16
M 36. Warszawa, d. 4 września 1898 r. Tom XVII. •?::-:.; "..;.. -_--.- - - •• - - - - - - . -••• . . . . . TYGODNIK POPULARNY, POŚWI CONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA". W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2 I przesyłk pocztow : rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata* I we wszystkich ksi garniach w kraju i zagranic . Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowi Panowie Deike K., Dickstein S., Hoyer H. Jurkiewicz K„ Kwietniewski Wł., Kramsztyk S., Morozewicz J., N» tanson J., Sztoicman J., Trzclński W. i Wróblewskl "W. A.die@ Jak żyją rośliny na piaskach? Kraj nasz, osobliwie zaś niektóre jego okolice, obfituj w przestrzenie piaszczyste. Kto przebywał choćby kolej , żelazn łany podlaskie lub zawadził o ziemi kurpiów, nie mógł nie zauważyć ściel cych si wielkiemi smugami złocistemi wydm piaszczystych, uroczych zdała w grze barw i kontrastów na tle ł k i lasów ciemnych, a zbliska taka, martwot t skn wiej cych. Aź l k od nich bierze i groż zm czeniem niechybnem te mu, kto je przebyć musi, a n dzny żywot nielicznych pionierów roślinności żal w widzu budzi. Warunki bytu wydaj si tak ci żkiemi, a przedstawiciele życia tak rzadko rozsiani, źe dziwić si trzeba, jak istoty żywe istnieć tu nawet mog . Może i czytelnik stawiał sobie nieraz podobne pytanie; postaramy si wi c zaj ć jego uwag t spraw . Chc c zrozumieć charakter pewnych for macyj, czy zbiorowisk roślinnych, winniśmy przedewszyatkiem poznać dokładnie warunki naturalne danej miejscowości. Natura bo wiem organizmu roślinnego jest nader plas tyczn i pod wpływem tych ostatnich w wy sokim stopniu zmienn ; bez zrozumienia tedy natury miejscowości niemoźliwem jest wy świetlenie właściwości porastaj cych j roś lin. Każdy z czynników geograficznych ma tu swoje znaczenie, odciskaj c pi tno swoiste na organizacyi roślinnej. Zacznijmy od podścieliska. Grunt piasz czysty jestto ciało sypkie, składaj ce si z drobniutkich ziarenek kwarcu z nieznacz n , nieraz minimaln , domieszk , innych mi nerałów. Ponieważ kwarc nie posiada żad nej wartości pożywnej dla roślin, przeto o jej stopniu decyduje mianowicie ilość owych do mieszek. Wartość piasku, jako podścieliska dla roś lin, zmniejsza jeszcze ta okoliczność, że po siada on w znacznie słabym stopniu zdol ność wchłaniaj c , źe zbyt mało wilgoci przyci ga z powietrza, oraz nie jest w stanie zatrzymywać wody. Z powodu nieznacznej ścisłości łatwo si przewietrza, schnie zbyt szybko i nie może wytwarzać próchnicy, albo wiem w takich warunkach rośliny obumarłe rozkładaj si i utleniaj do szcz tu. Oznak w wysokim stopniu nie sprzyjaj c rozwojowi roślinności jest też ruchliwość piasku : przenoszone wiatrem jego cz steczki szkodz mechanicznie roślinom, nie mówi c już o tem, źe niejednokrotnie zupełnie zasy

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM …bcpw.bg.pw.edu.pl/Content/2310/38wszech98_nr_36.pdfMoże i czytelnik stawia ... sokim stopniu zmienną; bez zrozumienia tedy ... światła

  • Upload
    lammien

  • View
    216

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

M 36. Warszawa, d. 4 września 1898 r. Tom XVII.• ? : : - : . ; " . . ; . .

-_--.- - -• • • - - - - - - . - • • • . . . . .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 2I przesyłką pocztową: rocznie rs. 10, półrocznie rs. 5

Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata*I we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią PanowieDeike K., Dickstein S., Hoyer H. Jurkiewicz K„Kwietniewski Wł., Kramsztyk S., Morozewicz J., N»-tanson J., Sztoicman J., Trzclński W. i Wróblewskl "W.

A.die@

Jak żyją rośliny na piaskach?

Kraj nasz, osobliwie zaś niektóre jegookolice, obfitują w przestrzenie piaszczyste.Kto przebywał choćby koleją, żelazną łanypodlaskie lub zawadził o ziemię kurpiów, nie-mógł nie zauważyć ścielących się wielkiemismugami złocistemi wydm piaszczystych,uroczych zdała w grze barw i kontrastówna tle łąk i lasów ciemnych, a zbliska taka,martwotą tęskną wiejących. Aź lęk od nichbierze i grożą zmęczeniem niechybnem te-mu, kto je przebyć musi, a nędzny żywotnielicznych pionierów roślinności żal w widzubudzi.

Warunki bytu wydają się tak ciężkiemi,a przedstawiciele życia tak rzadko rozsiani,źe dziwić się trzeba, jak istoty żywe istniećtu nawet mogą. Może i czytelnik stawiałsobie nieraz podobne pytanie; postaramy sięwięc zająć jego uwagę tą sprawą.

Chcąc zrozumieć charakter pewnych for-macyj, czy zbiorowisk roślinnych, winniśmyprzedewszyatkiem poznać dokładnie warunkinaturalne danej miejscowości. Natura bo-wiem organizmu roślinnego jest nader plas-tyczną i pod wpływem tych ostatnich w wy-

sokim stopniu zmienną; bez zrozumienia tedynatury miejscowości niemoźliwem jest wy-świetlenie właściwości porastających ją roś-lin. Każdy z czynników geograficznych matu swoje znaczenie, odciskając piętno swoistena organizacyi roślinnej.

Zacznijmy od podścieliska. Grunt piasz-czysty jestto ciało sypkie, składające sięz drobniutkich ziarenek kwarcu z nieznacz-ną, nieraz minimalną, domieszką, innych mi-nerałów. Ponieważ kwarc nie posiada żad-nej wartości pożywnej dla roślin, przeto o jejstopniu decyduje mianowicie ilość owych do-mieszek.

Wartość piasku, jako podścieliska dla roś-lin, zmniejsza jeszcze ta okoliczność, że po-siada on w znacznie słabym stopniu zdol-ność wchłaniającą, źe zbyt mało wilgociprzyciąga z powietrza, oraz nie jest w staniezatrzymywać wody. Z powodu nieznacznejścisłości łatwo się przewietrza, schnie zbytszybko i nie może wytwarzać próchnicy, albo-wiem w takich warunkach rośliny obumarłerozkładają się i utleniają do szczętu.

Oznaką w wysokim stopniu nie sprzyjającąrozwojowi roślinności jest też ruchliwośćpiasku : przenoszone wiatrem jego cząsteczkiszkodzą mechanicznie roślinom, nie mówiącjuż o tem, źe niejednokrotnie zupełnie zasy-

562 WSZECHŚWIAT Nr 36.

pują je w jednem miejscu, pozbawiając znówpodłoża i obnażając korzenie w drugiem.

Z samej tedy natury gruntu już widać,źe rośliny piaskowe walczyć muszą z prze-szkodami natury mechanicznej, oraz żyć mu-szą w warunkach głodu i suszy.

Właściwości gruntu wywierają nadtowpływ na charakter innych czynników na-turalnych. Przestrzeniom piaszczystym to-warzyszy zawsze bardziej suche powietrze,a z powodu rzadkiej roślinności i brakudrzew wystawione są one na mocne działanieświatła słonecznego, które znacznie się potę-guje z powodu odbijania promieni od nagieji błyszczącej powierzchni ziemi,

Jak widać z powyższego, warunki życiaroślin piaskowych są nader ciężkie. Wpraw-dzie, dzięki prędkiemu stygnięciu po zacho-dzie słońca, na piaskach bywa zwykle obfit-sza, niż gdzieindziej, rosa nocna, poniekąduzupełniająca dotkliwy brak wilgoci,—głów-nych jednak przyczyn, umożliwiających ist-nienie roślinności piaskowej, dopatrywać sięnależy w powstałych na drodze przystosowanialicznych i różnorodnych właściwościach jejorganizacyi.

Najważniejszą czynnością tizyologicznąrośliny jest transpiracya; jej potrzeby prze-ważają zazwyczaj potrzeby innych funkcyjżyciowych i nadają charakter budowie orga-nizmu roślinnego. W tym kierunku zwró-cone są też w głównej mierze przystosowa-nia roślin piaskowych : starać się muszą oneo możliwe zabezpieczenie od zbytniego pa-rowania wody w tkankach, oraz o ułatwieniezbierania i przechowywania jej zapasów.

Ze wszystkich narządów najbardziej wraż-liwym na wpływ warunków zewnętrznychjest liść rośliny. Będąc z jednej strony sied-liskiem procesu przyswajania, ma on jesz-cze inne przeznaczenie—wypaca nazewnątrzciała roślinnego pobraną przez korzenie wodę.Czynność ta jest nader ważną, albowiemumożliwia przypływ- od korzeni coraz to no-wych zapasów wody, a raczej roztworów mi-neralnych; jednakże po przekroczeniu pewnejgranicy staje się ona zabójczą dla rośliny,sprowadzając szybkie jej więdnięcie.

W przystosowaniach, jakim podlega liśćrośliny pod wpływem warunków zewnętrz-nych, muszą być uwzględnione obie czyn-ności powyższe. O ile jednak w poważny

sposób zaatakowaną jest pierwsza z nich,czyli transpiracya, wówczas przystosowaniastają do jej usług, zmierzając w pewnym,od niej zależnym kierunku.

Tak też i w danym przypadku. W wa-runkach suszy, właściwym miejscom piasz-czystym, roślina troszczyć się musi przede-wszystkiem o uregulowanie transpiracyi,choćby to nawet wypadało uczynić z uszczerb-kiem dla asymilaoyi i innych czynności.Dlatego też niezbędnym warunkiem istnieniana piaskach jest możliwe zmiejszenie po-wierzchni tych części organizmu, które nietamują parowania zawartej w iflh tkankachwody, przedewszystkiem tedy liści.

