13
U. 1. „Ptaszek", wycinanka, 24 X 30 era. Wyk. w 1954 r. Stanisława Staśkiewicz, Strzałki, pow. Ostrołęka. II. 2. Rozalia Bednarczyk ze wsi Dylewo, pow. Ostrołęka, z palmą wykonaną na Niedzielę Palmową w 1960 r. Jacek Clądzki TRADYCYJNE POGLĄDY W WYPOWIEDZIACH CHŁOPÓW K W literaturze etnograficznej przyjęto szukać źródeł nieprzeciętnych uzdolnień plastycznych ludu wiejskie- go w sferze wrażliwości estetycznej twórców, w pre- dyspozycjach wewnętrznych, czy jakimś właściwym ludowi światopoglądzie artystycznym 1 . Sądy takie utrzymują się po dzień dzisiejszy, przy czym trudność ich uzasadnienia względnie odrzucenia polega na tym, zbyt mało poświęcono Sfetychczas uwagi 1 Por. Seweryn Udziela, Poczucie piękna ludu ropczyckiego, „Wisła", t. I I I , 1889, s. 19—20,24; Euge- niusz Frankowski, Sztuka ludu polskiego, „Mono- grafie artystyczne", t. XVII, Kraków 1928, s. 5—6; tenże, Sztuka ludu w Polsce — Malowanki, „Mono- grafie artystyczne", Warszawa — Kraków 1928, s. 4; tenże, Sztuko ludowa, „Wiedza o Polsce", t. 5/III, s. 345,357; Tadeusz Dobrowolski, Śląska rzeźba w drzewie, Wydawnictwo Muzeum Śląskiego w Kato- wicach, dz. I , t. I , 1930, s. 6,12; Ksawery Piwocki, Zagadnienie metody w badaniach nad sztuką ludową, „Lud", seria I I , t. X 1931, s. 2,7,9—12; tenże, Z badań nad powstawaniem stylu ludowego, „Przegląd Współ- czesny", 1936, s. 95; Karol Iwanicki, Figura Chrystusa Frasobliwego, Warszawa 1933, s. 11; Mieczysław Gła- dysz, Góralskie zdobnictwo drzewne na Śląsku, Kra- ków 1935, s. 7—16; tenże, Zdobnictwo metalowe na Śląsku, Kraków 1938, s. 2—8; Stanisław Dąbrowski, Pisanki lubelskie, Lublin 1936, s. 6—7; Tadeusz Se- weryn, Polskie ?nalarstu>o ludowe, Wydawnictwo Muzeum Etnograficznego w Krakowie, nr 10, Kraków 1937, s. 66—74; tenże, Sztuka ludowa w Polsce (ka- talog wystawy), Kraków 1948, s. 23—24; Marian Mo- relowski, Hafty ludowe Wołynia, „Rocznik Wołyński", t. V I I , 1938, s. 3—4,8; Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa Słowian, cz. I I , z. 2, Kraków 1939, s. 733— 760; Józef Grabowski, Wystawa krakowska malar- stwa i grafiki ludowej, „Polska Sztuka Ludowa", 1948, nr 6/7/8, s. 10,20,35—46; tenże, Zagadnienie stylu ludowego, „Polska Sztuka Ludowa", 1948, nr 9/10, s. 3. NA PIĘKNO PRZYRODY RPIOWSKIEJ PUSZCZY ZIELONEJ

TRADYCYJNE POGLĄDY NA PIĘKN PRZYRODO Y W …cyfrowaetnografia.pl/Content/4233/Strony od PSL_XVII_nr2-5_Oledzki.pdf · (K. Moszyński, ludowa Kultura Słowian, cyt. wyd., s. 737—739)

Embed Size (px)

Citation preview

U. 1. „Ptaszek", wycinanka, 24 X 30 era. Wyk. w 1954 r. Stanisława Staśkiewicz, Strzałki, pow. Ostrołęka. II. 2. Rozalia Bednarczyk ze wsi Dylewo, pow. Ostrołęka, z palmą wykonaną na Niedzielę Palmową w 1960 r.

Jacek Clądzki

T R A D Y C Y J N E P O G L Ą D Y W WYPOWIEDZIACH CHŁOPÓW K

W literaturze etnograficznej przyjęto szukać źródeł nieprzeciętnych uzdolnień plastycznych ludu wiejskie­go w sferze wrażliwości estetycznej twórców, w pre­dyspozycjach wewnętrznych, czy jakimś właściwym ludowi światopoglądzie artystycznym1. Sądy takie utrzymują się po dzień dzisiejszy, przy czym trudność ich uzasadnienia względnie odrzucenia polega na tym, iż zbyt mało poświęcono Sfetychczas uwagi

1 Por. Seweryn Udziela, Poczucie piękna ludu ropczyckiego, „Wisła", t. I I I , 1889, s. 19—20,24; Euge­niusz Frankowski, Sztuka ludu polskiego, „Mono­grafie artystyczne", t. X V I I , Kraków 1928, s. 5—6; tenże, Sztuka ludu w Polsce — Malowanki, „Mono­grafie artystyczne", Warszawa — Kraków 1928, s. 4; tenże, Sztuko ludowa, „Wiedza o Polsce", t. 5/III, s. 345,357; Tadeusz Dobrowolski, Śląska rzeźba w drzewie, Wydawnictwo Muzeum Śląskiego w Kato­wicach, dz. I , t. I , 1930, s. 6,12; Ksawery Piwocki, Zagadnienie metody w badaniach nad sztuką ludową, „Lud", seria I I , t. X 1931, s. 2,7,9—12; tenże, Z badań nad powstawaniem stylu ludowego, „Przegląd Współ­czesny", 1936, s. 95; Karol Iwanicki, Figura Chrystusa Frasobliwego, Warszawa 1933, s. 11; Mieczysław Gła-dysz, Góralskie zdobnictwo drzewne na Śląsku, Kra­ków 1935, s. 7—16; tenże, Zdobnictwo metalowe na Śląsku, Kraków 1938, s. 2—8; Stanisław Dąbrowski, Pisanki lubelskie, Lublin 1936, s. 6—7; Tadeusz Se­weryn, Polskie ?nalarstu>o ludowe, Wydawnictwo Muzeum Etnograficznego w Krakowie, nr 10, Kraków 1937, s. 66—74; tenże, Sztuka ludowa w Polsce (ka­talog wystawy), Kraków 1948, s. 23—24; Marian Mo-relowski, Hafty ludowe Wołynia, „Rocznik Wołyński", t. V I I , 1938, s. 3—4,8; Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa Słowian, cz. I I , z. 2, Kraków 1939, s. 733— 760; Józef Grabowski, Wystawa krakowska malar­stwa i grafiki ludowej, „Polska Sztuka Ludowa", 1948, nr 6/7/8, s. 10,20,35—46; tenże, Zagadnienie stylu ludowego, „Polska Sztuka Ludowa", 1948, nr 9/10, s. 3.

NA P I Ę K N O P R Z Y R O D Y RPIOWSKIEJ PUSZCZY ZIELONEJ

szczegółowym badaniom nad interesującym nas za­gadnieniem. Tak np. jedyna znana mi w naszej literaturze próba ogólnej charakterystyki wrażliwości estetycznej ludu na piękno przyrody, podjęta przez K. Moszyńskiego 2, opiera się na kilku zaledwie wy­powiedziach chłopów oraz paru ogólnych spostrzeże­niach, których dostarczyli badacze albo nie wnika­jący w złożony charakter przedmiotu3, albo też tylko marginesowo a nawet przypadkowo o niego za­haczający 4.

Taki stan wynika w głównej mierze z obiektyw­nych trudności, jakie wyrastały przed badaczem podejmującym kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu próbę badania niniejszego przedmiotu. Już Cz. Piet­kiewicz zwracał uwagę, jak szczelnie współcześni mu chłopi ukrywają wszelkie wewnętrzne doznania, których nie sankcjonowałby surowy, konieczny prak-tycyzm życiowy, względnie (można by dodać) jakieś wyższe racje np. wiary 5 . Stąd trudności w wywo­łaniu spontanicznych reakcji na piękno, zwłaszcza przyrody, i uzasadniony krytycyzm wobec progra­mowych indagacji opartych o kwestionariusz pytań fi. Wydaje się, że dzisiaj, kiedy w obyczajowości wsi dokonują się głębokie, gwałtowne przeobrażenia,

następuje znaczne rozluźnienie tych wszystkich krę­pujących osobowość chłopa reguł. Warto również zwrócić uwagę na konsekwencje zaniku, względnie znacznego osłabienia antagonizmów klasowych, czy antagonizmów między wsią a miastem. Pewne postawy i poglądy przestały uchodzić za synonim pogardzanej przez chłopa jaśniepańskiej lub nawet miejskiej lekkomyślności, niefrasobliwości itp. Należy wreszcie dodać, że dysponujemy dzisiaj bez porównania do­skonalszym aparatem naukowej dokumentacji (zapis na taśmie magnetycznej, filmowej itp.). Wszystko to sprzyja odrobieniu istniejących zaległości w zajmu­jącym nas przedmiocie.

Dane, które pragnę przedstawić w niniejszym opracowaniu, stanowią rozszerzenie materiałów publi­kowanych już w „Polskiej Sztuce Ludowej" 7. Przed­stawiają one częściowy rezultat badań prowadzonych cd dłuższego czasu na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej 8. Celem ich było prześledzenie, na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, zależności między osiąg­nięciami artystycznymi a wrażliwością estetyczną u jednostek starszego i młodszego pokolenia9.

Przedstawienie całokształtu wyników badań wy­kracza poza określone ramy szkicu i dlatego, zastrze-

2 Por. Kazimierz Moszyński, Kultura ludotoa Sło­wian, cyt. wyd., s. 733—742.

3 Por. informacje Czesława Pietkiewicza, prze­kazane listownie K. Moszyńskiemu, oraz dane za­mieszczone w przypisie pracy: N. Ivanickij, Materiały po etnografii vologodskoj gubernii, r. 1890, s. 118. (K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, cyt. wyd., s. 737—739).

4 Takim źródłem jest: M. Gładysz, Góralskie zdobnictwo drzewne na Śląsku, Kraków 1935, s. 37. Autor dokonał pionierskiego dzieła dostarczenia pierwszych, opartych na wnikliwych, naukowych pod­stawach badawczych, danych o poglądach estetycz­nych górali śląskich. Poświęcił jednak uwagę, zgod­nie z tematem pracy, poglądom estetycznym oraz podnietom twórczym, dotyczącym zdobnictwa w drze­wie, nie zajmując się wrażliwością estetyczną w szer­szym zakresie, w tym również na piękno przyrody. Jednak autor przytacza wypowiedź, w której infor­mator wyznaje, iż rzeźbienie w czasie surowej zimy przywodzi mu na myśl miłe wspomnienia letnich, gwiaździstych nocy. Wyznanie beskidzkiego górala

często było wykorzystywane jako jeden z dowodów wielkiej subtelności doznań estetycznych chłopów pod wpływem piękna przyrody. Powołuje się na nie rów­nież K. Moszyński, op. cit., s. 741.

5 Czesław Pietkiewicz, Kultura duchowa Polesia rzeczyckiego, Warszawa 1938, s. 258—261.

8 Por. K. Moszyński, Przedmowa do pracy: M. Gładysz, Góralskie zdobnictwo drzewne na Śląsku, Kraków 1935, s. V; Cz. Pietkiewicz, op. cit., s. 258.

