28
ZACZYTAJ SIĘ Claire Cook W RYTMIE MARZEŃ Za Zaba bawn wna a i i po pory rywa waąca ca c . „p „pub ubli li ish sher ers s we we w ek ekly lyDUŻA CZCIONKA s sob obą ą, k koc ocha aj i tańcz!

W rytmie marzeń

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Claire Cook: W rytmie marzeń Deirdre nie ma czasu na marzenia. Jest asystentką swojego sławnego starszego brata. Od rana do nocy organizuje mu życie, zapominając o własnym. Do czasu. Kiedy po kłótni w pracy na dodatek rzuca ją chłopak, Deirdre postanawia wreszcie zrobić coś dla siebie. Jej odważna decyzja zaskakuje wszystkich: zatańczy w nowej edycji „Tańca z gwiazdami”. Czy w tańcu odnajdzie życiową pasję? Czy nagrodą za odwagę będzie miłość?

Citation preview

Page 1: W rytmie marzeń

zaczytaj się•

ZACZYTAJ SIĘ

Claire Cook

W RYTMIE MARZEŃ

ZaZababawnwna a ii poporyrywawająjąącacac .„p„pububliliishshererss wewew ekeklyly””DUŻA

CZCIONKA

BąBądźdź ssobobąą, kkocochaajj i tańcz!

Deirdre nie ma czasu na marzenia. Jest asystentką swojego sławnego starszego brata.

Od rana do nocy organizuje mu życie, zapominając o własnym.

Do czasu. Kiedy po kłótni w pracy na dokładkę rzuca ją chłopak, Deirdre postanawia wreszcie

zrobić coś dla siebie. Jej odważna decyzja zaskakuje wszystkich: zatańczy w nowej edycji

Tańca z gwiazdami.

Czy w tańcu odnajdzie życiową pasję? Czy nagrodą za odwagę będzie miłość?

Cena 14,90 zł

Claire CookW

RYTMIE M

ARZEŃ

duża czcionka

Cook_W rytmie marzen_okl_pocket_druk.indd 1 2013-04-17 15:45:15

Page 2: W rytmie marzeń

Cook_W_rytmie_marzen.indd 2ook_W_rytmie_marzen.indd 2 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 3: W rytmie marzeń

Claire Cook

W rytmie marzeń

tłumaczenie

Urszula Woźniakowska

Cook_W_rytmie_marzen.indd 3ook_W_rytmie_marzen.indd 3 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 4: W rytmie marzeń

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2013

Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Tytuł oryginałuWallfl ower in Bloom

Copyright © 2012 by Claire Cook

Copyright © for the translation by Urszula Woźniakowska

Fotografi a na pierwszej stronie okładki© el lobo/Shutterstock.com

Opieka redakcyjnaAleksandra Kamińska

Ewa Polańska

Opracowanie tekstuBarbara Gąsiorowska

Opracowanie typografi czneDaniel Malak

Piotr Poniedziałek

ŁamaniePiotr Poniedziałek

ISBN 978-83-240-2394-3

Cook_W_rytmie_marzen.indd 4ook_W_rytmie_marzen.indd 4 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 5: W rytmie marzeń

7

rozdział

Na co komu byłaby krowa, jeśli mleko rozdawano by za darmo, ale z drugiej strony, czy ten, kto posmako-wałby mleka, nie wróciłby do krowy po więcej?

Mój brat lśnił, jak zwykle.

– Czy masz pasję? – zagrzmiał. Błysnął rzę-dem białych zębów i rozchylił swe zadbane dło-

nie w zapraszającym geście.Powiódł roziskrzonym spojrzeniem swoich zalotnych

oczu. Zapatrzona w niego widownia, w większości żeńska, zaczęła się ślinić.

To właśnie oczy sprawiały, że miał w sobie tyle wdzię-ku. Można w nich było utonąć. Niebieski bezkres. Głęboki i skrzący błękit, niczym ocean odbijający ostatnie promie-nie zachodzącego słońca. Oczywiście, dzięki odpowied-niemu zestawieniu genów i tak dalej, moje oczy były w ko-lorze przeciętnego brązu.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 7ook_W_rytmie_marzen.indd 7 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 6: W rytmie marzeń

8

Obserwowałam, jak przyglądał się łaknącym jego uwa-gi wielbicielom, zdając się nawiązywać kontakt wzroko-wy z każdym po kolei.

– Podczas ceremonii pogrzebowej starożytni Grecy za-dawali tylko jedno pytanie: czy zmarły bądź zmarła mieli pasję?

Gdy wzniósł ręce ku niebu, śnieżnobiała tunika opad-ła, odsłaniając idealny kawałek jego umięśnionych przed-ramion.

– Znajdźcie swoją pasję. Pozwólcie jej się skrystalizo-wać, niech stanie się fundamentem, na którym zbuduje-cie swoje życie. I pamiętajcie: ona nie śpi. Zawsze czuwa i czeka na was.

