143
Zbigniew Nienacki Nowe przygody Pana Samochodzika ROZDZIAŁ PIERWSZY [top] SPOTKANIE U PRZEPRAWY • PAN, KTÓRY ZNA SIĘ NA WSZYSTKIM • PIERWSZA PRZYGODA • GANG CZARNEGO FRANKA • TCHÓRZ • BIAŁY JACHT • JEGO WYSOKOŚĆ KSIĄŻĘ SPINNINGU • TAJEMNICZY LIST • KIM JEST KAPITAN NEMO • SZARY ŚLIZGACZ Na początku lipca w pachnącej skwaśniałym piwem gospodzie ludowej „Nad Jezio- rakiem” zebrało się bardzo liczne towarzystwo. Prom, który na drugą stronę, dość wą- skiego w tym miejscu, jeziora przewoził samochody i podróżnych, był właśnie zepsuty i obiecywano go uruchomić nie wcześniej niż za godzinę, więc kto tylko nadjechał albo natychmiast wracał, decydując się nadrabiać czterdzieści kilometrów drogi wokół jeziora, albo też pozostawał, czekając na naprawę. W chłodnym wnętrzu gospody pił piwo lub oranżadę, jadł kiełbasę z musztardą, nic bowiem innego do picia i do jedzenia tam nie było. Mój wehikuł zajmował drugie miejsce w niezbyt długim rzędzie samochodów stoją- cych na podjeździe do promu. Wyprzedzała mnie stara, zdezelowana ciężarówka z ja- kiegoś mazurskiego pegeeru, którą przyjechała dwunastoosobowa grupa chłopców i dziewcząt. Z początku sądziłem, że młodzież ta jedzie do prac polowych, ale po chwili widząc jak zdejmują z samochodu plecaki, pogniecione menażki i poobtłukiwane ko- ciołki, zorientowałem się, że grupa ta przyjechała autostopem na wyraj nad Jeziorak. Zapewne dopiero co rozpoczęli swoją letnią włóczęgę, bo mieli jeszcze pieniądze; obsiedli jeden wielki stół w gospodzie i obficie raczyli się piwem, hałasując przy tym i używając niewybrednego słownika uliczników. Tuż po mnie nadjechały dwa osobowe samochody: syrena i wartburg z warszaw- skimi rejestracjami. Przykręcony do dachu syreny bagażnik aż uginał się pod ciężarem sprzętu kempingowego: worków ze śpiworami, namiotami, nadmuchiwanymi mate- racami. Wartburg zaś ciągnął za sobą dwukółkę, na której spoczywała nieduża łódka. Mimo przebytej drogi samochody lśniły czystością, a łódka wyglądała na jeszcze nie używaną. Z syreny wysiadła para w średnim wieku: on — szczupły, szpakowaty, z za- aferowaną, a jednocześnie dumną miną „niedzielnego kierowcy”, który po raz pierwszy w życiu odbył własnym samochodem aż tak wielką trasę: z Warszawy na Mazury, ona — wysoka, chuda, w okularach, przypominająca starą Angielkę z filmowych komedii. Z wartburga wytoczyła się korpulentna pani, a zza kierownicy wysiadł gruby starszy pan z wąsikami i straszliwym marsem na czole. Jego widok mógł wywołać paroksyzm śmiechu u każdego obieżyświata. Nosił bluzę, jaką nabyć można w zagranicznych sklepach rybackich, upstrzoną dziesiątkami mniejszych i większych kieszonek. Podobnie bogate w kieszenie miał spodnie. A ponie- waż wszystkie kieszenie były wypchane, wydawało się, że osobnik ten jest jakby minia- turą wielkiego domu towarowego; można by się u niego zaopatrzyć nie tylko w szpulę nici żądanego koloru, ale i w igłę żądanej grubości, każdy rodzaj haczyka do wędki, kamienie do zapalniczek, sznurki, żyłki, składane wieszaki do ubrania, sprężynki do

(06) Zbigniew Nienacki - Pan Samochodzik i... Kapitan Nemo.pdf

Embed Size (px)

Citation preview

  • Zbigniew Nienacki

    Nowe przygody Pana Samochodzika ROZDZIA PIERWSZY [top]

    SPOTKANIE U PRZEPRAWY PAN, KTRY ZNA SI NA WSZYSTKIM PIERWSZA PRZYGODA GANG CZARNEGO FRANKA TCHRZ BIAY JACHT JEGO WYSOKO KSI SPINNINGU TAJEMNICZY LIST KIM JEST KAPITAN NEMO SZARY LIZGACZ

    Na pocztku lipca w pachncej skwaniaym piwem gospodzie ludowej Nad Jezio-

    rakiem zebrao si bardzo liczne towarzystwo. Prom, ktry na drug stron, do w-skiego w tym miejscu, jeziora przewozi samochody i podrnych, by wanie zepsuty i obiecywano go uruchomi nie wczeniej ni za godzin, wic kto tylko nadjecha albo natychmiast wraca, decydujc si nadrabia czterdzieci kilometrw drogi wok jeziora, albo te pozostawa, czekajc na napraw. W chodnym wntrzu gospody pi piwo lub oranad, jad kiebas z musztard, nic bowiem innego do picia i do jedzenia tam nie byo.

    Mj wehiku zajmowa drugie miejsce w niezbyt dugim rzdzie samochodw stoj-cych na podjedzie do promu. Wyprzedzaa mnie stara, zdezelowana ciarwka z ja-kiego mazurskiego pegeeru, ktr przyjechaa dwunastoosobowa grupa chopcw i dziewczt. Z pocztku sdziem, e modzie ta jedzie do prac polowych, ale po chwili widzc jak zdejmuj z samochodu plecaki, pogniecione menaki i poobtukiwane ko-cioki, zorientowaem si, e grupa ta przyjechaa autostopem na wyraj nad Jeziorak. Zapewne dopiero co rozpoczli swoj letni wczg, bo mieli jeszcze pienidze; obsiedli jeden wielki st w gospodzie i obficie raczyli si piwem, haasujc przy tym i uywajc niewybrednego sownika ulicznikw.

    Tu po mnie nadjechay dwa osobowe samochody: syrena i wartburg z warszaw-skimi rejestracjami. Przykrcony do dachu syreny baganik a ugina si pod ciarem sprztu kempingowego: workw ze piworami, namiotami, nadmuchiwanymi mate-racami. Wartburg za cign za sob dwukk, na ktrej spoczywaa niedua dka. Mimo przebytej drogi samochody lniy czystoci, a dka wygldaa na jeszcze nie uywan. Z syreny wysiada para w rednim wieku: on szczupy, szpakowaty, z za-aferowan, a jednoczenie dumn min niedzielnego kierowcy, ktry po raz pierwszy w yciu odby wasnym samochodem a tak wielk tras: z Warszawy na Mazury, ona wysoka, chuda, w okularach, przypominajca star Angielk z filmowych komedii. Z wartburga wytoczya si korpulentna pani, a zza kierownicy wysiad gruby starszy pan z wsikami i straszliwym marsem na czole.

    Jego widok mg wywoa paroksyzm miechu u kadego obieywiata. Nosi bluz, jak naby mona w zagranicznych sklepach rybackich, upstrzon dziesitkami mniejszych i wikszych kieszonek. Podobnie bogate w kieszenie mia spodnie. A ponie-wa wszystkie kieszenie byy wypchane, wydawao si, e osobnik ten jest jakby minia-tur wielkiego domu towarowego; mona by si u niego zaopatrzy nie tylko w szpul nici danego koloru, ale i w ig danej gruboci, kady rodzaj haczyka do wdki, kamienie do zapalniczek, sznurki, yki, skadane wieszaki do ubrania, sprynki do

  • spinningu, noyczki, sznurowada do butw, tasiemki, agrafki i tym podobne akcesoria, cznie z zapasowymi ledziami do namiotu.

    Miaem niemal pewno, e pan ten przez dwa tygodnie przygotowywa si sta-rannie do urlopu, uwzgldniajc kad sytuacj, jaka mu si moe przydarzy na kem-pingu. A wic w lewej grnej kieszeni nosi na pewno zapalniczk na benzyn wraz z zapasowymi kamieniami. Na wypadek gdy benzyna si wyczerpie, w prawej dolnej kie-szeni trzyma zapalniczk na gaz. A gdyby i ona przestaa dziaa, w prawej grnej kie-szeni kry pudeeczko zapaek. Byem te przekonany, e gdy ju rozbije swj namiot, okae si, e wanie zapomnia zabra czego niezwykle wanego i nieodzownego.

    U szerokiego pasa wisia mu przyrzd stanowicy skrzyowanie toporka z pi, saperk, motkiem i noem fiskim. U drugiego boku koysa si na acuszku ogromny scyzoryk o kilku ostrzach i jaki skadany aparat, ktrego przeznaczenia nie znali chyba sami producenci. Na przegubie lewej rki nosi zegarek, a na przegubie prawej tkwia busola. Na nogach mia papucie weniane rcznej roboty ze specjalnie przyszytymi podeszwami.

    Gdy tylko wysiad z wozu, ona podaa mu buty. Pan spojrza najpierw na zegarek, potem na busol.

    Jedziemy w prawidowym kierunku rzek do pary z drugiego wozu. A potem zdj papucie i wzu trzewiki.

    Uwaam rzuci pod adresem szpakowatego pana, zapewne swego przyja-ciela e twoja ona rwnie powinna ci uszy podobne papucie. Gdy prowadzisz samochd i trzymasz nog na gazie, nie mczy ci si stopa. O nogi naley dba pod-czas podry. Pamitaj: na kempingu noga rzecz najwaniejsza. Na obolaych nogach niczego nie zdziaasz.

    Mwi to takim tonem, jakby przyszed tu z Warszawy pieszo, a nie przyjecha samochodem.

    Gdy dowiedzia si, e prom bdzie czynny nie wczeniej ni za godzin, srogi mars na jego czole jeszcze bardziej si pogbi. Wsplnie ze swoj ma gromadk wkroczy do gospody ludowej, gono przemawiajc do przyjaciela:

    Pamitaj, Kaziu, e podczas upau nie wolno pi piwa ani oranady, gdy to tylko wzmaga pragnienie. Naley pi albo czarn kaw, albo gorzk, mocn herbat.

    Urwa, zobaczy bowiem mnie, siedzcego przy stole i zapijajcego oranad kie-bas z musztard.

    O, wanie wskaza mnie palcem ten pan nie ma dowiadczenia turystycz-nego. Bdzie przez cay dzie odczuwa narastajce pragnienie.

    Bezradnie rozoyem rce. Niestety, szanowny panie, w tej gospodzie nie ma ani czarnej kawy, ani gorcej

    herbaty. Oko grubego pana bysno triumfujco. Syszycie? zawoa do swej gromadki. Oto przykad braku dowiadczenia

    turystycznego. Co bowiem cechuje prawdziwego turyst? Ot cechuje go przezorno. Prawdziwy turysta wozi ze sob w jednym termosie czarn kaw, a w drugim gorc herbat. Mia Myszko zwrci si do ony czy moesz nas poczstowa herbat?

    Z uznaniem pokiwaem gow i umiechnem si yczliwie do dowiadczonego turysty. Uwaam ten gatunek ludzi za do denerwujcy, ale dla przyrody s oni zu-penie nieszkodliwi. Jeszcze si nie zdarzyo, aby taki pedantyczny i dokadny turysta

  • pozostawi na swym kempingu nie zakopane puszki po konserwach albo zaprszy ogie w lesie.

    Pan Anatol takim imieniem zwali go ona i przyjaciele zagarn swoj gro-madk do ssiadujcego z moim stou i pocz raczy ich napitkiem z termosu. A po-niewa yczliwie odniosem si do jego sw, nawet przede mn postawi plastykowy kubeczek z herbat.

    To chyba paski samochd stoi przed gospod? zapyta mnie uprzejmie i nie czekajc na odpowied owiadczy: Sam pan go zbudowa, prawda? Od razu, na pierwszy rzut oka wida, e zrobiony zosta na silniku motocyklowym. Szybko za-pewne ma bardzo ograniczon, ale zawsze to cztery kka i na rybki mona si wybra.

    Nie zaprzeczyem. Nie chciaem pozbawi go wraenia, e jest znawc moto-ryzacji. Stanowi klasyczny typ besserwissera[1], wda si z nim w dysput, znaczyo obrazi go miertelnie.

    Od dalszej rozmowy z panem Anatolem uratowao mnie wejcie siedemnastoletniej dziewczyny, ktra przed gospod zajechaa na rowerze. Bya to adna, szczupa blon-dynka z grubym, jasnym warkoczem na plecach. Do baganika roweru przytroczon miaa odrapan walizk. Wygldaa na osbk, ktra pierwszy raz w yciu samodzielnie wyruszya na wczasy.

    Jej wejcie powita ryk popijajcych piwo wyrostkw. O, nowa laleczka! wrzeszczeli. Dzieweczko, chod do nas. Przysid si

    do wesoej kompanii. Z nami nie zginiesz, laleczko! Chod do nas, Czarny Franek ci zaprasza.

    Na ustach dziewczyny pojawi si pogardliwy grymas, jej twarz spochmurniaa. W odpowiedzi na wrzaski wyrostkw wzruszya ramionami i skierowaa si do mojego stou, jedynego zreszt z wolnymi miejscami.

    Czy mog si przysi? zapytaa. A kiedy skinem gow, usiada na brzeku krzeseka. Z przewieszonej przez

    rami torby wyja dwie kanapki owinite w bibuki, rozoya posiek na stole i podesza do bufetu, aby zamwi co do picia.

    Banda wyrostkw cigle nie dawaa jej spokoju, gestami i wrzaskiem zapraszajc dziewczyn do swego stou. Nie reagowaa na ich zaczepki, wzia od bufetowej butelk oranady i wrcia z ni do mego stou.

    To pani znajomi? zagadnem j. Spojrzaa na mnie zdumiona. Nie znam ich w ogle. Chciaem zapyta, z jakiego miasta przyjechaa, ale w tym momencie od stou wy-

    rostkw podnis si chopak z ogromn czarn czupryn, ktra upodabniaa go do kruka z rozpostartymi skrzydami. To by chyba w Czarny Franek.

    Podszed do nas, koyszc si jak marynarz, z rkami gboko wsunitymi w kie-szenie brudnych dinsw.

    Czemu nie suchasz naszych gosw, laleczko? zagadn dziewczyn po-chylajc si ku niej. Jest nas trzynacie osb, a trzynastka, jak wiesz, to feralna liczba. Ty byaby czternasta.

    Nie ycz sobie waszego towarzystwa burkna dziewczyna. Czarny Franek a wyprostowa si, jakby go kto dgn w plecy. Tylko nie podskakuj warkn. Chyba syszaa o gangu Czarnego Franka?

