70
STO ZABOBONÓW Krótki filozoficzny słownik zabobonów Printed in Poland Wydawnictwo PHILED spółka z o.o. wydanie II nakład: 2000 egz. Druk: Oficyna Wydawniczna “Dajwór" KRAKÓW 1994 Józef Bocheński PHILED Copyright by PHILED 1994

Bocheński J.m_sto Zabobonow

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Sto zabobonów w religii i polityce

Citation preview

  • STO ZABOBONW

    Krtki filozoficzny sownik zabobonw

    Printed in Poland Wydawnictwo PHILED spka z o.o.

    wydanie II nakad: 2000 egz.

    Druk: Oficyna Wydawniczna Dajwr" KRAKW 1994

    Jzef Bocheski

    PHILED

    Copyright by PHILED 1994

  • Przedmowa do drugiego wydania

    Pierwsze wydanie tej ksiki zredagowane w roku 1986, ukazao si nakadem Instytutu Literackiego w Paryu (Kultura") w roku 1987. W midzyczasie rzecz doczekaa si paru przedrukw w prasie nielegalnej. Posiadam takie dwa wydania. Pierwsze firmy In plus", bez daty, formatu 13,5x19 cm z posowiem autora zawierajcym haso zabobon". Drugie firmy Oficyna Wydawnicza Margines", z roku 1987, formatu 9x14 cm. Korzystam ze sposobnoci, aby podzikowa odwanym wydawcom, ktrzy wiele ryzykowali dla rozpow-szechnienia moich pogldw w czasie wojennym". Pozostaje jednak faktem, e nie miaem dotd monoci wprowadzenia poprawek. Niniejsze wydanie jest pierwszym wznowieniem przepracowanym przeze mnie.

    To przepracowanie nasuwa problem. Gdy rzecz si ukazywaa po raz pierwszy Polska bya jeszcze okupowana przez Rosjan i agentw rosyjskich, ktrzy narzucali marksizm-leninizm szkoom i publika-ejom*w zasigu ich wadzy. Dlatego wydawao mi si wwczas po-trzebnym powici stosunkowo wiele miejsca temu najbogatszemu ze /nanych nam zbiorowi zabobonw", jakim w marksizm jest.

    Obecnie jednak stosunki si zmieniy. Przynajmniej cz wspomnia-nych agentw utracia wadz. Marksizm-leninizm zbankrutowa tak- ze w wielu innych krajach. Mona byo sobie zada pytanie czy nie nale/y usun zbyt licznych wzmianek o tym zabobonie. Po namyle postanowiem jednak tego nie czyni. Zbyt wielu mokiewskich

    agentw zachowao w Polsce cz wadzy. Zbyt wielu ludzi korzcych si niedawno przed cudzoziemskimi bredniami zajmuje wysokie stanowiska. Co gorsze, duch kompromisu najgorszego rodzaju zdaje si panowa w znacznej czci starszej polskiej inteligencji. Wydaje mi si zarazem, e zawleczone z Moskwy gupstwa nie zaginy w Polsce bez reszty.

    W tych warunkach wskazane byo zachowa bez zmian ustpy dotyczce marksizmu i marksizmu-leninizmu. Nie zmieniem take terminologii w hasach dotyczcych etyki, aczkolwiek (np. w Podrczniku mdroci") uywam obecnie innej ni w roku 1986. Wprowadzone poprawki s wic niemal wycznie stylistyczne, albo maj suy wikszej jasnoci wykadu.

    Fryburg Szw. 4 lipca 1992

    Jzef Bocheski

    Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • Przedmowa do pierws/cgo wydania

    Staroytni Egipcjanie nazywali co, co odpowiada naszemu zmar-twychwstaniu, wychodzeniem na wiato". Ot tak ksieczka jest powicona wanie takiemu wychodzeniu na wiato, intelektualnemu zmartwychwstaniu - i to dwojako. Najpierw jako rodzaj rachunku su-mienia autora, ktry hodowa ongi wielu spord opisanych tutaj zabobonw a dzi, Bogu dziki uwolni si od nich, wyszed z ciemnoci na wiato. Jest nastpnie wydana w nadziei, e pomoe temu czy innemu Czytelnikowi w jego walce o wolno od bdw. Chciaaby take odegra, cho raczej ubocznie, rol maego wstpu do filozofii takiej, jak j pojmuje autor.

    W tytule ksieczki jest par wyrae, ktre wymagaj komentarza. Mowa jest wic najpierw o zabobonach. Nie jestem pewny, czy sowo zostao wybrane trafnie - moe byoby poprawniej mwi o przesdach, a nawet o bdach. Bo wyraenie zabobon" ma jakby posmak czego magicznego: nazywa si przecie zabobonnym" czowieka, ktry jest przekonany, e moe co uzyska przez wypo-wiadanie tajemniczych sw, albo przez kucie ig lalki woskowej. Chodzi zatem zwykle o co praktycznego, o rodzaj absurdalnej techniki. Natomiast wiele omwionych tutaj mniema moe nawet wikszo - ma charakter teoretyczny, nie praktyczny, a wic i nie magiczny. Jeli mimo to uywam tej nazwy, to dlatego, e ona ' >/nacza czasem w naszym jzyku take teoretyczne bdy a poza

  • Sto zabobonw

    tym dlatego, e jest mocniejsza, e daje peniejszy- wyraz mojej postawie wobec gupstw, jakimi s zabobony. W kadym razie defi-niuj ..zabobon" w nastpujcy sposb: wierzenie, ktre jest (l) oczy-wicie w wysokim stopniu faszywe, a mimo to (2) uwaane za na pewno prawdziwe. Tak np. astrologia jest zabobonem w moim zna-czeniu sowa, bo jest oczywicie i skrajnie faszywa, a mimo to jest uwaana za zbir pewnikw.

    Powie mi kto, e uywajc tej raczej obelywej nazwy, obraam czcigodne zasady wytwornej przyzwoitoci koleeskiej. Bo w wiecie filozofw przyjto obchodzi si elegancko z najgorszymi nawet idiotyzmami. Kiedy jeden mdrek powiada, e wiata nie ma, albo e istnieje tylko w jego gowie; kiedy drugi mdrek dowodzi, e ja nie mog by pewny, czy w tej chwili siedz, a trzeci poucza nas, eni mamy wiadomoci, ani uczu - mwi si, e to jest pogld", ..mniemanie", filozoficzna teoria" i wykada si j z namaszczeniem studentom. Ot ja, prosz mi wybaczy, nazywam to wszystko za-bobonem i mwi wyranie, e takie jest moje mniemanie. Sta-nowczo za daleko poszlimy w uprzejmoci wzgldem zabobonnych mdrkw. Wypada raz wreszcie z tym skoczy, odrni hipotez naukow od widzimisi demagoga, nauk od fantazji, uczciwy wy-siek filozoficzny od pustej gadaniny. A to tym bardziej, e owa gadanina miewa, niestety, tragiczne skutki: wystarczy pomyle o dialektyce Hegla i o mordach, jakich w jej imi dokonano.

    Tyle o zabobonie". Jeli chodzi o filozoficzny", to musz si przyzna, e jeli moje podejcie jest stale filozoficzne (tj. od strony najbardziej oderwanej), to tre zabobonw omwionych w tej ksi-eczce nie zawsze ma charakter filozoficzny niektre nale raczej do dziedziny ekonomii politycznej, wzgldnie socjologii. Jeli si nimi tutaj zajmuj to z trzech wzgldw. Najpierw dlatego, e sam byem ofiar tych zabobonw. Nastpnie dlatego, e szanowni koledzy ekonomici i socjologowie zdaj si by zwykle tak bardzo zajci pozytywnymi dociekaniami, e czasu im ju nie staje na zwalczanie przesdw i zabobonw nalecych do ich wasnych dziedzin. Kto widzia na przykad kiedy nowoczesn krytyk ekonomii marksistw-

    11 J/ef Bocheski

    skjej (ktra jest przecie zbiorem oczywistych zabobonw), napisan przez uczonego ekonomist? Filozofowie dali nam co najmniej tuzin monografii krytycznych o zabobonach w filozofii marksistowskiej ale kiedy si prosi o co podobnego dotyczcego ekonomii politycznej, ekonomici odsyaj zwykle do jakich sprzed wieku. Chcc wic czy nie chcc, filozof musi podj si roli burzyciela zabobonw take gdy chodzi o pewne sprawy nalece do dziedziny ekonomii i socjologii. Dochodzi do tego wreszcie wzgld na charakter filozofii, ktra z jednej strony zajmuje si najbardziej oderwanymi aspektami wszystkich przedmiotw, a z drugiej strony jest, e tak powiem, burzycielk zabobonw z powoania.

    Mona by co prawda sdzi, e niektre, powiedzmy wulgarne, zabobony, jak astrologia i numerologia, nie maj nic wsplnego z fi-lozofi, nawet w tym szerokim sowa znaczeniu. Ale, przygldajc si bliej tym skrajnym wypadkom, atwo stwierdzi, e u rde le i tu pomysy filozofw. Astrologia wywodzi si przecie w prostej linii / filozoficznego wierzenia w inteligencje" rzdzce gwiazdami wierzenia, do ktrego przyznawali si najwybitniejsi nawet filozofowie, Aweroes na przykad, aby tylko jedno wielkie nazwisko wymieni. A numerologia zawdzicza przecie swoje powstanie, przynajmniej po czci, Pitagorasowi i jego uczniom, ktrzy uczyli, /e liczby s czym arcywanym, podstawowym w kosmosie. Ba, sam Platon by w pniejszym wieku wyznawc tego pogldu, bo uczy, e liczby s istot rzeczy. Nie jest te pikantnoci pozbawiona okoliczno, e Galileusz, twrca nowoczesnej nauki, by take filo-zofem, ktry si otwarcie przyznawa do takiego platonizmu.

    A jeli tak jest z astrologi i numerologia, c dopiero powie-dzie o dialektyce, o idealizmie, o humanizmie i innych gusach, ktrym wiat zdaje si dzi hodowa? Tutaj pochodzenie zabobonw z dzie dawniejszych kolegw po fachu jest chyba jasne. Filozof nie ma doprawdy z czego by dumny; ale o tym za chwil.

    Jedna grupa wierze, ktre zaliczyem tutaj do zabobonw, nasuwa trudno innego rodzaju. Chodzi mianowicie o wierzenia nalece do dziedziny moralnoci, a wiec dotyczce norm postpowania, jak na

  • przykad altruizmu, kary i mioci. Trudno polega na tym, e moim /daniem filozofia jest (albo przynajmniej powinna by) nauk, a nauka rozprawia wycznie o taktach, o tym co jest, nie o normach, przy-najmniej nie w tym sensie, by moga przepisywa co ma by. Jeli mimo to mowa jest w Sowniku" take o takich wierzeniach, to dla-tego, e przyznajcy si do nich popadaj w sprzeczno z normami, ktre oni sami uwaaj za obowizujce. Innymi sowami chodzi / mojego punktu widzenia o co, co mona by nazwa zabobonem logicznym, nie zabobonem etycznym.

    Niezalenie od podziau zabobonw na mniej i bardziej filozo-ficzne, zasuguje na wzmiank inne rozrnienie. Ufam, e wikszo zabobonw omwionych w tym sowniku zainteresuje take niefa-chowego filozofa, ale niektre spord nich s tak dalece techniczne, e publiczno zwraca na nie uwag tylko w drodze wyjtku. Przykadem tych ostatnich jest idealizm teoriopoznawczy. Jeli poruszyem je tutaj mimo ich ezoterycznego charakteru, to ze wzgldu na zowrogie skutki takich pozornie czysto technicznych i oderwanych bdw. Gdyby odnone wywody wyday si za trudne, autor prosi o ich opuszczenie w lekturze a jako okoliczno agodzc dla siebie pozwala sobie przytoczy znan prawd, e filozofia jest badaniem zagadnie przedstawiajcych pewien interes wycznie dla filozofa (Bertrand Russell).

    Warto te moe zwrci uwag, e podczas gdy pewne zabobony - jak na przykad humanizm -- powstaj na skutek zaprzeczenia faktom, a inne, jak astrologia, wynikaj z pogwacenia elementarnych zasad metodologii, to przyczyn jeszcze innych jest pomieszanie poj. Zabobony dotyczce demokracji (a sze znacze sowa!), idealizmu i komunizmu s pod tym wzgldem typowe. Jest nawet faktem zastanawiajcym, e mamy a takie pomieszanie poj. Moim zdaniem odpowiedzialna jest za to postawa znacznej wikszoci filozofw nowoytnych (XV1-XIX wiek), ktrzy, w przeciwiestwie do filozofw dawniejszych, lekcewayli sobie analiz jzykow i oddawali si spekulacjom nad pojciami ..samymi w sobie", zapominajc, e pojcia s po prostu znaczeniami sw. Jak si piknie wyrazi jeden z moich

    dawnych uczniw: oddawali si bujaniu o pojciach bujajcych w po-wietrzu, lektura ich dzie doprowadzia do tego, e przestano zwraca uwag na wieloznaczno wikszoci sw i popadano przez to w za-bobony.

