20
W numerze m.in.: Dwutygodnik nr 92(127) z 15 lutego 2018 Strony 1, 2 i 3 Gdzie jest pogrzebany pies, który dziś tak mocno szarpie Polskę ? Strony 4, 5, 6, 8 i 9 Wielka ucieczka: JÓZEF ŚWIATŁO Strony 10 i 11 Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini Strona 12 Pokolenie szmalcowników ? Strona 13 Księgarnia ANTYK poleca Strony 14, 15 i 16 Koniec świata "obszarników" Strona 15 Kto podkręca spiralę nienawiści ? Strona 16 Współczesna wieża Babel Strona 17 Otrzymaliśmy z Kazachstanu Strona 18 Środa Popielcowa Strony 19 i 20 W rocznicę powstania Armii Krajowej Wokół ustawy obecnie czekającej na podpis prezydenta, a uzupełniającej zapis dotychczas obowiązującej ustawy o IPN rozpoczął się i trwa rzęsisty harmider już nie tylko o wymiarze europejskim., ale wręcz światowym. Zdumiewające jest oświadczenie Sekretariatu Stanu USA: "Jesteśmy zaniepokojeni reperkusjami, jakie ten projekt legislacyjny, gdyby został uchwalony, mógłby mieć, jeśli chodzi o strategiczne interesy i relacje Polski - w tym ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Powstałe podziały, które mogą powstać między naszymi sojusznikami, przynoszą korzyści tylko naszym rywalom" – napisał Departament Stanu USA w oświadczeniu, odnosząc się do ustawy o IPN. Historia Holocaustu jest bolesna i złożona. Rozumiemy, że takie zwroty jak "polskie obozy śmierci" są niedokładne, mylące i krzywdzące. Obawiamy się jednak, że uchwalony projekt może osłabić swobodę wypowiedzi i dyskurs akademicki. Wszyscy musimy uważać, aby nie zablokować dyskusji i komentarzy na temat Holokaustu. Uważamy, że otwarta debata, nauka i edukacja są najlepszym sposobem przeciwdziałania niedokładnym i Gdzie jest pogrzebany pies, który dziś tak mocno szarpie Polskę ? Ciąg dalszy na stronie 2 krzywdzącym stwierdzeniom”. Dlaczego nas to oświadczenie zdumiewa ? Dlatego, że takie, a nie inne mamy doświadczenia historyczne. W 1939 r. także miano nam za złe, ze nie zgadzaliśmy się na autostradę eksterytorialną do Prus Wschodnich i na włączenie Gdańska do III Rzeszy. I dotąd nie brak Niemców, którzy nam przypisują winę za wybuch wojny. A teraz oskarża się nas, że nasze postanowienie, by bronić nasze dobre imię i prawdę może sprawić, że „powstałe podziały, które mogą powstać między naszymi sojusznikami, przynoszą korzyści tylko naszym rywalom". Jest w tym zakamuflowany szantaż; Nie brakowało go także w 1939 roku. Zdumiewa też inne zdanie w tymże oświadczeniu Sekretariatu Stanu USA zawarte: „Obawiamy się jednak, że uchwalony projekt może osłabić swobodę wypowiedzi i dyskurs akademicki”. Okazuje się, że nie tylko sfora rozmaitego rodzaju pismaków i wielu ludzi ze świata dyplomacji nie zna dokładnie treści

Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

  • Upload
    others

  • View
    6

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

W nume rze m . in . :

Dw uty g od ni k n r 9 2(1 2 7) z 1 5 lu te go 20 18

Strony 1, 2 i 3

Gdzie jest pogrzebany pies, który

dziś tak mocno szarpie Polskę ?

Strony 4, 5, 6, 8 i 9

Wielka ucieczka: JÓZEF

ŚWIATŁO

Strony 10 i 11

Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini

Strona 12

Pokolenie szmalcowników ?

Strona 13

Księgarnia ANTYK poleca

Strony 14, 15 i 16

Koniec świata "obszarników"

Strona 15

Kto podkręca spiralę nienawiści ?

Strona 16

Współczesna wieża Babel

Strona 17

Otrzymaliśmy z Kazachstanu

Strona 18

Środa Popielcowa

Strony 19 i 20

W rocznicę powstania Armii

Krajowej

Wokół ustawy obecnie czekającej na

podpis prezydenta, a uzupełniającej zapis

dotychczas obowiązującej ustawy o IPN

rozpoczął się i trwa rzęsisty harmider już

nie tylko o wymiarze europejskim., ale

wręcz światowym. Zdumiewające jest

oświadczenie Sekretariatu Stanu USA:

"Jesteśmy zaniepokojeni reperkusjami,

jakie ten projekt legislacyjny, gdyby został

uchwalony, mógłby mieć, jeśli chodzi o

strategiczne interesy i relacje Polski - w

tym ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem.

Powstałe podziały, które mogą powstać

między naszymi sojusznikami, przynoszą

korzyści tylko naszym rywalom" – napisał

Departament Stanu USA w oświadczeniu,

odnosząc się do ustawy o IPN.

Historia Holocaustu jest bolesna i

złożona. Rozumiemy, że takie zwroty jak

"polskie obozy śmierci" są niedokładne,

mylące i krzywdzące.

Obawiamy się jednak, że uchwalony

projekt może osłabić swobodę wypowiedzi

i dyskurs akademicki. Wszyscy musimy

uważać, aby nie zablokować dyskusji i

komentarzy na temat

Holokaustu. Uważamy, że otwarta debata,

nauka i edukacja są najlepszym sposobem

przeciwdziałania niedokładnym i

Gdzie jest pogrzebany pies,

który dziś tak mocno szarpie Polskę ?

Ciąg dalszy na stronie 2

krzywdzącym stwierdzeniom”.

Dlaczego nas to oświadczenie zdumiewa ?

Dlatego, że takie, a nie inne mamy

doświadczenia historyczne. W 1939 r.

także miano nam za złe, ze nie zgadzaliśmy

się na autostradę eksterytorialną do Prus

Wschodnich i na włączenie Gdańska do III

Rzeszy. I dotąd nie brak Niemców, którzy

nam przypisują winę za wybuch wojny. A

teraz oskarża się nas, że nasze

postanowienie, by bronić nasze dobre imię

i prawdę może sprawić, że „powstałe

podziały, które mogą powstać między

naszymi sojusznikami, przynoszą korzyści

tylko naszym rywalom". Jest w tym

zakamuflowany szantaż; Nie brakowało go

także w 1939 roku.

Zdumiewa też inne zdanie w tymże

oświadczeniu Sekretariatu Stanu USA

zawarte: „Obawiamy się jednak, że

uchwalony projekt może osłabić swobodę

wypowiedzi i dyskurs akademicki”.

Okazuje się, że nie tylko sfora rozmaitego

rodzaju pismaków i wielu ludzi ze świata

dyplomacji nie zna dokładnie treści

Page 2: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 2

Tutaj podziały są znacznie głębsze. Także

w zależności od miejsca zamieszkania

Żydów. Najbardziej wrodzy Polsce i

skorzy do oskarżeń są Żydzi

amerykańscy, być może w poczuciu winy,

bo w czasie holocaustu okazali się wprost

niemiłosiernie obojętni wobec tego, co

robili z ich ziomkami Niemcy. W Izraelu

na sprawie tej ustawy gra przede

wszystkim rząd, który ma, jak zwykle,

swoje cele, o czym jeszcze będzie mowa.

Bardzo wielu Żydów, właśnie owych

survivers okazuje zażenowanie atakiem na

Polskę, bo oni wiedzą jak było. Wiedzą

też, że w Polsce nie ma antysemityzmu, a

jeśli w jakichś grupkach on drzemie, to są

ułamki procenta po kilku zerach.

Zatem cały rejwach wokół art. 55a syci

się, dla przykładu, takimi wypowiedziami,

jak polityka izraelskiego, członka Knesetu

Ja’ira Lapida, który na Twitterze napisał:

„Całkowicie potępiam nowe polskie

prawo, które próbuje zaprzeczyć

polskiemu współudziałowi w Holokauście.

Został wymyślony w Niemczech, ale setki

tysięcy Żydów zostało zamordowanych bez

spotkania z niemieckim żołnierzem. Były

polskie obozy śmierci i żadne prawo

nie może tego zmienić”.

Oczywiście pan Lapid podlegałby

postanowieniom karnym rzeczonej ustawy,

tak jak każdy, kto popełnia tzw. kłamstwo

oświęcimskie lub zaprzecza istnieniu

holocaustu. W Izraelu wszakże żadne

prawo Lapida nie potępi, a być może

zostanie on nawet premierem Izraela.

A co pisze Judy Maltz w Haaretz 28 I

2018 r. omaszczając swój artykuł

fotografią, na której widnieją dwaj Niemcy

i kilku granatowych policjantów, co w

pojęciu autorki ma oznaczać udział

Polaków w holocauście. A przecież w

publikacjach aż się roi od innych zdjęć,

mianowicie przedstawiających równie

zadowolonych z siebie esesmanów, co

żydowskich policjantów, gdyż to oni

wywlekali swych rodaków na

Umschlagplatz do transportów jadących do

Treblinki. Oni, nie granatowi policjanci.

Taka to jest rzetelność pani Maltz, a jej

artykuł nosi tytuł: Death Camps Weren’t

'Polish' - but Poles Were Bad Enough to

Jews Without Them, Holocaust Historian

Says. (Obozy Śmierci nie były polskie – ale

Polacy byli dostatecznie źli dla Żydów

nawet bez nich, stwierdza historyk

holocaustu). I dalej pani ta pisze: New

bill ‘is creating an atmosphere of fear in

Poland to talk about these issues’ and will

make work of those who research Poland

during the Holocaust difficult, if not

impossible (nowe prawo stwarza

atmosferę strachu w Polsce wokół

mówienia o tych sprawach i sprawi, że

prace tych, którzy podejmą badania na

temat Polski w czasie holocaustu staną się

trudne o ile wręcz nie niemożliwe).

Znowu zachodzi przypadek szczególnie

utrudniający badania, ale występuje on nie

z racji jakiegoś polskiego prawa, ale

właśnie wskutek wynurzeń pani Judy

Maltz, która pisze nie przeczytawszy

ustawy. Jednak w sążnistym artykule ma

na ten temat wiele do powiedzenia.

A tak przy okazji oto, co się wie o

gazecie Haaretz: „Udziałowcem

liberalnego izraelskiego dziennika

"Haaretz", który słynie z zajadłych ataków

na Polskę, jest niemieckie wydawnictwo M.

DuMont Schauberg. W trakcie II wojny

światowej Kurt Neven DuMont, ówczesny

właściciel firmy, był oficerem

nazistowskim, a jego wydawnictwo jawnie

popierało III Rzeszę i Adolfa Hitlera. W III

Rzeszy Kurt Neven DuMont był

nazistowskim oficerem, a jego dom

dokumentu o którym mówi i pisze, zatem

przypomnijmy jego pełną treść:

„Po art. 55 dodaje się art. 55a i art. 55b

w brzmieniu: „Art. 55a. 1. Kto publicznie

i wbrew faktom przypisuje Narodowi

Polskiemu lub Państwu Polskiemu

odpowiedzialność lub

współodpowiedzialność za popełnione

przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie

nazistowskie określone w art. 6 Karty

Międzynarodowego Trybunału

Wojskowego załączonej do Porozumienia

międzynarodowego w przedmiocie

ścigania i karania głównych przestępców

wojennych Osi Europejskiej,

podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia

1945 r. (Dz. U. z 1947 r. poz. 367), lub za

inne przestępstwa stanowiące zbrodnie

przeciwko pokojowi, ludzkości lub

zbrodnie wojenne lub w inny sposób

rażąco pomniejsza odpowiedzialność

rzeczywistych sprawców tych zbrodni,

podlega grzywnie lub karze pozbawienia

wolności do lat 3. Wyrok jest podawany

do publicznej wiadomości. 3 2. Jeżeli

sprawca czynu określonego w ust. 1

działa nieumyślnie, podlega grzywnie lub

karze ograniczenia wolności. 3. Nie

popełnia przestępstwa sprawca czynu

zabronionego określonego w ust. 1 i 2,

jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach

działalności artystycznej lub naukowej”.

Punkt 3 art. 55a brzmi: „Nie popełnia

przestępstwa sprawca czynu

zabronionego określonego w ust. 1 i 2,

jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach

działalności artystycznej lub naukowej”.

A więc istotny zarzut w oświadczeniu

Sekretariatu Stanu USA jest

bezprzedmiotowy. A zatem zasadne

byłoby pytanie, co skłania tak przecież

odpowiedzialną Administrację do tak

pochopnych napomnień ?

Odpowiedź jest wprawdzie suponowana,

ale wcale nie tak trudna. Są to naciski

pewnych kół politycznych Izraela.

Podkreślam: pewnych kół politycznych, a

już znacznie ostrożniejszym należałoby

być, gdyby użyć słowa: żydowskich. Dokończenie na stronie 3

Gdzie jest pogrzebany pies, który dziś tak mocno szarpie

Polskę ? (ciąg dalszy ze strony 1)

Brama niemieckiego obozu w Auschwitz

(fot. Archiwum)

Page 3: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 3

wydawniczy otwarcie popierał Adolfa

Hitlera i jego zbrodniczą politykę. Jak w

2006 r. pisał izraelski portal

ynetnews.com, Kurt Neven DuMont był

członkiem NSDAP od 1937 r., a w 1944 r.

otrzymał prestiżowe odznaczenie od władz

III Rzeszy za kontynuowanie działalności

wydawniczej mimo ciężkich alianckich

nalotów. Znany jest nawet numer jego

legitymacji partyjnej: 5619443”

Oczywiście jest to informacja marginalna,

jako że za holocaust winni są przecież nie

dobrzy Niemcy, ale źli Polscy. I tak w

Izraelu wolno pisać, drukować,

rozpowszechniać. Biada jednak Polakom,

którzy chcą się bronić !

Swoją drogą, wcale takie stanowisko nie

powinno dziwić. Donald Tusk podaje się

za Polaka, a oto, co spłodził na Twitterze:.

„Kto rozpowszechnia kłamliwe

sformułowanie o „polskich obozach”,

szkodzi dobremu imieniu i interesom

Polski. Autorzy ustawy wypromowali to

podłe oszczerstwo na cały świat,

skutecznie jak nikt dotąd”. Jak zawsze u

tego pana jest zręcznie, bo jest jak gdyby

był za, ale zarazem przeciw.

Na szczęście mamy też inne wypowiedzi,

jak ta pana Setha Frantzman, w

“Jerusalem Post”, będąca rzadkim

przypadkiem pozytywnie o Polsce

publikującego dziennikarza izraelskiego,

który jest zszokowany nienawiścią wobec

Polski, jaką obserwuje w Izraelu. A oto

jego wypowiedź w artykule: Setting

History Straight – Poland Resisted Nazis:

“Poland is right to be angry when it is

made to appear that Poles were somehow

responsible for the Shoah. Unlike most

other countries occupied by Germany

during the war, Poland did not provide a

ready recruitment base for

Nazi collaboration. For instance, the

Waffen-SS recruited local units in Albania,

Belgium, Estonia, Finland, France,

Hungary, Latvia, Norway, Romania,

Sweden and other countries. It didn’t find

recruits among Poles. According to a

1993 letter from the War Crimes Office in

Ludwigsburg, an office that had collected

material relating to Nazi war crimes in

West Germany, “There was no Waffen-SS

unit similar to the Latvian, Lithuanian,

Ukrainian, etc. divisions that would have

consisted solely of Polish volunteers.” This

account is published in Tadeusz

Piotrowski’s Poland’s Holocaust: Ethnic

Strife, Collaboration with Occupying

Forces and Genocide in the Second

Republic, 1918-1947.