Wszyscy naokoło notowali naprędce jego słowa, niektó-rzy, łamiąc niepisane prawo, nagrywali ukradkiem to, co mówił, używając komórek i małych podręcznych apara-tów. A przecież chodziło przede wszystkim o to, żeby za-chęcić ich do kupienia gotowych nagrań. Co robić, świat zmieniał się z prędkością światła i oto teraz sami wgry-waliśmy fi lmiki na YouTube’a i Facebooka, licząc na to, że obiegną glob niczym poczta łańcuszkowa. Cóż, na co komu byłaby krowa, jeśli mleko rozdawano by za darmo? Ale z drugiej strony, czy ten, kto posmakowałby mleka, nie wróciłby do krowy po więcej?

Jezusmario, zaczynałam brzmieć jak mój nawiedzony brat.

On tymczasem zdążył się już wczuć.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 8ook_W_rytmie_marzen.indd 8 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 7: W rytmie marzeń

9

– Wasza pasja nie będzie przemawiać poprzez książkę ani fi lm. Wsłuchajcie się w jej głos. Jest jasny i czysty i tra-fi a, niczym haiku, prosto w serce.

Powiało lekkim banałem. Kilku słuchaczy kiwało gło-wami, ale większość pochyliła się do przodu, czekając na puentę.

– Musicie jednak pamiętać, że jeśli nie zaczniecie żyć w zgodzie z samymi sobą, wasze serca pozostaną na nie-go głuche. Zaakceptujcie siebie. Nie czekajcie, pozwólcie waszej pasji przemówić już teraz. Jej głos dosięgnie was niczym błyskawica, której jasny blask pozwoli wam roz-poznać prawdziwy cel waszego życia.

Kiedy wstałam i przyciemniłam ostre światło padają-ce z  tyłu sali, kilku wybranych wcześniej widzów pod-niosło się, żeby zapalić świeczki stojące z przodu, na kra-wędzi sceny.

Mój brat sięgnął za kurtynę na tyłach i wyciągnął zmal-tretowaną gitarę akustyczną. Podłączył ją do wzmacnia-cza, usiadł okrakiem na wysokim drewnianym taborecie i skrzyżował nogi odziane w sponiewierany dżins.

Następnie wykonał O-O-H Child, piosenkę Five Stair-steps z  lat siedemdziesiątych, w której mowa o  tym, że wszystko stanie się prostsze. I że generalnie będzie weselej.

Tylko ja nie poddałam się zbiorowemu wzruszeniu. – Miej oko na wszystko  – powiedział ojciec, odda-

jąc mi pod opiekę stoisko z  płytami i  innymi gadżeta-mi, kiedy szli z matką zająć jak zwykle te same miejsca w pierwszym rzędzie. Teraz oboje wstali, zapalili swoje

Cook_W_rytmie_marzen.indd 9ook_W_rytmie_marzen.indd 9 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 8: W rytmie marzeń

10

identyczne zapalniczki Bica i trzymali je w górze, kołysząc się w rytm muzyki. W koszulkach farbowanych metodą tie-dye, z których krzyczał jaskrawozielony napis TAG!, odwróceni plecami, wyglądali jak bliźniacy, z tą jedynie różnicą, że siwe loczki taty kończyły się tuż nad uszami, a mamy porastały całą głowę.

Popularność mojego brata była najlepszą rzeczą, jaka spotkała ich w  życiu. Od lat sześćdziesiątych bywali w wolnych chwilach tak zwanymi deadheadami – fana-mi grupy Grateful Dead – i pakowali mnie wraz z bratem i siostrami do samochodu, ilekroć zespół grał koncert ple-nerowy gdzieś w pobliżu. Dorastałam w przeświadczeniu, że wakacje polegają na skakaniu w szczerym polu w rytm piosenki Sugar Magnolia.

Śmierć wokalisty Jerry’ego Garcii była dla moich ro-dziców prawdziwym ciosem – po przejściu na emeryturę planowali zostać deadheadami na pełny etat. Przez parę lat bez przekonania słuchali Dark Star Orchestra i innych zespołów śpiewających covery ich idoli, a potem przerzu-cili się na grę w kręgle. Tak więc gdy jakiś czas temu mój brat został rodzinną gwiazdą rocka, matka i ojciec nie po-siadali się z radości.

Zdobycie statusu bożyszcza tłumów przyszło mu, jak wszystko inne, bez większego trudu. Jeszcze przed chwi-lą był zwykłym chłopcem z gitarą, który dawał ze sceny upust swym oratorskim talentom. Pewnego razu jeden z  fanów wrzucił kawałek jego egzaltowanej przemowy na YouTube’a, a tydzień później mój brat umawiał się już

Cook_W_rytmie_marzen.indd 10ook_W_rytmie_marzen.indd 10 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 9: W rytmie marzeń

11

na spotkanie z producentem programu Th e Ellen DeGe-neres Show. I, rzecz jasna, tradycyjnie osiągnął spektaku-larny sukces. To, co było potem, przejdzie już do historii.

