to „i z ruchu podjąć moment wieczny”190. Jest to definicja najbliższa
chrześcijańskiemu ujęciu czasu, ponieważ czas w Bożym zrozumieniu jest jedną chwilą, w
której zawierają się wszystkie momenty. Człowiek ogranicza perspektywę mierząc od
narodzin do śmierci, Bóg patrzy z perspektywy wiecznej.
W tym samym roku opublikował Wybór pism Simone Weil. Pierwszy raz spotkał się z
filozofką w 1951 roku, gdy Józef Czapski podarował mu jej dzieło Siła ciążenia i łaska.
Zafascynował się jej wykształceniem, charakterystyczną osobowością, ale przede wszystkim
duchową drogą. Z jej pism wiele cytatów przeniknęło w mniej lub bardziej zmienionej formie
do poezji Miłosza. U niej szukał rozwiązania dylematów natury dogmatycznej, szukał też
zrozumienia Boga, natury łaski, wyjaśnienia istnienia zła w świecie. Odnalazł „głęboką
duchowość i prostotę życia”191. Proponował odczytywanie jej myśli w formie aforyzmów z
równoczesną odpowiedzią tak - nie, jako ćwiczenie. We wstępie przytoczył jej najważniejsze
poglądy. Trzeba tu zaznaczyć, że Simone wyznała w swoim ostatnim liście z 1942 roku do o.
Perrin, dominikanina, że nigdy nie czytała mistyków192, bo nie czuła wewnętrznego
188 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 436.189 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 122.190 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 376.191 J. SZYMIK, M. WITAN: Nie jestem stąd. O chrześcijańskim obliczu twórczości Czesława Miłosza z ks. prof. Jerzym Szymikiem rozmawia Marcin Witan. Katowice 2011, s. 60.192 Zob. CZ. MIŁOSZ: Wybór Pism Simone Weil, Kraków 1991, s. 35.
48
przymusu, kierowała się wyłącznie wyczuciem. Dlatego zaskakująca jest zgodność jej
przemyśleń z słowami świętych:
1. „Tajemnice wiary powinny być przedmiotem uwagi i kontemplacji, otwarcia się na
pierwiastek nadprzyrodzony, a to jest dziedzina woli” – podobnie św. Jan od Krzyża w
Drodze na górę Karmel kładzie nacisk na siłę woli człowieka, gdy jest zwrócona w
stronę Boga, wszystkie apetitos są uporządkowywane i stają się źródłem cnót.
2. „Ktokolwiek szuka prawdy, znajdzie wreszcie Chrystusa, a stosuje się to też do
naukowców, jeżeli rzeczywiście szukają prawdy” – tu natychmiast nasuwa się cytat
św. Edyty Stein „Kto szuka prawdy, szuka Boga, choćby o tym nie wiedział”193.
3. „Via negativa, czyli powstrzymanie się od określeń, czym jest Bóg, bo żadne z
określeń Go nie obejmuje. Najwyżej można mówić o tym, czym nie jest i zaznaczać w
ten sposób niedostateczność naszych ludzkich wyobrażeń”194 jest prawie tożsame z
słowami św. Tomasza z Akwinu, że Boga można charakteryzować poprzez określanie
czym nie jest, ponieważ jest niepoznawalny do końca w tym życiu.
Simone była dla Miłosza intelektualnym natchnieniem, przewodnikiem, ponieważ nigdy nie
zatrzymywał się na powierzchni życia, szukał cały czas odpowiedzi na nurtujące go pytania
natury duchowej. A gdy je znalazł, zamieniał w wiersze i prozę.
W 1959 roku po raz drugi otrzymał propozycję pracy jako wykładowca na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley na Wydziale Literatur i Języków Słowiańskich.
Razem z rodziną ostatnie lato spędził w francuskim Pornic, pisząc i rozmyślając nad starością,
którą był przerażony:
„Prosiłem Boga, żeby zrobił ze mną, co zechce,
I mówiłem mu, że jestem wdzięczny
Nawet za bezsenność, kiedy huczy przypływ,
I rachunek życia”195.
Tam też zachwycał się kościołem Madonny Ocalenia i z pokorną szczerością pisał:
193 Nowenna do św. Teresy Benedykty od Krzyża, http://karmel.pl/carmelitana/nowenny/baza.php?id=04 (dostęp: 21. 10.2015).194 CZ. MIŁOSZ: Wybór pism Simone Weil, s. 10-11.195 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 501.
49
„Zaiste, ocean czyni z nas to, czym jesteśmy naprawdę:
Dziećmi mającymi przez chwilę mądrość kapitanów”196.
Ponownie dokonał refleksji nad życiem, które kiedy patrzył wstecz, wydawało mu się
chaosem, ze względu na niedostateczną wiarę, świadomość grzeszności, co skłaniało go do
modlitwy o czas:
„Matko, uratuj mnie, grzeszne moje życie,
Wróć mnie na piękną ziemię, jeszcze daj mi czas.
Matko, nie zasłużyłem, ale zacznę na nowo,
Ty nie żyłaś daleko, bo jesteś koło mnie”197
Wyjechał wraz z rodziną do Berkley, tam znalazł swoje miejsce na Grizzly Peak Boulevard.
Prowadził też rozmowy o wierze - tym razem związane z wychowaniem dzieci - z Karlem
Jasperem czy Albertem Camusem. Ten ostatni wyznał mu, że jako ateista posyła dzieci do
komunii ze względu na poznanie tradycji biblijnej198.
Gdybym nie ufał. Król Popiel i inne wiersze 1962
W 1962 roku wydał Król Popiel i inne wiersze, w którym zawarł wiersze o podziwie
natury i ujęciu chwili: Sroczość, Oda do ptaka, pokorze i radości istnienia: Szczęście, Co było
wielkie, Kroniki miasteczka Pornic, a także żartami poetyckimi: Król Popiel, Na ścięcie damy
dworu. Są też utwory poetyckie, w których zdradził swoje wewnętrzne rozmowy związane z
wątpieniem w sens życia i istnienie Boga:
„A jeżeli Pascal nie został zbawiony
I te wąskie ręce, w które włożono krzyżyk,
to on, cały, jak nieżywa jaskółka
w pyle, pod brzękiem jadowito błękitnych much?
A jeżeli oni wszyscy, klękający ze złożonymi dłońmi,
Miliony ich, miliardy ich, tam kończyli się, gdzie ich złudzenie?
Nie zgodzę się nigdy. Ja im dam koronę. 196 Tamże. 197 Tamże, s. 497.198 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 496.
50
Umysł ludzki jest wspaniały, usta potężne
I wezwanie tak wielkie, że musi otworzyć się Raj”199.
Zły, którego poeta nazywa demonem, diabłem, wciąż mu towarzyszył. Wzniecał wyłącznie
bunt, tym razem wmawiając niemożliwość zbawienia. Miłosz wynosił człowieka, dostrzegał
jego godność, wielkość intelektu, moc słowa, to wszystko jest już dostatecznym powodem do
przekroczenia granic wieczności.
W tym samym tomie zawarł niezwykle wyjątkowy tekst Rozmowy na Wielkanoc 1620
roku. Pomysł zaczerpnięty został z legendy przekazanej w dzieciństwie przez dziadka, o
Hieronimie Surkoncie, przodku, który był kalwinem, w czasie potopu szwedzkiego przeszedł
na stronę księcia Radziwiłła. Po klęsce osiedlił się w Prusach i nie wrócił w rodzinne strony.
Wiersz jest dialogiem, pomiędzy wierzącym, a szatanem. Miłosz po mistrzowsku odkrywa
czytelnikowi w jakie rejony uderza zły-tutaj można go nazwać ‘szukającym słabości’.
Wmawia niemoc i bezsilność w obliczu przemijania „Waść teraz jesteś jako mucha w
dzbanie”200. Wszystko co człowiek posiada musi zostawić przechodząc na tamtą stronę,
zostaje więc odkryte sumienie i rachunek życia. Zadaniem złego jest odebranie nadziei
zbawienia, więc wywleka grzeszne postępki i atakuje nimi: skłonność do miłostek, strach
przed śmiercią, uciekanie w ostatniej chwili do modlitw, trzymanie krzyża w ręku z powodu
niedostatecznej wiary, herezje. Metodą diabelską jest także przedstawienie obrazu rozkładu
ciała i wmówienie, że nie ma duszy. To agresywna napaść, która ma celu doprowadzić do
rozpaczy, niechęci i wzbudzić wątpliwości, które doprowadzą do niewiary. Zły prowadzi go
wyobraźnią do Doliny Jozafata, gdzie zgodnie z Apokalipsą odbędzie się Sąd Ostateczny, tam
jednak nie ukazuje mu miłosierdzia Boga, lecz sugeruje porównywanie się do zgromadzonych
świętych, zasłużonych królów, sprawiedliwych, umniejszając tym samym jego wartość i
godność, zadając pytanie, czy tam „potrzeba jeszcze durnia z Wędziagoły”201. Podobną
taktykę wykorzystał w kuszeniu Jezusa. Jednak rozmówca odpiera ataki broniąc się własnymi
cnotami, ufnością, wiarą w miłosierdzie Boże do swojego stworzenia. Charakteryzuje się
prostotą serca - „nie mnie dochodzić”202 planów Bożych, czystą intencją - „ani nagrody
czekam na zasługi”203, miłością – „przecie do końca Jego będę chwalił”204, wiarą „bom więcej
199 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 511.200 Tamże, s. 477.201 Tamże, s. 479.202 Tamże, s. 478.203 Tamże, s. 477.204 Tamże, s. 478.
51
pragnął, niżeli rozumiał”205 i ucieka się w ramiona Matki Bożej. Jest przekonany, że po sądzie
otrzyma od Boga nowe przybranie w zamian za stare ciało, będzie jak dziecko, biegnące do
ogrodu, zmysły cielesne zamienione zostaną na duchowe, wszystkie tajemnice zostaną
odkryte dla umysłu „A potem w Jego szczęśliwości zginę”206. Język jest stylizowany na
barokową formę, ciekawy i barwny, zmieniony szyk wyrazów, rymy powodują dźwięczność i
rytm tekstu.
W liście do Jerzego Andrzejewskiego Miłosz wyjaśniał „mój niepokój, (…) pochodzi
stąd, że nie można tylko „żyć”, to nie dla nas, że trzeba mieć jasne poczucie celu tego, co się
robi. To znaczy poczucie kierunkowości”207, dwa lata później doda już humorystycznie
„Jestem profesor literatury polskiej i poeta – czyli jestem tym, czym powinienem być
stale”208.
Muszę czytać... Gucio zaczarowany 1965
Poeta zadomowił się w Ameryce, mieszkał we własnym domu, wykładał, jak przyznał
odkrywając swoje pierwsze powołanie (studiował początkowo polonistykę). Stabilizacja w
życiu prywatnym i finansach pozwoliły mu na tworzenie bez żadnych granic. Narzekał jednak
na brak bezpośredniej styczności z kulturą europejską, musiał czekać na zamówione książki i
gazety, zaś o kulturze amerykańskiej miał opinię, że w zbyt powierzchowny sposób traktuje
człowieka i jego życie, pozbawiona została nadprzyrodzonego, najważniejszego odniesienia.
W kolejnych tomach jest coraz więcej opisów przyrody kalifornijskiej, ale Miłosz nigdy nie
porzucił własnych tęsknot. W 1962 roku pisze studium o Brzozowskim, Człowiek wśród
skorpionów, tytuł został zaczerpnięty z Księgi Ezechiela, a konkretnie fragmentu:
„A ty, synu człowieczy, nie bój się ich ani się nie lękaj ich słów, nawet
gdyby wokół ciebie były osty i ciernie i gdybyś się znalazł wśród
skorpionów. Nie obawiaj się ich słów ani się nie lękaj ich twarzy, bo to lud
oporny” (Ez 2,6).
W 1964 roku rozpoczął pracę nad The History of Polish Literature, podręcznika dla
studentów. Rok później rozpoczął nagrania rozmów z Aleksandrem Watem, który pisał o
Miłoszu w Dzienniku bez samogłosek, że ma „naturę na wskroś moralną”209. Sam poeta
205 Tamże, s. 479.206 Tamże, s. 480.207 J. ANDRZEJEWSKI, CZ. MIŁOSZ: Listy 1944-1981. Oprac. B. RISS. Warszawa 2011, s. 124.208 Tamże, s. 146.209 A. WAT: Dziennik bez samogłosek. Red. K., P. PIETRYCHOWIE, Warszawa 2001, s. 126.
52
przyznał mu rację: „ja istotnie poddaje każdy wiersz egzaminowi teologicznemu”210. Z
rozmów powstał pamiętnikarski zapis, który po śmierci Wata, w 1977 roku Miłosz wydał. W
tamtym czasie przygotował i również wydał Postwar Polish Poetry z twórczością Staffa,
Słonimskiego, Iwaszkiewicza, Różewicza, Białoszewskiego, Grochowiaka, Herberta i innych.
Dzięki temu przybliżył polską literaturę amerykańskiemu społeczeństwu. Miłosz w ciągu
całego swojego życia pomagał wielu ludziom, tłumaczył, pisał wstępy, promował.
W 1965 roku wydał Gucia zaczarowanego, kolejną podróż do czasów dzieciństwa, o
chłopczyku zamienionym w muchę, który widzi świat z góry-bezpieczny dystans z
równoczesnym szczegółowym, a nawet drobiazgowym postrzeganiem. Miłosz właśnie tak
odbierał świat. Dystans pozwalał na obiektywną opinię, zaangażowanie sprowadzało
percepcję do subiektywizmu. Starał się być wiernym wcześniejszym postanowieniom, rolą
poety jest widzenie „więcej” niż reszta ludzkości, dostrzeganie szczegółów. Jest to też
połączone z umiejętnością spojrzenia na samego siebie, ocenienia swoich dotychczasowych
poczynań i wyznaczania dalszych dróg. Poeta dokonywał tych operacji nieustannie. Tom z
tamtego okresu jest między innymi wyrazem stabilizacji, a w jego poezji „dokonuje się
wyraźny zwrot w kierunku religii, metafizyki, filozofii, zaś piękno czy poetyckość zaczynają
być traktowane jako wartości o mniejszym znaczeniu”211.
Pisał „dużo śpię i czytam św. Tomasza z Akwinu”212. O zgłębianiu jego dzieł
powiedział:
„liznąć tomizmu jest warto, nawet gdyby to okazało się tylko
powierzchowne. Dzięki temu pojmuje się, czym mogłaby być radosna
akceptacja świata – i na czym wspierali się na przykład Bach czy Mozart. W
budownictwie istnieje zabieg, który polega na wstrzykiwaniu cementu w
grunt, jeżeli ten jest zbyt sypki, aby unieść fundamenty. System św. Tomasza
to taki właśnie cement”213.
W wierszach rozproszonych odnaleźć można Zapisane wczesnym rankiem, w którym
opisywał amerykańską mieszaninę kultury i odkrycie w pobliskiej księgarni małej książeczki
Ben Shahn’a, litewskiego malarza, emigranta. W niej znalazł myśli Maximusa z Tyru.
210 CZ. MIŁOSZ, O. WATOWA: Listy o tym, co najważniejsze (I). RED. B. TORUŃCZYK, Warszawa 2009, s. 125. 211 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 651.212 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 537.213 CZ. MIŁOSZ: Niedziela w Brunnen, „Kultura” 1954, nr 3.
53
Zachwycony trafnością „chwalcy widzialnych rzeczy”214 przepisał cały tekst do własnego
wiersza. Oto kilka wersów:
„Bóg sam
ojciec
i uczyniciel
wszystkiego co jest,
starszy
niż słońce
albo niebo,
większy niż
czas
i wieczność
niż cały potok
bytu
nie do nazwania jest”215
Po raz pierwszy Miłosz dopisywał pod swoimi wierszami własne wyjaśnienia, które
wykraczają poza tekst poetycki, są luźnymi zdaniami, dygresjami. Tłumaczył się z takiego
wyboru potrzebą wolności literackiej: „wolałbym wreszcie być poza wierszem i prozą, poza
intencją i uzasadnieniem”216.
Od 1958 roku przez dziesięć lat Miłosz korespondował z Thomasem Mertonem. Ich
wymiana listowna i dwa spotkania były kolejnymi ważnymi doświadczeniami zarówno dla
pisarza, jak i dla zakonnika klasztoru trapistów w Gethsemani, w Kentucky. To on rozpoczął
znajomość prosząc o wyjaśnienie kilku treści Zniewolonego umysłu, dla poety było to kolejne
spotkanie z własną przeszłością, możliwość spojrzenia z dystansu czasowego i oceny sytuacji:
214 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 544.215 Tamże.216 Tamże, s. 546.
54
„przeszedłem przez wiele rozpaczy. W mojej rozpaczy wspierały mnie
rzeczy i niektórzy ludzie – między innymi Simone Weil przez swoje pisma.
Później poczułem, ze może ona pomóc nie tylko mnie i udało mi się
opublikować wybór jej pism”217.
Listy są wyrazem szczerości i uznania, ponieważ poruszane tematy, zarówno polityczne jak i
duchowe nie są narzucane. To wymiana opinii dwóch dojrzałych, niezwykle szanujących się
ludzi. Poeta przyznał, że patrząc na swoje minione życie „nie rozumie pojęcia
Opatrzności”218. Jako pisarz o skrupulatnym sumieniu mocno uważał, by nie wpaść w ułudę
pogoni za prestiżem, jedynym lekarstwem było „przekazywanie czegoś ważnego”219.
Rozpatrywał kwestie religijne od strony historycznej i kulturowej, wyjawił wiele dylematów
związanych z Kościołem, zaliczał siebie do ludzi wierzących-poszukujących, którzy pragną
znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, a przede wszystkim „co zrobić ze swoim
chrześcijaństwem? Ale jako poeta mocno czuł, że wszystko poza naszym dążeniem do Bytu,
jest marnością”220. Wyjawił własne, intymne problemy związane z wiarą, zdradził, że
natchnienie bierze z samotności i tekstów kontemplatyków. Podsumowując swój czas
teraźniejszy pisał, że jest teraz szczęśliwy: „stan mojego ducha to wielka wdzięczność Bogu
za wszystko, za tyle cudownych zdarzeń”221. Przyznał, że życie człowieka to „wewnętrzny
rozwój. Moja poezja zawsze była religijna w jakimś głębszym znaczeniu, czasem otwarcie
metafizyczna, jak mój długi cykl wierszy Świat napisany podczas wojny. Modliłem się i znam
chwile wielkiej radości i harmonii”222. Thomas Merton wyjaśnił poecie, że mylnie rozumie
słowo katolik, wiąże je z społecznym stanowiskiem, polityką, zaś żywa wiara jest ponad
takim sztucznym szufladkowaniem. Z listów wyłania się wniosek, że u Miłosza religia jest
podzielona na dwa sprzeczne dla niego obszary. Z jednej strony wiara jako intymne
przeżycie, pragnienie prawdy i Boga, wspólnota z innymi mocno przeżywana w czasie mszy
św., a także nośnik wartości. Z drugiej strony nie potrafił utożsamiać się z instytucją
Kościoła, krytykował zmiany w liturgii, katolicyzm polski traktował jak ruch społeczny,
ideologię narodową. Podskórnie wyczuwał, że jest to powierzchowne, w jego wnętrzu kryje
się po prostu chęć poznania Boga, zrozumienie prawd dogmatycznych. Zdał sobie sprawę, że
błędem była próba objęcia Go przez umysł, który wprawdzie jest zdolny do budowania
217 T. MERTON, CZ. MIŁOSZ: Listy. Przeł. M. TARNOWSKA, Kraków 1991, s. 13.218 Tamże, s. 25.219 Tamże, s. 27.220 Tamże, s. 118.221 Tamże, s. 79.222 Tamże, s. 105.