(krótko streszczając powyższe: Polska ma

prawo gniewać się, kiedy twierdzi się że

Polacy są odpowiedzialni z holocaust.

Polacy nie mieli żadnej jednostki

wojskowej, policyjnej pod niemiecką

komendą, natomiast inne kraje okupowane

takowe posiadały, nawet Belgia, Francja,

Norwegia, a niektóre jak Łotwa, Ukraina,

Litwa nawet dywizje i brygady SS).

+++++

Wypada więc, stawiając kropkę nad „i”,

zapytać co stoi za tak wściekłym atakiem

Izraela na Polskę wspieranym przez

rodzimych naszych renegatów ?

Odpowiedzi szukamy w analizie

zatytułowanej: What is behind a violent

reaction of Israel to the Polish IPN law ?,

a więc niemal dosłownie tak, jak brzmi

moje pytanie. (Por. „Poland Current

Events. A Digeset of Political

Economic,Cultural and Historical News

from Poland. Be not afraid – John Paul II)

Oto, co tam czytamy (w dowolnym

przekładzie): Zastanowienie budzi, co

spowodowało tak brutalny atak Izraela na

Polskę:

Próba odpowiedzi:

1. Wewnętrzne problemy rządu Netanyahu

i chęć odwrócenia od nich uwagi,

2. Przygotowywanie w Polsce ustawy

reprywatyzacyjnej i w związku z tym

naciski na Polskę, żeby ustawa

odpowiadała żądaniom Izraela.

3. Izrael zauważa, że polska pasywność w

stosunku do własnej polityki historycznej,

trwająca od lat, się kończy i Polska

zaczyna mówić własnym głosem i

przypominać zapomnianą prawdę o

polskich ofiarach II wojny światowej.

Postawa izraelskiego ministerstwa spraw

zagranicznych świadczy o tym, że takie

postępowanie Polski jest dla Izraela

niewygodne.

4. Takie nastawienie strony polskiej

może mieć wpływ na reparacje Niemiec

dla Polski, a to może umniejszyć

zastrzyk finansowy RFN dla Izraela.

Postawienie Polski jako perpetrator –

sprawcę holocaustu może takie

rozwiązanie udaremnić.

Słowem chodzi o to, by “to stop

Poland’s ability to fight for historical

truth and to influence the

reprivatisation law”. (zahamować

zdolność Polski do walki o prawdę

historyczną i o zdobycie wpływu na

postać ustawy reprywatyzacyjnej)

A więc słowem, kiedy nie wiadomo o

co chodzi, chodzi zawsze o pieniądze.

A komu o nie chodzi, temu nie może

chodzić o żadną uczciwość, ani w

interesach, ani w walce o jakąkolwiek

prawdę, historycznej nie wykluczając.

Tylko czy Holocaust – wprost

niewyobrażalna tragedia rodzaju

ludzkiego nadaje się do pichcenia

takich interesów ? To zależy od tego,

jak się siebie i innych ceni.

Polska nie może zrezygnować z

prawodawstwa broniącego jej

dobrego imienia. Nie może pójść w

tym względzie na kompromis, jak nie

poszła w 1939 r. podejmując samotną

walkę z dwoma najeźdźcami.

Zygmunt Zieliński

Gdzie jest pogrzebany pies, który dziś tak mocno szarpie

Polskę ? (dokończenie)

Page 4: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 4

Dzień 5 grudnia 1953 roku był w

Berlinie mglisty i ponury. Mniej więcej

o godzinie 17.15 z trafiki przy

Gerichtstrasse, znajdującej się we

francuskiej strefie okupacyjnej,

wyszedł ubrany w szary płaszcz

mężczyzna. Niespokojnie rozglądał się

za swym towarzyszem, którego kilka

minut wcześniej, wchodząc do środka,

zostawił na ulicy. Nigdzie jednak nie

mógł dostrzec znajomej sylwetki. Coraz

bardziej zdenerwowany, kręcił się po

chodniku, zatrzymywał to przed

wystawami sklepów, to na pobliskim

przystanku tramwajowym, bacznie

przyglądając się mijającym go

przechodniom. Po godzinie uznał, iż

dalsze oczekiwanie nie ma sensu, a jego

przedłużający się pobyt w tym miejscu

może zwrócić czyjąś uwagę. Czuł się

tym bardziej niepewnie, iż w kieszeni

marynarki miał paszport PRL, a w

kieszeni płaszcza rewolwer. Mężczyzną

tym był pułkownik Anatol Fejgin,

dyrektor X Departamentu MBP, a

towarzyszem który zniknął, jego

zastępca podpułkownik Józef Światło,

który w tym momencie prosił

amerykańskie władze o azyl.

Następnego dnia był już we

Frankfurcie nad Menem a w

przeddzień Wigilii w Waszyngtonie, ale

Fejgin o tym nie wiedział. Bomba z

opóźnionym zapłonem, która

jak wiele innych grupek, i ta, w której

obracał się Izak, składała się niemal

wyłącznie z takich jak on młodych Żydów:

robotników z małych fabryczek,

warsztatów i sklepików, a także uczniów i

studentów.

Za udział w strajkach został dwukrotnie był

aresztowany, pierwszy raz w roku 1933,

drugi – w 1936, otrzymując za każdym

razem paromiesięczne wyroki. Po wyjściu

na wolność pracował w Biurze Techniczno

– Handlowym w charakterze subiekta,

potem w fabryce Leopolda Huttera jako

monter rowerów. Latem 1936 roku ożenił

się z Frydą Zollman. Pomimo, że oboje

należeli do KZMP, wzięli tak zwany ślub

rabinacki, czyli mówiąc po żydowsku

stanęli pod chupą.

Jak wspominała jego najstarsza siostra

Maria, po ostatnim wyroku Izak „był

osowiały, zrezygnowany, nie wykazywał

zainteresowania działalnością

rewolucyjną”. W istocie wycofał się z

ruchu, choć – jak napisał w życiorysie –

działał w lewicowych związkach

zawodowych. Fryda też miała kłopoty z

organizacją, z której została w 1935 roku

usunięta za jakieś niepolityczne

przewinienia. Nie mając pracy w

Krakowie, wyjechali na pewien czas do

rodziców żony do Oświęcimia, gdzie teść

prowadził małą cukiernię, w której

dorywczo pracowali.

Powołany do służby wojskowej Izak

Fleischfarb wziął udział w kampanii

wrześniowej. Walcząc w składzie 6

Dywizji Piechoty (12 Pułk Piechoty),

został ranny w bitwie pod Tomaszowem

Mazowieckim – „lekko”, jak zaznaczył w

życiorysie. 20 września pod Cieszoniowem

dostał się do niewoli niemieckiej. Wkrótce,

wraz z grupą kilku współtowarzyszy uciekł

z niej i dotarł do Krakowa. Próbował

namówić żonę, żeby poszła z nim „na

wschód”, ale ta odmówiła. Na ucieczkę nie

zdecydowali się też ani rodzice, ani żadna z

sióstr, nikt nie przewidywał, że nadciągnie

wielka pożoga, która pochłonie Frydę i

starych Fleischfarbów. Siostry –

przechodząc przez piekła Płaszowa i

Wielka ucieczka

JÓZEF ŚWIATŁO (1905 – 1994 ?)

zapoczątkowała proces stopniowego

osłabiania siły rażenia resortu

bezpieczeństwa, wybuchnąć miała

dopiero za niecałe dziesięć miesięcy...

*

Józef Światło, a właściwie Izak

Fleischfarb przyszedł na świat w Medynie,

chociaż nie w tej, w której mieszkał i

pochowany jest prorok Mahomet. Wieś

Medyna położona była na wschodnich

rubieżach ówczesnej Polski, w powiecie

Zbaraż, w województwie tarnopolskim.

Izak był synem Gabryela – pracującego w

młynie jako magazynier i jego żony

Rebeki (z domu Wieseltur). Urodził się 1

stycznia 1905 roku, chociaż w napisanym

własnoręcznie życiorysie (Archiwum

Instytutu Pamięci Narodowej – Warszawa,

akta osobowe Józefa Światy, sygn.

0193/7549, k. 1) podał rok 1915. Miał

cztery siostry: Marię, Rahelę, Cylę i Sarę.

Kilka lat później rodzina Fleischfarbów

przeniosła się do Krakowa i zamieszkała

w Prądniku Białym przy ulicy Krzywej 4,

a następnie na Podgórzu, przy ulicy

Cmentarnej 12. Tam Izak wstąpił do

„Gordonii”, syjonistycznej organizacji

młodzieżowej założonej w 1929 roku w

Palestynie przez pisarza i robotnika

Aarona Dawida Gordona. Pełnił w niej

funkcję sekretarza oddziału krakowskiego,

a na życie zarabiał jako szewc. Do nauki

nie wykazywał większej ochoty, jego

formalna edukacja zakończyła się na

siedmiu klasach szkoły powszechnej,

chociaż dwie z jego sióstr ukończyły

studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Od 1933 roku był członkiem

Komunistycznego Związku Młodzieży

Polskiej, organizacji kierowanej pośrednio

przez Komunistyczną Partię Polski i

nadzorowanej dyskretnie przez sowiecki

wywiad. Po wymordowaniu w ZSRS

działaczy KPP w roku 1938 i rozwiązaniu

tej partii, również KZMP zakończył

działalność.

Do organizacji wciągnęli Izaka jej dwaj

członkowie, ukrywający się pod

pseudonimami „Edek” i „Majeranek”, on

sam zaś przybrał ksywę „Jurek”. Podobnie Ciąg dalszy na stronie 5

Page 5: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 5

Oświęcimia – ocalały.

Przedostawszy się na tereny południowo –

wschodniej Polski, okupowane przez

Armię Czerwoną, Izak został aresztowany

przez NKWD i w czerwcu 1940 roku

deportowany do łagru w okolicach miasta

Gorki, gdzie jako brygadzista pracował

przy wycince drzewa. Jak relacjonował

później jeden ze współwięźniów, Izak był

„ostry wobec podwładnych”, „w

podnieceniu nie umiał zachować umiaru

ani w słowach, ani w ruchach”, „otaczał

się pupilami”. Sam Światło wspominał ten

okres następująco:

„Kiedy widziałem stosunek NKWD i

komunistów sowieckich do starych

komunistów polskich, nie przyznawałem

się do mojej przeszłości komunistycznej.

Pracowałem wtedy w małym

gospodarstwie wiejskim. Bardzo lubię

pracę na roli i na łonie natury. Tam wtedy

zostałem wezwany do urzędu

mobilizacyjnego i miałem pójść do armii

sowieckiej. Oficerowi, który mnie

przesłuchiwał, powiedziałem, że

oczywiście jestem gotów natychmiast, ale

chciałbym przedtem ściągnąć moją matkę,

która jest pod okupacją niemiecką. W dwa

tygodnie po tym moim oświadczeniu

aresztowano mnie i wywieziono do obozu

pracy”.

Z łagru uwolnił go układ Sikorski –

Majski, zawarty w lipcu 1941 roku. Jak

wielu innych ruszył na południe i dotarł do

Dżambułu w Kazachstanie, gdzie

pracował jako szewc w lokalnej

spółdzielni. 26 kwietnia 1943 roku ożenił

się z Justyną Światło, cztery lata młodszą

od niego córką warszawskiego kupca.

Zrobił to pomimo protestów mieszkającej

w pobliżu siostry pierwszej żony, Fajgi

Rubin, która wyrzucała szwagrowi, że nie

znając losów Frydy, wiąże się z inną

kobietą.

Wtedy też narodził się Józef Światło, gdy

młody nupturient wyraził chęć przyjęcia

nazwiska przyszłej żony oraz biblijnego

imienia Józef. W zeznaniu złożonym w

1954 roku Justyna Światło zwróciła

uwagę, że w odróżnieniu od niej mąż miał

„mocne przywiązanie do narodowości

żydowskiej”, co jednak „nie było

powodem konfliktów”.

W końcu kwietnia 1943 roku Fleischfarb

– Światło został wcielony do tak zwanego

„strojbatalionu”, ale – wedle zgodnych

relacji jego i nowo zaślubionej żony –

uciekł, przyłączając się do transportu

wiozącego kandydatów do armii Berlinga.

W maju 1943 roku wstąpił do 1 Dywizji

im. Tadeusza Kościuszki.(Justyna dotarła

tam w jakiś czas później i służyła w

wojsku jako pielęgniarka).

W Sielcach nad Oką ukończył szkołę

podoficerów politycznych, a następnie

wziął czynny udział w walkach pod

Lenino, jako zastępca dowódcy plutonu.

Rozkazem nr 3 Wojska Polskiego z dniem

11 listopada 1943 roku awansował na

stopień chorążego, otrzymując przy okazji

Brązowy Medal Zasług na Polu Chwały.

Jako przedwojenny komunista został

skierowany do wojskowego pionu

politycznego, gdzie awansował bardzo

szybko

Razem z I Dywizją, już w randze

podporucznika, dotarł na warszawską

Pragę. W październiku 1944 roku został

skierowany do stacjonującej w Aninie

Komendy Wojewódzkiej MO, z zadaniem

zorganizowania tam wydziału śledczego.

Był to okres, kiedy wielu oficerów –

zwłaszcza z pionu politycznego – było

przesuwanych do milicji lub bezpieki.

Potrzebowano tam ludzi z komunistyczną

przeszłością, dającą gwarancję lojalności

opartej na wspólnie wyznawanej ideologii.

Wiedza była sprawą drugorzędną.

W styczniu 1945 roku został skierowany

do współpracy z sowieckimi grupami

operacyjnymi. Znany był z osobistego

uczestnictwa w przesłuchaniach

aresztowanych z użyciem siły oraz w

obławach i pacyfikacjach. Odegrał

decydującą rolę w najważniejszych

zatrzymaniach oraz aresztowaniach

tamtego okresu.

W Warszawie Światłą zainteresował się

niejaki Konrad Świetlik, późniejszy

wiceminister bezpieczeństwa, a w owych

czasach zastępca szefa wydziału

politycznego Dywizji Kościuszkowskiej.

Dzięki jego protekcji, 3 maja 1945 roku

Józef rozpoczął pracę w organach

bezpieczeństwa.

Początkowo pełnił funkcję zastępcy

szefa WUBP w Olsztynie. 5

października 1946 roku, już w stopniu

majora, został mianowany zastępcą szefa

Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa

Publicznego w Krakowie. W 1948 roku,

dzięki znajomości z pierwszym

wiceministrem Mieczysławem

Mietkowskim (prawdziwe nazwisko

Mojżesz Bobrowicki), przeniesiono go

do pracy w aparacie centralnym

Ministerstwa Bezpieczeństwa

Publicznego w Warszawie. Działał tam

między innymi w operacyjnej grupie

podpułkownika Michaiła Lichaczowa z

sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”,

biorąc czynny udział w likwidacji

„Białowieży”. Akcja ta polegała na

rozbrojeniu terenu, czyli aresztowaniu

„elementów reakcyjnych”, głównie

ukrywających się tam żołnierzy Armii

Krajowej i Batalionów Chłopskich oraz

ludności cywilnej.

Według zgromadzonych przez Instytut

Pamięci Narodowej dokumentów,

Światło jest odpowiedzialny za

aresztowanie od stu do stu pięćdziesięciu

członków AK związanych z

podziemnym pismem „Alarm”. Wielu z

nich zostało wywiezionych do

sowieckich łagrów, wielu zamordowano.

