56

TURNON magazine nr5

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Magazyn agencji PRowej PUBLICON

Citation preview

Page 1: TURNON magazine nr5
Page 2: TURNON magazine nr5

2

Publicon

4 2012: ROK PRZEŁOMUSzymon Sikorski

5CIEKAWE PERSPEKTYWY ROZWOJUAndrzej Gruszka

6ZŁOTY SPINACZ DLA PUBLICONU! CASE STUDYSzymon Sikorski

Public Relations

12Felieton

O MAŁYM I MAŁOŚCISzymon Sikorski

14SOCIAL GOOD, CZYLI DROGOWSKAZ DLA BIZNESUSzymon Sikorski

16Felieton

CO SIĘ DZIEJE Z PIANO MEDIA?Andrzej Gruszka

18(NIE)SKUTECZNYMONITORING MEDIÓW TRADYCYJNYCHAndrzej Gruszka

20ZŁE PRAKTYKI Katarzyna Tokarz

22Felieton

KLASA ZAWSZE W CENIE Karolina Sikorska

24COUNTRY OF ORIGIN: CZYLI MARKA MIEJSCA A ROZWÓJ BIZNESUSzymon Sikorski

26JEŚLI OBRAZ WART JEST TYSIĄC SŁÓW, ILE SŁÓW WARTE JEST VIDEO?Marcin Czerniak

28Felieton

DAJ SZANSĘ SIĘ ROZKRĘCIĆ Rafał Tomaszewski

Social Media/ Interactive

30STRATEGIA W SOCIAL MEDIA – ILOŚĆ CZY JAKOŚĆ?Dominik Kaznowski

31QUO VADIS, FACEBOOK?Magdalena Tyrka

32OBIECALIŚCIE KOLONIE NA MARSIE...Łukasz Musiał

34Felieton

SOCIAL EKSHIBICJONIZM Magdalena Tyrka

36WIRUS I SEO Joanna Cosel

40POKOLENIE Y:WYZWANIA KOMUNIKACYJNEDominik Kaznowski

41BLOGI FIRMOWE - SPOSÓB NA „BLIŻSZĄ” FIRMĘMagdalena Tyrka

TURNON MAGAZINE - 5/12

SPIS TREŚCI

Page 3: TURNON magazine nr5

3

43KAMPANIE SPOŁECZNOŚCIOWE– KTO ZROBIŁ TO DOBRZEMagdalena Tyrka

46Felieton

FELIX! SKACZ! Łukasz Musiał

48WSPÓŁPRACA FIRMYI BLOGERAJoanna Cosel

50Felieton

FACEBOOK SIĘ ZMIENIA... Joanna Cosel

Eventy

52PZFD OBCHODZI DZIESIĘCIOLECIE ISTNIENIA...10 LAT MINĘŁO…Magdalena Jańczuk-Zdunek

53RED ODMIENIA MIASTOKatarzyna Semkło

54Felieton

GEEK GIRLS CARROTS- EVENTY TYLKO DLA KOBIET!Kinga Pawlak

Redaktor naczelny:

Andrzej Gruszka

[email protected]

Redaktorzy:

Szymon Sikorski

Dominik Kaznowski

Kinga Pawlak

Katarzyna Semkło

Karolina Sikorska

Łukasz Musiał

Rafał Tomaszewski

Magdalena Tyrka

Katarzyna Tokarz

Magdalena Jańczuk-Zdunek

Joanna Cosel

Marcin Czerniak

Makieta i skład:

Maciej Środa

Adres redakcji: ul. Przedwiośnie 18

51-211 Wrocław

e-mail: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk materiałów wyłącznie za zgodą redakcji.

SPIS TREŚCI

SPIS TREŚCI

Page 4: TURNON magazine nr5

4 PUBLICON

Zwykle przełom kojarzy się z jakimś punktem zwrotnym. Rok 2012 dla Publi-conu, ale chyba i dla całej branży, nie miał takiego jednego symbolicznego momentu. Był to rok zdecydowanie ważny, pełen małych, istotnych cegiełek. W Polsce odbyła się największa masowa impreza, czyli Euro 2012; w oczach

wszystkich, a szczególnie organizatorów, zakończona ogromnym sukcesem. Na polu go-spodarki trwamy w czasach nieufności - po trosze spowodowanej globalnym kryzysem gospodarczym, po trosze falą upadłości przedsiębiorstw, głównie z sektora budowlane-go i finansowego. Ponadto na rynku polskich agencji PR doszło do kolejnej fali przejęć i konsolidacji (Havas i MSL), przez co coraz wyraźniej dywersyfikuje się rynek usług. Na czym korzystają agencje takie jak nasza - nie mając całej specyfiki korporacji nad sobą, możemy być o niebo bardziej elastyczni.

Kiedyś Arteagence wieszczyła śmierć prasy w 2012 roku - do tego jeszcze nie doszło i raczej nie dojdzie w najbliższych latach, jednak zamknięcie papierowego wydania Newsweeka również uznane może być za ważny moment w historii prasy. W końcu warto wspomnieć o tym, że gdzieś tam, w cieniu, powstały na Uniwersytecie Wrocławskim zręby dedykowanego kierunku Komunikacja Wizerunkowa, gdzie jedną ze specjalizacji będzie Public Relations i gdzie program od pierwszych lat podporządko-wany jest potrzebom praktycznym absolwenta.

To wszystko jest ważne z punktu widzenia całej branży i ogólnie prakty-ki PR, jednak dla mnie równie istotne, jeśli nie istotniejsze, jest to, co się wydarzyło w Publiconie. Punktem przełomowym jest wkroczenie, jako jedyny podmiot z Wro-cławia, do rankingu 30. największych agencji PR w Polsce. Punktem zwrotnym są nominacje do Złotych Spinaczy. W końcu ważne jest także Spinacza zdobycie. Umoc-niliśmy się kadrowo (nie liczbowo - raczej myślę o kompetencjach), zrobiliśmy kilka naprawdę dobrych kampanii. Bardzo ciekawe projekty czekają jeszcze „w zamrażarce”. To, a także fakt ciągłego uznania ze strony naszych partnerów (wyrażany utrzymy-waniem woli współpracy), napawają nie lada optymizmem. Tak samo jak optymi-zmem napawa mnie niniejszy magazyn. Ostatni numer miał ilość pobrań imponującą; taki też otrzymaliśmy feedback - że TurnOn to kawał dobrej roboty. Za ciepłe słowa dziękuję.

Życzę interesującej lektury, będę także bardzo wdzięczny za opinie dotyczące magazynu. Proszę przesyłać je na adres [email protected] .

PS. Za przygotowanie magazynu brawa dla zespołu. Dziękuję wszystkim. Szczególnie osobie pełniącej funkcję RedNacz, czyli Andrzejowi Gruszce i Maciejowi Środzie, odpowiedzialnemu za skład.

2012: ROK PRZEŁOMU

Szymon Sikorski Prezes Zarządu Publicon Sp. z o.o.

Page 5: TURNON magazine nr5

5

Nie zmienia to faktu, że nadal trudno konku-rować z największymi (w tym światowymi

agencjami posiadającymi oddziały nad Wisłą), ale nie jest to niemożli-we. Z morza średnich i małych agen-cji co jakiś czas wypływają marki, które aspirują do bycia „dużymi’. Są firmy PR-owe które znają swoją wartość i możliwości, nie obserwują biernie rynku, tylko poprzez ciągły rozwój zdobywają nowe kwalifika-cje, doświadczenie, oferują równie ciekawe rozwiązania (a często nawet lepsze) od wyżej postawionej konku-rencji.

Publicon w tym roku znacz-nie zwiększył obroty. Z racji szero-kiej wiedzy i dużego doświadczenia skutecznie odczytuje zapotrzebo-wanie rynku i funkcjonujących na nim organizacji. Agencja rozpo-częła współpracę z kilkoma znaczą-cymi firmami. Polski Związek Firm Deweloperskich, ISOVER, Rzetelna Firma, Festina - to tylko przykłado-we marki, które związały się z Pu-blicon. Obok rozwoju biznesowego, nie zapomnieliśmy o angażowaniu się w projekty non profit i swojej roli edukacyjnej. Poza organizacją Social Media Day, praktycznie w każdym miesiącu roku konsultanci agencji prowadzili szkolenia, warsztaty i wygłaszali prelekcje na konferen-cjach w różnych miastach Polski.

Rozwój kompetencji przyczynił się do podjęcia nowych wyzwań, które kiedyś były jedy-nie dodatkiem do pracy agencji, aż w końcu stały się jej mocnymi atutami. Firma mocno postawiła na rozwój działu interaktywnego i Social Media. Z kolei rozwój pro-

jektów graficznych i internetowych doprowadził do sytuacji zaprzesta-nia „wypuszczania” tego typu zleceń na zewnątrz i powołania do życia zespołu odpowiedzialnego za ich jakościową realizację.

W tym roku zmienił się także skład agencji. Do zespo-łu dołączyło kilka nowych osób, które wzmocniły poszczególne dzia-ły. I tak zespół social media zyskał nowego szefa, którym został znany w branży internetowej Dominik Kaznowski. Oprócz niego do działu trafiły kolejno: Magdalena Tyrka oraz Joanna Cosel. Część interak-tywna agencji również pozyskała nowe twarze w osobach grafików - Katarzyny Koziary i Macieja Środy. Z kolei do działu public relations trafili: Katarzyna Tokarz oraz Mar-cin Czarniak. Dzięki tym zmianom w agencji powstały zespoły specja-listów z różnych działów, powołane do obsługi poszczególnych klientów, co pozwala dynamiczniej odpowia-dać na ich potrzeby.

W chwili obecnej organi-zacja systemu zarządzania zasoba-mi i wiedzą jest niezwykle istotna Agencja posiada w ofercie całą gamę usług koniecznych do budowania strategii komunikowania i realizacji kompleksowych działań PR przy wykorzystaniu nowych technolo-gii. Ukoronowaniem działalności Publiconu w 2012 roku był awans do trzydziestki największych agencji w kraju wg rankingu sporządzonego przez Press oraz otrzymanie Złotego Spinacza w kategorii Public Affairs & Lobbying - za działania prowadzo-ne na rzecz Polskiego Związku Firm Deweloperskich.

CIEKAWE PERSPEKTYWY ROZWOJU

PUBLICON

Autor: Andrzej Gruszka

Jak rozwijać ofertę, jak przekonywać klientów do nowych rozwiązań czy w końcu jak wzmacniać zespół? W pierwszej kolejności należałoby wymienić dobrą strategię rozwoju firmy. Jak wiadomo,

polski rynek public relations stale ewoluuje. Rynek agencji w naszym kraju w ciągu tych kilkunastu lat szybko się nasycił. Aby skutecznie rywalizować z konkurencją, należy być cały czas o krok przed

nią....

Są firmy PR-owe które znają swoją wartość i możliwości, nie obserwują biernie rynku, tylko poprzez ciągły rozwój zdobywają nowe kwalifikacje, doświadczenie, oferują równie ciekawe rozwiązania (a często nawet lepsze) od wyżej postawionej konkurencji.

Page 6: TURNON magazine nr5

6

Jest to pierwszy Spinacz w dorobku agencji. W tym roku Publicon zgłosił 3 projekty (Polka

w kuchni dla marki Paclan, Social Media Day w kategorii event spo-łeczny oraz PZFD), co przełożyło się na dwie nominacje finałowe.

Nagrodę w imieniu zespołu odebrał Szymon Sikorski. Projekt PZFD w agencji koordynowany jest przez zespół, w skład którego, oprócz Szymona, wchodzą: Kinga Pawlak, Magda Jańczuk, a z PZFD współpracują - graficy (Kasia Ko-ziara i Maciej Środa) oraz meryto-rycznie - Rafał Tomaszewski i Karolina Sikorska.

Poniżej prezentujemy opis zgłosze-nia do konkursu.Prezentację finałową zobaczyć można pod linkiem:

www.slideshare.net/publicon/zo-te-spinacze-pzfd

Skrócony opis projektu:

Polski Związek Firm Deweloperskich to największa w Polsce organizacja branżowa obejmująca firmy zajmujące się budowaniem mieszkań. Jednym z priorytetowych celów PZFD stała się poprawa wizerunku i zwięk-szenie zaufania dla całego sektora firm deweloperskich. W 2011 roku pojawił się także projekt ustawy deweloperskiej, co stanowi nowe wyzwania komunikacyjne.

Uzasadnienie zgłoszenia do danej kategorii i sek-tora Polski Związek Firm Deweloperskich to największa w kraju organizacja branżowa rynku mieszkaniowego. Zrzesza firmy, które budują w sumie około 40% mieszkań w Polsce. Aktualnie to ponad 100 podmiotów. Wizerunek sektora deweloper-skiego kuleje, a to prawie 2% PKB. Projekt PR dla PZFD to wielo-aspektowa i wielopłaszczyznowa aktywność mająca na celu poprawę wizerunku całej branży, ale także zbudowanie pomostu dla dialogu z władzami samorządowymi i zwiększenie poziomu zaufania dla firm deweloperskich. Działania prospołeczne i proobywatelskie pomagają także zwiększyć poziom zaufania władz lokalnych i central-nych, co wpływa na wypracowywa-nie wspólnych rozwiązań prawnych i logistycznych. Lobbying wiązał się także z procedowaniem ustawy deweloperskiej.

Określenie problemu/analiza sytuacji/ wyjaśnienie kontekstu, ewentualne badania, na których oparto projekt Sektor deweloperski boryka się z poważnymi problema-mi wizerunkowymi. Postrzegany jest przez pryzmat bardzo wyso-kich zarobków kosztem jakości oraz dobra konsumentów (głosy na forach internetowych mówią o marży ze sprzedaży przekracza-jącej 50%). Problem polega także na tym, iż firm deweloperskich jest w Polsce bardzo dużo, ponieważ nie ma regulacji określających, kto

ZŁOTY SPINACZ DLA PUBLICONU! CASE STUDY

PUBLICON

Autor: Szymon Sikorski

Publicon zdobył Złotego Spinacza w kategorii Public Affairs & Lobbying za pracę na rzecz Polskiego Związku Firm Deweloperskich podczas 10 edycji konkursu.

jest deweloperem. Mianem dewe-lopera określany jest więc przed-siębiorca, który oddaje np. 400 mieszkań rocznie, jak i ktoś, kto zbudował i komercjalizuje bliźnia-ka na własnej działce. Sytuacja ta doprowadziła do obniżenia zaufa-nia do całego sektora, ponieważ mali, niedoświadczeni deweloperzy w czasach kryzysu upadli, zo-stawiając klientów „na lodzie”. Trudno wyobrazić sobie więk-szą tragedię dla „Kowalskiego” niż wejście w długoterminowy kre-dyt i niemożność przeniesienia się do zarezerwowanego lokalu. Prze-prowadzone zostały badania (wraz z firmą Pentagon Research), które pokazały, że PZFD, która zrzesza zweryfikowanych deweloperów, jest organizacją rozpoznawaną przez zaledwie 4% konsumentów, a cechą najczęściej przypisywaną deweloperom jest nierzetelność.

Z drugiej strony, słaby wizerunek deweloperów oddziałuje także na możliwość funkcjonowa-nia firm deweloperskich. To, że są one postrzegane jako „wyzyskują-ce” (wysoka marża) oraz wysoka niechęć konsumentów i negatywny „buzz”, spowodowały odsunięcie się sektora publicznego od bran-ży deweloperskiej w kontekście wspólnego kreowania rozwiązań dla rynku (np. ułatwienia infra-strukturalne, które muszą być efek-tem współpracy z samorządem).

W 2011 roku w Sejmie pojawił się - i przeszedł - projekt ustawy deweloperskiej. Pierwszej ustawy mającej regulować rynek mieszkaniowy, ustawy pełnej wad i kontrowersji. Co wynika z powy-żej opisanych problemów, to fakt, że sama nazwa ustawy zawiera

Page 7: TURNON magazine nr5

7PUBLICON

frazę „ustawa o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego”. Jest to chyba jedyna ustawa na rynku, która chroni klientów przed całym segmentem firm. PZFD podjęło się wytykania błędów zawartych w ustawie oraz edukacji konsumentów w zakresie stosowa-nia się do jej zapisów.

Cel projektu Cele podzielone zostały na komunikację do konsumentów oraz komunikację do podmiotów biznesowych i sektora publicznego.

a) Celem projektu było zbudowa-nie większej świadomości celów PZFD oraz faktu, że warto spraw-dzać, czy firma deweloperska przynależy do Związku, ponieważ zrzeszani są tylko zweryfikowani, silni kapitałowo deweloperzy.

b) Drugim, równie istotnym celem, było zbudowanie pomostu dla współpracy między firmami deweloperskimi a sektorem pu-blicznym.

c) Ostatnim z istotnych celów było budowanie świadomości no-wej ustawy deweloperskiej wśród klientów, a także wypunktowanie błędów merytorycznych ustawy.

Planowanie i strategia komunikacyjna/zakładane efekty Podstawowym założeniem było, by najpierw „robić dobrze”, a dopiero później o tym mówić. Działania public relations więc w pierwszej kolejności skierowane były do wewnątrz firm deweloper-skich, celem przekonania o wadze i potrzebie dobrego produktu. W drugiej kolejności zdecydowano, by wizerunek budować poprzez działania społecznie odpowiedzial-ne wobec społeczeństwa. Wszystkie te procesy komunikowane były na zewnątrz.

- zbudowanie pomostu dla komu-nikacji między firmami dewelo-perskimi z PZFD a samorządami

Najlepsze relacje budu-je się poprzez dialog. Potrzebę dialogu buduje się poprzez „wycią-

gnięcie” ręki oraz poprzez pozy-tywną komunikację wobec miasta / samorządu. Zdecydowano także, by w relacje z samorządami wcho-dziły firmy z danego regionu, stąd narodził się pomysł oddziałów PZFD.

- zbudowanie dyskusji wokół usta-wy deweloperskiej

Zdecydowano się na me-rytoryczny dialog ze wszystkimi podmiotami tworzącymi rynek mieszkaniowy. W realizacji tego celu szczególne miejsce zajmują także media i dziennikarze.

Realizacja projektu, w tym pomysły kreatywne

poprawa wizerunku organizacji w oczach opinii publicznej

Pierwszym etapem dzia-łań było przygotowanie narzę-dzi komunikacyjnych (PZFD nie prowadziło aktywnych działań komunikacyjnych). Powstały stro-ny internetowe oraz biura prasowe. Ponadto miały miejsce podstawo-we szkolenia komunikacyjne.Nawiązane zostały kontakty z dziennikarzami. Przygotowano cykle poradnikowe „na co zwra-cać uwagę kupując mieszkanie”, powstawały infografiki i filmiki instruktażowe zwracające uwa-gę na to, o czym należy pamię-tać, gdy kupuje się mieszkanie. Od tamtej chwili, na przestrze-ni około 1,5 roku, ukazało się w mediach ponad 500 informacji o charakterze poradnikowym, gdzie jednym z punktów jest „sprawdź, czy firma przynależy do PZFD” lub przytaczane są pora-dy członków PZFD.

Otwarto się na dialog w mediach społecznościowych: tutaj głównie postawiono na fora internetowe (najwięcej informacji o procesach zakupowych znajduje się właśnie tu). Kilka z firm dewe-loperskich otworzyło blogi.

Konsultanci Publicon przeprowadzili żmudny proces ujednolicenia informacji o przynależności do PZFD pośród firm członkowskich. PZFD pojawiło się na wszystkich targach branżowych.

Page 8: TURNON magazine nr5

8

Konsultanci Publicon przeprowadzili żmudny proces ujednolicenia informacji o przy-należności do PZFD pośród firm członkowskich. PZFD pojawiło się na wszystkich targach branżowych.

We Wrocławiu firmy deweloperskie zrzeszone w PZFD zorganizowały własne eventy: dwie imprezy o charakterze komer-cyjnym:

Budujemy Wrocław - event mający na celu ukazanie, jak wiele segment deweloperski zmienił i zmienia w życiu miasta; na przestrzeni dwudziestu lat wol-nej gospodarki miasta zmieniły się nie do poznania - powstały nowe dzielnice, ożyły stare, przeniosły się centra życia miast. Budujemy Wrocław był pierwszym z cyklu eventów (najpierw zorganizowany we Wrocławiu, ponieważ stoli-ca Dolnego Śląska ma etykietę „tygrysa” pośród polskich miast) pokazujących, jak zmieniało się miasto. Na event składały się wy-stawy zmieniającej się architektury Wrocławia, przedstawienie oferty sektora pierwotnego i towarzyszą-ce dużym wydarzeniom miejskim animacje (dla dzieci itp). Ważnym elementem była konferencja (opi-sana dalej).

Żyj i mieszkaj we Wro-cławiu - drugą z imprez organi-zowanych we Wrocławiu (powody takie, jak powyżej) był event „Żyj i mieszkaj we Wrocławiu”. Oprócz oferty mieszkaniowej prezentowa-ne są wszystkie instytucje kultury. Podczas wiosennych prezentacji pokazały się m.in.: Teatr Polski, Muzeum Narodowe, Arsenał, Muzeum Współczesne, Galeria Impart, Instytucja Wrocław Euro-pejska Stolica Kultury 2016, Śląsk Wrocław i wiele, wiele innych. I o to właśnie chodziło: by stworzyć wartościowe wydarzenie, gdzie wspólnie pokazują się firmy/in-stytucje/organizacje, które tworzą miasto. Dla deweloperów jest to szczególnie istotne, ponieważ daje możliwość pokazania się w innym niż zwykle kontekście i otoczeniu. Atrakcyjny pokaz swojego sprzętu zorganizowało także... wojsko,

co było nie lada gratką szczególnie dla najmłodszych.