55
pewnych idei, ale nie jest w stanie Go pojąć. To walka pomiędzy rozumowym postrzeganiem,
a intuicją wczucia, którą pragnął doprowadzić do rozwiązania. Wyznał, że „tylko teologia jest
ważna”223, postanowił czytać książki teologiczne i zamierzał pisać o Bogu224. Co rzeczywiście
spełnił.
Pragnę Boga, który na mnie spojrzy. Miasto bez imienia 1969
W latach sześćdziesiątych Miłosz obserwował zmiany zachodzące pod wpływem
Soboru Watykańskiego II i mocno przeżywał modyfikacje w liturgii, a mianowicie przejście z
łaciny na języki narodowe, ponieważ według niego, naruszono pewną sferę sacrum do której
był przyzwyczajony, a która mogła być wyrażalna wyłącznie w języku zdolnym do
podniosłego, uroczystego tonu, zbliżonego do psalmów biblijnych225.
Wydał też tom Miasto bez imienia, w którym znajdują się trzy znaczące teksty.
Pierwszym z nich jest Veni Creator zainspirowany hymnem do Ducha Świętego na bazie
chorału gregoriańskiego. Wiersz jest prośbą o objawienie. Szczerą modlitwą o znak,
widzialny lub niewidzialny, odkrycie się przed podmiotem w postaci „języka płomienia”226
lub ruchu świętej figury, ponieważ potrzebował czegoś więcej niż abstrakcyjne dociekania.
Wyobraźnia, która miała wspomagać w budowaniu duchowego świata zawiodła, dlatego
odczuwał bezsilność. Ostatnią możliwością jest wzbudzenie jednego człowieka227, który
będzie autentycznym obrazem Boga. Z pokorą stwierdził, że on sam nie mógłby nim być, z
powodu wielu słabości – „bo jednak znam co przyzwoitość”228.
Drugim tekstem jest bezpośredni zwrot do Jezusa z pytaniem Jakże znosiłeś,
dostrzegając cierpliwość Boga. Podzielony na cztery strofy, z rymami okalającymi jest
rytmicznym wyrazem podziwu dla Zbawiciela. To obraz historii ludzkości, przeniknięty
zdobywaniem srebra, złota, jedwabiu, z marmurowymi rzeźbami, mylnym wyobrażeniem
aniołów, ludzką zachłannością, walką o swoje. Poeta pytał również „czym były tobie, Jezu”229
prochy ludzi, wspominając czas wojny i warunki panujące w obozie, gdzie ludzie leżeli „na
słomie wąskich łóżek nad błotem klepiska”230. Wiersz kończy się wnioskiem, że pomiędzy
223 Tamże, s. 136. 224 Por. tamże, s. 82.225 Por. A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 628.226 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 563.227 Tamże.228 Tamże. 229 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 579.230 Tamże.
56
Jezusem, a człowiekiem nie może być nikogo, ponieważ tylko Bóg jest w stanie zrozumieć i
osądzić zarówno pojedynczego człowieka jak i bieg historii.
Im więcej to krótki tekst o upodabnianiu się do Chrystusa. Zniewagi, pochlebne, a
ośmieszające opinie, doświadczenie swojej małości i bezsilności wobec ludzi, zapomnienie
przez innych, powodują, ze stajemy się bliscy Jemu. Wiersz kończy się wyrażeniem podziwu
nad cichością Zbawiciela:
„Im więcej żalu, drwiny, gniewu, oskarżenia,
(…)
Tym bardziej pewnym mogę być tego jednego:
Że ty jesteś, zaiste, Alfą i Omegą”231.
W 1969 roku Miłosz wydał Widzenia nad Zatoką San Francisco. To napisana w
Berkeley kolejna próba uporządkowania przemyśleń, ubogacona mijającym czasem. Zaczął
od opowieści o miłości do natury, kilku słów o kobiecie, aby przejść do bardziej męskich
zajęć – refleksji o religii i kondycji współczesnej kultury. Tym razem jest wiele opisów
związanych z Ameryką, opowiada o Robinsonie Jeffersie, kalifornijskim poecie i miasteczku
Carmel. Zwiedzając okoliczne miejsca natrafił na dziewiczy las sekwoi, który porównał do
platońskiej idei lasu, „prawzoru narysowanego przez Pana Boga”232. W naturze ewidentnie,
wręcz namacalnie dostrzegał „wszechmoc i majestat”, rozpoznając go po wzroście roślin,
instynkcie zwierząt, połączonych ze sobą w wielki mechanizm życia. To cudowne
wyposażenie zostało dane człowiekowi, aby dopełniać się w nieustannym ruchu. Można tam
znaleźć wnikliwe rozważania na temat historii religii i teorii ewolucji wraz z jej
konsekwencjami. Miłosz tłumaczył, że właśnie stąd wziął się manicheizm-poniżona ludzkość,
zrównana z królestwem zwierząt, pragnęła odpowiedzieć sobie na pytanie skąd zło? Dobry
Bóg nie mógł być jego autorem, dlatego wymyślono złośliwego demiurga i obarczono go
winą za nędzę świata. Wraz z kolejnymi stronami pisarz coraz bardziej przesuwał temat w
stronę głębszych przemyśleń, starając się je odnieść do bieżących wydarzeń w mediach. Były
dla niego absurdalne, przekazywały wyłącznie nienawiść. Samotny widz pozbawiony wiary w
Boga unosi się jedynie na powierzchni. Dlatego człowieka współczesnego porównał do
Hioba, który powinien usiąść, śmiać się i płakać nad ludzkością oraz własnym losem. Dlatego
231 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 585.232 CZ. MIŁOSZ: Widzenia nad Zatoką San Francisco. Kraków 1989, s. 14.
57
znów wraca do czasów dzieciństwa i katolickiego wychowania, do wyobraźni religijnej.
Widział siebie cielesnego i duchowego, jak Tomasz w Dolinie Issy. Pisał o sobie: „tylko Bóg
może mnie ocalić, bo wzbijając się ku Niemu wznoszę się ponad siebie, a prawdziwa moja
esencja nie jest we mnie, ale ponad mną”. Dążenie do Boga nazywał wspinaniem się jak po
nitce pajęczej, zaczepiony wznosi się tam, skąd przyszedł. Jako wierzący i praktykujący
ubolewał nad teraźniejszym stosunkiem do imienia Boga, które jest mocno nadużywane i
traktowane jak symbol kulturowy. Obawiał się, że ta powierzchowna kultura doprowadzi w
końcu do upadku. Stąd przyszedł mu na myśl starożytny Rzym „ze zgiełkiem konkurujących
ze sobą bogów”. Miłosz śledził to co się dzieje w amerykańskim katolicyzmie i zastanawiał
się nad osobistym stosunkiem do Boga. Przyznał „Pragnę Boga, który na mnie spojrzy, który
moje owce i wielbłądy rozmnoży, który mnie ukocha i wspomoże w nieszczęściu, mnie ocali
od śmierci-nicości, któremu mógłbym co dzień świadczyć hołd i wdzięczność”. Bliskie było
mu wyobrażenie Boga-człowieka, który jest z nim w czasie powodzeń i bólu, którego Sam
doświadczył. Miłosz nakreślił piękny duchowy obraz przestrzeni wyobraźni człowieka. Gdy
Bóg jest w centrum, pragnienie zbawienia „napina tkaninę” wyobraźni, podobnie jak wizja
jakiegoś marzenia, za którym się podąża. Jeżeli nic nie spełnia tego zadania, życie człowieka
zamienia się w bezsensowną, bezkierunkową, pustą przestrzeń. Ta wizja była zainspirowana
biblijnymi fragmentami sławiącymi wszechmoc Boga, a dokładniej Księgą Izajasza:
„»Jam jest Pan, uczyniłem wszystko,
Sam rozpiąłem niebiosa,
rozpostarłem ziemię; a któż był ze Mną?«” (Iz 44,24).
Miłosz zakończył swoje rozważania głęboko chrześcijańskimi poglądami o walce
wewnętrznej z demonami, która ma swoje miejsce również w społeczeństwie jako obojętność.
Zły występuje przeciw człowiekowi z zazdrości o boską cząstkę, o nieśmiertelną duszę. Stąd
dobrze jest wiedzieć, albo nawet wyczuwać zło w sobie, aby je korygować, bo „każde
przekroczenie miary wzywa karzącego wyroku”. W ostatnich słowach zdradził co jest siłą
napędową jego pisania: zdziwienie. Ono uzdalnia do kontemplacji nad zastaną
rzeczywistością, nad sobą pełnym przeciwieństw, a język staje się „egzorcyzmem przeciw
złym duchom bieżącego czasu”.
Litery trwalsze niż kute w kamieniu. Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada 1974
58
W 1974 roku Miłosz wydał kolejny tom, którego tytuł został zaczerpnięty z
tłumaczenia Psalmu 112 Franciszka Karpińskiego, a przez poetę zapamiętany z niedzielnych
nieszporów.
Tom otwiera wiersz Zadanie, w którym wyjawił, że spełnienie życia zależy od
prawdomówności, autentyczności. Niestety „czyste i dostojne słowa były zakazane”233, bez
nich zaś nie jest możliwa pełnia egzystencji. Dlatego ubolewał nad maskaradami ówczesnych.
Podobnie w tekście Wezwanie, w którym zwrócił się do przyjaciół z zapytaniem, czy
naprawdę są przekonani, „że ten świat / Jest waszym domem?”234. Dlatego skłonił się ku
istotom doskonałym i wierszu O aniołach ujawnił własne wyobrażenia na ich temat.
Współcześnie zostały pozbawione swojej posłanniczej mocy, ludzie mało wierzą w ich siłę, a
nawet przebywanie. Oni znajdują się „tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat”235, w
miejscu gdzie istnieje prawda. Podobnie jak w hymnie Kochanowskiego, niebo jest
wyhaftowane w gwiazdy i stworzenia. Trzeba wielkiej uwagi, wsłuchania się w rytm serca,
albo przyrody, aby dostrzec ich obecność. Są opiekunami, strażnikami ludzi, przynoszącymi
posłannictwo:
„Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:
zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz”236.
Godzina jest lirykiem na pograniczu kontemplacji. Natura budząca się rano: słońce
odbijające się w liściach, odgłosy owadów, są nazwane gaworzeniem237. Przebudzenie,
powitanie nowego dnia przypomina moment stwarzania świata „zanim otwarto pięć zmysłów
i wcześniej niżeli początek”238. Wszystko to czeka na ludzi, gotowe, aby „wysławiali życie, to
233 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 605.234 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 619.235 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 628.236 Tamże.237 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 607.238 Tamże.
59
jest szczęście”239. W podobnym tonie jest wiersz o wątku epifanijnym pt. Dar. Pisarz
wczesnym rankiem pracował w ogrodzie, przyglądając się kolibrom. Jednak szczęście, które
odczuł pochodziło z stanu serca, podejścia do świata: nie odczuwał pragnienia żadnej rzeczy,
niczego nie zazdrościł innym, zapomniał, czyli wybaczył zranienia, nie wstydził się siebie.
Wstając, patrzył na morze i statki. Otrzymał łaskę wewnętrznej wolności.
W latach siedemdziesiątych Czesław Miłosz stał się częstym gościem, a nawet
dobrym przyjacielem Boga. Szukał u Niego pomocy i gorliwie modlił się, podobnie jak Hiob
pytający „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Dlaczego zła przyjąć nie możemy?”240 (Hi 2,10).
Poeta napisał o chorobie swojego młodszego syna i żony: „gorzko Boga w nieszczęściu
chwalić, myśląc, że nie uratował, chociaż mógł”241. Stał się tym samym kolejnym Hiobem.
„Cierpienie stwarza warunki duchowej płodności”242 i kieruje ku Wiecznemu. Miłosz skłaniał
się ku refleksji nad poczynaniami człowieka odkrywając swoją małość. Rachunek sumienia i
oswajanie siebie słabszego niż zwykle znalazły upust w gorliwości tłumacza Księgi Mądrości,
Psalmów, Ewangelii św. Marka, Ksiąg Rut, Estery, Koheleta, Pieśni nad Pieśniami,
Apokalipsy św. Jana oraz Księgi Hioba.
Przemyślenia na temat biblijnych stron zawarł poeta w wersach Lektury zachęcającej
do czytania Ewangelii w oryginale. „Człowieczeństwo Boga, wieczne, przedustawne,
oznacza, że główne znamię człowieka, mowa, zyskuje wieczne, przedustawne znaczenie”243.
Jest pewna godność zawarta w odczytywaniu pierwowzoru, za tym kryje się chęć poznania,
dotknięcia tajemnicy, bycia blisko tamtych wydarzeń. Fascynacja Biblią ujawnia się jednak
przede wszystkim w odkryciu, że tamte wydarzenia były zaledwie wczoraj, a dziś „znaczą to
samo”244 i trwają nadal., zmieniają się jedynie „twarze cezarów”245. U Miłosza czas jest
pojmowany w dwojaki sposób, metafizycznie i linearnie: „wieczna chwila to jedna z wielu
ziemskich chwil, jest wieczna, ale jednocześnie” trwa tutaj, jest „tego świata elementem”246.
Czas zostaje określony eonem, jak tłumaczy pisarz „bardzo stare słowo, greckie, było
popularne w pierwszych wiekach po Chrystusie. Niektórzy Ojcowie Kościoła spekulowali
239 Tamże.240 Biblia Tysiąclecia: Księga Hioba. Poznań 1987.241 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. . 242 J. SALIJ OP: Biblijna idea męczeństwa w Dziadach części III. W: Biblia a literatura. Red. S. SAWICKI, J. GOTFRYD, Lublin 1986, s. 280.243 A. ZAWADA: Miłosz, s. 179.244 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 609.245 Tamże..246 Audycja D. GACEK, E. ŁUKOMSKIEJ, http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/360375,Pod-podszewka-swiata-o-metafizyce-Milosza (dostęp 21. 10. 2015)
60
nad nim. W samym pojęciu eonu są założone jakieś olbrzymie cykle, a potem się wszystko w
jakiś sposób odnawia”247.
Nie bez znaczenia był także wpływ ks. Józefa Sadzika. Miłosz po raz pierwszy
zrozumiał, że możliwa jest przyjaźń z duchownym bez wzajemnych uprzedzeń. Ksiądz
Sadzik był autorem fachowych wstępów do biblijnych tłumaczeń, niestety, odszedł nagle w
sierpniu 1980 roku, po oddaniu do druku Księgi Hioba. Dla niego Miłosz napisał odę, którą
zamieścił w kolejnym tomie Hymn o perle, wyrzucając:
„Jakże tak można, pośrodku rozmowy
Zniknąć i nawet nie powiedzieć „wrócę”,
I dom od razu mieć wieloechowy,
Skąd żadnej wieści, tylko szum zakłóceń?”248.
Ta śmierć przyszła zbyt szybko, nie zdążyli nanieść na mapę szlaku drogi pewnie
prowadzącej do nieba. Mocna była wiara w obecność zmarłego: „ufam, że słyszysz ten głos,
który wzywa”249. Dlatego zwracał się z prośbą do przyjaciela o wstawiennictwo, modlitwę i
pomoc, wychwalając:
„Niech triumfuje Świętych obcowanie
Oczyszczający ogień, tu i wszędzie,
I co dzień wspólne z martwych powstawanie
Ku Niemu, który jest i był, i będzie”250.
Według św. Tomasza z Akwinu człowiek ma naturalnie wpisane pragnienie Boga,
ponieważ instynktownie wyczuwa, że tylko takie poznanie pozwala osiągnąć stan szczęścia i
pełnię bycia. Wiersz Oeconomia divina można zinterpretować pod kątem potrzeby Absolutu.
Wymienienie imion Boga jest zabiegiem mającym uwydatnić i przybliżyć wielkość „ukrytą w
imieniu i równoznaczną z imieniem”251. Najbardziej dotkliwie Stwórca pokazuje człowiekowi
247 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 168.248 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 770.249 Tamże.250 Tamże, s. 771.251 T. ŻYCHIEWICZ: Biblia, księga spraw człowieczych. W: Biblia a literatura. Red. S.SAWICKI, J. GOTFRYD. Lublin 1986, s. 24.
61
jak jest zależny od Niego wtedy, gdy „zostawia wnioski i nie mówi nic”252. Podmiot liryczny
jest mocno zdystansowany, patrzy niejako z boku i osądza wydarzenia. Pozornie zdawać by
się mogło, że to sam Bóg się wycofał i oddał człowiekowi rządzenie światem. Konsekwencją
jest zupełny rozpad, pustka, która dotyka stworzenia, a także świat materii. Przechodzą w
puste trwanie. Nic nie może istnieć, bo straciło sens, fundament, którym jest Bóg. Świat
zamienia się w wieżę Babel, mowa zamiast łączyć stała się „wrzawą”, więc „ogłoszono
śmiertelność mowy”253. Ponieważ życie nie jest możliwe w takich warunkach, ludzie
rozdzierają swoje szaty. Ich rozpacz jest tak wielka, że nie pragną już powrotu do stanu
poprzedniego, lecz sądu, aby przywrócić podział naprawdę i fałsz, dobro i zło. Chcą za
wszelką cenę przywrócić istnienie Boga, którego obecność uzasadnia ludzkie istnienie. Ten
motyw można odnaleźć w Biblii, w prorockich mowach, gdzie Bóg aby ukarać człowieka
wydaje go na pastwę jego żądzom niszczącym godność. Wiersz tematycznie nawiązuje do
pieśni Jana Kochanowskiego Człowiek Boże igrzysko:
„Nie rzekł jako żyw żaden więtszej prawdy z wieka,
Jako kto nazwał bożym igrzyskiem człowieka,
Bo co kiedy tak mądrze człowiek począł sobie,
Żeby się Bóg nie musiał jego śmiać osobie?
On, Boga nie widziawszy, taką dumę w głowie
Uprządł sobie, że Bogu podobnym się zowie.
On miłością samego siebie zaślepiony,
Rozumie, że dla niego świat jest postawiony;
On pierwej był, niżli był; on, chocia nie będzie,
Przedsię będzie; próżno to, błaznów pełno wszędzie”254.