Ziewnęłam i przeciągnęłam się, czekając na atak. Gdy skończy, jego fani wezmą stolik szturmem i rzucą się na wszystko, co nie jest elementem wystroju wnętrza. Za tę stronę biznesu odpowiedzialni byli rodzice, którzy orga-nizowali stoiska na koncertach i prowadzili sklepik online, dostając od każdej sprzedanej rzeczy stosowną prowizję dla emerytów. Ułożyłam równo stertę T-shirtów zapako-wanych w małe pudełeczka w kształcie gitar. Przysunę-łam do nich płyty CD i DVD, które zasłaniały amulety w formie koralików.

Po krótkiej, zbiorowej medytacji nadszedł czas na bu-rzę oklasków. Moi rodzice wślizgnęli się prędko za stolik i usiedli obok mnie.

Mama włożyła za ucho swój ołówek numer dwa i dała mi szybki całus w policzek.

– To chyba jego najlepszy koncert jak do tej pory – po-wtarzała to za każdym razem.

„Mój chłopak!” lub „Oby tak dalej”, odpowiadał zawsze tata, tym razem stosując wariant pierwszy.

– Jak poradziłam sobie ze światłami? – zapytałam.Zaśmiał się. – Zabawna jesteś  – powiedział, obejmując mnie ra-

mieniem.Zauważyłam, że byliśmy niemal tego samego wzrostu.

Albo to on się kurczył, albo to moje ciało starało się za

Cook_W_rytmie_marzen.indd 11ook_W_rytmie_marzen.indd 11 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 10: W rytmie marzeń

12

wszelką cenę zachować odpowiednią proporcję między wymiarem wertykalnym i horyzontalnym.

Cmoknęłam ojca w policzek i wysunęłam się spod jego ramienia. Musiałam przecisnąć się pod scenę, żeby uprze-dzając atak fanatycznych wielbicieli, zagnać mojego brata do stolika, przy którym miał podpisywać płyty.

– Ustawcie się w kolejce – prosiła matka, kiedy ludzie zaczęli podchodzić do stoiska – i nie pchajcie się. Zacznie-my, jak będziecie gotowi.

Nie było wątpliwości co do zawodu, jaki wykonywa-ła przez lata. Wciąż miała w sobie ten nauczycielski nerw, który sprawiał, że wszyscy zawsze jej słuchali i grzecznie ustawiali się w rządku. Dwóch hotelowych ochroniarzy wzmocniło zaporę, krzyżując ręce na piersiach.

Dla zabawy przeciskałam się przez tłum slalomem, zmierzając tanecznym krokiem w stronę, z której docho-dził głośny, melodyjny śmiech Taga.

– Przepraszam bardzo – zwracałam się do tych, którzy blokowali mi drogę, a gdy to nie pomagało, wbijałam im dyskretnie łokieć pod żebra.

– Niesamowite – usłyszałam głos mojego brata. – Co za piękne spotkanie po latach! Co robisz w Austin?

Torując sobie drogę, byłam przekonana, że zaraz zoba-czę kobietę, z którą się pewnie kiedyś przespał i teraz roz-paczliwie usiłuje zgadnąć, jak ma na imię. Znałam reguły gry. Wyciągnę do niej dłoń i przedstawimy się sobie na-wzajem. A mój brat będzie udawał, że od samego począt-ku wiedział, z kim miał do czynienia.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 12ook_W_rytmie_marzen.indd 12 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 11: W rytmie marzeń

– Dee – Tag odwrócił się do mnie. – Nie uwierzysz, kto wpadł na koncert. Steve Moretti. Studiowaliśmy razem w Massachusetts.

Stłumiłam kolejne ziewnięcie. Im sławniejszy się stawał, tym więcej kumpli z przeszłości pojawiało się z powrotem w jego życiu.

– Steve – zwrócił się do przyjaciela – to moja siostra Deirdre.

I wtedy tłum się rozstąpił, a ja zobaczyłam faceta, któ-ry oglądał mnie ostatnio w majtkach.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 13ook_W_rytmie_marzen.indd 13 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 12: W rytmie marzeń

14

rozdział

Porażka jest krótkim, niezbędnym przystankiem na drodze do sukcesu, ale nigdy nie osiągniesz sukcesu, jeśli zapomnisz na przystanku swoich bagaży.

Dobra, czas na krótkie wprowadzenie. Byłam stró-żem swojego brata. Dosłownie. Jego dozorcą. Każdy, kto chciał do niego dotrzeć, miał wcześ-

niej do czynienia ze mną. To był sensowny układ. Tag wiedział, że głęboko zakorzenione poczucie rodzinnej lojalności nakazuje mi trzymać jego stronę, bez względu na wszystko. Ja z kolei wiedziałam, że jeśli dam ciała, za-trudni zamiast mnie którąś z naszych sióstr.

Jeżeli nie słyszeliście jeszcze o  moim bracie  – wkrót-ce się to zmieni. Już niedługo jego koncert gdzieś w wa-szej okolicy stanie się tematem numer jeden. Na imię ma Tag – trochę tak, jakby ktoś otagował go na Facebooku,

Cook_W_rytmie_marzen.indd 14ook_W_rytmie_marzen.indd 14 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 13: W rytmie marzeń

15

podpisując „to jest to”. Guru i gwiazda rocka w jednej oso-bie. Wyobraźcie sobie Deepaka Choprę i Bono w jednym.