„To, co znaleźliśmy w dokumentach,

budzi grozę” – stwierdziła prokurator

Marzena Matysik – Folga z IPN.

„To było tak straszne, że trudno mi do

tego wracać” – wyznał dziennikarzowi

«Rzeczypospolitej» Piotrowi

Zychowiczowi Witalis Skorupka,

żołnierz Armii Krajowej i działacz

podziemia niepodległościowego,

represjonowany i skazany na śmierć

przez komunistów. – Makabryczna

pomysłowość ludzi Światły przechodziła

ludzkie pojęcie.

Ciąg dalszy na stronie 6

Wielka ucieczka: JÓZEF ŚWIATŁO (ciąg dalszy ze strony 4)

Page 6: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 6

Biura Politycznego i tylko on sam miał do

nich dostęp. Jak później wspominał: „Były

tam dowody i zeznania każdego czołowego

działacza partii przeciw każdemu innemu,

zarówno w partii jak i poza nią, gotowe do

wykorzystania w chwili politycznie

właściwej”. Bez przesady można

powiedzieć, że Światło miał w swych rękach

wszystkich. Mógł wywindować lub złamać

każdego, zarówno w hierarchii partyjnej, jak

i rządowej.

To właśnie na osobiste polecenie Bieruta, 2

sierpnia 1951 roku aresztował w Krynicy

Władysława Gomułkę i jego żonę Zofię, a

także marszałka Michała Rolę –

Żymierskiego (któremu ukradł przy okazji

wysadzany brylantami radziecki Order

Zwycięstwa), ministra Mariana

Spychalskiego, ministra Włodzimierza

Lechowicza, wiceministra Czesława

Dubiela, profesora Feliksa Widy –

Wirskiego, kardynała Stefana Wyszyńskiego

oraz amerykańskiego architekta Hermanna

Fielda szukającego w Polsce pomocy w

odnalezieniu brata Noela, który „zaginął” w

Czechosłowacji, a także wiele, wiele innych

osób.

W związku z przygotowaniami do procesu

pokazowego Gomułki, Światło wyjeżdżał

wielokrotnie na Węgry i do Czechosłowacji,

gdzie obserwował podobne procesy Rudolfa

Slansky’ego i László Rajka. Bardzo dobrze

znał mechanizm terroru i ucisku

społeczeństwa w PRL. Był jednym z

organizatorów referendum i wyborów w

1947 i 1952 roku, a następnie

odpowiedzialnym za ich sfałszowanie.

Wiedział o stosowaniu przez

funkcjonariuszy haniebnych metod w trakcie

śledztw, sam je zresztą z upodobaniem

praktykował. Szczególnym okrucieństwem

wykazywał się wobec aresztowanych

endeków, którym powtarzał: „Teraz

popamiętacie, co to jest antysemityzm”.

Na podstawie dostępnych dokumentów i

opracowań można stwierdzić, że Józef

Światło, był człowiekiem pozbawionym

moralności, a także złodziejem i sadystą.

Okradał swoje ofiary, rabował meble,

„- Kiedy spotkał się pan z Józefem

Światłą ?

- W 1945 roku w więzieniu na ulicy

Środkowej na warszawskiej Pradze.

Przesłuchiwał mnie. Oficerowie śledczy

oczywiście nam się nie przedstawiali,

dopiero później zorientowałem się, że

miałem do czynienia z Józefem Światłą.

- Bił pana ?

- Mnie akurat Światło osobiście nie

katował. W więzieniu, w którym

siedziałem, miał do tego specjalnie

wyznaczonych osiłków. Ludzi, których

wzywał w momencie, gdy uznał, że

trzeba mnie torturować. Gdy to się

działo, spokojnie się przyglądał. Czekał,

aż skończą swoją robotę. Po zakończeniu

bicia przystępował do dalszego

przesłuchania. Odbywało się to tak samo

jak na gestapo.

- W jaki sposób pana bito ?

- To sprawy tak straszne, że do dziś

trudno mi do tego wracać. Nie chcę

mówić o szczegółach. Powiem tylko tyle,

że bestialstwo i makabryczna

pomysłowość ludzi Światły przechodziły

ludzkie pojęcie.

- Wierzy pan w metamorfozę Józefa

Światły ?

- Nie. Uciekł na Zachód, bo poczuł, że

grunt pali mu się pod nogami. Wiedział,

że bezpieka długo tak nie pociągnie. Że i

ona może paść ofiarą jakiejś czystki, że

resort się załamie. Bał się, że i jego to

spotka, że może zostać aresztowany.

Dlatego postanowił się ratować”.

Jednak największą zasługą Światły w

pierwszym okresie pracy w aparacie

bezpieczeństwa był udział w

rozpracowaniu i porwaniu w marcu 1945

roku szesnastu przywódców Polski

Podziemnej, z wicepremierem rządu

emigracyjnego Janem Stanisławem

Jankowskim i ostatnim komendantem

Armii Krajowej generałem Leopoldem

Okulickim na czele.

Światło był inteligentny, bezwzględny i

ślepo wierny zwierzchnikom. Nie dzielił

włosa na czworo, tylko wykonywał

rozkazy. W dużej mierze właśnie temu

właśnie zawdzięczał swoją błyskotliwą

karierę. Temu i poparciu Romana

Romkowskiego vel Natana Grinszpana –

Kikiela, z którym znali się i przyjaźnili od

czasów przedwojennych.

W centrali aparatu bezpieczeństwa

Światło pełnił początkowo funkcję

zastępcy pułkownika Jacka Różańskiego

(Józefa Goldberga). Do jego kompetencji

należała strona operacyjna, czyli

aresztowania i rewizje. Administrował

tajnym więzieniem w Miedzeszynie oraz

pełnił nadzór nad willą przy ulicy

Katowickiej na Saskiej Kępie, gdzie

przesłuchiwano między innymi Ignacego

Logę – Sowińskiego, Zenona Kliszkę i

Aleksandra Kowalskiego. W lipcu 1949

roku otrzymał awans na podpułkownika.

Rozkazem nr 184 MBP z dnia 7 marca

1950 roku został zastępcą dyrektora Biura

Specjalnego. 7 grudnia następnego roku

był już wicedyrektorem Departamentu X

Ministerstwa Bezpieczeństwa

Publicznego, gdzie kierował pracą

wydziałów: pierwszego, trzeciego i

piątego. Do kompetencji Wydziału

Pierwszego należało rozpracowanie tzw.

„odchylenia prawicowo –

nacjonalistycznego”(1) i „trockistów”,

Wydział Trzeci zajmował się wywiadem

zagranicznym, policją przedwojenną,

członkami gestapo i konfidentami,

Wydziałowi Piątemu podlegało

bezpieczeństwo fizyczne, ochrona

obiektów oraz oddziały straży.

Wpływy Światły szybko stały się większe

niż jego bezpośredniego przełożonego,

Anatola Fejgina. Specjalne zadania

przeznaczone dla Departamentu X

odbierał wprost od Bolesława Bieruta.

Miał też w szczególnie ważnych

wypadkach prawo do bezpośrednich

rozmów telefonicznych z Ławrientijem

Berią, ówczesnym wicepremierem i

marszałkiem ZSRR. W dwóch szafach

żelaznych w swoim gabinecie trzymał

wszystkie najtajniejsze kartoteki, akta i

dokumenty aparatu bezpieczeństwa oraz Ciąg dalszy na stronie 8

Wielka ucieczka: JÓZEF ŚWIATŁO (ciąg dalszy ze strony 5)

Page 7: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 7

Idzie turysta obok lasu i widzi Bacę, który

rąbie drzewo tak, że aż wióry lecą.

- Baco gdzieś się nauczył tak rąbać!?

- Na Saharze.

- Ale przecież to pustynia...

- Teraz tak.

***

Przychodzi blondynka do apteki:

- Dzień dobry,czy są testy ciążowe ?

- Tak, są

- A trudne?

***

Leci samolot z żołnierzami Legii

Cudzoziemskiej do Afganistanu. Na

pokładzie sierżant mówi:

- Za każdą parę uszu talibów daję 200

euro, za łeb z brodą 500 euro.

Samolot wylądował, żołnierze wybiegli z

samolotu. Wracają po godzinie z pełnymi

koszami głów i uszu. Sierżant patrzy i

mówi:

- Pogięło was ? Przecież wylądowaliśmy

tylko na tankowanie w Monachium...

***

Przez wieś jedzie motorem Jasiu, Bartosz,

który strasznie się jąka i Szymek. W

pewnym momencie Bartosz mówi:

- Szy... Szy...

Na to Jasiu:

- Co ? Szybciej ? Okej, jedziemy szybciej.

- Szy... Szy...

- Co ? Jeszcze szybciej ? Dobra, jedziemy

jeszcze szybciej.

- Szy... szy...

- Jeszcze szybciej ??? Człowieku, na

liczniku setka i Ty się nie boisz ?

- Szy... Szy... Szymek spadł !

***

Dwóch facetów wraca z przyjęcia i

postanawia skrócić sobie drogę przez

cmentarz. Na środku cmentarza

przestraszył ich odgłos pukania

dochodzący z osnutych mgłą

zakamarków. Dygocząc ze strachu

spostrzegli starca z młotkiem i dłutem

kującego w jednym z nagrobków.

- Na Boga ! Przestraszył nas pan na

śmierć ! Myśleliśmy, że jest pan duchem !

Czemu pan pracuje tak późno w nocy ?

- Te głupki... - zamruczał dziadek -

pomylili moje nazwisko !

***

W języku funkcjonują określenia

"niemiecka jakość" i "chińska tandeta".

Wielki Mur stoi już prawie dwa tysiące

lat. A Mur Berliński ?

***

- Ale masz wypasiony zegarek !

- Złoty.

- Skąd masz ?

- Wygrałem wyścig.

- Jaki wyścig ?!

- Ja, dwóch ochroniarzy z galerii

handlowej i dwóch policjantów z patrolu.

***

W małym zakładzie fotograficznym klient

odbiera swoje zdjęcia do paszportu. Aby

zobaczyć jak "wyszedł" wyciąga fotografie

z koperty. Chwilę się im przygląda i

podaje je fotografowi:

- Panie to przecież nie ja - mówi.

Fotograf zakłada grube okulary, przenosi

kilkakrotnie wzrok ze zdjęcia na klienta i

komunikuje:

- Jak to nie pan ? Pan jak wymalowany !

- No skąd ? - upiera się klient - Ten tutaj

jest jakiś łysy, a ja przecież mam dość

bujną grzywę.

- Musiał się pan tak przyczesać przed

zdjęciem - wzrusza ramionami fachowiec.

- Ale ten ze zdjęcia jest wyraźnie starszy.

- Każdemu się wydaje, że jest starszy na

zdjęciach.

- A ta brodawka koło nosa ? - klient jest

pewny swego - Czy ja mam brodawkę ?

Fotograf ponownie przygląda się zdjęciom:

- No faktycznie - zgadza się jakby

zrezygnowany - Pan nie ma brodawki.

Może to i nie pan.

- Pewnie, że nie ja. Poza tym - klient

dobija starego rzemieślnika - ten na zdjęciu

leży w trumnie.

***

- Czym czyścisz okulary ?

- Ściereczką.

- I ja ściereczką, ale nie schodzi.

- A czym nasączasz ?

- Niczym, po prostu chucham na szkła.

- Ja też... A co pijesz ?

***

Biuro numerów w dużym mieście. Dzwoni

klient.

- Poproszę numer telefonu do stacji

benzynowej przy trasie wylotowej na

Katowice.

- Sa dwie naprzeciwko siebie. O którą panu

chodzi ?

- O tę, w której się zatrzasnąłem w

toalecie.

***

Ojciec odbiera pociechę z przedszkola.

Nagle zwraca sie do opiekunki:

- Proszę Pani, ale to nie jest moje dziecko !

- A co za róznica i tak Pan jutro je

przyprowadzi.

***

Gruba baba do grubej baby:

- Jem tyle co wróbelek, a jestem taka

gruba !

Na to druga:

- A ja słyszałam, że wróbelki jedzą tyle ile

ważą.

***

- Jaki jest największy komplement dla

garbatego ?

- Równy z ciebie gość !

***

Rozbitek na bezludnej wyspie wyciąga z

wody dziewczynę, która dopłynęła do

brzegu trzymając się beczki.

- Od dawna pan tu żyje ?

- Od 15 lat.

- Sam ?

- Tak.

- Teraz będzie miał pan to, czego panu

najbardziej brakowało... - zagadnęła

filuternie.

- Niemożliwe ! W tej beczce jest piwo ?!

***

Przychodzi facet do sklepu

monopolowego:

- Dzień dobry, nazywam się Antoni Kluska

i chciałbym kupić pół litra wódki czystej.

- Proszę bardzo - mówi sprzedawczyni. I

wcale nie musi mi się Pan przedstawiać !

- Ależ droga pani, ja nie jestem

anonimowym alkoholikiem !

***

- Mamo Czy łatwo jest dotrzymać

tajemnicy ??

- Nie wiem córeczko, nigdy nie

próbowałam !

Uśmiechnij się...

Page 8: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 8

jako zbrodniarz wzbudziła nie tylko w

zespole Polskiej Sekcji RWE silne

kontrowersje i sprzeciwy etyczne.

Wprowadzono je na antenę w wyniku

osobistej decyzji Jana Nowaka –

Jeziorańskiego.

W audycjach słuchanych przez setki

tysięcy ludzi Światło opowiadał o

zbrodniczych metodach bezpieki,

przestępstwach, które popełniano

korzystając z wysokiego stanowiska

(gwałty, zabójstwa), roli sowieckich

doradców, ścisłym uzależnieniu polskich

władz od Moskwy, wystawnym życiu

komunistycznej elity i wielu innych

tajemnicach zbrodniczego reżymu.

Ujawnienie nieoczekiwanej ucieczki

Światły spowodowały histeryczne reakcje

władz PRL. W specjalnym

wewnątrzpartyjnym biuletynie

sygnalizowano przypadki odmowy dalszej

współpracy ze strony informatorów i

agentów UB, którzy obawiali się

zdemaskowania. Kierownictwo Partii (po

konsultacji z Moskwą, oczywiście – Bierut

rozmawiał w tej sprawie telefonicznie z

premierem Georgijem Malenkowem)

zmuszone było podjąć szybkie decyzje,

chociaż w części neutralizujące skutek

nadawanych przez RWE audycji.

Aresztowano dyrektora departamentu

śledczego MBP pułkownika Jacka

Różańskiego (Goldberga), obwinianego o

stosowanie szczególnie brutalnych metod

śledczych. Wykluczono z Partii

bezpośredniego zwierzchnika Światły

pułkownika Anatola Fejgina, wreszcie

odsunięto samego ministra Stanisława

Radkiewicza.

Największym efektem zmian w organach

bezpieczeństwa stało się jednak zniesienie

samego MBP na mocy dekretu Rady

Państwa z 7 grudnia 1954 roku. Na jego

miejsce powołano Ministerstwo Spraw

Wewnętrznych oraz Komitet do Spraw

Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie

Ministrów. Możliwa stała się publiczna

krytyka „błędów i wypaczeń” aparatu

bezpieczeństwa, który nie odzyskał już

-. Raczej uważaliśmy, że jesteśmy we

Wschodnim Berlinie, tylko że dotychczas

nie widzieliśmy centrum. Weszliśmy do

sklepu i zaczęliśmy kupować różne rzeczy,

które nam się podobały w owym czasie.

Kiedy mieliśmy zapłacić za towar, okazało

się, że potrzebne nam są zachodnie marki i

wtedy dopiero zorientowaliśmy się, że

znajdujemy się w Berlinie Zachodnim.”