A także do słów Simone Weil: „Milczenie Boga, wycofanie się Boga jest równocześnie
obecnością Boga czyli dobra w świecie, ale tylko w „skrytości”, przez kontakt osobisty z
252 Tamże, s. 224.253 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 610.254 Staropolska on-line, http://staropolska.pl/renesans/jan_kochanowski/fraszki/fraszki_50.html (dostęp 21. 10. 2015)
62
tymi, którzy proszą i oczekują, stukają do drzwi. Im będzie otworzone”255, ponieważ
„pragnienie skierowane ku Bogu jest jedyną siłą, zdolną dźwignąć duszę. Albo raczej to sam
Bóg bierze duszę i podnosi ją, ale pragnienie zmusza Boga, aby zstąpił. Przychodzi On tylko
do tych, którzy Go o to proszą. I nie może się powstrzymać, żeby nie zstąpić ku tym, którzy
Go proszą często, długo i żarliwie”256.
Ostatni poemat Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, jest podzielony na kilka części.
W nim można odczytać portret pisarza. Miłosz określił siebie jako tego, kto w prowincjach
został powołany na twórcę literatury. Swoje życie umiejscowił w czasie biblijnym, zostało
wpisane w moment nadejścia anioła i „konia rydzego”257, a więc wojen. Miał silne pragnienie
poznania prawdy, czyli patrzenia na świat oczyma Boga, poza zasłoną zmysłów:
„Kiedyż nastanie ten brzeg, z którego widzieć będziemy,
Jak stało się i dlaczego?”258
Podobnie jak u świętego Pawła w Hymnie o miłości, który pisał:
„Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
Wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
Wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany”259.
Swoje życie Miłosz określił pielgrzymowaniem, uczęszczał do kaplicy na mszę, gdzie była
drewniana Madonna z Dzieciątkiem260. Wciąż, jak przed laty, zastanawiał się nad życiem i
wiarą, dochodząc do wniosku, że „tylko w zaprzeczeniu dom swój miała świętość”261. W
Piosence wielkopostnej, o podobnym tonie jak Rozmowy na Wielkanoc, jednak o wiele
bardziej odsłaniającej prywatne przemyślenia pisarza, Miłosz próbował wyobrazić sobie
siebie po śmierci. Zmysły przestały działać, a on podsumowuje minione lata. Oceniał innych,
ale sam nie doszedł do poznania siebie, nie umiał odczytywać znaków, postrzegał wyłącznie
odbicia i cienie. Jest to bardzo mocny obrachunek z samym sobą, uczciwość połączona z
255 CZ. MIŁOSZ: Wybór pism Simone Weil, s. 22.256 Tamże, s. 52.257 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 633.258 Tamże, s. 632.259Non possumus, http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/13.php260 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 643.261 Tamże.
63
„ciemną miłością własną”262. Moment historyczny ocenił jako niezwykły rozwój cywilizacji,
ale z „siekierą przyłożoną do pnia”263, podobnie jak w Ewangelii, jest motywem wzywającym
do nawrócenia.
W 1977 roku Instytut Literacki w Paryżu wydał Ziemię Ulro, w której Miłosz odkrył
swoje fascynacje i przewodników. Byli nimi: Mickiewicz, Swedenborg, Blake, Oskar Miłosz.
Łączyła ich literatura i doświadczenia mistyczne. Miłosz nie był mistykiem, ale „jego ambicją
i jego tajemnym pragnieniem było stać się nie tyle poetą mistycznym, ile mistykiem”264.
Książka jest refleksją nad wpływem romantycznej literatury, oświeceniowym wywrotem
światopoglądowym, kwestiami religijnymi, a także zamyśleniem nad własnymi fascynacjami,
próbą wysunięcia wniosków i określenia dalszych poszukiwań, ubogacona wspomnieniami.
Została żywo przyjęta przez ówczesną krytykę, z dużym zaskoczeniem nad treścią, ponieważ
Miłosz jeszcze mocniej odkrył siebie jako kogoś, kto poszukuje, ale na mocnych
fundamentach chrześcijańskich. Stanisław Barańczak we wstępie do Summa Czesława
Miłosza pisał: „trudno było pisać o książce, której pełne objęcie wymaga nie tylko większej
niż zwykle umysłowej pracy, ale i wyjątkowo dogłębnego przemyślenia samego siebie,
własnej postawy wobec wszystkiego”265. Zaś Konstanty Jeleński wyznał „wstydzę się dziś, że
długo byłem ateistą nie tylko antyklerykalnym, antyreligijnym nawet, że odczuwałem nad
wierzącymi naiwne poczucie wyższości”266. Czesław Miłosz przyznał się do czułej natury,
„dolegliwości nazywanej w teologii moralnej „sumieniem skrupulatnym”, a także skłonności
do delectatio morosa, czyli do ponurego zamyślenia nad misą własnych grzechów”267.
Wszystko zaczęło się w dzieciństwie, kiedy znalazł w książeczce do nabożeństwa obrazek
Matki Bożej w niebieskiej sukience, wizerunek „przebił go strzałą miłosnego zachwytu”268.
Roztrząsał prawdy wiary opierając się na Dostojewskim i Oskarze Miłoszu, przytaczał ich
słowa. U Mickiewicza, czy Swedenborga znajdował wiele treści związanych z religią, oceniał
je, wręcz zderzał z własnymi przemyśleniami. Swoją wrażliwość podsumował słowami
„byłoby ze mną całkiem źle, gdybym nie został wychowany w obrządku
rzymskokatolickim”269. Ziemia Ulro to miejsce cierpienia, gdzie panuje egoizm, despotyzm i
262 Tamże, s. 652.263 Tamże, s. 661.264 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie. Kraków 2015, s. 48.265 S. BARAŃCZAK: Summa Czesława Miłosza, „Zapis”, nr 6, s. 227.266 K. JELEŃSKI: O „Ziemi Ulro” po dwóch latach, „Kultura”, nr 6/381, 1979.267 CZ. MIŁOSZ: Ziemia Ulro. Warszawa 1982, s. 28.268 Tamże, s. 47.269 Tamże, s. 192.
64
przemoc, zmuszające do wyjścia z sytuacji, poszukiwania rozwiązań. Miłosz określał swoje
postępowanie, wiążąc je bezpośrednio z wpływem bytów doskonałych:
„kiedy mój anioł stróż odnosi zwycięstwo, ziemia wydaje mi się tak piękna,
że żyję w ekstazie i o nic się nie martwię, bo otoczony jestem boską opieką,
zdrowie moje dobre, czuję w sobie prąd wielkiego rytmu, w snach ukazują
się magiczne-barwne krajobrazy, nie myślę o śmierci, bo czy nastąpi ona za
miesiąc, czy za pięć lat, spełni tylko, co zasądził dla mnie Bóg Abrahama,
Izaaka i Jakuba, nie Bóg filozofów. Kiedy zwycięża diabeł, z obrzydzeniem
patrzę na kwitnące drzewa, które co wiosny powtarzają mechanicznie to, co
im nakazało prawo naturalnej selekcji gatunków”270.
W ostatnich słowach książki pisał, że owocem katastrofizmu XX wieku jest tęsknota
człowieka współczesnego za niewinnością. Zgłębiał kwestie ostateczne, bo pozwalają mu na
chwilowe opuszczenie Ulro. Książka jest pytaniem o duchowy kształt kultury europejskiej, a
co za tym idzie jednostkową kondycję człowieka. To bardzo osobista, prywatna, teologiczna
lektura271.
Tajemnica każdego życia. Hymn o perle 1982
W Hymnie o perle odnajdujemy Pokusę, opisującą doświadczenie na spacerze po
wzgórzu Berkeley. Podmiotowi lirycznemu towarzyszy demon, „duch pustki”272, starający się
przekonać, że poeta nie jest nikomu potrzebny, ponieważ może zastąpić go każdy inny. Jego
pisanie niczego nie zmieni, a świat i tak będzie trwał w niezmienionej postaci. Pisarz
odpowiedział mu egzorcyzmem „odejdź ode mnie, w imię Jezu Krysta”273, ponieważ nie
pragnął oceniać innych, a nawet nie chciał poznać własnych zasług. W podobnym tonie jest
Odstąp ode mnie, gdzie wewnętrzny, potępiający głos wmawia poecie, że jego „życie było
tylko ukrywaniem zła”274. Bronił się wspominając, jak wiele dobrego zrobił dla innych. Prosił
o wspomożenie „świętych młodzianków”275, miłosierne siostry ratujące więźniów i
wytrwałych robotników o „mężnych sercach”276, argumentując, że jeśli człowiek jest zdolny
do tak heroicznych czynów, to on również ma w tym swój udział. Tego typu liryki można u
Miłosza zinterpretować jako doświadczenie związane z katharsis. Nieustanna troska o 270 Tamże, s. 252.271 A. ZAWADA: Miłosz, s. 172.272 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 696.273 Tamże.274 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 714.275 Tamże.276 Tamże.
65
właściwe przeżycie danego mu czasu, a także odczuwanie własnych niedoskonałości są
źródłem walk wewnętrznych i cierpienia. To rodzi bunt pisarza, który odpiera ataki złego i
tym samym oczyszcza się z zarzutów. Dzięki temu na jakiś czas godzi się z sytuacją i
własnymi słabościami, nadal pragnąc zrozumieć tajemnicę losu.
Gwiazda piołun to tekst o świecie w którym rządzi totalitaryzm i brak w nim wiary w
„boską opiekę”277. Ponieważ człowiek musi w coś wierzyć, opiera swoje pochodzenie na
ewolucji -„od dinozaura swój ród wywodzili”278. Ci, co przejęli władzę są tu nazwani
pterodaktylami kontrolującymi z lotu ptaka „myślącą pleśń”279, której narzuca się wciąż nowe
prawa. Skutkiem takiego układu jest masowa śmierć niewinnych ludzi, pochowanie w
ukrytych grobach, panujący strach i reżim. Jest to nawiązanie do zbiorowych egzekucji na
terenie Związku Sowieckiego. Brak wiary jest dla Miłosza błędem pokoleń, wciąż
powtarzanym. Dlatego ledwo przeminie jedno imperium, powstanie kolejny „Rzym
Dioklecjana”280.
Tytuł został zaczerpnięty z Biblii, piołun występuje w Apokalipsie św. Jana i Księdze
Lamentacji: „Nasycił mnie gorzkimi ziołami, upoił piołunem” (L 3,15). Zarówno gorzkość
jak i piołun są symbolami kary za zło, a także skutkami, które pozostają po grzechu. Miłosz
często używa symboliki biblijnej, ponieważ
„symbol ma jakby dwie strony, z których jedna jest zanurzona w
rzeczywistości transcendentnej, druga zwrócona ku rzeczywistości ziemskiej.
Wreszcie symbol jest syntezą. Jedno słowo symboliczne zawiera więcej
treści, więcej energii, niż zdolny jest dać najdłuższy traktat dyskursywny”281
Chagrin (z francuskiego zmartwienie, strapienie), to prośba o „dzień jeden bez
winy”282, wspomnienie szkoły wileńskiej, z śpiewem słyszanym na korytarzach o kolejnej
dobie przeżywanej na chwałę Boga. Rozgoryczenie wynika z odosobnienia, a przeszłość
wydaje się „popiołem złudzeń serdecznych”283.
277 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 751.278 Tamże. 279 Tamże.280 Tamże. 281 J. KACZOROWSKI: Literatura jako mistyka. W: Sacrum w literaturze. Red. J. GOTFRYD, M. JASIŃSKA-WOJTKOWSKA, S. SAWICKI. Lublin 1983, s. 39.282 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 701.283 Tamże.
66
W tomie znajdują się także Zdania, krótkie wypowiedzi w formie aforyzmów. Poeta
zawsze przyznawał w wywiadach, że szuka formy innej niż wiersz, pozwalającej na bardziej
dogłębne wyrażenie treści. Pocieszał samego siebie mijaniem czasu, w ten sposób zarówno
dobre jak i złe postępowanie okryje w końcu niepamięć. Wyznawał zasadę do ut des, czyli
wzajemności, poczucie wdzięczności pozwalało mu wierzyć w Boga i dziękować za to, co
otrzymał. Zarówno dobre jak i złe wybory w sumie okazują się być budujące, jeśli wyciąga
się właściwe wnioski. W Nagrobku zwracał się do tych, którzy są przekonani, że wiara jest
tylko złudzeniem, ich przestrzegał – „nigdy nie zginie nasz ród, Ludzi Księgi”284. Tłumaczył
później, że miał na myśli ludzi Nowego i Starego Testamentu, czyli wszystkich, którzy są
przeciwko chaosowi. Nazwał siebie „kolanopokłonnym”285. Wiara według niego, była zawsze
w tle historii, mało widoczna, lecz najważniejsza. Od połowu ryb do katedr „trwa wieczna
chwila”286. Tom kończy się wierszem Pod koniec dwudziestego wieku, w którym Miłosz pisał,
że ciągle zaczynał od nowa, ponieważ „co złoży w opowieść, okazuje się fikcją”287, pożądanie
prawdy nie pozwala mu na milczenie. Jak pokaże czas, jeszcze będzie miał wiele do
powiedzenia.
Lata osiemdziesiąte to czas nagród i wyróżnień. W 1978 roku Miłosz zostaje
laureatem Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Neustadta, podczas odbierania nagrody
Josif Brodski powiedział:
„bez najmniejszego wahania stwierdzam, że Czesław Miłosz jest
jednym z największych poetów naszych czasów, jeżeli nie największym. (…)
Stoimy w obliczu umysłu tak surowego i nieugiętego, (…) tak żarliwego, że
jedyne porównania, jakie przychodzą do głowy, odnoszą się do postaci
biblijnych – najbardziej Hioba”288.
Uniwersytet Kalifornijski przyznał mu najwyższe odznaczenie, równoznaczne z
doktoratem honorowym289. W 1980 roku Miłosz otrzymał nagrodę Nobla. Odebrał depeszę z
gratulacjami od Jana Pawła II. Wiadomość o tym wyróżnieniu przyjął z wielkim
opanowaniem, po udzieleniu pierwszego wywiadu udał się na zaplanowane wcześniej
wykłady na uniwersytecie o Dostojewskim. Uważał siebie nie za utalentowanego, ale bardzo
284 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 710.285 Tamże.286 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 769.287 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 772.288 J. BRODSKI: Wytrwałość bólu. Przeł. T. BIEDROŃ, „Tygodnik Powszechny” 1996, nr 26.289 Por. E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 15.
67
pracowitego człowieka. Podczas odbierania nagrody swoje przemówienie zaczął od słów:
„moje znalezienie się na tej trybunie powinno być argumentem dla tych wszystkich, którzy
sławią daną nam od Boga, cudownie złożoną, nieobliczalność życia”290. Określił siebie jako
poetę, który odbywa podróż jak u Selmy Lagerlof, patrząc na ziemię z góry i widząc zarazem
każdy jej szczegół. Słyszał głos wewnętrzny, który „ostrzega przed maską i przebraniem”291,
w przeciwieństwach zaś dostrzegał możliwość odróżnienia dobra od zła. Z wdzięcznością
wspominał dzieciństwo na Litwie, a także dwie osoby mające wpływ na jego poglądy: to
Simone Weil, od której uczył się dystansu do rzeczywistości i siebie, oraz Oskar Miłosz,
dzięki któremu głębiej zrozumiał religię Starego i Nowego Testamentu, a także nauczył się
„ascetycznej hierarchii we wszystkich sprawach umysłu”292. W 1981 roku odwiedził Polskę,
po raz pierwszy od trzydziestu lat. Mimo sytuacji politycznej nie pozwolił na wykorzystanie
swojej wizyty do politycznych rozgrywek. Odebrał honorowy doktorat KUL, a w przemowie
tłumaczył, dlaczego nie określa siebie jako poety katolickiego:
„wprowadzając podziały, łatwo prześlepić to, co ludzi łączy, nie
dzieli. Jakże często człowiek wierzący znajduje dzisiaj niewierzących pośród
osób sobie najbliższych i na odwrót (…) myślę, że jedni i drudzy należą do
tej samej rodziny umysłów, jeżeli jednoczą się w swoim szacunku dla
wielkiej tajemnicy istnienia świata i człowieka (…). Byłbym szczęśliwy,
gdyby moje książki służyły ludziom w szerokim sensie tego słowa
nabożnym”293.
Czy zbliżam się powoli … do zrozumienia? Nieobjęta ziemia 1984
W Nieobjętej ziemi po raz pierwszy została zastosowana przez Miłosza szersza forma
literacka, ubogacona notatkami, refleksjami, komentarzami, a także cytatami innych pisarzy.
Jego poezja coraz mocniej uwidacznia, że pisarz zderzał ze sobą przeciwne argumenty,
zostawiając czytelnika ze znakiem zapytania, zmuszając do refleksji lub narzucając wysunięty
wniosek.
Według Miłosza Poznanie dobra i zła jest dane człowiekowi w samej jego naturze,
odróżnianie wartości jest częścią życia i zaczyna się w dzieciństwie, kiedy poznaje miłość
matki. Dobro jest zawsze po stronie życia, zło przynosi ze sobą śmierć i zagładę. Elegię dla
290 CZ. MIŁOSZ: Odczyt z okazji otrzymania nagrody Nobla,http://www.bracz.edu.pl/aktual/201109/Mowa%20noblowska.pdf291 Tamże.292 Tamże.293 CZ. MIŁOSZ: Zaczynając od moich ulic. Kraków 2006, s. 497-498.
68
Ygrek Zet poprzedził mottem Martina Bubera: „Nigdy nie zapominaj, że jesteś synem
Króla”294, w dopisku pod wierszem przejmująco wyjawił, że chciałby, aby każdy był pewien
swojej nieśmiertelnej duszy, trwałości tego co znajduje się wewnątrz człowieka. Przyglądając
się ludziom w kościele, doszedł do wniosku, że ich ubrania, fryzury, pozy są nabywane przez
lata i powinni systematycznie oczyszczać się z „sztucznych kolorów społecznego teatru”295,
aby odnaleźć prawdziwe ‘ja’, samego siebie w pierwowzorze. W wierszu Dziękczynnym
zwrócił się do Boga z podziękowaniem za wszystko co otrzymał, w każdej chwili dnia i
rzeczy odnajdując Jego „światłość wiekuistą”296. Tom kończy wiersz Poeta
siedemdziesięcioletni, w którym nazwał siebie „bracie teologu”297, ubolewając nad zbliżającą
się starością, która przypominała o sobie coraz częściej. Uczęszczał na cotygodniowe msze
święte w Berkeley w parafii św. Marii Magdaleny. Zapytany przez Aleksandra Fiuta,
przyjaciela, w prywatnej rozmowie co jest najważniejsze, odpowiedział: „Zbawienie”298.
Powinienem był. Kroniki 1987
Podobnie jak we wcześniejszym tomie, w Kronikach Miłosz nadal używał swobodnej
formy, która momentami zdaje się zacierać granicę miedzy prozą a poezją.