  • Nie syszaam odpalia. Z ubolewaniem pokiwa gow. Znaczy si, panienka gazet nie czytuje, niewyksztacona osbka. Bo w Ekspre-

    siaku duy artyku wydrukowali o gangu Czarnego Franka z Ochoty. e niby spokoju przez nas nie ma w caej dzielnicy. To ja jestem Czarny Franek, rok poprawczaka mam za sob powiedzia z tak dum, jak onierz o bojowych odznaczeniach.

    Dziewczyna znowu lekcewaco wzruszya ramionami, co mocno ubodo chopaka, tym bardziej e caa banda przysuchiwaa si ich gonej rozmowie.

    liczna ruda dziewczyna w bluzeczce o palcej jak ogie czerwieni z niezadowo-lon min obserwowaa zachowanie si Czarnego Franka. Teraz pogardliwie wzda wargi i krzykna:

    Daj jej spokj! Czy nie widzisz, e to prowincjonalna g? Chopak rozemia si, do wtru zabrzmia ryk jego bandy. A wic panienka jest prowincjonaln gsi? Ale teraz panienka ju wie, kto ja

    jestem. A skoro grzecznie zapraszam, to naley sucha. No, jazda! krzykn i mocno chwyci dziewczyn za rami.

    Podniosem si od stou. Stop, mody czowieku. Maszeruj na swoje miejsce i zostaw t pani w spokoju. Czarny Franek poczerwienia z gniewu. W gospodzie zapada taka cisza, e usyszaem szept pani Anatolowej: Bagam was, nie wtrcajcie si. To s chuligani... Pan Anatol rozejrza si dookoa bezradnie. Wida byo, e ma wielk ochot da

    folg swoim przyzwyczajeniom do pouczania wszystkich. Teraz bya ku temu szcze-glna i moe waciwa okazja. Ale zobaczy ponure, zacite miny wyrostkw i chyba tchrz go oblecia.

    Odwrci si do mnie plecami, jakby dajc wszystkim do zrozumienia, e on si do niczego nie wtrca.

    Tchrz pomylaem o nim z pogard. I natychmiast straciem ca sympati dla niego i jego nauk.

    A dziewczyna? Zauwayem, e przyblada. Pniej zerkna na mnie, rzucia spoj-rzenie na Czarnego Franka. I raptem zrobia co, co wprawio mnie w bezbrzene zdu-mienie. Wstaa od stou i powiedziaa do chopaka:

    Ostatecznie mog si do was przysi. Nawet ciekawa jestem, co z was za kompania...

    I posza do ich stou, gdzie caa banda przywitaa j nieludzkim wrzaskiem. Czarny Franek skrzywi twarz w grymasie pogardy i odchodzc za dziewczyn, rzuci w moj stron:

    No i po co pan si wtrca, panie starszy? Poczerwieniaem. Taka jest ta dzisiejsza modzie mrukn gono pan Anatol. Drobnym truchcikiem przydreptaa do mnie bufetowa w brudnym fartuchu. O Boe, jaki pan nieostrony zoya modlitewnie rce i opara je na wydat-

    nym brzuchu. Przecie moga z tego wynikn straszna awantura. Ja ich znam, t band Czarnego Franka. Oni tu ju byli w ubiege lato, cay miesic grasowali nad Je-ziorakiem, zanim ich milicja nie uspokoia. A co szkd narobili! Kilka dek ukradli i roz-wlekli po caym jeziorze, wybierali rybakom ryby z sieci. A tak przy tym sprytnie to robili,

  • e milicja nie potrafia im niczego udowodni i nie mogli ich zamkn w kryminale. Teraz znowu tu wrcili. O, niewesoe si nam lato zapowiada. Wystrasz turystw i zarobki bd mniejsze.

    Uwaniej ni dotd popatrzyem na wrzeszczc gromad. A wic nie bya to po prostu banda rozwydrzonych chopakw i dziewczt, ale ju przestpcy. Gang obuzw i chuliganw, a nawet zodziejaszkw. A przecie aden z nich nie mia wicej ni sie-demnacie lat. Czarny Franek wyglda nawet troch modziej.

    Co skonio chopaka do wkroczenia na tak drog? zastanawiaem si. Albo ta ruda dziewczyna w czerwonej bluzeczce. Prezentowaa bardzo subtelny typ urody, donie miaa delikatne, wosy starannie uczesane, nosia eleganckie sztruksowe spodnie. Wygldaa, jak to si kiedy mwio, na panienk z dobrego domu. I skd ona znalaza si wrd tego wilczego stada?

    Wrzask wyrostkw nagle ucich. Ktry z chopakw zobaczy przez okno, e do brzegu przybija duy, biay jacht. Caa banda natychmiast wypada z gospody. Blon-dynka z warkoczem take wysza z nimi na brzeg. Wygldao na to, e wietnie si czuje w nowej kompanii.

    Uff gono, z ogromn ulg odsapn pan Anatol. I zaraz obudzia si w nim ochota do poucze.

    Najlepiej trzyma si od nich z daleka odezwa si do mnie. Na szczcie Jeziorak to bardzo due jezioro i mona bdzie jako unika spotkania z nimi. A swoj drog, dlaczego milicja nie zrobi porzdku z takimi obuzami?

    Rozgniewao mnie to gadanie. Byem na niego zy za tchrzostwo. Najbliszy posterunek milicji jest, o ile wiem, o pitnacie kilometrw std. A

    zreszt milicja nie moe by wszdzie i nie trzeba jej wzywa w wypadku kadego gru-biastwa. Wystarczy, jeli obywatele waciwie zareaguj w odpowiednim momencie, zamiast odwraca si plecami, gdy widz zo.

    Obrazi si. Jego ona popieszya mu z odsiecz. Uwaamy powiedziaa e kady powinien pilnowa swojego nosa. Co

    pana obchodzia ta dziewczyna? Wtrci si pan i kto wie, czy nie doszoby do bjki. A ta dziewczyna okazaa si nie lepsza od tamtych.

    Wzruszyem ramionami. Uwaaem, e postpiem susznie, niezalenie od tego, jak zachowaa si blondynka z warkoczem. Ale nie miao sensu przeduanie dyskusji z pani Anatolow. Udaem, e i mnie zainteresowa jacht przybijajcy do brzegu i prze-siadem si bliej okna.

    Jacht by pikny biay, wysmuky. Motorowo-aglowy. W tej chwili przypyn na motorze. Pnagi, brodaty mczyzna zarzuci cum na pal, a moda kobieta wysuna z jachtu drewniany trap. Potem z kabiny wyszed modzian majcy na oko okoo dwu-dziestu dwch lat chudy, blady, wymoczkowaty. W jego sylwetce nie byo nic ze sportowca-wodniaka, cho na gowie nosi czapk jacht-klubu i by chyba kapitanem jachtu.

    Te trzy osoby stanowiy ca zaog jachciku. Po trapie przemaszerowali na brzeg i skierowali si do gospody. Banda wyrostkw przygldaa si przybyszom w niemym za-chwycie, zapewne w jacht bardzo im zaimponowa. Wymoczkowaty modzian dostrzeg ten zachwyt, wyprostowa si dumnie i odtd stara si i rozkoysanym krokiem starego wilka morskiego.

  • Do gospody wkroczyli gsiego. Na przedzie wymoczek, za nim moda kobieta, na kocu za pnagi Brodacz. Moda kobieta nie odznaczaa si urod, ale nosia pikny kostium kpielowy. Skr miaa opalon, kontrastoway z ni utlenione na biao wosy. Lecz mimo, e przypyna na jachcie, dabym sobie gow uci, e jej opalenizna po-wstaa od promieni solluxu. Wygldaa, jakby dopiero wczoraj wsiada na jacht. Upew-niem si co do tego jeszcze bardziej, gdy zobaczyem jej straszliwie dugie i starannie wymalowane paznokcie. Z takimi paznokciami nie rozpina si agla ani nawet nie gotuje posikw na wodniackim szlaku.

    Tylko pnagi Brodacz robi wraenie sportowca-wodniaka, cho nie nosi biaej czapki, lecz wyszarza od soca dokejk. Przez opalone, prawie czarne rami prze-wieszon mia kamer filmow, z ktr zdawa si nigdy nie rozstawa, jak operator kroniki filmowej.

    Razem z nimi powrcia do gospody banda wyrostkw. Dziewczta i chopcy opa-nowali ju swj zachwyt dla jachtu i zaczli si przeciga w zaczepkach wobec przy-byych. Nie byy to jednak ordynarne okrzyki, a po prostu bardzo smarkaczowskie zawo-ania w rodzaju: Panie, niech mnie pan sfilmuje! Ile kosztuje taki statek? Jak szybko si na nim pynie? Moe nas pastwo ze sob zabior?.

    Przybyli nie reagowali na te zaczepki. Wymoczkowaty kapitan podszed do bufetu i obwieci gromko:

    Chcemy kupi dwie skrzynki piwa. Zapac za butelki i za skrzynki. Zabierzemy je na jacht, jest taki upa, e nawet na wodzie mona ducha wyzion z pragnienia.

    Bufetowa miaa na skadzie tylko jedn skrzynk z butelkami penymi piwa. Przy-niosa j z zaplecza i postawia przed kapitanem. Ten skin na Brodacza, aby odnis skrzynk. Zapewne Brodacz odgrywa na jachcie rol sucego.

    Gdy caa trjka ruszya ju w stron drzwi, pan Anatol poderwa si nagle od stou. Ju wiem, skd ja pana znam! zawoa gono w stron wymoczkowatego

    kapitana. Widziaem w gazecie pana zdjcie. Pan jest krlem spinningu. Tylko ksiciem, drogi panie. Tylko ksiciem askawie skin mu gow wy-

    moczkowaty kapitan. Nie, nie. Pan jest prawdziwym krlem zaaferowany pan Anatol ju spieszy w

    jego stron. To pan schwyta na spinning sandacza o wadze jedenastu kilogramw. Czy wolno mi, skromnemu rycerzowi spinningu, ucisn pana prawic?

    Jego Wysoko askawie poda mu swoj do, ale skromno znowu kazaa mu sprostowa pogldy entuzjasty wdkarstwa.

    Zowiem nie sandacza, lecz szczupaka o wadze trzynastu kilogramw, za co otrzymaem tylko srebrny medal, drogi panie. Stosujc wic pana okrelenia, mam chyba prawo jedynie do tytuu ksicia spinningu. Rekordzistk Polski w ubiegym roku, a zarazem zdobywczyni zotego medalu jest jaka dziewczyna, ktra tu wanie, na Jezioraku, schwytaa na spinning suma o wadze trzydziestu omiu kilogramw. Ona zostaa krlow spinningu, cho niektrzy kwestionowali jej prawo do tytuu. Bo niech pan sobie wyobrazi: moda dziewczyna i ogromny sum o wadze trzydziestu dziewiciu kilogramw. To przecie nieprawdopodobne.

    Pan Anatol a zapa si za gow. Syszysz, Myszko? zawoa do ony. Szczupak o wadze trzynastu kilogra-

    mw. Sum o wadze trzydziestu dziewiciu kilogramw. Jakie wspaniae wyniki osi-gaj niektrzy, owic na spinning. Patrz, Kaziu, na pana! krzykn do przyjaciela.

  • Oto jest ksi spinningu. Podziwiaj, ucz si, jak owi ryby. Moe i ty kiedy zostaniesz ksiciem?

    Jego Wysoko znowu askawie skin gow, a entuzjazm pana Anatola doszed do zenitu.

    Moci ksi rzek do wymoczkowatego kapitana czy wolno mi wiedzie, w jakim celu przyby pan nad Jeziorak? Domylam si, e bdzie pan tutaj prbowa owi. Lecz czy wolno mi zaspokoi swoj ciekawo: na jak ryb zamierza pan polowa i w jakim miejscu?

    Entuzjazm pana Anatola, a przede wszystkim jego unione ukony wyglday tak zabawnie, e wywoay now fal drwin u bandy wyrostkw. Ruda dziewczyna z baze-sk min podesza do ksicia i zoya przed nim dworski ukon.

    O, jake jestem zaszczycona, moci ksi, przebywajc w tak wybitnym towa-rzystwie powiedziaa kpico.

    Czarny Franek splun na podog i burkn gono: Co za arystokracja, psiako! Krlowie i ksita, panowie magnaci. A ja kicham

    na wasze arystokratyczne tytuy, na wasze spinningi. owi ryby, kiedy mi si podoba i jak mi si podoba. Zreszt jeszcze raz splun pogardliwie pan nie jest aden ksi. Nazywaj pana w Warszawie Wacek Krawacik, bo pana matka ma sklepik z krawatami w pawilonach na Marszakowskiej. Kupia panu ten jacht, ktrym si pan teraz rozbija po jeziorach.

    Na te sowa wrcia do gospody blondynka z warkoczem. Duej ni inni podziwiaa biay jacht. Usyszaa wypowiedziane przez Czarnego Franka przezwisko waciciela jachtu i rozemiaa si gono. A Czarny Franek jak gdyby zazdrosny o saw Wacka Krawacika perorowa dalej:

    Ryby gosu nie maj, wic nie powiedz, co myl o pana rekordach i medalach. Moe mamusia kupia na Targwku duego szczupaka i ten medal ma pan od niej, tak jak i jachcik? Kicham na ksice tytuy. I zapewniam pana, e to ja bd krlowa na Jezioraku, a nie pan, panie Krawacik.

    Cho nie uwaam si za psychologa, pomylaem: Zdaje si, e wiem, co tego chopaka sprowadzio na z drog. Jest w nim przeogromna ch imponowania innym. Nie potrafi im imponowa w dobrym, robi to w zym.

    askawo znikna z oblicza ksicia. Zacisn usta i burkn do Brodacza: Zabieraj t skrzynk z piwem i wracamy na jacht. Udajc, e nie dostrzega wyrostkw, zwrci si wycznie do pana Anatola. To

    jednak co mwi, skierowane byo wyranie do Czarnego Franka. Pyta mnie pan o moje plany rybackie. Drogi panie, bd prbowa na Jezioraku

    polowa na sandacze. A mj przyjaciel wskaza Brodacza ktry jest filmowcem-amatorem, zamierza zrobi film o moich rzutach spinningiem. Nakrci krtki owiatowy film o tym, w jaki sposb owi za pomoc byszczki. Potem wywietlimy ten film w naszym kole Polskiego Zwizku Wdkarskiego.

    Gdzie? Gdzie pan bdzie owi? zapyta pan Anatol. Chciabym cho raz zobaczy pana synne rzuty. A moe miejsce swoich owisk okrywa pan tajemnic?

    askawo znowu zagocia na obliczu ksicia. Bd owi koo Przyldka Sandacza odpar. Nie mam pojcia, gdzie to jest zmartwi si rycerz spinningu. Czytaem do-

    kadnie przewodnik po Jezioraku, ale takiego przyldka tam nie byo.

