338
KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 Wybrane publikacje i dokumenty Wydane z okazji 65 rocznicy Powstania Warszawskiego – dedykowane młodemu pokoleniu Polaków – ku rozwadze Egzemplarz bezpłatny

KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

  • Upload
    vunhi

  • View
    225

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

KULISY KATASTROFY

POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

1944

Wybrane publikacje i dokumenty

Wydane z okazji 65 rocznicy

Powstania Warszawskiego –

dedykowane młodemu pokoleniu

Polaków – ku rozwadze

Egzemplarz bezpłatny

Page 2: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wydane z inicjatywy nieformalnej grupy byłych Żołnierzy Armii Krajowej,

Powstańców Warszawskich, którzy przed odejściem na Wieczną Wartę

postanowili przekazać młodszym pokoleniom swoje wspomnienia i refleksje na

temat Powstania Warszawskiego. Do swoich refleksji dołączyli szereg publikacji

historyków i świadków wydarzeń, które ukazały się w prasie krajowej i

emigracyjnej i które oddają w sposób niezafałszowany cel, przebieg i skutki

Powstania.

Publikacje te stanowią przeciwwagę dla oficjalnej wykładni Powstania i

polityki historycznej uprawianej przez kolejne Rządy III RP, wprowadzającej w

błąd opinię publiczną.

Większość prezentowanych publikacji została zaczerpnięta z witryny

internetowej www.powstanie.pl, powstałej w 2005 roku. Celem inicjatorów

wydania książki jest zachowanie zawartych tam treści i rozpowszechnianie ich za

pośrednictwem bibliotek. Jest to wydanie niskonakładowe i nie komercyjne.

Niniejsze wydanie książkowe jest dostępne w Internecie w formacie PDF pod

adresem: www.powstanie.pl

Inicjatorzy wydania dziękują serdecznie Pani Agnieszce Dziatlik za wielki

wkład pracy przy udzieleniu nam merytorycznej pomocy.

Podziękowania dla Biblioteki Polskiej w Montrealu za udostępnianie bogatych

zbiorów oraz Panu Derrick Marczynski z Electronic Museum Canada za

wskazanie ważnych dokumentów.

Opracowanie antologii i wybór zdjęć: dr Jan Sidorowicz, Montréal

Kontakt: [email protected]

Rok wydania: 2009

Wydawca: Nieformalna grupa b.Powstańców Warszawskich, Nowy Jork

ISBN 978-83-927982-0-0

Nakład 60 egzemplarzy (egzemplarze bezpłatne)

Druk: Drukarnia cyfrowa Studio1, Zielona Góra, Reja 7

Page 3: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

S P I S T R E Ś C I

WSTĘP 5

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

Paweł Wieczorkiewicz – Obłąkana koncepcja Powstania 7

Jan Sidorowicz – Powstanie Warszawskie bez niedomówień 15

Andrzej Solak – Powstanie Warszawskie – mitologia zrywu 48

Jan Nowak-Jeziorański – Kulisy podejmowania decyzji o wybuchu Powstania 60

Jan Matłachowski – Kulisy genezy Powstania Warszawskiego 68

Jan Ciechanowski – Rozmowa z gen. Borem-Komorowskim 79

Lech Mażewski – Duet legionowych generałów a wybuch Powstania 95

Witold Babiński – Stosunek gen. Sosnkowskiego do Powstania 107

Dariusz Baliszewski – Przerwać tę rzeź ! 126

Jan Kurdwanowski – Tajny dokument z 28 lipca i oszukańczy rozkaz

Bora-Komorowskiego z 1 sierpnia 1944 132

Jan Kurdwanowski - Dekonspiracja warszawskich oddziałów AK przyczyną

pośpiesznego wydania rozkazu do walki 144

Adam Bień – Notatki z Powstania Warszawskiego 148

Jan Nowak-Jeziorański – Zwierzenia gen. Okulickiego po Powstaniu 159

Janusz Zawodny - Wywiad gen. Borem-Komorowskim w 1965 roku 161

WNIOSKI 162

Wspomnienia i refleksje Powstańców

Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171

Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? 207

Stanisław Mazurkiewicz – Zgrupowanie Radosław na Woli –fragment 212

Page 4: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Magdalena Grodzka-Gużkowska – Relacja kobiety-strzelca wyborowego 221

Jerzy Malewicz - Moje wspomnienia z walk na Woli i Starym Mieście 228

Post na forum portalu Onet – Opis walk na Ochocie 232

Kłamstwa gen. Chruściela ("Montera") w prasie emigracyjnej w Londynie 233

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

Bór-Komorowski żądał zrzutów broni – wprost w ręce niemieckie… 239

Dramat lotników dokonujących zrzutów broni z baz we Włoszech 241

Kuriozalne depesze Komendy Głównej AK i Delegata Rządu 245

J. Sidorowicz – Co sie działo na wschód od Wisły podczas Powstania? 248

Lech Mażewski – Fałszywa synteza Normana Daviesa 257

Marian Stępień – Największe nieszczęście i wyraźna zbrodnia 261

Marek Getter – Straty ludzkie w Powstaniu 267

Maria Lurie – Jak roztrzelano mnie z moimi dziećmi 5 sierpnia na Woli 275

Antoni Czarkowski - O czterech mężczyznach co przeżyli rozstrzelanie

i ukrywali się w gruzach od początku sierpnia do 26 listopada 1944 279

Paweł Skibiński – Pius XII o Powstaniu Warszawskim ( fragmenty) 303

Jan Sidorowicz – List otwarty do dr Andrzeja Kunerta 308

Jan Sidorowicz – Akty oskarżenia na proces czterech 314

Jan Sidorowicz – Powstanie w Warszawie, a „powstania” w Paryżu i Pradze 319

Dzisiejsze oceny Powstańców – Nie było szansy na sukces 323

EPILOG 333

Warta polecenia literatura dotycząca Powstania Warszawskiego 335

Kamienie krzyczą - Bronisław Wojciech Linke (grafika) 336

Page 5: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dzwon imienia gen. Antoniego Chruściela

WSZYSCY KTÓRZY ROZPOCZĘLI WALKĘ WIEDZIELI, ŻE IDĄ NA PEWNĄ ŚMIERĆ,

POZOSTALI ZAZDROŚCILI POLEGLYM. NADZIEMSKA SIŁA ROZPROMIENIAŁA SERCA.

Antoni Chruściel "Monter" Polska Walcząca, Londyn, dnia 20 sierpnia 1945

Pomnik gen. Leopolda Okulickiego

W WARSZAWIE MURY BĘDĄ SIĘ WALIĆ I KREW POLEJE SIĘ STRUMIENIAMI, AŻ OPINIA

ŚWIATOWA WYMUSI NA RZĄDACH TRZECH MOCARSTW ZMIANĘ DECYZJI Z TEHERANU

Gen. Leopold Okulicki – wypowiedź na naradzie Komendy Głównej AK w lipcu 1944

(według zachowanych stenogramów)

Page 6: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof
Page 7: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

5

MOTTO:

Naród naprawdę męski nie walczy nigdy do ostatniej kropli krwi.

Na tym polega prawdziwy patriotyzm, patriotyzm obdarzony

instynktem życia, nakazującym cierpliwość, ostrożność,

powściągliwość, subtelność taktyczną w dążeniu do celu

zasadniczego. My natomiast tak bardzo tęsknimy do wielkości,

do walki…

Stefan Kisielewski o Powstaniu Warszawskim,

Tygodnik Powszechny , 24 .09.1945 (fragment)

W S T Ę P

Ciągle pozostaje niezwykle trudnym dotarcie do świadomości społecznej, że

Powstanie Warszawskie posiada dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego

bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej - z drugiej strony

kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i

ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania - bo nie można ich nazywać

dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że

poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania garnizonu niemieckiego w

Warszawie - a ci poprowadzili ich do z góry ZAPLANOWANEJ KLĘSKI. Okulicki na

naradzie Komendy Głównej AK w lipcu 1944 mówił: "Musimy się zdobyć na czyn,

który wstrząśnie sumieniem świata. W Warszawie mury się będą walić i krew

poleje się strumieniami, aż opinia światowa zmusi rządy 3 mocarstw do zmiany

decyzji z Teheranu" Tak wiec dowódcy AK zdawali sobie sprawę, że Powstanie

militarnie nie ma szans na powodzenie, jest w założeniu skazane na klęskę i miało

być tylko rozpaczliwym krzykiem protestu przeciw zniewalaniu Polski przez

Sowiety.

Wydanie rozkazu do walki tysiącom ludzi bez zapewnienia im broni i

GWARANCJI pomocy z zewnątrz oraz bez liczenia się z represjami wobec ludności

miasta - to nie było szaleństwo, to była po prostu zbrodnia. Bo Bór-Komorowski

wydając tej wagi rozkaz, zmierzający do ZBIOROWEGO SAMOBÓJSTWA, nie miał

Page 8: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

6

na to przyzwolenia społecznego ani mandatu władz zwierzchnich z Londynu, które

były między sobą skłócone i podejmowały sprzeczne decyzje.

Uprawianie kultu przywódców Powstania zaczęło się już w dniu kapitulacji.

Awans Komorowskiego "za wybitne zasługi" na Naczelnego Wodza Polskich Sił

Zbrojnych, a Chruściela na generała, to była grubymi nićmi szyta próba zatarcia

wrażenia kompromitującej katastrofy. Tak Rząd Emigracyjny i generalskie

towarzystwo wzajemnej adoracji próbowało ratować twarz.

Pytanie - czy na "dzwonie Montera" w Muzeum PW można umieścić napis,

że właśnie dzięki temu, że dowódca Powstania wydał zbrodniczy rozkaz

zdobywania bunkrów kilofami i siekierami, ta lista nazwisk poległych, wykuta na

murze jest tak długa? Obowiązująca dziś polityczna poprawność mówi, że nie

można. Więc nurzamy się nadal w zakłamaniu, stawiając na piedestały fałszywych

bohaterów. Prawdziwymi bohaterami była tylko wspaniała młodzież, ale

"pomysłodawcy" Powstania ten kwiat młodzieży pchnęli świadomie do aktu

zbiorowego samobójstwa.

Ostatnio dużo szkody w kształtowaniu świadomości społecznej wyrządziła

książka Normana Daviesa, który 20 lat temu przyznał rację profesorowi

Ciechanowskiemu, że Powstanie było fatalnym błędem. Dziś sprzeniewierzył się

zasadom obowiązujących historyka i kierując się chyba względami merkantylnymi

spłodził cegłę, w której napisał to co ludzie chcieli przeczytać - że z Powstania,

które zakończyło się apokaliptyczną katastrofą narodową, możemy być DUMNI! Z

tą absurdalną tezą rozprawia się Lech Mażewski (strona 269).

Ten zbiór artykułów ma być przeciwwagą dla publikacji różnych apologetów

Powstania jak prof. Wojciech Roszkowski, historyk i eurodeputowany, który

udzielił wywiadu Życiu Warszawy pt. "Gdyby nie było Powstania, mielibyśmy dziś

kaca." Już z tytułu wynika, że gdyby nie zginęło te 200 tysięcy ludzi i nie przepadł

dorobek materialny i skarby kulturalne stolicy, to mielibyśmy dziś kaca…Niestety

prof. Roszkowski i podobni mu historycy i politycy, piewcy "moralnego

zwycięstwa" mają dziś dobre samopoczucie, nie mają kaca... Ale nie dowiemy się

już co myśleli o Powstaniu w ostatnich chwilach swego życia Ci przywaleni

gruzami, palący się żywcem, topiący się w kanałach lub przed rozstrzelaniem.

Page 9: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

7

Prof. Paweł Wieczorkiewicz: Polacy są współwinni tragedii Warszawy w 1944

roku. Przez swoją polityczną głupotę.

OBŁĄKANA KONCEPCJA POWSTANIA

Życie Warszawy, 29 lipiec 2005

Z historykiem, profesorem Pawłem Wieczorkiewiczem, rozmawia Rafał

Jabłoński

O Powstaniu Warszawskim mówi się na klęczkach i tylko sporadycznie

stawiane są trudne pytania. Na przykład: czy ludzie, którzy podjęli decyzję o

walce, kalkulowali, że mogą ją przegrać?

Kalkulowali. Na kluczowych naradach padało pytanie: co będzie, jeśli Rosjanie

nie nadejdą? Rzeź, klęska. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy przeżyli

gehennę Warszawy. Prawdziwi powstańcy – nie ci, którzy przypięli sobie krzyże

Armii Krajowej w latach 90’, bo takich jest sporo, tylko ci, którzy byli na

barykadach – bardzo krytycznie mówili o Powstaniu. Mieli poczucie, że są

oszukanym pokoleniem. Także ludność cywilna miała poczucie krzywdy. O tym

nie piszemy, bo i nie wypada, i politycznie niepoprawne. A przecież jedną z

przesłanek kapitulacji Powstania było to, że ludność zaczęła się burzyć. Zaczęła

tego żądać. Czemu trudno się dziwić, po dwóch miesiącach bombardowań i

ostrzału.

Na Pradze przerwano walkę po sześciu dniach, kiedy wiadomo już było, że

Powstanie jest nie do wygrania. I ocalono ludzi. W Warszawie lewobrzeżnej

nie można było tak samo?

Nie można, przez fałszywe ambicje i fałszywe rachuby. Przecież premier

Stanisław Mikołajczyk przebywał w Moskwie i nie wiadomo było, czy coś

załatwi, czy nie. No i przekonanie niektórych przynajmniej dowódców, że trzeba

się bić do końca, że trzeba zginąć. Jak pod Termopilami. Na przykład generał

Tadeusz Pełczyński był przekonany, że konieczny jest symbol, który wstrząśnie

sumieniem świata. Też nieprawda, bo niczym nie wstrząsnął. Wielka iluzja.

Page 10: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

8

Czy ludzie z kręgu Komendy Głównej AK nie zdawali sobie sprawy z tego, co

czynią ludności cywilnej?

Tak się złożyło, że najwyżsi oficerowie w Komendzie Głównej AK byli dość

kiepskimi wojskowymi. Ci ludzie mieli opinię miernych fachowców, i to jeszcze

sprzed wojny. Komorowski, Okulicki, Chruściel to byli wojskowi ze średnim

horyzontem. Nie potrafili myśleć – i politycznie, i o kraju. Znana jest historia

jednego z dowódców oddziałów, któremu „Monter”, Antoni Chruściel, zarzucił

tchórzostwo. Gdy potem przyniesiono go z rozpłatanym brzuchem, zadał

pytanie: „Kto tu jest tchórzem, panie pułkowniku?”. I to jest pytanie, które

trzeba by zadać Chruścielowi, Pełczyńskiemu i Okulickiemu. Nie zginął żaden ze

sztabowych oficerów, w myśl koncepcji, że walką dowodzi się z tyłów. Jest też

taki argument, którego trzeba użyć: skoro niektórzy z nich mówili o

Termopilach, to gdzie ten Leonidas, który zginął? To Tadeusz Bór-Komorowski,

który poszedł do niewoli? To Pełczyński, który też tam trafił? Czy Leopold

Okulicki, który nie poszedł do niewoli, bo zaczął zakładać kolejną konspirację?

Ale co ciekawe, człowiek, który powinien był dowodzić Powstaniem, generał

Albin Skroczyński „Łaszcz”, komendant Obszaru Warszawskiego AK i zagorzały

przeciwnik tej walki, został odsunięty od dowodzenia.

Powraca więc pytanie: Nie chcieli przerwać walki czy nie potrafili?

Mogli przynajmniej próbować. Gdyby próbowali, nie zamordowano by tych

kilkunastu tysięcy cywilów na Woli, poza tym nie zniszczono by naszego miasta.

Ale przecież Powstanie można było poddać i później, na początku września,

kiedy wiadomo było, że Mikołajczyk nic nie załatwił ze Stalinem. Tym bardziej,

że Niemcy szukali porozumienia. Niemiecki dowódca, generał von dem Bach-

Zelewski, powiedział po Powstaniu, że mógł wybić wszystkich mieszkańców przy

pomocy artylerii i lotnictwa. Ale nie chciał tego robić. To zagadkowa postać –

pół-Polak po matce. Morderca Żydów na tyłach frontu wschodniego, a zarazem

człowiek, który przeciwstawił się rozkazowi Himmlera. Twierdził, że nie może

wymordować wszystkich mieszkańców Warszawy, bo mu amunicji zabraknie, co

oczywiście nie było prawdą. Tak było. Jest jeszcze ciekawsza rzecz, której

większość polskich historyków, jeśli nie wszyscy, nie bierze pod uwagę. Było coś

Page 11: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

9

w rodzaju niepisanej umowy między stroną sowiecką a niemiecką. Ci ostatni

zdawali sobie sprawę, że póki trwa Powstanie, Sowieci nie będą specjalnie ich

nękać na tym odcinku frontu. Dawali im czas do uporania się z „polską zarazą”.

Bo dla Stalina było to najlepsze rozwiązanie. I Niemcy nie tylko z wątpliwego

humanitaryzmu von dem Bacha , ale i z prostej kalkulacji politycznej nie spieszyli

się.

Czy powstańcy nie zostali w jakiś sposób oszukani przez grupę wyższych

oficerów Armii Krajowej?

W pewnym sensie tak. Zapowiadano im szybkie zwycięstwo, nastrój był

wspaniały w pierwszych dniach. To był powiew wolności. Warszawa stała się

stolicą wyzwolonej, wolnej Polski. Tylko potem stawało się jasne, że Warszawa

staje się grobem, nie tylko miasta oraz jego obrońców, ale i idei wolnej Polski. A

później zaczęło się okazywać, że tego zwycięstwa nie ma, a są tylko z Londynu

żałobne pieśni, co doprowadzało ludzi do szału. Radio polskie z Anglii na okrągło

grało hymn „Z dymem pożarów...”. Następnie na skutek nacisków polskich

polityków poleciała nad Warszawę armada amerykańska, która zrzuciła

mnóstwo broni, ale większość spadła na niemieckie pozycje. Niestety to był

powód odroczenia kapitulacji. No i teraz trzeba było zbadać, kto tak naprawdę

dowodził Powstaniem. Bór-Komorowski modlił się, Okulicki, jak twierdzą

świadkowie, głównie pił, a w polu teoretycznie dowodził Chruściel, który nie

miał mocy wykonawczej. Ale Chruściel nie chciał się poddać, chciał do końca

walczyć.

I przez ten bałagan zginęło ponad sto tysięcy ludzi...

Jest kuriozalne, że do tej pory myśmy się nie doliczyli ofiar. Mówi się o 140

tysiącach, ale ostatnio coraz częściej o 120. Za czasów komuny publicyści

ekscytowali się ponad 200 tysiącami zabitych. W tamtych czasach Powstanie

było krytykowane, więc to był dobry argument.

Wróćmy jeszcze do pytania o odpowiedzialność dowództwa AK za cywilów.

Nie zdawali sobie sprawy, czy byli bez refleksyjni? Przecież widzieli, że nie ma

broni, brakuje amunicji, giną dzieci.

Page 12: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

10

Myślę, że to było jak z bajkowym uczniem czarnoksiężnika. Uruchomiono

pewien proces i zabrakło odważnego, który powiedziałby: stop! Ktoś musiał

wziąć odpowiedzialność na swe barki. A ja nie widzę tam człowieka z

charakterem. Był moment, w którym kilku oficerów Komendy Głównej chciało

pozbawić Bora dowodzenia. Ale dali sobie wytłumaczyć, że rezonans

propagandowy byłby niedobry. Pokazywałoby to Polaków jako ludzi

prowadzących wieczne swary.

Za kolejny bohaterski mit Polaków, nic nie umniejszając poległym żołnierzom

Powstania, największą cenę zapłaciło miasto.

Ma pan rację. Najmniej liczono się z Warszawą i jej mieszkańcami. I z losem

samego miasta. Płonęły biblioteki oraz archiwa. Jest jedna rzecz, o której rzadko

się mówi. Wcześniej do Warszawy zwożono z terenu mnóstwo prywatnych

zbiorów – wspaniałe kolekcje obrazów, stare księgi – bo sądzono, że w mieście

są bezpieczniejsze niż w małych miasteczkach i dworach. Szczególnie, że

nadchodziła armia sowiecka, która niczego nie szanowała. Daleko nie trzeba

szukać; z biblioteki mego dziadka, pełnej ksiąg średniowiecznych, została garść

popiołu. Mam puzderko z resztkami pięciu tysięcy unikalnych woluminów.

Takich bibliotek prywatnych były setki. Poza tym zamordowano miasto.

Jak Pan uważa, kto się najbardziej do tego przyłożył: Niemcy, Sowieci czy

może sami Polacy?

Powiedziałbym tak: fizyczne sprawstwo – Niemcy, współwinni przez ślepotę

polityczną i wojskową – Polacy, a działo się to przy współsprawstwie Rosjan. Bo

bierne uczestniczenie w przestępstwie jest też przestępstwem. Ale ja się

Stalinowi nie dziwię, bo to leżało w jego interesie. Największą głupotą było

zakładanie przez dowódców AK, że Stalin będzie musiał przyjść Warszawie z

pomocą. Generalnie do Powstania parli Pełczyński, Okulicki, a także pułkownik

Jan Rzepecki. Tymczasem całe grono fachowych oficerów było przeciw. Bo

kalkulowali posiadane siły.

Czy Powstanie w ogóle można było wygrać?

Page 13: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

11

Minister Adam Bień, zastępca delegata rządu na kraj, twierdził, że gdyby

wybuchło kilka dni wcześniej, można było wygrać. To znaczy można było zająć

Warszawę. Można było, wedle Bienia, zrobić to też kilka tygodni później, kiedy

czołgi sowieckie stanęły na Pradze.

Ale czy aby na pewno? Niemcy przygotowali na likwidację spodziewanego

powstania olbrzymie siły, ale wszystko przerzucili przed pierwszym sierpnia w

rejon Magnuszewa, gdzie Sowieci sforsowali Wisłę.

Niemcy w razie potrzeby roznieśliby Powstanie w kilka dni. Mogli to zrobić i bez

pomocy Sowietów. Na miłość Boską! Dwadzieścia parę tysięcy powstańców i co

piąty uzbrojony w pistolet albo w najlepszym wypadku w karabin z

kilkudziesięcioma nabojami. Nie było ludzi wyszkolonych do nowych metod

walki. Co było z dwoma zdobycznymi czołgami – Panterami? Jedną na samym

początku unieruchomił na stałe chłopak, który zaczął gmerać przy skrzyni

biegów. A tak mieliśmy zbrodnicze rozkazy dowództwa i niebywałe bohaterstwo

warszawiaków...

Na pewno zbrodnicze?

W żadnej armii, poza sowiecką, nie wydawano rozkazów zdobywania broni na

wrogu. I atakowania nieprzyjacielskich pozycji z gołymi rękoma. W

przedwojennej armii polskiej takie coś było nie do pomyślenia. Jest granica

szafowania ludzkim życiem. A poza tym bić się do końca może zawodowe

wojsko, ale nie cywile. Zresztą nawet gdybyśmy zajęli całe miasto, to już Niemcy

mieli gotową koncepcję ciągłych lotniczych bombardowań, co przy braku

obrony przeciwlotniczej skończyłoby się dla ludności cywilnej jeszcze gorzej.

A jak wygląda w tym kontekście koncepcja polityczna?

Ona była obłąkana. Zresztą były dwie. Pierwsza, że Mikołajczykowi uda się coś

załatwić w Moskwie i Stalin udzieli pomocy. Wtedy Powstanie byłoby wianem.

W zamian za koncesje polityczne dla Polski dajemy Sowietom przyczółek w

Warszawie. I druga koncepcja: sytuacja wojskowa oraz nacisk aliantów

zachodnich wymusi na Sowietach wkroczenie z pomocą do Warszawy. Jest

przerażające, że Okulicki, który poznał mentalność sowiecką, siedząc w

Page 14: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

12

więzieniu na Łubiance, nie był w stanie rozpoznać ich elementarnej polityki. Tu

pojawia się pytanie: kim on był? Przecież został zrzucony do kraju na

spadochronie z jedynym zadaniem: rozkazem naczelnego wodza – Kazimierza

Sosnkowskiego, że w Warszawie nie wolno robić powstania! Istnieje na przykład

domniemanie, że Okulicki został skaptowany przez Mikołajczyka dla jego

koncepcji zagrania Warszawą ze Stalinem. Koncepcji dziecinnej.

A co by było, gdyby Powstania w ogóle w Warszawie nie było?

W odpowiedzi na takie pytanie pada zawsze jeden argument: powstanie

zrobiliby samorzutnie komuniści. Ale Niemcy zlikwidowaliby je w ciągu jednego

dnia.

A gdyby sami akowcy bez rozkazu zaczęli strzelać do Niemców?

Niech pan porozmawia z jakimkolwiek zaprzysiężonym, prawdziwym żołnierzem

AK. Każdy powie: „Bez rozkazu nigdy. Myśmy byli wojskiem, które wypełnia

rozkazy”.

Czyli co by się stało?

Rosjanie weszliby do Warszawy i mieliby kolosalny kłopot. Zaczęto już w tak

zwanym Ludowym Wojsku Polskim formować oddziały pacyfikacyjne, które

wkroczyłyby do akcji, gdyby Armia Krajowa w Warszawie nie ujawniła się.

Myślę, że Sowieci potrafiliby zdobyć siłą władzę polityczną w Warszawie, tylko

że Polacy nie ponieśliby takich strat. Ocalałoby całe miasto. Wywieziono by

potem może dwadzieścia, może pięćdziesiąt tysięcy ludzi na Sybir, lecz te

kilkaset tysięcy pozostałoby w mieście. Dużo trudniej byłoby budować Polskę

Ludową i mielibyśmy wszystkie przemiany polityczne wcześniej. Duch oporu

byłby znacznie większy. Może Solidarność w 1956 roku? Trzeba zwrócić uwagę

na fakt, że pokolenie Kolumbów było pokoleniem przegranym po Powstaniu.

Oni w większości nie brali się już do konspiracji i czynnej walki. Pogodzili się z

tym, co jest. Mieli dość pięciu lat okupacji. A Powstanie wykończyło ich

kompletnie. Więc gdyby go nie było...

Page 15: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

13

A jak wyglądałaby Polska bez Powstania?

Daleką jego konsekwencją jest to, że mamy taki kraj i taką politykę jak dzisiaj.

Polska straciła wielkie miasta: Lwów oraz Wilno, i mózg – czyli Warszawę. To, co

jest dziś Warszawą, to atrapa przedwojennego miasta. Przede wszystkim nie ma

warszawiaków. Gdyby Powstanie nie wybuchło, czekałyby nas sowieckie

pacyfikacje, czyli scenariusz wileńsko-lwowski. Wtedy być może mielibyśmy

gabinet nie Osóbki-Morawskiego, tylko Stanisława Mikołajczyka; być może, jak

w Czechach, tylko na dwa, trzy lata. Ale byłyby to lata względnej demokracji.

Stalinizm nie umocniłby się tak bardzo. I, jak już mówiłem, wszystkie procesy

historyczne byłyby przyspieszone. W 1956 roku nie mielibyśmy wypadków

poznańskich, tylko rewolucję w Warszawie. Być może skończyłoby się jak w

Budapeszcie, ale tego nie możemy być pewni. Historia po prostu potoczyłaby się

inaczej. Ocalono by więcej z polskiej tradycji niepodległościowej.

Z szeregu relacji wynika, że po kapitulacji akowcy siedzący w obozach

jenieckich mieli gigantycznego kaca z powodu tego, co się stało. Ale już po

zakończeniu wojny, po maju 1945 roku, zaczęło przekształcać się to w

legendę. Nie liczyły się trupy i zniszczenie miasta. Liczył się fenomen

Powstania. Co potem wykorzystywali politycy...

Tak jest zawsze. W PRL po 1948 roku Powstanie było, z punktu widzenia

propagandy komunistycznej, zbrodnią. Paradoksalnie to samo mówił generał

Anders w 1944 roku, stwierdzając, że trzeba postawić przed sądem

odpowiedzialnych ludzi z KG AK – za tę „zbrodnię”. To samo twierdził generał

Rayski, który latał z pomocą nad Warszawę. Ale sztuką stało się przekucie klęski

w legendę. Bo jeśli jest klęska, to jedyną korzyścią, jaką można z niej mieć, staje

się legenda.

Dziś nie mówi się o głupocie, tylko o moralnym zwycięstwie.

Pojęcie moralnego zwycięstwa jest bardzo dziwne, bo wojna jest przedłużeniem

polityki, a w polityce nie ma kategorii moralnych. Ważne jest tylko to, czy

posunięcie było skuteczne. Powstanie okazało się kompletną klęską. Klęską

tego, co pozostało jeszcze z niepodległej Polski. Bo powiedzmy sobie szczerze:

Page 16: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

14

Wilna i Lwowa już nie było, a ośrodek krakowski czy poznański był zbyt słaby,

żeby unieść rolę centrum życia politycznego po 1945 roku. Kultywować tradycję

niepodległej Polski mogła tylko Warszawa. I tę Warszawę sami wykończyliśmy.

Trudno się więc dziwić, że polscy komuniści, późniejszy generał Witaszewski i

Franciszek Mazur, pili wódkę na drugim brzegu Wisły i zanosili się radosnym

śmiechem, widząc płonącą Warszawę. Bo widzieli, że płonie tam niepodległa

Polska, której nienawidzili. A oni dostali od swego idola Stalina polityczny

prezent.

Nie obawia się Pan, że takie podejście do legendy spotka się z histerycznymi

atakami?

W czasie PRL- u nie można było krytycznie analizować Powstania, bo było to na

rękę komunistom. A ludzie z obozu niepodległościowego nie mogli się bronić.

Natomiast jest rzeczą zdumiewającą, że po 1989 roku nie podjęto na ten temat

poważnej debaty. Taka debata nie byłaby rozważaniem, kim byli nasi

dziadkowie, ale kim jesteśmy my i kim moglibyśmy być, gdyby nie było tego, co

się stało w 1944 roku. Pytanie na czasie w roku 2005, bowiem znowu stajemy

przed dylematem: czy mamy wracać po cichu do tradycji Witaszewskiego i

Mazura, czy spróbować budować nową Rzeczpospolitą wedle testamentu Polski

Podziemnej.

Nie zniszczyłoby to legendy?

Legendzie nic nie zaszkodzi, bo legendy są niezniszczalne.

Page 17: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

15

Jan Sidorowicz

POWSTANIE WARSZAWSKIE – BEZ NIEDOMÓWIEŃ

(Pro Memoria nr 5 , 2004)

Od ponad pól wieku pokutuje obiegowa opinia, że sprawcą tragedii

Powstania był Stalin, który zdradził, nie udzielając Warszawie pomocy. Otóż

Stalin Warszawy nie zdradził, bo niczego nie obiecywał. Zachował się jak

należało się spodziewać – urządził drugi Katyń.

Odpowiedź na pytanie, kto był rzeczywistym sprawcą tragedii natrafia na

przeszkody. W świadomości społeczeństwa jest to ciągle niezabliźniona rana. I

dlatego wszelkie dyskusje na ten temat – aby nikogo nie urazić – kończą się

tak zwanym “owijaniem w bawełnę”. Bohaterstwo żołnierzy Powstania i

prześladowanie ich po wojnie spowodowało, że Powstanie weszło do

Panteonu Pamięci Narodowej i tym samym jego dowódcy pozostają do dziś

poza wszelką krytyką.

POWSTANIE WIDZIANE Z BLISKA (oczami 10-letniego chłopca)

Mieszkaliśmy na Flory nr 7. Pierwszego sierpnia o 5-tej z sąsiedniego domu

Flory 9 (róg Bagateli) wybiegło 98 chłopaków z rewolwerami w ręce, aby

zaatakować gmachy SS na Szucha. Tam były bunkry, zasieki i czołgi. Rozpętała

się strzelanina i zaraz do naszej piwnicy zaczęli napływać ranni. Pamiętam ich do

dziś, jakby to było wczoraj. Układano ich na węglu lub na stole w pralni, moja

mama dawała poduszki. Jeden miał w trzech miejscach przestrzelone lewe

płuco, ale żył. Przyszedł dozorca, pan Wakuliński i powiedział z zachwytem, że

“nasi jak koty skaczą po dachach”. Ja miałem tylko 10 lat, ale zrozumiałem, że

jest źle, bo znaczy, że nie opanowali nawet Bagateli. Ruch powstańców i

sanitariuszek odbywał się piwnicami, przez przebite w murach otwory. Po

godzinie strzelanina zaczęła cichnąć. Wtedy oficer, do którego zwracano się

“panie rotmistrzu” (był to Lech Głuchowski, d-ca dywizjonu Jeleń) – zapytał

moją mamę (sic!): “Czy pod 9-ką są już Niemcy?” – wykazując tym kompletny

brak rozeznania sytuacji. Zrozumieliśmy co się dzieje i uciekliśmy na 5 piętro. Po

ulicy zaczął jeździć niemiecki samochód, z którego przez megafon zapowiadano,

Page 18: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

16

że jeśli z jakiegoś domu padnie strzał, to wszyscy mieszkańcy będą rozstrzelani.

Ale pojedyncze już strzały padały nadal, choć dowódca musiał zdawać sobie

sprawę, że atak się załamał, kończy się amunicja i dalsza walka jest bez sensu. Z

nastaniem zmroku weszli Niemcy, zabrali i rozstrzelali tylko mężczyzn, w tym

dwóch synów dozorcy (16 i 18 lat). Nas 5-go sierpnia wyprowadzili na Szucha.

Siedząc na placu na Rozdrożu byliśmy świadkami jak uformowali kolumnę z

kobiet i popędzili je przed czołgami w kierunku Piusa, gdzie próbowali zdobyć

powstańczą barykadę. Potem trzymali nas dobę bez jedzenia i picia na

podwórku gestapo, gdzie leżały zwęglone zwłoki powstańców. Dozorczyni

przebrała trzeciego 14-to letniego syna za dziewczynkę. Rozpoznali, zabrali i

rozstrzelali. Drugiego dnia przegnali nas płonącą Marszałkowską do barykad

powstańczych na placu Zbawiciela. Idąc Marszałkowską, pod apteką na

Oleandrów widzieliśmy stos trupów rozstrzelanych mężczyzn, a na placu

Zbawiciela leżały trupy, przez które należało przeskakiwać. Po przeskoczeniu

barykady powstańczej przywitali nas roześmiani ludzie, zapewniając nas

radośnie, ŻE TU NIEMCÓW NIE MA ! Idąc dalej przez podwórka i przebite

przejścia udaliśmy się do rodziny na Hożą 47.

Na tym skrawku miasta, oswobodzonym od Niemców, mimo że pociski

spadały na głowę, panowała niepowtarzalna atmosfera jakiejś euforii. Wisiały

polskie flagi, działały różne polskie organizacje, kolportowano prasę

powstańczą. Niestety ten nastrój euforii pomału gasł, w miarę jak na podwórku

przybywało mogił, a domy zamieniały się w sterty gruzów.

Po powstaniu dowiedziałem się, że z atakującego Szucha dywizjonu Jeleń

(przedwojenni Ułani Lubelscy) na 98 żołnierzy ocalało siedmiu. Przed

wycofaniem się w nocy na Mokotów, zrobili jeszcze zasadzkę na Niemców

wchodzących do domu Flory 5, zabijając kilku. W efekcie Niemcy rozstrzelali

natychmiast wszystkich mieszkańców Flory 9 i Flory 5, w tym moich 9-letnich

kolegów ze szkoły. Dobili bagnetami wszystkich rannych i zastrzelili pozostałe z

nimi sanitariuszki. Myśmy ocaleli przez przypadek. Już po wojnie dowiedziałem

się, że w dniach 5-6 sierpnia Niemcy przebijali się przez Wolę, torując sobie

przejście do mostu Kierbedzia i mordując masowo mieszkańców (5 sierpnia

rozstrzelali 38 tysięcy ludzi). 5-go sierpnia dowództwo przejął generał SS Bach-

Page 19: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

17

Zelewski który zauważył, że masowe rozstrzeliwania połączone z rabunkami

odrywają żołnierzy od walki i powodują nadmierne zużycie amunicji. Rozkazał

więc rozstrzeliwać tylko mężczyzn i młodzież męska od lat 14. Nas wygarnęli z

domu 5 sierpnia, gdy obowiązywał już nowy rozkaz.

Okazało się też, że rejon Szucha, gdzie stacjonowało około 1500 uzbrojonych

po zęby Niemców, atakowało z różnych stron około 500 powstańców,

uzbrojonych głównie w rewolwery i granaty własnej produkcji. Około stu

żołnierzy Dywizjonu Jeleń, atakujących od Bagateli, za uzbrojenie miało

kilkanaście własnych rewolwerów, kilkanaście granatów zaczepnych, dwa

granaty obronne angielskie, jeden sten z magazynkiem i 200 sztuk amunicji bez

urządzenia do ładowania magazynków.

Zginęło ponad 400 powstańców, w tym cała kompania, której udało się

zdobyć Kasyno Oficerskie. Na Polu Mokotowskim zginęła Krystyna Krahelska

(kompozytorka pieśni powstańczych). Z ulic Bagatela, Flory, Chocimska,

Marszałkowska, Oleandrów, Litewska – Niemcy wygarnęli i rozstrzelali w

ogródku jordanowskim na Bagateli, koło apteki na Oleandrów i w ruinach GISZ-

u ok. 3000 mieszkańców. Taka była cena tej fanfaronady.

To tyle wspomnień i ujawnionych potem faktów.

I potem przez lata gnębiło mnie pytanie, jak można było dopuścić do takiego

szaleństwa. Jaka była tego przyczyna i kto za to jest odpowiedzialny?

POWSTANIE WIDZIANE Z DALEKA (po latach)

Latami śledziłem wszystkie dostępne mi publikacje na temat Powstania. Te

krajowe były zakłamane, a nawet te w miarę obiektywne (Borkiewicz,

Kirchmayer) posądzałem o tendencyjność. Wydania londyńskie też wydawały mi

się nie w pełni szczere. Opis powstania przedstawiony przez Bora-

Komorowskiego w jego książce Armia Podziemna (Londyn 1951) przypomina

bardziej pamiętnik postronnego obserwatora niż dziennik dowódcy.

Page 20: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

18

Wreszcie zapoznałem się z opracowaniem Jana Ciechanowskiego, będącym

jego pracą doktorską obronioną w Londynie w 1968 roku. Praca ta bazuje na

setkach dokumentów źródłowych, głównie pochodzących z polskich zbiorów

archiwalnych przechowywanych w Londynie oraz na rozmowach Autora z

żyjącymi jeszcze sprawcami dramatu. Praca ta pozwoliła mi wreszcie

sformułować własny pogląd na to wydarzenie, które zmieniło moje życie i życie

wielu tysięcy Polaków. Cenne też były wyznania pułkownika Iranka-Osmeckiego,

szefa wywiadu KG AK oraz raport kuriera Tadeusz Chciuka (“Celt”), który wrócił

z Warszawy do Londynu na kilka dni przed wybuchem powstania.

Tymi wnioskami chciałbym podzielić się z Czytelnikami, gdyż wydaje mi się,

że emocje związane z tym problemem opadły, większość uczestników tych

wydarzeń oraz ich najbliższe rodziny nie żyją i można wreszcie obalić pewne

mity bez narażania się na zarzut szargania świętości narodowych, czy

wtórowania propagandzie komunistycznej.

Najpierw trzeba przyjrzeć się sylwetkom ludzi, którzy wpływali wtedy na

rozwój wydarzeń.

AKTORZY PIERWSZOPLANOWI:

Gen. Sikorki - Premier i Wódz Naczelny (do śmierci w 1943). Realista

Po podpisaniu układu Grabski- Majski wydał w listopadzie 1941 rozkaz, że Armia

Krajowa walczy z Niemcami, ale ma stawić zbrojny opór Armii Czerwonej, gdyby

bez zezwolenia Rządu Polskiego wkroczyła na ziemie polskie. Jednak w marcu

1942 po spotkaniu ze Stalinem oświadczył podwładnym, że jeśli Rosjanie

wkroczą do Polski w pościgu za Niemcami, to stawianie im oporu byłoby

szaleństwem. A.K. ma manifestować swoja suwerenność i jednocześnie

pozytywny stosunek do Rosji Sowieckiej. Ukrycie organizacji uważał za

niemożliwe, bo niektórzy polscy oficerowie byli na usługach NKWD. Zalecał

nieszafowanie ludźmi potrzebnymi do powojennej odbudowy, która będzie

możliwa tylko przy dobrej woli Rosji.

W grudniu 1941 przegapił jednak ostatnią szansę ułożenia się ze Stalinem w

sprawie granic, gdy ten mu zaproponował “niewielkie korekty graniczne”.

Page 21: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

19

Wtedy Rosja była śmiertelnie zagrożona, Niemcy byli pod Moskwa,

prawdopodobnie Stalin zgodziłby się na pozostanie Lwowa, a może nawet i

Wilna przy Polsce.

Gen. Grot-Rowecki - dowódca AK (do aresztowania w 1943). Fantasta

Wyznawał niezachwianie tylko teorie walki z dwoma wrogami. Snuł takie

pomysły, jak żądanie podporządkowania się partyzantki sowieckiej dowództwu

AK, a w wypadku wkraczania Rosjan – opóźnianie ich ruchu przez dywersje a

następnie przesuniecie sił AK na Pomorze i stworzenia tam “reduty obronnej”,

gdzie przybędą wojska emigracyjne a potem i desanty anglosaskie. W długich,

utrzymanych w pompatycznym stylu depeszach radiowych, żądał od Sikorskiego

zapewnienia desantów lotniczych Anglosasów, nie wiedząc, że byłoby one

niewykonalne choćby ze względów technicznych (brak samolotów o takim

zasięgu). Wielu żołnierzy AK przypłaciło życiem nadawanie przez radio takich

“dezyderatów” i “memoriałów”.

Stanisław Jankowski - Delegat Rządu na Kraj. Nawiedzony

Według niego (memoriał przesłany do Londynu w styczniu 1944) - polskim

celem wojennym na wschodzie jest utrzymanie granicy z 1921 roku - przy

włączeniu Litwy do Polski i maksymalne osłabienie Rosji przez odłączenie od niej

Ukrainy i Białorusi i powiązanie ich politycznie i wojskowo z Polska (sic!).

Stanisław Mikołajczyk - Premier Rządu Emigracyjnego. Hazardzista.

Żądano od niego akrobatyki niemożliwej do wykonania. Stalin jako warunek

ponownego nawiązania stosunków dyplomatycznych (zerwanych po ujawnieniu

zbrodni katyńskiej) żądał zaakceptowania granicy wg. linii Curzona (na Bugu), w

zamian za rekompensaty na zachodzie i usunięcia z rządu osób, które publicznie

demonstrowały swój wrogi stosunek do Rosji (gen.Sosnkowski, ministrowie Kot

i Kukiel). Na przyjęcie tych warunków nalegał usilnie Churchill. Wyrażając zgodę

na utratę Kresów, straciłby wiarygodność czynników krajowych i spowodowałby

ferment w wojsku, w którym większość żołnierzy pochodziła z Kresów. Na

dobitek Alianci nie zgadzali się na ogłoszenie przewidywanych dla Polski

rekompensat na zachodzie, aby nie wzmacniać oporu Niemców. Paradoks

Page 22: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

20

polegał na tym, że cały ten spór był już “musztardą po obiedzie”, bo utrata

Kresów była już wcześniej przesądzona na konferencji Wielkiej Trójki w

Teheranie, tylko Roosvelt prosił, aby tego nie ujawniać nikomu, gdyż bał się

stracić 7 milionów głosów Polaków w zbliżających się wyborach.

Przed odlotem do Moskwy na rozmowy ze Stalinem, w dniu 26 lipca 1944

bez wiedzy Prezydenta, Rządu i Naczelnego Wodza wysłał do delegata Rządu w

kraju i Dowódcy AK taką depeszę: „Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła

uchwała upoważniająca Was do ogłoszenia powstania w momencie przez Was

wybranym. Jeśli możliwe, zawiadomcie nas przed tym…” Zebrana w dniu 28

lipca Rada Ministrów została zaskoczona tym faktem dokonanym, akceptowała

jednak ex post depeszę. Mikołajczyk, przeceniając siłę militarną Armii Krajowej,

postanowił rzucić na szalę los Warszawy i z powstania uczynić monetę

przetargową w rozmowach ze Stalinem. Ten jednak zdawał sobie sprawę, że jest

to moneta bez wartości, bo znaczenie strategiczne powstania, nawet gdyby

powstańcom udało się zdobyć mosty na Wiśle jest znikome, a cała ta akcja jest

politycznie wymierzona przeciw Rosji. W rozmowach ze Stalinem, Mikołajczyk

wykazał naiwność, obiecując mu utworzenie w Warszawie rządu przyjaznego

Sowietom, podczas gdy Stalin nie życzył sobie żadnego autentycznie polskiego

rządu.

Gen. Sosnkowski - Wódz Naczelny. Wódz bez władzy.

Historycy uważają, że “był za, a nawet przeciw” i nie wydawał jasnych rozkazów,

lecz rodzaj sugestii. Podobnie jak Grot-Rowecki widział konieczność

przeciwstawienia się dominacji sowieckiej pod groźbą odpowiedzialności przed

przyszłymi pokoleniami i pisał: “rozpaczliwe gesty w życiu narodów są niekiedy

nieuniknione ze względu na symbolikę polityczną tych aktów i znaczenie

moralne dla potomności”. Był autorem absurdalnej Instrukcji dla AK, która

mówiła, że w miarę posuwania się Rosjan, Armia Krajowa ma występować

zbrojnie przeciw Niemcom, ale z chwilą pojawienia się Rosjan w danej

miejscowości – znowu schodzić do podziemia. Byłyby to więc czyny i ofiary

anonimowe, a efekty przypisałaby sobie partyzancka komunistyczna. W lipcu

1944 kazał Borowi – Komorowskiemu rozważyć możliwość ewakuowania

Page 23: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

21

najwartościowszych ludzi na zachód (opcja wybrana w styczniu 1945 przez d-ce

Brygady Świętokrzyskiej NSZ). Historycy zarzucają mu, że Powstania ani nie

nakazał, ani nie zakazał a na kilka dni przed spodziewanym wybuchem

powstania wyjechał na “inspekcję” do Włoch, umywając ręce od

odpowiedzialności.

W rzeczywistości Naczelny Wódz dekretem Prezydenta z 22.5.1942 został

pozbawiony na rzecz Rządu uprawnień przewidzianych w Konstytucji. Do Rządu

należały wszelkie decyzje dotyczące prowadzenia wojny, a decyzja o wywołaniu

powstania, była decyzją per excellence polityczną i należała do Rządu.

Potwierdzało to porozumienie Rządu i Naczelnego Wodza z 27.10.1943, tak

więc gen. Sosnkowski mógł tylko czynnikom rządowym w Londynie i Armii

krajowej przesyłać swoje sugestie. Sugestie te były jednak przez Rząd

ignorowane a wysyłane depesze do Komendanta AK cenzurowane i opóźniane.

Kluczowa depesza z 28 lipca 1944 brzmiała:

„W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i faktów dokonanych, powstanie zbrojne

byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć

niepotrzebne ofiary (-)”

Na zachowanej depeszy jest odręczna adnotacja Szefa Sztabu gen.Kopańskiego:

„Przekazałem p.Prezydentowi, który nakazał depeszy nie wysyłać wobec

uchwały Rządu z dnia 28 lipca. (-) Kopański, 3 sierpnia 1944”.

Uchwała Rządu z 28 lipca cedowała prawo decyzji o powstaniu na władze w

kraju.

Stalin – Wiadomo, konsekwentny rzezimieszek

Jego stosunek do Polski by jasny: określał go pakt Ribbentrop-Mołotow i

zbrodnia katyńska. Stąd łatwo było zgadnąć intencje jego na przyszłość. Rząd

Londyński traktował z nieukrywaną pogardą a Armii Krajowej zarzucał, że nie

walczy z Niemcami, lecz zwalcza partyzantkę sowiecką. Było w tym trochę

prawdy. Represje Niemieckie na ludności powodowały, że AK prowadziła tylko

akcje sabotażowe i to w ograniczonym zakresie. W latach 1943-44 w lasach

zrobiło się ciasno. Często na tych samych terenach działały oddziały AK,

Page 24: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

22

partyzantka komunistyczna, ukraińska, rosyjscy spadochroniarze zrzuceni na

tyły wroga i wreszcie pospolite bandy rabunkowe. Wszystkie czerpały środki do

życia z tego samego “rezerwuaru”, jakim były gospodarstwa chłopskie.

Dochodziło więc do zatargów a czasem i potyczek, bo trzeba było bronić polskiej

ludności. W okręgach wileńskim i nowogrodzkim dochodziło do starć z

partyzantką sowiecką a nawet do kontaktów z Niemcami, celem pozbycia się

“niepożądanych gości” (Lisiewicz – Plan Burza).

Dlatego Stalin już 1943 roku przeciwstawiał się zrzutom broni dla AK –

twierdząc, że broń ta idzie w nieodpowiednie ręce. A podczas powstania nie

zgadzał się nawet na lądowanie samolotów alianckich na założonej przez

amerykanów bazie lotniczej w Połtawie na Ukrainie, które mogłyby dokonać

zrzutów broni dla Warszawy, w ramach lotów wahadłowych. Argumentował, że

“Rząd Radziecki nie chce mięć nic wspólnego z awanturą wywołaną przez

kryminalistów dla osiągnięcia celów wrogich wobec Związku Radzieckiego”.

Uprzedził też, że Armia Czerwona nie będzie tolerować w pasie działań

frontowych żadnych oddziałów nie podporządkowanych jej dowództwu.

Stanowisko Stalina musiało być znane KG AK przed wywołaniem Powstania

Churchill – Wiadomo, nieszczery doradca

Z wielką siłą nalegał na Mikołajczyka, aby ten zgodził się na zmianę granic i

na usunięcie z Rządu osób wrogich Rosji, co dałoby szansę na dogadanie się ze

Stalinem w sprawach współpracy wojskowej i administracji cywilnej na

wyzwolonych terenach. Argumentował, że Anglia dochowuje swoich

zobowiązań sojuszniczych wobec Polski, ale nigdy nie gwarantowała

"specyficznych" granic i uprzedzał, że Anglicy nie będą bić się z Rosją o polskie

granice. Oczywiście w tych wszystkich radach najważniejszy był interes Wielkiej

Brytanii, honorowe wyjście z sytuacji w stosunku do zdradzanej Polski i troska,

aby nie zrazić sobie Rosji, na której spoczywał główny ciężar wojny.

Roosevelt – Wiadomo, obłudnik

Zataił, że już na konferencji w Teheranie uzgodnił ze Stalinem przebieg

polskiej wschodniej granicy, bo nie chciał utracić w wyborach 7 milionów

Page 25: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

23

głosów polonii. W rozmowie z Mikołajczykiem udawał, że popiera jego dążenia

do zachowania Lwowa i Wilna, niepotrzebnie “utwardzając” jego stanowisko. W

fazie powstania ociągał się z udzieleniem pomocy lotniczej a nawet z

ogłoszeniem, że powstańcy są żołnierzami koalicji i przysługują im prawa

kombatanckie zgodnie z konwencją haską i genewską. Wszystko, aby nie narazić

się Stalinowi, bo to działo się na terenie rosyjskiego teatru operacyjnego.

W Jałcie nie wyciągnął wniosków z zachowania się Stalina podczas Powstania

i uwierzył mu, że on chce “aby Polska była niepodległa i demokratyczna”. Bo

Stalin był jeszcze potrzebny do rozgrywki z Japonią.

Hitler - IDOL Narodu Niemieckiego

Na wiadomość o wybuchu powstania, rozkazał zabić wszystkich

mieszkańców bez względu na wiek i płeć a miasto spalić i zrównać z ziemią.

Rozkaz ten natychmiast zaczęto wykonywać z niemiecką skrupulatnością.

Armia Krajowa - Elita Narodu - wspaniała organizacja

Już sama nazwa powodowała nieporozumienia, gdyż posiadała tylko

nieliczne oddziały zbrojne operujące głównie w lasach. To było raczej

sprzysiężenie ludzi ze wszystkich warstw społecznych, gotowych walczyć o

Polskę wszelkimi dostępnymi środkami. Jej liczebność wahała się (w zależności

od czasokresów oraz źródeł) od 200 do 350 tysięcy członków. Większość

żołnierzy nie wykonywała zadań bojowych, lecz wywiadowcze i sabotażowe w

swoich miejscach pracy, sabotując urządzenia, środki transportowe i archiwa

wroga. Przez samą Komendę Główną przewinęło się w czasie okupacji 4500

etatowych pracowników, z czego ponad 1500 zginęło rozstrzelanych lub w

obozach koncentracyjnych. Armia Krajowa miała wspaniałych ludzi, pracujących

w nieustannym zagrożeniu i prowadziła bardzo szeroki zakres działalności:

wywiad (krajowy i zagraniczny), wysyłanie kurierów, przyjmowanie zrzutów,

akcje sabotażowe, likwidowanie gestapowców i konfidentów, odbijanie

więźniów, opieka nad rodzinami aresztowanych i pomordowanych, tajne

podchorążówki, produkcja broni, propaganda (druk i kolportaż), podrabianie

dokumentów, służba medyczna i kwatermistrzowska.

Page 26: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

24

W samej Warszawie posiadała kilka tysięcy lokali konspiracyjnych i skrzynek

kontaktowych. Z pieniędzy ze zrzutów miała budżet, z którego opłacano

pracowników pracujących wyłącznie dla organizacji, wypłacano żołd żołnierzom,

zapomogi dla rodzin, kupowano broń, wykupywano więźniów.

Armia Krajowa miała tylko jeden mankament: praktycznie nie miała broni.

Szczególnie w Warszawie, przed samym wybuchem powstania.

Niestety większość członków Komendy Głównej okazała się kompletnymi

ignorantami w sprawach nowoczesnych metod prowadzenia wojny. Domagali

się „zrzucenia Brygady Spadochronowej na Wolę” a zrzutów broni „na plac

Napoleona”, wzbudzając uśmiechy politowania dowódców alianckich. Nie

docenili nawet skuteczności broni maszynowej, rozkazując atakować niemieckie

bunkry w biały dzień t.zw. „rojem”.

ROLE DRUGOPLANOWE:

Gen. Tatar - Zastępca Szefa Sztabu AK - "Trędowaty"

Jesienią 1943 opracował dla Dowódcy AK referat, w którym udowadniał, że

cała Europa południowo-wschodnia dostanie się w strefę wpływów sowieckich,

więc nie można prowadzić polityki dwóch wrogów, lecz trzeba się z Rosją ułożyć

i czym wcześniej tym lepiej, bo uzyska się lepsze warunki zanim Rosjanie wejdą.

Został uznany w sztabie za zdrajcę i aby nie "zarażał" tymi ideami młodszych

oficerów - został wysłany w kwietniu 1944 do Londynu.

Płk Bokszczanin - Z-ca Szefa Sztabu AK - Przytomny

Na odprawach poprzedzających decyzję o powstaniu przekonywał, że

Rosjanie zatrzymają ofensywę, gdy zorientują się, że powstanie zostało

wywołane przez wrogi im Rząd w Londynie, celem zainstalowania w stolicy

podległych mu władz cywilnych.

Ostrzegał przed przedwczesnym rozpoczęciem powstania, zanim nie pozna

się intencji Rosjan. Radził, aby nie wydawać rozkazu do walki, zanim nie

zaobserwuje się, że artyleria sowiecka przenosi ogień na lewy brzeg Wisły. Byłby

Page 27: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

25

to dowód, że przełamali opór niemiecki na prawym brzegu i zamierzają

forsować Wisłę. Przyjęto to, jako warunek rozpoczęcia powstania, ale w chwili

wydawania rozkazu do walki - zapomniano o tym.

Jan Nowak- Jeziorański - "Kurier z Londynu" - Sygnał ostrzegawczy

Gdy w lipcu 1944 wrócił z Londynu do Polski, był chyba najlepiej

zorientowanym człowiekiem w sytuacji zarówno w Londynie jak i w Polsce. W

Londynie rozmawiał z Mikołajczykiem i Sosnkowskim, był przyjęty przez

Churchilla i ministra Edena i miał wystąpienie w Parlamencie Brytyjskim.

Ostrzegał dowództwo AK, że sytuacja międzynarodowa jest taka, że Rosjanie po

zajęciu Polski, będę w niej rządzić jak zechcą, wiec powstanie będzie walką o

przegraną już sprawę. Że nie można liczyć na żadną pomoc militarną z zachodu i

że powstanie nie poruszy tez opinii publicznej na Zachodzie. Uprzedził też, że

Polska Brygada Spadochronowa nie przybędzie z pomocą, bo została już przez

Aliantów przeznaczona do innych celów. Nie przybędzie nawet anglo-

amerykańska misja obserwatorów, bo Polska leży w strefie działań sowieckich.

Wspomina, że młodsi oficerowie prosili go, aby przekonał dowództwo, że

powstanie to szaleństwo. Nie przekonał.

"Polacy" z Komitetu Lubelskiego – czyli agenci sowietcy

Wzywali do rozpoczęcia walki w Warszawie. A gdy powstanie wybuchło,

odezwa KC PPR głosiła: "Banda sanacyjnych awanturników i warchołów podnosi

dziś swą brudną łapę przeciw PKWN i przeciwko Ludowemu Wojsku

Polskiemu..." A Gomułka po upadku powstania powiedział: "stosy trupów

bohaterskich obrońców stolicy reakcja traktowała jako drabinę, po której

chciała dostać się do władzy, wbrew woli Narodu".

Gen. SS Von dem Bach-Zelewski - odpowiedzialny za pacyfikację - Polaka-syn

Uzyskał zgodę Hitlera, aby ze względów praktycznych (oszczędność czasu i

amunicji) nie zabijać wszystkich mieszkańców, lecz tylko mężczyzn i chłopców

powyżej lat 14-tu.

Page 28: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

26

Marszał Konstantin Rokossowskij - D-ca Frontu Sowieckiego - Polak?! Po

przegranej bitwie pancernej 4-5 sierpnia pod Wołominem, gdy jego korpus

pancerny został przez Niemców odrzucony - już 8 sierpnia zameldował

Stalinowi, że 23 sierpnia będzie w stanie wznowić ofensywę celem zdobycia

Warszawy (Stalin planu nie zatwierdził). Potem, aby przedłużyć powstanie,

pozorował "desant" na Czerniakowie. Nie nawiązał kontaktu z dowództwem

powstania, mimo że wskazano mu czynny kabel telefoniczny z Pragi do

Śródmieścia. Po wojnie mianowany Marszałkiem Polski.

BEZPOŚREDNI SPRAWCY

Gen. Okulicki, Emisariusz Sosnkowskiego - Zawadiaka (dziś byłby nazwany

oszołomem)

Znany był w kołach wojskowych ze swojej impulsywności i brawury. Bór-

Komorowski wyrażał się o nim: “to jest ktoś, to jest chłopak do wypitki i do

wybitki” i widział w nim męża opatrznościowego. Postać tragiczna, bez

wyobraźni i poczucia odpowiedzialności, a dziwne, bo przeszedł w 1940-1941

przez więzienia NKWD, lecz w 1944 ciągle nie doceniał perfidii i przebiegłości

Rosjan. Zrozumiał to chyba dopiero wtedy, gdy w 1945 został podstępnie

uprowadzony do Moskwy i znalazł się znowu na Łubiance (gdzie po procesie 16-

tu zmarł lub został zamordowany).

Zrzucony do Polski w maju 1944 uparcie dążył do wywołania powstania.

Mówił: “potrzebny jest czyn, tylko przez walkę można wykazać dążenie narodu

do wolności i niepodległości”. Członków Komendy Głównej AK, którzy wyrażali

obawy, posądzał o defetyzm i tchórzostwo. Na argumenty, że brak jest broni,

odpowiadał: “lud paryski nie liczył ilości pałek jak ruszał na Bastylie”. Borowi-

Komorowskiemu groził, że jeśli nie wyda rozkazu do powstania, to stanie się

drugim Skrzyneckim. Cały czas parł do walki, namawiał członków KG, aby

Borowi przedstawiali fałszywy obraz sytuacji, aby przyśpieszyć wydanie rozkazu.

(Ciechanowski)

Na naradach KG AK mówił: „W Warszawie mury się będą walić i krew poleje

się strumieniami, aż opinia publiczna wymusi na rządach zmianę decyzji z

Page 29: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

27

Teheranu” (zachowały się stenogramy). Aż dopiął swego. Jan Nowak-Jeziorański

w swojej książce “Kurier z Warszawy” (wyd. Odnowa, Londyn 1978) pisze o nim:

(w przededniu powstania) “nie odczuwał wahań ani rozterki – wynikało to z jego

brawurowej natury żołnierza pędzącego do szturmu z zamkniętymi oczyma”...

Na ostatniej odprawie przed powstaniem Bór mianował go dowódca nowej

organizacji antysowieckiej, która miała rozpocząć działania w wypadku

aresztowania przez Rosjan dowódców Armii Krajowej i nakazał mu wyłączyć się

z akcji powstańczej i przejść do głębokiej konspiracji. Powiedział mu: “Jest Pan

Generale naszą ostatnią nadzieją”.

Gdy 6 sierpnia miasto płonęło, na Woli rozstrzeliwano codziennie 30 tysięcy

ludzi i wiadomo już było, że powstanie obraca się w katastrofę – Okulicki pisał

do Bora: “należy zdobyć najważniejsze gmachy rządowe jak Akademię Sztabu

Generalnego i ratusz i oflagować te budynki, aby wkraczający bolszewicy ujrzeli

potęgę Państwa Polskiego”.

Po upadku Powstania, jako ostatni Dowódca Armii Krajowej, napisał do

prezydenta Raczkiewicza, że “powstanie warszawskie dobrze spełniło swoje

zadanie”...

Armie Krajowa rozwiązał w styczniu 1945.

Gen. Bór-Komorowski - Dowódca AK - Kawalerzysta

Medalista w zawodach hippicznych na olimpiadzie w Berlinie. Według opinii

płk Bokszczanina wojskowe wiadomości i przygotowanie dowódcy AK

“ograniczały się do umiejętności dowodzenia pułkiem kawalerii”. Nie miął

żadnego doświadczenia w prowadzeniu walki w mieście i nie znał się na

koniecznych zabezpieczeniach logistycznych takiej walki. Był człowiekiem

słabego charakteru i ulegał wpływom takich osobników jak Okulicki. Generał

Tatar wyrażał się o nim “pajac”(Ciechanowski)

Jan Nowak-Jeziorański (Kurier z Warszawy) pisze o nim: “Wbrew jakby jemu

samemu pchały go nieustannie w górę wojenne okoliczności i dziwny polski

system selekcji, zapewniający największe szanse temu, na którego wszyscy

Page 30: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

28

najłatwiej się godzą, bo nikomu nie przeszkadza”. Na dwa tygodnie przed

wybuchem powstania Bór-Komorowski twierdził: “Przy obecnym stanie sił

niemieckich i ich przygotowaniach polegających na rozbudowie każdego

budynku zajmowanego przez wojsko lub urzędy w obronne fortece z bunkrami i

drutem kolczastym – powstanie nie ma szans powodzenia”.

Rozkaz do rozpoczęcia powstania wydal po naciskach Okulickiego i pod

nieobecność szefa wywiadu i szefa wydziału operacyjnego, na podstawie nie

sprawdzonej wiadomości d-cy okręgu warszawskiego, że na Pelcowiźnie

zauważono już czołgi sowieckie. Pół godziny później okazało się, że to nie były

czołgi sowieckie, tylko niemieckie, przechodzące do kontrofensywy. Rozkaz

mógł jeszcze odwołać, lecz nie zrobił tego. Dlaczego ? Bo pułkownik Antoni

Chruściel bez porozumienia z Komendantem AK, w dniu 27 lipca samowolnie

wydał rozkaz koncentracji oddziałów powstańczych na stanowiskach

wyjściowych. Rozkaz przez Komorowskiego został odwołany, bo sytuacja na

froncie była niejasna. Ale nastąpiła dekonspiracja całej organizacji oraz lokali

konspiracyjnych. Nadeszły sygnały, że Niemcy zaczynają sporządzać listy osób

nieobecnych w pracy w dniu 28 lipca, oraz lokali konspiracyjnych, na podstawie

donosów konfidentów. To zmusiło Bora-Komorowskiego do wydania rozkazu do

pośpiesznego podjęcia walki 1 sierpnia, inaczej Niemcy mieliby czas na

wyłapanie większości sprzysiężonych. Byłby to wyrok śmierci dla żołnierzy

warszawskiego okręgu Armii Krajowej.

W pierwszych dniach Powstania, gdy ludność stolic z nadzieją oczekiwała

pomocy ze strony Rosjan, Bór kazał rozkleić wszędzie idiotyczną odezwę, aby

przywitać wchodzących Rosjan W MILCZENIU. Nic dziwnego, że nie śpieszyli się

z pomocą.

W czasie Powstania wykazał się brakiem elementarnej wiedzy wojskowej.

Żądał, aby przysłano Polską Brygadę Spadochronową i polskie dywizjony

Mustangów, co było niewykonalne aż z dwóch powodów: nie zdobyto lotniska i

ze względu na ograniczony zasięg samolotów. 14-go sierpnia wydał desperacki

rozkaz, aby oddziały leśne AK “szły na odsiecz Warszawie”. Oddziały z

Page 31: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

29

Kampinosu dotarły na Żoliborz, ale te z Puszczy Kozienickiej i Świętokrzyskiej, po

wyjściu z lasów, zostały rozbite przez Niemców..

W przededniu kapitulacji powstania, w uznaniu zasług, został przez

Prezydenta Raczkiewicza mianowany Wodzem Naczelnym Polskich Sił

Zbrojnych...

Zapytany przez historyków po wojnie, czy podczas Powstania doświadczył

choć jednej chwili radości, powiedział: „Tak, gdy chłopcy z jakiegoś rozbitego

sklepu przynieśli piękną parę butów kawaleryjskich”. W swoich pamiętnikach

epatował bohaterskie wyczyny dwunastoletnich dzieci niszczących czołgi

butelkami z benzyną.

- Po wojnie gen. Bór-Komorowski udzielając wywiadów twierdził, że gdyby

generał Sosnkowski zakazał robienia powstania, to Powstania by niebyło.

Zdradza tym, że nie wiedział kto był jego przełożonym, bo decyzja należała do

Premiera. Deklarował, że za klęskę Powstania odpowiada on sam ale nie

wycofał się z życia publicznego, przyjmował awanse na stanowisko Wodza

Naczelnego i Premiera Rządu oraz ordery Virtuti Militari (Krzyż Kawalerski i

Komandorski) – co świadczy o jego niskim morale.

Gen.Pełczyński - Szef Sztabu KG AK - Dyzio

Na jednej z ostatnich odpraw KG, Delegat Rządu zapytał go, co będzie, jeśli

Rosjanie wstrzymają ofensywę. Odpowiedział : ”no to Niemcy nas wyrżną”.

Ustalono też, że ze względu na brak broni, silnie ufortyfikowane obiekty

zajmowane przez Niemców, jak aleja Szucha czy koszary lotników na

Rakowieckiej – nie będą atakowane, lecz jednie izolowane, bo chodzi o

opanowanie miasta. Pierwszego sierpnia w s z y s t k i e obiekty były atakowane

i mimo olbrzymich strat w ludziach ż a d e n nie został zdobyty. Po wojnie

powiedział, że te silnie bronione obiekty były atakowane przez n i e d o p a t r z-

e n i e ... Do końca niczego nie zrozumiał. W 1945 roku powiedział Janowi

Nowakowi-Jeziorańskiemu (Kurier z Warszawy): “Rosjanie dosłownie lizali już

Warszawę, musielibyśmy nie być wojskiem tylko strażą ogniową, aby się nie bić

w tej sytuacji”...

Page 32: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

30

Płk Chruściel ("Monter") - D-ca Okręgu Warszawskiego – Wojak Szweik

Nie zorganizował wywiadu na przedpolu walki w postaci obserwatorów

zaopatrzonych w krótkofalówki, aby informować o postępach wojsk sowieckich.

W dniu 27 lipca samowolnie wydał rozkaz koncentracji oddziałów powstańczych

na stanowiskach wyjściowych. Nastąpiła dekonspiracja całej organizacji oraz

lokali konspiracyjnych. To zmusiło Bora-Komorowskiego do wydania rozkazu do

podjęcia walki 1 sierpnia, inaczej Niemcy mieliby czas na wyłapanie większości

sprzysiężonych.

31-go lipca wsiadł w tramwaj i pojechał na Pragę, zobaczyć co się dzieje na

rogatkach miasta. Dojechał do wylotu Grochowskiej i do wylotu Radzymińskiej. I

baby powiedziały mu, że na Pelcowiznie widziano już czołgi bolszewickie. Dalej

wywiad dowódcy okręgu nie sięgał. Z tą wiadomością, która okazała się po

prostu plotką, wrócił do Bora i było to stanowiło kolejny argument do wydania

rozkazu o początku powstania.

Powstańców nie posiadających broni kazał uzbroić w siekiery, łomy i kilofy.

Jeszcze przez cały sierpień, nie mając żadnych odwodów, aż do upadku

Starówki, snuł nierealne plany “kompletnego wyrzucenia Niemców z miasta”.

Na ostatniej przed kapitulacją naradzie dowództwa AK, w dniu 28 września,

będąc świeżo awansowany na generała, oświadczył: (Żenczykowski-Samotny bój

Warszawy) - “Duch żołnierzy jest doskonały, nasze pozycje obronne są dobre,

sytuacja amunicyjna i stan broni jest dobry, walkę obronną możemy prowadzić

stosunkowo długo...”

Po wojnie, w swoich artykułach o Powstaniu do prasy emigracyjnej w Londynie,

napisał:

„WSZYSCY KTÓRZY ROZPOCZĘLI WALKĘ WIEDZIELI, ŻE IDĄ NA PEWNĄ ŚMIERĆ,

POZOSTALI ZAZDROŚCILI POLEGLYM. NADZIEMSKA SIŁA ROZPROMIENIAŁA

SERCA.”

Page 33: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

31

Płk Iranek-Osmecki - Szef Wywiadu KG AK - Spóźnialski

Dał się przekonać Okulickiemu, że (cytuję jego wspomnienia): “musimy

stoczyć w Warszawie bitwę, której świat nie będzie mógł zignorować, bo

dostarczy to krwawego dowodu perfidii sowieckiej”. I dalej: “Jako szef wywiadu

miałem obowiązek przestrzec Bora przed nieprzemyślaną decyzją, ale jako Polak

podzielałem pogląd Okulickiego, że Warszawa nie może przejść z rąk

niemieckich w sowieckie bez wyrażenia naszej woli zachowania niepodległości

choćby poprzez wielki krzyk buntu i rozpaczy”.

Ostrzegał Bora, że Niemcy koncentrują na przedpolu Warszawy doborowe

dywizje pancerne SS. Niestety, gdy dostał informację, że dywizje te przeszły już

do kontrnatarcia – spóźnił się na ostatnia odprawę, na której Bór wydał rozkaz

rozpoczęcia nazajutrz powstania.

OKOLICZNOŚCI ŁAGODZĄCE

20 lipca był zamach na Hitlera i nieudany przewrót wojskowy – liczono, że

lada dzień rozsypie się niemiecka dyscyplina. W dniach 22 do 27 lipca

obserwowano w Warszawie paniczną ucieczkę Niemców. Piszący te słowa

widział, jak niemieccy urzędnicy zamieszkali w naszym domu wyrzucali w

popłochu z okien ubrania i materace prosto na stojący na podwórku samochód.

Przez mosty ciągnęły na zachód kolumny wycieńczonych żołnierzy, co sprawiało

wrażenie rozkładu na froncie i ucieczki.

Na prośbę Churchilla, Stalin zgodził się przyjąć Mikołajczyka, który właśnie

był w drodze do Moskwy. Sądzono, że może nareszcie uda mu się uzgodnić

zasady choćby doraźnej współpracy wojskowej między AK i Armią Czerwoną. Od

26 lipca słychać było od wschodu ciągły odgłos kanonady artyleryjskiej. W tym

czasie komunistyczna radiostacja z Lublina nadawała odezwy “do ludu

Warszawy, aby chwycił za broń i pomógł Armii Czerwonej zdobyć miasto”.

Istniało więc niebezpieczeństwo, że powstanie wywołają czynniki

komunistyczne i one przywitają Rosjan “w imieniu ludu” lub, że wybuchnie ono

spontanicznie w sposób niekontrolowany.

I tak oto udało się Rosjanom “wpędzić w maliny” dowództwo AK .

Page 34: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

32

SPLOT NIEPOROZUMIEŃ, PARADOKSÓW I UTOPII

Paradoksem było, że zawarcie przez Mikołajczyka porozumienia o

współpracy militarnej rozbijało się o to, że nie chciał on i nie mógł zgodzić się na

korektę naszej wschodniej granicy. A sprawa utraty przez Polskę swoich ziem na

wschodzie była już dawno przesądzona na konferencji w Teheranie, lecz było to

przed Rządem Polskim, na wniosek Roosvelta – ukrywane.

Nieporozumieniem było wzajemne przecenianie swoich ról. Rząd w Londynie

na podstawie przesadzonych meldunków przeceniał siłę militarna AK, a czynniki

krajowe przeceniały możliwości dyplomatycznego działania rządu

emigracyjnego, z którym nikt się za bardzo nie liczył. Jak słusznie napisał Jan

Karski, wojnę wygrywa się siłą gospodarki i zasobów, czyli ilością

wyprodukowanych czołgów i samolotów, a nie jakimś podziemiem, które choć

wspaniale zorganizowane, pozostawało bez broni.

Wydaje się, że kluczem do rozwiązania zagadki “jak mogło dojść do takiego

szaleństwa” jest raport Tadeusza Chciuka, który 26 lipca 1944 wrócił do

Londynu ze swojej drugiej wyprawy do Polski jako kurier MSW. Cytuje wyjątki:

“Naród polski zdaje egzamin w tej wojnie. Ale egzaminu tego nie zdają

kierownicy naszego życia podziemnego, organizatorzy konspiracji, przywódcy

polityczni i wojskowi. Bardzo mało mógłbym wyliczyć osób spośród kierujących

naszym życiem podziemnym, które orientują się w wydarzeniach

międzynarodowych, w światowym układzie sił i tym samym w naszych

możliwościach. Ale i te osoby, które się orientują, odrzucają wiadomości

niepomyślne, bazując swe poglądy, nadzieje i postępowanie na wiadomościach

pomyślnych. Gdy mówiłem, że Rosja jest dziś potęgą, z która musimy się liczyć –

odpowiadano mi, że to są jej ostatnie podrygi, że nie ma własnej broni ani

amunicji, walczy sprzętem amerykańskim i zależy od anglosaskich dostaw

żywności”. I dalej: “Prowincjonalizm naszego społeczeństwa można nazwać

najczystszym patriotyzmem. Chodzi tu o prawdziwych z krwi i kości Polaków,

t.zn. niezbyt myślących, ale bardzo dzielnych patriotów. Cóż wiec prostszego jak

walczyć do ostatniej kropli krwi o każdą piędź ziemi polskiej, być bohaterem i

Page 35: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

33

zginąć. To, że społeczeństwo nie poszło na współprace z Niemcami, kosztowało

nas już śmierć milionów ludzi. To zaś, że będziemy bohaterami, którzy niczego

się nie zrzekną – może nas kosztować utratę całej Polski”.(Duraczyński, Między

Londynem a Warszawą)

Niestety prawdą było to, co wbijała nam przez pól wieku propaganda

komunistyczna: masy żołnierskie AK zostały oszukane przez dowództwo.

Zdecydowana większość w powstaniu widziała szanse odwetu na Niemcach.

Tylko nieliczni zdawali sobie sprawę, że gra idzie o co innego: Niemcy i tak

odejdą z Warszawy, chodzi o przyszły kształt Polski. Ale tylko wąskie

kierownictwo wiedziało, że ten kształt Polski też już jest przesądzony, a

powstanie ma być tylko “krzykiem protestu”. Żołnierze nie zdawali sobie sprawy

jak wrogie są stosunki miedzy obozem londyńskim a sowietami. Porywając się

do walki z Niemcami, nie wiedzieli, że nagrodą za ich czyn będzie na pewno

upokarzające rozbrojenie, a dla wielu z nich więzienie lub sowieckie łagry i

śmierć.

A na tych, co podejmowali decyzje ciążył czynnik psychologiczny. Wiedzieli,

że jeśli nie rzucą AK do walki z Niemcami, to potwierdzą sowieckie zarzuty

bierności a nawet sympatyzowania z Niemcami i skończą w więzieniach NKWD.

Wiedzieli, że NKWD ma ich ¨rozpracowanych¨ - zna ich pseudonimy, nazwiska i

rysopisy. Więc wysyłając nieuzbrojoną młodzież na bunkry i czołgi – świadomie

lub podświadomie próbowali kupić sobie choćby chwilową nietykalność. Tego

wątku nie znajdziemy oczywiście w żadnych wspomnieniach ani “politycznie

poprawnych” opracowaniach historycznych, ale według mnie musiał wchodzić

w rachubę. Wszyscy mają instynkt samozachowawczy...

OD PLANU "BURZA" DO POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Bór-Komorowski zmienił bezsensowna ¨Instrukcję dla AK¨ Sosnowskiego,

która przewidywała, że AK atakuje cofających się Niemców, a z nadejściem

Rosjan – schodzi znowu do podziemia. Bór postanowił, że AK atakuje cofające

się niemieckie straże tylne, a następnie ujawnia się przed Rosjanami jako wojsko

podległe Rządowi Polskiemu i występuje w roli gospodarza, proponując wspólną

walkę z Niemcami.

Page 36: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

34

Ze względu na słabość sił, miała to być bardziej demonstracja polityczna niż

realna pomoc wojskowa dla Armii Czerwonej. Działania takie, na przykład na

Wołyniu, przechodziły zupełnie bez echa. Aby uzyskać rozgłos postanowiono

zdobyć siłami AK większe miasta jak Wilno i Lwów. Operacje te wykonano

kosztem wielkich strat w ludziach i nawiązano nawet współprace z dowódcami

oddziałów liniowych armii sowieckiej. W kilka dni później oddziały AK były

rozbrajane, a oficerowie aresztowani przez NKWD. Żołnierze mieli do wyboru

Kaługe lub wcielenie do Armii Berlinga. Oficerowie – Kaługe lub śmierć (bo do

Armii Berlinga byli nieprzydatni). Wydarzenia te nie były w stanie poruszyć

opinii światowej. Dopominano się przysłania anglo-amerykańskich misji

obserwacyjnych, ale bezskutecznie, bo te tereny były teatrem operacyjnym

sowietów.

Fakty te, zamiast zadziałać ostrzegawczo na dowództwo AK – wpłynęły na

utwierdzenie opinii, że powstanie zbrojne w Warszawie będzie ostatnią szansą

zaalarmowania opinii światowej, że Rosjanie zagarniają Polskę, nie licząc się z jej

legalnymi władzami.

Okulicki, według wspomnień Iranka-Osmeckiego, mówił: “Wilno i Lwów, te

zamordowane miasta nie otworzyły oczu Zachodowi. Ale tym razem nasza

ofiara będzie tak wielka, że będą musieli zmienić swoją perfidną politykę, która

skazuje Polskę na nową niewolę”.

Gdy 15 lipca podejmowano decyzje o podjęciu walki w Warszawie znane

było zachowanie się Rosjan w Wilnie i we Lwowie. Łudzono się jednak, że będzie

ono inne na ziemiach na zachód od linii Curzona. Ale w dniu 25 lipca Bor-

Komorowski winien wiedzieć, co stało się z oddziałami AK na Lubelszczyźnie,

które po walce z Niemcami rozbrojono a oficerów aresztowano i wywieziona do

Rosji. Było to wyraźne ostrzeżenie, że planowane powstanie nie może liczyć na

pomoc Sowietów ani nawet na ich lojalną współpracę – bo uważają oni AK za

wrogą im formacje. A pułkownik Chruściel winien wiedzieć jak niedobrze

wyglądała sytuacja na froncie w dniach 28-30 lipca w rejonie Radzymina,

Tłuszcza i Wołomina, bo oddziały AK współdziałały tam z Armia Czerwona. Pisze

o tym Tomasz Strzembosz (Rzeczpospolita Podziemna, W-wa2000, str. 290-

Page 37: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

35

295). A jeśli ci dowódcy o tym nie wiedzieli, to tym gorzej o nich świadczy. Bo

potrafili przez 5 lat utrzymać łączność radiową z Londynem a nie mieli łączności

z własnymi oddziałami w decydującym momencie.

BRAK PRZYGOTOWANIA

Zmiana planów Burzy spowodowała, że oddziały AK w Warszawie, liczne i

doskonale zorganizowane, były bardzo słabo uzbrojone. Jeszcze do połowy lipca

broń pochodzącą ze zrzutów przekazywano do oddziałów leśnych. Według

posiadanych danych, w chwili przystąpienia do walki, oddziały miały (licząc tylko

podstawową broń piechoty):

- 98 ręcznych karabinów maszynowych z zapasem 160 naboi na każdy

- 604 pistoletów maszynowych z zapasem 200 naboi na każdy

- 1386 karabinów z zapasem 170 naboi na każdy

Ponadto posiadano 2660 rewolwerów z 20 nabojami na każdy i około 50 tysięcy

granatów ręcznych głównie własnej produkcji.

Oddziały t.zw. szturmowe liczyły około 30 tysięcy żołnierzy, więc jak widać,

tylko co piętnasty miał broń długą. Broni ciężkiej w ogóle nie było. Powstańcy

nie tylko, że byli słabo uzbrojeni, ale nie umieli też strzelać. No bo gdzie i kiedy

mieli się nauczyć? Jeden z powstańców wyznał mi, że w ramach szkolenia na

konspiracyjnej podchorążówce, miał szansę tylko raz wystrzelić do tarczy

podczas ćwiczeń w puszczy kampinoskiej. Niemieckie oddziały żandarmerii

przechodziły systematyczny trening strzelecki, a oddziały frontowe miały za

sobą 5 lat “praktyki”. Jeśli mimo to, jak w żadnej bitwie, Niemcy mieli więcej

zabitych niż rannych, to dlatego, że powstańcy w rozpaczliwej obronie przy

braku amunicji, dopuszczali Niemców na odległość paru kroków.

Nie zadbano o zaopatrzenie oddziałów warszawskich w środki łączności jak

radiostacje i telefony polowe (można było ułożyć linie telefonów polowych w

kanałach). Odbiło się to fatalnie na dowodzeniu w czasie walki – musiano zdać

się na ofiarne łączniczki, a oficerowie Komendy Głównej siedząc z lornetkami na

Page 38: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

36

dachach wysokich budynków próbowali zgadnąć, co się dzieje w innych

dzielnicach. Bór-Komorowski (Armia Podziemna) pisze, że “dochodzące odgłosy

pozwalały mu zorientować się w przebiegu walk”. Do dnia 6 sierpnia Bór nie

wiedział czy są jakieś oddziały AK walczące jeszcze na Mokotowie. Przez brak

łączności nie można było skoordynować działań. Przykład: gdy oddziały z

Kampinosu dotarły na cmentarz powązkowski – oddziały powstańcze już

wycofały się na Stare Miasto.

Rozporządzając pieniędzmi ze zrzutów, nie zakupiono środków

opatrunkowych ani nie stworzono zapasów żywności. Żołnierze od pierwszych

dni powstania głodowali, zdani na skromne zapasy mieszkańców miasta.

BRAK PRZEWIDYWANIA

Przed podjęciem decyzji każdy strateg wojskowy winien spojrzeć na mapę.

Jak w końcu lipca przebiegała linia frontu? Dopiero w marcu został

odblokowany Leningrad a Niemcy trzymali się jeszcze mocno na Łotwie, w

Estonii w Prusach Wschodnich oraz na południowej Ukrainie i w Mołdawii.

Wojska, które podeszły klinem pod Warszawę, traciły impet po dwumiesięcznej

ofensywie spod Kowla.

Można się więc było spodziewać, że Niemcy będą zaciekle bronić linii Wisły,

jako ostatniej naturalnej przeszkody przed granicami Rzeszy i że Rosjanie będę

musieli stanąć przed sforsowaniem Wisły dla podciągnięcia zaopatrzenia w

paliwo, żywność i amunicje. Każdy by stwierdził, że sytuacja jest niewyjaśniona i

że Rosjanie mogą nie wejść z marszu do stolicy.

Powstanie militarnie wymierzone przeciw Niemcom, politycznie było

wymierzone przeciw sowietom i oni o tym dobrze wiedzieli. Jak w tej sytuacji

można się było spodziewać od Rosjan choćby lojalnego współdziałania? Znając

ich wrogi stosunek do Armii Krajowej i całego obozu londyńskiego należało

przyjąć, jako wysoko prawdopodobne, że ze względów politycznych wstrzymają

ofensywę. Była to dla Stalina wyjątkowa okazja, aby niemieckimi rękoma pozbyć

się w Polsce opozycji antykomunistycznej i kwiatu inteligencji. Byłoby naprawdę

zdumiewające, gdyby z takiej okazji nie skorzystał. Niestety, członkowie

Page 39: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

37

Komendy Głównej AK takiej alternatywy nie przewidywali. Nie byli to ludzie

ograniczeni, tylko jak pisze Iranek-Osmecki: “nie chcieliśmy dopuścić do naszych

myśli takiej alternatywy, bo niszczyła naszą rację bytu”.

“Trzeba zając miasto i utrzymać je do nadejścia Armii Czerwonej, a jeśli nie

nadejdzie – umrzeć” - zadecydował Okulicki, wydając tym samowolnie wyrok

śmierci dla 200 tysięcy mieszkańców stolicy. Nie pytanych, czy podzielają ten

jego zapał do umierania.

BŁĘDNE SCENARIUSZE

Natomiast przewidywano inne pesymistyczne na ogół scenariusze wydarzeń

po wejściu Rosjan, w zależności od ich zachowania się. I tak wymyślono:

- Dowódca okręgu warszawskiego (płk Chruściel) pozostaje w pobliżu

mostów (w założeniu, zdobytych przez powstańców) i ujawnia się Rosjanom

jako komendant garnizonu, a Jankowski ujawnia się jako przedstawiciel władz

cywilnych z ramienia rządu londyńskiego, czyli jako gospodarz.

- Komenda Główna pozostaje na zachodnich krańcach Woli w fabryce

Kamlera i obserwuje zachowanie się Rosjan. Jeśli Rosjanie nie aresztują

komendanta okręgu, to KG ujawnia się, a doborowe odziały Kedywu,

stanowiące osłonę KG na Woli - maszerują defilować. W wypadku aresztowania

Chruściela – KG i oddziały Kedywu albo przechodzą do Kampinosu.

(zastanawiam się dziś po co - przecież to zagajnik, który Rosjanie, nie liczący się

ze stratami ludzkimi, mogli przeczesać w kilku godzin), albo zamykają się z

radiostacją w murach fabryki Kamlera na Woli i bronią się tam, aby “wywołać

światowy skandal”. Doborowe oddziały Kedywu, zgromadzone na Woli, nie

zdawały sobie sprawy, że znalazły się tam głównie po to, aby bronić Komendę

Główną AK przed Rosjanami. Jeszcze pod koniec Powstania Bór twierdził, że

Rosjanom rozbroić się nie damy i będziemy się bronić w enklawie ulic Lwowska-

Emilli Plater – gdzie zamierzał polec z resztką żołnierzy na tej ostatniej reducie.

Co może świadczyć nie o patriotyzmie lecz o jego megalomanii. Jeśli Rosjanie

aresztują również członków KG – to wtedy pozostający w głębokiej konspiracji

Page 40: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

38

Okulicki (włączył się do powstania dopiero 15 września) – będzie miał za zadanie

odbudować struktury dowództwa AK.

Niestety nikt nie chciał dopuścić myśli, że Rosjanie W OGÓLE NIE WEJDĄ,

gdyż wtedy pomysłodawcy powstania straciłby rację bytu.

BRAK WIEDZY WOJSKOWEJ - CZYLI PARTACKA ROBOTA

Te spekulacje spowodowały, że powstanie było już przegrane w pierwszych

godzinach walki. Bo Komenda Główna tak była zajęta planowaniem jak

“przyjąć” Rosjan, że jakby zapomniała, że najpierw trzeba stoczyć walkę z

Niemcami.

- Pierwszym kardynalnym błędem była ustalona godzina wybuchu powstania.

Myślano, że o 17-tej duży ruch na ulicach pozwoli grupom szturmowym zbliżyć

się niepostrzeżenie do bunkrów przed niemieckimi obiektami, obrzucić je

granatami i budynki zdobyć łatwiej niż pod osłoną nocy. Niestety, efekt

zaskoczenia zawiódł. To była za duża operacja, aby wiadomość o niej nie

rozeszła się “pocztą pantoflową” wśród mieszkańców i nie dotarła do Niemców

poprzez konfidentów. Piszący te słowa pamięta, że o zapowiedzi wybuchu

dowiedział się o 16-tej będąc na Żurawiej u znajomych. Biegliśmy ulicami w

kierunku domu, a gdy dotarliśmy za piętnaście piąta w rejon placu Unii –

powstańcy już byli na punktach zbornych, ulice opustoszałe a Niemcy czekali na

stanowiskach ogniowych. Atakujących w biały dzień powstańców, przywitali

huraganowym ogniem. Efekt: mimo ogromnych strat, dochodzących do 90%

stanów oddziałów, żadnego z obiektów (atakowanych wg. gen. Pełczyńskiego

przez p o m y ł k ę) -nie zdobyto.

- Na skutek skróconego czasu mobilizacji, na miejsca zbiórek dotarło średnio

tylko 65% zaprzysiężonych, a z wielu magazynów nie zdołano wydobyć broni.

Tak więc do boju ruszyło tylko około 20 tysięcy powstańców, jedynie w 25%

uzbrojonych w broń palną. Siły garnizonu niemieckiego oceniono na 20 tysięcy

uzbrojonych “po zęby” żołnierzy, na dogodnych pozycjach obronnych. Ponadto

na terenie miasta znalazły się czołgi pododdziałów niemieckich dywizji,

zmierzających na front.

Page 41: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

39

- Jedyną siłą uderzeniową, jaką rozporządzała KG, były oddziały szturmowe

Kedywu zgrupowania Radosława ( legendarne bataliony ¨Pieść¨ i ¨Miotła¨) oraz

bataliony harcerskie Szarych Szeregów (¨Zośka¨ i ¨Parasol¨) - 2200 ludzi, w

miarę dobrze uzbrojonych. Te oddziały 1 sierpni zaatakowały tylko drugorzędne,

słabo bronione fabryczki i magazyny na Woli, stanowiąc głownie odwód i

ubezpieczenie Kwatery Głównej w fabryce Kamlera. Dołączono do nich nawet w

ostatniej chwili najlepiej uzbrojoną kompanię nieszczęsnego dywizjonu Jeleń,

która miała zaatakować rejon Szucha.

- W żadnych opracowaniach nie można doszukać się dokładnej relacji z

przebiegu, najważniejszej ze względów strategicznych, walki o przyczółki

mostowe po obu stronach Wisły. Wysłano tam pewnie oddziały tak słabo

uzbrojone, że wszyscy uczestnicy zginęli. Wygląda na to, że planowano głównie

zdobywanie gmachów państwowych, aby je oflagować i pokazać, że w mieście

działa już polska administracja cywilna, a zdobywanie mostów pozostawiono

Rosjanom, aby nie wjechali za szybko do Warszawy.

- Już po godzinie walki zapanowało poczucie klęski i kompletny chaos – przy

braku łączności oddziały z Żoliborza wyszły w nocy do Kampinosu, gdy te z

Kampinosu szły na Żoliborz. A te z Mokotowa i Ochoty wyszły do lasów

kabackich i chojnowskich – sądząc, że powstanie w centrum miasta upadło. Ten

odwrót też był okupiony ciężkimi stratami: pod Pęcinami zginęło 93

powstańców.

- Wydając rozkazy zaatakowania takich twierdz jak rejon Szucha, koszary

Smigłego-Rydza na Chocimskiej czy koszary lotników na Rakowieckiej,

dowództwo wykazało kompromitujący brak wiedzy wojskowej lub karygodną

lekkomyślność. Ja jestem tylko plutonowym-podchorążym, ale na studium

wojskowym wbijano mi do głowy, że aby atak miął szansę powodzenia, trzeba

mieć przewagę liczebną nad wrogiem w stosunku 2:1. Stosunek był 1

powstaniec na 3 Niemców, przy braku broni długiej, nie mówiąc już o broni

ciężkiej.

- Bezsensowny rozkaz zdobywania lotnisk na Okęciu i Bielanach został

odwołany, ale za późno – zginęło 8 oficerów i 120 żołnierzy (Borkiewicz,

Page 42: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

40

Powstanie...) Łącznie pierwszego dnia walki poległo lub zostało rozstrzelanych

2000 powstańców a 5000 wyszło do lasów. Do dnia kapitulacji zginęło 18 tysięcy

a 20 tysięcy zostało rannych. Do niewoli wyszło 16 tysięcy.

- Ten brak wiedzy wojskowej potwierdza rozpaczliwy rozkaz Bora wydany 14

sierpnia, przez radio, niezaszyfrowanym tekstem, do oddziałów leśnych, aby

“szły na odsiecz Warszawie”. Oddziały z Kampinosu zasiliły 6 sierpnia Żoliborz,

gdzie zresztą okazały się mało przydatne do walki w mieście. Ale oddziały z

puszczy kozienickiej i świętokrzyskiej po wyjściu na otwarte przestrzenie, zostały

rozbite – Niemcy na nie już czekali. Niektórzy dowódcy odmówili wykonania

rozkazu, doszło do sądów polowych i do rozłamów w organizacji AK.

Szczytem zagubienia się dowództwa była sytuacja miedzy 5 a 10 sierpnia,

gdy Delegat Rządu a potem i płk Radosław nalegali na Bora, aby oddziały

powstańcze wyszły z miasta do Kampinosu. Bór nie mógł się zdobyć na decyzję,

a najlepsze oddziały Kedywu i Bataliony Harcerskie wykrwawiały się, broniąc

cmentarzy jako drogi wyjścia do Kampinosu. W tym samym czasie, gdy

powstańcy próbowali utrzymać cmentarze, Niemcy w ciągu 2 dni utorowali

sobie drogę tuż obok, wzdłuż ulicy Wolskiej do mostu Kierbedzia i bezkarnie

mordowali mieszkańców Woli (5 sierpnia – 38 tysięcy). Gdyby powstańcy,

zamiast tkwić na cmentarzach, zaatakowali Niemców, przecinając pobliską

Wolską, to na pewno przeszkodziłoby to w masowych egzekucjach i dałoby czas

na ewakuacje mieszkańców Woli do Śródmieścia. Oddziały Radosława w liczbie

2200 dobrze uzbrojonych żołnierzy miały wtedy nawet 2 zdobyczne czołgi, ale

nie były w stanie jednocześnie bronić cmentarzy i atakować Niemców,

posuwających się obok ulica Wolską. Gdy wreszcie Bór podjął decyzję, że

wyjście z miasta i pozostawienie mieszkańców na pastwę Niemcom byłoby

niemoralne – oddziały Radosława z cmentarzy musiały wycofać się na Stare

Miasto przez otwarte tereny byłego getta, po utracie w sumie aż 70% swoich

stanów.

Mitem jest, że Niemcy przez 63 dni nie mogli stłumić powstania. Tak jak

przebili się w ciągu 2 dni z Woli do mostu Kierbedzia, tak mogli z powstaniem

skończyć w ciągu tygodnia, rzucając do walki jedną dywizję pancerną – o którą

Page 43: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

41

bezskutecznie dopominał się pacyfikujący Warszawę Von dem Bach-Zelewski.

