22
Poznać i zrozumieć człowieka PROBLEMY XXI WIEKU

Problemy XXI wieku - Praca zbiorowa - ebook

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Za sprawą ogromnego postępu technologicznego świat stoi dziś w obliczu zagrożeń, które jeszcze do niedawna nie istniały. Przeludnienie, zanieczyszczenie środowiska, zmniejszanie się zasobów naturalnych, zmiany klimatyczne, terroryzm, kryzys ekonomiczny - rozwiązywanie tych problemów staje się coraz trudniejsze, bo są ze sobą wzajemnie powiązane. Czy grozi nam kryzys demografi czny, żywnościowy, ekologiczny i klimatyczny? Z czym jeszcze musi zmierzyć się ludzkość w XXI wieku?

Z TEJ KSIĄŻKI DOWIECIE SIĘ:– kto umiera przez plastikowe reklamówki?– jak nas psuje Facebook?– czy da się zlikwidować uliczne korki?– na kogo dziś napadają piraci?– dlaczego biura to sale tortur?

PROBLEM

Y XXI W

IEKU Poznać i zrozum

ieć człowieka

Poznać i zrozumieć człowieka

PROBLEMYXXI WIEKU

Problemy XXI wieku.indd 1 11-12-27 12:49

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Bookarnia Online.

Problemy XXI wieku

Copyright for the Polish edition © 2012 G+J Gruner + Jahr Polska Sp. z o.o. & Co. Spółka Komandytowa.

G+J Gruner + Jahr Polska Sp. z o.o. & Co. Spółka Komandytowa. 02-674 Warszawa, ul. Marynarska 15

Dział handlowy: tel. (48 22) 360 38 38 fax (48 22) 360 38 49

Sprzedaż wysyłkowa: Dział Obsługi Klienta, tel. (48 22) 360 37 77

Korekta: Jadwiga Piller Projekt graficzny okładki: Paweł Rafa Zdjęcie na I stronie okładki: Shutterstock

Redakcja techniczna: Mariusz Teler Projekt i skład: IT WORKS, Warszawa

Redaktor prowadzący: Joanna Nikodemska

ISBN: 978-83-7778-231-6

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie, w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Spis treści

Witajcie w najlepszych czasach Jan Stradowski, Kazimierz Pytko 7

Cywilizacja niecierpliwości Joanna Nikodemska, Jan Stradowski 19

Bloki dla ludzi Łukasz Kaniewski, Tomasz Żylski 29

Wyjazd z gabloty Zuzanna Pol 39

Komputery odkorkują ulice Max Suski 46

Biuro tortur Joanna Nikodemska 52

Jak nas psuje Facebóg Joanna Nikodemska 57

Świat kontra piraci Andrzej Fedorowicz 71

Cywilizacja w cieniu wulkanu Jan Stradowski 81

Głupi po szkodzie Jan Stradowski 89

Bezpieczeństwo się nie opłaca Łukasz Sołtysiak 93

Wojna o H2O Jan Stradowski 99

Człowiek, nie fatum Kazimierz Pytko 106

Syntetyczni dusiciele Jan Stradowski 122

Szczepionka przeciw kryzysom Jan Stradowski 128

Bojkot zawsze zwycięża Kazimierz Pytko 134

Wirtualna kasa Konrad Godlewski 149

E-książkowa rewolucja Dariusz Ćwiklak 157

Głód zysku Agnieszka i Michał Fedorowicz 167

Do przeczytania za tysiąc wieków Kazimierz Pytko 172

7

Witajcie w najlepszych czasach

Jako naród przywykliśmy do narzekania na wszystko i wszystkich: pogodę, zdrowie,

podatki, polityków… Niesłusznie! Z naszego raportu wynika, że Polacy A.D. 2008 mają

najwięcej powodów do zadowolenia w historiiautorzy Jan Stradowski, Kazimierz Pytko

Podobno zasadnicza różnica między Amerykaninem a Po-lakiem widoczna jest w odpowiedzi na najpowszechniej-sze pozdrowienie-pytanie: „Jak się masz?”. „Dziękuję,

dobrze!” – mówi uśmiechnięty mieszkaniec USA. „Oj, jakoś ciągnę, ale ciężko jest…” – wzdycha obywatel kraju nad Wi-słą. To nastawienie nie zmienia się zbytnio mimo rozwoju gospodarczego, spadającego bezrobocia i większego poczucia bezpieczeństwa. Czyżby oznaczało to, że pesymizm mamy w genach?