W Wyznaniu podzielił się szczerym obrazem siebie. Lubił smaki – „dżem
truskawkowy”, zapachy i zwykłą miłość. Świadom uwikłania we własne słabości, zbyt
zmienny, niepewny, nie czuł się wybranym na proroka, przewodnika ludzkości. Nazwał więc
siebie mniejszym, któremu jest dany: „festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
turniej garbusów, literatura”299.
Miłosz wiedział Jak powinno być w niebie i było to dla niego miejsce podobne do
świata, pełne ptaków, brzęczenia pszczół, wschodów i zachodów słońca. Życie, praca
toczyłyby się dalej, lecz w wyższym stopniu300. Nie potrafił zrozumieć jednak kwestii
nieśmiertelności, wieczny pokój musi być połączony z jakimś czasem i rytmem, którego
można się jedynie domyślać.
W 1986 roku umarła po długiej chorobie jego żona Janina, dla której stworzył wiersz
Na pożegnanie mojej żony Janiny. Opisał moment spalania ciała i tym samym bolesnego
294 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 859.295 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 875.296 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 898.297 E. CZARNECKA: Podróżny świata, s. 904.298 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 637.299 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 920.300 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 922.
69
pożegnania. Jest to głębszy rachunek sumienia, bo związany z małżeństwem trwającym
kilkadziesiąt lat, przeżyciem wojny, emigracją, zamieszkiwaniem w Francji i Stanach
Zjednoczonych. To co łączyło dwoje ludzi, jest najtrudniejsze do opisania, jest też zawsze w
pewnym stopniu tajemnicą. Ich wspólne życie nie było łatwe, za to było trwałe. Po jej
odejściu została pustka. Ale również nadzieja, wzmocniona wezwaniem, zaklęciem, aby po
śmierci wszystko zostało ponownie złączone w jedno, a poznanie było zupełne. Wspomniał ją
również w Roku myśliwego, jako bardzo wymagającą, mającą zmysł jakości, ale też zbytnio
zdystansowaną301, przez co skazaną na samotność, wyobcowaną. Roześmiana i piękna, wierna
pisarzowi we wszystkich chwilach, później bezbronna w chorobie. Odwiedzał jej grób,
myśląc jeszcze wtedy, że będzie pochowany obok, a nie w Sopocie, przy grobie matki, aby
zrekompensować przynajmniej w części to, że nie umiał jej kochać tak, jak na to
zasługiwała302.
Miłosz przyglądał się starości z dystansem. Opisując Stare kobiety, schorowane i
wygięte artretyzmem ciała dostrzegał kruchość, która jest ukrywana pod makijażem, blaskiem
oczu, łukiem brwi, czerwienią ust303. To uniwersalny obraz matek, którym nigdy nie dość
odpłacenia się za dobro i miłość, za fakt narodzin. Jezus „który cierpi od wieków,
przygarnia”304 wszystkie stworzenia, oddaje Matce, która potrafi „śmieszność i ból”305
zamienić w godność. W taki sposób, dopełnia się miara miłości.
Refleksja nad czasem, bardzo spokojna w swoim tonie, jest również zawarta w Caffe
Greco. To wspomnienie spotkania z Jerzym Turowiczem w Rzymie w 1986 roku. Płynność
czasu zdaje się być na moment inaczej odbierana, lekko, bez strachu. Krótkość życia
przyjmowana jest z większym spokojem. Z wiekiem pięknieje dar mądrości i zwyczajna
dobroć306 zastępując troski i zgryzoty. Rodzi się także wdzięczność, za dar życia i piękno
świata. Mimo zwątpień, wierzył w Moce zapełniające przestrzeń, dowodem na to jest jego
świadomość. Czyste, doskonałe byty nie poznały cierpienia, „myśl ich, jasna, dąży do
harmonii”307, zdziwione kształtem życia i śmierci, ponieważ „pozostają stale w swej czystej
duchowości i nieustannie zwracają się ku niezmiennej miłości Boga”308. Tytuł wziął się z
hierarchii anielskiej jakiej dokonał Pseudo-DionizyAreopagita, twórca angelologii. Ten 301 CZ. MIŁOSZ: Rok myśliwego. Kraków 1991, s. 45.302 Tamże, s. 248.303 Por. CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 925.304 Tamże.305 Tamże.306 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 924.307 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 928.308 ŚW. E. STEIN: Byt skończony a byt wieczny, s. 398.
70
porządek, nazywany również chórami anielskimi składa się - zaczynając od najwyższego - z
Serafinów, Cherubinów, Tronów, Panowań, Sił, Mocy, Księstw, Archaniołów i Aniołów.
Nazwa Moce wskazuje na moc pozaziemską (…), dzięki której mogą we właściwy sposób i z
dobrocią wpływać na innych, aby upodabniać się do Prawzoru309.
Argumentem przemawiającym za istnieniem Boga jest fakt, że ktoś musi obejmować
życie człowieka. On sam nie jest w stanie zrozumieć swojego życia. Ponieważ każda chwila
jest inna, zmienia się z dnia na dzień, te pojedyncze nakreślenia w naszym charakterze, ale i
życiu może zrozumieć wyłącznie Stwórca. W Bryczką o zmierzchu przytacza myśl św.
Tomasza z Akwinu: „Wszystko, co napisałem, wydaje mi się słomą”. Święty napisał te słowa
w momencie objawienia, częściowego poznania Boga. Doświadczenia mistyczne mają tak
wielką duchową moc i równocześnie głębokie zrozumienie prawd, że są w małym stopniu
możliwe do objaśnienia, opowiedzenia, ponieważ język jest ograniczony. Dlatego czytając
dzieła świętych ma się wrażenie zbyt wielkiej prostoty lub metaforyczności przekazu. Miłosz
tłumaczy ten cytat w sposób bliski świętym, wiedza ludzka jest niczym w momencie śmierci,
gdy człowiek stanie przed obliczem Boga.
W tomie zamieszczony został również wiersz napisany w 1985 roku dla matki pt. Z
nią. Pisał go w dzień swoich 74 urodzin, po udziale w mszy świętej wczesnym rankiem.
Wysłuchał fragmentów z Pisma Świętego, z Księgi Mądrości o Bogu, który pragnie dla ludzi
życia, prawdziwego, świadomego przeżywania oraz przypowieści o wskrzeszeniu córki Jaira,
której słowa odebrał jako skierowane wprost do niego, aby wierzył w życie po śmierci,
oczekiwał z nadzieją spotkania z bliskimi. Wspomniał ostatnie wydarzenie z życia matki,
opiekę nad chorą na tyfus starszą Niemką, od której zaraziła się chorobą i zmarła. Ten akt
heroicznej miłości Miłosz będzie wspominał i podziwiał do końca.
Tom kończy się Sześcioma wykładami wierszem. W pierwszym zawarte są słowa:
„powinienem był (…) Żyć w radości. W harmonii. W wierze. W pojednaniu”310. W kolejnych
podsumowuje, że ktokolwiek wierzy w Chrystusa nie może zatracić podziału na dobro i zło,
który łatwo zagubić w codziennych czynnościach, powtarzalności świąt, zagłuszających to, co
najważniejsze. „Z nami zawsze Księga”311, czyli Biblia, w która jest ogniskiem wśród chłodu
świata.
309 Tamże, s. 399.310 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 965.311 Tamże, s. 969.
71
Miłosz zawsze pragnął poznania głębszego niż to, które miał. Uważał, że rozwój
człowieka jest najważniejszy, dlatego stale starał się wnikać w prawdy mówiące o człowieku.
Pochłaniał teksty kultury, nowe pozycje książkowe, prasę polską i zagraniczną, analizował,
rozpracowywał z uporem godnym podziwu. W 1990 roku pisze o tym w O erozji:
„Jako poeta wszystko zawdzięczam latom medytacji, której mogę
nadać miano religijnej, a nawet mistycznej, i która niewiele różni się od
modlitwy. Z tym ze jej przedmiotem były czas i przestrzeń zupełnie inne, niż
jak się je pojmuje w XIX wieku. Nie mogę nic tutaj jasno ująć, jakkolwiek
owoc tej medytacji jest zawarty w moich wierszach, często w trudnym do
opisania kształcie”312.
Doskonale rozumiał, że prawdy nie można poznać raz i całkowicie. Takie poznanie
przewyższa możliwości człowieka. Do prawdy chrześcijańskiej dochodzi się stopniowo
poprzez poznawanie jej elementów, aż do całości jaką jest Chrystus. Aby cokolwiek
zrozumieć, trzeba najpierw zaznać tego we własnym życiu. Nie odrzucać i nie upierać się
przy własnym zrozumieniu, ale otworzyć na inną możliwość. Stąd światło wewnętrzne
zawsze poprzedza jakieś dobrze, właściwe przeżyte doświadczenie.
Zobaczę podszewkę świata. Dalsze okolice 1991
W roku 1991 poeta wyjawił: „należy zapytać, czy wierzę, że cztery Ewangelie są
prawdomówne. Na to odpowiadam: tak. Czy więc wierzę w absurd, że Jezus
zmartwychwstał? (…) Odpowiadam: tak, i tym samym obalam wszechmoc śmierci”313.
Tom Dalsze okolice zawiera teksty związane z protologią, zajmującą się początkiem
stworzenia świata i człowieka. U Miłosza te treści są przedstawione z poetyckim humorem, a
czasem ironią, za którymi kryje się zawsze poważny wniosek.
Tak więc Adam i Ewa czytali zapewne bajkę Fredry o małpie w kąpieli, widzieli
również pałace, lotniska, olbrzymie miasta, ponieważ były już w myśli Boga. Uwierzyli
jednak w wyższość wiedzy i poznania, uśmiechając się do siebie sięgnęli po jabłko.
Stwarzanie świata odbywa się w niebieskim biurze architektów, w którym słychać
wybuchy śmiechu nad wymyślonymi właśnie zwierzętami. Ziemia jest już gotowa, trwają
kończące się prace, rosną lasy, tworzą się miasta, określony został podział na było i będzie.
312 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 708.313 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 637.
72
Wszystko to czeka na człowieka, który okazuje się słabym, dlatego wyższe byty litują się nad
nim. Tu zmienia się nastrój wiersza. Bogaty ubiór, taniec, czy kolczyki nie mogą być ochroną
przed otchłanią. Podobnie jak mieszkańcy Niniwy, współcześni nie odróżniają „swej prawej
ręki od lewej” (Jon 4,11), naiwnie sądząc, że ciągłe świętowanie i nabywanie mają siłę
przetrwania.
Swoją ciągłą miłość do natury poeta wyraża w poniekąd żartobliwym tekście Pająk,
opisując prozaiczną sytuację znalezienia pająka w wannie. Jego nić przykleiła się do ścianki,
a sam nie potrafi wyjść. Mimo niechęci Miłosza do tych drapieżnych zwierząt nie zabija go,
ale zostawia pozwalając, aby poradził sobie sam z sytuacją.
„(…)Bo, ostatecznie, my,
Ludzie, możemy najwyżej nie szkodzić”314,
lecz ratować, być odpowiedzialnym za naturę, stworzenia i poczęcia. Z zazdrością myśli o
wyższości Adama, który mógł nazywać zwierzęta, gdy te same przychodziły do niego, a świat
żył w idealnej harmonii. Miłosz jest wciąż jak pierwszy mężczyzna, wygnany z Raju,
szukający dróg powrotu.
Czytając Notatnik Anny Kamieńskiej poeta scharakteryzował ją jako niezwykle bogatą
osobowość. Miłość, cierpienie, płacz, sny i modlitwa315 nazwał skarbami charakteru.
Porównywał ją do siebie, parafrazując fragment Listu do Laodycei z Apokalipsy św. Jana.
Bogactwem człowieka są jego cnoty: wiara, nadzieja i miłość. Ich brak Chrystus określa
nagością, ubóstwem. Poetka żyła pomiędzy zwykłymi, ale wspierającymi się ludźmi, siła
przyjaźni jest przeniesiona poza doczesne życie, dzięki miłości. Jej niezwykłą cechą jest
prostota charakteru pozwalająca na radość ze zwyczajnych rzeczy: zapachu pól, ziół, drzew.
Miłosz dostrzegł sprawiedliwość w rozdaniu talentów, była mała, nieznana jako pisarka, ale
za to niezwykle dobra. Być może kontynuacją tej myśli była Medytacja, napisana w formie
modlitwy. Zwrócona bezpośrednio do Boga, który jest bliski człowiekowi, towarzyszy mu w
drodze, pomaga na ile potrafi. Wybaczający i współczujący, kochający nawet brzydotę316. Ten
obraz był powodem podziwu Miłosza. To miłość bezwarunkowa, pomimo sprzeczności
tkwiących w osobowości człowieka. Zachwyt ten wzbudziła postać kobiety, której życiorys
314 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1017.315 Tamże, s. 1002.316 Por. tamże, s. 1026.
73
zgłębiał i zastanawiał się jak jest możliwe, aby słabsze istoty miały taką siłę znoszenia
cierpienia, wytrwałości i cierpliwości. Dlatego pisał:
„Cóż mogę więcej, Panie, niż tak rozpamiętywać
I stanąć przed Tobą z pokłonem błagalnika,
Dla ich bohaterstwa prosząc: przyjm nas do Twojej chwały”317.
W Albo-albo jest zderzenie dwóch poglądów, wiary i ewolucji, które mają za zadanie
wzbudzenie dyskusji, lub co najmniej refleksji czytelnika. „Jeżeli Bóg wcielił się w
człowieka, umarł i zmartwychwstał”318 wszystkie czynności, całe życie człowieka powinno
być przewartościowane pod kątem tego właśnie wydarzenia. Wtedy dopiero nabierają
właściwego sensu. Każdy czyn, myśl, zostają na wieczność, a zatem mają nadaną niezwykłą
moc. Dlatego życie człowieka powinno nabrać kształtu kapłańskiego, jego celem jest służenie
i chwała Boga. Druga z możliwości, niewiara, jest trudna do zrozumienia, pozbycie się
nadziei prowadzi donikąd. Ponieważ za wiarą przemawiają poprzednie pokolenia,
przekonanie o istnieniu aniołów i demonów, siła modlitwy. Zdobywanie podobieństwa do
Chrystusa jest tajemnicą dla zwykłych ludzi, mimo tego powinniśmy troszczyć się już tutaj o
zbawienie:
„Starając się o dobro wedle naszej miary,
Wybaczając śmiertelnym niedoskonałość. Amen.319”
W Wierszu na koniec stulecia Miłosz podsumował ówczesny moment historyczny.
Pod koniec XX wieku nie ma wojen, spokój jest jednak pozorny. Ludziom została odebrana
wiara, a nawet utopie. Wydaje się, że bez tych poglądów będzie już dobrze, nie istnieje
bowiem nic dyskusyjnego. Jednak pisarz, nie rozumiejąc swoich intencji, szuka u filozofów,
pisarzy i teologów słów prawdy. Nie można przejść obojętnie wobec śmierci „Jedynego
miłującego”320 Zbawiciela, dzięki któremu zaistniał świat i człowiek. To misterium jest dla
ludzi niezrozumiałe, enigmatyczne, Miłosz wyraźnie sytuował się na granicy poznania,
dlatego zostało mu „błogosławić radość”321.
317 Tamże.318 Tamże, s. 1010.319 Tamże, s. 1012.320 Tamże, s. 1016.321 Tamże.
74
W 1990 roku Instytut Literacki wydał Rok myśliwego. To zapis myśli i bieżących
wydarzeń od 1987 roku do 1988. Miłosz pisał w nim o sobie: „ponieważ chciałbyś być dobry,
a nie jesteś, niech twoje książki służą dobru”322. Opisywał swój udział w seminarium
papieskim o Europie, które odbyło się w Castel Gandolfo. Zastanawiał się przy okazji
wyjazdu nad osobowością papieża, który podobnie jak Turowicz i Byrski, posiadał cnotę
wiary i nadziei. Przyznał, że miał ich zbyt mało i zadawał sobie pytanie, czy potrafił kochać?
Jednak nie pragnął siebie osądzać. Wyznał: „wszystkie moje ruchy umysłu są religijne i w
tym sensie moja poezja jest religijna”323. Jan Paweł II powiedział mu: „Robi pan zawsze krok
naprzód i krok w tył”, co miało oznaczać, że nie potrafi dokonać radykalnego kroku w stronę
wiary, ale waha się, dając tym samym przyzwolenie na wiele wątpliwości. Miłosz zrozumiał
pytanie pod kątem poezji, usprawiedliwiając się odpowiedział: „A czy dzisiaj można inaczej
pisać poezję religijną?”324. Potrafił niebywale wnikliwie ocenić działania papieża pod kątem
duchowym, jego podróże do komunistycznej jeszcze Polski rozumiał „jako walkę toczoną w
zaświatach o jej duszę”325 poprzez jednoczenie społeczeństwa, tworzenie wspólnoty, aby
przypomnieć, że Polacy stanowią jeden naród, który jest na tyle silny, by mógł wyzwolić się
od wpływu komunistycznego Związku Radzieckiego. Tą intuicję zawdzięcza romantycznemu
wychowaniu, dzięki któremu ma „wgląd w wymiar historii”326. Śledził także wizytę papieża w
Stanach Zjednoczonych we wrześniu 1987 roku. Był zachwycony podejściem Ojca Świętego,
który w Hollywood, czy San Francisco, mówił o św. Franciszku, synu marnotrawnym i
miłości Boga do swoich dzieci, a także św. Pawle, który był wrogiem chrześcijan, a został
jednym z najgorliwszych apostołów. Miłosz chwalił i podziwiał: „Jego tekst jest znakomity
(…). Przemówienie w Mission Dolores było arcydziełem konstrukcyjnej równowagi”327.
Bronił go przed opinią publiczną, która w mediach podaje, że papież mówi jedno i to samo.
Miłosz stwierdził, że światu są potrzebne proste słowa przypominające najważniejsze prawdy.
Zabierał swoje wnuczki na mszę świętą do Newman Hall, sam uczęszczał do kościoła
św. Marii Magdaleny, gdzie w jedną z niedziel palmowych doznał zanurzenia się we
wspólnocie kościoła trwającego od wieków. Pisał:
„Moje dziecinne myślenie zawiera w sobie nawyki stuleci. Myślę
mianowicie, że człowiek żyje tak długo, jak długo wypełnia, co mu zostało
322 CZ. MIŁOSZ: Rok myśliwego. Kraków 1991, s. 25-26. 323 Tamże, s. 29.324 Por. tamże. 325 Tamże, 38.326 Tamże.327 Tamże, 54.
75
wyznaczone, i jeżeli nie mam nic więcej do zrobienia, to wkrótce umrę. (…)
Gdybym chciał żyć dłużej, to tylko po to, żeby naprawić zło, jakie
wyrządziłem”328.
