40
Tematy Numeru Z Mławą to nie takie proste Historie Romskich Rodów Rodzina Mirgów Ocalić od zapomnienia Paramisi romane nr 7/2 LIPIEC SIERPIEŃ WRZESIEŃ 2012 Romano Waśt Pomocna Dłoń ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Tematy Numeru Z Mławą to nie takie proste

Historie Romskich RodówRodzina Mirgów

Ocalić od zapomnieniaParamisi romane

nr 7/2LIPIEC SIERPIEŃ WRZESIEŃ 2012

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie

Page 2: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Od redakcji

Współczesny Rom pamięta o dwóch szczególnych datach o 26 i 27 czerwca oraz 2 sierpnia. W czerwcu przypomina sobie wydarzenia z Mławy, a w sierpniu odwiedza Oświęcim. Te daty łatwo zapamiętać, bo obecnie tym rocznicom nadaje się bardzo europejską formę. Wyda-rzenia mławskie, których w tym roku wypada już 21 rocznica nazywane zostały „Nocą Porcelanową”. Na obchody do Oświęcimia przybywają delegacje z całego świata, składają hołd ofiarom, Dzień Pamięci o Zagła-dzie Romów i Sinti został ustanowiony świętem. W takich momentach pada zazwyczaj pytanie o kierunek w którym zmierza tożsamość współ-czesnego Roma. Czy te niezwykle ważne i tragiczne wydarzenia będą elementem spajającym współcześnie naród romski? Jako czasopismo, które również chce uczestniczyć w tym procesie, w aktualnym numerze przywołujemy te wydarzenia, przy okazji podejmując kilka innych waż-nych dla współczesnego Roma – Europejczyka tematów.

Dadywesuno Rom repyreł duje ważne datendyr 26, 27 czerwco i 2 sierpnio. Dre czerwco repy ras wydarzenio dre Mława a sierpniune tradas ke Oświęcim. Da daty zarepyras, dała rocznicy repyreł pes dre Eu-ropa.Pogromo pe Romendyr dre Mława to już 21 berś ,khareł pes „Rat Porcelanowo”. Pe obchody pał Zagłada Romengry i Sintiegry ke Oświę-cim przytraden manusia cełe swetostyr. Da data ćhyja święto. Drfe dasa-we momenty jaeł Jamenge pe myśl – kaj Jame dzias dre Sawy ryg Romałe. Czy Jawasam sare Khetane? Jamaro kwartalniko dre da numero sykaweł da ważna wydarzeni i inna tematy też wazna dadywesune Romeske.

Redaktoro naczelno

Agnieszka Mirosława Caban

W numerze

Spis treści

Aktualności / Wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Tematy numeru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5

Obrzędy i zwyczaje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12

Historie romskich rodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14

Recenzje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20

Kultura . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28

Romanipen . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31

Młodzież romska pisze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32

Praktyczne porady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33

Z życia wzięte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36

Paramisi Romane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37

Ocalić od zapomnienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38

Galeria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40

Stopka redakcyjnaWłasność i wydawca:Radomskie Stowarzyszenie Romówul. Twarda 13, 26-600 Radomwww.romowieradom.plwww.romanowast.pl

Zespół redakcyjny:Redaktor naczelny: Agnieszka M. CabanRedaktor działu publicystycznego: dr Justyna GarczyńskaRedaktor działu poradniczo-informacyjnego: Grzegorz Kondrasiuk

Współpraca:Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska, Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin Wosik

Publikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowaneRecenzent numeru 7/2 2012: prof. dr hab. Jan Adamowski

Korekta: Iwona Bożena RozińskaProjekt i skład: Dominik PopławskiDruk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom.Na okładce: na zdj. Rada Bogusławska, fot. Agnieszka CabanNakład: 300 egz.

Historie Romskich RodówRodzina Mirgów

Ocalić od zapomnienia Paramisi romane (baśnie cygańskie)

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

Tematy NumeruZ Mławą to nie takie proste

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA

2 KWARTALNIK ROMSKI / NR 6/2 2012

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego

Page 3: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Radomskie Stowarzyszenie Romów „Ro-mano Waśt” po raz kolejny zorganizowało Festiwal Muzyki i Kultury Romskiej “Romano Sweto”. Festiwal odbył się 22 września o godz. 17.00 w Radomiu, przy ulicy Kozienickiej (okolice ronda ks. J. Popiełuszki). W progra-mie festiwalu przewidziane były koncerty ze-społów romskich: Čači Vorba, La Bogusha y su grupo, Rada Dance Art, Agata Siemaszko

i Kuba „Bobas” Wilk, a także pokaz krótko-metrażowych filmów dokumentalnych, m.in., „Jawen Bachtale” prd. Studio W, „Gadzio”, reż. Kryspin Pluta, „Czarna córka”, reż. Anna Skorupa. Dodatkowo każdy uczestnik mógł skosztować dań tradycyjnej kuchni romskiej. Festiwal został sfinansowny ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Fundu-szu Społecznego.

Od lutego Fundacja Integracji Społecznej „Prom” z Wrocławia realizuje projekt „Rom-skie Odrodzenie”. Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Eu-ropejskiego Funduszu Społecznego polega na przeprowadzeniu kampanii społecznej, której celem jest poprawa wizerunku Romów wśród mieszkańców województwa dolnośląskiego. Założeniem projektu jest zmiana postaw mieszkańców miast objętych projektem wo-bec Romów. Działania mogą w przyszłości

mieć wpływ na polepszenie sytuacji społecz-no-ekonomicznej Romów. Tytuł kampanii „Jedni z Wielu” wskazuje na Romów, którzy łamią powszechne, negatywne stereotypy. W ramach projektu zostanie wydany album oraz zorganizowana wystawa zdjęć autorstwa amerykańskiego fotoreportera Chada Evansa Wyatta. Podobne przedsięwzięcie było reali-zowane m.in. w Czechach. Więcej szczegółów można znaleźć na stronie internetowej www.jednizwielu.pl

Festiwal Muzyki i Kultury Romskiej “Romano Sweto”

Romskie Odrodzenie

Agnieszka M. Caban

Agnieszka M. Caban

Fot. Agnieszka CabanFot. Agnieszka Caban Fot. Zenon Gierała

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 3

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA / FESTIWAL MUZYKI I KULTURY ROMSKIEJ “ROMANO SWETO” / ROMSKIE ODRODZENIE

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego

Page 4: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Dzień Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti

Martyrologia Romów upamiętniona na mapieAdam Bartosz

Po raz 68 Stowarzyszenie Romów w Polsce oraz Centralna Rada Niemieckich Romów i Sinti 1 i 2 sierpnia zorganizowali uroczystości upamiętniają-ce zagładę Romów i Sinti na terenie byłego obozu Auchwitz-Birkenau. Co roku w tym samym miej-scu spotykają się organizacje romskie, liderzy rom-scy, przedstawiciele polskiego rządu i lokalnych samorządów. Obecny na uroczystości Edward Dębicki, wieloletni działacz, artysta i przedstawi-ciel romskiej starszyzny w kilku zdaniach swojego wystąpienia zawarł istotę corocznych obchodów:

„Należę do pokolenia, które powoli już patrzy na tamtą stronę; tam gdzie od dawna są Ci, któ-rych w latach nazizmu mordowano. To człon-kowie różnych narodów, a wśród nich także my - Romowie. Wierzę, że jest im dane szczęśliwie wędrować taborami po mlecznych drogach niebios. Należę też do pokolenia, które było świadkiem romskiego holocaustu, nieomal jego ofiarą. Należę do pokolenia, którego rodziny ginęły

wówczas  bezimiennie w każdym nieomal miej-scu - na drogach, w lasach, we wsiach i obozach koncentracyjnych. I właśnie tu na terenie byłe-go obozu  Auschwitz-Birkenau owego tragiczne-go dnia 2 sierpnia 1944 roku, który dziś czcimy, zabito 2897 Romów. To oni symbolizują nasz straszny romski los w czasie II wojny światowej. Należę do pokolenia, które nosząc w swoich sercach obrazy ludobójstwa i twarze zabitych  apeluje do ży-jących o pamięć dla nich. Pochylając  się zaś  nad ich losem i wybaczając oprawcom ich winy nie zapomi-najmy, tego co się zdarzyło”.

Na uroczystości Międzynarodowego Dnia Pa-mięci o Zagładzie Romów hołd ofiarom oddali: przedstawiciele polskiego rządu, w tym Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania, która reprezentowała Kan-celarię Prezesa Rady Ministrów, a także przedsta-wiciele korpusu dyplomatycznego, byli więźniowie obozu, organizacje romskie.

W najnowszym wydaniu Wojskowego Atla-su Małopolski (2011) zostały naniesione miejsca związane z martyrologią Romów. Na terenie Ma-łopolski, a zwłaszcza w okolicy na północ i  za-chód od Tarnowa jest szczególne skupienie takich miejsc. Zjawisko to zostało już wcześniej zauwa-żone i opisane w broszurze wydanej przez tarnow-skie Muzeum Okręgowe (A Bartosz, Małopolski Szlak Martyrologii Romów, Tarnów 2010). Ta publikacja prawdopodobnie posłużyła do nanie-sienia odpowiednich znaków. I tak, jak widać na załączonym fragmencie mapy, zaznaczono miej-sca straceń Romów: las między Borzęcinem a Wał Rudą (23 07 1942), Szczurowa (3 07 1943), Żabno (1943). Ponadto zaznaczona została mogiła rom-ska na cmentarzu parafialnym w Borzęcinie Dol-nym, gdzie w 1959 r. zostały pogrzebane szczątki Romów ekshumowane w Borzęckim lesie.

Muzeum tarnowskie, które dla upamiętnienia martyrologii Romów od 1996 r. organizuje Mię-

dzynarodowy Tabor Pamięci Romów, odwiedza-jący te właśnie, wskazane na mapie miejsca, za-biega o uzupełnienie mapy o kolejne znaki. Otóż nieco na południe od Borzęcina, w Bielczy Niem-cy zamordowali duża grupę osiedlonych na czas okupacji Romów Kelderaszy, głównie Kwieków. W czasie jednej z edycji Taboru Pamięci miejsce egzekucji oznakowano krzyżem brzozowym, a na miejscowym cmentarzu znajduje się mogiła eks-humowanych w 1958 r. Romów.

Ważnym zaznaczenia jest też pomnik, który z  inicjatyw organizatora Taboru Pamięci stanął w Borzęckim lesie w lipcu 2011 r. Jest to pierwszy w Polsce pomnik upamiętniający martyrologię Ro-mów w formie figuralnej. Przedstawia dwie upa-dające postacie po obu stronach ściany. Autorką modrzewiowego pomnika jest absolwentka kra-kowskiej ASP Małgorzata Mirga-Tas. Postawiono go blisko miejsca rozstrzelania 29 Romów, na skra-ju lasu, w miejscu dobrze widocznym z szosy.

Agnieszka M. Caban

Źródło: archiwum Stowarzyszenia Romów w Polsce

4 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

AKTUALNOŚCI / WYDARZENIA / DZIEŃ PAMIĘCI O ZAGŁADZIE ROMÓW I SINTI / MARTYROLOGIA ROMÓW UPAMIĘTNIONA NA MAPIE

Page 5: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Z Mławą to nie takie prostePiotr Szymon Łoś

Kolejnego pogromu nie będzie!

Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, do programu, który prowadziłem, od jednego z  reporterów otrzymałem relację dźwiękową z koncertu romskiego w Mławie. Dużo hałasu na scenie, krótkie wypowiedzi. Nie podobało mi się. Nie mogłem jednak nic powiedzieć, bo cóż ja wiedziałem o Romach...

Kilka lat później, jeden z sobotnich progra-mów regionalnych („Gościniec”) zaplanowa-łem zrobić z Mławy. Zaprosiłem gości, głównie znawców historii miasta, burmistrza i tych, którzy rekonstruują Bitwę pod Mławą, jako, że audycja związana była z kolejną rocznicą.1

W ostatniej chwili przypomniałem sobie, że przecież jest tam sporo Romów. Niestety, w Urzędzie Miasta usłyszałem, że zapewne szu-kam sensacji, a kolejnego pogromu w Mławie nie będzie... Na niczym więc spełzły moje ma-rzenia, iż umuzykalniony Rom zagra na gitarze, a urocza Cyganka powróży mi na antenie.

Rok 2010. Poznajmy się

Mając do zrobienia pierwszy reportaż, mówiący o społeczności romskiej, nauczony wcześniejszym doświadczeniem, zwróciłem się do burmistrza Mławy i otrzymałem numer telefonu do wójta Romów mławskich, Włady-sława Paczkowskiego.

Uskrzydlony, ale i pełny obaw, pojechałem.

W podmławskiej Modle zobaczyłem dom, otynkowany, na podwórzu porządek, nieco go przykrywał śnieg, ale podjazd i chodniki od-śnieżone. Wszedłem do środka. W dużym po-mieszczeniu, oprócz części kuchennej, w  cen-tralnym punkcie był telewizor, a pod ścianą

1 Bitwa pod Mławą (1-3 września), jedna z pierwszych bitew wojny obronnej 1939 r. Zwycięstwo Niemców otwo-rzyło im możliwość ataku na Twierdzę Modlin i marszu na Warszawę.

stał długi stół. Przy nim siedziały cztery Rom-ki, w  tradycyjnych długich sukniach, na ogół w ciemnych kolorach. Zobaczyłem też dwóch mężczyzn, którzy zakręcili się na piętach i wy-szli. Nie zdążyłem z nimi porozmawiać, nie wie-działem nawet, czy był i który z nich to wójt.

Po kilku zdaniach rozmowy, sytuacja się po-wtórzyła: jedna Romka zniknęła, potem dru-ga... Zostały dwie, w tym gospodyni, Elżbieta Paczkowska. Ta z kolei jakaś smutna. Rozłoży-ła ręce i powiedziała: chyba nic nam z tego nie wyjdzie. Bo wie pan, mamy taką tragedię w ro-dzinie, zięć jest poważnie chory, leży w warszaw-skim szpitalu, mąż musiał pojechać do niego... Pomyślałem, że Romowie uciekają, że tak jak kilka lat temu, ktoś się czegoś boi i pewnie te-mat pogromu paraliżuje wszystko. Skoro jed-nak już tam byłem...

Pani Elżbieta okazała się sympatyczną wła-ścicielką restauracji, hoteliku i sali bankietowej, w której odbywają się wesela, stypy - wszelkie rodzinne spotkania. Na posiłek zatrzymują się

Romskie „baraki” – pierwotne miej-sce osiedlenia mławskich Cyganów od 1964 roku; ul. „Torfa” Załęskiego. Fot. Piotr Szymon Łoś

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 5

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTEAKTUALNOŚCI / WYDARZENIA / DZIEŃ PAMIĘCI O ZAGŁADZIE ROMÓW I SINTI / MARTYROLOGIA ROMÓW UPAMIĘTNIONA NA MAPIE

Page 6: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

tu nie tylko Cyganie, ale także Polacy, czasa-mi zamawiając też coś z menu romskiego, bo zazwyczaj podaje się tu dania polskie. Gdy po-szliśmy do kuchni, kucharki smażyły kotlety na wieczorną stypę. Kiedyś ta zmarła kobieta bawiła się u nas na swoim weselu, dziś będzie-my ją żegnać... – wyjaśniła E. Paczkowska. Po drugiej stronie ulicy lokal gastronomiczny, wraz z pokojami gościnnymi ma syn państwa Paczkowskich.2

Pracownicami kuchni są Polki, chwalą cy-gańskich pracodawców i odwrotnie, właścicie-le lokalu zadowoleni są z ich pracy.

Pogrom?3 Owszem, wydarzeń z czerwca 1991 roku nie da się wymazać z pamięci. Czy wina romskiego chłopaka, czy rozwścieczo-nych Polaków, a może prawda leży po środku? W sercu Romów pozostaje żal, że do takich wydarzeń doszło. Kucharki pani Elżbiety też dziwią się, że ludzie mieszkający od wielu lat obok siebie, będący na co dzień dobrymi są-siadami, potrafili zgotować sobie taki los. Obie strony pamiętają, w sercach noszą, ale nie wra-cają do zamieszek, bo nadal żyją po sąsiedzku i żyć będą, na przekór wszystkiemu.

Pogrom pogromem, a ja wracałem z prze-świadczeniem, że wójt mi uciekł, pozostawia-jąc na placu boju żonę i kilka nieufnych Cy-ganek. O ty niewierny Tomaszu! Okazało się, że w dniu emisji reportażu na antenie, odbył się pogrzeb zięcia. Ta śmierć odbiła się echem, a o pogrzebie mówili mi potem inni Romowie. Nie kłamali więc, a ja powoli zaczynałem rozu-mieć, czym dla Romów jest ich rodzina.

Na tym jednak mój ówczesny kontakt z Mławą skończył się.

Na castingu do filmu „Papusza” Joanny

2 P. Sz. Łoś, Poznajmy się, reportaż [w:] Romowie z nami, czy obok nas (cykl), Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 16.01.2010.3 Pogrom – całkowita klęska, rozbicie, rozgromienie wojsk nieprzyjacielskich, wymordowanie, wybicie, rzeź [w:] Mały słownik języka polskiego PWN, Warszawa 1995, str. 658. Określenie wydarzeń mławskich pogromem nie odzwierciedla stanu faktycznego, gdyż nie była to otwarta walka ani też nikt nie został zabity w wyniku ataku grupy Mławian na Romów. To, co stało się w Mławie, pogro-mem jako pierwszy określił dziennikarz „Gazety Wybor-czej”, relacjonujący przebieg wypadków mławskich.

i Krzysztofa Krauzów, spytałem o Mławę. Nie, tam filmowcy nie jadą. Co jest z tą Mławą? Ja-kaś „trędowata”?

Nadarzyła się okazja, by pojechać do Żuro-mina. Niewielka grupa Romów, mieszkająca przeważnie w fatalnych warunkach w niskich blokach, podlega formalnie wójtowi w Mławie. Ale nie mają z nim zbyt częstego kontaktu. Chytry plan, by do Mławy wrócić przez Żuro-min także nie wyszedł. Na domiar złego, oso-ba, która wprowadziła mnie do cygańskich do-mów w Żurominie, powiedziała, że niektórzy tamtejsi Romowie nie byli zadowoleni z tej wi-zyty. Dlaczego? – spytałem. Bo przyjęli cię, nie pytając o to wcześniej swojego wójta z Mławy. I tak oto poznałem kolejną ważną zasadę życia Romów – szacunek dla starszyzny i potrzebę konsultacji z nią w różnych sprawach społecz-ności romskiej.

Powitanie na kredyt

I wreszcie, zajechałem pod jeden z mazo-wieckich kościołów, z plebanii wyskoczył mło-do wyglądający ksiądz, rzutki, „po cywilnemu”. Wsiedliśmy do auta i w drogę. Tak trafiłem do domu Femci i Kamci, a potem Urszuli, gdzie - jak ta studentka z książki Jacka Milewskie-go4 - dostałem herbatę z jabłkiem (powinno być z  dzikiej jabłoni). Z tą różnicą, że tam uraczono mnie prawdziwymi opowieściami, a na powitanie, przemiła Cyganka wyściskała mnie, jak swego. Mam jednak świadomość, że to wielki kredyt zaufania, zapisany na konto osoby, bez której mławscy Romowie nie byliby dziś tacy, jacy są.

Ksiądz Roman Jankowski, duchowny die-cezjalny, przez mądrego i wielce szanowanego, nieżyjącego już ordynariusza płockiego, ks. bp. Zygmunta Kamińskiego (1933-2009) został skierowany do Mławy. Kościół bardzo przy-tomnie odpowiedział na potrzebę, jaką było zajęcie się społecznością romską właśnie po zamieszkach, jakie tam miały miejsce w 1991 roku. Ksiądz Roman zaprzyjaźnił się z Roma-mi, zdobył ich zaufanie, a działając na polu religijnym i edukacyjnym, starał się stonować

4 J. Milewski, Dym się rozwiewa, Poznań 2008, str. 244.

ks. Roman Jankowski, wielolet-ni duszpasterz i przyjaciel Romów mławskich. Źródło:ht t p s : / / p l u s . g o o g l e . c o m / p h o -tos/115871549712482149643/al-bums/5210218509587063985/5210224328981495218?banner=pwa&gp-src=pwrd1

Elżbieta Paczkowska, żona wójta Ro-mów, Władysława Paczkowskiego, a córka poprzedniego wójta – wielkie-go autorytetu mławskich Cyganów. Fot. Piotr Szymon Łoś

6 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 7: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

emocje po obu stronach. To jego kapitał, że może dziś do cygańskich domów w Mławie wejść o każdej porze, że jest przyjmowany w nich jak członek rodziny.

