2
3
Drodzy Czytelnicy,
Od redakcji:
m g r i n ż . D a n i e l W ę g r z y n e kRedaktor Naczelny
Parę dni temu przywitaliśmy Nowy Rok - 2016. W związku z tym chciałbym Państwu jeszcze raz, w imieniu swoim i całej Redakcji, złożyć najserdeczniejsze życzenia, wszel-kiej pomyślności i wielu sukcesów zarówno na gruncie prywatnym, jak i zawodowym.
Postawiliśmy sobie w tym roku ambitne cele. Chcemy in-tegrować całą branżę RESCUE w Polsce i być najbardziej rozpoznawanym magazynem w tym środowisku. Dla-tego z dużą odpowiedzialnością przekazujemy wiedzę i informacje. Dlatego dobieramy odpowiednich ludzi i im powierzamy to zadanie. Dlatego publikujemy tak różno-rodne artykuły. Chcemy, aby każdy z Was nie skupiał się tylko na jednej wybranej służbie, ale poznał pracę innych ratowników i wiedział, na czym ona polega.
To już szósty numer naszego magazynu „Rescue Maga-zine”. W tym wydaniu po raz drugi ukaże się artykuł dwu-języczny. Autorem tekstu Działania CSAR jest nasz nowy współpracownik, pan Jacek Soroczyński.
Dodatkowo będą mogli Państwo przeczytać m.in. cie-kawy artykuł zatytułowany Sprzęt do pracy na wyso-kościach. Pan Tomasz Krasowski, który na co dzień peł-ni funkcję dowódcy JRG nr 2 w Siedlcach, w pierwszej z dwóch części przedstawi aspekty prawne dotyczące szelek bezpieczeństwa i uprzęży biodrowych używanych przez strażaków. W artykule omawia ich przeznaczenie, kwestie dotyczące prawidłowej klasyfikacji oraz nazew-nictwo.
Najbardziej jesteśmy jednak dumni z wywiadu przepro-wadzonego przez naszego stałego współpracownika, pana Sławomira Abczyńskiego, z panem generałem Waldemarem Skrzypczakiem. Po ostatnich wydarze-niach w Paryżu „wskoczyły” na pierwsze strony gazet i znów dla wielu bardzo ważne stały się kwestie bezpie-czeństwa. Biorąc pod uwagę doświadczenia historyczne naszej ojczyzny, budowa silnego państwa i umacnianie bezpieczeństwa narodowego to bezwzględnie prio-rytety Rzeczypospolitej Polskiej. Analiza zagrożeń jest konieczna do tego, by obrać właściwy kierunek w kre-owaniu bezpieczeństwa narodowego. Ale też wnioski z tej analizy muszą się przekładać na konkretne przed-sięwzięcia, na konkretne działania, regulacje prawne, tworzenie wydolnych struktur i umacnianie już istnieją-cych, aby to bezpieczeństwo poprawić i każdemu z oby-wateli je zapewnić.
Podobnie jak w poprzednim numerze, specjalnie dla Państwa uzupełnienie artykułów stanowią nasze ma-teriały filmowe. Po raz kolejny korzystamy z nowego rozwiązania, jakim jest aplikacja Tap2C. Każdy kolejny numer będzie dodatkowo uzupełniany treściami multi-medialnymi do ściągnięcia na własne komórki lub table-ty. Przekażemy Państwu dokładną instrukcję, jak z nich korzystać.
Informowaliśmy Państwa o dynamicznym rozwojui nowych projektach. W związku z tym z przyjemnością zawiadamiamy, że już w pierwszym kwartale 2016 roku będzie dostępny nasz kolejny tytuł: „Rescue Review Market”. Więcej informacji niebawem opublikujemy na naszej stronie internetowej www.rescuemagazine.pl.
Mam nadzieję, że w kolejnych wydaniach magazynu znajdą Państwo dla siebie jeszcze więcej wartościowych treści.
Zapraszamy do śledzenia zarówno strony internetowej „Rescue Magazine”, jak i naszego profilu na Facebooku.
4
NIEZWYKŁY ŚWIAT DODATKOWEGO KONTENTU
Najsz ybsza droga żeby dostać więcej !
5
6
Temat wydania:S
PIS
TR
EŚ
CI
8. MANUALNE CZY AUTOMATYCZNE?cz.1
14. ITLSw praktyce
24
44
33. WARSZTATYMieszkaniówka 2015
ŻYCIE DZIECI W NASZYCH RĘKACHProblematyka pierwszej pomocy u dzieci to dwa zagadnienia, które są ze sobą bardzo ści-śle związane. Pierwsze to postępowanie w róż-nych stanach zagrożenia życia. Drugie, często pomijane, to prewencja tych stanów u dzieci oraz edukacja ich opiekunów w zakresie pierw-szej pomocy.
18. WYKORZYSTANIE W GOPR QUADÓWmetoda SPD
BEZPIECZEŃSTWO PONAD WSZYSTKOgen. Waldemar Skrzypczak
7
Daniel Węgrzynek – redaktor naczelny
Mateusz Multarzyński – redaktor
prowadzący
Robert Przybylski - dziennikarz
Sławomir Abczyński - dziennikarz
Tomasz Zieliński – fotoreporter
(wydarzeniowy)
Stali współpracownicy redakcji:Katarzyna Biskupska
Rafał Chrustek
Marcin Chuchro
Sławomir Dorabialski
Michał Kołodziejczak
Tomasz Krasowski
Michał Przybysz
Konrad Rawiński
Jacek Soroczyński
Piotr Zagubień
Dział marketingu i reklamy:
Tel: +48 668-490-860
e-mail: [email protected]
Wydawca:
Redakcja:e-mail: [email protected]
strona online: www.rescuemagazine.pl
Projekt, skład, fotoedycja: 3WORK
Redakcja nie odpowiada za treść reklam, ogłoszeń i tekstów sponsorowanych.
Stopka redakcyjna:
62
Ponadto w wydaniu:
32. ANIOŁOWIE ŻYCIA
54
DZIAŁANIACSAR
SPRZĘT DO PRACY NA WYSOKOŚCIACH cz.1
40. BEZPIECZEŃSTWOprzemysłu chemicznego na Ukrainie
52. SYMPOZJUMwytyczne resuscytacji 2015
68. HISTORIAwarszawskiego pogotowia ratunkowego cz.1
CSARIN ACTIONS
32. I TY MOŻESZzostać Świętym Mikołajem
8
TECHNIKA
RESCUE
RESCUE
TECHNIKA
W odświeżonej gamie modelowej Unimoga Euro VI zmian dokonano m.in. w układzie przeniesie-nia napędu. Zautomatyzowana skrzynia biegów nowych Unimogów w rezultacie szybciej zmienia przełożenia i jest trwalsza. Do jej obsługi służy dźwignia na kolumnie kierownicy – ta sama, która służy również do sterowania funkcją szybkiej zmiany kierunku jazdy przód-tył. Kierowca ma do dyspozycji 8 biegów do jazdy w przód i 6 wstecznych, a także opcjonalną grupę biegów tereno-wych, pozwalających na jazdę z prędkościami od 2,5 do 35 km/h.
9
MANUALNE CZY AUTOMATYCZNE?
TEKST: Katarzyna Biskupska
ZDJĘCIA: Katarzyna Biskupska, Renault Trucks, Mercedes-Benz
cz.1
10
Zdania są podzielone – jedne opinie wynikają z przyzwycza-jeń, inne z niewiedzy i braku praktyki. Jednak, aby móc rzeczowo się wypowiedzieć, który rodzaj skrzyni wybrać: manualną czy automatyczną, najpierw należałoby pojeździć odpowiednimi pojazdami w offroadowym terenie.
Postęp techniczny spowodował, że coraz
częściej w samochodach terenowych spe-
cjalnego przeznaczenia – wykorzystywa-
nych przez służby cywilne, mundurowe,
specjalne i ratownicze – wykorzystuje się
automatyczne skrzynie biegów. Dlaczego
tak się dzieje? Po prostu skrzynie te, na-
szpikowane elektroniką, są coraz bardziej
niezawodne i umożliwiają płynniejszą jaz-
dę. Kierowca jest zwolniony z obowiązku
zmiany biegów i dzięki temu bardziej sku-
piony na drodze. „Automat” sam dobiera za
niego właściwy bieg. Komputer analizuje
moment obrotowy silnika, zróżnicowanie
podłoża, obciążenie samochodu i dopaso-
wuje odpowiednie przełożenie.
Gdy kierowca jest ratownikiem i wjedzie
w trudny teren – pisaliśmy o tym w poprzed-
nich numerach – musi błyskawicznie ocenić
rodzaj przeszkód i wykorzystać swoje umie-
jętności do ich pokonania. Musi przemiesz-
czać się po często grząskim i błotnistym
terenie, pełnym głębokich muld, przeszkód
wodnych czy stromych podjazdów. I mimo
iż automatyczne skrzynie biegów wymaga-
ją od kierowcy dużo większego doświad-
czenia i sprawności w operowaniu choćby
gazem – ostatecznie ułatwiają skupienie się
na jeździe, zamiast na manewrowaniu le-
warkiem zmiany biegów. Oczywiście dużą
zaletą automatycznych skrzyń biegów jest
też to, że nie mamy jednego z elementów,
który najczęściej ulega uszkodzeniu w trud-
nym terenie, a mianowicie sprzęgła.
Co jest lepsze?Trudno zdecydować, jednak można śmiało
powiedzieć, że światowe trendy kierują się
ku montowaniu w pojazdach terenowych
i specjalnego przeznaczenia automatycz-
nych skrzyń biegów. Jak zawsze, zdania są
Pojazdy Zetros 4x4 wyposażone w skrzynię automatyczną z retarderem - użytkowane są na przykład w ciężkim kopalnianym terenie, gdzie dowożą olej napędowy do pracujących tam maszyn i urządzeń budowlanych.
RESCUE
TECHNIKA
11
podzielone. Są firmy, które pozostają wierne
skrzyniom manualnym. Głównie ze wzglę-
du na prostszą budowę, mniej elektroniki
i niższe koszty. Jedni kierowcy chwalą „au-
tomaty”, inni narzekają, gdyż ciężko im
zmienić swoje przyzwyczajenia wynikające
z użytkowania skrzyń manualnych. Tym dru-
gim w automatycznych skrzyniach przede
wszystkim brakuje możliwości rozbujania
samochodu. Jednak elektronika to elektro-
nika. Kierowca, włączając blokady, napędy
i inne funkcje dostępne w pojeździe – po-
trafi wyjechać właściwie w każdych warun-
kach. Mając samochód wyposażony w no-
woczesną automatyczną skrzynię biegów,
można też hamować silnikiem. Zastosowa-
nie skrzyń rozdzielczej i redukcyjnej (bieg
szosowy, terenowy i neutralny) znacznie
poprawia zarówno własności użytkowe, jak
i jezdne pojazdu w terenie. Z tych powo-
dów coraz częściej „automaty” montowane
są w samochodach terenowych.
Jak zauważył Grzegorz Baran, doświadczo-
ny kierowca rajdowy, wielokrotny uczestnik
Dakaru i instruktor sportów motorowych:
„Wojsko z jakiegoś powodu w większo-
ści pojazdów przechodzi na eksploatację
automatycznych skrzyń biegów. W ten ro-
dzaj skrzyń wyposażane są wozy pancerne
i samochody terenowe. Dlatego to dobry
kierunek. I w samochodach specjalnych,
takich jak karetki pogotowia, pojazdy straży
pożarnej czy samochody służb energetycz-
nych, powinno się stosować automatyczne
skrzynie biegów”.
Oczywiście należy pamiętać, że pomimo iż
koszt zakupu pojazdu ze skrzynią automa-
Zetros 6x6 ze skrzynią manualną - jako pomoc techniczna z zamontowaną zabu-dową warsztatową do serwisowania całe-go sprzętu technologicznego na terenie kopalni.
12
tyczną jest wyższy niż z manualną, to
patrząc długoterminowo, w ogólnym rozra-
chunku inwestycja bardziej się opłaci. A to
dzięki wyeliminowaniu sprzęgła – elemen-
tu narażanego na częste uszkodzenia pod-
czas jazdy terenowej (spalone sprzęgło).
Szkolić? Tak! I to kompleksowoNa całość oceny przydatności pojazdu te-
renowego wpływają nie tylko dane tech-
niczne samochodu, ale też łącznik między
fotelem a kierownicą - czyli kierowca. To on
musi umieć wyczuć samochód i odpowied-
nio dostosować swoją technikę jazdy, gdyż
zależnie od rodzaju skrzyni biegów, pojaz-
dem jeździ się inaczej, szczególnie w tere-
nie. I to ostatecznie kierowca, gdy nie ma
umiejętności, potrafi też zepsuć wszystko.
Dlatego trzeba szkolić kierowców i w prak-
tyce pokazywać im możliwości terenowe
pojazdów zarówno z automatyczną, jak
i manualną skrzynią biegów. I wtedy, już
na konkretnym modelu i konkretnej prze-
kładni, prezentować działanie systemu blo-
kad poszczególnych biegów oraz technikę
hamowania silnikiem przy użyciu skrzyni
biegów. Praktyka jest wręcz obowiązkowa,
gdyż każdy producent oferuje różne wa-
rianty i opcje swoich przekładni.
W modelach K można opcjonalnie zamontować zautomatyzowaną skrzynię biegów Optidriver Xtrem, której oprogramowanie sterujące – na podstawie bieżących danych przekazywanych przez odpowiednie czujniki – dostosowuje strategię zmiany biegów do obciążenia pojazdu. Taką skrzynię montuje się w pojazdach przeznaczonych do ekstremalnych zastosowań, na przykład, gdy zabudowany jest zbiornik na wodę i samochód ratowniczo-gaśniczy musi wjechać w trudny teren, a istnieje obawa nadmiernego przemieszczania się wody w cysternie.
RESCUE
TECHNIKA
13
14
I T L S w praktyce
SAFETY
RESCUE
TEKST: Piotr Zagubień
Pacjent po urazie wymaga nie tylko szcze-
gólnej uwagi, ale również postępowania
według ściśle określonego schematu.
Postępowanie wg. schematu daje pewność,
że badanie zostanie przeprowadzone do-
kładnie i poszkodowany będzie miał jak
największą szansę przeżycia. W maju tego
roku ukazało się kolejne wydanie wytycz-
nych ITLS - podręcznika do kursu Inter-
national Trauma Life Support wydanego
przez Medycynę Praktyczną z Krakowa. Jest
to publikacja służąca usystematyzowaniu
wiedzy, jaką słuchacze zdobywają podczas
kursów oraz utrwaleniu umiejętności, które
w przyszłości mogą zdecydować o szan-
sach przeżycia poszkodowanego po urazie.
W tym wydaniu wytycznych zmieniono
określenie „złotej godziny” na „złoty okres”.
Podkreślono tym samym, że w odniesieniu
do niektórych urazów, na przykład pene-
trującego urazu klatki piersiowej, poszko-
dowany powinien być transportowany do
właściwego ośrodka i leczony możliwie
najszybciej - w czasie krótszym niż jedna
godzina. Natomiast w przypadku poszko-
dowanych z tępymi urazami „złoty okres”
może wynosić więcej niż sześćdziesiąt mi-
nut.
Na pierwszych stronach publikacji pojawia
się stwierdzenie: „ratownik musi także: wie-
dzieć, od czego zacząć, znać pytania, które
musi zadać, czynności, jakie powinien wy-
konać, czas, w którym powinny one zostać
wykonać, a także jak wykonać kluczowe
czynności ratujące życie w sposób szybki
i zorganizowany”. I w mojej ocenie to jest
najbardziej zwięzły i trafny opis kursów ITLS
RESCUE
SAFETY
15
16
i zasad postępowania według tych wytycz-
nych. Zatem, od czego zacząć?
We wstępnej fazie działań ratowniczych
na miejscu wypadku ocena i zapewnienie
bezpieczeństwa są związane z oceną sta-
nu pacjenta. Mimo iż uważam, że zapew-
nienie bezpieczeństwa ratowników, jak
również zabezpieczenie miejsca zdarzenia
są najważniejsze, w przypadku udzielania
pomocy na miejscu zdarzenia zacznę opi-
sywać działania, począwszy od oceny stanu
pacjenta. Bezpośrednio z badania i oceny
pacjenta będzie wynikało, jakie niezbędne
środki bezpieczeństwa należy przedsię-
wziąć, aby na miejscu zdarzenia nie zwięk-
szyć liczby poszkodowanych osób.
Badanie pacjenta po urazie opiera się na
trzech filarach: badanie wstępne, powtórne
i dalsze.
Badanie wstępne rozpoczyna się w mo-
mencie dotarcia ratowników na miejsce
zdarzenia i obejmuje ocenę miejsca zdarze-
nia oraz przygotowanie do badania.
Oceniając miejsca zdarzenia, należy przede
wszystkim dokonać oceny bezpieczeń-
stwa własnego ratowników. Ratownik musi
o nie zadbać już podczas dojazdu do miej-
sca zdarzenia. Powinien mieć rękawiczki
ochronne, okulary, kask, a przede wszyst-
kim odpowiednią odzież i obuwie. Następ-
ny punkt oceny miejsca to ocena zagroże-
nia. Często zdarza się, że to właśnie zespół
ratownictwa medycznego jest pierwszy
na miejscu i okazuje się, że do odpowied-
niego zabezpieczenia miejsca potrzebna
jest większa ilość sił i środków w postaci
zastępu straży pożarnej oraz patrolu policji.
Wielokrotnie ta część badania prowadzona
jest jeszcze w czasie, gdy zespół ratownic-
twa jest w ambulansie, dlatego określa się
ją mianem „badania przez przednią szybę”.
Po opuszczeniu pojazdu kierownik zespołu
powinien w miarę możliwości w jak najkrót-
szym czasie ustalić liczbę poszkodowanych
oraz mechanizm urazu.
Następnym elementem wstępnego bada-
nia ITLS jest ocena wstępna poszkodowa-
nego, czyli bardzo ważne wrażenie ogólne
oraz stan świadomości. Oceniając wrażenie
ogólne, ratownik zwraca uwagę na wiek,
płeć, masę ciała oraz wygląd ogólny.
Zmianą w odniesieniu do poprzednich
wytycznych jest fakt, że już podczas oceny
wrażenia ogólnego ratownik powinien po-
szukiwać obecności poważnych ran oraz
masywnych krwawień, które będą wyma-
gały pilnej interwencji i odpowiedniego ich
zaopatrzenia. Tym samym, jeszcze zanim
zacznie badać pacjenta swoją uwagę i dzia-
łania skupia na opanowaniu zauważonych
krwawień, które potencjalnie mogą zagra-
żać życiu.
Stan świadomości najłatwiej ocenić w opar-
ciu o skalę AVPU:
• Alert – przytomny, zorientowany, wy-
konuje polecenia.
• Verbal – reagujący na bodźce słowne,
przytomny, ale splątany.
• Pain – reaguje na ból, nieprzytomny,
ale reagujący na bodźce bólowe.
• Unresponsive – nieprzytomny, niere-
agujący na bodźce.
Po ocenie świadomości ratownik musi zba-
dać drożność dróg oddechowych, pamię-
tając o zabezpieczeniu szyjnego odcinka
kręgosłupa i podejrzewając uraz tej jego
RESCUE
SAFETY
17
części. Po zapewnieniu bezpieczeństwa,
kontroli krwawień i zabezpieczeniu droż-
ności dróg oddechowych następuje ocena
podstawowych parametrów życiowych.
Sprawdzając oddech, ustala się przede
wszystkim, czy jest obecny, jak również
częstość, głębokość oraz wysiłek, jaki mu
towarzyszy.
Jeżeli mechanizm urazu jest nieznany, na-
leży wykonać szybkie badanie urazowe,
które polega na badaniu pacjenta od głowy
do stóp. Przeprowadza się je według na-
stępującej kolejności: głowa, szyja, klatka
piersiowa, brzuch, miednica oraz kończyny
dolne/górne i plecy. Ponownie ocenia się
parametry życiowe, mierząc tętno, liczbę
oddechów, ciśnienie tętnicze krwi.