Najprostszą drogą jest zmniejszenie ilo-ści tych narządów. Na piaskach rośli-na nie może mieć tak wspaniałego ulistwie-nia, jak w innych, bardziej sprzyjających wa-runkach, nie może w również znacznej mierzeprzyswajać i rozwijać swych tkanek; ofiaryte jednak musi ponieść, albowiem przy więk-szej obfitości szaty zielonej korzenie nie by-łyby w stanie nadążyć w pobraniu takichilości wody, jakie by traciła roślina przezparowanie w liściach. Tendencya powyższazaznacza się w pewnych razach tak silnie,źe roślina zupełnie traci liście; czynnośćprzyswajania pełni wówczas przybierającazieloną barwę łodyga (t. zw. cladodium czyligałęziak).

Na piaskach i wogóle miejscowościach wy-bitnie suchych wytwarzają się pod wpływemprzystosowania odmienne postaci roślinne;należą do nich następujące typy liści: iglas-ty, szczecinowaty, łuskowaty i wałeczkowaty.Dwa typy pierwsze są o tyle wygodne, źeosiągają mniejszy stosunek powierzchni doobjętości, aniżeli liście płaskie i szerokie;w ten sposób mniej tkanki podlega bezpo-średniemu zetknięciu z suszącą atmosferą.

Na powierzchni liści iglastych możemynadto zauważyć jeden lub parę podłużnychrowków, w których zagłębieniu ukryte sąszparki oddechowe, przedstawiające z naturyrzeczy miejsca, gdzie transpiracya liścia od-bywa się z największą swobodą. Tego ro-dzaju środek zapobiegawczy sięga jeszczewyższego stopnia zastosowania u liści szcze-cinowatych, których postać, np. u niektórychtraw, jest rezultatem zwijania lub składaniadługich i płaskich liści. Zabezpieczonemi są

Nr 36. WSZECHŚWIAT 563

też liście łuskowate, juźto przytulając się dołodygi, jużto zachodząc na siebie wzajemniei częściowo się pokrywając. Typ wałeczko-waty daje wyższy stopień wygód, właściwychliściom iglastym.

Jeżeli przejdziemy się teraz po piaszczys-tej okolicy i zechcemy przyjrzeć się porasta-jącej ją roślinności, to odnajdziemy wszyst-kie cztery wymienione typy zasadnicze.0 iglasty nie będzie nam trudno; wiemywszyscy aź nadto dobrze, że szukać go naleźfna sośnie, u jedynego drzewa naszego, któremoże rosnąć nawet na szczerym piasku; zna-my też wszyscy krzaki jałowca : niby pionierlasu posuwa się drogą, którą mu znów zeswej strony zastępy roślin drobniejszych to-rują.

Ta walka zaborcza roślinności na pias-kach odbywa się nader stopniowo. Pierwszeplacówki zajmują, zioła i trawy, co przytu-lone do piasku unikają w ten sposób szar-piącego działania wiatru i starają się umo-cować zapomocą szeroko ścielących się roz-łogów podziemnych i nadziemnych. Tutajdopiero, niby pod osłoną szańców, na grun-cie już nieco wzmocnionym osiedlić się mogąkępki darniste innych gatunków. A te dar-ninki, to już znaczny opór dla ruchomychmas piasku—i życie się w dalszym ciągu co-raz to mocniej szańcuje i zabór coraz tośmielszy czyni... chyba że jaka przeszkodaniezwykła, burza lub ulewa zbyt silna, albozwierząt większych przejście wszystkie usiło-wania zniweczy.

Grdy dopiero różyczki liści szerszych słaćsię poczną oraz mchy i porosty zwartym ko-biercem przerwy niezajęte pokryją, wtenczas1 jałowiec już stopą pewną stanąć może,i piasek, co z wiatrem dawniej bujał swo-bodnie, w kajdany korzeni posplatanych uję-ty, szatą ciężką zwierzchu odziany, naweti las na swych barkach ponieść będzie mu-siał. Wówczas pod osłoną konarów innazupełnie powstanie roślinność, zajmując miej-sce tych przodowników, co drogę wielkimzastępom utorowali i sami zginęli bez śladuw cieniu ich wielkości, na której wytworzeniesami swe głowy złożyli.

Lecz wróćmy jeszcze do typów liściu roślin piaskowych. Postaci szczecinowa-tej długo szukać nie trzeba. W kaźdemmieJBCu piaszczystem z łatwością odróżnimy

szczotlichę siwą (Oorynephorus canescens),trawkę barwy białawo-popielatej lub zielo-nawej, w gęstych kępach darnistych rosną-cą; barwę swą zawdzięcza ona zabezpiecza-jącej ją od parowania warstewce wosku napowierzchni; lecz zabarwienie to należy tylkodo górnej połowy kępki liści, albowiem poło-wa dolna jest pięknie różowo zabarwiona(fig. 1). Uóżowe lub czerwone zabarwienienaskórka trafia się dość często wśród roślin-ności miejsc suchych, a jego zadanie polegana zabezpieczaniu tkanek od najbardziejciepłych promieni widma słonecznego, gdyżodbite od czerwonego naskórka rozsiewaćsię będą w przestrzeni, nie nagrzewając le-żących pod nim komórek; w danym zaś razie

ochrona ta jest najbar-dziej potrzebną na do-le, w pobliżu piasku,co, rozpalony od słoń-ca, udziela najbliższe-mu otoczeniu naderwiele ciepła.

W dalszym ciągu, liś-cie dachówko wato za-chodzące znajdziemy uwrzosu, rojnika (Sem-pervivum) i in., zaśtypu wałeczkowategonajlepszy przykład da-je nam rozchodnik po-spolity (Sedum acre).

Jednakże poznaniewymienionych typów

jeszczenie wyczerpuje znajo-

mości budowy roślin piaskowych. Stosun-kowo nieliczną jest flora piaskowa kraju na-szego, ale i wśród niej znaleźć można wieletypów odmiennych : przyroda nie krępuje sięw wyborze środków, a plastyczna naturaorganizmu roślinnego pod wpływem jedna-kowych warunków bytu cel ogólny na roz-maitych drogach osiągnąć może. Aby prze-konać się o tem, dość spojrzeć tylko na takpospolite na piaskach rośliny, jak macie-rzanka (Thymus Serpyllum), nieśmiertelnik(Helichrysum arenarium), rojnik (Semper-vivum soboliferum) lub Jastrzębiec (Hiera-cium Pilosella).

Każda z wymienionych roślin odznacza sięznów odmienną postacią, lecz oznaki charak-

Y i. IFig. 1. Corynephorus oa-nescens. a -zielona ozgśó zasadniczych

liści, 6—rdżowa.

564 WSZECHŚWIAT Nr 36.

terystyczne wszystkich można zrozumieć tyl-ko z jednego ogólnego punktu widzenia, któ-rego w znajomości otaczających warunkówzewnętrznych szukać należy.

Niezawsze więc roślina przybiera na pias-kach jedne z wymienionych powyżej, najbar-dziej odpowiednich postaci liści. Brak tenstara się nieraz zastąpić przez chwilowezmienianie jego kształtów : tak np. płaskiei dość szerokie listki Jastrzębca (HieraciumPilosella) zawijają swe brzegi, przyjmującmniejwięcej rynienkowatą postać, wskutekczego na bezpośrednie działanie otaczające-go środowiska najbardziej narażona jest tapowierzchnia liścia, która w zwykłych wa-runkach jest stroną dolną; okryta zaś gęs-tym białym kutnerem dostatecznie zabez-pieczona jest ona od niebezpieczeństwa.

Ta właśnie ostatnia właściwość jest pospo-litą wśród roślinności miejsc suchych. Białe,srebrzyste lub szarawe pokrycie kutnerowateskłada się z włosków, przedstawiającychmartwe, zapełnione powietrzem komórki, sta-nowiące dzięki nader słabemu przewodzeniuciepła wyśmienitą warstwę ochronną. Gęstopokrytą włosami bywa zazwyczaj dolna po-wiex'zchnia liścia, albowiem, zawierającszparki oddechowe, najbardziej potrzebujeochrony.

Obfitość włosów u roślin miejsc suchychjest faktem nadzwyczaj znamiennym, jakoprzeciwstawienie zupełnego ich prawie bra-ku wśród roślinności wodnej. Jestto zja-wisko tak powszechne, że uderzyć musiałokaidego, kto z niewielkiem nawet zajęciemprzygląda się naturze ożywionej—i zdaje sięnajlepiej dowodzić bezpośredniej zależnościroślin od otoczenia. Wpływ otoczenia za-znacza się tak wyraźnie, że znamy gatunki,których przedstawiciele, wyhodowani wśródrozmaitych warunków, wykazują różnicęw stopniu uwłosienia,—-nawet rośliny zupeł-nie nagie pokrywają się włosami, jeżeli jehodujemy w warunkach suszy. Przykładówdaleko szukać nie trzeba : któż niezna kieł-kującej w wilgotnej piwnicy bladej nici kar-toflanej o gładkiej, nagiej i błyszczącej po-wierzchni, tak dalece odmiennej od szorstkiej,uwłosionej łodygi kartofla w zwykłych wa-runkach; łatwo też zauważyć, że wrazze zmniejszeniem wilgotności włosienie sta-je się coraz obfitszem.

Godnym uwagi jest fakt, że włosy zazwy-czaj obficie porastają młode narządy roślin-ne, zatem bardziej delikatne i mniej wytrzy-małe oraz odporne od starszych. Kosmate-mi są też często łuski, otulające pączki mło-dych liści.

Widzimy tedy, że wzmożenie uwłosieniajest właściwością, występującą jako rezultatbezpośredniego wpływu warunków zewnętrz-nych, jako przystosowanie bezpośrednie, niebędące wynikiem doboru, uskutecznianegow szeregu pokoleń, lecz natychmiast poddziałaniem pewnych czynników naturalnychwystępujące. Niektórzy autorzy upatrujątu zjawizko korelacyi, czyli wzajemnej za-leżności pojedynczych części organizmu,wskutek której niezwykły rozrost włosów napowierzchni wywołanym jest przez wstrzy-manie rozwoju pozostałej masy tkanki liścio-wej. Zresztą przypuszczenie powyższe niewyjaśnia nam wcale istoty rzeczy, nie tłuma-czy, na czeni właściwie polega zjawisko ta-kiego działania bezpośredniego czynnikówfizycznych na organizacyą rośliny.