Romowie w Mławie

Romowie w Mławie osiedlili się wraz z za-kazem tradycyjnego wędrowania taborami, wydanym przez władze PRL w 1964 roku. Zo-stali ulokowani w murowanych parterowych barakach na ul. Antoniego „Torfa” Załęskiego. Nie mogli się przyzwyczaić do nowych warun-ków; starzy Romowie, na ile to było możliwe, nadal siedzieli na zewnątrz, często na schod-kach starych wozów taborowych, a przed nimi rozpalali niewielkie ogniska. Wyrwano ich ze swojego świata, zabrano naturalną część życia, jaką było wędrowanie.5 Stare romskie baraki na „Torfa” jeszcze są (5 budynków), mieszkają w nich Polacy i jeszcze część Romów.

W Lokalnym Programie Rewitalizacji Mia-sta w Mławie do 2015 roku,6 czytamy, iż w mie-ście tym jest ok. 1000 obywateli pochodzenia romskiego. Liczba ta wydaje się zawyżona,

5 J. Koral, Noc porcelanowa, „Dialog-Pheniben”, nr 5, Oświęcim 2012, str. 18. Podobnie było w Radomiu w miejscu osiedlenia Romów na ul. Kozienickiej; por.: P. Sz. Łoś, Takie miejsce, reportaż [w:] Romowie – nieznani sąsiedzi (cykl), relacje: Teresa Kwiatkowska, Adela Gło-wacka, Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 19.03.2011.6 http://www.rewitalizacja.mlawa.pl/pierwszyprogra-m/4ce4e1d56b45d.pdf - dostęp 10 sierpnia 2012.

gdyż zarówno ks. Roman Jankowski, jak i spo-tkani przeze mnie Romowie, podkreślają, że gros z ich społeczności wyemigrowało, najczę-ściej do Niemiec i Wielkiej Brytanii. Powyższe dane więc mówią zapewne o zameldowanych Romach, a nie faktycznie tam mieszkających.

Mławscy Romowie nie mieszkają w skupi-skach, a w lokalach miejskich (komunalnych) w różnych częściach miasta. Spora ich grupa ma własne domy, które zresztą w 1991 roku stały się jednym z powodów agresji niektórych młodych Mławian na Romów; ale o tym później.

Zróżnicowanie mieszkaniowe świadczy o polaryzacji wewnętrznej środowiska Romów w Mławie: są wśród nich rodziny zamożne, ale i takie, które mają trudności bytowe, żyją po-niżej minimum socjalnego. I tak jak we wspo-mnianym Żurominie, korzystają z zasiłków, przydzielanych przez Miejski Ośrodek Pomo-cy Społecznej.

Nic, tylko ten pogrom...

Gdy czyta się wydawnictwa poświęcone sytuacji polskich Romów, gdy przegląda się zasoby internetowe – Mława wszędzie jest opi-sywana jako miasto, w którym miał miejsce ten słynny „pogrom”. Minęło już 21 lat, a jednak ciągle o nim się pisze i mówi. Ale poza samą Mławą, gdzie – jak się wydaje – obie strony, Polacy i Romowie starają się tematu nie ruszać.

Może jednak po ponad dwudziestu latach przyszedł czas, by zastanowić się, czy mław-skie wydarzenia z 1991 roku czegoś nauczyły? To jedna z myśli spotkania, które odbyło się w warszawskim Domu Spotkań z Historią. Zor-ganizowała je Redakcja kwartalnika „Dialog- Pheniben” (periodyk Stowarzyszenia Romów w Polsce), a prowadziła jego redaktor naczelna, dr Joanna Talewicz-Kwiatkowska. Wśród go-ści: red. Jolanta Koral, która odwiedziła Mławę niedawno, Roman Kwiatkowski, prezes Stowa-rzyszenia Romów w Polsce oraz wójt Romów w Mławie, Władysław Paczkowski.

Był czerwiec 1991 roku. Mława, jak i cały kraj, była na początku zmian po 1989 roku,

Romskie „baraki” – pierwotne miejsce osiedlenia mławskich Cyganów od 1964 roku; ul. „Torfa” Załę-skiego. Fot. Piotr Szymon Łoś

W Domu Spotkań z Historią w War-szawie (od lewej): Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, Władysław Paczkowski, wójt romski z Mławy. Fot. Piotr Szymon Łoś

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 7

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 8: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

odczuwała trudności, wynikające z bezrobo-cia i zubożenia społeczeństwa. Mimo, że obie społeczności: polska i romska współistniały w tym mieście od wielu lat, Polaków szokowała zamożność części Romów: dobre samochody, duże domy (nazywane „Belwederami”), bogato zdobione groby na cmentarzu.

Doszło do wypadku. Młody Rom potrącił samochodem dwójkę także młodych Polaków. On był żołnierzem na przepustce, ona jego narzeczoną. Chłopak zmarł po dwóch tygo-dniach. Gdy grupa Polaków dowiedziała się, że sprawcą potrącenia był Rom, postanowiła wy-mierzyć sprawiedliwość. Zaczęły się napady na cygańskie domy. Okradali je, niszczyli, demo-lowali. Romowie uciekali, znajdując schronienie pod Mławą i w wielu domach Polaków, którzy nie akceptowali takiej metody wyrównywania rachunków. Pamiętam to dobrze, bo mieszka-łam na ulicy, gdzie były romskie domy – wspo-mina jedna z kucharek Elżbiety Paczkowskiej.7 Z kolei Urszula z Waćkowskich Paćkowska wspomina, że jej rodziny nie było w tym dniu w Mławie (pracowali w Niemczech), ale pol-scy sąsiedzi obronili ich dom i nie pozwolili go zniszczyć.8 Tzw. pogromu dokonali młodzi mławianie z marginesu społecznego, z rodzin biednych, w których pije się dużo alkoholu, a  młodzież nie umie zagospodarować wolne-go czasu. Większość Romów domy miała nie-ubezpieczone, w związku z tym niektóre rodzi-ny do dziś nie zdołały wyremontować swoich siedlisk, bo straty były ogromne, oszacowano je na około 4,9 mld zł.9

Sytuację ówczesną i obecną w Mławie ana-lizuje prof. Anna Giza-Poleszczuk (Uniwersy-tet Warszawski), która po wydarzeniach z 1991 roku robiła badania socjologiczne.10 Jej zdaniem,

7 P. Sz. Łoś, Poznajmy się…, 16.01.2010. 8 U. Paćkowska, relacja, Mława 3.09.2012. 9 Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, w wywiadzie dla „Głosu Mławy”, [w:] http://www.stowarzyszenie.romowie.net/index.php/czytnik-aktu-alnosci/items/wywiad-z-romanem-kwiatkowskim-w-glo-sie-mlawy.html - dostęp 20.08.2012. 10 A. Giza-Poleszczuk, J. Poleszczuk, Cyganie i Polacy w Mławie - konflikt etniczny czy społeczny? [w:] Trudne sąsiedztwa. Z socjologii konfliktów narodowościowych, Warszawa 2001, str. 221-247.

Mława niczego nas nie nauczyła.11 „Pogrom” nie był wyrazem nienawiści wobec mniejszości et-nicznej ani też li tylko niezgodą na zamożność Romów. U jego podstaw leżało wiele czynników natury społecznej, gospodarczej i psychologicz-nej. Ani wtedy, ani dziś, nikt w Mławie nie pra-cuje nad integracją (nie asymilacją, a integracją) obu społeczności. W  efekcie, konflikt z 1991 roku jest „wypierany”, ale nie znika z pamięci – m.in. z powodu poczucia winy Mławian. Zda-niem prof. A. Gizy-Poleszczuk, brakuje działań, które pozwoliłyby poznać, a przez to zrozumieć Romów. Nie ma moderowanej rozmowy, upo-wszechniania, np. w szkołach, wiedzy o prze-szłości czy sposobie życia Romów, co wyjaśni-łoby mechanizmy ich bieżących postaw.12 To zgadzałoby się z informacjami, jakie uzyskałem w roku 2010, gdy pytałem w Urzędzie Miasta, czy w Mławie są jakieś projekty na rzecz spo-łeczności romskiej. Nie było.

Z kolei, w przywoływanym, sąsiednim Żu-rominie, w Miejsko-Gminnym Ośrodku Po-mocy Społecznej powiedziano mi, że Romowie korzystają z takich samych praw do zasiłków, jak Polacy. Specjalnego projektu dla Romów nie ma. Kiedyś zastanawialiśmy się, ale ze względu na małą liczbę mieszkańców społeczności rom-skiej na naszym terenie, żądnego programu nie realizowaliśmy. (...) A druga rzecz, na pewno ze względu na to, że są to Romowie, nie mogą być szczególnie traktowani w stosunku do pozosta-łych mieszkańców. (...) Każda sprawa jest roz-patrywana indywidualnie. (...) Jedni są bardziej aktywni zawodowo i chcą podjąć pracę, inni nie. (...) Żuromińscy Romowie korzystają niekiedy ze szkoleń, organizowanych przez Powiatowy Urząd Pracy, ale częściej są zatrudniani przy tzw. pracach interwencyjnych. (...) To musi być szero-ko zakrojona i długofalowa praca. Tylko małymi krokami można coś osiągnąć, choć niejednokrot-nie jest trudno – wyjaśniał Andrzej Wiśniewski, kierownik MGOPS w Żurominie.13

11 J. Koral, „Tak się rozeszło po kościach”, rozmowa z prof. Anną Gizą-Poleszczuk [w:] „Dialog-Pheniben”, nr 5, Oświęcim 2012, str. 27.12 Ibidem, str. 28. 13 P. Sz. Łoś, Nic, tylko wyjechać, reportaż [w:] Romowie – nieznani sąsiedzi (cykl), Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 10.09.2011.

8 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 9: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Miejsc konfliktogennych, gdzie relacje pol-sko-romskie są zachwiane, jest w kraju więcej. Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce przypomniał wydarzenia z Oświęcimia, w wyniku których on sam, jak i  inni Romowie musieli wyjechać z  Polski (m.in. do Szwecji).14 Jest też Limanowa w No-wosądeckiem, gdzie konflikt z jedną z rom-skich rodzin, spowodował niezadowolenie Polaków i  mógł doprowadzić do linczu. Na szczęście do niego nie doszło, ale atmosfera była gorąca. Niezbyt roztropnie zachowywały się władze miasta, gdyż swoją postawą nie ła-godziły konfliktu. Jako przykład można podać, że w dniu tradycyjnej pielgrzymki Romów do Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Lima-nowej (pod egidą krajowego duszpasterza Ro-mów, ks. Stanisława Opockiego), popołudniu odbył się na limanowskim Rynku tradycyj-ny koncert. Występowały na nim m.in. dwie gwiazdy romskiej sceny rozrywkowej: Don Vasyl Schmidt i Bogdan Trojanek. Słyszałem osobiście, jak pojednawczo i mądrze obaj ar-tyści mówili do swoich współbraci, aby nie za-ogniać konfliktu. Nikt jednak z władz miasta nie przyszedł na koncert, by powitać artystów czy podziękować za występ. Od stosunku sa-morządów do Romów zależy bardzo wiele.

Przed społeczeństwami takich miast, jak Limanowa, Oświęcim czy Mława, władzami i wszelkimi instytucjami, stoi wyzwanie – do-prowadzenie do rozmowy, której rozpoczęcie postuluje prof. A. Giza-Poleszczuk.

Wracając do samej Mławy – brak rozmowy między dwoma społecznościami, zauważali wszyscy uczestnicy spotkania w Domu Spotkań z Historią. Roman Kwiatkowski, prezes Stowa-rzyszenia Romów w Polsce zapowiedział, że bę-dzie czynił wszelkie starania, aby w mieście tym powstała reprezentacja romska – stowarzysze-nie, które byłoby dla Romów pomocą i dawało możliwość własnego rozwoju. Na razie jednak, trwa cicha praca, o której wiedzą nieliczni.

14 Por: Zapomniany Pogrom Oświęcimski [w:] http://www.stowarzyszenie.romowie.net/index.php/czytnik-aktualno-sci/items/zapomniany-pogrom-oswiecimski.html - dostęp 20.08.2012.

Kamcia, Femcia, Alicja i Andżelo

Kamcię (Kamilę Waćkowską) zastałem w  domu, jak pielęgnowała wnuczkę swojej siostry, Femci (Eufemii Waśkowskiej). Otylia, a właściwie „Panienka”, bo takie imię po przod-kach nadano kilkumiesięcznej dziewczynce, jest córką Damiana („Andżela”) Waśkowskie-go (l. 23), romskiego chłopaka, któremu udało się zrobić maturę.

Andżelo wychował się bez ojca, w domu był z matką Femcią i jej siostrą Kamcią. To właśnie Kamcia od zerówki sumiennie odprowadzała go do szkoły. Ale on, bywało, „wiał ze szkoły”. Wolał z kolegami chodzić na komputery albo szwendać się po mieście. Jest jednak jeszcze kuzynka, Floryda (Alicja) Paćkowska (dziś Brzezińska), która wcześniej od niego poszła do szkoły. I tłumaczyła mu, że warto, gnała do nauki, a jak już nie umiała sobie z nim pora-dzić, to mówiła o tym jego matce i ciotce. I po-magała w nauce.

Chłopak potrzebował też męskiej ręki. Mógł liczyć na ks. Romana Jankowskiego, który oso-biście pilnował, żeby Andżelo naukę konty-nuował. Sytuacja finansowa rodziny nie była najgorsza, to i wziął go do katolickiej szkoły,

W Domu Spotkań z Historią w Warsza-wie o tzw. pogromie Romów w Mławie mówili (od lewej): Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, Władysław Paczkowski, wójt romski z  Mławy, Jolanta Koral, dziennikarka, dr Joanna Talewicz-Kwiatkowska, re-daktor naczelna „Dialogu Pheniben”. Fot. Piotr Szymon Łoś

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 9

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 10: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

w której matka płaciła czesne. Kiedyś zadzwo-nił ksiądz Romek z pytaniem, czy Andżelo po-szedł do szkoły. Odpowiedziałam, że tak, ale domyślałam się, że pewnie znów siedzi gdzieś przy komputerach. Jak złapałam parasolkę, jak go goniłam po mieście, to aż błagał: mamo, nie rób mi wstydu! Ale w ten sposób wracał do szkoły – przypomina sobie Femcia.15 W dużej szkole wtopiłby się w liczną młodzież, trudniej by było go upilnować. Gimnazjum katolickie dawało większe szanse, ale też mobilizowa-ło, bo poziom nauczania był o wiele wyższy. Wtedy też jeszcze wyrywał się – tak jak każdy chłopak. Ale wracał. Dziś jest zadowolony, wie, że zdobyta wiedza i matura, przydadzą mu się w życiu. A koledzy? Zazdroszczą mu i żałują, że wtedy nie poszli w jego ślady.

Andżelo lubi historię i geografię – to z pew-nością wynik rodzinnej tradycji. W domu słyszał o taborach, koniach, a przede wszyst-kim o ukochanej klaczy dziadka, po cygańsku zwanej „Dziuweli” („Zawszona”). Chętnie przeniósłby się do czasów średniowiecznych, w których obowiązywały szlachetność i rycer-skość, cechy, które jego zdaniem, przydałyby się dzisiaj bardzo. Dzięki temu, że ma zainte-resowania i wiedzę, może z panem rozmawiać swobodnie, to jest jego kapitał. I pyta o swoje korzenie, chce wiedzieć więcej. A tamci, tzn. jego koledzy z podwórka, nie będą pytać... – do-daje ks. Roman.16

Femcia chciałaby, żeby Andżelo poszedł jeszcze na studia wyższe. On jednak nie wie, co będzie dalej. Jest odpowiedzialny, ma przecież żonę i tę małą Panienkę; musi na nie zarobić. W poszukiwaniu pracy wyjechał więc do Wiel-kiej Brytanii, przyjeżdża do Mławy na chwilę.

Damian („Andżelo”) Waśkowski i Ali-cja („Floryda”) Brzezińska są dla mławskich Romów jaskółkami, czyniącymi wiosnę. Być może ich przykład sprawi, że Mławianie zaczną postrzegać Romów w odmienny sposób. To się zresztą dzieje, za sprawą działań ks. Romana

15 P. Sz. Łoś, Andżelo, Andżelo..., reportaż [w:] Czego nie wiemy o Romach (cykl), Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 07.04.2012.16 Tamże.

Jankowskiego i mądrych wychowawców: Daw-niej, w szkole podstawowej w Mławie, w której się uczyłem, dało się zauważyć pewne wyobco-wanie „cyganiaków”, a nawet związane z tym konflikty. Alicja umiejętnie łączy integrację z uczniami z przywiązaniem do elementów wła-snej tradycji. Sama jej obecność w szkole oraz sposób jej funkcjonowania wśród rówieśników przełamują negatywne stereotypy w postrze-ganiu przez mławian społeczności cygańskiej. W  Gimnazjum Katolickim podobną rolę od-grywał brat Alicji [cioteczny] – Damian („An-dżelo”) – mówił o Alicji i Andżelo (w latach, gdy uczyli się do matury) nauczyciel, Tomasz Chodubski.17 Alicja to potwierdza. Mówi, że koleżanki i koledzy początkowo zadawali pyta-nia, np. o długie suknie Cyganek, ale z czasem przyzwyczajali się do inności i przyjmowali ją, jak i inne dzieci romskie, zupełnie normal-nie. Przyjaźnie zawarte z Polakami są trwałe do dziś. My już jesteśmy kolejnym pokoleniem. O tzw. pogromie słyszymy od rodziców i wujów, bo ja np. miałam wtedy zaledwie 4 lata – wyja-śnia Alicja.18 Dla współczesnej młodzieży pol-skiej i romskiej wydarzenia z 1991 roku są już przeszłością, choć ważną i trudną.

17 K. Jakubowski, Alicja w krainie nauki. Rozmowa z Ali-cją Paćkowską, uczennicą klasy trzeciej Katolickiego Li-ceum Ogólnokształcącego im. ks. Macieja K. Sarbiewskie-go w Mławie [w:] http://tc.ciechanow.pl/aktualnosc-3375.html?print=drukuj – dostęp 20.08.2012. 18 A. Brzezińska, relacja, Mława 3.09.2012.

Kochające się siostry: Kamcia (Kamila Waćkowska) i Femcia (Eufemia Waś-kowska) na schodkach swojego domu w Mławie. Z ogródka widzą dawne ba-raki Cyganów na ul. „Torfa”. Fot. Piotr Szymon Łoś

„Myśli pan, że to takie łatwe – obrobić dwanaście kur na zapas (do zamrażar-ki) dla całej rodziny?” – pyta retorycz-nie Kamcia. Siostry przy tradycyjnej czynności gospodarskiej – przygotowa-niu kur. Fot. Piotr Szymon Łoś

Dziewczęta romskie uczą się od młodości wszelkich prac domowych. Skubanie piór na drobiu. Urszula z Waćkowskich Paćkowska z córką Alicją („Florydą”). Fot. Piotr Szymon Łoś

10 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 11: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Alicja wiedziała od początku, że ze wzglę-du na tradycję, na studia raczej nie pójdzie. U  nas dziewczęta aż do zamążpójścia nie mogą same wyjechać z domu. A przecież mu-siałabym mieszkać w Warszawie czy innym akademickim ośrodku. Ja podjęłam zresztą świadomą decyzję, że chcę być wierna naszej tradycji – konkluduje.19 Brak studiów jednak nie przesłania jej horyzontów: czyta prasę, książki, wyjeżdża za granicę, żeby podszko-lić się w  językach angielskim i niemieckim. Uwielbia „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego…

„Belwedery” po latach

Ojciec Alicji, Adam Paćkowski przez wie-le lat handlował samochodami i miał legalną, zarejestrowaną firmę, płacił w Mławie podatki. Andżelo jeździ autem angielskim, z kierowni-cą po prawej stronie. Nie wygląda ono na tzw. „wypasioną brykę”, po prostu normalny samo-chód, jakich w Mławie już wiele. Domy Kamci, Femci i ich siostrzenicy Urszuli, to wolnosto-

19 Tamże.

jące budynki. Owszem, urządzone zamożnie, ale dziś już raczej nie wybijają się spośród in-nych, polskich domów; może poza tradycyjną cygańską zdobniczością. Na domy te Romowie ci zarobili za granicą.

