9
REKLAMA Wygraj bilet do kina! str. 15 Informacje z Kostrzyna i Słubic: str. 10 – 12 REKLAMA NR 19 Indeks 375349 — ISSN 1644–9835 www.tylkogorzow.com tel.: 95 736 62 22 polecamy Dział markeƟngu w tygodniku „tylko gorzów” zatrudni spe- cjalistów ds. reklamy. Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie CV wraz z listem motywacyjnym na adres: [email protected] REKLAMA Czy „obcy” mają z nami łatwo? Czy bez oporu przyjmujemy ich do siebie? Dlaczego cudzoziemcy wybierają właśnie Gorzów? Czy wspólne relacje czegoś nas uczą? Oto pytania, na które odpowiadamy w nowym raporcie. Co tu robisz Co tu robisz cudzoziemcze? cudzoziemcze? fot.: Marcin Cichoń str. 8-9

polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

  • Upload
    others

  • View
    3

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

REKLAMA

Wyg

raj b

ilet d

o ki

na! s

tr. 1

5In

form

acje

z K

ostr

zyna

i Sł

ubic

: str

. 10

– 12

RE

KL

AM

A

NR 19

Inde

ks 3

7534

9 —

ISSN

164

4–98

35

www.tylkogorzow.comtel.: 95 736 62 22

polecamy

Dział marke ngu w tygodniku „tylko gorzów” zatrudni spe-cjalistów ds. reklamy. Osoby zainteresowane prosimy o przesłanie CV wraz z listem motywacyjnym na adres: [email protected]

RE

KL

AM

A

Czy „obcy” mają z nami łatwo? Czy bez oporu przyjmujemy ich do siebie? Dlaczego cudzoziemcy wybierają właśnie Gorzów? Czy wspólne relacje czegoś nas uczą? Oto pytania, na które odpowiadamy w nowym raporcie.

Co tu robisz Co tu robisz cudzoziemcze?cudzoziemcze?

fot.:

Mar

cin

Cich

oństr. 8-9

Page 2: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.comtylko gorzów tygodnik bezpłatny NR 19, 12.05.2011 r. 2

REKLAMA

Tylko na dwa frontyTylko na dwa frontyCzy Tomasz Gollob rzeczywiście był w naszej Filharmonii?

opinie

NIETAK

Surmacz:Surmacz: Prezydent poluzował sobie w nadzorzePrezZdaniem Marka Surmacza, urzędnicy zajmującyrozmów z wykonawcą bez śladu w postaci notate

Dotąd komisja rewizyjna gorzowskiej Rady Miasta przeprowadziła rozmo-wy z wiceprezydent Urszulą Stolar-

ską, Tadeuszem Mitką, byłym dyrektorem wydziału inwestycji UM, jego

poprzednikiem Włady-sławem Żelazowskim, który przygotowywał inwestycję CEA ze strony miasta. Radni

przepytali także autora programu funkcjonalno-użytkowego, architekta Leszka Horodyskiego i przedstawiciela inży-niera kontraktu. Sprawa

dotyczy wykorzystania betonu technologicznego zamiast architektonicznego przy budowie parkingu pod-ziemnego przy CEA.

– Te osoby są potencjalnie uwikłane w postępowanie cywil-

M. Surmacz, radny PiS, uważa, że w magistracie panował bałagan w zakresie nadzoru nad budową CEA

Marcin Cichoń

Ostatnio pojawiły się bilboardy, na których znane postacie, wśród nich Tomasz Gollob,

polecają nam wizytę w Filharmonii Gorzowskiej. To piękne, że mistrz świata po żużlowej arii szu-ka wytchnienia w świątyni muzyki, wyciszając się przed następnymi zawodami. Cóż za inte-gracja z naszym miastem. Można powiedzieć „nie bydgoski, nie tarnowski Tomek Gollob jest... całkowicie gorzowski”. Nie mam wątpli-wości, że Tomasz Gollob to człowiek otwarty na sztukę i jak coś poleca to wie co mówi. Jest tylko jedno małe „ale”. Koncert inauguracyjny odbędzie się 18. maja, a reklamy pojawiły się już teraz. To oznacza, że w naszej Filharmonii nie odbyło się jeszcze żadne wydarzenie muzyczne. Zatem, co tak naprawdę poleca nam kapitan żół-to-niebieskich? Jaki koncert go tak zachwycił? A może po prostu był w gmachu fi lharmonii podczas prób akustycznych i już wie, że mamy salę koncertową, że mucha nie siada. Uszami wyobraźni usłyszał jak wspaniałe dźwięki będą spływać na słuchaczy. Nam pozostaje wierzyć, że polecając coś, na czym jeszcze nie był, wie co mówi. Wszak mistrz zawsze widzi i czuje więcej oraz potrafi spojrzeć w przyszłość jakby już tam był.

Adam Oziewicz

Pewnie był, ale za wiele nie słyszał. Za to jako bydgoszczanin na pewno nie raz odwiedził

i osłuchał swoją Filharmonię Pomorską w ro-dzinnym mieście. Dlatego z czystym sumieniem może nam polecać koncerty w znakomitych miejscach. Zatem to nic złego, że z ogromnych plakatów z uśmiechem zachęca nas do muzyki klasycznej. Więcej, to świetna zagrywka mar-ketingowa, bo może nie wszyscy gorzowianie przepadają za muzyką symfoniczną, ale niemal każdy lubi naszego mistrza i choćby w część chce być uczestnikiem tego, do czego rękę przykłada idol. A przecież wysoka frekwencja dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko może dziwić, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na miejskich bilboardach. Jednych to zastanawia, a drugich ani trochę. Rozumiem obie strony, choć bliższa mi jest argumentacja, że jak mamy już „taką gwiazdę” to trzeba ją wykorzystać może nawet do „niecnych celów”. Wiem jednak, że są tacy, którzy oceniają sytuację jednoznacznie: Gollob nie współgra w żaden sposób ze świątynią muzy-ki i nie powinien jej reklamować nigdzie, nawet na bilboardach w samym środku miasta.