  • By moe przytakn pan Krawacik. Od pewnego znawcy Jezioraka kupi-em map z zaznaczonymi na niej owiskami rnego rodzaju ryb. Ten znawca jeziora wykorzysta nazwy uywane przez okoliczn ludno. Januszku obrci si do Broda-cza czy nie mgby przynie z jachtu naszej mapy? Wskaemy panu, gdzie jest Przyldek Sandacza. Tego pana interesuj moje rzuty...

    Brodacz zbuntowa si. Sam sobie przynie t map burkn. A zreszt, zdaje si, zapomnielimy

    zabra j z domu. To powiedziawszy wzi z podogi skrzynk z piwem i mruczc gniewnie pod

    nosem wynis si z gospody. Autorytet ksicia znowu uleg zachwianiu. Postanowi wic szybko zakoczy roz-

    mow. Przyldek Sandacza ley w pnocnej czci Jezioraka. Tam mnie pan znajdzie.

    Mj jacht nietrudno zauway doda. I na poegnanie wycign rk do pana Ana-tola, ktry ucisn j z ogromn unionoci. A wtedy ksi i jego dama skierowali si do wyjcia.

    W tym czasie do gospody wbieg bosy wiejski chopak i poda Czarnemu Frankowi jak kartk. Zanim Czarny Franek zdy j przeczyta, chopak ju czmychn z go-spody.

    Biay jacht odbija od brzegu. Ale nikt z wyrostkw tego nie oglda. Czarny Franek wyszed na rodek gospody i wrzasn na swoj band:

    Cicho hoota! Tu mi jak kartk przyniesiono. I przeczyta:

    Jestecie band opryszkw. Jeli znw w tym roku sprbujecie grasowa nad Jeziora-kiem, poaujecie tego. Rozprawi si z wami. Kapitan Nemo.

    Gospod wypeniy okrzyki wyrostkw: Kto przynis t kartk? Kto nam tak grozi? Ktry z chopakw wyskoczy na dwr, eby odnale bosego malca, lecz powrci

    samotnie. Chopca ju nie byo ani w pobliu gospody, ani na brzegu jeziora. Czarny Franek gono wykrzykiwa: Syszycie? Grozi nam. Ju my si z nim rozprawimy. Chciabym jednak wie-

    dzie, co to za kapitan Nemo? Odezwaem si: Nie czytalicie ksiek Verne'a: 20.000 mil podmorskiej eglugi i Tajemniczej

    wyspy? Czarny Franek wzruszy ramionami. Pewnie, e czytaem te ksiki. Ale pan chyba nie myli, e to kapitan Nemo

    mieszka nad Jeziorakiem? Ruda dziewczyna pogrozia pici w stron okna i widocznego przez nie jeziora. Patrzcie, pastwo, bohater z ksiki oy i zaczyna nas straszy. Niech no si on

    nam pokae... W tym momencie, jakby w odpowiedzi na rzucone wyzwanie, na jeziorze gucho,

    zahucza may holownik mijajcy si z biaym jachtem Wacka Krawacika. Holownik

  • cign za sob nowiutki, szary lizgacz. Ujrzelimy wymalowan na burcie lizgacza nazw: Kapitan Nemo.

    ROZDZIA DRUGI [top]

    WEZWANIE NA MILICJ FASZYWE IKONY I BURSZTYNOWA WENUS HISTORIA BURSZTYNOWEJ FIGURKI CZOWIEK Z BLIZN NA PRAWYM POLICZKU GDZIE JEST ZATOPIONA CIARWKA UCIECZKA POD BOMBAMI PODR PALCEM PO MAPIE PODEJMUJ RYZYKOWNE PRZEDSIWZICIE

    Historia mego przybycia nad Jeziorak miaa swj pocztek jeszcze w zimie... W lu-

    tym otrzymaem wezwanie do Komendy Gwnej Milicji Obywatelskiej. Wyjaniono mi telefonicznie, e milicji zaley na mojej opinii dotyczcej jakich starych dzie sztuki i za-bytkw. Nie zaskoczyo mnie to, poniewa od czasu, gdy podjem prac na stanowisku referenta do specjalnych zada w Naczelnym Zarzdzie Muzew w Ministerstwie Kul-tury i Sztuki, czsto zdarzao mi si wsppracowa z organami cigania. Z ramienia mi-nisterstwa zajmowaem si poszukiwaniami zaginionych podczas wojny zbiorw muze-alnych i prywatnych kolekcji, wojowaem z handlarzami antykw, faszerzami dzie sztuki, a take zwykymi rabusiami przedmiotw cennych dla naszej kultury narodowej, nic wic dziwnego, e nierzadko odwoywaem si do pomocy milicji lub milicja odwo-ywaa si do mojej pomocy, proszc o dokonanie ekspertyzy jakiego dziea sztuki, odnalezionego u zodzieja czy przemytnika.

    Zaprowadzono mnie do pokoju kapitana Jwiaka, trzydziestoletniego szczupego blondyna o wesoych, zielonkawych oczach i sympatycznym umiechu. Posadzi mnie wygodnie za swoim biurkiem, z kasy ogniotrwaej wyj dwie ikony malowane na desce i jak niedu figurk zrobion z bursztynu. Wszystkie te przedmioty pooy przede mn na biurku i powiedzia:

    Interesuje nas, co pan sdzi o tych rzeczach. Miaem ze sob teczk, ktr zazwyczaj zabieraem na konsultacje. W teczce nosi-

    em lup i kilka buteleczek z rnymi chemikaliami przydatnymi niekiedy do dokonania szybkich analiz. Umoliwiay one stwierdzenie, czy obraz jest autentycznie stary. Ale tym razem w ogle nawet nie musiaem otwiera teczki. Ju na pierwszy rzut oka zauwayem, e obrazy na desce s imitacj starych emkowskich ikon. Wykonano je z duym talentem, lecz ten, kto je malowa, nawet specjalnie nie sili si, eby ukry fakt imitacji. Po prostu byy to wspczesne malowida na deskach, dobrze wzorowane na bardzo starych i piknych ikonach.

    Odsunem je wic na bok i zajem si bursztynow figurk, zrobiono j bardzo dawno, moe przed tysicem albo dwoma tysicami lat, z duego kawaka bursztynu, bo figurka miaa prawie dwadziecia centymetrw wysokoci. By to prymitywny, sche-matyczny zarys kobiecej postaci, jakby rzebiarzowi nie zaleao na upodobnieniu jej do kogo konkretnego, lecz wyobraeniu kobiety w ogle, kobiety-symbolu. Moim zdaniem przedstawiaa bogini podnoci. e bya to rzeba kultowa suca do obrzdw religij-nych, potwierdzaby fakt, i wykonano j z bursztynu, ktry w odlegych wiekach ce-niono bardziej ni zoto. Chocia, by moe, zrobi j kto, kto mia pod dostatkiem tego

  • materiau i dlatego zamiast wykona setki tak cennych w dawnych latach paciorkw bursztynowych wyrzebi posta kobiety.

    I gdy tak o tym pomylaem, przypomniaem sobie co. Zerwaem si z krzesa. Czy pozwoli pan, e na chwil pojad do domu i przywioz stary katalog zabyt-

    kw? zapytaem. Kapitan Jwiak, ktry przez cay czas, gdy ogldaem rozoone na biurku przed-

    mioty, przyglda mi si z tak uwag i napiciem, jakby chcia odgadn tok moich myli, wskaza palcem bursztynow posta kobiety.

    A wic jednak to ona pana zainteresowaa stwierdzi. I doda z zadowoleniem: Wiedziaem, e pan bdzie nam mg pomc w rozwizaniu tej zagadki. Bo jeli chodzi o te ikony, eksperci z Zakadu Kryminalistyki natychmiast orzekli, e s to wsp-czenie malowane obrazy. Co za si tyczy tej figurki z bursztynu, stwierdzili tylko, e jest stara. A dla mnie to za mao. Dlatego zdecydowaem si zwrci o pomoc do pana.

    Czy mgbym wiedzie, w jakich okolicznociach znaleziono t bursztynow pani?

    Nazwaem j Bursztynow Wenus rozemia si kapitan Jwiak. I taki kryptonim nadaem prowadzonej przeze mnie sprawie kryminalnej.

    Bursztynowa Wenus? zawoaem. I w mej gowie otworzy si sezam pamici. Usiadem za biurkiem. Powiedziaem: Nie musz jecha po katalog. Przypomniaem sobie wszystko, co wiem o tej fi-

    gurce. Na twarzy kapitana Jwiaka wida byo napicie. Naprawd udzieli mi pan informacji o Bursztynowej Wenus? Nazwa pan figurk Bursztynow Wenus, a ja przypomniaem sobie, e zetkn-

    em si ju z t nazw. Dotyczya ona identycznej figurki z bursztynu. Wycign z kieszeni gruby notatnik. Usiad obok mnie przy biurku. Sucham wic, panie Tomaszu... Tym razem to ja umiechnem si i powiedziaem z odrobin zaenowania: Czy nie obrazi si pan, jeli wysun pewn propozycj? Ja powiem panu, co

    wiem o Bursztynowej Wenus, a pan zdradzi mi, w jakich okolicznociach zostaa ona odnaleziona. Nie pytam zreszt przez zwyk ciekawo, tylko z obowizku, jako muze-alnik.

    Zgoda kiwn gow. Informujc pana, nie postpi wbrew przepisom, gdy w pewnym sensie uwaamy t spraw za zakoczon.

    Wziem do rki bursztynow figurk. Pochodzi ona najprawdopodobniej z Sambii, a odkryto j w grobie z tak zwa-

    nego okresu rzymskiego, a wic w pocztkach naszej ery. Do koca czterdziestego czwartego roku znajdowaa si ona w muzeum w E. i podczas dziaa wojennych zgina wraz z caymi niemal zbiorami. Sdzilimy, e zbiory muzeum wywieziono do Niemiec. Niestety, poszukiwania nasze na terenie Niemiec nie day rezultatu. I to ju chyba wszystko, co mog panu powiedzie na ten temat zakoczyem i spojrzaem pytajco na kapitana Jwiaka.

    Dwie faszywe ikony i Bursztynow Wenus zacz kapitan celnicy odebrali na granicy pewnemu cudzoziemcowi, gdy chcia te przedmioty wywie bez zezwolenia wadz. Nie ma chyba dla pana znaczenia, jak si nazywa ten cudzoziemiec i z jakiego pochodzi kraju, znajduje si on ju zreszt w swojej ojczynie. Ze wzgldu na to, e

  • ikony okazay si faszywe, zdecydowano si umorzy ledztwo, cudzoziemca ukarano tylko grzywn, a przedmioty, ktre chcia wywie, zatrzymano w depozycie. Cudzozie-miec zoy jednak zeznania przed milicj i one mog mie dla pana pewn warto, poniewa, jak si zorientowaem z pana sw, odkrycie tej bursztynowej figurki rzuca nowe wiato na spraw zaginionych zbiorw.

    Wanie. To bardzo wana sprawa. Cudzoziemiec kupi obrazy od czowieka, ktrego przypadkowo pozna w sklepie

    Desy w Warszawie. Mamy rysopis tego czowieka; sdzimy, e to jaki plastyk, ktry dorabia sobie faszujc ikony i sprzedajc je obcokrajowcom. Przez tego wanie pla-styka cudzoziemiec zetkn si z innym, nazwijmy go umownie Czowiekiem z Blizn, bo cudzoziemiec mwi, e w osobnik ma blizn na prawym policzku. Czowiek z Blizn zaoferowa cudzoziemcowi Bursztynow Wenus i zaproponowa zrobienie wiel-kiego interesu. Na czym polega w interes? Czowiek z Blizn stwierdzi, e zna jezioro na Mazurach, gdzie podczas dziaa wojennych wpada pod ld hitlerowska cia-rwka, wywoca jakie bardzo cenne przedmioty. Ciarwka ley na dnie jeziora. Czowiekowi z Blizn udao si do niej dotrze i wydoby bursztynow figurk, lecz twierdzi, e innych przedmiotw nie uda si wydosta z ciarwki bez aparatw do nurkowania. Namawia wic cudzoziemca, aby wszed z nim w spk. Cudzoziemiec mia wyoy pienidze, za ktre Czowiek z Blizn nauczyby si podwodnego nurko-wania i zakupi sprzt podwodny. Po wydobyciu skarbw podzieliliby si nimi po po-owie. Cudzoziemiec jednak nie mia zaufania do Czowieka z Blizn i nie chcia z nim wchodzi w adne spki. Poprzesta na kupnie Bursztynowej Wenus, ktr, jak pan wie, odebrano mu na granicy.

    Rce mi dray, gdy signem do kieszeni po fajk. Kiedy si to wszystko zdarzyo? zapytaem. Przed dwoma tygodniami. Cudzoziemiec nie zgodzi si finansowa poczyna Czowieka z Blizn. Ale

    moe si znalaz kto, kto zaryzykowa troch pienidzy? I w tej chwili Czowiek z Blizn na ktrym z warszawskich basenw by moe uczy si podwodnego nurkowania. A za p roku przystpi do wydobywania skarbw.

    Tak, to bardzo prawdopodobne skin gow kapitan Jwiak. Trzeba tego czowieka aresztowa. Musimy odzyska te skarby! krzyknem. Nie mona aresztowa czowieka tylko dlatego, e uczy si nurkowania. W

    Warszawie jest kilka klubw petwonurkw i wiele ludzi uprawia ten sport. A moe Czo-wiek z Blizn nie jest z Warszawy tylko, na przykad, z Olsztyna lub Wrocawia?

    Ale moe zaryzykowa ekspedycj i wydoby zbiory z zatopionej ciarwki. Wzruszy ramionami. Mazury nazywaj Krain Tysica Jezior. Ktre jezioro z tego tysica jest tym,

    gdzie zatona ciarwka? Gdyby odnale Czowieka z Blizn powiedziaem i otoczy go dyskretn

    obserwacj, to ju on sam, latem, zaprowadziby nas na miejsce zatopionej ciarwki. Znowu umiechn si wyrozumiale. Czy zdaje sobie pan spraw, ilu ludzi trzeba by zatrudni w tym celu? Nie mamy

    gwarancji, e cudzoziemiec powiedzia prawd. A moe skama i Czowiek z Blizn? Moe po prostu chcia wyudzi pienidze od cudzoziemca i historia zatopionej cia-rwki jest tylko jego wymysem? Lecz jeli nawet przyjmiemy, e caa sprawa jest praw-

  • dziwa i rzeczywicie istnieje jezioro z zatopion ciarwk, czy sdzi pan, e Czowiek z Blizn, zraony odmow ze strony cudzoziemca, bdzie nadal poszukiwa finan-sowego poparcia dla wydobycia zbiorw? Prociej by mu byo zwrci si do jakiego petwonurka i zaproponowa mu spk na zasadach: ja ci wska miejsce, ty wydob-dziesz zbiory, a skarbami podzielimy si.