Wyobraźcie sobie Taga – to jest to.Dla kogoś, komu nie przeszkadzał brak życia prywat-

nego, czuwanie nad rodzinną supergwiazdą było całkiem niezłą fuchą. A im jaśniej błyszczał on, tym bardziej blad-ło moje własne światło. Pracowałam po dwadzieścia czte-ry godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu i jeśli Tag mógłby wydłużyć dzień o parę godzin bądź tydzień o parę dni, pracowałabym zapewne jeszcze więcej.

Wczoraj przeleciałam samolotem z San Diego do De-troit, a  stamtąd do Des Moines. Tag wolał, żebym oso-biście sprawdzała hale koncertowe bądź plenery przed zabukowaniem, więc jeśli tylko mogłam, wyruszałam w podróż kilka dni przed nim i dodawałam do swojego, i tak już przeładowanego, harmonogramu parę dodatko-wych przystanków. Z rodzicami i Tagiem spotykaliśmy się dopiero na kolejnym koncercie. Oznaczało to, że kiedy dzisiejszego ranka w Des Moines wyczołgałam się o świ-cie z łóżka, żeby polecieć do Austin, mój brat siedział jesz-cze w domu, jedząc cukierki.

Idąc wzdłuż pustego hotelowego lobby, zatrzymałam się przed długim akwarium, żeby napić się kawy, którą za-parzyłam w pokoju. Kalejdoskop różnokolorowych rybek skubał unoszącą się na wodzie karmę. Nie mogłam ode-rwać od nich wzroku. Czytałam kiedyś w jakimś artyku-le, że obserwowanie podwodnego świata ma właściwości uspokajające i daje efekty zbliżone do medytacji. Może za

Cook_W_rytmie_marzen.indd 15ook_W_rytmie_marzen.indd 15 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 14: W rytmie marzeń

16

jakiś czas kupię sobie rybki. Albo zacznę regularnie cho-dzić do akwarium.

Kiedy poszłam się wymeldować, pani w recepcji szepta-ła do słuchawki czułe słówka. Minęła mnie para w strojach sportowych – trzymając się za ręce, szła na swój poranny fi tness. Usiadłam na tylnym siedzeniu taksówki i wlepi-łam wzrok w zdjęcie żony i dzieci przyczepione do osło-ny przeciwsłonecznej nad głową kierowcy. Dzień dopie ro się zaczął, a już cały wszechświat niecierpliwie dawał mi znać, że w moim życiu powinno być miejsce na coś więcej niż tylko praca, praca, i jeszcze raz – praca.

Ledwie ruszyliśmy z postoju, mój telefon odezwał się metaliczną, instrumentalną wersją piosenki She Works Hard for Money.

– O co chodzi? – zapytałam. – Porażka jest krótkim, niezbędnym przystankiem na

drodze do sukcesu – odezwał się mój brat – ale nigdy nie osiągniesz sukcesu, jeśli zapomnisz na przystanku swych bagaży.

– Może być – odparłam. – Jest zdecydowanie za wcześnie. – Ale dobre, nie?Wyobrażałam już sobie jutrzejszy koncert w  Austin.

Rozkoszny bełkot Taga, błysk jego wybielonych zębów i cień kusząco niedogolonego zarostu, a naokoło wielbi-ciele w stanie przedzawałowym.

Ziewnęłam. – Genialne – powiedziałam. Spojrzałam na zegarek. –

Nie zapomnij, że o dziesiątej masz wywiad. Twoje notat-ki są w czerwonej teczce w prawym, górnym rogu biurka.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 16ook_W_rytmie_marzen.indd 16 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 15: W rytmie marzeń

17

Ponieważ nie ma bezpośrednich lotów z Des Moines do Austin, miałam przesiąść się w Milwaukee. Ale w Milwau-kee okazało się, że lot do Austin został odwołany. Musia-łam więc polecieć do Dallas – Fort Worth i kupić nowy bilet. Byłam już gotowa dojechać na miejsce samochodem albo nawet przejść ten ostatni odcinek na piechotę, dopó-ki aplikacja w telefonie nie poinformowała mnie, że dy-stans wynosi trzysta czterdzieści kilometrów.

Nie jestem aż tak ambitna.Kiedy wylądowałam w  końcu na lotnisku w  Austin,

byłam już mocno spóźniona. Wyszarpnęłam z bagażni-ka nad głową swoją podręczną walizkę na kółkach i pod-ciągnęłam cienkie, bawełniane dresy, które opadły poni-żej linii mojego białego workowatego T-shirta. Pędziłam przez terminal tak szybko, że walizka co chwilę przewra-cała się na bok. Za trzecim razem poddałam się i zaczę-łam wlec ją po ziemi.