Krajoznawstwo bez kolekcjonerstwa? Nie do pomyślenia. Turyści zbierają odznaki z rajdów, proporczyki, nalepki, znaczki pocz-

towe, pudełka od zapałek i wiele innych ciekawych przedmiotów. Ułatwia to poznawanie atrakcyjnych przyrodniczo, historycznie, ar-chitektonicznie czy kulturowo miejsc w Polsce. W ostatnich latach szczególnie popularnym stało się zbieranie monet dwuzłotowych, których tematem są m. in. historyczne miasta w Polsce (także Go-rzów), szczególnie piękne i ważne pałace i zabytki, klasztory i sank-tuaria, rzadkie w naszym kraju zwierzęta a nawet nasza obrzędowość w postaci śmigusa-dyngusa czy dożynek.

oprac. tg

Poniedziałek kolekcjonera

w gorzowskim PTTKW najbliższy poniedziałek turyści z gorzowskiego PTTK (Mieszka I 15/1) przygotowują spotkanie kolekcjonerów dwuzłotówek (początek o 16). Będzie można wymieniać „nadwyżki” posiadanych monet wszystko po to, aby powiększyć własną kolekcję.

fot.:

Bar

tosz

Zak

rzew

ski

Z łatwością wskazujemy miejskie niedoróbki. Gorzowianie prawie codziennie przekazują

nam to co ich boli, a zarazem dotyczy samego Gorzowa. Dziury w ulicach, brak kasy na sport i kulturę – to ciągle nierozwiązane kwestie. Można je mnożyć w nieskończoność. Tuż przed przygotowywaniem kolejnego raportu, tym razem na temat „gorzowskich” cudzoziemców, byliśmy pewni, że i oni dołożą miastu do pieca. Tymcza-sem co się okazało? Prawie wszyscy nasi roz-mówcy podkreślają, że Gorzów to świetne miasto do życia. Więcej o obcokrajowcach i o tym, jak sami ich postrzegamy w obszernym artykule „Co tu robisz cudzoziemcze?”

W „tg” wracamy również do CEA, bo komisja rewizyjna ciągle „dostarcza” nam nowych danych. Ponadto zachwyca nas stary holownik, który być może będzie świecił czystością i przykładem – a jeszcze niedawno nikt nawet na niego nie spojrzał. Mamy też w tygodniku przyjemną plażę. A na koniec, jak wszyscy, cieszymy się z derbowego megasukcesu.

adam oziewicz

Cudzoziemcy rozłożyli nas na łopatki

Page 3: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.com NR 19, 12.05.2011 r. tygodnik bezpłatny tylko gorzów 3

REKLAMA

Surmacz: Prezydent poluzował sobie w nadzorzezydent poluzował sobie w nadzorzey się nadzorem realizacji budowy CEA wykazali się brakiem kompetencji. Wyrazem tego jest m.in. prowadzenie przez byłą wiceprezydent Stolarską ek służbowych.

noprawne w relacjach z miastem. W najmniejszym stopniu dotyczy to pana Mitki, który nie mógł przez 6 miesięcy po objęciu stanowiska dyrektora wydziału inwestycji do-prosić się przekazania w formie protokołu spraw prowadzonych przez wydział. Także informacji o stopniu zaawansowania reali-zowanych inwestycji – a przecież są to wielomilionowe wydatki w mieście. Tak poważna inwesty-cja – największa z dotychczaso-wych – była prowadzona przez miasto w sposób nieodpowiedni. Z naszej analizy wynika, że po stronie generalnego wykonawcy

pracują osoby o przygotowaniu zawodowym i kwalifikacjach nieporównywalnie wyższych od przedstawicieli wydziału inwe-stycji UM nadzorujących budowę CEA. Inwestycja zasługiwała ze strony miasta na wysoko wy-kwalifi kowaną kadrę – inżynierów budownictwa – zwraca uwagę Marek Surmacz, przewodniczą-cy komisji rewizyjnej RM.

Radny PiS uważa też, że w magistracie panował bałagan w zakresie nadzoru nad inwe-stycją: – Wiceprezydent miasta Urszula Stolarska prowadziła

z inżynierem kontraktu i general-nym wykonawcą luźne rozmowy telefoniczne, podczas których dokonywane były konkretne usta-lenia, traktowane przez wyko-nawcę i inżyniera kontraktu jako wiążące. Jeżeli na tę okoliczność przedstawiciel magistratu nie sporządza żadnego dokumentu, ani nawet notatki służbowej, to o jakim prowadzeniu inwestycji my rozmawiamy? Pani Stolar-ska pamięta, że coś było mó-wione, ustalane, ale nie pamięta konkretnie, co to było. Druga strona traktowała to natomiast bardzo poważnie – jako wiążące

konsultacje z miastem. Prezydent Jędrzejczak jest obecnie w bardzo niewygodnej sytuacji. Powierzył najważniejsze funkcje ludziom, do których miał zaufanie, a sam poluzował sobie w nadzorze. 4 stycznia Jędrzejczak mówił, że budowanie podziemnego par-kingu z betonu architektonicz-nego byłoby idiotyzmem: „tylko człowiek o poronionym umyśle mógłby na coś takiego wpaść”. Potem przyznaje, że o zamianie dowiedział się w listopadzie ub. r. Następnie występuje z pretensja-mi do inżyniera kontraktu i wyko-nawcy, że dopuścili do zamiany,

a przecież miasto przez cały czas prowadziło z nimi usta-lenia.

Członkowie komisji rewizyjnej rozmawiali też z przedstawicielem generalne-go wykonawcy. Radni chcieli się dowiedzieć, jakie relacje w procesie inwestycyjnym panowały między fi rmą Poli-mex-Mostostal, odpowiadającą za wykonanie CEA a magistra-tem i inżynierem kontraktu.