Następnego dnia, 5 grudnia, Światło

„zniknął”, pozostawiając w Polsce żonę i

dwoje dzieci.

„Na drugi dzień wraz z pułkownikiem

Fejginem udaliśmy się na nowo do Berlina

Zachodniego – wspominał ten dzień. – Ja z

zamiarem ucieczki, on z zamiarem

zakupienia rzeczy, które mu się podobały.

Gdy przejechaliśmy do Berlina

Zachodniego, wstąpiłem do jednej takiej

budki z zamiarem wymieniania pieniędzy

na zachodnie. Pułkownik Fejgin był na

ulicy przed tym sklepem, czekał na mnie.

Umówiliśmy się w ten sposób, że następnie

on wejdzie i wymieni walutę. Liczyłem, że

po jego wejściu do sklepu będę mógł

odejść od niego i zwyczajnie uciec, będę

miał trochę czasu na odłączenie się. W

Berlinie Zachodnim zgłosiłem się do władz

amerykańskich. Było to dla nich zupełne

zaskoczenie, kiedy się wylegitymowałem i

kiedy dowiedzieli się, kim jestem. W

Berlinie Zachodnim spędziłem tylko jedną

noc”.

Fakt ucieczki Józefa Światły ujawniony

został w Polsce w komunikacie Polskiej

Agencji Prasowej dopiero 25 października

1954 roku, powodując prawdziwe

polityczne trzęsienie ziemi. Nastąpiło to

prawie miesiąc po konferencji prasowej

zorganizowanej w USA z jego udziałem,

na której zastępca prokuratora generalnego

Stanów Zjednoczonych ogłosił, że rząd

amerykański przyznał uciekinierowi prawo

do azylu.

Największą bombą okazały się jednak

zeznania podpułkownika Józefa Światły,

które w cyklu zatytułowanym Za kulisami

bezpieki i partii zaczęło od 28 października

1954 roku nadawać Radio Wolna Europa.

Sprawa emisji wystąpień osoby ocenianej

biżuterię, ubrania, sprzęt gospodarstwa

domowego i wiele innych wartościowych

rzeczy. Łupy gromadził w letniej willi w

Świdrach Wielkich, gdzie wraz z rodziną

spędzał wakacje. Za przykład może

posłużyć Bolesław Biega, któremu w

trakcie śledztwa Światło ukradł złoty

zegarek i srebrną papierośnicę z dedykacją

„From Baba”. Rzeczy te miał przy sobie w

chwili ucieczki z kraju i dzięki nim

między innymi został zidentyfikowany

przez Amerykanów.

Miał ogromną władzę, wynikającą nie

tylko z formalnie pełnionej przez niego

funkcji, którą wykorzystywał do

prowadzenia rozrzutnego i rozwiązłego

trybu życia, nie ukrywając swych

związków osobistych z podległymi mu

funkcjonariuszkami resortu.

Z końcem listopada 1953 roku Bierut za

pośrednictwem Jakuba Bermana polecił

Światle załatwić we

wschodnioniemieckim ministerstwie

bezpieczeństwa sprawę „uciszenia”

Wandy Brońskiej, dawnej komunistki

niemieckiej, potem aktywistki PPR, która

– zawiedziona i rozczarowana

postępowaniem komunistów po wojnie –

odsłaniała na antenie Radia Wolna Europa

kulisy wielu rozmaitych wydarzeń, bardzo

niewygodnych zarówno dla „Warszawy”

jak i „Moskwy”.

Do Berlina Wschodniego wyjechał razem

z Anatolem Fejginem. Na miejscu odbyli

konferencję z sekretarzem stanu

tamtejszego ministerstwa bezpieczeństwa

Erichem Mielke, żądając w imieniu

polskiej (i sowieckiej) bezpieki

„zamknięcia mordy” Brońskiej. Mielke

przyrzekł poczynić odpowiednie kroki.

Umówili się ponownie za dwa dni, aby

omówić całą sprawę z sowieckim doradcą.

Mając do dyspozycji trochę czasu, Światło

z Fejginem postanowili przejechać się

kolejką i przypadkowo znaleźli się w

Berlinie Zachodnim, w sektorze

francuskim.

„Tam zobaczyliśmy wielkie sklepy bardzo

ładnie urządzone, ogrom towarów,

zupełnie odcinające się od Berlina

Wschodniego – opowiadał później Światło Dokończenie na stronie 9

Wielka ucieczka: JÓZEF ŚWIATŁO (ciąg dalszy ze strony 6)

Page 9: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 9

„spoistości” i „bojowości” sprzed

wystąpienia na falach RWE Józefa

Światły.

Józef Światło z pewnością nie był

„szlachetnym uciekinierem” i żadną miarą

nie należy wpasowywać go w poczet

„dobrych Polaków na emigracji”. Nigdy

nie okazał skruchy za swoje czyny, a w

radiowych audycjach pomniejszał swoją

rolę w aparacie terroru Po tym, co działo

się w Moskwie, zorientował się, że idzie

odwilż. Ponieważ to on wsadzał do

więzień i dręczył komunistów, był

idealnym kozłem ofiarnym dla Bieruta

oraz innych zwierzchników. Bał się, że

postawią go przed sądem. Uciekając,

ratował po prostu własną skórę. Tym

bardziej, że w latach pięćdziesiątych

zaczął dostrzegać w komunizmie

antysemickie ciągoty, jak chociażby

sprawę „kremlowskiego spisku lekarzy”.

To było dla niego wielkie rozczarowanie.

Ideologia, która miała być

internacjonalistyczna, coraz częściej

odwoływała się do nacjonalizmu. Jako

Żyd czuł się źle w bezpiece i w

komunistycznej Polsce.

Jego ucieczka na Zachód z całą pewnością

była jednak jednym z ważniejszych

wydarzeń politycznych tamtego okresu.

Pokazała Polakom w kraju – jeśli jeszcze

mieli jakieś wątpliwości – kto nimi rządzi.

Na murach Warszawy pojawiły się napisy

Mehr Licht (więcej światła) i rzeczywiście

już wkrótce zawitało do Polski więcej

światła w formie październikowej

„odwilży”.

W związku ze zdradą i dezercją, rozkazem

nr 1093 Ministerstwa Bezpieczeństwa

Publicznego z dnia 5 października 1954

roku podpułkownik Józef Światło został

pozbawiony wszelkich praw

przysługujących funkcjonariuszowi aparat

bezpieczeństwa oraz skreślony z ewidencji

stanu osobowego. Polskie służby

wywiadowcze wielokrotnie podejmowały

próby sprowadzenia go do kraju, a nawet

„sprzątnięcia” jednak wszystkie

zakończyły się niepowodzeniem.

O życiu Światły w USA i jego fałszywej

tożsamości wiadomo niewiele. Podobno

przeszedł operację plastyczną, używał

nazwiska panieńskiego matki i osiadł na

farmie, gdzie hodował ukochane

zwierzęta. Ostatni potwierdzony kontakt

ze światem miał w połowie lat

sześćdziesiątych, gdy Radio Wolna

Europa chciało u niego zamówić tekst.

Potem trop się urywa. Jego rodzina po

1968 roku wyjechała do Izraela.

Mówiono, że zmarł w 1975 roku. Według

innej wersji zginął w wypadku

samochodowym pod koniec lat

sześćdziesiątych. Ta teoria, która pojawiła

się w ówczesnej prasie, mogła być jednak

dezinformacją chroniących go

amerykańskich służb specjalnych.

Historyk, profesor Andrzej Paczkowski

natrafił z kolei na informację, że Światło

zmarł na atak serca w maju 1985 roku.

Oficjalnie przyjmuje się, że zmarł w

Stanach Zjednoczonych 2 września 1994

roku.

Według Stevena Stewarda, autora książki

Operation Splinter Factor), oraz innego

historyka, Leonarda Mosley’a Światło

został w roku w 1948 roku zwerbowany

przez brytyjski wywiad MI6 i przekazany

operacyjnie wywiadowi amerykańskiemu

OSS, poprzednikowi Centralnej Agencji

Wywiadowczej, kierowanemu przez

Allena Dullesa. Odegrał kluczową rolę w

operacji „Splinter Factor”, w ramach

której służby zachodnie skompromitowały

w oczach służb komunistycznych Noela

Fielda. Po śmierci Stalina operacja

„Splinter Factor” została zakończona, a

Światło postanowił zabezpieczyć się,

uciekając na Zachód.

Przemysław Słowiński

Przypisy:

(1) Odchylenie „prawicowo-nacjonalistyczne –

postawa ideologiczna uwydatniająca odrębność

narodową o konserwatywnej orientacji

wewnątrz partii i ruchów społecznych. Walka z

odchyleniem prawicowo – nacjonalistycznym

wynikała z obaw, że koncepcje tzw. „własnych”

czy „narodowych” dróg do socjalizmu,

postulowanych przez Josipa Broza Titę w

Jugosławii i częściowo w Polsce przez

Władysława Gomułkę mogą doprowadzić do

osłabienia i rozkładu bloku radzieckiego w

okresie tzw. „zimnej wojny”.

Gdyby jeszcze nie tak dawno, jakieś—

powiedzmy—30 lat temu, ktoś opowiadał

o świecie, w którym obecnie przyszło nam

żyć, z pewnością wzbudziłby najpierw

troskę najbliższych, potem politowanie,

zaś rezultatem końcowym byłoby

zaprowadzenie delikwenta na wizytę do

psychiatry. I nie mam tutaj na myśli spraw

stricte politycznych (chociaż są one

bardzo silnie z tym związane), ile o

współczesną obyczajowość, wychowanie

czy współżycie różnych grup.

Oczywiście, zdobycze techniczne są

niezwykle ważnymi i ponoć mają służyć

komfortowi życia każdego. Postęp

techniki i technologii jest nieunikniony. I

dobrze, że tak się dzieje. Tym niemniej

posiada on też ogromny, nie zawsze

dodatni wpływ na postrzeganie świata,

zwłaszcza przez młode pokolenie, które za

następne 10 lat zacznie wchodzić w życie

społeczne i zawodowe. Wychowane byle

jak, w pośpiechu, najczęściej na

telefonach komórkowych oraz internecie,

traci ono często sens kontaktów

międzyludzkich na rzecz wklepywania

kolejnych słów w przekazy tekstowe. Żyje

w świecie wirtualnym, który zagarnia

coraz więcej możliwości rozwoju

osobowego.

Spójrzmy na spokojnie na otaczająca nas

rzeczywistość: jadąc środkiem

komunikacji miejskiej trudno jest znaleźć

osobę, która nie wpatrywałaby się w

wyświetlacz iphonu czy innego

elektronicznego gadżetu. Wszyscy

sprawiają wrażenie, że otaczający ich

świat nie istnieje, uśmiechają się lub robią

miny do tekstu niczym małpa do lusterka.

Identycznie zachowują się potem w pracy

czy w szkole. Często zagubienie czy

awaria tego gadżetu stawiana jest na równi

z kataklizmem czy innym, zyciowym

nieszczęściem. Młody człowiek (ale takze

osoby w pelni dorosłe) zgodzą się na

Wielka ucieczka: JÓZEF ŚWIATŁO (dokończenie)

Ciąg dalszy na stronie 14

Ku czemu

zmierzamy ?

Page 10: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 0

pamiętać, że analogicznym zestawem

postaci dysponowali sowieci po stronie

litewskiej. Ich skoordynowane działania

musiały dać dewastujące rezultaty. Dążenia

do zbliżenia i współpracy ze strony

prezydentów Kaczyńskiego i Adamkusa nie

miały szans. Nie powiodła się także próba

usprawnienia komunikacji z Litwą przez

wybudowanie obwodnicy Augustowa. W

"obronie Doliny Rospudy" oprócz polskich

"ekologów", agentura uruchomiła potężne

siły w Unii Europejskiej, i władze polskie,

mimo wydania sporych pieniędzy na

projekt, musiały się wycofać. Obecnie

między Polską, a Litwą istnieje wręcz

"żelazna kurtyna", a jej miarą może być

szokujący fakt – Polacy (główna grupa

narodowościowa Wileńszczyzny) się

rusyfikują! Tego nie udało się osiągnąć

władzom carskim, ani sowietom w czasach

ZSRR.

Większość ministrów spraw zagranicznych

III RP współpracowała z komunistycznymi

służbami, a więc była podatna na sugestie,

czy prośby swoich mocodawców. Ci

ministrowie to najlepszy dowód na stan

naszego "państwa teoretycznego" i zakres

jego suwerenności.

Takim "umoczonym" ministrem był

"Buyer" - prof. Dariusz Rosati.

To jeden z tych działaczy PZPR, którzy po

"wielkich przemianach" schowali czerwony

krawat na dno kufra i stali się demokratami.

Cała rzesza podobnych młodych zdolnych

aparatczyków została wysłana w końcówce

komunizmu na stypendia do USA. Wrócili

jako fachowcy od kapitalizmu i natychmiast

przystąpili do budowy "społeczeństwa

obywatelskiego" i wdrażania gospodarki

wolnorynkowej. Były to złote czasy

polskiego kapitalizmu – zero konkurencji, a

kapitał dosłownie leżał na ulicy.

Wystarczyło go tylko ukraść Polakom.

Miliardy wyciśnięte ze społeczeństwa stały

się machiną ekonomiczną

"nomenklaturowego" kapitalizmu. Afera

Funduszu Obsługi Zadłużenia

Zagranicznego (FOZZ) zwana "matką

wszystkich afer III RP." miała tak wielki

zakres, że nie udało się jej "zamieść pod

dywan". Śledczy mieli trudne zadanie –

musieli uważać by "nie nastąpić na odcisk"

Ci politycy i aktorzy poza włosko

brzmiącymi nazwiskami mają jeszcze jedną

cechę wspólną – świadczyli usługi dla SB.

Szkody wyrządzone Polakom przez

polityków – donosicieli są oczywiście

znacznie cięższego kalibru. Upadli aktorzy

donosili na swoich kolegów z zespołu w

ramach tzw "ochrony obiektu" (tj. teatru), a

ich aktywność powodowała stosunkowo

nieduże straty. Ale długofalowe efekty

konsekwentnej, wieloletniej "pracy"

komunistycznych służb nad środowiskiem

aktorskim są widoczne. Dziś aktorzy w

większości przeciwni są rządom PiS,

(niektórzy wręcz zadziwiają agresją), choć

na "dobrej zmianie" nie stracili ani

prestiżowo, ani finansowo. O pewnej stracie

może mówić tylko Krystyna Janda, której

teatr przy zmniejszonej dotacji ma szansę

sprawdzić się w warunkach rynkowych.

Wraz z upowszechnieniem filmu i telewizji

prestiż zawodu aktora zwiększył się

niepomiernie. Dlatego komuniści

przydzielili aktorom rolę "inżynierów dusz

ludzkich" - z uwagi na ich wpływ na opinię

publiczną nadawali się oni szczególnie do

tzw. "zarządzania postrzeganiem".Choć

aktorom zdarza się powiedzieć czasem coś

mądrego (zwłaszcza ze sceny, gdy mówią

cudze teksty), to większość licznych

aktorskich wypowiedzi nie wychodzi poza

banały i slogany. Wypowiadane jednak

pięknym głosem i nienaganną dykcją mają

wielką siłę rażenia.

Aktorka teatru Syrena Józefina Pellegrini

(TW "Zadra") przeszła do historii z dwóch

powodów – była macochą Agnieszki

Osieckiej i donosiła na Jana Pietrzaka.

