Upload
jan-abramek
View
96
Download
18
Embed Size (px)
Citation preview
JERZY SZUMSKI
PAN SAMOCHODZIK I...
FLORENY Z ZALEWA
OFICYNA WYDAWNICZA WARMIA
Zbyszku, Drogi,
pisz do Ciebie z tej Strony wiata, ktr opucie na niedug chwil. Bo tak jest
prawda, e niedugo wszyscy si spotkamy. Nie martw si. W Naszym wiecie wszystko
dzieje si nadal tak, jak by lego pragn. Dziki buchtuj w oparzeliskach, a Robin i Don
oszczekuj zajcze tropy na naszych ciekach. Wiatry Jezioraka nadal sprzyjaj odwanym
eglarzom.
Pan Tomasz ju znalaz spokj po tym, jak ratujc dzieciom ycie straci swj
Samochodzik. Jest pana Tomasza nastpca, ktrego nie waham si nazwa jego uczniem:
Pawe Daniec i jego niepokonany jeep Rosynant. Nie yje ju najgroniejszy przeciwnik pana
Tomasza Waldemar Batura, ale bero po nim przej jego syn, Jerzy, bardziej niebezpieczny
od swego ojca.
Nim jednak nie martw si, Zbyszku, bo jak soce rzuca cie, tak i Pan Samochodzik
ma swego przeciwnika, z ktrym musi si zmaga, wci liczc si z moliwoci poraki.
Czuwaj, Zbyszku, z Odlegych Stron nad dziaaniami tych, ktrych Twj pisarski
talent pomg walczy po stronie Dobra. Niech wytrwaj i zwyciaj!
Na ze i dobre i Ty bd z nimi!
Jerzy Szumski
Olsztyn, 2 listopada 1999 roku
ROZDZIA PIERWSZY
FLOREN I KUSA MARYNARECZKA UCIECZKA KLIENTA O
RODZAJACH FLORENW AUTOSTOPOWICZ LEDZ BIAEGO
MERCEDESA RAPORTWKA NA SZOSIE DNI TARGOWE W
ZALEWIE HOTEL ANDERS W STARYCH JABONKACH
- Ile to jest warte?
W gosie chepliwo gina pod niepewnoci i lekiem. Zota moneta zatoczya po
szkle krzywe koo i znieruchomiaa przykryta spocon doni.
W odpowiedzi antykwariusz lekko wzruszy ramionami.
- Musiabym obejrze monet...
- Ale prosz, prosz!
Chudy mczyzna o ptasich rysach twarzy, ubrany w kus marynareczk,
podkoszulek, sprane dinsy i teniswki, nerwowo popchn monet, a gdy ju prawie spadaa
z lady, skoczy za ni.
- Przepraszam pana!
- Nie szkodzi.
Waciciel sklepu sign po lup i oglda monet przez dusz chwil.
- Musiabym si jeszcze jej przyjrze dokadnie, ale sdz, e ten floren wart jest
okoo tysica zotych.
- Floren?!
Z wikszym zaciekawieniem spojrzaem przez szczelin w kotarze.
Drobny klient potar nerwowo brod.
- A czy... Czy gdzie indziej dostabym?...
Antykwariusz ponownie wzruszy ramionami.
- To niech pan idzie gdzie indziej. Cho wtpi, czy uda si panu dosta lepsz cen.
- Ale nie! - mczyzna w marynareczce zamacha rkoma. - Ja tylko... Chciaem...
Ufam panu. I mam tu jeszcze wicej florenw!
- Ma pan wicej florenw? - antykwariusz oywi si. - Prosz, niech pan pokae...
Przybysz ju siga po raportwk.
- Przepraszam, czy pan jest moe z Zalewa? - spyta od niechcenia waciciel sklepu.
Reakcja przybyego bya na tyle gwatowna, co dziwna: chwyci raportwk i skoczy
do drzwi.
- Ale co pan?! - zawoa zaskoczony antykwariusz. - Niech pan zaczeka! Nie ma
powodu... Paski floren!
W odpowiedzi tylko drzwi trzasny, a zadygotay szyby. Przez wystawowe okno
wida byo waciciela florenw, jak biegnie, rozpychajc si chudymi ramionami, przez tum
na Dugim Targu.
Numizmatyk pokrci gow i podrzucajc floren w rku wszed na zaplecze, gdzie
oczekiwaem na niego.
- I co o tym sdzisz, Pawle? - spyta siadajc w fotelu i sigajc do lodwki po
dzbanek z mroon herbat. Upa tego lipcowego dnia dawa si we znaki nawet we wntrzu
gdaskiej kamieniczki. Byem w gocinie u Andrzeja Modzierza, mego przyjaciela i znanego
Numizmatyka, waciciela sklepu numizmatycznego Dukat.
Pocignem dugi orzewiajcy yk.
- Widzisz, Andrzeju, znana mi jest, cho przyznam, e powierzchownie, historia
florenw z Zalewa, ale sdziem, e ta sprawa naley ju do numizmatycznej przeszoci.
Tymczasem okazuje si, e nadal kto wykopuje w Zalewie floreny! Szkoda tylko, e ten
go okaza si taki nerwowy, chocia wtpi, eby naprawd zechcia nas poinformowa,
gdzie znalaz swoje skarby...
Andrzej skin potakujco gow.
- Historia zalewskiego skarbu nie jest jeszcze zakoczona. Pamitam, jak do
rodowiska numizmatycznego zaczy napywa pierwsze wiadomoci o odkryciu. By to
bodaj rok 1991. Na monety natrafiono podczas stawiania garay w Zalewie (wczesne
wojewdztwo olsztyskie) przy ulicy eromskiego, na agodnym stoku powstaym po
zsypaniu gruzw z wyej pooonego terenu przeznaczonego pod budow blokw. Teren ten
znajdowa si od pocztku w obrbie starego miasta i by stale zabudowywany. Zapewne do
wyjtkw w jego historii naley okres po drugiej wojnie wiatowej, kiedy to ruiny przez
wierwiecze czekay na uprztnicie. To wraz z ich gruzami skarb najprawdopodobniej
zosta przeniesiony na wysypisko i rozsypmy na dugoci 300 metrw. Tu take amatorzy,
poszukiwacze skarbw znaleli okoo stu monet, ale skarb z pewnoci zawiera ich o wiele
wicej. Profesjonalne badania archeologiczne prowadzone w tym miejscu nie day rezultatw.
- Cay skarb zalewski to floreny?
- Innych monet nie zgoszono. Na przykad w posiadaniu Muzeum Warmii i Mazur w
Olsztynie znajduje si 39 florenw. Wikszo zostaa wybita w mennicy florenckiej. Kilka
naladuje t mennic, a trzy nale do emisji z poudnia Francji, z Delfinatu Viennois.
- Wszystko to monety czternastowieczne?
- Tak. Z pierwszej poowy tego wieku. Najmodsze datowane floreny pochodz z lat
1332 i 1333.
Przyjrza si przyniesionemu przez mczyzn florenowi.
- Ten jest nieco wczeniejszy. Datowabym go na koniec XIII wieku.
Schyliem gow, uznajc kompetencje gospodarza, i signem po monet. Miaa
rednic okoo 20 milimetrw. Na awersie widnia stylizowany kwiat lilii, w otoku napis: +
FLOR - ENTIA. Rewers zdobia posta patrona miasta Florencji, witego Jana Chrzciciela,
otoczona napisem: + IOHA - NNES, oraz znak mennicy listek koniczyny.
- Pikny skarb. Ciekawe, skd si znalaz w takiej miecinie jak Zalewo? Cae to
miasto mona byo za niego wykupi. Porzdna kamienica kosztowaa wwczas 4,5 florena!
Andrzej zamia si:
- Nie byo Zalewo wtedy tak miecin jak teraz! Od 1305 roku posiadao ju prawa
miejskie.
- Tak, wiem. W 1334 roku Zalewo uzyskao pene przywileje miejskie na prawie
chemiskim. Jednak ponad 100 florenw to znaczna suma, eby nie powiedzie ogromna, w
skali takiego miasta.
- Prawdopodobne jest, e stanowia cz, o ile nic cao, kolejnego witopietrza,
czyli daniny kocielnej przeznaczonej na utrzymanie Watykanu. Ten grosz witego Piotra
mgby pochodzi z wzniesionego w Zalewie w 1480 roku klasztoru franciszkanw.
Pokrciem przeczco gow.
- Nie bardzo mi to pasuje. Nie ma w skarbie monety starszej ni z roku 1332, a
klasztor wzniesiono, jak sam powiadasz, ptora wieku pniej!
Andrzej rozoy rce.
- Moe to przypadek, e wrd monet, ktre trafiy do Muzeum Warmii i Mazur nie
ma nowszej?
Pstryknem we floren.
- Nie wierz w takie przypadki. Szkoda tylko, e nigdy nie dojdziemy, kto by
wacicielem zalewskiego skarbu, dlaczego go ukry, a take dlaczego do niego ju nie
wrci.
Gospodarz popatrzy na mnie spod oka.
- Tak wic nie zajmiesz si florenami? auj. Mylaem, e z otwarciem przez
jegomocia w kusej marynareczce nowego rozdziau w dziejach zalewskiego skarbu
znajdziesz w nich co ciekawego i dla siebie... ale c!
Parsknem miechem.
Wygrae! Sprbuj znale co ciekawego w nowej historii florenw, jak to szumnie
okrelie. Na razie postaram si odszuka gocia w kusym przyodziewku.
- Pojedziesz do Zalewa?
- Nie tak od razu. Nie chciabym tam dotrze przed naszym klientem. Za jakie trzy
godziny sprbuj rozejrze si za nim na szosie warszawskiej. Moe bd mia szczcie i
natkn si na niego, kiedy bdzie szuka okazji powrotu do domu stopem?
- A skd te trzy godziny?
- Tyle czasu wyznaczam gociowi na ochonicie ze zdenerwowania wywoanego
twym pytaniem, no i na rozejrzenie si po innych antykwariatach i sklepach
numizmatycznych, bo sdz, e skoro ju przyjecha do Gdaska ze swym skarbem, to chyba
tylko po to, eby jak najszybciej wymieni go na szeleszczce papierki...
- I na alkohol - wtrci gospodarz. - Bo do niego, sdzc po dreniu rk i zabarwieniu
nosa, ma najwiksze zamiowanie!
Zmartwiem si.
- To byoby najgorsze zakoczenie tej sprawy. Facet moe pj i tango ju tutaj... Ale
jest nadzieja, e swj wyjazd potraktowa powanie.
- A co ma mu przeszkodzi w powanym upiciu si?
- Widziae, jak przytula raportwk? Sdz, e ma w torbie jeszcze sporo florenw.
Po co by j taska ze sob?
- Moe z przyzwyczajenia?
Zamiaem si z artu Andrzeja, ale planw swoich nie zmieniem. Tamtego dnia i tak
miaem wyjecha z Gdaska. Wanie szos warszawsk, tyle e nie do stolicy, a do
miejscowoci wypoczynkowej Stare Jabonki pooonej malowniczo nad jeziorem Szelg
May opodal Ostrdy, gdzie czeka na mnie zarezerwowany pokj w gocinnym hotelu
Anders Wandy i Andrzeja Dowgiao. W baganiku wiozem pisma opata Bohdana ze
Szczepkowa, chluby polskiego Odrodzenia, nad ktrymi chciaem popracowa tropic skarb z
Winicza. Miaem wiec spdzi w Starych Jabonkach kilka dni nieco pracujc, ale wicej
leniuchujc. Jeli w parad moim szczytnym zamierzeniom wchodzi skarb z Zalewa, nie
miaem nic przeciwko temu, aby powici mu dzie czy dwa tym bardziej, e skarb z
Winicza kry si za mgiek niewiadomego, a floren z Zalewa lea przede mn!
Jak postanowiem, tak zrobiem. Okoo p do trzeciej po poudniu wyjedaem z
Gdaska szos warszawsk. Przyznam, e po przejechaniu niewielkiego odcinka zwtpiem w
powodzenie mej misji tropicielskiej. Na szosie ruch panowa ogromny. Cho jechaem
najwolniej, czyli czterdziestk, nie miaem moliwoci skupienia si na stojcych na poboczu
autostopowiczach i dojrzenia pord nich interesujcego mnie mczyzny z Zalewa.
Jednak cierpliwi bd wynagrodzeni! Zobaczyem wreszcie na poboczu czowieka w
szarej kusej marynarce, z przewieszon przez rami raportwk! Zwolniem jeszcze bardziej i
zachcajco zjechaem do krawnika, ale Rosynant nie wiedzie dlaczego nie spodoba si
mczynie, nie wywoujc u niego tak oczekiwanej przeze mnie reakcji, czyli machania
rk. Przejechaem obok stojcego obojtnie i wanie zastanawiaem si rozpaczliwie co
robi, gdy w lusterku wstecznym dostrzegem, e mj klient oywia si i podnosi rk. Na ten
znak z szeregu przejedajcych aut wysun si biay mercedes najnowszego modelu i
uprzejmie zwolni, zatrzymujc si przed machajcym doni. Otworzyy si tylne drzwiczki i
Kusa Marynareczka znik w tajemniczym wntrzu za przyciemnionymi szybami auta.