Marcin Cichoń,gorzow24.pl

Page 4: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.comtylko gorzów tygodnik bezpłatny NR 19, 12.05.2011 r. 4

REKLAMA

Samorządowcy z tworzącej się Aglomera-cji Gorzowskiej oraz Celowego Związku Gmin MG-6 wnoszą o zmianę Planu Za-

gospodarowania Przestrzennego Województwa Lubuskiego. Według ich oceny, projekt uchwalo-ny przez zarząd województwa w marcu tego roku

ma szereg błędów. – Cały projekt Planu Zagospodarowania Przestrzenne-

go Województwa Lubuskiego w obecnym kształcie nie nadaje się do uchwalenia przez zarząd i sejmik województwa lubu-skiego. Dokumenty opierają się na danych statystycznych

sprzed czterech lat. A cztery lata w rozwoju gmin i wojewódz-

twa to jest przepaść. Ponadto nie jest on spójny z koncepcją przestrzennego zagospodarowania kraju – powiedziała Ewa Piekarz, wiceprezy-dent Gorzowa.

Ewa Piekarz uważa, że plan, który powstał, dotyczy rozwoju miejscowości znajdujących się tylko w byłym wojewódz-twie zielonogórskim. – Projekt zmiany planu nie uwzględnia potrzeb i ambicji gmin z pół-nocy województwa lubuskiego. Bardzo dobrze zrobiony jest opis inwentaryzacyjny tego, co mamy na południu. Niestety, północ została już pominięta. Ten do-kument określa wielkie walory kulturowe i turystyczne na po-łudniu. Na północy natomiast, według planu, mieszkają tylko sami turyści. Takich smaczków w tym dokumencie jest znacznie więcej – dodała wiceprezydent Gorzowa.

Gorzów: Gorzów: Nie maNie mazgody na taki planzgody na taki plan

Pominięcie w Planie Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Lubuskiego elektryfi -kacji linii kolejowej z Kostrzyna n/O do Krzyża Wlkp. i brak planu remontu drogi krajowej nr 22 są, według J. Oleksiewicza, jest nie do przyjęcia.

Wniosków i uwag do zmia-ny projektu jest ponad 100. Do najważniejszych błędów, według Jerzego Oleksiewicza, dyrektora Wydziału Geodezji i Katastru Urzędu Miasta Gorzowa, nale-żą: pominięcie pasma rozwojo-wego równoleżnikowe od Ko-strzyna przez Witnicę, Gorzów, Strzelce Krajeńskie, Drezdenka do Dobiegniewa z odłączeniem do Skwierzyny i Międzyrzecza. Projekt nie zakłada elektryfi kacji linii kolejowej do Krzyża oraz re-montu drogi krajowej nr 22. – To jest niedopuszczalne – podkreśla J. Oleksiewicz.

Przemysław Mazurek,gorzow24.pl

Gdzie jest elektryfi kacja linii kolejowej do Krzyża oraz remont drogi krajowej nr 22? – zastanawiają się urzędnicy z Gorzowa, przeglądającPlan ZagospodarowaniaPrzestrzennego Województwa Lubuskiego

Page 5: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.com NR 19, 12.05.2011 r. tygodnik bezpłatny tylko gorzów 5

REKLAMAInwestycję uznano za jedną z kluczowych dla wojewódz-twa lubuskiego, dlatego uzy-

skała dofinansowanie z Lubu-skiego Regionalnego Programu Operacyjnego. Unia Europejska w znacznej części sfi nansowała prace remontowe o wartości pra-wie 4 mln zł. Realizacja projektu trwa od lipca 2009 r.

WSB oczekuje wciąż na pozwolenie od Powiatowego In-spektora Nadzoru Budowlanego na użytkowanie zmodernizowa-nej części budynku. Na podda-szu powstały nowe sale wykła-dowe i pokoje wykładowców, w piwnicy umieszczono stołówkę i pomieszczenia techniczne. Bu-dynek zyskał także nową elewa-cję i dach. Teraz rozpocznie się zakup wyposażenia dla nowych pomieszczeń.

Wyższa Szkoła Biznesu

w Gorzowie jest jedyną w mie-ście samodzielną uczelnią ekono-miczną. Powstała w 1997 roku. Prowadzi studia licencjackie na kierunkach zarządzanie, so-cjologia oraz gospodarka prze-strzenna. Inwestycja podniesie

Od października studenci WSB w Gorzowie będą się uczyćw zmodernizowanym budynku (fot. Marcin Cichoń)

Uczelnia w nowej odsłonieOd nowego roku akademickiego studenci Wyższej Szkoły Biznesu w Gorzowie będą mogli uczyć się w zmodernizowanym budynku uczelni. Remont placówki pozwoli na jednoczesne kształcenie prawie tysiąca osób.

standard pomieszczeń i pozwoli na dalszy rozwój uczelni w za-kresie studiów podyplomowych, które już teraz uczelnia prowadzi na 29 specjalnościach.

Damian Marciniak,gorzow24.pl

Wodniacy ze stowa-rzyszenia Przystań Gorzów podjęli się

przeniesienia niszczejących eks-ponatów z okolic mostu kolejo-wego na Zawarciu do portu przy Wale Okrężnym. – Maszyny, któ-re stały przed mostem kolejowym, zostaną przeniesione do starego portu przy ul. Wał Okrężny. Ko-cioł parowy, tłok oraz śruba Archimedesa trafi ą do nowego

miejsca, gdzie będą stanowić wystawę. Do tej pory w starym usytuowaniu nikt z mieszkań-ców Gorzowa ich nie zauważał. Dodatkowo ulegały niszczeniu. Postanowiliśmy to zmienić – powiedział Tomasz Burak, przewodniczący stowarzyszenia gorzowskich Wodniaków.

Przeniesienie kotła parowego, tłoku oraz śruby Archimedesa to

nie wszyst

Nie do wiary. To będzie pływać!Zrujnowany statek stojący od trzydziestu lat przy moście kolejowym na Zawarciu, będzie pływał po rzece. Wodowanie planowane jest za nieco ponad 2 lata.

