63
Część 2. Wybór sposobu działania Nie sposób ignorować istnienia różnic indywidualnych w stylach działania i sposobach podejmowania decyzji, choć odnoszę wrażenie, że badacze procesów decyzji tak właśnie robią. Sądzę, że poszukiwanie jednego ogólnego modelu zachowania jest z góry skazane na porażkę. Przykładowo wiemy już, że część ludzi pod wpływem stresu nie może spać i jeść, a część je i śpi za dużo. W podobny sposób wpływa alkohol - jednych pobudza do agresji, innych usypia. Bardzo różne powody prowadzą do nadwagi. Różne też muszą być rodzaje terapii. Ludzie w odmienny sposób organizują swoje zachowanie. Sposób organizacji jest cechą charakterystyczną dla danej osoby – bardziej decyduje o naszej tożsamości niż profil osobowości. Któż z nas rozpoznałby przyjaciela, patrząc na jego profil osobowości? Ilustracją tego są opisywane w książce Nancy Weber [ 191] przygotowania dwóch kobiet, które na miesiąc postanowiły przedzierzgnąć się jedna w drugą. Żyć życiem innej osoby znaczy przejąć wszystkie jej strategie organizacji dnia. Ekonomiści wyróżniają fundusz swobodnej decyzji – czyli te pieniądze, które pozostają nam po opłaceniu wszystkich świadczeń. W naszym życiu możemy wyróżnić obszar swobodnej decyzji, w którym dają znać o sobie nasze preferencje. Obie chcące zamienić się życiem kobiety wykonują wolne zawody. Nancy jest pisarką, Micki pracownikiem naukowym; obie nie mają dzieci, czyli dysponują olbrzymim obszarem swobodnej decyzji, mają jednak swoją ściśle określoną tożsamość, zdefiniowaną nie przez przynależność grupową, czy profil osobowości, ale przez zrutynizowane wybory, których dokonują na co dzień. Nancy rano słucha jazzu, “Pierwszego Koncertu” Brahmsa albo “Muzyki na Wodzie”. Przy gotowaniu i sprzątaniu - koniecznie “Tristan i Izolda”. Samotnie, późnym wieczorem – jedynie koncerty skrzypcowe (zwłaszcza Czajkowskiego). Micki najczęściej je śniadania w barku Riverset: dwa jajka sadzone, nie bardzo wysmażone, żadnych grzanek, szynka i kawa z dwiema kostkami cukru i śmietanką. Tam właśnie czyta New York Timesa. Bohaterki rozumieją, ze przedzierzgniecie się w siebie oznacza całkowite przejęcie cudzych strategii działania. Niektórzy rozpoczynają dzień od precyzyjnego zaplanowania wszystkich czynności, inni nawet nie próbują tego robić, wychodząc z założenia, że dynamicznie zmieniające się okoliczności i tak uniemożliwią wykonanie planu. Piotr je niezmiennie na śniadanie dwa jajka. Iwona nie potrafi przewidzieć, co będzie jadła i czy będzie jadła. Poniżej przytaczam parę wypowiedzi z przeprowadzonych przez nas wywiadów: osoba 2 (mężczyzna, l. 32, pracownik straży pożarnej, żonaty, dwoje dzieci ) " Nieraz jak mam jakąś pracę do zrobienia w domu czy gdzieś indziej, staram się raczej rozplanować ten czas, żeby tę pracę wykonać. A jeżeli nie mam jakichś konkretnych rzeczy do zrobienia, to raczej nie planuję. [...]. Raczej nieczęsto zmieniam plany, zmiana tych planów zawsze jest denerwująca. Jak już zaplanuję jakąś czynność, to chciałbym ją wykonać." osoba 9 (kobieta, l. 28, nauczycielka wychowania fizycznego, mężatka, bezdzietna) "Nie, nie planuję niczego. Zmiany ogólnie mi nie przeszkadzają. Nie jestem obowiązkowa, nigdy nie miałam niczego uporządkowanego [...]. Po prostu wszystko robię na ostatnią chwilę i to mi służy; i tak wiem, że to zrobię. Natomiast nie lubię coś robić codziennie po godzinie i na koniec być swobodna, w ogóle mnie to nie bawi. Wolę posiedzieć po nocach, na przykład 3 noce i 3 dni, i wiem, że to, co mam zrobić, zrobię". osoba 12 (kobieta, l. 48, dyrektor zespołu ekonomicznego, mężatka, dwoje dorosłych dzieci) "Budzę się o 4.30, codziennie o tej samej godzinie. [...]. Przygotowuję obiad, a potem zajmuję się sobą. Jest to godzina czasu. Codzienne przygotowanie do pracy, same takie sprawy kobiece i tak jest zawsze. Przeważnie zaczynam w łazience.... [...]. Wykonuję to po kolei, zawsze w tej samej kolejności. Resztę czasu przeznaczam na uporządkowanie mieszkania, ścielenie, odkurzanie... Nie lubię chaosu, spraw nie dopiętych. Zaplanuję, na przykład, sprzątanie mieszkania, no i nie mogłabym zostawić tego w połowie, na przykład łazienka za tydzień czy jutro, nie, to musi być skończone. Muszę zakończyć i dopiero wtedy czuję się dobrze, oddycham normalnie. [...]. Planuję wydatki, urlopy, dni wolne. Raczej nie lubię i nie zmieniam planów".

New York Timesa - motywacja.biz · atrybucje) i zachowania osoby. Takie poznawczo-behawioralne strategie możemy nazywać strategiami aktywności (zarówno poznawczej, jak i zachowania)

Embed Size (px)

Citation preview

Część 2. Wybór sposobu działania Nie sposób ignorować istnienia różnic indywidualnych w stylach działania i sposobach podejmowania decyzji, choć odnoszę wrażenie, że badacze procesów decyzji tak właśnie robią. Sądzę, że poszukiwanie jednego ogólnego modelu zachowania jest z góry skazane na porażkę. Przykładowo wiemy już, że część ludzi pod wpływem stresu nie może spać i jeść, a część je i śpi za dużo. W podobny sposób wpływa alkohol - jednych pobudza do agresji, innych usypia. Bardzo różne powody prowadzą do nadwagi. Różne też muszą być rodzaje terapii. Ludzie w odmienny sposób organizują swoje zachowanie. Sposób organizacji jest cechą charakterystyczną dla danej osoby – bardziej decyduje o naszej tożsamości niż profil osobowości. Któż z nas rozpoznałby przyjaciela, patrząc na jego profil osobowości? Ilustracją tego są opisywane w książce Nancy Weber [191] przygotowania dwóch kobiet, które na miesiąc postanowiły przedzierzgnąć się jedna w drugą. Żyć życiem innej osoby znaczy przejąć wszystkie jej strategie organizacji dnia. Ekonomiści wyróżniają fundusz swobodnej decyzji – czyli te pieniądze, które pozostają nam po opłaceniu wszystkich świadczeń. W naszym życiu możemy wyróżnić obszar swobodnej decyzji, w którym dają znać o sobie nasze preferencje. Obie chcące zamienić się życiem kobiety wykonują wolne zawody. Nancy jest pisarką, Micki pracownikiem naukowym; obie nie mają dzieci, czyli dysponują olbrzymim obszarem swobodnej decyzji, mają jednak swoją ściśle określoną tożsamość, zdefiniowaną nie przez przynależność grupową, czy profil osobowości, ale przez zrutynizowane wybory, których dokonują na co dzień. Nancy rano słucha jazzu, “Pierwszego Koncertu” Brahmsa albo “Muzyki na Wodzie”. Przy gotowaniu i sprzątaniu - koniecznie “Tristan i Izolda”. Samotnie, późnym wieczorem – jedynie koncerty skrzypcowe (zwłaszcza Czajkowskiego). Micki najczęściej je śniadania w barku Riverset: dwa jajka sadzone, nie bardzo wysmażone, żadnych grzanek, szynka i kawa z dwiema kostkami cukru i śmietanką. Tam właśnie czyta New York Timesa. Bohaterki rozumieją, ze przedzierzgniecie się w siebie oznacza całkowite przejęcie cudzych strategii działania. Niektórzy rozpoczynają dzień od precyzyjnego zaplanowania wszystkich czynności, inni nawet nie próbują tego robić, wychodząc z założenia, że dynamicznie zmieniające się okoliczności i tak uniemożliwią wykonanie planu. Piotr je niezmiennie na śniadanie dwa jajka. Iwona nie potrafi przewidzieć, co będzie jadła i czy będzie jadła. Poniżej przytaczam parę wypowiedzi z przeprowadzonych przez nas wywiadów: osoba 2 (mężczyzna, l. 32, pracownik straży pożarnej, żonaty, dwoje dzieci ) " Nieraz jak mam jakąś pracę do zrobienia w domu czy gdzieś indziej, staram się raczej rozplanować ten czas, żeby tę pracę wykonać. A jeżeli nie mam jakichś konkretnych rzeczy do zrobienia, to raczej nie planuję. [...]. Raczej nieczęsto zmieniam plany, zmiana tych planów zawsze jest denerwująca. Jak już zaplanuję jakąś czynność, to chciałbym ją wykonać."

osoba 9 (kobieta, l. 28, nauczycielka wychowania fizycznego, mężatka, bezdzietna) "Nie, nie planuję niczego. Zmiany ogólnie mi nie przeszkadzają. Nie jestem obowiązkowa, nigdy nie miałam niczego uporządkowanego [...]. Po prostu wszystko robię na ostatnią chwilę i to mi służy; i tak wiem, że to zrobię. Natomiast nie lubię coś robić codziennie po godzinie i na koniec być swobodna, w ogóle mnie to nie bawi. Wolę posiedzieć po nocach, na przykład 3 noce i 3 dni, i wiem, że to, co mam zrobić, zrobię".

osoba 12 (kobieta, l. 48, dyrektor zespołu ekonomicznego, mężatka, dwoje dorosłych dzieci) "Budzę się o 4.30, codziennie o tej samej godzinie. [...]. Przygotowuję obiad, a potem zajmuję się sobą. Jest to godzina czasu. Codzienne przygotowanie do pracy, same takie sprawy kobiece i tak jest zawsze. Przeważnie zaczynam w łazience.... [...]. Wykonuję to po kolei, zawsze w tej samej kolejności. Resztę czasu przeznaczam na uporządkowanie mieszkania, ścielenie, odkurzanie... Nie lubię chaosu, spraw nie dopiętych. Zaplanuję, na przykład, sprzątanie mieszkania, no i nie mogłabym zostawić tego w połowie, na przykład łazienka za tydzień czy jutro, nie, to musi być skończone. Muszę zakończyć i dopiero wtedy czuję się dobrze, oddycham normalnie. [...]. Planuję wydatki, urlopy, dni wolne. Raczej nie lubię i nie zmieniam planów".

Życie składa się z wyborów. Budzimy się i musimy coś zacząć robić. Nawet jeśli postanowimy zostać w łóżku, automatycznie podejmujemy decyzję, o czym będziemy myśleli - czy będziemy wspominać dobre, czy też złe czasy, marzyć o przyszłości, czy też jęczeć, że nic nam się nie chce. I tu pojawia się pierwsza różnica: przeciętny człowiek nie podejmuje takich wyborów. Jego zachowanie nie jest wyznaczone przez to, co chciałby, ale przez to, co musi. A musi pójść do pracy, przygotować śniadanie dla rodziny itp. Zachowania rutynowe zastępują realizacje celów. Niektórzy bardzo dobrze funkcjonują w sytuacji codziennej rutyny. W przeprowadzonych przez nas badaniach studentów, którzy planowali swój dzień, 83% czasu było związane z zachowaniami rutynowymi. Działania rutynowe są podejmowane nawet wtedy, gdy nie ma takiej potrzeby: ustawiczne szorowanie pokładu statku ma naprawdę na celu utrzymanie morale załogi, a nie utrzymanie sterylnej czystości. Upraszczamy swoje wybory, stosując strategie mające postać metaheurystyk, które znajdują swoje odzwierciedlenie w codziennych decyzjach. Robert, który jako dyrektor codziennie otrzymuje wiele pism wymagających od niego ustosunkowania się, stosuje regułę: “zrobić to, co można od razu, reszta do kosza”. Pozostawianie na później jest strategią prowadzącą do przeciążeń [88]. Podobnie umiejętność zamykania nie dokończonych spraw - czasem z wynikiem negatywnym, bez złudzeń, że kiedyś to zrobimy - znakomicie uwalnia naszą przestrzeń psychiczną. Jacek po 10 latach wyrzucił materiały do swej pracy doktorskiej i poczuł ogromną ulgę. Wykazano, że taka umiejętność pogodzenia się z utopionymi inwestycjami (sunk costs) [16] charakteryzuje ludzi odnoszących w życiu sukcesy. Nie wystarczy znać wartości, jakie ceni dana osoba. Ważne jest to, jak ona te nadrzędne wartości realizuje. Pieniądze są bardzo ważne zarówno dla Celiny, jak i dla Jerzego. Ta pierwsza oszczędza na każdym kroku, ciągle porównując ceny. Jurek nie oszczędza w ogóle, ale stara się maksymalnie dużo zarabiać. Możemy, tak jak w brydżu, rozgrywać nasze życie, biorąc pod uwagę najgorszy możliwy układ, albo tak jak Jan liczyć, że gwiazdy będą nam sprzyjać. Twórcy teorii społecznej inteligencji [30][31] twierdzą, że strategie poznawczo-behawioralne są podstawowymi składnikami osobowości i stanowią podstawowy poziom dla analizy zachowań ludzkich. Jako przykłady strategii podawane są syndromy (poznawczo-behawioralne) optymizmu, bezradności i podejmowania ryzyka. Najczęściej opisywana w literaturze jest strategia obronnego pesymizmu. W ryzykownej sytuacji zadaniowej łatwo można wyróżnić trzy typy strategii: optymizmu, obronnego pesymizmu i prawdziwego pesymizmu. Optymiści przygotowują się do trudnego zadania, przywołując z pamięci swoje wcześniejsze sukcesy, relaksują się przed testem. Ta strategia nazywana jest często iluzorycznym optymizmem, ponieważ w przypadku porażki najczęściej dokonują oni obronnych atrybucji, które chronią ich poczucie własnej wartości. Obronni pesymiści [34], z równie dobrymi osiągnięciami w przeszłości, w zupełnie inny sposób chronią swoją samoocenę. Obniżają poziom własnych aspiracji przed testem, potem pracują ciężko i są przygotowani na ewentualną porażkę. Krystyna zawsze przed egzaminem twierdzi, że nic nie umie i że obleje. Nikt nie traktuje tego poważnie, bo zawsze otrzymuje bardzo dobre oceny. Ale ona tak czuje naprawdę. W przypadku ewentualnej porażki będzie mogła powiedzieć, że ją przewidziała. Jest to przykład przejawu kontroli wtórnej [154]. Przewidywanie porażki pozwala odnieść przynajmniej jeden sukces - sukces predykcji. Przewidując sukces, w przypadku porażki ponosimy podwójną klęskę. Stwierdzono [129], że obronni pesymiści nie różnią się od optymistów motywacją do osiągnięć. Oczekują podobnej satysfakcji w przypadku sukcesu, więcej natomiast myślą o porażce niż optymiści. Wykazują więc połączenie wysokiej motywacji do osiągnięć z wysokim lękiem przed porażką, co powinno być demobilizujące [9][10], a jednak takie nie jest. Trzeba jednak wziąć pod uwagę wpływ poziomu mobilizacji na poziom wykonania. Osoby nisko reaktywne, zwiększając swoje pobudzenie (np. przez przewidywanie porażki), osiągają optymalny jego poziom. Przewidywanie sukcesu mogłoby u nich doprowadzić do gorszych wyników. Sądzę, że efektywność obu strategii zależy od typu układu nerwowego [174]. Dla osób wysoko reaktywnych strategia pesymistyczna może być bardzo demobilizująca, dla nisko reaktywnych - przeciwnie. Badanie strategii poznawczo-behawioralnych, według autorów teorii inteligencji społecznej, jest bardzo ważne, ponieważ novum stanowi łączne rozpatrywanie czynników poznawczych (przewidywania,

atrybucje) i zachowania osoby. Takie poznawczo-behawioralne strategie możemy nazywać strategiami aktywności (zarówno poznawczej, jak i zachowania) i im jest poświęcona dalsza część książki. Badania studentów [174] wskazują na umiarkowaną tendencję do stosowania tej samej strategii w różnych dziedzinach życia. Czy Krystyna – jako obronna pesymistka - będzie używała tej samej strategii, idąc na najważniejszą randkę w swoim życiu? Nasza giętkość w stosowaniu strategii jest, niestety, ograniczona. Strategie przystosowawcze w jednych warunkach, umocnione sukcesem, mogą stać się preferowanymi (w dużo szerszej klasie sytuacji) sposobami zachowania. Uzasadnione jest wtedy mówienie o stylu działania. Bob, emerytowany dyrektor wielkiej korporacji chemicznej, przyjechał na wakacje do Polski ze ściśle określonym planem działania: co i kiedy chce zobaczyć. Nie muszę dodawać, jak bardzo był sfrustrowany nieprzewidywalnością środowiska. Oba terminy: “strategia” i “styl” będą w pracy używane zamiennie. Różnica między nimi polega wyłącznie na zakresie czasowym. Termin strategia wskazuje na różnice nie tylko interindywidualne, ale także intraindywidualne (strategię można zmienić w każdej chwili). Termin styl wskazuje na stałość preferencji osoby, co nie znaczy, że nie może ona dostosować się do wymogów zadania, stosując strategię niezgodną z własnymi preferencjami. Podstawowa teza pracy mówi, że ze względu na nasze ograniczone możliwości przetwarzania informacji różne reprezentacje poznawcze konkurują ze sobą o przestrzeń poznawczą naszego umysłu. Jeżeli myślimy o praniu, prasowaniu, gotowaniu, to zostaje nam mniej przestrzeni umysłowej na myślenie o światowym kryzysie walutowym - i odwrotnie. Nasz umysł nie znosi próżni. Jedyną metodą (poza medytacją, która też jest koncentracją umysłu na doznaniach płynących z oddychania) na to, żeby przestać o czymś myśleć, jest myślenie o czym innym. Bardzo przekonywujące są wyniki badań, w których osobom badanym polecano, aby nie myślały o białych niedźwiedziach [193][194]. Kiedy próbujemy powstrzymywać się od myślenia o czymś, blokujemy każdą niepożądaną myśl inną myślą, przez co tworzymy szereg asocjacji między różnymi tematami a białymi niedźwiedziami. Efektem tego niepożądany temat łatwiej aktywizować niż te myśli, których nie blokujemy. Czy omówiona w poprzednim rozdziale przedziałowa strategia wyboru celu, polegająca na tworzeniu szerokich obszarów akceptacji, wpływa na nasze zachowanie? Czy Bożena, która pisze jeden artykuł, będzie zachowywała się inaczej od Agnieszki, zaangażowanej jednocześnie w pięć projektów badawczych? Jaki jest związek między sposobem reprezentowania celu a zachowaniem? Czy punktowcy, realizujący jeden cel, są bardziej zaangażowani niż przedziałowcy, realizujący wiele celów równocześnie? Zachowanie zaangażowane definiowane jest [102] jako "[...] to wszystko, co sprawia, że jednostka podejmuje, a następnie podtrzymuje określony kierunek działania, mimo przeszkód oraz istnienia pozytywnych alternatyw, które skłaniają do porzucenia działania". Przy takiej definicji bardzo łatwo można sobie wyobrazić zaangażowanych punktowców. Przykładem może być "Roman Aftanazy - samotny badacz - autor 11-tomowej pracy o rezydencjach kresowych, w której zawarł precyzyjny opis i historię ponad 1000 siedzib wiejskich... Prowadzi on tryb życia uregulowany co do minuty. Pobudka o świcie, święte godziny pracy, stołówka (niezmiennie ten sam stolik i krzesło), drzemka, znów święte godziny pracy, bar mleczny, żadnych lektur nie na temat. Do Warszawy przyjeżdża zawsze o tej samej porze, na taki sam okres, tym samym pociągiem i w tym samym miejscu w wagonie. Od ósmej rano przez dwie godziny “urzęduje " w Łazienkach, na ławce z widokiem na nową Pomarańczarnię, wraca tu o zmierzchu, gdy park pustoszeje"1. Maria Lewicka [102] kontrastuje zachowania zaangażowane z kontrolnymi, podkreślając rolę reprezentacji celu. Proponuje, aby definiować zaangażowanie jako realizowanie czynności, które posiadają swój kierunek, nie posiadają jednak celu. Sądzę jednak, że przez cel autorka rozumie punktową, ściśle określoną reprezentację. Twierdzę bowiem, że linia demarkacyjna między zachowaniami zaangażowanymi a kontrolnymi leży nie wzdłuż granicy - jest cel czy celu nie ma, lecz wzdłuż granicy wyznaczonej przez własności reprezentacji poznawczej celu. W podanym przez Lewicką

1

Wg. Ewy Berberyusz, Gazeta Wyborcza, 05-28-92.

przykładzie licytacji cel jest jasno określony: “nie przegrać”. Jest precyzyjnie określonym dążeniem i po jego osiągnięciu nastąpi ulga. Jako przykład zaangażowanego działania (ukierunkowanego, ale bezcelowego) podaje Lewicka rysowanie. Wbrew pozorom jest cel w tej aktywności, ale sformułowany w postaci dążenia: "chcę rysować", czyli tym, co różnicuje te dwa typy zachowań, jest nie brak celu, tylko różnice we własnościach formalnych jego reprezentacji. W związku z tym należałoby oczekiwać, że zachowania zaangażowane są raczej związane z dążeniami - szerokimi, przedziałowymi kategoriami celu. Warto jednak podkreślić krzywoliniowość tej zależności. Czasem celów jest tak dużo i są tak różnorodne, że konsekwencją jest totalna chaotyczność zachowania bądź zupełny paraliż. Ilustracją może być funkcjonowanie bohatera powieści Gonczarowa pt. Obłomow. Jest to przykład patologicznie szerokiej kategorii celu, która powoduje, że trudno nawet rozpocząć działanie: "[...] Obłomówkę zastawić, dokupić ziemi, posłać plan budynków, mieszkanie odnająć, [...] jechać na pół roku za granicę,

stracić zbyteczny tłuszcz, zrzucić ociężałość [...]. Później zamieszkać w Obłomówce, wiedzieć, co to jest siew i omłot, [...], chodzić w pole, jeździć na wybory, do fabryki, do młynów, na przystań. Jednocześnie czytać gazety, książki, niepokoić się, dlaczego Anglicy wysłali okręty na Wschód [...]. >>Teraz albo nigdy! - Być albo nie być<< - Obłomow chciał wstać z fotela, ale nie trafił od razu nogą w pantofel i znów usiadł" [149].

Nie sposób, oczywiście, się nie zgodzić, że klasy czynności zaangażowanych nie da się opisać za pomocą sekwencji TOTE [124]. Podobne stanowisko zajmuje Allport [161] i Nosal [131]. Ten ostatni uważa, że model TOTE jest dobry do opisywania zachowań jednocelowych, które nie są jednak jedynymi zachowaniami, którymi interesują się psychologowie. Przypomnijmy, że model TOTE zawiera tezę, że większość działań ludzkich ma strukturę sekwencji:

T - zamierzony cel = standard regulacji; 0 - zaplanowana operacja służąca realizacji tego celu; T - ocena zgodności tejże operacji ze strukturą celu; E - zakończenie działania w przypadku uzyskania pozytywnego wyniku testu.

Gdy T jest bryłą, ocena zgodności nie jest tak prosta jak wtedy, gdy standard jest punktowy. Sądzę, że zbyt często w psychologii zakłada się, że reprezentacja celu jest punktowa. W przedstawionym w pracy podejściu dynamicznym nie wyklucza się, że model ten może opisywać pewne krótkie sekwencje funkcjonowania człowieka. Z modeli działania opisanych w literaturze na mój sposób myślenia istotnie wpłynęły dwa, które opiszę. Model Golwitzera [66] ukazany na rysunku 10 przedstawia czteroetapowy proces.

Rysunek 10. Model faz działania wg Golwitzera.

Faza pierwsza, nazywana przeddecyzyjną, to faza rozważań i przypisywania każdej opcji wartości i dostępności. Efektem tej oceny jest podjęcie decyzji i przystąpienie do jej realizacji (implementacji). Seria wykonywanych przez psychologów niemieckich badań pokazuje, że zachowanie osób znajdujących się w fazie rozważań bardzo różni się od zachowania w fazie implementacji. Chociaż model ukazuje fazowość, zakłada jednak racjonalność człowieka, który nie powinien przeskakiwać między fazami na zasadzie: "już podjąłem decyzję i zaczynam działać, aby za moment znaleźć się ponownie w sferze rozważań i zastanawiać się nad innymi opcjami". Nie są w nim rozważane różne strategie wyboru, dlatego ma on małą wartość dla naszych celów. Kuhl [96][97], natomiast, zakłada współistnienie wielu stanów motywacyjnych jednocześnie. Przedmiotem swojego głównego zainteresowania uczynił dwa z nich: orientację na stan (state orientation) i orientację na działanie (action orientation). Orientacja na stan wyraża się w konsekwentnym koncentrowaniu uwagi na stałym punkcie w czasie: przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości i wiąże się ze statycznym typem kontroli (catastatic mode of control), polegającym na dążeniu do zachowania status quo i unikaniu zmian. Orientacja (nastawienie) na działanie polega na koncentrowaniu się na strukturze działania realizującego wybrane cele i wiąże się z dynamicznym typem kontroli (metastatic), polegającym na wprowadzaniu zmian. Możliwe jest współistnienie obu nastawień jednocześnie i przełączanie się między nimi, ale Kuhl postuluje istnienie różnic indywidualnych, przejawiających się dominacją jednego ze stanów. Orientacja na stan może wyrażać się w nieumiejętności podjęcia decyzji o tym, czy działać dla osiągnięcia danego celu (vacillating state orientation). Osoby znajdujące się w tym stanie wykazują stałą tendencję do rozważania (contemplation) własnych intencji, operując przy tym ogromną liczbą informacji. Osoby zorientowane na działanie skłonne są do podejmowania aktywności już przy minimalnej liczbie informacji, których analiza służy wyciąganiu konkretnych wniosków. Kuhl wprowadza rozróżnienie pomiędzy tendencją motywacyjną a intencją. Tę drugą odróżnia od pierwszej pojawienie się zaangażowania, które jest szczególnym rodzajem ustosunkowania do własnej intencji. Kuhl określa je jako metamotywację do podtrzymania motywacji osiągnięcia celu. Warunkiem działania jest zamrożenie intencji. Zamrożenie (freezing) pozwala na zaprzestanie rozważań na temat "czy warto" i "w jaki sposób realizować cele" i koncentrację na działaniu. Ten motywacyjno - poznawczy mechanizm jest stosowany nieświadomie.

Niezamrożenie intencji powoduje, że w trakcie działania powracają wątpliwości obecne wcześniej przy podejmowaniu decyzji. Przedstawiony przeze mnie model koncentruje się przede wszystkim na uwzględnionej w modelu Gollwitzera fazie wyboru, która zgodnie z teorią obrazów w psychologii decyzji jest procesem dwuetapowym, składającym się - jak pisałam o tym wcześniej - z wyróżnienia najpierw opcji akceptowalnych (obszar akceptacji), a dopiero później dokonywania wyboru. Prezentowane przeze mnie podejście wskazuje na możliwość dużej dynamiki w procesie wybierania opcji najlepszej, a co się z tym wiąże - zmienności zachowania. Modelem, w którym styl działania wiąże się bezpośrednio ze sposobem reprezentowania celu jest teoria Aptera [4], która była przed laty przedmiotem mojej fascynacji i dlatego poświęcę jej więcej miejsca.

Apter [5] określa to, co ja nazywam stylem działania, jako dominację jednego z dwóch wzajemnie wykluczających się stanów motywacyjnych. Próbuje opisać sposoby, na jakie osoba “doświadcza” swojej motywacji i jaki to ma wpływ na jej zachowanie. Wyróżnia dwa stany: teliczny i parateliczny. Najprościej mówiąc, stan teliczny to stan, w którym cel jest figurą, a aktywność tłem; w stanie paratelicznym zaś odwrotnie - aktywność jest figurą, a cel tłem. Różnice między tymi stanami zostały przedstawione na rysunku 11a.

Rysunek 11a. Różnica między stanem telicznym a paratelicznym wg Aptera.

Apter pisze, że w pewnych sytuacjach cel jest podstawowy, a aktywność - drugoplanowa. Taki stan motywacyjny proponuje nazywać telicznym, od greckiego słowa telos, które oznacza koniec lub cel. Stan motywacyjny, w którym cele są drugoplanowe, nazwany został paratelicznym, od greckich słów para (“obok”) i telos, czyli: “obok celu”. Charakterystyki obydwu stanów zostały przedstawione w formie tabeli 5.

Tabela 5. Zmodyfikowana wersja charakterystyki stanu telicznego i paratelicznego przedstawiona przez van der Molena.

