1KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
KOBIECA HISTORIA
SIŁA I PIĘKNO
2 3KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
DROGA CZYTELNICZKO,
Oddajemy w Twoje ręce niezwykłego e-booka – efekt koń-
cowy prowadzonej przez Dermikę kampanii Kobieca
historia. Siła i piękno. Zagłębiając się w lekturę, poznasz
dwanaście niezwykłych kobiet, które opowiedziały nam
o tym, w jaki sposób odnalazły w sobie siłę oraz piękno.
Przełomowe momenty przychodziły do ich życia znie-
nacka i na wiele sposobów – jednak punktem wyjścia
każdej z poruszających historii było przełamywanie ste-
reotypów, budowanie poczucia własnej wartości oraz
walka z przeciwnościami losu.
Choć coraz to nowocześniejsze kosmetyki pomagają
zadbać o odbicie widziane w lustrze, wierzymy, że rów-
nie istotna jest świadomość bycia piękną wewnętrznie.
To właśnie dlatego pragniemy zachęcić także Ciebie
do odkrywania w sobie pokładów odwagi, mądrości
i niezależności. Prezentowane teksty podzieliliśmy na
cztery segmenty, tworząc tym samym przestrzeń po-
święconą rodzinie, pracy, zdrowiu oraz pasji. Impuls do
zmian ma bowiem wiele twarzy…
Życzymy inspirującej lektury,
zespół Dermiki
4 5KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
SPIS TREŚCI
RODZINA / 6 –13
Macierzyństwo, które daje siłę / Adrianna Tarnowska
Życiowa mądrość babci / Agnieszka Spólna
Miłość jak z bajki / Adrianna Głowacka
PRACA / 14–21
Nadchodzący wiatr zmian / Marta Szymkowicz
Oaza w dzikim świecie / Agnieszka Ruszkowska
Drugie życie nie tylko mebli / Kamila Ciesiołkiewicz
ZDROWIE / 22–29
Siła to amazonka / Dominika Sodolska
Skalpel – magiczna różdżka / Adrianna Andryańczyk
Uśmiechnij się wreszcie! / Joanna Gotner
PASJA / 30–37
Podróż w głąb siebie / Joanna Mazur
W pogoni za marzeniem / Barbara Tukendorf
Rowerowy zawrót głowy / Małgorzata Bulejak
6 7KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
RODZINA
8 9KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Wiesz, czego Ci życzę, droga
kobieto? Abyś swojej siły nie
uzależniała od obcych Tobie
ludzi, lecz abyś znalazła ją
w sobie
Macierzyństwo,które daje siłęAdrianna Tarnowska
Jest sobota, czwarta nad ranem. Za mną dwana-
ście godzin ciężkiej pracy, najcięższej w życiu. Chwilę
później słyszę najpiękniejszy krzyk w całym wszech-
świecie. Zostałam mamą! W tym momencie prze-
wartościowuje się cały świat. Kompleksy, obawy,
drobne problemy już się nie liczą. Czujesz siłę… Je-
steś matką? Doskonale więc wiesz, o czym mówię.
Nie ma rzeczy, która by Cię złamała. I choć są chwile
zwątpienia, gdy dopada Cię bezsilność, to hart ducha
i miłość dają siłę na kolejne dni. Ta siła drzemie w Tobie
już do końca.
Jednak kiedy poczułam się piękna? A co, jeśli po-
wiem, że nadal się nie czuję? Że w dzisiejszych czasach
media stawiają tak wysoko poprzeczkę, że szczupłe
i atrakcyjne dziewczyny popadają w gigantyczne kom-
pleksy? Że niegdyś Sophia Loren o zaokrąglonych
kształtach była ikoną kobiecości? Dziś rządzi dąże-
nie do nierealnego wyglądu, który kreuje Instagram,
a wiele pozornie szczęśliwych dziewczyn walczy
z depresją w domowym zaciszu. Dlatego wiesz, cze-
go Ci życzę, droga kobieto? Abyś swojej siły nie uza-
leżniała od obcych Tobie ludzi,lecz abyś znalazła ją
w sobie. Ja uczę się tego każdego jednego dnia.
10 11KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Moja babcia ma dziewięćdziesiąt jeden lat, ja –
czterdzieści cztery. Chyba obie jesteśmy już wiekowe.
Ona, ponieważ jej wiek to prawdziwe osiągnięcie w do-
bie zatrucia środowiska i powszechnego stresu. Ja, bo
kiedy mówię o babci, wiele osób dziwi się, że jeszcze
w ogóle ją mam. Ale mam i myślę o niej! To właśnie
dzięki babci poczułam przez chwilę swoją siłę i piękno…
Jej życie wypełniała ciężka praca: w domu, w polu
i w ogrodzie. Rodzice byli w staroświecki sposób suro-
wi, rodziły się im młodsze dzieci, więc ona – najstar-
sza – szybko wpadła w rolę opiekunki i kogoś w rodzaju
służącej. Na wsi wciąż było coś do zrobienia. Zwyczaj
chwalenia za dobrze wykonaną pracę chyba nie ist-
niał, a kary (mniej lub bardziej zasłużone) były dotkliwe.