Czytał Kołakowskiego Religion, w której odnajdywał myśli, że nie można wierzyć w
Boga nie wierząc tym samym w nieśmiertelność. Przytaczał spore fragmenty mówiące o
miłości do bliźniego, o zdolności do empatii i jej ograniczeniach. Smucił się faktem, że
jedynie w chorobie lub zbliżającej się śmierci zadajemy sobie podobne pytania. Na kartach tej
książki Miłosz wspomniał dawnych, już nieżyjących przyjaciół: Jerzego Andrzejewskiego,
Zygmunta Hertza, Konstantego Jeleńskiego i zastanawiał się nad tym, co będzie po przejściu
tej ostatecznej granicy: „niech będzie sąd, niech będzie cierpienie wiedzy o sobie, byle
sprawdziła się wiara, że każda chwila naszego życia utrwala się gdzieś tam na zawsze”329.
Pisał też o swojej chorobie przebytej w 1985 roku, rakowaty polip nie odnowił się, co
wzbudziło wyraźny entuzjazm lekarza. U pacjenta natomiast kolejne refleksje. Życie jest
kruche, dlatego był wdzięczny Panu Bogu za zdrowie, które pozwoliło mu tak wiele
stworzyć. „Myśl o własnej śmierci jest zawsze myślą o zbawieniu albo potępieniu, ja
przynamniej nie umiem inaczej. Przybiera to kształt konkretnych osób, które pozostały dla
mnie wzorem cnót i dlatego powinny być zbawione”330. Śmiał się także z ludzkich przywar,
lecąc samolotem dostał miejsce w trzynastym rzędzie i siedział prawie sam-„ludzie są nadal
przesądni”331.
Na początku lat dziewięćdziesiątych Miłosz wraz z drugą żoną Carol zamieszkał w
Krakowie na ulicy Bogusławskiego. W 1992 roku odwiedził swoje rodzinne miejsca na
Litwie, gdzie będzie jeszcze gościł kilka razy, aż do 2000 roku.
Podziwiam obłoki. Na brzegu rzeki 1994
Na brzegu rzeki – tytuł wziął się z pierwszej podróży Miłosza na Litwę po
kilkudziesięciu latach nieobecności, w wierszu W Szetejniach wyznał: „Gdziekolwiek
wędrowałem, po jakich kontynentach, zawsze twarzą byłem zwrócony do rzeki”332 . W nim są
zawarte wiersze mówiące między innymi o: sensie literackiego rzemiosła
328 Tamże, 246.329 Tamże, 44.330 Tamże, 308.331 Tamże, 86.332 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1110.
76
(Sprawozdanie),zaniku wdzięczności u ludzi (Dlaczego?), okrucieństwie (Sarajewo), wartości
własnego życia (W pewnym wieku).
Tom otwiera Sprawozdanie skierowane do „Najwyższego”333, z podziękowaniem za
powołanie pisarza i zdaniem relacji z podróży życia. Pisarstwo jest mocno związane z
poznawaniem człowieka, jego psychologicznej i duchowej strony, a poezja bierze się z
wyobraźni zabarwionej urojeniem. Nie obca jest mu zazdrość innych pisarzy, ponieważ
tworzenie może przemienić się w bieg po nagrodę. Jednak nic nie jest w stanie odebrać mu
podziwu nad wspaniałością słowa334. Świadczą o tym choćby zgromadzone książki i odczuwa
wdzięczność w stosunku do innych pisarzy za „bycie kompanem w wyprawie”335.
W tym tomie także zastanawiał się nad starością. Emeryt to człowiek, podpierający się
laską, milczący. Ciało odmówiło już posłuszeństwa, każde jego miejsce pali, podobnie jak
ewangeliczny robak, „który nie umiera, i ogień, który nie gaśnie” (Mk 9, 48). Zamiast
troszczyć się o kolejny dzień „podziwiał obłoki”336. Został poddany próbie wojennych
przeżyć w czasie II wojny światowej, dlatego nazywał siebie biednym, ponieważ pamięć nie
pozwala na wewnętrzny spokój. Nie winił siebie, ponieważ nie miał wpływu na wydarzenia,
czekał więc na Sędziego, aby uwolnił go „od ziemskich obrazów”337.
Wszystkie wiersze przytoczone w tej książce są pośrednio lub bezpośrednio związane
z wyrażeniami, pojedynczymi słowami lub motywami biblijnymi, odsyłają też do szeroko
rozumianej aksjologii. Poezja Miłosza jest nasycona biblijnym słownictwem, stylizacją,
problematyką. Poeta z upływem lat coraz częściej przemawia wersetami. Prof. Irena
Sławińska ujęła to w słowach: „poezja jego rosła moralnie, intelektualnie i artystycznie aż ku
słowu biblijnemu”. Pisarz bardzo dbał o każdy szczegół w wydawanym tomie, sam układał
kolejność wierszy, pilnował części i układu: „łamania wersu albo jego wydłużenia aż do
wersetu biblijnego (linia w wierszu jest wtedy zdaniem)”338.
Sala to wiersz z motywem onirycznym. Opis snu, w którym wyobrażał sobie jak to
jest po śmierci. Widział olbrzymią świątynię, podobną do paryskiej Notre Dame, za drzwiami
znajduje kolor „niebywałych rozmiarów”339, który otacza go z każdej strony. Nie to było
333 Tamże, s. 1049.334 Por. tamże, s. 1050.335 Tamże. 336 Tamże, s. 1087.337 Tamże.338 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 45. 339 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1105.
77
jednak najważniejszą treścią przeżycia, ale „wolność od trosk, wyrzutów sumienia i lęków”340.
Poeta zbudził się uspokojony.
Ostatni z wierszy był skierowany do matki – W Szetejniach. Dzięki niej rozpoczął
swoje życie, nauczył się podstaw wiedzy o świecie. To miejsce stało się dla niego centrum, do
którego zawsze wracał w myślach. Tam nauczył się stawiać pierwsze kroki, tam też uczył się
pisania liter i czytania, nie bardzo wierząc, że kiedyś opanuje tą sztukę. Dziś mało co
przypomina tamte wydarzenia. Jedynie „trwa ta sama obecność”341. Opisał swoje
doświadczenia z dzieciństwa, wspomniał miejsca, dęby i lipy z małą wieżyczką kościelną
przypominającą o Majowym: „chciałem być dobry i nie chodzić między grzesznikami”342, bo
dobro i zło, grzech i cnota znaczą zawsze to samo, niezależnie od definicji filozofów. Jako
dojrzały człowiek, miał nadzieję, że jego twórczość będzie darem dla ludzkości i przeważy
zło wyrządzone w życiu: „Starość jest porą, kiedy zapytujemy siebie, czy zrobiliśmy coś
dobrego dla ludzi i kiedy postanawiamy służyć, dopóki można, ich dobru”343. Jedyną osobą,
która potrafiła go o tym zapewnić była „mądra i sprawiedliwa”344 matka.
Wydaje się daleko a jest blisko. Piesek przydrożny 1997
Forma literacka w tym tomie jest różnorodna: od maksymy do eseju, tworząc
właściwą sobie sylwę współczesną. Łukasz Tischner nazwał ten zabieg „składaniem
okruchów” przeszłości, Grażyna Borkowska dostrzegła samooskarżycielski ton, szukający
wyjaśnień w innych cytowanych dziełach, Leszek Kołakowski nazwał go „roztrzaskanym
lustrem”, w którym odsłaniają się tajemnice świata i poety.
Dzień stworzenia to moment uchwycony o poranku, kiedy to budzi się ze snu natura, a
świt przypomina stwarzanie świata. Wiara wydaje się w takich momentach dziecinnie prosta.
Nawet Jezus jest Blisko, od tamtych czasów do dzisiejszych minęło tylko kilka chwil.
Wewnętrzna prośba o litość spotyka się z ewangeliczną odpowiedzią „gdzie skarb twój, tam
serce twoje”345. Poeta ubolewał nad nieświadomością wierzących, którzy nie rozumieją, że
„ohydne narzędzie tortur uczyniono znakiem zbawienia”346. Ludzie zaś zajmują się mało
ważnymi sprawami, zamiast myśleć o tym, co wieczne. Ich bieganina irytuje poetę, podobnie
jak to, że uważają się za niezwykłych. 340 Tamże.341 Tamże, s. 1110.342 Tamże.343 A. ZAWADA: Miłosz, s. 233.344 Tamże.345 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1118.346 Tamże, s. 1120.
78
W tamtym czasie Miłosz odwiedził też Brie-Comte-Robert, miasto, w którym
mieszkał z pierwszą żoną i dziećmi. Napisał słowa, mające dodać mu otuchy. Nie można
zbytnio zajmować się przeszłością, której już nie można zmienić. Głęboki oddech odegna
strach, spokój pozwoli zrozumieć, że wiele za nim rozpaczy, wyrzeczeń, ale dzięki temu stał
się tym, kim jest. Doświadczenie cierpienia pozwala dojrzeć, uświadomić sobie błędy, ale też
docenić mocne strony.
W Osobnym zeszycie – kartkach odnalezionych Miłosz pisze, że „zestarzał się w
dziękczynieniu”347, wyobrażając sobie śmierć jako pocałunek anioła o kasztanowych włosach
i niebieskich oczach, tańczącego, przenikniętego radością i światłem. Przejście z życia do
śmierci jest powrotem do początków, dlatego Miłosz pragnął, aby jego istnienie zniknęło i nic
po nim nie zostało. Wiele motywów w jego poezji jest związanych z udręczeniem i
ciemnością. Są gorzkie i nie pozwalały zapomnieć złych chwil, popełnionych błędów, jednak
poeta nie poddawał się:
„Brnę przez cierniowe krzaki i suche trawy,
Ale ciągle daleko do szczytu. I nieuśmierzona ciemność
Dogania mnie i co dzień zaczynam na nowo”348.
W 1997 roku wydał Abecadło, rok później Inne abecadło. W nim pisał o Adamie i
Ewie, a właściwie o całej historii pierwszych rodziców, która jest niezrozumiała, jednak jest
to argument na jej korzyść. Jak powiadał Lew Szestow, niepiśmienni pasterze nie mogli
wymyślić mitu, który jest zagadką dla myślicieli kilku tysiącleci. Grzech pierworodny wziął
się stąd, że Adam i Ewa uczłowieczyli Boga, przypisując mu zazdrość, i postawili siebie w
Jego miejsce. Śmierć i przemijanie jest gwałtem zadanym człowiekowi. Na szczęście świat
przeminie, a jedynie prawdziwy jest Raj. Pod hasłem Kościoły odnaleźć można pogląd, że jest
to miejsce dla podwójnego człowieka, który, wyczuwając że świat nie jest jego miejscem,
pragnie przebywać tam, gdzie panują odmienne zasady, właściwe dla królestwa Bożego –
„miłość, dobroć, przebaczenie”. Uczestnictwo we mszy świętej nie wymaga głębokiej, żywej
wiary, którą mają nieliczni, wszyscy wierzący mają prawo brać udział w uczcie.
Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie. To 2000
347 Tamże, s. 1127.348 Tamże, s. 1129.
79
Początkowy wiersz o tym samym tytule TO jest wyznaniem zafałszowania, ukrywania
siebie prawdziwego. Pisarz dokonał swoistej spowiedzi, wyjawił, że umiał opisywać świat,
złożoność człowieka, podejmować tematy polityczne i historyczne, ale dotychczas nie
wyjawił, że „siedzi w nim TO”349. Jest to cząstka jego istnienia, uczucie lub świadomość,
które bardzo pragnął zataić przed światem posługując się wysokim stylem, opisem natury
zapamiętanej z dzieciństwa, pochwałą istnienia350. „TO” jest uczuciem wyobcowania,
osamotnienia, podskórnym strachem, życiem odartym ze złudzeń, faktem przemijania,
kruchością człowieka, które nagle okazują się prawdą.
W Na moje 88 urodziny opisał Genuę, do której został zaproszony na
Międzynarodowy Festiwal Poezji. Pasaże i uliczki, młodych ludzi, kolory i odgłosy
świadczące o tętniącym życiu, nie pragnął już niczego, mimo starości czuł się „ocalony, bo z
nim wieczne i boskie zdziwienie”351. Nie poddał się rozpaczy, ale układał wiersze jako „hołd
Niepojętemu”352. Brał przykład z wileńskich przyjaciół. Jedną z nich była Irena Górska, która
w pamiętniku napisała, że potrafi cieszyć się życiem, ponieważ „nie ma czasu ani ochoty na
zmartwienia”353.
Bardzo znaczącym tekstem, o treści epifanijnej jest Obudzony. Miłosz opisał w nim
doświadczenie, które miało miejsce nocą, „w głębokiej starości”354. Doznał mocnego,
wewnętrznego pokoju i „szczęścia tak wielkiego i doskonałego”355, że nie można go
porównać z żadnym przeżyciem codziennym. Mimo, że w pamięci nadal były te same treści,
nie wiązały się z troską. Głos uspakajał, że wykonał wszystko, co zostało mu przeznaczone,
dlatego może bez obawy myśleć o śmierci. Przepełniało go poczucie wdzięczności za
otrzymaną łaskę. Doznanie opisane w wierszu jest dodatkowo potwierdzone w jego
osobistych zapiskach pod datą 3 maja 1996: „Prawie zasłabłem czekając na Carol w Black
Oak Books. Poczucie zbliżającej się śmierci. Drzemka na kanapie. I nagle wejście w
szczęśliwość na łonie Boga”, dzień później dokańcza: „Nagłe przeżycie mistyczne. Wielkie
drzewo. Zmiana widzenia – wolność od troski”356.
349 Por. tamże, s. 1139.350 Por. tamże. 351 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1151.352 Tamże, s. 1162.353 Tamże, s. 1163.354 Tamże, s. 1164.355 Tamże. 356 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 663.
80
Napisał też Odę na osiemdziesiąte urodziny Jana Pawła II. Miłosz określał papieża
jako ponadczasowy autorytet. Ludziom małej wiary jest potrzebny ktoś, kto „umacnia
przykładem własnego życia”357. Wydarzenia historyczne XX wieku pokazały, że nawet
największe totalitarne zło przemija, ponieważ jedynym Panem historii jest Chrystus.
Charakteryzował papieża jako wyjątkowego, ponieważ jego duchowa siła była zaskoczeniem
dla ludzi z całego świata-zarówno wierzący, jak i niewierzący pragnęli go zobaczyć. Przede
wszystkim jednak przypomniał ludzkości, że świat jest w rękach Boga, a każde wydarzenie
ma swój ukryty sens, dlatego panuje ład, nie zamęt358 - to dar oceniania przez pryzmat wiary.
Dzisiejsze czasy ocenia jako zagrożone przez bożki, wymienia tu media, sławę i pieniądze,
jednak dany został pasterz, wskazujący drogę. Jest on „znakiem sprzeciwu”359, miłością
bezwarunkową, gdy go zabraknie jego portret „przypomni, co może jeden człowiek, i jak
działa świętość”360. Miłosz był zachwycony papieżem, jego postawą, i śledził jego
pielgrzymki, co zresztą opisał w Roku myśliwego. W 2000 roku patrzył na jego modlitwę pod
Ścianą Płaczu, wzruszony zadzwonił do Marka Skwarnickiego: „Panie Marku – wykrzyknął –
przecież to jest nieomal święty!”361.
W tym tomie znajduje się też wiersz Ogrodnik poprzedzony komentarzem Martina
Lutra i będący zaprzeczeniem jego słów. Miłosz przekonywał, że pierwsi ludzie nie zostali
stworzeni, aby służyć demonom, ich władza na ziemi jest także ograniczona, ponieważ
zależna od tego, na co pozwoli Bóg. Sam Stwórca jest tutaj ogrodnikiem doglądającym roślin,
mimo, że świat jest pogrążony w ciemności. Podobnie jak w Urszuli Kochanowskiej
Leśmiana – tekst jest zbudowany z dwuwersowych strof, z rytmicznym
trzynastozgłoskowcem. Bóg ostrzegał Adama i Ewę przed ich decyzją, jednak nie chcieli
słuchać, konsekwencją będzie „nienasycenie duszy i ranliwe ciało”362. Ponieważ zgodnie z
zamysłem zarówno natura jak i człowiek mieli odzwierciedlać Trójcę Świętą, żyć w pełnej
harmonii, pożyteczności. Bóg widzi z dystansu przyszłą historię świata, rozwój techniki i
cywilizacji, przesiąknięte śmiercią. Efektem grzechu jest bunt i działanie niszczycielskie.
Przywrócenie dawnej niewinności, czystości, zarówno u ludzi jak i w naturze będzie długą
drogą. Ubolewa, że Adam i Ewa nie zechcieli zamieszkać w baśni pod Jego opieką.
357 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1179.358 Por. tamże.359 Tamże. 360 Tamże, s. 1180.361 M. SKWARNICKI: Pan Czesław – wspomnienie bardzo osobiste. W: A. ROMANIUK: Obecność. Warszawa 2013, s. 83.362 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1197.
81
W Jeden i wiele Miłosz pisze, że „Książę Tego Świata”363 zarządza ilością, natomiast
dla Boga ważne jest pojedyncze istnienie. Jest obecny w każdym momencie życia człowieka,
nawet w jego błędach. Dlatego nie powinny zniechęcać „milenia daremne” ani „galaktyk
mgławice”364.Wytrwałość ma swoją moc, a rzeczy wokół są wieczne.
Alkoholik wstępuje w bramę niebios to kolejny tekst zwrócony do Boga, który od
początku wiedział, jakie będzie Jego stworzenie, a także jakich wyborów dokona. Miłosz
rozpoczął życie z pełnią zaufania, jak wielu młodych ludzi, naturę odbierając jako stworzoną
dla niego. Z biegiem czasu i wraz z doświadczeniem poznawał „straszność tego świata”365,
dlatego aby odzyskać równowagę pomiędzy cierpieniem, a nadzieją uciekał w trunek, dający
złudny moment zapomnienia. Poczuł się podobnie jak Hiob, odebrał to jako próbę wiary.
Pragnął poznać Boga: „moje serce Ciebie pożąda”366, dlatego modli się, ponieważ nie modlić
się nie umie367.
W parafii to tekst opowiadający o spacerze na cmentarzu, oglądaniu nagrobków tych,
którzy odeszli. Kazikowie, Agaty, Zośki368, przeminęli. Wszystkie ich uczucia od dzieciństwa
po starość, choroby i nadzieje, pragnienia skończyły się w jednej chwili. Nie rozumiejący
życia do końca, przeszli w wieczność. Miłosz utożsamiał się z nimi, ponieważ zmierzał ku
temu samemu z nadzieją, że tam zostaną wezwani po imieniu, po Sądzie zaś zostanie odkryta
przed nimi tajemnica życia.
Modlitwa to autotematyczny wiersz napisany przed dziewięćdziesiątymi urodzinami.