Oharakterystycznem bywa nieraz stałe po-łożenie liści. Tak np. u nieśmiertelnika (He-lichrysum arenarium), jakkolwiek gęstymkutnerem pokryte, liście ułożone są mniej-więcej pionowo, wskutek czego w najgoręt-szej porze dnia promienie słoneczne padająna blaszkę liściową pod kątem ostrym; dzia-łanie słońca znacznie się w ten sposóbosłabia.

Odmienną musi być też budowa wewnętrz-na roślin, rosnących na piaskach. Pewnaróżnica widoczna jest przedewszystkiern w bu-dowie naskórka, jako części liścia, podlega-jącej bezpośredniemu zetknięciu ze środo-wiskiem. W miejscowościach suchych bywaon zazwyczaj tężej zbudowany, pokryty jestgrubą warstwą nabłonka (cuticula), woskiemlub włosami; niejednokrotnie składa się niez jednego jak zwykle, lecz kilku pięter ko-mórek, które w szeregach wewnętrznych,otoczone cienkiemi ścianami i posiadającmało zawartości protoplazmatycznej, służądo zbierania zapasów wody, przedstawiająct. zw. tkankę wodonośną. Takie pasma ko-mórek wodonośnych, zupełnie różniących sięswą budową od otaczających je komórekmiękisza, ciągną- nieraz w głąb liścia, odgórnej do dolnej powierzchni, to znów w po-

Nr 36. WSZECHŚWIAT 565

staci szeregów centralnych przebiegają,wzdłuż liścia. <

Przedmiotem starannej pieczy są, też szpar-ki oddechowe. Znajdując się wyłącznie lubprzynajmniej w przeważającej ilości na dol-nej stronie liścia, zabezpieczone są gęstymkutnerem lub ukryte na dnie rowków i za-głębień powierzchni. O ile zaś, jak to wi-dzimy u szczotlichy (Oorynephorus canescens)liść składa się swą górną powierzchnią, downętrza, a dolną, jako grzbiet rynienki, nie-zabezpieczoną wystawia na działanie atmo-sfery, wówczas szparki oddechowe, wbrewzasadzie ogólnej, przechodzą z owej dolnejna ukrytą górną powierzchnię.

Oprócz naskórka, pewnym zmianom pod-legają też warstwy we-wnętrzne liści. Prze-dewszystkiem odzna-czają się budową o wie-le ściślejszą, redukująprzetwory międzyko-mórkowe i przewodypowietrzne, zaś komór-ki miękisza zatracającharakter gąbczastyi, przybierając kształtywydłużone , układająsię w postaci prawid-łowych szeregów pa-lisadowych pionowoku powierzchni liścia.Zmiany powyższe za-chodzą bardzo szybko,albowiem, zmieniającwarunki zewnętrzne, Fig- 2. Krzaczek macie-

rzanki z piasków.można w przeciągu pa-ru tygodni do niepoznania zmienić wewnętrz-ną budowę liścia—i przedstawiają, wytwórbezpośredniego przystosowania tkanki przy-swajającej do zbyt mocnego oświetlenia ')•

Jakkolwiek liść rośliny jest najbardziejwrażliwym na wpływ warunków zewnętrz-nych, jednakże i innym narządom wegeta-tywnym odmówić pewnej wrażliwości nie mo-żna. Oprócz trosk o zmniejszenie transpi-racyi, powinny rośliny w miejscowościach su-chych mieć odpowiednie przystosowania, aby

módz w chwili odpowiedniej wchłonąć moż-liwie dużo wilgoci. Wprost wchłaniać wo-dę częściami nadziemnemi mogą tylko mchyi porosty, oraz niektóre rośliny epińtycznekrain zwrotnikowych, posiadające odpowied-nio przystosowane korzenie powietrzne, po-

') Bliższe wyjaśnienie tej sprawy znajdzieczytelnik w n-rze 35 Wszechświata z r. 1897:„Budowa anatomiczna roślinności górskiej".

Fig. 3. Macierzanka z lasu sosnowego.

zostałe rośliny pobierać mogą z powietrzajedynie parę wodną, główną przeto masęwody otrzymują za pośrednictwem korzeni.

Na piaskach i w innych analogicznychmiejscowościach system korzeni rozrasta sięnader obficie. Badacz pustyni EgipskiejGreorg Volkens obserwował tam takie rośli-ny, u których długość korzeni 20 razy prze-wyższała długość części nadziemnych. Rzeczoczywista, że warunki naszych przestrzenipiaszczystych nie dorównywają warunkompustyń afrykańskich; jednakże spróbujmywyrwać krzaczek rosnącej na piaskach ma-cierzanki, a przekonamy się, jak daleko i głę-boko sięgają cieniutkie rozgałęzienia jej ko-rzeni i jak bardzo trudno bez ich nadwyrę-żenia wydostać całą, roślinkę (por. fig. 2 i 3);

Fig. 5. Rdzy czka Jastrzęb-ca z lasu sosnowego.

Fig. 4. Różyczka listkówJastrzębca (Hieraciura Pi-

losella) z piasków.dość też wyrwać jedne z różyczek płożącejsię na powierzchni piasku łodygi Jastrzębca,a rzuci się w oczy nader obfita kępka wyra-stających pod nią korzonków (por. fig. 4 i 5).

566 WSZECHŚWIAT Nr 36.

Przeznaczenie korzeni jest podwójne, a napiaskach w obu razach ich czynność musibyć wzmożoną; albowiem oprócz pobieraniawody służą do umocowania rośliny w grun-cie, zaś w sypkim piasku czynność ta wyma-gać musi niezwykłego rozrostu narządówpodziemnych.

Do pewnego stopnia charakterystycznymjest też wygląd ogólny roślin piaskowych.Dla zabezpieczenia się od wysychania rosnąjuźto w gęstych darniach (fig. 1), jużto roz-kładają się darnistemi kępkami, jak macie-rzanka (fig. 2), to znów swe liście w postaciróżyczek przytulają do piasku (np. Jastrzę-biec), aby lepiej z rosy nocnej korzystać.Nieraz pozostają w kępkach darnisty.ch, a sta-re zeschnięte liście, dając pokrycie żyjącym,tworzą razem z niemi gromadkę, która, jakgąbka, wodę wchłania i dJugo przechowuje.

Taka postać ściśnięta i skupiona jest ty-powa dla roślinności miejsc suchych, a odbie-ga od niej roślina tylko wtedy, kiedy w innysposób zabezpieczyć się może, kiedy np. jestgęstym kutnerem pokryta lub wybitnie roz-winięte barwy ochronne posiada, albo teżjest bardzo soczysta i mięsista.

Ostatniego typu rośliny przedstawiają teżzjawisko dość zwykłe. Mięsisto-soczyste ichtkanki o komórkach, wypełnionych ślu-zem (substancyą, wchłaniającą wiele wodyi z trudnością ją oddającą), okazują się do-statecznie zabezpieczonemi od wpływu naj-większej suszy. Typowe rośliny tego rodzajuprzedstawiają powszechnie znane kaktusy,agawy i aloesy, zaś u nas reprezentują, jerojniki (Sempervivum) i rozchodniki (Se-dum). Wszystkie są zupełnie nagie, pozba-wione włosów i innych środków ochrony, albo-wiem ta zasadnicza właściwość ich budowynajzupełniej w danym względzie wystarcza,czego dowodem mogą być olbrzymie kaktusy,świetnie wegetujące wśród tak dalece nie-sprzyjających warunków pustyń meksykań-skich.

Jeszcze jedną z oznak swoistych roślinno-ści miejsc suchych stanowi obfitość olejkóweterycznych. Charakterystyczne pola nad-śródziemnomorskie, t. zw. „macchia", albostepy („canipos") brazylijskie uderzają aro-matami porastających je roślin wargowych,złożonych, werbenowatych i mirtowatych,stepy azyatyckie pełne są aromatów bylic

i piołunów (Artemisia), nasze przestrzeniepiaszczyste zalewają fale aromatów macie-rzanki i nieśmiertelnika (Helichrysum are-narium).

W jakim stosunku do warunków natural-nych pozostaje ta właściwość i czy przyczy-nia się do ułatwiania ciężkiego bytu roślin?Pakt istnienia pewnego związku nie ulega tuwątpliwości; przekonać się o tem możemychociażby na naszej zwykłej macierzance :rosnąc w miejscu otwarłem i słonecznemo wiele przewyższa swą aromatycznością oso-bniki, wyrosłe pod osłoną drzew lasu.

Aureola lotnych substancyj, otaczającakwitnącą roślinę, daje jej bez zaprzeczeniapewną ochronę od promieni słonecznych,która bardziej się tu, niż gdziekolwiekbądź-indziej przydać może. Niektórzy przypusz-czają, że substancye pachnące bronić też ma-ją rośliny od zwierząt roślinożernych, ile żete ostatnie w stepach są bardzo liczne i groź-ne. Rzadkiej roślinności piaskowej, z trud-nością o byt swój walczącej, obrona takateż mogłaby się bardzo przydać.

Takie są w ogólnych zarysach oznaki roś-linności piaskowej i wogóle miejscom wybit-nie suchym właściwej. Wszystkie te cechycharakterystyczne są wytworem, niby odbi-ciem odpowiednich warunków naturalnych;przedstawiają one tę broń, z którą roślinawystępuje do walki z naturą, którą sobiezawsze odpowiednio do potrzeb wytwarza,źródło dla niej w energii swej organizacyiplastycznej czerpiąc.

Niekiedy jednak roślina zbyt mało ener-gii i siły, czy też odporności posiada, aby byćzdolną do walki; wówczas stara się na dro-dze znacznych ustępstw swe istnienie pod-trzymać.