Wodniacy ze stowarzyszenia „Przystań” przywrócą do życia stary holownik

(fot. Przemysław Mazurek)

ko. Wodniacy planują przywrócić do życia stary ho-lownik, który od ponad trzydziestu lat stał na nabrzeżu po stronie Zawarcia. – Udało nam się wcielić w życie pomysł przeniesienia oraz gruntownego remontu stat-

ku. Odbyło się to przy współpracy z lokalnym muzeumgorzowskim magistratem. Pierwszym etapem przedsię-ęcia jest przewiezienie zabytkowego holownika do portuWale Okrężnym. Następnie przez ponad dwa lata potrway remont statku – powiedział T. Burak.

Całkowity koszt renowacji zabytkowego holownika wyniesie ok. 300 tys. zł. Całość przedsię-wzięcia pokryje stowarzyszenie gorzowskich Wodniaków.

Przemysław Mazurek,gorzow24.pl

Page 6: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.comtylko gorzów tygodnik bezpłatny NR 19, 12.05.2011 r. 6

REKLAMA

Mieszkańcy miasta spa-cerujący po Bulwarze Zachodnim mogli

dostrzec, że w pobliżu Wildo-mu, gdzie dotychczas co roku ustawiane były stoliki dla gości pubu, przygotowano… plażę. Pojawiły się także leżaki. Z ini-cjatywy Bulwar Żywiec Pub w tym miejscu powstanie mała plaża, gdzie gorzowianie będą mogli w lecie „zażyć kąpieli słonecznej” – Pomysł przyniosło samo życie. Podpatrzyliśmy to w innych miastach europejskich i postanowiliśmy zaadaptować u nas. Mieszkańcy miasta będą mogli tu przyjść, wypocząć i wy-pić zimny napój, czy piwo – mówi Włodzimierz Rój, dyrektor go-rzowskiego OSiR-u.

Rzecznik magistratu, Anna Zaleska, zapytana o to, czy pla-ża ma podwyższyć atrakcyjność

„starego” bulwaru wobec nowo otwartego Bulwaru Wschod-niego, odpowiada: – Nie jest to w żadnym razie rywalizacja. Podział na bulwar wschodni

Jedziemy na plażę w... śródmieściuJedziemy na plażę w... śródmieściuW słoneczne dni gorzowianie będą mogli korzystać z małej plaży. Gdzie to jest? Na Bulwarze Zachodnim. Kto to przygotował? Bulwar Żywiec Pub i nasz OSiR.

Czy mała plaża spodoba się gorzowianom? Dowiemy się

o tym wkrótce, gdy słońce zacznie naprawdę prażyć

(fot. Damian Marciniak)

i zachodni wynika ze względów czysto praktycznych. Plaża to tylko dodatkowa atrakcja dla gorzowian. Docelowo chce-my przecież utworzyć miejską promenadę, która sięgnie od Wildomu do Mostu Lubuskiego i stanie się centrum życia kultu-ralnego miasta.

Plaża na bulwarze raczej nie

będzie konkurencją dla podgo-rzowskich kąpielisk, może jednak dodatkowo uatrakcyjnić nadwar-ciańskie nabrzeże i przyciągnąć nań większe rzesze mieszkańców.

Projekt także świetnie wpasowuje się w strategię zakładającą ściślej-szy związek miasta z Wartą.

Damian Marciniak,gorzow24.pl

Page 7: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.com NR 19, 12.05.2011 r. tygodnik bezpłatny tylko gorzów 7

REKLAMA

REKLAMA

Organizatorzy Salonu zapowiadają, że będzie Mazda – marka nigdy wcześniej nie prezen-

towana na gorzowskich targach samochodowych – także ekskluzywny Lexus oraz dilerzy z Gorzo-wa. To trudny okres dla motoryzacji, handlujący sa-mochodami właśnie teraz najwyraźniej odczuwają kryzys. Notują stały spadek sprzedaży. – Między innymi, dlatego brakuje takich marek, jak Skoda czy Citroen – zwracają uwagę przygotowujący gorzowską imprezę.

Uroczyste otwarcie dwudniowego Autosalonu w sobotę o 11. Ale hale z nowymi modelami samochodów można będzie zwiedzać już od 10,

Gorzów:Gorzów: Najnowsze Najnowsze auta po raz jedenasty auta po raz jedenasty W sobotę i niedzielę kolejny Autosalon. To najchętniej odwiedzana impreza targowa w Gorzowie. Zwykle przez hale przy Przemysłowej przewija się od 16 do 20 tys. osób.

w sobotę potrwają do 18, a w niedzielę do 17. Targom patronuje Prezydent Miasta. Organiza-torzy są pewni, że fani motoryzacji nie zawiodą. – Wszystko jednak zależy od pogody, im bardziej brzydko za oknem, tym więcej mamy zwiedzających – zauważa z uśmiechem Józef Finster, prezes Lu-buskiej Fundacji Zachodnie Centrum Gospodarcze, współorganizator targów.

Imprezie towarzyszyć będą warsztaty pt. Globali-zacja przemysłu motoryzacyjnego i jej wpływ na transgraniczny rozwój społeczeństw.

(ao)

14. i 15. maja salę wido-wiskową Miejskiego

Centrum Kultury przy Drzymały wypełnią grupy prezentujące kulturę muzyczną Kresów. Będą reprezentanci województw lubu-skiego, dolnośląskiego i zachod-niopomorskiego. W konkursie wystąpią m.in. zespoły z Gorzo-wa, Kostrzyna, Górek Noteckich, Mieszkowic, Kamienia Wielkie-go, Santoka, ale również z Zie-lonej Góry, Żar, Białkowa czy Rzepina. W sumie zaprezentuje się ponad 50 zespołów.

Pierwszy, konkursowy dzień im-prezy potrwa od 10 do 17, z ko-

Na dwa dni kresowy śpiew opanuje miastoWystąpią zespoły śpiewacze, chóry, kapele i soliści – w weekend festiwal piosenki Kresowiana 2011. To dziewiętnasta edycja Regionalnych Spotkań Wykonawców Piosenki Kresowej.

lei drugi od 10 do 14 – wystąpią zespoły z Równego na Wołyniu i z Jaszun na Wileńszczyźnie oraz laureaci z pierwszego dnia Kresowiany. Organizatorzy, Go-rzowski Oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oraz Miejskie Centrum Kultury w Gorzowie, podkreślają, że za-leży im na popularyzacji tradycji związanej z Kresami Wschodni-mi Rzeczpospolitej.

