Studium w Szkarłacie Cz 2

Embed Size (px)

Citation preview

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    1/57

    CZĘŚĆ DRUGA

    K RAINA ŚWIĘTYCH

    ~ 57 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    2/57

    Rozdział pierwszy

     Na wielkich słonych równinach

    W centralnej części ogromnego kontynentu północnoamerykańskiego rozciąga się 

    sucha złowroga pustynia która od wielu lat stanowiła !arierę !lokującą postęp cywilizacji"#d $ierra Ne%ada a& po Ne!raskę i od rzeki 'ellowstone na północy po (olorado

    na południu cała ta kraina jest wielkim milczącym pustkowiem" )ednak&e nie wszędzie

    w tym ponurym miejscu natura ukazuje to samo o!licze" $ą tam strzeliste górskie szczyty

    zwieńczone śniegiem i ciemne posępne doliny" Rwące rzeki toczą swe wody przez

     postrzępione skaliste kaniony i !ezkresne równiny zimą !iałe od śniegu a latem szare

    od słonego pyłu" Niemniej wszystkie te ziemie są tak samo jałowe niegościnnei nieprzyjazne człowiekowi"

    W tej nieprzyjaznej krainie nie ma stałych mieszkańców" #d czasu do czasu

     przeje&d&a tamtędy grupka *aunisów lu! (zarnych $tóp w drodze na swe łowiska poło&one

     po drugiej stronie jednak nawet najtwardsi i najdzielniejsi wojownicy z ulgą opuszczają te

    napawające grozą równiny gdy wje&d&ają na znane so!ie prerie" +ojoty skradają się wśród

    zarośli myszołów cię&ko trzepocze skrzydłami w przestworzach niezdarny grizzly porusza

    się cicho ciemnymi wąwozami pró!ując znale,- jakieś po&ywienie wśród skał" .o jedyne

    z mieszkańców tych dzikich pustkowi"

     Na całym świecie nie ma !ardziej posępnego widoku ni& ten który rozciąga się 

    z północnego stoku $ierra /lanco" )ak okiem sięgną- ciągną się we wszystkich kierunkach

    wielkie płaskie pokryte słonym pyłem równiny gdzieniegdzie tylko porośnięte kępami

    karłowatych kolczastych krzewów" Na linii horyzontu wznosi się długi łańcuch górski

    o postrzępionych pokrytych połaciami śniegu szczytach" Na tych rozległych terenach nie ma

    śladu &ycia ani czegokolwiek co wskazywało!y na jego o!ecnoś-" 0aden ptak nie szy!uje

     po stalowonie!ieskim nie!ie nic nie porusza się na szarej jałowej ziemi" *anuje tu a!solutna

    cisza" Nawet gdy!y wytę&y- słuch najcichszy d,więk nie do!iegł!y z tego !ezkresnego

     pustkowia" Nic tylko cisza całkowita i przepełniająca serce lękiem"

    *owiedziano ju& &e na tych rozległych równinach nie ma nic co wskazywało!y

    na o!ecnoś- &ycia" .o nie do końca prawda" *atrząc ze z!ocza $ierra /lanco ujrzymy

    ście&kę !iegnącą przez pustynię wijącą się i niknącą gdzieś w dali" )est poznaczona

    ~ 58 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    3/57

    koleinami wozów i wydeptana stopami wielu &ądnych przygód śmiałków" 1dzieniegdzie coś

     !ieli się w słońcu przerywając monotonię szarego pokrytego alkalicznymi okruchami

    terenu" *o z!li&eniu się wida- &e są to kości" Niektóre są gru!e i potę&ne inne mniejsze

    i delikatniejsze" .e pierwsze to kości wołów te drugie 2 ludzkie" Na odległoś- tysiąca

     pięciuset mil mo&na prześledzi- upiorny szlak karawan oznakowany takimi wiechami 2  porozrzucanymi szczątkami tych którzy padli po drodze"

    (zwartego maja tysiąc osiemset czterdziestego siódmego roku przyglądał się z góry

    tej scenerii samotny wędrowiec" Wyglądał tak &e mo&na !y go uzna- za ducha lu! demona

    rezydującego w tym miejscu" #!serwatorowi trudno !yło!y określi- czy !li&ej mu

    do czterdziestki czy do sześ-dziesiątki" .warz miał chudą i wyniszczoną a !rązowa

    wyschnięta jak pergamin skóra napięta !yła na wystających kościach" )ego długie ciemne

    włosy i !roda naznaczone !yły siwizną" 3apadnięte oczy płonęły nienaturalnym !laskiem

    a ręka ściskająca strzel!ę nie mogła!y !y- chudsza nawet gdy!y !ył ju& tylko szkieletem"

    $tał tak pochylony opierając się o swą !roń" )ego wysoka sylwetka i masywne kości

    świadczyły o tym i& !ył kiedyś silnym pełnym wigoru mę&czyzną ale wyniszczona twarz

    i u!ranie zwisające niczym worek na jego wychudłym ciele pozwalały się domyśli-

    dlaczego wygląda on jak sła!y wynędzniały starzec" .en człowiek umierał 2 umierał z głodu

    i pragnienia"

    #statkiem sił zszedł do wąwozu a potem wspiął się na to niewielkie wzniesienie

    łudząc się &e dojrzy gdzieś ślady wody" 4le jego oczom ukazała się tylko słona równina

    a w dali pas dzikich niedostępnych gór" Nigdzie nie !yło wida- nawet śladu roślin czy drzew

    mogących wskazywa- na o!ecnoś- cho-!y kropli wody" W całej tej rozległej scenerii nie

     !yło niczego co dało!y mu cho- cień nadziei" 3rozpaczony popatrzył na północ wschód

    i zachód uświadamiając so!ie &e jego wędrówka do!iegła końca i &e na tej jałowej skale

     przyjdzie mu umrze-"

     2 .utaj czy w puchowej pościeli za dwadzieścia lat co za ró&nica5 2 westchnął

    siadając w cieniu głazu"

     Nim usiadł odło&ył na ziemię swą !ezu&yteczną strzel!ę i du&e zawiniątko otulone

    szarym szalem które dotychczas niósł przerzucone przez prawe ramię" *rzy takim osła!ieniu

    to!ołek musiał !y- chy!a dla niego z!yt cię&ki !o zdejmując upuścił go z!yt gwałtowniena ziemię" 3 szarego to!ołka do!iegł najpierw cienki roz&alony głosik a potem wyłoniła się 

    mała wystraszona twarzyczka o !łyszczących piwnych oczach i ukazały się dwie dro!ne

    ~ 59 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    4/57

     piegowate piąstki"

     2 .o za!olało6 2 oznajmił z wyrzutem dziecięcy głosik" 2 *otłukłam się"

     2 Naprawdę5 2 zapytał mę&czyzna ze skruszoną miną" 2 *rzepraszam nie chciałem" 2 

    7ówiąc to odwinął szary szal i wydo!ył z zawiniątka śliczną mo&e pięcioletnią 

    dziewczynkę której !łyszczące !uciki i ładna ró&owa sukienka z płóciennym 8artuszkiem !yły dowodem matczynej troski" 9ziecko !yło !lade i wymizerowane jednak pulchne rączki

    i nó&ki świadczyły o tym &e nie wycierpiało tyle co jej towarzysz"

     2 )u& lepiej5 2 spytał z niepokojem w głosie !o dziewczynka wcią& pocierała

    rozczochrane złociste loki z tyłu głowy"

     2 )ak tu pocałujesz to przestanie !ole- 2 odparła z powagą podsuwając mu !olącą 

    główkę" 2 7ama tak ro!iła" 1dzie jest mama5

     2 7ama odeszła" 7yślę &e niedługo ją zo!aczysz"

     2 )ak to5 #deszła5 2 odparła dziewczynka" 2 9ziwne" Nie po&egnała się ze mną"

    *rawie zawsze to ro!iła nawet jak wychodziła tylko do cioci na her!atę" 4 teraz nie ma jej

     ju& trzy dni" $trasznie tu sucho prawda5 Nie ma tu wody5 4ni nic do jedzenia5

     2 Nie ma kochanie" 7usisz zdo!y- się jeszcze na odro!inę cierpliwości a potem

    wszystko !ędzie do!rze" #przyj o mnie główkę o tak i zaraz poczujesz się lepiej" .rudno

    się rozmawia kiedy w ustach jest sucho: ale chy!a lepiej ci powiem na czym stoimy"

    (o tam masz5

     2 #jej6 )akie śliczne6 2 zawołała radośnie dziewczynka podnosząc dwa !łyszczące

    kawałki miki" 2 )ak wrócimy do domu dam to mojemu !raciszkowi /o!owi"

     2 Niedługo zo!aczysz o wiele ładniejsze rzeczy 2 odparł mę&czyzna z przekonaniem

    w głosie" 2 .ylko jeszcze troszkę poczekaj" 4le miałem ci coś powiedzie-: *amiętasz jak 

    opuszczaliśmy rzekę5

     2 # tak6

     2 ;iczyliśmy wtedy na to &e wkrótce natra8imy na inną rzekę" 4le coś poszło nie tak"

    +ompas się popsuł al!o mieliśmy złą mapę czy coś takiego i nie znale,liśmy jej" $kończyła

    nam się woda" 3ostała tylko kropelka dla cie!ie i: i:

     2 < nie mogłeś się umy-6 2 przerwała mu z powagą dziewczynka wpatrując się 

    wielkimi oczyma w jego !rudną twarz" 2 Nie ani się napi-" *otem odszedł pan /ender" #n pierwszy" 4 pó,niej

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    5/57

     2 (zyli mama te& nie &yje6 2 krzyknęła dziewczynka chowając głowę w 8artuszek 

    i szlochając &ałośnie"

     2 .ak wszyscy odeszli oprócz cie!ie i mnie" Wtedy pomyślałem &e jeśli pójdziemy

    w tę stronę !ędziemy mieli szansę znale,- wodę" *rzerzuciłem cię przez ramię i tak razem

    wędrowaliśmy" 4le nie wygląda na to &e!y nasza sytuacja się poprawiła" .eraz nie mamy prawie &adnych szans"

     2 .o znaczy &e my te& niedługo umrzemy5 2 spytało dziecko przestając szlocha-

    i unosząc swą mokrą od łez twarzyczkę"

     2 (hy!a na to wychodzi"

     2 (zemu wcześniej mi tego nie powiedziałeś5 2 zapytała i roześmiała się radośnie"

     2 4le mnie nastraszyłeś6 *rzecie& jeśli umrzemy znów spotkamy mamę"

     2 .ak spotkasz ją kochanie"

     2 < ty te&" #powiem jej jaki !yłeś dla mnie do!ry" 3ało&ę się &e spotkamy ją przy

     !ramie nie!a> przyniesie nam wielki dz!an wody i mnóstwo gryczanych ciasteczek

    gorących i przypieczonych z o!u stron tak jak lu!imy /o! i ja" 4le kiedy to !ędzie5

     2 Nie wiem: ale ju& niedługo" 2 7ę&czyzna wpatrywał się w północny horyzont"

    *rzed nim na nie!ieskim sklepieniu nie!a pojawiły się trzy małe punkciki rosnące z ka&dą 

    chwilą" 3!li&ały się !ardzo szy!ko" *o chwili zmieniły się w trzy wielkie !rązowe ptaki"

    3atoczyły krąg nad głowami dwójki wędrowców i usiadły na skałach powy&ej" .o !yły

    myszołowy sępy zachodu a ich pojawienie się zwykle zwiastowało śmier-"

     2 +oguciki i kurki6 2 zawołała radośnie dziewczynka wskazując rączką 

    na złowró&!ne ptaki i klaszcząc w dłonie &e!y spłoszy- je i zmusi- do lotu" 2 *owiedz czy

    to /óg stworzył ten kraj5

     2 #czywiście &e tak 2 odparł jej towarzysz zaskoczony tym nieoczekiwanym

     pytaniem"

     2 $tworzył

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    6/57

     2 4 czemu sam ich nie zmówisz5 2 spytała dziewczynka patrząc na niego

    zdumionymi oczyma"

     2 Nie pamiętam 2 odparł" 2 +iedy ostatni raz się modliłem !yłem ze dwa razy

    mniejszy od tej strzel!y" 4le chy!a nigdy nie jest za pó,no" *owiedz je na głos a ja się 

    do cie!ie przyłączę" 2 No to uklęknij" )a te& uklęknę 2 powiedziała rozkładając na ziemi szal" 2 3łó& ręce

    o tak" #d razu do!rze się poczujesz"