Wyczuli jednak, że toczy się gra polityczna i że jak długo powstanie będzie się

tliło, tak długo będzie stał wyczekująco front za Wisłą. Więc zgodnie z rozkazem

Hitlera niszczyli systematycznie miasto, ostrzeliwując je z najcięższych dział i

bombardując, ale oszczędzali już bardzo swoich ludzi. Używali do tłumienia

powstania jednostek jak szkoła oficerska SS z Poznania, ale też zbieraniny

rożnych drugorzędnych batalionów jak brygada więźniów kryminalnych

Dirlewanlera i Rosjan w służbie niemieckiej (brygada Kamińskiego, błędnie

nazywana własowcami), likwidując kolejno polskie punkty oporu. Nie umniejsza

to wcale poświecenia i bohaterstwa powstańców, którzy bronili się zawzięcie,

zadając Niemcom duże straty. Była to jednak obrona straceńców wpędzonych

w pułapkę, którzy woleli śmierć z bronią w ręku niż rozstrzelanie. Ale ta

desperacka walka powstańców pociągała za sobą masakrę mieszkańców miasta.

W czasie obrony Starego Miasta zginęło 30 tysięcy mieszkańców.

CZY MOGŁO NIE DOJŚĆ DO TAKIEJ KATASTROFY ?

Mówi się, że w zaistniałej sytuacji w zasadzie każda decyzja musiała

prowadzić do katastrofy. Niektórzy pisali, że gdyby Bór nie rozpoczął powstania,

to wybuchłoby w jeszcze gorszym terminie i pod jeszcze gorszym dowództwem.

Nie zgadzam się z tym poglądem. Mogę się tylko zgodzić, że każda inna decyzja

nie mogła spowodować już gorszych skutków: miasto zrównane z ziemia,

wygubiony kwiat młodzieży, utracone skarby kultury.

Czy było inne rozwiązanie ? Było.

Naród poniósł już tak straszne straty w ludziach, w Katyniu, podczas okupacji i

na wszystkich frontach, że naczelnym zadaniem polityków i dowódców

wojskowych było ratowanie tych co pozostali, a nie szafowanie życiem Polaków

jakby nas było, tak jak w Rosji, 250 milionów. Zrozumiał to dowódca Brygady

Świętokrzyskiej NSZ. Gdy ruszyła sowiecka ofensywa styczniowa, poszedł do

Niemców i powiedział: ”Wy przestajecie być naszymi wrogami, bo opuszczacie

nasze ziemie. Pozwólcie nam odejść razem z wami, aby uratować naszą

młodzież przed bolszewikami” I taka zgodę dostał. Wyprowadził z Polski 1500

ludzi, głównie młodzieży akademickiej.

Page 44: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

42

Co mógł zrobić Bór-Komorowski ?

Mógł po prostu już w lipcu wydać ten rozkaz, który wydał Okulicki parę

miesięcy później (pięknie zresztą zredagowany): rozkaz o rozwiązaniu Armii

Krajowej. Mógł w nim wytłumaczyć żołnierzom, że Armia Krajowa przez lata

okupacji wypełniła swoje zadanie, dokonując akcji sabotażowych i

wywiadowczych, odbijając więźniów, likwidując kolaborantów - ale że walka z

nowym okupantem skazana jest na klęskę. Dowód: w rejonie Lwowa nigdy nie

udało się stworzyć organizacji AK. Zaraz była denuncjowana przez Polaków i

wszyscy byli aresztowani przez NKWD (jak Tokarzewski a potem Okulicki). Po

czym należało zniszczyć wszystkie archiwa AK. Cokolwiek by się stało po

wydaniu takiego rozkazu, nie miałoby tak tragicznych skutków jak Powstanie.

Prawdopodobnie Niemcy wywieźliby na roboty cześć mieszkańców, ale

większość by przeżyła i mogłaby po wojnie bez obaw wrócić do Polski, bez

“czarnego biletu” jakim był udział w Powstaniu. To ocalone pokolenie na pewno

utrudniałoby choćby biernym oporem sowietyzację kraju, przeciwstawiając się

tym, co dali się omotać komunistycznej propagandzie. Być może niektórzy

przeniknęliby do nowego aparatu władzy, aby storpedować jakąś akcję, kogoś

ostrzec. Może w 1956 albo i wcześniej skoczyli by do gardła komunistom, jak

zrobili to Węgrzy. Ale nawet wtedy, Rosjanie na oczach opinii światowej nie

mogliby mordować masowo mieszkańców i zrównać z ziemią miasto. W

Budapeszcie w 1956 straty ludzkie i materialne nie stanowiły nawet 1 procenta

tego, co w czasie powstania w Warszawie.

Ale tych Wspaniałych Chłopców i Dziewcząt już nie było...Jest po prostu

zdumiewające, jak dosłownie kilku ludzi, bez wyobraźni i odpowiedzialności

mogło zniszczyć tak wspaniałą organizację jaką była Armia Krajowa, zresztą

przedmiot ich dumy - i pozbawić Kraj elity.

A co mogli zrobić ze sobą członkowie Komendy Głównej AK ? Otóż mogli

ewakuować się na Zachód lub “wstrząsnąć sumieniem świata” popełniając

zbiorowe samobójstwo, zamiast wysyłać na pewną śmierć tysiące cudzych

dzieci.

Page 45: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

43

Była jeszcze jedna szansa ograniczenia skutków katastrofy, już w czasie

walki. W połowie sierpnia, gdy miasto płonęło a front sowiecki stał i intencje

Stalina już były znane, pojawił się w Warszawie rosyjski kapitan wywiadu –

Kaługin. Zaproponował on Borowi, aby kanałami AK poprzez Londyn wysłać

depesze w hołdowniczym tonie do Marszałka Stalina, że lud Warszawy prosi Go

o pomoc. Bór odmówił. W kilka dni później tej samej treści depeszę podsunęli

mu do wysłania przez Londyn dowódcy walczących oddziałów komunistycznych,

rzekomo podpisana przez stronnictwa lewicowe, choć mogli ja wysłać

bezpośrednio do Moskwy swoimi kanałami. Bór znowu odmówił, rozumiejąc, że

jeśli to “wezwanie ludu Warszawy” przejdzie przez kancelarie dyplomatyczne

Foreing Office, to będzie dla światowej opinii jasne, że Armia Czerwona wyzwala

Warszawę na prośbę ludu lub partii lewicowych, a nie polskiego rządu

emigracyjnego. Wtedy wkraczające oddziały sowieckie byłyby zwolnione z

rozmowy z “londyńskimi pajacami” w Warszawie. Pisze o tym szeroko Iranek-

Osmecki, zgadzając się z Borem, że była to propozycja nie do przyjęcia. Widać tu

zacietrzewienie członków Komendy Głównej, którzy w danej chwili nie bronili

już losu żołnierzy i mieszkańców płonącego miasta, tylko bronili nadal swojej

utopijnej koncepcji zainstalowania władzy rządu londyńskiego w Warszawie.

Czasem myślę sobie, że dla uniknięcia tej tragedii zabrakło jednego

trzeźwego człowieka z charakterem, który by w przededniu powstania poszedł

do Niemców i zadenuncjował tych ludzi chodzących po Księżycu. Uratował by

stolicę przed spaleniem i życie 200 tysiącom ludzi.

A nasi “zachodni sojusznicy’ ześwinili się wobec nas, nie tym, że nie udzielili

większej pomocy militarnej, bo to było technicznie trudne. W okresie powstania

lotnictwo RAF straciło 52 samoloty, zginęło 245 lotników, z tego Polskie Siły

Powietrzne 17 załóg i 119 lotników. Skandalem było to, że aby nie narazić się

Stalinowi (wiadomo, sowiecki teatr operacyjny), przez miesiąc nie mogli się

zdobyć na wydanie Niemcom ostrzeżenia, że powstańcy są żołnierzami koalicji i

przysługują im prawa kombatanckie zgodnie z konwencją genewską. Do tego

momentu rozstrzeliwano powstańców jako “bandytów”. A później różnie

bywało.

Page 46: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

44

PRÓBY USPRAWIEDLIWIENIA

Dziś spotyka się często publikacje próbujące usprawiedliwić decyzje o

wywołaniu Powstania. Próba usprawiedliwienia przyszła też z najmniej

oczekiwanej strony. Zaskoczeniem był dla mnie artykuł wielce szanowanego

przeze mnie pana Jana Nowaka-Jeziorańskiego, jaki znalazłem w Tygodniku

Powszechnym (Nr 31/1994 – Gra o Polskę). Oto próba polemiki z tezami Autora:

Nie można twierdzić, że powstanie opóźniło o 6 miesięcy ofensywę sowiecka

na Berlin i zmieniło na niekorzyść Rosji układ sił w Europie. Teatry operacji

wojskowych i późniejsze strefy wpływów zostały już ustalone w Teheranie, co

sam Jeziorański przyznaje dalej, pisząc, że wojska amerykańskie musiały zwolnić

marsz a potem nawet wycofać się za linię demarkacyjną. Rosjanie nie musieli się

śpieszyć, mieli zagwarantowany swój “kawałek tortu” i to alianci mogliby być w

Berlinie dużo wcześniej. A gdyby nawet przyznać racje Jeziorańskiemu, to

należałoby obarczyć przywódców powstania jeszcze winą o przedłużenie wojny

o pół roku i śmierć kilku milionów ludzi w obozach i na frontach. Prawdą jest, że

Rosjanie musieli przygotować się do ostatecznej ofensywy na Berlin, która

zresztą do Berlina nie dotarła, lecz ugrzęzła na Odrze i „wale pomorskim”.

Pan Jeziorański pisze, że naród polski przez 5 lat przygotowywał się do

rozprawy z wrogiem, więc nie można było zrezygnować z podjęcia walki. Naród

się przygotowywał, ale nie do powstania w Warszawie, z której jeszcze w lipcu

wysyłano broń na prowincję. Warszawa do powstania nie była

przygotowywana.

Dalej argumentuje, że naród polski nie po to walczył przez całą okupację, aby

na końcu poddać się bez walki i wyjść z przetrąconym kręgosłupem. W biznesie

jak ktoś zainwestuje np. 100 milionów i widzi, że stracił już 80, a może stracić

wszystko, to wycofuje się z gry nie patrząc na zainwestowane koszty (jak mówią

Francuzi “ratuje meble”). Czesi nie mieli partyzantki, powstanie w Pradze zrobili

im 5 maja 1945 Własowcy, (którzy zmieniając front próbowali ratować własną

skórę) – ale oni nie czują, aby mieli przetrącony kręgosłup.

Page 47: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

45

Wątpliwym też jest, że to na skutek powstania Stalin nie uczynił z Polski

sowieckiej republiki. Sam Jeziorański przeczy sobie, pisząc dalej, że nie zrobił

tego z Polską i z innymi krajami wschodniej Europy, bo byłoby to bardzo źle

odebrane przez komunistyczne partie na Zachodzie.

Nie zgadzam się też z Autorem, że po powstaniu nastąpiła konsolidacja

narodu i podział na MY i ONI. Taki podział nastąpił, ale propaganda

komunistyczna trafiała na podatny grunt w środowiskach chłopskich i

robotniczych i biorąc pod uwagę liczbę kolaborantów, aktywistów i ludzi

ogłupionych - podział ten był bliski 50% do 50%, można więc mówić raczej o

rozbiciu narodu. Dopiero teraz dowiadujemy się jaka ogromna była skala wojny

domowej jaka toczyła się w Polsce do roku 1949 miedzy Podziemiem

Niepodległościowym a władzami komunistycznymi.

Już w epilogu do swojej wspaniałej i bardzo obiektywnej książki „Kurier z

Warszawy” pan Jeziorański próbuje usprawiedliwić decyzję o rozpoczęciu

powstania. Pisze, że pójście na ustępstwa sowieckie dałoby komunistom

legitymacje do sprawowania władzy. Otóż komuniści wcale tej legitymacji nie

potrzebowali, najlepszy dowód, że rządzili bez niej Polską przez 45 lat. A dla

opinii światowej stwarzali pozory legalności organizując sfałszowane lub

fikcyjne “wybory”.

Natomiast być może prawdą jest, że doświadczenie Powstania ustrzegło nas

przed interwencją sowiecką w 1956 i 1981 roku. Sowieccy marszałkowie

ostrzegali Biuro Polityczne KPZR, że Polacy to naród szaleńców (jeśli nie

wariatów). Opinia niezbyt pochlebna, ale czasem przydatna.

Twierdzenie, że polegli Powstańcy odnieśli dziś pogrobowe zwycięstwo, bo

odzyskaliśmy niepodległą Rzeczpospolitą, jest tylko piękną metaforą. Tylko,

gdyby Oni zobaczyli jak ta Polska, gwałcona przez komunistów przez 45 lat dziś

wygląda – to by zapłakali. Nie o taka Polskę walczyli ci Wspaniali Chłopcy i

Dziewczęta. W Katyniu i przez lata wojny utraciliśmy część elity narodu. W

Powstaniu straciliśmy resztę. I to był GWÓŹDZ DO TRUMNY NASZEJ

NIEPODLEGŁOŚCI. Bo w komunizmie panował już tylko negatywny dobór kadr,

w myśl zasady “mierny ale wierny”. Nową “elitę” zaczęli tworzyć tylko zdrajcy

Page 48: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

46

lub miernoty. I skutki tego odczuwamy do dziś, gdy patrzymy z jakim trudem

odradzają się nasze nowe elity polityczne, kulturalne czy naukowe. Przerwano

łańcuch przekazywania wartości moralnych i intelektualnych z pokolenia na

pokolenie. Łatwiej było odbudować kamienice niż urodzić i wychować

wartościowych ludzi.

Z dzisiejszej perspektywy Powstanie było kompromitacją polskiej myśli

politycznej i wojskowej.

OSTATNIE REFLEKSJE

W społeczeństwie ciągle żyje “mit bohaterskiego zrywu Stolicy”. Powstanie

stało się legendą. Sam ta legendę noszę w sobie od 50 lat.

Wejście Rosjan zastało nas w styczniu 1945 w Piotrkowie Trybunalskim.

Pamiętam jak jakieś wyrostki pozbierały porzucone przez Niemców karabiny,

założyły sobie biało-czerwone opaski i zaczęli “robić Polskę”. A mnie chciało się

płakać na wspomnienie, z jakim bohaterstwem zdobywali broń Chłopcy z AK i z

jakim poświeceniem tą bronią o Polskę walczyli. Gdy urządzono nam defiladę

oddziałów Ludowego Wojska Polskiego pod dowództwem sowieckich oficerów

(bo naszych zgładzono w Katyniu), to tłum ludzi witał ich w milczeniu. Wszyscy

zdawali sobie sprawę, że nie na takie wojsko czekaliśmy, że to wielkie oszustwo.

I dlatego potem, w czasach najczarniejszej nocy stalinowskiej i przez cale pół

wieku tego oszustwa, myślałem sobie z satysfakcja, że dzięki Powstaniu

przeżyłem chociaż 60 dni w AUTENTYCZNEJ Polsce, która miała wtedy

powierzchnię kilkunastu kilometrów kwadratowych. Ale za jaka cenę ! Znam

nawet takich nielicznych, co mówią, że ich walka w Powstaniu, to były

najpiękniejsze chwile w ich życiu. Ale ci liczniejsi, spaleni żywcem, przywaleni

gruzami i potopieni w kanałach, już nam nie powiedzą, jakie to były dla nich

chwile. Możemy się jednak domyślać, co myśleli o Powstaniu i o Powstańcach,

bezbronni mieszkańcy w chwili przed rozstrzelaniem w ramach represji.

Dlaczego o tym piszę ? Na moich oczach w pierwszej godzinie Powstania

zginął cały dywizjon “Jeleń”. Czuje się ciągle dłużnikiem tych Chłopców, którzy

porwali się do walki o Niepodległą Polską, a więc też o Polskę dla mnie. Nie

Page 49: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

47

wiedzieli, że los Polski już dawno został przesądzony, że ich ofiara jest

nadaremna. Oni nie mają nawet swoich grobów, ale gdyby mogli powstać z

trumien, to by zawołali głosem pełnym goryczy: KTO I PO CO NAS RZUCIŁ NA

TEN OFIARNY STOS ? Czynię to za Nich i próbuje na to odpowiedzieć.

Ta bolesna sprawa odzywa się we mnie, gdy widzę w telewizji uroczystości

sprowadzenia urny z prochami Bora-Komorowskiego, czy odsłonięcia pomnika

Okulickiego. Nie rozumiem, dlaczego społeczeństwo do tej pory nie oceniło tych

ludzi. Czy robi się to dla rodzin poległych, które wolą wierzyć, że ich bliscy

polegli za Wielka Sprawę niż, że zginęli w niepotrzebnej już bitwie ? Czy te

uroczystości są nam niezbędne do odzyskania tożsamości narodowej? Napoleon

zrobił jednak coś dla Francji (do dziś obowiązuje Kodeks Napoleona), ale

postrzegany jest tam jako awanturnik i nie uświadczysz we Francji ani placu ani

ulicy jego imienia.

Gloryfikowanie osób bezpośrednio winnych masakry, to aprobowanie

nieodpowiedzialności, to szkodliwe dla przyszłych pokoleń utrwalanie jako

pozytywnych wzorców ludzi, którzy doprowadzili do tragedii.. Według mnie, aby

nie zafałszowywać historii, trumny z prochami przywódców Powstania, winnych

tej hekatomby ofiar, nie powinny spoczywać na Kwaterze Powstańców, obok

grobów ich młodocianych żołnierzy, których bez broni i bez sensu wysłali na

pewną śmierć.

Tragedia Powstania Warszawskiego stała się lekcją i przestrogą dla

społeczeństwa, które na szczęście zrozumiało to w październiku 1956 i w latach

osiemdziesiątych.

Page 50: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

48

Andrzej Solak

POWSTANIE WARSZAWSKIE - MITOLOGIA ZRYWU

Na przestrzeni ostatnich sześciu dekad czynniki oficjalne rozmaicie

interpretowały Powstanie Warszawskie – od totalnej negacji w latach 40. i 50.

po bezkrytyczny entuzjazm obecnie. W czasach stalinowskich, w podręczniku

pod red. towarzyszki Żanny Zelikman-Kormanowej wypisywano idiotyzmy,

jakoby dowództwo Armii Krajowej uzgodniło z Niemcami termin Godziny „W”...

Ostatnio, dla odmiany, winą za klęskę Powstania obarcza się przede

wszystkim Józefa Stalina (niezorientowani mogą odnieść wrażenie, iż stolicę

Polski obróciła w popiół Armia Czerwona...). Dla szerokich rzesz społeczeństwa,

dla polityków, a nawet (o zgrozo!) niektórych kręgów historyków nasza

przeszłość to coś w rodzaju mitologii, którą można dowolnie „modyfikować”,

stosownie do obowiązujących właśnie mód i trendów, tudzież politycznych

zamówień (chyba nikt nie żywi złudzeń, że za jakie 20 lat, gdy tylko pojawi się

nowe „zapotrzebowanie”, najemni naukowcy pospieszą z kolejną

„interpretacją” Powstania Warszawskiego...). Niewielu zainteresowanych jest

spokojną, rzeczową dyskusją o faktach – choćby takich, jak kwalifikacje

dowódcze osób odpowiedzialnych za rozpoczęcie Powstania.

„Burza” na Kresach – zlekceważone ostrzeżenie

To zastanawiające, że 1 sierpnia 1944 r. Armia Krajowa przystąpiła w

Warszawie do działań będących zaprzeczeniem dotychczasowej, rozsądnej

polityki. Przez pięć lat niemieckiej okupacji kierownictwo Polski Podziemnej

starało się ograniczyć walkę bieżącą do koniecznej samoobrony, do dywersji,

sabotażu, pracy wywiadowczej i szkoleniu kadr, kładąc główny nacisk na

przygotowanie ogólnokrajowego zrywu, który wybuchnąć miał w sprzyjających

okolicznościach. Starano się przede wszystkim chronić substancję narodową,

unikać niepotrzebnych strat, nie prowokować okupanta do represji. Wezwania

komunistów do natychmiastowego powstania powszechnego traktowano jako

antypolską prowokację, która musiała by zakończyć się klęską i rzezią. Wszakże

w 1944 r. wcielono w życie plan Akcji „Burza”. Zakładał on atak, w całym kraju,

Page 51: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

49

na oddziały niemieckie wycofujące się przed Rosjanami oraz występowanie

wobec tych ostatnich w roli gospodarza. Plan mocno ryzykowny, prowadził

bowiem do ujawnienia struktur konspiracyjnych wobec nadciągających

Sowietów. Wypadki na Kresach Wschodnich, między marcem a lipcem 1944 r.,

pokazały to z całą ostrością. Na Wołyniu, w Wilnie, we Lwowie i w innych

miejscach żołnierze AK, ramię w ramię z czerwonoarmistami, przelewali krew w

bojach z Niemcami. Lokalni dowódcy Armii Czerwonej dziękowali bohaterom z

AK za wspólny wysiłek zbrojny. Potem nadciągały NKWD i Smiersz, rozbrajały

polskie oddziały, zaczynały się masowe aresztowania, deportacje i egzekucje.

Komenda Główna AK powinna była potraktować wydarzenia na Kresach jako

swoisty test na intencje Sowietów. Teraz nikt nie mógł mieć wątpliwości –

jeśliby nawet Armia Krajowa poradziła sobie w Warszawie z Niemcami, jej

ujawnione struktury stanowiłyby wyborny cel dla NKWD. Należało więc trwać w

konspiracji (co postulowały m.in. Narodowe Siły Zbrojne). Niestety, dowództwo

AK, mając pełną świadomość z jednej strony ogromnej przewagi Niemców w

Warszawie, z drugiej zaś jednoznacznych zamiarów Sowietów, podjęło decyzję o

rozpoczęciu Powstania.

„W bój bez broni”

Przedstawia się wyliczenia, iż 1 sierpnia 1944 r., na 45.000 zaprzysiężonych

żołnierzy Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej, przypadało zaledwie 3.500

jednostek broni długiej. Ponadto 3.800 powstańców mogło mieć nadzieję na

otrzymanie pistoletu (dobrego do likwidowania konfidentów, nie do walki z

regularnym wojskiem). Innym zostały gołe pięści... To jednak niepełna prawda.

Niedobory w uzbrojeniu były w znacznym stopniu wynikiem określonych działań

dowództwa Armii Krajowej.

7 lipca 1944 r., na osobisty rozkaz Komendanta Głównego AK, generała

Tadeusza Bora-Komorowskiego, Okręg Warszawski wysłał wielkie ilości broni (w

tym 900 pistoletów maszynowych) na Wschód, m.in. w rejon Białegostoku.

Dziesięć dni później wywieziono kolejne 60 pistoletów maszynowych oraz

amunicję. Zatem, w ostatnich tygodniach przed Godziną „W”, dowództwo

Page 52: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

50

warszawskiej AK częściowo rozbroiło swe oddziały! Decyzję o włączeniu stolicy

w Akcję „Burza” podjęto bowiem dopiero 21 lipca.

Na tym nie koniec. Na Godzinę „W” żołnierzom AK dostarczono jedynie 40-60

proc. zawartości magazynów broni. Przyczyny były różne: aresztowania

magazynierów, rozlokowanie niemieckich jednostek frontowych w rejonie

podziemnych arsenałów, ale i panujący chaos i dezorganizacja.

Tu jeden, jakże wymowny przykład. 1 sierpnia 1944 r. powstańcy otrzymali

zaledwie 657 pistoletów maszynowych. W 1947 r., trzy lata po Powstaniu, na

ulicy Leszno odkryto magazyn z 678 pistoletami maszynowymi „sten” i

„błyskawica”, wraz z zapasem amunicji.. Jeśli uwzględnić tylko broń wysłaną na

Wschód oraz niewykorzystane wyposażenie z jednego magazynu na ulicy

Leszno, to 1 sierpnia na Godzinę „W” w rękach powstańców winno znaleźć się

nie 657, a prawie 2300 peemów! Oczywiście, nie zmieniłoby to ostatecznego

finału tej bitwy. Jednak dodatkowo ponad półtora tysiąca chłopców z oddziałów

szturmowych zyskałoby większe szanse na przeżycie. Zaś niemiecki sukces byłby

okupiony znacznie bardziej słono.

Dowództwo AK doskonale wiedziało o koncentracji w stolicy oraz wokół niej

niemieckich jednostek pancernych, np. 25 lipca otrzymało meldunek o

przybyciu dywizji pancerno-spadochronowej „Hermann Goering” (jej

pododdziały rozlokowano m.in. na Woli). Wśród jednostek wroga były też: 3

Dywizja Pancerna SS „Totenkopf”, 5 Dywizja Pancerna SS „Wiking” oraz 19

Dolnosaksońska Dywizja Pancerna Wehrmachtu. Formacje te, jako całość,

zaangażowały się w walkę z Rosjanami (na szczęście dla nas!). Przeciw

Powstaniu Niemcy rzucili wydzielone pododdziały, w sumie ok. 300 wozów

bojowych. Co tej sile mogła przeciwstawić warszawska AK? W dniu wybuchu

Powstania posiadała 2 (DWA!!!) działka przeciwpancerne, również 29

granatników przeciwczołgowych PIAT i rusznic. Zgromadzono za to imponującą

ilość butelek z benzyną (12.000 szt.), których użycie wiązało się z ogromnym

ryzykiem (zasięg rzutu wynosił przecież jedynie kilkadziesiąt metrów).

Zaczynając Powstanie Armia Krajowa nie miała w stolicy ani jednego działa

przeciwlotniczego. Niemieckie stukasy i messerschmitty z lotniska Okęcie

Page 53: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

51

praktycznie bezkarnie obracały potem w ruinę warszawskie dzielnice. Wykonały

1408 lotów na bombardowanie, tracąc jedną maszynę nad Starym Miastem i

drugą nad Kampinosem. Była to jedna z najtańszych operacji Luftwaffe. Wielcy,

genialni stratedzy z AK nie pomyśleli bowiem, że w połowie XX wieku, chcąc

zająć i utrzymać jakiś obszar, należy zapewnić mu osłonę przeciwlotniczą.

Podobnie rzecz miała się z artylerią. Warszawa znalazła się pod ostrzałem

ciężkich dział, moździerzy i wyrzutni rakietowych kalibru 280, 380, a nawet 600

mm. W jaki sposób powstaniec, zbrojny w pistolet i butelkę z benzyną (albo i

nawet takich precjozów pozbawiony), jak miał uciszyć wrogie baterie, niszczące

jego miasto z odległości wielu kilometrów?

Porównanie strat

W pierwszych dniach zrywu, gdy inicjatywa należała do Polaków, zabili lub

ranili 500 Niemców. Już wtedy straty polskie były potworne, sięgnęły 2000

poległych (nie licząc ofiar wśród ludności cywilnej). Powstańcy atakowali nieraz

zbitą gromadą, rojami lub w szyku „gęsim”, masowo ginąc w ogniu broni

maszynowej. Tak ich wyszkolono... Tylko garść akowców była żołnierzami

ostrzelanymi w walce. Ogromną większość stanowili młodzi ludzie, którym od

czasu do czasu na konspiracyjnym zebraniu dano potrzymać pistolet

(szczęśliwcom – nawet oddać z niego kilka strzałów). Tych ludzi, te dzieci,

rzucono przeciw niemieckim formacjom pancernym, przeciw bandytom z

formacji Dirlewangera i Kamińskiego... Żarliwy patriotyzm tych chłopców i

dziewcząt czynił z nich materiał na doskonałych, w pełni umotywowanych

żołnierzy, w trakcie walk prezentowali wspaniałego ducha bojowego – ale

osobista odwaga i wierność idei nie mogły zastąpić profesjonalnego wyszkolenia

i doświadczenia frontowego, tak jak butelki z benzyną i granaty ręczne nie były

w stanie pokonać lotnictwa i ciężkiej artylerii.

Potem było jeszcze gorzej. Wprawdzie żołnierze AK szybko przyswoili sobie

zasady walki ulicznej, jednak o przebiegu działań decydowała ogromna

przewaga Niemców w sile ognia. Powstańcy wystawieni byli na ciągły ostrzał

artyleryjski i bombardowania lotnicze. Hitlerowcy atakowali przy wsparciu

licznych pojazdów pancernych.

Page 54: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

52

W tej sytuacji nie dziwi dysproporcja strat poniesionych przez obie strony.

Wedle najnowszych ustaleń, najczęściej wymieniana w literaturze przedmiotu

liczba 200.000 zabitych warszawiaków jest znacznie zawyżona. W rzeczywistości

poległo 120.000-150.000 mieszkańców stolicy. Przytłaczającą większość

stanowili cywile – ofiary walk, terrorystycznych bombardowań oraz masowych

egzekucji. Straty samego powstańczego wojska szacowane są na 16.000-18.000

zabitych, do których należy doliczyć jeszcze 2.718 poległych i zaginionych

„berlingowców”.

Popularne u nas twierdzenie, jakoby Niemcy stracili aż 26.000 żołnierzy

(10.000 zabitych, 7.000 zaginionych i 9.000 rannych) nie wytrzymuje krytyki.

Ujawnione dokumenty niemieckie przyznają, iż straty grupy korpuśnej von dem

Bacha wyniosły 1.570 zabitych i 8.374 rannych (zob. meldunek von dem Bacha z

5 października 1944 r.). Niektórzy, po uwzględnieniu strat garnizonu

warszawskiego w pierwszych dniach Powstania oraz jednostek frontowych,

które przedzierały się przez powstańcze dzielnice, zaokrąglają te liczby do 2.000

poległych i 10.000 rannych.

W sumie zginęło więc do 20.000 żołnierzy polskich (oraz 100.000-130.000

cywilów), wobec 2.000 zabitych Niemców. Proporcje poległych wojskowych

polskich i niemieckich kształtowały się zatem jak 10 do 1. Jeśli zaś uwzględnić

jeszcze ofiary wśród ludności cywilnej, to okaże się, że za każdego Niemca

zabitego w Powstaniu zginęło 60-75 Polaków. Gdyby jakikolwiek generał

amerykański czy brytyjski osiągnął takie wyniki – oddano by go pod sąd. U nas

takim ludziom stawia się pomniki.

Mit zdradzonego Powstania

Rzecz prosta, nie chodzi mi tu o rzekomą zdradę Stalina. Niewątpliwie,

sowiecki dyktator mógł udzielić pomocy powstańcom, czego nie uczynił. Z

pewnością radowały go decyzje naszego dowództwa, w wyniku których,

niemieckimi rękami, zniszczono kwiat antykomunistycznej konspiracji i

ułatwiono późniejsze skomunizowanie Polski. Jednak ZDRADZIĆ mógł nas tylko

sprzymierzeniec, nie wróg. Od 17 września 1939 r. Związek Sowiecki

występował jako nasz przeciwnik, czego specjalnie nie ukrywał. Tak też

Page 55: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

53

traktowała go znaczna część naszych ugrupowań niepodległościowych, również

akowskie „doły”. Jeżeli dowództwo Armii Krajowej liczyło na jakieś względy ze

strony „sojusznika naszych sojuszników” – mimo agresji we wrześniu 1939 r.,

aneksji ponad połowy terytorium RP, Katynia i deportacji setek tysięcy Polaków

– to był to dowód obracania się w świecie iluzji. Dowództwo Powstania nie

ukrywało, iż jest ono „militarnie skierowane przeciw Niemcom, politycznie –

przeciw Sowietom”. W tej sytuacji pretensje do Sowietów (że nie pomogli

Powstaniu) są żałosne. Równie dobrze można mieć żal do Niemców, że walczyli.

Niektórzy historycy zgłaszają jednak żale do aliantów zachodnich, że ci

porzucili powstańców na pastwę losu. Nasi sojusznicy z Zachodu wielokrotnie w

dziejach dawali dowody swej dwulicowości, zresztą nie tylko wobec Polaków.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Powstanie Warszawskie rozpoczęto bez

uzgodnienia z aliantami; zamierzano postawić ich przed faktem dokonanym. Po

wtóre - jak niby alianci zachodni mieliby pomóc Powstaniu? W owym czasie

toczyli oni ciężkie boje we Francji, Holandii, Belgii i Włoszech. Jeszcze we

wrześniu 1944 r. odebrali bolesne baty pod Arnhem, a trzy miesiące później byli

o krok od katastrofy w Ardenach. Latem 1944 r. Warszawa leżała na granicy

zasięgu ich ciężkich bombowców, startujących z włoskiego Brindisi. Kosztem

dużych strat dokonali zrzutów broni dla powstańców; niestety, niemal równo

obdarowując obie walczące strony (m.in. z tego powodu nie chcieli

bombardować pozycji niemieckich w Warszawie, o co zabiegali generałowie

AK).

Bór-Komorowski i jego sztabowcy domagali się wprawdzie, aby Powstaniu

przysłać z pomocą polską 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową oraz polskie

dywizjony myśliwskie RAF. Nie da się ukryć, takie postulaty ośmieszały stronę

polską, bezlitośnie demaskując indolencję naszej kadry dowódczej. Wedle tego

pomysłu dywizjony myśliwskie miały operować z lotnisk opanowanych przez AK.

Pomijając fakt, że AK nie zdobyła w Warszawie ani jednego lotniska – jak, na

Boga, nasi sztabowcy wyobrażali sobie zorganizowanie obsługi naziemnej

samolotów (czy AK dysponowała mechanikami lotniczymi, kontrolerami lotów,

czy była w stanie zapewnić obronę przeciwlotniczą lotnisk?). Jak zamierzano

rozwiązać problem zaopatrzenia w amunicję, paliwo i części zamienne?

Page 56: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

54

Podobnie było z desantem brygady spadochronowej. W owych czasach do

operacji desantowych używano powolnych, nieuzbrojonych samolotów

transportowych oraz holowanych szybowców. Nie miejmy złudzeń, nad

Warszawę nie dotarłaby ani jedna maszyna. Gdyby w Londynie posłuchano

żądań Bora-Komorowskiego, polska brygada spadochronowa uległaby zagładzie

jeszcze w powietrzu, gdzieś nad terytorium Niemiec. Jeżeli, jakimś cudem, nad

stolicę przedarłby się jakiś samolot – spadochroniarzy zrzucono by nad

płonącym miastem, w ogniu artylerii przeciwlotniczej wroga, z ok. 50-

procentowym prawdopodobieństwem, że jeśli przeżyją, to opadną na pozycje

niemieckie. Pułkownik Bokszczanin wyraził się kiedyś o Borze-Komorowskim, że

"jego wojskowe wiadomości ograniczały się do umiejętności dowodzenia

pułkiem kawalerii". Dalibóg, w świetle powyższych faktów trudno się z tym

twierdzeniem nie zgodzić.

Mit „siedemnastej republiki”

Skrajni apologeci Powstania nie chcą nawet przyjąć do wiadomości, że

finałem wystąpienia była straszliwa klęska i daremny rozlew krwi. Ich zdaniem,

zryw zakończył się... zwycięstwem Polaków (!!!).To nie makabryczny żart,

wielokrotnie było nam dane słyszeć opinie utytułowanych „znawców”, iż

Powstanie Warszawskie uratowało suwerenność Polski! – Owszem – przyznają

łaskawie „znawcy” - praktycznie cała warszawska AK poległa w boju lub poszła

w niewolę, zginęły dziesiątki tysięcy cywilów, a stolicę zamieniono w kupę

gruzów – ale przecież uratowaliśmy naszą niepodległość! – Bo gdyby nie

Powstanie, Stalin uczyniłby z Polski „siedemnastą republikę sowiecką”! Bo

Stalin, prawda, przestraszył się polskiego zrywu, bał się, że jeśli zniewoli nasz

kraj, to wtedy wybuchnie Drugie Powstanie Warszawskie! – majaczą „znawcy”.

Przede wszystkim, serdecznie gratuluję dobrego samopoczucia tym, którzy

uważają, że po 1945 r. Polska pozostała suwerennym państwem (z sowieckim

agentem w roli prezydenta RP, z sowieckim marszałkiem i generałami na czele

Wojska Polskiego, z obcoplemiennym kierownictwem aparatu bezpieczeństwa,

z obcymi formacjami policyjno-wojskowymi panoszącymi się po całym kraju, z

wywózkami tysięcy polskich obywateli „na białe niedźwiedzie” itd.).

Page 57: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

55

Po wtóre, wiadomo przecież, że w 1945 r. Stalin wcale nie miał zamiaru

przyłączać Polski do ZSRS. Sowiecką politykę podbojów i aneksji z lat 1939-1940

(por. Polska, Finlandia, Rumunia, Litwa, Łotwa, Estonia) zastąpił program

budowy tzw. „demokracji ludowych”, w istocie państw wasalnych, w pełni

kontrolowanych przez agenturę i siły zbrojne Wielkiego Brata. W istocie

„siedemnastymi republikami sowieckimi” nie zostały też Czechosłowacja, NRD,

Węgry, Rumunia i Bułgaria (choć były równie „suwerenne”, jak nasz kraj).

Chyba, że założymy, że również te państwa zostały ocalone przez Powstanie

Warszawskie...?

Wreszcie, nie opowiadajmy bzdur, że Stalin bał się zrywu, który Niemcy

stłumili kosztem 2000 swoich żołnierzy. Cóż dla Stalina znaczyło życie 2000

sołdatów? I kogo właściwie miał się obawiać Józef Wissarionowicz, skoro cała

stołeczna konspiracja została zniszczona w Powstaniu, niemieckimi rękami? Kto

miał zrobić Drugie Powstanie Warszawskie? Duchy Gajcego i Baczyńskiego, i

tysięcy innych, wytraconych z powodu bezmyślności dowództwa?

Mit o „nieuchronności zagłady” stolicy

Rzekomo od decyzji o Powstaniu nie było odwrotu, bo rozgorączkowana

młodzież ruszyłaby do walki bez rozkazu... A jeżeli nawet tak by się nie stało, to

podobno Niemcy i tak mieli w planach zniszczenie Warszawy... A jeśli nie

zamierzali tego zrobić, to miasto zostałoby zburzone w trakcie walk z

Rosjanami... Wszystko to wymysły, niczym nie poparte „gdybanie”. Nieraz

słuchałem wypowiedzi weteranów AK, oburzonych traktowaniem ich jak jakiejś

watahy, zdolnej do samowolnego rozpoczęcia ruchawki (musieliby wpierw

obrabować własne, konspiracyjne magazyny broni!). Byli zdyscyplinowanymi

żołnierzami, związanymi przysięgą.

Niemcy postanowili zrównać Warszawę z ziemią właśnie w reakcji na wybuch

Powstania (rozkaz Hitlera z 1 sierpnia 1944 r.). Z Rosjanami hitlerowcy

zamierzali walczyć raczej na przedpolach miasta – ściągnęli wszak jednostki

pancerne i zmotoryzowane, zatem wojsko do prowadzenia walki manewrowej

(o czym wiedziała AK). Jeśliby nawet walki niemiecko-sowieckie przeniosły się

do centrum stolicy, jej straty byłyby i tak mniejsze – przecież podczas samego

Page 58: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

56

Powstania Warszawskiego zniszczeniu uległo „tylko” ok. 25 proc. lewobrzeżnej

części miasta, resztę zburzono metodycznie, po zakończeniu walk.

Twórczym rozwinięciem mitu o „nieuchronności zagłady” jest hipoteza, że

klęska Powstania nauczyła Polaków politycznego rozsądku, bo inaczej w 1956 r.

chwyciliby za broń, podobnie jak Węgrzy. – To dzięki Powstaniu Warszawa nie

stała się drugim Budapesztem! – słyszymy nieraz. Innymi słowy, jeśliby nawet

miasto ocalało w roku 1944, to i tak najdalej dwanaście lat później zniszczyliby

je Sowieci...

Mit „zwycięstwa moralnego”

Kiedy nie staje już argumentów rzeczowych, apologeci Powstania odwołują

się do emocji. Twierdzą, iż podobno „udowodniło ono, że...” No, właśnie – co

udowodniło? Że Polacy również walczyli z Hitlerem? Nie było to tajemnicą od 1

września 1939 r. Czyżby naród najdłużej zmagający się z niemiecką opresją

potrzebował jeszcze cokolwiek udowadniać?

Słyszymy też, że Powstanie było „zwycięstwem moralnym”. Czy potrzeba

było stu kilkudziesięciu tysięcy trupów i spalonego miasta, by wykazać moralną

wyższość idealisty-warszawiaka nad niemieckim bandytą z oddziałów

Dirlewangera, czy Reinefartha? A Czesi, Francuzi, Belgowie, Holendrzy,

Norwegowie, Duńczycy i Luksemburczycy, którym udało się uratować własne

stolice spod niemieckiej okupacji – czyżby ponieśli z tego powodu „moralną

klęskę”?

Póki co, krytyków Komorowskiego, Okulickiego i Chruściela współcześni

„niepodległościowcy” szantażują tak „naukowym” argumentem, że

„powstańców potępiali kiedyś również komuniści”. Ergo osoby sceptycznie

traktujące „przewagi” dowództwa AK zdradzać muszą swe ideowe

powinowactwo ze Stalinem i Bierutem...Tak się jednak składa, że w ubiegłym

roku te same „niepodległościowe” środowiska pod niebiosa wynosiły też

generała Władysława Andersa – dowódcę II Korpusu Wojska Polskiego we

Włoszech, zdobywcę Monte Cassino, Ancony i Bolonii. A właśnie Anders –

niezłomny antykomunista, więzień Łubianki, porównywany do Mojżesza

Page 59: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

57

(wyprowadził z domu niewoli ponad sto tysięcy naszych rodaków) -

jednoznacznie potraktował inicjatorów Powstania Warszawskiego. Decyzję o

jego rozpoczęciu nazwał ZBRODNIĄ.

Mit – „nie było alternatywy”

Czy Armia Krajowa była w sytuacji bez wyjścia? Czy musiała rozpocząć Akcję

„Burza”? Moim zdaniem „Burza” była usprawiedliwiona na Kresach – jako

zbrojna demonstracja w obronie polskości tych ziem i jako test na zachowanie

Sowietów wobec ekspozytur Polskiego Państwa Podziemnego. Gdy stało się

jasne, że Stalin nie będzie tolerował żadnej, niezależnej wobec niego siły

politycznej i zbrojnej, gdy z ujawnienia polskiej konspiracji najbardziej

uradowane były Smiersz i NKWD, należało zmodyfikować strategię –

zakonspirować struktury, dostosować się do nowych reguł walki. Pod koniec

okupacji Armia Krajowa rozporządzała sporymi siłami. Rzecz jasna, musimy

ostrożnie traktować szacunki, jakoby pod koniec wojny miała zaprzysiężonych

380.000 żołnierzy i oficerów. Akcja „Burza” ujawniła prawdziwe aktywa – wzięło

w niej udział ok. 100.000 akowców. W skali działań Frontu Wschodniego nie

było to wiele. Ale był to ogromny potencjał, jeśliby go użyć w charakterze siły

policyjnej, przeciw wewnętrznym wrogom Państwa Polskiego.

Po pierwsze, należało bezwzględnie rozprawić się z rodzimą agenturą

bolszewicką, z komunistyczną piątą kolumną. Niechby Stalin nie miał na ziemi

polskiej swego zaplecza politycznego, swoich agentów i klakierów. Tymczasem,

gdy pod Borowem oddział NSZ wyciął w pień komunistyczną grupę Gwardii

Ludowej (sformowaną z kryminalnych band Kazimierza Piotrowskiego, Jana

Liska i Antoniego Palenia, winnych szeregu mordów i napadów rabunkowych),

Komendant Główny AK generał Bór-Komorowski potępił to „ohydne

wymordowanie” i pospieszył z wyjaśnieniem, że AK nie ma z tym czynem nic

wspólnego (zob. „Biuletyn Informacyjny” 18.XI.1943).

Po wtóre, palącą rzeczą było zintensyfikowanie walki z szowinistami

ukraińskimi. Zapewne AK nie była w stanie całkowicie rozgromić Ukraińskiej

Powstańczej Armii (której liczebność nie przekraczała 30.000 ludzi) – jednak

mogła w większym stopniu ograniczyć aktywność rezunów. Na Wołyniu i w

Page 60: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

58

Małopolsce Wschodniej lokalni komendanci AK z mieszanymi uczuciami

przyjmowali rozkazy o Akcji „Burza”, o skierowaniu całego wysiłku militarnego

przeciw Niemcom (i tym samym o pozbawieniu ochrony polskich wiosek przed

atakami UPA). Niewątpliwie, 7.000 żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK

walczyło wspaniale przeciw Niemcom. Ale z punktu widzenia polskiego interesu

lepiej byłoby wysłać ich przeciw ukraińskim nacjonalistom.

Po trzecie, na Kresach należało przeciwdziałać ekscesom partyzantki

sowieckiej. To mało zbadany temat, szacuje się jednak, że jej ofiarą padło

minimum 5.000 Polaków. Bywało, że wybijano całe polskie osady (Koniuchy,

Naliboki – w tych przypadkach posłużono się bojówkami skomunizowanych

Żydów), częściej jednak stosowano terror indywidualny, wyniszczający elitę,

stwarzający grunt pod przyszłą depolonizację Kresów. A kiedy oficerowie Armii

Krajowej z Nowogródczyzny aktywnie zareagowali na terror sowieckiej

partyzantki, dowództwo AK „podziękowało” im sądem i wyrokami śmierci (!!!).

Wreszcie, trzeba było aktywniej zwalczać niemiecki aparat terroru,

konfidentów, szmalcowników, jak i pospolitych przestępców. Owszem,

podejmowano wiele działań w tym zakresie, jak się jednak wydaje, ich skala

była niewystarczająca. Po wojnie sieć współpracowników Gestapo, przejętych

przez NKWD i UB, stała się jednym z filarów nowego ustroju.

Mit ostatni – bohaterskie dowództwo

Niekiedy porównuje się Powstanie Warszawskie do insurekcyjnych zrywów z

XIX wieku, dokonywanych z inspiracji romantyków „mierzących siły na zamiary”.

Ale dowództwo Warszawskiego Okręgu AK nie było gromadą żółtodziobów ze

Szkoły Podchorążych, którym w Noc Listopadową najlepiej wychodziło

zakłuwanie bagnetami starych, bezbronnych bohaterów wojen napoleońskich,

próbujących zawrócić ich z drogi zagłady. Dowództwo Powstania

Warszawskiego tworzyła zawodowa kadra oficerska – ludzie z wieloletnim

doświadczeniem wojskowym. Byli najwyraźniej przekonani o własnej

kompetencji, o czym świadczy... rozdawnictwo generalskich awansów (w

Godzinę „W” w szeregach stołecznej AK był jeden generał, w momencie

kapitulacji – aż siedmiu!) *

Page 61: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

59

Nieraz w historii polscy dowódcy, gdy już ich oddziały uległy przewadze

wroga, bywało, brali broń do ręki i szukali śmierci u boku swych żołnierzy. Tak

zginął generał Józef Sowiński na szańcach Woli (1831), tak polegli generałowie

Stanisław Grzmot-Skotnicki w Turłowicach i Mikołaj Bołtuć pod Łomiankami

(1939). Inni, jak pułkownik Stanisław Dąbek (w kampanii wrześniowej dowódca

Lądowej Obrony Wybrzeża), odbierali sobie życie, nie mogąc znieść hańby klęski

– klęski przecież przez nich niezawinionej.

Ani jeden z generałów Powstania Warszawskiego, tak beztrosko wysyłających

bezbronnych przeciw czołgom i samolotom, żaden z nich nie poległ w walce,

żaden też nie strzelił sobie w łeb po klęsce, na całopalnym stosie stolicy. Jeden

(Okulicki) kontynuował walkę w konspiracji. Inni (sześciu, z Borem-

Komorowskim i Monterem-Chruścielem na czele) grzecznie pomaszerowało do

niewoli, przechować w niej bezpiecznie swe cenne żywoty do końca wojny,

potem zaś przyznawać i przyjmować medale, pisać pamiętniki...

Gloria victis

Poza dowódcami byli jednak prawdziwi bohaterowie. Żołnierze, którzy

zacisnęli zęby i wykonali rozkaz, idąc na rzeź bez broni. Chłopcy w zbyt dużych

hełmach, spadających na oczy. Łączniczki i sanitariuszki, dokonujące cudów

odwagi. „Berlingowcy” w postrzelanych łodziach i lotnicy płonący nad

Warszawą. Cywile znoszący to, co wedle normalnych, ludzkich kryteriów było

nie do zniesienia. I jeszcze matki, nieulękłe wobec wroga, które miały też

odwagę (jak zaświadcza prof. Jan M. Ciechanowski, naoczny świadek tego

zdarzenia) wykrzyczeć Borowi-Komorowskiemu w twarz: „Morderco naszych

dzieci!”. To im należą się hołdy, w rocznicę zrywu i na codzień. Im – i tylko im.

*)SPROSTOWANIE: 1 sierpnia było w Warszwie 4 generałów: Tadeusz

Komorowski, Tadeusz Pełczyński, Albin Skroczyński i Leopold Okulicki. Antoni

Chruściel na generała awansował 14 września 1944 (przyp. JS)

Page 62: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

60

Jan Nowak-Jeziorański

Kulisy podejmowania decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego

Zapis wywiadu Andrzeja Wajdy "Sens i Tragizm Powstania Warszawskiego

"wyd. Dialog Warszawa 2007

Andrzej Wajda: Drogi panie Janie, zjawiam się u pana w sześćdziesiątą

rocznicę Powstania Warszawskiego. Pan, jeden z nielicznych, miał świadomość

przed wybuchem Powstania, że Zachód i sytuacja polityczna, i sytuacja militarna

nie sprzyjają temu, żeby Powstanie mogło uzyskać pomoc, wsparcie.

Czterdzieści siedem lat temu zrobiłem film Kanał. Film ten pokazuje klęskę,

całkowitą klęskę Powstania. Takie było nasze odczucie, nas - młodych ludzi,

którzy wyszliśmy z wojny, tak widzieliśmy Powstanie Warszawskie: Jerzy Stefan

Stawiński, autor scenariusza, ja jako reżyser, aktorzy, którzy z nami brali udział.

Widownia myślała trochę inaczej. I interesuje mnie dzisiaj, po sześćdziesięciu

latach od Powstania, po czterdziestu siedmiu latach od filmu Kanał, jak pan

patrzy na Powstanie Warszawskie. Czy ono musiało wybuchnąć? Czy ono

musiało skończyć się taką klęską? W końcu miasto milionowe w ruinie. 700

tysięcy ludzi wygnanych z miasta, 200 000, niektórzy obliczają nawet, że 250

000, zabitych, Armia Krajowa całkowicie pokonana. Czy ta klęska mogła w

jakikolwiek sposób przyczynić się do świadomości narodowej w naszych

dalszych wydarzeniach'? Jaką ona mogła odegrać rolę? Czy, krótko mówiąc,

możemy odpowiedzieć sobie po sześćdziesięciu latach, czy Powstanie

Warszawskie było wygrane czy było przegrane?

Jan Nowak-Jeziorański: Wiedziałem już z własnego doświadczenia, jeszcze

sprzed wyjazdu do Londynu, że dowództwo AK i w ogóle dowództwo podzielnia

żyje w oderwaniu od rzeczywistości, jeżeli chodzi o stosunek aliantów, bo już to

odkryłem w Szwecji, gdzie po raz pierwszy miałem dostęp do prasy angielskiej i

przeżyłem wstrząs nieprawdopodobny.

Dowództwu i nam wszystkim zdawało się, że Polska znajduje się w centrum

uwagi, że jest pępkiem świata, że Anglicy są wpatrzeni w Polskę. Złudzenie

powstało pod wpływem audycji BBC, które nadawane byty z Londynu, ale

Page 63: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

61

zawierały nieproporcjonalną porcję wiadomości z Polski i o Polsce. Były w

pewnym sensie lusterkiem, który odbijał polskie wyobrażenie i stanowiły

złudzenie, że to rząd brytyjski tak myśli, że to Anglicy mają ten stosunek. Było to

nieumyślnym, ale bardzo zasadniczym, wprowadzeniem w błąd kierownictwa,

które zupełnie fałszywie oceniało stosunek Anglików do tego, co się działo w

Polsce. Społeczeństwo nie słuchało Radia Moskwa, słuchało Londynu. Prasę

podziemną komunistyczną mało kto czytał, z wyjątkiem dowództwa, które

zaczynało dzień od biuletynów, nasłuchu Radia Moskwa, radiostacji Związku

Patriotów Polskich i tej podziemnej literatury, którą produkowało PPR. Właśnie

dowódcy bali się tego, żeby swoim zachowaniem nie potwierdzić propagandy,

że chcą stać z bronią u nogi, że nie chcą atakować Niemców. I to wywarło

olbrzymi podświadomy wpływ na myślenie decydentów polskich: jeżeli my tego

nie zrobimy, damy wszystkie podstawy do tego, że propaganda, ta z Moskwy i

ta z podziemnej prasy komunistycznej, miała słuszność. Ten wzgląd miał

ogromny wpływ na podejmowanie decyzji. Obawa przed tym, że potwierdzimy

swoim zachowaniem zarzuty przeciwnika.

Przed moim odlotem do Polski, z własnej zresztą inicjatywy, widziałem się

ze wszystkimi decydentami polskimi, byłem u premiera, przyłączyłem się do

świty generała Sosnkowskiego i z nim razem leciałem do Włoch w nadziei, że to

on mi przekaże wyraźny jakiś rozkaz, swoją jasną decyzję. Niestety, spotkał mnie

ogromny zawód, bo wprawdzie rozmowa z generałem Sosnkowskim w Algierze

była bardzo długa, ale była to analiza, niezwykle inteligentna, wnikliwa analiza

sytuacji, bez jakichkolwiek rozkazów, bez jakiejkolwiek decyzji. Można było,

właściwie na podstawie tego, co usłyszałem, równie dobrze namawiać do

Powstania, jak też przestrzegać przed Powstaniem. Wyszedłem od generała

bardzo zaniepokojony, że właściwie jestem zdany tylko na swoją własną ocenę i

nie jestem tym, kim powinienem być, to znaczy posłańcem, wysłannikiem,

emisariuszem, który przekazuje wyraźny rozkaz, dobrze uzasadniony. Nie było

tego. Nie było tego także i u Mikołajczyka, który dzielił się swoimi

spostrzeżeniami bardzo obszernie, także ze swoich kontaktów z Sowietami, ale

absolutnie nie dawał mi żadnych rozkazów, żadnych decyzji. W pewnej chwili

powiedział: "Niech pan im zwróci uwagę na to i na to". Główną troską

Mikołajczyka było to, żeby Polacy w kraju nie wyolbrzymiali możliwości pomocy

Page 64: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

62

zachodniej, bo on już sam nie miał żadnych złudzeń. Moi rozmówcy po prostu

bali się podejmowania decyzji i odpowiedzialności, która by na nich spadła,

częściowo ulegając przekonaniu, że ostatecznie tylko człowiek na miejscu

potrafi wszystko ocenić. Była więc także niechęć do narzucania z Londynu

czegokolwiek dowództwu w Warszawie, co było w moim przekonaniu błędem.

Panowało ogólne przekonanie, że po pierwsze Niemcy są już w stanie

nieomal że rozsypki, co było przedwczesne. Ja sam nie wiedziałem, że najlepsza

niemiecka dywizja pancerna została przerzucona z frontu włoskiego i znajduje

się już w Warszawie, co kompletnie zmieniało układ i stosunek sił. Nie

wiedziałem, że jednak Niemcy wciąż jeszcze są zdolni do jakiejś kontrofensywy.

Wszystko wskazywało na ich załamanie.

Ja sam pamiętam moje przeżycia już jak jechałem pociągiem do Warszawy

z tego miejsca pad Tarnowem, gdzie wylądowałem w brytyjskiej Dakocie.

Rozmowy z pasażerami i atmosfera podniecenia była taka, jakby zajęcie

Warszawy przez "Czerwonych" było kwestią najbliższych dni, bo ludzie

opowiadali na przykład: "Widziałem patrole kozackie po tej stronie Wisły".

Oznaczałoby to, że Wisła przestała być skuteczną linią zatrzymania Sowietów.

Nie miałem odwagi i pewności, żeby do dowódcy powiedzieć: "Nie róbcie

Powstania", bo znałem tylko fragmenty sytuacji wojskowej. Natomiast jedno

wiedziałem na pewno, że Anglicy i w ogóle Anglosasi nie pośpieszą z pomocą i

że tutaj może zajść tragiczny błąd w obliczeniach decydentów. Na tym się

skoncentrowałem; okazało się później, że byłem bardziej pesymistyczny aniżeli

przyszłość pokazała, bo jednak były brytyjskie zrzuty. Miały może charakter

symboliczny, nie mogły zaważyć na sytuacji, ale jednak one były. Natomiast ja

wracałem z Brindisi i powiedziałem im: "Słuchajcie, nie liczcie na nic. Tam jest w

ogóle od 8 do 10 maszyn, które są zdolne docierać do Polski i wracać, i tyle

samo załóg. Ja nie widzę możliwości jakiejkolwiek masowej operacji zrzutu broni

i amunicji". Tutaj chciałem za wszelką cenę rozwiać wszelkie złudzenia. "Nie

będzie pomocy materiałowej i ludzkiej z tamtej strony". I to powiedziałem w

sposób wręcz dosadny, ale to ostrzeżenie przyszło za późno i "Bór"-Komorowski

mi później powiedział: "To, co pan przywiózł było spóźnione. Pan przed nami

stanął w chwili, kiedy wszystkie decyzje były nie tylko podjęte, ale już w toku

Page 65: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

63

realizacji. O tym, żeby można było ludzi czekających w bramach, na klatkach

schodowych odesłać do domów i prosić, żeby oddali broń do swoich

magazynów, mowy nie było. Tak, że to, co pan mówił, nas przygnębiało, ale nie

było w stanie czegokolwiek zmienić, bo pan przyjechał za późno. Wywiad Armii

Krajowej był dobrze zorganizowany, jeśli chodzi o Niemcy, ale wywiadu w Armii

Czerwonej, który by docierał do Warszawy, nie było. Nie istniał po prostu.

Przegadałem, nie wiem ile godzin, z Okulickim po Powstaniu, głównie w

Częstochowie, bo tam się spotkaliśmy, ale także i w Pruszkowie. Otóż przede

wszystkim w tym, co mi mówił, nie było nic osobistego, żadnych osobistych

ambicji, była jego natura, to był Kmicic, to byt człowiek, który rwał się do walki.

Był nieprawdopodobnie odważnym człowiekiem, który uważał, że on jest

przede wszystkim żołnierzem, a żołnierz ma się bić. I jeszcze przed upadkiem

Powstania z nim rozmawiałem. Występował w takim niezgrabnym jakimś

mundurze, uszytym, ad hoc, dla niego. Byłem przerażony jego beztroską. Ginie

wielkie miasto, stolica, archiwa, muzea, dziedzictwo narodowe, a ten człowiek

mówi to tymi słowami, że ,,za kilka dni, czy tam za tydzień Warszawa klapnie" i

zrobił ten ruch [uderzenie, klepnięcie obiema dłońmi w kolana]. Byłem zupełnie

wstrząśnięty samym gestem beztroskiego potraktowania tej straszliwej tragedii.

Ale później, jak go bliżej poznałem, nabrałem do niego kolosalnego szacunku.

W pojęciu takich ludzi, jak Okulicki, Powstanie miało być wielką

demonstracją, która doprowadzi do skandalu i wpłynie na zmianę pozycji

rządów sprzymierzonych. Takie myślenie było oparte na kompletnych

złudzeniach, na kompletnym oderwaniu się od rzeczywistości. Jeszcze przed

Powstaniem powiedziałem generałowi Pełczyńskiemu: "Nie orientuję się w

całości sytuacji, nie znam waszych przesłanek wojskowych, ale jeżeli sobie

wyobrażacie, że Powstanie wywoła jakieś wielkie echa na Zachodzie, to muszę

panu powiedzieć, że będzie to burza w szklance wody. Wy sobie z tego nie

zdajecie sprawy".

Dowództwo Armii Krajowej wyraźnie poinformowało Delegaturę Rządu i

stronnictwa o tej możliwości, że będzie taka decyzja. Żadne stronnictwo, nie

wyłączając prawicy, nie zgłosiło swego sprzeciwu. Wiem z całą pewnością, że

Page 66: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

64

nie było jakiegoś głosu: "Nie róbmy Powstania". Nie było takiego głosu. To

wszystko dopiero narodziło się po klęsce. Jankowski, delegat rządu, był tym,

który już po upadku Powstania, bezpośrednio po tej straszliwej klęsce, wyraźnie

podkreślał: "Proszę pana, jeżeli będą pana pytali w Londynie, kto jest

odpowiedzialny za wybuch Powstania, to proszę wskazać na mnie". To było

uderzające. Zresztą później, jak miałem okazję nawiązać - już po zakończeniu

wojny - pierwszy kontakt z Pełczyńskim i z Komorowskim w chwili, kiedy zostali

zwolnieni z obozu i natychmiast przewiezieni do Londynu, obaj powtórzyli to

samo: "My jesteśmy odpowiedzialni, my tutaj nie mamy zamiaru uciekać od

odpowiedzialności, czy zwalać jej na kogokolwiek". Muszę powiedzieć szczerze,

że taka postawa budziła szacunek.

Wśród aliantów dominowała jedna myśl, jedna myśl ponad wszystkim: bez

udziału Sowietów nie wygramy wojny. Nie będzie bezwarunkowej kapitulacji. I

temu podporządkowane było wszystko. Wszystko! Celem było wygranie wojny i

bezwarunkowa kapitulacja Niemiec. A cena, zwłaszcza kosztem Polski, nie grała

w ogóle żadnej roli. Była determinacja, żeby na tle konfliktu o Polskę nie doszło

do osłabienia współpracy wojennej i udziału Stalina, który przecież był

człowiekiem niezwykle przebiegłym i który nieustannie szantażował odrębnym

pokojem z Niemcami. Obawa przed tym odrębnym pokojem kompletnie

paraliżowała jakiekolwiek działania choćby dyplomatycznego wystąpienia w

obronie Polski. Już nie tylko w obronie granicy, ale w obronie samej Polski.

Do dzisiejszego dnia jestem przekonany, na podstawie tego, co dziś wiemy

ze źródeł niemieckich i na podstawie źródeł sowieckich, że Rosjanie byli już tak

blisko Wisły i mieli tak ogromną przewagę, że mogli byli iść dalej i żadna siła

mnie nie przekona, że tak, nie było - a była decyzja wstrzymania ofensywy.

Tragiczną rolę odegrał tutaj, niechcący zupełnie, Stanisław Mikołajczyk, który

nie rozumiał polityki Stalina. Był przekonany, że tak, jak w to wierzą Anglosasi,

Stalinowi chodziło jedynie o to, żeby mieć przyjazny rząd w Warszawie.

Przyjazny rząd. Uważał, że on będzie mógł taki przyjazny rząd zmontować i że

trzeba tylko przekonać Stalina o jego intencjach, o jego gotowości współpracy, a

wszystko będzie załatwione. Tymczasem Stalinowi chodziło o zniszczenie,

likwidację niezależnego polskiego ośrodka władzy. I z chwilą, kiedy z ust

Page 67: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

65

najbardziej miarodajnych usłyszał: "Panie sekretarzu, za dwa, trzy dni

wybuchnie Powstanie", to dla niego była podstawowa rewelacja prowadząca do

konkluzji, że trzeba w takim razie wstrzymać pochód, niech się Polacy

wykrwawią, a Niemcy wyręczą go w masowych aresztowaniach i wywózkach.

Tak więc ten moment rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem miał skutki absolutnie

katastrofalne dla Polski. Nie mówię tego w sensie jakiegoś oskarżenia

Mikołajczyka poza tą jedną rzeczą, że on się w ogóle nie orientował w

intencjach człowieka, z którym rozmawiał. Zupełnie nie miał zielonego pojęcia o

tym, do czego Stalin naprawdę zmierza. Dał mu klucz do sytuacji.

Tylko, że Stalin się pomylił, tak jak wszyscy się pomylili. Pomyliło się

dowództwo polskie. Ja tuż przed powstaniem zapytałem generała Pełczyńskiego

na boku: "Proszę pana, ale jak to długo potrwa?". No, mówi: "Do tygodnia

wytrzymamy". Proszę. A przecież, co mogli sobie myśleć Rosjanie - w ciągu kilku

dni Niemcy ich załatwią, powstańców. I tu był podstawowy błąd wszystkich.

Nikomu nie przyszło na myśl, że to może trwać 63 dni. Tymczasem Niemcy już

wiedzieli ze Stalingradu, co to są walki uliczne. I jakie straszliwe straty może

zadać garstka zdeterminowanych ludzi w tych miejskich wąwozach. Za wszelką

cenę Hitler postanowił tego uniknąć, wziąć głodem, zmusić walczących do

kapitulacji. Oni nie wytrzymają, nie będą mieli amunicji, nie będą mieli broni. No

i tutaj był największy błąd ze strony wszystkich.

A myśmy ze swojej strony rozumowali logicznie, tak zresztą, jak i Anglicy:

przecież Sowietom musi zależeć na tym, żeby przed aliantami zająć jak

największą część Niemiec, że tą najcenniejszą zdobyczą nie jest Polska, tylko łup

niemiecki, Berlin i cały ten olbrzymi potencjał. Dlatego, logicznie biorąc, trudno

było uwierzyć, że Stalin gotów jest pozwolić na tę olbrzymią zwłokę, która

przecież w rezultacie była zwłoką sześciomiesięczną, a nie 63-dniową.

Wznowienie ofensywy natychmiast po kapitulacji Warszawy utrudniały jesienne

warunki klimatyczne, a także względy natury propagandowo-politycznej -

unikanie wszystkiego, co potwierdzałoby oskarżenia Moskwy o celowe

zatrzymanie marszu na Berlin na Wiśle po to, żeby rozprawić się z Polakami

rękami Niemców. Nikomu to w głowie nie powstawało. Uważaliśmy, że celem

Stalina jest Berlin i że on się śpieszy. Tymczasem Stalin zupełnie inaczej

Page 68: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

66

rozumował, on uważał (przeceniał przede wszystkim własne siły), że i tak zajmie

znaczną część Niemiec, uprzedzając sojuszników. Nie przewidział, bo to był

przecież, proszę pamiętać, koniec lipca, że jednak będzie inwazja i że dojdzie do

załamania się Niemiec na Zachodzie. Tak, że tutaj zupełnie się omylił w swoich

rachubach. Powstała ta 63-dniowa zwłoka, której ofiarą padła Warszawa, ale

która uratowała Berlin, bo przecież sam fakt, że Berlin został podzielony,

wynikał z tej zwłoki. To był tragiczny paradoks dziejów, że Powstanie

Warszawskie w gruncie rzeczy ocaliło Berlin, spowodowało, że Berlin stał się w

gruncie rzeczy osobną enklawą podzieloną pomiędzy trzech okupantów.

Szczerze mówiąc, nie poddawałem się tym nastrojom, że to jest tylko

przegrana, tylko klęska, że nic z niej nie wyniknie. Ale dopiero w 1956 roku, a

więc znacznie później, zdałem sobie w pełni sprawę ze znaczenia i ze skutków

Powstania, bo byłem przekonany, że świadomość i świeża pamięć tej klęski, i to

powszechne uczucie u wszystkich: "nigdy więcej powstania" to była rzecz, która

zadecydowała o tym, że Polska, w odróżnieniu od Węgrów, nie zrobiła w 1956

roku tego jednego kroku za daleko. I wtedy dopiero zrozumiałem, że właściwie

Powstanie w roku 1944 ocaliło od powstania tego, które w moim przekonaniu

miałoby skutki o wiele cięższe, o wiele bardziej niszczące aniżeli rewolucja

węgierska.

Pamięć Powstania stworzyła skuteczny hamulec w roku 1956 i stworzyła

to, że społeczeństwo - i po dziś dzień to podziwiam - potrafiło sobie wykształcić i

znaleźć formy oporu bez uciekania się do gwałtu. Te formy oporu okazały się

nieprawdopodobnie skuteczne, bo przecież Polska różniła się całkowicie od tych

innych satelitów, stawiała skuteczny opór, ale opór, który nie polegał na

powstaniu, na stosowaniu gwałtu. Jednak mimo wszystko jakieś zbiorowe

zachowanie się, instynktowne, pozbawione jakiegoś kierownictwa, ale zbieżne,

że te wspomnienia tej przegranej, tej klęski, ale i tej walki w gruncie rzeczy, były

tak głębokie, że przetarły drogę do momentu powstania "Solidarności".

Andrzej Wajda: Panie Janie, dziękuję panu bardzo, dziękuję ślicznie, cieszę

się ogromnie, że mogłem się tego wszystkiego od pana dowiedzieć.

Page 69: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

67

Komentarz dodany na Forum Dyskusyjnym Muzeum PW:

Trudno polemizować z poglądami tak wielkiego autorytetu jakim był Jan

Nowak-Jeziorański, ale z pewnymi tezami na końcu wywiadu zgodzić się trudno.

Nie można twierdzić, że powstanie opóźniło o 6 miesięcy ofensywę

sowiecka na Berlin i zmieniło na niekorzyść Rosji układ sił w powojennej Europie.

Teatry operacji wojskowych i późniejsze strefy wpływów zostały już ustalone w

Teheranie, co sam Jeziorański przyznaje w swojej książce "Kurier z Warszawy",

pisząc, że wojska amerykańskie musiały zwolnić marsz a potem nawet wycofać

się za linię demarkacyjną. Rosjanie nie musieli się śpieszyć, mieli

zagwarantowany swój "kawałek tortu" i to alianci mogliby być w Berlinie dużo

wcześniej. Eisenhower ciągle powściągał marszałka Montgomery w jego marszu

na Berlin, przypominając mu ustalenia z Jałty, że Berlin zdobywają Rosjanie. Na

tym forum już zostało przedyskutowane bardzo szczegółowo, że Rosjanie mieli

poważne trudności na kierunku warszawskim i że co najmniej do 15 sierpnia

Warszawy zdobyć nie byli w stanie, nawet gdyby chcieli. Jeszcze długo mieli

problem z "nawisem frontu północnego"(wojska niemieckie w Prusach

Wschodnich i na Litwie), a potem na Bałkanach, ze zdobyciem Budapesztu.

Rosjanie musieli przygotować się do ostatecznej zimowej ofensywy na Berlin,

która zresztą do Berlina nie dotarła, lecz ugrzęzła na Odrze i "wale pomorskim"

ze względu na silny opór niemiecki. A gdyby nawet przyznać racje

Jeziorańskiemu, że Powstanie powstrzymało marsz Rosjan na zachód, to

należałoby obarczyć przywódców powstania jeszcze winą o przedłużenie wojny

o pół roku i śmierć kilku milionów ludzi w obozach i na frontach.

Jan Sidorowicz

Page 70: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

68

Jan Matłachowski*

Kulisy genezy Powstania Warszawskiego (skrót)

(wyd. Poldom, Londyn, 1978) Opracowanie: Jan Sidorowicz

*) Autor był przed wojną jednym z przywódców akademickiej młodzieży

narodowo demokratycznej, od 1935 członkiem Zarz.Gł. Stronnictwa

Narodowego, w czasie wojny w konspiracji (wykładowca tajnego uniwersytetu)

od 1943 członek Narodowej Rady Politycznej, do 04.1945 przewodniczący SN w

kraju, od 07.1945 na emigracji przewodniczący Polskich Stronnictw Politycznych

w Londynie. (Wielka Encyklopedia PWN)

MOTTO:

Społeczeństwo polskie ma obowiązek prowadzenia walki zbrojnej w obronie

niepodległości, ma obowiązek przelewania krwi i obowiązek czczenia każdego

przelewu krwi jako narodowego bohaterstwa, a swoim przywódcom winno

stawiać pomniki.

Natomiast społeczeństwu polskiemu nie wolno pytać kto, w jakim celu

doprowadził do przelewu krwi, czy ta krew przelana była potrzebnie, czy można

było tego uniknąć, bo krwią narodu szafować nie wolno !

WSTĘP:

Powstanie Warszawskie stanowi świętość narodową na skutek bezmiarowi

przelewu krwi, morzu cierpień i poświęceń. Ale ta świętość nie uświęca ani nie

rozgrzesza sprawców katastrofy. Tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za

wywołanie takiego powstania, którego założeniem było, że zakończy się klęską

militarną połączona ze zniszczeniem stolicy i jej wielorakich dóbr oraz ze

straceńczym przelewem polskiej krwi. Wszystko to w imię naiwnych

chimeryczno-romantycznych celów. Rany zadane Powstaniem Warszawskim

ledwo zabliźniły się. Dociekanie przyczyn katastrofy jest bolesne. Opracowanie

moje przeznaczone jest jedynie dla tych, którzy chcą znać prawdę, niezależnie

od tego, jaka ona jest.

Page 71: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

69

Pytanie zasadnicze brzmi: dlaczego 31 lipca 1944 roku w godzinach

popołudniowych, w kwaterze generała Bora-Komorowskiego wydano wyrok

śmierci na setki tysięcy Rodaków i wyrok zagłady na stolicę i jej dobra? I co

sprawiło, że ten niepoczytalny wyrok został wykonany?

RZECZYWISTOŚĆ POLITYCZNA

Generał Sosnkowski w Komunikacie naczelnego Wodza do dla Komendanta

Głównego Sił Zbrojnych w Kraju z czerwca 1944 stwierdza: „O losie Polski

przesądzili alianci w Teheranie. Nasza rola w tej fazie wojny jest skończona.

Należy wstrzymać się od wielkich wykrwawiających działań, gdyż szkoda już

każdej kropli krwi, szczególnie młodzieży polskiej.”

Generał Okulicki po przybyciu do Polski w końcu maja 1944 z naciskiem

akcentował, że alianci zachodni zdradzili nas, godząc się na włączenie Polski do

sowieckiej strefy wpływów.

Jan Nowak-Jeziorański, emisariusz rządu emigracyjnego, przybyły z

Londynu, raportował na dwa dni przed wybuchem powstania, że „czeka nas

utrata niepodległości, bo nawet przy obecności Mikołajczyka w Warszawie,

Rosjanie będą się tu rządzili, jak zechcą” Podkreślał, że na pomoc Zachodu liczyć

nie można, a jeśli chodzi o efekt powstania i jego wpływ na rządy i opinię

publiczną w obozie sojuszniczym, to będzie to „będzie to burza w szklance

wody”. Na pytanie gen.Bora: „Czy Warszawa będzie mogła liczyć na zrzuty broni

na większa skalę i na przysłanie brygady spadochronowej?” – udzielił

odpowiedzi negatywnej. Nie podziałało to jak kubeł zimnej wody na „strategię

powstańczą” dowódców Armii Krajowej.

SYTUACJA NA FRONCIE WSCHODNIM

Obraz tej sytuacji bywa w literaturze zamazywany a nawet mylący. A sytuacja

na froncie wschodnim była w istocie prosta. Front wschodni przebiegał spod

Leningradu na północy, wzdłuż granicy Litwy i Prus Wschodnich ku Warszawie,

po czym skręcał w kierunku wschodnim ku Odessie. Armie sowieckie po

ofensywie rozpoczętej na Białorusi, w ciągu 2 miesięcy posunęły się o 500

kilometrów i wbiły się głębokim klinem w pozycje niemieckie pod Warszawą.

Page 72: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

70

Dla każdego stratega było jasne, że zachodzą dwie obawy:

- ofensywa sowiecka może stanąć, zagrożona oskrzydleniem z „nawisu” frontu

niemieckiego z północy i z południa, lub dla podciągnięcia paliw i amunicji.

- Niemcy za wszelką cenę będą starali się powstrzymać dalsze posuwanie się

klina sowieckiego na drodze do następnej przeszkody wodnej, jaką byłaby Odra,

już tylko 80 kilometrów od Berlina.

Jak się później okazało – zaszły te dwa wypadki jednocześnie.

Dzięki znakomicie zorganizowanej sieci wywiadu kolejowego, Komenda

Główna AK miała rozeznanie, że w dniach 21-22 lipca w rejon Warszawy

przybędą dwie niemieckie wyborowe dywizje pancerne. Szef wywiadu KG AK

płk. Iranek Osmecki 25 lipca znał nawet ich nazwy.

Na wybuch powstania zdecydowano się lekkomyślnie, ale świadomie, nie

czekając na rozstrzygnięcie wielkiej bitwy pancernej, która toczyła się na

przedpolu Pragi i która zakończyła się rozbiciem sowieckiego zagonu

pancernego pod Wołominem.

SYTUACJA W KOMENDZIE GŁÓWNEJ A.K.

W czerwcu 1943 r. po aresztowaniu Komendanta Głównego AK, gen. Grota-

Roweckiego, generał Bór-Komorowski wzbraniał się objąć stanowisko

Komendanta AK, motywując swą postawę brakiem kwalifikacji sztabowych oraz

skutecznej mocy osobistej. Tak, więc władza dyspozycyjna w Komendzie

Głównej AK faktycznie skupiała się w rękach obu szefów sztabu: gen. Tatara i

gen. Pełczyńskiego.

Obaj generałowie zgodni byli w tym, że należy podjąć walkę z Niemcami,

gdy front wschodni zbliży się do granic Polski. Zachodziły jednak między nimi

poważne różnice. Gen. Tatar z uwagi na realia stał na stanowisku, że AK walkę

podejmować winna w uzgodnieniu z dowództwem sowieckim,

podporządkowując mu się operacyjnie. Prawdopodobnie znał relację płk.

Mitkiewicza, przedstawiciela polskiego przy głównym sztabie w Waszyngtonie

Page 73: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

71

(combined chiefs of staff), że Stalin zapytany przez naszych sojuszników jak

ustosunkuje się do walk powstańczych AK odpowiedział: ”O ile siły AK nie

podporządkują się dowództwu radzieckiemu, to nie będę ich tolerować na

zapleczu frontu”. Była to odpowiedź jednoznaczna i z punktu widzenia

wojskowego prawidłowa, lecz w swoich konsekwencjach dla strony polskiej

więcej niż kłopotliwa, praktycznie wykluczała możliwość występowania

oddziałów AK w roli gospodarza. Tak, więc AK podejmując walkę samodzielnie,

nie mogła liczyć na pomoc sowiecką.

Dlatego szef oddziału sztabu AK, płk. Muzyczka wysunął nawet wniosek

uzasadniony elaboratem – o rozwiązanie AK, gdyż jego zdaniem nie sposób było

doprowadzić do konfrontacji AK z armią sowiecką. Do tego jednak

psychologicznie nie była zdolna ani góra ani doły AK.

Istniało tylko pytanie, czy walkę podejmować w uzgodnieniu z

dowództwem sowieckim, jak postulował Tatar, czy walczyć samodzielnie, do

czego parł Pełczyński.

To, co postulował Tatar, nie uratowałoby niezawisłości Polski, ale

zapobiegłoby katastrofie, zagładzie stolicy i represjom wobec żołnierzy AK.

Generał Pełczyński nie widział możliwości współpracy i koegzystencji z Moskwą.

W konsekwencji nie chcąc schodzić z pola walki, przyjął postawę straceńca.

Szedł dalej niż Rejmont – determinował się na to, aby zginąć na okopach Świętej

Trójcy dla zamanifestowania patriotyzmu. I do tego miał prawo, taka postawa

może budzić szacunek. Mógł pójść do walki partyzanckiej i nawet zginąć. Nie

wolno mu było dla samej manifestacji poświęcać stolicy i losów jej milionowej

ludności.

Każda manifestacja winna mieć swoje sensowne granice. Musi istnieć

proporcja strat i zysków. Poświęcanie losu stolicy i jej mieszkańców dla

manifestacji protestu było krokiem niedopuszczalnym i nieodpowiedzialnym.

Legenda Powstania Warszawskiego nie równoważy ogromu strat.

Na zarysowanym tle różnic doszło do starcia miedzy Tatarem i Pełczyńskim.

W rezultacie, gen. Bór, ulegając Pełczyńskiemu, pozbył się z Komendy Głównej

Page 74: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

72

gen. Tatara, wysyłając go mostem powietrznym do Londynu. Po wyjeździe

Tatara władzę dyspozycyjną w Komendzie Głównej przejmą administratorzy,

spece od propagandy a nawet intryg, a fachowy aparat Szefostwa Operacji

będzie rozbity i sparaliżowany. Z KG AK usuwano „realistów” a na ich miejsce

brano „romantyków”. Na decyzje o walce nie będą mieli wpływu oficerowie

fachowi i kompetentni.

PIERWOTNE PLANY OPERACYJNE A.K.

Warszawa z uwagi na wartość gromadzonych od wieków bezcennych dóbr

narodowych oraz społecznego aktywu ludzkiego, zgodnie z decyzjami władz II-ej

Rzeczpospolitej tak w kraju jak na wychodźstwie – wyłączona była z planów

walki. Generał Sosnkowski, jako Naczelny Wódz dopuszczał – jedynie przy

szczęśliwym zbiegu okoliczności – zaatakowanie w Warszawie tylnich straży

niemieckich wycofujących się z miasta. Sekundował mu w tym, będący w

Warszawie przedstawiciel skonfederowanych stronnictw politycznych Kazimierz

Pużak. Dyskusje dotyczyły tylko, czy wycofujące się tylne straże niemieckie

zaatakować już w śródmieściu czy dopiero na Ochocie.

Tak, więc w lipcu 1944 nie istniał aktualny plan walki dla Warszawy i gen.

Bór jeszcze w miesiącu poprzedzającym powstanie wydatnie uszczuplił

warszawski arsenał, przekazując broń tym ośrodkom, które miały walczyć.

Tysiące naszej młodzieży zapłaciły za to życiem.

PRZYBYCIE GEN. OKULICKIEGO I JEGO SZALEŃCZY SPISEK

W nocy 22 maja 1944 płk Leopold Okulicki jako wysłannik Naczelnego

Wodza skacze jako zrzutek z samolotu i w chwili wylądowania nabywa szlify

generalskie. Niezwłocznie po przybyciu do Warszawy nawiązuje sieć kontaktów

wśród wpływowych oficerów AK i wśród upatrzonych działaczy politycznych

Podziemia.

Zadaniem tego spiskowania miało być wywołanie w stolicy walki zgodnie ze

strategią straceńczych powstań. Aby tego dokonać, Okulicki zamierzał

ustanowić rządy junty, obalając tak gen. Bora jak i Jankowskiego, jako delegata

Rządu na Kraj. Ciska jak piorunem słowo Teheran. Wyjaśnia, że w Teheranie

Page 75: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

73

alianci zdradzili Polskę oddając ją w sferę wpływów sowieckich. Mówił: ”Musimy

zdobyć się na wielki zbrojny czyn. Podejmiemy w sercu Polski walkę z taką

mocą, by wstrząsnęła opinią świata. Krew będzie się lała potokami, a mury będą

się walić w gruzy. I taka walka sprawi, że opinia świata wymusi na rządach

przekreślenie decyzji teherańskiej, a Rzeczpospolita ocaleje”.

Pułkownik Pluta-Czachowski relacjonuje, że gdy zwrócił mu uwagę, że

samodzielnie podjęte powstanie może doprowadzić do zburzenia miasta i

wyrżnięcia ludzi, odpowiedział, że protest Warszawy musi nastąpić, choćbyśmy

musieli zagrzebać się w gruzach.

Straceńcza idea była jasno sformułowana: aby ocalić suwerenność

Rzeczpospolitej, dziesiątki tysięcy ludzi miało zginąć w walce a Warszawa miała

legnąć gruzach.

Okulicki swoją maniakalną postawę i zamierzenia skrywał przed swymi

władzami, a w szczególności przed Naczelnym Wodzem, świadomie wbrew

instrukcjom działał nielojalnie, łamiąc dyscyplinę wojskową. Okulicki był to typ

oficera brawurowego, pełnego energii i woli czynu. Gen. Bór określa go jako

„chojraka” skorego do wypitki i wybitki i mówił o nim: ”to jest ktoś”. Ci, co znali

bliżej Okulickiego, wykluczają to, by mógł on podjąć się tak wielkiego zadania z

własnej inicjatywy i dowodzą, że musiał być przez kogoś inspirowany…, Jeśli tak

było, to pozostaje zagadką, przez kogo?

Spiskując politycznie, Okulicki zaniedbywał przygotowania realiów walki

takich jak plany operacji, ściąganie do stolicy strzelców wyborowych z

oddziałów leśnych, budowa sieci łączności. Wszystko to w odczuciu Okulickiego

było niepotrzebne. Walka w Warszawie miała się odbyć w trybie improwizacji i

heroicznego zrywu. Nie miał ochoty nawet zapoznać się z dorobkiem ustaleń

szefostwa operacji, bo wierzył w zasadę „wodzostwa”. Tym razem wodzem miał

być on sam.

Page 76: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

74

DRAMATYCZNE SPORY W KOMENDZIE GŁÓWNEJ A.K.

Dopiero po 2 miesiącach spiskowania, w dniu 21 lipca Okulicki i Pełczyński

ujawniają Borowi - Komorowskiemu swoja ideę stoczenia przez AK walki w

stolicy. Zatajając jednak szaleńcze założenie, że walka ta ma doprowadzić do

samozagłady Warszawy, aby zagrać na szachownicy międzynarodowej i

osiągnąć „cud polityczny”. Przedstawiono Borowi bezkrytycznie stare założenie

powstania powszechnego, podczas którego armia niemiecka miała być w stanie

moralnego załamania, a siły AK miałyby walczyć tylko z miejscowym

garnizonem, nie mając przeciwnika na zewnątrz miasta. Było to założenie

bzdurne i kompromitujące obu generałów, bo żaden z tych warunków nie był

spełniony. Armia niemiecka wykazywała zdolność bojową a w rejon Warszawy

przybywały niemieckie wyborowe dywizje pancerne. Mimo to przekonano Bora,

że walkę należy podjąć wbrew poprzednim ustaleniom w kraju i w Londynie,

mimo braku przygotowań i uszczuplonych zasobów broni.

W decydującej ostatniej dekadzie lipca, w Komendzie Głównej AK zaczęto

omawiać plan walki, ale nie ze wszystkimi oficerami. Oficerowie Szefostwa

Operacji, zorientowani w rygorach obowiązujących na szachownicy zmagań

wojennych, odporni byli na straceńcze ciągoty spisku Okulickiego więc

odsuwano ich na tor boczny lub lekceważono ich opinię. Gen. Pełczyński

dezorganizuje pracę Komendy Głównej przez ciągłe zmiany personalne a

oficerowie spisku Okulickiego prą nieodpowiedzialnie do jak najszybszego

podjęcia walki. Przez całą ostatnia dekadę lipca toczą się brzemienne w skutki

zmagania na szczycie Podziemia o koncepcję walki w Warszawie.

Bór w oparciu o postawę trzeźwych i odpowiedzialnych oficerów KG, jak

pułkownicy Bokszczanin i Pluta-Czachowski, przeciwstawiał się tym zapędom do

ostatniej chwili. Okulicki i zaprzyjaźnieni z nim oficerowie nakłaniali nawet szefa

wywiadu do składania Borowi fałszywych meldunków z sytuacji na froncie.

Komendant Okręgu Warszawskiego płk. Chruściel (Monter), samowolnie, łamiąc

dyscyplinę i wiążące ustalenia sztabowe zarządził Alarm i koncentrację

powstańców z bronią w ręku na pozycjach wyjściowych do walki. Bór –

Komorowski nakazał Monterowi ten rozkaz wycofać. Wolał dekonspirację od

Page 77: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

75

przedwczesnego wybuchu powstania. W wyniku tego rozkazu, żołnierze

przekonali się jak marnym uzbrojeniem będę dysponować, co podziałało

deprymująco.

Gen. Bór-Komorowski przez całą przez całą ostatnią dekadę lipca

zdecydowanie odparowywał naciski na niezwłoczne podjęcie walki. Ufał

oficerom operacyjnym, którzy przestrzegali, że nie wolno zaczynać powstania

zanim wojska sowieckie nie rozpoczną operacji oskrzydlania miasta, bo na

pewno nie będą Warszawy zdobywać atakiem frontalnym.

Okulickiemu zależało na tym, aby zapewnić dostateczną ilość czasu na

straceńcze walki w Warszawie. Na to, aby stolica legła w gruzach a krew polała

się potokami, trzeba było dostatecznego czasu. Pełczyński argumentował, że

młodzież warszawska rwie się do walki – i to była prawda. Tylko, że młodzież

pragnęła walki zwycięskiej, ale nie całopalenia i obowiązkiem dowódców było

poprowadzić ją do zwycięstwa a nie do zaplanowanego samounicestwienia. Na

argumenty oficerów sztabowych, że zadanie jest niewykonalne, odpowiadał po

kapralsku, że „Każde zadanie jest wykonalne, jeśli chce się je wykonać”

W brzemienny w skutki poniedziałek 31 lipca w godzinach rannych odbyła

się ostatnia odprawa Komendy Głównej AK. Wniosek o natychmiastowe

wszczęcie walki postawił gen. Pełczyński. Posłużył się bluffem, twierdząc, że

Warka jest już zajęta, czyli rozpoczął się manewr okrążający. Chwyt ten

odparował płk Pluta-Czachowki powołując się na ostatnie meldunki wywiadu.

Bór zamknął naradę stwierdzeniem, że ani dziś ani jutro nie wyda rozkazu do

walki, po czym udał się na naradę z Delegatem Rządu i z przedstawicielami

stronnictw politycznych.

Na naradzie tej Bór przedstawił niejasną sytuacje na froncie oraz fatalny

stan uzbrojenia oddziałów warszawskich. Wywołało to deprymujące wrażenie.

Po referacie Bora i dyskusji, członkowie ówczesnego dyrektoriatu Podziemia

jednomyślnie stanęli na stanowisku zaostrzenia rygorów ostrożności przy

podejmowaniu decyzji o podjęciu walki. Szczególną ostrożność nakazywał

Kazimierz Pużak. Miały obowiązywać ustalenia Szefostwa Operacji, że walkę

można podjąć dopiero po stwierdzeniu manewru armii sowieckiej,

Page 78: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

76

oskrzydlającego miasto. I miały się ograniczyć tylko do atakowania

wycofujących się niemieckich tylnych straży. Narada zakończyła się o godzinie

14-tej.

W tym czasie bez wątpienia generałowie Okulicki i Pełczyński naradzali się

jak zmusić Bora do przyjęcia ich straceńczej koncepcji walki. Można sobie

wyobrazić jak musiał być wzburzony Okulicki, gdy dowiedział się, że na naradzie

politycznej zadecydowano atakować tylko tylne straże i to dopiero po

wyjaśnieniu sytuacji na froncie. Wzburzony musiał być tez Pełczyński. Na

porannej naradzie zdemaskowano jego bluff i teraz przeciwstawił mu się ten,

którego gen. Tatar nazywał marionetką i pajacem. Obaj generałowie czekać

dłużej nie mogli.

BÓR-KOMOROWSKI ULEGA. WARSZAWA POŚWIĘCONA NA OFIARNY STOS…

Wbrew wszystkim planom strategicznym i ustaleniom sprzed kilku godzin –

Bór-Komorowski 31 sierpnia o godzinie 17.45 wydaje rozkaz rozpoczęcia

powstania nazajutrz 1-go sierpnia. Jak to się stało?

Do legend należy włożyć bajeczkę, że do wydania rozkazu przyczynił się

fałszywy meldunek Montera o pojawieniu się kilku sowieckich czołgów na

obrzeżu Pragi. Kilka czołgów nie zmienia sytuacji na całym froncie, a ta była

Borowi znana.

W godzinach popołudniowych spisek Okulickiego w okolicznościach bliżej

nieznanych narzucił swą samobójczą koncepcję walki. Wszelkie poszlaki

pozwalają postawić uzasadnioną hipotezę, że w ostatnich godzinach

poprzedzających wydanie rozkazu Bór-Komorowski był szantażowany przez obu

generałów, że jeśli nie wyda rozkazu – będzie „potępiony przez historię” – a

rozkaz wydadzą oni sami. Bór i wezwany chwilę później Delegat Rządu

Jankowski, (który też znał ustalenia z godzin rannych i południowych) woleli

wybrać rozwiązanie zalegalizowane niż oddać całkowicie stery w ręce

zbuntowanej junty.

Tylko tym można wytłumaczyć zachowanie się Bora chwilę później, po

wydaniu rozkazu, gdy na kwaterę Bora przybył Iranek Osmecki z informacja, że

Page 79: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

77

sowiecki zagon pancerny pod Wołominem został rozbity i Niemcy przejęli

inicjatywę. Miał jeszcze czas na odwołanie rozkazu, ale tego nie zrobił.

Świadkowie zgodnie stwierdzają, że był kompletnie załamany i powtarzał tylko:

”Nic się już nie da zrobić” – wiedząc, że odwołanie rozkazu byłoby

storpedowane przez Okulickiego.

Dyżurujący w kwaterze Bora kpt. Szymon powiedział: ”No to ułani ruszyli do

szarży…” A Kazimierz Pużak powie później: ”To są sprawy bolesne. Kiedyś to

sobie wyjaśnimy…To są sprawy podejrzane… Wszystkich nas zaskoczyli…”

Po Powstaniu gen. Okulicki napisze w liście do prezydenta Raczkiewicza:

”Potrzebny był czyn któryby wstrząsnął sumieniem świata. Powstanie

Warszawskie dobrze spełniło swoje zadanie.”

EPILOG

Powstanie Warszawskie żyje i żyć powinno w naszej narodowej świadomości

całą głębią szacunku dla szczytów bohaterstwa i zadumą nad jego historyczną

prawdą.

Powstanie to nie tylko wielka epopeja bezgranicznego bohaterstwa

milionowej stolicy i jej powstańców. Szczytów tego bohaterstwa nic nie zdoła

przesłonić ani przewyższyć. Powstanie Warszawskie to patos 63 dni walki,

prowadzonej w warunkach istnego piekła, w czasie których miasto legło w

gruzy, spopieleniu uległy bezcenne skarby kultury, życie straciło setki tysięcy

ludzi a reszta mieszkańców milionowej stolicy poszła na tułaczkę i poniewierkę.

Była to katastrofa narodowa.

Powstanie Warszawskie to synonim polskiego heroizmu i niemieckiego

barbarzyństwa. Tym niemniej powszechny heroizm i jego kult nie może

przesłaniać problemu odpowiedzialności. Na tych, co szafują życiem ludzi, ich

dorobkiem i zasobami kultury narodowej, ciąży wyjątkowa odpowiedzialność.

Powstanie to wielkie historyczne wydarzenie, którego prawda powinna być

należycie znana, aby kłamstwa o nim nie rodziły zatrutych owoców.

Page 80: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

78

Powstanie Warszawskie rodzi nakaz podejmowania wzmożonych wysiłków

nad właściwą i powszechną poprawą kultury politycznej narodu. Prawda o

Powstaniu unaocznia skutki niewłaściwego mechanizmu selekcji i doboru

właściwego człowieka na właściwe stanowisko. Te wady naszego organizmu

narodowego są schorzeniami zadawnionymi, powstałymi przez zaniedbywanie

na przestrzeni wieków i do dziś, zasad umiejętnego rządzenia się.

Pamięć o Powstaniu winna uczyć kultu wielkości człowieka oraz kultu

kompetencji i odpowiedzialności za życie i wartości Narodu. Czas na polską

szkołę realizmu i kult rzetelnej kompetencji. O to wołają gruzy Warszawy i

tysiące poległych, a wołają na miarę wielkości i powszechności bohaterstwa

ujawnionego w Powstaniu.

Page 81: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

79

Jan M. Ciechanowski

ROZMOWA Z GEN. T. BOREM-KOMOROWSKIM, DOWÓDCĄ AK

W czasie rozmowy z gen. Borem-Komorowskim starałem się ustalić, kiedy,

jak i dlaczego nakazał opanować Warszawę polskim wysiłkiem, przynajmniej na

dwanaście godzin przed wejściem do niej Rosjan, chociaż wiedział, że

stołecznym oddziałom Armii Krajowej brakowało potrzebnej ku temu broni i

amunicji.