Szczególną częścią wyda-rzenia była wystawa prac wrocław-skich artystów połączona z aukcją dzieł młodych lokalnych twórców. Sztuka dla domu, dom dla sztuki to wyjątkowe wydarzenie organi-zowane przez Polski Związek Firm Deweloperskich, wspólnie z biurem Europejskiej Stolicy Kultury Wro-cław 2016, podkreślające rolę este-tyzacji codziennego życia. Połowa wylicytowanej kwoty zasiliła funda-cję budującą Przylądek Nadziei we Wrocławiu - jedną z głośniejszych inicjatyw prospołecznych.

Działania prospołecz-ne (opisane powyżej) wpłynęły (i wpływają) także na opisane w następnym akapicie działania mające ułatwić współpracę firm deweloperskich z samorządem.

zbudowanie pomostu dla komuni-kacji między firmami deweloper-skimi z PZFD a samorządami

W Polsce praktyka part-nerstw prywatno-publicznych jest marginalna. Praktyki dialogu biznesu z sektorem publicznym najczęściej odsuwane są w cień. Publicon zorganizował wspólnie z Polskim Związkiem Firm Dewelo-perskich cykle spotkań dewelope-rów z władzami miasta. Spotkania

organizowane były tematycznie, tj. o ile rozmawiano o planach i regulacjach związanych z zago-spodarowaniem zieleni, oprócz wiceprezydenta i reprezentantów magistratu uczestniczyły w nich także władze Zieleni Miejskiej. Obecni byli także, rzecz jasna, deweloperzy. Wspólnie dyskutowa-no nad potencjalnymi rozwiązania-mi dla poszczególnych sektorów. Miasto nie zawsze ma świadomość realiów, z którymi muszą borykać się firmy i vice versa. Spotkania deweloperów z władzami mia-sta odbywają się we Wrocławiu i w Warszawie. Spotkania we Wrocławiu dotyczyły: zagospo-darowania zielenią, planowania przestrzennego, wodociągów i ka-nalizacji, architektury i urbanistyki miasta.

Wydanie unikatowego w skali Europy katalogu zieleni miejskiej (PZFD wspólnie z UM Wrocławia oraz Uniwersytetem Przyrodniczym wydał katalog ro-ślin Wrocławia - katalog- poradnik dla projektantów zieleni, opisujący drzewa i krzewy rosnące we Wro-cławiu, wspólnie z ich wpływem na makro otoczenie); deweloperzy z PZFD dofinansowali jego wy-danie, ponieważ często zarzuty skierowane do deweloperów tyczą także ich „niechlujnego” plano-wania przestrzeni wspólnych; pod tym kątem zrzeszeni w PZFD wyróżniają się inplus i takimi dzia-łaniami pragną to podkreślać.

zbudowanie dyskusji wokół usta-wy deweloperskiej

Organizacja konferencji prasowej: zorganizowano kon-ferencję prasową pod hasłem „Rząd reglamentuje mieszkanio-wy segment rynku”; konferencja prasowa oraz systematyczna i merytoryczna praca z mediami przyniosły imponujące pod kątem ilości i wydźwięki efekty medialne. 96% materiałów prasowych wska-zywało na błędy w ustawie dewelo-perskiej. Publikacji w prasie, radiu telewizji i internecie, dotyczących samej ustawy deweloperskiej, uka-zało się ponad 200. Zorganizowany został

PUBLICON

W Polsce praktyka partnerstw prywatno-publicznych jest marginalna.

Page 9: TURNON magazine nr5

9PUBLICON

także wspólnie z Gazetą Wybor-czą cykl edukacyjny poświęcony ustawie deweloperskiej. Przez 6 tygodni wspólnie ze środowym dodatkiem DOM drukowany był poradnik skierowany dla klienta. Oprócz tego, w serwisie gazeta.biz powstał specjalny landing page dedykowany ustawie deweloper-skiej. Zorganizowano także debatę w siedzibie Agory.

Uruchomiono także specjalną podstronę poświęconą ustawie deweloperskiej, zbudowa-no listę pytań i odpowiedzi po-święconych ustawie, przez półtora miesiąca w PZFD uruchomiony był dyżur telefoniczny, gdzie odpowia-dano na zapytania klientów oraz firm deweloperskich. Zorganizo-wano także kilka szkoleń i konfe-rencji poświęconych poruszaniu się w obrębie nowej ustawy.

Konferencja poświęco-na rynkowi mieszkaniowemu. Wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim oraz Zachodnią Izbą Gospodarczą organizowana jest rokrocznie konferencja poświęcona lokalnemu rynkowi mieszkanio-wemu. W konferencji wzięli udział m.in. Ryszard Petru, Krzysztof Pie-traszkiewicz (ZBP), prof. Marian Noga, prof. Jacek Łaszek (NBP), Kazimierz Kirejczyk (Reas) a także wiele innych, znanych branży mieszkaniowej, osób.

Realizacja założonych celów projektu, w tym informacje o budżecie i efektywności kosztowej

poprawa wizerunku firm zrzeszo-nych w PZFD pośród konsumen-tów W samym 2012 roku w internecie było ponad 800 publi-kacji, około 200 w prasie i ponad 30 w telewizji. Lokalne eventy (np. Budujemy Wrocław) to 14 publika-cji prasowych i 51 internetowych. W eventach regularnie bierze udział około 10 tys osób.

zbudowanie pomostu dla komuni-kacji między firmami deweloper-skimi z PZFD a samorządami

Konferencje mają charak-ter zamknięty, regularnie uczest-niczy w nich 150-180 osób (pre-zesi firm deweloperskich, prezesi banków, firm i hurtowni budowla-nych, media i inni zainteresowani rynkiem mieszkaniowym). Spotka-nia między samorządem a firma-mi odbywają się w sposób ciągły, w ostatnich tygodniach doszło do podpisania umowy formalnej o współpracy między PZFD a Mia-stem Stołecznym Warszawa.

zbudowanie dyskusji wokół usta-wy deweloperskiej

Po konferencji prasowej ukazały się 124 informacje praso-we, w tym relacje dotyczące ustawy pojawiły się we wszystkich telewi-zjach (na przestrzeni tygodnia). 96% tekstów miało wydźwięk pożądany przez Polski Związek Firm Deweloperskich (wykazywało luki w ustawie oraz zagrożenia zeń wynikające).

Cele realizowane są w sposób ciągły. Badania ewalu-acyjne mające na celu wskazać poziom zwiększenia rozpoznawal-ności PZFD prowadzone będą pod koniec 2012 roku. Wskaźnikiem (choć niekwalifikowalnym) mogą być: liczba zapytań do ekspertów PZFD (wzrosła), liczba odwiedza-jących stoisko na targach (rośnie), czy też również rosnąc liczba zapytań (oraz próśb o merytorycz-ne rozwiązania) od dziennikarzy. Polski Związek Firm Dewelo-perskich bardzo zaangażował się w realizację celów, co wpłynęło na całościową strategię Związku, który dzięki działaniom public relations zrozumiał wagę dialogicznego cha-rakteru organizacji.

Nie podajemy ekwiwalentu reklamowego, ponieważ agencja Publicon zaniechała przeliczania publikacji prasowych i wizerunku na złotówki. Wierzymy, że wra-żenia i wizerunek nie powinny być przeliczane w marketingowy sposób.

Złote Spinacze okiem jurora

W tym roku zgłasza-ne projekty były na bardzo wysokim poziomie w porów-naniu do roku ubiegłego. I nie twierdzę tak dlatego, że w tym roku zostaliśmy nagro-dzeni, ale przede wszystkim dla-tego, że byłem pod wrażeniem poziomu kreatywnego a także egzekucji projektów. Należy pamiętać także, że to był obfitu-jący w wydarzenia rok w Polsce, przecież był to rok Euro2012 oraz - na świecie - Olimpiady. Obserwujemy także przez cały czas niepewność rynków finan-sowych, co wpływa na poziom trudności zadań, przed którymi stają agencje PR.

W ocenie jurorów Złotych Spinaczy najbardziej zaskoczyła właśnie nieobecność pośród nagrodzonych więk-szości projektów związanych z Euro2012. W ogóle struktura nagrodzonych była inna niż zwykle: najbardziej nagrodzona agencja zgarnęła 3 statuetki, agencja Ciszewski MSL pomi-mo 11 nominacji nie zgarnęła żadnej nagrody. Podobnie jak regularnie nagradzana agencja Partners of Promotion. Nagrody zgarniały bardzo różne firmy, co jest dowodem na to, że poziom pomiędzy agencjami topowymi a pretendentami się wyrównał. Dla Publiconu to bardzo dobry znak, ponieważ wierzę, że to będzie się przekła-dać na coraz ciekawsze projekty dla nas.

Widać pewną tendencję pośród nagrodzonych projek-tów - najlepiej wypadały te, które zawierały dużą dawkę so-cial media oraz ekologii. Nie jest to nic nowego, ekologia świet-nie sprzedaje się medialnie. Czekajmy jedynie na moment, gdy ekologia przekładać się będzie także na poziom sprzeda-ży produktów, bo wtedy rzeczy-wiste działania pro-eko będą mogły wejść o poziom wyżej.

Page 10: TURNON magazine nr5

POTRZEBUJESZ FACHOWEJ POMOCY W ZAKRESIE PUBLIC RELATIONS?

Skontaktuj się z naszym konsultantem

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Rafał TomaszewskiAccount [email protected]

Page 11: TURNON magazine nr5
Page 12: TURNON magazine nr5

Małość infekuje całe środowisko. Psuje konkurencję, psuje rynek, psuje relacje.

Page 13: TURNON magazine nr5

13FELIETON

To, że kupujemy mniej, wynika przede wszystkim z faktu, że dojrzewamy jako społeczeństwo. Status społeczny nie jest określany tylko i włącznie za pomocą dóbr materialnych (wielki kolumniasty dom z Q7 i X6 na podjeździe), ale coraz częściej status danej firmy lub osoby określany jest na podstawie jej społeczne-

go zaangażowania. Dynamicznie rozwija się filantropia, firmy także coraz częściej rozu-mieją ciężar odpowiedzialności wobec swoich społeczności. Modele ekonomiczne coraz częściej skłaniają się ku partnerstwom publiczno-prywatnym. W naszym archaicznym modelu politycznym chwila jeszcze musi upłynąć, nim to nastąpi, jednak gracze są już gotowi. To więc, że zachowujemy się coraz rozsądniej jako konsumenci, ma głębokie uzasadnienie społeczne. I chwała za to.

Zupełnym odwróceniem, śmiertelnym wrogiem i hamulcowym pozytywnej zmia-ny, jaka zachodzi w społeczeństwach Zachodu, jest małość. Małość, która objawia się partykularyzmem, egocentryzmem, działaniami często motywowanymi dobrem ogółu, a skupionym jednak na własnych korzyściach. W otoczeniu małych osób, prawdziwy PR i budowanie relacji nie są możliwe, tak jak niemożliwy jest dialog w środowisku, gdy jeden z partnerów hegemonizuje dyskusję. W transparentnym świecie, który wielu prze-raża, taka postawa będzie coraz trudniejsza do zrealizowania. I dobrze, ponieważ małość infekuje całe środowisko. Psuje konkurencję, psuje rynek, psuje relacje.

Podsumowując więc: małe: tak. Małość: nie.

Bezpośrednim bodźcem do popełnienia tego krótkiego felietonu jest kilka obser-wacji z poprzedniego miesiąca. Obecność na kilku (kilkunastu?) konferencjach branżo-wych. Wymieszanie idei z pragmatyką, odpowiedzialności z polityką (w złym tego słowa znaczeniu), osób konsekwentnych w realizowaniu tego, w co wierzą, z osobami, gdzie motywacja kończy się na finansowych wskaźnikach. Czarę goryczy przelała informacja o tym, że pewna stroskana firma poddała naszą ciężką pracę, która nagrodzona zosta-ła Złotym Spinaczem, pod wątpliwość publicznie. Oczywiście „w trosce o dobro rynku” i standardy etyczne. My w trosce o dobro rynku staramy się pomagać NGO (z tego też miejsca chciałbym pozdrowić WrOpenUp, Instytut Spraw Obywatelskich, Fundację dla Polski), zakładamy koła naukowe, organizujemy non profit konferencje dla studentów, organizujemy warsztaty. Żeby nie było: arbitrażu en face się nie boję, bo małość łatwo zdyskredytować, jednak takie szczucie strasznie psuje rynek, a zasoby można by aloko-wać w dużo bardziej sensowny sposób.

Niniejszym więc chciałby też ten tekst dedykować rzeczonej Agencji. Sami zdecy-dujcie, po której stronie być chcecie. Można być wielkim, będąc małym, czego z całego serca Wam życzę.

O MAŁYM I MAŁOŚCI

Autor: Szymon Sikorski

Małe jest piękne. Co więcej, dziś nadeszły czasy gloryfikujące downsizing. Kupujemy małe samochody, małe mieszkania, wierzymy w oszczędność formy, redukujemy wydatki, nie kupujemy na zapas, modne są

małe komputery. I tak dalej, i tak dalej. Małość już taka piękna nie jest. Co więcej: małość jest zupełnym od-wróceniem estetyki downsizingu.

Page 14: TURNON magazine nr5

14

Social Good to, naszym zda-niem, jeden z silniejszych trendów na styku zarządza-nia i komunikacji. Termin

ten cieszy się dość dużą popularno-ścią w USA, a zrodził się z potrze-by, która wywołana została zmianą płynącą z rozwojem technologii, social media, oraz zwiększonej świadomości designu.

Praca na rzecz budowania wizerunku wiąże się z ciągłym za-stanawianiem nad tym, jak popra-wić wizerunek organizacji w oczach innych. Jednym z ważniejszych elementów procesu budowania reputacji jest m.in. komuniko-wanie wartości CSR. Trudnością zawsze jednak jest odpowiedzenie na pytanie: jak opowiadać o zaan-gażowaniu społecznym, by nie zo-stać posądzonym o manipulowanie opinią publiczną. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy rozwinęły się social media. Ponieważ teraz to opinia publiczna może oceniać - i ocenia - działania firm lub orga-nizacji. Co więcej, mając świado-mość jak wielką moc sprawczą ma opinia w oczach klienta, firmy nie tylko przebudowały komunika-cję tak, by włączyć social media, ale i przebudowują produkty zgod-nie z oczekiwaniami opinii konsu-mentów. I tak właśnie CSR ewolu-uje w CSV, czyli corporate shared values, gdzie w strategię działań społecznych organizacji włączani są sami zainteresowani.

Social Good mówi o tym, jak technologia zmienia świat. I nie chodzi tutaj tylko i włącznie o skomplikowane urządzenia czy wysublimowany soft, ale właśnie o to, jak dzięki internetowi zmienia się społeczeństwo i jego oczeki-wania. Jak zmienia się polityka, nauka, czy w końcu - jak zmie-nia się biznes. Bo to ekonomia i gospodarka są jednym z głównych beneficjentów zmian. Zacznijmy jednak od początku.

Social media i design Transparentność w komu-nikowaniu jest dziś nieodłącznym elementem zarządzania organiza-cją. Trudno wyobrazić sobie inną praktykę w dobie social media. To właśnie media społecznościo-we, w tym szczególnie fora, blogi oraz platformy społecznościowe, odegrały największą rolę w zmianie podejścia do komunikowania po-śród biznesu. Kamieniem milowym była także afera wikileaks. Dziś, tak rządy, jak i przedsiębior-stwa, mają świadomość, że bardzo łatwo można dopro-wadzić do ujawnienia zatajonych złych praktyk, dlatego wiele firm po prostu wzmocniło standardy etyczne, ażeby uniknąć niekorzyst-nego buzzu. Dziś, raptem w kilka lat po zmianie, trudno wyobrazić sobie np. kampanię reklamową wprowadzającą konsumenta w błąd, bądź bazującą na niejasno-ści. Prosument w sieci, na firmie stosującej takie praktyki, nie zosta-

SOCIAL GOOD, CZYLI DROGOWSKAZ DLA BIZNESU

PUBLIC RELATIONS

Autor: Szymon Sikorski

Globalny spadek reputacji wobec przedsiębiorców i jednostek publicznych jest faktem - tak donosi Edelman w dorocznym raporcie Trust Barometer. Jednocześnie inne badania (European Communi-cation Monitor) mówią, że praktycy PR, jako jedno z ważniejszych wyzwań dla branży podają umie-jętność radzenia sobie z social media. Co wspólnego mają powyższe wskazania? Odpowiedź na to pytanie dostarczyć może social good.

wiłby suchej nitki.

Skoro więc konsument ma wpływ na ocenę i sukces rynko-wy produktu, zmieniło się także nastawienie firm do projektowania produktów. Nie chodzi mi tu (choć także) o projektowanie wizualne, ale o użyteczność produktów. Bada się oczekiwania publiczności, po to, by czynić produkt lepszym już od samego początku. Stąd dość szybki rozwój np. designu zorien-towanego społecznie czy ekologicz-nie. Jeżeli do tej mieszanki dodamy jeszcze inne zmiany społeczne, czy wartości wyznawane przez tak zwane pokolenie Y, mamy pełną definicję social good.

Podsumowując: kiedy mó-wimy o social good, mamy na myśli zmianę społeczną, która nastąpiła wskutek skoku technologicznego, a która wpływa na rzeczywistość, w jakiej muszą funkcjonować przedsiębiorstwa i organizacje A.D. 2012.

The future we want Współczesna gospodarka i sytuacja makroekonomiczna pokazały jeszcze jedną ważną rzecz. Z wyzwaniami gospodarczymi biz-nes sobie sam nie poradził. Państwo i instytucje publiczne również nie są w stanie sprostać złożonym wyzwaniom przyszłości. Do tego potrzeba zrównoważonego sojuszu, zasilanego paliwem spo-łecznej wiedzy i zaangażowania. W dialog o przyszłości włączają się

Page 15: TURNON magazine nr5

15

Angażuj w dialog jak najwięcej grup interesariuszy: pamiętaj nie tylko o klien-tach i opinii publicznej, ale także o pracowni-kach, NGO, decydentach z samorządów!

Utrzymuj dia-log, nie tylko z opiniotwór-cami, ale także z wykluczony-mi z głównego nurtu dyskusji użytkownikami

Komunikuj transparentnie; mów o tym co robisz, także o problemach

Obsługa sprze-dażowa i po-sprzedażowa: zwróć uwagę szczególnie na te elementy, to one rzutu-ją na Twoje bezpośrednie relacje z part-nerami bizne-sowymi

Bądź odpowie-dzialny społecz-nie; angażuj się w rzeczy ważne - dla Ciebie, ale także dla osób z Twojego otoczenia (grup interesariuszy)

PUBLIC RELATIONS

mapę drogową pokazującą ścieżkę do nowego modelu uprawiania biznesu.

Czy to nie są mrzonki? Wydaje się, że to, co uczyni biznes i instytucje prawdziwie odpowie-dzialnymi, to będzie właśnie rewo-lucja social media.

Komunikowanie zmian = zmiana komunikowania W świecie informacji rola i ranga public relations wzrasta. Coraz trudniej dotrzeć z przekazem do grup odbiorców, dlatego więc trzeba do komunikacji przykładać coraz to większą uwagę. Dziś, dzięki technologii, w procesy komunikowania włączać możemy różne mechanizmy społeczne. Za przykład posłużyć mogą dzia-łania marki Ericsson, która całą strategię rozwoju marki (w tym CSR) oddaje grupom odbiorców. W kampanię Technology for social good angażuje także liderów opinii w dialog, który prowadzi online

z różnymi grupami interesariuszy. Zarządzanie coraz częściej opiera się na wartościach miękkich i kon-struowanych komunikacyjnie, co jest kolejną fazą wzrostu znacze-nia public relations. Niesamowicie inspirującym benchmarkiem jest Finlandia, która swoją strategię wizerunkową, silnie skoordynowa-ną ze strategią kraju, zbudowała oddolnie. Czyli wykorzystując in-ternet. W ten sposób ich strategia ma pełną legitymizację i wsparcie społeczne, co przekłada się na kilka milionów ambasadorów. Czy dziś da się w ogóle myśleć inaczej?

Ten artykuł to początek cyklu o działaniach i filozofii social good. Publicon zamie-rza zorganizować w Polsce So-cial Good Summit - chcieliby-śmy, by te kwestie poruszone zostały na forum publicznym. Chętnych, ciekawe pomysły i zainteresowanych współ-organizowaniem, prosimy o kontakt z autorem.

nie tylko obywatele (crowdsour-cing), ale i instytucje, które mają wiedzę w określonym sektorze. Brzmi to nieco utopijnie, ale jaskółki takiego kierunku roz-woju pojawiają się co krok. Ruchy miejskie w dużych aglome-racjach Polski, konsultacje spo-łeczne organizowane online przez miasta, angażujące kampanie pro-mocyjne inicjowane przez firmy.

Ostatnio powstał bardzo inspirujący dokument pod nazwą The future we want. Określa on z grubsza kierunki zrównowa-żonego rozwoju, w którą wszelkimi siłami powinny zmierzać społe-czeństwa. Określono w punktach kilkadziesiąt postulatów dotyczą-cych wizji świata w przyszłości. Podobną inicjatywę zbudowały największe globalne brandy firm w dokumencie Vision2050. Odnosząc się do już opisanej trud-nej sytuacji makroekonomicznej oraz skupiając się na ekologicznych wyzwaniach dla świata, firmy okre-śliły w tym dokumencie cele oraz

5 rzeczy, o których trzeba pamiętać, by mieć dobry buzz w sieci

Co warto przeczytać:

• Dokument Vision2050• The future we want• Unlocking Social Media for PR

Page 16: TURNON magazine nr5

...do tej pory za płatne treści nie zapłaciła nawet połowa internautów.