Dziewczynka, która kiedyś miała stać się moją babcią,
mogła odrabiać lekcje tylko w zimie, bo w pozostałe
pory roku wysyłano ją po powrocie ze szkoły na pole,
do pomocy przy żniwach, pieleniu i wykopkach. Kiedy
dziś o tym opowiada, słucham tego z mieszaniną zdu-
mienia i przerażenia. To córkę można uderzyć ciężkim
przedmiotem? Można ją wychłostać pękiem pokrzyw?
To własnej matki można się bać? Oj, można, można –
dowiedziałam się od babci. Można do tego stopnia,
że nie powie się rodzicom o poważnym zranieniu nogi
szkłem, ale poszuka pomocy gdzie indziej. A jakiś czas
później – zaakceptuje się bez słowa skargi przedsta-
wionego kandydata na męża, nie podejmując przy tym
żadnej polemiki, choć ma się już dwadzieścia lat. Po-
tem ślub, a wraz z nim długie lata nieudanego małżeń-
stwa, bez żadnego porozumienia z drugą połówką. Ale
rozstanie też nie wchodziło w grę…
Moje życie potoczyło się inaczej. Było pozbawione tak
silnego przymusu, który sterował życiem babci. To wła-
śnie ten przymus odebrał jej inicjatywę i przekonanie, że
można samodzielnie o sobie decydować, samodzielnie
wybrać życiowego partnera i mieć inne zdanie niż ro-
dzina czy ogół znajomych. Ta destrukcyjna zewnętrz-
na siła sprawiła, że babcia stała się bierna i zgorzkniała,
rzadko się uśmiecha, chętnie za to narzeka. Na pewno
nie jest szczęśliwa tak, jak mogłaby być…
Życiowamądrość babciAgnieszka Spólna
Ja mam kochającą mamę, która wspiera mnie słowem
i czynem. Nie boję się jej krytyki, chętnie za to korzystam
z pomocy. Męża wybrałam sama i ponoszę wszelkie
tego konsekwencje, odkrywając słodkie oraz gorzkie
strony wspólnego życia. Syna kocham nieprzytomnie
i domagam się od niego miłości, bo mam silne poczu-
cie, że na to zasługuję. Umiem dawać i brać. Pomagam
wielu osobom i uczę się od nich nowych rzeczy, tak-
że stosownej miary pewności siebie. W tym wszystkim
jest mi lżej niż było babci. Śmieję się bardzo często,
a poza tym bujam w obłokach i oddaję się marzeniom,
przetwarzając rzeczywistość w świecie pod moimi po-
wiekami. Nie wiem, czy babcia kiedyś marzyła… Muszę
ją o to zapytać!
Swoją siłę i piękno poczułam podczas wspólnego spa-
ceru. Spacerujemy po naszym szarozielonym osie-
dlu. Idziemy bardzo wolno, bo tempo nadaje babcia,
a ona szybko się męczy. Siadamy na ławkach w cieniu,
rozmawiamy. Analizujemy jej życie, przyglądając się
szczegółom, ja podkreślam pozytywy. Babcia w końcu
zaczyna doceniać moje starania, bo nagle mówi: Cie-
szę się, że jesteś właśnie taka. Że kierujesz swoim życiem
i że odnosisz sukcesy. Jesteś silna i w dodatku bardzo
ładna. Tak powiedziała, a ja właśnie tak się poczułam.
Nie wszystko mi się udaje, czasem mam wręcz wraże-
nie, że udaje się niewiele, tyle spraw mnie ogranicza,
przygniata i zasmuca. Rozczarowuję samą siebie, że nie
jestem tak doskonała, jakbym chciała. A jednak mogę
decydować o sobie w znacznie większym stopniu, niż
mogła to robić moja babcia spętana poczuciem obo-
wiązku, wielopokoleniową tradycją i marazmem na-
bytym przez lata pełne zniechęcenia. A ona postrzega
mnie jako silną i piękną.
12 13KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Miłośćjak z bajkiAdrianna Głowacka
Od 14 lat jestem tancerką, a w trakcie mojej kariery
zdobyłam tytuł Mistrzyni Polski w stylu latynoamery-
kańskim i standardowym w klasie A, wygrywałam tak-
że licznie turnieje Grand Prix. Dzięki temu, że mogłam
spełnić swoje marzenia i osiągnąć wyznaczone cele,
stałam się silną, zdecydowaną kobietą. Swoją pasją
dzielę się z innymi, pomagając parom w przygotowa-
niach do ich wyjątkowego dnia – uczę ichoreografii,
którą prezentują podczas pierwszego tańca na weselu.
W lipcu tego roku dostałam dość nietypowe zlecenie…
Otóż zajęcia odbywać się miały na zamku w Malborku!
Moja przyjaciółka Asia zaproponowała, że pojedziemy
tam razem.