Bolesne lekcje dziejówDo pewnego stopnia pewnie tak. Ostatecznie Stany Zjed-noczone to kraj emigrantów, którzy mieli tyle hartu ducha, by porzucić macierzyste kraje i ruszyć za chlebem za ocean. Polacy natomiast od wieków siedzą w mniej więcej jednym

8

miejscu, obrywając co chwila po głowie od często niesym-patycznych sąsiadów. W takich warunkach selekcja natu-ralna nie miała warunków do wypromowania przesadnego optymizmu. Niepodległość jest dla nas nadal stosunkowo świeżym doświadczeniem i pewnie będzie musiało minąć jeszcze kilkadziesiąt lat, zanim w pełni docenimy jej nie-wątpliwe uroki.

Coraz zdrowsiJeśli wierzyć antropologom, całkiem niezłą kondycją cieszyli się nasi praprzodkowie z epoki paleolitu. Ich zbieracko-łowiecka dieta była dobrze zbilansowana, tryb życia wymuszał dużą ak-tywność fizyczną, nieznane były epidemie chorób zakaźnych. Wszystko zmienił wynalazek rolnictwa, które z jednej strony popsuło naszą dietę, a z drugiej – skłoniło ludzkość do tworze-nia osad, wsi i miast, a także gromadzenia dóbr. Na skutki pod postacią chorób i wojen nie trzeba było długo czekać. I z tego przykrego dziedzictwa leczymy się do dziś. Przez stulecia po-stępów medycyny i higieny udało nam się tylko wygrać kil-ka wielkich bitew – dzięki broni takiej jak uzdatnianie wody, szczepionki czy antybiotyki – ale wojna cały czas trwa.

Nie zmienia to  jednak faktu, że dziś – mimo fatalnej kon-dycji tzw. publicznej służby zdrowia – żyje nam się najzdro-wiej w całej dotychczasowej historii. Nigdy bowiem średnia długość życia Polaków (najważniejszy wskaźnik kondycji całego społeczeństwa) nie była tak wysoka jak dziś. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego chłopiec urodzony w 2006 roku dożyje średnio 71 lat, a dziewczynka – prawie 80! A warto pamiętać, że tuż po wojnie liczby te wynosiły odpowiednio ok. 56 i 61, a jeszcze niedawno, bo w latach 80.

Polacy żyją dłużej i ta tendencja ma szanse się utrzymać przez następne dziesięciolecia.

9

XX wieku – 67 i 75. Co się zmieniło od tamtej pory? Skoń-czyła się wojna i związane z nią problemy. Znaczące jednak są także zmiany, do których doszło w ciągu ostatnich kilku-nastu lat – ustroju politycznego i  systemu gospodarczego. Z badań naukowych niezbicie wynika, że demokracja i wolny rynek służą zdrowiu – przede wszystkim poprzez zwiększa-nie dostępu do pełnowartościowej, niedrogiej żywności. Za czasów PRL państwo dotowało niezdrowe produkty, m.in. tłuszcze zwierzęce. Po 1991 roku znacznie staniały produkty roślinne, w tym oleje i margaryny, których średnie spożycie wzrosło ponaddwukrotnie. Inny ważny element to świeże wa-rzywa i owoce, zwłaszcza południowe, dostępne w sprzedaży

CO DALEJ?prof. Witold Zatoński, szef Fundacji Promocja Zdrowia

Niestety, okres gwałtownej poprawy stanu zdrowia Polaków mamy już za sobą, a teraz jesteśmy nawet świadkami stagnacji.

Polsce bardzo brakuje przemyślanej polityki zdrowotnej państwa. Przy czym nie mam tu na myśli – skądinąd bardzo ważnego – sporu o finansowanie usług medycznych. Od ministra zdrowia zależy zaledwie 10–20 proc. stanu zdrowia społeczeństwa. Reszta to pole do popisu dla resortów edukacji, sportu, rolnictwa, finansów… Przykładowo: Polska, jako wielki producent zdrowego oleju rzepakowego i jabłek, powinna mieć jakiś program promocji tych produktów, ale do tej pory się tego nie doczekała. Gdy nasi politycy mówią o zdrowiu, najczęściej mają na myśli choroby, szpitale, leki, operacje. Nikt nie mówi, że mamy jedne z najtańszych papierosów w Europie. Za to np. w 2001 roku rząd obniżył ceny wódki aż o 30 proc. Potrzebne są wieloletnie programy działań prozdrowotnych, bo inaczej możemy zaprzepaścić dotychczasowe osiągnięcia. Żaden dotychczasowy rząd nie miał na to pomysłu i dlatego bardzo liczymy na to, że coś się zmieni.