Kamcia siedziała w domu. Najpierw w  Strzegowie, potem na wsi blisko Mławy (jeszcze przed 1964 rokiem), gdzie ojciec pro-wadził dzierżawione dziesięciohektarowe go-spodarstwo, potem przy barakach hodowała drób. W  sezonie wiosenno-letnim nadal ma kilkanaście kur, bo lubi. Na co dzień sprząta, gotuje, pierze – jest ostoją domu. Siostra śmie-je się z niej: oho, znowu zobaczyłaś, że Urszula okna myje, to i ty musisz!20 W domu za to lśni.

Femcia zaś od lat zarabiała na utrzymanie rodziny: najpierw mieszkającej tam, gdzie wszyscy Cyganie w Mławie – na „Torfa” Załę-skiego, a potem w obecnym domu. Handlowała w kraju, w Holandii, w Niemczech. To, że może ze spokojem usiąść z siostrami na schodkach domu i poplotkować, jest wynikiem jej wytężo-nej pracy. Syna wychowała i wykształciła, ma wnuczkę, może odpocząć.

O tzw. pogromie i jego skutkach „Panien-ka” będzie słyszała już tylko jak o zamierzchłej przeszłości. Ale ciągle nie wiadomo, czy obie strony będą umiały ze sobą rozmawiać. Bo, jak się wydaje, z Mławą to nie takie proste.

Piotr Szymon Łoś (ur. 1970), dziennikarz Polskiego Radia RR „Radio dla Ciebie” w War-szawie, od 2010 roku jeden z realizatorów pro-gramów radiowych na rzecz społeczności rom-skiej. Zajmuje się ponadto sprawami regionu Mazowsza (kultura, tradycje, historia, ekolo-gia, samorząd lokalny) oraz historią ziemiań-stwa polskiego.

20 P. Sz. Łoś, Siostry na schodkach, reportaż [w:] Czego nie wiemy o Romach (cykl), Polskie Radio RR „Radio dla Ciebie”, Warszawa 05.05.2012.

Pierwsza mławska dziewczyna, która z pełną deter-minacją uczyła się i zrobiła maturę w liceum. Dziś szczęśliwa żona – Alicja „Floryda” Brzezińska-Pać-kowska. Fot. Piotr Szymon Łoś

Kiedyś handlowiec (samochody), dziś troskliwy gospodarz domu i ogrodu – Adam Paćkowski, mąż Urszuli, ojciec „Florydy”. Fot. Piotr Szymon Łoś

Restauracja, sala bankietowa i hotelik Elżbiety i Władysława Paczkowskich pod Mławą. Fot. Piotr Szymon Łoś

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 11

TEMATY NUMERU / Z MŁAWĄ TO NIE TAKIE PROSTE

Page 12: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Czy istnieje „kuchnia romska” lub „cygań-ska”? Na czym polega jej specyfika? Czy przepi-sy, które możemy znaleźć w różnych książkach kucharskich czy na stronach internetowych poświęconym kulinariom są „cygańskie” tylko z nazwy? Czy rzeczywiście nawiązują do trady-cji kulinarnych polskich Romów.

W książce Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach” możemy przeczytać na-stępujące informacje na temat kuchni cygań-skiej:  „Kelderasza lubiący szczególnie ostre potrawy, wiele swoich przysmaków zapoży-czyli od ludów bałkańskich. Niedozwolonym pożywieniem jest mięso końskie i psie; zakaz ten jest obowiązujący dla większości Cyga-nów w Polsce. Natomiast najczęstszą potrawą mięsną jest w wędrownych taborach gotowana kura (kachni) i rosół, ponieważ właśnie kury są głównym łupem Cyganek chodzących po wróżbie. Również swoiście cygańskim przy-smakiem, uważanym za jedną z najsmaczniej-szych potraw, jest jeż - jeżo jub karało”. Poza tym typowo cygańskimi potrawami są także: zupa z pokrzyw, kwaśny barszcz z wiśni goto-wany na mięsie oraz barszcze zaprawiane kwa-sem mrówkowym. Dzikie wiśnie i mrowiska, a także chwasty nie szczędzą surowca do przy-rządzania pożywienia.

Zdarzało się kiedyś, o czym wspominają różne źródła, że Cyganie, którym udawało się zdobyć duży kawał mięsa - całego barana, cie-laka czy świnię - nie mogąc zjeść wszystkiego naraz, robili sobie zapasy. Środkiem konserwu-jącym był ogień, spiżarnią zaś - dziupla drzewa. Pieczeń „wypiekłszy do sucha, wynoszą [...] i  grzebią w kadłubie drzewa, zalepiają szpary i zakładają doń drogę cierniskiem i badylami.” Chętnie jadają Cyganie grzyby, których las do-starcza im w wielkiej obfitości. Pewien gatunek grzyba rosnącego na drzewach jest przysma-kiem wielu Cyganów. Jak się zdaje, najlepiej go znają i szczególnie lubią Kelderasza i Lowari; nazywają grzyb ten geiva (z węg. = wole) lub prostavo. Rośnie on na drzewach liściastych, jak klon, wierzba i in., nie ma tkanki zdrewniałej

jak huba, jest miękki, rurkowaty. Cyganie go-towi są wspinać się na wysokie nawet konary, aby go zdobyć. Chcąc przyrządzić zeń potrawę, drą grzyb na cienkie pasemka, moczą w wodzie, obgotowują i smażą z cebulą lub robią rodzaj zupy» albo też przyprawiają nim gulasz. Potra-wa z gelvy przypomina w smaku flaczki i jest specjałem spożywanym nieczęsto, jako że nie-łatwo wytropić grzyb, który dojrzewa w okresie jesiennym, po ustaniu letniej wędrówki.

Przyrządzanie posiłków jest czynnością, w  której obowiązuje Cygankę szczególna czystość i dbałość o higienę pożywienia. Spe-cjalne naczynia służą do mycia mięsa, kur i  innych produktów spożywczych; garnki są czyszczone aż do blasku, a np. oskubana i wy-patroszona kura myta jest w kilku wodach - dokładnie, centymetr po centymetrze. Przy-glądając się tym oczyszczającym zabiegom, odnosi się wrażenie, że niekiedy są to czyn-ności aż przesadne, o charakterze nieomal ob-rzędowym, rytualnym.

Ulubionymi napojami Cyganów są: piwo (łovina), wódka - (bravinta), chaćkirdy, thar-dźimoł) i wino - (mof). Kelderasza przyrzą-dzają sobie nalewki na spirytusie; korzeń ziela zwanego „gałgan” jest ulubioną cygańską przy-prawą do wódki.”1

Dawniej kobiety gotowały to, co zdobyły lub to, co znalazły w lesie na łące. A jak wygląda współczesny obraz kuchni romskiej? Co kró-luje na ich stole?

W dwutygodniku „Ziemia Lubańska” w 2007 roku ukazał się artykuł zatytułowany „Cygań-ska kuchnia”, który może posłużyć za wyobra-żenie współczesnej kuchni romskiej. Czytamy w nim: „Tłuste potrawy mięsne są popularnym posiłkiem także współczesnych Romów. Obec-nie gotuje się używając kuchenek gazowych lub elektrycznych, ewentualnie węglowych, a nie jak wcześniej palenisk nad ogniskiem.”

1 J. Ficowski, Cyganie na polskich drogach, Kraków 1985, s. 169-172.

Kilka słów o kuchni romskiej… Patrycja Tymczyszyn

12 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

OBRZĘDY I ZWYCZAJE / KILKA SŁÓW O KUCHNI ROMSKIEJ…

Page 13: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

W artykule opisana została także kuchnia państwa Ondycz:

„Renata jest Polką, Andrzej Cyganem. Mał-żeństwem są od prawie trzydziestu lat. Po-mimo, że są przedstawicielami kultur dwóch narodowości na ich stole - zgodnie z cygańską tradycją - króluje kura w rosole, co w zasadzie nie odbiega od polskich niedzielnych nawy-ków kulinarnych. Potrawy są nadal jak niegdyś w taborach tłuste i suto omaszczone. Rzadziej już dzisiaj w ich domu jada się kluski rwane, które królowały – jak mówi Andrzej wspomi-nając opowieści swoich przodków – niegdyś w taborach. Jednym z najstarszych przysmaków pojawiającym się jeszcze czasem także dzisiaj na polsko-cygańskim stole państwa Ondycz jest kapuśniak na głowiźnie. - Reszta potraw, które serwuję rodzinie w zasadzie jest polska - mówi Renata. - Ale lubią też włoską pizzę, czy grecką sałatkę. Świat się skurczył a kuchnia rozrosła o potrawy różnych narodów. Chcemy jednak zachować i przekazać dzieciom pewną spuściznę kulinarną po cygańskiej linii. Stąd pojawiają się potrawy jakie mąż pamięta.”2

Znany polski kucharz – Robert Makłowicz, jeden z odcinków swojego programu „Podró-że kulinarne Roberta Makłowicza” zatytuło-wany „Cygański smak” poświęcił kuchni rom-skiej. Zaprezentował w nim przepisy na zupę gulaszową, Churgipen oraz jak zrobić kurę po cygańsku.

Na różnych portalach kulinarnych np. mojeprzepisy.pl, GwiazdywKuchni.pl, goto-wanie.onet.pl, wielkiezarcie.com, MojeGoto-wanie.pl, przepisy.pl – pełno jest przepisów, które mają cos „cygańskiego” w nazwie. Ale w większości pozostaje ta cygańskość wyłącz-nie w nazwie, bo przecież każdy przepis musi się jakoś nazywać. Fasolka po bretońsku też ma przecież niewiele wspólnego z Bretanią (rejon Francji). Takie przykłady można mno-żyć w nieskończoność…

2 „Ziemia Lubańska” 2007, nr 71 (328), http://www.zl.lu-bań24.pl/1,463,1,item.html.

A jakie przepisy zamieszczają obecnie sami Romowie? Aby się o tym przekonać, posta-nowiłam poszukać trochę w czasopismach romskich. W czasopiśmie „Romano Atmo” wydawanym przez Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku (w każdym numerze jest stała rubryka zatytułowana „Kuchnia”, skąd można zaczerpnąć informacje o  da-niach kuchni romskiej przyrządzanych rów-nież współcześnie. Zapewne mało kto wie, że w Tarnowie znajdowała się jedyna w Polsce cygańska restauracja. Trzy sale restauracji „Khemoro” przedstawiały trzy różne wnętrza cygańskich mieszkań. Była tam sala indyjska, wóz taborowy oraz pełen przepychu pałac. Skosztować tam można było dań tradycyj-nej kuchni romskiej przyrządzonych według oryginalnych przepisów, z zachowaniem wszelkich wymaganych tradycją rytuałów. „Khemoro” to nie tylko restauracja, to tak-że instytucja przybliżająca cygańską kulturę, gdzie można było na żywo posłuchać muzyki i śpiewu Romów, a jeśli ma się odrobinę szczę-ścia, można było także obejrzeć ich tańce. W  wybrane dni tygodnia, można skorzystać z usług cygańskiej wróżki.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 13

OBRZĘDY I ZWYCZAJE / KILKA SŁÓW O KUCHNI ROMSKIEJ…

Page 14: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Bergitka Roma – górscy CyganieZ czterech najliczniejszych społeczności romskich za-

mieszkujących Polskę – polscy Cyganie wyżynni – Bergitka Roma1, należą do jednej z najstarszych grup romskich, która od pokoleń osiedliła się na naszych ziemiach. Ich pojawienie się w Polsce datowane jest na początek XV wieku, a więc podob-nie jak polskich Cyganów nizinnych. Osiedlali się głównie na wiejskich terenach rolniczych ze względu na wykonywany za-wód – kowalstwo. A, że byli dobrymi kowalami, których w tych stronach brakowało, zostawali na stałe.

Największe skupiska Bergitka Roma to okolice Nowego Są-cza, Krościenka, Zakopanego, Nowego Targu. W latach 60-tych, kiedy brakowało pracy, część Romów przeniosła się do miast – Krakowa, Nowej Huty, na dolny Śląsk. W przeciwieństwie do Romów nizinnych, którzy najczęściej zapożyczali dla siebie nazwiska szlacheckie (Głowacki, Kwiatkowski), Bergitka Roma przyjmowali często nazwiska góralskie (Gil, Szczerba, Dunka).

1 Bergitka Roma – w literaturze cyganologicznej zwani też Romami Karpacki-mi, lub Polskimi Cyganami Wyżynnymi.

Trzeba też zaznaczyć, że język, którym się porozumiewają w dialekcie polskich Cyganów nizinnych ma wiele naleciałości niemieckich, u Bergitka Roma dają się zauważyć naleciałości węgierskie i słowackie.

Przez dziesięciolecia brak było kontaktów Bergitka Roma z pozostałymi szczepami, jak – Polska Roma, Kalderasze, Ło-warze, co rzutowało w pewnym sensie na izolacje i odrzucenie ich, jako grupa najbiedniejszych Cyganów w Polsce.

Analizując owe różnice dzielące społeczności polskich Romów pamiętajmy, że każda spośród nich przybyła do Pol-ski inną drogą, tworząc własną odmienną historię. Odrębność szczepu Bergitka Roma wynika zapewne z ich wczesnego przej-ścia na osiadły tryb życia (od XVIII).

Historia rodu Mirgów jest jedną z wielu opowieści o rom-skich rodzinach, które wówczas osiedlały się na Podkarpaciu.

Ro dzina MirgówJustyna Garczyńska, Zenon Gierała

A. Kędzierski. Tabor cygański. Tygodnik Ilustro wany, 1882

14 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 15: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Jan Mirga ur. 1947 r.

Jan Mirga urodzony w Czarnym Dunajcu, najstarszy syn Jana (1921–1982), pochodzący ze szczepu Bergitka Roma i Józe-fy Janci ze szczepu Bergitka Roma z Czarnego Dunajca (1922–1997).

Lata dzieciństwa upływają mu w Czarnej Górze na Spiszu. Tu chodzi do Szkoły Podstawowej, a po jej zakończeniu dojeżdża do Zakopanego, uczęszczając do pięcioletniego Liceum Pedago-gicznego, a następnie pracuje przez rok w Szkole Podstawowej w Bukowinie Podszklu jako nauczyciel. W 1969 roku zostaje po-wołany do wojska.

Będąc w wojsku, w maju 1971roku zdaje egzamin na wy-dział polonistyczny Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie. Po wyjściu z wojska żeni się z Barbarą z domu Bachul ( z okolic Suchej Beskidzkiej).

Po roku studiów, przerywa je ze względu na chorobę żony (nerka do usunięcia, urodził się syn Marcin) i rozpoczyna pracę w Szkole Podstawowej w Czarnej Górze, opiekując się synem.

W 1973 roku zdaje na Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie; od 1975 roku pracuje w Szkole Podstawowej w Bu-kowinie Tatrzańskiej. Studia kończy w 1977 roku jako magister wychowania fizycznego. Poświęca się pracy pedagogicznej. Przy-nosi mu to uznanie nie tylko wśród Romów, ale także Polaków.

On sam twierdzi, że chciałby aktywnie uczestniczyć w życiu jako literat, aby przez swoją twórczość obalać stereotypy, które nadal funkcjonują wśród Polaków o Romach. Cel swój osiąga – dziś znany jest jako autor książek – napisał i opracował w języku polskim i w języku Bergitka Roma, zbiór baśni romskich „Baśnie Cygańskie – Romane Paramisia” 2 (pierwsza książka dla dzieci wydana w Polsce w języku romskim ), a także jako językoznawca i etnograf; „Słownik romsko – polski”3, który jest – jak mówi au-tor – „…próbą dotarcia do słów mało dziś używanych w mowie codziennej Romów i nieraz już zapomnianych”.

Kiedy powstawał pilotażowy program na rzecz społeczności romskiej, był jednym z twórców opracowującym tenże program do roku 2013, na rzecz społeczności romskiej w Czarnej Górze. Między innymi była to edukacja dzieci romskich, pomoc mate-rialna (zakup podręczników, zeszytów, przyborów szkolnych), powstanie romskiego przedszkola na osiedlu, wybranie asysten-ta romskiego, budowa domków jednorodzinnych typu segment, oraz rozliczne remonty budowlane.

Jan Mirga, dziś już emeryt cieszący się szacunkiem sąsia-dów i znajomych jest nadal czynnym instruktorem narciarstwa, realizuje swoje marzenia, chce pomagać innym i być uczciwym człowiekiem.

TO DŁUGA HISTORIA…

– To długa historia – zaczyna swoją opowieść pan Jan. – Pierwsi Mirgowie, przybyli w te strony bardzo dawno, bo po-nad 130 lat temu. Przyjechały wtedy 4 rodziny, między innymi rodzina dziadka Michała.

Mieszkający tutaj górale przyjęli ich bardzo dobrze po-nieważ byli dobrymi kowalami. Okolica była piękna, górale dobrze płacili za usługi kowalskie więc zdecydowali się tutaj zostać. Tak powstało pierwsze osiedle w Czarnej Górze.

Ja dziadka Michała nie pamiętam, znam go tylko z opo-wiadań babci Ani, która zmarła w 1960 roku. Ponoć dziadek był bardzo silny. Tak silny, że w czasie powodzi przenosił ludzi przez rzekę Białkę, więc musiał być naprawdę mocnym męż-czyzną. Te tereny kiedyś należały do Austro-Węgier, a rzeka Białka była rzeką graniczną. Po jednej stronie mostu stał żan-darm austro-węgierski, a po drugiej stronie żołnierz polski, więc dziadek musiał uważać aby nie dostać przypadkiem kulą austro-węgierską, albo kulą polską. Na szczęście wartownicy znali dziadka i przymykali oko na jego „wyczyny”.

2 Jan Mirga: Baśnie cygańskie /Romane paramisia. Kraków. 2007. Fundacja  Polska Akcja Humanitarna. Wydawnictwo Text.3 Jan Mirga: Słownik romsko-polski. Tarnów. Romskie Stowarzyszenie Oświato-we Harangos: Muzeum Okręgowe 2009.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 15

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 16: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Ojciec Jana Mirgi w mundurze żołnierza słowackiego

Mój ojciec został wcielony do wojska słowackiego w 1939 r. jako, że Czarna Góra była wtedy częścią państwa słowackiego. Już na początku wojny został wzięty do niewoli. Wrócił do Pol-ski w 1945 roku z obozu jenieckiego na terenie Niemiec. Mamę poznał w Czarnym Dunajcu, ja urodziłem się w 1947roku w  Czarnym Dunajcu. Później rodzice przenieśli się do Czar-nej Góry. Było nas dziewięcioro rodzeństwa. Aby utrzymać tak liczną rodzinę ojciec musiał ciężko pracować. I pracował, a  właściwie to harował. Kiedy skończyło się „kowalowanie” pracował w lasach na Słowacji.

Był mądrym i przewidującym człowiekiem, często ma-wiał „wy musicie ułożyć sobie lepsze życie, macie teraz możli-wości, których ja nie miałem i dopilnuję tego żebyście wyszli na ludzi”. I faktycznie pilnował tego twardą ręką. Ojciec nie umiał czytać, ani pisać. Niestety, w czasach jego dzieciństwa nikt z Romów nie przykładał specjalnej uwagi do nauki. Zajął się tym mój ojciec.

Był jak ten Jan z bajki „Kamień mądrości”, który zakopał kamień mądrości pod lasem wiecznego cienia i kazał swoim dzieciom ów kamień odszukać i pielęgnować go, aby mogli czerpać z jego mocy i kiedyś oderwać się z tego miejsca i po-szybować jak ptaki w inne, lepsze i piękniejsze miejsce.

Moja mama też była niezwykła. Umiała przepięknie opo-wiadać baśnie, tak że wszyscy patrzyli na nią, jak w ekran te-lewizora. Potrafiła malować obrazy słowem, a wyobraźnia podpowiadała całą resztę. Była też znaną wróżką do której przyjeżdżali po porady ludzie z daleka. Miała też czas na utrzy-

manie domu, handlowanie odzieżą przywiezioną ze Słowacji przez ojca. Jak to wszystko godziła nie mam pojęcia. Zawsze uśmiechnięta, dobra, opiekuńcza, prawdziwa matka, kochająca nas bez wyjątku.

Mama, Józefa Janci i mały Jaś Mirga. Rok 1949

KOLEJNE LATA

– Decydując się na dalszą naukę spełniał Pan tym samym marzenia ojca – zauważam. – Dla chłopca w pana wieku, w do-datku Roma, który miał znaleźć się nagle w obcym środowisku była to prawdziwa wyprawa w nieznane.