Przyjechałam na miejsce i poprowadziłam lekcję,
ucząc przyszłych małżonków walca wiedeńskiego. Po
wszystkim kursantka zaprosiła mnie i przyjaciółkę na
obiad w zamkowej restauracji. Gdy zamawiałyśmy je-
dzenie, podszedł do mnie fotograf i zaproponował sty-
lizowaną sesję zdjęciową. Na początku nie chciałam
się zgodzić, lecz po wielu namowach Asi – uległam.
Na potrzeby zdjęć, przebrałam się w piękną suknię jak
z bajki, zmieniłam również biżuterię, a na głowę zało-
żyłam otrzymany diadem. Zdjęcia były robione na tle
pięknego zamku, a w dodatku wyglądałam jak praw-
dziwa księżniczka! Nagle wraz z Asią spojrzałyśmy na
siebie ze zdziwieniem, bo usłyszałyśmy stukot końskich
kopyt... Na dziedziniec, trzymając za uzdę konia, wszedł
tajemniczy mężczyzna. Ubrany był cały na czarno. Miał
założoną pelerynę, na głowie kapelusz, zaś jego twarz
przykrywała maska. Gdy przystanął, wyciągnął skrzyp-
ce i zaczął grać moją ulubioną piosenkę!
Od samego początku wydawał mi się znajomy, ale
w tamtej chwili już wiedziałam na pewno – to mój
ukochany chłopak! Dołączyli do niego trębacze oraz
zespół, a gdy skończyli grać, podszedł do mnie. Uklęk-
nął tuż przede mną, wyciągnął pierścionek i zapytał, czy
zostanę jego żoną! Nie mogłam opanować wzruszenia.
Grzesiu spełnił moje skryte marzenie! Powiedziałam:
„Tak!”. Wsunął mi na palec pierścionek, i przytuliliśmy
się najmocniej, jak potrafimy. Po oświadczynach pode-
szła do nas prowadząca programu „Zaskocz bliskich”
i wręczyła nam tort! Dowiedziałam się też, że ten wyjąt-
kowy dla nas dzień będziemy mogli zobaczyć jesienią
w programie telewizyjnym. Dzięki miłości mojego
narzeczonego, jego trosce i zaskakującym pomysłom
mogę czuć się piękna niczym księżniczka!
14 15KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
PRACA
16 17KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Nie ma takich słów jak
„nigdy i zawsze”, a jeśli
w coś się mocno wierzy,
to się uda!
Nadchodzącywiatr zmianMarta Szymkowicz
Był piękny, majowy dzień. Mała dziewczynka stała na
balkonie drewnianego domu i patrzyła na Giewont. Wie-
działa, że któregoś dnia będzie musiała opuścić swoje
ukochane góry… Nie mogła przecież zostać lekarzem,
będąc w Zakopanem. Kraków czekał na nią nieuchronnie.
Dziesięć lat później ta sama dziewczynka, choć wła-
ściwie już młoda kobieta, stała na tym samym balko-
nie i patrząc na Giewont, płakała. Płakała, bo musiała
wyjechać na studia, a rozstanie z widokiem gór zaraz
po przebudzeniu wydawało się nie do zniesienia. Mimo
to opuściła rodzinne strony… Jednak zamiast studio-
wać medycynę, wybrała prawo. Zamiast w Krakowie,
mieszkała w Warszawie. Wszystko, czego tak się za-
rzekała, że nigdy, przenigdy… Teraz się realizowało.
Brakowało jej gór, porywistego halnego i beztroskich
chwil, gdy leżąc na dywanie utkanym z krokusów,
wpatrywała się w chmury. Brakowało jej ukochanego
pianina, ale jak je pomieścić w wynajmowanym poko-
ju? Mijały lata… Mała dziewczynka stała się prawnikiem,
a choć nigdy nie chciała do tego dopuścić – pracowała
w korporacji. Namiastkę gór przemyciła w kuchni, gdzie
zamontowała siedmiometrową panoramę Tatr. W koń-
cu miała też miejsce na swoje pianino, mimo to ciągle
jej czegoś było brak. Ale czego? Wolności, niezależno-
ści i siły, aby odkryć na nowo piękno życia.
Wtedy przyszedł grudniowy dzień, w którym mała
dziewczynka, już czterdziestoletnia kobieta, parząc
rano kawę w kuchni i patrząc na swój Giewont, powie-
działa: Dosyć! Poczuła się silna i to był ostatni dzień pra-
cy w korporacji. Otworzyła własną kancelarię – ale jaką?
Oczywiście na góralską nutę! Dziewczynka bowiem na-
uczyła się wiele, ale przede wszystkim tego, że nie ma
takich słów jak nigdy i zawsze, a jeśli w coś się mocno
wierzy, to się uda! Poczuła się piękna, ale nie w sposób
oczywisty, gdyż takie bywa ulotne. Poczuła piękno wła-
snego wnętrza – piękno silnej kobiety, która zdobyła się
na wielkie zmiany. Teraz, jako rzecznik patentowy, do-
radza firmom, jak chronić swoją markę oraz jak przekuć
pomysły w konkretną wartość rynkową.
