347

Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

  • Upload
    mia

  • View
    18

  • Download
    0

Embed Size (px)

DESCRIPTION

książka Brockmole Jessiki po polsku

Citation preview

Page 1: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem
Page 2: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Jessica Brockmole

Listy z wyspy zwanej Niebem

Przekład Agata Kowalczyk

Rok 1912. Dwudziestotrzyletnia poetka Elspeth Dunn jest żoną rybaka, lecz

panicznie boi się wody. Nigdy nie opuszczała swojej rodzinnej „dzikiej,

pogańskiej, zielonej” szkockiej wyspy Skye. Jest zaskoczona, gdy dostaje

pierwszy list od wielbiciela – oczarowanego jej wierszami studenta z dalekiej

Ameryki.

Tak zaczyna się korespondencja, która wkrótce stanie się sensem ich życia.

Elspeth i David dzielą się ulubionymi lekturami, najśmielszymi marzeniami,

najgłębszymi sekretami, aż z ich rozmów na odległość rodzi się przyjaźń i

miłość. Kiedy jednak wojna ogarnia Europę i David zgłasza się na front,

Elspeth może tylko czekać na swojej odludnej wyspie i modlić się, by

przeżył…

Rok 1940. Margaret, córka Elspeth, zakochana w pilocie RAF-u nie rozumie,

czemu matka ostrzega ją przed wojenną miłością. Kiedy ich domem wstrząsa

wybuch bomby, ze skrytki w ścianie wypadają setki listów, a Elspeth znika.

Pozostawia tylko jeden list, jeden trop.

Margaret wyrusza na poszukiwania matki, nie przeczuwając, że przyjdzie jej

zmierzyć się z prawdą o tym, co przed laty spotkało jej rodzinę. I z piękną

historią miłości silniejszej niż czas i wojna…

Page 3: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mój oddech,

moje światło,

ten, do którego frunie moje serce.

Dla Jima

Page 4: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

1 Elspeth

* * *

Urbana, Illinois, USA

5 marca 1912

Szanowna Pani!

Proszę mi wybaczyć czelność, ale chciałem wyrazić

swój podziw dla Pani książki Z orlego gniazda.

Przyznaję, że zwykle nie jestem miłośnikiem poezji.

Częściej można mnie ujrzeć z wyświechtanym

egzemplarzem Hucka Finna czy inną powieścią pełną

śmiertelnych niebezpieczeństw i ucieczek. Jednak w Pani

wierszach jest coś, co poruszyło mnie jak nic od lat.

Otóż leżę w szpitalu i Pani tomik poprawia mi humor

skuteczniej niż pielęgniarki. A w szczególności jedna z

wąsem, identycznym jak wąs mego wuja Phila. Ona

również poruszyła mnie jak nic od lat, jednak w zupełnie

inny sposób. Ogólnie suszę głowę doktorom, by pozwolili

mi już wstać, gdyż chciałbym wrócić do swoich niecnych

knowań. Ledwie w zeszłym tygodniu pomalowałem konia

dziekana na niebiesko i miałem nadzieję uczynić to samo

z jego terierem, jednak z Pani książką w dłoni mogę tu

leżeć tak długo, jak długo będą mi donosić galaretkę

pomarańczową.

Page 5: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Większość Pani wierszy mówi o braniu z marszu

życiowych przeszkód i wspinaniu się na kolejny szczyt.

Jak zapewne Pani zgaduje, niewiele spraw na świecie

potrafi mnie przerazić (zalicza się do nich moja włochata

pielęgniarka i jej uparty termometr), jednak napisanie

nieproszonego listu do sławnej Poetki to, jak do tej pory,

mój najśmielszy wyczyn.

Przesyłam ten list do Pani londyńskiego wydawcy i

będę trzymał kciuki, by odnalazł drogę do Pani. A

gdybym kiedykolwiek mógł się odwdzięczyć za Pani

inspirującą poezję – na przykład malując Pani konia –

wystarczy szepnąć słówko.

Pełen zachwytu,

David Graham

* * *

Wyspa Skye

25 marca 1912

Szanowny Panie!

Szkoda, że nie widział Pan zamieszania na naszej

maleńkiej poczcie, kiedy wszyscy zbiegli się, by

popatrzeć, jak czytam pierwszy list od „fana”, jak to

mawiacie wy, Amerykanie. Ci biedacy myśleli chyba, że

nikt spoza naszej wyspy nie raczył nawet spojrzeć na

moje poezje. Nie wiem, co ich bardziej zachwyca – że

Page 6: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

ktoś naprawdę przeczytał jedną z moich książek, czy że

ów ktoś jest Amerykaninem. Przecież jesteście wszyscy

rabusiami i kowbojami, nieprawdaż?

Ja sama muszę się przyznać do niejakiego

zaskoczenia, iż moje skromne dziełka dotarły aż do

Ameryki. Z orlego gniazda to jeden z moich najnowszych

tomików i nie sądziłam, że zdążył już przefrunąć ocean.

Jakkolwiek Pan go zdobył, cieszę się, że nie jestem

jedyną osobą, która przeczytała te przeklęte wierszydła.

Z wdzięcznością,

Elspeth Dunn

* * *

Urbana, Illinois, USA

10 kwietnia 1912

Szanowna Panno Dunn!

Nie wiem, co wprawiło mnie w większy zachwyt –

wiadomość, że Z orlego gniazda to „jeden z nowszych”

Pani tomików, czy sam fakt otrzymania odpowiedzi od

tak uznanej poetki. Z pewnością jest Pani ogromnie zajęta

liczeniem metrum czy też kompilowaniem listy

błyskotliwych synonimów (genialnych, inteligentnych,

olśniewających synonimów). Ja spędzam dni na napadach

na banki z Bandą Jamesa i innymi rabusiami i kowbojami.

Pani książkę wysłał mi przyjaciel studiujący w Oks-

Page 7: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

fordzie. Ku swojemu oburzeniu i konsternacji nie znalaz-

łem Pani dzieł tutaj, w Stanach Zjednoczonych. Nawet

dokładne przeszukanie mojej uniwersyteckiej biblioteki

okazało się bezowocne. Teraz, kiedy wiem, że więcej

Pani książek kryje się na półkach księgarń, zwrócę się do

kolegi, by przysłał mi wszystko, co znajdzie.

Ze zdumieniem przeczytałem, że mój list jest

pierwszym listem od „fana”. Byłem pewien, że będzie

tylko jednym w pokaźnym stosiku, i dlatego tak bardzo

się starałem, by był fascynujący i dowcipny. Być może

inni czytelnicy nie byli tak bezczelni (a może tak

impulsywni) jak ja.

Z wyrazami szacunku,

David Graham

PS Gdzie, na Boga, leży wyspa Skye?

* * *

Wyspa Skye

1 maja 1912

Szanowny Panie!

Pan nie wie, gdzie leży moja piękna wyspa?

Niedorzeczne! To jakbym ja powiedziała, że nigdy nie

słyszałam o Urbana w Illinois.

Moja wyspa leży u północno-zachodniego wybrzeża

Page 8: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Szkocji. To dzika, pogańska, zielona kraina, tak piękna,

że nie potrafię sobie wyobrazić, iż mogłabym mieszkać

gdzie indziej. Załączam rysunek Peinchorran, gdzie

mieszkam, z moim domkiem pomiędzy wzgórzami

otaczającymi fiord. Powinien Pan wiedzieć, że aby go dla

Pana narysować, musiałam obejść fiord, wspiąć się owczą

ścieżką na wzgórze naprzeciwko i znaleźć spłacheć trawy

niezarośnięty wrzosem i niezasłany owczymi odchodami.

Spodziewam się, że zrewanżuje mi się Pan tym samym i

przyśle obrazek Urbana w Illinois.

Pan wykłada w Urbana? Studiuje? Nie bardzo się

orientuję, co Amerykanie porabiają na uniwersytetach.

Elspeth Dunn

PS A tak przy okazji – Pani, nie Panna Dunn.

* * *

Urbana, Illinois, USA

17 czerwca 1912

Szanowna Pani (proszę wybaczyć nieuprawnione

założenie)!

Oprócz pisania wspaniałych wierszy Pani jeszcze

rysuje? Obrazek, który mi Pani przysłała, jest cudowny.

Czy jest coś, czego Pani nie potrafi?

Jako że sam nie potrafię narysować nawet prostej

Page 9: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

kreski, wysyłam pani kilka kart pocztowych. Na jednej z

nich jest aula uniwersytecka, na drugiej wieża budynku

biblioteki. Całkiem całkiem, hm? Illinois zapewne nie

mogłoby bardziej różnić się od Skye. Ani pagórka aż po

horyzont. Kiedy już opuści się kampus, jak okiem sięgnąć

tylko kukurydza.

Co do mnie, robię to, co każdy Amerykanin na

uczelni: studiuję, jem za dużo ciast, dręczę dziekana i

jego konia. Kończę studia z nauk przyrodniczych. Mój

ojciec ma nadzieję, że dostanę się do akademii medycznej

i któregoś dnia dołączę do jego praktyki. Ja sam nie

jestem tak pewien własnej przyszłości. Na razie staram

się przetrwać ostatni rok college’u i nie postradać

zmysłów!

David Graham

* * *

Wyspa Skye

11 lipca 1912

Szanowny Panie!

„Czy jest coś, czego Pani nie potrafi?” – pyta Pan.

Otóż nie potrafię tańczyć. Ani garbować skór. Robić

beczek i strzelać z harpuna. I nie jestem szczególnie dobrą

kucharką. Uwierzy Pan, że przedwczoraj zdołałam

przypalić zupę? Potrafię za to nieźle śpiewać, całkiem

Page 10: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

celnie wypalić ze strzelby, grać na kornecie (czy jest ktoś,

kto tego nie umie?) i jestem kimś w rodzaju

geologa-amatora. I choć nie zdołałabym zrobić

przyzwoitej pieczeni jagnięcej, gdyby nawet zależało od

tego moje życie, potrafię upiec przepyszny świąteczny

pudding.

Proszę mi wybaczyć szczerość, ale dlaczego

poświęca Pan cały swój czas (i zdrowie umysłowe) na

studiowanie dziedziny, która Pana nie fascynuje do głębi?

Gdybym ja miała szansę pójścia na uniwersytet, nie

zmarnowałabym ani chwili na tematy, które mnie nie

interesują.

Chciałabym myśleć, że po całych dniach czytałabym

poezję, bo nie znam lepszego sposobu spędzania czasu,

ale po tylu latach udawania „prawdziwej poetki” zapewne

żaden profesor nie zdołałby mnie już wiele nauczyć.

Nie. Może to i niekobiece, ale studiowałabym

geologię. Mój starszy brat Finlay wiecznie jest nad

morzem i przywozi mi kamienie wygładzone przez ocean.

Nie potrafię się nie zastanawiać, skąd się wzięły i jakim

cudem znalazły się na Zachodnich Wyspach.

No i proszę, teraz zna Pan moje sekretne marzenia!

W zamian będę Panu musiała zabrać pierworodne

dziecko. Chyba że zadowolę się jakimś Pańskim

sekretem. Czym by się Pan zajmował, gdyby nie

studiował Pan nauk przyrodniczych? Co pragnąłby Pan

robić w życiu najbardziej na świecie?

Elspeth

Page 11: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Urbana, Illinois, USA

12 sierpnia 1912

Szanowna Pani!

Jeśli nauczy mnie Pani grać na kornecie, ja nauczę

Panią tańczyć!

Nie sądzę, by w geologii było coś niekobiecego.

Dlaczego nigdy nie uciekła Pani ze swojej wyspy do

college’u? Gdybym ja mieszkał w miejscu bardziej

interesującym geologicznie niż środkowe Illinois, być

może rozważałbym zajęcie się podobną dziedziną

naukową. Od zawsze miałem nadzieję studiować

literaturę amerykańską – Twain, Irving i tym podobni –

ale ojciec nie zgodził się płacić za to, bym przez cztery

lata „czytał bajki”.

Co jednak chciałbym robić najbardziej na świecie?

Pytanie łatwe, ale odpowiedź już nie, muszę przyznać.

Obawiam się, że będzie Pani jednak musiała przyjąć moje

pierworodne dziecko.

David

* * *

Wyspa Skye

Page 12: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

1 września 1912

Szanowny Panie!

Skutecznie podsycił Pan moją ciekawość! Kim prag-

nął Pan być jako mały chłopiec? Kapitanem

pełnomorskim? Cyrkowym akrobatą? Obwoźnym

sprzedawcą perfum? Koniecznie musi mi Pan powiedzieć,

bo inaczej zacznę snuć własne wyobrażenia. Jestem

wszak poetką i żyję wśród ludzi, którzy wierzą we wróżki

i duchy. Moja wyobraźnia jest dość płodna.

Zapytał Pan, dlaczego nie poszłam na uniwersytet

gdzieś poza wyspą, więc muszę Panu coś wyznać. I jest to

dość żenujące wyznanie, uprzedzam.

Chwileczkę, niech wezmę głęboki wdech.

Nigdy nie byłam poza Skye. Przez całe życie.

Naprawdę! A powód jest taki, że… cóż, boję się łodzi.

Nie umiem pływać i boję się wejść do wody, by się tego

nauczyć. Wiem, teraz pewnie spada pan z krzesła ze

śmiechu. Mieszkanka wyspy cierpiąca na paniczny lęk

przed wodą? Ale taka jest prawda. Nawet pokusa

uniwersytetu nie zdołała mnie przekonać do wejścia na

łódź. O, próbowałam. Naprawdę próbowałam!

Zamierzałam zdawać egzamin kwalifikujący do

stypendium. Miałam już nawet spakowaną walizkę.

Mieliśmy spróbować we dwójkę z Finlayem. Ale kiedy

zobaczyłam ten prom… och, wydawał się taki niegodny

zaufania. W ogóle nie rozumiem, jakim prawem statki

Page 13: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

unoszą się na wodzie. I żadna ilość whisky nie zdołałaby

mnie przekonać do wejścia na pokład.

No i proszę! Teraz zna Pan już dwa moje sekrety.

Wie pan o moich śmiechu wartych aspiracjach

geologicznych i o jeszcze bardziej niedorzecznym lęku

przed wodą i łodziami. Naprawdę może mi Pan zaufać,

choćby tylko dlatego, że nie mam komu zdradzić

Pańskich tajemnic – chyba że owcom.

Elspeth

PS Proszę przestać mnie nazywać „Panią”.

Page 14: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

2 Margaret

* * *

Hrabstwo Scottish Borders

Wtorek, 4 czerwca 1940

Kochana Mamo!

Kolejna grupka odstawiona na miejsce! Przysięgam,

ewakuowaliśmy przed bombami na wieś tyle dzieci, że w

całym Edynburgu nie zostało już chyba ani jedno. Ta

trójka była lepsza niż większość; przynajmniej umieli

sobie sami wytrzeć nosy.

Muszę ich tutaj urządzić, a potem obiecałam Pani

Sunderland, że wpadnę z wizytą do jej gromadki w Peeb-

les. Są jakieś listy od Paula?

Ściskam i całuję,

Margaret

* * *

Edynburg

8 czerwca 1940

Kochana Margaret!

Page 15: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Zamęczysz się na śmierć; przecież dopiero co

wróciłaś z Aberdeenshire! Większość dziewcząt siedzi na

jednym miejscu i zwija bandaże, buduje okręty wojenne,

czy co tam robią młode kobiety w tych czasach. A ty

miotasz się w tę i z powrotem po szkockich wsiach jak

jakiś Grajek z Hameln, ciągając za sobą te wszystkie

biedne dzieci. Czy oni wszyscy wiedzą, że nie potrafisz

odróżnić spodu od wierzchu kompasu? Nie mówiąc już o

tym, że sama dopiero od niedawna umiesz sobie wytrzeć

nos?

Nie, Kochanie, nie ma listów od Paula. Nie trać

wiary. Jeśli czegokolwiek możesz się spodziewać po tym

chłopaku, to właśnie listu. A potem stu kolejnych.

Uważaj na siebie.

Mama

* * *

Wciąż Scottish Borders

Środa, 12 czerwca 1940

Kochana Mamo!

Jeśli mój najbliższy przyjaciel może latać z RAF-em

po całej Europie, to dlaczego ja nie mogę latać po

Szkocji?