Chociaż mogłoby się wydawać, że stan parateliczny związany jest z zabawą, a stan teliczny z pracą, to jednak tak być nie musi. Można pokazać przykłady tej samej aktywności w różnych stanach motywacyjnych. Jednym z nich może być praca naukowa, w stanie telicznym nastawiona, na przykład, na rozwiązanie konkretnego problemu. Wszystkie działania są wtedy podporządkowane temu celowi - czytam tylko potrzebną literaturę. Jeżeli wyniki badań nie są interesujące, zmieniam temat na łatwiejszy. W stanie paratelicznym rozwiązywanie problemów naukowych jest celem samym w sobie. Robimy to, co nas interesuje, nie zastanawiając się, czy pomoże nam to w uzyskaniu doktoratu. W tym stanie artykuły pisane są “przy okazji". Jest to ta sama praca, ale inaczej ustrukturalizowana. Analogicznie, zawodowy sportowiec, grając w tenisa, znajduje się w telicznym stanie motywacyjnym. Jak zwykle w psychologii, granica między dwoma stanami motywacyjnymi jest płynna. Nawet najbardziej parateliczny naukowiec musi stać się od czasu do czasu “telikiem”, chociażby po to, aby napisać pracę doktorską. W przypadkach wątpliwych w rozstrzygnięciu typu motywacji może pomóc odpowiedź na pytanie, czy gdyby wynik aktywności mógł zostać osiągnięty innym sposobem (np. za pomocą czarów), to aktywność zostałaby podjęta. W ten sposób można odróżnić telicznych biegaczy, których celem jest utrzymanie kondycji, ale gdyby istniał inny sposób zachowania sprawności, chętniej siedzieliby w domu przy kawie od tych, którym bieganie sprawia autentyczną przyjemność. Parateliczny stan motywacyjny, według Aptera, to stan w którym nastawiamy się na doświadczanie przyjemności - co nie znaczy, że musimy jej doznać. Stan teliczny związany jest z nastawieniem na osiągnięcia. Jest to rozróżnienie analogiczne do problemu poszukiwania i unikania stymulacji. Poszukiwanie stymulacji może zakończyć się zarówno pozytywnie, jak i negatywnie: podnieceniem lub lękiem. Unikanie stymulacji może zaś doprowadzić do rozluźnienia lub znudzenia. Warto zwrócić uwagę, że zmiana stanu motywacyjnego z telicznego na parateliczny jest najlepszym sposobem przedefiniowania sytuacji w przypadku zbyt silnego obciążenia stresem przy niskiej kontyngencji2. Zainteresowanie jest tym typem motywacji, która nie podlega prawom Yerkesa-Dodsona [149]. Analogiczne rozważania możemy przeprowadzić odnośnie do stanu motywacji paratelicznej. Jeżeli przygotowujemy się do trudnego egzaminu i mamy już dosyć czytania lektur, chcemy wszystko rzucić, metodą może być zamiana "pracy" na "zabawę" i postawienie sobie zadania oceny stylu pisania autora, przekładanie tekstu "z polskiego na polski". Oczywiście trzeba wyraźnie podkreślić, że pytanie, który z tych stanów jest lepszy, jest pozbawione sensu. To, który jest bardziej efektywny, zależy od okoliczności. Faktem jest jednak istnienie różnic indywidualnych w stopniu dominacji jednego ze stanów motywacyjnych. Łatwo znaleźć wśród ludzi przykłady czystych “telików” i “paratelików”, choć większość stanowią zapewne osoby zmieniające swoje stany motywacyjne zależnie od okoliczności. Podstawowa różnica polega na tym, że w stanie telicznym działania są środkami do osiągnięcia celu (cel jest figurą), a w stanie paratelicznym mają one wartość samą w sobie (działanie jest figurą). W przypadku dominacji jednego z tych stanów możemy mówić o telicznym vs paratelicznym stylu działania. Grupa współpracowników Aptera [6] skonstruowała skalę mierzącą stopień dominacji jednego z tych stanów. Składa się ona z trzech podskal: 1. Poważnego traktowania swoich celów (serious-mindness), która mierzy częstość doświadczania

przez osobę badaną sytuacji, w której wydaje się jej, że jest zaangażowana w działanie podporządkowane osiągnięciu jakiegoś celu poza samą aktywnością, w porównaniu z częstością angażowania się w działania, które stanowią cel sam w sobie. Różnica ta jednak może sprowadzać się do sposobu formułowania celu: biegamy, aby schudnąć pięć kilogramów vs biegamy, bo sprawia

2

Przez kontyngencję rozumiem związek między podejmowanymi przez jednostkę działaniami a osiąganymi

wynikami[199].

nam to przyjemność. W pierwszym przypadku Apter powiedziałby, że biegamy telicznie, w drugim - paratelicznie.

2. Zamiłowania do planowania, która mierzy częstość doświadczania przez badaną osobę sytuacji, w której wydaje się jej, że jest zaangażowana w aktywność wymagającą planowania z wyprzedzeniem i orientacji na przyszłość, w stosunku do angażowania się w spontaniczne działania, ważne “tu i teraz".

3. Unikania stymulacji, która mierzy częstość, z jaką osoba badana uważa, że angażuje się w aktywność relaksującą mającą na celu redukcję pobudzenia w stosunku do aktywności pobudzających (mającą na celu wzrost pobudzenia).

Skala TDS (Telic Dominance Scale) składa sią z 42 pozycji (14 w każdej podskali). Zadaniem osoby badanej jest wybór jednego z dwóch zdań opisujących teliczny bądź parateliczny stan. Oto przykłady: “Wyjechał na dwutygodniowe wakacje vs wykorzystał dwa tygodnie wolnego czasu na potrzebne modernizacje domu”. “Zainwestował pieniądze w system emerytalny vs kupił drogi samochód”. “Próbował ciągle nowych potraw vs zawsze jadał tylko znane wcześniej produkty”.

Oryginalna skala TDS uzyskała, jak pisze Apter [6], zadowalające miary trafności i zyskała dużą popular-ność wśród badaczy w różnych krajach. Jednak oryginalna skala dominacji telicznej jest krytykowana przez wielu innych autorów[78]. W badaniu pilotażowym polskiej wersji otrzymaliśmy bardzo niskie współczynniki rzetelności, nie uzyskaliśmy także istotnej korelacji między tendencją do unikania stymulacji a pozostałymi skalami[57]. Podstawową słabością teorii Aptera jest pominięcie poznawczych uwarunkowań stylów działania. Jedynie raz powołał się on na dane wskazujące na różnice w sposobie przetwarzania informacji. Osoby badane były proszone o opisanie minionego dnia. Telicy opisywali ten dzień szczegółowo, zachowując chronologię zdarzeń i częstokroć uwzględniając dokładny czas. Paratelicy byli w swych opisach bardziej impresyjni: podawali ogólną ocenę z paroma konkretnymi informacjami, niekoniecznie w porządku chronologicznym. Stosowali więcej globalnych ocen w porównaniu z telikami, którzy byli bardziej deskryptywni. Poniżej przedstawię opisy dnia dokonane przez typowego telika i paratelika, które podaje Apter [5]. Zacytowanie ich w tym miejscu wydaje mi się ważne, ponieważ pozwala porównać definicje teoretyczne z tym, co Apter uważa za prototypową egzemplifikację stworzonego przez siebie konstruktu. Jak minął wczorajszy dzień? Odpowiedź pierwsza: “Wszystkie moje dni są podobne do siebie. Staram się, aby tak było. Lubię rutynę. Odkryłem to w wojsku, gdzie służyłem rok, że rutyna pozwala zachować siebie i człowiek staje się silniejszy. Lubię to i taki był mój wczorajszy dzień. Wstałem o 10-tej, poszedłem do łazienki, umyłem ręce, następnie poszedłem do toalety. Potem powtórnie umyłem ręce i postanowiłem wziąć prysznic. Umyłem zęby i wytarłem się dokładnie. Poszedłem do klubu, żeby trochę potrenować. Nie mogłem jednak tego zrobić, ponieważ był zamknięty z powodu jakiś problemów z wodą. To wytrąciło mnie z rutyny. Poszedłem do banku, aby zapłacić i zadzwoniłem do ojca z prośbą o radę w sprawach finansowych. Ojciec powiedział, żebym mu przysłał papiery, a on to załatwi. Wróciłem więc do domu i o 13-tej zjadłem jabłko i wypiłem filiżankę soku cytrynowego. Ludzie zwykle jedzą za dużo - ja dbam o figurę. Ludzie, z którymi mieszkam, mają psa. Zabrałem go na spacer, aby trochę pobiegać. Było to bardzo ożywiające i rozweselające zajęcie. O 15-tej pojechałem, żeby obejrzeć końcową część demonstracji studenckiej. Demonstracja dotyczyła czynszów za mieszkanie - nie sądzę, aby demonstracje mogły osiągnąć swój cel. Rozsądniej jest znaleźć sposób na zapłacenie czynszu. Po powrocie do domu, około 16.45, znalazłem list, w którym przeczytałem, że jestem winien wojsku 38 koron za rozmowę telefoniczną. To nie była prawda. Zapłaciłem swój rachunek. Napisałem do nich i pobiegłem na pocztę, aby nadać list od razu. Ten list wytrącił mnie z równowagi. Nie oczekiwałem go i to był błąd. Takie błędy bardzo mnie złoszczą - nie wolno pozwalać, aby się zdarzały. Następnie przygotowałem obiad i wykonałem zestaw moich codziennych ćwiczeń. Uważam, że bardzo ważne jest utrzymanie własnego ciała w zdrowiu. O 17-tej obejrzałem program telewizyjny - tylko 35 minut. Od 17.35 do 21-ej pracowałem nad moim przekładem Kretcha i Crutchfielda. Ponieważ miałem głowę zajętą pracą, która jest szczególnie ważna, przerwałem i poszedłem spacerem do sklepu po bardzo małą tabliczkę czekolady. W sklepie wiele osób oglądało mecz piłkarski Szwecja - Norwegia. Wyglądał interesująco i ludzie byli podekscytowani, ale miałem ważną rzecz do zrobienia, więc wróciłem do domu. Zacząłem pracować powtórnie, ale wszyscy w pokoju nade mną oglądali mecz, głośno ciesząc się z każdego gola. W końcu hałas sprawił, że musiałem przerwać pracę i dołączyłem do nich. Kiedy się skończyło, mogłem wrócić i trochę poczytać. Tak też zrobiłem, o 1.30 poszedłem do łóżka. Prawie natychmiast zasnąłem”. Odpowiedź druga:

Mhm... tak... Zaspałam... Nie czułam się dobrze poprzedniego dnia... Potrzebowałam snu... Mój zegarek chyba źle chodzi. Poszłam do czytelni o 10-ej. Miałam pójść na wykład i ćwiczenia, ale odpuściłam je sobie. W zamian za to pogadałam z facetem, który zabiega o moje względy. Zgodziłam się, aby pójść z nim do kina, więc wróciłam do domu - wzięłam prysznic, umyłam włosy, posiedziałam w saunie. To było dobre. Nie czułam się winna z powodu opuszczonych wykładów, spędziłam mile ten czas. Poczułam się lepiej. Mówiłam ci, że przedtem nie czułam się dobrze. O 17-tej zjadłam obiad z facetem, o którym mówiłam ci wcześniej. Kiedy przyszła moja przyjaciółka, zdecydowaliśmy się pomóc jej i odwieźć ją na lotnisko. Na lotnisku spotkałam troje innych znajomych, którzy też wracali do domu. Wypiliśmy razem kawę. Poczułam tęsknotę za domem. Potem poszłam z moim znajomym do kina. Film podobał mi się bardzo, ponieważ zawierał wiele różnych wątków. Po filmie poszliśmy do jego mieszkania, piliśmy herbatę, graliśmy w chińskie szachy, poszłam z nim do łóżka. Później wróciłam do domu. Sądzę, że mój znajomy traktuje mnie bardzo poważnie, ale ja jego tak nie traktuję. W domu byłam o 2-giej, bardzo zmęczona” (na podstawie: [5], s. 61-62). Z podanych opisów wyłania się obraz “telika”, bardzo trudno zmieniającego raz podjęty kierunek działań (bardzo przywiązanego do swoich precyzyjnych, można nawet powiedzieć punktowych planów, które raz sformułowane stają się imperatywami) i paratelika, który bardzo łatwo modyfikuje swoje wizje i adaptuje się do zmieniającego się środowiska. Tym, co ich różni, nie jest koncentracja na aktywności lub celu (zdaniem Aptera typowy telik spędza sporo czasu, koncentrując się na aktywności, np. spacer z psem), lecz łatwość zmiany raz podjętego działania. Jak pisałam wcześniej, podstawową wadą teorii Aptera jest, z mojego punktu widzenia, przywiązywanie zbyt dużej wagi do czynników energetycznych (poziom aktywacji organizmu), a zbyt małej - do czynników poznawczych. Zmienność zachowania może wynikać ze zmiany aktywizowanych struktur poznawczych. We wstępie pisałam, że prezentowane przeze mnie podejście zgodne jest z założeniami psychologii poznawczej, w myśl których podstawowym mechanizmem jest porównywanie napływających informacji ze strukturami wiedzy. Sądzę, że właśnie giętkość różni opisy dnia cytowane przez Aptera. Teoretycznie można sobie wyobrazić bardzo mało giętkich ludzi grających zapamiętale w tenisa (figurą jest aktywność) i niewrażliwych na zewnętrzną stymulację. Analogicznie można sobie wyobrazić bardzo poważnie traktujących swoje cele naukowców, którzy ze względu na dużą wrażliwość na stymulację zewnętrzną ciągle angażują się w coraz nowe badania (figurę jest aktywność), porzucając stare, nie dokończone. Osoby, których opisy dnia przytoczyłam za Apterem, różnią się nie powagą w traktowaniu celów3, lecz stopniem precyzji formułowanych planów i giętkością vs sztywnością w ich realizacji. Wzmiankowana giętkość nie dotyczy ogólnej zdolności do tworzenia oryginalnych rozwiązań, lecz łatwości zmiany celu dominującego. Porównajmy zachowanie dwóch osób piszących artykuł. W pewnym momencie brakuje im cytatu z książki, która stoi na półce w drugim pokoju. Po przejściu do pokoju obok szukanej książki spostrzegają gazetę, którą dawno już chciały przeczytać. W tym momencie mają dwie możliwości: zacząć czytać gazetę, co wymaga zmiany celu dominującego, lub wziąć gazetę ze sobą, postanawiając przeczytać ją po zakończeniu pracy. Pierwsze z tych zachowań charakterystyczne jest dla paratelicznego4 stylu aktywności, drugie - dla telicznego. Oczywiście można przewidywać, że - statystycznie rzecz ujmując - poważne traktowanie celów powinno utrudniać częste zmiany celu dominującego. Czasami jednak zmiana taka, na przykład kiedy nie możemy znaleźć dobrego rozwiązania problemu, może być bardzo korzystna i ułatwiać, a nie utrudniać osiągnięcie pierwszego, z pozoru porzuconego celu. Podsumowując, jedną z ważnych charakterystyk funkcjonowania jest giętkość, definiowana jako łatwość zmiany celu dominującego. Twierdzę, że owa giętkość zależy od cech formalnych reprezentacji celu (szerokości kategorii celu). Szerokie kategorie celu mogą wynikać zarówno z formułowania celu na wyższym poziomie, jak i z szerszych zakresów akceptacji. W obu przypadkach bardzo trudno jest koncentrować się na reprezentacji celu. Jest ona zbyt przedziałowa, ponieważ kategoria celu jest szeroka (klasa obiektów akceptowanych jako wyniki działania jest liczna). Figurą staje się działanie w określonym kierunku, choć nie jest prawdą, że dana osoba jest jednocześnie nastawiona na doświadczanie przyjem-ności, co według Aptera jest definicyjną cechą stanu paratelicznego. Podawane przez Aptera przykłady (np. upicie się na przyjęciu) sprawiają wrażenie, że przy tym stanie trudno w ogóle mówić o reprezentacji celu - zachowanie jest wyzwalane przez bodźce. Tak, jak to zaznaczyłam w rozdziale pierwszym, w tym

3

Mogę sobie łatwo wyobrazić, że kobieta uznana przez Aptera za typowego paratelika, będzie następnego dnia

bardzo intensywnie pracowała, nadrabiając z nawiązką stracone wykłady. 4

lub politelicznego, który zostanie zdefiniowany w dalszej części tekstu.

opracowaniu interesują mnie wyłącznie sytuacje, w których jest aktywna reprezentacja celu. Uważam, że teliczny stan motywacyjny związany z szerokimi kategoriami celu (przedziałowymi reprezentacjami celu) różni się zasadniczo od stanu motywacyjnego przy wąskich kategoriach celu (punktowych reprezentacjach). Ten pierwszy proponuję nazwać stanem politelicznym, a ten drugi - monotelicznym. Jest to modyfikacja teorii Aptera polegająca na wyróżnieniu dodatkowego stanu motywacyjnego, nie uwzględnionego w teorii, a bardzo ważnego z punktu widzenia moich rozważań. Różnice między tymi trzema stanami zostały schematycznie przedstawione na rysunku 11b:

Rysunek 11b. Różnica między stanem monotelicznym, politelicznym i paratelicznym wg

Wieczorkowskiej (1992).

W odróżnieniu od Aptera, nie zaznaczyłam na rysunku celów w stanie paratelicznym, ponieważ, jak pisze sam autor, nie są one w tym przypadku istotne. W stanie politelicznym aktywnych jest wiele celów równocześnie. Zgodnie z przyjętym w pracy podejściem dynamicznym dana osoba może zwiększyć lub zmniejszyć swoje obszary akceptacji w trakcie realizacji celu, na przykład kupowania dywanu, czyli reagować elastycznie na sytuację. Rozsądne jest rozszerzenie obszarów akceptacji, gdy liczba dostępnych obiektów jest niewielka (sytuacja niedoboru), zaś zawężenie - w sytuacji bogatych zasobów. Obserwując zachowanie danej osoby, trudno ocenić, czy w czasie poszukiwania dywanu nie zmieniała jej się szerokość kategorii celu. Aby uniknąć tej trudności, w dwóch badaniach (B i F) zaplanowaliśmy zadania w taki sposób, aby badani nie mogli przeformułowywać celów w trakcie podejmowania decyzji. Obserwowaliśmy, jak ludzie o różnym stopniu przedziałowości , odgrywając rolę agentów szukających odpowiednich obiektów dla klientów, zachowują się w konfrontacji z preferencjami innych. Czy projektują swoje szerokie obszary akceptacji na decyzje dotyczące klientów? W badaniu B (“agencja nieruchomości”) osoby badane pracowały dla klientów o punktowych (jednoprototypowych), przedziałowych lub dwuprototypowych preferencjach. Warunkiem kontrolnym dla klienta dwuprototypowego było dwóch klientów o jednoprototypowych preferencjach. Dodatkowo wprowadziliśmy wymagania “zawężające” lub “rozszerzające” swobodę decyzji. Dla każdego typu zadania pojawiały się inne oferty, bardzo starannie dobrane (por. Aneks) tak, aby były w tym samym stopniu podobne do zlecenia klienta. Niemniej jednak mówiąc językiem technicznym oferty były “zagnieżdzone” w zadaniach, co powoduje, że bezpośrednie porównania między klientami trzeba przeprowadzać bardzo ostrożnie. Nie ma tego typu problemów w porównaniu między warunkami eksperymentalnymi (duża i mała swoboda decyzji), ponieważ jedyna różnica polegała na odmiennej instrukcji. Analizę wyników prowadziliśmy na dwóch poziomach: 1. osobno dla każdego typu zadania (klienta) 2. łącząc wskaźniki z ośmiu zadań ( dwie sesje - każda z czterema klientami) w jeden wskaźnik ogólny

charakteryzujący sposób podejmowania decyzji przez agenta. Analizowaliśmy m.in., ile ofert agent chciał pokazać klientowi, jak spostrzegał dopasowanie ofert do zlecenia, jak trudne (niejasne) było dla niego zlecenie. Mierzyliśmy czas podejmowania decyzji i zmianę nastroju w czasie badania.

Jak opisałam to w części pierwszej na wstępie potencjalni agenci oceniali różne mieszkania pod względem atrakcyjności dla siebie. Na podstawie analizy szerokości obszarów akceptacji grupę należącą do górnych 33% rozkładu (najwięcej akceptującą) nazwano mieszkaniowymi przedziałowcami, zaś tę, która się ulokowała w dolnych 33% - punktowcami. Punktowcy akceptowali dla siebie średnio 4,46 mieszkań, przedziałowcy - 9,85 co zostało przedstawione na rys.7. W następnej części badani musieli zapomnieć o własnych preferencjach i skoncentrować się na wyborze ofert dla pojawiających się w agencji klientów. Okazało się, że różnice we własnych obszarach akceptacji nie wpłynęły istotnie na liczbę ofert “akceptowanych” w imieniu klienta. Najważniejszym czynnikiem dla tej zmiennej była instrukcja. Kiedy agentom pozostawiono swobodę decyzji (wersja “rozszerzająca”), oferowali oni klientom istotnie więcej (F=15,75 ; p<0,001) mieszkań do obejrzenia (M=3,06) niż wtedy gdy proszono ich o dokładną (wersja “zawężająca”) realizację zleceń (M=2,38). Zmiana warunków zadania wpłynęła przede wszystkim na przedziałowców (F=16,38; p<0,001). Pokazali oni klientom dużo więcej mieszkań w warunkach swobody decyzji (M=3,13) niż gdy kazano im trzymać się ściśle zlecenia (M=2,16). Różnica w liczbie pokazywanych przez punktowców mieszkań w obu warunkach nie była istotna statystycznie (M=2,62; M=2,99, odpowiednio). Średnie przedstawiono na rysunku 12.

Rysunek 12. Liczba mieszkań pokazywanych klientom w zależności od preferencji i typu instrukcji na

podstawie wyników badania B.

Okazało się, że różnica ta wiązała się z odmiennym spostrzeganiem stopnia dopasowania ofert. W wersji pozostawiającej swobodę (M=3,99) agenci spostrzegali te same oferty jako mniej (F=10,52 ; p<0,001) niedopasowane do tych samych zleceń niż w wersji z ograniczoną swobodą (M=4,34). Analogicznie do liczby pokazanych mieszkań okazało się, że zmiana warunków zadania wpłynęła przede wszystkim na przedziałowców (F=11,95 ; p<0,01). W wersji “rozszerzającej” lepiej ocenili dopasowanie ofert (M=3,95) niż gdy kazano im trzymać się ściśle zlecenia (M=4,47). Dla punktowców różnica nie była istotna statystycznie (M=4,20; M=4,02, odpowiednio). Średnie są przedstawione na rysunku 13.

Rysunek 13. Niedopasowanie ofert do zlecenia w zależności od preferencji i typu instrukcji na

podstawie wyników badania B. Wyniki obu typów analiz są zgodne. Mimo że w obu warunkach zarówno zlecenia jak i oferty były takie same, swoboda decyzji spowodowała spostrzeganie większego dopasowania ofert do zlecenia, które w wersji “rozszerzającej” przy swobodzie decyzji zamiast punktem stało się “bryłą” – zwiększył się bowiem zakres dopuszczalnych transformacji wymagań klienta. Ta prawidłowość dotyczyła wszystkich typów klientów. Okazało się, że badani dobrze przystosowują się do wymagań zadania. Tam, gdzie im na to pozwalano (duża swoboda decyzji), tworzyli szersze obszary akceptacji dla klienta niż tam, gdzie żądano dokładności w realizacji zleceń (mała swoboda decyzji). Własne preferencje nie wpływały na zachowanie agentów, ale wyznaczały koszty decyzyjne, jakie ponosili. Najbardziej interesujący wynik uzyskaliśmy przy analizie ocenianego stopnia trudności (niejasności) zadania. Oczekiwaliśmy efektu głównego warunku eksperymentalnego. Zadanie, w którym pozostawiono osobie badanej znaczną swobodę (M=2,71) było spostrzegane jako trudniejsze (F=3,85 ; p<0,05) niż sytuacja, w której polecano dokładne trzymanie się instrukcji (M=2,39). Odnotowaliśmy jednak niezwykle silny efekt interakcji między swobodą decyzji a preferencjami agenta (F=19,28 ; p<0,001). Dla punktowców o wiele trudniejsza była wersja “rozszerzająca” (M=3,28) niż “zawężająca” (M=2,18), dla przedziałowców odwrotnie (M=2,23; M=2,59 odpowiednio). Średnie przedstawiono na rysunku 14.

Rysunek 14. Trudność zadania w zależności od preferencji i typu instrukcji na podstawie wyników badania B.

Nie mogą więc dziwić wyniki wykazujące odmienny wpływ typu zadania na nastrój w obu grupach. 37% badanych oceniło swój nastrój po wykonaniu zadania jako taki sam jak przed nim, u 38% osób się on pogorszył, a u 25% polepszył. Okazało się (F=3,94 ; p<0,05) , że najgorzej czuli się przedziałowcy w wersji “zawężającej” (M=3,52) i punktowcy w wersji “rozszerzającej” (M=3,70). Praca w warunkach zgodnych z preferencjami wpływała pozytywnie na nastrój (M=4,04 u punktowców; M=3,89 u przedziałowców). Średnie są przedstawione na rysunku 15.

Rysunek 15. Nastrój po wykonaniu zadania w zależności od preferencji i typu instrukcji na podstawie

wyników badania B. Chociaż manipulacja informacją o typie preferencji klienta nie przyniosła oczekiwanych silnych efektów interakcyjnych, przyjrzyjmy się bliżej uzyskanym wynikom. Klientowi dwuprototypowemu pokazano więcej ofert (M=3,23) niż punktowemu (M=1,75) czy przedziałowemu (M=1,55). Klient z dwuprototypowym zleceniem powinien być traktowany zupełnie tak samo jak dwóch klientów z jednoprototypowymi zleceniami. I tak było w wersji zawężającej . Klientowi dwuprototypowemu pokazywano niewiele mniej (M=3.23) ofert, niż dwóm klientom razem (M=3,85). Jednak tam, gdzie pozostawiono agentom swobodę, zwyciężyło ich przekonanie, że dwóm różnych klientom trzeba pokazać więcej mieszkań (M=4,79) niż jednemu (M=3,23) bez względu na jego strukturę preferencji. Zaobserwowaliśmy także istotną interakcję miedzy preferencjami a warunkami zadania przy obsługiwaniu klienta dwuprototypowego (F=5,86 ; p<0 ,02). Punktowcy pokazali mu więcej mieszkań (M=3,53) w wersji “zawężającej” niż w wersji “rozszerzającej” (M=2,85). Jest to jedyny przypadek odwrócenia relacji, ponieważ regułą było pokazywanie większej liczby mieszkań gdy zostawiano agentom swobodę decyzji niż gdy ją ograniczano. Tak właśnie, obsługując klienta o dwuprototypowej strukturze preferencji , zachowali się przedziałowcy – w wersji “zawężającej” zaoferowali mniej mieszkań (M=3,12) niż w wersji “rozszerzającej” (M=3,6). Badani wyjątkowo dobrze – bez względu na swoje preferencje - “przyjęli” różne typy zadań. Być może informacja o zleceniach była skonstruowana w zbyt abstrakcyjny sposób. Na przykład “rozmycie” klienta przedziałowego było pozorne – postawił przecież precyzyjne granice swojej akceptacji, więc agenci traktowali go tak samo jak innych. Lepiej byłoby gdyby agent musiał – tak jak w życiu - wnioskować o strukturze preferencji klienta zadając mu pytania. W tabeli 6 przedstawiona jest średnia liczba pokazywanych mieszkań, średni spostrzegany stopień dopasowania ofert i trudności zadania w zależności od typu klienta, typu zadania i preferencji agenta.

Tabela 6. Sposób realizacji zlecenia w zależności od typu klienta, warunków decyzji i preferencji

agenta na podstawie wyników badania B. Analiza czasów podejmowania decyzji nie wykazała istotnego wpływu interesujących zmiennych, co było sprzeczne z wynikami uzyskanymi w badaniu A i stało się inspiracją do zaplanowania badania F. Gdy wyruszamy do sklepu, mając w głowie precyzyjną wizję pożądanego obiektu, nasze zadanie jest proste: należy po prostu porównać to, co widzimy, z tym, czego oczekujemy. W czasach totalnego niedoboru towarów trudno było, stosując tę strategię, cokolwiek kupić. Inny sposób robienia zakupu jest kontekstowy: klient idzie do sklepu i ogląda to, co jest. Dokonuje przymiarki, jak to, co jest, ma się do jego prototypów. Gdy w sklepach towary pojawiały się jedynie od czasu do czasu, była to bardziej przystosowawcza strategia. Ocenianie podobieństwa nie jest symetryczne. Tversky powiedziałby, że istnieje różnica między tym, czy porównujemy prototyp tatara, który postanowiliśmy przygotować na przyjęcie imieninowe, do wołowiny w sklepie, czy też wołowinę do prototypu. Problem jednak nie polega, moim zdaniem, wyłącznie na asymetrii, lecz na liczbie prototypów, które są aktywne w czasie robienia zakupów. Paweł, szukający wołowiny na tatar, szybko podejmuje decyzję i często może wrócić do domu z pustym koszykiem. Piotr, który dopuszcza zastąpienia tatara pieczenią rzymską, ma trudniejszy problem decyzyjny. Czy wołowina w sklepie nadaje się na tatar, a jeżeli nie, to czy nadaje się na pieczeń rzymską? Dłużej myśli, ale szansa, że kupi jest większa. Zgodnie z przedstawionymi wyżej rozważaniami punktowcy w badaniu A (“kupowanie dywanu”) szybciej podejmowali decyzję niż przedziałowcy. Natomiast w badaniu B (“agencja nieruchomości”) nie stwierdzono istotnych różnic w czasie podejmowania decyzji między wyróżnionymi grupami. Dlaczego? Badani kupowali dywan dla siebie, mieszkanie wynajmowali dla klientów. Inna różnica polegała na typie zadania: mieli kupić jeden dywan i wybrać akceptowalne mieszkania. Zgodnie z modelem przedziałowcy mają kłopot jedynie z wyborem opcji najlepszej. Trudno jest, na przykład, porównać dwie opcje, które są równo odległe od dwóch prototypów. Sytuacja jest dużo łatwiejsza, gdy dokonujemy porównania z jednym prototypem. Aby rozstrzygnąć sprzeczność wyników, zaprojektowaliśmy badanie F, symulujące pracę agenta w biurze turystycznym.

Badanie F (“agencja turystyczna”)

W pierwszej części badani wypełniali zestaw do badania obszarów akceptacji “Wakacje”, który zawierał 27 propozycji spędzenia wakacji. Proszono ich o zaznaczenie pomysłów, które wydają im się atrakcyjne.

Przykładowe opcje to: “Wakacje pod namiotem na dzikiej, nie zamieszkałej wysepce. Nikt tu nie zagląda, więc spokój gwarantowany, ale daleko do sklepów” lub “Rejs po Morzu Bałtyckim z zawinięciem do kilku dużych portów. Statek jest komfortowy, ale nieduży, na pewno będzie bardzo bujało”.

Zasadniczą część badania stanowiła gra komputerowa, w której osoby badane podejmowały rolę pracowników agencji turystycznej.

Ich zadanie polegało na wybieraniu ofert wakacyjnych spośród paru dostępnych i proponowaniu ich klientom. Każdej grupie badanych przedstawiono zestaw takich samych siedmiu zadań.

Każde zadanie polegało na dokonaniu wyboru spośród czterech pojawiających się jednocześnie na ekranie ofert wakacyjnych tak, aby wybrane oferty jak najbardziej odpowiadały życzeniu klienta. Życzenie klienta każdorazowo pojawiało się u góry ekranu.

Oferty i zlecenia dobrano w ten sposób, aby podobieństwo ofert do zlecenia było takie samo w każdym z zadań. Zarówno oferty, jak i zlecenia opisane były na trzech wymiarach:

czas pobytu (cztery poziomy);

cena za pobyt (cztery poziomy);

miejsce noclegu (trzy poziomy).

Przykładowe oferty wyglądały następująco: “10 dni, 5 milionów, hotel” albo: “7 dni, 3 miliony, camping”. Pierwsze zadanie miało charakter treningowy i nie zostało uwzględnione w analizach.

Połowę osób badanych poproszono o wybór oferty najlepszej, drugą połowę - o wybór ofert akceptowalnych.

