Mead Richelle - Georgina Kincaid 01 - Melancholia Sukuba

7/24/2019 Mead Richelle - Georgina Kincaid 01 - Melancholia Sukuba

1/289

RICHELLE MEAD

MELANCHOLIA SUKUBA


2/289

ROZDZIA 1

Statystyki pokazuj, e wikszo miertelnikw zaprzedaje dusze z piciu powodw:

seksu, pienidzy, wadzy, zemsty i mioci. tej kolejnoci.

!ie powinnam wic mie wyrzutw sumienia, e przyszo mi asystowa przy numero

uno, ale caa ta sytuacja wydawaa mi si... c, o"lena. # skoro ja to mwi, to co znaczy.

$oe po prostu nie ma ju we mnie empatii, zastanawiaam si. $ino z"yt wiele czasu.

%iedy "yam dziewic, ludzie wierzyli, e a"dzie mo& zapadnia dziewczta.

'ar krokw dalej (u&) czeka cierpliwie, a pokonam swoje opory. * rkami w

kieszeniac) idealnie odprasowanyc) spodni opiera potne ciao o swoje&o le+usa.

!ie rozumiem, o co tyle krzyku. -o"isz to "ez przerwy.

o nie do ko/ca prawda, ale o"oje wiedzielimy, co mia na myli. *i&norowaam &o,udajc, e uwanie roz&ldam si po okolicy. 0o nie poprawio mi )umoru. 'rzedmiecia

zawsze mnie dooway. 1dentyczne domy. 2lizane trawniki. 3 wiele za duo S24 w.

5dzie w ciemnociac) nie przestawa ujada pies.

#kurat te&o nie ro"i odparam w ko/cu. !awet ja mam zasady.

(u&) parskn, wyraajc swoj opini na temat moic) zasad.

6eli dziki temu poczujesz si lepiej, to nie myl o tym w kate&oriac) wieczne&o

potpienia. 2znaj to za akt litoci. #kt litoci7

anie tak. yci&n palmtop natyc)miast upoda"niajc si do zajte&o

"iznesmena. czym nie "yo nic dziwne&o.

(u&) to pro8esjonalny dia"lik, mistrz namawiania miertelnikw do sprzeday dusz,

ekspert od cyro&ra8w i kruczkw prawnyc), tak otrzaskany, e kady prawnik zzielenia"y z

zazdroci.

1 mj przyjaciel. 0o poniekd nadaje nowe znaczenie porzekadu: 9%iedy ma sitakic) przyjaci, komu potrze"ni...

'osuc)aj te&o ci&n. $artin $iller. $czyzna, oczywicie. -asy "iaej.

!iepraktykujcy luteranin. 'racuje w sklepie z &rami w centrum )andlowym. $ieszka tutaj,

w piwnicy domu rodzicw.

6ezu.

$wiem ci.

;ito czy nie, mimo wszystko to takie... ekstremalne. $wie, e ile ma lat7

rzydzieci cztery.


3/289

uzia na kdk. $ia nawet czelno wykona pantomim zamykania ust na

kluczyk.*rezy&nowana sc)yliam si i rozpiam paski panto8li.


4/289

0o ro"isz7 zapyta.

o moje ulu"ione "uty. 3d >runo $a&lisa. !ie c)c, e"y mi je wessao w trakcie

przemiany.

!o tak, ale... przecie moesz je stworzy z powrotem.

!ie "d takie same.

>d. $oesz stworzy kade "uty, jakie zec)cesz. o jaka &upota.

Suc)aj rzuciam ze zoci. $am si tu z to" wykca o "uty czy i zro"i

8aceta z twoje&o prawiczka7

(u&) wreszcie zamilk i zapraszajcym &estem wskaza mi dom. 'odreptaam po

trawie, czujc, jak =d="a askocz moje "ose stopy.


5/289

czoem. ?uy owosiony "rzuc) wyziera spod koszulki z (omerem Simpsonem.


6/289

zaparkowaam. 3twieraam wanie drzwi auta, kiedy poczuam ciepe mrowienie

nieomylny znak, e w po"liu jest inny niemiertelny. ampir, stwierdziam na milisekund,

zanim pojawi si przy mnie. ?o lic)a, ale oni s szy"cy.

. 5eor&ino, moja liczna, mj sodki suku"ie, moja "o&ini rozkoszy wyrecytowa,

kadc teatralnie donie na sercu.

0udownie. ylko te&o mi "yo trze"a. ?uane jest c)y"a naj"ardziej o"lenym

niemiertelnym, jakie&o znam. 5oli jasne wosy tu przy skrze i przejawia 8atalny &ust

zarwno jeli c)odzi o strj, jak i dezodorant.

1d= so"ie, ?uane. !ie mam ci nic do powiedzenia.

3j, nie "d= taka za&ruc)a, kadc rk na drzwiac) samoc)odu, ktre c)ciaam

otworzy. !awet ty nie moesz tym razem udawa cnotki. 'opatrz na sie"ie. 'romieniejesz.

2dane polowanie7

!ac)murzyam si na t aluzj do yciowej ener&ii $artina wiedziaam, e spowija

mnie jak o"ok. 2parcie spr"owaam otworzy drzwi, przytrzymywane przez ?uaneBa. >ez

skutku.

Sdzc po tym, jak wy&ldasz, "dzie nieprzytomny przez par dni doda wampir,

przy&ldajc mi si uwaniej.

?omylam si, e ktokolwiek to "y, podo"aa mu si jazda. 1 na to"ie, i do pieka.

'osa mi leniwy umiec), odsaniajc koniuszki spiczastyc) z"w. o musia "y kto

wyjtkowy, skoro teraz wy&ldasz tak se+y. 0o to si stao7

$ylaem, e o"su&ujesz tylko szumowiny. 'rawdziwyc) sukinsynw.

*miana polityki. !ie c)ciaam ci dawa 8aszywej nadziei.

'okrci &ow z podziwem.

3c), 5eor&ino, na cie"ie zawsze mona liczy. woje docinki ni&dy nie

rozczarowuj. *awsze wiedziaem, e dziwki potra8i ro"i uytek z jzyka i w pracy, i poza

ni. 'uszczaj warknam, jeszcze mocniej szarpic za drzwi.

5dzie ci si tak spieszy7 $am prawo wiedzie, co ty i pdia"l tam ro"ilicie.

Castside to mj teren.

!ie musimy si stosowa do waszyc) podziaw terytorialnyc), i do"rze o tym

wiesz.

$imo to &rzeczno nakazuje przynajmniej si przywita, kiedy jest si w okolicy.

'oza tym dlacze&o ni&dy nie spotykasz si ze mn7 !aley mi si troc) czasu w twoimtowarzystwie. * tamtymi 8aj8usami spdzasz &o mnstwo.


7/289

yskawiczna przemiana i na mojej prawej doni pojawiy si omiocentymetrowe

szpony. 0)lasnam &o nimi po policzku.

6e&o nadprzyrodzony re8leks nie pozwoli mi na wiele, ale zdyam utoczy mu krwi,

zanim c)wyci mnie za nad&arstek i przycisn mi rk do samoc)odu.

!o co7 *a mao a&resji jak na twj &ust7 wydusiam, opanowujc "l. %olejny

tekst jak z 8ilmu.

2rocze, 5eor&ino. !aprawd urocze. *o"aczymy, jaka "dziesz urocza, &dy...

ciemnoci roz"ysy re8lektory. * "ocznej ulicy wyjec)a samoc)d i skrci w

nasz stron. ?ostrze&am niepewno na twarzy ?uaneBa. !asze tete a tete z pewnoci

zostao zauwaone przez kierowc. 0)o ?uane z atwoci m&"y za"i miertelnika, ktry

zec)cia"y interweniowa do lic)a, przecie y z za"ijania miertelnikw to za"jstwo w

poczeniu z napastowaniem mojej oso"y nie "yo"y do"rze widziane przez naszyc)przeoonyc). !awet taki dupek jak ?uane musia pomyle dwa razy, zanim uruc)omi

"iurokratyczn mac)in.

6eszcze nie koniec sykn, puszczajc mj nad&arstek.

3j, c)y"a jednak tak. eraz, majc wsparcie, czuam si odwaniejsza. !astpny

raz, kiedy si do mnie z"liysz, "dzie twoim ostatnim.

rzs si ze strac)u wycedzi z szyderczym umieszkiem. 6e&o oczy "ysny w

mroku, i ju &o nie "yo.-ozpyn si w nocy w c)wili, kiedy samoc)d nas mija.


8/289

>o&u niec) "d dziki za sc)adzk czy lody, czy co tam wyci&no kierowc z

domu w odpowiedniej c)wili.

0zym prdzej wsiadam do swoje&o auta i odjec)aam, c)cc jak najszy"ciej znale=

si w centrum. 'r"owaam i&norowa drenie doni na kierownicy, ale prawda "ya taka, e

?uane mnie przerazi. iele razy mwiam mu, e"y si odwali w o"ecnoci moic)

niemiertelnyc) przyjaci, ale rozmowa z nim sam na sam na ciemnej ulicy to "yo zupenie

co inne&o, szcze&lnie e wszystkie moje po&rki "yy &oosowne.

!ie cierpi przemocy. 'ewnie to dlate&o, e miaam okazj y w epokac) tak

okrutnyc) i "rutalnyc), i wspczesnym nie pomiecio"y si to w &owie. ;udzie mawiaj,

e teraz yjemy w "rutalnyc) czasac), ale nie wiedz, o czym mwi.

3czywicie, wieki temu mona "yo odczuwa pewn satys8akcj, wiedzc, e

&waciciel zostanie wykastrowany za swoje z"rodnie szy"ko i "ez nieko/czcyc) si

przedstawie/ w sali sdowej czy wczeniejsze&o zwolnienia za 9do"re zac)owanie. !a

nieszczcie ci, ktrzy zajmuj si samosdami i "ior prawo w swoje rce, mao kiedy

wiedz, &dzie wyznaczy so"ie &ranic, sto razy "ardziej wol wic "iurokracj dzisiejsze&o

systemu sdownicze&o.

'rzypomniawszy so"ie podejrzenie, e moje&o z"awc wy&onia z domu c)tka na

lody, uznaam, e i mnie do"rze zro"i may deser. %iedy wjec)aam ju do Seattle, wpadam

do caodo"owe&o supermarketu i odkryam, e jaki marketin&owy &eniusz stworzy lody o

smaku tiramisu.

iramisu i lody. 'omysowo miertelnyc) nie przestaje mnie zdumiewa.

drodze do kasy minam stoisko z kwiatami. >yy tanie i nie pierwszej wieoci,

ale zo"aczyam, e jaki mody czowiek podszed i przyjrza im si nerwowo. ko/cu

wy"ra kilka c)ryzantem w kolorac) jesieni i poszed so"ie. Eledziam &o tsknym wzrokiem,

troc) zazdroszczc dziewczynie, ktra miaa je dosta.

6ak zauway ?uane, zwykle eruj na draniac) mczyznac), ktrym mo& ro"ikrzywd al"o poz"awia ic) przytomnoci na kilka dni "ez wyrzutw sumienia. acy nie

przysyaj kwiatw i z zasady unikaj wszelkic) romantycznyc) &estw. 0o do 8acetw,

ktrzy przysyaj kwiaty, )m, c, unikam ic). ?la ic) wasne&o do"ra. o nietypowe dla

suku"a, ale jestem z"yt z"lazowana, e"y jeszcze si przejmowa, co mi wypada, a co nie.

Smutna i samotna wy"raam so"ie "ukiet czerwonyc) &o=dzikw i zapaciam za nie i

za lody.

%iedy wrciam do domu, zadzwoni tele8on. 3doyam zakupy i spojrzaam nawywietlacz. !umer zastrzeony.


9/289

$j pan i wadca powiedziaam do suc)awki. ?oskonae zako/czenie

doskonae&o dnia. ?aruj so"ie arty, 5eor&ie. ?lacze&o dokuczasz ?uaneBowi7

6erome, ja... co7

anie dzwoni. 'owiedzia, e napada na nie&o "ez powodu.

!apadam7 !a nie&o7 >yam o"urzona. o on zaczD *akrad si do mnie i...

2derzya &o7

!o wic...

2derzya czy nie7

estc)nam. 6erome jest arcydemonem na terenie Seattle i moim przeoonym. 6e&o

zadaniem jest zarzdzanie nasz trzdk, pilnowanie, e"ymy wypeniali swoje o"owizki, i

trzymanie nas w ryzac). #le, jak kady leniwy demon, woli mie z nami jak najmniej ro"oty.

6e&o irytacja a "uc)aa ze suc)awki.

ak jak"y. aciwie "ardziej &o zadrapaam.

-ozumiem. *adrapaa. 1 &rozia mu7

6eli c)cesz si czepia semantyki, to troc)... ?aj spokj, 6eromeD ?uane to wampir.

!ie mo& &o tkn. 'rzecie wiesz.

#rcydemon zawa)a si, zapewne rozwaajc wynik mojej ewentualnej kon8rontacji z

?uaneBem. idocznie prze&raam w tej )ipotetycznej "itwie, "o po c)wili usyszaam

westc)nienie.

ak. 'ewnie tak. #le nie prowokuj &o wicej. $am w tej c)wili do pracy i "ez

waszyc) dziecinnyc) przepyc)anek.