Ale nie masz od niego żadnych wieści, co? Wszyscy

mi powtarzają, że RAF nie walczył pod Dunkierką, ale

Page 16: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Paul powiedział „zaraz wracam” i nie napisał od tamtej

pory. Gdzie indziej miałby przepaść? Więc albo

skończyły mu się znaczki, albo nie wrócił z Francji.

Naprawdę staram się nie martwić. Maluchy już

wystarczająco denerwują się rozłąką z matkami; nie chcę

denerwować ich jeszcze bardziej.

Rano będę w Peebles, a stamtąd ruszam do

Edynburga. Niech na mnie czeka herbata z ciastkami od

Mackiego! Bo jak nie, to zostanę w tym pociągu i zajadę

do Inverness…

Uściski i całusy,

Margaret

* * *

Edynburg

15 czerwca 1940

Margaret!

Gdybym wiedziała, że wystarczy talerz ciastek od

Mackiego, by zwabić cię do domu, kupiłabym je już

dawno, pal diabli racje cukru!

Wciąż nic od Paula. Ale w czasie wojny nie można

ufać poczcie. Nie pamiętam, żebyś wcześniej tak się o

niego martwiła. Czyżby był kimś więcej niż kores-

pondencyjnym przyjacielem?

Mama

Page 17: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Peebles

Poniedziałek, 17 czerwca 1940

Mamo!

Tak, ciągle jestem w Peebles. Rozkład pociągów stoi

na głowie, a na dodatek pewna bardzo uparta Annie

Sunderland próbuje mnie przekonać, żebym schowała ją

do walizki i zabrała ze sobą do Edynburga. Kiedy się

odgrażam, że przykleję jej stopy do podłogi, błaga mnie o

kolejną bajkę. A znasz ją, z tymi jej wielkimi, brązowymi

oczami. Jak mogę się oprzeć? Oczywiście tęskni za

mamusią, ale rodzina, u której mieszkają Annie i chłopcy,

jest po prostu cudowna. Pani Sunderland usłyszy same

dobre wiadomości.

Chyba powinnam Ci powiedzieć, że Paul być może

jest kimś więcej niż tylko korespondencyjnym

przyjacielem. A przynajmniej on tak to widzi. Wyobraża

sobie, że jest we mnie zakochany. Moim zdaniem to

śmieszne i powiedziałam mu to. Jesteśmy tylko

przyjaciółmi. Owszem, bardzo bliskimi. Pamiętasz, jak

chodziliśmy razem na wędrówki i wspinaczki, a potem

dzieliliśmy się kanapkami. Ale miłość? Nie mówiłam Ci,

bo byłam pewna, że będziesz się śmiała. Bo jest

śmieszny, nieprawdaż?

Page 18: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Powinnam być w domu jutro albo pojutrze, choćbym

miała przyjść pieszo z samego Peebles. Naprzód!

Uściski i całusy,

Margaret

* * *

TELEGRAM

18.06.40 PLYMOUTH

MARGARET DUNN, EDYNBURG

MAISIE NIE MARTW SIĘ JESTEM BEZPIECZNY

STOP

KRÓTKI URLOP W PLYMOUTH STOP

MYŚLĘ O TOBIE STOP

PAUL

* * *

Mamo!

Odezwał się!

Zobaczyłam telegram na stole i nie mogłam się

doczekać, aż wrócisz z kościoła. Bałam się, że przegapię

pociąg na południe. Zapakowałam wszystkie ciastka. Paul

na pewno bardzo się z nich ucieszy. Mam nadzieję, że się

nie gniewasz.

Moja walizka i ja pędzimy prosto na Dworzec

Page 19: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Waverleya. Napiszę, jak dotrę na miejsce.

Odezwał się.

Margaret

* * *

Edynburg

18 czerwca 1940

Och, moja Margaret!

Wiem, że nie mogę wysłać tego listu; wyląduje w

palenisku, kiedy tylko przeleję słowa na papier. Gdybyś

ty wiedziała, jak ścisnęło mi się serce, kiedy przeczytałam

Twój liścik leżący na stole na pustym talerzu wśród

okruchów ciastek. Gdybyś wiedziała, jakie to uczucie,

biec komuś na spotkanie; świat zatrzymuje się na

moment, kiedy trzymasz tego kogoś w ramionach, a

potem rusza na nowo, tak szybko, że oszołomiona padasz

na ziemię. Gdybyś wiedziała, jak to jest, kiedy każde

powitanie boli bardziej niż sto pożegnań. Gdybyś

wiedziała.

Ale nie wiesz. Nigdy Ci nie powiedziałam. Ty nie

masz przede mną tajemnic, a ja trzymałam część mnie

zamkniętą przed tobą na cztery spusty, od zawsze. I ta

część mnie zaczęła drapać w ściany od dnia, kiedy

wybuchła ta druga wojna, i zaczęła wyć, chcąc się

wydostać na świat, teraz, tego dnia, kiedy pobiegłaś na

Page 20: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

spotkanie swojego żołnierza.

Powinnam była Ci powiedzieć, powinnam była Cię

nauczyć, jak uodpornić serce. Nauczyć, że list nie zawsze

jest tylko listem. Słowa na papierze potrafią przesiąknąć

całą duszę. Gdybyś tylko wiedziała.

Mama

Page 21: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

3 Elspeth

* * *

Urbana, Illinois, USA

21 września 1912

Droga Elspeth!

Skoro nie „Pani”, to jak? Jak nazywają Cię

przyjaciele? Ellie? Libby? Elsie? Ja tutaj jestem znany

jako „Mort” (nie pytaj), ale matka nazywa mnie „Davey”.

Nigdy nie opuszczałaś Skye? Nie wiem, dlaczego

miałoby mi się to wydać takie niewiarygodne. Zawsze

będą na świecie ludzie, którzy lękają się morza, a ktoś,

kto mieszka tak blisko niego, zapewne wie z pierwszej

ręki, jakie potrafi być przerażające. Nie przechodziłaś

nigdy nawet przez most?

No dobrze, naprawdę chcesz poznać mój sekret? Moi

rodzice o tym nie wiedzą, a przyjaciele pękliby ze

śmiechu, gdyby się dowiedzieli. A więc: gdybym mógł

być, kim tylko chcę, zostałbym tancerzem.

Baletmistrzem, jak Niżyński. Widziałem go w Paryżu i

był niewiarygodny! A właściwie „niewiarygodny” nie

oddaje mu sprawiedliwości. Chodziłem na przedstawienie

każdego wieczoru, kiedy udało mi się zdobyć miejsce,

nieważne, jak daleko od sceny. Nie wiedziałem, że ludzka

Page 22: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

istota jest w stanie skakać i kręcić piruety tak wysoko. I w

jego wykonaniu to zdawało się takie łatwe! Nigdy nie

brałem lekcji, ale zawsze byłem uważany za niezłego

tancerza. Może jestem następnym Niżyńskim?

No! Więc już wiesz. Trzymasz w dłoniach moją

towarzyską przyszłość.

Zdaje się, że słyszę śmiech dobiegający aż ze

Szkocji…

Muszę kończyć – zaczyna się wojna o drzewa!

Z wyrazami szacunku,

David

* * *

Wyspa Skye

10 października 1912

Davey!

Cudownie! Ten świat potrzebuje więcej

baletmistrzów, tak jak potrzebuje więcej

kobiet-geologów.

A cóż to takiego jest wojna o drzewa? Czy Urbana w

Illinois jest tak ubogie dendrologicznie, że jego obywatele

muszą chodzić na wojnę? Na Skye drzewa są rzadkością,

i owszem, ale nie musimy aż toczyć o nie bitew. Jeśli

sytuacja wygląda tak tragicznie, proszę, daj mi znać.

Prześlę sadzonkę czy dwie.

Page 23: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mówi się, że tutejsze morza zamieszkuje each uisge,

koń morski, który wciąga ofiary pod wodę i rozdziera

kłami, aż zostaje tylko wątroba, która złowróżbnie

wypływa na powierzchnię. Cóż mogłoby mnie skłonić do

zamoczenia choćby nogi, skoro wychowałam się na

takich opowieściach?

Tak naprawdę jednak mam swoje powody. Morze

potrafi być przerażające. Mój Papa jest rybakiem. Mój

brat Alasdair też nim był, aż któregoś dnia nie wrócił do

domu. Wróciła jego łódź, morze wyrzuciło na plażę jej

fragmenty. Więc owszem, rozumiem, jak potrafi być

groźne.

Gdyby istniał most łączący Skye z głównym lądem,

być może bym wyjechała. Póki jednak nie nadejdzie ten

dzień i póki jestem skazana na prom, obawiam się, że

pozostanę więźniem na swojej wyspie.

Elspeth

PS Może zabrzmi to dziwnie, ale przyjaciele

nazywają mnie „Elspeth”. Jednak Ty, który nie znasz

mnie jeszcze dość dobrze, by być przyjacielem, możesz

mnie nazywać jak zechcesz.

* * *

Urbana, Illinois, USA

3 listopada 1912

Page 24: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Jak zechcę? A więc Sue!

Wojny o drzewa? To tylko niemądre wygłupy. Każda

klasa sadzi drzewo w kampusie, a potem inne klasy

starają się je zniszczyć. Moja straciła już jedno.

Posadziliśmy nowe i z wielką nadzieją podchodzimy do

najnowszego członka trzynastej klasy. Strzeżemy go na

zmianę, uzbrojeni w jajka i papierowe torebki z wodą.

Danny Norton podlewa drzewo miksturą, za której

skuteczność zaręcza, ale moim zdaniem to głównie piwo

z odrobiną olejku rumowego dla zamaskowania zapachu.

Najwidoczniej działa, skoro drzewko jeszcze nie padło.

Przedwczorajszej nocy wyrwaliśmy sadzonkę

czternastoklasistów z korzeniami!

Mimo wojen o drzewa, moje życie nie składa się

wyłącznie z rozrywek i wygłupów. Ten semestr okazuje

się wyjątkowo trudny. Moi koledzy uważają, że ostatni

rok jest najłatwiejszy ze wszystkich, ale ja jestem bardzo

obciążony zajęciami. Siedzę w bibliotece tak często, że

rozważam przyniesienie sobie poduszki i szczoteczki do

zębów. I to ma być łatwy semestr? Przeraża mnie myśl o

egzaminach.

Wiesz, właśnie w takich chwilach jak ta wątpię w

swoją przyszłość. Wciąż miałem nadzieję, że w jakimś

momencie właściwy profesor czy kurs natchną mnie i

poczuję tę pasję, jaką inni zdają się czuć. Że wreszcie

będę wiedział z całą pewnością, co chcę robić przez resztę

życia. Ale oto nadszedł ostatni rok college’u, a ja wciąż

nie mam pojęcia.

Page 25: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Zawsze zakładałem, że pójdę w ślady ojca i zajmę się

medycyną. Czy raczej on to zawsze zakładał, a ja nie

protestowałem, nie mając własnego planu. Zdałem sobie

jednak sprawę, że wcale się do tego nie palę. Choć nie

cierpię szkoły, niemal żałuję, że nie mogę w niej po

prostu zostać. Wtedy nie musiałbym wychodzić w

„wielki, zły świat”.

No cóż, poznałaś moje niepokoje i wątpliwości. Być

może zrodziły się z frustracji narastającej w miarę

zbliżania się egzaminów końcowych. Przepraszam, że

obarczam Cię tak ponurymi dumaniami. Będę musiał

szybko wysłać ten list, nim zmienię zdanie.

Zmęczony,

David

* * *

Wyspa Skye

23 listopada 1912

Davey!

Tylko nie skacz z bibliotecznej wieży, proszę Cię!

Nie zawsze jesteśmy stworzeni do robienia tego

samego, co inni. Mój brat Finlay potrafiłby wyrzeźbić

Monę Lisę w żołędziu, gdyby chciał. Ja co najwyżej

dorobiłabym się drzazgi w palcu. Nigdy nie mogłabym

być Niżyńskim, choćbym próbowała z całych sił. Ci Twoi

Page 26: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

koledzy z pasją i uzdolnieniami w swojej dziedzinie

studiów widocznie zostali do nich stworzeni. Davey, nie

możesz się zmuszać, by być taki sam. Jesteś stworzony do

czegoś na tym świecie, ale może to nie jest to, czego

chciałby Twój ojciec. Czy on wie, jaki jesteś

nieszczęśliwy?

Moim skromnym zdaniem Twoje zdolności chronią

pewną szkocką pustelnicę przed obłędem podczas

wyspiarskiej zimy. Owce są o wiele mniej zajmujące.

A tak na poważnie, Davey, jest w Tobie pasja. I na

pewno coś na Ciebie czeka. I trzymaj się tej nadziei.

Znajdziesz to coś.

Elspeth

* * *

Urbana, Illinois, USA

1 grudnia 1912

Sue!

Twój list zapewnił mi mile widzianą przerwę w

nauce. Pomógł mi nawet ukoić ból głowy. Niedawno

byłem w szpitalu i nie odzyskałem jeszcze pełni sił.

Nie wiem, czy rodzice zdają sobie sprawę, co myślę

o szkole. Kiedy zaczynałem college i wspomniałem, że

chciałbym studiować literaturę amerykańską, ojciec po

prostu się roześmiał. Nawet nie oderwał oczu od gazety.

Page 27: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Roześmiał się i oznajmił „Niedorzeczność”. Ma sumiaste

wąsiska, jak mors, i kiedy się śmieje, nie wydaje dźwięku.

Można to poznać tylko po drgających koniuszkach

wąsów. No więc, siedział tak, prychając, ruszając wąsami,

i mówił rzeczy jak „Niedorzeczność” czy „A gdzież w

tym kariera”. „Ale ja lubię literaturę”, protestowałem.

„Medycyna. Oto, co musisz studiować. Kiedyś mi za to

podziękujesz. Medycyna przynosi największą

satysfakcję”.

Próbowałem im wtedy powiedzieć, Sue, naprawdę

próbowałem. Ale wyszła z tego tylko kłótnia. Matka

zaczęła załamywać ręce i błagać mnie, żebym „chociaż

spróbował”. Ojciec wreszcie strzelił gazetą o stół,

oznajmił, że nie będzie płacił za taki nonsens i że jeśli

chcę studiować coś tak niepoważnego jak literatura, to nie

za jego pieniądze.

Więc rozumiesz, dlaczego nie mogę rozmawiać z

rodzicami. Muszę po prostu brnąć dalej. Kończyć college,

skończyć akademię medyczną. Kiedy już będę miał pracę,

będę mógł podejmować własne decyzje. Może.

Powinienem wracać do nauki. Nie mogę się już

doczekać ferii świątecznych – potrzebuję czasu, by

odpocząć i zebrać siły, nim semestr zacznie się na nowo.

Z piaskiem w oczach, ze zmąconym wzrokiem,

David

* * *

Page 28: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wyspa Skye

5 stycznia 1913

Drogi Davidzie!

Szczęśliwego Nowego Roku! Jest tak zimno, że

ledwie zdołałam się oderwać od miejsca przy ogniu.

Kiedy wreszcie opatuliłam się i powędrowałam na pocztę,

zastałam tam list od Ciebie, więc wycieczka warta była

zachodu.

Jak Ci upłynęły ferie świąteczne? My staramy się

spędzać święta jak najweselej. Upiekłam swój słynny

świąteczny pudding i miałam prześliczną choinkę,

przyozdobioną łańcuchami z suszonych kwiatów. Iglaste

gałązki leżały nad kominem i wisiały nad drzwiami.

Dostałam parę rękawiczek, nowy czajnik i książkę

Roberta W. Service’a. Czytałeś jego poezje? Po prostu

cudowne. Jeśli podobają Ci się moje wierszyki,

powinieneś spróbować i jego.