Page 17: TURNON magazine nr5

17FELIETON

Przeciwnicy płatnych treści udowadniają słabość Piano, wyławiając kiepskiej ja-kości teksty, stanowiące dowód na nieopłacalność tego rozwiązania. Z kolei na stronach wydawców pojawiają się pozytywne artykuły i felietony o tym sys-temie. Być może na efekty biznesowe jest jeszcze za wcześnie. Jednak jak wynika

z badań firmy Polskie Badania Internetu do tej pory za płatne treści nie zapłaciła nawet połowa internautów. Z kolei Interaktywny Instytut Badań Rynkowych (IIBR) informu-je, iż zaledwie 1,4% wyraża zainteresowanie zakupem abonamentu. Jak to interpretować? Z pewnością system nie rozwija się tak szybko, jak tego oczekiwano.

Piano stanowi tylko jeden z elementów modernizacji modeli biznesowych mediów tradycyjnych. Z pewnością nie powstrzyma spadających przychodów. Nie zmieni także po-strzegania płatnych treści przez czytelników. Negatywne podejście do systemu wynika z kilku elementów. Po pierwsze wydawanie pieniędzy na coś co było do niedawna darmowe przez większość czytelników jest nie do przyjęcia. Po drugie serwisy, które wprowadziły Piano nie oferują unikatowych treści. Wyjątkiem jest jedynie serwis „Wysokich obcasów”, udostępnia-jący interesujące materiały, dodatkowo ładnie zaprezentowane. Różnica zarówno w jakości, jak i estetyce pomiędzy treściami płatnymi i bezpłatnymi widoczna jest w tym miejscu gołym okiem. W przypadku pozostałych stron, szczególnie tych informacyjnych, nadal sprzedaje się prosta treść o niewielkiej wartości informacyjnej, zasypana sporą ilością reklam. Kontent premium jest rzadkością. Dlaczego mam więc płacić za informacje, które niczego nie wnoszą do mojej wiedzy o świecie, nie wpływają na moje poglądy? Wolę poszukać miejsc, gdzie cie-kawe informacje są dostępne za darmo. Moim zdaniem po 3 września niewiele się zmieniło. Treści nie zyskały nowej jakości i nadal w zdecydowanej większości podawane są w towarzy-stwie atakujących reklam. Poza tym dlaczego miałbym płacić abonament za dostęp do tre-ści, z których w większości nie jestem w stanie skorzystać? Wolałbym zapłacić za możliwość przeglądania treści na stronach tygodników opinii lub za konkretne informację: interesujący mnie archiwalny wywiad czy ciekawy artykuł.

Piano w sumie wystartował niedawno, a Spółka już przyspieszyła prace nad wpro-wadzeniem jednolitej witryny agregującej wszystkie treści różnych wydawców objęte pay-wallem. Dodatkowo w najbliższym czasie odda do dyspozycji internautów kolejny system mikropłatności - Yetipay. Wszystko po to, aby poprawić zrozumienie produktu i jego promo-cję. Osobiście czekam na twarde dane ze strony Spółki. Ciągłe powtarzanie przez wydawców stwierdzeń o satysfakcjonujących wynikach przerastających oczekiwania niewiele wnosi do tematu. W tym momencie nadal podtrzymuję opinię sprzed kilku miesięcy. Płatne treści ra-czej się nie przyjmą...

CO SIĘ DZIEJE Z PIANO MEDIA?

Autor: Andrzej Gruszka

Kiedy na początku września dostęp do części treści skupionych na 42 serwisach stał się płatny za sprawą słowackiego systemu Piano Media, opinie na temat przyszłości tego rozwiązania w naszym kraju były moc-no podzielone. Sam w poprzednim wydaniu naszego magazynu wyraziłem opinię na ten temat. Postanowi-łem więc przyjrzeć się ponownie temu systemowi. Wszak minęły już trzy miesiące od jego wprowadzenia

więc przyszedł czas na pierwsze wnioski.

Page 18: TURNON magazine nr5

18

Specjaliści ds. PR muszą wychodzić poza standar-dy, do których przywykli. Czasy, gdy relacje z me-

diami ograniczały się do regular-nej wysyłki tekstów, chwytania za słuchawkę i chwili rozmowy z wybranym dziennikarzem, minę-ły bezpowrotnie. Obecnie skutecz-ne media relations ściśle wiąże się z budową szerokiego spektrum kontaktów, także za pośrednic-twem Internetu. Nadal należy uła-twiać pracę dziennikarzom, udo-stępniać im szybko materiały, dbać o dialog, być uczciwym i wiary-godnym. Zmiany widać w związku z tym u firm monitorujących media tradycyjne, które część swoich zasobów przerzuciły na obserwację nowych kanałów komunikacji.

Znaczenie monitoringu Każda firma ma swoją historię. PR-owcy są od tego, aby opowiedzieć ją w odpowiedni sposób. Bez skutecznego mo-nitoringu mediów ciężko jest w pełni rozpocząć i kontynuować jakiekolwiek działania. W Polsce funkcjonuje wiele firm zajmują-cych się monitoringiem mediów, których działalność powinna stano-wić odpowiedź na współczesne zapotrzebowanie informacyjne. Dzięki temu narzędziu mamy moż-liwość w swojej pracy przetwarzać i analizować publikacje na temat danego klienta, jego konkuren-cji i dowolnej branży. Tworzymy raporty i analizy przedstawiające konkretne rekomendacje. W końcu określamy potrzeby informacyjne,

(NIE)SKUTECZNY MONITORING MEDIÓW TRADYCYJNYCH

PUBLIC RELATIONS

Autor: Andrzej Gruszka

Żyjemy w erze globalnej wymiany informacji. Treści są wielokrotnie mutowane i podawane w szyb-kim tempie przez media. Coraz trudniej selekcjonować wartościowe treści, dlatego tak ważną rolę w „wyciąganiu” z gąszczu informacji kluczowych przekazów spełniają instytucje monitorujące me-dia tradycyjne. W pracy PR-owca mają one ogromne znaczenie. Ale czy są one naprawdę skuteczne?

dostosowane do oczekiwań klienta. Nie dostarczamy więc tylko kopii materiałów prasowych, a wyzna-czamy kierunki działań w mediach, efektywnie zarządzając informacją. Monitoring jest więc narzędziem ściśle związanym z oceną działań PR-owych. Niestety, bywa momen-tami nieskuteczny. Efekty naszej pracy w relacjach z mediami są, jak wiadomo, mierzone głównie liczbą, wielkością, wydźwię-kiem publikacji poświęconych danej firmie lub jej produktom czy usługom. Tworząc i dystrybu-ując informacje możemy telefo-nicznie sprawdzić ile osób podjęło temat przedstawiany w materia-łach prasowych, ale nie jesteśmy w stanie skontaktować się z wszyst-kimi dziennikarzami czy redakcja-mi - szczególnie internetowymi. Zdarza się, że materiały wysłane do dziennikarzy wykorzystywa-ne są od razu lub w skrajnych przypadkach - po dłuższym okresie czasu, nawet kilku mie-siącach. Niekiedy potrzebne są jedynie zdjęcia. W międzyczasie tworzymy kolejne komunikaty, które następnie dystrybuujemy. W tej sytuacji musimy pole-gać na monitoringu mediów, ale w gąszczu informacji nie wyła-puje on często istotnych publika-cji, co wpływa zarówno na braki w analizie ilościowej, jak i jako-ściowej. Nad skutecznością firmy monitorującej media, z której usług korzystamy, zastanawiamy się w różnych sytuacjach. Najczęściej w momencie natrafienia przypad-kiem podczas przeglądania prasy

Każda firma ma swoją historię. PR-owcy są od tego, aby opowiedzieć ją w odpowiedni sposób. Bez skutecznego monitoringu mediów ciężko jest w pełni rozpocząć i kontynuować jakiekolwiek działania.

Page 19: TURNON magazine nr5

19PUBLIC RELATIONS

na materiał, którego nie wyłapał monitoring lub kiedy klient po-prosi o zrzut publikacji do wglądu, której nie posiadamy w bazie.

Potrzebna specjalizacja? Firmy monitorujące media mają umiejętność selekcji warto-ściowych informacji, ale w obliczu próby zagospodarowania rynku cyfrowych kanałów komunikacji zatraciły swoje atuty. Tradycyjne media mimo spadku popularności nadal trzymają się dobrze, dlatego może lepiej skupić się na kontro-lowaniu tego rejonu monitoringu? Internet staje się śmietnikiem i o umiejętność selekcji wartościo-wych informacji jest tutaj napraw-dę trudno. Sporą umiejętnością jest odnalezienie jakościowej treści i odpowiednie przekazanie jej klientowi. Zdecydowanie lepiej w tym obszarze radzą sobie wy-specjalizowane firmy obserwu-jące sieć, takie jak np. Brand24. Wartość informacji i ich filtro-wanie powinny być największą siłą firm monitorujących media. Dlatego skupienie się na mediach tradycyjnych ma o wiele większy sens. W internecie w większości przypadków mamy do czynienia z niską wartością treści, szczegól-nie w mediach społecznościowych. Dziennikarstwa obywatelskiego nie można porównać z tym profe-sjonalnym. Gazety, radio, telewizja należą przecież do kluczowych me-diów. Aby móc przekonać klientów o znaczeniu, jaki dla wizerunku ich marek, produktów czy usług ma rzetelna informacja, specjaliści od monitoringu mediów tradycyj-nych muszą zastanowić się nad zwiększeniem skuteczności swoich narzędzi, tak, aby dawać nam pełen przegląd publikowanych w me-diach tradycyjnych treści.

Praca nad skutecznością Bez bieżącej wiedzy płynącej z mediów trudno wy-obrazić sobie skuteczne prowa-dzenie jakiejkolwiek działalności. Chcąc na bieżąco kontrolować publikacje o klientach i ich kon-kurencji, trendach na rynku,

musimy więc korzystać z usług profesjonalnych agencji zajmują-cych się monitoringiem mediów. Pojawia się jednak pytanie: w jaki sposób mamy wykorzystywać uzy-skane od specjalistów informacje, jeżeli bywają one momentami nie-pełne? Rynek mediów tradycyjnych jest spory, ale czy można uspra-wiedliwiać luki w tym zakresie? Trzeba umieć odróżnić ziarno od plew. W przypadku monitoringu mediów tradycyjnych o warto-ściową informację jest łatwiej. Dlatego firmy specjalizujące się w „obserwowaniu” informacji powinny udoskonalić narzędzia i produkty, jakie oferują lub zaj-mować się tylko wybranym me-dium. Co prawda szybkość zmian w mediach jest zawrotna, ale należy pamiętać, że informacje otrzymywane za pośrednictwem monitoringu stanowią nadal pod-stawowe źródło wiedzy na temat obecnych i potencjalnych klientów czy osób i firm współpracujących z instytucją. Są także pomocne przy tworzeniu lub aktualizowaniu bazy danych. Monitoring mediów trady-cyjnych musi więc być maksymal-nie skuteczny.

Chcąc na bieżąco kontrolować publikacje o klientach i ich konkurencji, trendach na rynku, musimy więc korzystać z usług profesjonalnych agencji zajmujących się monitoringiem mediów.

Monitoring mediów powinien:

umożliwić uzyskanie złożonej wiedzy o sytuacji na rynku.

pokazywać, jak dany temat przedsta-wiany jest przez media oraz jak sku-teczne są działania PR.

dostarczać niezbędnej wiedzy, która daje przewagę nad konkurencją.

Page 20: TURNON magazine nr5

20

Działania public relations w latach dziewięćdzie-siątych ubiegłego wieku stały się w Polsce bardzo

popularne. Coraz więcej mówiono i pisano o nich w mediach - niestety, nie zawsze dobrze. Okazało się, że branża PR nie jest wolna od wszelkich ułomności, charakterystycznych dla działań biznesowych wczesnego polskiego kapitalizmu. Nagminnie pojawiały się rozmaite odmiany korupcji, oszustwa, manipulacji, czy dzia-łania w kategoriach „cel uświęca środki”.

Dziś sytuacja wygląda nie-co inaczej. Dwadzieścia lat prakty-kowania public relations pozwoliło zweryfikować nieuczciwe agencje i praktyków zawodu, stosujących zagrywki nie będące fair. Sześć lat temu ZFPR i PSPR powołały do życia Radę Etyki Public Rela-tions, której zadaniem jest dbanie i promowanie standardów etycz-nych w PR. Pomimo podjęcia ta-kich środków zaradczych, niekiedy wciąż możemy obserwować nie-uczciwe i nieetyczne zachowania PR-owców. Warto je znać, choćby po to, by móc ich unikać.

Przekłamania i manipulacja Jednym z najczęściej popełnianych przez PR-owców grzechem jest publikowanie prze-kłamanych lub zmanipulowanych danych. Świadome wprowadzanie w błąd rozmówców, mediów i opinii jest naruszeniem zasad etyki PR. Może to być przekazy-wanie fałszywych lub zmanipulo-

wanych wiadomości, zmienionych na korzyść klienta, zniekształcanie rzeczywistości w imię korzyści klienta lub świadome przekazy-wanie mediom i opinii publicznej nieprawdziwych faktów czy prze-kłamanych danych.

Często zdarza się, że PR-owcy stosują perswazję lub manipulują danymi prezentu-jąc stanowisko klientów w kon-kretnej sprawie. Takie zachowania zdarzają się zarówno podczas przedstawiania produktów i usług,

ZŁE PRAKTYKI

PUBLIC RELATIONS

Autor: Katarzyna Tokarz

Public relations w Polsce to stosunkowo młoda dziedzina. Pierwsze agencje PR pojawiły się na rynku dopiero na początku lat 90-tych. Ówczesny PR przypominał trochę partyzantkę – relacje z otoczeniem budowano metodą wielu prób i błędów. Niestety, choć od tego czasu minęło już ponad 20 lat i praktycy zawodu zdobyli wiele nowych doświadczeń, niektóre z nieetycznych zachowań cią-gle pozostają aktualne.

jak i wypowiedzi w kwestiach społecznych, biznesowych, praw-nych czy ustawodawczych. To błąd i działanie absolutnie niedopusz-czalne. Prezentując opinii publicz-nej stanowisko klienta każdy PR--owiec ma obowiązek zweryfikować informacje otrzymanych od klienta.

Zatajanie lub manipulowa-nie danymi to działania na krótką metę. Publikowanie nieprawdzi-wych informacji podważa całkowi-cie wiarygodność PR-owców wśród opinii publicznej i dziennikarzy. Dodatkowo, szarga reputację nie tylko osoby, który upubliczniła nieprawdziwe dane, ale całej bran-ży.

Fałszywi eksperci W kampaniach PR często wykorzystuje się wizerunek eks-perta, aby podnieść wiarygodność produktu i przekonać odbiorców, że jest on sprawdzony i godny pole-cenia. Ekspert udziela w mediach wypowiedzi, porad lub komentarzy w imieniu firmy. Niestety, często postaci ekspertów są tworzone wy-łącznie na potrzeby kampanii PR i nie mają nic wspólnego z rzeczy-wistością.

Często spotykanym grze-chem w PR jest też tworzenie kont fikcyjnych użytkowników, którzy anonimowo wypowiadają się na forach internetowych na temat wybranych produktów i usług. Marketing szeptany staje się coraz bardziej popularny, jednak brakuje jakichkolwiek norm i standardów działania. W związku z tym pojawia

Jednym z najczęściej popełnianych przez PR-owców grzechem jest publikowanie przekłamanych lub zmanipulowanych danych. Świadome wprowadzanie w błąd rozmówców, mediówi opinii jest naruszeniem zasad etyki PR.

Page 21: TURNON magazine nr5

21PUBLIC RELATIONS

się wiele działań naruszających prawa konsumentów. Podstawą komunikacji w Internecie powin-na być jawność i uczciwość relacji oraz opinii. Zawsze, gdy istnieje jakikolwiek związek pomiędzy produktem, a osobą wystawiającą opinię, musi on zostać ujawniony. Dodatkowo, uczestnicy kampanii reklamowych powinni wypowiadać się pod swoim własnym imieniem i nazwiskiem (a przynajmniej pod nazwą firmy, którą reprezentują), a ich opinie powinny być szczere i uczciwe. Działaniem absolutnie niedopuszczalnym jest również pu-blikowanie nieprawdziwych opinii, oczerniających konkurencję.

Korupcja Kolejnym z grzechów głównych spotykanych w public relations jest korupcja. Spotyka-my się z nią, kiedy np. dzienni-karz otrzymuje od firmy profity finansowe za publikowanie o niej pozytywnych informacji praso-wych. Za formę korupcji w public relations można też uznać oferowa-nie publikacji w zamian za wyku-pienie reklamy w danym medium. Nieetyczną praktyką są również artykuły sponsorowane i patronaty medialne bez wyraźnie oznaczone-go źródła.

O korupcji możemy mówić też w przypadku, gdy np. gazeta publikuje tekst sponsorowany bez informowania czytelników o jego promocyjnym charakterze. Ta forma korupcji jest spotykana w mediach o wiele częściej, w do-datku obydwu stronom nie grożą za nią żadne sankcje karne.

Gwarantowanie publikacji W branży PR często można spotkać się z praktyką gwaranto-wania klientowi stałej liczby pu-blikacji na etapie składania ofert. Nierzadko takie zapisy pojawiają się nawet w umowach podpisywa-nych między agencją a klientem. Takie działania są mocno kon-trowersyjne. Na etapie składania ofert można jedynie przedstawiać historyczne osiągnięcia agencji, identyfikować najważniejsze media i dziennikarzy-ekspertów z danej branży czy typować tytuły, do któ-rych planuje się dotrzeć z komuni-katem.

Na Zachodzie powszechną praktyką jest wynagrodzenie „pay--per-placement”, czyli honorarium uzależnione od liczby publikacji, które ukazały się w mediach. Wynikiem takich praktyk są rozmaite programy promocyjne, advertoriale lub artykuły sponsoro-wane, publikowane w prasie i Internecie. Same w sobie są one akceptowalnymi narzędziami PR, jednak w połączeniu z pozytyw-nymi tekstami redakcyjnymi stają się dość kontrowersyjne i mało obiektywne.

Profesjonalne relacje z mediami wykluczają jakiekol-wiek gratyfikacje dla dziennikarzy od PR-owców lub ich klientów. Nie wolno więc zapewniać klien-towi konkretnej liczby publikacji, zwłaszcza w określonym dniu lub tytule, bo PRowiec nie ma na to żadnego wpływu. Oczywiście, klient ma prawo oczekiwać okre-ślonych efektów media relations, nie powinien to być jednak wynik

zapisu w umowie, a kwestia dodat-kowych ustaleń.

PRowiec i dziennikarz w jednym Kolejnym branżowym grzechem jest łączenie pracy dziennikarza i specjalisty ds. public relations. Ich zawodowe interesy wzajemnie się wykluczają. Zadaniem dziennikarza jest przy-gotowanie interesujących i jak naj-bardziej obiektywnych materiałów, ustalenie prawdy i przedstawienie jej opinii publicznej. Tymczasem do obowiązków PR-owca należy dbanie o reputację reprezentowa-nej firmy czy produktu oraz kre-owanie pozytywnych relacji z od-biorcami. Dziennikarz, który pełni jednocześnie rolę PR-owca, popada w konflikt z założeniami swojego zawodu. Pojawia się tu sprzecz-ność na poziomie etyki zawodowej i sfery warsztatowej. Specjalista public relations przedstawia punkt widzenia istotny dla reprezentowa-nej firmy, z kolei dziennikarz musi zdobywać i publikować również stanowiska osób, które mogą mieć skrajnie odmienną opinię na ten sam temat.

Dziennikarz, który otrzy-muje od klienta wynagrodzenie za budowanie pozytywnego wize-runku, mniej lub bardziej odcho-dzi od obiektywizmu i rzetelności warsztatu dziennikarskiego, a w zatrudniającym go medium może pojawić się słaby merytorycz-nie, nieobiektywny tekst.

Do pozostałych branżo-wych grzechów należą jeszcze: przedstawianie w złym świetle konkurencji oraz koleżanek i kolegów po fachu, brak poszano-wania dóbr osobistych klientów i współadresatów działań, ujaw-nianie tajemnic przedsiębiorstwa, z którym się pracowało oraz branie udziału w ustawionych przetargach PRowskich1. Warto znać tę listę i unikać zawartych w niej praktyk za wszelką cenę. Grzech popełnio-ny nieświadomie wciąż jest grze-chem.

Nie wolno więc zapewniać klientowi konkretnej liczby publikacji, zwłaszcza w określonym dniu lub tytule, bo PRowiec nie mana to żadnego wpływu.

Page 22: TURNON magazine nr5

Kliencie - zaufaj nam!

Page 23: TURNON magazine nr5

23FELIETON

Podstawą są relacje między ludźmi, z którymi przy-chodzi nam pracować. Agencja PR, jak każdy pod-miot outsourcingowy, ma za zadanie jak najlepiej wykonać powierzone mu zlecenie. Ludzie jednak

potrafią „wykończyć” najlepszy projekt oraz najlepszą rela-cję - i to po obu stronach. Kiedyś jeden z klientów wypalił „słuchaj jesteś moim ‚akantem’? weź skocz na ‚makdrajwa’ i kup mi ‚bigmaka’”. Gdyby powiedział to w relacjach znajo-my-znajomy, nie ma problemu, na stopie zawodowej, pod-pierając się dodatkowo relacją klient - agencja - trochę to niestosowne. Dużo ciekawych case’ów i prawd o powyższych relacjach napisał David Ogilvy w książce „Wyznania Czło-wieka Reklamy”... już kilkadziesiąt lat temu. Najważniejsze jednak to dać szansę...

I o tej najważniejszej - czasie na złapanie wiatru w żagle - należy rozmawiać. Klienci często po zaledwie miesiącu współpracy wymagają kolosalnych zmian, co jest w praktyce... niemal możliwe. Kliencie - zaufaj nam! Dzien-nikarze w mediach transferują się z tygodnia na tydzień, zmieniają obszary zainteresowania. Jeśli tylko dasz czas oraz... swobodę, powinieneś być zadowolony - naprawdę, nie skłamaliśmy Cię w ofercie. Pierwszy okres współpracy powinien być traktowany jako inwestycja w przygotowanie projektu, co i my często praktykujemy - nie żądając pełnej stawki od pierwszego miesiąca. Pamiętaj, że tak samo jak Twoi nowi pracownicy, tak i my, musimy nauczyć się Wa-szych produktów, specyfiki działalności, mechanizmów we-wnątrzfirmowych, bo Twoją branżę, z całą pewnością, zna-my.

