7
? J aki jest związek między architekturą i tożsamością? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie słowami Martina Heidegge- ra. Wystarczy przytoczyć kilka zdań z tek- stu Hebel – Der Hausfreund z roku 1957, w których autor definiuje pojęcie zamieszkiwania: Jeśli zastanowimy się nad słowem „mieszkać” odpowiednio szeroko i spróbujemy zrozumieć jego istotę, stanie się ono dla nas nazwą sposobu, w jaki ludzie na ziemi pod sklepieniem niebios odbywają swoją wędrówkę od urodzenia do śmierci. Wę- drówka ta posiada różnorodne oblicza i podlega licznym przemianom. Jednak wszędzie stanowi ona podstawowy rys zamieszkiwania jako ludzkie- go sposobu przebywania między niebem a ziemią, między narodzinami a śmiercią, między radością a bólem, między dziełem a słowem. Jeśli nazwiemy to wielorakie „między” ś w i a t e m, świat stanie się tym domem, który zamieszkują śmiertelnicy. Po- szczególne domy, wsie, miasta w zestawieniu z nim są tylko budynkami, skupiającymi w sobie i wokół siebie owo wielorakie „między”. Dopiero budynki przybliżają ludziom ziemię jako zamieszkały krajo- braz i otwierają równocześnie bliskość sąsiedzkiego zamieszkiwania na niebo szerokie. Tylko wówczas, gdy człowiek zamieszkuje jako śmiertelnik dom świata, dane mu jest postawić dom niebianom i do- mostwo samemu sobie. 1 W wydanej w 1979 roku książce Genius loci norwe- ski historyk i teoretyk architektury Christian Norberg-Schulz doskonale uzupełnił pojęcie zamieszkiwania Heideggera oraz pokazał, jak bar- 1 M. Heidegger, Hebel – Der Hausfreund“, [w:] tegoż, Gesam- tausgabe, I. Abteilung: Veröffentlichte Schriften 1910–1976, Band 13: Aus der Erfahrung des Denkens, Frankfurt am Main 1983, s. 138. Vladimír Czumalo POTRZEBA IDENTYFIKACJI? Adwent jest również czasem utwierdzania się we własnej tożsamości. Praga, Rynek Starego Miasta, targi bożonarodzeniowe wszystkie fot. w art.: v. czumalo

Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

?Jaki jest związek między architekturą i tożsamością? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie słowami Martina Heidegge-ra. Wystarczy przytoczyć kilka zdań z tek-

stu Hebel – Der Hausfreund z roku 1957, w których autor definiuje pojęcie zamieszkiwania:

Jeśli zastanowimy się nad słowem „mieszkać”

odpowiednio szeroko i spróbujemy zrozumieć jego

istotę, stanie się ono dla nas nazwą sposobu, w jaki

ludzie na ziemi pod sklepieniem niebios odbywają

swoją wędrówkę od urodzenia do śmierci. Wę-

drówka ta posiada różnorodne oblicza i podlega

licznym przemianom. Jednak wszędzie stanowi

ona podstawowy rys zamieszkiwania jako ludzkie-

go sposobu przebywania między niebem a ziemią,

między narodzinami a śmiercią, między radością

a bólem, między dziełem a słowem. Jeśli nazwiemy

to wielorakie „między” ś w i a t e m, świat stanie się

tym domem, który zamieszkują śmiertelnicy. Po-

szczególne domy, wsie, miasta w zestawieniu z nim

są tylko budynkami, skupiającymi w sobie i wokół

siebie owo wielorakie „między”. Dopiero budynki

przybliżają ludziom ziemię jako zamieszkały krajo-

braz i otwierają równocześnie bliskość sąsiedzkiego

zamieszkiwania na niebo szerokie. Tylko wówczas,

gdy człowiek zamieszkuje jako śmiertelnik dom

świata, dane mu jest postawić dom niebianom i do-

mostwo samemu sobie.1

W wydanej w 1979 roku książce Genius loci norwe-ski historyk i teoretyk architektury Christian Norberg-Schulz doskonale uzupełnił pojęcie zamieszkiwania Heideggera oraz pokazał, jak bar-

1 M. Heidegger, Hebel – Der Hausfreund“, [w:] tegoż, Gesam-tausgabe, I. Abteilung: Veröffentlichte Schriften 1910–1976, Band 13: Aus der Erfahrung des Denkens, Frankfurt am Main 1983, s. 138.