7 Por. J. Olędzki, Wypowiedzi rybaków kurpiow­skich o wyglądzie ryb, „Polska Sztuka Ludowa" 1959, nr 1/2, s. 73—75; tenże, Rybołówstwo na terenie kur­piowskiej Puszczy Zielonej od końca XIX do połowy XX w. w pracy zbiorowej Kurpie — Puszcza Zielo­na, Tradycje historyczne a problem regionu, t. I , „Biblioteka Etnografii Polskiej", 1962, nr 5, s. 140—141.

8 Badania przeprowadzono w ramach stałej pracy w Zakładzie Etnografii IHKM PAN w Warszawie. Zebrane materiały znajdują się w Archiwum Zakładu i stanowią jego własność.

9 Określeń — starsze i młodsze pokolenie uży­wam w znaczeniu ogólnym. Do starszego pokolenia

98

gając sobie prawo powrotu do podjętego tematu, obecnie ograniczę się jedynie do przedstawienia ma­teriałów zasygnalizowanych w tytule.

Będą to wypowiedzi wyłącznie ludzi starszych 0 tym co uznają za piękne lub brzydkie w otaczają­cym ich świecie przyrody. Ograniczając się do wy­powiedzi informatorów urodzonych nie później niż przed 1920 rokiem, można mieć pewność, że roz­patruje się poglądy stosunkowo najściślej związane z okresem pełnej żywotności tradycyjnej twórczości plastycznej, a więc najbardziej reprezentatywne dla działających w tym czasie twórców, których wysokie osiągnięcia artystyczne dobrze są znane.

Badania prowadzone były głównie we wsiach położonych w centralnych partiach Kurpiowskiej Puszczy Zielonej — w miejscach, gdzie najżywiej zachowała się tradycyjna twórczość plastyczna. Przy wyborze informatorów zwracano uwagę na ich umie­jętności. Wybór więc padał najczęściej na znane tkaczki, wycinankarki i in. Nie pominięto jednak 1 tych, którzy potrafili tylko np. zdobić jaja, czy lepić figury z ciasta (byli to najczęściej mężczyźni). Do celów porównawczych zebrano także wypowiedzi miejscowych rzemieślników — kowali i cieśli oraz osób nie zajmujących się żadną dziedziną tradycyjnej twórczości plastycznej.

Badaniami objęto reakcje estetyczne na: pory roku, dnia i nocy, krajobraz (jego konfiguracja i szata zewnętrzna), florę (drzewa, krzewy, kwiaty ogrodowe i polne), faunę (zwierzęta leśne, ptaki, owady i ryby), zwierzęta hodowlane (konie i krowy) oraz wygląd człowieka. Uzyskane wypowiedzi noszą niestety często piętno badań prowadzonych w oparciu o kwestio­nariusz pytań. Chociaż pochodzą od różnych osób, niekiedy zbudowane są podobnie, a w swej tonacji wyrażają jakąś wspólną postawę człowieka jndago-wanego znienacka ,w sprawach, nad k t o ^ h i i nie zawsze miał możność się zastanawiać 1 0 . Oczywiście najbardziej przydatne byłyby wypowiedzi sponta­niczne, nie wywołane umyślnymi pytaniami badacza. Na tę formę badań nie było jednak odpowiednich warunków (np. konieczność długotrwałego przebywa­nia w badanym środowisku i to w charakterze jego członka). Zresztą i w takich warunkach nie byłoby pełnej gwarancji, że we wszystkich interesujących nas sprawach można by bez ingerencji zdobyć po­trzebny materiał.

Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia przyjęta zasada doboru przedstawianych tekstów wypowiedzi. Mijałoby się oczywiście z celem podanie całego ich zestawu, tak obszernego, jaki udało się zgromadzić 1 1 . Wiele bowiem wypowiedzi nie różni się ani pod względem wyrażonego w nich stanowiska, ani użytej argumen­tacji. Nawet forma ich często jest zaskakująco zbież­na. Z drugiej jednak strony, ze względu na znaczenie tych wypowiedzi stanowiących mało dotychczas wy­korzystane źródło w literaturze przedmiotu, nie byłaby chyba celowa zbytnia ich selekcja, prowadząca do podawania tylko najbardziej charakterystycznych przykładów. Należy też mieć na uwadze, iż przepro­wadzając analizę poglądów estetycznych grupy ludzi w ten sposób, że kolejno omawia się ich stanowiska wobec tych samych konkretnych dziedzin — gubi

zaliczam urodzonych w okresie od siedemdziesiątych lat XIX w. do dwudziestych lat X X w., a do młod­szego — urodzonych w okresie od dwudziestych do czterdziestych lat X X w. Oczywiste jest, że okreś­lony wiek osoby badanej nie może stanowić wystra-czającego wskaźnika — z jakim należy wiązać go etapem czy rodzajem przeobrażeń zachodzących w lu ­dowej kulturze duchowej. Trudno bowiem wyznaczyć jakieś ścisłe granice dla tych przeobrażeń, jak też przyjąć, iż u każdego człowieka przebiegają one jednakowo.

II. 3. Izba Rozalii Skrodzkiej podczas konkursu na wnętrze chaty kurpiowskiej w 1949 r. Swid-borek, pow. Ostrołęka. 11. 4. „Leluja", wycinan­ka, 20,8 X 11,8 cm. Wyk. Marianna Bałdyga, Wach, pow. Ostrołęka. II. 5. „Zielko", wycinan­ka. Wyk. w 1960 r. Ewa Rydel, Charciabałda, pow. Ostrołęka.

się w jakimś momencie obraz indywidualności auto­rów, która może wyrażać się w niejednolitej skali doznań wobec estetycznych wartości poszczególnych przedmiotów czy zjawisk. Dlatego też starałem się, aby cytując po raz pierwszy informatora przytoczyć jak największą ilość jego wypowiedzi i to dostatecz­nie reprezentatywnych.

POGLĄDY NA PIĘKNO PORY DNIA, NOCY I ROKU

Starzy Kurpie przyjmują istnienie dnia i nocy jako odrębnych stadiów cyklicznych przemian czaso­wych, nie łącząc ich w jedną — tak jak my to widzi­my — dobę. Inaczej też, nieraz krańcowo różnie ustosunkowują się do dnia (pory odpowiedniej do pracy i wszelkich czynności życiowych), i inaczej do nocy, która nie jest tak pożyteczna. Ścisłe uzależ­nienie organizacji dnia pracy na wsi od naturalnego

1 0 „Nie miałem na względu, którna rybka stroj-niejsa. Gdyby cłek wiedział, ze będzie go kto o to pytał, to by sobie powyglądał co piękniejse". Wy­powiedź 79-letniego Władysława Nasiadki (pełniejsze dane w przypisie 15).

n w wyniku przeprowadzonych badań zgroma­dzone zostały odpowiedzi na kwestionariusz zawiera­jący ok. 50 pytań. Wywiadem indywidualnym obję­tych zostało ogółem 40 osób. W niniejszej pracy wy­korzystane zostały w pełni wypowiedzi 17 informa­torów.

99

porządku, jaki wyznacza wschód i zachód słońca, determinowało w jakiś sposób charakter tradycyjnych na Kurpiowszczyźnie postaw wobec swoistego piękna dnia i nocy, a także pór przejściowych — poranku i wieczora.

Dzień, jak mówią Kurpie, rozpoczyna „rano", „ranek", „poranek" lub „zaranek", czy też „zeranek". Tych dwóch ostatnich nazw używano dawniej naj-powszechniej, Dzień kończy i noc rozpoczyna „wie­czór" (używa sie też określeń „na wiecór" i „pod-wiecór").

Oto zestaw najczęściej spotykanych wypowiedzi na temat tych pór:

„Najmilsy i najpiękniejsy, to jest zaranek, bo Pan Bóg daje cłowiekowi na cały dzień dobre. Dał przeżyć noc i do roboty dzień, zeby się przerobiło". (Stefania Samsel)12

„Rano je najładniej bo cłowiek wyspany i tseźwy. Wiecorem to jus nie tak ładnie, bo cłowiek zmęcony." (Marianna Bałdyga) 1 3

„Poranek najprędzej podziwiam, bo wypocętam, raźna jakaś do roboty. Najgorsa je przed wiecorem, bom najcięzsa, ręce, nogi bolom z całego dnia mdleją." (Stanisława Staśkiewicz) 1 4

„Z rana je piękniej, bo to rosa w te koraliki się zebrała. Ziemia wtedy paruje, rosa wychodzi, urodzaj sie okazuje, wtedy wsystko wychodzi na wiezch, a to jest kozyść. A na wiecór, to nawet ten ptak jek zrywa sie z gniazda, to zaśpiewa az z rana." (Władysław Nasiadka) 1 5

W wypowiedziach tych ujawniają się reakcje wy­łącznie na praktyczną przydatność określonych pór dnia, wprowadzających człowieka w stan większej lub mniejszej sprawności fizycznej. Nie zawsze też informatorzy umieją dostatecznie jasno to wyrazić. Mężczyźni, którzy na ogół lepiej niż kobiety znają drobne tajemnice przyrody (procesy wegetacyjne dokonujące się na przestrzeni dnia), bardziej szczegó­łowo uzasadniają swoje stanowiska. Dlatego też wszystkie te wypowiedzi podkreślają wartości, jakie wnosi poranek, natomiast o wieczorze, jeśli się już mówi, to tylko w kontekście nadchodzących z tą porą fizycznych utrudzeń ciała i zamierającego w przyrodzie życia.

Ale zdarzają się wypowiedzi innego rodzaju: „W zaranku, to ślicnie rosa ładny zapach daje

i ładnie wiecorem, bo zapach z drzew, a w południe, to nie, bo słunko grzeje i trzeba sie schować." (Marianna Zalewska) 1 0

„W zaranku najlepiej, psyjemnie, to je rosa. słonko bystre świeci, cichutko, a w południe to gorącka trzeba spać się położyć. Wiecorem niebo naj-strojniejse, wtedy są na niebie ołtarze, a rano to słońce jesce śpi, to ołtarzów nima. Ja łubie do nieba popatseć ale zaranek najładniejsy." (Rozalia Skrodz-ka) 1 7

1 2 Stefania Samsel, ur. 1916, zam. w. Browary, pow. Ostrołęka. Niezamożna, nauczyła się wycinać w szkole, znalazła w wycinankarstwie dodatkowe źródio zarobku. Umie tkać i haftować.

1 3 Marianna Bałdyga, ur. 1885, zam. w. Wach, pow. Ostrołęka. Zamożna. Uprawiała z zamiłowania wszelkie rodzaje tradycyjnej twórczości plastycznej. Dzięki zdolnościom wokalnym i świetnej znajomości pieśni często organizowała wesela.

1 4 Stanisława Staśkiewicz z domu Poręba, ur. 1912 w Tatarach, pow. Ostrołęka. Średniozamożna. Umie tkać i lepić figury z ciasta.

1 5 Władysław Nasiadka, ur. 1883 r., zam. w. Strzał­ki , pow. Ostrołęka. Niezamożny. Nie posiada żadnych zdolności plastycznych, długie lata spędził na emi­gracji zarobkowej w Ameryce.

1 8 Marianna Zalewska, ur. 1893, zam. w. Łyse, pow. Kolno. Średniozamożna. Potrafi wycinać, malo-

Ujawnia się tutaj, chociaż w sposób bardzo nikły, odczuwanie efektów wizualnych czy powonieniowych, które się wiążą ze zmianami pór dnia. Jednak po­dziwianie uroków zachodu czy wschodu słońca jest ogółowi zupełnie obce. Tylko ci, którzy w jakiś sposób zetknęli się z innym środowiskiem lub mieli lepsze warunki życiowe, pozwalające na korzystanie np. z książek, znajdują zadowolenie, i to niewątpliwie estetyczne, w podpatrywaniu tworzących się na nie­bie, jak to mówi jedna z informatorek, „ołtarzy". Niekiedy staje się to dla nich prawdziwą potrzebą. Ale takie doznania u starszych ludzi należą do wy­jątkowych. Wszystko bowiem, co dokonuje się w przyrodzie pod wpływem zmian pór dnia, a nie ma chociażby pośredniego, korzystnego lub niekorzyst­nego wpływu na codzienne sprawy bytowe, uchodzi ich uwagi, nie wywołując tym samym jakichś doznań estetycznych.