18 19KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Oazaw dzikim świecieAgnieszka Ruszkowska
Jestem nauczycielką-bibliotekarką w jednej ze szkół
podstawowych na warszawskim Bemowie, czyli innymi
słowy: panią do kochania. Panią, która nie stawia stopni,
nie ocenia i nie krytykuje. Panią, która zawsze przytuli
i pomoże we wszystkim, począwszy od pożyczenia li-
nijki, a skończywszy na wysłuchaniu złamanego serca.
Panią, której można się wypłakać i zwierzyć z kłopotów,
ale też ze zwykłych powszednich radości. Panią, która
zna po imieniu każdego z 500 uczniów, i której napraw-
dę zależy na ich dobru. Panią, która stawia sobie za cel
wzbogacenie życia swoich podopiecznych – cudowną,
dobrze dobraną książką.
Jednym słowem jestem po prostu sobą, panią Agniesz-
ką, dzięki której biblioteka to dobre miejsce dla człowie-
ka. Bardzo kocham swoją pracę i moje dzieci, dlatego
poważnie traktuję narzuconą przez siebie samą misję.
Chcę, żeby biblioteka była oazą w dzikim świecie pla-
cówki oświatowej i aby czyniła szkolny byt uczniów
nieco znośniejszym. Szczególną troską otaczam tych,
którzy zmagają się z różnymi kłopotami – szkolnymi
bądź życiowymi. Jednym z moich ulubieńców był Łu-
kasz, nieśmiały chłopak, który do nikogo się nie odzy-
wał. Długo nie mógł znaleźć miejsca w klasie, czując
się odmieńcem i dziwakiem. Spędziliśmy wiele godzin,
dyskutując o jego zainteresowaniach, ale i o szansach,
jakie ma przed sobą. Z czasem, pod wpływem tych roz-
mów, Łukasz zaczął pozytywniej myśleć o swoim życiu
i przyszłości. Książki, które mu podsuwałam rozbudziły
w nim zamiłowanie do czytania i dały tematy do roz-
mów z kolegami. Z radością obserwowałam, jak powoli
nawiązuje kontakty, korzystając ze stwarzanych przeze
mnie okazji. Pomagałam mu budować adekwatną sa-
moocenę i odkrywać własne zalety, włączając w różne
przedsięwzięcia lub zachęcając do pomagania innym.
Otaczałam go troską przez kilka ładnych lat, zastana-
wiając się wciąż, czy nie robię za mało. Gdy Łukasz
kończył szkołę, dostałam od niego bukiet konwalii i nie-
śmiałe podziękowania. Wypuszczałam go spod swoich
skrzydeł z pewnymi obawami.
Po jakimś czasie przyszedł do mnie już jako student.
Z wyróżnieniem zdał maturę i od kilku lat studiował na
Uniwersytecie Warszawskim. Powiedział, że to dzięki
temu, że niezachwianie w niego wierzyłam i zaszcze-
piłam mu miłość do książek – dziś jest tym, kim jest.
Przedstawił mi swoją wspaniałą dziewczynę i pochwalił
się, że planują założyć rodzinę. Patrzyłam z zachwy-
tem, na to nieśmiałe brzydkie kaczątko, które wyrosło
na cudownego, pewnego siebie łabędzia. Poczułam
się wtedy po raz pierwszy bardzo silna i piękna – dzię-
ki temu, że podjęte przeze mnie działania naprawdę
przynoszą rezultat.
W kolejnych latach miałam przyjemność spotykać się
z kolejnymi absolwentami, którzy z wdzięcznością
wspominali sympatię i aprobatę otrzymywane w bi-
bliotece. Przekonałam się, że to, co przez lata siałam,
wydaje dobre owoce. Cytując Antoine’a de Saint-
-Exupery’ego, dobrze widzi się tylko sercem – a serca
moich uczniów wyraźnie mi mówią, że jestem piękna,
bo kocham ludzi i chcę, żeby ich życie było choć trochę
lepsze. To dodaje mi sił do dalszego czynienia dobra na
moim małym, ale jednak tak dużym poletku pracy pe-
dagogicznej. Czuję się piękna i silna dzięki pracy, którą
wykonuję z sercem i z serca.
20 21KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Drugie życienie tylko mebliKamila Ciesiołkiewicz
Ojej... Moja historia cały czas trwa, dlatego ciężko
będzie ją opowiedzieć w kilku słowach. Od trzydzie-
stu trzech lat codziennie uczy mnie czegoś nowego,
zwłaszcza teraz, gdy uświadomiłam sobie, że niektó-
re sprawy w moim życiu naprawdę przeszły do historii.