Vladimír Czumalo

Potrzeba identyfikacji?

Adwent jest również czasem utwierdzania się we własnej tożsamości. Praga, Rynek Starego Miasta, targi bożonarodzeniowe

wsz

ystk

ie f

ot. w

art

.: v.

czu

mal

o

autoportret 1 [36] 2012 | 47

Page 2: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

? dzo tożsamość człowieka jest konsekwencją jego przynależności do miejsc. Pokazał również, w jaki sposób człowiek, budując, wytwarza przedmioty identyfikacji oraz jak wyraża to, że tożsamość znalazł. Na zakończenie rozdziału poświęconego Pradze autor sformułował myśl pozwalającą nam podejść do problemu relacji architektury i tożsa-mości wprost – bez wstępnych definicji pojęcio-wych (które bywają zresztą w wypadku tak mało ostrego pojęcia, jakim jest tożsamość, skrajnie skomplikowane). Autor dostrzega przemiany, któ-re miasto przeszło w procesie dostosowywania się do nowych funkcji, także instytucjonalnych (nie zapominajmy, że Norberg-Schulz ma na myśli Pragę lat 70. ubiegłego wieku, stolicę socjalistycz-nej Czechosłowacji). Oto, co pisze:

Ale miejsce nadal istnieje, ze swoimi miejskimi

przestrzeniami i charakterem, pięknie odnowione

w swej późnobarokowej polichromii, i umożliwia

orientację i identyfikację wykraczające poza poziom

poczucia bezpieczeństwa czy zagrożenia wywoływa-

nego bezpośrednio przez system ekonomiczny i po-

lityczny. Mieszkańcy nowych osiedli przychodzą do

starej Pragi, żeby się tu utwierdzić w swej tożsamo-

ści. Dzisiejsza Praga bez starówki byłaby sterylna,

a jej mieszkańcy staliby się dla siebie nawzajem

obcymi widmami.2

2 Ch. Norberg-Schulz, Genius loci, London 1979, s. 109 (wszys-tkie cyt. w art. tłum. E. R.).

Tożsamość jest ściśle związana z pamięcią. Badając tożsamość zbiorową, będziemy mieć na myśli oczywiście pamięć zbiorową w zna-czeniu, które już w latach 20. ubiegłego wieku Maurice Halbwachs, uczeń Henriego Bergsona i Émila Durkheima, określił termi-nem mémoire collective3. Pamięć indywidualna wytwarza się drogą socjalizacji. Organizację indywidualnych wspomnień zapewniają cadres sociaux, ramy społeczne. Dzięki komunikacji i interakcji wspomnienia przenikają w obręb grupy społecznej. F i g u r y w s p o m i n a n i a stanowią podstawę pamięci zbiorowej. Jest ona zawsze konkretna w czasie i w przestrze-ni, połączona z komunikacyjnymi formami grupy społecznej, oraz rekonstruktywna, bo ciągle reorganizowana przez ramę teraźniej-szości, która stanowi dla niej punkt odnie-sienia. „[P]amięć zbiorowa […] nie tylko rekonstruuje przeszłość, lecz też organizuje doświadczanie teraźniejszości i przyszłości”4, tłumaczy niemiecki egiptolog i kulturo-znawca Jan Assmann, twórczo aktualizujący pojęcie Halbwachsa w swojej teorii pamięci kulturowej. Zdaniem Halbwachsa grupa

3 Zob. M. Halbwachs, Les cadres sociaux de la mémoire, Paris 1925, oraz tegoż, La mémoire collective, Paris 1950.4 J. Assmann, Pamięć kulturowa: pismo, zapamiętywanie i poli-tyczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, Warszawa 2008, s. 58.

społeczna przekształca swoją przeszłość w teraźniejszość, tym samym pozbawiając ją wszelkiej zmienności. Pamięć zbiorowa stara się zachować ciągłość i kształtuje przeszłość tak, żeby grupa mogła się w niej rozpozna-wać dziś i teraz. Ze względu na to, że elimi-nuje zmiany, zachowuje się odwrotnie niż historia, którą – przeciwnie – interesuje wyłącznie zmiana. Przeciwstawność pamięci zbiorowej i zmiany wynika również z innej kwestii: grupa społeczna tworzy sobie swoje własne dzieje i odróżnia się nimi od pozo-stałych grup, podczas gdy historia niweluje różnice i tworzy homogeniczną całość. Wiele jest pamięci zbiorowych, historia starająca się zachować bezstronność i obiektywność jest tylko jedna.