Samochd ruszy od razu ostro przypieszajc. Ju mnie wyprzeda. Dodaem gazu, aby go
nie zgubi, zafrapowany tym co widziaem. Eleganckie limuzyny nie maj raczej w zwyczaju
zatrzymywania si na yczenie byle autostopowicza, jakim by Kusa Marynareczka. Nie byo
te zwyczajowego w takich wypadkach pytania o cel podry. Zupenie jakby mercedes by
umwiony z Kusym Moe naprawd jecha nim jaki znajomy mego bohatera? Moe. Ale
waciciel florenw naprawd nie wyglda na posiadajcego szerokie znajomoci w wiecie
drogich samochodw!
No, ale nic! Zastanawia si nad tym rzadkim w dziejach autostopu wydarzeniem
bdziemy potem! Trzeba jecha. I to jecha szybko, o ile nie chce si zgubi merca. Ten
bowiem pru rwno dwiecie. Tak wic i ja musiaem jecha tyle samo. Co najwiksz
przyjemno sprawiao Rosynantowi, o czym dawa zna cichutkim mruczeniem silnika.
- Jak si nie wpakujemy w jak kraks, to skoczymy przynajmniej mandatem! -
odmruknem w odpowiedzi na rado wiernego wozu.
Zblialimy si do obwodnicy nowodworskiej, gdy jadc po uku zobaczyem, e
jedno z okienek bocznych biaego mercedesa otworzyo si i wypad przez nie jaki
przedmiot. Wirujc w prdzie powietrza wzlecia w gr i spad na szos, wprost pod koa
Rosynanta. Spodziewajc si nie wiedzie czemu zamachu na moj skromn osob, mocniej
uchwyciem kierownic i w teje chwili zwolniem uchwyt, rozpoznajc w wyrzuconym z
mercedesa przedmiocie raportwk Kusej Marynareczki...
Rzut oka na ledzone auto...
Szyba ju podniosa si i merc spokojnie jecha dalej. Tak wic wyrzucenie
raportwki dokonao si za zgod prowadzcego wz i zapewne jego kumpli, ktrzy siedzieli
w rodku. Moliwo, by raportwk wyrzuci sam Kusy z nadmiaru radoci po dokonanych
transakcjach numizmatycznych, odrzuciem po krtkim wahaniu jako nieprawdopodobn.
Nasuwao to niemie przypuszczenie, czy aby waciciele mercedesa nie zechc w ten
sam sposb potraktowa autostopowicza, jak postpili z jego bagaem!
Odruchowo, jakbym w ten sposb mg pomc Kusemu, przyspieszyem zbliajc si
do mercedesa. Do kogo mg nalee ledzony samochd i dlaczego tak potraktowano w nim
Marynareczk? Jeszcze raz spojrzaem na numer rejestracyjny mercedesa. Tyle mi ta
obserwacja daa, e utwierdziem si w przekonaniu, i samochd zarejestrowano w
wojewdztwie olsztyskim (obecnie warmisko-mazurskim). Mg jecha do Zalewa. Tak
czy inaczej postanowiem jecha za nim do momentu, gdy zobacz wysiadajcego z niego o
wasnych siach Kusego.
Pawe - pomylaem - a co zrobisz, gdy pord wysiadajcych z merca nie bdzie
Kusej Marynareczki? Co wymylisz, gdy merc skrci w jak poln czy len drog? Lepiej
zosta troch z tyu, bo prowadzcy mercedesa zainteresuje si wreszcie, co to za jeep siedzi
mu uparcie na ogonie!
Ale zostajc z tyu mgbym przegapi moment, w ktrym tamci bd zjeda z
szosy.
Zamiaem si do swego odbicia w lusterku wstecznym.
Najwyej si okae, e Marynareczka spotka znajomkw z Zalewa. A raportwka
wyldowaa na szosie dla gupiego artu...
Co grozio Kusemu, a ja nie wiedziaam, co ani jak temu zapobiec.
Na razie mercedes jecha nie budzc nowy podejrze. Spokojnie, cho szybko. A ja
ju zdyem sam siebie przekona do tego, eby, jak tylko merc zwolni, wyprzedzi go,
zajecha mu drog i zmusi do zatrzymania. Dalej miaem symulowa awari Rosynanta i
prosi zatrzymanych o pomoc, a przy okazji zajrze do merca i przekona si, co z
Marynareczk.
Pikne to byy plany, cho przyznam, e nieco fantazyjne. Ale na ich snuciu czas mija
szybko. Przemknlimy obok Elblga, zostawilimy za sob Pask. Jadcych tak szybko jak
my samochodw byo na szosie sporo, a ani jednej radarowej kontroli prdkoci.
Zblialimy si do Madyt, gdzie krzyuje si z szos warszawsko-gdask szosa
prowadzca z Olsztyna do Zalewa i dalej.
Teraz zwolnij, Paweku - nakazaem sobie w mylach. - Zamy, e Kusego tylko
podwo. Tu wysidzie, aby szuka nowej okazji do Zalewa...
A jeli mercedes skrci do Zalewa, to mogem dogoni go szybko na bocznej szosie.
Do Zalewa...
Rzeczywicie przed skrzyowaniem mercedes zwolni i da znak kierunkowskazem,
e skrca w prawo.
Odetchnem z ulg. Dobrze! Grunt, e nie powieli Marynareczki dalej na Warszaw
czy nie skrcili z nim na Olsztyn. Nie wiem dlaczego, ale moliwo wyrzdzenia
powaniejszej krzywdy Kusemu przez wspmieszkacw Zalewa wydaa mi si mao
prawdopodobna. Czy nie myliem si, miaem si przekona niebawem. Do Zalewa zostao 11
kilometrw...
Pozwoliem, aby mercedes odjecha dalej do przodu. Tak, by majaczy tylko przede
mn jako biaa plamka w przewitach midzy przydronymi drzewami. Zobaczymy, czy
ciekaw okae si w dalszym przebiegu sprawa florenw. Jak dotychczas, pocztek
zapowiada j obiecujco!
Do Zalewa byo ju blisko. Biay mercedes jecha tu wolniej. Duo wolniej ni na
szosie warszawskiej, okoo stu czterdziestu, stu szedziesiciu. Wystarczajco jednak szybko
na t wsk, krt szos, bym musia skupi si na prowadzeniu Rosynanta, odkadajc trosk
o Kusego na pniej. Zy los zdawa si zapomnie zreszt o mym podopiecznym. Biay merc
nie zwalnia, aby wyrzuci ze swego wntrza zwoki czy tylko nieprzytomnego...
I tak to trwao, a zamajaczyy przed nami pierwsze domy Zalewa. I tu stanem przed
wyborem, skoro los pozwoli mi doprowadzi Kus Marynareczk bezpiecznie z Gdaska do
Zalewa. Czy miaem, naraajc si na zbytnie zainteresowanie zaogi wiozcego go
mercedesa, jecha dalej za biaym wozem? Czy te powinienem na razie zrezygnowa, ufajc,
e szczliwy traf pozwoli mi zetkn si z Kus Marynareczk jeli nie dzi, to jutro. Wicej
czasu nie miaem zamiaru powica florenom. Oczywicie byo to tylko ograniczenie na
dzisiaj. Na to, co o nowym etapie w odkryciu skarbu zalewskiego wiedziaem teraz, a nie
wiedziaem specjalnie wiele.
Najprawdopodobniej, gdyby nie dziwne zachowanie jadcych mercedesem - nader
uprzejme zabranie autostopowicza (po to tylko, eby prawie zaraz po tym wyrzuci jego
raportwk na szos) - ju dawno bybym w okolicy Ostrdy, moe ju zjedabym na
olsztysk szos prowadzc do Starych Jabonek!
No, ale skoro ju jestemy w Zalewie, to naleaoby rozejrze si nieco po tej
szacownej miejscowoci, ponad miar obdarzonej podczas wakacji turystami.
Biay mercedes ju dawno znikn mi sprzed oczu, gdy zajedaem przed kawiarni i
restauracj Ewingi umieszczon przez planist i architekta w pitrowym budynku w
centrum Zalewa, w szacownym towarzystwie PKS-u, naprzeciwko piekarni i cukierni.
Poczuwszy przypyw godu, ktry przypomnia mi, e tego dnia nie miaem jeszcze
nic w ustach oprcz mroonej herbaty w sklepie Dukat Andrzeja Modzierza, skierowaem
swe kroki do restauracji.
Pomimo obiadowej jeszcze pory bez wikszych kopotw udao mi si znale wolny
stolik pomidzy dojadajc deser rodzin, bodaje z Niemiec, a oczekujcymi na realizacje
zamwienia czterema w rednim wieku mieszkacami Zalewa.
Zamwiem TZT, a wic Typowy Zestaw Turystyczny, czyli smaon wtrbk z
ziemniakami oraz surwk i kefir. Zastanawiaem si gboko nad sytuacj, w jakiej si
znalazem, a raczej w jakiej znalaz si Kusa Marynareczka.
Dogrzeba si do kolejnej porcji zota z zalewskiego skarbu. Do zotych florenw!...
Aby sprzeda je najkorzystniej wybra si do Gdaska. Nigdy jeszcze nie by w Dukacie,
Andrzej by go pamita. Kto musia nada Marynareczce adres, e tam go nie oszukaj... Ale
Kusy nie wytrzyma napicia, wystarczyo, e Modzierz zapyta, czy jest moe z Zalewa, a
ju umkn! Czy jeszcze tego dnia prbowa transakcji w innych sklepach numizmatycznych?
Chyba tak. Andrzej swym pytaniem nie przestraszy go a tak bardzo, by si wycofa z
podjtej wyprawy na Wybrzee. Tak wic zamy, e Marynareczka sprzeda floreny z
godziwym zyskiem. Co dalej? Idzie na autostoop. Przypadkiem lub nie zatrzymuje si
mercedes z Zalewa. Prowadzi go lub jedzie w nim kto, kto zna Kusego, inaczej nie
zatrzymaby si tak atwo. Marynareczka jest ju zapakowany do wozu... Co dalej?
Wygada si albo przyzna, po co by w Gdasku. W raportwce mg wie pienidze
uzyskane za sprzedane floreny. To dlatego, pusta ju, wyfruna przez okno. Pokonawszy ju
opornego mam nadziej, Marynareczk i zabrawszy mu pienidze, przywieziono go w
pozornej zgodzie do Zalewa...
Moe floreny sprzedane ju przez Kusego to tylko cz i to drobna tych, ktre
czekaj na szczliwych znalazcw w Zalewie. Kusy zna miejsce, gdzie ich szuka, tylko z
jakich powodw nie mg do niego dotrze. O plan miejsca ukrycia wszystkich florenw
chodzi wacicielowi mercedesa. Moe te Marynareczka wie za duo, naleao go wic
nastraszy, eby milcza...
W zamyleniu uem ks ykowatej wtrbki
Gdybym tylko mg porozmawia z Marynareczk! Ale... eby porozmawia z nim,
trzeba si z nim zobaczy. A eby si z nim zobaczy, trzeba...
Odwrciem si do przynoszcej rachunki kelnerki.
- Prosz pani, kiedy jest w Zalewie rynek?
- Sucham?
- Kiedy jest tutaj targ?
- A choby jutro, w czwartek.
- Dzikuj pani.
Pocztkowy plan dziaania miaem uoony... Ale najpierw do Starych Jabonek,
odpocz pod gocinnym dachem Andersa i przemyle sobie wszystko raz jeszcze.
Jadc w stron Starych Jabonek rozmylaem, ile to pracy i wysiku musieli woy
Dowgiaowie, aby z podrzdnego orodka PTTK stworzy trzygwiazdkowy hotel Anders
oraz osad warmisk Anders w Guzowym Piecu.
Obecnie zesp hotelu, usytuowany nad brzegiem jeziora Szelg May, skada si z
dwch budynkw: zabytkowego paacu (19 pokoi, restauracja i bar), nowego hotelu z 60
pokojami i Fitness Centrum (kryty basen, siownia, sauna, solarium, gabinet masau) oraz
kompleksu domkw turystycznych o wysokim standardzie.
Bardzo mi si podobao, e hotel oprcz normalnych pokoi, w ktrych mogo
nocowa 16 goci, posiada cztery pokoje przystosowane dla osb niepenosprawnych. Dla
bogatszych Anders ma dwa apartamenty, a dla spragnionych odosobnienia 20 miejsc w
caorocznych bungalowach i 100 miejsc w domkach turystycznych.
A kuchnia Andersa? - westchnem i odruchowo oblizaem si. - Kierowana przez
Dariusza Struciskiego (o ktrym jeszcze bdzie potem) przyprawiaa o rozkosze
najwybredniejsze podniebienia!
Kompleks hotelowy oferuje gociom kort do tenisa ziemnego i boisko do siatkwki
plaowej, bilard, wypoyczalni rowerw grskich oraz sprztu pywajcego, a take
przejadki konno w siodle i bryczkami. Cao terenu hotelu jest chroniona przez
profesjonaln firm.
W miejscowoci Guzowy Piec, dawnej osadzie warmiskiej, w przebudowanej byej
szkole mieci si pensjonat otoczony przez luksusowo wyposaone bungalowy, zwane tu
chatami. Idealne miejsce dla kogo, kto chce popracowa w ciszy i skupieniu.
A aowaem, e gocinni gospodarze Andersa zaprosili mnie do Starych Jabonek,
a nie do Guzowego Pieca!
Tymczasem podjedaem ju do wjazdu na hotelowy parking i znajomy parkingowy
grzecznie uchyliwszy czapki podnosi szlaban.
Odetchnem gboko powietrzem, w ktrym wo sosen mieszaa si niepostrzeenie
z zapachem jeziora. Byem wic w starych Jabonkach, gdzie obiecywaem sobie odwali
solidny kawa mej historycznej pracy... Ale na razie cyt! Praca rozpocznie si dopiero jutro.