Jakie są Twoje ulubione książki? Ja, jak każdy, w

czyich żyłach płynie szkocka krew, uwielbiam W.S. Nie

wiem, czy mogłabym się nazywać wyspiarką, gdybym nie

czytała Pana dwóchset wysep. Jego powieści są czasem

trochę zbyt gotyckie jak na mój gust, ale jego poezja

doskonale ujmuje Szkocję we wszystkich jej zmiennych

nastrojach. Mam dziecięcą słabość do mojego wytartego

egzemplarza Przygód Alicji w Krainie Czarów, pierwszej

książki, jaką miałam na własność. Moi bracia i ja

Page 29: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

urządzaliśmy sobie wyścigi kumotrów po plaży –

ganialiśmy, wykrzykując na wiatr najsuchsze znane nam

słowa. I niemal wstydzę się przyznać, że właśnie

przeczytałam, i to z niemałą uciechą, Trzy tygodnie.

Pewnie byś się nie domyślił, że jestem miłośniczką Elinor

Glyn.

Elspeth

PS Przykro mi słyszeć, że leżałeś w szpitalu. Mam

nadzieję, że to nic poważnego. Lądujesz tam z

niepokojącą częstotliwością.

* * *

Urbana, Illinois, USA

1 lutego 1913

Droga Sue!

Ferie świąteczne były wspaniałe! Spędziłem je w

Chicago, u rodziców. Moja siostra Evie i jej mąż

przyjechali z Terre Haute, i wreszcie miałem okazję

poznać moją małą siostrzenicę. Ma już prawie roczek.

Cała w uśmiechach, i tak uroczo chichocze, kiedy ciągnie

mnie za szelki. Kupiłem jej lalkę w jedwabnej sukience,

na którą najwyraźniej jest jeszcze za mała; jedyne, co

potrafiła z nią zrobić, to mamlać jej dłoń i śmiać się ze

mnie. Pewnie za wiele lat wciąż będę jej kupował lalki w

Page 30: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

jedwabnych sukniach, choć będzie już na nie o wiele za

duża, a ona wciąż będzie się ze mnie śmiać.

Dostałem pod choinkę aparat fotograficzny.

Załączam zdjęcie mojej osoby, abyś mogła sobie obejrzeć

Twojego uniżonego korespondenta. Teraz musisz mi się -

zrewanżować tym samym! Dostałem też taką ilość

chustek do nosa, że nie zużyję ich przez całe życie – to od

mamy – i nowiutki egzemplarz Anatomii Greya od taty.

Do tego zestaw kart stereoskopowych z widokami z Wysp

Brytyjskich. To ostatnie na specjalną prośbę: chciałem

obejrzeć trochę więcej krajobrazów ziemi, która jest

Twoim domem. I nareszcie, od siostry, jedną z Twoich

starszych książek, którą jakimś cudem gdzieś wytropiła.

Zerknęła do środka, nim ją zapakowała, i obawiam się, że

masz kolejną wielbicielkę! Teraz, kiedy zaczął się nowy

semestr, racjonuję sobie Twoje wiersze, po jednym

każdego wieczoru; przeczytanie całości zachowam sobie

jako swego rodzaju nagrodę za dobrze zdane egzaminy

wiosenne.

Moje ulubione książki? Moim ulubionym autorem

jest bez żadnej wątpliwości Mark Twain, ale wybrać

jedną z jego książek? Nie wiem, czy to możliwe!

Oczywiście nic nie może się równać z Huckleberrym

Finnem, ale Jankes na dworze Króla Artura jest

przezabawny. Chyba trudno znaleźć coś bardziej

odległego od Lewisa Carrolla, choć wyznaję, że

przeczytałem Po drugiej stronie lustra od początku do

końca i z powrotem. Lubię Jacka Londona, Wilkiego

Page 31: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Collinsa i H. Ridera Haggarda. Opowieści pełne tajemnic

i przygód. Poego nikt nie przebije, jeśli chodzi o

dreszczyk. Lubię też dobry western i czytam autorów jak

Zane Grey, kiedy chcę sobie zrobić przerwę od

„literatury”. A kim jest „W.S”. jeśli nie Willem

Szekspire’em? Obawiam się, że nie czytałem Pana

dwóchset wysp.

W rzeczy samej, nie podejrzewałbym Cię o

zamiłowanie do Elinor Glyn. Zetknąłem się z jej

książkami ledwie przelotnie. I to niemal dosłownie

„przelotnie”, jako że Trzy tygodnie krążyły po mojej

bursie, przelatując z pokoju do pokoju. Pewien

przedsiębiorczy młodzieniec zdobył nawet dywanik

udający tygrysią skórę, mając, być może, nadzieję

„pogrzeszyć z panią Glyn”*. Niestety nie złożyła nigdy

wizyty w naszej bursie, nie przypominam też sobie, by

jakakolwiek inna pani skorzystała z jego oferty.

Jak znalazłem się w szpitalu? Cóż… próbowałem

jeździć na krowie i spadłem. Sama w sobie jazda na

krowie nie jest zbyt ryzykownym sportem – robiłem to

nieraz – ta krowa była jednak prowadzona w górę po

schodach Gmachu Historii Naturalnej, do gabinetu

rektora. I nie była szczególnie zachwycona tym

pomysłem. Mogę tylko stwierdzić, że nie polecam krów

jako środka transportu. A co masz na myśli, pisząc, że

często ląduję w szpitalu?

Wracam do kieratu w nowym semestrze. Nie mogę

powiedzieć, by zapowiadał się lżej niż poprzedni, ale

Page 32: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przynajmniej niedaleko mi do końca!

Odświeżony,

David

* * *

Wyspa Skye

27 stycznia 1913

Drogi Davidzie!

Wielkie dzięki za zdjęcie. Wyglądasz tak poważnie! I

o wiele młodziej, niż sądziłam. Widzę jednak w Twoim

oku błysk zapowiadający chłopaka zdolnego ukraść

drzewo czy jeździć na krowie. Co też się stało z waszym

klasowym drzewkiem?

Ode mnie nie spodziewaj się fotografii. Nie mam tu

aparatu, a nie sądzę, bym zdołała obiektywnie narysować

samą siebie. Poprawiałabym i wycierała, aż dostałbyś

portret księżniczki Maud. Zawsze chcemy wydawać się

bardziej atrakcyjni, niż jesteśmy w rzeczywistości, nie

sądzisz? Bo gdybyś Ty szkicował własny autoportret,

zamiast zdejmować go aparatem, czy naprawdę

narysowałbyś się w tej szkaradnej kraciastej marynarce?

Teraz, kiedy już widziałam Twoje zdjęcie, mogę

wyobrazić sobie Ciebie i Twoich kolegów, jak

przekazujecie sobie Trzy tygodnie. Czekasz jak na

szpilkach na swoją kolej, a kiedy już dostajesz książkę w

Page 33: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niecierpliwe dłonie, biegniesz do pokoju, zapominając na

tę noc o pracy domowej. Zaczynasz czytać, a Twoje

policzki robią się coraz bardziej różowe, w miarę jak

zdajesz sobie sprawę, jakie to niepodobne do Henry’ego

Jamesa.

Nigdy nie czytałam Marka Twaina, ale zgadzam się,

że Poe budzi dreszcze. Pamiętam, jak pewnej nocy,

jeszcze jako dziewczyna, czytałam Serce oskarżycielem

przy ogarku świeczki, który podkradłam z kościoła. Z

pewnością zostałam ukarana za kradzież świecy, bo kiedy

skończyłam czytać książkę i zdmuchnęłam płomień, nie

mogłam zmrużyć oka. Byłam pewna, że słyszę bicie serca

pod podłogą. Kiedy nastał świt, matka znalazła mnie

siedzącą sztywno w łóżku, całkowicie rozbudzoną, ciasno

owiniętą kocem, który ściskałam kurczowo. Byłam

przekonana, że Bóg karze mnie za grzech kradzieży

świeczki z ołtarza. Co więc zrobiłam kolejnej niedzieli,

by zadośćuczynić za grzech? Ukradłam świecę z

domowej spiżarki i podrzuciłam ją w kościele!

A W.S. drogi chłopcze, to naturalnie Walter Scott. Z

pewnością jakieś jego dzieła poniewierają się po tej

waszej ogromnej bibliotece uniwersyteckiej. Wybaczając

Ci tę niewiedzę, stwierdzam, że jeśli przeczytałeś Po

drugiej stronie lustra więcej niż jeden raz, doskonale się

ze sobą dogadamy. Najbardziej lubię Dżabbersmoka.

W swoim pierwszym liście (tak, przechowuję

wszystkie Twoje listy!) wspomniałeś o niedawnym

pobycie w szpitalu. Jakiego przedstawiciela żywego

Page 34: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

inwentarza używałeś wtedy niezgodnie z

przeznaczeniem? Próbowałeś tańczyć walca z koniem?

Grać w piłkę nożną z baranem?

Elspeth

* * *

Urbana, Illinois, USA

21 marca 1913

Droga Sue!

Musiałem odłożyć książki na bok, by odpisać Ci

natychmiast w obronie mojej osoby i mej biednej

kraciastej marynarki. Na tej waszej wyspie Skye

najwyraźniej nie macie żadnego wyczucia stylu, bo tu, w

kampusie, ja i moja marynarka jesteśmy najnowszym

krzykiem mody! A na zdjęciu siłą rzeczy wyglądam

poważnie – to mój pierwszy wąs. Jestem ciekaw, na ile lat

wyglądam według Ciebie?

No dobrze, skoro nie chcesz usiąść przed lustrem i

narysować mi autoportretu za pomocą ołówka, proszę

Cię, zrób to słowami. Spójrz w lustro, teraz, w tej chwili, i

opisz, co widzisz. Sam złożę sobie obraz z Twoich słów.

Nie, nigdy wcześniej nie nadużywałem żywego

inwentarza, a przynajmniej nie w sposób, który

skończyłby się pobytem w szpitalu. Poprzedni pobyt

zawdzięczam próbie wspinania się po murze Żeńskiej

Page 35: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Bursy i wślizgnięcia do pokoju Alice McGinty. Drapałem

się po rynnie i dotarłem już niemal na samą górę, kiedy

dłonie mi się omsknęły. Skończyłem ze złamaną nogą i

złamanym sercem, jako że Alice nie doceniła moich

wysiłków. Potrafię zrozumieć jej niezadowolenie, skoro

omal nie wyrzucono jej z bursy przez ten incydent. A

wiesz, co było najbardziej irytujące w tym wszystkim?

Wspinałem się po tej samej rynnie nie raz i nie dwa,

często ze słojem koników polnych w tobołku z marynarki,

czy też – jak pewnego pamiętnego wieczoru – z workiem

pełnym wiewiórek.

A nasze drzewo (ochrzciliśmy je Paulie) wciąż

pomalutku rośnie. Możemy jeszcze wygrać tę wojnę!

Osłupiałem, kiedy napisałaś, że nigdy nie czytałaś

Marka Twaina. Jakie wykształcenie odbieracie w tej

waszej Szkocji? Jest to brak, który będę musiał uzupełnić.

Przyjmij proszę ten egzemplarz Hucka Finna – jeśli

chcesz, nazwijmy go spóźnionym prezentem

gwiazdkowym – i wybacz jego nie najświeższy wygląd.

Znalazłem go w antykwariacie i wygląda mi na to, że był

kochany, nawet jeśli ostatnio poszedł w odstawkę. Sam

nie mogłem zapewnić mu dobrego domu, jako że na półce

nad biurkiem mam już jeden egzemplarz, wiem jednak, że

Tobie mogę go spokojnie powierzyć.

Do następnego,

David

* * *

Page 36: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wyspa Skye

9 kwietnia 1913

Drogi Davidzie!

I jaki wspaniały wąs!

Och, jestem absolutnie do niczego, jeśli chodzi o

zgadywanie wieku. Sądzę, że z tymi okrągłymi

policzkami (aż się proszą o szczypanie, mały Davey!) i z

tym lokiem włosów opadającym na czoło wyglądasz na

jakieś osiemnaście lat. Dama nigdy nie wyjawia swego

wieku, ale jestem niewiele starsza.

Co do Twojego wyzwania, tak jest, sir, podejmuję je.

I postaram się być uczciwa w opisie swojej osoby.

Cóż widzę, patrząc w lustro? Mam szczupłą twarz i

lekko spiczasty podbródek. Mały nos, wąskie wargi. Moje

włosy są brązowe i proste jak drut. Zwijam je w węzeł na

karku najmocniej, jak się da, ale są tak cienkie, że

wiecznie jakieś kosmyki wyrywają się i fruwają mi po

twarzy. Oczy mają bursztynowy kolor dobrej słodowej

whisky, którą pędzi mój papa. I choć Màthair (to po

gaelicku „Matka”) stara się, żebym chodziła schludnie

odziana, najchętniej noszę stare swetry po braciach i

spódnice o wiele za krótkie, by być modną. Nie mów

nikomu, ale zdarza mi się nosić spodnie – przerobione na

mój rozmiar – kiedy wędruję po górach.

Proszę! I co myślisz? Potrafisz mnie sobie

Page 37: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wyobrazić? Gdybym Ci to rysowała, z pewnością

powiększyłabym sobie biust.

Worek pełen wiewiórek, Davey? Ależ z Ciebie

nicpoń! Biedne kobiety. I po co płatasz te psoty, skoro

kończą się kolejnymi wizytami w szacownych

medycznych przybytkach pięknego miasta Urbana?

Ogromnie się ucieszyłam z Huckelberry’ego Finna.

Moja biblioteczka jest dość skromna, więc każda książka,

choćby najbardziej zużyta, jest witana z radością. Podczas

długich wieczorów szkockiej zimy każda z nich jest

czytana po wielekroć.

Elspeth

Page 38: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

4 Margaret

* * *

Plymouth

Środa, 19 czerwca 1940

Kochana Mamo!

Przyznaję, należy mi się bura. Uciekłam bez

pożegnania. I to do chłopaka, który jeszcze do niedawna

był tylko korespondencyjnym przyjacielem. Na dodatek

marnym, skoro nie pisał przez kilka tygodni. Ale gdybyś

widziała, jak słodką i błagalną minę miał, czekając na

mnie na dworcu, też byś mu wybaczyła!

Ma się dobrze, ale niewiele brakowało. To tylko parę

zadrapań i skręcony nadgarstek, choć Paul nie chce mi

powiedzieć, co się stało. Tyle tylko że cieszy się na mój

widok i że od razu mu lepiej.

Nie mam żadnych małych letników do eskortowania,

więc jeśli pozwolisz, zostanę tu trochę. Paul nie wie,

kiedy dostanie następną przepustkę, a potrzebuje mnie,

Mamo.

Uściski i całusy,

Margaret

* * *

Page 39: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Edynburg

22 czerwca 1940

Margaret!

Nawet nie wiesz, jak się o Ciebie martwiłam, kiedy

całkiem sama pojechałaś aż do Plymouth. Nigdy nie byłaś

tak daleko od domu.

Może nie powinnaś tam zostawać na dłużej.

Pojechałaś, rozweseliłaś przyjaciela i uspokoiłaś samą

siebie, że ma się tak dobrze, jak to możliwe. Zawiozłaś

mu nawet wszystkie, co do okruszka, cenne ciastka,

kupione za moje kartki żywnościowe. Powinnaś już

wracać do domu. Powinnaś wracać, zanim to przerodzi

się w coś poważniejszego. Proszę Cię.

Całuję,

Mama

* * *

Plymouth

Czwartek, 27 czerwca 1940

Mamo!

Wiem, że mnie kochasz, ale jestem już dość dorosła,

by decydować samodzielnie. A zresztą, to już jest coś

Page 40: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

poważniejszego. Paul poprosił mnie o rękę.

Margaret

* * *

Edynburg

1 lipca 1940

Margaret!

Nie podejmuj żadnych decyzji w pośpiechu. I nie dla

mnie – dla siebie. Minęło pół roku, od kiedy ostatnio

byłaś w tym samym mieście co Paul. Bywały dni, kiedy

nie potrafiliście przestać na siebie narzekać. I nagle cała

ta miłość i małżeństwo znikąd?

Przemawia przez Was wojna. Wiem to; widziałam to

już. Oni idą się bić, niezwyciężeni, z poczuciem, że

przyszłość jest jak złoty staw możliwości, gotowi dać weń

nura. A potem coś się wydarza – bomba, skręcony

nadgarstek, kula, która gwiżdże o wiele za blisko ucha – i

nagle zaczynają się chwytać wszystkiego, czego zdołają

się uczepić. Ten złoty staw wiruje wokół nich i boją się,

że mogą utonąć, jeśli nie będą ostrożni. Trzymają się

mocno i składają wszystkie obietnice, jakie przyjdą im do

głowy. Nie możesz wierzyć niczemu, co zostało

powiedziane w wojennych czasach. Emocje są tak ulotne

jak cicha noc.