Jan Mirga – Liceum Pedagogiczne, 1967

16 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 17: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

– Tak, to była wyprawa w nieznane. Bałem się tego, ale do odważnych świat należy. Ciążyła też na mnie odpowie-dzialność, aby dać innym przykład i nie zmarnować szansy na lepsze, godniejsze życie. Miałem szczęście, przyszłość była dla mnie łaskawa, skończyłem Liceum Pedagogiczne. Później pierwsza praca w Bukowinie w Podszklu na Orawie, a potem wojsko w 1969 r.

Po zakończeniu służby wojskowej w 1971r wróciłem do szkoły w Bukowinie Podszklu. Łatwo nie było, 6 km piechotą od przystanku, lampa naftowa, zupełnie pionierskie czasy.

– Są to chyba także te lata, kiedy poznaje Pan żonę?

– Tak, czy to był przypadek, a może przeznaczenie. Przy-jechałem na urlop w Bukowinie Tatrzańskiej w „Janosiku” był dancing. Wybrałem się z całą „paką”, zobaczyłem ją stojącą w drzwiach sali dancingowej i taką… nie wiedzącą, co z sobą zrobić. Podszedłem, poprosiłem ją do tańca… Był to grudzień 1970 roku, a w sierpniu 1971r. braliśmy ślub. I tak oto przeżyli-śmy szczęśliwie ponad 40 lat.

– Pana żona nie jest Romką. Czy wówczas jej rodzice nie sprzeciwiali się takiemu małżeństwu?

– Z początku tak, później jednak zgodzili się. Moja przy-szła teściowa w końcu dała za wygraną. Po latach stwierdziła, że jestem jej najlepszym zięciem. Umarła na moich rękach… – mój rozmówca na chwilę milknie.

– Moja żona skończyła w Krakowie Technikum Ekono-miczne i przez dwadzieścia lat pracowała w Urzędzie Gminy Bukowina Tatrzańska – wyjaśnia.

– Wiem, że Pan pracował w szkole jako nauczyciel wycho-wania fizycznego?

– Tak, ukończyłem AWF w Krakowie. Pracowałem w szkole, w Bukowinie Tatrzańskiej, aż do uzyskania emerytury. Przepracowałem 38 lat jako nauczyciel.

W środowisku góralskim byłem szanowany. Miałem do-skonały kontakt z rodzicami i z dziećmi. Do dzisiaj, po tylu latach pracy, rozpoznają mnie i witają się. To bardzo miłe uczu-cie, że po latach pracy moi byli uczniowie pamiętają o starym belfrze.

– Wspominał Pan swojego ojca jako człowieka przewidu-jącego, który przyszłość własnych dzieci widział w ich kształce-niu się. Jak Pan sądzi, czy dziś, po latach jego dążenia zostały zrealizowane?

Jan Mirga z żoną – zdjęcie ślubne, lata 70-te

– Myślę, że tak. To do czego dążył, stało się faktem. Hania ukończyła szkołę średnią, Andrzej studia na UJ na wydziale etnografii. Wspólnie z profesorem Lechem Mrozem wyda-li książkę „Cyganie. Odmienność i nietolerancja”, brat Józek został zawodowym kierowcą i jeździł po całej Europie wożąc turystów. Zdzisław został monterem urządzeń dźwigowych, dzisiaj ma firmę budowlaną w Londynie. Grażyna i Renata dłu-go prowadziły, jako szefowe kuchni, restauracje w Zakopanem. Stasia skończyła studia pedagogiczne – wychowanie przed-szkolne i pedagogikę, pracuje w Państwowym Domu Wczasów Dziecięcych i w romskim przedszkolu na osiedlu w Czarnej Górze. Danuta jest osobą niepełnosprawną pod opieką naszej rodziny. Stefan niestety zmarł śmiercią tragiczną.

Rodzina Mirgów – w mundurze Janek, obok Andrzej. Siedzą: ojciec z Renatą, Grażyna i mama z Danusią

– Czy wszyscy znacie język romski? Spotykam Romów, którzy już nie potrafią się nim posługiwać – pytam.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 17

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 18: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

–Tak, znamy oczywiście, w trudnych cza-sach język romski łączył nas – był bastionem romskości.

– A dzieci, wnuki?

– No, nie wszystkie, to nie jest dobrze – dodaje szybko Pan Jan. – Tradycja romska musi być podtrzymywana, staramy się o to.

Niestety dziś więzy rodzinne nie są już tak mocne. Wyjazdy za granicę, zmiana otoczenia i miejsca zamieszkania robi swoje.

– Zatem napisany przez pana „Słownik romsko – polski” to nie przypadek?

– Tak, to nie przypadek. Napisałem go z myślą o młodszym pokoleniu i o tych, któ-rzy nie mówią na co dzień w języku Romani. Świadomość tego, że jest się Romem, to powi-nien być powód do dumy. Każdy naród czerpie dumę i siłę ze swojego języka i kultury. Język jest podstawą trwania narodu, grupy etnicz-nej, dlatego tak ważne jest, aby nie zapominać o swoich korzeniach.

Chciałbym również zatrzymać upływ cza-su. Zapisać i uchwycić najstarszą warstwę ję-zykową, zachować ją dla potrzeb następnych pokoleń. Obecny czas i technizacja życia wy-muszają na każdym kroku nazwanie nowego produktu, wynalazku, jak również różnego już stylu bycia i życia. Dialekty romskie skażone są naleciałościami języka polskiego, nic na to nie poradzimy. Możemy jednak chronić nasze dia-lekty właśnie poprzez edukację młodych. Uwa-żam, że im bardziej będziemy wykształceni, tym większa będzie nasza świadomość i dba-łość o język, kulturę, romskość. Dostrzegł to też pan Karol Parno Gierliński, który opraco-wał „Miri szkoła - Romano Elementaro” pierw-szy elementarz dla dzieci romskich.

– Mnie, znającym przeszłość Romów, trudno w to uwierzyć. Jeszcze nie tak dawno wasz język stanowił tajemnicę i był przezna-czony tylko dla Romów. U polskich Cyganów nizinnych – Polska Roma na straży tych zasad nadal stoi Śero Rom.

– Nie mamy Śero Roma. W tamtych cza-sach kiedy Cyganie byli prześladowani, prze-

pędzani, więzieni, spoiwem dla nich był język i Romanipen. To była ich ostatnia forteca, w  której czuli się bezpieczni, której nikt nie mógł zdobyć. Cały ten „brud świata” nie zła-mał ich morale – przetrwali. Dzisiaj sytuacja jest inna, zmienia się powoli optyka widzenia Roma. Stereotyp Cygana włóczęgi, złodzieja, nieroba, lenia już nie jest tak ostry jak bywało dawniej. Świat idzie do przodu, jeśli chcemy zmiany naszego wizerunku musimy też iść do przodu. Kształcić się, zdobywać wiedzę i umie-jętności, żebyśmy byli partnerami dla Gadziów, a nie petentami.

Rodzina Mirgów. Rok 2008

I musimy się otworzyć, pokazać, że też potrafimy współpracować z innymi. Dziś na całym świecie wszystkie narody i państwa nie zamykają drzwi przed poznaniem ich kultur, tradycji i języka. Świat się nie zawali, jeśli paru fanatyków Romów będzie umiało rozmawiać po romsku. Znam takich, to wspaniali ludzie, którzy propagują nas Romów całkiem przy-zwoicie. Chociażby pan Adam Bartosz. Dajmy naszym dzieciom i wnukom szansę na normal-ność i równość bycia ludźmi mądrymi i god-nymi szacunku.

Właśnie przedszkola, stowarzyszenia ta-kie jak chociażby Romskie Stowarzyszenie Oświatowe Harangos, w którym działają byli lub obecni studenci romscy: Małgorzata Mir-ga – Tas, absolwentka krakowskiego ASP i jej mąż Marcin Tas też po ASP, Karolina Mirga studiująca na Uniwersytecie Jagiellońskim Stosunki Międzynarodowe, Izabela Jaśkowiak, która ukończyła studia socjologiczne i Edyta

18 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 19: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Jaśkowiak, aktualnie studiująca Pedagogikę w Krakowie, Magda Mirga i Piotr Mirga jeszcze bardzo młodzi, ale już zaangażowani w pracę Harangos.

Robią naprawdę kawał dobrej roboty. Małgosia Mirga – Tas wspólnie z mężem jeż-dżą po osiedlach romskich i z dziećmi przy-gotowują występy na podstawie moich baśni. Swoje występy, barwne stroje i przedstawie-nia utrwalają na zdjęciach robionych metodą otworkową. W ten sposób powstaje wspaniała galeria dziecięcych prac, na podstawie prezen-towanych baśni.

Obecnie Harangos organizuje spotkanie twórców, artystów malarzy, między innymi z Albani, Hiszpanii, Węgier, Słowacji, Rumunii i Czech. Jest to plener artystyczny, gdzie mala-rze i inni artyści prezentują swoje prace, wy-mieniają doświadczenia, razem tworzą i dys-kutują na temat sytuacji Romów w ich krajach.

– Wspomniał Pan o baśniach..?

– Tak! Ukazała się moja kolejna książka – „Baśnie cygańskie /Romane paramisia”. Za-wdzięczam to po części mojej mamie, która zaraziła mnie baśnią. Dzisiaj dzieci oglądają filmy, które nie zawsze potrafią spełniać tę rolę. Baśnie czytane lub opowiadane są zde-cydowanie bardziej poetyckie i rozbudzają wyobraźnię. Pokazują świat, w którym dąży się do pięknego, dobrego człowieka, gdzie marzenia spełniają się jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Teraz nadzieja jest w młodych. Wtedy stereotyp Roma zmieni się

zasadniczo – kończy mój rozmówca.

Wychodzimy na zewnątrz przed dom. Py-tam mojego gospodarza, czy mogę zrobić zdję-cie na jego tle.

– Tylko proszę przysłać nam pamiątkę – zgadza się.

Obiecuję

– Czas już pożegnać się przed nami długa droga – zauważam.

– Chyba nie dłuższa, niż była Romów – żartuje pan Jan.

Ostatni rzut oka na osiedle, ostatni uścisk dłoni. Odjeżdżamy, a z nami kolejna historia romskiego rodu. Rodu Mirgów.

Jan Mirga z żoną Basią przed ro-dzinnym domem w Czarnej Górze. Sierpień 2012. Fot. Agnieszka Caban

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 19

HISTORIE ROMSKICH RODÓW / RODZINA MIRGÓW

Page 20: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Siódmy tom serii „Głosy Pamięci”, wyda-wanej od czterech lat przez Międzynarodowe Centrum Edukacji o Auschwitz i Holocauście, nosi tytuł „Romowie w KL Auschwitz”. Książka ukazała się 2 sierpnia 2011 roku, w Dniu Pa-mięci o Zagładzie Europejskich Romów. Jak informuje wydawca: „seria powstała jako od-powiedź na często ponawiane prośby o  udo-stępnienie dodatkowych materiałów źródło-wych. (…) Mamy nadzieję, że książka ta będzie pomocą w uzupełnianiu wiedzy o zapomnia-nym Holocauście.”

Rzeczywiście, publikacje poświęcone losom Romów podczas II wojny światowej, a w szcze-gólności dokonanym na nich przez hitlerow-skich Niemców masowym morderstwom, stanowią dziś niewielką część prac z dziedziny holocaust studies. Wymowny jest już fakt, że do tej pory nie ma wśród historyków zgody co do liczby ofiar, a w podawanych szacunkowo rozmiarach występują olbrzymie rozbieżności. Prawda o zagładzie około trzech czwartych romskiej populacji w Europie Wschodniej i od jednej czwartej do połowy w całej Europie, do-piero od dwóch dekad mozolnie przebija się do powszechnej świadomości. Nakłada się na to fakt, że holocaust Romów był zapomniany podwójnie: nie tylko przez sądy przyznające odszkodowania, historyków czy w przestrzeni publicznej (media, szkoła) – ale i przez samych Romów. Sytuacja ta ma kilka, wielokrotnie wskazywanych, „wewnętrznych” i „zewnętrz-nych” przyczyn. Kultura Romów wyłamuje się z reguł komunikacyjnych, którymi rządzi się historia, czy szerzej – nauki humanistyczne. Sprawiły to: jej specyficzne, pozahistoryczne pojmowanie przeszłości, ulubione medium ję-zyka mówionego, oraz lokalny przekaz, ogra-

niczony do poszczególnych grup i rodzin – co sytuuje zatem romską kulturę dokładnie na przeciwnym biegunie w stosunku do pisanego, publicznego, ogólnodostępnego charakteru na-ukowej czy publicznej komunikacji. Natomiast jeśli chodzi o obecność romskiego głosu we współczesnym, globalnym wielogłosie, w świe-cie walki o pamięć i polityki historycznej – do-piero w ostatnich dekadach zaczyna być sły-szalny. Mnożą się choćby takie precedensy, jak głośny film „Wolność” Tony’ego Gatlifa z 2009 roku, który przejmująco opowiedział historię jednej rodziny romskiej przemieszczającej się na belgijsko-francuskim pograniczu, której los zakończył się właśnie w  Oświęcimiu-Au-schwitz w roku 1944.

Kolejnym cennym działaniem nadrabia-jącym te zaległości jest siódmy, romski tom „Głosów Pamięci”, zredagowany przez Sławo-mira Kapralskiego, Marię Martyniak i Joannę Talewicz-Kwiatkowską, od lat zajmujących się tematem prześladowań Romów podczas II wojny światowej. Publikacja ta kontynuuje bezprecedensowe, niezwykle cenne działania Muzeum oświęcimskiego, datujące się od 1991 roku, i pierwszej międzynarodowej konferencji poświęconej temu zagadnieniu.

Książka „Romowie w KL Auschwitz” za-wiera wybór źródeł z Archiwum Państwowe-go Muzeum Auschwitz-Birkenau, obejmują-cy: zbiory relacji, wspomnień, zeznań, kopie dokumentów, fotografie, akwarelowe portrety Romów wykonane przez Dinę Gottliebową. Ta dokumentacja uzyskała fachowy, historyczny komentarz w poprzedzających ją trzech ar-tykułach redaktorów opracowania. Artykuły historyczne Marii Martyniak i Joanny Tale-wicz-Kwiatkowskiej prezentują stan wiedzy na

Romskie „Głosy pamięci” z Oświęcimia-AuschwitzGrzegorz Kondrasiuk

20 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

RECENZJE / ROMSKIE „GŁOSY PAMIĘCI” Z OŚWIĘCIMIA-AUSCHWITZ

Page 21: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

temat obecności Romów w Auschwitz, jakim dziś dysponujemy. Natomiast Sławomir Ka-pralski, w dłuższym antropologicznym eseju „Wpływ doświadczenia zagłady na współcze-sne tożsamości romskie” opisuje konsekwencje wskrzeszania pamięci o tej traumie. W intere-sujący sposób odnosi do „projektu tożsamości” proponowanego przez filozofów ponowocze-sności (jak chociażby Zygmunt Bauman) temat romskiej pamięci zbiorowej, i budowania przez Romów tożsamości historycznej.

Maria Martyniak, powołując się na źródła muzealnego Archiwum, dokonała przeglądu zachowanych śladów transportów i deporta-cji Romów do Auschwitz przed utworzeniem dla nich osobnego lagru w roku 1943. Joanna Talewicz-Kwiatkowska podejmuje ten wątek, opisując tzw. Zigeunerlager, który powstał na terenie Birkenau w lutym 1943 roku, a któ-rego znaczna część mieszkańców wymordo-wana została właśnie w nocy z 2 na 3 sierp-nia 1944 roku. Wartość obu tych opracowań – w przystępny sposób prowadzących narra-cję historyczną – to także, obok precyzyjnie przywołanych źródeł, przydatna bibliografia, wymownie pokazująca jak niewielki procent olbrzymiego dorobku z zakresu holocaust stu-dies stanowią prace poświęcone Romom. Au-torki, wyławiając z różnego rodzaju dokumen-tów, list, ewidencji, telegramów, komunikatów służbowych pojedyncze osoby, którym przypi-sano narodowość romską, w trudzie historyka podejmują dzieło odzyskiwania pamięci o po-szczególnych osobach, których hitlerowska maszyna masowej zagłady usiłowała pozbawić pojedynczej, ludzkiej tożsamości. Szczególnie to cenna, wręcz bezcenna działalność wobec nieistnienia całej olbrzymiej literatury pamięt-

nikarskiej czy literatury faktu, której Romowie przecież nie stworzyli. Symboliczne dla tej „obecności braku” są reprodukowane w książ-ce po raz pierwszy portrety Diny Gottliebowej. Z tłumu ofiar, które odeszły bez jakiegokol-wiek materialnego śladu, ocalało jedynie sie-dem wizerunków. Muszą nam one wystarczyć za całą bezimienną resztę.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 21

RECENZJE / ROMSKIE „GŁOSY PAMIĘCI” Z OŚWIĘCIMIA-AUSCHWITZ

Page 22: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Podobno „kino jest najważniejszą ze sztuk” (tak przynajmniej powiedział podobno Wło-dzimierz Lenin). Czy to prawda? Niewiadomo, niemniej kino odgrywa niezwykle ważną rolę w przekazywaniu treści ambitnych przecięt-nemu człowiekowi. To dzięki niemu utrwala się pamięć historyczną ale i pogłębia stereoty-py. Przykład - Zagłady Żydów - która weszła do świadomości wielu ludzi za sprawą dzieł takich jak „Lista Schindlera”(1993) Stevena Spielberga czy „Pianista” (2002) Romana Po-lańskiego- dowodzi tego całkiem dobitnie. Kino bywa też czasem zjawiskiem podobnym do średniowiecznej „biblii pauperum” . Wtedy w dawnych kościołach – obrazy opowiadające historię tłumaczyły wiernym skomplikowane prawdy. Teraz film – obrazkowa historia – tłu-maczyć może historyczne dzieje – lepiej i pro-ściej niż napisane skomplikowanym językiem naukowe monografie. My – zwykli ludzie po-trzebujemy wizualizacji – a filmy nam ją dają. To dzięki reżyserom takim jak Hoffman a nie historycznym dokumentom – zapamiętamy jak wyglądał i mówił Józef Piłsudski.

Romowie – to nacja pojawiająca się w kinie dość często. Za sprawą reżyserów takich jak Emir Kusturica – od mniej więcej dwóch de-kad panuje nawet moda na „cygańskie kino”. Ma ono oczywiście niewiele wspólnego z tym jak wygląda życie prawdziwych Romów. Ide-alizowany świat „Czasu Cyganów” (1988) ma się wszak nijak do tragedii autentycznych mieszkańców Bałkanów – tej narodowości będących do dziś w Serbii czy Kosowie (jak również w  sąsiedniej Rumunii) obywatelami drugiej kategorii.

Warto więc przyjrzeć się temu jak na Ro-mów patrzyło się polskie kino. Postaram się

przywołać najciekawsze spojrzenia na ten te-mat z dziejów polskiej kinematografii. Oczy-wiście zajmę się przede wszystkim filmem fa-bularnym. Dokumenty nie są jednak źródłem kultury popularnej.

Najpierw co nieco o historii. Dzieje polskich Romów nie są znane przeciętnemu polskiemu inteligentowi - nawet takiemu z zacięciem hi-storycznym. Nie ma więc co wypominać bra-ku orientacji ludziom słabiej wykształconym. Mackiewiczowskie opisanie Radziwiłłów jako „królów cygańskich” (szerzej: S.Mackiewicz, Dom Radziwiłłów, Warszawa 2010) - to jeden z niewielu odnotowanych w popularnej publi-cystce wspomnień o dziejach Romów w dawnej Rzeczypospolitej. Z dziejami późniejszymi jest lepiej ale one też nie zapadły w pamięć zbioro-wą Polaków. Skupiona na tradycyjnym myśle-niu historycznym – polska pamięć nie zawsze uwzględnia pamięć zamieszkałych w  Polsce – przedstawicieli mniejszości narodowych.

Co zauważyć należy - w polskim filmie fa-bularnym nie występuje praktycznie słowo „Romowie”. Nie powinno to dziwić. Polska terminologia oficjalna i nieoficjalna tak na-prawdę przyswaja je sobie dopiero od dwu-dziestu lat a język potoczny wciąż jeszcze nie podążył w jej ślady.

Pod tym względem film naśladuje raczej język potoczny. Filmy polskie opowiadają bo-wiem  o wyobrażanych sobie przez nas „Cyga-nach” a nie o Romach - z „naszego” a nie „ich” punktu widzenia.

