16
Burmistrz chciała otrzymać odprawę emerytalną nie rezygnując z pracy, mimo że przepisy takiego rozwiązania nie prze- widują. Ustawa o pracownikach samorządowych przewiduje prawo do odprawy emerytalnej w wysokości 6 - krotnego wynagrodzenia. Odprawa jest wypłacana w momencie, kiedy pracownik kończy aktywność zawodową i przechodzi na emeryturę. Zofia Springer wystąpiła z zamiarem uzy- skania takiej odprawy, w związku z czym w projekcie zmian do uchwały budżetowej na 2012 rok, rozpatrywanych na sesji 28 czerwca br. pojawił się m.in. zapis o zabezpieczeniu środków na wypłatę odprawy emerytalnej w kwocie 65.520 zł. Wśród radnych zapanowała konsternacja. Wypłata odprawy emerytalnej oznaczałaby bowiem rezygnację przez Zofię Springer z zajmowanej funkcji. Przypuszczenia radnych zostały jednak szybko rozwiane, ponieważ burmistrz zaprzeczyła, aby miała zamiar opuszczać fotel. Roszczenie do uzyskania takiej odprawy wywodziła z faktu uzyskania emerytury w 2007 roku, kiedy to wskutek wygaszenia jej mandatu przez pół roku nie sprawowała funkcji burmistrza. Regionalna Izba Obrachunkowa w Poznaniu, do której klub rad- nych Koalicja Samorządowa zwrócił się o zajęcie stanowiska w tej sprawie, stwierdziła m.in. „że skoro Pani Burmistrz została przywrócona do pracy (…), to mimo iż pobierała emeryturę, w ocenie tut. Izby brak jest podstaw w chwili obecnej do wypłaty odprawy emerytalnej do czasu ustania stosunku pracy”. Burmistrz nie przyjmowała protestu rad- nych Koalicji Samorządowej i stanowiska RIO do wiadomości. W mediach regio- nalnych, jak i lokalnych podpierając się opiniami urzędowych prawników, podtrzy- mała, że emerytura się jej należy. Niestety treści tych opinii nie ujawniła, a więc nie można się do nich odnieść. W międzyczasie przewodniczący komisji rewizyjnej, radny Marian Jabłoński, zasięgnął opinii Regio- nalnej Izby Obrachunkowej tym razem co do podmiotu, który jest uprawniony do ustalenia burmistrzowi prawa i wysokości odprawy emerytalnej. Zdaniem Regional- nej Izby prawo i wysokość odprawy dla burmistrza powinna ustalić rada gminy w drodze stosownej uchwały. Burmistrz zauważyła, że brnie w ślepy zaułek. Rada na wniosek burmistrza na ostatniej sesji, w dniu 27 września br., skreśliła zabezpieczone wcześniej środki na wypłatę odprawy emerytalnej. Skarbnik oświadczyła, że powodem tej zmiany jest rezygnacja Zofii Springer z ubiegania się o odprawę emerytalną. Czy można rezygnować z czegoś, co w danej chwili nie przysługuje? Pamiętacie Państwo jeszcze aferę ze spalarnią opon w Mosinie, która miała utylizować 40 tysięcy ton rocznie gumowego odpa- du w centrum miasta? Szerokie protesty mieszkańców i szum medialny wokół całej tej sprawy? A pamiętacie, kto był za to odpowiedzialny? Czy konflikt między władzami naszej gminy a spółką Aquanet wpłynął na restrykcyjne zapisy dotyczące strefy pośredniej ujęcia wody? Burmistrz Gminy Mosina, Zofia Springer, bez konsultacji spo- łecznych wydała decyzję środowiskową dającą zielone światło dla budowy spalarni opon w mieście. Protestował Aquanet w obawie przed zanieczyszczeniem ujęcia wody, protestowali też wszyscy radni, potępiając w przyjętym stanowisku zgodę na szkodliwe dla mieszkańców i środowiska przedsięwzięcie. W trakcie apogeum zawieruchy ze spalarnią opon, w dniu 2 grudnia 2011r. Aquanet wystąpił do Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospo- darki Wodnej w Poznaniu o ustanowienie strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina - Krajkowo. Procedura wydania rozporządzenia trwała kilka miesięcy. Strefę wyznaczyli geolodzy i hydrolodzy. Do- kument został opublikowany w Dzienniku Urzędowym Województwa Wielkopolskiego i uprawomocnił się 27 sierpnia tego roku. Zawiera szereg zakazów, które z jednej strony mają chronić ujęcie wody, ale z drugiej niestety, w znaczący sposób ograniczają możliwości roz- wojowe i inwestycyjne gminy. Strefą ochronną objęte zostały wsie: Krajkowo, Baranowo, Baranówko, Sowinki, Sowiniec, część Krosna oraz większość obszaru miasta Mosina – 34% powierzchni gminy. Więcej na str. 3 Zamiast niezwłocznie poprawić warunki dla dzieci Zespołu Szkół w Krośnie, burmistrz planuje budowę świetlicy wiej- skiej. W Szkole Podstawowej w Krośnie, która znajduje się w Mosinie przy ul. Krasickiego dzieci uczą się na dwie zmiany (17 oddziałów i tylko 8 sal lekcyjnych). Aby ratować sytuację i uniknąć nauki na trzecią zmianę, klasę pierwszą przeniesiono do budynku w Krośnie. W czasie naboru do przedszkola z powodu braku miejsc odrzucono ok. 50 wniosków. Teraz kosztem zlikwidowania szatni wygospo- darowano dodatkową salę, ale nie dla przedszkolaków, tylko dla pierwszoklasistów. Więcej na str. 4 Burza wokół strefy ochronnej ujęcia wody Łukasz Kasprowicz 65 tys. zł miało trafić na konto Z. Springer Jan Marciniak Nowe okręgi wyborcze W kolejnych wyborach będą obowiązywały inne zasady niż do tej pory. Gmina zostanie podzielona na 21 jednomandatowych okręgów wyborczych i w każdym z nich wybrany zostanie jeden radny. Będzie to osoba, która zdobędzie największą ilość głosów. Na nadzwyczajnej sesji 16 października Rada Miej- ska w Mosinie zatwierdzi przedstawiony przez burmi- strza projekt podziału gminy. W Mosinie mieszka 12 565 osób, w pozostałych miejscowościach 15 392 osoby, dlatego w kolejnej kadencji miasto będzie miało tylko 9 mandatów, a wieś 12. Propozycja podziału gminy jest następująca: Okręg 1 – Czapury, 2– Babki, Głuszyna Leśna, Ku- balin, Wiórek, 3 – Daszewice, 4 – Rogalinek i Sasinowo, 5 – Rogalin i Świątniki, 6 – Mieczewo i Radzewice, 7 – Baranowo, Baranówko, Bogulin, Krajkowo, Sowiniec, Sowinki i Żabinko, 8 – Bolesławiec, Borkowice, Druży- na, Dymaczewo Nowe i Nowinki, 9 – Konstantynowo i Pecna, 10 – Dymaczewo Stare, Jeziory, Krosinko, Ludwikowo i Mosina/osiedle nr 7, okręg 11 – Krosno, 12 – Krosno – ul. Boczna, Tylna i nowe osiedla, 13 – rynek i przyległe ulice oraz Sowiniecka, Śremska i Farbiarska do torów, 14 – Mosina/Czarnokurz, 15 – Mosina – ulice między torami a Leszczyńską, 16 – pozostała część osiedla nr 3 – Łazienna, Strzelecka, os. królewskie, 17 – osiedle nr 5, okręg 18 – Mosina /Morena i Pożegowo, okręgi 19, 20 i 21 to części osiedla nr 4. Ilość mieszkańców w poszczególnych okręgach waha się od 834 (okręg 7) do 1890 (okręg 18). Średnia ilość mieszkańców w okręgu to 1331. Rewaloryzacja Rogalina Muzeum otrzymało 26 mln unijnej dotacji. Zosta- ną odtworzone historycz- ne wnętrza i otoczenie w kształcie nadanym przez właścicieli pod koniec XIX i na początku XX w. APEL Szanowni Państwo! Jeśli macie przedmioty, do- kumenty, fotografie (również rodzinne) dotyczące Rogalina – pałacu, ogrodu, kaplicy, czworaków, wsi, rodziny Raczyńskich, dawnej służby, prosimy o kontakt (tel. 61 813 80 30). Muzeum jest zainte- resowane ich skopiowaniem lub zakupem. Joanna Nowak kierownik Muzeum w Rogalinie Kanalizacja tańsza od szamba Większość miejscowości w naszej gminie nie ma kanalizacji sanitarnej. W bezpośrednim sąsiedztwie ujęcia wody leżą wsie Sowinki, Sowiniec, Baranowo, Baranówko i Krajkowo. Ochrona ujęcia już wiele lat temu wymusiła likwidację zbiorników bezodpływo- wych. Kanalizacja jest jeszcze w 7 innych miejsco- wościach gminy, jednak nie wszyscy mieszkańcy z niej korzystają. Do kanalizacji nie podłączyło się do tej pory aż 497 gospodarstw domowych na terenie miasta Mosiny, 279 gospodarstw domowych w Roga- linku, 93 w Pecnej, 88 w Krośnie, 38 w Drużynie, 22 w Sasinowie i 16 w Nowinkach. Warto zrezygnować z szamba i podłączyć posesję do kanalizacji. Z prostego rachunku - za odbiór 1m od- prowadzonego do kanalizacji płacimy trzy razy mniej niż za wywóz takiej samej ilości ścieków z szamba. Może warto by gmina dofinansowała mniej zamoż- nym mieszkańcom budowę przyłącza?

"CZAS MOSINY"

Embed Size (px)

DESCRIPTION

czasopismo Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej

Citation preview

Page 1: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 1

Burmistrz chciała otrzymać odprawę emerytalną nie rezygnując z pracy, mimo że przepisy takiego rozwiązania nie prze-widują.

Ustawa o pracownikach samorządowych przewiduje prawo do odprawy emerytalnej w wysokości 6 - krotnego wynagrodzenia. Odprawa jest wypłacana w momencie, kiedy pracownik kończy aktywność zawodową i przechodzi na emeryturę.

Zofi a Springer wystąpiła z zamiarem uzy-skania takiej odprawy, w związku z czym w projekcie zmian do uchwały budżetowej na 2012 rok, rozpatrywanych na sesji 28 czerwca br. pojawił się m.in. zapis o zabezpieczeniu środków na wypłatę odprawy emerytalnej w kwocie 65.520 zł.

Wśród radnych zapanowała konsternacja. Wypłata odprawy emerytalnej oznaczałaby bowiem rezygnację przez Zofi ę Springer z zajmowanej funkcji. Przypuszczenia radnych zostały jednak szybko rozwiane, ponieważ burmistrz zaprzeczyła, aby miała zamiar opuszczać fotel. Roszczenie do uzyskania takiej odprawy wywodziła z faktu uzyskania emerytury w 2007 roku, kiedy to wskutek wygaszenia jej mandatu przez pół roku nie sprawowała funkcji burmistrza.

Regionalna Izba Obrachunkowa w Poznaniu, do której klub rad-nych Koalicja Samorządowa zwrócił się o zajęcie stanowiska w tej

sprawie, stwierdziła m.in. „że skoro Pani Burmistrz została przywrócona do pracy (…), to mimo iż pobierała emeryturę, w ocenie tut. Izby brak jest podstaw w chwili obecnej do wypłaty odprawy emerytalnej do czasu ustania stosunku pracy”.

Burmistrz nie przyjmowała protestu rad-nych Koalicji Samorządowej i stanowiska RIO do wiadomości. W mediach regio-nalnych, jak i lokalnych podpierając się opiniami urzędowych prawników, podtrzy-mała, że emerytura się jej należy. Niestety treści tych opinii nie ujawniła, a więc nie można się do nich odnieść. W międzyczasie przewodniczący komisji rewizyjnej, radny Marian Jabłoński, zasięgnął opinii Regio-nalnej Izby Obrachunkowej tym razem co do podmiotu, który jest uprawniony do ustalenia burmistrzowi prawa i wysokości odprawy emerytalnej. Zdaniem Regional-nej Izby prawo i wysokość odprawy dla

burmistrza powinna ustalić rada gminy w drodze stosownej uchwały. Burmistrz zauważyła, że brnie w ślepy zaułek.

Rada na wniosek burmistrza na ostatniej sesji, w dniu 27 września br., skreśliła zabezpieczone wcześniej środki na wypłatę odprawy emerytalnej. Skarbnik oświadczyła, że powodem tej zmiany jest rezygnacja Zofi i Springer z ubiegania się o odprawę emerytalną. Czy można rezygnować z czegoś, co w danej chwili nie przysługuje?

Pamiętacie Państwo jeszcze aferę ze spalarnią opon w Mosinie, która miała utylizować 40 tysięcy ton rocznie gumowego odpa-du w centrum miasta? Szerokie protesty mieszkańców i szum medialny wokół całej tej sprawy? A pamiętacie, kto był za to odpowiedzialny? Czy konfl ikt między władzami naszej gminy a spółką Aquanet wpłynął na restrykcyjne zapisy dotyczące strefy pośredniej ujęcia wody?

Burmistrz Gminy Mosina, Zofi a Springer, bez konsultacji spo-łecznych wydała decyzję środowiskową dającą zielone światło dla budowy spalarni opon w mieście. Protestował Aquanet w obawie przed zanieczyszczeniem ujęcia wody, protestowali też wszyscy radni, potępiając w przyjętym stanowisku zgodę na szkodliwe dla mieszkańców i środowiska przedsięwzięcie.

W trakcie apogeum zawieruchy ze spalarnią opon, w dniu 2 grudnia 2011r. Aquanet wystąpił do Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospo-darki Wodnej w Poznaniu o ustanowienie strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina - Krajkowo. Procedura wydania rozporządzenia trwała kilka miesięcy. Strefę wyznaczyli geolodzy i hydrolodzy. Do-kument został opublikowany w Dzienniku Urzędowym Województwa Wielkopolskiego i uprawomocnił się 27 sierpnia tego roku. Zawiera szereg zakazów, które z jednej strony mają chronić ujęcie wody, ale z drugiej niestety, w znaczący sposób ograniczają możliwości roz-wojowe i inwestycyjne gminy. Strefą ochronną objęte zostały wsie: Krajkowo, Baranowo, Baranówko, Sowinki, Sowiniec, część Krosna oraz większość obszaru miasta Mosina – 34% powierzchni gminy.

Więcej na str. 3

Zamiast niezwłocznie poprawić warunki dla dzieci Zespołu Szkół w Krośnie, burmistrz planuje budowę świetlicy wiej-skiej.

W Szkole Podstawowej w Krośnie, która znajduje się w Mosinie przy ul. Krasickiego dzieci uczą się na dwie zmiany (17 oddziałów i tylko 8 sal lekcyjnych). Aby ratować sytuację i uniknąć nauki na

trzecią zmianę, klasę pierwszą przeniesiono do budynku w Krośnie. W czasie naboru do przedszkola z powodu braku miejsc odrzucono ok. 50 wniosków. Teraz kosztem zlikwidowania szatni wygospo-darowano dodatkową salę, ale nie dla przedszkolaków, tylko dla pierwszoklasistów.

Więcej na str. 4

Burza wokół strefy ochronnej ujęcia wody Łukasz Kasprowicz

65 tys. zł miało trafić na konto Z. SpringerJan Marciniak

Nowe okręgi wyborczeW kolejnych wyborach będą obowiązywały inne

zasady niż do tej pory. Gmina zostanie podzielona na 21 jednomandatowych okręgów wyborczych i w każdym z nich wybrany zostanie jeden radny. Będzie to osoba, która zdobędzie największą ilość głosów.

Na nadzwyczajnej sesji 16 października Rada Miej-ska w Mosinie zatwierdzi przedstawiony przez burmi-strza projekt podziału gminy. W Mosinie mieszka 12 565 osób, w pozostałych miejscowościach 15 392 osoby, dlatego w kolejnej kadencji miasto będzie miało tylko 9 mandatów, a wieś 12.

Propozycja podziału gminy jest następująca:Okręg 1 – Czapury, 2– Babki, Głuszyna Leśna, Ku-

balin, Wiórek, 3 – Daszewice, 4 – Rogalinek i Sasinowo, 5 – Rogalin i Świątniki, 6 – Mieczewo i Radzewice, 7 – Baranowo, Baranówko, Bogulin, Krajkowo, Sowiniec, Sowinki i Żabinko, 8 – Bolesławiec, Borkowice, Druży-na, Dymaczewo Nowe i Nowinki, 9 – Konstantynowo i Pecna, 10 – Dymaczewo Stare, Jeziory, Krosinko, Ludwikowo i Mosina/osiedle nr 7, okręg 11 – Krosno, 12 – Krosno – ul. Boczna, Tylna i nowe osiedla, 13 – rynek i przyległe ulice oraz Sowiniecka, Śremska i Farbiarska do torów, 14 – Mosina/Czarnokurz, 15 – Mosina – ulice między torami a Leszczyńską, 16 – pozostała część osiedla nr 3 – Łazienna, Strzelecka, os. królewskie, 17 – osiedle nr 5, okręg 18 – Mosina /Morena i Pożegowo, okręgi 19, 20 i 21 to części osiedla nr 4.

Ilość mieszkańców w poszczególnych okręgach waha się od 834 (okręg 7) do 1890 (okręg 18). Średnia ilość mieszkańców w okręgu to 1331.

Rewaloryzacja RogalinaMuzeum otrzymało 26

mln unijnej dotacji. Zosta-ną odtworzone historycz-ne wnętrza i otoczenie w kształcie nadanym przez właścicieli pod koniec XIX i na początku XX w.

APELSzanowni Państwo! Jeśli macie przedmioty, do-

kumenty, fotografi e (również rodzinne) dotyczące Rogalina – pałacu, ogrodu, kaplicy, czworaków, wsi, rodziny Raczyńskich, dawnej służby, prosimy o kontakt (tel. 61 813 80 30). Muzeum jest zainte-resowane ich skopiowaniem lub zakupem.

Joanna Nowak kierownik Muzeum w Rogalinie

Kanalizacja tańsza od szamba

Większość miejscowości w naszej gminie nie ma kanalizacji sanitarnej. W bezpośrednim sąsiedztwie ujęcia wody leżą wsie Sowinki, Sowiniec, Baranowo, Baranówko i Krajkowo. Ochrona ujęcia już wiele lat temu wymusiła likwidację zbiorników bezodpływo-wych. Kanalizacja jest jeszcze w 7 innych miejsco-wościach gminy, jednak nie wszyscy mieszkańcy z niej korzystają. Do kanalizacji nie podłączyło się do tej pory aż 497 gospodarstw domowych na terenie miasta Mosiny, 279 gospodarstw domowych w Roga-linku, 93 w Pecnej, 88 w Krośnie, 38 w Drużynie, 22 w Sasinowie i 16 w Nowinkach.

Warto zrezygnować z szamba i podłączyć posesję do kanalizacji. Z prostego rachunku - za odbiór 1m od-prowadzonego do kanalizacji płacimy trzy razy mniej niż za wywóz takiej samej ilości ścieków z szamba.

Może warto by gmina dofi nansowała mniej zamoż-nym mieszkańcom budowę przyłącza?

Page 2: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 20122

XXIX sesja - 28.06.2012 r. Wiele pytań wywołał plan zagospodarowania prze-

strzennego dla terenów przy ul. Strzeleckiej i Łaziennej w Mosinie. Rada odrzuciła większość uwag mieszkańców, ale plan uchwaliła. Gorącą dyskusję wywołał projekt uchwały w sprawie zmiany budżetu. Powodem była informacja podana przez sprawozdawcę, o „powzięciu wiadomości o przejściu pracownika na emeryturę”. Kwota ponad 65 000 zł odprawy emerytalnej dla jednej osoby (jak się później okazało, bur-mistrza) zbulwersowała część radnych. Rada nadała nazwy drogom wewnętrznym w Mosinie, Dymaczewie Nowym, Mieczewie i Świątnikach. Podjęto też uchwałę o odwołaniu z Komisji Promocji i Współpracy Samorządowej radnego Łukasza Kasprowicza na jego wniosek. Radni pytali o prze-bieg konkursów na dyrektorów szkół, wyniki procesów z fundacją HABITAT oraz z AQUANET-em, remont drogi do Bolesławca oraz Piaskowej w Krośnie, budowę kanalizacji w Daszewicach, przytulisko dla psów w Skałowie i Mosinie, działalność fi rm ANTON ROHR i STORA ENSO.

XXX sesja (nadzwyczajna) – 9.08.2012 r.

Sesja została zwołana na wniosek burmistrza z powodu pilnej potrzeba wprowadzenia zmian w budżecie na rok 2012 r., w Planie Rozwoju Lokalnego i Wieloletniej Prognozie Finansowej na lata 2012- 2018. Rada uchwaliła plany od-nowy Mieczewa, Rogalinka, Pecnej, Dymaczewa Starego, Daszewic, Borkowic i Bolesławca. Było to konieczne w związku z ubieganiem się o środki zewnętrzne.

XXXI sesja – 27.09.2012 r. Radni uchwalili Program Ochrony Środowiska na latach

2011- 2014, zmiany w Planie Rozwoju Lokalnego i Progno-zie Finansowej. Dyskusję wywołał wniosek rodziców z SP nr 2 w sprawie utworzenia trzeciego oddziału klas I. Rada większością głosów poparła wniosek przeznaczając środki na ten cel w wysokości 15 tys. zł. Uchwała w sprawie zmian do budżetu, podjęta została jednogłośnie. Rada przyjęła in-formacje dotyczące: wykonania budżetu za I półrocze 2012 r. analizy zagrożeń przygotowanej przez komisariat policji, działalności straży miejskiej i stanu systemu ratowniczego gminy. Podjęto uchwały w sprawie przebiegu magistrali wodociągowej na terenie wsi Sasinowo, Rogalin i Miecze-wo. Nadano nazwy drogom wewnętrznym w Czapurach i Daszewicach. W dodatkowym punkcie, wprowadzonym na wniosek burmistrza, Rada podjęła uchwałę – Apel Gminy Mosina dotyczący rozporządzenia Dyrektora RZGW w Poznaniu z 9 sierpnia 2012 r. w sprawie ustanowienia strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina – Krajkowo.

Komisja Rewizyjna 13 czerwca członkowie komisji zbadali przyznawanie i

wypłatę ekwiwalentu dla członków OSP biorących udział w akcjach gaśniczych oraz dokonali kontroli prowadzenia do-kumentacji w/w spraw. Komisja przeprowadziła dyskusję na temat wyposażenia i stanu osobowego JR-G nr 9 w Mosinie oraz współpracy między PSP w Poznaniu, a OSP Mosina. 12 września członkowie komisji analizowali realizację docho-dów i wydatków w dziale gospodarka komunalna i ochrona środowiska w I półroczu 2012 r.