    W tytule mowa jest poza tym o krtkim" sowniku. Mam na myli nie tylko to, e wzite pod uwag zabobony s omwione pokrtce, ale take fakt, e wymieniam zaledwie drobn cz znanych zabobonw filozoficznych. Mona by wic zapyta, jakiego klucza uyem w wyborze hase. Odpowiadam, e adnego pisaem po prostu o zabobonach, ktre mi na myl przychodziy, a wic naturalnie przede wszystkim o tych, ktrych sam byem ongi ofiar. By moe, e opuciem wskutek tego wiele wanych zabobonw ale na to nie ma ju rady. Skdind wydaje mi si, e porcja gupstw omwionych poniej jest dostatecznie wielka, aby przyda si w kuracji, majcej na celu oprzytomnienie, wyjcie na wiato". Przegldajc spis zabobonw, z ktrymi si rozprawiam, nie mog

    oprze si przykremu uczuciu, ktre Niemcy nazywaj, zdaje si, Katzenjammer, a co po polsku mona by bodaj okreli (nie bardzo polskim co prawda) sowem chandra". Mj sownik pokazuje, e w naszym wiecie panuje a tyle zabobonw i jakich zabobonw! Nie potrzeba by wyznawc zabobonu o staym Postpie Ludzkoci, aby przecie ufa, e ludzie XX wieku s cho troch przytomniejsi, cho troch rozumniejsi od troglodytw. A tymczasem lista zabobonw wyznawanych przez miliony w Londynie, Nowym Jorku i Paryu zadaje kam tej pobonej nadziei. Trudno oprze si uczuciu wstydu, e si do takiego pokolenia naley. Jeli o mnie chodzi, przykro jest tym wiksza, e, jak wspomniaem, byem sam lepym zwolennikiem wielu spord wymienionych tutaj zabobonw. Gorszy jeszcze jest, e tak powiem, mj wstyd zawodowy: mam na myli grup zawodow filozofw, do ktrej nale, a ktra tak ciko zawinia, wymylajc albo przyczyniajc si do powstania a tylu zabobonw. Wreszcie uwaga jeszcze bardziej osobista. Kto zechce zagldn do niniejszego sownika, stwierdzi atwo, e nosi on charakter wysoce obrazoburczy, e nazywam w nim zabobonami" wiele pogl-

    J/ef Bocheski Sto zabobonw

  • dw. powszechnie uwaanych /a prawdziwe, dobre, czcigodne, bodaj nawet /a witobliwe, jak na przykad altrui/m i humanizm, lak jest istotnie. Postpuj w ten sposb dlatego, e, jak powiedziaem, fi-lozof jest z powoania obrazoburc, niszczycielem przesdw i za-bobonw. Jego gwna rola wzgldem wiatopogldu polega wanie na przewracaniu bawanw, na burzeniu przeszkd stojcych na drodze uznania danego wiatopogldu, /e penienie tej funkcji nie jest wygodne, e nie obiecuje wielu korzyci dla autora, to inna sprawa. Wrcz przeciwnie: filozof wiemy swojemu powoaniu musi si liczy z prze-ladowaniem ze strony poczciwych bawochwalcw i innych wyz-nawcw zabobonu. Nieprawd jest, by historia znaa wielu mczen-nikw nauki natomiast wielu filozofw cierpiao przeladowanie dlatego, e smagali zabobony.

    Ale i na to nie ma rady. Co wicej, czasy s takie, e kto moe, ma dzisiaj bodaj bardziej ni kiedykolwiek - cisy obowizek walki z zabobonami. Tak dlatego, e dzisiaj wanie tylu ludzi - nawet auten-tycznych filozofw korzy si we wstrtny sposb przed marksistowskim zabobonem - i kiedy w Polsce czowiek ma tak czsto wybr tylko midzy dwoma rodzajami zabobonw, tym goszonymi prze/ parti i tymi, ktrym hoduj ciemni katolicy.

    Jeli jednak chodzi o zabobony tego ostatniego rodzaju, autor ma poprzednika w dziejach, niejakiego w. Tomasza z Akwinu, ktrego wyklto przecie i w Paryu i w Oksfordzie za to, e omieli si od-rzuci zabobonne wierzenia reistyczne o duszy i gosi (jedynie zreszt prawdziwe) twierdzenie, e dusza jest treci ciaa (forma corpo-reitatis). A wic, cho w. Tomasz nie jest (ju) moim guru, niech wolno go bdzie uwaa za niebieskiego opiekuna obrazoburstwa, jakie askawy Czytelnik znajdzie w tym sowniku.

    J. M. Bocheski

    AKTYWI/M. Mniemanie, e tylko ruch, dziaanie, denie do celu ma warto i moe da sens ludzkiemu yciu, /ycie miaoby zatem sens tylko wtedy, gdy czowiek dziaa, dy do czego. Aktywizm potpia jako martwe" i bezuyteczne wszelkie uywanie chwili, kad kontemplacj.

    Aktywizm istnieje od staroytnoci, ale zosta ostatnio bardzo spopularyzowany przez egzystencjalistw. Ci filozofowie pojmuj mianowicie istnienie czowieka (tak zwan egzystencj*), jako d-enie, napicie, ruch w kierunku przyszej egzystencji: czowiek nie tylko dziaa, ale sam jest dziaaniem, czystym ruchem, deniem. atwo wykaza, e aktywizm jest zabobonem, wskazujc na kademu

    znane chwile, w ktrych czowiek nie dy do adnego celu, ale w ktrych jego ycie ma przecie peny i nieraz bardzo intensywny sens. Tak jest na przykiad chwila, w ktrej po kpieli morskiej spoczywam na piasku, rozkoszujc si socem i wiatrem. Tak chwil przey wielki matematyk niemiecki, jeden z twrcw geometrii nieeuklidesowej, Riemann, o ktrym opowiadaj, e - jak zwierzy si przyjacielowi - mia intuicj caoci swojego systemu i tak rado, e chyba niewielu ludziom dane jest przey co podobnego. Jest rzecz jasn, e w takich chwilach czowiek nie dy do niczego, nie dziaa celowo, ale przecie yje bardzo intensywnie i e jego ycie ma sens. Skdind aktywizm, odmawiajc ludziom prawa do uywania chwili, pozbawia samo dziaanie sensu - bo dziaamy po to, aby co uzyska, nie aby dziaa dla dziaania bez koca. Ot tym czym, o ktre w dziaaniu chodzi, musi by kocowa chwila uywania tego, co si pragno osign przez dziaanie.

    Jednym z powodw rozpowszechniania si tego zabobonu jest kolektywizm*, zabobon wymagajcy, aby czowiek y wycznie dla zbiorowoci. Z tego punktu widzenia naley oczywicie tylko

    14 Sto zabobonw J/ef Bocheski

  • 16 Sto zabobonw

    d/iala i kada chwila uywania jest rodzajem kradziey, odbierania spoeczestwu tego, co mu si naley. Ale kolektywizm jest za-bobonem.

    Patrz: egzystencja, kolektywizm.

    ALTRUIZM. Altruizm zosta wynaleziony razem z dziwaczn nazw przez francuskiego filozofa A. Comte'a. Nazwa jest dziwaczna, bo skada si ze rdosoww zaczerpnitych a z trzech jzykw (aciny, francuskiego i greckiego) - a to co ona oznacza jest zasadniczo rne od autentycznej mioci, ktr altruizm mia zastpi Altruizm jest mianowicie mioci innego czowieka w oderwaniu i dlatego, e jest innym czowiekiem. Jego przedmiotem jest wic nieokrelone indywiduum, ktre mamy kocha dlatego wanie, e jest nam obce, rne od nas. Mamy wic do czynienia z odwrotnoci autentycznej mioci*, ktr kochamy zawsze konkretn osob, a kochamy j nie dlatego, e jest rna od nas, ale wrcz przeciwnie, dlatego e jest nam bliska i o tyle, o ile ma tosamoci z nami. Sam Comte zdawa sobie prawdopodobnie spraw z tej rnicy, skoro uku dla swojego altruizmu now nazw. Utosamianie tego altruizmu z normaln mioci ludzk jest zabobonem i mao jest widokw rwnie aosnych, jak widok duchownych chrzecijaskich goszcych ten zabobon z ambon, mieszajcych altruizm z mioci chrzecijask.

    Aby zrozumie pochodzenie altruizmu wypada pamita, e w altruizmie Comte'a wcale nie chodzi o jednostki ludzkie, ale o tzw. wielki byt" (grand etre), tj. o ludzko* Altruizm stapia nas z tym wielkim bytem", jest wic narzdziem bawochwalstwa*, jakim jest uwielbienie ludzkoci. Celem wynalazku byo stworzenie doktryny, ktra by moga w ramach tego bawochwalstwa zastpi chrzecijask nauk o mioci bliniego.

    Patrz: bawochwalstwo, egoizm, kolekty\\izm, ludzko, mio.

    J/ef Bocheski

    ANARCHIZM. Mniemanie, ze anarchia jest moliwym, a nawet podanym ustrojem spoecznym. Anarchia to wyraz grecki, ozna-czajcy ustrj albo raczej rozstrj w ktrym nie ma adnego przymusu, a wic i autorytetu* deontycznego sankcji. Anarchia jest oczywistym zabobonem, przynajmniej jeli odnosi si do spoeczestw zoonych. W cigu 5000 lat dziejw ludzkoci nie jest znany ani jeden wypadek, w ktrym anarchia nie byaby poczona z ogromn mas niesprawiedliwoci, mordw itp. i z szybkim upadkiem spoe-czestwa. Mona wic by anarchist tylko pod warunkiem, e si zakada inny jeszcze zabobon, a mianowicie wierzenie w postp*.

    Warto zauway, e zwolennicy anarchizmu nie zawsze przecz koniecznoci wszelkiego autorytetu, ale tylko autorytetu sankcji. Wydaje si im, e dobrowolnie uznany autorytet powinien wystarczy i e ludzie mu si poddadz, nawet gdy adna sankcja im nie grozi. Ale i to jest zabobonem. Wiadomo bowiem, e w kadym spoeczestwie bez wyjtku jest pewien odsetek jednostek niekarnych wzgldnie zbrodniczych, nie poddajcych si woli wikszoci. W naszych czasach jest to jeszcze bardziej oczywiste ni dawniej.

    Przyczyn rozpowszechnienia tango zabobonu jest odczuwanie istniejcego porzdku i panujcej wadzy jako niesprawiedliwych, co w wielu wypadkach moe by suszne. Ale anarchizm nie jest le-karstwem na to zo, bo prowadzi zwykle do wikszych nieszcz, ni te, od ktrych chciaby ludzi uwolni.

    Do spopularyzowania anarchizmu przyczyni si walnie marksizm*. Sam Marks przej bowiem ideay anarchistw jako cel polityki. Jego zdaniem w raju na ziemi", jakim ma by komunizm*, nie bdzie ju pastwa* ani w ogle adnego przymusu. Jego celem jest wic cakiem wyranie anarchia. Jednym z dziwolgw marksizmu jest, e goszc taki idea, hodujc w teorii anarchicznemu zabo-bonowi, w praktyce uprawia wszdzie, gdzie jest u wadzy, skrajny totalitaryzm*.

    Patrz: autorytet, komunizm, marksizm, pashm, postp, totalitan-zm.

    - Bocheski J : Sto zabobonw

  • Sto zabobonw

    A.N11 'ROPOCENTRY/M. Zabobonna filozofia zwizana zhuma-ni/mem*, uwaajca czowieka za orodek i punkt wyjcia docieka filozoficznych. Skrajn postaci antropocentryzmu jest pogld greckiego tilo/ofa Pitagorasa, streszczony w synnym zdaniu czowiek jest miar wszystkiego". Antropocentryzm jest obraz zdrowego roz-sdku i to nawet w dwojaki sposb ze wzgldu na przedmiot i na metod ludzkiego poznania.

    Jeli chodzi o przedmiot, mona zrozumie, e ludzie yjcy przed Kopernikiem mogli uwaa antropocentryzm za rozsdne stanowisko. Mniemano bowiem wtedy, e ziemia jest orodkiem stosunkowo maego wiata, w ktrym wszystko: Soce, gwiazdy, planety, obracao si wok niej. Myl, e caa rzeczywisto obraca si wokoo czowieka, moga si wwczas wydawa zgodna z nauk. A warto zauway, e i wtedy niewielu tylko filozofw popadao w zabobon antropocentryzmu. Natomiast dzi wiemy, e nasza Ziemia jest tylko malek planet, obracajc si wok Soca, ktre jest od niej 330.000 razy cisze, e soc podobnych do naszego jest w drodze mlecznej miliardy i e mgawic takich jak ona jest znowu wiele. Wiemy te. e ycie na powierzchni Ziemi istnieje w porwnaniu do istnienia samej Ziemi, a tym bardziej wszechwiata - niezmiernie krtko tym bardziej gatunek ludzki. Kady wic, kto nie popada w zabobon humanizmu, to jest nie uwaa czowieka za stworzenie nad-przyrodzone, musi uzna antropocentryzm za zabobon.

    IX) tego samego wniosku dochodzi si take ze stanowiska metody. Rzecz mianowicie w tym, e poznanie samego siebie jest dla nas wtrne w stosunku do poznania innych przedmiotw - i refleksja nad sob jest znacznie trudniejsza ni poznanie zewntrznej rzeczywistoci. Jest wic zabobonem mniemanie, i naley zaczyna w poznaniu od czowieka.

    J/cf Bocheski

    Wydaje si, e przyczyn szerzenia si tego zabobonu jest zwykle rozkad spoeczestwa i idca w parze z nim skonno ludzi do za-mykania si w sobie, rozmylania o sobie, zapominajc o otaczajcej nas rzeczywistoci.

    Patr/: humanizm, idealizm, sceptycyzm.

    ANTYSEMITY/M. Wyraenie antysemityzm" uywane jest dzisiaj w dziwaczny sposb, jako i e Arabowie s przecie Semitami: kto ich wic nie lubi, byby antysemit. Ale tego, co antysemityzm dzi oznacza, dotycz co najmniej trzy zabobony.