Romowie pojawiają się w polskim kinie już na samym początku. Do swoich korzeni przy-znawała się najwybitniejsza aktorka polska z czasów jego kiełkowania - sama Pola Negri (właściwie: Apolonia Chałupiec). Jej ojciec

W pułapce stereotypów. O Romach i cygańskości w polskim filmie fabularnym (choć nie tylko)Łukasz Jasina

Kadr z filmu „Sumurun” (1920). Źródło: http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/26672_1

22 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

KULTURA / W PUŁAPCE STEREOTYPÓW

Page 23: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

był podobno Romem ze Słowacji. Jerzy Cha-łupiec – został opisany przez swoją córką jako mężczyzna wysoki, przystojny i ciemnowłosy. Już sam wygląd miał być dowodem na jego pochodzenie. Ojciec późniejszej gwiazdy był ponadto kotlarzem (O ile można w ten sposób przetłumaczyć użyte przez nią samo wyrażenie „tin master”) a zawód ten jak wiadomo jest ko-jarzony z „cygańskością” nie od dziś (szerzej: P. Negri, Pamiętnik gwiazdy, s.5-16, Warszawa 1976). Samej Poli przydarzało się grywać cy-gańskie uwodzicielki, choćby w „Sumurunie” (1920), „Napiętnowanej” (1923) czy „Kwie-cie nocy” (1925) a role te utwierdzały jedynie stereotyp romskiej kobiety jako istoty egzo-tycznej, tajemniczej i erotycznie podejrzanej. Pochodzenie ojca poważnie zaszkodziło Poli Negri w apogeum drugiego etapu jej kariery. Piękna Polka po nakręceniu wielu znanych fil-mów w niemieckich i holywoodzkich wytwór-niach – przeżywała kryzys zawodowy. W 1934 roku zdecydowała się na podpisanie kontraktu z niemiecką wytwórnia „UFA”. „Hiltlerowskie Hollywood” potrzebowało gwiazdy. Negri ni-gdy nie przekroczyła pewnych zasad - ale na pewien czas popadła w konflikt z Josephem Goebelsem . Poddano w wątpliwość jej aryj-skie pochodzenie. Nazistowskie ekipy śledcze przeprowadziły w Polsce i na Słowacji śledz-two – uznając następnie gwiazdę za „Aryjczy-ka”. Adolf Hitler – uwielbiający role Poli Negri w filmie „Mazurka” mógł się teraz relaksować podczas projekcji tego filmu, cieszyć bez prze-szkód. Rodacy pani Negri po kilku latach stali się ofiarami hitlerowskiego ludobójstwa – choć w tym samym czasie w hitlerowskich atelier w  podberlińskim Babelsbergu i Barrandovie pod Pragą – powstają liczne, ckliwe melodra-maty pełne tańczących, śpiewających i kocha-jących Cyganów.

Nie tylko Apolonia Chałupiec grywała w ten sposób. Tak wyglądały Romki w kinie pol-skim doby międzywojennej - zarówno w jego „niemej” jak i dźwiękowej odmianie. Cyganki wróżą i tańczą. Cygańskie kapele przygrywają. Tej mniejszości narodowej nie podejrzewano o nielojalność wobec państwa. II Rzeczpospo-lita nie miała też zapędów totalnych. Do życia

Cyganów się nie wtrącano - inna sprawa, że też specjalnie go nie analizowano.

Pierwszy film w całości poświęcony zjawi-sku „cygańskości” to „Cyganka Aza” (1926) w reżyserii niejakiego Artura Twardyjewicza. Oparto go na dość znanym pierwowzorze bo „Chacie za wsią” Józefa Ignacego Kraszewskie-go. Samo dzieło nie zalicza się do zbyt orygi-nalnych ale podjęte tam wątki odnotować war-to z powodów historycznych.

„Chata za wsią” to zapomniana powieść Kraszewskiego – przytłoczona przez jego cy-kle historyczne. Uważny czytelnik znajdzie tu stanowczo zbyt liczne obrazy naszej, wiejskiej przyrody – opisane gospodarskim okiem wie-loletniego administratora wiejskich majątków – Kraszewskiego. Zasadniczy wątek powieści i adaptacji Twaryjewicza jest prosty, Cygański tabor przybywa tu do majątku polskiego dzie-dzica. Młody Cygan Tumry walczy o prawo do miłości i uznania jego związku z równie młodą Cyganką - Mortuną. Ich uczuciu przeszkadza dzika i nieokiełznana - Aza. Tumry ulega pory-wom namiętności, uwodzi Azę i wyrusza wraz z nią w świat na czele taboru. Jako Cygan woli rzecz jasna życie koczownicze od osiadłego.

Jak widać film ten nie wyróżniał się niczym na tle ówczesnych produkcji. Niemniej Cygan był w nim taki jak wyobrażało sobie ówczesne społeczeństwo - dziki i namiętny. Kupując za kilkanaście groszy bilet do kina - widz otrzy-mywał namiętną na poły obrazoburczą historię.

U Kraszewskiego całość zdarzeń była uka-zana nieco głębiej. Mieliśmy tam i analizę sy-tuacji odrzuconych i bogatą paletę relacji pol-sko-cygańskich. Mimo całego uproszczenia i mówiąc wprost – brzydoty tego filmu – ma on jednak swoje miejsce w panteonie polskich filmów „cygańskich”. Zapoczątkowuje trady-cję – Cyganie są w niej obcym i egzotycznym zjawiskiem – zaburzającym życie zwykłych Polaków a do tego niemożliwym do opisania w kategoriach racjonalnych.

W międzywojennych filmach pojawiające się znienacka Cyganki i rozkładający się gdzieś pod miastem na leże - tabor był nie tylko powa-

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 23

KULTURA / W PUŁAPCE STEREOTYPÓW

Page 24: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

bem innego świata. Ich mieszkańcy służyli do przewidywania przeszłości. To z ust okutanej w egzotyczne chusty Cyganki - bohater dowia-dywał się o swej rychłej śmierci lub kalectwie. Notabene zrealizowany całkiem niedawno se-rial Janusza Łęskiego „Janka” (1990) dokładnie ten schemat powtarzał. Jedyną godną zapa-miętania cygańską kreację w przedwojennym kinie – stworzył Adolf Dymsza. W  „Antku policmajstrze” Michała Waszyńskiego (1935) przebiera się w cygańskie szaty i śpiewa razem z cygańską kapelą. Stereotyp ten sam co zwykle – ale przynajmniej dobre wykonanie.

Po Zagładzie

Polska Ludowa nie była dla Romów rajem - choć nigdy nie zafundowała Romom prze-śladowań podobnych do hitlerowskich. Pol-ska społeczność romska - w znacznej mierze wyniszczona nazistowskimi zbrodniami nie miała jednak pełnych warunków do rozwoju. Kolejne administracyjne szykany (w epoce stalinizmu i w czasach gomułkowskiej „małej stabilizacji”) powoli niszczyły tradycyjny styl życia. Nie dostrzeżemy jednak tego procesu w polskich filmach fabularnych. Nic dziwnego było zbyt wiele do pokazania - a jeszcze więcej do przemilczenia.

Problem pierwotny - Zagłady Romów - po-jawił się dopiero w późnych latach osiemdzie-siątych. Do tego w filmie będącym efektem ko-produkcji. „I skrzypce przestały grać...” (1988) Alexandra Ramatiego - to epicka opowieść o rodzie Mirgów z Warszawy. Mamy tu i nie-mieckie oszustwa i próbę ucieczki na Węgry a także ( a może przede wszystkim) obóz za-głady. W roli głównej wystąpił niemiecki aktor Horst Bucholz. Mimo ewidentnych uprosz-czeń - film uznać należy za dobry i ciekawy. Odwołania do cygańskich stereotypów tym ra-zem są czymś pozytywnym. Film odegrał dużą role w odkrywaniu zapomnianego Holocaustu a realizowano go w autentycznych wnętrzach obozu Auschwitz.

Zrealizowany głównie siłami polskimi film stanowił jednak postęp w porównaniu z dzie-łami tak wielkich reżyserów jak Andrzej Wajda („Człowiek z marmuru”, 1976) czy Janusz Mor-genstern („Mniejsze niebo”, 1980), gdzie Cy-ganie pozostawali grajkami w kapeli lub ma-lowniczym elementem krajobrazu. U Wajdy cygańska kapela pojawiała się w scenie pijatyki z udziałem Mateusza Birkuta. U Morgenster-na zaś podobny zespół muzyczny podkreślał wyobcowanie granego przez Romana Wilhel-miego bohatera w jednej ze scen. Ogólnie rzecz biorąc – przypominało to dawne pieśni o sa-niach-trojkach i cygańskich grajkach.

W serialu Stanisława Jędryki: „Stawiam na Tolka Banana” (1973) pojawia się grany przez Andrzeja Kowalewicza - „Cygan”. Oczywi-ście jest najlepszy w graniu na instrumentach muzycznych. Serial Jędryki – kultowy film te-lewizyjny dla pokolenia dzisiejszych pięćdzie-sięciolatków z młodzieńczymi rolami Filipa Łobodzińskiego i Henryka Gołebiewskiego (pamiętamy go z „Ediego” (2005) – teraz jest już zapomniany. Czy główny bohater był Ro-mem? Tego do końca nie wiemy ale żeby na-zwać go „Cyganem” wystarczyły ciemne oczy, kręcone włosy i talent muzyczny. „Stawiam na Tolka Banana” opowiadał o grupie zagubio-nych młodych ludzi, sprowadzonych na do-bra drogę. Mimo schematyczności był jednym z ambitniejszych seriali tamtych czasów. To że wśród jego bohaterów odnajdujemy młodego Roma – to dowód wielkiej przenikliwości re-alizatorów. „Gierkowska” Polska – także dążyła raczej do przemilczenia niż do zmierzenia się z „kwestią cygańską”.

Tekst ten traktuje o polskich filmach fa-bularnych - warto jednak w symboliczny przynajmniej sposób wspomnieć o kilku do-kumentach - zwłaszcza o „Zanim opadną li-ście” (1964) Władysława Ślesickiego. Twórca ten nim zadebiutował jako zdolny realizator filmów wojennych i przygodowych,  choćby „W pustyni i w puszczy” (1973) pracował jako dokumentalista. W roku 1964 a więc w apo-geum „peerelowskiej” akcji „cywilizacyjnej” - kiedy to Cyganów zmuszano do osiedlenia

Kadr z filmu „Stawiam na Tolka Banana” (1973). Źródło: http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/164423_4

24 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

KULTURA / W PUŁAPCE STEREOTYPÓW

Page 25: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

się w gettach takich ja te przy hrubieszowskim Placu Staszica - Ślesicki realizuje krótki trzy-aktowy film pełen rodzajowych scen z życia Romów. Film ten stał się swego rodzaju klasy-kiem i obsypano go festiwalowymi nagrodami. Z  pozoru film ten nie jest dziełem nowator-skim ale ... już po kilku latach świat o którym opowiadał przeszedł do historii. Romowie pol-scy i ich tradycyjne życie przeszli do historii a dokonał tego nie Holokaust lecz zarządzenia władz administracyjnych

Niepodległość...

Najważniejszym filmem niepodległej już Polski - opowiadającym o Romach są „Diabły, Dibały” (1991) w reżyserii Doroty Kędzierzaw-skiej. Film ten uczciwie rozlicza się z polskim stosunkiem do Romów. Młoda dziewczyna za-fascynowana cygańskim taborem poznaje życie Romów w latach sześćdziesiątych. Tabor rozbi-ja się pod małym miasteczkiem. Mieszkańcy osiedla i taboru odnoszą się do siebie nieufnie. Pomosty powstają jednak dość szybko.

Zwiastunem nowego pojmowania spraw Romów w kinie polskim jest koprodukcja „Bandyta” (1995) Macieja Dejczera. Romów polskich zastępują w niej Romowie rumuńscy – kojarzący się ówczesnemu Polakowi z ulicz-ną żebraniną i biedą. Miejsce starych stereoty-pów zajmują nowe.

„Historia Cyganki” (1991) skandalisty Gre-ga Kowalskiego to dokument częściowo fabu-laryzowany. Dziwi jednak to, że nikt z twór-ców filmowych fabuł wcześniej nie sięgnął jak dotąd po postać „Papuszy” czyli Bronisławy Wajs. Dopiero teraz powstaje film reżysero-wany przez małżeństwo Joannę Kos-Krauze i Jerzego Krauze. Czyż istnieje postać symbo-lizująca lepiej tragiczne losy Romów usiłują-cych istnieć pomiędzy nowoczesnością a spo-łeczeństwem tradycyjnym?

W ostatnich latach godny odnotowania jest dokument studenta szkoły filmowej Andrzeja Wajdy - Krystiana Pluty pt. „Gadzio”. Każda

z  jego dwóch wersji to ciekawy początek dys-kursu o tematyce romskiej. Ale tylko początek.

Mizerię polskiego kina w tematyce rom-skiej, widać przede wszystkim na tle innych kinematografii. Na Bałkanach renesans tema-tyki cygańskiej rozpoczął się od sukcesu filmu „Spotkałem nawet szczęśliwych Cyganów” (1967) Aleksandra Petrovicia. Do tej pory przodują w nim zwłaszcza reżyserzy serbscy. Filmy pokazujące Romów nie tylko w spo-sób etnograficzny pojawiają się na ekranach rumuńskich i  węgierskich. W krajach gdzie mniejszość romska i potencjalne konflikty jej i większości są ważkim ogólnokrajowym pro-blemem, z samej zasady częściej pojawiają się inspiracje. Wyjątkiem są jednak Czechy i Sło-wacja. Tam filmów o Romach wciąż nie jest zbyt wiele. I też nie jest to efektem działania czystego przypadku.

Podobno w Polsce problem romski nie ist-nieje. Przez ostatnie dwie dekady żaden z re-żyserów nie nakręcił jednak filmu, w którym poważnie pokazano by problemy tej mniejszo-ści. Polacy nie znają Romów i nie umieją o nich mówić i pisać. Możliwe, że przyszłość coś w tej kwestii zmieni. .. Jestem jednak pesymistą. Dwadzieścia lat demokracji i moda na „tema-tykę cygańską” nie nakłoniły polskich reżyse-rów do działania.

Swego rodzaju tragicznym podsumowa-niem naszych dokonań w tym zakresie był przegląd „Cygańskie wersety” podczas Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu, który odbył się kilka lat temu, latem 2008 roku. Przegląd ten czcił pamięć Bronisławy Wajs „Papuszy” a de facto i jej odkrywcy - Jerzego Ficowskie-go (jej z okazji stulecia urodzin - Ficowskiego z uwagi na jego przedwczesną śmierć na dwa lata przed festiwalem). Choć publicyści pisali o nim z entuzjazmem to mi w oczy rzuciło się jedno - słaba obecność polskich fabuł i doku-mentów. Polacy o Romach mówić nie umieją i chyba niezbyt często chcą.

Kadr z filmu „I skrzypce prze-stały grać...” (1988). Źródło: http://www.filmpolski.pl/fp/in-dex.php/162933_1

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 25

KULTURA / W PUŁAPCE STEREOTYPÓW

Page 26: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Spotkania z PapusząAgnieszka Kowarska

Moje spotkania z Papuszą to czytanie jej wierszy. Nigdy jej osobiście nie poznałam, bo i nie mogłam. Kiedy na studiach podczas zajęć ze „wstępu do etnologii” usłyszałam kilka słów o Cyganach i Papuszy, pomyślałam: o, poetka cygańska i zaczęłam szukać. W pierwszej ko-lejności trafiłam na Ficowskiego i tłumaczenia wierszy publikowane w różnych czasopismach. Poza znajomością tych kilku tłumaczeń, Papu-sza była w tym czasie dla mnie tajemnicą. Na przestrzeni wielu lat spotkań z Romami, czy-tania literatury przedmiotu i przeprowadzania wywiadów, Bronisława Wajs-Papusza  jest nią nadal. Chociaż Romowie coraz chętniej mówią o Papuszy to jednak – mimo wszystko – nie jest to wyraźny i jednoznaczny obraz Papuszy kobiety, Cyganki, artystki, ale ledwie wspo-mnienie, wrażenie, pogłoska. Przecież starano się wymazać istnienie poetki z pamięci. No i trudno jest już ową pamięć teraz przywrócić. Tymczasem badacze starają się poznać jej hi-storię, chociaż już przy próbie ustalenia daty urodzenia pojawiają się spore wątpliwości.1 Papusza zadebiutowała jako poetka w 1951 roku dzięki Jerzemu Ficowskiemu i Julianowi Tuwimowi. Jako czytelniczka jestem im za to wdzięczna, jednakże uwzględniając ówczesne czasy i okoliczności debiutu Papuszy mam wątpliwości, czy postąpili właściwie okazując jej swoje wsparcie i pomoc.

Niewiele zachowało się pieśni Papuszy. Po-zostawiła zaledwie około 40 utworów a wszyst-kie zostały przez nią własnoręcznie zapisane w dialekcie cygańskim. Pozostawiła również sporo polskojęzycznych tekstów, w których opisała swoje cygańskie życie.2 Pierwszych publikacji Papuszy dokonano bez jej wiedzy i zgody – ów fakt zaważył na dalszych losach Papuszy. W tym czasie u Romów – Cyganów

1 Źródła sugerują dwie daty: 17 sierpnia 1908 r. i 10 maja 1910 r. Ficowski podaje dodatkowo rok 1909. Nie jest pew-ne także miejsce urodzenia poetki.2 Papusza ponad 40 lat mieszkała w taborze.

z ugrupowania Polska Roma obowiązywał rygorystyczny zakaz udzielania jakiejkolwiek informacji obcym na temat życia, obyczajów oraz języka cygańskiego, który był największą „tajemnicą cygańską”. Pisanie po cygańsku, tłumaczenie cygańskich słów, uczenie obcych języka, dopuszczanie do tego aby obcy czytali i rozumieli ów język – było zdradą zasługują-cą na najcięższe potępienie skutkujące ostra-cyzmem.  Niezależnie od tego, czy Papusza zgodziła się na publikacje swoich tekstów czy też nie, dopuściła się przestępstwa zanotowa-nia cygańskich słów, opisanie swojego życia, utrzymywania kontaktów z obcymi. Z lektury Ficowskiego wynika, że Papusza z jednej stro-ny potrzebowała pisać, z drugiej strony miała żal, że nie znajduje z tego powodu zrozumienia wśród swoich bliskich. Niejednokrotnie spoty-kałam się z opiniami Romów, że to Ficowski namawiając Papuszę do pisania wykorzystał jej łatwowierność, ale tylko ona poniosła za to karę, nic nie zyskując a wiele tracąc.3

Dla zachowania spójności grupy konieczne jest przestrzeganie norm - szczególnie wtedy, kiedy znajduje się ona na etapie zmian, bo proces transformacji zawsze niesie ze sobą po-tencjalne zagrożenie. Na przykład owo pisanie w dialekcie, tłumaczenie „cygańskich” słów, uczenie języka kogoś z „obcych” w sytuacji, gdy wymusza się na społecznościach romskich inny styl życia (osiadły), wydawało się zapewne starszyźnie wyjątkowo groźne. Czego można się było obawiać? Utraty tożsamości i dezinte-gracji. Czy na przestrzeni wielu minionych lat społeczności romskie uległy dezintegracji? Czy publikowanie w języku Romów coś zmieniło? Społeczności romskie stały się bardziej otwarte - ale czy owo „otwarcie” jest bezwarunkowe? W mojej ocenie – nie. Nowoczesność wymusi-ła na Romach inny styl życia, ale nie zmieniła

3 Notatka z rozmowy przeprowadzonej z przedstawicielem ugrupowania Polska Roma [R8, 25.03.2009].

26 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

KULTURA / SPOTKANIA Z PAPUSZĄ

Page 27: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

stosunku do własnej społeczności, która w dal-szym ciągu jest kluczowym punktem odniesie-nia w budowaniu własnej tożsamości, jak i do „obcych”, którzy nadal pozostają poza sferą po-znania Romów i nie mają dostępu do najważ-niejszych obszarów romskiej tradycji. Prowa-dząc rozmowy z Romami przy okazji różnych wyjazdów zawodowych i prywatnych słyszę dość często, że „tradycja zanika”, że „młodzi już jej nie szanują”, „nie trzymają”. Trudno jed-nakże zachować tradycję w jej niezmienionej postaci, kiedy zmieniły się warunki życia. Nie-którzy moi romscy rozmówcy mówią, że jakże tradycja ma się nie zmieniać, kiedy już nikt nie wędruje4 i dodają, że nawet ci starsi Romowie na pewno wolą mieszkać w mieszkaniach a nie w wozach czy namiotach. Papusza złamała za-sadę milczenia, czy jednakże zarzuciła trady-cję?

Dostrzegam w jej wierszach umiłowanie tradycji a nie nowoczesności. Nie zachwala w nich życia wśród czterech ścian, ale w lesie, pod niebem, wśród swoich.