Stąd też bierze się obojętność większości tych ludzi na uroki nocy, nawet księżycowej, gwiaździstej.

„Ja w nocy nie patse za widokami, nigdzie nie wychodzę, bo jek się połoze, to zeby strachy chodzili, zeby mnie wynieśli, to sie nie obudzę. Mozę tam być księżyc najsykowniejsy, cały w pełni, nie mam takiego upodobania, zeby głowę do niego jak pies zadzierać." (Marianna Zalewska)

„Nie miałem tego zaletu, zeby popatseć na gwiaz­dy i podumać. Nie zajmuje się tym, nie łubie patsyć na gwiazdy. Nie miałem casu dumać. A jest tu taki sąsiad, to on mówi, ze się na tym nawet wyznaje." (Władysław Nasiadka)

Przy tym nastawieniu jakieś znaczenie może mieć tylko to, czy noc jest wietrzna czy cicha, widna albo ciemna, jednym słowem — o ile utrudnione jest wówczas poruszanie się po świecie.

„Łubie tylko cichą noc, spokojną taką i widną, kiedy księżyc pokazuje drogę i wiatru nie ma, bo wiatr tylko drogi naddaje... A jak juz idzie burza to śmerć, to jus śmerć dla mnie. Nawet jek same błeskawice, to koniec świata. Nie łubie na to patrzeć, wcale nawet nie patrzę, bo to jakby cały świat się palił, jakby na palący świat się popatsył". (Stanisława Olender) 1 8

W ocenie pór roku najpopularniejsze wśród star­szego pokolenia Kurpiów jest stanowisko polegające na uznawaniu piękna wiosennego, w najlepszym razie również wczesnego lata, przy zdecydowanej niechęci wobec tego wszystkiego, co wnoszą do życia w przyrodzie jesień i zima. Interesujące są motywy takiego stanowiska:

„Najładniejsy to maj, cerwiec i jesce lipiec z po-cątku, a potem sie robi smętnie. Na wiosnę i wczes­nym latem wtedy na łąkach kwiatuski, żytko sie zieleni, wtedy świat istnieje. Potem robi sie saro, drzewka juz nie rosną, a w sierpniu to juz sara godzina. Przy końcu roku, to jakby do grobu wloz, nie ma nic wyglądu, świat sie ogołusa." (Stanisław Koprek) 1 9

wać jajka, lepić figury z ciasta, tkać. Umiejętności te wykorzystywała tylko dla własnych potrzeb.

1 7 Rozalia Skrodzka, ur. 1880, zam. w. Swidwi-borek, pow. Ostrołęka. Pochodzi z rodziny leśnika. Ojciec jej cieszył się opinią człowieka światłego — czytającego książki. Z zamiłowaniem uprawia wy­cinankarstwo dla siebie i dla innych. Umie tkać, ma­lować jajka, lepić figury z ciasta. Prowadzi wesela, zna dużo pieśni.

1 8 Stanisława Olender, ur. 1919, zam. w. Strzałki, pow. Ostrołęka. Średniozamożna. Jej matka była znaną wycinankarką. Sama wycina w związku z za­potrzebowaniem z zewnątrz. Umie tkać, robi bardzo piękne pisanki, lepi figury z ciasta.

1 9 Stanisław Koprek, ur. 1897, zam. w. Klimki, pow. Ostrołęka. Gospodarz zamożny. Umiał doskonale pleść koszyki, zajmował się trochę ciesiołką.

100

II. 6. „Lalki", wycinanka. Wyk. w 1961 r. Ewa Rydel, Charciabalda, pow, Ostrołęka.

„W maju najpiękniej, najprzyjemniej pachnie wszystko. Późniejsa pora to coraz gorsa, coraz cięzsa, wrzesień najgorsy, kopanie, mus siedzieć na polu... Wiosna to najpiękniejsa, bo najweselsa, wtedy sie wsystko rozwija i pierwszy miesiąc lata ładny, a po żniwach, to tak naprawdę, to już powietrze i słońce inaczej chodzi. Zima to najgorsa, noc i noc i noc." (Rozalia Bednarczyk)2 0

Podobnych wypowiedzi można by przytoczyć wiele. Przewija się w nich pogląd, iż miarą piękna pór roku jest związana z nim większa lub mniejsza żywotność roślinności. Wyrażeniu go służą określenia: „do życia powstaje", „rodzi się", „wszystko się roz­wija", „wychodzi na wierzch", „zieleni się", „kwitnie" lub „ksitnie", „wszystko pachnie" i wtedy „świat istnieje", „świat ma wygląd", „jest wesoły" — inaczej niż wówczas gdy „nadchodzi sara godzina", „noc", „jakby do grobu wloz", bo „wsystko omdlone", „smęt­ne", „świat sie ogołusa", „drzewka nie rosną".

Wypadki reagowania na piękno pory jesiennej i zimowej zdarzają się bardzo rzadko. Uwrażliwienie w tym kierunku zasadza się jednak zawsze na wąskim kręgu doznań. Jednostki obdarzone tą wrażliwością obojętnie przyjmują np. zmiany barw roślin z na­dejściem jesieni, czy walory wizualne ośnieżonej ziemi, również sam śnieg, szron i mróz (np. na szybach) nie zaprząta ich uwagi.

„Najlepiej mi się podoba wiosna, bo wszystko do życia powstaje, a lato wsystko bardziej omdlone. Jesień tez mi się podoba, bo wtedy cłowiek bardziej zamyślony. Jak zima ostra, az skierki idą, to mi się podoba, a jak taka rozlazła to nie. Wiosna, to radość taką w sercu u cłowieka sprawia, bo wsystko takie rozmaite, żywe — bardzo wzniosłe." (Anna Kor-decka) 2 1

2 0 Rozalia Bednarczyk, ur. 1888, zam. w. Dylewo, pow. Ostrołęka. Średniozamożna, zajmowała się tkac­twem na zbyt i własne potrzeby. Potrafi stroić palmy wielkanocne.

2 1 Anna Kordecka, ur. 1895, zam. Myszyniec, pow. Ostrołęka. Siostra Rozalii Skrodzkiej, patrz przypis 17. Kilkuletni pobyt w Warszawie nauczył ją wysoko

POGLĄDY NA PIĘKNO KRAJOBRAZU

Kurpiowska Puszcza Zielona to — jak wiadomo — rejon równinny, gdzieniegdzie urozmaicony ledwie widocznymi wzniesieniami moren polodowcowych, które Kurpie nazywają „górami", z jedną niewielką pozostałością dawnej puszczy koło wsi Czarnia, poza tym teren tu i ówdzie pokryty młodym, sosnowym lasem, kępami olszyn w miejscach podmokłych, wszędzie zaś indziej piaszczystych, nieurodzajnych pól, które sąsiadują niekiedy z polanami lub pasmami łąk, ciągnącymi się ponad korytami dosyć rozwiniętej sieci rzeczek i strug. Można w tej okolicy wynaleźć bardzo piękne miejsca, gdzieś u wysokich brzegów Pisy lub Narwi, na duktach uroczyska leśnego Suro-we-Czarnia, czy nawet tam, gdzie tylko pola i łąki tworzą krajobraz. Te wyróżniające się zakątki nie znane są jednak ogółowi mieszkańców Kurpiow­szczyzny. Przeważająca ich większość orientuje się jedynie w tym krajobrazie, który otacza wieś lub który można dojrzeć z drogi do kościoła czy poblis­kiego miasta.

Z drugiej znów strony, prawie każdy z informa­torów miał w swym życiu okazję zetknięcia się z krainami o zupełnie odmiennym wyglądzie, nieraz uchodzącymi w powszechnej opinii za najpiękniejsze. Było to za czasów ich młodości, kiedy wędrowali na prace sezonowe do sąsiednich wsi mazurskich i war­mińskich, kiedy udawali się na wieloletnią emigrację zarobkową do Ameryki i w czasie ostatnich wojen, które zawiodły wielu do najdalszych zakątków świata (kraje dawnej Rosji, Chiny).

Jeśli poświęcam uwagę temu wszystkiemu, to wyłącznie z myślą o właściwej interpretacji wypo­wiedzi, w których nie zawsze znajduje pełne odbicie charakter ziemi kurpiowskiej.

„Jakie tam zdrojowcyska w tej Francyji, a góry, góra a na niej jesce góra, a na wierzchu woda rznie do góry. A trawy jakie wysokie. Na kamieniu rosło i na górze, bo tam zdrojowcyska. Taka trawa ze przejść trudno. Ale mnie sie tu podoba. W naszych stronach jest równo i tak zagajone, tak jakby uma-ione, a w insych, to tak smutno nie ma lasów..." (Wł. Nasiadka)

„Ja to taki wzrok mam bystry, ze w ksiunzce przez papsier zidze co na trzeciej karcie napsisane. Wszyśćko dojźre lepsiej niz drugi przez liornetke. Jek po morzu jechalim do Ameryki, to na przodku mnie kapsitan postaził żebym mu meldował. To azem go zadziwił! To je u mnie z przyrodzenia taki talent, bodaj zreśtą może i scego innego. Mnie wszyśćko enteresowało, zawdy s;e wszyśćkiemu prze­glądałem. Drugi to taki ślamazarny nic go nie ente-resuje albo psije za duzo. Jek tam my byli, to ja chodził sobzie na te niebotycne góry, dzie takie skały byli świecące jek srebro. A te góry to tekie, ze można iść, iść, stale iść i jej nie minie — z chmurami stojo złącone. Ale po mojemu, to w nasych stronach natura jest doskonalsa od Pana Jezusa przystepniejsa cłozie-koziu dana. Dla mnie, to nie ma jek w nasych stronach. Juz za rzyką jest nie tak ładnie, chociaż gleba urodliwa, góry sie tam ciungną dzie nie pójdzies. Dla mnie tam je widok wyględny dzie równo." (Apolinary Waśkiewicz) 2 2

„Gdzie równina, to mi się podoba, jek byłam w Ameryce to widziałam góre, to jek obłok, ale to na prawdę śkaradny widok. A jek równo, gdzie

cenić znane przez nią dziedziny twórczości: tkactwo, hafciarstwo, wycinankarstwo. Pracowała dla muzeów i miłośników sztuki ludowej.

2 2 Apolinary Waśkiewicz, ur. 1883, zam. w. Wasz-ki , pow. Kolno. Niezamożny. Zajmował się ciesiołką, potrafi lepić figury z ciasta.

101

spojrzy jekby jebko kulnął — to pięknie." (Waleria Brodzik) 2 3

Wszyscy informatorzy dostrzegają piękno wyłącz­nie w krajobrazie równinnym. Tym jest on piękniej­szy, im bardziej wyrównany. Wszelkie natomiast nierówności terenowe uznaje się za szpecące. Widoki najpiękniejszych gór przyjmowane są często ze szczerą odrazą, najwyżej zaś z pewnym zaintereso­waniem ich niezwykłą formą, dziwnością szaty, ale zainteresowaniu temu nie towarzyszy zadowolenie estetyczne.