Największe efekty widać po 2-3 miesiącach - przeko-nasz się, że później będzie już tylko lepiej.

DAJ SZANSĘ SIĘ ROZKRĘCIĆ

Autor: Rafał Tomaszewski

Raporty w trybie miesięcznym lub na zamówienie - w tygodniowym, umowy podpisywane na czas nieokre-ślony z krótkim terminem wypowiedzenia, pełna transparentność danych, niemal w czasie rzeczywistym

- to wszystko ułatwiać ma współpracę klienta z agencją. Nikt nie chce przywiązywać się na siłę - jeśli nie ma chemii między ludźmi, a później firmami, duże prawdopodobieństwo, że nic z tego nie będzie. Jednak warto

dać szansę obu stronom - niekiedy dobrze poprowadzona sytuacja kryzysowa lepiej scali współpracę niż tysiące miłych słów.

Page 24: TURNON magazine nr5

24

Place of origin

W Polsce nie ma kli-matu dla budowania wspólnych kampanii firm i samorządów.

Nie ma, ponieważ każda współpra-ca pomiędzy pierwszym a drugim sektorem jest z natury rzeczy „po-dejrzana”. I nic nie zapowiada, aby ten stereotyp miał upaść. A szkoda, ponieważ w kontekście budowania marek nieocenioną wartością mogłaby być właśnie korelacja między produktem a miejscem pochodzenia. Choć z drugiej strony, kiedy myślę o markach z Polski, które mogłyby promować miejsca, to... nie jest to proste.

O problemie Nie ma silnej marki Polski. Kraj pochodzenia nie pomaga naszym producentom, dlatego właśnie, jeżeli chcemy w Polsce tworzyć produkty AGD, to nazywa-my je po niemiecku (Zelmer), jeżeli robimy marki ubrań, to idziemy bądź w internacjonalny angielski lub w typowo „modowy” język włoski (Simple, Reserved, House, Gino Rossi, Monnari), wysokie technologie natomiast to zawsze język angielski. Podobnie dość mało mamy silnych marek regionalnych. Śląskie Smaki, których strategię pomagaliśmy nie-gdyś pisać, wciąż są słabą marką, oddziałującą najwyżej regionalnie; żałuję, że na sklepowych półkach wciąż nie można znaleźć produk-tów sygnowanych tą marką. Jest kilka sektorów, z których Polska słynie na świecie - jachty,

wódka i inne destylaty, autobusy (Solaris) - ale to bardzo niewiele.

Konsorcjum marki Świetną kampanię w tym kontekście rozpoczął przeszło rok temu Poznań. Powołał do życia konsorcjum marek z Poznania, gdzie komunikuje wartości bizne-sowe miasta poprzez informowanie o markach, które działają w Poznaniu. Jest to świetny reason to believe dla początkujących przedsiębiorców, dla studentów czy dla inwestorów, którzy poszu-kują miejsca, gdzie będą mogli się rozwijać. Jest to także niezła platforma dla budowania commu-nity relations dla zagranicznego kapitału oraz świetne miejsce dla wymiany doświadczeń. We Wrocławiu Agencja Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej zainau-gurowała projekt Polski Champion, który dubluje pomysł Poznania (nie ma w tym jednak nic złego). Szkoda jednak, że poza głównymi zainteresowanymi, nikt we Wrocła-wiu o tym nie słyszał. Bo rzeczywi-ście wrocławski biznes mógłby być kolejnym driverem promocyjnym dla Wrocławia. Nie w taki sposób jednak - firmy bez lidera i bez twa-rzy to tylko logotypy i puste słowa.

Imported from Detroit Kampanią, która wyznacza standardy w budowaniu relacji między miastem a całym sektorem gospodarki, jest kampania Detroit i General Motors pt. Imported from Detroit. Genialnie wizualnie zaprojektowana kampania odnosi się do bardzo głęboko zakorzenio-

COUNTRY OF ORIGIN: CZYLI MARKA MIEJSCA A ROZWÓJ BIZNESU

PUBLIC RELATIONS

Autor: Szymon Sikorski

Marka miejsca wpływa na markę produktu, a marka produktu buduje markę miejsca. Korelacja wydaje się oczywista. Przecież jak produkt jest z Krzemowej Doliny, to wiadomo, że jest mięsistym kawałkiem kodu. A śliwowica robiona w Łącku jest najlepsza. Wszystko wiadomo, tylko dlaczego nikt na to nie wpadł w Polsce ...

nych, prawdziwych wartości. Detroit to miasto upadłe, miasto które ze względu na kryzys ekono-miczny, który uderzył w gospodarkę Stanów Zjednoczo-nych, upadło. W Detroit są całe opuszczone osiedla, miasto które kiedyś było chlubą USA, podupa-dło. Insight kampanii odnosi się więc do głęboko zakorzenionych wartości Amerykanów, szczególnie zaś ważne jest to, o ile odniesiemy się do faktu, czym jest motoryzacja w kulcie Ameryki. Samochody to niezbywalne prawo każdego Amerykanina, to także jeden z faktów, który ukonstytuował Amerykę. Samochód i jazda highwayem jest logicznym następ-stwem kultu kowboja i przemie-rzania pustyni i prerii. Dlatego motoryzacja jest czymś niezmier-nie ważnym w życiu narodu.

General Motors rozumie, że zwiększając sprzedaż amery-kańskich samochodów, zwiększają głównie swoją sprzedaż. W kampaniach więc odwołują się do amerykańskości i do poczucia patriotyzmu, w drugiej kolejności stawiając wartości i osiągi samego samochodu. Co więcej, w spotach promujących auta z Detroit widać Detroit surowe, multikulturowe, kipiące kultem wewnętrznej siły. Tu nie ma miejsca na słabą Ame-rykę. To hartowana stal i tak też kształtowana jest komunikacja. Co więcej, głosem i twarzą kampa-nii Imported from Detroit, w 2012 roku jest Clint Eastwood - głos i su-mienie Ameryki. Mężczyzna, który z symbolami Ameryki dyskutuje

Page 25: TURNON magazine nr5

25PUBLIC RELATIONS

przez całą swą twórczość (Brudny Harry, Bez przebaczenia, Gran To-rino). On tutaj jest symbolem całej Ameryki. Zmęczonej, lecz niezłom-nej. Samoświadomej. Genialna kampania.

Polska lub regionalna Kampania Imported form Detroit pojawia się niemal na każdej konferencji dedykowanej dla samorządów. Urzędnicy świet-nie znają, wydaje się też, że rozu-mieją, ten punkt widzenia. Kam-panię podobną możemy zobaczyć przygotowaną przez markę Perła, która chwali się tym, że pochodzi z lubelskiego. Co z tego, skoro mar-ka „lubelskie” jest słaba? Nie jest osadzona głęboko w naszej świa-domości. Nie ma to takiego efektu. Czekam na marki, które zdecydują się osadzić w naszej powstańczej historii, czekam na marki, które odwołają się do wartości i osobowości Polaka, które zrozu-mieją polską duszę i wyjdą jej na-przeciw. Próbował to kiedyś robić jeden z browarów, odwołując się do trudnej polskiej historii. Jednak poza symbolami, nie dał nic więcej od siebie, nie był kon-sekwentny. Czekam też na marki, które silnie odwołają się do ducha miasta lub regionu. Myślę tak o województwie śląskim, bo prze-cież śląskie wartości to dość silny insight. I tak sobie myślę, że gdyby do zespołu strategicznego takiej rdzennie śląskiej marki wziąć np. Kazimierza Kutza, autora „Soli zie-mi czarnej”... Taki mechanizm za-stosować można niemal wszędzie. Trzeba tylko to głęboko przemyśleć i mieć odwagę.

BEZPŁATNE WARSZTATY DLA PRACOWNIKÓW PR I MARKETINGU.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Program warsztatów:• Strategiaiprognozyna2013rok• BudżetowaniedziałańPRwMSPznaciskiemnaMediaRelations

• Projektowaniekomunikacji-oformieitreściprzekazów

PRZYJDŹIDOWIEDZSIĘJAKPROWADZIĆSKUTECZNEKAMPANIEWOPARCIUOPRZEMYŚLANĄSTRATEGIĘ.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Zapiszsięjużdziś[email protected],awodpowiedziotrzymaszzaproszeniezeszczegółami.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Warszawa, 13 lub 14 grudnia 2012

Udział w warsztatach jest darmowy

Page 26: TURNON magazine nr5

26

Video jest obecnie jednym z szybciej rozwijających się narzędzi marketingu czy komunikacji i bez

wątpienia trend ten będzie się rozwijał, bo apetyt na video online ciągle rośnie. Badania pokazu-ją, że zainteresowanie tą formą komunikacji nie wykazuje oznak spowolnienia. Według szacun-kowych danych opublikowanych przez Cisco, do roku 2016 suma wszystkich form video dostępnych w internecie będzie wynosić około 86% globalnego ruchu konsumen-tów w sieci, a ich liczba może dobić 1,5 miliarda.

Ponieważ użytkownicy co-raz częściej oglądają video w sieci, biznes nie może lekceważyć tego kanału marketingowego. Video pozwala firmom na tworze-nie i udostępnianie publicznościom niezwykłych treści, w sposób który tekst nigdy nie będzie. Ludzie kochają video, bo nie za-wsze znajdują czas na przeczytanie długich i często nudnych treści, jak opis produktu czy instrukcja

JEŚLI OBRAZ WART JEST TYSIĄC SŁÓW, ILE SŁÓW WARTE JEST VIDEO?

PUBLIC RELATIONS

Autor: Marcin Czerniak

W public relations i w marketingu video może być nieocenionym i efektywnym źródłem dotarcia do większej publiczności, w angażujący, pouczający lub zabawny sposób. W połączeniu z myśleniem strategicznym i dobrym planowaniem może świetnie uzupełniać działania komunikacyjne lub doda-wać nową wartość marki.

obsługi. Będą więc bardziej skłonni obejrzeć film, który powie im wię-cej, a co ważne - szybciej.

Rzeczywiście, video stało się kluczowym narzędziem języka komunikacyjnego sieci, a wzrost jego popularności daje niezwykłe możliwości dla PR czy marketin-gu. Jak podaje Reuters.com, na początku 2012 roku liczba odsłon na YouTube wzrosła o 25% w porównaniu do zeszłego roku, dochodząc do zdumiewającej liczby 4 miliardów odsłon dziennie.

Dzieje się tak głównie za sprawą szybkiej adaptacji smart-phonów i urządzeń mobilnych, dostępności Internetu szerokopa-smowego oraz szeregu aplikacji pozwalających użytkownikom na oglądanie video w podróży. W istocie, coraz więcej konsumen-tów przyzwyczaja się do oglądania filmów na małych ekranach swoich urządzeń mobilnych, których liczba w użyciu przekroczyła już ponad miliard.

Według szacunkowych danych opublikowanych przez Cisco, do roku 2016 suma wszystkich form video dostępnych w internecie będzie wynosić około 86% globalnego ruchu konsumentów w sieci, a ich liczba może dobić 1,5 miliarda.

http://goo.gl/DG0oR http://goo.gl/Ea1Vu

Page 27: TURNON magazine nr5

27

http://goo.gl/Ea1Vu

PUBLIC RELATIONS

Hosting filmów na stro-nie internetowej poprawia oce-nę pod względem jakości treści oraz poprawia wyniki w wyszuki-warkach pod względem wyników wyszukiwania. Video to również jeden z najlepszych sposobów, aby skutecznie przykuć uwagę oraz zwiększyć zaangażowanie od-wiedzających. Internauci spędzają więcej czasu na stronach zawiera-jących treści video. Według badań Google i Compete, 39% kupujących w Stanach Zjednoczonych obejrza-ło recenzję video przed podjęciem decyzji zakupowej.

To jednak nie koniec korzyści. Materiały video mogą być udostępniane z łatwością i są doskonałym sposobem, aby przekazywać informacje w wielu różnych źródłach online, co więcej - dobrze zrobiony film ma poten-cjał, aby stać się viralem. Video zamieszczone na platformie typu YouTube może w łatwy sposób zostać osadzone na innej stronie, blogu czy portalu społecznościo-wym, co znaczniej zwiększy jego zasięg w sieci. Ponadto przekaz video jest bardziej zrozumiały. Jego kluczową zaletą jest komuni-kacja w sposób szybki, przejrzysty i zwięzły. Z łatwością można przekazać emocje, bardziej złożone wiadomości, szczegóły techniczne oraz cechy produktu w bardzo krótkim czasie. Przy użyciu dodat-kowych efektów, zarówno wizu-alnych, jak i dźwiękowych, video zyskuje ewidentną przewagę nad zwykłym tekstem.

Za pomocą video zako-munikować można niemal wszyst-ko. Począwszy od edukacyjnych filmów, za pomocą których można przekazać informacje na temat swojego produktu lub usługi, poprzez recenzje, porady, histo-rie na temat firmy czy konkretne wyniki lub case studies. Możliwości są nieograniczone, a zważywszy na fakt, że rynek video marketingu jest dość młody (sam YouTube ist-nieje dopiero 7 lat), wiele pozostało jeszcze do zagospodarowania.

Poniżej kilka rodzajów materiałów video oraz treści, które z ich pomocą można przekazać:

• Viral video - czyli film, który szybko rozprzestrzenia się w internecie, głównie za spra-wą portali społecznościowych. Najczęściej zawiera elementy humoru, zaskoczenia, wstydu lub zażenowania. Często wystę-pują w nim zwierzęta (z nie-wiadomego powodu internauci kochają koty), dzieci, osoby utalentowane czy sławne, a także zwyczajne memy.

• Press release video - forma, dzięki której można zaprezen-tować prawdziwych konsu-mentów korzystających z produktu.

• Video news release (VNR) - informacja prasowa w formie komunikatu video.

• Product launches - prezen-tacja nowych produktów

• Streaming video - relacja z wydarzenia na żywo, prze-kazywana za pośrednictwem platform webowych.

• Tutoriale i screen casty - formy udzielające odpowiedzi na najczęściej zadawane pyta-nia, wyjaśniające jak działają produkty czy usługi oraz jak z nich korzystać.

• Prezentacja pracowni-ków - w końcu to pracownicy są najcenniejszą wartością w każdej firmie.

• UGC videos - User Generated Content, czyli filmy podsyłane przez użytkowników, ambasa-dorów marki używających pro-dukty lub usługi danej marki.

• Filmy rekrutacyjne - zachę-cające ludzi do ubiegania się o pracę w firmie. Prezentacja działu HR, który prezentuje warunki pracy w danej firmie, przedstawienie niektórych pra-cowników. Istotne szczególnie dla młodego pokolenia, które coraz mniej czyta.

Video to komunikacja na wielu poziomach, poprzez ob-raz, wyobraźnię, słowo mówione, muzykę oraz tekst wizualny. To jeden z najlepszych sposobów, aby zaangażować swoją publicz-ność lub pozyskać nową.

http://goo.gl/cXi2u http://goo.gl/DzNW3

Page 28: TURNON magazine nr5

„kochani, dajcie lubisia”.

Page 29: TURNON magazine nr5

29

„kochani, dajcie lubisia”.

FELIETON

To felieton, nie analityczne case study, mogę sobie zatem pozwolić na pewien subiektywizm w określeniu, z czym marka A i marka B kojarzyły mi się do tej pory. I tak Kazar to jakość dobra, choć ceny wskazują, że powinna być lepsza. W każdej kolekcji 2-3 fasony, po które bez mrugnięcia okiem wstąpię do butiku, ale cała reszta nieco zbyt krzykliwa, taka bizantyjska.

Wojas natomiast - solidny, ale nudny; ustawione na stosach pudełek trzewiki niespecjalnie zachęca-ją, by wejść do sklepu i zapoznać się z resztą asortymentu. Za sprawą obserwowanej nieco mimocho-dem kilkutygodniowej aktywności na FB opinia na temat obu marek nieco się zmieniła.

Pani całująca obcasik, pan klęczący z pudełkiem butów, z dymkiem komiksowym, w którym prosi swoją wybrankę o rękę, kolejna pani prężąca się przy regale pełnym szpilek, znów pan - tym razem w misternym kostiumie, pozujący w butiku na superbohatera. Jest też pani z przyłożoną do głowy lufą spluwy-zabawki i taka, która zostaje schwytana przez ochroniarza, gdy chce wynieść pu-dło z butami. Tyle są w stanie zrobić, by zdobyć upragnione buty Kazar, czy 1000 złotych na zakupy w salonach marki. Nie wiem, ilu z was dopatrzyło się w tej akcji zgrzytu, ale ja się pytam: dlaczego marka, aspirująca do bycia luksusową, każe ludziom robić tego typu rzeczy? Nieco jarmarczna styli-styka facebookowych akcji w zasadzie mało kogo już dziwi (ludzie uwielbiają robić fotki z całuśnym dziubkiem, zwłaszcza te z ręki, przed lustrem, chętnie dzielą się też obrazami suto zastawionych sa-łatką jarzynową stołów czy wnętrz tonących w gęstych firanach). Nie będzie też chyba specjalnym zaskoczeniem stwierdzenie, że niektóre projekty Kazar mijają szerokim łukiem to, co rozumiemy jako szlachetną elegancję: prostotę, skromność i umiar. Można by zatem rzec: wszystko gra, kto wymaga, by marka obuwnicza promowała się w operze? Drażni jednak stylistyka, jaką wybrał Kazar - pewnie zupełnie by nie drażniła, gdyby w grę wchodziła marka kojarzona powszechnie z trzykrotnie niższymi cenami produktów. Jeśli z jednej strony na metce przeciętnych poniekąd butów widnieje 800 zło-tych, a z drugiej ci, którzy określani są jako fani i wielbiciele Kazara w żadnym wypadku taką kwotą na zachcianki nie dysponują, bo o wymarzoną parę butów czy tysiąc w prezencie muszą stoczyć bój, tworząc kolaże z dialogami między sobą a parą oficerek, to coś tu nie gra. Misternie wyreżyserowane ujęcie to dopiero początek. Trzeba jeszcze zadbać o odpowiednią ilość głosów, codziennie przypomi-nając znajomym „kochani, dajcie lubisia”. Tego typu formuła - konkursy, w których tworzy się ran-kingi na podstawie liczy głosów od innych użytkowników - powinny tak naprawdę w ogóle pozostać poza zainteresowaniem marek luksusowych czy do takich aspirujących. Taki mechanizm poprawia, owszem, rozpoznawalność marki pośród użytkowników serwisów społecznościowych, ale czy właśnie o to powinna zabiegać marka z segmentu premium? Wisienką na torcie były błędy językowe serwo-wane w co trzecim poście redagowanym przez prowadzących fan page Kazar i styl, w którym zdanie podane bez emotikonu to zdanie stracone. Brrrr.

Tymczasem w kwaterze głównej Wojas... No właśnie, tam najwyraźniej wydarzyło się coś do-brego, a efekty widać na kilku płaszczyznach. Prowadzony na Facebooku konkurs posiadał wszystkie cechy dobrej zabawy na poziomie: była zagadka, ładnie zredagowany opis, smaczna grafika, nie było za to wymagania od ludzi robienia z siebie błazna. Mniej więcej w czasie konkursowych tematów odwiedziłam sklep Wojas i zmiany, jakie dostrzegłam - w asortymencie i aranżacji - są naprawdę pozytywne. Tym samym zasób słów-kluczy w kontekście Wojasa poszerzył się w moim przypadku z jedynie „solidny” do „wart uwagi” i „z klasą”. I cieszy fakt, że zauważyło to wielu.

KLASA ZAWSZE W CENIE

Autor: Karolina Sikorska

Praktycznie w jednym czasie dwie polskie marki obuwnicze przeprowadziły akcje konkursowe na Face-booku. Nie one pierwsze i nie ostatnie, podobnych aktywności jest przecież cała masa, ale te równoległe

kampanie ukazały z całą jaskrawością poziom, do którego zmierza komunikacja obu marek.

Page 30: TURNON magazine nr5

30

Budowanie szerokiego do-tarcia do grupy docelowej jest możliwe w masowych mediach konsumenckich.

Dlatego strategia ilościowa jest stosowana zwykle na Facebooku, który umożliwia szybkie, choć czę-sto kosztowne pozyskiwanie ruchu w naszej społeczności. Facebook jest jednak medium o charakterze rozrywkowym i dobrze sprawdza się jako narzędzie asocjowania się z markami czy grupami poglądów. Inwestycja w zbudowanie dużej grupy fanów z czasem uniezależnia markę od konieczności wykorzy-stywania płatnych kanałów dotar-cia do konsumentów. Strategia obliczona na szybkie pozyskanie dużej liczby fanów służy zbudo-waniu własnego medium (tzw. owned media), które w przyszłości zamierzamy wykorzystywać do oddziaływania na szeroką grupę konsumentów. Fanpage o wyso-kim udziale konsumentów z grupy docelowej jest wykorzystywany do propagowania informacji na których zależy marce również do znajomych fanów. W takim podej-ściu skupiamy się jednak bardziej na kwestii dystrybucji informacji, a nie angażowaniu fanów nasta-wionemu na pozyskiwanie infor-macji zwrotnej.