    Wic co robi? Jaka jest rada? Nie umiem panu nic powiedzie odrzek kapitan Jwiak. Cieszy mnie

    zaufanie, jakie ma pan do nas, ale musz stwierdzi: nie jestemy towarzystwem jasno-widzw, nie wiemy, gdzie znajduje si jezioro z zatopion ciarwk. Wyniki ledztwa oraz Bursztynow Wenus przekaemy Naczelnemu Zarzdowi Muzew w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Na tym nasza rola zostaje zakoczona. Nie znaczy to oczywicie, e zupenie przestaniemy interesowa si t spraw. Jeli otrzymamy sygna, i kto usiuje wydoby skarby, stanowice wasno naszego narodu, moe pan by pewny, e wtrcimy swoje trzy grosze.

    Zrozumiaem, e to jest koniec rozmowy. Poegnaem kapitana Jwiaka i powrci-em do swych codziennych zaj. Prbowaem zapomnie o sprawie Bursztynowej Wenus, ale w majakach sennych zwidyway mi si postacie petwonurkw, wydobywaj-cych z gbin jeziora niezliczon ilo bursztynowych figurek. We nie staraem si im je odebra i budziem si zmczony walk, zlany potem.

    W tydzie pniej zjawiem si w archiwum Muzeum Narodowego i w starych szpargaach zaczem szuka teczki z zapiskami, ktre kiedy sporzdziem. Byem wtedy studentem historii sztuki, a e studiowaem w pierwszych powojennych latach, gdy dla muzealistw polskich pierwszoplanowym zadaniem stao si odnalezienie i rewindykowanie polskich zbiorw zrabowanych przez hitlerowcw, na praktyce waka-cyjnej powierzono mi spraw, ktr raczej winien si by zaj detektyw ni historyk sztuki. Ale ja wanie miaem yk detektywistyczn i zajcie to przypado mi do gustu. Moim zadaniem byo ustalenie trasy, ktr prawdopodobnie uciekay samochody hitle-rowskie ze zbiorami muzeum w E.

    Zadanie okazao si trudne i przeroso moje moliwoci badawcze. Wprawdzie dziki pomocy autochtonicznej ludnoci polskiej, zamieszkujcej obszar Mazur i Powi-la, zdoaem nakreli pewien odcinek drogi, ktr ciarwka z napisem Muzeum w E. uciekaa przed nacierajcymi oddziaami Armii Czerwonej, jednak szlak urywa si w pewnym miejscu. I mimo wielu usiowa nie zdoaem odnale zagubionego tropu.

    Pamitam, e kiedy kierownictwu Muzeum Narodowego przedstawiem wykrelon na mapie tras uciekajcej ciarwki, poddano w wtpliwo warto mych bada, tak bya fantastycznie krta i sprzeczna z logik. Wynikao z niej bowiem, e zbiory wywo-ono nie na zachd, ale na poudnie, co wydawao si bzdur. Dlatego wyniki moich bada odoono do archiwum.

    Po dwudziestu latach z prawdziwym wzruszeniem wziem do rki zka teczk i otworzywszy j, na nowo odczytaem zrobione przeze mnie kiedy zapiski. Mapka z za-znaczon na niej tras wskazywaa, e zbiory wieziono na Pask, a potem do miej-scowoci o nazwie Matyty. W tym miejscu ciarwka skrcia na drog do miasteczka, ktre zwie si obecnie Zalewo. Tu wanie, w Zalewie, urywa si trop uciekajcej cia-rwki.

    Zalewo wwczas pono, zbombardowane przez samoloty radzieckie. Rynek peen by cofajcego si w popochu hitlerowskiego wojska. Jeden z dawnych mieszkacw

  • Zalewa przypomnia sobie, e wielotonow ciarwk z napisem Muzeum w E. widzia stojc na rozstaju drg, przy wjedzie do miasteczka. Byo to w czasie kolej-nego nalotu i kierowca ciarwki zjecha troch z szosy, szosa bowiem stanowia gwny cel nadlatujcych samolotw. Mieszkaniec w ukry si przed nalotem w piw-nicy, a gdy uspokoio si troch i opuci piwnic, ciarwki ju nie zobaczy. Praw-dopodobnie odjechaa. Albo szos na Stary Dzierzgo, albo drog do Jerzwadu i Susza.

    W Starym Dzierzgoniu pamitam spdziem bezowocnie a dwa dni, wypy-tujc wczesnych mieszkacw miasteczka o ciarwk z napisem Muzeum w E.. Nie zauway te jej nikt w miejscowociach pooonych na tej samej trasie. Pozo-stawaa wic tylko droga: na Dobrzyki, Jerzwad i Susz, przez ktry mona byo doje-cha dalej: do Prabut, Kwidzyna lub Malborka i jeszcze dalej na zachd do Niemiec.

    Niestety, rwnie i na tej trasie nikt nie zapamita poszukiwanego przeze mnie samochodu.

    Na tym stwierdzeniu zakoczyem wtedy swoje badania. Ale teraz byem nieco m-drzejszy ni przed laty. Mdrzejszy o jedn informacj. Ciarwka nie odjechaa do Niemiec, utona w jakim jeziorze.

    Przyniosem pok teczk do domu i rozoyem map wojewdztwa olszty-skiego.

    Zbiory nie mogy pojecha w kierunku Iawy, bo tam ju byy radzieckie czogi. Nie widziano ciarwki w Starym Dzierzgoniu, wic i t tras trzeba odrzuci. Pozostaje tylko droga na Susz, lecz i w Suszu jej nie widziano...

    Przy drodze do Starego Dzierzgonia nie ma adnego jeziora. A przy trasie Zalewo-Susz rozlewa si dugi Jeziorak. Skoro w Suszu nie widziano ciarwki, znaczy to chyba, e midzy Zalewem a Suszem kierowca nagle skrci na jak poln drog i usiowa przedosta si przez zamarznite w owym czasie jezioro.

    Ale w ktrym to nastpio miejscu? Czy w Dobrzykach? A moe bardziej na po-udnie? Moe midzy Dobrzykami a Jerzwadem odkry boczn drog na Matyty i jecha dalej a do koca dugiego pwyspu, wrzynajcego si w Jeziorak? Moe przez wski przesmyk czcy Jeziorak z Jeziorem Paskim usiowa przedosta si do drogi, ktra umoliwiaa powrt na tras do Susza?

    Milczaa rozoona przede mn mapa, pocita czerwono-tymi nitkami drg i szos. Spraw naleao dalej bada ju na miejscu, nad Jeziorakiem.

    I w tym celu poszedem do Ministerstwa Kultury i Sztuki, do dyrektora Marczaka. Na biurku dyrektora zobaczyem rozpiecztowan paczk, w ktrej leaa

    Bursztynowa Wenus. Dyrektor koczy wanie czytanie informacji, jak milicja do-czya do zabytkowej figurki.

    Zdaje mi si, e wiem, czemu zawdziczam pask wizyt odezwa si do mnie dyrektor Marczak.

    Przyszedem w sprawie zaginionych zbiorw muzeum w E. Rozoy rce. Raduje mnie fakt, e cz tych zbiorw prawdopodobnie jest gdzie na na-

    szych ziemiach. Niestety, milicji nie udao si ustali, w ktrym miejscu spoczywa zato-piona ciarwka.

    Wydaje mi si, e w Jezioraku wtrciem.

  • Tak? Jest pan tego pewien? zapyta ironicznie. Z rk na sercu moe pan przysic, e to Jeziorak? A jeli nawet tak jest, to co z tego?

    Naley wszcz poszukiwania... Co takiego? Do kogo pan to mwi, panie Tomaszu? Do starego kajakarza, ktry

    zwiedzi niemal wszystkie mazurskie jeziora? A moe pan nigdy nie by w tamtych stro-nach? Jeziorak jest trzecim co do wielkoci mazurskim jeziorem. Ma trzydzieci kilo-metrw dugoci, prosz pana, i wiele ogromnych zatok, wiele wysp, wysepek, pwy-spw. Wystarczy zajrze do przewodnika to mwic sign do szuflady i wyj czer-wono-biay Przewodnik po Polsce aby przekona si, e Jeziorak ma ponad trzy ty-sice hektarw lustra wody. Na takiej przestrzeni chciaby pan odnale zatopion ciarwk? Miaby pan mniejsz szans ni szukajc igy w stogu siana.

    Rozoyem na biurku map, z pokej teczki wycignem swoje stare raporty. Sdz, e ciarwka zatona przy tym pwyspie, a w kadym razie w p-

    nocnej czci Jezioraka. Tylko tdy moga ucieka przed radzieckimi czogami. Wzruszy ramionami i stwierdzi: Mam do pana zaufanie, panie Tomaszu, bo ju niejedn zagadk pan rozwiza

    i niejedn korzy odda pan polskiemu muzealnictwu. Ale ta sprawa przerasta pana moliwoci. I nasze rwnie. Chyba e pan wskae miejsce z dokadnoci do... trzystu metrw. No, powiedzmy... nawet p kilometra! Wtedy na koszt ministerstwa moemy zorganizowa ekip petwonurkw i rozpocz poszukiwania.

    Z kolei ja bezradnie rozoyem rce. Nawet z dokadnoci do piciu kilometrw nie wska miejsca. Przecie nie je-

    stem pewien, czy to w ogle chodzi o Jeziorak. Pozostaje wic jedno: wykorzystam swj urlop w lipcu na szukanie zbiorw. Pojad nad Jeziorak, postaram si spotka tam czowieka z blizn na prawym policzku, czowieka ktry najprawdopodobniej bdzie ju zaopatrzony w aparat do nurkowania lub przy pomocy jakiego petwonurka sprbuje wydoby skarby z zatopionej ciarwki. Ten czowiek wskae mi miejsce, gdzie s za-topione zbiory. Wwczas zawiadomi milicj i odzyskamy je. Na podstawie starych katalogw przypuszcza mona, e jest to kolekcja wyrobw z bursztynu, ktr posia-dao muzeum w E.

    Dyrektor Marczak a si rozpromieni. Tak pan postanowi? To wspaniale. Nie pozostaje mi nic innego, jak yczy

    panu sukcesw. A w dwa tygodnie pniej na ulicy spotkaem przypadkowo kapitana Jwiaka.

    Podszed do mnie, przywita si i zapyta: Czy to prawda, e w tym roku wybiera si pan na urlop nad Jeziorak? Mwi mi

    o tym dyrektor Marczak... Tak. Urlop spdz nad Jeziorakiem umiechnem si. Przecie chyba domy-

    la si, dlaczego wanie tam chc si wybra. To bardzo due jezioro rzek. Zamierzam spdzi urlop nad pnocn czci Jezioraka odpowiedziaem. Ach tak zastanowi si chwil, a potem doda egnajc si ze mn: ycz

    powodzenia. Ale ostrzegam, e way si pan na trudne przedsiwzicie.

    ROZDZIA TRZECI [top]

  • NA DRUGIM BRZEGU DZIEWCZYNA Z WARKOCZEM NIKT NIC NIE WIE O KAPITANIE NEMO DZIWNY CZOWIEK Z CIKIM WORKIEM CO Ml MWI KAZNODZIEJA ZABAWNY PODARUNEK PODEJRZENIA KADY SZUKA SAMOTNOCI ZWIEDZAM JEZIORAK CO ODKRYEM NA WYSEPKACH

    Nie lubi bez potrzeby ujawnia niezwykych waciwoci mego wehikuu. Mog

    nim rozwija szybko ponad dwiecie kilometrw na godzin i przecie byy ju ta-kie chwile, e musiaem jecha a z tak wielk prdkoci. Lecz zazwyczaj nie po-druj szybciej ni inni.

    Przyzwyczaiem si take do tego, e widok mego samochodu budzi drwiny, potem za, gdy pokazuje on swoj niezwyk szybko, zaczynaj si niezliczone pytania i proby, abym pokaza silnik i opowiedzia histori wehikuu. Tyle jednak razy musiaem mwi o moim wuju Gromille, zacnym wynalazcy, ktry odkupi wrak rozbitego pod Zakopanem samochodu ferrari 410, obudowa go karoseri wasnego wyrobu i pomysu tyle razy powtarzam, opowiada musiaem t histori, e wol jedzi wolno i nie sprawia niespodzianek, po ktrych zawsze nastpuj pytania i konieczno wyjanie.

    A poza tym dla poszukiwacza przygd jest lepiej, jeeli nie prezentuje od razu wszystkich swoich moliwoci. Z niejednej niebezpiecznej przygody wyszedem cao tylko dlatego, e moim przeciwnikom wehiku wyda si starym, miesznym, dziwacz-nym samochodem, zdolnym rozwija szybko co najwyej szedziesiciu kilometrw na godzin.

    Zbyt dugo trwaa naprawa promu na Jezioraku i doszedem do wniosku, e trac tu za wiele czasu. Mj wehiku wietnie pywa po wodzie. Nie chciaem jednak na oczach bandy Czarnego Franka i innych wycieczkowiczw wjeda do Jezioraka. Zawrciem wic przed gospod i udajc, e zamierzam objecha jezioro, wrciem szos w las. Potem skrciem w pierwsz przesiek, ktra prowadzia nad jezioro, znalazem do-godny zjazd do wody, puciem w ruch rub wehikuu, a poniewa w tym miejscu Je-ziorak by bardzo wski, w chwil pniej znajdowaem si ju na drugim brzegu. Po dziesiciu minutach byem na drodze prowadzcej do promu.

    I wtedy los jakby zemci si na mnie za to, e okazaem tyle niecierpliwoci ogromny gwd z podkowy koskiej wlaz w opon wehikuu i przebi dtk.

    Zrobiem to, co czyni wszyscy kierowcy w takiej sytuacji. Przystanem, podnio-sem lewarkiem samochd, zdjem koo z przebit dtk.

    Miaem w skrzyni wozu zapasowe koo z napompowan dtk. Ale pozosta bez zapasu ju na pocztku poszukiwa Czowieka z Blizn? Kto wie, w jakich sytuacjach znajd si jeszcze?

    Zdjem wic opon, wycignem z niej hufnal i zabraem si do zalepiania dziury w dtce. Ta praca zaja mi ponad godzin. W tym czasie wida naprawiono prom, na drodze bowiem pokaza si obok kurzu i obok mnie przemkny dwa osobowe samo-chody: pana Anatola i jego przyjaciela. Zdyem dostrzec zdziwione miny obydwu panw, ktrzy napotkali mnie o trzy kilometry od promu, cho przecie z promu nie ko-rzystaem.

    Pniej przejechao ciarowe auto wiozce band Czarnego Franka. Wyrostki rwnie zrobiy zdumione miny, gdy mnie dostrzegy.

    Ich widok zmartwi mnie. Wygldao na to, e oni te jad nad pnocn cz Jezioraka, w stron wsi Siemiany, dokd i ja zmierzaem.