Gen. Okulicki zrzucony do kraju w maju 1944 r., od lipca tegoż roku kierował,

jako zastępca szefa sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej do spraw

operacyjnych, najwyższą koncepcyjną komórką podziemnego wojska. Gen.

Okulicki jako świeżo przybyły z Zachodu wyższy oficer dyplomowany, dokładnie

obeznany ze stanowiskiem i poglądami Naczelnego Wodza (który osobiście

odprawiał go do kraju), był jedną z najważniejszych osobistości w Komendzie

Głównej Armii Krajowej. W latach 1941-1942 jako szef sztabu gen. Andersa w

ZSRR bezpośrednio zetknął się z Rosjanami i Stalinem. Do dzisiaj toczy się

jeszcze zajadły spór, czy gen. Okulicki, który ogólnie uchodził za głównego

projektodawcę i orędownika walki o Warszawę, działał z własnej inicjatywy, czy

też na podstawie dyrektyw otrzymanych od Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza

Sosnkowskiego.

Płk dypl. Antoni Chruściel ("Monter") w latach 1934-1936 kierownik katedry

taktyki piechoty w Wyższej Szkole Wojennej, jako komendant Warszawskiego

Okręgu Armii Krajowej był odpowiedzialny za przygotowanie i przeprowadzenie

akcji bojowej w stolicy i wywarł duży wpływ na podejmowane decyzje.

Meldunek "Montera" o rzekomym pojawieniu się sowieckich czołgów na

rogatkach Pragi, złożony gen. Borowi-Komorowskiemu po południu 31 lipca

1944 r., stal się bezpośrednią przyczyną wybuchu Powstania Warszawskiego.

Dr Józef Retinger, w latach 1941-1943 doradca polityczny gen. Władysława

Sikorskiego, skakał do Polski z 3 na 4 kwietni 1944 r. ponoć jako wysłannik

premiera Mikołajczyka, a nawet władz brytyjskich, z jakąś bliżej nie określoną

misją do władz podziemnych. Wydawała się ona wielce podejrzana polskim

Page 82: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

80

kołom wojskowym w Londynie, zbliżonym do gen. Sosnkowskiego. - Sprawą

Retingera szeroko zajmuje się Z.S. Siemiaszko (Retinger w Polsce 1944 r, Zeszyty

Historyczne nr 12/1967, s. 56 i dalsze).

Londyn, 3 maja 1965 r. (w obecności prof. J.K. Zawodnego)- Co meldował

Panu Generałowi generał Okulicki po przybyciu do Warszawy? Nic nowego;

meldował to, co było w instrukcjach Naczelnego Wodza; rozmawialiśmy długo,

ale nie było w tym nic nowego, czego byśmy nie wiedzieli przedtem.

- Czy Pan Generał uważał go za rzecznika Naczelnego Wodza, czy oficera

oddanego do dyspozycji Komendy Głównej AK? Okulickiego uważałem jako

oficera Sztabu dokładnie obeznanego z instrukcjami Naczelnego Wodza.

- Co generał Okulicki mówił od siebie o stosunku aliantów do sprawy polskiej?

Nic tutaj nie mogę podkreślić.

- Generał Sosnkowski był pesymistą, a generał Okulicki zdaje się optymistą?

Okulicki był większym optymistą niż Sosnkowski.

- Jak gen. Okulicki podchodził do sprawy ujawniania się, bo generał

Sosnkowski był nastawiony do niego sceptycznie? Okulicki w Polsce przejął się

życiem kraju i sytuacją, jaka wówczas istniała, i realnie patrzył. Oceniał, że

ujawnienie się jest konieczne, bo inaczej AK uchodziłaby za wspólnika Niemców.

- Czy generał Okulicki miał kontakty z ludowcami? - Rzepecki, Okulicki i Pluta-

Czachowski byli 18, 19 lub 20 lipca zaproszeni do ludowców na konferencję.

Pluta-Czachowski nie poszedł. Jasne było, że ludowcy chcieli lansować politykę

Mikołajczyka. Okulickiego nie pozyskali, był już przedtem zwolennikiem gorącej

walki. Jak daleko szedł Okulicki po linii ludowców, trudno jest powiedzieć.

- Czy generał Okulicki był wobec Pana Generała otwarty? Był bardzo szczery i

bardzo lojalny.

- Jaki wpływ na wydarzenia w kraju miały konflikty w Londynie? Konflikt

Naczelny Wódz - premier nie wchodził w rachubę. U nas tego nie odczuwaliśmy;

Page 83: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

81

nie znaliśmy kulis. Wyjazd Mikołajczyka do Moskwy nie miał na nas wpływu. To

zagadnienie nie było w ogóle brane pod uwagę.

- To znaczy, że Okulicki nie szedł po linii premiera ugodzenia się z Rosją? Nie.

Okulicki był zbyt wybitnym, aby się podporządkować czyjejś linii. Okulicki to

wielki indywidualista, człowiek impulsywny, dochodzący do własnych

sformułowań.

- Jak Pan Generał zapatrywał się na stanowisko Naczelnego Wodza w lipcu

1944? Naczelny Wódz był przeciwny powstaniu powszechnemu, a był za

"Burzą". A w ogóle za kontynuowaniem walki z Niemcami. Są głosy, że

Powstanie Warszawskie poszło poza dyrektywy Naczelnego Wodza i że trzeba

było przewidzieć, że walka w Warszawie przerodzi się w powstanie. Ale ani

walka o Lwów, ani o Wilno nie przerodziły się w powstanie.

- Czy Pan Generał był przekonany, iż działa zgodnie z instrukcjami Naczelnego

Wodza? Tak.

- A gdyby Naczelny Wódz zakazał walki o Warszawę? To byśmy jej nie

rozpoczynali. Rozkaz byłby wykonany.

- Czy walka o Warszawę mieściła się w ramach "Burzy"? Tak.

- Czy Pan Generał wysłał gen. "Tabora" do Londynu jako rzecznika Komendy

Głównej Armii Krajowej? Nie. Jako oficera dowództwa AK, który był

wprowadzony w sprawy AK. A to, że "Tabor" miała odmienne stanowisko do

Rosji, to Naczelny Wódz był o tym dwa razy informowany; zresztą i sam "Tabor"

na moją i "Grzegorza" prośbę miał to meldować.

- Na czym polegała ta różnica zdań? "Tabor" chciał szukać za wszelką cenę

pełnego porozumienia z Rosją, nawet poza Rządem, i godził się na oddanie ziem

wschodnich. Była to, jego zdaniem, jedyna możliwość ratowania sytuacji. Dawał

on wyraz swoim poglądom, ale szczegółowo ich nie precyzował.

- Dziwi mnie to, że Sosnkowski dał tak wysokie stanowisko "Taborowi", który

był promikołajczykowski, chociaż sam Naczelny Wódz był kontra

Page 84: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

82

Mikołajczykowi? Zapytajcie o to Sosnkowskiego. Tatar to wyjątkowo zdolny

oficer. Czy Tatar meldował o tym wszystkim Sosnkowskiemu, nie wiem; ale

dwóch oficerów miało meldować o poglądach i zameldowało. Sami mi o tym

mówili.

- Czy sądzi Pan Generał, że Tatar mógłby w kraju przeszkadzać? Tak. Może nie

sam osobiście, ale może przez innych ludzi. Jego poglądy budziły sprzeciw

innych. Gdy wszystko stawia się na jedną stawkę, to mógłby przeszkadzać. W

momencie decydującym przeszkadzałby w realizowaniu planu.

- Czy są dane, że szkodził Powstaniu? Nie. W stosunku do Kraju był bardzo

lojalny. Nie mogę przytoczyć ani jednego przykładu jego nielojalności w

stosunku do AK wówczas.

- Czy Tatara przekonania były przez kogoś urobione? Czy miał on kontakty z

komunistami? Sam do nich dochodził. Miał taką mentalność. Trzy noce myślał,

a jak potem doszedł do czegoś, to tego się uparcie trzymał. Żadnych kontaktów

z komunistami nic miał. Za granicą Tatar związał się z Mikołajczykiem. Poglądy

Mikołajczyka i Tatara były zbieżne.

- Kiedy Pan Generał zaczął rozważać sprawę stoczenia walki o Warszawę? 21

lipca. Gdy Okulicki przedstawił mnie i "Grzegorzowi" projekt zmiany zadań dla

Warszawy.

- To Pan Generał uważa Okulickiego za głównego inicjatora walki o

Warszawę? Tak.

- A jak Okulicki motywował potrzebę walki o Warszawę? Okulicki uważał myśl

wyprowadzenia wojska z Warszawy i stoczenia walki poza miastem w ramach

"Burzy" za nierealną, ze względu na brak ku temu przygotowań wojskowych.

Broń była skoncentrowana w Warszawie. Stąd była kwestia jak uzbroić

wychodzące oddziały; czy mają wyjść z Warszawy z bronią, czy bez? Gdyby

wychodziły uzbrojone, mogłoby dojść do walki przed wykonaniem właściwego

zadania. Brakowało czasu na zorganizowanie przerzutu broni. Wypadki tak

szybko szły po sobie, że Okulicki uważał, że nie zdąży się broni i ludzi

wyprowadzić z Warszawy. Bal się, że oddziały wyjdą bez broni i nigdy jej nie

Page 85: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

83

dostaną. Nie można było uzbrajać i wyprowadzać ludzi poza Warszawę. To były

główne powody wojskowe. Powody polityczne - przez walkę AK o Warszawę,

która była stolicą, danie rozgłosu walce o Polskę.

- To Warszawa miała wykonać to, co nie potrafiono wykonać na Wołyniu, w

Wilnie i we Lwowie? Potrafiono, ale to nic dało wyniku i nie miało wpływu na

sprzymierzeńców zachodnich.

- A więc to była chęć zwrócenia uwagi na polską sprawę? Tak. Była to chęć

zwrócenia uwagi Zachodu na sytuację w Polsce. Rosja ciągle zakłamywala, że AK

nie walczy z Niemcami, a tylko z ich partyzantką. Chodziło o wykazanie, ze AK

walczy z Niemcami. Tylko przez walkę można było wykazać dążenie narodu do

wolności i niepodległości.

- Jak Pan Generał sobie tłumaczył brak reakcji Zachodu na walkę o Wilno i we

Lwowie? Wpływami Rosji. Rosja wszystko negowała i tłumaczyła po swojemu;

pomniejszała udział AK w walce. Anglosasi pewnie sądzili, że my przesadzamy i

że prawda leży pośrodku.

- Chodziło więc o pokazanie się światu? Tak. Chodziło o walkę stolicy, która

reprezentuje całość kraju. Dalej, zajęcie Warszawy przed wejściem Rosjan

zmusiłoby Rosję do zdecydowania się: albo nas uznać, albo siłą złamać na

oczach świata, co mogłoby wywołać protesty Zachodu. Trudno było

przewidzieć, czy Rosja będzie dążyła do złamania nas siłą.

- Czy o tej alternatywie myślano? Tak. Liczyliśmy się jak najbardziej, że Rosja

będzie dążyła do złamania nas siłą, ale nie było innego wyjścia.

- Czy były inne powody polityczne? Nie. Na przykład sprawa wyjazdu

Mikołajczyka w ogóle nie wchodziła w grę. Nawet z Delegatem Rządu nie było o

tym mowy, a ciągle byłem z nim w kontakcie. W drugiej połowie lipca trzy,

cztery razy na tydzień widywałem się z Delegatem Rządu.

- Panie Generale, Kirchmayer w swej książce powołując się na pański artykuł

w The Reader's Digest z lutego 1946 r. podaje niemniej, że sprawa wyjazdu

Page 86: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

84

Mikołajczyka do Moskwy wywarła duży wpływ na decyzję wywołania

powstania w Warszawie? Ta sprawa w ogóle nie ważyła na decyzjach.

- A jaki wpływ na decyzje Pana Generała miały wtedy motywy ideologiczne?

Motywy ideologiczne pokrywały się z politycznymi.

- Panie Generale, tak po ludzku, jak pan się wtedy czuł; pan był taki samotny;

Rząd i Naczelny Wódz byli tak daleko? Dowódca, gdy decyduje, jest zawsze

sam.

- Czy generał Okulicki tłumaczył Panu Generałowi, że istniała konieczność

walki politycznej z Rosją? Nie walki, lecz postawienia Rosjanom pewnej

przeszkody - aby wyłożyli swoje karty. Byłoby największym nonsensem

politycznym, gdyby walka z Niemcami przerodziła się w walkę z Rosją.

Chcieliśmy walczyć z Niemcami, a jednocześnie wyjaśnić stosunek Rosji do nas.

Chcieliśmy własnym czynem wyzwolić stolicę; pomścić się na Niemcach; dać

upust chęci walki; zapobiec spontanicznemu wybuchowi walki nie kierowanej

przez AK lub prowokacji - komuniści mogli spowodować walkę - i przez walkę

wejść w operacyjny kontakt z Armią Czerwoną. Chodziło o klaryfikację stosunku

Rosji do AK.

- Czy doświadczenia z Wołynia, Wilna itd. nie były wystarczające? Gros

wiadomości o "Burzy" pochodziło z terenów na wschód od Bugu. Obszary te to

były nasze ziemie wschodnie, które Rosja uważała za swoje. Nie wiedzieliśmy

jak będzie po zachodniej stronie Bugu. Wydawało się nam, że nie ma rosyjskich

zarządzeń centralnych określających stosunek Rosjan do AK i że w

rzeczywistości stosunek był różny. Na przykład w Lubelszczyźnie Rosjanie dawali

broń naszym oddziałom.

- To znaczy, że Pan Generał uważał sprawę stosunku Rosjan do AK za otwartą?

Tak. Na ziemiach na zachód od Bugu.

- Kiedy Pan Generał po raz pierwszy omówił z Delegatem Rządu sprawę walki

o Warszawę? Na drugi lub trzeci dzień po 21 lipca

- Czy Delegat Rządu miał jakieś obiekcje, czy też od razu wyraził zgodę?

Page 87: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

85

- Zasadniczo Delegat Rządu od początku ustosunkował się przychylnie. Miał

jednak sporo pytań natury politycznej.

- Jakie pytania polityczne? Delegat Rządu często narzekał, że nie jest

dostatecznie informowany przez Londyn, więc chciał mieć naświetlenie

stanowiska Naczelnego Wodza itd. Interesowało go, jak Zachód ustosunkuje się

do powstania. Wewnętrznie Delegat widział potrzebę wystąpienia.

- Czy Pan General odnosił wrażenie, że Delegat Rządu był zwolennikiem

polityki premiera Mikołajczyka? Delegat nie był zwolennikiem polityki

Mikołajczyka, choćby ze względu na sprawę stosunku do ziem wschodnich. Tu

Delegat był przeciwnego zdania niż Mikołajczyk.

- Czy Delegat Rządu wierzył w pomoc Zachodu dla AK? Tak. Delegat wierzył, że

Zachód nas poprze.

- To znaczy, że Delegat Rządu wyraził zgodę na postanowienia Pana Generała z

21 lipca? Raczej wyraził aprobatę, a chodziło o wybór czasu.

- To depesza Pana Generała z 25 lipca: "Jesteśmy gotowi do walki o

Warszawę..." sprawy jeszcze nie przesądzała? Nie. Bo depesza ta mówiła tylko

o gotowości.

- Jak się Pan Generał czuł wtedy psychicznie? Do psychiatry nie chodziłem. Na

czucie się nie było czasu. Trzeba było się decydować. Trzeba było dociskać

wszystkie możliwe pro i kontra. Byli w sztabie nawet oficerowie, którzy chcieli

przyspieszyć walkę.

- Kto przyspieszał? Rzepecki, a w pewnym momencie i Okulicki chciał

przyspieszyć wybuch walki, ale nazajutrz przyznał mi rację. W sztabie dyskusja

toczyła się na temat, kiedy akcję zaczynać, a nie czy ją podejmować. Nie mam

na to danych, ale domyślam się, że była tendencja Stronnictwa Ludowego, aby

przyspieszyć decyzję przez Rzepeckiego i Okulickiego.

- A poza nimi dwoma czy ktoś inny też naciskał? - Nie.

- A "Monter"? "Monter" podporządkował się rozkazom bez obiekcji.

Page 88: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

86

- Niemniej, gdy w czasie powstania mówiło się już o kapitulacji, to "Monter"

wydał rozkaz do dalszej walki? To było wtedy, gdy Rohr zaproponował

rozmowy i było wówczas zebranie polityków na Kruczej w sprawie ewentualnej

kapitulacji. Wybrnąłem z tego prosząc ich, aby pozostawili tę rzecz do mojej i

Delegata decyzji. "Monter" przyszedł wtedy do mnie; był bardzo kontra

kapitulacji.

- A kto zarządził alarm 27 lipca -według Poboga-Malinowskiego, "Monter"

wydał rozporządzenie o alarmie w porozumieniu z Panem Generałem. Miał on

rozmawiać z Panem Generałem na ten temat sam na sam? Alarm zarządził

"Monter" samowolnie i na mój rozkaz odwołał. Nigdy nie widziałem się z

"Monterem" sam na sam.

- Panie Generale, Pobóg-Malinowski powołując się na relację "Montera"

podaje, iż w ciągu ostatniej dekady lipca dwa razy powiedział pan

"Monterowi", że więcej pan ufał jemu niż sobie? Nie mogłem tak powiedzieć, a

że jemu ufałem, to prawda, bo gdy wydałem mu trudny rozkaz, to chciałem

wesprzeć zaufaniem. Po wojnie "Monter" napisał sporo głupstw. Miał urazy i był

zazdrosny o legendę. Było z nim źle. Po 1945 r. nie można było brać "Montera"

poważnie.

- Co ustalono w czasie konferencji "trzech generałów" 21 lipca? Uznano

argumenty gen. Okulickiego opowiadającego się za walką za słuszne oraz iż

należy dążyć do zrealizowania jego propozycji. 21 lipca wyraziłem moją

warunkową zgodę na przeprowadzenie walki o Warszawę.

- Między 21 a 25 lipca miał Pan Generał rozmowy na temat walki o Warszawę

ze sztabem i Delegatem Rządu? Tak.

- A kiedy rozmawiał Pan Generał z Komisją Główną Rady Jedności Narodowej?

Później, 31 lipca i to na moje żądanie. O rozmowę poprosiłem może 24 lub 25

lipca. Delegat Rządu uprzedza! mnie, aby nie mówić wszystkiego wszystkim, bo

może wyciec i Niemcy się dowiedzą. To była kurtuazja w stosunku do

stronnictw. Główną osobą by} Delegat Rządu. 25 lipca wysialiśmy z Delegatem

do Londynu awizo walki [sic!]; później byt problem, kiedy zaczynać. Ad

Page 89: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

87

"Monter": na mój nacisk "Monter" zgodził się na wyprowadzenie żołnierzy ze

Starówki.

- Czy byli w sztabie przeciwnicy powstania? Bokszczanin. Nie wypowiadał się

on przeciw walce, ale nie ufał Rosji i byt pesymistą co do wyniku walki.

- Czy z perspektywy czasu nie uważa Pan Generał, że Bokszczanin miał rację?

Pod względem nieufności do Rosji - tak. Ale co do poniechania walki - to nie.

Byłoby to moralną klęską i naród nie pogodziłby się z tym, gdyby walki

zaniechano.

- Kto jeszcze w sztabie był przeciwny walce? Pluta-Czachowski był chwiejny i

mało zdecydowany. - Chodziło mu głównie o odpowiedni wybór momentu

wybuchu walki.

- Czy były w sztabie głosowania? Nie, nigdy nie było w sztabie żadnych

głosowań.

.- Jaki wpływ na decyzję wywołania powstania miało utworzenie PKWN? To

było potwierdzenie rosyjskich tendencji. A więc umocnienie argumentu, że

Rosja musi się wreszcie zdecydować - natrafiwszy na Warszawę zajętą przez AK.

Myśmy co do Rosji nie mieli żadnych złudzeń, ale nie chcieliśmy się biernie

przypatrywać wypadkom. Wiadomość o utworzeniu PKWN doszła do nas 23

lipca.

- Czy Pan Generał liczył się z tego rodzaju możliwością przed 23 lipca, gdyż jest

wczesna depesza pana do Naczelnego Wodza, donosząca, że komuniści mogą

utworzyć rząd? Liczyłem się z tym, bo i w 1920 r. już mieli przygotowany rząd.

- A jaki wpływ na decyzję miała depesza Rządu z 26 lipca 1944 r., przekazująca

prerogatywy w sprawie powstania Delegatowi Rządu? To była depesza nie dla

nas, lecz dla Delegata Rządu. My przyjęliśmy ją do wiadomości; miała ona

wpływ na Delegata.

Page 90: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

88

- A jaki wpływ na decyzję wywarły sowieckie apele nawołujące Warszawę do

walki? Apele te były li tylko potwierdzeniem naszych przypuszczeń, że celem

sowieckiego uderzenia jest opanowanie Warszawy.

- A jaki wpływ na decyzję miało niemieckie zarządzenie o brance 100 000 ludzi

z Warszawy do robót fortyfikacyjnych? Z tym trzeba było się liczyć poważnie.

Najbardziej jednak wpływała sytuacja militarna pod Warszawą.

- A co mówił Pan Generał na posiedzeniu Komisji Głównej Rady Jedności

Narodowej? Podałem Komisji sprawozdanie z aktualnej sytuacji na froncie

rosyjsko-niemieckim. Swoje sprawozdanie zakończyłem wnioskiem, że nie ma

warunków do podjęcia powstania powszechnego. Ludzie mieszają sprawę

powstania powszechnego z Powstaniem Warszawskim i mówią, że rano byłem

przeciwny powstaniu, a po południu wydałem rozkaz walki. Postawiłem Komisji

Głównej dwa pytania: Czy zajęcie Warszawy przez Armię Czerwoną ma być

poprzedzone opanowaniem Warszawy przez AK, czy nie. Odpowiedzieli

jednomyślnie, że tak. Drugie pytanie: Ile czasu powinno upłynąć między

zajęciem Warszawy przez AK a wkroczeniem Armii Czerwonej? I tu była długa

dyskusja, w wyniku której określili ten czas na minimum 12 godzin.

- Dopiero 31 lipca? Tak. Z "Monterem" omówiłem to wcześniej.

- Czy powiedział Pan Generał politykom, kiedy walka wybuchnie? Nie, bo sam

nie wiedziałem.

- Aleksander Skarżyński podaje, że powiedział Pan Generał Komisji Głównej,

że ze względu na położenie militarne i brak broni, walka - wystąpienie zbrojne

- w najbliższym czasie było nieaktualne? Znowu mieszanie z powstaniem

powszechnym. Skarżyński wziął to chyba od "Olzy". Szereg endeków na tym się

opiera i mówią, że Stronnictwo Narodowe było przeciwne powstaniu, a jednak

powstanie wybuchło. Opis posiedzenia podany przez "Olzę" - notabene pijaka -

nie odpowiada prawdzie.

- Jaki wpływ na decyzję Pana Generała miał meldunek "Montera" z 31 lipca

1944 r.? Zasadniczy. "Monter" przyszedł na odprawę popołudniową o jakieś

półtora godziny wcześniej z tym, że Radość, Okuniew itd. są w rękach

Page 91: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

89

sowieckich, że czołgi sowieckie przełamały obronę przyczółka i

zdezorganizowały jego obsadę, podchodzą pod samą Pragę i ostrzeliwują

skrajne ulice Pragi. Dodał, że jeśli nie przystąpimy do walki, to będzie za późno -

to było nieistotne. Istotne było podanie sytuacji.

- Czy Pan Generał stwierdził, na jakiej podstawie "Monter" to wszystko

meldował? "Monter" miał rozkaz zorganizowania wysuniętych placówek

wywiadowczych z radiostacjami na wschodzie, aby meldowały o wszystkich

posunięciach Rosjan. "Monter" zebrał te meldunki i przyszedł. Po prostu

przekazał meldunki. Meldował sytuację taktyczną.

- Dziwi mnie to, że to robił "Monter", a nie płk Iranek-Osmecki Szef II

Oddziału. To był wywiad dowódcy na bezpośrednim przedpolu i robił to

bezpośredni dowódca.

- Kto był obecny przy meldunku "Montera"? Gen. Pełczyński, gen. Okulicki i ja.

Pracowaliśmy wtedy razem, a zebranie sztabu było wyznaczone na godzinę

szóstą wieczorem. "Monter" wiedział, że tam jesteśmy.

- Jakie były reakcje zebranych? Uważałem, że nadszedł właściwy moment do

rozpoczęcia walki. Spytałem obecnych o zdanie. Po krótkiej wymianie zdań

zapadła decyzja.

- Kto miał być na odprawie? Karasiówna, "Kuczaba", Sanojca, Iranek

- Jakie były powody, że Pan Generał nie czekał do godziny szóstej? Zasadniczo

walka była już zdecydowana; i tak decyduje dowódca, a nie sztab; a elementy

do decyzji co do terminu miałem. Generałowie Pełczyński i Okulicki poparli

wniosek "Montera". Pośpiech był potrzebny, o ile powstanie miało wybuchnąć o

godzinie piątej 1 sierpnia; inaczej musiałoby wybuchnąć o szóstej lub siódmej

wieczorem. Posłałem adiutanta po Delegata Rządu, od którego zgody

uzależniałem ostateczne wydanie rozkazu. Adiutant przywiózł Delegata w pół

godziny później na rikszy. W obecności "Montera", Pełczyńskiego i Okulickiego

powtórzyłem mu meldunek "Montera" i poprosiłem o ostateczną decyzję.

Delegat zadał parę pytań oficerom sztabu, między innymi: co będzie, gdy

Rosjanie staną. Pełczyński odpowiedział, że wtedy Niemcy nas wyrżną, ale raczej

Page 92: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

90

nikt z nas nie wierzył, aby Rosjanie stanęli, bo było w ich interesie zajęcie

Warszawy. Delegat pytał "Montera" o broń, amunicję i zwróci! się do mnie ze

słowami: "Niech pan zaczyna". To było dobrze przed godziną szóstą, bo nikt z

reszty sztabu nie nadszedł. Zostałem sam, aby poinformować innych.

- Z kim Pan Generał się widział i rozmawiał po wydaniu decyzji i co meldował

panu płk Iranek-Osmecki po przybyciu na odprawę? Iranek nic nie meldował.

"Kuczaba" zameldował, że ma informację, iż rozpoczęło się niemieckie

przeciwuderzenie od Modlina. Powiedziałem mu: Już za późno. Rozkaz został

wydany. Zmieniać nie będę.

- Jakie względy grały, że nie można było zmienić decyzji? Było to technicznie

niemożliwe i niewykonalne. A po drugie z możliwością niemieckiego

przeciwuderzenia liczyliśmy się, ale nie sądziliśmy, że uda się Niemcom

zatrzymać Rosjan ze względu na ich wielką przewagę. Była taka przewaga sił

rosyjskich, że nie sądziliśmy, aby to zaważyło tak dalece.

- Czy nie zastanawiał się Pan General nad możliwością cofnięcia rozkazu? Raz

wydany rozkaz nie może być cofnięty. Rozkaz poszedł przez sieć łączności do

oddziałów.

- Czy Pan General chciał rozkaz zmienić? Nie, nie chciałem zmienić. To, co

przyniósł "Kuczaba", nie było murowane. Iranek-Osmecki meldował w

poprzednich dniach, że była pewna niewiadoma, jeśli chodzi o II armię

niemiecką.

- A gdyby "Kuczaba" wcześniej złoży! meldunek, to co by wtedy zrobił Pan

General? Musiałby podać źródło wiadomości i dać wszystkie szczegóły. My nie

wiedzieliśmy o zgrupowaniu niemieckiej bronipancernej pod Warszawą.

Wiedzieliśmy tylko o przybyciu dywizji "Hermann Goering". Sądziliśmy, że

przeciwuderzenie niemieckie nie będzie miało skutku. Iranek-Osmecki po

południu 31 lipca nic nowego do zameldowania nie miał i nic dodatkowego nie

wniósł. Ostatniego widziałem "Kuczabę" już na schodach, gdy wychodziłem z

lokalu. Meldunek "Kuczaby" to były wiadomości z miasta, a nie z wywiadu.

Mogła to być plotka. Nie można było na tym polegać. "Kuczaba" nie był

Page 93: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

91

oficerem, którego zadaniem było zbieranie wiadomości. Meldunek "Kuczaby"

niebył tej wagi co meldunek "Montera".

- Jakie były reakcje oficerów sztabu na decyzje Pana Generała? Każdy gnał, aby

działać i zawiadomić kogo trzeba.

- Aleksander Skarżyński pisze, że otrzymał Pan Generał z Londynu rozkaz

zgładzenia Retingera? Była depesza od Demela, żeby zrewidować bagaż

Retingera. Powiedziałem, że robić tego nie będziemy.

- Czy Pan General podejmował decyzję zgodnie z instrukcjami Naczelnego

Wodza? Tak, działałem zgodnie z instrukcją Naczelnego Wodza z 7 lipca. Gdyby

było inaczej, to byśmy natychmiast meldowali, tak jak to było z ujawnianiem się.

- Jak przed 1 sierpnia 1944 r. widział Pan Generał zachowanie się AK po

wejściu Rosjan do Warszawy? Mówił o tym mój rozkaz z 12 września wydany

po rozpoczęciu się sowieckiego natarcia na Pragę, zabraniający rozbierania

barykad, dopóki nie wyjaśni się stosunek Rosjan do nas.

- Czy Pan Generał przewidywał stawianie oporu Rosjanom, gdyby zachowali

się agresywnie? Przewidywaliśmy walkę na wypadek gwałtu. Zastanawialiśmy

się nawet, w jakim rejonie to uczynić. Ostatnio myśleliśmy skupić oddziały na

północ od Hożej w rejonie Lwowskiej itd. Nie dalibyśmy się rozbroić bez walki.

- Czy to miał być po prostu gest? Nie. Polityczny moment - Rosjanie

rozbrajający nas siłą - w którym moglibyśmy żądać poruszania sprawy polskiej

na międzynarodowym forum, interwencji Zachodu, wysyłania obserwatorów.

- Jest parę depesz Pana Generała mówiących o stosowaniu samoobrony

wobec Rosjan, ale jest i depesza pana z 17 września 1944 r, stwierdzająca, że

gdyby Rosjanie przystąpili do rozbrajania AK, to trzeba by było oddziały AK

zdemobilizować. Zdemobilizować na całym terenie, ale w Warszawie stawiać

opór.

- Czy oceniał Pan Generał, że Rosjanie będą się z Zachodem liczyli? Trudno było

ocenić, czy Rosjanie ustąpią pod naciskami Zachodu, czy nie -ale przecież jednak

Page 94: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

92

możliwość presji ze strony Zachodu istniały, bo szły z Zachodu dostawy do Rosji i

liczyliśmy, że w interesie Zachodu będzie utrzymanie Polski niezależnej od Rosji,

że Zachód będzie bronił niepodległości Polski. A o decyzjach teherańskich

jeszcze nie wiedzieliśmy.

- Czy liczył Pan General na zrzuty z Zachodu? Wołaliśmy o zrzucenie brygady

spadochronowej na Wolę. Czy to było możliwe, nie wiedzieliśmy. Na pomoc

lotniczą liczyliśmy, bo była dawana już przed powstaniem. Na bombardowanie

też liczyliśmy, bo i w Rumunii były bombardowania. Liczyliśmy też na pomoc

polityczną Zachodu w czasie rozgrywki z Moskalami.

- Czy liczył Pan Generał, że da się to zsynchronizować z własną akcją i

wejściem Rosjan? Rosjanie mogli zająć Warszawę w dwa - trzy dni.

- A więc prośby o pomoc Zachodu były składane głównie z politycznych

powodów? Walcząc trzeba dbać o amunicję.

- To znaczy, że liczył Pan Generał na pomoc materialną Zachodu w czasie walki

o Warszawę, a polityczną w czasie rozgrywki ze Stalinem? Tak.

- Pytałem o motywy i racje, którymi się kierował gen. Okulicki, gdy stawiał

wobec Pana Generał wniosek o wszczęcie walki o Warszawę. - A sam Pan

Generał jakimi względami się kierował - politycznymi, wojskowymi czy

ideowymi - wniosek ten przyjmując? Kierowałem się tymi samymi motywami

co Okulicki. Nie wyjaśniona sytuacja z Rosją wymagała zmuszenia Rosji do

ujawnienia, jaki jest jej stosunek do Polski. A zawdzięczenie uwolnienia

Warszawy przez Rosję byłoby zrezygnowaniem z niepodległości i poddaniem się

Rosji.

- Czy kiedykolwiek przed podjęciem ostatecznej decyzji myślał Pan Generał o

zawiadomieniu Rosjan, że Warszawa wkrótce stanie do walki? Nie było to

możliwe. To mógł tylko zrobić Londyn. - To musiałby robić Rząd na wyższym

szczeblu. Dowódca AK nie był do tego powołany. Ja mogłem uzgadniać tylko

taktycznie - na szczeblu taktycznym. Z drugiej strony Rosjanie sami urywali

kontakty. Stalin odrzucał wszystkie propozycje łączności radiowej. Jedyna droga

była przez Anglików. Anglicy niewątpliwie przekazali wiadomości do Moskwy po

Page 95: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

93

naszej depeszy, że: "Jesteśmy gotowi do walki...". Chociaż oni się do tego nie

przyznają.

- Czy Anglicy znali treść polskich depesz? Tak - z tytułu wzajemnej współpracy.

Później wprowadzili kontrolę naszych depesz. Jestem święcie przekonany, że

Anglicy poinformowali Sowiety o naszych planach.

- Nie ma dowodu na to, że Dowództwo AK oficjalnie zawiadomiło Rosję o

planowanej walce? Nie ma.

- A czy Pan Generał nie próbował poinformować Rosji via PPR? Przez

komunistów też nie próbowaliśmy.

- Była depesza i rozkaz Pana Generała na temat "Burzy" mówiący, aby

możliwie jak najdłużej samodzielnie prowadzić walkę i nie nawiązywać zbyt

pochopnie łączności z Rosjanami, chyba że wymagałyby tego taktyczne

wymogi poła walki? Ale to nie dotyczyło Warszawy.

- Czy uważał Pan Generał to za pewne, że Rosjanie wejdą do Warszawy? Tak,

uważaliśmy to za pewnik. Były wszelkie dane, że wejdą. O ile na wojnie może

być coś pewnego.

- Jak oceniał Pan Generał możliwości własne - czy uważał Pan Generał, że

własne siły były wystarczające na opanowanie Warszawy? Uważałem, że siły

własne wystarczają na zajęcie Warszawy. Odosobnione punkty oporu

nieprzyjaciela mogłyby się bronić dalej, ale nie zmieniałoby to postaci rzeczy.

Były ośrodki mocniej bronione, a ciężkiej broni nie mieliśmy, ale te ośrodki były

odizolowane.

- Czy przewidywał Pan Generał, że walka będzie trudna? Przewidywałem, że

walka będzie trudna i że Niemcy będą stawiać opór.

- Na jak długo Pan Generał planował walkę? Przypuszczaliśmy, że walka potrwa

maksimum siedem dni, że trzeciego, czwartego dnia powstania Rosjanie wejdą

do Warszawy.

Page 96: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

94

- Często zastanawia mnie fakt, że oddziały AK były bardzo źle uzbrojone, a ich

zadaniem było opanowanie silnie bronionych niemieckich obiektów. Silnie

bronione obiekty miały być izolowane, a nie zdobywane.

- Jedna z kompanii nacierała na Sejm z następującym uzbrojeniem: siedem

pistoletów, 3 kb, 2 pm i około 40 granatów. Z powodu braku broni zamiast

kompanii nacierała grupa szturmowa złożona z 23 ludzi. Natarcie sie załamało,

co było zresztą z góry do przewidzenia. To były błędy oddolne. Nie wkraczałem

w sprawę uzbrojenia poszczególnych oddziałów. W takich warunkach - gdy brak

jest broni - nie daje się rozkazu do natarcia. Inne oddziały były lepiej uzbrojone.

Były błędy.

- W czasie przygotowań do powstania nie mówiło się o izolowaniu. Pierwszy

raz słyszę ten termin. Mówiło się tylko o natarciu. Czy Pan Generał liczył się z

możliwością niepowodzenia i upadku powstania? Nie - takiej możliwości nie

dopuszczałem. Sądziłem, że wejście Rosjan zadecyduje o wyniku powstania, że

walka będzie trwać dwa, trzy dni, i że oddziały wytrzymają w walce do siedmiu

dni. Uważałem, że mieliśmy dosyć broni i amunicji do wykonania pierwszego

natarcia, które miało dać broń i amunicję zdobytą na Niemcach do dalszej walki.

Gdybym się liczył z możliwością upadku powstania, nie dałbym rozkazu do

walki.

- Czy to prawda, że gen. Okulicki zarzucał Panu Generałowi kunktatorstwo a la

Skrzynecki w czasie przedpowstaniowych odpraw sztabu? Rzepecki mówił mi,

do czego brak decyzji doprowadził Skrzyneckiego, na odprawie 24 lipca 1944

roku. Okulicki nie robił takich aluzji.

- Czy "Monter" był za walką? "Monter" palił się do walki; był za walką.

Przedstawił zły stan uzbrojenia oddziałów, ale twierdził, że ze wszystkim da

sobie radę.

- Są opinie, że gen. Okulicki był "chojrakiem"? Okulicki był bardzo

impulsywnym i zaciętym oficerem, o przekonywującym sposobie mówienia i

dużym przygotowaniu operacyjnym. Okulicki szybko się decydował. To był ktoś:

to był chłopak do wypitki i do wybitki. To był chojrak.

Page 97: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

95

Lech Mażewski

Duet legionowych generałów a wybuch Powstania Warszawskiego

Nowa Myśl Polska 31/2004

Kulisami genezy Powstania Warszawskiego zajmowano się wielokrotnie.

Wystarczy tu wymienić chociażby prace Aleksandra Skarżyńskiego („Polityczne

przyczyny Powstania Warszawskiego”, Warszawa 1964), Jana M.

Ciechanowskiego („Powstanie warszawskie”, Warszawa 1984) czy zbiór

wywiadów przeprowadzonych przez Janusza K. Zawodnego („Uczestnicy i

świadkowie powstania warszawskiego. Wywiady”, Warszawa 1994). Ze

wszystkich tych prac wynika, że decyzja o powstaniu podjęta została, co

prawda, przez przywódców podziemia, ale za wyraźnym przyzwoleniem ze

strony premiera Stanisława Mikołajczyka, dla którego zwycięski bój o Warszawę

miał być wyrazem naszej dobrej woli wobec Sowietów i wzmocnić jego pozycję

w rozmowach z Józefem Stalinem o przyszłości Polski. Niejasny natomiast jest

udział w tych wydarzeniach Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego

– mimo że pod koniec lipca 1944 r. wyraźnie wypowiadał się przeciw

wybuchowi powstania powszechnego.

Częstokroć politykę Naczelnego Wodza łączy się z działaniami, jakie w kraju

podejmował wówczas gen. Leopold Okulicki, w zasadniczym stopniu

odpowiedzialny za sierpniową insurekcję. Czy zatem mottem działań

generalskiego duetu było wałęsowskie „za a nawet przeciw”? Nie wiem, czy uda

mi się odpowiedzieć na to pytanie, ale przynajmniej warto spróbować przyjrzeć

się jednej z tajemnic sierpniowej insurekcji.

Emisariusz Naczelnego Wodza

Andrzej Przemyski („Ostatni komendant. Generał Leopold Okulicki”, Lublin

1990) dokładnie opisuje okoliczności, w jakich na przełomie lat 1943/44

ówczesny płk dypl. Okulicki znalazł się w kręgu zainteresowania Naczelnego

Wodza. W efekcie – po kilku długich rozmowach w cztery oczy – stał się on

powiernikiem myśli gen. Sosnkowskiego. Zrzut do Polski nastąpił 21 maja 1944

Page 98: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

96

a już 3 czerwca Okulicki został przyjęty przez dowódcę AK. Równocześnie został

też mianowany na stopień generalski.

Ale zanim to nastąpiło, znalazł się na krótko w szpitalu, gdzie kontaktował się

z nim gen. Kazimierz Sawicki. A oto relacja z tych rozmów: „Wyniosłem z nich

wrażenie, że Okulicki przyjechał z formalnym mandatem Naczelnego Wodza (..)

Stosunek gen. Okulickiego do obecnych Naczelnych Władz AK był wręcz

krytyczny – nie tylko odnośnie osobistych kwalifikacji tego zespołu, ale i kierunku

pracy AK. Misją Okulickiego było ten stan rzeczy zmienić”. Dalej: „Podkreślał

otrzymany od gen. Sosnkowskiego mandat, posiadanie z nim ścisłej i

bezpośredniej łączności (specjalny kod) i możność komunikowania się z

Londynem ponad głowami władz w Warszawie”. I ostateczna konkluzja: „Jak

wszystko na to wskazuje, jego zadaniem nie było wysłuchiwanie argumentów, a

przekonanie kogo się dało do poparcia idei powstania w Warszawie”.

Okulicki został skierowany do Polski – najpierw jako zastępca dowódcy AK, a

później jako zastępca szefa sztabu AK. I rzeczywiście objął to ostatnie

stanowisko. Stał się w ten sposób trzecim co do ważności – po gen. Tadeuszu

Bór-Komorowskim i gen. Tadeuszu Pełczyńskim – oficerem krajowego

podziemia. Ale – ze względu na traktowanie go jako osobistego emisariusza

Naczelnego Wodza – jego pozycja była jeszcze silniejsza.

Gen. Okulicki a wybuch powstania

Właściwie można powiedzieć, że gen. Okulicki uczestniczył w drugiej połowie

lipca 1944 r. we wszystkich ważnych zdarzeniach, które doprowadziły do

wybuchu powstania. Ok. 20 lipca odbyło się w Alei Niepodległości w Warszawie

spotkanie pomiędzy gen. Pełczyńskim, zastępcą i szefem sztabu AK, gen.

Okulickim, jego zastępcą do spraw operacyjnych, i płk dypl. Józefem Szostakiem,

szefem Oddziału Operacyjnego sztabu, na którym ten pierwszy omówił sprawę

konieczności przeprowadzenia „Burzy” również w Warszawie, co wcześniej było

wykluczone. Podkreślił, że postara się przekonać dowódcę AK i Delegata Rządu

o konieczności podjęcia walki w Warszawie. 21 lipca 1944 r. w Warszawie

naradzało się „trzech generałów” – Bór-Komorowski, Pełczyński i Okulicki – i

wówczas to gen. Okulicki wystąpił z wnioskiem, że AK powinna opanować

Page 99: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

97

stolicę przed wkroczeniem do niej armii sowieckiej. Po dyskusji dowódca AK

zaaprobował ten projekt. Następnego dnia odbyła się odprawa ścisłego sztabu

Komendy Głównej AK, w czasie której gen. Bór-Komorowski podał swoją decyzję

w sprawie walki o Warszawę. Ale pamiętajmy, że prawdziwym autorem tej

decyzji był gen. Okulicki. Pozostała jedynie kwestia wyboru terminu.

27 lipca ok. godz. 17 Ludwig Fischer, gubernator Dystryktu Warszawskiego,

wydał zarządzenie o stawieniu się 100 tys. ludzi w dniu następnym do prac

fortyfikacyjnych. W odpowiedzi płk Antoni Chruściel w dwie godziny potem

wydał rozkaz o „alarmie”. Rozkaz ten, zgodnie z planami ustalonymi jeszcze w

1942 r., był równoznaczny z rozkazem przygotowawczym do walki, który

odwołany być nie mógł. Stan pogotowia pododdziałów miał się skończyć

automatycznie wybuchem walki. A jednak na polecenie dowódcy AK rozkaz ten

został odwołany następnego dnia rano. Przemyski sugeruje, że za wydaniem

rozkazu o „alarmie” stał gen. Okulicki, który chciał w ten sposób wymusić na

dowódcy AK decyzję o rozpoczęciu powstania. Tym razem się nie udało.

Mniej więcej w tym samym czasie ppłk Ludwik Muzyczka rozmawiał z

dowódcą AK w obecności gen. Okulickiego, płk Emila Fieldorfa (Komendanta

Głównego „Nie”) i płk Antoniego Sanojcy i przedstawił gen. Bór-

Komorowskiemu memoriał opracowany i podpisany przez siebie, ale

uzgodniony z płk Fieldorfem i płk Janem Skorobohatym-Jakubowskim. W

memoriale tym domagał się cofnięcia decyzji o powstaniu, uzasadniając ten

postulat „oczywistą słabością AK w porównaniu z Niemcami”, a także tym, iż

Polskę oczekuje „długa walka przeciw Rosjanom”, w obliczu której „wydanie

decydującej bitwy, do wygrania której nie ma środków”, będzie „równoznaczne

z prawdziwym samobójstwem politycznym”. Gen. Okulicki nie podzielił tego

stanowiska. Oświadczył, że „widzi szansę wygrania bitwy o Warszawę”, gdyż

zajęcie jej przez Rosję „dyktują korzyści strategiczne”, a Stalin „nie będzie mógł

wobec świata pozwolić Niemcom na zniszczenie miasta i wymordowanie

ludności”.

29 lipca 1944 r. ustalono, że gen. Okulicki będzie następcą gen. Bór-

Komorowskiego, gdyby ten nie mógł dalej pełnić funkcji dowódcy AK. Autorzy

Page 100: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

98

„Polskich Sił Zbrojnych” piszą, że „po tym terminie nie brał on już udziału w

pracach dowództwa AK aż do połowy września 1944 r.”. Ale to nieprawda.

31 lipca rano w KG AK odbyła się narada, pod koniec której gen. Okulicki

powiedział do dowódcy AK: „Jeśli Pan Generał nie podejmie decyzji, będzie pan

drugim Skrzyneckim”. Ale i to nie wymusiło decyzji o powstaniu. Tego samego

dnia na godz. 18.00 była zarządzona jeszcze jedna odprawy w KG AK, chociaż

zazwyczaj popołudniowe odprawy rozpoczynały się o godz. 17. Właśnie o tej

porze byli obecni już generałowie Bór-Komorowski, Pełczyński i Okulicki oraz

mjr Janina Karasiówna. Ok. godz. 17.00 na odprawę przyszedł płk Chruściel,

który wyraził opinię, że walkę o Warszawę należy podjąć bezzwłocznie, gdyż

Sowieci zbliżają się już do Pragi. Gen. Bór-Komorowski, pod wpływem

otrzymanego meldunku, po krótkiej naradzie z obecnymi uznał, że trzeba

skontaktować się z Delegatem Rządu, gdyż jego zgoda była potrzebna do

wydania ostatecznego rozkazu. W pół godziny później Jan Stanisław Jankowski

przybył na odprawę i wyraził zgodę. Następnie dowódca AK wydał rozkaz płk

Chruścielowi: „Jutro, punktualnie o godz. 17.00 rozpocznie Pan operację „Burza”

w Warszawie”.

Tak więc gen. Okulicki w drugiej połowie lipca 1944 r. nie tylko uczestniczył

w zdarzeniach, których ukoronowaniem było wydanie rozkazu o podjęciu walki

w Warszawie, ale w dużym stopniu sam był ich spiritus movens. Walka o stolicę

miała dla niego jedynie w sensie militarnym wymiar antyniemiecki, gdyż

prawdziwym celem było pokazanie Sowietom, ale także i Anglosasom, że to

sami Polacy są gospodarzami nad Wisłą i nikt inny. Polityczny wydźwięk

powstania miał być zatem od samego początku inny niż jego militarny sens. A

jakie w tym czasie stanowisko zajmował Naczelny Wódz?

Gen. Sosnkowski w lipcu 1944 r.

3 lipca 1944 r. doszło w Londynie do rozmowy między premierem

Mikołajczykiem, gen. Sosnkowskim i gen. Marianem Kukielem, ministrem

obrony narodowej. W protokole czytamy, iż „Naczelny Wódz ostrzegał

przeciwko szerokiemu operowaniu w obecnych warunkach określeniem

„collapse” Niemiec i przeciwko szukaniu analogii z r. 1918”. I dalej niezwykle

Page 101: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

99

trafnie konstatował: „Powstanie bez uprzedniego porozumienia z ZSRR na

godziwych podstawach byłoby politycznie nieusprawiedliwione, zaś bez

uczciwego i prawdziwego współdziałania z Armią Czerwoną byłoby pod

względem wojskowym niczym innym jak aktem rozpaczy”. Gdyby się tego gen.

Sosnkowski konsekwentnie trzymał, mógłby uratować Warszawę przed

zniszczeniem, co byłoby jego historyczną zasługą wobec Polski.

Swoje ostateczne stanowisko gen. Sosnkowski sformułował w depeszy z 7

lipca. Pisał tam do dowódcy AK, że w istniejących warunkach „powstanie

zbrojne narodu nie byłoby usprawiedliwione, nie mówiąc już o braku fizycznych

szans powodzenia. Teoretycznie jednak nie sposób wykluczyć, że warunki

powyższe jeszcze mogą ulec zmianie, stąd należy nadal zachować możliwość

uruchomienia powstania”. I najważniejsze: „Jeśli przez szczęśliwy zbieg

okoliczności w ostatnich chwilach odwrotu niemieckiego, a przed wkroczeniem

oddziałów czerwonych, powstaną szanse choćby przejściowego i krótkotrwałego

opanowania przez nas Wilna, Lwowa, innego większego centrum lub pewnego

ograniczonego niewielkiego choćby obszaru – należy to uczynić i wystąpić w roli

pełnoprawnego gospodarza”.

Słowem, powyższa instrukcja Naczelnego Wodza dla dowódcy AK – nb. jest

to ostatnia jego depesza, jaka mogła mieć jeszcze wpływ na zachowanie

przywódców podziemia – jest utrzymana w stylistyce wałęsowskiego „za a

nawet przeciw”. Bo z jednej strony mamy tu wyraźny sprzeciw wobec

powstania powszechnego, ale zaraz mówi się, że gdyby tylko była okazja do

opanowania jakiegoś „większego centrum” – poza wymienionymi Wilnem i

Lwowem w grę wchodzić może tylko stolica – to należy bezwzględnie to uczynić.

Zatem nie ma tu żadnej sprzeczności z późniejszą walką o Warszawę!

Pod koniec lipca 1944 r. do Warszawy przybył por. Jan Nowak-Jeziorański,

który przed odlotem do Polski znajdował się we Włoszech, w pobliżu miejsca

pobytu gen. Sosnkowskiego, dokonującego właśnie inspekcji II Korpusu. Ale nie

skorzystał on z obecności kuriera i nie przekazał przez niego dowódcy AK

rozkazu o niepodejmowaniu walki o stolicę.

Page 102: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

100

Naczelny Wódz, jak wiadomo, 11 lipca 1944 r. udał się na inspekcję II

Korpusu do Włoch i wrócił do Londynu dopiero 6 sierpnia – mimo kilku próśb ze

strony prezydenta RP, ministra obrony narodowej i szefa sztabu o szybszy

powrót. Nie znaczy to, żeby nie próbował on uczestniczyć w wydarzeniach

rozgrywających się wówczas w Warszawie. Świadczą o tym dyspozycje wysyłane

przez gen. Sosnkowskiego do Warszawy, przez Londyn, pomiędzy 25 lipca a 1

sierpnia. Pierwszy telegram, z 25 lipca, jest odpowiedzią na depeszę dowódcy

AK z 19 lipca donoszącą o wydarzeniach na Wileńszczyźnie. Stanowisko

Naczelnego Wodza sprowadzało się do następującego stwierdzenia: „W obliczu

szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do

zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby

eksterminacji”. Stąd też doradzał „Według możliwości wycofujcie oddziały na

zachód w skupieniu lub rozproszeniu zależnie od warunków”. I precyzował, że

chodzi mu o wycofywanie „przede wszystkim młodzieży na zachód ku granicy

słowacko-węgierskiej (..) Zależnie od Waszego uznania możecie upoważnić ludzi

do szukania dróg via organizacja Todta i roboty rolne w Niemczech z

obowiązkiem jak najrychlejszej ucieczki do WP”. Szef Sztabu NW, za zgodą

prezydenta RP, ocenzurował tę depeszę o prawie wszystkie cytowane przeze

mnie fragmenty. Na 28 lipca datowana jest kolejna depesza. Dotarła ona do

Londynu 31 lipca tuż przed północą i została odszyfrowana następnego dnia o

godz.12.15, a więc na parę godzin przed rozpoczęciem walk w Warszawie.

Czytamy tam: „W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i faktów dokonanych

powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za

sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary”. Z polecenia prezydenta, z powodu

odmiennego stanowiska rządu, jakie zostało przekazane już do Warszawy, ta

depesza nie została w ogóle wysłana do Polski. 29 lipca gen. Sosnkowski wysłał

jeszcze jeden telegram do Warszawy, który do Londynu dotarł 2 sierpnia, a

przekazany został do Warszawy 6 sierpnia. Tu ponownie Naczelny Wódz zalecał

kontynuację walki z Niemcami w formie akcji „Burza”, ale też kategorycznie

przestrzegał: „Natomiast w obecnych warunkach jestem bezwzględnie

przeciwny powstaniu powszechnemu, którego sens historyczny musiałby z

konieczności wyrazić się w zmianie jednej okupacji na drugą”. Ostrzeżenia, które

gen. Sosnkowski formułował pod koniec lipca 1944 r., jak się wkrótce okazało,

Page 103: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

101

były jak najbardziej uzasadnione, ale nie wywarły wpływu na przebieg

wypadków. Ale czy rzeczywiście należy uznać go za przeciwnika powstania,

któremu nie udało się jedynie zapobiec nadciągającej katastrofie?

Przede wszystkim Naczelny Wódz był kategorycznie przeciwny „powstaniu

powszechnemu”, ale wzywał do kontynuacji planu „Burza”, a powstanie

warszawskie tym właśnie formalnie było. Słowem, nie zdobył się na zakaz walki

z Niemcami, a w możliwość ułożenia się z ZSRS nie wierzył. Ale nie to było

najważniejsze. W cytowanych depeszach jest mnóstwo porad, zachęt i

perswazji, nie ma natomiast formalnego rozkazu, który zakazywałby

rozpoczynania działań powstańczych w Warszawie.

Gen. Władysław Anders prosił Naczelnego Wodza o wydanie takiego rozkazu

w czasie jego pobytu we Włoszech, gdyż – jak wspominał – „jakakolwiek akcja

przeciw Niemcom w warunkach istniejących w kraju doprowadziłaby tylko do

niepotrzebnego przelewu krwi polskiej”. Po latach dowódca II Korpusu mówił

Z.S. Siemaszce: „Namawiałem go, żeby dał formalny rozkaz zakazujący

powstania. Odpowiadał mi: - „Oni mnie nie posłuchają, oni posłuchają

Mikołajczyka”. (..) Widzi Pan, gen. Sosnkowski był wielkim mężem stanu o

rozległych horyzontach, ale miał tę trudność, że nie dowodził ani batalionem,

ani pułkiem, ani dywizją, z wyjątkiem krótkich okresów dowodzenia Armią

Rezerwową na wiosnę 1920 r., czy też obroną Lwowa w 1939 r. Naczelny Wódz

powinien mieć za sobą cały zasób doświadczenia dowódczego od najniższego

szczebla do najwyższego”.

W 1965 r. gen. Bór-Komorowski oświadczył stanowczo, że gdyby otrzymał od

Naczelnego Wodza zakaz walki o Warszawę, to by jej nie rozpoczynał. „Rozkaz

byłby wykonany”. Rozkazu takiego jednak nie wydano. Ciechanowski ocenił

surowo, że „Sosnkowski decydując się pozostać we Włoszech po 24 lipca odciął

się od głównych ośrodków kierowniczych i stracił ostatnią szansę oddziaływania

na decyzje i kroki Bora-Komorowskiego w sprawie Warszawy i stąd, przez

zaniedbanie swoich czysto wojskowych obowiązków, przyczynił się do tragedii i

męczeństwa stolicy”. Trudno się z tym nie zgodzić. Czy w tej sytuacji da się

pogodzić zachowanie gen. Sosnkowskiego z parciem do powstania, które

Page 104: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

102

cechowało działania gen. Okulickiego? Na pierwszy rzut oka występuje tu

zasadnicza sprzeczność, ale czy na pewno? Walka o Warszawę była przecież

realizacją planu „Burza”, a nie elementem powstania powszechnego, a tego

przecież Naczelny Wódz nie zabraniał. Gen. Okulicki mógł zatem w dobrej

wierze realizować sugestie gen. Sosnkowskiego, uczestnicząc w doprowadzeniu

do wybuchu boju o Warszawę. Ale mogło chodzić o coś więcej. Karol Popiel tak

wyjaśniał Zawodnemu tę dziwną sytuację: „Sosnkowski wysłał Okulickiego do

kraju, aby przygotować powstanie. Gdyby powstanie zakończyło się sukcesem,

to wtedy Sosnkowski przyjechałby do Warszawy, aby objąć władzę.

Dodatkowym bodźcem dla niego było, że Mikołajczyk miał taki sam zamiar. Ale

równocześnie Sosnkowski musiał się liczyć z upadkiem powstania, z tym że

powstanie może się nie udać: stąd jego rozkazy”. Pamiętać jednak należy, że jest

to opinia polityka bardzo niechętnego Naczelnemu Wodzowi.

O przyczynach klęski powstania

1 września 1944 r. ukazał się słynny rozkaz nr 19, w którym Naczelny Wódz

mówił: „Od miesiąca bojownicy AK pospołu z ludem Warszawy krwawią się

samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią

przewagą przeciwnika. (..) Lud Warszawy, pozostawiony sam sobie i opuszczony

na froncie wspólnego boju z Niemcami – oto tragiczna i potworna zagadka,

której my Polacy odcyfrować nie umiemy na tle technicznej potęgi

Sprzymierzonych u schyłku piątego roku wojny”. W tym kontekście też gen.

Sosnkowski wypominał Brytyjczykom, że popchnęli nas do wojny we wrześniu

1939 nie zapewniając stosownej pomocy. Na koniec pisał z patosem:

„Bohaterskiego Waszego Dowódcę oskarża się o to, że nie przewidział nagłego

zatrzymania ofensywy sowieckiej u bram Warszawy. Nie żadne inne trybunały,

jeno trybunał historii osadzi tę sprawę. O wyrok jesteśmy spokojni”.

W jednej sprawie należy się zgodzić z gen. Sosnkowskim. Decyzja o naszym

przystąpieniu do wojny z Niemcami została podjęta przez sanację bardzo

pochopnie, ale nie należy tu przesadzać z obwinianiem Wielkiej Brytanii.

Ostatecznie za los Polski odpowiadają przede wszystkim jej przywódcy i nikt

inny. To samo odnosi się do sytuacji z lipca 1944 r. I jeszcze jedno: obowiązkiem

Page 105: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

103

generałów jest przede wszystkim dowodzenie własną armią, a nie cudzym

wojskiem. A dowódcy AK w krytycznych dniach lipca 1944 r. zachowywali się

dokładnie odwrotnie. Sprawiali wrażenie jakby mieli zasadniczy wpływ na

działania wojsk sowieckich i z tej perspektywy decydowali o losach Warszawy.

Nieco inną postawę wobec powstania zajmował gen. Okulicki. Na początku

cechował go duży optymizm. Jeszcze 6 sierpnia pisał do dowódcy AK: „Zdaje się,

że ciężka walka o Warszawę zbliża się ku końcowi. (..) Twierdzę, że obecną

walkę o Warszawę, jako serce Polski, a tym samym o Polskę, wygramy

całkowicie tylko wtedy, jeśli potrafimy po niej, przeciwstawić się zdecydowanie

sowieckiemu imperializmowi. Nie jest to niemożliwe”.

W momencie upadku powstania gen. Bór-Komorowski potwierdził swoją

decyzję, co do nowej roli gen. Okulickiego: został pełniącym obowiązki dowódcy

AK. Już w październiku 1944 r. podjął w nowej roli polemikę z niedawnymi

tezami Naczelnego Wodza. Gen. Okulicki („Bitwa Warszawska”, mps), napisał

wówczas, że: „Nie jest słusznym przypuszczać, że wojska sowieckie nie zajęły

Warszawy dlatego, że pragnęły zniszczenia polskiego centrum

niepodległościowego. Prawdą natomiast jest, iż w dniach 4 i 5 sierpnia Sowiety

przegrały własną bitwę o Warszawę”. Podobny pogląd wyrażony został w innym

dokumencie („Tezy do gawędy żołnierskiej”, koniec września, początek

października 1944 r., opr. w BIP KG), powstałym w tym samym czasie:

„Odrzucając fakty i zjawiska drugorzędne i mało istotne – stwierdzić trzeba, że

podstawowym powodem niepowodzenia Powstania było załamanie się

ofensywy sowieckiej nad Wisłą”. Tezy te powtórzono później w opracowaniu

BIP KG AK „Bitwa o Warszawę” (Kielce, styczeń 1945, mps) oraz w drukowanym

opracowaniu BIP Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj „Bój o Warszawę” (lipiec

1945, bmw). Z drugiej jednak strony, w korespondencji z prezydentem RP nowy

dowódca AK nadal podtrzymywał stanowisko gen. Sosnkowskiego. 9 grudnia

1944 r. gen. Okulicki pisał, że „ofensywa sowiecka została rozmyślnie

powstrzymana przez Sowiety dla spowodowania naszej klęski”. A w

„Wytycznych pracy propagandowej na okres X-XI 1944” mogliśmy przeczytać, że

bitwa o Warszawę „To tylko jedna taktyczna, przegrana, ale politycznie wygrana

bitwa”. Boże, spraw, abyśmy więcej nie mieli takich zwycięstw.

Page 106: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

104

Tak więc ostatni dowódca AK nigdy nie zwątpił w konieczność podjęcia walki

o stolicę, ale w innych sprawach nie miał już takiej jasności. Przede wszystkim

nie wiedział, co spowodowało klęskę powstania. Inaczej mówiąc, gen. Okulicki

nie był pewien, czy obowiązkiem ówczesnego dowódcy AK było kierowanie

cudzą armią, czy swoim wojskiem? Niekiedy wydawało mu się, że gen. Bór-

Komorowski powinien raczej skupić się na działaniach własnych wojsk, ale kiedy

indziej sądził inaczej.

Gen. Okulicki o geopolitycznym położeniu Polski po upadku powstania

Ale na tym nie wyczerpuje się historia gen. Okulickiego. Jako przyszły

dowódca AK, uczestniczył w podejmowaniu decyzji w sprawie kapitulacji

powstania. 28 września 1944 r. miał okazję wysłuchać meldunku ppłk dypl.

Zygmunta Dobrowolskiego o rozmowach z Niemcami dotyczących tej kwestii.

Gen. Erich von dem Bach-Zalewski: „Uważał, że bez względu na to, jakie będzie

zakończenie obecnej wojny światowej, w końcu będzie stało naprzeciw siebie

dwóch wrogów: Bolszewicy z jednej strony i ludy świata kulturalnego z drugiej –

obojętne pod czyim przywództwem. Oszczędzanie najlepszych sił narodu

polskiego i kierownictwa polskiego, zgromadzonych w Warszawie, może stać się

w przyszłości – biorąc sprawy w bardzo dalekiej perspektywie – jednym z

czynników, które sprawią, że te dwa nacjonalistyczne obozy, nienawidzące się

obecnie wzajemnie – tj. Polacy i Niemcy, znajdą się jeszcze kiedyś we wspólnym

obozie”.

Przytoczyłem ten fragment meldunku polskiego parlamentariusza, gdyż w

jego świetle lepiej będziemy mogli zrozumieć ewolucję poglądów samego gen.

Okulickiego. Już po rozwiązaniu AK, 22 marca 1945 r., jej ostatni dowódca

sformułował następującą dyrektywę dla płk Szczurka-Cergowskiego, jednego z

dowódców poakowskiego podziemia: „Licząc się ze stałym pogarszaniem swych

interesów, Anglosasi zmuszeni będą do mobilizowania się w Europie przeciw

Sowietom. Postawi to nas w pierwszym rzędzie w bloku antysowieckim, którego

zresztą nie można sobie wyobrazić bez udziału Niemiec, kontrolowanych przez

Anglosasów”. Mogłoby się wydawać, że na propozycji współdziałania polsko-

niemieckiego pod przywództwem mocarstw anglosaskich skończy się ewolucja

Page 107: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

105

poglądów geopolitycznych gen. Okulickiego, których źródłem była klęska

powstania. Ale nie. Już po aresztowaniu i wywiezieniu do Moskwy, zeznał 5

kwietnia 1945 r.: „Podstawową wyjściową dla dalszych poczynań dla

rozwiązania sprawy polskiej są uchwały konferencji krymskiej. Sprawa granicy

między (Polską i) ZSRR została rozstrzygnięta definitywnie i na stałe,

ewentualnie małe poprawki od ustalonej linii Curzona dadzą się załatwić w

rokowaniach bezpośrednich polsko-sowieckich”. Uważał też, że „przyszły

tymczasowy rząd polski ma kontynuować politykę rządu lubelskiego,

przyjazną w stosunku do ZSRR”. Myśli te gen. Okulickiego powtórzył raz

jeszcze w brulionie listu do Stalina, już po zakończeniu procesu, w którym

otrzymał wyrok 10 lat więzienia. Pisał tam, że oczywistym pozytywem

rodzącej się właśnie Polski są nowe granice oraz umowa o przyjaźni między

Polską a ZSRS z 21 kwietnia 1945 r. Nie ma dowodów na to, aby twierdzić, iż ta

zaskakująca zmiana stanowiska została wymuszona siłą przez NKWD. A może

ostatni dowódca AK ugiął się przed siłą faktów? Chyba nie kierował nim strach o

własne życie? Takie przypuszczenie byłoby wręcz obraźliwe dla legionowego

generała.

Duet legionowych generałów,

Kpt. Witold Babiński, wojenny adiutant gen. Sosnkowskiego, zanotował, że

sam „Generał odrzucał z oburzeniem insynuacje, jakoby dał jakieś tajne

instrukcje gen. Okulickiemu przed jego zrzuceniem do kraju. Wysłał gen.

Okulickiego do całkowitej dyspozycji gen. Bora”. Po analizie różnych poszlak

biograf ostatniego dowódcy AK sformułował jednak drastyczne oskarżenie pod

adresem gen. Sosnkowskiego o to, że „w imię realizacji swych koncepcji

politycznych zlecił Leopoldowi Okulickiemu wykonanie misji w kraju, między

innymi czyniąc go odpowiedzialnym za doprowadzenie do wybuchu powstania

w Warszawie, powstania rozumianego jako polityczny akt rozpaczy”. Czyżby

zatem Naczelny Wódz był rzeczywiście „za a nawet przeciw” powstaniu? Szef I

Brygady jako Lech Wałęsa avant la lettre? Niewykluczone.

Rola emisariusza Naczelnego Wodza nie wyczerpała się tylko na

popychaniu gen. Bór-Komorowskiego do podjęcia decyzji o wybuchy walki o

Page 108: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

106

Warszawę. Gen. Okulicki już po klęsce powstania próbował samodzielnie

wyciągnąć z tego faktu wnioski geopolityczne dla Polski. Najpierw

sformułował ideę współdziałania polsko-niemieckiego pod anglosaskim

patronatem, ale w więzieniu na Łubiance doszedł do wniosku, że należy

zaaprobować postanowienia konferencji jałtańskiej i wejście tym samym

nowej Polski do sowieckiej strefy wpływów. Ale czy trzeba było spalić

Warszawę, żeby dojść do wniosków oczywistych dla polskich komunistów

dużo wcześniej?

Page 109: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

107

Witold Babiński

STOSUNEK GEN. SOSNKOWSKIEGO DO POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Artykuł pt. „Powstanie Warszawskie” Zeszyty Historyczne Paryskiej Kultury 6/64

Sprawy ewentualnego powstania i stosunku Sowietów do Armii Krajowej

stawały się coraz aktualniejsze w miarę zbliżania się frontu wschodniego do

ziem polskich. Premier Mikołajczyk zaczął interesować się sprawą powstania,

jako elementem swej polityki ugody z Sowietami, już w jesieni 1943 r. Referując

swą rozmowę z min. Edenem na Radzie Ministrów w dniu 12 października 1943

r., premier mówił, jak bardzo szkodliwe są pogłoski, że będziemy bić się z

Sowietami: szerzenie takich pogłosek przerwać może pomoc brytyjską dla Armii

Krajowej. Uzyskanie poparcia Aliantów możliwe jest, wedle p. Mikołajczyka,

tylko: „trzymaniem się tezy, że odpowiemy powstaniem na walenie się frontu

niemieckiego na zachodzie czy wschodzie". Nasza „dobra wola" wymagała

jakoby dowodów, że Armia Krajowa nie jest bezczynna, o co była stale

pomawiana przez Sowiety.

Wedle innych sprawozdań premiera z ówczesnej rozmowy z Edenem (przed

jego odlotem do Moskwy), Eden robił „sugestie ustępstw terytorialnych z naszej

strony" oraz dawał do zrozumienia, że można by uratować Lwów. Mikołajczyk

zwracał wtedy uwagę na groźbę faktów dokonanych ze strony Sowietów, co

może pchnąć naszą ludność do powstania, najpierw przeciw Niemcom, później

przeciw Sowietom. W konkluzji Eden „wysoce zainteresował się sprawą

zbrojnego powstania i dał do zrozumienia, że wykorzysta to jako argument do

rozmów w Moskwie". Mówił także, że Mikołajczyk daje mu „tylko jedną kartę

do gry" —obietnicę powstania. Od tej rozmowy Mikołajczyk-Eden, sprawa

powstania weszła na grunt międzynarodowy, jako element w rozgrywce

polsko-sowieckiej.

Generał Sosnkowski, jako Naczelny Wódz, uważał za swój pierwszy obowią-

zek przedstawić Dowódcy Armii Krajowej uczciwie i otwarcie całą prawdę w

sprawie możliwości wsparcia przez Aliantów powstania w Polsce. Uczynił to w

swej depeszy z 20 października 1943 r., w której podkreślał, że nasze lotnictwo

Page 110: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

108

posiada jedynie jednostki polskie do szczebla dywizjonu, oparte całkowicie na

służbach i łączności angielskich. Dążeniem Naczelnego Wodza było stworzenie

samodzielnego lotnictwa polskiego, ze służbami, łącznością i dowództwem

operacyjnym. Realizacja tych projektów zależna była od zgody i pomocy

Aliantów, od uzyskania odpowiednich rezerw ludzkich, od przeszkolenia

personelu, uzyskania odpowiedniego sprzętu, wreszcie od zapewnienia

odpowiedniego transportu powietrznego. W razie spełnienia powyższych

warunków, lotnictwo nasze byłoby gotowe do samodzielnego wsparcia

powstania najwcześniej z początkiem 1945 r. Do tego czasu lotnictwo nasze

może działać tylko w ramach lotnictwa brytyjskiego. Wcześniejsze samodzielne

użycie naszego lotnictwa, które by na resztkach paliwa mogło dolecieć do

rejonów walki w Polsce, mogłoby być jedynie aktem rozpaczy, równałoby się

całkowitemu zniszczeniu w jednorazowym użyciu. Wszelka akcja wsparcia

powstania przez lotnictwo alianckie lub-polskie — pisał Naczelny Wódz — może

mieć miejsce tylko przy pełnej akceptacji planów powstania przez Aliantów. Z

operacyjnego punktu widzenia, realne możliwości takiego wsparcia ujawnią się

wówczas, gdy bazy lotnictwa alianckiego znajdą się w promieniu około 900

kilometrów od centrów Polski. Część naszych jednostek bojowych była właśnie

w tym czasie przezbrajana na nowoczesny sprzęt. Obecnie, pisał Naczelny

Wódz, „Alianci nie mogą nam zapewnić sprzętowo lotnictwa transportowego do

przerzutu wojsk i zaopatrzenia technicznego do baz krajowych". Po dokładnym

omówieniu możliwości technicznych naszego lotnictwa, Naczelny Wódz

ostrzegał, że na pomoc Aliantów, co do wsparcia powstania, nie należy liczyć,

także ze względów politycznych: „obecnie Anglicy nie będą się angażować,

przypuszczalnie wynika to również z położenia politycznego".

Tak więc już w końcu października 1943 roku, Naczelny Wódz ostrzegał kraj,

aby nie liczył na pomoc aliancką dla powstania. Wiadomo, że wielu ludzi miało

na ten temat iluzje aż do ostatka. W tym samym okresie — jesienią 1943 roku

—Naczelny Wódz zainicjował i prowadził długotrwałe i mozolne narady z

Rządem na temat Instrukcji dla kraju na wypadek wkroczenia do Polski wojsk

sowieckich. Generał Sosnkowski był bowiem zdania, że instrukcja podobna

dotycząca spraw par excellence politycznych, winna być instrukcją wspólną

Rządu i Naczelnego Wodza. Narady odbywały się w składzie: przedstawiciele

Page 111: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

109

Rządu i Naczelny Wódz (wraz z Szefem Sztabu) pod przewodnictwem

Prezydenta. Cała walka o treść Instrukcji dla kraju była właściwie walką o

powstanie. Naczelny Wódz reprezentował konsekwentnie pogląd, że do

powstania nie należy dopuścić, o ile nie ma odpowiednich warunków

politycznych i gdy ta najwyższa ofiara nie może przynieść Polsce odpowiednich

korzyści. Dlatego też wszelkie wypowiedzi Naczelnego Wodza na temat

ewentualnego powstania nacechowane były niezwykłą ostrożnością, zwłaszcza

wobec zjawiających się tendencji załatwienia tych spraw, dla nas tak istotnych,

pod kątem obcej racji stanu.

Tak na przykład, zgłaszając swe poprawki do rządowego projektu Instrukcji (z

dnia 22 października), przestrzegał Naczelny Wódz przed wywołaniem powsta-

nia przy cofaniu się niemieckiego frontu wschodniego, o ile nie będzie

jednocześnie i dostatecznie bliskiego działania armii alianckich od zachodu czy

od południa. Jeśli bowiem odwrót niemiecki będzie postępował planowo, wynik

powstania będzie tylko „rozpaczliwym uderzeniem", „końcem walki" i hasłem

do masowej rzezi ludności w Polsce. Rozpaczliwe akty są niekiedy nieuniknione,

w tym wypadku jednak wbrew naszym interesom możemy tylko ułatwić

realizację interesów drugiego okupanta. Sowiety będą bowiem okupantem, jeśli

nie uszanują naszego terytorium i naszej suwerenności. W zgłoszonych

poprawkach do rządowego projektu instrukcji, Naczelny Wódz przewidywał

dwie alternatywy: a) powstanie, b) wzmożona akcję sabotażowo-dywersyjną.

Urzeczywistnienie alternatywy powstania chciał Naczelny Wódz uzależnić od

realnej i istotnej pomocy alianckiej. Prócz maksymalnego wsparcia lotnictwem,

desantem i materiałem, chodziło także o dotrzymanie przez Anglików zobowią-

zań co do zaopatrzenia AK w sprzęt do kwietnia 1944 r.

W swej walce o takie instrukcje dla kraju, Naczelny Wódz nie przeprowadził

wprawdzie wszystkich swoich tez, zwyciężył jednak w punktach zasadniczych,

tak aby zabezpieczyć kraj od nieprzemyślanego wybuchu powstania. Instrukcja

bowiem z dnia 27 października 1943 r. nie tylko uzależniała wywołanie powsta-

nia od szeregu warunków, dotyczących wydatnego i realnego wsparcia tego po-

wstania przez Aliantów, ale także w swojej części najważniejszej, gdy mowa o

Page 112: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

110

ewentualności wejścia wojsk sowieckich na nasze ziemie — sprowadza się do

tezy następującej:

Współdziałanie wojskowe Armii Krajowej z wkraczającą do Polski Armią

Czerwoną jest możliwe i wskazane, jeśli uprzednio zostaną przywrócone

stosunki dyplomatyczne polsko-sowieckie, zaś Rząd polski obejmie stopniowo

władzę na terytorium państwa, z którego wycofają się Niemcy. Gdyby natomiast

stosunki dyplomatyczne nie zostały przywrócone, Sowiety zaś wkraczałyby bez

porozumienia z Rządem polskim, wówczas:

a) działania przeciwko Niemcom mają być prowadzone w formie wzmożo-

nej akcji sabotażowo-dywersyjnej,

b) Rząd zakłada protest u Aliantów przeciw naruszeniu terytorium Polski

przez Sowiety i oświadcza, że kraj z Sowietami współpracować nie

będzie, zaś w wypadku represji sowieckich, organizmy Podziemia przejdą

do akcji samoobrony. Władze krajowe łącznie z AK miałyby w tym

wypadku pozostać w konspiracji.

Instrukcja z dnia 27 października 1943 r. została następnie przedstawiona Ra-

dzie Ministrów i uchwalona przez plenum Rady Ministrów, stała się więc

urzędowym i obowiązującym dokumentem polityki polskiej. Od chwili wydania

uzgodnionej Instrukcji wspólnej, Naczelny Wódz nie pomijał żadnej okazji, aby

informując kraj o sytuacji, ostrzegać przed niepotrzebnym zrywem. Już więc w

depeszy z 8 listopada 1943 r., pisze do Dowódcy AK:

„W sprawie charakteru, zasięgu i momentu akcji zbrojnej w kraju, po-

winniśmy, jak to czynią Anglicy i Amerykanie w sprawie drugiego frontu, utrzy-

mać pełną samodzielność i swobodę decyzji, kontynuując wojnę z Niemcami aż

do zwycięstwa. Możemy wywołać powstanie w kraju tylko wtenczas, gdy sami

uznamy to za wskazane, zarówno ze względu na dobro Polski, jak i na kolosalne

ofiary, których powstanie będzie wymagało od ludności. Jasną jest zasada, że

zachowanie swobody decyzji, dotyczącej powstania, jest dla nas tak ważnym

argumentem politycznym, że nie możemy zrzekać się tej swobody inaczej, jak w

Page 113: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

111

związku z wiążącymi gwarancjami sojuszników w naszych sprawach

terytorialnych."

W depeszy z 2 grudnia 1943 roku, Naczelny Wódz dał Dowódcy AK komen-

tarz do Instrukcji z 27 października wyjaśniając, że powstanie w kraju musiałoby

być ściśle skoordynowane z działaniami Anglosasów na kontynencie. Do tego

konieczna jest pełna pomoc Aliantów. Zakres i wielkość wsparcia powstania

przedstawione zostały najwyższym czynnikom Anglii i Ameryki. Mimo usilnych

starań, nie udało się uzyskać zasadniczych decyzji. Alianci zwlekają z decyzją ze

względu na odległość własnego frontu od Polski oraz — ze względów polityki

międzysojuszniczej (Sowiety). Poprzednio już informował Naczelny Wódz kraj o

trudnościach, na jakie napotyka realizacja planu przerzutu na okres 1943/44. W

fazie organizacji była wtedy baza przerzutowa we Włoszech. Wreszcie Naczelny

Wódz pisze, że możliwa jest także jedna z alternatyw Instrukcji, a mianowicie

zawalenie się frontu niemieckiego, co może sprowadzić konieczność

uruchomienia powstania nawet bez otrzymania pomocy z zewnątrz. Jednak w

tym czasie armia niemiecka nie zdradzała objawów rozkładu. Dalej depesza

stwierdza, że starania o wsparcie alianckie trwają nadal, jednak ani rozmiarów

tego wsparcia, ani czasu, w jakim pomoc może nadejść, nie można określić,

„musimy się z tym liczyć, że przez pewien przeciąg czasu kraj może być zdany na

własne siły". Owe rozważania dotyczące wsparcia alianckiego pozostawiały w

całej mocy podstawowy warunek polityczny uprzedniego uznania Rządu

Polskiego w Londynie.

Co do najbardziej prawdopodobnej hipotezy wkroczenia Sowietów do

Polski bez nawiązania stosunków dyplomatycznych, pisał Naczelny Wódz:

„Określić musicie sami na terenach wschodnich te elementy AK, których

ukrycie na miejscu jest niemożliwe, w każdym razie powinny pozostać na miej-

scu kadry organizacyjne, dobrze zakonspirowane, przede wszystkim w takich

ośrodkach jak Lwów i Wilno, oraz oddziały dywersyjne i samoobrony i komórki

wywiadowcze".

Przedstawiając krajowi otwarcie wszystkie elementy sprawy powstania, nie

pomijał Naczelny Wódz żadnej okazji, aby przypominać Premierowi zasadniczą

Page 114: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

112

treść Instrukcji Wspólnej z 27 października. Tak na przykład w liście z 30 grudnia

1943 roku (w związku z memoriałem Rządu dla Foreign Office) pisał Naczelny

Wódz do Premiera:

„Myśl zasadnicza uchwał z 25 października oraz wydanej na tej podstawie

Instrukcji wspólnej Rządu i Naczelnego Wodza z 27 października 43 da się

streścić w trzech punktach:

- Powstanie zbrojne w Polsce we współdziałaniu z armiami sowieckimi musi być

poprzedzone przez nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Sowietami, przy

czym Rząd polski, obstaje przy integralności granic wschodnich Rzplitej.

- Armia Krajowa zostanie odpowiednio uzbrojona (Rząd zna cyfry i wie

doskonale, jak nikły jest stan uzbrojenia naszych sił w kraju).

- Moment powstania będzie odpowiednio wybrany.

Bez spełnienia tych warunków próba powstania przerodzi się w rzeź masową

ludności polskiej, zaś morze krwi przelanej nie da nawet spełnienia polskich

celów wojny. Przy składaniu memoriału «trzeba to wszystko otwarcie i wyraźnie

powiedzieć rządowi brytyjskiemu» zwłaszcza, że «jak Panu Premierowi

wiadomo, nasze wspólne i długotrwałe wysiłki uruchomienia przerzutu do kraju

rozbiły się, jak dotychczas, o niezrozumiałe trudności, wysuwane stale ze strony

brytyjskiej. Byłoby, jak myślę, nieuzasadnionym optymizmem przypuszczać, że

rząd sowiecki uzbroi w Polsce kogokolwiek poza własnymi partyzantami i poza

komunistami".

Niektórzy publicyści — szczerze, czy nieszczerze — wyrażali po wojnie wąt-

pliwości, czy kraj był należycie poinformowany lub czy Premierowi znany był

dokładnie pogląd Naczelnego Wodza na możliwość uruchomienia powstania. Z

licznych wypowiedzi cytuję jeszcze jeden wyjątek z listu Naczelnego Wodza do

Premiera (4 stycznia 1944 r.):

„ ...W razie gwałtów sowieckich, wobec wskazanej w tym kierunku przez Rząd

samoobrony, dalsze milczenie ze strony rządów alianckich może doprowadzić do

walki w kraju na dwa fronty. W najlepszym zaś wypadku wzmożona akcja

Page 115: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

113

przerodzi się wobec powszechnej nienawiści do Niemców w próbę zbrojnego

powstania — niestety bez broni, na terenie zalanym przez milionowe armie

niemieckie...".

Losy wspólnej Instrukcji dla kraju uległy zmianie na skutek własnej decyzji

Władz krajowych, co pociągnęło za sobą w dalszej przyszłości nieobliczalne skut-

ki. W początku stycznia 1944, nadeszła do Londynu z wielkim opóźnieniem de-

pesza Dowódcy Armii Krajowej z końca listopada. W depeszy tej Dowódca AK

melduje, że Instrukcję z 27 października 1943 podał w formie rozkazu do obsza-

rów i okręgów. Następnie pisze:

„Jak z treści jego wynika, nakazałem ujawnienie się wobec wkraczających

Rosjan dowódcom i oddziałom, które wezmą udział w zwalczaniu uchodzących

Niemców. Zadaniem ich w tym momencie będzie dokumentować swym

wystąpieniem istnienie Rzeczypospolitej. W tym punkcie rozkaz mój jest

niezgodny z Instrukcją Rządu. Nie widzę jednak możliwości wytworzenia na

ziemiach polskich pustki przez brak wystąpienia wobec Rosjan czynnika

wojskowego, reprezentującego Rzeczpospolitą i jej legalne władze. Wszystkie

nasze akcje w przeciwnym razie przypisane byłyby czynnikom stojącym na

usługach Sowietów. Pogląd mój podziela Delegat Rządu i Krajowa Reprezen-

tacja Polityczna...". (Depesza Numer 2100).

Ta decyzja kraju wywołała różne reakcje wśród najwyższych władz polskich

w Londynie. Naczelny Wódz w swych depeszach do Dowódcy AK starał się

przedstawić nasze prawdziwe położenie międzynarodowe, aby na tej podstawie

wpłynąć perswazją na powrót do Instrukcji z 27 X 1943 w jej części

najważniejszej. Natomiast Rząd przyjął decyzję kraju, jako zachętę do szukania

współdziałania z Sowietami za wszelką cenę.

W jednej z depesz ze stycznia 1944, Naczelny Wódz informował kraj o panu-

jących „tendencjach kompromisu" w sprawach terytorialnych oraz o propagan-

dzie sowieckiej podsuwanej sferom brytyjskim a insynuującej Armii Krajowej

bezczynność oraz tępienie komunistycznych partyzantów. „Są dane, aby sądzić,

że jest to próba usprawiedliwienia z góry represji sowieckich w wypadku

wkroczenia do Polski Armii Czerwonej".

Page 116: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

114

W depeszy z 13 stycznia 1944 r. ostrzegał Naczelny Wódz Dowódcę AK, że

ujawnienie się oddziałów AK, w razie gwałtów sowieckich może doprowadzić do

walki w kraju na dwa fronty: „W najlepszym razie wzmożona akcja dywersyjna

gotowa przerodzić się samorzutnie, wobec powszechnej nienawiści do Niemców,

w próbę zbrojnego powstania — niestety bez dostatecznego uzbrojenia, na

terenie zalanym przez milionowe armie niemieckie".

W związku z rozkazem Dowódcy AK, „stosunek do Rosji", Naczelny Wódz w

tejże depeszy z 13 stycznia 1944 r. informuje ponownie generała Bora, jak pod

wpływem ostatnich posunięć propagandowych sowieckich, czynniki angielskie

zdradzają zainteresowanie możliwościami działania Armii Krajowej, jednak bez

chęci zwiększenia przerzutów broni i niezależnie od podstawy politycznej.

„Przeciwstawiam się tej tendencji — pisze Naczelny Wódz — zdecydowanie.

Współdziałanie bez uprzedniego porozumienia politycznego musi doprowadzić

do groźnych komplikacji, toteż Instrukcja dla kraju przewiduje, że bez

nawiązania przez Sowiety stosunków dyplomatycznych z Rządem Polskim

współpraca z nimi nie będzie możliwa".

Takie było stanowisko Naczelnego Wodza. Premier natomiast skłonny był

uznać, że depesza Dowódcy AK Numer 2100, oznacza, że kraj decyduje się na

współpracę wojskową z Sowietami, nawet bez uprzedniego porozumienia

politycznego. W myśl tego rozumowania, Premier zaskoczył Naczelnego Wodza i

Radę Ministrów w dniu 1 lutego projektem «uzupełnienia Instrukcji dla kraju»,

w którym przewidywał ujawnienie się Dowódców AK i władz cywilnych wobec

wkraczających oddziałów sowieckich oraz — „poddanie zmobilizowanych

oddziałów AK odpowiedzialnym za dany odcinek, komendantom Armii

Sowieckiej". Eksperyment ujawniania się, w razie aresztowania ujawnionych,

miał być powtórzony na zachód od linii Curzona (co było jakby milczącym

sankcjonowaniem aneksji).

Na ten projekt przerzucający na Armię Krajową zadanie ułożenia stosunków

z Sowietami, Naczelny Wódz złożył Radzie Ministrów umotywowany sprzeciw w

dniu 2 lutego 1944 r. Po długotrwałej i mozolnej polemice z Naczelnym Wo-

dzem, Rada Ministrów załatwiła sprawę kompromisowo w dniu 18 lutego 1944

Page 117: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

115

r., w ten sposób, że aprobowała zapadłą w kraju decyzję co do ujawniania się

wobec wkraczających wojsk sowieckich i proponowania im „uzgodnienia

współdziałania" w imieniu Rządu i Naczelnego Wodza. Proponowana poprawka

Naczelnego Wodza stwierdzająca, że współdziałanie wojskowe z Sowietami bez

uprzedniego porozumienia politycznego nie jest możliwe — została odrzucona

przez Radę Ministrów.

Zmiana Instrukcji, wywołana depeszą Dowódcy AK Numer 2100, wytworzyła

sytuację wysoce niebezpieczną. Niebezpieczeństwo to wyjaśniał Naczelny Wódz

przy każdej okazji w swych depeszach do Dowódcy AK.:

W depeszy z 13 lutego, ostrzegając przed skutkami ujawniania się, Naczelny

Wódz zalecał: 1) wedle granic możliwości trzymanie się Instrukcji październiko-

wej, 2) unikanie zbrojnych starć z Sowietami, 3) zakaz dalszego ujawniania w ra-

zie aresztowań ujawnionych. Na tę ewentualność polecił zagrożone oddziały

wycofywać na Zachód.

Depesza Naczelnego Wodza z 2 marca 1944 r. poruszyła znów najważniejsze

zagadnienia w związku z ujawnieniem. Sugerował Naczelny Wódz przesunięcie

cennych i zagrożonych elementów AK na zachód i południe. Podkreślał trudnoś-

ci, na jakie napotyka przerzut broni do kraju. Stwierdzał, że powstanie w kraju

może dać wynik tylko w razie zbliżenia się do Polski wojsk anglosaskich i pol-

skich i w wypadku porozumienia z Sowietami na godziwych podstawach.

„W innych wypadkach powstanie przyczyniłoby się tylko do zmiany jednej

okupacji na drugą kosztem olbrzymich ofiar kraju".

Dalej pisał Wódz Naczelny:

„Czy można więc w ogóle myśleć w warunkach obecnych o powstaniu

generalnym, skoro porozumienie polityczne z Sowietami wedle formuły an-

glosaskiej miało być dokonane kosztem nowego rozbioru Polski wzdłuż linii

Curzona i skoro właściwym celem polityki rosyjskiej jest sowietyzacja całej

Polski". Praktyczne zastosowanie zmienionej Instrukcji nastąpiło na Wołyniu. Na

wieść o próbach odtworzenia 27 dywizji, depeszował Naczelny Wódz do

generała Bora w dniu 7 kwietnia 1944 r., wyrażając wątpliwości czy

Page 118: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

116

eksperyment się uda, gdyż obietnice sowieckie nie zostaną zapewne

dotrzymane. „Mylą się ci Polacy, którzy wierzą, że oportunizm w sprawie granic

doprowadzi do współpracy Sowietów z legalnym, niezależnym Rządem polskim".

Informując kraj szczerze i uczciwie o położeniu, Naczelny Wódz ostrzega w

dniu 19 kwietnia 1944 r., że ujawnione wypadki terroru sowieckiego nie

spowodowały mocnej interwencji aliantów zachodnich, zaś prasa angielska

wykorzystuje sporadyczne współdziałania AK z Armią Czerwoną, jako rzekome

przejawy naszej ustępliwości w sprawach terytorialnych. Propaganda sowiecka

przedstawia wypadki współdziałania, jako rzekomy dowód, że Armia Krajowa

nie istnieje jako czynnik samodzielny, że liczą się tylko partyzanci komunistyczni.

W wyczerpującej rozmowie, odbytej z Premierem z inicjatywy i w obecności

Ministra Obrony Narodowej w dniu 3 lipca 1944 r., po powrocie Premiera z

Waszyngtonu, Naczelny Wódz podkreślał, że w dyrektywach dla kraju trzy zasa-

dy muszą pozostać niezmienione: 1) walka przeciw Niemcom musi być

kontynuowana, 2) strzelać do Rosjan nie można, 3) powstanie zbrojne bez

uprzedniego porozumienia się politycznego z Sowietami jest niemożliwością.

Próby opanowania przez AK poważniejszego terenu przez czas dłuższy niż parę

dni, skończyć się muszą rzezią Polaków, dlatego poza ustaloną formułę

wzmożonej akcji dywersyjnej wyjść nie można. Powstanie bez uprzedniego

porozumienia z Rosją na godziwych podstawach byłoby, wedle Naczelnego

Wodza, politycznie nieusprawiedliwione, zaś pod względem wojskowym —

aktem rozpaczy. Wreszcie Naczelny Wódz zastrzegał się przeciw nieostrożnemu

operowaniu słowem „Powstanie", co mogłoby pociągnąć ludność do źle

obliczonego i przedwczesnego zrywu.

W wyniku powyższej rozmowy postanowiono nie zmieniać Instrukcji dla

kraju zmodyfikowanej w lutym wskutek zmian dokonanych przez kraj. Premier

wysłał po tej rozmowie dyrektywy dla kraju w dniu 4 lipca 1944 r. W pierwszej

części dyrektywy te były wiernym powtórzeniem Instrukcji z lutego 1944 r.

Następnie jednak Mikołajczyk dodał długie wywody nie tylko nieuzgodnione z

Naczelnym Wodzem, lecz zgoła sprzeczne z jego poglądami. Wywody te nie

mogły być przez kraj zrozumiane inaczej, jak zachęta do powstania.

Page 119: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

117

Powyższa depesza Premiera, to jest jej wywody końcowe, wzbudzać musiała

najwyższy niepokój. Toteż Naczelny Wódz dał Dowódcy Armii Krajowej

dyrektywy bardzo wyraźnie w depeszy z dnia 7 lipca 1944 r., w której stwierdził,

że „Powstanie zbrojne narodu nie byłoby usprawiedliwione, nie mówiąc już o

braku fizycznym szans powodzenia". Dalej nakazywał Naczelny Wódz

kontynuowanie akcji „Burzy", to jest wzmożonych działań dywersyjnych. Wbrew

sugestiom Premiera, Naczelny Wódz zabronił nazywać „Burzę" działaniami

powstańczymi, aby nie pociągać ludności do źle obliczonego zrywu i nie

wprowadzać w błąd dowódców terenowych.

Natomiast dla zrozumiałych względów politycznych, celem zadokumentowa-

nia wobec rządów anglosaskich naszych praw do ziem kresowych, zagrożonych

przez filosowieckie stanowisko tych rządów i wobec głosów prasy brytyjskiej,

gorliwie sekundujących tej polityce, „oddających" Wilno i Lwów Sowietom,

Wódz Naczelny w swej Instrukcji z 7 lipca umieścił punkt 5, który przytaczam in

extenso:

„Jeśli przez szczęśliwy zbieg okoliczności w ostatnich chwilach odwrotu

niemieckiego, a przed wkroczeniem oddziałów czerwonych powstaną szanse

choćby przejściowego i krótkotrwałego opanowania przez nas, Wilna, Lwowa,

innego większego centrum lub pewnego ograniczonego choćby obszaru —

należy to uczynić i wystąpić w roli pełnoprawnego gospodarza".

Słowa przez mnie podkreślone wskazują dowodnie, iż zgodnie z definicjami

„Burzy", Naczelny Wódz wyeliminował działania powstańcze, dopuszczając

jedynie ewentualne walki z oddziałami tylnymi tylnych straży niemieckich.