Komisja Budżetu i Finansów 25 czerwca komisja zaopiniowała projekty uchwał, a

28.06 omówiła m.in. sprawy: kosztów utrzymania czystości i zieleni w mieście, realizacji zadań niewygasających, adap-tacji pomieszczeń mieszkalnych w SP Pecna na sale przed-szkolne, budowy przystani w Rogalinku, zwiększenia dotacji na komunikację miejską, kosztów postępowania sądowego w procesie z AQUANET-em. 7 sierpnia komisja pozytywnie zaopiniowała projekty uchwał na sesję nadzwyczajną. Prze-dyskutowano też sprawy: odprawy emerytalnej dla burmi-

strza, Zofi i Springer, w wysokości 65 525 zł, nieprzyznania środków świetlicom wiejskim w Świątnikach i Borkowicach, remontu mostu w ciągu ul. Mostowej, organizacji ruchu w czasie jego trwania oraz dewastacji znaków drogowych na terenie miasta. 24 września komisja opiniowała projekty uchwał związanych z budżetem i planem miejscowym dot. magistrali wodociągowej.

Komisja Inwestycji i Planowania Przestrzennego 20 i 21 czerwca opiniowano projekty uchwał (mpzp

dla terenów przy ul. Strzeleckiej i Łaziennej i aktualizacja Planu Rozwoju Lokalnego). Kolejne posiedzenie komisja odbyła 7.08 wspólnie z Komisją Budżetu i Finansów. 19 września komisja pozytywnie zaopiniowała mpzp dotyczący przebiegu magistrali wodnej na terenie Sasinowa, Rogalina i Mieczewa oraz budowę chodnika w Czapurach.

Komisja Edukacji, Kultury i Sportu 18 czerwca komisja zapoznała się z ofertą wakacyjną

OSiR i MOK. Odwiedziła przedszkola prywatne: „Koni-czynka” (ul. Krzywoustego i Leszczyńska) oraz „Truskaw-kowy Domek” (ul. Poniatowskiego). Krystyna Smektała i Adela Jungerman – dyrektorki przedszkoli - zapoznały gości z warunkami pobytu dzieci oraz omówiły perspek-tywy rozwoju swoich placówek. 17 września dyskutowano nad wnioskiem rodziców SP nr 2 dotyczącym utworzenia trzeciego oddziału klasy I i o kosztach budowy nowej sali gimnastycznej w Daszewicach.

Komisja Ochrony Środowiska i Rolnictwa21 czerwca członkowie komisji przebywali na terenie

zakładu STORA ENSO w celu omówienia sytuacji konfl ikto-wych na linii mieszkańcy osiedla – zakład a także na terenie fi rmy ANTON ROHR, gdzie zostali zapoznani z transportem ciężarowym fi rmy w kontekście oczekiwań gminy i budowy tunelu pod przejazdem na ul. Śremskiej. W lipcu radni wy-jechali w teren w związku z konkursem „Zielona Gmina”, na który wpłynęło 15 zgłoszeń. 3 sierpnia komisja dokonała lustracji 5 mostów i spotkała się z mieszkańcami Krosinka w miejscu nieistniejącego mostu w ciągu ul. Wierzbowej. 30.08. w Rogalinie komisja zapoznała się z problematyką ochrony łącznika ekologicznego oraz ujęciem wody w Ma-jątku Rogalin.12 i 20 września odbyło się posiedzenie w związku z rozporządzeniem Dyrektora RZGW w Poznaniu z 9.08.2012 r. w sprawie ustanowienia strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina – Krajkowo.

Komisja Porządku Publicznego W czerwcu komisja spotkała się z przedstawicielami sto-

warzyszeń i organizacji działających na terenie gminy, którzy przedstawili ofertę zajęć i imprez dla dzieci i młodzieży w okresie wakacyjnym. 11 września komisja przygotowała wnioski do budżetu na 2013 r., m.in. o zabezpieczenie środ-ków dla OSP w Pecnej i Mosinie oraz zwiększenie o 2 etaty straży miejskiej m.in. w celu obsługi monitoringu.

Komisja Promocji i Współpracy Samorządowej 14 czerwca dyskutowano na temat zasadności przygo-

towania insygniów władzy dla przewodniczącego rady i burmistrza. Zapoznano się z warunkami przygotowania publikacji gospodarczej o gminie, którą chciałaby opracować fi rma „TEMIDA” z Gdańska. 28 sierpnia omówiono organi-zację wyjazdu delegacji do gminy Seelze. Przewodniczący zapoznał komisję z autorskim projektem zmiany regulaminu Kapituły Medalu Rzeczypospolitej Mosińskiej. 13 września J. Klorek i T. Matusiak przedstawili pracę, osiągnięcia i potrzeby orkiestry harcerskiej.

Komisja Ochrony zdrowia i Pomocy Społecznej W czerwcu przedstawiciele OPS, OSiR i MOK przepro-

wadzili wraz z komisją dyskusję nad wakacyjną ofertą dla dzieci i młodzieży, a 18 września komisja zapoznała się z kosztami wypoczynku zorganizowanego przez OPS, rządo-wym programem dofi nansowania zakupu podręczników dla dzieci i młodzieży oraz sprawami związanymi z przyznawa-niem stypendiów socjalnych.

Jacek Szeszuła

Z PRAC RADY MIEJSKIEJ

1. Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska – Maria Krause – przewodnicząca klubu, Barbara Czaińska, Kordian Kleiber, Antoni Karliński, Wiesława Mania, Marian Osuch, Jacek Rogalka, Ryszard Rybicki Waldemar Waligórski.

2. Koalicja Samorządowa – Jan Marciniak – przewodniczący klubu, Marian Jabłoński, Małgorzata Kaptur, Łukasz Kasprowicz, Jacek Szeszuła, Piotr Wilanowski.

3. Praworządna Gmina – Małgorzata Twardowska – przewodnicząca klubu, Krzysztof Siestrzencewicz, Aleksandra Miedzianek-Rogal.

Radni niezrzeszeni: Sławomir Falbierski, Waldemar Wiązek, Tomasz Żak.

Radni Rady Miejskiej w Mosinie – kadencja 2010-2014

„Czas Mosiny” jest pismem bezpłatnym, fi nansowanym ze środków własnych członków Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosiń-skiej i radnych Koalicji Samorządowej. Trafi a do Państwa domów raz na kwartał.

Uważamy, że „Merkuriusz Mosiński” wydawany przez Burmistrza Gminy Mosina za pieniądze podatników, tworzy idealistyczny obraz pracy urzędu i stwarza wrażenie, że w naszej gminie nie ma problemów, nad którymi należałoby się z większą uwagą pochylić. Wydajemy „Czas Mosiny”, by umożliwić mieszkańcom dostęp do rzeczowej informacji na tematy ważne dla naszej wspólnoty. Na łamach naszego pisma prezen-tujemy również swoją ocenę tego, co się dzieje w naszej gminie.

Prezentujemy ciekawe inicjatywy i popularyzujemy historię naszej gminy.

Zachęcamy do współpracy. Zapraszamy do lektury.

„Czas Mosiny” Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej Redaktor naczelny: Małgorzata Kaptur tel. 512 334 157, adres e-mail: [email protected]ółpraca: Wojciech KoniecznyJan Marciniak, Jacek Szeszuła, Piotr Wilanowski, Łukasz Kasprowicz, Marian Jabłoński, Joanna Nowaczyk, Monika Cybal, Michał Kleiber, Jarosław Malesiński.Druk: POLSKAPRESSE, Sp. z o.o. Oddział Poligrafi a Drukarnia Poznań-Skórzewo, ul. Malwowa 158 Winieta: Jakub Pokrzywniak. Nakład: 8 tys.egz.Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótu i opracowania otrzymanych materiałów.Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma.

Page 3: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 3

W. Waligórski fot. W. Konieczny

Nie mam sobie nic do zarzucenia.

– Tak w wielkim skrócie można sko-mentować odpowiedź, jakiej udzielił Waldemar Waligórski na moje pis-mo w sprawie przekroczenia swoich uprawnień poprzez „wyręczenie” Rady Miejskiej w Mosinie w rozpatrzeniu skargi pana H. Olkiewicza na Burmi-strza Gminy Mosina. Przewodniczący uważa, że nie naruszył prawa, a jeżeli ktoś przekroczył swoje kompetencje to jestem nim ja, ponieważ wymieniając obok swojego nazwiska pełnioną funk-cję w radzie (przewodniczący komisji rewizyjnej) wypowiedziałem się w imieniu komisji, na co nie miałem zgody jej członków. Ponadto przewod-niczący instruuje mnie, że skargi na burmistrza dotyczące procesu naboru pracowników nie kwalifi kują się do rozpatrywania przez radę gminy. Na koniec W. Waligórski odwzajemnia się radą, abym dokonał oceny swojego zachowania i podjął decyzję, którą pod-powie nie tylko rozum ale i honor.

Przewodniczący pełni funkcję usługową względem rady.

Korzystając z podpowiedzi swo-jego rozumu, wystosowałem pismo

do Wojewody, aby ten – korzysta-jąc z uprawnień nadzorczych nad przyjmowaniem i załatwianiem skarg przez organy jednostek samorządu terytorialnego – pouczył Przewodni-czącego Rady Miejskiej w Mosinie o niedopuszczalności zastępowania ustawowo wskazanego organu, jakim jest rada gminy, w rozpatrywaniu skarg na działalność burmistrza.

Wojewoda, Piotr Florek, wyklu-czył, „pouczenie” Przewodniczącego Rady Miejskiej w Mosinie, ponieważ przekracza to jego kompetencje. Ta-kim stwierdzeniem wojewody jestem zaskoczony, ponieważ w myśl art.258 §1 pkt 5 kpa to właśnie premier i wojewodowie są zobowiązani do sprawowania nadzoru i kontroli nad przyjmowaniem i załatwianiem skarg i wniosków załatwianych przez organy jednostek samorządu terytorialnego. Czy pouczenie co do trybu rozpatry-wania skargi nie mieści się w pojęciu nadzoru i kontroli?

Co do roli przewodniczącego wo-jewoda stwierdził, iż jego funkcja ogranicza się jedynie do pełnienia czynności o charakterze usługowym. Tym stwierdzeniem potwierdził mój zarzut co do przekroczenia upraw-

nień przez Waldemara Waligórskiego poprzez udzielenie odpowiedzi na skargę, a więc jej rozpatrzenie. Zgod-nie bowiem z art. 19 ust. 2 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym, zadaniem przewodniczące-go jest wyłącznie organizowanie pracy rady oraz prowadzenie jej obrad. Rola przewodniczącego sprowadza się więc jedynie do administracyjnego kierowa-nia pracami rady. Czy ta rola obejmuje załatwianie skarg? Nie. Bez względu na rodzaj zarzutów zawartych w skar-dze na burmistrza, przewodniczący rady gminy nie ma prawa zajmować w tej sprawie żadnego stanowiska. Takie prawo przysługuje, w myśl art.229 pkt 3 kodeksu postępowania administracyjnego, wyłącznie radzie gminy. Myślę więc, że odpowiedź

wojewody zwalnia mnie – mimo rady przewodniczącego Waligórskiego – z konieczności odwoływania się do swojego honoru.

Dla porządku muszę dodać, że już w opinii prawnej wydanej w 2009 roku na zlecenie Zofi i Springer, radca prawny, Andrzej Ossowski, podkreślił, że wyłącznym zadaniem przewodni-czącego rady gminy jest organizowa-nie pracy rady oraz prowadzenie jej obrad. Również Burmistrz w swoim stanowisku przekazanym radnym Rady Miejskiej w Mosinie w piśmie z 22 września 2009 r. stwierdziła, że wolą samego ustawodawcy jest ogra-niczenie roli przewodniczącego rady gminy do organizowania prac oraz prowadzenia jej obrad.

Mosińska Rada przyzwala na łamanie prawa.

Według art.225 § 2 organy jednostek samorządu terytorialnego (jest nim rada gminy) są obowiązane przeciw-działać hamowaniu krytyki i innym działaniom ograniczającym prawo do składania skarg i wniosków. Dlaczego zatem Rada Miejska w Mosinie nie podjęła jakichkolwiek działań, które zmusiłyby przewodniczącego Wali-górskiego do skierowania skargi do rozpoznania przez radę? Niestety, rada w obecnym składzie, a konkretnie jej proburmistrzowska większość nie jest zdolna – bez zgody burmistrza – do for-mułowania jakichkolwiek krytycznych uwag pod adresem przewodniczącego. Większość ta, za sobie tylko znaną cenę,

ma jedynie obowiązek głosować za po-mysłami burmistrza, nawet jeżeli są tak niedorzeczne jak przyznanie odprawy emerytalnej bez zamiaru zaprzestania aktywności zawodowej.

Biorąc pod uwagę niezdolność rady do tak heroicznego wysiłku, jakim mo-głaby być chociażby wyrażona na sesji powszechna dezaprobata, co do postę-powania przewodniczącego Waldemara Waligórskiego w sprawie skargi p. H. Olkiewicza, postanowiłem zabrać głos nie tylko jako radny, ale również jako przewodniczący komisji rewizyjnej. Czy zabierając głos jako przewodniczą-cy komisji rewizyjnej wypowiedziałem się w jej imieniu? Oczywiście, że nie. Gdybym miał taki zamiar, to po pierw-sze uzgodniłbym zamiar i treść pisma z członkami komisji a także wskazałbym, jako autora pisma, komisję rewizyjną.

Uznałem, że z racji pełnionej funk-cji przewodniczącego tejże komisji mam nie tylko prawo, ale wręcz obo-wiązek, jako pierwszy zareagować na tak drastyczny przykład zlekceważenia prawa przez przewodniczącego i to w tak ważnej sprawie jak skarga. Jeżeli nie ja to, kto?

Sołtys na zagrodzie – równy wojewodzie.

Ciekaw jestem, jakie wnioski wy-ciągnie przewodniczący z tej sprawy. Być może podsumuje to krótko: Sołtys na zagrodzie równy wojewodzie.

Odpowiedź W. Waligórskiego oraz pismo wojewody dostępne na www.czasmosiny.pl

Mimo, iż o rozporządzeniu w sprawie ustanowienia strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina – Krajkowo władze gminy wiedziały od dawna, nie uczyniono nic lub prawie nic, aby nasza gmina miała jakikolwiek wpływ na jego zapisy.

Bierność burmistrza w sprawie potwierdza fakt, że gminni decy-denci mają o nim blade pojęcie. Na zwołanej specjalnej komisji ochrony środowiska ani zastępca burmistrza, Sławomir Ratajczak, ani urzędnicy nie potrafi li odpowiedzieć radnym, co kryje się za poszczególnymi za-pisami rozporządzenia. Próbowano po omacku interpretować zapisy do-kumentu. Burmistrz nie przedstawił radnym żadnego planu działania w tej sprawie. Poza wysłaniem zapytań do kilku ministerstw, czy rozporzą-dzenie jest zgodne z prawem, nie zrobiono nic. Sprawy w swoje ręce postanowili wziąć radni. Na komisji ochrony środowiska poświęconej temu problemowi, zwrócili się do bur-mistrza z wnioskiem, aby wystąpił do RZGW o wykładnię zapisów rozpo-rządzenia. Trudno, bowiem mówić o skutkach zapisów, skoro nie wiadomo dokładnie, co się za nimi kryje. Już na posiedzeniu komisji okazało się, że są duże rozbieżności w interpretacji poszczególnych zakazów.

Konfl ikt trwaNa kolejnej komisji ochrony śro-

dowiska zjawili się przedstawiciele Spółki Aquanet. Między geologiem,

Ireneuszem Chomickim, a zastępcą burmistrza, Sławomirem Ratajcza-kiem trwała długa wymiana zarzu-tów. Istniejący konfl ikt pomiędzy gminą a Aquanetem trwa od 2002 roku, od kiedy gminą zaczęła rządzić Zofi a Springer. Krótko po objęciu władzy zleciła opracowanie praw-nicze za kilkaset tysięcy złotych, mające być podstawą do wyciągnię-cia od Aquanetu wielomilionowych rekompensat. Opracowanie nigdy skutecznie nie zostało użyte przed sądem. Od dziesięciu lat pokrywa je kurz w piwnicach mosińskiego magistratu. W ostatnim czasie gmina przegrała z kretesem kilka spraw sądowych ze Spółką. Spowodowało to wypłatę ogromnych kwot wraz z odsetkami i konieczność pokrycia niemałych kosztów procesów.

Stanowisko Aquanetu Czy Aquanet zrewiduje swoje sta-

nowisko wobec rozporządzenia? Nic na to nie wskazuje. Stanowisko władz Spółki, które pytaliśmy o ewentual-ne złagodzenie, czy uelastycznienie rygorystycznych zakazów, jest na-stępujące:

„…trzymamy się Rozporządzenia – po to zostało stworzone, by chronić ujęcie wody. Aquanet naturalnie będzie opiniował projekty nowych przedsięwzięć i sprawdzał je pod kątem zastosowania przez inwestora zabezpieczeń uniemożliwiających przedostanie się niebezpiecznych substancji do gruntu i wody. Jed-nak to, co z założenia jawi się jako

szkodliwe, pomimo przedstawionych najlepszych dostępnych na rynku zabezpieczeń i tak zostanie przez nas zaopiniowane negatywnie (spalarnia opon przecież też miała być bardzo nowoczesna) – w takich przypadkach nie będziemy czynić wyjątków. Roz-porządzenie nie zabrania natomiast budowania obiektów przemysłowych wymienionych np. w pkt. 5 czy też 32 c – ale należy pamiętać, że te obiekty muszą spełniać określone w rozporządzeniu warunki. Ochrona ujęć wodnych jest dla nas prioryte-tem i wydaje się oczywista, choćby w kontekście mocno ograniczonych na całym świecie zasobów wodnych zdatnych do picia – jak wiadomo, mniej niż 1% zasobów wodnych świata to wody słodkie mogące sta-nowić źródło wody pitnej... „

Trudno nie zgodzić się z argu-mentami władz Spółki w zakresie konieczności ochrony ujęcia wody. Można jednak odnieść wrażenie, że obydwie strony, czyli Aquanet i wła-dze gminy Mosina okopały się na swoich pozycjach. Brak rozmów i negocjacji spowodował takie a nie inne skutki dla mieszkańców.

Aquanet daje pieniądzeWiele osób uważa, że funkcjono-

wanie Aquanetu wraz z infrastrukturą oraz strefą ochronną powoduje dla gminy same straty. Jednak jak wynika z informacji przesłanych przez rzecz-niczkę firmy, Dorotę Wiśniewską, Aquanet jest strategicznym podat-nikiem naszej gminy. Corocznie od-

prowadza do naszego budżetu ponad 5 milionów złotych (dla porówna-nia – Stora Enso 263 tys.) Bez tych pieniędzy trudno sobie wyobrazić gminną kasę. Spółka wiele inwestuje na terenie gminy. Obecnie Aquanet buduje kanalizację w Krosinku za 22 mln zł. Rozbudowa Stacji Uzdat-niania Wody przy Sowinieckiej za ok.300 mln zł spowoduje, że po jej zakończeniu będą wpływać co rok kolejne miliony z tytułu 2% podatku od budowli.

Panuje powszechne przekonanie wśród władz gminy i samorządow-ców, że Aquanet blokuje rozwój gmi-

ny z uwagi na konieczność dbania o środowisko. Czy takie myślenie jest uprawnione?

Czy władze zmienią swoje po-dejście do Aquanetu z konfrontacji sądowej i języka konfl iktu na dialog i porozumienie? Pokaże to najbliższy czas. Zastępca burmistrza, Sławomir Ratajczak, ma się spotkać z wicepre-zydentem Poznania, Mirosławem Kruszyńskim, oraz prezesem Spółki Aquanet, Pawłem Chudzińskim, w celu omówienia możliwości nego-cjacji zapisów rozporządzenia. Na rozmowy i negocjacje nigdy nie jest za późno. Oby.

Burza wokół strefy ochronnej ujęcia wody Łukasz Kasprowicz

Uważam, że: Winny jest Aquanet i RZGW w Poznaniu, bo wydał roz-porządzenie? Nic bardziej mylnego. Zamiast apelowania do „wszystkich świętych” w kraju radni powinni zastanowić się, gdzie leży przyczyna. Odpowiedź jest prosta – ta przyczyna to decyzje burmistrza Z. Springer, które szkodzą gminie, a potem się szuka winnych, wszędzie tylko jakoś brak refl eksji, gdzie jest źródło problemu. Po incydencie ze spalarnią nie trzeba było długo czekać, aby dowiedzieć się o polu golfowym w strefi e ochrony ujęcia wody. Zachowanie władz Aquanetu należy uznać za racjonalne, a w świetle oświadczeń zastępcy burmistrza, Sł. Ratajczaka (nie informujemy Aquanetu, bo oni wszystko by oprotestowali), za konieczne. Nam się wma-wia, że to Aquanet jest przeciwko gminie, a p. Z. Springer dzielnie walczy o nasze prawa. Nic bardziej mylnego. W innych przypadkach było podobnie: wiejska szkoła w mieście – to świetny pomysł burmistrza, to nic, że MEN każe subwencję oddać, tutaj winę ponosi opozycja, bo temat ujawniła. A odprawa dla burmistrza – podobno w Mosinie można wypłacać odprawę emerytalną bez przejścia na emeryturę – to też świetny pomysł burmistrza, a że się nie powiódł, to też wina opozycji, a najbardziej Łukasza Kaspro-wicza. Może trzeba zastanowić się, kto jest największym zagrożeniem, kto najbardziej szkodzi gminie i pokazać winnym czerwoną kartkę.

CZYTELNICY KOMENTUJĄ www.czasmosiny.pl

Przewodniczący nie poda się do dymisjiMarian Jabłoński

Waldemar Waligórski nie skierował skargi na burmistrza pod obrady rady, tylko sam udzie-lił odpowiedzi skarżącemu. Skarga dotyczyła przebiegu i rzetelności naboru na stanowisko asystenta ds. mediów.

Page 4: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 20124

„Opozycja rzuca piach w szpry-chy, opozycja jest niekonstruktyw-na”– to często powtarzane słowa przez burmistrza. A przypomnę, że opozycja, wnioskowała w kadencji 2006-2010 żeby budynek w Krośnie przy ul. Głównej pozostawić dzie-ciom szkolnym klas od pierwszej do trzeciej, a nowy budynek przy ul. Krasickiego przeznaczyć dla dzieci od klasy czwartej do szóstej. W Krośnie, na terenie gminnym, ra-dziliśmy wybudować funkcjonalne parterowe przedszkole. Niestety nie skorzystano z naszych rad, a teraz cierpią dzieci i rodzice. Mamy za małą szkołę i za małe przedszkole w stosunku do ciągle rosnących potrzeb tego terenu.

Gdyby posłuchano opozycji, by-łoby więcej miejsca dla dzieci i nie byłoby kłopotów z subwencją. Bur-

mistrz twierdziła, że wolnej działki pod przedszkole i szkołę w Krośnie nie ma. Raptem się znalazła - teren gminny o powierzchni ponad hektar - 106m x 120m (na rogu Piaskowej i Tylnej). Burmistrz już wydała decyzję o warunkach zabudowy, ale dla... świetlicy wiejskiej. Na niezbyt częste spotkania nielicznej grupy mieszkań-ców Krosna (na ostatnich wyborach sołtysa było ok. 30 osób), optymalny byłby budynek szkolny. Na zabawy natomiast, dla mieszkańców wsi, otwarte są podwoje Mosińskiego Ośrodka Kultury.