To, co z historią mnie ciągle łączy, to fakt, że zda-
wałam z niej rozszerzoną maturę – ale także to, że
moje świadectwo może dać innym kobietom siłę
do wydostania się z rąk męża, który nie wie, czym
jest szacunek… Moja historia składała się bowiem
z takich pojęć jak znęcanie, szantaż, brak poczucia bez-
pieczeństwa, strach i lęk…
Maturę z historii zdałam na czwórkę, ustną na piątkę,
ale historię swojego życia oceniam na szóstkę, po-
nieważ dziś jestem niezależną, uśmiechniętą kobietą
i matką z ogromnymi pokładami energii. Odnalazłam
w sobie pasję, która stała się moim sposobem na życie –
choć jestem samoukiem, zajmuję się profesjonalnym
odnawianiem mebli, które straciły swój pierwotny blask
i użyteczność. Daję im kolejną szansę… Mówią o mnie
artystka-czarodziejka. Swoją pracownię artystyczną na-
zwałam Drugie Życie. To dosłownie moje drugie życie,
przepełnione siłą i wiarą w siebie. Warsztat ulokowałam
w garażu, w którym ciężko pracuję nad metamorfozą
mebli – ale także nad swoją własną.
Ciężka praca się opłaca. To prawda, że drugie życie za-
czyna się wtedy, kiedy uświadomimy sobie, że mamy je
tylko jedno! Każda z nas może zdecydować, jak kształ-
tować się będzie jej historia, dlatego zdecydowałam
się, aby opowiedzieć swoją. Może dzięki niej niejedna
kobieta uwierzy w to, że może być pięknie. Wystarczy
tylko chcieć, aby móc.
22 23KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
ZDROWIE
24 25KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Siłato amazonkaDominika Sodolska
Najbardziej kobieco poczułam się wtedy, gdy cho-
roba chciała odebrać mi poczucie, że jestem kobietą.
Miałam 26 lat, kiedy zdiagnozowano u mnie nowotwór
piersi. Bardzo złośliwy... Trzeba było działać szybko. Naj-
pierw chemia. A jeśli chemia, to i utrata włosów. To było
trudne doświadczenie… Włosy są przecież ozdobą każ-
dej kobiety – moje były długie, opadające falami, nigdy
nie farbowane. A tu słowa pani doktor: Włosy wypadną.
Dzień po pierwszej chemii oddałam swoje włosy na
peruki dla dzieci, a równo dwa tygodnie później za-
częły wypadać te, które zostały przycięte w krótką fry-
zurę. Najpierw pojedynczo, potem całymi garściami.
Gdy przyszedł czas na ostateczne ścięcie, płakałam.
Po wszystkim miałam potrzebę, by sama pozamiatać
je z podłogi – zgarniałam więc tę swoją kobiecość na
szufelkę i bardzo płakałam. Po wszystkim założyłam
chustkę, nikomu nie chcąc pokazywać się w takim sta-
nie. Następnego dnia zdjęłam ją, przyjrzałam się swo-
jemu odbiciu i poczułam siłę, jakiej dawno nie czułam.
Zrobiłam swoje pierwsze łyse zdjęcie. Czułam się pięk-
na i silna. Wiedziałam, że pokonam chorobę i wszystkie
przeciwności, jakie pojawią się w moim życiu. Czułam,
że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
Przez dalsze leczenie przeszłam z podniesioną gło-
wą. Było trudno. Chemioterapia, operacja, radioterapia
i dalsze leczenie farmakologiczne. Ale dałam i wciąż
daję radę. Czuję się silna. Niezniszczalna. Niepokonana.
Nikt i nic mi nie podskoczy. Czasem przychodzi gorszy
dzień, czasem jest bardzo smutno, czasem dopadają
mnie wspomnienia czy lęki. Ale będę walczyć i nigdy
się nie poddam!
Każda amazonka to wojowniczka – kobieta, która wie,
że nic nie jest dane na zawsze, dlatego bardzo docenia
każdą chwilę. Amazonka to kobieta, której choroba ode-
brała wszystkie atrybuty kobiecości, ale dzięki temu ma
świadomość, że kobiecość oznacza coś więcej niż cia-
ło. Kobiecość to siła, którą amazonka jest każdego dnia.
Będę walczyć i nigdy
się nie poddam!
Każda amazonka
to wojowniczka
26 27KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Zawsze zastanawiałam się, jak to jest być silną ko-
bietą. Dlaczego nasze mamy i babcie potrafią wziąć
wszystko na swoje barki? W jaki sposób godziły opiekę
nad dziećmi z rozwojem zawodowym i życiem towa-
rzyskim? Przecież na to wszystko nie ma czasu, doba
jest za krótka, a poza tym nie można mieć wszystkiego.
Moje zdanie na ten temat zmieniło się jak za dotknię-
ciem czarodziejskiej różdżki – a raczej skalpela…
O swojej wadzie serca wiedziałam od dziecka, ale nie
przeszkadzała mi ona w normalnym funkcjonowaniu.
Jednak pewnego zauważyłam, że nagle zaczęłam się
szybciej męczyć. Zbyt szybko. Badania, konsultacje,
strach, a potem decyzja – potrzebna jest poważna
operacja kardiochirurgiczna. Pół roku wyjęte z życia.
Najdłuższe zwolnienie lekarskie w moim życiu. Czas,
w którym nie było miejsca na przyjemności. Jedna
wielka niemoc. Jedyne, co mi pozostało, to czekać na
dzień, w którym wszystko miało się zmienić. W końcu
nadszedł... Przerażona faktem, że moje serce nie bę-
dzie samodzielnie bić podczas operacji, nauczyłam się
ufać innym ludziom. Oddałam się w ręce specjalistów.