Dzi jeszcze sodkie lenistwo i nic wicej. Nawet o florenach pomylaem z pewn niechci.
Zaszedem do biura hotelu, ktre miecio si o dziwo w budyneczku nocnego klubu.
Andrzej Dowgiao by akurat w Olsztynie. Jego ona Wanda powitaa mnie nader
uprzejmie obiecujc lada chwila powrt ma.
- Co jak co, ale pieczony dzik ci, Pawle, dzi nie minie - zamiaa si Wanda.
Musiaem widocznie drugi raz tego dnia obliza si ukradkiem, bo zawoaa:
- Ech ty, asuchu, asuchu! Kawakiem pieczeni do pieka by ci przywiedli!
Wstaem i ukoniem si.
- Wypraszam sobie podobne insynuacje! Nie za kawaek pieczeni, ale za dzika i to
pieczonego na wolnym ogniu w hotelu Anders.
Zamialimy si z mego moe nienajzrczniejszego komplementu, ale szczerego
komplementu.
Tymczasem nie tylko ja byem tak wysokiego mniemania o kuchni i w ogle usugach
Andersa. Na jednym z wielu wiszcych na cianie dyplomw przeczytaem:
- Prezes Urzdu Kultury Fizycznej i Turystyki przyznaje pani Wandzie Dowgiao
dyplom za wybitne osignicia w dziedzinie rozwoju turystyki. Jacek Dbski. Warszawa, 27
wrzenia 1998 roku.
Pogawdzilimy jeszcze chwil, ja zwierzyem si z tajemnicy florenw, w ktr
zreszt Wanda nie bardzo wierzya i, poniewa Andrzej nie nadjeda, poszedem do
przeznaczonego dla mnie pokoju obmy si z trudw przebytej drogi i przebra do kolacji, po
ktrej wiele sobie obiecywaem.
Rka mistrza wzniosa si, bysno w promieniach zachodzcego soca ostrze noa,
ktry pewnym ciosem wbi si w dymice misiwo. Trysn wonny sok i zaskwiercza na
arze.
Pewny siebie, cho skromny gos owiadczy licznie zebranym, e dzik ju doszed.
Odpowiedzia mu peen radoci wielojzyczny chr i szczk sztucw.
Nadesza chwila chway pieczonego dzika, na ktr czeka on tydzie kruszejc w
marynacie. Bya to te chwila chway kuchmistrza Dariusza Struciskiego, ktrego wielki
talent kulinarny, cho jeszcze nie znany Europie i wiatu (a by na najlepszej drodze, aby da
pozna si wiatowym smakoszom) odkrya marynarka wojenna, w ktrej pan Dariusz
penic funkcj kucharza odsugiwa obowizkowe trzy lata woja. Im duej suy, tym
bardziej przygotowanie efektownych i smakowitych da i posikw dla coraz wyszych
stopniami szar mu powierzano. A wreszcie nadszed dzie, kiedy to wysoki rang dowdca
powiedzia Struciskiemu:
- Suchajcie no, jak ten bankiet wypali, to pjdziecie wczeniej do cywila.
Wiele pracy i stara powici nasz bohater, aby dogodzi admiralskim
podniebieniom. A gdy bankiet zachwyci je wszystkie... Nie, sprawiedliwoci na tym wiecie
nie ma!
- Zostaniecie do koca suby, Struciski - usysza twrca bankietu wrd wielu
pochwa. - Zbyt wielk strat poniosaby polska marynarka wojenna, gdybycie teraz odeszli.
Wyszkolicie przynajmniej nastpcw!
Ja tu rozpisuj si o perypetiach kuchmistrza Struciskiego, a Czytelnik zapewne
link yka: Jakesz to ten dzik smakowa?
I tu przyznam si do literackiej poraki. Nie opisz. C, nie kady jest
Mickiewiczem, ktry potrafi zwykego bigosu odda wo cudn. A gdzie potrawie z
pospolitej kapusty do zapachu i smaku dzika pieczonego na ywym ogniu, skruszaego przez
czas odpowiedni w marynacie?
Tak wic pozostaje Ci, drogi Czytelniku, tylko przy najbliszej okazji wybra si do
hotelu Anders w Starych Jabonkach i tam zapachem i smakiem sprawdzi, czy moje
zachwyty nie byy przesadzone.
Tymczasem my z pastwem Dowgiao zasiedlimy nad solennymi porcjami
dziczyzny i zacn butelk wgierskiego czerwonego wina wytrawnego Egri Bikaver. Po
pierwszych rozkoszach podniebienia pozwoliem sobie wznie toast za wszystkich
poszukiwaczy skarbw.
Toast zosta speniony w naleytym skupieniu.
- Ty naprawd wierzysz w te floreny? - umiechna si Wanda.
- Jakie floreny? - zaciekawi si Andrzej. - Nic o nich nie wiem. Opowiadaj, Pawle.
Odpowiedziaem wiec o perypetiach Kusej Marynareczki i o mych nadziejach z nimi
zwizanych.
- Powodzenia! - wznis toast Andrzej.
Wychyliem kieliszek w milczeniu.
- Nie dzikuje, bo to pono przynosi pecha. Ale zaraz... taka ze mnie gapa, to
wszystko przez uroki pieczonego dzika! Przecie mam taki floren tu ze sob, mog go wam
pokaza.
- Chce ci si fatygowa do pokoju? - zdziwia si Wanda.
- Ale nie musz fatygowa si do pokoju odpowiedziaem. - Mam go tu ze sob, w
kieszonce kurtki. O, zobaczcie...
I zota moneta potoczya si po stole. Tak jak rankiem tego dnia po ladzie sklepu
numizmatycznego Dukat na Dugim Targu w Gdasku.
Patrzyem na ni jak urzeczony. Dokd potoczy si zloty krek. Czy zabierze mnie
ze sob?
ROZDZIA DRUGI
POZNAJ UKASZA OBOCKIEGO TARG W ZALEWIE
UCIECZKA JANA KOWALIKA SZAJKA JZEFA BAZIAKA NAD
GROBEM ZBIGNIEWA NIENACKIEGO DBY PISARZA I ICH
TAJEMNICA
Wyruszyem ze Starych Jabonek po sutym niadaniu przy stole szwedzkim nie za
wczenie, tak, eby na targu w Zalewie zjawi si, e tak powiem, w penym jego rozkwicie,
czyli okoo jedenastej.
Niestety tu przed celem mej wyprawy, czyli Zalewem, tam gdzie przy boisku
pikarskim zbiegaj si szosy z Ostrdy i Susza Rosynant zaturkota i cign w prawo.
Zaklem z cicha pod nosem, jak to zwykli czyni samochodziarze w takich sytuacjach:
zapaem gum! Miaem nad innymi kierowcami t przewag, e mogem posuy si
urzdzeniem do staego uzupeniania powietrza w przebitej dtce, w jakie wyposaony by
Rosynant. Ale wolaem, skoro nie byo ku temu potrzeby, by wszystko zostao zrobione po
staremu. To znaczy wymiana dziurawego koa na zapasowe, znalezienie warsztatu
wulkanizacyjnego i oddanie dtki do zaatania. Dzie targowy oywi moj nadziej, e
znajd w Zalewie przynajmniej jeden czynny warsztat. Ha, spodziewaem si sporej kolejki i
dugiego czekania na napraw koa. Ale nie przejmowaem si tym zbytnio. Ostatecznie
niewane, gdzie Rosynant mia czeka na mnie, podczas gdy bd szuka Kusej
Marynareczki!
Zjechaem na pobocze, zacignem hamulec rczny i wyskoczyem z Rosynanta. Z
baganika wycignem klucz do odkrcania rub koa i podnonik...
- Co, kicha posza? - usyszaem wypowiedziane yczliwym, penym troski gosem.
Obejrzaem si przez rami.
Obok Rosynanta sta wsparty o grski rower nastolatek w penym kolarskim
rynsztunku, na ktry oprcz kasku, kostiumu, ochraniaczy i rkawiczek skadaa si ogromna
ilo reklamowych naklejek i naszywek, ktre przyozdabiay rower oraz barwny ju i tak strj
modego cyklisty.
- Widzisz chyba! - odpowiedziaem opryskliwie. Ale ktrego to kierowc sta na
uprzejmo, podczas gdy czeka go rozprawienie si z brudnym koem, a przypadkowy,
zadowolony z siebie kibic zadaje mu gupie pytania.
- Moe pomc? - nie zrazi si chopak i ju ukada w rowie swego stalowego
rumaka.
- Obejdzie si - odburknem, w gruncie rzeczy zadowolony z tej oferty.
- To i tak pomog - umiechn si chopak.
Ju bez komentarza zajem si podnonikiem.
Mj nieoczekiwany pomocnik chwyci za klucz, zaoy go na pierwsz ze rub
mocujcych koo i stan na nim. ruba pucia. Ten sam manewr powtrzy jeszcze tylko
trzy razy. Teraz, ruby odkrcay si ju lekko.
Uniosem, podnonikiem bok Rosynanta w gr.
- Nazywam si ukasz obocki - przedstawi mi si chopak nie przestajc odkrcania
rub.
- Mio mi. Pawe Daniec - sapnem wytaczajc z baganika zapasowe koo.
Pomogem ukaszowi zaoy je na miejsce przedziurawionego. Dokrcilimy ruby i
ju Rosynant stan na czterech koach, a ja mogem umy rce w wodzie z karnisterka, ktry
zawsze wo ze sob. Znalaza si te w zbiorniczku benzyna, aby mj pomocnik mg
przemy swe rkawiczki.
- Pikny grski rower - obejrzaem pojazd ukasza - tymczasem gr jako tu nie
widz.
Chopak achn si.
- Strome pagrki si znajd, jak w sam raz na trudn jazd. No i sama jazda po terenie
nie jest atwa.
- Po terenie? - udaem zdziwienie. - To tu szosa gadka jak st!
ukasz umiechn si.
- wiczyem na niej szybkociwk. Ale reszta treningu to polne drogi i lene cieki.
Zapytaem go, cho odpowied moga by tylko jedna:
- Jeste z Zalewa?
- Tak.
- Uczysz si tutaj?
- Wanie skoczyem drug klas gimnazjaln w Morgu. A pan to pewnie turysta, do
Zalewa na targ po jakie ciekawostki?
- To taki synny targ, e zjedaj si na niego turyci?
ukasz zdmuchn jaki pyek z ramy swego roweru.
- Synny nie synny, ale ciekawe rzeczy si na nim trafiaj. Popatrzyem na niego spod
oka.
- Na przykad floreny?
Machn obojtnie rk.
- Floreny i cay cyrk z nimi zwizany to ju przeszo. Tylko symbol. Ja sam trenuj
do wycigu O Zoty Floren i mam nadziej wybra go w kategorii juniorw modszych.
Zamiaem si.
- To tylu kolarzy jest w Zalewie, e a opaca si urzdza dla nich wycigi?
Szarpn kierownic swego roweru.
- O, zjedzie si tu nas caa kupa, docz wczasowicze. Bdzie wycig jak ta lala!
Nie mogem oprze si drobnej zoliwoci:
- Dla grskich kolarzy wycig bez gr?
ukasz obruszy si.
- I u nas da si wytyczy trasy, na ktrych niejeden zaryje nosem W ziemi! A O
Zoty Floren zawsze warto powalczy!
Udaem zakopotanego:
- A na targu nie mona go kupi?
Mj rozmwca rozemia si:
- Jeszcze par lat temu byo to atwe. Teraz to i ludzie ostroniejsi, bo dobrze wiedz,
e taki handel florenami jest zabroniony. I co kto mia z florenw, to je po cichutku
wyprzeda. Ale jeli ma pan szczcie i sporo gotwki, to kto wie...
Westchnem.
- Szczcie to moe i mam. Ale z fors raczej u mnie krucho.
ukasz popatrzy na Rosynanta podejrzliwie.
- Biedni nie jed takimi wozami. Pokrciem gow.
- Bywa, e jed. To mj wierny Rosynant.
Co kusio mnie, aby zapyta chopca o Kus Marynareczk, ale powstrzymaem si.
Wida te byo, e ukasz powstrzymuje si od zadania mi jakiego, zapewne wanego dla
niego, pytania.
- To do zobaczenia w Zalewie - sign po rower - a gdyby zechcia pan zaata dtk,
to najlepszy jest warsztat Sikorskiego na kowej. Kady w Zalewie pokae, jak trafi.
Wsiad na rower i skrci na ciek wrd zaroli.
Dopiero teraz uwiadomiem sobie, e nie podzikowaem ukaszowi obockiemu z
Zalewa za tak nieoczekiwane wyrczenie mnie w niemiej robocie.
Wgramoliem si do Rosynanta i ruszyem w strony miasteczka.
Targ w Zalewie nie rni si niczym od podobnych w innych miasteczkach. Tam
pokwikiwao prosi, wdzie gdakaa przeraona kura. Producenci odziey, wielce kolorowej
oczywicie, i obuwia, porozkadali swe skarby i porozwieszali je na zmylnie
skonstruowanych wieszakach. Wielu mieszkacw Zalewa, a i zapewne turystw, toczyo si
przed straganami. Wrd sprzedajcych nic zabrako te goci zza wschodniej granicy. Co raz
syszao si: Cigarety! albo Wodku choczesz?