    1. Pierwszym i najwaniejszym jest sam antysemityzm. Polega on na demonizacji ydw i przypisywaniu im wszelkiego za. Zwolennicy antysemityzmu zwykli take twierdzi, e ydzi rzdz wiatem, e maj jak central, dc do opanowania wiata, do /niszczenia naszej cywilizacji itd. Zdarza si te, e przypisuje si im najzupeniej goosownie rozmaite zbrodnie. Powszechne jest u antysemitw danie, by wyeliminowa z naszej cywilizacji wszystko, co ydowskie.

    e s to wszystko haniebne zabobony, powinno by jasne. Aby wspomnie tylko o ostatniej sprawie, postulat oczyszczenia" kultury europejskiej ze skadnikw wniesionych do niej przez ydw jest absurdem. Nie ma kultury europejskiej bez chrzecijastwa, a chrze-cijastwo oparte jest na ydowskiej Biblii i pochodzi od Chrystusa, ktry by ydem. Dlatego te antysemici s bardzo czsto take antychrzecijanami nie zdajc sobie sprawy, e podcinaj przez to podstawy kultury, ktrej chc broni. A znaczenie ydw w tej kulturze nie koczy si na chrzecijastwie. Bardzo wielu najbardziej wpywowych mylicieli europejskich XIX i XX wieku byo ydami, /c wymienimy tylko Marksa, Freuda i Einsteina. Jeli chodzi o filozofie, niemal wszystko, co byo decydujce dla wyjcia z ciemnego /auka historii ..nowoytnej", pochodzi od ydw. ydami byli np. tacy filozofowie jak Bergson (Zbytkower), Husserl, Cassirer, Levy-

  • Sto zabobonw

    Strauss i Tarski. Wielu czoowych komunistw byo wprawdzie ydami - ale c/oowy antykomunista francuski, Raymond Aron, by take ydem. Nie ma europejskiej kultury bez ydw i antysemi-ty/m jest dlatego skrajnie antyeuropejskim zabobonem.

    Nasuwa si naturalnie pytanie, dlaczego antysemityzm jest tak rozpowszechniony, nawet w krajach, w ktrych ydzi stanowi drobn i dobrze zasymilowan mniejszo, jak w przedwojennych Niemczech, gd/ie antysemityzm osign szczyt. Odpowied na to pytanie jest zo/ona wydaje si, e antysemityzm ma kilka przyczyn. Jedn / nich jest zapewne zazdro spowodowana tym, e ydzi wydaj stosunkowo wysoki odsetek ludzi bardzo zdolnych i wskutek tego zajmuj nieraz kierujce stanowiska w literaturze, nauce, filozofii, a nawet w polityce. Inn przyczyn jest chyba fakt, e ten sam nard wydaje stosunkowo wielu ludzi nietolerancyjnych i bezwzgldnych, gdy tylko posid wadz. Przejawia si to midzy innymi w lekcewaeniu przez nich uczu religijnych i patriotycznych gojw. Oni to s w wysokim stopniu odpowiedzialni za szerzenie si anty-semityzmu. W XX wieku zowrogi wpyw wywar take fakt, e wielu ludzi tego typu posiadao wadz z ramienia partii komuni-stycznych i zbrodnie przez nich popenione zostay nastpnie przy-pisane wszystkim ydom, co jest oczywicie zabobonem, ale nie mniej wyjania czciowo popularno antysemityzmu.

    2. Obok tego zasadniczego zabobonu wypada wymieni inny, po-legajcy na uwaaniu antysemityzmu za co znacznie gorszego, bardziej zbrodniczego od wrogoci wzgldem innych grup narodo-wych. Mona to dzi o tyle zrozumie, e myli si o antysemityzmie niemieckim, ktry spowodowa ludobjstwo ydw - i w tym sensie by niewtpliwie czym gorszym ni np. niech Flamandw do Walonw w Belgii. Ale ju ludobjstwo, jakiego ofiar padli Or-mianie po pierwszej wojnie wiatowej jest dokadnie tak samo pot-pienia godne, jak zbrodnie hitlerowskie. By moe, e rnica w ocenie pochodzi std, e uwaa si ydw za nard wybrany" w co zreszt obecnie nawet wikszo ydw nie wierzy.

    J/f Bocheski

    3. Wreszcie zabobonem jest mniemanie, e nie wolno ydw mniej lubi ni innych, e ktokolwiek woli np. Wocha albo Chiric/yka od yda jest antysemit. Kady ma w rzeczy samej prawo lubi albo nie lubi kogokolwiek pod warunkiem, by nie gwaci prawa, gdy chodzi o osob, ktrej nie lubi. Kady ma te nie tylko prawo, ale i obowizek bardziej lubi sobie bliskich ni obcych, a wic np. Polakw bardziej ni Francuzw albo ydw. Kto nazywa ludzi tak czujcych antysemitami, wpada w zabobon.

    Patrz: mio, rwno.

    ARTYSTA. Artysta odgrywa wan rol w spoeczestwie: jest specjalist w sztuce, umie lepiej ni inni wyraa ludzkie uczucia i ideay, tworzy pikne dziea itd. Ale jako taki artysta nie jest nau-czycielem cnt, przywdc politycznym ani filozofem. Gdy si uwaa za takiego i wystpuje jako autorytet* w tych dziedzinach, staje si intelektualist*. Przyznawanie mu tego autorytetu jest pierwszym zabobonem dotyczcym artysty. Bo artysta, podobnie jak literat i dziennikarz, jest specjalist i autorytetem tylko w jego wasnej dziedzinie, ktr jest sztuka, a nie w innych. Co prawda moe si /darzy, e artysta jest rwnoczenie np. politykiem albo filozofem ale jako artysta nim nie jest.

    Szczeglnie niebezpieczne jest przypisywanie mu prawa wyst-powania jako nauczyciela moralnoci. Wypada sobie zda spraw, e i pod tym wzgldem artysta w niczym nie gruje nad innymi ludmi, e nie jest ani autorytetem moralnym, ani uprawnionym kaznodziej etyki religijnej. Z tego, e umie dobrze przedstawia czyny ludzkie nie wynika, by posiada ten autorytet. Przeciwnie, artyci wygaszali nieraz pogldy moralne sprzeczne z przyjtymi w ich spoeczestwie i darzyli zwykych ludzi niczym nie uzasadnion pogard. Mona , wic powiedzie, e artysta naduywajcy swojego autorytetu w tej dziedzinie jest spoecznie szczeglnie szkodliwy.

  • Sto zabobonw

    Inny /abobon dotyczcy artysty to mniemanie, e przysuguj mu prawa, ktrych nikt inny nie posiada. lak na przykad zdarza si. e artyci malar/e, wzgldnie lud/ie uwaajcy si za takich, domagaj si w imi rzekomej wolnoci sztuki prawa .zdobienia" cian cudzych domw bez zgody wacicieli. Szewc mgby rwnie dobrze domaga si prawa sporzdzenia pantofli z mojej teczki be/ mojego pozwolenia, a rzenik prawa zarnicia mojego kota, aby z niego ..stworzy" sznycel. Artysta nie ma w rzeczywistoci wikszych praw ni/ ktokolwiek inny i kto mu takie prawa przypisuje, popada w zabobon.

    Popularno tych zabobonw mona wytumaczy w nastpujcy sposb: Wartoci* estetyczne, ktre artysta zna lepiej ni inni i umie wciela w swoje dziea, s bardzo wysokimi wartociami. Szacunek, jaki dla nich (susznie) mamy, przenosimy na twrcw dzie sztuki, to jest na artystw, /.darz si wwczas, e otoczony szacunkiem artysta staje si prawdziwym guru*, bezwzgldnym autorytetem we wszystkich dziedzinach. Dochodzi do tego tym atwiej, im bardziej inne autorytety zwaszcza moralne s osabione, jak to si zdarza zwykle w okresach upadku spoecznego.

    Patrz: auton'tel, dziennikarz, gttru, intelektualista, literat, wartoci.

    ASTROLOGIA. System opary na zaoeniu, e wzajemne pooenie Soca, Ksiyca i planet w chwili urodzenia czowieka rozstrzyga o jego losie, e znajc je mona wic przepowiedzie o jego losie. Astrologia jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych zabobonw. W niektrych krajach cywilizowanych co trzeci dorosy czowiek paci, i to nieraz drogo, za horoskopy astrologiczne. W Paryu istnieje Wysza Szkoa Astrologiczna", ktra wydaje rozprawy7, traktaty i podrczniki, a take nadaje tytuy ..naukowe'. Pikantnym przejawem zamieszania poj panujcego w tej dziedzinie jest fakt. e w szkole tej wykada m.in. pewien zakonnik katolicki, podpisujcy si jako taki.

    J/ef Bocheski

    /e astrologia jest zabobonem, wynika z trzech racji. Po pierwsze dlatego, e wszyscy uczeni kompetentni w tej dzied/mie, a wic astronomowie, astrofizycy i psychologowie odrzucaj astrologi bez wyjtku jako zabobon. Po drugie z tego, e twierdzenia astrologw s najzupeniej goosowne: przytaczane dowody" gwac elementarne zasady metodologii naukowej, w szczeglnoci statystyki. Po trzecie wiadomo, e lud/ie urodzeni w tej samej chwili i w tej samej miej-scowoci, ktrzy wedug astrologii powinni mie taki sam los, maj w rzeczywistoci nieraz losy najzupeniej odmienne (w. Augustyn). Oto dla ilustracji gbi tego zabobonu par wyjtkw z astrologicznego podrcznika niejakiego p. Francesco Wagnera, z rozdziau o tzw. planetach:

    Ksiyc: ...to on budzi w nas naturalne pragnienie zmiany, maych podry... daje nam wielk wnikliwo, intuicj, waciwoci mediumiczne, bierno. Reguluje dziaanie organw kobiecych, zaburzenia pciowe, podno, ci, porody...

    Merkury: ...planeta inteligencji i ducha, pracy zawodowej, intere-sw, zwaszcza handlowych. To on rozstrzyga o roli, jak jednostka bdzie moga odegra...

    Saturn: ...urzeczywistnia przeznaczenie, popycha czowieka powoli po szczeblach postpu duchowego i spoecznego a rwnoczenie daje siy potrzebne do osignicia celu. Jest planet boleci i poczucia obowizku...

    Wszystko to jest zapewne pikne i budujce - szkoda tylko, e jest najzupeniej bezpodstawne. O tych planetach wiemy tylko, e s martwymi bryami materii, pdzcymi poprzez przestworza zgodnie / prawami mechaniki. Wiemy take, e owe astrologiczne wibracje" s lak sabe, e rozmowa toczona pgosem w ssiednim mieszkaniu d/iaa na nas bez porwnania silniej.

    Przyczyn popularnoci astrologii jest zapewne midzy innymi lakt. e astrologowie s nieraz obdarzeni wnikliw intuicj, znajo-moci duszy ludzkiej, a moe take waciwociami mediumicznymi.

  • ni po/wala im wiedzie to i owo o ich klientach, najzupeniej nieza-Ic/nic od pooenia jakichkolwiek cia niebieskich. Po c/ym przypisuj powodzenie swojej diagnozy .jiauce" astrologicznej.

    AL TORY T K T. Wokoo autorytetu powstao kilka gronych zabo-bonw. Aby zrozumie ich przewrotno, wypada przede wszystkim wyjani znaczenie nazwy autorytet. Mwimy, e jeden czowiek jest autorytetem dla drugiego w pewnej dziedzinie dokadanie wtedy, kiedy wszystko, co naley do tej dziedziny i zostao przez pierwszego podane z naciskiem do wiadomoci drugiego (np. w postaci nauki, rozkazu itp.) zostaje przyjte, uznane przez tego ostatniego. Istniej dwa rodzaje autorytetu: autorytet znawcy, specjalisty, nazywany uczenie epistemicznym" i autorytet przeoonego, szefa, zwany autorytetem deontycznym. W pierwszym wypadku kto jest dla mnie autorytetem wtedy i tylko wtedy, kiedy mam przekonanie, e dan dziedzin zna lepiej ode mnie i e mwi prawd. Einstein jest np. autorytetem epistemicznym w fizyce dla mnie, nauczyciel w szkole autorytetem epistemicznym w geografii dla uczniw tej szkoy itd. Autorytetem deontycznym jest natomiast dla mnie kto dokadnie wtedy, kiedy jestem przekonany, e nie mog osign celu, do ktrego d, inaczej, ni wykonujc jego rozkazy. Majster jest autorytetem deontycznym dla robotnikw w warsztacie, dowdca oddziau dla onierzy itd. Autorytet deontyczny rozpada si dalej na autorytet sankcji (gdzie autorytet ma inny cel ni ja, ale sucham jego rozkazw z obawy kary) i autorytet solidarnoci (gdzie obaj mamy ten sam cel jak np. marynarze maj ten sam cel co kapitan statku w niebezpieczestwie).

    1. Pierwszym zabobonem odnoszcym si do autorytetu jest mniemanie, e autorytet sprzeciwia si rozumowi. W rzeczywistoci posuch autorytetowi jest czsto postaw nader rozsdn, zgodn z rozumem. Kiedy np. matka mwi dziecku, e istnieje wielkie miasto zwane ..Warszaw", dziecko postpuje najzupeniej rozumnie, kiedy to uznaje za prawd. Podobnie pilot postpuje rozumnie, kiedy

    wierzy meteorologowi, pouczajcemu go, e w tej chwili jest w Warszawie wysokie cinienie i wiatr z zachodu, 15 wzw jako e wiedza autorytetu jest w obu wypadkach wiksza ni wiedza d/iecka, wzgldnie pilota. Co wicej, autorytetu uywamy nawet w nauce. Aby si o tym przekona wystarczy zwrci uwag na obszerne biblioteki stojce w kadym instytucie naukowym. Ksiki w tych bibliotekach zawieraj najczciej referaty wynikw naukowych osignitych przez innych naukowcw a wic wypowiedzi autorytetw epistemicznych. Podobnie bywa, e posuch autorytetowi, np. kapitana statku, jest postaw najzupeniej rozsdn. Twierdzenie, e istnieje zawsze i wszdzie przeciwiestwo midzy autorytetem a rozumem jest zabobonem.

    2. Drugi zabobon zwizany z autorytetem to przekonanie, e istniej autorytety, e tak powiem, powszechne, to jest ludzie, ktrzy s autorytetami we wszystkich dziedzinach. Tak oczywicie nie jest kady czowiek jest najwyej autorytetem w jakiej okrelonej dzie-dzinie, albo paru dziedzinach, ale nigdy we wszystkich. Einstein na przykad by niewtpliwie autorytetem w dziedzinie fizyki, ale bynajmniej nie w dziedzinie moralnoci, polityki albo religii. Niestety uznawanie takich powszechnych autorytetw jest zabobonem bardzo roz-powszechnionym. Kiedy na przykad grono profesorw uniwersyteckich podpisuje zbiorowo manifest polityczny, zakada si, e czytelnicy bd ich uwaali za autorytety w dziedzinie polityki, ktrymi oni oczywicie nic s a wic co w rodzaju uznania autorytetu powszechnego uczonych. Bo ci profesorowie s zapewne autorytetami w dziedzinie rewolucji francuskiej, ceramiki chiskiej albo rachunku prawdopodobiestwa, ale nie w dziedzinie polityki i naduywaj przez takie owiadczenie swojego autorytetu.