    1dy!y na pustyni !ył ktoś jeszcze oprócz myszołowów ujrzał!y przedziwny widok"

     Na wąskim szalu klęczało o!ok sie!ie dwoje wędrowców mała szcze!iocząca dziewczynka

    i zuchwały twardy łowca przygód" )ej pucułowata twarzyczka i jego chude surowe o!licze

    zwracały się ku czystemu nie!u w szczerym !łaganiu skierowanym do napawającej lękiem

    najwy&szej

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    7/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    8/57

    7łodzieńcy w jednej chwili zeskoczyli z koni uwiązali je i zaczęli wspina- się 

     po stromym stoku w stronę tego co wz!udziło ich ciekawoś-" *osuwali się szy!ko

    i !ezgłośnie ze zręcznością i pewnością ruchów typową dla wytrawnych skautów" ;udzie

    o!serwujący ich z równiny poni&ej widzieli jak przeskakują zwinnie ze skały na skałę

    a& wreszcie ich sylwetki pojawiły się na szczycie odcinając się wyra,nie na tle nie!a"*rowadził ich młodzieniec który jako pierwszy wszczął alarm" Nagle ci którzy podą&ali

    za nim zo!aczyli jak wyrzuca w górę ręce jak!y w ogromnym zdumieniu a gdy do niego

    dołączyli zareagowali w ten sam sposó! na widok tego co ujrzeli"

     Na małym płaskowy&u stanowiącym zwieńczenie jałowego wzgórza stał samotny

    ol!rzymi głaz a tu& przy nim le&ał wysoki mę&czyzna o długiej !rodzie i ostrych rysach" /ył

    skrajnie wychudzony" )ego spokojna twarz i regularny oddech świadczyły o tym

    &e pogrą&ony !ył w głę!okim śnie" #!ok niego le&ała mała dziewczynka o!ejmując jego

    ogorzałą &ylastą szyję swoimi krągłymi !iałymi ramionkami i wtulając złotowłosą główkę 

    w jego pierś okrytą welwetową koszulą" Ró&owe usteczka !yły rozchylone ukazując

    regularną linię śnie&no!iałych zę!ów a dziecinne rysy rozjaśniał wesoły uśmiech" *ulchne

     !iałe nó&ki odziane w !iałe skarpetki i eleganckie !uciki z !łyszczącymi sprzączkami

    stanowiły dziwny kontrast z długimi wychudzonymi członkami jej towarzysza" Na skalnej

     półce nad tą dziwną parą siedziały nieruchomo trzy myszołowy które na widok przy!yszy

    wydały z sie!ie hałaśliwe wrzaski rozczarowania po czym zawiedzione wz!iły się 

    w powietrze"

    +rzyki tych wstrętnych ptaszysk o!udziły dwoje śpiących którzy ze zdumieniem

    zaczęli rozgląda- się wokół" 7ę&czyzna chwiejnie podniósł się na nogi i spojrzał w dół

    na równinę która !yła pusta gdy zasypiał" .eraz przetaczały się przez nią ogromne masy

    ludzi i zwierząt" 1dy tak patrzył na jego twarzy pojawił się wyraz niedowierzania więc

     przetarł oczy swą kościstą dłonią"

     2 .o chy!a musi !y- to co nazywają delirium 2 mruknął pod nosem"

    9ziecko stało przy nim trzymając się rą!ka jego koszuli i w milczeniu rozglądało się 

    wokół zdumionym pytającym wzrokiem"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    9/57

    dwudziestu jeden osó! którzy zostali przy &yciu"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    10/57

    gdy tłum się z!li&ył odło&ył ją na !ok i uwa&nie wysłuchał relacji z całego wydarzenia"

     Następnie zwrócił się do dwójki wędrowców"

     2 )eśli was ze so!ą za!ierzemy 2 rzekł uroczyście 2 to tylko jako wyznawców naszej

    wiary" Nie chcemy mie- wilków w naszym stadzie" /ędzie o wiele lepiej jeśli wasze kości

    z!ieleją na tym pustkowiu ni& gdy!yście się mieli okaza- zaczątkiem zgnilizny od którejmiał!y się zepsu- cały owoc" *ójdziecie z nami na tych warunkach5

     2 *ójdziemy z wami na ka&dych warunkach 2 odpowiedział tak do!itnie Berrier

    &e nawet powa&ni członkowie starszyzny nie potra8ili powstrzyma- uśmiechu" .ylko twarz

    ich przywódcy zachowała surowy !udzący respekt wyraz"

     2 *rzyjmij go !racie $tangerson 2 powiedział" 2 9aj mu jeś- i pi- dziecku te&"

    .woim zadaniem !ędzie nauczy- go naszej świętej wiary" 4le ju& z!yt długo tu zwlekamy"

    Ruszajmy6 Naprzód6 9o $yjonu6

     2 9o $yjonu6 9o $yjonu6 2 krzyknął tłum mormonów a słowa te niczym 8ale

     prze!iegły przez długą karawanę przekazywane z ust do ust a& w końcu przeszły w głuchy

    szmer gdzieś w oddali" 3 d,więkiem strzelających !atów i skrzypiących kół ogromne wozy

    ruszyły z miejsca i wkrótce cała karawana znów wiła się pełznąc przez pustkowie" $tarszy

    którego pieczy powierzono dwoje podró&nych zaprowadził ich do swojego wozu gdzie

    czekał ju& na nich posiłek"

     2 3ostaniecie tutaj 2 powiedział" 2 3a parę dni dojdziecie do sie!ie po prze!ytych

    trudach" .ymczasem zapamiętajcie so!ie &e od teraz i na zawsze jesteście wyznawcami

    naszej religii" .ak powiedział /righam 'oung a on przemawia głosem )osepha $mitha

    który jest głosem /oga"

    Rozdział drugi

    +wiat Ctah

     Nie jest to odpowiednie miejsce !y opisywa- trudy i wyrzeczenia jakie znosili

     podczas swej wędrówki mormoni nim dotarli do celu swej podró&y" #d !rzegów 7issisipi

    a& po zachodnie stoki 1ór $kalistych !rnęli naprzód z niezłomnością która nie miała so!ie

    równych w całej historii osadnictwa na 3achodzie" 9zicy ludzie i dzikie !estie głód

    ~ 66 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    11/57

     pragnienie zmęczenie i choro!y 2 wszystkie te przeciwności losu jakie stawiała im

    na drodze natura zwalczali z iście anglosaską nieustępliwością" )ednak&e długa podró&

    i straszliwe trudności jakie musieli pokonywa- wstrząsnęły nawet naj!ardziej niezłomnymi"

     Nie !yło więc wśród nich takiego człowieka który nie padł!y na kolana w szczerej

    dziękczynnej modlitwie gdy wreszcie ujrzeli przed so!ą rozległą dolinę Ctah skąpaną w !lasku słońca i usłyszeli z ust swego przywódcy &e to właśnie jest ich ziemia o!iecana

    a te dziewicze akry mają na zawsze przejś- w ich posiadanie"

    'oung jak się szy!ko okazało !ył zręcznym administratorem i stanowczym wodzem"

    $porządzono mapy i przygotowano plany na których wytyczono poło&enie przyszłego

    miasta" Wszędzie wokół wydzielono tereny na 8army i rozdzielono je między ludzi

    stosownie do pozycji ka&dego z nich" +upcy zajęli się swoimi interesami a rzemieślnicy

    swoim rzemiosłem" W mieście niczym za dotknięciem czarodziejskiej ró&d&ki pojawiały

    się coraz to nowe ulice i place" #koliczne tereny osuszano i grodzono o!siewano pola

    karczowano lasy" Następnego lata wszystkie te ziemie zazłociły się ju& łanami pszenicy"

    Wszystko prosperowało w tej przedziwnej osadzie" Najszy!ciej jednak wyrastała wielka

    świątynia którą stawiano w centrum miasta" #d świtu do zmierzchu mieszkańcy wznosili

     przy nieustannym stuku młotków i zgrzytaniu pił wielką !udowlę ku czci /ogu który

     !ezpiecznie przeprowadził ich przez tak wiele nie!ezpieczeństw"

    )ohn Berrier wraz z dziewczynką która dzieliła z nim los i którą uznał za swoją córkę

    towarzyszyli mormonom a& do końca ich długiej pielgrzymki" 7ała ;ucy Berrier 

     podró&owała całkiem wygodnie" W wozie $tangersona członka starszyzny podró&owały

    razem z nią trzy &ony mormona i jego syn krną!rny i !ezczelny chłopak w wieku dwunastu

    lat" 3 elastycznością typową dla dzieci otrząsnąwszy się z szoku jakim !yła dla niej śmier-

    matki ju& wkrótce stała się ulu!ienicą ko!iet i pogodziła się z nowym &yciem w tym swoim

    ruchomym przykrytym płótnem domu" .ymczasem Berrier który doszedł do sie!ie

     po prze&ytych trudach zdą&ył się ju& wyró&ni- jako przewodnik i niestrudzony myśliwy" .ak 

    szy!ko zdo!ył szacunek wśród swych nowych towarzyszy &e gdy dotarli do kresu

    wędrówki jednogłośnie ustalono i& powinien otrzyma- równie rozległe i &yzne ziemie jak 

    inni osadnicy z wyjątkiem samego 'ounga oraz $tangersona +em!alla )ohnstona

    i 9re!!era czterech najwa&niejszych członków starszyzny" Na uzyskanej w ten sposó! ziemi )ohn Berrier z!udował so!ie du&y dom z !ali który

    z czasem roz!udowując przekształcił w przestronną willę" /ył człowiekiem sprytnym miał

    ~ 67 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    12/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    13/57

    zadr&y jej serce a wtedy przekona się z mieszaniną dumy i lęku &e prze!udziła się w niej

    nowa potę&na siła" Niewielu jest ludzi którzy nie pamiętają tego dnia i tego jednego

    zdarzenia które !yło dla nich zapowiedzią prze!udzenia do nowego &ycia" W przypadku

    ;ucy Berrier wydarzenie samo w so!ie !yło doś- powa&ne nie wspominając nawet o jego

     przyszłym wpływie na jej los i losy wielu innych ludzi"/ył ciepły czerwcowy poranek a Dwięci 9ni #statnich ju& pracowicie zajmowali się 

    swymi sprawami niczym pszczoły których ul wy!rali zresztą na swój sym!ol" Na polach

    i ulicach panował gwar charakterystyczny dla ludzkiej działalności" 3akurzonymi drogami

    ciągnęły długie kolumny o!ładowanych mułów zmierzające na 3achód !o w +ali8ornii

    zaczęła się właśnie gorączka złota a Wielki $zlak !iegł przez 7iasto Wy!ranych" *osuwały

    się nim te& stada owiec i wołów z odległych pastwisk oraz wozy zmęczonych imigrantów"

    ;udzie i konie !yli równie znu&eni niekończącą się wędrówką" *rzez ten tłum pędziła

    galopem ;ucy Berrier torując so!ie drogę niczym wytrawny je,dziec" )ej piękna twarz

    zarumieniła się od wysiłku a z ramion spływały długie kasztanowe włosy" #jciec powierzył

     jej załatwienie czegoś w mieście pędziła więc drogą tak jak ro!iła to ju& wiele razy

    wcześniej przepełniona animuszem młodości i skupiona wyłącznie na swym zadaniu oraz

    rozwa&aniu jak ma je wykona-"

    3dro&eni łowcy przygód spoglądali za nią zdumieni i nawet !eznamiętni

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    14/57

    co mogła zro!i- to stara- się utrzyma- w siodle jednak najmniejszy !łąd oznaczał!y

    straszliwą śmier- pod kopytami przera&onych zwalistych zwierząt" ;ucy nie przywykła

    do tego !y radzi- so!ie w tak trudnych sytuacjach" 3aczęło jej się kręci- w głowie

     poluzowała wodze" .racąc oddech w chmurze kurzu wznoszącym się spod kopyt

    zmęczonych zwierząt i cuchnącym ich potem !y- mo&e zrezygnowała!y z dalszych pró!gdy!y nie usłyszała czyjegoś głosu" +toś krzyczał &e zaraz jej pomo&e" W tej samej chwili

    &ylasta opalona dłoń chwyciła przera&onego konia za uzdę> torując so!ie drogę przez stado

     jej wy!awca wyprowadził ją w !ezpieczne miejsce"

     2 7am nadzieję &e nic ci się nie stało panienko5 2 rzekł z szacunkiem"

    *odniosła oczy popatrzyła na jego ciemną wyrazistą twarz i roześmiała się zalotnie"