10

praktycznie przez cały rok – bogate źródło witamin, mikro-elementów i błonnika. Nie bez znaczenia były również kam-panie antytytoniowe, dzięki którym znacznie spadła liczba palaczy wśród mężczyzn. Tak więc, cokolwiek by wygadywali politycy, kapitalizm nam służy.

Przeciętnie bogaciPrzeciętnie zarabiającego Polaka stać dzisiaj na  nieporów-nanie więcej niż średnio zamożnego szlachcica w  czasach I Rzeczypospolitej. „Bardzo wielu wieśniaków w tym kraju nie znają mięsa, a przynajmniej bardzo rzadko je jedzą. Chleb gruby, lada jaka kasza, groch, kwaśna kapusta i trunek naj-prościejszy są zwyczajnym ich posiłkiem” – pisał u schyłku XVIII wieku lekarz Franciszek Kurcyusz. Szlachta jadała obfi-ciej, nie żałowała sobie zwłaszcza mięsa, którego konsumpcja była niewiele mniejsza niż dzisiejsza, ale nawet na dworach magnackich oszczędzano żywność i skrupulatnie kontrolowa-no jej wydawanie. Wystawne uczty urządzano tylko od świę-ta i głównie w celu autoreklamy, gdyż suto zastawiony stół był najbardziej widoczną oznaką zamożności.

Pojawiające się regularnie klęski nieurodzaju sprawiały, że ludzie żyli w ciągłym lęku przed głodem. Nie istniały żadne systemy ubezpieczeń społecznych i emerytalnych, można było liczyć wyłącznie na siebie i rodzinę.

W okresie zaborów sytuacja niewiele się zmieniła, a odzy-skanie niepodległości poprzedziła I wojna światowa, która zrujnowała gospodarkę. Na terenach wschodniej, południo-wej i  centralnej Polski zniszczeniu uległo około 40% bu-dynków i fabryk, straty majątku narodowego w całym kraju szacowano na 10–15%.

W miarę szybki rozwój spowolniła recesja z lat 1923–26, a brutalnie zahamował Wielki Kryzys, który rolniczą Pol-skę dotknął jeszcze bardziej niż inne kraje. Produkcja przemysłowa w  latach 1929–35 spadła o  41%, bezrobocie osiągnęło poziom 43,5%. płace realne zmniejszyły się o 38%!

11

Oszczędzano na wszystkim, przeciętna rodzina ograniczy-ła o jedną trzecią spożycie cukru i niemal o połowę zużycie węgla na opał. W okresie wychodzenia z kryzysu ustawowy tydzień pracy wydłużono do 48 godzin, czyli ośmiu godzin dziennie od poniedziałku do soboty.

W  1935 roku gospodarka ruszyła ostro do  przodu, ale wszystko zniszczył wybuch II wojny światowej. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy okupanci wywłaszczyli niemal wszyst-kich właścicieli gospodarstw rolnych i zakładów przemysło-wych, w  Generalnej Guberni sprowadzili Polaków do  roli taniej siły roboczej. Sytuacja na terenach okupowanych przez ZSRR wyglądała podobnie, przy czym własność prywatną zli-kwidowano tam całkowicie. Straty majątku narodowego spo-wodowane grabieżą i zniszczeniami wojennymi sięgnęły 38%.

Narzucony po 1945 roku system komunistyczny podporząd-kował gospodarkę ideologii, dla której obietnice podnoszenia stopy życiowej społeczeństwa stanowiły jedynie propagandowy slogan. Dochód narodowy rósł bardzo szybko, już w 1950 roku osiągnął poziom przedwojenny, jednak był to niemal wyłącz-nie efekt rozwoju przemysłu ciężkiego, wydobywczego i – cze-go nie podawano w statystykach – zbrojeniowego. Płace realne pozostały o około 20% niższe od przedwojennych. Przeprowa-dzona w 1950 roku wymiana pieniędzy pozbawiła ludzi dwóch trzecich oszczędności i wszyscy stali się „równi w biedzie”. Jednak nawet bardzo skromne płace trudno było wydać, gdyż przez cały okres PRL-u brakowało podstawowych produktów. Od 1945 do 1953 roku i od 1976 do 1988 obowiązywał system reglamentacji artykułów pierwszej potrzeby i trzeba się było zadowolić miesięcznie 2 kg cukru, dwiema kostkami masła, 2,5 kg mięsa, 1 kg mąki. Przysługiwała paczka papierosów

W 2007 roku przeciętna płaca w Polsce po raz pierwszy w historii przekroczyła tysiąc dolarów!

12

na trzy dni, niepalący mogli w zamian kupić tabliczkę czeko-lady. Przydziałowe pół litra wódki miało substytut w postaci paczki kawy. W 1982 roku wprowadzono także kartki na buty (para rocznie) i… obrączki ślubne.