Zapach teksańskiego barbecue, dochodzący z  restau-racji Salt Lick na skraju strefy z jedzeniem, przypomniał mi, że prawie nic nie jadłam przez cały dzień. Nie miałam czasu czekać w  kolejce, więc porwałam gotową kanap-kę z indykiem z Java Airport Coff ee House i orzechowe M&M’sy, które miały podtrzymać mnie przy życiu, zanim znajdę chwilę, żeby się do niej dobrać. Zatrzymałam się, chcąc posłuchać zespołu, który grał koncert obok punk-tu widokowego, u szczytu głównych ruchomych schodów. Gdyby Tag był tutaj ze mną, chciałby pewnie zostać przez chwilę i zagrać z nimi jeden czy dwa kawałki. Poruszałam biodrami w rytm muzyki, wciągając ostatnie M&M’sy.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 17ook_W_rytmie_marzen.indd 17 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 16: W rytmie marzeń

18

Zjechałam ruchomymi schodami na parter i poszłam w stronę postoju taksówek, przyglądając się przy okazji wystawie pięknych gitar ulokowanej nad podajnikami bagażu. Najwyraźniej Austin wzięło sobie do serca swoją reputację światowej stolicy muzyki live.

Gdy wyszłam na zewnątrz, uderzyła mnie fala gorąca. Poczułam się jak w saunie. Wskoczyłam do taksówki, wy-piłam łapczywie pół butelki letniej wody i włączyłam te-lefon. Tysiąc pięćset nowych wiadomości do mojego bra-ta. Nawet na nie nie spojrzałam.

Odpakowałam kanapkę z indykiem, starając się nie my-śleć o zarazkach pełzających po tylnym siedzeniu taksów-ki. Telefon znów zabrzęczał.

– No? – wybełkotałam z pełnymi ustami. – Widziałaś gdzieś moje zielone spodnie do golfa?  –

spytał mój brat. – Sprawdziłeś w garderobie? – Której?Przewróciłam oczami. – Tej przy głównej sypialni. Po lewej stronie, w poło-

wie, razem z resztą spodni do golfa. – Hmm, nie wiedziałem, że mam sekcję golfową. Cze-

kaj... Dobra, są. – Uf. Co za ulga – zasłoniłam dłonią słuchawkę i wzię-

łam kolejny gryz grillowanego indyka, który z  grillem miał chyba jednak niewiele wspólnego.

– No więc jak mi poszło?Przełknęłam.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 18ook_W_rytmie_marzen.indd 18 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 17: W rytmie marzeń

19

– Szukanie spodni do golfa?Jego śmiech brzmiał jak milion dolarów. – Wywiad. – Nie słuchałam. – Bo? – W samolocie byłoby mi raczej trudno. Spokojnie, do-

stanę MP3 na mail. Przesłucham i od razu dam ci notat-ki. Pamiętaj, że o 7.15 masz transport na lotnisko. Two-ja walizka jest spakowana i czeka przy głównym wejściu.

– 7.15? Poważnie?Znów przewróciłam oczami. – Samoloty z Boston do Austin latają raz dziennie, więc

lepiej się sprężaj.Gdy taksówkarz skręcił w University Avenue i zahamo-

wał przed wielkim centrum konferencyjnym, do spotka-nia zostało mi dokładnie siedem minut.

– Deirdre Griffi n – przedstawiłam się na recepcji i sięg-nęłam po kartę kredytową mojego brata. – Chciałam się zameldować. O 16.30 jestem umówiona w głównej restau-racji z osobą odpowiedzialną za organizowanie eventów. Mógłby dać jej pan znać, że spóźnię się parę minut?

Recepcjonista oddał mi kartę kredytową i  przeciąg-nął przez koder klucz w postaci plastikowego prostokąta.

– Restauracja znajduje się na półpiętrze pomiędzy skle-pem z pamiątkami a centrum biznesowym – poinformo-wał mnie, nie podnosząc wzroku.

Zastanawiałam się, czy opłacało się marnować cenną energię na przekonywanie tego idioty, żeby może jednak zadzwonił do restauracji w moim imieniu.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 19ook_W_rytmie_marzen.indd 19 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 18: W rytmie marzeń

20

Podjęłam decyzję, odwróciłam się i  odeszłam w  kie-runku windy, stukając kółkami walizki.

Wysiadłam na czternastym piętrze i poszłam za strzał-kami do pokoju 1423. Włożyłam klucz w drzwi. Błysnę-ło czerwone światełko. Spróbowałam jeszcze raz. Znowu czerwone.

Wygrzebałam tekturowe etui na klucz i odczytałam nu-mer: 1432.

Westchnęłam, ale nie mogłam się powstrzymać: wy-ciągnęłam rękę w tanecznym geście i na czubkach palców wykręciłam piruet, obracając walizkę o idealnie wymie-rzone 180 stopni. Być może to kombinacja anonimowo-ści i długich korytarzy sprawiała, że w hotelach zawsze chciało mi się tańczyć.

Upewniłam się, że na pewno nikt mnie nie widzi, i  w  drodze powrotnej wykonałam nogami parę zama-szystych wymachów w wodewilowym stylu, taszcząc wa-lizkę wzdłuż holu i skręcając za rogiem. Może pewnego dnia wydam płytę z własnym kursem tańca pod tytułem „Zostań zmysłowym tancerzem hotelowym. Dla podró-żujących samotnie”.