Proszę Cię, uważaj na siebie. W zeszłym tygodniu

Page 41: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

latały nad nami samoloty. Jeden z nich zrzucił pięć bomb

i ponad setkę pocisków zapalających wokół zamku

Craigmillar. Nic nie spadło na miasto, dzięki Bogu, ale

samoloty przelatują wprost nad nami. Dwie noce

spędziłam przykucnięta w schronie po sąsiedzku, w

nocnej koszuli, słuchając syren alarmowych, warkotu

silników i stukotu działek przeciwlotniczych, i tak

naprawdę nie mając pojęcia, co się dzieje. Zaczynam być

tym zmęczona. Chcę tylko jednego: mieć przy sobie

swoją Margaret.

Proszę Cię, nie podejmuj żadnych decyzji, których

będziesz później żałować. Proszę, nie oddawaj serca

niechcący, bo, moja kochana dziewczyno, możesz go

nigdy nie odzyskać.

Uściski,

Mama

* * *

Plymouth

Piątek, 5 lipca 1940

Mamo!

Zawsze mi mówiłaś, że należy sięgać po szczęście i

chwytać je obiema rękami. Inne matki popychały córki w

stronę uniwersytetu, pracy w fabryce czy nalewania

herbaty w kantynie NAAFI**. Ty tego nie robiłaś.

Page 42: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wiedziałaś, że byłabym nieszczęśliwa. Zamiast tego

wynalazłaś mi dzieci, które trzeba było odeskortować na

wieś. Dzięki temu mogłam uciec z miasta właśnie wtedy,

kiedy zaczynało się w nim robić ciasno od bunkrów,

schronów Andersona i ćwiczeń obrony cywilnej w

parkach. Te wycieczki na szkockie odludzia to czysta

rozkosz.

Nie napisałam, że przyjęłam oświadczyny Paula.

Powiedziałam mu, że muszę nad tym pomyśleć. Widzisz?

Nie jestem taka w gorącej wodzie kąpana. Ale jestem

szczęśliwa, Mamo. Tak, jak mi tego zawsze życzyłaś.

Niedługo wrócę do domu.

Uściski i całusy,

Margaret

* * *

Edynburg

9 lipca 1940

Kochana Margaret!

Myślenie to dobra rzecz. To ono odróżnia ludzi od

karaluchów.

Mama

* * *

Page 43: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Plymouth

Sobota, 13 lipca 1940

Kochana Mamo!

Z pewnością ucieszysz się na wieść, że Paul jest już

wyleczony i wypoczęty i jutro wraca służyć Pięknej

Brytanii. Ja zacznę się przebijać na północ, choć nie mogę

zaręczyć, że kolej spisze się jak zwykle.

Uściski i całusy,

Margaret

* * *

Edynburg

Czwartek, 18 lipca 1940

Paul!

Mama jest na nas wściekła. A właściwie to na mnie.

To niedorzeczne! Przecież nie zrobiliśmy niczego

szokującego. Ostatecznie to tylko pierścionek.

Pierścionek i obietnica.

Niemniej okropnie się przez to pokłóciłyśmy, więc

siedzę na dachu, piszę ten list i nie mam pojęcia, jak ją

przeprosić. Powiedziała, że jestem śmieszna, skoro

powiedziałam „tak” pierwszemu chłopakowi, który

poprosił mnie o rękę. Ale potem powiedziała, że w czasie

Page 44: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wojny trudno o szczęście. Ja odparłam, że to ona jest

śmieszna i że powinna się zdecydować. A poza tym, jeśli

pierwszy chłopak proszący mnie o rękę będzie właśnie

tym, który da mi najwięcej szczęścia? Wtedy rzuciła we

mnie łyżką i powiedziała, że nie zna wszystkich

odpowiedzi.

Wylazłam więc na dach, żeby przetrawić złość.

Mama w końcu wychyliła się z okna swojej sypialni i

powiedziała, że ta wojna wytrąca ją z równowagi.

Przeżyła już jedną, ale ta współczesna przyniosła

nieustanny strach, noce pełne wycia syren

przeciwlotniczych, i te zupełnie ciche. „Wojna jest

impulsywna – powiedziała. – Nie spędź reszty życia na

szukaniu duchów”.

Spytałam, co ma na myśli, ale odwróciła się i nie

odezwała ani słowem. „Myślisz o moim papie, prawda?”

„Mówiłam ci już wcześniej, nie musisz nic o nim

wiedzieć”. „Ale dlaczego nie? To mój papa”.

Znasz to wszystko, Paul. Słyszałeś moje niekończące

się perory o tym, że nigdy nie powiedziała mi nic o ojcu.

Że wiecznie zbywała moje pytania i powtarzała, że

przeszłość jest przeszłością. I ja rozumiem, o co jej

chodzi. Naprawdę rozumiem. Wychowała mnie sama i

chce, żebym się tym zadowoliła. Bym cieszyła się tym, że

mam chociaż ją. Ale nie wiedzieć, skąd pochodzę, jak

zostałam powołana do istnienia… zresztą, znasz

wszystkie pytania, które mnie dręczą.

Kiedy tak stała w oknie sypialni, powiedziałam jej to

Page 45: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wszystko. Próbowała zbyć mnie żartem. „Pierwszy tom

mojego życia wyszedł drukiem” lubi mawiać.

Ale tym razem jej nie pozwoliłam. Naciskałam dalej.

Żałowanie przeszłości? Duchy? Nigdy wcześniej nie

mówiła w ten sposób. „Dlaczego nie chcesz o nim

mówić? – spytałam. – Co w nim takiego strasznego, że

wyrzuciłaś go z pamięci?”

Myślałam, że zacznie chodzić i wykręcać dłonie, ale

ona stała zupełnie nieruchomo. „Nigdy o nim nie

zapomniałam – powiedziała w końcu. – Ale ja pamiętam

za nas oboje”. Kiedy odchodziła, błyszczały jej oczy.

Słyszę teraz, jak tłucze się po kuchni. Próby

gotowania to (niestety) jej sposób na przeprosiny.

Cokolwiek gotuje, pachnie okropnie. Nawet nie chcę

myśleć, jakie warzywo marnuje w tej chwili.

Naprawdę powinnam tam pójść i przeprosić, że

nazwałam ją śmieszną. Że w ogóle zaczęłam tę kłótnię.

Powinnam przeprosić, że tak ją naciskałam w sprawie

ojca, że chciałam wiedzieć, o co chodzi z tymi żalami i

duchami. Wiem, że ma dobre intencje i że jest zmęczona,

i po prostu chciałaby mnie mieć przy sobie. Stara się, jak

może. I naprawdę cieszę się tym, że ją mam.

Może uda mi się namówić ją na spacer. Do wieczora

jeszcze parę godzin. Mogłybyśmy zejść do parku

Holyrood, wdrapać się na grań Salisbury. Pogadać o

niczym. A może teraz wreszcie będzie skłonna

rozmawiać. Naprawdę jestem ciekawa…

Boże, Paul, nawet nie wiem, co chciałam napisać

Page 46: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

powyżej. Ledwie mogę uwierzyć w to, co się stało.

Usłyszałam samoloty i ledwie zdążyłam schować notes za

bluzkę, kiedy spadła bomba. Mama pisała mi o tych

wszystkich nalotach i bombowcach na niebie, ale nie

potrafiłam sobie tego wyobrazić. Wiem, że Twoje życie

wygląda inaczej; Ciebie o wiele za często budzą w nocy

samoloty i syreny. Ale ja… bomba? Na ulicy, po której

biegałam jako dziecko?

Widziałam, jak spadła… zakręciła się na bruku, tuż

pod domem. W samą porę schowałam się za lukarną.

Wszędzie buchnęły kamienie i kurz. Tam, gdzie przed

chwilą był bruk, ział dymiący krater. Nie mam pojęcia,

jak utrzymałam równowagę, jakim cudem podmuch nie

zrzucił mnie z dachu. Nie było nawet syreny.

Przypomniałam sobie o Mamie. Okno sypialni było

rozbite, w środku panowała absolutna cisza. Zawołałam

ją. Nie wiedziałam, jak wejść do pokoju, wokół okna było

pełno stłuczonego szkła. W środku panował chaos. Łóżko

przejechało aż pod najdalszą ścianę, nocna szafka była

przewrócona. Brukowiec wrzucony przez okno idealną

trajektorią zdarł ze ściany fragment boazerii. Po całym

pokoju, ozłoconym zachodzącym słońcem, fruwały

kartki.

Zawołałam jeszcze raz i zobaczyłam jej cień w

drzwiach. Weszła powoli, ostrożnie rozsuwając papiery

czubkami niebieskich, satynowych kapci. Ale nie

podeszła aż do okna. Stanęła w pokoju, wpatrzona w

roztrzaskaną boazerię i tę śnieżycę papierów.

Page 47: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Sięgnęłam za okno i zerwałam jedną z zasłon do

zaciemnienia, owinęłam dłoń, wybiłam resztki szkła i

zgarnęłam je z parapetu, by móc wejść do środka.

Mama wciąż nie odezwała się słowem. Opadła na

kolana i zaczęła zgarniać na podołek naręcza kartek.

Podniosłam jedną. Był to list, pożółkły i zmięty,

adresowany do jakiejś Sue. A ponieważ brzmi nieomal

jak Twoje listy, skopiowałam Ci go.

* * *

Chicago, Illinois, USA

31 października 1915

Kochana Sue!

Wiem, że się gniewasz; proszę Cię, nie bądź zła.

Pomijając nawet kwestie „powinności” i „patriotyzmu”,

czy mogłaś oczekiwać, że nie skorzystam z tej okazji, tej

najwspanialszej przygody?

Moja matka snuje się po domu z czerwonymi oczami,

pociągająca nosem. Ojciec wciąż się do mnie nie odzywa.

A mimo to czuję, że postępuję właściwie. Zawaliłem

college. Zawaliłem pracę. Do diabła, zawaliłem nawet

związek z Larą. Zaczynałem już myśleć, że na świecie nie

ma miejsca dla człowieka, którego największe osiągnięcie

wiąże się z workiem pełnym wiewiórek. Nikt wcześniej

nie chciał mojej brawury i impulsywności. Ale ty wiesz,

Page 48: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Sue, że to dla mnie najlepsze. Ty, właśnie Ty, która

zdajesz się wiedzieć o mnie wszystko, zanim ja sam to

wiem. Wiesz, że to jest to.

Jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku i muszę zaufać

matce, że wyśle ten list. Kiedy go przeczytasz, będę już

na statku gdzieś na Atlantyku. I choć dostalibyśmy zniżkę

na bilet, gdybyśmy popłynęli linią francuską, Harry i ja

płyniemy do Anglii. Na niego czeka tam Minna. A ja… ja

mam Ciebie. Jak rycerze z dawnych wieków nie możemy

ruszyć do bitwy bez pamiątki od ukochanej.

Wylądujemy w Southampton jakoś w połowie

listopada i jedziemy do Londynu. Sue, obiecaj, że tym

razem się ze mną spotkasz. Wiem, że łatwo mi o to

prosić, o wiele łatwiej niż Tobie opuścić Twoje

bezpieczne schronienie na Skye. Ale nie pozwól, bym

poszedł na front, nie dotknąwszy Cię po raz pierwszy, nie

usłyszawszy, jak Twój głos wypowiada moje imię. Nie

pozwól, bym poszedł na front bez Twojego wspomnienia

w sercu.

Twój… zawsze i na zawsze,

Davey

* * *

„To moje. – Mama gorączkowo chwytała pozostałe

listy, fruwające po pokoju. – Nie masz prawa ich czytać”.

Spytałam, co to za listy i kim jest Sue, ale nie

odpowiedziała. Siedziała tylko z mokrymi oczami i

Page 49: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

drżącymi dłońmi składała na kupkę pożółkłe kartki. Za

oknami nareszcie zawyły syreny przeciwlotnicze.

„Idź – powiedziała w końcu, ściskając koperty. – Idź

już”.

Przy wtórze syren i działek przeciwlotniczych

wypadłam z domu i pobiegłam do schronu. Wiedziałam,

że muszę dokończyć list do Ciebie, że nikomu innemu nie

mogę opowiedzieć o tym wieczorze. O tym, jakie to

wszystko było nierzeczywiste.

Nigdy nie miałam tajemnic przed Mamą. Przecież

wiesz, Paul. Ale kiedy siedziałam skulona w schronie, z

notesem pod bluzką i tym jej listem w dłoni,

zastanawiałam się, jakie tajemnice ona ma przede mną.

Margaret

Page 50: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

5 Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

17 czerwca 1913

Droga Sue!

Skończyłem!

Przepraszam, że tak długo zwlekałem z odpowiedzią,

ale czekałem, by móc Ci napisać, że to nareszcie i

definitywnie koniec. Ach, co to za luksus siedzieć i pisać

do Ciebie bez sterty książek, zerkających na mnie złym

wzrokiem z biurka! Zamiast tego siedzę w domu

rodziców, przy otwartym oknie, ciepły letni wietrzyk

wydyma zasłony, a zerka na mnie złym wzrokiem tylko

niegroźna „Chicago Tribune”. Rozsiąść się wygodnie,

popijać zimną lemoniadę i pisać do Ciebie – czysta

rozkosz!

Myślę, że będziesz dumna ze mnie. Wreszcie

szczerze porozmawiałem z ojcem. Zastanawiasz się może,

jak zebrałem się na odwagę, by mu powiedzieć. Otóż,

ledwie zdając egzaminy! Spojrzał na moje noty i fuknął

przez nos. „Jak spodziewasz się dostać do akademii

medycznej z takimi wynikami?” – spytał. – „Nie

spodziewam się – ja na to. – Nie spodziewam się i nie

Page 51: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zależy mi na tym”. O mało nie zakrztusił się poranną

kawą. „Co to ma znaczyć, że ci nie zależy”? „Dokładnie

to, ojcze. Nigdy nie chciałem iść na medycynę. I teraz już

jest za późno, by mnie przekonać do zmiany zdania”.

Odszedł od stołu, głośno stukając krzesłem, i od tamtej

pory nie odezwał się do mnie. Sądzę, że tylko dzięki

wstawiennictwu matki nie wyrzucił mnie z domu.

Moja siostra jest tutaj, spędza część lata u rodziców,

dzięki czemu łatwiej mi znieść dąsy ojca, a poza tym

mogę spędzać czas z moją siostrzenicą, Florence, i lepiej

ją poznać. W saloniku w tylnej części domu jest takie

miejsce na podłodze, gdzie po południu słońce pada pod

odpowiednim kątem. Florence i ja siadamy w tym kręgu

światła i patrzymy na siebie. Kiedy ona ma już dość

gapienia się na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami,

włazi mi na kolana, ciągnie za szelki i błaga: „Wujku Dej!

Opowies bajkę?” I jak ja mam się oprzeć takiej prośbie?

Opowiadam jej bajkę i patrzę, jak jej oczy robią się

wielkie podczas strasznych fragmentów, i jak ich kąciki

wyginają się do góry, gdy się śmieje. To cudowne

obserwować grę szczerych emocji na twarzy dziecka. Ono

nie próbuje skryć żadnego uczucia, nie stara się niczego

udawać. Już teraz wiem, że ja i moja siostrzenica

będziemy wspaniałymi przyjaciółmi.

I jeszcze jedna nowa wiadomość: zacząłem umawiać

się z dziewczyną. Larą. Jest bardzo miła, studiuje w

college’u literaturę niemiecką. Poznaliśmy się na

przyjęciu, jednym z tych nużących bankietów, na których

Page 52: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

trzeba czasem bywać. Poszedłem tam, by zadowolić

matkę. Poznałem Larę i po chwili rozmowy

zorientowałem się, że ona „zna” moich rodziców. To

jedna z tych poplątanych koligacji – wiesz, jej matka

grywa w brydża z najlepszą przyjaciółką Vivian, ciotki

mojej matki, czy inny nonsens w tym guście. Ale

jakkolwiek wygląda ta „znajomość”, oznacza, że moja

matka aprobuje Larę.