  • Koczyem pompowanie opony, kiedy nadjechaa blondynka z piknym warko-czem. A wic Czarny Franek nie zdoa jej namwi, aby przyczya si do jego bandy.

    Przystana obok mego samochodu, zeskoczya z roweru. Na jej adnej, jeszcze bardzo dziecinnej twarzy zauwayem wyraz podejrzliwoci.

    Jak si pan tu dosta? zapytaa. Przecie promem pan nie przepyn. Zamachaem rkami. Przeleciaem. Mj samochd potrafi lata w powietrzu. Pokrcia gow. Owszem, wygld ma bardzo dziwny. Ale raczej przypomina dk ni samolot. I

    dokd pan zmierza t machin? Na ryby, na wczasy? Nie obraziem si, e mnie tak indaguje. Ale i dawa wyczerpujcych odpowiedzi

    nie zamierzaem. A pani? zapytaem. Na wczasy? Na letnisko? Wzruszya ramionami. Do domu wracam, prosz pana. Do rodzicw. Bo ja jestem tutejsza. Rodzice

    maj gospodarstwo niedaleko std. A ja zrobiam w tym roku matur w Iawie, potem zdawaam w Warszawie na studia, zdaam i teraz wracam do rodzicw na wakacje.

    A na co pani zdawaa? Och, pan jest strasznie ciekawski. A na moje pytania, to pan w ogle nie raczy

    odpowiedzie. Bo jestem na pani troch oburzony. Dziwnie zachowaa si pani wobec Czar-

    nego Franka. Dlaczego pani usiada razem z nimi? Wydawao mi si, e pani wcale nie aknie ich towarzystwa.

    Rozemiaa si pogodnie. Dobrze pan myla. Nie lubi takich typw. Ale nie chciaam, eby spowodowali

    awantur. Postpi pan jak dentelmen. I jestem panu za to wdziczna. Ale nie mogam naduywa pana rycerskoci. Przesiadajc si do nich, nie poniosam szwanku na honorze, a ciekawa byam, dokd jedzie ta banda.

    A ten Kapitan Nemo? Syszaa pani o nim? Znowu przeczco pokrcia gow. Nie mam pojcia, kto to taki. Mieszkam w tych okolicach, ale o Kapitanie Nemo

    nigdy nie syszaam. Z ksiki Verne'a owszem. Ale eby tu by jaki Kapitan Nemo, to co nieprawdopodobnego.

    A jednak wszyscy widzielimy lizgacz z tak nazw na dziobie. Pikny lizgacz powiedziaa z zachwytem. Mia panoramiczn szyb i ma-

    lek kabink na wypadek niepogody. To chyba co cudownego gdy pynie si nim po jeziorze.

    lizgacz Kapitan Nemo by faktem zauwayem. Wic moe jaki Kapitan Nemo przebywa nad Jeziorakiem?

    Zapewne przyjecha na wczasy zastanawiaa si gono. Albo tu niedawno zamieszka? Od czasu gdy poszam do liceum w Iawie, przez dziesi miesicy w roku mieszkam w internacie, w domu bywam tylko w niedziele, w wita i na wakacjach. Po powrocie do domu zapytam rodzicw o Kapitana Nemo. Moe oni o nim co wiedz? Jeli i pan zostanie nad Jeziorakiem, to by moe jeszcze si spotkamy i wtedy co wicej zdoam o nim powiedzie. Moi rodzice maj dk, czsto pywam po jeziorze. A

  • cho jezioro jest ogromne, spotka si mona, prawda? Dlatego chc wiedzie, gdzie pan zamieszka.

    Bezradnie rozoyem rce. Nie wiem. Moe ulokuj si w pobliu Siemian. Moe w Jeziornie? Pan ju tu bywa? Nie. Okolice znam tylko z mapy i opisu w przewodniku. Pan jest wdkarzem? Te nie. Lubi samotno i tutaj chc j znale. A ja panu przeszkadzam... stwierdzia. Powiedziaa: do widzenia, wskoczya

    na rower i odjechaa. Po kilkudziesiciu metrach skrcia z drogi w las, na jak cieyn. Mieszkaa w

    tych stronach, wic chyba wietnie orientowaa si w terenie. Zapewne t tras odby-waa w kad sobot i przed kadym witem, gdy wracaa ze szkoy do domu.

    Skoczyem pompowanie koa. Wsiadem do wehikuu i pojechaem drog przez las. Czy kiedy spotkam j jeszcze? pomylaem o sympatycznej dziewczynie z ja-snym warkoczem, ktra na rowerze powracaa do rodzinnego domu, aby z dum owiadczy, e zdaa egzamin na wysz uczelni.

    Byo ju po poudniu, ale wci jeszcze dokucza skwar letniego dnia. Sosnowy las po obydwu stronach drogi wprawdzie dawa troch cienia, lecz od nagrzanej podciki buchao arem. Pachniao igliwiem i ywic, najpikniejsz z moich ulubionych woni. Mimo wszystko jednak chciaem znowu znale si nad jeziorem, bo pomylaem o k-pieli. Poza tym zaczynaem odczuwa gd. Naleao przyrzdzi obiad.

    Na rozstajach piaszczystych lenych drg, pod spkanym pniem ogromnej brzozy siedzia jaki mody mczyzna w duym somkowym kapeluszu na gowie. Obok niego lea wielki brezentowy wr turystyczny. Na mj widok mczyzna podnis do gry rk.

    Gest ten wyraa tyle rozpaczy i rezygnacji, e zatrzymaem samochd. Wooody... jkn osobnik. Miaem w termosie troszk herbaty. ykn chciwie, odetchn gboko. A potem

    rzek: Bg zapa. Szlachetna to sprawa wdrowca napoi. Nad jezioro wdruj ze

    swym tumokiem, od stacji kolejowej. I ani jednego samochodu nie spotkaem, ktry je-chaby w stron jeziora. Wszystkie pdziy od promu.

    Nie przekroczy jeszcze chyba trzydziestu lat, by jednak nie ogolony, twarz mia zakurzon i spocon, dlatego wyglda znacznie starzej.

    e te w tak pikn pogod ludzie uciekaj znad jeziora, a nikt nie pdzi do wody, ktra jest rdem wszelkiego ycia. Na pocztku bowiem wiata caa kula bya zalana wod i wszelkie ycie wyszo z wody, panie szanowny.

    Przytaknem uprzejmie. Czyby jaki podrujcy kaznodzieja? pomylaem. Pan te ucieka od wody, a powinien pan jecha do promu. Zabraby pan ww-

    czas i mnie, i mj wr. Czy chce pan wiedzie, jaki on ciki? Nie chciaem wiedzie, ale on zacz mnie gorco nakania, abym przekona si,

    jak wielki ciar musi dwiga. Przypomniaa mi si bajka o wdrowcu, ktry napotka czowieka nioscego ciki

    worek. Tamten poprosi go o potrzymanie worka, a potem tylko rozemia si i powie-dzia: Teraz ty bdziesz nis ten wr albo oddasz drugiemu. Wr jest zaczarowany.

  • Wr Kaznodziei (tak go bowiem nazwaem) nie by zaczarowany. Way jednak chyba z pidziesit kilogramw.

    O Boe! jknem kadc go na trawie. Co pan w nim dwiga? Jak limak dom swj nosz na grzbiecie i wszystko, co mi potrzebne. Nadmuchi-

    wan deczk, kuchenk gazow, aparat do nurkowania, ksigi wszelakie... Pan nurkuje? przerwaem mu troch zbyt gwatownie. Nie powinienem by

    okaza a takiego zainteresowania. Ale przecie przybyem nad Jeziorak z myl, aby odnale nurkujcego Czowieka z Blizn. Ten wprawdzie nie mia blizny, lecz mg by wynajtym przez niego petwonurkiem.

    Nurkuj. Czy to co zego? zaskoczya go troch gwatowno mego pytania. Udaem, e nie sysz odpowiedzi. Popieszyem z innymi pytaniami, aby zatrze

    poprzednie wraenie. Pan ma ksiki? A jakie? Czy ciekawe? Bo bardzo lubi czyta ciekawe ksiki. Podnis do gry wskazujcy palec i rzek uczenie: Powiedziane jest: kto ksigi miuje, nie miewa tsknoty. Susznie pan czyni

    interesujc si ciekawymi ksigami. Ale moje nie zaciekawi pana. Skd pan wie? Mam szerokie zainteresowania. Wydawao mi si, e gdybym wiedzia, jakie ksiki czyta, domylibym si i jego

    zawodu. Machniciem rki zby moj ciekawo. Dzikuj za herbat. ycie mi pan uratowa. Gdyby tak jeszcze jecha pan nad

    jezioro, a nie w stron przeciwn, uznabym pana za czowieka wybitnego. Wanie jad nad jezioro. Nie do przesmyku, gdzie pywa prom, lecz nad po-

    tne rozlewisko, w stron Siemian. Wspaniale! krzykn. I klepn mnie tak mocno w plecy, e o mao nie prze-

    wrciem si. Mia krzep ten Kaznodzieja. Mnie jest wszystko jedno, dokd pojedziemy stwierdzi. Byle nad jezioro.

    Wysid na brzegu, nadmucham deczk i zaraz znikam. Ruszylimy. Intrygowa mnie, byem ju jednak ostrony i natarczywymi pytaniami

    nie chciaem budzi jego nieufnoci. Raz tylko odwayem si okaza mu swoj cieka-wo.

    Ja take zamierzam biwakowa nad jeziorem powiedziaem. By moe spotkamy si w ktrym miejscu...

    Pan tu pierwszy raz? odpowiedzia pytaniem. Tak. A pan? Ja rwnie po raz pierwszy. Ale poznaem ju jezioro z przewodnika. Moe

    wyrusz na Czaplak albo poszukam sobie jakiej ustronnej wysepki. Czytaem, e sporo ich koo Siemian.

    Mimo upau poczuem dreszczyk w okolicach krgosupa. Ten czowiek wybra sobie na wypoczynek tereny, w ktrych grasowa winien by, wedle moich przewidy-wa, Czowiek z Blizn. A poniewa, jak sam wyzna, mia aparat do nurkowania, nara-stay we mnie podejrzenia... On niewiadomy tego zacz prawi:

    Szukam miejsca, gdzie czowiek rzadko przebywa, ptak yje swobodnie. Nie-stety, ludzie niszcz przyrod, ptaki nie znajduj ju spokojnych uroczysk do zakadania lgowisk i wymieraj. Tak, prosz pana. Czy nie sdzi pan, e ptaki, to najwspanialsze stworzenia na ziemi? S symbolem pikna i wolnoci. Tak, prosz pana. Kajaki z mo-

  • torkami, motorwki jazgotliwe jak hordy diabw, to wszystko wdziera si latem na spo-kojne tonie naszych wd i powoduje nieodwracalne szkody. Przez dziesi lat jedziem latem na niardwy, nad Niegocin lub Nidzkie. Z pocztku byo tam cicho, wspaniaa pierwotna przyroda. A teraz? Do drugiej w nocy sycha jazgot motorw odzi i kajakw powracajcych z jeziora na przybrzene biwaki, a o trzeciej rano rybacy wyruszaj na rejsy. Makabra. I jak w takich warunkach ma y kormoran? Jeziorak jest jeszcze stosunkowo mao odwiedzany przez turystw, straszliw stonk, ktra niszczy przyrod. Wic przybyem tutaj. A pan? Pan te pywa po jeziorze z haaliwym motorkiem?

    Nie odrzekem dumnie. Mj wehiku rzeczywicie ma wspaniay tumik, pywa niemal bez szmeru.

    Lecz oto droga nagle skrcia i naszym oczom ukazaa si zielonkawa to jeziora, przewitujca midzy pniami olszyn.

    Wysiadam! wrzasn Kaznodzieja. Brzeg by tu niedogodny, bo zaronity trzcinami. Lecz on na to nie zwaa. Gdy

    zatrzymaem wehiku, natychmiast wytaszczy z niego swj ogromny wr. Tak mu si pieszyo nad jezioro, e pomylaem Nawet si ze mn nie poegna.

    Raptem jednak jak gdyby przypomnia sobie o mojej obecnoci. Chwileczk, niech pan zaczeka rzek do mnie. Przyklk nad swoim przepastnym workiem, rozwiza wze sznura i wsadzi rk

    do rodka. Do dugo grzeba, a wreszcie wyj z niego co w rodzaju dugiej piszczaki czy

    te trbki. Spragnionego pan napoi, zmczonego pan podwiz odezwa si takim

    tonem, jakby wypowiada zaklcie. Gdyby kiedy na jeziorze znalaz si pan w ko-pocie, prosz zad w ten rg. Jeli bd w pobliu, przyjd panu z pomoc.

    To mwic wcisn mi do rki trbk czy te piszczak. Szelmowsko mrugn do mnie prawym okiem, pniej zarzuci sobie na rami ciki wr i lekkim krokiem, jakby ten worek nic nie way, zacz schodzi nad brzeg jeziora.

    Ruszyem dalej skonsternowany, z gow pen niepokojcych myli. Kim by ten czowiek? Czego szuka nad Jeziorakiem? Czy tylko samotnoci i od-

    osobnienia? Czemu da mi swoj trbk? A moe to wanie by w tajemniczy Kapitan Nemo?

    Las skoczy si, droga wybiegaa w pole. Nad brzegiem jeziora rozcigaa si zielona ka, a kilometr dalej zobaczyem czerwone, ceglane mury pierwszej chaupy jakiej wioski.

    Nie namylajc si dugo skrciem. Zauwayem, e pastuszek pilnujcy niewiel-kiego stada krw a krzykn przeraony, gdy mj wehiku popdzi prosto do wody. Nastpi skok i ju pynem po spokojnej tafli jeziora.

    Byo to chyba najszersze miejsce jeziora. Z prawej strony rysoway si ciemne kon-tury drzew na dwch wyspach. Drugi brzeg zaznacza si wyranie, ale znajdowa si w odlegoci przynajmniej dwch kilometrw. Nieco na pnoc rozlewisko wody stawao si niemal bezkresne, a brzeg zaledwie si rysowa. To bya chyba potna odnoga Jezioraka z Czaplim Ostrowem i zatok, nad ktr rozcigaa si wie Matyty, a dalej Dobrzyki z kanaem czcym Jeziorak z jeziorem Ewingi.

    Przez chwil zawahaem si. Miaem ochot pyn od razu w tamt stron. Ale czy nie przezorniej byo pozwoli Czowiekowi z Blizn jeli przyby ju nad Jeziorak

  • aby zadomowi si tutaj, poczu si pewnie i bezpiecznie? Dlatego zamiast na pnoc skierowaem wehiku na poudnie i popynem w kierunku Iawy.