Przeszłam przez różne etapy cierpienia, ucząc się jak
sobie z nim radzić. Nie zapomnę tego okresu do końca
mojego życia. Nie zapomnę go tylko dlatego, że nie-
samowicie mnie wzmocnił. Ja, jako ta wzruszająca się
na każdym filmie i przy każdej uroczystości dziewczy-
na, nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek będę sil-
ną, trzymającą wszystko i wszystkich w ryzach kobietą.
W szpitalu nie uroniłam jednak ani jednej łzy, pociesza-
łam swoich bliskich i wiedziałam, że wszystko musi się
udać. Można by pomyśleć, że otoczenie lekarzy, pie-
lęgniarek i igieł kojarzy się wyłącznie źle. Nieprawda, ja
poznałam cudownych ludzi, którzy chcą robić coś do-
brego dla innych. Nauczyłam się cierpliwości, pokory
i dążenia do tego, co chcę w życiu osiągnąć. W tamtym
momencie było to zdrowie, teraz wyznaczam sobie
inne cele. Wiem, że każdy ból można przetrwać. Nie-
ważne, czy ten ból jest psychiczny czy fizyczny. Trzeba
po prostu zaaplikować odpowiedni lek, by przeszło.
Wyzdrowiałam bardzo szybko. Wróciłam do pracy,
którą lubię, i do ludzi, którzy zawsze byli przy mnie.
Uświadomiłam sobie, że teraz mogę wszystko. To, co
przed operacją sprawiało mi problem, nagle stało się
czymś przyjemnym. Zdałam sobie sprawę z tego, co
jest ważne w życiu, czego w nim chcę – i nigdy nie by-
łam bardziej pewna, że chcieć to móc. Teraz wiem, że
w przyszłości pogodzę wszystko: macierzyństwo z pra-
cą, bycie dobrą żoną z życiem towarzyskim i szczęście
z wszelkimi niepowodzeniami. A zrobię to, ponieważ
mogę. Bo jestem zdrowa, silna i piękna. Pomimo jednej
blizny, która zmieniła wszystko.
Skalpel - magiczna różdżkaAdrianna Andryańczyk
28 29KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Uśmiechnij sięwreszcie!Joanna Gotner
Jestem jedną z trzech. Tak, trojaczką. W dodatku
jednojajową! Niestety, gdy byłam mała, zachorowa-
łam. Lekarze nie wiedzieli nawet, czy przeżyję. Jakimś
cudem wyzdrowiałam, jednak częścią powikłań był
paraliż jednej strony twarzy. Mama codziennie ćwi-
czyła moją buzię, a później uczyła mnie mimiki, abym
w przyszłości mogła wyglądać w miarę normal-
nie.Pierwszy raz uśmiechnęłam się jako-tako dopiero
w gimnazjum. Teraz nie jest źle, choć nadal przy uśmie-
chaniu opada mi kącik ust, a jedno oko mam ciut mniej-
sze. Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Czułam się
gorsza od sióstr, strasznie zazdrościłam im pięknych
uśmiechów. Nie chciałam się uśmiechać nawet do zdjęć.
Gdy tylko wrzucałam jakieś na swój profil w mediach
społecznościowych, dostawałam mnóstwo komentarzy
w stylu: Czemu się nie uśmiechasz? Uśmiechnij się trochę!
Twoje siostry zawsze takie uśmiechnięte!. Naprawdę
chciało mi się płakać.
Rodzice i siostry często powtarzali, że mój uśmiech jest
słodki, że to naprawdę urocze. Wspierali mnie. Zawsze
byli moimi przyjaciółmi. I to dzięki nim ostatnio zro-
zumiałam, że jeśli będę siedzieć i płakać nad czymś,
na co nie mam wpływu, to nigdy nie ruszę z miejsca.
Wcześniej nie chciałam wierzyć w te słowa. Wstydziłam
się. Zwłaszcza, gdy zdjęcia robił ktoś inny niż ja. Któ-
regoś dnia zobaczyłam się na bardzo ważnej dla mnie
fotografii. Wyglądałam naprawdę okropnie! Załamałam
się. Na swoim profilu w mediach społecznościowych
zazwyczaj wyglądam ładnie – a tam? Tam nie miałam
nad tym kontroli. Brzmi pusto, wiem. A mimo to bałam
się reakcji ludzi. Bałam się, co powiedzą, czy będą się
ze mnie śmiać i czy pojawią się jakieś spekulacje na mój
temat. Zadzwoniłam wtedy do mamy, opowiedziałam
jej o wszystkim. I to ona podniosła mnie na duchu, jak
zawsze, jak nikt inny. Przemówiła do rozsądku. Gdy tylko
wróciłam do domu, tak samo pomógł mi tata i siostry,
które zawsze przy mnie są.