Drugim typem podejścia do zarządzania kanałem na Face-booku jest organiczne budowanie

bazy fanów. Z zasady taka droga zabiera znacznie więcej czasu i sta-nowi większe wyzwanie od strony merytorycznej. Wyznawcy marki i eksperci, którzy sami odnajdują fanpage, są bardziej wymagający niż mniej zaangażowani w produkt użytkownicy. Dużo częściej są nastawieni na interakcję z marką, co pociąga za sobą konieczność stworzenia głębszej interakcji ze światem produktu. Dlatego tego typu podejście jest często stoso-wane przez firmy samodzielnie prowadzące profile własnych ma-rek na Facebooku. Bezpośrednia wiedza o produkcie jest niezbędna dla wartościowej i autentycznej rozmowy z fanami o świecie marki. Często wynikiem realizacji strate-gii jakościowej jest pozyskiwanie informacji zwrotnej od konsumen-tów, które może stanowić punkt wyjścia do szerszej komunikacji z rynkiem, zmian w produkcie lub wprowadzania innych inno-wacji. Zaangażowani użytkownicy będą również bardziej skłonni do udziału w badaniach czy współtwo-rzenia treści na stronie. Charak-teryzują się oni również większym poziomem lojalności względem marki.

STRATEGIA W SOCIAL MEDIA – ILOŚĆ CZY JAKOŚĆ?

Autor: Dominik Kaznowski

Wydaje się, że to pytanie zadaje sobie każda osoba analizująca potencjalne ścieżki budowania stra-tegii obecności w mediach społecznościowych. Rozstrzygnięcie tego dylematu nie jest łatwe i nie zawsze możliwe. Jednak decyzję zwykle ułatwia jasne zdefiniowanie celów, jakie stawiamy przed naszymi kanałami w social media. Kolejnym istotnym aspektem podejścia do tworzenia koncepcji społecznościowej aktywności jest również ilość narzędzi, jakie zamierzamy stosować w komunikacji z odbiorcami. Może się bowiem okazać, że spoglądając na social media jak na eko-system różnych kanałów, realne okaże się zaspokojenie oczekiwań zarówno w odniesieniu do ilości, jak i jakości.

Decydując o wyborze stra-tegii na Facebooku należy rozwa-żyć również podejście do innych kanałów, które mogą i powinny być komplementarne do aktywności marki w serwisach społecznościo-wych. Wybór strategii jakościowej w odniesieniu do Facebooka nie zamyka nam możliwości jednoczesnego budowania szero-kiego dotarcia do konsumentów. Rolę taką często pełni kanał marki w YouTube. Z drugiej strony, poświęcając się masowej komu-nikacji z wykorzystaniem fanpa-ge, bardziej wartościowe teksty angażujące liderów opinii może-my zamieszczać na blogu marki. Rozważając różne ścieżki wyboru strategii należy zatem przypisać odpowiednie cele i typy komuni-kacji do odpowiednich narzędzi społecznościowych. Punktem wyjścia do myślenia o obecności w social media jest spojrzenie na całość tych rozwiązań jak na wzajemnie połączony ekosystem, w którym różne zadania są realizo-wane za pomocą wyspecjalizowa-nych narzędzi. W tym kontekście wybór pomiędzy ilością i jakością nie zawsze musi stanowić wyzwa-nie komunikacyjne dla marek.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Rozważając różne ścieżki wyboru strategii należy zatem przypisać odpowiednie cele i typy komunikacji do odpowiednich narzędzi społecznościowych.

Page 31: TURNON magazine nr5

31

To, że z mediów społeczno-ściowych możemy ko-rzystać za darmo, pozo-stało zasadniczo prawdą.

Za darmo możemy założyć fan page, pisać na nim, zamieszczać grafiki, zapraszać znajomych, aby go polubili lub organizować kon-kursy. Tak, takie działania nic nie kosztują. Niestety, nie są już tak efektywne jak kiedyś. Dlaczego?

Podstawowa rzecz to ilość. Swoje konta zakłada coraz więcej firm o podobnym profilu dzia-łalności, a co się z tym wiąże, to, co robią na swoich fan page’ach, również pozostaje praktycznie takie samo. A polski fan marki jest zupełnie innym fanem, aniżeli ten „zachodni”. Przede wszystkim inna jest relacja pomiędzy brandamia ich konsumentami.„Inna” znaczy mniej osobista. Jesteśmy z nimi mniej związani emocjonalnie, mniej lojalni, a tym samymnie wydajemy tak chętnie znaczą-cych kwot, aby wraz z produktem „kupić” jego świat przeżyć.Im mniej osobiście podchodzimy do marki, tym mniejsza jest nasza chęć do aktywnego uczestnictwa w jej komunikacji, np. na fan page-’u. Co więcej, inne jest samo podej-ście do mediów społecznościowych. W Stanach Zjednoczonych normą jest, że przeciętna osoba prowadzi bloga lub vloga, ma konto w takich serwisach jak Facebook, For-square, Pinterest, a na Twitterze zamieszcza kilka postów dziennie. Co więcej – nie tylko prowadzi, ale również czynnie angażuje się w to, co robią lub piszą firmy oraz osoby. Nie chodzi bowiem o to, żeby coś przeczytać, ale o to, aby dać znać, że się przeczytało.

Inna rzecz, która wiąże się z mnogością, to ilość informacji, która do nas dociera. Jest ich zbyt dużo, aby zaangażować się w każdą z nich. Zaangażować w znaczeniu polubić, a przede wszystkim sko-mentować, udostępnić lub wziąć udział. Dlaczego nie ma już social media za darmo, można zobrazo-wać w prosty sposób, na przykła-dzie konkursu. Przede wszystkim regulamin serwisu nie pozwala na organizowanie konkursu jedyniez pomocą Facebook. Należy prze-prowadzić go z pomocą aplikacji konkursowej, która oczywiście kosztuje. Po drugie, z racji ilości konkursów, które są aktualnie or-ganizowane, nagrody powinny być ciekawe i przeważnie wartościowe, a ich liczba większa niż - standar-dowe jeszcze do niedawna - trzy. Nieco inaczej wygląda to co prawda w przypadku branży FMCG,gdzie dla prawdziwych fanów wartościową nagrodą są pro-dukty danej marki. Idąc dalej – do niedawna konkursy można było promować na fan page’ach konkursowych, zamieszczając informację o nich dość często i na relatywnie dużej ilość stron. Aktu-alnie takie działania bardzo szybko są przez serwis wyłapywane i auto-matycznie uznawane za spam.Promocja jest więc utrudniona. Aby konkurs wzbudził zaintere-sowanie, należałoby wykorzystać do jego promocji albo Facebook Ads, albo promować poszczególne wpisu. Oba te działania są płatne. Efekt - miesięczny konkurs wpie-ramy intensywną akcją promocyj-ną oraz z ilością nagród sprawiają-cą, że fani naprawdę uwierzą, że mogą wygrać, to koszt nawet kil-ku tysięcy. Zupełnie inną kwestią

QUO VADIS, FACEBOOK?Autor: Magdalena Tyrka

Zwykło się mówić, że media społecznościowe to darmowe narzędzie promocji. Darmowe chyba już tylko w teorii. Nadeszła bowiem najwyższa pora, aby zacząć informować klientów, że za Facebooka

też trzeba zapłacić.

jest to, że sama atrakcyjność Face-booka spadła. Podobnie jak wiele innych narzędzi spowszechniał i przestał budzić takie zaintereso-wanie, jak kiedyś. Coraz częściej największe fan page z liczną grupą aktywnych fanów to strony firm, które komunikują przede wszyst-kim outdoorowo lub w telewizji, zaś Facebook jest jedynie kanałem wspomagającym.

Kiedy Facebook wcho-dził na giełdę, Mark Zuckerberg musiał przedstawić serwis jako potencjalne źródło gotówki. A jak coś, na czym się bezpośrednio (bo użytkownicy Facebooka za nic nie płacą) nie zarabia, może przynosić dochód? Pierwszymi zwiastunami zmian są takie rozwiązania jak Facebook Gifts oraz Facebook Of-fers. Pierwsze pozwala na wysłanie drobnego giftu znajomemy, drugie zaśt to narzędzie pozwalające w dość prosty sposób zamieścić na swoim profilu specjalną ofertę dla fanów. Choć istnieją pewne obostrzenia co do tego, jakie fan page’e mogą z tego skorzystać, to jednak meritum stanowi fakt, że za darmo Facebook Offers wyko-rzystać można tylko za pierwszym razem.

Inną kluczową zmia-ną, która wprowadzona została we wrześniu, jest zmiana algo-rytmu wyświetlanych postów. W rzeczywistości skutkuje to niż-szym zasięgiem organicznym, czyli liczbą osób, które bez dodatkowej promocji widzą posty fanpage’a. Jak można liczbę tę poprawić? Korzystając z płatnej promocji wybranych postów.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Page 32: TURNON magazine nr5

32

Spoglądając z szerszej per-spektywy na projekty, które dzisiaj uchodzą za inno-wacyjne, trzeba przyznać,

że oczekiwania i aspiracje znacznie zmalały. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu liczyło się rozwiązywanie problemów, podejmowanie wiel-kich wyzwań, wyznaczanie nowych

ścieżek rozwoju, słowem - przy-czynianie się do polepszania życia ludzi. Dzisiaj takie podejście zdaje się być uznawane za idealistycz-ne i oderwane od rzeczywistości. „Nie rozwiążesz problemów ludzkości” podpowiada diabełek siedzący na ramieniu, a my bez-wiednie mu ulegamy, nie próbując nawet podjąć wyzwania.

OBIECALIŚCIE KOLONIE NA MARSIE...Autor: Łukasz Musiał

„Obiecaliście mi kolonie na Marsie. W zamian dostałem Facebooka”. Przestaliśmy rozwiązywać wielkie problemy tego świata - mówi Buzz Aldrin z okładki MIT Technology Review. To wołanie o cel w branży projektowej, internetowej, komunikacyjnej czy w ogóle w biznesie, wydaje się nie być odosobnione. Czy rzeczywiście sprawy naprawdę ważne przestały być sexy, a nasze wysiłki skupia-my głównie na błahostkach?

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Coś jednak drgnęło Ostatnie lata minęły pod znakiem mediów społecz-nościowych. Zachłysnęliśmy się - nie ma co. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to wręcz trochę nam odbiło. Naszym światem zawładnęły lajki, śmieszne obrazki, wpisy ograniczone do 140 znaków, czy ciągle pojawiające się niby--nowe serwisy, które tak naprawdę tylko nieznacznie różnią się od tych już istniejących. Ale po kilku latach społecznościowego szaleństwa widać zmęczenie i chęć poszuki-wania nowej wartości. W związku z tym, że nowego przełomu narzę-dziowego na miarę Facebooka nie widać, pozostaje albo bezradnie wyczekiwać kolejnej „rewolucji”, albo zacząć szukać nowych możli-wości.

Odpowiedzi w dizajnie? Jedną z prób przywróce-nia zapomnianej wartości reali-zowanych projektów wydaje się być design thinking - oparte na multidyscyplinarności myśle-nie projektowe, w którym łącząc wiedzę z bardzo różnych dzie-dzin staramy się rozwiązywać problemy i zaspokajać potrzeby ludzi. Jak przekonuje Tim Brown w swoim artykule Design Thinking w Harvard Business Review, takie podejście to nic nowego, za przy-kład stawiając Thomasa Ediso-na. Znamy go głównie dlatego, że to właśnie on w 1879 roku opatentował żarówkę. Opatento-wał, nie „wynalazł”. Żarówka była znana na długo wcześniej. Jego prawdziwa zasługa polegała jednak na zaprojektowaniu w zasadzie

Page 33: TURNON magazine nr5

33

całego otoczenia rynkowego dla nowego wynalazku. To Edison był autorem projektów prądnicy prądu stałego, pierwszej na świe-cie elektrowni publicznego użytku (Nowy Jork) czy akumulatora. Inaczej mówiąc, Edison rozpo-znał potrzeby ludzi, przewidział, jak będą chcieli korzystać z żarówki i dał im wszystkie niezbędne do tego narzędzia. Ten self-made-man był zaprzeczeniem archetypicznych cech „prawdziwego” wynalazcy - pracującego samotnie geniusza, raz po raz oświecanego wybitnymi pomysłami, które okazywały się przełomowe. Edison otoczył się wybitnymi umysłami, naukowca-mi specjalizującymi się w różnych dziedzinach i to właśnie, jak się okazuje, przesądziło o jego sukce-sie.

Thinking like a designer can transform the way you develop products, services, processes - and even strategy. Potoczne myślenie o dizaj-nie ewoluuje. Jeszcze do niedawna projektowanie było traktowane tylko w kategoriach estetycznych. Było czymś na kształt ozdobnego papieru służącego „opakowaniu” produktu tak, żeby lepiej się sprze-dał. Dzisiaj coraz częściej dizaj-nerzy zajmują się wymyślaniem produktów lub ich przeprojekto-wywaniem, czego celem ma być lepsze odpowiadanie na ludzkie potrzeby. Świetnie opowiada o tym dziennikarz John Hoc-kenberry w swoim wystąpieniu

podczas TED2012 (http://goo.gl/

Vuu2T). Jako inwalida przykuty do wózka po wypadku samochodo-wym, opowiada o swoich proble-mach związanych z postrzeganiem go przez przechodniów tylko przez pryzmat jego tragicznej historii. Dla człowieka, który pogodził się ze swoim kalectwem, wózek stał się zwyczajnym narzędziem, umożliwiającym normalną eg-zystencję. Inni ludzie, zwłaszcza ci mijani na ulicy, wciąż jednak patrzyli na niego ze współczuciem.

Nie pomagało uśmiechanie się, gapienie, próby nawiązywa-nia kontaktu, elegancki ubiór - dla nieznajomych był przede wszystkim człowiekiem ciężko doświadczonym przez los. Rozwią-zanie przyszło znienacka i okazało się banalnie proste. Za namową córek Hockenberry zamontował w swoim wózku świecące kółka, znalezione przypadkiem w katalo-gu wózków inwalidzkich. Począt-kowo sceptyczny (poważny dzien-nikarz na wózku ze świecącymi kółkami?), zgodził się. Okazało się, że dzięki temu prostemu zabiego-wi przechodnie przestali widzieć w nim człowieka doświadczone-go tragedią, a zaczęli traktować niemal jak celebrytę, obdarzonego poczuciem humoru i dystansem do samego siebie. Problem został rozwiązany dzięki świadomemu zabiegowi przemienienia inwalidy na wózku w kapitana statku ko-smicznego.

Do things with intent! W tym momencie docho-dzimy do sedna sprawy, czyli dzia-łania z rozmysłem, ze świadomą intencją i celem. Dla Buzza Aldrina tym celem było rozwiązanie pro-blemów Ziemi jako zamkniętego systemu (ograniczone surowce i przestrzeń) poprzez poszukiwanie innych możliwości w otwartym systemie, jakim jest przestrzeń kosmiczna. Celem Edisona było przeniesienie wynalazku elektrycz-ności pod strzechy - sprawienie, że będzie użyteczny dla każdego człowieka. Hockenberry chciał po prostu, aby zaczęto w nim widzieć człowieka zamiast ofiary. Intencje i zakres działania bardzo różne, ale wspólne myślenie w katego-riach zaspokajania potrzeb, które realnie wpływają na naszą rzeczy-wistość, co wcale nie jest dzisiaj takie oczywiste.

Jason Pontin w artykule Why We Can’t Solve Big Problems (MIT Technology Review) zwra-ca uwagę, że z takim podejściem ma dzisiaj kłopot nawet Dolina Krzemowa, niegdyś uznawana za centrum innowacyjności świata. Kiedyś źródło, w którym naro-dził się m.in. Microsoft (chcący wprowadzić komputer do każdego domu na ziemi), czy Google (który postawił przed sobą zadanie zor-ganizowania światowych zasobów informacji i uczynienie ich dostęp-nymi dla każdego). Dzisiaj Silicon Valley zajmuje się głównie produ-kowaniem aplikacji fejsbukowych służących najczęściej rozrywce.

Skoro zatem nawet naj-więksi tego świata nie potrafią już dziś nawet skupiać się na jego problemach, nie mówiąc już o ich rozwiązywaniu, dlaczego to my powinniśmy? Odpowiedź jest prosta - aby czynić świat lepszym. W zakresie komunikacji mamy do tego najlepszą bodaj okazję i narzę-dzia. Nie zmarnujmy jej na infor-mowanie świata o tym, co dzisiaj jedliśmy na śniadanie.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Jedną z prób przywrócenia zapomnianej wartości realizo-wanych projektów wydaje się być design thinking - oparte na multidy-scyplinarności myślenie projektowe...

Page 34: TURNON magazine nr5

Niezmiennie zadaję sobie pytanie, gdzie leży ta cienka granica pomiędzy umiejętnym wykorzystywaniem social media a społecznościowym ekshibicjonizmem.

Page 35: TURNON magazine nr5

35FELIETON

To, że się uśmiecham, nie znaczy, że jestem szczęśliwa. Po prostu nie chce mówić, jak ciężkie jest moje życie - czytam status zna-jomej przy porannej kawie. I nie wiem, czy dać je numer do do-

brego terapeuty, czy można zlekceważyć temat i skupić się na śmiesz-nych obrazkach. Po 3 minutach Facebook się aktualizuje i tym razem moim oczom ukazuje się post znajomego, który radośnie informuje, że 23 wyjeżdża do Holandii, gdzie zarobi blisko 20 tysięcy złotych w pół roku. W tym momencie zaczynam się zastanawiać, czy ów znajo-my ma coś wartościowego w domu, co mogłabym mu ukraść w czasie jego nieobecności. No bo skoro tak zachęca…

Właściwie wszystkie social media mają ustawienia dotyczące prywatności. Problem chyba jednak nie polega na tym, że nie wiemy jak z nich korzystać, lecz w tym, że zwyczajnie nie chcemy. Społeczno-ściowe „tablice” to nowa kozetka u psychologa – mówimy co nam jest, a rzesze wiernych znajomych przeprowadzają dogłębną analizę. Albo zostajemy celebrytami i opisujemy nasze życie w najmniejszym deta-lu, ku uciesze zazdrosnej, internetowej gawiedzi. W efekcie zamiast pytać „co u ciebie” otwieramy galerię, przeglądamy kilka albumów, następnie sprawdzamy czy informacje na profilu uległy zmianie i go-towe – historię ostatnich dwóch lat mamy w małym paluszku. Ale ja się pytam – nie boicie się?

Media społecznościowe to zupełnie nowa jakość komunikowa-nia, podobnie jak i rodzaj relacji nawiązywanych pomiędzy członka-mi danej społeczności. Ma być bardziej osobiście, bardziej z życia, ale odrobina umiaru jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Pomijam nawet wątek pracodawcy, który zanim zaprosi nas na rozmowę, prześledzi w pierwszej kolejności nasze poczynania na Fejsie albo NK. Chodzi o zwykłe bezpieczeństwo. O to, co chcemy powiedzieć naszym mi-nimum 300 znajomym, z których większość widzieliśmy ostatni raz w podstawówce, 15 lat temu.

Niezmiennie zadaję sobie pytanie, gdzie leży ta cienka grani-ca pomiędzy umiejętnym wykorzystywaniem social media a społecz-nościowym ekshibicjonizmem. Bo nie jestem pewna, czy szczegóło-wy opis omyłkowej wizyty u ginekologa jest tym, co chcę przeczytać w niedzielny poranek. Trochę szacunku – nie do odbiorców, ale do samego siebie.

SOCIAL EKSHIBICJONIZM

Autor: Magdalena Tyrka

Wakacje w Grecji, nowe buty, ja i mój mąż, mój mąż przy drzewie, moja żona przy basenie w Egipcie, mój syn z pieskiem, moja córka z nowym rowerkiem – i nagle Facebook wystarcza, aby stworzyć profil psycho-

logiczny człowieka. Błagam, ja naprawdę nie chcę tego wiedzieć!

Page 36: TURNON magazine nr5

36

Optymalizacja wirusa czy wirusowanie treści?

Selekcja treści w interne-cie jest coraz ostrzejsza, niełatwo się wybić... Jednak pojawiające się

raz po raz kampanie, kreacje i spontanicznie powstające memy na każdym kroku udowadniają, że to jednak możliwe. Pozostaje tylko pytanie - jak to zrobić?

Zasadniczo do wyboru są dwie drogi. Z jednej strony moż-na stworzyć lub podpiąć się pod istniejącego wirusa, kładąc nacisk przede wszystkim na optymalizację i efektywność marketingową dzia-łań, z drugiej strony można two-rzyć interesującą treść dbając mak-symalnie o łatwość dzielenia się nią przez użytkowników. Oba sposoby mogą być bardzo skuteczne, warto zauważyć, że efektem zastosowania dowolnej z tych metod jest powstanie i szero-ka popularyzacja ciekawej, uni-kalnej treści. Wybór jednej z dróg warto uzależnić przede wszystkim od naszych możliwości, specyfiki zgromadzonej już wokół marki społeczności oraz branży, w której działa firma.

Co jest ważne dla SEO? W SEO kluczowe są ele-menty, których większość ludzi nie dostrzega odwiedzając stro-ny www – nic dziwnego, prze-cież wszystkie zabiegi związane z pozycjonowaniem mają na celu przekonanie o wartości danej strony nie ludzi, a roboty. Stąd też podejście do tworzenia optymalnej treści wymaga ściśle określonego

zestawu powtarzalnych działań – sprowadza się to do jak najlepszego wypełnienia listy poleceń i oczeki-wania na rezultat.