     2 $trasznie się przeraziłam 2 powiedziała naiwnie" 2 +to !y pomyślał &e *oncho tak 

    się przestraszy paru krów6

     2 9zięki !ogu &e nie wypadłaś z siodła 2 odparł z powagą jej rozmówca" /ył to

    wysoki młodzieniec o zawadiackim wyglądzie" $iedział na potę&nym dereszu> odziany !ył

    w surowy myśliwski strój a przez ramię miał przerzuconą długą strzel!ę" 2 9omyślam się

    &e jesteś córką )ohna Berriera 2 zauwa&ył" 2 Widziałem jak wyje&d&ałaś z jego domu" 1dy

    się z nim zo!aczysz zapytaj czy pamięta )e88ersona =opeEa z $t" ;ouis" )eśli to ten sam

    Berrier to on i mój ojciec !yli przyjaciółmi"

     2 7o&e sam przyjed, i zapytaj 2 rzekła spuszczając oczy"

    Wyglądało na to &e młodzieńcowi propozycja ta przypadła do gustu !o w jego

    ciemnych oczach pojawił się !łysk radości"

     2 .ak zro!ię 2 powiedział" 2 *rzez ostatnie dwa miesiące !yliśmy w górach i nie

     jesteśmy przygotowani do takich wizyt" (ó& !ędzie musiał przyją- nas takimi jakimi

     jesteśmy"

     2 #jciec !ardzo du&o ci zawdzięcza podo!nie jak i ja 2 odparła" 2 /ardzo mnie

    kocha i gdy!y te krowy mnie stratowały nigdy !y się z tym nie pogodził"

     2 )a te& nie 2 odparł jej rozmówca"

     2 .y5 (ó& nie sądzę &e!y to miało dla cie!ie jakiekolwiek znaczenie" Nie jesteś

     przecie& nawet naszym przyjacielem"

    *o tej uwadze twarz młodego myśliwego stała się tak posępna &e ;ucy Berrier wy!uchła śmiechem"

     2 9aj spokój nie o to mi chodziło 2 powiedziała" 2 #czywiście &e teraz jesteś naszym

    ~ 70 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    15/57

     przyjacielem" 7usisz nas odwiedzi-" 4le czas ju& na mnie !o ojciec nigdy więcej nie

     powierzy mi &adnych spraw do załatwienia" 3atem do zo!aczenia6

     2 9o zo!aczenia 2 odparł unosząc swoje wielkie som!rero i pochylając się nad jej

    dro!ną rączką"

    9ziewczyna zawróciła mustanga smagnęła go szpicrutą i popędziła szeroką drogą w tumanach kurzu wz!ijających się do góry"

    7łody )e88erson =ope odjechał ze swymi towarzyszami ponury i milczący" $pędzili

    ostatnie miesiące w górach Ne%ady na poszukiwaniu sre!ra a teraz powracali do $alt ;ake

    (ity w nadziei uzyskania pieniędzy na rozpoczęcie eksploatacji odkrytych złó&" *odo!nie

     jak jego pozostali towarzysze !ył całkowicie pochłonięty tą sprawą dopóki ten nagły

    incydent nie skierował jego myśli na zupełnie inne tory" Widok pięknej młodej dziewczyny

    szczerej i pełnej &ycia niczym górski wiatr roz!udził jego gorące jak wulkan nieokiełznane

    serce" 1dy zniknęła mu z oczu zdał so!ie sprawę &e oto nadszedł przełomowy punkt w jego

    &yciu i &e ani spekulacje sre!rem ani &adne inne kwestie nigdy nie !ędą ju& miały dla niego

    tak wielkiego znaczenia jak ta nowa i pochłaniająca go !ez reszty 8ascynacja" 7iłoś- która

    z!udziła się w jego sercu nie !yła gwałtownym i zmiennym chłopięcym zauroczeniem lecz

    dziką namiętną pasją mę&czyzny o silnej woli i władczym charakterze" /ył przyzwyczajony

    do tego &e udawało mu się dotychczas wszystko czego się tknął" *oprzysiągł więc so!ie

    &e i na tym polu nie zawiedzie a jego wysiłki i wytrwałoś- zapewnią mu to czego pragnął"

    .ego wieczoru przyszedł do )ohna Berriera a potem odwiedzał go tak często

    &e wkrótce stał się znany na 8armie" )ohn mieszkający na u!oczu w dolinie pochłonięty !ył

     pracą i prawie nic nie wiedział o tym co się działo na świecie w ciągu ostatnich dwunastu

    lat" )e88erson =ope !ył w stanie opowiedzie- wiele rzeczy które mogły zainteresowa- nie

    tylko Berriera ale i jego córkę" Wcześniej !ył przewodnikiem i tropicielem w +ali8ornii

    znał wiele dziwnych historii o tym jak zdo!ywano i tracono 8ortuny w tych pionierskich

    czasach" /ył te& skautem traperem poszukiwaczem sre!ra i ranczerem" )eśli tylko mo&na

     !yło gdzieś prze&y- jakieś porywające przygody )e88erson =ope zawsze tam się udawał"

    $tary 8armer wkrótce !ardzo go polu!ił i często wychwalał jego zalety" W takich chwilach

    ;ucy milczała ale jej zarumienione policzki i !łyszczące radośnie oczy świadczyły

    a& naz!yt wymownie &e jej młode serce nie nale&ało ju& tylko do niej" /y- mo&e jej ojciecnie zauwa&ył tych o!jawów lecz z całą pewnością nie umknęły one mę&czy,nie który

    zdo!ył jej uczucia"

    ~ 71 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    16/57

    *ewnego letniego wieczoru przygnał galopem i zatrzymał się przed !ramą 8army"

    ;ucy która stała w drzwiach po!iegła mu naprzeciw" )e88erson przerzucił wodze przez

    ogrodzenie i ruszył ście&ką w kierunku domu"

     2 Wyje&d&am ;ucy 2 powiedział ujmując jej dłonie i czule wpatrując się w jej twarz"

     2 Nie proszę cię teraz !yś pojechała ze mną ale czy !ędziesz gotowa to zro!i- kiedy tu powrócę5

     2 4 kiedy to !ędzie5 2 spytała zarumieniona ze śmiechem"

     2 3a parę miesięcy" Wtedy przyjadę kochana i cię za!iorę" Nie ma takiego człowieka

    który mógł!y nas rozdzieli-"

     2 4 co z moim ojcem5 2 spytała"

     2 )u& się zgodził" 4 więc pod tym względem nie o!awiam się niczego" 7uszę jednak 

     przedtem uruchomi- z przyjaciółmi eksploatację kopalni"

     2 #ch to do!rze6 #czywiście" $koro ty i ojciec wszystko ju& uzgodniliście nie mam

     ju& nic więcej do dodania 2 wyszeptała wtulając policzek w jego szeroką pierś"

     2 9zięki /ogu 2 rzekł ochrypłym głosem pochylając się i całując dziewczynę"

     2 W takim razie wszystko ustalone"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    17/57

    szczęściem twarz przekonywała go !ardziej ni& jakiekolwiek inne argumenty a!y się z tym

     pogodzi-" W głę!i serca postanowił &e nie pozwoli jej poślu!i- mormona" .akie mał&eństwo

    w ogóle nie !yło w jego oczach mał&eństwem lecz hań!ą i wstydem" (okolwiek !y myślał

    na temat mormońskich doktryn pod tym jednym względem pozostał nieugięty" 7usiał

    oczywiście ukrywa- swoje przekonania !o w tamtych czasach wyra&anie takich heretyckich poglądów !yło w krainie świętych tak !ardzo nie!ezpieczne &e nawet naj!ardziej

    świąto!liwi mieli odwagę rozprawia- o religii jedynie szeptem o!awiając się a!y coś

    co powiedzieli nie zostało niewłaściwie zinterpretowane i nie sprowadziło na nich kary"

    #8iary prześladowań religijnych same zmieniły się w prześladowców i to prześladowców

    najgorszego gatunku" 4ni sewilska inkwizycja ani niemieckie Bemegericht ani tajemne

    stowarzyszenia we Włoszech nigdy nie zdołały uruchomi- tak straszliwej machiny jak ta

    która teraz rzucała swój cień na cały stan Ctah"

    .ajemniczoś- towarzysząca jej działaniu sprawiała &e wydawała się w dwójnasó!

    straszna wszechwiedząca i wszechpotę&na cho- nikt nigdy nie widział jej ogniw ani nie

    słyszał o tym jak działa" (złowiek który ośmielił się przeciwstawi- kościołowi po prostu

    znikał i nikt nie wiedział dokąd odszedł ani co się z nim stało" )ego &onie i dzieciom nie

     !yło sądzone doczeka- się mę&a i ojca i dowiedzie- się jak się z nim o!eszli tajni sędziowie"

    $kutkiem nierozwa&nych słów czy pochopnych działań !yła zagłada a jednak nikt nie znał

    tej straszliwej siły która nad nim zawisła" Nic dziwnego &e ludzie &yli w nieustannym

    strachu i dr&eli na myśl o tym co mo&e ich spotka- i &e nawet pośrodku pustyni nie

    ośmielali się wyra&a- cho-!y szeptem swych wątpliwości dotyczących wiary"

     Na początku ta straszliwa potęga zagra&ała tylko krną!rnym mormonom którzy

    nawróciwszy się na tę wiarę pragnęli pó,niej przeinaczy- ją lu! wyrzec się jej" Wkrótce

     jednak o!szar działania tej siły powiększył się" ;icz!a dorosłych ko!iet kurczyła się

    a poligamia !ez licznej rzeszy ko!iet stała się doprawdy pustą doktryną" 3aczęły pojawia-

    się pogłoski o wymordowanych imigrantach i o całych o!ozowiskach w których

    wystrzelano mę&czyzn w rejonach gdzie nigdy nie widywano

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    18/57

    organizacji znanej po dziś dzień na oddalonych ranczach 3achodu jako 3wiązek 9anitów

    czy te& 4nioły 3emsty wywołującej za!o!onny strach"

    +iedy ludzie dowiedzieli się więcej o tej organizacji która dopuszczała się tak 

    straszliwych czynów ich umysły ogarnęło jeszcze większe przera&enie" Nikt nie wiedział

    kto nale&y do tej !ezwzględnej sekty" Nazwiska uczestników krwawych czynów popełnionych w imię religii otoczone !yły najgłę!szą tajemnicą" Najlepszy przyjaciel

    któremu człowiek zwierzał się ze swoich wątpliwości co do proroka i jego misji mógł !y-

     jednym z tych którzy przyjdą nocą z ogniem i mieczem !y dokona- straszliwej zemsty" .ak 

    więc ka&dy o!awiał się swoich sąsiadów i nikt nie mówił o sprawach które le&ały mu

    na sercu"

    *ewnego pięknego ranka )ohn Berrier miał właśnie wyruszy- na swoje pola pszenicy

    gdy usłyszał skrzypnięcie 8urtki i wyjrzawszy przez okno zo!aczył jasnowłosego

     przysadzistego mę&czyznę w średnim wieku który nadchodził ście&ką" $erce mocniej za!iło

    mu w piersi !ył to !owiem nie kto inny jak wielki /righam 'oung we własnej oso!ie" *ełen

    niepokoju Fwiedział !owiem &e taka wizyta nie mogła mu wró&y- niczego do!regoG Berrier 

     pod!iegł do drzwi !y przywita- mormońskiego przywódcę" .en jednak chłodno

    odwzajemnił jego powitanie i z surową twarzą udał się wraz z nim do salonu"

     2 /racie Berrier 2 powiedział siadając i mierząc 8armera przenikliwym wzrokiem

    spod swoich jasnych rzęs" 2 Wyznawcy prawdziwej wiary !yli dla cie!ie do!rymi

     przyjaciółmi" *rzygarnęliśmy cię gdy umierałeś z głodu na pustyni dzieliliśmy się z to!ą 

    swoim jedzeniem i doprowadziliśmy cię !ezpiecznie do 9oliny Wy!ranych" $zczodrze

     przyznaliśmy ci ziemię i pozwoliliśmy ci się !ogaci- pod naszą ochroną" (zy& nie jest to

     prawdą5

     2 .o prawda 2 odparł )ohn Berrier"

     2 W zamian za to wszystko chcieliśmy a!yś spełnił tylko jeden warunek &e!yś

     przyjął prawdziwą wiarę i wiódł &ycie pod ka&dym względem zgodne z jej prawami" .y zaś

    o!iecałeś to uczyni- i jeśli krą&ące pogłoski są prawdziwe zanied!ałeś tego"