Jeżeli mechanizm urazu jest znany, moż-
na zamienić szybkie badanie urazowe na
badanie miejscowe zidentyfikowanego
miejsca urazu. Dodatkowo, jeśli występują,
bądź występowały, zaburzenia świadomo-
ści na koniec badania wstępnego ocenia się
pacjenta pod kątem neurologicznym. Całe
badanie wstępne należy do zadań kierow-
nika zespołu. Nie powinien on przerywać
tego badania, a jedynie zlecać pozostałym
członkom zespołu wykonanie kolejnych
interwencji. Przerwanie badania jest do-
puszczalne wyjątkowo, jedynie w trzech sy-
tuacjach: niedrożności dróg oddechowych,
zatrzymaniu krążenia oraz pojawienia się
niebezpieczeństwa w miejscu zdarzenia.
Czas w przypadku pacjenta po urazie jest
bardzo cenny. Tym samym na miejscu zda-
rzenia powinny zostać wykonane tylko
krytyczne interwencje, pozostałe działania
podejmowane są już w czasie transportu.
W drodze do szpitala kierownik zespołu
wykonuje badanie dalsze, które ma na celu
wychwycenie zmian zachodzących w tym
czasie w stanie pacjenta. W przypadku pa-
cjentów w stanie ciężkim powinno być ono
wykonywane co 5 minut i porównywane
z zapisanymi wynikami badania poprzed-
niego. U pacjentów w stanie stabilnym lub
z urazami miejscowymi w przypadku prze-
dłużającego się transportu badanie dalsze
należy wykonać co 15 minut.
Jeżeli czas transportu pozwoli, to lider ze-
społu powinien przeprowadzić również ba-
danie powtórne, które polega na poszerze-
niu badania wstępnego i dalszego w celu
identyfikacji obrażeń, które mogły zostać
przeoczone podczas poprzedniej oceny.
Prowadzenie schematycznego i uporząd-
kowanego badania pacjenta po urazie oraz
wdrożenie w odpowiednim czasie zdecy-
dowanych działań terapeutycznych zwięk-
sza szanse na przeżycie. Optymalną szyb-
kość osiąga się dzięki pracy zespołowej,
której wyniki są poprawiane poprzez cią-
głe ćwiczenia pracujących wspólnie ludzi.
Opisane powyżej działania to jedynie pod-
stawy omawianego zagadnienia. W rzeczy-
wistości postępowanie z pacjentem po ura-
zie jest znacznie bardziej skomplikowane
i wymaga dużego skupienia zespołu i spcja-
listycznej wiedzy.
18
PREZENTACJA
RESCUE
RESCUE
PREZENTACJA
TEKST: Rafał Chrustek
ZDJĘCIA: Piotr Drożdż, Paweł Michalik
METODA SPD (SZCZEGÓŁOWEGO PRZESZUKANIA DRÓG)
WYKORZYSTANIE W GOPR QUADÓW
W POSZUKIWANIACH OSÓB ZAGINIONYCH
19
Pojazdy czterokołowe zostały wprowa-
dzone do działań służb górskich w Pol-
sce w 1997 roku. Hondy Foreman 400 to
pierwsze tego typu urządzenia pracujące
w GOPR. Obecnie w służbie ratowniczej
w górach pracuje ponad 50 quadów, przy-
spieszając pracę, ułatwiając i umożliwiając
patrolowanie, transport czy ewakuację.
Tak powszechne wykorzystanie tego środ-
ka transportu wynika z jego bardzo dużej
sprawności w terenie – o wiele większej niż
najlepszego samochodu przystosowanego
do off-roadu.
W poszukiwaniach osób zaginionych czte-
rokołowce są nieocenionym narzędziem,
które umożliwia prowadzenie bardzo szyb-
kich działań na sporym obszarze w obrębie
dróg i innych dostępnych linii terenowych
(przecinki, szlaki, ścieżki itp.). Z ich wyko-
rzystaniem dokonuje się transportu ludzi
i sprzętu, ewakuacji osób odnalezionych,
ale przede wszystkim pozwalają na patro-
lowanie i przeszukiwanie terenu w obrębie
dostępnych linii terenowych.
Niestety, w wieloletniej praktyce poszu-
kiwań prowadzonych z użyciem quadów
stwierdzono dość niską skuteczność takie-
go zespołu w terenie. Sprawność, z jaką
się on porusza, jest bardzo wysoka, jednak
wiele czynników sprawia, że skuteczność
i detekcja zarówno osoby, jak i śladów czy
wskazówek w terenie jest niewystarczająca.
Stąd zrodziła konieczność opracowania
metody, z pomocą której skuteczność ta-
kiego zespołu można znacznie zwiększyć.
WYKORZYSTANIE W GOPR QUADÓW
W POSZUKIWANIACH OSÓB ZAGINIONYCH
20
Linie terenowe są w zaginięciach osób dość szczególnym elementem
otoczenia. W bardzo dużej części przypadków są to trasy odejścia
osoby zaginionej od miejsc, gdzie wcześniej stwierdzono jej obec-
ność. Stąd w poszukiwaniach te właśnie elementy terenu w znacz-
nym stopniu skupiają uwagę planistów i zarządzających działaniami.
Ze statystyk wynika, że bardzo duża część zaginionych odnajdywana
jest na drogach i innych liniach terenowych (rowy, linie kolejowe, linie
energetyczne, rurociągi itp.). W przypadku dzieci jest to około 38%
przypadków, turyści stanowią około 50%, a zbieracze (np. grzybiarze)
nawet do 80% (Koester 2008).
Do przeszukiwania dróg stosuje się wiele metod. Wykorzystuje się
psa tropiącego, patrole piesze, zespoły pracujące z powietrza (śmi-
głowiec, dron), tropicieli, obserwatorów czy wreszcie patrole zmo-
toryzowane – w szczególności quady. Atuty tej ostatniej metody to
z pewnością: wysokie tempo przeszukania, duża mobilność, możli-
wość podjęcia ewakuacji natychmiast po odnalezieniu, zdolność do
podejmowania wielu różnorodnych zadań w trakcie działań, a w po-
równaniu z patrolami pieszymi - szeroki zasięg podejmowanej pene-
tracji. Jak w przypadku każdej metody, wykorzystanie czterokołow-
ców ma także ograniczenia. Jest to uzależnienie od sprzętu, niepełny
dostęp w terenie (np. brak dróg, przeszkody, nachylenie) czy wreszcie
wspomniana wcześniej ograniczona skuteczność.
Elementami, które mają najważniejszy wpływ na zmniejszenie sku-
teczności detekcji obiektu poszukiwań w działaniach na quadach,
są umiejętności kierowcy, warunki terenowe, ograniczenia w pracy
zmysłów (hałas, zapach itp.) i koncentracji uwagi na szukaniu, stan
techniczny i model quada, umiejętności nawigacyjne zespołu czy
wreszcie przesunięcie priorytetów – więcej uwagi poświęconej na
samą jazdę niż na przeszukiwanie.
Metoda SPD (Systematycznego Przeszukania Dróg) opraco-
wana przez ratowników Podhalańskiej Grupy GOPR stanowi
próbę zredukowania wpływu wspomnianych czynników, ogra-
niczających skuteczność poszukiwań, na pracę zespołu poszu-
kiwawczego, który wykonuje działania na czterokołowcu.
Założenia podstawowe metody SPD:
• Na quadzie pracuje zespół dwuosobowy (kierowca, nawigator).
• Zespół musi być wyposażony w odbiornik GPS.
• Zadanie ma być wykonywane w zadanym obszarze (sektorze).
• Kierowca wraz z nawigatorem w sposób indywidualny dobie-
rają kierunek, kolejność i zakres przeszukania dróg, zachowując
przede wszystkim bezpieczeństwo pracy.
• Zespół porusza się z małą prędkością (do 12 km/h).
Sposób pracy zespołu – poruszanie się w terenie
Zespół wjeżdża w zadany sektor dowolnie wybraną przez siebie drogą
i ma za zadanie poruszać się i przeszukiwać wszystkie drogi w obrę-
bie zleconego obszaru, starając się nie przekraczać jego granic poza
określoną strefę. Przykład sektora przygotowanego do przeszukania
z użyciem quada przedstawia rycina 1.
RESCUE
PREZENTACJA
21
Przemieszczając się i przeszukując linie terenowe w obrębie sektora,
zespół poszukiwawczy ma za zadanie zatrzymywać się na każdym
skrzyżowaniu i rozwidleniu dróg. Miejsca te są z kilku względów bar-
dzo istotnym fragmentem terenu, który wymaga od zespołów pracu-
jących w poszukiwaniach osób zaginionych szczególnej uwagi.
W kilku znanych strategiach postępowania osób zaginionych skrzy-
żowania dróg są swoistą „bazą”, z której osoby te próbują określić
swoją lokalizację i wydostać się z nieznanego terenu. W strategii okre-
ślanej jako „sprawdzanie dróg” osoba, która się zgubiła, wielokrotnie
powraca do skrzyżowania, z którego sprawdza kolejne drogi (Hill
1998). Trafiając podczas poszukiwań na takie skrzyżowanie, zespół
poszukiwawczy może odnaleźć bardzo wiele wskazówek i śladów
pozostawionych przez osobę poszukiwaną.
Innym przykładem bardzo ważnej roli skrzyżowań w strategiach po-
dejmowanych przez osoby, które się zgubiły, jest idea tzw. punktów
decyzyjnych. Są to miejsca, w których osoby te podejmują często
bardzo istotne decyzje o dalszym postępowaniu, próbując odna-
leźć drogę wyjścia z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazły. Jednymi
z najważniejszych miejsc w terenie, w których takie decyzje zapada-
ją, są właśnie skrzyżowania, rozwidlenia, odejścia linii terenowych od
głównego szlaku itp.
W metodzie SPD skrzyżowanie jest więc w pewnym sensie punktem
„centralnym” podejmowanych działań poszukiwawczych.
Po zatrzymaniu na skrzyżowaniu zespół wykonuje swoje czyn-
ności według zadanego schematu:
• Wyłącza silnik. Dzięki temu członkowie zespołu mogą nawoły-
wać osobę poszukiwaną (głos, gwizdek, syrena, światła) i słu-
chać, czy nie ma odpowiedzi.
• Kierowca przeszukuje teren skrzyżowania i wokół niego w po-
szukiwaniu śladów lub innych dowodów na przebywanie osoby
zaginionej w tym rejonie.
• Nawigator wpisuje do odbiornika GPS punkt, nazywając go we-
dług zaprezentowanego poniższej schematu.
Ryc. 1. Przykładowy sektor przygotowany do przeszukania dróg i linii terenowych z wykorzystaniem quada
Na skrzyżowaniu z trzema rozchodzącymi się drogami - punkt o nazwie 3.
Na skrzyżowaniu z czterema rozchodzącymi się drogami - punkt o nazwie 4.
i tak dalej..., aż do:
22
Ten system opisywania zarejestrowanych w odbiorniku GPS punktów
pozwala lokalizować w terenie skrzyżowania wraz z liczbą rozchodzą-
cych się z nich dróg.
Podczas pracy w terenie zespół może się spotkać jednak z kil-
koma sytuacjami, które wykraczają poza ramy tego prostego
schematu. W każdej z nich zespół, po zaznaczeniu określonego
miejsca w odbiorniku GPS, powraca do najbliższego skrzyżo-
wania i kontynuuje przeszukanie zgodnie z przyjętą strategią.
Te swoiste sytuacje awaryjne przedstawiono poniżej:
• Koniec drogi. Droga, którą przemieszczał się zespół, wyraźnie
kończy się w terenie. Bardzo często dochodzi do tego w przy-
padku dróg zrywkowych. Zadaniem zespołu jest zaznaczenie
tego miejsca poprzez wpisanie jego lokalizacji do odbiornika
GPS. Nazwa punktu to „K”, czyli „koniec”.
• Droga zbyt wąska. W takiej sytuacji dalsze przemieszczanie się
quadem jest niemożliwe. W dalszym ciągu jednak osoba poru-
szająca się pieszo (nasza osoba zaginiona) może pokonywać ten
teren. W tej sytuacji nie prowadzimy dalszych działań poszuki-
wawczych. Zaznaczamy to miejsce, wpisując do odbiornika GPS
punkt o nazwie „P”, czyli dalsza droga jest możliwa do przejścia
tylko pieszo.
• Droga nieprzejezdna. Jest to sytuacja, w której dalsze poru-
szanie się quadem nie jest możliwe ze względu na barierę nie
do pokonania. Barierą tą może być na przykład próg, zapadlisko,
zbyt stromy podjazd lub zniszczony przez powódź fragment
drogi. Linia terenowa za barierą nadal przebiega i jest możliwość
poruszania się po niej quadem. Zespół wpisuje w tym miejscu
do odbiornika GPS punkt o nazwie „B”, czyli bariera.
• Droga wychodzi poza zadany sektor. Ponieważ zespół nie
powinien wyjeżdżać poza zadany do przeszukania obszar,
w takiej sytuacji zadaniem przeszukujących teren jest sprawdzić
na odcinku od kilkudziesięciu do kilkuset metrów, czy droga
nie kończy się. Następnie należy zaznaczyć miejsca, w którym
rezygnuje się z dalszego przeszukiwania tej drogi i powraca do
swojego sektora. Miejsce takie wpisywane jest do odbiornika
w punkcie o nazwie „R”, czyli rezygnacja.
• Wjazd na drogę w jej środku. Jest to szczególna sytuacja,
w której zespół może się znaleźć, sprawdzając na przykład rejon
zakończenia drogi zrywkowej lub przeszukując polanę, na którą
wjazd dokonany został po drodze kończącej się w tym obszarze.
Droga, którą dotąd quad się poruszał, skończyła się, a w trakcie
wykonywania zadań poszukiwawczych odnaleziono nową dro-
gę, na którą zespół dostał się niejako w jej „środku”. Nie jest to
więc skrzyżowanie czy rozwidlenie. W takim miejscu zadaniem
nawigatora jest wpisanie do odbiornika GPS punktu o nazwie
„2”.
Zbiór wszystkich nazw punktów, których nawigator ma obowiązek
używać, opisując określone lokalizacje w terenie, przedstawia tabela
numer 1.
W trakcie pracy zespół, przeszukując drogi i - bardzo szczegółowo –
skrzyżowania, gromadzi dość precyzyjne dane na temat kluczowych
miejsc w terenie, tworząc swoistą mapę dróg, skrzyżowań i miejsc
szczególnych. Zapisy te, w postaci punktów i śladów, są precyzyjną
informacją dla nawigatora o postępie przeszukania w zadanym sek-
torze. Widok ekranu odbiornika GPS z danymi nawigacyjnymi, gro-
madzonymi w trakcie pracy metodą SPD, przedstawia rycina numer 2.
Nazwa Opis
3 Skrzyżowanie 3 dróg4 Skrzyżowanie 4 dróg5... itd.K Koniec drogi
R Rezygnacja – droga poza obszarem
P Droga możliwa do pokonania tylko pieszoB Bariera – droga nieprzejezdna2 Wjazd na drogę poza skrzyżowaniem
Ryc. 2. Ekran odbiornika GPS z danymi nawigacyjnymi w metodzie SPD
RESCUE
PREZENTACJA
23
Pracujący na quadzie zespół może na bie-
żąco oceniać, która z dróg jeszcze nie zo-
stała przeszukana i z jakiego kierunku bę-
dzie najłatwiej na nią wjechać. Co więcej
– dzięki tym informacjom, dostępnym na
bieżąco, zespół może opracowywać taktykę
poruszania się po terenie i strategię doboru
kolejności przeszukiwanych dróg. W do-
świadczeniach i testach przeprowadzanych
w Grupie Podhalańskiej GOPR wyraźnie
było widać duży wpływ tak zorganizowanej
pracy w terenie na bezpieczeństwo zespołu.
Każde zadanie wykonywane w terenie
podczas poszukiwań musi zostać zweryfi-
kowane pod kątem skuteczności i jakości
wykonania - w tym zgodności z założenia-
mi taktycznymi. Wykorzystanie w terenie
metody SPD pozwala dokonać tego dość
precyzyjnie. Na rycinie numer 3 pokazany
jest zapis całości pracy w sektorze jednego
zespołu na quadzie wykorzystującego me-
todę SPD.
Zapisy zgromadzone przez zespół w me-todzie SPD tworzą kompletną mapę dróg
i linii terenowych. Poza dość precyzyjną
weryfikacją jakości pracy ratowników, za-
rządzający działaniami poszukiwawczymi
otrzymuje także aktualną informację o tere-
nie i sieci dróg w obszarze poszukiwań.
Wyniki testów terenowych, które przepro-
wadzono w Gorcach, wskazują na bardzo
dużą skuteczność pracy poszukiwawczej
zespołu na quadzie wykorzystującego tę
metodę. Podczas testów większość zespo-
łów odnajdywała wszystkie znajdujące się
w terenie przedmioty, które należało odszu-
kać. Liczba testów i różnorodność terenu
i warunków jest jednak jeszcze zbyt mała,
aby jednoznacznie ocenić skalę poprawy
skuteczności przeszukania dróg i linii tere-
nowych metodą SPD. Pewne obawy budzi
możliwe wydłużenie czasu pracy zespołu
w związku z dodatkowymi czynnościami,
które musi on wykonywać. Jednak w dość
dużym stopniu czas ten można regulować
dzięki podniesieniu poziomu wyszkolenia
i przygotowania zespołu terenowego.
Prace nad zwiększeniem skuteczności
tej metody jeszcze trwają, ale już dziś
wiadomo, że poza skutecznością, po-
prawia ona także wiele innych aspek-
tów pracy zespołów na quadach w po-
szukiwaniach osób zaginionych.
Ryc. 3. Zapis pracy zespołu w metodzie SPD
24
BEZPIECZEŃSTWO
PONAD WSZYSTKO
25
BEZPIECZEŃSTWO
PONAD WSZYSTKO
RESCUE
LUDZIE
Umacnianie bezpieczeństwa narodowego i budowa silnego państwa to bezwzględnie priorytety Rzeczypospolitej Polskiej
"Jedynie czyn ma znaczenie. Najlepsze chęci pozostają bez skutku, o ile nie pociągają za sobą następstw praktycznych.
– J. Piłsudski do korespondenta „Le petit Jurnal”, 1919.
TEKST: Sławomir Abczyński
ZDJĘCIA: gen. broni Waldemar Skrzypczak
Po ostatnich wydarzeniach w Paryżu „wskoczyły” na pierw-
sze strony gazet i znów dla wielu bardzo ważne stały się
kwestie bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę doświadcze-
nia historyczne naszej ojczyzny, budowa silnego państwa
i umacnianie bezpieczeństwa narodowego to bezwzględ-
nie priorytety Rzeczypospolitej Polskiej. Analiza zagro-
żeń jest konieczna do tego, by obrać właściwy kierunek
w kreowaniu bezpieczeństwa narodowego. Ale też wnio-
ski z tej analizy muszą się przekładać na konkretne przed-
sięwzięcia, na konkretne działania, regulacje prawne, two-
rzenie wydolnych struktur i umacnianie już istniejących,
26
aby to bezpieczeństwo poprawić i każdemu
z obywateli je zapewnić. O tym i innych rów-
nie ważnych kwestiach redaktor Sławomir
Abczyński rozmawia z byłym dowódcą Wojsk
Lądowych oraz podsekretarzem w Minister-
stwie Obrony Narodowej generałem broni
Waldemarem Skrzypczakiem.
Sławomir Abczyński: Witam Panie Generale.
Zacznijmy może od wydarzeń we Francji, których
przebieg i niestety przerażająca skuteczność
sprawców były dla Europy niczym dobrze wypro-
wadzony sierpowy na bokserskim ringu.
Waldemar Skrzypczak: Proszę mi wierzyć,
porównanie do bokserskiego ringu nie
bardzo mi pasuje. Na ringu staje dwóch go-
towych do starcia zawodników. Zamachy
w Paryżu były jak zdradziecki napad z tyłu
i podcięcie kolan niespodziewającemu się
niczego przechodniowi na ulicy.
Przypomnijmy czytelnikom: 13 listopada
2015 roku pomiędzy 21:20 a 21:55 doszło
do sześciu ataków terrorystycznych, które
były skoordynowanym działaniem zorga-
nizowanej i dobrze zakonspirowanej siat-
ki terrorystów islamskich. Można mówić
o dużym szczęściu, że grupa znajdująca
się w rejonie stadionu nie przeprowadziła
swojej akcji w sposób, jaki zaplanowała.
Wybuchy nastąpiły, gdy jeszcze trwał mecz
na stadionie. Gdyby detonacje nastąpiły
w tłumach kibiców powracających z meczu,
ofiar byłoby kilkanaście razy więcej.