Jaką rolę odgrywa tu architektura? W nie-dokończonym rozdziale swego pośmiertnie wydanego dzieła La mémoire collective, poświęco-nego pamięci zbiorowej i przestrzeni, Maurice Halbwachs pisze:

Kiedy grupa jest usytuowana w pewnej przestrzeni,

przetwarza ją na swój obraz, ale zarazem podpo-

rządkowuje się i dostosowuje do rzeczy material-

nych, które stawiają jej opór. Zamyka się w ramie,

którą zbudowała. W wizerunku samej siebie, jaki

tworzy, postać jej zewnętrznego otoczenia oraz

stałych stosunków, które grupa z nim utrzymuje,

wysuwają się na pierwszy plan. Wizerunek ten prze-

nika wszystkie warstwy jej świadomości, spowalnia

i reguluje jej ewolucję. Obraz rzeczy jest współodpo-

wiedzialny za ich bezwład. W ten sposób pod wpły-

wem natury materialnej pozostaje nie indywiduum

w izolacji, lecz indywiduum jako członek grupy,

która to grupa uczestniczy w jej równowadze.5

5 M. Halbwachs, dz. cyt., s. 132.

Zainteresowanie zabytkami na ziemiach czeskich nie spada. Cheb, plac Króla Jerzego z Podiebradów

autoportret 1 [36] 2012 | 47

Page 3: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

Jan Assmann opiera swoją myśl na tym, co stanowiło podstawę teorii Halbwachsa: prze-szłość to „konstrukcja społeczna, kształtowana przez potrzebę sensu oraz ramy odniesień poszczególnych teraźniejszości. Przeszłość nie jest produktem natury, lecz kultury”6. Rzeczy przechodzą do pamięci zbiorowej,

jeśli nie służą [...] celom praktycznym, lecz są

symbolami, ikonami czy innego rodzaju reprezenta-

cjami jakichś znaczeń. Przechowują pamięć inaczej

niż rzeczy, ponieważ odsyłają do przeszłości nie im-

plicite, lecz explicite, wskazując na tożsamość swoich

użytkowników”7.

Assmann rozróżnia przede wszystkim pa-mięć k o m u n i k a t y w n ą i k u l t u r o w ą. Pierwsza przechowuje wspomnienia z niedaw-nej przeszłości, które człowiek dzieli ze swoimi współczesnymi, gdyż stanowią one także ich przeszłość. Pamięć ta zanika wraz z tymi, którzy ją przechowują, i ustępuje miejsca innej pamięci.

Pamięć kulturowa jest zorientowana na utrwalone

punkty w przeszłości. Także ona nie potrafi prze-

chować przeszłości jako takiej, przemienia ją więc

w symboliczne figury, na których się wspiera8.

Jan Assmann zwraca również uwagę na podstawowy wymiar sakralny kulturowego wspomnienia: na różnicę między komuni-kacją codzienną i uroczystą. Udział w obu rodzajach pamięci ma też odmienny charak-ter: uczestnictwo grupy w pamięci komu-nikatywnej jest rozproszone, w pamięci kulturowej zaś zróżnicowane. Podczas gdy

6 J. Assmann, dz. cyt., s. 63. 7 Tamże, s. 37. 8 Tamże, s. 68.

wszyscy mają te same kompetencje w dzie-dzinie pamięci komunikatywnej, pamięć kulturową posiadają tylko niektórzy, w róż-nym stopniu wtajemniczeni.