W dniu swego odlotu do 2 Korpusu na front włoski, Naczelny Wódz wysłał w

dniu 11 lipca 1944 r. jeszcze jedną depeszę do Dowódcy AK. Depesza ta wyjaś-

niała taktykę sowiecką w stosunku do naszego aparatu politycznego i

wojskowego oraz ustosunkowanie się czynników angielskich do żądań

sowieckich. W czasie pobytu na froncie włoskim, gdy 2 Korpus przygotowywał

się do pierwszej, samodzielnej akcji na Ankonę, Naczelny Wódz otrzymał

meldunki o postępach ofensywy sowieckiej w Polsce. Znając dobrze nurtujące w

pewnych kołach tendencje do kompromisu z Rosją za wszelką cenę, oraz, że

Page 120: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

118

cena ta obejmować może także wybuch powstania — Naczelny Wódz

przestrzegał kraj przed konsekwencjami wywołania powstania. Kierował więc

szereg depesz do Dowódcy AK drogą przez Sztab Naczelnego Wodza w

Londynie. Los tych depesz był dość niezwykły:

1) Depesza z dnia 25 lipca 1944 r., w której Naczelny Wódz polecił Szefowi

Sztabu, aby omówiwszy sprawę z Rządem przekazał generałowi Borowi dyrekty-

wy o podziale Sztabu AK na dwa rzuty, z chwilą gdy grozić będzie bezpośrednie

okupowanie Warszawy przez Sowiety. Jeden z tych rzutów miał pozostać w

Warszawie. „Ujawnianie się nie ma sensu — pisał Naczelny Wódz — wobec

utworzenia komitetu w Chełmie oraz wobec aresztowań". Depeszy tej Generał

Szef Sztabu nie wysłał do generała Bora.

Tegoż dnia, 25 lipca, depeszował Naczelny Wódz do Prezydenta z prośbą o

ponowne i kategoryczne wystąpienie do rządów brytyjskiego i amerykańskiego

o natychmiastowe wysłanie misji łącznikowej do Dowódcy AK. Wobec grozy

sytuacji apelował Naczelny Wódz do Prezydenta o powołanie Rządu pełnej

jedności narodowej, tym bardziej, że nastroje w wojsku „grożą kryzysem

moralnym". Depesza z dnia 25 lipca, w związku z tragicznym przebiegiem

eksperymentu ujawniania się na Wileńszczyźnie, nakazywała Dowódcy AK

wycofanie gros sił na południowy zachód. Dążyć bowiem do powiększenia Sił

Zbrojnych na obczyźnie było w tej sytuacji obowiązkiem kierownictwa AK w

kraju. Należało też in extremis przerzucać ludzi zagranicę. Depesza ta wysłana

została z Londynu z poważnymi skrótami. Opuszczono mianowicie ustępy

następujące:

„Według możliwości raczej wycofywać się na zachód w skupieniu lub

rozproszeniu, zależnie od warunków".„W obliczu szybkich postępów okupacji

sowieckiej na terytorium kraju, trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji

biologicznej narodu w obliczu groźby podwójnej eksterminacji".

Wreszcie skreślony został ustęp: „Na zachód od granicy słowacko-węgierskiej"

w części depeszy nakazującej wycofanie najbardziej zagrożonych elementów

AK, a zwłaszcza młodzieży. Depeszę powyższą wysłał Szef Sztabu ze skrótami na

Page 121: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

119

swoją odpowiedzialność. Pan Prezydent doradzał mu wstrzymanie tej depeszy

do powrotu Naczelnego Wodza.

2) Depesza z dnia 28 lipca 1944 r. Była to depesza niezwykle ważna, bodaj

węzłowa, gdyż stanowiła reakcję Naczelnego Wodza na wiadomość o powziętej

przez władze krajowe decyzji o „stanie czujności" z daty 21 lipca, przekazanej

przez Szefa Sztabu 24 lipca, a otrzymanej na froncie włoskim 28 lipca. (Zwracam

uwagę na powolność przekazywania depesz do Naczelnego Wodza przez Sztab).

W depeszy tej Naczelny Wódz stwierdza, że:

„W obliczu gwałtów sowieckich powstanie zbrojne byłoby aktem,

pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne

ofiary. Jeśli celem powstania miałoby być opanowanie części terytorium Rzplitej,

to należy zdawać sobie sprawę,że w tym wypadku zajdzie konieczność obrony

suwerenności Polski na opanowanych obszarach w stosunku do każdego, kto

suwerenność tę gwałcić będzie. Rozumiecie, co oznaczałoby to w perspektywie,

skoro eksperyment ujawniania się i współpracy spełzł na niczym wobec złej woli

Sowietów".

Depesza powyższa nie została z Londynu wysłana. Pan Prezydent polecił Szefowi

Sztabu, wstrzymanie jej wysłania, a to z powodu niezgodności jej treści z

uchwałami Rządu z 28 lipca. Uchwały te akceptowały ex post depeszę Premiera

do kraju z dnia 26 lipca, upoważniającą do ogłoszenia powstania nawet bez

porozumienia z Rządem. Prezydent Raczkiewicz rozstrzygnął więc sprawę

(prawdopodobnie mając na uwadze jej charakter polityczny) wbrew zdaniu

Naczelnego Wodza i przychylając się do decyzji Premiera, Rządu i władz

Krajowych.

Niewyjaśnioną dotąd należycie, lecz bez wątpienia niemałą część odpowie-

dzialności moralnej za los depesz Naczelnego Wodza ponosi generał Tatar

(Tabor), będący w kontakcie z grupą Premiera na tle polityki prosowieckiej.

Generał Tabor osiągnął przejściowo decydujący wpływ na Szefa Sztabu, którego

niezwykły fakt konfiskowania depesz obciąża formalnie. Faktyczną

odpowiedzialność przerzucono na Prezydenta, do którego w każdym wypadku

(potrzebnie czy niepotrzebnie) zwracał się Szef Sztabu. Powolność

Page 122: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

120

przekazywania przez Londyn depesz Naczelnego Wodza nie da się

usprawiedliwić. Przekazywanie depesz z frontu włoskiego do Warszawy,

obliczając najliberalniej czas na wszystkie czynności, nie powinno było trwać

dłużej, jak 24-30 godzin; przekazywanie do Londynu — kilka godzin. Wysłano

natomiast do generała Bora depeszę Naczelnego Wodza dnia 29 lipca, wysłano

ją jednak z kilkudniowym przetrzymaniem, tak że nadeszła ona do Warszawy

bez mała tydzień po wybuchu powstania — dnia 6 sierpnia. Depesza ta naka-

zywała kontynuowanie walki z Niemcami w formie akcji dywersyjnej („Burzy").

„Natomiast w obecnych warunkach politycznych jestem bezwzględnie

przeciwny powszechnemu powstaniu, którego sens historyczny musiałby z

konieczności wyrazić się w zmianie jednej okupacji na drugą". „Ocena sytuacji

niemieckiej musi być bardzo trzeźwa i realna, gdyż omyłka może kosztować

bardzo wiele. Wiadomość o podróży moskiewskiej w sytuacji wytworzonej przez

sowieckie fakty dokonane, boleśnie wstrząsneła duszą żołnierzy 2 Korpusu. Ja

planu i celu tej podróży nie znam i nie rozumiem. Bez znajomościjej wyników nie

widzę dla nikogo możliwości nawet rozważania sprawy powstania".

28 lipca depeszował Naczelny Wódz do Prezydenta:

„Wszelka myśl o powstaniu zbrojnym jest nieuzasadnionym odruchem,

pozbawionym sensu politycznego, mogącym spowodować tragiczne, niepo-

trzebne ofiary"...

Do Szefa Sztabu depeszował Naczelny Wódz 30 lipca 1944 r.:

„Raz jeszcze powtarzam — w obecnych warunkach politycznych jestem

bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu. Rada Ministrów nie po-

winna obradować nad powstaniem, nie znając przebiegu i wyniku rozmów w

Moskwie".

W innej depeszy do Generała Kopańskiego z 30 lipca, Naczelny Wódz

powtarza swój negatywny punkt widzenia w sprawie powstania, zawarty w

depeszy do kraju. Przypomina Szefowi Sztabu nikłe możliwości wsparcia

powstania, stan lotnictwa i sytuację Brygady Spadochronowej i poleca wyjaśnić

raz jeszcze Dowódcy AK stan rzeczy w powyższych sprawach.

Page 123: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

121

Szef Sztabu powiadomił Naczelnego Wodza depeszą z 28 lipca o uchwałach

Rady Ministrów — natychmiastowa odpowiedź Naczelnego Wodza

rozszyfrowana była w Londynie dopiero 2 sierpnia: „Swój zdecydowany,

negatywny, umotywowany pogląd na kwestię uruchomienia akcji powstańczej

wyraziłem w depeszach 966 i 970. Jeśli jednak wbrew dyrektywom Naczelnego

Wodza powstanie wybuchnie, wsparcie z naszej strony musi być najsilniejsze.

Dlatego Naczelny Wódz poleca Szefowi Sztabu natychmiastowe wszczęcie

rozmów z czynnikami brytyjskimi, aby nie stanąć bezradnie w razie zaskoczenia

wypadkami. W końcu pisze Naczelny Wódz: „Trzeba natychmiast powiedzieć

Dowódcy AK jasno i uczciwie, aby na żadne wsparcie nie liczył. Jest to bardzo

ważne, gdyż prawdopodobnie Dowódca AK w dużej mierze uzależnia swoje

decyzje operacyjne od tego wsparcia".

Takie były dyrektywy Naczelnego Wodza. Są chyba dość jasne. Naczelny

Wódz był powstaniu przeciwny i walczył o swój pogląd do końca. Działał lojalnie

w ramach ładu państwowego i kierował swe depesze przez Londyn. W Londynie

tymczasem wypadki toczyły się w kierunku, nadanym przez Premiera. Przed

swym odlotem do Moskwy w dniu 26 lipca, p. Mikołajczyk, bez wiedzy

Prezydenta, Rządu i Naczelnego Wodza, wysłał do Delegata Rządu w kraju oraz

Dowódcy AK depeszę następującą:

„Na posiedzeniu Rządu RP zgodnie zapadła uchwała upoważniająca Was do

ogłoszenia powstania w momencie przez Was wybranym. Jeżeli możliwe

uwiadomcie nas przed tym"...

Zebrana w dniu 28 lipca Rada Ministrów została zaskoczona tym faktem

dokonanym, akceptowała jednak ex post depeszę. Treść depeszy była sprzeczna

ze wspólną Instrukcją Rządu i Naczelnego Wodza. Była samozwańcza, gdyż nie

została nawet podana do wiadomości czynnikom współodpowiedzialnym. Rada

Ministrów, akceptując ex post treść depeszy, wyparła się formalnie

obowiązującej jeszcze wówczas Instrukcji wspólnej z października 1943 r. Ową

fatalną depeszą z 26 lipca, Premier wziął na siebie odpowiedzialność za wybuch

powstania, przerzucając ją formalnie na kraj. Wszelkie późniejsze dorabiane ad

hoc rozgrzeszenia Mikołajczyka, gdyż rzekomo jego depesze nie wpłynęły na

Page 124: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

122

decyzję kraju, nie odpowiadają stanowi faktycznemu. Nie sposób uwierzyć, aby

dla Dowódcy AK zasady dyscypliny i posłuszeństwa wobec władz zwierzchnich

Rzeczypospolitej w ogóle nie istniały!

O przebiegu posiedzenia Rady Ministrów z 28 lipca, Szef Sztabu zameldował

telegraficznie Naczelnemu Wodzowi, donosząc jednocześnie, że Rada Ministrów

nie zgodziła się ze stanowiskiem Naczelnego Wodza w sprawie dalszego

ujawniania się. Zastępujący Premiera, Wicepremier Kwapiński, w swej depeszy z

2 sierpnia do Dowódcy AK zarzucił kłamliwie Naczelnemu Wodzowi, jakoby

chciał zaniechać akcji czynnej przeciw Niemcom, podczas gdy, jak wiemy,

Naczelny Wódz chciał wstrzymać wybuch powstania, jako krwawej ofiary bez

politycznych korzyści dla Polski. Odpowiedzialność Rządu i Szefa Sztabu wynika

dobitnie z postępowania w dniach decydujących: 26 lipca Rząd otrzymał od

Dowódcy AK depeszę, stwierdzającą gotowość do walki i żądającą: przysłania

Brygady Spadochronowej, wsparcia przez lotnictwo polskie i brytyjskie,

bombardowania lotnisk niemieckich koło Warszawy oraz represji brytyjskich za

rozstrzeliwanie jeńców AK. Nazajutrz ambasador Raczyński złożył powyższe

żądania w Foreign Office. Kategoryczna odmowa ministra Edena nastąpiła 28

lipca. O tej odmowie nikt kraju nie poinformował, a może to była ostatnia

szansa powstrzymania wybuchu?

Powrót Naczelnego Wodza do Londynu został opóźniony między innymi na

skutek zaproszenia na ważną, poufną rozmowę do Caserty przez Dowódcę

frontu śródziemnomorskiego, ówczesnego generała Wilsona, który w dniu 3

sierpnia wysunął myśl przerzucenia naszego 2 Korpusu (bez sprzętu) do

„północnej Polski", czyli na teren zajęty przez Sowiety. Po rozmowie z gen.

Sosnkowskim, wobec sprzeciwu Naczelnego Wodza, gen. Wilson nie ponawiał

już owej sugestii, ale w świetle mowy Churchillla w Izbie Gmin z dnia

poprzedniego, zawierającej apel do połączenia naszych wojsk z armią Berlinga

— propozycje te miały charakter sondażu, przeprowadzonego na polecenie

władz wyższych.

Depesza Prezydenta, wzywająca Naczelnego Wodza do powrotu, wysłana

została, już po powzięciu przez Rząd i kraj decyzji o powstaniu — było to więc

Page 125: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

123

powiadomienie o fakcie dokonanym. Od chwili zapadnięcia tych decyzji data po-

wrotu nie miała już istotnego znaczenia — kości były rzucone. Kraj w swej ostat-

niej decyzji odrzucił dyrektywy Naczelnego Wodza i poszedł po linii polityki Pre-

miera. Kompromis nie był już możliwy między dwiema odrębnymi politykami i

dwiema odrębnymi doktrynami. Dalsze wzajemne przekonywanie się nie mogło

już dać rezultatu. Zresztą Premier bawił właśnie w Moskwie i tam raczej nale-

żało go szukać. (-)

Wydaje mi się, że czas już ujawnić okoliczność najważniejszą, a mało dotych-

czas znaną, ujawnioną dotychczas raczej pobieżnie i w formie domyślników.

Wyruszając 11 lipca na front włoski, Naczelny Wódz liczył się z pobytem we

Włoszech co najmniej miesięcznym i dopuszczał także ewentualność, że rozwój

wypadków może mu zamknąć drogę powrotną do Londynu. Gen. Sosnkowski

był bowiem zdecydowany wypowiedzieć posłuszeństwo Rządowi w imieniu Sił

Zbrojnych, gdyby p. Mikołajczyk podpisał w Moskwie kapitulację wobec żądań

sowieckich, prowadzących w rozumieniu Generała, do nowego rozbioru Polski i

do utraty przez nią wolności. Pewne przygotowania do podobnego

manifestacyjnego aktu gen. Sosnkowski zaczął czynić, gdy stało się jasne, że p.

Mikołajczyk do Moskwy pojedzie. Tak więc Wódz Naczelny pracował nad

tekstem odezwy — rozkazu do Sił Zbrojnych, jaki w wypadku kapitulacji

Premiera zamierzał wydać z kwatery polowej 2 Korpusu.

Wybuch powstania w Warszawie doprowadził do innej kolejności

wypadków, i wymusił powrót Naczelnego Wodza do Londynu. W Moskwie nie

doszło do najgorszego — przynajmniej w formie jawnej, a kapitulacja p.

Mikołaczyka i grona jego zauszników politycznych i wojskowych nastąpiła

dopiero po kilku miesiącach. Była to jednak już kapitulacja osób: eks-premiera i

eks-ministrów, którzy podjęli się tej smutnej roli i stali się w stosunku do

własnej Ojczyzny narzędziami stalinowskiej Moskwy, popychani zresztą w tym

kierunku przez krótkowzroczną i egoistyczną politykę rządów anglosaskich.(-)

Zresztą sam Wódz Naczelny, w depeszy do Prezydenta z 28 lipca, w której raz

jeszcze przestrzegał przed wybuchem powstania, pisał w związku z wizytą Pre-

miera w Moskwie: „wstrząsnęła ona duszą wojska, które goni resztkami

Page 126: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

124

odporności moralnej i psychicznej; gdyby w Moskwie doszło do ustępstw w

sprawie Polski i gdyby nastąpiła fuzja Rządu legalnego z rządem agentów

sowieckich — przewiduję „kryzys nieobliczalny w skutkach, co najmniej w

postaci wypowiedzenia posłuszeństwa zespołowi rządowemu, który do takiego

stanu doprowadził sprawę Polską. Dowództwo zdecydowane jest na sprzeciw i

pójdzie z całym Korpusem za druty. Naczelny Wódz wstrzymał odlot do Kairu,

aby ewentualnie podzielić losy wojska”.

Decyzja uruchomienia Powstania, jako decyzja par excellence polityczna, na-

leżała bez wątpienia do Rządu. Zgodnie więc z zasadami porządku prawnego, In-

strukcja wspólna Rządu i Naczelnego Wodza z 27 X 1943 wyraźnie stanowi, że

decyzja powstania należy do Rządu. Takie postawienie sprawy było logiczne, nie

należy bowiem zapominać, że dekret Prezydenta z 22 maja 1942 pozbawił

Naczelnego Wodza na rzecz Rządu szeregu uprawnień przewidzianych w

Konstytucji Kwietniowej. Do Rządu należały obecnie między innymi wszelkie

decyzje dotyczące prowadzenia wojny, uruchamiania Sił Zbrojnych do obrony,

określanie celów wojny itd.

Page 127: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

125

Kopia depeszy gen. Sosnkowskiego z 28 lipca 1944 z odręczną adnotacją Szefa

Sztabu, gen. Kopańskiego z dnia 3 sierpnia 1944

Page 128: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

126

Dariusz Baliszewski, autor programu "Rewizja nadzwyczajna" Tygodnik

"Wprost", (8 sierpnia 2004)

PRZEWAĆ TĘ RZEŹ !

To miało być zupełnie inne powstanie. Niemcy mieli uciekać - zakładano - a

my mieliśmy ich rozbrajać. Tak jak w roku 1918. Bo to, że Niemcy będą kiedyś

uciekać, dla nikogo od początku tej nieszczęsnej wojny nie ulegało żadnej

wątpliwości. I od początku tej wojny rozpoczęły się przygotowania do takiego

powstania. W raporcie operacyjnym nr 54 komendanta głównego ZWZ,

skierowanym pod koniec 1940 r. do gen. Sosnkowskiego do Londynu,

przyjmowano, że nikt nie będzie walczył z wojskiem, a jedynie z policją i

aparatem okupacyjnym. Zakładano, że nikt nie będzie zdobywał obiektów nie

do zdobycia, a tylko je osaczał. Przewidywano - z braku innej broni - broń

najlepszą: zaskoczenie, a dalej pomoc z Zachodu. Nikt nie myślał w kategoriach

stosów ofiarnych i polskiej tradycji klęsk. Co więcej, ostrzegano, że powstanie

może wybuchnąć w "jednym tylko wypadku, gdy naród niemiecki pod wpływem

klęsk militarnych, głodu i agitacji załamie się, a zdemoralizowane i pozbawione

widoków zwycięstwa wojsko, łamiąc dyscyplinę, zacznie porzucać swe

posterunki, dążąc do domów i rodzin...".

Powstanie nie może się nie udać!

W 1942 r., gdy w sprawie wybuchu powstania powstawał nowy raport

operacyjny nr 154 dowództwa AK dla Londynu, w teatrze wojennym pojawił się

już nowy element: sojusznicza, lecz nieprzyjazna Rosja Sowiecka. Przyjmowano

więc, choć niechętnie, że Niemcy mogą uciekać także przed Rosjanami. W tym

też czasie we wszelkich planach walki powstańczej - opracowywanych w

Warszawie lub Londynie - jako warunek podstawowy pojawiło się hasło -

przestroga: POWSTANIE NIE MOŻE SIĘ NIE UDAĆ! Jakby w przeczuciu tragedii

zadecydowano też, że o jego rozpoczęciu może zadecydować jedynie wódz

naczelny.

W 1943 r., po zerwaniu przez Rosję stosunków politycznych z Polską,

autorzy planów powstania powszechnego już mogli zyskać pewność, że będą

Page 129: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

127

mieli do czynienia z dwoma wrogami. Na pytanie, który okaże się groźniejszy,

odpowiedzieć miała jednak historia. Nadal zakładano, że któregoś dnia "rząd

wezwie Kraj do wzmożenia działań zbrojnych przeciwko Niemcom, które mogą

przyjąć formę powstania powszechnego lub wzmożonej akcji sabotażowo-

dywersyjnej". Tadeusz Żenczykowski relacjonował jedną z odpraw w Komendzie

Głównej AK w połowie 1943 r., kiedy gen. Grot-Rowecki przestrzegał:

"Pamiętajcie, wolno nam będzie zacząć dopiero wówczas, gdy padną pierwsze

sowieckie pociski na lewy brzeg Wisły". Dobrze rozumiano, że każdy błąd w tej

sprawie, każdy pochopny, przedwczesny rozkaz - jak pisał gen. Kazimierz

Sosnkowski w instrukcji dla kraju z 1 listopada 1943 r. - "byłby hasłem do

masowej rzezi ludności".

Rok 1944 przyniósł doświadczenia powstania strefowego, znanego jako

akcja Burza. Doświadczenia zniechęcające. Oddziały powstańcze walczące z

Niemcami na kresach, ujawniające się następnie Rosjanom w roli gospodarza

terenu, były rozbrajane i wywożone na wschód. Polsce przyszło przeżywać

tragedię powstańczego Wilna i Lwowa. "W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i

faktów dokonanych powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego

sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary" - pisał 28 lipca 1944 r.

naczelny wódz gen. Kazimierz Sosnkowski do gen. Tadeusza Bora-

Komorowskiego, dowódcy Armii Krajowej. Ta depesza jednak już nie dotarła do

rąk adresata. Podobnie jak następna, napisana 29 lipca: "W obecnych

warunkach jestem bezwzględnie przeciwny powszechnemu powstaniu, którego

sens historyczny musiałby z konieczności wyrazić się w zmianie jednej okupacji

na drugą".

Nikt nie wie, dlaczego powstanie wybuchło. Wbrew wszelkim racjom

politycznym, wszelkim przestrogom i wszelkim ostrzeżeniom, w tym kolejnych

kurierów z Londynu, by uprzedzić warszawskich dowódców, że nie mogą liczyć

na żadną pomoc wojskową Zachodu. Czy winne były dwa sowieckie czołgi, które

poprzedniego dnia wdarły się na Targówek i prowadzone przez pluton majora

Okieńczyca z 6/26 Obwodu AK dotarły aż do Wisły, gdzie zostały spalone przez

Niemców? Dla niedoświadczonego dowódcy mogły być sygnałem

rozpoczynającego się sowieckiego natarcia na Warszawę. Dla doświadczonych

Page 130: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

128

oficerów liniowych, których nie brakowało w Komendzie Głównej AK, fakt ten

niczego nie oznaczał. Przeciwko rozpoczęciu powstania opowiedzieli się i szef

oddziału III operacyjnego, i szef oddziału II wywiadowczego, i sam dowódca

warszawskiego Okręgu AK, a następnie dowódca powstania gen. Antoni

Chruściel, Monter. Płk Janusz Bokszczanin na swą uwagę, że zadanie uwolnienia

miasta w ciągu 12 godzin, by mogły się w nim zorganizować władze

administracji cywilnej, jest niewykonalne, miał usłyszeć z ust gen. Tadeusza

Pełczyńskiego: "Panie pułkowniku, w wojsku każde zadanie jest wykonalne, jeśli

chce się je wykonać!". Na zastrzeżenie gen. Montera, że nie ma z czym iść do

ataku, gen. Okulicki oświadczył: "Broń zdobywa się na nieprzyjacielu".

Stolica skazana na zagładę

Zwycięstwo powstania okazało się niemożliwe. Żaden z celów wojskowych

nie został przez powstańców zdobyty. Nie udało się opanować ani mostów, ani

lotnisk, ani magazynów broni. Nie udało się przerwać niemieckich linii

komunikacyjnych. Brak ciężkiej broni uniemożliwiał skuteczny atak na

niemieckie bunkry i umocnienia. Walka miała się ograniczyć do obrony

kolejnych pozycji, kolejnych dzielnic, domów, barykad. Tymczasem Niemcy

mordowali zajęte dzielnice - Wolę, Ochotę...

Dowódcy powstania najpewniej zdali sobie sprawę z klęski w połowie

sierpnia, gdy przez radio gen. Bór-Komorowski w dramatycznym rozkazie

otwartym tekstem wzywał oddziały AK na pomoc Warszawie. To jeszcze nie

opracowany rozdział powstania. Tysiące ludzi, dziesiątki, a może setki oddziałów

AK ruszyło na pomoc powstaniu. Do Warszawy nie dotarł nikt.

23 sierpnia 1944 r. gen. Władysław Anders w depeszy z Włoch raportował

na ręce ministra obrony narodowej gen. Mariana Kukiela: "W sprawie pomocy

dla Kraju zrobiłem i robię wszystko co możliwe, by powiększyć ilość przerzutów

broni do Warszawy. Czujemy się mali wobec bohaterstwa Warszawy. Jesteśmy

całym sercem i duszą z Wami... Żołnierz nie rozumie celowości powstania w

Warszawie. Nikt nie miał u nas złudzenia, żeby bolszewicy pomimo ciągłych

zapowiedzi pomogli stolicy. W warunkach tych stolica pomimo bezprzykładnych

Page 131: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

129

w historii bohaterstwa z góry skazana na zagładę. Wywołanie powstania

uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność...".

Osąd legendy

Czy nie można było przerwać rzezi? W odpowiedzi na to pytanie historia

prowadzi na prawy brzeg Wisły. Na Pradze bowiem także 1 sierpnia 1944 r.

wybuchło powstanie. Dowodził nim płk Antoni Władysław Żurowski,

doświadczony oficer liniowy. Żołnierz gen. Dowbora-Muśnickiego, POW, przed

wojną dowódca 32. Pułku Piechoty. Od września 1939 r. do 5 października

walczył w Samodzielnej Grupie Operacyjnej Polesie gen. Franciszka Kleeberga

jako dowódca batalionu. W latach okupacji jako komendant 6/26 Obwodu

Warszawskiego Okręgu AK miał - poza innymi - pseudonim Papież. Dla swych

żołnierzy - żartowano - był pierwszym polskim papieżem. Na Pradze skupionych

było 9,5 tys. żołnierzy AK. 1 sierpnia do walki przystąpiło prawie 7 tys. żołnierzy.

Cechował ich ten sam entuzjazm, ta sama bezgraniczna ofiarność i ta sama wola

zwycięstwa co w lewobrzeżnej Warszawie. Na ostatniej odprawie w KG AK

dowcipkowano, by Żurowski nie niszczył wszystkich Niemców, a choćby część

kierował na mosty, tak by Mokotów i Żoliborz też miały udział w zwycięstwie. 1

sierpnia, kilkadziesiąt minut przed godziną W, Niemcy, jakby znając powstańcze

plany, ustawili wzdłuż Targowej i Grochowskiej ogromną, liczącą kilkadziesiąt

maszyn kolumnę czołgów.

Mimo to Żurowski rozpoczął powstanie. Zaatakowali we wszystkich

rejonach. Zajęli wiele niemieckich obiektów z wielkim gmachem Dyrekcji Kolei,

placówkami policji, szkołami na Bródnie, w Golędzinowie. Zdobyli i obsadzili

obiekty kolejowe, wiadukty. Uderzyli na niemieckie koszary przy ulicy 11

Listopada. W pierwszych dniach walk na Pradze poległo ponad 500

powstańców. W odróżnieniu od lewobrzeżnej Warszawy płk Żurowski miał do

czynienia nie z jednostkami policyjnymi, lecz frontowym, znakomicie

uzbrojonym wojskiem niemieckim. Po pięciu dniach walki, widząc

nieskuteczność działań, obawiając się ogromnych strat wśród ludności cywilnej,

za zgodą dowódcy powstania warszawskiego gen. Montera, płk Żurowski

postanowił przerwać powstanie. 6 sierpnia walki na Pradze ustały. Bez

Page 132: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

130

niemieckich represji. Jak tego dokonano, nie sposób powiedzieć. Podobno - co

po wojnie relacjonował płk Antoni Żurowski - w rozmowach z niemieckim

dowództwem pośredniczyli księża z kościoła przy placu Szembeka. Do dziś ta

historia otoczona jest tajemnicą. Jak się okazuje, można było przerwać

powstanie, ocalić tysiące ludzi i uratować przed zniszczeniem miasto.

Czy podobne rozwiązanie było możliwe na lewym brzegu Wisły?

Najpewniej tak. Jak wynika z zeznań gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego,

składanych w 1946 r. przed polskim prokuratorem w Norymberdze, już od

połowy sierpnia podejmował on próby dotarcia do dowództwa powstania z

propozycjami kapitulacyjnymi. Bez odpowiedzi z polskiej strony. Podobnie

fiaskiem zakończyły się rozmowy kapitulacyjne z pierwszych dni września

prowadzone z gen. majorem Rohrem. Warszawa chciała walczyć. Po ustaniu

walk na Pradze prawie 2,5 tys. żołnierzy Pragi przepłynęło Wisłę, by dołączyć do

walczącego Mokotowa i Żoliborza. Tajna historia powstania odnotowuje, że po

kilku dniach walk na Woli jeden z legendarnych dowódców powstania,

przekonany o bezcelowości dalszej, już przegranej walki, postanowił

wyprowadzić oddziały do Kampinosu, gdzie spodziewał się znaleźć dla nich

ocalenie. Jego żołnierze na wieść o rozkazie postawili pułkownika pod ścianą,

dając do wyboru śmierć przez rozstrzelanie lub odwołanie, może rozsądnego,

lecz - w ich opinii - haniebnego rozkazu. Rozkaz odwołano, a sprawa poszła w

niepamięć.

Po 60 latach powstanie warszawskie jest dzisiaj świętością narodową. Kult

wielkiego narodowego czynu został poddany procesowi sakralizacji. Nikt już nie

zastanawia się nad jego sensem i celowością najtragiczniejszej ofiary w całych

polskich dziejach. Nikt już nie pyta, czy powstanie powinno wybuchnąć i czy

można było je przerwać. Wielka legenda powstania, jak się wydaje, pokonała

historię. W tej legendzie nie ma miejsca dla Pragi i jej dowódcy.

Page 133: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

131

Dariusz Baliszewski: O Polskiej historii

(wyjątek z artykułu w Tygodniku WPROST nr 2/2006)

Polska historia ma samych bohaterów. Nie ma w niej miejsca na czarne

postacie: zdrajców, agentów, szmalcowników, cwaniaków, malwersantów czy

zwyczajnych głupców i nieudaczników. Polska historia rożni się od polskiej

rzeczywistości zapamiętanej przez Polaka, tak jak noc różni się od dnia. Polska

historia piórami swoich najwybitniejszych badaczy nikogo i nigdy nie osądza,

nikogo i nigdy nie oskarża, - i zgodnie z niepisaną tradycją - nikogo nie gani.

Każdego swego bohatera potrafi z czasem usprawiedliwić i każdemu wynaleźć

jakieś okoliczności łagodzące. Wystarczy przejść do historii, by poczuć się w niej

całkowicie niewinnym i bezpiecznym. Tym samym jednak polska historia

niczego nie tłumaczy, niczego nie uczy, nie wyjaśnia i niczego nie pomaga

zrozumieć. Zadaniem głównym naszej historii jest, jak się zdaje, budzenie

narodowej dumy z tego powodu, że mamy właśnie wspaniałą historię. Ze to

prawda, można wykazać na dziesiątkach przykładów różnych Ordonów,

Hubalów, Sucharskich, Sikorskich czy Berlingów.

Page 134: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

132

Jan Kurdwanowski, kpr. Krok, Batalion Chrobry I

TAJNY DOKUMENT Z 22 LIPCA ORAZ OSZUKAŃCZY ROZKAZ BORA-

KOMOROWSKIEGO Z 1 SIERPNIA 1944 (post na Forum Muzeum PW)

Dokumenty te należy rozpatrywać wspólnie, gdyż są ze sobą ściśle związane.

Dokument z 22 lipca 1944 jest pomijany w opracowaniach pewnych historyków,

co powoduje nie prawdziwy opis genezy Powstania Warszawskiego. W świetle

tego dokumentu rozkaz Bora z datą 1 sierpnia 1944, wzywający do rozpoczęcia

powstania w Warszawie, był wydany wbrew politycznymi i militarnym realiom.

W lipcu 1944, w piątym roku II wojny Światowej interesy polityczne i

położenie militarne jej uczestników można, w skrócie, przedstawić następująco.

Anglosasi i Sowiety będąc sojusznikami (pomimo skrajnie przeciwnych ideologii

państwowych - orientacji politycznych) swoją przewagą militarną wspólnie i

skutecznie pokonują Niemców na frontach zachodnim i wschodnim Europy,

fronty te przesuwają się w kierunku Berlina. Strefy wpływów po wojnie

dotyczące Europy Wschodniej, w tym Polski, są już pomiędzy sojusznikami

wcześniej ustalone. Polska znajdzie się w strefie sowieckich wpływów, z czego

zdają sobie sprawę przywódcy AK, Polski Podziemnej i rządu w Londynie.

Tymczasem armia sowiecka jest już w pobliżu Warszawy, a w Lublinie powstaje

Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) - zalążek przyszłego rządu

komunistycznego, stworzony przez Stalina - o orientacji ideologicznej i

politycznej skrajnie przeciwnej do tej, jakiej hołdują Przywódcy Polski po

zachodniej stronie Wisły.

Na tle tych wydarzeń, w dokumencie z dnia 22 lipca 1944, Bór przedstawia

położenie polityczne Polski i spóźniony plan działania oraz za wszelką cenę chce

wymusić pomoc militarną i polityczną od Anglosasów. Jednak udzielanie tej

pomocy Polsce nie leży w interesie Anglosasów gdyż nie chcą mieć konfliktu ze

swoim sojusznikiem Stalinem, niezbędnym do wygrania wojny z Niemcami i

Japonią.

Tajny dokument (depesza-szyfr) z dnia 22 lipca 1944 jest wysłany do

Naczelnego Wodza w Londynie, w którym generał Bór-Komorowski przedstawia

Page 135: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

133

ocenę położenia politycznego i wnioski z tej oceny wypływające dotyczące

Niemców i Sowietów. Jeśli chodzi o Niemców, Bór jedynie krótko stwierdza w

dokumencie, że "W najbliższym czasie Niemcy padną złamane uderzeniami

sowieckimi i anglosaskimi. Walka z nimi do ostatniej chwili jest naszym

obowiązkiem". Jeśli chodzi o Sowietów to Bór poświęca im niemal cały

dokument i pisze w nim: o zgwałconej Polsce przez Sowiety, o otwartej walce z

Sowietami, o koniecznej pomocy ze strony Anglosasów, o szerokich masach

ludowych wsi i miast, o warchołach z ONR, o odezwie do Narodu, o reformie

rolnej, o uspołecznieniu głównych gałęzi produkcji przemysłowej, o

ustanowieniu rad załogowych, o upowszechnieniu oświaty, o upowszechnieniu

opieki społecznej, jak również o innych sprawach. Szeroki plan działania

przywódców Polski przeciw Sowietom (kampania) przedstawiony przez Bora w

tajnym dokumencie nie mógł być zrealizowany, bo Armia Czerwona w pogoni za

rozbitymi Niemcami szybko zbliżała się do Wisły. Bór liczy na pomoc i stwierdza

"W tej kampanii na pomoc Anglosasów możemy liczyć tylko wtedy, jeśli

wykażemy zdecydowaną wolę wygrania jej i umiejętnie rzucimy na szalę

wszystkie środki".

Te "wszystkie środki" Bora "umiejętnie rzucone na szalę" aby spowodować

pomoc opornych Anglosasów, to powstanie w Warszawie.

DOWÓDCA AK DO SZTABU NW: OCENA POŁOŻENIA I WNIOSKI Z NIEJ

WYPŁYWAJĄCE

DEPESZA – SZYFR Wanda 23 nr 420/1/W

O.VI Ldz. 5988/TJN/44 Otrzymano i odczytano dnia 25 lipca 1944 nr 420/1/W

Dnia 22 lipca 1944

Naczelny Wódz

Przedstawiam do wiadomości

Lawina 1420: Potwierdzam pisemne oceny położenia w dniu 21 lipca 44 i

wynikające wnioski wręczone Pełnomocnikowi Rządu w dniu 22 lipca 44 r.

Page 136: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

134

W najbliższym czasie Niemcy padną złamane uderzeniami sowieckimi i

anglosaskimi. Walka z nimi do ostatniej chwili jest naszym obowiązkiem.

Do Polski wkraczają Sowiety, których celem jest między innymi zlikwidowanie

niepodległości Polski, a co najmniej politycznego podporządkowania się

Sowietom po okrojeniu od wschodu. Jest konieczne, by świadomość tego

przeniknęła wszystkie czynniki życia polskiego, a przede wszystkim kierownicze.

Bez jasnego zdania sobie sprawy z tego położenia nie można osiągnąć

zmobilizowania wszystkich sił polskich do tej kampanii politycznej, którą musimy

stoczyć z Rosją i wygrać. W tej kampanii na pomoc Anglosasów możemy liczyć

tylko wtedy, jeśli wykażemy zdecydowaną wolę wygrania jej i umiejętnie

rzucimy na szalę wszystkie środki.

Sposób działania Sowietów będzie wszechstronny i b. elastyczny, może

przybrać brutalną formę okupacji i terroru, jak też pozornej łagodności oficjalnej

abstynencji od mieszania się w sprawy wewnętrzne polskie przy równoczesnym

podburzaniu części społeczeństwa i anarchizowaniu z góry, potem wkroczeniu w

imieniu części narodu polskiego lub dla przywrócenia porządku.

Nasza decyzja musi brzmieć:

1. Nie przerwać ani na chwilę walki z Niemcami.

2. Zmobilizować duchowo do walki z Rosją całe społeczeństwo w Kraju nie

wyłączając tych czynników, które mogłyby wpaść pod wpływy sowieckie i

posłużyć do rozłożenia jednolitego frontu polskiego.

3. Złamać warcholską działalność ONR, która przez swe nieodpowiednie

wystąpienia może naruszyć jedność frontu polskiego, a przez to stanowić

pożądaną dla Sowietów dywersję.

4. Odebrać Sowietom jak najwięcej tych czynników polskich, które już są w ich

dyspozycji, jako polska karta w grze międzynarodowej.

5. W razie próby zgwałcenia Polski podjąć otwartą walkę z Sowietami.

Wykonanie tej decyzji wymaga:

Page 137: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

135

a. Odebranie Sowietom inicjatywy reform społecznych w Polsce i dokonanie

natychmiast takich pociągnięć prawnych, które by natchnęły szerokie masy

ludowe wsi i miast pełnym zaufaniem do polskiego czynnika kierowniczego.

Zaangażowanie się w tym kierunku polskiego czynnika kierowniczego musi być

tak duże, aby masy stanęły po jego stronie także w otwartej walce z Sowietami.

Ponieważ to zdobycie zaufania wymaga czasu, a Sowiety już wkraczają, przeto

odpowiednie akty muszą być dokonane natychmiast.

b. Podjęcie szerokiej próby wyrwania z rąk Sowietów masy żołnierskiej Armii

Berlinga i AL. Wymaga to:

- Uświadomienia szerokich kół polskich - zwłaszcza, tych, które stykają się

lub mogą zetknąć z nimi, że żołnierze Berlinga nastrojeni są antysowiecko, a

tylko przywódcy zaprzedali ich Sowietom, względnie głód zapędził ich do tych

szeregów.

- Energicznej agitacji w szeregach Armii Berlinga prowadzonej przez

wszystkich wszelkimi środkami (przenikanie); podstawą tej akcji musi jednak być

uświadamianie o dokonywującej się przebudowie społecznej.

c. Szybkiego zakończenia sprawy warcholskich wystąpień ONR w duchu ostrego

jawnego potępienia ich i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.

d. Energicznych przygotowań do stłumienia w zarodku sowieckich prób

podburzania części społeczeństwa przeciw czynnikom rządowym.

W związku z tym uważam za konieczne:

1. Szybkie aprobowanie przez czynniki miarodajne powyższego planu działania.

2. Wydanie zaraz podpisanej przez Pełnomocnika Rządu, Przewodniczącego RJN

i Dowódcę AK odezwy do Narodu, zawierającej określenie położenia, w którym

znajduje się Naród Polski, i dającej mu zasadnicze wskazówki postępowania i

zapowiedź podejmowania już dzisiaj przebudowy państwa z wyliczeniem zmian,

które mają być zadekretowane w najbliższym czasie.

3. Potwierdzenie tego jak najszybciej odpowiednim manifestem.

Page 138: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

136

4. Wydanie przez władze krajowe natychmiast dekretów:

a. O przebudowie ustroju Polski obejmującego przejęcie bez odszkodowania na

rzecz reformy rolnej wielkiej własności ziemskiej;

b. O uspołecznieniu głównych gałęzi produkcji przemysłowej i ustanowieniu rad

załogowych;

c. O upowszechnieniu oświaty i opieki społecznej;

d. O zasadach nowych ordynacji wyborczych do ciał ustawodawczych i

samorządowych.

5. Uruchomienie natychmiast szerokiej propagandy, wynikającej z powzięcia

powyższej decyzji.

Bór

Źródło: Studium Polski Podziemnej, Londyn; Armia Krajowa w dokumentach

1939 - 1945; tom IV; strony 3-5, tajny dokument nr 709 (skorygowano widoczne

błędy redakcyjne). Zakład Narodowy imienia Ossolińskich wydał to 6 tomowe

dzieło we Wrocławiu, 1991.

Tego zasadniczego dokumentu, o sytuacji politycznej przed Powstaniem

Warszawskim, brak jest w dziele „Armia Podziemna”, Tadeusza Bora-

Komorowskiego , które było wielokrotnie wznawiane; na przykład (jeszcze za

życia autora), w wydaniu 3 - Veritas Londyn, 1950 lub w wydaniu 8 (po śmierci

autora) - Oficyna Wydawnicza Rytm (Powstanie Warszawskie - cz. II).

Brak jest tego dokumentu w dziele historycznym Normana Daviesa, Powstanie

'44 (Wydawnictwo Znak, Kraków 2004).

Część tego dokumentu jest zamieszczona w dziele Andrzeja Kunerta, Generał

Tadeusz Bór-Komorowski w relacjach i dokumentach (Oficyna Wydawnicza

Rytm).

Natomiast dokument jest cytowany w całości w dziele historycznym: Jana M.

Ciechanowskiego, Powstanie Warszawskie - Zarys podłoża politycznego i

Page 139: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

137

dyplomatycznego; Pułtusk 2004; strona 689 oraz 276. Wydanie PIW, Warszawa

1984; strona 347.

Rozkaz generała Bora-Komorowskiego z dnia 1 sierpnia 1944 jest adresowany

do żołnierzy AK w Warszawie. Słabo uzbrojeni powstańcy którzy ruszyli do boju

1 sierpnia i ludność cywilna wznosząca barykady nie wiedzieli, że celem

powstania było wygranie politycznej wojny ze Stalinem. Pod pretekstem walki z

okupacją Niemców w rzeczywistości Bór Powstaniem Warszawskim rozpoczął, z

góry skazaną na przegraną, walkę z nadciągającą okupacją Sowietów.

Żołnierze Stolicy!

Wydałem dziś upragniony przez was rozkaz do jawnej walki z odwiecznym

wrogiem Polski, najeźdźcą niemieckim. Po pięciu blisko latach nieprzerwanej i

twardej walki prowadzonej w podziemiach konspiracji stajecie dziś z bronią w

ręku, by Ojczyźnie przywrócić Wolność i wymierzyć zbrodniarzom niemieckim

przykładną karę za terror i zbrodnie dokonane na ziemiach polskich.

Bór, Dowódca Armii Krajowej Warszawa, 1 sierpnia 1944

Źródło: Tadeusz Bór-Komorowski, Powstanie Warszawskie, Oficyna

Wydawnicza Rytm - Warszawa, Wyd. 8, cz. II; strona 46).

KOMENTARZE DO DOKUMENTU Z 22 LIPCA 1944

Generał Bór napisał: Potwierdzam pisemne oceny położenia w dniu 21 lipca 44

i wynikające wnioski wręczone Pełnomocnikowi Rządu w dniu 22 lipca 44 r.

Mój komentarz: Ocena tego położenia militarnego była bardzo optymistyczna;

Bór w depeszy do Londynu meldował: "... Oceniam, że na froncie wschodnim

Niemcy ponieśli klęskę. Trzy armie frontu środkowego zostały rozbite, a na ich

miejsce OKW (Oberkommando der Wehrmacht) nie wprowadziło świeżych sił w

ilości wystarczającej dla zatrzymania armii sowieckiej ...". Ten dokument z 21

lipca 1944 jest w dziele Bora i innych historyków cytowany. (źródło jak wyżej,

Armia Krajowa w dokumentach 1939 - 1945; tom IV; strony 1-2, tajny dokument

nr 707).

Page 140: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

138

Generał Bór napisał: W najbliższym czasie Niemcy padną złamane uderzeniami

sowieckimi i anglosaskimi. Walka z nimi do ostatniej chwili jest naszym

obowiązkiem. Do Polski wkraczają Sowiety, których celem jest między innymi

zlikwidowanie niepodległości Polski, a co najmniej politycznego

podporządkowania się Sowietom po okrojeniu od wschodu. Jest konieczne, by

świadomość tego przeniknęła wszystkie czynniki życia polskiego, a przede

wszystkim kierownicze. Bez jasnego zdania sobie sprawy z tego położenia nie

można osiągnąć zmobilizowania wszystkich sił polskich do tej kampanii

politycznej, którą musimy stoczyć z Rosją i wygrać.

Mój komentarz: Bór jasno widział dążenie Sowietów do podporządkowania

sobie Polski i aby nie dopuścić do tego uważał za konieczne rozpocząć skuteczną

przeciwdziałającą kampanię polityczną.

Generał Bór napisał: W tej kampanii na pomoc Anglosasów możemy liczyć

tylko wtedy, jeśli wykażemy zdecydowaną wolę wygrania jej i umiejętnie

rzucimy na szalę wszystkie środki.

Mój komentarz: Do walki politycznej z Rosją Polacy potrzebowali pomocy

Anglosasów. Jednak Bór wcześniej wiedział, że pomocy od Anglosasów nie

uzyska. Anglosasi w tym okresie nie mieli zamiaru zadzierać ze Stalinem z

powodu Polski, a dokument 22 lipca 1944 musiał być znany Anglosasom. Gdy

dyplomatyczne zabiegi Polski wobec Anglosasów zawiodły, krwawe powstanie

w Warszawie (litość nad ofiarami powstania?) miało wymusić pomoc

Anglosasów.

Generał Bór napisał: Sposób działania Sowietów będzie wszechstronny i b.

elastyczny, może przybrać brutalną formę okupacji i terroru, jak też pozornej

łagodności oficjalnej abstynencji od mieszania się w sprawy wewnętrzne polskie

przy równoczesnym podburzaniu części społeczeństwa i anarchizowaniu z góry,

potem wkroczeniu w imieniu części narodu polskiego lub dla przywrócenia

porządku.

Mój komentarz: Bór trafnie opisał sposób działania Sowietów-wroga. Dlaczego

wobec tego, tak Bór jak i niektórzy historycy, a także apologeci PW są

Page 141: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

139

niekonsekwentni i twierdzą, że powstańcza Warszawa miała podstawy

oczekiwać pomocy lub ocalenia ze strony armii sowieckiej.

Generał Bór napisał:

Nasza decyzja musi brzmieć:

1. Nie przerwać ani na chwilę walki z Niemcami.

2. Zmobilizować duchowo do walki z Rosją całe społeczeństwo w Kraju nie

wyłączając tych czynników, które mogłyby wpaść pod wpływy sowieckie i

posłużyć do rozłożenia jednolitego frontu polskiego.

3. Złamać warcholską działalność ONR, która przez swe nieodpowiednie

wystąpienia może naruszyć jedność frontu polskiego, a przez to stanowić

pożądaną dla Sowietów dywersję.

4. Odebrać Sowietom jak najwięcej tych czynników polskich, które już są w ich

dyspozycji jako polska karta w grze międzynarodowej.

5. W razie próby zgwałcenia Polski podjąć otwartą walkę z Sowietami.

Mój komentarz: 22 lipca 1944, Bór określa Naczelnemu Wodzowi spóźniony

program działania wymagający długiego czasu na jego realizację. Pierwszy punkt

odnosi się do wroga-Niemców, cztery następne punkty do wroga-Sowietów.

Można sądzić, że Bór uważał Polskę za "zgwałconą" przez Sowiety już w dniu 22

lipca, gdyż jest to zarówno data rozpatrywanego dokumentu jak i manifestu

PKWN. Zatem nastąpił czas na decyzję do podjęcia otwartej walki z Sowietami.

Generał Bór napisał:

Wykonanie tej decyzji wymaga:

a. Odebranie Sowietom inicjatywy reform społecznych w Polsce i dokonanie

natychmiast takich pociągnięć prawnych, które by natchnęły szerokie masy

ludowe wsi i miast pełnym zaufaniem do polskiego czynnika kierowniczego.

Zaangażowanie się w tym kierunku polskiego czynnika kierowniczego musi być

tak duże, aby masy stanęły po jego stronie także w otwartej walce z Sowietami.

Page 142: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

140

Ponieważ to zdobycie zaufania wymaga czasu, a Sowiety już wkraczają, przeto

odpowiednie akty muszą być dokonane natychmiast.

b. Podjęcie szerokiej próby wyrwania z rąk Sowietów masy żołnierskiej Armii

Berlinga i AL. Wymaga to:

- Uświadomienia szerokich kół polskich - zwłaszcza, tych, które stykają się lub

mogą zetknąć z nimi, że żołnierze Berlinga nastrojeni są antysowiecko, a tylko

przywódcy zaprzedali ich Sowietom, względnie głód zapędził ich do tych

szeregów.

- Energicznej agitacji w szeregach Armii Berlinga prowadzonej przez wszystkich

wszelkimi środkami (przenikanie); podstawą tej akcji musi jednak być

uświadamianie o dokonywującej się przebudowie społecznej.

c. Szybkiego zakończenia sprawy warcholskich wystąpień ONR w duchu ostrego

jawnego potępienia ich i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.

d. Energicznych przygotowań do stłumienia w zarodku sowieckich prób

podburzania części społeczeństwa przeciw czynnikom rządowym.

Mój komentarz: Intensywne działania opisane w punktach a, b, c, d mające

przeciwdziałać ekspansji sowieckiej na zajmowanych terenach Polski okazały się

mocno spóźnione i nie zostały zrealizowane (w ciągu kilku dni było to

niewykonalne!) do dnia 1 sierpnia 1944, kiedy Armia Czerwona dotarła już w

pobliże Warszawy.

Generał Bór napisał:

W związku z tym uważam za konieczne:

1. Szybkie aprobowanie przez czynniki miarodajne powyższego planu działania.

2. Wydanie zaraz podpisanej przez Pełnomocnika Rządu, Przewodniczącego RJN

i Dowódcę AK odezwy do Narodu, zawierającej określenie położenia, w którym

znajduje się Naród Polski, i dającej mu zasadnicze wskazówki postępowania i

Page 143: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

141

zapowiedź podejmowania już dzisiaj przebudowy państwa z wyliczeniem zmian,

które mają być zadekretowane w najbliższym czasie.

3. Potwierdzenie tego jak najszybciej odpowiednim manifestem.

4. Wydanie przez władze krajowe natychmiast dekretów:

a. O przebudowie ustroju Polski obejmującego przejęcie bez odszkodowania na

rzecz reformy rolnej wielkiej własności ziemskiej;

b. O uspołecznieniu głównych gałęzi produkcji przemysłowej i ustanowieniu rad

załogowych;

c. O upowszechnieniu oświaty i opieki społecznej;

d. O zasadach nowych ordynacji wyborczych do ciał ustawodawczych i

samorządowych.

5. Uruchomienie natychmiast szerokiej propagandy, wynikającej z powzięcia

powyższej decyzji.

Mój komentarz: Opisany w 5 punktach plan działania nie mógł być

zrealizowany. Plan Bora był mocno spóźniony wobec działań Polaków w

stosunku do Sowietów o przeciwnej od jego orientacji politycznej. Trudno nie

wiązać powyższego planu działania Bora z manifestem PKWN z dnia 22 lipca

1944 aprobowanym przez Stalina; w manifeście jest passus - Emigracyjny "rząd"

w Londynie i jego delegatura w Kraju jest władzą samozwańczą, władzą

nielegalną. Opiera się na bezprawnej faszystowskiej konstytucji z kwietnia 1935

roku. "Rząd" ten hamował walkę z okupantem hitlerowskim, swą awanturniczą

polityką pchał Polskę ku nowej katastrofie. W chwili wyzwolenia Polski, w chwili

gdy sojusznicza Armia Czerwona i wraz z nią Wojsko Polskie wypędzając

okupanta z Kraju, w tym momencie musi powstać legalny ośrodek władzy, który

pokieruje walką narodu o ostateczne wyzwolenie.

Page 144: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

142

KOMENTARZ DO ROZKAZU BORA Z 1 SIERPNIA 1944

Generał Bór napisał:

Żołnierze Stolicy!

Wydałem dziś upragniony przez was rozkaz do jawnej walki z odwiecznym

wrogiem Polski, najeźdźcą niemieckim. Po pięciu blisko latach nieprzerwanej i

twardej walki prowadzonej w podziemiach konspiracji stajecie dziś z bronią w

ręku, by Ojczyźnie przywrócić Wolność i wymierzyć zbrodniarzom niemieckim

przykładną karę za terror i zbrodnie dokonane na ziemiach polskich.

Bór, Dowódca Armii Krajowej Warszawa, 1 sierpnia 1944

Mój komentarz: Bór wykorzystując nienawiść Polaków, w tym

zdyscyplinowanych żołnierzy AK, do Niemców. Bór wydał rozkaz 1 sierpnia 1944

do jawnej walki z Niemcami w Warszawie, pomimo stwierdzenia w dokumencie

z dnia 22 lipca opisującym położenie polityczne Polski, że "w najbliższym czasie

Niemcy padną złamane uderzeniami sowieckimi i anglosaskimi". W świetle tego

dokumentu widać wyraźnie, że Bór swym rozkazem 1 sierpnia świadomie

wprowadził w błąd Polaków. Pod pretekstem "upragnionego przez Polaków

rozkazu do jawnej walki z Niemcami" w rzeczywistości podjął otwartą walkę z

Sowietami, ale hekatombą Warszawy sumienia Anglosasów jakoś nie poruszył.

REFLEKSJE KOŃCOWE

W świetle dwóch omawianych dokumentów widać, że w końcu lipca 1944 w

tej arcytrudnej, jeśli nie rozpaczliwej sytuacji, generał Bór działa jako polityk,

wódz i nadrzędny przywódca okupowanej przez Niemców i Sowietów Polski.

Aby uzyskać pomoc Anglosasów w walce z Sowietami generał Bór powziął

szaleńczy plan, aby wstrząsnąć ich sumieniem (i sumieniem świata). Dla

generała Bora Polacy to "szerokie masy ludowe wsi i miast" (i "masa

żołnierska"), które rzuca do walki 1 sierpnia 1944 pod pretekstem "by Ojczyźnie

przywrócić Wolność i wymierzyć zbrodniarzom niemieckim przykładną karę za

terror i zbrodnie dokonane na ziemiach polskich" chociaż sam zna inny powód, a

mianowicie taki, że należy "w razie próby zgwałcenia Polski podjąć otwartą

Page 145: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstaniu

143

walkę z Sowietami". A to "zgwałcenie Polski" już nastąpiło, chociażby, przez

ogłoszenie 22 lipca 1944 roku manifestu PKWN uzgodnionego ze Stalinem.

Spóźniona okazała się nadzieja generała Bora na "odebranie Sowietom

inicjatywy reform społecznych w Polsce i dokonanie natychmiast takich

pociągnięć prawnych, które by natchnęły szerokie masy ludowe wsi i miast

pełnym zaufaniem do polskiego czynnika kierowniczego"; PKWN kierowany

przez Stalina zaczął utrwalać swoją władzę na obszarze Polski. Militarna

przegrana Powstania Warszawskiego to zagłada stolicy z około 200 tysiącami

ofiar śmiertelnych. Po klęsce Powstania, generał Bór 30 września 1944 zostaje

mianowany Naczelnym Wodzem Sił Zbrojnych w emigracyjnym rządzie

londyńskim, a 5 października 1944 zostaje wywieziony do obozu jenieckiego w

Niemczech.

Page 146: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

144

Jan Kurdwanowski, kpr. „Krok”, Batalion Chrobry I

DEKONSPIRACJA WARSZWSKICH ODDZIAŁÓW AK PRZYCZYNĄ POŚPIESZNEGO

WYDANIA ROZKAZU DO WALKI

W momencie, gdy armia sowiecka zbliżała sie do Warszawy, w Komendzie

Głównej AK zabrakło dwóch generałów. Generał Stanisław Tatar, zwolennik

nawiązania kontaktu z Armią Czerwona, zwłaszcza na wypadek powstania,

został odesłany do Londynu wiosną 1944, a gen Albin Skroczyński ("Łaszcz"),

dowódca okręgu warszawskiego AK, przeciwnik wywołania powstania w

Warszawie, został zdjęty z dowodzenia 25 lipca 1944. Tak więc gen Bór pozbył

się sie dwóch generałów Komendy Głównej AK reprezentujących ostrożność i

zdrowy rozsądek.

Nadrzędnym celem Powstania, nie była walka z Niemcami, którzy już

wojnę przegrywali, lecz umożliwienie objęcia władzy w Stolicy przez agendy

legalnego Rządu RP na uchodźstwie. Aby to osiągnąć, należało stoczyć walkę z

garnizonem niemieckim i oswobodzić miasto, aby przywitać Rosjan z pozycji

gospodarza i udaremnić zainstalowanie w Stolicy rządu z nadania Stalina.

Ten polityczny cel Powstania, był niejako ukryty, bo rozkaz Bora-

Komorowskiego z 31 lipca wzywał żołnierzy AK do walki z Niemcami, a de facto

tym rozkazem Bór wszedł w otwarty konflikt z Rosją. Ponadto rozkaz ten był

wymuszony przez nieprzewidziane okoliczności i był niezgodny z założonym

planem.

W Komendzie Głównej pierwotnie zakładano, że do rozpoczęcia powstania

musiały powstać odpowiednie warunki militarne, a mianowicie gdy:

1) zarysuje się sowiecki ruch oskrzydlający Warszawę od południa

2) wojska sowieckie zdezorganizują obronę niemiecką na przyczółku

warszawskim, zajmą prawy brzeg Wisły i osiągną mosty.

3) sowiecka artyleria położy ogień na lewobrzeżnej Warszawie, jako dowód

intencji kontynuowania ofensywy i wkroczenia do miasta armii sowieckiej w

Page 147: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

145

ciągu około 7 dni. I właśnie nawet na te dni walki z Niemcami AK w Warszawie

miała niewystarczającą ilość broni i amunicji.

Największym nasileniem niemieckiej paniki w Warszawie były dni 22-24

lipca. Ale niemiecka administracja i policja zaczęły wracać 26 lipca, a

następnego dnia stwierdzono w rejonie Warszawy obecność nowoprzybyłych

oddziałów dywizji spadochronowo-pancernej Herman Goering oraz pancernej

dywizji SS Wiking. Wskazywało to, że Warszawa będzie broniona, a nie

opuszczona, jak sądzono w dniach niemieckiej paniki.

W swych pamiętnikach, "Armia Podziemna" ( Veritas, Londyn, wyd.3, str.

212) gen Bór wspomina o proklamacji gubernatora Fischera z dnia 27 lipca

1944, aby następnego dnia 100 tysięcy mężczyzn zgłosiło się do prac

fortyfikacyjnych. Natomiast w ogóle nie wspomina o tym, że płk Chruściel

("Monter") tego samego dnia około godziny 19 (godzina policyjna była o 20)

samowolnie, bez pozwolenia swego dowódcy gen Bora, i bez porozumienia z

Komendą Główna AK wydał rozkaz mobilizacji zakonspirowanych żołnierzy AK w

Warszawie, co według ustalonego regulaminu wojskowego oznaczało

powstanie. W ślad za tym rozkazem płk Chruściela, 28 lipca tysiące młodych

ludzi albo nie zgłosiło się do pracy, albo wyszło z niej przedwcześnie, aby stawić

się na punkty zborne. Tak więc Okręg Warszawski przeprowadził mobilizacje i

stanął w gotowości do walki, ze znikomym zresztą uzbrojeniem, chociaż godzina

W, czyli godzina rozpoczęcia walki nie była w rozkazie płk Chruściela ustalona.

Po południu 28 lipca, gen Bór, odwołał rozkaz mobilizacji wydany dzień

przedtem przez płk Montera, a żołnierze AK rozeszli się sie do domów

następnego dnia. Miało to poważne konsekwencje, bo mobilizacja z dnia 28

lipca stanowiła masową dekonspirację warszawskich oddziałów AK.

Koncentracja żołnierzy AK w tajnych lokalach oraz ich brak w pracy, bądź

przedwczesne jej opuszczenie, nie mogło być niezauważone przez kierownictwo

zakładów i innych pracowników, a także przez Niemców i ich agentów.

W okupowanej Warszawie wszystkie większe zakłady pracy, jak na przykład

służby miejskie, elektrownia, gazownia, wodociągi, tramwaje, węzeł kolejowy,

większe zakłady remontowe, przetwórcze czy magazyny miały niemieckie

Page 148: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

146

kierownictwo lub niemieckich komisarzy. W innych zakładach pracy Niemcy

mogli mieć swoich konfidentów. Tak więc identyfikacja tych, którzy nie stawili

się do pracy 28 lipca lub opuścili ją przedwcześnie była dla Niemców łatwą

sprawą. Można przyjąć, że dekonspiracja podziemnej armii w Warszawie

dokonana przez "Montera" mogła być jednym z powodów, może nawet

najważniejszym, do wydania 31 lipca po południu rozkazu do rozpoczęcia

powstania. Bór nie odwołał tego rozkazu, co było możliwe, pomimo protestu

szefa wywiadu AK płk Kazimierza Iranka-Osmeckiego, który przyniósł informacje

wskazujące, że powstanie w dniu 1 sierpnia jest nieuzasadnione, ze względu na

sytuacje na froncie. Według świadków, w odpowiedzi na informacje

przyniesione przez Iranka-Osmeckiego, Bór był załamany i powtarzał tylko: "nic

się już nie da zrobić". Zapewne też zdawał sobie sprawę, że jeśli on by tego

rozkazu nie wydał, to mógł to za niego zrobić ktoś inny z Komendy Głównej AK.

W obliczu masowej dekonspiracji żołnierzy AK w Warszawie, grożącej im

aresztowaniem, gen Bór miał do wyboru:

1) Mógł czekać aż sytuacja pod względem politycznym i militarnym na

pobliskim wschodnim froncie stanie się korzystna dla rozpoczęcia walki o

Warszawę. Ale czekanie dawało Niemcom wystarczający czas by zidentyfikować

i aresztować większość żołnierzy armii podziemnej AK; także zidentyfikować

lokale i miejsca gdzie się gromadzili. Oznaczało to aresztowanie tysięcy żołnierzy

AK jak również osób cywilnych, które użyczały lokali, a nawet pozostałych

mieszkańców tych domów.

2) Mógł ubiec Niemców nim zaczną się aresztowania, wydając rozkaz, aby

potencjalnie zdekonspirowani, tzn. ogromna większość żołnierzy AK opuściła

Warszawę i dołączyła do oddziałów leśnych, lepiej uzbrojonych niż warszawskie

AK i włączyła się do akcji "Burza", ale poza stolicą. Oznaczało to porzucenie

planu walki w Warszawie w celu osiągnięcia głównego celu powstania, jakim

było zainstalowanie w stolicy agend legalnego Rządu RP z Londynu. Ponadto

narażało na utratę autorytetu, a nawet kompromitację Komendy Głównej w

oczach żołnierzy AK.

Page 149: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

147

3) Mógł ubiec Niemców, wydając rozkaz rozpoczęcia powstania nim zaczną się

aresztowania. Wiązało się to z ryzykiem podjęcia walki w nieodpowiednim

jeszcze momencie pod względem politycznym i militarnym, co przy braku

uzbrojenia i odmowie udzielenia pomocy przez aliantów, oraz braku praw

kombatanckich, mogło zakończyć się tylko klęską, tragiczną w skutkach dla

żołnierzy AK i mieszkańców miasta.

Jak wiemy, Bór-Komorowski, także naciskany przez Okulickiego i

Pełczyńskiego wybrał wariant trzeci, najbardziej ryzykowny i brzemienny w

skutkach dla ludności cywilnej stolicy.

Page 150: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

148

Adam Bień, z-ca Delegata Rządu w podziemnej Radzie Ministrów

ZAPISKI Z POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Zeszyty Historyczne Instytutu Literackiego w Paryżu, nr13 (wyjątki)

... W lipcu 1944 r. Delegat wysyła do Mikołajczyka depeszę, jak rząd polski

zapatruje się na sprawę powstania w Warszawie. Nie pamiętam z czyjej

inicjatywy i jaką drogą została wysłana. Należy bowiem stwierdzić, że zarówno

Delegatura jak i A.K. miały swoje własne i niezależne drogi porozumiewania się

z Londynem. Czasem Delegatura korzystała jednak z drogi A.K. Czy było i na

odwrót — nie pamiętam. Nie pamiętam więc jaką drogą to zapytanie poszło do

Londynu. Nie pamiętam również, jaką drogą przyszła odpowiedź Mikołajczyka,

której treść była mniej więcej taka: „Rząd stoi na stanowisku, że powstanie w

Warszawie w momencie wycofywania się Niemców powinno wybuchnąć. Rząd

upoważnia władze krajowe do rozpoczęcia powstania w momencie, który

władze krajowe uznają za odpowiedni".

... „W niedzielę dnia 30 lipca 1944 r. biorę koc, poduszkę, jedną zapasową

koszulę i najkonieczniejsze drobiazgi. W słoneczny upalny dzień żegnam się z

rodziną i jadę do Warszawy. Lokuję się na stałe w swoim pokoju konspiracyjnym

na ul. Kruczej 17. Tego samego dnia o godzinie pierwszej pp. mamy posiedzenie

Delegata z zastępcami przy ul. Elektoralnej. Ulice Warszawy dziwnie puste i

ciche, żywność ze sklepów znikła. W lokalach publicznych nic prawie nie ma do

jedzenia, a to co jest, niesłychanie drogie. O powstaniu jeszcze nie słychać, ale

atmosfera jest napięta i wybuchu spodziewamy się lada chwila.

Na posiedzeniu tym, na mój wniosek postanawiamy:

1) utworzyć „krajową Radę Ministrów" w skład której wchodzą trzej

zastępcy, dawno już mianowani ministrami dla spraw kraju, oraz Delegat-

wicepremier, jako przewodniczący;

2) z chwilą ujawnienia się rozpocząć w wyzwolonej Warszawie wydawanie

Dziennika Ustaw;

Page 151: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

149

3) w pierwszym jego numerze ogłosić — a) Dekret Prezydenta

Rzeczpospolitej „O tymczasowej organizacji władz na terenie kraju" podpisany

przez Raczkiewicza już dawniej, tylko nie ogłoszony, oraz b) Rozporządzenie

Delegata Rządu o utworzeniu Krajowej Rady Ministrów i c) Rozporządzenie Rady

Ministrów o uruchomieniu władz i urzędów administracji ogólnej.

Obecny na tym posiedzeniu Kauzik otrzymał natychmiast te materiały do

druku i miał trzymać gotowy skład na wypadek powstania".

... „Poniedziałek 31 lipca 1944 r. Chmurnym rankiem w zatłoczonej kolejce

EKD jadę do Warszawy. Idę natychmiast do swojego lokalu na Kruczą... o godz.

czwartej czy piątej w moim lokalu na ul. Miodowej odbywa się zebranie

Delegata i zastępców. W czasie posiedzenia rozlega się pukanie, a po chwili,

właścicielka mieszkania, kobieta niesłychanej odwagi, siedząca w przedpokoju

na straży wywołuje „Doktora" (Delegata).

Po krótkiej rozmowie Delegat wraca do nas i komunikuje, że była łączniczka

od Komendanta A.K., że musi natychmiast do niego iść. Odraczamy posiedzenie

do jutra, to znaczy do wtorku 1 sierpnia do godziny 13-ej na ulicy Elektoralnej".

.. „Natychmiast po sesji pędzę na Elektoralną. Zastaję już wszystkich na

miejscu. Jankowski rozmawia z kimś półgłosem. Zobaczywszy mnie, otwiera

zebranie i zaraz w pierwszych słowach oznajmia nam, że dziś, dnia 1 sierpnia o

godzinie siedemnastej wybuchnie powstanie w Warszawie. Zakomunikowano

mu to wczoraj wieczorem w kwaterze Komendanta A.K. Jankowski zastrzega, że

udzielona nam wiadomość jest tajemnicą wojskową. Delegat oświadcza dalej, że

w związku z tym faktem natychmiast przestaje urzędować Delegatura i on wraz

z przewodniczącym Rady Jedności Narodowej Pużakiem udaje się do Kwatery

Komendanta A.K., na cały czas powstania. Całą swą cywilną władzę w

Delegaturze przekazuje na moje ręce, prosi mnie bym natychmiast objął

urzędowanie i zawiadomił go zaraz gdzie się będzie mieściła moja siedziba.

Oświadczenie Jankowskiego wywołuje powszechną konsternację. Mnie

uderza nie sam fakt wybuchu Powstania. Tego spodziewaliśmy się wszyscy lada

chwila. Powstanie wisiało po prostu w powietrzu. Uderza mnie absolutnie

Page 152: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

150

niezrozumiały, nieprzewidziany fakt takiego dziwnego rozczłonkowania

centralnego ośrodka Delegatury w tym ważnym i przełomowym momencie".

... „Wszystkie sprawy, jakie stoją teraz przed Delegaturą załatwiane są

kolegialnie przez nas, trzech zastępców. W gronie tym ja, jako pierwszy zastępca

jestem przewodniczącym. Najpierw próbuję załatwić sprawę jakiejś organizacji

terenu na którym się znajdujemy. Mianujemy więc Delegata Rządu dla dzielnicy

Warszawa-Południe, obejmującej ten właśnie teren. Delegatem tym zostaje

adwokat Stopnicki (P.P.S.).

Nowomianowany Delegat zajął się najpierw sprawą porządku i

bezpieczeństwa na podległym mu terenie. Wyszukał ludzi, którzy jeszcze w

czasie konspiracji typowani byli na członków Państwowego Korpusu

Bezpieczeństwa. I wtedy wyszła na jaw pewna okoliczność, która mnie bardzo

zdziwiła. Okazało się, że władze bezpieczeństwa są już przez kogoś

zorganizowane, a na ul. Kruczej 13 (zdaje się w lokalu dawnego Komisariatu PP)

urzęduje już jakaś uzbrojona placówka bezpieczeństwa, która dokonuje nawet

aresztowań Volksdeutschów i Polaków, uważanych za podejrzajnych. Dopiero w

dłuższy czas po tym dowiedziałem się, że Komenda A.K. przed wybuchem

Powstania i bez porozumienia się z Delegatem Rządu zorganizowała swój

własny, tak zwany Korpus Bezpieczeństwa, który był doskonale przygotowany

do przejęcia wszystkich komisariatów policji, miał w tych komisariatach swoich

ludzi zakonspirowanych, którzy już na dwadzieścia cztery godziny przed

wybuchem Powstania wiedzieli o jego terminie, gdy ja, pierwszy zastępca

Delegata Rządu dowiedziałem się o tym na cztery godziny przed wybuchem

Powstania. Oni mieli w kieszeniach rozkazy przejęcia komisariatów i objęcia

władzy. Dowiedziałem się też potem, że ów Korpus Bezpieczeństwa zaopatrzony

był naprzód w broń i żywność, rozporządzał lokalami, stołówkami itp., podczas

gdy mozolnie, już w czasie Powstania klecony nasz delegacki Korpus

Bezpieczeństwa nie miał w ogóle nic. Kiedy już w czasie Powstania żądaliśmy dla

naszych ludzi broni, to załatwienie tej sprawy natrafiało na wielkie trudności..."

„Sprawa ta nasunęła mi wówczas poważne podejrzenia, że czynniki, które

Powstanie zainicjowały, z Delegaturą Rządu, z jej całością, z jej dorobkiem nie

Page 153: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

151

liczyły się, że nie tylko były w stosunku do niej, jako władzy cywilnej nielojalne,

ale same autorytatywnie i bez jej wiedzy załatwiały sprawy leżące niewątpliwie

w ramach jej kompetencji".

Krajowa Rada Ministrów w Powstaniu

... „Jednocześnie z nawiązaniem łączności ze wszystkimi departamentami,

uważam za pilną sprawę nawiązania kontaktu radiowego z Londynem. Pomógł

mi w tej sprawie Korboński, który obecnie miał do dyspozycji czynną

radiostację".

... „Po jakimś tygodniu urzędowania na Kruczej otrzymałem dwa listy. Jeden

od sędziego Szymańskiego, urzędującego w moim biurze na ul. Miodowej 14...

Drugi list pochodził od Delegata. Łącznik, który go przyniósł przeszedł kanałami i

dotarł do nas ledwie żywy. Z listu biło zniechęcenie. Widać było, że Delegat

przeżył wiele ciężkich przygód. Zapowiadał swój rychły powrót do nas. W długiej

odpowiedzi opisałem Delegatowi całą sytuację w Delegaturze i namawiałem go

do powrotu, tłumacząc, że sytuacja wymaga zmobilizowania stronnictw i

zwołania posiedzenia Rady Jedności Narodowej".

... „Że powstanie w Warszawie wybuchnąć musiało — nie ulega dla mnie

żadnej wątpliwości. Stolica Polski nagromadziła w sobie przez lata okupacji taką

olbrzymią masę elementów zapalnych, taką straszliwą nienawiść, że w

krytycznym dla Niemców momencie wybuch był nieunikniony i wybuch ten

nastąpiłby kiedyś, choćby nawet nikt nie dał do niego rozkazu. Czy jednak

powstanie wybuchło w momencie właściwym? Czy ludzie, którzy zdecydowali

się na datę 1 sierpnia wzięli pod uwagę okoliczność, że jedyna możliwość

powodzenia powstania jest w udzielaniu mu pomocy ze strony wojsk

radzieckich? I we współdziałaniu z wojskami radzieckimi? ... Myślę o tym

wszystkim i zaczynam mieć wątpliwości.

Pierwsza wątpliwość. Przypominam sobie, że kiedy 31 lipca jechałem rano

kolejką do Warszawy, to ludzie w wagonach opowiadali, że właśnie rozpoczęło

się silne natarcie Niemców od Pułtuska w kierunku na Siedlce". ... „Dlaczego

więc powstanie wybuchło właśnie w tym momencie? Czyżby czynniki, które

Page 154: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

152

powzięły odnośną decyzję nie wiedziały o tym? Jeżeli nie wiedziały, to tym

gorzej o nich świadczy, bo podejmując decyzję w tak niesłychanie doniosłej dla

Polski sprawie powinny były wiedzieć. Do tego dochodzą jeszcze wątpliwości

innego rodzaju. Dlaczego powstanie wybuchło z takim niezwykłym

zaskoczeniem najwyższych czynników Delegatury, powodującym aż niemal cał-

kowite jej rozbicie, z jednoczesnym opanowaniem agend bezpieczeństwa

należących niewątpliwie do zakresu działania Delegatury? Czy to zaskoczenie i

rozbicie Delegatury nie było czasem jednym z celów powstania? Czy nie

chodziło po prostu o objęcie w momencie przełomowym pełnej władzy, bez

potrzeby dzielenia się nią z kimkolwiek?"

... „W trakcie choroby otrzymałem kilka listów od Kauzika (Dołęgi), który

razem z Bagińskim urzędował w rejonie Placu Napoleona. Dołęga pisał, że na

tamtym terenie znajdują się przedstawiciele stronnictw, że wobec tego tam

należy zorganizować cały ośrodek kierowniczy Delegatury. Po krótkiej naradzie,

z pewnym żalem postanawiamy opuścić kwaterę na Kruczej i przenieść się na

Plac Napoleona... Pierwsze dni urzędowania na nowym terenie wypełnione są

wielu rozmowami z Bagińskim. Człowiek to niesłychanie ambitny... Zażądał

wtedy ode mnie, abym go zapraszał na wszystkie posiedzenia Krajowej Rady

Ministrów. Odpowiedziałem mu, że osobiście nie mam nic przeciwko jego

obecności na naszych posiedzeniach, że w miarę możności będę się starał

zadośćuczynić prośbie, szczególnie w chwilach omawiania spraw Departamentu

Spraw Wewnętrznych, że jednak formalnie sprawa ta zależy nie tylko ode mnie,

ale i od innych członków Krajowej Rady Ministrów".

... „Codziennie prawie, w godzinach popołudniowych, odbywało się nasze

posiedzenie poświęcone omówieniu sytuacji militarnej Warszawy. Na pierwsze

takie posiedzenie przyszedł generał Chruściel (ps. „Monter"), dowódca

oddziałów A.K. walczących w Warszawie. Od niego dowiedzieliśmy się po raz

pierwszy, że w Warszawie bawi oficer łącznikowy operującej na przedpolach

Warszawy armii radzieckiej i że zadaniem jego jest nawiązanie kontaktu

pomiędzy dowództwem A.K. a armią radziecką. Na następne zebranie

przychodził już nie Monter, tylko Rzepecki".

Page 155: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

153

... „Koło połowy sierpnia ognisko walki na Starówce, gdzie znajdował się Bór-

Komorowski, Delegat Rządu, Pużak i Białas dogorywało. Walczące tam oddziały

A.K. i tamtejsza ludność przechodziły masowo kanałami do Śródmieścia.

Rankiem każdego dnia stałem w oknie swego pokoju na Szpitalnej i patrzyłem w

głąb ulicy Hortensji, gdzie ze studzienki wyłaniały się jedna za drugą unurzane w

błocie postacie szarych, znużonych śmiertelnie ludzi i rozpełzały się wolno po

śródmieściu. Ludzie ci byli posępnymi zwiastunami pogromu Starówki.

Któregoś dnia ze studzienki tej wyszedł Bór-Komorowski, Delegat, Pużak,

Białas, Pawłowski, Zawadzki (pseudonim). Wszyscy powędrowali do P.K.O.

Wymyli się tam, przebrali, odpoczęli i natychmiast zabieram Jankowskiego do

siebie na Szpitalną. Przekazuję mu urzędowanie, składam sprawozdanie o całej

sytuacji i wracam do swej dawnej roli zastępcy..."

... „A jaka była nasza sytuacja na tle sytuacji światowej? Prawie jednocześnie z

wybuchem powstania, Mikołajczyk okrężną i daleką drogą przez Persję poleciał

do Moskwy. W czasie trwającego w Warszawie powstania słuchałem

wiadomości o kolejnych etapach jego podróży. Rozumiałem jak trudna jest jego

sytuacja wobec tego, że stosunki dyplomatyczne pomiędzy Polską a ZSSR są

przerwane, wobec tego, że zaproszenie do Moskwy otrzymał dopiero pod

koniec swej podróży w Teheranie.

Nie ma w Warszawie chyba ani jednego człowieka, który by nie rozumiał, że

pomóc skutecznie walczącej Warszawie, że pobić Niemców pod Warszawą i

wyzwolić Warszawę może tylko armia radziecka. Nikt inny. Czy jednak armia

radziecka pomoże? To już zupełnie inna sprawa. Przede wszystkim czy będzie

mogła pomóc? Wszystko wskazuje na to, że przed wybuchem powstania nie

uzgadniano terminu jego z dowództwem radzieckim, że nikt nie pytał, czy walka

o Warszawę leży w najbliższych planach i możliwościach armii radzieckiej

operującej w Polsce. Wszyscy wiedzą, że stosunki dyplomatyczne polsko-

radzieckie są zerwane, że wobec tego pomoc jest raczej wątpliwa".

... „Gdzieś pod koniec pierwszej połowy sierpnia Mikołajczyk wrócił z Moskwy i

przysłał nam długą depeszę przedstawiającą wyniki rozmów moskiewskich.

Ogólnie wynikało z niej, że Stalin ustosunkował się do Polski przyjaźnie, że nie

Page 156: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

154

oponuje przeciwko natychmiastowej ewakuacji wojsk radzieckich z Polski po

rozgromieniu Niemców, że jedyny warunek porozumienia polsko-rosyjskiego to

uwzględnienie przez Polskę stanowiska ZSRR w sprawach granicy wschodniej, z

możliwością pewnych, nieznacznych terytorialnych odchyleń na korzyść Polski

oraz kompromis polityczny z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego,

urzędującym już w Lublinie.

Ze sprawozdania Mikołajczyka wynikało, że w łonie rządu polskiego w

Londynie na temat wyników rozmów moskiewskich toczyła się żywa dyskusja w

czasie której zarysowały się dwa stanowiska. Jedno z nich sprowadzało się do

tego, że na razie w stosunkach polsko-rosyjskich obowiązuje granica ryska i

ZSRR uznaje rząd polski w Londynie, jako rząd legalny a wszystkie sprawy sporne

pomiędzy Polską i ZSRR uregulowane zostaną po zakończonej wojnie. Drugie

stanowisko było bardziej ustępliwe zarówno w przedmiocie granicy, jak i w

stosunku do Komitetu Lubelskiego. Z treści depeszy wynikało, że sam

Mikołajczyk skłania się ku temu drugiemu stanowisku. Depesza kończyła się

prośbą, by kraj wypowiedział się w tej sprawie — tak zwanego wariantu „A" i

wariantu „B".

Delegat, Pużak, Bór i inni przybyli do nas ze Starówki właśnie w momencie

kiedy nadeszło to sprawozdanie Mikołajczyka. Pużak zwołał natychmiast

posiedzenie Rady Jedności Narodowej. Na posiedzeniu reprezentowane były

wszystkie cztery stronnictwa. P.P.S. reprezentowali Pużak i Zaremba, ludowców

—zdaje się Bagiński.

Obrady pełne gorących dyskusji trwały z przerwami około dwóch dni. Jedynie

przedstawiciel ludowców popierał kompromisowe stanowisko Mikołajczyka.

Wszyscy inni opowiadali się za stanowiskiem nieustępliwym. Uchwalono

wreszcie jakiś „uzgodniony wariant pośredni" czyli w gruncie rzeczy złagodzony

nieco wariant „A". Ludowcy ustąpili. Przedstawiciele innych stronnictw zarzucali

im zdradę interesów narodowych, zwalali na nich winę rozbicia jedności, tej

jedności, która nie prowadziła do żadnego możliwego i rozsądnego rozwiązania,

ale była mimo to świętym kanonem naszej ówczesnej polityki wewnętrznej.

Dyskusja ta spowodowała jednak dalsze zaostrzenie w środowiskach innych

Page 157: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

155

stronnictw, oraz w A.K., niechęci i nieufności do Mikołajczyka i ludowców w

ogóle. Uważano nasze środowisko za takie, w którym kiełkuje ziarno zdrady.

Po załatwieniu sprawy przez Radę Jedności Narodowej, analogiczna dyskusja

odbyła się na posiedzeniu Krajowej Rady Ministrów. W czasie tej dyskusji byłem

głęboko przekonany, że należy poprzeć rozsądne i praktyczne stanowisko

Mikołajczyka, że wymaga tego interes Polski. Ja jednak byłem również urze-

czony ideą jedności i poza ową niedołężną ( miałem wyraźną świadomość tego

niedołęstwa) jednością nie widziałem żadnej innej drogi dla polityki polskiej.

Jest początek września. Wojska radzieckie zdobyły Pragę. Wiadomość ta

zelektryzowała wymęczoną ludność Warszawy. Może bliskie jest już

wyzwolenie... Nawet Bór komunikuje nam o tym z odcieniem ulgi.

Posiedzenia Krajowej Rady Ministrów odbywają się teraz codziennie. Prawie

zawsze uczestniczy w nich Bór-Komorowski. Pewnego razu stawiam mu pytanie:

— jakie są perspektywy sforsowania Wisły i zajęcia Warszawy przez wojska

radzieckie? Bór odpowiada, że zwiadowcy jego siedzą na dachach wysokich

domów stolicy i obserwują przez lornetki ruchy wojsk na Pradze. Twierdzi, że na

razie nie zauważono akcji zmierzającej do forsowania Wisły.

Czy to są jedyne źródła pańskich informacji? — pytam. Czy takie same

informacje miał Pan dając rozkaz do wybuchu powstania? Bór milczy. Czy

wiadomo Panu, że według opowiadań naocznych świadków w dniu 1 sierpnia

Niemcy skoncentrowali na wschód od Warszawy znaczne siły i rozpoczęli

natarcie na Siedlce? Bór milczy. Jasiukiewicz i Jankowski zdradzają wyraźnie

oburzenie, że śmiem zadawać takie zuchwałe pytania.

Jedna ze spraw, która omawiana była na wszystkich prawie naszych

posiedzeniach, to sprawa pomocy dla powstania ze strony Anglosasów. Od

samego początku powstania, z głosów prasy zachodniej, z wypowiedzi

polityków, było dla mnie jasne, że powstanie w Warszawie wybuchło bez

porozumienia z naszymi sprzymierzeńcami zachodnimi i że byli oni z jego

wybuchu wyraźnie niezadowoleni. Nie trzeba było być wielkim znawcą sztuki

wojennej, aby zorientować się, że Anglosasi nie byli w stanie udzielić powstaniu

Page 158: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

156

skutecznej pomocy. Na to trzeba by było otworzyć w Polsce, pod Warszawą,

front Anglosasów przeciwko Niemcom; a taka operacja, niezależnie od wielkich

oporów politycznych, w sierpniu 1944 r. była dla nich technicznie niewykonalna.

Mimo to na naszych posiedzeniach Bór, Jankowski, Jasiukiewicz występowali z

oskarżeniem przeciwko — przede wszystkim — Mikołajczykowi, że się o pomoc

dla powstania nie stara i przeciwko Anglosasom, że tej pomocy nie udzielają.

... Idę na Jasną. Dowiaduję się tam, że w piwnicę, w której mieliśmy dzisiejsze

posiedzenie K.R.M. trafiła właśnie bomba i wszystko zdruzgotała. Dokąd pójść?

Lokuję się na razie w zdemolowanym biurze na Jasnej. Po południu ma się

jeszcze odbyć posiedzenie Rady Jedności Narodowej w lokalu dawnej firmy

Siudecki na ul. Przeskok. Posiedzenie to ma być z udziałem członków K.R.M.

... Tego samego wieczoru, a było to gdzie pomiędzy 1 i 3 września, przez

podwórza i piwnice, przez obficie zbroczony krwią wykop wyryty w jezdni Al.

Jerozolimskich, wędrujemy na ul. Kruczą 17. Panuje tu dawna cisza i spokój.

Ośrodek centralny Delegatury i A.K., kierownictwa stronnictw politycznych,

wyniosły się już ze śródmieścia i urzędują na terenie ograniczonym Al.

Jerozolimskimi, Placem Trzech Krzyży, ul. Piusa i Poznańską. Wszystkie te ośrod-

ki ogarnęła apatia oczekiwania na to, co przyniesie jutro. Do zrobienia nie mamy

już nic.

Na jednym z naszych posiedzeń pytam znów Bora — jakie są perspektywy

powstania? Jakie mamy zapasy broni, amunicji, żywności, lekarstw. Jakie są

widoki na zdobycie Warszawy przez wojska radzieckie? Bór odpowiada, że

zapasów żywności starczy Warszawie na dwa tygodnie a na temat zdobycia

Warszawy przez wojska radzieckie nic nie może powiedzieć...

Pewnego razu Bór przyszedł na posiedzenie wyraźnie uradowany

wiadomością, że jego zwiadowcy siedzący na dachach zauważyli na Pradze

ruchy świadczące o przygotowaniach wojsk radzieckich do forsowania. W gronie

naszym zapanowało wyraźnie ożywienie. Jankowski polecił mi przygotować

numer Dziennika Ustaw z ujawnieniem władz centralnych...

Page 159: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

157

Wkrótce wyjaśnia się, że wiadomość była nieprawdziwa. Na jednym z

następnych posiedzeń stawiam oficjalne pytanie — jaki jest cel powstania?

Pytanie to wywołuje oburzenie Jankowskiego i Jasiukiewicza. Zarzucają mi, że

należę do obozu tych co sieją panikę.

Przed kapitulacją

W kilka dni później Bór zawiadamia nas oficjalnie na posiedzeniu, że Niemcy za

pośrednictwem Tarnowskiej, przewodniczącej PCK, proponują Warszawie

kapitulację. Pyta nas czy należy prowadzić rokowania? Po oświadczeniu Bora

zapada dłuższe milczenie, które przerywa wreszcie Jankowski — i o dziwo —

wypowiada się za prowadzeniem rokowań. Jasiukiewicz nie oponuje.

... Jeszcze jeden konflikt londyński echem dociera do nas. Zaostrzył się właśnie

stary konflikt Mikołajczyk-Sosnkowski. Mikołajczyk, zwolennik porozumienia z

ZSRR, żąda ustąpienia Sosnkowskiego, który jest tego porozumienia

największym przeciwnikiem. W związku z tym jego osoba na stanowisku

naczelnego wodza jest dla ZSRR absolutnie niestrawna. Raczkiewicz staje po

stronie Sosnkowskiego. Mikołajczyk prosi kraj o opinię. Na posiedzeniu Krajowej

Rady Ministrów ja jeden popieram stanowisko Mikołajczyka. Wszyscy inni z

dziwną zgodnością bronią Sosnkowskiego i Raczkiewicza, nie szczędząc pod

moim adresem wyrazów oburzenia.

... Pewnego dnia otrzymujemy wreszcie od Mikołajczyka depeszę: — „Bądźcie

dobrej myśli, jutro STEM". Wiadomość ta lotem błyskawicy obiega Warszawę.

Następnego dnia kto żyw wypatruje w górę. Wreszcie, gdzieś koło drugiej po

południu, przy słonecznej, cichej pogodzie, — wysoko, wysoko — majesta-

tycznie płyną klucze samolotów. Z dołu zaczyna się szalona kanonada

niemieckiej artylerii, na szczęście bezskuteczna. Pod płynącymi samolotami

wykwitają nagle wielkie, kolorowe kule. To spadochrony na których leci do nas

pomoc... Niestety, pomoc ta — broń, lekarstwa, żywność — w nieznacznej tylko

części spadła na nasz teren. Znaczna część zrzutów trafiła na tereny niemieckie i

przepadła...

Page 160: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

158

... Warszawa podzieliła się teraz na rejony według studzien z wodą. Poznałem i

ja humor i rozpacz ludu Warszawy wyczekującego wiele godzin na wodę,

przysłuchiwałem się osobliwym „nocnym rozmowom rodaków". Znużeni,

skostniali z zimna, głodni ludzie stali w kolejce, zasypiali, wyczekiwali i często

ginęli.

Pewnego dnia p. Ziemnicka, która bez żadnej z naszej strony zapłaty zajęła

się żywieniem mnie i Załęskiego, oświadczyła, że nie ma już co gotować.

Postanowiliśmy wobec tego wziąć udział w wyprawie organizowanej przez Biuro

Prezydialne Delegatury do jakiegoś młyna na Woli, gdzie podobno na samej linii

frontu, pod ostrzałem Niemców, była jeszcze pszenica.

... Płyną dni. Powstanie dogorywa. Brak żywności. Brak wody. Brak lekarstw.

Chłód na dworze, chłód w mieszkaniach pozbawionych szyb. Szerzą się choroby

zakaźne. W takich właśnie okolicznościach gen. von den Bach, nowy dowódca

wojsk niemieckich oblegających Warszawę, za pośrednictwem tej samej

Tarnowskiej, proponuje kapitulację. Bór zawiadamia nas o tym i pyta czy należy

prowadzić rokowania? Jankowski pierwszy, bez czyjegokolwiek sprzeciwu

wypowiada się za prowadzeniem rokowań...

Dalsze rokowania prowadzi już Bór osobiście, albo przez swoich

wysłanników, o nic nas nie pytając. Przed każdym z nas — członków Delegatury

staje teraz podwójny problem: — w jaki sposób uniknąć wywiezienia do

Niemiec i w jaki sposób i w jakiej formie odbudować Delegaturę po opuszczeniu

Warszawy?

W sprawie odbudowy Delegatury ustalamy cały system łączności. Jako jej

ośrodek terenowy bierzemy trzy miejscowości: — Milanówek, Podkowa Leśna i

Grodzisk. Każdy członek Delegatury, któremu uda się przebrnąć szczęśliwie

przez obóz i znaleźć wolność, ma dotrzeć do jednego z tych punktów i chodzić

na najwcześniejsze nabożeństwa do tamtejszego kościoła tak długo, dopóki nie

nawiąże kontaktu ze swoimi ludźmi.

Adam Bień został podstępnie aresztowany przez NKWD i w t.zw. procesie

szesnastu Przywódców Państwa Podziemnego skazany na 5 lat więzienia.

Page 161: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

159

Jan Nowak-Jeziorański

„KURIER Z WARSZAWY”–fragment dot. zwierzeń gen. Okulickiego po Powstaniu

Gen. Okulicki sam się przyznał Nowakowi w listopadzie 1944, przed jego kolejną

wyprawą kurierską do Londynu: (str. 382-383)

„Byłem od początku zdecydowanym zwolennikiem wyzwolenia Warszawy przez

AK. Wystąpiłem z wnioskiem w tym duchu do Pełczyńskiego i okazało się, że w

jego głowie już kiełkuje ta sama myśl. Poszliśmy razem do „Bora”, który też się z

nami zgodził.

— Ja się nie będę uchylał — powiedział mi „Niedźwiadek” [Okulicki] — jeśli

ktoś powie, że inicjatywa wyszła ode mnie, ale w Londynie niech pan o tym nie

rozpowiada, bo to może być wykorzystane przez ludzi, którzy niczego nie

rozumieją.

— Trudności — mówił Generał — zaczęły się dopiero, gdy przyszło do

podjęcia decyzji, kiedy rozpocząć walkę. Z rosnącą niecierpliwością — mówił

„Niedźwiadek”— obserwowałem w tych dniach „Bora”, który wciąż się wahał,

zastanawiał i okazywał wewnętrzną rozterkę. Nie licowało to wszystko z

postawą dowódcy, który wobec podkomendnych musi okazywać stanowczość i

zdecydowanie. Tymczasem „Bór” kazał wszystkim po kolei wypowiadać się, raz

po raz kogoś brał na bok, chwytał za guzik i wszystkich świętych prosił o radę. W

końcu — mówił Okulicki - zacząłem się niepokoić, czy „Bór” kiedykolwiek

zdecyduje się zacząć. Wyglądało już na to, że będzie zwlekał, wahał się tak

długo, aż w końcu ubiegną nas albo komuniści, albo Armia Czerwona, albo

Niemcy, którzy podejmą środki prewencyjne.

— Na ostatniej odprawie nie wytrzymałem — ciągnął dalej - i wybuchnąłem.

Wygarnąłem „Borowi”, że z wyjątkiem Piłsudskiego, Polska nie miała szczęścia

do dowódców i dlatego przegraliśmy wszystkie nasze kolejne powstania.

Przypomniałem Skrzyneckiego. Zarzuciłem mu kunktatorstwo i brak zdecydowa-

nia.

Page 162: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

160

— Gdyby na miejscu „Bora” był Anders, wyleciałbym z miejsca. Ale

„Bór'”wysłuchał wszystkiego ze spuszczonymi oczyma, jeszcze kogoś zapytał o

zdanie i zamykając odprawę oznajmił, że dziś nic nie będzie. Ale to, co

powiedziałem, musiało mu gdzieś zapaść w duszę i nurtować, bo po południu

tego samego dnia, kiedy byliśmy tylko we trójkę z „Grzegorzem”, zdecydował

się zacząć, gdy dowiedział się od „Montera”, że sowieckie szpice pancerne

znowu pojawiły się na Pradze.”