„W lesie wyrosłam jak złoty krzak, w cygańskim namiocie zrodzona, do borowika podobna. Jak własne serce kocham ogień. Wiatry wielkie i małe wykołysały Cyganeczkę i w świat pognały ją daleko...”5

Dostrzegam w nich także samotność i cier-pienie, ale taki los czeka tego, kto zaniecha przestrzegania zakazów: żyje samotnie, poza społecznością. Za nieprzestrzeganie zasad gro-zi bowiem kara wykluczenia, począwszy od zakazu wspólnego spożywania posiłków po ostracyzm i trwałe wydalenie ze wspólnoty.

4 taborami.5 Z wiersza „Pieśń cygańska z Papuszy głowy ułożona” [1950-1951].

„Lesie, ojcze mój, czarny ojcze, ty mnie wychowałeś, ty mnie porzuciłeś.”

- pisała Papusza

”Ty nie zapomniałeś i ja cię pamiętam. O, Boże, dokąd iść? Co robić, skąd brać bajki i pieśni? Do lasu nie chodzę, rzeki nie spotykam.”6

Kara wydalenia poza społeczność jest bar-dzo restrykcyjną karą i Romowie starają się jak najszybciej wrócić do niej. Jest to możliwe np. po złożeniu przysięgi, która może zarzą-dzić „król” czyli Szero Rom. Oczywiście zna-ne są przypadki dożywotniego usunięcia ze społeczności Romów. Jedna z moich rozmów-czyń opowiedziała, że po takim dożywotnim skalaniu jej męża zdecydowała się go opuścić, aby nie być skalaną razem z nim i żeby móc pozostać w rodzie. Jej wybór, wybrała bowiem życie w społeczności bez męża a nie życie poza społecznością z mężem, świadczy o tym, jak wielkie znaczenie dla Romów ma fakt przyna-leżności do grupy własnej. „No kochałam go” – mówiła kobieta, – „ale inaczej musiałabym odejść [ze społeczności romskiej – przyp. aut.]”.

Pod koniec 2011 roku wydano pracę Mag-daleny Machowskiej „Bronisława Wajs Pa-pusza. Między biografią a legendą”.7 Autorka niezwykle dokładnie rekonstruuje biografię Papuszy, ale i dzieli się bardzo ciekawymi interpretacjami dotyczącymi sposobów kon-struowania biografii i tworzenia portretów tożsamościowych Papuszy - Cyganki - Poet-ki. Czy dzięki niej Papusza przestała być dla mnie tajemnicą? Obawiam się, że nigdy nią być nie przestanie.

6 Z wiersza „Lesie, ojcze mój” [1970].7 NOMOS, Kraków 2011.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 27

KULTURA / SPOTKANIA Z PAPUSZĄ

Page 28: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Jak podaje Marian Murray w książce ,,Circus from Rome to Ringling” za czasów Karola Wielkiego pełno było wędrujących atletów, mimików, zapaśników, klownów, linoskoczków, wróż-bitów i szarlatanów oraz poskramiaczy niedźwiedzi, wężów jak i treserów małp czy psów. Przestrzenią ich występów była uli-ca, gdzie występowali głównie podczas dworskich i kościelnych świąt, na odpustach, targach, zabawach cechowych.

Barwne, niespokojne życie wędrowców stanowiło duży kon-trast dla moralności średniowiecza, dlatego cyrkowców nazy-wano pogardliwie kuglarzami, albo ,,ludkiem wędrownym” lub ,,dziećmi drogi. (…)

„Każda wędrująca grupa miała swojego sprzedawcę cu-downych eliksirów, który rozpoczynał występy, reklamując swój produkt. Następnie rozpoczynały się popisy akrobatów, żonglerów, ludzi gum, magików, których sceną był otwarty tył jarmarcznego wozu. W XIV w pojawili się w Europie Cyganie z tańczącymi niedźwiedziami, zajmującymi się także kotlar-

stwem bądź pleceniem wiklinowych koszy”.1

„W Europie sztuka cyrkowa rozkwitła w średniowieczu, kie-dy pojawili się wędrowni kuglarze lub hecarze. Pokazy, zwane hecami, nie odbywały się na wielkich arenach lub namiotach, lecz na ulicach miast, jarmarkach i festynach. Wielkich emocji dostarczali przede wszystkim linoskoczkowie, wykonujący nie-bezpieczne popisy równowagi na linie rozciągniętej nad ulicą, pomiędzy dachami domów. Do wędrownych trup należeli też żonglerzy, połykacze ognia, mimowie i komedianci.” (Źródło: Wikipedia).

Również w Polsce wędrujący Cyganie i uprawiane przez nich profesje znane były od niepamiętnych lat. Romskim taborom towarzyszyły zwykle grupy cyrkowców, kuglarzy i we sołków zabawiających widzów humorystycznymi scenkami z codzien-nego życia. A ponieważ cyrkowe umiejętno ści przechodziły często z rodziców na dzieci, powstawały całe grupy (trupy cyr-kowe) wędrujące wspólnie przez wsie i małe miasteczka.

„Nie ma chyba takiej dyscypliny w sztuce cyrkowej, której nie uprawialiby Romowie. Nawet nie nazywana cyrkiem cor-rida w swej nowoczesnej postaci została skodyfikowana i zor-ganizowana przez dwóch hiszpańskich Romów. Często też Ro-mowie na arenie osiągali sławę i dzięki niej czasami fortunę. O  romskich bohaterach corridy wspomina nawet E. Hemin-gway w swojej książce „Komu bije dzwon”.2

Niestety, w przeciwieństwie do wielu profesji cygańskich mało zachowało się wspomnień o romskich cyrkowcach.

W zawodzie cyrkowca celowali przede wszystkim Romo-wie z klanu Sinti. „Zawody wykonywane przez Sintów to praca w cyrku, od tresury zwierząt począwszy, poprzez akrobatykę, aż do numerów wymagających nadzwyczajnej sprawności ma-nualnych. Do dnia dzisiejszego pod każdą szerokością geogra-ficzną można spotkać Sintów jako artystów cyrkowych”.3

Różne były losy cyrkowych artystów, różnymi też drogami trafiali do trup cyrkowych. Karol Parno Gierliński należący do grupy etnicznej Sintów na zadane pytanie:

– Czy zawód artysty cyrkowego był domeną Sintów? odpo-wiada:

1 (Źródło: Wikipedia” Sztuka cyrkowa - sztuka ludzkich możliwości”. Opr.: Agni).2 Karol Parno – Gierliński: Zawody i profesje romskie – Cyrkowcy, Szczecinek s.21.PDF.3 Jakimik E. A.: ROMOWIE, Wyd.: Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku, 2009. s. 41.

Cyrkowcy, kuglarze i wesołkowieZenon Gierała

Wędrowni kuglarze. Cyrk uliczny w Berlinie (rys. Heinricha Zillego, Berlin, 1922)

28 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

ROMSKIE PROFESJE / CYRKOWCY, KUGLARZE I WESOŁKOWIE

Page 29: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Praca w cyrku jest jakby jedną z form życia sintoiskiego. Ze względu na to, że podejmując pracę w cyrku, Sintowie dodat-kowo, poza formalnie posiadanym imieniem i nazwiskiem, imieniem cygańskim, przyjmowali pseudonim estradowy, nie mający nic wspólnego z językiem sintikanes. Zmieniali czasem swoje dane personalne. Dlatego, aby rzetelnie odpowiedzieć na Twoje pytanie mogę wymienić tych artystów, których znałem osobiście. Dla przykładu w informacji prasowej, którą mi cy-tujesz „CARMO” – pod tym pseudonimem występował Oskar Horsztajn. Znakomity wykonawca numeru z lassem. Carmo był również angażowany do filmów cowbojskich, w których brał udział także słynny Tom Mix”. Wymieniony Carmo w naszym środowisku był znany jako Baszno, jego bracia Szejny (Paweł) i Bambul (Bernard) pozostawali poza cyrkiem. Szejny trudnił się lutnictwem a Bambul próbował swoich sił w cyrku jako magik, ale z powodu słabości do mocniejszych trunków, z cyrkiem musiał się rozstać. Rodzice chłopców, też byli cyrkow-cami. Ich prawdziwe nazwisko brzmiało Strauss. Baszno wy-stępował też pod innymi pseudonimami, między innymi jako „Meksykano“. Popisywał się sprawnością cyrkową w rzucaniu nożem, operowaniem batem. Pod koniec swojej kariery cyrko-wej, ze względu na wiek, występował jako iluzjonista, wykonu-jąc numery z kartami i typowe do tego kierunku sztuki. Jego żona uprawiała woltyżerkę, syn Janek i córka Marysia kontynu-owali sztukę rzucania nożami. Po śmierci Basznego jego dzieci wyjechały do Niemiec.4

„Nie ma na świecie szanującego się cyrku, w którym nie byłoby Romów – napisał Karol Parno – Gierliński w swojej książce Zawody i profesje romskie (…) Poza tymi, którzy byli cyrkowcami jakoby z pochodzenia, bo rodzili się w nim, by-wali i są Romowie, którzy do tej pracy trafili przez zbieg róż-nych okoliczności.

Aby nie być gołosłownym – początek lat sześćdziesiątych, Wrocław. Na okres zimy zatrzymał się tu tabor polskich Romów. Dni zimowe bywały nudne, wypełnione tylko oczekiwaniem na nadejście wiosny. Dobrze było posiedzieć przy piecu w ciepłej kuchni, z przyjaciółmi przy szklaneczce piwa. Tak też było i tego dnia. Ojczym, po krótkiej lecz skutecznej, awanturze wziął od matki pieniądze i mały Dynało zaopatrzony w duży, porcelano-wy dzbanek wyruszył w sine od mrozu miasto, aby zaspokoić piwne pragnienie wujków i ojczyma. Należy wspomnieć, że oj-czym pasa nie żałował, a rękę miał ciężką. Dynało pełen naj-lepszych chęci pobiegł do sklepu, dokonał zakupu i wracał do domu. Pech chciał, że za pozostałe drobne postanowił sobie ku-

4 Elżbieta Alina Jakimik, Karol Parno Gierliński:SINTI W POLSCE, Związek Romów w Polsce, ROMOWIE WCZORAJ I DZIŚ, Szczecinek, 2011, s. 16.

pić bułkę. Musiał przejść dwie przecznice dalej, a tam po drodze było lodowisko. Na moment, na mały momencik, wszedł na lód. Mała chwileczka zamieniła się w kilka godzin. Wrócił po dzba-nek. Zamarznięte piwo rozsadziło dzbanek. Opadło szczęście pobytu na lodowisku. Rzeczywistość wracała jako perspektywa tęgiego lania i nowych siniaków na grzbiecie, a stare jeszcze nie zeszły. Postanowił uciec jak najdalej.

To „jak najdalej” okazało się skrzynią gimnastyczną w hali sportowej, w której go odnalazła grupa artystów cyrkowych, właśnie tam ćwiczących. Musiał przebywać tam kilka dni, bo był nieprzytomny i bardzo odwodniony.

Po odzyskaniu przytomności milczał, sprawiał wrażenie niemowy. A on milczał w obawie, że zorientują się skąd jest i oddadzą go w ręce ojczyma.

Do ojczyma go nie odesłali, pozostał w cyrku. (…) Na pew-no część Romów do pracy w cyrkach trafiała w podobny spo-sób, przez przypadek. Ale ci którzy już tam trafiali, pozostawali przeważnie w cyrku na całe życie.

Reasumując: Romowie w cyrkach pracowali zawsze i nieza-leżnie od tego, czy jest prawdziwą teoria, że to właśnie Romo-wie wymyślili współczesną formułę cyrku i byli jego twórcami, faktem niezaprzeczalnym jest, że bardzo dużo rodów romskich od pokoleń związanych jest z pracą w cyrku. 5

Niedźwiednicy. Karta reklamowa barwna – fotochromia. Wyd. Breland Pharmacien, Lyon. Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza

5 Karol Parno – Gierliński: Zawody i profesje romskie – Cyrkowcy, Szczecinek, s.21.PDF.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 29

ROMSKIE PROFESJE / CYRKOWCY, KUGLARZE I WESOŁKOWIE

Page 30: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Wędrującym trupom cyrkowym towarzyszyli nieodłącznie kuglarze i wesołkowie, których nie brakowało także w zwy-kłym taborze cygańskim. Ich ucieszne sztuczki i umiejętności rozbawiania dzieci romskich przy obozowym ognisku uwiecz-nił w swoim filmie Wł. Ślesicki „Zanim opadną liście”. Wielu owych wesołków i kuglarzy na zawsze utrwaliło się też w opo-wieściach ludowych mieszkańców polskiej wsi.

Oto idą Cyganie przez wieś, tu i tam patrzą, lecz skąpi chłopi ani myślą nakarmić biedaków. Widząc to jeden z Cyganów, pod kuźnię podchodzi i prosi kowala o pożyczenie dyszla i podkowy, gdyż – jak twierdzi – musi nałowić ryb dla głodującej gromady.

Łowienie ryb przy pomocy dyszla i podkowy musi być nie lada jaką sztuką, toteż mieszkańcy wsi nie zwlekając idą za Cyga nem nad rzekę, aby ów dziw zobaczyć.

Zarzucił Cygan podkowę do rzeki, czeka, a tu nic, ryby nie biorą! Idzie dalej... to samo! Z godzinę łowił Cygan ryby na pod kowę, a zaciekawieni gospodarze i gospodynie czekali co z tego wyniknie. W końcu usłyszeli:

– Tu nie biorą i tam nie biorą, ale Cyganki we wsi biorą! I kury i jajka!

Oczywiście nie jest to jedyna opowieść ludowa wychwalają-ca kuglarski spryt Roma. Podobnych można byłoby tu mnożyć.

Osobiście, jeszcze z czasów własnego dzieciństwa, zapamię-tałem olbrzymiego Roma–osiłka i prowadzonego na łańcuchu niedźwiedzia. Siłacz ów, otoczony gromadą gapiów, wśród któ-rych byłem, po zebraniu do czapki pieniędzy, zdjął wierzchnie okrycie, okręcił muskularne ciało grubym łańcuchem, uprzed-nio sprawdzonym przez widzów, natężył mięśnie i przy pomru-ku stojącego obok niedźwiedzia i naszym podziwie, rozerwał go na kawałki.

Niedźwiednicy. Pocztówka fotograficzna czarno-biała. Wydawca nieznany. 1917. Źródło:

Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza

Wśród Romów byli też tacy, którzy nie stronili od boksu i  ringu. Ten swoisty rodzaj występów „cyrkowych” polegał często na wcześniej uzgodnionych zasadach. Walka była bar-dziej pokazowa niż rzeczywista. Chodziło w niej oczywiście tylko o zarobek.6

Zagubione, zapomniane wśród lasów chłopskie zagrody i karczmy miały więc swoich gości, wśród których stałymi bywal cami wiejskiego gościńca z pewnością byli cygańscy cyr-kowcy i kuglarze. Umiejętność chodzenia po linie i wykonywa-nie na niej różnych ekwilibrystycznych ćwiczeń, pokazy gim-nastyczne, jazda na koniach, tresura zwierząt, naśladowanie głosów różnych czworonogów i ptaków, łączono często z od-grywaniem prostych humorystycznych scen z życia wsi

I choć ich ucieszne sztuczki oglądane niegdyś na odpustach i jarmarkach pamiętają dziś tylko najstarsi, wiedzieć trzeba, iż stanowili oni nieodłączną część codziennego bytu mieszkań-ców wsi i miast. Ów barwny korowód ludzi drogi przez całe wieki towarzyszył krajobrazowi polskiej wsi, urozmaicając mo-notonne życie chło pów swoistym poczuciem humoru i zaba-wy. Takimi też weszli na trwałe do polskiego folkloru i kultury. Nie mogło też być inaczej.

6 Patrz: „Kwartalnik Romski” nr 6. Historie rodów romskich.

Cygan i chłop. Il.wg M. Siara

30 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

ROMSKIE PROFESJE / CYRKOWCY, KUGLARZE I WESOŁKOWIE

Page 31: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Romowie coraz chętniej mówią, piszą o życiu i romskiej tradycji. Opowiadają o za-kazach, zasadach i prawach, które określają tożsamość Roma. Przez wieki Cyganie nie zapisywali swojej historii ani twórczości, nie spisywali słów pięknych piosenek ani ich me-lodii. Wybitni, niewiarygodnie zdolni muzycy nie znali nut, grali ze słuchu. Niewielu miało szczęście rozwijać swój talent u profesorów muzyki. A pomimo tego niesamowita intuicja i słuch muzyczny Romów wyróżnił ich w tej dziedzinie sztuki.

Cyganie mieli również swoich poetów, ale nikt nie zapisał ich wierszy, gdyż recytujący nie umiał zazwyczaj pisać. Wielkie szczęście miała Papusza, która sama nauczyła się czytać i pi-sać, a jej talent zauważył Jerzy Ficowski dzięki czemu i talent romskiej poetki mogli poznać nie tylko Romowie. Wiele cennych zapisków romskiej twórczości przepadło. Cyganie nie pisali. Dzisiaj wiele osób pochodzenia rom-skiego świetnie włada piórem. Sami starają się zapisywać ważne historie i wydarzenia z życia społeczności romskiej. Wielu Romów pisze wiersze, bajki a nawet prozę. Wielu młodych maluje i rzeźbi. Zazwyczaj są to samorodne talenty, ale jest kilku już wykształconych rom-skich artystów. Dzieła twórczości wykonaw-ców romskich będą utrwalane. Coraz więcej organizacji i stowarzyszeń romskich wydaje publikacje o tematyce dotyczącej własnej spo-łeczności. Treści pisane są w języku polskim i w romani. Bardzo trudno jest pisać w języku romskim, a to dlatego, że jest to nowe, nie było tradycji pisania, nie było do tej pory jednej for-my zapisu tego języka.

Edward Dębicki założył w 1955 roku w  Gorzowie Wielkopolskim Cygański Teatr Muzyczny „Terno”, który do dzisiaj promuje kulturę cygańską organizując co roku Mię-dzynarodowe Spotkania Muzyczne „Romane Dyvesa”. Wydał również tomik poezji „Pod go-łym niebem”, a także książkę „Ptak umarłych”, która opisuje tragedię rodzin cygańskich na Wołyniu podczas II wojny światowej. Stani-sław Stankiewicz wydaje swoje bajki i wiersze. Piszą również kobiety romskie - Teresa Mirga i Izolda Kwiek. Do grona twórców należy au-tor pierwszego romskiego elementarza - Karol Parno Gierliński. Baśnie romskie wydał Jan Mirga z grupy Bergitka Roma, który również stworzył słownik polsko-romski. I chociaż jest to duże osiągnięcie, to w grupie Polska Roma taki słownik nie spotkałby się z aprobatą, bio-rąc pod uwagę tradycję, którą przestrzega ta grupa. Wybitnym znawcą kultury swojego na-rodu jest Andrzej Mirga, który napisał wiele prac naukowych na temat Romów.

Czy piszący Romowie postępują zgodnie z  kodeksem Romanipen? Każdy z nich, jeżeli czuje się prawdziwym Romem na pewno starał się nie złamać prawa wyznaczającego granicę, którą nie powinno się przekroczyć. Wiemy, że to nie piszący Romowie zdradzają tajemnice swojej grupy. Dawno już na te tematy pisali inni, dla których nasza kultura była na tyle ciekawa, że zaczęli ją zbadać i opowiadać światu skąd Ro-mowie przybyli, dokąd wędrowali, dlaczego ich domem był las, dlaczego dotąd tak mało pisa-no o dziedzictwie kultury romskiej. Dzięki tym badaniom i publikacjom, często my Romowie dowiadujemy się prawd, o których nie mieliśmy pojęcia. Teraz będą pisać o Romach coraz czę-ściej sami Romowie, umieją już to robić. Pisanie musi znaleźć uznanie u Romów.

Twórczość Romów a Romanipen

Jek ław ke Roma;

Rakiras – dykchen so jone ćhynen? Gadzien saro sykla-kiren. Gadzie korkore pes syklakiren. Roma sy ufna. So ke semenca wdział gadzio, korkore sygo saro łes sykla-kiren i opchenen. Najewkar chyrja rakłe syklonys ćhawen-dyr ława, magirenen potem Romen. Dawa sys chyrja. Ale sy but rzeczy kaj me na uwa-żynaw, kaj waryso na miśto keraw, np. so ćhynaw romanes ke gazetka, dziasyr kana keraw. Ćhynaw romanes dowa so na kamaw kaj te den apre gadźie.

B.N.