Wracamy w ten sposób do fragmentu książki Christiana Norberga-Schulza Genius loci: „Miesz-kańcy nowych osiedli przychodzą do starej Pra-gi, żeby się tu utwierdzić w swej tożsamości”9. Budynki historyczne odgrywają tutaj rolę sym-bolicznych figur, na których wspiera się pamięć kulturowa, a kontakt z nimi ma w istocie cha-rakter komunikacji rytualnej. Burzliwy rozwój miast w XIX i XX wieku przyniósł przestrzenny i semantyczny podział na miejsca mieszkalne oraz miejsca, w których spotykamy się ze swoim miastem. Ich przestrzenne rozdzielenie oczywi-ście komplikuje proces identyfikacji z miastem, ale pomaga zarazem zrównoważyć komunikację rytualną. To, co mogłoby na co dzień spowsze-dnieć, staje się wyjątkowe i przez to także uroczyste. Piszę te słowa w czasie Adwentu i jak co roku na nowo się o tym przekonuję: na rynku Starego Miasta stawia się choinkę, która ma tu miejsce uprzywilejowane w stosunku do wszystkich pozostałych. Pod nią szaleje targ Bożego Narodzenia. W świetle dnia ohydny kicz dla turystów. Jednak późnym popołudniem i wieczorem zamiast angielskiego (oraz, w tym

9 Ch. Norberg-Schulz, dz. cyt., s. 110.

roku, jeszcze częściej – rosyjskiego) słychać nagle czeski i miejsce staje się coraz ładniejsze, w miarę jak postępuje mrok. Świąteczne spa-cery prowadzą do historycznego jądra miasta, bo oglądanie szopek w praskich kościołach jest jednym z powodów, które przyciągają mieszkań-ców praskich osiedli do budynków historycz-nych jako obiektów identyfikacji.

Stosunek publiczności do architektury stanowi zawsze bardzo czuły wskaźnik jej stosunku do współczesności. Architektura współcze-sna bywa projekcją, przejawem zastępczym polityki aktualnej i sytuacji ekonomicznej, świadomości obywatelskiej, jakości życia. Jeśli teraźniejszość jest wroga, wrogi jest także sto-sunek do jej architektury. Jeśli teraźniejszość jest nieprzyjazna, pozostają dwie możliwości: opór albo ucieczka. Przeszłość jest idealną przestrzenią, w której można szukać schronie-nia przed teraźniejszością. Budynki histo-ryczne dowodzą, że bywały tu okresy prosperity i dobrego smaku. A skoro tu już kiedyś były, mogą też powrócić. Zabytki napawają nadzieją, godzą przeszłość z przyszłością.

Także opieka nad zabytkami stanowi pewien sposób godzenia przeszłości z przyszłością: staramy się o to, by teraźniejszość ich nie zu-żyła i by zachowały się dla przyszłości. Patrząc z zewnątrz, mogłoby się zdawać, że wysoki

Czeska publiczność walczy o swoje zabytki jako źródło tożsamości. Praga, Nowe Miasto, plac Św. Wacława, 7 czerwca 2011 − demonstracja przeciwko decyzji ministra kultury o rozbiórce cennego budynku z 1920 roku

autoportret 1 [36] 2012 | 48

Page 4: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

stopień zainteresowania czeskiej publiczności zabytkami był sztucznie pobudzany: pokolenia socjalizmu zaznajamiano z dziedzictwem ojczy-zny już w szkolnych ławach i podczas szkolnych wycieczek, w których często brali udział także rodzice. Zabytki były tematem programów telewizyjnych, filmów krótkometrażowych i tygodniowych kronik filmowych – stanowiły dla twórców i widzów możliwość ucieczki od szarości tematyki budownictwa. Najważniejsze spośród nich znalazły swoje miejsce w kanonie wykształcenia jako temat lub tło podstawowych dzieł czeskiej literatury, muzyki i teatru. Swo-iste przedłużenie szkolnej edukacji stanowiły objazdy kolektywów pracy i organizacji miłośni-ków. Dalszy, polistopadowy rozwój pokazał, że nic w zasadzie się nie zmieniło i że stosunek do zabytków był szczery. Wprawdzie kiedy otwo-rzyły się granice po 1989 roku, liczba zwiedzają-cych zabytki na terenie Czech, Moraw i Śląska dramatycznie spadła, jednak w drugiej połowie lat 90. tendencja odwróciła się i ustabilizowała. Oprócz tego zmienili się właściciele wielu zabyt-ków, wzrosły ceny wstępu, za to ubyło wolnego czasu. Czy stoi za tym tylko zwiększenie liczby udostępnionych obiektów, polepszenie serwisu i poziomu propagandy? Czy też jest to znowu ucieczka, albo potrzeba identyfikacji?