Leopold Okulicki został podstępnie aresztowany przez NKWD, wywieziony na

Łubiankę i w t.zw. procesie szesnastu Przywódców Państwa Podziemnego

skazany na 10 lat więzienia. Zmarł wkrótce po procesie w nieznanych

okolicznościach.

Page 163: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

161

Prof. Janusz Zawodny

WYWIAD Z gen. BOREM-KOMOROWSKIM z 17 maja 1965 (fragment)

KULTURA, Paryż, 1966 nr 11/229 str.107

Profesor: Czy Pan Generał wiedział, i kiedy się Pan o tym dowiedział, że Alianci

W Teheranie już oddali ziemie wschodnie Związkowi Sowieckiemu — to był

listopad 1943?

Generał: Dowiedziałem się o tym już po Powstaniu, w obozie jeńców. Instrukcje

Naczelnego Wodza zawierały jakieś aluzje ale bez szczegółów. Stanowczo

stwierdzam, że w chwili wybuchu Powstania w Warszawie nie wiedziałem, że

Alianci już się zgodzili na oddanie naszych ziem. O tym że Rosja się ich domaga,

tak, — o tym że już im to obiecano — nie.

Profesor: Panie Generale, gdyby Pan wiedział że Alianci już oddali ziemie

wschodnie Związkowi Sowieckiemu i że Alianci nie udzielą efektywnej pomocy

walczącej Warszawie, czy zdecydowałby Pan walkę w Warszawie?

Generał: „Burzę" bym kontynuował tak długo, jak Niemcy byli na naszych

ziemiach, inaczej komuniści by nas posądzali o współpracę z Niemcami. Nie,

walki bym nie skrócił nawet w Warszawie — bo myśmy nie byli przez Niemców

uważani za żołnierzy przez długi czas — i byłaby rzeź.

Profesor: Jak Pan Generał ocenia Powstanie Warszawskie z perspektywy 21

lat?

Generał: Moim zdaniem, dziś jeszcze za wcześnie oceniać czy rezultat Powstania

był dla sprawy polskiej pożyteczny czy też szkodliwy. Ocenią to przyszłe

pokolenia. Nawet jeśli jest przegrana — to taki wysiłek moralny i fizyczny

zostaje w pamięci społeczeństwa. Z tego wynikają siły i wartości kulturalne i mo-

ralne, których bierne społeczeństwo nie mogłoby z siebie wykrzesać. Jak dalece

walki A.K. w Kraju wpłynęły na kształtowanie ducha i pozytywnych wartości

Narodu polskiego, tego my nie możemy ocenić w tej chwili.

Page 164: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

162

WNIOSKI:

Przyczyną katastrofy Powstania Warszawskiego była sytuacja międzynarodowa i

błędy popełniane przez polskie ośrodki decyzyjne w kraju i na emigracji.

Przyczyny wynikające z sytuacji międzynarodowej, niezależnej od polskich

działań politycznych i zbrojnych, to:

- w przededniu Powstania Warszawa znalazła się w kleszczach miedzy

armiami naszych odwiecznych wrogów, dążących do pozbawiania nas

państwowości a nawet do eksterminacji nas jako narodu. Była to sytuacja

nakazująca najwyższą ostrożność.

- nasi zachodni sojusznicy nie byli zainteresowani powstaniem, będącym

dla nich bez znaczenia strategicznego, a w przypadku sukcesu mogącym

skomplikować delikatna naturę sojuszu z Sowietami. W tym czasie

handlowali oni z Sowietami nie tylko połową terytorium Polski ale naszą

suwerennością. Było to zgodne z ich racją stanu, aby przerzucając

maksymalnie ciężar wojny na Rosjan, zminimalizować własne straty ludzkie.

Przyczyny wynikające z błędów popełnianych przez polskich polityków i

dowódców wojskowych, to:

- Brak wyraźnie sprecyzowanych priorytetów naszej polityki, przy braku

przywódcy o niepodważalnym autorytecie i nieustannych konfliktach

personalnych w łonie Rządu RP na emigracji. Zarówno Rząd jak czynniki

krajowe nie mogły się zdecydować, czy priorytetem winna być próba

ratowania naszych terenów wschodnich, czy ratowanie żywej substancji

narodu.

- Wzajemne przecenianie przez Rząd i podziemie swojej roli i możliwości.

Rząd przeceniał siłę Armii Krajowej, a czynniki krajowe przeceniały

możliwości działania Rządu RP na arenie międzynarodowej.

- Brak adekwatnej do chwili kadry dowódczej w kraju, która cechował brak

rozeznania w sytuacji międzynarodowej i kompletna indolencja dotycząca

Page 165: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

163

współczesnych metod walki. Zignorowano ostrzeżenia, że ze względów

technicznych (pomijając polityczne) pomoc z zachodu jest niemożliwa.

Liczenie na pomoc ze strony Sowietów było aberracja myślową, bo

powstanie było wymierzone przeciw interesom Rosji.

Z wyżej wymienionych przyczyn wynikły kardynalne błędy w decyzjach

politycznych i wojskowych:

- Premier Mikołajczyk, bez porozumienia z Rządem Prezydentem zezwolił

Delegatowi Rządu w Warszawie i Dowódcy AK na wywołanie powstania. Z

powstania chciał uczynić monetę przetargową podczas rozmów w

Moskwie ze Stalinem. Stalin znając możliwości militarne AK, uznał tą

„monetę” za bezwartościową, bo nawet gdyby powstańcy opanowali

mosty na Wiśle, to dla Armii Czerwonej, która miała już przyczółek pod

Manguszewem, byłoby to bez znaczenia. Mikołajczyk wdając się jak

hazardzista w niebezpieczna grę, stał się głównym sprawcą Powstania.

- Naczelny Wódz, gen. Sosnkowski, oskarżany przez dowódców AK i

niektórych historyków za bierność i brak rozkazu o zakazie powstania, w

świetle dokumentów tej odpowiedzialności nie ponosi. Decyzja o

wywołaniu powstania była decyzją polityczną i zgodnie z Dekretem

Prezydenta z 22.05.1942 należała do Rządu a nie do Naczelnego Wodza.

Generał Sosnkowski wielokrotnie ostrzegał Rząd i Dowódcę AK o bezsensie i

groźnych konsekwencjach Powstania, ale depesze jego były opóźniane,

cenzurowane lub ignorowane przez koła rządowe.

- Sprawcami Powstania byli też generałowie Okulicki i Pełczyński, którzy

forsowali w KG AK koncepcję Powstania z góry zaplanowanego jako klęska –

jako tylko krzyk protestu na zagarnianie Polski przez Sowiety – co miało

poruszyć opinię światową. Motywy działania gen. Okulickiego pozostają

zagadkowe, bo były niezgodne z intencjami Naczelnego Wodza i z polską

racją stanu, jaką winno być dążenie w tym momencie do zachowania

patriotycznej młodzieży dla przetrwania nieuchronnej drugiej okupacji.

Page 166: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Kulisy podejmowania decyzji o wywołaniu Powstania

164

- Do sprawców powstania należy zaliczyć też płk. Chruściela, który bez

zgody Dowódcy AK w dniu 27 lipca 1944 wydał warszawskim oddziałom AK

rozkaz do koncentracji na punktach wyjściowych do walki. Spowodowało to

dekonspirację żołnierzy i lokali konspiracyjnych, grożącą falą masowych

aresztowań. Zmusiło to Bora-Komorowskiego do pośpiesznego wydania

rozkazu do rozpoczęcia powstania i nieodwołania go, gdy w chwilę później

okazało się, że sytuacja na froncie jest ku temu bardzo niekorzystna.

Podłożem katastrofy Powstania było też to, że główni jego sprawcy mieli

odmienne, utopijne wizje (bo trudno to nazwć „koncepcjami”) jego celu:

- Mikołajczyk widział w Powstaniu kartę przetargową w próbach ułożenia

stosunków miedzy Rządem RP a Rosją.

- Bór-Komorowski uważał, że celem Powstania jest stworzenie suwerennej

enklawy, w ktorej organy władzy uznawanego przez anglosasów Rządu RP

wystąpiłyby w roli gospodarza wobec wkraczających Rosjan.

- Okulicki nie widząc szans na sukces militarny, widział w Powstaniu,

poprzez ogrom ofiar i zniszczeń, tylko krzyk protestu przeciw zagarnianiu

Polski przez sowietów, mający poruszyć opimię swiatową i zmienić decyzję

trzech mocarstw podjętą w Teheranie, pozostawiającą Polskę w Sowieckiej

strefie wpływów. Osoba Okulickiego winna być przedmiotem badań

historyków, a pełne wyjaśnienie jego roli będzie mozliwe dopiero po

otwarciu archiwów w Rosji.

Po wojnie gen. Bór-Komorowski udzielając wywiadów twierdził, że gdyby

generał Sosnkowski zakazał robienia powstania, to Powstania by niebyło.

Zdradza tym, że nie wiedział kto był jego przełożonym, bo decyzja należała do

Premiera. Deklarował, że za klęskę Powstania odpowiada on sam, ale nie

wycofał się z życia publicznego, przyjmował awanse na stanowisko Wodza

Naczelnego i Premiera Rządu oraz ordery Virtuti Militari (Krzyż Kawalerski i

Komandorski) i honoraria za publikowane pamiętniki z Powstania – co świadczy,

że był człowiekiem bez honoru.

Page 167: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

165

Niemiecki moździerz KARL z pociskiem 600mm (wagi 1,5 tony) sprowadzony

specjalnie do burzenia Warszawy – strzelał regularnie co 7 minut i burzył

wielopiętrową kamienicę.

Page 168: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

166

Page 169: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

167

Miotacz min zwany „krową” lub „szafą”– przygotowanie i salwa (po prawej setki

kontenerów po wystrzelonych już pociskach rakietowych) - zdjęcie niemieckie

Ryk lecących pocisków rakietowych siał przerażenie wśród mieszkańców stolicy.

Page 170: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

168

Stare Miasto płonie

Po bombardowaniu

Page 171: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

169

Ulica Marszałkowska

Page 172: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

170

Page 173: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

171

Jan Kurdwanowski, kpr.”Krok”, Batalion Chrobry I

MRÓWKA NA SZACHOWNICY (wyjątki)

Książka jest dostępna w Muzeum Powstania Warszawskiego oraz w Internecie

pod adresem: www.kurdwanowski.pl

Gdy w końcu lipca 1944 w Berlinie zastanawiali się jak utrzymać Warszawę,

a w Moskwie jak zdobyć Warszawę, Komenda Główna Armii Krajowej w

konspiracyjnych lokalach, za spuszczonymi firankami, głowiła się jak i tym, i

tamtym pokrzyżować plany

WOLA

* 1 *

Środkiem mego świata jest browar Haberbusza, a zwłaszcza jego podwórze.

Sanitariuszki, jak zgłodniałe wilczyce, przepychają się do nielicznych rannych,

aby pierwszy raz w życiu założyć opatrunek na prawdziwą ranę. Trzeba stać na

nogach cały czas i niczego nie spuszczać z oka, by pierwszemu dopaść gdzie

należy, nim zaczną rozdzielać broń. Teraz już nie mówią o broni z tajnych

magazynów, ale tylko o tej zdobytej na Niemcach.

Z browaru wyruszają grupy wypadowe na linię. Linia to coś nieokreślonego,

zbieranina nazw: Towarowa, Twarda, Waliców, Chłodna, Krochmalna,

Grzybowska, Wronia, Ogrodowa. A wieści zmieniają kierunek jak fale w oku

cyklonu. To Towarową uciekają płonące czołgi obrzucane butelkami z benzyną,

politurą, pokostem, spirytusem, eterem. To znów na odmianę Towarową toczą

się zwycięskie czołgi, domy stają w ogniu, ulica zasłana trupami. I tak powoli dla

nas, zgromadzonych w browarze, ulica Towarowa staje się najważniejszym

frontem drugiej wojny światowej.

* 2 *

Dochodzimy do Towarowej — pustka, widać, że tu walczono. Ustawiamy

się w jednej linii, szykując do skoku przez ulicę. Nie wolno pojedynczo:

pierwszego zauważą, w drugiego wycelują, w trzeciego strzelą. Jeśli nawet

Page 174: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

172

trzem uda się przebiec na drugą stronę, będąc odcięci od reszty, sami nie dadzą

sobie rady i trzeba ich odliczyć na straty. W tym momencie Edek wtrąca się,

przerywając przygotowania. Radzi, by się wyszczać przed atakiem. Jeśli kula trafi

w pełny pęcherz, powiada, mocz eksploduje pod ciśnieniem. Taką ma siłę

przekonywania, że zwijamy linię i za jego przykładem odlewamy się w bramie.

* 3*

Niemcy wlezą przez okna na parter od tyłu, a jak nie od tyłu, to z boku albo

z przodu. Przycichło na kilkanaście minut. Przez trzęsące się lusterko zerkam ku

Niemcom. Widzę w nim dachy, ściany, drzewa, jezdnię, niebo, dym, wszystko

tylko nie czołg, który ma stać pośrodku ulicy obok Fundacji Staszica. Karabin

maszynowy wystukuje i nagle słyszę krzyk komendy: „Verbindung links!" - i

jeszcze coś. Więc między nimi a nami nie ma nikogo. Dostaję gęsiej skórki, na

głowie, plecach, wszędzie. Wołam do Tadzika:

— Panie poruczniku, wejdą na podwórze i odetną nas na piętrze!

Jakby nie było jestem jedynym, co ma karabin, wyglądam bojowo i mój głos się

liczy. Każda sekunda spóźnienia może kosztować życie. Tadzik wydaje rozkaz

odwrotu. Pędzimy schodami. Pomyślałem o cywilach stłoczonych w piwnicy, ale

zajęłoby co najmniej dziesięć sekund zbiec w dół i krzyknąć:

— Uciekajcie!

Nie oparliśmy się aż na trzecim podwórzu, skąd już normalnym krokiem

doszliśmy do skrzyżowania Wroniej z Krochmalną. Nie było po co gonić, jasne że

Niemcy nie potrafią posuwać się tak szybko, jak my się cofamy. Pogubiliby się,

nie znając terenu. Ktoś skierował nas na barykadę w poprzek Chłodnej na rogu

Wroniej, sto metrów w tyle od domu, który dopiero co opuściliśmy.

Poza barykadą zbiegowisko. Cywile pomieszani z powstańcami rozglądają

się we wszystkich kierunkach. Jako jedyny z karabinem od razu zostałem

otoczony przez kilku starszych ode mnie mężczyzn, którzy, by ułatwić mi pracę,

wypatrywali Niemców. Sprowadzało się to do tego, że oni coraz to widzieli

Niemca, a ja nie. Ten radził, jak trzymać karabin, by nie kopnął; tamten

Page 175: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

173

zaofiarował się strzelić za mnie, gdy po raz nie wiem który zawiódł mnie wzrok.

Zacząłem denerwować się i pocić nie tyle ze strachu, ile ze wstydu, że moi

doradcy więcej wiedzą o wojnie, są bardziej rezolutni ode mnie i już wywąchali,

iż nie umiem strzelać.

Nacisk opinii publicznej na mnie osiągnął punkt szczytowy, gdy zobaczono

Niemca w odosobnionym oknie, hen, wysoko w szczytowej ścianie, odległej

chyba ze sto metrów. Ugiąłem się pod presją z obawy, że mi zabiorą karabin

albo się poskarżą.

- Nie bój się pan, przyciśnij kolbę do ramienia.

Serce mi waliło z lęku, że trzymam karabin za luźno, że mnie kopnie. To by

dopiero było pośmiewisko, zwalić się po strzale na ziemię i popluć zębami!

Celowałem w puste okno, to muszka była w lewo od okna, to szczerbinka w

prawo od muszki lub na odwrót. Co docisnąłem kolbę do ramienia, lufa jechała

w górę. Pociągnąłem cyngiel.

- Dobrze, dobrze, trafił pan tuż koło futryny zarzucili mnie komplementami

– szkop się schował.

Odryglowuję karabin, zaciął się, próbuję raz i drugi – łuska nie wypada. Wyjmuję

zamek, cywile oglądają go, pokazują mi, że pazur wyciągu jest odłamany. Łuski z

lufy w ogóle nie udało się wyjąć i karabin zepsuł się po pierwszym strzale.

- Idź pan do rusznikarza – pocieszają – nareperuje w try miga.

Wróciłem do Haberbusza i długo czekałem, bo rusznikarz z pomocnikiem

spokojnie reperowali kulomiot, któremu iglica się odłamała. Coraz to ktoś

wpadał i ponaglał, bo Niemcy się pchali. Zaczął się nalot, warkot nisko lecących

samolotów mieszał się z hukiem ognia broni pokładowej. Korzystając z chwili

przerwy, gdy rusznikarz, cofnąwszy się o krok, obcierał ręce o spodnie, pod-

sunąłem mu pod nos zamek. Rzucił okiem.

- Nie da rady – rzekł – do dupy. Metalowym prętem wybił łuskę, oddał mi

karabin i powrócił do kulomiotu. I tak zostałem rozbrojony po raz trzeci.

Page 176: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

174

* 4 *

Od tyłu siedząco-leżącej kolumny wzniósł się gwar głosów, echo niesie się

pod arkadami:

- Rosjanie na Rakowieckiej!

Podniecenie wzrasta. Kolumna wstaje.

- Rosjanie na Rakowieckiej!... Hurra, hurra!

Wytrzymaliśmy do nadejścia odsieczy. Jeszcze chwila i zaczną się ściskać i

całować. Przez łańcuchy spinające arkady przeskakujemy na jezdnię.

- Hurra! – Hurra! Lecą w górę czapki, hełmy, menażki, manierki, kurtki.

Teraz dopiero widać, jak każdy gryzł się, choć tego nie okazywał. Wpada

podporucznik, próbuje uciszyć tłum.

Rosjanie są naszymi wrogami – gdy wejdą – zachowajcie się z godnością.

Nie zapominajcie o tym. Muszą zrozumieć, że uważamy ich za wrogów.

* 5 *

- Wasz stopień! Pseudo ?

- Starszy strzelec Krok – melduję.

Na to Klim odwraca się do powstańca stojącego obok:

- Podchorąży Sław, dajcie mu swój karabin!

Wymieniamy karabiny, a Klim do mnie przed frontem kompanii, której koniec

zamazuje się w ciemności:

- Jesteście kapralem.

Nie wiem, co powiedzieć: tak jest, czy dziękuję. Więc salutuję tylko i biegnę

z powrotem. Przemykam się podwórkami, przełażę dziury i odnajduję

mieszkanie na pierwszym piętrze. Nic się nie zmieniło, księżyc świeci, dom

Page 177: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

175

naprzeciw na skos płonie, przedmioty rzucają podwójne cienie, nieruchome od

księżyca, drgające od ognia. Zgrzyt kul o mur. Znowu czarne postacie suną po

drugiej stronie ulicy, tym razem bliżej. Przechodzą pod płonącą kamienicą.

Strzelam raz za razem, a oni idą nieco bokiem, twarze zwrócone ku nam, i

znikają w wąskiej bramie z filarkami. Idą, jakby to nie była wojna, nawet nie

przyśpieszają kroku. Dotąd nie pomyślałem, że Niemcy mogą posuwać się po

naszej stronie ulicy. Ale ktoś ich już usłyszał czy zobaczył i do mnie:

- Muszkieter, rzucaj granat!

Dla mnie rzucić granat, to jak pierwszy skok ze spadochronu – skoczek

liczy: sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzieścia trzy i ciągnie

sznurek. Z granatem jest na odwrót, wpierw ciągniesz, potem liczysz. Jeśli lont

za krótki, eksploduje w ręku. Za wcześnie rzucisz, zdążą odbiec. Waham się.

Mały ofiaruje się rzucić za mnie. W ten sposób tracę granat, którego przez trzy

dni strzegłem jak oka w głowie, na czarną godzinę.

* 6 *

Wygląda na koniec Powstania, osłaniamy nie wiadomo czyj odwrót.

Powstańcy bez broni, tyłowe formacje masowo przebierają się w cywila, czyli

cywilizują się. Fakt, że opuszczamy Warszawę, nie podlega dyskusji. Są

zwolennicy przebijania się do Kampinosu i do Rosjan, ja jestem za tym drugim

kierunkiem, w mniejszości razem z Edkiem. Po wymianie argumentów moja

opinia przeważyła. Jedynym problemem jest przedostanie się pod wiaduktem

mostu Poniatowskiego na północ, ale dobrze poinformowani o położeniu w

mieście powiadają, że obsada mostu jest słaba i że po salwie do Niemców

można pod wiaduktem przebiec. W najgorszym razie zaczeka się do zmroku i

przebiegnie bez salwy.

Po krótkim marszu pada rozkaz zorganizowania obrony Chłodnej. Ludność

schowała się przed nami, bramy pozamykane, na pukanie i wołanie nie ma

odpowiedzi. Trochę pomaga łomotanie i walenie kolbami.

Pierwszego dnia Powstania Niemcy zapowiadali przez megafony, że każdy

dom, z którego padnie strzał, zostanie zburzony. Widocznie cywile wyobrażają

Page 178: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

176

sobie, że i na odwrót, każdy dom, z którego nie padnie strzał, będzie

oszczędzony.

Głośne staccato karabinów maszynowych podrywa nas na nogi. Widocznie

Niemcy idą za nami równym krokiem. Odskoczyliśmy do kościoła Karola

Boromeusza, staccato oddaliło się, przycichło.

W oknach domów jeszcze są szyby. Nigdy tak silnie nie odczuwałem piękna

i czaru Warszawy, jak w tym dniu jej śmierci. Ulica Chłodna rozszerza się i

rozwidla otaczając kościół jak zamek na wyspie pośrodku rzeki. Pusto, ludzie

pochowali się, ptaki odleciały. Chodzę dookoła i przyglądam się kamiennym

postaciom świętych, girlandą opasujących kościół. Obojętne twarze patrzą w

przeszłość czy przyszłość, my uciekniemy, ludność wymordują, one tylko

zostaną, najwyżej ogień trochę je osmali.

Serie kaemów znowu głośniejsze. Śmierć sunie za nami pewnie i nie tak

powoli. Klęska jak 1939 roku, tyle, że to wszystko trwało sześć dni. Hala

Mirowska niesamowicie wygląda, tak siwa od pyłu, jakby stała nie w słońcu, a w

poświacie księżyca. Mówię, że to nie głupota, ale pewnie zdrada, że powinniśmy

się odłączyć i na własną rękę przebijać na południe, do Rosjan. Ani na chwilę nie

wątpiłem, że byliśmy strażą tylną, którą dowództwo nie zawaha się rzucić

Niemcom na pożarcie, aby ocalić siebie i swych popleczników.

STARE MIASTO

* 1 *

Zdobyczna armata o stosunkowo krótkiej lufie, z osiemdziesięcioma

pociskami, została własnością kompanii Lisa. Według pierwszej wersji miała

kaliber 50 mm. Prasa staromiejska podała 55, a potem jakoby się okazało, że to

była siedemdziesiątka piątka... Widać nikomu nie przyszło do głowy, by zmierzyć

średnicę lufy przy pomocy linijki. Było to jedyne działo na siedem tysięcy

powstańców odciętych na Starym Mieście, co prawdopodobnie odpowiadało

wyposażeniu w artylerię w połowie piętnastego wieku, mniej niż Turcy użyli

przy oblężeniu Konstantynopola w 1453 roku. Gustavus Adolfus w 1630 roku

miał sześć armat na każde tysiąc żołnierzy.

Page 179: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

177

Działo stało się oczkiem w głowie i nie straciło na popularności nawet

wtedy, gdy się przekonano, że nie przechyli szali zwycięstwa na naszą stronę.

Fotografowano je nieustannie razem z obsługą, która w ten sposób przeszła do

nieśmiertelności. Przychodzili także powstańcy z innych oddziałów i cywile, aby

sobie zrobić zdjęcie przy armacie. Tak, jak to niegdyś fotografowano się w

ogrodzie zoologicznym obok żyrafy, gładząc słonia po trąbie, czy na wielbłądzie.

* 2 *

Koło piątej po południu, bez przygotowania artyleryjskiego, z Białego

Domu wybiegli na Nalewki Niemcy, z lewa na naszą prawą flankę do ogrodu

Krasińskich. Stałem opierając lufę w otworze strzelnicy, gdy nagle wyskoczyły

przede mną ciemne postacie. Nim pociągnąłem za cyngiel, już byli na jezdni.

Dopadli do siatki. Artylerzyści nie dali się zaskoczyć ani wystraszyć i natychmiast

strzelili. Gdy wycelowałem drugi raz, już kilka nieruchomych ciał leżało na pustej

ulicy.

Ledwo ochłonęliśmy, rozgorzał spór o broń po zabitych. Artylerzyści

upierali się, że im się wszystko należy, bo to oni położyli Niemców jednym

strzałem. Przechwalali się, że specjalnie wycelowali w jezdnię przed biegnącymi,

aby zmieść ich lawiną odłamków, jak z kartacza. Przyznawałem im rację, ale

tylko w duchu.

* 3 *

W przyległym skrzydle Pasażu Simonsa, gdzie czuwali butelkarze, powstał

rwetes, rozległy się pokrzykiwania:

— Trzymaj go za ucho...

— Za ogon go, za ogon! Dał się słyszeć urywany kwik świni...

Przycichło i zdawało się, że sytuacja jest opanowana, gdy nagle kwik znowu

rozdarł powietrze i niewidoczny dotąd duży prosiak wypadł na Nalewki z tego

właśnie pomieszczenia, gdzie rano siedziałem na służbie. Mając drogę ucieczki

zagrodzoną na lewo barykadą, a na wprost siatką ogrodu straży pożarnej,

Page 180: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

178

pomknął w prawo ku Niemcom. Nadarzyła się znowu okazja wyszydzać

tyłowców. Oberwało się i butelkarzom, który pomagali grupie aprowizacyjnej w

akcji przeciw świni.

* 4 *

Pasaż Simonsa stał się rodzajem targowiska niewolników. Dniem i nocą

coraz to ktoś wpadał, żądając iluś tam ludzi na wsparcie. Już nie wołali, jak w

browarze Haberbusza,... „dwóch chłopów z jajami”, a tłum ochotników

napierał. Brali dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu i przewodnicy podprowadzali

nas do frontu, czyli na linię, jak się wtedy mówiło. Umacniało to nas w

przekonaniu, że gdzie inni zawodzą, my musimy podpierać firmament, jak

napoleońska stara gwardia. Skończyło się też regularne spanie. Po powrocie z

akcji waliliśmy się na materace, a ponieważ nie wiedziało się, kiedy znowu nas

poderwą, nie warto było się rozbierać; także ze względu na złodziejstwo.

Najpierw przestaliśmy się myć, poza paru czyściochami. Zmienialiśmy tylko

majtki i koszule, brudne rzucając do śmieci. To się nazywało żyć całą gębą!

Potem przyszedł koniec codziennych zmian bielizny, brakowało czasu i ochoty

na fasowanie z magazynów, połączone z przełamywaniem oporu strażników.

Aby poprawić wentylację, rozluźniałem tasiemki bluzy pod szyją i rozpinałem

oba rozporki — panterki i spodni, gdy nikt nie widział. Skarpety nie tyle

przepocone, co przenoszone, wyrzucałem i wkładałem świeże, aż wyczerpał się

zapas w plecaku. Wtedy właśnie włożyłem ostatnie dwie pary w przewidywaniu

bliskiego końca Powstania, nie zdając sobie sprawy, że obrona Starego Miasta

jeszcze nie rozpętała się na dobre, a Powstanie zaledwie się zaczęło. Kilka

brudnych par zatrzymałem w plecaku, aby mieć co naciągnąć na buty, gdy

przyjdzie się podkradać nocą. Magazyny wkrótce spaliły się i już nie było gdzie

uzupełniać zapasów. Po bieganiu pod obstrzałem buty nie przeszkadzały przy

spaniu, ale co było robić z resztą ekwipunku? W pasie z ładownicami i w hełmie

nie można było zasnąć, choćby człowiek nie wiem ile się nalatał i utrudził. Plecak

nie nadawał się na poduszkę, zwłaszcza z powodu butelki; nie wiadomo było,

jak go ochronić przed kradzieżą, chyba że okręcić rzemień wokół kostki. Pas

zarzucałem na szyję, przytulałem się do karabinu, a hełm polecałem opiece

boskiej. Trzeba bowiem wiedzieć, że jeśli chodzi o kradzież broni i wojskowego

Page 181: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

179

wyposażenia, wszelkie moralne skrupuły przestawały istnieć. Odpięto ci

granaty, gdyś spał, szczając nawet musiałeś trzymać karabin w drugiej ręce.

* 5 *

Na spotkania z dziewczynami wymykaliśmy się zazwyczaj, gdy ogień

artyleryjski słabł w godzinach przedwieczornych. Niemcy ku końcowi dnia mniej

atakowali, może byli utrudzeni, a może uważali, że niełatwo będzie

zorganizować obronę świeżo zdobytej pozycji przed zapadnięciem ciemności.

Powstańcy zaś, jeśli nie musieli, nie kontratakowali o zachodzie słońca, mając

noc za pasem.

Zawsze odczuwałem nieprzyjemne napięcie w bramie komendy

żandarmerii, gdy pytaliśmy wartownika o dziewczęta. Było to tak, jakby po

kilkunastu latach wracało się do rodzinnego miasteczka z dalekiego kraju, aby

odnaleźć starych przyjaciół. Oczekiwały nas jak siostry braci-rybaków

dobijających do brzegu pośród sztormu.

Potem szykowały jedzenie i pierwszy raz w życiu czułem się jak mężczyzna,

głowa domu, którego po pracy witają z szacunkiem i uznaniem. Przy świeczce,

przegryzając przysmaki z żandarmskiego stołu, rozmawialiśmy o boju. Musiała

być też i inna potrzeba, by wydarzenia dnia opisać słowami, inna niż

imponowanie dziewczynom, które i tak nas podziwiały. Jeszcze dwa, trzy dni, i

Powstanie skończy się, myślałem. A po wojnie będziemy razem włóczyć się po

świecie: palmy, kaktusy, baobaby, minarety, piramidy, pagody, rafy, laguny.

* 6*

Czerwieniąc wierzchołki drzew, niskie zadymione słońce kładło długie

cienie. Z półmroku, spod gałęzi i krzaków, mogła wybiec w każdej chwili

niemiecka tyraliera. Było nas tylko kilku uzbrojonych. Groza ogarnęła

wszystkich, że kompania wycofała się zostawiając nieuzbrojonych na pastwę

Niemcom. Oczywiście, cofać się można było zaledwie pół kilometra, dalej

cofanie automatycznie przeradzało się w marsz ku przodowi. Prawie na każdym

rogu był właz do kanału. Nikt z nas nie wiedział, które z nich otwierały się do

Page 182: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

180

burzowca na Żoliborz. Zdawało się, że aby uciec ze Starego Miasta, wystarczyło

tylko podnieść właściwą klapę i zejść pod ziemię.

* 7 *

Zadanie, które dostałem od oficera, było tak niezwykłe i proste, że z

miejsca wzbudziło we mnie podejrzenia. Ktokolwiek pojawi się na ziemi niczyjej

między szopą a Arsenałem lub dalej poza szopą wzdłuż ściany Arsenału:

– strzelać. Porucznik usiłował rozwiać moje wątpliwości podkreślając, że bez

względu na to, jak ten ktoś będzie wyglądał

– zabić, nawet gdyby był w mundurze powstańca. Utkwiło to mi w pamięci jako

jeden z niedorzecznych rozkazów. Jak się po wojnie dowiedziałem, ten rozkaz

był jednak do pewnego stopnia uzasadniony. Tego samego czy poprzedniego

dnia poległ trzeci dowódca naszego batalionu, kapitan Edward. O świcie, widząc

żołnierzy z biało-czerwonymi opaskami na ziemi niczyjej, wysunął się i zawołał.

Strzelili do niego z pistoletu maszynowego. Jak zwykle, podejrzewano

Ukraińców.

Czas mijał miło, dziewczęta przyniosły śniadanie. Cicha błogość zalewała mi

serce, gdy po przespanej nocy, mając wciąż ociężałość w kościach, siedziałem

wygodnie na krześle popijając słodzoną kawę. Trzeba być frontowym

żołnierzem i trochę wojnę lubić, by zrozumieć, jak czuje się człowiek, który do

niedawna sam był zwierzyną, a teraz na odmianę z bezpiecznego ukrycia okiem

kłusownika lustruje przedpole wypatrując, kogo by ustrzelić.

Na moich oczach dzień budził się do życia i do śmierci. Z dogorywających

zgliszcz dym się snuł powoli, rozświetlony pierwszymi promieniami,

brzoskwiniowy u góry, dołem jeszcze szary. Czerwone słońce wschodziło i nie

świergot ptaków je witał, ale rzadkie strzały, jak trzaskanie suchych gałęzi pod

stopą grubasa.

Nie spuszczając oczu z przedpola, poprawiłem barykadę. Do mych

ulubionych zajęć należało urządzanie się na nowym stanowisku – takim, które

jeszcze nie znajduje się pod obstrzałem. Nim się wziąłem do

Page 183: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

181

przemeblowywania, wpierw pozwoliłem pogalopować wyobraźni, co

najgorszego może się przydarzyć. Trzeba zastanowić się, którędy odłamki

prysną, gdy pocisk wleci ukosem stąd albo stamtąd. Co robić, gdy granat padnie

przede mną, za mną. Gdzie zastawić się blatem stołu, a gdzie drucianą siatką z

łóżka. Gdzie podeprzeć fotelami, uszczelnić materacami, nie blokując sobie przy

tym drogi odwrotu. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.

* 8 *

W swoich pamiętnikach Bór-Komorowski napisał:

„Twierdzą duchową Starego Miasta był Kościół Jezuitów w którego

podziemiach ojciec Tomasz opiekował się urządzonym tam szpitalem. Był on

jednym z tych niewielu, których niezmiennie pogodne usposobienie odcinało się

ostro na tle ponurej rzeczywistości Starego Miasta. Kiedy rozpoczęła się

ewakuacja, zaproponował mu Wachnowski, aby szedł z żołnierzami, którzy tak

przywykli do jego krzepiących słów w tych ciężkich dniach. Ale ksiądz odmówił.

Uważał, że jego obowiązkiem jest pozostać i opiekować się nadal ciężko

rannymi”.

Nie ujmując w niczym ojcu Tomaszowi, wiadomo, iż było wielu cywilnych,

duchownych i wojskowych, których „niezmiennie pogodne usposobienie

odcinało się ostro na tle ponurej rzeczywistości Starego Miasta”. Wielu

ryzykowało życie opiekując się do samego końca ciężko rannymi, których

większość potem wrogowie dobili. Więc po co od razu „twierdza duchowa”, po

co to dęcie w surmy. Jeśli kto, to wódz, powinien być twierdzą duchową. Nie

było żadnej okazałej twierdzy. Któżby ją zresztą mógł dostrzec wśród dymów i

dotrzeć do niej pod kulami. Siłę duchową Starego Miasta stanowiły tysiące

maleńkich, nieznanych twierdz.

* 9 *

Powróciliśmy do rozmowy o burzowcu. Przedostać się na Żoliborz było w

zasadzie łatwo. Kanał wysoki, prosty, idziesz sobie wygodnie, nie garbiąc się.

Tylko pod Dworcem Gdańskim właz otwarty, stąpać należy bardzo ostrożnie,

wolno, nóg z wody nie wyjmując, najlepiej ciągnąc je po samym dnie. Co myślał

Page 184: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

182

Kobuz-służbista, gdy cały pluton w sile poniżej dwudziestu rozprawiał otwarcie

o dezercji jeszcze tej nocy? Nikt nie wątpił, że intendentura, policja, żandarmi

już ukradkiem umykali na Żoliborz. Lada chwila Niemcy zauważą, wysadzą kanał,

a kto nie zdążył – śmierć frajerom! Wokół, tak jak daleko sięgały materace,

toczyły się te same rozmowy.

Od początku walk o Stare Miasto wybuchło obok mnie kilkaset pocisków i

granatników, jeden „goliat”, dwie bomby. Nie wolno wyzywać losu. Mam dość

do opowiadania do końca życia. Dziś jestem zdrów i mogę uciec. Ten się uratuje,

kto się sam uratuje. Byle dalej od Pasażu, od Starówki, od Warszawy...

burzowcem na Żoliborz, a stamtąd przebojem do Puszczy Kampinoskiej.

Będziemy spać w wysokiej trawie pod drzewami, opalać się w zagajniku

pomiędzy sosenkami. Pachnie żywicą, otrzepujesz mrówki. Kiedyś mi jedna

weszła do ucha i narobiła takiego hałasu, jakby koń galopował. Teraz przez

dziurę w bębenku do mózgu by wlazła. Zawsze przed snem napycham waty do

uszu, z tą watą nieprędko się rozstanę. W lesie będziemy na przemian spać i

słuchać komunikatów z frontu; „po silnym przygotowaniu artyleryjskim

nieprzyjacielska piechota wsparta czołgami...”. Jak to teraz wszystko inaczej

rozumiem... dawniej były to tylko słowa... Teraz jestem specjalistą od wojny,

poznałem nową dziedzinę ludzkiego życia. Odczekamy w lesie do końca wojny,

aby nie dostać w czapę pięć przed dwunastą. Potem pójdziemy okupować

Niemcy...

Kaemy terkoczą, rakieta za rakietą pomyka od Arsenału jak kula gorejącego

śniegu. Należy natychmiast obrócić źrenice ku ciemności i tylko samym skrajem

oka obserwować, inaczej oślepi cię na parę minut, widelcem cię zadźgają i nie

zobaczysz kto. Czasem zapada tak długa cisza po tamtej stronie, że zaczynasz

myśleć, a nuż ukradkiem się wycofali, może kapitulacja Niemiec. Dopiero gdy

rakieta znowu wystrzeli, widać, jak są blisko.

* 10 *

Uderzająca jest różnica stylu życia na Freta i w Pasażu. Tam byliśmy tak blisko

Niemców, że mogli bić w nas tylko z broni płaskotorowej, na ciężką artylerię nie

zwracało się uwagi. Tu, nim „szafa” zdąży skrzypnąć sześć razy, trzeba stawać

Page 185: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

183

pod ścianą, nie zawsze wiadomo pod którą. Nastrój jest znakomity, każdy się

wyspał i jest zadowolony z losu rezerwisty. Do tego Rosjanie w końcu uderzyli, a

Amerykanie już są za Paryżem, wjadą do Niemiec za trzy dni.

* 11 *

Kawę dostaliśmy ze szpitala św. Jacka, cukier własny. Po dłuższych

zachodach miejscowa piekarnia przydzieliła kilka bochenków zakalca. Widocznie

ciasto chleba, co podrosło, to od wstrząsu oklapło. Nawet można odróżnić

warstwy, kiedy ciasto rosło, a kiedy opadło. Przy żuciu tynk chrupie pomiędzy

zębami. W takiej przełomowej chwili nie psuje mi to krwi, choć wiem od rannej

Hanki, że żandarmeria nadal zażera się konserwami. Gotów jestem jeść taki

chleb i nic innego do końca wojny, byle tylko Pasażu więcej nie oglądać.

* 12 *

Zaledwie dziesięć kroków dzieli przejście pod oficyną od pasma ruinek,

gdzie zaczyna się ziemia niczyja. Są one zbyt niskie, aby służyć nam za skuteczną

osłonę przed pociskami, ale wystarczająco wysokie, by ukryć przed naszym

wzrokiem Niemców wybiegających z Pustego Domu. Chcąc ich w porę zobaczyć,

należałoby usadowić się na gruzie, na wprost wypalonych okien Pustego Domu,

gdzie za dnia widać niemal jak na dłoni. Nawet nocą lękam się wychylić, choć

wiem, że nie mogą zauważyć mnie w ciemności - jest to jakby ślepej śmierci

spojrzeć w oczy. Z Pustego Domu po nocy Niemcy rzadko kiedy strzelają, zbyt to

blisko, by ryzykowali zdradzić swe stanowisko. Za to z wysokich kamienic na

rogu Bielańskiej często prują długą serię po gruzie - „świetliki” migają nad

podwórzami.

Schowasz się z tyłu, Niemcy zaskoczą cię, bo ich nie widzisz; staniesz z

przodu, oberwiesz, bo cię widzą. Biednemu bez amunicji zawsze wiatr w oczy

wieje. Nocą rozmawiać nawet półgłosem nie wolno, dreptać w miejscu też

niedobrze, bo chrupie pod butem. Po kilku godzinach stania nogi z trudem

podtrzymują ciało. Szyja słabnie i ugina się pod ciężarem hełmu i głowy. Co oprę

się o mur, powieki same opadają i zaczynam majaczyć. Z rzadka huknie

pojedynczy granatnik - nie dość, by wybić człowieka ze snu. Wlecze się ta noc i

Page 186: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

184

wlecze. Wyczekuję wschodu słońca jak zbawienia, zapominając co dzień

przynosi.

Gdy świta, jestem już tak zmęczony, jakbym wcale nie miał całodniowego

urlopu. O tak wczesnej porze normalny mieszczanin jeszcze się nie goli ani nie

myje zębów, a my już jak rolnicy rozglądamy się po horyzoncie, odgadując co

dzień przyniesie. Może Bozia sprawi, że się zachmurzy, a żeby tak jeszcze deszcz

lunął! Tam, gdzie niebo zbiega się z ruinami, ciemny opar wisi jak zapowiedź

burzy, ale gdy słońce zaleje promieniami okolicę, wyjaśnia się, że to dym, jak

zwykle. Z narażeniem życia Zosia z blizną na szyi i Sylwia roznoszą kawę prosto z

kotła w sali. Jedzenie odbywa znacznie dłuższą drogę. Wędruje ze szkoły

przekopem do podziemi Pasażu, drabiną na parter, przez wielkie okno, w dół po

gruzie na skraj podwórza za Pasażem. Tu pobożni robią niewidoczny znak

krzyża, pozostali tylko głęboko, na zapas, nabierają powietrza kilka razy, bo

oddychanie zwalnia bieg. Potem trzeba odbić się ostro i skoczyć te 30 kroków

do przejścia pod oficyną, gdzie jest punkt wypoczynkowy. Oczywiście nie z

pełnym dzbanem. Stąd ciągłe opóźnienia. Do tego doszło, że człowiek nie wie,

co je. Jeśli na przykład przyniosą zupę o drugiej po północy, to nie wiadomo, czy

to kolacja czy śniadanie.

Służba obserwatora na wprost Pustego Domu daje tak nikłe nadzieje

oglądania własnych wnuków, że podporucznik Marian już nie rozkazuje — ty, ty

i ty — ale raczej wyraża się w tonie zachęcającym — no, który to tam idzie na

górę itp. Raz nakłaniał kogoś bardziej energicznie, a ten mu na to:

— A pośmiertne odznaczenie będzie?

Od tego czasu Marian polega na ochotnikach.

* 13 *

Na salę noclegową w Pasażu wracało się jak do domu rodzinnego. Sam

widok kilkudziesięciu materacy odprężał. Sala przedstawiała mieszany obraz

sypialni, jadalni, czytelni, fabryki i frontu. Powstańcy spali, czytali, rozmawiali,

spierali się, pożywiali, kręcili pomiędzy maszynami z bronią w ręku. W kącie

kocioł bulgotał i dymił nieustannie. Kucharz Ukrainiec lub jego pomocnik

Page 187: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

185

doglądali go wciąż, dorzucali paliwa, mieszali. Któryś tam próbował grać na

organkach. Przez szerokie drzwi, a raczej otwór, gdzie się one poprzednio

znajdowały, wychodziło się na druga, pusta salę. Tam już stały tylko posterunki

bojowe.

Przyjemnie było, zdjąwszy hełm, osunąć się na materac i pół leżąc, pół

siedząc, z kubkiem kawy w jednej ręce, pajdą chleba w drugiej, żuć małe kęsy na

papkę, popijać drobnymi łykami i paznokciem bez pośpiechu usuwać z języka

okruchy tynku. Na stanowisku strzeleckim człowiek zazwyczaj pożywiał się, jeśli

nie stojąc, to w niewygodnej pozycji, nie wypuszczając karabinu z rąk i nie

spuszczając oczu z przedpola.

* 14 *

Ranni leżący w szpitalach interesują się, gdzie walczy Wehrmacht, a gdzie

policja i SS – temat, który nas mało obchodzi; nie poddajemy się, bo i tak w

czapę.. Ich jedyną nadzieją jest natychmiastowa kapitulacja Niemiec lub wejście

Rosjan. Nie mogą liczyć na to, że ich rany wygoją się, zanim Niemcy wkroczą.

My, zdrowi, możemy się jakoś wymknąć, ale co spotka rannych, każdy wie...

Niemcy wejdą, podpalą domy. Wpierw dostaną w czapę ci, co nie mogą

wstać; potem ci, co nie mogą ustać na nogach; następnie ci, co nie mogą iść o

własnych siłach; a na końcu ci, co zwalniają w marszu. I to tylko pod warunkiem,

że Niemcy będą w dobrym humorze – inaczej rozwalą wszystkich od razu.

* 15 *

Gdy jesteś pierwszy raz w życiu nocą na stanowisku, czujesz się, jakbyś miał

tysiąc oczu. Widzisz gwiazdy, mgławice, odległe rakiety, kolory ognia,

konfigurację cieni i blasków. Wkrótce jednak przychodzi czas, kiedy dostrzegasz

tylko to, co ma wpływ na długość twego życia. W pierwsze noce liczyłem

godziny od zachodu słońca, potem kwadranse; pod koniec czwartego tygodnia

powstania – minuty.

Hełm zwykle noszę na głowie, również i na sali noclegowej. Wypuścić go na

chwilę z ręki i więcej go się nie zobaczy. Niektórzy jednak już nie wytrzymują

Page 188: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

186

jego ciężaru i nocą, gdy spokojniej na stanowiskach, hełmy zdejmują; by ulżyć

szyi, narażają głowę. Jeszcze dwa tygodnie temu dobra eksplozja o kilkanaście

kroków przywróciłaby mi rześkość na dłuższy czas, teraz podmuch wybuchu

tylko na krótko orzeźwia. Ledwo kurz opadnie, senność wraca, a z nią lęk przed

zaśnięciem. Coraz to mi się wydaje, że ktoś się skrada, to słyszę, to nie słyszę, z

przodu, z tyłu, serce mi wali. Szczypię się w policzek, w udo, gryzę wargi do

bólu, myślę o nagich dziewczynach, kiwam się i tak mi schodzi do świtu.

Rąbek słońca błyska w szczerbie muru. Wkrótce cała kula, niby okopcona

pomarańcza, wisi nad postrzępionym horyzontem. Przez szpary w dymie światło

rozbiega się pasmami i promieniście, jak na obrazku pod tytułem „stworzenie

świata” w podręczniku religii dla szkoły powszechnej, przedstawiającym

moment, gdy Bóg rzekł „niech stanie się światło”.

Nadejście dnia — jak zwykle — zamiast ptasząt oznajmiają snajperzy.

Półmrok jeszcze zalega w zakamarkach, zapadlinach, szczelinach, w głębi okien, i

łatwo dopatrzyć się ludzkiego kształtu tam, gdzie go nie ma. Dołączają się

peemy, kulomioty, działka szybkostrzelne bijące wolniej i z postękiwaniem,

potem odzywają się większe kalibry i już nie ustają.

Razem ze słońcem samoloty wychodzą na niebo, zataczają wielkie koła

wysoko, potem coraz węższe kręgi i coraz niżej. Tak pewnie krążą sępy. Ile

trzeba silnej woli, by do nich choć raz nie strzelić, gdy lecą nad dachami. Od

ziemi, ze stanowisk niemieckich podrywają się rakiety i mkną ku nam

zostawiając w powietrzu półkoliste smugi dymu. Kostucha zakrzywionym

paluchem wskazuje, gdzie się kryjemy. Lotnicy wyspali się, ogolili, umyli, o

świcie zjedli śniadanie i poszli do pracy. Polatają sobie, po-nurkują, zawrócą,

wylądują na Okęciu, przegryzą, popiją mlekiem, sokiem, posłuchają radia, aż im

nowe bomby doczepią, wychylą jednego sznapsa na drogę....

Wcześniej czy później dziewczyny przynoszą kawę i staromiejski chleb. By

nie wyłamać plomby w zębie i nie przeciążać żołądka tynkiem, żuję powoli i

bełtam kawę z chlebem w ustach tak długo, aż powstanie papka, Wsysam ją

pomału, aby tynk osiadł na dnie jamy ustnej. Zajmuje to sporo czasu, ale nic

innego nie mam do roboty, jak tylko stać i nie zagapić się.

Page 189: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

187

* 16 *

Ilekroć tracę panowanie nad sennością, wstaję, a gdy nogi się zmęczą,

siadam. Wbijam paznokcie w policzki, w ucho, szczypię się w udo, ale senność

powraca, jak tylko ustaje ostry ból. Strach też czasem trzeźwi mnie na krótko.

Jeśli zdrzemnę się, Niemiec stanie w oknie i popruje z peemu albo wejdą od tyłu

i strzelą mi w plecy. Więc zmieniam temat na dziewczyny... jakby to one

wyglądały nago. Poprzednich nocy wyobrażałem sobie te, które znałem przed

Powstaniem, ale już mi się znudziły, już mnie więcej nie orzeźwiają. Więc myślę

o Wandzie, Zosi z blizną na szyi, Zosi Kos, Sylwii. Pozwalam im się rozbierać

powoli, a sam zerkam przez dziurkę od klucza zgadując, która to jest. Widzę

skrawek ciała zaokrąglony, biały, biodro, a może pierś. Ciemne pasmo

opalenizny. I tak na przemian, to widzę dziurkę od klucza, to okratowane drzwi

sklepu, to okratowaną dziurkę od klucza. Któraż to też jest... Wanda ze

smolistymi brwiami...? Tak blisko, że widzę pory skóry... porusza się to w tę

stronę, to w tamtą, pewnie nago stoi przed lustrem i robi wygibasy... nie śpieszę

się z odgadywaniem, bo jeszcze dużo nocy zostało... a oto twarz przemknęła,

zagapiłem się, nie poznałem.

Okropne zmęczenie wraca, niemal tracę przytomność, patrzę i nie widzę.,.

to słyszę, to nie słyszę chrupania od ulicy, chyba ukradkiem stąpają na palcach,

podeszli pod okno i stoją. Wycelowałem, a nogą szturcham Muszkę. Siada obok

mnie na krześle, obaj nadsłuchujemy, nic się nie dzieje. Daję mu karabin, a sam

opieram się o framugę drzwi i zamykam oczy. Szarzeje, idę do kuchni za piec za

potrzebą, czyli jak to się na wsi mówi, za stodołę. O tej godzinie jest zbyt jasno,

by próbowali zaskoczyć nas nocnym atakiem, a za ciemno na zsynchronizowane

natarcie piechoty i artylerii.

Każdego ranka na strasznie błękitne niebo wytacza się zwiastun śmierci —

słońce. Brzmi to może przesadnie, ale pomyśleć, o ile dłużej trwałaby nasza

obrona, gdyby nad Starym Miastem wisiały nisko ciemne, deszczowe chmury i

lało z nieba, jak to się często dzieje latem. Ogień szerzyłby się wolniej, sztukasy

by niedowidziały i czasem rzuciły bomby na swoich, a heinkle w ogóle w bitwie

nie brałyby udziału. Ale za to nikt by nie uszedł kanałami.

Page 190: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

188

Nocą, półprzytomny i w trzech czwartych głuchy, wzdychałem do światła

dziennego. Teraz, o świcie, zgodziłbym się, by przyszło zaćmienie słońca i szara

godzina została na zawsze. Oczywiście, takie myśli nie zaprzątają mi zbytnio

głowy jako niepraktyczne. Dzień po dniu wychyla się słońce za plecami spoza

ruin od strony placu Krasińskich i skręca w prawo. Dostrzegam je znowu, gdy

przede mną schodzi nad Arsenał. Gdzie promień słońca sięga, tam i pocisk może

spaść, więc pomimo pięknej pogody żyje się w cieniu. Narodziny dnia anonsują

granatniki razem ze snajperami. Zapewne Niemcy pożywiają się i w ten sposób

dają do zrozumienia, żeby im nie przeszkadzać.

* 17 *

Ktoś zameldował, że Niemcy są w Pasażu. Czapa. Po drugiej stronie

wielkiego korytarza na wysokości pierwszego piętra były małe okienka, skąd

mogli wrzucić granaty przez drzwi do obu sal. Nie wiadomo było, gdzie stanąć:

przy ścianie — dla osłony przed odłamkami, czy w drzwiach na wielki korytarz,

aby nie dać się Niemcom zaskoczyć. W czasie, gdy leżałem pod obstrzałem w

gruzie, ppor. Szofer na czele grupy uderzeniowej wpadł pierwszy do sali, gdzie

było pięciu Niemców. Rozpylacz od razu mu się zaciął i nim skoczył w tył

przyległego pokoju, już zdążyli do niego strzelić. Szofer jeszcze rzucił granat,

piękny, kostkowany, angielski i zemdlał. Wszystkich pięciu Niemców poszarpało.

Haratanina wewnątrz Pasażu nie trwała długo. Niemcy umknęli do Arsenału, ci,

co weszli na gruzy między Pasażem a Długą, też zawrócili... Szofer dostał w

głowę; zamroczonego zaraz wynieśli do tak zwanego szpitala, czyli składnicy

rannych. Czołgi odjechały, pobojowisko objęła martwota przerywana terkotem

kaemów i suchym trzaskiem granatników.

Jest spokojnie i nieraz mija pół godziny pomiędzy granatnikami, więc jest

czas zastanowić się nad przyszłością. Różne zmory wiszą nad nami. Brak

amunicji jest jedną z nich. Nikt nie wie, że pozostało mi przeszło sześćdziesiąt

naboi, bo nie strzelam na chybił trafił i dlatego od walk o Arsenał nie strzeliłem

ani razu. W ogóle nie wiadomo, ile kto ma amunicji. Z tego, co mówią, wynika,

że znacznie mniej ode mnie, ale i ja przyznaję się tylko do połowy. Przed

tygodniem poznałem dwóch powstańców z „Chrobrego”, jeden miał

Page 191: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

189

holenderski karabin z dwudziestoma i jednym nabojem, a drugi włoski z

siedemnastoma. Z taką ilością amunicji łatwo popaść w przesadną oszczędność i

w ogóle nie strzelać, aż już będzie za późno, bo jak gospodarować

siedemnastoma kulami do kapitulacji Niemiec, rosyjskiej odsieczy albo końca

życia? Podobny los grozi każdemu, ponieważ nie ma żadnych zapasów.

* 18 *

Sobota — Amerykanie przekroczyli Sekwanę na północ od Paryża. Na

Starym Mieście odparto natarcia na PKO. Walka toczy się wewnątrz Katedry.

Nieprzyjaciel przeniknął na Bielańską pomiędzy pałac Radziwiłłów i Bank Polski,

przeciwnatarcie z pałacu Radziwiłłów odrzuciło go na Tłomackie. Odparto

natarcie na Ratusz z Opery i z Kościoła Kanoniczek. Nieprzyjaciel opanował

fabrykę Quebracho, w przeciwnatarciu odzyskano fabrykę, z wyjątkiem garaży.

Pałac Mostowskich broni się.

Niedziela — Rosjanie uderzyli na Rumunię, Amerykanie przekroczyli

Sekwanę na południe od Paryża. Na Starym Mieście nieprzyjaciel opanował

pałac Radziwiłłów i północne skrzydło Banku Polskiego. Odparto natarcia na

ulicę Boleść, Ratusz, pałac Blanka, szpital Jana Bożego i PWPW. Opuszczono

pałac Mostowskich. W godzinach wieczornych nieprzyjaciel wdarł się do

kotłowni szpitala Jana Bożego.

Poniedziałek — Rosjanie przerwali front w Rumunii. Amerykanie zajęli

Wersal i Fontainebleau, Na Starym Mieście, po wysadzeniu pozycji

nieprzyjaciela, odzyskano północne skrzydło Banku Polskiego. Wyparto

nieprzyjaciela z pałacu Radziwiłłów i Kościoła Kanoniczek. O godzinie 12 przez

wyrwę w ścianie wdarł się do środka Katedry oddział nieprzyjacielski z czołgiem.

Mimo odrzucenia piechoty, nie udało się zbliżyć do czołgu. Wieczorem

nieprzyjaciel opanował drukarnię PKO. Odparto natarcia na Ratusz, pałac Blanka

i szpital Jana Bożego.

* 19 *

Od tygodnia najbardziej ulubionym tematem są kanały. Potem idą

wiadomości z rosyjskiego frontu, tego po drugiej stronie rzeki. Rozważania na

Page 192: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

190

temat tchórzostwa innych oddziałów straciły na popularności i splatają się z

rozmowami o kanałach. Za złoto sprzedają przepustki do kanałów. Załoga

PWPW, odpędziwszy żandarmów od włazu, zeszła do kanału. Intendentura i

żandarmeria już się wymykają. Inne oddziały liniowe mają lepsze chody i

wpuszczą ich do kanału przed nami. Takie wieści, podniecając wyobraźnię,

spędzają sen z powiek. Człowiek może się obudzić o świcie w rozpaczliwej

sytuacji: dowództwa nocą odeszły, chaos, ludność przechodzi do Niemców z

białymi flagami...

ŚRÓDMIEŚCIE

* 1 *

Wychodzenie z kanału trwało dłużej niż wchodzenie. Niektórych wyciągano.

Zaskoczyła mnie noc i widok szyb w oknach. Obok włazu stało kilka osób,

cywilów i powstańców na wpół po cywilnemu, wszyscy uczesani, dziewczyny w

letnich pantofelkach.

Zawstydziłem się swego wyglądu: bez broni, bez munduru, jak uciekinier.

Jeszcze nie przywykłem do tego, aby patrzono na mnie z litością. Dali nam od

razu wodę do obmycia twarzy i kromkę chleba. Poszliśmy dalej z nowym

śródmiejskim przewodnikiem, poprzedni dwaj chyba zawrócili na Stare Miasto. I

o dziwo, jak w bajce, znalazłem się znowu pod Palladium, na punkcie

rozdzielczym czy zbiorczym, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie przed

miesiącem zobaczyłem pierwszych powstańców i pierwszego zabitego na

skrzyżowaniu Marszałkowskiej ze Złotą.

Jedynym dowodem mojej żołnierskiej przeszłości był wojskowy but i portki

Luftwaffe. Byłem tak samo bez broni i samotny jak miesiąc temu. Z

zaciekawieniem gapiłem się na miejscowych powstańców.

Na sali kinowej przy ekranie paliła się mała żarówka rozpraszając nieco

ciemności. Siedliśmy obok siebie wymieniając uwagi o kanale. Co ja brałem za

porzucone plecaki, to zdaniem kolegów były trupy. Spostrzegawczość nie

dopisywała mi w kanale. Oczekując światła dziennego nie zauważyłem nawet,

kiedy przechodziliśmy nocą pod otwartymi włazami. Inni nawet gwiazdy widzieli

Page 193: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

191

nad głową. Motor, który raz usłyszałem, miał być czołgiem, przejeżdżającym tuż

obok włazu.

Rozmowy przycichły. Od czasu do czasu ktoś ukazywał się na tle ekranu

zapewniając, że szykują nam kwatery. Wszystkiego było nas ze trzydzieści osób.

Siedzieliśmy skupieni pośrodku morza czerwonych, pluszowych foteli, koniec

sali niknął w mroku. Nie można było wyciągnąć się w poprzek, bo poręcze piły w

żebra. To opierałem czoło o fotel z przodu, to znów zsuwałem się jak najgłębiej,

półdrzemałem coraz bardziej obolały. Budziłem się raz po raz, ślina ciekła mi z

ust na pierś, co otworzyłem oczy, spoglądał na mnie pusty, szary ekran. Nie

wiem, dlaczego nie wyspałem się po prostu na podłodze. Może utrata karabinu

sprawiła, że nie chciałem zadzierać z tym umytym oficerkiem z podwiniętymi

rękawami, który nas miał zaprowadzić na kwaterę. Po Starówce pluszowy fotel

dawał poczucie luksusu. Tak więc luksusowo siedzieliśmy, miękko, cicho,

bezpiecznie. Gdy tylko zamykałem oczy, obrazy kotłowały się wokół wydarzeń

ostatnich dwudziestu czterech godzin. Tłum nocą na Hipotecznej, rozpruty

Pasaż, kanały w błękitnym świetle latarek; majaczyły dziesiątki twarzy

zasypanych, a może jeszcze żywych.

Ktoś wszedł i oznajmił, że już dzień i że możemy udać się na śniadanie.

Drepczemy wolnym kroczkiem Złotą na plac Napoleona do restauracji PŻ, to

znaczy Pomoc Żołnierzowi, tego u nas na Starówce nie było. Ludzie nie

przyzwyczaili się jeszcze do wyglądu powstańców ze Starówki, oglądają się,

przystają. Władze okazałyby więcej rozumu internując nas natychmiast po

wyjściu z kanału, celem poddania przymusowemu odkurzeniu, myciu, goleniu,

strzyżeniu oraz spaniu przez dwie doby, zamiast psuć powietrze głupią

propagandą, że nie jest źle, a będzie lepiej. A tak budziliśmy grozę wyglądem,

zapachem i staromiejskim humorkiem.

* 2 *

Przed wieczorem ruszyłem w poszukiwaniu kwatery. Od Annasza do

Kajfasza. Tylu już nas było ze Starówki, że miejscowym nie imponowaliśmy.

Pytali:

Page 194: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

192

- Z jakiego batalionu ?

- Chrobry

- A gdzie pozostali?

- Zginęli pod gruzami

- Gdzie ?

- W Pasażu Simonsa

- Wszystkich nie mogło zasypać.

- Zasypało...

- Legitymację masz?

Tymczasem zaczynał mi się krystalizować światopogląd: na linię się nie

pchać, od komendy głównej trzymać się z daleka, bo ich będą bombami

okładać, ale nie za daleko, bo jak co do czego przyjdzie, to oni zawsze coś

wykombinują, aby skórę swoją ocalić, i będzie można w tłoku pomiędzy ich

nogami się przemycić.

* 3 *

Sam nieraz zastanawiam się, jaki był mój wkład w zwycięstwo nad Trzecią

Rzeszą. Przecież nie trafiłem żadnego Niemca, choć nie mógłbym przysiąc – w

takim mętliku nieraz się nie zauważy. Po dłuższym myśleniu doszedłem do

wniosku, że sprowadza się to głównie do faktu, że nie dałem się zabić. Ile to

amunicji Niemcy na mnie zmarnowali, ile kul bzyknęło obok, ile granatników,

pocisków, bomb. A benzyna do sztukasów; ropa do czołgów; węgiel do paro-

wozów, które podwoziły do Warszawy zaopatrzenie i części zapasowe; a

kosztowne rakiety magnezjowe, które rozbłyskały na niebie, ilekroć nocą

potknąłem się o cegły. Lotnicy, artylerzyści, fizylierzy, kolejarze, robotnicy w

fabrykach broni. Ileż czasu poświęcili oni wszyscy, by mnie zabić. A ilu Rosjan,

Anglików, Amerykanów ocalało, ponieważ wszystkie te kule, pociski i bomby nie

posypały się na nich.

Page 195: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

193

CZERNIAKÓW

* 1 *

Jak dotąd oglądałem Powstanie i wydarzenia na frontach niejako z dna leja

po bombie. Odkąd powróciłem na Czerniaków, przyglądam się światu bardziej

jak z Olimpu. W przerwach między roberkami dyskutujemy bez przesadnego

pesymizmu o ciężkim losie Powiśla, gdyż każdą porażkę Powstania wyrównują

wielkie zwycięstwa naszych przyjaciół.

My utraciliśmy Lipową i Radną, Niemcy Brukselę i Lyon.

Niemcy zdobyli Elektrownię, Anglicy Antwerpię.

Ulica Dobra padła, Finlandia skapitulowała.

Niemcy zajęli Teatr Narodowy, Anglicy twierdzę Namur.

Niemcy zajęli kościół Świętego Krzyża, Anglicy Besancon.

Niemcy zdobyli Komendę Policji, Rosjanie zajęli Bułgarię.

Niemcy przekroczyli Nowy Świat, Amerykanie granicę niemiecką.

* 2 *

Zwołaliśmy radę wojenną, trzecią z kolei. Zwoływaliśmy je, gdy jeden z nas,

Edek lub ja, uważał, że należy podjąć bez zwłoki decyzję o wielkim znaczeniu.

Naradzaliśmy się we czwórkę. Nasze rozumowanie było następujące. Jeśli

Rosjanie atakują Pragę, to znaczy że Churchill i Roosevelt nakłonili Stalina, aby

pomógł Warszawie. Wobec słabości Niemców upadek Pragi jest przesądzony,

może to nastąpić szybko, może się przeciągnąć i tydzień. Sytuacja na

Czerniakowie staje się niejasna. Tutejsza załoga bardzo słaba i możliwe, że nie

wytrwa do przyjścia Rosjan. Zapada decyzja natychmiastowego powrotu do

Śródmieścia pod skrzydła Komendy Głównej AK.

Generał Monter, wprawdzie nominalnie tylko komendant garnizonu

warszawskiego, ale w rzeczywistości faktyczny dowódca i jeden ze sprawców

Page 196: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

194

Powstania, odmiennego był zdania, czemu dał wyraz w oficjalnym Komunikacie

Wojennym, który jeszcze dotarł na Czerniaków. Według niego nieprzyjaciel

usiłował odepchnąć załogę Czerniakowa od Wisły dla skrócenia sobie drogi

wycofania na północ wzdłuż rzeki. Nie po raz pierwszy ocenił on niemieckie

uderzenie jako próbę ucieczki. Jakby opłacało się Niemcom toczyć krwawe walki

przez parę dni po to tylko, aby sobie skrócić marsz o godzinę lub dwie. I

dlaczego mieli Niemcy przebijać się na północ, skoro mogli bez przeszkód

wycofać się na zachód?

Swym niezłomnym optymizmem i zdolnością przewidywania generał

Monter niewątpliwie zasłużył sobie na miejsce wśród kompanów dobrego

wojaka Szwejka. Przecież to on, pod wieczór 31 lipca, postraszył swego

komendanta Bora, że już prawie za późno na Powstanie, bo Niemcy wycofują

się.

* 3 *

Od ludzi „Radosława” dowiedziałem się, że Rosjan jeszcze nie widziano, ale

że mają się przeprawiać jeszcze tej nocy. Duch bojowy powstańców był dobry,

pomimo braku amunicji. Choć pozostały tylko niedobitki, może co czwarty

przeżył, łatwiej było ich zabić niż złamać. Wieści o przyjściu Rosjan słyszałem

codziennie od początku Powstania, tym razem nie miałem powodu wątpić.

Ledwo trzymając się na nogach ze zmęczenia i odprężenia, wyszukałem miejsce

w piwnicy na betonie przy węglu, wprzód upewniwszy się, że okna wychodzą na

podwórze, i zasnąłem.

Ocknąwszy się, usłyszałem rozmowę:

- Jacy to ruscy, co pani opowiada, to Polacy, polskie mundury mają...

- Ruskie w polskich mundurach.

- Jak to, sama słyszałam, po polsku mówią.

Wyszedłem na piwniczny korytarz. Dniało już.

Przede mną stali polscy żołnierze.

Page 197: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

195

Koniec Powstania, a ja wczoraj omal nie utonąłem u brzegu. Całe to nocne

czołganie wydawało się niepotrzebne, mogłem powitać ich ze studzienki.

Czułem się bezpieczny jak nigdy w życiu. Dumny z siebie samego, że w ciągu

tych sześciu tygodni nie dałem się Niemcom. Żołnierze nie odzywali się, jakby

onieśmieleni. Obwieszeni byli granatami i uzbrojeni w pepesze, które

przypominały krótkie, przysadziste karabinki. Niektórzy mieli rusznice

przeciwpancerne o długich lufach. Wygląd mundurów był niemal równym

zaskoczeniem jak sama obecność berlingowców. Im dłużej patrzyłem, tym

piękniejszy wydawał się krój i kolor. Łagodna zieleń mchu, jakże różna od

chemicznych kolorów niemieckich mundurów, grynszpanu policji i feldgrau

Wehrmachtu. Mieli ciepłe jesienne płaszcze z porządnej wełny, prosto spod igły.

Guziki z orzełkiem pomalowane na zielono. Pasy, rogatywki. Chciało mi się

ukradkiem dotknąć mechatego rękawa.

* 4 *

Wkrótce zorientowałem się, że walka toczy się bez zmian w najbliższej

okolicy. Pomimo wylądowania odsieczy, Niemcy jeszcze nie wycofali się. W

rzeczywistości znajdowali się nadal po drugiej stronie Czerniakowskiej. Od

biwaku na podwórzu dzieliło ich kilkadziesiąt metrów i jedna grubość domu,

dlatego też bardzo nieswojo czułem się pod otwartym niebem. Przemknęło mi

przez głowę, aby iść do Wisły i nocą przeprawić się na Saską Kępę. Sądząc po

kanonadzie, jaka zerwała się znów po wschodzie słońca, nie było bezpiecznie

kręcić się za dnia po Czerniakowie. Należało zaczekać do zapadnięcia ciemności,

a tymczasem dzień ledwo się zaczął. Dom przy Okręgu 2 wyglądał na solidną

budowlę i był prawie twierdzą, ponieważ załoga składała się z powstańców

batalionu „Zośka”, wspartych pepeszami i rusznicami berlingowców. Zresztą, po

co ryzykować przepływanie na Pragę tej nocy – myślałem – skoro Niemcy i tak

odejdą lada dzień.

* 5 *

Dom przy Okrąg 2 tak był zatłoczony uciekinierami z Szarej, Śniegockiej,

Rozbratu i Czerniakowskiej, że i w nocy gotowano na podwórzu. Odblask ognisk

czerwienił ściany, oświetlał postacie warujące przy kotłach i

Page 198: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

196

zaimprowizowanych kuchenkach. Z nastaniem dnia wydłużyły się kolejki przed

paleniskami. Ilość mogiłek w ostrym kącie podwórza potroiła się od wczoraj

rana. Usypane ostatnio nie miały ani krzyży, ani tabliczek z nazwiskami.

Z mieszkania dozorcy przyglądałem się jak zrywano asfalt i kopano nowe

doły. Kilka zwłok czekało na swoją kolej. Łatwo było odróżnić pierwsze groby,

odznaczały się wysokimi, starannie uformowanymi kopcami. Cmentarz

wypełniał już trzecią część podwórka, rósł szybko i wypierał biwak.

Ranek niczym by się nie różnił od poprzedniego dnia, gdyby nie eksplozja,

która nieoczekiwanie wstrząsnęła podwórzem. Powstał niesamowity harmider,

krzyki, kto mógł, uciekł. Zaskoczyło nawet mnie, że potrafili upuścić granatnik na

dno takiej głębokiej i wąskiej „studni”. Ledwo pierwsze wrażenie minęło,

mnóstwo ludzi powróciło na podwórze, aby wynieść rannych i ratować resztki

zupy z podziurawionych kotłów.

Coraz to powracało nieokreślone uczucie, że już to wszystko kiedyś

przeżyłem i teraz tylko się powtarza. Ileż razy widziałem podwórka kipiące

życiem, kotły dymiące zupą, kotły podziurawione odłamkami, okazałe pogrzeby

z trumnami, skromne pogrzeby na kocu, zbiorowe mogiły i wreszcie nie

pochowane ciała, leżące szeregiem, smagane odłamkami. Chwilami wydawało

mi się to wszystko zmorą nocną, którą już śniłem i choć nie pamiętałem

dalszego ciągu, przeczuwałem straszny koniec. To znowu myślałem jak każdy, że

skoro Rosjanie wmieszali się przerzucając na ten brzeg berlingowców, to

Powstanie skończy się dobrze.

Ale już po paru godzinach powstańcy zorientowali się, że berlingowcy nie

umieją się bić w tutejszych warunkach i giną krociami. Na przykład koło

„Społem” podkradli się po ciemku pod niemieckie stanowiska i położyli za

beczkami. Niemcy ich usłyszeli, wystrzelali z kaemów, bo beczki były puste.

Dowódca nie dał berlingowcom rozkazu odwrotu. Powstańcy w tej sytuacji

uciekliby bez względu na rozkazy. Żołnierzom armii Berlinga nieraz szkodziła

nadmierna dyscyplina. Powstańcy i Niemcy walczyli niczym w czapkach

niewidkach, kryjąc się w głębi mieszkań. Berlingowcy, nim się otrzaskali z walką

Page 199: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

197

w mieście, strzelali z okien wysuwając pierś, jak to się widzi na rycinach z

czasów Komuny Paryskiej.

Nie daje mi spokoju, że Niemcy mogą podbiec wzdłuż ściany, wrzucić

granat do środka i wdrapać się przez okno. Jak widzieć wroga, samemu

pozostając niewidocznym? Jest to kwadratura koła, z której rozwiązaniem

boryka się każdy na pierwszej linii ognia, zwłaszcza na takim stanowisku jak tu,

przy oknie, skąd pole widzenia jest znikome, a za to zewsząd widać wysuniętą

głowę.

* 6 *

Ni stąd, ni zowąd ogarniał mnie optymizm. Bez sztukasów Niemcy nie

wygraliby na Starym Mieście, a tu mamy osłonę z powietrza, wsparcie artylerii,

zdyscyplinowana regularna armia jest z nami. Amunicji mają tyle, że według

staromiejskich norm powinno wystarczyć do Berlina. Wciąż uważałem

berlingowców za starszych braci, którzy dokończą, cośmy po dziecinnemu

zaczęli. Skoro Stalin wysłał berlingowców na warszawski brzeg, to nie pozwoli

im wyginąć i my się razem z nimi uratujemy.

Już drugiego dnia służby wartowniczej strzępy takich i podobnych myśli

przebłyskiwały mi w głowie, jedna drugą goniła, jedna drugiej zaprzeczała. Czy

warowałem przy wrotach, czy czaiłem się przy oknie, czy rozmawiałem,

wewnętrzny dialog nie ustawał. To huk strzałów echem odbijał się wewnątrz

mego ciała, wprawiając w drżenie wszystkie włókna, to na odmianę czułem się

jak na bezpiecznych manewrach. Jakby wiatrak w huraganie przesłaniał mi

świat, raz słońce błyskało, raz cień padał. Okresy nieokiełzanego optymizmu i

cichej rozpaczy przeplatały się nieustannie. Cichej, gdyż aby nie odbierać odwagi

młodszym kolegom, udawałem wesołość i dziarskość. Rozpacz w obliczu nie-

uniknionej śmierci i radość w oczekiwaniu rychłego odwrotu Niemców

nadchodziły falami w coraz krótszych odstępach czasu. Mój umysł ulegał jakiejś

aberracji. W jednej chwili wszystko wskazywało na pomyślny obrót spraw, a w

następnej na odwrót – nie było na czym zaczepić nadziei.

* 7 *

Page 200: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

198

Dzień już posunął się nieco i byłby czas na drugie śniadanie, gdy nagłe

strzelanina wzmogła się, choć kucie czołgów ustało. Biły setki kulomiotów. Tego

jeszcze nie było. Nie mogłem odgadnąć, co się dzieje. Ktoś wpadł do bramy

wołając:

- Amerykanie, latające fortece!...

- Spadochrony! woła inny.

Spadochroniarze! – krzyczy trzeci. Szybko zerknąłem przez żelazne drzwiczki i

zobaczyłem wysoko na niebie spadochron jeden, drugi... Niemcy zapomnieli o

nas, ze wszystkich luf bili w górę.

- Desant!...

Szalona radość ogarnęła bramę. Gdyby nie to, że nieprzyjaciel obok,

ściskalibyśmy się i strzelali na wiwat. Wytrwaliśmy do końca Powstania!

Rosjanie i Amerykanie nam pomagają! Spadochrony zniżyły się. Wyglądają na

zasobniki. Wpada miejscowy powstaniec i zaklina się, że spadochroniarz

wylądował na Szarej. Widzieli, jak ruszał nogami. Sprawdzić nie można, bo to już

po niemieckiej stronie. Fortece odleciały i choć zdawało się, że wiele

zasobników wiatr zniósł do Niemców, nastrój w bramie był odświętny. Kto by

pomyślał patrząc na błękitne niebo nakrapiane kolorowymi spadochronami, że

Amerykanie składają wieniec na grobie Warszawy.

* 8 *

Koledzy zawołali mnie na posiłek. Oddałem pepeszę i zbiegłem do piwnicy.

Ledwie zacząłem jeść, gdy piwnica zafalowała, ściana za moimi plecami

zachwiała się, sypnęło okruchami tynku.

- „Goliat” – wyjaśniłem i jadłem dalej, tyle że prędzej. Nim skończyłem, druga

eksplozja zakołysała domem.

- Teraz piechota skoczy – krzyknąłem.

Page 201: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

199

Coś obudziło we mnie dawnego ducha: Amerykanie nad Warszawą; słowa

Tura, że Krok jest dobrym żołnierzem; chęć pokazania im, co Starówka warta;

pokusa ugruntowania mojej dobrej reputacji na pięć przed dwunastą. Zerwałem

się i pomknąłem schodami w górę. Jeszcze pył wisiał nad podwórzem, ceglasta

mgiełka. Obstawiliśmy stanowiska od ulicy. Nie mogłem odnaleźć mojej

pepeszy. Biło tyle pistoletów maszynowych, że trudno było się zorientować

skąd. Stałem po wewnętrznej stronie wrót wpatrzony w żółtą ścianę. Raz po raz

wybuchały ręczne granaty. Coś mnie tknęło – to przecież na podwórzu. To,

czego doświadczyłem w tym momencie, da się chyba porównać z uczuciem

człowieka, który wszedł do łaźni, a gdy drzwi zatrzasnęły się, uświadomił sobie,

że jest w komorze gazowej. Niemcy zajęli dziób kamienicy.

Dziesięciu nas zostało odciętych. Obok leżał zabity wczoraj chłopak.

Okrągłe jak talerzyki, szeroko otwarte, zakurzone oczy patrzyły w sufit i trochę

na nas. Dotychczas uważałem go za normalną część składową naszego

stanowiska bojowego, rodzaj dekoracji teatralnej. Teraz jego spokój i

obojętność w obliczu tego, co się będzie wkrótce działo, były nie do zniesienia.

Coraz to nawijał się pod oczy. Nie chciałem umierać, z bronią w ręku czy bez

broni!

Myśli z obłędną szybkością mknęły mi przez głowę. Jak wydostać się z tej

matni. Wystarczyło popatrzeć na innych, by zrozumieć, że nie było sposobu.

Będą strzelać z podwórza i od żółtej ściany, kto wysunie głowę — dostanie.

Wrzucą granaty przez okna. Mdliło mnie tak bardzo, że z trudem oddychałem.

Niemcy zajmą cały dom, a nas kilku zostanie w dozorcówce. Berlingowców

wezmą do niewoli, a resztę rozwalą tu, na podwórzu przy grobach. Z piwnicy

przy Okrąg 4, wśród ostrej strzelaniny, przedostałem się do następnego domu.

Potem przeszedłem przekopem obok wielkiej, krwawej masy. Gruz dookoła był

opryskany strzępami mięsa. Dopiero po chwili domyśliłem się, że to nie

człowiek, ale sowiecki zasobnik żywnościowy zrzucony bez spadochronu.

* 9 *

W ciągu trzydniowego pobytu na Okrąg 2 przywykłem do otoczenia

wysokich murów, egzystencji na dnie pięciopiętrowej studni, uregulowanego

Page 202: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

200

trybu życia oraz poruszania się na maleńkim obszarze, niemal całkowicie

osłoniętym stropami. Teraz widok otwartej przestrzeni i wysokich,

poszczerbionych domów, górujących samotnie i w grupach nad zadymioną

równiną płaskich ruin napawał mnie lękiem. Wszystko zdawało się wibrować.

Przechodząc przekopem obok szczytowej ściany wielkiej kamienicy minąłem

zwłoki leżące na noszach. Nic szczególnego nie było w zmarłym oraz z fakcie

porzucenia go. Uderzyło mnie tylko, że nie zabrano noszy, których zawsze

brakowało. Najwidoczniej bitwa osiągnęła taki stopień nasilenia czy przesilenia,

że nie było celu przenosić rannych z miejsca na miejsce.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że zmarnowałem trzy drogocenne dni

na Okrąg łudząc się, że to już koniec Powstania. Tej nocy, gdy doczołgałem się

na Okrąg, a także następnej, można było Wisłę przepłynąć względnie

bezpiecznie, kajaków było w bród w stosunku do ilości chętnych. Zapewne

większość rozumowała podobnie jak ja. Po co przepływać rzekę, narażając się

przy tym, skoro wojsko z Pragi przeprawiło się do Warszawy. Obecnie —

mówiono — Niemcy kładli zaporę ogniową na wodzie oraz na plaży po obu

stronach i oświetlali rakietami nasz brzeg.

* 10 *

Przestałem się orientować i interesować czasem. Jakaż to różnica, czy był to

czwartek czy niedziela, siedemnasty czy dwudziesty, wrzesień czy nie wrzesień.

Prawdopodobnie czas odgrywał podobną rolę w życiu mojego przodka sto

tysięcy lat temu. Jedyne, co się liczyło, to położenie słońca na niebie. Dzień stał

się zbyt wielką niepraktyczną jednostką czasu w porównaniu z przeciętną

długością życia na obszarze pomiędzy Wilanowską a Zagórną. Odpowiadał

raczej latom, jeśli nie dziesięcioleciom. Nigdy przeszłość i przyszłość nie

zajmowały tak mało miejsca w moich myślach. Obie bez reszty pożarła

teraźniejszość. Po Edku, Hance, Witku, rodzicach, bracie pozostały nikłe cienie.

Powoli przestawało mnie obchodzić, czy kogokolwiek kiedykolwiek zobaczę.

Tymczasem gen. Bór-Komorowski podzielił się swymi myślami z

powstańcami i ludnością Warszawy w rozkazie dziennym z 19 września:

Page 203: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

201

„Walka z Niemcami w Warszawie dobiega końca... wytrwaliśmy przez 7

tygodni i wytrwamy do czasu wkroczenia do stolicy zwycięskiej Armii

Czerwonej... aby odtworzyć Polskie Siły Zbrojne i na niemieckiej ziemi wziąć

odwet za wszystkie krzywdy, pohańbienia i straty, jakie nam zadali germańscy

zbrodniarze. Dla osiągnięcia tego celu musicie przemóc zmęczenie walką”.

Rozkaz ten nie dotarł do obrońców Czerniakowa. Najoczywiściej generał,

podobnie jak my wszyscy, nie zrozumiał, że w siódmym tygodniu Powstania

Biały Dom i Kreml wykonały tylko gest pomocy Warszawie dla celów

propagandowych.

* 11 *

Ułożyłem się na węglu w mojej niszy, pojadłem miodu, słoik postawiłem

pod ścianą, aby się nie zgniótł w kieszeni palta. Szmer głosów niósł się

piwnicami. Kobieta obok z dezaprobatą wspominała, że powstaniec z łączniczką

kochali się w piwnicy, nie krępując się, iż ktoś ich zobaczy. Druga wystąpiła w ich

obronie:

— Niech im tam będzie, ile im tam życia zostało...

* 12 *

Z kulinarnego punktu widzenia podzieliłbym Powstanie na następujące

okresy: okres wolski — grochówka i papierosy,

okres wczesno-staromiejski — konserwy i koniak,

okres późno-staromiejski — cukier,

okres śródmiejski — sago,

okres czerniakowski (schyłkowy) — woda z Wisły

* 13 *

Najbardziej przerażało mnie przekonanie, że tylko ja jeden wiedziałem

prawdę, iż znikąd nie ma ratunku. Tak czy owak... czapa. Wszyscy inni zdawali

Page 204: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

202

się na coś liczyć, że jakoś tam będzie, że łodzie, że Rosjanie, że nie wszystkich

rozstrzelają. Ja też musiałem na coś liczyć, inaczej poprosiłbym o pepeszę. I co

by mi to dało! Bezimiennie zginąć z bronią w ręku, zamiast bezimiennie dostać

kulą w kark, bezimiennie spalić się żywcem, bezimiennie utonąć, Chodziło o to,

aby nie umrzeć w najbliższej godzinie, żyć z minuty na minutę. Przeżyć do

zachodu słońca równało się osiągnięciu nieśmiertelności, jakby noc miała trwać

wiecznie.

* 14 *

Z dala od płomieni powstańcy zrzucali z siebie niemieckie mundury, migali

nagimi ciałami na wprost ognia. Ktoś ukazał się w spodenkach tylko, opasany

wieńcem butelek i pobrzękując nimi, pomknął w ciemność ku rzece. Pustoszało.

Ruch stopniowo ustawał i martwota objęła bramę, podwórze i oficynę. Rano

wpadną Niemcy, po krótkiej strzelaninie opór załamie się i rozpocznie rozwałka.

Jak by tu się ulokować z dala od żołnierzy, razem z cywilami. Najlepiej by było

wśród kilkunastu kobiet i dzieci i paru niemłodych mężczyzn. Znaleźć miejsce

osłonięte, jak najbliżej Niemców. Gdy o świcie ruszą naprzód, wygarną nas,

zanim rozpocznie się walka, zanim się rozwścieczą.

Tu, gdzie teraz stoję, jutro staną Niemcy – mundury feldgrau, czarne

wypustki i wyłogi SS... grynszpanowe mundury policji, ciemne otwory luf.

Niemcy będą wszędzie. Niemcy, Niemcy, Niemcy... Niektóre słowa powtarzały

się bez udziału mej woli tyle razy, aż traciły wszelkie znaczenie.

Tylu rannych zniesiono do bramy, że należało najpierw pomacać stopą, nim

się ją opuściło. Jęczeli, postękiwali, kwilili, prosili o wodę. Wszedłem pomiędzy

oficynę i front domu. Góra już się wypaliła, ale w piwnicy wciąż żarzył się koks.

Usadowiło się tu kilku rannych powstańców i berlingowców. Usiadłem i

spuściłem nogi do obmurowanego dołka przy piwnicznym oknie, aby się ogrzać

w strumieniu unoszącego się tam słodkawego, ciepłego powietrza.

Żołnierz berlingowiec przycupnięty obok potrząsnął mną.

– Odsuń się, zaczadziejesz.

Page 205: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

203

Wzruszyłem się. Ktoś, kogo nigdy nie spotkałem i nie spotkam, sam ranny,

zatroszczył się o moje zdrowie. Z lewej strony ranny podporucznik, też

berlingowiec, zaciągając po kresowemu mówił wolno i z przerwami do łączniczki

z „Parasola” z ręką amputowaną w przegubie. Dotąd nie zwracałem na nich

uwagi... Obiło mi się o uszy:

— Wy jesteście bohaterską młodzieżą.

I oto odczułem nieopisane szczęście... ustało drżenie i wygasł ten

wewnętrzny płomień, który nie grzejąc spopielał. Sam siebie już uważałem za

ochłap mięsa armatniego, a tu ktoś, kto także czeka na śmierć, nazywa nas

bohaterską młodzieżą. Jeśli to mówi, najwidoczniej nie boi się tej dziwnej rzeczy

zwanej śmiercią. Nie boi się, bo śmierć nie istnieje. Niby to istnieje, ale nie

istnieje. Śmierć nie jest taka, jak każdy myśli, sam to od dawna podejrzewałem.

Weźmiemy się za ręce i przejdziemy przez śmierć jak przez mgłę. Gdy strzelą i w

piersiach zakłuje i cały świat zamruga, trzeba głęboko oddychać i za ręce

trzymać się mocno... aby tylko nie upaść i przejść.

I kogo tam spotkam?... Siądziemy razem wokół ogniska we mgle...

Sami Niemcy się zdziwią... nic się nie baliście, gdyśmy was rozstrzeliwali...

jesteście bohaterską młodzieżą, uśmiechną się zakłopotani.

* 15 *

To rozpacz brała mnie w posiadanie, dlaczego zasiedziałem się na Okręgu,

dlaczego straciłem dwie noce na Wilanowskiej. Mogłem wybrać najlepszy kajak,

miałem czas zakleić najgorszy, okręcić się dętkami, obwiesić butelkami. Gdzie

jest Edek, może żyje i kombinuje, on potrafiłby wepchnąć na łódź siebie i

przyjaciół.

* 16 *

— Zachodu słońca nie zobaczę — pomyślałem.

Rozwidniało się szybko. Zawróciłem do środka. Nastrój poprawił się. Cywile

powtarzali, że Niemcy do cywilów nie strzelają. A oto młody mężczyzna w

Page 206: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

204

czyściutkim ubraniu, jakby szedł na imieniny, poznać powstańca, dopiero co się

przebrał. Opodal leżą niemieckie mundury z biało-czerwonymi opaskami — w

wystarczającej ilości, aby uzasadnić rozwałkę kilkuset osób. Żołnierze wyginęli

nocą nad brzegiem, obrona nie wytrwa do południa — myślałem. Na posesji

przy Solcu 53 nie było uzbrojonych.

Zrobiło się już zupełnie widno, choć słońce jeszcze nie wzeszło. Niemcy

kończą śniadanie. Zaraz się zacznie i nie ustanie, aż będzie po wszystkim. W tyle

za sobą usłyszałem słowa:

— ...wyjść do Niemców.

Wychodzimy do Niemców, prędzej, prędzej, prędzej, zanim zaczną strzelać,

potem będzie za późno, wrzucą granaty do piwnicy... nie brać walizek.

- Wychodzić! Wychodzić!

Strumień ludzi pchał się w kierunku wąskich schodów, na których staliśmy.

Ruszyliśmy pierwsi, ja i mężczyzna, który razem ze mną agitował, za nami

kilkadziesiąt osób.

Mnóstwo zmarłych leżało dookoła, byli to ranni, których wieczorem tu

zniesiono, aby nie konali bez dachu nad głową. Otwarte usta, zaschnięta krew,

wyszczerzone zęby, jedno oko przymrużone, drugie wytrzeszczone.

Zaczęło się targowanie, kto wychodzi pierwszy. Ci z tyłu pchali się, ci z

przodu cofali. Sam też wolałem nie ryzykować jako pierwszy. Powstał mętlik.

Coraz to ktoś czmychał z powrotem. Ludzie, którzy od półtora tygodnia żyli w

piwnicy, od samego światła dziennego dostawali drżączki i zawrotów głowy.

Gdy się obejrzałem, zostało tylko parę osób, potrzeba było więcej kobiet.

Zawróciliśmy do piwnicy, ja i ten drugi. Nigdy dotąd nie przemawiałem do

tłumu i to w obronie mego życia. Ze stopni zawołałem:

- Widzieliście te trupy w bramie, tak będziecie wyglądać, jeśli zaraz nie

wyjdziecie.

Page 207: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

205

- Podpalą, wrzucą granaty do piwnic, kto wytknie nos — zastrzelą.

- Kobiety też rozwalają, stare i młode... i wieszają.

- Niech tylko powstańcy zabiją Niemca, zobaczycie, co się stanie.

- Myślicie, że potem wyjdziecie z białymi płachtami. Nie zdążycie, dosuną z

„tygrysa” i ta buda się zawali.

- Widzieliście, ile tu mundurów leży na ziemi, wiecie, co to znaczy?

Znowu podniecenie ogarnęło piwnicę i kilkadziesiąt osób zgromadziło się

w bramie, ale, jak i przedtem, nikt nie chciał iść pierwszy, zaczęli czmychać z

powrotem do piwnicy. Rozpacz mnie poderwała. Pchnąłem się w pierwszy

szereg. Ci, na samym przodzie, nie zdawali sobie sprawy, jak się z tyłu

przerzedziło.

- Wychodzimy... wychodzimy!

Pobielało w bramie od poszewek, ręczników. W ostatniej chwili krzyknąłem:

- Skręcać do mostu, przy moście jest Wehrmacht, na Zagórnej jest SS.

Przez parę sekund machaliśmy białymi szmatami na zewnątrz bramy, na

Solec, jeszcze nie wysuwając się na ulicę.

Ruszyliśmy ławą. Szliśmy wolno, im wolniej, tym bezpieczniej, po ziemi

niczyjej, jak po arenie, w promieniach wschodzącego spoza rzeki słońca, na

widoku czterech armii

— Krajowej, Berlinga, rosyjskiej i niemieckiej — wymachując białymi ręcznikami,

poszewkami, podpinkami.

Wtem z narożnej kamieniczki po prawej stronie wysypują się żołnierze; nie

w feldgrau, a w ostrozielonych mundurach. Policja. Machają ku nam rękoma i

po chwili jesteśmy pośród nich. Wyglądają świeżo, czysto, ogoleni, wypoczęci,

jakby dopiero co wojnę zaczęli. Zadowolone twarze — oto szczury uciekają,

więc okręt tonie. Znowu jestem pod okupacją. Jeszcze się nie mogę oswoić, że

Page 208: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

206

tak stoimy razem, ja i oni, i nic się nie dzieje. Od razu wiem, że nie zanosi się na

rozwałkę.

Jestem jak mrówka, która się znalazła na szachownicy podczas turnieju o

mistrzostwo świata i zadziera głowę.

W niskim słońcu wisi opar nad Warszawą, opar obłędu, co wszystko z ludzi na

wierzch wydobywa. Myślę sobie, że powstańcy powinni złożyć broń, ale na

pewno nie złożą i będą walczyć do ostatniego naboju, diabłu na uciechę.

Powstaniec wychodzi z kanału Niemcom pod nogi…

Page 209: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

207

Wiesław Chrzanowski (Batalion "Harnaś", oddział "Gustaw")

W IMIĘ CZEGO TA OFIARA ?

Wywiad ukazał się w "Gazecie Wyborczej", 3-4 VIII 2002 r., nr 180

"Sens i Tragizm Powstania Warszawskiego" (wyd. Dialog Warszawa 2007)

- Jarosław Kurski: Co Pan robił 1 sierpnia 1944 roku?

- Wiesław Chrzanowski: Trzy miesiące przed Powstaniem skończyłem tajną

podchorążówkę i zostałem dowódcą drużyny. W moim mieszkaniu była

koncentracja. Otrzymaliśmy rozkaz przetransportowania granatów, które

poprzedniego dnia zmagazynowaliśmy na Złotej. Już w czasie akcji dało się

słyszeć pierwsze strzały. Walczyłem w batalionie "Gustaw" wywodzącym się z

tej części Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), która scaliła się z Armią

Krajową. Po godzinie "W" skierowaliśmy się w stronę Wisły, ale akcję odwołano.

Szliśmy Tamką rzędem po obu stronach ulicy. Okna były pootwierane i ludzie

bili brawo. W godzinę później w Warszawie wybuchła olbrzymia burza z

piorunami. Jedno z drugim robiło wrażenie dość apokaliptyczne.

- Jednak pierwszego dnia nie brał Pan udziału w walce. Dlaczego?

- Nasza kompania "Genowefa" miała za zadanie zdobycie koszar żandarmerii na

tyłach dzisiejszego Ministerstwa Kultury. Ale gdy nasz dowódca major Ludwik

Gawrych ("Genowefa") dowiedział się od płk "Radwana", że nie będzie

przewidzianego przydziału broni, to odmówił wykonania rozkazu. Zagrożono mu

sądem wojennym, ale on powiedział, że sam gotów jest ponieść wszelką

odpowiedzialność, ale nie będzie narażał podwładnych na oczywistą śmierć.

Bardzo go za to ceniłem, bo w pierwszej godzinie Powstania była największa

rzeź, dlatego że wielu dowódców ślepo wypełniało samobójcze rozkazy, takie

jak na przykład atak bez broni na dom akademicki przy pl. Narutowicza, gdzie

były bunkry z karabinami maszynowymi. Niektóre oddziały w ciągu kilkunastu

minut straciły połowę stanu. Granaty, które dostarczyliśmy, miały posłużyć do

ataku na uniwersytet, który, mimo wielu prób, do końca Powstania nie został

zajęty. Może dzięki temu przetrwała biblioteka uniwersytecka.