Patronat nad imprezą objął Woje-woda Lubuski.

(ao)

Page 8: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.comtylko gorzów tygodnik bezpłatny NR 19, 12.05.2011 r. 8

Co tu robisz cudzoziemcze?Raport „tg“Raport „tg“

Czy „obcy” mają z nami łatwo? Czy bez oporu przyjmujemy ich do siebie? Dlaczego cudzoziemcy wybierają właśnie Gorzów? Czy wspólne relacje czegoś nas uczą? Oto pytania, na które odpowiadamy w nowym raporcie.

Cudzoziemcy na dobre zagościli u nas w połowie lat 90. Wte-

dy do Gorzowa przybyła pierwsza grupa Wietnamczyków – zakładali działalność gospodarczą, otwo-rzyli pierwsze bary, handlowali odzieżą. Ponadto przyjeżdżali do nas cudzoziemcy zza wschodniej granicy: Ukraińcy, Rosjanie, rza-dziej Białorusini. Też w połowie lat 90., głównie w celach handlo-wych, pojawili się u nas Bułgarzy. – Panowało przeświadczenie, że Rumuni opanowali centrum, ale tak naprawdę większość z tych osób pochodziła właśnie z Bułgarii – za-uważa Paweł Klimczak, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców LUW.

Niewielu zostało tu do dziś, a tylko część z nich ubiegała się o polskie obywatelstwo. Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini stanowią najliczniej-szą grupę cudzoziemców na stałe przebywających w Gorzowie. Nie rozgraniczając narodowości, rocznie polskie obywatelstwo uzyskuje 20 do 30 osób miesz-kających w Gorzowie. Obywatele pochodzący z krajów wysoko roz-winiętych – Amerykanie, Anglicy – stanowią na pewno mniejszość. Nie przypominam sobie, aby ktoś taki ubiegał się o polskie obywa-telstwo – mówi P. Klimczak.

Najczęstszym powodem ubiegania się o polskie obywatelstwo jest małżeństwo. – Rzeczywiście mąż Polak czy żona Polka mocno wiąże obcokrajowców z Polską. Ponadto małżeństwo ułatwia tryb uzyskania naszego obywatelstwa – przyzna-je P. Klimczak. Ale są też inne przyczyny. Osoby zza wschodniej granicy często deklarują polskie pochodzenie. Mentalnie uważają się za Polaków, mówią świetnie po polsku, mają polskie korzenie, brakuje im tylko obywatelstwa. We wnioskach są też względy ekono-miczne, bo ktoś ma fi rmę i bizne-sowo mocno związał się z Polską – po latach uznaje, że czas już na polskie obywatelstwo.

Nie ma jednak jednego urzędu dla cudzoziemców, który pomagałby im we wszelkich papierkowych sprawach. Zatem pozostaje im od-wiedzać każdy urząd z osobna, tak, jak to robimy sami – kolejno idzie-my od Urzędu Miasta, do ZUS–u

czy do Urzędu Skarbowego.

Gdy cudzoziemiec zdobędzie już polskie obywatelstwo to właściwie traci kontakt z wydziałem. – Za-praszam na rozdanie dokumentów, przedstawiam krótką informację, która, o dziwo, jest dla nowych Polaków zaskakująca. Mówię, że z dokumentem, który mają w ręku muszą się udać do Urzędu Miasta i wyrobić dowód osobisty... i to wszystko. Są obywatelami Polski. Dlatego trudno nam cokolwiek powiedzieć na temat dalszych lo-sów nowych obywateli – zauważa P. Klimczak.

Belete Gebreselassie: Gorzów to moje miastoPod koniec lat 80, studiował w Ro-sji, w St. Petersburgu. Tam poznał swoją przyszłą żonę, gorzowiankę – również studiowała w St. Peters-burgu. Jeszcze w Rosji urodziły się ich dzieci. Po raz pierwszy do Gorzowa trafi ł w 1989 roku. Na stałe w mieście jest od 1995 roku – prowadzi szkołę języków obcych. Pochodzi z Etiopii. Od 9 lat jest obywatelem Polski.

W połowie lat 90. cudzoziemców o innym kolorze skóry w Gorzo-wie była dosłownie garstka. Belete Abebe Gebreselassie był wśród nich, wspomina, że miejscowi odnosili się do niego z dystan-sem. – W urzędach uważnie mi się przyglądano. Nadzwyczaj do-kładanie sprawdzano dokumenty. Rozumiałem, że takie zachowanie wynikało z procedur związanych z kartą stałego pobytu, o którą wte-dy było bardzo trudno. Ale mimo, że administracja była nieufna, to zarazem pomocna – ocenia. Ponad-to na ulicy, w bankach, w sklepach czuł, że ludzie zwracają na niego uwagę, że odbierają go jak kogoś niezwykle egzotycznego.

B. A. Gebreselassie porównuje po-czątki pobytu w Gorzowie z tym, jak odbierany jest przez gorzowian obecnie. – Duża różnica. Teraz jest znacznie łatwiej o pełną akceptację – zauważa. Ma wielu polskich przy-jaciół, znają się od lat i dystans z ro-ku na rok jest coraz mniejszy. Od 15 lat prowadzi szkołę. Codziennie poznaje mnóstwo ludzi. Utrzymuje też stały kontakt z osobami, które uczą się u niego języków obcych

i ma wrażenie, że na dobre zapomi-nają o tym, że jest cudzoziemcem o czarnej skórze. – Moi studenci na-stawieni są na naukę. Większość z nich jest zainteresowana inną kulturą. Dlatego pytają, starają się zrozumieć. Bardziej otwarte są

kobiety – zwraca uwagę nasz roz-mówca. Zauważa, też że w sklepie, w komunikacji miejskiej, na ulicy, w urzędzie inny kolor skóry nadal dziwi, ale nie jest już sensacją, bo przynajmniej kilka takich osób na co dzień działa i pracuje w Gorzowie. Z kolei coraz więcej gorzowian jest otwartych na świat, podróżuje, pracuje zagranicą. – To wszystko sprawia, że gorzowianie coraz śmielej nawiązują kontakt z obcokrajowcami – podkreśla B. A. Gebreselassie.