    3. Trzecim szczeglnie szkodliwym zabobonem jest tutaj pomie-szanie autorytetu deontycznego (szefa) z autorytetem epistemicznym i znawcy). Wielu ludzi mniema, e kto ma wadz, a wic jest autory-tetem deontycznym, jest tym samym autorytetem epistemicznym i moe poucza podwadnych, np. o astronomii. Piszcy te sowa by kiedy wiadkiem wykadu" wygoszonego przez wyszego oficera

    24

    Sto /abobon\v J/ef Bocheski

  • Sto zabobonw

    i ignoranta w teje astronomii, a to wobec odd/iau, w ktrym by strzelec, docent astronomii. Ofiar tego zabobonu padaj nieraz nawet ludzie wybitni, tak np. w. Ignacy I.oyola, zaoyciel zakonu jezuitw, w synnym licie do ojcw portugalskich, w ktrym domaga si od nich, by poddawali swj rozum przeoonemu", a wic autorytetowi czysto deontycznemu.

    Patrz: giim. intelektualista, racjonalizm, rozum.

    BAWOCHWALSTWO. Dosownie cze boska oddawana bawanom, a wic stworzeniom, co zakada, e si te stwor/enia, skoczone przedmioty, ubstwia", pojmuje jako rodzaj bogw. Wyznawcy rnych religii (np. buddyci, wyznawcy religii biblijnych) bywali nieraz niesprawiedliwi wzgldem lud/i, ktrzy rzekomo oddawali cze bawanom podczas gdy owe posgi itd. odgryway najczciej tylko rol symbolw bstwa. Ale dzisiaj autentyczne bawochwalstwo jest bardzo rozpowszechnione jest nawet jednym z najczciej spoty-kanych zabobonw. Postaciami bawochwalstwa s m.in. humanizm* (ubstwianie czowieka), nacjonalizm* (ubstwianie narodu), scjen-tyzm* (ubstwianie rozumu).

    Mona by na pierwszy rzut oka odnosi wraenie, e bawo-chwalstwo jest rodzajem religii*. Inne religie uwielbiaj pozawiato-wego Boga, bawochwalstwo jakie byty istniejce wewntrz wiata. Ale wanie dlatego bawochwalstwo nie jest religi, lecz zabobonem. Rnica midzy nim a autentyczn religi polega na tym, e ta ostatnia ma za przedmiot Bstwo niedostpne naukowemu dowiadczeniu natomiast bawochwalstwo wypowiada si na temat przedmiotu bytujcego w wiecie. Co gorsza, bawochwalstwo, wkraczajc przez to w dziedzin wiedzy, gwaci jednoczenie jedn z podstawowych zasad myli naukowej, zgodnie z ktr nie ma w wiecie niczego, co nie byoby skoczonym zjawiskiem.

    \V staroytnoci znany by take szczeglny rodzaj bawochwalstwa, polegajcy na ubstwianiu jednostek ludzkich, w szczeglnoci wad-

    27 J/ef Bocheski

    cw np. cesarzy rzymskich. len zabobon, o ktrym sdzono, e wygas, odrod/i si w nowej postaci w XX wieku, l wielbiano i przypisywano cechy boskie np. Mussoliniemu (Mussolini ma zawsze racj"), Hitlerowi i Stalinowi, laka sama cze jest nadal oddawana kacykom w wielu krajach niedorozwinitych. Jest to szczeglnie ha-niebna posta bawochwalstwa.

    Bawochwalstwo jest nadzwyczaj niebezpiecznym zabobonem, a to dlatego, e uwielbianie i przyznawanie cech boskich stworzeniom wyklucza przyznanie jakichkolwiek praw jednostce ludzkiej. Auten-tyczny Bg jest z mocy definicji czym cakowicie rnym" od stworze i jako taki nie konkuruje z czowiekiem. Jego istnienie i dziaanie le na zupenie innej paszczynie ni istnienie i dziaanie ludzkie taki Bg moe wic wspistnie z prawami jednostki stworzonej. Ale ubstwiony bawan jest i dziaa w wiecie a bdc ubstwiony, odbiera wszystkiemu innemu, m.in. czowiekowi, wszelkie prawa. Nic wic dziwnego, e systemy, w ktrych ubstwiano stworzenia, byy najczciej ustrojami totalitarnymi, w ktrych odmawiano jednostce wszelkich praw.

    Powodem popularnoci bawochwalstwa jest jak si zdaje gboka potrzeba suenia jakiemu, jak mwi filozofowie, absolutowi. Std czowiek, ktry nie wierzy w Boga, szuka nieraz rozpaczliwie jakiego bytu, ktry mgby Go zastpi. Nadaje temu bytowi ludzkoci, narodowi, rozumowi itd. cechy boskie, uwielbia go i suy mu. Nic wic dziwnego, e bawochwalstwo szerzy si zwaszcza w okresach upadku religii.

    Patrz: humanizm, nacjonalizm, owiecenie, religia, rozum, scjentyzm.

    BKHAWIORYZM. W cisym sowa znaczeniu metodologia, zabraniajca brania pod uwag przey badanego przedmiotu i naka-zujca ograniczenie si do badania jego zachowania (angielskie be-'itiYioiir). Czy ta metoda jest suszna, czy nie, o tym powinni rozstrzyga psychiatrzy7. Ale behawioryzm przybiera nieraz inne, zabobonne zna-

  • c/enic: wwczas jest mniemaniem zgodnie z ktrym nie ma zjawisk psychicznych, czyli duszy*. W tym drugim znaczeniu behawioryzm jest oc/ywicie zabobonem.

    Patrz: dusza, materializm.

    BEKOT. Mowa ludzka pozbawiona sensu. Sam bekot nit- jest zabobonem; jest nim natomiast wierzenie, e mona za pomoc bekotu przekaza informacje o przedmiotach. Istniej dwa podstawowe rodzaje bekotu: pierwszy polega na uywaniu sw, ktrych nikt w ogle nie rozumie, drugi na uywaniu wyrae w zasadzie zrozumiaych dla suchacza wzgldnie czytelnika, ale stosowanych w znaczeniu najzupeniej obcym przyjtemu w danym rodowisku. Przykadem bekotu pierwszego rodzaju s wyraenia magiczne, np. hokus pokus", abrakadabra" itp. Przykadem drugiego rodzaju bekotu jest czsto spotykane, zwaszcza u filozofw i teologw, naduywanie znaczenia sw. Chodzi wwczas najczciej o wyraenia, ktre robi wraenie uczonych. Kiedy uczony teolog rozprawia na przykad o dialogu wierzcych z Bogiem, bekocze - jako e dialog", wyraenie greckie, znaczy tyle co rozmowa", a wierzcy cakiem oczywicie z Bogiem nie rozmawiaj.

    Uywajcy bekotu niekoniecznie wierzy sam w mono przeka-zania informacji w ten sposb, nie jest wic koniecznie zabobonny bywa, e chce po prostu zaimponowa suchaczom albo wprowadzi ich w bd. Ale kto bierze bekot za rodek komunikowania przed-miotowej informacji, jest ofiar zabobonu.

    Gwnym powodem, dlaczego tak atwo do tego dochodzi, jest pomieszanie dwch rnych funkcji sowa. Sowo moe mianowicie z jednej strony - o ile jest zrozumiae - przekaza pewn informacj o jakim przedmiocie, o czym rnym od stanw mwicego; tak np. powiedzenie pali si" komunikuje informacj o poarze, ktry wybuch niedaleko od czowieka, ktry je wygasza. Z drugiej strony sowo, nawet gdy nie jest zrozumiae, pokazuje pewn postaw,

    pewien stan psychiczny mwicego. Tak na przykad to samo powie-dzenie ..Pali si!" wykrzyknite gono i ze strachem, pokazuje, e wy-gaszajcy je boi si ognia. Gdy aktorka wykrzykuje ze sceny trzy razy i coraz goniej: Nie chc wyj za hrabiego!", to dwa ostatnie Nie chc!" nie dodaj adnej nowej informacji do pierwszego, ale daj wyraz ywym uczuciom kobiety wzgldem owego hrabiego. W ten drugi sposb nawet najgorszy bekot moe przekaza pewn informacj, ale nie przedmiotow - a mianowicie o tyle, o ile po-kazuje, jak postaw zajmuje, jakie stany psychiczne przeywa ten, kto tego wyrazu uywa. Ale jest cakowicie wykluczone, aby bekot mg przekaza jakkolwiek informacj przedmiotow, o czym-kolwiek rnym od przedmiotu. Std bekot jest najzupeniej bez-uyteczny tam, gdzie chodzi o przekazanie informacji przedmiotowych, a wic w szczeglnoci w nauce. Mniemanie, e moe by do czego w tej dziedzinie przydatny, jest grubym zabobonem. Zabobonem jest zatem take mniemanie, e filozof moe, a nawet powinien posugiwa si bekotem.

    Uleganie temu zabobonowi jest tym bardziej szkodliwe, e uytek sw, majcych przedmiotowe znaczenie, jest cech specyficzn czowieka (i zapewne, przynajmniej po czci, wyszych zwierzt). Ci, ktrzy by chcieli mow ludzk, przedmiotow i zrozumia, zastpi bekotem, sprowadzaj tym samym czowieka na poziom niszy od poziomu map i nosorocw, bo nawet te bydlta uywaj nie tylko bekotu.

    Patrz: tajemnica.

    DEMOKRACJA. Demokracji w ogle zdefiniowa niepodobna tak wielkie jest pomieszanie poj w tej sprawie. Samo przekonanie, /e demokracja jest dobrym ustrojem, nie jest zabobonem. Jest natomiast zabobonem lepe wierzenie, e tylko demokracja jest do-puszczaln form ustroju - i to bez rozrnienia rnych znacze tego sowa. Tych znacze jest co najmniej sze: demokracja ustro-

    28 29 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • jnwa. okrelony rod/aj teje. ustrt')j wolnociowy, ustrj praworzdny, demokracja spoec/na i wreszcie dyktatura partii.

    1. ..IJemokracja" oznacza wic najpierw i przede wszystkim ustrj, w ktrym lud rzdzi, wzgldnie wybiera rzdzcych, czyli ludo-wadztwo. Nawiasem mwic, skoro tak jest, naley nazwa wyraenie demokracja ludowa" dziwactwem bo ono znaczy tyle co ludowe ludowadztwo" czyli co podobnego do malanego masa". Bo demokracja pochodzi z greckiego demon lud i kratein rzdzi.

    2. Nieraz nazywa si jednak demokracj nie demokracj w ogle, ale okrelon posta, form ustroju demokratycznego. Bo istniej najrniejsze postacie demokracji. Jedna z nich to np. tzw. demo-kracja bezporednia, praktykowana jeszcze w niektrych kantonach szwajcarskich, gdzie cay lud zbiera si na tzw. Landesgemeinde i roz-strzyga o najwaniejszych sprawach pastwowych; w pewnym stopniu jest taka demokracja stosowana take w konfederacji szwajcarskiej. Inn form demokracji ustrojowej jest demokracja parlamentarna, w ktrej lud wybiera swoich przedstawicieli (parlamentarzystw). Ta ostatnia moe przybiera jeszcze rne formy - istnieje np. demokracja prezydencjalna (ministrowie odpowiedzialni pr/ed pre-zydentem wybranym przez lud) i partyjna (ministrowie odpowie-dzialni przed sejmem). Czsto spotyka si uwaanie jednej z tych licznych postaci demokracji ustrojowych za jedyn ..prawdziw" demokracj, co jest oczywistym zabobonem.

    3. Od demokracji ustrojowej naley odrni ustrj wolnociowy, to jest taki, w ktrym panuje np. wolno prasy, zebra ilp. Bywa mianowicie, e w ustroju demokratycznym takie wolnoci s ograni-czone (tak np. z reguy w czasie wojny) i na odwrt, e w ustroju niedemokratycznym istnieje wiele wolnoci.

    4. Praworzdno jest jeszcze czym innym, aczkolwiek i ona bywa nazywana czasem demokracj. Ustrj praworzdny to miano-wicie taki, w ktrym prawo jest szanowane. e nie naley prawo-rzdnoci miesza z demokracj ustrojow wynika z faktu, e znane s liczne pastwa z ustrojem demokratycznym, ale w ktrych prawo nie jest szanowane i na odwrt, pastwa niedemokratyczne, ale

    praworzdne. Obraz pastwa tego ostatniego rodzaju daje znana anegdota z czarw Fryderyka Wielkiego, ktry by samowadc i w kt-rego pastwie nie byo ani ladu demokracji ustrojowej. Anegdota opowiada, e mynarz, ktremu urzdnicy krlewscy zabrali myn, owiadczy, e idzie do Berlina, bo powiada - ...S jeszcze sdziowie w Berlinie". w mynarz z anegdoty wierzy wic w praworzdno swojego niedemokratycznego pastwa.

    5. Nie trzeba take miesza demokracji ustrojowej, wzgldnie ustroju wolnociowego czy praworzdnego z demokracja spoeczn. Ta ostatnia jest ustrojem spoecznym, w ktrym nie istniej zapory psychiczne midzy poszczeglnymi warstwami spoecznymi. e de-mokracja spoeczna i demokracja ustrojowa to dwie rne rzeczy, wynika z istnienia krajw o ustroju czysto demokratycznym, ale w ktrym takie zapory s bardzo wielkie - i odwrotnie, krajw niedemokratycznych ustrojowo, ale w ktrych nie ma wielkich prze-dziaw midzy ludmi nalecymi do rnych warstw spoecznych. Taka demokracja spoeczna istnieje nawet do czsto w krajach, w ktrych rzdzi tyran, starajcy si sprowadzi wszystkich obywateli do poziomu niewolnikw.