Sławomir Abczyński: Terroryści nie działali przy-
padkowo. To nie była spontaniczna akcja kilku
fundamentalistów islamskich.
Waldemar Skrzypczak: Taka akcja wymaga
tygodni przygotowań, dobrze zorganizo-
wanej siatki wspierającej grupę realizującą
atak i naprawdę szerokiego zaplecza. Nie-
zbędne jest wsparcie finansowe i organi-
zacyjne. Po prostu, używając wojskowego
terminu – dobrze zorganizowana i zakon-
spirowana logistyka w niemalże profesjo-
nalnym wydaniu. Trzeba przecież znaleźć
i wyszkolić samych wykonawców, przygo-
tować i ukryć broń i materiały wybucho-
we, zapewnić transport, miejsca ukrycia
i pobytu. Jak można było się dowiedzieć
z doniesień prasy komentującej na bieżąco
działania służb Francji i innych europejskich
krajów, operacja terrorystyczna miała wy-
miar międzynarodowy. Europa – gdzie gra-
nice były tylko na mapach i podróżowanie
pomiędzy Paryżem a Brukselą nie stanowiło
żadnego problemu – była wielką kryjów-
ką, w której terroryści kryli się niczym igła
w stogu siana. Pamiętajmy, że od ataku na
redakcję „Charlie Hebdo” minęło wtedy do-
piero 10 miesięcy i francuskie służby były
nadal w wysokim stanie gotowości. Mimo
to nie zdołały zapobiec tragedii.
Dom sierot w Iraku to obraz, który najbardziej zapadł mi w pamięć. Dzieci są najbardziej niewinnymi i najbardziej bezbronnymi ofiarami zarówno konfliktów zbrojnych, jak i katastrof na dużą skalę. W czasie irackich misji polski kontyngent wspierał domy sierot, zapewniając niezbędny sprzęt i artykuły pierwszej potrzeby.
RESCUE
LUDZIE
27
Dom sierot w Iraku to obraz, który najbardziej zapadł mi w pamięć. Dzieci są najbardziej niewinnymi i najbardziej bezbronnymi ofiarami zarówno konfliktów zbrojnych, jak i katastrof na dużą skalę. W czasie irackich misji polski kontyngent wspierał domy sierot, zapewniając niezbędny sprzęt i artykuły pierwszej potrzeby.
Sławomir Abczyński: Porównuje się atak w Paryżu
do pamiętnego 11 września w USA.
Waldemar Skrzypczak: Atak 11 września był
ciosem wymierzonym w demokrację ame-
rykańską, atak w Paryżu to cios dla całej
demokracji europejskiej. Wymiar paryskie-
go ataku jest oczywiście inny – choćby ze
względu na liczbę ofiar i zupełnie odmien-
ny jego przebieg. Ale jest bardzo wiele ana-
logii. Analogii, które niestety powinny być
przyczynkiem do szerokiego spojrzenia
na problem zagrożeń dla całego demo-
kratycznego świata. Obserwując wybuchy
i strzelaniny w Afryce, krajach arabskich czy
Azji, traktujemy je trochę jak ciekawostkę
z innego świata. Mamy złudną nadzieję,
że tragedie, które widzimy na szklanym
ekranie czy o których czytamy w prasie lub
w Internecie, nas nie dotyczą. Tak niestety
nie jest. Dzisiaj podróż przez pół świata zaj-
muje kilkanaście godzin. I tyle niestety wy-
starczy, aby tragedie z dalekiej Syrii, Sudanu
czy innych krajów przeniosły się i do nas.
Sławomir Abczyński: Ale czy to oznacza, że musi-
my otoczyć się murem i budować płoty z kolczaste-
go drutu?
Waldemar Skrzypczak: Nie to jest sposo-
bem na rozwiązanie problemów. Kwestia
równowagi między swobodami obywatel-
skimi, prawem do manifestowania odmien-
nych poglądów i odmiennych religijnych
zapatrywań a bezpieczeństwem społeczeń-
stwa jako całości jest bardzo złożonym pro-
blemem. Nawet w krajach, gdzie o demo-
kracji i swobodach obywatelskich mało kto
słyszał, też mają miejsce akty terroru i ataki
podobne do tych w Paryżu. To problem
polegający na sięganiu do źródeł. Różnice
między europejską a islamską wizją „zgod-
nego i poukładanego” świata są, mówiąc
delikatnie, fundamentalne. Pozwolę sobie
na mały przykład, który – mam nadzieję –
prosto i obrazowo to zilustruje. Jeśli idzie-
my na imieniny do cioci, która sama nie
pali, nie pozwala palić u siebie w domu – to
powstrzymujemy się od zapalenia papiero-
sa albo przynajmniej wychodzimy zapalić
do ogródka i nie rzucamy niedopałków na
trawnik. Wersja fundamentalistów islam-
skich jest następująca: idziemy do cioci,
palimy tyle, ile nam się zechce i tam, gdzie
mamy ochotę. Mało tego, jeszcze ciocia też
musi z nami zapalić. A jeśli nie zechce, to
tym gorzej dla cioci. I nie chcę tu absolut-
nie przenosić na wszystkich muzułmanów
tego porównania. Dziesiątki, setki tysięcy
wyznawców islamu żyją w europejskich
społeczeństwach, potrafili się asymilować,
dostosować czy też znaleźć sposób na, na-
zwijmy to umownie, „pokojowe i przyjazne
współistnienie”. I podstawowy problem,
jaki Europa ma obecnie z falą imigrantów,
uchodźców, uciekinierów – bez względu
na to, jak ich będziemy definiować, jest
taki. Powinni mieć od nas Europejczyków
jasny i jednoznaczny przekaz: jesteście
w potrzebie, musicie uciekać, jesteście ofia-
rami prześladowań – zapraszamy. Tyle, że
zaproszenie dotyczy tych, którzy są w sta-
nie zaakceptować naszą rzeczywistość. Za-
sada wzajemnego poszanowania powinna
być tu podstawowym prawem.
Skoro w dzielnicy muzułmańskiej (samo to
określenie jest już zaprzeczeniem wzajem-
nego poszanowania) Europejka nie może
wejść do sklepu w krótkich spodenkach czy
Typowe osiedle irackie, jakich dziesiątki rozrzucone są na pustyni wokół dużych aglomeracji. Betonowe „klocki”, pozbawione najczęściej wody, elektryczności i kanalizacji. W każdym z pokojów nocuje najczęściej po kilkanaście osób. Dni mijają im na zdobywaniu wody, żywności i najpotrzebniejszych artykułów.
28
z odkrytymi ramionami – to dlaczego w eu-
ropejskim sklepie musimy akceptować bur-
ki, turbany, tawby oraz abaje i aby.
Sławomir Abczyński: Skoro już dotknęliśmy te-
matu uchodźców oraz imigrantów: jak fala ludzi
o odmiennych poglądach, kulturze, religii, wpły-
wająca często wręcz dosłownie do Europy, wpływa
na bezpieczeństwo?
Waldemar Skrzypczak: Setki tysięcy ludzi
kierujących się w stronę naszego kontynen-
tu w poszukiwaniu nie tylko schronienia,
ale i lepszego życia jest i będzie proble-
mem. Problemem kulturowym, cywilizacyj-
nym, społecznym i ekonomicznym. Dobrze
się dzieje (szkoda jednak, że tak późno), że
po bezkrytycznym otwarciu przez Panią
Kanclerz „ramion Europy” dla wszystkich
„jak leci”, nadszedł czas na racjonalne decy-
zje w sprawie bliższego przyjrzenia się tej
masie ludzi zalewających Europę.
Dobrze, że Europa zdobyła się wreszcie na
odwagę, aby postawić głośno pytanie: ilu
emisariuszy islamskiego terroryzmu jest
wśród przybyszów na nasz kontynent. Bo
to nie jest kwestia tego, czy są w ogóle, to
kwestia: ilu ich jest i jakie podejmiemy dzia-
łania, żeby nie dopuścić to tego, aby powtó-
rzyły się takie ataki jak na klub Bataclan czy
redakcję „Charlie Hebdo”.
Sławomir Abczyński: Panie Generale – zwolennicy
otwarcia się na imigrantów przywołują czasy, gdy
to my Polacy byliśmy imigrantami z PRL-u. I to
zarówno tymi politycznymi, jak i ekonomicznymi.
Waldemar Skrzypczak: Byliśmy – oczywi-
ście. Tyle tylko, że w ośrodkach przejścio-
wych dokładnie nas sprawdzano, a jak już
zaistnieliśmy w społeczeństwach Francji,
Anglii czy Niemiec, to nie kazaliśmy naszym
gospodarzom śpiewać „Pierwszej Brygady”.
To my dopasowywaliśmy się do kultury
i obyczajów krajów, które nas przyjęły, a je-
śli nawet powstawały sklepy z polską kieł-
basą – to sprzedawaliśmy ją każdemu, kto
zechciał kupić. I nie zakładaliśmy bojówek
czy komórek terrorystycznych.
Sławomir Abczyński: Wróćmy do kwestii bez-
pieczeństwa. Budowa silnego państwa i umac-
nianie bezpieczeństwa narodowego to dzisiaj
bezwzględny priorytet. Powtarzał to Pan wielo-
krotnie.
Waldemar Skrzypczak: Powtarzałem, po-
wtarzam i będę powtarzał. Opublikowana
w maju 2013 roku „Biała Księga Bezpieczeń-
stwa Narodowego RP” jest dzisiaj tak samo
aktualna jak „Atlas Geograficzny Cesarstwa
Rzymskiego”. Zmieniły się zagrożenia; i te
globalne, i te przy naszych granicach. Wid-
mo wojny, jaka wisi nad Ukrainą, kładzie się
cieniem i na nas. Zagrożenie terroryzmem
jest dzisiaj nieporównywalnie większe niż
przed kilku laty. Dla terrorystów przestali-
śmy być już egzotyczną przystawką gdzieś
daleko na wschodzie Unii.
Nasz udział w misjach pokojowych i stabi-
lizacyjnych: Irak, Afganistan, Czad, stawia
nas w tym samym szeregu co Amerykanów,
Anglików, Francuzów. Niestety staliśmy się
już, mówiąc po wojskowemu, „celem opła-
calnym”. Pytanie, jakie sobie musimy za-
dawać, nie brzmi już: czy terroryści uderzą
w Polsce? Ono teraz brzmi: kiedy uderzą?
I kolejne z nich to: jak będziemy na to przy-
gotowani? Doświadczenia z przebiegiem
ataków terrorystycznych 11 marca 2004
roku w Hiszpanii oraz ich konsekwencje
(między innymi wycofanie wojsk hiszpań-
skich z Afganistanu) pokazują, że takie dzia-
łania mogą być skuteczne.
Transport publiczny w takich krajach jak Irak w zasadzie nie funkcjonuje, a państwo leżące na ogromnych zasobach ropy bazuje na wózkach ciągniętych przez zwierzęta.
Widok samochodu osobowego – gdy paliwo jest ściśle reglamentowane, zwiastuje najczęściej kłopoty. Na jazdę samochodami, poza wojskiem i dygnitarzami najwyższego szczebla, może pozwolić sobie jedynie policja i różnego rodzaju tajne służby.
RESCUE
LUDZIE
29
Hełmy, broń gotowa do użycia, kamizelki kuloodporne – to nie przejaw nadmiernej ostrożności – to zwyczajne standardy bezpieczeństwa. Na zdjęciu dowódca MND CS na WSD w czasie operacji w prowincji WASIT.
30
Sławomir Abczyński: Więc konieczna jest Pana
zdaniem ponowna analiza zagrożeń?
Waldemar Skrzypczak: Nie „ponowna”, ale
stała analiza zagrożeń, ciągła aktualizacja
informacji, zbieranie danych i na bieżąco
wyciąganie wniosków. A wnioski powinny
być przekuwane na konkretne działania,
konkretne regulacje prawne. Trzeba wresz-
cie zbudować wydolne struktury anali-
tyczne, wolne od politycznych nacisków,
które rządzącym przedstawią realne zagro-
żenie. A efektem takich analiz powinny być
decyzje zarówno administracyjno-prawne,
jak i polityczne, których skutkiem będzie
wytyczenie jasnych kierunków kreowania
bezpieczeństwa narodowego na najbliższą
przyszłość o wymiarze średnio- i długofalo-
wym.
Sławomir Abczyński: Chciałbym na razie skupić się
na rozwiązaniach i działaniach nazwijmy je poza-
militarnych.
Waldemar Skrzypczak: Nie chcę i nie mogę
odnosić się do umiejscowionych w kon-
kretnych rejonach naszego kraju przykła-
dów. Wspomnę tylko choćby przykład me-
dialnie nagłośniony: awarię ciepłowniczą
w Krakowie w pierwszych dniach stycznia
2016 roku. Jedna pęknięta rura i kilkanaście
tysięcy ludzi bez ciepła w domach. Nie ma
żadnego by-passa, obejścia, awaryjnej linii
ciepłowniczej. Gdyby to nie była pęknięta
rura, a człowiek z plecakiem trotylu...
Są miejsca – i znowu podawać szczegółów
nie chcę i nie mogę – gdzie woda dla 200
tysięcy ludzi dostarczana jest z jednego uję-
cia – i znowu, jeden człowiek z plecakiem
albo flakonem ze środkiem chemicznym...
Aglomeracje liczące po pół miliona ludzi
zasilanie dwiema czy trzema liniami prze-
syłowymi energii elektrycznej! Jak wygląda
ochrona takich obiektów: wszyscy tną kosz-
ty, wystarcza najczęściej dwóch emerytów
z grupą inwalidzką, z połówką etatu
w agencji ochrony…A ile budynków po-
siada zasilanie awaryjne? To jest poziom
dwóch procent, wliczając w to szpitale
i obiekty publicznej administracji. Wnioski
są niestety nie najweselsze. Nie potrzeba
dywizji zmotoryzowanych i brygad pancer-
nych. Wystarczą ludzie z plecakami.
Sławomir Abczyński: Czyli trzeba bić na alarm
i ogłaszać mobilizację?
Waldemar Skrzypczak: To nie o to chodzi.
Nie jesteśmy „państwem frontowym” czy
rejonem konfliktu, jak chociażby Izrael.
A i tam nie jest tak, że wszyscy biegają
w hełmach. Konieczny jest przegląd bezpie-
czeństwa wewnętrznego, podjęcie działań
pozwalających nadrobić wieloletnie zanie-
dbania. Zarówno politycy, administracja
rządowa i terytorialna, ale również podmio-
ty zarządzające „strukturami wrażliwymi”,
takimi jak energetyka, transport publiczny,
łączność, zaopatrzenie w wodę i energię
cieplną, muszą zrozumieć, że bezpieczeń-
stwo po pierwsze kosztuje, a po drugie wy-
maga stałego nadzoru i analizowania oraz,
niestety, stałego definiowania aktualnych
zagrożeń i reagowania na bieżąco na zmie-
niającą się sytuację.
Kończąc, chciałbym życzyć wszystkim uda-
nego i bezpiecznego 2016 roku i wszelkiej
pomyślności.
Sławomir Abczyński: Dziękuję za rozmowę.
Dzięki uprzejmości naszego rozmówcy, otrzymaliśmy
fotografie z okresu jego irackiej misji. Unaoczniają one
sytuację społeczeństwa w chwili, gdy struktury państwa
nie funkcjonują, a system bezpieczeństwa uległ całkowi-
tej degradacji. Obrazy są, w odniesieniu do europejskich
realiów, być może trochę przejaskrawione, ale pokazujemy
je ku przestrodze.
Każdy patrol, każde opuszczenie bazy w kraju ogarniętym przez chaos, w którym podwaliny porządku i bezpieczeństwa publicznego są dopiero odbudowywane od podstaw wiąże się z zapewnieniem bezpieczeństwa i osłony powietrznej.
RESCUE
LUDZIE
31
W rejonie Stade de France pod-
czas meczu Francja–Niemcy doszło do trzech wybuchów.
W 20. minucie meczu – o 21:20 pierwszy wybuch nastąpił
w rejonie bramy D, dwie minuty później w rejonie bramy
J, a około 21:55 na stacji kolejki miejskiej przy stadionie.
Analiza przebiegu tej części ataku wskazuje, że terrorystów
ktoś spłoszył lub po prostu puściły im nerwy i doprowadzili
do detonacji jeszcze w czasie trwania meczu. Gdyby wybu-
chy przy bramach wyjściowych i na stacji kolejki nastąpiły
w czasie, gdy dziesiątki tysięcy kibiców opuszczałyby sta-
dion i udawały się do domów, najprawdopodobniej ofiary
liczone byłyby w tysiącach. Wybuchy detonowanych w tłu-
mie kibiców czy wśród pasażerów kolejki miejskiej pasów
szahida masakrowałyby wszystkich wokół.
21:25 – strzelanina na Rue Albert i Rue Bichat.21:35 – strzelanina na Rue de la Fontaine.21:37 – strzelanina na Rue de Charonne.21:40 – atak na salę koncertową Bataclan oraz kolejny terrorysta samobójca, który wysadził się na Bulevard de Voltaire.
Prezydent François Hollande zamknął granice i ogło-
sił pierwszy od 1945 roku stan wyjątkowy dla całego
kraju. Specjaliści od terroryzmu niemal odruchowo
typowali muzułmańskich fundamentalistów jako
sprawców. Motywem miała być zemsta za zaangażo-
wanie francuskiej armii w walkę z Państwem Islam-
skim w Syrii i Iraku.
32
FLASHWIADOMOŚCI
RESCUE
ANIOŁOWIE ŻYCIA
Projekt jest realizowany przez trójkę uczniów z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Czarn-
kowie: Szymona Chmielew-skiego, Dawida Bukowskiego, Huberta Smażycha, w ramach olimpiady „Zwolnieni z Teorii”.
Uczniowie organizują dla mieszkańców
różnych miast spotkania, na których - dzięki
współpracy ratowników medycznych i stra-
żaków z Państwowej Straży Pożarnej - będą
omawiane najczęstsze sytuacje i przypadki
u dzieci. Uczestnicy dowiedzą się, jak udzie-
lać im pomocy, a także będą mogli spraw-
dzić swoje siły na fantomach pod okiem
doświadczonych ratowników.
Dodatkowo organizatorzy przyjmują za-
proszenia z różnych szkół, w których prze-
prowadzone zostaną warsztaty z pierwszej
pomocy dla uczniów, a także dla nauczycie-
li. W planach jest również wiele konkursów.
Celem projektu jest dotarcie do jak najszer-
szego grona ludzi, gdyż wiedza społeczeń-
stwa na temat udzielania pomocy jest nikła.
Jest to tym bardziej ważne, gdy tej pomocy
potrzebuje dziecko.
„Nasz projekt rozpoczęliśmy od warsztatów
w szkołach. Takie warsztaty będziemy orga-
nizować co tydzień, aż przez dwa miesiące.
Będziemy jeździć do różnych szkół i tam je
prowadzić. Liczymy, że pomogą one zrozu-
mieć młodym ludziom, czym jest pierwsza
pomoc, dlaczego warto jej udzielać oraz jak
to robić” – mówi jeden z pomysłodawców
projektu.
Więcej informacji na: www.aniolowiezycia.pl
www.facebook.com/aniolowiezycia
Redakcja magazynu „Rescue Magazine” kilka dni przed świętami Bożego Naro-
dzenia postanowiła zostać św. Mikołajem
i podarowała jednostce OSP Filipów pilarkę
spalinową MS 311 firmy Stihl. Pilarka zosta-
ła zakupiona u autoryzowanego partnera
Stihl - firmy Abexil.
Tego typu akcje planujemy przeprowadzać
co roku. Jest dla nas niezwykle ważne, by
obok prowadzonej przez naszą Redakcję
pracy dziennikarskiej, pomagać ludziom,
którzy na co dzień niosą pomoc bliźniemu.
Często zdarza się, że mimo szczerych chęci,
nie mogą udzielić pomocy tylko ze względu
na brak odpowiedniego sprzętu.
W związku z tym czuliśmy potrzebę w pięk-
nym okresie świat podzielić się i podarować
coś, co dla innych ma bezcenną wartość.
Chcielibyśmy sobie życzyć na ten rok, aby
do zainicjowanej przez nas akcji dołączyły
inne firmy i aby tych wielkich-małych pre-
zentów było coraz więcej.
Zapraszamy do udziału!
Pilarka spalinowa MS 311 firmy Stihl
Trwała, kompaktowa pilarka łańcuchowa,
charakteryzująca się równomierną pracą
i komfortowym wyposażeniem. Idealna
do pielęgnacji drzew lub prac w drewnie.