Skierowaem si w ten rejon targowiska, gdzie bytuj jego najbardziej tajemniczy
sprzedawcy. Mona tu kupi klucz nie pasujcy do adnego zamka, pknit fajk, star
maszynk do misa i zardzewiae oysko oraz wiele przedmiotw nie wiedzie do czego
sucych. Czekaj w ciszy a nadejdzie ich dzie. I pewne jest, e taki dzie nadejdzie dla
niewymiarowej uszczelki czy przekrconego kranu.
Nie musiaem dugo szuka. Nad stert rupieci, na ktrej krlowa zegar o pknitym
cyferblacie i pozbawiony wskazwek, ujrzaem Kus Marynareczk.
Od niechcenia pogrzebaem w jego skarbach.
- Pan uwaa? - oywi si od razu.
- Szukam florenw. Najlepiej w dobrym stanie - popatrzyem srogo na niego.
Cofn si i nerwowo potar przeguby wystajce z przykrtkich rkaww.
- Te mi arty! Skd floreny?! Jeszcze par lat temu moe bym dla pana co znalaz,
ale dzisiaj?
Wycignem z kieszeni wiatrwki notes i dugopis.
- Imi i nazwisko!
- Ale...
- Odpowiadajcie, pki grzecznie pytam.
Sprawdziem wielokrotnie, e zwracanie si do kogo przez wy, a nie per pan w
dziwny sposb podporzdkowuje nagabywanego pytajcemu.
- Kowalik - Kusy nerwowo przekn lin. - Kowalik Jan.
- Tak wic, Janie Kowaliku, nie zasuwajcie mi tu bajeczek, e floreny w Zalewie to
ju przeszo. Nie dalej jak wczoraj prbowalicie sprzeda jeden w sklepie
numizmatycznym Dukat na Dugim Targu w Gdasku. Istnieje podejrzenie, e zotych
monet mielicie ze sob wicej.
Podskoczy, jakbym go uku.
- Ale ja tylko tego jednego miaem i jak go sprzedaem, to ca fors stara wzia. Jej
spytajcie - paczliwie sikn nosem.
Udaem, e zagldam do notesu.
- Znw kamiecie, Kowalik. Jeden floren zostawilicie bez zapaty w Dukacie
uciekajc ze sklepu. Teraz mwicie, e sprzedalicie i wasza ona to potwierdzi. To ju bd
dwa floreny. A co mi si widzi, e byo ich jeszcze wicej. No, mwcie, jak to byo
naprawd z pozostaymi cennymi monetami... bo porozmawiamy sobie inaczej - uderzyem
dugopisem w notes.
Ktem oka dostrzegem, e opodal ukasz obocki wsparty o swj pojazd przeglda
zawarto straganu z czciami rowerowymi.
Czyby podsuchiwa? - pomylaem.
Ale nie miaem czasu zajmowa si nim, Kusa Marynareczka, czyli Jan Kowalik,
zastosowa bowiem swj ulubiony manewr i rzuci si do ucieczki.
Skoczyem za nim nadziewajc si na rower ukasza i przewracajc si z nim jak
dugi. Wok rozlegy si miechy. Poderwaem si wic szybko na rwne nogi, jak gdyby nic
si nie stao. Otrzepaem spodnie. Tymczasem Kusy znikn w barwnym jarmarcznym tumie.
- On zawsze tak - pokiwa gow jego ssiad - narozrabia i pryska. Ale eby ucieka
przed wadz, no, no...
- Ju ja go znajd - godnym ruchem schowaem notes do kieszeni. - A wy
przypilnujcie tymczasem jego rzeczy - zwrciem si do podziwiajcego odwag Kusego jego
ssiada.
- Si robi, panie wadzo - zasalutowa do wytartej maciejwki.
- A ty chod ze mn - kiwnem wadczo palcem na ukasza.
Skrcilimy midzy stragany.
- Ciebie co tu nosi? - warknem. - Szpiegujesz, mnie?!
- Rynek jest dla wszystkich panie... panie wadzo - odpar ze miechem chopak i ju
wiedziaem, e ani przez chwil nie wierzy w moj mistyfikacj z policj. - A ju moe
najmniej dla podszywajcych si pod policj.
Stumiem miech.
- Czy ja si podszywaem?
- A w jaki to sposb napdzi pan tyle strachu Gupiemu Jasiowi?
- Dlaczego mwisz o Kowaliku Gupi Jasio?
- Bo wszyscy go tak nazywaj. Ale swoj mdro to on ma! Jeszcze przekonaj si
zalewiacy! I nie tylko oni.
Spojrza na mnie z ukosa.
- A pan kim jest? Bo to, e nie policjantem dam sobie rk uci. Dziennikarzem?
Teraz ja si rozemiaem.
- Ciepo, ale nie gorco. Owszem, zdarza mi si pisywa do prasy, ale s to czciej
specjalistyczne periodyki ni dzienniki Jestem historykiem sztuki.
Na twarzy chopca odbio si zmieszanie.
- To... Czy zna pan pana Tomasza?
Skinem gow.
- Tak.
ukasz klasn w donie.
- Jasne! Jaki ja byem gupi! Ten przerobiony jeep. Zainteresowanie Gupim Jasiem.
Pan tropi floreny z Zalewa! Czy pan Tomasz te tu przyjedzie?
Zamiaem si cicho.
- Nie. Pan Tomasz, mj przeoony, ma inne sprawy na gowie. Przyznam, e i ja
florenami zainteresowaem si przy okazji. A ty skd znasz pana Tomasza?
- Zna to nie znam. Raz pokaza mi go Marek tu w Zalewie. Pan Tomasz czsto
przyjeda do Jerzwadu za ycia mieszkajcego tam pisarza Zbigniewa Nienackiego, z
ktrym Marek by w wielkiej przyjani.
- Kto to jest Marek? I dlaczego mwisz o jego przyjani z pisarzem w czasie
przeszym? Pokcili si?
ukasz umiechn si niewesoo.
- Marek to mj starszy brat. A dlatego mwi by, e obaj z pisarzem nie yj. W
miesic po mierci pisarza Marek zabi si jadc zbyt szybko swoj jaw. Nasze szosy s
zdradliwe.
Milczelimy przez chwil.
Wreszcie ukasz odezwa si:
- Ja to tam byem may konus, ale z Marka pan Nienacki chcia zrobi pisarza. Swego
nastpc - mwi. - Ale mimo wielkiego szacunku, jaki ten mia do pisarza, stchrzy i
zamiast studiowa filologi, wybra weterynari na olsztyskiej Akademii Rolniczo-
Technicznej. Dziwne, bo nauki pisarza ceni mj brat wyej ni nauczycieli w szkole. Ba,
nawet bardziej ceni ni zdanie rodzicw. Kad chwil, kiedy tylko mg, przesiadywa w
Jerzwadzie. Pan Nienacki te bardzo lubi Marka i rozmowy z nim. Rozmawiali, jak Marek
mwi, o ludzkich mylach, sowach i uczynkach. Ale dopiero na pogrzebie pisarza Marek
dowiedzia si od pana Tomasza, e Nienacki zamierza zrobi z niego tgiego pisarza. O
rany! Ja tu gadam i gadam o Marku, a pan pewnie myli o florenach!
Pooyem mu rk na ramieniu.
- Nie przejmuj si. Zagadka odkrycia nowych florenw przez Jasia Kowalika to nie a
taka wana sprawa.
Wyszlimy z rynku.
ukasz obejrza si za przejedajcym biaym mercedesem.
- Czasem szukajc starych florenw mona natkn si na co nowego i znacznie
ciekawszego. Mae Zalewo te moe mie swoj wielk tajemnic - powiedzia zagadkowo.
Popatrzyem na niego uwanie.
- No mw, co z t tajemnic.
ukasz nabra powietrza w puca.
- Bo mody Baziak, Jzek, wyprowadzi si od starych i wynaj domek na Cichej od
Andrzejewskich, co to wyjechali do Libii na sta. Goci w nim trzech kolesi. To jacy obcy.
Dziwne, e dziewczyn sobie nie sprowadzaj na balangi. A e ich forsa pochodzi ze
sprzeday florenw, to chyba jasne, bo kady z nich nosi florena na zotym acuszku. A
kady floren nacity, tylko kady w innym miejscu.
- Masz dobre oko.
- Jak si chce, to duo mona zauway. I jak tak patrz, to myl sobie, e dobrze
byoby nie szuka ju nowych florenw, a zainteresowa si tymi, co Baziak i spka nosz
na szyjach.
- Dlaczego tak sdzisz?
- Bo myl, e mog one doprowadzi do jakiego szwindla, ktry Baziak szykuje.
ypn na mnie okiem.
- Pan Tomasz nie przepuciby takiej okazji - powiedzia cicho.
Trzepnem go lekko po kasku.
- Nie podpuszczaj!
- Ale ja!...
- Ju dobrze, dobrze. Mianuj ci moim stranikiem wszystkich tajemnic Zalewa, na
czele z afer Baziaka - podaem mu wizytwk. - Masz tu mj numer telefonu komrkowego,
pod ktry moesz dzwoni w dzie i w nocy!
- Pan artuje, a ja naprawd! - achn si chopak.
Umiechnem si do niego i wycignem rk.
- Ja te nie artuj. Ale przyznasz chyba sam, e ledzenie kogo tylko dlatego, e nosi
numizmatyczne wisiorki, to lekka przesada. Dowiedz si czego bardziej konkretnego o
przestpczych planach Baziaka, czy jak tam zwie si ten otr, a na pewno bdziesz mg
liczy na moj pomoc. No, zgoda?
Zamia si i mocno ucisn podan mu do
- Dokd si pan teraz wybiera, jeli mona wiedzie?
- Do Starych Jabonek, gdzie jeszcze kilka dni bd mieszka w hotelu Anders. Ale
najpierw zajad do Jerzwadu
- Na grb pana Nienackiego.
- Tak. Chciabym zoy kwiaty od pana Tomasz i od siebie oraz zapali znicz.
- Czy mgbym pojecha z panem?
- Mgby. Ale chyba nie w tym stroju kolarza i z rowerem.
Wzruszy ramionami.
- Strj jak strj. A rower mona zapakowa na tylne siedzenie paskiego, jak go pan
zwie, Rosynanta i nie bdzie pan musia odwozi mnie z powrotem. Popedauj sobie do
Zalewa. Chyba, e boi si pan ubrudzi tapicerk.
Poniewa nie miaem takich obaw, powdrowalimy do warsztatu pana Sikorskiego,
gdzie czekao ju na nas zaatane koo. Kupiwszy po drodze znicze i kwiaty ruszylimy w
niedalek bo liczc 11 kilometrw drog do Jerzwadu.
Cmentarz znajduje si po prawej stronie szosy, u skraju wsi. Do grobu Zbigniewa
Nienackiego idzie si prost alejk od wejcia a w cie wysokich lip. Na prostej pycie z
brzowego granitu wyryto krzy i napis:
p.
Zbigniew Nowicki-Nienacki
1929-1994
Pisarz
Zoyem bukiet r i zapaliem znicze. W ciszy i skupieniu pomodlilimy si za
zmarego. Wychodzilimy ju z cmentarza, gdy zapytaem idcego z pochylon gow
ukasza:
- Czy mgby mi pokaza dom, gdzie mieszka Zbigniew Nienacki. Wiem, e byy
plany urzdzenia tam muzeum powiconego twrczoci pisarza, ale w ostatecznoci kupi go
kto na letni wypoczynek...
- Ale chtnie - oywi si chopak - podjedziemy. To kawaeczek, na skraju wsi.
Rzeczywicie dom Nienackiego by ostatnim domem w Jerzwadzie. May,
zbudowany z czerwonej cegy i kryty dachwk. Werand oplatay pnce si re. Za maym
podwrkiem staa szopa - gara na dwa samochody i rozciga si widok na Jezioro Paskie,
odnog Jezioraka. ka po prawej prowadzia do kanau, gdzie, jak wiem, w swoim czasie
cumowaa aglwka Pan Samochodzik. Teraz byo tam pusto. Na murze domu przy wejciu
widniaa tabliczka z napisem:
W tym domu w latach 1967-1994
y i pracowa pisarz Zbigniew Nienacki
Wci w milczeniu, jakby czujc obecno ducha pisarza wrd nas, zawrcilimy do
Rosynanta.
Wreszcie zdecydowaem si przerwa milczenie i zapytaem ukasza:
- Czytae ksiki pana Zbigniewa?
Popatrzy na mnie zdumiony, e pytam o rzecz tak oczywist.
- Ale tak. Ca seri przygd Pana Samochodzika i to po kilka razy. Urzdzalimy
konkursy, kto lepiej zna ich tre. A pan? Pan nie czyta Samochodzikw?
- W dziecistwie i wczesnej modoci zaczytywaem si nimi. A i potem, w chwilach,
gdy obrzyd mi wiat dorosych, chtnie sigaem po przygody pana Tomasza. A los sprawi,
ze zostaem jego wsppracownikiem.
Chopak a podskoczy.
- To przygody Pana Samochodzika s prawdziwe?
Skinem mu z umiechem gow.
- Oczywicie. Ale nie moesz zapomnie, e do stopnia, od jakiego zaczyna si
swobodna wyobrania pisarska pana Nienackiego. To co, poegnamy si chyba. Do
zobaczenia na tropie szajki Baziaka?
Chopiec sta wpatrzony w ziemi. Wreszcie odezwa si powoli, jakby przeamujc
wewntrzny opr:
- Jeszcze nie. Skoro jest pan przyjacielem pana Tomasza i tak wysoko ceni twrczo
pana Nienackiego, to musz pokaza panu jedn z tutejszych tajemnic, w ktr wprowadzi
mnie mj brat ju po mierci pisarza. Chyba, e nie jest jej pan ciekawy?