Kiedy jestem na wsi, często przypominam sobie tekst kronikarza XI wieku Rudolfa Gla-bera z sugestywnym opisem świata przyodzia-

nego w biały płaszcz kościołów. Czeska wieś gdzieniegdzie jeszcze (lub już znowu) choruje i umiera, w miarę jak podupada rolnictwo, jednakże w ciągu ostatnich dwudziestu lat kościoły ponownie zajęły należne sobie miejsce w pejzażu: po odnowieniu lśnią, przykuwa-jąc uwagę. W najbardziej ateistycznym kraju Europy niepodobna tego faktu odczytywać jako znaku odrodzenia roli kościoła w życiu społe-czeństwa. Jeśli już, to raczej jako świadectwo poszukiwania punktów oparcia dla tożsamości lokalnej. Istnieją u nas wsie, które nie będąc w stanie ułożyć listy kandydatów do rady gminnej, zarządzane są na odległość przez urzędników. Istnieją jednak również takie, w których odradzają się organizacje i powsta-ją nowe, wychodzą książki o dziejach gminy, otwierają się małe muzea, odnawiają się daw-ne ścieżki, remontują się kościoły i kaplice, których wyrzekł się Kościół.

Opieka nad zabytkami należy do sfery, którą próbowałem przybliżyć we wstępie, odwołu-jąc się do kilku skądinąd różniących się od siebie autorów. Jest ona rodzajem zawłaszcze-nia przeszłości. Jeśli odnawiam historyczny budynek, przenoszę go do swojego czasu, do współczesności. Ciągłość jego trwania znajduje ujście właśnie w moim czasie. Rekonstrukcja jest właściwie także rekonstrukcją znaczeń, przekładem na język współczesny. Jest to for-ma legitymizacji teraźniejszości oraz działań

tych, którzy danym zabytkiem zarządzają. Właściwie jest to również źródło tożsamości. Tyle że przy tej operacji zatracają się horyzon-ty przeszłości i przyszłości, gdyż rekonstrukcja budynku historycznego wciąga go w aktual-ną pogoń za zyskiem, czyni z niego źródło korzyści. Z jednej strony niezaprzeczalna jest atrakcyjność wielkich akcji w dziedzinie budownictwa, często dofinansowanych z fun-duszy europejskich, z drugiej jednak powstaje problem eksploatacji zabytków przez przemysł turystyczny. Czy wyczyszczony i higienicznie zapakowany na użytek tegoż przemysłu zaby-tek może nadal być źródłem tożsamości – mam tu na myśli tożsamość lokalną, regionalną lub narodową? Także w tym sensie kluczową kate-gorią opieki nad zabytkami jest autentyczność.

W Republice Czeskiej instytucjonalna opieka nad zabytkami ma słabe wpływy i w praktyce sprowadza się do stosowania procedur pozwole-nia i zakazu. Wskutek degradacji jej misji, stała się ona linią frontu, na której ściera się nowe

Budowanie tożsamości czeskiej architektury. Praga Dejvice, nowy gmach Wydziału Architektury Czeskiej Technicznej Uczelni Wyższej, proj. Alena Šrámková, Lukáš Ehl i Tomáš Koumar, 2005–2010

W najbardziej ateistycznym kraju Europy znowu lśnią kościoły. Nicov, kościół odpustowy pw. Narodzenia NMP, proj. Kilián Ignác Dientzenhofer, 1717–1726