# od kiedy ty pracujesz7 ?ziecinnyc), te co.

?o"ranoc, 5eor&ie. 1 trzymaj si z daleka od ?uaneBa.

-ozczy si. ?emony nie s najlepsze w towarzyskic) po&aduszkac).

3doyam suc)awk uraona. !ie do wiary, e ?uane naskary na mnie i zro"i ze

mnie t z. # co &orsza, 6erome c)y"a mu uwierzy. 'rzynajmniej na pocztku. o za"olaomnie naj"ardziej, "o mimo moje&o nie8raso"liwe&o podejcia do o"owizkw suku"a

arcydemon zawsze traktowa mnie troc) jak po"aliwy nauczyciel swoj pupilk.

Szukajc pocieszenia, za"raam lody do sypialni, zrzuciam ciuc)y i prze"raam si w

lu=n piam. #u"rey, moja kotka, wstaa z kodry w no&ac) ka i si przeci&na. >iaa

jak nie&, z wyjtkiem kilku czarnyc) smuek na czole, zmruya oczy na powitanie.

!ie mo& i spa oznajmiam jej, tumic ziewnicie.

!ajpierw musz poczyta.2sadowiam si wy&odnie z pojemnikiem lodw i ksik, po raz kolejny


10/289

przypominajc so"ie, e jutro, podczas podpisywania ksiek moje&o ulu"ione&o pisarza.

'roza Set)a $ortensena zawsze do mnie przemawiaa, "udzc emocje, o ktre ni&dy "ym

sie"ie nie podejrzewaa. 6e&o najnowsza ksika, 'akt z 5las&ow, nie za&odzia wyrzutw

sumienia z powodu te&o, co zro"iam $artinowi, ale wypenia "olesn pustk w mojej

duszy. *dumiewao mnie, e miertelni, yjcy przecie tak krtko, potra8i tworzy tak

niesamowite dziea.

6a, kiedy "yam miertelna, ni&dy nicze&o nie stworzyam powiedziaam do #u"rey

po przeczytaniu piciu stron.

*acza si asi do mnie, mruczc ze wspczuciem. $iaam na tyle przytomnoci

umysu, e"y odstawi lody, zanim zasnam.


11/289

ROZDZIA 2

!astpne&o ranka ze snu wyrwa mnie tele8on. Sa"e szare wiato sczyo si przez

cienkie zasony, su&erujc jak koszmarnie wczesn &odzin. 0)o, prawd mwic, w

Seattle taka ilo wiata moe oznacza dowoln por dnia od witu po poudnie. 'o

czwartym dzwonku raczyam ode"ra, niec)ccy zrzucajc #u"rey z ka. yldowaa na

pododze z o"urzonym 9miau i o"raona odesza si umy.

(alo7

(ej, %incaid7

!ie. $oja odpowied= "ya szy"ka i stanowcza. !ie przyjd.

!awet nie wiesz, czy ci o to poprosz.

3czywicie e wiem. 1naczej nie dzwoni"y do mnie o tej porze. !o wic, niezro"i te&o. $am wolny dzie/, ?ou&.

?ou&, dru&i zastpca kierownika w mojej 9miertelnej pracy, jest cakiem miym

8acetem, ale nie potra8i zac)owa pokerowej twarzy czy raczej &osu c)o"y zaleao od

te&o je&o ycie. 6e&o udawany luz natyc)miast ustpi miejsca desperacji.

szyscy poszli dzisiaj na zwolnienie i "rakuje personelu.

$usisz przyj.

6a te jestem c)ora. 2wierz mi, nie c)cesz mnie tam.3kej, nie "yam c)ora, ale wci otaczaa mnie wietlista aura po seksie z $artinem.

Emiertelnicy nie mo&li jej zo"aczy, tak jak widzia j ?uane, ale mimowolnie j wyczuwali i

lecieli do niej jak my i to zarwno mczy=ni, jak i ko"iety. 'ozostajc dzisiaj w domu

zapo"ie&aam wielu &upim zac)owaniom, wynikajcym z na&e&o zakoc)ania. &runcie

rzeczy "yo to "ardzo przyzwoite z mojej strony.

%amczuc)a. y ni&dy nie c)orujesz.

?ou&, i tak zamierzaam przyj dzi wieczorem na spotkanie z $ortensenem. 6eliprzepracuj te dzienn zmian, "d tam cay dzie/. o c)ore.

itaj w moim wiecie, maa. !ie mamy inne&o wyjcia. 6eli naprawd o"c)odzi ci

los ksi&arni, jeli ley ci na sercu szczcie naszyc) klientw...

!udzisz mnie, kow"oju.

'ytanie "rzmi ci&n czy przyjdziesz tu z wasnej woli, czy "d musia pj do

cie"ie i oso"icie wywlec ci z ka. Szczerze mwic, nie mia"ym nic przeciwko dru&iej

opcji.

'rzewrciam w duc)u oczami, wyrzucajc so"ie po raz setny, e mieszkam dwie


12/289

przecznice od miejsca pracy. 6e&o tyrada o do"ru ksi&arni "ya skuteczna, o czym doskonale

wiedzia, &dy trwaam w "dnym przekonaniu, e ksi&arnia nie przetrwa "eze mnie.

0)y"a "d musiaa przyj, e"y oszczdzi so"ie kolejnyc) nieudolnyc) pr"

dowcipkowania w twoim wykonaniu.

#le ?ou&... $j &os stwardnia.

ak7

!ie stawiaj mnie przy kasie.

suc)awce zapado milczenie.

?ou&, mwi powanie. !ie stawiaj mnie przy &wnyc) kasac). !ie c)c mie z"yt

wiele do czynienia z klientami.

!o do"ra powiedzia w ko/cu. !ie przy &wnyc) kasac).

3"iecujesz7

3"iecuj.

' &odziny p=niej wyszam z domu i ruszyam do ksi&arni.

0iemne c)mury wisiay nisko, zasaniajc nie"o, a w powietrzu czu "yo c)d, ktry

zmusi niektryc) przec)odniw do woenia kurtek i paszczy. ?arowaam so"ie wierzc)nie

okrycie, uznajc, e spodnie k)aki i sweter z "rzowej szenili w zupenoci wystarcz.

2"ranie, podo"nie jak "yszczyk i kredka do oczu, ktre starannie naoyam przed wyjciem,

nie "yo e8ektem przemiany postaci "yo prawdziwe. -ytua nakadania makijau i

do"ierania czci &ardero"y sprawia mi przyjemno, c)o (u&) pewnie znw stwierdzi"y,

e jestem dziwna.

%si&arnia Cmerald 0ity >ooks F 0a8e mieci si w rozoystym pitrowym

"udynku, zajmujcym niemal cay kwarta w dzielnicy Gueen #nn. 0z kawiarniana

zajmuje naronik pierwsze&o pitra, z ktre&o okien wida "yo Space !eedle. 5wne

wejcie osania wesoa zielona markiza, pod ktr teraz c)ronili si klienci czekajcy na

otwarcie sklepu.$inam ic) i weszam "ocznymi drzwiami, uywajc wasne&o klucza.

?ou& napad na mnie, zanim zdyam przej przez pr&.

!o, wreszcie jeste. 6u... 'rzerwa i przyjrza mi si uwaniej. -any... adnie dzi

wy&ldasz. *ro"ia co ze so"7

>zyknam tylko trzydziestoczteroletnie&o prawiczka, pomylaam.

0)y"a masz przywidzenia z radoci, e przyszam rozwiza twoje pro"lemy

kadrowe. 0o mam ro"i7 2kada towar7 C)m, nie. ?ou& z trudem wyrwa si ze stuporu, c)o wci mierzy mnie


13/289

wzrokiem, a to wytrcao mnie z rwnowa&i.

3d dawna pr"owa si ze mn umwi, co nie "yo adn tajemnic, podo"nie jak

moje uparte odmowy. 0)od=, poka ci.

$wiam, e...

o nie s &wne kasy zapewni.

9o okazao si "arem w kawiarni na &rze. 'ersonel ksi&arni rzadko c)odzi tam na

zastpstwo, ale zdarzao si i to.

>ruce, kierownik kawiarni, podnis si z klczek zza "aru.

0zsto myl, e w jakiej alternatywnej rzeczywistoci ?ou& i >ruce mo&li"y "y

rno rasowymi "li=niakami. 3"ydwaj maj du&ie mizerne kucyki i nosz sporo 8laneli,

skadajc )od erze &run&eBu, z ktrej aden z nic) do ko/ca nie wyrs. -ni si &wnie

kolorytem. ?ou& jest z poc)odzenia #zjat, czarnowosym, o nieskazitelnej cerze.

6asnowosy, nie"ieskooki >ruce to uoso"ienie ideau #ryjczyka.

0ze ?ou&, cze, 5eor&ino powiedzia >ruce.

3tworzy szeroko oczy na mj widok. -any, wietnie dzi wy&ldasz.

?ou&, to jest rwnie 8atalne miejsceD $wiam ci, e nie c)c mie do czynienia z

klientami.

'owiedziaa mi, e nie c)cesz na &wne kasy. !ie mwia nic o "arze.

3tworzyam usta, e"y zaprotestowa, ale >ruce mnie uprzedzi.

!ie "d= taka, 5eor&ino. #le+ wzi na dzisiaj zwolnienie, a 0indy w o&le odesza.

idzc moj niewzruszon min, doda szy"ko: !asze kasy s prawie identyczne jak

wasze.

o nic trudne&o.

'oza tym zapiszcza ?ou&, naladujc &os naszej kierowniczki zastpcy

kierownika powinni "y w stanie zastpi o"sad kade&o stanowiska.

!o tak, ale kawiarnia... ...te jest czci sklepu. Suc)aj, musz i otworzy.

>ruce pokae ci, co i jak. *wia, zanim zdyam zaprotestowa.

c)rzD krzyknam za nim.

!aprawd, nie "dzie tak =le uparcie zapewnia mnie >ruce, nie rozumiejc moje&o

niepokoju. y tylko przyjmujesz pienidze, a ja ro"i kaw. 'owiczmy na to"ie.

0)cesz mokk z "ia czekolad7

ak odparam zrezy&nowana. szyscy wsppracownicy wiedzieli o mojejsa"oci. *wykle udawao mi si wypi trzy mokki w ci&u dnia.


14/289

>ruce wprowadzi mnie w temat, pokazujc, jak mam oznacza ku"ki i odnajdywa

waciwe pozycje na dotykowym ekranie kasy. $ia racj. !ie "yo tak =le.

$asz wrodzony talent zapewni, podajc mi mokk.

3dc)rzknam w odpowiedzi i poc)onam dawk ko8einy, mylc, e poradz so"ie

ze wszystkim, "yle tylko nie od cito mi dostaw kawy. 'oza tym tutaj nie mo&o "y tak =le

jak przy &wnyc) kasac). 3 tej porze w kawiarni pewnie nie ma due&o ruc)u.

$yliam si. %ilka minut po otwarciu w kolejce stao ju pi os".

?ua latte powtrzyam za pierwsz klientk, uwanie wprowadzajc zamwienie.

6u mam powiedzia >ruce, puszczajc w ruc) ekspres, zanim zdyam oznaczy

ku"ek. -adonie przyjam pienidze od ko"iety i przeszam do nastpne&o zamwienia.

?ua c)uda mokka.

0)uda to inaczej "eztuszczowa, 5eor&ino.

!a"az&raam na ku"ku 9>. Spoko. ?amy rad.

!astpna klientka podesza do kasy i za&apia si na mnie oszoomiona. 'okrcia

&ow, przytomniejc, i wyrzucia z sie"ie seri zamwie/.

'oprosz jedn ma parzon, du "eztuszczow waniliow latte, podwjne mae

cappuccino i du latte "ezko8einow.

eraz mnie zatkao. 6ak ona to spamitaa7 'oza tym kto jeszcze pija parzon kaw7

1 tak to jako szo. $imo moic) o"aw szy"ko odzyskaam do"ry )umor i zaczam si

nawet nie=le "awi. !ic na to nie poradz wanie w taki spos" 8unkcjonuj, tak id przez

ycie. ;u"i pr"owa nowyc) rzeczy, nawet cze&o tak "analne&o jak na"ijanie kawy na

kas. ;udzie "ywaj dziwni, oczy wicie, ale przewanie lu"i mie do czynienia z

klientami. o dlate&o w ko/cu wyldowaam w )andlu i usu&ac).

# kiedy przezwyciyam senno, mj wrodzony czar suku"a zadziaa na cae&o.

Staam si &wiazd swoje&o prywatne&o mae&o przedstawienia, dowcipkowaam i

8lirtowaam "ez wysiku. ?ziki dodatkowi "lasku zapoyczone&o od $artina po prostu niespos" "yo mi si oprze. 1 c)o wynikiem te&o "ya seria pr" podrywu i propozycji

randek, urok ratowa mnie te przed konsekwencjami wszelkic) pomyek. %lienci nie potra8ili

mie do mnie pretensji.

!ic nie szkodzi, moja dro&a zapewnia mnie starsza pani, kiedy odkrya, e przez

pomyk zamwiam dla niej du mokk z cynamonem zamiast "ezko8einowej i

"eztuszczowej latte. aciwie powinnam spr"owa nowyc) smakw.