    6. Wreszcie marksici-leninici zwykli s nazywa demokracj dyktatur swojej partii; podobnej terminologii uywaj take tyrascy wadcy w wielu krajach niedorozwinitych, gdzie istnieje czsto jedna tylko partia. Nazywanie takiego ustroju demokracj jest moliwie najgrubszym zabobonem, jaki tylko mona sobie wyobrazi - jako e nie ma w nim demokracji w adnym z powyszych znacze: ani ustrojowej, ani wolnociowej itd.

    Niezalenie od pomieszania poj w sprawie demokracji i zabo-bonu polegajcego na uwaaniu za prawdziw" demokracj tylko jednego ze znacze sowa, istnieje jeszcze inny, bardzo rozpowszech-niony zabobon. Polega on na dziwnym mniemaniu, e demokracja albo nawet jedna z postaci demokracji ustrojowej, ktra okazaa si Jobr form rzdw w naszym kraju albo kraiku, powinna by wpro-wadzona wszdzie na wiecie, rwnie dobrze w Chinach, Etiopii jak i Brazylii. e jest to zabobon, wynika ju z prostego faktu, e na okoo

    .11 Sto zabobonw J/ef Bocheski

  • 32 Sto /abohonw

    160 pastw istniejcych obecnie, zaledwie 21 ma ustrj demokratyc/ny. l leganie temu zabobonowi jest jednym z najgorszych i najbardziej kompromitujcych przejaww parafiaszczyzny.

    Patrz: autorytet, elita, lud, pastwo, rwno, wolno.

    DIALEKTYKA. Nazwa dialektyka pochodzi od greckiego dialegein, co znaczy dyskutowa; dialektyka bya wic pierwotnie sztuk dy-skutowania. W cigu dugich okresw np. u staroytnych stoikw i u scholastykw nazywano dialektyka logik*. W tym znaczeniu dialektyka nie jest bynajmniej zabobonem, ale moe by sztuk bardzo poyteczn. Dopiero filozof niemiecki Hegel nada sowu nowe, zabobonne znaczenie i odtd przyznawanie si do dialektyki jest zabobonem. O ile myl Hegla mona w ogle zrozumie bo pisze nader mtnie to wedug niego przyroda dyskutuje niejako sama ze sob. Wskutek tej dyskusji powstaje ruch, wyaniaj si kolejno rne istoty itd. W dalszym cigu Hegel i jego zwolennicy twierdz, e w wiecie istniej sprzecznoci*, bo przyroda dyskutuje przecie sama ze sob, a w dyskusji jeden partner przeczy temu, co mwi drugi. A skoro tak jest, skoro wiat jest peen sprzecznoci, to zwyczajna logika, ktra ich nie uznaje, nie jest dobr logik, moe najwyej wystarczy do kuchennego uytku" (Lenin). W filozofii obowizuje inna, wysza" logika dialektyczna, ze sprzecznociami i tymi podobnymi dziwolgami. Zwolennicy Hegla mwi te wiele o nieistnieniu jednostek: naprawd ma istnie tylko cao. Tak np. w pastwie jednostka ludzka ma by dialektycznym momentem" owej caoci, a wic pastwa, czym jakby przemijajc fal na powierzchni oceanu.

    Z tak pojtej dialektyki obiektywnej, czyli z tego opisu wiata, wyrasta nastpnie tak zwana dialektyka subiektywna, czyli owa rzekomo wysza" logika i metodologia mylenia. Lenin, a po nim Stalin, prbowali ustali reguy tej dialektycznej metody. Wedug Stalina np. polega ona na tym, e naley patrze na zjawiska

    J/ef Bocheski

    z punktu widzenia caoci, bada dokd ruch zda, zwraca uwag na przeciwiestwa (Stalin nazywa je jak wszyscy dialektycy ..sprzecznociami") itd. Dialektyka tak pojta ma by waciw logik proletariatu, rewolucji, komunizmu itd.

    Wikszo twierdze tak rozumianej dialektyki jest kompromitu-jcym zabobonem. Zabobonem jest na przykad wierzenie, e przyroda dyskutuje" sama ze sob. Zabobonem jesi'wiara w jak rzekomo wysz" logik. Innym zabobonem jest wierzenie, e ktokolwiek uzyska jakiekolwiek wyniki za pomoc owej rzekomej logiki dialektycznej, ktra jest, w najlepszym razie, zbiorem bardzo prymitywnych rad, nie mogcych w aden sposb rwna si zasadom wspczesnej metodologii nauk. Sam Marks, na ktrego dialektycy lubi si powoywa, nie uywa nigdy niczego poza zwyczajn logik formaln i metodologi nauk przyrodniczych. Wierzy zreszt w uyteczno tej ostatniej jak w proroka.

    Zabobonny charakter dialektyki jest tak oczywisty, e nawet w Zwizku Sowieckim, gdzie narzucano j si, odwaniejsi filozofowie podnieli protest. Obecnie toleruje si tam, obok urzdowej dialektyki, take zwyky ludzki rozsdek i autentyczn logik.

    Skd pochodzi powodzenie dialektyki? Byoby ono niewtpliwie znacznie mniejsze, gdyby partie komunistyczne caego wiata nie przyznaway si do niej i nie narzucay jej wszdzie, gdzie s u wadzy. Ale obok przymusu partyjnego odegraa pewn rol take wiara w znakomito zabobonnych filozofii w rodzaju heglowskiej. Rozumuje si przy tym mniej wicej tak: wszystko co znakomity filozof zaleca jest poyteczne i dobre; ot Hegel jest znakomitym filozofem i zaleca dialektyk, a wic dialektyka jest poyteczna i dobra. W ten sposb jeden zabobon pociga za sob drugi. Skdind dialektyka ma t zalet", e zwalnia swego wyznawc z obowizku przedstawiania cisych dowodw. Sama dialektyka nie zawiera ani jednego prawa, wzgldnie ani jednej dyrektywy, ktr mona by nazwa logiczn"; ale przeczc prawom logiki formalnej, daje swoim wyznawcom zudne wraenie wolnoci*: wszystko wydaje

    - Bocheski J : Sto zabobonw

  • si by dopuszczalne. Ta faszywa wolno od praw logiki formalnej jest tylko prawem do bekotania*, do nonsensu.

    Niestety w imi tego dialektycznego zabobonu przeladowao si i przeladuje si jeszcze ludzi, zabijajc ich nieraz. Zabobon dialek-tyczny jest jednym z najbardziej zowrogich, jakie znamy.

    Patr/: bekot, logika, marksizm, sprzeczno, wolno.

    DIALOG. Wyraenie greckie, znaczce to samo co rozmowa", dyskusja", niekiedy z naciskiem na lepsze poznanie jakiego przed-miotu, jako celem. Dialog nie ma wic sam w sobie nic szczeglnie tajemniczego ani filozoficznego". Niestety niektrzy egzystencjalici zrobili z dialogu prawdziwy zabobon. Wedug nich dialog jest w yciu ludzkim czym zasadniczym, gbokim" i niezmiernie wanym. Jeden taki filozof powiada, e praca ludzka jest dialogiem, jako e ludzie rozmawiaj w czasie pracy. Rwnie dobrze mgby twierdzi, e palenie fajki jest dialogiem, skoro ludzie przy paleniu fajki rozmawiaj. Szczeglnie rozpowszechniony zdaje si by zabobon, zgodnie z ktrym religia byaby dialogiem. To twierdzenie jest o tyle zadziwiajce, e Bg rozmawia by moe z Abrahamem i z prorokami, ale jako ywo nie rozmawia ze zwykymi wierzcymi. Jeli wic religia jest dialogiem, to chyba tego samego rodzaju, co rozmowa dziada z obrazem w piosence polskiej: przemwi dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu". Chodzi wic o oczywisty zabobon.

    Nie wydaje si, by dialogiczny zabobon by jak dotd rozpow-szechniony w masach, ale spotyka si go nieraz u kaznodziei, dzienni-karzy, intelektualistw i tym podobnych. Jednym z jego gwnych rde jest zapewne doktryna egzystencjalistyczna, wedug ktrej czowiek istnieje tylko wtedy, gdy si komunikuje" z kim innym. Ale jeli prawd jest, e nasze pojcia s zwizane ze sowami, a sw uywamy wanie w dialogu, nie wynika z tego wcale, by czowiek nie mg istnie - i to bardzo intensywnie - bez adnej wymiany

    myli z innymi. Faktem jest w kadym razie, e wielcy ludzie doko-nywali nieraz najwikszych rzeczy - a wic i istnieli najbardziej intensywnie - w samotnoci.

    Ale dialogiczny zabobon odpowiada, rzecz jasna, ludziom sa-bym, ktrzy potrzebuj innych, bo nie czuj si do silni, by sa-memu stawia czoa yciu. Tacy sabeusze przyjmuj zabobon o dialogu /wielkim entuzjazmem Dochodzi do tego dalsza przyczyna: kole-ktywizm*, przesadny nacisk na spoeczestwo: wmawia si stale w ludzi, e s niczym bez spoecznego zaplecza, a wic i bez dialogu.

    Patrz: egzystencja, kolektywizm.

    DUSZA. Mao jest wyrae i poj, wok ktrych naroso tyle za-bobonw, co wokoo duszy. Najwaniejsze to bodaj dwa: zabobon materialistyczny i zabobon reistyczny. 1. Zabobon materialistyczny polega na przeczeniu oczywistemu

    faktowi, e czowiek - a razem z nim chyba take wysze zwierzta ma jakie przeycia, wyobraenia, myli i uczucia, e co wie i czego pragnie. Wszystkie te zjawiska nazywamy razem uczonym sowem psychika" - a w jzyku popularnym mwimy o duszy. Przeczy istnieniu duszy w tym sowa znaczeniu moe tylko skrajnie zabobonny czowiek, ktry zupenie olep na najbardziej oczywiste rzeczy. Warto moe podkreli, e powaniejsi materialici nie s a w tym stopniu zabobonni: nie przecz istnieniu duszy, powiadaj tylko, e jest ona czym materialnym". Ale i to jest zabobon - rwnie dobrze mona by twierdzi, e drzewo jest w rzeczywistoci masem, a woda elazem, bo zjawiska psychiczne s przecie najzupeniej rne od fizycznych, materialnych.

    2. Istnieje take inny zabobon dotyczcy duszy. Nazywamy go tutaj zabobonem reistycznym", od aciskiego res, co znaczy tyle co ..rzecz". w drugi zabobon polega na mniemaniu, e dusza ludzka jest rzecz podobn do takich rzeczy jak stoy, maszyny do pisania, gry i krokodyle. Skrajny wyraz temu zabobonowi da francuski fi-

    34 35 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • lo/of Kartezjusz. Wedug niego czowiek skada si z dwch r/eczy, z dwch kawakw (nazywa je substancjami") a mianowicie / r/eczy cielesnej, to jest ciaa, i rzeczy duchowej, tj. duszy. Pogld Karte-zjusza jest zreszt tylko pseudonaukowym sformuowaniem szeroko rozpowszechnionego zabobonu o duszach ludzkich przechadzajcych si poza ciaem. Tak np. staroytni Egipcjanie wierzyli ju w XXV wieku przed Chrystusem, to jest 4500 lat temu, e dusza ludzka przechadza si po mierci ciaa w postaci ptaszka z ludzk gow wokoo grobu zmarego.

    Wobec staroytnoci tego zabobonu, wspartego jeszcze przez autorytet" Kartezjusza i jemu podobnych, a take przez le zrozu-mian wiar chrzecijask, mamy do czynienia z wierzeniem trudnym do przezwycienia. Tym bardziej stanowczo wypada powiedzie, e mniemanie, jakoby czowiek skada si z dwch kawakw, ciaa i duszy, jest bardzo ndznym zabobonem. Caa nasza nauka i wszyscy powani myliciele odrzucaj go stanowczo. Aby tylko jeden przykad poda, w. Tomasz z Akwinu, jeden z najwikszych mylicieli chrzecijastwa, przeczy stanowczo, by dusza ludzka bya substancj zupen", tj. kawakiem i broni pogldu, e jest treci (forma) ciaa".

    Rzecz mianowicie w tym, e czowiek nie jest poczeniem dwch rzeczy, cielesnej i duchowej, ale jedn jedyn rzecz posiadajc jakby rne strony czy rne warstwy. Takich warstw znajdujemy w czowieku nawet wicej ni dwie. Czowiek jest przecie najpierw ciaem. Jest istot wyposaon we wszystkie waciwoci rolin, bo odywia si, rozmnaa itd. jak one. Jest dalej take zwierzciem, cho nasi humanici* nie chc jako tego dojrze. Jest wreszcie istot, ktra umie si modli itd., sowem jest istot duchow. Ale te wszystkie jego cechy czy funkcje, wszystkie warstwy skadajce si na jego istot, nie s rzeczami, ale stronami, cechami, funkcjami tego samego jedynego podmiotu, jedynej rzeczy, jak jest sam czowiek.

    Jeli chodzi o przyczyn powstania tych zabobonw, wypada powiedzie, e pierwszy materialistyczny, wywodzi si z tego, e czowiek z natury rzeczy znacznie atwiej poznaje rzeczy lece

    wokoo niego, a wic byty materialne, ni nawet wasn psychik -i std skonno do pojmowania wszystkiego na ksztat bytw fizycznych jest u nas wrodzona. Ta sama skonno ley u podstaw zabobonu reistycznego - najprzyjemniej by nam byo, gdybymy mogli poj dusz na ksztat jakiego kawaka, choby duchowego kawaka, jak chcia Kartezjusz. Ale ten drugi zabobon czerpie te swoj popularno z owej gry guse i przesdw, nagromadzonych w cigu stuleci wokoo mierci*, pogrzebw itp. Uwolni si od jej ciaru nie jest atwo. Swoj rol odegrao take powszechne pragnienie niemiertelnoci*, ktrej ludzie nie umiej sobie inaczej wyobrazi jak przyjmujc reistyczny zabobon.