Pytania dodatkowe dotyczyły kosztów psychologicznych ponoszonych w trakcie realizacji zleceń. Brzmiały one następująco:

1. Na ile trudno było dopasować oferty do zapotrzebowania klienta?

2. Czy oferty były dopasowane do życzenia klienta?

3. Czy wydaje Ci się, że dobrze wykonałeś swoje zadanie?

4. Czy miałeś wątpliwości przy wyborze ofert?

5. Czy wybieranie spośród ofert przychodziło Ci z łatwością?

6. Czy zadanie było jasno określone?

Pytania o koszty psychologiczne zadawano dwukrotnie: trzy po wykonaniu trzech pierwszych zadań, wszystkie sześć po zakończeniu wykonywania siedmiu zadań. Końcową część procedury eksperymentalnej stanowiły pytania dotyczące poziomu motywacji osób badanych w trakcie badania. Pytania brzmiały:

1. Czy starałeś się przy realizacji kolejnych zadań?

2. Czy nudziłeś się, realizując kolejne zadania?

3. Czy angażowałeś się w realizację kolejnych zadań?

Badani udzielali odpowiedzi na skali sześciopunktowej, gdzie “1” oznaczało “nie”, “2” - “raczej nie”, “3” - “ani tak, ani nie”, “4” - “raczej tak”, “5” - “tak” i “7” - “trudno powiedzieć”.

Eksperyment ten miał rozstrzygnąć kwestię sprzeczności wyników dotyczących różnic w czasie podejmowania decyzji przez punktowców i przedziałowców, uzyskanych w badaniach A i B. Zgodnie z przewidywaniami wybór opcji najlepszej (M=10,77) zabierał badanym istotnie więcej czasu (F=4,57; p<0,04) niż wybór opcji akceptowalnych (M=10,87). Przedziałowcy (M=10,95) podejmowali decyzję istotnie dłużej niż punktowcy (M=10,80) tylko w przypadku wyboru opcji najlepszej (F=7,04; p<0,01). W przypadku wyboru opcji akceptowalnych nie stwierdzono różnic między grupami. Średnie przedstawione są na rysunku 16.

Rysunek 16. Czas podejmowania decyzji (logarytm) w zależności od typu zadania i preferencji agenta

na podstawie wyników badania F. W tym samym badaniu stwierdzono także istotną interakcję między preferencjami a typem decyzji dla stopnia zainteresowania zadaniem (F=3,97; p<0,05). Przedziałowcy (M=4,38) angażowali się bardziej przy wyborze najlepszej opcji niż przy wyborze opcji akceptowalnych (M=4,19), punktowcy - odwrotnie (odpowiednio M=3,94; M=4,3). Średnie przedstawiono na rysunku 17. Sytuacja niezgodna z własnymi preferencjami wymagała większego zaangażowania, co jest zupełnie zrozumiałe.

Rysunek 17. Zaangażowanie w zależności od typu zadania i preferencji agenta na podstawie wyników

badania F. Jeżeli myślimy o wielu rzeczach, nie możemy dokładnie odzwierciedlić w umyśle każdej z nich. Widzimy las, nie widzimy drzew. Tendencja do tworzenia szerokich obszarów akceptacji powinna współwystępować z tendencją do małej precyzji. Jeżeli wiele rzeczy jest wartych naszej uwagi, to - zważywszy, że przeważającą część naszej aktywności wzbudzają bodźce płynące ze środowiska - będziemy skłonni do przełączania się z jednego działania na drugie. Krzysztof pisze książkę o makropsychologii, ale słuchając referatów na konferencji, ciągle ulega fascynacji nowymi pomysłami, dalekimi od tematu, którym się zajmuje, i angażuje się w nowe badania. Pracuje symultanicznie, to znaczy zaczyna nowy wątek badawczy przed zakończeniem poprzedniego. Igor odwrotnie. Jest wąskim specjalistą. To, nad czym pracuje, pochłania go całkowicie. Ale gdy zakończy pracę, może diametralnie zmienić zainteresowania. Poprzedni temat mało go już interesuje. Jego dorobek naukowy zawiera

badania bardzo różnych problemów, ale nigdy nie były one realizowane symultanicznie, tylko sekwencyjnie. Podobnie Agnieszka, która nie potrafi zacząć czytać nowej książki, jeżeli nie skończyła poprzedniej. Przeciwnie Joanna, która zawsze ma parę książek pod ręką. Czy lepiej robić dużo (skaning rozległy), czy dokładnie (skaning głęboki)? Ciągle stajemy przed taką alternatywą. Każdy styl funkcjonowania ma swoje wady i zalety. Jeżeli skupimy się na punkcie, możemy nie dostrzec innych, ciekawych opcji. Jeżeli będziemy przeskakiwać "z jednego kwiatka na drugi", niczego nie dokończymy. Chwilowa zmiana tematu może pozwolić na wystąpienie efektu inkubacji. Może przyjść nam do głowy nowy pomysł, możemy się czegoś nowego dowiedzieć. Utrzymywanie nie dokończonych zadań w umyśle jest jednak bardzo obciążające. Szerokie obszary akceptacji nie sprzyjają planowaniu. Brak wyraźnej wizji celu powoduje, że trudniej nam się zabrać do pracy. Jeżeli mamy zrobić coś trudnego, to im precyzyjniej to zadanie jest określone (np. poprzez czas zakończenia), tym łatwiej się do jego wykonania zmobilizować. Przykładowo uczniom mającym problemy z czytaniem trudniej się zmobilizować do ćwiczeń, gdy są one ogólnie określone (np. “ćwicz codziennie czytanie”) niż wtedy, gdy wiadomo, że co dzień mają czytać np. przez pół godziny lub przeczytać pięć stron. Na ten aspekt precyzji w formułowaniu zadań zwrócili uwagę twórcy teorii stawiania celów (Goal Setting Theory). Gollwitzer [66]pokazał, że planowanie pomaga rozwiązać problemy wolicjonalne. W ramach przeprowadzonego przez niego badania sposobów spędzania świąt proszono studentów, aby w 48 godzin po Wigilii wysłali szczegółowy jej opis. Połowa badanych wypełniała kwestionariusz, w którym przewidywała, kiedy i w jakich okolicznościach przystąpi do wykonania opisu. 75% osób z tej grupy przysłało raport zgodnie z obietnicą. To samo udało się tylko 1/3 osób z grupy, która nie zaplanowała warunków realizacji zadania. Gdy pojawi się intencja realizacji celu, tzn. zostanie ustalony czas, miejsce i sposób jego realizacji, możemy przełączyć się z wymagającej wysiłku świadomej kontroli zachowania na automatyczną kontrolę przez bodźce zewnętrzne. Jeżeli zaplanowaliśmy, że zrobimy coś po świątecznym spacerze, to spacer "przypomni" nam o naszych zamiarach. Dużo łatwiej jest wykonać zamiar: "gdy wrócę do domu, włożę do torby artykuł, który obiecałam przynieść studentce" niż: "przyniosę jutro artykuł studentce". Postawienie celu tworzy napięcie motywacyjne. Jeżeli cel nie został zrealizowany to nasz umysł w dalszym ciągu, jest nim “zajęty”, choć możemy sobie z tego nie zdawać sprawy. Ilustracją są tu wyniki eksperymentu [194], w którym osoby badane miały myśleć , o czym chciały, włącznie z białymi niedźwiedziami (E1) lub powstrzymać się od myślenia o białych niedźwiedziach (E2). W obu grupach badani notowali na kartkach, ile razy biały niedźwiedź pojawi się w ich myślach. To, czy temat (cel) nadal “rezyduje” w naszym umyśle można sprawdzić , prosząc o rozpoznawanie częściowo niekompletnych wyrazów związanych z białymi niedźwiedziami, takich jak: “góra lodowa”, czy “niedźwiedź polarny”. Grupa E2 rozpoznaje takie wyrazy znacząco szybciej niż badani z grupy E1. Jednakże wykazano [178], że gdy badanym z grupy powstrzymującej się od myślenia “domknie” się zadanie, np. mówiąc, że udało im się je wykonać lepiej niż innym w tej samej sytuacji, to omawiany wyżej efekt szybszego rozpoznawania zanika. Wyniki te pozwalają zrozumieć, dlaczego ludzie, którzy “porzucają” swoje zadania, licząc na to, że kiedyś do nich wrócą, czują się tak przemęczeni. Nie dokończone zadania stanowią bardzo duże obciążenie dla naszego umysłu, choć może się to dziać poza naszą świadomością. Symultaniczność działania (rozpoczynanie jednej aktywności przed zakończeniem poprzedniej) powoduje, że nie wiemy, jak długo wykonujemy daną czynność. Jak obliczyć, ile czasu zajmuje nam przeczytanie jakiejś książki, skoro zawsze czytamy ich pięć równolegle? Ulegamy złudzeniu, że jeżeli skoncentrujemy się tylko na jednej aktywności, to wszystko zrobimy bardzo szybko. Jeżeli robimy wiele rzeczy i stale jesteśmy otwarci na informacje płynące z otoczenia, to szansa na rutynizację jest niewielka. Jeżeli nasz obszar swobodnej decyzji jest duży, to ciągle podejmujemy decyzje o tym, co dalej. To daje olbrzymią elastyczność działania. Anna jest gotowa w każdej chwili przeorganizować swój dzień. Jedno spotkanie odwoła, dwa przełoży. Umawiając się z nią, prawie zawsze można oczekiwać telefonu z zapowiedzią, że się spóźni, bo coś wypadło. Nikt nie ma nawet pretensji - wiadomo, że ma tyle spotkań i spraw na głowie. Inaczej Ewa, która pełni równie odpowiedzialną funkcję. O jej dniu decyduje kalendarz, w którym z dużym wyprzedzeniem zapisane są

wszystkie spotkania. Umawiając się z nią na przyszły tydzień, możesz być pewien, że spotkanie odbędzie się dokładnie w tym czasie, który został wcześniej ustalony. Anna "upchnie" spotkanie z tobą na jutro, ale ponieważ reaguje na “napływające bodźce", nie możesz liczyć, że zacznie się ono punktualnie. Nie potrafi odmawiać, skutkiem tego czuje się przeciążona. Ewa też nie odmawia spotkania, ale kalendarz stanowi jej “tarczę obronną". “Bardzo bym chciała się spotkać, ale popatrz, nie mam kiedy”. Jej czas jest wyraźnie rozdzielony na pracę i odpoczynek. Nie umawia się, tak jak Anna, o 7 rano czy 9 wieczór. Powyższe własności strategii działania można podsumować następująco. Strategia przedziałowa polega na równoczesnej realizacji wielu celów, co w umiarkowanej postaci prowadzi do elastyczności, zaś w skrajnej - do chaotyczności. Wiąże się to z szerokim skaningiem, nieprzywiązywaniem wagi do szczegółów, nieprecyzyjnym planowaniem, kłopotami z finalizowaniem prac i odkładaniem spraw na później. Tworzone plany są często nierealistyczne, bo nie uwzględniają czasu potrzebnego do wykonania zadania. Strategia punktowa polega na realizacji tylko jednego celu w danym momencie [123]. Charakteryzuje się dobrym planowaniem, w umiarkowanej postaci wytrwałością, zamykaniem spraw, dopracowywaniem szczegółów. W skrajnej postaci przyjmuje formę sztywnego zachowania i dążenia do perfekcjonizmu. Kazimierz5 jest utalentowanym krawcem, który za wszelką cenę chce, aby ubrania, które szyje, były idealne. Jego zamierzenia są z góry skazane na niepowodzenie. Nie istnieje bowiem idealna marynarka. Wszyscy dookoła zachwycają się jego garniturami, tylko on jeden chodzi chmurny, a praca nie sprawia mu satysfakcji. Człowiek nastawiony na działania idealne traci pogodę ducha. Czegokolwiek by dokonał, zawsze będzie za mało, nie tak, nie to. Podsumujmy, jakie konsekwencje dla sposobu organizacji działania ma tendencja do wybierania wielu opcji akceptowalnych (szerokich kategorii celów). Pierwsza jest oczywista i polega na zdolności do szybkiej zmiany kierunku działania. Jeżeli nie powiodło się nam na studiach, możemy poświęcić się uprawianiu sportu. Badania nad złożonością Ja [104][105] (w naszym języku: wieloprototypowością) ukazują, że sprzyja ona utrzymywaniu dobrostanu psychicznego. Wiadomo także, że pracujące kobiety, wychowujące dzieci, są bardziej zadowolone z rodziny niż kobiety wyłącznie zajmujące się domem[45]. Jedna z ankietowanych osób skomentowała to następująco: “Jeżeli coś nie idzie w pracy, to myślę sobie, że nie mogę porównywać się z kolegami, którym żony zapewniają wszystko, aby oni mogli skoncentrować się na pracy. Gdy wracam do domu i dzieci sprawiają mi kłopot, myślę, że to normalne, bo przecież nie mogę porównywać się z matkami, które cały czas są w domu". Opisywany wcześniej Roman Aftanazy nie będzie miał szansy "ucieczki przed frustracją", gdyby dzieło życia otrzymało negatywne recenzje lub zostało odrzucone przez wydawnictwo. Gdy lokujemy nasze oszczędności w różnych bankach, inwestujemy w różne Ja wymarzone, możliwość totalnej porażki jest dużo mniejsza, ale także mniejsza jest szansa na pełny sukces. Roman Aftanazy otrzymał najwyższe wyróżnienie za swoje dzieło. Możemy z pewnością założyć, że gdyby oprócz pisania pełnił ważne role społeczne i zajmował się utrzymaniem rodziny, dzieło nie byłoby tak wybitne. Jest naturalne, że wieloprototypowa reprezentacja celu będzie się w naszych umysłach pojawiać w postaci dążeń, a nie zadań. Jeżeli myślę, że mogłabym dziś zrobić pranie lub napisać recenzję lub przeczytać nową książkę lub pomóc dzieciom w lekcjach to będę myśleć o tym w kategoriach ogólnych “,chcę pożytecznie wykorzystać czas” , w odróżnieniu od osoby, która dziś chce zrobić pranie. Tworzenie szerokich kategorii celów za pomocą np. formułowania celów na poziomie dążeń zabezpiecza przed doznawaniem porażek. Wybudowanie domu jest celem posiadającym jasne kryteria wykonania: można ocenić, czy dom jest (sukces), czy go nie ma (porażka). O wiele łatwiej pod względem emocjonalnym budować dom, jeżeli moim celem jest dostatnie życie. W takim przypadku porażka w budowie domu zostanie skwitowana stwierdzeniem: “Ale mam przecież własny jacht". Formułowanie szerokich (kierunkowych) celów jest doskonałą strategią zabezpieczającą przed odnoszeniem porażek, zmieniają one bowiem znaczenie porażki, umożliwiając zastosowanie racjonalizacji typu: “Wszystko w życiu nie może się udawać". Formułowanie celów na poziomie dążeń

5

Justyna Dąbrowska “O pułapkach perfekcjonizmu”, Gazeta Wyborcza”,23.08. 1991.

osłabia też znaczenie sukcesu. Osoba, która chce żyć dostatnio, po wybudowaniu domu będzie natychmiast czuła potrzebę osiągnięcia innych atrybutów dostatku. Gdy Bożena odniesie sukces w pracy, myśli o tym, jak zaniedbany jest dom. Gdy dom lśni czystością, czuje, że za mało pracuje. Ma to też bardzo duże znaczenie dla utrzymywania się stanu motywacyjnego. Odwrotnie, formułowanie celów-zadań sprzyja doznawaniu stresów. Obroną są działania zabezpieczające przed porażką, np. bardzo szczegółowe planowanie, które - zdaniem badaczy [48] - jest objawem poczucia braku kompetencji. Istnieje pogląd [175], że czynności pomocnicze, które organizują warunki do wykonywania czynności zasadniczych, podwyższają prawdopodobieństwo osiągnięcia celu i tym samym obniżają wartość stymulacyjną sytuacji. Moim zdaniem, zależność ta jest prawdziwa w przypadku osób, które koncentrują się na wynikach, nie myśląc o wkładach. Dla tych osób, które starają się maksymalizować nie wyniki, ale stosunek wyników do wkładów, zwiększanie liczby czynności pomocniczych (charakterystyczne dla wspomagającego stylu działania[175]) może znacznie zwiększać wartość stymulacyjną porażki. Osoby te na ogół nie będą podejmować czynności pomocniczych (“dostałem tróję, ale się w ogóle nie uczyłem”), mogą też akceptować pierwszy możliwy plan działania. Przedziałowość w formułowaniu celów zabezpiecza zatem zarówno przed porażkami, jak i sukcesami. Nie dziwią więc stwierdzone przez nas dodatnie korelacje między przedziałowością a depresją (badania G i K). Pozwolę sobie tutaj przytoczyć te badania, choć sposób pomiaru przedziałowości jest przedstawiony dopiero w dalszej części pracy. W badaniu G (“ISA”) badani odpowiadali na pytania dotyczące symptomów depresji, skonstruowane na podstawie College Life Survey [68]. Odpowiedzi na 20 pytań były na tyle wysoko skorelowane ze sobą, że dało się z nich zbudować jeden wskaźnik

depresyjności ( Cronbacha= 0,86). Wysokie wyniki uzyskały osoby, które m.in. są zadowolone z tego, jakie są; czują, że świat stoi przed nimi otworem; nie mają kłopotów ze snem (nie śpią ani za dużo, ani za mało) i z jedzeniem (apetyt w normie). Depresyjność okazała się w istotny statystycznie sposób wyjaśniana przez przedziałowość (F=6,23; p<0,01), płeć (F = 10,76; p<0,001) i wiek (F = 16,54; p<0,001). Analizy wykazały, że mężczyźni (M=4,72) są mniej depresyjni niż kobiety (M=4,46), młodsi (M=4,73) mniej depresyjni niż starsi (M=4,4), a punktowcy (M=4,69) mniej depresyjni niż przedziałowcy (M=4,51). W badaniu K (“sondaż 1995”) przedziałowość korelowała dodatnio z wynikami w skali depresji Becka [45]. Podobne wyniki uzyskał Emmons [53]. Sformułował on bardzo interesującą hipotezę alternatywy między depresją a chorobą. Okazało się bowiem, że osoby formułujące swoje cele na poziomie zadań uskarżają się na więcej dolegliwości niż posiadacze ogólniej określonych celów. Nie mamy danych, aby stwierdzić, czy rzeczywiście różnica w stanie zdrowia zostanie potwierdzona w przypadku punktowców i przedziałowców. Sprawdziliśmy tylko, że nie różnią się oni w zakresie poziomu satysfakcji z własnego zdrowia (badanie J “Polski Generalny Sondaż Społeczny”). W następnym paragrafie przedstawię, jak były mierzone preferencje dla używania strategii przedziałowych w naszym programie. Omówię też wyniki ukazujące wpływ szerokich kategorii celu na sposób organizacji działania. Przedstawione wyżej konsekwencje tendencji do tworzenia szerokich obszarów akceptacji podsumowałam w tabeli 7.

Tabela 7. Porównanie punktowej i przedziałowej strategii aktywności.

Jak mierzyliśmy tendencje do stosowania punktowych vs przedziałowych strategii działania? Psychologia jest nauką, w której największe problemy sprawia operacjonalizacja zmiennych. Dowodem może być fakt, że choć lista zmiennych, z których budujemy nasze modele teoretyczne jest ograniczona, to zbiór ich operacjonalizacji jest bardzo duży. Wprowadzenie nowego pojęcia teoretycznego wymaga od badacza ustosunkowania się do pojęć występujących w literaturze, przy wprowadzeniu zaś nowej operacjonalizacji ceniona jest twórczość i oryginalność. Utrudnia to w poważnym stopniu kumulację wyników tysięcy badań prowadzonych na całym świecie. Warto podkreślić założenia metodologiczne, które przyjęliśmy przy konstrukcji narzędzi pomiaru stylów działania. Podstawowym celem było dostarczenie wskaźników wyróżnionych teoretycznie konstruktów, tzn. różnych aspektów sposobu organizacji działania. Dlatego głównym wymaganiem psychometrycznym było spełnianie przez tworzone skale założeń modelu pomiarowego (tak jak to jest rozumiane w modelowaniu strukturalnym [94]), a więc przede wszystkim tego, aby były one jednoczynnikowe, nawet wtedy, gdy dzieje się to kosztem znacznego zmniejszenia liczby pytań. Wybór pomiędzy długimi skalami wieloczynnikowymi [201][203] a krótkimi skalami jednoczynnikowymi rozstrzygnęliśmy na korzyść tych ostatnich. W wyniku tego sposobu analizy zestaw pytań, składający się na daną skalę, zmienia się (nieznacznie) w różnych badaniach, a inwentarz zawiera więcej pytań, niż jest to wykorzystywane w analizach. Przykładem niech będzie pozycja: “Jestem nonszalancki w traktowaniu szczegółów", która było bardzo dobrym wskaźnikiem przywiązywania wagi do szczegółów (korelowało wysoko z innymi pytaniami tej skali) w badaniach grupy uczniów szkół policealnych [57], a musiała zostać pominięta w analizach wyników badanych pracowników naukowych Wydziału Farmacji Akademii Medycznej [218]. Ta różnica wiąże się prawdopodobnie ze zmianą znaczenia użytych w pytaniu terminów w zależności od obszaru doświadczeń respondentów. Nonszalancja w traktowaniu szczegółów przez farmaceutę może mieć tragiczne konsekwencje. Zawsze pojawia się problem abstrakcyjności vs konkretności (kontekstowości) narzędzi. Istnieją powody, aby sądzić, że bodźce abstrakcyjne przetwarzamy inaczej niż bodźce należące do repertuaru naturalnych doświadczeń. Podobnie parcjalna jest pamięć: uczeń mający kłopoty z zapamiętaniem tekstu z podręcznika doskonale odtwarza najdrobniejsze szczegóły swojej ulubionej gry. Skoro chcemy badać strategie, których ludzie używają w codziennym życiu, to nasze narzędzia powinny być osadzone w kontekście, z którym badani stykają się na co dzień. Zawsze o tym w nowych badaniach pamiętaliśmy.

Powoduje to jednak problemy, gdy konieczne jest stworzenie jednego uniwersalnego narzędzia, odpowiedniego dla osób o różnym poziomie wykształcenia. Jakie wspólne doświadczenia mają robotnik i student? Nie możemy pytać o sposób wykonywania pracy zawodowej, bo część tych czynności jest ściśle znormalizowana jak zachowanie chirurga podczas operacji, czy robotnika przy taśmie. Musimy pytać o doświadczenia naszego życia należące do obszaru swobodnej decyzji. Nawet wybranie przykładów wspólnych dla kobiet i mężczyzn nastręcza nam trudności. Styl działania kobiet można łatwo zaobserwować przy organizacji czynności domowych. Krystyna gotuje obiad, przygotowując wszystkie elementy równolegle. W szybkowarze gotuje się ryż, malakser trze marchewkę, a ona smaży kotlety. Trudno zaobserwować czynności przygotowawcze. Składniki są wyjmowane w trakcie, w przypadku braku któregoś z nich modyfikowana jest koncepcja obiadu. Upieczone przez nią ciasto z owocami jest ciągle inne, bo proporcje nie są odmierzane. Nawet gdy coś przygotowuje według przepisu, to koncentruje się na heurystykach (do ciasta potrzebne są jajka, środek spulchniający), a nie algorytmach (dokładnie trzy jajka). Krystyna wie, że przepisy mają zakresy dopuszczalnych transformacji i nie przejmuje się, że zamiast 10 jajek z przepisu włoży siedem. Inaczej Ewa, która dokładnie stosuje się do przepisów. Od lat piecze swoją szarlotkę tak samo i osiągnęła w tym zakresie mistrzostwo. Wszyscy domownicy mają dzięki temu punktową reprezentację szarlotki. Ewa nie zacznie piec, zanim nie sprawdzi, czy ma wszystkie potrzebne składniki. Denerwuje się, że ciasto może się nie udać i być gorsze niż “normalnie". Gdy Krystyna piecze, nikt nie wie, co to znaczy “normalnie”, bo jej szarlotka jest za każdym razem inna. Raz jabłka są surowe, raz duszone, inna jest liczba jajek, rodzaj mąki. Domownicy nie porównują wypieku z "punktem", lecz oceniają, czy jest on smaczny. Zaletą podejścia Krystyny jest to, że często efekty są bardzo dobre choć trudne do powtórzenia, bo użyte proporcje nie zostały zapisane. Potencjalnym źródłem napięcia Krystyny jest to, że przekroczy zakresy dopuszczalnych transformacji i ciasto będzie niejadalne. Ewa myje każdy talerz od razu. Kuchnia Krystyny zaraz po gotowaniu wygląda jak pobojowisko. Ewa piekąc szarlotkę po raz trzysetny, może to zrobić prawie automatycznie, zwalniając swoją przestrzeń poznawczą na rozmowy z domownikami. Krystyna ze względu na konieczność synchronizacji wielu czynności i podejmowania decyzji dotyczących zastępowalności produktów, musi myśleć cały czas o tym, co robi. Równoczesne rozmowy z domownikami mogą spowodować przypalenie kotletów lub ryżu. Przedstawione wyżej przykłady pokazują, że gotowanie pozwala łatwo obserwować różnice w stylu działania. Ale co zrobić, gdy dana osoba nie zajmuje się domem, nie sprząta, nie przygotowuje posiłków? Niektórym osobom rytm ich życia wyznaczają głównie obowiązki. Uznaliśmy, że nie można skonstruować osadzonego kontekstowo, uniwersalnego zbioru pytań, który byłby jednakowo trafny dla wszystkich badanych. Inwentarz Strategii Aktywności jest zbiorem pytań, na podstawie których buduje się odpowiednie dla danej populacji wskaźniki. Zgodnie z teoretycznymi założeniami modelu szerokość obszaru akceptacji ustala się na podstawie oceny zbioru opcji należących do naturalnego repertuaru danej osoby. W badaniach wykorzystywaliśmy więc dwa odmienne jakościowo wskaźniki przedziałowości: 1. szerokość obszarów akceptacji w różnych dziedzinach; 2. samoopis sposobów wybierania celu i strategii działania. Te dwa wskaźniki dotyczą innego poziomu pomiaru. Kwestionariusz dotyczy wyobrażeń człowieka o tym, jaki jest, choć trzeba przyznać, że samoopis używanych strategii był zgodny z opisem dokonywanym przez współmałżonka lub bliskiego przyjaciela (badanie G). Obszary akceptacji dotyczą konkretnej dziedziny, pojawia się zatem problem analogiczny do trudności przewidywania pojedynczego zachowania na podstawie postaw mierzonych kwestionariuszem. Wyniki w kwestionariuszu nie pozwalają przewidzieć pojedynczego zachowania w laboratorium, ale umożliwiają przewidywanie wartości zsyntetyzowanych wskaźników tendencji do zachowania się w pewien sposób. Tam, gdzie chcieliśmy przewidywać odmienny sposób zachowania badanych w laboratorium, mierzyliśmy szerokość ich obszarów akceptacji w danej dziedzinie. Tam, gdzie chcieliśmy przewidywać czas pozostawania bez pracy czy adaptację do zmiany systemowej, wykorzystywaliśmy kwestionariusz.

W 1987 roku opracowaliśmy w celach badawczych (a nie diagnostycznych) kwestionariusz stylów działania SA. Podstawą do stworzenia techniki mierzącej style działania był kwestionariusz Frese’a, Stewarda i Hannover [60]. Uzyskali oni czystą strukturę z trzema czynnikami interpretowanymi jako: 1. nastawienie na cel (analogicznie do skali poważnego traktowania celu Aptera); 2. stosunek do planowania (analogicznie do skali zamiłowania do planowania Aptera); 3. orientacja społeczna (dotyczący tego, czy cele i plany są konsultowane z innymi). Ze względu na to, że społeczny charakter aktywności nie był przedmiotem naszego zainteresowania, pytania należące do ostatniej skali zostały pominięte. Dodaliśmy natomiast dodatkowe pytania dotyczące innych aspektów organizacji działania. Kwestionariusz SA. badający styl działania składa się z 40 pytań. Osoba badana udziela odpowiedzi na skalach porządkowych (1... 4), opisanych w następujący sposób: “1”- “w pełni się zgadzam”; “2” -“raczej zgadzam się”; “3” – “raczej nie zgadzam się”; “4” – “całkowicie się nie zgadzam”. Skonstruowaliśmy wskaźniki określające, jak:

chętnie planujemy (PLAN),

konsekwentnie realizujemy plany (TELIK),

wielką wagę przywiązujemy do szczegółów (SZCZ),

poważnie traktujemy swoje cele (CEL),

bardzo jesteśmy pedantyczni (PEDANT),

trudno adaptujemy się do zmiany (ZM) ,

bardzo zniechęcają nas niepowodzenia (ODP). Oprócz tego zbudowaliśmy wskaźniki mówiące o poszukiwaniu dodatkowej stymulacji (STYM). Trzy pierwsze podstawowe wskaźniki okazały się wysoko skorelowane ze sobą, co pozwoliło na wyodrębnienie syndromu nazwanego punktowym stylem działania, który charakteryzuje się zamiłowa-niem do planowania, przywiązywaniem wagi do szczegółów i dużą konsekwencją w dążeniu do celu. Jako miary trafności zewnętrznej wskaźników sprawdzono korelacje między nimi a wynikami w kwestionariuszu orientacji czasowej Zimbardo [222] i kwestionariuszu orientacji na działanie Kuhla [98], co opisałam w poprzedniej monografii. W związku z tym, że w późniejszych analizach odwołuję się do Stanfordzkiego Inwentarza Perspektywy Czasowej, parę słów na ten temat. Wzbudził on moje zainteresowanie ze względu na wyniki badań ukazujące zależność między efektywnością funkcjonowania osób o różnej orientacji czasowej a stopniem kontrolowalności środowiska. Oto przykładowe pytania ze skal diagnozujących orientację futurystyczną: “Realizuję swoje plany na czas dzięki systematycznemu posuwaniu się do

przodu”; “Kiedy chcę coś osiągnąć, stawiam to sobie za cel i zastanawiam się nad właściwymi sposobami osiągnięcia go". Analiza pytań Inwentarza doprowadziła do postawienia hipotezy, że osoby nastawione na przyszłość, według klasyfikacji Zimbardo, powinny przejawiać punktowy styl działania. Przeprowadzone badania wykazały istnienie wysokich korelacji między skalami nastawienia na przyszłość a wskaźnikami przedziałowego stylu działania. W badaniu A (“kupowanie dywanów”) okazało się, że osoby określone na podstawie szerokości obszarów akceptacji dywanów jako przedziałowcy zakreślały w kwestionariuszu SA odpowiedzi wskazujące na przedziałowy styl działania. Wyniki przedstawione są na rysunku 18.