2miec)nam si uroczo. $iaam tylko nadziej, e nie jest dia"etyczk.'=niej zjawi si 8acet z e&zemplarzem 'aktu z 5las&ow Set)a $ortensena pod


15/289

pac). >y to pierwszy zwiastun dzisiejsze&o doniose&o wydarzenia.

y"iera si pan na spotkanie7 zapytaam, na"ijajc na kas je&o )er"at.

>ezko8einowa. >le.

'rzy&lda mi si du&, pen napicia c)wil, wic przy&otowaam si na odmow

randki. #le on powiedzia tylko cic)o:

ak, wy"ieram si.

ylko prosz wymyli dla nie&o jakie do"re pytania.

!iec) pan nie pyta o to samo, co wszyscy.

o znaczy7

3j, no wie pan: 9Skd pan "ierze pomysy7 i 90zy 0ady i 3B!eill "d kiedy

razem7

*astanawia si nad tym, kiedy wydawaam mu reszt. >y nawet cakiem do rzeczy,

w troc) nied"aym stylu. $ia kasztanowe wosy z rudawo zotym poyskiem, ktry "y

"ardziej zauwaalny w krtkim zarocie pokrywajcym je&o szczk. rudno "yo stwierdzi,

czy zapuci zarost specjalnie, czy tylko zapomnia si o&oli. ak czy inaczej, szczecina "ya

mniej wicej rwna, a w zestawieniu z koszulk z 'ink


16/289

reklamy z wydawnictwa odparam.

0o zreszt jest strat czasu.

3mieli si znw na mnie spojrze.

Spotkania z 8anami to strata czasu7 !ie c)ce &o pani pozna7

#le... oczywicie e c)c. ylko e... okej. 'rosz mnie =le nie zrozumie. iel"i

ziemi, po ktrej stpa ten czowiek.

>ardzo si ciesz, e &o wreszcie poznam. 2mieram z niecierpliwoci.

5dy"y c)cia mnie std wynie i zro"i ze mnie swoj seksualn niewolnic,

z&odzia"ym si, "yle tylko mie wczeniejszy dostp do je&o powieci. #le jedenie po

ksi&arniac)... to za"iera czas.

0zas, ktry spoytkowa"y lepiej, piszc nastpn powie.

!ie zauway pan, jak du&o trwa wydanie kadej kolejnej ksiki7

ak. *auwayem.

tej c)wili wrci poprzedni klient, skarc si, e dosta karmelowy syrop zamiast

karmelowe&o sosu. 0okolwiek to znaczyo. ?osta ode mnie kilka umiec)w i sodkie

przeprosiny i po c)wili mia ju w nosie karmelowy sos. #le zanim odszed od mojej kasy,

8an $ortensena te zdy si ulotni.

%iedy wreszcie okoo pitej sko/czyam zmian, przyszed po mnie ?ou&.

Syszaem par interesujcyc) rzeczy o twoic) &ocinnyc) wystpac).

6a "ez przerwy sysz interesujce rzeczy o twoic) 9wystpac), ?ou&, ale nie

dowcipkuj so"ie na ten temat.

'oprzekomarza si ze mn jeszcze c)wil i wreszcie zwolni mnie, e"ym mo&a

przy&otowa si na spotkanie z $ortensenem. !ajpierw jednak zmusiam &o, "y przyzna z

pokor, jak "ardzo jest wdziczny za moj do"ro. !ajpierw (u&), teraz on niedu&o cae

Seattle "dzie mi winne przysu&.

!iemal prze"ie&am dwie przecznice do domu, e"y zdy co zje i wymyli, wco si u"ior. $oje radosne podniecenie narastao. *a nieca &odzink poznam moje&o

ulu"ione&o pisarza wszec) czasw. 0zy ycie moe "y jeszcze pikniejsze7 'odpiewujc

pod nosem, w"ie&am na swoje pitro, przeskakujc po dwa sc)ody naraz, i wyjam klucze

teatralnym &estem, ktry tylko ja mo&am podziwia i doceni.

%iedy otworzyam drzwi, jaka do/ c)wycia mnie na&le i "rutalnie wci&na w

ciemno mieszkania. rzasnam z zaskoczenia i strac)u, kiedy pc)na mnie na drzwi,

ktre zatrzasny si za moimi plecami. Ewiata roz"ysy niespodziewanie, a w powietrzurozszed si sa"y zapac) siarki. 0)o "lask kaza mi zmruy oczy, widziaam wystarczajco


17/289

do"rze, "y zorientowa si, co jest &rane.

'ieko nie zna 8urii straszliwszej od wkurzone&o demona.


18/289

ROZDZIA 3

'owinnam w tym miejscu wyjani, e 6erome nie wy&lda jak demon, a w kadym

razie nie w tradycyjnym znaczeniu adnej czerwonej skry czy ro&w. $oe i ma je w innej

paszczy=nie e&zystencji, ale teraz, tak jak (u&), ja i inni niemiertelni c)odzcy po ziemi,

wystpowa w ludzkiej postaci. # konkretnie w postaci 6o)na 0usacka.

Serio. !ie artuj. #rcydemon twierdzi, e ni&dy nie sysza o takim aktorze, ale nikt z

nas nie kupuje te&o kitu.

#u rzuciam z irytacj. 'uszczaj.

6erome rozlu=ni ucisk, ale je&o czarne oczy wci "yszczay &ro=nie.

?o"rze wy&ldasz powiedzia po c)wili, jak"y sam zaskoczony wasnym

stwierdzeniem.y&adziam sweter, ktry podci&n si, kiedy 6erome mnie zapa.

$asz dziwny spos" okazywania podziwu.

!aprawd do"rze ci&n zamylony. 5dy"ym ci nie zna, powiedzia"ym, e...

...lnisz mrukn &os za je&o plecami. ;nisz, 0ro ;ilit), jak &wiazda na

nocnym nie"ie, jak "rylant mi&oczcy w czerni wiecznoci.

?r&nam zaskoczona. 6erome spojrza przez rami i rzuci na mwice&o ostre

spojrzenie. !ie "y zac)wycony, e mu przerwano. 6a te zmierzyam &o zym wzrokiemniezadowolona z nieproszonej wizyty anioa w moim mieszkaniu. 0arter tylko umiec)n si

do nas.

6ak mwiem warkn 6erome wy&ldasz, jak"y spdzia noc z do"rym

miertelnikiem.

ywiadczyam przysu& (u&).

ic to nie jest pocztek nowe&o, "ardziej rzetelne&o podejcia do o"owizkw7

!ie za pensj, jak mi pacisz.6erome pryc)n. >ya to wymiana zda/ typowa dla naszyc) stosunkw. 3n "eszta

mnie za niepowane traktowanie zawodu, ja rzucaam w odpowiedzi kilka dowcipnyc) uwa&

i status Huo pozostawao zac)owane. 6ak ju wspomniaam, jestem pupilka nauczyciela.

%iedy jednak patrzyam na nie&o teraz, widziaam, e arty si sko/czyy. 2rok, ktry

tak czarowa moic) klientw, nie dziaa na tyc) dwc). warz 6eromeBa "ya ci&nita i

powana, podo"nie jak twarz 0artera mimo je&o tradycyjne&o ironiczne&o pumiec)u.

6erome i 0arter re&ularnie spdzali ze so" czas, szcze&lnie jeli w &r wc)odzi

alko)ol. *dumiewao mnie to, skoro rzekomo powinni zma&a si ze so" w &i&antycznej


19/289

kosmicznej "itwie. *apytaam kiedy 6eromeBa, czy 0arter jest upadym anioem, z cze&o

demon potnie si umia. %iedy opanowa wesoo, powiedzia mi, e nie, 0arter nie

upad.

5dy"y upad, z tec)niczne&o punktu widzenia nie "y"y ju anioem. a odpowied=

mnie nie zadowolia. ko/cu uznaam, e ci dwaj musz trzyma si razem, "o w okolicy

nie ma niko&o inne&o, kto m&"y si poc)wali istnieniem od pocztku stworzenia. %ady z

nas, niszyc) niemiertelnyc), w ktrym momencie ycia "y czowiekiemA 6erome i 0arter

lud=mi nie "yli ni&dy. $oje stulecia "yy ledwie punktem na wykresie ic) e&zystencji.

>ez wz&ldu na powd je&o o"ecnoci w moim mieszkaniu, nie lu"i 0artera. !ie jest

tak okropny jak ?uane, ale zawsze sprawia wraenie okropnie zadowolone&o z sie"ie i

wyniose&o. $oe po prostu anioy tak maj. 0arter ma te najdziwaczniejsze poczucie

)umoru, z jakim si spotkaam.

!i&dy nie wiem, czy si ze mnie na"ija, czy nie.

ic co mo& dla was zro"i, c)opcy7 zapytaam, rzucajc tore"k na "lat w

kuc)ni. $am plany na wieczr.

6erome spiorunowa mnie wzrokiem spod zmruonyc) powiek.

0)c, e"y mi opowiedziaa o ?uanie.

0o7 'rzecie ju opowiedziaam. o palant.

1 dlate&o kazaa &o za"i7

%a...co7

!a moment znieruc)omiaam, po czym powoli odwrciam si od sza8ek kuc)ennyc),

w ktryc) wanie &rze"aam.

Spojrzaam na 6eromeBa i 0artera, spodziewajc si, e to art.

#le o"aj przy&ldali mi si z "ardzo powanymi minami.

*a"i7 6ak... jak to si ro"i7

y mi powiedz, 5eor&ie.*amru&aam, na&le zdajc so"ie spraw, do cze&o zmierza 6erome.

3skarasz mnie o za"icie ?uaneBa7 #le zaraz... to jaka "zdura. ?uane nie moe "y

martwy.

6erome zacz c)odzi w t i z powrotem. 6e&o &os "y przesadnie &rzeczny.

3c), zapewniam ci, e jest. *nale=limy &o dzi rano, tu przed wsc)odem so/ca.

2mar od ekspozycji na wiato soneczne7 o jedyny spos", w jaki wampir moe

z&in. 6edyny, o jakim syszaam. !ie. 2mar, "o w"ito mu koek w serce.


20/289

#u.

ic powiesz mi, ko&o na to namwia, 5eor&ie7

!iko&o na to nie namwiamD !ie potra8i nawet... w o&le nie rozumiem, co do

mnie mwisz. ?uane nie moe nie y.

'rzyznaa mi si wczoraj, e si pokcilicie.

ak...

1 e mu &rozia.

ak, ale to "yy arty...

spomnia mi, e mwia, e ma si do cie"ie wicej nie z"lia.

>yam wcieka i przestraszonaD $olestowa mnie. o jakie szale/stwo. 'oza tym

?uane nie moe nie y.

o "ya jedyna rozsdna myl w caym tym o"dzie, wic powtarzaam j im i so"ie.

!iemiertelni z de8inicji s niemiertelni. %ropka.

!icze&o nie wiesz o wampirac)7 zapyta ze zdziwieniem arcydemon.

0)odzi ci o to, e nie mo& umrze7

szaryc) oczac) 0artera "ysno roz"awienie, ale 6erome nie uwaa mnie za

za"awn.

'ytam ci po raz ostatni, 5eor&ino. %azaa za"i ?uaneBa czy nie7 'o prostu

odpowiedz na pytanie. ak czy nie.

!ie odparam stanowczo.

6erome spojrza na 0artera. #nio przy&lda mi si zza 8i ranki prostyc) jasnyc)

wosw, ktre czciowo zasaniay mu twarz. reszcie zrozumiaam, dlacze&o 6erome

za"ra &o ze so". #nioy zawsze potra8i odrni prawd od kamstwa.

reszcie 0arter kiwn szorstko &ow.

0iesz si, e zdaam test mruknam.

#le oni przestali zwraca na mnie uwa&.. !o c rzuci ponuro 6erome. 0)y"a wiemy, co to znaczy.

!ie wiemy na pewno...

6a wiem.

0arter posa mu znaczce spojrzenie. $ilczeli przez kilka sekund. *awsze

podejrzewaam w takic) c)wilac), e ci dwaj porozumiewaj si telepatycznie, cze&o aden z

niszyc) niemiertelnyc) nie potra8i sam z sie"ie.

ic ?uane naprawd nie yje7 zapytaam. ak odpar 6erome, przypominajc so"ie o mojej o"ecnoci. !aprawd.


21/289

#le kto &o za"i7 Skoro ju ustalilimy, e nie ja.

?emon i anio spojrzeli na sie"ie, wzruszajc ramionami.

@aden nie odpowiedzia. ?waj niedo"rzy tatusiowie, niec) ic) c)olera. 0arter wyj

papierosa i zapali. >oe, nie cierpi, kiedy zaczynaj si tak zac)owywa. reszcie 6erome

powiedzia:

Iowca wampirw.

ytrzeszczyam oczy.

!aprawd7 6ak ta laska z telewizji7

!iezupenie.

o &dzie si dzisiaj wy"ierasz7 zapyta uprzejmie 0arter.

!a spotkanie z Set)em $ortensenem. 1 nie zmieniaj tematu. 0)c dowiedzie si

cze&o o tym owcy wampirw.

'rzepisz si z nim7

0o takie&o7 'rzez c)wil mylaam, e anio pyta mnie o owc wampirw. 0)odzi

ci o Set)a $ortensena7

6asne. 5dy"ym to ja "y suku"em z o"sesj na punkcie miertelne&o pisarza, tak

"ym zro"i. 'oza tym mylaem, e wasza strona c)ce mie jak najwicej sawnyc) ludzi7

$amy ju cae mnstwo sawnyc) ludzi rzuci p&osem 6erome.

'rzespa si z Set)em $ortensenem7 -any. o "ya naj"ardziej niedorzeczna

su&estia, jak syszaam. rcz o"urzajca. 5dy"ym wc)ona je&o ener&i yciow, kto

wie, kiedy ukazaa"y si je&o nastpna ksika.

!ieD 3czywicie e nie.

ic co zro"isz, e"y ci zauway7

*auway7

!o. 'rzecie 8acet codziennie widuje tumy 8anw. !ie c)cesz si jako wyrni7

3supiaam. ?o tej pory nie przyszo mi to do &owy.'owinnam si wyrni7 'rzez moje z"lazowanie cieszy mnie ju tak niewiele rzeczy.

%siki Set)a $ortensena s jedn z moic) nielicznyc) przyjemnoci. 0zy w uznaniu te&o

8aktu nie powinnam spr"owa nawiza kontaktu z autorem7 Sama dzi artowaam ze

zwyczajnyc) 8anw. 0zy miaam sta si jednym z nic)7

Cee... 'ai&e pewnie przedstawi mu personel. tedy "d si wyrnia.

!o tak, oczywicie. 0arter z&asi papierosa w kuc)ennym zlewie. >o poznanie

personelu ksi&arni to dla nie&o nadzwyczajne wydarzenie.3tworzyam usta, e"y zaprotestowa, ale 6erome mi przerwa.


22/289

?o. 'osa 0arterowi porozumiewawcze spojrzenie.

$usimy i.

*aczekajcieD 0arterowi jednak udao si odci&n mnie od tematu. !ie mo&am w

to uwierzy. 0)c wiedzie co wicej o tym owcy wampirw.

6edyne, co musisz wiedzie, to to, e powinna "y ostrona, 5eor&ie. >ardzo

ostrona. !ie artuj.

'rzeknam lin, syszc stalowy ton demona.

#le ja nie jestem wampirem.

!iewane. Iowcy czsto ledz wampiry, majc nadziej znale= innyc). $oesz "y

naraona przez sam znajomo z nimi. !ie a8iszuj si. Staraj si nie "y sama. rzymaj si w

towarzystwie, miertelnyc) czy niemiertelnyc), niewane.

$oe przy okazji we=miesz przykad z (u&) i zdo"dziesz dla nas jeszcze par dusz.

'rzewrciam oczami na t uwa&. 6erome i 0arter ruszyli do drzwi.

. $wi powanie. 2waaj. !ie wyc)ylaj si. 1 nie miesza si w to.

'ozdrw ode mnie Set)a $ortensena doda 0arter, puszczajc do mnie oczko.

yszli, cic)o zamykajc za so" drzwi. $io z ic) strony, "iorc pod uwa&, e mo&li

si po prostu teleportowa. #l"o rozwali mi drzwi.

3dwrciam si do #u"rey, ktra z dr&ajcym o&onem nieu8nie o"serwowaa

wszystko z oparcia kanapy.

idziaa7 powiedziaam do niej ze zoci. 1 co ja mam o tym wszystkim

myle7

?uane naprawd nie yje, pomylaam. 3wszem, "y &nojkiem, i wczoraj, kiedy mu

&roziam, "yam nie=le wkurzona, ale ni&dy nie c)ciaam, e"y umar. 1 o co c)odzi z tym

owc wampirw7 ?lacze&o ni"y mam uwaa, skoro...

0)oleraD

!iec)ccy spojrzaam na ze&arek na mikro8alwce.'oin8ormowa mnie c)odno, e musz natyc)miast wraca do ksi&arni. yrzuciam

?uaneBa z &owy, po&naam do sypialni i popatrzyam w lustro. #u"rey leniwie przysza za

mn. 0o na sie"ie woy7 $o&am zosta w u"raniu, ktre miaam na so"ie. 'rzypominao

troc) strj "i"liotekarki.

Spodnie i sweter wy&lday skromnie, c)o kolory za "ardzo zleway si z moimi

jasno kasztanowymi wosami. 0zy c)ciaam wy&lda skromnie7 $oe i tak. "rew temu,

co sdzi 0arter, nie zamierzaam ro"i nicze&o, co wz"udzio"y romantycznezainteresowanie moje&o ulu"ione&o pisarza.


23/289

#le...

'amitaam te, co anio powiedzia o wyrnianiu si. !ie c)ciaam "y dla

$ortensena tylko jeszcze jedn twarz w tumie. o "yo je&o ostatnie spotkanie promocyjne.

'rzez poprzedni miesic o&lda pewnie tysice 8anw, ktrzy zlewa li si w jedn mas ze

swoimi nijakimi twarzami i niemdrymi komentarzami.


24/289

1&norujc mnie, ?ou& poz"iera ksiki, po czym zaprowadzi mnie kawaek dalej,

poza zasi& suc)u klientw.

$io, e skoczya do domu i prze"raa si w co wy&odniejsze&o. 0)ryste, czy ty

moesz si w tym w o&le sc)yla7

# mylisz, e "d si musiaa dzisiaj sc)yla7

!o, to zaley. ko/cu arren tu jest.

o "yo niemie, ?ou&. >ardzo niemie.

Sama si o to prosia, %incaid. !iec)tnie zmierzy mnie penym podziwu

spojrzeniem. #le wy&ldasz cakiem nie=le.

?ziki. 0)ciaam, e"y Set) $ortensen mnie zauway.

ierz mi, zauway ci, c)y"a e jest &ejem. # moe nawet i wtedy.

!ie wy&ldam z"yt wul&arnie7

!ie.

#ni tanio7

!ie.

0)ciaam wy&lda se+y, ale z klas. 0o o tym mylisz7

$yl, e nie "d wicej karmi twoje&o e&o.

?oskonale wiesz, jak wy&ldasz.

eszlimy na pitro. Stao tu mnstwo krzese zajmujcyc) wikszo czci

kawiarnianej i ci&ajcyc) si a do dziau o&rodnicze&o i &eo&ra8iczne&o. 'ai&e,

kierowniczka sklepu i na sza przeoona, zawzicie szamotaa si z mikro8onem i systemem

na&aniajcym. !ie wiem, co miecio si w tym "udynku przed ksi&arni, ale nie jest on

idealnym miejscem, jeli c)odzi o akustyk i przyjmowanie duyc) &rup ludzi.

'omo& jej oznajmi rycersko ?ou&. 'ai&e "ya w trzecim miesicu ciy.

-adzi"ym ci zaj si czym, co nie wy ma&a z&inania ciaa o wicej ni dwadziecia

stopni. #)a, a jeli kto "dzie c)cia ci namwi, e"y zetkna okcie za plecami, nie dajsi podpuci. ?zia"nam &o jednym z rzeczonyc) okci w e"ra, przez co omal znw nie

upuci ksiek.

>ruce, wci o"su&ujcy "ar kawowy, zaparzy mi czwart te&o dnia mokk z "ia

czekolad. 'oszam z ku"kiem do dziau &eo&ra8iczne&o, e"y spokojnie j wypi i poczeka

na rozpoczcie imprezy. %iedy spojrzaam w "ok, dostrze&am 8aceta, z ktrym

dyskutowaam dzi o $ortensenie. ci trzyma pod pac) swj e&zemplarz 'aktu z

5las&ow. 0ze rzuciam.


25/289

'o&rony w lekturze przewodnika po eksasie, a podskoczy.

'rzepraszam powiedziaam. !ie c)ciaam pana wyJ straszy.

!... nie, nie wystraszyem si wyjka. *mierzy mnie szy"ko od stp do &w, na

m&nienie zatrzymujc wzrok na "iodrac) i piersiac). !ajduej przy&lda si mojej twarzy.

'rze"raa si pani. idocznie zda so"ie spraw z miliona podtekstw, ktre mo&y kry si

za t uwa&, "o doda pospiesznie:

!ie e"y "rzydko. o znaczy, adnie. Cee, to znaczy...

0oraz "ardziej skrpowany odwrci si i niez&ra"nie spr"owa odstawi przewodnik

na pk. yem na przd.

'o wstrzymaam umiec). >y uroczy. !ieczsto spotyka si takic) mczyzn.

spczesne zwyczaje miosne wyma&aj od 8acetw popisywania si swoj wspania oso"

na kadym kroku, co niestety rajcuje wikszo ko"iet. !o do"rze, nawet ja czasem na to

lec. #le temu tutaj te naleao si do"re sowo. 2znaam, e odro"ina niewinne&o 8lirtu

przed rozpoczciem spotkania do"rze wpynie na je&o e&o. 'ewnie mia pec)a do ko"iet.

6a to zro"i powiedziaam, poc)ylajc si do nie&o.

$oja do/ dotkna je&o doni, kiedy "raam od nie&o ksik.

2stawiam j starannie na pce &rz"ietem na zewntrz. !o.

3dsunam si o krok, jak"ym podziwiaa swoje dzieo.

3czywicie stanam "ardzo "lisko nie&o, niemal dotykajc &o ramieniem.

'ozory to wana rzecz, jeli c)odzi o ksiki wyjaniJ am. tym "iznesie

okadka ma o&romne znaczenie.

3mieli si na mnie spojrze. ci "y podenerwowany, ale powoli odzyskiwa

panowanie nad so".

$nie "ardziej o"c)odzi zawarto.

0zy"y7 'rzesunam si tak, e znw si dotykalimy.

$ikka 8lanela je&o koszuli muskaa na& skr moje&o ramienia. $o&a"ymprzysic, e przed c)wil mocno zaj pana wy&ld zewntrzny.

*nw spuci wzrok, ale widziaam, e na je&o ustac) i&ra umiec).

0. !iektre zjawiska s tak uderzajce, e trudno nie zwrci na nie uwa&i.

#le czy to nie "udzi ciekawoci, co jest w rodku7

'rzede wszystkim "udzi we mnie c) zao8erowania pani wczeniejsze&o dostpu do

moic) powieci.

czeniejsze&o dostpu7 0o...7 Set)7 Set), &dzie... a, tu jeste.


26/289

'ai&e, z ?ou&iem drepczcym jej po pitac), skrcia w nasz alejk. -ozpromienia

si na mj widok, a ja poczuam, jak mj odek zjeda w d i z &uc)ym )ukiem uderza o

podo&. reszcie skojarzyam 8akty. !ie. !ie. o nie moe "y...

#c), 5eor&ino. idz, e poznaa ju Set)a $ortensen.


27/289

ROZDZIA 4

*a"ij mnie, ?ou&. *a"ij mnie, i to zaraz. Skr moje cierpienia.

'omijajc 8akt, e jestem niemiertelna, moje pra&nienie "yo szczere.

0)ryste, %incaid, co ty mu powiedziaa7 mrukn ?ou&.

Stalimy o"ok rzdw krzese wraz z wieloma innymi oso"ami. szystkie miejsca

"yy zajte, kady skrawek wolnej przestrzeni "y na wa& zota, a widoczno praktycznie

zerowa.

Szczliwie znajdowalimy si w sekcji zarezerwowanej dla personelu, dziki czemu

miaam doskonay widok na Set)a $ortensena czytajce&o urywek 'aktu z 5las&ow. !ie

e"ym szcze&lnie c)ciaa znajdowa si w zasi&u je&o wzroku.

'rawd mwic, wolaa"ym ni&dy wicej nie spojrze mu w oczy. 'o pierwsze odparam, uwaajc, "y nie usyszaa nas 'ai&e drwiam z je&o 8anw

i z te&o, jak du&o zajmuje mu napisanie nowej ksiki.

?ou& wy"auszy na mnie oczy, jak"y nie wierzy wasnym uszom.

'otem powiedziaam, nie wiedzc, kim jest, oczywicie, e zostaa"ym je&o

seksualn niewolnic w zamian za wczeniejszy dostp do je&o powieci.

emat 8lirtowania przemilczaam. 1 pomyle tylko, e wyo"raaam so"ie, i

pod"udowuj e&o niemiae&o 8acetaD>oe, Set) $ortensen m&"y zalicza co wieczr inn 8ank, &dy"y tylko c)cia.

0)o nie wy&lda na takie&o. o"ecnoci widowni wydawa si tak samo

zdenerwowany jak w czasie rozmowy ze mn. ?opiero kiedy zacz czyta, wyluzowa si,

dajc si porwa treci. 6e&o &os unosi si i opada, peny przejcia i cierpkie&o )umoru.

0o z cie"ie za 8anka7 zapyta ?ou&. !ie wiedziaa, jak on wy&lda7

!a okadkac) ni&dy nie ma je&o zdjD 'oza tym mylaam, e jest starszy. eraz

o"stawiaam, e Set) ma okoo trzydziestu piciu lat. * pewnoci wy&lda na starsze&o nimoje miertelne wcielenie, ale "y duo modszy ni powany pisarz pod pidziesitk,

jakie&o so"ie zawsze wyo"raaam.

Spjrz na to z jasnej strony, %incaid. 2dao ci si osi&n cel. *auway ci.

Stumiam jk i aonie wsparam czoo na ramieniu ?ou&a.

'ai&e odwrcia &ow i z&romia nas wzrokiem. !asza kierowniczka wy&ldaa jak

zwykle olniewajco. 0zerwony kostium piknie podkrela czekoladowy kolor jej skry. 'od

akietem rysowaa si leciutka wypuko ciy. !a jej widok nie potra8iam opanowa

ukucia zazdroci i tsknoty.


28/289

%iedy zawiadomia nas o swojej nieplanowanej ciy, wymiaa ca spraw, mwic:

iecie, jak to jest, wpadki si zdarzaj. . #le ja nie wiedziaam, jak to jest. 6ako

miertelna ko"ieta rozpaczliwie pr"owaam zaj w ci, "ez skutku, a w ko/cu staam si

o"iektem politowania i skrywanyc) c)o nie do starannie artw. 'rzemiana w suku"a

ostatecznie przekrelia moje szans na macierzy/stwo, c)o wtedy nie zdawaam so"ie z

te&o sprawy. 'owiciam zdolno moje&o ciaa do dawania ycia w zamian za wieczn

modo i urod. 'rze)andlowaam jeden rodzaj niemiertelnoci za inny. ?u&ie stulecia to

duo czasu na po&odzenie si z tym, co mona, a cze&o nie mona mie, ale przypominanie

so"ie te&o i tak "oli.

'osaam 'ai&e skruszony umiec) i znw powiciam ca swoj uwa& Set)owi.

anie sko/czy czyta i przeszed do pyta/ pu"licznoci. *&odnie z przewidywaniami

pierwsze z nic) "rzmiay: 9Skd "ierze pan pomysy7 i 90zy 0ady i 3B!eill kiedykolwiek

"d razem7

!im odpowiedzia, zerkn w moj stron. Skuliam si z zaenowania, przypominajc

so"ie, jak powiedziaam, e pewnie ma oc)ot nadzia si na pal, kiedy syszy te pytania.

*wracajc si do 8anw, na pierwsze odpowiedzia z ca powa&, a dru&ie zrcznie

z"y.

!a wszystkie pozostae pytania odpowiada zwi=le, czsto z su"teln ironi. !i&dy

nie mwi wicej, ni musia, i zawsze dostarcza tylko tyle in8ormacji, "y zadowoli

wyma&ania pytajce&o. 'u"liczno wyra=nie &o peszya, co "yo dla mnie lek kim

rozczarowaniem.

Sdzc po dynamicznym, dowcipnym stylu je&o ksiek, spodziewaam si, e "dzie

mwi w taki sam spos", jak pisze. 3czekiwaam swady, popisu krasomwstwa i

inteli&encji, c)aryzmy, ktra dorwnywaa"y mojej.

czeniej, kiedy rozmawialimy, udao mu si par uwa&, ale potrze"owa czasu,

e"y si roz&rza i omieli.3czywicie porwnywanie &o ze mn "yo nie 8air. Set) $ortensen nie mia

wrodzone&o daru olniewania innyc) ani setek lat praktyki. $imo to... !i&dy nie

pomylaam, e moje ulu"ione ksiki moe tworzy niepoz"ierany introwertyk. o "yo

niesprawiedliwe z mojej strony, ale nie mo&am nic na to poradzi.

szystko w porzdku7 zapyta &os za nami.

3"ejrzaam si i zo"aczyam arrena, waciciela sklepu i, od czasu do czasu, moje&o

koc)anka. ?oskonale odpara 'ai&e ener&icznym, rzeczowym tonem. *a jakie pitnacie


29/289

minut zacznie si podpisywanie ksiek.

Ewietnie.

6e&o oczy omioty od niec)cenia reszt personelu, po czym zwrciy si na mnie. !ie

powiedzia nic, ale kiedy tak mi si przy&lda, niemal czuam na so"ie je&o donie. !auczy

si oczekiwa ode mnie re&ularne&o seksu, a ja zwykle nie protestowaam, jako e dawao mi

to szy"k i pewn c)o niewielk porcj ener&ii yciowej. 6e&o moralny c)arakter

zapo"ie&a wszelkim wyrzutom sumienia, jakie mo&am mie z te&o powodu.

%iedy sko/czyy si pytania, wszyscy rzucili si po auto&ra8y.

%onieczna "ya interwencja personelu. *ao8erowaam swoj pomoc, ale ?ou&

stwierdzi, e nad wszystkim panuje.

rzymaam si wic z "oku, starajc si nie nawizywa kontaktu wzrokowe&o z

Set)em.

'rzyjd= do moje&o &a"inetu, kiedy to si sko/czy mrukn arren, stajc o"ok

mnie.

$ia na so"ie szyty na miar &ra8itowy &arnitur, w sam raz dla powane&o waciciela

duej ksi&arni. $imo cae&o niesmaku, jaki czuj dla czowieka, ktry po trzydziestu

wsplnyc) latac) zdradza on z duo modsz pracownic, musiaam przyzna, e ma w

so"ie pewien 8izyczny urok.

6ednak po wszystkim, co dzisiaj zaszo, nie "yam w nastroju, e"y pokada si na

je&o "iurku po zamkniciu sklepu.

!ie mo& odparam cic)o, wci o"serwujc Set)a podpisujce&o ksiki. >d

zajta.

!ieprawda. ?zisiaj nie prowadzisz lekcji ta/ca.

!ie prowadz przyznaam. #le ro"i co inne&o.

!i"y co7

$am randk skamaam &adko. !ie masz.

$am.

!i&dy nie c)odzisz na randki, wic nie wciskaj mi kitu.

6edyn randk masz ze mn, w moim &a"inecie, najlepiej na kolanac). 'rzysun si

"liej i nac)yli tak, e czuam na uc)u je&o ciepy oddec). 6ezu, 5eor&ina. y&ldasz

dzisiaj tak c)olernie se+y, e m&"ym ci wzi nawet w tej c)wili. $asz poJ jcie, co ze

mn ro"isz w tym stroju7 0o z to" 9ro"i7 6a nicze&o nie 9ro"i. o wanie przez takie podejcie miliony


30/289

ko"iet na caym wiecie c)odz z zasonitymi twarzami. !ajlepiej zwali win na o8iar.

-ozemia si.

*a"awna jeste, wiesz7 $asz pod t spdnic jakie majtki7

%incaid7 $oesz nam pomc7

3dwrciam si i zo"aczyam ?ou&a, o"serwujce&o na nas ze zmarszczonymi

"rwiami. ypowe. %iedy widzi, e arren si do mnie przystawia, na&le potrze"uje mojej

pomocy. %to powiedzia, e na wiecie nie ma ju rycerskoci7 ?ou& jest jedn z niewielu

os", ktre wiedz, co czy mnie z arrenem, i nie poc)wala te&o. 1 c)o je&o odsiecz "ya

troc) sp=niona, z wdzicznoci skorzystaam z okazji do ucieczki. 'oszam pomc przy

sprzeday ksiek, c)wilowo umykajc przed dz arrena.

'odpisywanie ksiek trwao prawie dwie &odziny. %iedy wreszcie udao nam si

wypc)n ca kolejk klientw, do za mknicia ksi&arni pozostao pitnacie minut. Set)

$ortensen wy&lda na zmczone&o, ale c)y"a "y w do"rym nastroju. $j odek wywin

kozioka, kiedy 'ai&e przywoaa tyc) z nas, ktrzy nie "yli zajci przy zamykaniu sklepu, "y

podeszli z nim porozmawia.

'rzedstawia nas.

arren ;loyd, waciciel ksi&arni. ?ou& Sato, zastpca kierownika. >ruce !ewton,

kierownik kawiarni.

5eor&in %incaid, nasze&o dru&ie&o zastpc kierownika ju znasz. Set) uprzejmie

kiwa &ow, ciskajc nam donie.

%iedy dotar do mnie, odwrciam oczy, czekajc, a zaatwi spraw i przejdzie dalej.

%iedy tak si nie stao, spiam si z zaenowania, przy&otowujc si na jaki komentarz na

temat naszyc) wczeniejszyc) spotka/. #le on powiedzia tylko:

5.%.

*amru&aam.

(m7 5.%. powtrzy, jak"y znaczenie tyc) liter "yo oczywiste. idzc, &upawy wyraz

mojej twarzy, wskaza ruc)em &owy jedn z ulotek promocyjnyc) przy&otowanyc) na

dzisiejsz imprez. >yo na niej napisane:

9Jeli nie syszelicie o Secie Mortensenie, to chyba przez ostatnich osiem lat

mieszkalicie na innej planecie. Jego powieci to absolutne przeboje wspczesnej literatury

sensacyjnej, przy ktrych dziea innych autorw to dziecinne bazgroy. nakomity pan

Mortensen, maj!cy ju" na koncie kilka bestsellerw, tworzy zarwno samodzielne powieci,jak i kolejne cz#ci niezwykle popularnej serii $ady i %&'eill. (akt z )lasgow to kontynuacja


31/289

przygd pary nieustraszonych detektyww, ktrzy rozwi!zuj!c archeologiczne zagadki,

nieustannie bawi! nas dowcipnymi, penymi erotycznych podtekstw dialogami, za ktre tak

ich kochamy. (anowie, jeli zastanawiacie si#, gdzie podziay si# dzisiaj wasze dziewczyny, to

s! tutaj, z egzemplarzem (aktu z )lasgow, i "auj!, "e nie jestecie tak poci!gaj!cy jak

%&'eill. *).+.-

y jeste 5.%. o ty napisaa t notk.

'atrzy na mnie, czekajc na potwierdzenie, ale ja milczaam jak zaklta nie "yam w

stanie wydusi z sie"ie dowcipnej riposty, ktra cisna mi si na usta. *a "ardzo si "aam.

'o wczeniejszyc) wpadkac) o"awiaam si, e znw powiem co niewaciwe&o.

reszcie, skon8undowany moim milczeniem, zapyta niepewnie:

6este pisark7 o jest naprawd nieze.

!ie.

#. $ina c)wila c)odne&o milczenia. 0.

!iektrzy pisz powieci, inni nimi yj.

*a"rzmiao to jak przytyk, ale u&ryzam si w jzyk i wci nie odpowiadaam.

wardo trzymaam si roli zimnej zozy, starajc si zatrze wspomnienie mojej

wczeniejszej kokieterii.

'ai&e, c)o nie rozumiaa powodw napicia midzy nami, wyczua je i spr"owaa

rozadowa.

5eor&ina to jedna z twoic) najwierniejszyc) 8anek.

>ya zac)wycona, kiedy si dowiedziaa, e do nas przyjedziesz.

ak doda zoliwie ?ou&. prost nie moe si oderwa od twoic) ksiek.

*apytaj j, ile razy przeczytaa 'akt z 5las&ow.

Spiorunowaam &o wzrokiem, ale Set) spojrza na mnie ze szczerym

zainteresowaniem. 'ewnie c)cia"y, e"ym znw "ya dla nie&o taka mia jak przedtem,

pomylaam ze smutkiem. eraz nie mo&am ju so"ie na to pozwoli. 1le razy7

'rzeknam lin. !ie c)ciaam odpowiada, ale ciar skierowanyc) na mnie

spojrze/ "y nieznony.

#ni razu. 6eszcze nie sko/czyam. ieki praktyki pozwoliy mi ukry zaenowanie

i wypowiedzie te sowa spokojnie i pewnie.

Set) zro"i zdziwion min, podo"nie jak pozostali. szyscy &apili si na mnie

skoowani. ylko ?ou& wiedzia, w czym rzecz. #ni razu7 spyta arren, marszczc "rwi. 'rzecie to wyszo ponad miesic temu.


32/289

?ou&, sko/czony dra/, wyszczerzy z"y.

'owiedz im reszt. 'rzyznaj si, ile stron czytasz dziennie.

0o za koszmar. tej c)wili zapra&nam, e"y ziemia si rozstpia i mnie

poc)ona. !ie do, e wyszam przed Set)em $ortensenem na aro&anck ladacznic, to

jeszcze ?ou& zmusza mnie do ujawnienia moje&o mieszne&o nao&u.

'i powiedziaam w ko/cu. 0zytam tylko pi stron dziennie.

?lacze&o7 zapytaa 'ai&e. !ajwyra=niej ni&dy nie syszaa tej )istoryjki.

0zuam, e si czerwieni. 'ai&e i arren &apili si na mnie jak na kosmitk, a Set)

wci milcza zamylony i zdezorientowany. ziam &"oki wdec) i powiedziaam

pospiesznie:

>o... "o ta powie jest tak c)olernie do"ra, i mam tylko jedn szans, e"y

przeczyta j po raz pierwszy, wic c)c, e"y to trwao. o uczucie. 1naczej sko/czya"ym

w jeden dzie/, a to "y "yo jak... jak zjedzenie cae&o pojemnika lodw. *a duo

przyjemnoci naraz i ko/czy si za szy"ko. ten spos" mo& to przeci&n. Sprawi, e"y

ksika trwaa duej. Smakowa j. !ie mam inne&o wyjcia, skoro wyc)odz tak rzadko.

!atyc)miast si zamknam, zdajc so"ie spraw, e wanie po raz kolejny

zakwestionowaam sprawno pisarsk Set)a.

!ic nie odpowiedzia na mj monolo&, a ja nie potra8iam rozszy8rowa wyrazu je&o

twarzy. $oe si zastanawia. *nw zaczam "a&a w duc)u, e"y ziemia mnie poc)ona

i oszczdzia mi upokorzenia. #le ziemia ani dr&na.

?ou& doda mi otuc)y umiec)em. 3n uwaa, e mj zwyczaj jest uroczy. $ina

'ai&e, ktra najwyra=niej "ya inne&o zdania, mwia, e rwnie mocno jak ja pra&nie, e"ym

znikna. 3dc)rzkna uprzejmie i zmienia temat rozmowy.

#le ja nie zwracaam ju uwa&i na to, co kto mwi.

iedziaam tylko, e Set) $ortensen uwaa mnie pewnie za nieprzewidywaln

wariatk, i nie mo&am si doczeka ko/ca wieczoru. .. .%incaid "dzie c)tna.

%ilkanacie minut p=niej otrze=wi mnie d=wik moje&o nazwiska.

0o7 zwrciam si do ?ou&a, ktry to powiedzia.

'rawda7 zapyta.

!a co "d c)tna7

@e"y jutro oprowadzi Set)a po miecie odpar ?ou& cierpliwie, jak"y mwi do

dziecka. 'okaesz mu okolic. $j "rat jest za "ardzo zajty wyjani Set).


33/289

0o ma z tym wsplne&o je&o "rat7 1 dlacze&o Set) c)ce pozna okolic7

*ajknam si, nie c)cc przyzna, e odleciaam na c)wil, "y pouala si nad

so".

#le...

6eli nie c)cesz... zacz Set) z wa)aniem.

3czywicie e c)ce. ?ou& da mi kuksa/ca w "ok. !o. yle= ze swojej dziury.

ymienilimy znaczce spojrzenia, warte 6eromeBa i 0artera.

ak, do"rze. !ie ma sprawy.

?o&ralimy szcze&y moje&o spotkania z Set)em. co ja si wpakowaam7 !ie

c)ciaam si ju wyrnia. 'rawd mwic, wolaa"ym, e"y na zawsze wymaza mnie z

pamici.

# wsplna wycieczka po Seattle nie wydawaa si najlepszym sposo"em osi&nicia

te&o celu. 'ewnie tylko jeszcze "ardziej si wy&upi.

ematy do rozmowy wreszcie si sko/czyy. %iedy mielimy si ju rozej, co so"ie

uwiadomiam.

3c). (ej. 'anie $ortensen. Set).

3dwrci si do mnie.

ak7

5orczkowo szukaam sw, ktre uciy"y 8atalny ci& sprzecznyc) sy&naw i

enujcyc) wpadek. !iestety, jedyne co przyc)odzio mi do &owy to: 9Skd "ierzesz

pomysy7 i 90zy 0ady i 3B!eill "d kiedy razem7 3drzucajc tak a"surdalne myli, po

prostu podetknam mu swoj ksik.

0zy mo& prosi o auto&ra87

zi ksik.

Ce, jasne. 'auza. 'rzynios ci j jutro.

0)ce mnie poz"awi ksiki na wieczr7 0zy nie do ju wycierpiaam7 # nie moesz podpisa teraz7

zruszy "ezradnie ramionami, jak"y nie mia na to wpywu.

!ie przyc)odzi mi do &owy nic, co m&"ym napisa.

!apisz po prostu swoje nazwisko.

'rzynios j jutro powtrzy, jak"y mnie nie usysza, i odszed z moim

e&zemplarzem 'aktu z 5las&ow. 3"urzona powanie zastanawiaam si, czy nie po"iec za

nim i nie da mu za to w nos, &dy arren poci&n mnie za okie. 5eor&ino powiedzia towarzyskim tonem, &dy z aoci patrzyam za moj


34/289

oddalajc si ksik mimo wszystko c)cia"ym przedyskutowa t kwesti w moim

&a"inecie. 3 nie. !ie ma mowy. !ie miaam najmniejszej oc)oty "zyka si z nim po tym

koszmarnym wieczorze.

3dwrciam si do nie&o powoli i pokrciam &ow.

$wiam ci, e nie mo&.

ak, wiem. woja 8ikcyjna randka.

!ie jest 8ikcyjna. 6est...

-ozejrzaam si, rozpaczliwie szukajc ratunku. 0)o w sekcji kulinarnej nie pojawi

si aden ma&iczny portal, mj wzrok napotka oczy 8aceta prze&ldajce&o pozycje w dziale

o"cojzycznym. 2miec)n si zaciekawiony moj uwa&, a ja w m&nieniu oka podjam

"rawurow decyzj.

...z nim. $am randk z nim.

%iwnam rk na nieznajome&o, przywoujc &o do nas.

*ro"i zaskoczon min, ale odoy ksik i posusznie podszed.

%iedy stan o"ok mnie, wziam &o pod rk i posaam spojrzenie, przed ktrym

klkali krlowie.

5otowy7

je&o oczac) piknyc), nie"ieskozielonyc) "ysno zdziwienie. %u mojej uldze,

podj &r i po mistrzowsku od"i pieczk.

6asne. 3"j mnie ramieniem, kadc mi do/ na "iodrze z zaskakujcym tupetem.

>y"ym wczeniej, ale utknem w korku.

!ieze. Spojrzaam na arrena.

'o&adamy kiedy indziej, okej7

arren patrzy to na 8aceta, to na mnie.

ak. 3czywicie. arren jest dosy za"orczy wo"ec mnie, ale nie na tyle, "y

stawa w szranki z modszym konkurentem.%ilku moic) wsppracownikw przy&ldao si caej scenie z zaciekawieniem. ak

jak i arren, ni&dy nie syszeli, "ym umawiaa si na randki. Set) $ortensen zaj si

pakowaniem teczki i ani razu nie spojrza mi w oczy, zupenie jak"y zapomnia o moim

istnieniu. !ie odpowiedzia nawet, kiedy na od c)odne rzuciam 9do widzenia. $oe i

do"rze.

yszam z moim 9c)opakiem z ksi&arni na c)odne, wieczorne powietrze. ?eszcz

przesta pada, ale c)mury i "lask miejskic) wiate wymazay &wiazdy z nie"a.'rzy&ldajc si mojemu towarzyszowi, troc) aowaam, e nie jestemy na


35/289

prawd umwieni na randk.

>y wysoki "ardzo wysoki. 'rzynajmniej dwadziecia pi centymetrw wyszy ni

ja z moim marnym metrem szedziesit dwa. 0zarne po8alowane wosy mia zaczesane do

tyu. mocno opalonej twarzy "yszczay oczy w kolorze morza. $ia na so"ie du&i, czarny

weniany paszcz i szalik w czarno "ordowo zielon szkock krat.

?ziki powiedziaam, kiedy zatrzymalimy si na ro&u.

2ratowa mnie pan przed... przykr sytuacj.

0aa przyjemno po mojej stronie. yci&n rk. 6estem -oman.

Iadne imi.

$oe "y. %ojarzy mi si z romansidami.

!aprawd7

3wszem. prawdziwym yciu nikt si tak nie nazywa.

#le w romansac) s cae tumy -omanw. 9-oman, 'ity %si ellin&ton,

9-oman Straszliwy acz Cle&ancki i 'rzedziwnie 'oci&ajcy 'irat z $rz 'oudniowyc).

(a, c)y"a czytaam to ostatnie. 6estem 5eor&ina.

anie widz. -uc)em &owy wskaza identy8ikator dla personelu, ktry miaam

na szyi. 'ewnie skorzysta z okazji, e"y zerkn na mj dekolt. 0zy ten strj to

standardowy uni8orm zastpcy kierownika7

'rawd mwic, mam &o ju serdecznie do odparam, mylc o reakcjac), jakie

wywoywa.

$oesz woy mj paszcz. ic dokd pjdziemy7

?okd...7 !i&dzie nie pjdziemy. ak jak mwiam, uratowae mnie tylko przed

dro"n nieprzyjemnoci.

3j, to te jest co warte odpar. 0)usteczk7 0ausa w policzek7 !umer tele8onu7

!ieD

3c), nie "d= taka. 'rzecie "yem wietny. !awet nie mru&nem, kiedy ci&namnie tym swoim spojrzeniem.

emu nie mo&am zaprzeczy.

!o do"rze, KKK LMNN.

o numer ksi&arni.

Skd wiesz7

skaza szyld Cmerald 0ity za moimi plecami. idniay na mim dane kontaktowe

sklepu. >o umiem czyta.


36/289

-any. o daje ci potn przewa& nad wikszoci c)opakw, ktrzy do mnie

startuj.

Spojrza na mnie z nadziej.

0zy to znaczy, e si ze mn umwisz7

!ie. ?oceniam twoj pomoc, ale nie c)odz na randki.

ic nie uwaaj te&o za randk. 2znaj to za... spotkanie umysw.

6e&o wzrok su&erowa, e ma oc)ot spotka co wicej ni tylko mj umys.

$imowolnie zadraam, c)o nie "yo mi zimno. 'rawd mwic, zaczo mi si ro"i

denerwujco ciepo. -oman rozpi paszcz.

'rosz. rzsiesz si z zimna. to, odwioz ci do domu. $am samoc)d za

ro&iem.

0)odz do domu pieszo. 6e&o paszcz "y ciepy od je&o ciaa i adnie pac)nia.

$ieszanin 0% 3ne i, )m, 8aceta.

$niam.

ic ci odprowadz.

6e&o upr "y uroczy, co tylko utwierdzio mnie w przekonaniu, e powinnam jak

najszy"ciej zako/czy nasze tete a tete. anie takic) porzdnyc) i 8ajnyc) 8acetw

staram si unika.

*&d= si zacz "a&a, kiedy nie odpowiedziaam. !ie prosz o wiele. !ie

jestem wirem, nie nac)odz ko"iet.

0)c ci tylko odprowadzi do domu. 'otem ju ni&dy mnie nie zo"aczysz.

Suc)aj, ledwie mnie znasz... urwaam, kiedy dotaro do mnie, co powiedzia.

3kej.

3kej co7

3kej, moesz mnie odprowadzi.

!aprawd7 rozpromieni si. ak.

rzy minuty p=niej, kiedy dotarlimy pod mj dom, unis rce z udawan rozpacz.

o "yo nie 8air. $ieszkasz dwa kroki od ksi&arni.

90)c ci tylko odprowadzi do domu. 'owiedziae, e nie prosisz o nic wicej.

-oman pokrci &ow.

!ie 8air. #"solutnie nie 8air. #le spojrza z nadziej na moj kamienic teraz

przynajmniej wiem, &dzie mieszkasz. (ejD 'owiedziae, e nie nac)odzisz ko"iet.


37/289

2miec)n si przeliczne "iae z"y "ysny na tle opalonej skry.

!i&dy nie jest za p=no, e"y zacz. 'oc)yli si, pocaowa mnie w rk i puci

do mnie oczko. ?o nastpne&o spotkania, pikna 5eor&ino.

3dwrci si i odszed w ciemno. 'atrzyam za nim, wci czujc na skrze dotyk

je&o ust. 0o za niespodziewane i dajce do mylenia zako/czenie wieczoru.

%iedy znikn mi z oczu, weszam do "udynku. poowie sc)odw zorientowaam

si, e wci mam na so"ie je&o paszcz. 6ak miaam mu &o odda7 'o c)wili dotaro do

mnie, e zro"i to celowo. Specjalnie pozwoli mi &o zatrzyma.

!a&le zrozumiaam, e jeszcze zo"acz podstpne&o %sicia -omana. -aczej

wczeniej ni p=niej.

-ozemiaam si i ruszyam dalej, przystajc po kilku kolejnyc) stopniac).

!o nie, znowu mruknam poirytowana.

*a drzwiami moje&o mieszkania k"iy si znajome 8luidy. 6ak z"ierajca si "urza.

6ak "rzczenie pszcz w powietrzu.

moim domu "yli niemiertelni.

0o jest, do c)olery7 $am zacz sprzedawa "ilety do wasne&o mieszkania7

?lacze&o wszyscy na&le uznali, e mo& tu so"ie wc)odzi pod moj nieo"ecno7

tej samej c)wili przemkno mi przez myl, e wczeniej nie wyczuam o"ecnoci

6eromeBa i 0artera. 'rzydy"ali mnie "ez ostrzeenia. o "yo dziwne, ale "yam z"yt przejta

ic) nowinami, "y zwraca uwa& na cokolwiek inne&o.

5niew nie pozwoli mi zastanowi si &"iej nad t "a)ostk.

>yam z"yt wkurzona. 'rzewiesiam tore"k przez rami i wpadam do mieszkania.


38/289

ROZDZIA 5

0)y"a troc) przesadzasz, szcze&lnie jak na ko&o, kto niedawno zleci morderstwo.

'rzesadzam7 ci&u ostatnic) dwudziestu czterec) &odzin musiaam znie

prawiczka, wredne&o wampira, oskarenie o morderstwo i omieszenie w oczac) ulu"ione&o

pisarza.

!aprawd nie uwaaam, e powrt do spokojne&o puste&o mieszkania to 8ana"eria.

#le zamiast spokoju znalazam w nim trzec) intruzw.


39/289

'okrciam &ow. ;u"i 'etera i 0odyBe&o. S jedynymi wampirami, z jakimi si

kiedykolwiek przyja=niam, co nie zmienia 8aktu, e "ywaj mczcy. *ma&anie si z

przernymi nerwicami 'etera i nieuleczalnym optymizmem 0odyBe&o to materia na serial

komediowy.

?u&o "y si trze"a przyzwyczaja mruknam, przyci&ajc so"ie stoek "arowy z

kuc)ni.

1 kto to mwi od&ryz si 'eter. 'rzypomnij so"ie swoje skrzyda i pejcz.

*aniemwiam. Spojrzaam z niedowierzaniem na (u&).

?ia"lik pospiesznie zamkn katalo& 4ictoriaBs Secret, ktry kartkowa do niec)cenia.

5eor&ino...

3"iecae, e nikomu nie powieszD *amkne usta na kdkD

!o, eee... tak mi si jako wypsno.

!aprawd miaa ro&i7 zapyta 'eter.

?o"ra, do te&o. ynocie si, wszyscy. 1 to ju. skazaam drzwi. *a duo ju

dzisiaj przeyam nieprzyjemnoci, e"y znosi jeszcze i was.

!ie powiedziaa nam nawet, jak wynaja za"jc ?uaneBa. Szczenice oczy

0odyBe&o patrzyy na mnie "a&alnie. 2mieramy z ciekawoci.

ak naprawd to umar ?uane, i to nie z ciekawoci mrukn 'eter p&osem.

2waaj, co mwisz ostrze& (u&). $oesz "y nastpny.

!iewiele "rakowao, e"y z uszu "uc)n mi dym.

'owtarzam po raz ostatni: nie za"iam ?uaneBaD

6erome mi wierzy, okej7

0ody zro"i zamylon min.

#le przecie mu &rozia...

ak. 1 o ile pamitam, to samo zro"i kady z was w tym czy innym momencie. o

z"ie& okolicznoci. !ie mam z tym nic wsplne&o i... !a&le co mi zawitao. ?lacze&owszyscy powtarzacie: 9zlecia morderstwo i 9wynaja za"jc7 ?lacze&o nie mwicie,

e sama to zro"iam7

*araz... przed c)wil powiedziaa, e te&o nie zro"ia.

'eter przewrci oczami nad &upot 0odyBe&o, po czym zwrci si do mnie z

powan min. 3 ile jakakolwiek mina mo&a "y powana w zestawieniu z tak 8ryzur.

>o nie mo&a te&o zro"i.

# ju na pewno nie w tyc) "utac). (u&) ruc)em &owy wskaza moje szpilki. ?oceniam wasz totalny "rak wiary w moje moliwoci, ale mo&am &o przecie


40/289

dopa z zaskoczenia7 (ipotetycznie, oczywicie.

'eter si umiec)n.

o "y nie miao znaczenia. !isi niemiertelni nie mo& si nawzajem za"ija.

idzc moje zdumione spojrzenie, doda: 6ak moesz o tym nie wiedzie, yjc tak du&o7

je&o sowac) wyczuam ironi. $idzy mn a 'eterem toczy si ci&y spr o to,

ktre z nas jest starsze w naszym maym kku "yyc) miertelnikw. @adne z nas nie c)ce

si przyzna do wieku, wic jak dotd nie ustalilimy, kto ma wicej stuleci. %tre&o

wieczoru, po "utelce teHuili, zaczlimy &ra w 9'amitasz, kiedy..., ale dotarlimy zaledwie

do rewolucji przemysowej, zanim padlimy nieprzytomni.

!ikt ni&dy nie pr"owa mnie za"i... ic twierdzisz, e te wszystkie terytorialne

wojny midzy wami wampirami s nie&ro=ne7

!o, nie takie znowu nie&ro=ne odpar. *adajemy so"ie do powane rany, ale

8aktem jest, e nikt nie &inie.

'rzy tylu utarczkac) zostao"y nas "ardzo niewielu, &dy"ymy mo&li si za"ija.

$ilczaam przez c)wil, przetrawiajc t in8ormacj.

ic jak... !a&le przypomniaam so"ie, co powiedzia 6erome. *a"ijaj was

owcy wampirw.

'eter skin &ow.

0o to za jedni7 zapytaam. 6erome nie c)cia mi nic powiedzie. (u&) "y rwnie

zaciekawiony.

Iowcy wampirw7 6ak ta dziewczyna z telewizji7 a ostra "londynka7

o "dzie du&a noc. 'eter o"rzuci nas karccym spojrzeniem. $usicie si

doksztaci, i to powanie. Sto jeden pyta/ o wampirac). 5eor&ino, dasz nam co do picia7

$ac)nam niecierpliwie rk w stron kuc)ni.

>ierz, co c)cesz. 0)c posuc)a o owcac) wampirw.

'eter wyszed z salonu i krzykn, kiedy potkn si o jedna ze stert ksiekwznoszcyc) si na pododze. *anotowaam so"ie w pamici, e"y kupi nowy re&a.

%rzywic si z dezapro"ata, o"ejrza wntrze mojej prawie pustej lodwki.

!aprawd powinna popracowa nad sztuk przyjmowania &oci.

'eter...

>o ci&le sysz opowieci o tym dru&im suku"ie... jak ona ma na imi7 iesz, ta z

$issouli.

?onna podsun (u&). anie, ?onna. 'odo"no urzdza wietne imprezy.


41/289

*amawia caterin&. *aprasza wszystkic).

0)opaki, jeli macie oc)ot poimprezowa z ca dziesitk niemiertelnyc) w

$ontanie, to prosz "ardzo, przeprowad=cie si tam. # tymczasem przesta/cie marnowa

mj czas.

1&norujc mnie, 'eter o"ejrza &o=dziki, ktre kupiam so"ie wczoraj wieczorem.

Stay w wazonie koo zlewu.

%to ci przysa kwiaty7

!ikt.

Sama so"ie przysaa7 zapyta 0ody ze wspczuciem.

!ie, po prostu kupiam. o nie to samo. !ie przy... suc)ajcie. ?lacze&o

rozmawiamy o kwiatkac), kiedy po ulicac) rzekomo &rasuje owca wampirw7 0zy wy dwaj

nie jestecie w nie"ezpiecze/stwie7

'eter zdecydowa si na wod i rzuci po piwie (u&) i 0odyBemu.

!ie.

!ie7 0ody wydawa si zaskoczony. 6e&o krtki ywot jako wampira czyni &o

praktycznie dzieckiem w porwnaniu z reszt z nas. 'eter uczy &o 8ac)u.

Iowcy wampirw to po prostu wyjtkowi miertelnicy, ktrzy maj wrodzon

zdolno do zadawania wampirom powanyc) ran. *wykli miertelnicy nie mo& nas tkn.

!ie pytajcie mnie, jak to wszystko dziaa ani dlacze&o.

3 ile wiem, nie ma tu sztywnyc) re&u. ikszo tak zwanyc) owcw wampirw

idzie przez ycie, nie zdajc so"ie nawet sprawy, e posiada ten talent. 0i, ktrzy o tym

wiedz, czasami decyduj si zaj tym zawodowo. yskakuj &dzie od czasu do czasu,

zaatwiaj jakie&o wampira i o&lnie s kopotliwi, dopki kto pomysowy si ic) nie

poz"dzie.

%opotliwi7 zdziwi si 0ody. *o"acz, co zro"ili z ?uaneBem. !aprawd nie "oisz

si, e ten kto dopadnie i cie"ie7 !as7 !ie odpar 'eter. !ie "oj si.

>yam rwnie skoowana jak 0ody.

?lacze&o nie7

>o ktokolwiek to jest, jest kompletnym amatorem. 'eter spojrza na (u&) i na

mnie. 0o mwi wam 6erome o mierci ?uaneBa7

2znaam, e i ja potrze"uj drinka. *ro"iam nalot na "arek w kuc)ni i zmieszaam

so"ie wdk z sokiem z limonki. 0)cia wiedzie, czy to moja sprawka.


42/289

'eter mac)n lekcewaco rk.

!ie, c)odzi mi o to, jak z&in.

(u&) zmarszczy "rwi, pr"ujc nady.

'owiedzia, e ?uaneBa znaleziono martwe&o... z kokiem w sercu.

Sami widzicie.

'eter spojrza na nas wyczekujco. $y patrzylimy na nie&o, nic nie rozumiejc.

!ie kumam powiedziaam w ko/cu.

'eter westc)n ze zniec)con min.

6eli jeste miertelnikiem, ktry posiada cudown zdolno umiercania wampirw,

to, do c)olery, nie ma znaczenia, jak to zro"isz. $oesz uy pistoletu, noa, wiecznika,

cze&okolwiek. %oek w sercu to przesd. 6eli normalny miertelnik zro"i co takie&o

wampirowi, w niczym mu nie zaszkodzi, co najwyej porzdnie &o wkurzy. Syszymy tylko o

przypadkac), kiedy tak akcj wykona owca, wic koki otacza le&enda. ak samo jest z

jajkami w czasie zrwnania dnia z noc.

0o7 (u&) z&upia do reszty.

'otaram oczy.

o przeraajce, ale niestety wiem, o czym on mwi.

;e&enda &osi, e jajko da si postawi pionowo w czasie zrwnania dnia z noc.

0zasem to si udaje, czasem nie, ale w rzeczywistoci takie same wyniki uzyska"y kade&o

inne&o dnia w roku. #le ludzie pr"uj te&o tylko w czasie zrwnania, wic tylko to

zauwaaj. Spojrzaam na 'etera. 0)odzi ci o to, e owca wampirw moe za"i wampira

w dowolny spos", ale poniewa wszyscy zwracaj uwa& tylko na koek, sta si on u znan

metod... od"ierania niemiertelnoci.

ludzkim pojciu sprostowa 'eter. >o tak naprawd c)olernie trudno w"i

komu koek w serce. 3 wiele atwiej "yo"y wpakowa mu kulk.

ic uwaasz, e ten owca jest amatorem, "o... 0ody przerwa najwidoczniejnieprzekonany porwnaniem do jajka.

>o aden owca wampirw wart zamane&o szel&a nie uy"y koka. a oso"a to

kompletny todzi".

'o pierwsze poradziam 'eterowi nie mw 9wart zamane&o szel&a, to "rzmi

arc)aicznie. 'o dru&ie, moe ten owca jest tradycjonalist7 # nawet jeli jest todzio"em,

to c)y"a "ez znaczenia, skoro udao mu si zaatwi ?uaneBa7

'eter wzruszy ramionami. ?uane "y aro&anckim dupkiem. ampiry potra8i z "liska wyczu o"ecno owcy.


43/289

>iorc pod uwa&, e ten jest niedowiadczony, ?uane nie powinien da si za"i. >y &upi.

3tworzyam usta, e"y zaprotestowa. ?uane rzeczywicie "y aro&anckim dupkiem,

ale &upi nie "y, o nie. %to, kto yje tak du&o jak my i tyle w yciu widzia, si rzeczy

doskonali swoje umiejtnoci przetrwania. $ona powiedzie, e szy"ko dorastamy.

!a&le moje myli zajo inne pytanie.

0zy owcy mo& skrzywdzi innyc) niemiertelnyc), czy tylko wampiry7

3 ile wiem, tylko wampiry.

3dpowied= 'etera jako nie pasowaa mi do te&o, co mwi 6erome. !ie potra8iam

sprecyzowa, co dokadnie si nie z&adza, wic zatrzymaam swoje wtpliwoci dla sie"ie.

0)opcy &adali dalej. emat owcy wampirw sta si nudny, kiedy ustalili ju ku

swojemu rozczarowaniu e nie ja &o wynajam. 'oza tym 0ody i (u&) c)tnie przystali na

teori 'etera, e owca amator nie stanowi prawdziwe&o za&roenia.

2waajcie na sie"ie ostrze&am 'etera i 0odyBe&o, kiedy z"ierali si do wyjcia.

@todzi" czy nie todzi", jednak za"i ?uaneBa.

ak, mamusiu odpar 'eter znudzonym tonem, wkadajc kurtk.

Spojrzaam ostro na 0odyBe&o, ktry zacz si niespokojnie wierci. >yo nim atwiej

manipulowa ni je&o mentorem.

>d uwaa, 5eor&ino.

*adzwo/cie do mnie, &dy"y dziao si co dziwne&o.

0ody kiwn &ow, na co 'eter przewrci oczami.

0)od= ju powiedzia starszy wampir. 'oszukajmy so"ie jakiej kolacji.

!ie mo&am si nie umiec)n. (aso 9poszukajmy kolacji w ustac) wampira

przerazio"y kade&o, ale nie mnie. 6a wiedziaam, co jest &rane. 'eter i 0ody nie cierpieli

polowa na ludzi. -o"ili to okazjonalnie, a i wtedy rzadko za"ijali.

@ywili si &wnie nietypowymi zakupami od rze=nika.

'odo"nie jak ja, niez"yt si przykadali do swojej piekielnej ro"oty. (u&) rzuciam ostro, kiedy dia"lik ruszy za wampirami. !a swko.

ampiry posay mu od pro&u wspczujce spojrzenia. (u&) skrzywi si, zamykajc

drzwi i odwracajc si do mnie.

?aam ci ten klucz na wypadek na&yc) sytuacji...

*amordowanie wampira to nie na&a sytuacja7

$wi powanieD ystarczy, e 6erome i 0arter teleportowali si tutaj "ez

uprzedzenia. # potem ty uznae, e moesz otwiera mj dom przed >o&iem i lud=mi. *daje si, e ani >&, ani ludzie nie "yli dzisiaj zaproszeni.


44/289

# na dodatek powiedziae im, e prze"raam si za demonic...

3c), daj spokj zaprotestowa. o "y czad. !ie mo&em zatrzyma te&o tylko dla

sie"ie. 'oza tym to nasi przyjaciele. 0o w tym ze&o7

o, e o"iecae, e nie powiesz warknam. 0zy tak zac)owuje si przyjaciel7 1

to po tym, jak ci wczoraj pomo&am7

0)ryste, 5eor&ino. 'rzepraszam. !ie wiedziaem, e tak ci to wkurzy.

'rzeczesaam wosy palcami.

!ie c)odzi tylko o to. 6a... no nie wiem. a caa )istoria z ?uaneBem. $ylaam o

tym, co powiedzia 6erome...

(u&) czeka, dajc mi czas na ze"ranie myli. 0zu, e c)c powiedzie co wane&o.

3dtwarzaam w mylac) wydarzenia dzisiejsze&o wieczoru, przy&ldajc si potnej postaci

dia"lika. 0zasami jest rwnie durny jak wampiry. !ie wiedziaam, czy mo& z nim

rozmawia powanie.

(u&)... po czym pozna, e demon kamie7

$ilcza przez c)wil, a w ko/cu rozemia si cic)o, rozpoznajc stary dowcip.

'o tym, e porusza ustami. 3parlimy si o kuc)enny "lat. (u&) patrzy na mnie z

&ry. # co7 $ylisz, e 6erome nas okamuje7

ak. %olejna c)wila milczenia.

!o to suc)am.

6erome kaza mi uwaa, powiedzia, e owca moe mnie pomyli z wampirem.

$nie powiedzia to samo.

#le 'eter mwi, e owcy wampirw nie mo& nas za"i.

"i ci kto kiedy koek w serce7 $oe ci to nie za"ije, ale na pewno nie "dzie

przyjemne.

-acja. #le 6erome twierdzi, e owcy odnajduj inne wampiry, ledzc o8iar. o

"zdura. 0ody i 'eter to wyjtki.iesz, jaka jest wikszo wampirw. !ie zadaj si z innymi wampirami. Eledzenie

jedne&o raczej nie doprowadzi do dru&ie&o.

!o tak, ale ten owca to todzi".

6erome te&o nie powiedzia. o teoria 'etera wysnuta z )istorii z kokiem.

(u&) mrukn twierdzco.

3kej. ic twoim zdaniem, co jest &rane7

!ie wiem. iem tylko, e te wersje s sprzeczne. 1 e we wszystkim "ierze udzia0arter, jak"y "y w jakiej zmowie z 6eromeBem. ?lacze&o 0artera to o"c)odzi7 6e&o strona


45/289

powinna "y zadowolona, e kto eliminuje naszyc).

o anio. $oe musi koc)a wszystkic), nawet potpionyc)7 Szcze&lnie, kiedy owi

potpieni s je&o kumplami od kieliszka.

!o nie wiem. 3ni nie mwi nam wszystkie&o... a 6erome "ardzo nale&a, e"ym

uwaaa. y&lda na to, e i cie"ie ostrze&a.

(u&) milcza przez c)wil, a w ko/cu powiedzia:

6este adn dziewczyn, 5eor&ino.

3supiaam. 3t i koniec powanej rozmowy.

ypie co wicej ni piwo7

'rzez co zapominam ci&n, i&norujc moje pytanie e jeste te mdra. *a duo

mam do czynienia z pytkimi ko"ietami, ktre o"c)odzi wycznie wasny wy&ld, z tymi

wszystkimi &ospodyniami z przedmie, ktre c)c mie &adsz skr i wiksze piersi...

Iatwo ulec stereotypom i zapomnie, e oprcz adnej "uzi masz te mz&. idzisz sprawy

inaczej ni reszta z nas... c)y"a troc) janiej. $asz szersz perspektyw. $oe to kwestia

wieku... "ez urazy.

!aprawd za duo wypie. 'oza tym nie jestem do mdra, e"y wykom"inowa,

co ukrywa przed nami 6erome.

$oe tylko to, e... mylisz, e istniej owcy suku"w czy dia"likw7

# syszaa kiedy o kim takim7

!ie.

6a te nie.

# o owcac) wampirw syszaem, i to nie tylko w popkulturze. (u&) si&n po

papierosy, ale rozmyli si, przypominajc so"ie, e nie lu"i, kiedy kto pali w moim

mieszkaniu. ak czy inaczej, nie wydaje mi si, e"y w naj"liszym czasie kto mia ci w"i

koek w serce.

#le z&adzasz si, e 6erome nie mwi nam prawdy7 # cze&o inne&o si po nim spodziewaa7

0)y"a... c)y"a pjd odwiedzi Crika.

o on jeszcze yje7

3statnio y.

?o"ry pomys. Staruszek wie o nas wicej ni my sami.

'owiem ci, cze&o si dowiedziaam.

!ie. 0)y"a wol pozosta w "o&iej niewiedzy. 6ak c)cesz. ?okd si teraz wy"ierasz7


46/289

$am troc) ro"oty po &odzinac) z jedn z nowyc) sekretarek, jeli rozumiesz, co

mam na myli. yszczerzy z"y w icie dia"elskim umiec)u. ?wadziecia lat, piersi

ktre nie suc)aj &rawitacji. 0o o tym wiem, pomo&em je zainstalowa.

$imo ponurej atmos8ery nie mo&am powstrzyma miec)u.

(u&), podo"nie jak reszta z nas, kiedy nie sieje za i c)aosu, ma normaln prac.

je&o przypadku &ranica midzy jednym a dru&im zajciem jest do pynna: jest c)irur&iem

plastycznym.

!ie mo& z tym rywalizowa.

!ieprawda. woic) piersi nauka nie jest w stanie powieli.

'oc)waa z ust prawdziwe&o znawcy. >aw si do"rze.

*amierzam. 2waaj na sie"ie, skar"ie.

y te.

0mokn mnie w czoo i wyszed. Staam w kuc)ni, nareszcie sama, &apic si na

drzwi i zastanawiajc, co to wszystko znaczy. 3strzeenie 6eromeBa "yo prawdopodo"nie na

wyrost, uznaam w ko/cu. 6ak powiedzia (u&), nikt ni&dy nie sysza o owcac) dia"likw i

suku"w.

$imo to przed pjciem spa za"lokowaam zamek i zaoyam a/cuc) na drzwi.

$o& "y niemiertelna, ale na pewno nie jestem lekkomylna. 'rzynajmniej w wanyc)

sprawac).


47/289

ROZDZIA 6

!astpne&o ranka o"udziam si z mocnym postanowieniem odwiedzenia Crika i

dowiedzenia si prawdy o owcac) wampirw. 6ednak kiedy szorowaam z"y,

przypomniaam so"ie o innym kryzysie.

Set) $ortensen.

?oko/czyam toalet, &ono przeklinajc, czym zasuyam so"ie na karcce

spojrzenie #u"rey. !ie spos" "yo stwierdzi, jak du&o potrwa wycieczka z Set)em. $o&o

si okaza, e Crika odwiedz dopiero jutro. ymczasem owca wampirw, czy kto to tam

"y, m& znw zaatakowa.

yruszyam do Cmerald 0ity u"rana w najmniej atrakcyjn kreacj, jak zdoaam

skomponowa: dinsy i &ol8. osy ci&nam w kucyk. %iedy czekaam na Set)a wkawiarni, podesza do mnie 'ai&e caa w skowronkac).

%iedy "dziecie w miecie, poka mu o lu"i "ra ze so" laptop i pisa w kawiarniac). !o tak, ale mieszka w 0)ica&o.

'ai&e pokrcia &ow.

6u nie. 5dzie ty "ya wczoraj wieczorem7

'rzeprowadza si tutaj, e"y "y "liej rodziny.

'rzypomniaam so"ie, e Set) wspomnia co o "racie, ale "yam wtedy z"yt

zaenowana, e"y zwrci na to uwa&.

%iedy7

3 ile wiem teraz. ?late&o tu "y ostatni przystanek je&o trasy promocyjnej. !a razie


48/289

mieszka u "rata, ale planuje kupno mieszkania. !ac)ylia si "liej, a jej oczy "ysny

drapienie. yo"ra= so"ie, jak poprawi"y si nasz wizerunek, &dy"y re&ularnie

przesiadywa u nas sawny pisarz.

Szczerze mwic, niewiele mnie w tej c)wili o"c)odzio, &dzie Set) "dzie pisa.

!aj"ardziej przeraa mnie 8akt, e nie wy"iera si w naj"liszym czasie do innej stre8y

czasowej, &dzie m&"y o mnie zapomnie, tak a"y kade z nas dalej yo spokojnie wasnym

yciem. # tak7

$o&am na nie&o wpada codziennie. 1 to dosownie, &dy"y yczenie 'ai&e si

spenio.

!ie sdzisz, e jeli wszyscy "d wiedzieli, &dzie jest, moe na tym ucierpie je&o

praca7 iesz, jacy namolni potra8i "y 8ani.

>dziemy kontrolowa sytuacj. ?o maksimum wykorzystamy je&o o"ecno u nas,

jednoczenie szanujc je&o prywatno. 2wa&a, idzie.

2piam par ykw mokki, wci zdumiona sposo"em 8unkcjonowania mz&u 'ai&e.

'otra8i znale= okazj do reklamy, jaka mnie nawet nie przysza"y do &owy. arren

zainwestowa w Cmerald 0ity kapita, ale to jej marketin&owy &eniusz sprawi, e ksi&arnia

odniosa sukces.

?zie/ do"ry powiedzia Set), podc)odzc do stolika.

$ia na so"ie dinsy, koszulk z ?e8 ;eppard i "rzow sztruksow marynark. 6e&o

8ryzura wskazywaa, e si dzi rano nie czesa.

'ai&e spojrzaa na mnie wymownie, wic powiedziaam z westc)nieniem:

!o to c)od=my.

Set) w milczeniu wyszed za mn na dwr. %rpujca cisza tworzya midzy nami

niewidzialny mur. 3n nie patrzy na mnie, ja nie patrzyam na nie&o. ?opiero kiedy

stanlimy na Gueen #nn #Oenue i zdaam so"ie spraw, e nie mam adne&o planu, si

rzeczy musiaam si odezwa. 3d cze&o "y tu zacz7 Seattle, w odrnieniu od 5alii, nie dzieli si tylko na trzy

czci.

*aartowaam "ardziej na wasny uytek, ale Set) rozemia si.

Seattle peninsula est stwierdzi, podapujc temat.

!iezupenie. 'oza tym to >d 0zci&odny, a nie 0ezar.

iem. #le sa"o znam acin. 'osa mi dziwny, speszony umiec), ktry

najwyra=niej jest je&o znakiem 8irmowym. # ty7 roc). 0iekawe, jak "y zarea&owa, &dy"ym mu powiedziaa o mojej pynnej


49/289

znajomoci aci/skic) dialektw z rnyc) okresw imperium rzymskie&o. idocznie

zinterpretowa moj wymijajc odpowied= jako "rak zainteresowania, "o odwrci oczy i

znw zamilk. 0)cesz o"ejrze co konkretne&o7

aciwie .nie.

aciwie nie. 3kej. 0. 1m prdzej zaczniemy, tym szy"ciej to si sko/czy i "d

mo&a odwiedzi Crika.

0)od=.

%iedy zaczlimy je=dzi po miecie, miaam nadziej, e rozmowa wywie si sama

mimo wczorajsze&o nieudane&o startu. 6ednak wkrtce stao si jasne, e Set) nie jest

zainteresowany konwersacj. 'rzypomniaam so"ie je&o nerwowo podczas wczorajsze&o

spotkania z pu"licznoci, a nawet w rozmowie z personelem. *rozumiaam, e 8acet cierpi

na powan 8o"i spoeczn, c)o, kiedy wczeniej 8lirtowalimy, dzielnie pr"owa j

przezwyciy. %iedy zaczam wysya odpyc)ajce sy&nay, pewnie nie=le &o

wystraszyam i zniweczyam postpy, jakie poczyni. >rawo, 5eor&ino.

$oe &dy"ym zdoaa poruszy interesujce &o tematy, wykrzesa"y troc) pewnoci

sie"ie i znw poczuli"ymy si swo"odnie w swoim towarzystwie oczywicie na

paszczy=nie platonicznej. Spr"owaam przypomnie so"ie &"okie pytania, jakie

przy&otowaam na wczorajszy wieczr, ale "ez skutku. 'ozostaam wic przy "ardziej

przyziemnyc) sprawac).

ic twj "rat tu mieszka7

ak.

ktrej dzielnicy7

;ake


50/289

skinieniem &owy. 'ewnie widzia j z okien Cmerald 0ity, i &dy"y c)cia si za"awi w

turyst, m& zapaci kosmiczn wejciwk, e"y zwiedzi j dokadniej.

!a lunc) pojec)alimy do 2 ?istrictP. !ie protestujc, wszed za mn do mojej

ulu"ionej wietnamskiej knajpki. *ro"iam so"ie przerw od &adania, wic w milczeniu

wcinalimy kluski, o"serwujc przez okno ruc)liw ulic pen studentw i samoc)odw.

yo to najdusze zdanie, jakie wypowiedzia od jakie&o czasu. !iemal

podskoczyam, syszc je&o &os.

ak. -estauracja moe nie wy&lda okazale, ale daj tu c)olernie do"re p)o.

!ie, c)odzi mi o to, co jest za oknem. 3 okolic.

skaza rk ulic. Spojrzaam na 2niOersity ay i z pocztku nie zo"aczyam nic

ciekawe&o, prc

Documents

Mead Richelle - Georgina Kincaid 01 - Melancholia Sukuba