    Patrz: humanizm, materializm, niemiertelno, mier.

    DZIENNIKARZ. Dziennikarstwo jest zawodem ludzi wyspecjalizo-wanych w tak zwanych rodkach masowego przekazu, a wic w dzienni-kach, periodykach, telewizji, radiu itp. jak sama nazwa wskazuje, zadaniem rodkw masowego przekazu jest przekazywanie masom informacji. Std dziennikarz jest sprawozdawc i niczym innym. Jest specjalist w zbieraniu, przedstawianiu i podawaniu innym infor-macji. Jak dugo pozostaje w tej dziedzinie, jego praca jest poy-teczna i nie mona mu niczego zarzuci. Ale w cigu ostatniego wieku dziennikarze przywaszczyli sobie inn funkcj, a mianowicie wystpuj w roli nauczycieli, kaznodziei moralnoci. Nie tylko informuj czytelnikw i suchaczy o tym, co si stao, ale wydaje si im, e maj prawo poucza ich, co powinni myle i czyni. A e ich pogldy s rozpowszechniane masowo, dziennikarze zajmuj uprzy-wilejowane stanowisko, maj niekiedy istny monopol na pouczanie ludzi, co jest dobre, a co niedobre.

    Wiara, e tak ma by, e dziennikarz ma prawo tak si zachowywa, /e naley mu wierzy, gdy nas poucza, jest jednym z typowych /abobonw wspczesnych. Bo jeli chodzi o pouczanie nas, dziennikarz nie ma adnego autorytetu. Nie jest, jako taki, ani specjalist w zad-

    Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • nej nauce, ani autorytetem moralnym, ani przywdc politycznym. Jest po prostu dobrym obserwatorem i umie pisa, wzgldnie mwi. Co gorzej, sam zawd dziennikarza jest dla niego samego o tyle niebezpieczny, e musi pisa o najrniejszych rzeczach, o ktrych zwykle niewiele wie, a w kadym razie nie posiada gbszej wiedzy. Dziennikarz jest wic niemal z koniecznoci dyletantem. Uwaa go za autorytet, pozwala mu poucza innych ludzi, jak to si obecnie stale czyni, jest zabobonem.

    Kiedy szukamy przyczyny szerzenia si tego zabobonu, wypada przyzna ze wstydem, e nie ma chyba innej, ni dziecinne wierzenie, e wszystko co drukowane jest prawdziwe - a zwaszcza jeli jest drukowane piknymi sowami.

    Patrz: artysta, autorytet, intelektualista.

    EGOIZM. Postawa czowieka, ktry dobro wasne przedkada ponad dobro innych; przeciwiestwo altruizmu*. Od czasw A. Comte'a rozpowszechniony jest zabobon goszcy, e czowiek nie ma prawa dba w pierwszym rzdzie o samego siebie, e powinien zawsze i wszdzie dawa pierwszestwo innym, a zwaszcza ludzkoci*. Jeli tego nie czyni, jest pogardy godnym egoist. Zdrowy rozsdek twierdzi, e prawda jest wrcz odwrotna, mimo e od wiekw usiuje si w ludzi wmwi podobny do egoizmu zabobon. Sdzi mianowicie, e czowiek ma take potrzeby spoeczne, e powinien zatem dba take o innych - w pewnych warunkach nawet powici si za nich - ale e jego obowizki wobec innych opieraj si ostatecznie na obowizkach wobec samego siebie. Spenienie tych obowizkw nie jest wic nie tylko niczym zym, ale przeciwnie, podstawowym obowizkiem moralnym. Bo obowizki wobec innych oparte s na ich czciowej tosamoci z nami. Tak np. najwiksze obowizki maj rodzice wobec dzieci, bo te s im najblisze, s czci ich samych. Kto wic odmawia czowiekowi prawa do zabiegania w pierwszym

    rzdzie o siebie, podrywa tym samym podstaw wszystkich obo-wizkw wobec innych.

    Ten zabobon poczony jest przy tym zwykle z dwoma innymi: z ko-lektywizmem* i z egalitaryzmem moralnym (p. rwno*). Pierwszy kae stawia dobro gromady, a zwaszcza ludzkoci, ponad dobro wasne, drugi przeczy, by bliscy mieli pierwszestwo przed obcymi i domaga si, bymy o wszystkich dbali w rwnej mierze.

    Zabobony dotyczce egoizmu zawdziczaj swoj popularno okolicznoci, e wielu ludzi przywizuje, w rzeczy samej, zbyt wielk wag do potrzeb indywidualnych, zapominajc o spoecznych. Wypada jednak zrozumie, e potrzeby spoeczne s take potrzebami jednostki i e kto ich nie zaspokaja, przygotowuje sobie prawdopo-dobnie zy los w przyszoci. Ale z tego, e naley uwzgldni take i te potrzeby, nie wynika wcale, bymy nie mieli prawa dba o siebie, jak chciaby egoistyczny zabobon.

    Patrz: altruizm, kolektywizm, ludzko, mio, rwno.

    EGZYSTENCJA. Nazwa egzystencja oznaczaa tradycyjnie to samo co istnienie", mwiono wic nie tylko o egzystencji ludzkiej, ale take o egzystencji zwierzt, kamieni itp. Od czasu powstania egzystencjalizmu nadano jednak tej nazwie nowe, zabobonne znaczenie. Okrela si j mianowicie w tych koach jak nastpuje: Po pierwsze, egzystencj posiada tylko czowiek. Tylko on jeden egzystuje", podczas gdy inne istoty istniej" (co jest wyrazem skrajnego huma-nizmu*). Po drugie, nie cay czowiek egzystuje, ale tylko, e si tak wyrazimy, czysty ludzki podmiot, czyste , ja" czowiecze. w czysty podmiot to to, co pozostaje, gdy usuniemy w myli wszystko mogce by przedmiotem, np. ciao itd. Po trzecie, nie naley mwi, e czowiek ma egzystencj, ale e jest egzystencj. Na temat tak pojtej egzystencji napisano ca bibliotek.

    Ot ta biblioteka zawiera niemao zabobonw, z tej prostej przyczyny, e samo pojcie egzystencji jest nieporozumieniem. W rze-

    38 39 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • czywistoci nie ma niczego takiego egzystencja jest abstrakcj. Tworzymy jej pojecie, opuszczajc wszystko poza sam jani. Dalej nieprawd jest, by czowiek by tylko ow egzystencj: kady wie, ze do jego istoty naley nie tylko czyste ja", ale take caa psychika, z owym mnstwem wspomnie, informacji, uczu, pragnie itp. Co wicej, naley do niej take nasze ciao, ktrego nie wolno odrzuca z istoty ludzkiej pod pozorem, e moe by przedmiotem bo jest ono cakiem oczywicie skadnikiem nas samych.

    / tego nie wynika, naturalnie, by wszystko, co mwi egzysten-cjalici byo faszem. Zwrcili oni np. susznie uwag na tzw. zagad-nienia egzystencjalne*. Tylko, e te nader wane zagadnienia s pytaniami dotyczcymi nie jakiej oderwanej egzystencji, ale po prostu penego, ywego czowieka. Rozprawianie o egzystencji jest wic zabobonem.

    Patr/: dusza, egzystencjalne zagadnienia, humanizm.

    EGZYSTENCJALNE ZAGADNIENIA. Pytania dotyczce sensu ycia ludzkiego, ale lece, jeli wolno si tak wyrazi, na kraju ycia i wiata. Jako takie wymienia si zwykle: mier, sam sens ycia, cierpienia, zawd, mio. Z egzystencjalnymi zagadnieniami zwizane s dwa zabobony.

    l. Jeden z nich, bardzo rozpowszechniony w czasach owiecenia i jeszcze dzi reprezentowany przez marksizm-leninizm*, przeczy po prostu istnieniu egzystencjalnych zagadnie. Kiedy pytamy przedsta-wicieli tego zabobonu, jaki jest np. sens ycia ludzkiego, a w szcze-glnoci mierci, odpowiadaj, e wszystko bdzie w porzdku, kiedy ludzko wejdzie do raju na ziemi itd. Ot to wychodzi na jedno z zaprzeczeniem istnienia tych zagadnie, jako e my sami musimy umrze, zanim ludzko dojdzie do owego raju, a w kadym razie nasza mier jest spraw czysto indywidualn: aden postp spo-eczny nie moe rozwiza zagadnienia mierci. Jeden z filozofw nowoytnych sformuowa wyranie ten zabobon: Czowiek mdry -

    pisze o niczym nie myli mniej ni o mierci i jego mdro jest medytacj ycia, nie mierci"(Spinoza).

    2. Inny zabobon dotyczcy zagadnie egzystencjalnych to mnie-manie, e chodzi w nich o sprawy wewntrznowiatowe, a wic podlegajce badaniom naukowym. Zwolennik pozytywizmu* musi, w rzeczy samej, zajmowa takie stanowisko, bo wedug niego tylko nauka moe da odpowied na drczce nas pytania.

    Ale oba te wierzenia s zabobonami. Zagadnienia egzystencjalne nale do najwaniejszych, jakie czowiek moe sobie postawi, jeli nie s najwaniejszymi w ogle. Mamy wprawdzie wrodzon skonno do zamykania oczu na nie (Heidegger), ale one narzucaj si kademu, prdzej czy pniej, z wielk si. Nie uznawa ich istnienia jest wic dziwacznym zabobonem. Zabobonem jest take mniemanie, e zagadnienia egzystencjalne dadz si rozwiza za pomoc metody naukowej - jako e nauka jest wobec nich najzupeniej bezsilna: le one cakowicie poza jej dziedzin. Rozwizanie zagadnie egzysten-cjalnych daje zwykle wiatopogld*, a w szczeglnoci religia*.

    Patrz: egzystencja, nauka, pozytywizm, religia, wiatopogld.

    EKONOMIZM. Zabobonne wierzenie, e czowiek ma tylko tzw. potrzeby materialne (jado, mieszkanie itp.) wzgldnie, e zaspokojenie potrzeb materialnych pociga za sob automatycznie zaspokojenie wszystkich innych i szczcie ludzi. e jest to zabobon, wida choby w krajach bogatych, gdzie potrzeby materialne s zaspokojone z nad-miarem, ale gdzie wielu ludzi, zwaszcza modych, czuje si nie-szczliwymi i cierpi.

    Pochodzenie tego zabobonu, ktry jest wspln podstaw kapi-talizmu* jak i marksizmu*, jest jasne: W okresach, w ktrych materialne potrzeby ludzi nie s zaspokojone, gdy ludzie nie maj do jedzenia, wszystkie inne potrzeby wydaj im si drugorzdne i pragn przede wszystkim zaspokojenia potrzeb materialnych. Ale przcno-

    40 41 Sto zabobonw J/ef Bocheski

  • 42 Sto zabobonw

    s/enie tego stanu na okresy dobrobytu - a takich w dziejach, chwaa Bogu, nie brak, jest wanie ekonomizmem i zabobonem.

    Patrz: kapitalizn, marksizm, warto.

    Jzef Bocheski

    odwrotnoci tego zabobonu: spoeczestwo, ktre chce mie dobr elit, musi zachca ludzi do wejcia do niej, m.in. przez nadziej lepszych zarobkw. Nic nie opaca si lepiej ni taka polityka.

    Patrz: lud, rwno. ELITA. Autentyczna elita to tyle co og najwybitniejszych ludzi w danym spoeczestwie, najwybitniejszych pod wzgldem charakteru, wiedzy, inteligencji, zdolnoci twrczych itd. W tym znaczeniu elita jest przeciwiestwem ludu*. Najwaniejszym dzisiaj zabobonem odnoszcym si do elity jest przekonanie, e jest ona niepotrzebna albo nawet szkodliwa dla spoeczestwa, e wiec naley wszelk elit niszczy i nie dopuszcza do jej tworzenia. Tak np. w wielu szkoach w Stanach Zjednoczonych nie wolno dawa uczniom zych stopni przy egzaminach, aby nie dawa przywilejw" zdolniejszym dzieciom. Zwolennicy tego zabobonu mwi te zwykle wiele o tym, jak elita wyzyskuje lud itd. Powinno by rzecz jasn, e chodzi o zabobon. Uleganie mu, pociga za sob grone skutki dla spoeczestwa. Jest tak dlatego, e dobrobyt, postp a nieraz i samo ycie spoeczestwa zaley od tego, czy potrafio ono wytworzy dobr elit. Spoe-czestwo bez elity skazane jest na skostnienie i rych mier.

    Gwn przyczyn powstania tego zabobonu jest - obok naturalnej ludziom zazdroci - inny, przeciwny poniekd zabobon, ktrego istot jest uwaanie za elit ludzi, wyrniajcych si wycznie pochodzeniem od rodzicw bogatych albo wpywowych, a wic nalecych do arystokracji albo do nomenklatury" urzdniczej. Tego rodzaju kasty nie maj nic wsplnego z autentyczn elit -maj zarazem tendencj do zamykania si w sobie. Ich istnienie i ich pretensje do wyszoci s odczuwane przez innych jako niespra-wiedliwo - i std rodzi si niech do kadej, nowej autentycznej elity.