Bolesne skutki reformy Balcerowicza zatarły pamięć o tych czasach. Związany z nią spadek PKB o ok. 16% i wzrost bez-robocia do  12–16% był ceną za przestawienie niewydolnej gospodarki komunistycznej na tory rynkowe. Przestawienie na  tyle skuteczne, że  nasz dochód narodowy już piętnasty rok z rzędu, raz wolniej, raz szybciej, ale nieustannie rośnie. A wraz z nim poziom zamożności Polaków – z danych CBOS wynika, że już 97% gospodarstw domowych posiada kolorowy telewizor, 84% lodówkę z zamrażarką, 71% telefon komórko-wy, 57% samochód, 47% komputer. Jeszcze nigdy tak wielu rodaków nie posiadało tak wiele.

CO DALEJ?prof. Witold Orłowski, dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej

Poziom życia Polaków w najbliższych latach będzie wzrastać – o ile oczywiście nie zdarzą się jakieś nieoczekiwane katastrofy

polityczne czy społeczne. Polacy są obecnie społeczeństwem na dorobku, które będzie zmniejszać lukę w rozwoju gospodarczym w stosunku do narodów Europy Zachodniej. Dzięki inwestycjom oraz nowym technologiom – głównie zaimportowanym z krajów technologicznie wiodących – będzie rosła przeciętna wydajność pracy polskiego pracownika, a w ślad za tym jego płaca. Stosunkowo szybki wzrost dochodów utrzyma się co najmniej przez najbliższą dekadę. Z czasem, w miarę tego, jak polscy pracownicy będą się jednak stawać coraz drożsi, dynamika wzrostu ich dochodów będzie się stopniowo obniżać. Na horyzoncie nie widać jednak jeszcze zagrożeń, które miałyby obniżyć ją do zera.

13

Wojny tylko egzotyczneWieczny pokój jest możliwy tylko na cmentarzu – o trafności tej sentencji Gottfrieda Leibniza przekonywały się wszystkie pokolenia naszych przodków. Pierwszymi szczęściarzami, któ-rzy mogą w nią wątpić, jesteśmy my.

Mieszko jednoczył słowiańskie plemiona ogniem i  mie-czem, Bolesław Chrobry zmagał się z  sąsiadami – Niemca-mi, Czechami, Rusinami. Jego następcy wojowali nie tylko z obcymi, ale toczyli nieustanne boje z wewnętrzną opozycją. Liczba ofiar tych walk jest trudna do oszacowania, podobnie jak skutków rywalizacji udzielnych książąt w okresie rozbicia dzielnicowego. Zbrojne drużyny mogły pojawić się w każdym miejscu, o każdej porze, nikt nie mógł czuć się bezpiecznie.

W XIII wieku z głębi Azji nadciągnęły siejące grozę hordy Tatarów. Miejscowości, które znalazły się na  ich szlakach – Sandomierz, Święty Krzyż i dziesiątki innych szły z dymem; mieszkańców, którzy nie zdążyli uciec, mordowano. Zginęło 25–30 tys. osób – ponad 10% ówczesnej populacji. Gdy Tata-rzy osiedli na Wschodzie, przez cztery stulecia wespół z Ko-zakami gnębili mieszkańców Kresów. Zagrożona szlachta przekształcała domy i dwory w  twierdze, gromadziła broń, wyznaczała wartowników.

Na północy podobne napięcie wprowadzali Krzyżacy. Wojny z zakonem trwały z przerwami od 1308 do 1525 roku, zgi-nęło w nich co najmniej 60 tys. rycerzy, żołnierzy i cywilów. Od  zwycięstwa pod Grunwaldem do  hołdu lennego, który zakończył konflikt, musiało jeszcze minąć 115 lat, ale kryzys i tak zażegnano na krótko. Miejsce pokonanego państwa za-konnego zajęły agresywne Prusy.

Polacy, którzy doświadczyli wojny, mają dziś co najmniej 70 lat. Młodsi pamiętają

najwyżej wojnę jaruzelsko-polską.

14

Pod koniec XV wieku nowy przeciwnik pojawił się na po-łudniu – rosnące w siłę imperium tureckie. Następne stulecie upłynęło pod znakiem wojen, w których odnosiliśmy równie wspaniałe zwycięstwa – pod Chocimiem i  Wiedniem, jak i upokarzające klęski – pod Cecorą i Kamieńcem Podolskim. Najgorsze nieszczęście nadciągnęło jednak zza morza.