Rysunek 18. Sposób organizacji działania w zależności od szerokości obszaru akceptacji dywanów na

podstawie wyników badania A. Jedynie różnica w stopniu powagi w traktowaniu celów okazała się nieistotna. Jest to bardzo znaczący wynik, ponieważ trzeba zawsze wykluczać różnice motywacyjne, czyli to, czy przedziałowość nie bierze się z faktu, że komuś jest “wszystko jedno”. W każdym z przeprowadzonych badań mierzyliśmy pewne zmienne określające czynniki motywacyjne i wszystkie uzyskane do tej pory wyniki wskazują na niezależność preferencji od motywacji. Inwentarz Strategii Aktywności ISA

Zachęceni powodzeniem pierwszej wersji kwestionariusza Strategii Aktywności (SA) opracowaliśmy jego drugą, rozszerzoną wersję. Poszczególne pozycje dobrane zostały na podstawie analizy teoretycznej modelu oraz opisów dwóch typów idealnych: osób, których styl działania był skrajnie punktowy i skrajnie przedziałowy. W stosunku do SA zmieniliśmy sposób zadawania pytań. Zmiana ta wymaga uzasadnienia, które Czytelnik znajdzie w dalszej części mojego wywodu. Zacznijmy od omówienia zasad konstrukcji kwestionariusza ISA. Podstawową kwestią jest ograniczenie możliwości wystąpienia błędów wyników związanych z samym sposobem formułowania pytań. Typowe kwestionariusze składają się ze zdań oznajmujących, sformułowanych w pierwszej osobie liczby pojedynczej, co może rodzić problemy dotyczące zbytniej ogólności bądź szczegółowości pytań. W pierwszym przypadku narzuca się odpowiedź: “to zależy", w drugim napotykamy problem braku doświadczeń osoby badanej. Pierwszą trudność łagodzi stosowanie pytań składających się z dwóch przeciwstawnych zdań (opisów). Taką strukturę formalną posiadają, na przykład, kwestionariusze Aptera i Kuhla. Problem wynikający z braku doświadczeń badanego można eliminować przez zastosowanie pozycji składających się z przeciwstawnych opisów zachowania dwóch osób: X i Y oraz pytania: "Jak Ty byś się zachował w takiej sytuacji?". Ten sposób formułowania pytań wydaje się mieć niezaprzeczalne zalety: osoba badana nie musi mieć doświadczeń związanych z konkretną sytuacją, o którą pytamy, po drugie fakt, że ktoś, tzn. X lub Y, zachował się w określony sposób, niejako legitymizuje to zachowanie, przez co osłabia się wpływ zmiennej aprobaty społecznej. Te założenia stały się podstawą konstrukcji Inwentarza Strategii Aktywności ISA, który jest zmienioną wersją inwentarza SA. Sprawdziliśmy nowe narzędzie w specjalnie do tego celu zaplanowanych badaniach. Zastosowaliśmy trzy wersje pytań. Część A zawierała 7 opisów zachowania w konkretnej

sytuacji dwóch osób określonych jako X i Y (np.:“Dla X najmniejsza rysa lub zadrapanie dyskwalifikuje przedmiot

zakupu. Y najczęściej drobnego zadrapania nie zauważa”). Osoba badana oceniała, czy ona sama w podobnej sytuacji zachowuje się jak X, raczej jak X , raczej jak Y czy jak Y. W części B każdy z tych opisów został zamieniony na dwie oddzielne pozycje (np. “Najmniejsza rysa dyskwalifikuje dla mnie przedmiot zakupu”

“Najczęściej nie zauważam drobnych rys, gdy coś kupuję”). W tym przypadku osoba badana określała, czy w odniesieniu do niej zdanie jest zdecydowanie prawdziwe, raczej prawdziwe, raczej nieprawdziwe, zdecydowanie nieprawdziwe. W części C 14 pozycji z części B zostało połączonych w dwa opisy pana I i pana P. Badani dowiadywali się, że “Pan I źle się czuje w sytuacjach gdy musi coś dokładnie wyliczyć......Podczas zakupów nie zauważa rys czy zadrapań na kupowanym przedmiocie”. Zadaniem osoby badanej była ocena, na ile jest podobna do Pana P i Pana I (“bardzo podobna” – “zupełnie niepodobna”). Przy wszystkich wersjach pytań skala odpowiedzi była pięciostopniowa i zawierała odpowiedź “trudno powiedzieć”. Każda z osób badanych wypełniała wszystkie trzy części. Ich kolejność była rotowana. Po każdej części następowały dwa pytania dotyczące łatwości zrozumienia pytań i łatwości udzielania odpowiedzi. Swoją odpowiedź osoba badana zaznaczała na pięciopunktowej skali. Do testowania wersji pytań wykorzystaliśmy pytania dotyczące precyzji i pedantyzmu. Na zakończenie każda z osób wypełniała pozostałe 70 pozycji z ISA, które pozwoliły ocenić jej przedziałowość niezależnie od pytań z części testujących wersje. Przeprowadzona analiza wykazała brak różnic w spostrzeganiu stopnia trudności różnych wersji pytań pomiędzy kobietami i mężczyznami. Istotne różnice wystąpiły między osobami o przedziałowej vs punktowej strategii aktywności (określanej na podstawie skal z pełnej wersji kwestionariusza, z pominięciem skal będących przedmiotem porównań). Analiza efektów prostych wykazała, że efekt interakcji przedziałowości i wersji kwestionariusza (F=3,06; p<0,05) był spowodowany różnicą w spostrzeganiu łatwości wersji B (pojedyńcze pytania). Przedziałowcy, w porównaniu z punktowcami, spostrzegali pytania zawarte w tej części jako istotnie trudniejsze. Ocena trudności zrozumienia pytań i udzielenia odpowiedzi w pozostałych dwóch wersjach kwestionariusza w obu grupach badanych była jednakowa. Okazało się więc, że osobom o przedziałowej strategii aktywności trudniej udzielać odpowiedzi na pytania sformułowane w postaci jednozdaniowych stwierdzeń odnoszących się bezpośrednio do JA. Być może, aby wyjaśnić tę zależność, należy odwołać się do teorii Konorskiego [90], który twierdzi, że prosty bodziec może mieć charakter bardziej wyrafinowany niż bodziec złożony. Na przykład prosty bodziec w postaci obrazu nosa może być trudniej zapamiętywany czy rozpoznawany, ponieważ nie należy do naturalnego repertuaru doświadczeń osoby, w przeciwieństwie do obrazu całej twarzy. Te same prawidłowości zaobserwować można w odniesieniu do podania jednej informacji o jakiejś osobie (bodziec prosty) lub dłuższego opisu tej osoby (bodziec złożony), co pokazałam w swoich wcześniejszych badaniach. Konorski zjawisko to nazywa pozorną prostotą bodźców prostych. Przedstawione wyniki wskazują, że takimi pozornie prostymi bodźcami są dla przedziałowców proste pytania kwestionariusza. Dlatego Inwentarz Strategii Aktywności składa się z pytań w wersji opisów zachowań dwóch osób w tej samej sytuacji. W Aneksie znajdują się wszystkie wykorzystywane przez nas pytania. W badaniach używaliśmy różnych zestawów pytań.. Najczęściej wykorzystywany był kwestionariusz zawierający 84 pytania, choć w badaniach na próbach reprezentatywnych musieliśmy ograniczać się do kilkunastu pytań, wybierając najbardziej diagnostyczne. W psychologii pytania służą do budowania wskaźników, socjologowie przeprowadzają wiele analiz na odpowiedziach na pojedyńcze pytania. Wszystkie wykorzystywane przez nas pytania razem z ich rozkładami zostały przedstawione w Aneksie. Dla każdego ze 126 pytań została przeprowadzona hierarchiczna analiza regresji mająca określić związek odpowiedzi na pytanie ze zmiennymi społeczno-demograficznymi (płcią, wiekiem i wykształceniem). Wprowadzono także do analizy interakcję wieku z wykształceniem, ponieważ analizy wskazują, że upunktawianie się osób w związku ze starzeniem się dotyczy grupy nisko wykształconych. Odpowiedzi na pytania zostały rekodowane tak, aby wysokie wyniki świadczyły o przedziałowości. Trzeba pamiętać, że część pytań nie dotyczy przedziałowości, a jedynie zmiennych, które chcieliśmy w danym badaniu kontrolować. Mimo

rekodowania nie zmienialiśmy treści pytań w Aneksie. Szary słupek we frekwencjach wskazuje na tę odpowiedź, której przypisano największą wartość liczbową (“5”). Pozwala to na interpretację podanych obok frekwencji zależności korelacyjnych. “Plus” przy wieku oznacza, że starsze osoby zakreślały częściej zaznaczoną szarym kolorem odpowiedź, “minus” przy płci oznacza, że mężczyźni istotnie częściej wybierali oznaczoną na szaro odpowiedź niż kobiety. Część z pytań była testowana wyłącznie na studentach, którzy nie różnili się poziomem wykształcenia. W tym przypadku przy informacji o wykształceniu pojawia się skrót “nw” informujący, że na podstawie przeprowadzonych badań nie jesteśmy w stanie określić wpływu wykształcenia na odpowiedzi. Zaznaczono tylko istotne statystycznie współczynniki regresji. Skrótowość formy prezentacji jest wymuszona zakresem przeprowadzanych analiz. Załączanie 126 tabel analizy regresji nie ułatwiłoby wcale syntezy informacji.

Jak wykazywałam wcześniej , szerokość kategorii celu powinna wpływać na nasz sposób organizacji działania. Nasze możliwości poznawcze są ograniczone, procesy umysłowe nieustannie konkurują z sobą o zasoby. Im więcej akceptowalnych celów (sytuacji końcowych), tym mniejsze szanse na precyzyjne opracowanie dróg do nich prowadzących. Jeżeli Ewa szuka pracy wyłącznie w szpitalach, to więcej czasu ma na opracowanie optymalnego sposobu własnej prezentacji. Jeżeli Anna stara się o etat w agencjach marketingowych, w firmach doradztwa personalnego i w klinikach, to każda z tych prac wymaga opracowania odmiennego życiorysu i różnych strategii prezentacji. Ewa ma większe możliwości koncentracji, Anna musi przygotować się do rozmów w różnych miejscach mniej dokładnie. Inaczej będą obie przeglądać oferty, czytać prasę fachową. Różnice w dynamice ich uwagi można analizować na poziomie przeglądania związanego z celem działania i przeglądania pseudolosowego. O aspekcie energetycznym “przeglądania pola” stanowi jego natężenie i ruchliwość, o aspekcie informacyjnym decyduje jego zakres i selektywność. W literaturze wyróżnia się skaning o obszernym zakresie, lecz małej głębi, i skaning głęboki o wąskim zakresie. Ze względu na nasze ograniczone możliwości poznawcze zawsze stajemy przed alternatywą: przejrzeć książkę (skaning rozległy, ale płytki) czy też przeczytać dokładnie parę stron (skaning głęboki, ale wąski). Gdy skoncentrujemy się na jednym celu, możemy stworzyć dokładny plan działania. Ewie łatwiej jest zmobilizować się do napisania podań (listów motywacyjnych), bo jest ich mniej. Anna widzi tak dużo potencjalnych miejsc pracy, że może mieć tendencje do odwlekania rozpoczęcia pisania. Jeżeli działanie jest poprzedzone wytworzeniem mniej lub bardziej precyzyjnej reprezentacji, to sprzyja to planowaniu, wykonaniu czynności przygotowawczych. Brak precyzyjnej reprezentacji celu i sposobów jego osiągnięcia może powodować, że trudno jest się zmobilizować do zakończenia działania. Jeżeli cel jest szeroki, to nie może zostać osiągnięty, więc pracujemy aż do zniechęcenia często wynikającego z przemęczenia. W efekcie nie mamy siły na opisanie tego, co zrobiliśmy i odłożenie wykorzystywanych materiałów na swoje miejsce. W rezultacie wytwarza się bałagan, który czasami jest twórczy, ponieważ prowadzi do oryginalnych zestawień ale w większości przypadków kradnie naszą energię zwiększając wartość stymulacyjną otoczenia[207] i zabierając nasz czas na szukanie rzeczy, które nie leżą na miejscu. Gdy liczba zadań, które realizujemy, jest niewielka, łatwiej utrzymać porządek. Ewa kupuje głównie literaturę neuropsychologiczną, Anna śledzi to, co się dzieje w neuropsychologii, ale także badania marketingowe, selekcyjne itp. Na jej biurku leżą sterty papierów, co komentuje mówiąc, że bałagan znów się “zalągł”. Biurko Ewy jest zawsze puste. Jest to jedna z jej zasad – pracuje dotąd dopóki nie oczyści biurka. Anna ciągle wymyśla nowe sposoby systematyzacji dokumentów, ale zanim zapamięta wymyślone przez siebie reguły, ma lepszy pomysł. W efekcie przepełnione biurko i nie dokończone sprawy kradną jej energię. Trzeba przyznać, że Anna jest bardziej giętka – jej biurko jest od czasu do czasu czyste, biurko Ewy jest zawsze posprzątane. Anna dobrze czuje się w mieszkaniu zarówno pedanta, jak i bałaganiarza, przebywanie w bałaganie wywołuje u Ewy silny dyskomfort. Anna, jeżeli trzeba, łatwo porzuca to, co robi, aby zająć się czymś innym. Ewa bardzo tego nie lubi. Pisanie wielu aplikacji równocześnie powoduje, że nie wie, ile czasu zajmuje jej napisanie jednej. Łatwo jednak przerzuca się z jednego zadania na następne. Rozpoczynając pracę nad narzędziem do pomiaru preferowanych strategii aktywności marzyło nam się określenie profilu każdej z badanych osób. W wyniku analizy teorii będącej źródłem omawianego

konstruktu, zwróciliśmy uwagę na osiem aspektów działania, Od szerokości obszarów akceptacji powinien zależeć sposób organizacji działania (precyzja, skaning, planowanie, określanie czasu, mobilizacja do rozpoczęcia działania i dokończenia, pedantyzm), które zostaną dalej omówione. składających się na przedziałowy styl działania. Czy tworzą one czynnik drugiego stopnia ?[94] Czy preferencje w zakresie strategii wyboru celów (szerokości obszarów akceptacji) określają preferencje dotyczące sposobu organizacji działania?. W prezentowanej analizie uwzględniono wyniki uzyskane od 570 osób (badanie G “ISA”) , w tym 66,5% kobiet i 31,4% mężczyzn (w jedenastu przypadkach płeć nie została zaznaczona). Osoby poniżej 20. roku życia stanowiły 11.6% próby, między 20. a 30. rokiem życia 67,5%, między 30. a 40. - 7.4%, między 40. a 50. – 8,9%, powyżej 50 lat miało 3,3% osób. Dla każdego aspektu wybraliśmy pytania z ISA, na które zgodnie odpowiadali wyróżnieni na podstawie wywiadów idealni punktowcy i idealni przedziałowcy, i testowaliśmy czy odpowiedzi na wybrane pytania w badaniach kwestionariuszowych tworzą jeden czynnik. Utworzony w ten sposób wynik czynnikowy [203] stawał się wskaźnikiem danego sposobu organizacji działania. Jak się łatwo domyśleć, Ewa i Anna otrzymały skrajne wyniki na wyodrębnionych skalach. Podobnie osoby, których opisy sposobu planowania przytoczyłam na początku tej części książki otrzymały wyniki: skrajnie przedziałowe (osoba 9), skrajnie punktowe (osoba 12), środkowe (osoba 2).

Podstawowe pytanie, które postawiliśmy, brzmiało: czy osoby wyróżnione ze względu na szerokie obszary akceptacji (szerokie kategorie celu) różnią się ze względu na styl działania? Określaliśmy przy tym wpływ płci i wieku osób badanych. Dla każdego aspektu stylu działania (skali) przeprowadziliśmy analizę wariancji testującą jego związek z szerokością obszarów akceptacji mierzoną przez pytania ISA opisane w badaniu C (“stałość preferencji w różnych dziedzinach”), płcią, wiekiem. Oprócz preferencji, w analizie uwzględniono wiek (z arbitralnie6 przyjętą granicą poniżej i powyżej 30 lat) i płeć respondentów. Prezentację wyników analiz wariancji poprzedziłam przedstawieniem wskaźników poszczególnych aspektów organizacji działania: ASPEKT 1. "PRECYZJA" Marek , który otrzymał najniższe wyniki na tej skali, twierdził, że lubi jak wszystko jest dokładnie odmierzone, że jego ruchy są precyzyjne. Rzadko coś rozlewa, wszystko odmierza dokładnie; odruchowo poprawia zakrzywioną serwetkę na stole. Najmniejsza rysa czy zadrapanie dyskwalifikuje w jego oczach przedmiot zakupu. Twierdził też, że staranność wykonania jest jego mocną stroną. Marta, która otrzymała maksymalny wynik źle się czuje w sytuacjach, gdy musi dokładnie coś wyliczyć. Woli nie używać miarek. Kawę, proszek do prania sypie "na oko". Często coś rozsypuje i rozlewa, ale za to nie spostrzega nawet, że serwetka jest zakrzywiona. Najczęściej nie zauważa drobnego zadrapania i nie lubi prac wymagających staranności. Na preferowany stopień precyzji istotny wpływ miała zarówno szerokość kategorii celu (F=47,50; p<0,001), jak i wiek (F=8,67; p<0,001), płeć (F=8,50; p<0,001) oraz interakcja szerokości kategorii celu i wieku (F=7,21; p<0,01). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 19.

6

Niestety, osoby badane podawały swój wiek poprzez zakreślanie kategorii, stąd możliwość uwzględniania tej

zmiennej w analizach jest ograniczona.

Rysunek 19. Precyzja (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości kategorii

celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT 2. "SKANING" Iwona, która otrzymała niski wynik, twierdziła, że woli dokładnie przeczytać jedną gazetę niż przeglądać kilka. Woli również wiedzieć wszystko dokładnie – jeżeli już coś wie, to ze szczegółami. Zanim zacznie używać nowego urządzenia dokładnie studiuje instrukcję. Na ogół czyta bardzo uważnie, by dokładnie zrozumieć tekst. Wiedza Marcina, który otrzymał wysoki wynik, jest mało precyzyjna - sporo wie, ale niezbyt dokładnie. Nie przeszkadza mu brak znajomości szczegółów. Twierdził też, że denerwują go ludzie, którzy potrafią studiować gazety “od deski do deski”, sam zwykle czyta artykuły w czasopismach bardzo szybko. Nie wczytuje się we wszystkie funkcje nowo nabytego urządzenia, zależy mu, żeby go uruchomić jak najszybciej. Jest osobą o szerokich zainteresowaniach. Preferowany typ skaningu zależał istotnie od szerokość kategorii celu (F=8,56; p<0,001); płci (F=5.,89; p<0,05) i wieku (F=17,90; p<0,001). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 20.

Rysunek 20. Typ skaningu (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości kategorii celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G.

ASPEKT 3. "PLAN" Celina, która otrzymała wysokie wyniki, zanim zacznie coś robić, myśli o tym, co jest do zrobienia, np. czyta spis treści, dzieli dane zadanie na części, planuje je w czasie. Przystępując do wykonywania czynności wymagającej wielu materiałów i narzędzi (np. majsterkowanie, gotowanie) gromadzi je wszystkie przed jej rozpoczęciem. Uważa, że rano powinno się zaplanować dzień. Zanim zacznie się pakować, szczegółowo planuje, co ze sobą zabierze. Inaczej Czesław (z wysokimi wynikami), który rozpoczyna pracę, nie analizując, ile jest do zrobienia i ile czasu mu to zajmie. Nie zaprząta sobie głowy planowaniem dnia, decyzję “co zabrać" podejmuje w trakcie pakowania. Przy wykonywaniu różnych czynności szuka składników w momencie, w którym musi ich użyć. Sposób planowania zależał istotnie tylko od szerokości kategorii celu (F=23,87; p=0,00). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 21.

Rysunek 21. Sposób planowania (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości

kategorii celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT4 "ROZPOCZYNANIE" Maria (niski wynik na skali) stara się robić to, co możliwe, od razu. Nie jest jej trudno ostro wziąć się do pracy, żeby mieć uciążliwe zobowiązania za sobą. Zabiera się do tego od razu i ma to “z głowy”. Inaczej Michał (wysoki wynik), który w sytuacji konieczności wykonania nudnej pracy musi przezwyciężyć ogromne opory, aby zacząć. Ma tendencję do odkładania wszystkiego na później. Upływa sporo czasu, zanim zmusi się do zrobienia czegoś ważnego i nieprzyjemnego, ociąga się z wykonaniem takiego zobowiązania. Trudność mobilizacji zależała istotnie od szerokości kategorii celu (F=7,29; p=0,01), wieku (F=15,12; p=0,00) i płci (F=4,60; p=0,03). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 22.

Rysunek 22. Rozpoczynanie (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości

kategorii celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT 5. "KOŃCZENIE" Tomasz (niski wynik na tej skali) bez bardzo ważnego powodu nie porzuci bez zakończenia rozpoczętych czynności. Lubi, kiedy wszystko jest dopracowane do ostatniego szczegółu. Kończy dopiero wtedy, gdy wszystko jest dokładnie, tak jak chciał. Janowi (wysoki wynik na tej skali), zdarza się porzucać bez zakończenia to, co robi, jeżeli czuje się znużony, w nadziei wykonania tego później. Charakteryzuje go niedopracowywanie szczegółów. Kończy, gdy jest “mniej więcej” tak, jak chciał. Umiejętność kończenia rozpoczętych działań zależała istotnie od szerokości kategorii celu (F=17,54; p=0,00), wieku (F=14,93; p=0,00) i interakcji szerokości kategorii celu i wieku ( F=7,93; p=0,01). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 23.

Rysunek 23. Kończenie (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości kategorii

celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT 6. "RUTYNIZACJA" Anecie (która uzyskała niski wynik na tej skali) łatwo byłoby opisać typowy dzień. Stara się wykonywać codzienne czynności w ściśle określonej kolejności. Renata (która uzyskała wysoki wynik na tej skali) nie przywiązuje wagi do kolejności wykonywania różnych czynności, np. sprzątania. Trudno jej opisać typowy dzień, ponieważ każdy dzień organizuje inaczej. Na skłonność do rutynizacji istotny wpływ miał wiek (F=7,31; p<0,01), szerokość kategorii celu (F=28,81; p<0,001) i interakcja tych dwóch czynników z płcią (F=5,8; p<0,05). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 24.

Rysunek 24. Rutynizacja (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości kategorii

celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT 7. "PEDANTYZM"

Hubert (niski wyniki na skali) zawsze dokładnie wie, gdzie co zapisał. Jego ubrania są zawsze bardzo porządnie złożone, a pieniądze w portmonetce poukładane. Ma opinię osób pedantycznej. Roman (wysoki wynik na skali) bardzo często szuka kartek z ważnymi informacjami, pieniądze trzyma w dużym nieładzie. Jego ubranie jest często porozrzucane i zwinięte. Ma opinię bałaganiarza. Pedantyzm zależał istotnie od szerokość kategorii celu (F=20,87; p<0,001); i wieku (F=7,43; p<0,01). Wbrew stereotypom, mężczyźni nie cenią porządku mniej niż kobiety. Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 25.

Rysunek 25. Pedantyzm (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości kategorii

celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. ASPEKT 8. "CZAS" Elżbieta (niskie wynik na skali) potrafi realistycznie ocenić czy "wyrobi się" w terminie. Wie, ile czasu zajmują jej proste czynności, takie jak toaleta poranna. Potrafi realistycznie ocenić czas potrzebny na wykonanie określonej czynności i dobrze zorganizować czas. Inaczej Konrad (wysoki wynik na skali), który ciągle nie docenia czasu potrzebnego na wykonanie określonej czynności. Na długo przed terminem wydaje mu się, że ma mnóstwo czasu. Ulega złudzeniom, że bardzo szybko wykonuje proste, codzienne czynności. Umiejętność określania czasu istotnie zależała od szerokość kategorii celu (F= 7,63; p<0,001), wieku (F=12,37; p<0,001);i interakcji szerokości kategorii celu, wieku i płci ( F=5,80; p<0,05). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 26.

Rysunek 26. Określenie ilości czasu (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od

szerokości kategorii celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G. Wszystkie korelacje między parami dziewięciu skal były istotne na poziomie p<0,01 i przyjmowały wartości od 0,26 do 0,64 z medianą równą 0,401. Skale tworzyły też jeden czynnik drugiego stopnia, który wyjaśniał 50% wariancji wspólnej. Oprócz charakterystyki stylu działania utworzyliśmy wskaźniki określające: trudność w adaptacji do zmian Wiktor (niski wynik) złości się i jest rozdrażniony, kiedy jego plany "biorą diabli" i gdy nie uda mu się zrealizować tego, co sobie zaplanował. Konieczność nagłej zmiany planów sprawia mu przykrość, wytrąca z równowagi. Artur (wysoki wynik na skali) przyjmuje zmianę planów jako rzecz naturalną. Cieszy się jeżeli "posuwa się do przodu" bez względu na to, czy plan został zrealizowany. Bardzo szybko i bez specjalnych trudności przeorganizowuje swój dzień, jeśli plan ulega zmianie. poziom aspiracji respondenta Zbyszek (niski wynik na tej skali) uważa, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Pragnie spokojnego życia i stabilizacji. Preferuje unormowany, spokojny styl życia. Jest nastawiony raczej na obronę tego, co ma, niż na zdobywanie czegoś nowego i niepewnego. Justyna (wysoki wynik) uważa że wszystko jest możliwe, jeżeli się tylko bardzo chce. Uważa, iż życie trzeba w maksymalny sposób wykorzystać, wiele doświadczyć i poznać. Jest skłonna ryzykować stratę tego, co ma na rzecz zdobycia nowych korzyści. zapotrzebowanie na stymulację Henryk (niski wynik) do pracy lubi jeździć zawsze tą samą trasą. Wykonywanie monotonnej pracy nie sprawia mu szczególnej przykrości. Często czuje się zmęczony nadmiarem wrażeń. Wszelkie nowości przyjmuje raczej niechętnie, zanim się do nich nie przyzwyczai. Preferuje publikacje ujmujące treści w sposób zwięzły, zwarty i dobrze uporządkowany. Inaczej Witold (wysoki wynik), który gdyby mógł, często zmieniałby trasę drogi do pracy. Szczególnie źle znosi monotonię. Często odczuwa potrzebę nowych wrażeń. Lubi różnego rodzaju zmiany i urozmaicenia. Łatwiej przyswaja sobie teksty napisane barwnie i żywo, zawierające wiele dygresji. odporność na presję czasową Dorota (niski wynik) nie potrafi pracować efektywnie, gdy wie, że ma mało czasu. Głowę zaprząta jej myśl, że nie zdąży tego zrobić. “Za pięć dwunasta" nie jest już nic w stanie zrobić, presja czasowa ją dezorganizuje. W czasie egzaminów (klasówek) wypada poniżej swoich możliwości. Irena (wysoki wynik) jest najbardziej efektywna “za pięć dwunasta". Potrafi się wtedy zmobilizować i działać na

najwyższych obrotach. Podczas klasówki czasem rozwiązuje zadania, z którymi w innych warunkach nie poradziłaby sobie. Punktowcy różnili się od przedziałowców jedynie w zakresie trudności adaptacji. Analiza wykazała istotne efekty główne szerokości kategorii celu (F=7,51; p<0,01), płci (F=4,90; p<0,05) oraz interakcji szerokości kategorii celu i wieku ( F=4,75; p<0,05). Średnie wyniki czynnikowe w wyróżnionych grupach przedstawione są na rysunku 27.

Rysunek 27. Adaptacja do zmian (średni wynik czynnikowy ze skali ISA) w zależności od szerokości

kategorii celu, płci i wieku respondenta na podstawie wyników badania G.