- By nieciekawym tajemnicy? Za nisko mnie cenisz brachu. Dawaj mi j,
gdziekolwiek ona jest!
ukasz rozemia si.
- Zaraz j pan zobaczy. Musimy tylko kawaek przejecha si samochodem, cho
pieszo waciwiej by byo do niej i, ale czasu szkoda.
- Dokd mamy jecha?
- Najpierw prosto szos za kana, a potem obok leniczwki drog przez las.
Pojechalimy wedug wskazwek ukasza. Wreszcie otworzya si przed nimi polana
poronita modnikiem. Chopiec poprosi ebym zatrzyma Rosynanta.
Wyczyem silnik.
- Pora teraz na twoj tajemnic.
Chopiec wpatrywa si przed siebie skupiony.
- Nie moj. Ja tylko bd stara si by jej wart. A ma j pan przed sob.
Spojrzaem przez przedni szyb. Las jak las. Tyle, e na krawdzi rosy cztery
dorodne dby.
ukasz wysiad z samochodu. Wysiadem i ja.
- O te dby ci chodzi? - spytaem.
Z powag skin gow.
- Tak. To dby pisarza. Tutaj przychodzi pan Nienacki szuka natchnienia. Ja byem
tutaj tylko raz. Ju po mierci pisarza przywiz mnie tu Marek. Opowiedzia mi o
rozmowach prowadzonych tu z panem Zbigniewem i o tajemnicy, ktra jest w tych drzewach
ukryta. Obiecywa wprowadzi mnie w ni, gdy bd ju dorosy. Nauczy mnie pierwszych
sw jej zaklcia czy te wprowadzenia.
- I jak one brzmiay? - zainteresowaem si.
Popatrzy na dby, a potem wyrecytowa ciszonym gosem:
- Masz duo, do i zostaw, a przyjdzie inny... To tylko tyle - ukasz w
zakopotaniu zatar rce. - Wicej mi ju Marek nie powie. Ale zostay pamitniki. Na pewno
notowa w nich swoje rozmowy z pisarzem. Byy przecie dla niego takie wane. Dotychczas
nie zagldaem do nich, bo, moe pan si zamieje, to taka nasza rodzinna wito. Nawet
tutaj nie przyjedaem. Ale teraz, po spotkaniu z panem, zmieniem zdanie. Przeczytam
pamitniki brata. Na pewno znajd w nich dalszy cig zaklcia czterech dbw.
Podeszlimy do drzew, w ktrych cieniu i szumie pisarz szuka natchnienia, a moe
znalaz co jeszcze, bo przecie powiedzia swemu uczniowi tutaj: Masz duo, do i
zostaw, a przyjdzie inny.... Co te day, na jakie tory skieroway myli pisarza cztery dby?
ukasz opar si o jeden z nich i zapatrzy w jego koron. Po chwili, jakby zawstydzony
oderwa si od pnia i spojrza na mnie.
- To... to ju chyba bdziemy wraca.
Teraz ja oparem si o chropaw, nagrzan socem kor drzewa i dopiero po chwili
odpowiedziaem rwnie jak ukasz ciszonym gosem:
- Moemy. egnajcie, dby pisarza. Kto wie, czyim natchnieniem jeszcze bdziecie,
komu wyjawicie swoj tajemnic?
Rozstalimy si z ukaszem na skrzyowaniu szos. Chopak wraca do Zalewa, ja
jechaem przez Iaw i Ostrd do Starych Jabonek.
Odjedaem, a ukasz wci jeszcze sta wsparty o rower i macha mi na poegnanie.
Co mi mwio, e tylko czeka, bym znikn za zakrtem, a on sam zawrci i pojedzie do
czterech dbw. Nie miaem zamiaru mu w tym przeszkadza. Dobrze jest czasem w yciu
kierowa si marzeniami. A co do spraw subowych, to umwilimy si, e jak tylko
ukasz zwietrzy co podejrzanego w zachowaniu Baziaka i jego szajki, od razu zatelefonuje
do mnie.
ROZDZIA TRZECI
SZTORM NA JEZIORZE PASKIM CHRISTINE WITTECK -
KRYSTYNA WITEK PRACA W HOTELU ANDERS
Jechaem nie spieszc si szos na Iaw przez las nad brzegiem Jeziora Paskiego,
odnogi Jezioraka, najduszego jeziora w Polsce. A w gowie miaem, tak kto kiedy ten stan
umysu trafnie nazwa, jak w Pikutkowie, czyli niezbyt szlachetn pltanin myli. Od
raportwki Gupiego Jasia poczwszy na dbach pisarza i ich tajemnice skoczywszy.
Nic wic dziwnego, e gdy tylko zobaczyem po lewej przesiek prowadzc nad
jeziorn polan, skrciem w ni natychmiast, aby nad brzegiem jeziora, przy fajeczce,
uporzdkowa myli.
Wysiadem z Rosynanta. Po jego klimatyzowanym wntrzu upa lipcowego dnia
zdawa si by jeszcze wikszy ni w rzeczywistoci. Zbierao si na burz.
Nad jeziorem wypitrzya si ogromna, sinofioletowa chmura w ksztacie kowada;
wysoki na kilkanacie kilometrw cumulonimbus. Nadciga od pnocy, od strony Likszan.
Tafli jeziora, z ktrej, zrzuciwszy agle, ile si w pagajach i silnikach umykay jachty, nie
zakca aden podmuch wiatru. Tylko soce zdawao si pray jeszcze mocniej, a niosca
groz chmura bya coraz bliej. Gdzie w jej wntrzu przewalay si z hurkotem grzmoty.
Perkozy, yski i kaczki ukryy si w trzcinach. Czasem tylko przemkna samotna
mewa, ale i w jej krzyku dawao si wyczu strach.
Usiadem w cieniu olchy, na jej korzeniu, gotw przy pierwszych kroplach deszczu
schroni si do kabiny Rosynanta i nabijaem fajk. Ale zamiast zaj si porzdkowaniem
myli, zaczem obserwowa pustoszejc tafl jeziora. Zainteresowa mnie na niej samotny
kajak, ktry pomimo coraz sroszych odgosw nadcigajcej burzy nie pieszy si z
ucieczk ku brzegom jeziora, a pyn sobie leniwie, jakby jego wiolarz rozkoszowa si
gorcymi promieniami soca.
Przyniosem z samochodu lornetk i jeszcze raz przyjrzaem si samotnemu
kajakarzowi. Dopiero teraz dostrzegem, e jest nim kobieta. Kajak by jednoosobowym
skadakiem. Nie zdziwibym si, gdyby wyprodukowano go w synnej niemieckiej firmie
Keplera. Wioso, ktrym posugiwaa si kajakarka, miao ksztat wyczynowy. Tym bardziej
si zdziwiem: taki fachowy sprzt i jednoczenie takie lekcewaenie zjawisk
atmosferycznych, ktre zwiastoway zblianie si wielkiego dla wtego kajaka
niebezpieczestwa! Co prawda zauwayem te, e pynca kajakiem kobieta zapia fartuch,
ktry czy j z dk w szczeln cao, pozwalajc w razie wywrotki na tak zwan
eskimosk, czyli ponowne przywrcenie kajaka do waciwej pozycji jednym mocnym
pocigniciem wiosa. Nie byem jednak pewien, czy kajakarce starczy si na podniesienie
kajaka, gdy wywrci go mierzenie burzy.
Wszystko zszarzao, chmura pochona ju bowiem soce. Piorun uderzy w
nadbrzen topol rozszczepiajc j na p. Skonie od strony jeziora zobaczyem zbliajc
si cian deszczu i gradu. Porywajc gazie i amic konary olch uderzy wicher. Daleko na
rodku jeziornej szerzy zobaczyem jeszcze przewracajcy si kajak, ktry znikn zaraz za
miecion wiatrem ulew.
Wskoczyem do Rosynanta, bogosawic w duchu twrcw jego amfibijnych
zdolnoci. Zapaliem silnik i wjechaem w jezioro przeczajc napd wodny. Pomimo
zapalonych reflektorw i wczonych wycieraczek nie widziaem dalej jak na kilkanacie
metrw. W poszukiwaniu kajaka musiaem zda si na wyczucie, biorc te pod uwag
kierunek, w ktrym wiatr nis go po tafli jeziora, gdzie nie podniosa si jeszcze fala, tak
nage byo uderzenie wichury.
Pynem po omacku, bojc si, e min kajak. Log Rosynanta wskazywa, e
musiaem ju min rodek jeziora. Niedugo zamajaczy przede mn pnocny brzeg Jeziora
Paskiego. Zawrciem i sterujc bardziej z wiatrem popynem z powrotem przez jezioro,
bacznie si rozgldajc. Tym razem miaem szczcie!
Nieco w prawo od kursu zamajaczy w strugach siekcej wod ulewy jasnoszary
kadub przewrconego kajaka, ktremu wyporniki nie pozwoliy na szczcie zaton. Przy
nim ciemniaa gowa jego lekkomylnej wacicielki.
Podpynem tak, eby osoni ich od wiatru i otworzyem grn poow prawych
drzwiczek, przystosowanych, tak jak i pozostae, do posugiwania si nimi podczas wodnych
przepraw Rosynanta.
- Niech pani wsiada.
Podcigna si zgrabnie na rkach i wskoczya do rodka.
- Ojej! Zamocz tu panu wszystko!
Umiechnem si:
- Wyschnie. No to ruszamy.
- A kajak?
- Odnajdziemy go po burzy!
Chciaem sprawdzi, jak niefortunna wodniaczka dba o swj sprzt.
- Nigdy!
I ju bya z powrotem w wodzie.
Po chwili wgramolia si znw do Rosynanta. Tym razem z link w rku.
- No, teraz mam kajak na cumce. Moemy holowa - rozejrzaa si po kabinie i
zatrzasna drzwiczki. - Ale wz to ma pan pierwsza klasa! Aha, dzikuj panu.
Ukoniem si uprzejmie.
- Dzikuj w imieniu mojego wozu za pochwa. A mnie pani dzikowa nie ma za
co.
Zerknem na ni spod oka. Bya adna i chyba mniej wicej w moim wieku. Smuke
ciao opina jednoczciowy kostium kpielowy.
Rozemiaa si:
- Faktycznie nie ma za co. Ocali mnie pan przed nieco dusz kpiel. A woda teraz
ciepa. Chyba, e groziby mi grad albo uderzenie pioruna... Zreszt, niech pan spojrzy, burza
ju przechodzi...
Miaa racj. Wiatr ucich, grad znikn i tylko ulewny deszcz bbni o powierzchni
wody. Niedugo chyba jeszcze, bo gdzie zza chmur ju przebyskiwao soce...
Ale cho odrobina wdzicznoci by mi si naleaa!
Naburmuszyem si:
- Niech pani bdzie przynajmniej wdziczna za to, e jak dopyniemy do brzegu, to
nie przeo pani przez kolano i nie wlepi kilku klapsw.
- Ciekawa jestem za co? - zmarszczya miesznie nos.
- Choby za to, e pywa pani sobie po wielkim jeziorze na tym luksusowym kajaczku
jak po maym stawie. Burza jak szafa wyazi na niebo, a pani tapla si spokojniutko na rodku
jeziora - uderzyem rk po kierownicy.
Moja pasaerka w skupieniu wizaa jaki wze na cumce szarpanej przez kajak
wlokcy si za Rosynantem.
- Przepraszam - podniosa na mnie oczy urocza kajakarka - ale taka ju jestem. Pki
czego sama nie wyprbuj... Na tyle znam si na meteorologii, eby wiedzie, czym grozi
cumulonimbus. Ale wydawao mi si, e zawsze zd ustawi si ruf do wiatru, a wtedy nic
mi nie grozi oprcz walnicia kajakiem o brzeg albo zapdzenia w trzciny, a wtedy ju bym
sobie poradzia. Jestem spod znaku Byka, a Byki s, jak wiesz, uparte - wycigna do mnie
rk - Krystyna.
Odwzajemniem ucisk.
- Pawe. Spod znaku Skorpiona. Rwnie upartego znaku.
Rozemielimy si.
Jakby dostosowujc si do naszych nastrojw deszcz przesta pada, a nad jeziorem
rozpia si przepikna tcza.
Dopynlimy do brzegu. Wyjechaem przednimi koami na piasek i zatrzymaem
Rosynanta tak, by Krystyna moga zaj si kajakiem.
- Jest! - dobieg mnie jej wesoy okrzyk.
- Co? - wyjrzaem z samochodu.
Krystyna wymachiwaa wiosem.
- Ju niewane, e sporo kosztowao, bo to Mayer, ale jakbym si dostaa do
Jerzwadu. Jak tylko zauwayam, e nie dam sobie rady z kajakiem, to woyam wioso
gboko w dzib i zobacz, nie wypado podczas holowania Pucha...
- Czego holowania?
- No, Pucha. Tak nazwaam swj kajak.
- W takim razie przedstawiam wam Rosynanta - skinem w stron samochodu.
Prezentacji stao si zado. Mogem spokojnie zdj spodnie i wej do wody, by
pomc Krystynie osuszy kajak.
- Jeste kajakark-samotniczk - zamiaem si. - Skadaki jedynki rzadko si spotyka.
Krystyna odpowiedziaa mi umiechem.
- Czy jestem samotniczk? Mona to i tak nazwa. Ale po prostu uwaam, e
niewczenie dobrane towarzystwo moe tak samo zepsu spyw kajakowy, jak i cae ycie.
Nieprawda?