Po co za ponad milion budować świetlicę, kiedy nie ma pieniędzy na rozbudowę szkoły. Zawsze się mówi, że dzieci są najważniejsze. Czy Kros-na to nie dotyczy?

Co ważniejsze, szkoła czy świet-lica?

Na początku września otrzymałem, jak każdy radny, wielostronicową in-formację z wykonania budżetu za I półrocze 2012 r. Planowane dochody na 2012 r. - 82.049.296,07 zł, wyko-nane zostały w 45%. Do 50% brakuje 3.916.596,71 zł. Planowane wydatki na 2012 r. 84.576.023,78 zł wykona-ne zostały w 42%. Do 50% brakuje 6.548.958,31 zł.

Sprawozdanie za I półrocze jest podstawą do prognozowania wykona-nia budżetu za cały rok. Co przyniesie II półrocze? Jestem przekonany, że powtórzy się sytuacja z lat minionych - 2009, 2010, 2011, to znaczy, że:

1. Dochody podatkowe nie będą wykonane. Na łączny, roczny dochód podatkowy 41,5 mln w I półroczu wpłynęło 19,2 mln tj. 46%. W ramach tych dochodów w I półroczu z Urzędu Skarbowego winno spłynąć 9.9 mln, a wpłynęło tylko 8,5 mln.

2. Druga strategiczna dla budżetu gminy pozycja dochodowa, to sprze-daż mienia, przede wszystkim działki budowlane. Burmistrz zaplanowała dochód z tego tytułu w wysokości aż 11,3 mln, w I półroczu wpłynęło tylko 2,1 mln. Sprzedaż w II półroczu zapo-wiada się dramatycznie.

Po co było burmistrzowi planować nierealne

wpływy? My, mosińska opozycja, mówimy

burmistrzowi od lat - planujmy realne wpływy ze sprzedaży mienia. Przecież od kilku lat sprzedaż jest na niskim poziomie i sytuacja się pogłębia. My swoje, burmistrz swoje, istne wołanie na pustyni. Burmistrz w sprawozdaniu z wykonania budżetu za I półrocze pisze, że w II kwartale będzie trzeba zmienić planowane dochody i planowane wy-datki, jeśli nie będzie satysfakcjonują-cych dochodów. A więc wywrócimy budżet, przede wszystkim w zakresie zadań inwestycyjnych.

CięciaCiekawe, czy cięcia będą dotyczyły

personaliów i wydatków bieżących?

Wydatki bieżące wykonane są w 51%. Bieżące wydatki na roczny plan 65,2 mln wykonane są w I półroczu w wysokości 33,0 mln. Tu błogi spokój, błoga cisza. Nikt sobie krzywdy nie zrobi. Natomiast to, na co czekają zwykli mieszkańcy gminy, a więc inwestycje, wygląda tak: plan roczny 19,3 mln, w I półroczu wykonano 2,6 mln tj. 14%. Niewątpliwie I półrocze to rozruch działań inwestycyjnych: projekty, przetargi. Główne uderzenie przypada na II półrocze. Jeżeli jednak nie będzie zakładanego dochodu, to

nawet jeżeli zadania będą przygoto-wane, to nie będą realizowane, chyba że znów po pieniądze pójdzie się do banków. To droga donikąd, bo przez odsetki drożeją nam inwestycje np. w tym roku płacimy samych odsetek aż 2 mln zł.

Administracja natomiast ma się całkiem dobrze. Na roczne utrzymania urzędu zaplanowano 7,8 mln, w I pół-roczu wydano 3,9 mln, tj. 50%, a więc wykonanie idealne.

Cyrk budżetowyNa początku roku plan dochodów

proponowanych przez burmistrza nie-miłosiernie szybuje, by pod koniec roku pikować. Dlaczego? Zawyżenie dochodów, bo z tym mamy do czynie-nia od lat, ma na celu jedno: powiedzieć radnym i społeczeństwu za pośredni-

ctwem Merkuriusza i Gazety Mosiń-sko-Puszczykowskiej –„ Jest dobrze, jest bardzo dobrze! Zrobimy to, na co od dawna ludzie czekali”.

Po roku, nie uświadczysz w tej-że prasie informacji o tym, dlaczego nie wykonano zakładanych zadań, ba przeczyta się, że budżet wykonany jest po stronie dochodów i wydatków w 99 procentach. Bo tak rzeczywiście będzie! Na czym ta zabawa polega? Rzecz naiwnie prosta. Otóż, w grudniu okazuje się, że po stronie dochodów brakuje, powiedzmy 5 mln zł. Na sesji

grudniowej, tuż przed końcem roku burmistrz przedstawia radzie zmianę budżetu - w dochodach o 5 mln mniej, no i po stronie wydatków 5 mln mniej, tnie się zazwyczaj inwestycje. O tym, tak naprawdę burmistrz wie już we wrześniu. Już wówczas zapadają decy-zje, które zadania nie będą realizowane. Cięcie wydatków inwestycyjnych nie następuje jednak we wrześniu, tylko na końcu grudnia.

Reasumując, po ścięciu dochodów i wydatków o 5 mln zł budżet jest mniejszy, ale się równoważy. Rada taką zmianę uchwala (większość probur-mistrzowska) i budżet, jak napisałem wyżej, jest wykonany w 99%. Proste? Aż za proste. A, że to zabawa - to każdy wie. Tragiczne, że taka zabawa jest usankcjonowana prawnie. Chocholi taniec trwa w najlepsze.

Od listopada ub. roku w magistracie urzęduje nowy zastępca burmistrza - Waldemar Krzyżanowski. Ulubionym obszarem jego działania jest promocja. Niestety niektóre jego pub-liczne wypowiedzi budzą zdziwienie i szkodzą naszej gminie.

Bez dyskusjiW styczniu Waldemar Krzy-

żanowski w towarzystwie kierownika referatu oświaty, M. Kasprzyk, wziął udział w radzie pedagogicznej w Ze-spole Szkół przy ul. Sowinieckiej. Nauczyciele i dyrekcja byli zaszoko-wani wystąpieniem wiceburmistrza. Poprosili o wyjaśnienia. Następne spotkanie odbyło się dopiero na po-czątku marca. Nauczyciele zaprosili również radnych z komisji oświaty. Liczyli na rzeczową dyskusję. Nie godzili się na podważanie ich działań i autorytetu dyrektora, Anny Balce-rek-Kałek, przez burmistrza. Jednak obecność radnych tak zdenerwowała zastępcę burmistrza, że wraz z Małgo-rzatą Kasprzyk po kilkunastu minutach demonstracyjnie opuścili zebranie. Później pan Krzyżanowski próbował zdyskredytować nauczycieli „dwójki” opowiadając, że niewielu z nich było na tym spotkaniu. Zaskoczeni takim obrotem sprawy nauczyciele nie kryli oburzenia. Radni i nauczyciele odnieśli wrażenie, że zastępca burmistrza nie był do końca zorientowany, o jakich problemach ma dyskutować, dlatego ratował się ucieczką. (Z przykrością informujemy, że od 1 września Anna Balcerek- Kałek nie jest już dyrekto-rem Zespołu Szkół w Mosinie).

Zamiast działania- złośliwości

Jacek Szeszuła, osoba znana i poważana w Mosinie, został przez W. Krzyżanowskiego określony jako – „radny udający zatroskanego”. Czy były ku temu podstawy?

Pan Jacek Szeszuła podczas sesji

zapytał o stan tech-niczny budynków nie-istniejącej „Barwy”. Dociekał, co burmistrz zamierza zrobić, aby obiekt skutecznie za-bezpieczyć przed oso-bami postronnymi. Zastępca burmistrza odpowiedział, że gmi-nie nic do tego. Twier-dził, że to na nowym właścicielu spoczywa

obowiązek zabezpieczenia budynków. Kilka dni później pan Krzyżanowski na jednym z portali społecznościo-wych, zamieścił wpis o radnym uda-jącym zatroskanego.

Radny zadając pytanie, wypełnia swój mandat, a burmistrz lub inny urzędnik ma obowiązek udzielić sto-sownej odpowiedzi. Oceniając w ten sposób radnego, a wcześniej bez pod-stawowej wiedzy o szkole jej dyrekcję i nauczycieli, zastępca burmistrza wystawił sobie świadectwo. Nie jest to jednak cenzurka pozytywna. Bur-mistrz podważa kompetencje innych osób, a sam zapomina o swoich obo-wiązkach.

Zgodnie z art. 89 c ustawa - Prawo budowlane: w przypadkach bezpo-średniego zagrożenia życia lub zdro-wia ludzi, w związku ze złym sta-nem obiektu budowlanego (obojętnie gminnego, czy prywatnego), burmistrz może wydać Powiatowemu Inspekto-rowi Nadzoru Budowlanego polecenie podjęcia działań zmierzających do usunięcia zagrożenia.

Słowa, które szkodzą W ostatnim czasie pojawił się kolej-

ny zaskakujący wpis zastępcy burmi-strza w Internecie. W. Krzyżanowski sugeruje w nim, że Aquanet pobierając opłatę za hydranty zachowuje się jak zorganizowana grupa przestępcza ścią-gająca haracz. Takie nieodpowiedzial-ne wypowiedzi mogą skomplikować i tak nie najlepsze relacje na linii gmina – AQUANET. Apelujemy do zastępcy burmistrza o więcej rozwagi.

Głos z Czapur: Zapraszam wszystkich radnych do świetlicy w Czapurach. Przyjedźcie koniecznie przed głosowaniem za budową kolejnej świetlicy za setki tysięcy złotych. Świetlica stoi zamknięta i pusta. Przeczytajcie re-gulamin korzystania ze świetlicy - rodem z komuny. Jedyny plus to, że szkoła z niej korzysta. Takie wydawanie pieniędzy to MARNOTRAWSTWO. Sto razy lepiej takie pieniądze było przeznaczyć na salę gimnastyczna dla dzieci.

Tubylec: Tak patrząc z boku, to trzeba mieć umysł giętki i sprawny by zrozumieć, dlaczego w gminie, która ma problemy fi nansowe, do tego brak miejsc w szkole i przedszkolu zatrudnia się np. trzeciego burmistrza, a w samym urzędzie wynagrodzenia przekraczają o parę stówek średnią w kraju. Trzeba o tym mówić, pisać, informować. Tylko zmiana świadomości może zmienić ludzi. W Krośnie nie zostało przyjętych 50 dzieciaczków, z... braku miejsca. I zdarzył się cud. Miejsce się znalazło, ale dla pierwszaków :). O tym trzeba ludzi informować, bo nawet ktoś, kto nie ma dzieci zrozumie, że podany przykład nie jest dla władzy powodem do dumy :)

Mieszkaniec Mosiny: Ta sprawa pokazuje, w jakich czasach żyjemy. Przewodniczący pokazał radzie, że ma

ją w głębokim poważaniu, odrzucił skargę, mimo że to SKO ją do Rady skierowało i zamiast się zrefl ektować i uderzyć w pierś, choćby po cichu, tylko na własny użytek, przystępuje do kontrnatarcia, atakuje tego, kto dokonał oceny jego postępowania. Paranoja. Czy w tej radzie nie ma inteligentnych, rozważnych i kulturalnych radnych, którzy mogliby zapewnić należytą powagę Radzie?

Smith: Przebieg drogi rowerowej na nowo budowa-nej ulicy Piaskowej to bezmyślność projektanta, osób zatwierdzających i osób kupujących projekt. Zasada jest taka, że w środku pasy jezdni dla aut, potem pasy drogi rowerowej, a na zewnątrz chodniki dla pieszych. Na Piaskowej: misz-masz. Ale dla włodarzy liczy się sztuka czyli działanie zero-jedynkowe: kiedyś nie było - teraz jest, ale że niefunkcjonalne, to nie ma znacze-nia. Zapraszam urzędników, którzy byli decyzyjni w sprawie odbioru ulicy Strzeleckiej, aby wsiedli na rower i skorzystali ze „wspaniałej” drogi rowerowej. Nienormatywny przebieg, fatalna nawierzchnia, wy-sokie krawężniki przy pokonywaniu wyjazdów ulic bocznych i priorytet dla samochodów wyjeżdżających z dróg podporządkowanych.

CZYTELNICY KOMENTUJĄ www.czasmosiny.pl

Krosno: Co ważniejsze, szkoła, czy świetlica Jan Marciniak

Fot. www.mosina.pl

Kiedy brakuje rozwagi... Jan Marciniak

Budżetowe I półrocze Jan Marciniak

Ze sprawozdania z wykonania budżetu za I półrocze wynika, że wpływy do gminnej kasy są niższe od planowanych, co grozi niezrealizowaniem zaplanowanych inwestycji.

Page 5: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 5

– Tamta kanalizacja była kana-lizacją betonową, nie była uszczel-niana. Zabierała i wodę opadową, i gruntową. A w tej chwili nie zabiera nic – relacjonuje inny. – Ta szczelna kanalizacja utopiła naszą ulicę – uwa-ża… Ale to nie jedyne mankamenty tej inwestycji. Po jej zakończeniu, droga nie została wyrównana, a dziu-ry zasypano gruzem budowlanym z nieczystościami. – Ja tu sobie koło przebiłam – żali się jedna z kobiet. Pyta, jak tędy dzieci rowerem pojadą? – Tu górka, a tam dołek. Jak przycho-dzi większy opad, to część tego jest nieprzejezdna – dodaje.

Na poboczu porzucono elementy starej „deszczówki”. Zarośnięte chwa-stami, grożą uszkodzeniem podwozia. – Czy tego nikt nie widział? – zastana-wiają się wszyscy.

Sytuację uratował trochę chod-nik, bo jak twierdzą, można chociaż wyjść z domu. Ale kiedy na drodze jest błoto, chodnikiem jeżdżą sa-mochody. Widoczne są też różnice w jego poziomie. Pytają, kto tu w ogóle nanosił jakieś poziomy. – Ja interweniowałam, mówiłam, że niżej ma być, to wykonawca powiedział „pani nie wie, pani się nie zna”. To chodnik się robi pod urząd, czy pod mieszkańców? – pyta oburzona mieszkanka.

Przy jednej z posesji, na samym środku chodnika stoi hydrant. Odko-pywano go aż 3 razy po to, by i tak tam pozostał. Tarasuje teraz przejście. Różnice w poziomach mają i stu-dzienki – te od kanalizacji deszczo-wej i starszej, sanitarnej. – Tu sobie podwozie można urwać. Nie wiem, jak mierniczy to mierzył, że jest taka nierówność. Jakby utwardzać tę ulicę, to wszystkie studnie trzeba na nowo posadowić – uważa mieszkaniec Łą-kowej i jeszcze pokazuje zniszczoną

studzienkę kanalizacji sanitarnej, która wystaje na środku ulicy. Nowe obra-mowania włazów „deszczówki” są już popękane i pokruszone. – To powinno być zbrojone – uważa mój rozmówca, wskazując na jedną ze studzienek.

– Ta była już naprawiana! Ja nie wiem, kto to odebrał, jak to odebrał. Tu powinny władze przyjechać, jak wykonywali to…

Jednak władze gminy bagatelizują skargi mieszkańców. Na pytanie, kto dokonał odbioru tej inwestycji, asy-stent burmistrza, Bogdan Lewicki, udzielił bardzo ogólnej odpowiedzi, iż: odbioru inwestycji dokonuje komisja odbiorowa w skład, której wchodzą przedstawiciele gminy, inspektor nad-zoru budowlanego oraz wykonawca….Zarzuty mieszkańców, na przykład dotyczące faktu wybudowania szczel-nej kanalizacji są irracjonalne. Ka-nalizacja musi być szczelna i to nie wymaga chyba żadnych dodatkowych wyjaśnień – stwierdził w innym miej-scem B. Lewicki. Według niego, „sta-ra” rozebrana kanalizacja betonowa także była szczelna i teoria, że dzięki nieszczelnościom odprowadzała wody gruntowe nie znajduje potwierdzenia w faktach.

– Skoro tak, to skąd teraz tyle wody na Łąkowej, jak jej wcześniej tu nie było i nasze zalane piwnice? – pytają zbulwersowani mieszkańcy.

Tego niestety rzecznik burmistrza nie wyjaśnił. Stwierdził za to, że ko-nieczność budowy kanalizacji w ul. Łąkowej w takim śladzie spowodowa-na była złym rozwiązaniem przyjętym

podczas budowy kanalizacji ul. Szkol-nej w latach 90. Nie uwzględniało ono całej zlewni, a jedynie ulicę Szkolną. Ponadto kanalizacja z ul. Szkolnej nie posiadała odbiornika wody, a desz-czówka skierowana było wprost na prywatne tereny (łąki) sąsiadujące bez-pośrednio z zabudową mieszkaniową. Skutkowało to podtapianiem posesji i domów podczas wyższego stanu wód gruntowych oraz podczas obfi tych lub długotrwałych opadów deszczu…

– To nieprawda – twierdzą miesz-kańcy. – Nigdy woda z ul. Szkolnej, Łąkowej i części Głównej nie była od-prowadzana na prywatne łąki, tylko do rowu ściekowego za wsią, a następnie kanałem zbiorczym do cieku Olszyn-ka. Jedynie z powodu niedrożności odpływu mogła wylewać się na łąki. Przypominają sobie też, że odwodnie-nie ul. Szkolnej było zadaniem pilnym, bo podtapiany był Ośrodek Zdrowia, a „deszczówka” nie mogła mieć wtedy innej rzędnej, niż pozwalała na to studnia zbiorcza w Łąkowej…

***Po interwencji mieszkańców, część

drogowych usterek została usunięta: wykonawca uprzątnął gruz, napra-

wił betonowe obramowania włazów do studzienek. Ale uszkodzona stu-dzienka kanalizacji sanitarnej, niestety wciąż stanowi zagrożenie.

W sprawie hydrantu poinformo-wano, że zostanie wykonany, kiedy zaistnieją lepsze warunki gruntowo-wodne lub gdy rozpocznie w pobliżu prace drogowe firma dysponująca igłofi ltrami i odpowiednimi zabezpie-czeniami. Zapowiedziano też, że doce-lowo Łąkowa ma zyskać utwardzoną nawierzchnię i dopiero wtedy można będzie powiedzieć o całkowitym za-kończeniu tej inwestycji.

– Ale kiedy to nastąpi – niepokoją się mieszkańcy – kiedy prawie milio-nowa inwestycja będzie pełnić swoje zadanie?

Sąsiednia ul. Różana też ma nowy chodnik, bardzo przestronny, lecz…położony miejscami poniżej poziomu drogi. W ostatnim numerze „Merku-riusza Mosińskiego” czytamy, że część mieszkańców zakwestionowała jego wysokość twierdząc, że jest on zbyt nisko w stosunku do ulicy. „Obawy te jednak są bezpodstawne – wyjaśnia „MM” – bowiem to właśnie grunto-wa w tej chwili ulica Różana będzie obniżona do właściwego poziomu w momencie, kiedy w przyszłości zaczną się niej prace związane z budową utwardzonej nawierzchni”.

Aż się prosi, aby znów zapytać, ale kiedy? Nadchodzi teraz jesienna szaru-ga, a za nią zima. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy woda z drogi spłynie na chodnik i zamarznie… – Jak bie-rzemy czasopismo urzędu, to wszystkie inwestycje są śliczne – stwierdzają na koniec mieszkańcy Łąkowej.

Chyba jednak nie wszystkie…

PECNA:

A miało być lepiej... tekst i fot. Małgorzata Kaptur

Ulica Łąkowa w Pecnej jest drogą gruntową. Na początku lat 90-tych została odwodniona. Niedawno starą „deszczówkę” rozebrano, a w jej miejsce powstała nowa. Ulica zyskała też chodnik. Jak informuje mosiński magistrat, koszt in-westycji, której odbiór nastąpił 5 marca br., wyniósł łącznie ok. 945 tys. złotych. Ale mieszkańcy tej ulicy zgodnie twierdzą, że teraz stan drogi drastycznie się pogorszył. – Jak są opady, wszystko zalewa i woda stoi od jednej strony do drugiej. I wchodzi też do piwnic – skarży się jeden z nich.

Większość ulic w gminie to dro-gi gruntowe. Ich wyrównywanie pochłania rocznie ponad pół milio-na złotych i często jest to pieniądz wyrzucony w błoto.

Idzie jesień...Starsi czują to w kościach, a

niebawem wszyscy, nawet młodzi, odczują to taplając się w błocie, jeż-dżąc, czy też chodząc po nieutwar-dzonych drogach, których w naszej gminie sporo. Zapewne, jak co roku prędzej czy później wyruszą na te drogi równiarki, by wygładzić to, co dziurawe i pełne kolein. Z determi-nacją mitycznego Syzyfa, który bez końca wtacza głaz na nieosiągalny szczyt góry, równiarki równają to, co po pierwszym deszczu stanie się grząskie i lepkie. Obserwujemy to wszyscy - dopóki deszcz nie spadnie efekt wyrównania jest w miarę trwa-ły. Stąd płynie oczywisty wniosek, że to nadmiar zalegającej wody tak niekorzystnie zmienia nawierzchnię dróg. Problem utrzymania ich prze-jezdności polega na jak najszybszym odprowadzeniu wilgoci poza na-wierzchnię.

Przydrożne rowyOd niepamiętnych czasów temu

celowi służyły przydrożne rowy – proste i pewnie dlatego genialne. Wszyscy o tym wiemy, pracownicy naszego Urzędu również, a jednak na co dzień w gminnej praktyce prawie nie stosujemy. Pytam się, dlaczego? Przecież nawet autostrady o najbar-dziej utwardzonych nawierzchniach stosują rowy odwadniające. Myślę, że czas skończyć z rutyną stosowanych dotychczas rozwiązań. Przez długi czas nie będzie nas stać na utwardze-nie wszystkich dróg, więc zróbmy wszystko, by to, czym dysponujemy uczynić bardziej przejezdnym. Rów-nanie i profi lowanie dróg jest ważne, ale w komplecie z całą gamą zabie-gów uzupełniających, które utrwalają efekt przejazdu równiarki.

Znam te problemy, ponieważ za-wodowo rozwiązuję je projektując rewaloryzację zabytkowych parków. Tam gdzie profi l terenu sprzyja od-wodnieniu drogi wystarczy odpo-wiednio ukształtowany, współdzia-łający profi l nawierzchni. W zani-żeniu terenu, tam gdzie woda nie ma naturalnego odpływu konieczny jest

rów. Na odcinkach o dużym spadku sytuację ratuje mocno wypukły profi l drogi najlepiej jeszcze miejscowo wzmocniony większą frakcją kamie-ni bądź gruzu. To oczywiście tylko podstawowe założenia dużo bardziej skomplikowanej metodologii. Jej stosowanie jest stosunkowo tanie, a przy tym wyjątkowo skuteczne. Jeżeli corocznie zlecany „zwykły” przejazd równiarki zastąpimy właś-ciwie dobraną do konkretnego od-cinka drogi grupą odpowiednich zabiegów na efekty nie będziemy musieli długo czekać. Oczywiście w jednym sezonie nie zrobimy wszyst-kiego, wystarczy zacząć od tych odcinków, które sprawiają najwię-cej problemów i tak konsekwentnie rok po roku zasadniczo poprawimy stan naszych dróg. Warto, ponieważ poczynione starania będą procento-wały, utrwalając efekt nawet wtedy, gdy drogi zostaną utwardzone.