Paktem uderzającym jest wielka ilość ga-tunków jednorocznych w pustyniach i innychrównież nie sprzyjających rozwojowi roślin-ności miejscowościach. Niektóre z nich, t. z w.gatunki efemeryczne, skracają czas swe-go życia do paru zaledwie tygodni wczesnejwiosny, poczem wydają nasiona, które, jakona wpływ suszy odporniejsze, przetrwać mo-gą skwarne lato, aby z nadejściem wiosnyznów dać początek krótkiemu istnieniu.

Do tej kategoryi moźnaby też zaliczyć terośliny trwałe (wraz z drzewami), co, zrzu-cając swe liście, pozostają w letargu przez

Nr 36. WSZECHŚWIAT 567

pewną część roku. Jedne z nich przebywająów okres życia utajonego w postaci schowa-nych pod ziemią cebul, czy też innego typupędów lub korzeni, obficie zaopatrzonychw materye pożywne, albo też w postaci ogo-łoconych z liści, pni i gałęzi, wyśmieniciekorą, od działania atmosfery zabezpieczonych.

"W takich razach liście nie mają już cha-rakterystycznej budowy, albowiem żyjąc tyl-ko przez okres czasu, najbardziej rozwojowisprzyjający, zamierają wówczas, kiedy właś-nie warunki typowemi się stają. Nie walkątedy byt swój wywalczyć usiłują, lecz, skra-cając swe istnienie, wycofują się z pola walkina czas najbardziej niebezpieczny: jedneprzerywają wówczas zupełnie swój żywot,inne zapadają w długi okres letargu.

Edioard Strumpf.

Parowanie metali w temperaturze zwykłe].Tytuł, położony nad artykułem niniejszym

zadziwi każdego. Piszący te słowa też za-stanowił się, gdy w jednem ze sprawozdańakademii nauk w Paryżu znalazł wzmiankęPellata opatrzoną tym właśnie napisem.

Przywykliśmy do tego, że parują łatwo teciała, które widzimy zwykle w stanie ciekłymi które wrą w temperaturze nizkiej. Trudnowięc wyobrazić sobie, aby parowały metale—ciała, które zazwyczaj bardzo trudno nawetw stan ciekły przeprowadzić, a cóż dopierow stan gazu. Jednak parują one nawetw temperaturze zwykłej; właściwość ta długoukrywała się przed naszem okiem tylkodlatego, że para metali, wyziewana przeznie w temperaturze zwykłej, jest bardzo sub-telna, więc niepodobna przekonać się ojejistnieniu lub też uwidocznić ją zwykłemi spo-sobami.

Pellat, którego nazwisko na wstępie wspom-niałem, zauważył, że własności metalu pod-legają pewnym zmianom, gdy obok niegow blizkiem sąsiedztwie znajduje się innymetal.

Gdy zlutujemy dwa metale, to otrzymamyna nich różnicę napięcia elektrycznego, jedenmetal naelektryzuje sie dodatnio, a drugiujemnie. Gdy teraz do jednego z nich przy-

bliżymy metal trzeci, to zobaczymy, że na-stąpi zmiana w istniejącej pomiędzy meta-lami zlutowanemi różnicy potencyałów.

Doświadczenia swe Pellat urządzał w spo-sób następujący : płytka miedziana (nazwij-my ją A) była zlutowana z płytką złotą (B).Układ taki dawał pewną różnicę potencya-łów elektrycznych, którą Pellat jaknajsta-ranniej wymierzał. Naprzeciw miedzianejrównolegle do niej kładł on płytkę ołowianąw niewielkiej odległości. W ciągu kilku mi-nut stan elektryczny płytek zlutowanych po-zostawał bez zmiany, dopiero po upływiepewnego czasu potencyał płytki miedzianej,pod wpływem niedalekiej obecności płytkiołowianej, zaczął wzrastać; mianowicie :

w chwili, gdy wpływ zaczął bjć widoczny,wynosił 0,14 wolt.

w 10 minut potem n 0,15 „w 20 minut „ 0,16 „w 30 minut 0,17

Gdy ołów został usunięty, napięcie elek-tryczne miedzi zaczęło słabnąć; wzrastałoznowu, gdy metal działający zbliżono. Stanelektryczny płyty złotej przed doświadcze-niem i przez cały czas jego pozostawał bezzmiany.

Podobne doświadczania Pellat dokonałz żelazem i platyną. Działanie wyżejopisane zawsze miało miejsce, tylko każ-dy metal działał z rozmaitą siłą. Zawszetrzeba było poczekać czas pewien, zanimuwidoczniły się zmiany omawiane; dochodzi-ły one do pewnego maximum, gdy metal ba-dany (A) długo pozostawał w sąsiedztwiedziałającego (O); słabły po jego usunięciu,przy powróceniu na miejsce wzmagały się.

Można byłoby przypuszczać, że ten wpływmetalu na metal ma źródło swoje w jakichzjawiskach elektrycznych, wtedy zależałbyon od wielkości napięcia elektrycznego po-między płytkami zlutowanemi; chcąc więcprzekonać się o tem, Pellat słabo lub silnieelektryzował zlutowane płytki A i B, jednaknic to nie wpływało na przebieg opisanegowyżej zjawiska. Zdaniem więc jego, oma-wiane działanie metalu na metal jest czystomateryalne, zależy ono bowiem tylko od me-talu działającego (O) i odbywa się tak, jak-gdyby metale wyziewały ze siebie lotną sub-stancyą, mianowicie swoją własną parę, parata osiada na metalu B, zmienia naturę jego

568 WSZECHŚWIAT Nr 36.

powierzchni, wywołuje na niej zetknięcie sięmetalu badanego z działającym i powodujezmianę różnicy potencyałów; im dłużej trwaobecność blizka metalu działającego G, temsilniejsze otrzymujemy działanie; gdy na me-talu B osiada tyleż pary metalu działające-go O, ile w danej chwili ulatnia się z powro-tem w powietrze, wtedy następuje granica-wzrastania potencyału, gdy zaś metal Ousuniętym zostanie, to ciało lotne, któreosiadło na powierzchni metalu B, opuszczapomału tę powierzchnię i wtedy wraca onado stanu pierwotnego.

W ten więc sposób odkryte zostało paro-wanie metali w temperaturze zwykłej. Niktjednak nie przypuszczał, aby para metalowamogła być uwidoczniona w sposób bardziejprosty i namacalny, gdyż niewiadome było,że posiada ona własność działania na płytkifotograficzne. O istnieniu tej własnościprzekonał się Oolson w roku 1896. Wy-czyścił on starannie blaszkę cynkową i poło-żył ją na płycie żelatyno-bromowej w ciem-ności zupełnej. Po 24 godzinach, gdy płytazostała potraktowana zwykłerni odczynnika-mi fotograficznemi, Oolson ujrzał na niejciemne odbicie blaszki, użytej do tego do-świadczenia. (Jynk polerowany kilka lub kil-kanaście dni przed doświadczeniem działałdaleko słabiej, a utleniony, zaśniedziały niedziałał wcale. Działanie odbywało się teżna odległość, oraz miało miejsce nawet wte-dy, gdy blaszka cynkowa była oddzielona odpłyty papierem lub nawet cieniutką deseczkądrewnianą.

Pellat powtarzał doświadczenia Golsona,ale nie z cynkiem tylko z żelazem i stalą,które, okazało się, też wywierają takie samedziałanie na klisze fotograficzne lecz w mniej-szym stopniu. Sztabka żelaza po 20 dniachdała wyraźne odbicie. Kamerton, oddzielo-ny od kliszy dwuma kawałkami brystolu(kartami wizytowemi) po miesiącu odbił sięzupełnie wyraźnie, znać było teź słabe od-bicie kartek. Tak samo było urządzone do-świadczenie z krążkiem ołowiu lanego i dałorezultat podobny.

Doświadczenia te zupełnie jednakowo uda-ją się w powietrzu bardzo rozrzedzonem (poddzwonem maszyny pneumatycznej) jak i w wa-runkach zwykłych.

Temperatura podniesiona przyśpiesza dzia-

łanie. Około +4° 0 cynk działa już znacz-nie słabiej, niż w temperaturze zwykłej, t. j ,około +17° O.

Eussel podaje, że para metali przechodzinietylko przez papier, cienkie deszczki i bry-stoi niezbyt gruby, ale i przez żelatynę, ce-luloid, kolodyum, gutaperkę i pergamin;mówi on, że bardzo piękne odbicia otrzymaćmożna wtedy nawet, gdy przedmioty metalo-we oddzielone są od kliszy kilkoma warstwa-mi żelatyny; znaczy to, że żelatyna nie po-chłania pary metalu. Godua, uwagi jest taokoliczność, że przez żelatynę, przez którąz łatwością, przechodzą te metale w stanielotnym, wodór dyfunduje bardzo wolno.

Od chwili odkryć Becąuerela, jeżeli napo-tykamy jakieś ciało działające na płytę foto-graficzną, przypuszczamy, że ciało to posiadawłasność wysyłania promieni niewidzialnych.Colson więc, dla rozwiązania kwestyi, czymamy w tym razie promieniowanie czy paro-wanie, postawił na kliszy pionową grubąpłytkę cynkową, a naprzeciw niej w takiemsamem położeniu w odległości 3 mm kawałekgrubej tektury, w której był wycięty otwór.Tektura ta, jak się przekonał w doświadcze-niu osobnem, prawie nie przepuszczała dzia-łania metalu. Gdybyśmy mieli tutaj pro-mieniowanie, to, według praw geometrycz-nych rozchodzenia się promieni, od tekturyotrzymalibyśmy na kliszy cień i półcień, któ-ry miałby pewne zarysy wobec otworu, wy-ciętego w tekturowym ekranie. Tyoiczasemnic podobnego nie zaszło. Od tego miejsca,gdzie stał cynk, rozchodził się na płytce sza-ry odcień, jakgdyby aureola, przed i za tek-turą.

Jeszcze bardziej przekonywające są do-świadczenia Pellata i itussela.