Donosiła też na figuranta kryptonim

"Muzyk", czyli piszącego te słowa, ale to

nie było przepustką do historii. W latach

siedemdziesiątych, letnią porą, Koszalińska

Agencja Imprez Artystycznych

organizowała w nadmorskich ośrodkach

wczasowych cieszące się dużym

powodzeniem imprezy. Aktorka śpiewała

kilka piosenek (z moim akompaniamentem),

a później następował seans wróżbiarski,

bowiem Pellegrini posiadała umiejętność

wróżenia z kart. Myślę, że ta umiejętność

"Zadry" była też wykorzystywana przez SB

do pozyskiwania interesujących firmę

wiadomości.

Roman Wihelmi to aktor z zupełnie innej

półki – nikt nie ma wątpliwości, że był

wybitnym artystą. Jego kontakt z SB

rozpoczął się w sposób typowy i banalny –

jazda "w stanie wskazującym" i zatrzymanie

prawa jazdy. Zmarł w wieku 55 lat

przegrywając walkę z nałogiem. Z

pewnością nie jest to postać posągowa i

wzór dla młodzieży, jednak w dwudziestą

rocznicę śmierci władze miasta Poznania

wystawiły pomnik artyście. Czy chodziło o

wykazanie, że można być Wielkim

Człowiekiem będąc donosicielem, bo

donoszenie nie hańbi ?

Chyba z tych samych względów

najnowocześniejsze rondo w Poznaniu

zostało nazwane "Rondem Krzysztofa

Skubiszewskiego". Prof. Skubiszewski –

późniejszy minister spraw zagranicznych

"pierwszego, niekomunistycznego rządu" i

"twórca dyplomacji III RP" znalazł się "w

zainteresowaniu" SB z powodu swojego

homoseksualizmu. Było to jeszcze w

czasach, gdy Amerykańskie Towarzystwo

Psychiatryczne nie wykreśliło

homoseksualizmu (1974 r.) z listy chorób –

zboczeń seksualnych (aberatio sexualis) i

ludzie preferujący "niestandardowe

zachowania seksualne" raczej nie afiszowali

się ze swoimi skłonnościami. Służba

Bezpieczeństwa rutynowo prowadziła

rejestr takich ludzi w celu ew. pozyskań do

współpracy. Zmuszeni szantażem zdolni

ludzie, mając wspomaganie SB mieli szanse

na piękne kariery. Taką karierę zrobił TW

"Kosk" – późniejszy wybitny specjalista

prawa międzynarodowego – prof.

Skubiszewski. Naukowiec został

"dopompowany" w sposób wręcz

niewiarygodny – była nawet próba

osadzenia go na stanowisku Sekretarza

Generalnego ONZ. Rosjanie bardzo cenią tę

właśnie posadę – pierwszy raz udało im się

osadzić "swojego człowieka" Kurta

Waldheima (mającego na sumieniu zbrodnie

wojenne) w ONZ w 1972 roku. Po śmierci

prof. Skubiszewski, został pochowany w

Panteonie Wielkich Polaków (sic!) w

Świątyni Opatrzności Bożej...

Ludzie, którzy dysponowali Krzysztofem

Skubiszewskim dokonali za pomocą jego

osoby wielu szkód. Polska uznała

niepodległość Litwy dopiero jako 54 kraj

świata – za Kamerunem. Litwini nam tego

nigdy nie zapomną. Stosunki polsko –

litewskie ostatecznie popsuł powołany przez

Skubiszewskiego ambasador – również prof.

prawa Widacki (polityk SLD). Należy

Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini

Dokończenie na stronie 11

Page 11: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 1

komuś ważnemu. Ponadto świadkowie

zanim złożyli zeznania, często umierali ze

względu na słabe zdrowie (niektórzy się

topili lub ginęli w wypadkach

samochodowych). Mimo to udało się skazać

2 osoby, z których jedna – księgowa Janina

Chim zmarła natychmiast po opuszczeniu

więzienia. Innemu oskarżonemu

wymierzono grzywnę ...500 złotych.

Dariusz Rosati zasiadał w Radzie

Nadzorczej FOZZ, ale... o niczym nie

wiedział – przestępstwa umknęły jego

nadzorowi. "Buyer" był wielkim

przeciwnikiem lustracji, a swoje związki ze

służbami tłumaczył, że jako pracownik

administracji państwowej musiał

"współpracować służbowo".

Polacy ze zrozumieniem przyjęli

wyjasnienia Rosatiego i wybrali go, aby ich

reprezentował w Parlamencie Europejskim,

co czyni do dziś.

Europarlamentarzystą z ramienia PO jest

równiez TW "Znak" czyli Michal Boni.

Choć Boni „zaistniał w przestrzeni

publicznej” już w 1980r jako działacz

związkowy, na oficjalnych stronach

internetowych tego ministra nie ma ani

słowa o jego solidarnościowym

rodowodzie. Po prostu w 1989 r. narodził

się polityk („w PRL związany z opozycją”)

i był wykorzystywany we wszystkich

rządach - Mazowieckiego, Bieleckiego,

Suchockiej, Buzka, Tuska -

pseudosolidarnościowych („lewica”

dysponuje innym zestawem postaci).

W 1991 roku Michał Boni został posłem i

dał się poznać jako wielki przeciwnik

lustracji. Krytykował on pomysł ujawnienia

agentów, a realizujących go polityków

porównał do Robespierre’a i

Dzierżyńskiego. Ostrzegał, że Polskę czeka

wojna domowa i rewolucja bolszewicka, że

złamano prawo „dla wąskich interesów

grupowych”.

Gdy Macierewicz realizując uchwałę Sejmu

ogłosił swoją „listę”, okazało się, że wśród

66 posłów – agentów znajduje się także

Boni. Salony warszawskie zatrzęsły się z

oburzenia. Pracownicy uniwersytetu żądali

ukarania winnych „potwarzy i

zniesławienia”. Za Bonim murem stanęli

przywódcy Solidarności . Pisano protesty.

Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas i Henryk

Wujec uznali wpisanie go na listę za

element walki politycznej. „Odrzucamy to

bezpodstawne oskarżenie” - pisali w liście

opublikowanym w Gazecie Wyborczej.

Historyk prof. Friszke wyraził wątpliwości

co do rzetelności materiałów SB na temat

TW ”Znaka”.Sam Boni wszystkiemu

zaprzeczał i groził procesami o oszczerstwo.

Czerwcowy zamach stanu dokonany przez

Wałęsę, Tuska („panowie policzmy głosy”)

i Pawlaka („czyszczę sobie UOP”)

spowodował, że posłowie - agenci

odetchnęli z ulgą i spokojnie zajęli się

„stanowieniem prawa”.

Wspaniała kariera Boniego rozwijała się bez

przeszkód do 2007 roku, kiedy to

Boni...przyznał się do współpracy z SB i ze

łzami w oczach prosił o wybaczenie

zapewniając, że wstydzi się swojego

postępowania. Czyżby ministra ruszyło

sumienie? Niezupełnie. Po prostu Tusk

koniecznie zapragnął mieć go w swoim

rządzie, a wtedy obowiązywały już

oświadczenia lustracyjne.

Przyjaciele Boniego przyjęli wyznanie z

wyrozumiałością (mają podobne

problemy?). Publicyści podziwiali odwagę,

choć zdarzali się i tacy, co twierdzili, że

lepiej byłoby przyznać się 15 lat wcześniej.

Wymowna była reakcja Wałęsy –„kto nie

ma grzechu niech pierwszy rzuci

kamieniem” czy „polskie drogi są

skomplikowane”...

Natomiast Tusk podtrzymał propozycje

uczestnictwa w rządzie „aby dać mu szansę

odpracować błąd”, tak więc Boni - „mózg

Platformy”„odpracowuje” do dziś.

Dla post PRL-owskich

polityków„lewicowych” czy „ludowców”

umocowanie agenturalne można by

traktować jako coś naturalnego. Jednak w

partiach mieniących się

antykomunistycznymi „umaczanie” we

współpracę z SB jest jednoznacznie

haniebne.

Boni został posłem oszukując wyborców,

którzy wybrali go jako solidarnościowca, a

więc człowieka walczącego o

podmiotowość Polski. Trzeba jasno

powiedzieć – donosicielstwo było formą

wysługiwania się sowieckiemu okupantowi i

jako takie – zdradą.

Aby pozyskać tego współpracownika SB

nie musiała się uciekać do katowania w

kazamatach, wyrywania paznokci, czy kusić

obietnicą paszportu albo mieszkania.

Według Boniego zmuszono go do

współpracy wielogodzinną (?) rewizją i

szantażując groźbą ujawnienia zdrady

przedmałżeńskiej. Niejeden z nas wie, że

wymówki zdradzonej narzeczonej mogą

być uciążliwe, ale czy gość tak nieodporny

na szantaż nadaje się na ministra?

Oczywiście „donosił rzadko i niechętnie nie

szkodząc nikomu” itp. To element stały we

wszystkich przypadkach ujawnionych

donosicieli (formuła „wpisany na listę

agentów bez wiedzy i zgody” pojawiła się

później).I tu jestem w stanie mu wierzyć.

Prawdopodobnie donosy pisane przez

Boniego nikogo faktycznie nie

interesowały. Dla funkcjonariuszy SB

daleko ważniejsze niż tajemnice

podziemnych struktur Solidarności, czy

adresy drukarni, było pozyskanie figuranta.

W niedalekiej perspektywie planowany był

„upadek komuny”,więc umieszczenie

swego podopiecznego na posadzie rządowej

było dla oficerów prowadzących interesem

życia.

Możliwe, że Boni tylko swojej wiedzy

zawdzięcza miejsce w „Pierwszym,

Niekomunistycznym Rządzie Tajnych

Współpracowników” T. Mazowieckiego -

jest w końcu fachowcem - doktorem

kulturoznastwa i specjalistą od zarządzania

zasobami ludzkimi.

Ludzie którzy zainwestowali w Boniego nie

mają doktoratów z zakresu zarządzania

zasobami ludzkimi, ale swoje „zasoby

ludzkie”, czyli watahy kapusiów

wykorzystują bardzo efektywnie i

skutecznie.

Na listach najbogatszych Polaków

zdecydowana większość to osoby w jakiś

sposób powiązane z komunistycznymi

służbami (rodzinnie, towarzysko czy

zawodowo). To właśnie oni, w większym

niż sędziowie stopniu, są „specjalną kastą

ludzi”, bo w III RP tego typu powiązania

były (i są) gwarancją sukcesu życiowego.

J.M.

Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini (dokończenie)

Page 12: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 2

Na Niezależna.pl 6 II 2018.

„Ciekawe towarzystwo zebrało się na

manifestacji przed Pałacem

Prezydenckim, której celem był sprzeciw

wobec podpisania przez prezydenta

noweli ustawy o IPN. Wśród

demonstrujących - oprócz

standardowego zestawu aktywistów KOD

i Obywateli RP - pojawili się komuniści z

czerwonymi flagami i działacz niesławnej

fundacji Otwarty Dialog: Bartosz

Kramek.

CZYTAJ TEŻ: Kto protestuje przeciw

ustawie o IPN ? Komuniści i... Bartosz

Kramek z izraelską flagą

Kodziarze kręcili się przed Pałacem

Prezydenckim już wczoraj. Jak to

wyglądało?

Zobacz obraz na Twitterze”

Oczywiście manifestacje komunistów,

szemranej mocno sitwy pod nazwą

Otwarty Dialog (z kim i o czym? ) uznać

można za przedstawienie artystów

spalonego teatru. Propagowanie

komunizmu dziś, to dokładnie to samo, co

głoszenie ideologii narodowego

socjalizmu, czego występ mieliśmy też

niedawno w wykonaniu wielbicieli

Hitlera, zatem trudno jednych i drugich,

czerwonych i brunatnych uznać za kogoś

godnego jakiejkolwiek uwagi. Cały

o zachwianej psychice, stale szukający

jakiejś nowej podniety. To jest taka

stylizowana głupota, stylizowana, gdyż

ktoś nią reżyseruje, a nigdy nie brak takich,

którzy za swój obrazek w mediach

wszystko zrobią, nawet pokażą się jako

bezmózgowcy, mentalnie lub inaczej

nadzy, byle zaistnieć. Ale ta para z

transparentem na brzuchu, to już nie taka

stylizowana, ale raczej kwalifikowana

głupota. I zarazem prowokacja. Oni oboje

być może są z pokolenia szmalcowników,

ale nie z Narodu szmalcowników, bo

takowego nigdy nie było. I każdy członek

tego Narodu ma prawo i obowiązek

przeciwko takiemu rodzajowi głupoty

zaprotestować. Jeśli rodowód tych ludzi

wywodzi się ze szmalcowników, to jednak

z pewnością nie z bohaterów, dlatego, że

wśród szmalcowników były szumowiny,

gnidy, ale nie było bohaterów. Toteż hasło

obnoszone na brzuchu w dolnej części

afisza kłamie i obraża tych, którzy

rzeczywiści byli bohaterami, a było ich co

niemiara. Obraża cały Naród. Bo stawianie

znaku równości między łajdactwem i

Narodem jest występkiem bardziej niż

głupotą. Zresztą także napis w górnej

części afisza nie odpowiada prawdzie, gdyż

nie można mieć jednocześnie tak

wykluczających się rodowodów.

Warto więc ostrzegać przed obnoszeniem

głupich i obraźliwych dla Narodu haseł.

Parają się tym ludzie z tych środowisk

wyobcowanych frustracją, o których wyżej

mowa, ale potrafią sięgać po nie także

radykałowie pieczętujący się wartościami

narodowymi. Chwalebne to, że je sobie

cenią, ale nie trzeba ich nadużywać, bo

każde nadużycie zwraca się właśnie

przeciwko Narodowi, którego ktoś chce

wprawdzie bronić, ale środkami, jakich

używają tamci krzykacze spod obcych

haseł i flag i z sentencjami, które są pustą

paplaniną. Umiar, szacunek dla człowieka i

jego wartości pozwolą zawsze sprawdzić

się temu, co prawdziwe i zdewaluują to, co

jest fałszem i służbą obcym bogom.

Zygmunt Zieliński

dowcip polega jednak na tym, że każde

wariactwo jest z natury źródłem sensacji,

stąd występy takie, jak to przed

rezydencją prezydenta, czy w

wodzisławskim lesie trafiają na łamy i

przed obiektyw mediów. Okazuje się

więc, że trzeba być wariatem lub

takowego udawać, by stać się obiektem

publicznego zainteresowania. Głupich

czasów dożyliśmy ! Nie chcąc takiej

publicity, można jeszcze prezentować

własne wdzięki lub kolejne rozwody i

przygody (wiadomo jakie). Nie wiadomo

co bardziej znośne.

Ale jeden z obrazów na cytowanej tu

stronie przedstawia dwoje młodych ludzi

z plakatami na piersi głoszącymi: Jestem

z narodu bohaterów i u dołu: jestem z

narodu szmalcowników.

Dwoje młodych ludzi, mężczyzna i

kobieta zapewne byli dumni z udziału w

takiej manifestacji. Oczywiście nie dziwi

nikogo, że tacy ludzie, jak z KODu czy

Obywateli RP manifestowali, bo w

szeregach tych organizacji spotyka się

albo starych biegunów z dawnej PZPR

lub SB względnie innych służb

utrzymujących do czasu w stanie

używalności PRL, albo młodych, którym

również spustoszenie mentalne zrobili i

robią komuniści – rzecz jasna polskiego

chowu – zatem od których trudno byłoby

wydobyć powód ich protestu, albo ludzie

Pokolenie szmalcowników ?