     2 4 w jaki& to sposó! tego zanied!ałem5 2 zapytał Berrier szeroko rozkładając ręce

    a!y podkreśli- swe zdumienie" 2 (zy& nie płaciłem na 8undusz wspólnoty5 Nie

    uczęszczałem do świątyni5 (zy nie: 2 4 gdzie są twoje &ony5 2 spytał 'oung rozglądając się wokół" 2 3awołaj je tutaj"

    *ragnę je powita-"

    ~ 74 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    19/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    20/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    21/57

     2 4le oni nie pozwolą nam odejś-6 2 zaprotestowała jego córka"

     2 *oczekaj tylko a& wróci )e88erson a zo!aczysz &e nam się uda" .ymczasem

    kochanie nie !ój się i nie płacz !o jak !ędziesz miała zapuchnięte oczy to spuści mi tęgi

    łomot kiedy cię taką zo!aczy" Nie ma się czego o!awia-" Nic nam nie grozi"

    )ohn Berrier wypowiedział te słowa pociechy !ardzo pewnym tonem zauwa&yła jednak &e tej nocy niezwykle starannie zamknął i sprawdził wszystkie drzwi a tak&e

    solidnie wyczyścił i naładował starą pordzewiałą śrutówkę wiszącą na ścianie jego sypialni"

     

    Rozdział czwarty

    Ccieczka

     Następnego dnia po rozmowie z mormońskim prorokiem )ohn Berrier udał się rano

    do $alt ;ake (ity i odnalazłszy swego znajomego który wy!ierał się w góry Ne%ady

     powierzył mu wiadomoś- dla )e88ersona =opeEa w której napisał młodzieńcowi &e grozi im

    nie!ezpieczeństwo i &e jest a!solutnie konieczne &e!y on wrócił jak najszy!ciej" 1dy

    Berrier oddał list zro!iło mu się l&ej na sercu i w lepszym nastroju wyruszył w drogę 

     powrotną"

    +iedy z!li&ał się do swej 8army ze zdumieniem ujrzał dwa konie przywiązane

    do słupków przy !ramie" )eszcze !ardziej !ył zaskoczony gdy po wejściu do środka odkrył

    &e dwóch młodych ludzi panoszy się w jego salonie" )eden o szczupłej !ladej twarzy

    rozparł się w !ujanym 8otelu oparłszy stopy o piec" 9rugi młodzieniec z gru!ym karkiem

    o topornych nalanych rysach twarzy stał przy oknie z rękoma w kieszeniach wygwizdując

     jakiś popularny kościelny hymn" 1dy Berrier wszedł o!aj skinęli głowami w jego stronę

    i ten który rozsiadł się w !ujanym 8otelu rozpoczął rozmowę"

     2 7o&e nas pan nie zna 2 powiedział" 2 .o jest syn członka starszyzny 9re!!era a ja

     jestem )oseph $tangerson który podró&ował z panem przez pustynię gdy /óg wyciągnął

    do was rękę i przyjął do swego prawdziwego stada"

    ~ 77 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    22/57

     2 .ak jak uczyni ze wszystkimi narodami gdy uzna &e nadszedł na to czas 2 rzekł

    drugi nosowym głosem" 2 /óg jest jak woda która powoli drą&y skałę"

    )ohn Berrier skłonił się chłodno" #dgadł ju& kim !yli jego goście"

     2 *rzy!yliśmy tutaj 2 ciągnął dalej $tangerson 2 za radą naszych ojców a!y u!iega-

    się o rękę pańskiej córki dla tego z nas którego ona i pan uznacie za lepszego" *oniewa&mam tylko cztery &ony a o!ecny tu !rat 9re!!er ma ich a& siedem wydaje mi się &e moje

    roszczenia są !ardziej usprawiedliwione"

     2 Nie nie !racie $tangerson6 2 zawołał ten drugi" 2 +westia nie polega na tym ile

    mamy &on ale ile jesteśmy w stanie utrzyma-" 7ój ojciec przekazał mi teraz swoje młyny

    i jestem !ogatszy od cie!ie"

     2 4le to ja mam lepsze perspektywy 2 odrzekł &arliwie $tangerson" 2 1dy *an we,mie

    mojego ojca do sie!ie odziedziczę po nim gar!arnię i 8a!rykę skóry" )estem od cie!ie

    starszy i mam wy&szą pozycję w kościele"

     2 .o dziewczyna !ędzie decydowa- 2 przerwał mu młody 9re!!er uśmiechając się 

    z satys8akcją do swojego od!icia w szklance" 2 *ozwólmy jej samej rozstrzygną-"

    *odczas tego dialogu )ohn Berrier stał w drzwiach kipiąc ze złości i ledwo się 

     powstrzymując !y nie przepędzi- swych gości szpicrutą"

     2 *osłuchajcie 2 powiedział wreszcie z!li&ając się do nich szy!kim krokiem" 2 +iedy

    moja córka was wezwie !ędziecie mogli tu przyjś-" 4le do tej pory nie chcę tutaj więcej was

    ogląda-6

    9waj młodzi mormoni wpatrywali się w niego w osłupieniu" W ich oczach ta

    rywalizacja o rękę dziewczyny !yła najwy&szym mo&liwym zaszczytem zarówno dla niej

     jak i dla jej ojca"

     2 $ą dwie drogi z tego pokoju6 2 krzyknął Berrier" 2 )edna przez drzwi a druga przez

    okno" +tórą wy!ieracie5

    )ego ogorzała twarz wyra&ała taką wściekłoś- a &ylaste ręce zdawały się tak gro,ne

    &e goście zerwali się na równe nogi i w pośpiechu skierowali się do drzwi" $tary 8armer 

     poszedł za nimi"

     2 9ajcie mi zna- jak ju& ustalicie który z was to ma !y- 2 rzekł ironicznie"

     2 3apłacisz za to6 2 wrzasnął $tangerson po!ladły z gniewu" 2 $przeciwiłeś się  prorokowi i Radzie (zterech" /ędziesz tego &ałował do końca twoich dni6

     2 3awiśnie nad to!ą cię&ka ręka *ana6 2 zawołał młody 9re!!er" 2 #n powstanie i cię 

    ~ 78 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    23/57

    zmia&d&y"

     2 .o ja zaraz kogoś zmia&d&ę6 2 krzyknął wściekle Berrier i pognał!y na górę 

     po swoją strzel!ę gdy!y nie powstrzymała go ;ucy chwytając za ramię" Nim zdołał się jej

    wyrwa- tętent końskich kopyt oznajmił &e !yli ju& poza jego zasięgiem"

     2 (o za młode łotry i ich czcze pogró&ki6 2 zawołał ocierając pot z czoła" 2 *rędzejzo!aczę cię w gro!ie córeczko ni& jako &onę któregoś z nich"

     2 )a równie& !ym to wolała ojcze 2 odparła z przekonaniem" 2 4le )e88erson niedługo

    tu !ędzie"

     2 .ak ju& niedługo przyjedzie"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    24/57

    zdarzenie to zmroziło jego serce" .e dwadzieścia dziewię- dni !yły najwyra,niej czasem

     jaki pozostał im z wyznaczonego przez 'ounga miesiąca" (ó& mogła zdziała- siła czy

    odwaga wo!ec wroga o!darzonego tak tajemniczymi mocami5 9łoń która przypięła tę 

    wiadomoś- mogła przecie& zada- mu cios w serce a on nawet !y nie wiedział kto go za!ił"

    )eszcze !ardziej wstrząśnięty !ył jednak kolejnego ranka" $iedzieli razem przyśniadaniu gdy nagle ;ucy krzyknęła zaskoczona wskazując ręką w górę" Na samym środku

    su8itu na!azgrano najwyra,niej osmalonym patykiem licz!ę HI" )ego córka nie !yła

    w stanie odszy8rowa- niewyra,nych cy8r on zaś nie wyjaśnił jej co one oznaczają" .ę noc

     przesiedział ze strzel!ą w ręku czuwając i trzymając stra&" Nic nie zo!aczył ani nie usłyszał

     jednak kolejnego ranka na zewnętrznej stronie drzwi odkrył wymalowaną wielką licz!ę HJ"

    < tak płynął dzień za dniem" +iedy nadchodził poranek Berrier odkrywał &e jego

    niewidzialni wrogowie wcią& odliczają czas i zaznaczają w jakimś rzucającym się w oczy

    miejscu ile jeszcze dni pozostało mu z tego miesiąca karencji" (zasami 8eralne licz!y

     pojawiały się na ścianach czasem na podłodze innym razem na niewielkich ta!liczkach

     przyczepionych do 8urtki ogrodu lu! do ogrodzenia" 7imo całej swej czujności )ohn Berrier 

    nie !ył w stanie odkry- w jaki sposó! pojawiały się te codzienne ostrze&enia" Na ich widok 

    ogarniał go niemal za!o!onny lęk" $chudł i nie potra8ił nigdzie znale,- so!ie miejsca" )ego

    oczy przy!rały niespokojny wyraz ściganego zwierzęcia" 7iał teraz ju& tylko jedną nadzieję 

     2 a !yło nią przy!ycie z Ne%ady młodego myśliwego"

    9wadzieścia zmieniło się w piętnaście a piętnaście w dziesię- jednak chłopak nie

    dawał znaku &ycia" 3 ka&dym dniem licz!y !yły coraz mniejsze a o nim wcią& nic nie !yło

    słycha-" 3awsze gdy na drodze rozlegał się tętent koni lu! poganiacz !ydła krzyczał coś

    do swoich ludzi stary 8armer spiesznym krokiem ruszał do !ramy licząc &e wreszcie

     przy!yła pomoc" W końcu gdy zo!aczył &e pię- ustępuje czterem a cztery zmienia się 

    w trzy stracił jakąkolwiek nadzieję na ucieczkę" 3dawał so!ie sprawę z tego

    &e w pojedynkę nie znając do!rze otaczających osadę gór jest !ezsilny" /ardziej

    uczęszczane szlaki !yły dokładnie pilnowane i strze&one i nikt nie mógł przejecha- nimi !ez

    zezwolenia Rady (zterech" Niezale&nie od tego w którą stronę !y się nie zwrócił wydawało

    się &e nie ma szans na uniknięcie nie!ezpieczeństwa które mu zagra&ało" 4 jednak stary

    8armer ani na chwilę nie zmienił postanowienia &e wolał!y straci- &ycie ni& zgodzi- się na to co uwa&ał za hań!ę dla swojej córki"

    *ewnego wieczoru siedział samotnie rozmyślając nad swoim losem i na pró&no

    ~ 80 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    25/57

    szukając jakiegoś rozwiązania" .ego ranka znalazł cy8rę H na ścianie domu a następny dzień

    miał !y- ostatnim z darowanego im czasu" (o miało sta- się pó,niej5 )ego wyo!ra,nię 

    wypełniały wszelkiego rodzaju niejasne przera&ające wizje" 4 jego córka: (o się z nią 

    stanie kiedy go za!raknie5 Nie !yło ucieczki przed tą niewidzialną siecią która zaciskała

    wokół nich pętlę" #puścił głowę na stół i gorzko zaszlochał na myśl o swej !ezsilności"(o to !yło5 Csłyszał sła!y odgłos drapania" ;edwie uchwytny ale wyra,ny w nocnej

    ciszy" 9o!iegał od strony drzwi" Berrier przemknął się do holu i nasłuchiwał w skupieniu"

    *rzez kilka chwil nie do!iegał &aden d,więk a potem znów usłyszał ten dziwny cichy

    odgłos" Najwyra,niej ktoś !ardzo lekko pukał w jedną z desek drzwi" (zy to za!ójca który

     przyszedł o północy z zamiarem wykonania wyroku tajnego try!unału5 4 mo&e to jakiś

     posłaniec mający zostawi- wiadomoś- &e nadszedł ostatni dzień łaski5 Berrier poczuł

    &e natychmiastowa śmier- !yła!y lepsza ni& to szarpiące mu nerwy napięcie przepełniające

    trwogą jego serce" $koczył naprzód odrzucając rygiel i z impetem otworzył drzwi"

     Na zewnątrz panowały cisza i a!solutny spokój" Noc !yła piękna w górze jasno

    świeciły gwiazdy" 4le ani w małym ogródku przed domem ani przy !ramie czy ogrodzeniu

     !iegnącym dookoła ani na drodze nie wida- !yło &adnego człowieka" 3 westchnieniem ulgi

    Berrier spojrzał w prawo potem w lewo i przypadkiem jego wzrok padł prosto pod nogi"

    +u swemu zdumieniu zo!aczył mę&czyznę le&ącego płasko na !rzuchu z rozpostartymi

    ramionami i nogami"