Zespoły interwencyjneWarto również zapewnić środki

na interwencyjne usuwanie nadmiaru wód opadowych lub pochodzących z roztopów, które gromadząc się w

bezodpływowych miejscach (np. za-kończenia ślepych ulic tzw. sięgaczy, itp.) tworzą zagrożenie zalania wielu domostw na terenie gminy. W chwili obecnej straż pożarna interweniuje tylko w sytuacji ostatecznej, gdy budynek jest już zalany. Możliwo-ści Zakładu Usług Komunalnych w Mosinie też są ograniczone, co powoduje, że interwencje w wielu miejscach, szczególnie oddalonych od miasta, są niemożliwe lub nie-skuteczne, bo spóźnione o wiele dni. Proponuję, by sołtysi lub inne upo-ważnione osoby dysponowali fun-

duszem uruchamianym awaryjnie, w miarę potrzeb, zlecając na podstawie wcześniej sporządzonych umów z lokalnym przewoźnikiem dysponu-jącym beczkowozem, wymagany sy-tuacją zakres usługi. Wypompowaną wodę powinno się transportować na niewielkie odległości do wcześniej wyznaczonych miejsc zrzutu. Tylko utworzenie sieci lokalnych zespołów interwencyjnych, natychmiastowo rozwiązujących przedstawiony prob-lem, może uchronić wielu miesz-kańców przed dotkliwymi stratami materialnymi.

Równiarki SyzyfaPiotr Wilanowski

Rogalin, ul. Kosynierów. Fot. P. Wilanowski

Uszkodzona studzienka kanalizacyj-na do dziś straszy.

Nowa studzienka już ma zniszczone obramowanie.

Hydrant na środku chodnika.

Page 6: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 20126

PRZYGOTOWANIA, CZYLI CO CI JEST

POTRZEBNE?Spokój i pogoda ducha

Pamiętaj, że twoim celem jest obrona słusznych praw i zmiana sposobu działania urzędu na lepszy. Daruj sobie chęć odwetu i upoko-rzenia urzędników. Pieniacze i tak przegrywają.

Determinacja i cierpliwośćTy walczysz o interes publiczny

w czasie wolnym, którego masz zawsze za mało. Chciałbyś szybko uzyskać efekty ale IM się nie spieszy. Istnieją dziesiątki sposobów na prze-wlekanie, odwlekanie i opóźnianie. Można je stosować w godzinach dobrze płatnej pracy. Czym skala korupcji większa, tym metody zło-śliwego przewlekania sprytniejsze. A wszystko to w jednym celu: abyś się zniechęcił i dał sobie spokój; abyś uznał, że ta walka nie ma sensu, bo nic się nie da zmienić. Dlatego TY musisz się uzbroić w determinację i cierpliwość. Przewlekanie zała-twienia prostej sprawy przez urząd jest sygnałem, że może chodzić o wymuszenie łapówki.

KomputerStaraj się pisać pisma na kompu-

terze. Zdecydowanie unikaj wysyła-nia pism odręcznych.

Poradniki prawne, znajomy prawnik

Każdy przepis prawny przywo-łany w piśmie zwiększa jego sku-teczność o 50%. Bezpłatne serwisy prawne istnieją także w Internecie. Pismo zawierające przepisy prawne można skonsultować z prawnikiem. Nie musi to być od razu adwokat czy radca prawny. Często student lub absolwent prawa z chęcią udzieli porady za darmo.

Porządek w papierachChronologiczna analiza dokumen-

tów danej sprawy pozwala zapoznać się z jej rozwojem, co bywa bardzo pouczające. Pozwala dostrzec, czy pojawiają się wątki korupcyjne.

ZASADY DZIAŁANIANic na gębę, wszystko na piśmieJeżeli sytuacja wymagała nego-

cjacji lub rozmowy w urzędzie - do-magaj się sporządzenia protokołu. Protokół spokojnie przeczytaj przed podpisaniem i parafuj go na każdej stronie. Zwłaszcza jeżeli podjęto jakieś ustalenia - domagaj się spo-rządzenia ich na piśmie. Jeżeli sytu-acja tego nie wymaga to stanowczo odradzam wizyty w urzędowych gabinetach. Są one zazwyczaj moc-no stresujące, a ich efekt żaden. Lepszy efekt da złożenie pisma w sekretariacie.

Pilnuj terminówNawet najlepiej uzasadnione od-

wołanie złożone po terminie będzie nieskuteczne.Powołuj się na przepisy prawa

Walcząc o praworządność, walcz prawem. Powołuj się na konkretne przepisy prawa lub zasady wyni-kające z konstytucji. Korzystaj ze wszystkich możliwości, które daje prawo. Wbrew pozorom, nie jest ich tak mało.

Nie wchodź w pyskówkiNigdy nie strasz. Jeżeli zamie-

rzasz np. wystąpić o kontrolę, to po prostu o tym poinformuj. Bądź konsekwentny. Jeżeli zapowiedziałeś jakiś krok prawny, to go wykonaj.

Zainteresuj mediaTwoim sprzymierzeńcem mogą być

media. Zawsze warto je zainteresować prowadzoną sprawą. Współpracuj z dziennikarzami, nie licz jednak, że roz-wiążą sprawę za ciebie. Jeżeli zabloko-wanie danej sprawy wynika ze zwykłej opieszałości, to nacisk mediów może przynieść natychmiastowe efekty. Je-żeli sprawa ma podłoże korupcyjne, to zazwyczaj zainteresowanie mediów nie daje natychmiastowych, pozy-tywnych efektów. Skorumpowanym urzędnikom rzadko zależy na pozy-tywnej opinii. Działają wedle zasady „psy szczekają, a karawana jedzie dalej”. Reakcją tych bardziej czułych

mogą być procesy o zniesławienie i próba zastraszenia dziennikarzy.

Uaktywnij swoich przedstawicieli

W niektórych wypadkach przy-datne mogą być interwencje radnych, posłów lub senatorów. I w tym wy-padku traktuj je jednak jako jeden z instrumentów walki z nieuczciwoś-cią, a nie jako sposób na „zwalenie sprawy” na kogoś, kto ją załatwi za ciebie. Warto zainteresować swoich przedstawicieli swoimi problemami z jeszcze jednego powodu. Po ich reakcji poznasz, czy są sprzymie-rzeńcami Twoimi, czy urzędników.

KTO NAPRAWDĘ RZĄDZI W URZĘDZIE?

Formalnie urzędem rządzi bur-mistrz. Podlegają mu naczelnicy wy-działów i kierownicy, a tym z kolei

szeregowi urzędnicy. Praktyka często bywa inna. W niejednym urzędzie kierownicy średniego szczebla sterują swoimi formalnymi zwierzchnikami. Wszystko zależy od posiadanych kompetencji i siły woli. Jeżeli na-czelnik wydziału (kierownik referatu) ma nad sobą burmistrza, który słabo orientuje się w kwestiach prawnych i praktycznych dotyczących jego wy-działu to może mu wszystko wmówić. Wiceburmistrz słaby merytorycznie i nie mający chęci do uzupełnienia swojej wiedzy bezgranicznie polega na zdaniu swojego naczelnika. Oczy-wiście wtedy cały nadzór nad działal-nością wydziału staje się fi kcją. To raczej naczelnik steruje działaniami wiceburmistrza przygotowując pisma i decyzje do jego podpisu.

Inne przydatne poradniki możesz znaleźć na www.batory.org.pl w zakładce publikacje.

Kiedy wydatki bieżące są wyż-sze od dochodów bieżących, mamy do czynienia z defi cytem opera-cyjnym. Wedle zapisów ustawy o fi nansach publicznych, od 2011 r. władze lokalne nie mogą dopusz-czać do takich sytuacji. Deficyt operacyjny to nic innego tylko „przejadanie” dochodów ze sprze-daży działek, które powinno się przeznaczać na inwestycje.

Dlaczego tak się dzieje? Ano, dlatego, że nikt nie kontroluje wy-datków bieżących: zwiększa się bezsensownie ilość etatów, przede wszystkim dla znajomych, krew-nych. Nie kontroluje się wydatków na utrzymanie obiektów gminnych (woda, ścieki, ogrzewanie, energia, materiały biurowe itp.).

Takie traktowanie pieniędzy pub-licznych doprowadza do zapaści budże-towej. Jeżeli nałoży się na to słabiutka sprzedaż działek, to sytuacja dla budże-tu robi się dramatyczna. W naszej gmi-nie już zaczyna dzwonek bić na alarm. W bieżącym roku dochody bieżące to 67,6 mln, a wydatki bieżące to 65,2 mln. Poważne konsekwencje mogą ujawnić się w 2014 roku. Wtedy to zacznie obo-wiązywać nowy wskaźnik określający zdolność kredytową samorządów. Jest on oparty na średniej nadwyżce opera-cyjnej z trzech ostatnich lat. Jeśli okaże się ona ujemna (lub niższa od rocznych kosztów obsługi zadłużenia), gmina nie będzie mogła zaciągać zobowiązań, a wówczas koniec z inwestycjami, także tymi wspieranymi środkami europej-skimi.

Dzieci z Małej Drużyny aby dotrzeć na przystanek szkolny w Drużynie, muszą pokonywać niebezpieczną drogę i tory kolejo-we. Na tym dużym osiedlu nie ma też żadnego placu zabaw. Grupa rodziców zwróciła się do radnego Łukasza Kasprowicza z prośbą o interwencję.

Radny wystąpił z wnioskiem do burmistrza o stworzenie przystanku szkolnego, w miejscu istniejącego przystanku autobusu liniowego.

Burmistrz, Zofia Springer, od-powiedziała, że nie ma możliwości zrobienia przystanku szkolnego wraz z przystankiem autobusu miejskiego z uwagi na brak miejsca na posta-wienie wiaty.

Brak zrozumienia ze strony bur-mistrza i urzędników powoduje, że dzieci muszą iść wzdłuż niebezpiecz-nej drogi i pokonywać niebezpieczny przejazd kolejowy. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że niektóre dzieci z Małej Drużyny, aby skrócić sobie drogę do odległego przystanku za torami, pokonują torowisko w nie-przeznaczonych do tego miejscach.

Jeśli gmina nie ma miejsca na wiatę, może wystąpić do określo-nego właściciela nieruchomości z wnioskiem o użyczenie kawałka terenu, uzasadniając bezpieczeń-stwem dzieci. Sprawa przystanku ciągnie się już przeszło dwa lata. Czy dopiero kiedy stanie się nieszczę-ście na torach lub drodze, burmistrz

dojdzie do wniosku, że należy coś z tym zrobić?

Wniosek radnego w sprawie stworzenia placu zabaw na Małej Drużynie, również został rozpatrzo-ny negatywnie. Odmowę budowy placu burmistrz tłumaczy brakiem pieniędzy i odpowiedniej działki. Warto dodać, że są osiedla i wsie w gminie, które mają po dwa place zabaw, w tym na terenach użyczo-nych.

Jest natomiast pocieszająca wia-domość dla mieszkańców ulicy Ci-chej. Jest już projektowana (wniosek złożył w tej sprawie w ub. roku radny Kasprowicz) budowa oświetlenia na tej ulicy.

RED

Czy grozi namdeficyt operacyjny? Jan Marciniak

Mała Drużyna pokrzywdzona

Celem Fundacji jest wspieranie rozwoju demokracji i społeczeń-stwa obywatelskiego – społeczeństwa ludzi świadomych swoich praw i obowiązków, angażujących się w sprawy swojej społeczności lokalnej, swojego kraju i społeczności między-narodowej.

www.batory.org.plPoniższy artykuł na podstawie publikacji „Ściągawka z demo-

kracji. Obywatelski poradnik antykorupcyjny. Zanim zaczniesz działać” autorstwa Macieja Wnuka opracowała Monika Cybal.

Zanim zaczniesz działaćM.Wnuk

Zetknąłeś się z niekompetencją, opieszałością, niegospodarnością albo łamaniem prawa. A Twoje dotychczasowe próby komunikacji z urzę-dem przypominały rzucanie grochu o ścianę. Podejrzewasz, że za tym wszystkim stoi jeszcze korupcja. Jeśli tak, to jesteś osobą, dla której napisałem ten poradnik. Zakładam, że jesteś zdeterminowany bronić swoich słusznych praw i interesu publicznego.

Page 7: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 7

Nie każda gmina może poszczy-cić się posiadaniem na swoim terenie zabytku tej klasy. Otoczony zielenią późnobarokowy pałac Raczyńskich ze świetnymi zbiorami malarstwa w galerii Edwarda Aleksandra, od 1949 r. Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu, niezmiennie przyciąga rzesze turystów. Jednak od wielu lat, z powodu niezakończonego remontu, Muzeum w Rogalinie postrzegane było jako obiekt o niewykorzysta-nym w pełni potencjale. Przyczyna takiego stanu rzeczy to oczywiście wieloletni brak środków finanso-wych na kontynuację prac.

Środki europejskieWybawieniem w sytuacji okazały

się środki europejskie. Dzięki nim w latach 2007–2009 zrealizowano

pierwszy z trzech planowanych eta-pów projektu „Rewaloryzacja Zespołu Pałacowo–Parkowego w Rogalinie” współfi nansowanego przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię w ramach środków Mechanizmu Finansowego EOG i Norweskiego Mechanizmu Fi-nansowego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Natomiast we wrześniu 2012 r. została podpisana umowa na dofi nansowanie etapu dru-giego. Jego realizacja zakończy się w grudniu 2014 r., a projekt sfi nansuje Unia Europejska w ramach „Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środo-wisko, Priorytet XI Działanie 11.1 Ochrona i zachowanie dziedzictwa kulturowego o znaczeniu ponadregio-nalnym” i MKi DN.

Wartość projektu to ponad 38 mln zł brutto, w tym tzw. koszty kwali-

fi kowane to 30 685 342 zł, z czego UE zrefunduje 26 082 541 zł (85%) a pozostałe 4 602 801 zł Ministerstwo Kultury (15%).

Zadania, które zostanązrealizowane

w najbliższym czasie: – odtworzenie historycznych

wnętrz pałacu (wyposażenie ich w tkaniny, meble, oświetlenie, obrazy, rzemiosło artystyczne, wykonanie rekonstrukcji pieców),

– rekonstrukcja nawierzchni dzie-dzińca przed pałacem, stworzenie podjazdów i pasów ruchu dla osób niepełnosprawnych ruchowo,

– utworzenie Muzeum Dziecię-cego i ekspozycji dla osób niedowi-dzących i niewidomych,

– uruchomienie portalu interne-towego (funkcja promocyjno–edu-kacyjna – m.in. muzeum wirtualne i digitalizacja zbiorów),

–nowoczesny system informacyj-ny (kioski multimedialne na terenie, do wypożyczenia tablety i audiogu-idy z informacją w trzech językach, aplikacje na smartfony z poszerzoną informacją o obiektach),

– remont budynków rezydencji (oprócz korpusu gł.), murów oporo-wych i bram wjazdowych,

– wyburzenie budynków z lat 70-tych XX w., ogrodzenie terenu,

– modernizacja sieci wodnej, p-

poż., nawadniania terenów zielonych i kanalizacyjnej.

Wykonanie tak bogatego progra-mu pozwoli po latach na udostępnie-nie zwiedzającym w całości jednego z najcenniejszych polskich zabytków. Pałac w Rogalinie stanie się też nowo-czesną placówką muzealną z ciekawą ekspozycją i bogatą ofertą edukacyjną skierowaną do różnych grup wieko-wych, obiektem przystosowanym dla osób niepełnosprawnych, z zapleczem gastronomicznym, konferencyjnym i nowoczesną infrastrukturą. Wirtualne muzeum i wykorzystanie możliwości, jakie dają urządzenia cyfrowe, otwo-rzy dostęp do wiedzy o historii pałacu, jego zbiorach i ekspozycjach oraz wa-lorach pejzażowo–turystycznych oko-licy odbiorcom w kraju i na świecie

– również tym, którzy ze względów zdrowotnych lub finansowych nie będą mogli do nas przyjechać.

Wieś Rogalin to jedna z najczęś-ciej odwiedzanych miejscowości położonych na terenie naszej gminy. Ocenia się, że każdego roku przyjeż-dża tutaj ok. stu trzydziestu tysięcy osób. Z tej przyczyny nazywa się ją często „turystyczną wizytówką regionu”.

Atrakcją główną jest oczywiście pałac wraz z rokokowym ogrodem i przypałacowym parkiem, ale coraz częściej zainteresowanie turystów wzbudzają folwark, lasy, rozległe pola z ostańcami dębowymi a nawet roga-lińskie osiedla.

Ruch ten w pewnej mierze spro-wokowany jest sposobem wytyczenia szlaków rowerowych i pieszych oraz tras konnych dla szkółki jeździeckiej Majątku Rogalin. Pomijając wpływ zauważalnej w ostatnich latach ogól-nopolskiej tendencji do estetyzacji własnego otoczenia, to zapewne ros-nąca obecność turystów i innych go-ści zainspirowała mieszkańców do rzeczowego podjęcia tematu poprawy wizerunku Rogalina.

Inicjatorem był ówczesny sołtys, Zbigniew Maciejewski, który w 2008 roku przedstawiając problem, uzyskał poparcie zebrania wiejskiego dla idei utrzymania porządku poprzez zatrud-nienie odpowiednio zmotywowanej osoby. Umożliwiał to wprowadzony w tym czasie fundusz sołecki. Do tej pory wiele miejsc (pobocza dróg,

boisko, przystanek PKS itp.), szczególnie te będące w posiadaniu gminy były zaśmiecone i zaniedbane. Służby komunalne skon-centrowane na mieście Mo-sina we wsiach pojawiały się rzadko i to najczęściej dla realizacji wąsko wy-tyczonych zadań. Raz do roku organizowane „sprzą-tanie świata” to zdecydo-wanie za mało, by stworzyć trwałe wrażenie porządku, tym bardziej, że jego zakres jest ograniczony tylko do zbierania śmieci. W ko-lejnych latach idea ta w Rogalinie niestety cieszyła się nikłym poparciem.

Właściwym rozwiązaniem okazało się zatrudnienie Ireneusza Karalusa, który sumiennie pracując z roku na rok udowadnia trafność dokonanego wówczas wyboru. Skromny, wiejski park maszynowy nierzadko wspoma-ga własnym sprzętem, by zrobić le-piej, szybciej i więcej. Od tego czasu Rogalin zdecydowanie „wyprzystoj-niał”. Stała działalność pana Ireneu-sza w zakresie sprzątania, koszenia, sadzenia oraz przycinania drzew i krzewów, oczyszczania chodnika itp. ma nie tylko wymiar estetyczny. Wyporządkowane, nisko koszone pobocza zachęcają kierowców do

bezpiecznego parkowania, co przy liczbie czasami kilkuset jednocześnie parkujących samochodów ma wiel-kie znaczenie dla bezpieczeństwa i przejezdności ulic. Czysty przystanek PKS, wysprzątany chodnik, zadba-ny teren przy zabytkowej kolumnie granicznej, zadbane place zabaw, powszechny brak śmieci tworzą ko-rzystną aurę dla stałych mieszkańców Rogalina i turystów.

Wrażenia, jakie zapamiętają osoby nas odwiedzające są bardzo istotne, to one są najlepszą promocją Rogalina i regionu.

Wielu radnych na dźwięk słowa RÖHR reaguje nerwowo. Niektó-rzy mówią, żeby fi rmie dać spokój, bo wpłaca pieniądze do budżetu, a mieszkańcy przesadzają...

Jak radzą sobie w podobnej sytu-acji inne gminy? Zajrzyjmy do Ko-mornik. Na granicy z Głuchowem, również po sąsiedzku z osiedlem mieszkaniowym, ma siedzibę fi rma DHL - lider na rynku usług logistycz-nych, a więc można się pokusić o porównanie do „naszego” Röhra.

W Mosinie jedynym zabezpiecze-niem przed hałasem jest ciągle niedo-kończony wał ziemny o wysokości 2,5 m. W gminie Komorniki miesz-kańców chronią ekrany akustyczne z prawdziwego zdarzenia o wysokości

od 3,5 do 6 m. Jak to możliwe, że tam inwestor został zobowiązany do należytego zabezpieczenia osiedla przed hałasem, a naszych miesz-kańców narażono na zdecydowane pogorszenie warunków życia?

Odpowiedź jest prosta. W Ko-mornikach mieszkańcy zostali po-informowani o planowanej inwe-stycji i mogli wnieść swoje uwagi i wnioski. Naszym mieszkańcom nie dano takiej szansy. DHL miał postawione w decyzji środowisko-wej konkretne wymagania, a od fi rmy Anton Röhr gmina nie potrafi wyegzekwować nawet dokończenia ziemnego wału.

Więcej informacji na www.czasmosiny.pl

Pałac w Rogalinie otrzymał unijną dotację Joanna Nowak – kierownik Muzeum w Rogalinie

Po zakończeniu rewaloryzacji wnętrza pałacu będą wyglądać jak w 1939 roku przed wybuchem wojny. Będzie to nowoczesna placówka muzealna przystosowana dla osób niepełnosprawnych.

ApelKorzystając z tak niezwykłej

okazji chciałabym gorąco zaapelo-wać do mieszkańców gminy.

Szanowni Państwo! Możecie nam pomóc w tym dziele. Jeśli macie przedmioty, dokumenty, fotografie (również rodzinne) dotyczące Rogalina – pałacu, ogrodu, kaplicy, czworaków, wsi, rodziny Raczyńskich, dawnej służby, prosimy o kontakt (tel. 61 813 80 30). Muzeum jest za-interesowane ich skopiowaniem lub zakupem.

Skromny kaligraf gminnej wizytówkiPiotr Wilanowski – tekst i fot.

Tak wyglądała niezwykła biblioteka pałacowa według projektu Z. Hendla Fot. archiwalna

Widzisz różnicę?Małgorzata Kaptur tekst i fot.

Ireneusz Karalus w pobliżu rokokowej kolumny w Rogalinie.

MOSINA – ANTON RÖHR

KOMORNIKI - DHL

Page 8: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 20128

Walory Mosiny Wśród mieszkańców Mosiny pa-

nuje powszechna opinia, że miesz-kają we wspaniałej malowniczej okolicy, wśród pięknych lasów pól i wód, w krystalicznym powietrzu. I mają rację. Nie bez przyczyny wybu-dowano już dawno w pobliskim Lu-dwikowie Sanatorium Przeciwgruź-licze, w którym do dzisiaj chorzy odzyskują zdrowie. Największym atutem Mosiny jest położenie miasta w otulinie Wielkopolskiego Parku Narodowego. Walorów przyrodni-czych: lasów, jezior i przepięknych pofalowanych morenowych terenów może zazdrościć nam cała Polska. Niejednokrotnie byłem świadkiem spontanicznych zachwytów „ach jak tu pięknie”.