Page 13: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 3

Szanowni Państwo,

Szaleństwo kłamstw na temat Polski nie

jest nowym zjawiskiem i można się temu

przeciwstawić głosząc prawdę i nie idąc

na dyplomatyczne kompromisy z

oszczercami ! Szkoda, że od

dziesięcioleci rząd ze swym budżetem

NIC w tej sprawie nie uczynili, to co

wykonano zawdzięczamy jedynie własnej

przedsiębiorczości i aktywności! Tu się na

razie - poza słowami - nic nie zmieniło.

Polecam dwie bardzo ważne pozycje

pisane z pozycji działaczy niepodległego

rządu polskiego, którzy zajmowali się

"kwestią żydowską" jeszcze w okresie

II Rzeczypospolitej oraz podczas wojny:

Stefan Korboński

Polacy, Żydzi i holocaust

Wydawca: Wydawnictwo ANTYK

Marcin Dybowski

Opis fizyczny: 219 stron, okładka

miękka

Termin realizacji: 7 dni roboczych

Nasza cena: 33.00 złote

Stefan Nowicki

Antysemityzm, antypolonizm. Wielkie

nieporozumienie

Wydawca: Wydawnictwo ANTYK

Marcin Dybowski

Rok wydania: 2004

Opis fizyczny: 168 stron, okładka

miękka

Termin realizacji: 7 dni roboczych

Nasza cena: 28.00 złotych

Zaś dla anglojęzycznych przyjaciół

polecam:

Iwo Cyprian Pogonowski

JEWS in Poland. A documentary

history.

Jedna z najlepiej i obiektywnie napisana

historia Żydów w Polsce. Książka

wspaniale nadająca się na prezent dla

obcokrajowców, którym historię Żydów

w naszym kraju opisano błędnie lub

www.ksiegarnia.antyk.org.pl wręcz sfałszowano dla celów

politycznych. Ta książka ma szansę zasiać

pomiędzy Żydami ogarniętymi żarliwym

antypolonizmem maleńskie ziarno prawdy

o tym jakie były rzeczywiście ich dzieje

na polskiej ziemi!

To najlepsze lekarstwo na propagandę

antypolską. Zapraszam do lektury !

Marcin Dybowski

Wydawca: Hippocrene Books, Inc

Rok wydania: 1993

Opis fizyczny: 434 strony, okładka

miękka

Termin realizacji: 7 dni roboczych

Nasza cena: 85.00 złotych

Page 14: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 4

każde ograniczenia czy niewygody, byle

nie rozstawać się nawet na minutę ze

swoją komórką.

Komórki to tylko jedna strona deprecjacji

intelektualnej w naszej współczesności.

Na tak chętnie małpowanym w Polsce

Zachodzie słowo pisane zaczyna być w

fazie zanikającej. Uczniowie,

opuszczający mury szkoły podstawowej

bardzo często są analfabetami,

porozumiewającymi się ze sobą tylko w

wąskim zakresie kilkudziesięciu

wyrazów, potrzebnych do wystukania na

komórce. Napisanie listu metodą

tradycyjną staje się niebywałym

koszmarem. W niektórych stanach USA

kilka lat temu z wielkim trudem

wprowadzono przepis, który zobowiązuje

placówki szkolne, by uczniowie szkół

podstawowych w trzeciej klasie potrafili

pisać i czytać (!!!). Wywołało to wielkie

protesty ze strony rodziców a sprawa

jeszcze nie wszędzie została uchwalona

przez legislacje stanowe. Dodać nalezy,

że uczniowie klas trzecich wspaniale

sobie natomiast radzą ze swoimi

komórkami i spedzają wiekszość czasu na

ociekających krwią i brutalnoscią grach

komputerowych, Czy można się dziwić,

że kilka lat później ów narybek często

dopuszcza się okrutnych morderstw czy

innych przestępstw ?

Oczywiście idzie za tym w parze

całkowita ignorancja w dziedzinie

wiedzy. Studenci uczelni amerykańskich

(!), pytani w sondzie ulicznej jednej ze

stacji TV, przeprowadzanej na ulicach

Nowego Jorku nie tylko nie mieli

zielonego pojęcia kiedy Krzysztof

Kolumb odkrył Amerykę (nawet w

przybliżeniu do stulecia), ale zapytani o

miejsce lądowania tegoż na kontynencie

amerykańskim odpowiadali beztrosko, że

pewnie było to... Los Angeles.

Mamy pecha zamieszkiwać teren, który

jest tzw. "głównym europejskim teatrem

działań wojennych". W ciągu wieków

przez nasz kraj przetaczały się zbrojne

hordy ze wszystkich możliwych

kierunków. Szczególnie niszcząca była

ostatnia wojna z licznymi przemarszami

wojsk wrogich i zaprzyjaźnionych. To

dlatego Polska jest tak uboga w pamiątki

przeszłości.

Dwory polskie rozrzucone niegdyś na

ogromnych obszarach od Dźwiny po

Nowy Tomyśl, od Pomorza po kresy

Ukrainy, stanowiły esencję polskości i

dlatego były szczególnie narażone na

zniszczenie przez wszystkich okupantów.

W czasie ostatniej wojny likwidacji

uległo 19 tys. dworów, lecz w jeszcze

większym stopniu niż budynki niszczono

ich mieszkańców.

"Polskie pany" miały małą szansę

przeżycia, gdyż mordowanie ich było

ulubionym zajęciem zarówno niemieckich

faszystów jak i rosyjskich komunistów.

Gdy we wrześniu 1939 roku wojska

Wermachtu wkroczyły do Wrześni,

natychmiast zamordowano hrabiego

Mycielskiego. Niemcy, to stary

europejski naród o wielkiej kulturze, więc

przed zamordowaniem pozwolono

hrabiemu pożegnać się z żoną.

Bolszewicy nie byli tak subtelni, ale nie

mniej skuteczni. Mieszkańcy dworów

jako klasa społeczna zostali zlikwidowani

i obecnie sam termin "ziemianie"

praktycznie przestał być rozpoznawalny.

Ci, którzy przeżyli, narażeni byli na wiele

szykan i upokorzeń - nie wolno im było

przebywać nawet na terenie powiatu, w

którym mieli rodową siedzibę. Dwory

zasiedlone często przez wiele pokoleń,

zostały skonfiskowane. PKWN

(stalinowski "rząd" powołany w 1944 r.)

zlikwidował ok.10 tys majątków

ziemiańskich, których średnia

powierzchnia liczyła ok. 400 ha. Dzisiaj,

po przekształceniach 1989 roku, powstało

8 tys. wielkich gospodarstw rolnych o

średniej powierzchi 500 ha. Czyli jedna

grupa społeczna została zastąpiona drugą

pochodzacą w 60 % z partyjnych

dyrektorów zlikwidowanych przez

Balcerowicza PGR -ów. Przed wojną

Zamoyscy mieli 19 tys. ha, a dzisiaj

największy "magnat" Stokłosa dysponuje

40 tys. ha. Dla struktury społecznej i

kształtu elit chyba nie jest wszystko

jedno, że zamiast historycznego

ziemiaństwa nowa elita ma twarz pana

Stokłosy...

Plan Sachsa - Sorosa zwany w Polsce

planem Balcerowicza przewidywał

reprywatyzację, jednak podczas

konsultacji międzysojuszniczych w

Moskwie, które prowadził w imieniu D.

Rockefellera Zbigniew Brzeziński,

okazało się że Rosjanie nie zgadzają się

na polską reprywatyzację. Można się

domyślać, że chodziło im o przekazanie

dóbr narodowych (np.gruntów

warszawskich) nie dawnym właścicielom

często "obcym klasowo", lecz ludziom,

którzy skłonni będą dbać o moskiewskie

interesy w Polsce.

Niedobitki dawnych ziemian wegetowały

gdzieś na marginesie "społeczeństwa

socjalistycznego" utrzymując się z

korepetycji lub tłumaczeń z obcych

języków. Ich dzieci prawie nie miały

szans, by dostać się na studia, więc dostęp

do zawodów inteligenckich był dla "źle

urodzonych" w zasadzie niemożliwy. Tak

więc po tysiącu lat polska warstwa

przywódcza zepchnięta została na

"śmietnik historii" uzyskując status

"wrogów ludu". Zresztą "wrogami ludu"

byli też inni tzw. "wyzyskiwacze" -

"fabrykant" i "kułak"- czyli

przedsiębiorca i bogaty chłop.

W podręcznikach historii z czasów PRL

autorstwa Heleny Michnik (redaktor

Adam to już drugie pokolenie

Wychowawców Narodu Polskiego),

ziemianie określani byli jako

"obszarnicy", którzy "wyzyskiwali

chłopów", a "ucisk chłopa wzrastał"

niezależnie od omawianego okresu

historii.

Jednak w przerwach między uciskaniem

chłopstwa małorolnego, ziemianie robili

Koniec świata "obszarników"

Ciąg dalszy na stronie 15 Dokończenie na stronie 18

Ku czemu

zmierzamy ? (ciąg dalszy ze strony 9)

Page 15: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 5

też inne rzeczy, o których warto pamiętać.

Dokonania niezwykle zasłużonej rodziny

Raczyńskich gospodarujących w

podpoznańskim Rogalinie są zbyt

obszerne, by wymienić je w tym artykule.

Większość z nas słyszała o dębach

rogalińskich, ale dęby rosły kiedyś w

pradolinie Warty od południowych

dzielnic Poznania (Dębiec, Dębina) aż po

Śrem. Przetrwały jedynie w Rogalinie,

gdyż już w osiemnastym wieku, na długo

przed pojawieniem się pierwszych

"ekologów" czy "zielonych", Raczyńscy

objęli je ochroną. Dzięki właścicielom

Rogalina dziś mamy1435 dębów, z

których najstarsze mają po ok. 800 lat.

Co najmniej od Kazimierza Raczyńskiego,

starosty wielkopolskiego, który kupił wieś

Rogalin i wybudował pałac, Raczyńscy

swój majatek wykorzystują na rzecz

społeczności. Jego wnuk – Edward I

Raczyński założyciel jednej z pierwszych

bibiotek publicznych na ziemiach

polskich, zbudował w Poznaniu

wodociągi. Jego dziełem była także słynna

złota kaplica przy katedrze poznańskiej

upamiętniająca pierwszych władców

Polski. Zmarł zaszczuty przez liberałów i

masonów, (takie środowiska istniały na

długo przed Gazetą Wyborczą), którzy

zwalczali go jako konserwatystę, a

pretekstem była inskrypcja na cokole

"comes Edvardus Raczynski fundabis".

Lewicowi liberałowie oburzyli się na tę

inskrypcję, bo na budowę kaplicy była

przeprowadzona zbiórka publiczna. Tyle

tylko, że pokryła ona zaledwie 2%

kosztów, a resztę uregulował Raczyński ...

Pod wpływem ataków fundator kazał

napis skuć, ale depresja wywołana aferą

była przyczyną jego śmierci.

Inną niezwykłą postacią tego rodu był

Edward Raczyńskiu ostatni – ambasador,

a później prezydent RP na uchodźctwie.

Jego pogrzeb w 2003 roku (zmarł w wieku

102 lat!) był wielką manifestacją

patriotyczną, która zgromadziła w

Rogalinie kilkanaście tysięcy osób.

W przedwojennej Polsce była zasada, że

ambasadorami zostawali arystokraci,

którzy za swoją służbę publiczną nie

otrzymywali wynagrodzenia. Praca na

rzecz ojczyzny była dla nich zaszczytem,

a nie sposobem zarobkowania.

Ówczesnym ambasadorom nie przyszło

by do głowy pobieranie zasiłku na

rzekomo niepracującą żonę, zatrudnioną w

rzeczywistości w telewizji. Wykluczony

byłby także udział w antyrządowych

demonstracjach w pobliżu ambasady.

Mieli oni kontakty międzynarodowe

(często rodzinne), a znajomość

francuskiego - ówczesnego języka

dyplomacji, wynosili z domu. Podobnie

jak dobre maniery. Dawni dyplomaci nie

potrzebowali odbywać kursów jedzenia

drobiu nożem i widelcem (w kręgach

dyplomatycznych obgryzać kości nie

wypada), nie mieli też przeszkolenia

szpiegowskiego w moskiewskim

MGIMO.

To dlatego dwaj bracia Raczyńscy Edward

i Roger zostali ambasadorami. Edward

jako ambasador Polski w Wielkiej

Brytanii był architektem sojuszu polsko –

brytyjskiego, zasługą zaś Rogera –

ambasadora w Bukareszcie - było

bezpieczne przejście polskich oficerów i

rządu (wraz ze skarbem narodowym!)

przez Rumunię do Francji.

Obaj bracia zdawali sobie sprawę, że

dojdzie do wybuchu wojny i nie chcieli

powtórzyć błędu swojego ojca, który

cenne zbiory pozostawił na wsi w

Zawadzie pod Dębicą, gdzie zostały

spalone przez kozaków. Bracia Raczyńscy

postanowili ukryć zbiory w bezpiecznym

miejscu czyli w Warszawie. Zbiory

zostały złożone w Muzeum Narodowym i

tam przetrwały bombardowania

wrzesienia 1939 roku, całą okupację

niemiecką, Powstanie Warszawskie i

następnie dzięki profesorowi Lorencowi

zostały ewakuowane do Niemiec i ukryte

w kopalni. Później wpadly w ręce Rosjan i

zostały wywiezione do ZSRR jako

trofeum wojenne, lecz w latach

pięćdziesiątych zostały rewindykowane!

Mimo takich przejść zbiory obrazów

cudownie przetrwały niemal w całości i

zostały zwrócone właścicielowi, a Edward

Raczyński przekazał je, za zgodą swoich

trzech córek, Fundacji Raczyńskich

(możemy je podziwiać w muzeum

rogalińskim).

Prezydent Raczyński zawsze podkreślał,

że ich rodzina jest depozytariuszem dóbr

narodowych, a oni są tylko kustoszami

tradycji. Takie podejście spowodowało, że

Edward Raczyński utworzył fundację,

którą afiliował do Muzeum Narodowego

w Poznaniu i jej zapisał całą schedę

rogalińską tj. pałac z zespołem

pałacowym, park, majątek rolny i

gigantyczne zbiory dzieł sztuki (nie

mające sobie równych w Polsce).

Gdy w 1991 roku powstawała fundacja,

wszyscy spodziewali się, że najdalej w

ciągu tygodni albo miesięcy dojdzie do

wydania ustawy reprywatyzacyjnej i

zwrotu majątku na rzecz fundacji.

Nikt z nas nie wiedział wówczas, że

powstała III RP ma bardzo ograniczoną

suwerenność i reprywatyzacja jest

niemożliwa, bo nie było na nią zgody

Moskwy. Również kręgi emigracyjne,

skupione przy legalnym polskim rządzie w

Londynie, nie miały pojęcia co jest grane.

To dlatego prezydent Kazimierz Sabbat

zmarł na serce na wieść, że generał

Jaruzelski został prezydentem formalnie

niekomunistycznej już Polski. Następny

prezydent Ryszard Kaczorowski w 1990

roku uznał, że Polska jest już wolna i

przekazał insygnia i urząd prezydencki ...

Lechowi Wałęsie.

Nie tylko my nie wiedzieliśmy, że

najważniejsze stanowisko w państwie

objął konfident komunistycznych służb.

Edward Raczyński pozbył się majątku

wielkiej wartości w geście niczym nie

wymuszonym. Gdyby nie pewien

idealizm ,czy naiwność, swój majątek

rolny mógłby po prostu odkupić

sprzedając kilka obrazów. Prezydent nie

spodziewał się problemów z utrzymaniem

całości darowizny.