Warto jednak odnotować fakt, że punktowcy nie różnili się od przedziałowców pod względem:

zapotrzebowania na stymulację;

odporności na presję czasową;

poziomu aspiracji. Podsumujmy: tendencja do tworzenia szerokich kategorii ewaluatywnych (obszarów akceptacji), nazwana przeze mnie przedziałowością, wiąże się z:

tendencją do braku precyzji w codziennym życiu;

rozległym i niezbyt głębokim skaningiem;

problemami z określaniem czasu potrzebnego do wykonania czynności;

brakiem planowania przebiegu czynności przed jej rozpoczęciem;

problemami z rozpoczynaniem czynności;

porzucaniem czynności przed jej zakończeniem;

niechęcią do rutynizacji;

bałaganiarstwem. Konsekwencjami przedziałowego stylu działania jest zarówno bałaganiarstwo, jak i łatwość adaptacji do zmian. Na wszystkich tych wymiarach różnice między punktowcami i przedziałowcami okazały się istotne statystycznie, choć warto zwrócić uwagę na różnice we wzorach wyników uzyskanych przez osoby młodsze (20-30 lat) i starsze (powyżej 30 lat). Wpływ wieku na przedziałowość stylu działania jest bardzo wyraźny. Warto zwrócić uwagę na związany z tym problem metodologiczny. Próby reprezentatywne względu na swą heterogeniczność są doskonale do odkrywania rozkładu zmiennej w populacji. Sytuacja się komplikuje, gdy chcemy stosować analizy korelacyjne. Jeżeli analizowane przez nas zmienne są skorelowane ze zmiennymi społeczno-demograficznymi takimi jak wiek, płeć, wiek, wykształcenie (a zazwyczaj w badaniu na próbach reprezentatywnych są) to uzyskiwane przez nas korelacje są pozorne (wynikają bowiem ze wspólnych korelatów). W związku z tym we wszystkich

analizach należy kontrolować wpływ zmiennych społeczno-demograficznych. Łatwo to robić w analizie regresji, ale już włączenie ich w analizie wariancji powoduje problem nierównych liczebności celek i obniża znacznie wartość otrzymywanych estymatorów. Do jeszcze większego zniekształcenia wyników dochodzi w przypadku gdy chcemy dokonać podziału medianowego ze względu na analizowaną zmienną. Przykładowo wynik “3” na skali przedziałowości ma zupełnie inne znaczenie gdy uzyskał go Marek (20-letni mężczyzna) a inne gdy Zofia (50-letnia kobieta). Włączenie ich obojga do tej samej grupy przedziałowców byłoby poważnym błędem. Rozwiązaniem tego problemu jest relatywizacja wyniku indywidualnej osoby względem jej grupy społeczno-demograficznej [70][215][198]. W ten sposób Marek otrzyma wynik “-1”, bo średnia w jego grupie wynosi 4, zaś Zofia “1” , bo średnia w jej grupie wynosi 2. Ten właśnie sposób “wytrącania” wpływu zmiennych społeczno-demograficznych był stosowany w przeprowadzonych przeze mnie analizach zawsze wtedy gdy nie było możliwości kontrolowania ich w inny sposób. Wyniki ukazujące różnice między punktowcami i przedziałowcami nie są specjalnie interesujące, dostarczają po prostu kolejnego potwierdzenia istnienia syndromu przedziałowości, choć przy zastosowaniu innego sposobu pomiaru niż w badaniach, o których pisałam w poprzedniej monografii [201]. Czy warto wyodrębniać osobne skale? Przeprowadzone analizy korelatów depresji [68] pokazują, że poszczególne aspekty stylu działania, mimo że skorelowane dodatnio ze sobą, korelują w różnych kierunkach z depresją. Zadowolone z życia kobiety, na przykład, charakteryzowały się jednocześnie pewnymi elementami punktowego stylu działania (łatwa mobilizacja, duża precyzja, jednopunktowe preferencje) i przedziałowego stylu działania (niski pedantyzm). Szczególnie ważny jest stwierdzony brak różnic między poziomem aspiracji punktowców i przedziałowców, ponieważ pozwala na wyodrębnienie osób o wysokiej potrzebie osiągnięć w obu grupach. Przedziałowość jest bowiem przede wszystkim modyfikatorem związków między zmiennymi. Pytanie o to, czy przedziałowcy są bardziej inteligentni od punktowców nie ma sensu (bo nie są!), ale warto pytać, jak skuteczny jest w konkretnej sytuacji punktowy sposób dążenia do celów w porównaniu z przedziałowym. Preferencje dotyczące sposobu organizacji działania mogą wyznaczać sposoby wykonywania pracy. Chociaż są to tylko preferencje i możemy być pewni, że za odpowiednio wysokie wynagrodzenie przedziałowiec podejmie obowiązki księgowego, jednak koszty, jakie będzie ponosił, są niebagatelne. W omawianym wcześniej badaniu B (“agencja nieruchomości”) przedziałowcy zachowywali się zgodnie z “punktową” instrukcją, ale spowodowało to ich gorszy nastrój. Moja nauczycielka mawiała, że matematyki można nauczyć każdego - tylko po co? Warto znać swoje skłonności, aby lepiej wybierać pracę. Warto określić preferencje pracownika w tym zakresie, zanim go zatrudnimy. Warto brać je pod uwagę przy tworzeniu zespołów. Różnice w preferencjach mogą prowadzić do konfliktów interpersonalnych. Gdy punktowiec umawia się “na piątą”, znaczy to dokładnie 5.00. Dla przedziałowca może oznaczać "mniej więcej" o piątej. Jeżeli zadanie ma być skończone do niedzieli, może to znaczyć “dokładnie do niedzieli” lub “mniej więcej do niedzieli”. Czy wynika z tego, że punktowcy powinni pracować z punktowcami, a przedziałowcy z przedziałowcami? Niekoniecznie. Oba style funkcjonowania uzupełniają się i najskuteczniejsze w pracy mogą być zespoły “mieszane”, o ile ich członkowie rozumieją i akceptują swoją odmienność. Zanim przejdę do omawiania konsekwencji stosowania punktowych i przedziałowych strategii w różnych sytuacjach, przedstawię parę uwag na temat związku omawianego konstruktu z innymi teoriami. W zależności od tego, na jakim aspekcie organizacji działania skoncentrujemy swoją uwagę, będziemy inaczej nazywali naszą zmienną. Przykładowo, w literaturze [112] kontrastowany jest styl innowacyjny z adaptacyjnym. “Adaptator" dąży do tego, aby wykonywać pracę lepiej, udoskonalać to, co jest. Czeka, aż pojawi się problem. Zależy mu na podtrzymywaniu organizacyjnej ciągłości i stabilności. Preferuje pracę cechującą się precyzją, określoną metodą, dyscypliną. Spostrzegany jest jako bezpieczny, spolegliwy i podporządkowujący się. “Innowator" natomiast dąży do tego, aby znaleźć lepszy sposób wykonywania pracy, poszukuje problemów, które stanowią wyzwanie. Jest szczęśliwy, tworząc nowe struktury i nie

lubi pracy zrutynizowanej w dłuższym okresie czasu. Spostrzegany jest przez innych jako niezależny, produkujący pomysły (często nierealne). Podobnie jak jednostki, także organizacje można określić jako bardziej adaptacyjne lub innowacyjne. Przyjmuje się, że każda instytucja ma sobie właściwy adaptacyjny lub innowacyjny klimat i ten właśnie klimat wpływa na pracowników, którzy w niej pracują. Istnieją poglądy [112], że adaptatorzy źle czują się w organizacji o innowacyjnym klimacie. Ja sądzę jednak, że organizacja, w której są sami innowatorzy, nie mogłaby się rozwijać. Ktoś musi dbać o zapewnienie stabilizacji i ciągłości organizacyjnej. Dlatego sądzę, że adaptatorzy są w organizacji nastawionej na innowacje niezwykle cenieni. Gorzej z innowatorami w organizacji nastawionej na adaptację. Są oni spostrzegani jako zagrożenie dla spokoju i stabilizacji. Dla adaptatora innowator jest ekstrawertykiem tworzącym wciąż nowe, zwariowane pomysły, niewrażliwym na otoczenie. Adaptator może się czuć źle, pracując z jednostką, która nieustannie kwestionuje dotychczasowe rozwiązania. Błędem innowatora jest to, że oczekuje od wszystkich takiego samego entuzjazmu, jaki sam odczuwa. Wykazano[112], że zderzenie tych dwóch stylów często pozwala wyjaśnić, dlaczego organizacjom nie udaje się wdrożenie innowacyjnych pomysłów. Nie wiadomo jednak, skąd się biorą opisywane różnice. Zaletą koncepcji przedziałowości jest wskazanie na związek pomiędzy strategiami przetwarzania informacji a zachowaniem. Pokazaliśmy, że preferencje dla przedziałowości są własnością modyfikowalną i nie ma, moim zdaniem, konieczności wprowadzania konstruktu potrzeby, wyjaśniającej te różnice. Czy dowiedzielibyśmy się czegoś więcej gdybyśmy zaczęli mówić o potrzebie konsystencji [41] czy punktowości ? W literaturze wprowadzono pojęcie potrzeby domknięcia poznawczego, rozumiane jako własność osoby (jej dyspozycja) [95][192]. Potrzeba domknięcia poznawczego jest obecnie traktowana jako zmienna latentna (ukryta), przejawiająca się w kilku aspektach, takich jak potrzeba przewidywalności, preferencje dla porządku i struktury, dyskomfort w warunkach wieloznaczności, zdecydowanie, zamknięty umysł (close-mindedness). Chociaż potrzeba domknięcia poznawczego może zmieniać się w zależności od sytuacji, może ona również reprezentować wymiar stałych, indywidualnych różnic. Do pomiaru tych ostatnich zaproponowano [192] kwestionariusz składający się 42 pozycji, który w naszych badaniach wykazał dziewięcioczynnikową strukturę i który zawiera m.in. następujące stwierdzenia7. 1. Myślę, że warunkiem sukcesu w pracy jest porządek i jasne reguły postępowania 2. Nawet gdy już się na coś zdecyduję, zawsze chętnie rozważę inną opinię 3. Odpowiada mi zorganizowany tryb życia, gdzie wszystko odbywa się z zgodnie z planem. 4. Zabawnie jest zmieniać plany w ostatniej chwili. 5. Przyjemnie jest znaleźć się w sytuacji, w której "może się zdarzyć wszystko". 6. Mój własny kąt to miejsce, w którym panuje zwykle nieład. 7. Cechy dobrego studenta to systematyczność i zorganizowanie. 8. Myślę, że najlepsze wyniki osiągam w warunkach, w których nie ma jasno określonych wymagań ani zasad działania. 9. Kiedy się nad czymś zastanawiam, rozważam zwykle jak najwięcej różnych punktów widzenia. 10. Więcej przyjemności sprawia mi życie, w którym wszystko toczy się ustalonym trybem. 11. Odpowiada mi uregulowany sposób życia. 12. Lubię, gdy wszystko jest na swoim, właściwym miejscu. 13. Nie lubię sytuacji nieprzewidywalnych. 14. Nie cierpię rutynowych czynności w pracy (na studiach).

Nic dziwnego, że wynik w skali koreluje dodatnio z przedziałowością (r=0,52; p<0,05). Każde działanie może być określone na wiele sposobów. Teoria identyfikacji działania[185][186] mówi, że możliwe określenia dają się uporządkować w poznawczą hierarchię. Pisanie książki, na przykład, może być poznawczo określone jako: 1. wybieranie słów; 2. wybieranie przykładów;

7 Dziękujemy W. Narkiewiczowi-Jodko i P. Jaworskiemu za udostępnienie polskiej wersji kwestionariusza.

3. opisywanie badań. Poziom identyfikacji działania wskazuje na sposób myślenia o aktywności. Nisko identyfikujący swoje działania myślą o tym, jak jest ono wykonywane; wysoko identyfikujący myślą w kategoriach celu działania. Autorzy teorii [185] twierdzą, że każde działanie może być reprezentowane w terminach bardziej ogólnych tak długo, jak nie sprawia nam ono kłopotów. Jeżeli opisujemy osobę nieznaną, będziemy koncentrowali się na analizie jej pojedynczych wypowiedzi , przy opisie osoby dobrze znanej poziom ogólności naszego myślenia o niej będzie wyższy. Mimo użyteczności myślenia o swoich działaniach na niskim poziomie, ludzie wolą poziomy wyższe. Jedne z najciekawszych, moim zdaniem, wyników[185], pokazują, że jeżeli chcemy zmienić swoje zachowanie, np. przestać palić papierosy, musimy zmienić poziom, na którym nasze czynności identyfikujemy. Twierdzi się, że tylko zachowania określane na niskim poziomie ogólności łatwo dają się przeinterpretowywać i pozwalają na włączenie w bardziej ogólne interpretacje. Jeżeli to, co robię, interpretuję jako "układanie zdań", to mogę łatwo zmienić pisanie jednego rozdziału na pisanie zakończenia lub też opinii dla studenta, który o to poprosił. Gdy myślę, że “czytam książkę" (niski poziom identyfikacji działania), to mogę ją czytać dla zabawy, dla podniesienia sprawności w czytaniu czy też aby przygotować się do egzaminu. Jeżeli myślę, że “przygotowuję się do egzaminu" (wysoki poziom identyfikacji działania), to zmiana aktywności jest bardziej ograniczona. Mogę mieć do wyboru tylko to co, służy przygotowaniu do egzaminu. Mimo sytuacyjnej zmienności poziomu identyfikacji działania stwierdzono różnice indywidualne w tym zakresie i skonstruowano kwestionariusz je mierzący[186]. Interesujące jest pytanie o związek między określaniem działań na wyższym poziomie ogólności a formułowaniem celów na poziomie dążeń (“chcę dużo publikować”) lub na poziomie zadań (“chcę opublikować artykuł w konkretnym czasopiśmie”). Wydawać by się mogło, że wysoki poziom identyfikacji działań powinien wiązać się z formułowaniem celów na wysokim poziomie ogólności (dążeń, a nie zadań). Nie spotkałam w literaturze badań testujących tę zależność bezpośrednio. Zazwyczaj wymienia się te koncepcje obok siebie, ze względu na podobieństwo używanych terminów: wysoki vs niski poziom ogólności. W badaniu G (ISA) pokazaliśmy, że przedziałowcy przejawiają tendencję do formułowania dążeń, a nie zadań (r=0.32; p<0.05). Postawiliśmy pytanie o to, czy określają swoje działania na wysokim poziomie ogólności. Do pomiaru tej ostatniej zmiennej skonstruowaliśmy narzędzie składające się z 12 fotografii zawierających po trzy podpisy, różniące się poziomem ogólności opisu czynności wykonywanej przez osobę na zdjęciu. Badani mieli uszeregować podpisy ze względu na to, jak dobrze opisują to, co robi osoba przedstawiona na fotografii. Wyniki osób badanych określające ich preferencje do wybierania określeń czynności na wyższym lub niższym poziomie ogólności nie korelowały z ich przedziałowością. Następnej grupie osób badanych daliśmy więc do wypełnienia przetłumaczoną oryginalną skalę Vallachera i Wegnera [186]. W tym badaniu (część badania G) okazało się, że wysokie wyniki w skali przedziałowości korelują ujemnie z poziomem ogólności identyfikacji działań (r=-.216; p< 0.05). Wynik był zaskakujący. Przedziałowcy identyfikują swoje działania na niższym poziomie niż punktowcy. Zmusiło to nas do powtórnej analizy hipotez. Cechą charakterystyczną przedziałowego stylu działania jest zmienność zachowania. Teoria identyfikacji działań przewiduje, że zmienność zachowania jest charakterystyczna dla osób określających swoje działania na niskim poziomie ogólności. Z przedstawionych rozważań wynika więc, że przedziałowcy powinni niżej identyfikować swoje działania niż punktowcy i taki wynik otrzymaliśmy w badaniach. Muszę przyznać, że był on niezgodny z wcześniejszymi hipotezami, które opierały się na domniemanym związku między wysokim poziomem identyfikacji działania a wysokim poziomem formułowania celów. Naszą interpretację potwierdzają ostatnie badania[188], w których okazało się że nisko identyfikujący swoje działania dłużej pozostają w fazie rozważań, wysoko identyfikujący szybciej przechodzą do fazy implementacji. Jest to jeden z takich wyników, dla których warto robić badania, ponieważ zmusiły one do weryfikacji hipotez sformułowanych na podstawie fasadowej analizy teorii. Zastanówmy się teraz, w jakich sytuacjach punktowa, a w jakich przedziałowa strategia aktywności są bardziej adaptacyjne.

Podstawową własnością punktowej strategii aktywności jest formułowanie precyzyjnych celów. Czy sprzyjają one zawsze efektywności? Sądzę, że nie. W literaturze precyzyjność w formułowaniu celu nazywana jest jego specyficznością lub jasnością. Niewiele jednak można się dowiedzieć o tym, od czego zależy precyzyjność formułowanego celu. Specyficzność celu odnosi do stopnia “ilościowej precyzji”, z jaką cel powinien być sformułowany. Cel opublikowania trzech artykułów jest bardziej specyficzny niż cel określony jako: “zrobić jak najwięcej”. Od początku wprowadzenia teorii stawiania celów (Goal Setting Theory[101][108][109]) wpływ specyficzności celu na produktywność nie był jasny, ponieważ teoria ta nie czyni predykcji. Autorzy twierdzą, że dobrze określone, trudne cele sprzyjają jakości wykonywanych zadań. Twierdzi się [93], że z reguły cele specyficzne, dobrze określone odgrywają ważniejszą rolę w ukierunkowywaniu czynności niż cele niespecyficzne, niejasne i nie dookreślone. Możemy przeczytać[217], że jasne cele życiowe sprzyjają efektywności i satysfakcji z życia. Precyzyjne (specific) cele są lepsze [115], ponieważ pozwalają na wykształcenie różnych możliwych podsystemów reprezentacji JA (possible selves)[114]. Warto zwrócić uwagę, że dane o wyższej efektywności związanej z posiadaniem precyzyjnych celów pochodzą głównie z badań przeprowadzonych w paradygmacie teorii stawiania celów, gdzie cele formułowane są na niskim poziomie ogólności (zadania najczęściej dotyczące jednej czynności) w warunkach pełnej kontroli nad działaniem. W literaturze [115] generalizuje się otrzymane w tym paradygmacie wyniki na ogólne cele życiowe. W podręczniku dla terapeutów [49] możemy znaleźć tezę, że brak precyzyjnych celów jest powodem, dla którego ludzie stają się klientami psychologów klinicznych. Dowiadujemy się, w jaki sposób można pomóc pacjentowi wypracować system sprzyjających efektywności (czyli precyzyjnych) celów życiowych. Cele specyficzne i jasne są w modelu bryłowym celami punktowymi. Czy rzeczywiście zawsze takie cele są bardziej adaptacyjne? Warto zwrócić uwagę na fakt, że stwierdzenie błędu wyniku (różnicy między celem a wynikiem), które w modelu przedziałowym wynika z porównania punktu (wyniku) z bryłą (celem), zależy od objętości bryły. Im większa objętość bryły (bardziej przedziałowa reprezentacja celu), tym większa szansa, że reprezentacja wyniku będzie w niej zawarta. Rozważmy rzecz na poziomie teoretycznym. Wyobraźmy sobie, że pytamy dwie osoby o ich ulubione liczby z przedziału od 1 do 20. Osoba A twierdzi, że lubi 14, osoba B - że wszystkie parzyste. Następnie kręcimy kołem losowym i jeżeli wypadnie ulubiona liczba jednej z pytanych osób, wygrywa ona 3 dolary. Jest oczywiste, że większe szanse wygranej ma osoba B. W podobnych sytuacjach znajdujemy się na każdym kroku. Człowiek lubiący słuchać piosenek tylko jednego wykonawcy, włączając radio, jest w o wiele gorszej sytuacji niż ktoś o “przedziałowych” preferencjach muzycznych. Im szersze przedziały w reprezentacji celu (czyli im mniejszy jego stopień dookreślenia), tym większa szansa powodzenia w jego realizacji. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że zależność ta nie jest prostoliniowa. W granicznej postaci celem byłaby cała przestrzeń - czyli nie byłoby celu. Tak jak w starej sentencji, że dla żeglarza, który nie ma wyznaczonego portu, każdy wiatr jest dobry - ale może się on kręcić w kółko. Celem powinien być więc nie punkt, ale dobrze określona bryła. Sądzę, że wniosek, że precyzyjnie sformułowanie celu sprzyja efektywności działania, ogranicza się jedynie do pewnej klasy celów - tych, w przypadku których wykonanie zależy wyłącznie od danej osoby. Przykładem takiego celu jest wyhaftowanie obrusa na wesele córki, pod warunkiem, że umiem haftować, mam wszystkie potrzebne materiały i sporo wolnego czasu. W takim wypadku precyzyjnie określony “punkt końcowy” sprzyja sprawności wykonania. Im lepiej wiem, co chcę osiągnąć, tym efektywniej funkcjonuję. Osoby, które nie mają “punktowej” reprezentacji celu (np. wiedzą, że wzór ma być w kwiaty, ale nie wiedzą jakie) będą dużo czasu poświęcać na podejmowanie cząstkowych decyzji i tworzenie koncepcji, często zmieniając ją parokrotnie w trakcie działania. Reprezentacje punktowe nie będą też adaptacyjne w świecie z ograniczoną dostępnością dóbr (np. tylko zielona mulina w sklepie). Trzeba pamiętać, że cały szereg naszych działań nie zależy jednak tylko od nas. Często na efekty, jakie osiągamy, wpływają inni ludzie (np. szef, któremu nie podoba się nasza praca), czy przypadek (np. autobus, który przyjechał po godzinie). Czy w takich nie w pełni kontrolowanych sferach życia formułowanie “punktowych” celów sprzyja efektywności? John, mieszkaniec Santa Barbara,

dowiedział się, że mieszkanie, które od lat wynajmował zostanie sprzedane w ciągu miesiąca za sumę przekraczającą jego możliwości finansowe. Znalezienie mieszkania, które nam odpowiada nie jest zadaniem prostym, szczególnie gdy ktoś tak jak John chce, aby było ono "takie samo" jak to, do którego się przyzwyczaił. Nic dziwnego, że odczuwał silny stres spowodowany tą sytuacją. Po wysłuchaniu mojego wykładu o punktowości, napisał do mnie list, w którym opisywał, jak rozszerzenie obszarów akceptacji (dopuszczenie myślenia o innych wariantach) spowodowało spadek stresu. Gdy zaczął oglądać już bardzo różne mieszkania, sąsiad zaproponował mu kupno mieszkania - w efekcie więc punktowy cel został osiągnięty. Niektórzy [por. 201] uważają, że chroniczna depresja jest związana z “wąskimi, niegiętkimi” procesami poznawczymi. Analogiczne rozważania dotyczą formułowania planów. Im bardziej nasze działanie zależy wyłącznie od nas samych, tym bardziej precyzyjny powinien być plan. Im więcej czynników losowych może mieć na nie wpływ, tym plan powinien być bardziej elastyczny. Podsumujmy jeszcze raz konsekwencje nadmiaru i braku precyzji: - duża precyzja celów i planów w dziedzinach nie kontrolowanych w pełni przez osobę (wpływ czynników losowych) przynosi frustrację, zwiększa wartość stymulującą informacji, ponieważ prowadzi do ciągłej niezgodności oczekiwań z rzeczywistością. W dziedzinach w pełni kontrolowanych sprzyja osiągnięciu standardów mistrzostwa, - mała precyzja w dziedzinach pozostających pod wpływem czynników losowych sprzyja zadowoleniu, osoba otrzymuje też dużo mniej stymulacji. W dziedzinach kontrolowanych nie sprzyja osiągnięciu standardów mistrzostwa.

Bardzo interesujące -dla tych rozważań- badania przeprowadził Zimbardo[222], który wykazał, że osoby wyodrębnione na podstawie wyników Stanfordzkiego Inwentarza Perspektywy Czasowej bardzo dobrze funkcjonują w pełni kontrolowanym środowisku i bardzo źle - gdy tracą kontrolę. W eksperymencie wykorzystano grę, której schemat przypominał dylemat więźnia. Badani grali w nią z komputerem. W sytuacji pełnej kontroli komputer powtarzał ruchy osoby badanej. W sytuacji braku kontroli -zachowywał się losowo. Osoby, których funkcjonowanie pogarszało się drastycznie wraz ze spadkiem kontroli, Zimbardo określił jako nastawione na przyszłość. Ze względu na uzyskaną korelację w naszych badaniach między tą orientacją czasową a punktowością [84] można sądzić, że przedstawione przez Zimbardo wyniki pokazują wyższą wartość adaptacyjną punktowego stylu funkcjonowania w warunkach wysokiej kontrolowalności w odróżnieniu od sytuacji braku kontroli. Innej ilustracji różnej wartości adaptacyjnej strategii w zależności od cech środowiska dostarczyły wyniki naszego badania[201] ocen emocji przeżywanych w podobnych sytuacjach różniących się stopniem kontrolowalności. Porównywaliśmy dwie sytuacje: (1) zdawania egzaminu wstępnego (wszystkie osoby badane miały to doświadczenie za sobą) i (2) pisania w domu konkursowej pracy dyplomowej, przy czym ocena za pracę miała taką samą wagę, co wyniki egzaminu wstępnego. Zadaniem osób badanych było wyobrażenie sobie obu tych sytuacji i ocena emocji w nich przeżywanych. Okazało się, że przedziałowcy znacznie negatywniej niż punktowcy odbierali sytuację pisania pracy dyplomowej w domu. Pisanie pracy w domu umożliwia dużo większą kontrolę czasu, tempa, sposobu korzystania z pamięci zewnętrznej itp., ale jednocześnie pozwala na ciągłe zmiany koncepcji, odrywanie się od zadania. Negatywne strony tej sytuacji są w większym stopniu uciążliwe dla przedziałowców niż punktowców, którzy łatwiej tworzą punktową wizję i plan pisania pracy. W ostatnio prowadzonych przez nas badaniach sprawdzaliśmy wpływ presji czasowej na wyniki w teście. Osoby badane czytały tekst na ekranie monitora a następnie odpowiadały na pytania dotyczące tego tekstu. Połowa badanych we wcześniejszej fazie eksperymentu rozwiązywała zadania w warunkach presji czasowej (E1) , połowie nie ograniczano czasu(E2). Badani w pierwszej grupie byli zirytowani pojawiającą się na ekranie monitora informacją o upływającym czasie, ale mimo negatywnych emocji osiągnęli w teście lepsze wyniki niż badani w grupie drugiej. Na to ogólne polepszenie wyników wpływ mieli głównie przedziałowcy , którzy w E1 odpowiedzieli prawidłowo na 56% pytań , w E2 tylko na 50%. Różnica w odpowiedziach punktowców była nieistotna statycznie (54% i 55% odpowiednio). Jest to

wynik, który jeszcze raz potwierdza, że badanie różnic indywidualnych ma sens tylko w interakcji z manipulacją własnościami sytuacji. O konieczności interakcyjnego myślenia o różnicach indywidualnych przekonały mnie przed laty badania Klonowicz [92], która pokazała, że praca w warunkach “zakłócających” (biały szum i hałas uliczny) obniża wyniki uzyskiwane przez wysoko reaktywnych [50] ale podwyższa rezultaty nisko reaktywnych. Warunki ograniczonej kontroli, np. reżim czasowy nie pozwalający na zmiany, mogą polepszać funkcjonowanie przedziałowców. Grzegorz, znany w środowisku z przedziałowego stylu działania, doskonale przystosował się do pracy na odpowiedzialnym stanowisku wymagającym wykonywania zadań w ściśle określonych godzinach. Zewnętrzne ograniczenia wymusiły organizację jego życia i efektywność działań bardzo wzrosła. Oznacza to, że powinniśmy szukać pracy niekoniecznie odpowiadającej naszym skłonnościom, ale w pewnym stopniu wymagającej modyfikacji naszych preferencji, bo tylko to może uchronić nas przed utratą giętkości i uskrajnieniem naszego stylu, co zarówno w przypadku skrajnej punktowości i przedziałowości pogarsza efektywność funkcjonowania. Szczególnym przypadkiem braku kontroli są ubogie zasoby w sytuacji wyboru. Jeżeli w sklepie jest tylko jeden gatunek kiepskiej herbaty, mam niewielki wpływ na smak przygotowanego napoju, mimo że jestem mistrzem w parzeniu herbaty. Analogicznie, konieczność dokonania wyboru między 100 gatunkami herbaty dostępnymi w sklepie wymaga łatwości odrzucania, z czym przedziałowcy, skłonni w tej sytuacji do porównywania opcji na większej liczbie wymiarów jednocześnie, mają problemy. Powodują one, że ograniczenia zewnętrzne mogą być spostrzegane jako ułatwienie. Efektywność punktowych strategii zależy od cech środowiska. W aktywności konsumenckiej, gdy głównym naszym zadaniem jest akceptowanie bądź odrzucanie (propozycji pracy, partnerów, nowych rozwiązań wytworzonych przez naszych współpracowników), efektywność tych strategii zależy od “zasobów środowiska” (liczby obiektów, które mamy ocenić, np. liczby miejsc pracy, towarów w sklepach). Jeżeli zasoby są bardzo ograniczone, przedziałowcy czują się o wiele lepiej niż punktowcy. Ich obszar totalnego odrzucenia jest dużo mniejszy i jeśli trzeba, są w stanie zaakceptować bardzo dużo różnorodnych ofert. Warto podkreślić różnice między adaptacją a akceptacją[110][137]. Jeżeli chce nam się pić i nie mamy wyboru, wypijemy nawet kiepską herbatę. Różnica polegać będzie na przeżywanych emocjach. Przedziałowcy przejdą nad tym do porządku dziennego, punktowcy będą to robić z wyraźnym niesmakiem. Gdy zasoby są bogate, punktowa strategia pozwala na szybkie odrzucenie znacznej liczby opcji i skoncentrowanie się na wyborze spośród paru pozostawionych do rozważenia. Proces ten można porównać do opisanego w literaturze zjawiska ograniczania liczby testowanych hipotez. W tej samej sytuacji obszar akceptacji przedziałowców jest dużo większy, co powoduje, że próba porównywania zbyt wielu akceptowalnych obiektów jest bardzo umysłowo i emocjonalnie obciążająca. Tym można tłumaczyć wyniki ukazujące, że ograniczenia zewnętrzne w przypadku przedziałowców nie podwyższają emocji negatywnych, tak jak to się dzieje u punktowców. Po prostu w przypadku egzaminu pozwalają ograniczyć liczbę przychodzących do głowy nowych pomysłów, co w efekcie umożliwia koncentrację na jednym z nich i zakończenie danej czynności (a nie porzucenie, co jest charakterystyczne dla przedziałowego stylu aktywności). Do analogicznych konkluzji dotyczących różnej efektywności strategii przedziałowych w zależności od cech środowiska prowadzą badania organizacji, porównujące związek między szczegółowością planowania a wynikami ekonomicznymi w sferze biznesu. Pokazano, że zależność ta była dodatnia [59] dla 27 firm działających w przewidywalnym otoczeniu, zaś ujemna[20] dla 38, które prowadziły swoje interesy w nieprzewidywalnym środowisku. Naturalnie zależności te “załamują się" na krańcach. Zarówno skrajna kompulsywność, jak i chaos w planowaniu nie prowadzą do dobrych wyników ekonomicznych bez względu na cechy rynku [18]. Zmiana systemu społecznego, która dokonała się w Polsce, stworzyła idealne warunki do przetestowania w sytuacji naturalnej zależności wartości adaptacyjnej punktowej vs przedziałowej strategii aktywności od stopnia kontrolowalności środowiska.