Skutki szwedzkiego „potopu” (1655–1660) dotknęły wszyst-kich. W walkach zginęło „tylko” 35–40 tys. osób, ale bezpre-cedensowa skala zniszczeń pomnożyła stokrotnie liczbę ofiar. W ruinie legło 60% miast, nie obsiewano ponad połowy pól – efektem był głód i epidemie, które zmniejszyły liczbę ludności z ok. 10–11 mln do 7–8 mln. W XVIII wieku dzieła zniszcze-nia dopełniły wojna północna i bratobójczy konflikt o władzę między zwolennikami Augusta II Sasa i Stanisława Leszczyń-skiego. Poległo w nich ok. 70 tys. zbrojnych, ofiar cywilnych nie sposób oszacować. Osłabiona Rzeczpospolita nie była już w stanie obronić się przed imperialną polityką trzech sąsia-dów i na 123 lata straciła niepodległość. Kolejne pokolenia patriotów podejmowały walkę o jej odzyskanie, ale zarówno epopeja napoleońska, jak i trzy powstania – kościuszkowskie, listopadowe i styczniowe – jedynie powiększyły daninę krwi.

W czasie I wojny światowej zaborcy masowo wcielali Pola-ków do swoich armii, zmuszając do walki z noszącymi inne mundury rodakami. Straty szacuje się na minimum pół mi-liona poległych i 900 tys. rannych. Wywalczonej za taką cenę niepodległości trzeba było natychmiast bronić przed nawałą bolszewicką. II Rzeczpospolita zwyciężyła, lecz już wkrótce znalazła się w kleszczach między dwoma totalitaryzmami i po zaledwie 21 latach istnienia padła pod ciosami hitlerowskich Niemiec i  stalinowskiej Rosji. Najtragiczniejsza w  naszych dziejach wojna i okupacja pochłonęły około sześciu milionów ofiar. Codziennie ginęło średnio 2900 obywateli Polski.

Powojenny podział Europy na strefy wpływów na pół wieku pozbawił Polskę suwerenności. W latach 1945–1948 w wal-kach z rodzimymi komunistami i jednostkami NKWD poległy

15

co najmniej 3 tys. żołnierzy podziemia, na 1,5 tys. wykonano wyroki śmierci, ponad 150 tys. przeciwników reżimu uwię-ziono. Równowaga strachu między mocarstwami stanowiła skuteczną zaporę przed wybuchem konfliktu na wielką skalę. Krew lała się jednak wewnątrz kraju. W czerwcu 1956 roku podczas buntu zginęło 57 osób, w grudniu 1970 na Wybrzeżu – 44, bilans stanu wojennego to 100 poległych i zamordowa-nych. Upadek komunizmu w 1989 roku nie pociągnął już za sobą dalszych ofiar. 10 lat później Polska wstąpiła do NATO – najpotężniejszego sojuszu militarnego współczesnego

CO DALEJ?prof. Roman Kuźniar – Instytut Stosunków Międzynarodowych UW

Dzisiejszą sytuację Polski można określić jako unikatową w całej naszej historii. Poziom bezpieczeństwa odpowiada

najwyższym standardom światowym – nie istnieje ryzyko wybuchu konfliktu z żadnym z sąsiadów, nikt nie zgłasza wobec nas roszczeń terytorialnych, należymy do najpotężniejszego sojuszu wojskowego, jakim jest NATO. Nic jednak nie jest dane raz na zawsze. Rozwój stosunków międzynarodowych można odpowiedzialnie prognozować w perspektywie 10–15 lat. I w tym okresie obecny stan, czy wręcz błogostan, utrzyma się. Co wydarzy się później – trudno przewidzieć, gdyż nieuchronne są zmiany w globalnym układzie sił, zwłaszcza wzrost znaczenia wielkich państw azjatyckich. Nie wydaje się jednak, by ktokolwiek wszczął działania zbrojne przeciwko Polsce. Chyba że zapomnimy o zasadzie „lepsze jest wrogiem dobrego” i sami zaangażujemy się w tak trudne dziś do przewidzenia sytuacje, jak kilka lat temu wydawał się udział naszych żołnierzy w wojnie w Iraku. Gdyby tak się stało, może dać o sobie znać inna zasada – niepożądanych konsekwencji, która sprawia, że działania podejmowane w celu poprawienia istniejącego stanu powodują jego pogorszenie.

16

świata, zapewniając sobie po raz pierwszy solidne gwarancje bezpieczeństwa.

Wojna z  terroryzmem i wynikający z niej udział naszych żołnierzy w  misjach w  Iraku i  Afganistanie wzbudziły na nowo poczucie zagrożenia. W ciągu pięciu lat wojny irac-kiej zginęło 28 Polaków. Warto przykładać do tych wydarzeń właściwe proporcje, bo chociaż każda śmierć jest tragedią, naprawdę trudno znaleźć w przeszłości tak spokojne i bez-pieczne czasy jak nasze.