Surowość krajobrazu, jego naturalne właściwości — bez porównania w mniejszym stopniu, aniżeli to wszystko co jest w nim dziełem człowieka — sta­nowią przedmiot uwagi i pośrednio jakiegoś rodzaju doznań, które nas interesują. Wydawałoby się, że właśnie Kurpie, którzy jeszcze nie tak dawno wiele korzystali z wszelkich pożytków starej puszczy, ci ludzie nazywający się „puscakami" („my z puscy"), powinni posiadać szczególnie rozbudowany świat doznań estetycznych. Przedstawia się to jednak zupełnie inaczej. Wróćmy do wypowiedzi już cyto­wanej.

„Ale mnie się tu podoba. W nasych stronach jest równo i tak zagajone, tak jakby umajone, a w insych to tak smutno, nie ma lasów. Ale najlepiej łubie się tam popatrzyć, gdzie dobrze zagospodarzone, bujne zyto rośnie, kartofelki wyrosłe. Po mojemu zdaniu jek las w porządku zasadzony w rządkach, wtedy chęć cłowieka zbiera na niego popatrzeć, jek na to żytko cy kartofelki." (Wł. Nasiadka)

Aby nie mieć wątpliwości, jak daleko ustępują w wyobrażeniach starszych mieszkańców Kurpiow­szczyzny walory lasu walorom estetycznym zagospo­darowanych pól, czy też sianokośnych łąk, niech świadczą dalsze wypowiedzi.

„Gdzie jest równe pole, tak równiutko, jezioro, to najpiękniej. A gdzie góry, piaski, lasy jak tu, to nie chce się wracać nawet. Ale muso tu zyć gdzie góry choć to nieprzyjemnie. Dla mnie pole ze zbożem rozmaitym, potem łąka najlepiej mi się widzi, a na końcu to las." (Stanisława Staśkiewicz)

„Równina to najsykowniejsa, bo cłowiek chodzi równo, i kuniom lżej, a góra to tak, ze z pieca na łeb. Pięknie je tam dzie żytko, kartofelki. To je dla mnie najładniejse, bo to Pan Bóg daje cłowiekowi do użytku. I siano w stogach ładnie się prezentuje. Las to jus nie to." (Franciszka Zisk) 2 4

„Tam dzie rośnie zboże to najładniej i łąki tam dzie kwiatem pokryte tes ładnie wyglądają, i w lesie ładnie jak zapach grzybowy jest, ale najbardziej to pole ciesy i najsykowniejse jest." (Marianna Za­lewska)

„Jak jest taka równina, ze można puścić piłkę, to mi się najbardziej podoba, taki widok jest piękny, zachwycający. I taka wilca samotność tes mnie zachwyca, cłowiek wtedy jest bardziej zamyślony. W łąkach to się tak nie zachwycam jak w zbożu. Zboże to mnie zachwyca, bo to z tego jest chleb. Takie zęsiste bujne zboże to piękne." (Anna Kor-decka)

„Z górów co mi tam za kozyść z patsenia, równina, a to piękna, nie las i nie łąka, ale tam dzie jest ładne zboże, to i usionde se pod kłośki, popatse, po­myśle jek ludzie żyją, to takie mam upojenie." (Ewa Rydel) 2 5

2 3 Waleria Brodzik, ur. 1884, zam. w. Stary My­szyniec, pow. Ostrołęka. Z rodziny ubogiej. Już w dzieciństwie pracowała sezonowo we wsiach szla­checkich w Przasnyskiem lub u gburów w Prusach. Umie tylko tkać. Praca zarobkowa nie pozwalała jej zajmować się innymi tradycyjnymi dziedzinami twór­czości.

2 4 Franciszka Zisk, ur. 1887, zam. w. Czarnia,

To, że wśród starszego pokolenia chłopów kur­piowskich tylko zupełnie wyjątkowo uznaje się las jako składnik wzbogacający krajobraz, skłania do za­stanowienia się nad konsekwencjami faktu tak bardzo późnego skolonizowania prawie nienaruszonego w swej naturalnej szacie obszaru, jakim była dawna Zagajnica, a dzisiaj Kurpiowska Puszcza Zielona. W wielu przecież wypadkach trud karczowania pusz­czy i bardziej mozolnego przystosowania poleśnych terenów do uprawy ponosili jeszcze dziadkowie, a nawet ojcowie najstarszych z żyjących na terenie Kurpiowszczyzny ludzi. Wydaje się, iż z przytoczo­nych wypowiedzi przenikają reminiscencje owej walki z lasem, którą musieli kiedyś stoczyć przod­kowie dzisiejszych Kurpiów, a także radość, z jaką witali każde wyhodowane przez siebie zboże.

Przedstawione wypowiedzi wyrażają przede wszyst­kim jednak najbardziej osobiste stany doznań inda­gowanych osób, różniących się na pewno cechami psychicznymi, niejednakowo pobudliwych, lecz jakże zgodnych w formułowaniu swych wrażeń. Jeśli więc nie istnieją jakieś istotne różnice w reprezentowanych postawach, świadczy to, jak bardzo podobne były warunki życiowe tych wszystkich ludzi, jednakowo uzależnionych w swym bycie od plonów jałowych, piaszczystych gleb. Tylko u nielicznych jednostek, które zakosztowały nieco lepszych warunków, nie skrępowanych surowymi regułami praktycyzmu ży­ciowego, mogło dojść do wykształcenia się bardziej wielostronnie rozwiniętej wrażliwości.

„Ja to straśnie wsystko miłuję, i pole, i las, i łąkę, ja na to wsysko patrzę i ładnie, nie mogę taksunku na to wyłożyć, bo to mi się wsysko jednako podoba". (Rozalia Skrodzka)

POGLĄDY NA PIĘKNO ROŚLIN (DRZEW, KRZEWÓW I KWIATÓW)

Najczęściej spotykanym drzewem na terenie Kur­piowskiej Puszczy Zielonej jest sosna („choja", „ C h o j ­ka", „chujka"), a potem świerk („jeglija", „jeglaska"). Stanowią one zasadniczy drzewostan tutejszych lasów, rosną często w mniejszych lub większych skupiskach wokoło zagród, a nieraz samotnie wzdłuż dróg i w polu na ugorach. Inne drzewa iglaste, jak cisy, modrzewie, a nawet jodły, spotyka się dzisiaj na Kurpiowszczyźnie raczej wyjątkowo.

Z drzew liściastych najwięcej chyba jest olszyn („olsyna"), które panują niepodzielnie w pobliżu strug i wszelkich miejsc podmokłych. W starych wsiach można spotkać okazy wiekowych dębów, częściej jeszcze lip, a także pięknie wyrośniętych jesionów („jasień", „jesień"), klonów („klun"), kasztanów („kaś-tan"), akacji („agacja", „akacyja", „wakacja"), zmurszałych wierzb („zierzba"). Gdzieniegdzie w lesie, czy w polu lub w obrębie zagrody rosną samotnie brzozy („brzezina") i osiki („osa", „osina").

Warto jeszcze powiedzieć o drzewach owocowych. Kurpie hodują wiśnie („ziśnia"), rzadziej jabłonie („jebłoń", „jebłonecka", „jepko"), grusze (,kruska" rzadziej „krusa") i śliwy. Poza kilku wsiami, na całym obszarze Kurpiowszczyzny nie ma sprzyjają­cych warunków glebowych do uprawy sadownictwa. Często w dużych kilkudziesięciohektarowych gospodar­stwach jest zaledwie kilka słabo owocujących drze-

pow. Ostrołęka. Średniozamożna. Nie potrafi wycinać. Zdobieniem izby wycinankami zajmował się starszy o 20 lat brat. Potrafi tkać i lepić figury z ciasta.

2 5 Ewa Rydel, ur. 1885, zam. w. Charciabałda, pow. Ostrołęka. Zamożna, współwłaścicielka tartaku. Mimo podeszłego wieku doskonale wycina. Potrafi tkać, umie malować jajka, lepię figury z ciasta, zna wiele miejscowych pieśni.

102

H. 7. „Ofiara", świeca wotyw­na z wyobrażeniem zwierząt hodowanych w gospodarstwie. Wyk. w 1960 r. Antonia Ci­cha, Brzozowy Kąt, pow. Ostrołęka. II. 8. Fragm. tka­niny „buronki". Wyk. ok. 1914 r. Marianna Zalewska, Łyse, pow. Kolno.

wek wiśni. Inne natomiast drzewa owocowe, nawet przy znacznych staraniach gospodarzy, nie przyjmują się, a jeśli już uda się je wyhodować, owoce są mizerne, cierpkie lub kwaśne.

Najbardziej chyba charakterystyczną (zarazem reprezentującą stosunkowo najwęższy zakres doznań estetycznych) bywa taka postawa w ocenie piękna drzew, w której za kryterium oceny przyjmowana jest wyłącznie ich pożyteczność. Uznanie, iż drzewo ,.ma wygląd", jest „wyględne", „strojne", „taka zeń strojnota", „ładne", „taka zeń ładnota" lub „prawdziwa strojnota" „prawdziwa ładnota", czy wreszcie że jest „mocno psiękne" — pokrywa się zawsze z uznaniem jego szczególnej przydatności w gospodarstwie. Nie­którzy cenią więc klony, lipy, jesiony, dęby czy kasztany otaczające zazwyczaj stare zagrody i sku­tecznie chroniące zabudowę przed piorunami, wiatrem, czy dostarczające cennego cienia w czasie upałów, a jednocześnie posiadające doskonałe drewno. Inni znów zwracają uwagę wyłącznie na drzewa owocowe, szczególnie grusze, śliwy i jabłonie, których smaczne owoce tak trudno wyhodować na tym terenie. Nato­miast uwagi jednych i drugich uchodzi, nie wywołując żadnych przyjemnych doznań, widok drzew tak po­wszednich na Kurpiowszczyźnie, jak sosny, świerki czy olszyny. Również te drzewa, z których surowiec jest lichy (wierzby, osiki) nie stanowią dla nich przedmiotu estetycznych doznań. A niekiedy nawet drzewa twarde, przy tym pięknie i wonnie kwitnące — akacje — budzą nawet swego rodzaju odrazę.

„Najpsyjemniejse, to jabłonie i śliwy, bo owoc ną nich ładny, smacny jek dostojały. Teka jabłoń

obwiesona jabłuskami, to prawdziwa strojnota. Dru­gie drzewa to juz nie to, a na akacyje to nie łubie nawet popatrzyć, bo mi raz nogi do krwi pokalecyła." (Marianna Zalewska)

„Ładne, strojne drzewa to wiśnie i kruski. A k lu-ny, kaśtany, inne cuda, to nie robi mi różnicy, rośnie to niech rośnie. Z tych prostych drzew, to jesce łubie popatrzyć na cis, bo mi sie podoba jako tako, bo ma taki inny, niepodobny do insych wygląd." (Ewa Rydel)

W przedstawionych wypowiedziach znajduje wyraz najbardziej skrajna postać omawianego stanowiska, zdarza się bowiem również spotkać z uznaniem za piękne tych przymiotów drzew, z którymi nie wiąże się jakieś bezpośrednie praktyczne znaczenie.