Problemy adaptacji do zmiany systemowej, które nie były przedmiotem przeprowadzanych przez nas wywiadów, ilustrować będę cytatami z opublikowanego przez Gazetę Wyborczą 8 pamiętnika Ryszarda, który w latach 80. porzucił pracę naukową na uczelni i rozpoczął produkcję lamp “na własny rachunek”. System socjalistyczny, ze względu na swą wewnętrzną logikę, wytwarza ład ekonomiczny, określany zazwyczaj mianem gospodarki niedoboru[ 91]. Oznaczało to ciągły i powszechny brak zarówno towarów konsumpcyjnych, jak i środków produkcji. Ryszard wspomina to następująco: “Siedzi sobie producent, a kolejka handlowców stoi pod drzwiami, łasi się, przynosi koniaki. Bo ludzie wszystko kupowali ...”. W sferze działań jednostkowych powodowało to wymuszoną totalną substytucję. Jeżeli brakowało na rynku mięsa, żółty ser stawał się popularnym składnikiem wielu potraw. Gdy i on stawał się trudno dostępny, polskie gospodynie odkrywały zalety kuchni makrobiotycznej. Podobnie było w innych dziedzinach. Prowadziło to do wytwarzania takich nawyków, jak kupowanie na zapas wszystkiego, co było w danym momencie dostępne, niewyrzucania niczego, bo mogło się do czegoś przydać, gromadzenia rzeczy niepotrzebnych, które jednak można będzie wymienić na coś innego. Nawyki te nasiliły się jeszcze bardziej wraz z galopującą inflacją i masową ucieczką od pieniądza, powodującymi gwałtowne rozszerzenie zakresu akceptacji celów na wszystko, co można było kupić w sklepach. Inną bardzo ważną cechą charakterystyczną poprzedniego systemu była bardzo niska przewidywalność otoczenia, przynajmniej w zakresie dostępności towarów i usług. Trudno było, na przykład, zaplanować danie na obiad, ponieważ nie wiadomo było, co uda się tego dnia kupić w sklepie. Podobnie, nie sposób było dokładnie przewidzieć, ile czasu zajmie dojazd do pracy, gdyż autobusy kursowały zazwyczaj niezgodnie z rozkładami. Tak wspomina to Joanna Szczęsna9: “Pamiętam to poczucie szczęścia, kiedy odjeżdżałam spod stacji benzynowej z pełnym bakiem w moim maluchu: “victoria, znowu kilka dni spokoju” - śpiewało mi w duszy. Pamiętam ten rozkoszny dreszczyk emocji związany z lekturą zakazanych książek z paryskiej “Kultury”, obłożonych dla niepoznaki w szary, gazetowy papier. Pamiętam, jakim się czułam krezusem, kiedy za przetłumaczone na obce języki i opublikowane za granicą opowiadanie zarobiłam pierwsze w życiu dolary. Pamiętam to uczucie triumfu, kiedy udało mi się dostać coś bez kolejki albo na kartki, albo ładnego. Pamiętam, jak czułam się prawdziwym człowiekiem interesu, kiedy zamieniłam makulaturę na papier toaletowy. Dziś żadna z tych rzeczy w nikim nie budzi już żadnych wzruszeń”. Do takiej sytuacji bardzo dobrze przystosowywali się przedziałowcy: szerokie zakresy akceptacji pozwalały im bez większych problemów zrobić obiad z tego, co akurat było dostępne w sklepie itp. Natomiast punktowcy w takich warunkach byli bardzo często narażeni na niepowodzenia: rzadko kiedy mogli dostać dokładnie to, co sobie wcześniej zaplanowali. Po zmianie systemowej sytuacja całkowicie się odwróciła: duży wybór dóbr konsumpcyjnych w sklepach sprawia, że nawet najbardziej wymagający punktowiec bez problemu znajduje to, co lubi. Natomiast w dużo gorszej sytuacji znaleźli się przedziałowcy: próbując wybierać spośród tego, co widzą w sklepie, zaczęli mieć poważne kłopoty z podjęciem decyzji. Wybierając spośród tylu akceptowalnych dóbr, trudno w końcu się zdecydować. Poprzedni system nie sprzyjał także tak precyzyjnemu szacowaniu wartości pieniędzy. Często ważniejsze od pieniędzy było posiadanie odpowiednich znajomych, którzy mogliby np. zostawić niedostępny towar “pod ladą". W relacji Ryszarda wyglądało to następująco: "Problem był właściwie jeden – zdobyć materiały. Temu właściwie poświęciłem najwięcej energii. W normalnej sprzedaży nie było nic. Przydział z Izby Rzemieślniczej opiewał na mniej więcej 5% potrzebnego surowca. Trochę zdobywaliśmy na czarnym rynku, nikt nie pytał handlarza, skąd to wziął, trochę dawało się załatwić w hurtowni. Tam pracowały panie Zosia, Jadzia i zostawiały towar na boku. Łapówek pieniężnych się nie stosowało. Czekoladki, perfumy i uśmiech. To wszystko". Dziedziną, w której porównanie obu systemów daje najbardziej zaskakujące wyniki, jest polityka i reguły życia społecznego. W systemie, w którym żyliśmy, wprowadzano niewyobrażalnie wielką liczbę przepisów. Planowaniem starano się objąć wszystko, łącznie z liczbą twierdzeń dowiedzionych w ciągu

8 Agnieszka Wróblewska, “Pamiętnik Kapitalisty”, Magazyn Gazety Wyborczej 9.08.1996. 9 Joanna Szczęsna, Magazyn Gazety Wyborczej, 22.07.1994.

roku przez pracowników Wydziału Matematyki. Wydawać by się mogło, że jest to sfera, w której premiować się powinno punktowy styl funkcjonowania. W systemie demokratycznym reguł jest dużo mniej i są one o wiele szersze. Paradoksalnie jednak reguły te nie mają zakresu transformacji - nie można ich dowolnie rozszerzać. Odwrotnie w systemach totalitarnych - "punktowe” reguły mają nie ograniczony zakres transformacji. Przykładem może być często stosowane wysyłanie listów z prośbą o interwencję bezpośrednio do pierwszego sekretarza KC czy premiera rządu. Jeden telefon bardzo ważnej osoby wystarczył, aby dana reguła przestała obowiązywać i autor listu otrzymał mieszkanie poza kolejnością. Konsekwencją tego może być upowszechnienie się braku zaufania do prawa i postawy gotowości do obejścia niewygodnych dla siebie reguł. Ryszard komentuje to w następujący sposób: “Władza broniła monopolu na własność, więc zezwolenia obwarowała licznymi warunkami. Np. takim, że producent lamp nie może mieć wyższego wykształcenia. Na szczęście system zostawiał furtki, dzięki którym każdą paranoję dawało się ominąć. Ja, jako inżynier, nie miałem prawa przykręcać kabla do żarówki, bo takie prawo miał tylko elektromonter. Nie było jednak zakazu, aby inżynier sprzedawał abażury z podstawką własnej roboty. Dostarczałem więc do spółdzielni lampy bez przykręcanej oprawki, którą wraz z kablem klient dostawał w osobnym woreczku. W domu sam przykręcał oprawkę i wcale się nie buntował, bo klienci w PRL-u trzymani byli krótko [...].W tamtych czasach roiło się od zakazów, ale i one były elastyczne. Interpretacja zależała od człowieka. Człowiek-urzędnik mógł zasłonić się przepisami, że nie wolno, jeśli człowiekowi-petentowi nie chciał iść na rękę. A jeśli chciał, zawsze znalazł odpowiednią furtkę”. Brak reguł powodował, że nie było wymiernych kryteriów sukcesu. To, czy opublikowano naszą książkę, nie zależało od jej jakości. Można więc było nie publikować (a zatem nie kończyć pisania), tylko się “dobrze zapowiadać”, aby mieć dobrą opinię w środowisku. Brak obiektywnych kryteriów oceny Joanna Szczęsna komentuje następująco: “PRL dostarczał nam pozytywnych informacji o nas samych (jacy jesteśmy zaradni, praktyczni, inteligentni, dzielni) niemal każdego dnia. To wszystko już się nie wróci. Dziś sprawdzamy się z trudem, albo i wcale. Dziś mamy zwyczajny kapitalizm i zwyczajną demokrację. Ze wszystkimi ich wadami i niedogodnościami, na dokładkę spotęgowanymi przez naszą nieudolność, brak doświadczenia, złe nawyki”. Trudności w adaptacji do zmiany nie są specyfiką polską. Ojciec Warrena do ostatnich lat swojego życia chomikował wszystko na zapas, bo przeżył biedę lat 30. Gdy zmarł parę lat temu w Kalifornii, był zamożnym człowiekiem, ale jego dom wypełniało wiele niepotrzebnych rzeczy. System gospodarki nakazowej nie sprzyjał punktowemu stylowi aktywności, który jest konieczny do osiągnięcia mistrzostwa w wielu dziedzinach. Stylem premiowanym była przedziałowość, której naczelnym hasłem jest zwrot: “mniej więcej". Ryszard opisuje to tak: “Nagle okazało się, że robione po

piwnicach części samochodowe, buty, okulary czy kanapy wyglądają pokracznie. Bo ze świata zaczęły napływać porządne towary".

Jest to teza zgodna z wynikami badań przeprowadzonych przeze mnie w 1987 roku, które wykazały wyższy stopień satysfakcji w różnych dziedzinach życia u przedziałowców. W poprzedniej monografii sformułowałam hipotezę, że po zmianie systemowej poprawi się znacznie sytuacja punktowców. W celu przetestowania tej hipotezy po zmianie systemowej przeprowadziliśmy badanie eksperymentalne H (“adaptacja do zmiany systemowej”) i przeanalizowaliśmy wyniki pochodzące z trzech sondaży (G, I, J). Przeprowadzone badanie eksperymentalne miało na celu sprawdzenie, w jakim stopniu w świadomości społecznej istnieje przekonanie, że zmiana systemowa spowodowała zmianę wartości adaptacyjnej różnych stylów działania. Pytaliśmy osoby badane o przewidywany styl działania człowieka, który odnosił sukcesy jako przedsiębiorca w czasach poprzedniego systemu i zaczęło mu się źle powodzić po jego zmianie (E1). W drugiej grupie eksperymentalnej (E2) prosiliśmy o ocenę stylu działania człowieka, który słabo sobie radził poprzednio, a teraz powodzi mu się świetnie. Informacje o wieku, stanie rodzinnym, wykształceniu przedsiębiorcy i typie przedsiębiorstwa pozostały nie zmienione w obu warunkach badania. Badani z grupy E1 dowiadywali się, że:

“Pan Michał Kowalski w 1987 roku miał 35 lat i prowadził prywatne przedsiębiorstwo w branży mechanicznej. Bardzo dobrze

mu się powodziło. Nie miał żadnych problemów finansowych. Kilka lat później, po zmianie systemu ekonomicznego, nie może

sobie dać rady. Ma liczne problemy finansowe. Jest żonaty, ma dwoje dzieci w wieku 17 i 14 lat". Grupa E2 otrzymywała analogiczną informację: “Pan Sławomir Nowak w 1987 roku miał 35 lat i prowadził prywatne przedsiębiorstwo w branży mechanicznej. Kiepsko mu się powodziło. Miał ciągłe problemy finansowe. Kilka lat później, po zmianie systemu ekonomicznego, zaczął świetnie dawać

sobie radę. Nie ma obecnie żadnych problemów finansowych. Jest żonaty, ma dwoje dzieci w wieku 17 i 14 lat”. Ocena stylu działania osoby fikcyjnej (Kowalskiego lub Nowaka) była mierzona przewidywaną przez badanych jego odpowiedzią na pytania z Inwentarza Stylów Aktywności. Na koniec badania osoby badane oceniały swój styl działania, odpowiadając na te same pytania. Przeprowadzona analiza wariancji wykazała, że osobie, która teraz odnosi sukcesy, a miała kłopoty finansowe przed zmianą systemu, przypisywany jest bardziej punktowy styl działania niż osobie, która odnosiła sukcesy wcześniej, a obecnie się jej nie wiedzie (“teraz lepiej” M=2,44; “teraz gorzej” M=2,95). Okazało się także, że ocena stylu działania przedsiębiorcy zależy od preferencji osoby oceniającej. Istotność interakcji spowodowana jest silnym efektem informacji o sukcesie/porażce w grupie punktowców. To oni przypisują własny styl (punktowy) temu, komu się teraz dobrze wiedzie, zaś temu, kto odnosi porażkę - styl przeciwny (przedziałowy). Wyniki przedstawione są na rysunku 28.

Rysunek 28. Ocena przedziałowości biznesmena w zależności od jego sukcesów w adaptacji na

podstawie wyników badania H. Do podobnych wniosków prowadzi analiza badań sondażowych (G,I,J).

W badaniu G (“ISA”) wyniki zebrano od 620 osób (ale tylko część z nich odpowiadała na interesujące dla nas pytania). W badaniu I (“sondaż 1995”) analizowano wyniki pochodzące z ograniczonej próby reprezentatywnej. Przedziałowość mierzono za pomocą skal Inwentarza Stylów Aktywności ISA. Badanie trzecie (J) było częścią Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego.

W badaniu pierwszym pytaliśmy m.in. o satysfakcję z aktualnych osiągnięć w porównaniu z satysfakcją z własnych osiągnięć w roku 198710 oraz osiągnięciami rówieśników. Oceny na pięciopunktowej skali poddano analizie wariancji, w której czynnikami międzyosobowymi były: płeć, wiek i przedziałowość, a czynnikiem wewnątrzosobowym punkt odniesienia (własne osiągnięcia w 1987, aktualne osiągnięcia rówieśników). Wyniki potwierdziły hipotezę. Istotny statystycznie okazał się wpływ wieku (F=7,75; p<0,01), punktu odniesienia (F=24,73; p<0,001) oraz interakcja przedziałowości i punktu odniesienia (F=5,86; p<0,02). Respondenci częściej oceniali swoje osiągnięcia jako wyższe, gdy porównywali je z przeszłością (M=3,4) niż gdy porównanie dotyczyło osiągnięć rówieśników (M=3,0). Porównując swoje aktualne osiągniecia w stosunku do roku 1987 punktowcy (M=3,52) oceniali je wyżej niż przedziałowcy (M=3,32). Można powiedzieć, że u punktowców nastąpił wyższy przyrost satysfakcji z osiągnięć niż u przedziałowców. Porównując własne dokonania z osiągnięciami rówieśników, bardziej zadowoleni byli przedziałowcy niż punktowcy, ale różnica ta nie jest już istotna statystycznie, choć ma znaczący wpływ na istotność interakcji. Interesowało nas również w jakim stopniu przedziałowość lub punktowość traktowana jako zmienna ciągła wpływa na ocenę własnej efektywności w porównaniu z rokiem 1987. W analizie zmienną zależną była ocena efektywności, a predyktorami: płeć, wiek, wykształcenie i przedziałowość. Wskaźnik przedziałowości został skonstruowany na podstawie odpowiedzi na pięć pytań z Inwentarza Stylów Aktywności (ISA): 1. Niedopracowanie szczegółów jest cechą charakterystyczną osoby X. Osoba Y lubi, gdy wszystko jest dopracowane do

najdrobniejszego szczegółu. 2. Osoba X kończy, gdy wszystko jest dokładnie tak, jak chciała. Osoba Y kończy, gdy jest mniej więcej tak, jak chciała. 3. Osoba X lubi wiedzieć wszystko dokładnie. Osobie Y nie przeszkadza brak znajomości szczegółów. 4. Osoba X nie lubi prac wymagających staranności. Staranność wykonania jest mocną stroną osoby Y. 5. X często szuka kartek z ważnymi informacjami. Y dokładnie wie, gdzie to zapisał.

Satysfakcję z własnej efektywności w porównaniu z 1987 rokiem oceniano za pomocą pięciostopniowej skali (“jestem zadowolony”: “1”- “w mniejszym stopniu”, “5” – “w dużo większym stopniu”). Z danych zamieszczonych w tabeli 8 wynika, że im silniejsza skłonność do przedziałowego stylu działania, tym mniejsza satysfakcja z własnej efektywności w porównaniu z rokiem 1987.

Tabela 8.

Efektywność funkcjonowania jest specyficznym obszarem, ponieważ nie jest prawdą, że punktowcy doświadczają większych przyrostów zadowolenia niż przedziałowcy w innych dziedzinach. Analiza pytania o zmianę stopnia satysfakcji np. z sytuacji materialnej pokazuje, że nie ma istotnych różnic

związanych z przedziałowością (=0,06; p<0,29). W badaniu drugim (badanie I “sondaż 1995”) analizowaną zmienną była subiektywna ocena adaptacji do zmiany systemowej. Wykorzystano pytanie używane we wcześniej przeprowadzonych badaniach socjologicznych [119], w którym pokazano, że odpowiedź na nie koreluje m.in. z pozytywną wizja kapitalizmu. Pytanie brzmiało:

10

Data ta została wybrana ze względu na czas przeprowadzania przeze mnie wcześniej badań na ten sam temat.

“Znaczny procent ludzi nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej. Czy należy Pan(i) do tych, którym: 1. teraz jest lepiej, 2. teraz jest gorzej, 3. zmiana systemu nie wpłynęła na ich sytuację.”

Interesowało nas, czy osoby odpowiadające inaczej na to pytanie różnią się pod względem preferencji dla przedziałowego bądź punktowego stylu działania. Przedziałowość mierzono za pomocą Inwentarza Stylów Aktywności. W analizach wykorzystano te same pięć pytań, co w poprzednim badaniu. Wykonano dwie alternatywne analizy, które doprowadziły do jednakowych konkluzji. W analizie wariancji zmienną wyjaśnianą była przedziałowość, zaś predyktorami: wiek (poniżej i powyżej 35 roku życia), płeć, wykształcenie (poniżej i powyżej matury) i adaptacja do zmiany systemowej. Analiza wariancji wykazała istotny wpływ na przedziałowość interakcji wieku z wykształceniem (F=5,96; p<0,02). Stwierdzone we wcześniejszych badaniach "upunktawianie się" osób wraz z wiekiem, zostało potwierdzone wyłącznie w grupie ludzi z niższym wykształceniem. Stwierdzono też efekt główny adaptacji do zmiany systemowej (F=4,51; p<0,01). Najbardziej przedziałowe (M=2,42) okazały się być osoby, którym jest teraz gorzej; najmniej przedziałowe (M=2,19) te, które oceniają swoją sytuację jako lepszą niż przed zmianą systemową. Pośrednie miejsca na skali zajęły osoby, które oceniają swoją sytuację jako nie zmienioną (M=2,32). W dwóch analizach regresji zmienną wyjaśnianą była adaptacja do zmiany systemowej11 a jej predyktorami: przedziałowość, wiek, wykształcenie i płeć. Zanotowaliśmy istotną

statystycznie zależność między adaptacją a poziomem wykształcenia respondenta (=0,25; p<0,001) i jego

przedziałowością (=-0,10; p<0,01). Wyniki analizy regresji przedstawione w tabeli 9 sugerują, że przedziałowcy gorzej adaptują się do zmiany systemowej.

Tabela 9. Adaptacja do zmiany systemowej w zależności od płci, wieku, wykształcenia i

przedziałowości na podstawie wyników badania I. Należy oczekiwać, że najłatwiej przystosować się do zmiany systemowej bogatym. Aby kontrolować ten czynnik wykonano powtórną analizę regresji , dodając do predyktorów ocenę własnej zamożności, której wskaźnikiem była odpowiedź na następujące pytanie: “Które z wymienionych określeń najlepiej charakteryzuje sposób gospodarowania pieniędzmi w Pana(i) gospodarstwie domowym; 1. Żyjemy bardzo biednie - pieniędzy nie starcza nawet na podstawowe potrzeby. 2. Żyjemy skromnie - musimy na co dzień bardzo oszczędnie gospodarować. 3. Żyjemy średnio - starcza nam na co dzień, ale musimy oszczędzać na poważniejsze zakupy. 4. Żyjemy dobrze - starcza nam na wiele bez specjalnego oszczędzania. 5. Żyjemy bardzo dobrze - możemy sobie pozwolić na pewien luksus”.

Predyktory wyjaśniały w sumie 19% wariancji zmiennej zależnej i wykazały istotny wpływ wieku

(=-0,14), wykształcenia (=0,12), zamożności (=0,35) i przedziałowości (=-0,10). Uzyskane wyniki wskazują na to, że lepiej adaptują się do zmiany systemowej osoby zamożne, młode, wykształcone i ... punktowe. Jedynie płeć nie była istotnym predyktorem adaptacji.

11

Wymagało to uznania odpowiedzi na pytanie o adaptację za zmienną interwałową, co nie jest założeniem

oczywistym. Jednak ponieważ konkluzje z potraktowania tej zmiennej jako interwałowej są podobne jak w

przypadku potraktowania jej jako zmiennej nominalnej, przyjęłam to założenie.

W badaniu J (“Polski Generalny Sondaż Społeczny, 1997”) zastosowano ten sam filtr, co w badaniach przeprowadzonych w 1995 roku i analizowano wyniki osobno dla osób pracujących bądź poszukujących pracy oraz pozostających w domu (emerytów i gospodyń domowych). Optymizmem napawa fakt, iż porównaniu z 1995 rokiem wzrósł procent osób, które twierdziły, że po zmianie systemowej wiedzie im się lepiej niż przedtem. W 1995 roku takiej odpowiedzi udzieliło 16% respondentów, w 1997 w analogicznej próbie takich odpowiedzi było 30%. Osób, które oceniły swoją aktualną sytuację jako gorszą było prawe 41% w 1995 roku, zaś prawie 37% w roku 1997.

Rysunek 29. Procent respondentów oceniających w roku 1995 i 1997 swoją sytuację po zmianie

systemowej jako lepszą na podstawie wyników badania I i J. Porównanie pod względem preferowanych strategii aktywności trzech grup badanych o różnym poziomie adaptacji do zmiany (jest lepiej, gorzej, bez zmian) ukazało taki sam wzór wyników w latach 1995 i 1997. Grupa najlepiej przystosowana oceniła swoją strategię jako bardziej punktową (M=2,35 w 1995 roku; M=2,32 w 1997) niż grupa najgorzej przystosowana (M=2,48 w obu latach). Osoby wybierające odpowiedź “bez zmian” lokowały się na wymiarze przedziałowości pomiędzy pozostałymi grupami (M=2,31 w 1995; M=2,45 w 1997). Wszystkie trzy grupy różniły się istotnie pod względem przedziałowości (F=4,54; p<0,01). W analizie kontrolowano wpływ płci, wieku i poziomu wykształcenia.

Rysunek 30. Przedziałowość pracujących respondentów pozostających na rynku pracy w zależności

od oceny ich sytuacji po zmianie systemowej na podstawie wyników badania I i J.

Bardzo interesujące okazały się wyniki analizy przeprowadzonej na całej próbie reprezentatywnej w 1997 roku. Wzór wyników osób pozostających w domu: emerytów i gospodyń domowych (których nie badano w 1995 roku) był odwrotny do wzoru wyników osób pracujących lub poszukujących pracy. Dobrze zaadaptowani do zmiany emeryci i gospodynie domowe byli bardziej przedziałowi (M=2,49) niż źle przystosowani (M=2,29). Interakcja między adaptacją do zmiany i faktem pozostawania lub nie na rynku pracy istotnie wyjaśniała różnice w preferencjach dla przedziałowości (F=3,96; p<0,05).

Rysunek 31. Przedziałowość respondentów w zależności od oceny ich sytuacji po zmianie systemowej i sytuacji na rynku pracy podstawie wyników badania J.

W badaniu J (“Polski Generalny Sondaż Społeczny, 1997”) zadawano respondentem także dwa inne pytania, dotyczące tego, czy zmiana systemowa przyniosła dla Polski i dla respondenta: (1) same korzyści; (2) więcej korzyści niż strat; (3) tyle samo korzyści, co strat; (4) więcej strat niż korzyści; (5) same straty. Przy ocenie korzyści dla Polski aż 10% badanych wybrało odpowiedź “nie wiem”, przy ocenie korzyści własnych tylko 4,7% badanych uchyliło się od odpowiedzi. Odpowiedzi na te dwa pytania są ze sobą wysoko skorelowane. Procent osób różnie oceniających korzyści i straty przedstawiono na rysunku 32. Dla zwiększenia czytelności połączyliśmy odpowiedzi skrajne: same korzyści/straty i więcej korzyści/strat niż strat/korzyści w jedną kategorię.

Rysunek 32. Oceny korzyści/strat wynikające ze zmiany systemowej dla Polski i respondenta

dokonane przez uczestników Polskiego Generalnego Sondażu Społecznego. Sprawdziliśmy, czy przedziałowość jest też i w tym przypadku istotnym predyktorem odpowiedzi na te pytania. Analiza regresji w odniesieniu do pytania o korzyści dla Polski wyjaśniła 11% wariancji . Więcej

strat niż korzyści widziały osoby starsze (=0,10), gorzej wykształcone (=-0,18), gorzej sytuowane

finansowo (=0,21) i ... stosujące strategie przedziałowe (=0,07). Wyniki analizy regresji przedstawiono w tabeli 10.

Tabela 10. Spostrzegane konsekwencje zmiany systemowej dla Polski, w zależności od płci, wieku, wykształcenia, sytuacji finansowej i przedziałowości na podstawie wyników badania J.

Ten sam wzór wyników stwierdziliśmy analizując odpowiedzi na pytanie o sytuacje respondenta po zmianie systemowej, choć procent wyjaśnionej wariancji wzrósł do 18. Więcej strat niż korzyści widziały

starsze osoby (=0,10), gorzej wykształcone (=-0,19), gorzej sytuowane finansowo (=0,31) i ...

stosujące strategie przedziałowe (=0,09). Wyniki analizy regresji przedstawione są w tabeli 11.

Tabela 11. Spostrzegane konsekwencje zmiany systemowej dla respondenta, w zależności od wieku,

wykształcenia, sytuacji finansowej i przedziałowości na podstawie wyników badania J. Gdy powtórzyliśmy analizę regresji odpowiedzi na pytanie o konsekwencje zmiany systemowej dla Polski, wprowadzając ocenę korzyści dla respondenta jako dodatkowy predyktor , wszystkie inne zmienne stały się nieistotne, co dowodzi faktu, że ocena korzyści dla Polski zależy przede wszystkim od oceny sytuacji respondenta. W poprzednim systemie precyzyjne wyliczenie wszystkich kosztów prowadzenia własnego interesu nie było możliwe: wartość posiadania szwagra mającego kontakty w odpowiednim urzędzie była po prostu nie do oszacowania - to, czego nie dało się kupić za pieniądze, można było często załatwić przez znajomości. Ryszard komentuje to następująco: “Zdobywanie zamówień zaprząta mi głowę bardziej niż w tamtych czasach zdobywanie surowca. Wtedy wystarczyły czekoladki dla pani Jadzi, dziś dobre zamówienia dostaje ten, kto płaci prowizję firmom konsultingowym”. Dziś koszty (np. zatrudnienia firmy konsultingowej) można i trzeba dokładnie wyliczyć. Wiele osób, które przez poprzednie lata o to nie dbały, musiało zacząć precyzyjnie kalkulować koszty. Ryszard opisał to następująco: “Znam człowieka, który zarobił na wódce w roku 1990 parę milionów dolarów. Poczuł się taki silny, że pobudował wielkie sklepy, nabrał kredytów. Nie miał wyobraźni, że w biznesie miliony szybko stopnieją, jeżeli przez cały czas nie robi się kalkulacji”. Dokładny rachunek stał się teraz podstawą dobrego biznesu. Czy zmiana w tym zakresie znajduje odzwierciedlenie w danych empirycznych? W badaniu I (“sondaż 1995”) poszukiwaliśmy m.in. odpowiedzi na pytanie, czy przedziałowość wpływa na stopień precyzji w szacowaniu pieniędzy. Odpowiedź ta okazała się pozytywna. Skala precyzji estymacji pieniędzy silnie koreluje ze skalą przedziałowości (r=0,51; p<0,001). Zgodnie z przedstawionymi wcześniej rozważaniami teoretycznymi postawiłam hipotezę, że warunkiem dobrego funkcjonowania w nowym systemie jest zwiększenie precyzji w określaniu ilości pieniędzy. W szczególności - jeżeli moje rozumowanie jest prawidłowe - powinno się okazać, że przedziałowcy, którym obecnie wiedzie się lepiej, są bardziej precyzyjni w tym zakresie niż przedziałowcy, którym wiezie się teraz gorzej. Przeprowadzono analizę, w której zmienną zależną był wystandaryzowany, ze względu na grupę demograficzną, wynik w skali precyzji określania ilości pieniędzy. Został on zbudowany z odpowiedzi na siedem pytań, z których trzy przytaczam poniżej: 1. Osoba A przed kupnem czegoś większego dokładnie oblicza koszty; osoba B z grubsza ocenia, czy mniej więcej stać ją

na to, czy nie. 2. Osoba A na pytanie, ile zarabia, bez trudu podaje dokładną kwotę; osoba B podaje kwotę w sporym przybliżeniu. 3. Osoba A na pytanie o wydatki stałe (czynsz itp.) podaje tę kwotę w sporym przybliżeniu; osoba B podaje dokładną sumę.

Predyktorami były przedziałowość oraz adaptacja (lepsza/gorsza - pominięto grupę, która nie odczuła zmiany). Wystąpił silny efekt główny przedziałowości (F=65,3; p<0,001), a także słaby efekt interakcji przedziałowości z adaptacją do zmiany systemowej (F=3,45; p<0,057). Analiza interakcji istotnej na poziomie tendencji statystycznej wykazała, że przedziałowcy zadowoleni ze zmiany są bardziej precyzyjni w określaniu ilości pieniędzy (M=0,23) niż niezadowoleni przedziałowcy (M=0,50). U punktowców różnica ta jest nieistotna statystycznie, ale przyjmuje inny kierunek, tj. zadowoleni punktowcy (M=-0,26) są mniej precyzyjni w określaniu sumy pieniędzy niż niezadowoleni (M=-0,38). Świadczyć by to mogło o tym, że niezadowolenie człowieka z własnej sytuacji wiąże się z bardziej skrajnym stylem działania. Niezadowoleni przedziałowcy są najbardziej przedziałowi z całej badanej próby, zaś niezadowoleni punktowcy są najbardziej punktowi. Jest to bardzo interesujący wynik, pokazujący niebezpieczeństwa związane z usztywnieniem strategii. Pytania przytoczone wyżej powtórzono w 1997 roku w badaniu J (“Polski Generalny Sondaż Społeczny”) i porównano wyniki z uzyskanymi w roku 1995. Analiza odpowiedzi wykazała w przypadku dwóch spośród trzech pytań wzrost stopnia precyzji w estymacji pieniędzy w grupie pracujących. Istotne różnice dotyczyły szacowania kosztów przed kupnem (F=13,77; p<0,0001) oraz precyzji w określaniu wysokości zarobków (F=15,19; p<0,001).

Rysunek 33. Precyzja w określania pieniędzy w 1995 i 1997 r na podstawie wyników badania I i J.

Jedynie precyzja przy określaniu wydatków stałych nie wzrosła, a nawet wykazała nieistotną tendencję spadkową. Tłumaczyć to można ciągłymi podwyżkami świadczeń związanymi ze wzrostem cen energii. W analizie odpowiedzi na poszczególne pytania w zależności od poziomu adaptacji do zmiany systemowej stwierdzono, że:

na precyzję liczenia kosztów przed zakupem istotny wpływ miały: przedziałowość (F=27,5; p<0,001), rok badania (F=13,77; p<0,01) i wykształcenie (F=4,77; p<0,03);

na precyzję podawania wysokości zarobków istotny wpływ miały: rok badania (F=15,19; p<0,001), adaptacja (F=4,54; p<0,017), przedziałowość (F=10,33; p<0,001) i płeć respondentów (kobiety bardziej precyzyjnie podają swoje zarobki; F=6,21; p<0,01);

precyzja w podawaniu wydatków stałych zmniejszyła się w 1997 roku i zależała od przedziałowości (F=68,6; p<0,001), wykształcenia (F=17,43; p<0,01) oraz płci (F=7,37; p<0,01).