Znalazłam właściwy pokój i włożyłam klucz. Tym ra-zem, przy akompaniamencie krótkiego piknięcia, świateł-ko zaświeciło się na zielono. Pchnęłam z impetem drzwi i rzuciłam swoje bety na wielkie małżeńskie łoże. Otwo-rzyłam zamek z przodu walizki i wyciągnęłam podróżną torebkę z regulacją wielkości.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 20ook_W_rytmie_marzen.indd 20 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 19: W rytmie marzeń

21

Kończąc swój balet, wyrzuciłam w górę nogi, posyła-jąc klapki na drugi koniec pokoju, zakręciłam biodra-mi, zdejmując bawełniane dresy, i ściągnęłam przez gło-wę T-shirt gestem wieńczącym show. Przerzucając się na styl taneczny rodem z lat sześćdziesiątych, wzięłam toreb-kę i podnosząc wysoko nogi zgięte w kolanach, ruszyłam do łazienki. Wysikałam się w tempie ekspresowym, prze-ciągnęłam świeżym dezodorantem po nieco nieświeżym ciele, wycisnęłam pastę na szczoteczkę do zębów i ruszy-łam tanecznym krokiem z powrotem w stronę walizki.

Nie żebym zawsze zjawiała się na czas, ale tym razem byłam prawie pewna, że nasze spotkanie było ostatnim punktem w harmonogramie pani menedżer, i bałam się, że pójdzie do domu. Myjąc zęby jedną ręką, drugą prze-rzucałam ciuchy, szukając czegoś do ubrania. Wyciąg-nęłam nieprzyzwoicie drogi, elastyczny czarny strój po-dróżny. Wygrzebałam też pomięty szalik, licząc po cichu na to, że załamania materiału mogą uchodzić za element jego oryginalnego designu.

Moja czysta bielizna gdzieś zniknęła, więc wydobyłam z  powrotem stanik, który miałam już tego dnia na so-bie, i  wyszarpnęłam spomiędzy ubrań stare, workowa-te majtki, które włożyłam na czas podróży, rezygnując z sexy looku na rzecz wygody. Rozdarłam niechcący pal-cami znoszoną bawełnę. Gdy otworzyłam usta, żeby za-kląć, z kącika trysnęła mi pasta do zębów.

Zapiszczał zamek.Poruszyła się klamka.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 21ook_W_rytmie_marzen.indd 21 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 20: W rytmie marzeń

W drzwiach stanął mężczyzna.Ktoś wrzasnął, zorientowałam się, że to ja. Pasta zmie-

szana ze śliną spływała mi kaskadami po brodzie jak wo-dospad.

Mężczyzna podniósł dłoń jakby chciał powiedzieć „stop”.Krzyknęłam jeszcze raz.Zacisnął kurczowo powieki i sięgnął do tyłu po klamkę. – Moja wina – powiedział, wycofując się z pokoju.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 22ook_W_rytmie_marzen.indd 22 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 21: W rytmie marzeń

23

rozdział

Nie musisz być zwycięzcą, żeby zacząć, ale musisz zacząć, żeby być zwycięzcą.

Zamknęłam drzwi na łańcuch, wyplułam tę część pasty do zębów, której nie zdążyłam połknąć, i na-tychmiast zadzwoniłam na recepcję.

– Jakiś facet wlazł mi do pokoju! – wrzasnęłam. – Prawdopodobnie ktoś z obsługi – odparł głos w słu-

chawce. – Miał walizkę! – krzyczałam. – Zieloną. Na kółkach.Od tego krzyku zaczynało porządnie boleć mnie gardło. – No cóż – rozpoznałam po głosie kretyna, z którym

miałam już tego dnia przyjemność. Czekałam. – No cóż? – powiedziałam w końcu. – Jakiś obcy typ

staje mi nagle w drzwiach, a pan nie ma nic więcej do po-wiedzenia?

Cook_W_rytmie_marzen.indd 23ook_W_rytmie_marzen.indd 23 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 22: W rytmie marzeń

24

– To pewnie wina systemu. Czasami się zawiesza.Darzyłam komputery wielkim szacunkiem i nie zno-

siłam, kiedy ludzie zwalali na nie winę za to, co sami schrzanili. Potrząsnęłam głową. Gwałtowny ruch otrzeź-wił mnie na tyle, że przypomniałam sobie o spotkaniu z menedżerką. Rozciągnęłam kabel telefoniczny tak da-leko, jak tylko pozwalał na to opór materii, i jedną ręką naciągnęłam swój elastyczny, podróżny strój.

Kiedy przesunęłam dłonią po pośladku, ciało wysko-czyło przez dziurę w majtkach jak guz. Zdusiłam kolejny krzyk. Wywaliłam wszystko z walizki w poszukiwaniu innych majtek i kiedy w końcu je znalazłam, zaczęłam przebierać się od pasa w dół.

– Musicie państwo zejść na recepcję, oboje dostaniecie nowe klucze – kontynuował głos.

– A dlaczego niby ja mam wymieniać swój? – podcią-gałam spodnie, trzymając słuchawkę w załamaniu szyi. – Byłam tutaj przed nim.