Pellat postąpił podobnie jak Becąuerelz uranem i jego związkami; mianowicie:umieścił pierścień żelazny na cieniutkiej płyt-ce szklanej (na szkle pokrywkowem od pre-paratów mikroskopowych), nakrył go ma-leńkim dzwonem szklanym i szparkę pomię-dzy brzegami dzwonu a szkłem, na któremleżał pierścień, zalał parafiną. Pierścieńwięc był hermetycznie zamknięty. Całe tourządzenie postawione zostało na kliszy,obok zaś leżał drugi taki sam pierścieńwprost w bezpośredniem z nią dotknięciu.Wszystko to stało w ciemności przez cztery

Nr 36. WSZECHŚWIAT 569

miesiące. Po upływie tego czasu okazałosię, że pierścień zamknięty nie wywarł nakliszę żadnego wpływu, podczas gdy podtym, który leżał wprost na czułej warstwie,otrzymano czarne odbicie, otoczone dalekorozchodzącą się szarą aureolą. Gdyby że-lazo promieniowało, podziałałyby obadwapierścienie, gdyż szkło dla promieni jestprzezroczyste.

Russel napełnił wiórami cynkowemi otwar-tą z obu końców rurę, długą, na 1 stopęi zapomocą pompy wdmuchiwał w nią po-wietrze, przepuszczone przedtem, dla oczysz-czenia, przez rozmaite odczynniki. Naprze-ciw wylotu rury ustawiona była klisza. Po-wietrze więc, wychodząc z rury, musiałoo kliszę uderzać. Po tygodniu tej, odbywa-jącej się w ciemności, manipulacyi, zjawiłasię na kliszy ciemna, okrągła plama, któranie powstawała, gdy w rurze nie było cynku,lub gdy nie pompowano powietrza. A za-tem działała tu para cynku, unoszona przezprąd wpędzanego gazu.

Przypuszczano, że w niektórych razachfosforescencya jest przyczyną działania me-tali na płytkę fotograficzną, lecz doświad-czenia Muraoki i Kasui położyły kres tymprzypuszczeniom. Rozmaite blaszki metalo-we trzymali oni przed doświadczeniem długiczas w ciemności, a drugą seryą takich sa-mych blaszek przez cały dzień poddawalisilnemu działaniu promieni słonecznych, po-tem bardzo szybko przenosili do ciemnegopokoju i kładli na klisze. Okazało się, żeobiedwie serye blaszek działały zupełnie jed-nakowo.

Roku 1882 Demarcay wykazał, że w próż-ni niektóre metale ulatniają się w tempera-turze względnie nizkiej, np. cynk w tych wa-runkach staje się lotnym w +184° O. Ścisłeprzyrządy elektryczne, oraz nadzwyczajnieczułe klisze fotograficzne dały, jak widzimy,możność ujawnić to parowanie nawet w zwyk-łej temperaturze i ciśnieniu.

Oprócz metali wyżej wymienionych, bada-no w tym względzie magnez, kadm, nikiel,antymon, glin, bizmut, kobalt i cynę; wszyst-kie one w różnym stopniu działają na płytę,lecz słabiej niż cynk.

Pellat przypuszcza, że zjawiska, o którychmówimy, są w związku ze zjawiskiem, zna r

nem pod nazwą „obrazów Mosera", które

polega na tem, że gdy przyłożymy do szkłamonetę, potrzymamy chwilę, potem ją usu-niemy i chuchniemy na szkło, to ujrzy-my na niem wtedy jakgdyby odbicie monety.

Bardzo zastanawiająca jest ta lotność me-tali. Ale jeszcze dziwniejsze jest to, że parametali wywiera na płytę fotograficzną wpływpodobny do działania na nią światła, orazże własność tę posiadają w takim samymstopniu niektóre ciała organiczne, jak ter-pentyna, pokost, kamfora, olejek cytrynowyi wiele innych '), gdyż para wyziewana przezte ciała w temperaturze zwykłej tak samodziała na bromek srebra klisz fotograficz-nych.

Doświadczenia opisane powyżej posiadająznaczną doniosłość teoretyczną. Lecz oprócztego, chociaż cała ta sprawa jest jeszczew zaraniu, dają one pewne wskazówki prak-tyczne. W niektórych reprodukcyach fo-tograficznych światło można z powodzeniemzastąpić blachą cynkową dokładnie wypole-rowaną. Oprócz tego wnosimy, że na pudeł-ku, zawierającem nieużywane jeszcze klisze,nie należy kłaść świeżo polerowanych przed-miotów metalowych, a głównie wystrzegaćsię w tym razie cynku, gdyż ten metal działanajenergiczniej.

Zygmunt Weyberg.

0 przenoszeniu się małż.

Rozmnażanie każdej formy organicznejnie może trwać bez końca na jednem i temsamem miejscu : nagromadzenie zbyt dużejilości osobników jednego i tegoż samego ga-tunku na terenie ograniczonym musi pocią-gać za sobą konieczność emigracyi pewnejilości osobników do innych miejscowości.

Naturalnie stosuje się to i do form naj-bardziej nawet nieruchliwych. Przypomnij-my sobie, że nawet nasiona wielu roślin sązaopatrzone w narządy specyalne, pozwala-jące im, bądź zapomocą uczepienia się ciałzwierzęcych, bądź wprost za pośrednictwem

') Patrz Wszechświat r. b. n-r 30 str. 479.n-r 34 str. 537.

570 WSZECHŚWIAT N r 36.

•wiatru przenosić się -w okolice często bardzoodległe.

Do nader nieruchliwych form zwierzęcychnależą mięczaki. Jeżeli wyłączymy tu gło-wonogi i skrzydłonogi (Pteropoda), to resztagrup tych zwierząt posiada bardzo niedosko-nałe organy, służące do przenoszenia sięz miejsca na miejsce.

Szczególniej słabo są pod tym względemuposażone mięczaki blaszkoskrzelne (mał-że— lamellibranchiata), których przedstawi-cielami sa, np. ostrygi, a u nas bardzo pospo-lite skójki (Unio), oraz szczeżuje (Ano-donta).

Zwierzęta te przepędzają całe swe życiebądź przyrosłe jedną połową skorupy do

blaszkoskrzełnyoh, a mianowicie przegrzebka(Pecten).

Mięczak to bardzo pospolity i muszla jegojest znaną powszechnie i używaną, z powoduswego płaskiego kształtu jako popielniczkalub talerzyk do lodów i pasztetu.

.Dwie połowy tej muszli nie są do siebiepodobne. Jedna jest wypukła, druga zaśbardziej płaska. Tak zwanej „nogi" zwierzęto nie posiada zupełnie, lecz mimo to dosyćżwawo może się poruszać pod wodą, zapo-mocą szybkiego i silnego zamykania i roz-twierania obu połówek muszli. Ruchy prze-grzebka przypominają jakby lot podfruwa-jącego motyla.

Zestawiając fakt braku nogi, spotykanej

1. Larwa ważki ze Spliaerium. 2. Ploszczyca przenosząca drobną maJżę Pisidiumfontinale. 3. Pływak ze Sphaerium corneum. 4. Salamandra i 5. Eapka ropuchy

z maJża,. 6. Rak z czterema osobnikami Oyclas fontinalis. (z „La Naturę").

przedmiotów podwodnych, bądź też w mule,przesuwając się powoli z miejsca na miejscezapomocą t. zw. „nogi"—mięsistego organuw kształcie dzioba okrętu, wystawionegoz pomiędzy dwu połówek skorupy, lub też—u form innych—zapomocą t. zw. „bisioru"(byssus), t. j . wiązki nici, powstającej z tę-żejącej w wodzie wydzieliny specyalnych gru-czołów, a którą mięczak przykleja do przed-miotów obcych.

Jak rozmaitemi mogą być sposoby miej-scozmienności u jednej i tej samej formyw ciągu życia całego gatunku, najlepiej naso tem poucza historya sposobów lokoinocyiformy morskiej, należącej też do mięczaków

natomiast u form blizko pogrzebkowi pokrew-nych, oraz asymetryą skorupy, dochodzimydo wniosków następujących.

Niegdyś przodkowie dzisiejszych prze-grzebków posiadali „nogę" i przesuwać sięmogli powolnie po dnie morza, tak jak znaneobecnie formy im pokrewne. Lecz, z powo-dów dziś trudnych do odgadnięcia, były onezmuszone do przystosowania się do osiadłegosposobu życia—podobnie jak współczesnenam ostrygi.

Szereg długi pokoleń, przyrosłych do po-wierzchni skał jedną połową muszli, wpłynąćmusiał na deformacyą skorupy : stąd jednajej połowa spłaszczyła się, druga zaś pozo-

N r 36. WSZECHŚWIAT 571

stała wypukłą. Lecz potem znów przegrzeb-ki zmieniły sposób życia : z osiadłych stałysię ruchliwemi, lecz już poruszają, się nie za-pomocą nogi, która musiała uledz zanikowipodczas okresu życia osiadłego; tak że docelu tego musiała się rozwinąć silniej musku-latura, zamykająca połówki muszli i dzigprzegrzebki poruszają się wyżej opisanymsposobem.

Jedne i też same gatunki małż mająnader obszerne rozmieszczenie geograficzne:fakt ten wykazuje, że oprócz powolnego ru-chu zapomocą nogi lub byssusu, muszą temięczaki uciekać się do innych, bardziejszybkich sposobów przenoszenia się. Znanyjest sposób połowu szczeźuj (Anodontacygnea): pomiędzy wpółroztwarte połówkimuszli wkłada się koniec kija : muszla za-myka się wtedy silnie i mięczak przymoco-wuje się do ciała obcego. Pewien zoo-log trzymał nad wodą kij z uczepioną,szczeżują w ciągu 50 godzin. Po zanu-rzeniu zaś go napowrót w wodę zwierzęotwierało połówki muszli i zakopywało sięw mule.

Często małże czepiają się w ten sposóbnóg ptaków wodnych i przenoszą się po-tem wraz z nimi na dosyć znaczne odleg-łości.