Przytoczone wyniki uprawdopodobniają tezę o wzroście wartości adaptacyjnej punktowego stylu działania w nowych warunkach systemowych. Jak pokazały nasze wcześniejsze badania, część ludzi usztywnia się w swoich preferencjach wraz z wiekiem. Ze względu na inercyjność ludzkiego umysłu style poznawczo-behawioralne mogą okazać się nie tylko - jakby tego chcieli twórcy teorii społecznej inteligencji [30][31] - strategiami. To bowiem, co było przystosowawcze w systemie gospodarki centralnie planowanej, nie jest przystosowawcze w czasach gospodarki rynkowej. Przejście do nowego systemu wymaga zmiany nie tylko poszczególnych strategii, ale i całego stylu działania. Daniel Passent powiedział kiedyś, że system nie tylko ludzi uciskał, ale także wyciskał. Ryszard swoje wizje społeczne dotyczące

idealnego systemu społecznego określił następująco: “Rzemieślnicy, który nie umieli być przedsiębiorcami, nienawidzili reformy ustrojowej. Dawniej wzdychali do wolnego rynku, teraz od państwa żądali ochrony, przymykania granic, niższych podatków ... Powinno być tak - masz dom, samochód, a jak chcesz, powiedzmy, jacht, to ci dosolimy taki podatek, że nie wytrzymasz. Bo kto dużo zarabia, powinien płacić duże podatki od konsumpcji, żeby wspomagać biedniejszych. Z drugiej strony wiem, że to są głupie mrzonki. Z forsy, która jest dzielona przez urzędy, więcej ginie po drodze niż dociera do potrzebujących. Poza tym żadne przepisy nie poskromią ludzkiego apetytu. Za PRL-u obowiązywał przepis, że dom jednorodzinny nie ma prawa mieć więcej metrów niż 110. Wynikły z tego potworki architektoniczne, kwadratowe bunkry i wielkie podziemia. A ze Szwecji, gdzie podatki miały stać na straży sprawiedliwości, przedsiębiorcy uciekali do innych krajów tylko po to, żeby płacić mniej. Mogę o sobie powiedzieć tak: rozum jest za wolnym rynkiem, a serce zostało w socjalizmie realnym...”. Podstawowym problem, który pojawił się wraz ze zmianą systemową jest bezrobocie. Czy przedziałowość wyjaśnia różnice w funkcjonowaniu ludzi na rynku pracy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, przeanalizujmy proces podejmowania decyzji podczas wyboru ofert pracy i zawodów. Jest oczywiste, że zachowania celowe, takie jak poszukiwanie pracy czy wybór zawodu, wymagają posiadania wizji tego, do czego człowiek dąży. Trzeba wiedzieć, jakiej pracy się szuka i w jaki sposób to robić. Karol nawet nie próbuje szukać pracy. Ma 36 lat, średnie wykształcenie, mieszka w Warszawie, jest samotny. Zostały mu jeszcze jakieś oszczędności z czasów, kiedy pracował w Londynie, ale na długo mu one nie wystarczą. Chciałby znaleźć lekką (ma problemy z kręgosłupem), ciekawą, nieźle płatną pracę, ale uważa, że nie ma potrzebnych kwalifikacji. To jego przekonanie nie poddaje się perswazjom rodziny. Tak jak żadna interesująca się nim dziewczyna nie spełnia jego oczekiwań, tak Warszawa jest dla niego miejscem pozbawionym ofert pracy. Inaczej Jola, która uważa, że żadna praca nie hańbi. W trakcie studiów tłumaczyła “harlekiny”, pisząc pracę magisterską pracowała jako ekspedientka w nocnym sklepie, teraz, będąc neuropsychologiem, robi karierę w firmie marketingowej. Karol, słysząc o ludziach podobnych do Joli, mówi, że student może robić takie rzeczy, ale on nie. Co powoduje, że woli ograniczyć swoje potrzeby i nie pracować, a Jola odwrotnie: żadnej pracy się nie boi? Ludzie różnią się między sobą nie tylko tym, jakie prace czy zawody uznają za atrakcyjne, ale także ile takich prac lub zawodów uwzględniają. Niektórzy uważają, że mogą pracować tylko w jednym zawodzie, inni sądzą, że mogliby odnosić sukcesy w wielu. Już na wstępie szukania pracy czy wyboru zawodu możemy ograniczyć swoje obszary akceptacji i uznać, że jedynie bycie archeologiem nas uszczęśliwi. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy stwierdzimy, że interesuje nas archeologia, informatyka i astronomia. Jak stabilna jest nasza wiedza o sobie? Czy pracujący od 20 lat w tym samym miejscu ślusarz pomyśli, że mógłby zająć się wprowadzaniem danych do komputera? Jakie czynniki (osobowościowe, poznawcze) powodują, że dla jednych zmiana pracy jest łatwa, a dla drugich trudna do przeprowadzenia[216]? Informacja “jestem ślusarzem” po 20 latach pracy jest bez wątpienia elementem struktury JA. Psychologowie różnie spostrzegają właściwości JA. Traktują je jako strukturę poznawczą, która jest stabilna i broni się przed zmianami bądź która zmienia się pod wpływem różnorodnych sytuacji[164]. Przedstawiając JA jako strukturę broniącą się przed zmianami uznaje się zarazem, że w odmiennych warunkach społecznych pojawiają się odmienne JA. Dynamiczne i ciągliwe (malleable) własności JA[113] mogą być konsekwencją jego społecznej natury. Przykładem takiego ujęcia jest koncepcja sytuacyjnych tożsamości[181], które są związane z konkretną sytuacją i nie pojawiają się w innej. Reprezentacja “JA - prowadzący egzamin” nie zostanie zaktywizowana w domu podczas rozmowy z rodziną. W naszych umysłach jest ogromna liczba różnorodnych struktur wiedzy aktywizowanych przez bodźce płynące z otoczenia. To, co wiemy o sobie, nie jest jednorodnym tworem[116]. Obejmuje raczej różnorodne reprezentacje – “JA typowe”, “JA negatywne”, “JA idealne”, “JA prawdopodobne” itp. W danym momencie mamy dostęp jedynie do pewnego ograniczonego zbioru JA, którego uogólnieniem jest JA dominujące (working self-concept). Zawartość dominującego JA zależy od tego, jakie aspekty JA zostały uaktywnione. Oznacza to, że dominujące JA jest strukturą integrującą elementy dostępnych JA. Jej organizacja zdeterminowana jest przez aktualnie zachodzące zdarzenia społeczne. Podstaw stabilności JA upatrywać można zatem we względnej stabilności różnorodnych reprezentacji JA,

płynności natomiast - w aktywizacji coraz to innych konfiguracji dostępnych struktur. Struktura JA jest ciągliwa, gdyż zawartość dominującego JA ulega ciągłym zmianom. Niektóre reprezentacje JA, ze względu na swą szczególną rolę dla tożsamości JA, są stale dostępne. Dostęp do innych reprezentacji uzależniony jest od stanów emocjonalnych i motywacyjnych. Ludzie w różnych momentach swojego życia posiadają odmienne odczucia oraz opinie na swój temat. Osoba, która sama stara się o pracę inaczej patrzy na siebie niż gdyby rozmawiała z kandydatem do pracy. Nie oznacza to, że w różnych sytuacjach społecznych stajemy się odmiennymi osobami. Reprezentacja JA jest strukturą względnie stabilną, jednak modyfikowalną przez kontekst. Zmiana pracy prowokuje nas do myślenia o własnych możliwościach. Używając języka teoretyków JA, powiedzielibyśmy, że aktywizujemy możliwe reprezentacje JA (possible selves)[114][115]. Indywidualny zbiór możliwych reprezentacji JA zawiera cele, aspiracje, motywy, lęki. To, w jaki sposób myślimy o sobie, o własnych zdolnościach, zaletach oraz wadach, jest podstawą motywacji do działania. Na jakość naszych poczynań ogromny wpływ wywiera spostrzegany stopień własnej skuteczności, poziom kontroli, ocena siły ego, optymizm, samoocena itp. W literaturze definiowane są możliwe reprezentacje JA jako te elementy JA, które określają, kim jednostka może, chciałaby i obawia się stać. Efektywne wykonanie każdego niemal działania, prostego - jakim jest np. wybór koloru koszuli, czy bardziej skomplikowanego - wybór zawodu, jeśli jest świadome, wymaga aktywizacji możliwych reprezentacji JA. Podstawowym problemem dla osoby poszukującej nowej pracy jest umiejętność zmiany postaw w stosunku do swoich umiejętności i preferencji dla określonych rodzajów pracy. Wanda Wiłkomirska była święcie przekonana, ze nie lubi dydaktyki, a jednak wiele lat poświęciła uczeniu i zmieniła opinię na swój temat. Niektórzy, tak jak Karol, nigdy nie przekonają się, czy ich przekonania na temat własnych umiejętności są trafne, bo nie dają sobie tej szansy. Drugą skrajnością są ludzie, którzy unikają formułowania sądów na temat własnych umiejętności i zamiłowań, mówiąc, że “żadnej pracy się nie boją”. Na pytanie o znajomość francuskiego najchętniej odpowiedzieliby tak jak w znanym dowcipie: “nie wiem, nie próbowałem”. Planując badania, zastanawialiśmy się, jaki procent wariancji w zakresie szerokości obszarów akceptacji wypływa z czynników sytuacyjnych, powodujących aktywizację określonych struktur poznawczych. Model Wyera i Srulla [220][195] przewiduje, że informacje przechowywane w pamięci długotrwałej znajdują się w tzw. zbiornikach i w ich obrębie poukładane są w stosy. Najbardziej dostępne są informacje umiejscowione na górze stosu i to właśnie one wykorzystywane są w procesie przetwarzania informacji. Jeśli poznawczym zadaniem jest wydanie sądu na temat jakiejś pracy, to z dwóch, w jednakowym stopniu związanych z celem, informacji wykorzystana zostanie leżąca wyżej. W nowszych wersjach opisywanego modelu zakłada się, iż struktury używane stosunkowo często kodowane są wielokrotnie i mają wiele reprezentacji w stosie. Informacja raz już zakodowana w pamięci trwałej zostaje pod wpływem napływających bodźców odkodowana, zweryfikowana i ponownie zakodowana - jednak tym razem na szczycie zbiornika. Dzięki temu jest bardziej dostępna i w dodatku istnieje duże prawdopodobieństwo, że przy kolejnej aktywizacji dostępna stanie się zmodyfikowana reprezentacja, a nie pierwotna. Sądy na temat własnych możliwości mogą być formułowane na podstawie przypadkowych zdarzeń, wywołujących wzrost dostępności pewnych informacji. Audycja telewizyjna przedstawiająca sparaliżowanego człowieka, który zyskał uznanie dla swych przepięknych obrazów malowanych pędzelkiem trzymanym w ustach może spowodować uruchomienie chęci do wzmożonego wysiłku, studiowania po nocach itp. Inna audycja pokazująca bardzo bogatego prostaka, który nie mając żadnych kwalifikacji dorobił się na handlu skarpetkami może obniżyć nam motywację aby z kimś takim konkurować. Zmiany w reprezentacji JA mogą odzwierciedlać chwilową aktywizację różnych jej części. To, która część JA zostanie w danej chwili zaktywizowana, uzależnione jest od czynników środowiskowych. W laboratorium potrafimy podnosić lub obniżać samoocenę badanych, prosząc o wypisanie najlepszych lub najgorszych własnych cech. Koncentracja na JA wcale nie musi obejmować całej reprezentacji. Przeciwnie - jesteśmy raczej skłonni do aktywizacji tej jej części, która jest istotna dla aktualnego kontekstu sytuacyjnego. Czynniki motywacyjno-kontekstowe wpływają na to, które części JA są w danym momencie bardziej dostępne. Widoczne zmiany w relatywnie stałej strukturze JA mogą być zatem

interpretowane jako różnice w czasowej dostępności różnorodnych części JA. Aktywizowane w danym momencie części JA wpływają na zachowanie, nastrój, samoocenę. Tak definiowane JA jest jednocześnie stabilne i ciągliwe. Umiejętność wyobrażenia siebie wykonującego różne zawody jest przejawem takiej właśnie ciągliwości. Jestem inżynierem, ale równie chętnie widziałbym się w roli lekarza, szefa restauracji, pilota itp. Im bardziej ciągliwe jest nasze JA, tym więcej różnych zawodów wydaje nam się akceptowalnych, tym łatwiej jest nam przystosować się do warunków dzisiejszego rynku pracy. W naszych badaniach (badanie C,K, L) pytaliśmy o potencjalną dla badanych akceptowalność różnych zawodów. Pozwalaliśmy marzyć naszym respondentom, że mogą wybrać taki zawód, jaki tylko chcą, że są w odpowiednim wieku i mają odpowiednie środki, aby zdobyć potrzebne kwalifikacje. Zadaniem badanych była ocena, jak chętnie wykonywaliby dany zawód. Liczba zawodów, które dana osoba wykonywałaby “chętnie” lub “bardzo chętnie” była wskaźnikiem szerokości obszaru akceptacji. Z poprzednich badań wiadomo, że ludzie różnią się nie tylko tym, jakie zawody chcą wykonywać, ale również liczbą zawodów branych przez siebie pod uwagę. Szerokość obszarów akceptacji decyduje o szansach na rynku pracy. Badaliśmy wpływ na nią zarówno czynników społeczno-demograficznych, takich jak: środowisko rodzinne, płeć, wiek, wykształcenie, stopień zagrożenia bezrobociem, jak i czynników psychologicznych, takich jak preferencje dla stosowania przedziałowej strategii działania czy informacji aktywizujących różne elementy reprezentacji JA (pozytywny vs negatywny scenariusz życia, wiedza o spektrum własnych umiejętności vs wiedza o własnych cechach). Uważam, że w procesie akceptacji ofert pracy niebagatelną rolę odgrywa to, jaka część struktury JA została zaktywizowana. Przykładowo w badaniach wykazano wpływ pozytywnych i negatywnych aktywizacji dotyczących własnej osoby na wysiłek wkładany w rozwiązywanie nudnych zadań arytmetycznych [115]. W badaniu K (“zagrożenie bezrobociem”) badaliśmy czynniki wpływające na akceptowalność różnych zawodów przez dorosłych ludzi w różnym stopniu zainteresowanych zmianą pracy. Badaniem objęto osoby w różnym stopniu zagrożone bezrobociem[85][71]: już bezrobotne, pewne mającego nastąpić zwolnienia (zatrudnione w zakładzie objętym redukcją zatrudnienia) oraz posiadające gwarancje stabilności zatrudnienia. Aby oddzielić wpływ czynników stałych i potencjalnie nie ulegających zmianom, takich jak płeć czy brak wykształcenia (nie znane są bowiem w Polsce przypadki, żeby ludzie po czterdziestce podejmowali np. studia medyczne, a potem praktykę lekarską), prosiliśmy osoby badane o wyobrażenie sobie, że mają po 20 lat i muszą podjąć pracę - nawet jeżeli nie będzie ona tą wymarzoną. Badani otrzymywali tak jak w poprzednich badaniach (np. badanie C) listę zawodów i mieli zakreślić te, które wykonywaliby chętnie i bardzo chętnie, zakładając, że mieliby czas i pieniądze na zdobycie potrzebnych kwalifikacji. Miarą zagrożenia bezrobociem była obiektywna, prawno-ekonomiczna sytuacja zakładu, w którym pracowali, a także przejawiane przez respondentów wątpliwości dotyczące stabilności zatrudnienia (odpowiedzi na pytania o poczucie bezpieczeństwa i zagrożenia). Ze względu na sytuację obiektywną wyróżniono trzy grupy badanych: 1. “spokojni” (pracownicy zakładu Thompson Polcolor, obiektywnie nie zagrożonego zwolnieniami; 2. “zagrożeni” (pracownicy zakładów Zelos, którego upadłość ogłoszono przed przeprowadzeniem

badań, oraz Lamina i Adextra, obu zagrożonych rozwiązaniem); 3. “zwolnieni” (bezrobotni - pracownicy któregoś z powyższych zakładów, zwolnieni w ciągu ostatnich

miesięcy). Miarą zagrożenia subiektywnego były odpowiedzi na dwa pytania: 1. Czy obawia się Pan(i), że może Pan(i) stracić pracę teraz albo w przyszłości? (Możliwe odpowiedzi: (1). tak, bardzo; (2). raczej tak;( 3). raczej nie; (4). nie, wcale) oraz 2. Na ile możliwe jest, że straci Pan(i) pracę?

(Możliwe odpowiedzi: (1). pewne; (2). bardzo prawdopodobne;( 3). możliwe; (4). mało prawdopodobne; (5). niemożliwe).

Dla celów analizy stworzono wskaźnik globalnego zagrożenia bezrobociem, uwzględniający zarówno sytuację obiektywną, jak i subiektywne poczucie zagrożenia. Z próby 400-osobowej wykluczono około 100 osób, których nie można było zaklasyfikować w sposób jednoznaczny do jednej z wymienionej wyżej grup (np. twierdziły, że nie stracą pracy, mimo zapowiedzianej likwidacji zakładu). Trzecia grupa stanowiła specyficzną kategorię bezrobotnych, którzy niedawno (w ciągu ostatnich 6 miesięcy przed badaniem) zostali zwolnieni z pracy. Jak można było przypuszczać, trzy grupy różniły się wykształceniem. We wszystkich analizach kontrolowaliśmy wpływ wykształcenia, wieku i płci respondentów. Aby wyeliminować wpływ wykształcenia, powtarzaliśmy też analizy po usunięciu skrajnych i najmniej licznych grup respondentów o wykształceniu wyższym i podstawowym (zostawiając tylko zawodowe i średnie). Ponieważ nie zmieniało to znacząco istotności statycznej wyników, w tym opracowaniu przedstawiamy wyniki analiz na całej próbie. Mimo sondażowego charakteru badań, który ograniczał nas do opisu “naturalnie” występujących grup, postanowiliśmy sprawdzić, jak aktywizacja pozytywnego vs negatywnego scenariusza wpłynie na interesujące nas zmienne. Badanym polecono wyobrażenie sobie, że otrzymali indywidualny horoskop, przewidujący, iż najbliższe cztery lata będą najlepsze (E1) lub najgorsze (E2) w ich życiu. Nie zakładaliśmy przy tym, że badani w to uwierzą. Oczekiwaliśmy, że chociaż przez moment wyobrażą sobie jednak pozytywny lub negatywny scenariusz przyszłości, co powinno chwilowo polepszyć lub pogorszyć ich nastrój. Efekt manipulacji horoskopem okazał się najsilniejszy w przypadku wyboru zawodów, które badani, w swoim przekonaniu, wykonywaliby z największą przyjemnością (F=4,87; p<0,028). Przy horoskopie pozytywnym zakreślali ich istotnie więcej (M=1,95) niż po negatywnym (M=1,41). Stwierdziliśmy interesującą interakcję między statusem zatrudnienia i manipulacją (F=2,8; p<0,06). Była ona spowodowana istotnym spadkiem liczby zawodów wybieranych w grupie “zagrożonych”, którzy przy pozytywnym horoskopie wybierali więcej zawodów (M=2,17) niż zwolnieni (M=1,97) czy spokojni (M=1,80), zaś po horoskopie negatywnym zdecydowanie mniej (M=0,82) niż pozostałe grupy (M=2,04; M=1,40 odpowiednio). Analiza ta raz jeszcze potwierdza [210], że osoby zagrożone utratą pracy przeżywają silniejszy stres niż już z niej zwolnione. Wyniki licznych badań wskazują, że oczekiwanie na skutki frustracji wywiera silniejszy wpływ na nasz dobrostan niż sama frustracja. W czasie wojny stan psychiczny ludzi w przebywających schronach jest gorszy niż tych, którzy narażeni są na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Zgodnie z tym, zagrożenie zwolnieniem jest dużo bardziej obciążające niż bycie od niedawna bezrobotnym. Zwykle nie uświadamiamy sobie, jak wiele rzeczy potrafimy. Procedura zastosowana w programie interwencyjnym dla bezrobotnych w Michigan [35][190] nasunęła nam pomysł przetestowania jej wpływu na rozszerzenie obszarów akceptacji ofert pracy. Interwencja eksperymentalna zastosowana przez badaczy miała wpłynąć na sposób poszukiwania pracy. Motywacja do poszukiwania pracy rośnie w wyniku uprzednich sukcesów i maleje w wyniku porażek. Spadek motywacji, spowodowany porażką, może być zahamowany dzięki procesowi uodpornienia. Takie właśnie uodpornienie było celem zastosowanej interwencji. W celu sprawdzenia efektywności programu interwencyjnego przeprowadzono w Michigan eksperyment, w którym uczestniczyło 1087 bezrobotnych. Wybraną losowo połowę z nich poproszono o wzięcie udziału w dwutygodniowych warsztatach (program JOBS). Celem badania było sprawdzenie, czy otrzymanie wsparcia społecznego, nabycie nowych umiejętności i wykształcenie nowych zachowań pomagają radzić sobie w sytuacji bezrobocia. Zgodnie z postawionymi hipotezami interwencja eksperymentalna spowodowała wzrost zatrudnienia. Wywarła równie pozytywny wpływ na tych, którzy znaleźli pracę, jak i na tych, którym się to nie udało. Praca, którą znalazły osoby z grupy eksperymentalnej, była lepsza i lepiej płatna niż praca osób z grupy kontrolnej. Osoby nadal bezrobotne były bardziej zmotywowane do poszukiwania zatrudnienia. Wykazano również mniejszą tendencję wystąpienia negatywnych konsekwencji utraty pracy dla zdrowia psychicznego u osób z grupy eksperymentalnej. Analiza zaangażowania uczestników w program JOBS ujawniła, że wraz ze wzrostem

zaangażowania rosła postrzegana atrakcyjność interwencji oraz motywacja do poszukiwania pracy. Wpływ zaangażowania uczestników w trakcie sesji JOBS został wykazany także miesiąc po interwencji. Jego wskaźnikiem była liczba przepracowanych w tygodniu godzin i atrakcyjność znalezionej pracy. Wśród wciąż bezrobotnych duże zaangażowanie zwiększyło motywację i samoocenę oraz obniżyło poziom depresji. Wyniki te wydały nam się bardzo interesujące, stąd powstał pomysł zastosowania fragmentu programu JOBS w naszych badaniach. W czasie programu bezrobotni w Michigan wypełniali m.in. kwestionariusz zatytułowany Odkrywanie Własnych Umiejętności. Uczestnik programu był proszony. o zapoznanie się z listą 200 czynności potrzebnych do wykonywania różnych prac i ocenienie, które z nich lubi, a które potrafi wykonywać. Uświadomienie sobie w ciągu wypełniania kwestionariusza, jak wiele jest czynności, które potrafimy wykonać jest unikalnym doświadczeniem i powinno, naszym zdaniem[81], prowadzić do rozszerzenia tej części reprezentacji JA, która zawiera informacje o naszych kompetencjach. Możemy ulec złudzeniu, że wiele potrafimy, choć jednocześnie nasze kwalifikacje mogą nie składać się na wymagania związane z konkretnymi pracami. Tę część programu JOB postanowiliśmy przetestować w naszym laboratorium. Istotne wydaje się pytanie, jakie mechanizmy leżą u podłoża uzyskanych w Michigan efektów. Zgodnie ze sformułowaną przez nas hipotezą, czynnikiem ułatwiającym znalezienie pracy jest rozszerzenie tej części reprezentacji JA, w której zawarte są informacje na temat własnych kompetencji i umiejętności. Jest bardzo prawdopodobne, że właśnie ten fragment reprezentacji JA jest decydujący w procesie wyboru ofert pracy. Postanowiliśmy przetestować tę hipotezę w ściśle kontrolowanych warunkach. Aby ocenić wpływ aktywizacji wiedzy o własnych umiejętnościach, trzeba go porównać z wpływem aktywizacji innych struktur wiedzy. Czy efekt zaktywizowania reprezentacji naszych cech osobowości (np. tego że jesteśmy kłótliwi) będzie inny niż w przypadku aktywizacji wiedzy o preferencjach w zakresie wykonywania różnych czynności (np. wprowadzania danych do komputera)? A może ważne jest po prostu uaktywnienie listy czynności bez względu na to, czy dotyczy to naszych umiejętności czy kogoś innego[75]? Postawione wyżej pytania doprowadziły do zbudowania schematu dwuczynnikowego realizowanego w czterech warunkach eksperymentalnych, różniących się typem uaktywnionej struktury (JA, inna osoba ) i rodzajem informacji (czynności, cechy osobowości). Ważny był taki wybór innej osoby, aby jej związek z reprezentacją JA był jak najmniejszy. Chcieliśmy zminimalizować możliwość porównań badanych z tą osoba a przez to zmniejszyć w tym warunku szanse aktywizacji struktury JA. Wybór padł na polarnika Wojciecha Mosala, który parę tygodni wcześniej zdobył wraz z kolegą biegun północny. Założyliśmy, że człowiek, który szedł 52 dni, ciągnąc 120 kilogramów sprzętu musi posiadać umiejętności przekraczające poziom porównań przeciętnego studenta. Badanie L (“akceptacja ofert pracy”) przeprowadzono za pomocą programu komputerowego PsyScope 1.0.1. Zadaniem osoby badanej było udzielanie odpowiedzi na pytania pojawiające się na monitorze. Komputer rejestrował czas decyzji oraz samą odpowiedź. Procedura badawcza uwzględniała 16 różnych wariantów manipulacji, z których część nie miała istotnego wpływu na wyniki, zostanie zatem przedstawiona w uproszczeniu. Badaliśmy wpływ aktywizacji różnych struktur wiedzy na akceptację ofert pracy. Manipulowano obiektem koncentracji (JA, “nie-JA”), typem aktywizowanych informacji (czynności, cechy). Badani oceniali akceptowalność ofert pracy zarówno dla siebie, jak i dla innej osoby. Informowano ich, że celem badania jest porównanie preferencji zawodowych studentów i przedstawicieli wybranych grup społecznych. Badani losowali postać ocenianą w dalszej części procedury. We wszystkich wariantach był nią polarnik Wojciech Moskal. Na monitorze pojawiał się krótki opis “wylosowanej” osoby, a następnie badani przechodzili do oceniania umiejętności bądź cech swoich lub Wojciecha Moskala (w zależności od warunku eksperymentalnego). Odpowiadali na następujące przykładowe pytania: “Czy lubisz obsługiwać urządzenia?” (E1) lub: “Czy Wojciech Moskal lubi doradzać ludziom?” (E2) lub: “Czy jesteś kapryśny?” oraz “Czy inni ludzie myślą, że jesteś kapryśny?” (E3)

“Czy Wojciech Moskal jest nieszczęśliwy..?” oraz “Czy inni ludzie myślą, że Wojciech Moskal jest nieszczęśliwy?”(E4). (Lista wykorzystanych w pytaniach czynności i cech znajduje się w aneksie). Następnie, po zapoznaniu się z instrukcją, według której oni sami lub Wojciech Moskal znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej zmuszającej do znalezienia źródła dochodów , badani proszeni byli o ocenę atrakcyjności (akceptowalności) ofert pracy. Skala odpowiedzi zmieniała się losowo: raz była dwupunktowa, raz pięciopunktowa. Połowa badanych jako pierwsze oceniała oferty dla polarnika, a jako drugie oferty dla siebie; druga połowa oceniała oferty w odwrotnej kolejności. Na koniec komputer wyświetlał serię dziesięciu pytań dotyczących opinii badanego na temat procedury, w której właśnie wziął udział. Reprezentacja innych ludzi jest inaczej zbudowana niż reprezentacja JA. Ta ostatnia zawiera dużo informacji o naszych celach, preferencjach, naszym stosunku emocjonalnym do otaczającego świata. Reprezentacje innych są zazwyczaj ubogie w tym zakresie. Pytanie o cechy polarnika było pytaniem łatwym, odpowiedź na pytanie o to jakie czynności lubi Wojciech Moskal wykonywać było zadaniem znacznie trudniejszym. Oczekiwaliśmy odwrotnego wzorca odpowiedzi w przypadku pytań o własne cechy i upodobania, ale nie znaleźliśmy tej różnicy w średnich czasach odpowiedzi. Otrzymaliśmy istotny efekt interakcji typu struktury i rodzaju informacji (F=2,98; p<0,05). Spowodowany był on tym, że odpowiedzi na pytania o cechy polarnika (M=7,53) były udzielane szybciej niż na pytania o to, co on lubi (M=7.69).Czas oceniania ofert pracy był zawsze dłuższy w przypadku pierwszej z ocenianych postaci (połowa badanych oceniała najpierw oferty dla siebie, połowa najpierw dla polarnika) i zależał od typu skali (dwu lub pięciopunktowa). Aby wyeliminować wpływ tych czynników wystandaryzowano logarytmy czasów decyzji. Analiza tak utworzonych wskaźników czasów decyzji ujawniła wystąpienie efektu głównego dla typu aktywizacji (F=3,71; p<0,06). Oceny ofert pracy dokonywano szybciej po aktywizacji umiejętności (M=-0,88) niż po aktywizacji cech (M=0,45). Różnica ta jest szczególnie duża w przypadku ocen ofert pracy dla JA (M=0,18 po zaktywizowanych cechach i M=-0,45 po zaktywizowanych umiejętnościach).

Rysunek 34. Standaryzowany czas dokonywania ocen ofert pracy dla siebie i dla innej osoby (polarnika) w zależności od aktywizacji różnych informacji na podstawie wyników badania L.

Analiza szerokości obszarów akceptacji ofert pracy ujawniła marginalnie istotny wpływ typu aktywizacji (F=11,64; p<0,09). Po aktywizacji cech (M=1,40) akceptowano więcej ofert pracy niż po aktywizacji umiejętności (M=1,01).

Rysunek 35. Proporcja zaakceptowanych ofert pracy dla siebie i dla polarnika w zależności od

aktywizacji różnych informacji na podstawie wyników badania L. Odnotowano także istotny efekt interakcji koncentracji (czyje cechy/umiejętności oceniano w części pierwszej) i obiektu oceny (oferty pracy akceptowane dla siebie lub polarnika) (F=8,12; p<0,01). Okazało się, że koncentracja na danej osobie w części pierwszej prowadzi do zawężenia obszarów akceptacji ofert pracy dla tej osoby w części drugiej. Osoby skoncentrowane w fazie pierwszej na JA akceptowały 57% ofert pracy dla siebie i aż 64% ofert dla polarnika. Osoby skoncentrowane w fazie pierwszej na polarniku akceptowały 60% ofert pracy dla siebie i 52% ofert dla polarnika. Wynik ukazujący, że element programu interwencji dla bezrobotnych może zwiększać, a nie zmniejszać obszary odrzuceń trochę nas zaskoczył, choć prawdą jest, że dla badanej grupy było to zachowanie racjonalne. Badanymi byli studenci uczelni warszawskich, których kwalifikacje pozwalają na wybredność w ocenie ofert pracy nie wymagających szczególnych umiejętności. Postanowiliśmy sprawdzić, czy stwierdzona zależność powtórzy się w badaniu prawdziwych bezrobotnych. W badaniu M (“bezrobotni”) wzięło udział 108 bezrobotnych, którzy zgłosili się do Klubu Pracy przy Ośrodku Pomocy Społecznej. Tym razem badanie miało charakter ankietowy i zostało przeprowadzone w schemacie dwuczynnikowym: rodzaj aktywizowanych informacji (kwestionariusz vs. umiejętności) i horoskop jak w badaniu K (“zagrożenie bezrobociem”). Zamiast listy cech badani wypełniali kwestionariusz Potrzeby Domknięcia Poznawczego[192]. Oczekiwaliśmy powtórzenia efektów głównych, a zamiast tego otrzymaliśmy istotny efekt interakcji manipulacji horoskopową przepowiednią i typu aktywizowanych informacji dotyczących JA. Przy pozytywnym horoskopie ocena preferencji dla różnych czynności prowadziła do zawężenia obszaru akceptacji (M=11,10) w porównaniu z sytuacją wypełniania kwestionariusza (M=15,27). Przy negatywnym horoskopie wzór wyników był odwrotny. Wcześniejsza ocena preferencji dla różnych czynności (M=16,74) powodowała rozszerzenie obszarów akceptacji w porównaniu z grupą, która zamiast oceniania umiejętności wypełniała kwestionariusz (M=11,03). Można zaryzykować wniosek, że wpływ manipulacji zastosowanej w opisywanym wyżej programie interwencyjnym w Michigan jest modyfikowany przez optymizm. Przy podejściu optymistycznym, które, jak można domniemywać, mieli warszawscy studenci i bezrobotni po przeczytaniu, że najbliższe cztery lata okażą się najlepszymi latami w ich życiu (wszyscy przecież podświadomie wierzymy, że zdarzy się coś, co odmieni nasz los) aktywizacja listy umiejętności wpływa na zawężenie obszarów akceptacji. Przy podejściu pesymistycznym, które mogła wywołać zapowiedź, że najbliższe cztery lata okażą się najgorszymi w życiu (wszyscy przecież boimy się podświadomie nieszczęść, które mogą nas spotkać niespodziewanie) aktywizacja listy umiejętności wpływa na rozszerzenie obszarów akceptacji ofert pracy. Przedstawione wyżej wyniki dotyczą zachowania badanych w laboratorium. Sprawdzaliśmy, czy chwilowa aktywizacja określonych informacji wpłynie na chwilowe decyzje (akceptacji lub odrzucenia), które nasi badani podejmą w naszym laboratorium.