15 lat temu chciał zatrudnić Anglika, zgłosił fakt w Urzędzie Wojewódzkim. Potrzebne było odpowiednie pozwolenie. Urzęd-niczka była zaskoczona. Nie rozumiała. Dwa razy musiał jej powtórzyć, że to on chcę przyjąć do pracy. – Nie mieściło się jej w głowie, że Etiopczyk mieszający w Gorzowie chce zatrudnić obco-krajowca. Upewniała się, czy to ja chcę kogoś zatrudnić, czy może je-dynie będę zatrudniony przez kogoś innego. Wtedy wzbudziło to wielką ciekawość. Teraz takie sytuacje na pewno nikogo nie dziwią – zwraca uwagę B. A. Gebreselassie.

Dla obcokrajowca najtrudniejszy jest pierwszy rok, choćby dlatego,

że jest do załatwienia mnóstwo formalności. – To odczuwalne ob-ciążenie. Ponadto niewiele osób się zna. Dlatego niemal wszyscy pyta-ją: skąd jestem? A nawet, dlaczego tak, a nie inaczej wyglądam? Ale już po latach, w wielu miejscach mnie kojarzą, witają, znają moje nazwisko. Rzeczywiście czuję się tu jak w swoim mieście – opowiada B. A. Gebreselassie.

Nigdy nie miał poważnych kłopo-tów z osobami wrogo nastawiony-mi do obcokrajowców. Ale jak dziś pamięta, że przed kilku laty pobito jednego z jego kolegów, tylko dla-tego, że jest czarny. Przyznaje, że unika miejsc gdzie może stać się coś złego. – Problem jednak nie dotyczy tylko Gorzowa, takie sytu-acje mogą przytrafi ć się wszędzie – zauważa. Mimo wszystko ocenia, że dla obcokrajowca Gorzów jest dobrym miastem. Sam czuje się tu jak w drugim domu. – To bardzo spokojne miejsce. Zdarza się, że ktoś ma do mnie dystans, ale nie jest to szkodliwe. To odruch obron-ny, bariera charakterystyczna dla wszystkich miejsc, nie tylko dla Gorzowa – podkreśla.

A za co lubi P o l a k ó w ? – pytamy. Spędzał z ro-dziną urlop we Włoszech, różnice miał jak na dłoni: Włosi więk-szość czasu mówią tylko o sobie, pro-mują swoje sukcesy. Chcą słuchać tylko wtedy, gdy in-formacja jest im do czegoś potrzebna. W P o l s c e i w Gorzowie nie ma wpa-dania w samo-zachwyt. Ludzie chętnie słuchają, zadają pytania, analizują i potrafi ą zauważyć to, co ich różni od innych nacji. – Gorzowianie są otwarci na inne kultury – mówi z przekona-niem B. A. Gebreselassie, bo ma w mieście wielu znajomych, często go odwiedzają. Przygotowuje im

etiopskie potrawy, oni z kolei za-bierają przepisy i gotują w swoich kuchniach. – Ale nie chodzi tylko o jedzenie. Są też otwarci choćby na inne doświadczenia zawodowe – dodaje nasz rozmówca

B. A. Gebreselassie dobrze się czuję wśród gorzowian. – Całkiem nieźle się razem z wami żyje. Tu jest mój drugi kraj, mój dom – podkreśla. Właśnie tu od wieku przedszkol-nego wychowują się jego dzieci – teraz mają ponad dwadzieścia lat – i czują się tu dobrze. Zauważa, że można tu spokojnie żyć i pracować. Jest też gdzie szukać pomocy je-żeli jest potrzebna. Absolutnie nie czuje się zamknięty w gronie naj-bliższych. Nawet brakuje czasu na to, aby spotykać się ze znajomymi. Wszystkie soboty na długo ma już zarezerwowane.

Bożena Pomykała-Kukorowska: Opowiem wam coś o NiemcachNiespełna dwa lata temu powstał polsko-niemiecki spektakl Lis Przechera, w którym grała Bo-żena Pomykała-Kukorowska, aktorka z Gorzowa. Oprócz niej brał w nim udział Jan Mierzyński. Było też dwoje Niemców. Produ-

cent i reżyser również pochodzili z Niemiec. Ale zaczęło się od Marleny. To był jej pierwszy mo-nodram przygotowany w języku niemieckim. Prezentowała go również w Niemczech. Stąd wie, że Niemcy są nauczeni innego aktorstwa niż Polacy. – Z Jankiem

Anna i Segbuyota mają córeczkę Aleksandrę Enitę. Przy wsię brzmieniem, które zbliżone jest do polskiego imienia

Nie ma wielkich różnic w samym warsztacie aktorskim między nami. Tak jak wszędzie, i w Niemczech, są lepsi i gorsi aktorzy. W Lisie świetne wrażenie zrobił na niej Franz Frickel. Rewelacyjnie grał na pianinie, miał super głos. Człowiek bardzo dobrze zorganizowany. W polskim teatrze byłby na pewno wielką gwiazdą – ocenia Bożena Pomykała-Kuko-rowska

Page 9: polecamy NR 19 ccudzoziemcze?udzoziemcze?dla nowej fi lharmonii jest tak ważna, jak woda dla ryb. Mimo wszystko mo że dziwi ć, że żużlo-wy mistrz przy każdej okazji wisi na

www.tylkogorzow.com NR 19, 12.05.2011 r. tygodnik bezpłatny tylko gorzów 9

Mierzyńskim sporo dyskutowaliśmy o różnicach w podejściu do pracy aktora tu i za Odrą. Nasze spostrze-żenia przedstawialiśmy kolegom z Polski – nie bardzo wiedzieli o co nam chodzi. Tymczasem u nas aktor pracuje w innym systemie. Różnica może nie jest fundamentalna, ale w efekcie bardzo istotna – zwraca uwagę gorzowianka.