Bibi Niunia

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 31

ROMANIPEN

Page 32: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Cyganka prawdę ci powieMalwina Giza

Przez całe wieki najlepszymi wróżkami były Cyganki. Stawiały karty za drobne pieniądze. Można było dzięki temu poprawić sobie hu-mor bo zazwyczaj szukamy wróżek gdy jest nam źle. Cyganka zazwyczaj stawiała sprawę otwarcie - „Chcesz wróżby, postaw pieniążek i usłyszysz, co ci los przygotował”.

Cyganka wróżąc z kart wypełniała cały ry-tuał, potrafiła wywołać tylko jej wiadomym sposobem tajemnicę i stworzyć magiczny świat wiedzy tajemnej. Jak zaczarowani jej słuchacze dowiadywali się prawd, które odkrywały karty. Cyganka potrafiła otrzymać wiele informacji od swojego klienta i potem przekazywała mu mnó-stwo cennych wiadomości dotyczących jego życia. Cyganka stawiała karty bardzo mocno wczuwając się w sytuację osoby, która potrzebo-wała tej wróżby. Nierzadko stawała się powier-niczką i wierną słuchaczką przez długi okres, gdyż wiele zdesperowanych osób, nieradzących sobie w życiu, potrzebujących pomocy i rady przez całe lata korzystały z usług swoich cygań-skich wróżek. Bardzo często te osoby zostawały w bliskich relacjach, wtedy Cyganka radziła nie tylko z kart, starała się wykorzystywać wrodzo-ną intuicję i niczym dobry psycholog była leka-rzem dusz. Brakuje dobrze znanego obrazku, Cyganki w parku mówiącej – „Chodź powróżę panie za mały pieniążek, powiem, kto cię kocha”.

Zaginął świat cygańskich wróżek, tak często obecnych w życiu naszych rodziców. Szkoda, że teraz zazwyczaj chętni są tylko na wróżby Cyganki, która stawia karty. Dzisiaj profesja Cyganek stała się powszechna, prawie wszę-dzie można spotkać wróżki. Internet zalewa nas informacjami i programami, dzisiaj wró-ży się na telefon, wysyła się sms. W gazetach jest mnóstwo horoskopów na życzenie, mamy zaprogramowaną przyszłość. Nikt ślepo nie

powinien wierzyć we wszystko, co powiedzą karty a tym bardziej horoskopy, ale powiada-no, że Cyganka bardzo często mówiła prawdę. Miała do tego zdolności i wrodzoną intuicję. Cyganki posiadające szczególne uzdolnienia występowały dosyć często, a same nie zdawa-ły sobie sprawy ze swoich umiejętności, które często zatracały w poszukiwaniu zarobku, aby zapewnić byt swojej rodzinie.

Moja babcia opowiadała mi o dwóch zna-nych romskich wróżkach, które swoje usłu-gi oferowały nie tylko „gadziom”, ale często ostrzegały swoich współbraci przed złymi wy-darzeniami. Zofia Wiśniewska, Cyganka, która okres II wojny światowej przeżyła w obozach Oświęcimia i Ravensbruck, trudniła się wróż-biarstwem w celach zarobkowych. Trafne prze-powiednie sprawiły, że nie narzekała na brak klienteli. Często młode, romskie dziewczyny i chłopcy zwracali się do niej, żeby im powró-żyła. Odmawiała, gdyż nie było w zwyczaju, żeby Cyganka wróżyła swoim. Inna wróżka o  imieniu Anielka z Gorzowa Wielkopol-skiego jakby mimo woli mówiła takie rzeczy, podobno „włos się na głowie jeżył”. Tyle było w jej słowach prawdy, że zastanawiano się skąd o tym wszystkim wie. Potrafiła słysząc głos da-nej osoby, powiedzieć tak niewiarygodne rze-czy, że w niedługim czasie się wydarzały. Powa-gi całej sytuacji i przepowiadanych „rewelacji” potęgował fakt, że staruszka była niewidoma.

Dzisiaj nie ma już takich wróżek, młode dziewczyny nie parają się już prawie tym sposobem zarobku, a szkoda, bo niejedna ma potencjał. Nie zdają sobie sprawy, że posia-dają naturalny dar tak jak ich poprzednicz-ki. Nie chcą wróżyć i narażać się na przykre komentarze, a tym samym nie rozwijają wro-dzonej intuicji.

32 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / CYGANKA PRAWDĘ CI POWIE

Page 33: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Kinga Kwiatkowska

Praca na rzecz radomskich Romów

Stowarzyszenie „Romano Waśt” jest naj-bardziej aktywnym stowarzyszeniem społecz-no-kulturalnym w Radomiu. Jego głównym zadaniem jest świadczenie pomocy społecz-ności Romskiej, w celu polepszenia warun-ków życia. Od 2010 roku aż do chwili obecnej są organizowane szkolenia i staże dla Romów, dające większe możliwości na zatrudnienie. Stowarzyszenie zajmuje się również dokształ-caniem młodych Romów, aby w przyszłości mieli oni szanse na ukończenie wybranej szkoły lub wyuczenia konkretnego zawodu. Najbardziej aktywną osobą w Stowarzyszeniu jest Pani Adela Głowacka, której działania zostały docenione m.in. poprzez uhonorowa-

nie jej w organizowanym konkursie pn. „Ko-bieta sukcesu na Mazowszu”. Stowarzyszenie „Romano waśt” ma na celu również zbliże-nie dwóch kultur: romskiej i polskiej, m.in. poprzez organizowanie wspólnych festiwa-li, wydawanie publikacji obydwu językach (ostatnio ukazały się bajki dla dzieci oraz malowanki romskie, kwartalniki. Stowarzy-szenie jest otwarte na współpracę z nie-roma-mi. Pragnie, aby jego działalność przyczyniała się do wzajemnego poznania obydwu kultur i  tym samym wzrostu wzajemnego poszano-wania i sympatii, bo przecież mieszkamy i ży-jemy w jednym, NASZYM, mieście.

Każdego z nas otaczają liczne organizacje ludzi, formalne i nieformalne, często zastanawiamy się co oni robią? Dlaczego się spotykają? Po co podejmują różnorakie inicjatywy obywatelskie? A skąd pozyskują środki finansowe? Dlaczego o nich jest tak gło-śno w mediach?

Specyfika takich organizacji jest różna, wszystko uzależnione jest od przesłania, jakie przyświeca zbiorowości tworzącej daną grupę społeczną - jednych celem jest pomoc niepełnosprawnym, drugich wsparcie dla mniejszości narodowych a jeszcze innych re-witalizacja zabytków.

Stowarzyszenia i fundacje to przykłady takich organizacji dzia-łających na ogół w charakterze non-profit i dla idei pożytku pu-blicznego. Dlatego też poniżej znajduje się charakterystyka sektora pozarządowego w świetle przepisów prawnych, uświadamiająca nas o szansach bądź zagrożeniach jakie ze sobą niosą w życiu spo-łecznym.

Co jest potrzebne, aby założyć stowarzyszenie lub fundację, od czego trzeba zacząć?

Motorem działania stowarzyszenia / fundacji są ludzie (człon-kowie/fundatorzy). Często jest to grupa przyjaciół, którzy posta-nowili „coś” razem zrobić bądź też osoby, którym „coś” przeszka-dza i chcą to zmienić. Na początku można prowadzić działalność społeczną jako grupa nieformalna, później należałoby zarejestro-wać się w KRS, ponieważ łatwiej jest prowadzić pewne działania, np. zbierać pieniądze na zorganizowanie szczytnego celu, apliko-wać o środki unijne jako stowarzyszenie / fundacja.

Poniżej przykłady organizacji pozarządowych, które posia-dają osobowość prawną: Stowarzyszenia (również ich jednostki terenowe), związki stowarzyszeń, fundacje, rolnicze zrzeszenia branżowe, związki rolników, kółek i organizacji rolniczych, cechy rzemieślnicze, izby rzemieślnicze, Związek Rzemiosła Polskiego, zrzeszenia handlu i usług, zrzeszenia transportu, izby gospodarcze (m. in. Krajowa Izba Gospodarcza), związki zawodowe (w tym jed-nostki organizacyjne posiadające osobowość prawną), związki pra-codawców, federacje oraz konfederacje związków pracodawców, stowarzyszenia kultury fizycznej, związki sportowe, stowarzyszenia kultury fizycznej o zasięgu ogólnokrajowym, ochotnicze straże po-

Sektor pozarządowy - stowarzyszenie czy fundacja?Aneta Kszczotek-Dwórnik

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 33

MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / PRACA NA RZECZ RADOMSKICH ROMÓW

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 33

Page 34: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

żarne, regionalne i lokalne organizacje turystyczne, Polski Czer-wony Krzyż (PCK), Polski Związek Łowiecki, partie polityczne, spółki wodne i ich związki, uczniowskie kluby sportowe, uzysku-jące osobowość prawną w wyniku wpisu do ewidencji prowadzo-nej przez starostów. Organizacjami pozarządowymi nie mającymi możliwości uzyskania statusu Organizacji Pożytku Publicznego są partie polityczne, związki zawodowe i organizacje pracodawców, samorządy zawodowe (np. samorząd lekarski, adwokatów, radców prawnych itp.), fundacje, których jedynym fundatorem jest Skarb Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego, fundacje utwo-rzone przez partie polityczne, spółki działające na podstawie prze-pisów o kulturze fizycznej (sportowe spółki akcyjne).

Stowarzyszenie

Stowarzyszenie to grupa osób, na ogół przyjaciół, bliższych jak i dalszych znajomych czy też członków rodziny, które mają wspól-ne zainteresowania, np. interesują się zabytkami z XV wieku, bądź mają wspólny cel, np. chcą uchronić przed zniszczeniem stary zabytkowy pałacyk we wsi Strzałków. Razem chcą rozwijać swoje zainteresowania i dążą do osiągnięcia wyznaczonego wspólnego sobie celu, np. przeprowadzić renowację starego pałacyku.

Organizacjami pozarządowymi - w tłumaczeniu z języka an-gielskiego non-governmental organization są, nie będące jed-nostkami sektora finansów publicznych, w rozumieniu przepisów o finansach publicznych i niedziałające w celu osiągnięcia zysku, osoby prawne lub jednostki nieposiadające osobowości prawnej utworzone na podstawie przepisów ustaw, w tym fundacje i sto-warzyszenia.

Organizacjami pozarządowymi są nie tylko podmioty, które mają osobowość prawną, ale także jednostki, które tej osobowości nie mają.

Aby prawidłowo zrozumieć specyfikę stowarzyszeń koniecznie trzeba poznać jego cechy, tj. :

Dobrowolność – oznacza swobodę tworzenia stowarzyszeń, dobrowolność przystępowania i występowania członków – nikt nie może nas zmusić do bycia członkiem stowarzyszenia,

Samorządność – to niezależność wobec podmiotów zewnętrz-nych i swoboda ustalania norm oraz reguł wewnętrznych,

Trwałość – oznacza, że istnieje ono niezależnie od konkretnego składu osobowego swoich członków (pod warunkiem, że będzie ich co najmniej 15 w stowarzyszeniu zarejestrowanym lub 3, jeśli jest to stowarzyszenie zwykłe),

Niezarobkowy cel – oznacza, że celem stowarzyszenia nie jest przysparzanie członkom korzyści majątkowych (nie można po-dzielić majątku stowarzyszenia pomiędzy członków), w przeci-wieństwie do spółek.

Warto wiedzieć, że stowarzyszenie opiera swoją działalność na

pracy społecznej członków; do prowadzenia swych spraw może zatrudniać pracowników ( na umowę o pracę czy też umowę cy-wilno-prawną).

Przepisy polskiego prawa gwarantują równe „bez względu na przekonania, prawo czynnego uczestniczenia w życiu publicznym i wyrażania zróżnicowanych poglądów oraz realizacji indywidu-alnych zainteresowań” – to wyraźny zapis z preambuły ustawy Prawo o stowarzyszeniach. Prawo to może być ograniczone, ale wyłącznie jeśli w grę wchodzi m.in. ochrona praw i wolności in-nych osób w sytuacji kiedy np. ktoś został zmuszony do wstąpienia do stowarzyszenia. Zakazane jest również tworzenie stowarzyszeń „przyjmujących zasadę bezwzględnego posłuszeństwa ich człon-ków wobec władz stowarzyszenia” (art. 6 ust. 1 ustawy o stowa-rzyszeniach).

Stowarzyszenia rejestrowe a nierejestrowe:

Nie każde stowarzyszenie musi, by istnieć na lokalnym rynku, być zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym. Ochotnicze straże pożarne są nierejstrowymi stowarzyszeniami, zgodnie z art. 40 ust. 1 ustawy o ochronie przeciwpożarowej „działające w dniu wejścia w życie ustawy ochotnicze straże pożarne stają się stowa-rzyszeniami w rozumieniu ustawy - Prawo o stowarzyszeniach”.

Stowarzyszenie zarejestrowane powołuje co najmniej 15 osób, które uchwalają statut stowarzyszenia i wybiera-ją komitet założycielski. Następnie składają dokumenty o rejestrację w Krajowym Rejestrze Sądowym. O zakładaniu i rejestracji stowarzyszenia w KRS więcej na: http://www.ngo.pl/x/340249

Stowarzyszenie zwykłe - uproszczona forma stowarzyszenia: nie posiada osobowości prawnej, realizuje ustalony cel społecz-ny, w oparciu o uchwalony regulamin (quasi statut), Cechuje je: prostsza struktura organizacyjna, mniej formalnościami przy za-kładaniu, ograniczone źródła finansowania – (składki członkow-skie), do założenia wystarczą 3 osoby, zgłaszają (pisemnie) utwo-rzenie stowarzyszenia do organu nadzorującego – wydziału spraw obywatelskich w starostwie powiatowym właściwym miejscowo dla siedziby.

Możliwe też jest tworzenie związków (federacji) stowarzy-szeń, one natomiast muszą się składać z co najmniej 3 różnych stowarzyszeń. Związek wspólnie z tymi 3 stowarzyszeniami mogą tworzyć jeszcze inne osoby prawne, które nie mają celów zarobko-wych (np. fundacje) oraz związek stowarzyszeń działa w oparciu o przepisy ustawy Prawo o stowarzyszeniach.

Najwyższym aktem prawnym regulującym istnienie stowarzy-szeń w Polsce jest Konstytucja z 2 kwietnia 1997 r., która w artykule dwunastym stanowi, iż „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania związków zawodowych, organizacji społecz-no-zawodowych rolników, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich,

34 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

PRAKTYCZNE PORADY / SEKTOR POZARZĄDOWY - STOWARZYSZENIE CZY FUNDACJA?

Page 35: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

innych dobrowolnych zrzeszeń oraz fundacji”. Zaś podstawowym aktem prawnym regulującym problematykę stowarzyszeń, ich za-kładania i funkcjonowania jest ustawa z dnia 7 kwietnia 1989 r. – Prawo o stowarzyszeniach - tekst jednolity: (Dz. U. z 2001 r. Nr 79, poz. 855 z póź.zm.).

Fundacja

Fundację tworzą ludzie, którzy razem pracują dla określonego dobra wspólnego. Jednak o powołaniu fundacji i o tym, czym bę-dzie się ona zajmować decyduje zazwyczaj jedna lub kilka osób (fundator lub fundatorzy), które chcą osiągnąć jakiś ważny spo-łecznie cel (np. podnieść poziom wykształcenia bezrobotnych mieszkańców Radomia) i na ten cel przekazują majątek. W sensie prawnym fundacja to właśnie ten majątek, czyli pieniądze, papiery wartościowe, ruchomości, nieruchomości. Fundator może przeka-zać majątek także na to, aby osiągnąć cel ważny gospodarczo (np. rozwój ekonomiczny Gminy Zwoleń).

Zatem Fundacja może być ustanowiona dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów spo-łecznie lub gospodarczo użytecznych, w szczególności, takich jak: ochrona zdrowia, rozwój gospodarki i nauki, oświata i wychowa-nie, kultura i sztuka, opieka i pomoc społeczna, ochrona środowi-ska oraz opieka nad zabytkami.

Fundację cechuje wyodrębniony majątek, jest powoływana przez fundatora, realizuje cele społecznie lub gospodarczo uży-teczne, jest organizacją non-profit, działa w oparciu o statut, pod-lega rejestracji w KRS i może prowadzić działalność gospodarczą.

Fundacja to forma prawna organizacji pozarządowej, której istotnym substratem jest kapitał przeznaczony na określony cel oraz statut zawierający reguły dysponowania tym kapitałem. Fun-dacje są po stowarzyszeniach drugą co do popularności formą prawną wśród organizacji pozarządowych.

W Polsce podstawowym aktem prawnym regulującym pro-blematykę fundacji, ich zakładania i funkcjonowania jest ustawa z dnia 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach (Dz.U. z 1991 r., nr 46, poz. 203 z późn. zm.).

Poniżej warto definitywnie nakreślić różnice pomiędzy sto-warzyszeniem a fundacją:

- w zakresie zasad powstawania: fundacja- na podstawie aktu fundacyjnego i składników majątkowych; zaś stowarzyszenie: minimum 15 osób - członków , brak konieczności wniesienia majątku

- w zakresie celu działania: fundacja - cel zgodny z podstawo-wymi interesami RP celów społecznie lub gospodarczo użytecz-nych; zaś cel stowarzyszenia: każdym celu prawnie dozwolonym pod warunkiem, że nie będzie to cel komercyjny, zarobkowy

- w zakresie zarządzania nimi: fundacja- wszystkie decyzje podejmuje zarząd, nie ma obowiązku powoływania organu kon-troli wewnętrznej; zaś w stowarzyszeniu: decyzje podejmują wszy-scy członkowie, tzw. walne zebranie członków, zarząd wykonuje wolę walnego zebrania członków

- w zakresie nadzoru zewnętrznego: fundacja- właściwi mi-nistrowie bądź starostowie, obowiązek składania sprawozdań; zaś stowarzyszenie: starostowie/prezydenci miast, brak obowiązku składania sprawozdań rocznych

Nadzór nad stowarzyszeniami i fundacjami:

Fundacja:

Organem nadzoru dla fundacji jest minister wskazany w sta-tucie fundacji przez fundatora w statucie fundacji. Jeżeli wska-zania takiego nie ma, właściwego ministra powinien wyznaczyć sąd, umieszczając stosowny zapis w rejestrze fundacji. Fundacje korzystające ze środków publicznych i prowadzące działalność na terenie całego kraju podlegają również nadzorowi starostów po-wiatów, na terenie których prowadzą działalność.

Organ nadzoru ma możliwość przeprowadzenia kontroli. Kon-trola ministra/starosty powinna dostarczyć odpowiedzi na nastę-pujące pytania: Czy działania fundacji zgodne są z prawem i sta-tutem? Czy działania te zgodne są z celem, dla którego fundacja została ustanowiona?

Kontrola ministra/starosty polega m.in. na: badanie spra-wozdań, które fundacja zobowiązana jest przesyłać corocznie do ministra.

Stowarzyszenie:

Zgodnie z ustawą Prawo o stowarzyszeniach działalność sto-warzyszenia jest nadzorowana przez organy samorządu terytorial-nego albo organy administracji rządowej właściwe ze względu na siedzibę stowarzyszenia. Zasadniczo będzie to starosta - wyjątko-wo również wojewoda, w stosunku do stowarzyszeń jednostek sa-morządu terytorialnego.

Forma i zakres nadzoru: w ramach sprawowanego nadzoru uprawnione organy mogą żądać od zarządu stowarzyszenia do-starczenia (w wyznaczonym terminie) odpisów uchwał walnego zgromadzenia członków (lub zebrania delegatów), a od władz stowarzyszenia - udzielenia niezbędnych wyjaśnień. Wyjaśnienia mogą dotyczyć odpowiedzi na pytania związane z działalnością stowarzyszenia oraz jej oceny pod kątem zgodności z prawem i statutem.

Reasumując: uruchomienie stowarzyszenia czy fundacji nie jest sprawą skomplikowaną- odrobina chęci i pracy kilku osób oraz wizja zmian w lokalnym społeczeństwie skutkuje zmianami w ży-ciu gospodarczym, kulturowy czy politycznym.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 35

PRAKTYCZNE PORADY / SEKTOR POZARZĄDOWY - STOWARZYSZENIE CZY FUNDACJA?