    Zwiedzanie Jezioraka powinno si chyba zaczyna od Iawy, a nie, jak proponuj na og wszystkie przewodniki, od jego poczenia z Kanaem Elblskim, to jest od Mi-omyna, gdzie Kana Elblski rozdziela si i jedn odnog prowadzi do Jezioraka oraz jego rozlewiska zwanego Krag. Jeziorak bowiem, jeli patrze na map, przypomina drzewo o nieco wygitym, wiotkim pniu, ktry wyrasta z Iawy. Drzewo to jest niezwykle wysokie i potnie rozgazione. Pierwsze due rozgazienie to wanie Kraga, dokd wpada kana z Miomyna. Wyej jeszcze rozrasta si szeroka korona z dwiema grubymi gaziami.

    Jeziorak ma bardzo wiele duych i maych wysp: bezludnych i zamieszkanych, podmokych i o twardym gruncie.

    Mniejsze wyspy wygldaj jak czarne, nieprzeniknione kpy drzew, otoczone szerokim i trudno dostpnym lasem trzcin. Lecz prawie kada z nich ma takie miejsce, gdzie trzcina ronie do rzadko i umoliwia dostp do brzegw. Wtajemniczeni potrafi wlizn si tdy, a wwczas pyncym za nimi wydaje si, e nagle przepadli jak po-ranna mga. ciana trzcin zamyka si za nimi i kryje ich zazdronie. Wntrze za wyspy okazuje si suche, a gdy wytnie si troch pokrzyw, mona wietnie rozbi namiocik i przey spokojn noc na zupenym odludziu, syszc tylko nawoywanie perkozw, plusk fal i szelest trzcin.

    Trzy takie noce spdziem na wysepkach Jezioraka. I ku swojemu zdumieniu prze-konywaem si, e kada z nich miaa zagadk lub jak kto woli tajemnic zwi-zan z jedn osob. Na kadej z tych wysepek, w najbardziej niedostpnym miejscu, odkrywaem may szaasik z traw i gazi, a w nim blaszane pudeeczko ze wiec, zapakami, haczykami na ryby, jakie garnuszki, z cegie zrobione palenisko. W blasza-nym pudeeczku leaa karteczka ze sowami: Pamitaj, e to nie Twoje. Nie kradnij! Kapitan Nemo.

    Kapitan Nemo by postaci realn. Nie miaa racji dziewczyna z warkoczem, przy-puszczajc, e chyba dopiero od bardzo niedawna pojawi si w tych okolicach. Szaasy na wysepkach byy ju stare, zbudowano je najpniej latem ubiegego roku, na pu-deeczkach i innych rzeczach pozostawionych w szaasach leaa gruba warstwa kurzu. Wygldao to tak, jakby Kapitan Nemo wraz z kocem ubiegego lata przesta odwie-dza swoje szaasy.

    Wniosek z tych spostrzee sam si narzuca: Kapitan Nemo nie mieszka stale nad Jeziorakiem, zapewne przyjeda tutaj tylko latem.

    ROZDZIA CZWARTY [top]

    PONURA WYSPA PRZERAAJCY LAD NIESPOKOJNA NOC KROGULEC I KOMPANIA KTO UKRAD KAJAKI ZBRODNIA CO SI STAO NA WYSPIE WOANIE O POMOC ROZPRAWA Z GRONYM PRZECIWNIKIEM ZNOWU PAN ANATOL I POUCZENIA

  • Uzupeniwszy w Iawie swoje zapasy ywnociowe powracaem w stron Siemian wzdu wschodniego brzegu Jezioraka. By to ju czwarty dzie mojej podry po je-ziorze, nadesza ju chyba pora, aby znale si w tych stronach, gdzie powinien by dziaa Czowiek z Blizn.

    Zblia si wieczr. Gdy tylko znikno soce, natychmiast pojawi si ksiyc z pocztku blady, niemal biay, lecz w miar jak wod i niebo ogarnia zaczyna nocny mrok, stawa si coraz janiejszy, zotawy, a potem srebrzysty.

    Zerwa si wiatr i wzburzy spokojne dotd jezioro. Wehikuem zakoysay fale. Byem ju zmczony i marzyem o zacisznej przystani, o szklance gorcej herbaty, a potem o spokojnym nie w ciepym piworze.

    Przed mask samochodu coraz bliej miaem czarn kp wysokich drzew na do duej wyspie. Pominem j w czasie swej drogi do Iawy, gdy leaa blisko wschodniego brzegu, a ja pynem zachodnim. Obiecaem sobie, e zwiedz j pod-czas drogi powrotnej, i teraz chciaem swj zamiar zrealizowa. Ciekawio mnie, czy i tutaj znajd szaas Kapitana Nemo.

    Wkrtce usyszaem szum drzew i gony szelest przybrzenych trzcin. I moe to wanie ciemnoci nocy, jk wiatru i plusk fal spowodoway, e wyspa ta wydaa mi si ponura i najmniej gocinna ze wszystkich, jakie dotd odwiedziem.

    Opynem j dookoa i przekonaem si, e ma ksztat poduny, ze zweniem po-rodku, tworzcym z dwch stron zatoczki. Wpynem w jedn z nich i znalazem si na wskiej, piaszczystej asze, po ktrej bez trudu mgbym samochodem wyjecha na brzeg. Ale, jak ju wspomniaem, wolaem nie ujawnia waciwoci swego pojazdu. Gdy pynem nim, koa mia ukryte pod wod i widziano w nim tylko starowieck moto-rwk. Samochd na wyspie otoczonej wod musiaby wzbudzi zdziwienie. Wcisnem go wic jeszcze bardziej w gst cian trzcin i zakotwiczyem. Pozosta tam ukryty przed wzrokiem ludzkim zarwno od strony wyspy, jak i od jeziora.

    Wyniosem z wehikuu namiot, piwr i kuchenk gazow. Postawiem namiot pod drzewami tu obok piaszczystej achy, potem poszedem do jeziora, aby zaczerpn wody na herbat.

    Na piasku nadbrzenym odkryem wiee lady stp ludzkich i podugowate wg-bienie, pozostao po dziobie dki, ktr kto tu wycign przed niedawnym czasem, a pniej zsun do wody i odpyn.

    Gdy wracaem do namiotu, spostrzegem na piasku jeszcze jeden dziwny lad. Du, nieksztatn ciemn plam. Powieciem latark i ku swojemu przeraeniu stwier-dziem, e jest to ogromna plama krwi.

    Ogarnia mnie coraz wikszy niepokj, nawet strach. Chciaem jeszcze raz zbada lady na piasku, lecz nagle ksiyc zakryy chmury i noc zrobia si bardzo czarna. wiato latarki byo za skpe, nie mogem wic odkry adnych innych szczegw.

    D coraz silniejszy wiatr, wzmg si szum drzew. Zrezygnowaem z gotowania i picia herbaty. Przez chwil nawet zastanawiaem si, czy std nie odjecha i nie za-nocowa na staym ldzie, ale zmczenie wzio gr. Postanowiem zosta i zaraz pooy si spa, aby mc ju o pierwszym brzasku obejrze dokadnie to miejsce, gdzie odkryem krwaw plam. Zanim jednak zasznurowaem si w namiocie, z za-palon latark zwiedziem najblisze otoczenie.

    Brzegi wyspy porastay drzewa i krzaki, natomiast wntrze byo goe, trawiaste, pene ogromnych kretowisk. Pasy si tam owce. Haas wiatru pochania i guszy

  • wszelkie odgosy, lecz prawie byem pewien, e wyspa jest bezludna. Jacy ludzie ci chyba, ktrzy pozostawili na piasku krwaw plam odpynli std na krtko przed wieczorem.

    A jednak mimo przekonania, e na wyspie jestem zupenie sam, dugo nie mogem zasn i wci wsuchiwaem si w szum wiatru, szelest trzcin i plusk fal jeziora, starajc si wyowi wrd tych dwikw echo rozmowy lub czyich krokw.

    Wreszcie zmczya mnie ta czujno i nad ranem zapadem w mocny, kamienny sen.

    Obudzi mnie czyj piskliwy gos: Hej, obywatele, zbudcie si! Wyskoczyem ze piwora, wystawiem z namiotu zaspan gb. Na piaszczystym brzegu stay rzdem cztery kajaki zaopatrzone w niemieckie sil-

    niki tummlery. Mj namiot otaczaa ich zaoga: omiu rosych pitnastolatkw i czter-nastolatkw w mundurach harcerskich. Byli w krtkich spodenkach, nosili biae pasy, biae koalicyjki oraz biae sznury, zwieszajce si z ramienia, a wic naleeli do Mo-dzieowej Suby Ruchu. Miny mieli srogie.

    Wyszedem z namiotu i wyprostowaem si. Natychmiast ktry z nich zajrza do rodka i stwierdzi:

    Tylko jeden. Samotnik. Nie podobao mi si co w wyrazie ich twarzy, w tonie gosu. Czego wam trzeba? burknem niegrzecznie. Wystpi chyba ich zastpowy. Najniszy wzrostem, ale barczysty. Przechodzi wi-

    docznie mutacj, bo pia jak kogucik. Obywatel zwinie swj namiot i pojedzie z nami do obozu harcerskiego. Obywatel

    ukrad nam trzy kajaki. A trzy? zdumiaem si. Niech obywatel sobie nie artuje. To sprawa powana. Domylam si tego, patrzc na grone miny obywateli harcerzy odrzekem.

    Ale ja z wami jednak nie popyn. Potrafimy zastosowa si wyprostowa si dumnie. Albo zatrzymamy tu

    obywatela i sprowadzimy milicj. Ziewnem ostentacyjnie, eby okaza im lekcewaenie. Czuem si obraony i nie

    zamierzaem wdawa si z nimi w dyskusj lub pyta, na jakiej podstawie mnie oskar-aj.

    Uwaam, e dokonalicie na mnie napadu, zbudzilicie o brzasku, zasypalicie pogrkami. A teraz odsucie si troch, bo musz zagotowa wod na herbat.

    Odsunli si zaskoczeni nieco moj spokojn postaw. Obywatel nam ukrad trzy kajaki... zacz znowu zastpowy. Przerwaem mu

    wp sowa: Nie interesuj mnie wasze sprawy i nie zamierzam z wami dalej rozmawia.

    Sprowadcie milicj. Zastpowy zafrasowa si. Bezradnie spojrza na swoich podkomendnych. Ktry z was bdzie musia skoczy do Siemian i zadzwoni z rybaczwki na

    posterunek MO w Zalewie powiedzia. A my tu tego gocia popilnujemy. A moe go zabra do obozu, druhu Krogulec? odezwa si najwyszy z nich,

    z ciemnym meszkiem pod nosem.

  • Zastpowy nazywa si Krogulec i chyba mia charakter drapienika. ypn na mnie okiem, jak gdyby ocenia zasb moich si. Lecz zrezygnowa z podsunitej mu propozycji.

    Nie warto si z nim szarpa machn rk. Gos zabra chopiec podobny do dziewczyny. Wyglda bardzo porzdnie rzek. Moe to nie on ukrad nasze kajaki? Baka, nie gadaj gupstw! hukn na niego Krogulec. Tego chopca chyba przezywali Baka z powodu jego urody. Bardzo mi si podo-

    bao to przezwisko, bo pasowao do niego jak ula. Ten pan nie jest zodziejem upiera si Baka. Skd to wiesz? zmarszczy czoo Krogulec. Tamten wzruszy ramionami. Po co by mu byy a trzy kajaki? Ale samolotem nie przylecia na wysp, tylko przypyn ktrym z naszych kaja-

    kw. Przecie znalelimy je tu w trzcinach. Nie odkryli mego wehikuu, lecz znaleli kajaki i std ich podejrzenia. Mogem im

    wskaza, gdzie go ukryem, ale bawia mnie ta sytuacja i ciekawio, jak te zachowaj si dalej. Odezwa si trzeci harcerz:

    Podobno nad Jeziorakiem znowu zjawi si gang Czarnego Franka z Ochoty. Moe to oni ukradli nasze kajaki?

    Krogulec wci jeszcze nie chcia da za wygran. Zwrci si do mnie z naiwnym pytaniem:

    Pan naprawd nie ukrad tych kajakw? Umiechnem si: Nie. A w jaki sposb dosta si pan na wysp? Mam w trzcinach motorwk. Dlaczego pan od razu nam tego nie powiedzia? Przecie nikt z was o to nie pyta. Otoczylicie mnie jak zbja. Zsun z gowy czapk i podrapa si w potylic. Jeli prawd jest, e nad Jeziorak przybya banda Czarnego Franka z Ochoty, to

    z ca pewnoci kradzie kajakw jest ich sprawk. Ju ja ich znam. W ubiegym roku te tu byli. Przyszli kiedy na nasze ognisko i zaczli rozrabia, wic ich wyprosilimy. Od tego czasu midzy nami a nimi trwa wojna. Teraz zacznie si od nowa. Trzeba bdzie o tym powiadomi komendanta obozu, musimy wzmocni strae i dokona kilku wypadw w okolice, aby dowiedzie si, gdzie banda Czarnego Franka rozoya si obozem.

    Baka zastanawia si gono: Rozumiem, e nam ukradli kajaki i przepynli jezioro. Ale dlaczego zostawili je

    w trzcinach przy tej wyspie? Jaki to miao cel? Krogulec uwaa si za najmdrzejszego. Szybko i bez namysu rozstrzyga najbar-

    dziej zawie kwestie. Chcieli zrobi nam gupi kawa. Byem innego zdania. Gdybycie, jak przystao na harcerzy, uwaniej rozgldali si wok siebie, za-

    pewne zauwaylibycie krwaw plam na piasku.

  • Pobiegli we wskazanym kierunku i znaleli plam krwi na brzegu. Jezus Maria!... jkn Baka. Teraz naprawd trzeba popyn do Siemian

    i dzwoni po milicj. Tak jest przytakn Krogulec. Tu wydarzya si zbrodnia. Zabito czowieka. Zaczli ywo rozprawia. Prbowali czyta ze ladw na piasku, ale przybijajc do

    brzegu sami je zadeptali. A ja? Poprzez szum drzew na wyspie usyszaem gos, ktry nasun mi pewn

    myl. Ta za z kolei pozwolia spokojnie pi herbat i nie przejmowa si za bardzo wielk plam krwi.

    Krogulca nieprzyjemnie uderzya moja obojtno. Bd co bd zdarzya si zbrodnia, a ja piem sobie herbat.

    Podszed do mnie i zapyta: Pan wie co o tej sprawie? Tyle co i pan, druhu zastpowy zatytuowaem go. Przypynem tutaj p-

    nym wieczorem. Ta plama ju bya. Zbrodnia, prawda? Nie wiem, czy mona to tak nazwa rzekem ogldnie. Krew. Wielka plama zakrzepej krwi powtarza Krogulec, przejty do gbi

    duszy. Ukradli nasze kajaki, przywieli tu kogo i zamordowali. Jak pan sdzi? Czy nie naley przeszuka krzakw na wyspie?