Zrozumiałam, że jeśli nie zaakceptuję sama siebie, to
nigdy nie będę szczęśliwa, nigdy się nie uśmiechnę
i zawsze będę się wszystkim przejmować. A przecież
mogę być piękna, mogę być silna! Codziennie się tego
uczę. Chciałabym pomóc osobom, które mają podob-
ny problem – które przejmują się tym, na co nie mają
wpływu. Chciałabym pokazać im, że nie muszą byc
zawstydzone, że mogą być sobą, że mogą spełniać
swoje marzenia. Chciałabym im pomóc, tak jak mi po-
mogła rodzina. Wiem, jak się czułam, dlatego nie chcę,
żeby ktokolwiek przechodził przez to samo. Nienawi-
dzę patrzeć na cierpienie innych i na zło. Wiem, że nie
naprawię całego świata, dlatego zmiany zaczęłam od
siebie… Bo jeśli zrobię chociaż mały krok w polepsze-
niu czyjegoś życia, wtedy ten ktoś może być impulsem
dla kolejnych osób. I tak dalej, i tak dalej. Przecież nie
ma reguły na to, jak trzeba wyglądać. Bycie sobą to
siła, ponieważ dzięki temu każdy z nas jest oryginalny
i niepowtarzalny.
30 31KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
PASJA
32 33KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Żadna dieta, odchudzanie
nie sprzyjały mi nigdy tak,
jak ta podróż
Podróżw głąb siebieJoanna Mazur
Nie miałam przy sobie nic co teoretycznie upiększa
kobietę. Ubrania, kosmetyki, ozdoby zostały 7000 kilo-
metrów za mną. Nie miałam wygód, znajomego kąta
ani prywatności. Nie miałam dostępu do jedzenia, które
lubiłam i którego byłoby w nadmiarze. Nie miałam łóżka
ani bieżącej wody z kranu – wszystko zostało tam, da-
leko, daleko. Moim krzesłem i domem (choć bez okien
czy drzwi) stał się motocykl, a dokładnie jego tylne sie-
dzenie. Z Polski do Sahary Zachodniej…
Bywałam zmęczona, zgrzana, wyziębiona. Najczęściej
byłam brudna, a czasami zjadłabym więcej niż miałam
taką możliwość. Nie było jednak hoteli ani restauracji –
był za to namiot lub karimata pod niebem ciężkim od
gwiazd. Było ognisko, pomarańcze prosto z drzew
i chlebki tażinu pieczone przez spracowane ręce Ma-
rokańczyków. Byłam wtedy szczęśliwa. Byłam wolna.
To właśnie tam, gdy stałam na stromej skarpie, mając
za plecami piaski pustyni, a przed sobą granat Atlanty-
ku, czułam się piękna i odważna! Opalona skóra miała
kolor, którego żaden puder czy samoopalacz nie był-
by w stanie zapewnić. Włosy pofalowane słoną wodą
czesał wiatr – nie ma drugiego takiego fryzjera! Na
twarzy zaś pojawiły się piegi od promieni słonecznych,
ale żadną kredką nie domalowałabym ich tak pięknie.
Zdrowa, uśmiechnięta buzia. Żadna dieta, odchudzanie
nie sprzyjały mi nigdy tak, jak ta podróż. Nigdy i nigdzie
nie czułam takiej siły, spełnienia, piękna w sobie. Moje
ciało było idealne i tak się właśnie czułam, chociaż mia-
łam przy sobie tylko mydło i jeden krem do wszystkie-
go. Mały budżet mnie nie zniechęcił. Brak rzeczy nie
przeszkodził w tym, by piaski Sahary mogły oblepiać
moje dłonie złotym pyłem, a ocean koić ciało i zmysły.
Nie mając niemal niczego – miałam wszystko. Natura
i przygoda mogą być bowiem naszym sprzymierzeń-
cem, terapią, sprawdzianem. Przyjacielem i prawdą.
34 35KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
W pogoni za marzeniem Barbara Tukendorf
Wprawdzie nigdy nie byłam specjalnie brzydka, ale
łatwo być piękną, gdy ma się jeszcze niewiele lat. Silna –
tyle o ile – też zawsze byłam, ale niestety na poważ-
niejszym zakręcie mego życia dopadła mnie depresja.
Kiedy chorujesz, nie jesteś ani piękna, ani silna. W ogóle
nie jesteś. Leżysz, patrzysz w sufit i nie jest Ci potrzeb-
ne żadne lustro, w które chciałabyś spojrzeć. Życie tra-
ci sens. Dzięki lekom i terapii podniosłam się, ale przy
okazji przytyłam, zdziadziałam (no, powiedzmy: zbab-
ciałam) – i mając sześćdziesiąt trzy lata, myślałam, że
moje życie popłynie dalej leniwie z górki. Tak się jednak
nie stało.
Otrzymałam szansę, by znowu być piękną, silną i pły-
nąć pod prąd. Marzenie, które wypowiedziałam gło-
śno na scenie Teatru Powszechnego, biorąc udział
w projekcie Atlas Warszawa, wyzwoliło impuls do zmian.