Wyposażona w wyjątkowo mocny silnik
spalinowy o mocy 4,2 KM, z innowacyjnym
systemem filtrów. Zapewnia do 20% mniej-
sze zużycie paliwa i redukcję emisji spalin
nawet do 50% w porównaniu do dwusuwo-
wych modeli o tej samej mocy bez techno-
logii 2-MIX. Z pompą olejową o regulowa-
nej wydajności.
Dane techniczne:
• Moc kW/KM - 3,1/4,2
• Pojemność skokowa cm³ - 59
• Ciężar kg* - 6,2
• Poziom mocy akustycznej dB(A)**
- 117
• Poziom ciśnienia akustycznego
dB(A)** -105
• Wartość drgań strona lewa / prawa
m/s² *** - 4/4
* Bez paliwa, prowadnicy i piły łańcuchowej. ** Niepewność pomiarowa według Dyrektywy 2006/42/WE = 2,5 dB(A). *** Niepewność pomiarowa według Dyrektywy 2006/42/WE = 2 m/s².
I TY MOŻESZ ZOSTAĆ ŚWIĘTYM MIKOŁAJEM!
RESCUE
FLASH WIADOMOŚCI
Zeskanuj i zobacz film promujący akcję „Aniołowie Życia” INSTRUKCJA NA STR. 4
33
REPORTAŻ
RESCUE
WARSZTATY W ZBUCZYNIE MIESZKANIÓWKA
2015
W dniach 5–6 grudnia 2015 roku w Zbuczynie (woj. mazowieckie) odbyły się warsztaty ratownicze „Mieszkaniówka 2015” z zakresu pożarów wewnętrznych. Organizatorami byli Ochotnicza Straż Pożarna w Zbuczynie oraz Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Siedlcach.
TEKST: Marcin Chuchro
ZDJĘCIA: Daniel Węgrzynek
34
Najważniejsze założenia
Główny cel tych warsztatów to przedsta-
wienie – najpierw w teorii, a następnie
w praktyce – zagadnień związanych z bez-
piecznym prowadzeniem działań w trakcie
oraz po pożarze wewnętrznym. Cele zało-
żone do osiągnięcia to m.in.:
• Poznanie czynników szkodliwych
w środowisku pożaru oraz sposobów
zabezpieczania się przed nimi.
• Przypomnienie teorii rozwoju pożaru
oraz taktyki zwalczania pożarów we-
wnętrznych.
• Omówienie zagadnień związanych
z „czytaniem dymu”.
• Prezentacja i optymalizacja wentylacji
nadciśnieniowej oraz natarcia nadci-
śnieniowego.
• Przedstawienie zasad wykorzystania
termowizji w działaniach gaśniczych.
• Powtórzenie najważniejszych aspek-
tów pracy strażaków w rocie podczas
wewnętrznych działań gaśniczych.
Przebieg
W warsztatach – przeznaczonych dla stra-
żaków zawodowych oraz ochotników
z powiatu siedleckiego – wzięło udział po-
nad 100 strażaków. Z powodu ograniczeń
logistyczno-sprzętowych 60 z nich brało
czynny udział w ćwiczeniach, a 40 było ob-
serwatorami.
Zajęcia prowadzili certyfikowani instruk-
torzy pożarów wewnętrznych, dodatkowo
zrzeszonych w grupie CFBT.pl.
CFBT to skrót od „Compartment Fire Be-
haviour Training”, co oznacza szkolenie
z zakresu rozwoju pożarów w pomieszcze-
niach. Bliższe nam określenie to szkolenie
z zakresu gaszenia pożarów wewnętrznych.
CFBT jest to rozpoznawalny skrót między-
narodowy, stąd w wielu krajach spotkamy
grupy czy nawet instytucje szkoleniowe
o tej nazwie wraz z oznaczeniem kraju
(mamy kolegów z Belgii: cfbt-be, Holandii:
cfbt-nl, współpracujemy z cfbt-us itd.).
Mottem warsztatów były zaś dwie znane prawdy polskich instruktorów CBFT:
„Pierwszą powinnością strażaka jest ratować życie. Kiedy tego nie robi, pierwszą powinnością
strażaka jest szkolić się!”
„Rutyna jest śmiercią profesjonalizmu”.
RESCUE
REPORTAŻ
35
Stworzyłem grupę dla ludzi zrzeszonych pod szyldem cfbt.pl (strona
internetowa, fanpage na Facebooku, zbiór wspólnych idei oraz dzie-
lona przez nas pasja w tej dziedzinie), aby mieć rozpoznawalną mar-
kę, nawiązywać do wysokiego standardu, jaki cechuje grupy identyfi-
kujące się z tym symbolem.
CFBT to połączenie wszystkich poddziedzin składających się na ga-
szenie pożarów: bezpieczeństwa i higieny, teorii spalania i rozwoju
pożaru, umiejętnego rozpoznawania oznak pożaru, świadomego
używania wody do celów gaśniczych, wreszcie wentylacji taktycz-
nej oraz całej taktyki postępowania przy takich zdarzeniach. Nie jest
to jedynie zbiór tych tematów. Każdy z nich koreluje i zazębia się
Zeskanuj i zobacz test porównawczy hełmu CASCO INSTRUKCJA NA STR. 4
36
z innymi i te właśnie współzależności są naj-
ważniejsze – dopiero ich opanowanie daje
biegłość w działaniu. Oto nasz standard.
A kim jesteśmy? Przede wszystkim pasjo-
natami. Są wśród nas strażacy ochotnicy
i zawodowi, szeregowcy i starsi oficero-
wie. Ludzie czynni w podziale bojowym
i szkoleniowcy. Tych etykietek jest dużo,
ale jesteśmy po prostu kolegami, których
łączy wspólny cel – rozwój własny, pomoc
innym i podnoszenie standardu w walce
z pożarami w kraju. Od wielu lat dyskutuje-
my na forach, wymieniamy się materiałami,
spotykamy na warsztatach. Mamy bardzo
znaczące osiągnięcia. Dzięki naszej wspól-
nej działalności doprowadziliśmy do popu-
laryzacji tematyki, stworzenia krajowego
programu szkolenia, rozpoczęcia budowy
bazy stanowisk do ćwiczeń.
Interesuje nas ciągły rozwój
i dawanie pozytywnego przykła-
du. Każdy, kto nosi nasze logo,
zasłużył na nie, udzielając się na
rzecz rozwoju tej tematyki w kraju
i w pocie czoła zapracował na
dumne reprezentowanie naszej
grupy!
Warsztaty rozpoczęły się powitaniem
uczestników przez organizatorów: ko-
mendanta miejskiego PSP w Siedlcach st.
bryg. Andrzeja Celińskiego oraz naczelnika
OSP Zbuczyn dha Mariusza Markiewicza.
Następnie przedstawiono instruktorów,
którzy przyjechali z Olsztyna, Warszawy,
Łomianek (k. Warszawy), Poznania, Mosiny
(k. Poznania), Łodzi oraz Zielonek (k. Krakowa).
W krótkiej prezentacji dowódca JRG 2 Sie-
dlce bryg. Tomasz Krasowski przedstawił
cele warsztatów i znaczenie problematyki
doskonalenia w straży pożarnej oraz jego
wpływ na działania interwencyjne straża-
ków.
Tak, program jest bardzo dobrze przemy-
ślany, ale jest też elastyczny. Dostosowywa-
ny jest do poziomu grupy, jej liczebności,
możliwości organizacyjnych i sprzętowych.
Przewiduje tzw. korelację tematyczną, czyli
logiczną i powiązaną kolejność przedsta-
wianych oraz ćwiczonych założeń. Przykła-
dowo, praca z linią gaśniczą rozpoczyna się
wstępem teoretycznym, potem następuje
prezentacja pozycji i chwytów przez in-
struktora. Kolejnym elementem jest stoso-
wanie różnych technik operowania prądami
stosownie do sytuacji pożarowej. Elementy
rozwoju pożaru są oczywiście omawiane,
a następnie demonstrowane przed tą czę-
ścią zajęć. Później strażacy rozpoczynają
ćwiczenie współpracy w rocie, postępowa-
nie przy drzwiach itp.
Treści, które przekazujemy, uzyskujemy
w wyniku szerokiej międzynarodowej
RESCUE
REPORTAŻ
37
wymiany wiedzy i doświadczeń. Może to niewiarygodne, ale już
w XIX wieku stworzono niektóre obowiązujące nadal zasady skutecz-
nego gaszenia – jak na przykład ta o niedotlenianiu pożaru przed
osiągnięciem gotowości do podania wody. Najbardziej dynamiczny
rozwój przypadł na lata osiemdziesiąte, a na początku lat dziewięć-
dziesiątych wielu polskich strażaków kształciło się w Szwecji, która
jest kolebką współczesnej walki z pożarami.
Napisano wiele ciekawych i cennych książek, na czele z 3D Firefigh-
ting autorstwa Paula Grimwooda (Anglia), Eda Hartina (USA), Johna
McDonougha i Shana Raffela (Australia). Trzech ostatnich gościliśmy
w Olsztynie w 2014 roku, w 2013 roku odwiedzili nas goście z Australii.
Wymiana doświadczeń następowała też już dużo wcześniej. Dyna-
miczny rozwój Internetu znacznie przyspieszył przepływ informacji.
Szczególnie cenne były również coraz doskonalsze i bardziej kom-
pleksowe badania naukowe nad pożarami, których wyniki od wielu
dekad – szczególnie trzech ostatnich – rewolucjonizują podejście
taktyczne do zwalczania pożarów wewnętrznych. Instytucje nauko-
we, takie jak NIST czy UL FSRI z USA, udostępniły strażakom ogrom
wiedzy na temat ich środowiska pracy – niegdyś tak nieodgadnio-
nego, a co ważniejsze, zmieniającego się na przestrzeni ostatnich lat
w wyniku zmiany materiałów, jakie stosujemy w naszych domo-
stwach. To wszystko prowadzi do ustalenia pewnych fundamental-
nych praw i zasad działania, jakimi kieruje się większość strażaków
na świecie. Właśnie taką wiedzę i umiejętności przekazujemy uczest-
nikom naszych szkoleń. Bez wątpienia jest to najwyższy standard,
bowiem współpracujemy z najwybitniejszymi specjalistami z całego
świata!
Warsztaty były podzielone na dwa panele – teoretyczny i praktyczny.
Dodatkowo, w trakcie szkolenia i przerw można było zapoznać się
z ofertą profesjonalnego sprzętu partnerów wydarzenia – dystrybu-
torów i producentów sprzętu ratowniczego.
Teoria
W trakcie panelu teoretycznego poruszono cztery zagadnienia.
Jako pierwsze omówione zostały czynniki szkodliwe w środowisku
pożaru i sposoby zabezpieczania. Referat wygłosił autor niniejszego
artykułu – a dotyczył on nie tylko zagrożeń ze strony substancji kan-
cerogennych wydzielających się w trakcie pożaru, ale również tego,
w jaki sposób polscy strażacy mogą się przed nimi w prosty
i tani sposób zabezpieczyć. Na koniec zostało omówio-
ne rozwiązanie systemowe na przykładzie Szwecji.
Kolejne zagadnienie dotyczyło rozwoju pożaru
oraz taktyki zwalczania pożarów wewnętrznych. Mł.
bryg. Szymon Kokota-Góra z Ośrodka Szkolenia PSP
w Olsztynie przedstawiał teorię spalania oraz
omówił rozwój pożaru oraz zjawiska po-
żarowe. Dodatkowo, przypomniał
podstawy taktyki działań gaśni-
czych.
Rozpoznanie pożaru
metodą B-SAHF również
omawiali autor artyku-
łu oraz mł. bryg. Szymon
Kokota-Góra. Referat dotyczył
sztuki czytania z dymu, czyli prowadze-
nia rozpoznania sytuacji pożarowej
w budynku objętym pożarem.
Podsumowaniem etapu teoretycznego
była wizualizacja zjawisk pożarowych
w miniaturze. Zajęcia prowadzili
wszyscy instruktorzy na „domkach
dla lalek”, czyli na małych makietach
budynków. Celem tej części było
powtórzenie wiadomości teoretycz-
nych.
Praktyka
Zajęcia praktyczne odbywały się
na parkingu niedaleko remizy
OSP Zbuczyn oraz na pozyska-
nym obiekcie – starej zlewni
mleka. Strażacy ćwiczyli techniki
operowania prądami wody, po-
znali zalety sprzętu, mogli sami
38
ocenić jego jakość i zapoznać się parame-
trami, sposobami sprawiania linii, zasada-
mi współpracy w rocie podczas natarcia,
wejścia do pomieszczenia oraz wycofania.
Ponadto zaprezentowane zostały również
wentylatory osiowe.
Podczas drugiego etapu, w trakcie ćwiczeń
z wykorzystaniem ognia, strażacy mogli
zapoznać się z kilkoma scenariuszami roz-
woju pożaru w realnej skali oraz ponownie
przećwiczyć techniki operowania prądami
wody. Instruktorzy zaprezentowali również
technikę zmiękczania pożaru oraz wykorzy-
stania wentylatora osiowego do wykonania
natarcia na pożar.
Warsztaty „Mieszkaniówka 2015”
w Zbuczynie to jedno z najważ-
niejszych wydarzeń ratowni-
czych w Polsce w 2015 roku. Na
pewno nie odbyłoby się bez ol-
brzymiej pracy włożonej przez
organizatorów, wsparcia meryto-
rycznego instruktorów CFBT.pl,
partnerów oraz przede wszyst-
kim strażaków tak chętnych do
doskonalenia kunsztu ratownicze-
go. Oczywiście redakcja magazy-
nu Rescue Magazine była jednym
z patronów medialnych tego wy-
darzenia.
bryg. Tomasz Krasowski – JRG nr 2 w Siedlcach
Warsztaty miały ogromne znaczenie dla podnie-
sienia bezpieczeństwa i jakości skutecznych
działań gaśniczych w pożarach w przestrze-
niach zamkniętych. Wymagają one bowiem
gruntownego zrozumienia samego procesu
rozwoju pożaru, a także posiadania umiejęt-
ności odczytywania oznak zachowania się
pożaru. Zajęcia pokazały też, jak nieodzowna
jest też wiedza o tym, jak działania samych stra-
żaków mogą wpłynąć na jego przebieg.
Gaszenie pożarów w obiektach niesie ze sobą wiele zagrożeń dla strażaka. Do głównych
należą: możliwość nagłego wzrostu intensywności procesu spalania oraz rozwoju pożaru
spowodowanego przez wystąpienie takich zjawisk, jak rozgorzenie (flashover) czy też
wsteczny ciąg płomieni (backdraft). Zatem, aby strażacy mogli wykonywać swoje zada-
nia w sposób skuteczny i bezpieczny, powinni umieć rozpoznawać fazę rozwoju pożaru
i oceniać warunki pożarowe w pomieszczeniach. Wiedza ta jest nieodzowna do podej-
mowania decyzji o rozpoczęciu działań gaśniczych, a także do tego, aby te działania były
w odpowiedni sposób prowadzone.
Na warsztatach przyjęto niespotykaną, a często wręcz niechcianą formułę - tzw. stop-
-klatki i dogłębnego omawiania każdego aspektu zajęć z pomocą sprzętu wizualizują-
cego i nagłośnieniowego, w tym mikrofonów bezprzewodowych, którymi wspomagali
się specjaliści. Wyglądało to mniej więcej tak: jeśli napotykano problem do rozwiązania,
ogłaszano zatrzymanie ćwiczeń i w gronie wszystkich ćwiczących omawiano to zagad-
nienie. Wypowiadali się eksperci, ale również uczestnicy mieli okazję zadać wiele cieka-
wych pytań. Jak się okazało, powodów zatrzymywania ćwiczeń było sporo, ponieważ
nawet proste na pozór rzeczy wymagały zapytania o zdanie ekspertów.
RESCUE
REPORTAŻ
39
mł. bryg. Szymon Kokot-Góra - Ośrodek Szkolenia KW PSP Olsztyn oraz założyciel w CFBT.pl
Takie warsztaty są niezbędne! Konieczność ich organizacji wynika z kilku rzeczy.
Przede wszystkim, jeśli chcemy stale utrzymywać wysoki poziom działań, powinni-
śmy również stale pracować nad naszą gotowością. W każdej specjalistycznej dzie-
dzinie życia – a w szczególności tam, gdzie idzie o życie ludzkie, a o sukcesie decy-
dują czasem centymetry lub sekundy – ciągłe ćwiczenie i powtarzanie jest niezbędne.
Zabezpiecza przed zgubnym wpływem stresu, pozwala unikać elementu zaskoczenia,
panować nas emocjami i mierzyć się z niespodziewanym. Wyrabia pamięć mięśniową,
pozwalając umysłowi skupiać się na rozpoznaniu, utrzymaniu świadomości sytuacyjnej czy
wyprzedzaniu sytuacji.
Świat cały czas pędzi naprzód i kto się nie rozwija, tak naprawdę nie stoi w miejscu, a cofa się. Co więcej, nie wystarczy samo czę-
ste uczestniczenie w zdarzeniach, aby osiągać i utrzymać wysoki poziom wyszkolenia. Tak naprawdę ciężko się czegoś nauczyć
przy zdarzeniu, kiedy istnieje stres, presja czasu, kiedy reakcje organizmu potęgują w nas hormony, wyzwalające pierwotną re-
akcję „walcz lub uciekaj”, odbierając nam, na rzecz siły i wytrzymałości, na przykład zdolności dokładnej manipulacji. Ćwiczenie
– szczególnie prowadzone na zasadzie stopniowania trudności – pozwala niwelować ten zgubny wpływ stresu, zapewniając nam
większą pewność działań. Spójrzmy na sportowców – ćwiczą zaciekle cały czas – przed sezonem, w trakcie i po nim. Kiedy robią
przerwy, skupiają się na mentalnym przygotowaniu, analizują taktykę przeciwnika, doskonalą własną.
Czy jako strażacy zajmujemy się czymś mniej ważnym niż sport lub czy możemy sobie pozwolić na niższy od wybitnego poziom
wyszkolenia? Z pewnością nie! Ideę, którą chcę przedstawić, najlepiej podsumowują słowa: „Pierwszą powinnością każdego stra-
żaka jest ratować życie. Kiedy tego nie robi, pierwszą powinnością strażaka jest szkolić się!”
40
BEZPIECZEŃSTWO PRZEMYSŁU
CHEMICZNEGO NA UKRAINIE
W KONTEKŚCIE OBECNEJ SYTUACJI
GOSPODARCZEJ KRAJU.
REPORTAŻ
RESCUE
RESCUE
REPORTAŻ
TEKST: Piotr Zagubień
Gospodarka Ukrainy - jednego z kluczo-
wych sąsiadów Polski - od momentu pa-
miętnych wydarzeń na Majdanie funkcjo-
nuje w cieniu wojny. Wyniki finansowe
z ostatniego roku potwierdziły znaczące
pogłębianie się kryzysu gospodarczego
związanego z destabilizacją polityczną.
Podstawową przyczyną tej sytuacji są dzia-
łania Rosji, która od kwietnia 2014 roku
stale podsyca konflikt w Donbasie, będą-
cym kluczowym regionem przemysłowym
Ukrainy. Widmo konfliktu zbrojnego i wzra-
stające w związku z tym wydatki na cele
wojskowe, wstrzymanie eksportu do Rosji
i gwałtowny spadek inwestycji oraz produk-
cji przemysłowej istotnie przyczyniają się
do stałego pogarszania się kondycji gospo-
darczej państwa.
W wyniku działań zbrojnych najbardziej
ucierpiały zakłady przemysłowe i infra-
struktura obwodów ługańskiego i doniec-
kiego, gdzie mają siedziby główne zakła-
dy chemiczne w kraju. Należy pamiętać,
iż Ukraina - obok takich państw jak Stany
Zjednoczone, Wielka Brytania czy Japonia
- wchodzi w skład grupy państw o najsil-
niej rozwiniętym przemyśle chemicznym.