W nim pisał, że Stwórca karmił go „miodem i piołunem”369, ale także prowadził i chronił
poetę. Wiele razy pozwolił na spełnienie jego próśb, ale jedynie dlatego, by mu uzmysłowić,
że były pozbawione rozsądku. Dlatego zdał się na Jego wolę. Jako pisarz był świadomy wielu
sprzecznych opinii na swój temat, ze względu na wiarę. To paradoks życia, bo był „najmniej
normalnym z klasy księdza Chomskiego”370. Miłosz wciąż określa siebie w perspektywie do
tamtych czasów i postaci katechety. Teraz, jako stary i prawie niewidzący człowiek, zdaje
sobie sprawę, że pisanie było jego ucieczką. Prosi o uwolnienie go od poczucia winy oraz:
„pewność, że trudziłem się na Twoją chwałę,363 Tamże, s. 1199.364 Tamże. 365 Tamże, s. 1200.366 Tamże, s. 1201.367 Tamże.368 Tamże, s. 1207.369 Tamże, s. 1208.370 Tamże.
82
W godzinie mojej agonii bądź ze mną Twoim cierpieniem,
Które nie może świata ocalić od bólu”371.
W tomie jest zawarty także wiersz Daemones, podobny w tonie do Rozmów na
Wielkanoc. To dialog między złymi a poetą, który broni swojego życia. Dowodem na jego
ciągłe zmagania się z winą jest też fragment z zeszytu-pamiętnika, w którym Miłosz
zapisywał najważniejsze treści, przemyślenia w danym dniu. W marcu 2000 roku zapisał:
„Jedynym usprawiedliwieniem mego życia jest moje pisanie na chwałę Boga”372.
Na końcu To są Jasności promieniste, z motywem światła jako przewodnika ludzi:
„Niebiańskie rosy czyste,
Pomagajcie każdemu
Ziemi doznającemu”373.
One znajdują się za zasłoną, tam, gdzie jest ukryty sens.
Sens niemożliwy bez Absolutu. Druga przestrzeń 2001
Tom Druga przestrzeń otwiera wiersz o tym samym tytule. Wstępowanie duszy w
nadprzyrodzoną przestrzeń odbywa się „po stopniach z powietrza”, wprost w „przestronne
niebiańskie pokoje!”374. Miłosz nie wyobrażał sobie pozbawienia życia wiecznego, dlatego
pyta, czy naprawdę zatraciliśmy nadzieję? Rozpaczliwie apeluje do swoich braci w
człowieczeństwie:
„Błagajmy, niech będzie nam wrócona
Druga przestrzeń” 375.
W rozmowie z Ewą Czarnecką wyjawił: „Raj wraca ciągle, marzenie, żeby żyć w tym, co
Oskar Miłosz nazywał Naturą Pierwszą, zamiast żyć w tej, w której jesteśmy, to jest w
Naturze Drugiej”376. Miłosz tłumaczył to na dwa sposoby: jako rzeczywiste miejsca w
opozycji – Eden i ziemia; a także pod kątem duchowym, człowiek oddający się temu światu
zatraca powoli granice moralne, najgłębsza warstwa jego bytu - serce, zostaje zagłuszone.
371 Tamże, s. 1209.372 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 155.373 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1214.374 Tamże, s. 1217.375 A. FRANASZEK: Miłosz. Biografia, s. 630.376 E, CZARNECKA: Podróżny świata, s. 189-190.
83
Podobnie w Późnej dojrzałości postrzegał pewną prostotę oceniania przeszłości,
powtarza za Martinem Buberem „jesteśmy wszyscy dziećmi Króla”377, przychodzącymi z
miejsca, gdzie nie ma czasu oraz podziału na dobro i zło. Nie potrafimy wykorzystać swoich
możliwości, talentów w odpowiedni sposób w tej długiej podróży życia. Podkreślał jednakże,
że mimo tych ułomności jesteśmy robotnikami w ewangelicznej winnicy, czy ludzie mają
tego świadomość, czy też nie.
W tomie jest także Nieprzystosowanie, w którym przyznał, że nie potrafił żyć gdzie
indziej niż w Raju. Zbyt wielka wrażliwość na ból, zranienie, potrzeba słońca, a więc ciepła,
zrozumienia, a także chęć życia w niewinności, sprzed grzechu pierworodnego nie pozwoliły
mu poczuć się tutaj jak w domu. Był wyobcowany, ratował się ucieczką w naturę, która jest
namiastką pierwszego ogrodu. Balise Pascal wyraził to w słowach:
„ (…) oto my nieszczęśliwi – bardziej niż gdyby stan nasz był zgoła
pozbawiony wielkości – mamy pojęcie szczęścia, a nie możemy go
dosięgnąć; przeczuwamy obraz prawdy, a posiadamy jeno kłamstwo;
niezdolni do zupełnej niewiedzy i do pewnego poznania, tak oczywiste jest,
iż byliśmy w stanie doskonałości, z któregośmy się nieszczęśliwie
stoczyli”378.
Wysłuchaj to apel do Boga, który można uznać za psalm. Nazwał siebie słabym
człowiekiem, który „nie ma nic oprócz modlitwy”379. Dlatego zwrócił się z prośbą do Ojca o
ochronę, podźwignięcie w złym czasie: kiedy nic nie będzie przypominać Jego chwały, gdy
szydercy zażądają udowodnienia wiary, w końcu gdy sam zwątpi z powodu „prawa
powszechnej śmierci”380.
Wiersze Miłosza są skondensowaniem jego myśli i poglądów, czasem w sposób
bardzo zawiły, czasem prosty i jasny. Każdy wiersz oprócz warstwy językowej ma także
zawartą treść emocjonalną i duchowy przekaz. Miłosz tworzył wiele, ponieważ nie było
możliwe, by ująć w kilku tomach myśli, które go fascynowały, a przeżycia bieżące przynosiły
coraz to nowsze przemyślenia, weryfikowane przez czas. I tak czytelnik otrzymuje coraz
dojrzalszą opowieść o świecie, kulturze, historii, aby w końcowych utworach dojść wyłącznie
do tematyki związanej z duchowością człowieka i celu życia-wiary. Forma wersowana,
377 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1218.378 B. PASCAL: Myśli. Przeł. T. ŻELEŃSKI (BOY), Warszawa 1989, s. 222.379 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1239.380 Tamże.
84
nierzadko rymowana, była dla poety najbardziej trafną do rozpatrywania kwestii
teologicznych i opisywania własnych, bardzo wewnętrznych doznań. Literaturoznawca J.
Kaczorowski, wyjaśnił to w ten sposób:
„poezja jest środkiem, jest niedoskonała, ponieważ tworzą ją słowa, ale jest
najdoskonalszą z form słownych, gdyż dzięki właściwościom
syntetyzowania, operowania skrótem obrazowym, ma możliwości szybszej
reakcji na doznanie niż logiczny wywód dyskursywny. Poezja nie jest wiec
sprawą świadomości, refleksji, konstrukcji, ale swego rodzaju natchnieniem.
Autor pisze tu niejako wbrew sobie, sam w trakcie formułowania
poetyckiego nic nie rozumiejąc, mając „wyłączone” władze refleksji”381
Miłosz odwiedzał miejsca związane z kultem, jednym z nich było Lourdes, do
którego wybrał się, aby prosić o zdrowie dla żony i syna Petera. Z wspomnień tej pielgrzymki
powstał wiersz, będący trafną obserwacją ludzi - wierzących i handlujących dewocjonaliami.
Przekupnie to obraz sprzedających, zadziwionych nadzieją, patrzących z politowaniem na
turystów. Uważają, że ich wiara jest interesowna, bo związana wyłącznie z chęcią otrzymania
czegoś, cudu uzdrowienia lub konkretnej łaski. Zaś druga strona „patrząc na ich twarze”382 z
ironicznym uśmiechem pragnie uciec od takich ludzi, czując się zagrożona, nie pozwalając,
by im ktoś odebrał czy nawet podważył ich ufność.
Tekst „Ja” jest podzielony na dwie części. I podobnie jak wcześniej, Miłosz opisywał
ludzi jako udekorowanych w spektaklu świata, dopóki pozwalają na to czas i młodość. Druga
część jest zadziwieniem, refleksją z szczerym okrzykiem podziwu nad darem jaki otrzymali
pierwsi rodzice - nieprzemijania:
„Pomyślcie tylko! Nie podlegać żadnemu prawu przemijania!
Ani prawu przyczyny i skutku!”383
Dziecięcy zachwyt Miłosza nad ledwo co stworzoną ziemią, z zielonością traw i słońcem,
symbolizującym miłość powtarza się w prawie każdym jego tomie. Mircea Eliade tłumaczy
ten fakt pragnienia w taki sposób:
381 J. KACZOROWSKI: Literatura jako mistyka. W: Sacrum w literaturze. Red. J. GOTFRYD, M. JASIŃSKA-WOJTKOWSKA, S. SAWICKI. Lublin 1983, s. 37.382 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1241.383 Tamże, s. 1243.
85
„dążenie człowieka do życia w zamkniętej przestrzeni jest wykładnikiem
najgłębszej, transcendentnej potrzeby. Uwydatnia ona i wyraża określone
stanowisko człowieka w kosmosie, które można by nazwać „tęsknotą za
rajem”. Przez to wyrażenie rozumiemy pragnienie znalezienia się na stałe i
bez wysiłku w sercu świata, rzeczywistości i świętości, słowem – pragnienie
przekroczenia w sposób naturalny ludzkiego sposobu życia (…) co
chrześcijanin określiłby jako osiągniecie stanu ludzkości przed grzechem
pierworodnym”384.
Pod koniec życia Miłosz pragnął zawrzeć swoje przemyślenia na temat wiary i
katolicyzmu w jednym utworze, stworzyć sumę dotychczasowych poglądów, dlatego w 2001
roku powstaje Traktat teologiczny. Oto jak wyjaśnia jego powstanie:
„Dlaczego teologia? Bo pierwsze ma być pierwsze. A tym jest pojęcie prawdy”385.
Jest to nawiązanie do słów św. Augustyna, który wyraził tą myśl w słowach „Jeżeli Bóg jest
na pierwszym miejscu, wtedy wszystko inne jest na właściwym miejscu”386. Pisarz zwierzył
się ze swojego stanu duchowego, za jedyny cel stawiając sobie zbawienie. Są to przemyślenia
doświadczonego człowieka, wyraz wdzięczności usytuowany w poezji, swoista spowiedź z lat
młodzieńczego buntu i „samolubnej pychy”387. Używając prostego, jasnego i zwięzłego
języka coraz bardziej kładzie nacisk na znaczenie wiary w swoim życiu. Ten utwór jest
zwycięstwem nad złym, ucieczką od rozpaczy i braku nadziei, bo ostatecznie człowiek sam
musi otworzyć bramy nieba swoją wolą. Pisarz wyznał, że nie posiadł prawdy w pełni, a
wiedza teologiczna była dla niego niejasna. Miał głębokie przekonanie, że nie zrozumiał
wszystkiego. Stwierdził w jego ostatnich wersach, że nadal pozostanie wierny, zwracając się
o pomoc do Pięknej Pani. Ireneusz Kania podsumował, że Traktat teologiczny jest „triumfem
mędrca – zwycięstwem nad lucyferyczną pychą lichego, oskorupiałego ‘ja’
jednostkowego”388.
Jan Błoński zastanawiał się nad fenomenem twórczości Miłosza, a dokładniej nad
łączącą ją całością, elementem scalającym, zapytał więc poetę wprost: „no dobrze, ale
powiedz mi tak po prostu: czy ty wierzysz w Boga? – i na to dostałem odpowiedź: tak, ja się
384 T. MICHAŁOWSKA: Wizja przestrzeni w liryce staropolskiej. W: Przestrzeń i literatura, Wrocław 1978, s. 112. 385 Tygodnik Powszechny, http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/traktat.html (dostęp: 21. 10. 2015)386 Encyklopedia książek, http://encyklopediaksiazek.cba.pl/Wiki/index.Św.Augustyn (dostęp: 21. 10. 2015)387 Tygodnik powszechny, http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/traktat.html (dostęp: 21. 10. 2015)388 I. KANIA: Największy triumf mędrca, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 47.
86
uważam za chrześcijanina. I wtedy nagle mnóstwo rzeczy w tej poezji mi się uporządkowało i
rozjaśniło”389. Jak wspomina Agnieszka Kosińska w lipcu Miłosz czytał Dzienniczek św.
Faustyny Kowalskiej zakreślając piórem niektóre fragmenty, zwłaszcza te o przepaści
miłosierdzia Bożego390. A także Tryptyk rzymski, ponieważ uważał, że wiara jest zaraźliwa, to
znaczy czytając takie dzieła uczy się myśleć jak święci391. Z jego wiarą wiąże się również
humorystyczna sytuacja: wpatrując się długo w świeczkę - jasnozieloną żabę powiedział –
Niech nikt mi nie mówi, że to sprawa ewolucji. To Bóg sam musiał stworzyć392.
W 2002 roku Miłosz wydaje Orfeusza i Eurydykę. To hołd złożony pamięci drugiej
żony, Carol Thigpen-Miłosz. Poznał ją w latach osiemdziesiątych, z wykształcenia doktor
nauk humanistycznych i historyk edukacji, dziekan na Uniwersytecie w Atlancie. Wzięli ślub
w 1992 roku. W 2002 roku zaczęła podejrzewać u siebie poważniejszą chorobę, dlatego udała
się do Stanów Zjednoczonych na badania, po sześciu tygodniach zmarła. Miłosz, mimo wieku
i własnej choroby, poleciał do San Francisco, aby pożegnać się z żoną. Zdążył w ostatniej
chwili. Miesiąc później, we wrześniu umiera jego brat, Andrzej.
Obecność. Wiersze ostatnie 2006
Na ostatni tom składają się wiersze, które złożyła, przygotowała i wydała Agnieszka
Kosińska, sekretarka Miłosza. Utwory napisane pod koniec życia są końcowymi akordami
życiowej podróży i pragnienia Boga.
W Głosie odczytujemy pokorę w doświadczanej chorobie leczonej w szpitalu,
powolnego gaśnięcia ciała, które nie jest już posłuszne. To skłaniało poetę do kolejnego
wniosku, nędza bierze się również z chęci „górowania nad bliźnim”393, który w gruncie rzeczy
jest kruchą istotą.
W 2003 roku przeprowadza rozmowę z Mikołajewskim na temat Tryptyku rzymskiego
i posyła artykuł Janowi Pawłowi II, pisząc: „Pozostaje z niezmiennym i pokornym podziwem
dla działalności Papieża humanisty i składam synowskie pozdrowienie”394.
Miłosz odchodził świadomie. Jak relacjonuje A. Kosińska od początku 2004 roku
powoli, systematycznie kończy pracę. Letnie miesiące są już czuwaniem nad schorowanym
389 J. BŁOŃSKI: Duch religijny i miłość rzeczy, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 47.390 Zob. A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 299.391 Zob. tamże, s. 372.392 Tamże, s. 386.393 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1336.394 A. KOSIŃSKA: Miłosz w Krakowie, s. 400.
87
pisarzem, opieką i czytaniem książek, których ciągle chętnie słuchał. Jedną z nich były
Aforyzmy Wasilija Rozanowa, które po lekturze Miłosz skomentował: „Rozczarowałem się.
Jest tam mniej o religii, co mnie najbardziej interesuje”395. A. Kosińska napisała, że czytał
dzieła Jana Pawła II, zakreślał zdania, trafiające do niego. Podobnie i z ludźmi, szukał i cenił
bardzo tych, którzy byli po prostu dobrzy, ponieważ w człowieku cenił dobro najbardziej.
Lista tych osób nie była długa: Janka, Carol Peter, Turowicz, Czapski. Sam nie zaliczał się do
grona, ale bardzo się starał396. Mimo problemów ze zdrowiem, powolną utratą wzroku, nadal
przyjmował teksty młodych poetów, proszących o opinię i odpisywał na listy.
W 2004 roku napisał list z prośbą do papieża:
„Ojcze Święty, Wiek zmienia perspektywę i kiedy byłem młody,
zwracanie się przez poetę o błogosławieństwo papieskie uchodziło za
niestosowność. A to właśnie jest przedmiotem mojej troski, bo w ciągu
ostatnich lat pisałem wiersze z myślą o nieodbieganiu od katolickiej
ortodoksji i nie wiem, jak w rezultacie to wychodziło. Proszę więc o słowa
potwierdzające moje dążenie do wspólnego nam celu. Oby spełniła się
obietnica Chrystusowa w dzień Zmartwychwstania Pańskiego. Czesław
Miłosz”.
Miesiąc później otrzymał odpowiedź potwierdzająca z błogosławieństwem.
W ostatnich dniach przekonywał jeszcze swojego lekarza, profesora Andrzeja
Szczeklika, że trzeba koniecznie napisać poradnik:
„Raz, po kilku dniach głębokiej nieprzytomności, gdy tylko odzyskał
świadomość, podziękował krótko i powiedział z miejsca: «Trzeba koniecznie
napisać nową książkę, o umieraniu i o śmierci». «Jakiś współczesny,
przeniesiony ze średniowiecza poradnik Ars moriendi? - spytałem. - Czy ktoś
chciałby to czytać?». Nie miał co do tego wątpliwości. Wiedział już, że nie
zdąży z tą książką sam. Uważał zresztą, że powinien to zrobić lekarz.
Przedstawić, jak przechodzimy tę ostatnią próbę, opisać mechanizmy
umierania, sposoby, jakimi śmierć dobiera się do nas i dokonuje swego”397.
395 Tamże, s. 429.396 Tamże, s. 496.397A. SZCZEKLIK: W chorobie, http://www.milosz.pl/wspominaja-mnie/andrzej-szczeklik (dostęp: 21. 10. 2015)
88
Czesław Miłosz zmarł w Krakowie, we własnym mieszkaniu, 14 sierpnia 2004 roku. I
pozostaje nam wierzyć, że spełniło się jego marzenie: „Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze
chciałem być w niebie”398.
***
Twórczość Czesława Miłosza w pewnym stopniu można nazwać religijną, a precyzując, jest przykładem ciągłego poszukiwania. To nieustanne zmaganie się z wiarą, paradoksalnie połączone z uporem wytrwałości w wierze. Nabyte w dzieciństwie rozumienie Boga zrodziło sprzeczność – dobroć Boga, a cierpienie natury, ludzi. Wiele wskazówek odnalazł w tych, których spotykał. Byli w jego życiu postawieni jak znaki, wyznaczające kierunek: matka Weronika, ksiądz Chomski, Oskar Miłosz, Simone Weil, Jeanne Herch, trapista Tomas Merton, ksiądz Sadzik i wielu innych. Zgłębiał prawdy wiary starając się dotrzeć do sedna problemu grzechu pierworodnego, prawdy Chrystusowej, demonów i piekła, Opatrzności, zmartwychwstania, sądu ostatecznego i roli Maryi, do której zwracał się o pomoc. Pisarską misję rozumiał jako dar, powołanie i służbę innym, piętnując fałsz, ukazując wszystkie strony życia, co odnosi się bezpośrednio do jego religijnej wizji życia w oparciu o wartości i Dekalog. Jak pisze Marian Stala:
„Teologia, o której pisze Miłosz, nie jest tylko intelektualną konstrukcją, nie
jest także zbiorem nieobejmowanych rozumem dogmatów. Ta teologia, jeśli
dobrze pojmuję intencję poety, jest (albo: miała być) nieustannie obecna w
życiu konkretnego człowieka, w każdej jego myśli i czynie. Jest ona,
mówiąc najkrócej, projektem egzystencji bezustannie nakierowanej na
prawdziwość opowieści o rajskim początku, o upadku i „nadziei
przywrócenia”399.