„Drzewo jek sie rozwinie to każde ładne i ma wygląd, a jek liście opadną, to nieładne. Lipa naj-ładniejsa. Niesiąc znijdzie, to zakście, ksiatki puchną i mocno ładnie pachną. A kaśtan i klun ładny — ma ładne zieloniutkie liście i sie rozkłada jek pa­rasol. Jeglije, to najgorse, suche takie, jek się na ogień położy to trzaska. A osina, to jesce skarad-niejsa, a mózio, co wiater jest. cy nima to ciungiem się ruchają. Mnie się to drzewo nie podoba." (Fran­ciszka Zisk)

„Brzezina, klony, lipa, lescyna, choina i sidwa, co ma niebieskie kwiatuski, mi sie straśnie podoba. Zierzby, osy, jeglije to mi sie za bardzo nie podobają dlatego, ze sie nie nadają nawet do opału. A lipa, klon i brzozy, to pozytecne. Z brzozy, to nawet leci jaśkoła — dobra na barsc gotować, i liście, i kurę

103

«

mają ładną. Z gałęziów dobre są miotły, to przyjemne, bardzo psiękne dzewa." (Anna Kordeeka)

Nie ulega kwestii, że łatwy do dostrzeżenia (opa­danie i wzrost liści) proces wegetacyjny drzew liś­ciastych wywołuje u wielu informatorów doznania estetyczne. Stąd też m.in. tak wiele uwagi poświęcają oni właśnie tym drzewom. Wydaje się, że zawsze jednak u podstaw zainteresowania leży sama wartość materialna określonego drzewa, oraz to, w jakim stopniu wyróżnia się pod tym względem wśród in­nych drzew, a to z kolei wyzwala reakcje na zalety jego budowy, kształtu korony, barwę kory i liści. Oczywiście pojęcie wartości materialnej czy pożytecz­ności jest tu bardzo względne. Trudno bowiem byłoby nie przyznać tych zalet np. sośnie — drzewu stano­wiącemu podstawowy surowiec w budownictwie (tra­dycyjnym), sprzętarstwie itp. Nie chodzi tu jednak 0 „powszednią" pożyteczność czy zwykłą wartość . 2 '

„Lescyna mi się najbardziej podoba i jesień i klon. Ale lescyna najładniejsa. przyjemna ozechy ma i dla­tego, ze nasa wiara mówi, ze lescyna gdzie jest to piorun nie trzaśnie. Lescyna. to błogosławione, ka­tolickie drzewo. Łono ma podstawę kształtną i gęste liście fajne." (Rozalia Bednarczyk).

„Tu my jesteśmy obsadzeni samymi pięknymi drzewami, takimy drzewamy gdzie piorun nie uderzy. Jest lipa, lescyna i klon. Na lipie się Matka Boska objawiła w Świętej Lipce, pod lescyna skryła się z Panem Jezusem jek Herod ją gonił, a na klonie tez się objawiła ale w Grytwałdzie. To są wsystko ślicne, przepiękne drzewa. A są znów takie, co mi się nawet wyglądem swoim nie podobają, jek ta akacja, co ma kolce. Gdzie to rośnie, to przejść nie można. U nas rosła w ogródku, to wsystką powyci-nalim." (Stefania Samsel)

Podobnie jak w innych wypowiedziach na temat świata przyrody, tak i tu zdarzają sie wyjątkowo poglądy różne od wyżej przytoczonych. Wyrażają większą skalę doznań nie ograniczając się do katego­rycznego uznawania za piękne tylko bardzo okreś­lonych rodzajów drzew.

,.Są rozmaite drzewa, rozmaite scepy. Po drogach teraz posadzone sa wakacie, to tes stroine drzewa. Te jegliie, to takie powyrastane, to taka ładnota, dwadzieścia psieć metrów trzyma do góry. taka prawdziwa strojnota. Brzezina, to łuna tez strojnie rośnie i gałęzie ma jek leluja. Wsiskie drzewa są ładne, psiękne. a takie strupy, k^eceństwo Tdrzewa zniszczone przez człowiek — J.O ], to az żałość pa­trzyć." (Rozalia Skrodzka)

Z całości rozpatrywanego materiału szczególnie cenne są wypowiedzi wyrażające poglądy na piękno kwiatów, ponieważ daia nam wvobrażenif> o wrażli­wości estetycznej ludzi z omawianego środowiska. Obiekt, zainteresowania nie ma bowiem w tym wyoadku ściśle ustalonych wartości utylitarnych, a jego piękno manifestuje się wyraźniej niż innych przejawów przyrody.

Nie bede omawia' spotykanych na Kurpiowszczyź-nie rodzajów kwiatów, czv to ogrodowych, czy pol­nych, charakterystykę ich dają przytoczone niżej wypowiedzi. Wspomnę tylko o stronie zwyczajowej

" Mogą odgrywać tu pewną rolę wierzenia, ja­kimi otacza lud drzewa. Większości rosnących w kraju, w tym również na terenie Kurpiowszczyzny (brzoza, cis, dąb, olsza, jesion, osika) przypisuje się szczególne, nadprzyrodzone właściwości. Jest przy tvm rzeczą znamienną, iż z wierzeń tych wyłączona m.in. bvwa sosna. Por. Adam Fiszer, Drzewa w wie­rzeniach i obrzędach ludu polskiego, Lwów 1938, « 3—17: Cezaria Baudouin de Courtenay Ehrenkreutz, Zwticzaie wiosenne ludu polskiego, odbitka z: „Wiedza 1 Życie", Warszawa 1927, s. 7—11.

zagadnienia — o wykorzystywaniu kwiatów do róż­nych określonych celów.

W tradycyjnej obyczajowości Kurpiów kobiety po­czuwały się jak gdyby do obowiązku dbania o to, aby kwiaty rosły w ogrodzie (najczęściej przed domem) oraz w donicach (na oknach domu widocz­nych od strony drogi i wejścia). W powszechnej opinii kwiaty znajdujące się w tych miejscach uważane były za widome świadectwo gospodarności domowni­ków, a także dodrobytu panującego w domu, pozwa­lającego na zajmowanie się czymś tak nie związa­nym ze stałymi kłopotami dnia. Nie było zaś zwyczaiu ustawiania we wnętrzu demu bukietów żywych kwiatów. Sam zresztą charakter wnętrza nie sprzy­jał temu zupełnie. Przystosowane ono było, przede wszystkim do zajęć gospodarczych, a następnie do spożywania posiłków i odpoczynku — głównie spania. Nie było w nim, jak wiadomo, ani sto łu ustawionego centralnie, ani też szaf, czy stolików, które nadawa­łyby się do udekorowania naczyniem z bukietem kwiatów. Co prawda, stół ustawiony w jednym z kątów izby, służący od jakiegoś czasu jako swego rodzaju ołtarz z figurą osoby świętej lub „pasyją", mógł być takim miejscem2 7, ale wykorzystywano go przy rozmaitych -domowych zajęciach jako składo­wisko przyborów np. do szycia, czesania, niekiedy kładziono nań chleb, to znów odstawiano przedmioty kultowe i wówczas służył do bardziej uroczystych posiłków. Dlatego też na stole tym kwiaty, jako przystrój przedmiotów kultowych, pojawiają sie sto­sunkowo późno, kiedy coraz mocniej ugruntowuje się potrzeba należytej czci dla „świętego" miejsca. Zna­mienne, że nie są to kwiaty żywe — z ogrodu, łąki czy lasu, lecz prawie zawsze sztuczne — własnej roboty lub zakupione na targu. Niewątpliwie wchodzi 1u w grę szczególne upodobanie do tego właśnie ro­dzaju kwiatów, ale nie jest też bez znaczenia ich trwałość oraz wzgląd, że podczas korzystania ze stołu nie ma obawy rozlania wody, której wymagają kwia­ty naturalne.

Kwiaty, obok rozmaitych ziół, czy w ogóle pewne rośliny występują dosyć często w ludowych obrzę­dach jako niezbędny przejaw adoracji obiektów kultowych. Kurpie używają ich podczas dorocznych świąt do przystrajania figur i krzyży przydrożnych oraz wnętrz kościoła. Sposób, w jaki wite są w tvm celu bukiety, wieńce lub girlandy, nie świadczy by­najmniej o jakiejś większej znajomości i umiłowaniu przez Kuroiów tego swoistego kunsztu dekoratorskie-go. Inaczei już bywa w wypadku bardziej w łaściwych kulturze ludowej obrzędów, jakimi sa np. na terenie Kurpiowszczyzny: w ;ązanie na polu „przepiórki" z. kłosów żyta i kwiatów polnych (odpowiednik — w innych stronach — plonu), wycinanie „marcinek" i strojenie bydłu rogów wiankami przed pierwszym wypasem, wicie ..zianusków" na Matkę Boską Zielną, czy nawet sporządzanie palm wielkanocnych.

Należy jeszcze odnotować fakt, że w miejscowej tradvcii całkowicie obcy był zwyczaj wvkorzystvwa-m'a kwiatów iako darów — symboli uczuć dla bliskich lub osób. wobec których żywi się szacunek. Na Kur-piowszczyźnie nigdy dawniej nie składano kwiatów, ani osobom żywym ani umarłym. Często występujący w innych stronach tradycyjny zwyczaj przystrajania

2 7 Istnieje wiele powodów aby sądzić, iż stół ustawiony w kącie izby zaczął pełnić na Kurpiowsz-czvźnie funkcię domowego ołtarza dopiero od połowy X I X w . t j . od momentu przełamania na tym terenie powszechnego indyferentyzmu religijnego. Szerzej omawiam to zagadnienie w innym miejscu, por.: Artystyczna twórczość kowalska na terenie Kurpiow­skiej Puszczy Zielonej od końca XIX w. do I woiwi światowej, „Polska Sztuka Ludowa", 1961, nr 4, s. 209.

104

mogił kwiatami czy owocami jarzębiny, kasztanowca lub głogu — tu nie był przyjęty. To, że nie wykorzy­stywano kwiatów jako darów, byłoby faktem bez większego znaczenia w interesującym nas przed­miocie, gdyby nie wielka popularność u Kurpiów, tak zresztą jak i u innych grup ludowych, zwyczaju obdarowywania się przy wszelkich okazjach rodzin­nych, szczególnie zaś podczas zarękowin, wesela i chrztu — przedmiotami o wartościach material­nych.

Wydaje się, że podanie tych wszystkich uwag było konieczne, z wypowiedzi informatorów bowiem nie zawsze wynika dostatecznie jasno ich stosunek wobec piękna tych roślin. Szczegółowe opisywanie przez niektórych informatorów wyglądu kwiatów sugerowałoby np. znacznie rozbudowaną ich wrażli­wość na kształt, budowę kwiatostanu, strukturę i barwę płatków, a tak w rzeczywistości nie jest.