Page 210: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

208

- Opowiadał się Pan przeciw Powstaniu już na kilka dni przed jego wybuchem -

28 lipca. Dlaczego Pan, młody wówczas człowiek, był przeciw?

- My - Młodzież Wszechpolska [organizacja młodzieży narodowej - red. J.K.] -

uważaliśmy, że cały plan ujawnienia się przed Sowietami jest rozbrojeniem

oporu antykomunistycznego i w istocie działaniem na korzyść Związku

Sowieckiego. To dotyczyło całej akcji "Burza". Przecież doświadczenia z Lublina

czy Białegostoku - gdzie ujawniła się AK i Delegatura Rządu - nie pozostawiały

najmniejszych złudzeń co do intencji Rosjan. Wszystkich aresztowano i

wywieziono na Sybir. Liczenie, że tym razem będzie inaczej, było działaniem

politycznie nieodpowiedzialnym. Przecież istniała już świadomość Katynia.

Wiadomo było, że niczego dobrego po Stalinie spodziewać się nie można. Co

więcej, znany był już fakt powołania PKWN. To fakt polityczny, który ludzie

myślący politycznie musieli brać pod uwagę.

- Powstanie to miała być także manifestacja wobec świata i wobec aliantów.

- Tymczasem na Zachodzie o Powstaniu Warszawskim mniej pisano niż o

powstaniu w czeskiej Pradze, nie mówiąc już o powstaniu w Paryżu. A to

przecież zupełnie inne skale.

- Niektórzy powiadali, że Powstanie miało być argumentem dla Stanisława

Mikołajczyka, wtedy gdy ten pojechał za namową Churchilla do Moskwy.

- Stalin uznał Powstanie za prowokację i rozmawiał z Mikołajczykiem z pozycji

siły i szantażu. Powstanie Mikołajczykowi w niczym nie pomogło. Przeciwnie, to

Mikołajczyk musiał zabiegać o pomoc dla Powstania. Nawet gdyby Stalin wyraził

zgodę na lądowanie alianckich samolotów, to niewiele by to zmieniło i nie

uchroniło od klęski. Potrzebna była ofensywa. Zresztą rządy aliantów za wszelką

cenę nie chciały dopuścić do konfliktu ze Stalinem. Nawet gdyby Powstanie

zwyciężyło, a Sowieci aresztowali, tak jak w Lublinie, delegata rządu czy

przywództwo AK, to czy z tego powodu nastąpiłby rozpad koalicji

antyniemieckiej? To dziecinne myślenie.

- Ale kontynuowanie oporu przeciw Sowietom w takiej formie jak AK też było

złudzeniem. W 1944 roku nie było dla Polski dobrego scenariusza.

Page 211: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

209

- Oczywiście. Rozkaz gen. Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" z tej

perspektywy jawi się jako jak najbardziej zasadny. Z drugiej strony zniszczenie

Warszawy unicestwiło scentralizowany ośrodek podziemia. W Warszawie były

wszystkie centrale konspiracyjne, które mogły się ukryć w wielkim mieście.

Odtworzona konspiracja w roku 1945 w tych różnych małych podwarszawskich

miejscowościach i jej panowanie nad terenem konspiracyjnym było bardzo

problematyczne.

- To dlaczego Powstanie wybuchło?

-O wszystkim, de facto o wiele wcześniej, zdecydowali wyżsi oficerowie

Komendy Głównej AK, którzy parli do Powstania. Pod koniec lipca widziało się

zdezorganizowane i wycofujące się niemieckie oddziały, ale wywiad AK miał

dokładne dane, że Niemcy w ich miejsce ściągają doborowe dywizje SS. Na

ostateczną odprawę na dzień przed Powstaniem, w fabryce Kamlera na Woli,

nie proszono płk Kazimierza Iranka-Osmeckiego, szefa II Oddziału, bo był znany

jako przeciwnik tej decyzji. Wywiad reprezentował płk Bohdan Zieliński i

przedstawił dane, z których wynikało, że Powstanie nie ma żadnych szans.

Wiem, bo sam mi o tym mówił, gdy po wojnie siedziałem z nim w jednej celi.

Podobnie kpt. Ryszard Jamontt-Krzywicki, adiutant kolejnych komendantów

głównych AK, opowiadał mi (także z nim siedziałem) o naciskach wywieranych

na "Bora"-Komorowskiego przez wyższych oficerów AK, by podjął decyzję o

Powstaniu. Krzywicki przywiózł na Miodową delegata rządu na kraj - Jana

Jankowskiego, by zatwierdził decyzję. Ale Jankowski przybył, gdy decyzje zostały

już podjęte. Powiedział, że musi zawierzyć temu, co mu przedstawiono, bo kości

zostały rzucone. Tymczasem 31 lipca w południe odbywało się posiedzenie Rady

Jedności Narodowej, która podjęła decyzję o niewywoływaniu Powstania.

Podpis Kazimierza Pużaka, przewodniczącego RJN (Rady Jedności Narodowej),

pod decyzją uzyskano dopiero po wybuchu Powstania.

- Panują opinie, że Warszawa pod koniec lipca 1944 roku była jak wrzący

kocioł i że żadna siła nic byłaby w stanic powstrzymać rwącej się do walki

młodzieży.

Page 212: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

210

- Dyscyplina w oddziałach była duża. W końcu należałem do NOW - formacji

negatywnie nastawionej do Powstania - ale wszyscy na koncentracji się zjawili.

To nie znaczy, że my, młodzież, nie byliśmy napaleni. Ale mowy nie było o tym,

by można było wywołać Powstanie bez rozkazu. Myśmy byli bardzo

zdyscyplinowani. Przecież pierwsza mobilizacja nastąpiła już w piątek

wieczorem -28 lipca. Trwaliśmy całą noc w pogotowiu, a w sobotę rano rozkaz

został cofnięty i wszyscy się rozeszliśmy. Nie było więc tak, że tego nie dałoby

się zatrzymać.

-"Wywołane Powstanie jest karygodną zbrodnią, za którą ponoszą

odpowiedzialność pewne polskie ośrodki. Tak te wypadki ocenia polskie

społeczeństwo, tak wyglądają one w rzeczywistości. Winni muszą ponieść

odpowiedzialność. Rosja ponosi w dużej mierze odpowiedzialność za

Powstanie Warszawskie. Jej agentury wzywały do takich wystąpień". Czyje to

słowa?

- Moje. To oświadczenie ocalałej części kierownictwa Młodzieży Wszechpolskiej.

Było to w listopadzie 1944 roku. Dziś pewnie tak bym tego nie sformułował. Nie

w sensie oceny politycznej, bo ta raczej się pogłębiła, ale w sferze języka. Losy

Polski nie mogły się inaczej potoczyć. Z Powstaniem czy bez - Rosjanie i tak by

nas zwasalizowali. Tylko w imię czego ta ofiara?

- Pisał Pan, że także społeczeństwo uważało Powstanie za "karygodną

zbrodnię", tymczasem prof. Władysław Bartoszewski uważa, że nie było w

historii Polski powstania, które byłoby tak jednomyślnie poparte przez

ludność.

- Nastrój walki i zaangażowania trwał przez całą okupację. W pierwszych dniach

Powstania rzeczywiście był niesamowity entuzjazm. Ale przed końcem już tak

nie było. Gdy byłem ranny i leżałem w szpitalu, widziałem, jak ludność starała

się wywieszać białe kapitulacyjne flagi. A przecież wtedy jeszcze kapitulacji nie

było. Gdy Niemcy wyparli nas z Powiśla, to ludzie mówili: "Idźcie już sobie".

"Niech się dzieje, co chce". Wówczas w szpital uderzyły "ryczące krowy" [tak

powstańcy nazywali niemieckie pociski wydające charakterystyczny dźwięk -

red. J.K.] i większość chorych i personelu zginęła. Mnie uratowali krewni.

Page 213: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

211

Początkowy entuzjazm ludzi nie usprawiedliwia politycznej

nieodpowiedzialności. Ludność stolicy wierzyła, że władze, podejmując decyzję,

czynią to z pewnym rozeznaniem.

- Niemcy wezwali 100 000 osób do prac fortyfikacyjnych. W odpowiedzi

nastąpił masowy manifestacyjny bojkot. To musiało wywołać konsekwencje -

uważa Bartoszewski. Jego zdaniem nastąpiłaby przymusowa ewakuacja

ludności i zamiana miasta w bazę przyfrontową czy twierdzę. Warszawa nie

uniknęłaby swego losu.

- To są tylko kalkulacje. Może by tak było, a może nie. Ale czy zginęłoby

wówczas 180 000 ludzi? To mało prawdopodobne, by stworzyć z Warszawy

Festung Breslau. Aby robić bastion, trzeba mieć zaplecze wewnętrzne, a nie w

warunkach frontowych prowokować milionowe miasto.

- Powiada się także, że pamięć tragedii Powstania zapobiegła węgierskiemu

wariantowi wydarzeń roku 1956.

- Nie wiemy tego. To, że społeczeństwo się uczy, że wyciąga wnioski, to dobrze.

Ale czy naprawdę musi się uczyć na tak potwornych i drogich błędach? Klęska

Powstania to także koniec tradycyjnej pozycji polskiej inteligencji. Powstanie to

była tradycja romantyczna, która wywodziła się z ducha szlacheckiego. Józef

Chałasiński postawił kiedyś głośną tezę, że gdy warstwy ludowe stawały się

inteligentami, to jednocześnie przejmowały szlachecki etos. To była ta postawa

gestu. Otóż Powstanie Warszawskie było ostatnim akordem tego etosu.

- Ale Powstanie ukształtowało swój samoistny etos.

- Tak. I ten mit miał duże znaczenie dla odzyskania niepodległości, choć nie tak

wielkie jak na cenę, jaką przyszło za niego zapłacić. Ale cóż, jeżeli ktoś coś kupi,

a później okaże się, że bardzo przepłacił, to nie znaczy, że tę rzecz wyrzuci.

Oczywiście, doceniam wpływ pamięci Powstania na nasze trwanie w latach PRL,

a patriotyczna postawa walczącej Warszawy to wartość, której nie ważyłbym się

kwestionować.

Page 214: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

212

Stanisław Mazurkiewicz, syn "Radoslawa"

ZGRUPOWANIE "RADOSŁAW" - WOLA - STARE MIASTO (wyjątki)

Płk JAN MAZURKIEWICZ -"Radosław" (Warszawa 1998)

O tym jak rozwijały się wydarzenia w Zgrupowaniu "Radosław" mówi jego

dowódca:

W związku z zainstalowaniem m.p. Dowództwa AK i Delegatury Rządu na Woli,

dowódca Kedywu. ppłk Jan Mazurkiewicz-"Radosław" otrzymał od dowódcy

Okręgu Warszawskiego, plk. "Montera" zadanie:

a) osłonić Komendę Główną AK i Delegata Rządu.

b) być W dyspozycji dowódcy AK

Otrzymane przez dowódcę Zgrupowania zadanie bojowe stawiało go w

dość skomplikowanej zależności służbowej, tak wobec dowódcy Powstania, płk

"Montera", jak i dowódcy AK, gen. "Bora". W praktyce okazało się bardzo

niekorzystne dla Zgrupowania, gdyż płk "Monter" nie mogąc w pełnym

wymiarze dysponować jedną z najlepszych jednostek bojowych, pozostawił ją w

toku walki własnemu losowi, jakkolwiek rozwój wypadków w ciągu pierwszych

czterech dni wskazywał, że ciężar walki na Woli spadnie na barki tego

Zgrupowania.

Decyzja rozpoczęcia działań powstańczych zapadła w godzinach

wieczornych 31 lipca 1944 r. Dostarczenie rozkazu oddziałom AK okazało się

niemożliwe w tym samym dniu ze względu na obowiązującą godzinę policyjną.

Do Kedywu rozkaz dotarł o godz. 8.00 rano następnego dnia. Rozpoczęła się

gorączkowa działalność. Zasadnicza odprawa odbyła się w mieszkaniu dr "Skiby"

(Cypriana Sadowskiego) przy ul. Kruczej o godz. 12.00. Na odprawie dowódca

Zgrupowania przekazał dowódcom oddziałów bojowych zadania zgodnie z

poprzednim rozpoznaniem terenowym. O godzinie 16.15 dowódca Zgrupowania

kontrolując zajmowanie podstawy wyjściowych przez oddziały udał się do

fabryki Kamlera, m.p. dowództwa AK, Delegata Rządu. Ku swojemu zdumieniu

Page 215: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

213

zastał wejście do fabryki otwarte i nie bronione, w oknach brak posterunków

obserwacyjnych na ulicę Dzielną i bunkry niemieckie broniące Monopolu. Po

krótkiej rozmowie z szefem sztabu, gen. Pełczyńskim "Grzegorzem", opuścił

fabrykę, bramę zamknięto. Zaledwie uszedł kilkadziesiąt kroków w kierunku

ulicy Okopowej, podjechało pod bramę fabryki niemieckie auto ciężarowe i

zaczęto się dobijać bramy. Była godz. 16.30. W tym momencie z okna

pierwszego piętra żołnierze ubezpieczający cisnęli kilka granatów ręcznych w

ciężarówkę. Została rozbita, dwóch rannych Niemców osłoniły ogniem

niemieckie bunkry z Monopolu i ranni doczołgali się w bezpieczne miejsce. Ten

wypadek spowodował alarm wśród najbliższych ośrodków niemieckich i z

rejonu "Gęsiówki" wyruszyło natarcie kilkudziesięciu Niemców. Dowódca

Zgrupowania zaalarmował koncentrujący się przy ul. Mireckiego batalion

"Zośka", nakazując wykonać odciążające uderzenie boczne na nacierających z

"Gęsiówki" Niemców. Dalsza koncentracja miała już przebieg spokojniejszy.

Dochodziła już właściwa dla wszystkich oddziałów godzina "W" (17.00). W

drobnych starciach na ul. Okopowej zdobyto kilka samochodów osobowych,

zabijając w walce obsługę, lub biorąc do niewoli. Ta rozległa strzelanina

ściągnęła na Plac Karcelego pogotowie niemieckie, które rozpoczęło gęsty ogień

wzdłuż Okopowej z południa i na północ, jednak śpieszące na koncentrację

oddziały Kedywu rozbiły to pogotowie, biorąc jeńców i zdobywając trochę

sprzętu samochodowego.

Obrona fabryki Kamlera

Nic nie tłumaczy zachowania się posterunku rzucającego niepotrzebnie

granatami w samochód. Można było bramę na ten czas otworzyć i Niemców

(dwóch) spokojnie rozbroić zdobywając przy okazji nieuszkodzony samochód.

Wszystko to mógł przewidzieć dowodzący osłoną por. Jerzy Kamler, któremu

należało pozostawić swobodę działania bez angażowania najwyższych

autorytetów sztabowych. Inicjatywę od początku przejął płk J. Szostak "Filip" i

pokierował skuteczną obroną. Wprawdzie jego opis jest sprzeczny z relacją gen.

"Bora" zamieszczoną w książce "Armia Podziemia" (s. 236), gdzie incydent

urasta do poważnej akcji wojennej, kierowanej notabene przez dowódcę AK

osobiście. Trzeba przyjąć zatem, że płk "Filip" był jednym z filarów obrony, ale

Page 216: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

214

nie jedynym. Pewne wątpliwości budzi bardzo plastycznie przedstawiony obraz

zachowań członków sztabu, którzy zdaniem płk "Filipa" nie wykazali

dostatecznej odporności psychicznej. Po pierwszych strzałach gen. "Grzegorz"

miał czynić wymówki szefowi operacji za to, że "tak ślicznie" wybrał miejsce dla

Komendy Gł. i Delegata Rządu. Wszyscy przełożeni potracili głowy i oganiał ich

czarny pesymizm. Na szczęście nie odnosiło się to do płk"Filipa'', zorganizował

obronę i podnosił na duchu utoczenie. Jeśli wierzyć temu świadectwu, załoga

oblężonej fabryki Kamlera samodzielnie i bez pomocy z zewnątrz odparła

wszystkie szturmy. Dopiero gdy się ściemniło ppłk "Radosław" nadesłał

meldunek, że opanował ulice Okopową (…) Nie zamierzał oczywiście pozostawić

oblężonych w fabryce bez pomocy. Osłona Komendy Gł. i Delegata Rządu była

podstawowym zadaniem Zgrupowania "Radosław" na Woli. Kontrolował w

zupełności sytuację wokół fabryki i przygotowywał szturm na budynek

Monopolu. Wszystko więc wyglądało dużo mniej dramatycznie, widziane od

strony oddziałów Zgrupowania.

Rzeczywiście, o godz. 2.10 w nocy 2 sierpnia m.p. Komendy Głównej AK

zostało odblokowane. Wkrótce zjawił się ppłk "Radosław' ubrany w niemiecką

płachtę namiotową (padał deszcz). Mimo uwolnienia sztabu od bezpośredniego

zagrożenia, nastrój w dowództwie AK, jeśli wierzyć płk "Filipowi", nie był dobry:

„Grzegorz” oceniał położenie bardzo pesymistycznie. Uważał, że ponieważ

uderzenie przez zaskoczenie nie udało się, więc wszystko stracone. Bór

zachowywał się biernie i nie wyrażał swojej opinii. Ja, jako trzecia osoba w

dowództwie wcale nie upadałem na duchu i czułem się mocno. ”Grzegorz”

zwrócił się do mnie z twierdzeniem, że wszystko przepadło i powiedział

dosłownie: „Niedługo przyjdzie gestapo aresztować nas”. Mnie to powiedzenie

raczej rozłościło i odpowiedziałem, że póki mam broń, ta aresztowania się nie

obawiam. Lecz „Grzegorz” trwał w swoim pesymiźmie. Wydał rozkaz, abym

zwołał pojedynczo wszystkie kobiety i zwolnił je, aby poszły do domów gdyż w

wypadku chęci aresztowania nas, będziemy się bronili, ale kobiet nie chcemy

narażać na beznadziejna walkę. (Z Szostak: "Moja służba Niepodległej", s. 47.)

Page 217: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

215

Przedstawiony przez płk Szostaka ponury obraz nastrojów w Komendzie

Głównej nie odpowiada innym świadectwom, wskazującym na dość

optymistyczną sytuację jaka się wytworzyła na Woli 2 sierpnia 1944 r. Nie jest

wykluczone, że "trzeciemu w dowództwie" pomieszały się dni i wydarzenia

późniejsze, te z 5 i 6 sierpnia. W swoich wspomnieniach płk "Filip" bardzo

negatywnie ocenił wielu spośród oficerów dowództwa AK, nie cofając się przed

oskarżaniem niektórych o tchórzostwo. Najwięcej złych ocen otrzymają "dwie

pierwsze osoby w dowództwie", zwłaszcza gen. "Bór" zasłużył na szczególnie

mocne potępienie przy omawianiu jego książki "Armia Podziemia". którą płk

Szostak tak określa:

Książka Pyszałka, który w bezpiecznym miejscu zapomniał o swej słabości

ducha i nieporadności, wypływającej z jego charakteru i zbyt małej wiedzy.

(tamże, s. 49)

Otóż, jeśli pominąć epizod z obroną fabryki Kamlera, za wybitną działalność

płk "Filipa" przyjdzie uznać redagowanie meldunków sytuacyjnych wysyłanych

drogą radiową do Londynu. Sprawę meldunków przedstawił współpracownik

szefa operacji, ppłk dypl. Felicjan Majorkiewicz w swojej książce "Dane nam było

przeżyć" (IW PAX), Warszawa 1972:

Meldunki sytuacyjne dowódcy Armii Krajowej, gen. Bora-Komorowskiego

były codziennie redagowane w Oddziale 111 Sztabu Dowództwa AK. z tym, że w

pierwszych dniach walki - bezpośrednio przez szefa Oddziału III, płk dypl. Józefa

Szostaka ps. „Filip”, a następnie - od 5 sierpnia 1944 aż do końca powstania -

przez oficera operacyjnego Oddziału 111 Sztabu, ppłka dypl. Felicjana

Majorkiewicza (s. 181).

Pierwszy meldunek wysłano 13 i pół godziny od wybuchu Powstania powodu

trudności z uruchomieniem radiostacji, jego autorem był niewątpliwie płk

"Filip", jak sam to określa:

Około południa 1 sierpnia zredagowałem pierwszy meldunek do Londynu o

powstaniu. Poszedłem do Bora, aby go podpisał. Bór nie czytając, wyjął ołówek i

próbował robić poprawki. Tego nic wytrzymałem. Zabrałem meldunek i

Page 218: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

216

oświadczyłem, z jeśli treść meldunku panu generałowi nie opowiada, proszę o

wskazówki, co sobie życzy abym dodał, ale poprawiać poszczególne wyrazy bez

zmiany treści, me pozwolę, bo to jest mój obowiązek jako szefa Oddziału III,

redagowania meldunków i rozkazów. Jeśli, jako starszy operator tego nie

umiem, to należy mnie zmienić, ale nikt za mnie, póki jestem na stanowisku

robić tego nie będzie. (J. Szostak: "Moja służba Niepodległej", s. 47,4S)

Nic wiemy, co by się stało i czy nie lepiej by było dla losów Powstania,

gdyby stateczny i nazbyt kulturalny gen. Bór skorzystał ze swoich prerogatyw

zwalniając płk "Filipa" z funkcji. Nie jest tez pewne, czy scena ta nie została

wymyślona, co wydaje sic wysoce prawdopodobne. Warto przyjrzeć się

meldunkom sytuacyjnym autorstwa szefa operacji. A więc już u godz. 7.00

dowództwo AK zażądało "spowodowania pomocy sowieckiej przez

natychmiastowe uderzenie z zewnątrz". Nieco później, bo u godz. 10.10 płk

"Filip" poprosił o zrzuty amunicji i broni ppanc. na Cmentarz żydowski i plac

Napoleona. Natomiast: "Brygadę Spadochronową dajcie w rejon Woli".

Meldunki z 2 sierpnia można uznać za względnie wyważone, chociaż

świadczą o wielkiej nerwowości i bałaganie myślowym, czyli cechach

przypisywanych przez płk"Filipa" innym. Kompromitująco brzmi żądanie

zrzucenia brygady spadochronowej - ot tak - w rejon Woli! Czyżby szef operacji

nie zdążył zapoznać się z korespondencją w tej sprawie wymienioną z Centralą

w okresie poprzedzającym powstanie! A błaganie o pomoc sowiecką? Dużo

gorzej wypada ocena meldunku wysłanego następnego dnia, zawierającego

zaskakujące stwierdzenia, które wywołały w Londynie poważne zamieszanie.

Początek walki był dość krytyczny, gdy walczono o utrzymanie inicjatywy

działania. Obecnie inicjatywa znajduje się w naszych rękach, co wyraża się w

ciągłym rozszerzaniu stanu posiadania. (...) Skutecznie walczymy z ciężkimi

czołgami, których kilkanaście zniszczyliśmy lub uszkodziliśmy. Te ostatnie są

wykorzystywane w przeprowadzaniu działań własnych. Sytuacja dotąd nie jest

dla nas trudna, mimo że natarcie niemieckie wsparte jest bronią pancerną i

działami przeciwlotniczymi.

Page 219: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

217

Pomijając wrażenie jakie ten niezwykle optymistyczny meldunek wywalał w

Londynie, gdyż sugerował odniesienie wyjątkowych sukcesów w walce z bronią

pancerną (w rzeczywistości chodziło tylko o 2 czołgi opanowane szczęśliwym

przypadkiem na Woli rano 2 sierpnia), nie wydaje się, żeby akcja meldunkowa

płk"Filipa" miała poważniejszy wpływ na przebieg walk Zgrupowania

„Radosław" w rejonie cmentarzy wolskich. Nie nadleciała brygada

spadochronowa, bo nigdy nie było to możliwe. Armia Czerwona nie zamierzała

uderzać z zewnątrz, a jedyny zrzut nastąpił wprawdzie, ale dopiero 5 sierpnia o

godz. 01.15. Nie jest nawet pewne, czy była to odpowiedź na wezwania

Komendy Gł. AK.

Cofnijmy się jednak do wydarzeń z pierwszego dnia Powstania na Woli.

Olbrzymia większość relacji potwierdza, że mobilizacja oddziałów Zgrupowania

"Radosław" uległa poważnemu zakłóceniu. Nie wszyscy zostali na czas

powiadomieni, odwołanie wcześniejszego pogotowia osłabiło czujność,

wreszcie rozpoczęcie walk na Żoliborzu już o 14.00 i środki ostrożności podjęte

przez władze okupacyjne do reszty skomplikowały koncentrację oddziałów w

nakazanych rejonach. Przytaczane O.de B. Zgrupowania zupełnie nic pokrywa

się z faktycznym. W publikacjach przyjmuje się, że Kedyw liczył 2500 ludzi, ale

może się to odnosić co najwyżej do stanu ewidencyjnego, łącznie ze służbami

pomocniczym. Faktyczny stan Zgrupowania "Radosław' wynosił ok. 1600 ludzi.

Uzbrojenie w dniu 1 sierpnia przedstawiało się następująco:

rkm i lkrn - 4 sztuk

pistolety maszynowe- 200 sztuk

karabiny zwykłe - 100 sztuk

pistolety - 300 sztuk

granaty ręczne - 1500 sztuk

butelki zapalające - 1000 sztuk.oraz 4 miny, pewna liczba granatów ppanc. i

niewielkie ilości materiałów wybuchowych.

Page 220: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

218

(Dane te zostały zebrane przez płk "Radosława" w oparciu materiały

opracowane przez środowiska oddziałowe w latach siedemdziesiątych).

Na skutek zakłócenia mobilizacji i koncentracji faktyczny stan bojowy i

uzbrojenia uległ dalszemu ograniczeniu. Stawiennictwo obliczane na 40% też

wydaje się zawyżone. Prawdopodobnie w godzinie "W" w rejonie koncentracji

znajdowało się 600-700 ludzi, jednak walki rozpoczęły się w rzeczywistości już o

godz. 16.20, kiedy było ich jeszcze mniej. Z batalionu 'Miotła" mającego

uderzyć na Monopol Tytoniowy zebrało się w tym czasie zaledwie 80 ludzi. Nie

lepiej było w innych miejscach. Wielu nie dotarło w ogóle do swoich oddziałów,

z kolei dołączali miejscowi ochotnicy. Nastąpiło duże wymieszanie, oddziały

Kedywu utraciły w znacznym stopniu swój poprzedni charakter formacji

kadrowych.

Na ogól w publikacjach występuje tendencja do podkreślania względnie

wysokiego stanu uzbrojenia i poziomu wyszkolenia oddziałów Kedywu w

porównaniu z sytuacją jaka panowała pod tym względem w innych jednostkach

Armii Krajowej. Nie wydaje się to całkiem słuszne. Można wskazać oddziały

lepiej uzbrojone, jak np. batalion Saperów Praskich czy partyzanci w Puszczy

Kampinoskiej. Zwraca uwagę całkowity brak ciężkich karabinów maszynowych,

nic mówiąc już o innych środkach walki, co wykluczało atakowanie

umocnionych obiektów w mieście. Poziom wyszkolenia praktycznie też był

daleki od wymaganego w nowoczesnej wojnie, nawet jeśli część żołnierzy

ukończyła kursy podchorążych czy podoficerskie. W warunkach konspiracji nie

mogły one stać na wysokim poziomie. Znajomość broni i umiejętności

strzeleckie wyraźnie szwankowały. Olbrzymia większość żołnierzy nie była

ostrzelana w akcjach dywersyjnych i nie miała doświadczenia frontowego, bez

czego trudno o dobre rezultaty w pierwszej bitwie, które musiała być wielkim

sprawdzianem także dla kadry oficerskiej. Nasuwa się zatem wniosek, że Kedyw

jako formacja bojowa, nie reprezentował jakiejś szczególnej siły, zdolnej

przeciwstawić się regularnym oddziałom niemieckim wspartym artylerią,

czołgami i lotnictwem.

Page 221: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

219

Walki Zgrupowania "Radosław" na Woli mogły zatem przebiegać podobnie

jak w innych dzielnicach i również zakończyć się niepowodzeniem, gdyby nie

zadecydowały odmienne nieco warunki, działające na korzyść strony polskiej.

Przede wszystkim dowódcy Zgrupowania pozostawiono swobodę decyzji w

sprawach taktycznych. Komenda postawiła mu jedynie zadanie osłony jej m.p.

nie wchodząc w szczegóły. Również formalny dowódca Powstania, płk

"Monter", nie przejawiał zainteresowania jednostką, która mu bezpośrednio nie

podlegała. Pozwoliło to ppłk "Radosławowi" opracować własny plan. Dowódca

Kedywu świadomie ograniczył cele do zaatakowania w planie wyjściowym, co

do pewnego stopnia wynikało z konieczności liczenia się z interwencją

elementów dywizji pancernych przerzucanych na prawy brzeg Wisły, które

zatrzymywały się na postój w rejonie Woli. Już w takcie rozmowy z płk

"Monterem" 27 lipca 1944 r. ppłk "Radosław” odniósł wrażenie, że dowodzący

Powstaniem nie planuje żadnego poważniejszego zabezpieczenia z tamtego

kierunku. Obawy, że siły jakimi rozporządzało dowództwo Powstania i siły

obwodu Woli nie stanowią dostatecznej bariery od zachodu potwierdziły się w

całej rozciągłości.

Rzeczywistość przekreśliła wiele założeń planu wyjściowego i zmusiła do

improwizacji działań. Pierwsze spontaniczne starcia okazały się pomyślne dla

powstańców. Udało się rozbić słabe oddziały żandarmerii i pogotowia wysłane

nieopatrznie przez władze niemieckie dla stłumienia rozruchów, które

początkowo nie wydały się groźne. Powstała sytuacja wyjątkowa. Tylko tu na

Woli w rejonie zajmowanym przez Zgrupowanie "Radosław" można mówić o

sukcesie, podczas gdy w tym samym czasie po krwawym załamaniu się

samobójczych szturmów zapanował w innych dzielnicach nastój klęski. W

godzinach wieczornych 1 sierpnia tylko w tej części miasta oddziały powstańcze

zdolne były prowadzić aktywne działania i rosły w siłę, gdzie indziej dowódcy

załamani wielkością strat; po wystrzelaniu skromnych zapasów amunicji,

przeszli do obrony albo opuszczali Warszawę (Żoliborz, Ochota). Nie zdobyto

żadnego ważniejszego obiektu. Faktycznie bezbronne oddziały, jak na ironię

dowodzone przez zawodowych oficerów; atakowały w otwartym terenie w

zmasowanym ogniu ciężkich karabinów maszynowych, strzelających z ukrytych

stanowisk lub czołgów (lotnisko Okęcie, Cytadela, Pole Mokotowskie i inne

Page 222: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

220

miejsca). Tylko ktoś bardzo słabo zorientowany w sprawach wojska mógł

oczekiwać sukcesu po takich działaniach. To, że Powstanie nic upadło, było

zasługą mieszkańców Warszawy, którzy masowo wylegli pomagać żołnierzom.

Udało się w ten sposób przezwyciężyć pierwszy kryzys i walki toczyły się jeszcze

długo, przynosząc jeszcze większe straty i cierpienia. Nowe doświadczenia

przesłoniły obraz pierwszych walk i klęsk. Dopiero po wojnie przyszedł czas na

refleksje i analizowanie przyczyn niepowodzeń, ale oczywiście sytuacja nie

sprzyjała wyrażaniu zbyt krytycznych ocen. Każdy, kto bada początkowy okres

walk zastanawiać się musi, dlaczego Zgrupowaniu "Radosław" na Woli udało się

to, co nie powiodło się gdzie indziej. W pozostałych dzielnicach również

dowodzili fachowcy. Dlaczego uderzenie pułku "Baszta'', stosunkowo dobrze

uzbrojonego i wyszkolonego nie dało takich samych pomyślnych rezultatów na

Mokotowie? Przecież tamte oddziały zostały na czas skoncentrowane i

dysponowały pełnym wyposażeniem w broń. Próbowano to różnie

wytłumaczyć: że nieprzyjaciel był silniejszy, lepiej zorganizowany albo

zachowywał się bardziej zdecydowanie. Dla wielu ekspertów czynnikiem

rozstrzygającym był fakt, że Zgrupowanie "Radosław" mając ograniczone

zadania nie musiało atakować silnie bronionych obiektów, ale przecież nikt nie

nakazywał czynić tego w innych dzielnicach. Robili to najczęściej dowódcy z

własnej inicjatywy, nie zwracając uwagi na oczywiste dysproporcje sił i brak

jakichkolwiek szans na sukces. Zamiast uczciwie uderzyć się w piersi, powojenni

apologeci woleli zasłaniać się legendą "Kedywu", wspaniale wyszkolonych i

uzbrojonych oddziałów szturmowych, którym wszystko musiało się udać. Inni

dowódcy, ich zdaniem, mając takich żołnierzy wypadliby równie dobrze.

O tym, że nie wszystko poszło gładko na Woli świadczy pierwszy meldunek

dowódcy Zgrupowania, skierowany do płk "Montera" (adresowany do Nurta):

Sytuacja na moim odcinku: na zachodzie wzmaga się napór npla. Na północy

pojawiły się czołgi (odparte). Na wschodzie cięgla walka ogniowa. Sytuacja

amunicyjna rozpaczliwa - dysponuję amunicja na pół godziny walki.

Radosław.

Page 223: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

221

Magdalena Grodzka-Gużkowska

RELACJA KOBIETY-STRZELCA WYBOROWEGO W PW

Tygodnik Przekrój 29.06.2006

Minęły 62 lata od wybuchu Powstania Warszawskiego, a wciąż zbyt mało się

mówi o roli kobiet w tamtych wydarzeniach. Były nie tylko sanitariuszkami,

kucharkami czy łączniczkami, lecz także minerkami i snajperkami. "Myśmy były

bardzo dzielne i chłopom jest wstyd po prostu" - tłumaczy jedna z nich,

Magdalena Grodzka-Gużkowska, w rozmowie z Cezarym Łazarewiczem.

Cezary Łazarkiewicz: Jak się strzela do ludzi?

Magdalena Grodzka-Gużkowska: Jak do kaczek.

Lepiej mierzyć w głowę czy w korpus? Łatwiej zabijać, jak się nie widzi twarzy?

- Ja strzelałam do ludzi dopiero w czasie powstania. Najważniejsze, żeby złapać

na muszkę faceta, który chce nam umknąć. Byliśmy trenowani w Lasach

Kabackich przez znakomitego instruktora, który się zawziął. Bo ja byłam jedyną

dziewczyną. A on uważał, że baby powinny w chałupie siedzieć, prać gacie

chłopom i gotować obiad.

Ale chyba inaczej strzela się do tarczy, a trochę inaczej do żywych ludzi, gdy

umierają po strzale. Pani miała wtedy 19 lat.

- Ja zapamiętałam dwóch. Pierwszego, gdy Niemcy puścili na nas dym i chłopcy

zgłupieli. Przestali nagle strzelać. Powiedziałam: co robicie? Przecież Niemcy też

nic nie widzą. On wyszedł wtedy z dymu i posuwał się do nas. Był w hełmie i

mundurze. To pamiętam bardzo dobrze, ale nie widziałam jego twarzy.

Zastrzeliłam tego Niemca. I powiedziałam chłopakom: teraz wy pilnujcie.

A ten drugi?

- To był snajper. Siedział na budynku Banku Gospodarki Krajowej, w miejscu

dzisiejszej Giełdy, przy rondzie de Gaulle'a. Ten gmach był trochę niższy niż dziś.

Strzelał bardzo dobrze i bardzo celnie. Trzeba było go zdjąć i udało mi się.

Page 224: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

222

O czym się myśli, gdy się zabija człowieka?

- Nic się nie czuje. O niczym się nie myśli. Bo jakby się człowiek zaczął

zastanawiać, to by nie mógł się skupić na strzelaniu.

A wcześniej? Przed powstaniem? Pani zajmowała się zabijaniem

kolaborantów?

- Wtedy nazywało się to likwidacją. Dziś likwidacja młodemu człowiekowi

kojarzy się z fabryką lub miejscem pracy. Wtedy likwidacja znaczyła śmierć. Ja

byłam w kontrwywiadzie. Grupa 993/W. Zajmowaliśmy się niedostrzelonymi. To

kolejne nowe słowo. Niedostrzeleni to byli ludzie, na których podziemie wydało

już wyrok śmierci, ale nie można ich było dorwać. My zajmowaliśmy się ich

odnajdywaniem. Ja nie wykonałam żadnej likwidacji, natomiast pokazywałam

ich palcem.

Odczytywała im pani wyrok śmierci, a koledzy strzelali?

- Nieprawdą jest, że odczytywaliśmy im wyrok. Nigdy nie było na to czasu. Ja

tylko pokazywałam chłopcom, że trafiliśmy na właściwego człowieka. Pamiętam

jednego, który mieszkał niedaleko stąd, na drugim piętrze przy Koszykowej 42.

Bardzo długo go szukaliśmy. Wpadłam na pomysł, że może on siedzi w swoim

mieszkaniu. Nie spodziewałam się, że facet otworzy mi drzwi.

Skąd pani wiedziała, że to on? Przecież nie miała pani fotografii

- Ale miałam jego opis i nazwisko. Zapytałam o jego żonę. On powiedział, że

żona wyszła, czym potwierdził swoją tożsamość. Potem zaraz wyszedł na ulicę.

Dobiegłam do niego i pokazałam go palcem w tłumie. Zrobiliśmy to w biały

dzień. Bo zawsze się to działo w biały dzień. Moim obowiązkiem po likwidacji

było, jeśli się uda, wyciągnąć zlikwidowanemu notes. Dlatego że te łobuzy miały

często w notesach powykreślane nazwiska osób, które zadenuncjowały. A obok

listę tych, których jeszcze nie wywieziono na gestapo. Pamiętam, że bardzo nas

denerwowało, że na wykonanie wyroku czekało się aż trzy tygodnie. Wydawało

nam się wtedy, że to tak strasznie długo. Dzisiaj rozumiem, że to było mądre.

Żeby nie było pomyłek

Page 225: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

223

Mnie się wydawało, że większość kobiet, które brały udział w powstaniu,

pełniła funkcję pomocniczą: były sanitariuszkami, kurierkami, gotowały

obiady powstańcom. A pani mówi, że była strzelcem wyborowym, miała

własną broń i działała w kontrwywiadzie. To jakiś wyjątkowy przypadek?

- Ja panu powiem więcej. Bardzo dużo było kobiet walczących z bronią w ręku.

To dlaczego o nich nikt nie wspomina, nikt nie pisze? Pojawiają się tylko w tle

tych wydarzeń, gdzie pierwszoplanowe role odgrywają zawsze mężczyźni

- Ani nie piszą Polacy, ani nie piszą Niemcy. To jakieś tabu. A myśmy były bardzo

dzielne i chłopom jest chyba wstyd po prostu. Na przykład Pasta. Słyszał pan o

walce o Pastę? Przecież zginęłoby znacznie więcej ludzi i walka trwałaby dłużej,

gdyby nie kobiety. Przecież minerki tam poszły. Ułożyły miny i wysadziły Pastę. I

była cała masa takich kobiet, o których dziś się nie wspomina.

Dlaczego?

- To jest jakieś wielkie kłamstwo, którego nie można do dziś wyprostować.

Kobiety nie tylko gotowały kartofle, co też jest ważne. Nie tylko były

sanitariuszkami, co też jest bardzo ważne. Ale również uczestniczyły w

normalnej walce, walczyły z bronią w ręku i wykonywały najtrudniejsze zadania.

Dlatego po powstaniu poszłyśmy do obozów. Gdyby było inaczej i byśmy nic nie

robiły, opuściłybyśmy Warszawę z cywilami.

Bo wojna to męska rzecz.

- Ja sądzę, że kilku z was, drogie chłopy, by nie żyło, gdyby nie my. To jest

szalenie zabawne, bo ja nigdy nie byłam traktowana jak kobieta, tylko jak

żołnierz.

A żołnierz nie ma płci.

- Nie, zupełnie.

Pani do konspiracji trafiła jako 14-latka. Dziecko chyba nie ma świadomości,

że w każdej chwili może zginąć?

Page 226: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

224

- Jan Głowiński i Ludwik Mayre, którzy mnie zaprzysięgli w 1940 roku w Rabie

Wyżnej, powiedzieli, co mogą mi zrobić Niemcy. Powiedzieli, że mogą mnie

odskórować, torturować, a na końcu zabić. I żebym się zastanowiła. Taty nie ma,

mamy nie ma. Długo się nie zastanawiałam. I zaprzysięgli mnie. Wówczas

wypowiedziałam osobistą wojnę Hitlerowi. I od tego momentu byłam święcie

przekonana, że nie przeżyję wojny. Dlatego, że oni mieli tylu drani i byli taką

potęgą, że ja nie mogłam przeżyć. Byłam naprawdę zdumiona, że mi się udało.

W Rabie była straszna wpadka. 144 osoby pojechały do Oświęcimia, a ja

ocalałam, bo pojechałam w 1941 do Warszawy opiekować się chorą siostrą. Tu

zaproponowano mi przystąpienie do kontrwywiadu.

Była pani przygotowana na powstanie?

- My wiedzieliśmy na pewno, że powstanie 1 sierpnia nie wybuchnie. Bo cztery

dni wcześniej była pierwsza koncentracja. Ci, którzy mieli broń, poszli z bronią

na wyznaczone miejsce. Ale koncentrację odwołano i wszyscy wrócili do domu.

Zamiast powstania miała być akcja ,Burza", która miała ominąć Warszawę.

Dlatego broń ze zrzutów szła do partyzantki. Powstanie nie miało sensu.

Przepraszam za to moje bohaterskie koleżanki, moich bohaterskich kolegów, ale

nigdy nie uważałam, że powstanie powinno być w Warszawie. Wiedzieliśmy na

pewno, że Sowieci nie przyjdą. Kilka dni przed powstaniem wysłano mnie na

Pragę, bo wywiad informował, że są już Rosjanie. Miałam sprawdzić, czy nie ma

już czołgów rosyjskich. Nie było. Polska została podzielona w Jałcie. Zresztą w

Lublinie był już ogłoszony PKWN. Powstanie nic nie mogło zmienić. Widać też

było, że Niemcy zaczynają się umacniać na Wiśle. Jako kontrwywiad

przekazywaliśmy takie informacje dowództwu. Ale nikt nie słuchał, bo nasi

chcieli mieć powstanie..

Po co im było powstanie?

- Moim zdaniem chodziło o stołki. Ja uważałam, że jak chcieli sobie postrzelać,

to proszę bardzo. Ale trzeba było iść rok wcześniej z powstańcami w getcie. Tam

była taka sama rzeź i tak samo nie mieli żadnych szans. Bo w ogóle nie było

szans na zwycięstwo. Ja to wiedziałam od samego początku.

Page 227: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

225

To po co w tym braliście udział? Po co było ginąć bez sensu?

- Taki był nasz obowiązek. Proszę sobie wyobrazić, że Kazimierz Iranek-Osmecki,

pseudonim „Makary", który dowodził kontrwywiadem, w ogóle nie wiedział, że

powstanie ma wybuchnąć. Wszyscy pamiętają go ze zdjęć, jak podpisuje akt

kapitulacji, ale niewielu wie, że nie wyrażał zgody na wybuch powstania. Ja też

nie wiedziałam, że wybuchło powstanie.

Na filmach wygląda to zupełnie inaczej. Rozkazy przekazano wcześnie i 1

sierpnia o 17 wszyscy byli pod bronią. Oczywiście, jeśli ją mieli. Więc trudno

mi teraz uwierzyć, że do kontrwywiadu żadne rozkazy, żadne hasła i żadna

wiadomość o koncentracji nie dotarły.

- Myśmy naprawdę nic nie wiedzieli. 1 sierpnia miałam stawić się u Romka

Grodzkiego na Książęcej 7, ale nie z powodu powstania. Nagle patrzymy przez

okno, a tam ulicą jedzie czołg i strzela przed siebie. Myśmy wleźli na dach i

zaczęliśmy patrzeć, co się wokół dzieje. Zaczynamy się zastanawiać, co się

dzieje. Romek twierdzi, że to musi być powstanie, a ja się upieram, że nie. Bo

przecież Romek dzień wcześniej spotkał się ze swoim dowódcą Stefanem

Rysiem w kościele świętej Barbary i ten mu powiedział, że żadnego powstania

nie będzie. I widzimy grupę własowców z psami, którzy podpalają kolejne domy.

Oni chodzili już i szukali powstańców. Romek był wysoki i silny. Wtedy przysiągł,

że mnie im nie odda. Bo jak w ręce własowców wpadały kobiety, to najpierw je

gwałcili, a potem zarzynali. Niemcy nie gwałcili, bo nie chcieli mieszać ras. Z

tego domu udało nam się uciec, ale dopiero następnego dnia. Ale nie znamy

hasła, nie wiemy, gdzie się mamy zgłosić. Dziś wydaje się to nawet śmieszne, że

nic nie wiedzieliśmy. Cudem jakimś wpadliśmy na Dzidka Bobkowskiego, kolegę

Romka Grodzkiego z Podchorążówki. On znał hasło. I doczepili nas do oddziału

Kilińskiego.

Ale na początku była chyba jakaś nadzieja?

- Na początku było ogromne społeczne uniesienie. Co jest zupełnie zrozumiałe.

Po tylu latach ludzie zobaczyli polskie flagi, usłyszeli "Jeszcze Polska nie zginęła".

Nie da się opisać tego entuzjazmu. To była euforia. Ja dwa razy przeżyłam taką

Page 228: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

226

radość. Rok wcześniej Szare Szeregi podłączyły się w budce telefonicznej z

patefonem i nagle ze szczekaczek popłynęło „Jeszcze Polska nie zginęła". I

wszyscy, jak stali na Brackiej, klęknęli i płakali. W czasie powstania przeżywałam

to jeszcze raz. Wszyscy szaleliśmy, bo taka radość wszystkim się udziela.

Rzucaliśmy się sobie w ramiona, wrzeszczeliśmy z radości. Chociaż wiedziałam,

że to się nie może dobrze skończyć. Było strasznie dużo odważnych ludzi, tylko

że to był zupełny nonsens.

A jak wyglądał koniec?

- Stałam na warcie na Pięknej. Byłam w ochronie sztabu generalnego powstania.

Dowiedzieliśmy się, że nasz dowódca podpisał kapitulację. Było nam już

zupełnie to obojętne. Czułam się potwornie zmęczona. Myśmy byli tak

zmęczeni, że w czasie powstania prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Każdą

wolną chwilę przeznaczaliśmy na sen. Trzeba pamiętać, że byliśmy cały czas na

frontowej linii. Zmęczenie fizyczne, brak jedzenia, brak wody, bieganie po tych

kanałach. Jak robi się to wszystko naraz, to człowiek pada i śpi. Nie ma żadnej

refleksji. Nie ma innych myśli. Kto mógł, to szedł spać. Gdziekolwiek. Byłam tak

zmęczona po kapitulacji, że nie pamiętam, jak myśmy doszli do Ożarowa, gdzie

był pierwszy obóz.

Ale Warszawa was kochała. Byliście bohaterami.

- Ja będę to powtarzać do końca życia, że największymi bohaterami byli cywile,

którzy na czas powstania przenieśli się do piwnic. Oni się tam rodzili i umierali w

strasznych warunkach. Nie mając co jeść, nie mając co pić. Ja uważam, że to

święci ludzie, że nam gardeł nie poderżnęli.

Dlaczego mieli wam, powstańcom, gardła podrzynać?

- Dlatego że wsadziliśmy ich do tych piwnic. I trwało to tak długo, i nie

zaopiekowaliśmy się nimi. Jak człowiek jest chory, jak się rodzą dzieci i umierają

dzieci, to człowiek tylko o tym myśli. Ci ludzie mieli prawo nas autentycznie

nienawidzić za to, że ich w to wepchnęliśmy. Słyszałam kiedyś opowieść pewnej

pani, której matka i dziecko umarły w piwnicy. To było potworne. Dlatego

uważam, że byli to niebywale wytrwali i niezwykle dzielni ludzie.

Page 229: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

227

Ale to wy byliście bohaterami, a nie oni.

- Ja pamiętam jeden swój heroiczny czyn. Byłam w ochronie sztabu, który miał

się przenieść ze Złotej na Piękną. Nie wiem, który to był dzień powstania, ale już

wszystko się waliło i paliło. Czarno było od kurzu. Stałam na warcie z Leszkiem

Zbyszyńskim. W tym kurzu dostrzegliśmy cień człowieka, który się zgubił. No i

ten człowiek zawołał "Kamerad!". To już wiadomo, że Niemiec. Leszek dał mu

po nodze. No i chłopcy doskoczyli do niego i chcieli go dostrzelić.

Odbezpieczyłam broń i powiedziałam: nie tą samą metodą. My nie możemy

dobijać rannych. I zrozumieli. Nie zastrzeliliśmy go. Ja mu jeszcze opatrunek

zrobiłam, a on potem nam wszystko wyśpiewał, skąd nas będą atakować.

Jak po tych wszystkich okropieństwach, które przeżyła pani jako 19-latka,

można żyć dalej?

- Jeżeli się przeżyje to, co ja przeżyłam, i zobaczy, co ja widziałam, to się

człowiek boi, że zostanie bandytą. Człowiek, jak widzi śmierć wokół, to staje się

gruboskórny. Ja się strasznie bałam, że po wojnie zostanę bandytą. Bo przez

całą wojnę przekraczałam prawo każdego dnia. I bałam się, że to może zostać w

człowieku. To był wielki mój lęk. Po wojnie się stresowałam w każdym kraju, w

którym byłam. Uczyłam się miejscowego prawa. Do tego stopnia, że jak

jechałam samochodem i było ograniczenie do 50 mil, to ja jechałam nie więcej

niż 49.

A kiedy poczuła się pani bohaterem?

- Mnie bardzo długo nie było w Polsce. A jak wróciłam, to dowiedziałam się, że

powstańcy mogę jeździć za darmo tramwajami i autobusami. Jeździłam z tą

legitymacją, czekając na kanara. Ale nie wiadomo było do końca, czy powstańcy

mogę jeździć metrem, bo nie było tego zapisanego w legitymacji. Poszłam do

pana, który sprzedaje bilety do metra, przy politechnice. Powiedziałam, że

jestem powstańcem, tu jest moja legitymacja i czy wolno mi jeździć za darmo

metrem. I ten młody chłopiec, który miał z 25 lat, zanim potwierdził, że mogę

jeździć też metrem, stanął przede mną na baczność i powiedział, że jest

zaszczycony, że może mnie poznać. Szalenie mnie to wzruszyło i zamurowało.

Page 230: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

228

Jerzy K. Malewicz ps. „Jan Kowalski”

MOJE WSPOMNIENIA Z POWSTANIA

Powstanie zacząłem 1 sierpnia 1944 roku w najdalej wysuniętej na zachód

dzielnicy Warszawy – Woli, na ul Płockiej Nr. 63. Nie mieliśmy zupełnie broni.

Na około 80 powstańców było coś 7 sztuk prywatnej broni w tym dwa karabiny i

pięć pistoletów czy rewolwerów. Przyrzeczonej broni dowództwo nie

dostarczyło.

Dowódcy mówili:„łączniczka nie dotarła z wiadomością gdzie jest broń dla

nas”. Drugiego dnia wysłano nas, aby się pytać w okolicznych domach czy tam

nie ma magazynu broni. Dostaliśmy natomiast butelki z płynem zapalającym.

Trzeciego dnia wycofaliśmy się na prostopadłą ulicę Długosza. Tam w nocy 4

sierpnia przyleciały trzy alianckie samoloty i zrzuciły broń, a rano przyleciały

Sztukasy i bombardowały miejsca zrzutów. Część pojemników przechwyciliśmy,

ale dowództwo zabrało je nam. Ukryliśmy jeden zasobnik z rewolwerami Smith-

Weston. Może było ich z piętnaście sztuk, czyli dalej nie byliśmy uzbrojeni.

Na Długosza słyszeliśmy odgłosy strzelaniny z ulicy Płockiej, nasi dowódcy

mówili, że tam dobrze uzbrojony oddział walczy, jak później dowiedzieliśmy się,

było to jednak mordowanie tamtejszej ludności. Dokonywały tego, według

uciekinierów, głównie oddziały renegatów Rosyjsko-Ukraińskich w służbie

niemieckiej i pod ich nadzorem. Na tejże ul. Długosza zostaliśmy pięknie

umundurowani w niemieckie zdobyczne mundury. Mieliśmy prawie kompletne

umundurowanie niemieckie, tylko opaska biało-czerwona z literami WP (Wojsko

Polskie) różniła nas od Niemców. Nie mieliśmy hełmów ani butów, które sobie

zorganizowałem później. Tam rozmawialiśmy ze starszymi mężczyznami,

uczestnikami czy I czy II W. Ś. którzy mówili : „oni was wyrżną, oni mają armaty,

czołgi, samoloty, a wy nic”.

Nie mając ani broni, ani nie dostając zluzowania uzbrojonym oddziałem, 6

dnia wycofaliśmy się przez ruiny Getta na Stare Miasto. W drodze był nalot z

dużej wysokości, kilku samolotów Heinkel. Tam zastaliśmy defiladę

powstańców, następnie nabożeństwo w kościele, obecnie Garnizonowym. Po

Page 231: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

229

początkowym internowaniu na ul Długiej 7 (gdzie też Żandarmeria Powstańcza

rozstrzeliwała podejrzanych), zostaliśmy wcieleni do obrony Starego Miasta z

kwaterą na Długiej 16. Stworzono z nas, głównie gimnazjalistów, Kompanię

Wypadową do zatykanie wszelkich dziur. Walczyliśmy w kilku punktach Starego

Miasta. Ponieśliśmy ogromne straty tak, że w chwili upadku Starego Miasta, z

naszego oryginalnego oddziału pozostało 7 ludzi zdolnych przejść kanałami do

Śródmieścia.

Ja zostałem ranny, w obie nogi i rękę – przestrzelono mi hełm, w ostatnim

ataku będącym próbą przebicia się do Śródmieścia. Noc po ranieniu leżałem na

naszej kwaterze w piwnicach Hotelu Polskiego na Długiej, zwanej Redutą Matki

Boskiej, którą to broniliśmy przez ostatnie 6 dni. 1 września, węgierscy Żydzi,

współuczestnicy Powstania, oswobodzeni z Pawiaka czy Gęsiówki, przenieśli

mnie do szpitala powstańczego na ul. Długiej 23. Tam przeleżałem jedną noc,

Powstańcy już uciekli, a ludność cywilna wywiesiła białe flagi.

Rano chyba 2 września personel szpitala zabrał nam wszelkie

umundurowanie wojskowe oraz legitymacje i wszystko spalili. Zostałem w

kalesonach na kocu i w jednym bucie, bo drugi na rannej stopie ukradziono

kiedy mnie opatrywano. Mieliśmy udawać szpital cywilny. Zaraz po tym był

ostatni nalot Stukas’ów na Stare Miasto, akurat na szpital w którym leżałem.

Słysząc upadek bomby (wybuchy były z paro sekundowym opóźnieniem aby nie

razić samolotu JU87) zerwałem się stanąłem w bezpieczniejszym rogu piwnicy.

Wybuch nastąpił gdzieś za ścianą i zaczęło się tam palić. Ostatnim wysiłkiem

wciągnąłem się na przyległe schody i ciągnąc się prawą zdrową ręką

wyczołgałem się na zewnętrzne gruzy.

Za jakąś godzinę pokazali się żołnierze mówiący po rosyjsku, będący w

służbie niemieckiej. Podzielili oni ludzi na grupy, zdrowych, rannych i Żydów

Węgierskich. Rannych ułożono po drugiej stronie ścieżki pod ołtarzem w

ogrodzie pałacu biskupiego. Leżeliśmy pod tym ołtarzem w grupie może 50 do

70 osób czekając na rozstrzelanie. Odziały Rosyjsko-Ukraińskie zajmujące teren

poszły gdzieś dalej a do nas przyszli żołnierze niemieccy (prawdziwi). Chodzili

między nami rannymi nie czyniąc nam nic złego, ale rozmawiali z nami w tym

Page 232: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

230

sensie „wy jesteście bandyci, my wiemy”, poznawali buty wojskowe i jakieś

fragmenty mundurów.

Leżeliśmy tak kilka godzin, ale koło godziny 16 zarządzili oni, aby Żydzi

przenieśli nas gdzieś. W czasie gdy przenoszono nas, Ukraińcy czy Rosjanie

przeszukiwali nas i odbierali zegarki czy znalezioną biżuterie. Mnie udało się

schować zegarek i trochę biżuterii. Położono nas gdzieś koło Placu Bankowego

naprzeciw żelaznej bramy (ogrodzeniowej) za którą stał czołg, żołnierze

niemieccy (prawdziwi) przynieśli nam wodę i worek herbatników. Od wcześniej

przeniesionych dowiedziałem się, że ładują nas na ciężarówkę MAG i wywożą

do Szpitala Wolskiego. Znowu wróciła ciężarówka, jakoś się załadowałem i

przewieziono mnie na tę samą ul. Płocką gdzie zaczynałem Powstanie tylko kilka

domów dalej.

Czekając na ciężarówkę, popijając wodę i jedząc herbatniki, byłem

świadkiem takiej sceny: Ukrainiec-Rosjanin zaczął walić Żyda granatem

pałkowym, Niemiec podszedł i powiedział: zostaw go, oni są jeszcze potrzebni i

przegnał kręcących się rosyjsko mówiących żołnierzy.

Wyładowano nas na schodach przed szpitalem i ciężarówka pojechała po

następnych, a nami zajął się „drugi” polski personel szpitala, bo „pierwszy”

wymordowano w początku Powstania. W Szpitalu Wolskim przeleżałem miesiąc

– było głodno i wszawo, mimo tego, opatrunki zmieniano co trzy dni. Przez okno

obserwowaliśmy działko szybkostrzelne i jeńców w polskich mundurach

„Berlingowców”, słyszeliśmy także wystrzały działa kolejowego.

Na naszą salę, co parę dni przychodziło dwóch Ukraińców czy Rosjan,

pogadywało sobie ze starszymi ludźmi, którzy umieli po rosyjsku i im też

przynosili żywność. Po miesiącu wywieziono mnie z kilkoma innymi, furmanką

RGO (Rada Główna Opiekuńcza), która dostarczała żywność do szpitala, do stacji

kolei elektrycznej, a nią do Milanówka do willi dyrektora tej kolei, gdzie był

prowizoryczny szpital ozdrowieńców. W Milanówku byłem około tygodnia.

Zaczynało być już chłodno. Następnie władze RGO wywiozły mnie do Olszówki.

Tam 13 października znalazła mnie Matka i po paru dniach zabrała mnie do

Częstochowy. Po wojnie dowiedziałem się, że po kilku dniach po moim

Page 233: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

231

wyjeździe z Olszówki, wpadli tam żandarmi niemieccy i wymordowali wszystkich

rannych.

Po wojnie od ocalałych kolegów i później od kapitana Lucjana Fajera

dowiedziałem się, że po przejściu do Śródmieścia, pozostawieni na Starym

Mieście na pewną śmierć ranni powstańcy i ja też, zostali pośmiertnie,

odznaczeni Krzyżami Walecznych i awansami, ale ja nieoczekiwanie przeżyłem.

Miałem wyjątkowe szczęście, bo pozostawionych na Starym Mieście kilka

tysięcy rannych powstańców Niemcy rozstrzelali lub żywcem spalili.

W PRL do roku 1956 musiałem ukrywać swe uczestnictwo w Powstaniu.

Ranni żołnierze Armii Berlinga wzięci do niewoli (zdjęcie niemieckie)

Page 234: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

232

Post na Forum portalu ONET – opis walk na Ochocie

Anonimowy autor postu daje wiarygodny opis walk na Ochocie, na podstawie

pamiętnika swego dziadka-powstańca:

"Około 60 ludzi zostało uzbrojonych w 1 karabin z 10 pociskami, 1 pistolet z 1

magazynkiem i trzy granaty. Porucznik "Gustaw" wydał rozkaz zdobycia koszar

na Placu Narutowicza i cała ta masa ludzi w ogromnej większości nieuzbrojona

ruszyła na rzeź. Nigdy nie dotarli nawet do połowy odległości jaka dzieliła ich od

budynku koszar. Zostali zmasakrowani w taki sposób, że w przeciągu 2-3 minut

Pl. Narutowicza wraz z ulicami do niego dochodzących pokrył się ciałami ponad

300 osób, żołnierzy, ochotników z WSOP-u i ludności cywilnej jaka się tam

znalazła"

I dalej:

"Wspominanie Powstania dla jednych było koszmarem, dla innych tylko grą o

dusze pokoleń. Słuchano tylko tych osób, które chciano słuchać, a tych którzy

starali się podejść w sposób obiektywny, pomijano milczeniem lub wybiórczo

przedstawiano relacje, dorabiając do nich własne mity i legendy. Dziadek

powiedział, że gdyby mógł, to najpierw zdegradowałby, a później powiesił Bora-

Komorowskiego i tą całą jego "bandę" (nie zasłużyli nawet na rozstrzelanie) za

to, że skazali na śmierć całe pokolenie młodych ludzi i zniszczyli miasto oraz za

to jak "wspaniale" dowodzili na Ochocie i Okęciu"

Page 235: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

233

KŁAMSTWA DOWÓDCY POWSTANIA gen. CHRUŚCIELA („Montera”) W JEGO

ARTYKUŁACH DO PRASY EMIGRACYJNEJ W LONDYNIE

Tygodnik POLSKA WALCZĄCA – Żołnierz polski na obczyźnie – Nr 46 str.1,

Londyn 24.11.1945 „Zeszłoroczne Powstanie”

Wybrane wyjątki

„Plan własny polegał na równoczesnym uderzeniu na wszystkie przedmioty

natarć z zaskoczeniem przeciwnika. Wysiłek główny w środkowej części stolicy

obejmujący wszystkie mosty na Wiśle* i centralnej Pradze z dworcami

wschodnim, wileńskim i praskim. Odwód, trzymany centralnie, miał być użyty

zależnie od wytworzonego położenia”.

„Siły niemieckie w okręgu warszawskim wynoszące łącznie 38.000, wliczając

w to policję, SS, SA, żandarmerię, oddziały ukraińskie i turkiestańskie, zostały w

ciągu ostatnich dni lipca wzmocnione trzema dywizjami, z których dwie były

pancerne. Jedna wyszła na peryferie Pragi (dyw. Panc. „Herman Goering”),

druga pancerna („Wicking”) ustawiła swe 350 czołgów i dział szturmowych w

różnych częściach miasta” (podkreślenie JS).

„W ostatnich dniach lipca mój sztab ścisły wykonywał prace w budynku nr 68

m.46,47 i 48 przy ulicy Filtrowej. Naprzeciw było 1200 ludzi niemieckiej Policji

Polowej, uzbrojonych po zęby, zajmujących Dom Akademicki przy placu

Narutowicza - jedną z twierdz niemieckich Warszawy, odrutowaną (czyt.

otoczoną zasiekami z drutu kolczastego – przyp.JS), ze strzelnicami w

zamurowanych otworach okiennych parteru i pierwszego piętra, z bunkrami

obsadzonymi przez całą dobę przy wszystkich wejściach. Podobny wygląd miały

wszystkie bloki domów zajmowane przez Niemców.”

„Gdyby z jakiegokolwiek powodu zabrakło wówczas mnie z mym

otoczeniem, – byłoby to uniemożliwiło rozpoczęcie i kierowanie walką.

Komendant AK nie miał wtedy bezpośredniego powiązania z moimi dowódcami

i oddziałami. Nie byliśmy jednak lekkomyślni – wszędzie była dobrze uzbrojona

ochrona dowództw”.

„Natarcia na każdy przedmiot były szczegółowo rozpracowane w

niezliczonej ilości ćwiczeń z uwzględnieniem wszystkich wariantów”**

Page 236: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

234

„Dowódca AK zgodził się z mym wnioskiem rozpoczęcia działań za dnia.

Uzasadniałem to względną łatwością zaskoczenia wartowników niemieckich w

godzinach największego ruchu ludności w mieście. (…) Wmieszani w takie tłumy

żołnierze, tworzące grupy czołowe mające uderzyć na wartowników i opanować

bunkry przy wejściach do bloków, mieli widoki powodzenia. Również

przesunięcie i gromadzenie całych plutonów mogło ujść uwagi agentów

Gestapo i Policji tylko o tej porze.”

„ O godzinie 11.00 zawyły w niemieckim gmachu syreny jak na alarm

przeciwlotniczy, jednak samolotów nie było słychać. Był to sygnał alarmu dla

całej „niemczyzny” w Warszawie.”

*) Jak wyglądało zdobywanie mostów – patrz www.1944.pl > Archiwum

Historii Mówionej > wspomnienia Jerzego Sienkiewicza

**) Jak „przećwiczono” zdobywanie Domu Akademickiego na placu Narutowicz i

kompleksu na Szucha > patrz str. 191 i 15

POLSKA WALCZĄCA – Żołnierz polski na obczyźnie, Nr 10 – str.3

Londyn 6.3 1946 „Warszawa w walce”

Wybrane wyjątki

„Całe śródmieście, Mokotów, Wola, Ochota i Praga były w pełnej i zwycięskiej

walce. Brak pisemnego meldunku od dowódców Pragi, Mokotowa i Ochoty

miały zastąpić informacje uzyskane przez wysłanie oficerskich patroli,

odprawionych ze Sztabu Okręgu.”

„Meldunki które napłynęły od dowódców obwodów i wysłanych patroli

pozwoliły ustalić położenie. Wynikało z nich, że niektóre (podkreślenie JS) silne

punkty oporu niemieckiego nie zostały zdobyte wstępnym bojem. Z mostów na

Wiśle nie mogliśmy korzystać, mimo, że prawie wszystkie zostały przez nas

opanowane.”(podkr.JS)

Generał Chruściel kłamał: Żaden silnie broniony przez Niemców obiekt ani żaden

most na Wiśle nie został opanowany nawet na chwilę.(JS)

Page 237: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

235

„ Od dnia poprzedniego, miasto spowiło się w obłokach dymu. Płonęły czołgi

niemieckie (podkr. JS) i domy zapalone przez pociski artyleryjskie, a od dnia

2.VIII płonące od bombardowań lotniczych”

„Rankiem dnia 2 VIII wysłałem rozkazy aby nie ponawiano natarć na Aleję

Szucha, Sejm, Koszary przy Rakowieckiej, C.I.W.F i Dom Akademicki przy Placu

Narutowicza”.

Generał Chruściel kłamał:

Takiego rozkazu nie mógł wydać aż z trzech powodów:

1) Nie miał technicznych środków łączności do przekazania takiego rozkazu,

a łączniczki nie były w stanie dotrzeć do tych odciętych dzielnic

2) Nie miał żadnych informacji czy w tych dzielnicach toczą się jeszcze

walki. O tym, że na Mokotowie walczą Powstańcy, dowiedział się

dopiero 6 sierpnia, gdy Elżbieta Ostrowska (szefowa Składnicy

Meldunkowej) przeszła tam, jako pierwsza kanałami.

3) Nie miał komu doręczyć tych rozkazów. Oddziały które atakowały te

obiekty (wg. gen. Pełczyńskiego – przez „niedopatrzenie”) poniosły straty

rzędu 90% stanów osobowych i przestały istnieć!

POLSKA WALCZĄCA – Żołnierz polski na obczyźnie –Nr 40 str 1

Londyn 13.10.1945 „Konspiracja i Powstanie”

Wybrane wyjątki

„Artylerzystów, broń pancerną, saperów i łączność szkoliło się na sprzęcie

niemieckim. Stąd pochodzi, że w czasie walk warszawskich, każdy zdobyty czołg,

działo szturmowe, działo plot, k.m. czy miotacz był od razu użyty przeciwko

Niemcom i wystarczyło dosłownie kilka minut, by obsługa sprzęt opanowała.”

Tu generał popuścił sobie wodze fantazji i plecie t.zw. banialuki! Przed

Powstaniem nie zdobyto żadnego czołgu ani działa przeciwlotniczego i nie

byłoby nawet warunków, aby przeszkolić załogę. A w czasie Powstania na

Page 238: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

236

„szkolenie” już było za późno. Ci „artylerzyści” i „czołgiści” uczyli się obsługi

sprzętu chyba z samouczków! (komentarz JS)

„Dowódcy oddziałów i szeregowi, którzy widzieliby w dowódcy okręgu,

powiatu czy plutonu jednostkę o pewnym zabarwieniu partyjnym, odpadliby od

takiej organizacji. Jedynie dowódcy reprezentujący cechy ponadpartyjne mogli

zyskać zaufanie i szacunek”.

„Duża jest pod tym względem zasługa stronnictw politycznych i ich tajnej

prasy, ale i duża zasługa apolitycznej prasy Armii Krajowej. Na tle działalności

politycznej – praca wojskowa jest małą tylko cząstką (czytaj szkolenia żołnierzy –

przyp. JS). Za pracę polityczną wybitne jednostki, ba, całe grupy osób, ginęły w

więzieniach i obozach bez przerwy w ciągu pięciu długich lat okupacji”.

Czyli wg. Chruściela, Armia Krajowa była organizacją apolityczną, w której

szkolenie polityczne żołnierzy było istotniejsze niż szkolenie wojskowe….

(komentarz JS)

„Dwumiesięczna walka powstańcza w Warszawie dowiodła, że Polacy

potrafią się zorganizować i wykonać wysiłek godny podziwu całego świata. (…)

Walka przywróciła zaufanie społeczeństwa do dowództwa wojskowego. (…)

Zakończenie walki nie pomniejszyło ani u swoich ani u obcych aureoli chwały,

jaką się okryła dumna stolica Polski. (…) Walki obfitowały w liczne dowody

jednostkowego i zbiorowego bohaterstwa, których opis będzie w przyszłości

Podstawą wychowania młodych pokoleń”

„Współpraca władz cywilnych z wojskiem była wzorem wzajemnego

zrozumienia potrzeb i celu wysiłku. Żołnierz rezygnował w dniach głodu ze

swojej skromnej racji żywnościowej na rzecz ludności cywilnej, zwłaszcza kobiet

i dzieci.*

*) Sprostowanie:

W pierwszych dniach powstania, gdy nie działały jeszcze służby

kwatermistrzowskie AK, to ludność cywilna ze swoich skromnych

zapasów karmiła wygłodniałych Powstańców. Potem AK zawłaszczyła

sobie wszystkie dostępne magazyny żywności i ludność cywilną używała

w charakterze tragarzy do jej przenoszenia. Moja Matka w obliczu głodu

Page 239: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Wspomnienia i refleksje Powstańców

237

musiała przyjąć propozycję przeniesienia z browaru Haberbuscha na

Krochmalnej do Śródmieścia Południowego worka jęczmienia, z czego

połowę mogła zatrzymać dla siebie. Wzięła tylko 10 kilo, bo więcej nie

była w stanie udźwignąć, przeczołgała się z nim przez płytki wykop pod

obstrzałem w Alejach Jerozolimskich i przez labirynt piwnic i podwórek

dotarła szczęśliwie na Hożą 47. Zostało nam, od Armii Krajowej 5

kilogramów jęczmienia na drugą połowę Powstania.

”WSZYSCY KTÓRZY ROZPOCZĘLI WALKĘ WIEDZIELI, ŻE IDĄ NA PEWNĄ

ŚMIERĆ, POZOSTALI ZAZDROŚCILI POLEGLYM. NADZIEMSKA SIŁA

ROZPROMIENIAŁA SERCA.” (podkreślenie JS)

Antoni Chruściel /”Monter”/

POLSKA WALCZĄCA, Londyn, dnia 20 sierpnia 1945

Tak oto sprawcy Powstania, na użytek opinii publicznej na Zachodzie, aby

usprawiedliwić sprowokowaną katastrofę narodową, budowali legendę

Powstania, jako wspaniałego zrywu patriotycznego ludu stolicy. Mijając się z

prawdą i operując napuszonymi frazesami i paranoicznymi sformułowaniami.

Komentarze: Jan Sidorowicz

Page 240: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

238

Bór-Komorowski żądał zrzutów broni – wprost w ręce niemieckie…

„Armia Krajowa w dokumentach” – tom IV – kilka kuriozalnych depesz:

Nr 742

DOWÓDCA AK DO KOMENDANTA BAZY W BRINDIS I: PROŚBA O BROŃ — MIEJSCA ZRZUTÓW

Wanda 1 to Mewa O.VI L. dz. 6255/tjn/44

Nr 507/XXX/111 Otrzymano 2.8.44 godz. 11.25

Dnia 1 sierpnia 44 Odczytano 2.8.44 godz. 14.55

Do Hańczy

Podjęliśmy walkę o godzinie 17 dnia 1 sierpnia o Warszawę cie pilnie zrzuty

amunicji i broni ppanc. na światła „Kostek", a też na place wprost na miasto: Filtry, Kercelego, Ogród Saski, Aleja Wojska, Puławska, Belwederska.

Lawina 1507

Nr 745

DOWÓDCA AK DO KOMENDANTA BAZY W BRINDISI: PILNOŚĆ I MIEJSCA

ZRZUTÓW- DEPESZA SZYFR

Nr.519/XXX/111 O.VIL. dz 6281/fin/44

Wanda 1 to 94

Dnia 2 sierpnia 44 Otrzymano i odczytano dnia 3 sierpnia 44

Do Hańczy

Katastrofalny brak amunicji do kb, km, pm i pilna broń ppanc. Dodatkowo dajcie

zrzuty do małego getta (-) oraz Filtry i Niepodległość i rejon Madalińskiego.W

rejon Kercelak, cmentarz żydowski, najlepsze placyki między Mireckiego i

Żytnią. W dzień dajcie nawet bez sygnału — w nocy strzała

Lawina 1519.

Page 241: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

239

Nr 782

KPT. KONSTANTY KAŁUGIN DO STALINA: O POMOC DLA WARSZAWY I UŁATWIENIE NAWIĄZANIA ŁĄCZNOŚCI Z ROKOSSOWSKIM

DEPESZA SZYFR

O.VI L. dz. 6484/tjn/44

Otrzymano g. 15.00 dnia 7 sierpnia 44 Odczytano g. 23.00 dnia 7 sierpnia 44 Warta

Przekazuję dep. kpt. armii sow. Kaługina, który zgłosił się do komendanta miasta i jest z nim w stałej łączności, a nie mając własnego połączenia z

Moskwą, prosi nas o pośrednictwo w przekazaniu dep [eszy] .

Lawina 1567

„ M o s k w a — Marszałek T o w a r z y s z S t a l i n w dniu 5 sierpnia 44.

Nawiązałem osobistą łączność z dcą garnizonu Warszawy, który prowadzi bohaterską walkę powstańczą narodu z hitlerowskimi bandytami.

Po zorientowaniu się w ogólnej sytuacji wojennej przyszedłem do

przekonania, że pomimo bohaterskiej postawy wojska i ludności całej Warszawy są następujące potrzeby, pokrycie których pozwoliłoby na szybsze zwycięstwo

w walce z naszym wspólnym wrogiem. Potrzeby są następujące: brak broni

automatycznej, amunicji, granatów i kb. ppanc. Broń zrzucać na Plac Wilsona, Plac Inwalidów, getto, Plac Krasińskich, Plac żelaznej Bramy, Plac

Napoleona, Pole Mokotowskie, Koszary Szwoleżerów, na Powiślu, Bielany. Znaki rozpoznawcze płachta biało-czerwona. Lotnictwo niem. niszczy miasto i ludność

cywil[ną]. Ostrzeliwujcie mosty na Wiśle w obrębie War szawy, Ogród Saski, Aleje Jerozolimskie, jako główne miejsca niemieckiego ruchu wojsk.

Nieprzyjaciel ciężko bombarduje z lotnisk Okęcie i Bielany. Bohaterska ludność

Warszawy wierzy, że w najbliższych godzinach okażecie jej wydatną zbrojną pomoc.

Ułatwijcie mi połączenie z marszałkiem Rokossowskim.

Z Grupy Czarnego kpt. Kaługin Konstanty. Warszawa 66804".

KOMETARZ: (Jan Sidorowicz)

Z depesz wynika, że KG AK jeszcze do 5 sierpnia nie orientowała się, jaki jest

stan posiadania Powstańców. Nigdy nie zdobyto Filtrów, Ogrodu Saskiego,

Belwederskiej , Koszarów Szwoleżerów i Pola Mokotowskiego. W Alei

Niepodległości opanowano tylko wschodnia ścianę południowego odcinka.

Puławska została zdobyta, ale Bór-Komorowski dowiedział się o tym dopiero 6

Nr 567/VV/555 Wanda 1

Dnia 7 sierpnia 44

Page 242: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

240

sierpnia, gdy Elżbieta Ostrowska, Szefowa Składnicy Meldunkowej, jako

pierwsza przeszła kanałami na Mokotów. To jeden z powodów, że lotnicy

ginęli a średnio tylko 20% zrzutów docierało w polskie ręce. Zalecanie zrzutów

na „małe placyki” świadczy o braku wyobraźni. Najbardziej kompromitującą

depeszę wysłał 2 sierpnia o godz. 10.10 Szef Operacji płk dypl. Józef Szostak

ps.’’Filip” pisząc w niej: "Brygadę Spadochronową dajcie w rejon Woli". Tej

ośmieszającej polskie dowództwo depeszy nie zamieszczono w zbiorze „Armia

Krajowa w dokumentach” – pod redakcją gen. Pełczyńskiego. Ale można tą

depesze znaleźć w monografii Borkiewicza i we wspomnieniach płk

Radosława.

Inne „kwiatki” ze zbioru „Armia Krajowa w dokumentach”:

W dokumencie Nr 769, depesza z dnia 3 sierpnia, Bór pisze m.in. Obecnie

inicjatywa znajduje się w naszych rękach. co wyraża się w ciągłym

rozszerzaniu stanu posiadania. (...) Skutecznie walczymy z ciężkimi czołgami

których kilkanaście zniszczyliśmy lub uszkodziliśmy. Te ostatnie są

wykorzystywane w przeprowadzaniu działań własnych. Sytuacja dotąd nie

jest dla nas trudna, mimo że natarcie niemieckie wsparte jest bronią

pancerną i działami przeciwlotniczymi.

W dokumencie Nr 769, depesza z dnia 4 sierpnia, czytamy m.in.:”Mosty na

Wiśle i Dworzec Główny przechodziły z rąk do rąk przy obustronnych

krwawych stratach. Obecnie w rękach niemieckich.”

Były to oczywiście kłamstwa. Trudno zgadnąć po co wymyślane.

Aby zatrzeć wrażenie, że Powstanie okazało się katastrofą już po paru

godzinach nierównej walki ?

Page 243: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

241

DRAMAT LOTNIKÓW DOKONUJĄCYCH ZRZUTÓW Z BAZ LOTNICZYCH WE

WŁOSZECH

Relacja gen.Ludomira Rayskiego (Zeszyty Historyczne nr 109)

Gen. Rayski przedstawia przebieg lotów zrzutowych. Loty rozpoczęły się 3.VIII.

Początkowo nie było żadnych strat, potem poleciały 3 załogi polskie z których

nie wróciła żadna, dalej Anglicy dali swoje załogi i maszyny, stracili w kilka dni

20 załóg i maszyn. Od 18. VIII — wobec poniesionych strat — Anglicy przestali

latać dając jedynie maszyny dla polskich załóg. Wykonano 3 operacje nad Polskę

i Warszawę w okresie 28.VIII-1.IX. Poleciały 2 maszyny — nie wróciła żadna,

28.VIII poleciały 4 załogi — 1 wróciła mając zupełne rozbicie na lotnisku, załoga

cudem ocalała, I.IX poleciało 6 załóg wróciły 2 nie dotarłszy do punktów zrzutu.

Łącznie Polacy stracili 12 załóg po 7 ludzi, nie mówiąc o katastrofach na lotnisku

przy powrocie. Stanowi to około 30 % strat na ilość wysłanych na zadanie załóg,

nie wliczając w to tych załóg które powróciły przed wykonaniem zadania.

Zaledwie połowa wysłanych samolotów dociera na miejsce i wykonuje prawid-

łowe zrzuty. Ogółem poszło 117 maszyn, z których 30 zostało zestrzelonych. 45

miało kraksy na lotnisku przy lądowaniu. Około 60 zrzutów trafiło do rąk

polskich

Warunki lotu są wyjątkowo trudne. Odblask od palącej się Warszawy sięga w

promieniu 140 mil. Lot odbywa się nad samą ziemią nad drzewami z

przeskakiwaniem wszystkich nierówności terenu. W samej Warszawie ulice są

częściowo opanowane przez Niemców, częściowo przez Armię Krajową.

Precyzja zrzutu w tych warunkach musi być 100 %. Jest to, wobec silnej obrony

przeciwlotniczej, niewykonalne. Dużo zrzutów trafia do rąk niemieckich.

Gen. Rayski opisuje swoje wrażenia z tych lotów. Przez cały czas lotu odbywa

się on na najniższej wysokości. Chodzi o uniemożliwienie złapania maszyny na

przyrządy goniometryczne i radiolocation. Od Błonia poczynając lot odbywał się

dosłownie na wysokości wierzchołków drzew. Warszawa od Wierzbna

Page 244: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

242

poczynając aż do gmachu Kierownictwa Marynarki przedstawia widok

czerwonego wypalonego żużla, który od czasu do czasu tli się wygasającym

płomieniem — dym na dużej przestrzeni miasta. Idąc na północ znowu

czerwony wypalony żużel. Na drogach nie ma absolutnie żadnego ruchu.

Gen. Rayski stwierdza, że Anglicy starają się iść jak najbardziej na rękę w tej

sprawie ale przy tych olbrzymich stratach stwierdzają zupełną nieopłacalność

pomocy. Straty są istotnie kolosalne. Załogi wracają na samolotach zupełnie

postrzelanych jak sito. Nawet spadochrony są przestrzelone, tak, że w razie

katastrofy nie można ich używać. Jeden z ostatnich samolotów powracających

postrzelany zupełnie miał kraksę przy lądowaniu. Liberator rozbił się zupełnie.

Gen. Rayski nie widzi w tych warunkach rezultatu pomocy. Marszałek Slesor

wyraźnie podkreślił, że przy tych stratach on nie zezwoli na loty. Jeżeli dostanie

wyraźny rozkaz z góry, to go wykona. Przy operacjach nad Niemcami straty

wynoszą od 3-5 %. W operacjach nad Polską przenoszą 30 %.

Same zrzuty odbywają się w bardzo trudnych warunkach. Miejsce zrzutów jest

markowane światłem. Nadlatujący samolot nadaje odpowiedni znak literę, na

który musi dostać odpowiedź. Nadlatuje na miejsce przeznaczenia parokrotnie

przy najmniejszej szybkości i zrzuca container'y z amunicją, skrzynki z bronią.

Były robione próby zrzucania na spadochronach działających z opóźnieniem co

pozwalało na zrzuty z dużej wysokości. Próby dały pomyślny wynik odnośnie

container'ów, natomiast skrzynki z amunicją dawały rozrzut do 10 km. Żadne

przyjmowanie zrzutów w dzień nie jest możliwe. Większa wyprawa nie da

żadnych rezultatów, ponieważ organizacja odbiorcza zrzutów jest bardzo

ograniczona. Istnieje niebezpieczeństwo zderzania się samolotów kolejno pod-

chodzących nocą do zrzutów większej ilości.

Z polskiego punktu widzenia jest to samobójcze wybijanie lotników, na co

Anglicy stanowczo się nie godzą. Gen. Rayski ma najbliższą rodzinę w

Warszawie, której nie spodziewa się już kiedykolwiek zobaczyć. Powstanie w

Warszawie uważa za zbrodnię.

Page 245: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

243

KOMENTARZ: (Jan Sidorowicz)

Loty z pomocą dla Warszawy, bezsensowne pod względem strategicznym,

były wymuszone na Dowództwie Brytyjskim przez Churchilla. Była to akcja

polityczna, gdyż zaniechanie pomocy spowodowałoby upadek Rządu premiera

Mikołajczyka. A tylko Mikołajczyk jako premier dawał nadzieje na porozumienie

Rządu RP na emigracji z Rosją.

Page 246: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

244

TERENY OPANOWANE PRZEZ POWSTAŃCÓW 1 SIERPNIA 1944

Page 247: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

245

KURIOZALNE DEPESZE KOMENDY GŁÓWNEJ AK I DELEGATURY RZĄDU

Ze zbioru „ARMIA KRAJOWA W DOKUMENTACH” tom IV

BÓR-KOMOROWSKI obawia się, że otrzymane nareszcie zrzuty rosyjskie

wywołują niebezpieczne sympatie do sowietów...Boi się, że w chwili wejścia

sowietów, rozkazy odnośnie spraw zasadniczych, nie znajdą oddźwięku w

szeregach, nie będą respektowane.

Nr 1094

DOWÓDCA AK DO NACZELNEGO WODZA: O ZAŁAMYWANIU SIĘ POSTAWY SPOŁECZEŃSTWA W STOLICY — PROŚBA O WYTYCZNE DEPESZA SZYFR

Nr 849/1/XXX/555 O.VI L. dz. 8598/tjn/44

Wanda 7 Otrzymano g. 22.30 dnia 18 września 44 Dnia 17 września 1944 Odczytatno g. 0030, dnia

19 września 44

N a c z e l n y W ó d z do rąk własnych.

Długotrwałe i wycieńczające walki w Warszawie, polityczne rozgrywki na

arenie międzynarodowej, jak też odgłosy wewnętrznych rozgrywek na emigracji, wywierają duży wpływ i przez cały czas kształtują nastroje i poglądy polityczne

wśród wojska i społeczeństwa.

Nasza walka prowadzona w najcięższych warunkach i zerwanie przez nas wstępnych rokowań kapitulacyjnych z Niemcami wytworzyły determinację

wytrwania u wszystkich. Tym niemniej walczący żołnierz i społeczeństwo oczekują konkretnej decyzji i postanowień już nie odnośnie pomocy dla

Warszawy, ale żądają wskazania dróg prowadzących do odzyskania niepodległego bytu i suwerennego na tle agresywnego stosunku Rosji do Polski. Skąpe informowanie przez Rząd opinii publicznej o naszej sytuacji

międzynarodowej w obliczu wkraczających Sowietów do Warszawy, brak widoczny pomocy i opieki ze strony naszych zachodnich Aliantów przy jedno-

czesnej coraz bardziej popularnej propagandzie sowieckiej powoduje, że coraz częstsze są oskarżenia o nieudolność i bezczynność tutejszych czynników

politycznych i wojskowych, jak też i naczelnych władz polskich w Londynie. Brak wystarczającej pomocy z zachodu, a natomiast doznawanie stamtąd

licznych zawodów i rozczarowań, skłania tutejsze społeczeństwo, w tym część d-ców, do szukania ratunku na wschodzie. Otrzymywanie nawet nielicznych zrzutów sowieckich i działalność lotnictwa i artylerii sowieckiej w obecnym okresie naszej walki jeszcze bardziej potęgują dążności do porozumienia z PKWN. Dalsze pogłębianie się tych nastrojów i dążności może

wepchnąć nas w orbitę wpływów sowieckich, a w konsekwencji w zupełne

Page 248: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

246

oddalenie się Polski od Anglosasów. Gros d-ców na wyższych i średnich

szczeblach dowodzenia zdaje sobie dobrze sprawę z tego niebezpieczeństwa, lecz

ich wpływ na żołnierzy ze względu na charakter walki i oddziałów jest stosunkowo mały, gdyż walczące tu oddziały o charakterze rewolucyjnym o

specyficznej dyscyplinie i karności mają swe indywidualne poglądy i są wrażliwe na chwyty propagandowe obce oparte na faktach. Należy się więc liczyć, że rozkazy odnośnie spraw zasadniczych, nie znajdą oddźwięku w szeregach, nie będą respektowane. Teraz żołnierze i

ludność przestali już wierzyć w otrzymanie tak długo i cierpliwie oczekiwanej

pomocy z zachodu, a w konsekwencji powstał u nich żal i nieufność do naszych władz emigracyjnych. Z chwilą wkraczania oddziałów sowieckich do Warszawy

można przewidywać, że opinia publiczna pociągnięta propagandą sowiecką zwróci się przeciw naszym zwierzchnim władzom w Londynie i zachodnim aliantom.

Lawina 1849/1

JANKOWSKI do MIKOŁAJCZYKA : Rząd nie może „umyć rąk” i na nas przerzucić

obowiązek dogadania się z sowietami...

Nr 1155

KRAJOWA RADA MINISTRÓW DO PREMIERA: UREGULOWANIE STOSUNKÓW Z RZĄDEM SOWIECKIM JEST ZADANIEM RZĄDU

POLSKIEGO

Warszawa L. dz.

K.5613/44/L, Nr 140

Dnia 26 września 44 r. Otrzymano i odczytano 27

września 44

Stem

Jak 7 depeszy Pana wynika Rząd chce przekazać nam ciężar prowadzenia rozmów z Sowietami

we wszystkich sprawach, w których Rząd nie osiagnął dotychczas żadnych wyników zarówno na

odcinku politycznym, jak i wojskowym, włącznie z nieuzyskaniem nawet uznania praw

kombatanckich dla AK. Już w depeszy Nr 138 265

uprzedziliśmy Pana, że nie widzimy możności,

abyśmy sami mogli uregulować stosunki polsko-sowieckie. Jakżeż można przekazywać nam

prowadzenie dalszych rozmów nie zakomunikowawszy uprzednio wszystkich szczegółów

dotychczasowych rozmów, obecnego stanu tej sprawy, ustosunkowania się rządów alianckich, a

nawet ostatecznej redakcji przesłanego memorandum. Trzeba się również liczyć z

trudnością porozumienia się z Panem i niemożnością porozumienia się z rządami

aliantów. W czyim imieniu i z kim wreszcie mamy rozmawiać? Czy z PKWN? Z wymienionych względów nie możemy się podjąć prowadzenia rozmów i

ponawiamy swoje stanowisko, że przyjazd Pana do Warszawy natychmiast po wejściu Sowietów jest niezbędny.

Krajowa Rada Ministrów

Page 249: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

247

MONTER (rozkaz): Nie wychodzić do sowieckich dowódców, niech się sami

zgłoszą. Ale w ramach współpracy przepuszczać Rosjan przez nasze jednostki z

przewodnikami...

Nr 1124

KOMENDANT OKRĘGU WARSZAWA DO DOWÓDCY ŻOLIBORZA: INSTRUKCJA W ZWIĄZKU Z PRZEWIDYWANYM WKROCZENIEM ARMII CZERWONEJ

DEPESZA SZYFR

Nr 161/XXX/999 O.VI L.

dz. 8809/tjn/44

118 Wanda 13 to 23A de 03 Otrzym. 21.9.44 dnia 20 września 1944 Nadano dnia 21 wrzesnia 1944 Odczyt. 22.9.44 września 1944

1. Przed wejściem Sowietów rozszerzyć własny teren do granic

konspiracyjnych i umocnić się w nim.

2. Zwolnić i ochronić szosę nadwiślańską na Bielany —

Modlin.

3. Dowódcę sowieckiego prosić do siebie, a nie iść do niego.

Wskazać na brak broni i amunicji oraz na przemęczenie AK.

Uzgodnić z im współdziałanie. żądać przez K.Okr.

4. Dla manewru oddziały sowieckie przepuszczać przez własne ugru-

powania, ułatwiając przejście (przewodnicy).

MONTER

Komentarz: Jeden z przykładów megalomanii panującej w KG AK

(Jan Sidorowicz)

Page 250: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

248

Jan Sidorowicz

CO DZIAŁO SIĘ NA WSCHÓD OD WISŁY W CZASIE POWSTANIA?

Gazeta, Toronto 2.08.2004

1. Wstęp

Od 60 lat istnieje przekonanie, że przyczyną tragedii Powstania

Warszawskiego było wstrzymanie przez Stalina ofensywy Armii Czerwonej.

Przekonanie logiczne, wynikłe ze zdecydowanie wrogiego stosunku Stalina do

Armii Krajowej i Rządu RP na emigracji, nazywanego przez niego "londyńskimi

pajacami".

Jakie jednak były rzeczywiste plany strategiczne ofensywy sowieckiej w lecie

1944 i jaki wpływ na jej przebieg miał wybuch Powstania Warszawskiego,

pozostawało dotychczas niejasne. Tak jak Powstanie Warszawskie jest ciągle

przedmiotem badań historyków, to na temat, co działo się w czasie Powstania

na wschód od Wisły, brakuje ciągle rzetelnych opracowań. Do niedawna

jedynym źródłem informacji były pamiętniki sowieckich marszałków.

Jedynym, w miarę rzetelnym opracowaniem, jest praca habilitacyjna płk.

Tadeusza Sawickiego wydana w 1989 roku przez PWN w formie książkowej pt.

"Front wschodni a Powstanie Warszawskie". Pisana w latach 80. przez politruka

z Wojskowej Akademii Politycznej, nie może być traktowana jako w pełni

obiektywny materiał. Zawiera jednak ogrom informacji na temat działań wojsk

niemieckich w rejonie środkowej Wisły, na podstawie tysięcy meldunków

operacyjnych Wehrmachtu, przechowywanych w archiwum w Poczdamie. Autor

prezentuje nawet fotokopie niemieckich map sztabowych z zaznaczonymi

chronologicznie operacjami.

Rzuca to po raz pierwszy pewne światło na rzeczywiste intencje armii

sowieckiej i niemieckie przeciwdziałania oraz pozwala spostrzec problem

Powstania Warszawskiego we właściwych proporcjach na szachownicy zmagań

milionowych armii, operujących w lecie 1944 roku w rejonie środkowej Wisły.

Page 251: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

249

2. Początek ofensywy sowieckiej na Białorusi

Letnia kampania wojsk sowieckich zaczęła się 23 czerwca 1944 natarciem na

Białorusi, bronionej przez niemiecką Grupę Armii Środek. Ofensywa nosiła

nazwę operacja "Bagration". Należy przypomnieć, że dopiero 27 stycznia 1944

roku odblokowany został Leningrad po blisko 900 dniach oblężenia, w czasie

którego zginęło około miliona mieszkańców i 300 tysięcy żołnierzy. I że w

momencie rozpoczęcia ofensywy na Białorusi, Niemcy utrzymywali jeszcze silne

armie na Litwie, Łotwie i w Estonii. Niemieckie dowództwo oczekiwało raczej

ofensywy w kierunku południowym na Grupę Armii Ukraina, utrzymującą front

od Polesia do Karpat i dalej do Morza Czarnego (mapka nr 1).

Ofensywa sowiecka zaskoczyła kompletnie niemieckie dowództwo. Wojska

rosyjskie posuwały się w trudnym, bagnistym terenie Polesia, przerywając w

wielu miejscach front. Już w trzecim dniu operacji, w rejonie Witebska, Niemcy

stracili 8 dywizji liczących 60 tysięcy żołnierzy. W połowie lipca zostało rozbite

105-tysięczne zgrupowanie Armii Środek: w kotle pod Mińskiem zginęło 70

tysięcy Niemców, a 35 tysięcy dostało się do niewoli. Łącznie do 15 lipca Niemcy

stracili 31 dywizji, co groziło kompletnym załamaniem frontu wschodniego na

jego centralnym kierunku wiodącym do Rzeszy. Niemcy nie posiadali już

strategicznych rezerw, bo 6 czerwca w Normandii został otwarty front zachodni.