autoportret 1 [36] 2012 | 48

Page 5: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

ze starym. Chronimy zabytki, bo je lubimy: tak uczy nas ojciec założyciel nowoczesnej teorii opieki nad zabytkami Alois Riegl10. W Czechach, na Morawach i na Śląsku z informacji podawa-nych przez środki masowego przekazu można jednak wywnioskować, że jest inaczej: zabytki chronimy, bo konserwatorzy na nic innego nie pozwalają. Na szczęście jest także druga strona: począwszy od lat 90., pojawia się coraz więcej inicjatyw obywatelskich mających na celu albo ochronę jednego konkretnego zabytku, albo szersze zadania. Publiczność protestuje coraz bardziej aktywnie przeciw naciskowi dewelope-rów i sterowanej przez nich politycznej repre-zentacji, zmierzającej do likwidacji budynków historycznych. Mamy już świadomość tego, że żyjemy w sytuacji zagrożenia historycznego środowiska naszych osad, a zatem naszej tożsa-mości. W podobny sposób sto lat temu z oporu wobec asenizacji miast historycznych zrodziły się zarówno nowoczesna opieka nad zabytkami, jak i nowoczesne społeczeństwo obywatelskie. Druga analogia pochodzi z nowszych czasów: w latach 80. w ówczesnej socjalistycznej Czecho-słowacji cieszył się powodzeniem ruch ekolo-giczny, który w zasadzie był ruchem politycz-nym, gdyż od skutków dewastacji środowiska

10 A. Riegl, Der moderne Denkmalkultus: Sein Wesen und seine Entstehung, Wien–Leipzig 1903.

naturalnego szybko przeszedł do ich przyczyn. W obu wypadkach nie sposób oddzielić wy-miaru politycznego od kultury, niemniej na pierwszym planie pozostaje obrona środowiska, na którym opiera się nasza tożsamość.

Dlaczego tak się rozpisałem o opiece nad zabytkami i architekturą historyczną, za-miast pisać o nowych budynkach ostatnich dwudziestu lat? Bo odpowiada to rzeczywi-stości: architekturze historycznej powierzono wiele zadań, które zwykle pełnią budynki nowe, budowane specjalnie po to, by zadania te wypełnić. Nie jest to oczywiście reguła, gdyż nie dotyczy to wszystkich dziedzin budownictwa. Dom jest od zawsze architek-tonicznym obrazem rodziny, przynależność do domu i przynależność domu do miejsca jest odwiecznym źródłem indywidualnej tożsamości, wreszcie przynależność domu do

osady stanowi naturalny łącznik tożsamości indywidualnej z tożsamością zbiorową wspól-noty wiejskiej czy miejskiej. Masowa ucieczka z kolektywizmu blokowisk do indywiduali-zmu nowych domów jednorodzinnych, która charakteryzowała lata 90., jest także oznaką (nieświadomego) poszukiwania tożsamości. Tłumaczy to również wysoki stopień złego gustu, wręcz kiczu: w leżącej odłogiem, pod-upadłej kulturze budownictwa sprzedaje się dobrze to, co wywołuje rezonans z długo nie-uprawianym archetypem rodzimej chałupy. Z tożsamością wiąże się także inwazja innej warstwy architektonicznego kiczu lat 90.: nowo wybudowane siedziby banków odzwier-ciedlają tożsamość aktorów nowej gospodarki i nowej społecznej stratyfikacji. Przeciwnym biegunem opóźnionej bankowej rustykalizacji klasycznego postmodernizmu był neomo-dernizm. Neofunkcjonalizm, rozwijający się już w latach 80., w latach 90. mógł zostać odczytany jako odniesienie do tradycji mło-dej demokratycznej republiki i jako pewna manifestacja jej przynależności do Europy Zachodniej. Rodzima tradycja nie była jednak silnym tematem i nową tożsamość europejską w oczach szerokiej publiczności zastępuje raczej taka architektura, która jest wyrazem globalizacji. Suta uczta będzie ostatecznie zawsze bardziej atrakcyjna niż ubogi diete-tyczny obiad.