Ciepło, coraz cieplejCo prawda wszyscy z niepokojem myślimy o globalnym ocie-pleniu i jego ewentualnych skutkach, ale – przynajmniej na ra-zie – nie powinniśmy narzekać na  pogodę. W  przeszłości bowiem klimat nas nie oszczędzał. Ziemię co jakiś czas na-wiedzają epoki lodowcowe i za każdym razem wywierają wiel-ki wpływ na naszą ewolucję czy cywilizację. 7 mln lat temu zlodowacenie doprowadziło do suszy w Afryce, która wygoniła naszych dalekich prapraprzodków z kurczących się lasów tro-pikalnych i zmusiła ich do przeniesienia się na mniej gościnną sawannę. 74 tys. lat temu pyły wyrzucone przez sumatrzański wulkan Toba przesłoniły niebo – ochłodzenie zdziesiątkowało populację Homo sapiens i prawdopodobnie było przyczyną, dla której pierwsi osadnicy opuścili macierzysty Czarny Ląd.

W latach 1570–1900 niska aktywność Słońca doprowadzi-ła do  tzw. Małej Epoki Lodowej, która zaowocowała m.in. latami nieurodzaju i wojnami. Do tego jeszcze w 1815 roku eksplodował kolejny wulkan – indonezyjski Gunung Tam-bora – wychładzając atmosferę do tego stopnia, że rok 1816

Dzisiejszy klimat jest dla nas zdecydowanie najlepszy. Gdyby tak tylko udało się ten stan utrzymać…

17

nazwano „rokiem bez lata” (Europę i Amerykę Północną na-wiedziła wówczas klęska głodu, a Mary Shelley zaczęła pisać Frankensteina). Ocieplenia natomiast z reguły były dla nas ko-rzystne. Na przykład w średniowieczu (lata 800–1200 n.e.) klimat złagodniał na tyle, że możliwe stało się nawet zasie-dlenie Grenlandii, a Europa przeżywała wyż demograficzny.

W XX wieku temperatury niewątpliwie wzrosły – uczeni wciąż spierają się, czy z powodu rozwoju naszej cywilizacji, czy raczej z przyczyn naturalnych – do poziomu, który nadal jest dla nas wręcz komfortowy. Co prawda zdarzają się zjawi-ska ekstremalne, takie jak huragany, susze czy powodzie, ale wciąż są one stosunkowo rzadkie, przynajmniej w naszym regionie. Mamy natomiast wyjątkowo łagodne zimy, które co prawda nie wzbudzają entuzjazmu u miłośników narciar-stwa, ale z drugiej strony są korzystne dla naszego zdrowia (mniej wypadków) i kieszeni (niższe rachunki za ogrzewa-nie). Tak więc cieszmy się tym ociepleniem, póki jest umiar-kowane, nie zapominając przy tym, że w przyszłości może już nie być tak miło…

CO DALEJ?prof. Alan Weisman z Arizona University, autor książki Świat bez nas

Jak zapewniają naukowcy, żadne lodowce nie zaskoczą nas przez najbliższe 15 tys. lat. Chyba że – dopowiadają niektórzy

równie wybitni uczeni – słodka woda z topniejących lodowców grenlandzkich oziębi Prąd Zatokowy na tyle, by jego bieg się zatrzymał. W ten sposób wielki pas transmisyjny, niosący wokół kuli ziemskiej ciepłe wody, zastopuje. Spowodowałoby to powrót epoki lodowcowej do Europy i na wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej mimo globalnego ocieplenia. W trzecim, najbardziej pożądanym scenariuszu, te dwie skrajne tendencje mogłyby złagodzić się wzajemnie na tyle, by utrzymać pośrednie temperatury.

18

Werdykt: lepsze jutro jest dziś!Najbardziej ponurym narodem świata są  Bułgarzy, najbar-dziej zadowolonym z siebie – Szwajcarzy. Takie wnioski pły-ną z międzynarodowych badań poziomu optymizmu. Uczeni zwracają uwagę, że nawet bardzo biedne narody oceniają swą kondycję na co najmniej pięć w 10-stopniowej skali, ale też ża-den kraj nie osiągnął maksymalnego wyniku. To efekt budowy ludzkiego mózgu. Ma on pewien ustalony poziom odczuwania szczęścia, który chroni większość z nas przed popadnięciem w depresję i bierność. Z drugiej strony nawet najbardziej rado-sne wydarzenia szybko nam powszednieją – zawsze uważamy, że moglibyśmy zarabiać więcej, wyglądać młodziej… W ten sposób mózg chroni nas przed popadnięciem w samozado-wolenie, które – przynajmniej w dawnych czasach – mogło być równie groźne jak depresja. Dlatego w słynnym polskim narzekaniu jest trochę sensu, o ile tylko działa ono na nas mo-tywująco. Bo skoro dziś jest nam dobrze, to trzeba jeszcze za-dbać o przyszłe pokolenia.