    Z elit zwizany jest wreszcie trzeci zabobon, niezaleny w zasadzie od dwch pierwszych - a mianowicie mniemanie, e czonkowie elity nie powinni by lepiej opacani ni inni. Poprawna postawa jest

    ETYKA. Zesp zasad postpowania ludzkiego (zwany czasem mniej poprawnie moralnoci"). Etyki dotyczy kilka zabobonw.

    l. Jeden z nich polega na mniemaniu, e istnieje jaka etyka naukowa", to jest, e z nauki mona si dowiedzie, jak powinnimy postpowa w yciu. Jest to zabobon, jako e nauka zajmuje si tylko faktami, tym co jest - a z tego, e co jest, a wic z wiedzy o faktach, nie wynika nigdy co ma by, a wic adna dyrektywa, norma czy zasada postpowania. Co prawda, aby mc powzi poprawn decyzj, czowiek musi take zna pewne fakty - ale ta wiedza sama jeszcze nie wystarcza - potrzeba ponadto przyjcia zasady etycznej. Na przykad Anna dowiaduje si, e jej koleanka Basia jest chora i odosobniona. To jest fakt. Ale z tego, e Anna go zna, e wie, i Basia jest chora, nie wynika jeszcze, e powinna j odwiedzi. Aby mc wycign ten wniosek, Anna musi jeszcze wyznawa zasad moraln: chor i odosobnion koleank naley odwiedzi". Bez tej etycznej przesanki adna decyzja nie jest moliwa. A tej przesanki nie da si uzna z adnej wiedzy o faktach, naukowej czy nie naukowej. Wierzenie w naukow etyk jest wic zabobonem.

    Podgatunkiem tego zabobonu jest wiara w istnienie jakiej etyki filozoficznej. Zadaniem filozofii naukowej jest nie moralizowanie, ale analizowanie. Niemniej filozof moe wykona odnonie do przykaza moralnych trzy zadania. Moe, po pierwsze, zanalizowa je, stara si zrozumie, o co waciwie chodzi (co czsto nie jest bynajmniej oczywiste). Moe po drugie bada, czy nie ma w owym przykazaniu sprzecznoci wewntrznej. Wreszcie moe zada sobie pytanie, jaki jest jego stosunek do etyki uznawanej w danym krgu

  • kulturowym, a zwaszcza przez ludzi goszcych owo przykazanie. Ale filozof jako taki nie moe przepisywa ludziom, jak maj si zachowywa, to jest moralizowa.

    2. Inny zabobon, szerzcy si ostatnio gwnie wrd teologw, to tzw. etyka sytuacyjna, to co mam czyni, powiada ten zabobon, zaley tylko i wycznie od sytuacji, od pooenia, w ktrym si znajduj. Prawdy jest w tym tyle, e sytuacja to zesp faktw, ktre powinny by wzite pod uwag w decyzji ale sama znajomo faktw nie wystarcza: z adnej sytuacji nie mona wywie obo-wizku, o ile si nie przyjmie zarazem jakiej dyrektywy, zasady etycznej. Ten zabobon jest wic w zasadzie tylko postaci poprzednio wymienionego, ale rni si od niego naciskiem, jaki kadzie na wzgldno zasad postpowania, jest wic rwnoczenie jedn z postaci relatywizmu* etycznego.

    3. Rwnie zabobonne jest czste sprowadzanie etyki do techniki. Rnica midzy tymi dwiema dziedzinami polega mianowicie na tym, e nakazy, dyrektywy techniczne s zawsze uwarunkowane przez cel dziaania, podczas gdy normy etyczne s bezwzgldne, do adnego celu nie zale. Oto przykad. Technika prowadzenia samo-chodu uczy, e kto chce dobrze i pewnie wzi ostry zakrt, powinien przed zakrtem zwolni i wzi niszy bieg. Jak wszystkie przepisy techniczne, ta dyrektywa jest zalena od celu: bo jeli jaka starsza pani nie pragnie wcale swojego wozu przeprowadzi szybko przez zakrt, ale jedzie stale w tempie 25 km na godzin, nie potrzebuje wcale ani zwolni, ani schodzi na niszy bieg. Ale nakaz moralny Nie bdziesz twojej matce podrzyna garda dla zdobycia dziesiciu dolarw na wdk" nie zaley od adnego celu. W szczeglnoci nie zaley wcale od tego, czy syn podrzynajcy gardo swojej matce pjdzie za to czy nie pjdzie do pieka. Nawet gdyby adnego pieka nie byo, nawet gdyby mia pj do pieka za niepodrzynanie garda swojej matce, zasada etyczna Nie bdziesz podrzyna garda twojej matce dla zdobycia 10 dolarw na wdk" pozostaaby bezwzgldnie w mocy. Kto miesza technik z etyk i uzalenia nakazy etyczne od celu, pada ofiar zabobonu. Ten zabobon gosi m.in. Lenin, wedug

    ktrego dobre i moralne jest to, co suy do zburzenia dawnego wiata itd" - e wic moralno czynu zaley od celu. Skrajny wyraz temu zabobonowi daje znane powiedzenie cel uwica rodki". Ot prawd jest, e aden cel, nawet najwzniolejszy, nie uwica, nie usprawiedliwia i nie moe usprawiedliwia zych rodkw.

    4. Wypada jeszcze wymieni zabobony dotyczce autorytetu w dziedzinie etyki. Stosunkowo wielu ludzi mniema, e kto posiada wielkie wyksztacenie - na przykad profesor uniwersytetu - albo wielki talent - na przykad wybitny artysta malarz - jest tym samym autorytetem w sprawach moralnych. Jest to zabobon: dziedzina wartoci moralnych rnie si od dziedziny nauki i od dziedziny sztuki - specjalici w tych dwch ostatnich nie s autorytetami w etyce. Bywa nieraz, e czowiek nieuczony stoi moralnie znacznie wyej od mdrca, a prostak pod wzgldem sztuki wyej od artysty. Autorytetem w sprawach moralnych jest wycznie czowiek wysoko stojcy moralnie.

    Patrz: artysta, relatywizm, wartoci.

    FILOZOFIA CHRZECIJASKA. Wyraenie filozofia chrze-cijaska moe oznacza bd filozofi, ktra rozwina si w rodo-wisku chrzecijaskim (filozofi historycznie chrzecijask), bd tak, ktra zakada dogmaty chrzecijaskie. e filozofia chrzecijaska w pierwszym znaczeniu istnieje, jest faktem i uznawanie jej za filozofi nie jest zabobonem. Jest nim natomiast uznawanie za filozofi filozofii chrzecijaskiej w drugim znaczeniu. Ot okoliczno, e przedstawiciele filozofii chrzecijaskiej staraj si udowodni takie twierdzenia, jak e Bg istnieje, e dusza ludzka jest niemiertelna, /e wola czowieka jest wolna itp., nasuwa podejrzenie, e chodzi naj-czciej o filozofi chrzecijask w tym drugim, zabobonnym znaczeniu. e chodzi o zabobon wynika z definicji filozofii, ktra jest nauk niezalen od jakiegokolwiek wiatopogldu*, nie moe wic rwnie /akada dogmatw chrzecijaskich.

    45 44 Sto zabobonw J/ef Bocheski

  • Ten zabobon jest tym dziwniejszy, e jego zwolennicy powouj

    si nieraz na w. Tomasza z Akwinu, ktremu zawdziczamy pierwsze jasne rozgraniczenie wiary od wiedzy, a wic i od filozofii.

    Jedn z przyczyn powstania i rozpowszechnienia si tego zabobonu byo istnienie innych, rwnie zabobonnych filozofii nowoytnych*, najczciej opartych na jakim wiatopogldzie - jak np. owych filozofii wywodzcych si z owiecenia*. Powstanie marksizmu*, ktrego zwolennicy praktykuj otwarcie podobny zabobon (filozofi marksistowsk") przyczynio si znacznie do wzmocnienia tradycji filozofii chrzecijaskiej.

    Patrz: filozofia nowoytna, marksizm, nauka, owiecenie, wiatopogld, wiara.

    FILOZOFIA NOWOYTNA. Ciemny okres w dziejach myli filozoficznej trwajcy od odrodzenia* (XVI wiek) do mniej wicej poowy XIX wieku. Aczkolwiek nie mona powiedzie, by wszyscy filozofowie nowoytni byli zabobonni, mniemanie e filozofia no-woytna jest wietnym, postpowym okresem w historii myli euro-pejskiej jest zabobonem. Dokadniej mwic, naley przy ocenie tej filozofii odrni dwie rzeczy: analiz i syntez. Jeli chodzi o pierwsz, niektrzy filozofowie nowoytni, np. Hume, Leibniz, wnieli warto-ciowe myli i przyczynili si do lepszego zrozumienia zagadnie szczegowych. Natomiast wielkie syntezy budowane przez wik-szo tych filozofw posiadaj w najlepszym razie pewn warto literack, ale z nauk, a wic i z filozofi naukow nie maj nic wsplnego. Wbrew rozpowszechnionym mniemaniom okres nowoytny jest, w przeciwiestwie do poprzedzajcego go i do naszych czasw, okresem upadku filozofii.

    Aby si o tym przekona, wystarczy zada sobie pytanie: na czym polega istota filozofii? Polega oczywicie na badaniu zagadnie logicz-nych, ontologicznych, dotyczcych jzyka i tym podobnych. Ot stwierdzamy najpierw, e w filozofii nowoytnej nie ma prawie ad-

    nej powanej logiki (genialne dzieo Leibniza jest wyjtkiem). Co wicej, dorobek logiczny poprzednich okresw zosta wwczas niemal cakowicie zapomniany; nawet najwybitniejsi filozofowie -np. Kant, i Hegel - znali tylko jakie mizerne i w dodatku le zrozumiane resztki logiki antycznej i redniowiecznej. Pooenie logiki byo wwczas tak beznadziejne, e znakomita wikszo genialnych prac Leibniza moga by ogoszona dopiero w roku... 1903. Filozofia nowoytna nie zna ponadto wcale, albo prawie wcale ontologii, opisu najbardziej oglnych cech przedmiotu w ogle, a wic podsta-wowej dyscypliny filozoficznej. Nie ma te praktycznie adnej filozofii jzyka. Filozofowie nowoytni maj dziwny zwyczaj roz-prawiania o pojciach, jak gdyby one bujay w powietrzu, a nie byy po prostu znaczeniami sw. Kada powana filozofia, zarwno europejska (staroytno, scholastyka, XX wiek), jak i indyjska (brah-manizm i buddyzm) zawiera rozbudowan filozofi jzyka - ale filozofia nowoytna nie ma o niej pojcia. Aby przytoczy jeszcze jeden szczeg, filozofia nowoytna nie zna adnej godnej tej nazwy filozofii mioci. Taki np. pisarz jak Spinoza, uchodzcy za wielkiego filozofa, definiuje mio jako przyjemno poczon /. ide przyczyny zewntrznej", o czym Max Scheler, znakomity filozof mioci XX wieku, powiedzia susznie, e jeli tak jest, musz miowa kiebas, skoro zjadam j z przyjemnoci i z ide, /e jest ona w stosunku do mnie (przed zjedzeniem) czym ze-wntrznym. S to wprost niepowane pomysy, nie mogce w aden sposb rwna si ani z filozofiami mioci rozpracowanymi przez staroytnych Grekw (Platon, Arystoteles, Plotyn) i scholastykw (w. Tomasz, Duns Szkot) - ani z analizami tego samego przedmiotu przez filozofw XX stulecia (Freud, Scheler, Jaspers, Sartre).

    Za to znajdujemy w filozofii nowoytnej dwie inne rzeczy: wielkie systemy i teori poznania. Filozofowie nowoytni fabrykuj najpierw masowo wielkie systemy, syntezy, ktre maj albo podpiera (u lud/i sabej wiary) religi - tak np. u Kanta - albo j zastpi, jak u Spinozy. Z drugiej strony oddaj si rozwaaniom o tym, czy wiat

    46 47 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • istnieje, czy nie istnieje poza moj gow i tym podobnym, to jest nad tak zwan ogln teori poznania. Ot ta teoria jest bardzo prawdopodobnie zbiorem pseudoproblemw, bo dotyczy wszystkich zda, a o wszystkich zdaniach w ogle niczego powiedzie si nie da, jak uczy naukowa logika. W kadym razie w Glozofii naukowej wspczesnej takich rozwaa nie znajdziesz.

    Kto wic uwaa filozofi nowoytn nie tylko za naukow, ale na dobitk za jedynie prawdziw i wartociow, ten pad ofiar dziwnego zabobonu. W zwizku z tym mona sobie zada dwa pytania: co spowodowao upadek filozofii w czasach nowoytnych i co jest powodem zabobonnego wierzenia, e filozofia nowoytna jest wietn, postpow, naukow filozofi. Jedn z przyczyn wspln obu zja-wiskom jest propaganda prowadzona przez pisarzy z okresu odro-dzenia*. Ci pisarze kpili sobie tak wietnie ze redniowiecza, z logiki i w wielu wypadkach po prostu z rozumu w filozofii, e przekonali ludzi o zupenej nicoci myli redniowiecznej. Dosza do tego take okoliczno, e podczas gdy redniowiecze byo okresem katolickim, w cigu wiekw nowoytnych przewaaa znacznie wroga katolicyzmowi myl protestancka i racjonalistyczna. Jej przedstawicielom zaleao oczywicie na potpieniu i zapomnieniu wszystkiego, co poprzedzao Lutra, w tym caej filozofii naukowej. Skdind obserwujemy w tym czasie - poczwszy od odrodzenia - ciekawe zjawisko, na ktre zwrci uwag Whitehead: geniusz - powiada - wywdrowa do fizyki". W filozofii zostali (w przeciwiestwie do staroytnoci i redniowiecza) tylko ludzie drugiej klasy. Std jej upadek.

    Patrz: logika, metafizyka, odrodzenie, scholastyka, teoria poznania

    FILOZOFIA SYNTETYCZNA. Zabobonny rodzaj filozofii upra-wianej w celu stworzenia wszystko obejmujcej syntezy. Filozofia syntetyczna buduje wic systemy, ktre tumacz cao ludzkiego dowiadczenia - zarwno dowiadczenia faktw, jak i przey mo-ralnych, estetycznych itp. Tego rodzaju wielka synteza jest, jak dzi

    wiemy, rzecz wiatopogldu a nie nauki, a wic take nie filozofii. Platon i Arystoteles nie znali jeszcze rozrnienia midzy nauk a wia-topogldem, nie mona wic dziwi si, e starali si tworzy filozofi syntetyczn. W czasach nowoytnych niemal kady wielki filozof uprawia filozofi syntetyczn i to mimo jasnego rozrnienia wiary od wiedzy przez w. Tomasza a Akwinu. Ale jedn z podstawowych cech wspczesnej filozofii naukowej jest odrzucenie moliwoci tego rodzaju wielkich syntez: naukowa filozofia wspczesna jest w swojej istocie filozofi analityczn. Istnieje po temu kilka powodw.