Architektura dla odrodzonej demokracji, zachowującej pamięć i tożsamość. Benešov, przebudowa i rozbudowa ratusza, proj. Josef Pleskot, Radek Lampa, Vladimír Krajíc i Jana Vodičková, 1993–1995

Państwo socjalistyczne jeszcze budowało swoją tożsamość. Przebudowa Praskiej Giełdy (proj. Jaroslav Rössler, 1936–1937) dla potrzeb Zgromadzenia Federalnego Socjalistycznej Republiki Czechosłowackiej (Karel Prager, Jiří Albrecht i Jiří Kadeřábek, 1967–1973). Po jego likwidacji siedziba Radia Free Europe, dziś drugi gmach Muzeum Narodowego

autoportret 1 [36] 2012 | 51

Page 6: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

Specyficzną warstwę stanowią budynki, na których tradycyjnie zasadza się tożsamość miejsc: ratusze. Świetnym precedensem była przebudowa i dobudowa dwóch starszych domów służących jako ratusz na placu w Be-nešovie (proj. Josef Pleskot, Radek Lampa, Vladimír Krajíc, Jana Vodičková, 1993–1995). Pamięć i tożsamość tych budynków zostały zachowane, uzyskały jednak nową, aktu-alną wymowę dzięki nawiązaniu do tra-dycji demokratycznej Pierwszej Republiki Czechosłowackiej, co było wyrazem nadziei, jaką budził powrót demokracji. Model ten nie znalazł wielu naśladowców, którzy by chcieli oprzeć nową tożsamość miejskich wspólnot na tożsamości już istniejącej. Niekoniecznie musi to być ratusz, taką samą rolę może odgrywać szkoła, biblioteka, nowy kościół. Przedmiotem identyfikacji może oczywiście stać się także budynek, który nie wchodzi w dialog z miejscem ani z jego tradycją, albo wręcz pozbawiony jest tożsamości lokalnej. Reakcje publiczności na architekturę nie są w pełni przewidywalne, a w dodatku zmieniają się z czasem.

Inaczej ma się rzecz w wypadku budynków związanych z tożsamością narodową czy państwową. Zostawmy z boku zagadnienia architektury narodowej, które wykracza-ją poza dany horyzont czasowy. Pewien narodowy posmak w czeskiej architekturze ostatnich dwóch dekad można z pewnością znaleźć, szukanie go byłoby jednak wy-łącznie ćwiczeniem intelektualnym, gdyż publiczność żadnych treści narodowych z dzieł architektury nie odczytuje. Co wię-cej, tożsamość narodowa jest w dzisiejszej Republice Czeskiej tematem tabu nawet jako element ćwiczenia intelektualnego,

gdyż kartą narodową gra dzisiaj faszyzujący czeski populizm.

Od momentu swojego powstania w roku 1918, Niepodległa Republika Czechosłowacka szukała swego architektonicznego wyrazu, stylu mogą-cego reprezentować zarówno idee, na których była oparta, jak i narody, które ją wytworzyły. Josip Plečnik wypełnił zadanie, jakie otrzymał od prezydenta Masaryka, by Praski Zamek, „budowlę czysto monarchiczną, przerobić na budowlę demokratyczną”11. Państwo było reprezentowane nie tylko przez nowe gmachy ministerstw, lecz przez całe spektrum budyn-ków – od dworców do szkół. Proces demokra-tyzacji socjalizmu, który zakończył się Praską Wiosną, znalazł swój wyraz w przebudowie praskiej giełdy na parlament (proj. Karel Prager, Jiří Albrecht, Jiří Kadeřábek, 1967–1973). Aksamitna rewolucja, przywrócona w Czecho-słowacji demokracja oraz powstała Republika Czeska nawet nie próbowały stworzyć własnej architektury. W pierwotnym zamierzeniu Milu-nicia, Tańczący Dom miał wprawdzie w sposób żartobliwy sławić rewolucję, jednak intencja ta w realizacji siedziby towarzystwa ubezpie-czeniowego Nationale-Nederlanden jakoś się zatraciła. Izba niższa Parlamentu Republiki Czeskiej mieści się w kompleksie powstałym ze stopniowego scalenia barokowego gimnazjum jezuickiego, Nadwornej Izby Skarbowej, domów mieszczańskich, dwóch rezydencji szlacheckich oraz dawnego gmachu sejmu, który pierwotnie też był pałacem szlacheckim. Kiedy utworzono izbę wyższą, senat, umieszczono ją we wcze-snobarokowym pałacu Albrechta Wallenste-ina (proj. Andrea Spezza, Giovanni Pieroni,