U nas dzień prób rozdziela cztero-godzinna przerwa. Aktor pracuje od 10 do 14, a potem od 18 do 22. Tak jest w każdym polskim teatrze. – Przy Lisie Przecherze siedzieliśmy całymi dniami od rana do nocy. Były jedynie krótkie przerwy na posiłek. Niemcom mó-wiliśmy wprost, że te same zadania rozciągnięte na cały dzień można byłoby bez problemu przerobić nie w dwanaście, ale w osiem godzin. To nic nie dało. Wyszło, że musimy inaczej rozłożyć energię: wstać rano, wypić kawę i nakręcić się

na cały dzień, a wieczorem być przygotowanym na dodatkowe rzeczy do zrobienia – opowiada B. Pomykała-Kukorowska.

O Niemcach mówi, że na pewno cenią polskich aktorów, inaczej nie chcieliby współpracować. Jednak

trudno jej powiedzieć czy Niemcy czegoś nam zazdroszczą. – Na pewno nie powiedzą tego wprost. Choć może był taki moment... Zaproponowałam, aby fragment zrobić w wersji rap. Cały zespół od razu to kupił. To był dość długi tekst, trzeba było go cieka-wie ugryźć. Moja, polska wersja poszła bez kłopotów. Miriam Wa-gner miała przygotować tą samą część po niemiecku, ale nie bardzo jej wychodziło. Powiedziałam, że jak trochę poćwiczy to na pewno będzie ok. Ale po kilku próbach nie wracała już do swojej wersji – za-łatwiła u producenta, że nie będzie tego robić. Zatem, gdy coś idzie nie po ich myśli to szybko się poddają. Z nami jest nieco inaczej – zauważa B. Pomykała-Kukorowska.

Rozciąganie pracy na długi czas i skupianie na detalu to charakte-rystyczne dla niemieckich aktorów. – Trudno mi ocenić czy to ich siła. W teatrze to może raczej słabość, ale gdy widzę ich mosty i drogi to Niemcy wypadają znacznie lepiej. U nas wszystko jest robione na szybko i po kilku miesiącach się rozpada. Jednak jeżeli chodzi o przyzwycza-jenia aktorskie to u nas pracuje się intensywniej i przez to krócej. Jest delikatna i trudna do uchwycenia różnica w pracy aktora polskiego i niemieckiego. Tego nie da się konkretnie powiedzieć. To trzeba zobaczyć w praniu, na próbie – podkreśla aktorka z Gorzowa. Zwraca też uwagę, że są przy-najmniej trzy powody, dla których warto współpracować z Niemcami we wszelkich dziedzinach – dla poznania języka, dla poznania nowych miejsc i dla pieniędzy. Podobnie w teatrze: jest przygoda artystyczna, szlifowanie języka, no i oczywiście lepsze pieniądze.

Gdy pracowała przy Lisie Prze-cherze ciągle marzyła o swoim teatrze, o własnej toaletce i krze-śle, o swojej pani garderobianej, o fryzjerce z teatru. Przy projekcie polsko-niemieckim wszystko musieli robić sami. Począwszy od

czesania, ubierania się, po pranie, prasowanie. Nie było mowy o su-fl erze. Aktorka przyznaje, że luksus w stacjonarnym polskim teatrze jest ogromny. – Nie doceniamy tego na co dzień – zauważa.

Justyna Hołyńska: Hindusi są bardzo pracowici Dr Justyna Hołyńska, prowadzi szkołę języka polskiego, jest wy-kładowcą w WSB i adiunktem na Uniwersytecie Szczecińskim. Obcokrajowców, których uczy języka polskiego grupuje według kultur z jakich się wywodzą. – W zależności skąd pochodzą mają różne podejście do nauki. Najbardziej pracowici są hindusi. Zresztą wszyscy azjaci są sumien-ni w nauce. Ich cierpliwość do polskiego wynika z faktu, że sami posługują się trudnymi językami z dużą liczbą różnych odmian. Nie dziwi ich zatem fakt, że język polski jest fl eksyjny – zauważa.

Z jej lekcji polskiego najczęściej korzystają cudzoziemcy wywo-dzący się z krajów arabskich oraz hindusi. Z Europy są głównie Niemcy i Francuzi – najczęściej menedżerowie, osoby wykształ-cone, podróżujące po świecie. Najmniej problemów z językiem polskim mają Rosjanie i Ukraiń-cy. Oni też najrzadziej decydują się na lekcje. Większe problemy z polskim mają obcokrajowcy, których ojczystym językiem jest angielski. – Wynika to z faktu, że angielski jest dużo prostszy od polskiego. Nie ma w nim odmiany przez przypadki. Dzieci w szkole nie uczą się gramatyki. Z drugiej strony gorzowianie coraz lepiej mówią po angielsku i rozmowa z obcokrajowcem daje im świetną okazję, żeby sprawdzić sprawność językową. Często wykorzystują cudzoziemców do tego, aby szko-lić swój język. Paradoksalnie, co-raz lepszą znajomość angielskiego wśród gorzowian widać po tym, że coraz trudniej osobom z krajów anglojęzycznych nauczyć się pol-skiego – zauważa J. Hołyńska.

Oczekujemy od obcokrajowców, że skoro są w Polsce to powinni szybko nauczyć się naszego języ-ka. Tymczasem nie zdajemy sobie nawet sprawy jak trudno im go opanować. Nasze rozmówczyni zauważyła, że na bardzo dobre opanowanie języka od zera po-trzeba około 10. lat. Jednak jeżeli obcokrajowiec coś już powie po polsku to spotyka się z naszym uznaniem. J. Hołyńska jest prze-konana, że obcokrajowcy miesz-kający w Gorzowie wzbogacają naszą kulturę. – Dzięki nim możemy wejrzeć we własną kulturę świeżym okiem. Są jak lustro w którym mo-żemy się przejrzeć. Mają na nas pozytywny wpływ. Ludzie stają się otwarci, a z drugiej strony bardziej świadomi siebie i własnej kultury

– podkreśla.