Zresztą podobny błąd popełnił Józef

Maksymilian Ossoliński przekazując

swoją bibliotekę "miastu Lwów", czym

uniemożliwił odzyskanie zbiorów przez

obecne Ossolineum mające siedzibę we

Wrocławiu. W 1827 roku darczyńca nie

mógł przypuszczać, że we Lwowie kiedyś

nie będą mieszkać Polacy...

Dokończenie na stronie 16

Koniec świata "obszarników" (ciąg dalszy ze strony 14)

Page 16: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 6

„Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do

nich: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się,

abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie

poddaną; abyście panowali nad rybami

morskimi, nad ptactwem powietrznym i

nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi

po ziemi.” (Ks. Rodzaju 1,26)

Od zarania dziejów człowiek korzystał z

otaczającego go świata. Uprawiał rośliny,

polował na zwierzęta, a te ostatnie dawały

mu skóry do okrycia. Wydawało się, że to

jest oczywiste. Okazuje się jednak, że nie.

Ostatnio bowiem pod dyskusję w Sejmie

RP wszedł projekt o zakazie hodowli

zwierząt futerkowych. Rozumiem

szlachetne intencje projektodawcy czyli

Prezesa Prawa i Sprawiedliwości, który—

głaszcząc swego kociego ulubieńca—z

pewnością oczami wyobraźni widzi

straszliwy obraz ściąganej zeń skory. W

pełni zgadzam się, że człowiek powinien

otaczać wszelkie żywe stworzenia

należną miłością, w której głównym

elementem musi być sprzeciw wobec

jakiegokolwiek okrucieństwa wobec

naszych czworonogich przyjaciół. To

chyba zrozumiałe.

Jednakże stawianie sprawy hodowli

zwierząt futerkowych na poziomie

całkowitego zakazu prowadzenia takich

hodowli to jakaś przesada. Czymś innym

jest okrucieństwo, a czym innym

hodowla. Hodowle zwierząt służą zawsze

człowiekowi. Królikowi czy nutrii

naprawdę chyba wszystko jedno czy po

zabiciu w celach kulinarnych (z nutrii

robi się smaczne kiełbasy) zostanie z nich

zdjęte futerko czy też nie. Podobnie jak z

jagnięcia, które co prawda do zwierząt

futerkowych zaliczane nie jest, lecz

dostarcza skórek karakułowych.

Hodowle wszelkiego rodzaju są również

gałęzią każdej gospodarki. Sprawa

ustawy o zakazie hodowli zwierząt

futerkowych jest w istocie rzeczy

Majątek Rogalin przetrwał zabory,

okupacje, reformę rolną i niepewny czas

po 1989 roku.

Fundacja dzierżawi grunty (po cenach

rynkowych) od zasobów skarbu państwa,

czyli Agencji Nieruchomości Rolnych.

Istnieje groźba nieprzedłużenia umowy

dzierżawnej i ew. sprzedaży gruntów

deweloperom.To, co wolą Edwarda

Raczyńskiego mialo stanowić

niepodzielną i wieczystą całość, może

zostać rozparcelowane.

W Rogalinie rolnictwo (zresztą

dochodowe) nie jest celem samym w

sobie, ale środkiem do utrzymania

krajobrazu w stanie nienaruszonym.

Dzięki takim działaniom Rogalin wygląda

dziś dokładnie tak samo, jak na

dziewiętnastowiecznych obrazach

Wyczółkowskiego, Malczewskiego czy

Wiewiórskiego.

Raczyńscy zmagali się już 100 lat temu z

problemem stepowienia Wielkopolski.

Sadzono zadrzewienia śródpolne jako

ostoję zwierzyny i jako kurtyny

przeciwwiatrowe zapobiegające

wysychaniu To dlatego tutejszy krajobraz

jest tak malowniczy. I to zaledwie 17 km

od centrum milionowej aglomeracji!

Ponieważ Rogalin to ładne miejsce i

bardzo dobry adres, istnieje olbrzymie

ciśnienie urbanizacji ze wszystkich stron.

Fundacja ma statut obwarowany licznymi

zastrzeżeniami, który bardzo trudno

zmienić. Statut stanowi, że wszystko, co

zostało wniesione przez Edwarda

Raczyńskiego do fundacji, jest

niezbywalne – nawet na cele statutowe, a

w celach statutowych jest dbałość o

dziedzictwo krajobrazowe i kulturowe.

Konserwator zabytków wpisał cały

majatek do rejestru zabytków, ale ta

decyzja nie jest wciąż prawomocna.

Istnieje realne niebezpieczeństwo, że

Raczyńscy zostaną kolejny raz

"przekręceni", a jest więcej niż pewne, że

w obronie majątku Rogalin nie będą

protestować Obywatele RP, czy

"ekolodzy".

Zarząd fundacji liczy 9 osób, w tym

sześciu członków rodziny Raczyńskich.

Mikołaj Pietraszak Dmowski (sekretarz

fundacji od początku jej istnienia) będąc

historykiem sztuki i filologiem pozyskał

nowoczesną wiedzę rolniczą i

administruje majątkiem w imieniu

fundacji. Można go określić jako

ostatniego ziemianina polskiego. Gdy na

gruntach Fundacji Raczyńskich powstaną

galerie handlowe, osiedla

apartamentowców, czy pola golfowe,

utracimy ważną część naszego

dziedzictwa narodowego. Czy "dobra

zmiana" okaże się dobra także dla

Fundacji Raczyńskich zagrożonej przez

komercyjne decyzje, nieliczące się z jej

unikalną wartością kulturową ?

Jan Martini

Koniec świata "obszarników" (dokończenie)

„wylewaniem dziecka z kapielą”. W

artykule „Futerkowy efekt domina”,

zamieszczonym w „Naszym Dzienniku”

w dniu 12 lutego, dr Adam Szołucha

słusznie zauważa, że „inicjatorzy projektu

zakazu hodowli zwierząt na futra,

podobnie jak wszyscy rządzący, powinni

zdać sobie sprawę z tego, że

unicestwiając jedną branżę, wyjmą

kolejną cegłę z budowli, którą jest

gospodarka narodowa i całe nasze życie

społeczne. Warto przy takich działaniach

uważać, by przypadkiem nie naruszyć tej

wcale jeszcze nie najmocniejszej

konstrukcji i nie spowodować prawdziwej

katastrofy.”

Wydawałoby się, że w Polsce jest wiele

ważniejszych problemów niż sprawa

hodowli zwierząt futerkowych. Nie

wiadomo czemu, temat ten zajął tak

ważne miejsce wśród inicjatyw

ustawodawczych. Bardziej zasadnym

byłoby chyba ścisłe egzekwowanie norm

w hodowli przy jednoczesnej, szerokiej

edukacji społecznej i kreowaniu

wrażliwości dla losu zwierząt. To

rozwiązanie w wielu krajach przynosi

dobre wyniki. Może warto więc

spróbować i w Polsce ?

Jan Woś

Futerkowy

zawrót głowy

Page 17: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 7

jak również pokazuje to obecność

wiernych na noworocznej Mszy św.

Większość jest tak „zajęta” obchodami

Nowego Roku, że nie dostrzega

ważności udziału we Mszy św. Tak, że

Bóg kolejny raz przegrywa w

mentalności wielu ludzi z gośćmi, z

tardycjami tzw. posiewania i tp. Nowy

Rok tutaj większość świętuje prawie

cały tydzień, ale dziwią się, gdy

spytamy: „Dlaczego nie przyszli na

Mszę św. w Nowy Rok?” Jest to kolejny

przykład, jak bardzo wpływa na

świadomość ludzi ogólna sytuacja i

wartości, które się promuje w życiu

społecznym.

Są jednak i takie święta w roku

liturgicznym, na które większość czuje

potrzebę i chce przyjść. Przywiązuja też

dużą wagę do sakramentalii, chociaż

czasem jest niebezpieczeństwo, że

przyjmują je nie tyle z wiarą, ile wręcz

nadaja im znaczenie magiczne, na

zasadzie talizmanu, by uchronić od zła.

Staramy się wykorzystać każdą sytuację,

by głosić Dobrą Nowinę i kształtować w

ludziach tu żyjących postawy

wypływające z mocnej i żywej wiary.

Swoją troską obejmujemy nie tylko

naszych parafian, ale także spotykanych

w różnych okolicznościach innych ludzi.

Często dobra okazja do rozmowy

nadarza się w czasie jazdy pociągiem.

Tak też ostatnio jadąc z parafianami na

nocną adorację do Astany młody

człowiek jadący do Rosji, określający

siebie jako człowieka niewierzącego, ale

poszukującego, prowadził ze mną

rozmowę dotyczącą Boga i wiary. Nie

wiem, jaki skutek pozostał, ale mam

nadzieję, że Bóg dalej Go poprowadzi

ku Prawdzie.

U nas w tym tygodniu bardzo się

ochłodziło i temperatura spadła do

prawie – 48C. Prawie każdego roku w

tym czasie są takie mrozy, które tutejsi

ludzie nazywają „kreścieńskimi

marozami” (od święta Chrztu

Pańskiego). W czasie takich mrozów,

dzieci nie chodzą do szkoły i drogi są

zamkniete. Na szczęście jeżdżą jeszcze

pociągi.

Obecnie, do połowy lutego będziemy

jeszcze w parafii sami z o. Stefanem,

ponieważ o. Alexey wyjechał, by

szukać potrzebne środki na planowaną

od wiosny budowę domu parafialnego.

Prosimy też o modlitwę za niego i za

całą tą konieczną inwestycję. Wróci z

Księdzem, który będzie u nas prowadził

rekolekcje wielkopostne. Przy okazji

takich wyjazdów, staramy sie też o

niektóre rzeczy liturgiczne itp.

potrzebne w parafii, a których nie

można kupić tu w Kazachstanie. Tak

więc, tym razem o. Alexey’u udało się

wreszcie zakupić figurę Pana Jezusa do

Grobu. Przewiezienie jej jednak do

Kazachstanu wymaga ogromnego

trudu, ale mamy nadzieję, że mu się

uda…

Serdecznie Wszystkich pozdrawiamy i

o naszej modlitwie zapewniamy i też o

nią prosimy, szczególnie w obliczu tych

inwestycji, planów i potrzeb, które są

przed nami.

Duszpasterze i Siostry z Tajynszy

Drodzy Przyjaciele naszej misji!

Minęły kolejne święta Bożego

Narodzenia, które przyniosły dużo

radości i miłości okazywanej sobie

wzajemnie. Chciałoby sie zatrzymać

urok tych Świąt po to, by żyć

przesłaniem Bożego Narodzenia. I tak

rzeczywiście może być w naszym

życiu. Boże Narodzenie jest zawsze,

gdy serca nasze napełniają się miłością

i gdy dzielimy się nią z innymi.

Jest jednak jeszcze, tak wiele ludzi,

którzy nie słyszeli o Jezusie, nie

wiedzą ani o Jego miłości ani o tym,

dlaczego On przyszedł na ziemie...

Przed Świętami pytałam dieci z jednej

naszej wioski: „Co znaczy Boże

Narodzenie? Kto sie wtedy narodził? I

po co?” A one zupełnie nie miały

pojęcia. Taka jest jednak

rzeczywistość, w której żyjemy. Jak

pisałam, już wcześniej, rodzice nie

przekazują wiary swoim dzieciom, bo

często sami tej wiary nie mają.

Dziecięce serca są bardzo proste i

otwarte, ale gdy zabraknie przekazanej

przez rodziców wiary, to dzieci

wzrastają w zupełnej nieświadomości

Boga i życia religijnego. To rodzice są

pierwszymi, którzy powinni uczyć

dzieci codziennej modlitwy i

prowadzić je do kościoła na niedzielną

Eucharystię… Ale, niestety, z tym jest

różnie, szczególnie we współczesnym

świecie…

Tu, w Kazachstanie, podobnie jak i w

wielu krajach byłego ZSRR, Święta

Bożego Narodzenia zostały

zdominowane Nowym Rokiem.

Obserwujemy to w świadomości ludzi,

Otrzymaliśmy z Kazachstanu

Page 18: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 8

przygotowania katechumenów do chrztu.

Każda niedziela wprowadzała w kolejne

tajemnice wiary, a na Wielkanoc podczas

Wigilii Paschalnej udzielany jest sam

chrzest.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa

przygotowanie do świąt Zmartwychwstania

trwało tylko czterdzieści godzin. W

późniejszym czasie przygotowania zabierały

cały tydzień, aż wreszcie ok. V w. czas ten

wydłużył się. Po raz pierwszy o poście

trwającym czterdzieści dni wspomina św.

Atanazy z Aleksandrii w liście pasterskim z

okazji Wielkanocy z 334 r.

Tradycyjnemu obrzędowi posypania głów

popiołem towarzyszą w Środę Popielcową

słowa: "Pamiętaj, że jesteś prochem i w

proch się obrócisz" albo "Nawracajcie się i

wierzcie w Ewangelię".

Sam zwyczaj posypywania głów popiołem

na znak żałoby i pokuty znany jest w wielu

kulturach i tradycjach. Znajdujemy go

zarówno w starożytnym Egipcie i Grecji, jak

i u plemion indiańskich oraz oczywiście na

kartach Biblii, np. w Księdze Jonasza czy

Joela.

Liturgiczna adaptacja tego zwyczaju

pojawia się jednak dopiero w VIII w.

Pierwsze świadectwa o święceniu popiołu

pochodzą z X w. W następnym wieku

papież Urban II wprowadził ten zwyczaj

jako obowiązujący w całym Kościele.

(Gość Niedzielny)

Środa Popielcowa to dzień rozpoczynający

Wielki Post. Z tej racji obowiązuje post

ścisły, tj. ograniczenie się do spożycia trzech

posiłków, dwóch lekkich i jednego do syta

(od 18 do 60 r. życia), oraz

wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych,

jak w każdy piątek (od 14 r. życia do jego

końca).

Liczba 40 stanowi w Piśmie Świętym wyraz

pewnej dłuższej całości, czasu

przeznaczonego na jakieś konkretne zadanie

człowieka lub zbawcze działanie Boga. W

Wielkim Poście Kościół odczytuje i

przeżywa nie tylko czterdzieści dni

spędzonych przez Jezusa na pustyni na

modlitwie i poście przed rozpoczęciem Jego

publicznej misji, ale i trzy inne wielkie

wydarzenia biblijne: czterdzieści dni

powszechnego potopu, po których Bóg

zawarł przymierze z Noem; czterdzieści lat

pielgrzymowania Izraela po pustyni ku

ziemi obiecanej; czterdzieści dni

przebywania Mojżesza na Górze Synaj,

gdzie otrzymał on od Jahwe Tablice Prawa.

Okresy i dni pokuty są specjalnym czasem

ćwiczeń duchowych, liturgii pokutnej,

pielgrzymek o charakterze pokutnym,

dobrowolnych wyrzeczeń, jak post i

jałmużna, braterskiego dzielenia się z

innymi, m.in. poprzez inicjowanie dzieł

charytatywnych i misyjnych. Z liturgii znika

radosne "Alleluja" i "Chwała na wysokości

Bogu", a kolorem szat liturgicznych staje się

fiolet. Istotą pozostaje przygotowanie

wspólnoty wiernych do największego święta

chrześcijan, jakim jest Wielkanoc.

Wielki Post jest także okresem

Takie właśnie „kwiatki” obecnych realiów

są przyswajane także w Europie, także w

Polsce. Oczywiście, proces idiocenia

postępuje tutaj wolniej, ale jednak

zaczyna być widoczny. Nie wiem czy w

jednym z odcinków serialu

pseudohistorycznego „Korona Królów”

widziałem w kuchni z czasów Kazimierza

Wielkiego krojoną paprykę czy pomidora

(!). Na razie dobrze, że obecny rzad

wprowadza reformę oświaty i zaczyna

dawać oznaki pewnej dbałości o lektury.