Ja, wówczas kobieta ważąca ponad osiemdziesiąt kilo-
gramów, od dawna niemająca do czynienia regularnie
ze sportem (choć pół wieku temu czynna zawodnicz-
ka!), wypowiedziałam na głos marzenie: Chcę przebiec
maraton! I zaczęło dziać się tak, jak napisał Paulo Co-
elho w Alchemiku: Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały
wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze
marzenie. Otrzymałam bowiem niezbędne narzędzia:
udział w programie Odchudzanie na śniadanie sprawił,
że wzięłam się do galopu – dieta, ćwiczenia i bieganie.
Najpierw pięć kilometrów, potem dziesięć, a z czasem
nawet i więcej. Piękniałam w swoich oczach i w oczach
innych. Każdy stracony kilogram i przebiegnięty kilo-
metr dodawały mi siły. Poczułam się piękna pięknem
dojrzałej kobiety, ze zmarszczkami i z niedoskonałym
ciałem, ale za to z błyskiem w oku – z tą siłą wewnętrz-
ną, która upiększa skuteczniej niż botoks czy skalpel.
Wreszcie nadszedł dzień, w którym mogłam się zmie-
rzyć, chociaż połowiczne, z własnym marzeniem. Stanę-
łam na starcie półmaratonu! Przebiegłam cały dystans
(ponad dwadzieścia jeden kilometrów), a na finiszu udało
mi się pokonać paru młodych ludzi. Wbiegłam na metę
z gestem zwycięstwa – silna, piękna i szczęśliwa! Tego
uczucia nikt mi już nie odbierze.
36 37KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Rowerowyzawrót głowy Małgorzata Bulejak
Rodzice chcieli dać mi tyle zdrowego poczucia wła-
snej wartości, ile tylko mogli, ale ja, ponadprzeciętnie
uparta jednostka, za wiele nie chciałam jej przyjąć.
W nastoletnich czasach tkwiłam w przekonaniu, że je-
stem najgorsza, bo nie mam wystarczająco dobrych
ocen, bo nie mam odpowiedniej figury, bo mam prysz-
cze na czole. Nawet wtedy, kiedy pojawił się on – Pan
Bulcio, obecnie mój mąż. Z czasem jednak, dzięki jego
miłości, dojrzałam do tego, by stać się silną kobietą. To
właśnie on wspiera mnie w codziennych wyborach, jest
opoką w trudnych chwilach, znosi moje wybuchy (bo
jednak temperamentna dziewczyna jestem) i trenuje
moją cierpliwość, gdy nie domyśla się, co mam na my-
śli. Jestem wdzięczna za każdą sekundę miłości, którą
mnie obdarza, mimo że nie jestem idealna. Obdarzył
mnie czymś jeszcze – pasją! Odnalazłam dzięki temu
cel, którego kiedyś mi brakowało.
To właśnie mąż wsadził mnie na rower i zaszczepił we mnie
bakcyla, dzięki któremu odkryłam swoją kobiecą siłę.
Każdy podjazd, który wydawał się nie do pokonania,
zostawiam w tyle ze słowami: Gonia, Ty nie dasz rady?
Zaciskam więc zęby, a satysfakcja, że jednak mi się uda-
ło, doładowuje mnie ogromną mocą. Przekraczam bo-
wiem kolejną granicę strefy komfortu, pokonuję samą
siebie i w pewien sposób staję się nową osobą – tamta
przeszkoda jest już za mną, więc i ja nie jestem już taka
sama. Doświadczenia z jazdy przenoszę do codzienno-
ści. Kiedy wydaje mi się, że doszłam do muru, słyszę
w mojej głowie: Dziewczyno! Przejechałaś całą Mierzeję
Helską na miejskim rowerze bez przerzutek, w dodatku
w zwykłych trampkach, wyprzedzając profesjonalnych kola-
rzy! To jest siła! I nadal sądzisz, że tym razem nie dasz rady?!
Kolarstwo chociaż amatorskie, sprawiło, że odkryłam
w sobie pokłady energii – ale czegoś jeszcze. Okazało
się, że jestem dużo silniejsza fizycznie i psychicznie, niż
myślałam, a wiele ograniczeń jest tylko w mojej gło-
wie. Upartość przekształciłam w pewność siebie, dzięki
czemu zrozumiałam, że nie ma góry nie do pokonania –
a na mnie czeka jeszcze wiele szczytów, nawet jeśli
będą to szczyty absurdu. Wszystko dzięki temu, że kil-
kanaście lat temu poznałam chłopaka, który jeździł na
rowerze. Teraz z dumą noszę kolarski trykot!
38 39KOBIEC A HISTORIA . S IŁ A I PIĘKNO
Najlepsze scenariusze pisze samo życie, dlatego
każda z nas może pochwalić się wyjątkową historią.
Gdy jednak trudne doświadczenia nadciągają niczym
burzowe chmury, nie dawaj za wygraną!
To właśnie wtedy odkryjesz w sobie nieznane pokłady
siły. To właśnie wtedy poczujesz się piękna na nowo…