    Tak jest zgodziem si z nim. Przeszuka je warto. Ale wydaje mi si, e znajdziecie w nich tylko wntrznoci owcy lub barana. To owcza wyspa. Kto przywiz wiosn swoje owce i pas si tutaj bez pasterza cae lato. Przed chwil syszaem beczenie z gbi wyspy.

    Rozbiegli si i po pewnym czasie przywoali mnie okrzykiem do kpy dzikich malin. Leaa tam odcita gowa owcy, jej wntrznoci i skra.

    No, nic zego si nie stao. A ju mylaem, e to bya zbrodnia powiedzia Krogulec. Pewnie przyjecha waciciel stada i zabi jedn z owiec.

    I zostawi cenn skr? zapytaem. Pochyliwszy si, obejrzaem j dokadnie. Nieudolnie cignita. Kto zrobi to w popiechu i bez znajomoci rzeczy. A wic jednak popeniono tu zbrodni niemal z zadowoleniem owiadczy

    Krogulec. Mia wielk ch dziaa, a odkryta zbrodnia dawaa mu pole do popisu. Kto ukrad nasze trzy kajaki i przypyn nimi na wysp. Tutaj zabi i oprawi owc. Tylko jak si std wydosta, skoro kajaki pozostay w trzcinach? I dlaczego je pozosta-wi?

    Odparem niemal bez zastanowienia: Ukradli kajaki, eby jak najszybciej znale si na wyspie. Popeniwszy prze-

    stpstwo usiowali zatrze za sob lady. Dlatego pozostawili kajaki w trzcinach przy-brzenych. A sami zapewne odpynli na... tratwach z trzciny. Rozejrzyjcie si po brzegu, a by moe znajdziecie miejsce, gdzie t trzcin wycinali. Kiedy znaleli si na staym ldzie, trzcin pucili z wiatrem po jeziorze, sami za odeszli z misem owcy.

    Harcerze znowu rozbiegli si po brzegach wyspy. Gdy wrcili, Krogulec powiedzia do mnie z zachwytem, ale i odrobin podejrzliwoci:

    Kim pan jest, do licha? Jasnowidzem? Detektywem?... Zgadza si wszystko co do joty. Uciekli std na wizkach trzciny.

  • Odpowiedziaem zgodnie z prawd: Nie jestem detektywem ani jasnowidzem. Kiedy byem harcerzem i nauczyem

    si bystro patrze wok siebie. Krogulec wypry si dumnie. Ja te umiem czyta lady i zapewne po jakim czasie sam bym to wszystko do-

    strzeg. Jestem przekonany, e zbrodni na owcy popenia banda Czarnego Franka. Ukradli trzy kajaki, to znaczy, e sze, a moe nawet wicej osb przypyno tutaj, aby zdoby miso. Nasz zastp, obywatelu, naley do suby ruchu. Mamy za zadanie pilnowa porzdku. Te owce nale chyba do jakiego rybaka. Dowiemy si w Siemia-nach, kto jest ich wacicielem i zawiadomimy go o kradziey owcy. Baczno, druho-wie! krzykn na swoj kompani. Odpywamy!

    Szybko i sprawnie odbili od brzegu. Cokolwiek by si mylao o jego zarozumial-stwie i pewnoci siebie, trzeba przyzna: Krogulec umia swj zastp trzyma w ryzach i stworzy zgrany, prny zesp.

    Skoczyem je niadanie i zwinwszy namiot przeniosem swoje rzeczy do we-hikuu. Przy wietle dnia rozejrzaem si po wyspie i stwierdziem, e jej pooenie oraz wygld odpowiadaj zaznaczonej na mapie wysepce Gierczak, ktra ma poduny ksztat z silnym przeweniem porodku, jak napisano w przewodniku. To przewenie byo tak gbokie, e wdara si w nie woda i nawet przy do niskim stanie tworzya cienin, spawn dla kajakw i odzi. Cienina rozdzielaa Gierczak na dwie oddzielne wysepki poudniow i pnocn. Ja wanie nocowaem na poudniowej.

    Zapuciem silnik wehikuu i wydostaem si z trzcin. Opynem wysepki tu przy brzegach, przygldajc im si z ciekawoci.

    Nagle od pnocnej czci Gierczaka dolecia mnie czyj rozpaczliwy krzyk: Ratunkuuuuu! Ludzie, ratunkuuuu!... Na poooomoooc!... O Boe westchnem czy ta seria przygd nigdy si nie skoczy? Szybko skierowaem swj wehiku w stron brzegu. Ale kiedy zobaczyem, co si

    tam dzieje, wybuchnem miechem. miaem si, cho widok, jaki ukaza si mym oczom, by w gruncie rzeczy aosny i powinien obudzi wspczucie.

    Na rosncym nad brzegiem jeziora drzewie, rozgaziajcym si na wysokoci czowieka, siedziao czworo ludzi. Oni to wanie woali o pomoc i ratunek. A w najbli-szym ssiedztwie namiotu pas si spokojnie ogromny czarny buhaj.

    Sytuacja bya jasna. Wczoraj wieczorem przybya tu odzi czwrka turystw. I za-pewne nie zwrcili uwagi na stado krw i buhaja, postawili namiot i zabrali si do przy-rzdzania posiku. A wtedy nadszed buhaj i rozgniewany czym przystpi do szturmu. Czwrka turystw znalaza si na drzewie, a namiot zosta stratowany. Siedzieli biedacy o dziesi metrw od swej odzi, ale adne z nich nawet w nocy nie odwayo si opuci bezpiecznej kryjwki na drzewie.

    No tak. Rozpoznaem ich i przestaem si dziwi a takiemu brakowi odwagi. To byli pan Anatol i jego przyjaciel pan Kazio, dwaj rycerze spinningu, oraz ich maonki.

    Niech pan wezwie pomoc, eby odegnano tego straszliwego potwora! krzy-cza z drzewa pan Anatol. Jestemy pywi z zimna i niewyspania!

    Powoli zbliaem si do wyspy. Ogromny buhaj podnis eb i zlustrowa mnie bacz-nym spojrzeniem. Wyglda rzeczywicie przeraajco ze swym grubym karkiem, z przekrwionymi oczami i potn sylwetk. Nie chciao mi si jecha do wsi po pomoc.

  • Lecz rwnie rola toreadora zupenie mi nie odpowiadaa, tym bardziej e ten buhaj wcale nie przypomina byczka Fernando.

    Wyjechaem wic swoim wehikuem z wody na niski w tym miejscu brzeg i naci-skajc klakson, popdziem wprost na buhaja. Ustpi mi z drogi, a ja kierujc samo-chd to w lewo, to w prawo przegnaem go wreszcie w drugi koniec wyspy. Potem wrciem pod drzewo. Czwrka nieszcznikw adowaa ju w popiechu do odzi stratowany namiot i rozrzucone graty.

    Wszystkie koci mnie bol jcza pan Kazio. A pan Anatol coraz to spoglda w stron, w ktr odegnaem buhaja. Jak pan myli? zwrci si do mnie. Czy on tu nie wrci? Zacznie szar-

    owa i co wtedy? O Boe, Boe, prdzej! przestraszya si na nowo Myszka i ucieka na dk. Tak byli wstrznici nocnymi przeyciami i moliwoci powrotu buhaja, e nawet

    mi nie podzikowali za pomoc. Pan Anatol na chwil tylko przystan przed moim wehi-kuem i stwierdzi:

    Mylaem, e on ma motocyklowy silnik... To byo wszystko, na co si zdoby, nie nalea bowiem do ludzi, ktrzy potrafi

    przyzna si do bdu. Bya w nim nieustanna potrzeba pouczania innych, czu si od wszystkich mdrzejszy, sprytniejszy i rozwaniejszy. I nawet teraz, zlazszy zaledwie z drzewa, pouczy mnie na poegnanie:

    Niech pan pynie pod fale, bo si pan wywrci i utopi. Ale nie za blisko trzcin i wodorostw. Okrc si na rubie i zatrzymaj pana...

    ROZDZIA PITY [top]

    O TURYSTACH NAD JEZIOREM SPOTYKAM ZNOWU JACHT WACKA KRAWACIKA NARZECZONA KSICIA SPINNINGU CO UKRADZIONO WACKOWI CZARNA FLAGA NA TRATWACH KAPITAN NEMO WYPENIA SWOJE PRZYRZECZENIE O RZUCANIU SPINNINGIEM ZNOWU DZIEWCZYNA MOJA PIERWSZA RYBA GDZIE JEST OBOZOWISKO BANDY CZARNEGO FRANKA

    W poudnie wiatr usta, jezioro wygadzio si. Opynem dalsze cztery wyspy, zatrzymujc si na nich i zwiedzajc je. Maa, ale

    bardzo adna, o suchym trawiastym wntrzu, okazaa si wysepka Lipowy Ostrw. Nikt na niej nie biwakowa, na gaziach dzikich malin dojrzeway czerwone, sodkie owoce.

    Za to na wyspie kowej duej i grzystej a rojno byo od wczasowiczw. U za-chodniego i poudniowego brzegu koysao si mnstwo jachtw, motorwek, odzi i kajakw, a na agodnej pochyoci wyspowego wzgrza rozbito wiele rnokolorowych namiotw o najrniejszych ksztatach. Namioty mae i due, podobne do indiaskich wigwamw, do chatek z altanami, namioty bogate i ubogie, ciasne i przestronne, o da-chach paskich i stromych krloway na wyspie, a przed kadym z nich smaono co na kuchenkach.

    Jeszcze rojniej byo na ogromnej, poczonej z ldem wyspie Bukowiec[2]. Dziki grobli, ktra czya wysp z drog do wsi Wieprz, mogli tu dojecha turyci zmotoryzo-wani. Na wschodnim brzegu wyroso sporo namiotw, odkryem tam rwnie kilka osad

  • domkw kempingowych z pomostami wchodzcymi w gb zatoczki, z kpieliskami ogrodzonymi sznurami. Od tej strony napyway nad jezioro dwiki muzyki z tranzy-storw, przemwienia, pogadanki rolnicze.

    Ludziom, ktrzy zbudowali tu swoje letnie osady, haas zdawa si nie przeszka-dza. Uciekli tu z gonych miast, by jak zapewne sobie mwili szuka odosob-nienia i ciszy. Ale to chyba jednak nieprawda, e szukali tu tego, o czym mwili. Zbyt rzadkim zjawiskiem nad jeziorem jest milczcy, samotny tramp. Wystarczy, e kto w jakim miejscu postawi namiot i zaoy biwak, a zaraz nazajutrz lub w dni nastpne jak grzyby po deszczu stan obok niego inne namioty, zrodzi si namiotowa osada.

    Z wyspy kowej i Bukowca umknem wic w panice, jak z terenu objtego zaraz. Zawahaem si, czy nie skierowa wehikuu w Krag, dug zatok wrzynajc si w ld. Ale wanie stamtd napyway roje kajakowiczw.

    Dlatego ruszyem dalej na pnoc, nad wielk zatok z duym masywem wyspy Czapli Ostrw. Pynem wzdu wschodniego brzegu, po lewej rce majc pwyspy i w rejon, gdzie spodziewaem si znale Czowieka z Blizn. Zamierzaem jednak zbu-dowa biwak na przeciwlegym brzegu, aby, z pewnej odlegoci, przez lornetk obser-wowa interesujcy mnie teren. Nie chciaem wzbudza niepokoju i podejrze u czo-wieka, ktrego szukaem.

    By to jednak dzie coraz nowych przygd i niezwykych spotka. Wanie poczuem gd i rozgldaem si po brzegu za miejscem dobrym dla ugoto-

    wania obiadu, gdy na poronitej rzadk trzcin pycinie zobaczyem znajomy biay jacht Wacka Krawacika. Wyglda aonie przechylony na bok i jak gdyby opusz-czony przez swoj zaog.

    Byo obowizkiem turysty dopyn do jachtu i zapyta, czy nie trzeba w czym pomc. Z kabiny wynurzya si moda kobieta o utlenionych na biao wosach.

    Dzie dobry pani przywitaem j, dobijajc wehikuem do burty jachtu. Za-uwayem, e pastwo osiedli na mielinie i przybyem zapyta, czy moja osoba moe okaza si pomocna?

    Moda pani umiechna si do mnie przyjemnie i przeczco pokrcia bia gow. Mj narzeczony i jego przyjaciel popynli wpaw do brzegu, a potem ldem mieli

    pj do wsi Pomielin po pomoc, eby nam jacht cignito na gbsz wod. A pana to ja ju gdzie widziaam, prawda?

    W gospodzie ludowej, u przeprawy powiedziaem. Ach tak, rzeczywicie i umiechna si jeszcze promienniej, jak do starego

    znajomego. Potem wycigna do mnie rk. Edyta jestem przedstawia si. Tomasz ucisnem jej do z paznokciami jak u najgroniejszego drapiecy. Prosz, niech pan wejdzie na pokad. Miny ju dwie godziny, odkd mnie tu

    pozostawili zupenie sam. Nie mam do kogo ust otworzy i strasznie si nudz. Zapali pan? wycigna w moim kierunku paczk papierosw.

    Usiadem na pokadzie jachtu, zapalilimy papierosy. Jak to si stao, e pastwo osiedli na mielinie? zagaiem rozmow. Przez to przeklte piwo, ktre kupilimy w gospodzie. Wacek, to jest mj narze-

    czony, i Janusz, jego przyjaciel, wci to piwsko pili i pili. A mnie kazali prowadzi jacht. No i pan si domyla? Wprowadziam jacht na mielizn umiechna si rozbraja-

  • jco. Ale po chwili surowo zmarszczya brwi. To jednak ich wina. Dlaczego kazali mi prowadzi jacht? Pili to piwo i kcili si ze sob.

    Nie interesoway mnie szczegy ycia na jachcie, zmieniem wic temat: A pan Wacek duo ryb naapa? Rozemiaa si: Jeszcze ani jednej. W ogle nawet nie prbowali apa. Wacek i Janusz kupili w

    Warszawie map najlepszych owisk na Jezioraku, wydali na ni mnstwo pienidzy. Bo Wacek chce koniecznie dosta w tym roku zoty medal i zosta krlem spinningu. Pynlimy na Przyldek Sandacza, poniewa tam miay by najlepsze poowy, ale nie spieszyo si nam i po drodze zwiedzalimy jezioro. Wczoraj nocowalimy na Bukowcu. Rozbilimy namiot na brzegu, gdy mimo e kabin mamy spor spa w niej niewygodnie.

    Paplaa i paplaa, a ja suchaem przez grzeczno. I dzi rano, prosz pana, kiedy ju pynlimy na Przyldek Sandacza, nagle

    Janusz stwierdzi, e na jachcie nie ma naszej skrzanej torby, w ktrej bya mapa owisk. Janusz sdzi, e kto j nam zwdzi na Bukowcu, bo koo naszego biwaku krcio si mnstwo ludzi. A najpewniej zrobili to dwaj modzi chopcy, ktrzy przyszli do nas, eby poyczy zapaek.