Jak powstały Glinianki?W szczególności podobać się

może północna strona Mosiny z jeziorem zwanym powszechnie Gli-nianką. Teren ten był pierwotnie przez wiele lat wyrobiskiem kopalni gliny, do czasu, gdy w pewnym momencie siłami przyrody, wręcz wybuchowo, wypłynęły do wyko-panej doliny olbrzymie ilości wody z podziemnych cieków wodnych. Powstało jezioro, w którym zalane zostały tory kolejki do odwożenia gliny, a nawet duża koparka mecha-niczna. Załoga kopalni rozpaczli-wie walczyła o odzyskanie kopalni, przekopując rowy do spuszczania wody w kierunku pobliskich terenów rolniczych, oraz stosując wielkie agregaty pomp, do odprowadzenia napływającej wody. Jednak wysił-ki pracowników kopalni spaliły na panewce, wobec ogromu wodnego żywiołu. W wyniku przegranej walki z siłami natury, zlikwidowano nieba-wem mosińskie cegielnie.

Niespodziewanie Mosina, a szczególnie jej mieszkańcy, stali się wygrywającymi główny los w loterii zaaranżowanej przez przyrodę. Po paru latach natura wykonała za nas dalszą pracę, genialnego zagospo-darowania terenu wokół jeziora. Wzdłuż jego brzegów porosły trzci-ny, krzaki i różne drzewa wyselek-cjonowane siłami natury. Aktualnie mamy do dyspozycji przepiękny teren spacerowy i rekreacyjny. Woda jest niezwykle czysta, dlatego, że nie spływają do niej żadne odpływy kanalizacyjne czy deszczowe, ani też wody spływające z pól uprawnych, które zawierają nawozy. Ponieważ lustro wody w jeziorze znajduje się w niecce terenu, jest dobrze nasło-necznione i chronione jest przez roślinność od wiatru, temperatura wody szybko wzrasta i długo utrzy-muje się wysoka. (3 września 2012 wynosiła jeszcze 21 stopni C, a więc 1-2 stopnie więcej niż w jeziorach mazurskich). Nic więc dziwnego, że Glinianki są od dawna licznie odwiedzane.

Wieża widokowaWalory tego terenu bardzo zy-

skały przez powszechnie chwaloną nie tylko przez Mosiniaków, ale też przez mieszkańców Poznania i jego okolic, wieżę widokową, z której roztaczają się niezrównane widoki. Została wybudowana przy wsparciu

funduszami Unii Europejskiej, co świadczy o trafności podjętej inwe-stycji. Wieża służyć będzie również do nadzorowania obszarów leśnych, ponadto jest monitorowana przed działaniem wandali. Wybudowano ścieżki spacerowe, posadzono ro-śliny, poustawiano ławki, kosze, a nawet kabinę sanitarną. Co szczegól-nie pozytywne, terenem opiekują się dwie osoby dbające o porządek. Nic, tylko chwalić władze za tak wspa-niałą aranżację, być szczęśliwym i dumnym z tego, co mamy.

Na tym tle dostrzegamy jednak również pewne braki i zjawiska nega-tywne, można, a nawet należy dążyć do udoskonalenia obecnego stanu, czyli kochajmy aktywnie Mosinę.

Propozycje do dalszego wspólnego działania:

Jest dojazd, ale drogi nie ma.Wiadomo, że potrzebne są do tego fundusze inwestycyjne. Wystarczy zbudować niezbyt długą, ale umoc-nioną asfaltem drogę, o szeroko-ści pobliskiej ulicy Spacerowej, a wzdłuż drogi utworzyć pas postoju dla pojazdów (może być wysypany tłuczniem).

Trudności z dostępem dla nie-pełnosprawnych. Zwiedzający dochodzący do wieży widokowej muszą pokonać drewnia-ne schody. Dla inwalidy na wózku, bądź wózka dziecięcego jest to nie-możliwe, należałoby, więc wybu-dować (może jeszcze przed wiosną 2013?) odpowiedni podjazd.

Dbałość o czystość środowiska przyrodniczego. Bardzo dużo turystów z okolicy, a nawet z całej Polski, przyjeżdża zo-baczyć wieżę widokową i pospacero-wać wokół jeziora. I co wtedy prócz

pięknej przyrody również zobaczą, szczególnie w ciepłe letnie dni? Zobaczą w sąsiedztwie wieży wielu odpoczywających, biwakujących i kąpiących się, przeważnie młodych ludzi. Do lipca 2012 roku, wypoczy-wający zostawiali po sobie mnóstwo śmieci. Odnotować należy znaczną

poprawę w utrzymaniu porządku, ponieważ ZUK ustawił jeden kubeł przy największej plaży i drugi obok parkingu. Przy zasadniczym współ-udziale Mosińskiego Koła Wędka-rzy, miało miejsce (nie pierwszy już raz) wyzbieranie śmieci wokół Glinianek. Sprawa utrzymania po-rządku w środowisku przyrodniczym wymaga konsekwentnego zaangażo-wania w odpowiednie wychowanie młodzieży i dzieci w rodzinach i w szkołach. Wszelkie wycieczki szkolne w pobliskie tereny powinny być powiązane ze zbieraniem śmieci.

Trzeba uświadamiać młodym lu-dziom, że przyroda jest tylko piękna w stanie naturalnym, a naszym obo-wiązkiem jest wspólnie pracować w tym kierunku. W sprawie utrzymania porządku i odpowiedniego zacho-wania nad kąpieliskiem powinna współdziałać także straż miejska, z uwzględnieniem walki z piciem alkoholu.

Czy można zabraniać kąpieli? Co zrobić, aby zapobiec utonię-ciom? Uczyć pływać! Jak powszechnie wiadomo w ciepłe dni przybysze zażywają również kąpieli w wodzie jeziora Glinian-ki. Oczywistym jest, że człowiek jest też częścią przyrody i ma ta-kie samo prawo dostępu (prócz ścisłych rezerwatów) do terenów przyrodniczych, jakie mają ptaki, ryby i wszelkie lądowe zwierzęta. Dla kąpiących się w Gliniankach nie ma żadnej innej alternatywy bliskiego dostępu do wody. Jeszcze w latach siedemdziesiątych czynna była na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego opodal tzw. „Grajzerówki” letnia pływalnia z drewnianymi pomostami i wieżą do skoków do wody.

Po zlikwidowaniu pływalni, stop-niowo wypierano kąpiących się w jeziorach parku, nie dając niczego w zamian.

Budowa pływalni jest konieczna

Jak wykazały ostatnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie, a później również Olimpiada dla niepełno-sprawnych, cały świat kładzie coraz większy nacisk na uprawianie sportu przez społeczeństwo. W Polsce zbyt późno to sobie uświadomiliśmy. Sprawa jest niezwykle ważna, ale w Mosinie nie przykładamy do niej jeszcze odpowiedniego znaczenia. Ze względu na zmianę sposobu ży-cia, ludzie stają się niesprawni fi -zycznie, otyli, chorzy na cukrzycę,

choroby serca itp., głównie dlatego, że nie uprawiają sportu. W kon-sekwencji, w miarę starzenia się społeczeństwa, coraz więcej ludzi wymagać będzie społecznej opie-ki, której nie podołamy. Jaki sport wchodzi u nas w rachubę? Biegi w terenie (chyba jednak dla młodych) oraz pływanie (choćby gimnastyka w wodzie), które może być uprawiane do późnej starości.

Niestety Mosina w tym wzglę-dzie jest niechlubnym dowodem zaniedbań. Nie zbudowała jak do-tąd żadnej pływalni, dając się wy-przedzić wszystkim okolicznym, nawet małym miejscowościom. W pobliskim Kościanie wybudowano przy współfi nansowaniu przez Unię Europejską już w kwietniu 2005 kry-ty basen pływacki i powszechnym stało się pływanie dla wszystkich mieszkańców. Wśród młodzieży dochowali się już wielu mistrzów. Od ubiegłego roku rozkłada się w tym mieście ulotki proponujące seniorom powyżej 65 lat ulgowy wstęp na basen za 7 złotych (dla towarzyszącego współmałżonka bez dopłaty), do tego oferuje się jeszcze po fi liżance kawy za złotówkę. Pły-wanie jest dla wszystkich wielkim pragnieniem, szczególnie dla mło-dzieży. Mieszkańcy Mosiny z całą pewnością nie zrezygnują z marzeń o krytej, 25 metrowej pływalni (na-wet w najprostszym rozwiązaniu) i powinni domagać się jak najszyb-szej jej budowy. Uprawianie sportu pływackiego będzie dla wszystkich młodych, starszych, a nawet najstar-szych obywateli rękojmią zachowa-nia zdrowia. Czyż zdrowie nie jest dla nas najważniejszym skarbem?

Pływalnia kryta powinna być priorytetowym zadaniem dla władz.

Proszę o wzięcie udziału w dyskusji nad poruszonymi proble-mami... www.czasmosiny.pl

Plaża nad Jeziorem Góreckim, 1978 r. Fot. A. Zalisz

To pierwszy i jak na razie jedyny taki obiekt na terenie naszej gminy. Został oddany do użytku 1 kwietnia 2011roku.

Budowa trwała niecałe dwa lata. Inwestorem jest osoba prywatna, mieszkaniec Daszewic, który bardzo lubi pływać – stąd pomysł, by zaadaptować istniejący budynek gospodarczy na pływalnię. Basen ma wy-miary: 16mx5,5m i głębokość 1,35m (w tym brodzik 3,5mx5,5m). Pływalnia RELAX ma już stałych, wiernych klientów. Właściciel twierdzi jednak, że jest za wcześnie, by mówić o opłacalności.

Zajęcia na basenie prowadzi Szkoła Pływania Fregata Swimming – fi rma z piętnastoletnim stażem. Jej doświad-czenie zostało docenione przez największy kompleks basenów w Polsce, Termy Maltańskie, gdzie Fregata ma wyłączność na prowadzenie zajęć nauki pływania i aqua aerobik. Taki sam system zarządzania zajęciami wprowa-dzony został na basenie w Daszewicach. To gwarantuje wysoką jakość zajęć. Oprócz nauki pływania dla dzieci na trzech poziomach, prowadzone są zajęcia aqua aerobiku adresowane do kobiet. Jest to przyjemna forma ruchu łącząca w sobie różne rodzaje ćwiczeń wykonywanych w rytm muzyki. Wyjątkowa atmosfera i kameralny charakter umożliwiają odreagowanie stresu i napięć związanych

z ciągle rosnącym tempem życia. Trening w wodzie zapewnia usprawnienie ruchowe ćwiczących osób, przy maksymalnym odciążeniu stawów, bez poczucia bólu. Sy-stematycznie uprawiana gimnastyka w wodzie, poprawia jakość życia osób dojrzałych.

Więcej informacji na:www.basendaszewice.pl lub www.fregata.com.pl

RED

Pływalnia w Daszewicach

Kochajmy aktywnie Mosinę, czyli co należy jeszcze zrobić w naszym mieście Andrzej Zalisz

Mosina rozwija się i pięknieje, wzrasta liczba jej mieszkańców. Nara-stają również problemy, np. komunikacyjne, które wymagają osobnego omówienia. W tej publikacji mamy zamiar poruszyć wyłącznie sprawy rekreacji i sportu, ich wpływu na zdrowie, w szczególności młodzieży.

Page 9: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 9

Podróż do PolskiLatanie brytyjskimi liniami “British Air-

ways” w klasie biznesowej jest niezwykłym doświadczeniem. Rozkładane fotele, indy-widualne monitory telewizyjne, stewardessy nadskakujące z coraz to nowymi propozycjami różnych trunków (może jeszcze troszeczkę szampana?) i przekąsek. Nie jestem pewna, co oferuje podróżowanie pierwszą klasą, ale nie wiem jak i co może jeszcze być lepiej. Dzięki mojemu ojcu nie skąpimy sobie przyjemności podczas tej podróży. Myślę: „Cóż, nieważne jak niewygodnie i trudno może być w Polsce, przynajmniej podróżujemy z klasą i możemy wygodnie wypocząć podczas lotu.”

Obawiam się tej podróży. Pamiętam ciągle te szare, ponure miasta. Ta wizyta jest dla mnie zwykłym „obowiązkiem” miłości, potrzebą uszanowania mego ojca i pomocy w odwie-dzeniu miejsc jego dzieciństwa i wojennych bohaterskich czynów. W wieku 85-ciu lat nie jest już tak żwawy jak dawniej i moją rolą jest przerzucanie bagaży oraz bycie jego forpocztą w trudach podróży.

Lekcja historii8 maja Europa rozpocznie tygodniowe

obchody dla uczczenia pamięci mężczyzn i kobiet, którzy przyczynili się do zakończenia II wojny światowej. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie wielka lekcja historii, do której staram się przygotować brnąc przez większą część książki Jamesa Michenera pt. “Polska”. Odczuwam niedostatki własnej wiedzy i ogar-nia mnie poczucie winy. Czemu nie czytałam o tym wszystkim wcześniej, kiedy dorastałam i mogłam zadawać moim świetnie obeznanym w historii rodzicom miliony pytań? Miche-nerowski opis bitew zachwycił mnie: Polska konsekwentnie stawiała czoła wszystkim nie-bezpieczeństwom. Z nierównej walki (dwa do jednego, trzy do jednego) legendarna husaria, polska romantyczna uzbrojona jazda konna, niemal zawsze wychodziła zwycięsko. Po tej podróży doszłam do wniosku, że husaria jest najlepszym symbolem ukazującym polski cha-rakter narodowy. Ci wspaniali jeźdźcy uzbro-jeni byli w stylizowane, lekkie, skonstruowane w kształcie liry “skrzydła” wyposażone w orle pióra i doczepione z tylu ich zbroi. Kiedy husa-rze ustawili się w szyku bojowym, kolano przy kolanie, wiatr szeleszczący przez ich skrzydła

wydawał świszczący, demoniczny odgłos od-straszający nieprzyjaciela i doprowadzający go do szaleństwa, dając w ten sposób husarii przewagę nad przestraszonym przeciwnikiem. Tylko Polacy mogli umieścić skrzydła przy zbroi. Jak nierozsądnie - jak wspaniale! Tylko ludzie tak idealistyczni, romantyczni, odważ-ni, lojalni i tak zapalczywi jak Polacy, mogli wymyślić coś takiego. Zaczynam zakochiwać się w swojej rodzimej przeszłości.

Nowoczesna Warszawa Lądujemy w Warszawie i... jestem w szoku.

Lotnisko jest czyste i tętni życiem. Brud i cięż-ki, ponury nastrój, jakie pamiętam, należą do przeszłości. Daje się odczuć wyraźną lekkość atmosfery. Przypomina mi to nawet nieco nasze

San Diego. Jest tak nowocześnie. Pierwsi lu-dzie, których zauważam, wcale nie są ubrani w niegustowne komunistyczne „mundury”, jakie pamiętam. Elegancka kobieta przechodząca koło mnie ma na sobie wyprasowane dżinsy, szpileczki, jej włosy są starannie uczesane a twarz upiększona jest makijażem. Czy to jest warszawskie lotnisko?

Kiedy moi kuzynowie, Krzysztof i Mirka, witając nas serdecznie wypełniają nasze ręce bukietami róż, jestem oszołomiona. Podczas jazdy samochodem do hotelu Westin, zmęcze-nie podróżą nieco mija i zauważam szerokie, czyste bulwary wysadzane szeregiem drzew obsypanych zielonym listowiem. Świeci słoń-

ce, a wiosna rozkwitła tuli-panami, żonkilami i kwiecie obsypuje drzewa kasztanow-ców. Miasto emanuje wiosną. Po dziesięciu minutach jeste-śmy w centrum Warszawy, a ja otwieram szeroko usta ze zdziwienia. Wita mnie z gruntu nowoczesne miasto: stalowe i szklane drapacze chmur, nowe samochody, modnie ubrani mieszkańcy, kawiarenki wypełnione gwa-rzącymi przy kawie lub piwie parami. Zniknęła gdzieś po-nura sowiecka architektura. Zniknęło gdzieś poczucie niemożności i mroczności.

Warszawa jest ożywiona i wygląda jak każde inne no-woczesne, zachodnie miasto. Rosnący dobrobyt jest wi-doczny gołym okiem: Nowy Świat, najwytworniejsza

aleja miasta. Rodeo Drive, Prada, Gucci, Escada i Calvin Klein zaj-mują tu miejsca obok połyskują-cych światłami restauracji i pięknie zrekonstruowanych budynków z przełomu stuleci.

Warszawa korzysta z szansy, jaką daje kapitalizm i wydobywa się z kokonu, jako najnowszy motyl Europy. Powiedziano mi, że bez-robocie sięga 19%. Trudno mi w to uwierzyć. W wielkich miastach jest 3-5 % bezrobotnych i to widać. Przed I wojną światową Warszawę nazywano drugim Paryżem Europy. Miasto wydaje się ponownie sięgać po ten tytuł.

Powstańczym szlakiemDrugiego dnia mój ojciec i ja

wybieramy się na Plac Krasiń-skich. Na tym, wybrukowanym narożnym placu, tuż obok siedziby Sądu Najwyższego stoi ogromny pomnik dla upamiętnienia Pol-skich Sił Zbrojnych, które wyzwa-lały Warszawę w sierpniu 1944 r. Dwie grupy postaci stoją na placu. Pierwsza nosząca nazwę “Powstańcy” ukazuje żołnierzy gotowych do walki. Druga, na-zwana “Exodus”, ukazuje księdza i żołnierzy wychodzących z wła-zu do kanału. Zatrzymujemy się przed tą grupą i mój ojciec mówi o Powstaniu z 1944 r. “Przez 50 lat komuniści ukrywali prawdę o

tej walce. Dopiero po roku 1989 Polacy mogli zacząć mówić o tym wydarzeniu”. Urywa, a jego szczęki zaciskają się......!

Przechodzimy na drugą stronę ulicy i nastę-pujemy na pokrywę włazu do kanału

gdzie, 2 września*) 1944 r., mój ojciec wycofywał się tego ostatniego dnia wraz z 5-cio tysięczną grupą innych żołnierzy i ucho-dzących cywilów przez labirynt warszawskich kanałów do centrum miasta. Operacja ta trwa-jąca trzy dni, ewakuowała mieszkańców pod nosem niemieckiego okupanta. Mój ojciec wspomina: „Ta cztero i pół godzinna wędrówka była bardzo, bardzo niebezpieczna. Musieliśmy zachować absolutną ciszę. Kanały były bardzo wąskie, może ze dwie i pół lub trzy stopy sze-rokości w niektórych miejscach. Miejscami przechodziliśmy przykucnięci, na kolanach. W tym okresie walki Niemcy już orientowali się, że używaliśmy kanałów dla łączności, przerzutów oddziałów i zaczęli używać specjal-nie wytresowane psy do wyczuwania ludzi w kanałach. Gdy psy szczekały, wtedy wrzucali przez otwarte włazy granaty do kanałów.”

Na przeciwległej do kanałowego włazu ścianie budynku Archiwów znajduje się płyta z brązu wyjaśniająca, co wydarzyło się tutaj tamtego dnia. Dla uczczenia 60-tej rocznicy zakończenia wojny w rogu tablicy zawiąza-no biało-czerwoną, jak kolory polskiej fl agi szarfę.

Nie jestem pewna, co czuję. Jest to bardzo przytłaczające. Zdaję sobie sprawę z historii, z ogromnej ceny, jaką przyszło Polakom zapłacić za tę próbę wyzwolenia swego ukochanego miasta z rąk niemieckich okupantów. Byli przecież mniej liczni, niedoposażeni w broń i okrążeni ze wszystkich stron. Siły alianckie nie mogły pomóc zbyt wiele sporadycznymi (często chybionymi) zrzutami z powietrza.

Armia Stalina stała bezczynnie patrząc na rzeź na drugim brzegu Wisły i czekając na wygodną możliwość wejścia do stolicy. Pięćdziesiąt tysięcy Polaków straciło życie w pierwszym tygodniu Powstania, a mimo tego walczyli do końca, prawdziwie po polsku, przez 63 krwawe dni. Mężczyźni, kobiety a nawet dzieci Warszawy trzymały w walce trzy niemieckie dywizje, tak potrzebne na froncie posuwają-cych się sowieckich armii**), w czasie, kiedy Hitler groził i przysięgał wymazanie Polaków i Warszawy z powierzchni ziemi. I niemal mu się to udało.

Nieustępliwość Polaków doprowadziła do negocjacji z Niemcami na temat ofi cjalnego złożenia broni. Niemałe to dokonanie biorąc pod uwagę fakt, że wróg nie miał żadnego sza-cunku dla ludzkiego życia. Jednak Wehrmacht (regularna armia niemiecka) przewidywał już zbliżającą się porażkę i wiedział, że dla zabezpieczenia swoim żołnierzom praw jeńca wojennego powinien traktować składających broń Powstańców zgodnie z właściwą woj-skową procedurą. Historia ożywa na moich oczach. Mogę jej dotknąć, poczuć i zrozumieć znaczenie udziału mojego ojca jak i tysiąca innych bohaterskich mieszkańców. Odchodzę przygnębiona świadomością tych wydarzeń.

Zniszczeniei odbudowa stolicy

Po kapitulacji Hitler wydał rozkaz zupeł-nego zniszczenia miasta. Niemcy rozpoczęli masowe bombardowania i wysadzanie w powietrze, zamieniając je w stosy gruzów. Na powojennych zdjęciach widać połacie rozwa-lonych cegieł z gdzieniegdzie wystającymi ku niebu kikutami ruin. 98% miasta leży w zupełnej ruinie. A przecież Hitler nie zmógł polskiego ducha.

Jedziemy przez uliczki Starego Miasta mijając pięknie odrestaurowane renesansowe budynki, których fasady jaśnieją w popołu-dniowym słońcu. Zamek, pałac królewski, wspaniały i wielki dumnie stoi za pomnikiem Zygmunta III, który uczynił Warszawę sto-licą Polski w 1586 r. Zamek był doszczętnie zniszczony, ale został, cegła po cegle, kamień po kamieniu odbudowany przez Polaków. Następnego dnia przewodnik z dumą informuje mnie, że ani jeden grosz z sowieckiej kasy nie był użyty na jego odbudowę. Przez ostatnie 50 lat Polacy odkładali część swoich zarobków z przeznaczeniem na odbudowę Zamku.

Husaria zatriumfowała ponownie! Zamek stoi teraz dumnie, jako świadectwo polskiego bohaterstwa, woli przetrwania, romantyzmu i niegasnącej miłości ojczyzny z głębi czystych polskich serc.

*) w oryginale autorka podała błędną datę 31 sierpnia 1944r.

**) tak przyznają ofi cjalne dokumenty nie-mieckie.

Polska na nowo odkryta – tekst i fot. Nina McDonald

Przedstawiamy Państwu II część reportażu napisanego przez Ninę McDonald, dziennikarkę amerykańskiego pisma „Eagle & Times”, po jej wizycie z ojcem w Polsce w maju 2005 roku, Tekst ukazał się w USA 16 czerwca 2005 r. Autorka jest córką Mariana Dobrowolskiego, byłego mieszkańca Mosiny, uczestnika powstania warszawskiego, którego wojenne losy rzuciły najpierw do Londynu, a następnie do Stanów Zjednoczonych.