    Widok ten tak nim wstrząsnął &e oparł się o ścianę chwytając się ręką za gardło

     !y zdławi- własny krzyk" Najpierw pomyślał &e !ył to jakiś ranny lu! umierający teraz

     jednak ujrzał jak posta- wijąc się po ziemi wpełza do środka szy!ko i !ezgłośnie niczym

    wą&" 1dy tylko mę&czyzna znalazł się w domu poderwał się na nogi i zamknął drzwi?

    zdumiony 8armer ujrzał wyrazistą twarz i stanowcze spojrzenie )e88ersona =opeEa"

     2 9o!ry /o&e 2 sapnął )ohn Berrier" 2 4le mnie przestraszyłeś6 9laczego przyszedłeś

    w taki sposó!5

     2 9aj mi jeś- 2 odparł ten drugi zachrypniętym głosem" 2 Nie miałem niczego

    w ustach przez ostatnie czterdzieści osiem godzin" 2 Rzucił się na chle! i wędlinę które

    wcią& le&ały na stole po kolacji i zaczął je łapczywie pochłania-" 2 ;ucy się trzyma5 2 

    spytał gdy zaspokoił ju& głód" 2 .ak" Nie zdaje so!ie sprawy z nie!ezpieczeństwa 2 odparł jej ojciec"

     2 .o do!rze" Wasz dom jest o!serwowany ze wszystkich stron" .o właśnie dlatego

    ~ 81 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    26/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    27/57

    z ponurym uśmiechem"

    Wszystkie światła w domu !yły pogaszone i z ciemnego okna Berrier wyjrzał

    na swoje pola" .eraz miał opuści- je na zawsze" /ył ju& jednak od dawna na to

     przygotowany a myśl o honorze i szczęściu córki !yła silniejsza ni& &al za utraconą 8ortuną"

    $zeleszczące drzewa i szerokie ciche łany z!o&a 2 wszystko wyglądało tak spokojniei sielankowo &e trudno !yło uwierzy- i& gdzieś tam czaili się mordercy" )ednak po!ladła

    twarz młodego myśliwego świadczyła o tym &e z!li&ając się do domu widział

    wystarczająco du&o zagro&eń"

    Berrier wziął tor!ę ze złotem i !anknotami )e88erson =ope 2 skąpe zapasy i wodę

    a ;ucy 2 niewielkie zawiniątko z kilkoma najcenniejszymi rzeczami jakie posiadała" /ardzo

     powoli i ostro&nie otworzyli okno a potem poczekali a& ciemna chmura zasłoniła księ&yc

    sprawiając &e noc stała się ciemniejsza"

    Wtedy jedno po drugim przedostali się do niewielkiego ogródka" Wstrzymując

    oddech pochyleni ku ziemi szli ukryci w cieniu &ywopłotu a& dotarli do prześwitu którym

    mo&na !yło przejś- na pola pszenicy" Właśnie dotarli do tego miejsca gdy młody mę&czyzna

     przytrzymał dwójkę swych towarzyszy i pociągnął ich w dół do cienia" ;e&eli tam cicho

    dr&ąc ze strachu"

    7o&liwe &e to doświadczenie jakie )e88erson =ope zdo!ył na preriach sprawiło

    &e słuch miał jak u rysia" ;edwie on i jego przyjaciele zdą&yli przypaś- do ziemi gdy

    w odległości kilku jardów od nich rozległo się melancholijne pohukiwanie górskiej sowy"

     Natychmiast odpowiedziało mu inne pohukiwanie trochę dalej" W tej samej chwili

    z prześwitu do którego zmierzali wyłonił się niewyra,ny cień który wydał &ałosny

    zawodzący sygnał" Na ten znak z ciemności wynurzył się drugi mę&czyzna"

     2 )utro o północy 2 rzekł pierwszy prawdopodo!nie dowódca" 2 +iedy lelek zawoła

    trzy razy"

     2 9o!rze 2 odparł drugi" 2 7am powiadomi- !rata 9re!!era5

     2 *rzeka& mu to a on przeka&e innym" 9ziewię- do siedmiu6

     2 $iedem do pięciu6 2 odpowiedział drugi i o!ie postacie pomknęły w przeciwnych

    kierunkach"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    28/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    29/57

     2 3a czyim pozwoleniem5 2 spytał"

     2 Dwiętej (zwórki 2 odpowiedział Berrier" ;ata spędzone wśród mormonów nauczyły

    go &e !yła to najwy&sza władza na jaką mógł się powoła-"

     2 9ziewię- do siedmiu6 2 krzyknął wartownik"

     2 $iedem do pięciu6 2 odkrzyknął szy!ko )e88erson =ope przypominając so!ie odzewktóry podsłuchali w ogrodzie"

     2 )ed,cie i niech *an was prowadzi6 2 odparł z góry głos"

    3a jego stanowiskiem ście&ka stawała się szersza a konie mogły przejś- w kłus"

    #glądając się za sie!ie zo!aczyli samotnego stra&nika opierającego się o swoją !roń

    i zrozumieli &e minęli właśnie najdalej wysunięty posterunek ludu wy!ranego" *rzed nimi

     !yła wolnoś-"

     

    ~ 85 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    30/57

    Rozdział piąty

    4nioły 3emsty

    *rzez całą noc szlak wiódł ich krętymi wąwozami i wąskimi ście&kami pośród skał"

     Nieraz gu!ili drogę jednak dzięki doskonałej znajomości tych gór jaką posiadał =ope

    zawsze !ezpiecznie wracali na szlak" 1dy nastał świt rozpostarł się przed nimi cudowny

    i piękny lecz dziki widok" 3e wszystkich stron otaczały ich zwieńczone śniegami szczyty

    wznoszące się jeden za drugim a& po horyzont" $kaliste z!ocza po o!u stronach drogi !yły

    tak strome &e modrzewie i sosny jak!y wisiały nad ich głowami i wydawało się i& jeden

     podmuch wiatru wystarczy !y runęły na nich w dół" #!awy te nie !yły zresztą tylko

    złudzeniem !o jałowa dolina !yła gęsto usiana głazami i drzewami które spadły z urwiska" Nawet wtedy gdy przeje&d&ali ogromna skała runęła z łoskotem w dół a d,więk ten o!udził

    echo w cichych wąwozach i przestraszył zmęczone konie które rzuciły się galopem

    do przodu"

    1dy nad horyzontem na wschodzie zaczęło powoli wstawa- słońce ośnie&one

    wierzchołki gór rozpalały się jeden po drugim niczym lampiony a& wreszcie wszystkie

    zapłonęły czerwonym !laskiem" .en wspaniały spektakl uradował serca trójki uciekinierówdodając im nowej energii" *rzy dzikim rwącym potoku płynącym przez wąwóz zatrzymali

    się na postój napoili konie a sami zjedli pospiesznie śniadanie" ;ucy i jej ojciec chętnie

    odpoczywali!y dłu&ej ale )e88erson =ope !ył nieu!łagany"

     2 9o tej pory na pewno ruszyli ju& za nami w pościg 2 powiedział" 2 .eraz wszystko

    zale&y od nas" +iedy ju& dotrzemy !ezpiecznie do (arson !ędziemy mogli odpoczywa-

    do końca &ycia"

    *rzez cały ten dzień przedzierali się wąwozami a wieczorem według ich o!liczeń

     !yli o ponad trzydzieści mil od swoich wrogów" Nocą zatrzymali się pod występem skalnym

    gdzie mo&na !yło schroni- się przed zimnym wiatrem" *rzytuleni do sie!ie a!y !yło im

    cieplej spali przez kilka godzin" )ednak nim nadszedł świt znów !yli w drodze" Nie !yło

    &adnych oznak pościgu i )e88erson =ope zaczął myśle- &e znale,li się ju& chy!a poza

    zasięgiem tej strasznej wrogiej organizacji" Nie zdawał so!ie jednak sprawy jak daleko sięga

     jej stalowy uścisk i jak szy!ko ich dosięgnie i zmia&d&y"

    7niej więcej w połowie drugiego dnia ucieczki zaczęły kończy- się ich skąpe zapasy

    ~ 86 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    31/57

    &ywności" 7yśliwego jednak to nie niepokoiło" W górach mo&na !yło upolowa- zwierzynę

    a on ju& wiele razy musiał zdawa- się na swoją strzel!ę dla zaspokojenia własnych potrze!"

    Wy!rawszy do!rze osłonięte miejsce uło&ył stos z kilku suchych gałęzi i rozpalił ogień

     przy którym jego towarzysze mogli się ogrza-" 3najdowali się teraz niemal pię- tysięcy stóp

    nad poziomem morza powietrze !yło tu ostre i zimne" $pętawszy konie i po&egnawszy się z ;ucy zarzucił na ramię strzel!ę i wyruszył na poszukiwanie zwierzyny" *rzeszedłszy kilka

    kroków o!ejrzał się i ujrzał starego mę&czyznę i dziewczynę skulonych nad płonącym

    ogniem a za nimi 2 stojące nieruchomo konie" *o chwili skały zasłoniły mu ten widok"

    *rzeszedł parę mil przez kolejne wąwozy nie znajdując &adnej zwierzyny cho-

     poznał po zdartej korze drzew i innych oznakach &e w okolicy !yło wiele nied,wiedzi"

    Wreszcie po jakichś dwóch czy trzech godzinach !ezowocnych poszukiwań zrezygnowany

    zaczął myśle- o powrocie kiedy spojrzawszy w górę ujrzał widok który wypełnił jego

    serce przyjemnym dr&eniem" Na krawędzi skalnego występu jakieś trzysta czy czterysta

    stóp nad nim stało zwierzę z wyglądu przypominające owcę lecz uz!rojone w parę 

    gigantycznych rogów" 7u8lon kanadyjski !o tak nazywają się te zwierzęta !ył

     prawdopodo!nie stra&nikiem stada ukrytego przed oczyma myśliwego" Na szczęście jednak 

    szedł w przeciwną stronę i mu8lon go nie zauwa&ył" *rzypadając do ziemi oparł strzel!ę 

    o skałę długo i starannie mierzył a następnie pociągnął za spust" 3wierzę podskoczyło

    do góry przez chwilę szło chwiejnym krokiem samą krawędzią przepaści a potem

    z łoskotem stoczyło się w dół do doliny"

    7u8lon !ył taki du&y &e nie dało się go nieś- w całości myśliwy musiał zadowoli- się 

    tylko tym &e wyciął udziec i mięso z !oku" 3arzuciwszy na ramię swą zdo!ycz ruszył

    w drogę powrotną" 3!li&ał się zmierzch" ;edwie jednak przeszedł parę kroków zdał so!ie

    sprawę z czekających go trudności" W zapale łowieckim zawędrował daleko poza wąwozy

    które !yły mu znane i nie !yło mu łatwo odnale,- ście&kę którą wy!rał idąc na polowanie"

    9olina w której się znalazł dzieliła się na wiele małych wąwozów te zaś na jeszcze

    mniejsze które !yły do sie!ie tak podo!ne &e nie sposó! !yło je odró&ni-" $zedł jednym

    z nich przez ponad milę a& dotarł do górskiego strumienia" /ył pewien &e nigdy wcześniej

    go nie widział" *rzekonany &e skręcił w niewłaściwy wąwóz spró!ował iś- innym jednak 

    z tym samym skutkiem" 3mierzch zapadał szy!ko i !yło ju& prawie ciemno nim wreszcieznalazł się w znajomym wąwozie" )ednak i tu nie !yło mu łatwo iś- właściwą drogą

     !o księ&yc jeszcze nie wzeszedł a wysokie urwiska po o!u stronach sprawiały &e !yło tu

    ~ 87 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    32/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    33/57

    krótki lecz treściwy?