Donbas, gdzie toczą się najbardziej zacięte
walki, to jednocześnie najbardziej uprze-
mysłowiony ukraiński region. W 2013 roku
jego udział w całkowitym PKB kraju wynosił
16%. W pierwszych trzech kwartałach 2014
roku spadek poziomu produkcji przemysłu
chemicznego wyniósł 45%. W sierpniu, na
41
skutek ostrzału artylerii, doszło do wstrzy-
mania pracy zakładów koksochemicznych
w Awdijiewce. Należą one do jednych z naj-
większych w Europie i produkują jedną trze-
cią koksu na Ukrainie. We wrześniu wicepre-
mier Wołodymyr Hrojsman poinformował,
że zakłady chemiczne tego regionu zostały
zmuszone do całkowitego wstrzymania
produkcji. W pierwszych trzech kwartałach
bieżącego roku tempo spadku produkcji
sektora chemicznego nieco zwolniło, osią-
gając poziom 15,7%.
Oprócz zniszczeń obiektów przemysło-
wych, działania wojskowe w rejonie Donba-
su powodują trwałe szkody w infrastruktu-
rze, w tym w sieci komunikacyjnej drogowej
i kolejowej, kluczowej dla funkcjonowania
przemysłu. Zniszczenia te przyczyniają się
do obniżania poziomu produkcji także w in-
nych regionach kraju z powodu ogranicze-
nia lub całkowitego wstrzymania dostaw
surowców.
W związku z niestabilną sytuacją na wscho-
dzie Ukrainy i z powodu wzajemnych
42
oddziaływań krajów Europy, organizacje
międzynarodowe rozpoczęły starania o nie
tylko o zapewnienie ciągłości współpracy
w zakresie przemysłu chemicznego, ale
przede wszystkim dążą do zagwarantowa-
nia bezpieczeństwa jego funkcjonowania
i chcą zapobiec dalszemu rozpadowi. Ma to
znaczenie zarówno dla wewnętrznego bez-
pieczeństwa Ukrainy, jak i sytuacji państw
Europy Środkowo-Wschodniej.
Obecnie wzrósł poziom zagrożenia związa-
nego z niskim poziomem bezpieczeństwa
chemicznego na Ukrainie, rozumianego nie
tylko jako wyciek czy emisja chemikaliów
do najbliższego otoczenia czy środowiska
naturalnego. Brak wdrożenia europejskich
regulacji związanych z tranzytem, składo-
waniem czy stosowaniem chemikaliów
pociąga za sobą także realne zagrożenie
dla bezpieczeństwa odpraw celnych i gra-
nicznych, a tym samym dla państw regionu.
Brak kontroli nad stosowanymi substan-
cjami chemicznymi sprawia, że w obrocie
pojawia się coraz więcej niebezpiecznych
i toksycznych materiałów. Odpowiednie
rozwiązania systemowe znacząco obniżają
ryzyko wypadków z udziałem substancji
niebezpiecznych i przyczyniają się do wzro-
stu bezpieczeństwa chemicznego nie tylko
na terenie Ukrainy.
Sytuacja w Donbasie zmusza rząd Ukrainy
do szukania nowych funduszy poprzez
wprowadzanie kolejnych podatków, cięć
w programach inwestycyjnych i socjalnych
oraz w postaci zagranicznych kredytów
i pomocy finansowej. Jednym z progra-
mów wsparcia jest Zintegrowany Program
Bezpieczeństwa Chemicznego, którego
twórcami i realizatorami są: ONZ, OBWE,
Związek Chemików Ukrainy oraz Międzyna-
rodowe Centrum Bezpieczeństwa Chemicz-
nego w Warszawie (ICCSS). Podstawowym
celem programu jest, oprócz zwiększenia
poziomu bezpieczeństwa w obrocie chemi-
kaliami, zintegrowanie systemu zarządza-
nia tym sektorem z dążeniami Ukrainy do
wstąpienia do Unii Europejskiej.
Program zakłada długoterminową współ-
pracę dotyczącą bezpieczeństwa, gospo-
darki oraz integracji europejskiej w ramach
Układu Stowarzyszeniowego Ukrainy z UE
i jest promowany w zakresie globalnego
partnerstwa Grupy G7. Z punktu widzenia
polskiej polityki zagranicznej przystąpie-
nie Ukrainy do traktatu europejskiego ma
kluczową rolę w kontekście obronności
wschodniej granicy. Istotne jest zapro-
szenie do udziału w projekcie polskich
przedsiębiorców, dla których może to być
niepowtarzalna szansa na promocję naszej
produkcji i usług z zakresu reagowania kry-
RESCUE
REPORTAŻ
43
zysowego, obrony cywilnej i przeciwpoża-
rowej czy wyposażenia specjalnego przejść
granicznych. Niebagatelne znaczenie ma
także poprawa bezpieczeństwa odprawy
granicznej i celnej chemikaliów oraz ich
transportu. Należy bowiem pamiętać, iż
w wyniku działań zbrojnych zniszczone zo-
stały nie tylko same zakłady, ale także sieć
komunikacyjna. Konsekwencje są odczu-
walne w pozostałych regionach Ukrainy
oraz poza jej granicami i oznaczają realną
konieczność zapobiegania dalszemu roz-
padowi.
Program Bezpieczeństwa Chemicznego to
dwa główne kierunki działań. Pierwszym
jest wdrożenie projektu zwiększania lokal-
nej świadomości i odpowiedzialności doty-
czącej bezpieczeństwa chemicznego, drugi
natomiast obejmuje stworzenie systemu
kontroli granicznej związków chemicz-
nych - opartego na normach i ustaleniach
obowiązujących na terenie UE. Metodyka
tych działań bazuje na koncepcji train the
trainers, zakładającej szkolenie ukraińskich
przedstawicieli w polskich ośrodkach,
a następnie tworzenie centrów szkolenio-
wych już na terenie Ukrainy. Dzięki wyso-
ce wyspecjalizowanym ośrodkom Polska
będzie doskonałym partnerem w procesie
implementacji programu zwiększającego
bezpieczeństwo chemiczne, także w zakre-
sie ochrony środowiska. Polskie instytucje
szkoleniowe zyskają na znaczeniu na arenie
międzynarodowej. Jednak udział polskich
przedstawicieli w realizacji tej koncepcji
jest ważny nie tylko ze względów wizerun-
kowych. Zapewni także realny wpływ na
budowę europejskiego bezpieczeństwa
w zakresie przemysłu chemicznego oraz
pozwoli nawiązać trwałą współpracę go-
spodarczą.
Determinantem w realizacji programu jest
pozyskanie środków finansowych. Zarów-
no OBWE, jak i ICCSS z pozycji koordynato-
ra projektu aktywnie poszukują subwencji
ze źródeł europejskich. Rolą Polski w tym
procesie jest nie tylko zabieganie o środki
na realizację programu i jego założeń, ale
także funkcja animatora procesu integracji
Ukrainy z UE w sferze bezpieczeństwa CBRN
i ochrony infrastruktury krytycznej.
Amb. Krzysztof Paturej, Prezes Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego (ICCSS) w Warszawie, inicjator i koordynator międzynarodowy zintegrowanego programu:
„Program zintegrowanego bezpieczeństwa chemicznego ma dla nas duże znaczenie polityczne, gospodarcze i wizerunkowe. Umożliwi włączenie
się polskim podmiotom w wieloletni proces budowy nowoczesnej infrastruktury bezpieczeństwa chemicznego na Ukrainie, co jest priorytetem Unii
Europejskiej. W praktyce pełnimy rolę animatora procesu integracji Ukrainy z UE w zakresie bezpieczeństwa chemicznego i ochrony infrastruktu-
ry krytycznej. Realizacja programu poprawi, w pierwszej kolejności, bezpieczeństwo odprawy granicznej i celnej chemikaliów i ich transport /pierw-
sze priorytety programu/, co umocni bezpieczeństwo zewnętrznej granicy Polski i UE. Polskie instytucje i producenci zyskają perspektywę trwałych
powiązań instytucjonalnych i gospodarczych z partnerami ukraińskimi. Zintegrowany program powinien zyskać rangę priorytetu w rozwoju współ-
pracy polsko-ukraińskiej w zakresie bezpieczeństwa i współpracy gospodarczej i technicznej”.
44
SZKOLENIE
RESCUE
RESCUE
SZKOLENIE
45
ŻYCIE DZIECIW NASZYCH RĘKACH
Temat wydania
Problematyka pierwszej pomocy u dzieci to
dwa zagadnienia, które są ze sobą bardzo
ściśle związane. Pierwsze to postępowanie
w różnych stanach zagrożenia życia. Drugie,
często pomijane, to prewencja tych stanów
u dzieci oraz edukacja ich opiekunów w za-
kresie pierwszej pomocy.
Zanim zajmiemy się samym postępowa-
niem w określonych przypadkach, warto
zacząć od tematu prewencji, czyli zapo-
biegania, profilaktyki. Jest ona kluczowym
zagadnieniem, ponieważ właśnie jej brak
jest przyczyną przeważającej liczby sytuacji
zagrażających życiu dziecka. Niestety, staty-
styki potwierdzają niepokojącą prawdę, że
większość stanów zagrożenia życia dzie-ci spowodowana jest zaniedbaniem lub celowym działaniem osób dorosłych.
Problem braku profilaktyki w dziedzinie
bezpieczeństwa oraz niedostatecznej nauki
zasad udzielania pierwszej pomocy istnie-
je. Wyznacznikiem skali tego zjawiska jest
oczywiście duża liczba hospitalizacji dzieci.
Niestety, na wielu kursach pierwszej pomo-
cy temat ten sprowadzany jest jedynie do
kilku zdań lub w ogóle pomijany. Przyczy-
ną tej sytuacji są ograniczenia czasowe, jak
również słaby nadzór nad jakością prowa-
dzonych kursów. Niemniej jednak profilak-
tyka jest jednym z kluczowych zagadnień,
które ma zdecydowany wpływ na zmniej-
szenie liczby przypadków stanów zagroże-
nia życia u dzieci.
Jeśli chcemy mówić o edukacji, to powinni-
śmy na początku zapytać, kto w pierwszej
kolejności powinien być odbiorcą kursów
udzielania pierwszej pomocy dzieciom.
Wiedza ta oczywiście może przydać się
każdemu, choć wiele osób powie, że jest
ona niepotrzebna. Jest to o tyle dziwne, że
te same osoby, zapytane w ankietach o to,
co jest największą wartością ich życia, bez
wahania zakreślają odpowiedź: „zdrowie
i życie mojego dziecka”.
Poziom wiedzy dotyczącej udzielania
pierwszej pomocy dzieciom jest zatrwa-
żająco niski. Można by było w tym miej-
scu pokusić się o zamieszczenie wyników
badań dotyczących tego zjawiska, jednak
bardziej zachęcam do przeprowadzenia sa-
memu prostego doświadczenia. Wystarczy,
że w swoim środowisku, tj. miejscu pracy,
wśród znajomych, na imieninach lub przy
innej okazji, zadacie pytanie: kto ostatnio
uczestniczył w kursie udzielania pierwszej
pomocy dzieciom? Gwarantuję, że w takiej
sytuacji uzyskacie najbardziej miarodajną
i rzetelną odpowiedź. Jednak czary goryczy
TEKST: Konrad Rawiński
46
dopełnia świadomość, że wiedzę z zakresu
pierwszej pomocy u dzieci można uzyskać
na kursach, których koszt jest stosunkowo
niski. Można też uczestniczyć w kursach
darmowych, organizowanych przez liczne
organizacje, stowarzyszenia lub służby.
Jednak odpowiedzmy na wcześniej zada-
ne pytanie: kto na pewno powinien posia-
dać wiedzę z zakresu pierwszej pomocy
dzieciom? Przede wszystkim opiekunowie.
I mam tu na myśli bardzo szerokie grono
osób, do których w pierwszej kolejności za-
liczają się najbliżsi z rodziny dziecka. Nie za-
pominajmy także, że opiekunowie to rów-
nież wszystkie inne osoby, w ręce których
składamy zdrowie i życie naszych pociech.
Każdego dnia opiekuje się nimi znaczna
liczba osób: od opiekunek (niań) zaczyna-
jąc, a kończąc na pracownikach oświaty.
Powinniśmy mieć świadomość, że wiedza
z zakresu pierwszej pomocy jest wśród tych
osób bardzo różna. Nie weryfikujemy ani
jakości kursów i szkoleń dla tych pracow-
ników, ani ich wiedzy i umiejętności. Stąd
widać, że problem profilaktyki i bezpieczeń-
stwa jest bardzo rozległy i, co ważniejsze,
bardzo dużo w tym zakresie pozostaje do
zrobienia. Tym bardziej, że jedna z ważnych
zasad w medycynie mówi - lepiej zapobie-
gać, niż leczyć.
Nasz pacjentZanim zajmiemy się postępowaniem
w określonych sytuacjach zagrożenia ży-
cia u dzieci i czynnościami, jakie powinni
wdrożyć opiekunowie lub osoby postronne
przed przybyciem na miejsce wezwanych
służb ratowniczych, powinniśmy ustalić,
z jakim poszkodowanym mamy do czynie-
nia. Może mieć to ogromne znaczenie dla
określenia przyczyn lub okoliczności pro-
wadzących do obecnego stanu dziecka i na
pewno ma to kluczowe znaczenie w kon-
tekście wdrażania odpowiednich procedur
medycznych. Zebranie wywiadu jest w ta-
kim momencie sprawą bardzo ważną. Pole
do popisu w tej kwestii mogą mieć osoby
jako pierwsze udzielające pomocy.
Dziecko to pacjent szczególny, który wy-
maga od nas ogromnego zaangażowania
i troski. Podkreślić tu należy konieczność
właściwej opieki psychologicznej. Temat
ten jest bardzo obszerny i ważny, dlate-
go też wymaga omówienia w oddzielnej
publikacji. Nie możemy zapomnieć, że
w większości przypadków tą opieką będzie-
my musieli otoczyć również najbliższych
dziecka. Sytuacja zagrożenia życia dziecka
to ogromnie traumatyczne wydarzenie nie
tylko dla samego pacjenta, ale również dla
jego bliskich. Nie wolno nam zapominać
o tym aspekcie pierwszej pomocy.
RKO u dzieciMówiąc o postępowaniu w stanach zagro-
żenia życia u dzieci, mamy na myśli pacjen-
tów w przedziale wiekowym 0 - 18 roku
życia, przez co niektóre procedury będą od
nas wymagały pewnych modyfikacji. Mimo
iż algorytm postępowania w RKO u dzie-
ci, zalecany rzez Polską Radę Resuscytacji
(PRC), jest jeden, musimy pamiętać, że kon-
kretne czynności medyczne, takie jak na
przykład ułożenie rąk na klatce piersiowej,
siła ucisku klatki piersiowej, ilość powietrza
wdmuchiwanego podczas wykonywania
oddechów ratowniczych itp., różnią się
w zależności od wieku dziecka.
Wszystkie stany zagrożenia życia mogą zakończyć się Nagłym Zatrzymaniem Krą-żenia (NZK), co wymusza podjęcie zabie-gów resuscytacyjnych. Warto więc zacząć od przypomnienia algorytmu prowadzenia RKO u dzieci. Nowe Wytyczne PRC, ogłoszo-ne pod koniec 2015 roku, nie wprowadziły zmian w algorytmie RKO u dzieci.
RESCUE
SZKOLENIE
47
Zaznaczyć należy, że osoby udzielające
pierwszej pomocy, powinny:
1. Dołożyć wszelkich możliwych starań
w kierunku zorganizowania sobie po-
mocy innych osób. Muszą one mieć
świadomość, że RKO jest zadaniem ze-
społowym i nie ma w nim miejsca na
indywidualne popisy i udowadnianie
swojej wytrzymałości.
2. Pamiętać o modyfikacji udrożnienia
dróg oddechowych u dzieci poniżej
1 roku. W tym przypadku nie będzie-
my odchylać główki dziecka, a efekt
udrożnienia dróg oddechowych osią-
gniemy przez włożenie na przykład
trzech złożonych pieluszek pod plecy
dziecka w okolicy łopatek („pozycja
węsząca”).
3. W ocenie parametrów życiowych
zwracamy uwagę szczególnie na stan
świadomości i oddech. Tylko tym pa-
rametrom poświęcamy 100% naszej
uwagi i określonego czasu.
4. W przypadku stwierdzenia braku od-
dechu lub wątpliwości dotyczących
jego prawidłowości bezwarunkowo,
przed podjęciem dalszych czynności,
musimy wykonać 5 oddechów ratow-
niczych. Warto w tym miejscu pod-
kreślić, że szkolenia z RKO zakładają
wentylację osób z zabezpieczeniem
ratownika, dlatego w przypadku RKO
u dzieci sprzęt do prowadzenia wen-
tylacji powinien być w miarę możliwo-
ści przygotowywany już od pierwszej
chwili podejścia do poszkodowanego.
5. W ocenie oznak życia skupiamy się na
takich widocznych i wyraźnych ozna-
kach życia jak poruszanie się, oddech
czy otwierania oczu. Poświęcamy tej
ocenie nie więcej niż 10 sekund, przy
ich braku przystępujemy do RKO.
Algorytm prowadzenia resuscytacji krążeniowo - oddechowej u dzieci
48
6. Nowe Wytyczne 2015 RKO ponownie
podkreślają kluczową dla przeżycia
rolę wysokiej jakości uciskania klatki
piersiowej. W przypadku dzieci powin-
no się uciskać dolną część mostka na
głębokości przynajmniej jednej trze-
ciej wymiaru przednio-tylnego klatki
piersiowej (4 cm u niemowląt, około
5 cm u dzieci). Liczba uciśnięć w przy-
padku dzieci (dotyczy osób przeszko-
lonych) określona jest na 15 razy na
2 oddechy, ale jeżeli osoba udzielająca
pierwszej pomocy jest laikiem, może
uciskać klatkę piersiową 30 razy, szcze-
gólnie w sytuacji, gdy jest sama. Więk-
sze znaczenie ma tu jakość uciśnięć niż
ich liczba.
7. W przypadku włączenia oddechów
ratowniczych po 15 uciśnięciach do-
konujemy 2 prób wykonania oddechu.
Każda nie powinna trwać dłużej niż
1 sekundę. Najwięcej trudności przy-
sparza ilość wdmuchiwanego powie-
trza. Jedynym wyznacznikiem jest
w tym przypadku moment uniesienia
klatki piersiowej. Jest to ważne, ponie-
waż dysproporcja objętości płuc dziec-
ka do możliwości generacji oddechu
osoby udzielającej pierwszej pomocy
jest w wielu przypadkach bardzo duża.
Dodatkowo stres towarzyszący całej
sytuacji zwiększa prawdopodobień-
stwo wykonania nieprawidłowych od-
dechów.
8. Jeżeli osoba udzielająca pierwszej po-
mocy nie chce wykonywać oddechów
ratowniczych, powinna skupić się
przynajmniej na wykonaniu dobrych
jakościowo uciśnięć klatki piersiowej
i prowadzić je non stop, aż do przejęcia
tych czynności przez służby medyczne.
9. Algorytm RKO zakłada wezwanie służb
medycznych po 1 minucie prowadze-
nia RKO. Jednak w obecnej dobie do-
stępu do środków łączności w miarę
możliwości powinno się powiadamiać
te służby od razu. W przypadku RKO
pomoc dyspozytora może okazać się
nieoceniona. Ma to duże znaczenia ze
względu na wspomniany na wstępie
poziom wiedzy z zakresu pierwszej po-
mocy. Każda utrata przytomności nie-
wiadomego pochodzenia, a tym bar-
dziej NZK zakończone spontanicznym
powrotem krążenia, wymaga diagno-
styki szpitalnej, a opóźnienie powiado-
mienia służb medycznych jest błędem.
Usprawiedliwia je tylko sytuacja, kiedy
jeden ratownik ma do wyboru albo
prowadzić RKO, albo wzywać Zespól
Ratownictwa Medycznego (ZRM).
10. Warto podkreślić, że czynności re-
animacyjne musimy prowadzić nie-
przerwanie do momentu powrotu
oznak życia lub (tu należy podkreślić)
przejęcia ich przez ZRM. Słowo „prze-
jęcia” nie oznacza „przybycia”. Jest to
bardzo ważne, ponieważ skutecz-
ność RKO zależy w dużej mierze od
minimalizacji przerw szczególnie
w uciskaniu klatki piersiowej.