Był człowiekiem świadomym swoich słabości, które nigdy nie pozwalały
zapomnieć o sobie. Wyróżniała go olbrzymia wrażliwość, będąca przyczyną ciągłego
weryfikowania siebie, naprawiania błędów, oceniania. Ale była także generatorem rozwoju
osobistego, niezwykłej pracowitości, nieustawania w dziele życia. Z biegiem czasu jego
teologiczne zmagania uwidaczniają się coraz bardziej, są coraz częstsze, zaś połączenie
poezji, prozy, fragmentów listów i notatek osobistych odkrywa przed nami Miłosza
niezwykłego, i zarazem tak bliskiego.
Ponadto pragnienie Boga w twórczości i życiu Czesława Miłosza jest inspirujące i ma
ogromne znaczenie. Jego twórczy zapał i konsekwencja w dążeniu wywiera spory wpływ na
czytelnika, uświadamiając, że człowiek bez odniesienia do Niego nic nie ma i nic nie znaczy.
398 CZ. MIŁOSZ: Wiersze wszystkie, s. 1341.399 M. STALA: To, co najważniejsze, http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/stala.html
89
Parafrazując słowa Edyty Stein, życie Miłosza była to długa i ciemna droga; kamienista i
twarda, często opuszczały go siły400. Czytając jego biografię mam nieodparte wrażenie, że
Bóg był tuż obok, a Miłosz zostawił nam na zawsze „rodzaj godności i żarliwości ludzkiego
pragnienia Boga”401.
WYBRANE WIERSZE
JESZCZE WIERSZ O OJCZYŹNIE
Nad brzegami niebieskiego Niemna
I Niewiaży o wodzie czarnej
Zasiewają jasnowłosi chłopi
Ciężkie pszenicy ziarna.
Koszą łąki, których zieleń jest
Największą radością świata
I wierzą, ze dobry Bóg
Jak jastrząb w niebiosach lata.
Chłopcy w skwarne południa tętniącym tabunem
Konie jadą pławić na rozlewach
I radosne zawodzą śpiewy
W grzywy gniadych biją jak we struny.
A w niedzielne wieczory muzykę
Słychać w wielkiej nadrzecznej dolinie
400 Por. http://www.gimkatolickie.opole.pl/dla_uczniow/kronika.pdf (dostęp: 21. 10. 2015)401 D. GACEK, E. ŁUKOMSKA: Pod podszewką świata. O metafizyce Miłosza, http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/360375,Pod-podszewka-swiata-o-metafizyce-Milosza (dostęp: 21. 10. 2015)
90
To wychodzą dziewczęta i chłopcy
Tańczyć na gegużyne.
Ziemi tej urodziwej
Nie każdy godny
Z jej dolin spływa
Zapach łagodny.
Ci, których serce nie ma prostoty
Nie wnijdą do niej
Konno za szybkim szaraka lotem
Już nie pogonią.
Rzeką o świcie leciutkim czółnem
Nie będą sunąć
Już nie usłyszą, jak dzwoni północ
Na nieba strunach.
Nad brzegami niebieskiego Niemna
I Niewiaży o wodzie czarnej
Zasiewają jasnowłosi chłopi
Ciężkie pszenicy ziarna.
1931
OBŁOKI
Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
91
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.
Wilno, 1935
DO KSIĘDZA CH.
Do ciebie, słyszącego głosy niemych chórów,
Zgiętego nad smutnymi ołtarzami Pana
w wiejskim, dusznym kościele, do ciebie, o mściwy,
piszę ten list, prefekcie, burzo zapomniana.
Już włos gładko sczesany spływa siwym strąkiem
na kark przecięty blizną po cielesnych mieczach,
już wzrok twój fanatyczny jest martwym skowronkiem
zabitym w ogniu świata, któremu zaprzeczał.
Twoje usta śnię często. Ich grymas niesławny
długo uczył pogardy wszystkiego prócz zgonu.
Dziś ja, uczeń, poznałem nicość form powabnych,
i otośmy już obaj z jednego zakonu.
92
Góry ciemne jak irys w trawie mokrych sadów,
oczy kobiet, ich uścisk w mgle zbielałej nocy
na popiół, na płyn cierpki pełen skrytych jadów
zamieniałeś tnąc słowem z dawidowej procy.
Wesele ciał, złączonych z wodami i ogniem,
górą lecących ptakiem, rybą mknących dołem,
nienawiścią paliłeś, aż sczerniałe głownie
spadły w noc, a noc była dla ciebie – kościołem.
Ziemia drży, drzewo milknie, kiedy stąpa prawy,
ale wiek nazbyt grzeszny świętego nie zrodzi
- tak uczyłeś, a miasta strumień wrzącej lawy
zgasi i żaden Noe nie ujdzie na łodzi.
O światło potępienia, o wieczną zatratę
modliłem się wtedy, a ręce skrzydlate
czułem w każdym powiewie muskającym twarz.
Ty, dzieła swoich nauk zawsze nieświadomy,
w starej sutannie lecąc nad ziemi ogromy
na ludzkie czyny ciemny upuszczałeś płaszcz.
Dojrzałem, moje ciało jest czułą kołyską
dla mocy, w których płaczu zawiera się wszystko,
leżą w pięknym posłaniu i miłość i głód.
Wiatr swobodnych poranków we włosach powiewa
i jabłko, ciężkie jabłko, sen rajskiego drzewa
93
toczy się, potrącane końcem lekkich stóp.
I jest szum, przypływ morza dotychczas nieznanego,
morza nicości. Pod białą pianą jego
utonęły zwierzęta i lądy.
Ciesz się, triumfatorze. Obu przyjęło morze.
W jego głosie zagłady grzmią trąby.
Pogodzeni jesteśmy po długim skłóceniu,
wiedząc, że z szczęścia ludzi kamień na kamieniu
nie zostanie.
Ziemia usta rozewrze, w jej dudniącej katedrze
chrzest odbiorą ostatni poganie.
Wilno, 1934
20 LUTEGO 1938 ROKU
Kiedy już zmilkną ognie i wiosenne łkanie
Nad ziemią wzejdzie czystą, z kurzu bitw obmytą,
Kiedy hymn dziękczynienia zagrzmi, a pól żyto
Będzie jak łaska Boża, miłości witanie,
Wtedy to, Jarosławie, przyjdzie władca sławy
I nad książką umarłych mądre czoło schyli,
I zapyta – on tylko – czy myśmy wierzyli
W prawdę większą, w tej ziemi świętość tak łaskawej.
I słysząc za oknami pojednania śpiew,
94
Karty, na których życie obce trwa, przebiegnie
I do tego, co wielkie było, łatwo sięgnie,
Ziarno naszej nadziei wyłuska z wieku plew.
Więc my, jeżeli jest w nas wiara w czas prawdziwy,
W dzierżaw nieziemskich moc, w widzenia dar,
Jesteśmy może znów chrzciciele z wody żywej,
Aby, gdy przyjdzie Syn, zasłonę z oczu zdarł.
MODLITWA WIGILIJNA
Maryjo czysta, błogosław tej,
Co w miłosierdzie nie wierzy.
Niech jasna Twoja strudzona dłoń
Smutki jej wszystkie uśmierzy.
Pod Twoją ręką niechaj płacze lżej.
Na wigilijny ześlij jej stół
Zielone drzewo magiczne,
Niech, gdy go dotknie, słyszy gwar pszczół,
Niech jabłka sypią się śliczne.
A zamiast świec daj gwiazdę mroźnych pól.
Przyprowadź blisko pochód białych gór.
Niechaj w jej okno świecą.
Astrologowie z Chaldei, z Ur
Pamięć złych lat niech uleczą.
Zmarli poeci niechaj dotkną strun,
95
Samotnej zanucą kolędę.
Warszawa, 1938
WIARA
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są – bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.
NADZIEJA
Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.
Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
96
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.
Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.
MIŁOŚĆ
Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,
Żeby stanęły w wypełnienia łunie.
To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:
Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
SŁOŃCE
Barwy ze słońca są. A ono nie ma
Żadnej osobnej barwy, bo ma wszystkie.
I cała ziemia jest niby poemat,
97
A słońce nad nią przedstawia artystę.
Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce.
Bo pamięć rzeczy, które widział, straci,
Łzy tylko w oczach zostaną piekące.
Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko, cośmy porzucili:
Gwiazdy i róże i zmierzchy i świty.
W WARSZAWIE
Co czynisz na gruzach katedry
Świętego Jana, poeto,
W ten ciepły, wiosenny dzień?
Co myślisz tutaj, gdzie wiatr
Od Wisły wiejąc rozwiewa
Czerwony pył rumowiska?
Przysięgałeś, że nigdy nie będziesz
Płaczką żałobną.
Przysięgałeś, że nigdy nie dotkniesz
Ran wielkich swego narodu,
Aby nie zmienić ich w świętość,
Przeklętą świętość, co ściga
98
Przez dalsze wieki potomnych.
Ale ten płacz Antygony,
Co szuka swojego brata,
To jest zaiste nad miarę
Wytrzymałości. A serce
To kamień, w którym jak owad
Zamknięta jest ciemna miłość
Najnieszczęśliwszej ziemi.
Nie chciałem kochać tak,
Nie było to moim zamiarem.
Nie chciałem litować się tak,
Nie było to moim zamiarem.
Moje pióro jest lżejsze
Niż pióro kolibra. To brzemię
Nie jest na moje siły.
Jakże mam mieszkać w tym kraju,
Gdzie noga potrąca o kości
Niepogrzebane najbliższych?
Słyszę głosy, widzę uśmiechy. Nie mogę
Nic napisać, bo pięcioro rąk
Chwyta mi moje pióro
I każe pisać ich dzieje,
Dzieje ich życia i śmierci.
Czyż na to jestem stworzony,
By zostać płaczką żałobną?
99
Ja chcę opiewać festyny,
Radosne gaje, do których
Wprowadzał mnie Szekspir. Zostawcie
Poetom chwilę radości,
Bo zginie wasz świat.
Szaleństwo tak żyć bez uśmiechu
I dwa powtarzać wyrazy
Zwrócone do was, umarli,
Do was, których udziałem
Miało być wesele
Czynów myśli i ciała,
Pieśni, uczt.
Dwa ocalone wyrazy:
Prawda i sprawiedliwość.
GRÓB MATKI (FRAGMENT)
VII
Pomóż mi stworzyć miłość wiecznie żywą
Z mojej wytrwałej ze światem niezgody,
Natchnień i czynów jedyne ogniwo
Nieznane tworom bezmyślnej przyrody.
Rzecz tylko ludzką, w którą elektronów
Rój obojętnie pociskami praży,
Dzieło istoty, która w wielkim domu
Samotna mieszka z pleśnią swojej skazy.
Punkt nieruchomy, co dziejom na przekór
100
Na złe i dobre dzieli to co płynne,
Pomóż mi, matko, umocnić w człowieku,
Ty, co znasz moje przysięgi dziecinne.
Spraw, niech mojego nie składam ciężaru.
Niech wiatr od Wisły biegnie oceanem.
Żeś chciała życia udzielić mi daru,
Bądź pozdrowiona w imię Boga. Amen.
DO ALBERTA EINSTEINA
(fragmenty)
W niebieskiej trykotowej koszulce i z twarzą
Zegarmistrza z dzielnicy żydowskiej w Warszawie,
Z fajką i białą grzywą, smutnie uśmiechnięty,
Pozwól, łaskawy starcze, abym złożył wiersze.
Tak używać poezji przynosi mi radość.
Potrzeba uwielbienia jest silna. Dziewczyna
Wiesza na ścianie zdjęcie filmowe amanta.
Dla mnie, przyznaję, życie nie miałoby treści,
Gdybym nie mógł podziwiać. Chowam stale w sercu
Niewymówione słowa. Żal mi, że tak mało
Pomogłem ludziom cenić wielkie piękno świata.
Ciekawiło mnie wszystko. Nazwy drzew i roślin,
Powstawanie gatunków, podróże Darwina,
Polinezyjskie mity, godowy strój ptaków,
Na wpół zatarte rzeźby zapomnianych krajów.
W zimnych pracowniach nęcił mnie mikroskop,
Nauczyłem się kilku języków, chcąc czytać
101
O piątym wieku w Rzymie, Grecji, Aleksandrii,
I o szesnastym wieku w morskiej Europie,
Dwóch epokach przełomu podobnych do mojej,
Tej, co mi wzeszła, dziecku, łuną pierwszej wojny,
Grzmotem dział, rykiem bydła gnanego po drogach,
Którymi jechał w pyle nasz wózek uchodźców.
Jeżeli dzisiaj lubię zwracać się do Ciebie,
To nie dlatego, że kute w marmurze
Stoi popiersie Twoje, tam gdzie naszą pamięć
Ma Newton i Kopernik. Nie żeś wreszcie zdołał
Pomiędzy grawitacją i elektrycznością
Postawić znak równania. Jest w Tobie coś więcej:
Wiara w światło rozumu, nieprzekupna troska
O nasz gatunek ludzki, o to, czym być może,
I o to, co potrafi nikczemnie roztrwonić.
Nie chłód obojętnego badacza Natury,
Ale ciepło, niepokój prawdziwej dobroci.
Wstydzę się mówić głośno. Jątrzy mnie ta sprawa,
Którą tak trudno nazwać. Ta sprawa nadziei.
Widziałem dosyć ludzi zamienionych w bestie
Czy zamkniętych w niewoli wyuczonych złudzeń.
A piszę to w stolicy Stanów Zjednoczonych.
Jest lato, hałasują ptaki, alejami
Mkną barwne samochody. Ludzie na trawnikach
Grają w piłkę i golfa czy smażą parówki
Na paleniskach w parku. Radia przy motorach
Wołają coś o szpiegach, o zbiegłych zbrodniarzach,
102
O wojnie, komunistach i o nowych broniach.
To nowe Jeruzalem dawnych purytanów,
Ich marzenie spełnione, jakkolwiek na opak,
Jest dla mnie uciążliwą, pustą dekoracją.
Jak we śnie chciałbym krzyknąć, a krzyknąć nie mogę.
………………………………………………………………
Ja jednak nauczyłem się odrzucać. Ten jest
Przywilej nam poetom z dawna zapewniony,
Że zarobki, wesela, chrzciny i pogrzeby
Nie są nam treścią. Blaskiem chyba, lotem świateł
Na wielkich czarnych wodach. Jak przez ogród szklany
Idziemy, widząc z żalem więcej, niż jest wolno.
Czy jesteśmy naprawdę wrogowie gatunku,
Którzy przemocą zmienić chcą wszystkich w aniołów
Czystego intelektu? Wydrzeć z głębi iskrę,
Znienawidzoną iskrę prometejskiej męki?
Washington D.C., 1948-1949
ROZMOWY NA WIELKANOC 1620 ROKU
- Waść teraz jesteś jako mucha w dzbanie.
Winem opita łapkami wiosłuje.
Z niej tyle samo co z waści zostanie,
Darmo nadzieja frasunki cukruje.
Złociste guzy, kiereje i stroje
W skrzyniach jaśnieją, a śmierć mówi: moje.
Spódnice dziewkom waść zawijać raczył,
103
W gaju brzozowym biegał z twardą pytą.
Sekreta może jakie tam zobaczył?
Albo gdy konia pod tobą ubito,
Umazanemu bitewną posoką
Mądrość odkryło słupiejące oko?
Pies, koń i owad, zwierz leśny i polny
Żyją i giną, a ty chcesz trwać wiecznie?
Jak one mocom nie swoim powolny
Krucyfiks chwytasz, bo tak ci bezpiecznie.
Drewno masz w ręku, a w tym drewnie próchno.
Pacierze mruczysz, ale strachem cuchną.
Już gęba twoja oddarta od kości
I w czarnym mięsie robak fossy ryje.
Nie, panie bracie, nie będzie wieczności,
Jej nie kupiły błagania niczyje.
Choć patrzysz w okno, czy nie dane znaki,
Tobie i bydłu przypadek jednaki.
- Ani ja wierzę w duszę nieśmiertelną,
Ani nagrody czekam dla zasługi.
Imię i pamięć z szatą mi odejmą,
Wiek mój skończony i wiek mój niedługi.
A kiedy, pusty, legnę sam w mogile,
Na nieskończone czasy, nie na chwilę.
104
Lecz jako Bóg mnie postawił na ziemi,
Jeżeli zechce, znowu mnie postawi.
Nie mnie dochodzić, u jakich płomieni,
W jakich kuźnicach serce mi przetrawi,
Ani zgadywać, w roku czy godzinie
On się objawi, kiedy świat przeminie.
Gdybym nie ufał słowu Boga mego,
Za cóż ufają ludzie słowom ludzi?
Może nie świętych, ale nikczemnego
Swoją miłością do chwały przebudzi
I proch połączy niepojętą siłą,
Aby co skryte wyjawione było.
A jeśli dla mnie dola zgotowana
Wróbla i kruka, liszki i łasicy,
I, nocny motyl, nie doczekam rana,
Ale zgoreję cały w ogniu świecy,
Jeślim nie po to, żeby mnie ocalił,
Przecie do końca Jego będę chwalił.
- Waść kalwin. Proszą kłaniać się Kiejdany.
Jedźże z pospólstwem tam zawodzić DIEVIE
Albo kazania słuchać z Angliczany
W zborze bielonym, zgoła niby w chlewie.
Kiedy herezja dotąd w tobie siedzi,
Co z wielkanocnej waścinej spowiedzi?
105
W dolinę tedy idziesz Jozafata?
A czyś pomyślał, jacy tam królowie
I narodzonych w nieobeszłe lata
Jakich tam ludów nazbiera się mrowie?
Jakie tam śpieszą tysiąców tysiące,
Straszne machiny, smoki latające?
Jakie przestwory i jakie marmury
Jakie rozumy, jakie palmy święte.
Ów cuda czynił i przenikał mury,
Tamten Sodomy zratował wyklęte.
Mitry papieskie, berła, pastorały
Wyżej od Alpów tam będą leżały.
Gdzie sprawiedliwych, zgromadzonych w domie,
Hyzopem, myrrą witają anioły,
Gdzie lekkie duchy stąpają widomie,
Potrzeba jeszcze durnia z Wędziagoły,
Który gniótł dziewki, znał myślistwo ptasze?
I jakże tobie nie wstyd, powiedz, wasze.
- Iżem niegodny i pokornej cześci
Maluczkich, biednych szanować nie umiał,
Ja pod majestat chronię się niewieści,
Bom więcej pragnął, niżeli rozumiał.
Maryi Matki warga moja wzywa.
106
Niech mnie gwiazdami swoimi okrywa.
A jeśli w bramę ostatniej doliny
Zastuka za mnie kij mego pasterza,
Nie dbam, ku czemu wezmę obłóczyny
Pomny obietnic wiecznego przymierza.