     JOHN FERRIER

     NIEGD! " #$%& %$'E (I&

     zm) * sierpnia +-. 4 więc krzepki mę&czyzna którego tak niedawno tutaj zostawił odszedł a to

    na co teraz patrzył !yło jego epita8ium" )e88erson =ope gorączkowo rozglądał się wokół

    szukając oczyma drugiego gro!u nie !yło jednak &adnych śladów" ;ucy została porwana

     przez straszliwych prześladowców !y wypełni- pierwotne przeznaczenie jakie dla niej

     przewidzieli 2 miała sta- się jedną z &on w haremie syna któregoś ze starszych" 1dy młody

    mę&czyzna zdał so!ie sprawę z nieuchronności jej losu i z tego &e jest całkowicie !ezsilny

    nie mogąc temu zapo!iec po&ałował &e nie le&y o!ok starego 8armera w jego cichym

    ostatnim miejscu spoczynku"

    *orywcza &ywa natura )e88ersona kazała mu jednak otrząsną- się z apatii w jaką 

    wpędziła go rozpacz" $koro nie pozostało mu ju& nic innego mógł przynajmniej poświeci-

    swoje &ycie zemście" )e88erson =ope znany !ył z ogromnej wytrwałości i cierpliwości" /ył

    równie& człowiekiem mściwym i potra8ił poświęci- !ardzo du&o czasu na dokonanie zemsty

    czego prawdopodo!nie nauczył się od

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    34/57

    zastanawiał się nad tym co to mogło oznacza- gdy usłyszał stuk końskich kopyt i ujrzał

    z!li&ającego się ku niemu je,d,ca" 1dy ten podjechał !li&ej =ope poznał w nim mormona

    o nazwisku (owper" +ilka razy wyświadczał mu ró&ne przysługi tak więc gdy mormon

     podjechał !li&ej zagadnął go &e!y dowiedzie- się co się stało z ;ucy Berrier"

     2 )estem )e88erson =ope 2 powiedział" 2 Na pewno mnie pamiętasz"7ormon spojrzał na niego z nieskrywanym zdumieniem" Rzeczywiście w tym

    o!szarpanym zanied!anym wędrowcu o upiornej po!ladłej twarzy i dziko płonących

    oczach trudno !yło rozpozna- dawnego przystojnego młodego myśliwego" )ednak gdy

    mę&czyzna poznał =opeEa jego zaskoczenie zmieniło się w konsternację"

     2 )esteś szalony &e tu przychodzisz6 2 zawołał" 2 Ryzykuję własnym &yciem jeśli

    ktoś zo!aczy &e z to!ą rozmawiam" Dwięta (zwórka wydała nakaz pojmania cię za to

    &e pomogłeś Berrierom w ucieczce"

     2 Nie !oję się ani ich ani ich nakazów 2 powiedział ponuro =ope" 2 4le musisz coś

    wiedzie- o tej sprawie (owper" 3aklinam cię na wszystko co jest ci drogie &e!yś

    odpowiedział mi na kilka pytań" 3awsze !yliśmy przyjaciółmi" Na /oga proszę odpowiedz

    mi6

     2 # co chodzi5 2 spytał nerwowo mormon" 2 *ospiesz się" W tym miejscu skały mają 

    uszy a drzewa oczy"

     2 (o się stało z ;ucy Berrier5

     2 Wczoraj poślu!iono ją młodemu 9re!!erowi" .rzymaj się człowieku6 .rzymaj się6

    Wyglądasz jak!y uleciało z cie!ie całe &ycie"

     2 Nie zwracaj na mnie uwagi 2 rzekł sła!o =ope" *o!ladł tak &e z!ielały mu wargi

    i osunął się na kamień o który się opierał" 2 *oślu!iono mówisz5

     2 .ak" Wczoraj" 3 tej okazji wywieszono 8lagi na kościele 9aru /o&ego" 7iędzy

    młodym 9re!!erem a młodym $tangersonem doszło do kłótni posprzeczali się o to który

    z nich !ędzie ją miał" #!aj !yli w grupie pościgowej i to $tangerson zastrzelił jej ojca

    co dawało mu większe szanse" ;ecz kiedy zwrócili się do Rady !y rozstrzygnęła ich spór

    stronnicy 9re!!era okazali się silniejsi i to jemu przyznał ją prorok" 4le &aden z nich nie

     !ędzie miał jej z!yt długo !o wczoraj widziałem śmier- wypisaną na jej twarzy" /ardziej

     przypominała ducha ni& ko!ietę" (zy to ju& wszystko co chciałeś wiedzie-5 2 Wszystko 2 rzekł )e88erson =ope który podniósł się ju& ze swojego kamienia" )ego

    twarz wyglądała niczym wyciosana z marmuru tak twardy i zacięty !ył jej wyraz a oczy

    ~ 90 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    35/57

     płonęły złowieszczym !laskiem"

     2 9okąd się udasz5

     2 Niewa&ne 2 odparł i zarzucając !roń na ramię odszedł w dół wąwozu podą&ając

    do serca gór gdzie miały swoje legowiska dzikie zwierzęta" Nie !yło wśród nich &adnego

    które !yło!y tak nie!ezpieczne i rozwścieczone jak on sam"*rzepowiednia mormona spełniła się a& naz!yt dokładnie" (zy to za sprawą śmierci jej

    ojca czy te& znienawidzonego mał&eństwa do którego została zmuszona !iedna ;ucy ju&

    nigdy nie doszła do sie!ie" 3marniała z &alu i zmarła w ciągu miesiąca" )ej zapijaczony mą&

    który poślu!ił ją głównie po to !y przeją- majątek )ohna Berriera nie rozpaczał z!ytnio

     po tej stracie" )ednak opłakiwały ją inne jego &ony czuwając przy zwłokach w nocy przed

     pogrze!em tak jak nakazuje mormoński zwyczaj" $iedziały przy marach wcześnie rano gdy

    ku ich ogromnej trwodze i zdumieniu drzwi otworzyły się z impetem i do pokoju wpadł jakiś

    wynędzniały mę&czyzna o dzikim wyglądzie w poszarpanej odzie&y" Nie rzucając słowa ani

    spojrzenia w stronę kulących się ze strachu ko!iet podszedł prosto do milczącej !iałej

     postaci w której ciele &yła kiedyś czysta dusza ;ucy Berrier" *ochylając się nad nią

     pocałował z czcią jej zimne czoło a potem chwytając jej dłoń ściągnął z palca o!rączkę"

     2 Nie !ędzie z tym pochowana 2 warknął wściekle i zanim zdołano wszczą- alarm

    rzucił się w dół po schodach i zniknął" Wydarzenie to !yło tak dziwne i wszystko od!yło się 

    tak !łyskawicznie &e ko!iety nie uwierzyły!y so!ie i nie przekonały innych gdy!y nie

     jeden niezaprzeczalny 8akt? z palca zmarłej zniknął złoty krą&ek sym!ol mał&eństwa"

    *rzez kilka miesięcy )e88erson =ope włóczył się po górach wiodąc dziwne &ycie

    dzikiego zwierza i pielęgnując w sercu płomienne pragnienie zemsty które go opętało"

    W mieście opowiadano historie o dziwnej postaci" Widziano jak skradała się 

    na przedmieściach i włóczyła się po samotnych górskich wąwozach" *ewnego razu kula

    ze świstem stłukła okno w domu $tangersona i rozpłaszczyła się na ścianie w odległości

    stopy od niego"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    36/57

    widziano dawno o nim nie słyszano zaczęli mie- więc nadzieję &e opuściło go pragnienie

    zemsty"

    W rzeczywistości !yło wręcz przeciwnie" *ragnienie to raczej nasiliło się" Natura

    myśliwego !yła twarda i nieustępliwa a dominująca w jego sercu chę- zemsty przejęła nad

    nim władzę do tego stopnia &e nie pozostało ju& miejsca na jakiekolwiek inne emocje"*onad wszystko jednak !ył człowiekiem praktycznym" $zy!ko zdał so!ie sprawę &e nawet

     jego &elazne zdrowie nie wytrzyma nieustannych trudów których doświadczał" Wyniszczały

    go zimno cię&kie warunki i !rak po&ywnego jedzenia" W jaki sposó! miał!y się zemści-

    gdy!y zdechł w tych górach jak pies5 4 na!ierał pewności &e jeśli dalej !ędzie ro!ił to

    co ro!i taki właśnie koniec go czeka" (zuł &e w ten sposó! prowadził!y grę na warunkach

    swoich wrogów tak więc niechętnie powrócił do starych kopalni sre!ra w Ne%adzie &e!y

     podreperowa- zdrowie i zgromadzi- tyle pieniędzy !y móc !ez wyrzeczeń dą&y- do swego

    celu"

    3amierzał wyjecha- do Ne%ady nie więcej ni& na rok jednak ro&ne nieprzewidziane

    okoliczności sprawiły &e nie mógł opuści- kopalni przez niemal pię- lat" (hocia& minęło

    tyle czasu pamię- o wyrządzonych mu krzywdach i chę- zemsty !yły w jego sercu równie

    świe&e jak owej pamiętnej nocy gdy stał przy mogile )ohna Berriera" W prze!raniu i pod

    zmienionym nazwiskiem powrócił do $alt ;ake (ity nie d!ając o to co się stało z jego

    własnym &yciem skupiony wyłącznie na pragnieniu !y sprawiedliwości stało się zadoś-"

     Na miejscu czekały na niego złe wieści" +ilka miesięcy wcześniej wśród ludu wy!ranego

    doszło do schizmy" Niektórzy młodsi członkowie kościoła z!untowali się przeciwko

    autorytetowi starszych i w konsekwencji częś- niezadowolonych opuściła kościół

    wyjechała z Ctah i zerwała więzi narzucone przez swą dawną religię" /yli wśród nich

    9re!!er i $tangerson" Nikt nie wiedział dokąd się udali" *lotki głosiły &e 9re!!er któremu

    udało się spienię&y- znaczną częś- majątku !ył człowiekiem zamo&nym podczas gdy jego

    towarzysz $tangerson !ył doś- u!ogi" Nikt nie !ył w stanie powiedzie- gdzie o!ecnie

     prze!ywali"

    Wiele osó! nawet mściwych w o!liczu takich trudności zarzuciło!y w końcu myśl

    o zemście jednak )e88erson =ope nie wahał się ani przez chwilę" 9zięki skromnym

    środkom jakie posiadał i które powiększał podejmując się ka&dej pracy podró&ował po $tanach 3jednoczonych z miasta do miasta szukając swoich wrogów" 7ijały kolejne lata

     jego czarne włosy przyprószyła siwizna jednak nadal wędrował na wpół człowiek na wpół

    ~ 92 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    37/57

     pies gończy skupiony całkowicie na celu któremu poświęcił swe &ycie" Wreszcie jego

    cierpliwoś- została wynagrodzona" .ylko przez chwilę widział twarz w oknie ale to jedno

    spojrzenie powiedziało mu &e ludzie których ścigał są w (le%eland w #hio" *owrócił

    do swej nędznej kwatery mając ju& w głowie gotowy plan zemsty" .ak się jednak zło&yło

    &e 9re!!er wyglądając przez okno rozpoznał ulicznego włóczęgę i odczytał morderczezamiary w jego oczach" Natychmiast wraz ze $tangersonem który został jego prywatnym

    sekretarzem popędzili do sędziego" *rzekonali go &e ich &yciu zagra&a nie!ezpieczeństwo

    ze strony dawnego zazdrosnego rywala który ich nienawidzi" .ego wieczora )e88ersona

    =opeEa aresztowano a poniewa& nie !ył w stanie wyło&y- pieniędzy na kaucję zatrzymano

    go na kilka tygodni" +iedy wreszcie wyszedł na wolnoś- przekonał się &e dom 9re!!era

    stoi pusty a on sam wraz ze swoim sekretarzem wyjechał do Kuropy"

    .ak więc jego plany zemsty znów zostały pokrzy&owane" *onownie jednak

     powodowany spotęgowaną jeszcze nienawiścią ruszył dalej w pościg" *oniewa& !rakowało

    mu 8unduszy na jakiś czas musiał powróci- do pracy" +a&dego zaro!ionego dolara odkładał

    na planowaną podró&" Wreszcie gdy zgromadził tyle środków !y móc prze&y- popłynął

    do Kuropy i zaczął śledzi- swoich wrogów podą&ając za nimi z miasta do miasta i !iorąc

    ka&dą pracę jaką mu o8erowano" Nie udało mu się jednak dopaś- uciekinierów" 1dy dotarł

    do $t" *eters!urga wyjechali ju& do *ary&a a gdy udał się tam za nimi dowiedział się

    &e właśnie wyruszyli do +openhagi" 9o stolicy 9anii znów przy!ył o kilka dni za pó,no

     !o wyjechali ju& do ;ondynu" .am wreszcie udało mu się ich dogoni-" )eśli chodzi o to

    co się wydarzyło w ;ondynie nie mo&emy chy!a zro!i- nic lepszego ni& zacytowa- relację 

    starego myśliwego dokładnie zapisaną w dzienniku doktora Watsona za której

    udostępnienie jesteśmy mu !ardzo wdzięczni"

     

    Rozdział szósty

    (iąg dalszy wspomnień doktora Watsona

     Najwyra,niej opór naszego wię,nia nie wskazywał na to &e &ywi on nienawiś-

    do któregokolwiek z nas !o gdy przekonał się &e walka jest z!ędna uśmiechnął się do nas

     przyja,nie i wyraził nadzieję &e podczas tej !ójki &adnemu z nas nie stała się krzywda"