Skinem potakujco gow.
- Spdzasz wic urlop w Jerzwadzie? - zmieniem temat. - Nie wygodniej byoby w
Siemianach?
Krystyna powoli odoya wioso do kajaka.
- Widzisz, moi rodzice pochodz z Jerzwadu...
- I przyjechaa do nich na wakacje?
- Nie do nich, ale do ich wspomnie. I nie na wakacje, ale dosownie na jeden dzie,
drugi podarowaam sobie. A teraz rusz dalej... Moe jak najdalej od Jerzwadu.
Popatrzyem na ni ze zdumieniem.
- Jak najdalej od Jerzwadu? Dlaczego?
- Moi rodzice pochodz std. S Mazurami, Ale tu nazywano ich Niemcami i robiono
wszystko, eby std wyjechali do Niemiec na stae. Wreszcie caa rodzina wyjechaa. Ja ju
przyszam na wiat w Bonn. Tam ukoczyam studia i pracuj jako informatyk... I jestem
Niemk.
Zrobio mi si gupio.
- Jeste Niemk czy Mazurk mieszkajc w Niemczech? Mwisz wietnie po polsku,
e nigdy bym nie pomyla.
Pokrcia gow.
- Powiedzmy: Niemk mwic dobrze po polsku.
- A kim si czujesz?
Umiechna si niewesoo.
- Rozczaruj ci. Czuj si Niemk mwic dobrze po polsku.
- Jednak tu przyjedasz.
Spojrzaa na mnie spod oka.
- Jak do wielu krajw w Europie. Macie przepikne trasy kajakowe. Kiedy tylko
mog, wyrywam si do Polski na Krutyni. Trzy razy braam te udzia w spywie Dunajcem.
- I zawsze na wiernym Puchu?
Zamiaa si:
- Nie. Wypoyczam najczciej kajak na miejscu. Teraz wziam swj, bo w tej
okolicy, nad Jeziorakiem jestem pierwszy raz.
Popatrzyem na ni zdziwiony.
- Pierwszy raz? Mwia, e std pochodzi twoja rodzina. Nie cigno ci nigdy w
rodzinne strony.
- Nie. Waciwie dlaczego, e rodzinne, nie chciaam tu przyjeda. Dopiero w tym
roku ulegam probie dziadka i zajechaam do Jerzwadu, eby nakrci na wideo ich star
zagrod. Ale staruszek si rozczaruje, bo jego dom przerobiono od fundamentw po dach. To
w zasadzie nowy dom. Tylko obora, stajnia i stodoa zostay takimi, jakimi wspomina je
dziadek. I chyba gniazdo bocianie na kalenicy stodoy jest jak w jego opowiadaniach.
- A nie mg dziadek sam przyjecha do Jerzwadu?
Krystyna popatrzya na mnie uwanie.
- Mwi, e to ponad jego siy. Oczywicie, nie w sensie fizycznym. I ja mu wierz.
Skinem ze zrozumieniem gow.
Upalny letni dzie zdawa si ju nie pamita o dramacie burzy. Z
charakterystycznym powistem swych mocarnych skrzyde przelecia nad zatok abd.
Gdzie znad lasu nawoywa chrapliwie orze bielik. Tylko ukryta w koronie sosny ziba
przypominaa swym dzwonicym gosikiem, e poprawa pogody nie bdzie trwaa.
Co zaszelecio w kpie nadbrzenej trawy.
- mija! - zawoaa z przestrachem Krystyna i zamachna si wiosem.
Ze miechem powstrzymaem j za rk.
- Bez obaw! To tylko niegrony zaskroniec. W wodny, ktrego ba si powinny
tylko aby!
Zaskroniec zsun si do wody i popyn midzy grele wysoko unoszc epek.
- Brr - otrzsna si Krystyna - niech tam sobie bdzie niegrony i nie jadowity, ale
wol oglda go na odlego wiosa - odwrcia si do mnie. - Ale moe powiedziaby co o
sobie. Tyle ju o mnie.
Rozoyem rce.
- Wcale nie tak wiele. Tyle, e mieszkasz w Bonn i pracujesz jako informatyk. No i e
twoich przodkw zmuszono do emigracji z Jerzwadu do Niemiec. Aha, jeszcze to, e twoim
hobby jest turystyka kajakowa... Ja za nazywam si Pawe Daniec i jestem skromnym
pracownikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki...
- Nie takim skromnym, sdzc po samochodzie - przerwaa mi Krystyna.
- Powiedzmy, e jest to wz subowy - odparem spokojnie.
- I pozwalaj ci korzysta z niego podczas urlopu? Bo chyba wypoczywasz tu nad
Jeziorakiem.
- Miaem tu ma spraw subow do zaatwienia. (Ani mi na myl nie przyszo
opowiada o florenach.) Teraz jad do Starych Jabonek koo Ostrdy, do hotelu Anders,
gdzie dziki uprzejmoci jego wacicieli, pastwa Dowgiao, bd mg popracowa kilka
dni w ciszy i spokoju nad pewnym starodrukiem.
- Stare Jabonki, hotel Anders? - zaciekawia si Krystyna. - Czy jest tam jakie
jezioro?
Oywiem si.
- Ale tak, Szelg May, o piknie zalesionych wysokich brzegach. To strefa ciszy.
Moesz dopyn stamtd do Ostrdy, no a z Ostrdy to ju, jakby chciaa, do Elblga i
Zalewu Wilanego.
- Trudno tam dojecha? Moe i ja wpadabym na par dni..
- Z Jerzwadu pojedziesz na Iaw i Ostrd. A potem kawaek szos na Olsztyn.
Samochd, jak si domylam, masz?
- Tak, golfa. Zaparkowaam go u obecnych gospodarzy obejcia dziadka.
- No to do zobaczenia w Andersie. Gdyby nam jednak popltao drogi, prosz, tu
masz mj adres i telefon - wyjem z Rosynanta wizytwk. Ale, zaraz - stropiem si
przecie ona ci rozmoknie.
- Nie bdzie tak le - zamiaa si Krystyna. - Mj Puch ma wodoszczeln kiesze.
Nie mam co prawda swej wizytwki, bo nie spodziewaam si tak miego spotkania, ale
zapisz mj adres. Moe kiedy trafisz do Bonn.
- Mio mi bdzie - signem po notatnik.
- Christine Witteck - dyktowaa powoli - przez dwa t i ck na kocu.
- Nie adniej byoby Krystyna Witek? - zerknem na ni spod oka.
Wzruszya ramionami.
- Moe. Ale jest jak jest.
Ju bez dalszych komentarzy zapisaem boski adres Krystyny.
Podaa mi smuk, mocno opalon do, nad ktr pochyliem si i ucaowaem j ze
starowieck galanteri.
Krystyna zepchna kajak na wod, wsiada do niego i pomachawszy mi rk
popyna w kierunku wyjcia z zatoki.
Popatrzyem za ni z przyjemnoci, rzadko si spotyka bowiem takie poczenie
urody z umiejtnociami rasowej kajakarki. Nawet to zlekcewaenie burzy dodawao jej teraz
uroku. Czy cech wielkich podrnikw i odkrywcw nie jest wanie ta ch zmierzenia si
z nieznanym zamiast trwonej przed nim ucieczki. Kapitan w opowiadaniu Tajfun Conrada
nie chcia omin tajfunu, ktrego siy nie zna.
Gdy kajak Krystyny znikn za trzcinami zawrciem Rosynanta. Woyem spodnie i
adidasy rozmylajc, jakie to dziwne koleje losu doprowadziy mnie do spotkania z pikn
Niemk.
I tak to odbyo si moje porzdkowanie myli na Jeziorem Paskiem. Ale nie byem
zmartwiony. Ostatecznie to, jak potoczy si sprawa florenw nie zaleao ode mnie, a od
ukasza. Od tego, czy bdzie mia z czym zadzwoni do mnie. Jeli nie zadzwoni,
obiecywaem da sobie spokj ze zotymi numizmatami z Zalewa. Ostatecznie fakt, e kto
wykopa jedn czy dwie monety wicej, nie by a taki wany. Z gry cieszyem si za to, e
bd mg opowiedzie panu Tomaszowi o dbach jego przyjaciela i o ich tajemnicy, ktr,
miaem nadziej, ukasz wyjani korzystajc z pomocy pamitnika swego brata.
ROZDZIA CZWARTY
KRYSTYNA W HOTELU ANDERS SPYW DO OSTRDY
TELEFON NIE NA TELEFON POZNAJ ANDRZEJA BIENIA
NACICIA NA FLORENACH GANGU BAZIAKA WYZNANIA
KOWALIKA KRYJWKA W GARAU
Siedziaem w swym pokoju hotelowym pogrony w pismach opata Bohdana ze
Szczepkowa, gdy kto zastuka do drzwi.
- Prosz - odpowiedziaem.
Drzwi otworzyy si. Staa w nich radonie umiechnita Krystyna.
- No i jestem - powiedziaa wrczajc mi bukiecik polnych kwiatw.
Ucieszyem si, e dotrzymaa obietnicy. Wstawiem kwiatki do wazonika i poszlimy
do recepcji dowiedzie si, czy jest wolny pokj. Na szczcie kto odwoa rezerwacj i
mogem zaprowadzi Krystyn do jej pokoju. Zapomniaem doda, e w recepcji zaopatrzya
si w przewodniki po Kanale Elblskim i okolicy.
Rozstalimy si do wieczora, abym mg dokoczy studiowanie renesansowych
pism; w tym czasie Krystyna miaa zrobi drobn przepierk. Umwilimy si w hotelowe
restauracji.
Tam okazao si, e Krystyna mniej zajmowaa si praniem, a bardziej studiowaniem
przewodnikw. Przy kolacji mao jada, wicej za mwia. Gwnie wprawi j w podziw
Kana Elblski.
- Czy wiesz, jakie to wspaniae dzieo?! - zakrzykna, budzc zainteresowanie przy
ssiednich stolikach.
Uprzejmie skinem gow.
Krystyna opowiadaa kiwajc widelcem
- Projekt wyrwnania poziomu jezior z okolicy rody z poziomem lecego w okolicy
Iawy i Ostrdy z poziomem Elblga jeziora Druno zaprojektowa w 1825 roku inynier
Jerzy Steenke, ktry rnic poziomu wd wynoszc na odcinku 9,6 kilometrw okoo 104
metry zamierza pokona za pomoc pochylni. Akceptacj krla Prus zdoby nie przy pomocy
argumentw gospodarczych, ale stwierdzeniem, e nikt na wiecie takiej budowli nie posiada.
- I chyba w tym stwierdzeniu poczciwy inynier si nie myli.
- Nie przeszkadzaj - skarcia mnie Krystyna - tylko suchaj. Do prac przystpiono w
padzierniku 1848 roku. Kopano poczenia midzy poszczeglnymi jeziorami, sypano way,
budowano pochylnie i obniano lustra wody wielu jezior na trasie do poziomu 99,5 metra.
Pierwszy statek popyn z Iawy przez Miomyn do Elblga 28 padziernika 1860 roku.
Tras czc Miomyn z Ostrd ukoczono w 1872 roku, za odcinek midzy Starymi
Jabonkami a Ostrd oddano do uytku w 1876 roku.
- Nielicha budowla, jeli mona j tak nazwa - stwierdziem zgodnie.
Ale Krystyna zaperzya si.
- A eby wiedzia! Skada si z trzech odcinkw zasadniczych: Ostrda-Elblg,
Ostrda-Stare Jabonki-Staszkowo i Miomyn-Iawa z odgazieniem do Zalewa. czna
dugo szlakw zasadniczych wynosi 147,2 kilometra, a wraz z odgazieniami bocznymi
187,2 kilometrw.
- No, no, naczytaa si.
Umiechna si.
- Zawsze to lepsze ni pranie. Mam dla ciebie jeszcze jedn informacj. Ot jutro
pyniemy kajakiem do Ostrdy.
Nie powiem, ebym si nie zdziwi.
- Twoim jednoosobowym Puchem?
Rozemiaa si.
- Nie artuj. Wypoycz zwyky dwuosobowy kajak tu, na miejscu.
Tak wic miaem jeszcze zosta spywowiczem. Ale wystarczyo spojrze na
Krystyn, aby zrozumie, e adne odmowy nie wchodz w gr.
Na szlak dugoci 14 kilometrw wypynlimy wczenie rano, biorc pod uwag, e
bdziemy musieli nim powrci. Na wszelki wypadek, mylc o wiadomoci od ukasza,
wziem ze sob telefon komrkowy, budzc tym arty Krystyny, czy nie spodziewam si
nagego wezwania do pracy.
Popynlimy jeziorem Szelg May piknie otoczonym wysokimi zalesionymi
brzegami. Nastpnie kanaem pod nasypem, ktrym biegy tory kolejowe i szosa do Olsztyna,
wypynlimy na jezioro Szelg Wielki, wzdu ktrego brzegw rozciga si kompleks
Lasw Jabonowskich i Lasw Taborskich. Tu rosn synne sosny uywane na maszty
okrtw, tak zwane taborskie. Rzeczka Szelnica doprowadzia nas do pierwszej luzy
komorowej Ru Maa. Aha zapomniabym! Cay szlak jest stref ciszy, dostpn tylko dla
kajakw, odzi aglowych.
Przed nami otworzyo si Jezioro Pauzeskie, zamknite u przeciwlegego koca luz
Ostrda. Pokonalimy w niej rnic poziomw wynoszc 1,6 metra i wypynlimy na
Jezioro Drwckie. Przed nami otworzya si panorama Ostrdy.