11 T. G. Masaryk, Světová revoluce za války a ve válce 1914–1918, Praha 1925, s. 563.

1623–1629), a do funkcji sali obrad zaadapto-wano stajnie królewskie. Minister kultury urzęduje w pałacu szlacheckim z epoki baroku, jego ministerstwo jednak obraduje również we wczesnomodernistycznym byłym sierocińcu arcyksiężny Gizeli oraz w funkcjonalistycznym Pałacu Wystaw. Kiedy odnowiono okręgi, dla potrzeb urzędów okręgowych zaadaptowano przeważnie istniejące już budynki, od browaru po budynek administracji fabryk Baťa. Powtó-rzyła się poniekąd sytuacja, jaka miała miejsce po reformach Józefa II: nowe potrzeby, które przyniosła modernizacja państwa, nie dopro-wadziły na ziemiach czeskich do powstania nowych budynków i nowych typologii budow-nictwa, były bowiem do dyspozycji ogromne, niewykorzystane przestrzenie polikwidowa-nych klasztorów i kościołów.

Tańczący Dom nie stał się symbolem rewolucji ani też źródłem nowej tożsamości, proj. Frank O. Gehry i Vlado Milunić, 1993–1997

autoportret 1 [36] 2012 | 51

Page 7: Vladimír Czumalo - Potrzeba identyfikacji?

Wówczas był to typowy przejaw oświecenio-wego pragmatyzmu, ale jak to nazwać dzisiaj? Można oczywiście stwierdzić, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat na ziemiach cze-skich architektura nie stała się tematem, którym zainteresowałaby się klasa polityczna, a w konsekwencji państwo nie nauczyło się autoreprezentacji za pośrednictwem architek-tury. Przyczyna leży jednak głębiej. Dzieło ar-chitektoniczne jest w stanie zastąpić państwo jako element identyfikacji, w takim wypadku jednak między nim a państwem musi pośred-niczyć idea państwa, albo raczej zespół idei, na które składa się idea państwa. Obawiam się, że właśnie tutaj tkwi sedno sprawy.

Mamy prawo oczekiwać od architektury, by stwo-rzyła nam takie otoczenie, w którym będziemy mogli odnaleźć swoją zbiorową tożsamość. Nie możemy jednak winić architektury za jej utratę albo wymagać, żeby ją dla nas stworzyła. Tego architektura sama z siebie zrobić nie potrafi.

Piszę ten tekst w smutnym tygodniu, w któ-rym żegnamy Václava Havla. Boleśnie sobie

uświadamiam, że także w sposobie, w jaki nawiązywał on na Praskim Zamku do wielkie-go architektonicznego dzieła Tomáša Garri-gue’a Masaryka, Havel był odosobniony i tym samym, niestety, także osamotniony. Havel wiedział, że nie da się obsadzić na nowo rezy-dencji czeskich królów, tylko trzeba sprawić, by stała się ona siedzibą głowy demokratycz-nego państwa; wraz z końcem jego rządów ten sposób myślenia został przerwany. W tekście Kryzys tożsamości, napisanym w marcu 1982 roku w więzieniu Bory, sformułował coś bar-dzo istotnego dla naszego zagadnienia:

Kryzys doświadczenia absolutnego horyzontu

prowadzi z reguły także do kryzysu egzystencjalnej

odpowiedzialności człowieka wobec świata i za

świat – co znaczy: wobec siebie i za siebie. A tam,

gdzie odpowiedzialności tej nie ma, jako sensow-

nego fundamentu stosunku człowieka do jego oto-

czenia, zanika nieuchronnie także tożsamość, jako

z tegoż stosunku wynikające, niezastąpione miejsce

w świecie.12

tłumaczenie z czeskiego: emiliano ranocchi

12 V. Havel, O lidskou identitu, Praha 1990, s. 349.

Senat Parlamentu Republiki Czeskiej obraduje we wczesnobarokowej stajni Pałacu Wallensteina, proj. Andrea Spezza i Giovanni Pieroni, 1623–1629

Po prawej: dla potrzeb Urzędu Powiatowego w Hradcu Kralowe przebudowano i rozbudowano stary browar, proj. Pavel Tušl, Jiří Dařbuján i Miloslav Dědek, 2005–2007

Obok: urząd powiatowy w Zlíně mieści się w wygodnym budynku firmy Baťa, proj. Vladimír Karfík, 1938

autoportret 1 [36] 2012 | 53