„Nagietki drobne, żółte, krozowate, takie jakby kto je pociepał, a w środku kocioulek, tak po żniwach lubi kścieć, to je cuć trupem — ale ładne ksiatki. Comber jakoś kścieje, chyba niebziesko. To to ładnie pachnie. Ale najsykowniejse, to orginy i różowe, i cerwone, i bziałe. Tutaj u nas to ich nie mają, je mają na Prusach i u ślachty. Orginy są ksiaty najładniejse, bo to jak podłoży pod nią gnoju (mają pod spodem takie kartofelki), to urosną duze, jest na co popatrzyć." (Franciszka Zisk)

„Dawniej to rumianku nasieli, zeby pachniał, a z insych ksiatów to comber, taki zieluny i ma nie­bieskie ksiatki, takie drobne jek konicyna. I saranki były. Najładniejse to pliściowe i cerwune i niebieskie, taki rozmaity kolor mają, jakie tylko farby. Te są ksiatki średniodrobne... Na łunkach to rośnie trzęsiu-nek, to tes ładny ksiatek, łun ma takie łopatki, jak urwać wiązkę, to łun nie postoi, łun zawse bandzie latał, a inse kukawki, białe, żółte ksiatki, co ich moc na łunkach to zbytecne:" (Ewa Rydel)

„Kwiat kwiatowi nie równy, te co do ołtarza, to najpiękniejse — róże, tulipany, woska piwonia, lilia, to są duze kwiaty, to są kwiaty zachwycające. A są takie polne, to do nicego, do otłarza nie pasują." (Anna Kordecka)

„Ładne kwiaty, to piwonia, chryzantema, bo ma duze dubeltowe kwiaty... Z tych, co na łąkach, przy struskach rosną, to mi jesce podchodzą niezapomi­najki, jak wsadzić do wody to same rosną, ale to małe kwiatki." (Marianna Zalewska)

„Georginie, lelje, astry, to fajne kwiaty. Georginie i lelje, to znać, ze kwiaty, je na co popatrzyć. U nas teraz na Kurpiach to przeważnie wysokie są kwiaty, a tych drobnych to nie sieją... Z tych co w domu się trzyma, to fortensja najładniejsa, bo co miesiąc inacej kście i kawaler albo gupi jaś to tes dobry, bo stale ksitnie." (Stanisława Olender)

,.Z dawności hodowalim saranki i nagetki-żółte, takie nieduże, co mają takie pazurki i siła zielunego. To byli takie zwykłe kwiatki... Astry, o to piękne, najpiękniejse są więkse i takie rozmaite."2 8

Tak więc tylko kwiaty hodowane w ogrodzie i w domu spotykają się z większym lub mniejszym, lecz zawsze zgodnym uznaniem dla ich estetycznych walorów. Natomiast jeśli chodzi o kwiaty z łąk — to już tylko bardzo nieliczne (np. niezapominajki, rumianek i „trzęsionek") cieszą się podobnym uzna­niem. O kwiatach leśnych i rosnących na polach (najczęściej w zbożu) informatorzy nie wspominają. Leśne, podobnie jak większość kwiatów z łąk, są im pod względem estetycznym zupełnie obojętne, polne zaś uważane są za chwasty zagrażające plonom zbóż, co również wyklucza przyznanie im wartości estetycz­nych. 2 9

2 8 Antonina Cicha, ur. 1900, zam. w. Brzozowy Kąt, pow. Ostrołęka. Zamożna, uprawia tkactwo, umie wycinać oraz lepić figury z ciasta i wosku.

Znamienne jest bardzo, na jakie cechy kwiatów zwracają główną uwagę informatorzy i które z nich wywołują najżywsze reakcje. Jeśli chodzi o kwiaty hodowane — najważniejsza jest ich wielkość. Te, które są „duże", „dubeltowe", „znać że są kwiaty" — podobają się najbardziej. Kwiaty zaś „drobne", „małe", „średniodrobne" — choćby miały piękny za­pach, barwę — zawsze ustępują dużym. Znacznie już mniejszy zachwyt wywołuje różnobarwne i długo­trwałe kwitnienie. Jeżeli chodzi o takie kwiaty, jak niezapominajki, rumianek czy wspomniany „trzęsio­nek", to ich specjalne przymioty, wyróżniające je od reszty kwiatów polnych wywołują uznanie. Może to być zdolność zachowania długo po ścięciu świeżego wyglądu, albo jakaś cecha szczególna, niezwykła, np. „trzęsionka", czyli drżenie delikatne zawieszonych kwiatostanów.

Ładunek emocjonalny w ocenach piękna poszcze­gólnych kwiatów nie jest więc jednakowy, nigdy jednak, jak mi się wydaje, nie jest tak znaczny, aby mógł świadczyć, że stosunek do kwiatów wyróżnia się bardziej od innych reakcji omówionych już wcześniej.

„... Lubzie żółte ksiaty, rosną duze, o mój Boże jak to się zakście. U mojej mamusi to cały ogród za­walony był ksiatami, różnego kalibru, i jasne, i po­marańczowe, i żółte. Mnie sie rozmai+e spodobyły, małe i duze, rozmaite ksiaty i te co na łąkach, w ży­cie, i w lesie kścieją. O Maryjo, jakie psiękne nieraz w lesie najdzie się. Jak bym ja ksiatów nie lubziła wszyćkich, to ja bym tych lelujów wycinała?" (Ro­zalia Skrodzka).

Na tego rodzaju żywą, a przy tym jednakowo silną reakcję na piękno wszelkich kwiatów (zarówno ma­łych, jak dużych, ogrodowych i polnych), udało mi się natrafić — na ogólną ilość 40 przebadanych in ­formatorów — zaledwie w dwóch wypadkach.

POGLĄDY NA PIĘKNO OWADÓW, PTAKÓW I ZWIERZĄT LEŚNYCH

„Są takie robaki trawniki cerwune i zielune, to pseciwne ludziom — kąsają. A w boru są duze ciąz-niki, śwecące, pomarańczowe, a łby mają złote. I są padalce siwe i znijiska. Są takie się nazywają krówki, jak kartofle, becą jek dzwon. Te paskudztwo co się komary zwą, to skoda o nich gadać. Mandle bziałe są, mają okrągłe, nawet ładne skrzydełka. Nad wodą żyją to walne robactwo — furane [fruwające], to dwóch sortów są bziałe i cerwune, są tez kuniaki srebrne, jak palice duze. Jest tego, a jest. Nie chce juz sobie ich więcej wspominać". (Rozalia Skrodzka)

Oto najbardziej łagodne wyrażenie uczuć żywio­nych wobec ogółu owadów, które nazywa się na Kur-piowszczyźnie „robastwem" lub „robakami". Wypo­wiedź pochodzi od informatora wyjątkowo wrażli­wego i tylko tym należy tłumaczyć jego powściągli­wość w ocenie każdego z tych stworzeń. Zazwyczaj bowiem mówi się o nich tak:

„O jakie są rozmaite robaki, o matko moja. Każ­dego bym pantofla zdjęła i zabiła. Żadne mi się nie podobają wcale. Motyle to się ich boję, takie obrzy­dliwe, to ja się ich nawet boję". (Anna Kordecka)

Spośród owadów tylko trzmiele i pszczoły spoty­kają się u starszych ludzi z na tyle życzliwym stosun­kiem, aby można było mówić o wywoływaniu przez te stworzenia jakiegoś rodzaju doznań estetycznych. Ale nawet w wypadku pszczół, o których się mówi nie inaczej, jak „dobre robacki", „dobre robaki" itp., wszelkie zachwyty dotyczą w zasadzie tylko poży-

2 9 Na podstawie wypowiedzi informatorów wy­mienionych w przypisach: 13,14,15,16,19,20 i in.

105

tecznej dla człowieka ich pracowitości, nigdy zaś np. misternej budowy ciała, czy ogólnego wyglądu3 t>.

„... Iść do ula popatrzeć jak one pracują, jak przy­chodzą obładowane na nogach, to drugie pomagają, a jak brzęcą — mają taki ucciwy rozdźwięk, ze się tylko ukłaść. Jak gryka zakwitnie, to jak one miód zbierają, do straśny dźwęk. Tam nie ma sporu, złości". (Teofil Nasiadka)3 1

Wypowiedzi o ptakach reprezentują bez porówna­nia szerszy, bardziej rozbudowany zespół wrażeń.

„Nic wcale się na ptactwie nie znam. Jeden wróbel i wrona co mi się pod nosem kręcą, to o nich mogę powiedzieć, ze skudne i bez żadnego nawet wyględu. Kiedyś to były bąki. Jek zabucał, to na mile było słychać. Były tez prukawki, to jek zaceły prukać w lesie, to jek jechał w kunie, to mu as ustały. Gile takie byli, co pod kołdunem ma pióra zielune i siwe, ale juz kilka lat go nima. Skonciś psylatywały jed­wabniki. Na jesieni kalinę obsiadły, to walnie duze. Nie bace juz, cy miały kropki po sobie, cy jakiś psy-strój miały. To były śwycące, ślicne ptaski". (Józef Slachetka) 3 2

„Ładnych ptasków u nas dosyć ich jest, ale nawet nie wiem jak sie nazywają ... Sroka, o, ta jajka krad­nie, kukułka ona tez niedobra, a dziencioł tes do nicego — śnierdzi. Dzieci raz go w gniździe wynaleźli to śnierdział paskudnie. Słowik on to jesce najładniej może śpiewać". (Stefania Samsel)

„Jaskółki najbardziej jesce lubzie, a te wszystkie inne to skodniki. Sykowny jest jesce łubek, dzie przyjdzie, to dziubie, piórka ma takie cerwune kiele ocu i cubek ma. Ładny ptasek. Jastrząb, to strojny ale niedobry, jeg go lubić i chwalić, jek się jego urodą zachwycać jek on skudny jek pies". (Ewa Rydel)

Stwierdzenia: „nic wcale się nie znam na ptac­twie", „nie wiem jak się nazywają", przy tym rzeczy-

3 0 Szerzej omawiam stosunek do pszczół w pracy: Tradycyjne wierzenia o pszczołach z Kurpiowskiej Puszczy Zielonej, „Literatura Ludowa", 1961, nr 4—6, s. 39—44.

3 1 Teofil Nasiadka, ur. 1876, zam. w. Dębniki, pow. Łomża. Gospodarz średniozamożny, pszczelarz, nie uprawiał żadnej dziedziny twórczości plastycznej.

II. 9. „Leluja", wycinanka. Wyk. ok. 3955 r. Marianna Zalewska, Łyse, pow. Kolno.

wiście nienajlepsza orientacja w przymiotach właści­wych określonym ptakom („gil pod kałdunem ma pióra zielune i siwe") świadczą, że większej uwagi nie poświęcano tym stworzeniom. Stąd też duża róż­norodność stanowisk jeśli chodzi o wskazanie ptaka pięknego. Oczywiście szkodników w ogóle nie bierze się w tym wypadku pod uwagę, chociażby były naj­piękniej upierzone, ładnie śpiewały itp. Ich niepoży-teczność wyklucza jakiekolwiek uznanie. Natomiast wśród ptaków, które nie szkodzą, każdy informator dostrzega dwa najwyżej trzy, które mu się podobają. Zależnie od okoliczności, w jakich miał z określonym ptakiem styczność, czy widywał go lub słyszał częściej albo rzadziej, rodziło się żywsze nim zainteresowa­nie. Wówczas też powstawała reakcja na specyficzne dla „wybranego" ptaka przymioty. Mogła więc w grę wchodzić u jednych — barwa upierzenia, u innych — jakieś drobne szczegóły ogólnego wyglądu, czy wresz­cie zachowanie — głównie śpiew.

Oto zestaw wypowiedzi spotykanych najczęściej. Obok nich spotyka się inne, w których przejawia się już nie tak obojętny i przypadkowy stosunek do ptactwa.

„Wsystkie ptoski ładnie śpiewają jek ciepło. Jek ciepło to każdy się weseli. Kukawki jak jest zaranek, to ślicnie śpiewają. Skowronek śpiewa, to wesoło na świecie. Łubki to dzie na chliwie albo na opasi zrobzi gniazdo, to ładny, pstry ptasek. Mnie się zdaje, ze każdy przyjemny sykowny, jek weźmie śpiewać. K r u ­ki , a wrony, a jastrzębie mają ładne psióra, ale to niedobre, nieprzyjemne ptaki". (Marianna Strzemien-na) 3 3 .

„Najgorse pożarte, niedobre, co żrą kurcaki, to się nazywają jastrzebzie, to ładne, strojne są, mają psiór-ka bręgowate. Drugie się nazywają seroki, siwe są. bzegi u sksydełek i ogony mają bziałe i krowatki bziałe mają, a łebki carne, to strojne ptaki, to jaj­kami tylko żyją. kradną. A gołąbki, to ładnota, a grucą łuziut, łuziut. one strojne, a są gapy, co mają plecy siwe. a sksydła i oguny corne to tes strojne ptaki. Gołąbki, seroki i jastrzębie to najstrojniejse". (Marianna Bałdyga).