Autorka z ojcem przed tablicą przy włazie do kanału.

Autorka z ojcem przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego.

Nina McDonald przed Zamkiem Królewskim.

Page 10: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 201210

Kuchnia miejskaPowołany 25.01.1945 r. Zarząd Miejski

musiał uzyskać szeroką informację dotyczą-cą stanu posiadania mosińskich gospodarzy oraz tego, co pozostało w opuszczonych ma-jątkach Budzyń, Sowiniec i gospodarstwach poniemieckich. Dotyczyło to również rekwi-zycji dokonywanych przez przechodzące i stacjonujące wojska radzieckie. Służyło też do zaspakajania potrzeb pozostałej lud-ności przez kuchnię miejską, która została zorganizowana już 27.01.1945 r. Kuchnia miejska funkcjonowała w zabudowaniach gospodarczych podwórza magistrackiego od strony ul. Poznańskiej. Zabudowania te zostały rozebrane w połowie lat 80., a teren został przeznaczony pod nową część budyn-ku Urzędu. Kuchnię prowadziła wówczas Maria Taciak, która również sprzątała biura w magistracie, paliła w piecach kafl owych tego dużego budynku. Piece trzeba było przygotować, uszykować rozpałkę, drewno i węgiel, i to wszystko roznieść w wiadrach po biurach. W ciągu dnia, w kuchni przygotowy-wano do 300 posiłków. Z posiłków korzystali mieszkańcy Mosiny powracający z różnych obozów, wysiedlenia, ludzie przemieszcza-jący się do innych miejsc zamieszkania, wojskowi radzieccy na mocy porozumienia Komendanta Wojennego z Zarządem Miej-skim, pracownicy magistratu, dla których było to formą wynagrodzenia za pracę. Z tych posiłków korzystało też schronisko dla uchodźców utworzone 27.07.1945 r. dla oko-ło 100 osób na tzw. kolonii. Na tyłach posesji nr 9 na rynku, (rozstrzelanego Antoniego Roszczaka) od strony ul. Tylnej, pracowała okresowo druga kuchnia. Przypuszczalnie

została utworzona dla robotników pracują-cych przy budowie tzw. „greiserówki” i dalej funkcjonowała dla „einsatzu” przy budowie „ panzergraben” na Czarnokurzu.

Spis zwierzątZarząd Miejski musiał również wykonywać

polecenia i składać sprawozdania ze swojej działalności Starostwu Powiatowemu w Śre-mie. Już 12.02.1945 r. Adam Rybczyński z Posterunku Milicji w Niwce zgłosił do ma-gistratu spis zwierząt, pozostawionych przez uciekających Niemców. Spis wylicza: 5 koni, 5 źrebiąt, 62 krowy, 11 jałówek, 9 cieląt, 1 maciorę, 21 prosiąt i 1 buhaja. Według prze-prowadzonego spisu pod kontrolą Zarządu Miejskiego, stan bydła i nierogacizny w gospo-darstwach i majątkach w Mosinie i okolicy na dzień 24.02.945 r. przedstawiał się następująco: 60 koni roboczych, 10 źrebaków do 2 lat, 116 krów dojnych, 36 krów cielnych, 16 jałówek do roku, 18 cieląt do roku, 2 krowy robocze, 2 buhaje, 17 owiec, 14 macior, 34 warchlaki, 58 prosiąt. Jeszcze w tym samym miesiącu dokonano spisu gospodarstw rolnych w Mosi-nie i Niwce. Spis wykazał 26 gospodarstw w Mosinie, 9 w Niwce oraz 3 majątki – Sowiniec, Budzyń i Pożegowo.

Okręgi i komisje spisowe22.05.1945r. na zarządzenie Starosty Po-

wiatowego w Śremie, w budynku magistratu w Mosinie odbyło się zebranie prowadzone przez burmistrza Macieja Nowaczyka, w sprawie powołania komisji mającej na celu przeprowadzenie spisu strat wojennych na te-renie miasta Mosina. Burmistrz zaproponował, aby funkcję „głównego komisarza spisowego” objął Mieczysław Tuliński z Mosiny. Miasto zostało podzielone na trzy okręgi spisowe, w których powołano następujące komisje:

OKRĘG NR 1 – Rynek, św. Jana, Gar-barska, Wąska, Kościuszki, Kościelna, Tylna, Budzyńska, Poznańska, Mickiewicza i Słowa-ckiego. Komisja spisowa: Piotr Maćkowiak, Heliodor Cygański i Halina Nader.

OKRĘG NR 2 – ulice: Wiejska, Kilińskie-go, Poniatowskiego, Spokojna, Świerkowa, Pierackiego, Krańcowa, Zieleniec, Polna, Wysoka, Chodkiewicza, Krótka, Skrzynecka, Lipowa, Nizinna, Szosa Poznańska, Niwka,

Czarnokurz, Jeziorna, Pożegowska, Wodna, Chopina, Leśna, Cegielnia Budzyń, Stefano-wicza. Komisja spisowa: Hilariusz Cygański, Roman Bortlisz, Wincenty Nowak.

OKRĘG NR 3 – ulice: Kolejowa, Karola Marcinkowskiego, Krosińska, Łazienna, Far-biarska, Hallera, Skryta, Stefana Czarnieckie-go, Kasprowicza, Gen. Sowinskiego, Karole-wo, Sosnowa, Piłsudskiego, Taczanowskich, Nowa Topolowa, P. Wawrzyniaka, Śremska, Paderewskiego, Strzelecka, Słoneczna, Piasko-wa, Jasna, Łąkowa, Sowiniec – majątek. Komi-sja spisowa w składzie: Bolesław Grzegorski, Bernard Stefański, Stanisław Ewicz.

Termin rozpoczęcia spisu ustalono na 28.05.1945 r. Starostwo Powiatowe śpiesz-nie przekazało wzór arkusza spisowego. Uzgodniono też, że w trakcie spisu arkusze będą wypełniane ręcznie a za ich przepisanie na maszynie będzie odpowiedzialna Maria Kotecka. Terminu jednak nie dotrzymano. W międzyczasie, na zarządzenie Starostwa bur-mistrz musiał podać, ile inwentarza „zabrało wojsko rosyjskie” po 1.02.1945 r. Okazało się, że wojsko tylko z majątków Sowiniec i Budzyń. zarekwirowało: 14 wołów, 37 krów dojnych, 2 jałówki, 38 sztuk młodzieży 1 i 2 letniej, 19 warchlaków, 4 tuczniki oraz 11 prosiąt.

Przygotowanie do żniwPodobna sytuacja powtórzyła się kilka

dni później. Tym razem Starostwo Śremskie pytało o stan przygotowań i zapotrzebowanie materiałowe do żniw w majątkach Budzyń i Sowiniec. Odpowiedzi udzielono14.06.1945 r. Wynika z niej, że: obydwa majątki miały po jednym uszkodzonym traktorze, złożyły podobne zapotrzebowanie na ropę– po 1000 kg, oliwę – od 50 do 100 kg, i benzynę – od 10 do 20 kg. Ciekawe było złożone „zapotrze-bowanie na węgiel dla celów gospodarczych”. Budzyń wykazał 125 000 kg „do młocki, na deputaty i dla gorzelni”, a Sowiniec 30 000 kg, bez podania uzasadnienia. Musimy zda-wać sobie sprawę z tego, że napędem mło-ckarni była lokomobila parowa połączona z młockarnią pasem transmisyjnym. Obydwa majątki posiadały lokomobile i stąd takie za-potrzebowanie na węgiel. W gospodarstwach indywidualnych źródłem napędu przy młocce

był popularny maneż, zwany też kieratem. Z informacji można się również dowiedzieć o szkodach, jakie powstały w uprawach „przez przepędzanie bydła”. Kto przepędzał bydło – to pytanie pozostało bez odpowiedzi. Na Budzyniu zniszczono m.in. 5 ha lucerny, 1 ha mieszanki, 2 ha mieszanki strączkowej. Z majątku Sowiniec zgłoszono zniszczenie „50 ha łąki nad Wartą”. Obydwa majątki miały też już od lutego 1945 r. zarządców komisarycz-nych. Budzyniem kierował Stanisław Nikiel, a Sowińcem – Jan Kolberski.

19 lipca1945 r., burmistrz M. Nowaczyk skierował pismo do Referatu Szkód Wojennych w Śremie, w którym czytamy: „w terminie od 10–19 lipca br tutejszy Urząd Rejestracyjny wypełnił 39 formularzy na sumę 1 633 668,57 zł żądanego odszkodowania”.

Straty poniesione przez miastoPozostały jeszcze do oszacowania straty

materialne poniesione przez miasto, organi-zacje i stowarzyszenia oraz mieszkańców, chociażby spalony kościół pod wezwaniem św. Mikołaja, zniszczony most, spalona część SARPY(Barwa), zniszczony pomnik T. Koś-ciuszki i fi gura św. Jana, straty mieszkańców wynikające z wyrzucenia z mieszkania na rzecz rodzin niemieckich czy wysiedleń do Generalnego Gubernatorstwa…

Jak na ówczesne możliwości techniczne, zrobiono to bardzo szybko nie zważając na ilość włożonej pracy. Spisy cechowała duża szczegółowość, czemu nie należy się wcale dziwić. Zarządy stowarzyszeń i organizacji otrzymały kwestionariusze do samodzielnego wypełnienia. Zgodnie z otrzymaną instrukcją przyjęto zasadę, że wysokość szkody będzie podawana wg cen obowiązujących w dniu 31.08.1939 r,. tj. w przededniu wybuchu II wojny światowej.

30 lipca 1945 roku, burmistrz Maciej No-waczyk przesłał do Starostwa Powiatowego w Śremie informację o zakończeniu w tym dniu akcji rejestracji szkód na terenie miasta Mosina. Przedłożył 522 wypełnione arkusze spisowe, z których wynika, że nasze miasto w wyniku II wojny światowej poniosło straty ma-terialne oszacowane na wartość 32.774.264,89 zł. (wg cen z 31.08.1939 r).

Niestety, ze stratami materialnymi łączyły się również olbrzymie w skali miasta straty osobowe. Te jednak w przeciwieństwie do ma-terialnych, nie dadzą się żadną miarą wycenić. Zawsze były i są niemierzalne…

20 października 1939 na rynku w Kórniku zostali rozstrze-lani przez Niemców Franci-szek Dłubała i Jan Niemczal – mieszkańcy Daszewic.

W dniu 20 października 1939 roku, około godz. 8.00, na rynku w Kórniku, zostało roz-strzelanych 15 Polaków: 6 z Kórnika, 2 z Bnina i Prowentu oraz 7 z okolicznych wiosek. Wśród rozstrzelanych było też 2 mieszkańców Daszewic: Franciszek Dłubała – sołtys i Jan Niemczal.

Egzekucję poprzedziła rozprawa sądowa, którą prowadził skład sądzący składający się z pięciu ofi cerów gestapo. Rozprawa odbyła się w budynku szkoły podstawowej (dziś budynek ten zajmuje m.in. Liceum Ogólnokształcące w Kórniku). Przeznaczonych na rozstrzelanie wprowadzano kolejno do sali, stwierdzano pobieżnie ich personalia, odczytywano zarzuty i ogłaszano wyrok śmierci. Nikt nie miał moż-liwości jakiejkolwiek obrony.

Po rozprawie wszystkich skazanych przepę-dzono niemal biegiem pod wschodnią ścianę

ratusza a konkretnie pod mur dobudówki sta-nowiącej areszt miejski, który był zasłonięty workami z piaskiem i podkładami kolejowymi. Skazanych w dwóch grupach, doprowadzili policjanci do ściany z rękoma splecionymi na

karku i ustawili ich tyłem do plutonu egze-kucyjnego składającego się z 16 esesmanów, stojących względnie klęczących w dwóch sze-regach o kilka metrów za skazanymi. Pierwszy szereg strzelał z postawy klęczącej drugi – ze

stojącej. Plutonem Einsatzkommando 11 do-wodził SS-Sturmbannführer Heinz Graefe.

Po salwie, dowodzący plutonem egzekucyj-nym podchodził do leżących i strzałami z pisto-letu dobijał dających jeszcze oznaki życia.

Ciała pomordowanych wrzucono na stojące obok miejsca egzekucji wozy konne wysypa-ne piaskiem i przewieziono na cmentarz w Kórniku, gdzie wcześniej został wykopany odpowiedniej wielkości dół. Miejsce spoczyn-ku rozstrzelanych upamiętnia nagrobek z ich imionami i nazwiskami. Na ścianie kórnickiego ratusza, pod którą odbyła się egzekucja, jest zawieszona tablica upamiętniająca to tragiczne wydarzenie.

Egzekucja była jedną z wielu, jakie w kolejnych dniach przeprowadzono w ramach tzw. „Akcji Tannenberg” w czternastu miastach leżących na terenie pięciu powiatów Wielko-polski: gostyńskiego, kościańskiego, leszczyń-skiego, śremskiego, i średzkiego. Celem tej akcji było sterroryzowanie ludności polskiej i pozbawienie ruchu oporu ewentualnych przywódców. W tym samym dniu około godz. 14.30, ten sam pluton egzekucyjny dokonał egzekucji 15 osób na rynku w Mosinie.

Miasto liczy straty Jacek Szeszuła

Bezpośrednio po wyzwole-niu Mosiny w dniu 25 stycz-nia 1945 roku władze miasta przystąpiły do spisu mate-rialnych strat wojennych, który trwał pół roku. Straty wyceniono na blisko 33 mln przedwojennych złotych.

Więcej informacji na stronie: www.czas.mosiny.pl

Pamiętajmy o rozstrzelanych z Daszewic Marian Jabłoński

Egzekucja w Kórniku 20 października 1939 r. Bundesarchiv Bild, w Wikimedia Commons

Page 11: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 11

W roku 2001, do redakcji „Biu-letynu Mosińskiego”, ówczesnej gazety samorządowej, przyszedł list z Kalisza. Całkiem niedawno, w czasie przeglądania archiwum tego pisma wpadł mi w ręce: Szanowna Pani Redaktor! …w marcu 1947 r. na terenie ówczesnej i dzisiejszej gminy Mosina dokonano zbiorowej zbrodni w lesie między Mosiną a Puszczykówkiem. (…)Rozstrzela-

no z broni maszynowej kilku męż-czyzn(…).Świadkami tej zbrodni był mój kolega Jerzy Wacławik oraz ja.(…)Jesteśmy absolutnie pewni, że tylko my dwaj byliśmy świadkami tego wydarzenia… List podpisał pan Jerzy Nowotny, dawny mieszkaniec Mosiny. Za pośrednictwem gazety prosił o wyjaśnienie tragedii, o której dotąd milczał i która przez 54 lata, nie dawała mu spokoju. W redakcyj-nej dokumentacji zachowała się też pocztowa „zwrotka”, z której wiado-mo, że drogą służbową list trafi ł do Instytutu Pamięci Narodowej – 11 lat temu. Tyle archiwum gazety…

Właściwy adresatTeresa Kurzawa z redakcji „Biu-

letynu Mosińskiego”, przypomina sobie ten list. – Sprawa wydawała się na tyle poważna, by nadać jej najwłaściwszy bieg – wspomina pani redaktor. – Poinformowany został Burmistrz Gminy, Jan Kałuziński, który zdecydował, że należy przeka-zać sprawę odpowiednim organom. Właściwym adresatem okazał się IPN – dodaje T. Kurzawa. Tam też kieruję swoje kroki. Prokurator Od-działowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu Artur Orłowski informuje mnie, że w sprawie zdarzenia opisa-nego w liście z Kalisza, toczyło się

śledztwo. Jaki był jego przebieg?We wrześniu 2001 r., po roz-

poznaniu doniesienia Jerzego No-wotnego i wobec uzasadnionego podejrzenia popełnienia zbrodni, wszczęto dochodzenie w sprawie zabójstwa kilku osób dokonanego w marcu 1947 r. na terenie Gminy Mosina przez funkcjonariuszy Służ-by Bezpieczeństwa tj. o przestępstwo z art. 148 § 1 Kodeksu Karnego.

Prawie rok później, w sierpniu 2002 r., z powodu niewykrycia sprawców śledztwo zostało umorzone. Nie od-naleziono przy tym żadnych śladów zbrodni. – Nie był to przypadek od-osobniony, także to, że nie zachowały się żadne dokumenty – tłumaczy prokurator Sylwester Napieral-ski, który to śledztwo prowadził. – Takie egzekucje często odbywały się poza prawem…

Zbrodnie komunizmuJeszcze przed końcem wojny, na

podstawie dekretów PKWN, jesienią 1944 r. rozpoczęto w Polsce likwi-dację „wrogów” ustroju komuni-stycznego. Aresztowania objęły żoł-nierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i innych organizacji. W tropieniu ukrywających się działaczy politycznych i żołnierzy podziemia, Urząd Bezpieczeństwa Publicznego ściśle współpracował z radzieckimi organami bezpieczeństwa (NKWD i Smiersz). Aresztowano wybitnych działaczy niepodległościowych z okresu okupacji niemieckiej. Komu-nistyczne władze stawiały ich przed sądami wojskowymi i cywilnymi, które wobec nich orzekały karę śmier-ci. Pierwotnie wyroki wykonywali funkcjonariusze Smiersz, z biegiem czasu zastępowali ich Polacy z apa-ratu bezpieczeństwa i wojska.

Zarówno sądy wojskowe jak i cywilne, w większości działały w sposób lekceważący zasady prawa, nawet wówczas obowiązującego. W latach 1944-1956 orzeczono w Pol-sce ponad 8 tys. wyroków śmierci, z czego aż 5650 zapadło przed sądami wojskowymi, a wykonano 2810. Rodzinom skazanych nie wydawano zwłok, a miejsca pochówkou ich bliskich zatajano.

W samym Poznaniu i okolicach, znanych jest kilka miejsc straceń i pochówków ofi ar komunistycznych zbrodni. To dawne siedziby oraz areszt Urzędu Bezpieczeństwa w Poznaniu (przy ul. Jarochowskiego, Wyspiańskiego, Kochanowskiego, 27 grudnia), a także park byłego Domu Żołnierza przy ul. Ogrodowej. Kilkudziesięciu skazanych przez Wo-jewódzki Sąd Rejonowy w Poznaniu, zostało straconych i pochowanych w lesie w rejonie Gądek, przy drodze do Kórnika. Zabijano ich jak w Katyniu,

strzałem w tył głowy... Czy las koło Mosiny był miejscem takiej właśnie zbrodni?

Co stało się w lesie?

Naoczny świadek Je-rzy Nowotny w dniu 18 września 2001 r. zeznaje: „Ja zacząłem uczęszczać do szkoły w 1945 r. Było to gimnazjum w Mosinie do południa, a po południu uczęszczałem na kurs tzw. zerowy, uzupełniający. W szkole poznałem mojego kolegę Jerzego Wacławika. Chodzili-śmy do tej samej klasy.(…) Wczesną wiosną, chyba marzec 1947, ja ra-zem z Jerzym Wacławikiem poszliśmy do lasu po drzewo na opał. Ponieważ leżał jeszcze śnieg zabraliśmy ze sobą sanki. Las ten mieścił się na wysokości Puszczykówka. My byli-śmy ok. 15 metrów przed drogą nad Jezioro Góreckie. Tam zatrzymały się 2 pojazdy. Samochody przyjechały z Poznania. Jeden duży wojskowy ZIŁ okryty plandeką, a za nimi stał drugi samochód. Był mniejszy, najpraw-dopodobniej gazik. My widzieliśmy z odległości około 150 m. zarysy kręcących się osób.

Nie jestem w stanie powiedzieć, czy byli to cywilni, czy wojskowi.(…)W pewnym momencie usłyszeliśmy 2 serie z broni maszynowej. Jedna seria była dłuższa ok. 7-8 strza-łów, druga krótsza - 4 strzały. My zaczęliśmy uciekać.(…)Po ok. 15 -20 minut samochody wycofały się na szosę poznańską i odjechały w stronę Poznania. Drogą okrężną wróciliśmy do domu. Ojciec zabronił mi tam chodzić i komukolwiek o tym mówić. Po ok. 3 dniach udaliśmy się z J. Wacławikiem na to miejsce. Nie zatrzymywaliśmy się, szliśmy bar-dzo wolno. Na miejscu widzieliśmy poszarpaną przez psy rękę. Ręka ta wystawała z kawałkiem munduru koloru ciemnozielonego (co to za mundur – nie wiem). Te szczątki wystawały z dużego kopca. Kopiec ten był ledwo przykryty ziemią i połamanymi gałęziami…”. Zwłoki zamordowanych, później zniknęły, a po grobach pozostały wgłębienia i dwa drzewa, które zrosły się w literę „V”, w naturalny sposób znacząc to miejsce.

Przez dziesiątki lat, dwaj przy-

jaciele z gimnazjum trzymali to wszystko w tajemnicy. Prócz najbliż-szej rodziny, o tym, co widzieli nie powiedzieli nikomu. Nic dziwnego, bo polskie realia społeczno-politycz-ne nie sprzyjały dociekaniu niewy-godnej dla systemu prawdy. Było to po prostu niebezpieczne. Po trans-formacji ustrojowej, przyszedł czas wypełniania „białych plam” historii i dochodzenia sprawiedliwości. We wrześniu 2000 r. koledzy ze szkolnej ławy, po wielu latach spotkali się znów w Mosinie, na zjeździe absol-wentów powojennego, mosińskiego gimnazjum. Postanowili, że już czas, by o zbrodni, której byli świadkami, powiadomić władze Mosiny. Nieste-ty, Jerzy Wacławik wkrótce zmarł, a Jerzy Nowotny zdecydował się na-pisać list do redakcji „Biuletynu”…

Ktokolwiek wieW toku śledztwa prowadzonego

w tej sprawie przez Oddziałową Ko-misję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu, zgromadzono 65 akt. Przeprowa-dzono kwerendę w bibliotekach i archiwach, przeanalizowano akty zgonów sporządzone w tym czasie w mosińskim magistracie. Przesłucha-no 2 osoby z rodziny Jerzego Wacła-wika, który o zdarzeniu opowiedział kiedyś siostrze i żonie. W jednym z tych zeznań padło nazwisko państwa Dajerling z Puszczykowa, u których mieli w czasie wojny stacjonować Rosjanie, że może coś wiedzą o sprawie. Niestety IPN nie odnalazł ani tych ludzi, ani żadnego śladu po zbrodni. Kto był jej ofi arą, a kto sprawcą? Na to pytanie nie znalezio-no odpowiedzi. Uznano jedynie, że zbrodni tej dopuścili się niezidentyfi -kowani funkcjonariusze istniejącego wówczas aparatu bezpieczeństwa. W dniu 8 sierpnia 2002 r. prokurator po-stanowił umorzyć śledztwo z zastrze-żeniem, że w przypadku pojawienia się okoliczności, w szczególności wskazujących na osoby sprawców, śledztwo zostanie podjęte…

Jerzy Nowotny ma dziś 80 lat. Jest emerytowanym nauczycielem i nadal mieszka w Kaliszu. Dokładnie pamięta tamto zdarzenie i miejsce. Wciąż ma nadzieję na wyjaśnienie sprawy. Także prokurator Napieral-ski, nie przekreśla takiej możliwości, bo jak mówi, w takich sprawach czę-sto pomocna bywa lokalna prasa.