Krystyna bya zachwycona spywem.
Zamiaem si.
- To dziwne, e ciebie, znawczyni kajakowych szlakw tak cieszy ta nasza skromna
wyprawa.
Odwrcia ku mnie buczucznie gow.
- Masz co przeciwko mojej radoci?
- Ale skd! Te si ciesz.
Zacumowalimy kajak pod czujnym okiem przystaniowego na przystani eglugi
Ostrdzko-Elblskiej i ruszylimy zwiedza miasto.
- Nie spodziewaj si tu piknych zabytkw - ostrzegaem Krystyn.- Miasto nie miao
szczcia do historii. Ju choby Rosjanie zniszczyli je w 1945 roku w 60 procentach.
Krystyna uja mnie pod rami.
- Rzeczywicie, miasteczko jak wiele innych. Ale co, wedug ciebie parajcego si
przecie histori, miaabym std zapamita?
Zastanowiem si. Moja towarzyszka pocigna mnie za rkaw.
- Nie marud, tylko mw. Szybko i krtko, bo zabytkw to wiele tu nie zobacz.
- Interesuj wic ci ciekawostki?
- Jakby zgad!
- I tych bdzie niewiele. Ale sprbuje... Na rozkaz Wadysawa Jagiey zoono na
tutejszym zamku zwoki wielkiego mistrza krzyackiego i komtura ostrdzkiego przewoone
spod Grunwaldu do Malborka. Chorym ostrdzkim by przywdca zwizku Pruskiego,
pierwszy gubernator Prus Krlewskich Jan Baynski. Urodzi si tu Fryderyk Hoffman, ktry
by w 1794 roku lekarzem wojsk Tadeusza Kociuszki, a nastpnie Legionw Polskich we
Woszech Na pewno zaciekawi ci, e opracowa on projekt odzi podwodnej oraz pasa
ratunkowego... Od 21 lutego do l kwietnia 1807 roku na zamku ostrdzkim miecia si
kwatera gwna Napoleona. zajmowa on pokj na pierwszym pitrze pnocnego skrzyda
zamku (czwarte i pite okno od obecnej ulicy Mickiewicza), ktre mam zamiar ci pokaza. W
latach 1835-1848 dziaa w Ostrdzie Gustaw Gizewiusz. By on polskim kaznodziej parafii
ewangelickiej w Ostrdzie, gorcym obroc praw i kultury Mazurw. Wsplnie z
Krzysztofem Celestynem Mrongowiuszem opracowa memoria przeciwko wynaradawianiu
Mazurw, ktry przedstawi krlowi pruskiemu. Zosta w 1848 roku wybrany na posa
parlamentu pruskiego, ale zmar przed objciem mandatu...
- Tylko tyle? - Krystyna spojrzaa na mnie spod oka.
Wzruszyem ramionami.
- Moe nie tylko, ale a. Nie zapominaj, e Ostrda bya maym miasteczkiem. Po
poarze w 1788 roku liczya zaledwie 400 mieszkacw. Jej rozwj datuje si dopiero od
budowy Kanau Elblskiego, a pniej linii kolejowych.
Powasalimy si po miecie, zjedlimy obiad w restauracji hotelu Falcon i
wrcilimy do oczekujcego nas kajaku, ktrym powiosowalimy dzielnie z powrotem do
Starych Jabonek.
Wieczorem Krystyna wprawia mnie w lekkie zdumienie owiadczajc:
- Wiesz, urzdz sobie baz wypadow w Andersie. Mam zamiar popywa po
okolicznych jeziorach i dalej Kanaem Elblskim.
Nieco zdziwio mnie, e kto zakada baz wypadow tam, gdzie szlak kajakowy si
koczy. Cho jeli ten kto posiada, jak Krystyna, skadany kajak i sprawny samochd, w
kadej chwili moe przenie si na dowolne jezioro. Pomys pochwaliem wic nie bez
lekkiej ironii Krystyna udaa, e jej nie dostrzega.
Stosunki midzy nami jednak si ochodziy i kiedy nastpnego dnia Krystyna
wyruszya na pierwsz ze swych wypraw, ostentacyjnie zbya milczeniem moje pytanie,
dokd si wybiera.
Wzruszyem ramionami, co moe nie byo zbyt grzeczne i wrciem do mej pracy.
Miaem te nadziej, e ukasz wreszcie zadzwoni, bo moe to dziwne, ale chtniej zajbym
si niecnymi sprawkami niejakiego Baziaka ni dzieami czcigodnego opata.
Pnym popoudniem wrcia Krystyna. Bya w kiepskim humorze. Opowiadaa, jak o
may wos nie przedziurawia Pucha na karczu zatopionym w jednym z lenych jeziorek.
Siedzielimy u mnie w pokoju, gdy zadzwoni telefon.
Podniosem go ze stolika.
- Daniec. Sucham.
- Tu ukasz, panie Pawle. obocki. Dzwoni, jak si umwilimy.
W tej chwili wolabym oczywicie by sam w pokoju, ale Krystyna nie zdradzaa
ochoty, aby wyj. Z drugiej strony sprawiaa wraenie, e moja rozmowa cakowicie jej nie
interesuje. Zaja si przegldaniem listw opata Bohdana.
Odruchowo ciszyem gos.
- No, co tam sycha, ukasz?
- To jest telefon nie nie telefon - tajemniczo zastrzeg si chopak.
Rozemiaem si.
- To po co dzwonisz?
Nie da si zbi z tropu.
- Po to, eby zechcia pan si ruszy i przyjecha do Zalewa. Mamy rewelacj jak si
patrzy!
Zdenerwowaem si.
- Co za my? Jak rewelacj?
- Wszystko wyjani si na miejscu - oznajmi tajemniczo ukasz. - O ktrej moe pan
by w Zalewie?
- Ju mi rozkazujesz? Ale niech ci bdzie. Policzymy si na miejscu. Bd za godzin.
ukasz zamia si.
- Wyjd z tego rozliczenia obronn rk. Grunt, e pan przyjedzie. Lepiej pno ni
wcale. Bdziemy czeka tam, gdzie zapa pan gum. Tylko niech pan nie nawali!
- A niech ci!
- Kto to by? - spytaa Krystyna od niechcenia.
- A taki jeden poznany na trasie.
Co powstrzymao mnie od powiedzenia prawdy o ukaszu.
- Czego chcia od ciebie? - nie ustawaa urocza kajakarka.
- Przypomnia o umwionym spotkaniu - odparem na odczepnego, przestraszony, e
zechce jecha ze mn.
Ale na szczcie yczya mi tylko miego spotkania i wysza z pokoju.
Uporzdkowaem swoje notatki na stoliku, nabiem fajk i zapaliem. Wyszedem z
hotelu, wsiadem do Rosynanta i ruszyem do Zalewa. Przyznam, e niezbyt zadowolony z
siebie, e tak ganiam na kade wezwanie byle nastolatka. Ale tak po prawdzie, ukasz nie
wyda mi si byle nastolatkiem.
W czasie jazdy, aby skrci jej czas przypominaem sobie, co wiem o Zalewie. Nie
byo tego wiele.
Miasto zaoono na przeomie XIII i XIV wieku na pnocno-wschodnim brzegu
jeziora Ewingi. Prawa miejskie uzyskao w 1305 roku. W 1408 roku grd otoczono ceglanymi
murami na kamiennej podmurwce, z licznymi basztami i dwiema bramami wjazdowymi.
Byo kilkakrotnie niszczone przez poary i wojny. W czasie epidemii dumy w 1710 roku
zostao w Zalewie tylko 7 rodzin. Od 1554 roku istnia tu koci polski, naboestwa w
jzyku polskim odprawiano do 1770 roku. Zdobyte przez Rosjan w 1945 roku miasto zostao
zniszczone w 75%, w wyniku czego utracio prawa miejskie, ktre odzyskao dopiero 1
stycznia 1988 roku. Z zabytkw architektonicznych pozosta koci parafialny wzniesiony w
latach 1320-1351 z wie z 1407, przebudowany w 1879 roku. Ocala te fragment murw
miejskich wraz z baszt z XIV wieku. Po wzniesionym tu pono w 1484 loku klasztorze
franciszkanw, skd maj pochodzi odkopywane floreny, nie ma ju ladu... - powtarzaem
w mylach wiadomoci o miecie, do ktrego zmierzaem.
W umwionym miejscu ju na mnie czekao dwch kolarzy: ukasz i nie znany mi
chopak.
- A, to na jego cze byo to my w telefonie - mruknem zy, e ukasz nie
dotrzymuje tajemnicy.
ukasz ucisn mi na powitanie rk.
- Andrzej Bie - przedstawi swego koleg.
Ten, widzc moj ponur min, umiechn si rozbrajajco.
- Mio pozna sawnego Pana Samochodzika!
- Nie Pana Samochodzika, tylko jego ucznia! - odpowiedziaem ze miechem.
I atmosfera naszego spotkania od razu staa si milsza. Chopcy oparli rowery o
Rosynanta i przysiedli na zwalonej opodal szosy brzozie.
- Przepraszam, e doczyem do naszego zespou Andrzeja - tumaczy si ukasz -
ale to mj serdeczny przyjaciel, przed ktrym nie mam tajemnic. Poza tym, we dwjk
zawsze raniej. Ma jeszcze te zalet, e mieszka w najbliszym ssiedztwie domku
wynajtego przez Baziaka. Ich garae stykaj si ze sob tylnymi cianami. Daje to
moliwo podsuchiwania, o czym szajka Jzka gada, bo czsto co dubi w garau albo
przesiaduj pod parasolem rozpitym nad stolikiem na trawniku obok garau. W jego poblie
atwo si podkra za ywopotem.
- I cocie tam podsuchali? - spytaem nie bez ironii.
Ale chopcy si nie stropili.
- Na razie niewiele - odpar ukasz. - Jest ich tam czterech: Jzek Baziak, Antek,
Waldek i Rysiek. Ci trzej to obcy, ale nie wiadomo skd. Czasem przyjedaj swymi
wozami. Maj dwa passaty i beemk, wszystkie na gdaskich numerach Ale najczciej to
jed biaym mercem Baziaka...
- mieszne - wtrci Andrzej - e nie mwi do siebie po imieniu, tylko numerami.
Baziak jest Jedynk, a pozostali to Dwjka, Trjka i Czwrka. Jak si ktry zapomni i powie
do drugiego po imieniu, to reszta go ochrzani a mio. Te mi dziecinada - zamia si z
wyszoci pitnastolatek.
- Moe nie taka znw dziecinada - odparem. - By moe zaley im, by w jakim
wanym momencie nie zdradzi nawet wasnych imion.
- A widzi pan! - ucieszy si ukasz. - Sam pan przyznaje, e w sprawie Baziaka moe
si kry co wanego!
- Ale dlaczego nosz ponacinane floreny na acuszkach? - zastanawia si Andrzej. -
Czy po to, aby ich numery bardziej utkwiy im w pamici? - zaartowa.
- Ponacinane, mwisz? - teraz ja si zaciekawiem.
- Tak. Kady w innym miejscu. Jestemy tego pewni, bo specjalnie azilimy za nimi i
przygldalimy si.
- A nas Baziak pogoni.
Wyjem z kieszeni notes i dugopis.
- Mwicie, e jest ich czterech. Nacicia powinny wiec uoy si w ten sposb:
Ale, skoro Baziak jest Jedynk, to chyba tak:
Chopcy przyjrzeli si rysunkom i pokrcili gowami.
- Jakby te nacicia na ich florenach ukaday si czciej...
- I z jednej strony monet ich brakowao!
Zastanowiem si.
- Odrzucajc przypadkowo naci, to mog one stanowi cz wzoru: Ale w takim
razie brak nam jeszcze Pitki i Szstki.
- O, to, to! - oywi si ukasz. - Raz syszaem, jak jeden mwi do drugiego, e
czekaj jeszcze na speca!
Umiechnem si.
- Spec to byaby, dajmy na to, Pitka. Ciekawe, kto jest Szstk i czy nie ma wicej
liczb we florenowym szyfrze.
- Tak czy inaczej szykuj jaki grubszy numer - owiadczy zdecydowanie ukasz.
- Skd ta pewno? - spytaem.
Chopcy zachichotali.
- Podsuchalimy Kowalika - powiedzia wreszcie Andrzej - jak trzewia w rowie i
wyrzeka na niesprawiedliwo wiata, czyli modego Baziaka.
Nieoczekiwanie dla samego siebie zirytowaem si:
- Czy nie moglibycie opuszcza przymiotnika mody, kiedy mwicie o Baziaku.
- Nijak nie moemy - pokrci gow Andrzej, a iskierki miechu bysny w jego
oczach. - yje przecie stary Baziak i Baziak najmodszy, Antek, ktremu dooymy podczas
wycigu O Zoty Floren. Gdybymy nie mwili mody, wtedy pan nie wiedziaby, o
ktrego Baziaka chodzi.
- A niech was! - zamiaem si. - Ale gadajcie, co tam od Gupiego Jasia usyszelicie!
- Ale z tym Antkiem - westchn niespodziewanie ukasz - to te powana sprawa.
Trudno bdzie z nim wygra, bo mody Baziak, przepraszam, Jzek ma sprawi swemu bratu
taki sprzt, e mucha nie siada, bo nie zdy.
Machnem rk.
- Daje ty spokj, przynajmniej na razie, z Antkiem i wycigiem O Zoty Floren!
Bdziesz mia czas myle o nich podczas treningu. Wracamy do wyzna Jana Kowalika
zwanego przeze mnie Kus Marynareczk.