Zresztą, również Prezydent Duda z

małżonka swoją akcją Narodowego

Czytania wpisuje się w pozytywny krąg

takich działań.

Sprawy młodych ludzi dotyczą też tych,

których młodość minęła 10 czy nawet 20

lat temu. To widać na każdym kroku i w

każdej dziedzinie życia. Zdobycze

techniki wylansowały już płytki i

pozbawiony wartości model u wielu. Nie

ma w tym nic dziwnego, skoro wzorce

takie plyną nie tylko od tzw. ludzi kultury

(w istocie celebrytów), ale także przez

tzw. autorytety, które są prezentowane w

środkach masowego przekazu.

Dotychczasowa ostoja norm i wartości,

jaką był Kościół, też trzeszczy w szwach,

co widać najostrzej na przykładzie państw

zachodnich (Europy i Ameryki). Nie ma

się co dziwić, że zdziczenie zaczyna

panować zarówno w każdej dziedzinie

życia społecznego, bez względu na

zajmowaną w pozycję, jak również w

bezpośrednich odniesieniach do drugiego

człowieka. Ewangelia prawdy została

unicestwiona Ewangelią dialogu, a to nie

są pojęcia równoznaczne. W próżnię

zaczęła się wdzierać szalona ideologia zła,

której nie sposób nawet jednoznacznie

zdefiniować. To wszystko prowadzi

prostą drogą do tragedii, obojętnie jak

nazwanej.

Roman Skalski

Środa Popielcowa

Ku czemu

zmierzamy ? (dokończenie)

Page 19: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

S t r o n a 1 9

W dniu 14 lutego 1942 roku rozkazem

Naczelnego Wodza generała Władysława

Sikorskiego została powołana do życia

największa formacja zbrojna na terytoriach

okupowanych przez Niemców: Armia

Krajowa. Powstała ona w miejsce

działających już od listopada 1939 roku

organizacji podziemnych Służby

Zwycięstwu Polski pod generałem dywizji

Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim

oraz od marca 1940 roku Związku Walki

Zbrojnej, którego komendantem był

generał broni Kazimierz Sosnkowski.

Powołanie Armii Krajowej było pewnego

rodzaju ciągłością walki Polski o

niepodległość jej poprzedniczek oraz

pomniejszych organizacji, samoistnie

powstających po wrześniu 1939 roku. Na

dobrą sprawę powstała w 1942 roku Armia

Krajowa przejęła bez większych poprawek

struktury organizacyjne ZWZ. Jej

podporządkowanie Naczelnemu Wodzowi

czyniło z Armii Krajowej faktyczną

formację Polskich Sił Zbrojnych jako

militarnej siły legalnego Rządu RP na

terenie okupowanej Polski. Ten krok miał

też wpływ na proces jednoczeniowy

różnych zbrojnych polskich ugrupowań dla

wspólnej walki z Niemcami. Już w 1942

roku do Armii Krajowej dołączyła

częściowo Narodowa Organizacja

Wojskowa, w roku 1943 włączyła się w

szeregi AK Konfederacja Narodu,

częściowo natomiast Bataliony Chłopskie.

I wreszcie w roku 1944 częściowo szeregi

AK zasiliły Narodowe Siły Zbrojne.

Głównym zadaniem Armii Krajowej było

tworzenie struktur wojskowo-

organizacyjnych na czas okupacji dla

mobilizacji społeczeństwa do walki

bieżącej, ochrona Polskiego Państwa

Podziemnego oraz odtworzenie armii na

czas otwartej walki o niepodległość, czyli

przygotowanie kraju do powstania

powszechnego. W ramach walki bieżącej

prowadziła wywiad, dywersję

konspiracyjną i dywersję bojową, akcje

odwetowe i ochronne, akcje

ekspropriacyjne, produkcję broni,

działania bojowe dla osłony ludności oraz

propagandę. Opracowano kolejno dwa

plany powstania powszechnego. Pod

destrukcję w wojsku oraz wśród ludności

niemieckiej.

Jednak największą operacją była

wspomniana akcja „Burza”, polegająca na

wyzwalaniu z rąk niemieckich miast

polskich w granicach sprzed 1939 roku

oraz zakładana współpraca z wkraczającą

na te tereny Armią Sowiecką. 26

października 1943 Rząd Naczelnego

Wodza wydał instrukcję dla kraju.

Zakładała ona prowadzenia działań

sabotażowo-dywersyjnych wymierzonych

w cofające się oddziały niemieckie. W

instrukcji zaznaczono, że w warunkach

braku unormowanych stosunków polsko-

sowieckich, władze cywilne i wojskowe

pozostaną w konspiracji.

Na podstawie instrukcji Rządu i

Naczelnego Wodza dowódca Armii

Krajowej gen. Tadeusz Komorowski

„Bór” wydał 20 listopada 1943 rozkaz

nakazujący rozpoczęcie przygotowań do

zbrojnej operacji kryptonim „Burza”.

Rozkaz ten przewidywał ujawnienie

wobec Rosjan władz wojskowych i

cywilnych. Armia Krajowa, wobec

wkraczających wojsk sowieckich, miała

wystąpić w roli gospodarza. Było to w

sprzeczności z instrukcją naczelnego

wodza nakazującą konspirację. W

Komendzie Głównej AK zwyciężył

pogląd porozumienia z Armią Sowiecką.

Uważano, ze bez współdziałania

taktycznego, dalsze kontynuowanie walki

za wielce ryzykowne i mogące narazić

oddziały partyzanckie na represje i

rozbrojenie.

4 stycznia 1944 Armia Sowiecka

przekroczyła granice przedwojennej

Rzeczypospolitej. Na Wołyniu oddziały

AK podjęły współpracę taktyczną z

oddziałami Armii Sowieckiej. Wspólnie

toczyły walkę z cofającymi się wojskami

niemieckimi i oddziałami nacjonalistów

ukraińskich.

W ramach akcji „Burza”, w dniu 7 lipca

1944 oddziały Armii Krajowej, w ramach

akcji „Burza”, rozpoczęły operację „Ostra

Brama” w celu samodzielnego

koniec 1943 roku plan powstania

powszechnego zastąpiono planem

„Burza”, uwzględniając sytuację, jaka

nastąpi po wkroczeniu Armii Sowieckiej

na ziemie polskie.

22 stycznia 1943, w celu koordynowania

działalności sabotażowo-dywersyjnej i

partyzanckiej, powołano Kierownictwo

Dywersji (Kedyw) KG AK. Na jego

czele stanął płk Emil Fieldorf ps. „Nil”.

W jego skład weszły: Związek Odwetu,

Wachlarz, Tajna Organizacja Wojskowa

oraz grupy bojowe Szarych Szeregów. W

skład Kierownictwa Dywersji wchodziły:

biuro studiów oraz referaty – operacyjny,

szkoleniowy, wywiadu, łączności,

produkcji konspiracyjnej, sabotażu

kolejowego, przemysłowego,

telekomunikacyjnego, chemicznego i

bakteriologicznego.

O ile na początku działalności oddziały

ZWZ-AK ograniczały się do akcji

sabotażowo-dywersyjnych, o tyle

aktywność w roku 1943 rozszerzyła się

do działań dywersyjno-partyzanckich. W

1943 oddziały AK 39 razy atakowały

patrole żandarmerii oraz stoczyły 130

walk. Ponadto wykolejono 99 pociągów i

zniszczono 15 stacji kolejowych. Do

większych należy zaliczyć: bitwę w

lasach józefowskich, pod Pawłami, w

lasach siekierzyńskich. Oddział

„Ponurego” na Kielecczyźnie prowadził

regularne bitwy z wojskami niemieckich.

Wywiad ofensywny AK systematycznie

obserwował przemieszczenia jednostek

niemieckich. Analizy przesłane były do

Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie.

Wywiad gospodarczy również zanotował

sukcesy. Jedną z najgłośniejszych akcji

było wykrycie miejsca produkcji rakiet

V1 i V2 w Peenemünde na wyspie

Uznam.

Specyficznym środkiem walki z

okupantem była działalność

informacyjno-propagandowa.

Najważniejszym zadaniem propagandy

było podtrzymywanie oporu ludności i

mobilizowanie do walki. Wydawano

prasę konspiracyjną, wydawnictwa i

ulotki. W ramach akcji N szerzono

W rocznicę powstania Armii Krajowej

Dokończenie na stronie 20

Page 20: Gdzie jest pogrzebany pies, W numerze m.in.: który dziś

Wszelkie listy prosimy kierować na adres

redakcji: [email protected]

Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis

S t r o n a 2 0

ludności skłoniły Delegata Rządu na Kraj

i dowództwo AK do podjęcia walki o

stolicę. Siły Armii Krajowej w

Warszawie liczyły 50 tys. żołnierzy,

dowodzonych przez ppłk. Antoniego

Chruściela "Montera". Do działań

przystąpiły także oddziały innych

ugrupowań, które podporządkowały się

dowództwu AK: Narodowe Siły Zbrojne,

Polska Armia Ludowa, Korpus

Bezpieczeństwa, Armia Ludowa (liczące

łącznie ok. 5 tysięcy). Już 1 sierpnia, a

więc w dniu wybuchu Powstania Józef

Stalin wydał dyrektywę 220169,

nakazującą bezwzględne rozbrajanie

oddziałów AK i innych organizacji

wojskowych, niepodporządkowanych

Polskiemu Komitetowi Wyzwolenia

Narodowego.

By przyspieszyć upadek powstania Stalin

wydał dowódcom frontów dyrektywy do

wyłapywania oddziałów partyzanckich

AK, dążących na pomoc powstaniu i

przedzierających się ze wschodnich

obszarów Polski przez linię frontu do

Warszawy. Stalin nie zatwierdził też

planu zdobycia Warszawy,

przedstawionego przez marszałka

Rokossowskiego 8 sierpnia 1944 roku.

Posuwanie się na zachód Armii

Sowieckiej zostało wpierw spowolnione,

a następnie wstrzymane rozkazem

Stalina. Po 63 dniach heroicznej,

nierównej walki przeciw Niemcom

Powstanie upadło. Kosztowało ono

tysiące poległych zarówno żołnierzy AK

jak i ludności cywilnej. Stalin dał jeszcze

czas Niemcom do niemal całkowitego

unicestwienia stolicy Polski.

W PRL tysiące żołnierzy AK zostało

aresztowanych, wielu z nich w bestialski

sposób zamordowano w katowniach UB.

Do dzisiaj dochodzimy tożsamości

Żołnierzy Wyklętych z AK na podstawie

materiału genetycznego.

Stanisław Matejczuk

oswobodzenia Wilna z rąk okupanta

niemieckiego siłami AK i zgodnego z

założeniami „Burzy” wystąpienia wobec

Armii Czerwonej „w roli gospodarza

terenu”. Plan operacji został opracowany

w sztabie Okręgu Wilno Armii Krajowej

w marcu 1944, zakładał on zdobycie

miasta przez połączone siły wileńskiego i

nowogrodzkiego okręgu AK.

Walki o Wilno rozpoczęły się rano 7 lipca,

zaś w południe nadeszły regularne

oddziały Armii Sowieckiej (3 korpus

zmechanizowany gwardii), które o

godzinie 20.00 podjęły szturm generalny,

osiągając jednak tylko lokalne sukcesy,

zaś wieczorem nadeszła 5 armia

ogólnowojskowa generała Kryłowa. W

rezultacie wspólne działania wileńskiej

Armii Krajowej i jednostek sowieckich

doprowadziły do całkowitego wyzwolenia

z rąk niemieckich Wilna. Wtedy też

zakończyło się owo „braterstwo broni”

Po zdobyciu Wilna dowództwo sowieckie

nakazało żołnierzom AK wyjść z miasta.

Ppłk Krzyżanowski „Wilk” rozkazał

przeprowadzić oddziały na skraj Puszczy

Rudnickiej, a sam udał się do kwatery

dowódcy 3 Frontu Białoruskiego gen.

Czerniachowskiego i uzyskał od Sowietów

obietnicę, że ci dostarczą wyposażenie dla

jednej dywizji piechoty i jednej brygady

kawalerii, bez żadnych warunków

politycznych. 16 lipca płk Krzyżanowski

został ponownie zaproszony na spotkanie

z gen. Czerniachowskim na podpisanie

stosownego porozumienia. Na spotkanie

pojechał z szefem sztabu mjr. Teodorem

Cetysem. Z tego spotkania oficerowie nie

wrócili do oddziałów. Inna grupa

oficerów, omawiająca z oficerami

sowieckim w miejscowości Bogusze

szczegóły wyposażenia dywizji, również

została aresztowana i osadzona w

więzieniu w Wilnie. Został także

aresztowany delegat rządu na okręg

wileński i pracownicy delegatury.

W całej operacji wileńskiej brało udział

około 9 tysięcy żołnierzy AK na terenie

okręgu wileńskiego i około 6 tysięcy na

terenie okręgu nowogródzkiego.

W sumie (wraz ze schwytanymi w lasach

pod Wilnem) w czasie akcji „Burza” na

Wileńszczyźnie internowano ok. 5 tys.

podoficerów i szeregowców, umieszczając

ich początkowo w obozie w Miednikach

skąd 1/4 zbiegła, zaś oficerów wywożąc do

Riazania. Niektórzy po pewnym czasie

zdecydowali się wstąpić w szeregi 1 Armii

Wojska Polskiego. Większość została

jednak przymusowo wcielona do pułku

rezerwowego Armii Sowieckiej, zaś po

odmowie złożenia przysięgi osadzona w

obozie dla internowanych AK-owców w

Kałudze do wyrębu lasów, skąd byli

stopniowo zwalniani dopiero w latach 1946-

1947. Podczas konferencji jałtańskiej temat

wyzwalania Wilna przez jednostki Armii

Krajowej był tak niewygodny, że premier

Wielkiej Brytanii wprowadził cenzurę

prewencyjną, która eliminowała

najmniejsze nawet wzmianki w brytyjskiej

prasie o udziale zbrojnym AK.

Bardzo podobna sytuacja miała miejsce we

Lwowie, w którym doszło do

antyniemieckiego powstania Armii

Krajowej w dniu 22 lipca 1944 roku.

Wkraczające wojska sowieckie dość

przyjaźnie współpracowały z Armią

Krajową. Walki przy oczyszczaniu miasta z

Niemców trwały do 27 lipca. Jeszcze

podczas ich trwania odbywały się rozmowy

dowództwa lwowkiego AK z dowódcami

Armii Sowieckiej w celu ustalenia dalszej

współpracy na froncie wojennym.

Współpraca Armii Krajowej Obszaru

Lwowskiego z Armią Sowiecką zakończyła

się podstępnym aresztowaniem dowódców i

sztabów oraz masowym aresztowaniem

oficerów i żołnierzy Armii Krajowej. Około

700 żołnierzy AK zginęło, biorąc udział w

walkach o wyzwolenie Lwowa. Miejsce ich

pochówku dzisiaj jest nieznane. Ponad dwa

tysiące żołnierzy Lwowskiej Armii

Krajowej zostało skazanych i uwięzionych

w łagrach sowieckich. Wielu z nich nie

doczekało powrotu do Polski.

Największym jednak wysiłkiem Armii

Krajowej w ramach operacji „Burza” było

Powstanie Warszawskie. Początkowo

Powstanie warszawskie nie było

zaplanowane jako część planu "Burza",

jednak sytuacja polityczna i militarna oraz

zamiary niemieckie wobec Warszawy i jej

W rocznicę powstania Armii Krajowej (dokończenie)