Ptaki śpiewające wymieniane są w pierwszej ko-leiności i najczęściej. Śpiew skowronka i turkawki uchodzi przy tym za najpiękniejszy. U niektórych informatorów wywołuje on uczucie zadowolenia i ra­dości. Ptaki nie śpiewające, ale barwnie upierzone, zajmują następne miejsce. Jest rzeczą znamienną, w kontekście z poprzednio omawianymi postawami, że ta grupa informatorów ptakom nawet najbardziei szkodliwym (jak np. jastrzębiom) nie odmawia już uroku. Zdarza się, że pstre upierzenie tych ptaków, ich lot szybki lub majestatyczny wywołuje duże uznanie lub nawet podziw.

Należy jednak jeszcze raz powtórzyć, iż obecnie u starszych ludzi z terenu Kurpiowszczyzny posta­wa taka jest bez porównania rzadziej spotykana niż poprzednio opisana. Nie wykluczone, że dawniej było inaczej. Chociażby przy końcu X I X w., kiedy lasv nie były tak jak dziś przetrzebione, nad strugami zaś rozciągaj się bardziej rozległe tereny pokryte szu­warami — i tym samym ptactwo miało lepsze warun­ki, spotykało się więcej jego rzadkich gatunków,

3 2 Józef Slachetka, ur. 1889, zam. w. Szafranki, pow. Ostrołęka. Gospodarz niezamożny, rybak zawo­dowy, nie zajmował się twórczością plastyczną.

3 3 Marianna Strzemienna, ur. 1867, zam. w. Wy­krot, pow. Ostrołęka, średniozamożna, zajmowała się tkactwem, innych rodzajów twórczości plastycznej nie uprawiała.

106

szczególnie atrakcyjnych pod względem wyglądu czy zachowania.

To samo można w zasadzie powiedzieć jeśli cho­dzi o wszelką dziczyznę. Dzisiaj wielu najstarszym nawet ludziom większość zwierząt leśnych nie jest zupełnie znana z widzenia. Dlatego też bardzo trudno jest dopatrzyć się jakichś istotnych prawidłowości w poglądach na piękno tych stworzeń. Zrozumiałe, że zupełnie inne będą one u osób, którym udało się jeszcze widzieć jakieś „dzikie" zwierzę, aniżeli u tych, które nie miały tej okazji. „Dzikich stworzeniów nie zidziałam, to nie poziem, które mi się spodobają. Zajunc casem przeleci, ale zajunc — jek to zajunc" (Franciszka Zisk). Należy jeszcze dodać, że nie zawsze mogła to być okazja oglądania zwierzęcia w natural­nych warunkach jego przebywania.

„Niech ta ciort weźmie wszystkie gady, robaki i inne zwierze. Ze zwierzyńcem raz psyjechali, to na żadne patsyć nie mogłam ... Wsyscy chodzili oglądać waza, a ja popatrzyła się wstrząchłam i posłam. Lisa nieli wyrudziałego, to scezył na wsystkich zęby, pascękę rozdziawił i charcał". (Marianna Zalewska).

POGLĄDY NA PIĘKNO KRÓW I KONI

Wybór koni i krów jako wyłącznego obiektu ba­dań poglądów estetycznych, związanych ze zwierzęta­mi domowymi, hodowanymi przez Kurpiów, podykto­wany był z jednej strony faktem występowania sto­sunkowo najszerszego zespołu wartości estetycznych u tych zwierząt i z drugiej ich znaczeniem w gospo­darstwie chłopskim. Przynajmniej od połowy XIX w. krowy i konie stanowią podstawę gospodarki hodo­

wlanej na terenie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej. Hodowla innych zwierząt była tu zawsze słabiej roz­winięta, a tym samym mniej poświęcano jej uwagi. Tak więc na przykładzie tych dwóch zwierząt naj­łatwiej i chyba najdokładniej można prześledzić sto­sunek, jaki żywią starsi mieszkańcy Kurpiowszczyzny do żywego inwentarza. Nie chodzi tu o stwierdzenie oczywiste, że zabiega się o zdrowie i jak najlepszy rozwój stada, że nad nieoczekiwaną stratą każdej sztuki ciężko się boleje. Chodzi natomiast o to, iż chów tych stworzeń wprowadza jakiegoś rodzaju uza­leżnienie ludzkiej jednostki, u której zawsze drzemie gdzieś w głębokich pokładach świadomości pragnie­nie nieskrępowanej swobody. Codzienny trud kar­mienia licznej, nigdy nie sytej trzody na pewno za­ostrza to pragnienie. Stąd na każdym kroku wymierza się tym zwierzętom najgroźniejsze przekleństwa, a jeśli oszczędza się im cięższych razów (chociaż też nie jest to regułą), to tylko z troski .o własny interes. Stworzony został osobny zasób wyrażeń najbardziej grubych, które by najdosadniej określały to wszystko co wiązać można z bydłem i nierogacizną. Utrzymy­wanie się ich w stałym, żywym obiegu wskazuje, iż nie zaszły istotne zmiany w systemie wychowu i uza­leżnieniu od niego chłopa. Zwierzęta te otoczono na-domiar wierzeniami, które przypisują niektórym z nich najbardziej złe moce. Na terenie Kur­piowszczyzny jeszcze dziś utrzymują się one w formie reliktowej wobec konia, psa i świni 3 4 .

3 4 Por. J. Olędzki, Wota woskowe ze wsi Krzy­nowłoga Wielka i Brodowe Łąki, „Polska Sztuka Lu­dowa", 1960, nr 1, s. 14.

107

Wszystkie zatem najtroskliwsze nawet zabiegi w stosunku do żywego inwentarza dokonuje się z ciężkiej konieczności, której przyświeca jedyne pragnienie — maksymalnego wyzyskania materialnego każdej sztuki. To- wyłączne zainteresowanie, w wy­padku konia uczynienia go najwydatniejszą siłą po­ciągową, a bydła — jednostek najbardziej mięso i mlekodajnych, przewodzi wszystkim opiniom o ich wyglądzie, kształtuje bez reszty związane z nimi po­glądy estetyczne.

,.Jek tłuste stworzenie to piękne. Tek koń jek i krowa". (Antonina Cicha).

„Krowa jek sie wychowała tłusta, taka ze ją w i ­dać i wymię ma tłuste, to sykowona. Tak samo i koń każdy ładny jak dobze wychowany". (Marianna Za­lewska).

..Krowa jak i kuń jak dobze wychowane, nie ste­rane, tłuste, to jaka by nie była maść, to ładne". (Stanisław Koprek).

Oto najbardziei bezpośrednie, najprostsze stwier­dzenia, nie zawoalowane żadnym dodatkowym przy­braniem słownym. U podstaw ich leży reakcja na przymioty dobrego wyhodowania zwierzęcia, mani­festującego się w ogólnym jego wyglądzie — głównie kształcie tułowia. Ale istnieią informatorzy nie ma­jący tak surowych doznań, którzy są bardziej wyma-paiacy wobec wvgladu zwierzęcia wartościowego i po­trafią prawie smakować w symptomach właściwych mlecznej, obfitującej w mięso krowie i mocnemu ko­niowi.

..Koń ni zólty, ni corny. ani bzieły tylko kaśtan, to najstrojnieisy. Jek ma piec seroki, a łud opałko-waty. a syje wygięta, a łepek honorowy, to je stroj­ny. Krowa jek ma kałdun jek fura, a chrzvbiet gar­baty, to nie honorowa, nie stroina, musi być tłusta i chód mieć taki coby się w niej gnaty nie gibały. I cyrwuna i łaciata, jek tłuste, to ładne". (Rozalia Skrodzka).

..Kunie najładniejse to takie jek ziśn ;e cerwune i żółte tes mi jesce podchodzą. Bziały. to sie mózi — iedzie z bziałą bziedo. To jak juz inaksego nie może kuoić... Corny, to mi sie nie podoba, bo mi sie wy-daie ze nie ma stroiu. zresta cornv. to zawsze gorsv, ociąga sie przy robocie. Jek kaśtanowaty taki cyr-wunv. to zaraz tłustsy sie wydaie". (Ewa Rvdel).

„Kaśtany to naistrojniejse. s ; w e tvs sa jesce stroi-ne, kare jus nie tyle wyględne. Wsystkie ładne jek tłuste, wypasione, to i tuzvcka l?7y i biedra nie za wysokie, syja krótsa sie robi. pierś się mhi silnieisa, inny fason. Choć to s?mo stworzenie, takie wvględ-niejse. zdatniejse do roboty i wyjazdki". (Władysław Nasiadka).

..Piękne sa krowy cerwune i łaciaste. ładnie w y ­chowane, a kunie kaśtanowe, cvrwune. takie krępe, silne. A takie bia łe i corne. to śmiertelniki. to stras-nie nieładne. One zawsze do roboty gorse. Wsystko co wsoaniałe. to piękne, takie zdrowp. żywe. mocne, takie iak piorunem z nieba Ja to t=ka górnolotna. A są fleematvki. im to byle co podchodzi. Takich to ja bym pozabijała". (Anna Kordeckal.

Miedry poszczególnymi wypowiedziami nie zacho­dzą żadne różnice jakościowe Znamienne jest. że zarówno informatorzy mniei jak i bardziej wrażliwi na estetykę •— w poglądach na piękno koni i krów są jednomyślni.

Jako ..niękne". ..ładne". ..strojne", czy ..honorowe" uznają tylko zwierzęta „tłuste", „dobrze wychowane",

3 5 Por. P. Szumowski, Z. Jastrzębowski, Przy­czynek do studiów nad geograficznym rozmieszcze­niem ras zwierząt, domowych w Polsce. ..Kwartalnik Statystyczny", t. X: 1933. z. 1. mapa: Rozmieszczenie ras koni w RzeczyDOspolitei Polskiej; M. Biernacka, Kurpiowska aospodarka hodowlana, w opracowaniu zbiorowym: Kurpie — Puszcza Zielona. Traducie hi­storyczne a problem reaion».. cyt. wvd.. s. 234—236.

3 6 Por. T. Konopiński, Hodowla bydła — pocho-

„wypasione". Mogą się najwyżej różnić w ocenach szczegółowych, gorzej lub lepiej orientować w zale­tach poszczególnych odmian i ras.

Istnieje wiele powodów, aby twierdzić, że na te­renie Kurpiowskiej Puszczy Zielonej wyhodowana została pewna miejscowa odmiana konia pospolitego z domieszką konia ciężkiego i (mniejszą) lekkiego, wysoko uszlachetnionego. Konie te charakteryzują się niewysokim wzrostem, krępą budową, małą głową i kasztanową maścią. Kurpiowszczyzna słynęła z nich jeszcze do I wojny światowej 3 5 . Stąd też najprawdo­podobniej tak wielu informatorów uznaje za piękne wyłącznie konie maści kasztanowej, względnie gnia-dej („żółtej") najbardziej ją przypominające. Nato­miast bydło kurpiowskie, od czasów jak sięga pamięć najstarszych informatorów, zawsze było mieszane. Do I wojny światowej hodowano przeważnie krowy maści „siwej", „pstrej" (czerwono-biała lub biało-czerwona), „kobielastej" (czarna z białym pasem na grzbiecie), a także „łyse" (czerwona o grzbiecie bia­łym), „kropichy", „graniaste" (czarna lub czerwona z białymi łatkami). Od końca X I X w. pojawia się ponadto na tym terenie odmiana rasy nizinnej, biało-czarnej i czerwonej — polskiej 3 6. W wyniku tak znacznej różnorodności hodowanych odmian zrozu­miałe są różnice w poglądach informatorów na piękno krów o określonej maści. Najczęściej bywa tak, że informatorzy uznają za piękne, względnie najpiękniej­sze tej maści bydło, do jakiego najbardziej przywykli, stykając się z nim w rodzinnej wsi lub zagrodzie.