W wypadku projektowa-nia optymalnego wirusa opartego na wyszukiwaniach niezbędne jest wybór odpowiednich słów kluczo-wych oraz przygotowanie kreacji w sposób strawny dla botów, które „żerują” przede wszystkim na treści tekstowej i mimo wy-siłków wciąż pozostają ślepe na grafikę czy wideo. Słowa kluczowe muszą zatem pojawić się we wszystkich ważnych z punktu widzenia Google miejscach – chodzi przede wszystkim o tytuł strony, widoczną treść, meta opis, tagi, tekst alternatywny w wypad-ku obrazków oraz opisy i słowa kluczowe w wypadku wideo. Jeśli stawiamy na treści wirusowe opar-te o SEO, warto wspomóc swoje działania poprzez odpowiednie przygotowanie tytułów, układu i zawartości postów oraz, oczywi-ście, przez publikację linków we własnych kanałach komunika-cji w mediach społecznościowy. W tym wypadku kluczowe jest tak-że prezentowanie treści jak najbar-dziej przydatnej z punktu widzenia internautów, która dodatkowo maksymalnie zachęca i ułatwia dzielenie się. Oprócz tego, treść wirusowa powinna być połączona poprzez linkowanie wewnętrzne w witrynie z treściami pożądanymi z punktu widzenia firmy – jeśli artykuł przeczyta duża grupa ludzi, to istnieje spora szansa na to, że część z nich podąży dzięki linkom w pożądanym kierunku

WIRUS I SEOAutor: Joanna Cosel

Śmierć SEO wieszczona jest przez internetowych ekspertów kilkukrotnie w ciągu każdego roku, zazwyczaj przy okazji zmiany algorytmów Google lub Facebooka. Prawda pozostaje jednak taka, że wyniki wyszukiwania stanowią dla internautów wciąż najważniejsze źródło wiedzy o produktach czy usługach, a dla większości witryn jest to główne źródło ruchu. Dlatego pogłoski o śmierci SEO w erze social media są mocno przesadzone.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

W SEO kluczowe są elementy, których większość ludzi nie dostrzega odwiedzając strony www – nic dziwnego, przecież wszystkie zabiegi związane z pozycjonowaniem mają na celu przekonanie o wartości danej strony nie ludzi, a roboty.

Page 37: TURNON magazine nr5

37

Treść wirusowa oparta na popularnych słowach kluczowych żyje w internecie znacznie dłużnej niż memy

i być może podejmą akcję, która jest dla nas istotna. Treść wirusowa oparta na popularnych słowach kluczowych żyje w internecie znacznie dłużnej niż memy oparte na chwilowej modzie, jednak wyni-ki na początku działań nie są aż tak spektakularne.

Co jest ważne w wypadku treści wirusowych? Teoretyczne opisywanie mechanizmów tworzenia treści wi-rusowej nie jest zadaniem łatwym, ponieważ w tym wypadku sukces zależy przede wszystkim od dobre-go pomysłu oraz odpowiedniego wykonania. Kilka rzeczy jednak wiadomo na pewno - w wypadku virali najważniejsze elementy to zaskoczenie, humor oraz emocje. Warto zauważyć, że niemal każda treść rozprzestrzeniająca się bły-skawicznie wśród użytkowników sieci społecznościowych zawiera w sobie przynajmniej jeden z tych elementów. Skłaniając się ku temu rozwiązaniu największy nacisk należy położyć na etap poprze-dzający faktyczne działania, czyli na generowanie pomysłów. Muszą być one dopasowane do grupy do-celowej, ale jednocześnie zawierać w sobie elementy wykraczająca poza oczekiwania odbiorców. Najpopularniejszymi treściami wirusowymi, które często wykorzy-stywane są w komunikacji marke-tingowej, są filmiki video osadza-ne w popularnych platformach lub obrazki, szczególnie infografiki. Czasem zdarzają się sytuacje, kiedy inne typy treści zyskują potencjał wirusowy, jednak jest to rzadkość, ponieważ to właśnie łatwa w konsumpcji treść, ideal-na do szybkiej oceny i weryfikacji jej jakości, najlepiej nadaje się na wirusa. Warto zwrócić uwagę, że najbardziej popularne wirusowe filmiki zazwyczaj nie trwają dłużej niż 30 sekund...

Treść z efektem WOWPrzykładem działań nastawionych przede wszystkim na wiruso-wość może być na przykład kanał YouTube producenta blenderów

http://goo.gl/l0L7F, na którym szef marketingu firmy Blendtec regularnie odpowiada na pytanie „Czy to się zmieli?” wrzucając do swoich urządzeń najróżniejsze rzeczy od kleju super glue po-przez tablety, telefony czy aparaty, a na cyrkoniach kończąc. Pomysły społeczności na nowe rzeczy do przetestowania nigdy się nie kończą. Kanał ma niemal 470 000 subskrybentów, a ponad 120 filmików na nim umieszczo-nych wyświetlono dotychczas aż 212 milionów razy. Warto zwrócić uwagę, że cała akcja obudowa-na jest komunikacją w różnych kanałach społecznościowych (YouTube, Facebook, Twitter), a naturalny ruch z wyszukiwarek (na poziomie około 50 000 mie-sięcznie) związany z tą charak-terystyczną frazą tytułową „will it blend” zawartą w filmikach, kierowany jest na dedykowaną

stronę www.willitblend.com. Wirus rozpoczynający życie jako pomysł na pojedynczy filmik stał się z czasem centralnym elementem ekosystemu marketingowego.

Treść zachęcająca do dzielenia Inną postawę wobec wi-rusowości treści prezentuje duży

polski serwis natemat.pl – tutaj treść o typowej formie ubrana jest w wyjątkowo społecznościowe opakowanie. Warto zwrócić uwagę na przyciski społecznościowe (tzw. social buttons) pojawiające się pod wpisami, które pozwalają użyt-kownikowi jednym kliknięciem opublikować treść w kanałach społecznościowych. Warto także spojrzeć na komentarze: obsługi-wane są przez wtyczkę społeczno-ściową Facebooka, która publikuje na tablicy użytkownika informację o podjętych przez niego działa-niach. Docierając w ten sposób do znajomych komentatora zwiększa się szanse na to, że ktoś z nich również zechce wziąć udział w toczącej się dyskusji. No i jeszcze jeden interesujący element – obok komentarzy pojawiają się

w formie polecenia posty z serwisu, które zostały najczęściej polubione przez użytkowników – społecz-ny dowód słuszności powoduje, że większe szanse na polubienie mają treści już w danej chwili popularne. Dzięki temu wszelkie możliwości udostępniania treści przez użytkowników są wykorzy-stane, a czytelnicy nieświadomie pracują na popularność portalu, który we wrześniu, po 8 miesiącach funkcjonowania, przekroczył ma-giczną barierę 1 miliona unikanych użytkowników miesięcznie.

Co z tego wynika? W dobie mediów spo-łecznościowych warto spojrzeć na udostępnienia nie tylko jako krótkotrwały kaprys internautów, ale również w szerszej perspekty-wie, jako działania długofalowe, które poprawiają widoczność strony w wynikach wyszukiwania. Każde udostępnienie, polecenie, komentarz, pin czy retweet, to link do naszej witryny, a media społecz-nościowe, pomimo niesnasek mie-dzy gigantami, cieszą się bardzo dużym zaufaniem wyszukiwarek. Wykorzystując zatem odpowiednie tytuły optymalne pod względem słów kluczowych, odpowiednio konstruując treść oraz dostępne możliwości, możemy budować popularność naszej witryny oraz pożądany profil linków przycho-dzących (które pochodzić będą z zaufanych serwisów) przy znacz-nie mniejszych nakładach.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Page 38: TURNON magazine nr5

NIE WIESZ JAK ROZWIĄZAĆ PROBLEM WIZERUNKOWY?

Skontaktuj się z naszym konsultantem

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Karolina SikorskaPR [email protected]

Page 39: TURNON magazine nr5
Page 40: TURNON magazine nr5

40

Jednym z głównych po-wodów takiego stanu rzeczy jest właśnie kwe-stia komunikacji, czy też

szerzej, zrozumienia wzajemnego systemu wartości i porozumienia na poziomie tego, co, w jaki sposób i do kogo mówić. Oczywiście temat ten jest znacznie szerszy niż kwe-stia zatrudnienia i wpasowania się pokolenia Y w istniejące struktury organizacyjne.

W uproszczeniu, o młodym pokoleniu urodzonym po roku 1980 można powiedzieć, że jest uzależnione od internetu. Podobnie jak pokolenie rodziców, spędzające dużą część życia przed telewizora-mi, młodzi tłumaczą sobie życie na podstawie tego, co widzą, śle-dzą i mówią w sieci. Szczególnie nieskrępowana dyskusja będąca wynikiem rosnącego udziału me-diów społecznościowych w aktyw-nościach sieciowych prowadzi do obniżenia się stopnia sforma-lizowania komunikacji. Młodzi preferują zatem znacznie bardziej otwarty styl porozumiewania się. W ich rozumieniu, otwartość w komunikacji oznacza większą autentyczność, co pociąga za sobą również chęć czy też potrzebę budowania przede wszystkim nie-formalnych relacji. Między innymi dlatego coraz trudniej dostrzec nam linię podziału pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym młodych. Są z zasady znacznie bar-dziej zaangażowani we wszystko, co starają się robić. Jednak to zaan-gażowanie musi być podtrzymywa-ne za sprawą komunikacji o znacząco wyższej częstotliwości

niż miało to miejsce do tej pory. Intensyfikacja przepływu informa-cji przekłada się jednak na koniecz-ność uproszczenia pojedynczego przekazu.

Podobnie wysoka dyna-mika jest udziałem narzędzi, które wykorzystujemy w komunikacji z pokoleniem Y. Młodzi, wycho-wani w pozbawionej możliwości budowania personalnych relacji przestrzeni, charakteryzują się z jednej strony niższymi niż ich rodzice kompetencjami w zakresie komunikacji bezpośredniej (face to face), a z drugiej posiadają zdol-ność do niezwykle szybkiej ada-ptacji nowych rozwiązań techno-logicznych. Co więcej, ze względu na wysoko rozwinięte kompetencje adaptacyjne, przeciętny przedsta-wiciel młodego pokolenia posługu-je się równolegle kilkoma różnymi narzędziami rozszerzającymi moż-liwości komunikacji. Prowadzi to do sytuacji, w której komunikacja ma charakter permanentny i jest

jedną z najważniejszych czynności realizowanych w życiu pokolenia Y. Stąd znacznie bardziej skutecznymi formami dotarcia do młodych są atrakcyjnie emocjonalnie grafiki, fotografie czy klipy wideo.

Intensywna komunikacja daje poczucie zaangażowania i umożliwia włączenie się w dys-kusję, wyrażenie własnego zdania a w efekcie wytworzenie poczucia znaczenia własnych poglądów. Jednak pomimo potrzeby nieusta-jącego włączania się w dyskusję, pokolenie Y jest w stanie głęboko angażować się jedynie w obszarach, z którymi się identyfikuje. W tym sensie można powiedzieć, że młodzi są idealistami uzależnia-jącymi budowanie silnych relacji od wartości, jakie stoją za przed-miotem komunikacji. Z drugiej strony, bardzo często w takich właśnie sytuacjach zdarza się im naginać społeczne zasady w celu osiągnięcia własnych celów lub promocji wartości, z którymi się identyfikują.

Między innymi dlatego wszystko, co typowe i codzienne stanowi dla pokolenia wychowane-go w przestrzeni sieciowej „zło konieczne”. Młodzi nie są w stanie tak jak ich rodzice poświę-cać się w imię działań, z którymi bezpośrednio się nie identyfikują. Jednak dużo łatwiej jest ich prze-konać do bezinteresownego zaan-gażowania się w aktywności zgodne z wyznawanymi wartościami. To pokolenie, dla którego pienią-dze i status materialny nie odgrywa aż tak dużej roli.

POKOLENIE Y: WYZWANIA KOMUNIKACYJNE Problem wyzwań komunikacyjnych w odniesieniu do „pokolenia internetu” podejmowany jest niemal wyłącznie z punktu widzenia środowiska pracy. Zarówno młody, jak i starszym, trudno jest zgrać się w ukształtowanej przez dojrzałe pokolenia przestrzeni współpracy.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Komunikacja z pokoleniem Y:

• dużo komunikatów podtrzy-mujących zaangażowanie;

• niska lojalność (przesłanka do „przypominania o sobie”);

• preferowanie zdalnych, technologicznych a nie bez-pośrednich narzędzi komu-nikacji;

• wiele różnych sposobów i kanałów komunikacji;

• angażujące formy przekazu (obrazy, wideo);

• zaangażowanie w komunika-ty zgodne z własnym syste-mem wartości;

Autor: Dominik Kaznowski

Page 41: TURNON magazine nr5

41

Choć blogi przynależą do świata mediów społeczno-ściowych, znacznie różnią się od takich serwisów

jak Facebook czy NK, w których to przypadku celem nadrzędnym jest rozrywka. Ciężko jest bowiem zna-leźć na Facebooku profil firmy, któ-ry ma budować wizerunek eksperta w branży. Z pomocą takich serwi-sów udostępniamy głównie grafiki, linki do ciekawych artykułów czy zabawnych filmików, wygłaszamy relatywnie krótkie opinie dotyczące naszego nastroju, bieżących wyda-rzeń czy innych sytuacji. Blog natomiast to doskonała plat-forma do budowania merytoryczne-go contentu. Z jego pomocą przeka-zujemy rozbudowane, wartościowe treści, a tym samym efektywniej kształtujemy nasz wizerunek. Nie bez powodu o blogach fir-mowych mówi się często jako o wyższej formie komunikowania z klientem.

Strony www, choć rów-nież ważne w komunikacji, pełnią przede wszystkim funkcję informa-cyjną, a tym samym z ich pomocą nie będziemy budować relacji z odbiorcami – czy to w osobie kontrahentów, czy potencjalnych klientów. Blog firmowy nie tylko pozwala na poszerzenie treści (za-równo w znaczeniu objętościowym, jak i tematyki), ale może też firmie „nadać twarz” - spersonalizować ją, ocieplić wizerunek. Dlatego tak ważne jest, aby blogi firmowe prowadzone były przez pracowni-ków, nie zaś przez agencje, które w tej sytuacji powinny być jedynie

doradcą klienta, nie zaś bezpo-średnim autorem wpisów. Sam charakter bloga – to, o czym będzie się pisać, jak będzie wyglądać, czy zamieścimy wizytówki autorów – uwarunkowane jest stricte celem, w jakim dany blog w ogóle powstał.

Istnieje kilka kluczowych zasad co do prowadzenie bloga, które teoretycznie powinny zwięk-szyć szanse na sukces. Syste-matyczność, odpowiedni język, interesująca tematyka, rzetel-ność publikowanych materiałów - to tylko niektóre z nich. Szukając wartościowych inspiracji warto zapoznać się m.in. z blogiem pro-wadzonym dla firmy AXA Direct. Co ważne, nie odwołuje się on bezpośrednio do tego, czym zaj-muje się firma, czyli ubezpieczeń komunikacyjnych. SmartDriver to tak naprawdę serwis dla osób zainteresowanych samochodami oraz codziennymi kwestiami, jakie wiążą się z użytkowaniem auta – rejestracja, ubezpieczenie, spro-wadzanie samochodów zza granicy etc. Na blogu umiejętnie zestawio-no treści rozrywkowe, dotyczące np. nowych modeli, przykładowych tuningów czy nawet reklam mo-toryzacyjnych, z wpisami dedyko-wanymi poważnym zagadnieniom. W efekcie w przyjemny i niena-chalny sposób firma dostarcza nam informacje z branży, nie mówiąc wprost, że to właśnie z jej usług powinniśmy skorzystać, ale jed-nocześnie kształtując w umysłach odbiorców wizerunek AXA jako eksperta, któremu warto zaufać. A zaufanie do firmy to wartość nadrzędna.

BLOGI FIRMOWE - SPOSÓB NA „BLIŻSZĄ” FIRMĘ

Autor: Magdalena Tyrka

Tak jak zmieniła się definicja słowa bloger, tak zmieniło się znaczenie bloga. To już nie internetowa zabawka, z której korzystają nastolatki, by pisać swój pamiętnik. Blog potrafi być doskonałym

narzędziem w budowaniu wizerunku firmy, które pozwoli na „kontrolowaną” dyskusję z internautami.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Blog natomiast to doskonała platforma do budowania merytorycznego contentu. Z jego pomocą przekazujemy rozbudowane, wartościowe treści, a tym samym efektywniej kształtujemy nasz wizerunek.

Page 42: TURNON magazine nr5

42

Ciekawym przykładem bloga firmowego jest również ten, który prowadzony jest dla PKO Banku Polskiego. Ciekawym, bo z jednej strony jest zrozumiały, ekspercki, a jednocześnie ocie-pla wizerunek firmy i pomaga w budowaniu pozytywnych kono-tacji. Co równie ważne – mimo, że prowadzony dla banku nie jest nudny, a wręcz przeciwnie. W przy-stępny, acz merytoryczny sposób,

opisywane są zagadnienie związane z bankowością w Polsce i na świe-cie, a także z zakresu marketingu i PR oraz nowych technologii. I tyle dobrego, bo pomimo tych wszyst-kich zalet, bloga nie czyta właściwe nikt. Przynajmniej jeżeli bazujemy na ilości interakcji pod wpisami, a tych zwyczajnie nie ma. Jak to możliwe, aby blog tak rozpozna-walnej instytucji jak bank PKO BP nie miał komentarzy? Nawet tych negatywnych? Blog może być więc świetny i nawet obiektywnie cieka-wy, tylko co z tego?

W przypadku tego bloga warto wspomnieć o jeszcze jed-nej rzeczy – wizytówki. Na blogu PKO wszyscy autorzy mają swoje wizytówki wraz z krótkim biogra-mem, dzięki czemu wiemy kto do nas mówi i do kogo my możemy się zwracać. Tu warto na chwilę się zatrzymać. Wizytówki to dość strategiczny element bloga. Rodzaj zdjęć, to w jakich są kolorach, w co są ubrani ludzie i co jest o nich napisane – to również sposób na pozycjonowanie za-równo samego bloga, jak i firmy. Blog Bankowym Okiem to dowód na to, że można zachować równo-wagę pomiędzy profesjonalizmem (ostatecznie jest to blog prowa-dzony dla poważnej firmy finanso-wej), a odpowiednią porcją luzu, która pozwoli internautom firmę polubić i uwierzyć, że pracują w niej sympatyczni, normalni ludzie, a nie jedynie smutni urzędnicy, którzy piszą bloga za karę.

Z kolei skrajnie odmien-nym przykładem jest blog firmy odzieżowej Cropp Town. Próżno szukać na nim rzeczywistych zdjęć autorów czy biogramów zawie-rający informacje o skończonych uczelniach. Sama szata kolory-styczna jest również sugestywna. W tym przypadku jednak blog ma za zadanie wspierać wizerunek firmy zbuntowanej, pod prąd, nieco kontrowersyjnej. Nie przeka-zujemy tutaj ważnych informacji, które pozwolą wybrać najlepszy kredyt hipoteczny czy ubezpiecze-nie zdrowotne. W tym przypad-

ku budujemy relację – szukamy wspólnego świata przeżyć i idących za nim wartości. Blog Cropp Town to blog nie o sklepie, ale o i dla indywidualistów, którzy poprzez strój wyrażają swoje emocje i dla których liczą się te wartości, których ucieleśnieniem jest brand Cropp Town. Dowodem tego jest już sama nazwa bloga, czyli Who cares? ¸Blog jest więc nie o firmie jako takiej, ani nie o produkcie, lecz o lifestyle’u, jaki firma lansuje.

W przypadku bloga można mówić również o tzw. „dyskusji kontrolowanej”. Cechą, która de-cyduje o charakterze social media, jest reakcja w czasie rzeczywistym. Bez interaktywności czy dialogu nie można mówić o mediach spo-łecznościowych. Możliwość natych-miastowego kontaktu, błyskawicz-ny feedback ze strony odbiorców, to jednocześnie największa zaleta, jak i wada narzędzi SM. Zaleta, bo pozwala na relacje na zupełnie innym, personalnym momentami poziomie. Wada, gdyż czas reakcji jest natychmiastowy, wirusowość błyskawiczna, a tym samym kryzys wizerunkowy często niekontrolo-wany.

W przypadku większości blogów firmowych komentarze są moderowane. Nie oznacza to cen-zury ani zamknięcia się na dialog - przecież to również powód, dla którego prowadzenie bloga jest za-sadne. Pozwala to jednak dyskusję w pewien sposób kontrolować, być zawczasu przygotowanym z odpo-wiedzią, zaś treści spamerskie po prostu usuwać. Moderacja pozwala również na utrzymanie właściwego poziomu dyskusji, która niejed-nokrotnie jest znacznie bardziej wartościowa właśnie dzięki komen-tarzom pod wpisem. Dlatego nie należy jej unikać, ani się jej bać. Jest bowiem zjawiskiem pożąda-nym, które zwiększa wśród inter-nautów świadomość strony, a co za tym idzie - rozpoznawalności marki. A oto przecież nam chodzi.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

W przypadku bloga można mówić również o tzw. „dyskusji kontrolowanej”. Cechą, która decyduje o charakterze social media, jest reakcja w czasie rzeczywistym.

Page 43: TURNON magazine nr5

43

Każde działanie w PR ma swój cel, do którego powinno się nieustannie dążyć, a stopień jego realizacji (znaczy efektywność prowadzonych działań) stanowi o tym, czy robimy coś dobrze czy źle.

Jeśli masz coś robić, rób to dobrze – maksyma ta przyświecać powinna każdej dziedzinie naszej działal-

ności, co zakłada również social media. Każde działanie w PR ma swój cel, do którego powinno się nieustannie dążyć, a stopień jego realizacji (znaczy efektywność prowadzonych działań) stanowi o tym, czy robimy coś dobrze czy źle. Nikt nas nie będzie pytać, jak bardzo się staraliśmy. Liczą się konkretne, często mierzalne efekty. W przypadku mediów społeczno-ściowych będzie to odsetek zaanga-żowanych fanów, liczba komenta-rzy, fanów, odsłony bloga czy liczba cytowań. To twarde, jednoznaczne wskaźniki, pozwalające na estyma-cję prowadzonych działań.