Page 36: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Z życia wzięte

W romskiej społeczności pomaganie innym było i nadal jest rzeczą naturalną. Niezależnie od naszych pobudek celem nie-sienia pomocy jest polepszenie sytuacji drugiej osoby. Wiemy, że robiąc komuś przykrość na pewno zostaniemy skrytykowani przez ogół. Robiąc coś dobrze powinniśmy przynajmniej usły-szeć dobre słowo, ale zazwyczaj nie usłyszymy nawet „dzięku-ję”. Za wiele złego się dzieje, jeżeli za naszą pomoc słyszymy samą krytykę. Tak było i w tej konkretnej sytuacji. Tutaj pomoc była skierowana do młodego Roma. Osoba pomagająca była w bardzo serdecznej relacji z nim, wiązała ich więź rodzinna. Naturalne było, że w chwili, gdy młody człowiek potrzebował wsparcia i pomocy, zawsze mógł liczyć na życzliwe i bezintere-sowne działanie zmierzające do rozwiązania zaistniałego pro-blemu. Być może osoba pomagająca zbyt mocno się zagalopo-wała i przekroczyła pewną granicę. Widząc jednak, że rodzice dają przyzwolenie, gdyż często oznajmiali, że sobie nie radzą, że ćhawo ich nie słucha, że najbardziej podporządkowuje się osobie, z którą przez długi czas był w dobrej komitywie. Sytu-acja była bardzo skomplikowana i trudna nie tylko dla rodziny, ale i dla potrzebującego pomocy chłopca.

Osoba, o której mowa starała się bardzo nie tylko, dlatego, że chciała pomóc, ale dlatego, że była bardzo emocjonalnie z nim związana. Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. W pewnym momencie nastąpił rozłam. Pomagająca skrytyko-wała rodziców, gdyż uważała i nadal uważa, że dostatecznie nie „monitorowali” syna, który potrzebował opieki.

To, co nastąpiło potem było przykre dla obu stron. Usłysza-ła, że chciała zająć prawa matki, a nigdy w najśmielszych po-czynaniach nie pomyślała, że w taki sposób zostanie odebrana jej interwencja. Widząc działania rodziców i częste zwracanie się do niej w sprawie wsparcia myślała, że ma prawo wykorzy-stać swoje możliwości i w jak najlepszy sposób pomóc.

W swoim postępowaniu nie dostrzegała niczego niestosow-nego a tym bardziej czegoś, co mogło tak bardzo urazić rodzi-ców. Ćhawo również zmienił swoje postępowanie w sposób niezrozumiały dla osoby, która w jego deklaracjach była dla niego największą podporą. U Romów jest jedna prosta zasada, jeżeli sobie nie życzysz interwencji i pomocy innych, to wtedy mówisz o tym. Jeżeli sytuacja jest bardzo delikatna i chcesz ją zachować tylko dla wiadomości najbliższych to już na samym początku nie dopuszczasz do niej innych.

Całe życie się uczymy. Błędy, które popełniamy uczą nas rozważniejszego postępowania, ale najczęściej widzimy, że na-sze działanie nie było nikomu potrzebne. Jest to bardzo przykre tym bardziej, że coraz częściej się to zdarza w naszych, rom-skich rodzinach. Przez sprawy podobne tej rozwiązują się więzi rodzinne. A głowa rodziny Rom niewiele ma do powiedzenia i  tępo tkwi w tym, co uważa, że jest dobre dla jego rodziny. Pomimo tej przykrej sytuacji, w której na pewno osoba po-magająca nie była bez winy uważam, że człowiek żyje po to by pomagać innym. Na pewno obie strony popełniły wiele niepo-trzebnych błędów, które ich nawzajem zraniły. Pomimo tego starajmy się być wdzięcznymi za przysługi, jakie nam wyświad-czono, pamiętajmy o tym, że otrzymanie pomocy w przyszłości zobliguje nas do niesienia pomocy innym.

„Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugie-mu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdaro-wywany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością”. Jednakże, starajmy się pomagać bezinteresownie, nie licząc na jakąś na-grodę, bo najpiękniejszą nagrodą jest zwykłe „dziękuję”.

Jan Paweł Drugi

Jek ław ke Roma;

Pchure Roma so dykchenys kaj waryso pes kereł chyr-ja dre semency korkore kerenys interwencja. Kana so se-menca kameł te wyligireł pchare sprawy pe łaćho drom sy namiśto. But semency pesa na rakiren perde dasawe sytu-acji. Siunas kaj dawa sy łęgre sprawy, łęgre ćhawore i łęgro dźipen. Korkore często peske na radzinen ale so sy za bary krytyka naśty ła zligiren. Baro zamęto wligiren Romnia. Roma kamen ke jawen lojalna peskre romnienca keren bardzo na rozważnie. Każdo dzineł kaj Rom i Romni sy jek najbliższo semenca i zawsze pes te wspierynen i te ge wawyrendyr so zadział potrzeba te obroninen. Ale na ni zawsze do potrzeba. Rom powinno te dykcheł błędy rom-niakre. Romni powinno do korkoro te dykcheł ke peskro Rom. Ćhavore te dykhaw ke dadendyr łaćho postępowanio nakerdeby dasawe błędy.

B.N.

Bibi Niunia

36 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

Z ŻYCIA WZIĘTE

Page 37: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

ys, dzido geł but bersia bero khynigo Romano Jakubo Znamierowsko. Ka-men te dzieł, syr jaw wydykchełys?

Pucies syr wydyćchoł..? Baro ma-nuś dziasyr ruk, sys łes bare ćchuria, zorało, najzorałedyr sarendyr! Saren

tchowełys pe pchuw. Nikon nasys w stanie łeske teterdzioł!1

Syr sys tykno ćhaworo kamełys cełe dziesa gren. Sys łenca suto, łenca chałys, a kaj jow działys jone dzianys pał łestyr.

Saresa pes chalonys. Sys dasawe duj parne graja, sawe łestyr na oddzianys, kaj jow, doj i jone dzianys, pe fełdy, dre wesia…

Dzinełys pe Znamierowsko pe grendyr dziasyr nikon. Jone łe-ske odpreskirenys, pe łendyr mogindzia tegineł.

Jewkar sys adzia, kaj Znamierowsko wgeja dre baro weś, doj ło na-sys i nadzine łys do ryga. Duj graja dzianys pał łestyr, łokhes. Działys, rozdykchełys pes, obdyk chełys rukcha, nikaj dasawe nadykcia, dzia

pes łeske udełys, na zdykcia syr rat łes za chtyja i kchere na mo-gindzia terysioł.

Rozdykcheł pes Znamierowsko pe sare ryga, dykheł paśło bar dumineł:

– Paś łestyr przeziakirawa rat, roz chaćkirawa jag!

Dzia kerdzia. Gren mekcia pe ćiar, a korkoro ćchudzia pes tepaśioł.

Rat przesucia miśto. Ani ruwa, ni waryr kirme łeske na prze-szkadzynenys. Weś frej dziołys dasawe gode romestyr. Syr jawja dywes, Znamierowsko dzingadźija, nani łeskre siukar graja! Pire-łys pe ceło weś, kcharełys łen, nikaj nasys pośli łendyr śpera.

Nadzinełys so dawa pes kerdzia, chyria duminełys, rysija ke śte-to kaj sys suto, a duj bare jaswa spene łeske pe do baro bar. I dre do ciro bar syr te jaweł dźido zacytryja, geł romestyr Znamierowsko terdzija weśitko duszko.

– Me som Ducho Barestyr – pchendzia. – Som dasawo syr da bar, waśta myre zorałe syr ruk dębo. Zasucian paś myro bar, pacie-sys kaj daj tuke miśto jaweła, syr zasucian dykciom syr romani Sownakuni Orda zalija tyre gren…

– O me ćiororo! – zreścija Znamierow sko. – Syr me łen kana teodław?

– Me tuke pchenawa – pchendzia Ducho Bariatyr. – Duj dziene dasam menge rada!

1 Baśń na motywach opisów pozostawionych przez T. Narbutta, Wilno 1830 r.

– Parykiraw tuke, myro łaćcho manuś! – ufrejdzija Znamierowsko.

Nasys ziakirde, chadyne pe i gene dre drom, syr przegeja dywes dykte geł pestyr Sownakuni Orda cełe semencenca i saresa roz-marde doj szatry.

Na općchyneła pes, ni na opcheneła, so pes doj kerełys. Sawy bary sys godla! Roma, sunestyr miśto na wydźngadzine, a pe pchuw sys paśtłe. Dasawe daba dorestłe.

Dopeja Znamierowsko łęgre wodzos i pał bała łes wytyrdyja. Dowa warykicy moły kamełys łeske teoddeł, nadyja rada i peja syr baro pe pchuw.

Pomarde Roma nadzinenys so dawa pes kereł, napacienys. Dre jek ciro pomardłe łen duj manusia! Łen i łęgry Sownakuni Orda, sawy but marybena wykchełełys! Dawa wa rysawe manusia na da pchuwiatyr, so dyne rada dakicy manusienge! Wystraśiakirdo wo-dzo chadyja pes pchuwiatyr…

– Ke jame, dre Sownakuni Orda dzia isy kon najfedyr pes mareł ćcheł jamaro wodzo. Tu ćches jamenge wodzo! – pchendzia.

– Adzia, ćches! Kchnigo! – sare dyne godli.

Znamierowsko zdykcia pe łendyr i pe Duchostyr Barestyr.

– Kchnigo san! – zasandzia Ducho. – A so jawesa chyrja manu-sienge i chyrja rozłesa dzieły, to tut wyćchurdena!

Adzia Jakub Znamierowski ćchyja kch nigo Sownakune Or-dakro. Kcharenys łen adzia bo sys najbarwałedyr sare romane se-mencendyr.

Przegeja berś ciro, zabistyrdzia Znamie rowsko so pchendzia łeske Ducho Bareskro i Romen zoriasa ke saro napchenełys. Do-dzindzia pes dałestyr Ducho Bareskro i jawja ke jow i pcheneł:

– Roma chyrja tutyr rakiren Jakubo. Kaj tesyklos kerawa tuke łać! – i sykadzia pe baro gono. – Wdzia dre da gono – purane ro-mane zwyczajosa jawesa nasyklakirdo!

Wgeja Znamierowsko ke gono, Ducho Bareskro, pchendzia kaj tezapchanden do gono, feli zaćchurdyne pe ruk i podtyrdyne ke berga gono.

– San łęgro kchnigo, keres chyrja, musi nes pał dawa teodpche-neł! Den mange osmolono patelnia, so łeske przytchowawa, te jaweł do śteto miśto dyćło – patelnia dyja adzia, kaj pe gono sys dyćło.

Paramisi Romane

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 37

PARAMISI ROMANE

Page 38: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Il. wg Mirosława Siary

W dotychczasowych publikacjach „Ocalić od zapomnie-nia” zamieszczanych w „Kwartalniku Romskim” pisaliśmy przede wszystkim o dorobku i twórczości materialnej Romów - (cygań skich wozach, laskach, srebrnych guzach itp.), które od lat towarzyszyły Romom, a które z upływem czasu zaginęły zupełnie lub stały się eksponatami muzealnymi. Dziś, dla od-miany, wspomnimy o twórczości równie ważnej, bo związanej z przeżyciami duchowymi Romów. Będą nimi paramisi roma-

– Ke jawes ciaciuno...!

– Ke jawes godo…!

– Ke keres miśto ciororenge…! – sare Roma denys godli, a naj-pchuredyr Romni ginełys kicy moły doreseł :

– Jek, duj, tryn…

Roma na żałynenys peskre kchnigos. Syr dogeja ke sieł, Zna-mierowsko sowłachadzia, kaj butedyr ćchy chyrja peskre pszałen-ge Romenge nakereła. Dre do ciro Ducho Bare skro, odpchandzia gono i pchendzia:

– Dałe cirostyr san te rozłeł sare romane dzieły miśto i godes!

Dzia ćchyja. Znamierowsko khnigo Romano sys godo i miśto saro romenge rozłełys. Pał łeskre ciry terdzija bary aka demia ry-cioskry dre Smorgoni, sare gadzie dzinenys, perde but bersia do-ryg wy geja sława kaj Roma syklakiren rycien. Da sława dogeja ke khnigitko kher Radziwiłłoskro.

Król Cyganów Jakub Znamierowski składa wizytę swemu władcy Radzi-wiłłowi „Panie Kochanku” w Nieświeżu. Rysunek W. Gersona

Dodzindzia pes do khnigo so Roma ke ren dre weś, sawo sy łen barwalipen. Wy bićchadzia peskre manusien ke foro Ej szyszki, kaj sys terdo khnigitko kher Znamierowskuneskro i zamangdzia łes ke pe, ke Nieświeżo.

Znamierowsko wylija najfededyr wur den, dyja andre rycien,

małpa zabe ścia paś łestyr i dziasyr najbaredyr khnigo zatradyja ke baro raj ke Nieswieżo.

Wygeja Radziwiłło i jakha przekchoseł, napacieł kaj dawa dykcheł. Ciacio dawa, dawa sy khnigo wesitke themestyr. Na sys ziakirdo, pchendzia peskre manusienge kaj tezatchowen tysi, a ke Znamierowsko pche neł:

– Raja myro, khnigo łaćcho! San ke me, jawjan ke myro khyni-gitko kher, ker dzian mange bary frejda, dałestyr dzinena sare, kana i dre wawyr ciry sawe jawena!

Do baro chaben i piben, rakiryben maś kir łendyr dujendyr prze-tyrdyja pes, pe wa rykicy dywes, korkoro raj wbeścia dre kh nigitko–romano wurden i tradyja ke peskro siukar rajitko kher ke Alba.

Łaćche doła sys ciry. Rzeczpospolito, a łasa Sownakuni Orda dur zageja. Towa sys bary zor. Pośli dowa jawne ciry, kaj Polska rozline wawyr thema, Roma roztradyne pes pe sare ryga. Rozmar-do ćchyja łęgro kheta niben, dzia syr rozmardło ćchyja khetaniben Rzeczpospolito. Korkoro Znamierowsko ćchyja drer peskro baro kcher dre Ejszyszki. O doj ke jow jawełys, Ducho Barestyr, khe tane rakiren purane cirendyr.

A syr nadgene chyrja bersia, barwało kchnigo Romengro Ja-kub Znamierowski meja dre ciororypen, korkoro i zabistyrdo dre 1795 berś. Dadywes bałwał łestyr gili bageł, weś łestyr rakireł so sys baro ma nuś, Roma łestyr na repyren. Mek da para misia sawy tuke, opchenaw przybistyreł sarenge bare Romane kchynigostyr, Sawo sys Jakubo Znamierowsko.

Paramisi romane (baśnie cygańskie)Justyna Garczyńska

Baśń wg: Zenon Gierała: Cygańskie srebro.Wyd. PTTK „KRAJ” Warszawa 1991 r.Na język romski tłumaczyła Bibi Niunia. Il. wg Mirosława Siary

38 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

PARAMISI ROMANE

38 KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012

Page 39: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

ne – baśnie cygańskie. W przeciwieństwie do tańca, muzyki i śpiewu – baśnie nie były traktowane przez Romów jako pro-fesja zarobkowa. Tworzone na własny użytek, pozostały też do dzisiaj mało znaną nam dziedziną ich twórczości.

Zawiłe są ścieżki baśni cygań skiej, tak jak zawiłe były drogi i dróżki, któ rymi wę dro wali Cyganie. Podzieleni na klany i ta-bory opo wiadali je i prze kształcali we dług własnego uzna nia. Toteż doszukanie się orygi nalnych ba śni polskich Romów i od-tworze nie ich w swojej pierwotnej formie jest chyba już dzisiaj niemożliwe. Nie ozna cza to, że baśnie cygańskie nie ist nieją. Pro blem w tym, iż z upływem lat opowieści te wy mieszały się i wtopiły w rodzime baśnie pol skie. Regionalne obrzędy i zwy-czaje, które prze nikały do społeczności cygańskiej, aż nazbyt wy raźnie pozosta wiły tam swoje ślady. Toteż doszukiwanie się w nich eg zo tyki ludu, który przed wiekami wyruszył z Indii, a do Polski przybył za czasów Wła dysława Jagiełły, jest niezwy-kle trudne. Od rębny język i zwy czaje, brak znajo mości pi sma sprawiły, że całe pokolenia Romów odchodziły bez śladu. I tyl-ko trwałości tra dycji cygańskiej należy za wdzięczać, że niektó-re z tych opowieści jeszcze się za chowały.

Niestety bardzo rzadko w opowieściach cygańskiego bajarza spotkać można fanta stykę godną dawnych baśni–mitów, które w XIX wieku spisał od Cyganów Heinrych Wlislocki. Szcze-gólnie mało jest jej u Cyga nów nizinnych – polska Roma – żyjących od stuleci na terenie Polski. Wielowiekowe kontakty z mieszkańcami miast i wsi spra wiły, że baśnie te mu siały z ko-nieczności zostać „odcy ganione”.

Czy zatem można dziś odszukać i ocalić od zapomnienia oryginalne wersje cygań skich paramisi. Opowie dziana w 1984 roku przez sta rego Cygana baśń, w której pier wiastki te jeszcze się zachowały należy nie wątpliwie do takich rzadkości. Wielki Astronom i gwiazdy, wyjaśnienie tajemnicy powstawa nia śnie-gu i nadej ścia zimy – fanta styka za iste niezwy kła. (Baśń „Ro-mane rup”, „Cy gańskie srebro”, publikowana w „Kwartalniku Romskim” nr 1).1

Fragment ilustracji do baśni „Romane rup – Cygańskie srebro” Il. wg Mirosława Siary

1 Gierała Z.: Cygańskie srebro. Wyd. PTTK „KRAJ” Warszawa 1991 r.

Mimo podejmowanych prób (w ostat nich latach ukazały się dwie publikacje ba śni romskich zebranych wśród polskich Cy-ganów nizinnych – polska Roma2 i Cyga nów górskich – ber-gitka Roma3), baśnie Cyganów polskich nadal należą do tej dzie dziny twórczości Romów, która wciąż pozo staje mało po-znana. Coraz rzadziej spotkać też można cygańskich bajarzy, którzy potra fią opowiadać swoje paramisi romane z fantastyką godną dawnych opowieści. Ode szła zupełnie w niepamięć wia-ra w  ruwamanu sze i dźukłamanusze – wilkołaki i pso–ludzi, urmy – duchy lasu, keszalje – czarownice. Cała wielobarwna rzesza tych postaci, za mieszkująca fantastyczny świat Romów, o których w baśni opowiedzianej przez Cy gana w roku 1889 pisał W.K. Zieliński.

Znawca kultury romskiej J. Ficowski choć sam, jak stwier-dza: (…nie posiada własnych zbiorów baśni cygańskich… to dodaje: ”Warto nagrać baśnie i pieśni cy gańskie, dopóki żyją jeszcze. Bo szybkość z jaką zanikają, każe przypuszczać, że ich dni są już policzone”.4 (Cytat z 1953 r. przyp. aut.).

Baśń cygańska, która – jak twierdził je den z moich rozmów-ców – tak łatwo i pięk nie opowiada się po cygańsku i tak trud-no po pol sku – rządzi się swoimi osobnymi prawami i jej ory-ginalny zapis dla gadzia jest bardzo trudny. Próby tej podjęła się Adela Niunia Gło wacka z klanu polskich Cyga nów nizin-nych – polska Roma. Żyjąc wśród Romów i sama będąc Romni próbo wała je zapisać w języku romskim – polska Roma, tak, jak opowiadaliby je Romowie podczas swo ich wędrówek, gdy tabor cygań ski zatrzymywał się gdzieś w głębi lasu, a najstarsi pykając powoli z długich fajek sia dali przy obozowym ogni sku i zaczynali opowiadać swoje, zasłyszane pod czas wę drówki, pa-ramisi.

Dziś, po latach, jeśli to jeszcze możliwe, wspomnienia te i opowieści, które nieodłącznie towarzyszyły wędrującym Romom, zanim znikną na zawsze, trzeba i należy ocalić od zapomnienia.

Il. wg Mirosława Siary

2 Stankiewicz St.: Baśnie romskie, Centralna Rada Romów w Polsce. Białystok, 2008.3 Mirga J.: Baśnie cygańskie, Wydawnictwo TEXT, 2007 r.4 Ficowski J.: Cyganie polscy, PIW, Warszawa 1953.

KWARTALNIK ROMSKI / NR 7/2 2012 39

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA / PARAMISI ROMANE (BAŚNIE CYGAŃSKIE)

Page 40: Zapraszamy do lektury siódmego numeru "Kwartalnika Romskiego"!!!

Galeria

Emil Eisman-Semenowsky „Cyganka”, Paryż 1886, olej na desce, własność prywatna

Romano Waśt

Pomocna Dłoń

KAPITAŁ LUDZKINARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

Czasopismo współf inansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego