71
Piotr Mierzwa PŁONNOŚĆ

Piotr Mierzwa - Płonność

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Poniewczesna odpowiedź "Gościnnemu morzu".

Citation preview

Page 1: Piotr Mierzwa - Płonność

Piotr Mierzwa

PŁONNOŚĆ

Page 2: Piotr Mierzwa - Płonność

2

Ze śmierci ziemi rodzi się ogień, ze śmierci ognia rodzi się powietrze, ze śmierci powietrza rodzi się woda. – Heraklit z Efezu, D 76, przekład Adam Czerniawski

Page 3: Piotr Mierzwa - Płonność

3

Page 4: Piotr Mierzwa - Płonność

4

DYLEMAT SAMAELA

(.)

I była zgroza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie! A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie? Bolesław Leśmian – „Dziewczyna” (1936) Dopóki słońce i księżyc są w górze, Dopóki trzmiel nawiedza różę, Dopóki dzieci różowe się rodzą, Nikt nie wierzy, że staje się już. Czesław Miłosz – „Piosenka o końcu świata” (1945) I say the system got you victim to your own mind Dreams are hopeless aspirations In hopes of comin' true Believe in yourself The rest is up to me and you TLC – “Waterfalls” (1994)

Page 5: Piotr Mierzwa - Płonność

5

MIJAM

(WIERSZE ZADAWANE SOBIE)

Nagle słowa mu prysły, a góry zaśmiały się: – Mijam. Anna Świrszczyńska – „Południe” When the stars threw down their spears And water'd heaven with their tears: Did he smile his work to see? William Blake – “The Tyger” Jeśli pragniesz się zaśmiać Ofiaruj swą uległość Nigdy swego oręża Stworzony dla chwil niezwykłych Na nieuchronność zdany słodką Zmieniaj się mijaj bez żalu René Char – „Wspólna obecność” przekład – Artur Międzyrzecki

Page 6: Piotr Mierzwa - Płonność

6

Jego znikomość

Jutro, dziś i zawsze

Zmienia się wartko poziom

wody w Wiśle, wartko krąży

po niebie pospolity jastrząb.

Otwiera się chmura, ktoś

wpada, wypada coś zrobić,

by nie czekać na przyjście,

przyszedł, przyszedł czas.

Nic takiego

nic wszędzie, na dworcu, w korytarzu,

pustym mieszkaniu, kluczu i w kluczu

za dużo tego było (istot z krajobrazu),

mnie zabrakło tylko ciebie & koneksji

nikt się nie wiąże z nikim, to nic, reżim

padnie, ty byłeś jedynie mną, ja niczym

Głośnia

Bez niespodzianek, budzików,

ułamek nanosekundy w przód

lub wstecz, tu, w ciszy potężnej

jak gnijący żonkil, kogoś nie ma,

nikomu się do siebie nie śpieszy,

do pracy, domu, wszędzie tutaj

to wszystko, nie ma co, niczego

nie pragnę żwawiej niż oddania

sprawie, rozmowie, telefonii, nie

zadowala kontakt przez Internet!

Page 7: Piotr Mierzwa - Płonność

7

Po ptokach, ruczaj

Naturalnie, że będąc źródłem cierpień,

krynicą rozrywki, kultura to niebywały

stan pierwotny nabyty przedwcześnie.

Wycieńczony rozkminianiem obecności nie

znikam, poszukiwania nie przyniosą skutku.

2009/2011

Page 8: Piotr Mierzwa - Płonność

8

Page 9: Piotr Mierzwa - Płonność

9

WOŃ

I should find Some way incomparably light and deft, Some way we both should understand, Simple and faithless as a smile and shake of the hand.

T.S. Eliot – “La Figlia Che Piange” I decided that if the shaking of her breasts could be stopped, some of the fragments of the afternoon might be collected, and I concentrated my attention with careful subtlety to this end. T.S. Eliot – “Hysteria”

Page 10: Piotr Mierzwa - Płonność

10

Marketing szemrany Wielki, wyjątkowo zdrowy księżyc na imigracji wewnętrznej (pełnia już) w samym środku ziemi, granatowym sklepieniu. Jego milczenie jest mi potwierdzeniem. Fałszerstwem: „tak trzymać!” & „oby tak dalej”. Fenomenalnie wykonywanym (zrealizowanym), nie ma obawy, najmniejszej, że zejdzie ze mnie w niezapowiedzeniu, zanim zrobimy sobie obydwojgu dobrze (nawzajem!). Opanowują (osaczają) mnie własnościowe kadencje, nie brud, ani kłamstwo (choć nie wiadomo, co lepsze). Cudszelmostwo, odsłuch, Nowa Słupia, ostoja tymczasowego zranienia, szalest.

Page 11: Piotr Mierzwa - Płonność

11

PRZEDMOWA

Chciałbym, żeby przyszedł wilk i mnie

rozszarpał.

Tomaž Šalamun – „Latarka”

przekład – Miłosz Biedrzycki

Płonący parasol

„A nic nie jest bez znaczenia

i wszystko jest nieważkie”

mówi się, spisuje,

na nieskończenie zdrożne odległości.

Pszczoła zawieszona nad tranzystorem

nie przekazałaby surowszego kwiatu,

kłosy ukołysane w sepleniącym wietrze –

pieszczę szum, stając się sytym stepem,

snując, zacicham słoneczność, wygasiłem

gościniec, na kawalątki rozpatrując wieczko.

Po żwirowaniu nadbiega odprawa – strzyże

uszami – trząść kubicznym zadem. Bestialskie

niebo nigdy nie jest głodne, sąsiada aport,

genetyczny problem; nie rozwiązywać,

ale zwrócić pokarm, kiedy w gardle uwięzła

gromada motyli.

Wypiękniałeś, dorzuca

dozorca, żarzyłeś się jak płonący parasol.

Kosztując teraz powierzchni powietrza,

rozciągasz siebie na dotkliwszy teren.

Page 12: Piotr Mierzwa - Płonność

12

Włócznie

Rozwijam się, jak głowa kwiatu.

Kry schodzą się nocą. Ciemnieją psu w ustach.

Sylwetka defiluje symbolicznym lasem. Wewnątrz

nie wymagam niczego z wyjątkiem wnętrzności.

Płocha zwierzyna zasiedla ulice (rzeczywistość to

klisza, z której nie wywoła mnie żadna metafora),

orkiestra spala dyrygenta, rozmach, i uda zżerają

wiolonczelę. Narzędzia śniedziałyby, rozczyniając

robotnika w płomiennym szamanie; przedzierzgają

w wilka. Jaskółka wymiguje zwierzę z przebieralni.

Do mnie wprowadza się ocean, ja do oceanu.

Nie ma już o kim mówić, z lustra lotniskowca.

Cisza zwiastuje jedynie mini katastrofę nieba.

Umieram z pragnienia.

Page 13: Piotr Mierzwa - Płonność

13

(wiersz kamienia)

Bożenie

Połączyły nas tęczujące mgły. Każde na własną rękę stawało się wilkiem. Rosły nam

struny, ogony, głupoty i blaszki. Wydawało się, że nigdy nie znajdziemy stada. Zima

stanęła w oczach jak lśniący wieżowiec. Zdania robiły się krótsze, a ciała niebieskie. Nie

było już odwrotu: tylko naprzód, naprzód! Przez cudowny płaskowyż, bez końca, bez

śladu. (Dawno już pozostawiłyśmy tropiciela w sidłach.) Przez płaszczyzny pomników

i przez linie sonat, księżycowych, słonecznych, gwiezdnych i bez nieba, utworów

rozczarowanych i tym bardziej dumnych. (Skromność wypływa tylko z imigracji.) Im

większa nasza prędkość, tym się pomnażamy, pojawia się przy boku nikczemna

wataha, my się w niej przemieniamy w marginalnego przewodnika kierdla. Ten ruch

nie zapisuje w kronikach powietrza, w świetlnej korespondencji i w ciemnej godzinie,

dając nam tylko pole, po którym hasamy. A nic już mas nie zmusza, żeby referować,

przekonywać szaleńca do autoryzacji, bo biegniemy w sąsiedztwie odmiennych

sygnałów. W poszukiwaniu nie zwykłej ofiary, a ujarzmienia, żeby je rozszarpać.

Page 14: Piotr Mierzwa - Płonność

14

Wyrośnie

Pogodziłem się z wilkiem: pamięć nie nadąży

nigdy za tym, co czytane, co się przydarza

na audytorium zmysłów. Wielka rzecz —

przestrzegać sceny postrzeżenia, ale większa

wystąpić z propozycją zdarzeń. Ten talent

fascynował wilka. Lato zatrzaskiwało

kuluary, więc zacząłem się odrywać

od nieskromnych planów napisania

wszechświata w formie rymowanej,

albo opowiedzenia baśni o szykach

przedstawień. Marne, marne, kulawe.

Do tego stopnia akceptuję zmianę,

że pozwalam sierści wyrosnąć

na ekranie pleców (dotykowym)

i szmerom zabierać miejsce projekcji,

chociaż to brzydkie, niezmetaforyzowane.

Wilk na to: „Wielcy tego świata

mają świetną pamięć, frazę

długą, dokładną i dalece

bardziej wyrafinowaną niż podsuwanie

dzieciom i zwierzętom marzenia

o głosie, który do ostatnich rzędów dotrze z orkiestry.”

Page 15: Piotr Mierzwa - Płonność

15

Paniczne ostatki

Siostra nie wraca. Dalej – Orfeuszu,

co zostawiłem za otwartymi drzwiami

balkonu, cuchnie i nie przepadnie!

Mam dać szlif pestce. I nie przestając

nazywać krągłych znamion: brzuchem,

udami, piersią – być wilczycą, podając

ją szczeniętom. Są ślepe.

Strach uczy je chodzić. Żaluzje w oknach.

Niechże śmiertelne tożsamości prowadzą cię,

Dichter! Głos złamie się, zmartwi. Gładkim

ruchem wysunę z kieszeni rewolwer. Jak łzę.

pierwowpisy 2005/2006/2007

* * * * *

Page 16: Piotr Mierzwa - Płonność

16

Pod księżycem, pod słońce

We float

Take life as it comes

PJ Harvey – “We Float”

Jedyną drogą do unoszenia się nad ziemią jest pływanie

(to smutek rozbił się o zamieszkałe brzegi).

Hej, puść swojego chłopca, DJ zapuścił ten przebój,

że pod spodem rzeki oceanu inna rzeka płynie,

inne życie popod, pod płaszczem, w jądrze

rozognione atrakcyjne wirowanie, grawitacja

w centrum amen, ośrodek zdrowia.

22 kwietnia 2011 r. (piątek)

Page 17: Piotr Mierzwa - Płonność

17

Psst

I to trzeba powiedzieć: Joanna się śmiała.

Powietrze przestrzelone świergotliwym

milczeniem ptaszków (im udało się imiona

zapodziać lub nigdy ich nie nauczyć), jest i

wystawa Sandera, i albo ją zwiedzimy, albo

darmo powściągając nasze chrapki, potkniemy

o rozwiązanie: nie sznuruj sznurówek, naturalnie

w mokasynach ich nie ma. Filolog polsko-niemiecki

wyścieliłby z rzetelności, że wiedza jest zamszem.

Nic z tych rzeczy, Siostro, wybrałbym się z Tobą

na wszystkie kontynenty (zejście na dno oceanu

skończyło się piaskiem)! Nie pora ich tu wskazywać,

kiedy do wypełnienia mam niewąskie obowiązki,

a przebąknąwszy co nie co o wzorzystym losie,

w odwodzie jednak trącam hymn & haubicę

niczym niedzielny gitarzysta na drętwym ognisku.

2007/2011

Page 18: Piotr Mierzwa - Płonność

18

Wiersz z przyjaciółmi (uniwersalny) Mr. Muscle forcing bursting Stingy thingy into little me, me, me Antony & the Johnsons – “Cripple and the Starfish”

Mam trzydzieści lat i nie dymam. Zamiast rozsiewać swoje nasienie w twoich wnętrznościach, w siebie brać rozkosz, chętniej sieję miłość: radosne smutki, sen, spokój, popłoch. Ponieważ strasznie się boję, tak bardzo się wstydzę, że znowu mi nie wejdzie, że chcę to zapisać, co powiedziałem najbliższym i tobie, mój miły (który wyszedłeś poza stopniowanie), gdy żeśmy się kochali, bez penetracji analnej (mimo prób, nie poszło). Krótko tu bywamy. Chociaż nasz seks, tak to nazywają, był wręcz (nie tylko) upierdliwie przedłużany (oddychałem). Człowieku, tak bardzo, że kochając jak życie kogoś, kto mnie, jak najbliżsi, nie upokorzył, wciąż przeraźliwie srożę się na siebie, że mi może nie wyjść, nie wchodzi (nie szkodzi?)! Według wulgarnych (ludowych) standardów jestem prawiczkiem (wyjąwszy jeden raz, nic wielkiego, wszedł, gwałt za przyzwoleniem). Mam trzydzieści lat i jestem dumnym, młodym mężczyzną. Zawsze chciałam napisać ten wiersz, lecz proste słowa przychodzą nie za wcześnie. 24 kwietnia 2011 r. (niedziela)

Page 19: Piotr Mierzwa - Płonność

19

Ksobności

nie biorą się z samego tylko mrugania?

Paweł Tomanek – „Wstążeczka”

Tak rodzi się w kunktatorze miłość:

słoneczne okulary puszczają mi oko.

Page 20: Piotr Mierzwa - Płonność

20

Rak

Rozpacz nie ma rodziców, przerastając kamień,

wyrządziła żebrakowi podszewkę bez palta, Bałtyk,

(watolinę), kiedy krążenie ustało na Ziemi —

spuszczony z prawa grawitacji Księżyc

podryfował kosmosem w stronę marginesu,

bez cienia atmosfery mrocząc się, bez związku.

Wolność dotyka umysły, chrzci państwa,

pożąda jej okrutnie obyta ciałostka;

jabłka mi nie dali, w niebogłos drwi berbeć,

i będą odmówione także egzotyczne sady

archaniołom, którzy ustrzegliby przed niżem,

ponieważ z wyprężenia nie wnikną korzyści.

Maleńki, instrument mi, korozja, wariuje!

Roztyte prześcieradło wybrzusza się, klęśnie

(zażywszy odurzenia, „Żegnaj!” dęto żegnam).

Pianissima są późne. Ciężkie, niedojrzałe,

zadawane nie ręką, okrzepłe oddechem wobec

sprzeciwu, wbrew fiasku. Utwór się zaczyna.

2007/2011

Page 21: Piotr Mierzwa - Płonność

21

Dendryt

Popiół twoich włosów Sulamit ten człowiek się bawi z wężami*

1

Kiedy to na gruszach marzną kwiaty, szablon

przeszywa ścianę nośną, grzęźnie w roszczeniach

robotnica burzy; świat kończy się,

nie podjąwszy krosna, westchnieniem.

Prąd przemieszcza się w powierzchniach, w jakie to

przydomki się przebiera w nadziei na ostatnią szansę?

Raz założone rodziny mizernych aktorzyn

natrętnie goszczą szarość, jak konspiratora

dwudzielnej wdzięczności. Ścieżka prowadzi

przez drzewo w kadry folii śniegowej & zygzakiem po molo

pozbawionym brzegu; w zamian za bałwana wygaszam

te meteory, co zaszczepił mobbing, powstrzymując obłęd.

2

Wyprowadziwszy się w szczere pole w szortach & t-shircie

z prasowanką: „Popiół śmieszy”, mieszkałem w Poznaniu.

Swąd

brzozom pieścił uszy, pewnie się śpieszyłem

grzebać w ziemi tak doskonale przejętej powietrzem,

że przeszłość się w niej złożyła

w przepiórcze jajeczko.

Uchylony basen był mózgiem, jest (ch)ciałem.

Rzeka pięści się w żyle, żar burzy w tętnicy

[sic!] mdły aniele, spływamy, wyszeptuję czule,

to stażyści napiszą historię znoszonej ciżemki.

3

Gipsowe pasmo opiewa pień, korzenie

ziszczają się pod ziemne zwierzęcenie;

* Paul Celan – „Fuga śmierci” – przekład – Stanisław Jerzy Lec

Page 22: Piotr Mierzwa - Płonność

22

kasztan otrzepał się z kształtu, kaszalota,

a my już nic nie przedrzemy, (a wykorzystamy),

co nie zadarłoby z koszmarnym porządkiem,

piszczę tę strużkę, która się wydzieliła

z tak bardzo twojego, spoconego czaru

(rozgościłyśmy się w kawkach

ulatujących gorliwie z gałęzi).

Głaszczę po grzbiecie domowego kota,

drapieżnie mierzwiąc mu futro, raz za

razem — wiem, że mnie patrzy.

start – wiosna 2007 –

finisz – Kraków, 30 kwietnia 2011 r.

* * * * * * *

Page 23: Piotr Mierzwa - Płonność

23

Page 24: Piotr Mierzwa - Płonność

24

Bezwiecznie

1

Ludzie bywają

źródłem niepokoju,

nim są najczęściej.

2

Wyjałowiony,

wyjawiam się.

Page 25: Piotr Mierzwa - Płonność

25

Käsefieber

Jak tylko na elektronicznej blasze wyryłem &

wytrawiłem prawa przybierania w powierzchnię,

wznosząc płaski grób, stałem się trzeźwy,

spokojny & szczery jak pole, które leży

odłogiem, czy to ciało toczy mózg? – Nie od początku

nic się nie zaczyna – z zamysłem porzucenia

tamborka oryginalnych rozmiarów (,) szwaczki

rozłożyły ręce w niegustownym geście

: nisza,

krzątanina, w której się nie certolą ze sobą

syreny, trytony, gdy piorun gromko milczy.

Pod okiem trapezu Wisła osiada w żyłach

saltimbanco, nigdzie się nie spieszy, wsuwa

w szarawary, niże na kaszmirową kurtę,

marszczy ją czółenko, więc niszczy

wszystko, co niesie i wszystko, co ma

kontakt z szosą, jesteśmy z niego tak

dumni (konszachtu), że cienko przędę

werset światła, który nas rozdzielił:

linia niedziela — poniedziałek

dziwi się miłości, że się odbyła

włóczęga krakowskim targiem.

Zamorskie towary pachną mi dziś bundzem

majowym, lecz owczarek bezkarnie spasiony

czarnym ścierwem. Aktywnie & bezwiednie

wdrożyłem sobie niemożliwość skrzydeł, a

anioły zagadywałem w światłach dnia, tylko,

światłach, których nie powiela się na jawie,

albo i we śnie

do wypuszczenia są niewiasty,

szczęka klęka jeszcze raz, no!

Page 26: Piotr Mierzwa - Płonność

26

Page 27: Piotr Mierzwa - Płonność

27

Niespodzianka

Kiedyś różą byłam Lecz nie jestem teraz Kayah – „Byłam różą”

Twoim zadaniem, bezdzietny ojcze, jest oznajmić o śmierci, mówię wam: – umierałem, umierałem z wrażenia! .rozpacz i pochówek, sceniczny obrzęd i rytuał się Zaczął1 – Umarłem – ażeby kantor zamilkł, żeby Bożydar przemówił & kamień, to gadanie, Bogdanie, zgadywanie: klapa, łapa, lata, paka, papa, tata!? takk tak takt nietaktem siebie traktuję, łatwopalne bezdroże dobrze śpiewa m puszczam się kantem mimo uszu w nie pamięć pilnuję pylnika teraz słyszę tubalne Rose Ausländer 11 maja 2011 r. (środa)

1 Bogdan Renczyński

Kantor: aktor-dzieło sztuki.

Dziś są moje urodziny.

Page 28: Piotr Mierzwa - Płonność

28

Page 29: Piotr Mierzwa - Płonność

29

this time

i’m gonna keep it to myself

this time

i’m gonna keep me all to myself

Björk – “Pagan Poetry”

Nie pamiętam.

tytułem piosenki

Kogo kocham, kogo chcę

Ciebie tak, a ciebie nie –

_____

odejdź, człowieku

wszystko jest w porządku.

nie ma nic.

_____

Drugi odstęp

Wygaśmy ognisko!

23-05-22-05-2011

Page 30: Piotr Mierzwa - Płonność

30

na co dzień

o! – jakże ciekawsze jest światło –

niż nasze denne krzyki,

kiedy nic nie znaczy,

jest do zobaczenia,

powiedzmy, na frontonie kamienicy,

kiedy jest ciepłe, ulubione

przez fotografów,

przez chwilę.

Page 31: Piotr Mierzwa - Płonność

31

w poświacie (a ona: „Kocham pana, panie Sułku”)

tak do końca nie wiemy, kto tutaj leży, nie możemy być pewni.

Wojciech Brzoska – „czarna płyta” dla Tomka & Kostka również we śnie było światło, również w nim. sprawiał wrażenie to półsnu, to rozbudzenia. powtórek z rozrywki. często nierównych jak po co to wszystko, ta spektakularna autoprezentacja? po to. wycieńczało mnie to jakby zewnętrzne migotanie, pewna irytująca oscylacja, niejako pomiędzy. dniem a nocą? tymczasem psikus. nic z tego! wcale nie „A!”, tylko „A ku ku!” wkurwiony, bezwstydnie otworzyłem oczy, słowem poety: „wzniosłem powieki w noc”, precyzyjnie rzecz ujmując, rozwarły mi się. wyszło na jaw, słuchaj teraz, że w nocy jest ciemno. bezzwłocznie powróciłem do snu. a to w nim to światło, a w świetle szarawa postać. (nie konfabuluję, mówię, jak było.) to co miałem robić? odbiwszy się, wbiłem we wznoszącą się pochyłość. odczułem to samo, lubimy mówić, jeżeli pozwolisz, że się powtórzę, jak wówczas, gdy poczułem miłość, i jak wtedy, kiedy w pewnej chwili przeświadczony, że wiem, że nic nie wiem, zapomniałem się, jak gdyby nikt nie umarł. wtorek, 24 maja 2011 r., Kraków, os. Ruczaj

Page 32: Piotr Mierzwa - Płonność

32

Page 33: Piotr Mierzwa - Płonność

33

Żywiciel

If you call out tonight

And hear the call of the wild reply

You are animal

Animal not so deep inside

Róisín Murphy – “Primitive”

Bożenie, na pożegnanie

Nikt nam nie wlepił mandatu za lata pełne ucieczek.

Ty wykolejasz pieski koszmar, mi odchodzi ochota

na nawarstwianie przeszkód, w ich miejsce

szlachetny głos wreszcie wychwala precyzję

& zgodność. Obrazy u szyi, co ciężyły, rozeszły

się w kościach. Właśnie jeden kuśtyka – kulawy

kundelek. Zwróć uwagę i na to – poddałem to

potulne zwierzę rewaloryzacji, po remoncie

postrzyżony wilkołak cieszy mnie & dobrze,

źle, niestraszny nikomu. Wykradłyśmy sobie

pomysły na więzy. Szczeniak mi potwierdza,

że brak mu czasu, kasy wyszlifował wierność.

Pysk za kark Cię schwycił & przenosił we mnie,

w bezimienne miasto, gdzie coraz swobodniej

wypowiadałem sploty „dam” ze „strachem”,

marzeniami, które wyśniłem za Ciebie.

Bezdenna jest lekkość. Złożony w cieniu,

żeby pozwolić słońcu doczołgać się tutaj,

aby wyprowadziło z jamy, by naraziło na

oderwanie od sutka, który karmił kundla.

09-2005/05-2011

Page 34: Piotr Mierzwa - Płonność

34

Dla niepoznaki, powietrze

This is how the wind shifts:

Like a human, heavy and heavy,

Who does not care.

Wallace Stevens – “The Wind Shifts”

Uroczyste światło w

przeddzień imienin,

urodzin, czy po nim,

moich albo mojej

siostry, nieistotne.

Wyzbyłem się, bez

potrzeby, tych pór

uroczego światła;

straciwszy wszystko,

nic teraz nie tracę,

I’m missing out, i na

tę chwilę brak mi

pomysłu na przekład

tego zdania. Nic mi nie

przychodzi do głowy.

26-27 maja 2011 r.

Page 35: Piotr Mierzwa - Płonność

35

Mojżesz na morze, Orestes w ocean!

Wreszcie wróciliśmy do pewnego początku. O, Jezu, co

ci znowu chodzi po głowie, bezpieczeństwo na morzu?

Przesadzasz, zwracając się do siebie, do drugiej osoby,

przeginasz, denuncjując, już jakoś tak mam, co zrobię,

(spółdzielnia wycięła mi wierzbę z wrośnięta brzozą

w środku, spod bloku, cała praca zajęła ze trzy dni,

a teraz w pustym miejscu po drzewie tak jakby

trociny, ale kto by je tam wiedział, co one? Są?).

Pode mną samotnie mieszkała starsza krakowianka,

w zeszłym tygodniu zmarła, w tym odbył się pogrzeb.

Godna, wierząca, wytworna, trzymająca się prosto,

również w tzw. dzień wielbłąda, tj. szła z siatkami,

niepomna na słońce, ciężar zakupów, ciężar żaru,

platynowe blond jarzmo, co nie gasło we włosach,

choć piosenka wzeszła po zwięzłej burzy, nie tęcza:

słońce świeci, deszczyk pada, jaka piękna to zagłada!

30/08/2005 – 01/06/2011

Page 36: Piotr Mierzwa - Płonność

36

Page 37: Piotr Mierzwa - Płonność

37

WIERSZE

PO OJCU

I MATCE

Page 38: Piotr Mierzwa - Płonność

38

LC -

LOVELY COWARDS,

LOVE CRIPPLES

- CYKL

Page 39: Piotr Mierzwa - Płonność

39

Z MIEJSCA

I

Tu miało być pierwsze zdanie powieści poetyckiej w odcinkach i brzmiałoby mniej

więcej tak: niby nic nie zostało, a mimo to niedopieszczony chłopak nadal szukałby

swojego ojca.

Wszystko poszło w drzazgi, do swojego pokoju zabrałem ze sobą jedynie kawę

zaparzoną w żółtym kubku Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza

Modrzewskiego – w jej herbie zwieńczonym koroną otwarta księga, na niej klucz

złożony przez środek po przekątnej, pod nią 2000 – ta szkoła nazywa się teraz

Krakowska Akademia, nazwę Akademia Krakowska jej cofnięto, zorientowawszy się, że

tak u zarania nazywano najstarszy w kraju uniwersytet, dopiero po „re-fundacji” przez

Jadwigę, świętą i Królową Polski, Jagielloński –

kawę Tesco, 40% arabica, 60% robusta, oraz ukraińskie papierosy marki Classic Red,

zostawiając za sobą na stoliku domowej roboty, [na składanych do wewnątrz

trójkątnych drewnianych nóżkach – a ich nazwa fachowa?], na blacie wyłożonym

białymi kafelkami (płytkami – mówiliśmy w świętokrzyskim, flizami – mówi się w

Krakowie), na balkonie wychodzącym od pokoju obok, do mojego przechodzi się przez

przesuwne drzwi z boazerii, zwykłem żartować do gości, że co rano wychodzę z szafy

(jeżeli nie jestem sam w domu),

trzy ostatnie tomiki wierszy Andrzeja Sosnowskiego, wydane przez Biuro Literackie w

żółtawych, od chropowatej faktury skruszonego w opuszkach iłu po szklące zdjęcie-

rysunek, sfałdowaną gładkość malutkiego szkicu Van Gogha pomijam milczeniem,

pracę Bianci (nie tak się to imię pisze, a więc i odmienia!) Ronaldo – chciałoby się ładnie

dopowiadać do jednego przymiotnika, co byłoby niewielką nieprawdą, a może prawdą

nie do końca, rzecz nie w tym jednak, ażeby uszczegóławiać, że jak wszystkie inne

słowa, „żółtawy” to szorstkie przybliżenie w mowie i na piśmie po ludzku nieostrych

doznań zmysłowych, zmysłów wszelakich,

jak również niebieską teczkę z wydrukiem mojego nowego tomiku wierszy i eseju

przeciwko dyskryminacji, które nie tak dawno temu ukończyłem, a tak naprawdę to

chciałbym powiedzieć, że wszystko poszło w chuj,

gdyby i to była prawda, a mój kutas non-stop stał w obrzmieniu, nieustępliwie i

jednoznacznie, od niesamowicie codziennych wydarzeń w moim dawnym i obecnym

życiu, lecz tak nie jest, nie cierpię od niedawna na bolesny priapizm, tym niemniej na

harce właściwie już wyłącznie z samym sobą i wyczyny mojego członka nie mam co

Page 40: Piotr Mierzwa - Płonność

40

narzekać, zadowala mnie nie tylko jego kształt, który zawsze nieco zanadto

doceniałem, a na inne zalety moich genitaliów w tych nielicznych instancjach zbliżenia

na golasa mi wskazano, ale w równym stopniu, jak się okazuje, jego dosyć słuszna

długość, aczkolwiek nienadmierna,

więc być może powinienem użyć wyrażenia w swoim przeinaczeniu ostatniej

samogłoski niekoniecznie wskazującym na kobiece narządy płciowe, stwierdzając po

prostu i po prawdzie, że wszystko poszło w pizdu?

Tak zrobię. Wszystko poszło w pizdu.

KONIEC Z MIEJSCA

Page 41: Piotr Mierzwa - Płonność

41

Lżenie, ubliżanie

Czemu mi dałeś wiarę w cud,

A potem odebrałeś wszystko?

Edyta Geppert – „Zamiast”

mojemu tacie, z miłością

No już, weszło, spostponowało, nie czepiaj mnie się, odjeb, take

your time, weź: obojętna adaptacja, małe o, wielkie o, albo duże,

konsekwentnie wyrypane wiersze, rozmowa zrazu nowa i byczo:

„miłosierne pas kropel wody niegazowanej w rozbawieniu.”

Then jeden, którego wyliczono, znajduje w pościeli widelec.

Wyciągam się i nigdy nie dowiem, czy te jajka aby sadzone:

jakie kwitnienie a dokonało przedtem, rozpłata dzień dziś,

żółtka, i tak dalej, żeby nie było, że słonecznik liże zasłony.

Szczęśliwie, torreadorze, step by step, dojechałem do siebie,

L.O.V.E., Szczerbiec, powszechnie znany Mr. Slab-by-STAB

SS. Na szczęście to nieszczęście, rejs na kaktus, to szczęście,

i przepych na papieskie popychanie, chamidła, ściemniamy.

Page 42: Piotr Mierzwa - Płonność

42

Na swoim miejscu

To niemożliwe, budziło trwogę, gdy

ktoś mnie polubił, nie do zniesienia

teraz

jestem tu sam, a całą noc nie byłem,

byłem dawaniem i otrzymywaniem,

między innymi:

uśmiechem płaczem

językiem członkiem,

oh on & on & on & on

my body keeps movin’ --

like black danger zone!

Page 43: Piotr Mierzwa - Płonność

43

3 wiersze dla swojskich chłopców

Piękne charty przez park i zające przez gazon

i pałac, trochę mniej jednak wart niż życie

Anna Piwkowska – „PO – ETYKA”

1

Sen, lisiczko, to zdrowie!

T.obie

Kochani/e, miałbym dla was obfitość

słów szczerej prawdy, tak, że by wam

uszęta zbytnio obrzękały, zabawniej:

skoki w noc, stoją słuchy, kłusem, kształtki

trzeszczą, mijają z wiatrem i się trzęsą,

i odchodzą, owocując, odchodzą,

wyprawia się pod wąsem iglaste fiku

miku, świt pnie się nisko, pościskane

rano pijemy je w nocy pijemy je pijemy

spieszczone, i tak? A trzeba tak dalej.

Wiele wam miałbym do powiedzenia,

ale idę spać (tuż jestem z jasnością), a

raczej mogę tu zostać, bo i tak odejdę.

Page 44: Piotr Mierzwa - Płonność

44

2

hanami

Z rok temu, Grzesiu, czemuśmy naszego ognia nie

skonstruowali, rok mija, Grzegorz, a ty mi po roku

zasuwasz na skype (chwilę przed odlotem do kraju

okrutnego piękna: obsadzonego na ołówku mózgu,

chryzantem rozbielonych świtaniem, śliw, kwiatów

wiśni, którym się uda zjednać cię na przedwiośniu),

że wnet rozgorzałeś na mnie przypuszczalnie tak

jasno, że goręcej ode mnie (we własnej płonności,

rozpaczy, utrzymywałem, że to niedopuszczalne),

i to nic, że nic nie wiem o hanami (sakura, sakura,

czy to mgła, czy chmura?)2, że między nami ledwie

oglądanie ekranów (zakichanie?), różowa chmara pikseli, płytki gorzeją, by się skrzepnąć w szramę,

dwa lata, szaro, letnią wodą obmyć chcę cię nadal.

2 http://www.konnichiwa.pl/swieto-hanami,3,61.html

Page 45: Piotr Mierzwa - Płonność

45

3

kołysanka chórzysty z opery la piedra perdida

dla Darka

kolejny dzień ojca matki

jęzora ojca i języczka matki.

dobranoc. ogień opatrzył łepek papierosa,

zaśnij, a śniąc sen, któremu niepodległe ciało,

komunistycznie wydaj z siebie hymn

pod ekspedycję na wyspę Reunion,

albo popełnij inną modną gafę, np.

hucznie celebruj rocznicę Chopina,

albo obejdź się smakiem, to wiemy,

najśliczniej smakuje co nieosiągalne,

pewnie dlatego trzeba tu odchodzić

rzutem najszczerszym z możliwych,

przytuleniem, pomiotem kamienia.

Page 46: Piotr Mierzwa - Płonność

46

Perspirant (szara niecodzienność)

To nie moja melancholia, samiście mi ją zadali,

sprowadzając mnie tu z powrotem, gdzie tu to

po prostu osiedle spółdzielcze, Kraków, Polska.

Tu też dobrze istnieć, w leniwym blokowisku,

kiedy ekshumuje się z blokhauzu mieszkanie:

zaufanie do siebie, że jestem tu całym ciałem,

swoim domostwem w amortyzującej szarości,

które w swoim czasie rozdziela ten, to, tamta:

pożądliwe kobiety są chutliwym facetom obce,

zwłaszcza nam, hermetycznym Afrodytom, to

my, z kwiatka wróble na jednej nóżce poranka,

nadajemy burdon upiornej dialektyce cackania;

ten strach nie mój, nie moja własność prywatna,

nie moje wschody słońca, zachody miłości o lęk,

że nic po mnie nie zostanie, z wyjątkiem spermy

na ekranie, pomiędzy udami, roztartej po kartce,

klatce piersiowej, gdzie–, kiedykolwiek, oparami

potu, absurdu jazdy znowu autobusem miejskim

doma, na spółdzielcze własnościowe mieszkanie,

do którego nie posiadam tytułu (mają go starzy),

prawdopodobnie jako jeden pasażer, jaki śmierdzi

nie tylko samym sobą, rozpaczą, trwogą, co skryte

ciekawskim wstrętem, frasunkiem, dezodorantem.

Dopóki tu jestem, to pewnie we mnie pozostanie

na zawsze: smród potu, włosów jasną nocą, świtu

w mżawce, szaroniebieskich chmur, brata słońca,

brata (wyjechał do starych), jak sobie tymczasem

milczy z kotem Jankiem w pamięci krótkotrwałej.

Page 47: Piotr Mierzwa - Płonność

47

Co

Ed., za opis weźmiemy ciszę, jej nieuleczalny puls, plusk

mojej ulicy za oknem (a zgrabniej grałby szum szosy, but

terribly shy as I am, I no longer fuck around with sounds),

jej piosenkę, jej piosnkę, bo środek ma, koniec, początek,

jeszcze odtwarzacz, recorder or player, prosty flet ptaków,

skrzek flaków, kiedy wyłONczam Winampa, to tu słychać,

że nie chodzi o Ciebie, o mnie, także muzyce nietutejszej

na dwie larwy lub cały Cocon, jak gram tańcem, gwarzysz,

nie wszystkich mamy między nami, kiedy tak rozmawiasz,

że mówię niewiele, pijani klubowo, niepijani, co ważne, ale

ważne także, tak i nie tak bardzo, aż tu naraz molekularne,

nie skalarne, nieusuwalne ciało, rozkładamy się na marach?

Mary had a little lamb, we’ve been done in by their crap, even

our Lady G. is still deep in their shit, still in love with. Judasz,

że wybrzuszył gościa, co raptem wspiął się na klatkę, zbulił

za to słono, nie iżbym wypędzał, ale – Buli, Buli, nie zostań,

teraz stop mi się – nie wymawiając, życzliwie tu namawiam,

abyśmy według własnej definicji grzeszyli, woli (szatańskie

pojęcie grzechu sobie wynajduję jako krzywdy buzi zadanej,

z tym najcięższej nam samym w problematycznej ucieczce,

anielskiej etyce potwora, masakrującej ofiary, że J. Chrystus

to obiekt seksualny niepogodnej żądzy stale czułego życia),

abyśmy prosili, dziękowali, przepraszali, widziani i słuchani,

żadne ale tamto, nie tu ani ani, jestem, kto jestem, bądź kim,

kto bądź, na noc, na zmianę, i wyłączność, na zawsze razem

na chwilę zawsze, biję z serca mocno dobrym słowem ojców,

ich rzekomym brakiem, pisałoby się pysznie, żrąc przyszłość

bez mężczyzn, którzy będą, byli, jesteśmy, teraz dopiero być

ze sobą możemy, kiedy ojciec pochowany w serdeczniejszym

Page 48: Piotr Mierzwa - Płonność

48

tabernakulum wiersza, w bieli pomiędzy literami, tym rytmy,

nasze grzeszenie, miłowanie, jakie nie pragnie łaski rozgłosu:

snu, widowiska, poetyki, ustawy, miłości, nieruchomienia,

siedzi, tańczy i śpiewa, milcząc, pije, pali, czujnie oddycha,

patrzy bacznie, uważnie słucha udami, obraca w baczność,

improwizuje, czule wyczuwając cudze zagubienie, nie igra,

kiedy jednak sprawia człowiekowi przykrość, robi się łyso,

przytulam się do własnej przyjemności, składam wygłosem

palców tu w ufność, bezmierna rozkosz, wysadzam mostek,

przeżywam przez żebra, otrzewną, dyszenie, na piersiach,

na brzuchu, jego klatkę piersiową, włoskami, polecam im

ver (z dedykacją)

N.N. alias John Doe

Page 49: Piotr Mierzwa - Płonność

49

Page 50: Piotr Mierzwa - Płonność

50

Potwarz, testament

W świetlicach rzek nożownik rozwarł nieprzystępne,

objęty pluszowym fortelem po grubszym wykonaniu.

Medalik opętał obojczyk niczym najdroższe kuzynki,

otworzył łożysko, by wyjąć załomy, złożenia światła:

kopałem przez trzy noce, dwanaście sztolni, ażeby

dochrapać się dożywotniego stanowiska na uczelni,

skorzy mi powtarzali, daruj już niecne zaniechania,

jak maszyna do szycia poszew

szwendałem się niewzruszony.

17/11/2007 – 03/07/2011

Page 51: Piotr Mierzwa - Płonność

51

Detronizacja

α)

Król turla głowę po torach,

ω)

schowki, ryby patroszone kształtem.

Page 52: Piotr Mierzwa - Płonność

52

Preludium i figa

1. (łódź pełna grzybów)

Halince, Bożence

Na Pomorzu Zachodnim rozlega się metodyczny kanon:

na brutalne życie pełne niespodzianek nie znaleźć recepty.

Albowiem żyje się kunsztownie, forsownie. Śpi szparko,

je wcale, podszeptany czarnoksiężnik nie nawiedza, ale

bawełniany behemot (spójność) spędza z powiek spanie:

no, uwijże przytułek w makówce wielkiej niedźwiedzicy!

Nikt myśli nie kradnie, nawrotem wdawszy się we znaki,

gdy po deszczu w czarnej kołysce łodzi wyrastają grzyby,

spartaczony zdrój światła, nie-do-podjebania towarzyszki,

zgrzebne zwyczajniej: podaję pałeczkę za pocałowaniem,

zrywając grzyby, niosę w naręczach noc prosto w morze,

żeby mnie w rejs zabrała, w pożar i w podziemie, przelot

--- lub przeprawę

2. (katastrofy)

Cokolwiek bym nie przebił, koszta szybują z powietrzem,

z zarzuconym w powietrzu przybyszem z kosmosu, wypatrzeniem

milczka nad oczkiem wodnym zaropiałym rzęsą, przepysznym

mięskiem i maluchem, co podsuwał pupę pantofelkom:

niech, przedwcześnie wyprowadzony w późne popołudnie, odleci,

osiądzie podziemnie, zapowiada powierzchnię, niechaj mu piki

stają się podległe, dawno za sobą pozostawione, przeszywszy dna,

aby opadać nad to wiele, w odwrócone gwiazdy, jak tylko puściły

mu oko, jak domorosły napastnik na uzbrojoną laskę, podczas gdy ---

gwiazdy spadały, śpiewały dobroczynne powieki

Page 53: Piotr Mierzwa - Płonność

53

Exit

Tak, kuszące, rozprawić się z osobistym głazem,

zniweczyć nienawiść, zostawiając za sobą klatkę

schodową, wejść w ścianę ciepła. Na własną rękę

szukać wsparcia na blogach, portalach, w klubach,

kroplach potu na ogolonej czaszce. Uzupełnić płyny

(kiedy tak strasznie pragniesz wszędzie je rozlewać,

trwonić słowa & spermę, ronić kontakt, spruć dotyk).

Śmiechem przez łzy naprowadzony na zachłanny

target i algorytm, zwodzę hosannę: być może teraz

przewrotny przyjaciel pożycza książkę mokrej

przyjaciółce, wytrzeszczając drzwi; tak poważnie

to w snach za dnia bywam niewinnie zwierzęcy.

2009-07-28 – 2011-07-09

Page 54: Piotr Mierzwa - Płonność

54

Page 55: Piotr Mierzwa - Płonność

55

LIPPIEC

Page 56: Piotr Mierzwa - Płonność

56

Ukorzenie [pamiętnik ze skrajów świństwa i kabały] [E]in Jahr und noch ein Jahr und Alle Jahre –3

me poetessy, nam wiadomo, dobrze się nie było! Nie ma sensu oponować, wystarczy się oddzielić, otworzyć, zdechłem dzięki temu. Najwidoczniej ten nasz cały niebyt to nic innego jak nienawiść do innej, na na na, c’mon, i like it, like it,4 twarzy, butwiejemy w „t” i „w”, coby nie dosłyszeli tam, że to nikt inny niż my same, w liczbie mnogiej, rodzaju niemęskoosobowym, sprawiam siebie, tak mi się wydawało, że upuściłem literę „m” i się przeraziłem, kochani, jesteśmy wypłoszeni, garść miernot, od których dostałem nazwisko, którzy dali mi imię, jakiemu dałem się przejąć, starając się doń dorosnąć, nie sobie dorównać. I have been one acquainted with the night.5

hare hare czarne białe szaraczki rama arre!? szrama jedyny czarny biały w szaraczkach? jestem beatus cometes miastem i oceanem w których ląduje kometa niszcząc czyściec (niczym innym jest to co nosi miano świata mózgu nic tylko jedwabnie segreguje sedno) nawiasem mówiąc nie ma tu nic oprócz słów cyfr wybacz twoje informacje są nieakuratne hare rama my szarak czarnobiały hare share!

3 Bachmann I. – „Was wahr ist”. 4 Rihanna – „S&M”. 5 Frost R. – „Acquainted with the Night”.

Page 57: Piotr Mierzwa - Płonność

57

Nomen omen, nieswoja piosenka [I]

Żegnaj! Dzień dobry. Mam dla siebie drobiażdżek. (Różnica między pragnieniem a oddaniem.) Niech to zostanie tylko między nami. Nim się całkiem rozmażę, oddaj mi, proszę, kluczyki do garażu. Tam, gdzie nasze rozkochanie nauczało mi ciało jak milczeć, czyli rzężeć o, więcej! Nic tobie nie zostanie. Mokra plama, którą beton chłonie ospale, ubranie zrzucone przez skałę — rtęć.

Page 58: Piotr Mierzwa - Płonność

58

5 [SŁOWNIE: PIĘŚĆ] WIERSZY

Page 59: Piotr Mierzwa - Płonność

59

1. Wileński wieczór

Gdzieby nie patrzeć, tam te litwaki przerzucają sobie z rąk do rąk

ciekłe szkło, rtęć i tym podobne pluszowe misie. Nigdy nie dadzą

sobie spokoju, albowiem przez nigdy nie należy rozumieć więcej

albo wcale. Ani tym bardziej – już, złotko ty moje najmilejsze, ty!

No, chyba że porzucę tę myśl razem z wszystkimi innymi ciekawymi

obrazami natury ludzkiej, bądź nie. Nigdzie się nie wybieram; słowa,

co mnie nie znaczyły, przychodzą do ciasnego domu – nie tak znowu

długo po dziesiątej, wykładając się gdzie popadnie;

w ramionach prostokąta,

w obręczach podręczników, misiuniu!

Gdybym stał się wężem, wybrałbym taki jad, który ni nie zabija, ani nie

nalega codziennie na sen, i wziąłbym pod uwagę, że nie jestem wężem

jadowitym. W pewien przezroczysty jak woda wieczór i mnie tknęłoby,

że nie jestem płazem nawet, a moja lekcja jest lekcją płonności, li tylko.

Na nieswoje szczęście ze zwierzętami zdarza mi się tu wyłącznie bywać;

i nic nie wiem o tym, jakoby nie dawało się rozmawiać, spisywać, spływać

lub znikać, ale nie zamierzam podejmować żadnych niebacznych kroków

w stronę wejść i wyjść: w matni mieszkałem wiele lat i ojczyznę opuszczę

zaledwie na krótkie, intensywne wypady. Nic złego nie zrobię nawet tym,

którzy zechcą mnie pojąć, zostawić w miejscu, to najbardziej niesamowite,

pozostać ze mną w tym miejscu i poczytać je ze mną na głos; na dwa głosy.

Page 60: Piotr Mierzwa - Płonność

60

2. Dysleksja, inaczej: arbitralne orzeczenia

potworom, które wprowadziły mnie w życie

Wszystkie kwiaty pokoju, pogwizdujcie, śpiewajcie, kiedy w sam raz na czas

zarzynania dochodzi ten, którego nam pod dachem brakowało! Dopóki prał –

noc – była zaślepiona. Obecnie nie posiada, już to sąsiada, już współlokatora,

i przyszło mu przedstawić inną sytuację. Dochodzi, ale jakby gwiazdy śniegu

na mrozie suszono w dzień wietrzny, mnie przeznaczony. Dniem biegł i nocą

poprzez przekrwione pastwiska, ale i smętny Piętaszek, węgierski, nie dotarł

w niedzielę. Z zawilców uwijcie mu wieniec, przylaszczek; zejdźcie z drogi! Róg,

za którym czyhał, odłupał mu kieszeń. Wicher, co znosił schody, zaginął, zaginął.

Snem, który przespał, biegnąć, szafuje tu ciepło. Nie odwraca już się – jak nigdy

więcej – stężenia, zaśnieżenia miną i wszędzie go pełno, pod stropami, gdzie marska

spoziera na różany kamień spod spódnicy Madonna – gdzie molo się wysuwa z pustej

plaży w Tenby – gdzie drzwi zaryglowane, a róża, och, róża, rozkwita nad cyrankami!

Nie ma już wierszyka o Samarze i rysiu na tablicy z korka. Dla ciebie mam, kolego,

tę metkę z Bombaju; kwiatuszek mam dla ciebie, który żółty, spiszę. Mam wreszcie

talerz purpurowy, któremu własnoręcznie ulepiłam usta. Mam dla ciebie porządek,

jakiego nie zażywały abisyńskie królowe i cesarze Rzymu. Popatrz, myję naczynia,

słuchaj, dom dla ciebie opróżniłam, abyś już nigdy więcej nie mieszkał w nim solo.

Niech zakwilą nad nami wszystkie cztery kąty. Niech usiądzie w dębowej koronie

twój orzeł.

Page 61: Piotr Mierzwa - Płonność

61

3. Pejzaż śródziemnomorski

Zacznij ze mną od środka, gdzie mnie zupełnie nie ma – sandałów

porzuconych na stygnącej plaży na dwa kwadranse przed północą.

Powstrzymane w biegu, poza granicami ojczyzny, prosto w morze

gościnne, wchłaniają włoski refleks miesiąca, oliwek, pomarańczy.

Albo od środka zacznij ze mną, skąd się wziąłem – z sękatych desek

pozbijanych mechanicznie na kolejną: kocią kołyskę? Amerykankę?

Od dębu, od sosny, od trumny. Ciepłej, trwałej, prostej. Niezdatnej

stopom, co wstępują do morza nocą. Niewinnie bose. Ostrzegałem

cię, środku, ze mną nie zaczynaj, a gdzie ze mną nie zaczniesz, tam

mnie nie ma. I koniec! Krajobraz. Żaden tam początek, halo: „niebo

z tęczą księżycową”. Na drugim planie facet, całkiem nagi, falami

się leczy z tego nieistnienia. Na plaży wątpiące, że wróci, sandały.

Page 62: Piotr Mierzwa - Płonność

62

4. Już byś się zdecydował –

zejdź do piwnicy, odnajdziesz telefon,

raz jeszcze dźwiękniesz do głuchego lata, tak

niezręcznie, i ono

się przewinie, zaskoczy, i pęknie,

jak stare kino płonąc pomiędzy palcami,

jedna jaskółka, jerzyku, polująca nisko,

nie sprosi deszczu, jeszcze się doczekasz

ciężarnych widoków, histerii obietnic:

wyczyszczonego do szczętu początku,

tańca przed burzą, łaski, zanurzenia –

niewiele ci się dostało, nie będąc przekornym,

masz, potrzymaj tę wodę, trzymaj się w tej wodzie,

niemo, ten dzień bierny, chmurne powtórzenie

współrzędnych słonecznych, ale wiatr już głosi,

że wraz z chłodem przybywa wyszczekany karzeł

rozgaszczać się w liściach, barwić liście, chrzęścić,

przygotowywać do e-nunc-y-ja-cji, pora wracać

– na drugie piętro, już nie rozmawiamy,

mgła zwilża mi usta, rano, całuję eszelon.

Page 63: Piotr Mierzwa - Płonność

63

5. Ni mniej, ni więcej

Wszędzie słońce, my w nim, głodowanie,

oniemiali, gotowi na odprawienie w kanon

zapoznanych gwiazd z prędkością mroku

i ciekłą stałością, co zapewniają zawody,

przejawy sfer niskich, aż wykształcenie

samo się wykruszy – z pokorną manią

pokonanych armii – i nie dosłyszy się,

że za nami bito wygodnych rozbitków,

chlubny holokaust, ale im to udzielamy

w porę liliowego głodu, zbawiennej ba-

-lustrady powściągliwych pytań, drżąc

na myśl, że wymiera przywilej absencji

i nie zdoła się odejść w towarzystwie

zdań doskonałych i bezużytecznych

na sąd, który się odbył, zanim zdano

sprawę z naszego przekształcenia

w pojedyncze krople, zawieszone,

lecące, poległe w kałużach i tworzące

najprawdziwsze, przenikliwe chmury,

których jeszcze nie widać, lecz będą

na pewno, bo zawsze były pod ręką

pogodnego tempa, jakim upływamy

w to wielkie pomiędzy, bez wyjątku.

Page 64: Piotr Mierzwa - Płonność

64

Page 65: Piotr Mierzwa - Płonność

65

Nowe lata

M. G.

Tak się często składa, że i początek lata kończy się dla mnie

przeziębieniem, apsik – ‘apsik, więc czym jest poezja? Swata

– wielokształtną notacją – limitowanej liczby – człowieczych

dźwięków – z myślą uczucia: lokalizując artykulacją – spraw

właśnie minionych – właściwych rodzajowi ludzkiemu: jaką

gra rolę, jaki z niej pożytek – nie ustajemy w dogadywaniu jej,

które, tak jak i wiersze, poza nami nie jest nikomu potrzebne,

nikczemnie niekonieczne, jak powyżej dobrana liczba mnoga,

pani klawisz samotności, damula w barchanowych reformach,

pilna, płochliwa – z niewywołanych klisz daniele w negatywie.

Kraków, 12 – 25. 07. 2011 r.

Page 66: Piotr Mierzwa - Płonność

66

Hermes na afrodyzjaku

– Ludzie, ze snu, ze serca psy, słońca śmierci!

Dzieliliśmy przekonanie, że to

gry towarzyskie, braliśmy

w nim udział, w nieśmy grali.

Nie pamiętałem, że jest inaczej,

a to chyba najlepsze, co można

zrobić z życiem, nie zrobić nic:

― O, słodki Jezusie, widzisz i nie wracasz!

A ja wiedziałem, że tak będzie,

i teraz już nic dobrze nie wiem.

Jak dobrze, żeśmy to przegrali!

Page 67: Piotr Mierzwa - Płonność

67

Page 68: Piotr Mierzwa - Płonność

68

[Nic nie myślę] Na dobre lub na złe (wiersz bez tytułu pod tym tytułem o takim incipicie)

przypisane Rafałowi Kwiatkowskiemu, Miłoszowi Biedrzyckiemu i Bombie Cafe Pub

Snowa się pasmo, które nie umiera,

– O! Mamko Polko, tyś istota święta.

Którą bym równał córce Faraona,

Przyciskającej sierotę do łona –

Tyle nie o swym dziecięciu pamięta

Matczyność twoja, b y n a j m n i e j w r o d z o n a!

Cyprian Kamil Norwid – „Człowiek”

Nic nie myślę, nagły, powolny środek

zarobionych wakacji, zrywa się (obrywa?)

jak burzliwa burza, jak burzliwą burzę, jak oberwanie chmury,

dreszcz jak deszcze – plus pełna świadomość braku wzajemności.

Ktoś powiedziałby, moja próżność jest nieporównana, nie jestem nim.

A kiedy się mylę, wbrew moim przeczuciom, przeświadczeniom, robię to,

jak wszystko inne, niedoskonale. Nie pada, mógłbym sprawdzić, rozsunąć

żółto-pomarańczowe (moi goście jakoś nie mogą dojść co do tego do zgody)

zasłony w zadymionym pokoju, gdzie siedzę, pisząc na zakurzonym laptopie,

słucham muzyki, jak(a) przez uchylone drzwi dobiega mnie z drugiego pokoju.

Rzeczywiście nie pada, więc nie ma powodu sprawdzać. Tak jednak zadymiam,

że muszę uchylić zasłony od lewej strony i otworzyć mniejsze (mniejszą część)

okno (okna). Nie wiem, co dalej, (więc) na kolanach pojawia się kot (mój) Janek.

Chwila ciszy. Po niej zbędny dopisek.

Zbliża się rano, które w lippcu przychodzi później niż w czerwcu (bywam banalny)

piję kawę z braku cukru słodzoną miodem, byłem głodny, zatem nadgryzam sobie

kawałek indyka upieczonego przez mamę (dawno jej tak nie nazywałem, pół życia

nie mieszkamy razem, mojego, nie jej, trzeba skończyć ten fristajl) odwinąwszy go

z folii aluminiowej, jednego z dwóch, wsuwając dla smaku dwie łyżeczki majonezu –

Page 69: Piotr Mierzwa - Płonność

69

do ust? Kieleckiego. Naraz zaczyna mnie zastanawiać przymus wykorzystywania

autobiografii, przymus lub zasada, która obowiązuje wszystkich, co pisują, piszą,

bez względu, czy widać i co twierdzą. Wszystkich? Znów, uogólniwszy, się mylę,

jak o kant dupy rozbić wielkie kwantyfikatory. Wszystkie? Teraz to myślę, co mi

tam, a na szczęście nie wiem, ile ich jest, a po czwartej nad ranem sprawdzać mi

się nie chcę (e, i taka literówka dobrą puentą).

Wychodzę na balkon, włączam kolejny album,

a i ten wierszyk pisałby się w nieskończoność,

jakbym nie musiał, nie chciał, nie miał potrzeby

zasnąć, i nie trzeba było zatrudnić się, i umrzeć.

Kraków, Ruczaj, środa, 27 lipca 2011 (Aby wstawić, naciśnij klawisz ENTER)

musiałem kilka razy sprawdzić, ażeby bezbłędnie przepisać sugestię Worda

(słowo w słowo? dokładnie? a i tak się pomyliłem, kasowałem i dopisywałem,

świta, jak co dzień, jestem zmęczony, naleję sobie kawy, odsunąłem zasłony)

Page 70: Piotr Mierzwa - Płonność

70

SPIS TREŚCI

DYLEMAT SAMAELA

(.)

MIJAM

(WIERSZE ZADAWANE SOBIE)

Jego znikomość ..................................................................................................................... 6

WOŃ

Marketing szemrany............................................................................................................ 10

PRZEDMOWA

Płonący parasol ..................................................................................................................... 11

Włócznie .............................................................................................................................. 12

(wiersz kamienia) ................................................................................................................ 13

Wyrośnie .............................................................................................................................. 14

Paniczne ostatki .................................................................................................................. 15

*****

Pod księżycem, pod słońce ................................................................................................. 16

Psst ....................................................................................................................................... 17

Wiersz z przyjaciółmi (uniwersalny) .................................................................................. 18

Ksobności ............................................................................................................................. 19

Rak ...................................................................................................................................... 20

Dendryt ................................................................................................................................ 21

*******

Bezwiecznie ........................................................................................................................ 24

Käsefieber ............................................................................................................................ 25

Niespodzianka ..................................................................................................................... 27

tytułem piosenki ................................................................................................................. 29

na co dzień .......................................................................................................................... 30

w poświacie (a ona: „Kocham pana, panie Sułku”) ............................................................ 31

Żywiciel ................................................................................................................................ 33

Dla niepoznaki, powietrze ..................................................................................................34

Mojżesz na morze, Orestes w ocean! ................................................................................. 35

Page 71: Piotr Mierzwa - Płonność

71

WIERSZ PO OJCU I MATCE

LC - LOVELY COWARDS, LOVE CRIPPLES - CYKL

Z MIEJSCA .......................................................................................................................... 39

Lżenie, ubliżanie.................................................................................................................. 41

Na swoim miejscu .............................................................................................................. 42

3 wiersze dla swojskich chłopców

Sen, lisiczko, to zdrowie! .....................................................................................................43

hanami ................................................................................................................................ 44

kołysanka chórzysty z opery la piedra perdida .................................................................. 45

Perspirant (szara niecodzienność) .................................................................................... 46

Co ........................................................................................................................................ 47

ver (z dedykacją) ................................................................................................................ 48

Potwarz, testament ............................................................................................................ 50

Detronizacja......................................................................................................................... 51

Preludium i figa ................................................................................................................... 52

Exit ....................................................................................................................................... 53

LIPPIEC

Ukorzenie [pamiętnik ........................................................................................................ 56

ze skrajów świństwa i kabały] ............................................................................................ 56

5 [słownie: pięść] wierszy

1. Wileński wieczór ............................................................................................................. 59

2. Dysleksja, inaczej: arbitralne orzeczenia....................................................................... 60

3. Pejzaż śródziemnomorski ............................................................................................... 61

4. Już byś się zdecydował – ................................................................................................ 62

5. Ni mniej, ni więcej .......................................................................................................... 63

Nowe lata ............................................................................................................................ 65

Hermes na afrodyzjaku ...................................................................................................... 66

[Nic nie myślę] Na dobre lub na złe .................................................................................. 68

(wiersz bez tytułu pod tym tytułem o takim incipicie) .................................................... 68