Sprawa z social media teoretycznie powinna być prosta. Liczba otwierających się agencji interaktywnych (a właściwe social mediowych) czy freelancerów ogła-szających się jako administratorzy do wynajęcia sugeruje, że osób znających się na tej działce nie bra-kuje. Niestety, kiedy przychodzi do chwili, gdy mamy wymienić spek-takularne kampanie społecznościo-we, musimy się chwilę zastanowić, zanim przytoczymy konkretne akcje. Dlaczego tak się dzieje?

Paradoksalnie, prowadze-nie komunikacji z pomocą mediów społecznościowych okazuje się nie być takie proste. W ich przy-padku współpracujemy z żywym organizmem, jakim jest wirtualne audytorium, a nasza komunika-

cja zachodzi praktycznie w czasie rzeczywistym. Tym samym uzależ-nieni jesteśmy od godziny, dnia ty-godnia, czy nawet humoru naszych fanów. Prawdziwy problem zdaje się jednak leżeć w ilości i mnogości. W czasach, gdy z serwisu Facebook korzystali nieliczni (a przynajmniej znacznie mniejsza grupa aniżeli obecnie) sam fakt wykorzystania fan page’a w kampanii promo-cyjnej robił wrażenie. Bo było to nowe, można było komentować na bieżąco, odpowiadano nam rów-nież wprost z prędkością światła w porównaniu do innych sposobów komunikacji. Niezależnie co robi-liśmy, było ciekawie, dynamicznie i interaktywnie.

Teraz interaktywnie jest już wszędzie. Podobnie jak każdy stara się z Internautami rozma-wiać czy organizować konkursy. Tym samym stworzenie nieco-dziennej, angażującej kampanii, bazującej na pomysłach do tej pory nieznanych, jest co najmniej trudne. Przede wszystkim, kluczem jest zrozumienie grupy, do jakiej będziemy komunikować, a także przeanalizowanie na podstawie działań własnych oraz konkurencji co było już robione i (co najważ-niejsze) - co z tego zadziałało.

Seks to zdrowie – edukujemy Polaków Jednym z ciekawych i skutecznych przykładów kampa-nii jest ta, którą z pomocą mediów społecznościowych przeprowadziła firma Polpharma, czyli producent leków i substancji farmaceutycz-

KAMPANIE SPOŁECZNOŚCIOWE – KTO ZROBIŁ TO DOBRZE

Autor: Magdalena Tyrka

Media społecznościowe to obecnie nierzadko obowiązkowy element działań PR dla każdej firmy. Facebooka mają producenci samochodów, ubrań, jedzenia czy dostawcy telefonii komórkowych. Co

więcej – coraz częściej prowadzą również konta na Twitterze, mają firmowe strony na GoldenLine lub LinkedIn. Pozostaje tylko jedno pytanie – co z tego, jeśli nie wiedzą, jak to robić?

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

nych. Firma, korzystając głównie z Facebooka, poprowadziła w 2009 roku kampanię, której celem było skłonienie Polaków do otwartej rozmowy na temat seksu, zwłaszcza kwestii problematycznych jakie się z nim wiążą, jak i również eduko-wanie w tym zakresie. Wykorzysta-ny temat z jednej strony był nośny i wiele osób chętnie się wypowiada (zwłaszcza w Internecie) z dru-giej zaś, seks to ciągle temat tabu, często wulgaryzowany. Dlatego też sama akcja wiązał się z pewnym ryzykiem. Podstawowym kanałem wykorzystywanym w komunikacji stał się specjalnie stworzony, dedy-kowany fan page Seks to zdrowie,

Page 44: TURNON magazine nr5

44

który jednocześnie wspierał inne kanały, takie jak strona www akcji czy też promował raport z badań na temat seksualności polskich in-ternautów – „Seksowne badanie”. Jednocześnie celem było wzbudze-nie zainteresowanie Ogólnopol-skim Programem Zdrowia Seksual-nego.

Fan page ruszył 12 sierpnia 2009 i mimo braku wspierającej go kampanii kontekstowej bardzo szybko zaczął zdobywać fanów, czego dowodem może być 10 tys. osób, które wypełniły ankietę znaj-dująca się na profilu. Co równie ważne – charakter wypowiedzi in-ternautów był dokładnie taki, jaki zamierzono, tj. intymny, osobisty. Nie zdominowały go niesmaczne żarty czy bagatelizowanie pro-blemów. Fan page cieszył się tak dużym zainteresowaniem, że po zakończeniu akcji pozostał ak-tywny jako samodzielna strona. Obecnie profil ma ponad 312 tys. fanów, a mówi o nim 6,5 tys. osób. Co więcej, mimo upływu czasu jakość oraz atrakcyjność profilu nie spadła. Efekt: Seks to zdro-wie został zdobywcą tegorocznej nagrody Złote Spinacze w kategorii Social Media.

Kampania ta zasługuje na uwagę z jeszcze jednego po-wodu. Firmy z branży farmaceu-tycznej bardzo rzadko korzystają z mediów społecznościowych, co zapewne uwarunkowane jest prawem, bardzo drobiazgowo określającym możliwości reklamy leków na receptę, a właściwie jej braku. Tym samym akcja Seks to zdrowie jest dobrym przykładem, jak „lifestylowo” opowiadać o mar-ce czy dowolnym innym temacie. Mówiąc dosadnie – Seks to zdro-wie to przepis na to, jak obejść prawo i w sposób legalny oraz ciekawy opowiedzieć o danej kwe-stii. Ponadto lifestylowo jest tutaj słowem kluczowym, gdyż komuni-kacja odwołująca się do osobistych przeżyć internatów, pokazująca pewien styl życia, z którym można się utożsamiać, jest przeważnie komunikacją najskuteczniejszą.

Museum of me – niby Facebook, ale jednak nie do końca Innym, legendarnym chyba już rozwiązaniem, jest akcja firmy Intel, a dokładnie Museum of me. Choć chyba każda osoba zainteresowana tematem słyszała już o tej akcji, warto wspomnieć o niej raz jeszcze, jako nietuzin-kowym wykorzystaniu narzę-dzia jakim jest Facebook, ale nie w sposób bezpośredni. Cały pomysł bazował na stworzeniu platformy, która mogłaby łączyć się z Facebo-okiem i wykorzystywać informacje na nasz temat, jakie znajdują się na profilu. Oczywiście, wszystko za zgodą użytkownika i tylko na potrzeby tej jednej czynności. W efekcie otrzymywaliśmy krót-ki film - przewodnik po muzeum o… nas samych. Eksponatami były nasze zdjęcia, wpisy, zdjęcia znajomych, a także strony, które zdążyliśmy polubić. Na sam koniec wszystkie grafiki, jakie zamieścili-śmy do tej pory na fan page, ukła-dały się w aktualne zdjęcie profilo-we, które mamy na naszym koncie. A jaki był cel? Promocja nowego produktu. W rzeczywistości jednak cała symulacja przeprowadzona zo-stała na tyle kreatynie i subtelnie, że produkt ten widzimy dopiero na samym końcu i na dodatek przez chwilę. Mechanizm ten, tj. platforma łącząca się z Facebo-okiem, aktualnie wykorzystywany jest również w innym kontekście. Przykładem może być amerykański zespół rockowy Linkin Park, który dla jednego z teledysków stworzył dedykowaną platformę – wcho-dząc na nią, użytkownik łączył się z Facebookiem, a zdjęcia jakie zamieścił na swoim profilu, wyko-rzystane były w akcji wideoklipu. Co więcej – każdy internauta mógł zostawić anonimową wiadomość dla osoby, która po nim zaloguje się na witrynie. Oba te rozwiąza-nia mają jednak jedną, zasadniczą wadę – koszt takiej platformy.

Ojciec Bóg – czyli social media dla kultury Równie ciekawym pro-jektem wykorzystującym social

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

media była kampania promująca spektakl niezależnej i stosunkowo nieznanej grupy artystów – Oj-ciec Bóg. Celem było sprawienie, aby spektakl stał się znaczącym wy-darzeniem kulturalnym i jednocze-śnie informacja o nim dotarła do warszawskiego środowiska teatro-manów, czyli około 5 tysięcy osób. Komunikacja prowadzona była przede wszystkim na Facebooku, z pomocą fan page’a Boga Ojca. Każdy internauta mógł prowadzić z Bogiem Ojcem dialog, angażując się jednocześnie w spektakl przed, w trakcie jak i po premierze. Cha-rakterystyczna była również sama forma, tj religijny ton wypowiedzi. Wpisy rozpoczynały się od „ogło-szenia parafialne” lub „tu Duch mówi”, pisane były również przez samego Ojca Boga. Co ciekawe, w początkowej fazie, czyli na po-czątku 2011 roku, posty stanowił przede wszystkim tekst. Nie były publikowane zdjęcia, linki ani vi-deo. Jeśli taka treść się już pojawiła – zdarzało się to bardzo rzadko. W ten sposób fan page stał się osobnym wydarzeniem artystycz-nym, zaś sama kampania promo-cyjna spowodowała, że spektakl wszedł na stałe do repertuaru Teatru Polonia Krystyny Jandy i krakowskiego Teatru Bagatela, a premiera przyciągnęła najbar-dziej opiniotwórcze głosy świa-ta polityki, kultury i biznesu. Sam profil osiągnął również większy sukces niż planowano – w grudniu 2010 miał 10000 fanów (planowano 5000), z czego 60% stanowiły kobiety z Warsza-wy.

Kominek rusza na podbój USA W tym miejscu war-to również wspomnień o akcji, którą przeprowadziła firma Burger King z udziałem Kominka. Kluczo-wym czynnikiem, dzięki któremu kampania odbiła się tak szerokim echem, było z pewnością połącze-nie dwóch bardzo dobrze rozpo-znawalnych brandów – między-narodowej sieci Burger King wraz z najbardziej rozpoznawalnym kra-jowym blogerem, czyli Kominkiem.

Page 45: TURNON magazine nr5

45

Celem akcji był wzrost świadomo-ści marki wśród internautów, wy-generowanie pozytywnego buzzu, a także pokazanie jej historii, przy jednoczesnym „oddaniu władzy” internautom. W ramach akcji zor-ganizowany został więc miesięczny wyjazd do USA, z którego relacja przekazywana była tylko z pomocą social media. Głównym założeniem było, aby fani mogli brać czynnie udział w całej wyprawie i mieć nad nią niejako władzę.

Warto o tej kampanii wspomnieć zasadniczo z dwóch powodów. Pierwszy – była to pionierska interaktywna współpra-ca z blogerem, która angażowała w ten sposób i do tego stopnia fanów. Drugi powód to jej efekty. W ciągu dwóch miesięcy profil Burger King zdobył 5 tys. nowych fanów, jeden wpis potrafił wygene-rować wciągu trzech godzin ponad 500 komentarzy, a o 1700 procent wzrosła liczba odtworzeń materia-łów multimedialnych. Komunika-cję prowadzono przede wszystkim na fan page’u Burger King, firmo-wym kanale YouTube oraz blogu Kominka. Inna sprawa, że budżet kampanii wynosił 100 000 złotych, co po przeliczeniu daje 20 złotych za fana. Pozostaje więc pytanie, czy takie pieniądze nie powinny zagwarantować większego efektu?

Jak widać, to, że coś jest trudne do osiągnięcia, nie oznacza, że jest niemożliwe. Social media to narzędzie wdzięczne również dlatego, że angażując je do swo-ich kampanii funkcjonujemy w naturalnym środowisku większo-ści internautów – dotarcie do nich mamy więc mocno uproszczone, a ilość narzędzi, które możemy wykorzystać, również pozwala na wiele. Facebook, NK, YouTube czy blog – wybór zależy tylko od nas i tego, co chcemy osiągnąć. Teraz wystarczy wpaść na pomysł akcji, która internautów zaangażu-je. Aż tyle lub tylko tyle.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Page 46: TURNON magazine nr5

Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Otworzyło się okno pogodowe - powiedzieli. Będzie skakał.

Page 47: TURNON magazine nr5

47FELIETON

Potem były ciągłe przesunięcia terminów spowodowane niesprzyjającymi warunkami atmos-ferycznymi. Miał skakać, ale nie mógł. Być może odwołają cała akcję, być może do niczego nie dojdzie. Ostatecznych, jedynych możliwych, terminów było co najmniej kilka. Wreszcie nadszedł upragniony dzień. Otworzyło się okno pogodowe - powiedzieli. Będzie skakał.

Tego dnia prawie mi to umknęło. Tak długo i intensywnie byłem bombardowany tą informacją, że nieomal przestałem na nią zwracać uwagę. Pomógł niezawodny Facebook, gdzie na kilka godzin przed startem balonu zaczęła rosnąć felixomania. Dałem się wciągnąć. Odpaliłem transmisję na żywo na jakieś 2 godziny przed skokiem. Obrazki nie były fascynujące: wznoszący się balon, centrum do-wodzenia, Felix w kapsule, zbliżenie na balon, zbliżenie na wybrane osoby w centrum dowodzenia, zbliżenie na twarz Felixa, zbliżenie na kapsułę. Do tego wykresy i wskaźniki - wysokość, temperatura, ciśnienie, prędkość i Bóg wie co jeszcze. Akompaniament - dość nudnawy komentator opowiadający historię skoku i komentujący na bieżąco stan sytuacji (który nie ulegał znaczącym zmianom).

Trwało to wszystko dość długo, balon rósł i rósł, aż wreszcie dotarł na wyznaczoną wysokość i zaczął powoli opadać. Rozpoczęła się procedura opuszczenia kapsuły. Napięcie wzrastało w miarę jak Felix przechodził kolejne punkty, aż wreszcie dotarł do: „stań na stopniu kapsuły i przygotuj się do skoku”. Powiem szczerze: widok z tej wysokości zrobił na mnie wrażenie, a nawet zatrzęsły mi się nogi. Feliks stanął i wygłosił swoje ostatnie słowa: Chciałbym, żebyście mogli zobaczyć to, co ja. (Tak się składa, że widzieliśmy). Czasem musisz wznieść się bardzo wysoko, żeby zobaczyć jaki jesteś mały. Wracam do domu.

Skoczył. Poszło. Leciał i leciał, a w głośniku było słychać tylko coraz szybszy oddech. W pewnym mo-mencie stracił panowanie nad lotem i zaczął bezwładnie obracać się na wszystkie strony. To były chwile grozy. Łączność została zerwana. Może stracił przytomność? Co, jeśli nie opanuje lotu w porę? Czy zamiast wielkiego wyczynu czeka nas wielka katastrofa? Nie, ludzie małej wiary! Oto jestem! Bo-hatersko wychodząc z opresji przywracam panowanie i gładko odpalam spadochron. I lecę sobie już dalej jak gdyby nigdy nic, fetowany oklaskami. Ląduję na ziemi, na której wita mnie operator kamery...

Emocje, emocje, emocje. Niektórzy mogli nawet pomyśleć, że to wydarzenie porównywalne z lotem człowieka na Księżyc. Bo i strój podobny, i kapsuła, i nawet centrum dowodzenia w Alien City - Ro-swell, gdzie balony meteorologiczne biorą za statki kosmiczne. Tylko co nam po tym skoku, oprócz kilku pobitych rekordów świata? Czy to jakiś przełom, czy dzięki temu wynaleziono jakiś rodzaj tech-nologii, która zostanie teraz wykorzystana dla dobra ludzkości? Nie - nic z tych rzeczy. Z pewnością jednak była to najbardziej spektakularna kampania promocyjna marki Red Bull, jeśli nie najbardziej spektakularna kampania promocyjna w ogóle. Nieopłacalna, powiecie? To spróbujcie wydać porów-nywalne pieniądze na standardową reklamę i zapewnić obecność marki we wszystkich mediach świata przez kilka tygodni, a przy tym przejść do historii marketingu.

RedBull vs. reszta świata - 1000 : 0Publicity - 100 000 000 pkt

Znaczenie dla ludzkości - 0,001 pkt

FELIX! SKACZ!

Autor: Łukasz Musiał

Dowiedziałem się o tym w czasie mojego pobytu w Wiedniu na początku października. W stolicy wszystkie poranne dzienniki od tygodni informowały o nieprawdopodobnym wyczynie, jakiego zamierza dokonać Au-striak Felix Baumgartner - najwyższym i najszybszym skoku z balonu w historii. Były infografiki, porówna-nia, opisy i spekulacje. Skoczy - nie skoczy, będzie pogoda - czy niesprzyjające warunki uniemożliwią akcję, ile to będzie kosztować, jaki sprzęt zostanie wykorzystany, co trzeba zrobić, żeby się udało i co się stanie jak

się (odpukać) nie uda. Felix już przed skokiem został bohaterem narodowym, a jego skok - jednym z naj-ważniejszych wydarzeń naszych czasów.

Page 48: TURNON magazine nr5

48

Mocne strony blogera

To oczywiste, że firma korzystając z pośred-nictwa blogera stara się zrealizować swoje cele.

Współpraca blogera i firmy zdecy-dowanie łatwiej będzie się układać, jeśli obie strony będą tego świa-dome. Mocną strona blogera jest z pewnością jego wyjątkowość, często także idąca za tym popular-ność, jednak ten drugi element jest jedynie miłym dodatkiem do tego pierwszego. Warto uświadomić sobie, że nawet blogi niewielkie, ale posiadające silną, zintegrowaną społeczność, są dla firm niezwykle cenne, a z biegiem czasu właśnie kontakty z tymi małymi podmio-tami będą zwiększać swoje znacze-nie i dla firm staną się naprawdę atrakcyjne. Dotyczy to szczególnie przedsięwzięć niszowych, które nie mają nic do zaoferowania odbiorcy masowemu. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt – bloger często pasjonuje się określonym tematem, jest prawdziwym specja-listą w jakiejś dziedzinie, więc jego zdanie ma dla czytelników większe znaczenie niż opinie ogółu inter-nautów. Subiektywne spojrzenie na produkty i usługi stanowi często oś blogowej komunikacji.

Słabe strony blogera Z perspektywy firmy najtrudniejszym do przezwycięże-nia przyzwyczajeniem w kontak-

tach z blogerami jest konieczność indywidualizacji – w procesach biznesowych dąży się nieustan-nie do powtarzalności i powsta-nia określonych mechanizmów, które skutkują określonymi efektami. W wypadku blogów jest inaczej – każdy bloger wymaga indywidualnego podejścia, osob-nych uzgodnień, często znacząco różniących się nawet w sytuacjach obiektywnie podobnych. Warto za-znaczyć, że osoba kontaktująca się z blogerami powinna mieć pojęcie o specyfice tego narzędzia, warto też przeprowadzić głębszy research – masówka naprawdę nie sprawdzi się w tym wypadku! Nie ma też mowy o wykorzystywaniu – bloger nie zgodzi się na współpracę, która nie będzie dla niego korzystna – nie zawsze oznacza to gotówkę, jednak w wypadku zawodowych blogerów trzeba być przygoto-wanym na taką ewentualność. Niestety, często uzgodnienia trwają długo, a najbardziej znani blogerzy mają kalendarze dość gęsto wy-pełnione różnego rodzaju akcjami. Trzeba mieć tego świadomość planując wspólne działania, szcze-gólnie jeśli ma wziąć w nich udział większa ilość osób. Warto mieć też na uwadze, że bloger nie jest urzędnikiem, więc nie należy się spodziewać, że będzie odpowiadał na wiadomości w godzinach 8 – 16.

WSPÓŁPRACA FIRMY I BLOGERA

Autor: Joanna Cosel

Kampanie z udziałem blogerów są coraz popularniejsze. Firmy, starając się dotrzeć do coraz to no-wych grup odbiorców, coraz częściej decydują się w tym celu docierać do liderów opinii. Pomiędzy blogerami a biznesem po każdej zakończonej sukcesem akcji powstaje większe pole do współpracy, wzajemne oczekiwania są coraz bardziej realne, a wspólne przedsięwzięcia stają się coraz ciekaw-sze. O tym, jak powinna wyglądać współpraca firmy z blogerem, wyczerpująco napisała niedawno Natalia Hatalska przygotowując obszerny casebook. Blogerzy także coraz częściej wypowiadają się na temat oczekiwanych warunków współpracy. Czas przyjrzeć się jednak tym relacjom także ze stro-ny firmy – analiza SWOT idealnie się do tego nadaje.

Zagrożenia współpracy Bloger też człowiek – jeśli nie traktuje się go poważnie i po partnersku, to może się to źle skończyć. Najczęstszą reakcja na propozycje marketerów jest zwykła obojętność – informacje prasowe czy oferty współpracy po prostu nie potrafią przebić się przez szum informacyjny. Jest to znak, że na-stępnym razem firma powinna się bardziej postarać, by zainteresować kogoś sobą i swoimi produktami. W przypadku najbardziej skrajnych ofert – wyjątkowo niestosownych i jednostronnych, może zdarzyć się, że cała sprawa zostanie upublicz-niona, co może oznaczać dla marki prawdziwą kompromitację. Warto mieć to na uwadze wysyłając żało-sne oferty lub co gorsza próbując zmusić do czegoś blogera. Naj-bardziej drastycznym przykładem tego typu jest sprawa Fashionelki i Shaffashoes, którą dokładnie

opisał Mediafun http://goo.gl/

VGLN2. Zaczęło się od arogancji i braku profesjonalizmu, zamieniło się w spektakl z aktywnym udzia-łem publiczności, w którym udział wzięły także groźby i donosy, a skończyło po cichu i bez wiwa-tów. Oczywiście takich przykładów jest więcej, jednak warto pamiętać, że zazwyczaj blogerzy zachowują dla siebie nazwę firmy, nawet jeśli przypadek omawiany, czy kryty-kowany jest publicznie. Warto też zwrócić uwagę, że firmy podchodzą

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Page 49: TURNON magazine nr5

49

do blogerów coraz bardziej po-ważnie i oferty, które kiedyś były na porządku dziennym (najbardziej rażący przykład to sprawa sprzed roku dotycząca oferty współpracy

z serwisem mniami http://goo.

gl/RVO9o), dziś właściwie się nie zdarzają. Obie strony uczą się na błędach... Jednak kompromitu-jąca oferta to nie jedyne zagrożenie współpracy – bolesna może okazać się także szczerość. Jeśli zaoferuje-my blogerowi produkt lub usługę do testów w zamian za recenzję, należy być przygotowanym właśnie na to, że otrzymamy prawdziwą opinię, nie koloryzowaną, być może nawet nieprzychylną. Dlatego jeśli decydujemy się na taką opcję, musimy być pewni wartości tego, co oferujemy. W innym wypadku braki prawdopodobnie zostaną podane do publicznej wiadomości, trafiając od razu do szerokiego gro-na odbiorców, dla których zdanie blogera jest ważniejsze niż inne źródła, z których mogą się dowie-dzieć o produktach.