RESCUE
SZKOLENIE
49
Tematem ściśle związanym z RKO zarów-
no dorosłych, jak i dzieci jest zastosowanie
przez osoby udzielające pierwszej pomocy
automatycznych defibrylatorów zewnętrz-
nych AED. Użycie tych urządzeń w każdym
przypadku jest zalecane. Należy jednak pa-
miętać, że w ogromnej liczbie przypadków
NZK u dzieci ma swoją etiologię w niedroż-
ności dróg oddechowych prowadzącej do
niedotlenienia mięśnia sercowego (asfiksji),
skutkiem czego będą rytmy pracy serca,
w których defibrylator nie zaleci przepro-
wadzenia defibrylacji. Z uwagi na powyż-
sze w przypadku RKO u dzieci kluczowe dla
przeżycia będzie właściwe prowadzenie
uciśnięć klatki piersiowej oraz włączenie
oddechów ratowniczych w celu poprawy
utlenowania krwi, a nie użycie defibrylatora
AED. W przypadku posiadania defibrylato-
ra AED należy pamiętać o zasadach jego
stosowaniach u dzieci. Podstawowym pa-
rametrem decydującym o sposobie użycia
jest wiek dziecka. W przypadku dzieci do
1 roku nie zaleca się używania defibryla-
torów AED. W przypadku dzieci w grupie
wiekowej 1 - 8 lat powinniśmy stosować
elektrody pediatryczne lub specjale złącz-
ki obniżające energię z defibrylatora.
U dzieci powyżej 8 roku możemy stosować
normalne elektrody, pamiętając o modyfi-
kacji ich naklejenia (środek klatki piersiowej
przestrzeń między łopatkowa); dotyczy to
dzieci, których klatka piersiowa ze względu
na wiek nie pozwala na klasyczne umiejsco-
wienie elektrod. Pracując z defibrylatorem,
należy bezwarunkowo stosować się do
jego poleceń i bezwzględnie zachować za-
sady bezpieczeństwa. Zaznaczyć tu należy,
że mimo rzadkich przypadków stosowania
defibrylacji podczas RKO u dziecka (tyl-
ko przypadki nagłego zauważonego NZK
z przyczyn sercowych), użycie defibrylatora
jest wskazane. Sam defibrylator wprowa-
dza pewien porządek w wykonywanych
czynnościach. Prowadzi osoby udzielające
pierwszej pomocy przez algorytm reanima-
cji, co poprawia komfort psychiczny tych
osób oraz minimalizuje możliwość popeł-
nienia błędu w postępowaniu.
Najczęściej spotykanym u dzieci stanem zagrożenia życia, który może doprowadzić do NZK, jest niedrożność spowodowana obecnością w drogach oddechowych ciała obcego. Przyczyną tego stanu jest najczę-
ściej ciekawość dzieci i poznawanie świata
głównie za pomocą zmysłu smaku, jak rów-
nież zabawa z jednoczesnym spożywaniem
posiłków. Zarówno w jednym, jak i w dru-
gim przypadku przeciwdziałanie tym sta-
nom jest niezwykle ważne dla zmniejszenia
śmiertelności wśród dzieci.
W postępowaniu z niedrożnością dróg od-
dechowych kluczowe znaczenie dla postę-
powania ma ocena ciężkości stanu pacjen-
ta. W pierwszej kolejności określamy ją na
podstawie jakości kaszlu. Jeśli kaszel jest
efektywny, a poszkodowany przytomny,
mamy do czynienia z częściową niedrożno-
ścią dróg oddechowych. Nasze postępowa-
nie sprowadzać się powinno do zachęca-
nia do kaszlu i oceny, czy nie dochodzi do
pogorszenia stanu dziecka. W przypadku
niemowląt wskazanym jest utrzymywanie
dziecka w pozycji pionowej, co ułatwia
ewakuację ciała obcego poprzez odruch
kaszlu. Warto w tym miejscu podkreślić, że
spontaniczny kaszel jest bardziej efektywny
niż jakiekolwiek inne „rękoczyny”. W przy-
padku częściowej niedrożności efektem
postępowania będzie albo ewakuacja ciała
obcego z dróg oddechowych (która w przy-
50
padku dzieci mniejszych najczęściej kończy
się głośnym płaczem), albo pogorszenie
stanu i przejście kaszlu efektywnego w nie-
efektywny. W tej sytuacji będziemy mieli do
czynienia z całkowitą niedrożnością dróg
oddechowych.
W razie stwierdzenia kaszlu nieefektyw-nego u dziecka, które jest przytomne, musimy wdrożyć czynności mające na celu usunięcie ciała obcego z dróg odde-chowych. W algorytmie postępowania
wykonujemy naprzemiennie 5 uderzeń
w przestrzeń między łopatkową i 5 uciśnięć
nadbrzusza. Ponieważ mówimy o dzieciach
w różnym wieku, czynności te będą wyma-
gały od nas modyfikacji zależnych od wagi
i wieku dziecka. W każdym przypadku wy-
konywania uderzeń w przestrzeń między
łopatkową powinniśmy także ułatwić prze-
mieszczenie ciała obcego przez właściwe
ułożenie dziecka - główką lekko skierowaną
w dół. Jak łatwo się domyśleć, inną pozy-
cję zastosujemy u dziecka rocznego, inną
u sześciolatka, a jeszcze inną w przypadku
osoby w wieku 15 lat. Również dobór siły
uderzenia powinien być dostosowany do
wieku.
Po wykonaniu 5 uderzeń i braku pozytyw-
nego rezultatu przechodzimy do 5 uciśnięć
nadbrzusza. Również tu siłę dostosujemy
do wieku dziecka. W przypadku niemowląt
zamiast uciśnięć nadbrzusza stosujemy uci-
śnięcia klatki piersiowej, a u dzieci powyżej
1 roku życia uciśnięcia nadbrzusza lub klat-
ki piersiowej.
Czynności te prowadzimy naprzemiennie,
do momentu usunięcia ciała obcego lub
utraty przytomności dziecka. Musimy mieć
świadomość, że to dziecko będzie walczyć
o życie. W chwili, gdy stanie się bezwładne,
nieprzytomne, należy ułożyć je na twardej
powierzchni, udrożnić właściwie drogi od-
dechowe i wykonać 5 prób wprowadzenia
powietrza do płuc (oddechów). Jeśli nie
dadzą one powrotu oznak życia, wdraża-
my RKO i wzywamy ZRM; oczywiście, jeśli
nie zrobiono tego wcześniej. W tym miej-
scu również należy podkreślić, że sposo-
by „domowe”, polegające na potrząsaniu
dzieckiem głową w dół, mają oczywiście
potwierdzenia skuteczności, ale są wysoce
urazowe dla dziecka, przez co nie zaleca się ich.
Jedną z częstych sytuacji urazowych, które mogą bezpośrednio zagrozić życiu naszego dziecka, są poparzenia. Niestety urazy te
w większości przypadków powstają z winy
opiekunów, z powodu ich zaniedbań, lek-
komyślności i braku wyobraźni. Dlatego
prewencja i edukacja wśród opiekunów
ma szczególne znaczenia dla zmniejszenia
liczby incydentów oparzeniowych u dzie-
ci. Niestety, najlepsza nawet prewencja
nie wyeliminuje całkowicie takich sytuacji
z naszego życia. Dlatego opiekunowie po-
winni mieć świadomość, że od ich szybkiej,
opanowanej reakcji i właściwego postę-
powania zależy dalsze skuteczne leczenie
oparzeń.
RESCUE
SZKOLENIE
Poniższy algorytm przedstawia sposób postępowania w przypadku oparzeń.
51
Reguła 3×15 zakłada chłodzenie miejsca
oparzenia wodą o temperaturze 15°C, z od-
ległości około 15 cm, przez 15 minut.
Omawiając ten algorytm, należy podkreślić,
że:
1. Czynnością poprzedzającą udzielanie
pomocy jest ewakuacja poszkodo-
wanego na bezpieczną odległość od
czynnika, który wywołał poparzenie.
Osoba udzielająca pomocy musi pa-
miętać tu o swoim bezpieczeństwie.
Ma to szczególne znaczenie w przy-
padku poparzeń chemicznych i elek-
trycznych.
2. Sypkich środków chemicznych nie
należy usuwać przy pomocy wody
i innych płynów.
3. Jeżeli nie możemy usunąć odzieży, nie
należy jej zrywać.
4. W każdym przypadku usuwanie biżu-
terii jest priorytetem, ponieważ może
ona doprowadzić do niedokrwienia
w wyniku powstania obrzęku. Szcze-
gólnie należy o tym pamiętać w postę-
powaniu z dziećmi starszymi.
5. Pamiętajmy, że oparzenia są ranami
skóry i jako takie stanowią „wrota”
zakażenia, dlatego powinny być za-
opatrzone opatrunkiem jałowym,
wilgotnym, a najlepiej opatrunkiem
hydrożelowym.
6. Jak wspomniano wcześniej, dziecko
jest pacjentem szczególnym, wyma-
gającym opieki psychologicznej już od
pierwszej chwili postępowania. Jed-
nak pamiętać należy, że uspokajanie
dziecka nie powinno opóźnić czynno-
ści związanych z udzielaniem pomocy.
7. W wyniku oparzenia skóra traci swoje
funkcje termoizolacji, dlatego należy
poszkodowanego zabezpieczyć przed
wychłodzeniem.
8. Należy niezwłocznie skontaktować się
z dyspozytorem medycznym. Może
on określić stopień oparzenia, rozmiar
urazu i zaleci właściwe postępowanie
przed przyjazdem ZRM (np. w zakresie
podania środków przeciwbólowych
dostępnych w miejscu zamieszkania).
W przypadku oparzeń warto wspomnieć,
że mogą one mieć także pośredni wpływ
na późniejszy komfort życia dziecka. Mó-
wimy tu szczególnie o sytuacji, w której
dzieci starsze, szczególnie dziewczynki,
mogą mieć trudności w zaakceptowaniu
blizn po oparzeniach powstałych w wyniku
urazu jeszcze w dzieciństwie. Pociąga to za
sobą duże prawdopodobieństwo zarówno
braku akceptacji przez środowisko, tzw.
stygmatyzm, jak i braku akceptacji siebie,
prowadząc często do zaburzeń osobowo-
ściowych, depresji, a nawet prób samobój-
czych.
Pierwsza pomoc u dzieci jest bardzo sze-
rokim zagadnieniem i nie sposób w kilku
zdaniach wyczerpać tematu. Ogromne
znaczenie dla zmniejszenia ilości stanów
zagrożenia życia u dzieci ma edukacja
opiekunów w zakresie udzielania pomocy,
prewencji i opieki nad dziećmi. Również
na każdym etapie rozwoju powinno się
edukować dzieci, ucząc zasad bezpiecznej
zabawy, właściwych zachowań i unikania
niebezpieczeństw związanych z codzien-
nym życiem.
52
REPORTAŻ
RESCUE
O zmianach dotyczących resuscytacji krą-
żeniowo-oddechowej (RKO), jakie wpro-
wadzają nowe Wytyczne 2015, większość
z nas wiedziała już wcześniej. W poprzed-
nim numerze magazynu nasz redakcyjny
kolega Piotr Zagubień omówił je dokładnie
w swoim artykule. Oficjalne ich przedsta-
wienie odbyło się jednak dopiero 12 grud-
nia 2015 roku na sympozjum „Wytyczne
Resuscytacji 2015” Polskiej Rady Resuscy-
tacji. Na jeden dzień budynek Audytorium
Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego
w Krakowie zgromadził wspaniałych ludzi
świata medycyny ratunkowej zarówno po
stronie organizatorów, prelegentów, jak
i słuchaczy.
Uczestników ciepło powitał prezes Polskiej
Rady Resuscytacji prof. dr hab. med. Janusz
Andres, który przedstawił również główne
założenia nowych Wytycznych 2015. Po
krótkim wprowadzeniu rozpoczęło się sym-
pozjum, które podzielono na 6 sesji tema-
tycznych:
Sesja I Pierwsza pomoc według Wytycz-
nych 2015.
Sesja II Podstawowe zabiegi resuscytacyj-
ne zgodnie z Wytycznymi 2015.
Sesja III Zaawansowane zabiegi resuscyta-
cyjne według Wytycznych 2015 dorosłych,
dzieci, noworodków.
Sesja IV Resuscytacja w sytuacjach szcze-
gólnych. NZK z powodu hipotermii głębo-
kiej.
Sesja V Leczenie po powrocie spontanicz-
nego krążenia i rokowanie u pacjentów po
NZK w świetle Wytycznych 2015.
Sesja VI Edukacja i etyka według Wytycz-
nych 2015. Europejski rejestr wyników
leczenia chorych po NZK.
Nie sposób w kilku zdaniach streścić wszyst-
kie wystąpienia z bardzo bogatego progra-
mu sympozjum, ale kilka z nich na pewno
zasługuje na szczególną uwagę. Jednym
z nich była prezentacja „Rola ratownika
wolontariusza w opiece nad pacjentem
z NZK”. Prelegentem był pan bryg. lek. Jacek
Nitecki, wojewódzki koordynator ratownic-
twa medycznego Komendy Wojewódzkiej
PSP w Krakowie.
W bardzo przystępny i ciekawy sposób
przedstawił nam problem, z jakim od
dawna boryka się ratownictwo w Pol-
sce. Dotyczy on ogromnego i niewy-
korzystanego potencjału, jaki drzemie
w ratownikach wolontariuszach, zrzeszo-
nych w różnych służbach i organizacjach
ratowniczych. Jeśli jest on już wykorzysty-
wany, to niestety w bardzo ograniczonym
zakresie. Przy okazji ogłoszenia nowych
Wytycznych 2015 pan doktor Nitecki przy-
pomniał nam to, o czym wszyscy już daw-
no wiemy. A mianowicie fakt, że dla osoby
w NZK bezcenny jest czas rozpoczęcia
czynności resuscytacyjnych oraz czas wy-
konania defibrylacji. W takich sytuacjach
wykorzystanie ratowników wolontariuszy
jak w systemach ratowniczych innych kra-
jów okazuje się kluczem do osiągnięcia
sukcesu i wymiernie wpływa na przeżywal-
ność osób z NZK. Pan Nitecki przedstawił
SYMPOZJUM „WYTYCZNE RESUSCYTACJI 2015”
TEKST: Konrad Rawiński
ZDJĘCIA: Konrad Rawiński
RESCUE
REPORTAŻ
53
również założenia aplikacji „Jestem Blisko”,
której celem jest lokalizowanie najbliższych
zdarzeniu wolontariuszy i kierowanie ich na
miejsce, w którym doszło do NZK u człowieka.
Osobą, której pojawienie się i wystąpienie
na sympozjum wzbudziło spore poruszenie
wśród słuchaczy był pan Jerzy Owsiak - pre-
zes Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej
Pomocy. Wraz ze swoimi wolontariuszami
był prelegentem podczas kilku sesji tema-
tycznych. Wiele osób obecnych na sali prze-
konało się, że w okresie kilkunastu lat pracy
Fundacja stworzyła bardzo sprawny system
Pokojowego Patrolu. Wolontariusze WOŚP
to ludzie z pasją oraz dużym doświadcze-
niem zarówno organizacyjnym, jak i me-
dycznym. Corocznym sprawdzianem ich
umiejętności jest organizacja zabezpiecze-
nia największej imprezy plenerowej organi-
zowanej przez Fundację, czyli „Przystanku
Woodstock”. Prezentowany podczas sym-
pozjum film, który w skrócie pokazywał or-
ganizację systemu ratownictwa podczas fe-
stiwalu „Przystanek Woodstock”, utwierdził
wielu w przekonaniu, że wykazując odrobi-
nę chęci, można stworzyć system sprawny
i wydajny, w którym każdy czuje potrzebę
pomagania nagradzaną poczuciem za-
dowolenia z wykonanej pracy. Słuchając
wystąpień przedstawicieli Fundacji WOŚP,
mogliśmy przekonać się, jak szeroka jest jej
działalność w dziedzinie pierwszej pomocy
i ratownictwa. To nie tylko szkolenia na róż-
nym poziomie zaawansowania, ale również
promowanie programu powszechnego do-
stępu do defibrylatorów AED.
Pod koniec IV sesji przy mikrofonie poja-
wił się doktor Tomasz Darocha. Tematem
prezentacji było „Leczenie hipotermii głę-
bokiej według Wytycznych 2015”. Myślę,
że w ocenie wielu osób było to najlepsze
wystąpienie tego sympozjum. W ciągu
15 minut przeznaczonych na tę wypo-
wiedź pan doktor przedstawił nie tylko
procedurę postępowania w ciężkich przy-
padkach wychłodzenia (hipotermii), ale
również możliwości i osiągnięcia leczenia
stanów zagrożenia życia w Centrum Leczenia
Hipotermii Głębokiej Krakowskiego Szpi-
tala Specjalistycznego im. Jana Pawła II.
Mimo niezwykle krótkiej historii istnienia
Centrum, osiągnięcia te są zdumiewające.
Dowiedzieliśmy się dzięki temu wystąpie-
niu, jak wiele osób jest zaangażowanych
w akcję ratunkową osoby poszkodowanej
znajdującej się w hipotermii głębokiej. Jak
tytaniczna jest to praca, jakich poświęceń
i przygotowań wymaga. Uświadomiliśmy
sobie także, jakim jest ogromnym przedsię-
wzięciem logistycznym. Doktor Darocha za-
chęcał gorąco wszystkich uczestników sym-
pozjum do zapoznania się z informacjami
zamieszczonych pod adresem www.hipo-
termia.edu.pl oraz do odwiedzenia platfor-
my edukacyjnej „Akademia Hipotermii”. Na
zakończenie mogliśmy obejrzeć dwa filmy,
a potem nastąpiła burza oklasków, której
kulminacją była owacja na stojąco. Reakcja
ta była swoistym podziękowaniem dla dok-
tora Tomasza Darochy i wszystkich pracow-
ników Centrum Hipotermii Głębokiej.
Sympozjum trwało jeden dzień i zakoń-
czyło się późnym wieczorem. Dzień ten na
długo zapisze się w naszej pamięci. Nie tyl-
ko jako oficjalny dzień ogłoszenia nowych
Wytycznych 2015, ale przede wszystkim
dlatego, że mogliśmy przypomnieć sobie,
jak ważnym filarem są one w medycynie
ratunkowej. Szczególne uznanie i sło-
wa podziękowania należą się oczywiście
organizatorom. Dzięki ich pracy mogliśmy
uczestniczyć w świetnie zorganizowanym
logistycznie wydarzeniu. Jeśli zdarzyły się
jakieś potknięcia, które być może przy-
sporzyły organizatorom paru siwych wło-
sów, to były one niezauważalne dla ciągle
uśmiechniętych uczestników. Sympozjum
było również kolejną okazją do spotkania
się ludzi ze środowiska medycyny ratun-
kowej, wymiany poglądów, odnowienia
znajomości czy poznania nowych osób. Są
takie wydarzenia w naszym życiu, w któ-
rych warto uczestniczyć i bez wątpienia
tegoroczne sympozjum do takich należało.
54
DZIAŁANIA
CSAR
REPORTAŻ
RESCUE
TEKST: Jacek Soroczyński
ZDJĘCIA: Bartosz Bera, Michał Krakowski
Działania Combat Search and Rescue (CSAR) mają na celu odna-
lezienie, ewakuowanie i w razie potrzeby udzielenie profesjonal-
nej pomocy medycznej personelowi izolowanemu, który znalazł
się na terenie kontrolowanym przez przeciwnika. Działania te
skierowane są do personelu przeszkolonego z zakresu SERE1.
W celu zapewnienia skuteczności operacji CSAR, przed każdym
opuszczeniem bazy pododdziały własne przygotowują sche-
maty ucieczki, unikania i ewakuacji z terenu wroga w razie wy-
stąpienia izolacji (w wyniku zestrzelenia statku powietrznego,
ataku na patrol itp.) . Przygotowuje się także dane umożliwiające
identyfikację zaginionego personelu.
Jednym z pierwszych zorganizowanych systemów niesienia
pomocy żołnierzom, którzy znaleźli się na terenie przeciwnika,
był – stworzony w czasie II wojny światowej przez wywiad brytyj-
ski – system odzyskiwania personelu latającego z terenów okupo-
wanych krajów. Kolejny przełom nastąpił w czasie wojny w Wiet-
namie. W związku z użyciem na dużą skalę lotnictwa, znacznie
wzrosło zapotrzebowanie na pododdziały sił odzyskujących zło-
żone ze specjalne przeszkolonych ratowników. W tym przypad-
ku były to amerykańskie zespoły Pararescue Jumpers. Masowe
wykorzystanie śmigłowców stworzyło możliwość użycia taktyki
opartej na osiągach tych maszyn, takich jak prędkość i zasięg,
a także możliwość pionowego startu i lądowania.