Po Jego woli przybranie dostanę,
Nie ciało szpetne, dawno zapomniane.
Przez kraje wschodu i kraje zachodu,
Ziemie południa i ziemie północy
Dzieckiem pobiegnę w świetle do ogrodu
Jutrzenną porą po nawalnej nocy.
Wzrok, smak i dotyk nie takie posiądę,
Lepszych niż tutaj muzyk słuchać będę.
Grecką, egipską odezwę się mową
I wszelką, jaka była od początku.
Księgę Rodzaju odczytam na nowo,
Świadom splątanej osnowy i wątku.
I każdą poznam tajemną przyczynę.
A potem w Jego szczęśliwości zginę.
Montgeron, 1959
MADONNA OCALENIA
Były srogie zimy, kiedy wymarzało wino.
Wilki w ciemności biegły ulicami.
107
Były wieczory, kiedy nadaremnie
Kobiety wkładały najpiękniejsze stroje
I zbierały się na skale, zaklinając ptaki.
Ptak widzi w dole morze ciemne, ciemne.
Rudy żagiel wleczony w bruździe fali
Wydaje mu się algą, twarz tonących
Nie dla niego jest twarzą mężów i kochanków.
Ale wiek za wiekiem otwierała ręce
W granitowej kaplicy Madonna Ocalenia.
Zaiste, ocean czyni z nas to, czym jesteśmy naprawdę:
Dziećmi udającymi przez chwilę mądrość kapitanów,
I ludzkość jest wtedy kochaną rodziną,
A tysiąclecie liczy się za dzień jeden.
Matko, uratuj mnie, grzeszne moje życie,
Wróć mnie piękną ziemię, jeszcze daj mi czas.
Matko, nie zasłużyłem, ale zacznę na nowo,
Ty nie żyłaś daleko, bo jesteś koło mnie.
I w kapturach ociekających wodą, boso, ze spuszczoną głową,
Myśląc: dlaczego ocaliła mnie,
Szli złożyć na jej ołtarz ślubowaną świecę.
Potem pili, wrzeszczeli, kobiety poczynały.
Jej uśmiech znaczył, że podług jej woli.
VENI CREATOR
Przyjdź, Duchu Święty,
zginając (albo nie zginając) trawy,
ukazując się (albo nie) nad głową językiem płomienia,
108
kiedy sianokosy albo kiedy na podorywkę wychodzi traktor
w dolinie orzechowych gajów, albo kiedy śniegi
przywalą jodły kalekie w Sierra Nevada.
Jestem człowiek tylko, więc potrzebuję widzialnych znaków,
nużę się prędko budowaniem schodów abstrakcji.
Prosiłem nieraz, wiesz sam, żeby figura w kościele
Podniosła dla mnie rękę, raz jeden, jedyny.
Ale rozumiem, że znaki mogą być tylko ludzkie.
Zbudź więc jednego człowieka, gdziekolwiek na ziemi
(nie mnie, bo jednak znam co przyzwoitość),
i pozwól, abym patrząc na niego, podziwiać mógł Ciebie.
Berkeley, 1961
JAKŻE ZNOSIŁEŚ
Jakże znosiłeś, Jezu, te wszystkie feretrony,
Jedwabie, skąd ratunku płacząc wyglądają,
Blachy srebrne i złote, którym ognie palą,
Marmur, ich kolanami z wieku na wiek drążony?
I anioły rozdęte, w drzazgach kamiennych szat
Na wieżach nad czesaną bronami równiną,
Gdzie ho i ho na konia, a tak zaraz giną
I koń, i ten, co na nim co dzień szleję kładł?
Czym były tobie, Jezu, podjęte z urny lędźwie
Na słomie wąskich łóżek nad błotem klepiska,
W ten czas, kiedy za szybką mroźna gwiazda błyska
109
I w jedno są złączone sen twardy i poczęcie?
Jaka studnia kwilenia, gałganów i piszczeli!
Jaka wieża ciśniętych w powietrze lamentów!
I kto z klamorem dzwonków, słońcem sakramentów
Między nimi i Tobą przechadzać się ośmieli?
Berkley, 1964
IM WIĘCEJ
Im więcej razy na dzień jesteś znieważony,
Im śmieszniejsze na ciebie wkładają korony
I krzyczą urągając: pokaż swoją siłę,
Albo liczą cię między pamiątki niebyłe,
Im więcej żalu, drwiny, gniewu, oskarżenia,
Bo słowo twoje z miejsca nie ruszy kamienia,
Tym bardziej pewnym mogę być tego jednego:
Że ty jesteś, zaiste, Alfą i Omegą.
Berkeley, 1962
LEKTURY
Zapytałeś mnie jaka korzyść z Ewangelii czytanej po grecku.
Odpowiem, że przystoi, abyśmy prowadzili
Palcem wzdłuż liter trwalszych niż kute w kamieniu
Jak też abyśmy, z wolna wymawiając głoski,
Poznawali prawdziwe dostojeństwo mowy.
Przymuszonym uwagą, nie dalszy niż wczoraj
Wyda się tamten czas, choć twarze cezarów
110
Inne dziś na monetach. Ciągle trwa ten eon,
Lęk i pragnienia te same, oliwa i wino,
I chleb znaczą to samo. Również chwiejność rzeszy
Chciwej jak niegdyś cudów. Nawet obyczaje,
Uczty weselne, leki, płacze po umarłych
Różnią się tylko pozornie. Na przykład i wtedy
Pełno było tych, których w tekście się nazywa
Daimonizomenoi, czyli biesujących
Albo i biesowatych (gdyż „opętanymi”
Język nasz ich mianuje z fantazji słownika).
Drgawki, na ustach piana, zgrzytanie zębami
Nie uchodziły wtedy za znamię talentów.
Biesowaci nie mieli pism ani ekranów,
Rzadko tykając sztuki i literatury.
Niemniej przypowieść o nich pozostaje w mocy:
Że duch nimi władnący może wstąpić w wieprze,
Które, zdesperowane tak nagłym zderzeniem
Dwóch natur, swojej własnej i lucyferycznej,
Skaczą w wodę i toną. Co wciąż się powtarza.
I tak na każdej stronie wytrwały czytelnik
Dwadzieścia wieków widzi jako dni dwadzieścia
Kres mającego raz kiedyś eonu.
Berkeley, 1973
ŒCONOMIA DIVINA
Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili.
Kiedy Bóg skalnych wyżyn i gromów,
111
Pan Zastepów, Kyrios Sabaoth,
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać, jak tylko zapragną,
Im zostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Było to widowisko niepodobne, zaiste,
Do wiekowego cyklu królewskich tragedii.
Drogom na betonowych słupach, miastom ze szkła i żeliwa,
Lotniskom rozleglejszym niż plemienne państwa
Nagle zabrakło zasady i rozpady się.
Nie we śnie, albo na jawie, bo sobie odjęte
Trwały, jak trwa to tylko, co trwać nie powinno.
Z drzew, polnych kamieni, nawet cytryn na stole
Uciekła materialność i widmo ich
Okazywało się pustką, dymem na kliszy.
Wydziedziczona z przedmiotów mrowiła się przestrzeń.
Wszędzie było nigdzie i nigdzie wszędzie.
Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły.
Ręka nie mogła nakreślić znaku palmy, znaku rzeki ni znaku ibisa.
Wrzawą wielu języków ogłoszono śmiertelność mowy.
Zabroniona była skarga, bo skarżyła się samej sobie.
Ludzie, dotknięci niezrozumiałą udręką,
Zrzucali suknie na placach, żeby sądu wzywała ich nagość.
Ale na próżno tęsknili do grozy, litości i gniewu.
Za mało uzasadnione
Były praca i odpoczynek
I twarz i włosy o biodra
I jakiekolwiek istnienie.
112
Berkeley, 1973
DAR
Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kapryfolium.
Nie było na ziemi rzeczy, którą chciałbym mieć.
Nie znałem nikogo, komu warto byłoby zazdrościć.
Co przydarzyło się złego, zapomniałem.
Nie wstydziłem się myśleć, że byłem, kim jestem.
Nie czułem w ciele żadnego bólu.
Prostując się, widziałem niebieskie morze i żagle.
Berkeley, 1971
DZIĘKCZYNNY
Obdarowałeś mnie, Boże-czarodzieju.
Wdzięczny Tobie jestem za dobre i złe.
W każdej rzeczy na ziemi światłość wiekuista
Już teraz, tak i w dzień po mojej śmierci.
CZYTAJĄC NOTANIK ANNY KAMIEŃSKIEJ
Czytając ją, uświadomiłem sobie, jak była bogata, a ja ubogi.
Bogata w miłość i cierpienie, w płacz i sny, i modlitwę.
Żyła wśród swoich, mało szczęśliwych, ale wspierających się wzajemnie,
Złączonych odnawianym na grobach paktem żywych z umarłymi.
Cieszyły ją zioła, polne róże, sosny, kartofliska
I zapachy znajomej od dzieciństwa ziemi.
113
Nie była wybitną poetką. Ale to sprawiedliwe.
Dobry człowiek nie nauczy się podstępów sztuki.
ODA NA OSIEMDZIESIĄTE URODZINY JANA PAWŁA II
Przychodzimy do ciebie, ludzie słabej wiary,
Abyś nas umocnił przykładem swego życia
I oswobodził od niepokoju
O dzień i rok następny. Twój to wiek dwudziesty
Zasłynął nazwiskami potężnych tyranów
I obróceniem w nicość ich drapieżnych państw.
Że tak będzie, wiedziałeś. Uczyłeś nadziei:
Bo tylko Chrystus jest panem historii.
Cudzoziemcy nie zgadli, skąd ukryta siła
U kleryka z Wadowic. Modlitwa, proroctwo
Poetów nie uznanych przez postęp i pieniądz,
Choć królom byli równi, czekały na Ciebie,
Abyś za nich oznajmił urbi et orbi.
Że dzieje nie są zamęt, ale ład szeroki.
Pasterzu nam dany, kiedy odchodzą bogowie!
I we mgle nad miastami błyszczy Złoty Cielec.
Bezbronne tłumy biegną, składają ofiarę
Z własnych dzieci skrwawionym ekranom Molocha.
I lęk w powietrzu, niewymówiony lament:
Bo nie dosyć chcieć wierzyć, żeby móc uwierzyć.
114
I nagle jakby czysty dźwięk dzwonu na jutrznię,
Twój znak sprzeciwu podobny do cudu,
Żeby zapytywano: jakże to możliwe,
Że wielbią Ciebie młodzi z niewierzących krajów,
Gromadzą się na placach głowa przy głowie,
Czekając na nowinę sprzed lat dwóch tysięcy,
I przypadają do stóp Namiestnika,
Który miłością objął ludzkie plemię.
Jesteś z nami, i odtąd zawsze będziesz z nami.
Kiedy odezwą się moce chaosu,
A posiadacze prawdy zamkną się w kościołach,
I jedynie wątpiący pozostaną wierni,
Twój portret w naszym domu co dzień nam przypomni,
Co może jeden człowiek, i jak działa świętość.
OBUDZONY
W głębokiej starości, z pogarszającym się zdrowiem, obudziłem się w środku nocy i wtedy tego doznałem. Było to uczucie szczęścia tak olbrzymiego i doskonałego, że w życiu minionym istniały tylko jego zadatki. i to szczęście nie miało żadnych powodów. Nie usuwało świadomości i nie znikała przeszłość , którą w sobie nosiłem razem z moją zgryzotą. teraz nagle została włączona jako potrzebna część całości. jakby jakiś głos mówił: „Nie martw się, wszystko odbyło się tak, jak być musiało, zrobiłeś, co tobie było wyznaczone, i nie musisz już myśleć o rzeczach dawnych”. Spokój, który czułem, był spokojem zamknięcia rachunków i łączył się z myślą o śmierci. szczęści po tej stronie było niby zapowiedź tego samego po drugiej stronie. Zdawałem sobie sprawę, że otrzymuję dar nieoczekiwany i nie mogłem pojąć, dlaczego spadła na mnie ta łaska.
115
BIBLIOGRAFIA
CZESŁAW MIŁOSZ
MIŁOSZ CZ., Dolina Issy. Kraków 1998.
MIŁOSZ CZ., Metafizyczna pauza. Kraków 1989.
MIŁOSZ CZ., Mój wileński opiekun”, Listy do M. Kridla (1946-1955). Red. A. Karcz, Toruń 2005.
MIŁOSZ CZ., Niedziela w Brunnen, „Kultura” 1954, nr 3.
MIŁOSZ CZ., Przygody młodego umysłu. Kraków 2003.
MIŁOSZ CZ., Radość i poezja, „Pion”, 30 kwietnia 1939.
MIŁOSZ CZ., Rodzinna Europa. Kraków 2001.
MIŁOSZ CZ., Rok myśliwego. Kraków 1991.
MIŁOSZ CZ., Tajemnica ”Miguela Manary”, „Pion”, 1 maja 1938; PMU, 226-232.
MIŁOSZ CZ., Wiersze wszystkie, Kraków 2011.
MIŁOSZ CZ., Widzenia nad Zatoką San Francisco. Kraków 1989.
MIŁOSZ CZ., Wybór pism Simone Weil, Kraków 1991.
MIŁOSZ CZ., Zaczynając od moich ulic. Kraków 2006.
MIŁOSZ CZ., Ziemia Ulro. Warszawa 1982.
MIŁOSZ CZ, IWASZKIEWICZ J., Portret podwójny. Oprac. B. TORUŃCZYK I R. PAPIESKI, „Fundacja
Zeszytów Literackich”, Warszawa 2011, s. 33.
MIŁOSZ CZ., MERTON T., Listy. Przeł. M. Tarnowska, Kraków 1991.
MIŁOSZ CZ., WATOWA O., Listy o tym, co najważniejsze (I). Red. B. Toruńczyk, Warszawa 2009.
LITERATURA
ADAMSKA I. J. OCD, Dar, wezwanie, obietnica. Kraków 2002.
ANDRZEJEWSKI J., MIŁOSZ CZ., Listy 1944-1981. Oprac. B. Riss. Warszawa 2011.
BARAŃCZAK S., Summa Czesława Miłosza, „Zapis”, nr 6, s. 227.
BEREŚ S., Ostatnia wileńska plejada. Szkice o poezji kręgu Żagarów. Warszawa 1990.
BERNACKI M., Czeladnik i mistrz. Czesława Miłosza spotkania z Oskarem Władysławem Miłoszem,
„Postscriptum Polonistyczne”, 2011, 2(8).
Biblia Tysiąclecia: Nowy i Stary Testament. Poznań 1987.
BŁOŃSKI J., Duch religijny i miłość rzeczy, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 47.
BRODSKI J., Wytrwałość bólu. Przeł. T. Biedroń, „Tygodnik Powszechny” 1996, nr 26.
FRANASZEK A., Miłosz. Biografia. Kraków 2011.
FOLEY M. OCD, Miłość, która trzyma nas przy zdrowych zmysłach. Kraków 2015.
116
GRZYBOWSKI J., Człowiek jako osoba w metafizyce św. Tomasza z Akwinu, „Warszawskie Studia
Teologiczne”, XVI/2003.
HEGEL G., Fenomenologia ducha. Przeł. Ś. F. NOWICKI, Warszawa 2002.
HOŁOWNIA SZ., Bóg. Życie i twórczość. Kraków 2010.
JELEŃSKI K., O „Ziemi Ulro” po dwóch latach, „Kultura”, nr 6/381, 1979.
KANIA I., Największy triumf mędrca, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 47.
KOSIŃSKA A., Miłosz w Krakowie. Kraków 2015.
KOSSAKOWSKA M., Psychologia Jakości życia, tom 12, 2013, nr 2.
MACINTYRE A., Bóg-Filozofia-Uniwersytety. Warszawa 2013.
MICHAŁOWSKA T., Przestrzeń i literatura, Wrocław 1978.
MARKOWSKI R., Fenomenologiczne interpretacje pojęcia sacrum, „Warszawskie Studia Teologiczne”,
XXIII/2/2010.
PASCAL B., Myśli. Przeł. T. Żeleński (Boy), Warszawa 1989.
ROMANIUK A., Obecność. Warszawa 2013.
Sacrum w literaturze. Red. J. GOTFRYD, M. JASIŃSKA-WOJTKOWSKA, S. SAWICKI. Lublin 1983.
SIEMIANOWSKI A., Śmierć i perspektywa nadziei. Esej filozoficzny o ostatecznych sprawach
człowieka. Gniezno 1992.
STEIN E., Byt skończony a byt wieczny. Kraków 1995.
SZYMIK J., WITAN M., Nie jestem stąd. O chrześcijańskim obliczu twórczości Czesława Miłosza z ks.
prof. Jerzym Szymikiem rozmawia Marcin Witan. Katowice 2011.
TATARKIEWICZ W., Historia filozofii, t. I. Warszawa 2001.
TISCHNER Ł., Sekrety manichejskich trucizn. Kraków 2001.
ŚW. JAN OD KRZYŻA: Dzieła. Kraków 2010.
ŚW. TOMASZ Z AKWINU: De veritate.
VALLEE L., Kochaj dzikiego łabędzia. Przeł. M. Heydel, „Tygodnik Powszechny” 2001, nr 26.
WAT A., Dziennik bez samogłosek. Red. K., P. Pietrychowie, Warszawa 2001.
ZARĘBIANKA Z., Wtajemniczenia (w) Miłosza. Kraków 2014.
ZAWADA M. OCD, Homo desiderans Deum. Kraków 2011.
INNE
GACEK G., ŁUKOMSKA E., Pod podszewką świata. O metafizyce Miłosza,
http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/360375,Pod-podszewka-swiata-o-metafizyce-Milosza
JANUSZEWSKI A., Ks. Prof. Józef Pastuszka, http://www.kul.pl/ks-prof-jozef-pastuszka,art_42867.html
MICHALSKI M., Apologia, http://sady.up.krakow.pl/antfil.justyn.apologia.htm
PIÓRKOWSKI D. SJ, Iskra romantyzmu. Ekstatyczno – egzystencjalna istota człowieka w filozofii M.
Heideggera, tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=871
STALA M., To, co najważniejsze, http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/stala.html
SZCZEKLIK A., W chorobie, http://www.milosz.pl/wspominaja-mnie/andrzej-szczeklik
117
http://www.bracz.edu.pl/aktual/201109/Mowa%20noblowska.pdf
http://encyklopediaksiazek.cba.pl/Wiki/index.Św.Augustyn
http://www.gimkatolickie.opole.pl/dla_uczniow/kronika.pdf
http://karmel.pl/carmelitana/nowenny/baza.php?id=04
http://www.nonpossumus.pl/ps/1_Kor/13.php
http://www.polskieradio.pl/8/734/Artykul/360375,Pod-podszewka-swiata-o-metafizyce-Milosz
http://staropolska.pl/renesans/jan_kochanowski/fraszki/fraszki_50.html
http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/60-61/traktat.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kultura
pl.wikipedia.org/wiki/Nihilizm
118