POGLĄDY NA PIĘKNO FIZYCZNE CZOWIEKA

Piękno człowieka można rozpatrywać w mniej lub bardziej szerokim aspekcie, uwzględniając np. przy­mioty wyodrębniające go od świata zwierząt (przy­mioty umysłowe! lub zatrzymując się na tvch tylko jego cechach, które go wiążą z pozostałymi żywymi istotami, czyli ograniczaiąc się do jego fizycznego wyglądu. Wybierając pierwszą z tych możliwości wkracza się w złożona problematykę etyki. Dlatego też poprzestanę na analizie poglądów związanych wy­łącznie z zewnętrznym, fizycznym pięknem człowieka, jego figurą, budową, karnacją oraz barwą włosów i oczu. Informatorzy nasi nie ujmuią jednak swych ocen wyglądu człowieka w oderwaniu od wyobrażeń o określonych walorach psychicznych czy charak­terologicznych. Stoją bowiem na stanowisku, że u nie­których osobników pewnym cechom zewnętrznym od­powiadają ściśle określone zalety ducha. np. blondyni 0 błękitnych oczach mają dobre serce, szczere, otwar­te usposobienie, a ich zaprzeczeniem są ludzie o wło­sach rudych lub oczach zielonych. Tego rodzaju sta­nowisko jest bardzo popularne w środowisku ludo­wym. Dla podiecia próby interpretacji jego żywot­ności w odniesieniu do Kurpiowszczyzny — niezwykle pomocne są wvniki badań antropologicznych. Na podstawie danych dostarczonych przez A. Maciesze można z dużym prawdopodobieństwem twierdzić, że wszystkie te cechy wyglądu, które wiążą się z nie­korzystnymi przymiotami usposobienia i charakteru człowieka wystenuia wśród ogółu ludności kuroiow-skiej bardzo rzadko 3 7 . W tym można by znaleźć w y ­tłumaczenie utrzymywania się u starszych Kurpiów owego niczym nieuzasadnionego uprzedzenia do ru­dych i zielonookich. Pamiętamy bowiem, że zawsze oceniali oni negatywnie te wszystkie właściwości

dzenie, rasy, pokrój, dobór, żywienie, użytkowanie 1 organizacja czyli biologiczne i ekonomiczne podsta­wy hodowli bwdfo. Poznań 1931, s. 233; M. Biernacka, op. cit s. 236—237.

3 7 Por. Aleksander Maciesza. Puszczanie przas­nyscy. Przyczynek do charakterystyki antropoloqiczn°i Kurpióui. ..Archiwum Nauk Antropologicznych", t. IIT, dz. A. Antropologia, nr 1, Warszawa — Lwów 1923, s. 6—9.

108

wyglądu np. zwierząt domowych, szczególnie zaś koni, które nie występowały dostatecznie często lub — inaczej — które odbiegały od spotykanych niegdyś najczęściej.

Przejdźmy jednak do samych wypowiedzi. Infor­matorzy, ustosunkowując się do urody ludzkiej, biorą pod uwagę przede wszystkim wzrost, budowę i ogólną kondycję obiektu.

„Jak jest scupiy, to lichy, to licho nadziejo w nim. Najlepsy, najsyKowniejsy chłop, to taki średni (nie wysoki), mocny. I kobieta tak samo, jak zdrowa, to fajna". (Apolinary Waśkiewicz).

„Chude, wysokie ludzie to mi się nie podobają, bo mają wygląd niezdrowego, nie zdatnego do roboty. Na tłustego to bym stale patrzyła, bo tłusty to zdro­wy, ładny. Jek cłowiek zdrowy, to cerwony, cerzysty, taki prętki do wszystkiego". (Stanisława Olender).

„Przychodzili do mnie takie scupłe, rosłe chłopy, to nie chciałam z nimi gadać. As przyset taki jeden karcysty, cerwuny kark równo z włosami, mocny seroki, to se pomyślałam dobry do gospodarki i do pokazania ludziom". (Ewa Rydel).

„Mocno duze ludzie mi się nie podobają, takie bociany. Średnie to mi się podobają, takie zgrabne, tłuste. A chudy to ciemięga, to as zygać się chce. Ale za tłusty, to tes nie ładny, jek by się na korycie upas. Lubię patrzyć na takich prętkich, co chyżo się rusają". (Anna Kordecka).

„Chudych to nienazidze, a tęgich, tłustych, to ja tes nienazidze. Ja tych kadłubów nienazidze, bo jek umrą, to śmerdzą i za życia śmerdzą. Te to do zwie-ziny podobne. Ja to tak jem, zeby jak najmniej śmerdzieć jek umrę. Najpiękniejse, to takie są lu­dzie, me za duze ale i nie małe, bo ich nie zidać, dobrze rozrośnięte, mocne, silne". (Rozalia Skrodzka).

Obraz ideału urodziwego człowieka rysuje się we wszystkich wypowiedziach bardzo podobnie. Jest to osobnik, który swoją budową, ogólną kondycją gwa­rantuje pełne przygotowanie do ciężkiej pracy fizycz­nej, tewne różnice zdań co do tego, czy jest nim osobnik bardziej niż dobrze, czy tylko dobrze odży­wiony, nie mają większego znaczenia wobec jedno­myślności, iż nie jest nim na pewno osoba szczupła — wysoka. Przy takim stanowisku zrozumiały staje się w wypowiedziach brak jakiegokolwiek ustosunkowa­nia się wobec poszczególnych części ciała, stopnia har­monii i regularności budowy. Określona wielkość i forma głowy, kształt dłoni i nóg nie stanowią dla informatorów warunku piękna. Sporo natomiast uwagi poświęcają oni cerze, znajdując w niej odbicie stanu zdrowia.

Jakie jeszcze szczegóły w wyglądzie fizycznym człowieka stanowią przedmiot estetycznych doznań — wspomniałem już wcześniej. Są to barwa włosów i oczu.

„Cyganów, carnych to nienazidze. Najpiękniejse to takie, co włosy mają jasne i ocy jasne. A bure, ciemne, to nie lubzie. Żielune to najgorse. Kot ma ci zielune, to zdradliwe, to do nicego". (Antonina Cicha).

„Podobają mi się mocno ocy niebzieskie. Carne i sare nie, a juz kocie, to nie doj Boże, najgorse, fał-sywe. Ciemne blondyny i satyny, to ładne, a ryzi i ciorne takie kruki, to śkaradztwo. Ryzi to fałsywi, a ciorny, to jekby się ufarbował na pokaz". (Józef Slachetka).

„Jek okrągła buzia, jasne włosy i niebieskie ocy, to sykowny. Cyganiaste, to mi się nie podobają". (Franciszka Zisk).

3 8 „Puszczanie przy jednakowym z ogółem Pola­ków Królestwa wzroście i siągu, jednakowych wy­miarach obwcdu i długości głowy oraz jednakowych najczęściej spotykanych wymiarach szerokości głowy, a także jednakowej odsetce barw włosów, a więc o włosach najczęściej szatynowych, wyróżniają się największą odsetką oczu jasnych, największą ilością

„Mnie się spodobują ludzie jasne, coby ocy,i włosy • nieii jasne. Ale takie całkiem jasne to juz me, a cer-wune, takie ryzie, to jesce gorse, to niedobre takie ludzie, chytre, mściwe, taki, to gotów cłowieka zabić". (Marianna Bardyga).

Tak więc równ.eż w stosunku do tych drobnych szczegółów urody ludzkiej informatorzy zajmują ściśle określone stanowisko, nie różniąc się w wyma­ganiach, jednakowo żywo wyrażając swój stosunek do cech, które uznają i które budzą w nich sprzeciw.

Podobnie jak w ocenach piękna zwierząt domo­wych, tak i tych dotyczących człowieka nie udało mi się stwierdzić różniących się zasadniczo postaw. To­warzysząca im kategoryczność wyrażania sądów każe zastanowić się nad tym jak bardzo silne musiało być oddziaływanie czynników sprawczych. Można dopa­trywać się ich przede wszystkim w ciężkich warun­kach bytu okresu, kiedy kształtowały się poglądy starszego pokolenia Kurpiów, a także w izolacji spo-łeczno-kulturalnej tego rejonu kra ju 3 8 .

Na tej bardzo pobieżnej charakterystyce poglądów na piękno fizyczne człowieka można skończyć oma­wianie zgromadzonego materiału. Pozostaje tylko samo uporządkowanie tych wszystkich uwag, które nasunęiy się w toku przeprowadzonego wywodu.

Przeżycia estetyczne starszego pokolenia Kurpiów wiążą się z odczuwaniem uroków tych wartości świata przyrody, które mają materialne lub społeczne uza­sadnienie w bytowaniu chłopa względnie też jakieś racje w jego wierzeniach. U człowieka cechami taki­mi są przede wszystkim — przystosowanie do cięż­kiej pracy fizycznej i łatwość współżycia grupowego, u koni — głównie zdolności pociągowe, u bydła, po­dobnie jak u ryb, przede wszystkim zalety spożyw­cze, u niektórych owadów (pszczół, trzmieli), niektó­rych ptaków, a także roślin — pożyteczność dla gos­podarstwa, w krajobrazie — żyzność gleby, łatwość eksploatacji (np. brak nierówności terenowych) oraz stopień zagospodarowania, wreszcie, jeśli chodzi o pory dnia i roku — przede wszystkim wpływ na ożywienie w przyrodzie oraz na stan wyższej spraw­ności fizycznej człowieka. Nawet piękno kwiatów oce­niane bywa przez to w jakiej mierze świadczą one o gospodarności i pozycji hodującego ich cziowieka.

Przyjmowanie za miernik piękna realnej wartości przedmiotów czy zjawisk przyrody stanowi w egzy­stencji chłopa-rolnika dominujące kryterium oceny estetycznej; dotyczy to wszystkich bez wyjątku jed­nostek, które zostały objęte badaniem. Takie stano­wisko wyzwala oczywiście kategoryczność estetycz­nych sądów, osłabia wszelkie wahanie czy niezdecy­dowanie w wyznaczaniu rzeczy brzydkich, prowadzi do zakreślenia pięknu w przyrodzie wąskich granic.

Są wypadki, że uroki pór roku i dnia, następnie krajobrazu oraz flory i fauny spotykają się z bar­dziej elastycznym osadem. Można by powiedzieć, iż piękno tych dziedzin świata przyrody, od których uzależnienie bytu chłopa nie jest obecnie ściśle uza­leżnione lub które nie są przedmiotem stałych trosk czy zabiegów gospodarczych (z przyczyn nieraz zu­pełnie obiektywnych) — wyzwalają bardziej złożone doznania estetyczne. W odniesieniu do tej sfery pięk­na w przyrodzie można więc mówić o pewnym, nie­raz zasadniczym, zróżnicowaniu poglądów estetycz­nych interesującego nas środowiska. Natomiast piękno tych dziedzin przyrody, wobec których człowiek na wsi czyni stałe starania gospodarcze, względnie na których zmuszony jest skupiać stale uwagę, czerpiąc z nich korzyści — a więc przede wszystkim piękno

osobników miernego czyli średniego wzrostu. Puszcza­nie wyróżniają się wśród Polaków największym sto­sunkowo do swego wzrostu tułowiem, najkrótszymi nogami i długiemi rękami, odpowiadając pod tym względem typowi ludności ciężko pracującej". A. Ma-ciesza, op. cit., s. 54.

109