RESCUE
REPORTAŻ
55
CSARIN ACTIONS
Combat Search and Rescue operations are intended to retrieval,
evacuation and, if necessary, providing medical care to person-
nel who was isolated behind enemy lines. These kind of opera-
tions are dedicated to the SERE1 trained personnel. Due to mis-
sion success, every crew member prepare special documents,
which include evasion and evacuation plan after being isolated
(e.g. after shooting down). It’s also necessary to prepare data,
which allows to identify survivors after recovery.
One of the first personnel recovery systems was organized du-
ring the World War II by the british intelligence.
BY: Jacek Soroczyński
PHOTOS BY: Bartosz Bera, Michał Krakowski
56
Skład zespołów ratowniczych był bardzo podobny do obecnie zale-
canego w doktrynach NATO. Zasady działania niewiele się zmieniły
w czasie kolejnych konfliktów, np. podczas operacji w Iraku lub
w Afganistanie. Nowe metody były raczej związane z możliwościami
nowych technologii. Można więc uznać, że procedury wypracowane
w czasie konfliktu wietnamskiego są źródłem obecnych doktryn i tak-
tyki używanych przez państwa NATO.
Świadomość posiadania sił i środków zdolnych do przeprowadzenia
operacji CSAR stanowi ważny czynnik wpływający na morale wła-
snych wojsk, szczególnie tych najbardziej narażonych na izolację.
Należy jednak rozpatrzyć ekonomiczne uzasadnienie realizacji takich
działań. Wyszkolenie pilota myśliwca naddźwiękowego trwa mini-
mum 9 lat (wliczając szkołę oficerską)2. Pilot śmigłowca szkoli się mi-
nimum 8 lat. Cały proces szkolenia wiąże się z ogromnymi kosztami,
liczonymi w dziesiątkach milionów złotych. Dla porównania, ratowni-
ka pododdziału sił odzyskujących można wyszkolić w 4–6 lat za kwotę
około 4 milionów złotych. Po doliczeniu kosztów operacji oraz warto-
ści maszyn, które mogą zostać utracone, można uznać takie działania
za nieopłacalne. Należy jednak wziąć pod uwagę, że nowy samolot
albo śmigłowiec można pozyskać nawet w kilka miesięcy. Natomiast
odtworzenie siły ludzkiej, niezbędnej do wykorzystania tego sprzętu,
jest procesem o wiele dłuższym i znacznie bardziej skomplikowanym.
W efekcie może to doprowadzić do utraty zdolności operacyjnych
całego pododdziału.
They had evacuated the isolated personnel from the occupied terri-
tories. The next big turn took place during the war in Vietnam. In con-
nection with large-scale use of aviation, there was a great increase of
demand for recovering forces comprised of special trained medics.
This kind of specialists are called Pararescue Jumpers. Massive use
of helicopters provided an opportunity to use the new tactics based
on their performances like airspeed, range and possibility of vertical
take-off and landing. The set of rescue teams was quite similar to pre-
sently recommended by the NATO doctrines. Main procedures have
changed very little during subsequent conflicts, for example opera-
tions in Iraq and Afghanistan. The new methods were rather connec-
ted with the capabilities of new technology. Therefore it can be conc-
luded that the procedures developed during the Vietnam conflict are
the source of current doctrines and tactics used by NATO nations.
The belief of having the forces and resources capable of carrying out
the CSAR operations is an important factor affecting the morale of
troops, especially those most vulnerable to isolation. However, it’s
necessary to consider the economic justification for the implementa-
tion of such operations. The training of a supersonic fighter pilot lasts
minimum nine years (including Air Force Academy)2. Helicopter pilot
needs at least eight years. The whole training process entails huge
costs counted in the tens of millions of zlotys. For comparison, the
rescuer can be trained in 4 - 6 years for approximately four million.
After adding the cost of operation and the value of aircrafts that can
RESCUE
REPORTAŻ
57
Zrealizowanie operacji CSAR wiąże się także z zaangażowaniem dużej
ilości personelu i sprzętu, co nie zawsze jest możliwe, np. w czasie pro-
wadzonych działań wojennych. Konieczne jest zaangażowanie m.in.
maszyn ratowniczych do transportu pododdziału sił odzyskujących
(EF – Extraction Forces), śmigłowców lub samolotów wsparcia bojo-
wego, myśliwców tworzących eskortę dla całego zgrupowania oraz
powietrznego punktu dowodzenia. Najczęściej niezbędne jest także
wykorzystanie latających cystern, umożliwiających uzupełnienie pa-
liwa innych statków powietrznych w czasie lotu, lub zorganizowanie
wysuniętych punktów uzbrajania i tankowania (FARP – Forward Ar-
ming and Refueling Point)3. Ponadto, musi funkcjonować specjalne
dowództwo planujące i koordynujące działania całości sił. W związku
z tym akcji ratunkowej niemal nigdy nie uruchamia się natychmiast.
Dokładne zaplanowanie działań, przeprowadzenie procedur identyfi-
kujących rozbitków oraz przygotowanie sprzętu i personelu wymaga
czasu. Zdarza się jednak, że dowódcy statków powietrznych znajdu-
jących się w rejonie i w czasie zaistnienia izolacji (np. w przypadku
zestrzelenia innego statku powietrznego), o ile mają takie możliwości
techniczne, podejmują decyzję o natychmiastowym przyziemieniu
i podjęciu rozbitków na swój pokład.
Operacje bojowego poszukiwania i ratownictwa są uważane za jedne
z najtrudniejszych, dlatego do ich realizacji wykorzystuje się najlep-
szych lotników i wszechstronnie wyszkolonych ratowników. Wszyst-
ko to, by odnaleźć kolegów i bezpiecznie „sprowadzić ich do domu”.
be lost, it can be considered groundless. However, It should be taken
in account that a new plane or helicopter may be gained even in
a few months. In contrast, the reconstruction of manpower required
to use them is a much longer and complicated process. It would
cause the loss of operational capabilities of the entire detachment.
The implementation of CSAR operations is also associated with the
involvement of a large number of personnel and vehicles, which are
not always available, e.g. during warfare. It's needful to use, among
others, rescue vehicles able to transport the extraction forces, com-
bat support aircraft and helicopters, air command post and fighter
escort for the whole formation. Most often it is also necessary to in-
volve the flying tankers or to organize Forward Arming and Refueling
Point3. In addition, whole task force must have a special command,
which plans and coordinates the whole operation. Therefore rescue
operation is almost never start immediately. Effective planning, real-
izing the procedures of survivors identifying, preparing equipment
and personnel takes time. However, sometimes aircraft's command-
ers, who are in the area at the moment of isolation (e.g. after shooting
down other aircraft), if they have such technical capabilities, decide
to touchdown and pick up survivors on their board.
Combat search and rescue operations are considered as one of the
most difficult. Therefore, to carry them out commanders use the best
airmen and comprehensively trained rescuers. All this to find col-
leagues and bring them safely home.
58
Jacek Soroczyński – oficer WP, magister bezpieczeństwa narodowe-
go, ratownik pokładowy, ratownik medyczny. Specjalista z zakresu
odzyskiwania personelu izolowanego. Absolwent wielu specjalistycz-
nych szkoleń realizowanych w kraju i za granicą.
Powodzenie misji CSAR zależy od bardzo wielu elemen-tów, począwszy od planowania, a na przeprowadzeniu operacji kończąc. Jednym z czynników wpływających na wykonanie zadania jest poziom umiejętności, jakie po-siada ratownik. Jak wynika z doświadczeń, w momen-cie podjęcia personel izolowany wymaga udzielenia po-mocy medycznej. Izolacja, unikanie, ucieczka mogą być przyczyną powstania różnego rodzaju urazów wymaga-jących natychmiastowego zaopatrzenia. To właśnie jest pole do popisu dla ratowników medycznych, którzy mu-szą tak zabezpieczyć osobę odzyskaną, by można ją było podjąć i bezpiecznie przetransportować. Z racji tego, że zadania CSAR są wykonywane w warunkach bojowych, umiejętności dobrego ratownika nie mogą ograniczać się tylko do tego, co dzieje się na pokładzie śmigłowca. Jednym z ważnych filarów w pracy ratownika CSAR jest doskonała znajomość zagadnień i procedur z zakresu ratownictwa taktycznego. Wszystkie te czynniki spra-wiają, że jest to służba wymagająca ciągłego szkolenia i podnoszenia swoich kwalifikacji na różnych płaszczy-znach, w szczególności tych dotyczących medycznych czynności ratunkowych.
Puzon - ratownik medyczny eskadry CSAR
RESCUE
REPORTAŻ
59
Jacek Soroczyński - Polish Armed Forces Officer, MA in national security,
flight medic, EMT. Personnel Recovery specialist. Graduate of many
specialized courses at home and abroad.
The success of CSAR mission depends on many ele-ments, from planning to executing. One of the elements affecting the success of the task is a level of medic's skill. Experience shows that isolated personnel need a medi-cal care during picking up. Isolation, evasion, escape may be the cause of various types of injuries requiring immediate treatment. This is the field for the medic, who need to prepare the ISOP1 so that he can be moved and safely transported. Due to the fact that the CSAR tasks are performed in the combat conditions, a good rescuer cannot be limited only to what is happening on helicopter board. One of the important pillars of a CSAR rescuer duty is an excellent knowledge of tactical com-bat casualty care. All these factors make that service requiring continuous training and education in many fields, in particular tactical and emergency medicine.
Trombone - CSAR squadron flight medic, EMT
Footnotes:1 Isolated Personel
60
Przypisy:
1 Survival, Evasion, Resistance, Escape (przetrwanie, unikanie, opór i ucieczka)
– szkolenia utworzone w 1949 roku w US Air Force w celu nauczenia lotników
właściwego postępowania w przypadku nieprzewidzianego znalezienia się za
linią wroga lub trafienia do niewoli. Obecnie kurs realizowany jest na trzech
poziomach (A, B i C). Poziom A przeznaczony jest dla każdego żołnierza, funk-
cjonariusza itd. Poziom B dotyczy personelu średniego ryzyka (MRI – Medium
Risk of Isolation.), np. przed wyjazdem za na misję poza granice własnego
kraju. Przeznaczony jest dla pododdziałów bojowych, personelu dowództw
i sztabów itp., które zwykle nie prowadzą działań w oderwaniu od sił głów-
nych. Natomiast szkolenie na poziomie C powinien ukończyć personel wyso-
kiego ryzyka (HRI – High Risk of Isolation), czyli załogi statków powietrznych,
żołnierze sił specjalnych, oficerowie wywiadu oraz personel dyplomatyczny.
Kryterium zakwalifikowania do tej grupy stanowi przede wszystkim stopień
wrażliwości posiadanych informacji.2 P.G., Piloci myśliwców w ciągłym treningu, „Polska Zbrojna”,
http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/5686,
dostęp: 05.01.2016.3 W czasie konfliktu zbrojnego śmigłowce rozmieszczane są w pewnej
odległości od rejonu prowadzonych walk. Wspomniane punkty organizuje się
w celu uzupełnienia uzbrojenia i paliwa śmigłowców bezpośrednio przed lub
po wykonaniu zadania nad terenem przeciwnika.
Footnotes:
1 Survival, Evasion, Resistance, Escape. Training created in 1949 by the US Air
Force to learn the airmen the proper procedures in case of finding themselves
behind enemy lines or getting into captivity. Presently, training program in-
cludes three levels (A, B and C). Level A is for each soldier, officer etc. Level
B is concerned to the medium risk staff (MRI - Medium risk of isolation). It's
obligatory before a military deployment. It's dedicated, among others, to the
combat units, staffs and support services, which usually don't conduct tasks
in separation with the own forces. Level C is dedicated to high-risk personnel
(HRI - High risk of isolation) e.g. the flight crews, the special forces, intelligence
officers or diplomatic staff. The primary criterion to qualify for the appropriate
group is the sensitivity of held information.2 P.G., Fighter pilots in constant training, „Polska Zbrojna”,
http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/5686,
access: 05.01.2016.3 During the warfare, helicopters are located at some distance from the
battlefield area. FARPs are organized to complement the munition and fuel
just before or after the task over the enemy terrain.
RESCUE
REPORTAŻ
61
62
PRAWO
RESCUE
RESCUE
PRAWO
Szelki bezpieczeństwa i uprzęże biodrowe używane przez strażaków – ich przeznaczenie, prawidłowa klasyfikacja i nazewnictwo – cz.1.
W 2004 roku, po przystąpieniu do Unii
Europejskiej, Polska zobowiązała się do
ujednolicenia nazewnictwa i przepisów
prawnych, dotyczących środków ochro-
ny indywidualnej, które występują także
w innych państwach wspólnoty. Szelki bez-
pieczeństwa i uprzęże biodrowe z uwagi
na swoje przeznaczenia też zaliczają się
do tej kategorii wyrobów. Niestety, wielu
strażaków myli ich właściwe przeznaczenie,
a w świadomości wielu z nich do dziś funk-
cjonuje niewłaściwe nazewnictwo tego
typu sprzętu (np. szelki bezpieczeństwa
z pasem biodrowym, szelki asekuracyjne).
Co gorsza, to błędne i nieprecyzyjne na-
zewnictwo zapisane jest w wielu strażac-
kich aktach prawnych. Żeby przytoczyć
konkretny przykład, wymienię choćby za-
pisy ROZPORZĄDZENIA MINISTRA SPRAW
WEWNĘTRZNYCH I ADMINISTRACJI z dnia
16 września 2008 r. w sprawie szczegóło-
wych warunków bezpieczeństwa i higieny
TEKST: bryg. Tomasz Krasowski
ZDJĘCIA: bryg. Tomasz Krasowski
SPRZĘT DO PRACY NA WYSOKOŚCIACH
63
SPRZĘT DO PRACY NA WYSOKOŚCIACH
służby strażaków Państwowej Straży Po-
żarnej Dz.U.2008.180.1115, gdzie w § 86. 1
jest taki oto zapis: „Podczas wykonywania
czynności ratowniczych na wysokości,
w celu zabezpieczenia strażaka przed upad-
kiem, stosuje się szelki bezpieczeństwa
z pasem biodrowym”. Takie sformułowanie
powoduje, że wyszkolony strażak ma ja-
kieś wyobrażenie o takim sprzęcie, ale tak
naprawdę nie wiadomo, o co dokładnie
chodzi. Kwatermistrz, chcący kupić sprzęt,
często wpisuje takie sformułowania w wy-
magania techniczne SIWZ, a producenci
przewaznie nie wiedzą, czego strażacy tak
naprawdę oczekują. Jakie szelki czy uprząż
chcą kupić? Czas to zmienić i w stosownym
czasie wprowadzić korekty sformułowań
językowych do polskich aktów prawnych,
co w dalszym etapie powinno znaleźć od-
zwierciedlenie także w programach szkole-
nia w tym zakresie.
ZAGADNIENIA PRAWNE ŚRODKÓW
OCHRONY INDYWIDUALNEJ
Zagadnienia środków ochrony indywidu-
alnej, w tym środków chroniących przed
upadkiem z wysokości, wyczerpują dwie
dyrektywy Unii Europejskiej. Dyrektywa
89/686/EWG - dotycząca projektowania
i produkcji środków ochrony indywidual-
nej i Dyrektywa 89/656/EWG - w której
określono minimalne wymagania BHP
w zakresie korzystania przez pracowników
64
ze środków ochrony indywidualnej.
Pierwsza dyrektywa nakłada więc obo-
wiązki na producentów środków ochrony
indywidualnej, druga na pracodawców.
Dyrektywę 89/686/EWG przenosi do prawa
polskiego Rozporządzenie Ministra Gospo-
darki z dnia 21 grudnia 2005 r. w sprawie za-
sadniczych wymagań dla środków ochrony
indywidualnej (Dz. U. z 2005 r. Nr 209, poz.
2173).
W polskich uwarunkowaniach prawnych
środki powstrzymujące spadanie z wyso-
kości, środki uniemożliwiające rozpoczęcie
spadania z wysokości oraz środki umoż-
liwiające pracę na wysokości muszą więc
spełniać łączne wymagania poniższych
aktów prawnych:
• Ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. o sys-
temie oceny zgodności (Dz. U. z 2010 r.
Nr 138, poz. 935),
• Rozporządzenia Ministra Gospodarki
z dnia 21 grudnia 2005 r. w sprawie
wymagań zasadniczych dla środków
ochrony indywidualnej (Dz. U. z 2005
r. Nr 259, poz. 2173),
• W dwóch przypadkach, w którym
pierwszy dotyczy szelek ratowniczych
zgodnych z PN-EN 1497, a w dru-
gim przypadku pasa strażackiego PS
88, także wymagań Rozporządzenia
Ministra Spraw Wewnętrznych i Admi-
nistracji z dnia 27 kwietnia 2010 r. (poz.
553) w sprawie wykazu wyrobów słu-
żących zapewnieniu bezpieczeństwa
publicznego lub ochronie zdrowia
i życia oraz mienia, a także zasad wyda-
wania dopuszczenia tych wyrobów do
użytkowania (tzn. posiadać świadec-
two dopuszczenia CNBOP PIB – ośrod-
ka, który jest jednostką notyfikowaną
do Dyrektywy 89/686/EWG).
Ponieważ w artykule pojawia się szereg
sformułowań językowych, które mogą być
niejasne, poniżej kilka ważnych definicji.
RESCUE
PRAWO
65
PODSTAWOWE POJĘCIA
Środki ochrony indywidualnej
• Każde urządzenie lub wyposażenie
przewidziane do noszenia bądź trzy-
mania przez osobę w celu ochrony
przed jednym lub wieloma zagroże-
niami dla zdrowia lub bezpieczeństwa
(definicja według prawa europejskie-
go, zawarta w Dyrektywie Nowego Po-
dejścia 89/686/EWG).
• Urządzenia lub wyposażenie przewi-
dziane do noszenia bądź trzymania
przez użytkownika w celu jego ochro-
ny przed jednym lub większą liczbą
zagrożeń, które mogą mieć wpływ
na jego bezpieczeństwo lub zdrowie
(definicja według Rozporządzenia Mi-
nistra Gospodarki z dnia 21 grudnia
2005 r. w sprawie wymagań zasadni-
czych dla środków ochrony indywidu-
alnej, Dz. U. z 2005 r. Nr 259, poz. 2173).
Zalicza się do nich odzież ochronną
oraz środki ochrony: kończyn dolnych
i górnych, głowy, twarzy i oczu, układu
oddechowego, słuchu, sprzęt chro-
niący przed upadkiem pracownika
z wysokości oraz środki izolujące cały
organizm.
Nowe Podejście
Stosowana w Unii Europejskiej meto-
da ujednolicania odmiennych wymagań
technicznych obowiązujących wobec wy-
robów przemysłowych w poszczególnych
państwach członkowskich. Ma na celu
ułatwienie wymiany handlowej pomiędzy
państwami. Zgodnie z zasadami Nowego
Podejścia wymagania prawne (zawarte
w dyrektywach) koncentrują się na zagwa-
rantowaniu, aby wprowadzany na rynek
wyrób był bezpieczny dla użytkownika.
Dyrektywa
Akt prawny Unii Europejskiej skierowany do
państw członkowskich, nakładający na nie
obowiązek wydania w określonym terminie
własnych przepisów krajowych wprowa-
dzających w życie jego treść.
Dyrektywa Nowego Podejścia
Jest to dyrektywa Wspólnoty Europejskiej,
uchwalona zgodnie z zasadami zawartymi
w uchwale Rady Unii Europejskiej z dnia
7 maja 1985 r., w sprawie nowego podejścia
do harmonizacji technicznej oraz normali-
zacji.
Ocena zgodności
To określone w odpowiednich przepi-
sach prawnych procedury, mające na celu
stwierdzenie, czy wyrób jest zgodny z od-
noszącymi się do niego obowiązkowymi
wymaganiami technicznymi. Procedury te
z reguły zależą od zagrożenia związane-
go z używaniem danego wyrobu i mogą
obejmować badania, weryfikacje, systemy
jakości itp. Jeżeli w procesie oceny zgod-
ności wymagany jest udział strony trzeciej
(niezależnej, tak jest zawsze w przypadku
środków ochrony indywidualnej), to bada-
nia wyrobów wykonują laboratoria notyfi-
kowane a sprawdzenia zgodności wyrobów
z wymaganiami dokonują jednostki notyfi-
kowane.