Dla uniknięcia katastrofy zaczęli przerzucać najlepsze dywizje z frontu na

Ukrainie. Zabrano stamtąd 5 dywizji pancernych i 5 dywizji piechoty. Wywarło

to istotny wpływ na dalszy rozwój operacji na froncie wschodnim. Ściągnięto

również z Włoch w rejon środkowej Wisły doborową dywizję Herman Goering, a

z centrum Niemiec 10 świeżo sformowanych dywizji tzw. grenadierów

ludowych. Wszystkie te formacje docierały w pośpiechu w rejon Warszawy w

końcu lipca celem odtworzenia przerwanego frontu obrony.

Wojska sowieckie 1. Frontu Białoruskiego 17 lipca dotarły do obecnych

wschodnich granic Polski. Liczyły one 435 tysięcy żołnierzy, 15 tysięcy dział,

2800 czołgów i 3400 samolotów. Wojska te doszły 24 lipca pod Siedlce, gdzie

zostały zatrzymane przez pierwsze niemieckie przeciwuderzenie. W rękach

Page 252: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

250

niemieckich były ciągle tereny położone na północ od linii Siedlce-Brześć oraz

do 27 lipca - miasto Białystok.

Page 253: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

251

3. Bitwa na przedpolach Warszawy

Gdy 1 sierpnia w Warszawie wybuchło Powstanie, sytuacja na froncie

wschodnim przedstawiała się jak na mapce nr 2. Niemieckie dowództwo

spodziewało się silnego uderzenia w kierunku Warszawy i odpowiednio

wzmocniło ten odcinek frontu doborowymi dywizjami Waffen-SS, jak Herman

Goering, Wiking i Totenkopf. 25 lipca najsilniejszy związek taktyczny 1. Frontu

Białoruskiego, jakim była Druga Armia Pancerna, w sile 3 korpusów dotarł do

Wisły w rejonie Dęblina i Puław. Niemcy wysadzili mosty na Wiśle.

Armia pancerna nie miała środków przeprawowych ani piechoty koniecznej

do walki w mieście. Została więc skierowana na północ, omijając Pragę z

wyraźnym zamiarem wbicia się w północny "nawis" frontu niemieckiego i

przecięcia linii komunikacyjnych do Białegostoku. To właśnie czołgi tego zagonu

pancernego, widziane koło Otwocka, stały się sygnałem do rozpoczęcia

Powstania. Niemcy, widząc w tym manewrze zagrożenie odcięcia swych wojsk

w Prusach i w krajach bałtyckich, rzucili wszystkie swoje siły dla zatrzymania

sowieckiego zagonu. Rosjanie mieli przewagę liczebną w czołgach, lecz Niemcy

mieli przewagę techniczną swoimi Tygrysami nad sowieckimi czołgami T-24.

W rejonie Wołomina dwa korpusy 2. Armii zostały okrążone i z braku

zaopatrzenia w paliwo zmuszone do walki obronnej, ponosząc duże straty.

Miejscowości Wołomin, Radzymin i Siedlce przechodziły kilkakrotnie z rąk do

rąk. Rosjanom pomagała potężna artyleria. Niemcom pomagały samoloty

startujące z podwarszawskich lotnisk, gdy sowieckie lotniska nie zostały jeszcze

przesunięte. Również sowieckie bazy zaopatrzeniowe zostały 70 km na wschód

od Kowla, a Niemcy, wycofując się, niszczyli specjalnym pługiem tory kolejowe

(łamiąc podkłady) i wysadzali mosty. Transport samochodowy okazał się

niewystarczający przy aktywności niemieckiego lotnictwa.

3 sierpnia niemieckie działania wobec 2. Armii Pancernej osiągnęły

kulminację. Jeden z 3 korpusów pancernych został kompletnie zniszczony, a

drugi wyrwał się z okrążenia z wielkimi stratami.

Page 254: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

252

Największa bitwa pancerna stoczona na ziemiach polskich skończyła się

klęską Rosjan. Stracili oni ponad 500 czołgów. Straty niemieckie były jeszcze

wyższe: każda z pięciu dywizji biorących udział w operacji miała przed bitwą

średnio 200 czołgów, a po bitwie już tylko średnio 50 czołgów.

5 sierpnia odgłosy artylerii, które autor tego artykułu słyszał aż w Warszawie

- ucichły…

Page 255: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

253

4. Cisza na froncie?

W dniu tym delegat Rządu RP na Kraj, Stanisław Jankowski, wysłał depeszę

do Londynu: "Od chwili rozpoczęcia walki o Warszawę, Armia Czerwona na jej

przedpolach zaprzestała wszelkich działań bojowych. To demonstracyjnie bierne

zachowanie się wojsk rosyjskich ma wymowę polityczną". Od tego moment

zaczęło się oskarżanie ZSRS o celowe wstrzymanie ofensywy i pozostawienie

walczącej stolicy na pastwę niemieckiego barbarzyństwa.

Docent Sawicki, etatowy politruk, pisze oględnie w swojej książce, że Stalin

był Powstaniu "niechętny", a po tych oskarżeniach "obraził się" i zabronił

dowódcom Frontu Białoruskiego nawiązania kontaktu z Komendą AK w

Warszawie.

Jest to sformułowanie fałszywe, bo Stalin patrzył na Powstanie bardzo

przychylnie. Wszak niemieckimi rękoma mógł się pozbyć z Polski "czarnej

reakcji", jaką był kwiat polskiej inteligencji, obcej klasowo i stanowiącej

przeszkodę w planie sowietyzacji Polski. W rozmowie z Mikołajczykiem 3

sierpnia powiedział mu wprost, że te wąskie uliczki Starego Miasta (które zna)

nie mają żadnego znaczenia strategicznego na froncie i Warszawa musi czekać

na wyzwolenie, aż podciągnie się tysiące wagonów amunicji, tak jak czekały na

oswobodzenie miliony mieszkańców wielu rosyjskich miast.

Generał Bór-Komorowski po Powstaniu przez wiele lat w swoich

pamiętnikach i udzielanych wywiadach utrzymywał tezę o całkowitej supremacji

Armii Czerwonej nad Wehrmachtem w okresie Powstania. Dopiero gdy sprawa

przegranej przez Rosjan bitwy pod Wołominem zaczęła być powszechnie znana,

w swoim artykule z 1965 roku po raz pierwszy wzmiankował o tej bitwie. Dziś

przebieg tej wielkiej bitwy znają nawet dzieci, bo istnieją oparte na niej gry

komputerowe.

5. Faktyczne cele letniej ofensywy sowieckiej

Prawda wyglądała tak, że przez cały czas trwania Powstania armia sowiecka

wykazywała stałą aktywność w rejonie Warszawy, ale wszystko wskazuje na to,

że zdobycie Warszawy nie było nigdy celem strategicznym rozpoczętej na

Page 256: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

254

Białorusi ofensywy. Świadczy o tym działanie potężnej 2. Armii Pancernej w

kierunku nie na Warszawę, lecz na północ od niej, w celu odcięcia zaopatrzenia

wojskom niemieckim utrzymującym się ciągle w Prusach i krajach bałtyckich. Po

zatrzymaniu Rosjan pod Wołominem, przez cały sierpień i wrzesień

przełamywali oni obronę niemiecką na tym kierunku, wypierając ich za Bug, a

potem za Narew. Na południe od Warszawy Rosjanom udało się w początku

sierpnia uchwycić przyczółek na lewym brzegu Wisły pod Magnuszewem, lecz

była to wyraźnie operacja odciążająca działania Drugiej Armii Pancernej,

atakującej w kierunku na północ. Działania te powodowały wzmacnianie sił

niemieckich na odcinku środkowej Wisły, kosztem osłabiania frontu na Ukrainie,

skąd zabierali jednostki. Natomiast Rosjanie nie wzmacniali swych wojsk nad

Wisłą, lecz koncentrowali nowe siły na kierunku planowanej ofensywy na

Bałkany.

I to było właśnie pokerowe zagranie dowództwa sowieckiego: gdy Niemcy

swoje najlepsze siły gromadzili na kierunku warszawskim, Rosjanie w końcu

sierpnia uderzyli na Bałkany, zajmując Rumunię, Bułgarię i część Węgier,

porządkując sytuację na froncie przed ofensywą zimową.

Dla dowództwa sowieckiego Warszawa była wyraźnie nieistotnym pionkiem

na szachownicy zmagań. A z chwilą wybuchu Powstania, względy polityczne

nakazały pozostawić ten pionek na pastwę Niemców. Między bajki można

włożyć opowieści, że polskiego pochodzenia marszałek Rokossowskij, już 6

sierpnia przedłożył Stalinowi plan zdobycia Warszawy, a Stalin tego planu nie

zatwierdził. Rokossowskij takiego planu by nie przedłożył, bo znał stosunek

Stalina do Powstania, a już siedział raz w łagrze w czasie czystek w armii.

Śmieszy też dzisiejsze "gdybanie", że gdyby nie Powstanie, to Rosjanie nie

zatrzymaliby się na Wiśle i doszliby aż do Renu. I dziś nie byłoby Unii

Europejskiej! Po upadku Powstania nie wznowili oni zaraz ofensywy nie dlatego,

że "nie wypadało", jak twierdzą niektórzy (Stalin nie był aż tak subtelny), tylko

musieli się jeszcze trzy i pół miesiąca przygotowywać do ofensywy zimowej,

która w założeniu miała dotrzeć do Berlina, lecz na skutek zażartego oporu

Niemców ugrzęzła na Odrze i na wale pomorskim.

Page 257: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

255

6. Działania pozorowane Armii Czerwonej w rejonie Warszawy

Podczas Powstania zaznaczyło się jednak dziwne "współdziałanie" Armii

Czerwonej z powstańcami. Dwa razy front koło Warszawy wyraźnie się ożywił,

właśnie w czasie, gdy powstańcy zaczynali pertraktacje z Niemcami w celu

kapitulacji. Zdobycie Pragi 14 września spowodawało zerwanie rozmów z

Niemcami, bo w powstańców wstąpiła nadzieja. Stalinowi chodziło o to, aby

agonię Powstania wydłużyć, a Armię Krajową maksymalnie wykrwawić. Do

perfidii Stalina należało też ociąganie się z wyrażeniem zgody na lądowanie na

sowieckich lotniskach samolotów alianckich, dokonujących zrzutów broni. Gdy

wreszcie dał zgodę na taką operację 16 września - Powstanie już dogorywało.

Gdy jednak sprawa konającej Warszawy nabrała już światowego rozgłosu i

oskarżenia Sowietów o bierność przybrały na sile - Stalin, aby zachować pozory

"sprzymierzeńca" - urządził pozorowany desant ze zdobytej Pragi na

Czerniaków, gdzie powstańcy utrzymywali jeszcze skrawek wybrzeża Wisły. Do

desantu, już w założeniu skazanego na niepowodzenie, użył jako "mięsa

armatniego" polskich żołnierzy z I Armii WP, dowodzonej przez gen. Berlinga.

Przeprawiono tylko 3 bataliony piechoty, które pozostawione bez dalszego

wsparcia, zostały unicestwione przez oddziały niemieckiej dywizji pancernej

Herman Goering. Ponowna próba desantu w okolicy mostu Poniatowskiego

zakończyła się śmiercią w rzece pięciuset żołnierzy, w walce na brzegu dalszych

280, a 300 dostało się do niewoli. Następnej nocy przeprawiono 600 żołnierzy w

rejonie Żoliborza, z których ocalało tylko 218, wziętych do niewoli.

Dla porównania podam, że przyczółek pod Magnuszewem Rosjanie zdobyli

niejako z marszu, przeprawiając jednocześnie jednego dnia 3 korpusy pancerne,

każdy w sile 3 dywizji, ze słynnej 8. Armii Gwardii pod dowództwem gen.

Czujkowa, wsławionego w walce o Stalingrad. Uzyskano przyczółek szerokości

15 kilometrów i głębokości 5 kilometrów. Świadczyło to o możliwościach Armii

Czerwonej.

W końcu września Rosjanie zaczęli dokonywać zrzutów broni dla

powstańców. Zrzucano ją z niskiej wysokości z tzw. kukuryźniaków

(dwupłatowce PO-2) bez spadochronów, więc większość broni ulegała

Page 258: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

256

zniszczeniu. Podobno zrzucono kilka tysięcy sowieckich "pepesz", ale piszący te

słowa, który był świadkiem Powstania przez całe 63 dni - nigdy nie widział

powstańca uzbrojonego w sowiecką "pepeszę". Prawdopodobnie "zapomniano"

zrzucić specyficzną do nich amunicję...

7. Brak realizmu politycznego?

Jak widzimy, na przełomie lipca i sierpnia w rejonie Warszawy operowały

milionowe armie wyposażone w tysiące czołgów, dział i samolotów. Ich plany

strategiczne i taktyczne były dowództwu AK nieznane. I dowództwo AK nawet

tych planów nie usiłowało poznać, bo na wschód od Wisły nie wysłano nawet

zwiadowców z krótkofalówkami, aby śledzili rozwój sytuacji. Bo przy założonej

koncepcji Powstania - Komendy Głównej AK to nie interesowało. Koncepcja

Powstania narzucona Borowi-Komorowskiemu przez generałów Okulickiego i

Pełczyńskiego zakładała z góry powstanie klęskowe. Miał to być krzyk protestu

przeciw zagarnianiu Polski przez Sowietów. Miał to być czyn, który wstrząsnąłby

opinią światową i uratował niepodległość Polski. Niestety, mimo potwornych

ofiar - nie uratował. Powstanie utonęło w morzu cierpień, jakich doświadczała

Europa jeszcze do końca wojny, a przywódcy wielkich mocarstw, w rękach

których był los Polski - nie byli skłonni do wzruszeń.

Realizmu nie wykazali również Niemcy, którzy na tym etapie wojny bardzo

liczyli na nieunikniony według nich, konflikt między "nienaturalnymi"

sojusznikami, jakim była koalicja mocarstw zachodnich z ZSRS. Gdyby Niemcy,

zamiast zwalczać Powstanie, oddali po krótkiej walce Warszawę powstańcom i

tym samym umożliwili zainstalowanie się w stolicy legalnego rządu RP -

doprowadziłoby to do bardzo poważnego kryzysu między sojusznikami.

Prześledzenie ruchów Amii Czerwonej na przedpolu Warszawy obala tezę, że

gdyby nie było Powstania, to Warszawa i tak uległaby zniszczeniu podczas

zdobywania miasta. Miast położonych nad rzeką na wysokiej skarpie nie

zdobywało sie atakiem frontalnym lecz manewrem okrązenia w oparciu o

stworzone wcześniej przyczółki na zachodnim brzegu Wisły. Co stało sie w

styczniu 1945 roku.

Page 259: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

257

Lech Mażewski

FAŁSZYWA SYNTEZA NORMANA DAVIESA

Nowa Myśl Polska nr 34/2004

Książka Normana Daviesa, ukazująca się w LX rocznicę wybuchu Powstania

Warszawskiego, nie jest oczywiście pierwszą monografią sierpniowej insurekcji.

Ugruntowaną renomę w historiografii powstania mają zwłaszcza opracowania

gen. Jerzego Kirchmayera („Powstanie Warszawskie”, Warszawa 1959), płk

Adama Borkiewicza („Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury

wojskowej”, Warszawa 1957) czy Jana M. Ciechanowskiego („Powstanie

Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego”, Londyn 1971).

Dwie pierwsze monografie dotyczą wojskowych aspektów sierpniowej

insurekcji, ostatnia zaś wyjaśnia okoliczności wydania przez dowódcę AK

rozkazu o podjęciu walki o Warszawę. I tu spotyka nas pierwsza niespodzianka.

Otóż dla walijskiego autora wszystkie te klasyczne już pozycje są mało ważne, a

do rangi podstawowego dzieła o powstaniu urasta praca Władysława

Bartoszewskiego („Dni walczącej stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego”,

Warszawa 1989). Jest to o tyle dziwne, że – zamiast klasycznych prac uznanych

historyków – wywody autora wspomaga patriotycznie egzaltowana

publicystyka, której autora niewiadomo dlaczego demoliberalne media tytułują

mianem „profesora”.

Reklamowanie „Powstania ’44” jako najnowszej syntezy powstania zmusza

do postawienia pytania, co nowego udało się ustalić autorowi. I tu kolejna

niespodzianka. Już na samym wstępie dowiadujemy się, że żadne nowe

archiwalia nie zostały wykorzystane przy pisaniu tej książki. Tak więc Davies nie

miał dostępu ani do dokumentów brytyjskiego wywiadu z okresu II wojny, ani

też do akt sowieckich z czasu samego powstania. Nie powinno zatem dziwić, że

w recenzowanej pracy nie udało się ustalić właściwie ani jednego nowego faktu,

poza sugestią, że w wybuchu powstania mogło mieć udział dowództwo

brytyjskich sił specjalnych (SOE). Jedynie zgadywaniem jest też próba określenia

powodów, dla których Józef Stalin nie zdecydował się na udzielenie pomocy

powstańcom. Otóż 13 sierpnia 1944 r. miała zapaść decyzja o przegrupowaniu

Page 260: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

258

wojsk sowieckich w celu podjęcia ofensywy na Bałkanach a nie kontynuacji

uderzenia na kierunku Wisła-Odra-Berlin – z oswobodzeniem Warszawy na

początku. Z punktu widzenia Moskwy byłoby to racjonalne zachowanie, gdyż

bez względu na wynik wojny zarówno granice stref okupacyjnych w Niemczech,

jak i nowe granice Polski i jej przynależność do sowieckiej strefy wpływów były

już przesądzone. A zakres wpływów poszczególnych uczestników

antyhitlerowskiej koalicji w południowej Europie ciągle był sprawą otwartą. A

więc było o co walczyć.

Rodzi się w takim razie następujące pytanie. Jeśli w tak obszernej, liczącej

prawie tysiąc stron, monografii nie udało się autorowi poczynić żadnych nowych

ustaleń natury faktograficznej, to może chodzi tu o jakąś, niepozbawioną

oryginalności, czy wręcz błyskotliwości, reinterpretację sensu znanych już nam

wydarzeń. Z pewnością oryginalny jest pomysł, aby powstańczą narrację

rozpoczynać u schyłku I wojny światowej a kończyć w roku 2000. Toż to prawie

jak wojna stuletnia! Mogę się nawet założyć, że w przyszłych wydaniach książki

– jeśli tylko takie będą – ta ostatnie data będzie przesuwana do przodu, a

można by też rozpocząć narrację od dokonań Organizacji Bojowej PPS z okresu

rewolucji 1905 r. Tak już dziś przecież czyni Lech Kaczyński, prezydent stolicy. A

to znawca historii Polski nie lada jaki.

Ale ani oryginalna ani błyskotliwa nie jest główna teza Daviesa. Otóż jego

zdaniem powstanie miało szanse zwycięstwa, ale zawiodła koalicja

antyhitlerowska. Zachód nawet nie próbował rozmawiać ze Stalinem, aby

pomógł powstaniu. Bo gdyby przywódcy anglosascy próbowali tylko wywrzeć

nacisk na Kreml, to wszystko skończyłoby się zupełnie inaczej, szczęśliwie dla

Polaków. To czyste gdybanie, którego powinien unikać każdy akademicki

historyk – chyba, że chodzi mu o rozważania z zakresu historii alternatywnej, ale

to należałoby wyraźnie podkreślić. A tego w tym przypadku nie zrobiono.

Mój podstawowy zarzut wobec książki Daviesa nie wyczerpuje się jednak na

jej „gdybologicznym” charakterze. „Powstanie ’44” to po prostu fałszywa

synteza powstania, cofająca nas poziomem interpretacji tamtych wydarzeń do

okresu zaraz po klęsce sierpniowej insurekcji. Dziś natomiast jest oczywiste, że

Page 261: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

259

pod koniec lipca 1944 r. los sprawy polskiej był już właściwie przesądzony.

Niejasne było jedynie jak daleko na zachód, kosztem Niemiec, nastąpi

przesunięcie naszych granic, ani też, jaki będzie udział emigracji londyńskiej w

przyszłym rządzie. Nawet wcześniejsze porozumienie się władz polskich z

Kremlem w sprawie wybuchu powstania nie zmieniłoby naszej powojennej

sytuacji geopolitycznej. Może jedynie presja komunistycznej utopii byłaby

mniejsza, a i to – wobec rychłego wybuchu zimnie wojny – nie jest takie pewne.

Ale tu już mimowolnie wkraczam na tereny klasycznego gdybania, dziedziny tak

szczególnie ulubionej przez uczonego Walijczyka.

Na tym jednak nie wyczerpuje się fałsz najnowszej syntezy powstania. W

perspektywie przyjętej przez autora w ogóle nie można postawić pytania o

odpowiedzialność za śmierć 20 tys. żołnierzy podziemia, 200 tys. cywilów i

spalenie całego miasta. Czystym absurdem jest bowiem założenie, że i bez

wybuchu powstania taki sam los spotkałby stolicę wraz z jej mieszkańcami i

żołnierzami, gdyż Niemcy jakoby o niczym innym nie myśleli pod koniec lipca

1944 r. Tak zdaje się sądzić Davies, ale nie ma to żadnych dowodów – poza

swoim głębokim przekonaniem.

Co prawda, autor recenzowanej książki zna, a nawet niekiedy cytuje, prace

Ciechanowskiego, ale nie ma to istotnego wpływu na jego wywody. Zdaniem

Daviesa bowiem kierownictwo państwa podziemnego działało w obliczu dużej

niepewności, co miałoby tłumaczyć wydanie przez dowódcę AK rozkazu do

podjęcia walki o Warszawę, który dosłownie w pół godziny później okazał się

być oparty na zupełnie błędnych przesłankach. Dlatego wystarczą tu dobre

intencje naszego kierownictwa, to że chcieli oni walczyć o wolną Polskę, żeby w

zasadzie nie zastanawiać się nad kwestią odpowiedzialności za tragedię

Warszawy. Ale w ten sposób wracamy do poziomu patriotyzmu rodem z jasełek,

co sprawia, że nie tylko niczego nie jesteśmy w stanie zrozumieć z naszej

historii, ale również – być może – wystawiamy się na kolejną narodową

katastrofę.

Davies nie jest w stanie też pojąć ogromu negatywnych konsekwencji

powstania. Przecież jego klęska w dużym stopniu ułatwiła proces zniewolenia

Page 262: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

260

Polski. Nie chodzi mi o to, że spotkałby nas inny geopolityczny los niż ten,

którego rzeczywiście staliśmy się ofiarą, ale o to, iż po upadku reżimu

stalinowskiego w połowie lat 50. to właśnie pokolenie Polski niepodległej,

urodzone i wychowane w II RP, które przeżyłoby wojnę i nie wypaliłoby się

moralnie w wyniku klęski powstania i powojennych represji ze strony władz

komunistycznych, podjęłoby walkę o dalszą dekomunizację naszego kraju,

skutecznie wspomagając tu wysiłki Kościoła katolickiego, pozbawionego oparcia

w nielewicowych elitach inteligenckich. A wówczas dzisiejsza Polska

wyglądałaby zupełnie inaczej.

Ale to tylko historia alternatywna, bo powstanie wybuchło i zakończyło się

klęską. Miejsce opróżnione przez pokolenie Polski niepodległej zajął kto inny.

Środowiska marksistowskich rewizjonistów – zamiast być nic nie znaczącym

marginesem w całym ruchu opozycyjnym – stały się jego główną siłą. Dziś

skutkuje to medialno-polityczną potęgą „Gazety Wyborczej” i jej redaktora. I nie

jest to wcale z korzyścią dla Polski. Tu jednak – jak sądzę – walijski uczony

mógłby się ze mną nie zgodzić.

Nie znaczy to, że fałszywa synteza Daviesa nie ma żadnych zalet. Plusem

jest to, że anglojęzyczny czytelnik w ogóle dowie się, że było coś takiego jak

Powstanie Warszawskie. W efekcie nie powinien już dalej mylić wcześniejszej o

rok walki Żydów w getcie z insurekcją sierpniową, co nader często się dziś

zdarza, szczególnie w USA, a nawet w Niemczech. Ale to wszystko, co dobrego

da się powiedzieć o tej pracy. I żadna propagandowa hucpa nie jest i nie będzie

w stanie tego zmienić.

Page 263: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

261

Marian Stępień

NAJWIĘKSZE NIESZCZĘŚCIE I WYRAŹNA ZBRODNIA

PRZEGLĄD Nr 40 (351) 3.10.2006

Gdy gen. Władysław Anders otrzymał wiadomość o wybuchu powstania,

powiadomił przełożonych, że decyzję dowódcy Armii Krajowej uważa "za

nieszczęście". W meldunku złożonym gen. Marianowi Kukielowi stwierdzał, że w

tych warunkach stolica mimo bezprzykładnego bohaterstwa skazana jest na

zagładę. Wywołanie powstania nazwał "największym nieszczęściem w naszej

sytuacji", nie tylko głupotą, ale "wyraźną zbrodnią".

Jerzy Giedroyć był we Włoszech, gdy dowiedział się o wybuchu powstania

w Warszawie, widział w nim katastrofę, która dodatkowo pogorszy i tak

beznadziejne położenie Polski. Niemniej, skoro powstanie stało się faktem,

uznał, że oprócz powstańców warszawskich powinni się tam znaleźć również

żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Gotów był polecieć do Warszawy

z niewielkim oddziałem. Z tym pomysłem zameldował się u naczelnego wodza,

gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Do jego realizacji nie doszło.

Przebywający w tym czasie we Francji Andrzej Bobkowski nie podzielał

sposobu myślenia niektórych swoich rodaków, którzy uważali, że ich

obowiązkiem jest umieranie za ojczyznę. Ironizował: "Prawdziwe bohaterstwo

to umrzeć niepotrzebnie i z fasonem. I umieramy niepotrzebnie i wspaniale".

Gorycz takich rozważań, pomieszana ze złośliwym humorem, sarkazmem i

szyderstwem, zmienia się w przerażenie na wieść o wybuchu powstania w

Warszawie. Jeszcze kilka dni wcześniej jego ironiczne i szydercze uwagi o

polskim męczeńskim stylu łączącym się z bufonadą odnosiły się do dawniejszej

albo do niedawnej, ale zawsze przeszłości. Powstanie warszawskie nie było już

przypuszczeniem. Było realnością: "Polska Armia Podziemna rozpoczęła wczoraj

otwartą walkę o uwolnienie Warszawy. Podobno Warszawa się pali i walki na

ulicach. Po co? Myśli, myśli, pełno myśli i obawa słów, z których każde mogłoby

być niewłaściwe". Następny zapis ukazuje kierunek jego myśli: "Wygląda na to,

że Londyn dał rozkaz do powstania, aby mieć tak zwany atut w ręce. Ładny

Page 264: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

262

atut... Boję się wymówić słowo "bezsens", ale samo podsuwa mi się na każdym

kroku, gdy o tym myślę. (...) Na czyj rozkaz i po co Warszawa zerwała się do

walki? Największe bohaterstwo, gdy jest bezcelowe, budzi gorzkie politowanie i

nic więcej. Mówi się o nim jak o bohaterstwie szaleńca, który rzuca się pod

pociąg, by go zatrzymać".

Józef Czapski wyraził swą opinię o powstaniu warszawskim w komentarzu

do dwóch książek mu poświęconych. Z właściwym sobie taktem i unikaniem

sądów skrajnych odniósł się do "Armii podziemnej" Tadeusza Bora-

Komorowskiego, dowódcy powstania. Przyznał mu myślenie patriotyczne,

głęboką religijność, a jego książce - gładkość stylu, ścisłość w opisie walk,

"przesianych wręczaniem krzyżów i orderów na polu walki", dodając, że te opisy

"powinny by trafić, i zapewne trafią, do antologii, do czytanek ilustrowanych

przez jakiegoś współczesnego Grottgera (...) ku zbudowaniu młodzieży".

Właściwą ocenę zawierają słowa: "Książka ta robi wrażenie, jakby nie było, nie

mogło być, problemów miażdżących, które były i być musiały nie tylko w masie

walczących, ale bardziej jeszcze wśród samego dowództwa, w którym decyzję

Powstania podjęto. Czytając te książkę miałem wrażenie, że dano nam część

prawdy, że przemilczeń jest zbyt wiele".

Przeciwstawił mu "Najnowszą historię polityczną Polski" Władysława

Poboga-Malinowskiego. Wziął ją w obronę przed tymi uczestnikami powstania,

dla których była ona świętokradcza, szkalująca najczystszy polski zryw. Czapski

zaprzeczył tej opinii, wskazując, że dzieło to pisał człowiek ciężko chory, ze

świadomością, że dni jego są policzone, który "chciał podać wszystko, co zebrał,

powiedzieć wszystko, co wie, co go boli aż do krzyku".

W całym wywodzie Poboga-Malinowskiego o powstaniu warszawskim

istotnie jest coś z krzyku człowieka widzącego wyraźnie przesłanki, spełnianie

się i nieuchronne skutki katastrofy, już bezradnego, mogącego tylko powiedzieć,

jak było naprawdę w świetle zebranych i niezbitych dokumentów. Jego pasja

powoduje, że niekiedy styl nabiera cech pamfletu, ale nigdy nie przesłania on

rzetelności historyka, który powołuje się na bogatą dokumentację. Dociekał

źródeł i sprawców zmiany w koncepcji akcji "Burza", która według pierwotnych

planów miała omijać większe miasta w trosce o bezpieczeństwo ludności

Page 265: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

263

narażonej na niemiecki odwet. Tymczasem wykonano "Burzę" w stolicy na

zwielokrotnioną skalę. Przytacza ostrzeżenia płynące od naczelnego wodza do

kraju, które nie dochodziły do adresata. Na meldunek dowódcy Armii Krajowej o

gotowości do powstania wódz naczelny odpowiadał depeszą, która nigdy nie

została wysłana: "Powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego

sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary." A jego depesza z 29

lipca 1944 r. ze słowami: "W obecnych warunkach jestem bezwzględnie

przeciwny powszechnemu powstaniu" poszła do kraju - mimo ponagleń - 6

sierpnia.

Sytuację opartą na autentycznych zdarzeniach wprowadziła Danuta

Mostwin do powieści "Tajemnica zwyciężonych". Stanisław Bask-Mostwin

przybył z Londynu do kraju, zrzucony na spadochronie, by przekazać Janowi

Jankowskiemu, delegatowi rządu RP na kraj, ważne informacje. Na spotkanie z

nim musiał czekać dwa tygodnie. Nachodzili go przedstawiciele różnych

orientacji politycznych. Ciągle nie dopuszczano go do Jankowskiego. Owi

pośrednicy chcieli wydobyć z niego, z czym przybywa do "doktora". A ten nie

wiedział, że od dwóch tygodni kurier z Londynu czeka na spotkanie z nim. Z

trudem udało się Baskowi doprowadzić do rozmowy w cztery oczy z

Jankowskim. Stanisław Bask-Mostwin miał mu do przekazania sprawy dotyczące

wyłonienia kompromisowego rządu polskiego, który byłby do przyjęcia dla

wszystkich aliantów, łącznie z Rosją, organizowania wojska polskiego na bazie

armii Berlinga - taka była decyzja zachodnich sojuszników oraz informacji, że

Zachód nie wejdzie w konflikt z Rosją o Polskę i że nawet gdyby powstanie

wybuchło, Anglia nie pomoże (Jan Jankowski 31 lipca 1944 r. zatwierdził decyzję

o powstaniu w Warszawie).

Ani bohater powieści, Stanisław Bask, ani jego realny pierwowzór,

Stanisław Bask-Mostwin, nie rozumieli, dlaczego utrudnia się im dotarcie do

delegata rządu i przekazanie mu bardzo ważnych informacji. Dramatycznym

komentarzem do tej sytuacji jest telegram wysłany z Londynu, z kręgu gen.

Andersa, do szefa Oddziału Drugiego w Komendzie Głównej AK, płk Kazimierza

Iranka Osmeckiego w lutym 1944 r.: "Kurierzy idą poza plecami Prezydenta i

N.W. Nikt nie wie, kto jedzie i co wiezie. Z zestawienia depeszy N.W. i mojej

Page 266: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

264

zrozumiesz jasno, że kręci się coś tajemniczego i niebezpiecznego dla Kraju. (...)

W momencie gdy dokoła najżywotniejszych spraw polskich zaczynają się

omotywać niecne zamiary, nie pora kierować się szlachetnymi skrupułami. Jest

rzeczą konieczną, by materiały wiezione przez tajemniczych kurierów znalazły

się w Waszych rękach, zanim zostaną doręczone adresatom. Jeśli się to da zrobić

bez awantury - to lepiej. Jeżeli trzeba - musicie zorganizować nawet jakiś

incydent, w czasie którego gość zostanie obrany z materiału wiezionego".

Pobóg-Malinowski nie przyjmował argumentów powołujących się na taką

temperaturę nastrojów insurekcyjnych w Warszawie, że do wybuchu postania

dojść musiało. Uważał, że było dość czasu, by te nastroje ująć "w karb

dyscypliny społeczno-narodowej", czego nie zrobiono. Przeciwnie, wbrew

ostrzegawczym sygnałom zrobiono wiele, aby tę temperaturę nie tylko

utrzymać, ale jeszcze podnieść.

"Największy nonsens" w przygotowywaniu powstania polegał według

niego na tym, że przygotowując akcję militarnie skierowaną - co oczywiste -

przeciw Niemcom, a politycznie przeciw Związkowi Radzieckiemu, nie

przewidywano, co zrobić, jeśli jego władze nie cofną się przed gwałtem. "Jeżeli

powstanie miało być manifestacją polityczną wobec Rosji, to dlaczego nie

myślano lub nie liczono się poważnie z tą konsekwencją, że i Rosja zrozumie na

pewno ten skierowany przeciwko niej sens polityczny, a więc nie zechce popierać

tego, co jest zwrócone przeciwko niej? Dlaczego liczono na szybkie wkroczenie

Rosjan do walczącej Warszawy? Dlaczego sądzono, że Rosja kierować się będzie

względami operacyjnymi, a nie politycznymi?".

Tę zgubną w skutkach nielogiczność myślenia o podstawowych sprawach

ujął trafnie i lapidarnie Kazimierz Wyka: "Ci sami ludzie, którzy nie lękali się

przyznania, że powstanie miało być antysowiecką demonstracją polityczną,

zachowywali pretensję i uraz, że strona, przeciw której demonstrowano, nie

podała mu natychmiast pomocnej dłoni. I równie szczerze, również bez

zająknienia w jednym zdaniu łączyli oba te twierdzenia". Jan Ciechanowski w

monograficznym przedstawieniu okoliczności powstania warszawskiego

podkreślał, że zupełne nieliczenie się dowództwa Armii Krajowej w czasie

Page 267: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

265

podejmowania decyzji o powstaniu z możliwością klęski uczyniły z niego

bezprzykładną tragedię narodową, której nic nie jest w stanie usprawiedliwić.

Powstanie przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast

uniemożliwić, ułatwiło poddanie Polski pod panowanie Związku Radzieckiego.

Znaczną część polskiego społeczeństwa odepchnęło od rządu w Londynie i od

emigracji. Tak, jak to pisał Czesław Miłosz w liście do Melchiora Wańkowicza:

"Trzeba panu wiedzieć, że przyczyną, dla której Andrzejewski jest dziś w partii,

był kwietniowy dzień 1945 roku, kiedy w Warszawie szukaliśmy śladów po

naszych przyjaciołach w stosach gruzów. (...) W zestawieniu z rzeczywistością -

jeżeli człowiek ją silnie przeżywa - frazeologia, wielkie słowa, którymi częstowała

nas emigracja, była ohydna".

Za decyzję, jak pisał Pobóg-Malinowski, "porwania się do walki, która w

warunkach chwili była bezsensem politycznym, a militarnie - szaleństwem wręcz

zbrodniczym", zapłacono niewiarygodnie wysoką cenę: zagłada miasta z

bezcennymi skarbami dorobku pokoleń, krew młodzieży rzuconej prawie bez

broni przeciw czołgom, bezprzykładne cierpienia milionowej ludności miasta

skazanej na okrucieństwa niemieckie, ok. 18 tys. poległych powstańczych

żołnierzy, ok. 5 tys. rannych w szpitalach, ok. 16 tys. wziętych do niewoli. Nie

mniej niż 200 tysięcy ludzi rozstrzelanych, pomordowanych, zabitych ogniem

artyleryjskim i bombami lotniczymi, zasypanych w gruzach, zmarłych z ran i

wycieńczenia.

Mjr Stanisław Żochowski, członek Sztabu Naczelnego Wodza, pod datą 4

sierpnia 1945 r. zanotował: "Płk Demel polecił mi przygotować uzasadnienie dla

odznaczenia gen. Bora krzyżem Virtuti Militari II klasy. Odszukałem statut

Orderu. II klasa może być przyznana generałowi za samodzielne działanie, które

było zwycięską bitwą lub walnie przyczyniło się do zwycięstwa. Złożyłem

wniosek na oddanie gen. Bora pod sąd za zniszczenie stolicy, spowodowanie

ogromnych strat i nie osiągniecie żadnego celu".

Umierało miasto, umierali powstańcy "i nie budziło się sumienie świata".

Matuszewski pisał o ostatnich dniach, kiedy powstańcy przestali już wierzyć

swoim i obcym i stanęli twarzą w twarz ze swoją samotnością. Przytoczył

Page 268: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

266

fragment parlamentarnego przemówienia Winstona Churchilla, premiera

Wielkiej Brytanii, wygłoszonego 28 września 1944 r., tzn. w 60. dniu powstania

warszawskiego: "Będą musiały nastąpić zmiany terytorialne w granicach Polski.

Rosja ma prawo liczyć na brytyjskie poparcie w tej sprawie. Ma prawo liczyć na

nasze oparcie, ponieważ to tylko wojska rosyjskie mogą wyzwolić Polskę i

ponieważ po wszystkich cierpieniach, jakie Niemcy zadały narodowi rosyjskiemu,

Rosja ma prawo do bezpiecznych granic i do przyjaznych sąsiadów na

zachodzie".

Wspomniał też Matuszewski o żołnierzach w polskich mundurach,

bezsilnych, którzy poszli walczyć o Ren, nie o Wisłę. A przez dwa tygodnie

powstania żaden lotnik polski nie miał prawa wzbić się w powietrze.

Sześć dni przed śmiercią pisał Ignacy Matuszewski swój ostatni artykuł

"Dwa lata po powstaniu". Wspomniał w nim o "rozstrzelanej dziewczynie na

warszawskim skwerze" z myślą o córce, która tak właśnie zginęła. O powstaniu

warszawskim, w którym w ciągu 63 dni śmierć zabrała stolicy więcej, niż straciła

Francja w czasie ostatniej wojny, pisał jako o poświęceniu daremnym, wysiłku

straconym, ofierze zmarnowanej, porywie wykorzystanym przeciw Polsce, ku jej

obezwładnieniu, niewoli. Odpowiedzialnością za zgliszcza Warszawy, za

daremne ofiary tysięcy istnień ludzkich obciążał Niemców i Rosjan, sojuszników

- Anglię i Amerykę, a także "Polski rząd emigracyjny z przeklętej pamięci klucza

partyjnego".

Jak nazwać to, co robi się dzisiaj w rocznicę powstania warszawskiego?

Zamiast głębokiej zadumy nad największą polską tragedią, zamiast

przedstawienia jej w całej trudnej złożoności, bez niedomówień i przemilczeń,

by młode pokolenie Polaków wyprowadzało właściwe wnioski z doświadczeń

ich ojczyzny - dochodzi do nadużywania najszlachetniejszych uczuć

patriotycznych dla doraźnej, cynicznej polityki.

Autor jest literaturoznawcą, emerytowanym profesorem Uniwersytetu

Jagiellońskiego

Page 269: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

267

Marek Getter

STRATY LUDZKIE I MATERIALNEW POWSTANIU WARSZAWSKIM

BIULETYN IPN NR 8-9/2004 (CZĘŚĆ DOT. STRAT LUDZKICH)

Chcąc przedstawić straty ludzkie i materialne powstańczej Warszawy,

musimy sięgnąć do 1939 r., by ich zakres i rozmiary były bardziej wyraziste i

zrozumiałe. W swej substancji materialnej Warszawa była niszczona w trzech

etapach, we wrześniu 1939 r., od kwietnia 1943 r. do sierpnia 1944 r. i od

sierpnia 1944 r. do stycznia 1945 r., w substancji ludzkiej zaś od pierwszego dnia

wojny do 16 stycznia 1945 r. 1 stycznia 1939 r. Warszawa liczyła 118,071 km

kwadratowych powierzchni, a jej ludność 1 289 000 mieszkańców; do wybuchu

wojny liczba mieszkańców wzrosła do 1 300 000. W toku działań wojennych na

jej obszarze znalazło się dodatkowo kilkanaście tysięcy uchodźców z zachodniej

Polski. Przyjmuje się, że w obronie Warszawy w 1939 r. poległo około 6 tys.

żołnierzy, a 16 tys. odniosło rany, natomiast straty ludności cywilnej wyniosły

około 10 tys. zabitych i 50 tys. rannych.

Choć brzmi to być może zaskakująco, mimo zwiększonej śmiertelności i

zmniejszonego przyrostu naturalnego, ubytku na skutek różnych form

eksterminacji, wywozu na roboty przymusowe, ludność Warszawy w liczbach

bezwzględnych rosła. Materiał statystyczny dotyczący lat okupacji aż do

wybuchu Powstania, pochodzący zarówno ze źródeł niemieckich, jak i

konspiracyjnych polskich, nie jest zbyt obszerny i opiera się na przybliżonych

danych ujawniających różnice ilościowe. Nie wchodząc w szczegóły, odsyłamy

zainteresowanych do rozważań na ten temat w publikacjach Barbary

Krajewskiej, Tomasza Szaroty, Krzysztofa Dunin-Wąsowicza i cytowanego już

Czesława Pilichowskiego, opartych na dostępnych w kraju źródłach i literaturze

przedmiotu.

W grudniu 1941 r. ludność Warszawy miała wynosić 1 351 8004

mieszkańców (w tym: 907 279 Polaków, 411 000 Żydów, 16 200 Niemców i 17

321 osób innych narodowości).

Page 270: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

268

Na sumę tę złożył się dopływ ludności z miejsc wcielonych do Rzeszy, po

wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej - z ziem wschodnich oraz wysiedlenie do

getta Żydów z miejscowości przylegających do Warszawy.

Rok 1942 przyniósł akcję "Reinhardt", której ofiarami padło 310 tys.

Warszawskich Żydów.

Rok 1943 z kolei - powstanie w getcie warszawskim i zagładę 56 tys. osób;

20 tys. ukrywało się po stronie aryjskiej, reszta zginęła wcześniej - w latach

1941-1943 z głodu, chorób i w wyniku codziennej eksterminacji. Oficjalny spis

według stanu na 1 marca 1943 r.6 podaje liczbę 1 009 007 mieszkańców

Warszawy, w tym 451 478 mężczyzn i 557 529 kobiet. Do momentu wybuchu

Powstania ponad 23 tys. osób wysłano do obozów koncentracyjnych, 32 tys.

rozstrzelano w egzekucjach tajnych i jawnych, na roboty przymusowe

wywieziono 86 tys. Z jakąż więc liczbą mamy do czynienia w przeddzień

wybuchu Powstania? I w tym przypadku istnieją rozbieżności: należy wziąć pod

uwagę fakt, że bliżej nieokreślona liczba mieszkańców opuściła miasto w

przeświadczeniu, że przetoczenie się frontu łatwiej będzie przetrwać poza jego

obszarem. Inni odwrotnie, z okolic podmiejskich zmierzali do miasta, widząc

pewniejsze przetrwanie w jego murach.

Bogdan Kroll przyjmuje jako liczbę wyjściową 1 150 000 mieszkańców, to

znaczy tyle, ile wydano kartek żywnościowych, zakładając słusznie pewną

średnią liczbę "martwych dusz", określając ją na 50 tys. Pozostaje więc 1,1 mln.

Czesław Madajczyk i K. Dunin-Wąsowicz przyjmują liczbę 993 tys., z kolei B.

Krajewska ustala ją na 920 tys. osób. Emilia Borecka w analitycznym wstępie do

źródłowego wydawnictwa Exodus Warszawy przyjmuje tę liczbę, odlicza z niej

jednak około 200 tys. mieszkańców na prawobrzeżną część miasta, czyli Pragę,

której losy potoczyły się odmiennie. Podstawą więc dalszych rozważań

pozostaje liczba 720 tys. mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy.

Straty ludzkie Warszawy to nie tylko wynik działań bojowych, lecz, co

szczególne w przypadku Powstania Warszawskiego, masowych mordów bez

różnicy płci i wieku, ze szczególną mocą nasilonych w pierwszych sześciu dniach

Powstania. Egzekucji dokonywały Sonder- i Einsatzkommanda policji

Page 271: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

269

bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei) przy Grupie Bojowej SS-Gruppenführera

Heinza Reinefartha i podległych jej jednostek. Te masowe egzekucje

dokonywane były zarówno na Woli, w części północnego Śródmieścia (rejon

gmachów sądów, Hal Mirowskich, pl. Bankowego, pl. Żelaznej Bramy, ul.

Senatorskiej, w wypalonym gmachu Opery na pl. Teatralnym), ale i w ruinach

Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych (GISZ), w południowej części

Śródmieścia, w tzw. "dzielnicy policyjnej", w pobliżu głównej siedziby policji

bezpieczeństwa w alei Szucha oraz na Ochocie, gdzie na nazywanym potocznie

"Zieleniaku" oraz w rejonie ówczesnego Instytutu Radowego przy ul.

Wawelskiej i Kolonii Staszica mordów, rabunków i wszelkiego rodzaju gwałtów

dokonywała SS-Sturmbrigade RONA.

Zwłoki palono na stosach. Zadanie to wykonywały dwa

tzw.Verbrennungskommando złożone z młodych i silnych mężczyzn wybranych

spośród wypędzonych z domów ludzi, przeznaczonych do fizycznej likwidacji po

wykonaniu pracy. Zdawać by się mogło, że nie pozostaną świadkowie tych

wydarzeń. A jednak są świadectwa ludzi przemawiających niejako z za grobu,

którzy wprawdzie ranni, uszli z miejsca kaźni. Zachowały się także świadectwa

przymuszonych do udziału w działaniach Verbrennungskommando, czy to w

formie zeznań, czy przekazu wspomnieniowego. Ludność cywilna poniosła

ogromne straty na skutek bombardowań lotniczych.

Do 10 września, tj. do pojawienia się nad miastem myśliwców sowieckich,

eskadra bombowców nurkujących (Stuka Ju-87) dokonywała bezkarnych

nalotów jak na ćwiczebnym poligonie. Szczególnie dotkliwe okazały się one na

Starym Mieście. 1 września w zbombardowanych kościołach sióstr

sakramentek, św. Jacka i św. Marcina zginęło ponad 2 tys. osób. Na całym zaś

Starym Mieście śmierć poniosło około 30 tys. osób z przebywających tu 75 tys.,

których znaczną część stanowili uchodźcy z Woli. Po upadku Starego Miasta

nastąpiła zagłada znajdujących się tam powstańczych szpitali wojskowych, gdzie

znajdowało się około 7 tys. ciężko rannych osób. Zostały one rozstrzelane lub

spalone miotaczami ognia. To samo powtórzy się później na Czerniakowie.

Page 272: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

270

30 sierpnia ogłoszono oświadczenie rządów Wielkiej Brytanii i Stanów

Zjednoczonych o przyznaniu powstańcom praw kombatanckich: "Armia Krajowa

stanowi integralną część Polskich Sił Zbrojnych i w tych warunkach wszelkie akty

represji w stosunku do jej żołnierzy stanowią pogwałcenie praw wojny, które

Niemców wiążą, a winni tych represji pociągnięci będą do odpowiedzialności".

Strona niemiecka nie traktowała jednak akowców zgodnie z konwencją

genewską z 27 lipca 1929 r., na przykład 5 września w czasie końcowych walk na

Powiślu w elektrowni przy ul. Leszczyńskiej wystrzelano 150 żołnierzy Kompanii

por. "Poboga" (Tadeusza Malinowskiego). U schyłku walk na przyczółku

czerniakowskim, 23 września powieszeni zostali na pasie transmisyjnym:

kapelan zgrupowania "Kryska", pallotyn ks. Józef Stanek oraz pięć sanitariuszek,

a rozstrzelany por. Stanisław Warzecki "Jerzy Szumski". Wreszcie 27 września

oddział Schutzpolizei rozstrzelał 140 powstańców z Mokotowa, którzy zmyliwszy

drogę kanałami do Śródmieścia, wyszli włazem przy ulicy Dworkowej, gdzie

stacjonowała żandarmeria. Jest to tylko kilka wybranych przykładów, które

można by mnożyć.

Bardzo trudno określić ogólną wysokość strat ludzkich w Powstaniu.

Szacunki będą się wahać w zależności od źródeł niemieckich i polskich, czasu, w

jakim zostały dokonane. Są to zeznania złożone przed Okręgową Komisją

Badania Zbrodni Hitlerowskich we wczesnych latach powojennych, publikowane

w części w wydawnictwie: Zbrodnie okupanta hitlerowskiego w czasie

powstania warszawskiego, Warszawa 1962, s. 17-269. Zeznania świadków z

różnych dzielnic, nie tylko z Woli. W wielu wypadkach straty można mierzyć

jedynie wagą spopielonych prochów ludzkich.

Niemieckie szacunki obliczone na efekt propagandowy określały straty na

250 tys. osób. Taką ich wielkość podawał Heinz Reinefarth w wypowiedzi z

listopada 1944 r. ogłoszonej w ukazującym się w Poznaniu dzienniku

"Ostdeutscher Beobachter". Raport końcowy (Schlussbericht) gubernatora

dystryktu warszawskiego z 20 grudnia 1944 r. - sporządzony przez dr. Friedricha

Gollerta jako ściśle tajny - stwierdza: "Nie można oczywiście ustalić dokładnej

liczby zabitych, ponieważ jeszcze dziś dziesiątki tysięcy leżą zasypane w ruinach.

Różne jednak obliczenia stale dają ten sam wynik, że liczba zabitych po stronie

Page 273: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

271

polskiej wynosi co najmniej 180 tys., a prawdopodobnie 200 tys." Polscy

badacze przedmiotu przyjmują przybliżone straty w wysokości 200 tys., 180 tys.,

bądź najczęściej 150 tys. Stanisław Podlewski, Jerzy Kirchmayer przyjmują liczbę

200 tys., Barbara Krajewska "z dużym przybliżeniem" 180 tys. Przeważa jednak

szacunek 150 tys., za którym opowiadają się: Władysław Bartoszewski, Adam

Borkiewicz, Krzysztof Dunin-Wąsowicz, Bogdan Kroll oraz Joanna Hanson,

obywatelka brytyjska, autorka pracy o ludności w Powstaniu Warszawskim (w

jej polskim wydaniu o poetyckim tytule zaczerpniętym z poematu Kazimierza

Wierzyńskiego: Nadludzkiej poddani próbie). Czesław Pilichowski przyjmuje, że

zabito i zamordowano 150 tys.-200 tys. osób, nie jest jednak możliwe ustalenie

liczby rannych. Znany niemiecki historyk powstania Hans von Krannhals skłonny

jest również przyjąć 150 tys. jako łączną sumę zabitych. Poznański historyk

gospodarczy, zajmujący się również demografią, Czesław Łuczak, stawia niejako

"kropkę nad i", przyjmując liczbę ofiar wynoszącą 180 tys. Jaka część z podanych

tu trzech wielkości przypadła na osoby rozstrzelane w masowych egzekucjach

czy zgładzone w szpitalach? Wspomniany już H. v. Krannhals określa tę liczbę na

10 proc. ogólnych strat, czyli 15 tys., ograniczając je jedynie do Woli w dniach 1-

18 sierpnia i do działalności Einzatzkommando przy grupie bojowej Heinza

Reinefartha, formacji policyjnych oraz oddziałów obcojęzycznych w służbie

niemieckiej. Potem jednak dochodzi Stare Miasto i zagłada pozostawionych tam

szpitali, upadek Marymontu 16 września i masowe mordy w tej dzielnicy,

przyczółek czerniakowski (padł 23 września) i końcowe walki o Mokotów i

Żoliborz. B. Krajewska przyjmuje liczbę 38 tys., a W. Bartoszewski 40 tys.

Wprawdzie frontowe jednostki Wehrmachtu niezbyt chętnie angażowały się w

walkę w mieście, lecz skoro już były użyte, działały z całą bezwzględnością

zarówno wobec powstańców, jak i ludności cywilnej. Dotyczy to pododdziałów

Dywizji Pancerno-Spadochronowej "Hermann Göring" (1. pułk grenadierów

pancernych na Pradze i w przyległych doń miejscowościach, 2. pułk

grenadierów na przyczółku czerniakowskim, inne pododdziały w przemarszu

przez miasto, 25. dywizji pancernej - Marymont, 19. Dolnosaksońskiej dywizji

pancernej. Ta ostatnia 1 sierpnia znajdowała się w transportach zmierzających

do bitwy w rejonie Radzymin-Wołomin, była na Pradze, poszczególne zaś

kompanie znalazły się w ogarniętym Powstaniem mieście.

Page 274: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

272

Odwołana spod Radzymina na przyczółek magnuszewski, ponownie

przechodziła pododdziałami przez miasto, powróciła na Pragę 12 września,

usiłując powstrzymać natarcie jednostek polskich i sowieckich, w końcu

miesiąca złamała opór powstańców na Żoliborzu). Ostatnio ogłoszona

publikacja, będąca wynikiem wieloletnich żmudnych poszukiwań i dochodzeń:

Rejestr miejsc i faktów zbrodni... Powstanie Warszawskie opracowana przez

Maję Motyl i Stanisława Rutkowskiego, stwierdza: "uwzględniając wszystkie [...]

zastrzeżenia, nasz szacunek strat ludności cywilnej poza działaniami bojowymi

wynosi ponad 63 tys. osób".

Jak wiadomo, mieszkańcy Warszawy natychmiast po wyparciu

powstańców z kolejnych dzielnic i po kapitulacji byli wypędzani z miasta i

przechodzili przez obóz przejściowy oraz rozdzielczy, tzw. Dulag

(Durchgangslager) 121 w Pruszkowie, odległym o kilkanaście kilometrów od

zachodniej granicy Warszawy. Tam zapadały decyzje o ich dalszym losie.

Według źródeł niemieckich przez Pruszków przeszło 350 tys. osób, według

polskich - 550 tys. Z tej liczby 90 tys. wysłano do pracy przymusowej w Rzeszy,

60 tys. skierowano do obozów koncentracyjnych, 100 tys. zwolniono względnie

wyprowadzono z obozu pod różnymi pretekstami, resztę, tj. 300 tys.-350 tys.

stosunkowo szybko i sprawnie rozwieziono transportem kolejowym w

odkrytych wagonach-węglarkach po całym Generalnym Gubernatorstwie

(najwięcej do zachodniej części dystryktu warszawskiego, następnie

radomskiego i krakowskiego). Maksymalny stan zagęszczenia obozu w

Pruszkowie przypadł na 2 września, gdy po upadku Starego Miasta na terenie

obozu znajdowało się 75 tys. ludzi. Pozostała jeszcze pewna "szara liczba", tj.

liczba osób, które wydostały się z Warszawy na własną rękę z pominięciem

obozu w Pruszkowie, rzędu kilkudziesięciu tysięcy.

Tymczasem w szczególnej sytuacji znalazła się Warszawa prawobrzeżna -

Praga. 30 lipca czołówki 2. Armii Pancernej gwardii osiągnęły rejon: Międzylesie-

Stara Miłosna, Wola Grzybowska-Wołomin-Radzymin. Trwała bitwa pancerna w

rejonie Wołomin-Radzymin. 1 sierpnia wojska 2. Armii przeszły do obrony, a w

Warszawie wybuchło Powstanie. Ogniska walki powstańczej na Pradze wygasły

w ciągu trzech dni, stłumione szybko przez jednostki frontowe (Bródno, stacja

Page 275: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

273

rozrządowa Warszawa Praga, Targówek, rejon Dyrekcji Kolei i Soboru

Prawosławnego, Dworzec Wschodni, przyczółek mostu Poniatowskiego), choć

sporadycznie potyczki, zwłaszcza nocne, trwały jeszcze do 10 sierpnia. Około

200 osób rozstrzelano, a około 200 powstańców przeprawiło się przez Wisłę w

ciągu sierpnia małymi grupami bądź w pojedynkę i dołączyło do Powstania. W

ten sposób Praga miała przed sobą stabilizujący się front sowiecko-niemiecki, a

za sobą Powstanie. Na Pradze znajdowało się około 200 tys. osób, wliczając w to

wypędzonych z miejscowości przyległych do linii frontu. Formalnie władzę na

tym terenie sprawował "Korück" - Kommendant des rückwertigen Armee

Gebietes 532 - Dowódca Tyłowego Obszaru Armii. Był nim gen. porucznik

Friedrich Gustav Bernhard. Kiedy front zamarł bez ruchu, rozpoczęły się

systematyczne wywózki ludności z kolejnych dzielnic Pragi, od Gocławka i

Grochowa poczynając. Rozpoczęte przed 15 sierpnia, nasiliły się od 20 sierpnia i

trwały do 9 września. Początkowo obejmowały mężczyzn w wieku od 16 do 60

lat, w końcowym etapie również kobiety do lat 45 nieobarczone małymi

dziećmi. Trudno dopatrzyć się prawidłowości w kierowaniu transportów, na

ogół odchodziły one do Rzeszy z przeznaczeniem na roboty przymusowe, ale

również do obozów koncentracyjnych (zwłaszcza z tzw. Starej Pragi). Odbywała

się także planowa wywózka i niszczenie urządzeń kolejowych oraz

przemysłowych, demontaż i wywózka parku maszynowego oraz instalacji,

wreszcie wysadzanie w powietrze zabudowań fabrycznych (m.in. Zakłady

Optyczne, Zakłady Tele i Radiotechniczne - popularna "Dzwonkowa", Zakłady

"Perkun"). W ten sposób na Pradze zrealizowano akcję określaną w

dokumentach niemieckich Jako Auflockerung, Räumung, Lähmung und

Zerstörung (ARLZ), wykonaną następnie w pełni w lewobrzeżnej Warszawie po

kapitulacji Powstania. Wprawdzie Praga poniosła, poza przemysłem i siecią

kolejową, stosunkowo niewielkie straty materialne, niemniej jej mieszkańcy byli

poddani represjom i doznawali wszelkich uciążliwości właściwych dla strefy

przyfrontowej. 10 września rozpoczęło się natarcie 1. Dywizji Piechoty im. T.

Kościuszki oraz 175. i 176. sowieckiej DP zakończone 14 września

"wyzwoleniem" Pragi i osiągnięciem linii Kanału Żerańskiego. Praga jako całość

pozostawała więc nadal w bezpośrednim zapleczu frontu, ale już w zupełnie

innej sytuacji, aż do wielkiej styczniowej ofensywy.

Page 276: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

274

Zestawienie strat ludzkich byłoby niepełne, gdybyśmy nie dodali do niego

strat wojska powstańczego. Stan wyjściowy na dzień 1 sierpnia wynosił 32 tys.

ludzi, z czego w oddziałach liniowych 18 tys. Wzrastał on mimo strat w wyniku

dopływu ochotników i osiągnął, wraz ze służbami pomocniczymi, maksymalny

stan 45-46 tys. czynnych uczestników Powstania. Zginęło około 16 tys.

powstańców. W tej liczbie mieści się 10 tys. poległych oraz 6 tys. zaginionych,

których należy uznać za zabitych, 20 tys. zostało rannych, w tym 5 tys. ciężko.

Do niewoli trafiło 15 tys. (w tym 900 oficerów i 2 tys. kobiet - żołnierzy

Powstania w różnych stopniach wojskowych), reszta, licząca 5-6 tys., opuściła

miasto wraz z ludnością cywilną. Nie można pominąć również strat idącego ze

wschodu Wojska Polskiego. W boju o Pragę 10-14 września 1. Dywizja Piechoty

straciła 1792 poległych i rannych, natomiast w walkach na przyczółkach

czerniakowskim i żoliborskim zginęło ponad 2297, a rannych zostało 1467

żołnierzy z 9. pp (3. DP) i 6. pp (2. DP). Były to dywizje polskie.

Sumując, niezależnie od tego, którą z trzech wielkości przyjmiemy za

najbliższą prawdy, straty pozostaną ogromne. A ich ilustracją niech będzie

zbiorcze zestawienie strat Warszawy w ludziach za cały okres wojny i okupacji:

Wrzesień 1939 20 000 Egzekucje i mordy 82 000

Zagłada Żydów latem 1942 310 000 Zagłada Żydów wiosną 1943 60 000

Powstańcze wojsko 16 000 Berlingowcy 4000

Powstańcza ludność cywilna min. 150 000

Zgony w obozach koncentracyjnych 45 000 (w tym ofiary wśród deportowanych

po upadku powstania) Zgony na robotach przymusowych w Rzeszy 52 000 (w

tym ofiary wśród deportowanych po upadku powstania)

Razem: 739 000 (369 000 Polaków), w tym w Powstaniu min. 170 000 plus

część z około 100 000 Warszawiaków zmarłych w obozach koncentracyjnych i

na robotach w czasie całej okupacji i deportowanych po upadku Powstania

Page 277: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

275

Wanda Felicja Lurie:

JAK ROZTRZELANO MNIE Z MOIMI DZIEĆMI 5 SIERPNIA NA WOLI

Rzeczpospolita, 24 lipiec 2008

Do dnia 5 sierpnia przebywałam w piwnicy domu z trojgiem dzieci w wieku

lat 11, 6, 3,5 i sama będąc w ostatnim miesiącu ciąży. Tegoż dnia o godzinie 11 –

12 wkroczyli na podwórko żandarmi niemieccy oraz Ukraińcy, wzywając ludność

do natychmiastowego opuszczenia domu. Kiedy mieszkańcy piwnic od strony

podwórza wyszli, żandarmi wrzucili do piwnic granaty zapalające. Zapanował

popłoch i pośpiech. Nie mając przy sobie męża, który nie powrócił z miasta,

ociągałam się z opuszczeniem domu, miałam nadzieję, że pozwolą mi zostać.

Musiałam jednak opuścić dom.

Na rogu Działdowskiej i Wolskiej widziałam pojedyncze trupy młodych

mężczyzn w cywilnym ubraniu. Na ulicy Wolskiej podeszłam do grupy osób z

naszego domu. Ogółem było nas pod fabryką Ursus, położoną przy ulicy

Wolskiej nr 55, ponad 500 osób. Z rozmów współtowarzyszy zorientowałam się,

że w fabryce zgromadzono mieszkańców domów z ulic Działdowskiej, Płockiej,

Sokołowskiej, Staszica, Wolskiej i Wawelberga.

Przed bramą fabryki czekaliśmy około godziny. Z podwórza słychać było

strzały, błagania i jęki. Do wnętrza Niemcy wpuszczali, a raczej wpychali, przez

bramę od ulicy Wolskiej po 100 osób. Chłopiec około lat 12, ujrzawszy przez

uchyloną bramę zabitych swoich rodziców i brata, dostał wprost szału, zaczął

krzyczeć, wzywając matkę i ojca. Niemcy i Ukraińcy bili go i odpychali, gdy

usiłował wedrzeć się do środka.

Nie mieliśmy wątpliwości, że na terenie fabryki zabijają, nie wiedzieliśmy,

czy wszystkich. Ja trzymałam się z tyłu, stale się wycofując, w nadziei, że kobiety

w ciąży przecież nie zabiją. Zostałam wyprowadzona w ostatniej grupie. Na

podwórzu fabryki zobaczyłam zwały trupów do wysokości jednego metra. Trupy

leżały w kilku miejscach po całej lewej i prawej stronie pierwszego podwórza.

Wśród trupów rozpoznałam zabitych sąsiadów i znajomych.

Page 278: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

276

Środkiem podwórza wprowadzono nas w głąb do przejścia wąskiego na

drugie podwórze. Tu Ukraińcy i żandarmi ustawili nas czwórkami. Mężczyźni szli

z rękoma podniesionymi w górę. W grupie prowadzonej było około 20 osób, w

tym dużo dzieci lat 10 – 12, często bez rodziców. Jedną bezwładną staruszkę

przez całą drogę niósł na plecach zięć, obok szła jej córka z dwojgiem dzieci 4 i 7

lat. Trupy leżały na prawo i na lewo, w różnych pozycjach.

Naszą grupę skierowano w kierunku przejścia między budynkami –

wspomina dalej Wanda Felicja Lurie. – Leżały tam już trupy. Gdy pierwsza

czwórka dochodziła do miejsca, gdzie leżały trupy, strzelali Niemcy i Ukraińcy w

kark od tyłu. Zabici padali, podchodziła następna czwórka, by tak samo zginąć.

Bezwładną staruszkę zabito na plecach zięcia, on także zginął. Przy ustawianiu

ludzie krzyczeli, błagali lub modlili się.

Ja byłam w ostatniej czwórce. Błagałam otaczających nas Ukraińców, by

ratowali dzieci i mnie, któryś z nich zapytał, czy mogę się wykupić. Dałam mu

złote trzy pierścienie. Zabrawszy to, chciał mnie wyprowadzić, jednak kierujący

ekipą Niemiec – oficer żandarm, który to zauważył, nie pozwolił i kazał dołączyć

mnie do grupy przeznaczonej na rozstrzelanie, zaczęłam go błagać o życie dzieci

i moje, mówiłam coś o honorze oficera.

Odepchnął mnie jednak, tak że się przewróciłam. Uderzył też i pchnął mego

starszego synka, wołając »prędzej, prędzej, ty polski bandyto«. W międzyczasie

wprowadzono nową partię Polaków.

Podeszłam więc w ostatniej czwórce razem z trojgiem dzieci do miejsca

egzekucji, trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą – rączkę

starszego synka. Dzieci szły, płacząc i modląc się. Starszy, widząc zabitych wołał,

że i nas zabiją. W pewnym momencie Ukrainiec stojący za nami strzelił

najstarszemu synkowi w tył głowy, następne strzały ugodziły młodsze dzieci i

mnie. Przewróciłam się na prawy bok. Strzał oddany do mnie nie był śmiertelny.

Kula trafiła w kark z lewej strony i przeszła przez dolną część czaszki wychodząc

przez lewy policzek. Dostałam krwotok ciążowy. Wraz z kulą wyplułam kilka

zębów. Byłam jednak przytomna i leżąc wśród trupów widziałam prawie

wszystko, co się działo dokoła.

Page 279: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

277

Obserwowałam dalsze egzekucje. Wprowadzono nową partię mężczyzn,

których trupy padały i na mnie. Przywaliły mnie około cztery trupy.

Wprowadzono dalszą partię kobiet i dzieci – i tak grupa za grupą rozstrzeliwano

aż do późnego wieczora. Było już ciemno, kiedy egzekucje ustały.

W przerwach oprawcy chodzili po trupach, kopali, przewracali, dobijali

żyjących, rabowali kosztowności. Ciała dotykali przez jakieś specjalne szmatki.

Mnie samej zdjęto z ręki zegarek, nie zauważyli przy tym, że żyję. W czasie tych

okropnych czynności pili wódkę, śpiewali wesołe piosenki, śmieli się. Obok mnie

leżał jakiś tęgi, wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce, który długo rzęził. Niemcy

oddali pięć strzałów, zanim skonał. W czasie dobijania strzały raniły mi nogę.

Leżałam tak przez długi czas w kałuży krwi, przyciśnięta trupami. Myślałam

tylko o śmierci, jak długo będę się jeszcze męczyć. W nocy zepchnęłam martwe

ciała leżące na mnie. Następnego dnia egzekucje ustały. Niemcy wpadli tylko

kilkakrotnie z psami, biegali po trupach, sprawdzali, czy kto nie żyje. Słyszałam

pojedyncze strzały, prawdopodobnie dobijali żyjących. Leżałam tak trzy dni, to

jest do poniedziałku (egzekucja odbyła się w sobotę).

Trzeciego dnia poczułam, że dziecko, którego oczekiwałam, żyje. To dodało

mi energii i podsunęło myśl o ratunku. Zaczęłam myśleć i badać możliwości

ocalenia. Próbując wstać, kilka razy dostałam torsji i zawrotu głowy. Wreszcie na

czworakach przeczołgałam się po trupach do muru. Wszędzie leżały trupy, na

wysokość co najmniej mojego wzrostu i to na całym podwórzu. Odniosłam

wrażenie, że mogło tam być ponad 6000 zabitych.

Z miejsca, na którym leżałam, przeczołgałam się pod mur i stąd szukałam

możliwości wydostania się dalej. Droga przejściowa przez pierwsze podwórze,

przez które nas wprowadzono, była zawalona trupami. Za bramą słychać było

głosy Niemców, musiałam szukać innego wyjścia. Przeczołgałam się na trzecie

podwórze, po drabinie przez otwarty lufcik weszłam do hali. W obawie przed

Niemcami pozostałam tu całą noc. W nocy tygrysy wyły bezustannie na ulicy

Płockiej, samoloty bombardowały. Myślałam, że lada chwila fabryka spłonie

wraz z trupami. Nad ranem uciszyło się. Weszłam na okno i na podwórzu

Page 280: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

278

zobaczyłam żywego człowieka – mieszkankę naszego domu Zofię Staworzyńską.

Połączyłam się z nią.

Przyczołgał się do nas jakiś niedobity mężczyzna w wieku około 60 lat z

wybitym okiem, którego nazwiska nie znam. Po długim szukaniu i wielu próbach

wydostania się odkryliśmy wyjście od ulicy Skierniewickiej i tamtędy wraz z

panią Staworzyńską opuściłyśmy fabrykę.

Mężczyzna, słysząc głosy Ukraińców, został. Wyszłyśmy na ulicę

Skierniewicką, chcąc się udać na przedmieście Czyste, gdzie znajdował się

szpital. Ukraińcy stali na ulicy Wolskiej i początkowo nie zorientowali się, skąd

idziemy. Zatrzymali nas i pomimo próśb i błagań, by nas puścili do szpitala jako

ranne, popędzili nas w kierunku Woli, zabierając po drodze coraz więcej osób.

Niedaleko kościoła św. Stanisława rozdzielono grupę młodych i starych.

Grupę młodych mężczyzn i kobiet wprowadzono do jakiegoś zburzonego

domu, skąd po chwili doszły odgłosy strzałów. Przypuszczam, iż odbyła się tam

egzekucja. Resztę w tej grupie i mnie popędzono do kościoła św. Wojciecha przy

ulicy Wolskiej. Kościół był już zapełniony ludnością Warszawy z różnych dzielnic.

Leżałam przez parę dni przy głównym ołtarzu. Żadnej pomocy nie udzielono.

Jedynie współtowarzysze niedoli podali mi tylko trochę wody. Po dwóch dniach

zostałam przewieziona furmanką z ciężko rannymi lub chorymi do obozu

przejściowego w Pruszkowie, stąd do szpitali w Komorowie i Leśnej Podkowie”.

DOPISEK: Masowe zbrodnie popełniane na ludności cywilnej stanowiły

INTEGRALNĄ CZĘŚĆ POWSTANIA i nie mogą być pomijane przy wszelkiej

dyskusji na temat celowości i sensu Powstania lub „porównywalnych strat”

(vide wypowiedź A.Kunerta – str.308) - szczególnie przez jego apogletów i

piewców t.zw. „zwycięstwa moralnego”.

Jan Sidorowicz

Page 281: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

279

Antoni Czarkowski

O czterech mężczyznach co przeżyli rozstrzelanie i ukrywali się w

gruzach od początku sierpnia do 26 listopada 1944

W Warszawie znalazłem się w grudniu 1939 r. z rodziną, która została

wysiedlona z okupowanego Poznania. Mieszkaliśmy początkowo przy ul. Hożej 1

m. 6. Następnie od 1940 przy ul. Wiktorskiej narożnik ul. Bałuckiego na

Mokotowie.

Po szkole podstawowej zacząłem naukę w Gimnazjum Mechanicznym.

Praktyka zawodowa – 3 dni w tygodniu – odbywała się w warsztatach

naprawczych samolotów na lotnisku Okęcie. Z tej racji posiadałem „żelazne”

papiery chroniące przed łapankami i wywozem na roboty do Niemiec. Brałem

udział w małym sabotażu na terenie lotniska. Udzielałem pomocy

zatrudnionym tam jeńcom radzieckim.

Na wiosnę 1944 brałem udział z całą paczką kolegów i przyjaciół zebranych

z paru sąsiednich ulic w miejscu zamieszkania w swoistym na owe czasy

przeszkoleniu – pół harcerskim, pół wojskowym. Zostałem stopniowo

zapoznawany z działalnością grupy. Na początek dostałem do opanowania

regulamin służby wojskowej i obowiązek brania udziału w okresowych

zgrupowaniach oddziału w okolicznych podmiejskich lasach.

W końcu lipca 1944 zaprzestałem pracy na lotnisku. W tym okresie

całkowitego rozprzężenia niemieckiej machiny wojennej uszło mi to bezkarnie.

Urzędy zostały ewakuowane. Niemców na ulicach, oprócz patroli wojskowych,

przestało się widywać. Transporty rannych żołnierzy i przemarsz rozbitych

jednostek przez miasto świadczyło o tym, że wojna jeszcze trwa ale przybrała

inne oblicze.

W tej sytuacji w dniu 1 sierpnia 1944r. z serdecznym kolegą i przyjacielem z

tego samego domu, w którym mieszkałem, Czesławem Pankiewiczem

Page 282: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

280

wyszliśmy z domu zobaczyć na miasto co się dzieje. Tym bardziej, że moja

matka około południa wróciła do domu z mnóstwem wiadomości . Jej słowa: „

lada chwila ma się rozpocząć powstanie. Wszyscy mężczyźni zdolni do noszenia

broni mają stawić się na zbiórce na Polu Mokotowskim. Niemcy w popłochu

uciekają z Warszawy. Pozostały nieliczne ugrupowania. Rosjanie doszli do Pragi.

Widziano czołgi radzieckie po drugiej stronie Wisły.” Panowało przekonanie, że

Niemcy są całkowicie wykończeni. Potwierdziły to fakty przeloty rosyjskich

samolotów bez żadnej reakcji ze strony niemieckiej.

Ciekawość i chęć zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy wyciągnęła

nas z domu. Doszliśmy ulicą Puławską do Placu Unii Lubelskiej i dalej w

kierunku Placu Zbawiciela. W połowie drogi miedzy tymi placami na ulicy

Litewskiej wypadły z ulicy Oleandrów grupy powstańców atakujących

posterunki na ulicy Litewskiej. Znaleźliśmy się w krzyżowym ogniu. Trzeba było

natychmiast gdzieś się schować. Trafiliśmy do pierwszej wnęki w murze domu.

Okazało się, że było to wejście do sklepu warzywnego p. Barei. Wpadliśmy do

środka. Właściciel sklepu z żoną i znajdującymi się przypadkowo trzema

Ukrainkami oraz my dwaj schowaliśmy się za ladą sklepową. Kiepska to była

kryjówka. Żadnego wyjścia na zaplecze. Niemcy niezwłocznie opanowali

sytuację. Atak powstańców został odparty. Pierwsi jeńcy, którzy wpadli w ręce

Niemców, zostali rozstrzelani na ulicy w trakcie pędzenia ich z podniesionymi

rękami. Sanitariuszka prowadząca rannego powstańca została zastrzelona

razem z nim. Kto tylko pojawił się na ulicy padał martwy. W takich warunkach

wyjście na ulicę było pewną śmiercią. Niemcy i Ukraińcy stawali we wnęce

wejścia do sklepu i ostrzeliwali ulicę Marszałkowską. Na szczęście żaden z nich

nie wszedł do środka. Ukrainki, które ukrywały się z nami chciały początkowo

koniecznie wyjść na ulicę, ale widząc co się dzieje nie miały odwagi opuścić

kryjówki.

Odezwały się uliczne megafony ogłaszając stan wyjątkowy - wojenny dla

miasta Warszawy. Ktokolwiek pokaże się na ulicy będzie bez ostrzeżenia

rozstrzelany. Właściciel sklepu przypomniał sobie o zamurowanym przejściu do

dalszych pomieszczeń. Faktycznie mur okazał się cienki i cegły można było

wyskrobać z zaprawy nożami. O użyciu większych hałaśliwych narzędzi nie było

Page 283: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

281

mowy. Ciągle ktoś stał w nie zamkniętych drzwiach sklepu. Z sąsiedniego

mieszkania usłyszano nas i mieszkańcy domu dopomogli w powiększeniu

otworu w murze i wydostaniu się z dotychczasowej kryjówki. Otwór został

zastawiony beczką z piaskiem. Lokatorzy tego domu bardzo serdecznie

zaopiekowali się nami i nakarmili. Mieszkańcy narożnej posesji ul.

Marszałkowskiej i Oleandrów stworzyli samorzutnie komitet pomocy. Pomoc ta

polegała na gotowaniu jedzenia dla wszystkich potrzebujących. Panie robiły

zbiórkę żywności.

Na drugi dzień - 2.08.1944 - przeprowadziliśmy z Pankiewiczem

rozpoznanie naszego położenia. Piwnicami domów można przejść tylko w

kierunku ulicy Oleandrów do ulicy Polnej. Rano został splądrowany sklep, w

którym ukrywaliśmy się poprzedniego dnia. Popołudniu Niemcy zaczęli

podpalać domy ulicy Marszałkowskiej od Placu Unii Lubelskiej. Jesteśmy

całkowicie okrążeni przez Niemców. Nikomu nie udaje się wydostać z

pierścienia. Nawet przebiegnięcie wąskiej ulicy Oleandrów na druga stronę

stawało się niemożliwe. Na naszych oczach jeden z mężczyzn próbował

przeskoczyć ulice lecz został zastrzelony serią z karabinu maszynowego

usytuowanego u wylotu ulicy.

W tym dniu poznaliśmy starszego o parę lat kolegę – nazwiska nie

pamiętam – na imię miał Zdzisław. Szybko zaprzyjaźniliśmy się ze sobą.

Mieszkał w sąsiednim domu przy ul. Oleandrów. Zamieszkaliśmy u niego.

Utworzyliśmy z własnej woli drużynę pierwszej pomocy dla wszystkich

potrzebujących a w szczególności dla osób starszych.

3 sierpnia – od rana Niemcy i własowcy wpadają do parterowych mieszkań i

sklepów. Plądrują i podpalają. Ogień obejmuje narożnikowy dom. Gaszenie

przez nas pożaru nie odnosi skutku. Zdzisław miał w domu maski gazowe. To

pozwoliło nam bezpiecznie przeprowadzić mieszkańców płonącego domu

piwnicami do sąsiedniego nie objętego pożarem. Niektórzy ludzie nie chcieli

opuścić mieszkań. Brali ze sobą olbrzymi bagaż, który stopniowo z braku sił

porzucali w drodze przez piwnice. Kufry, walizy, olbrzymie toboły tarasowały

przejścia. Trzeba było ciągle oczyszczać trasę ewakuacji. Dym gęstniał do tego

Page 284: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

282

stopnia, że na wyciągniętą rękę nic nie było widać. Przeprowadziliśmy linę od

wejścia do wyjścia z piwnic, ażeby nie zabłądzić po zakamarkach. Osoby słabsze

w połowie mdlały. Trzeba było je nieść, co w masce przy dużym wysiłku nie było

łatwe. Staruszka mieszkająca na jednym z wyższych pięter nie chciała opuścić

mieszkania bez ulubionego kanarka. Po przeprowadzeniu mieszkańców z

niezbędnym bagażem wracaliśmy jeszcze parę razy do płonącego domu dla

sprawdzenia czy nikt nie pozostał. Nadto pod każdy kran w łazienkach i

kuchniach podstawialiśmy cokolwiek, aby woda nie ciekła do zlewów, lecz lała

się na podłogę mieszkania. Zdawało to egzamin na tyle, że dom nie spłonął

nagle. Po paru godzinach i ten dom Niemcy podpalili. To zmusiło nas do

ucieczki do następnego domu.

Kolejne akcje ewakuacyjne przebiegły sprawniej. Nauczeni

doświadczeniem ludzie nie brali dużego bagażu. Byli bardziej przygotowani do

ucieczki. Tak kolejno podpalano dom po domu, aż do skrajnej kamienicy przy

ulicy Polnej. Wiadomo było, że wszyscy , którzy przeżyli , zgromadzili się w tym

ostatnim domu. Sytuacja stała się tragiczna. Jak dotąd wszyscy jakoś trzymali się

dzielnie. Dookoła Niemcy. Przez okna piwnic widać ich podkute buciory.

Wrzaski niemieckie mieszają się z modlitwami odmawianymi na głos przez

kobiety. Jedna z niewiast umiejąca po niemiecku wyszła z białą chustką na

pertraktacje. Wróciła z rozkazem niezwłocznego wyjścia wszystkich z piwnic.

Dom musi być spalony. Kto nie wyjdzie, spłonie żywcem. Co robić? Zostać - to

śmierć w płomieniach. Gdzie można się schować w płonącym budynku?

Kolejno opuszczamy piwnice. Ludzie nieśli uratowane resztki dobytku.

Rozkaz: - Ręce do góry ! To co każdy trzymał w ręce, musiał zostawić na ulicy.

Idziemy wolno gęsiego środkiem ulicy Oleandrów w stronę Marszałkowskiej. W

tej grupie było około 250 do 300 osób. Prawa strona ulicy już płonęła. Po lewej

stronie palił się dach budynku narożnego, gdzie mieściła się apteka Anca .

Niemcy i własowcy okradali nas z zegarków i pierścionków. Rewidowali

każdego, szukając kosztowności. Pruli walizki, tobołki – szukali tylko złota i

zegarków. Postanowiliśmy rozproszyć się. Grupa trzech młodzieńców mogła być

podejrzana . Każdy z osobna przyłączył się do przygodnej rodziny. Dołączyłem

się do starszego małżeństwa. Podali swoje nazwisko i oświadczyli, że będę ich

Page 285: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

283

krewnym, a nawet mogę być synem. Będziemy się trzymać razem. Jak się

później okazało, umowa ta nie miała żądnego znaczenia. Jako pierwszy z nas

szedł Zdzisław. Jeden z własowców chciał zabrać mu zegarek. Zdzisław zaczął się

bronić. Dopadło go paru własowców. Jednego z nich znokautował ciosem w

brzuch. Zmasakrowanego kopnięciami i uderzeniami kolbami karabinów dobili

strzałem w głowę. Stało się to na jezdni na wysokości domu, w którym mieszkał.

U wylotu ulicy Oleandrów stoją dwaj Niemcy otoczeni zgrają własowców.

Sprawdzają dokumenty. Sprawdzanie papierów polegało na pytaniu: czy Polak?

Jeśli tak, to dokumenty Niemiec rzucał za siebie, gdzie już leżał pokaźny stos

różnych kenkart i legitymacji. Wszyscy mężczyźni, do których zaliczali chłopców

od dwunastego roku życia, byli kierowani w stronę Litewskiej. Tam leżało

twarzą do chodnika z rękami wyciągniętymi przed siebie około siedmiu-

dziesięciu mężczyzn. Kobiety z małymi dziećmi popędzono gromadą w stronę

placu Zbawiciela.

Jak długo to wszystko trwało, trudno mi dzisiaj określić. Pierwszym , który

zniknął mi z pola widzenia był Czesław Pankiewicz. Dotąd utrzymywaliśmy

kontakt wzrokowy. Coraz mniej mężczyzn leżało na chodniku. Wreszcie i na

mnie przyszła kolej. Własowiec podszedł do mnie, kazał mi wstać i iść przed

sobą. Przeszliśmy jezdnię ulicy Marszałkowskiej i zbliżyliśmy się pod dom apteki

Anca. Zobaczyłem przed sobą stos zwłok samych mężczyzn. Nie próbuję nawet

określić, ilu ich było. Wśród nich rozpoznałem Czesława. Miał roztrzaskaną

twarz od strzału w tył głowy. Własowiec chwycił mnie za kołnierz marynarki i

podprowadził bliżej sterty zwłok. Nim zdążyłem podjąć jakąkolwiek decyzję,

usłyszałem za sobą tylko lekki trzask. Szum w głowie. Słodko w ustach. Spokój –

cisza. Po szalonym napięciu nerwów nastąpiło całkowite odprężenie. Nareszcie

koniec . Mam wszystko za sobą.

Gdy odzyskałem świadomość, na ulicy było już ciemno. W poświacie pożaru

budynków widziałem obok siebie zwłoki mężczyzn. Byłem przekonany, że mimo

śmierci ciała dusza człowieka musi wiedzieć, co dzieje się dalej z jego zwłokami.

Jawa i rzeczywistość były tak zmieszane ze sobą, że trudno mi było je odróżnić.

Drugi przebłysk świadomości nadszedł w momencie, gdy któryś z oprawców

Page 286: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

284

przewracał mnie na wznak i przeszukiwał kieszenie. Trzeci raz, gdy próbowano

mi zdjąć buty. Buty zaczęły wyślizgiwać się ze stóp. Własowiec chwycił nogi

wyżej kostki i zaczął ciągnąć mnie po chodniku pod ścianę domu. Gdy

podciągnął na wysokość jednego z okienek do piwnicy nastąpił u mnie jakiś

instynktowny odruch, zupełnie nieprzemyślany czy też zaplanowany. To błysk

myśli : teraz albo nigdy. Wyrwałem mu jeszcze nogi z rąk i jednym skokiem

wpadłem do okienka piwnicznego. Górowałem momentem zaskoczenia.

Wykorzystałem przestrach własowca. Słyszałem tylko jego krzyki na ulicy:

Chłopak żywiot - i strzały.

To już dla mnie przeszłość. Trzeba momentalnie uciekać z piwnicy, której

posadzka była jednym żarem, pełnym szczątków zwłok. Wyskoczyłem z

pomieszczenia na korytarz. Ciemno. Kompletnie nic nie widzę. Po omacku

szukałem dalszego wyjścia. Nareszcie jest wejście do drugiej piwnicy. Tutaj

przynajmniej jest chłodniej. Zbieram myśli. Wzrok przyzwyczaił się do

ciemności. Jestem w piwnicy pełnej gratów, tobołków i skrzyń. Jest coraz jaśniej.

Wszystko zaczyna być widoczne w błyskach ognia palącej się naprzeciw piwnicy.

Trzeba uciekać dalej. Jak najdalej od miejsca kaźni. Szukam klatki schodowej.

Nareszcie jest. Wchodzę na podest parteru. Na prawo otwarte drzwi

mieszkania. Pierwsza jest kuchnia. Woda sączy się z kranu na podłogę po

podstawionej desce. Chłodzę twarz i piję wodę. Idę dalej w głąb mieszkania. Jest

pokój jadalny. Na lewo pod ścianą naprzeciw okna olbrzymi kredens. Widać

zamożny dom. Szafy splądrowane . Na stole talerze z nie dokończonym

jedzeniem. Na ścianie kotara. Ostrożnie ją odsłaniam i widzę zamknięte drzwi.

Otwieram je. Naprzeciw na łóżku ktoś leży. Okazuje się, że to mężczyzna w

podeszłym wieku, ubrany w długą , nocną koszulę. Na mój widok podniósł się i

usiadł na brzegu lóżka. Patrzymy na siebie dłuższą chwilę. Na moje pytanie, czy

jest Polakiem odpowiedział twierdząco. - Czy może mi udzielić pomocy? -

Oczywiście, że tak , tylko jakiej? Fizycznej czy duchowej? W efekcie żadnej

pomocy nie próbował udzielić. Położył się z powrotem do łóżka. Wróciłem do

pokoju jadalnego. Z kredensu wziąłem obrus i podarłem na pasy. Z kuchni

zabrałem miskę z wodą i wróciłem do pokoju, w którym leżał staruszek. Okna z

tego pokoju wychodziły na podwórze. Miałem wgląd na to, co robi starszy pan i

co dzieje się na podwórzu. Uzyskałem chwilę czasu aby zająć się sobą.

Page 287: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

285

Stwierdziłem, że miałem przestrzeloną szyję. Wlot kuli rewolwerowej nastąpił

przez środek karku, obok kręgów szyi. Wylot z lewej strony tuż pod początkiem

kości szczękowej. Mogłem jako tako ruszać głową. Krwi ubyło dużo. Góra

marynarki była od niej sztywna. Owinąłem szyję mokrą szmatą.

Po niedługim czasie usłyszałem podejrzane odgłosy w kuchni. Wyczułem, że

jakiejś osoby przeszły z kuchni do jadalni. Coś spadło na podłogę. Decyzja ! Skok

na podwórze i biegiem do klatki schodowej. Błyskawicznie wpadłem na schody i

do góry na piętro. Chowam się w jednym z mieszkań, które się nie paliło.

Czołgam się na balkon od strony Marszałkowskiej, ażeby zobaczyć, co dzieje się

na ulicy. Zbyt ciemno, żeby rozpoznać sytuację. Widzę tylko błyski strzałów z

różnych stron. Słychać detonacje. Paciorki pocisków przebiegają po niebie to z

jednej, to z drugiej strony. Łuny pożarów nad miastem. Strzelanina z różnych

kalibrów broni. Nie do zniesienia był swąd palących się ciał z prowizorycznego

krematorium urządzonego w piwnicach apteki. Słyszałem na przemian lament i

śpiewy religijne kobiet pomieszane z wrzaskami Niemców i Ukraińców.

Wracam z powrotem na klatkę schodową. Z obawy przed spaleniem

żywcem w mieszkaniach postanowiłem wrócić do piwnic. Znajduję szyb windy.

Po linie opuszczam się na poziomu piwnic. Ażeby lepiej trzymać się liny, zdjąłem

buty i włożyłem do kieszeni spodni. W czasie jazdy w dół wypadły mi . Stanąłem

na szynach poprzecznych i rozważam co robić dalej. Po oswojeniu wzroku

ciemnością rozpoznałem, że stoję nad głową kogoś, kto stoi pod moimi stopami

i zapala papierosa. Widzę z góry twarz i dłonie oświetlone płomieniem zapałki.

Kto to był? Nie mogłem rozpoznać. Wystarczyło, ażeby spojrzał w górę i

zobaczył mnie jak na dłoni. Stałem tak sparaliżowany . Widocznie dopiero co

nadszedł. Inaczej moje buty musiałyby mu spaść na głowę. Chwilę postał i

poszedł dalej. Znowu ucieczka do góry. Na pierwsze piętro i do mieszkania.

Schowałem się do szafy.

W mieszkaniach nie miałem najmniejszego poczucia bezpieczeństwa .

Ogień obejmował coraz to inne części domu. Ciągle byłem przeświadczony, że

nadal jestem poszukiwany. Zmieniałam miejsca ukrycia. Wreszcie znalazłem się

na najwyższym piętrze. Dach był spalony w dniu poprzednim. Nadpalone

Page 288: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

286

krokwie starczały oparte o mur. Żar od dołu uniemożliwił dłuższe stanie na

stropie. W dodatku byłem boso. W głębi mieszkania, na poddaszu, zobaczyłem

wannę. W podskokach dobiegłem do niej. Tutaj znalazłem schronienie przed

żarem. Wybrałem gruz z dna wanny. Mogłem się nawet położyć i odpocząć.

Byłem też niewidoczny z klatki schodowej. Znowu dopadły mnie urojenia.

Rozstrzelanie, pościg , to znów Niemiec stał na klatce schodowej i patrzył w

moją stronę. Trzeba uciekać jeszcze wyżej. Po nadpalonych krokwiach

wdrapałem się na gzyms domu. Tam też położyłem się z jedną nogą opartą w

rynnie, a drugą na murze ściany od podwórza. W tej pozycji przeleżałem resztę

nocy. Z tej wysokości miałem przed sobą panoramę płonącej już w kilku

dzielnicach Warszawy. Płonęła jak olbrzymia pochodnia kopuła Politechniki

Warszawskiej.

O świtaniu czwartego dnia powstania schroniłem się do nieocenionej i

zbawiennej wanny. Pragnienie zmusiło mnie do szukania wody. Ostrożnie

zacząłem schodzić w dół. Na niższych piętrach z pękniętych rur lała się woda.

Ustawiłem się pod jednym z tych strumieni. Obmyłem twarz i napiłem się.

Otrzeźwiony zacząłem penetrować teren. Wyjrzałem przez okno kuchennej

klatki schodowej na podwórko i zobaczyłem siedzących pod ścianą dwóch

mężczyzn, którzy spokojnie zajadali kiełbasę z chlebem i popijali wodą. Oczom

nie wierzyłem. Ja chowałem się po wszystkich zakamarkach, a ci tutaj beztrosko

usiedli na podwórzu, na otwartej przestrzeni. Zszedłem na sam dół skierowałem

kroki w ich stronę. Z wyciągniętymi rękami zbliżałem się do nich. W pierwszej

chwili mnie nie zauważali. Gdy mnie jednak spostrzegli, zerwali się i stanęli jak

wryci. Musiałem przedstawić swoim wyglądem coś niesamowitego. Czarny,

osmolony, ubrany w strzępy, bez butów i koszuli, umazany krwią.

Takie to było spotkanie z moimi przyszłymi towarzyszami niedoli. Byli to

Zdzisław Michalik, wówczas około lat czterdziestu, zamieszkały w Warszawie,

przy ulicy Starościńskiej 3. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności uniknął

egzekucji. W momencie wybuchu powstania był ze szwagrem w Śródmieściu.

Chcieli ochotniczo wstąpić w szeregi powstańców. Takich jak oni było wielu.

Broni brakowało dla wszystkich chętnych do wzięcia udziału w walce. W tej

sytuacji postanowili wrócić do rodziny na Mokotów. Zdołali dojść tylko do

Page 289: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

287

kościoła Zbawiciela. Tutaj wraz z innymi przygodnymi osobami oraz księżmi

zostali wyprowadzeni przez Niemców i własowców z plebanii kościoła.

Nastąpiła selekcja. Oddzielono mężczyzn od kobiet. Michalik ze swoim

szwagrem zostali wyznaczeni do wrzucania trupów rozstrzelanych mężczyzn do

piwnicy pod apteką Anca. Po wykonaniu zadania Michalik zauważył, że szwagier

już został rozstrzelany i teraz przyszła kolej na niego. Nim to nastąpiło, skoczył

sam do piwnicy i ukrył się w stosie trupów. O zmroku wydostał się z tego

makabrycznego ukrycia.

W piwnicach spotkał Władysława Tymińskiego, lat około dwudziestu.

Tymiński został zabrany do rozstrzelania z jednego z domów przy ulicy

Marszałkowskiej. Po selekcji własowcy spośród tej grupy wybrali go do

swoistego rodzaju zabawy. Kazali mu uciekać w płonącą aptekę. Do

uciekającego strzelali. Na szczęście Tymiński potknął się i wywrócił. Własowcy

przekonani, że został zabity , odeszli. Tymiński nawet nie draśnięty żadną kulą

wstał i ukrył się w piwnicach, gdzie spotkał Michalika. Po spotkaniu się w

piwnicach domu w nocy zasnęli. Gdyby nie resztki świadomości u jednego z

nich, ulegliby zaczadzeniu. Ostatkiem sił wyczołgali się z piwnicy na podwórze.

Gdy przyszli do siebie, zabrali się do jedzenia. W takiej sytuacji nastąpiło nasze

spotkanie.

Po przekonaniu ich, że można się ukryć na wyższych piętrach, mimo że

część mieszkań płonie, skwapliwie skorzystali z moich doświadczeń. Byli

przekonani, że warunki w górnych partiach budynku nie pozwalają na

ukrywanie się. Istotnie wygląd domu na to wskazywał. Zaraz też udaliśmy się na

górę. Wszyscy razem dotarliśmy na strych z zapasem jedzenia i kubełkiem

wody. Wanna nadal była tym azylem, gdzie można było uchronić się od żaru.

Leżeliśmy w niej na zmianę. Od tego momentu zaczęliśmy prowadzić

zorganizowany tryb życia. Na zmianę były wyznaczone dyżury na klatkach

schodowych – frontowej i kuchennej.