    ~ 93 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    38/57

     2 9omyślam się &e zamierzacie za!ra- mnie teraz na policję 2 rzekł do $herlocka

    =olmesa" 2 7oja doro&ka stoi pod drzwiami" )eśli rozwią&ecie mi nogi !ędę mógł sam zejś-

    na dół" Nie jestem ju& taki lekki i nie tak łatwo jest mnie znieś-"

    1regson i ;estrade popatrzyli po so!ie jak!y uwa&ali &e !yła to raczej z!yt śmiała

     propozycja jednak =olmes od razu zau8ał słowom wię,nia i poluzował ręcznik którymskrępowaliśmy mu nogi" =ope wstał i przeszedł kilka kroków jak!y chciał się upewni- czy

     !ędzie w stanie chodzi-" *amiętam &e patrząc wtedy na niego pomyślałem jak rzadko

    zdarzało mi się ogląda- równie silnie z!udowanych mę&czyzn" Na jego ciemnej opalonej

    twarzy malowały się zdecydowanie i energia równie potę&ne jak jego 8izyczna siła"

     2 )eśli szukają tutaj kogoś na stanowisko sze8a policji to sądzę &e !ył!y pan

    właściwym człowiekiem 2 rzekł patrząc z nieskrywanym podziwem na mojego

    współlokatora" 2 .o jak pan mnie wyśledził !yło niesamowite6

     2 (hy!a lepiej !ędzie panowie jeśli pojedziecie ze mną 2 rzekł =olmes do dwóch

    detektywów"

     2 7ogę powozi- doro&ką 2 odezwał się ;estrade"

     2 9o!rze6 4 pan 1regson mo&e jecha- w środku razem ze mną" .y te& z nami jed,

    doktorze" #d początku interesowała cię ta sprawa"

    (hętnie na to przystałem i wszyscy zeszliśmy na dół" Nasz więzień nie pró!ował

    ucieka- i spokojnie zajął miejsce w doro&ce która jeszcze parę minut temu nale&ała

    do niego" Wsiedliśmy za nim" ;estrade wdrapał się na kozioł strzelił !atem i !ardzo szy!ko

    dowiózł nas do celu" 3ostaliśmy wprowadzeni do niewielkiego pomieszczenia gdzie

    inspektor policji !lady poz!awiony emocji mę&czyzna który mechanicznie wypełniał swe

    o!owiązki odnotował nazwisko naszego wię,nia oraz nazwiska ludzi o których morderstwo

    miał !y- oskar&ony" Wygląd przy tym miał wielce znudzony"

     2 Więzień stanie przed sądem w ciągu tygodnia 2 rzekł" 2 4 tymczasem panie

    )e88ersonie =ope czy chciał!y pan coś powiedzie-5 7uszę pana ostrzec &e pańskie słowa

    zostaną odnotowane i mogą zosta- u&yte przeciwko panu"

     2 7am !ardzo du&o do powiedzenia 2 odparł powoli nasz więzień" 2 (hcę wam

     panowie opowiedzie- o wszystkim co się wydarzyło"

     2 Nie lepiej zachowa- to na czas pańskiego procesu5 2 spytał inspektor" 2 /y- mo&e nigdy do niego nie dojdzie 2 rzekł" 2 Nie musi pan ro!i- takiej

    zaniepokojonej miny" Nie myślę o samo!ójstwie" )est pan lekarzem5 2 zapytał zwracając

    ~ 94 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    39/57

    w moją stronę swoje ogniste ciemne oczy"

     2 .ak 2 odparłem"

     2 W takim razie proszę poło&y- tutaj rękę 2 powiedział z uśmiechem wskazując

    skutymi dłońmi na swoją klatkę piersiową"

    Cczyniłem tak i natychmiast zdałem so!ie sprawę z niezwykłego tętnieniai pulsowania" Dciany jego klatki piersiowej wydawały się dr&e- niczym ściany jakiegoś

    kruchego !udynku w którego wnętrzu pracuje potę&ny silnik" W cichym pomieszczeniu

    usłyszałem równie& głuchy szum i pomruk dochodzące z tego samego ,ródła"

     2 9o dia!ła 2 zawołałem" 2 7a pan tętniaka aorty6

     2 .ak to nazywają 2 odparł spokojnie" 2 3ro!ił mi się wtedy gdy włóczyłem się 

    zmarznięty niedo&ywiony i wyczerpany po górach w okolicach $alt ;ake (ity" W zeszłym

    tygodniu !yłem z tym u lekarza i dowiedziałem się &e tętniak pęknie w ciągu kilku dni"

    #d wielu lat czułem się coraz gorzej" .eraz zro!iłem ju& wszystko co miałem do zro!ienia

    i nie martwi mnie to &e niedługo umrę" (hciał!ym jednak &e!y pozostał jakiś ślad po tym

    co prze&yłem" Nie &yczył!ym so!ie &e!y zapamiętano mnie jak pospolitego !andziora"

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    40/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    41/57

    wyśledziłem wiedziałem &e mam ich w garści" 3apuściłem !rodę i nie !yło szans na to

    &e mnie rozpoznają" 3amierzałem za nimi chodzi- i ich o!serwowa- póki pewnego dnia nie

    tra8i mi się jakaś okazja" /yłem zdeterminowany nigdy nie pozwolił!ym im uciec"

    (zułem &e znów chcieli mi umkną-" 1dziekolwiek w ;ondynie !y się udawali

    zawsze deptałem im po piętach" (zasem je,dziłem za nimi moją doro&ką czasem chodziłem pieszo i ten ostatni sposó! !ył najlepszy !o nie mogli się ode mnie uwolni-" .ylko wcześnie

    rano i pó,no w nocy mogłem cokolwiek zaro!i- zacząłem więc mie- długi u mojego

     pracodawcy" Nie przeszkadzało mi to jednak dopóki miałem w zasięgu ręki ludzi

    na których chciałem się zemści-"

    /yli !ardzo prze!iegli" 9omyślali się &e ktoś mo&e ich śledzi- !o nigdy nie

    wychodzili sami i nie zapuszczali się nigdzie po zmroku" *rzez dwa tygodnie codziennie

    za nimi je,dziłem i ani razu nie widziałem &adnego z nich w pojedynkę" 9re!!er często !ył

     pijany za to $tangerson zawsze miał się na !aczności" #!serwowałem ich o pó,nych

    i wczesnych porach jednak ani razu nie pojawił się nawet cień szansy" 7imo to nie

    zniechęcałem się !o w głę!i ducha czułem &e moja godzina nadchodzi" #!awiałem się 

    tylko &e to coś co mam w piersi nagle pęknie z!yt wcześnie i nie !ędę mógł ukończy-

    moje dzieło"

    Wreszcie pewnego wieczoru gdy je,dziłem tam i z powrotem wzdłu& .orLuay

    .errace tej ulicy przy której wynajmowali kwaterę zo!aczyłem &e pod ich drzwi zaje&d&a

    doro&ka" *o chwili wyniesiono jakieś !aga&e potem zjawili się 9re!!er i $tangerson

    wsiedli do niej i odjechali" *opędziłem konia !atem !y mie- ich w zasięgu wzroku" /yłem

     !ardzo zaniepokojony !o o!awiałem się &e zamierzają przeprowadzi- się do innej kwatery"

    Wysiedli na Kuston $tation a wtedy przywołałem jakiegoś chłopaka &e!y

     przytrzymał mi konia i poszedłem za nimi na peron" Csłyszałem jak pytają o pociąg

    do ;i%erpoolu" 3awiadowca odpowiedział im &e jeden właśnie odjechał a następny !ędzie

    dopiero za parę godzin" $tangerson wydawał się tym poirytowany ale 9re!!er wyglądał

    na zadowolonego" W tłumie udało mi się podejś- do nich tak !lisko &e słyszałem niemal

    ka&de słowo jakie padało w rozmowie" 9re!!er oświadczył &e ma jakąś dro!ną sprawę 

    do załatwienia i &e jeśli ten drugi na niego poczeka wkrótce wróci" )ego towarzysz

    zaprotestował i przypomniał mu &e postanowili trzyma- się razem" 9re!!er odparł &e todelikatna sprawa i &e musi pójś- sam" Nie dosłyszałem co na to odpowiedział $tangerson

    ale 9re!!er zaczął nagle przeklina- i wypomniał mu i& nie jest nikim więcej ni& jego

    ~ 97 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    42/57

     płatnym sługą i &e!y mu się nie wydawało &e mo&e mu dyktowa- jakieś warunki" *o tych

    słowach sekretarz się poddał !o doszedł do wniosku &e nic nie wskóra> ustalili po prostu

    &e jeśli nie zdą&y na ostatni pociąg spotkają się w hotelu @=allidayA" 9re!!er odparł na to

    &e !ędzie na peronie przed jedenastą po czym opuścił stację"

    7oment na który tak długo czekałem wreszcie nadszedł" 7oi wrogowie !yli terazw moich rękach" 9opóki !yli razem mogli się wzajemnie !roni- ale w pojedynkę !yli zdani

    na moją łaskę i niełaskę" Nie działałem jednak pochopnie> wiedziałem co chcę zro!i-"

    3emsta nie daje &adnej satys8akcji o ile winny nie zdaje so!ie sprawy kim jest ten który go

    zaatakował ani za co spotyka go kara" #!myśliłem so!ie jak uświadomi- człowiekowi

    który zniszczył mi &ycie &e w końcu dopadły go jego stare grzechy" 3!ieg okoliczności

    spowodował &e parę dni wcześniej pewien d&entelmen który doglądał jakichś domów

    na /riMton Road zostawił w mojej doro&ce klucze do jednego z nich" )eszcze tego samego

    dnia zgłosił się &e!y je ode!ra-" 3dą&yłem jednak zro!i- odciski i wykona- kopię kluczy"

    W ten sposó! uzyskałem dostęp do jedynego miejsca w tym ol!rzymim mieście gdzie

    mogłem !y- pewien i& nikt mi nie przeszkodzi" .eraz pozostało rozwiąza- ju& tylko

     pro!lem jak sprowadzi- 9re!!era do tego domu"

    9re!!er poszedł ulicą i zajrzał do kilku !arów w ostatnim z nich został przez prawie

     pół godziny" +iedy stamtąd wyszedł zataczał się i najwyra,niej !ył nie,le wstawiony"

    *rzywołał jednokonny powóz który stał przede mną" )echałem za nimi tak !lisko &e nos

    mojego konia !ył niemal o jard od stangreta powozu w którym jechał" *rzetoczyliśmy się 

     przez Waterloo /ridge potem jechaliśmy jakimiś ulicami a& ku mojemu zdumieniu

    znale,liśmy się z powrotem na ulicy przy której wcześniej wynajmował kwaterę" Nie

    miałem pojęcia po co tam wrócił" *odjechałem jednak !li&ej i zatrzymałem doro&kę o jakieś

    sto jardów od tego domu" 9re!!er wszedł do środka a jego powóz odjechał" 9ajcie mi

     proszę szklankę wody" 3aschło mi w gardle od mówienia"

    *odałem mu szklankę wody którą wypił jednym haustem"

     2 .eraz lepiej 2 rzekł" 2 (zekałem kwadrans a mo&e i dłu&ej gdy nagle z domu

    do!iegły odgłosy szamotaniny" W następnej chwili drzwi otworzyły się z impetem

    i pojawiło się w nich dwóch mę&czyzn" )ednym z nich !ył 9re!!er a drugim jakiś młody

    chłopak którego nigdy przedtem nie widziałem" .en goś- trzymał jedną ręką 9re!!eraza kołnierz a w drugiej miał pałkę" 1dy doszli do szczytu schodów dał mu takiego

    kopniaka &e ten wyleciał na sam środek ulicy" @.y psie 2 zawołał wygra&ając mu pałką 2 

    ~ 98 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    43/57

     ju& ja cię oduczę o!ra&a- uczciwe dziewczyny6A" /ył tak wściekły &e wydawało mi się

    i& zatłucze 9re!!era swoją pałką ale ten parszywy kundel popędził ulicą najszy!ciej jak 

    mógł" 9o!iegł do rogu i zo!aczywszy moją doro&kę zatrzymał ją i wskoczył do środka"

    @*roszę mnie zawie,- do hotelu =allidayOA 2 krzyknął"