Jan Stradowski Kazimierz PytkoSzef działu nauki „Focusa” Dziennikarz, publicysta, podróżnik,

z wykształcenia politolog. Publikował m.in. we „Wprost”,

w „Sukcesie”, „Życiu Warszawy”. Laureat Nagrody Kisiela z 1990 roku.

19

Cywilizacja niecierpliwościW XXI wieku prędkość stała się bogiem,

a czas szatanem. Niemal wszyscy chorujemy na niecierpliwość. I nie ma od tego ucieczki.

autorzy Joanna Nikodemska, Jan Stradowski

Niektóre restauracje McDonald’s oferują lunch w  ciągu 90 sekund. Wizyta lekarska trwa średnio osiem minut. Politycy odpowiadają na pytania zazwyczaj w osiem se-

kund, bez względu na stopień złożoności zagadnienia. Bufet „Jedz do syta” w Tokio wystawia rachunek na podstawie tempa konsumpcji: im szybciej jesz, tym mniej płacisz. Wiele punk-tów wywołuje zdjęcia w godzinę, aby urlopowicze mogli zabrać ze sobą fotografie z wakacji. Optymalny czas czekania na win-dę wynosi 15 sekund – później pasażer zaczyna się niecierpli-wić. M.J. Ryan w książce Potęga cierpliwości wymienia więcej przykładów dowodzących, w jak permanentnym pośpiechu ży-jemy. I przyznaje, że niecierpliwość dotyczy także jej – autorki poradników! Denerwuje się, gdy komputer zbyt długo się uru-chamia, kilkakrotnie wciska przycisk windy w nadziei, że przy-jedzie szybciej. Unika kolejek do kasy. Kupuje gotowe potrawy i podgrzewa je w mikrofalówce. Żeby było szybciej.

„Jedną z miar prędkości XX wieku są naddźwiękowe trzy i pół godziny, w czasie których concorde pokonuje odległość z Nowego Jorku do Paryża” – sugeruje James Gleick w słynnej książce Szybciej. To wariactwo dotyczy nie tylko maluczkich.

20

„Mam zamiar się zabić” – żartował Woody Allen. „Powinie-nem wybrać się do Paryża i skoczyć z wieży Eiffla. Będę mar-twy. W istocie, jeżeli polecę concorde’em, mogę się zabić trzy godziny wcześniej, to byłoby idealnie. Chwileczkę. Dzięki róż-nicy czasów mógłbym być żywy przez sześć godzin w Nowym Jorku, lecz martwy przez trzy godziny w Paryżu. Mogę zała-twić swoje sprawy i mogę także być martwy”.

Śmieszne, prawda? Ale ociera się o  rzeczywistość. Wciąż gdzieś pędzimy. Nanosekunda to nasz wyznacznik prędkości, której przyświeca hasło „nie trać ani minuty”. Dowody są wszę-dzie: skrzyżowania ulic, punkty poboru opłat na autostradach, klawisze szybkiego wybierania numerów telefonicznych, piloty. „Samo ich istnienie w rękach niecierpliwych widzów – robią-cych kilka rzeczy naraz, skłonnych do zmian kanałów i nad-używania szybkiego przewijania – spowodowało przyspieszenie tempa filmów i reklam telewizyjnych” – pisze Gleick. „Socjo-logowie w wielu krajach zauważają, że wzrost bogactwa i wy-kształcenia przynosi ze sobą stres związany z czasem. Sądzimy, że mamy go za mało i żyjemy zgodnie z tym mitem. W rzeczy-wistości jesteśmy otoczeni przez przedmioty, zalewani przez in-formacje, wiadomości, stare śmieci i błyszczące nowe zabawki naszej skomplikowanej cywilizacji i – co być może jest dziwne – ten tłok przekłada się na prędkość. Żyjemy w szumie”.

Jeszcze dziwniejsze staje się to, gdy uświadomimy sobie, że Homo sapiens jest bezapelacyjnie najmniej impulsywnym stworzeniem na ziemi. Potrafimy odwlekać w czasie mniejsze i większe przyjemności, inwestować w coś, co przyniesie nam korzyść dopiero po wielu godzinach, dniach czy latach. Dzięki zdolności do planowania, czekania i upartego dążenia do celu stworzyliśmy całą naszą cywilizację. Dlaczego więc teraz tak łatwo porzucamy cierpliwość?