Być może ktoś z czytelników zna jakiś szczegół, który pomoże w wykryciu ofiar i sprawców tej zbrodni?

Ktokolwiek wie…

Ktokolwiek wie...Joanna Nowaczyk

Niespełna kilometr za Mosiną, ze skrzyżowania pomiędzy drogą woje-wódzką 430, a powiatową na Jeziory wychodzi leśna droga zamknięta „szlabanem”, znakowana żółtym szlakiem. Prowadząc lekko pod górkę, po ok. 200 metrach mija po prawej dwa zrośnięte dęby. Drzewa te zna-czą dziś miejsce, które przed ponad pół wieku było świadkiem zbrodni, jednak – nie jedynym…

Fotografi a gimnazjalistów z 1946 r. – z archiwum J. Szeszuły.J. Nowotny pierwszy z prawej w 5 rzędzie (twarz częściowo zasłonięta), J. Wacławik – w ostatnim rzędzie po środku

Fotografi a absolwentów z 2000 r. J. Nowotny – czwarty z prawej w 1 rzędzie, J. Wacławik – czwarty z lewej w 2 rzędzie – z archiwum Jerzego Nowotnego.

Page 12: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 201212

W XVII w. nastąpił okres upadku gospodarczego. Potop szwedzki, nie-urodzaje powodujące głód, morowe powietrze – wszystko to spowodowało, że gwałtownie spadła liczba ludności i wiele wsi opustoszało. Spowodowało to duże zapotrzebowanie na osadni-ków, którzy mogliby zagospodarować nieużytki. W Polsce powstało ok. 1700 osad na prawie olęderskim, w Wielko-polsce ponad 900. Pod koniec wieku XVIII w 15 miejscowościach naszej gminy mieszkało ok. 1,5 tys. olędrów.

Nazwa olęder wzięła się od Holen-drów, którzy doskonale radzili sobie z osuszaniem podmokłych gruntów, ale olędrami zwano również osadników innych narodowości, np. niemieckiej.

Olęderski ślad w naszej gminnej historii jest znaczący, ponieważ doty-czy co drugiej miejscowości. Najw-cześniej, bo już w 1729 r., powstała osada Pecna Olędry. W 1789 r. liczyła 29 dymów (zagród) i 115 mieszkań-ców. Od 1815 do 1918 r. miejscowość ta nosiła nazwę Petzen Hauland, co świadczy o tym, że powstała w wyniku wykarczowania lasu.

Po odzyskaniu przez Polskę nie-podległości w 1918 roku część miesz-kańców wyznania ewangelickiego sprzedała swoje gospodarstwa i wy-emigrowała do Niemiec. Znaczna część pozostała jednak na ojcowiźnie. Kres zgodnego współżycia ewange-lików i katolików położył wybuch

II wojny światowej. Wiele polskich rodzin zostało wyrzuconych ze swo-ich gospodarstw, a ich miejsce zajęli Niemcy sprowadzeni z krajów nad-bałtyckich i okolic Morza Czarnego. Zdecydowana większość rodzin nie-mieckich w mroźnym styczniu 1945 roku przed wkroczeniem Armii Czer-wonej pośpiesznie ewakuowała się na zachód. Opuszczone gospodarstwa przejęli osadnicy z kresów wschodnich Rzeczypospolitej, które po wojnie znalazły się w granicach ZSRR.

Po prawie dwustu latach pobytu na naszej ziemi olędrów – ewangelików, pozostały pola uprawne w miejscu wykarczowanych lasów i osuszonych bagien, charakterystyczny układ prze-strzenny wsi oraz cmentarze.

Cmentarze znajdowały się nie-mal w każdej wsi. Po wojnie ulegały powolnej dewastacji. Ludzie odrea-gowywali doświadczone krzywdy, a władze na to przyzwalały. Spowo-dowało to zniszczenie tablic nagrob-

nych oraz żeliwnych ogrodzeń wokół grobów zamożniejszych gospodarzy. Zatarciu uległ pierwotny charakter miejsc wiecznego spoczynku. Znik-nęły krzyże. Podobny los spotkał większość ewangelickich nekropolii w Wielkopolsce. Kiedy cmentarze zarosły i zniknęły z pola widzenia, ludzie przestali się nimi interesować. Pozostawione same sobie rozsypują się, zarastają krzewami i bluszczem.

Na terenie naszej gminy znajduje się aż 12 cmentarzy ewangelickich. Myślę, że nadszedł właściwy czas, by przełamać milczenie i zaopiekować się tym, co pozostało. To przecież jest również nasza historia. Mam nadzieję, że będziemy w stanie połączyć siły i podjąć działania w celu przywróce-nia zbiorowej pamięci tych miejsc, chociażby poprzez ustawienie tablic informacyjnych.

Pecna, ul Kozia, centrum wsi, graniczy z gimnazjum – jedyny w naszej gminie cmentarz ewangelicki z zachowanym murowanym ogrodzeniem. W ostatnich latach uporządkowano teren, usuwając nagromadzone przez lata śmieci oraz wycinając krzewy. Grożącą zawaleniem kaplicę rozebrano. Nagrobki są zde-kompletowane, zachowały się tylko betonowe obramowania grobów

Kim byli olędrzy? Jaką rolę odegrali w rozwoju naszej gminy? Dlaczego miejsca ich spoczynku zarosły bluszczem i nie istnieją w naszej świa-domości?

Od 105 lat stoi w Mieczewie na wysokiej kolumnie fi gura świętego. Jeszcze rok temu były wątpliwości, kim jest postać na cokole. Jaro-sław Malesiński, pasjonat historii, postanowił przywrócić świętemu tożsamość. Po krótkim śledztwie tajemnicę udało się wyjaśnić i by kwestię tożsamości ostatecznie przypieczętować, fi gurę odnowio-no, dodając przynależne świętemu atrybuty. Teraz mieszkańcy mogą liczyć, że św. Wawrzyniec, w po-dzięce za troskę uchroni ich od nieszczęść i pobłogosławi wspól-nym działaniom.

Jak niewiele potrzeba, by w spo-łecznościach lokalnych wyzwolić chęć działania niech świadczą poniż-sze urywki tekstów, jakie zamiesz-czone zostały na portalu sołectwa Mieczewo: www.mieczewo.com.

20 lipca 2011 r. Jarosław Malesiń-ski zamieścił tam felieton, w którym pisał tak:

Święty zdekompletowanyKilka razy dziennie przejeżdżam

obok tej fi gury. Jest zadbana, wypie-lęgnowana, ale coś z nią jest nie tak. Za każdym razem, gdy spoglądam na postać umieszczoną na kolumnie

zachodzę w głowę, któż to jest? Ja-kiego świętego Mieczewo uczyniło swoim patronem? Na cokole znaj-duje się wyraźny napis „Fundator / Gmina Mieczewo/ 1907”, ale to nie wyjaśnia, z kim mamy do czynienia. Im dłużej przyglądam się fi gurze, tym więcej mam wątpliwości. Wielu świętych wykluczyć można od razu, bo i w pozach przedstawiano ich charakterystycznych i atrybuty po-siadali zwykle charakterystyczne… Otóż to – atrybuty. Po dokładnych oględzinach doszedłem do wniosku, że postać musiała w ręce prawej trzymać coś okrągłego o średnicy 2–3 cm. Druga ręka sprawia wra-żenie, jakby na niej wspierała się ta postać. Który ze świętych mógł być przedstawiany w takiej pozie? Tylko jeden, Święty Wawrzyniec z Rzymu.

Co możemy zrobić? – pytał rok temu autor felietonu. Może nadszedł już czas, by postaci na kolumnie przywrócić tożsamość? Może gdzieś pośród dziwnych przedmiotów w zapomnianej części podwórka uda się któremuś z gospodarzy odnaleźć zaginioną kratę, może gdzieś odnaj-dzie się palma męczeństwa, którą nasz Święty dzierżył w prawicy swo-jej? Jeśli to się nie uda, poszukajmy zdjęć fi gury i spróbujmy wspólnym wysiłkiem odtworzyć te elementy.

Zróbmy to! – zaapelował i po roku na mieczewskim portalu informacyj-nym pojawił się kolejny wpis:

Raport z renowacji fi gury Św. Wawrzyńca.

Dziś wigilia Laurentego. Jutro, 10 sierpnia, obchodzimy święto związa-ne ze wspomnieniem św. Wawrzyń-ca z Rzymu. Aby godnie ten dzień uczcić, dokonaliśmy gruntownego odnowienia fi gury, która znajduje się w centrum Mieczewa.

O fi gurzeW trakcie przeprowadzonych prac

udało się ustalić, że odlew cementowy wykonany został pomiędzy rokiem 1903 a 1905 w „Fabryce Wyrobów Marmurowych i Cementowych Za-kład Kamieniarsko–Rzeźbiarski S. Michalski & Co”. Figura została ustawiona w 1907 roku. Co dość zaskakujące – nie była zbyt często odnawiana. Udało mi się doliczyć tylko dziewięciu warstw farby. Pięcio-krotnie fi gura była całkowicie biała. Dwa razy pomalowano ją (dotyczy to koloru dalmatyki, reszta elementów była zwyczajowo jednolicie biała) na kolor ciemnobrązowy, raz pojawił się kolor żółty, raz zielonkawy, ostatnio kolor piaskowy. Ciekawostką jest, że na pistacjowo fi gurę pomalowano w całości (razem z kolumną), co musiało wyglądać wielce intrygująco.

RENOWACJA1.Odtworzenie zaginionej kraty.

Nową kratę wzorowaną na analogicz-nych przedstawieniach z tego samego warsztatu wytwórczego wykonał pan Eugeniusz Mądrecki, mieszkaniec Mieczewa. Jest on również wykonaw-cą metalowego krzyża stojącego przy wjeździe do naszej wsi, który zastąpił zniszczony w czasie okupacji hitle-rowskiej krzyż drewniany. Umiesz-czona na nim rzeźba umęczonego Chrystusa została przechowana i przekazana przez rodzinę Waligórów. Krata zrobiona jest ze stali, została zespawana, ale w miejscach łączeń zastosowano imitację nitów. Całość pomalowano na złoto i osadzono trwale w postumencie fi gury.

2.Odtworzenie zaginionej palmy. Palma to dość skomplikowany rzeź-biarsko detal. Element zastosowany obecnie został wykonany także przez Eugeniusza Mądreckiego.

3. Odtworzenie fragmentu fi gury. Odtworzyłem fragment prawej dłoni. Na podstawie kształtu i wielkości lewej dłoni dosztukowałem trzy bra-kujące palce. Zastosowałem chemo-utwardzalną żywicę syntetyczną.

4. Malowanie. Oczyszczono fi gurę z łuszczącej się farby i podmalowa-no białe elementy tak, by poprawić plastyczność przedstawienia szat. Na czerwono przemalowana została dalmatyka, na ciemny brąz zmienio-no kolor włosów i butów świętego. Kolumnę, jej kapitel i bazę pozosta-wiono bez zmian.

Inicjatywagodna naśladowania

Charakterystyczny dla Mieczewa obiekt został siłami grupy entuzja-stów przywrócony do świetności i jest ozdobą wsi. Mieszkańcy zrobili to sami, nie oglądając się na nikogo. Przy okazji wszyscy poznaliśmy ka-wałek lokalnej historii. Gratulujemy tym, którzy przyczynili się do reno-wacji, a szczególnie panu Jarosławo-wi Malesińskiemu, dobremu duchowi wielu mieczewskich przedsięwzięć.

Pełna treść cytowanych artyku-łów jest dostępna na stronie www.mieczewo.com w dziale felietony.

Olęderskim szlakiem...

Pamiętajmy o cmentarzach Pamiętajmy o cmentarzach Małgorzata Kaptur

Święty skompletowanyMałgorzata Kaptur

Święty Wawrzyniec żył w III wieku. Administrował dobra-mi kościelnymi i opiekował się ubogimi Rzymu. W czasie prze-śladowań chrześcijan, diakon spodziewając się aresztowania, rozdał wszystkie pieniądze ubo-gim. Kiedy sędzia nakazał mu wydać skarby kościelne, ten zebrawszy obdarowanych ubo-gich powiedział, że właśnie oni są tymi poszukiwanymi skar-bami. Sędzia kazał diakona siec biczami, a następnie rozłożyć na rozżarzonej do czerwoności kracie i tak długo przypalać, aż wyda majątek kościelny. Święty miał zdobyć się na sło-wa skierowane do sędziego i kata: Widzisz, że ciało moje już dosyć jest przypieczone z jednej strony, obróć je na drugą stronę. Ta właśnie bohaterska posta-wa zjednała św. Wawrzyńcowi najwyższy podziw i zapewniła mu chwałę.

Święty Wawrzyniec patronu-je ubogim, piekarzom, kucha-rzom, bibliotekarzom, admini-stratorom, oraz pszczelarzom. Pomaga w dolegliwościach reu-matycznych, przy gorączce, chorobach oczu i skóry. Chroni również od ognia i próbuje konkurować ze św. Florianem, jako patron strażaków.

Fot. Jarosław Malesiński

Page 13: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 13

Obecnie mieszka w Sopocie, ale ciągle emocjonalnie i rodzinnie związany jest z naszym miastem. Liczba tytułów naukowych i osiąg-nięć, które posiada Jerzy Dera może przyprawić o zawrót głowy: profe-sor zwyczajny, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, były prze-wodniczący Komitetu Badań Morza PAN, członek Centralnej Komisji ds. Tytułów i Stopni Naukowych, były przedstawiciel PAN w Radzie Morskiej Europejskiej Fundacji Naukowej… Współtworzył nowy w Polsce kierunek studiów – oceano-grafi a - na Uniwersytecie Gdańskim, oraz Instytut Oceanologii PAN, którym przez wiele lat kierował. O wkładzie profesora Dery w rozwój oceanologii niech świadczą słowa studentki oceanografi i, mieszkanki Puszczykowa, Zosi Halickiej:

„Oceanografi a jest nauką stosun-kowo młodą, szczególnie w Polsce. Stąd tak istotne jest tych kilka, być może kilkanaście, nazwisk ludzi, dzięki którym ten kierunek nauki zaczął się rozwijać. W środowisku studenckim prof. Jerzy Dera jest jedną z takich osób, które są fun-damentem miejsc, gdzie aktualnie

można zdobywać wiedzę w dziedzi-nie oceanografi i. To właśnie Jemu studenci zawdzięczają podręczniki do nauki. Nie znajdziemy chyba żadnego absolwenta oceanogra-fi i, który choć raz nie uczył się ze sławnej już książki „Fizyka Morza”, która w sposób matematyczny, a jednak zrozumiały, tłumaczy trudne zagadnienia z zakresu oceanografi i fi zycznej. I choć od jej drugiego wydania minęło już trochę czasu, to na jej treść powołują się zarówno profesorowie jak i studenci, co do-skonale świadczy o tym, jak wciąż aktualny i potrzebny jest dorobek naukowy prof. Jerzego Dery.”

Po zakończeniu wykładu o ocea-nach, poprosiłem Profesora o krótką rozmowę, którą odbyliśmy w kulu-arach mosińskiej biblioteki.

Wojciech Konieczny: W jaki sposób trafił Pan z Mosiny na Pomorze?

Profesor Dera: Studiowałem fi -zykę doświadczalną na poznańskim Uniwersytecie im. Adama Mickie-wicza, który skończyłem w 1956 roku. W tamtych czasach istniały tak zwane „nakazy pracy”, czyli coś w rodzaju skierowania do konkret-

nego zakładu pracy. Na szczęście wśród tych nakazów można było wybierać, a moją uwagę przykuł ten z Politechniki Gdańskiej. A ponieważ wcześniej nigdy w życiu nie widziałem morza, był to dodat-kowy argument, aby podjąć tam pracę. Zaczynałem jako asystent, następnie adiunkt w katedrze fi zyki kierowanej przez prof. Ignacego Adamczewskiego. Katedra fi zyki współpracowała z Polską Akademią Nauk, która miała w Sopocie ma-leńki zakład naukowy zwany Stacją Morską, rozpoczynającą badania

morskie. Zostałem namówiony, aby podjąć badania morza właśnie w tej Stacji. Rozpoczęte tam prace i rejsy badawcze spowodowały, że połknąłem morskiego bakcyla. I już na tym morzu pozostałem.

– Czy coś Pana jeszcze łączy z Mosiną?

– Oczywiście, tutaj dorastałem, tutaj w jakiś sposób kształtował się mój charakter. Jest jeszcze rodzina - w Mosinie mieszka mój brat z rodziną i siostra w Baranówku. Miałem liczne grono wujków, ale niestety już nie żyją. Czasem my-ślę nawet o tym, by tu wrócić, ale, jak mówią, starych drzew się nie przesadza.

– A wspomnienia? Jest coś, co szczególnie utkwiło w Pana pamięci?

– Są miejsca, są wydarzenia… Jezioro Góreckie, lodowisko na jeziorze Budzyńskim… Jednak najmilsze wspomnienia z Mosiny związane są z harcerstwem. Pamię-tam doskonale Mietka Koniecznego – duszę harcerstwa, pana Myszkie-ra, Jurka Węcławka, obozy harcer-skie, zwłaszcza te w Łagowie… Coś wspaniałego. Harcerstwo wiele mnie nauczyło, i – mogę śmiało to powiedzieć – ukształtowało mój charakter. Wreszcie, to w Mosinie poznałem moją żonę, Marię. (żona profesora, pani Maria Preibisz-Dera również jest mosinianką, córką na-uczycieli, państwa Wiktorii i Kazi-mierza Myszkierów – dop. W.K.)

– Dorastał Pan w niezbyt szczęśliwych czasach. Była woj-

na…– Oj tak. Okupacja to był bardzo

ponury okres. Cały czas istniała obawa, że zostaniemy gdzieś wy-wiezieni, wystarczył byle pretekst. W niemieckiej szkole, w której się uczyłem, wolno było mówić tylko po niemiecku, za każde słowo po polsku płaciło się karę. Wiele takich kar zapłaciłem. Niemieccy nauczy-ciele często obrzucali nas wyzwi-skami. Tego się nie zapomina.

– Pana pokolenie, które dzieciń-stwo i wczesną młodość przeżyło w czasie wojny, po jej zakończeniu musiało w szybkim tempie nadra-biać szkolne zaległości. A jak Pan ocenia współczesną młodzież i jej chęci do nauki?

Dzisiejsza młodzież boryka się z trudnymi wyborami. Cały świat stoi przed nią otworem, a pokusy są ogromne. Wydaje mi się, że błędem jest uczenie ich wszystkiego, co tylko można. Wiedza ogólna jest bardzo szeroka, jest niemożliwe, aby wszystkiego się nauczyli. Po-trzebna jest specjalizacja, uczenie ukierunkowane, rozwijające kon-kretne zdolności młodych ludzi. Jeśli ktoś ma talent artystyczny, to nie można go na siłę uczyć ma-tematyki. Wydaje mi się, że w szkołach od młodzieży za dużo się wymaga. A wtedy rodzi się opór i jakiś rodzaj buntu. Bez wątpienia teraz świat jest inny niż był kiedyś. Nie lepszy, czy gorszy. Po prostu inny. I dlatego musi się też zmienić sposób nauczania.

– Dziękuję Panu za rozmowę i proszę pamiętać o Mosinie.

I na koniec wyjaśnienie tytułu tego artykułu. Otóż jest on parafrazą tytułu książki „Przez Sopot na oce-any”, której autorem jest profesor Dera. Jest to autobiografi a z wie-loma mosińskimi wątkami. Gorąco zachęcam do lektury.

Będąc najprawdopodobniej najbardziej aktywnym rowerzystą spośród aktualnych radnych Rady Miejskiej w Mosinie, jestem zobo-wiązany i uprawniony, by przed-stawić racje tych, co bezgłośnie i ekologicznie poruszają się po na-szych drogach.

Od wielu lat pokonuję rowerem rocznie ok. 1000 km, przejeżdżając w różnych kombinacjach wszystkie możliwe drogi w promieniu ok. 40 km od Rogalina. Świat widziany z siodeł-ka rowerowego wygląda ciekawie, a często nawet zachwycająco.

Każdy, kto choć jeden raz zastąpi używanie samochodu rowerem auten-tycznie i efektywnie sprzyja swojemu środowisku, własnemu zdrowiu, kon-dycji infrastruktury drogowej, a przez to generuje oszczędności dla budżetu państwa.

Być może ktoś te słowa uzna za sporą przesadę, ale proszę mi wierzyć, efekt jest wymierny i policzalny. Z tej przyczyny powinniśmy wspierać użytkowników tego środka lokomocji niezależnie od tego, czy są to osoby do-jeżdżające do pracy, szkoły, na zakupy, zwiedzające nasz region, zażywające relaksu lub dokonujące czynnej reha-bilitacji zdrowotnej.

Jak do tej pory oferta ułatwień i zachęt do korzystania z roweru na terenie naszej gminy jest niewielka. W porównaniu z sąsiednimi gmina-mi liczba kilometrów dróg i ścieżek

rowerowych wygląda nieciekawie, w dodatku nie jest to logiczna spójna sieć powiązań drogowych, a raczej oderwane od siebie fragmenty w dość chaotycznym układzie.

Najwyższy czas wzorem Grodzi-ska Wielkopolskiego, Granowa czy Puszczykowa stworzyć bezpieczne połączenia między wsiami a miastem. Przyniesie to wspomniane wcześniej wymierne korzyści, a z tych niewy-miernych niejedno uratowane ludz-kie zdrowie i życie. Często budując stosunkowo krótki odcinek można połączyć dwa oderwane od siebie frag-menty łącząc je w sieć organizującą ruch rowerowy na określonym obsza-rze gminy. Właściwie zrealizowana

sieć połączeń drogowych to istotne zmniejszenie lokalnego ruchu samo-chodowego i jego wydatne usprawnie-nie, co zdecydowanie poprawi humor wielu automobilistów nie narażonych na kontakt z „zawalidrogami”.

Mimo opisanych niedogodności poruszanie się rowerem po naszej gminie jest możliwe, do czego gorąco zachęcam. Warto odwiedzić Gminne Centrum Informacji, by pobrać mapy rowerowych szlaków turystycznych. Ich pokonanie dostarczy wielu nieza-pomnianych wrażeń. Polecam szcze-gólnie „Rowerowy szlak Warty”, „Ła-będzi szlak rowerowy”, „Rogaliński szlak Rowerowy”, oraz „Konwaliowy szlak rowerowy”.

Z Mosiny na oceanyWojciech Konieczny

Na zaproszenie Mosińskiej Biblioteki Publicznej przyjechał do Mosiny światowej sławy oceanolog, profesor Jerzy Dera. 25 września w Mosiń-skim Ośrodku Kultury wygłosił wykład „Rola Oceanu w kształtowaniu klimatu Ziemi”. Temat niezwykle ciekawy, ale jeszcze bardziej ciekawa jest postać profesora Dery, osoby związanej niegdyś z Mosiną i mającej tutaj swoje korzenie.