Po upływie dwóch lub trzech dni przy zmianie dyżuru spotkałem na

kuchennej klatce schodowej wchodzącego na strych czwartego towarzysza

niedoli. Był nim Jan Łatwiński, lat około pięćdziesięciu. Jemu też udało się

Page 290: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

288

uniknąć śmierci w egzekucji przed apteką. Wyprowadzony przez Niemców z

domu przy ulicy Marszałkowskiej z żoną i całą grupą lokatorów znalazł się przed

apteką. Własowiec wyznaczył go do wrzucania zwłok rozstrzelanych mężczyzn

do piwnic celem ich spalenia. Po wykonaniu zadania własowiec zarepetował

karabin i kazał mu skoczyć do piwnicy. Strzał oddany przez własowca zranił

Łatwińskiego w łokieć. Ranny stoczył się po trupach na dno piwnicy. Przez kilka

dni ukrywał się w piwnicach. Nie znajdując innego wyjścia, zdesperowany

postanowił odebrać sobie życie przez powieszenie. Nim jednak to uczynił,

zmienił decyzję. Postanowił, że łatwiej będzie mu wyskoczyć przez okno

najwyższego piętra. W tym celu dotarł do nas , a tym samym uratował życie.

Było nas czterech. Prawdopodobnie ze wszystkich egzekucjach, jakie

odbyły się przed apteką, nikt więcej się nie uratował. Ile egzekucji było? Ilu tam

ludzi zostało rozstrzelanych? Nie próbuję tego ustalić. Można jednak założyć, że

wszyscy mężczyźni schwytani w rejonie ograniczonymi ulicami: Polna, Plac Unii

Lubelskiej , Marszałkowska do Placu Zbawiciela byli rozstrzelani przed apteką i

paleni w jej piwnicach. Do tego należy dodać osoby znajdujące się przypadkowo

w tym rejonie, powstańców wziętych do niewoli w czasie walk oraz księży

wyprowadzonych z plebanii kościoła Zbawiciela, z której wyszedł Michalik.

Nadto Michalik twierdził, że między rozstrzelanymi osobami były też kobiety.

Przy takiej liczbie osób i powstałych warunkach bytowych należało podjąć

wspólne działania oraz decyzję co do dalszego postępowania. Dla utrzymania

dalszej egzystencji ustalono następujący regulamin, który rygorystycznie był

przestrzegany:

1. Bezwzględna i absolutna cisza. Bez rozmów , kichania, kaszlu itp. Rozmowy

tylko szeptem, na bliską odległość.

2. Chodzenie bez celu zakazane. Na dyżury należało iść wyznaczoną trasą po

misternie ułożonych cegłach, ażeby nie zostawiać śladów butów na miale

wapiennym.

3. Zostały wyznaczone strefy, w których można było bezpiecznie się poruszać .

Niemcy ustawili na dachu budynku szpitalnego przy ulicy Litewskiej wieżę

Page 291: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

289

strażniczą. Z niej też Niemcy mieli daleki wgląd w ruiny naszego domu. Stąd

konieczność wyznaczania stref niebezpiecznych.

4. Obowiązywał ciągły od świtania do zmroku dyżur na obydwu klatkach

schodowych.

5. Pozostali pełnili dyżur przy gotowaniu strawy względnie odpoczywali.

6. W przypadku wpadki jednego z nas nie należało zdradzić pobytu pozostałych.

7. Nieuleczalnie chorego lub ciężko rannego należało pozbawić życia dla

ratowania pozostałych. Chodziło tu o zachowanie obowiązującej ciszy.

Gorączkujący względnie ranny mógł majaczyć z bólu, krzyczeć i tym samym

zdradzić nasz pobyt.

Później dowiedziałem się od pozostałych, że dużo nie brakowało, a punkt

siódmy miałby zastosowanie do mojej osoby. Rana na szyi nie była groźna.

Okazało się, że miałem rozlegle poparzenie pośladków i części prawej nogi.

Oparzeliny były głębokie. W dodatku nie posiadaliśmy najprostszych leków.

Absolutnie nic. Jedynym lekiem na oparzenia była bańka oliwy jadalnej,

znalezionej przez Michalika w piwnicy oraz bandaże z płótna. Początkowo

sprawa leczenia oparzeń wyglądała beznadziejnie. Podlegałem ścisłej ochronie

przez współtowarzyszy. Nie wolno mi było chodzić. Wannę miałem do własnej

dyspozycji. Rany zaczęły ropieć. Przy zmianie opatrunków polegającej na

zrywaniu z ran przyschniętych bandaży brałem w zęby chusteczkę i zaciskałem

pięści. Ból był okropny. Kryzys jednak szczęśliwie minął i dzięki ofiarnej

pielęgnacji wykonywanej przez Michalika wyszedłem z tego bez szwanku.

W październiku program dnia dostosowany był do rozkładu zajęć Niemców.

Wstawaliśmy jednocześnie z ich pobudką. Kalendarz był prowadzony przez

Łatwińskiego. Pomysły usprawniające życie były analizowane i przyjmowane

przez wszystkich jako obowiązujące. Spraw tych było dużo. Do podstawowych

należało gotowanie jedzenia, spanie, załatwianie potrzeb fizjologicznych, a

przede wszystkim sposoby utrzymania w tajemnicy naszego pobytu.

Początkowo spaliśmy, gdzie kto mógł i jak chciał. Po zdobyciu dużego formatu

skóry baraniej i koców ustalono, że będziemy spali w jednej z łazienek,

Page 292: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

290

usytuowanych na najwyższym piętrze i najdalej od schodów. Po ułożeniu się we

czterech bokiem, miejsca starczyło od ściany do ściany. Na dzień wszystkie bety

były chowane do wanny i przykryte gruzem.

Sprawa wyżywienia stanowiła oddzielny rozdział naszego życia. Pierwsze

dni były tak gorączkowe i nieustabilizowane, pełne napięć, że jedzenie nie miało

dla nas zasadniczego znaczenia. Tylko pić. Wody było pod dostatkiem. Z

pękniętych rur wodociągowych lała się woda. W zasadzie nie było

sprawiedliwego podziału zdobytych środków żywnościowych. Zapasów nie

robiliśmy. Kolejne dni pobytu zmusiły nas do zorganizowania aprowizacji. Ja,

jako najbardziej poszkodowany na zdrowiu, nie brałem udziału w początkowych

wyprawach po wodę i żywność. Mistrzami w tej dziedzinie byli Michalik i

Tymiński. Chodzili nocami do piwnic na „organizowanie” jedzenia. Początkowo

przynosili co popadło. Dużo tego nie było, ale jakoś żyliśmy.

Korciło nas jedno z mieszkań na II lub III piętrze. Zamknięte było na sztaby i

kłódki. W jednej z nocy w czasie silnej kanonady na ulicy Marszałkowskiej

dostaliśmy się do tego zagadkowego mieszkania. Okazało się, że były tam

zmagazynowane rzeczy stanowiące dla nas nieocenione skarby. Worek mąki,

duża torba papierowa grochu. W spiżarni balerony, płcie boczku wędzonego,

papierosy, miód, kompoty itd. Takie ilości pożywienia stanowiły dla nas

ratunek. Bez tych zdobyczy nie byłoby możliwe przetrwanie w ruinach do 26

listopada 1944 roku. Cała żywność z tego mieszkania została przez nas

wyniesiona i ukryta w gruzach pomieszczeń już wypalonych. W ostateczności

mieszkanie to też spłonęło, jak wszystkie pozostałe. Szczęściem udało nam się

wszystko, co potrzebne dla życia uratować przez pożarem.

Warunki, jakie zdołaliśmy stworzyć oraz ilość zgromadzonego jedzenia

przeważyły nad niebezpieczeństwem bliskiego sąsiedztwa Niemców i

własowców. Przejścia piwnicami do następnych domów nie było. Ulicami

przedzierać się do odleglejszych rejonów, nie było szans. Niemcy i własowcy

ciągle chodzili ulicami. Chodziły oddziały zmianowe na stanowiska ogniowe,

patrole, zaopatrzenie tyłów. Ciągły ruch Niemców na ulicach tak we dnie jak i w

nocy, uniemożliwiał ucieczkę z zajmowanego przez nas domu. Po wybudowaniu

Page 293: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

291

kryjówki, której wejście przemyślnie zasłoniliśmy beczką metalową, wypełnioną

gruzem, poczuliśmy się znacznie bezpieczniej i postanowiliśmy nie opuszczać

lokum. Wiedzieliśmy jedno, że okres pobytu będzie uzależniony od ilości wody,

jaka będzie do naszej dyspozycji. Na początku wodę czerpaliśmy z pękniętych

rur wodociągowych. Następnie tylko z kranów w piwnicy, gdzie woda ledwo się

sączyła. Później i tej wody zabrakło. Okazało się, że w każdej z wanien

znajdujących się w łazienkach, mimo że były częściowo zgruzowane, znajdowała

się woda. Mniej lub więcej, ale prawie w każdej z nich można było zaczerpnąć

parę litrów. Trzeba było przeprowadzić szereg zabiegów filtracyjnych. Jedynie

koloru nie można było wytrącić. Jaki kolor miały ściany łazienki, taki też kolor

miała woda.

Przy tego rodzaju artykułach żywnościowych konieczne było rozwiązanie

sprawy gotowania. Długi okres czasu byliśmy bezradni. Przyniesiony prymus

prędko wyczerpał zapas nafty. Gotowanie na gazie lub prądzie nie wchodziło w

rachubę. Piece kuchenne – to dym z komina świadczący o życiu w tym domu. Z

jednego wypadu do piwnic został przyniesiony mały piecyk żelazny, miniatura

tak zwanej kozy. Okrągły, średnicy około 20 cm, wysokości 50 cm . Po licznych

doświadczeniach i próbach, w czasie których były krytyczne momenty, piecyk

ten rozwiązał problem gotowania całkowicie. Chodziło o opanowanie techniki

palenia ognia pod garnkiem bez dymu. Na początku jeden z nas tak nieudolnie

pilnował ognia, że dym uchodził przez okno na ulicę. Całe szczęście, że było to

jeszcze w takim okresie, w którym dym z okien w nikim nie budził podejrzeń.

Mogły się tlić nie wypalone części domu. Gdyby to miało miejsce w późniejszym

okresie, kiedy już ustały pożary i wszystko było wypalone, kryjówka nasza

byłaby ujawniona. Garnek cztero – pięciolitrowy grochówki z kluskami na

piecyku gotowaliśmy na ogniu utrzymywanym z małych drewienek. Drewno

pochodziło z półek, futryn i drzwi komórek, znajdujących się na kuchennej

klatce schodowej, które nie uległy spaleniu. Deski strugane były nożem na

cienkie listewki. Te z kolei łamaliśmy na małe kawałki. Kawałeczki te były ciągle

wrzucane na małe palenisko piecyka. Doszliśmy w dziedzinie bezdymnego

palenia w piecyku do doskonałości.

Page 294: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

292

W szczytowym punkcie walk powstańczych w końcu sierpnia i początku

września panowała piękna pogoda. Niemieckie samoloty nurkowe stukasy

bezkarnie bombardowały Warszawę. W biały dzień przy bezchmurnym niebie

odbywały się loty jeden z a drugim. Regularnie startowały z Okęcia, lot nad

Śródmieście, zrzut bomb w kształcie torped. Bombardowanie odbywało się

lotem nurkowym przy przeraźliwym wyciu, jakie te maszyny wydawały. Na

moich oczach w takich lotach została rozbita kopuła kościoła Św. Aleksandra na

Placu Trzech Krzyży. Po wojnie dowiedziałem się, że w tym bombardowaniu

zginął brat matki z córką. Do rozpaczy doprowadzała nas bezkarność, z jaka

Niemcy przeprowadzali te naloty. Bez przeszkód z żadnej strony. Lot za lotem.

Drugą bronią, którą Niemcy niszczyli Warszawę, to były działa rakietowe, zwane

„szafami” lub „ryczącymi krowami”. Pociski te były widoczne w locie. Wybuchy

układały się dywanowo. Widzieliśmy ostrzeliwanie drugiego brzegu Wisły. Co

tam się dzieje? W żaden sposób nie mogliśmy rozszyfrować sytuacji. Sądziliśmy,

że Niemcy znacznie odparli front i mają wolną rękę do niszczenia Warszawy.

Pojawienie się amerykańskich fortec w biały dzień ( 18.09.1944 )

przyjęliśmy z mieszanymi uczuciami. Ogłoszony przez Niemców alarm i popłoch,

z jakim zaczęli biegać po ulicy Marszałkowskiej i Litewskiej, obudził w nas

radość, że wreszcie Niemcy znowu wpadają w panikę. Widok na niebie

olbrzymich samolotów, lecących majestatycznie wśród głębokiego pomruku

silników ciężkich maszyn był niesamowity. Utwierdził nas, że ktoś idzie nam na

pomoc. Radość rozpierała nam serca. Niewiele brakowało, a wybieglibyśmy na

ulicę. Szczyt radości nastąpił, gdy zobaczyliśmy spadochrony. Dziesiątki

kolorowych, dużych i małych. Pewne było, że to desant. Znaczyło to koniec

powstania – zwycięstwo! Tylu żołnierzy, alianckich komandosów na

wystraszonych Niemców i własowców gwarantowało pewną wygraną. Niestety,

widzieliśmy też płonące samoloty. Niebo usiane było wybuchami pocisków

przeciwlotniczych. Niemcy strzelali ze wszystkiego, z czego tylko się dało.

Okazało się, że nie był to desant, lecz zrzut pojemników. Wiatr niósł te zrzuty na

bardzo dużym obszarze. Większość spadała na teren niemiecki. Teraz

przeżywaliśmy okres rozpaczy i bezsilności. Co będzie, gdy taki pojemnik

spadnie na nasz dom? Oczywisty koniec. Bylibyśmy zdemaskowani. Schować i

ukryć spadochron z pojemnikiem nie było szans. Zbyt bliska odległość od

Page 295: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

293

niemieckich punktów obserwacyjnych. Jak na potwierdzenie tych obaw jeden z

licznych spadochronów nieubłaganie opadał w naszą stronę. Widzieliśmy już

jego prążkowane szycie czaszy i cygaro-pojemnik podwieszony na widocznych

linkach. Nasze myśli pełne rozpaczy pewnie w ostatniej chwili spowodowały, że

jakiś ubłagany przez nas podmuch wiatru przeniósł spadochron na dach szpitala

dziecięcego u podnóża wieży strażniczej na dachu. Odczuliśmy ogromną ulgę.

Śmiertelne niebezpieczeństwo znowu nas szczęśliwie ominęło.

Sąsiedztwo Niemców miało dobre i złe strony. Mieliśmy wgląd ich

działalność. Po zachowaniu orientowaliśmy się w ich nastrojach. Bliskość ta w

czasie bombardowania niemieckich pozycji przez wojska radzieckie miała dla

nas zdecydowanie złe strony. Pociski czy też bomby nie spadały z taką

dokładnością, ażeby ominąć nasz dom. Byliśmy w strefie rozrzutu. Szczególnie

niebezpieczne dla nas były nocne naloty sowieckich kukuruźników. Lotem

ślizgowym na wyłączonym silniku nadlatywały nad ulicę Litewską - Szucha i

zrzucały granaty i niewielkie bomby. Takie ataki prowadzone znienacka, w nocy

były dużym zaskoczeniem dla Niemców. W tych chwilach przeżywaliśmy

mieszane uczucia: radość, że Niemcy dostają łupnia, a z drugiej strach przed

małą niedokładnością zrzutu. Drugie nie-bezpieczeństwo to ostrzał artyleryjski.

W tym przypadku rozrzut pocisków był dość znaczny. Musieliśmy uciekać na

niższe piętra i to dla ochrony nie tylko przed pociskami, ale i odłamkami.

Po kapitulacji powstania (oczywiście, że o tym nie wiedzieliśmy)

zapanowała złowroga cisza. Umilkły odgłosy strzelaniny. Niemcy i własowcy

spokojnie patrolowali ulice. Wzmogliśmy obserwację, ażeby zorientować się,

jakie nastąpiły zmiany. W czasie jednego z dyżurów, który odbywałem

zamaskowany wśród skrzynek i rupieci na balkonie od ulicy Marszałkowskiej,

byłem świadkiem następującej sceny: blisko budynku chodnikiem szła w stronę

placu Zbawiciela kobieta lat około czterdziestu, może pięćdziesięciu. Z

wyjątkiem średniej wielkości ręcznej torby innego bagażu nie miała. Skąd się

wzięła w biały dzień w tym rejonie, trudno było dociec. Sami Niemcy, którzy

wyjechali w tym momencie łazikiem z ulicy Litewskiej, byli zaskoczeni jej

obecnością. Było ich czterech. W jakich stopniach i do jakiej formacji należeli,

nie mogę określić. Zatrzymali pojazd i przywołali kobietę do siebie. Wysiedli z

Page 296: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

294

samochodu i wprowadzili kobietę do bramy wjazdowej na teren fabryki

„Motor”. Ażeby obejrzeć ciąg dalszy tego zdarzenia, musiałem zmienić punkt

obserwacyjny. Po drodze zawołałem towarzyszy. Przez okna na podwórzu

mieliśmy wgląd na dziedziniec fabryki. Z tej strony usłyszeliśmy już z daleka

krzyk i lament tej kobiety. Była bita przez Niemców. Nie chciała wypuścić z rąk

trzymanej kurczowo torby. Jeden z Niemców z boku przyłożył jej pistolet do

głowy i zastrzelił. Po tych przejmujących krzykach kobiety nastąpiła przeraźliwa

cisza. Nastąpił znamienny moment. Niemcy widzieli wokół siebie opustoszałe

ruiny wypalonych domów. Byli pewni, że tutaj nikogo oprócz nich nie ma.

Jednak jak gdyby czuli na sobie nasz wzrok. W milczeniu zaczęli rozglądać się na

wszystkie strony. Teraz nas opanował przestrach, czy przypadkiem nie

zostaliśmy zauważeni. Te chwile niepewności Niemcy pokryli głośną rozmową i

rubasznym śmiechem. Z wysypanej na ziemię zawartości torebki zaczęli coś

wybierać i ładować po kieszeniach. Prowadząc głośną rozmowę wyszli na ulicę i

odjechali. Po kilku dniach któryś z patroli zepchnął zwłoki do piwnicy budynku.

W październiku Niemcy rozpoczęli prace minerskie. Działania wojenne

ustały, barykady umilkły. W tej ciszy, jaka w tym czasie zapanowała, często

miały miejsce silne detonacje. Zawsze w godzinach rannych,

przedpołudniowych. Z biegiem czasu rozpoznaliśmy ich pochodzenie. Każdą

serię wybuchów poprzedzały sygnały wydawane na trąbce. Takie postępowanie

pozwoliło nam ustalić, że jest to systematyczne, bez popłochu i zbytniego

pośpiechu, wysadzanie domów. Z każdym dniem wybuchy zaczęły następować

coraz bliżej naszego domu. Teraz mieliśmy możność bezpośredniej obserwacji

wszystkich kolejnych czynności. Drużyna saperska – czterech do pięciu żołnierzy

przygotowywała miejsce założenia ładunków przez ręczne wykuwanie wnęk na

ładunki. Następnie na ręcznym wózku przywożono z ulicy Litewskiej ładunki

wybuchowe. Zakładano ładunki, odciągano kable elektryczne na bezpieczną

odległość. Teraz następowało charakterystyczne trąbienie. To sygnał

ostrzegawczy dla patroli niemieckich.

W pierwszych dniach te czynności nie budziły w nas szczególnego

zainteresowania, aż do momentu, kiedy pewnego dnia rozpoczęto

przygotowywanie do wysadzania naszego domu. Sytuacja stała się rozpaczliwa.

Page 297: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

295

Odgłosy kucia dziur w murach piwnicy były nie do zniesienia. Gdzie uciekać, co

robić? Zwyciężyła zimna krew. Nigdy nie liczyć na łaskę Niemców. Lepsza śmierć

pod gruzami domu niż rozstrzelanie. Niemcy jak zwykle po przeprowadzeniu

kolejnych faz robót minerskich odtrąbili gotowość do wysadzania.

My w tym czasie, po pożegnaniu się każdy z każdym, rozstawiliśmy się z

dala jeden od drugiego w miejscach uznanych za najbezpieczniejsze. Przedtem

wspólnie ustalono: ktokolwiek przeżyje, zawiadomi rodzinę pozostałych o

śmierci, jeśli ktoś będzie ranny w sposób nieuleczalny względnie dostanie szoku,

stanie się niepoczytalny, pozostali przy życiu mają obowiązek unieszkodliwić go,

aby uratować resztę żyjących. Zwłoki należy zrzucić na sąsiednie podwórko.

Nastał następny dzień. Sądziliśmy ,że wysadzane będą następne budynki.

Rozpoznanie sytuacji po dochodzących odgłosach wykazało, że Niemcy

przygotowują się do wysadzenia domu. To nas przekonało, że Niemcy chcą

zgruzować cały dom, ażeby ukryć ślady szczątków spalonych zwłok w piwnicach

domu. Przeżyliśmy jedno minowanie, ale czy uda się nam przeżyć? Kolejność

robót taka sama jak w dniu poprzednim. Z tą różnicą, że stanęliśmy wszyscy

razem trzymając się za ręce. Było nam łatwiej znieść okres wyczekiwania na

detonację. Chwała budowniczym tego domu! Wytrzymał drugie wysadzanie.

Uległy tylko zawaleniu dolne stropy i zostały zrujnowane klatki schodowe. Ten

stan bardzo nam odpowiadał. Dostęp do nas z dołu był bardzo utrudniony.

Dalsze życie prowadziliśmy jak w bocianim gnieździe.

Ciągłe napięcia nerwowe doprowadzały nas do granic wytrzymałości.

„Życie kulturalne” ograniczało się do czytania książek przyniesionych z piwnicy i

mieszkań. Wieczorem przed spaniem każdy musiał opowiedzieć coś ciekawego z

własnych przeżyć. Bardzo wysoką cenę miały dowcipy. Graliśmy w karty.

Przyniesiona z piwnicy torba pieniędzy, pewnie jakiegoś inkasenta, została

podzielona na równe cztery części. Gry toczyły się oczywiście o te pieniądze, dla

nas zupełnie bez wartości. Większe zadowolenie sprawiły nam wygrane zapałki,

dyżur zamienny lub gotowanie obiadu. Grę o pieniądze zarzuciliśmy jako

bezsensowną. Wieczór był częścią dnia, kiedy następowało pewne odprężenie.

Wiedzieliśmy, że Niemcy o tej porze nie penetrują terenu. Wieczór i noc mijały

Page 298: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

296

szybko. Natomiast każdy dzień był pełen napięć i niepewności. Każda minuta

mogła przynieść coś tragicznego w skutkach.

Nadszedł listopad. Zaczęły padać deszcze. Nastąpiły pierwsze chłody.

Należało zupełnie zmienić tryb życia. Miejsce spania trzeba było przenieść na

niższe piętro. Dom bez dachu przeciekał tak, że wszędzie przez stropy lała się

woda. Wszystko stawało się mokre i zimne. Gotowanie sprawiało nam

trudności. O dym z paleniska nie było trudno – chwila nieuwagi, zmiana

kierunku wiatru i już się dymiło. W tym okresie dym był niczym nie

uzasadniony. Trzeba było natychmiast zalewać ogień bezcenną wodą, której

było coraz mniej. Próbowaliśmy zbierać wodę deszczową – bez większego

powodzenia.

Nie wiemy co się dzieje w Warszawie i wokół niej. Gubimy się w domysłach.

Często pokazywały się teraz kolumny mężczyzn cywilnych, eskortowanych przez

paru Niemców. Byli to Polacy brani do budowy umocnień oraz ładowania rzeczy

wywożonych przez Niemców z Warszawy.

W tej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, postanowiliśmy: Michalik, Tymiński i

ja zostajemy w domu, jak długo się uda, Łatwiński wyposażony przez nas w

suchy prowiant, papierosy, zapałki i pieniądze wyjdzie w nocy z domu. Rankiem

na innej ulicy dołączy do grupy cywilów. Warunek – ani słowa o naszym

istnieniu. Tak też się stało. Łatwińskiemu udało się wykonanie założonego

planu. Nad ranem, o świtaniu, opuścił nasz dom. Z grupą cywilów wyszedł z

Warszawy na jedno z przedmieść. Przeżył wojnę. Odnalazł żonę.

My pozostaliśmy tylko jeden dzień po wyjściu Łatwińskiego. Wobec braku

pewności co do powodzenia jego wyjścia z Warszawy postanowiliśmy opuścić

ten dom. Istniała możliwość, że Łatwiński wpadł w niemieckie ręce i mógłby

wyjawić naszą kryjówkę. Ostrożność wymagała zmiany miejsca ukrycia się.

Postanowiliśmy następnej nocy wyjść z domu. Przygotowania trwały cały dzień.

Ubieramy się we wszystko, co tylko można włożyć na siebie dla ochrony przed

zimnem. Strzyżenie, golenie. Resztkami wody myjemy się. Uszyliśmy plecaki, w

które ładujemy pozostałe artykuły żywnościowe. Zapałki, sól są zbyt cenne, aby

je zostawić. Pieniędzy bierzemy bardzo mało. Może już nie mają wcale wartości.

Page 299: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

297

Buty owijamy dokładnie kocami, ażeby stłumić kroki na ulicy. Tak przygotowani

oczekujemy zmierzchu.

Opuszczamy się po powyginanych poręczach klatki schodowej. Po prawie

czterech miesiącach jesteśmy znowu na ulicy. Wrażenie nie do opisania. Idziemy

ulicą Oleandrów. Jednym skokiem przekraczamy ulicę Polną i jesteśmy na Polu

Mokotowskim. Obieramy kierunek Mokotów. Zakładamy, że na wysokości

Kazimierzowskiej przekroczymy Rakowiecką. W ciemności utraciliśmy uprzednio

wytyczony kierunek i wkroczyliśmy na teren koszar. W pierwszej chwili byliśmy

przekonani, że to są budynki mieszkalne. Kiedy jednak zorientowaliśmy się, że

są to koszary, byliśmy już w połowie drogi. Szczęśliwie przechodzimy przez ten

teren. Z dochodzących odgłosów z budynku stwierdzamy, że były użytkowane

przez Niemców. Przekraczamy ulicę Rakowiecką i Madalińskiego. Pierwszą

kryjówkę wybieramy w budynkach z zaplecza gospodarczego dużego gmachu.

Po drodze zabraliśmy z pola resztki główek kapusty. Takiej wspaniałej w smaku

kapusty nigdy więcej ani przedtem, ani potem nie jadłem.

Dzień przeżyliśmy z duszą na ramieniu. Brak naszego dawnego środowiska

paraliżował nas. Przyzwyczajeni do wypalonych ruin i wysokości sześciu pięter

nie mogliśmy znieść parterowej budy i otwartej przestrzeni, jaką stanowiły

przylegle ogrody. Z nastaniem nocy idziemy na ulicę Starościńską, gdzie

mieszkał Michalik. Zastajemy dom całkowicie wypalony. Pozostały tylko cztery

ściany. Co stało się z jego żoną i dwiema córkami? Idziemy dalej. W czasie

wędrówki nie spotykamy żywej duszy. Dochodzimy do mojego domu, w którym

mieszkałem przed powstaniem. Jest cały. W mieszkaniu brak jakichkolwiek

śladów, które mogłyby powiedzieć, co stało się z matką i ojcem. Mieszkanie

ograbione z cenniejszych przedmiotów. Na podłodze podeptane zdjęcia

rodzinne. W piwnicy próbujemy znaleźć kryjówkę na przetrwanie dnia. Do

piwnic nie mamy zaufania. Udajemy się na strych, gdzie za kominami

urządzamy schronienie.

W godzinach rannych spokój na ulicach Wiktorskiej i Bałuckiego. Schodzimy

do mieszkań w poszukiwaniu żywności. Obserwujemy, co dzieje się wokół nas. Z

Okęcia zaczęło strzelać działo dużego kalibru. Pocisk leciał nad nami na drugą

Page 300: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

298

stronę Wisły. Działo strzelało bardzo regularnie. W oddali słychać było wybuchy

pocisków. Wszystko słyszymy i oglądamy z mieszkania na trzecim piętrze

budynku przy ulicy Bałuckiego. Nareszcie siedzimy po tak długim okresie na

krzesłach, leżymy na czymś miękkim, co ma sprężyny. Na ulicach bezludzie.

Miasto robi wrażenie wymarłego. Schodzimy na dół do piwnicy celem przejścia

do następnego domu.

Na ulicy słyszymy głosy. Zajeżdżają samochody ciężarowe. Niemcy

przywieźli Kałmuków do ładowania na samochody wszystkiego, co w

mieszkaniach miało jeszcze jakąkolwiek wartość. Co można wyrzucano przez

okno na ulicę. Resztę znoszono na schodach i ładowano na samochody. Fotele,

fortepiany, lampy, bieliznę, pościel, ładniejsze meble. Skrzynie, a w nich

porcelana i szkło. Szczęściem, że rabunek nie objął w tym dniu domu, w którym

byliśmy ukryci. W tych warunkach nie byłoby szans schowania się przed

penetracją takiej licznej grupy rabusiów. Dla nas zaistniało bardzo duże

zagrożenie. Nie wiedzieliśmy, czy dom, w którym byliśmy , nie będzie ponownie

rabowany w dniu następnym.

Postanowiliśmy z nadejściem nocy uciekać z tej niebezpiecznej dzielnicy.

Doszliśmy do wniosku, że najbezpieczniejsze są ruiny wypalonych domów, w

których już nikt niczego nie szuka i nie ma czego rabować. W piwnicy domu, w

którym mieszkałem, zabezpieczyłem fotografie rodzinne i parę drobiazgów,

które cudem ocalały. O zmroku idziemy dalej ulicami przez park Dreszera w

kierunku Służewca. Jednym marszem odbijamy daleko. W ciemnościach trudno

nam rozpoznać nieznane ulice. Nie możemy odczytać nazw ulic. Owinięte

kocami buty tłumią całkowicie odgłos kroków. Cisza panująca w mieście i widok

mijanych ulic robi niesamowite wrażenie. Co stało się z tymi ludźmi, którzy

tutaj mieszkali? Co w ogóle dzieje się w Polsce? Za granicą? Gdzie jest front? Kto

zwycięża?

Dochodzimy do skraju dzielnicy willowej Służewca. Dalej nie mamy odwagi

iść. Przed nami pola. Otwarta przestrzeń. Ukrywamy się na strychu nie

wypalonej willi. Częściowy brak dachówek umożliwia nam obserwację okolicy.

Page 301: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

299

Świta. Gdy zrobiło się jasno, okazało się, że strych jest zbyt przejrzysty, musimy

ukryć się w mieszkaniu. Organizujemy dyżury obserwacyjne.

Tymiński alarmuje nas. Ulicą idzie kobieta lat około trzydziestu. Bez bagażu.

Krótka narada – co robić? Jeden z nas ma wyjść naprzeciw niej i przeprowadzić

wywiad. Wybór pada na mnie. Jako najmłodszy budzę najmniej podejrzeń. Gdy

przechodziła koło furtki, wyszedłem na ulicę. Po zdawkowym „dzień dobry”

zapytałem, w którą stronę można wyjść z Warszawy? Okazuje się, że wzdłuż

granicy miasta chodzą patrole niemieckie i nikogo nie wypuszczają. Jak ona tutaj

się dostała? Przekupiła strażnika i idzie do swego domu zabrać resztki

uratowanego dobytku. Mogę do niej dołączyć, gdy będzie wracała. Spotkam się

z nią w tym miejscu i razem wyjdziemy z Warszawy. Koszty związane z kupnem

wódki jako łapówki, zwrócę jej po wyjściu z Warszawy. Okazuje się, że

pieniądze nadal są ważne. W naszej pierwszej kryjówce pozostała walizka

pieniędzy! Na pewno po nią nie wrócimy.

Zmieniamy miejsce ukrycia o kilka domów dalej. Nie byliśmy pewni co do

zamiarów naszej rozmówczyni. Istotnie, do końca dnia w umówionym miejscu

nie zjawiła się. Żadnych patroli niemieckich i innych ludzi nie zauważyliśmy przez

cały dzień. Podejmujemy decyzję: pod osłoną nocy przejść otwartą przestrzeń

przed nami. Przecież gdzieś musimy wreszcie dojść. W willach ukrywać się nie

mieliśmy zamiaru. Naszym żywiołem były spalone domy, pełne gruzu. Całe, nie

spalone domy nie budziły w nas poczucia bezpieczeństwa. Jeśli jest część

prawdy w tym, co mówiła napotkana kobieta, to lepiej wyjść aniżeli żyć nadal w

ruinach.

Zima tuż, tuż. Często padały deszcze ze śniegiem. W dalszą drogę ruszamy

po północy. Bez przeszkód wyszliśmy za Służewcem za granicę Warszawy. O

świcie znaleźliśmy się w szczerym polu, bez możliwości gdziekolwiek schowania

się. Innego wyjścia nie było, jak tylko iść polną drogą przed siebie. Napotykamy

wiejską chałupę, całkowicie wypaloną. Sterczą cztery ściany i w środku komin.

To mają być ruiny, w których mamy się w trójkę ukryć? Stoimy koło ruin

bezradni. Drogą jedzie na rowerze mężczyzna w cywilu. Jeden z nas zatrzymuje

go. Pytamy o najbliższą drogę do jakiejś miejscowości. Jest wyraźnie

Page 302: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

300

wystraszony. Trzech mężczyzn podejrzanie wyglądających o tej porze dnia z

takim pytaniem.

Najbliższą miejscowością są Gorzkiewki. Jest to osiedle wiejskie. Idziemy

polną drogą. Gdy dochodzimy do strumyka i przerzuconej kładki, z najbliżej

położonego domu wychodzi Niemiec. Jest w mundurze, ale bez broni. Idziemy

do tej kładki: my z jednej strony, a on z drugiej. Minęliśmy się przed kładką,

którą on przeszedł wcześniej. Michalik powiedział do niego po niemiecku :

„Dzień dobry”. Szczególnie nawet nam się nie przyglądał. Dochodzimy do

pierwszego z brzegu domu. Wychodzącą z niego kobietę prosimy o wodę. Z min,

jakie mieliśmy, domyśliła się, że nie o wodę nam chodzi. Zaprosiła nas do

środka. Okazało się, że dom jest pełen osób dorosłych i dzieci. Znajdowali się w

nim mieszkańcy sąsiednich domów, zajętych przez Niemców na kwatery.

Właściwymi lokatorami byli poznaniacy, wysiedleni w 1939 ze swojego

gospodarstwa. Ponieważ rozpoznaliśmy w nich ludzi życzliwych, przyznaliśmy

się do wszystkiego, że wyszliśmy dopiero dzisiaj w nocy z Warszawy.

Początkowo nie dowierzali nam. Zaopiekowali się nami serdecznie.

Zorganizowali dla nas wóz konny, którym dojechaliśmy do Włoch, gdzie

mieszkali teściowie Michalika. U teściów Michalik dowiedział się, że jego żona i

córki żyją. Przeszły obóz przejściowy i zostały wywiezione w powiat

radomszczański. W okolicach Warszawy szalały niemieckie łapanki na

warszawiaków. Ukrywać się we Włochach nie było celu i szans. Trzeba uciekać

dalej od Warszawy. Tutaj rozeszły się nasze drogi z Tymińskim. Żegnamy się.

Zabrał swoją część aprowizacji i pieniędzy. Powiedział nam, że gdzieś pod

Warszawą ma swoich krewnych. Po wojnie dowiedzieliśmy się, że istotnie

szczęśliwie dotarł do rodziny. Spotkał się ze swoją matką. W parę dni później

wyszedł z domu do kolegów i więcej go nie widziano. Przepadł bez wieści.

Różnymi środkami lokomocji dojechaliśmy do wsi Koconia koło Przedborza.

Tam nareszcie nastąpiło spotkanie Michalika z żoną i dwiema córkami Barbarą i

Elżbietą, a moimi „przyszywanymi” siostrami i matką. Michalik postanowił, że

do unormowania sytuacji uchodzić będę za jego syna. Miejscowa ludność

opiekowała się warszawiakami bardzo serdecznie i dzieliła się czym mogła.

Rodziny dostawały po chałupach wiejskich ogrzewany kąt i skromną strawę.

Page 303: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

301

Tutaj też dostaliśmy dokumenty tożsamości, wystawione przez RGO.

Przetrwanie tego okresu nie było łatwe. Niemcy na tych terenach byli niezwykle

agresywni. Grabili wsie ze wszystkiego. Kontyngenty żywnościowe nakładane na

ludność były ogromne. Wsie były ogołocone z całego dobytku.

W styczniu 1945 przybliżał się front. Działa grzmiały coraz bliżej. Po

oswobodzeniu tych okolic przez wojska radzieckie sytuacja uległa zmianie. Na

wiadomość o wyzwoleniu Warszawy, pojechaliśmy z Michalikiem do stolicy.

Zajechaliśmy pociągiem towarowym na Pragę. Po zamarzniętej Wiśle, po lodzie

przeszliśmy na drugą stronę. Dotarliśmy do domu, w którym się ukrywaliśmy.

Wszystko czego nie zdołaliśmy wziąć ze sobą, a pozostało ukryte w gruzach,

zostało doszczętnie wykradzione. Szczególnie żałowaliśmy aparatu

fotograficznego, którym zrobiliśmy parę zdjęć niektórych momentów naszego

życia. Uchowałem jedynie ulotkę rzucaną przez Niemców z samolotu po

kapitulacji powstania, tak zwane Ultimatum dla ludności Warszawy. Reszta

przepadła. Nawet piecyk – liliput, który umożliwił nam bezpieczne gotowanie.

Jedyne co nas pocieszało i utrzymało na duchu, to fakt, że na miejscu

egzekucji paliły się świeczki i znicze. Była też umieszczona tablica. Te symbole

ludzkiej pamięci uświadomiły nam, że miejsce kaźni tylu ludzi pozostało

uświęcone.

Na tym kończę dzieje ukrywania się czterech mężczyzn w ruinach Warszawy.

Poznań, maj 2009

Antoni Czarkowski ur. 22.04.1928r. - do dzisiaj mieszka wraz z żoną Ewą w

swoim rodzinnym Poznaniu.

Page 304: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

302

Rozstrzeliwanie ludności i podpalanie domów ( zdjecia niemieckie)

Page 305: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

303

Paweł Skibiński

PRYMAS STEFAN WYSZYŃSKI I PAPIEŻ PIUS XII O POWSTANIU WARSZAWSKIM

(2006 © Ośrodek Myśli Politycznej)

WYJĄTKI:

Niezwykle ciepły stosunek prymasa do powstań narodowych jest wręcz

zaskakujący. Możemy go oczywiście tłumaczyć przyczynami biograficznymi, tym,

że młody ks. Wyszyński sam był uczestnikiem AK-owskiej konspiracji i w 1944

roku pełnił funkcję kapelana powstańczego szpitala w podwarszawskich

Laskach. Ale nie wszystko da się w ten sposób wyjaśnić, ponieważ jego stosunek

do tradycji insurekcyjnych nie ma wiele wspólnego z sentymentalizmem czy

kombatanctwem. Aby bliżej go zanalizować, przyjrzyjmy się mu na przykładzie

kilku wystąpień kardynała, które wprost odnosiły się do tematyki powstańczej.

Rok 1960. W uroczystość Zesłania Ducha Świętego kardynał przywołał

słowa papieża Piusa XII, który uznał powstanie warszawskie za "tygiel, w

którym oczyszcza się i uszlachetnia złoto najwyższej próby". Przypisywał

powstańcom miłość i wiarę, wspominał o ofierze "najlepszych synów stolicy",

łączących w sobie "szlachetne poczucie honoru człowieka" i "silne przekonanie

wiary chrześcijańskiej". Doszukiwał się w tej ofierze analogii do ofiary

Chrystusowej na Krzyżu. Zwracał uwagę na podziw świata dla stolicy Polski, a

także na to, że dzięki tej wielkiej ofierze nie zamarł duch narodu, uczestnicy

powstania stanowili bowiem świadectwo, że "Polska [...] nie chce umrzeć".

Jeszcze bardziej interesujące jest wystąpienie wygłoszone przez zwierzchnika

Kościoła warszawskiego w październiku 1961 w kościele Św. Marcina w

Warszawie. Ulicę Piwną na stołecznej Starówce, przy której znajduje się

kościół, prymas nazywa w swej mowie "wielkim ołtarzem ofiarnym". Mówił

dalej: "Olbrzymie wówczas dała Warszawa uzupełnienie do Chrystusowej

ofiary".

Biskup Warszawy nakreślił też celowość powstańczej ofiary stolicy w 1944:

"Chociażby pozostały góry ciał, przykryte gruzami, to jeszcze te ofiary są małe,

Page 306: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

304

w porównaniu do wielkiego prawa, jakie ma człowiek, naród i ludzkość: prawa

wolności. [...] Aby je zachować i ochronić, a przez to obronić godność człowieka,

jako istoty rozumnej i wolnej, trzeba umieć się poświęcać i składać ofiary. [...]

człowiek, który biernie przyjmuje narzuconą mu niewolę, już się właściwie

deklasuje i przestaje być pod jakimś względem człowiekiem. I naród, który nie

umie walczyć o swoją wolność, już się właściwie zdeklasował...". Powraca w

tym kazaniu cytat z Piusa XII o tyglu, w którym miało wypalić się to co w

narodzie "słabe i liche". Zdaniem prymasa dzięki powstaniu Warszawa to

"miasto Nieujarzmione, które [...] zgorzało, ale zostało na nowo odbudowane,

aby żyć w miłości".

Zwracając się do młodzieży kardynał podkreślał, że ucząc się narodowych

dziejów dowiaduje się ona o wielu powstaniach - "może nieudanych i pozornie

nie przynoszących rezultatów, a jednak owocnych" - gdyż, jak przypominał

Wyszyński: "Powstania [...] były budzeniem ducha narodu, aby powstał i żył [...].

Z krwi, którą użyźniano polskie zagony, wzrosła wolność w Ojczyźnie".

Kolejne wystąpienie prymasa Stefana Wyszyńskiego, które chciałbym

przywołać, zostało wygłoszone w 1974 roku w 30. rocznicę wybuchu powstania

warszawskiego. I tym razem prymas spogląda na powstanie z perspektywy

teologicznej. "1 Sierpnia stajemy zawsze wobec wielkiego niezbadanego

misterium cierpienia, którego sens jest... wieloraki [...] Bóg chciał ukazać, że

są wartości, o które trzeba walczyć, nawet w walce pozornie beznadziejnej".

To, co przez krytyków powstania warszawskiego było świadectwem braku

dojrzałości narodowej, prymas interpretuje dokładnie przeciwnie: "Warszawa

[...] zdolna była podjąć każdy wysiłek, każdą ofiarę, aby zaświadczyć swoje

prawo do pełnej wolności, o której nie mogą decydować sąsiednie narody. Musi

być ślad w dziejach dojrzałości narodu, który ma słuszną ambicję stanowienia o

sobie. W tym duchu podjęta została walka powstańcza. Z góry było wiadomo, że

beznadziejna. Ale ten akcent był w dziejach konieczny, chociaż nie tak jak tego

oczekiwaliśmy wpłynął on na sumienie tych, co decydowali o pokoju".

Powstanie nie przyniosło więc skutków doraźnych, nie wpłynęło na kształt

polskich granic, ani na decyzję oddania nas pod dominację sowiecką, ale było

niezbędne dla przetrwania narodu w dłuższej perspektywie.

Page 307: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

305

W "Quam iucundum est pro Patria mori" - słodko jest umierać za Ojczyznę w

świadomości, że jest to posiew krwi, która będzie wołać z ziemi żyjących do Ojca

ludów i narodów o sprawiedliwość, jak wołała krew Abla... jak krew Chrystusa -

zbawcza uświęcająca i ożywiająca" - kontynuuje prymas. Ponownie więc

pojawia się wątek ofiary i spółodkupienia z Chrystusem poprzez ofiarę życia

powstańców.

Wreszcie 23 września 1975 r. mówił kardynał o powstaniu, jako o "tragedii,

która była zwycięstwem i która na pewno przepełniała ginących tutaj

obrońców Narodu, chwałą i uwielbieniem". (-) Komunizm jest tylko chwilowym

- niemal estetycznym zgrzytem - który nie zmienia wartości moralnej wspólnoty,

jaką ma być naród. Na taki dystans - nie oznaczający jednak obojętności na

rzeczywistość, nie posuwający się do jakiejkolwiek "wewnętrznej emigracji" -

prymas Wyszyński może sobie pozwolić, ponieważ wywodzi swoją perspektywę

z wartości religijnych, ponadczasowych i wiecznych, widząc w tragedii powstań

uzupełnienie ofiary zbawczej Jezusa Chrystusa. Widząc w cierpieniach narodu

analogię do cierpienia każdego człowieka - mówiąc o misterium cierpienia,

misterium Krzyża.

Wybór dotychczasowych cytatów z prymasa Stefana Wyszyńskiego czyniłby

go niemal mistykiem insurekcjonizmu. Przy odrobinie złej woli można by nawet

starać się wykazać, że jest on zwolennikiem "zbędnych" ofiar. Jednak z

pewnością w refleksji kard. Wyszyńskiego nad polskimi powstaniami nie

możemy się do tych cytatów ograniczyć. Dla zrównoważenia obrazu

przypomnijmy tylko dwie wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia z okresu tuż przed

jego śmiercią, tj. z początków roku 1981, z czasu tzw. pierwszej "Solidarności".

Pierwsza z nich wprost koresponduje z jednym z przywołanych cytatów z 1974

roku, w znaczący sposób uzupełniając poprzednią refleksję. W kazaniu ze

stycznia 1981 prymas mówił: "Tak często słyszymy zdanie: "Piękną i zaszczytną

rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny.

Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa

krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrwać całe lata [...],

wytrwać, żyć dla Ojczyzny, nabrać zaufania do niej i gotowości oddania jej

wszystkiego z siebie. To jest najważniejszy nasz obowiązek wobec Ojczyzny".

Page 308: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

306

I jeszcze jeden cytat, wyjęty tym razem z dramatycznego przemówienia

prymasa do przedstawicieli Krajowej Komisji Porozumiewawczej "Solidarności"

podczas ich wizyty u kardynała Wyszyńskiego w lutym 1981. "Powiedziałem

panu Generałowi [Wojciechowi Jaruzelskiemu] w Natolinie, że gdyby w wyniku

jakichkolwiek zaniedbań z mojej strony, albo też nieodpowiednich posunięć,

zginął chociaż jeden Polak, chociaż jeden młody chłopiec, nie darowałbym sobie

tego nigdy. Tak myślę ja. A sądzę, że i każdy z Panów tak myśli. To nie ulega dla

mnie żadnej wątpliwości. Odpowiedzialność za życie dzieci polskich to jest

odpowiedzialność straszna. I dlatego też zastanawiając się nad sytuacją pytam

siebie: Czy lepiej z narażeniem naszej wolności, naszej całości, życia naszych

współbraci, już dzisiaj osiągnąć postulaty choćby najsłuszniejsze? Czy też lepiej

jest osiągnąć coś niecoś dzisiaj, a co do reszty powiedzieć: Panowie, do tej

sprawy wrócimy później. Nie rezygnujemy z postawionych postulatów, ale

wiemy, że obecna realizacja niektórych z nich nie jest możliwa [...]".

To nie są z pewnością słowa, które wypowiedziałby zwolennik kultu

powstań, jako narodowego całopalenia. Wydaje się, że nie stoją one w

sprzeczności z poprzednio cytowanymi słowami prymasa Wyszyńskiego. Z tej

moralnej perspektywy, z jakiej starał się kardynał patrzeć na zagadnienia

dziejów narodu, oba sądy są całkowicie do pogodzenia. Można przypuszczać, że

kardynał był zdania, że w zależności od okoliczności z umiłowania Ojczyzny

mogą płynąć rozmaite rozwiązania praktyczne - w pewnych okolicznościach -

czyn powstańczy, kiedy indziej zaś działanie ograniczające się do "małych

środków", obliczone na zachowanie narodowych zdobyczy i biologicznego

istnienia wspólnoty. W 1981 roku wchodził w grę także dodatkowy czynnik -

prymas w swych wystąpieniach starał się odnieść do problemu podejmowania

decyzji przez przywódców narodu. Do tego grona bez wątpienia należeli w

warunkach PRL-owskich zarówno zwierzchnik polskiego Kościoła, jak i

członkowie kierownictwa "Solidarności". Poprzednie wypowiedzi zaś nie

dotyczyły odpowiedzialności przywódców narodu, lecz raczej postawy zwykłych

uczestników kolejnych polskich insurekcji. Czym innym jest bowiem obowiązek

moralny roztropnego wyboru dokonanego w trudnych sytuacjach przez

rządzących, a czym innym obiektywne moralne znaczenie powstańczej ofiary

narodu i obowiązek solidarności z walczącą i cierpiącą wspólnotą.

Page 309: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

307

Miłość Ojczyzny, zdaniem kard. Wyszyńskiego, domaga się więc czci i

szacunku wobec bohaterów powstań, zwłaszcza tych, którzy złożyli w ofierze

swe życie. Dostrzegał on przede wszystkim wartość moralną i religijną powstań -

jako sprzeciwu wobec zła, nawet za cenę ryzyka utraty życia, a także jako

elementu współuczestniczenia przez naród w ofierze odkupieńczej Chrystusa.

Jednocześnie jednak Prymas Tysiąclecia nie uważał za łatwe i oczywiste w

warunkach PRL sięganie po "powstańczy" sposób narodowej posługi, zwracał

uwagę, że unikanie rozlewu krwi i konieczność zabezpieczenia istnienia narodu

przemawiają za poniechaniem działań insurekcyjnych.

Można więc powiedzieć, że ten wielki realista okresu PRL-owskiego był

jednocześnie wielkim czcicielem tradycji powstańczej, a oba te elementy

splatały się nierozerwalnie w proponowanym przez niego modelu patriotyzmu.

„ZŁOTO NAJWYŻSZEJ PRÓBY” (wg. Piusa XII) - które zostało zakopane do ziemi…

Page 310: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

308

Jan Sidorowicz:

LIST OTWARTY DO dr Andrzeja KUNERTA

DOKUMENT WYJŚCIOWY DO POLEMIKI:

Dnia 14-11-2005 o godz. 17:09 Dialogue and Universalism

<[email protected]> napisał:

Konwersatorium D&U (Instytut Filozofii UW, Krakowskie Przedmieście 3

Szanowni Państwo!

Poruszeni dyskusją o polskości, która miała miejsce 9 bm., przygotowaliśmy

tezy na kolejne spotkanie i przesyłamy je z zachętą do udziału w

konwersatorium: 16 XI, godz. 16:30

„TRIUMF POWSTANIA WARSZAWSKIEGO PO DZIESIĘCIOLECIACH”

Dr ANDRZEJ K. KUNERT, prezes Archiwum Polski Podziemnej, mówił będzie o

moralnym i historiozoficznym możliwym triumfie Powstania Warszawskiego,

zwłaszcza w debacie z neoimperialnymi tendencjami na Wschodzie i ponownym

egoizmem Zachodu. Redakcja przedstawi dwa numery o PW: 5-6/2004 i 7-

9/2004, materiały do numeru III o PW, sumującego, oraz polski przekład w BD

najlepszych publikacji z ww. wydań anglojęzycznych.

Tezy do dyskusji:

POWSTANIE WARSZAWSKIE JAKO „WIEKUISTEGO ZWYCIĘSTWA ZARANIE”

I. KU NOWOCZESNEJ, WIĘC EUROPEJSKIEJ I UNIWERSALISTYCZNEJ POLSKOŚCI -

jako odnowienia diaspory, ku nowemu dialogowi i pojednaniu Polaków.

W związku z oczekiwanym 16 listopada wykładem dra Andrzeja K. Kunerta i

dotychczasowymi naszymi publikacjami o Powstaniu (całe tomy DaU nr 5-6 oraz

7-9/2004 oraz wiele prac o PW i polskości w poprzednich dziesięcioleciach),

pragniemy przedstawić tezy przygotowywanego podsumowania oraz projektu

Page 311: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

309

edukacyjnego - dokonania w Polsce "metanoi", wg Leszka Kołakowskiego,

radykalnej zmiany.

1. Przeciwstawialiśmy się zawsze i teraz zdołamy uzasadnić głębiej, w tym

historiozoficznie, krytykę nihilistycznego a nawet skrajnie pesymistycznego

stosunku do PW:

a) bilans militarny, mimo końcowej kapitulacji i klęski, w zakresie strat okazał się

porównywalny po obu stronach, mimo przytłaczającej przewagi technicznej

Niemców. Wykazały to m.in. badania prof. Władysława Bartoszewskiego,

świadectwa archiwów Wehrmachtu, określanie PW jako jednej z najcięższych

dla nich bitew, stosunkowo najkrwawszej i najdłużej trwającej, prawdopodobnie

złowieszczej w konsekwencjach wojskowych itp.

b) politycznie PW było wówczas przegrane, i to po doświadczeniach Lwowa,

Wołynia, Wilna, całego Wschodu. Ale z latami nauki PW coraz wyraźniej

wpływały na dzieje, na zachowania społeczeństwa - tak było już w 1956 r., wg

jakże miarodajnego świadectwa J. Nowaka-Jeziorańskiego, na ukształtowanie

się swoistego 'ewolucjonizmu politycznego', wg koncepcji J. Giedroycia, na

szeroką niezależność np. polskiej socjologii, historiografii i innych nauk, co może

najwyraźniej symbolizowała postawa Jana Szczepańskiego.

W skali już bezpośrednio decydującej taki zdeterminowany, ale ewolucyjny

„duch polskiego sprzeciwu” był obecny niemal ciągle, właściwie niemal

manifestacyjnie w "Solidarności", ale i w postawach negocjujących

reformatorów we władzach państwowych, a nawet wśród partyjnych

intelektualistów. Janek Strzelecki pisał, że atmosfera w Stoczni przypominała mu

nastroje w PW.

c) kulturowe następstwa PW są niemożliwe do przecenienia. Jak pisał wielokroć

A. Gieysztor, sam oficer KG AK w czasie PW, stało się ono jak grecka, więc

niezniszczalna, legenda.

d) zdradzone zaraz przez zachodnich sojuszników, uznających wszak ze swych

niezależnych a nawet w wielu obszarach dominujących pozycji, coraz jawniej

haniebny układ jałtański, łącznie z przemilczaniem Katynia w UK, niedopusz-

Page 312: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

310

czeniem Polaków do parady zwycięstwa, jawnie oddających 'strefy wpływów'

sowietom, i to po doświadczeniach paktu z 1939 r., IV rozbioru, masowych

deportacji, bezprecedensowego mordu katyńskiego, niszczenia uznanej przecież

za sojusznika AK - PW jest wreszcie uznane przez Zachód jako swego rodzaju

punkt zwrotny w „polskiej historiozofii”, a nawet w moralnym wymiarze II

Wojny.

2. Sensy PW - też w wartościowaniu - jakby narastają więc z dziejami, wyłaniają

się coraz wyraziściej z ówczesnych nierozwiązywalnych sprzeczności. PW

wyłania się jako historia najkrwawsza, najbardziej tragiczna, wówczas

zdradzona nawet przez prawdziwych sojuszników, dopiero ostatnio

przyznających się zbiorowo do zdrady. Żołnierze PW stają się zbiorową,

niewinną, wielką ofiarą, oddającą swe życie i swą wolność - za innych.

Mamy tu więc spełnione zasadnicze warunki społeczne, moralne, dziejowe,

jakie określają religię! Takie porównanie kulturowo i poznawczo jest

uprawnione. Brak jedynie czynnika metafizycznego, transcendetnego. Ale to nie

podważa zasadności społeczno-dziejowego i etycznego porównania. Nie jest też

w żadnym stopniu sprzeczne z przyjęciem pełnej religii w jej obszarze moralnej

obligacji, etosu poświęcenia, bezinteresowności. Wszyscy, także niewierzący,

mogą uznać tak rozumiany religijno-etyczny sens PW. Człowiek wierzący będzie

się różnił jedynie tym, że uzna jako czynnik nadrzędny - Transcendencję.

3. Stąd zupełnie wyjątkowa rola PW: obecnie można dowodzić jeszcze dobitniej,

że mimo straszliwych ofiar i bezmiernej tragiczności - było ono jako całość w

najgłębszym sensie zasadne, historycznie 'opłacalne'. Po prostu z lękiem trzeba

myśleć, jak inaczej by przebiegały moralne i kulturowe dzieje Polski, gdyby nie

PW.

4. Więcej jeszcze - mówimy właśnie, że staje się ono coraz wyraźniej

„wiekuistego zwycięstwa zaraniem'” jakby pewnie powiedział Norwid. W świetle

płomieni PW dzisiejsze neoimperialne czy poststalinowskie „uzasadnienia” paktu

1939 r., stają się krzycząco niesprawiedliwe, w szczególnym sensie sprzeczne z

etosem dziejów: z tym, co może kiedyś nazwiemy PRAWDĄ HISTORII.

Page 313: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

311

LIST OTWARTY DO dr Anrzeja KUNERTA

Szanowny Panie Doktorze,

Od lat podziwiam Pana pasję w dokumentowaniu faktograficznym

Powstania Warszawskiego i ogromny trud włożony w opracowanie Kroniki PW i

Wielkiej Encyklopedii PW. To ostanie dzieło, od dawna oczekiwane, wymagające

tytanicznej pracy, udowadnia w oparciu o liczby i fakty niewiarygodne wprost

bohaterstwo i poświęcenie żołnierzy i ludności cywilnej. I może wbrew Pańskim

zamierzeniom, udowadnia również paranoicznie niespójną koncepcję polityczną

Powstania i indolencję jego pomysłodawców (bo trudno ich nazwać

przywódcami) oraz nieudolność przygotowań i dowodzenia. Te sześć wspaniale

opracowanych tomów dokumentuje, że była to kompromitacja polskiej myśli

politycznej i wojskowej. Pozostając z pełnym szacunkiem dla tej części Pańskiej

działalności, pozwolę sobie wnieść kilka uwag do tez zgłoszonych przez Dialogue

and Universalism na konwersatorium związanym z Pana wykładem w dniu 16.XI

Pt. „TRIUMF POWSTANIA WARSZAWSKIEGO PO DZIESIĘCIOLECIACH”

Zawierają one kilka nieprawdziwych tez i faktów które budzą moje oburzenie.

1. Argumentowanie, że straty polskie i niemieckie w PW były „porównywalne”

jest skandalem. Niemcy stracili około 10 tysięcy żołnierzy, ale byli to głównie

żołnierze z formacji kolaboranckich (Rosjanie, Ukraińcy) lub z karnych

batalionów złożonych z kryminalistów. My straciliśmy elitę narodu, kwiat

młodzieży z takimi perłami jak Baczyński czy Gajcy. A gdzie straty ludności

cywilnej, obecnie tendencyjnie zaniżane o połowę do 120 tysięcy?

2. Wmawianie, że Powstanie utrwaliło w narodzie duch oporu jest nieprawdą.

Po Powstaniu, nastąpiła pustka, brak przywódców mogących przeciwstawiać się

chwytliwym hasłom komunistycznej propagandy, na lep której szły masy

młodzieży wiejskiej i robotniczej, którym komunizm faktycznie stwarzał szanse

awansu. Mówiło się powszechnie, cicho i ze smutkiem: „Najlepsi zginęli, została

tylko hołota kolaborantów i ogłupieni przez propagandę”. Cień Powstania był

przestrogą, a więc HAMULCEM dla szerszych ruchów na rzecz odzyskania

Page 314: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

312

niepodległości. Pisanie o obecności polskiego ducha oporu we władzach

państwowych (sic!) i wśród „reformatorów” PZPR jest niesmaczne.

3. Pisanie o „kulturowych zyskach” PW i o wynikłej z nich „szerokiej

niezależności np. polskiej socjologii, historiografii i innych nauk” jest po prostu

bzdurą. Rozpaczliwie żałosny stan naszych elit po Powstaniu daje odczuwalne

skutki do dziś. Udowodniły to o wybory w 2005 roku, po których nieudolne i

niemoralne elity lewicowe zostały zastąpione przez formację klerykalno-

nacjonalistyczną, mająca taką samą legitymację do sprawowania władzy jaką

mieli komuniści (poparcie 12% uprawnionych do głosowania).

4. Szukanie związku przyczynowo- skutkowego miedzy PW a ruchem

Solidarności jest dorabianiem ideologii do nieistniejących faktów. Postulaty

stoczniowców były natury ekonomicznej i dotyczyły poszerzenia sfery wolności,

o obaleniu komunizmu i odzyskaniu niepodległości nikt wtedy jeszcze nie

myślał.

5. Jeśli usiłuje Pan wmówić, że najtragiczniejsza katastrofa w dziejach Polski

zaowocowała tryumfem moralnym w roku powstania Solidarności, to idąc za

tokiem Pańskiego rozumowania, szkoda, że w 1981 roku nie rzucono się z

butelkami z benzyną na stacjonujące w Polsce oddziały Armii Czerwonej. Wszak

nauka Kościoła mówi, że czym większa ofiara, czym większe cierpienie – tym

wspanialsze tworzy Dzieło. Może już dziś moglibyśmy święcić jeszcze większy

„moralny tryumf” tej kolejnej katastrofy.

6. Doszukiwanie się w PW elementów religijnych, metafizycznych czy

transcendentnych – to próba zawłaszczenia bohaterstwa Powstańców dla

osiągnięcia celów politycznych formacji, która doszła dziś do władzy.

Szermowanie pojęciami jak „Ołtarz Ojczyzny”, „religijno-etyczny sens PW” i tp.

to obrzydliwa próba komercjalizacji Legendy Powstania dla partykularnych

interesów.

Reasumując, pozostając z pełnym szacunkiem dla Pańskich tytułów

naukowych i pracy na polu dokumentacji faktograficznej PW, z przykrością

muszę stwierdzić, Panie Doktorze, że pisze Pan b a n i a l u k i jakby na czyjeś

Page 315: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

313

zamówienie i to posługując się bełkotem pseudo-naukowym. Banialuki

szkodliwe społecznie, bo prowadzące do wniosków, że każda nieodpowiedzialna

fanfaronada powodująca straszliwą klęskę doczeka się kiedyś uznania, a jej

sprawcy – spiżowych pomników.

Zalecam Panu jako reedukacyjną lekturę obowiązkową, to co napisali

poważani historycy jak profesorowie Ciechanowski czy Wieczorkiewicz

(dostępne m.in. na stronie www.powstanie.pl ).

Pozostaje z głębokim rozczarowaniem a nawet z niesmakiem.

Jan Sidorowicz z Montréalu

Page 316: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

314

Jan Sidorowicz

AKTY OSKARŻENIA W PROCESIE CZTERECH

Post na Forum dyskusyjnym Muzeum PW

Ten tekst nie jest paszkwilem - niestety. Opiera się na udokumentowanych

faktach. Nie zalecam czytać pseudo-patriotom z klapkami na oczach, którzy

każdy głos krytyki PW uważają za szarganie świętości.

W moich publikacjach i postach zawsze rozgraniczałem heroiczną stronę

Powstania od jego błędnej koncepcji. Każda decyzja prowadząca do klęski jest z

definicji błędna i jaka taka musi być zbadana, celem ustalenia przyczyn i

ewentualnie wskazania winnych. Ta praca została już wykonana przez

historyków (Ciechanowski, Zawodny, Matłachowski), którzy ustalili wiele

bulwersujących faktów, lecz ta wstrząsająca prawda nie dotarła ciągle do

świadomości społecznej. A prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali

przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, a ci poprowadzili ich

do z góry ZAPLANOWANEJ KLĘSKI, która miała być wyrazem protestu wobec

oddania Polski pod but sowiecki. Ostatnio dużo szkody w kształtowaniu

świadomości społecznej wyrządziła książka Normana Daviesa, który 20 lat temu

przyznał rację profesorowi Ciechanowskiemu, że Powstanie było fatalnym

błędem. Dziś sprzeniewierzył się zasadom obowiązujących historyka i kierując

się chyba względami merkantylnymi spłodził cegłę, w której napisał to co ludzie

chcieli przeczytać - że z Powstania, które zakończyło się apokaliptyczną

katastrofą narodową możemy być DUMNI! Z tą absurdalną tezą rozprawia się

Lech Mażewski i Andrzej Targowski na stronie WWW.powstanie.pl (poz 9 i 11)

Dlatego ja, Jan Sidorowicz, historyk-amator, ale cudem ocalały naoczny

świadek tych tragicznych wydarzeń – w imieniu ofiar Powstania muszę wystąpić

w roli samozwańczego oskarżyciela publicznego.

I oskarżam:

Leopolda Okulickiego, Tadeusza Komorowskiego, Grzegorza Pełczyńskiego i

Antoniego Chruściela:

Page 317: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

315

- O UMYŚLNE SPOWODOWANIE ŚMIERCI 15 tysięcy żołnierzy AK i ponad 200

tysięcy mieszkańców Warszawy oraz zniszczenie zasobów kulturalnych i

materialnych stolicy.

DOWODY WINY

Główny Oskarżony OKULICKI - formalnie emisariusz Naczelnego Wodza, gen

Sosnkowskiego, ale nigdy nie powoływał się na jego rozkazy czy sugestie…

Według zachowanych stenogramów z ostatnich przed Powstaniem narad KG

AK, w wespół z oskarżonym Pełczyńskim wymusił drogą gróźb i szantażu

wydanie rozkazu do rozpoczęcia Powstania argumentując jak niżej: „Musimy się

zdobyć na czyn który wstrząśnie sumieniem świata. W Warszawie mury się będą

walić i krew poleje się strumieniami, aż opinia światowa zmusi rządy trzech

mocarstw do zmiany decyzji z Teheranu”

Tak wiec oskarżony Okulicki zdawał sobie sprawę, że Powstanie militarnie nie

ma szans na powodzenie, było w założeniu klęskowe i miało być tylko

rozpaczliwym krzykiem protestu. Ale oskarżony Okulicki nie miał prawa

moralnego ani rozkazu wyższego dowódcy rzucać kwiat młodzieży do

zbiorowego samobójstwa i szafować życiem i dobytkiem mieszkańców stolicy.

Po Powstaniu wysłał depeszę do Prezydenta Raczkiewicza, że Powstanie

spełniło swoje zadanie, co świadczy, że wynik tej tragedii był zgodny z jego

planem.

Oskarżony KOMOROWSKI – Komendant Główny AK

- mając prawo do samodzielnej decyzji, uległ groźbom i szantażowi Okulickiego,

mimo, że do 15 lipca 1944 żadnych przygotowań do powstania nie robił

(wysyłał broń z Warszawy do oddziałów leśnych, nie zapewnił na czas Powstania

elementarnych środków łączności)

- wykazał brak umiejętności logicznego myślenia. Mając ostrzeżenie aliantów

zachodnich, że powstaniu pomocy nie udzielą ze względów technicznych,

zdawał się liczyć na pomoc Sowietów, przeciwko którym powstanie było

wymierzone politycznie. W pierwszych dniach sierpnia, gdy mieszkańcy stolicy

Page 318: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

316

oczekiwali na wejście Rosjan jak na zbawienie, wydał odezwę (vide

Encyklopedia PW) w której wzywał, aby ludność stolicy przywitała

wkraczających Rosjan w milczeniu, co nie mogło być zachętę do przyjścia z

pomocą.

- okazał się ignorantem w sprawach wojskowych. Żądał przysłania Polskiej

Brygady Spadochronowej podczas gdy było to niewykonalne aż z kilku

powodów. Wydał bezsensowny i zbrodniczy wręcz rozkaz, by oddziały leśne AK

wyszły ze swoich kryjówek i „szły na odsiecz Warszawie”. Oddziały które

próbowały to zrobić zostały w odkrytym terenie przez Niemców wybite (z

wyjątkiem oddziałów z Kampinosu)

Oskarżony PELCZYŃSKI – szef sztabu KG AK

- popierał plan Okulickiego wywołania powstania klęskowego i dostarczał

Komorowskiemu fałszywe meldunki wywiadowcze o ruchach Rosjan.

- wykazał się brakiem odpowiedzialności za życie żołnierzy i mieszkańców.

Zapytany przez delegata Rządu, Jankowskiego, co będzie, jak Rosjanie nie

wejdą, odpowiedział: ”To nas Niemcy wyrżną”

- nie dopełnił swoich obowiązków. Plany operacyjne przygotowane na wariant,

ze Niemcy opuszczają Warszawę, były nieadekwatne do sytuacji. Gdy po

Powstaniu, pytano go dlaczego powstańcy, tak słabo uzbrojeni, atakowali

ufortyfikowane obiekty, nie zdobywając żadnego, a tracąc w pierwszej godzinie

powstania 2 tysiące zabitych – odpowiedział, „że obiekty te były atakowane

przez niedopatrzenie”…

- gdy w środowisku londyńskim dyskutowano przyczyny tej tragedii, powiedział

cynicznie: ”Jak trzepną atomówką, to ludzie przestaną gadać o Warszawie” ….

Oskarżony CHRUŚCIEL – Dowódca Powstania (ps. Monter)

- w dniu 27 lipca na naradzie KG AK na stwierdzenie, że brakuje broni, wydał

słynny rozkaz: ”broń powstańcy muszą zdobyć na nieprzyjacielu, atakując

niemieckie punkty oporu (czyli bunkry z karabinami maszynowymi) za pomocą

Page 319: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

317

siekier i kilofów”. Tego samego dnia o godzinie 19. bez uzgodnienia z

komendantem AK wydał rozkaz mobilizacji oddziałów AK na punktach zbornych.

Rozkaz ten był przejawem niesubordynacji oskarżonego i groził

zdekonspirowaniem organizacji. Po dwóch dobach rozkaz został odwołany. Za

ten czyn niesubordynacji oskarżony Chruściel winien stanąć przed sądem

polowym jeszcze przed rozpoczęciem Powstania.

- przedłożył Komorowskiemu, nieświadomie lub celowo, fałszywy meldunek o

pojawieniu się czołgów sowieckich na obrzeżu Pragi – co było podstawą do

wydania rozkazu rozpoczęcia powstania.

- wykazał się skandalicznym brakiem zdolności przywódczych. Przeforsował

katastrofalny plan rozpoczęcia walki nie pod osłoną nocy, gdy pewnym było, że

konfidenci doniosą o tym Niemcom i efektu zaskoczenia nie będzie. Nie docenił

skuteczności broni maszynowej, polecając atakować w dzień, przez otwarte

przestrzenie t.zw. „rojem” (grupą żołnierzy).Takim „rojem” atakowano dom

akademicki przy placu Narutowicza – po minucie plac był zasłany trupami - nikt

nie dobiegł na odległość rzutu granatem.

- W czasie gdy Niemcy posuwając się prawie niebronioną arterią Wolską

mordowali przez nikogo nie niepokojeni tysiące ludzi (6 sierpnia – 40 tysięcy)

oskarżony Chruściel, wiedząc o tym, nie powziął żadnych kroków aby Niemcom

w tym przeszkodzić i uratować choćby część z 70 tysięcy zamordowanych. Było

to zachowanie NIKCZEMNE, bo takie możliwości posiadał. W tym czasie

najlepiej uzbrojone oddziały Radosława, będące w pobliżu i mające 2 zdobyczne

czołgi, dostały rozkaz utrzymania cmentarzy, co dawało szanse wyjścia

powstańców z miasta do Kampinosu. Oskarżonego Chuściela los ludności

cywilnej nie interesował.

- oskarżony Chruściel wsławił się tez dwiema akcjami jakim były nieudane

próby przebicia się z Żoliborza na Starówkę i ze Starówki go Śródmieścia. Obie

te akcje przy miażdżącej przewadze Niemców nie miały szans na powodzenie, a

przy skandalicznym wykonaniu (braku koordynacji) pociągnęły za sobą setki

ofiar. Powstańcy próbując sforsować otwarte przestrzenie wokół Dworca

Gdańskiego (ważna arteria komunikacyjna dla Niemców) zostali skoszeni bronią

Page 320: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

318

maszynową z pociągu pancernego a ranni zostali rozjechani czołgami. Odsyłam

do Kirchmayera lub Borkiewicza oraz do stron whatfora, www.powstanie-

warszawskie-1944.pl, który na podstawie wszystkich dostępnych relacji

zrekonstruował te skandalicznie dowodzone ataki.

Na tym kończę AKTY OSKARŻENIA - WYROK WYDA HISTORIA

Przez historię rozumiem nie opracowanie jakiegoś sprzedajnego lub

dobrze sprzedającego się „historyka” lecz SWIADOMOŚĆ SPOŁECZEŃSTWA

Biorąc w obronę, przez źle pojęty patriotyzm - „honor” tych czterech sprawców

tragedii– ZNIEWAŻYCIE PAMIEĆ ICH OFIAR! Pamięć 200 tysięcy kobiet,

mężczyzn i dzieci, rozstrzelanych, przywalonych gruzami, spalonych żywcem i

potopionych w kanałach – którzy nie mogą zawołać:

KTO NAM ZGOTOWAŁ TEN STRASZLIWY LOS!

Znieważycie Pamięć 15 tysięcy poległych lub zamordowanych bohaterskich

Powstańców, którzy nie mogą zawołać z za grobu:

KTO I DLACZEGO RZUCIŁ NAS NA TEN OFIARNY STOS!

Proszę o ciszę na tymi tysiącami mogił, często zbiorowych i bezimiennych…

Page 321: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

319

Jan Sidorowicz

POWSTANIE WARSZAWSKIE A "POWSTANIA" W PARYŻU I PRADZE

Powstanie w Paryżu to było niejako Powstanie Warszawskie tylko a rebours (na

opak).

Były jednak podobieństwa:

- w obu przypadkach nie chodziło o wyzwolenie miasta spod okupacji

niemieckiej, bo wiedziano, że to jest tylko kwestią czasu, było jasne, że Niemcy

wojnę już przegrały.

- w obu przypadkach walczono z Niemcami, ale celem było przejęcie władzy i

ustanowienie konkretnego ustroju społecznego.

-w obu przypadkach spodziewano się szybkiego nadejścia pomocy, choć nie

było to z nikim uzgodnione, a szybkie wyzwolenie miasta nie było wcale celem

strategicznym wyzwolicieli

- zarówno w Warszawie jak i w Paryżu powstańcy oczekiwali pomocy, ale

przychodzące z pomowca wojska chcieli powitać jako niepotrzebnych gości

- w okresie poprzedzającym oba powstania, alianci powstrzymywali się od

znaczących zrzutów broni zarówno do Polski jak i do Francji. Do Polski aby nie

była użyta przeciw komunistom, do Francji aby nie posłużyła komunistom do

zdobycia władzy.

- powstanie paryskie, widziane z perspektywy Warszawy, gdzie zginęło 200

tysięcy ludzi – to była tylko komunistyczna ruchawka, wymierzona przeciwko

demokratycznym instytucjom państwa.

- powstanie warszawskie, widziane z perspektywy Moskwy, w której obronie

Armia Czerwona straciła dwa miliony żołnierzy – to była tylko ruchawka polskiej

opozycji anty-komunistycznej, wymierzona przeciwko interesom Rosji.

Alianci dokonując 6 czerwca 1944 desantu w Normandii, planowali marsz w

kierunku przemysłowego zagłębia Ruhry, wejście do Niemiec i jak najszybsze

Page 322: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

320

zakończenie wojny. Anglikom zależało na unicestwieniu niemieckich wyrzutni

rakiet V1 i V2 które bombardowały Londyn z terenu Belgii i Holandii.

Wyzwolenie Paryża było przewidywane dopiero na polowe października lub w

chwili kapitulacji Niemiec.

Ruch oporu we Francji był adekwatny do oporu jaki stawiali inwazji

niemieckiej w maju 1940 roku. Francuzi nie chcieli walczyć, gdyż nie chcieli

"umierać za Gdańsk". Było to pokolenie, których ojcowie w liczbie około miliona

zginęli w latach 1914-18 pod Verdun. Ci nieliczni którzy walczyli w szeregach

Resistance (lub Maquis) głównie w masywie górskim Vercors, walkę o

wyzwolenie spod okupacji wiązali z walka o zmianę ustroju społecznego.

Również w Paryżu ruch oporu był zdominowany przez ugrupowania pro-

komunistyczne. A w całej Europie w ślad za klęską Niemców postępowało

widmo komunizmu. I to właśnie te ugrupowania komunistyczne postanowiły

wywołać w Paryżu powstanie, aby wkraczające odziały przywitać w roli

"gospodarza". Chodziło o wyeliminowanie z gry przywódcy tzw. Wolnych

Francuzów - generała de Gaulle’a.

Generał de Gaulle, mimo, że po upadku Francji zdołał zorganizować na

terenie Anglii i w koloniach francuskich oddziały walczące przy boku aliantów,

to ani przez Roosvelta ani przez większość swoich rodaków nie był postrzegany

jako szef rządu francuskiego na uchodźctwie. Roosvelt jedynie uznał, ze

Francuski Komitet Wyzwolenia pod kierunkiem de Gaulle’a będzie zdolny do

tymczasowego administrowania Francją.

Udane powstanie w Paryżu, zrobione przez komunistów mogło faktycznie

sprowadzić de Gaulle’a do roli figuranta i otworzyć drogę do sformowania rządu

komunistycznego. Tylko wejście de Gaulle’a do Paryża na czele francuskich

oddziałów mogło go konsekrować na przywódcę narodu.

19 sierpnia przerzucony do Paryża emisariusz de Gaulle’a (Chaban-

Delmas), gdy dowiedział się o planowanym powstaniu - alarmował, aby przez

radio BBC wezwać paryżan do zachowania spokoju, gdyż może ich spotkać los

Warszawy. Jednocześnie de Gaulle rozpoczął kampanie w celu skierowania na

Paryż oddziałów alianckich. Tu napotkał na sprzeciw, gdyż alianci w pogoni za

Page 323: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

321

rozbitymi pod Falaise 30 niemieckimi dywizjami odczuwali stały brak paliwa.

Ale de Gaulle argumentował że:

- samowyzwolenie się Paryża przeprowadzone przez komunistów skomplikuje

bardzo sytuacje polityczną w wyzwolonej Francji

- zdławienie powstania przez Niemców, przy braku pomocy ze strony aliantów,

spotęguje nastroje pro-komunistyczne wśród społeczeństwa.

20 sierpnia rozpoczęło się w Paryżu powstanie w formie nękania

niemieckich patroli, ale nie atakowano zajętych przez Niemców budynków. Do

powstania dołączyło około 500 paryskich policjantów, uzbrojonych tylko w

krótką broń, którzy zabarykadowali się w prefekturze policji. Niemcy nie musieli

używać czołgów ani artylerii, bo powstańcy byli nieliczni i rozproszeni, ale

otoczyli prefekturę, grożąc policjantom rozstrzelaniem.

21 sierpnia konsul szwedzki Nordling udał się do komendanta Paryża gen

Choltitza - i o dziwo uzyskał od niego zgodę na zawieszenie broni, a nawet na

negocjacje z powstańcami.

Jednak dla komunistów zawieszenie broni to była katastrofa niwecząca ich

plany. Wezwali więc lud Paryża do wznoszenia barykad, co spotkało się z

entuzjastycznym odzewem ze względu na rewolucyjne tradycje tego miasta. Te

barykady wznoszono ze starych, niepotrzebnych mebli, na ulicach nie

kontrolowanych przez Niemców i w dzielnicach gdzie Niemców w ogóle nie

było. Nie próbowano nawet zdobyć żadnego poważnego obiektu.

22 sierpnia, Hitler na wieść o powstaniu w Paryżu, rozkazał je krwawo

stłumić, wysadzić w powietrze mosty na Sekwanie, wieże Eiffla i Louvre, a w

wypadku oporu - całe miasto spalić. 23 sierpnia saperzy zaczęli rozmieszczać

dynamit pod wieloma zabytkowymi obiektami. Tego samego dnia

głównodowodzący Sil Sprzymierzonych - gen Eisenhower pod wpływem nalegań

de Gaulle’a nakazał marsz na Paryż 2-giej Francuskiej Dywizji Pancernej pod

dowództwem gen. Leclerca przy wsparciu amerykańskiej 2-giej Dywizji Piechoty.

24 sierpnia Francuska Dywizja Pancerna przebijając się w kierunku Paryża

straciła 374 zabitych i 244 pojazdy, lecz dotarła do przedmieść miasta.

Page 324: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

322

25 sierpnia obie dywizje aliantów osiągnęły centralne dzielnice Paryża. Na

rozkaz gen Choltitza garnizon niemiecki liczący 30 tysięcy żołnierzy stawiał tylko

symboliczny opór i skapitulował w chwili poddania się komendanta garnizonu.

Ładunków dynamitu rozmieszczonych w wielu punktach miasta nie

zdetonowano.

26 sierpnia komitet rewolucyjny oczekiwał generała de Gaulle’a w ratuszu,

aby proklamował Francuską Republikę Socjalną. De Gaulle szedł do ratusza

przez całą długość Pól Elizejskich w towarzystwie wojska i wiwatujących

tłumów. Wchodząc do ratusza członkom komitetu nawet nie podał reki.

Zademonstrował, że jest suwerenem, za którym stoi naród i wojsko. Wygłosił

płomienne przemówienie o chwale i wielkości Francji, która właśnie

zmartwychwstała. We wszystkich kościołach zaczęto bić w dzwony. De Gaulle

udowodnił, że jest jedynym liczącym się przywódcą narodu.

Źródła nie podają ile ta komunistyczna ruchawka w Paryżu pociągnęła ofiar

po stronie powstańców i ludności cywilnej. Liczby są prawdopodobnie tak małe,

że nie było o czym pisać.

Paryż uniknął tragedii Warszawy, ale musiał teraz przejść katharsis. Zaczęło

się polowanie na kolaborantów, sądy doraźne wydawały wyroki śmierci,

dochodziło też do samosądów. Cele więzienne opróżniły się, ale zaraz zapełniły

się nowymi lokatorami. Golono głowy "damom" które widywano z Niemcami.

Francja płaciła cenę za swój upadek.

W odróżnieniu od postania w Warszawie i tej ruchawki w Paryżu, powstanie w

Pradze Czeskiej nie miało ani celu militarnego ani politycznego. Urządziły je

Czechom w ostatnich dniach wojny, niejako w prezencie, oddziały własowców,

rosyjskich kolaborantów. Chcąc ratować własną skórę zwrócili się oni przeciw

Niemcom. Nic im to zresztą nie pomogło, zostali przez Rosjan ujęci lub na mocy

porozumień wydani przez Aliantów i rozstrzelani.

Jak widać, prawdziwe powstania, ze stosami trupów i zgliszczami miasta, to

potrafimy robić tylko my, Polacy. I jak napisał Norman Davies w swojej słynnej

książce – „możemy być z tego dumni”. Jest to jakby nasza polska specjalność.

Page 325: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

323

Dzisiejsze oceny byłych Powstańców

NIE BYŁO SZANSY NA SUKCES

Rozmawiała Patrycja Bukalska ,Tygodnik Powszechny, 29.07.2008

Jak potoczyłoby się ich życie, gdyby Powstanie zakończyło się zwycięstwem?

Zapytaliśmy o to Powstańców warszawskich. Oto ich opinie:

Anna Jakubowska: Wierzyliśmy, że Zachód pomoże

Myślę, że gdyby Sowieci weszli wcześniej do Warszawy, powiedzmy na

początku Powstania, to w życiu zwykłych ludzi niewiele by się zmieniło. Pewnie

samo miasto nie byłoby tak zniszczone. Natomiast Armię Krajową dotknęłyby

represje: dowódców by wywieziono na Wschód, a nas, zwykłych żołnierzy,

prześladowano. Zginęłoby jednak mniej ludzi młodego pokolenia i oni

wzmocniliby potem Polskę.

Żeby mówić o zwycięstwie, musiałaby być inna sytuacja polityczna. Alianci

musieliby zrezygnować z pomocy Stalina. Wtedy Polska miałaby szansę, ale to –

jak już teraz wiemy – było całkowicie niemożliwe. Wtedy, przystępując do

Powstania, inaczej rozumowaliśmy. Rzeczywiście wierzyliśmy, że Zachód nam

pomoże…

Gdyby było takie prawdziwe zwycięstwo, to nie byłoby komunistycznej

Europy Wschodniej, Polska wcześniej stałaby się krajem w pełni europejskim,

nie byłoby prześladowań AK-owców. I moja siostra może by nie zginęła – ona

została ranna i zginęła w Powstaniu, gdy ewakuowano Starówkę.

Skończyłybyśmy studia, życie by się inaczej potoczyło. Czy szczęśliwiej? Kto to

może wiedzieć?

ANNA JAKUBOWSKA – ps. „Paulinka”, w konspiracji od 1942 r., w Powstaniu

sanitariuszka w batalionie AK „Zośka”. Po wojnie represjonowana, w więzieniu

spędziła pięć i pół roku.

Page 326: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

324

Stanisław Aronson: Wtedy zostałbym w Polsce

Powstanie wygrane? Takiego scenariusza w ogóle nie było. Co to w ogóle

znaczy: Powstanie wygrane? Czy to znaczy, że Niemcy po trzech dniach uciekają

i zostawiają nam Warszawę, a my nie wpuszczamy Armii Czerwonej, a może

bijemy się z Sowietami? To byłoby samobójstwo. A może następuje desant

aliantów i to oni się biją z Rosjanami? Na takie pytania może odpowiedzieć tylko

astrolog.

Ale… Gdyby rzeczywiście Niemcy się wycofali, co można sobie wyobrazić, to

po wejściu Armii Czerwonej wszyscy AK-owcy byliby prześladowani, może

wywiezieni na Wschód. Nie mam co do tego wątpliwości. Jedyna różnica byłaby

taka, że miasto nie zostałoby zniszczone, Warszawa by ocalała.

Dla mnie osobiście sytuacja zmieniłaby się, gdyby nie było wojny i Zagłady,

bo to Zagłada pochłonęła całą moją rodzinę i zadecydowała o moich dalszych

losach. Kiedy w 1945 r. podejmowałem decyzję o wyjeździe z Polski, wiedziałem

już, co znaczy NKWD i życie z Sowietami. Ale jeśli Polska zostałaby w strefie

Europy Zachodniej z demokratycznym i liberalnym rządem, na pewno bym

został. Przecież za tę Polskę walczyłem. I miałem tu przyjaciół.

STANISŁAW ARONSON – ps. „Rysiek”, żołnierz Kedywu AK, uczestnik wielu akcji

zbrojnych podziemia (np. likwidowania konfidentów), walczył w Powstaniu. W

1945 r., po ucieczce w czasie próby aresztowania przez NKWD, wyjechał na

zawsze z Polski. Służył w 2. Korpusie we Włoszech pod rozkazami gen. Andersa.

Po jego rozwiązaniu w 1947 r. wyjechał do Izraela. Walczył we wszystkich

kolejnych wojnach izraelskich. Obecnie w stopniu podpułkownika rezerwy (na

zdjęciu w mundurze armii izraelskiej).

Tadeusz Sumiński: Spotkałby nas ten sam los

Jakiekolwiek rozważania „co by było gdyby” są z góry skazane na

niepowodzenie. Każda odpowiedź byłaby niefortunna. Niezależnie jednak od

wyniku Powstania, nas, AK-owców, spotkałby ten sam los. Co najwyżej nieco

później. Armia Krajowa i tak zostałaby rozgromiona.

Page 327: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

325

TADEUSZ SUMIŃSKI – ps. „Leszczyc”, w Powstaniu żołnierz batalionu AK

„Zośka”. Po wojnie aresztowany i przez pół roku przetrzymywany w

komunistycznym więzieniu za przynależność do AK. Znany polski fotografik.

Jerzy Stefan Stawiński: Musieliśmy przegrać

W tej sytuacji politycznej, w której się Polska znajdowała, wygranie

Powstania było niemożliwe.

Jeśliby jednak puścić wodze fantazji… Powstanie byłoby wygrane albo gdyby

z pomocą przyszedł Stalin, czyli wyzwolił Warszawę, albo gdyby Niemcy zostali

pokonani przez powstańców w bitwie o Warszawę – i wtedy stanęlibyśmy

twarzą w twarz ze Stalinem. A on wszystkich nas wywiózłby do łagrów…

Pozytywny scenariusz jest w tej sytuacji niemożliwy. Powstanie musiało

przegrać.

JERZY STEFAN STAWIŃSKI – uczestnik kampanii wrześniowej. W Powstaniu

dowódca kompanii w pułku „Baszta”, ps. „Łącki” i „Lucjan”. Po wojnie służył w 2.

Korpusie Polskim gen. Andersa. Do Polski wrócił w 1947 r. Pisarz, autor

scenariuszy filmowych. Na ich podstawie powstały m.in. „Kanał” i „Eroica”, a

także niedawny film „Jutro idziemy do kina”, przedstawiający losy trzech

chłopców, którzy zdają maturę tuż przed wojną.

Stanisław Likiernik: Stalin zrobiłby to, czego nie zrobiliby Niemcy

Sytuacja Polski w 1944 r. była beznadziejna. Roosevelt i Churchill bardzo

potrzebowali Stalina i nie mogli zrobić nic, co by mu się nie podobało.

Gdyby Niemcy się z Warszawy wycofali, to powstałaby sytuacja analogiczna

do sprawy Katynia: alianci przecież wiedzieli, że sprawcą byli Sowieci, ale woleli

milczeć. W wyzwolonej Warszawie chciałby zapewne wylądować londyński rząd

emigracyjny, a to nie podobałoby się Stalinowi. Alianci musieliby więc temu

zapobiec – albo stosunki ze Stalinem by się pogorszyły. W każdym razie gdyby

Warszawa została oswobodzona przez AK, byłby to olbrzymi problem polityczny

dla aliantów. Oczywiście, wtedy wszyscy chcieliśmy, żeby Powstanie było

Page 328: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

326

zwycięskie. To byłoby wspaniałe. Pewnie przez dwa dni. Bo potem Stalin by się

nami zajął i zrobił to, czego Niemcy by nie zdążyli zrobić.

Stalin jest tu kluczem. Gdyby był normalniejszy, to rozumiałby, że pomagając

Polakom może poprawić stosunki polsko-rosyjskie. Ale on nie był człowiekiem

załatwiającym sprawy pokojowo.

STANISŁAW LIKIERNIK – ps. „Stach”, w konspiracji żołnierz Kedywu AK, w

Powstaniu przeszedł szlak bojowy z Woli do Starego Miasta. Po wojnie osiedlił

się we Francji. Swoje wojenne wspomnienia opisał w książce „Diabelne szczęście

czy palec Boży?”. Odznaczony m.in. Virtuti Militari.

Page 329: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

327

Zdjęcie niemieckie z 11 września 1944. Atak na Powiśle?

Page 330: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

328

Ranni Powstańcy porzuceni na Starówce, spaleni żywcem w szpitalu na Długiej

Masowe egzekucje

Page 331: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

329

Zdjęcia: Sylwester Braun „Kris”

Page 332: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

330

Wyjście Powstańców do niewoli

Kobiety-żołnierze AK idą do niewoli (około tysiąca)

Page 333: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

331

Exodus ludności cywilnej

Page 334: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

332

Obóz przejściowy w Pruszkowie. Głód – Polski Czerwony Krzyż rozdaje chleb

Page 335: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

333

EPILOG

Wymowa liczb jest przerażająca.

Ilość Powstańców, poległych i zaginionych ( i uznanych za zmarłych) wyniosła

17 tysięcy.

Ilość mieszkańców stolicy, którzy stracili życie na skutek bombardowań i

masowych rozstrzeliwań wyniosła według Instytutu Pamięci Narodowej

minimum 150 tysięcy (Marek Getter – „Straty ludzkie w Powstaniu

Warszawskim” - str. 267).

Szacuje się, że około 100 tysięcy mieszkańców Warszawy zmarło po

wywiezieniu do obozów koncentracyjnych, na roboty do Niemiec i po wygnaniu

na poniewierkę .

Według raportu z 29.8.44 von dem Bacha przesłanego dowódzcy Armii

Środek gen.Vormanowi straty niemieckie do tego dnia wyniosły zabitych 28

oficerów i 629 podoficerów i szeregowych (Kirchmayer). Według raportu z

5.X.1944 von dem Bacha przesłanego Himmlerowi, podczas zwalczania

Powstania straty niemieckie wyniosły 1570 ludzi. Wynika z tego, że:

ZABICIE JEDNEGO NIEMCA KOSZTOWAŁO ŻYCIE 10 POWSTAŃCÓW I 100

MIESZKAŃCÓW STOLICY. Którym Powstańcy w założeniu mieli przynieść

wolność i zapewnić bezpieczeństwo.

W czasie 63 dni walk, ginęło codziennie średnio 2650 osób cywilnych. To

prawie tyle co zginęło 11 września 2001 od zamachu na World Trade Center.

Jest to przykład przemawiający do wyobrźni i oddający skalę tragedii.

Od wybuchu bomby atomowej w Hiroshimie zginęło mniej ludzi niż podczas

Powstania. Ale społeczność międzynarodowa pamięta tylko tragedię Hiroshimy

a ostatnio mówi się najczęsciej tylko o tragedii World Trade Center.

O bezsensownej tragedii Powstania Warszawskiego, mało kto wie poza

Polską. I może lepiej. Świat nie musi znać kompromitujących kulis tej tragedii.

Page 336: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

Dokumenty, bilans, oceny i porównania

334

Bo te przerażające liczby świadczą nie tylko o niemieckim barbarzyństwie i

sowieckim cynizmie…

Żołnierze Armii Krajowej, wierni złożonej Przysiędze, z największym

bohaterstwem i poświęceniem ruszyli do walki, praktycznie bez broni, bez praw

kombatanckich i bez gwarancji otrzymania pomocy. Ten rozkaz rozpoczęcia

walki był wydany wbrew istniejącym wówczas realiom politycznym i militarnym.

Ale mimo popełnionych błędów przez polskie dowództwo, nic nie może zdjąć

odium hańby z Niemców i Rosjan za zamordowanie z premedytacją miasta.

Jak napisaliśmy we wnioskach na stronie 164, podłożem katastrofy

Powstania było to, że każdy z trzech główych sprawców Powstania miał inną

utopijną wizję (bo trudno to nazwać „koncepcją”) jego celu. I mimo ogromu

bohaterstwa i potwornych ofiar poniesionych przez żołnierzy i ludność cywilną

– nie udało się urzeczywistnić żadnej z tych wizji, wymyślonych przez

Mikołajczyka, Komorowskiego lub Okulickiego, bo każda z nich była nierealna.

MIASTO BEZ MIESZKAŃCÓW – Aleje Jerozolimskie, listopad 1944

(trwa rabunek przez Niemców resztek ocalałego dobytku)

Page 337: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

335

Warta polecenia literatura dotycząca Powstania Warszawskiego

Warte polecenia są następujące podstawowe obszerne dzieła historyczne

opisujące podłoże polityczne i dyplomatyczne Powstania Warszawskiego,

zawierające bogatą bibliografię:

1. Władysław Pobóg-Malinowski: Najnowsza Historia Polityczna Polski;

2. Jan Ciechanowski: Powstanie Warszawskie;

3. Janusz Kazimierz Zawodny: Uczestnicy i Świadkowie Powstania

Warszawskiego - Wywiady;

4. Janusz Kazimierz Zawodny: Powstanie Warszawskie w Walce i Dyplomacji.

Jan Ciechanowski i Janusz Kazimierz Zawodny byli żołnierzami Powstania

Warszawskiego.

Bezsens powstań polskich jest przedstawiony w książkach:

Lech Mażewski: Powstańczy szantaż; Tomasz Łubieński: Ani tryumf ani zgon.

Page 338: KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO 1944 · Jan Kurdwanowski – Mrówka na szachownicy (wyjątki z książki) 171 Wiesław Chrzanowski – W imię czego ta ofiara? ... Prof

336

Grafika: Kamienie krzyczą - Bronisław Wojciech Linke,1946