Szybcy lub martwiPośpiech, w jakim żyjemy, wydaje się znakiem naszych czasów. Często wzdychamy, że  „dawniej” panował większy spokój,

21

a ludzie nie musieli uczestniczyć w wyścigu szczurów. Czy aby na pewno? Jeśli cofniemy się do początków naszego gatunku, okaże się, że szybkie życie wcale nie jest nowym wynalazkiem.Takiego zdania jest prof. Robert Sussman z Washington Uni-versity, autor książki Man the Hunted (Człowiek łowny). Jego zdaniem przez setki tysięcy lat hominidy padały ofiarą silniej-szych od nich drapieżników: tygrysów szablozębnych, niedź-wiedzi, olbrzymich hien i orłów.

Prof. Lynne Isbell z University of California w Davis dodaje do tej listy liczne gatunki jadowitych węży, które zagrażały ssakom naczelnym od milionów lat. To pod wpływem tych czynników kształtował się ludzki mózg i  jego wyjątkowe zdolności – twierdzą uczeni. Dlatego właśnie mamy dobry wzrok, szybki refleks i potrafimy zajmować się jednocześnie wieloma rzeczami. Impulsywność była więc bardzo cenna. Ba, niektórzy badacze przypuszczają wręcz, że to, co dziś nazywa-my deficytem uwagi (ADD), u naszych przodków mogło być przystosowaniem do życia w zmiennym środowisku, pełnym bodźców i zagrożeń.

Jednak rozwój cywilizacji nie byłby możliwy bez zdrowej dawki cierpliwości. Wiemy już, że dawne społeczności trud-niły się głównie żmudnym, monotonnym zbieractwem. Na-dejście rolnictwa tylko pogłębiło ten trend – długie miesiące pracy na roli i czekania na zbiory były przygrywką do bardziej dalekosiężnych planów i inwestycji, dzięki którym powstały miasta, banki czy uniwersytety. Dopiero stosunkowo niedaw-no okazało się, że wiele dóbr można zdobyć bez cierpliwego oczekiwania – i stąd właśnie wzięła się kariera fast foodów, całodobowych sklepów i błyskawicznych randek.

Te ostatnie nie są jednak wcale nienaturalnym produktem dzisiejszych czasów. Wbrew pozorom kilkuminutowa roz-mowa z  potencjalnym partnerem wystarcza, byśmy mogli – oczywiście podświadomie – ocenić, czy chcemy nawiązać z  nim bliższą znajomość. „Wiele osób deklaruje, że  szuka kogoś o zbliżonym temperamencie czy statusie społecznym,

22

ale tak naprawdę najważniejsze jest po prostu pierwsze wra-żenie” – twierdzi dr Robert Kurzban, psycholog ewolucyjny z University of Pennsylvania, badający fenomen błyskawicz-nych randek. Mężczyźni zwracają uwagę na zgrabną sylwet-kę, kobiety – na wzrost i regularne rysy twarzy. Ta pierwsza pobieżna ocena decyduje o ewentualnym ciągu dalszym i tak też było w przeszłości. Pod tym względem nasz mechanizm dobierania się w pary nie odbiega zbytnio od tego, który obo-wiązuje w świecie zwierząt.

Gonitwa bodźcówTo tylko jeden z dowodów na to, że źródeł ludzkiej niecier-pliwości należy szukać w  mechanizmach rządzących móz-giem. O  ile jednak przez wiele tysiącleci udawało nam się

SPECJALNIE DLA „FOCUSA”prof. Earl Hunt, psycholog i informatyk z University of Washington, autor książek Will We Be Smart Enough? oraz The Mathematics of Behavior.

Ewolucja dała ludzkości wielką przewagę nad innymi gatunkami. Jesteśmy wszystkożerni, mamy nieporównywalnie

bardziej elastyczny i złożony język niż inne stworzenia, a także potrafimy sterować swą uwagą znacznie lepiej niż jakiekolwiek znane nam zwierzę. To pozwala nam rozmyślać o czymś, co nie dzieje się w danej chwili. W ten sposób doszło do wynalezienia pisma, które z kolei doprowadziło do powstania myślenia abstrakcyjnego i niedającej się z niczym porównać możliwości przekazywania idei w czasie i przestrzeni.

Jednak choć nasze możliwości rosną, to nasze mózgi nie są większe niż u ludzi z Crô-Magnon (w rzeczywistości może nawet są trochę mniejsze!). Po raz pierwszy mamy do czynienia z przesytem informacji, który doprowadził do dwóch ważnych

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Bookarnia Online.