Jednostka notyfikowana
Jest to zgłoszona Komisji Europejskiej
i państwom członkowskim Unii Europej-
skiej autoryzowana jednostka certyfikująca
i kontrolująca do wykonywania czynności
określonych w procedurach oceny zgod-
ności.
66
Laboratorium notyfikowane
Jest jednostką upoważnioną, do prowa-
dzenia badań wyrobu na zgodność z od-
powiednimi normami zharmonizowanymi.
Laboratorium notyfikowane tak samo jak
jednostka notyfikowana musi być zgłoszo-
ne do Komisji Europejskiej i umieszczone
w wykazie laboratoriów notyfikowanych do
konkretnych dyrektyw.
Deklaracja zgodności typu WE
Jest to oświadczenie producenta lub jego
upoważnionego przedstawiciela stwierdza-
jące na jego wyłączną odpowiedzialność,
że wyrób jest zgodny z zasadniczymi wy-
maganiami.
Zasadnicze wymagania
Są to wymagania w zakresie cech wyrobu,
jego projektowania lub wytwarzania, okre-
ślone w dyrektywach Nowego Podejścia.
Normy zharmonizowane
Normy techniczne ustanawiane dla każdej
z dyrektyw Nowego Podejścia, zawierające
uszczegółowienie zawartych w dyrekty-
wach wymagań wobec wyrobów. Ich sto-
sowanie jest dobrowolne, jednak stanowią
pożyteczne, wręcz nieodzowne narzędzie
pomagające w spełnieniu wymagań dyrek-
tyw.
Oznaczenie CE
Symbol zgodności wyrobu z wymaganiami
dyrektyw Nowego Podejścia, umieszczany
na wyrobie przez jego producenta.
XXXX – jest to numer jednostki notyfikowa-
nej.
Podział sprzętu
Cały sprzęt chroniący przed upadkiem z wy-
sokości, w tym szelki, uprzęże i pasy, można
podzielić na trzy podstawowe rodzaje:
• powstrzymujący spadanie z wysoko-
ści,
• uniemożliwiający rozpoczęcie spada-
nia z wysokości,
• umożliwiający swobodną pracę w tzw.
zwisie i podparciu.
Sprzęt chroniący przed upadkiem z wy-
sokości, aby prawidłowo spełniał swoje
funkcje, musi być odpowiednio dobrany
do stanowiska, na którym jest stosowa-
ny przez strażaka. Przyczyną tego jest
jego ograniczona uniwersalność, a co za
tym idzie, konieczne jest jego dostoso-
wanie do warunków pracy.
RESCUE
PRAWO
67
Wykonywane przez strażaków prace na wy-
sokości należą do prac szczególnie niebez-
piecznych, a upadek z wysokości jest bar-
dzo częstą przyczyną wypadków, na ogół
ciężkich lub śmiertelnych. Dlatego podczas
różnego rodzaju działań ratowniczych na
wysokości czy też w zagłębieniach, bar-
dzo często dodatkowo zdeterminowanych
czasem, muszą być zachowane wyjątkowe
środki ostrożności, a dobór sprzętu jest
sprawą kluczową.
Pracą na wysokości w rozumieniu Rozpo-
rządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej
z dnia 26 września 1997 r. w sprawie ogól-
nych przepisów bezpieczeństwa i higieny
pracy z późn. zm. (tekst jedn.: Dz. U. z 2003
r. Nr 169, poz. 1650) jest praca wykonywana
na powierzchni znajdującej się na wysoko-
ści co najmniej 1,0 m nad poziomem podło-
gi lub ziemi. Do pracy na wysokości nie za-
licza się pracy na powierzchni, niezależnie
od wysokości, na jakiej się znajduje, jeżeli
powierzchnia ta:
• osłonięta jest ze wszystkich stron do
wysokości co najmniej 1,5 m pełny-
mi ścianami lub ścianami z oknami
oszklonymi,
• wyposażona jest w inne stałe kon-
strukcje lub urządzenia chroniące pra-
cownika przed upadkiem z wysokości.
Należy jednak pamiętać, że strażak, nawet
przemieszczając się po osłoniętym dachu
i prowadząc na nim wentylację pionową
pożaru, może przy jego załamaniu po pro-
stu wpaść do środka.
KRÓTKA ANALIZA RYZYKA
W zasadzie w każdej akcji ratowniczej stra-
żak może przekroczyć parametr pracy 1 m
nad powierzchnią gruntu. Nie jest to nic
nadzwyczajnego. Są jednak czynności ra-
townicze, podczas których bezwzględnie
musi się zabezpieczyć, aby ratować innych
bez narażania siebie.
Do takich czynności zaliczyć należy:
• zjazd poniżej poziomu gruntu, dotar-
cie do poszkodowanych i ich ewaku-
acja ze studni i innych zagłębień tere-
nowych,
• prace na dachach przy wentylacji
pionowej pożaru podczas zdarzeń
w budynkach, halach produkcyjnych
i innych obiektach,
• czynności ratownicze z podestu pod-
nośnika czy drabiny,
• działania związane z pożarami sadzy
w kominach,
• działania na rurociągach technologicz-
nych, nieosłoniętych kładkach, zbior-
nikach, silosach i innych konstrukcjach
wielkogabarytowych,
• działania ratownicze związane z usu-
waniem nawisów śnieżno-lodowych,
usuwaniem śniegu z przeciążonych
dachów czy też przy likwidacji zagro-
żeń związanych z silnym wiatrem.
Wszystkie te czynności często wykonywane
są także na otwartej przestrzeni, przez co
strażak jest dodatkowo narażony na działa-
nie warunków środowiskowych powodują-
cych najczęściej:
• poślizgnięcie się na konstrukcji bu-
dowlanej (zwłaszcza stalowej) lub da-
chach oblodzonych, mokrych od wody
gaśniczej, deszczu albo zaśnieżonych,
• utratę równowagi na wysokości na
skutek podmuchu wiatru,
• potknięcie się i poślizgnięcie na słabo
rozpoznanej płaszczyźnie poziomej,
• upadek z konstrukcji budowlanej,
podczas pracy w trudnych warunkach
atmosferycznych lub po zmroku, lub
powierzchni słabo doświetlonej.
W kolejnej części opiszemy podstawowe
techniki chroniące strażaka przed upad-
kiem z wysokości oraz scharakteryzujemy
przeznaczenie poszczególnych typów sze-
lek bezpieczeństwa, uprzęży oraz pasów.
68
HISTORIA
RESCUE
Historia warszawskiegopogotowia ratunkowego cz.I
RESCUE
HISTORIA
TEKST: Michał Przybysz
ZDJĘCIA: Archiwum autora
69
Historia warszawskiegopogotowia ratunkowego cz.I
70
Z łamana noga, upadek z dużej wyso-
kości, udar, nagłe zatrzymanie krążenia…
W każdej sytuacji, w której zagrożone jest
nasze życie lub zdrowie, prawie bez namy-
słu wyciągamy telefon i wybieramy numer
999 lub 112, dzwoniąc po pomoc pogoto-
wia. Każdej doby warszawskie pogotowie
ratunkowe interweniuje setki razy, udziela-
jąc pomocy w najróżniejszych sytuacjach,
ratując życie i zdrowie ludzkie. Dla naszego
pokolenia naturalną rzeczą jest, iż w sy-
tuacjach kryzysowych możemy liczyć na
wsparcie i pomoc instytucji ratownictwa
medycznego. Nie zawsze jednak tak było
i dla poprzednich pokoleń otrzymanie po-
mocy w nagłej sytuacji wcale nie była spra-
wą oczywistą.
Szybki rozwój medycyny i farmacji
w XIX wieku pozwolił na szersze stosowanie
nowych metod leczenia wśród społeczeń-
stwa. W Warszawie istniało wówczas kilka
szpitali, lecz były one traktowane raczej
jako „przytułki wszelakiej nędzy ludzkiej”.
Brakowało organizacji dysponującej od-
powiednimi środkami ratunkowymi, która
udzielałaby pomocy bezpośrednio na miej-
scu zdarzenia oraz która zajmowałaby się
transportem poszkodowanych do szpitali.
W 1890 roku lekarz doktor Józef Zawadzki
miał okazję zwiedzić stację ratunkową
w Wiedniu. Założył ją doktor Mundy, który
to postawił sobie za cel stworzenie organi-
zacji w każdej chwili mogącej nieść pomoc
poszkodowanym. Impulsem do podjęcia
działań w tym kierunku był wielki pożar
Ringteatru w Wiedniu, który pochłonął
wiele ofiar. Zainspirowany tym, co zobaczył
w Wiedniu, doktor Zawadzki chciał zorga-
nizować podobną instytucję w Warszawie.
Niestety, ówczesne władze nie były zbyt
przychylne temu, aby taka instytucja funk-
cjonowała samodzielnie. Zaproponowano,
aby działała ona pod dyrektywą Towarzy-
stwa Czerwonego Krzyża. Na to jednak
doktor nie chciał się zgodzić, gdyż wiado-
mo było, że w Towarzystwie Czerwonego
Krzyża nie mogli pracować Polacy i była to
bardziej organizacja polityczna niż samary-
tańska. Podobny projekt stworzenia stacji
ratunkowej opisał również w „Gazecie Le-
karskiej” doktor Zweigbaum, lecz nie poszły
za tym żadne konkretne działania.
Doktorowi Zawadzkiemu do realizacji
pomysłu potrzebny był ktoś, kto swoim au-
torytetem i, nie ukrywajmy, pieniędzmi, po-
łoży podwaliny pod budowę nowej insty-
tucji. Człowiekiem takim okazał się hrabia
Konstanty Przeździecki. Jemu właśnie, jak
pisał doktor Zawadzki, Warszawa zawdzię-
cza powstanie pogotowia ratunkowego.
17 stycznia 1896 roku w mieszkaniu
Konstantego Przeździeckiego zebrało się
grono osób zaangażowanych w tworzenie
pogotowia. Byli to, oprócz hrabiego Prze-
ździeckiego i doktora Zawadzkiego, pani
M. Wrotniwska, lekarze: W. Szteyner,
T. Solman, J. Wszebor oraz doktor Vragassy
z Wiednia (współpracownik doktora Mun-
dy’ego). Ustalono, że projekt ustawy po-
gotowia ratunkowego w Warszawie, który
zostanie przedstawiony władzom, napisze
doktor Zawadzki (przy współudziale Gusta-
wa hrabiego Przeździeckiego – brata Kon-
stantego oraz S. Libickiego). Po niespełna
trzech tygodniach pracy ustawa, podpisana
przez założycieli, została przekazana car-
skim władzom. Po prawie 10 miesiącach
oczekiwań, 29 listopada 1896 roku, ustawę
zatwierdzono. Jednak na jej przekazanie
pomysłodawcy i założyciele pogotowia ra-
tunkowego musieli czekać aż do połowy
lutego 1897 roku.
Podczas oczekiwania na podpisanie
i przekazanie ustawy zrodził się pomysł, aby
zorganizować coś, co dziś nazwalibyśmy
akcją promocyjno-marketingową. Ustalo-
no, że przy okazji odbywającej się drugiej
Wystawy Higienicznej w Warszawie (pierw-
sza odbyła się w 1887 roku) zostanie zapre-
zentowany model stacji ratunkowej. Spe-
cjalnie na tę okazję ściągnięto go z Wiednia.
Hrabia Konstanty Przeździecki sprowadził
na swój koszt karetki konne, nosze i na-
rzędzia. Urządził na wystawie małą stację
ratunkową, która miała promować „ideę
samarytańską” oraz mające się wkrótce za-
wiązać Towarzystwo Doraźnej Pomocy Le-
karskiej w Warszawie. Stacja ta czynna była
przez cały okres wystawy i znajdowała się
w tzw. baraku Deckera.
23 lutego 1897 roku zebrali się założy-
ciele Towarzystwa i przyjmując otrzymaną
od władz carskich ustawę (wraz ze zmia-
nami), oficjalnie zawiązali Towarzystwo
Doraźnej Pomocy Lekarskiej w Warszawie.
Na spotkaniu wybrano również pierwszy
zarząd, który składał się z prezesa hrabiego
G. Przeździeckiego, wiceprezesa profesora
J. Kosińskiego, sekretarza J. Zawadzkiego,
Warszawskie pogotowie ratunkowe (oficjalnie Woje-wódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu
Sanitarnego „Meditrans” w Warszawie) działa nie-przerwanie już od prawie 120 lat. Przez ten długi okres
pogotowie zmieniało swe oblicze kilkakrotnie, jednak ciągle jest to ta sama „instytucja”. Dziś mało kto wie, jak wyglą-dały początki warszawskiego pogotowia ratunkowego, gdy ponad 100 lat temu kilku szanowanych panów zapragnę-ło stworzyć w Warszawie instytucję, która będzie niosła
pomoc poszkodowanym w wypadkach.
RESCUE
HISTORIA
71
skarbnika J. Szteynera, inspektora dokto-
ra R. Jasińskiego oraz członków hrabiego
W. Wielopolskiego, W. Stankiewicza, S. Li-
bickiego, M. Łubieńskiej, M. Wrotnowskiej,
L. Górskiego i doktora W. Szteynera. Nie-
stety założenia Towarzystwa nie doczekał
jeden z jego pomysłodawców - hrabia Kon-
stanty Przeździecki, który zmarł na począt-
ku 1897 roku.
P ierwsze potrzeby finansowe Towarzy-
stwa pokrył Gustaw Przeździecki, który
ofiarował trzy tysiące rubli na rozpoczęcie
działalności (ustawa zatwierdzona przez
władze określała minimum potrzebne do
rozpoczęcia działalności na dwa tysiące
rubli). Wdowa po Konstantym Przeździec-
kim ofiarowała całe wyposażenie, które zo-
stało sprowadzone na Wystawę Higienicz-
ną (warte około dziesięciu tysięcy rubli).
Jedyne, czego brakowało na start to lokal,
w którym można byłoby urządzić stałą sta-
cję pogotowia ratunkowego. Po długich
poszukiwaniach udało się znaleźć odpo-
wiednie miejsce. 1 lipca 1897 roku wynaję-
to tymczasowy lokal w budynku tatersalu
przy Okólniku. Jednocześnie też kompleto-
wano pierwszy personel, który składał się
z sześciu lekarzy, intendenta, woźniców
oraz sanitariuszy.
L okal tymczasowy wynajęto tylko na
trzy miesiące, następnie przeniesiono się
do pierwszej stałej siedziby Pogotowia Ra-
tunkowego w Warszawie - przy ulicy Leszno
25 (obecnie jest to aleja Solidarności w oko-
licy placu Bankowego). Budynek wynajęto
na podstawie kontraktu zawartego z rejen-
tem Jałowieckim na okres do 1 lipca 1903
roku. Stacja pogotowia składała się z dwóch
wozowni, stajni dla koni, pomieszczeń dla
sanitariuszy i woźniców, sali opatrunkowej,
kancelarii, sali obrad i pokoju lekarzy.
Początkowe wyposażenie stacji, poda-
rowane przez wdowę po Przeździeckim,
w postaci trzech karetek konnych, lektyk,
noszy itp., postanowiono uzupełnić, kupu-
jąc kolejne dwie karetki (w sumie w 1898
roku było ich pięć), dodatkowe nosze, kufry
wyjazdowe, narzędzia, bieliznę i inne nie-
zbędne przedmioty (za łączną sumę 9800
rubli i 62 kopiejek). Do karetek niezbędne
były konie, toteż początkowo kupiono trzy
własne, pozostałe niezbędne do pracy były
udostępniane bezpłatnie (przez trzy mie-
siące, gdy siedziba znajdowała się przy uli-
cy Okólnik) przez firmy Eclips, Minkiewicz
i Salinger. Po przeniesieniu stacji na ulicę
Leszno 25 zwiększono liczbę własnych koni
do sześciu, a następnie do ośmiu.
Z uwagi na charakter nowej instytucji,
jaką było pogotowie ratunkowe, należało
się również zatroszczyć o pewne przywile-
je. Dziś są one oczywiste, lecz wówczas była
to zupełna nowość, na przykład szybka jaz-
da karetką na miejsce zdarzenia. Wcześniej
uprzywilejowana była tylko straż pożarna
(ogniowa) i inne służby państwowe. Mini-
sterstwo Spraw Wewnętrznych zatwierdziło
oficjalny znak pogotowia (krzyż wpisany w
sześcioramienną gwiazdę) oraz umunduro-
wanie pracowników. Dzięki porozumieniu z
policją wprowadzono zmiany do regulami-
nów i instrukcji dla szeregowych funkcjo-
nariuszy (zgodnie z wytycznymi delegatów
zarządu Towarzystwa: profesora J. Kosiń-
skiego i doktora J. Zawadzkiego). Nakazy-
wały one wzywanie pomocy pogotowia we
wszystkich wypadkach na ulicach.
72
Uzyskano również prawo do umieszczania
w szpitalach wszystkich chorych zaopatry-
wanych przez pogotowie oraz codzienne-
go informowania o liczbie wolnych łóżek
w szpitalach całej Warszawy.
Towarzystwo Doraźnej Pomocy Lekarskiej,
nie będąc instytucją państwową, nie mo-
gło liczyć na pomoc finansową z budżetu
państwa. Fundusze na bieżącą działalność
zaczęto zbierać wśród ludności, która dzię-
ki przychylności prasy hojnie je wspierała,
wrzucając pieniądze do specjalnie przy-
gotowanych puszek, które rozlokowano
w różnych miejscach w całym mieście.
Zwrócono się do magistratu miasta
o wsparcie i dzięki przychylności prezyden-
ta Warszawy, carskiego generała Mikołaja
Bibikowa, uzyskano zapomogę roczną (na
pięć lat) w wysokości pięciu tysięcy rubli,
począwszy od 1898 roku. Również fabry-
kanci i przemysłowcy ówczesnej Warszawy
wspierali działalność Towarzystwa poprzez
wpłaty do kasy pogotowia. Stałe rocz-
ne zapomogi przyznały też towarzystwa
ubezpieczeniowe Przezorność, Rossya oraz
Petersburskie, które zajmowały się ubezpie-
czeniami od wypadków. Wreszcie Towarzy-
stwo pozyskiwało nowych członków, tzw.
rzeczywistych, którzy poprzez stałe wpłaty
zasilali budżet pogotowia. W 1898 roku
było ich 695, a każdy z nich był wymieniany
w wydawanych corocznie sprawozdaniach
z działalności Towarzystwa Doraźnej Pomo-
cy Lekarskiej.
Lekarzem pogotowia mogli zostawać
lekarze, którzy posiadali dyplom od co
najmniej trzech lat oraz mieli dwuletnią
praktykę szpitalną, w tym rok na oddziale
chirurgicznym. Pomimo tego, przez pierw-
szy miesiąc do zdarzeń wyjeżdżali razem
z lekarzem dyżurnym. W każdym zespole
wyjazdowym byli również dwaj sanitariu-
sze. W większości wywodzili się z byłych
„posługaczy szpitalnych”, którzy przed przy-
jęciem do pracy odbywali dwutygodniowy
staż przygotowawczy. Do ich obowiązków
należało przynoszenie kufrów z wyposa-
żeniem, noszy, przenoszenie chorych oraz
wykonywanie innych czynności zleconych
przez lekarza. Ostatnim członkiem zespołu
był woźnica, a później kierowca.
Przeciętny czas interwencji, od wyjazdu
do powrotu, wynosił 42 minuty, natomiast
czas dotarcia na miejsce, od momentu ogło-
szenia alarmu, wynosił zaledwie 11 minut!
A pamiętać należy, że całe miasto było
obsługiwane z jednej tylko stacji. Wyjazdy
trwające dłużej niż godzinę należały do
rzadkości.
Jak widać, pomimo początkowych trud-
ności i niechęci władz centralnych, udało
się stworzyć instytucję, która zyskała sobie
przychylność mieszkańców Warszawy.
Instytucję nową (na ziemiach polskich ist-
niały wcześniej tylko pogotowia w Krakowie
i we Lwowie), ale jak pokazał czas - bardzo
potrzebną i niezwykle zasłużoną dla miasta
i jego społeczeństwa. Kolejne lata działal-
ności to rozrost pogotowia, wprowadzanie
nowinek, jakimi były wówczas samochody,
i wiele innych ważnych zmian. Jest to jed-
nak opowieść na kolejne części historii war-
szawskiego pogotowia ratunkowego.
RESCUE
HISTORIA
73
74
KOLEJNY NUMER
MAGAZYNU
JUŻ 25.03.2016
ZAPRASZAMY