Więc, jak widzisz, życie układa mi się teraz

cudownie. Mam dwie dziewczyny, własny pokój i

ŻADNYCH EGZAMINÓW!

A tamta noc, kiedy podrzuciłem wiewiórki do

żeńskiej bursy, była niesamowita! Potrafisz sobie

wyobrazić lepszą kombinację niż niebezpieczna

wspinaczka, stado zdezorientowanych wiewiórek i

piszczące kobiety w różnym stopniu negliżu? Muszę

dodać, że te eskapady nie zawsze kończą się pobytem w

szpitalu, jednak sama możliwość, że mogłyby, sprawia, że

te psikusy są dla mnie tak pociągające.

Tak właściwie to stąd wzięło się moje przezwisko.

Koledzy mówią na mnie „Mort” w makabrycznym

przekonaniu, że te wybryki któregoś dnia zaprowadzą

mnie prosto do kostnicy***. Wspaniali przyjaciele, czyż

nie?

A jak tam Twoje sprawy na Skye, Sue? Pewnie jesteś

szczęśliwsza, kiedy nie ma śniegu. Wyobrażam Cię sobie,

jak radośnie wędrujesz po wzgórzach, w spodniach i w

kapeluszu, z notesem pod pachą i ołówkiem za uchem.

Page 53: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Ach, lato!

A tak przy okazji, nie trafiłaś z moim wiekiem. Mam

już dwadzieścia jeden lat! Teraz sama rozumiesz,

dlaczego tak się starałem zapuścić wąs…

Wypoczęty, wypoczywający,

David

PS Oto moje zdjęcie w todze i birecie. Ten dumny

badylek obok mnie to Paulie. I ja, i drzewko

przetrwaliśmy (o dziwo!) ten rok!

* * *

Wyspa Skye

7 lipca 1913

Drogi Davidzie!

Wyglądasz kwitnąco! Nie wiem, kto jest dumniejszy

i bardziej wyprostowany – Ty czy drzewko. Cieszę się, że

wszystko tak dobrze Ci się układa.

Twoja siostrzenica musi być urocza i masz szczęście,

że możesz ją widywać tak często. Mój brat Alasdair

zginął już kilka ładnych lat temu i Chrissie, wdowa po

nim, wyprowadziła się z dziećmi do Edynburga. Od

tamtej pory nie widziałam ani jej, ani moich bratanków.

Dwaj pozostali bracia, Finlay i Willie, wciąż mieszkają w

domu, więc z tej strony nie zanosi się na żadne dzieci (a

Page 54: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przynajmniej Màthair ma taką nadzieję!), choć Finlay ma

dziewczynę i zdaje się, że to coś poważnego, więc może

już niedługo. Kate jest bardzo miła; wszyscy trzymamy

kciuki.

Skoro nie wybierasz się na akademię medyczną,

czym będziesz teraz wypełniał czas? Wstąpiłeś już do

Baletu Rosyjskiego? Nauczyłeś się grać na kornecie?

Zacząłeś pisać Wielką Amerykańską Powieść?

Teraz z pewnością łatwiej Ci mieć ukochaną, skoro

nie poświęcasz wieczorów na naukę. Piszesz, że Lara

uczęszcza na uniwersytet. Czy to zwykła rzecz dla kobiet

w Ameryce? Wszystkie dziewczęta, z którymi ja

chodziłam do szkoły, myślały wyłącznie o zamążpójściu,

wybieraniu zasłon i w zasadzie pragnęły jak najszybciej

opróżnić głowę z dziesięciu czy dwunastu lat nauki.

Uważały, że jestem szalona jak marcowy zając, skoro

chce mi się czytać książki spoza szkolnego kanonu lektur,

a co dopiero wstąpić na uniwersytet.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

27 czerwca 1913

Droga Sue!

Nie, nie wstąpiłem do Baletu Rosyjskiego. Szczerze

Page 55: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mówiąc, nie bardzo wiem, co dalej ze sobą począć.

Dopóki przyszłość planował mi ojciec, moje życie było

poukładane, byłem o nie spokojny. A teraz? Przeglądałem

w gazecie ogłoszenia o pracę, zastanawiając się, cóż

takiego chciałbym robić. Nie wiem nawet, jaki kierunek

obrać. Moja matka uważa za uwłaczające, że szukam

kariery po gazetach i dyskretnie rozpytuje swoje

przyjaciółki od brydża, czy nie pojawi się coś

„szacownego”.

Nie, kobiety uczęszczające do college’u nie są tutaj

zwykłą rzeczą. Na uniwersytecie Illinois było kilka

studentek, ale niewiele, a szczególnie na biologii. Mimo

iż uczyły się w college’u, ograniczały się raczej do

kobiecych dziedzin, takich jak języki nowożytne,

literatura, ekonomia domowa. I niestety nie było wśród

nich ani jednej pani geolog!

David

* * *

Wyspa Skye

14 sierpnia 1913

Drogi chłopcze!

Dlaczegóż to takie dziedziny naukowe jak języki i

literatura mają być „kobiece”? Nie cenzuruję Cię,

Davidzie. Wiem, że powtarzasz uniwersalną prawdę –

Page 56: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

aczkolwiek wątpliwą. Żyjemy w czasach, kiedy kobiety

pracują w zawodach wcześniej dla nas zakazanych. Choć

wciąż nie są to liczne przypadki, kobiety dowiodły już

swoich kompetencji jako lekarze, naukowcy,

przedsiębiorcy. Teraz, kiedy drzwi są otwarte, dlaczego

więcej kobiet nie spieszy z nich skorzystać? Zamiast tego

zadowalają się małymi rzeczami, mówiąc: „Któż chciałby

dostać Nagrodę Nobla jak Maria Curie? O wiele bardziej

satysfakcjonujące będzie nauczyć się, jak garnirować

pieczone kurczę”. Oczywiście każdy powinien móc się

spełniać w dziedzinach, które go fascynują, i być może są

kobiety, które naprawdę nie pragną się nauczyć niczego

więcej niż garnirowania kurczęcia czy domowej

ekonomii. Ale dlaczego kobieta, która studiowała chemię

czy geologię, miałaby być mniej zdatna na małżonkę niż

ta, która studiowała literaturę? Nie jestem sufrażystką, ale

jeśli chodzi o temat „kobiety i edukacja”, mam tendencję

do irytacji.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

4 września 1913

Droga Sue!

Nareszcie, nareszcie pracuję zarobkowo! Znalazłem

Page 57: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

posadę jako nauczyciel biologii i chemii w prywatnej

szkole, tutaj w Chicago. Lara mówi, że przed końcem

semestru wszystkie dziewczęta będą we mnie zakochane,

a wszyscy chłopcy będą chcieli się ze mną przyjaźnić.

Nie mam dobrej odpowiedzi na pytanie, dlaczego

niektóre dziedziny nauki są uznawane za „kobiece”. Masz

rację, zmierzamy ku bardziej światłej epoce, ale wciąż

nam do niej daleko. Jest coraz więcej koedukacyjnych

uczelni, na których kobieta może studiować, co jej się

podoba. Może nawet pójść dalej i znaleźć sobie

„radykalnie” niespotykane zajęcie, na przykład naukowca

czy wykładowcy. Ale wciąż zakłada się – a nawet

oczekuje – że zrezygnuje z tego wszystkiego, kiedy

zostanie matką. Pedagogika i Równouprawnienie zawsze

ustępują Macierzyństwu.

To powiedziawszy, muszę przyznać, że kobiety

wydają się o wiele sprawniejsze w wychowaniu dzieci niż

mężczyźni. Bóg świadkiem, że mój ojciec zupełnie nie

dałby sobie rady, gdyby on tym zarządzał. Ale dzieci

dorastają, idą własną drogą. Dlaczego kobieta nie miałaby

kontynuować kariery w późniejszym okresie życia?

Niemniej masz rację, Sue. Mam nadzieję na żonę, z

którą będzie można porozmawiać o ciekawszych

sprawach niż pieczenie kurcząt. Na kogoś, kto czyta te

same lektury co ja, i zadaje sobie te same pytania. A może

nawet na kogoś, kto ma zupełnie przeciwne zdanie, ale

nie stroni od żywej dysputy i kocha mnie mimo wszystko.

David

Page 58: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

30 września 1913

Davidzie!

Co takiego, Mój Drogi Chłopcze, każe Ci sądzić, iż

kobiety są lepsze w wychowywaniu dzieci? Wygląda na

to, że Twoja siostrzenica Cię uwielbia, więc widocznie z

tym dzieckiem robisz coś jak trzeba. Nie masz wiary w

swoją zdolność do wychowywania dzieci, do troszczenia

się o nie dłużej niż przez czas opowiadania bajki?

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

17 października 1913

Droga Sue!

Czy nie zgodzisz się ze mną, że kobiety mają jakąś

wrodzoną cechę, coś, co pozwala im być matkami? Ja

sam nie wiem, co to jest. Kobiety są o wiele mniej

egoistyczne niż mężczyźni. Mają w sobie cierpliwość i

szczodrość ducha. Kobieta może sobie zdobyć dowolną

Page 59: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

liczbę dyplomów z domowej ekonomii, ale nawet bez

nauki w college’u potrafi prowadzić dom i być matką.

David

* * *

Wyspa Skye

31 października 1913

Davidzie!

Twoje listy przestały być zaledwie przykre; zaczęły

mnie wprost doprowadzać do furii. Żadna wrodzona

cecha nie czyni z nas matek czy gospodyń domowych.

Czy rodzimy się z jakąś wewnętrzną umiejętnością, która

pozwala nam gotować czy cerować skarpetki? Sądzisz, że

Wszechmogący przewidział, czego będzie się wymagać

od dwudziestowiecznej żony, i zarezerwował specjalny

obszar umysłu dla pieczenia placków? Bo, muszę Ci

powiedzieć, ja nie jestem biegła w żadnej z tych

czynności. Nie umiem gotować, nie umiem piec placków,

a już z pewnością nie umiem cerować skarpet. Być może

urodziłam się z zaledwie połową mózgu, bez jakiejś

niezbędnej części. Czy to sugerujesz?

Powiadasz, że kobiety, a szczególnie matki, nie mogą

mieć w sobie egoizmu. Nie rodzą się z tym, a jednak tego

się od nich wymaga. Nikt nie ma mężczyźnie za złe kufla

piwa po całodziennej pracy czy prawa do wyciągnięcia

Page 60: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nóg przy ogniu, czy nawet możności poczytania sobie

rano gazety. Ale jeśli matka chce zrobić sobie wolną

godzinę, by pospacerować, w spokoju napić się herbaty

czy (Boże uchowaj!) odwiedzić znajomą, rozlegnie się

krzyk oburzenia. Matki nie powinny chcieć rozdzielać się

z dzieckiem. Powinny być pozbawione wszelkich

własnych pragnień. Dobra matka nigdy, przenigdy nie zje

ostatniego kawałka ciasta.

Nie wiem nawet, czy chcę mieć dzieci. Nie potrafię

być tak poświętliwa. Gdyby malutkie dziecko lgnęło do

moich nóg, nie mogłabym chodzić na swoje wyprawy po

górach. Nie mogłabym godzinami siedzieć i wpatrywać

się w fale, pisać poezji. Nie mogłabym ograniczyć się do

opędzenia świąt tylko kiełbaskami i świątecznym

puddingiem. Nie mogłabym siedzieć do późnej nocy i

patrzeć, jak gwiazdy przesuwają się po niebie, ani

wstawać wcześnie i chodzić po wzgórzach, aż słońce

wybuchnie nad horyzontem. I nie mów mi, że to wszystko

mogłabym robić z gromadką dzieci uczepionych

spódnicy. A już z pewnością nie potrafiłabym

zrezygnować z ostatniego kawałka ciasta.

Niezależność sprawia, że kobieta staje się chciwa.

Elspeth

Page 61: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

6 Margaret

* * *

Edynburg

Piątek, 19 lipca 1940

Kochany Paulu!

Ona zniknęła.

Rankiem po upadku bomby wróciłam do domu z

zamiarem pogodzenia się z nią. Przez całą noc nie

zmrużyłam oka, bo myślałam o naszej kłótni i o tym, jak

mnie odepchnęła, kiedy te listy wysypały się ze ściany.

Żołądek miałam zawiązany na supeł.

Ale kiedy weszłam do mieszkania, było puste. W

boazerii wciąż ziała dziura, ale wszystkie listy zniknęły,

co do jednego. I obie moje walizki.

Moja matka, która nigdy nie opuszczała domu na

dłużej niż parę godzin, spakowała się i odeszła. A ja nie

mam pojęcia dokąd.

Poszłam do sąsiadów. Sprawdziłam w bibliotece.

Trzy razy obeszłam park Holyrood. Zajrzałam nawet do

katedry Świętej Marii, sądząc, że być może jakimś cudem

siedzi w swojej zwykłej ławie z dwiema walizkami

listów. Ale nikt jej nie widział. Poszłam na Dworzec

Waverleya, myśląc, że przecież nie mogła wsiąść do

Page 62: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pociągu, że po prostu siedzi na ławce i próbuje zebrać się

na odwagę. Ale nie. Nie było jej tam.

Więc oto siedzę na powrót w pustym domu, nie

wiedząc, czy mam się martwić czy nie. Jeśli Mama chce

sobie zrobić małe wakacje, oczywiście ma do nich prawo.

Potrafi się o siebie zatroszczyć. Ale to, jak wyglądała

wczoraj wieczorem, Paul… To jej udręczone spojrzenie.

Wyglądała na pokonaną, kiedy tak klęczała na podłodze.

Nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że nie urządziła sobie

wycieczki nad morze. Dokądkolwiek pojechała, wiem, że

za czymś goni. Za wspomnieniami, żalami, przeszłością.

Nie mam pojęcia.

Jestem jednak pewna, że to ma związek z listem

Amerykanina do jakiejś Sue. Zawsze lubiłam

rozwiązywać zagadki. Czy i tą mam się zająć?

Pozdrawiam Cię serdecznie,

Margaret

* * *

21 lipca 1940

Kochana Maisie!

Mam nadzieję, że ten list dotrze do Ciebie, zanim

wyruszysz na poszukiwanie przygody. Zawsze pragnęłaś

być detektywem. Pamiętasz, jak kiedyś zeszliśmy na

czworakach całe Błonia przy świetle księżyca w

Page 63: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

poszukiwaniu psa Baskerville’ów? Byliśmy wtedy tacy

dziecinni.

Sam bardzo chciałbym zaznać odrobiny przygód.

Wciąż jestem uziemiony, dopóki nie wydobrzeje mi

nadgarstek. Więc zamiast latać, siedzę tutaj i snuję się po

lotnisku. Czy mogę być Twoim Watsonem?

Mam jednak nadzieję, że Twoja zagadka bezpiecznie

zabierze Cię z Edynburga. Babcia nie wspominała

słowem o nalotach na miasto, choć znając ją, stała pewnie

na schodach i wygrażała pięścią przelatującym frycom.

Teraz, kiedy już wiem, że prawdziwe bomby spadają na

miejsca, gdzie graliśmy w palanta, mam nadzieję, że

pojedziesz gdzie indziej.

Być może Twoja Mama wpadła na taki sam pomysł.

Nie martw się o nią, Maisie. Jest równie twarda jak moja

babcia. Nic jej nie będzie.

Uważaj na siebie, moja słodka dziewczyno.

Twój Paul

* * *

Edynburg

Środa, 24 lipca 1940

Kochany Paulu!

Pomyślałam, że jeśli ktoś potrafi rzucić trochę świat-

ła na „pierwszy tom” życia Mamy, to moja kuzynka

Page 64: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Emily. Ona zna Mamę dłużej niż ja. Wzięłam ten jeden

pożółkły list do jej domu i między stertami prania i

parującą balią powiedziała mi wszystko, co wiedziała.

Czyli niewiele.