Szanse współpracy Współpraca z blogerem może być świetnym doświadcze-niem dla firmy! Bloger dociera w sposób skuteczny do swoich czytelników, warto podkreślić, że liczy się tutaj nie tylko liczba odbiorców, ale także jakość relacji. Może się okazać, że dzięki współ-pracy tego typu firma czy produkt zyskają inną, bardziej ludzką i bliższą zwykłemu człowiekowi twarz. Jeśli bloger jest rzeczy-wistym fanem marki może się okazać, że ma na promocję własny pomysł, zdecydowanie lepszy niż cokolwiek, co wymyślić może dział marketingu organizacji. Co więcej, bloger jako osoba publiczna może spowodować, że produktem lub samą akcją zainteresują się me-dia branżowe lub znane portale – dla firmy to tylko plus, ponieważ koszty pozostaną bez zmian, a efekt będzie znacznie lepszy niż prze-widywano. Warto zwrócić uwagę także na społecznościowe otoczenie blogerów – ogromna większość z nich posiada fanpage na Facebo-oku, często mają również autorskie kanały YouTube lub korzystają z jeszcze innych kanałów dystry-bucji swojej treści. Oczywiście w wypadku akcji z blogerem działa to na korzyść marki, która pokazywana jest różnym grupom odbiorców, w różnych kontekstach. Świetnym przykładem wykorzy-stania społeczności związanej z blogerami, a w szerszym kon-tekście także tego jak fajnie może przebiegać współpraca na linii firma-bloger, mogą być dwa wyjaz-dy Kominka, jednego z najbardziej znanych polskich blogerów. Jednak ciekawszą z punktu widzenia akcją był z pewnością wspólny wyjazd aż trójki znanych blogerów, który stał się możliwy dzięki marce Peugeot, która wypożyczyła im swój nowy model. Wynikiem tego była szalona eskapada, rozbudo-wane relacje uczestników i fakt, że małe autko było zupełnie naturalnym elementem całej akcji. Bez słów zachwytu na każdym kroku, bez danych technicznych, bez odrealnionych testów...

Akcja była relacjonowana na żywo w kanałach społecznościowych i na blogach uczestników, powstało mnóstwo materiałów związanych z wyprawą i samochodem, a koszt dla marki był minimalny, ponie-waż po upływie określonego czasu autko zostało zwrócone. Czytelnicy angażowali się w komunikację podczas wyprawy, podpowiadali fajne rzeczy, które blogerzy mogą zobaczyć po drodze i wszyscy wspólnie dobrze się bawili – bloge-rzy na wyjeździe, a czytelnicy przed komputerami. Więcej na ten temat

można przeczytać tutaj: http://

goo.gl/q2J7r (warto przy okazji zwrócić uwagę na liczbę interak-cji pod prezentowanymi przez blogerów treściami). Warto także wspomnieć o realizowanej przez naszą agencję akcji, w której udział wzięły 4 znane blogerki modowe – każda z nich zaprezentowała sesję z wykorzystaniem zegarka marki Festina oraz patronowała jedne-mu etapowi konkursu. Konkursy i stylizacje zaangażowały niemal 114 000 internautów, a same styli-zacje uzyskały ponad 5000 różnego rodzaju interakcji w kanałach, w których były prezentowane. Zaufanie do blogerek zaowocowało bardzo ciekawymi, różnorodnymi i nietypowymi zestawieniami, które z pewnością mogą być inspiracją dla miłośniczek mody z całego świata.

Reasumując, współpraca firmy i blogera jak najbardziej może być ciekawą alternatywą dla dotychczas prowadzonych dzia-łań marketingowych, jednak trzeba pamiętać zawsze o specyfice tego medium. Warto rozważyć tego typu współpracę, jednak podejmując ją należy być świadomym możliwości i ograniczeń w prowadzeniu tego typu akcji. Jest to idealne uzupeł-nienie szerokich kampanii rekla-mowych, które zamiast ogromnej liczby odbiorców o losowym profilu, daje grupę mniej liczną, ale konkretną, dość jednorodną i charakterystyczną.

SOCIAL MEDIA/INTERACTIVE

Współpraca z blogerem może być świetnym doświadczeniem dla firmy! Bloger dociera w sposób skuteczny do swoich czytelników, warto podkreślić, że liczy się tutaj nie tylko liczba odbiorców, ale także jakość relacji.

Page 50: TURNON magazine nr5

Facebook w pogoni za atrakcyjnością oraz zadowoleniem inwestorów coraz bardziej utrudnia życie niewielkim podmiotom...

Page 51: TURNON magazine nr5

51FELIETON

Facebook w pogoni za atrakcyjnością oraz zadowoleniem inwestorów co-raz bardziej utrudnia życie niewielkim podmiotom, które za jego pośred-nictwem starają się dotrzeć do nowych użytkowników. Uzyskiwanie do niedawna wirusowe efekty są obecnie niemal nie do powtórzenia, zdo-

bycie tysięcy fanów przy zerowym budżecie to jedynie marzenie, a jakość targe-towanych behawioralnie treści dramatycznie spada pokazując, że Facebook to miejsce głównie dla coraz głupszych obrazków, a jakościowy kontent ma coraz większe trudności, żeby przebić się przez to morze tandety.

Po ostrej krytyce, z jaką spotkały się działania Facebooka, które znacząco w ostatnim czasie ograniczyły widoczność postów ze stron firmowych na rzecz większej przestrzeni dla znajomych w ramach strumienia informacji, gigant wprowadził niewielki element, który naprawdę może znacząco zmienić sytuację.

Chodzi o wprowadzenie możliwości oznaczenia wyjątkowo ważnych dla użytkowników stron – wcześniej tę funkcję spełniało dodanie stron do list zain-teresowań, jednak niewiele osób korzystało z tej możliwości wrzucając po pro-stu kolejne fanpage i osoby do wspólnego worka „znajomi”. Obecnie pojawia się jeszcze jedna opcja – genialna z marketingowego punktu widzenia, nawet jeśli wykorzystywana będzie przez niewielką liczbę fanów. Najechanie na przycisk „Lubisz to” na stronie, której jesteśmy fanami, oraz oznaczenie opcji „Otrzymuj powiadomienia”. Dzięki temu każda aktualizacja timeline firmowego zostanie zakomunikowana użytkownikowi podobnie jak ważne aktywności jego znajo-mych, poprzez notyfikację na górnym pasku.

Można to uznać za ukłon Facebooka w kierunku niewielkich podmiotów oraz osób, które tworzą bardzo zaangażowane społeczności wokół prawdziwych pasji użytkowników. Być może ta nowa funkcja okaże się przynajmniej w części lekiem na spadek zainteresowania komunikatami firmowymi, które notują ostat-nio strony fanowskie. Grupa osób, która zdecyduje się na włączenie tej opcji, to dla marketera prawdziwy skarb, ponieważ chcą oni z własnej woli pozostawać z bliskim kontakcie z marką i nie chcę przegapić żadnych aktualizacji!

FACEBOOK SIĘ ZMIENIA...

Autor: Joanna Cosel

Jakiś czas temu Facebook obiegł następujący łańcuszek: „Facebook wymaga od administratorów stron opłat za promocję (czyt. widoczność) tychże stron. Tylko 10% fanów będzie mogło zobaczyć to co publiku-jemy na naszym fanpage’u. Aby nadal móc widzieć wpisy ze stron, które lubicie (m. in. z naszej) musicie

kliknąć na danym fanpage’u na symbol ustawień ( ta gwiazdka obok „Lubisz to!”) i wybrać opcję „Dodaj do listy zainteresowań”. W przeciwnym razie wszelkie publikowane informacje ze stron, które chcecie śledzić, przestaną się Wam wyświetlać na Waszej tablicy głównej.„ Jest to wyraz coraz powszechniejszego nieza-

dowolenia wśród administratorów fanpage z faktu, że obecnie nawet tysiące fanów niczego nie gwarantują, ponieważ komunikaty widzi jedynie niewielka część z nich.

Page 52: TURNON magazine nr5

52

Wieczorem 18 paź-dziernika Za-mek Ujazdowski w Warszawie gościł

kluczowe dla świata nieruchomości i biznesu osoby: byłego Premiera Rzeczpospolitej Polskiej, a obecnie przewodniczącego Rady Gospodar-czej przy Prezesie Rady Ministrów Jana Krzysztofa Bieleckiego, wice-ministra Transportu, Budownic-twa i Gospodarki Morskiej Piotra Stycznia, prezesa Związku Banków Polskich Krzysztofa Pietraszkiewi-cza, posła RP Andrzeja Halickiego, prezesa firmy REAS Kazimierza Kirejczyka oraz prezesów najważ-niejszych instytucji finansowych oraz firm deweloperskich.

Wieczór uświetniły przemowy i komentarze doty-czące zarówno osiągnięć i doko-nań PZFD w ostatniej dekadzie – ze swadą spuentował je m.in. pan Jan Krzysztof Bielecki. Snuto także plany na przyszłość (nie pomijając wszakże i trudnych dla polskiego mieszkalnictwa tematów), wizję Polskiego Związku Firm Dewelo-perskich na kolejne lata nakreślili panowie Wojciech Okoński, prezes PZFD, oraz Jarosław Szanajca, Prezes Honorowy Związku.

Jubilat – Polski Związek Firm Deweloperskich - został uhonorowany Konfederatką Pra-codawców Rzeczpospolitej Polskiej za kształtowanie i upowszechnia-nie wysokich standardów rynku mieszkaniowego oraz budowę partnerskich relacji między klien-tami a deweloperami oraz wkład w tworzenie sprzyjającego rozwojo-

PZFD OBCHODZI DZIESIĘCIOLECIE ISTNIENIA... 10 LAT MINĘŁO…

EVENTY

Autor: Magdalena Jańczuk-Zdunek

Polski Związek Firm Deweloperskich obchodził na Zamku Ujazdowskim w Warszawie dziesięciole-cie swojego istnienia. Ten uroczysty wieczór zgromadził wielu znamienitych gości i stał się okazją do podsumowań i kreślenia planów na przyszłość.

wi branży prawa. Związek Banków Polskich przekazał PZFD gratulacje oraz złoty dukat Jana Kazimierza, zaś Stowarzyszenie Budowniczych Domów i Mieszkań z Krakowa zło-żyło na ręce Wojciecha Okońskiego List Gratulacyjny.

Po części oficjalnej przy-szedł czas na uroczystą kolację ser-wowaną przez restaurację hotelu Sheraton, podczas której wspól-nie podzielono tort urodzinowy. O część artystyczną zadbał Walde-mar Malicki z Filharmonii Dow-cipu, wraz ze swym nieodłącznym fortepianem oraz asystentką.

„Jubileusz PZFD to okazja do przedstawienia doniosłej roli organizacji w tworzeniu polskie-go rynku mieszkaniowego oraz roli, jaką odegrali deweloperzy na przestrzeni ostatnich lat, zapre-zentowanie dynamiki rozwoju tego rynku a także pozytywnych prze-mian, jakim są chociażby interesu-jące architektonicznie, przyjazne mieszkańcom i środowisku inwe-stycje deweloperskie prezentowane i nagradzane choćby w zainicjo-wanym przez Związek Konkursie na Najlepszy Projekt Rynek Dewe-loperski 2008-2011” – podkreślił Wojciech Okoński, Prezes Polskie-go Związku Firm Deweloperskich.

Polski Związek Firm Deweloperskich jest ogólnopol-ską organizacją zrzeszającą grono ponad stu deweloperów w Polsce. Misją PZFD jest działanie na rzecz rozwoju polskiego rynku mieszka-niowego i upowszechnianie prawa każdej rodziny do własnego miesz-

kania jako podstawowego dobra społecznego. PZFD czynnie stara się budować partnerskie relacje deweloperów z rynkiem. Organi-zacja czuwa nad bezpieczeństwem i profesjonalnym przebiegiem pro-cesu zakupu mieszkania, jest także autorem zasad Kodeksu Dobrych Praktyk w relacjach Klient-Dewelo-per.

Do kluczowych celów w działalności PZFD należy:

• Kształtowanie partner-skich relacji deweloperów z otoczeniem, zwłaszcza z nabywcami mieszkań,

• Współpraca w zakresie tworzenia przepisów prawa gospodarczego i administracyjnego,

• Likwidacja barier utrud-niających rozwój rynku mieszkaniowego,

• Ograniczenie biurokracji w procesie powstawania inwestycji mieszkanio-wych,

• Propagowanie idei zrównoważonego roz-woju, zgodnie z którą wszyscy uczestnicy ryn-ku nieruchomości (de-weloperzy, urzędnicy, architekci, wykonawcy i w efekcie końcowym nabywcy mieszkań) będą wspólnie i ze wzajemnym zrozumieniem kształtować ten rynek.

Page 53: TURNON magazine nr5

53

Rozpoczynając prace nad projektem „RED Odmie-nia Miasta” wyszliśmy z założenia, że głównym

celem jest ukazanie piękna zapo-mnianej dotąd części Wrocławia, wyróżniającej się unikalną XIX--wieczną zabudową. Międzynaro-dowy deweloper - firma RED Real Estate Development - dostrzegła potencjał osiedla, rozpoczynając pionierski projekt rewitalizacji Przedmieścia Oławskiego. Tam właśnie mieści się zabytkowy budynek fabryki papieru, który w przyszłości przekształcony zo-stanie na lokale mieszkalne - soft lofty. Zanim prace ruszyły „pełną parą” miejsce to wykorzystaliśmy jako plac dla realizacji naszych po-mysłów. Postawiliśmy na kulturę, co - jak się okazało - spotyka się z uznaniem nie tylko uczestników, ale i obserwatorów wydarzenia.

Projekt „RED Odmienia Miasto” rozpoczął konkurs fo-tograficzny. Nagrodą był udział w warsztatach, które poprowadził znany fotograf prasowy - publikują-cy w znaczących tytułach zarówno w Polsce, jak i na świecie - Tomasz Tomaszewski. Tematem przewod-nim było Przedmieście Oławskie fotografowane w trzech katego-riach: architektura, krajobraz i natura. Spośród wielu nadesła-nych zgłoszeń wybraliśmy 20 fina-listów. Konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem, co było dla nas ogromnym wyróżnieniem. Jed-nak to nie był koniec. Największe emocje budziło samo wydarzenie - warsztaty fotograficzne o nazwie „Nowa Papiernia odmienia mia-sto”. O ile ze strony organizacyjnej

wszystko było dopięte na ostatni guzik, o tyle nie byliśmy w stanie przewidzieć opinii uczestników. Co nas zaskoczyło? Stwierdzenie, że jako pierwsi przygotowaliśmy zajęcia, które w pełni były dla osób biorących w nich udział.

Zarówno część teoretyczna, jak i praktyczna - czyli moment kiedy pod okiem profesjonalisty mo-gli doskonalić zdobytą wcześniej wiedzę - wzbudzały ogromne, a co najważniejsze pozytywne emo-cje. Sukces i motywacja ze strony uczestników, która wyrażona była poprzez wkład w idee projektu - nadsyłane zdjęcia i komentarze - utwierdziły nas w przekonaniu o słuszności realizacji. Stąd pomysł na dalszą część wydarzenia - wer-nisaż „Nowa Papiernia. Miejsce dla Sztuki”. Event, zorganizowany przy współpracy z Galerią Sztuki Współ-czesnej Akademii Sztuk Pięknych im. E. Gepperta we Wrocławiu, pokaz twórczości polskich artystów - Andrzeja Jobczyka, The Krasnals czy Eweliny Sośniak. Wystawa mieszcząca się we wnętrzu zabyt-kowej fabryki papieru prezentowa-ła prace wrocławskich plastyków, ale nie tylko. Zawisły tam także fotografie Tomasza Tomaszew-skiego, który już wcześniej zdołał oczarować wszystkich uczestników warsztatów. Wydarzenie odwiedzi-ło kilkaset osób, co świadczy o jego popularności, a także ogromnym zainteresowaniu - wręcz zapotrze-bowaniu - na tego typu kulturalne spotkania.

Jednym z głównych zało-żeń projektu było odkrycie piękna wrocławskich kamienic, które zakurzyły czas i burzliwa historia miasta. Zaangażowanie uczestni-ków zarówno w warsztaty, jak i wy-stawę jest najlepszym przykładem na to, że warto inwestować w tego typu przedsięwzięcia, wspierając często rodzącą się pasję i umiejęt-ności.

RED ODMIENIA MIASTOAutor: Katarzyna Semkło

O tym, że warto inwestować w kulturę, przekonują specjaliści ds. public relations. Dlaczego? Dzia-łania te pozwalają budować pozytywny wizerunek marki w oczach klientów, a także społeczności lokalnej. Poprzez tego typu działania firma może pozycjonować się jako podmiot odpowiedzialny

społecznie, troszczący się o rozwój kultury, a także kreatywność młodych.

Jednym z głównych założeń projektu było odkrycie piękna wrocławskich kamienic, które zakurzyły czas i burzliwa historia miasta.

EVENTY

Page 54: TURNON magazine nr5

Geek Girls Carrots - kobiety kochające nowe technologie

Page 55: TURNON magazine nr5

55FELIETON

Czwarte już wrocławskie spotkanie miłośniczek IT odbyło się w przestrzeni coworkingo-wej, Idea Place. Swoje prezentacje wygłosiły dwie prelegentki. Beata Ratuszniak, redak-tor interaktywnie.com, opowiedziała o tym jak konstruować tytuły informacji prasowych i maili, by zachęcały do kliknięcia, a także jak budować efektywną relację na poziomie

PR-owiec - dziennikarz. Justyna Rylska z Venture Incubator S.A. przybliżyła temat finansowania start-upów oraz proces nawiązywania współpracy z funduszem typu venture capital. Prezenta-cjom z zaciekawieniem przysłuchiwało się ponad 30 kobiet, które następnie wzięły udział w części networkingowej.

Geek Girls Carrots - kobiety kochające nowe technologieSpotkania odbywają się raz z miesiącu w kilku miastach: Warszawa, Wrocław, Kraków, Szczecin, Białystok, Katowice, Trójmiasto, Poznań. Punktów na mapie Geek Girls Carrots wciąż przybywa, co potwierdza potrzebę organizowania eventów dla kobiet z branży IT. Organizatorki do wysłu-chiwania prelekcji, dyskusji i networkingu zapraszają: „administratorki, analityczki, architektki aplikacji, architektki systemu, developerki, graficzki, kierowniczki, managerki, planistki, progra-mistki, miłośniczki mediów społecznościowych, dziewczyny z pomysłem na startup i dziewczyny czujące się związane z branżą IT”.

W każdym mieście za eventy Geek Girls Carrots odpowiada inna dziewczyna. Wrocławskie spotkania organizuje Katarzyna Marchocka, na co dzień związana z Janmedia Interactive. Z za-miłowania strateg e-marketingowy i fan rozwiązań użytecznych i funkcjonalnych. Zapytana dla-czego postanowiła organizować spotkania z cyklu Geek Girls Carrots we Wrocławiu, odpowiada: Wrocław jest stolicą IT. Swoje oddziały ma tu Google, Nokia Siemens Network, IBM, HP i wiele innych, znanych firm technologicznych. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam o Geek Girls Carrots od razu pomyślałam „Trzeba to zrobić we Wrocławiu”. O ile na początku nie byłam pewna sukce-su, tak teraz nie wyobrażam sobie, aby marchewkowych spotkań we Wrocławiu nie było. Kobiety, które co miesiąc spotykam dają mi wewnętrznego kopa i zarażają energią - to moja podstawowa motywacja. W teorii jesteśmy podobne - piękne, młode, mądre a w praktyce każda lubi coś innego w świecie nowych technologii i każda reprezentuje inne motywacje i doświadczenia. Niektóre są „wyjadaczkami” w branży, inne dopiero zaczynają, jeszcze inne chcą nas po prostu poznać. Dzięki tej różnorodności mamy okazję wymieniać się wiedzą, doświadczeniem i kontaktami. Każdemu spotkaniu towarzyszą też słodkości, które przygotowują same uczestniczki. W efekcie każde Wroc-LOVE Geek Girls Carrots jest bombą energetyczną trudną do spalenia i lekiem na brak motywacji. Już teraz widać efekty - nowe przyjaźnie, współprace, pomysły na biznesy, a jedna z marchewek otwiera swoją działalność. Te spotkania po prostu inspirują i to mnie najbardziej cieszy!

***18 października bieżącego roku w siedzibie Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie Geek Girls Carrots świętowały swoje pierwsze urodziny. Wszystkim paniom kochającym nowe techno-logie życzę kolejnych inspirujących spotkań i niekończących się tematów do rozmów!

Więcej o Geek Girls Carrots można przeczytać na: www.geekgirlscarrots.pl

GEEK GIRLS CARROTS - EVENTY TYLKO DLA KOBIET!

Autor: Kinga Pawlak

25 października br. po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu WrocLOVE Geek Girl Carrots. Celem inicjatywy jest integracja kobiet kochających i współtworzących nowe technologie. Spotkania two-

rzone są przez kobiety i dla kobiet.

Page 56: TURNON magazine nr5

www.publicon.pl www.facebook.com/publiconpr