W stanie Wirginia (Ameryka północna)hodowla kaczek jest nader utrudnioną z po-wodu wielkiej ilości skójek (Unio), które,uczepiwszy się młodych kacząt, gdy te znaj-dują się przy brzegu, wprost topią je, gdypisklę odpłynie na miejsce głębsze. Toż sa-mo czynią i wymienione wyżej szczeżuje(Anodonta).

Lecz nietylko ptaki służą do przenoszeniamałż: nawet owady i raki różnych gatun-ków i różnej wielkości bywają zniewalane dooddawania im tej usługi; rozumie się, żew tych ostatnich przypadkach same mięczakinależą już do gatunków drobniejszych.

Przeważnie rodzaje Sphaerium, Pisidium,Cyclas, czepiają się odnóży larw ważek (Li-bellulidae), dorosłych płoszczyc (Nepa cine-rea), pływaków (Dytiscus marginalis). Ostat-ni przypadek został poraź pierwszy zauwa-żony przez Darwina. Pływak z uczepionąu odnóży małża z rodzaju Sphaerium (fig. 3),umieszczony w akwaryum, w ciągu dni pię-ciu nie mógł się pozbyć nieproszonej towa-

rzyszki, aż wreszcie sama się odczepiłai spłynęła na dno akwaryum.

Także i do macków (anten) owadówi skorupiaków czepiają się małe małże, np.z rodzaju Pisidium. Jak wiadomo, niektórez owadów wodnych, jak np. pływaki (Dytis-cus) w nocy porzucają wodę i latają w po-wietrzu—tym sposobem uczepione ich małżełatwo mogą być przeniesione na pewną, sto-sunkowo niewielką, odległość.

Możliwą też jest rzeczą, że w przypadkuostatnim i wiatr może mieć pewien wpływ naprzenoszenie się małż wraz z owadami naodległości znaczniejsze.

Skrzeki również mogą pośredniczyć w prze-noszeniu się mniejszych lub większych małż.Salamandry, trytony, żaby, ropuchy prze-noszą u swych kończyn małże z rodza-jów Unio, Cyclas, Dreissena. Ostatnia częstoprzytwierdza się zapomocą bisioru także doodwłoka raka rzecznego.

Te kilka ^szczegółów z życia małż wska-zują na różnorodność środków, zapomocąktórych formy, skazane pozornie na prze-bywanie w pewnej miejscowości o ciasnychgranicach, mogą przenosić się na znaczneczasem przestrzenie. -

Notowanie podobnych objawów i szczegó-łowe badanie towarzyszących im warunkówposiada doniosłe znaczenie dla zoogeografii,t. j . nauki o rozmieszczeniu geograficznemzwierząt, pozostającej w ścisłym związkuz badaniami nad przyczynami i przebiegiemrozwoju rodowego różnych grup zwierzęcych.

Jan Tur,

Z biologii pierwotniaków.

Życie, zwyczaje i obyczaje pierwotniakówzdolne są przykuć do siebie uwagę każdegochyba człowieka. Nawet badacz, przyzwy-czajony do częstego oglądania świata, którymikroskop nam wykrywa, nieraz zapominao swoich dociekaniach teoretycznych i z przy-jemnością przygląda się tym drobnym istot-kom. Nic przeto dziwnego, że od czasówLeeuwenhoeka nie zbywało nigdy na bada-czach przejawów życiowych u tej grupy istot.Szczególniej wzrosła ilość studyów nad pier-

572 WSZECHŚWIAT Nr 36.

wotniakami w ostatnich, czasach, kiedy sięprzekonano, że z morfologicznego punktu wi-dzenia ciało każdego z nich odpowiada jed-nej komórce. Z jednej przeto strony przy-ciągała uczonych możność czynienia doświad-czeń z pojedynczą, żywą. komórki],, z drugiejzaś—możność obserwowania wszystkich czyn-ności życiowych w najprostszej prawdopodob-nie formie. Między innemi zwrócono uwa-gę i na psychikę jednokomórkowców, spo-dziewając się w ten sposób rozwiązać wielekwestyj z dziedziny złożonej umysłowo-ści zwierząt wyższych. Nader zawiłe zja-wiska ruchu wielu pierwotniaków, sposóbprzyjmowania i wyszukiwania pokarmu, bu-dowanie pancerzy i t. d. skłoniło wielu bada-czy do przypisywania tym istotom bardzowysoko rozwiniętego życia psychicznego; nie-którzy z nich, jak Bunge, stąd czerpali argu-menty dla poparcia swych witalistycznychpoglądów na świat. Inni zaś uczeni też samezjawiska chcą. tłumaczyć bez wprowadzaniawoli świadomej, wymykającej się z pod kon-troli nauki ścisłej, oraz więcej jeszcze mglis-tej i nieuchwytnej siły życiowej. Widzą onitutaj szereg oddziaływań między żywą zaro-dzią i otoczeniem—oddziaływań, zachodzą-cych ściśle podług praw fizyki i chemii.

Kwestya ta, jedna z najtrudniejszych w ca-łej dziedzinie biologii, daleka jest jeszcze odrozstrzygnięcia. Tutaj postaramy się przed-stawić tylko najważniejsze fakty z życia pier-wotniaków, oraz najprostsze objaśnienie ichteoretyczne.

Łatwo zrozumieć, że o procesach psy-chicznych, zachodzących w jakiejkolwiekistocie żywej, sądzić możemy jedynie na za-sadzie, ogólnie mówiąc, ruchów tej istoty.Przy badaniu przeto psychiki pierwotniakówmusimy posługiwać się tą samą metodą, t. j .obserwowaniem ich ruchów.

Zacznijmy w tym celu obserwować przezmikroskop pierwotniaki w kropli wody, za-czerpniętej z gnijącego stawu lub akwaryum.Przedewszystkiem uderzeni zostaniemy wiel-ką żywością zaludniających ją istot. Obser-wacye ściślejsze pozwolą nam rozróżnić kilkaform ruchu; jedna z nich, lub też kombina-cya kilku jest stałą dla danego gatunku.Najprostszą i najpierwotniejszą formą ruchuu pierwotniaków jest ruch amebowaty (fig. 1);w pewnym punkcie na powierzchni zwierzę-

cia tworzy się wyrostek zarodzi, nader szyb-ko się zwiększa i cała masa żywej substancyiprzelewa się w ten sposób z miejsca na miej-sce. Następnie rzuci się nam w oczy naj-częściej spotykana forma ruchu zapomoca,cienkich określonej wielkości i formy wyrost-ków zarodzi—rzęs lub biczyków (fig. 2), któreporuszając się uderzają o wodę i wprawiająciało wymoczka w ruch tak jak płetwy u ryb.U niektórych wymoczków rzęsy służą jakonóżki do biegania po stałem podłożu. Rza-dziej nieco spotyka się ruch przy pomocywydzielania lepkich substancyj; oddzielnezaś stanowisko zajwuje niezupełnie jeszczewyjaśniony ruch okrzemek (Diafcomeae),o którym bywały już artykuły we Wszech-świecie, i

Fig. 1. Fig. 2.Ameba (pelzak). ^amaeci1 ' aureha.

Fig. 3. Wirczyki.

Prócz tych form ruchu, które przenosząpierwotniaków z miejsca na miejsce, zauwa-żyć można jeszcze ruchy wewnątrz jego cia-ła. Tutaj należą prądy w zarodzi, któreobserwować można najwyraźniej w plazmo-dyach śluzowców (Myxomycetes), ruch ziare-nek w nibynóżkach promienie oraz skurczecałego ciała lub poszczególnych jego narzą-dów, np. nóżki u wirczyków (Vorticella)(fig- 3).

Zaznajomiwszy się nieco z formami ruchupierwotniaków, zacznijmy obserwować terazjednego z mieszkańców naszej kropli, np.wspomnianą wyżej formę—wirczyka. Na-pewno dostrzeżemy, że przez pewien czasstoi ona na wyprostowanej nóżce, rzęsy pe-ristomy, t. j . otaczające otwór gębowy, poru-szają się nader szybko, wywołując silny wirw otaczającej cieczy. Po chwili bez żadnejwidocznej przyczyny następuje skurcz nóżki

Nr 36. WSZECHŚWIAT 573

i całego ciała—chwila jeszcze, a wymoczekznowu się wyprostuje aż do następnegoskurczu i t. d.

Przyjrzyjmy się dalej innemu pospolitemuwymoczkowi z gatunku Paramaecium (fig. 2).Tu napewno zauważymy, że wymoczek płynieczas pewien z równomierną szybkością w jed-nym kierunku, potem następuje kilka ude-rzeń rzęsami w stronę wprost przeciwną i wy-moczek znowu dąży w dawnym kierunku.

Daleko więcej złoźonetni są, ruchy u La-crymaria. "Wymoczek ten posiada kształtbutelki z długą bardzo rozciągliwą i giętkąszyją. Porusza się on nader powoli, częstostaje, szyjka jego rozciąga się, kurczy, wy-gina z nadzwyczajną szybkością na wszystkiestrony, przeszukuje niejako rozsiane w wo-dzie ziarenka mułu i znajduje tam poży-wienie.

Ta właśnie zdolność wyszukiwania i wy-bierania pożywienia jest najbardziej zdumie-wającą stroną życia pierwotniaków. Prawda,że u wielu gatunków zdolność ta jest bardzosłabo rozwiniętą, lub też nie istnieje wcale.Pełzaknp. (fig. 1) otacza swą zarodzią i wchła-nia w ten sposób najróźnorodniejsze drobneciałka, spotykane na swej drodze, bez wzglę-du na ich użyteczność dla organizmu. Wielewymoczków przełyka również wszelkie zia-renka, byleby tylko były dostatecznie lekkie-mi i mogły być uniesione ku otworowi gębo-wemu przez wir, wywołany ruchem rzęs pe-ristomy. W innych zato przypadkach zdol-ność wyboru pożywienia jest wprost zadzi-wiająca. Ogólnie znanym jest przykład, żejeden ze śluzowców, Vampyrella spirogyrae,napada i wysysa tylko komórki skrętnicy(Spirogyra), pozostawiając nietkniętemi innewodorosty.