    1. Przede wszystkim, nawet gdy chodzi o sam wiedz dotyczc faktw zachodzcych w wiecie, jej synteza nie jest obecnie moliwa, po prostu dlatego, e wiedzy jest dzisiaj tak wiele. Istnieje na przykad podobno nie mniej ni sto tysicy czasopism i biuletynw naukowych powiconych poszczeglnym dziedzinom nauki. Autor tego sownika spotka ongi par maesk, gdzie i m i ona byli uczonymi biologami. Zapytani, czy w domu czsto mwi o biologii, odpowiedzieli, e nigdy, bo jedno drugiego nie rozumie. A pracowali przecie w tej samej nauce, tylko w dwch jej rnych odcinkach. Myl o syntezie caoci wspczesnej nauki jest wic mrzonk. Czas redniowiecznych sum" min bezpowrotnie yjemy w epoce ency-klopedii. Filozofia syntetyczna nie jest moliwa nawet jako synteza wynikw nauk.

    2. Nastpnie filozofia syntetyczna obejmuje take etyk i odpo-wied na zagadnienia egzystencjalne, a wic rozprawia o sprawach, ktre nie dadz si rozstrzygn naukowo, nie nale wic do dziedziny filozofii. Filozofia syntetyczna jest wic zabobonem take dlatego, e wkracza w te dziedziny. Nie jest np. rzecz filozofa uczy ludzi, co powinni czyni a czego unika. To jest zadanie kaznodziei, moralistw, ideologw itp., a nie naukowcw. Skdind na tzw. pytania egzystencjalne nie ma odpowiedzi naukowej. Jaki jest sens ycia, cierpienia, mierci* itp., tego naukowiec, a wic i filozof, nie wie i wiedzie nie moe.

    3. Wreszcie filozofia syntetyczna zawiera take zwykle metafizyk*. Ot metafizyka naukowa jest zapewne moliwa, a przynajmniej, jak

    48 49 Sto zabobonw J/ef Bocheski

    - - Bocheski J.: Sto zabobonw

  • dotd, nikt nie udowodni przekonywujco, e ni nie jest; niemniej wiemy dzisiaj, e jest bardzo trudn dyscyplin, w ktrej niezmiernie atwo o bdy. Std nieufno do niej, a tym samym do filozofii syn-tetycznej.

    Dochodzi do tego jeszcze okoliczno, e w dziejach zbudowano wiele filozofii syntetycznych, ktre kolejno okazay si wszystkie nie do przyjcia. Do dzi dnia nie ma zgody midzy filozofami syntetycznymi. Kant wycign z tego wniosek, e filozofia syntetyczna (dokadniej: metafizyka) przekracza granice dowiadczenia" i dlatego zawodzi. Nie potrzeba i tak daleko jak on, wystarczy stwierdzi, e za-wierajc etyk, odpowied na pytania egzystencjalne a take popiesznie zbudowan metafizyk, filozofia syntetyczna bya z gry skazana na niepowodzenie.

    Tote samo mniemanie, e filozofia syntetyczna jest filozofi, to jest rodzajem nauki, jest zabobonem, niestety do dzi bardzo popu-larnym wrd niefachowcw.

    Patrz: egzystencjalne zagadnienia, etyka, metafizyka, nauka.

    GURU. Indyjskie wyraenie, odpowiadajce mniej wicej polskiemu mistrz". S dwa rodzaje guru i dwa zwizane z tym zabobony. Jeden, to guru w cisym sowa znaczeniu, czyli czarodziej kierujcy sekt; drugi to filozof przeszoci, ktrego pniejsi filozofowie, nalecy do jego szkoy" uwaaj za bezwzgldny autorytet*. Rnica midzy tymi dwoma zabobonami polega na tym, e pierwszy guru, sekciarski, jest dla jego wyznawcw nieprawym poczeniem autorytetu epistemicznego i deontycznego, a nawet autorytetem pow-szechnym (p. autorytet*). Natomiast guru filozoficzny jest tylko autorytetem epistemicznym (tame). O pierwszym rodzaju zabobonu mowa pod hasem sekty*. Tu pokrtce o drugim. Wyznawcy tego zabobonu obieraj sobie za mistrza i przewodnika jakiego filozofa przeszoci, np. w. Tomasza, Kanta, Marksa, czy jeszcze innego. Ich stosunek do niego polega na tym, e: l. wszystko co guru powie-

    dzia, albo niemal wszystko, uwaaj z gry za prawdziwe; 2. przy kadej sposobnoci powouj si na niego; tak np. jeden z moich znajomych filozofw mwi To samo nie moe rwnoczenie by i nie by, jak wiemy od Spinozy" - jak gdyby zdrowy ludzki rozsdek na to nie wystarcza; 3. ich praca filozoficzna polega w gruncie rzeczy na komentowaniu owego guru. Zwykli take z dum podkrela, e s x-istami (tomistami, szkotystami, kantystami, heglistami, marksistami itp.).

    Postawa takiego x-isty jest w tym sensie zabobonna, e jest oczy-wicie niegodna filozofa, a przecie zajmowana przez ludzi, ktrzy nazywaj si filozofami". Prawdziwy filozof nie jest i nie moe by adnym x-ist, nie moe zna adnego guru. Wolno mu co prawda stwierdza, e jego postawa zgadza si, jeli chodzi o rzeczy zasad-nicze, z postaw takiego czy innego myliciela przeszoci - ale nie wolno mu uznawa za prawd wszystkich powiedze guru, powo-ywa si bezustannie na niego jednego, ogranicza si do komento-wania guru. Jest te nieadnie, eby nie powiedzie szpetnie, kiedy on si x-ist nazywa.

    Patrz: autorytet, filozofia chrzecijaska, marksizm, sekty.

    HAWELIZM. Neologizm utworzony z hebrajskiego rzeczownika hawel, tumaczonego tradycyjnie przez marno". Hawelizm oznacza pogld przypisywany autorowi biblijnego EkJezjastesa, e marno nad marnociami - wszystko jest marnoci". Nie ma, innymi sowami, na wiecie niczego, o co warto by zachodzi, walczy, do czego naleaoby dy - co by w ogle miao jakikolwiek sens. Hawelizm jest zabobonem szeroko rozpowszechnionym w rnych krgach kulturowych. W skrajnej postaci wyznaje go buddyzm, albo przynaj-mniej jego posta uchodzc za pierwotn (May Wz). Ale i wrd chrzecijan wielu przyznawao si i nadal przyznaje si do tego zabobonu.

    50 51 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • e to jest zabobon, atwo wykaza przez prost analiz pojcia

    owej marnoci. Taka analiza pokazuje mianowicie, e w hawelizmie chodzi o bezwzgldne, a przy tym wiecznie trwajce szczcie i e wszystko, co tego absolutnego i wiecznego szczcia nie daje, nie zasuguje jego zdaniem na uwag, jest ..marnoci". A to jest przecie oczywisty fasz. Wemy na przykad przypadek czowieka, ktry cierpi na silny bl zbw. Wydaje si jasnym, e usunicie tego blu jest dla niego czym bardzo wanym, bardzo godnym za-chodu, stara i wysikw - i to mimo, e ono nie da mu stupro-centowego i wiecznie trwajcego szczcia. Podobnie jak w zawodach sportowych. Zawodnik uwaa zwycistwo w turnieju za co nader wanego dla siebie, dy do niego ca si woli - aczkolwiek i on wie, e zwycistwo nie da mu owego bezwzgldnego i wiecznego szczcia, o ktrym marz hawelici.

    Tak wic hawelizm jest ideaem, ktrego nie mona urzeczywistni. Nawet samo denie do takiego ideau pociga za sob zowrogie skutki, bo pozbawia czowieka owych czciowych i przemijajcych zadowole, na ktrych zdaje si polega jedyne szczcie dla nas na tym wiecie.

    Patrz: etyka.

    HERMENEUTYK. Uczeni historycy i filozofowie uywali od dawna racjonalnej metody zwanej hermeneutyk; polegaa ona na rozpatrywaniu i tumaczeniu tekstw w ramach wspczesnej im lite-ratury i wypadkw. Ale od czasw niemieckiego filozofa Dilthey'a nazwano hermeneutyk co cakiem innego, a mianowicie nie racjo-naln, ale irracjonaln metod, majc suy tzw. Yerstehen, tj. wczu-waniu si historyka. Dilthey twierdzi nawet, e jego praca badawcza polega na ruchu ycia do ycia" - i temu ..ruchowi" ma nowoczesna hermeneutyk suy.

    W owym znaczeniu hermeneutyk jest zabobonem, na rwni z owym diltheyowskim Yerstehen. Bo, po pierwsze, twierdzenie, e

    historycy i filozofowie posuguj si jakim wczuwaniem si" jest najzupeniej goosowne: ktokolwiek zada sobie trud zbadania, jak ci uczeni rozumuj, przekona si atwo, e chodzi praktycznie zawsze o postpowanie racjonalne. Zbiera si dokument)', poddaje teksty krytyce tekstualnej, tumaczy na jzyk wspczesny, okrela czas, w ktrym /ostay zredagowane i autora, bada si jego wiedz i prawdomwno, i dopiero w wyniku tych mudnych, drobiazgowych, a zawsze czysto racjonalnych zabiegw, dochodzi si do poprawnego zrozumienia dokumentu. Nastpnie sama myl o ruchu ycia historyka ku yciu czowieka, o ktrym on pisze, jest zabobonem, bo np. Aleksander Wielki umar i go nie ma, wic i nie moe by adnego ruchu" ku jego yciu. Historyk spotyka tylko dokumenty, napisy - a postacie historyczne musz by na ich podstawie rekonstruowane. Gdy ta praca jest zakoczona mona si oddawa wczuwaniu - ale to wczuwa-nie si nie jest metod badania.

    Patrz: intuicja, nauka, rozum.

    HISTORIOZOFIA. Rzekoma filozofia historii, ktra umie przewidzie, dokd historia zda. Historiozofia jest zabobonem, jako e nie mamy adnej podstawy do stawiania prognozy dugoterminowej: po prostu nie wiemy, jak potocz si wypadki. Rzecz mianowicie w tym, e kada prognoza jest rozumowaniem, majcym posta nastpujc: ..jeli okolicznoci si nie zmieni, nastpi to a to; ot okolicznoci si nie zmieniaj; a wic to a to nie nastpi". W tym rozumowaniu pierwsza przesanka jest najzupeniej goosowna - znamy bardzo niewiele praw dotyczcych mechaniki rozwoju spoecznego, a te ktre znamy, nale przewanie do dziedziny demografii, nie do innych, jedynie w tej sprawie wanych. Natomiast druga przesanka, /e okolicznoci si nie zmieni, jest prawdopodobnie faszywa -/ wszystkiego, co wiemy, zdaje si mianowicie wynika, e okolicznoci si zmieniaj, przynajmniej na dug met, e nie pozostan takie same jak dzisiaj.

    52 53 Sto zabobonw Jzef Bocheski

  • Tak wic dugoterminowa prognoza jest niemoliwa w dziejach -a

    takie wanie prognozy formuuje historiozofia. Trzeba wiec powiedzie, e historiozofla jest nie nauk, ale zabobonem.

    HUMANIZM. Prawdopodobnie najbardziej rozpowszechniony wspczenie zabobon. Zgodnie z rozpowszechnionymi pogldami wolno by czymkolwiek kto chce, tylko nie wolno nie by humanist. Humanizm jest wsplnym wierzeniem wikszoci kaznodziei, po-litykw, filozofw, dziennikarzy i tym podobnych. Kto si do niego nie przyznaje, uchodzi za podego barbarzyc. A jednak humanizm jest kompromitujcym zabobonem.

    Samo sowo humanizm" ma kilka znacze. To, o ktre tu chodzi, mona okreli nastpujco: kady czowiek bez wyjtku jest czym istotnie, zasadniczo rnym od innych stworze, w szczeglnoci od zwierzt. Czowiek yje wprawdzie w przyrodzie, ale do przyrody nie naley. Jest czym wyniesionym ponad wszystko inne, w wielu wypadkach po prostu czym witym. Czowiek to wielka rzecz" mwi si, przy czym czsto chodzi o rodzaj bawochwalstwa*.

    Istniej co prawda odmiany tak rozumianego humanizmu, ktre nie s zabobonami. Takim jest przede wszystkim humanizm intuicyjny, a wic wierzenie, e czowiek jest czym znakomitym itd., oparte na jakim bezporednim wgldzie we wasn istot. Kto taki przyjemny wgld w samego siebie ma i rzeczywicie widzi, e jest czym wyniesio-nym ponad ca przyrod, ten ma oczywicie prawo by humanist. Co prawda taki humanizm wydaje si ju dlatego podejrzany, e zbyt schlebia podmiotowi. Gdyby krokodyle mogy filozofowa, utworzyyby zapewne krokodylizm, bo to przecie tak przyjemnie uwaa si za co bardzo wzniosego. Drugi rodzaj dopuszczalnego humanizmu, to humanizm religijny. Jeli kto wierzy, e Bg w Swojej niepojtej dla nas mdroci wybra to szczeglnie okrutne zwierz, jakim jest czowiek, i uczyni go Swoim przyjacielem, ten ma oczy-wicie prawo przyznawa si do humanizmu.

    Ale nikt nie ma prawa powoywa si przy tym na rozum, dowiadczenie czy nauk. Bo one wszystkie jednym gosem twierdz, /e czowiek nie jest czym szczeglnym w wiecie, ale po prostu czci przyrody.

    Najpierw, aden z argumentw wysuwanych przez humanistw na rzecz rzekomej zasadniczej wyszoci czowieka, nie jest przeko-nywujcy w wietle tego, co w