    +iedy ju& znalazł się w środku serce podskoczyło mi w piersiach z radościi zacząłem się o!awia- &e!y w ostatniej chwili nie pękł mój tętniak" *owoli ruszyłem

    naprzód zastanawiając się jak najlepiej postąpi-" 7ogłem od razu wywie,- go gdzieś

    na wieś i tam na jakiejś opuszczonej dró&ce przeprowadzi- ostatnią rozmowę" )u& prawie

     podjąłem decyzję &e tak właśnie zro!ię kiedy on rozwiązał ten pro!lem za mnie" 3nów

    ogarnęła go szaleńcza chę- &e!y się napi- kazał mi więc zatrzyma- się przed kolejnym

     !arem" Wszedł do środka mówiąc &e mam na niego poczeka-" $iedział a& do zamknięcia

    a kiedy ju& się stamtąd wytoczył wiedziałem &e mam go teraz w garści"

     Nie wyo!ra&ajcie so!ie panowie &e zamierzałem po prostu zamordowa- go z zimną 

    krwią" 1dy!ym tak zro!ił sprawiedliwości stało!y się zadoś- ale nie potra8iłem się do tego

    zmusi-" )u& dawno temu postanowiłem &e !ędzie miał szansę ocali- swoje &ycie je&eli

    tylko zdecyduje się z tego skorzysta-" $pośród wielu zaję- jakich imałem się w 4meryce

     podczas moich wędrówek !yła praca wo,nego w la!oratorium przy 'ork (ollege" *ewnego

    dnia pro8esor prowadził wykład o truciznach i pokazywał swoim studentom jakiś alkaloid

    Ftak to nazywałG" Wyekstrahował go z jakiejś trucizny u&ywanej przez

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    44/57

    za czymś tak !ardzo i marzył o tym przez dwadzieścia długich lat a potem nagle znalazł to

    coś w zasięgu ręki zrozumie co wtedy czułem" 3apaliłem cygaro &e!y uspokoi- nerwy ale

    ręce mi się trzęsły i w skroniach dudniło z podniecenia" +iedy tak jechałem widziałem

    starego )ohna Berriera i słodką ;ucy jak patrzyli na mnie i uśmiechali się do mnie

    z ciemności a widziałem ich tak wyra,nie jak was wszystkich tutaj" *rzez całą drogę !yli przede mną po o!u stronach konia" Wreszcie zatrzymałem się o!ok pustego domu przy

    /riMton Road" Wokół nie !yło &ywej duszy nie rozlegał się &aden d,więk prócz szumu

     padającego deszczu" 1dy zajrzałem przez okienko do ka!iny doro&ki zo!aczyłem skulonego

    9re!!era który zapadł w pijacki sen" *otrząsnąłem go za ramię"

     2 (zas wysiada-6 2 powiedziałem"

     2 W porządku wo,nico 2 odparł"

    *rzypuszczam &e wydawało mu się i& dojechaliśmy do hotelu którego nazwę mi

     podał !o wysiadł !ez słowa i przeszedł razem ze mną przez ogródek" 7usiałem iś- o!ok 

    niego &e!y go podtrzymywa- !o !ez przerwy się zataczał" +iedy doszliśmy do drzwi

    otworzyłem je i wprowadziłem 9re!!era do 8rontowego pokoju" 7ogę przysiąc &e przez

    cały ten czas o!oje 2 ojciec i córka 2 szli przed nami"

     2 9ia!elnie tu ciemno 2 powiedział wlokąc się cię&ko u mego !oku"

     2 3araz zro!imy tak !y !yło jasno 2 odparłem zapalając zapałkę i przystawiając ją 

    do woskowej świecy którą przyniosłem ze so!ą" 2 4 teraz Knochu 9re!!erze 2 rzekłem

    odwracając się w jego stronę i oświetlając własną twarz 2 jak myślisz kim jestem5

    *rzez chwilę gapił się na mnie swymi zapuchniętymi pijackimi oczkami a potem

    zo!aczyłem jak maluje się w nich przera&enie które wykrzywia jego rysy i wiedziałem ju&

    &e mnie rozpoznał" *osiniał na twarzy i co8nął się chwiejnie? ujrzałem jak pot występuje mu

    na czoło a zę!y zaczynają dzwoni-" #parłem się plecami o drzwi i śmiałem się długo

    i głośno" 3awsze wiedziałem &e zemsta !ędzie słodka ale nigdy nawet nie liczyłem na to

    &e da mi a& tyle satys8akcji"

     2 .y kundlu6 2 powiedziałem" 2 *olowałem na cie!ie od $alt ;ake (ity

    do $t" *eters!urga i zawsze mi się wymykałeś" Wreszcie moja wędrówka do!iegła końca

     !o jeden z nas nigdy nie doczeka kolejnego wschodu słońca" 2 +iedy to mówiłem skulił się 

    i jeszcze !ardziej się ode mnie odsunął" Wyczytałem z jego twarzy &e uwa&a mnieza szaleńca" # tak !yłem nim wtedy6 W skroniach tętniło mi tak jak!y w głowę waliły

    młoty i myślę &e dostał!ym jakiegoś ataku gdy!y krew nie pociekła mi z nosa przynosząc

    ~ 100 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    45/57

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    46/57

    w miejscu naj!ardziej widocznym w świetle płomienia świecy" *otem wróciłem do swjej

    doro&ki i upewniwszy się &e nikogo w okolicy nie ma odjechałem" *ogoda wcią& !yła

     paskudna" *rzejechałem ju& trochę gdy wsunąłem rękę do kieszeni w której zazwyczaj

    trzymałem o!rączkę ;ucy i zdałem so!ie sprawę &e jej tam nie ma" .o !yło jak ra&enie

     piorunem" #!rączka !yła dla mnie jedyną pamiątką jaka została mi po mojej ukochanej"*omyślałem &e mogłem ją upuści- gdy pochylałem się nad ciałem 9re!!era zawróciłem

    więc i zostawiwszy doro&kę w !ocznej uliczce śmiało skierowałem się z powrotem do tego

    domu" /yłem gotów zaryzykowa- wszystkim !yle tylko nie straci- o!rączki" 1dy ju& się 

    tam znalazłem wszedłem prosto w o!jęcia policjanta który wychodził z !udynku 2 ledwie

    zdołałem odwróci- jego podejrzenia udając &e jestem kompletnie pijany"

    .ak właśnie skończył Knoch 9re!!er" .eraz pozostało mi tylko załatwienie

     porachunków ze $tangersonem a!y w ten sposó! spłaci- dług wo!ec )ohna Berriera"

    Wiedziałem &e zatrzymał się w hotelu @=allidayA" *rzez cały dzień kręciłem się 

     po okolicy ale on ani razu nie wyszedł" 9omyślałem się &e zaczął coś podejrzewa- kiedy

    9re!!er się nie zjawił" .en $tangerson !ył sprytny i zawsze miał się na !aczności" )e&eli

     jednak myślał &e nie dostanę go w swoje ręce jeśli !ędzie siedział w hotelu to gru!o się 

    mylił" $zy!ko dowiedziałem się które okno jest jego i wczesnym rankiem dostałem się 

    do jego pokoju korzystając z dra!iny le&ącej na ziemi w zaułku na tyłach hotelu" #!udziłem

    $tangersona i oznajmiłem mu &e wreszcie nadeszła godzina wyrównania rachunków

    za &ycie które ode!rał dwadzieścia lat temu" #pisałem mu śmier- 9re!!era i tak jak 

    tamtemu dałem do wy!oru pigułki" )ednak zamiast chwyci- się szansy ocalenia &ycia którą 

    mu zaproponowałem poderwał się z łó&ka i rzucił mi się do gardła" /roniąc się d,gnąłem

    go no&em w serce" .ak czy inaczej wyszło na to samo !o #patrznoś- nigdy nie dopuściła!y

    do tego !y dłoń winnego wy!rała coś innego ni& truciznę"

     Niewiele ju& pozostało mi do opowiedzenia ale to do!rze !o jestem wykończony"

    7iałem zamiar popracowa- jeszcze przez jakiś czas jako doro&karz póki nie zaoszczędzę 

    tyle pieniędzy !y móc wróci- do 4meryki" $tałem na podwórzu kiedy jakiś o!szarpany

    chłopak spytał mnie czy jest tu doro&karz o nazwisku )e88erson =ope" *owiedział

    &e pewien d&entelmen z /aker $treet HHP! chciał!y pojecha- moim pojazdem" 3awróciłem

    więc nie podejrzewając niczego złego a następną rzeczą którą pamiętam !yło to &e ten otomłody człowiek zało&ył mi kajdanki na ręce i załatwił mnie na amen jak nikt dotąd" < to cała

    moja historia panowie" 7o&ecie uwa&a- mnie za mordercę jednak sądzę &e jestem tak 

    ~ 102 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    47/57

    samo stró&em prawa jak i wy"

    #powieś- mę&czyzny !yła tak pasjonująca a jego zachowanie zro!iło na nas tak 

    ogromne wra&enie &e przez cały ten czas nie przerywaliśmy mu ani razu z uwagą 

     przysłuchując się ka&demu słowu" Nawet policyjni detektywi którzy w swojej pracy musieli

     ju& zo!ojętnie- na podo!ne wyznania !yli jak się wydawało &ywo zainteresowani jegoopowieścią" *o ostatnich słowach =opeEa siedzieliśmy przez kilka minut w milczeniu

    a ciszę przerywało jedynie skro!anie ołówka ;estradeEa który kończył stenogra8owa-

    relację"

     2 )est tylko jedna rzecz o której chciał!ym się dowiedzie- trochę więcej 2 odezwał się 

    wreszcie $herlock =olmes" 2 +im !ył pański wspólnik który zgłosił się po o!rączkę 

    z ogłoszenia5

    Więzień mrugnął &arto!liwie do mojego przyjaciela"

     2 7ogę zdradza- tylko własne sekrety 2 odparł 2 ale nie zamierzam sprowadza-

    kłopotów na innych" 3o!aczyłem pańskie ogłoszenie i pomyślałem &e to mo&e !y- pułapka"

    4le z drugiej strony mogłem odzyska- o!rączkę na której mi zale&ało" 7ój przyjaciel sam

    zaproponował &e pójdzie i się przekona" *rzyzna pan &e zro!ił to z du&ym sprytem"

     2 Nie ma co do tego wątpliwości 2 wyznał szczerze =olmes"

     2 4 teraz panowie 2 rzekł powa&nie inspektor 2 nale&y dopełni- 8ormalności

     prawnych" W czwartek więzień stanie przed sądem i wówczas wymagana !ędzie panów

    o!ecnoś-" 9o tego czasu ja za niego odpowiadam" 2 7ówiąc to dał sygnał dzwonkiem"

    +ilku stra&ników wyprowadziło )e88ersona =opeEa a mój przyjaciel i ja opuściliśmy

     posterunek przywołaliśmy doro&kę i wróciliśmy na /aker $treet"

     

    Rozdział siódmy

    3akończenie

    *oin8ormowano nas wszystkich &e mamy się stawi- w sądzie w czwartek jednak gdy

    nadszedł ten dzień nie mieliśmy ju& okazji składa- zeznań" $prawę przejął sędzia

    najwy&szej instancji i nakazał doprowadzi- )e88ersona =opeEa przed try!unał który miał go

    sprawiedliwie osądzi-" W nocy po aresztowaniu pękł mu tętniak i rano znaleziono go

    ~ 103 ~

  • 8/9/2019 Studium w Szkarłacie Cz 2

    48/57

    rozciągniętego na podłodze w celi ze spokojnym uśmiechem na twarzy jak!y w chwili

    śmierci myślał o tym &e prze&ył swoje &ycie nie na darmo i do!rze wykonał swe zadanie"

     2 1regson i ;estrade !ędą wściekli &e umarł 2 zauwa&ył =olmes gdy rozmawialiśmy

    o tym następnego wieczoru" 2 Nie tra8ią przez to na pierwsze strony gazet"

     2 Nie sądzę !y mieli z!yt wiele wspólnego z jego ujęciem 2 odparłem" 2 #kazuje się &e to czego dokonasz na tym świecie nie ma zupełnie &adnego

    znaczenia 2 odparł gorzko mój towarzysz" 2 *ytanie !rzmi? co uda ci się wmówi- ludziom5

    3resztą niewa&ne 2 dodał po chwili milczenia ju& pogodniejszym tonem" 2 < tak nie

    chciał!ym za nic w świecie przegapi- tego śledztwa" Nie przypominam so!ie ciekawszej

    sprawy" (hocia& !yła prosta posiadała kilka wyjątkowo pouczających aspektów"

     2 *rosta56 2 zawołałem"

     2 (ó&: 9oprawdy trudno !yło!y j