Obecnie znamy najważniejsze ruchy pier-wotniaków, zachodzi przez to pytanie, powy-żej już wspomniane, czy zachodzą one przywspółudziale woli świadomej, czy sąto wprostoddziaływania między żywą zarodzią a jejotoczeniem—oddziaływania, objawiające sięw postaci ruchu. O ile stosujemy do roz-wiązania tej kwestyi tylko metodę obserwa-cyjną, o tyle przez analogią z własną osobągotowi jesteśmy przypisać pierwotniakom du-ży zasób woli świadomie działającej. Zwróć-my się jednak do pomocy doświadczenia;zacznijmy zmieniać warunki, wśród których

żyje pierwotniak i uważajmy w jaki sposóbzaródź na to reagować będzie. Bezwątpie-nia jako rezultat reakcyi otrzymamy ruch;otóż czy ruch ten nosić będzie charakterczystego refleksu, to jest odbywać się będziestale i niezmiennie, z dokładnością maszy-ny,—czy też zauważyć będziemy mogli ta'dezjawiska, które będą nas zmuszały do przy-jęcia zdolności sądzenia u pierwotniakówi działania na tej podstawie. Badania tegorodzaju dały szereg nader interesują-cych wyników. Okazało się przedewszyst-kiem, że wszelkie bodźce (zmiany w otocze-niu zarodzi), działające równomiernie napierwotniaka ze wszystkich stron, zmieniają,ogólnie biorąc, intensywność jego ruchów,bodźce zaś jednostronnie zmieniają kierunekruchu. Weźmy np. pełzaka i ogrzewajmykroplę wody, w której on się znajduje; ruchyjego będą się stawały coraz szybszemi dopewnej granicy, potem słabnąć będą, prze-staną w końcu istnieć i powyżej 40° nastąpiśmierć zwierzęcia. Wyobraźmy sobie dwanaczynia z wodą o różnej temperaturze i po-łączmy je zapomocą zwilżonego paska bibu-ły, na którym pomieścimy plazmodyum ślu-zowca. W tym przypadku zawsze ono popełznie w stronę naczynia z wodą cieplejszą,o ile jej temperatura nie jest zbyt wysoka.Zjawisko to nazywamy termotropizmem do-datnim. Wogóle tropizmami nazywamywłasność materyi ożywionej do poruszaniasię pod wpływem bodźców jednostronnychw pewnym określonym kierunku, ściśle za-leżnym od charakteru i kierunku bodźca.Rozróżniamy przytem termotropizm, helio-tropizm, galwanotropizm,ohemotropizm i t. d.stosownie do tego, czy bodźcem owym jestciepło, światło, prąd elektryczny, substancyechemiczne i t. d, Każdy rodzaj tropizmumoże być dodatnim, jeżeli wywołuje ruchku źródłu bodźca i ujemnym, jeżeli pierwot-niak oddalać się będzie od tego źródła. Bez-stronny badacz, obserwując zjawiska tro-pizmu, musi zaliczyć je do kategoryi odru-chów, odbywających się bez udziału woliświadomej. Wyżej już wspominaliśmy, źecechą charakterystyczną odruchów jest, żepowtarzają się one z dokładnością maszyny.Toż samo widzimy w zjawiskach tropizmu.Następnie mogą być one wywołane przezwpływ takich czynników, z któremi pierwot-

574 WSZECHŚWIAT Nr 36.

niaki w normalnych warunkach nigdy sięnie spotykają, np. prąd elektryczny, niektóresubstancye chemiczne i t. d. Trudno przetoprzypuścić, żeby przy zetknięciu się z czyn-nikiem nieznanym akt woli u wszystkichosobników zawsze bywał jednakim.

Nader wiele zjawisk z biologii pierwotnia-ków da się, zrozumieć jako objaw tropizmu,a więc bez udziału woli świadomej. Dlaprzykładu weźmy dość znany fakt, że pro-mienice (radyolarye) chwytają tylko pokarmżywy. Doświadczenia Verworna wykazały,że mamy tu do czynienia nie z jakąś zdolno-ścią rozróżniania ciał żywych i martwych,lecz wprost z odruchem na bodźce mecha-niczne, wywołane przez ruchy żywych istotek.Wprawiając w ruch ciało nieżywe, Yerwornwidział jak promienice je chwytały. Tutajprzeto kwesty a jest rozstrzygnięta. U wspom-nianej wyżej Vampyrella spirogyrae możemamy do czynienia z chemotropizmem, wywo-łanym przez jakąś wydzielinę skrętnicy lubcoś podobnego. W podobny przecież sposóbwytłumaczona została zdolność plemnikówpaproci do wyszukiwania komórki jajowej :okazało się mianowicie, że wydziela ona kwasjabłeczny, który wywołuje u plemników che-motropizin dodatni.

Jeżeli jeszcze uwzględnimy, źe organiz-my zdolne są odczuwać takie różnorodnei słabe bodźce, których my nieraz wy-kryć nie możemy,—jeżeli przypomnimy sobieo istnieniu ruchów impulsywnych, jak na-zwał Reyer ruchy, wywołane wprost przezsprawy odżywiania organizmu bez udziałuwoli, ani też bodźca zewnętrznego—wtenczasbędziemy mogli całą biologią pierwotniakówwytłumaczyć bez udziału wysoko rozwiniętejzdolności sądu i woli, które nie podlegająkontroli doświadczalnej.

Jan Sosnowski.

KRONIKA NAUKOWA.

— Wapień krystaliczny (Calcium), Żadnąz dotychczasowych metod nie otrzymano che-micznie czystego mefalicznego wapnia w ilości,wystarczającej do określenia podstawowych jegofizycznych własności. Uważano wapień za żółtymetal o ciężarze gatunkowym 1,55 —1,8 wedługokreśleń różnych badaczów,

Zupełnie nową nietodg otrzymywania czystegowapnia obmyślił Moissan. Dowiódł on, że aniodtleniając tlenek wapnia za pośrednictwem so-du, ani zapomocą, destylacyi amalgamatu wap-nia, nie można otrzymać czystego metalu, po-nieważ obecność sodu przeszkadza reakcyi. Na-tomiast okazało się, że metaliczny wapień przy1 emperaturze ciemno czerwonego żaru rozpusz-cza się w metalicznym sodzie, a przy oziębianiuwydziela się w postaci błyszczących srebrno-bia-lych kryształów układu heksagonalnego. Dlaotrzymania ich działano na cząsteczkę jodkuwapnia trzema cząsteczkami sodu podług wzoru :GaJ2 + 3Naa = 2NaJ + Ca + 2Na 2; wolnysód był rozpuszczalnikiem wapnia. Mieszaninęsodu i jodku wapnia ogrzewano do 500 - 600°w ciągu godziny, poczenj z ostudzonej maBy dzia-łaniem bezwodnego alkoholu izolowano kryszta-ły wapnia; otrzymana ilość wynosi około 50°/0

obliczonej teoretycznie. Elektrolizując pomię-dzy niklowym katodem i grafitowym anodem jo-dek wapnia, rozżarzony do czerwoności, Moissanotrzymał podobne, lecz mniejsze kryształy i sto-pione kulki, zawierające 98,9 do 9 9 , 2 % czyste-

— Działanie ważkich szpar na promienieHertza. Promienie Hertza są, już wszechstron-nie zbadane i analogia pomiędzy niemi i zjawis-kami świetlnemi została dostatecznie stwierdzonąwe wszystkich przypadkach. Najskąpsze bodajwiadomości posiadaliśmy o zachowywaniu siępromieni elektrycznych przy przechodzeniu przezwązkie szpary. Wiedziano tylko że przez Gzpa-rę w płycie metalowej łatwiej przechodzą pro-mienie elektryczne o płaszczyźnie polaryzacyiprostopadłej do kierunku szpary, niż spolary-zowane w kierunku równoległym do niej. Osta-tnie dopiero badania p. Marcina Latrille wyka-zały, że zachowanie się wiązki spolaryzowanychpromieni Hertza względem ważkiej szpary zu-pełnie odpowiada zachowaniu się spolaryzowa-nego światła w takich samych warunkach. •• Otorezultaty badań powyższych.

1) Fale elektryczne, przechodząc przez wązkąszparę, polaryzują się w płaszczyźnie prostopa-dłej do kierunku szpary.

2) Przy powiększeniu szpary zwiększa sięi ilość przechodzącej energii w ten sposób, żeprzy wydłużaniu jej ilość przechodzących pro-mieni zwiększa się szybciej z początku, niż na-stępnie, a przy rozszerzaniu szpary—naodwrót,

3) Jeżeli badamy zjawiska powyższe zapomo-cą coherera. zmieniają się one o tyle, że colie-rer łatwiej wykazuje promienie spolaryzowanew płaszczyźnie równoległej, niż w prostopadłejdo niego.

(Wied. ann.). Jan L.

— Stan atmosfery w czasie wzniesieniasię balonów doświadczalnych. Dnia 8 czerw-ca, bieżącego roku, rano, w różnych mias-

Nr 36. WSZECHŚWIAT 575

fcąch europejskich (Paryż, Bruksella, Stras-burg, Wiedeń, Berlin, Monachium, Petersburg)zostały wysiane umyślne balony w celu równo-czesnego zbadania w dniu tym stanu atmosferyziemskiej. Mapy narysowane na podstawie ob-serwaoyi wykazują, że atmosfera była w stanieniebywałego spokoju. Zaznaczyć trzeba, że wi-lia wybranego do badań dnia, t. j . 7-my czerwcajest właśnie punktem zwrotnym od okresu cyklo-nów, trwającego od listopada do maja, do okresuburz i trąb powietrznych, które charakteryzujączas letni od maja do października. W naszymumiarkowanym "klimacie, jak również w klima-tach zwrotnikowych i równikowych można od-różnić dwie ostro od siebie odcinające się poryroku. Cyklony, stanowiące główną cechę zimo-wego okresu mają po kilka tysięcy kilometrówśrednicy i przebiegają Euz-opę z jednego koiicana drugi, wywołując ogromne zniżenie barometru.Burze natomiast rozszerzają się na przestrze-ni kilkudziesięciu kilometrów szerokości, a wigcw niektórych prowincyach tylko — trąby po-wietrzne zaś mają co najwyżej kilkadziesiąt lubkilkaset metrów średnicy. W okresie cyklonówbarometr spada poniżej 750 mm, a pierwszei ostatnie zniżenia oznaczają początek i koniec te-go okresu. W r. b. okres cyklonów trwał dłużej niżzwykle : w maju zachodziły one często i to jestjedyna i niezaprzeczona przyczyna niepogodyi licznych deszczów, jakie były w tym miesiącu.Ostatni cyklon okresu zimowego nastąpił bez-pośrednio po poprzedzającym: przeszedł doEuropy z oceanu Atlantyckiego, wywołując zniż-kę barometru do 749 mm] w ciągu 4-eh dniokrążył wyspy wielkobrytańskie, kierując sięz powrotem do oceanu Atlantyckiego. Od. dnia7 czerwca zapanowały ostatecznie wysokieciśnienia w Europie i zachodzą, już tylko krótko-trwałe drugorzędne zniżki barometru w pojedyn-czych miejscowościach, wywołujące gwałtowneburze z towarzyszeniem nagłych wylewów rzek;te ostatnie miały miejsce szczególniej w Europiezachodniej.