Czy możemy coś powiedzieć na temat ich prawdziwego zachowania na rynku pracy? Czy punktowi bezrobotni różnią się od przedziałowych bezrobotnych? W badaniu M (“bezrobotni”) badani wypełniali ISA i odpowiadali na pytanie o to, jak długo pozostają bez pracy. Czterdzieści osób przyznało, że od czasu do czasu wykonuje jakieś dorywcze prace. Przypisano im wartość zero, pozostałym zaś czas (wyrażony w miesiącach) pozostawania bez pracy. Preferencje osób badanych dla przedziałowego stylu działania określono na podstawie odpowiedzi na 10 pytań z kwestionariusza ISA. Zastosowaliśmy podział medianowy. Osoby uzyskujące wysokie wyniki na tej skali przyznają, że nie lubią precyzyjnego wyliczania; najczęściej nie zauważają drobnego zadrapania; nie używają miarek, jeżeli nie muszą; proszek do prania i kawę sypią “na oko”; nie lubią prac wymagających staranności; nie przeszkadza im brak znajomości szczegółów; ich wiedza jest mało precyzyjna; sporo wiedzą, ale niezbyt dokładnie. Osoby te uważają także, że rozpoczynają pracę nie analizując, ile jest do zrobienia i ile czasu im to zajmie; przystępując do wykonywania czynności wymagającej wielu materiałów i narzędzi (np. majsterkowanie, gotowanie), szukają składników w momencie, w którym muszą ich użyć; nie zaprzątają sobie głowy codziennym porannym planowaniem dnia; ciągle uaktualniają swoje plany. Niskie wyniki na tej skali otrzymują ci, którzy przyznają, że wszystko odmierzają dokładnie; najmniejsza rysa czy zadrapanie dyskryminuje według nich przedmiot zakupu; staranność wykonania jest mocną stroną ich prac; lubią wiedzieć wszystko dokładnie; ich wiedza jest bardzo dokładna, jeżeli coś wiedzą, to ze szczegółami; zanim zaczną coś robić, myślą o tym, co jest do zrobienia, np. czytają dokładnie spis treści książki, dzielą dane zadanie na części i planują je w czasie; przystępując do wykonywania czynności wymagającej wielu materiałów i narzędzi gromadzą je wszystkie przed rozpoczęciem; uważają, że rano powinno się zaplanować dzień i planują, co mają do załatwienia w danym dniu. Analiza wariancji czasu pozostawania bez pracy ujawniła istotny efekt płci (F=7,37; p<0,01) i przedziałowości (F=6,45; p<0,05). Kobiety (M=15,22) pozostawały bez pracy ponad dwa razy dłużej niż mężczyźni (M=7,24). Przedziałowcy znajdowali pracę szybciej (M=5,96) niż punktowcy (M=11,82). Tendencja ta jest szczególnie silna w grupie kobiet. Punktowe kobiety pozostają bez pracy średnio 22,4 miesiąca - dużo dłużej niż przedziałowe (M=9,47). Średni czas poszukiwania pracy w zależności od płci i przedziałowości bezrobotnego przedstawiono na rysunku 36.

Rysunek 36. Czas pozostawania bezrobotnego bez pracy w zależności od płci i przedziałowości na

podstawie wyników badania M. Omówione wyżej wyniki jeszcze raz wskazują na to, że gdy mało jest możliwości do wyboru (zasoby są ubogie), przedziałowa strategia aktywności jest bardziej adaptacyjna. Zgłaszający się do Klubu Pracy bezrobotni mieli niskie kwalifikacje, stąd ich obszar rozważań (oferty pracy, do której mogli zostać

przyjęci) był bardzo ograniczony. Nie chcę przez to powiedzieć, że osoby o przedziałowych strategiach aktywności akceptują więcej ofert w sytuacji laboratoryjnej gdy zbiór hipotetycznych możliwości pracy jest bogaty. Znają swoje preferencje i odrzucają wtedy oferty niezgodne z własnymi preferencjami, np. wymagające systematyczności i staranności (badanie G). Kiedy jednak w realnym życiu zbiór możliwości pracy jest ubogi, przedziałowcy są w stanie zaakceptować więcej ofert niż punktowcy. W badaniu G (“ISA”) 275 osób oceniało swoje preferencje dotyczące różnych rodzajów pracy. Prosiliśmy je aby wyobraziły sobie, że są zmuszone znaleźć nową pracę. Odpowiadając na pytanie “Czy i jak chętnie mógłbyś daną pracę wykonywać?” oceniali poniżej przedstawione oferty pracy na 6 stopniowej skali (“6” – “mógłbym bardzo chętnie”; “5” – “mógłbym chętnie”; “4” – “mógłbym ani chętnie ani niechętnie”; “3” – “mógłbym niechętnie”; “2” – “mógłbym bardzo niechętnie”; “1” – “wykluczone”). Jest to praca:

B01 - wymagająca dużej systematyczności; B02* - o ściśle sprecyzowanych wymaganiach; B03 - z pensją zależną od wyników pracy; B04* - o dużym współczynniku ryzyka np. prowadzenie własnej firmy; B06* - na stanowisku kierowniczym; B07* - wymagająca zdolności manualnych np. praca chirurga, zegarmistrza; B08 - której efekty zależą wyłącznie od Ciebie; B09* - wymagająca brania odpowiedzialności za cudze życie np. praca lekarza; B10* - kiepsko płatna, ale dająca pewność zatrudnienia; B11* - o niejasno określonych wymaganiach; B12 - wymagająca umiejętności rozwiązywania konfliktów między ludźmi; B13 - z koniecznością dodatkowej pracy w niektóre weekendy; B14* - wymagająca przemieszczania się np. praca zaopatrzeniowca; B15 - której efekty zależą od pracy całego zespołu; B16* - z nieokreślonym precyzyjnie, ruchomym czasem pracy; B17* - wymagająca ciągłego samokształcenia np. praca naukowa; B18 - równomiernie rozłożona w czasie; B19 - z niesympatycznym szefem; B20* - wymagająca ryzykowania własnego życia np. praca policjanta; B21* - wymagająca ciągłych kontaktów z innymi ludźmi; B22 - której efekty poddawane są ciągłej ocenie np. praca aktora, dziennikarza; B23 - wymagająca dyspozycyjności; B24 - wymagająca dużej samodyscypliny; B25 - w której na wykonywane prace istnieją nieprzekraczalne terminy, które sprawiają, ze bezpośrednio przed

pracuje się dużo więcej niż zazwyczaj; B26* - wysoko płatna nie dająca pewności zatrudnienia; B27* - na zlecenie; B28 - w której decydują układy; B29 - której efekty zależą wyłącznie od Ciebie; B30* - nisko wartościowana społecznie, ale wysoko płatna np. mycie autobusów.

29,5% badanych nigdy wcześniej nie pracowało. Pozostali oceniali następnie pracę, którą aktualnie wykonują lub którą wykonywali (emeryci, renciści, bezrobotni) ze względu na jej podobieństwo do opisów przedstawionych w ofertach . Oceny dokonywano na czterostopniowej skali (Moja aktualna praca: “1” – “zdecydowanie jest taka”; “2” – “raczej jest taka”; “3” – “raczej nie jest taka”; “4” – “zdecydowanie nie jest taka”). Okazało się, że określeni na podstawie stylu działania przedziałowcy w porównaniu z punktowcami częściej odrzucają pracę opisaną jako wymagającą dużej systematyczności, o ściśle sprecyzowanych wymaganiach, równomiernie rozłożoną w czasie, wymagającą dużej samodyscypliny, zaś chętniej akceptują pracę: o niejasno określonych wymaganiach, wymagającą umiejętności rozwiązywania konfliktów między ludźmi, z nie określonym precyzyjnie, ruchomym czasem pracy, na zlecenie. Akceptacja pozostałych ofert pracy nie różnicowała obu grup. Wynik ten był łatwy do przewidzenia. Ciekawsze okazało się porównanie opisu prac jakie wykonują obie grupy. Jak wspomniałam wcześniej, informacja o typie pracy (np. wykonywany zawód) niewiele nam mówi i w badaniach (PGSS) nie znaleźliśmy związku między wykonywanym zawodem a preferowanym stylem działania. Można być

punktowym lekarzem bądź sprzątaczką ale można też wykonywać te zawody w sposób przedziałowy. Więcej możemy się dowiedzieć, analizując subiektywne opisy tych prac. Okazało się, że przedziałowcy nie tylko preferują pewien typ prac ale także różnią się od punktowców w spostrzeganiu pracy, którą wykonują. Częściej niż punktowcy twierdzili, że wykonują pracę: wymagającą przemieszczania się, np. pracę zaopatrzeniowca; z nie określonym precyzyjnie, ruchomym czasem pracy; wysoko płatną ale nie dająca pewności zatrudnienia, na stanowisku kierowniczym, na zlecenie, nisko wartościowaną społecznie, ale wysoko płatną jak np. mycie autobusów; w której decydują układy, o niejasno określonych wymaganiach; z koniecznością dodatkowej pracy w niektóre weekendy. Ostatnie dwie różnice były na poziomie tendencji statystycznej (0,1>p>0,05). Punktowcy zaś częściej niż przedziałowcy spostrzegali wykonywaną przez siebie pracę jako mającą ściśle sprecyzowane wymagania; której efekty poddawane są ciągłej ocenie, np. praca aktora, dziennikarza, wymagającą dużej samodyscypliny i dużej systematyczności. Ostatnia różnica była na poziomie tendencji statystycznej (0,1>p>0,05). Okazało się, że oceny wykonywanej pracy korelują z akceptacją tego typu pracy. Oferty, dla których współczynniki korelacji między oceną pod danym względem wykonywanej pracy a akceptacją dla tego typu pracy były istotne statystycznie (p<0,05) zostały oznaczone gwiazdką. Jest to bardzo interesujący, choć trudno interpretowalny wynik. Stwierdzone różnice mogą być wynikiem selekcji pracy ze względu na preferencje bądź wpływu charakteru środowiska zawodowego na preferencje. Nawet jeżeli Jan (przyszły zaopatrzeniowiec) i Stefan (przyszły księgowy) nie różnili się pod względem swoich preferencji w wieku lat 30 to po 20 latach wykonywania swoich zawodów różnić się będą na pewno. Na nasze preferencje mają wpływ nie tylko geny i doświadczenia w okresie dzieciństwa ale także środowisko, w którym żyjemy. Bardzo ciekawa jest obserwacja, że przedziałowcy jako grupa wykonują bardziej zróżnicowane prace: i na kierowniczym stanowisku, i na zlecenie, i nisko wartościowane ale wysoko płatne. Aby to zobrazować liczbowo, policzyliśmy wskaźnik KMO (Kaizer_-Mayer-Olkin) [203] w analizie czynnikowej ocen pracy, jaką wykonywali respondenci. Im wyższy ten wskaźnik, tym wyższe skorelowanie zmiennych. Zgodnie z naszym przypuszczeniem KMO dla punktowców wyniósł 0,67 dając dziewięcioczynnikową strukturę, zaś dla przedziałowców 0,55 i w efekcie 10 czynników. Podobne, choć mniejsze różnice dotyczyły preferencji. Dla punktowców otrzymaliśmy 10 czynników (KMO=0,64), dla przedziałowców 11 (KMO=0,56). Przedstawione dotychczas wyniki kilkunastu badań pozwalają zapewne zrozumieć, dlaczego od paru lat zajmuję się problemem różnic w preferowanych strategiach aktywności. Łatwo “przedziałowość” obserwować, ma ona wiele implikacji. Bez trudu można wykazać różnice w funkcjonowaniu punktowców i przedziałowców na podstawie wywiadów. Lata badań nauczyły mnie także pokory – nigdy później nie otrzymaliśmy tak silnych efektów jak w badaniu A (“kupowanie dywanów”), gdzie na podstawie ocen w jednej dziedzinie mogliśmy przewidzieć styl działania danej osoby. Do dziś nie wiem, czemu tamte silne zależności przypisać. Czy temu, że dziedzina była na tyle neutralna, że mogły się ujawnić preferencje? Styl poznawczy możemy badać wtedy, gdy sytuacja nie “wymusza” określonego sposobu zachowania. Problem wyboru mieszkania i pracy jest dla wielu osób zbyt ważny. Podobny efekt jak przy wyborze dywanów (istotny ale słabszy) uzyskaliśmy w części drugiej badania E (“ustalanie priorytetów”). Tam też szerokość obszarów akceptacji samochodów, ale już nie mieszkań i prac, zależały od preferencji dla przedziałowego stylu działania. W badaniu C wykazaliśmy, że sumatywny wskaźnik z pięciu dziedzin pozwala przewidywać kwestionariuszowy opis typu preferencji badanych, a ten z kolei koreluje z pozostałymi aspektami stylu działania. Ogólnie jednak szerokość obszaru akceptacji w danej dziedzinie pozwala przewidywać sposób podejmowania decyzji w tej dziedzinie: czas podejmowania decyzji, reagowanie na żądanie precyzji, itp. Czy można stosować przedziałowe strategie we wszystkich dziedzinach? Nie, bo zabraknie nam przestrzeni poznawczej. Wanda od lat ma taką samą fryzurę, chodzi do tego samego fryzjera i dentysty, oszczędzając dzięki temu przestrzeń poznawczą na bycie przedziałową w pracy (duża liczba realizowanych badań) czy w kontaktach interpersonalnych (ma bardzo dużo przyjaciół). To jeszcze jeden

dowód na to, że jeżeli chcemy określić preferencje danej osoby, nie możemy ograniczać się do jednej dziedziny. Przedziałowość Wandy odkrylibyśmy dopiero po przeniesieniu się jej ulubionego fryzjera do odległej dzielnicy. Łatwość, z jaką znajdzie następnego, będzie świadczyła o szerokich obszarach akceptacji. Krańcowi punktowcy są tak wiernymi klientami, że są gotowi jeździć na drugi kraniec miasta. Od czego zależy nasza przedziałowość? Czy rodzimy się punktowcami lub przedziałowcami? Od czasu do czasu pojawiają się doniesienia, że skłonność do pedantyzmu lub poszukiwania nowości[73] jest uwarunkowana genetycznie. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie i dlatego nie będę oceniać tych doniesień. Na podstawie przeprowadzonych badań wykorzystujących bardzo rożną metodologię (eksperymenty, sondaże, wywiady) mogę stwierdzić, że jest to własność modyfikowalna. Zależy od środowiska, w którym żyjemy, od wieku. Dana strategia może zostać wzmocniona i uruchamiać się automatycznie poza kontrolą naszej świadomości[13][14][15]. Napisałam tę książkę, aby wykazać, że u podłoża różnic w strategiach działania leżą różnice w sposobach wartościowania możliwości, czyli tworzenia wizji celu, które też często są aktywizowane automatycznie bez świadomej refleksji, ale poddają się dość łatwo modyfikacji. Łatwiej można zmienić cechy formalne reprezentacji celu (np. koncentrując na nim codziennie swoją uwagę i tworząc wyraźne mentalne obrazy tego, co chcemy osiągnąć) niż próbować zmienić sposób realizacji bez zmiany własności wizji tego, do czego się dąży. Wykazaliśmy (badanie E, “ustalanie priorytetów”), że mentalna praca, którą wykonamy, wpływa na szerokość obszaru akceptacji. Dlaczego tylko mężczyźni chętnie zastosowali się do polecenia hierarchizowania informacji? W literaturze popularno-naukowej można znaleźć wiele spekulacji na temat różnic miedzy płciami. Przykładowo możemy przeczytać [213], że testosteron czyni mózg mniej podatnym na zmęczenie - bardziej skoncentrowanym na jednym celu. Więcej hormonów męskich oznacza większe umiejętności zautomatyzowania. Autor popularnej serii książek [69] przypisuje mężczyznom świadomość skupioną (w naszej terminologii punktową) zaś kobietom rozszerzoną (przedziałową). W warunkach stresu mężczyźni bardziej zawężają swoją świadomość, koncentrując się na jednym temacie. Kobieta w warunkach stresu (również zawodowego) poszerza swoją świadomość i staje się jeszcze bardziej zainteresowana innymi. Ta hipoteza jest zgodna z wynikami [144] wykazującymi różnice w szerokości kategorii deskryptywnych (CW) badanych będących pod wpływem stresu w zależności od płci. Kobiety rozszerzają swoje kategorie, mężczyźni zawężają. Gray [69] twierdzi, że mężczyzna ma tendencję do sekwencyjnego łączenia ze sobą kolejnych elementów i stopniowego budowania pełnego obrazu. Świadomość kobiety jest poszerzona: intuicyjnie obejmuje cały obraz, a dopiero potem odkrywa części składowe i bada ich związek z całością. Większy nacisk kładzie na kontekst niż na treść poszczególnych segmentów. Świadomość skupioną można przedstawić obrazowo jako spiralę zmierzającą w kierunku środka koła, świadomość rozszerzoną - jako spiralę rozwijającą się od środka koła. Świadomość otwarta wybiega w przyszłość – kobieta bardziej niż mężczyzna jest zainteresowana tym, co się może wydarzyć po osiągnięciu celu. Świadomość skupiona sprawia, że mężczyźni bardziej koncentrują się na skutecznej realizacji celu, nie myśląc, co będzie potem. Mężczyzna czuje przypływ energii, gdy skupia swoją uwagę na czymś konkretnym; nadmiar bodźców szybko go męczy. Kobieta w trakcie zakupów może obejmować uwagą wiele rzeczy. Mężczyźnie trudno się skupiać jednocześnie na dwóch rzeczach. Kobieta może rozmawiać przez telefon, pilnować obiadu, uspokajać dziecko i rozumieć, co mąż do niej mówi - wszystko w tym samym czasie. Poszerzona świadomość pozwala jej śledzić wiele spraw jednocześnie. To jednak powoduje przeciążenie. Większość kobiet nie potrafi ustalić priorytetów i czuje się za wszystko odpowiedzialna. Czy to konieczność równoczesnej koncentracji na więcej niż jednym dziecku ewolucyjnie wykształciła u kobiet skłonność do symultanicznego działania? Są to jednak hipotezy, które nie znalazły potwierdzenia w naszych badaniach. W badaniu G (ISA) wybraliśmy opisane wyżej różnice między zachowaniami, które mają być przejawem świadomości skupionej i rozproszonej i zamieniliśmy je na opisy osoby X i Y prosząc badanych o ocenę własnego podobieństwa do X i Y. Na 10 takich pytań (pozycje ISA_117 do ISA_126 w Aneksie) jedynie ocena opisu robienia zakupów korelowała z płcią. Nie można jednak wykluczyć, że do stwierdzenia tych różnic potrzebna jest zupełnie inna metodologia badań.

Czasy, w których żyjemy charakteryzują się gwałtownym wzrostem liczby dostępnych opcji. Dzięki rozwojowi techniki (internet) wzrosła lawinowo liczba informacji, które możemy zdobyć i liczba osób z którymi możemy utrzymywać codzienny kontakt elektroniczny. Możemy też więcej podróżować. Jeżeli mamy pieniądze, to mamy wiele różnych opcji do wyboru (książki, programy telewizyjne, wakacje, samochody, kursy, religie). Kiedyś dostępność ograniczała nasz obszar rozważań. Gdy emitowany był tylko jeden program telewizyjny decyzja była prosta: obejrzeć film lub nie. Teraz trzeba jeszcze zdecydować, który film warto wybrać. Szerokie obszary akceptacji sprzyjają znajdywaniu oryginalnych rozwiązań. “Burza mózgów” [2] - jedna z najbardziej efektywnych technik zwiększających twórczość- wymaga tworzenia jak najszerszego zbioru opcji. Im więcej możliwości akceptowanych, tym większa szansa, że znajdziemy coś wyjątkowego, ale tym większe przeciążenie organizmu. Jak w świecie tylu możliwości zachować kierunek? Jak wybrać film, który chcemy obejrzeć, skoro mamy do dyspozycji 50 kanałów? Jak skończyć książkę, jeżeli tyle jest jeszcze ciekawych wątków wartych poruszenia? Tylko wartościowanie opcji, a nie ich dostępność może nas chronić przed przeciążeniem informacyjnym, które jest jedną z podstawowych bolączek człowieka z końca XX wieku [179][40]. Nie dziwi więc fakt, ze nasze komputery zaczynają być wyposażane[15] w programowanego agenta (programing agent) który za nas automatyzuje nasze komputerowe wybory. Żyjemy w czasach zbyt wielu możliwości - stąd wzrastająca rola zdolności odrzucania, czyli stosowania punktowych strategii wyboru celu. Jak to starałam się wykazać, są one przystosowawcze wszędzie tam, gdzie nasza kontrola nad sytuacją jest pełna. Gdy jednak efekt nie zależy tylko od naszego wyboru, ale także od decyzji innych, punktowosć naszych wizji może spowodować, że jesteśmy bezrobotni, samotni, bez pieniędzy na badania. W takich warunkach bardziej przystosowawcze są przedziałowe strategie wyboru celu. Co się dzieje, gdy cele, które sobie stawiamy, dotyczą nie świata zewnętrznego ale zmiany w nas samych? W tym przypadku mamy teoretycznie pełną kontrolę nad realizacją naszych zamierzeń. Cel nauczenia się 100 nowych słówek powinien być łatwiejszy niż nauczenie ich kogoś innego. Teoretycznie tak ale czy tak jest w praktyce? Badania nad samodoskonaleniem, czyli procesem, w którym jednostka jest zarówno podmiotem, jak i obiektem zmiany, wskazują, że cele te mogą być dla części osób trudniejsze do zrealizowania niż cele zewnętrzne. Jest to intrygujące, ponieważ w przypadku celów wewnętrznych jednostka posiada pełną kontrolę. Zdanie egzaminu (cel zewnętrzny) jest celem, którego osiągnięcie zależy nie tylko od nas samych. W tym pierwszym przypadku może dochodzić do przeciążeń emocjonalnych związanych z ciągłą aktywizacją samooceny. Osoba może stawiać sobie nierealistyczne wymagania (np. nauczyć się 100 słówek w tydzień) co doprowadzi do zniechęcenia. Cele wewnętrzne powinny być bardzo specyficzne, o niskim zasięgu. Przedziałowość celów wewnętrznych powoduje frustrację, stąd punktowcy będą mieli większe sukcesy w samodoskonaleniu. Przedziałowcy zaś będą mogli osiągać cele wewnętrzne poprzez organizację środowiska zewnętrznego, która będzie wymuszała zmiany w nich samych. Wiele osób uskarża się na niemożność kontrolowania w pewnych zakresach własnego zachowania. Andrzej nie ma żadnych problemów w realizacji swoich wizji zewnętrznych. Świetnie sobie radzi w pracy, jest bardzo lubiany. Jest jednak przygnębiony, bo nie potrafi zrealizować tego co chce. Od lat obiecuje sobie, że rzuci palenie, że będzie codziennie się gimnastykował. Nic z tego nie wychodzi. Dlaczego? Próbował już różnych metod, rozpisywał cel na etapy realizacji zgodnie z wszystkimi psychologicznymi poradnikami[155], które mówią, że cele powinny być: (1) konkretne; (2) mierzalne; (3) nastawione na działanie; (4) realistyczne; (5) o określonym czasie i warunkach brzegowych. To też nie pomogło. W przypadku celów wewnętrznych mówi się często o prawie odwróconego wysiłku. Im bardziej chcemy schudnąć, zasnąć, tym bardziej nam to nie wychodzi. Kiedyś głównym problemem, na który skarżyli się ludzie, były nerwice. Dziś są nim uzależnienia[121]. Ostatnie badania[152] wskazują, że osoby, które próbują zmienić swoje nawyki przejawiają dwie sprzeczne motywacje. Z jednej strony chcą osiągnąć zamierzony cel, ale jednocześnie chcą poznawczo kontrolować (tłumić) nieprzyjemne uczucia, które towarzyszą każdej zmianie utrwalonych wcześniej zachowań. Studenci, którzy są bardziej motywowani do unikania nieprzyjemnych emocji niż do realizacji zadania, mogą nie podejść do egzaminu, mimo że się do niego długo przygotowywali.

Czy reprezentacja celu powinna być pozytywna czy negatywna? Są dane, aby sądzić, że wizje piekła są bardziej motywujące do działania niż wizje nieba. Najbardziej skuteczne ruchy społeczne, takie jak Solidarność w latach 80. czy ruch ekologiczny, opierały się na wspólnym zaangażowaniu w działania zapobiegające spostrzeganym przez ich członków zagrożenia. "Zielonych" motywuje wizja skażonego świata, a nie obraz stworzenia ekologicznego raju. Z drugiej strony klasyczne badania psychologii społecznej pokazywały[122], że wzbudzenie silnego lęku poprzez pokazanie krwawych zdjęć płuc palacza powoduje wypieranie informacji i zaniechanie działań. Przegląd badań sporządzony przez Gabrielę Oetingen[136] wskazuje, że wizje negatywne są bardziej skuteczne niż pozytywne fantazje. Ogólnie jednak wiadomo, że optymistyczne myślenie zwiększa wytrwałość w osiąganiu celów, twórczość w rozwiązywaniu problemów, sprzyja także zachowaniom prospołecznym i osiągnięciu zdrowia psychicznego i fizycznego. Jest czynnikiem zabezpieczającym przed depresją, alkoholizmem i otyłością. Różnie jednak optymistyczne myślenie jest operacjonalizowane. Wyróżniane jest: (1) formułowanie nadmiernie pozytywnych sądów na własny temat; (2) przecenianie własnej kontroli nad zdarzeniami (3) nierealistyczny optymizm (4) ochronny styl atrybucyjny wyjaśniający sukcesy własnymi zdolnościami i włożonym wysiłkiem, zaś porażki pechem i trudnością zadania (5) przecenianie własnej skuteczności. Wszystkie te operacjonalizacje mają u podstaw przekonanie o własnej wartości, dobrych perspektywach na przyszłość, wpływie (kontroli) na otoczenie. Przez lata badacze związani z nurtem psychologii humanistycznej uważali, że każdy powinien posiadać trafny obraz własnej osoby, nawet gdy jest przeciętnym człowiekiem prowadzącym zdecydowanie nudne życie. Późniejsze badania gloryfikowały jednak iluzoryczny optymizm i koloryzowanie obrazu JA. Jak zwykle okazało się, że nadmierny optymizm jest równie szkodliwy jak pesymizm. Tylko umiarkowane zniekształcenie obrazu świata w kierunku pozytywności pozwala na skorzystanie z dobrodziejstw iluzorycznego optymizmu. Optymizm jest pożądany w fazie realizacji, implementacji celu, gdy została podjęta trafna decyzja. W fazie rozważań lepiej nie zniekształcać rzeczywistości. Należy jednak rozróżniać pozytywne oczekiwania od pozytywnych fantazji. Te pierwsze dotyczą przewidywań sukcesu, te drugie wiążą się z tworzeniem pozytywnych obrazów, do czego namawiają nas autorzy psychologicznych poradników. Zachęcani jesteśmy, aby usilnie sobie wyobrażać, że jesteśmy piękni, młodzi i bogaci. Te pozytywne obrazy nie muszą być związane z pozytywnymi oczekiwaniami. Nasze usiłowania zmiany nawyków żywieniowych mogły wielokrotnie kończyć się porażką, co automatycznie rzutuje na nasze oczekiwania, ale pozwala nam “śnić na jawie" poprzez tworzenie obrazów przedstawiających nas w bardzo obcisłym ubraniu. Przykładowo pytano studentów kończących studia o prawdopodobieństwo znalezienia interesującej pracy (oczekiwania) i proszono o opisanie spontanicznych fantazji, jakie mają na temat swojej pierwszej pracy. Po dwóch latach badani oceniali swój status zawodowy i możliwości zawodowe, jakie im oferowano. Okazało się, że są one związane z oczekiwaniami sprzed dwóch lat. Im bardziej negatywne były fantazje sprzed dwóch lat, tym większe osiągnięcia. Oetingen podkreśla, że pozytywne fantazje mogą redukować motywację do wysiłku, bo stanowią informację, że cel został osiągnięty. W badaniach nad odchudzaniem okazało się, że wizje negatywne (typu wyobrażania sobie objadania się na przyjęciu, nie mieszczenia się w nowe ubrania) bardziej sprzyjają chudnięciu, mierzonym utratą wagi po trzech miesiącach, roku i dwóch latach, niż wizje pozytywne. Dopiero zestawienie pozytywnych wizji przyszłości z obrazem rzeczywistości spełnia motywującą funkcję. W badaniach nad odchudzaniem pacjenci z negatywnymi oczekiwaniami (spowodowanymi wieloma wcześniejszymi porażkami w odchudzaniu), którzy wytwarzali pozytywne wizje osiągali najgorsze rezultaty. Unikanie zagrożenia jest trudniejsze niż dążenie, ponieważ wymaga zablokowania wszystkich ścieżek prowadzących do danego wyniku. Gdy chcemy zabezpieczyć się przed kradzieżą, musimy sprawdzać wszystkie możliwe sposoby, na jakie złodzieje mogliby nas zaatakować. Przy celu pozytywnym możemy skoncentrować się na jednej drodze dochodzenia do celu. Łatwo to porównać w przypadku wyboru: "oszczędzać (czyli unikać strat) vs zarabiać więcej pieniędzy (dążyć do zysków)". Ten pierwszy wymaga kontrolowania wszystkich wydatków, ten drugi pozwala na uwolnienie naszej przestrzeni poznawczej z ciągłego porównywania cen i skoncentrowania się na jednej dziedzinie - więcej pracujemy, więcej zarabiamy i zakupy robimy w najbliższym sklepie. Ze względu na naszą

ograniczoną przestrzeń poznawczą trudno jest jednocześnie wyszukiwać promocji w różnych sklepach i pracować bardzo intensywnie. W badaniach[53] porównywano osoby z przewagą pozytywnych dążeń typu: “więcej czasu spędzać z ludźmi" z osobami formującymi negatywne dążenia typu “unikać samotności”. Okazało się, że ci ostatni charakteryzują się gorszym nastrojem i wymieniają więcej fizycznych symptomów stresu niż ci pierwsi. Większość psychologicznych poradników zakłada że ludziom potrzebna jest pomoc w postawieniu celu i opracowaniu planu jego realizacji, czyli że realizacja celu zależy od inteligencji motywacyjnej. I to jest prawdą w przypadku celów zewnętrznych. W sytuacji celów wewnętrznych realizacja zależy także od umiejętności dopuszczenia do świadomości i zaakceptowania uczuć (przede wszystkim negatywnych) czyli od inteligencji emocjonalnej, która jest bardzo ważnym sprzymierzeńcem w zmianie nawyków. No cóż, dobrze być inteligentnym we wszystkich wymiarach. Autorce wypada tylko wyrazić nadzieję, że informacje zawarte w tej książce pomogły Czytelnikowi w refleksjach na temat wyboru odpowiednich strategii wyboru celu i przekonały o konieczności pracy nad podnoszeniem naszej inteligencji motywacyjnej ( i prowadzenia dalszych badań w tym zakresie).