Refleksje gminnego rowerzysty Piotr Wilanowski tekst i fot.

Z żoną Małgorzatą na wycieczce w Błażejewku.

Nauczyciele i pracownicy Zespołu Szkół w Rogalinie w nietypowy sposób uczcili Dzień Edukacji Narodowej. W słoneczne niedzielne popołudnie w nie-zwykłej scenerii zagrali dla licznie przybyłej publiczności. Doskonały pomysł i świetna realizacja. Gratulujemy.Wszystkim nauczycielom pracującym na terenie naszej gminy składamy serdeczne życzenia z okazji ich święta. Fot. Monika Kubiaczyk

Page 14: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 201214

– Jak często odwiedzacie przy-tulisko?

– Anna Piaskowska: Do mosiń-skiego przytuliska przyjeżdżam z Po-znania od kwietnia 2011 r. Staram się być 2-3 razy w tygodniu. Pomagam w adopcjach, robię zdjęcia psom, które akurat dostały się do przytuliska, umieszczam ogłoszenia na porta-lach internetowych, przeprowadzam wizyty przedadopcyjne w domach. W przytulisku wyprowadzam psy na spacer, staram się jak najlepiej każdego z nich poznać, żeby móc zainteresowanym adopcją udzielić pełnej informacji. We wrześniu zorga-nizowałyśmy z Martą Dzień Otwarty, na którym zebrałyśmy około 150 kg karmy i „wyadoptowałyśmy” 3 psy.

– Marta Przybyła: O istnieniu mosińskiego przytuliska dowiedzia-łam się pól roku temu i od tego czasu spędzam u psiaków po kilka godzin w wolne dni. Wyprowadzam psy na spacery, umieszczam ogłoszenia na ich temat w Internecie.

– Czy właściciele szukają zagi-nionych psów w przytulisku?

– A: Czasami tak, czasami nie. Tu jest właśnie problem, nie wszyscy o przytulisku wiedzą, ogłaszamy psy na portalach dla psów zaginionych, ale nie wszyscy z Internetu korzystają. Ostatnio - trafił malutki, zadbany piesek, straż powiedziała, z jakiej ulicy go przywieźli. Wydrukowałam papierowe ogłoszenia ze zdjęciem, rozwiesiłam w tej okolicy i to po-mogło - właścicielka zobaczyła i od razu go odebrała. Nie miała pojęcia o istnieniu przytuliska. Takich sytuacji było już kilka......

– Pod jaki numer może dzwonić osoba, która szuka psa?

– A: Pod numer opiekuna 512 815 865 lub mój 602 688 847.

– Ilu wolontariuszy troszczy się o psy?

– A: Stałych wolontariuszy jest

pięcioro, czasami pojawia się mło-dzież z gimnazjum. Julia, Paulina – gimnazjalistki i Marcinek - uczeń podstawówki, są naprawdę świet-ni. Każdą wolną chwilę spędzają z psiakami, uczą je, psy znają sztuczki, potrafi ą chodzić na smyczy, Marcinek pomaga opiekunowi w „męskich” pracach.

– Czy coś się zmieniło na lepsze w tym roku?

– A: Od lipca zmienił się opiekun. Fantastycznie opiekuje się psami, jest sumienny, właściwy człowiek na właściwym miejscu. ZUK postawił dodatkowe kojce, zniknęły budy. Suczki są sterylizowane na bieżąco, w tym roku było około 10 zabiegów. Jest dużo większe zainteresowanie adoptujących takimi suczkami, ludzie nie chcą niewysterylizowanych.....

– Ile psów jest w tej chwili w przytulisku? Ile trafi ło do adop-cji?

– M: W chwili obecnej mamy 19 psiaków. Od lipca, kiedy zaczął pracować nowy opiekun przeprowa-dzono 22 adopcje. Jest wspaniałym człowiekiem, ma ogromne serce dla psów, poświęca im o wiele więcej czasu niż to wynika z umowy. My, wolontariuszki, mamy z nim świet-ny kontakt. Psy bardzo go polubiły, szybko zyskał ich zaufanie. Kiedy ktoś jest zainteresowany adopcją, znajdzie czas o każdej porze.

– Proszę skorzystać z okazji i zaapelować o dom dla wybranego psa z przytuliska.

– M: Romeo to młodziutki psiak, niedawno przywieziony przez straż miejską, to jeszcze psi dzieciak. Nie potrafi załatwić swoich potrzeb w boksie, więc musi być często wypro-wadzany na spacer. Niekonfl iktowy w stosunku do innych psów, przyjazny w stosunku do ludzi, ma wspaniały charakter.

– A: Mamuśka (Bunia) ma około

8 lat, to starsza sunia, ale w świetnej formie, niesamowicie przyjacielska, dogadująca się z innymi psami, uwiel-biająca głaskanie po brzuchu. Nie-stety, nie umie chodzić na smyczy, nie wiemy czy jej nie zna, czy się jej boi, dlatego szukamy dla niej domu z ogrodem i kochającego, cierpliwego właściciela, który ją tego nauczy.

– Co można by zmienić?– A: Karmę. Ta kupowana w

Tesco, nie ma żadnych wartości od-żywczych, psy mają po niej biegun-kę, staramy się zbierać we własnym zakresie lepszą.

– M: Tak, zdecydowanie karmę, tej psy nie tolerują.

– Jak można wam pomóc?– M: Zapraszamy do wolontariatu.

Dzięki temu, że nasze psiaczki mają częsty kontakt z wolontariuszkami, nie są zdziczałe i łatwo się adaptują w nowych domach.

Paweł Wośkowiak, opiekun psów, dodaje, że pomagają też inni – ucznio-

wie szkół, fanclub LECHA FC Mosi-na i pan Jarosław Maćkiewicz (fi rma Centrum Remontowo-Budowlane), który podarował styropian na ocieple-nie bud przed zimą. W Mosinie jest wielu życzliwych i wrażliwych ludzi – stwierdza na zakończenie naszej rozmowy.

Jeżeli Czytelniku myślisz, że będzie to o tuwimowskich oparach absurdu, które nie omijają naszej gminy – to się zawiodłeś. Będzie o oparach widocznych gołym okiem: rano, wieczór, we dnie, w nocy, o każdej porze doby, w różnych dzielnicach miasta, od wczesnej jesieni do późnej wiosny. (Są i takie enklawy, w których zjawisko ma charakter całoroczny).

W gminie Mosina bezkarną prak-tyką jest pakowanie do pieca wszyst-kiego, co do ręki wpadnie, co po re-moncie zostanie, czym nie zasilimy pojemnika na śmieci, bo ma tę wadę, że za niego trzeba płacić.

Zjawisko ma kilka odsłon:Od października poczynając wyj-

ście na spacer po godzinie 16 grozi astmą lub rozedmą płuc. Z kominów prywatnych domów ciągną się smugi śmierdzących, gryzących dymów, tworząc szarą poduszkę „otulającą” miasto. Te kominy kończą pracę

między 20 a 22. Ostatni wsad do pieca i idziemy spać. Wtedy zaczyna się grubsza emisja. Ruszają większe kominy, obsługujące kotłownie nie-rzadko należące do przedsiębiorców wypuszczających „górą” dzienny urobek odpadów. Tych źródeł jest jakby mniej, ale ich wydajność rekompensuje ilość emitowanych spalin. Bukiet zapachów nie mniej urozmaicony niż ten z godzin wcześ-niejszych.

Nad ranem niebo nad Mosiną rozpogadza się, przeciera i moż-na wyjść na spacer. Jeśli w ciągu dnia występuje załamanie pogody ze spadkiem temperatury, nad mo-sińską „starówką” robi się ciemno. Naród rusza do pieców i ładuje. Tak było np. 1 października br. w godzi-nach południowych - zasmrodzenie rynku osiągnęło taką gęstość, że nie było widać chluby naszego miasta – komina po „Obróbce Drewna”. (Mosiniacy wiedzą, o jaka upadłą

fi rmę chodzi).Każda dzielnica ma swoje „zasłu-

gi” w tworzeniu specyfi cznej aury miasteczka, które chciało sobie – de-cyzją burmistrzyni – dołożyć jeszcze jedno źródło zanieczyszczeń: spalar-nię opon.

„W oparach absurdu”.I oto zaczynam już żyć „w opa-

rach absurdu”. Z tych oparów wyła-niają się pytania:

Czy władze gminy nie widzą z okien „magistratu” tego problemu? Jeśli widzą, to dlaczego przymykają oko? A jeśli nie przymykają, to czy straże i stróże porządku publicznego mają mandat, żeby wyłapywać tru-cicieli? Co czynią dla oczyszczenia atmosfery?

I pomyśleć, że przed wojną mó-wiono o Mosinie, jako o drugiej Rabce, doceniając jej ozdrowieńczy klimat.

Teraz aspirujemy do drugiego Londynu, spowitego smogiem.

Zawsze mieliśmy jakieś niezdro-we ambicje.

RR

Czas na kolejne, nieco prymitywne, ale niezwykle oszczędne spotkanie z pyrą wiel-kopolską. Pragnę Szanownym Czytelnikom zaproponować tym razem zestaw obiadowy, który swego czasu pospolity niezmiernie był, a który całkiem już w zapomnienie poszedł. By od całkowitego zatracenia te niezwykłe potrawy ratować, zachęcam do ich popró-bowania. Prostota tych przepisów jest tak niezwykła, że aż niepojętym jest, jak to się mogło stać, że wyparte zostały one z naszej tradycji kulinarnej.

POLEWKA No niby nic szczególnego, a jak już znikąd

ratunku kulinarnego nie widać, to polewka zawsze poratuje sytuację. Starczy kwartę wody zagotować w garnku. Dwie kwaterki maślanki lub kefi ru roztrzepać z trzema łyżkami mąki i

wlać na gotującą się wodę, doprawić pieprzem i solą. Taką polewką zalać trzeba kilka goto-wanych pyrek, na talerzu wyłożonych. Jak kto zaszaleć by chciał, to na pyrki trochę szpeku z cebulką zasmażonego może dorzucić. Ot i cała prawda o polewce.

Ale zwyczajna polewka to danie aż nazbyt proste. Dla urozmaicenia radzę wam, Drodzy Czytelnicy, polewki niedzielnej popróbować. Czyni się ten rarytas następująco. Garść suszo-nych śliwek rozgotować dobrze w kwaterce wody. Następnie dodać ze trzy łyżki miodu, skórkę otartą z cytryny i szczyptę soli. Dwie kwaterki dobrej maślanki zaprawić łyżką mąki, (ale dokładnie, bez grudek) i wlać do gotujących się śliwek z miodem. Całość chwilę jeszcze gotować ciągle mieszając.

Podawać można na dwa sposoby: wersja wytrawna (trochę mniej miodu) z „deptanymi” pyrami; wersja niedzielna - słodka (więcej mio-

du) z grubym domowym makaronem.Na zachętę dodam, że koszt polewki jest

wybitnie poznański, kaloryczność bliska zera, a stopień trudności w wykonaniu na poziomie pięciolatka.

BAMBRZOK Polewki nieco chude były, więc by zbyt

szczupli czytelnicy całkiem z sił nie opadli, proponuję potrawę nieco bardziej konkretną. Aby w konwencji potraw niskobudżetowych się utrzymać, proponuję, jako dodatek smako-wy ten wielkopolski rarytas - kaszankę, zasto-sować. Bambrzok specjalnie skomplikowany w wykonaniu nie jest i po części plyndzom z odcinka minionego jest podobnym. Trzeba ki-logram pyrek obrać i zetrzeć na drobnej tarce, a z wodnistych zanadto, odlać sok, ale nie wszy-stek. Następnie dobrze wymieszać masę ową

z trzema jajami i trzema łyżkami mąki. Dodać trzeba jeszcze odrobinę sody oczyszczonej i całość przyprawić solą i pieprzem. Na płaską blachę od placków, wysmarowaną smalcem nałożyć masę (tak na dwa palce grubo) i wsta-wić do bretkasty na fest nagrzanej. Zapiekać około 15 minut, aż wierzch będzie lekko brą-zowy. Wew tem samym czasie dorodną cebulę pokrajać w półtalarki i podsmażyć na smalcu z rozdrobnioną kaszanką. Starczy pewnie ze dwadzieścia deko kaszaka. Usmażoną kaszan-kę z cebulką nałożyć na placek ziemniaczany i zapiekać jeszcze kwadrans.

No niby pospolity kaszak z pyrami zez tego wyjdzie, ale za to jak elegancko podany. A jak do tego dania kwaśnego mleka jeszcze zaserwujemy, to se domownicy jęzory z łakomstwa poprzygryzają.

Batat

Wielkopolskie gotowanie, czyli...

Gawędy kulinarneGawędy kulinarne cz.III

Gmina w oparach

Kochają psyMałgorzata Kaptur

Wolontariusze. A. Piaskowska (pierwsza z lewej) i M. Przybyła (w środku) Fot. P. Kas.

Bezinteresowna praca wolontariuszy w mosińskim przytulisku czyni życie bezdomnych psów znośniejszym i ułatwia ich adopcję. Ich zaan-gażowanie zasługuje na podziękowanie i wyrazy uznania.

Page 15: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 2012 15

„GMINA MOSINAZ PRZYMRUŻENIEM OKA”

„Jeśli coś Cię zainteresuje, zaskoczy lub rozbawi – zrób zdjęcie, podpisz je krótko, najlepiej dowcip-nie i prześlij na adres redakcji”. Tak zapowiadaliśmy konkurs w kwietniowym numerze „Czasu Mosiny”. Niestety nie wpłynęło ani jedno zdjęcie.

Czyżby mieszkańcy pasjonujący się fotografo-waniem, tak mocno przymrużyli oczy, że nie zdołali zauważyć żadnych zabawnych elementów wokół siebie?

Ponieważ jesteśmy przekonani, że 95% miesz-kańców naszej gminy to ludzie dowcipni i spostrze-gawczy, zapraszamy do udziału w drugiej jesiennej edycji konkursu.

Uczestnik konkursu może wysłać dowolną ilość zdjęć. Należy podać swoje imię i nazwisko, można jednak zastrzec, by pozostało ono do wiadomości redakcji. Zgłoszenie zdjęcia na konkurs jest równo-znaczne z oświadczeniem, iż osoba, która je przesyła jest jego autorem, a osoby sportretowane wyrażają zgodę na publikowanie ich wizerunku. Zdjęcia można nadsyłać na adres [email protected] do 31 listopada 2012 r. Zwycięzca otrzyma NAGRODĘ w wysokości 100 zł. Najlepsze zdjęcia zostaną zamieszczone w kolejnym numerze naszego pisma. Przystąpienie do konkursu jest równoznaczne z ak-ceptacją niniejszego regulaminu.

Fot.

M. K

aptu

r

Uczestnicy obozu rowerowego organizowanego przez Krąg Instruktorski TWA Elita ZHP z Mosiny, przeżyli wielką przy-godę, zwiedzając cudowną krainę – Mazury.

Mazury to kraina przyjazna nie tylko dla żeglarzy, ale również dla rowerzystów za sprawą niepowtarzalnych krajobrazów i cennych zabytków. Przekonaliśmy się o tym pokonując na rowerach przeszło 400 kilometrów, na trasie: Reszel – Kętrzyn – Węgorzewo – Giżycko – Ryn – Okartowo – Ełk w okresie od 18 do 30 lipca 2012 roku.

Rowerowa wędrówka zaczyna się w miejscowości Sątopy Samulewo. Ruszamy do Reszla, małego miasteczka, które za-chowało zabytkowy charakter. Wąskie uliczki z oryginalnymi kamieniczkami, nad którymi dominuje wielki zamek biskupów warmińskich zbudowany w latach 1350–1401 robią na wszystkich duże wrażenie.

W drodze do Kętrzyna, zatrzymujemy się w Świętej Lipce – naj-starszym miejscu pielgrzymkowym Warmii i Mazur. Nad miejsco-wością góruje barokowa bazylika mniejsza – sanktuarium maryjne. Największą atrakcją obiektu są zabytkowe organy z 1721, które w sezonie letnim są prezentowane co godzinę.

Po 12 kilometrach jesteśmy w Kętrzynie, zwiedzamy bazylikę mniejszą św. Jerzego (średniowieczny kościół obronny) oraz zamek krzyżacki. Niedaleko Kętrzyna znajduje się Gierłoż, czyli Wilczy Szaniec, ze słynną kwaterą Hitlera ukrytą wśród gęstych lasów. Do dziś pozostały fragmenty budowli, gdyż Niemcy wycofując się, wy-sadzili twierdzę w powietrze. Grubość ścian, stropów dochodząca do 8 m robi wrażenie. W drodze do Węgorzewa, zatrzymujemy się na chwilę w Sztynorcie – dawnej siedzibie potężnego rodu Lehndorffów. Sztynort leży na malowniczym półwyspie oddziela-jącym jeziora: Dargin i Mamry, otoczonym zwartą ścianą lasu. Nad niewielkim jeziorem Sztynorckim znajduje się popularna wioska żeglarska z przystanią jachtową. Z Węgorzewa robimy wypad do Mamerek, gdzie zwiedzamy zespół obiektów byłej niemieckiej głównej kwatery naczelnego dowództwa wojsk lądowych. To po-łożone w lesie miasteczko bunkrów, które niezniszczone zachowały się do naszych czasów. Na dachu jednego z nich wzniesiono wieżę widokową, z której rozciągają się wspaniałe widoki na pobliskie jezioro Mamry.

Jedziemy do stolicy krainy tysiąca jezior – Giżycka, położonego na przesmyku pomiędzy jeziorami Kisajno i Niegocin. Zwiedzamy XIX –wieczną Twierdzę Boyen zbudowaną w latach 1843–1855,

obiekt fortyfi kacyjny przypominający sześcioramienną gwiazdę oraz most obrotowy na kanale Łuczyńskim, łączący jezioro Niegocin z jeziorem Kisajno. Z podziwem obserwujemy jak jeden człowiek obraca most ważący około 100 ton, by mogły przepłynąć kanałem okazałe jachty z jednego jeziora na drugie.

Ruszamy do Rynu. Pofałdowany, pagórkowaty teren, malownicze jeziora pełne uroczych zatok i półwyspów oraz mnogość ciekawych zakątków, podkreślają wyjątkowość tego miejsca. Piękna i spokojna okolica pozwala zapomnieć o codziennym zgiełku i w pełni delekto-wać się pięknem życia. W Rynie zwiedzamy zamek krzyżacki zaad-aptowany na hotel oraz młyn wodny – Gościniec Ryński Młyn.

Okartowo to baza, z której wyruszamy podziwiać ogrom jeziora Śniardwy i malownicze tereny Ziemi Orzyskiej. Rozległe łąki pełne ziół, liczne bociany, lasy, pagórki i kąpiel w jeziorze Śniardwy to chwile, które na długo pozostaną w naszej pamięci.

W Ełku – żegnamy Mazury. To już koniec wakacyjnej przy-gody.

Dziękuję uczestnikom za stworzenie wspaniałej obozowej atmo-sfery, a Gminie Mosina za wsparcie fi nansowe.

Komendantka obozu – hm Danuta Białas

Zwycięska drużyna z trenerem, Z. Lisieckim. Fot. www.spdaszewice.pl

1 października 2012 r. w Baranowie koło Poznania piłkarze ze Szkoły Podstawowej z Daszewic wywalczyli tytuł Mistrza Wo-jewództwa Wielkopolskiego (kategoria MŁODSI CHŁOPCY) III Turnieju Or-lika o puchar Donalda Tuska. W dniach od 10 do 13 października będą walczyć w Ogólnopolskim Finale w Warszawie o tytuł Mistrza Polski.

Drużyna SP Daszewice występowała w następującym składzie: Oskar Nowak zdo-

bywca 11 bramek w całym turnieju, Bartosz Sosiński, Jakub Korcz, Patryk Projs, Marcin Ratajczak, Jędrzej Mikulski, Mateusz Kulwi-cki, Natan Kamiński, Arkadiusz Szmania SP Rogalinek, Jan Alicki SP1 Mosina. W elimi-nacjach występowali także: Oskar Tysowski, Jan Joachimiak i Aleksander Kot.

Opiekunem i trenerem drużyny jest Zbi-gniew Lisiecki nauczyciel wychowania fi -zycznego w SP w Daszewicach oraz SP nr 1 w Mosinie. Gratulujemy.

Remigiusz Szuman z Mosiny – gitarzysta, autor piosenek, pomysłodawca Ogólnopolskiego Festiwalu Gitary „Bez Barier”, a także laureat wielu muzycznych nagród i wyróżnień, zdobył II nagrodę na tegorocznej Ogólnopolskiej Giełdzie Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie. Nasz muzyk wyśpiewał też wyróżnienie na Festiwalu Sztuk Różnych „Rozsypa-niec”, który odbywał się w miesiącu sierpniu w dale-kich Bieszczadach…

Mieszkaniec Mosiny Remigiusz Szuman jest wirtuozem gitary klasycz-nej, autorem tekstów i kompozytorem piosenek, które sam, a także z ze-społem, prezentuje na scenie. Ich wykona-niem, zdobył już wiele prestiżowych nagród i wyróżnień na festiwalach poezji śpiewanej i piosenki autorskiej, m.in.: III miejsce w XXX Ogólnopolskim Spotkaniu Młodych Autorów i Kompozytorów SMAK im. Jonasza Kofty w Myśliborzu, I nagrodę na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Nieobojętnej „Włóczęga” 2010 w Zielonej Górze, wyróżnienie w XXXVII Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych w Olsztynie. W ubiegłym roku został też laureatem I nagrody Starosty Poznańskiego za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej. Swoje autorskie piosenki wydał na płycie „Opowieści Frontowe”, na której gościnnie zagrali i zaśpie-wali m.in.: Marek Piekarczyk (TSA), Andrzej „e-moll” Kowalczyk, Mateusz Pospieszalski (m.in. Voo Voo), Robert „Litza” Friedrich (m.in.

Acid Drinkers, Arka Noego). W tym roku, Remigiusz był gościem pro-

gramu III Polskiego Radia – audycji „Gitarą i piórem”. Sukcesem zakończył się również jego udział w kilku festiwalach piosenki autorskiej. Najnowsze, wakacyjne laury Remigiusza to: II nagroda na Przeglądzie Piosenki Wędrownej w Rudawach Janowickich (występ wśród 24 wykonawców), II nagroda na 45 Ogólnopolskiej Giełdzie Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie (występ wśród 81 wykonawców) oraz wyróżnienie na Festiwalu Sztuk Różnych „Roz-sypaniec” w Bieszczadach - w Cisnej, który odbywał się w miesiącu sierpniu (występ wśród ponad 20 wykonawców). Cieszy fakt, że o Mo-sinie, za pośrednictwem muzyki Remigiusza słychać w różnych zakątkach Polski…

Naszemu artyście gorąco gratulujemy i ży-czymy dalszych sukcesów.

Piłkarze z Daszewicjadą do Warszawy

Sukcesy muzyka z MosinyTekst i fot. J. Nowaczyk

Mazury – raj nie tylko dla żeglarzy

Page 16: "CZAS MOSINY"

Czas Mosiny 3 (6) październik 201216