– Polityka fi rmy. – Jezusmario. Macie specjalny regulamin na takie wy-

padki? Co to za miejsce?! – A, i jedno z państwa będzie musiało przenieść się do

innego pokoju. – Na pewno nie ja – odparłam. Po czym cisnęłam słu-

chawką najmocniej, jak potrafi łam.

Jeżeli ci idioci przenieśliby go do mojego pokoju, przesunę-łabym koncert. Albo bym ich pozwała. Albo przesunęłabym

Cook_W_rytmie_marzen.indd 24ook_W_rytmie_marzen.indd 24 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 23: W rytmie marzeń

25

koncert i ich pozwała. Przepakowywałam walizkę chyba z tysiąc pięćset razy podczas tego weekendu i zdecydowa-nie nie miałam zamiaru pakować się dwa razy w jednym hotelu – zwłaszcza że wszystko, co ze sobą przywiozłam, leżało rozrzucone na podłodze i łóżku.

Podróż windą do lobby trwała wieki. Stukając niecierp-liwie obcasem, szukałam w telefonie numeru do pani me-nedżer.

Drzwi rozsunęły się przy akompaniamencie krótkie-go piknięcia.

Stanęłam twarzą w twarz z zieloną walizką. – Musimy przestać spotykać się w ten sposób – powie-

dział jej właściciel. Wyciągnął rękę i przytrzymał drzwi, które zaczęły automatycznie zasuwać się między nami.

– Hm – powiedziałam. Zerkałam nad jego ramieniem w stronę lobby, nie chcąc patrzeć mu w oczy.

– Dadzą ci kupon na śniadanie w ramach rekompen-saty za niedogodności.

– Niedogodności  – powtórzyłam. Największą niedo-godnością był w tym momencie on i jego walizka, bloku-jący mi przejście. To było krępujące. I żenujące.

– Jeśli trochę powalczysz, może uda ci się wydębić dar-mową kolację – wyczułam w jego głosie cień uśmiechu. – Poddaję tylko pomysł.

Mimo że starałam się skupić całą uwagę na tym, jak prezentowało się lobby, nie mogłam nie zauważyć, że mój rozmówca prezentował się zdecydowanie atrakcyjnie.

Czarne włosy, szeroko rozstawione oczy. Mocno zary-sowana szczęka. Szczupły tors. Obrączki – brak.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 25ook_W_rytmie_marzen.indd 25 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 24: W rytmie marzeń

26

Świetnie. Facet, który widział moje ciało wydęte od nadmiernej ilości orzechowych M&M’sów i kanapek z in-dykiem, odziane w prastarą, podartą bieliznę, podczas gdy pasta do zębów ciekła mi z kącika ust, okazał się Dokład-nie. W moim. Typie.

Stałam jak sparaliżowana. Upokorzenie wgniotło mnie w podłogę. Nawet moje kostki wydawały się ciężkie. Spuś-ciłam wzrok. Coś wystawało mi z nogawki spodni, opie-rając się na bucie.

Zerknęłam w  drugą stronę i  spojrzałam ponownie, chcąc się upewnić, czy to to, co przypuszczam. Tak jest, to kawałek moich podartych starych majtek, które przed chwilą zdjęłam. Zdarzało mi się wychodzić z  domu w T-shircie na lewą stronę, a lata temu poszłam do szko-ły ze skarpetką w nogawce dżinsów. Teraz jednak wspię-łam się na zupełnie nowy poziom.

– Naprawdę bardzo cię przepraszam  – powiedział, wciąż przytrzymując drzwi.

Przesunęłam się ostrożnie w kierunku wyjścia z win-dy, starając się nie wykonywać nogą zbyt gwałtownych ruchów.

Nie odrywał ode mnie wzroku. Zastanawiałam się, czy nie zastosować starej dobrej metody: wskażę na coś pal-cem, krzyknę „patrz”, on się odwróci, a ja chwycę majt-ki i ucieknę.

Potrząsnął głową. – Musiałaś być przerażona. Słuchaj, jestem pewien, że

już nigdy więcej nikt obcy nie wejdzie ci do pokoju, ale

Cook_W_rytmie_marzen.indd 26ook_W_rytmie_marzen.indd 26 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 25: W rytmie marzeń

27

tak na wszelki wypadek – zamykaj od razu drzwi na łań-cuch, dobrze?

Przesunęłam się o kolejnych parę milimetrów. Niby od niechcenia spojrzałam pod nogi. Trzy czwarte majtek wy-stawało już na zewnątrz. Jeżeli byłby to poród nogawką spodni, chwila parcia i byłoby po wszystkim.

– Tak czy siak, możesz być spokojna, przenieśli mnie na inne piętro.

Przeczesał palcami włosy, podczas gdy ja stałam w bez-ruchu jak jakaś tandetna rzeźba.

– No cóż, jeszcze raz przepraszam, że cię przestraszyłem.Nie śmiałam się ruszyć.Wszedł wreszcie do windy. – Hej, wszystko w porządku? Chcesz, żebym gdzieś dla

ciebie zadzwonił?Wzięłam głęboki wdech.Podniosłam głowę.Po czym odeszłam, zostawiając na podłodze swoje pra-

stare, podarte, rozciągnięte majtki tak, jakby nigdy nie należały do mnie.