Pamięta, że mieszkała u Mamy w czasie ostatniej

wojny. Ciocia Chrissie odesłała dzieci z miasta dla

bezpieczeństwa po nalocie zeppelinów. Nawet wtedy były

ewakuacje. W ich przypadku aż na wyspę Skye.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że moja matka, która

nigdy nie zaszła dalej niż do rogatek Edynburga,

mieszkała kiedyś na Zachodnich Wyspach! To żaden

sekret – opowiadała mi historie o swoim dorastaniu, o

tym, jak biegała po zboczach w poszukiwaniu skrzatów –

a mimo to uważałam ją zawsze za edynburkę z krwi i

kości. Ale spędziła tam całą wczesną młodość. Nic więc

dziwnego, że ma list ze Skye.

Był tam jakiś skandal z dziewczyną i naszymi

dwoma wujami. Może ta dziewczyna miała na imię Sue?

Emily nie mogła sobie przypomnieć. A do babci nie mogę

napisać w tej sprawie, bo ona czyta i pisze tylko po

gaelicku. Emily zasugerowała, żebym napisała do wuja

Finlaya, który mieszka w Glasgow.

Wiedziałam, że moja matka miała trzech braci (po

śmierci ojca Emily już tylko dwóch), ale nigdy wiele o

nich nie mówiła. Tyle tylko że Alasdair był

najbystrzejszy, Willie najbardziej pyskaty, a Finlay coś

stracił i nigdy nie wrócił. Tej ostatniej sprawy Mama

nigdy nie rozwijała bardziej szczegółowo. Mówiła tylko,

Page 65: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

że Finlay miał w sobie tyle gniewu, że nie potrafił go

pomieścić, i odszedł.

Emily nigdy by się nie dowiedziała, że Finlay w

ogóle jest w mieście – nikt nie wiedział, dokąd się udał po

opuszczeniu Skye – ale któregoś dnia, wiele lat temu, na

zakupach minęła człowieka, który wyglądał zupełnie jak

jej papa, Alasdair. Była mała, kiedy zginął, ale ciocia

Chrissie trzymała przy łóżku ich ślubną fotografię. Emily

dogoniła tego człowieka, nie wiedząc, czego się

spodziewać, rzuciła mu nazwisko swojego papy i

osłupiała, kiedy się okazało, że to młodszy brat Alasdaira.

Nie było to jednak serdeczne spotkanie. Wuj Finlay

mocno uścisnął jej dłoń, przekazał najlepsze życzenia i

powiedział parę innych zdawkowych banałów, a potem

ruszył swoją drogą. Gdyby Emily natychmiast nie

pobiegła szukać książki telefonicznej i nie dowiedziała

się, że ma adres w Glasgow, znów przepadłby bez wieści

po tym jednym przelotnym spotkaniu.

Dziękuję Bogu, że stworzył ciekawość, bo bez niej

pewno nie zebrałabym się na odwagę, by napisać do

wuja, o którego istnieniu nawet nie wiedziałam. I to wuja

o niezbyt miłym charakterze, jeśli wierzyć plotkom. Życz

mi szczęścia!

Z wyrazami miłości,

Margaret

Page 66: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

7 Elspeth

* * *

Wyspa Skye

5 listopada 1913

Davey!

Przeczytałam ponownie to, co wysłałam Ci w

zeszłym tygodniu, i piszę szybko jeszcze raz, zanim

zdążysz mi odpowiedzieć. Choć wciąż obstaję przy

wszystkim, co napisałam w poprzednim liście, żałuję, że

nie ujęłam tego nieco łagodniej.

Uważam, że mylisz się, twierdząc, iż kobiety mają w

sobie tę mityczną, wrodzoną „matczyność”. Ale, Davey,

jesteś jeszcze młody. Wciąż o tym zapominam. Nie

zaznałeś jeszcze małżeństwa, nie masz własnych dzieci.

Oczywiście może się zdarzyć, że nie zmienisz poglądów

przez resztę życia, ale w tej chwili nie mogę mieć o nie do

Ciebie pretensji. Przepraszam, że tak wiele od Ciebie

wymagałam.

No! I zrobione. Powinieneś wiedzieć, że nieczęsto

przepraszam czy cofam słowa wypowiedziane w gniewie.

A pisząc „nieczęsto”, mam na myśli „nigdy”. Mam

nadzieję, że nie gniewasz się na mnie zanadto.

Elspeth

Page 67: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Chicago, Illinois, USA

22 listopada 1913

Droga Sue!

Nie bardzo wiedziałem, jak Ci odpisać, więc bardzo

się cieszę, że napisałaś jeszcze raz. Naprawdę nie miałem

zamiaru Cię urazić. W moim życiu jest niewiele kobiet.

Są matka i moja siostra Evie, dwie najbardziej

kompetentne kobiety, jakie znam. Evie nie mogła się

doczekać dnia, kiedy na świat przyjdzie jej pierwsze

dziecko, i jakoś po prostu wiedziała, jak trzymać i karmić

Florence. A trzecia kobieta w moim życiu, Lara,

niecierpliwie liczy dni do chwili, kiedy zacznie prowadzić

własny dom. Przysięgam, ta dziewczyna marzyła o

wyprawach ślubnych i jadłospisach proszonych kolacji

jeszcze w pokoju dziecinnym.

Pewnie zainteresuje Cię informacja, że jestem

oficjalnie zaręczony! Bardziej oficjalnie już się chyba nie

dało. Miałem pewne romantyczne wyobrażenia o padaniu

na kolano i ofiarowaniu perły oprawnej w złoto, ale Lara

spojrzała na mnie, na pierścionek, i grzecznie poprosiła o

obrączkę wysadzaną brylantami. Lubi się nią chwalić,

jakby mówiła „On co prawda nie jest lekarzem, ale jakoś

się urządzimy”. Nie mamy jeszcze konkretnych planów

Page 68: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

co do samego ślubu, ale sądzę, że będzie to dość długie

narzeczeństwo. Larze zostało jakieś dwa i pół roku do

skończenia studiów, a ja nie śmiałbym odciągać jej od

szkolnej pracy myślą o ślubie. Nie mogę liczyć na nic

skromnego czy subtelnego, jeśli będą go planować Lara i

moja matka.

Cóż, przed ślubem powinienem chyba zobaczyć

trochę świata, skoro zostało mi ledwie parę lat stanu

kawalerskiego. Może powinienem odwiedzić w

Oksfordzie Harry’ego, tego uprzejmego przyjaciela, który

przysyłał mi Twoje książki. Niemal skończył już swoje

studia, a mnie kroją się ferie po skończonym semestrze.

Kiedy będę miał już obrączkę na palcu, czasy swobody

zapewne przeminą!

David

* * *

Wyspa Skye

13 listopada 1913

Davidzie!

Tak się cieszę, że się na mnie nie pogniewałeś. Być

może wyda Ci się to zabawne, ale nie mam wielu

przyjaciół, a już na pewno niewielu, którzy czytają

poezje, jeżdżą na krowach czy noszą szkaradne kraciaste -

marynarki. Dlaczego wciąż piszesz listy do obłąkanej

Page 69: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Szkotki z jakiejś odludnej wyspy na Atlantyku? Być może

zabrzmi to okropnie sentymentalnie, ale brakowałoby mi

Twoich listów, gdyby przestały przychodzić.

Oficjalne zaręczyny? Proszę, proszę, dorastasz, drogi

chłopcze. Choć może powinnam Ci pożyczyć mój

przewodnik po skałach i minerałach, skoro wziąłeś Perłę

za Diament.

Zdaje się, że do listy spraw, do których podchodzisz

bez lęku, musimy dodać zobowiązanie, mój ty dzikusie.

Czy jest coś, co Cię przeraża? Z pewnością nie

uniwersytecka administracja. Może ojciec?

Ja w tej chwili boję się, że wyjdzie mi atrament, nim

skończę ten list. Okropne stare pióro!

Najprawdopodobniej paczka dojdzie dopiero po

Bożym Narodzeniu, ale zrobiłam dla Ciebie mój sławetny

świąteczny pudding (w miniaturze). Jedz go z radością i

miej cudowne święta.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

12 stycznia 1914

Szczęśliwego Nowego Roku, Sue!

Mówiłaś prawdę, rzeczywiście Twój świąteczny

pudding jest przepyszny! Przypomina keks, który moja

Page 70: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

matka upiera się piec nam na każde Boże Narodzenie. Ta

kobieta przez cały rok nie przestępuje progu kuchni,

chyba że dla wprowadzenia jakichś zmian w menu w

ostatniej chwili. Co roku jednak, kiedy zbliżają się święta,

przywdziewa obszyty koronką fartuszek, mniej więcej tak

samo skuteczny jak bibułkowa serwetka, i wygania z

kuchni cały personel. Wyłania się wiele godzin później, z

umączonymi włosami, smugą melasy na policzku i z

błyskiem w oku, który można przypisać jedynie

„kosztowaniu” brandy, a w dłoniach triumfalnie trzyma

keks. Zwykle ma on wygląd, teksturę i smak brukowca,

ale w Wigilię wszyscy musimy zjeść po solidnym

kawałku.

Jakąż radość mieliśmy w tym roku, Sue, jedząc Twój

przepyszny świąteczny pudding. Evie i Hank koniecznie

chcieli oglądać przysłane przez Ciebie pudełko, by się

upewnić, że nie ukrywam przed nimi dokładki. Nawet

ojciec błagał o jeszcze. Kiedy Mama z miną zazdrosnej

kochanki spytała, jak Twój pudding ma się do jej keksu,

wszyscy zapewniliśmy ją pospiesznie: „O, świąteczny

pudding jest smaczny, ale bardzo… no wiesz…

brytyjski”. Interpretację, co to może znaczyć,

zostawiliśmy jej.

Czy miałaś spokojne święta? Dostałaś w tym roku

kolejne czajniki? Ja z przykrością stwierdzam, że mnie

Święty Mikołaj nie zostawił czajnika, dostałem za to

doskonałą rakietę tenisową. Nie mogę się doczekać, kiedy

stopnieje śnieg i będę mógł ją wypróbować. Evie wyhaf-

Page 71: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

towała mi piękną zakładkę z napisem „Książka jest

niczym ogród noszony w kieszeni”, a ojciec sprezentował

mi zegarek, złote cacko na grubej dewizce. Powiedział

mi, że był to zegarek jego ojca, a wcześniej ojca ojca.

„Davidzie, teraz, kiedy jesteś mężczyzną – powiada – i

obrałeś kierunek w życiu, będziesz potrzebował czegoś,

co pomoże ci znaleźć drogę. Wiesz, dokąd iść, a teraz

będziesz także wiedział kiedy”. Cała ta przemowa była

dość ciężkostrawna, ale mama ocierała oczy i nawet Evie

pociągała nosem. Zegarek jest piękny, ale kojarzy mi się z

dziadkiem. Miałem nadzieję na zegarek na rękę, który

mógłbym nosić przy wspinaczce, jeździe samochodem i

rowerem, i z którym nie wyglądałbym jak jakaś

dziewiętnastowieczna postać.

Tato był przez święta dość miły, ale możesz mieć

rację: jeśli ktoś mnie przeraża, to chyba tylko mój ojciec.

Ostatecznie postawiłem mu się i nie poszedłem na

medycynę, ale gdybym przez ostatni semestr nie radził

sobie tak marnie, nie poszłoby mi tak łatwo. Mimo całej

tej przemowy, że „stałem się mężczyzną”, wciąż

mieszkam pod jego dachem, jak dziecko, i przestrzegam

jego zasad. A on nie aprobuje niczego, co robię, ani

nikogo, z kim to robię.

Zawsze wydawało mi się śmieszne, że mój przyjaciel

Harry – bodaj jedyna osoba, którą ojciec powinien

aprobować – jest tak naprawdę najbardziej nielubiany.

Harry to jeden z moich najwcześniejszych kolegów. Jako

dzieci chodziliśmy razem do szkoły, ślęczeliśmy nad

Page 72: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

atlasami anatomicznymi ojca (a dokładniej nad stronami

traktującymi o kobiecej anatomii), chodziliśmy razem na

pierwsze randki, wyznając zasadę „w kupie raźniej”.

Rodzina Harry’ego obracała się w tych samych kręgach

towarzyskich, sam Harry właśnie kończy medycynę, jest

wspaniały pod każdym względem i nienagannie

uprzejmy. Jakież mój ojciec widzi w nim wady?

Podejrzewam, że bystrym umysłem można władać

jak ostrą bronią, a Harry potrafi jasno wyrażać

dezaprobatę dla snobizmu, jaki znajduje na wielu

spotkaniach towarzyskich, do których jesteśmy

przymuszani. Ma szczęście, że większość ludzi, z których

drwi, nie chwyta jego sarkazmu i cierpkiego poczucia

humoru, bo z pewnością nie byłby zapraszany tak często.

Minęło parę ładnych lat, od kiedy wyjechał do Oksfordu.

Pisujemy do siebie – oczywiście nie tak często jak Ty i ja

– ale nie mogę się już doczekać, kiedy go zobaczę.

A oto gwiazdkowy prezent dla Ciebie, droga Sue.

Marmurkowe pióro, żebyś już zawsze mogła do mnie

pisać.

Byle do wiosny,

David

* * *

Wyspa Skye

28 stycznia 1914

Page 73: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mamy już 1914 rok, a świat się jeszcze nie skończył!

Davey, wprowadziłeś mnie w błąd! To pióro wcale

nie jest marmurkowe, wygląda jak prawdziwy szlachetny

kamień, żyłkowany czarno i czerwono, niczym

polerowany kawałek jaspisu. Czyż można było znaleźć

lepsze pióro dla przyszłej pani geolog?

Pod choinkę dostałam komplet kolorowych kred do

rysowania, ale reszta prezentów była żałośnie praktyczna:

skarpety, trzy nowe łyżki, wielka balia. Rakiety tenisowe?

Nigdy nie grałam w tenisa, ale rakieta z pewnością jest

bardziej ekscytująca niż balia.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

14 lutego 1914

Droga Sue!

Właśnie wróciłem z narciarskiej wycieczki do

Ishpeming w Michigan z paroma przyjaciółmi i dlatego

odpisuję Ci z opóźnieniem. Po powrocie czekał na mnie

nie tylko list od Ciebie, ale także od Harry’ego.

Zaproponował, żebym przypłynął do Anglii na swego

rodzaju pożegnalną podróż po Brytanii; potem

mielibyśmy razem wrócić do Stanów. Nie znam jeszcze

dokładnej marszruty, ale Harry wspomina, iż chciałby w

Page 74: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

tej wędrówce zahaczyć o Edynburg. To pewnie szalony

pomysł, ale, Sue, powinnaś się ze mną spotkać! Wiem,

pomysł trochę z kapelusza, ale masz czas do czerwca, by

wymyślić sposób, jak wsiąść na ten swój prom. Mogę

zasugerować sporą ilość whisky?

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Świętego -

Walentego!

David

* * *

Wyspa Skye

10 marca 1914

Davidzie!

Czyś Ty do reszty oszalał? Myślisz, że zdołasz

dokonać tego, czego nie dokonali wszyscy moi krewni i

przyjaciele? Przez całe życie nikt nie zdołał wsadzić mnie

na łódź, a Ty sądzisz, że odniesiesz sukces, gdzie inni

ponieśli porażkę? Sądzisz, że David jest bardziej kuszący

niż progi uniwersytetu? Rety, ależ Ty jesteś pewny siebie!

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

26 marca 1914

Page 75: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Sue!

Zapominasz, że mój ojciec jest lekarzem. Mam eter.

David

* * *

Wyspa Skye

11 kwietnia 1914

Drogi chłopcze!

Na pewno nie dość.

E.

* * *

Chicago, Illinois, USA

28 kwietnia 1914

Droga Sue!

Plan poszedł w ruch! Trasy podróży ustalone, bilety

kupione, pokoje w hotelu Langham w Londynie

zabukowane i ja jestem gotów wsiąść na moją łódkę.

Pytanie brzmi, droga Sue, czy i Ty jesteś gotowa?

Z pewnością jesteś równie ciekawa jak ja, kto kryje

Page 76: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

się po drugiej stronie tej papierowo-atramentowej

znajomości. Jesteś naukowcem i artystką, realistką i

marzycielką. Ciekawość to Twoje drugie imię.

David

* * *

Wyspa Skye

6 maja 1914

Drogi Davidzie!

Otóż minęło już sporo czasu, od kiedy widziałam

swoją bratanicę i bratanków mieszkających w Edynburgu.