(C. R. 1898). G. Sk.

— Znieczulenie zapomoeą elektryczności.P. Scripture ogłasza w czasopiśmie „Science", żepodczas doświadczeń nad wrażeniami, wywoły-wanerai przez prądy sinusoidalne zauważył, żeprądy o wysokiej stałości powodują znieczulenietkanek, pozostające przez pewien czas nawet poodjęciu przewodników. W stanie tym np. ukłu-cie palca igłą wywołuje jedynie wrażenie do-tknięcia. Wrażliwość na zimno również znika,

Jan T.

— Marmur pod ciśnieniem. F. D. Adams,prof. uniwersytetu w Montreal, badał zachowaniesię marmuru pod wielkiem ciśnieniem. Walecz marmuru kararyjskiego umieszczony w rurzestalowej i prawie ją wypełniający, pod ciśnieniem60 000 funtów na cal kwadratowy stał się ści-

ślejszy, nie łamiąc się jednak i nie krusząc.Szlify mikroskopowe wykazały, że ziarnkamarmuru pod wpływem ciśnienia stały się plas-tyczne i ugrupowały się nanowo, jak to bywaw skałach krystalicznych pod działaniem sił gó-rotwórczych.

(Scientiflc American). Sł. M.

— Z biologii piewika (Cicada). P. Fabrepodaje w Souvenirs entomologiques nader cieka-we wiadomości o piewikacb (Cicada). Mamytutaj opisany cykl rozwoju tych owadów, budo-wę ich przyrządów do śpiewania i t. d. Nad-zwyczajnie interesującem jest twierdzenie, żeśpiew piewików nie służy im do zwabiania samic,gdyż owady te są nieczułe nawet na bardzo silnebodźce dźwiękowe.

Jan 8-

— Kanibalizm u owadów. P. Shepheard-Walwyn hodował larwy Cloatera reclusa, i gdyminęła połowa czasu ich rozwoju larwowego,dodał im za towarzyszów 14-Śoioro wyklutychlarw Dicranura vinula. Po upływie dwu dniliczba tych ostatnich znacznie się zmniejszyłai wprędce nasz badacz spostrzegł, że larwy Clos-tera zjadają larwy Dicranura. Pakt to tem-bardziej dziwny, że Olostera jest formą roślino -żerną, i opisywane larwy miały żywności poddo-statkiern, a przytem były w wybornym staniezdrowia. Zjawisko kanibalizmu u owadów roś-linożernych jest faktem niezwykle interesującymi, jak dotąd, wcale się nie daje tłumaczyć.

(The Entomologist). Jan T.

— Jad przeciw jadowi. P. A. Costa zauwa-żył w 1892 r., że ukłucie Scolia interstineta roz-prasza objawy, wywołane przez ukłucie skorpio-na tuniskiego (prawdopodobnie jakiś gatunekz rodzaju Butims). Dawniej już zauważono nie-raz wpływ dobroczynny niektórych jadów w pew-nych chorobach, zależnych od obecności toksyn,mimo że brak w tym razie obserwaćyj ściślenaukowych.

(Bev. Scient.). Jan T.

ROZMAITOŚCI.

— Trzęsienie Ziemi. Trzęsienie ziemi za-uważono w nocy z dnia 5 na 6 sierpnia w Mes-synie, vr Regio w Kalabryi, w Millazzo i w Mm-co. Nie zrządziły one żadnych szkód materyal-nych. W Messynie dało się uczuć silne wstrząa-nienie dnia 6 sierpnia o godz. 2 min. 33 rano;trwało ono 5 sekund poczem nastąpiły jeszczetrzy lekkie wstrząśnienia. Agencya Reutera do-

576 WSZECHŚWIAT JSTr 3 6

nosi z Valparaiso o silnem trzęsieniu ziemi, trwa-jąeem około minuty zauważonem w nocy z dnia23 na 24 lipca w Conception i Talcahuana(Chili). Wiele domów zostało zniszczonych innezaś uszkodzone. Komunikacya telegraficzna i te-lefoniczna przerwana, druty od oświetlenia elek-trycznego zerwane. Drugie uderzenie zauwa-żono w tych samych miejscowościach 24 lipca0 godz. 1 miu. 55 po poi,

81. M,

— Ptaki, jako wrogowie pszczół. W „Anna-les de la Societe des Sciences naturelles" p. Saint-Saall podaje •wyszczególnienie ptaków, karmią-cych się pszczołami. Pierwsze miejsce zajmujetu sikora, która czyni spustoszenia w ulach pod-czas zimy, siadając przy otworze wylotowym1 wyłapując wystraszone uderzeniami w ścianęula owady. Inny ptak; znany wogóle jako poży-teczny—dzięcioł zielony, również jest strasznymniszczycielem pszczół, a nawet i miodu. Bocia-ny również tępią mnóstwo pszczół: u jednego7, nich znaleziono w wolu około 400 g tych owa-dów. Również zdecydowanemi wrogami pszczółsą : żołna (Morops apiaster), pazczołojad (Pernis

apivorus), mucliołówka (Muscicapa grisola), pio-gia (Luaciola rubeseula), gajówka (Euticilla ti-thys), a także pliszka i wróbel.

Jan T.

— Mucha tse-tse zjawiła się w dużej ilo-ści w Lokoja (Niger); obecność jej jest szczegól-nie groźną, dla koni: badania nowe wykazały,że tse-tse przenosi na konie pewien zarazek, nie-określony bliżej. Krajowcy przypuszczają, żezarazek ten tse-tse bierze z pewnej małej małpyi przenosi potem ua różne przeżuwające, tylkoże te ostatnie, zdaje się, są, -wobec zarazka do-syć odporne. Kwestyo ta wszelako wymagajeszcze sprawdzenia ściślejszego,

(Rev. scient.). Jan T.

— Oświetlenie elektryczne w krainach pół-nocnych, London Electrician podaje wiadomość0 istnieniu dwóch stacyj oświetlenia elektryczne-go w pobliżu pasa polarnego w Hammerfest1 w Tromsoe, Światło elektryczne cieszy siętam wielkiem powodzeniem podczas długich nocyzimowych.

SŁ. M.

B u l e t y n m e t e o r o l o g i c z n yza tydzień od d. 24 do 30 sierpnia 1898 r.

(Ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie),

•g•ąo

25 S.24 C.26 P.27 S.28 N.29 P.30 W.

Barometr700 mm -f

7r.

53,45o,764,055,851,747.85o,8

l p .

5l,Q61,264,555,25o,lSo,l4<),7

9 w.

5o,652,355,653,847,951,94S,7

7r.

16,215,413,/i15,613,615,515,6

Temperatura w st

l p .

26,420,517,420,521,015,220,0

9 w.

22,115,715,615,717,*H,315,4

Najw.

13,522,118,521,022,217,*21,8

C.

Najn.

26,715,313,011,611,1

U,l'3,4

i 43' i >

. . H

óo856353bq836>)

Kierunek wiatruSzyWiośd w metrach

S»,S3,S5

NW2,N2,NW3

N«,SW»,NW»W , S W J , S W

S^.SES.SE'W3,NW»,W

SW',SW2,SW5

Suma

opadu

_0 , 21,2

0,40 , 0

U w a g i

• od 7'Op. p . — i o 4 S p.

9 od 4 h. 5o m.p.tn. do w# 0 g. 74 5 chwilowo drób.

[ 0 0 ;;. 9 wlecz.

Średnie 61,6 17,1 66 1.8

Objaśnienie znaków. • deszcz; sjs śniej?; A krupy; A grad; = mgła; -o- rosa; u szron; K> burza;T odległa burza; 4» zawieja; _ v błyskawice bez grzmotów; ,/ wicher; © koło wielkie białe naokołosłońca; © wieniec naokoło słońca; TO koło wielkie białe naokoło księżyca; £ wieniec naokoło księżyca;\±\ oznacza, że przynajmniej połowa powierzchni gruntu, otaczającego ataeya,, jest pokryta śniegiem. —Włoska a. (lub a. m.) dopisana do liczby, oznacza godziny od 12 w nocy do 12 w południe; głoska p.(lub p. m.) oznacza godziny od 12 w południe do 12 w nocy. Np. 9 a. lub 9 a. m. oznacza godzinę 9-tązrana; 7 p.—godzinę 7-a. wieczorem.

T B, B S O. Jak żyją rośliny na piaskach? przez E. Strumpfa, — Parowanie metali w temperaturzezwykłej, przez Z. Weyberga. — O przenoszeniu się małż, przez J. Tura. — Z biologii pierwofc.niaków, przez J. Sosnowskiego. — Kronika naukowa, — Rozmaitości. — Buletyn meteorologiczny.

Wydawca Sukcesorowia A. Ślósartkiego. Redaktor Br. Znatowicz

aio H,eii8ypoH>. BapuiaBa, 21 aBrycia 1898 r. • Warszawa. Druk Emila SkiwBkiego,