    Tak, to ciekawe udaem zainteresowanie. Skoczyem pali papierosa i poegnawszy rozmown pann Edyt, czmychnem

    na swj wehiku. Lubi cisz i spokj, a od jej gadania ju gowa mnie rozbolaa. mia mi si chciao: ksi spinningu zosta bez mapy najlepszych owisk. Co teraz bdzie z jego ksic saw? W jaki sposb zostanie krlem?

    Po kilkunastu minutach podry ujrzaem przy wschodnim brzegu niewielk, ma-lownicz zatoczk niezbyt zaronit szuwarami. Brzeg by tu suchy, trawiasty, roso na nim z rzadka kilka starych dbw przypominajcych baobaby. Miejsce to wydawao mi si wymarzone na duszy biwak, tym bardziej e byo std wietnie wida zachodni brzeg z dwoma pwyspami, gdzie winien by, wedug moich oblicze, zjawi si Czo-wiek z Blizn.

    Wyjechaem wehikuem na brzeg. Rozstawiem swj may zielony namiocik i za-czem przyrzdza obiad: zup byskawiczn z makaronem, a na drugie pulpety w sosie pomidorowym z hermetycznie zamknitego soika niemiertelne danie tury-styczne.

    Jezioro w tym miejscu byo puste, bez aglwek, kajakw, motorwek i odzi. W t odnog Jezioraka zapewne do rzadko zagldali turyci z Bukowca i wyspy kowej. Rwnie na Czaplaku o ile dobrze widziaem przez lornetk w ogle nie byo wczasowiczw.

    Koczyem jedzenie obiadu, gdy zza ciany trzcin obrastajcych brzeg usyszaem ludzkie gosy. Kto, chyba kilka osb, pyno wzdu ldu. Po chwili dojrzaem osiem wielkich tratw uplecionych z trzciny i sitowia. Odpychane od dna erdziami zday wolno w stron Czaplaka. Na tratwach pyna banda Czarnego Franka. Na tej, na kt-rej siedzieli Franek i adna, ruda dziewczyna powiewaa czarna flaga na dugim kiju.

    Bawi si w piratw pomylaem. Zobaczyli mnie siedzcego przed namiotem. O, obroca ucinionych! krzykn w moj stron Czarny Franek.

  • Nie odezwaem si. Troch si obawiaem, e mog przybi do brzegu, aby wy-rwna porachunki z gospody. pieszyo im si jednak, tym bardziej e chyba odczu-wali zimno, bo cho mocno wiecio soce, to przecie na tratwach cigle zalewaa ich woda. Obrzucili mnie wic tylko okrzykami w rodzaju:

    Nigdy si pan nie wtrcaj do naszych spraw! Pilnuj pan swego nosa! Powoli narasta we mnie gniew. Przypomniaem sobie o kradziey kajakw, o

    zabiciu owcy na wyspie, doszedem do wniosku, e le zrobiem, pozostawiajc t spraw Krogulcowi i jego chopcom. Sam powinienem by zaj si rabusiami.

    Banda Czarnego Franka mijaa ju moj zatoczk, kiedy usyszaem gony warkot silnika. Przyoyem lornetk do oczu i zobaczyem, e zza ciany trzcin od strony wyspy Bukowiec niby ogromny pocisk wyrzucony z wielkiej katapulty wyskoczy wspaniay lizgacz. Na hurcie mia napis: Kapitan Nemo. Sun po wodzie, jakby zaled-wie j muskajc.

    Dogna tratwy, zatoczy wielki uk i zwolni biegu. Pyn teraz na najmniejszych obrotach, rwnolegle z tratw Czarnego Franka. Z oszklonej kabiny nagle wychylia si jaka posta, ubrana w czarny nieprzemakalny strj, jaki podczas sztormw nosz rybacy i marynarze. Na gowie miaa kaptur, a na oczach ciemne okulary, ktre nie po-zwalay rozpozna rysw twarzy. Nie ulegao wtpliwoci, e by to sam Kapitan Nemo z Jezioraka.

    Zrobi szybki ruch rk i strzeli spinningow kotwiczk na mocnej i dugiej yce. Och, c to by za celny rzut! Kotwiczka poszybowaa w powietrzu i zaczepia o

    czarn flag na tratwie Czarnego Franka. A wtedy Kapitan zrobi jeszcze jeden ruch, szarpn kotwiczk i zerwa czarn flag.

    Po toni jeziora, wzburzonej ruchem ruby lizgacza, poniosy si okrzyki prze-strachu, zdumienia, podziwu.

    Kapitan Nemo szybko zwija swj spinning, kotwiczka cigna ku niemu czarn flag. Po chwili ju mia j w rku. Wtedy znikn w oszklonej kabinie. Silnik zawy i li-zgacz zatoczywszy niewielki uk rozkoysa sob fale, a tratwy zachybotay si mocno na wodzie. Jeszcze chwila i przepad za najbliszym pwyspem.

    A wic Kapitan Nemo by jednak istot z krwi i koci! Przyrzek, e rozprawi si z band Czarnego Franka i po raz pierwszy da si jej we znaki. Pokaza swoj moc i zrczno. Zrywajc czarn flag, jak gdyby powiedzia: Oto za moj spraw kocz si tu wasze pirackie rzdy.

    Tratwy z sitowia i trzciny wyglday teraz aonie. Silne fale, jakie zrobi lizgacz, rozluniy wizada w kapkach trzcin, przez co bardziej zanurzay si one w wodzie. Banda pyna w ponurym milczeniu, popiesznie odpychajc si kijami od dna jeziora. Wygldao na to, e chc jak najszybciej dobi gdzie i wysi na brzeg. Wyranie bali si powrotu Kapitana Nemo, cho ju ucich warkot jego silnika i jezioro znowu byo ciche, spokojne.

    Wkrtce tratwy znikny mi z oczu, bo zasonia je ciana trzcin. Wszystko wska-zywao jednak, e popynli w stron Czaplaka.

    Zaimponowa mi ten rzut spinningow kotwiczk. C za celno i precyzja! Moe jest nie tylko wdkarzem, ale i sportowcem uprawiajcym tego rodzaju dyscyplin?

    Bo mao kto wie, e oprcz wdkowania za pomoc spinningu istnieje specjalna dyscyplina zwana sportem rzutowym. W Polsce dopiero zacza si ona rozwija, ale za granic, na przykad w Niemieckiej Republice Demokratycznej, jest bardzo popularna.

  • Ta dyscyplina ma bardzo duo wsplnego z ucznictwem i strzelectwem sportowym, a w kadym razie przesza t sam ewolucj. Od polowania na zwierzyn do czysto spor-towego wykazywania sprawnoci fizycznej i zrcznoci.

    Istniej ju najrniejsze konkurencje sportu rzutowego. Zawody dokonywane na ldzie i na wodzie kotwiczkami i ciarkami plastykowymi. Rzuca si je do celu, do spe-cjalnych tarcz, a take na odlego.

    W sporcie rzutowym niektrzy doszli do niezwykych osigni, do niemal cyrkowej zrcznoci. W Wiadomociach Wdkarskich przeczytaem niedawno o amerykaskiej dziewczynie, Annie Strobel, ktra potrafi z odlegoci pitnastu metrw zgasi ciar-kiem papierosa, trzymanego w ustach przez jej partnera. Umie ona rwnie rzuca jednoczenie dwoma spinningami. Jednym rzuca znad gowy, a drugim z dou. Oby-dwa ciarki trafiaj dokadnie w to samo miejsce znajdujce si w odlegoci dwu-dziestu metrw.

    W rkach zrcznego czowieka spinning z kotwiczk lub ciarkiem mg sta si niebezpieczn broni.

    Dugo tak siedziaem przed swoim namiotem rozmylajc o Kapitanie Nemo. I im wicej o nim mylaem, tym bardziej pragnem go spotka, pozna i porozmawia.

    Na krtko przed wieczorem nadpyna d z rycerzami spinningu panami Ana-tolem i Kaziem oraz ich poowicami. Zobaczyli mnie biwakujcego nad zaciszn za-toczk i oczywicie natychmiast zdecydowali rozbi swoje namioty w ssiedztwie.

    Nie okazaem im niechci, cho lubi samotno. Przewidywaem jednak, e w naj-bliszej przyszoci bd musia odby rekonesans po okolicy, a wwczas namiot mj mgby zosta pod ich opiek.

    Pan Anatol i pan Kazio wyjanili mi, e swoje samochody pozostawili na podwrzu jakiego rolnika we wsi Siemiany. Odtd powic czas tylko wdkowaniu. Rozbili obok mojego dwa mae namioty, zjedli kolacj, a po ten pan Anatol wycign duy, zagra-niczny spinning.

    Musz zdoby ryb na jutrzejsze niadanie owiadczy takim tonem, jak gdyby od jego poowu zaleao, czy ona i przyjaciele nie umr z godu.

    A pan nie sprbuje owi? zapyta. Rozoyem rce. Nie znam si na wdkarstwie. Zreszt, nie mam nawet adnego sprztu. Znalaz wspania okazj, aby mnie pouczy. Wdkarstwo, prosz pana, to wspaniay relaks. I jednoczenie poyteczny sport.

    Nie ma nic wspanialszego nad ryb, ktr si samemu zapao i samemu przyrzdzio. Jeli pan chce, poycz panu wdk wskaza wdk w odzi. Dzi, prosz pana, zapolujemy na szczupaka. Bd rzuca spinningiem wzdu trzcin, gdy szczupak lubi przebywa w pasie nadbrzenym, polujc tu na mniejsze rybki.

    Nagada, nagada i wlaz do dki. Odbi od brzegu, ustawi si na skraju trzcin i zacz rzuca byszczk.

    Tymczasem soce upodobnio si do czerwonej kuli i powoli zbliao si do ciem-nej smugi lasu na horyzoncie. Zapaliem fajk, gdy od wody nadcigna horda koma-rw, z krwioerczym bzykiem krc wok mej gowy.

    Na jeziorze znowu usyszaem warkot motoru. Pokazaa si dua rybacka krypa, a w niej kto znajomy. No tak, blondynka z warkoczem. Dostrzega mnie przed namiotem, kiwna rk i skierowaa d w zatoczk.

  • Nieche pani zgasi ten przeklty silnik! wrzasn na ni pan Anatol. Czy pani nie widzi, e owi ryby?

    Posusznie zgasia motor i przybia do brzegu za pomoc cikich wiose. A jednak spotkalimy si powiedziaa, podajc mi rk. Ubrana bya w spodnie i gruby sweter, na gowie miaa chusteczk. W odzi leay dwie wdki. Na ryby? zapytaem. A tak. Nacieszyam si ju domem rodzinnym. Cay dzie pracowaam przy

    zwzce siana i wieczorem postanowiam wyskoczy na pow. A pan? Nie umiem owi i nie mam wdki. Pan Anatol chyba zobaczy te jej wdki, gdy pyna obok niego, bo krzykn w jej

    stron: Panienka na ryby? A jak metod pani owi? adn rozemiaa si. A na co panienka poluje? Jeszcze nie wiem. To zaley od miejsca odrzeka. Pan Anatol machn lekcewaco rk. A dziewczyna zwrcia si do mnie: No co, wdkujemy? Nie chce mi si std nigdzie rusza ziewnem dyskretnie. A ryby smaonej pan nie lubi? Owszem. Tylko nie wierz, abym jakkolwiek zapa. Pan Anatol ju od p go-

    dziny rzuca spinningiem i nic nie zowi. My sprbujemy na ywca. I wcale niedaleko. O tam wskazaa drug za-

    toczk, odleg od naszej o dwiecie metrw. Zreszt dodaa musz z panem porozmawia na osobnoci.

    To zabrzmiao znacznie bardziej zachcajco. Zabralimy wic wdki z jej odzi i poszlimy nad drug zatoczk.

    Tu powinien grasowa wgorz stwierdzia dziewczyna. Zatoczka jest pytka, o mulistym dnie. Pan Anatol nie zapie ryby dlatego, e tamten brzeg jest do pytki, a my zapiemy j dlatego, e mamy tu pycizn. Zaoymy przynt na haczyk i bdziemy chwyta, jak to si mwi, z gruntu.

    O, z pani wietny fachowiec zauwayem. Przecie urodziam si nad jeziorem i tutaj tyle lat mieszkam. Mj ojciec i bracia

    s zapalonymi wdkarzami. W domu cigle rozmawia si o wdkarstwie. Nacigna przynt na haczyki. Zarzuciem wdk, jak najdalej od brzegu, w po-

    blie trzcin i wodorostw, bo tak mi kazaa. Usiedlimy na starej, odartej z kory kodzie, wyrzuconej z wody przez fale. Widziaam dzi Kapitana Nemo rzeka. Ja te. Pyn swoim wspaniaym lizgaczem powiedziaa z zachwytem. Ja te go widziaem. I powiedziaem jej o tym, jak Kapitan Nemo zerwa flag z tratwy Czarnego Franka. Cudowny czowiek szepna. Czuj, e si w nim zakocham, chocia go

    zupenie nie znam i nie wiem, jak wyglda. Nikt z tutejszych mieszkacw te o nim nie sysza.

    To bardzo dziwne. Bo lizgacz to nie iga. Gdzie tutaj musi mie przysta.

  • Opowiedziaem jej o porannej przygodzie z harcerzami, o zabitej owcy i podejrze-niach, jakie w zwizku z t kradzie pady na band Czarnego Franka.

    Zapad mrok. Ju nie widziaem spawika. Lecz nagle jakby porazi mnie prd elek-tryczny, tak gwatownie co szarpno moim wdziskiem.

    Niech pan cignie! krzyczaa dziewczyna i niemal wyrwaa mi z rki wdzisko, ktre a zgio si pod naporem jakiej potnej ryby.

    Jest! Jest! To wgorz mruczaa dziewczyna, powoli wyholowujc zdobycz na pycizn. Nie wolno dopuci, eby si owin koo jakiej lecej na dnie gazi.

    Wycignlimy na piasek duego wgorza, ktry skrca si jak gruby czarny w. Brrr, c to za wstrtna ryba!

    By jak przegub mojej doni i mia chyba kilogram. A dziw, e nie zama wdziska. Tylko przytomnoci umysu dziewczyny zawdziczam fakt, e si nie urwa.

    Starczy panu na dobry posiek odezwaa si, przecinajc yk, bo wgorz pokn haczyk tak gboko, e wyj mu go z pyska nawet nie usiowaa.

    Starczy dla nas dwojga zauwayem. Przecie to niemal kilogramowa sztuka.

    Poczstuje mnie pan? ucieszya si. Strasznie lubi wgorza. To ju nie bd duej owi.

    Podniosem wgorza za koniec ucitej yki i rzuciem go przed namiotem. Pan Anatol z on i przyjacimi ju siedzieli na swym biwaku i co jedli zdaje si rybki w sosie