Z pewnością będą zachwyceni odwiedzinami cioci, nie

sądzisz?

Z następnym listem spodziewam się obiecanego

eteru. Paru wiader.

E.

* * *

Chicago, Illinois, USA

21 maja 1914

Sue!

Zamilknij, moje rozszalałe serce! Czy to może być

Page 77: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

prawda? Sue stawi czoło oceanowi? Dla mnie?

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinniśmy przybyć

do Edynburga szesnastego. I wiem, że nie będę w stanie

czekać ani dnia dłużej. Siedemnastego w południe?

Katedra Świętej Marii na placu York?

Trzymam kciuki i wszystkie inne palce,

David

TELEGRAM

G. 17.55 EDYNBURG 25

18 CZERWCA 14

E. DUNN WYSPA SKYE

CZEKAŁEM W KATEDRZE JAK UMÓWIONE

STOP

GDZIE JESTEŚ PROSZĘ ODPOWIEDZ STOP

DAVID HOTEL CALEDONIAN

* * *

Liverpool, Anglia, Zjednoczone Królestwo

22 czerwca 1914

Co się stało, Sue? Myślałem, że byliśmy umówieni.

Czyżby prom jednak Cię przerósł? Masz szczęście, że nie

mam w zwyczaju długo żywić urazy. Zdajesz sobie

jednak sprawę, że jesteś mi winna przynajmniej

wyjaśnienie! I to takie, w którym nie będzie mowy o

wściekłym koniu morskim.

Page 78: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Podróż była kapitalna. Harry i ja mamy całe lata do

nadrobienia. Nie był najpilniejszym korespondentem, i ja

zresztą też, co może Cię zaskoczyć. Ty zdajesz się

inspirować we mnie coś wyjątkowego, co sprawia, że

nigdy nie kończą mi się tematy.

Harry znalazł sobie sympatię, Minnę, skromną młodą

damę, która pisuje przesłodkie wiersze. Poznałem ją:

bardzo grzeczna, ale niezła flirciara. Przez połowę czasu

konwersowała z nami o pogodzie i cenach herbaty, a

przez drugą połowę usiłowała zdybać Harry’ego sam na

sam w licznych zakamarkach wielkiego domu jej

rodziców. Ma zaledwie osiemnaście lat, więc choć

wszystkie inne części anatomii mówią mu co innego,

zdołał zachować na tyle chłodną głowę, by jeszcze się nie

oświadczać. Wraca do Stanów, by zacząć studia

medyczne i założyć konto oszczędnościowe. A

tymczasem ma nadzieję (choć nie nazbyt żarliwą!), że

Minna wyrobi w sobie choć jedną umiejętność czy też

hobby poza wmanewrowywaniem go do sypialni przy

każdej możliwej okazji. Harry nie liczy zbytnio na to, że

pozostanie wierna, niemniej wypiliśmy toast za to, by

choć spróbowała.

Miasta, które odwiedzaliśmy, były prześliczne,

szczerze mówiąc jednak, mógłbym sobie siedzieć w

Urbana i miałbym się równie dobrze, byle tylko mieć

Harry’ego do towarzystwa. Czy to brzmi nadmiernie

sentymentalnie? Zaczął palić fajkę i pisać poezje (czy

wszyscy są już dziś poetami?). Poza tym wciąż jest tym

Page 79: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

samym Harrym i czuliśmy się jak mali chłopcy. Jestem

pewien, że przy niejednej okazji tak się też

zachowywaliśmy.

Przygotowujemy się do wejścia na statek, ale

chciałem napisać jak najszybciej, by wysłać to jeszcze z

Wielkiej Brytanii. Mam kilka pamiątek do kupienia przed

odjazdem. Spytałem Florence, jaki podarek mam jej

przywieźć z podróży, i stanowczo zażądała angielskiego

kucyka. Nie sądzę, by kucyk zmieścił się w mojej kajucie

(oto, co muszę znosić, płynąć drugą klasą!), ale jak

mógłbym odmówić prośbie mojej ulubionej dziewczynki?

Harry chce wysłać jeszcze jeden telegram do Minny i

zaoferował, że podrzuci mój list na pocztę, więc na razie

kończę. Będę wyglądał listu pełnego żarliwych

usprawiedliwień i pokornych przeprosin! Koniec

sekretów, Sue!

David

* * *

Wyspa Skye

3 lipca 1914

Davidzie!

Muszę przyznać, że byłam zdumiona, kiedy list od

Ciebie przyszedł tak szybko; potem zauważyłam, że

wysłałeś go z Anglii, więc nie miał do pokonania tak

Page 80: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

długiej drogi jak zwykle.

Masz wszelkie prawo gniewać się na mnie, Davey.

Byliśmy umówieni. Boże, przepłynąłeś ocean, żeby się ze

mną spotkać. Ja musiałam tylko przepłynąć promem

przez zatokę.

Jaką mam wymówkę, pytasz, mając do tego pełne

prawo. Mój stary lęk byłby bardzo poręczną, z pewnością.

Niestety jednak, moje obawy w tym wypadku są jeszcze

mniej poważne, być może nawet prymitywne. Boję się, że

jeśli się spotkamy, uleci cała tajemniczość. Możemy nie

dogadywać się tak dobrze jak na papierze. Bo jeśli nasza

rozmowa twarzą w twarz nie będzie toczyć się tak

gładko?

Czekałeś w katedrze Świętej Marii, by poznać ideał

Elspeth Dunn. Nie chciałam, byś rozczarował się

oryginałem. Bo co by było, gdybyś uznał mnie za zbyt

niską? Za starą? Albo nie spodobałby Ci się dźwięk

mojego głosu? Ja chcę tylko utrzymać status quo, w

którym jestem tajemnicza i, mam nadzieję, interesująca.

Mimo to naprawdę zamierzałam się zjawić. Uwierz

mi, Davey.

Skoro już i tak wiesz, że mam przed Tobą jakieś

tajemnice, to przyznam ci się do jeszcze jednej. Ale tę

zachowam dla siebie jeszcze przez jakiś czas, bo wiem, że

nie będziesz mógł przestać się śmiać, kiedy już to

usłyszysz.

Harry sprawia wrażenie wspaniałego przyjaciela.

Powiedziałabym, że mam nadzieję kiedyś go poznać, ale

Page 81: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

to chyba niemożliwe, dopóki nie poznam Ciebie – a to już

przerabialiśmy!

Elspeth

PS Mam szczerą nadzieję, że nie wszyscy zostali

poetami, bo inaczej będę bezrobotna!

* * *

Chicago, Illinois, USA

15 lipca 1914

Sue, Sue, Ty zabawna istoto. Nigdy nie zastanowiłaś

się nad tym, że może i mnie dręczą te same obawy?

Unikanie spotkania twarzą w twarz było raczej w moim

interesie. Nie zobaczyłaś, jakie mam wielkie stopy ani

jaki jestem niezdarny poza tanecznym parkietem. Sądzę,

że teraz masz o mnie dobrą opinię (może poza moim

gustem do marynarek). Wszak jestem diabelnie

przystojny. Piekielnie inteligentny. Dowcipny i błyskot-

liwy. Dlaczego miałbym narażać tę opinię na szwank?

Wszystkie te iluzje mogłyby zniknąć w chwili naszego

powitania. Ale dla tej ulotnej szansy poznania Ciebie…

wszystkie te niepokoje bledną w porównaniu z nią.

Czekaliśmy ile już, dwa lata? (mówię to z odrobiną

nonszalancji, jakbym nie przechowywał każdego listu,

jaki mi przysłałaś). Czy naprawdę po tak długim czasie

jest jeszcze między nami jakaś tajemnica? Wyznaliśmy

Page 82: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

sobie najgłębsze lęki, tajemnice, pragnienia. Ja Cię znam,

Sue, i myślę, że Ty również znasz mnie. I gdybym mówił

te słowa, siedząc przed Tobą, mam nadzieję, że nie

byłyby mniej znaczące tylko dlatego, że nie spodobałby

Ci się mój środkowo-zachodni akcent.

Sue, pomyśl o chwili, kiedy dwoje ludzi zawiera

nową znajomość. Muszą przebrnąć przez wszystkie

powierzchowne nonsensy, ocenę akcentów i kraciastych

marynarek. Przez wzajemne taksowanie wyglądu. Kiedy

już uznają się za godnych znajomości, mogą tak

naprawdę zacząć się poznawać, wypuszczać pierwsze

nieśmiałe umysłowe sondy. Dopiero wtedy dowiadują się,

co napędza tę drugą osobę do życia – co pobudza ją do

krzyków przestrachu, do śmiechu, do drżenia. Ty i ja

mamy szczęście. Nigdy nie musieliśmy zawracać sobie

głowy tą pierwszą częścią, wizualną oceną. Przeszliśmy

wprost do interesującego etapu. Do wzajemnego

poznawania głębi i horyzontu naszych dusz.

Nie wiem, jak Ty, ale ja przyjmuję to z ulgą. Mam po

dziurki w nosie martwienia się, co myślą ludzie na temat

mojej aparycji: czy wyglądam dość dorośle, dość

szacownie i co tam jeszcze. O to, żeby zawsze być

uprzejmym i nie robić znudzonej miny. Kiedy do Ciebie

piszę, nie muszę dbać o te wszystkie nonsensy. Nie muszę

się przejmować moimi wielkimi stopami. Mogę pozbyć

się łusek (jeśli wybaczysz tę kukurydzianą metaforę) i

odsłonić lśniące, żółte ziarna moich snów, pasji, lęków.

Są twoje, Sue, chrup ze smakiem! Przepyszne z odrobiną

Page 83: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

soli.

Teraz, po tym wywodzie, musisz mi zdradzić swój

nowy sekret. Obiecuję, że nie będę się śmiał. A

przynajmniej nie na tyle głośno, byś usłyszała mnie z

Chicago…

Zaczynam przysypiać, więc wyjąłem zegarek. Nie

przyznam Ci się, jak późna jest godzina, ale na ulicach od

dawna panuje cisza. Mam nadzieję, że śpisz lepiej niż ja

w tej chwili!

David

* * *

Wyspa Skye

18 sierpnia 1914

Davey!

Dokąd zmierza ten świat?

Osiem tygodni temu stałam na przystani i zbierałam

odwagę, by wsiąść na prom. Wpatrywałam się w

horyzont, wiedząc, że jeśli wyruszę na jego spotkanie i na

spotkanie z Tobą, wszystko się zmieni. Niekoniecznie

przez samą podróż, ale przez wyruszenie w nią. Kobiety

takie jak ja nie przepływają na drugi brzeg, by spotykać

się z fascynującymi Amerykanami. Czekają w domu, aż

powrócą łodzie ich mężów.

Wróciłam wiec do swojej chaty, by jeszcze raz

Page 84: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przeczytać Twoje listy i udawać, że wcale nie

rozważałam wejścia na ten prom. By czekać na powrót

Iaina, który łowił śledzie gdzieś na Morzu Szkockim. By

wymyślić, jak mu powiedzieć, że – po tylu latach – jestem

w ciąży.

Tego dnia, kiedy wrócił do domu, wieszałam pranie

w ogrodzie, stojąc po kostki w błocie. Wszedł przez

furtkę, rzucił worek i powiedział ponuro: „Mamy wojnę”.

Wszystko zrobiło się lodowate, Davey, zapomniałam

o swojej nowinie. Spytałam, kogo ma na myśli, mówiąc

„my”, ale on tylko wręczył mi gazetę.

Cztery dni wcześniej Wielka Brytania wypowiedziała

wojnę Niemcom. Kiedy ja siedziałam sama w chacie,

czytając stare listy i szukając odwagi w sercu, świat

poszedł na wojnę.

Iain powiedział, że pójdzie się zaciągnąć, jak tylko

się spakuje. Ledwie wrócił do domu i znów znikał. I po

co? Co każe mu myśleć, że ta wojna ma cokolwiek

wspólnego z nim? Z naszą wyspą? Z nami? „Nasz świat

już zniknął – powiedział. – Nie zdołam go odzyskać, ale,

niech mnie diabli, spróbuję zadbać o to, żeby reszta nie

poszła w drzazgi”.

Był taki spokojny, Davey. Pamiętam, że spojrzałam

nad jego ramieniem, kiedy mówił, i zauważyłam lecącą

mewę, jakby czas zwolnił bieg. Nawet owce ucichły. Cała

wyspa zwolniła, by wysłuchać jego oświadczenia. Jakby

miało jakiś sens! A ja poczułam ból głęboko w piersi;

byłam pewna, że właśnie pęka mi serce.

Page 85: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Później tego dnia odkryłam, że straciłam dzieciątko,

które nosiłam w sobie. Dzieciątko, o które nie prosiłam,

ale które, Bóg mi świadkiem, nie było niechciane.

Zdążyłam przywyknąć do tej myśli, a teraz zniknęło,

pozostawiając po sobie jedynie uczucie pustki. Być może

przez cały czas miałam rację. Być może wszechświat

nigdy nie wyznaczył mi roli matki. Tak po prostu

straciłam męża, dziecko i spokojny świat, który znałam.

W kolejnym tygodniu Iain pomaszerował z Finlayem i

innymi ochotnikami na szkolenie.

Och, Davey, potrzebuję listu od Ciebie. Potrzebuję

dobrego słowa, zabawnego słowa, Twojego zdjęcia w

śmiesznej kraciastej marynarce. Muszę zapomnieć, że to

wszytko się dzieje.

Elspeth

Page 86: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

8 Margaret

* * *

Edynburg

Środa, 24 lipca 1940

Szanowny Panie!

Proszę mi wybaczyć ten niespodziewany list. Nie

jestem nawet pewna, czy piszę do właściwego Finlaya

Macdonalda.

Mam powody sądzić, że może Pan być moim wujem.

Moja matka to Elspeth Dunn, niegdyś zamieszkująca na

Skye, obecnie w Edynburgu. Adres ten podała mi moja

kuzynka Emily Macdonald (córka Alasdaira), która

spotkała Pana kiedyś w Glasgow. Ja osobiście nigdy nie

miałam przyjemności poznać żadnego ze swoich wujów i

bardzo chciałabym zapoznać się z Panem.

Czy mogę do Pana napisać?

Z wyrazami szacunku,

Margaret Dunn

* * *

Glasgow

25 lipca 1940

Page 87: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Margaret!

Czy już tego nie zrobiłaś?

Finlay Macdonald

* * *

27 lipca 1940

Kochana Maisie!

Znowu latam! I najwyższa pora. Tu, na południu,

bombardują nas na całego. Siedzenie na ziemi

doprowadzało mnie do szału. A jak tam u Was, w

Edynburgu?

Wysłałaś list do wuja? Czy już ci odpisał?

Całusy,

Paul

* * *

Edynburg

Poniedziałek, 29 lipca 1940

Kochany Paulu!

Odpisał. W pewnym sensie. I, jak sądzę, to, iż mi nie

Page 88: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zaprzeczył ani nie zignorował mnie całkowicie,

potwierdza, że jest tym Finlayem Macdonaldem, o

którego nam chodzi. Kiedy go zapytałam, czy mogę do

niego napisać, odpowiedział tylko „Czy już tego nie

zrobiłaś?”. To musi być mój wuj. Ma ten sam jadowity

dowcip co Mama.

Nie napiszę do niego więcej. Ważyłabym każde

słowo, by mieć absolutną pewność, że go nie wydrwi, a to

o wiele za dużo kłopotu. Dlaczego nie mogę mieć

zaginionego wuja, który czyni mnie swoją jedyną

spadkobierczynią albo obdarowuje mnie bezcenną

kolekcją artefaktów z Mórz Południowych, jak w

książkach? Albo przynajmniej mieszka w azylu dla

obłąkanych. Jestem pewna, że czytałam kiedyś taką

historię. Azyl dla obłąkanych jeszcze bym jakoś zniosła.

Ale uszczypliwą odpowiedź? Raczej nie.

Margaret

PS Nie pytaj o Edynburg. Tysiącfuntowa bomba w

Albert Dock, pociski zapalające wzdłuż torów

kolejowych i w Granton. Gdyby Mama była tutaj,

zdruzgotałoby ją to. A teraz muszę się martwić i o Ciebie.

Proszę Cię, bądź ostrożny.

* * *

31 lipca 1940

Page 89: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kochana Maisie!