Segbuyota Efevberha: Chyba opa-trzyłem się już mieszkańcomW Gorzowie jest od prawie trzech lat. Dwa miesiące temu otrzymał polskie obywatelstwo. Anna po-znała go 5 lat temu. Przez Internet korespondowali przez rok. Potem pojechała do Segbuyota do Nige-rii. Tam się pobrali. Anna wróciła do kraju. Przez rok walczyła o to, żeby sprowadzić swojego męża do Polski. – Były problemy ze strony polskich władz. Gdy zmienił się nasz konsul w Nigerii w końcu dostaliśmy wizę – mówi.

Segbuyota dobrze się czuje w Go-rzowie. Choć przyznaje, że przytra-fi ły mu się nieprzyjemne sytuacje. Gdy był z żoną na spacerze w parku usłyszał „k…wa wracaj do siebie”, „zabiję cię”. – To byli skini – wy-jaśnia Anna. Innym razem wracał z pubu. Wsiadł do tramwaju, jakiś chłopak zaczął mu wygrażać. – Nie reagowałem. Człowiek wysiadł na tym samym przystanku co ja, ale w końcu odpuścił. Może był pijany – zastanawia się Segbuyota.

Denerwuje go, że czasami w auto-busie czy tramwaju ludzie nachal-nie mu się przyglądają. – To jest trochę, żenujące. Jednak zdarza się to coraz rzadziej. Chyba opatrzy-łem się już mieszkańcom – mówi z uśmiechem.

Z kolei z akceptacją Segbuyota w rodzinie Anny nie było żadnych problemów. Znajomi byli bardzo zainteresowani, tym jak wygląda i jak obojgu ułoży się w małżeń-stwie. Szybko dostrzegli, że mąż Anny jest otwarty i przyjaźnie na-stawiony do ludzi. Annie tylko raz zadano pytanie, które kompletnie ją zaskoczyło. – Ktoś zapytał czy nie boję się, że mąż porwie moje dziecko i ucieknie do Afryki. Nie wiedziałam co powiedzieć. Poza tym incydentem wszyscy, chwalą Segbuyota. Zwracają uwagę, że jest pracowity, potrafi zająć się domem, świetnie gotuje i dba o mnie i córkę. Podkreślają, że jest sympatyczny, uśmiechnięty i pozytywnie nasta-wiony do ludzi – opowiada.

Tom Bucknall: Nie mówię po polsku, bo tu wszyscy nawijają po angielsku Tom Bucknall ma 30 lat jest Angli-kiem. Pracuje w fi rmie Horyzont Group, która specjalizuje się w in-westowaniu na polskim rynku nie-ruchomości. W Gorzowie jest od trzech lat. Podkreśla, że miejscowi są przyjaźni, gościnni i mocno an-gażują się w wykonywaną pracę. Wielu z nich bardzo mu pomaga. Zaskoczyło go, że większość gorzowian świetnie mówi po an-gielsku. Zwraca uwagę, że właśnie z tego powodu trudno mu nauczyć się polskiego. –Niemal wszyscy chcą ze mną mówić po angielsku

Oczekujemy od obcokrajowców, że skoro są w Polsce, to powinni szybko nauczyć się naszego języka. – Tymczasem nie zdajemy sobie sprawy jak trudno im go opanować – zwraca uwagę Justyna Hołyńska

– zauważa. Gdy próbuje mówić po polsku współpracownicy starają się go zrozumieć. Jednak zazwyczaj kończy się tym, że przechodzą na angielski.

O Gorzowie mówi, że to ciekawe miejsce, które cały czas się rozwija. Uważa jednak, że ciągle są potrzeb-

ne kolejne nowe restauracje, puby, bary i imprezy kulturalne. Cieszy go, że powstaje następna galeria handlowa Nova Park i Filharmo-nia. – Te obiekty oznaczają nowe możliwości dla miasta i miesz-kańców – zauważa. Dostrzega też problemy, na przykład fatalny stan dróg. Podkreśla jednak, że w ciągu ostatnich lat i w tej materii sporo się zmieniło na lepsze. Z kolei bardzo narzeka na długi tryb załatwiania urzędowych spraw, biurokrację i odwlekające się terminy decyzji. Przyznaje, że w Gorzowie jest coraz więcej atrakcji, ale to nadal miejsce, w którym jest mniej możliwości biznesowych i zawo-dowych. Za to jego plusem jest to, że życie płynie w nim wolniej. Uważa, że Gorzów jest bardzo dobrym miejscem do mieszkania, założenia rodziny. Z kolei do miast, które oferują więcej atrakcji zawsze można jakoś dojechać.

To co mu przeszkadza najbardziej, to brak odpowiedniej komunikacji drogowej. Ocenia, że Gorzów ma świetne położenie geografi cznie, a ograniczenia dotyczą tylko bra-ku możliwości szybkiego podró-żowania. Brakuje bezpośrednich połączeń kolejowych z Warszawą i dobrych dróg do Poznania i Ber-lina. – Gorzów to miasto w samym środku Europy, ale zarazem tra-gicznie skomunikowane z dużymi ośrodkami. Gdy chcę się dostać do Krakowa, to najpierw muszę jechać samochodem do Poznania, tam wsiadam w samolot do Warszawy, potem z kolei w samolot do Krako-wa – opowiada T. Bucknall.

Adam Oziewicz &Marcin Cichoń

wyborze drugiego z imion kierowali Anita

Nowi gorzowscy znajomi okazali się dla Toma Bucknalla bardzo gościnni. – Szybko zaczęli zapraszać mnie do domów, do swoich rodzin, do wspól-nego spędzania weekendów. Dzięki temu mogę poznać polską kulturę od środka, od tej prywatnej strony – podkreśla