Drzwi do windy syknęły, zamykając się za moimi plecami.

Przeszłam przez lobby i odebrałam nowy klucz. Namó-wiłam idiotę na recepcji, żeby zamienił darmowe śniada-nie na bezpłatną kolację, która dodatkowo w ramach za-dośćuczynienia miała mi zostać dostarczona do pokoju za darmo.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 27ook_W_rytmie_marzen.indd 27 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 26: W rytmie marzeń

28

Złapałam menedżerkę w drzwiach. Kiedy siedziałyśmy w lobby, omawiając plan na następny dzień – nagłośnienie, ochrona, ustawienie krzeseł i stolika – udało mi się prawie zapomnieć o moim publicznym upokorzeniu z udziałem prehistorycznej bielizny.

Wspomnienia wróciły jednak, gdy znowu znalazłam się sama w pokoju. Zamówiłam więc zestaw frytek z kanap-ką w postaci trójkątnych tostów przekładanych indykiem z dodatkiem bekonu, szwajcarskiego sera oraz avocado i przełknęłam to wszystko wraz z upokorzeniem, popija-jąc zmrożoną margaritą. Gdy pozostałości po drinku top-niały na dnie kieliszka, odezwała się moja komórka. Dwa razy. Udałam, że nie słyszę. Zadzwonił telefon w pokoju. Nie odebrałam.

Usłyszałam dźwięk SMS-a. Wzięłam w końcu komór-kę do ręki.

„Nie musisz być zwycięzcą, żeby zacząć, ale musisz za-cząć, żeby być zwycięzcą” – przeczytałam.

– Zamknij się! – wrzasnęłam na swój telefon. I na bra-ta. I w ogóle na całe swoje życie.

Po czym włączyłam telewizor z  milionem durnych kanałów i  zaczęłam je szybko przerzucać, żeby poczuć się mniej samotną. Zatrzymałam się na chwilę na kana-le country, chcąc zobaczyć, jak facet w  obcisłych dżin-sach uczył rząd roześmianych tancerzy tańca w stylu boot ’scootin’ boogie. Wstałam i próbowałam tańczyć razem z nimi, ale będąc po drugiej stronie ekranu, poczułam się jeszcze bardziej obco. Wyłączyłam telewizor.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 28ook_W_rytmie_marzen.indd 28 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 27: W rytmie marzeń

Zastanawiałam się, czy nie pójść na spacer. Może przy okazji kupię sobie nową bieliznę. Czytałam w  magazy-nie rozdawanym podczas lotu, że w Austin jest jakiś nie-zły sklep z bielizną o nazwie Petticoat Fair. Może, ot tak, wstąpię tam po drodze, jakby to miejsce należało do mnie, i wykupię wszystko, co mają. A następny gość, który wle-zie mi do pokoju, zatrzyma się i powie: „Oooo taaak, ma-leńka”.

Żałosne. Byłam żałosna. Doszłam do takiego momen-tu w życiu, kiedy jedyną szansą na lepsze samopoczucie było posiadanie wyjściowej bielizny, na wypadek gdyby w kolejnym hotelu jakiś facet dostał ten sam pokój co ja.

Ulokowałam walizkę i jej wywaloną zawartość po tej sa-mej stronie gigantycznego łóżka, zdecydowanie zbyt sze-rokiego jak na jedną osobę. Dźwięk, który wydawałam, sącząc przez rurkę ostatnie krople margarity, był tak głoś-ny, że odnosiłam wrażenie, jakby ktoś siedział koło mnie.

– Powiedz „przepraszam” – powiedziałam. – Przepraszam  – odpowiedziałam sama sobie głębo-

kim, seksownym, męskim głosem. – I tak ci nie wybaczę – odparłam.Zagrzebałam się w  pościeli po drugiej stronie łóżka

i naciągnęłam kołdrę na głowę.Chrzanić spacer.

Cook_W_rytmie_marzen.indd 29ook_W_rytmie_marzen.indd 29 2013-04-15 13:06:302013-04-15 13:06:30

Page 28: W rytmie marzeń

zaczytaj się•

ZACZYTAJ SIĘ

Claire Cook

W RYTMIE MARZEŃ

ZaZababawnwna a ii poporyrywawająjąącacac .„p„pububliliishshererss wewew ekeklyly””DUŻA

CZCIONKA

BąBądźdź ssobobąą, kkocochaajj i tańcz!

Deirdre nie ma czasu na marzenia. Jest asystentką swojego sławnego starszego brata.

Od rana do nocy organizuje mu życie, zapominając o własnym.

Do czasu. Kiedy po kłótni w pracy na dokładkę rzuca ją chłopak, Deirdre postanawia wreszcie

zrobić coś dla siebie. Jej odważna decyzja zaskakuje wszystkich: zatańczy w nowej edycji

Tańca z gwiazdami.

Czy w tańcu odnajdzie życiową pasję? Czy nagrodą za odwagę będzie miłość?

Cena 14,90 zł

Claire CookW

RYTMIE M

ARZEŃ

duża czcionka

Cook_W rytmie marzen_okl_pocket_druk.indd 1 2013-04-17 15:45:15