- Kusa Marynareczk! Hi, hi! - chopakom wyranie spodobao si wymylone przeze
mnie przezwisko. - Faktycznie, rkawy to mu ledwo za okcie sigaj. A poy, to nawet at na
tyku nie zakryj!
Zniecierpliwiem si.
- Moe dowiem si wreszcie, co usyszelicie od trzewiejcego w rowie Kowalika?!
ukasz zatar rce.
- Ju mwimy.
- Tylko sam pan przeszkodzi z t Kus Marynareczk - zastrzeg si Andrzej. Ale po
wymierzonym celnie przez przyjaciela kuksacu umilk.
- No to teraz bdzie relacja Jana Kowalika, zwanego Gupim Jasiem albo te Kus
Marynareczk, oj! - zawrzasn, bo tym razem on otrzyma kuksaca i to solidnego ode mnie i
spad z pnia brzozy.
- Si wie, si mwi - gramoli si z powrotem na swoje miejsce pocierajc stuczony
bok i ypic ponuro.
- Tak wic Jasio rzeczywicie dokopa si do florenw, ale nawet w alu i w rowie nie
zdradzi, gdzie je znalaz. Wystka tylko, e kilka z nich powiz do Gdaska na sprzeda.
Przyzna nawet, e pierwszy straci, kiedy go cykor oblecia, jak sprzedawca spyta, czy jest
z Zalewa. Od malekoci nerwowy byem - tak skary si w rowie. Gdy po skoczonych
transakcjach w innych sklepach chcia wrci do domu, jak raz podjecha do niego Baziak
swym biaym mercem, w ktrym jechao jeszcze dwch jego kumpli, i zaproponowali
podwiezienie. Kowalikowi wydao si, e tamten dobrze wie, po co jedzi do Gdaska. By
wic zadowolony, e uzyskane za floreny pienidze schowa za podszewk marynarki, bo z
takimi jak Baziak to nigdy nic nie wiadomo.
- Rzeczywicie Jasio nie jest taki gupi - mruknem.
- Ale mody Baziak - cign ukasz - tylko uprzejmie wypyta, czy kto nie dokopa
si znw do florenw na skarpie za garaami. I mwi, e floreny owszem, sporo grosza
przynios, ale on ma pomys, ktry ten zarobek by zwielokrotni. Na to Jasio, oczywicie, e
jak si tylko o nowych florenach dowie, to zgosi si do Jzka. Na to zdenerwowali si
kumple Baziak i powiedzieli, e sami florenw poszukaj, e zaczn od raportwki Kowalika.
- To byo gupie, nie? - wtrci Andrzej. - Bo gdzieby Jasio wozi floreny z Gdaska
do Zalewa?
- Jasne, e gupie - przytakn ukasz. - Ale co wykombinowali, to ju ich sprawa.
Grunt, e wyrwali Kowalikowi raportwk, a kiedy zobaczyli, e jest pusta, wyrzucili j przez
okno mercedesa. Co mia si biedny Jasio szarpa z dwoma byczkami. Stuli wic uszy po
sobie i udawa, e go utrata torby mao obesza. Zreszt cieszy si, e pienidze za floreny s
bezpieczne, przynajmniej na razie, pod podszewk marynarki. Jakby w nagrod Baziak
owiadczy, e mu si taki spokj podoba i e Kowalik w peni zasuguje na przyjcie do
paczki. A z tego przyjcia to spodziewa si moe tylko zyskw i to duych. I tym zapa
Gupiego Jasia, bo ten wyj spod podszewki pienidze i da je Baziakowi, za co otrzyma
now porcj pochwa. Grzecznie ju Kowalika do Zalewa zawieli. Tylko nie pod sam dom,
na jaki honor Jasio liczy. Ale wytumaczyli mu, e lepiej, eby go jak najrzadziej ludzie z
nimi widzieli, bo to wszystko wielka tajemnica. Niech tylko Jasio co wie o nowych florenach
im doniesie, albo pokae miejsce, gdzie je znale najatwiej. Nastpnego dnia wybra
Kowalik miejsce za garaami ani lepsze, ani gorsze, gdzie florenw mona si doszuka i z
meldunkiem pobieg do Baziaka. Ale ten uwierzy mu tyle co ja i pogna jak burego kota. O
adnej spce nie byo ju mowy. I jedyne, co Jasio usysza, byo to, e niech si pijaczyna
wynosi, a wszystko co gada o jakich pienidzach i wsppracy musiao mu si po pijanemu
przyni. I niech lepiej uwaa, eby ten sen w trwalszy si nie zmieni.
- Cakiem realna groba - zastanowiem si.
ukasz skin gow.
- Ale Kowalik j lekceway. Siedzia w rowie, podpity rzeczywicie i chwali si, e
prawdziwe miejsce z florenami to on zna dobrze, a Baziaka chcia tylko wyprbowa. O
swoje pienidze te jest spokojny, bo mu je Jzek przyniesie w zbach. Tyle ju wie o
planach Baziaka, e wystarczy, eby zameldowa policji, a Baziak zgnije w wiezieniu. Tak to
uj trzewiejcy w rowie Jan Kowalik - zakoczy ukasz.
- Brednie rozalonego po stracie raportwki pijaczka - podsumowaem ten dugi
raport.
ukasz si obruszy.
- To jak?! Wszystko brednie? A ta Jedynka, Dwjka i inne numery, o ktrych
podsuchalimy!?
Specjalnie, eby go rozzoci, wzruszyem ramionami.
- Ot, nadali sobie ksywki. To przecie byo i jest w modzie. A e numery? Rwnie
dobre jak kade inne okrelenia.
- To co teraz? - spyta Andrzej. - Uwaa pan, ze Baziak niczego nie knuje? Mamy
przesta ledzi jego szajk?
Pokrciem gow.
- Tego nie powiedziaem. Skoro macie takie znakomite miejsce podsuchu bandy, to
go kontynuujcie. Postarajcie si tylko zebra jak najwicej faktw i zadzwocie do mnie.
Jeszcze kilka dni pobd w Starych Jabonkach. W razie czego podskoczy do Zalewa. A teraz,
jak to si mwi, to by byo na tyle. Wy wracajcie na swj posterunek, ja jad do hotelu
Anders.
artowaem sobie z modych przyjaci, ale w gbi mej duszy odezwa si alarmowy
dzwonek, ktry ju kilka razy mnie nie zawid. Czyby i tym razem byo podobnie? Czyby
poszukiwania nowych miejsc ukrycia florenw miao doprowadzi do znalezisk o zawartoci
jak najbardziej wspczesnej i rwnie jak one cennej?
W kadym razie, moecie si mia ze mnie, wszystko stao si od tej chwili w mych
oczach podejrzane. Nawet Krystyna i jej niewinne pytanie, gdzie to wdrowaem.
Zadzwoni znw telefon. ukasz. Tym razem sprawa wygldaa na powaniejsz ni
poprzednia relacja na temat skarg w rowie pijanego Kowalika.
Podsuchujc w garau chopcy usyszeli, e tamci mwi co o jakiej wystawie,
ktra ma si niedugo rozpocz. Wicej nie powiedzieli, ale mdrej gowie do dwie sowie.
Chopcy zajrzeli do Gazety Olsztyskiej i wyczytali, e w Muzeum Warmii i Mazur w
Olsztynie ma by wystawiona sztuka sakralna ze zbiorw Muzeum Narodowego, cz
wystawy zorganizowanej na przyjazd papiea do Polski.
ukasz zaprosi mnie do Zalewa. Wedug niego mielimy niepowtarzaln szans
schwytania szajki Baziaka na przygotowaniach si do skoku na wystaw i oddania otrw w
rce policji.
Zamieszka miaem, a raczej ukry si w gocinnym domu pastwa Bieniw, ktrzy
wybrali si z dusz wizyt do rodziny, zostawiajc dom pod opiek syna.
- A co bdzie Rosynantem? - zaniepokoiem si o ukochany wz. - Przecie tak atwo
go rozpozna! Co si mam ukrywa w domu Bieniw, kiedy pod domem bdzie moja
wizytwka, ktr baziakowcy nie omieszkaj si zainteresowa.
- Rozumiem - odpar ukasz - ma pan zamiar wykorzysta jeszcze Rosynanta w akcji.
- Jakby zgad - odpowiedziaem.
W suchawce sycha byo szepty. Pewnie ukasz naradza si z Andrzejem. Wreszcie
usyszaem, jak sapn z ulg.
- Wie pan co, panie Pawle...
- Nie. Nie wiem.
- Ojej, pan artuje, a ja powanie!
- No ju dobrze, przepraszam. Mw.
- Z Rosynantem to zrobimy tak: jak szajka Baziaka wyniesie si gdzie z Zalewa (co
jej si czsto zdarza) pan przyjedzie i ukryjemy Rosynanta w pustym garau Bieniw.
Zamiaem si.
- Jeli dom pastwa Bieniw nie ma poczenia z garaem, to bd musia zamieszka
w garau, bo inaczej mgbym nie zauwaony przez tamtych podsuchiwa ich rozmowy. Ale
dobra, dajcie mi zna, kiedy mam przyjecha do Zalewa.
- To fajnie! - ucieszy si ukasz i nagle gos jego spowania. - Pamita pan, co
mwiem o tajemnicy dbw pisarza i o tym, e bd jej szuka w pamitniku Marka? Wydaje
mi si, e znalazem dalszy cig zaklcia: Z pierwszego patrz na trzeci...
Zaspiem si.
- Tylko tyle?
- Tylko - odpowiedzia ze smutkiem ukasz - ale mam nadziej znale dalszy cig
bd wyjanienie tego, co ju mamy. To do zobaczenia. Zadzwonimy, jak tylko przejazd
bdzie wolny.
- Czekam waszego telefonu z utsknieniem. Cze!
Wreszcie ukasz zadzwoni. Mogem spokojnie przyjeda do Zalewa. Modszy
Baziak starannie zamkn dom i zatankowawszy swego mercedesa do pena znikn gdzie w
sinej dali. A jego kompani wraz z nim.
Poegnaem si z Krystyn pod pretekstem nagego wezwania z ministerstwa.
Wyrazia al i nadziej, e jeszcze si spotkamy.
Gdy jechaem do Zalewa wydawao mi si, e w lusterku wstecznym widz daleko w
tyle za Rosynantem samochd przypominajcy golfa Krystyny. Ale jaki miaaby powd, aby
mnie ledzi? Dodaem lekko gazu i domniemany przeladowca znikn z pola widzenia.
Chopcy czekali na mnie w poprzednim miejscu, abym niepotrzebnie nie krci si po
Zalewie. Kierowany przez. nich dojechaem bez przeszkd do domu Bieniw i umieciem
Rosynanta w garau. Rozoyem siedzenia w Rosynancie i miaem gdzie spa. Ponadto ku
mojej radoci gara by wyposaony komfortowo w ma azienk.
Rzucio mi si te w oczy, e w szczytowej, stykajcej si z garaem Baziaka cianie,
wystaje jedna luna cega. Spytaem o ni Andrzeja.
Podszed do ciany.
- Tdy planowano przeprowadzi przejcie czce dwa garae, ale potem stosunki
moich starych z ssiadami popsuy si i przejcie zamurowano.
Ucieszyem si.
- Czyli bez wikszej szkody dla konstrukcji, a z poytkiem dla naszego suchu
moemy kilka cegie wyduba, tak ze zostanie tylko cienka ciana od strony Baziaka.
Dwa razy nie trzeba byo tego chopcom powtarza. W mig znaleli om i mot, a ju
po chwili w rogu garau pitrzy si stosik cegie. Trzeba byo ju tylko czeka, a wrci
szajka Baziaka i sprawdzi, czy naprawd syszalno poprawia si.
ROZDZIA PITY
SPORY WRD BAZIAKOWCW PLAN NAPADU NA KANTOR
WIZYTA W KOMENDZIE POLICJI W MORGU KOMENDANT
KMITA I JEGO HISTORYCZNE HOBBY NA GORCYM
UCZYNECZKU
Gdyby baziakowcy nie rozmawiali w garau, a tylko pod rozstawionym na trawniku
parasolem, sprawa byaby jeszcze atwiejsza, bo wystarczyo otworzy szeroko drzwi do
garau Bieniw, ktre przylegay do ywopotu, i nasuchiwa za nimi.
Oczywicie nie moglimy sysze, o czym Baziak i spka rozmawiaj w domu. Ale
liczyem na to, e podczas upalnych dni bd woleli spdza wicej czasu pod parasolem na
wieym powietrzu.
Wrcili wreszcie i rozparli si na leakach w cieniu parasola.
- Trjka, skocz do lodwki po piwo - zakomenderowa, jak si domylaem, Baziak.
I Antek, czyli Trjka, posusznie poczapa do domu.
Ostronie podkradem si pod oson szeroko otwartych drzwi garau i przycupnem
za ywopotem.
Dugo musiaem wysuchiwa byle gadaniny, a przyniesione przez Trjk dobrze
schodzone piwo rozwizao jzyki.
- Ciekawe, czy ten spec od urzdze alarmowych z Warszawy - zacz ten, ktrego ju
w mylach nazywaem Czwrk, czyli chyba Rysiek, piegowaty drobny blondyn o
rozbieganych oczach - jest naprawd taki dobry?
- I ta caa tajemniczo, ktr si otacza - wtrci krcc gow rudawy chyba Waldek,
Dwjka.
- Komu si nie podoba, niech si wynosi - spokojnie odpowiedzia znad oszronionej
szklanki blo