Gdzie to zamiłowanie do przygód, które tak kocham?

Gdzie ciekawość, która znajduje się za następnym

pagórkiem, chęć rzucenia się głową naprzód w każdą

sytuację, jeśli tylko jest szansa na choćby chwilę

oszołomienia? Zawsze mówię chłopakom z bazy, że

gdyby moja narzeczona była mężczyzną, w powietrzu

pobiłaby ich wszystkich na głowę.

O mnie się nie martw ani przez sekundę. Trzymam w

kieszeni twoje zdjęcie i kiedy patrzę w Twoje śliczne

oczy, wiem, że jestem największym szczęściarzem na

świecie.

Zdajesz sobie sprawę, że jego niechęć do udzielenia

prawdziwej odpowiedzi sugeruje jeszcze ciekawszą

historię. Dalej, Sherlocku, dalej! Gra się toczy!

Całusy,

Paul

* * *

Edynburg

Piątek, 2 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Zrobię to. Dla Ciebie. Ale tylko dla Ciebie.

Maisie

Page 90: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Edynburg

Piątek, 2 sierpnia 1940

Szanowny Panie!

Czy może powinnam pisać „Wuju”?

Muszę przyznać, że odpowiedź Wuja była dla mnie

zagadką. Czy chciał mnie Wuj zbyć? Zniechęcić? Czy

było to milczące przyzwolenie na kolejny list?

Proszę, mam tyle pytań na temat mojej Matki; tyle

spraw, o których nigdy mi nie mówiła. Nie musi Wuj

spotykać się ze mną na herbacie ani przychodzić na mój

ślub. Proszę ledwie o parę chwil na napisanie listu i

odpowiedź na pytania dotyczące Matki. O wypełnienie

pustych miejsc z „pierwszego tomu” jej życia.

Z wyrazami szacunku,

Margaret Dunn

* * *

Glasgow

3 sierpnia

Margaret!

Page 91: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Czy nie brałaś pod uwagę, że Twoja Matka zamknęła

ten tom nie bez powodu?

I znów, czy nie brałaś pod uwagę, że człowiek

samotny może nie chcieć, by zakłócano mu spokój?

Uwierz mi, nie chciałabyś usłyszeć tego, co mam do

powiedzenia na temat Elspeth. Czasami nawet długie lata

nie są w stanie wymazać rozczarowania.

Finlay Macdonald

* * *

Edynburg

Poniedziałek, 5 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Nie zamierzałam rozdrapywać starych ran.

Naprawdę. Nie chcę też wtykać nosa w wasze osobiste

sprawy. Chcę tylko lepiej poznać moją Matkę. I wierzę,

że Wuj jest równie ciekaw jej obecnej, jak ja jej

ówczesnej. Inaczej nie dostałabym odpowiedzi.

Dwukrotnie.

Więc aby odwdzięczyć się za Wuja przewidywaną

uprzejmość, powiem Wujowi coś o mojej Matce za

każdym razem, kiedy Wuj coś mi opowie. Coś za coś.

Szczerze oddana,

Margaret Dunn

Page 92: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Glasgow

6 sierpnia

Margaret!

Coś za coś. W okopach mawialiśmy „żyj i daj żyć

innym”. Kiedy Szkopy nie strzelali, i my nie strzelaliśmy.

Dawaliśmy im kilka chwil spokoju, a oni w zamian

dawali odrobinę wytchnienia i nam. Oczywiście

dowództwo tego nie pochwalało. Kazali nam strzelać

pierwszym, wiecznie trzymać wroga w pogotowiu.

Przekonać go, by dał nam spokój.

Jesteś upartą dziewczyną. Muszę Ci to przyznać. Jak

Elspeth. Była uparta jak mało kto, choć w domu z trzema

chłopakami pewnie musiała taka być.

Coś za coś. Nigdy nie uważałem, że dowództwo ma

rację.

Finlay Macdonald

Page 93: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

9 Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

10 września 1914

Droga Sue!

Bardzo chciałbym znać jakiś dobry żart czy zabawną

historyjkę, by Ci ją opowiedzieć.

Miałaś jakieś wieści od męża? Wiesz już, czy

wysyłają go na kontynent? Możesz być spokojna

przynajmniej o to, że na Skye jesteś bezpieczna. I jestem

za to wdzięczny Bogu.

Sue, być może, mówiąc to, złamię etykietę, ale serce

pęka mi na wieść, że straciłaś dziecko. Chciałbym znać

właściwe słowa na pociechę, ale wiedz, że one są w moim

sercu.

Nie mam więcej swoich zdjęć w tej kraciastej

marynarce, ale obiecuję, że kiedy następnym razem kupię

sobie jakieś śmieszne wierzchnie okrycie, będziesz

pierwszą osobą, której wyślę fotografię. Niemal kusi

mnie, by wyjść w tej chwili i kupić sobie jakieś specjalnie

dla Ciebie, jeśli tylko wywoła to Twój uśmiech.

Wiesz, nigdy wcześniej nie wspominałaś o swoim

mężu. Niby wiedziałem, że jesteś mężatką, skoro kazałaś

Page 94: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

tytułować się „Panią”, nie „Panną”, ale nigdy o nim nie

pisałaś. Zabawne, bo rozmawialiśmy w zasadzie o

wszystkim innym.

Proszę, informuj mnie na bieżąco. Mogę czytać

doniesienia gazetowe, ale stąd, zza oceanu, trudno się

zorientować, co się tam naprawdę dzieje.

Jestem przy Tobie,

David

* * *

Wyspa Skye

4 października 1914

Davidzie!

Otóż, wreszcie dostałam wiadomość od Iaina. Jego

batalion przebywa w obozie szkoleniowym w Bedford.

Spodziewa się, że lada dzień zostaną wysłani na front, ale

domyślam się, że większość ochotników tak mówi. Cóż

im pozostało prócz oczekiwania? Był to krótki list, w

którym Iain wesoło opowiadał o szkoleniu, o broni, i że

wszyscy mają nadzieję „załatwić paru szkopów”. Ani

słowa o mnie, o naszym domu czy o dziecku, które

straciłam.

Mój brat Finlay też się zaciągnął, w tym samym dniu

co Iain. Ci dwaj byli nierozłączni, kiedy dorastali, więc

logiczne jest, że razem ruszyli na wojnę. Matka nie

Page 95: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pozwala dołączyć do nich mojemu najmłodszemu bratu,

Williemu. To jej mały synuś i będzie go trzymała przy

sobie tak długo, jak zdoła, ale od kiedy Finlay poszedł,

Willie chodzi ponury jak noc. Zdaje się, że Màthair

popełniła błąd i puściła nie tego syna. Willie zawsze był

jej ulubieńcem, ale Finlay, kiedy już posmakuje świata,

może nie chcieć wrócić. Nie jest stworzony na

gospodarza czy rybaka. Sądzę, że jeśli wróci na Skye, to

tylko dla Kate.

Próbowałam pisać, chodzić na samotne spacery i

układać wiersze. Ale wszystkie wychodzą poplątane. Nie

takie, jak trzeba. Potrzebuję powrotu do normalności.

Muszę chronić swoje myśli przed tym wszystkim. Nie

mogę myśleć o Iainie, o Finlayu i o całej reszcie naszych

chłopców, którzy przygotowują się na walkę i śmierć.

Nie wiem, dlaczego nie opowiadałam Ci o mężu.

Chyba po prostu nigdy nie przystawał do naszych

rozmów. Teraz jednak jestem już znużona niemówieniem

Ci absolutnej prawdy o wszystkim.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

2 listopada 1914

Droga Sue!

Page 96: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Dobrze rozumiem, co czuje Twój brat Willie. Znasz

mnie, ja też nie byłbym szczęśliwy, pozostając w domu,

kiedy wszyscy inni poszli na wojnę. Ja też pragnąłbym

przygody.

Wiem, może to niewiele, ale zacząłem spisywać

bajki, które opowiadałem Florence. Dołączam jedną z

nich do tego listu – „Ser Mysiego Króla”. Florence

uwielbia ser! Pomyślałem, że opowiastka może Cię trochę

rozerwać – ot, coś, co pomoże spędzić czas. Ale nie ma

zakończenia. Nie bardzo wiem, jak ją zakończyć. Może

Ty masz pomysł?

Zaczął się kolejny semestr i czuję się trochę

pewniejszy siebie, bo wykładałem już te wszystkie lekcje.

Właśnie skończyliśmy omawiać historię chemii

(począwszy od alchemików, a potem Lavoisier,

Mendelejew i tak dalej). Moi uczniowie złożyli wprost

fatalne wypracowania. I pomyśleć; będą kolejną

generacją mężów stanu i prawników, a nie potrafią nawet

skonstruować poprawnego eseju! Tak czy inaczej, kiedy

je czytałem i dumałem, że ja sam (mam nadzieję!)

pisałem w ich wieku odrobinę lepiej, nie mogłem nie

pomyśleć o Tobie.

Sue, musisz znów zacząć pisać. Nie próbuj się

zmuszać, ale zatknij ołówek i kartkę za pasek, żebyś –

kiedykolwiek i gdziekolwiek wróci do Ciebie natchnienie

– mogła się zatrzymać i pisać. Emerson powiedział:

„Geniusz to aktywność, która odwraca rozkład rzeczy”, i

mówił właśnie o poezji. Jestem przekonany, że jeśli

Page 97: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zaczniesz pisać, to właśnie będzie to, co pomoże Ci

wrócić do normalności, której tak pragniesz.

A już na pewno nie przestawaj pisać do mnie, choćby

nie wiem co. Może dla Ciebie to nie poezja, ale dla mnie

Twoje listy zawsze nią były.

Czekając na poezję,

David

* * *

Wyspa Skye

29 listopada 1914

Drogi Davidzie!

Och, uważam, że ta okropna dziewczynka powinna

pozostać myszą na zawsze! Włazić na stół, żeby dosięg-

nąć chleba leżącego na drugim końcu? Mam nadzieję, że

Twoja siostrzenica ma lepsze maniery.

Jeśli jednak nie możesz pozostawić Lottie w postaci

myszy, co możesz jej zrobić? Oczywiście oprócz złapania

przez Panią Sowę i przerobienia na mysi mus. Lottie musi

dostać jakąś nauczkę. Może coś związanego z plackami

jej mamy stygnącymi na parapecie? (Och, co za

pokusa…). A może powinna w jakiś sposób uratować

Mysiego Króla i w ten sposób zasłużyć sobie na jego

dozgonną wdzięczność? Może zakocha się w Mysim

Królu? Nie wiem tego na pewno, ale ktoś w złotej,

Page 98: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

aksamitnej szacie i miniaturowych butach pewnie robi

wrażenie. Zupełnie jak ktoś w kraciastej marynarce. Nie

zdziwiłabym się, gdyby się zakochała.

Ucieszysz się zapewne, że skleciłam parę wierszy.

Posłuchałam Twojej rady i zaczęłam nosić ze sobą notes i

ołówek, i któregoś ranka przy myciu podłogi (jakże

przyziemne są czasami te zajęcia!) pojawił się pomysł.

Usiadłam na mokrej podłodze, nie zważając, że stygnie

mi woda, i napisałam wiersz. Nie jest to może ten

„geniusz” Emersona, ale w tamtym momencie zdawał się

ujmować moje myśli.

Teraz, kiedy Iaina nie ma, musiałam przejąć wiele

jego obowiązków. Wczoraj wiatr zerwał jedną z lin,

którymi mocujemy strzechę na dachu. W nocy snop

słomy obluzował się i wypadł, a rano przywitała mnie w

kuchni śnieżna zaspa. Żałuj, że nie widziałeś mnie na

dachu trzymającej się jedną ręką, jak członek plemienia

Bandar-Log z Kiplinga, podczas gdy drugą ręką

usiłowałam przywiązać snop słomy. Kiedy wróciłam do

domu, brwi i rzęsy miałam zmrożone razem i musiałam

ssać palce, by ogrzać je choć trochę i ugotować sobie

wodę na herbatę. Zajmuję się teraz takimi pracami, że

niemal codziennie noszę spodnie. Wiem, że Iain nie

myślał o tym, kiedy postanowił odejść, by gonić swoje

chłopięce mrzonki o chwale.

Ale wiesz, Davey, wieczory są najgorsze. Siedzę

przy ogniu z robótką albo nieprzeczytaną książką na

podołku i nie umiem powstrzymać natłoku myśli, nie

Page 99: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

potrafię nie nasłuchiwać każdego trzasku czy

skrzypnięcia. Próbuję kłaść się wcześnie, żeby nie musieć

myśleć i czuć samotności, ale nie mogę zasnąć.

Przyznaję, że wyciągałam wszystkie Twoje stare listy i

czytałam je na nowo, czasami zasypiałam przykryta

Twoimi słowami. Dzięki temu czuję, że naprawdę jesteś

tutaj i że nie jestem sama. Wyobrażam sobie, że

rozmawiamy. To absurd, wiem, skoro nigdy nie

rozmawialiśmy naprawdę i nie wiem nawet, jak brzmi

Twój głos. A tak przy okazji, zdajesz sobie sprawę, jak

pretensjonalnie brzmiały Twoje pierwsze listy do mnie?

Chyba naprawdę chciałeś na mnie zrobić wrażenie.

Nareszcie czuję się zmęczona, więc chyba skończę

pisać i zdmuchnę świecę. Jeśli juto pogoda się utrzyma,

będę mogła wysłać ten list, ale zdaje się, że ostatnimi

czasy poczta idzie dłużej.

Elspeth

* * *

Terre Haute, Indiana, USA

23 grudnia 1914

Droga Sue!

Jestem w Terre Haute; spędzam święta u Evie, Hanka

i Florence. Dostałem Twój list, kiedy wychodziłem już na

stację, i bardzo mnie ucieszyło, że miałem tak przyjemną

Page 100: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

lekturę do pociągu. Cóż za epistoła; zimowe wieczory na

Skye rzeczywiście chyba są długie.

Twoje sugestie pomogły mi dokończyć „Ser Mysiego

Króla”, więc teraz przesyłam zakończenie tej opowiastki

dla Twojej krytyki (aprobaty?). Przeczytałem całą bajkę

Florence, która zaczęła podskakiwać i krzyczeć: „Jesce!

Cytaj jesce raz!”. Jeśli uda mi się wywołać podobną

reakcję u Ciebie, będę usatysfakcjonowany.

Jestem zaskoczony, słysząc z Twoich ust o

„chłopięcych mrzonkach o chwale”, choć zawsze tak

unikałaś etykietek opartych na płci. Tutaj, u nas, słyszę,

że równie wiele kobiet jak mężczyzn gromi prezydenta

Wilsona, że trzyma Stany z dala od europejskiej burzy.

Ameryka od dłuższego czasu nie zaznała wojny; aż

rwiemy się do bitki.

Zaledwie wczoraj wieczorem przy kolacji Evie

wygłosiła spokojną tyradę przeciwko Wilsonowi. Nasz

dziadek walczył pod koniec wojny secesyjnej i

wyrośliśmy na jego opowieściach. Ten to potrafił

opowiadać! W niczyich innych relacjach wojna nie była

tak niepodobna do wojny. Oczarowywał nawet małą Evie

do tego stopnia, że przylepiała sobie sztuczne wąsy i

przez całe lato bawiła się ze mną w kawalerię.

Choć ojciec nie miał żadnej wojny, kiedy był w

kwiecie wieku, i tak trzymał się z dala od armii, ku

wiecznemu rozczarowaniu swojego ojca. Nie wiem, czy

dziadek kiedykolwiek mu to wybaczył. Uważał żołnierkę

i wojnę za obywatelski obowiązek; ojciec uważał je za

Page 101: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

samobójstwo. Jeśli Stany przystąpią do tej wojny, być

może zaciągnę się na złość papie.

Dość, zapewne potrzebujesz weselszych tematów.

Evie wystarczająco zepsuła już świąteczny nastrój

gadaniną o wojnie. Hank jest gotów posłać ją na noc do

stodoły. Życzę Ci najweselszych świąt Bożego

Narodzenia, Sue. Być może czujesz się samotna w swojej

małej chatce, ale wiedz, że ktoś o Tobie pamięta i myśli w

te święta.

David

* * *

Wyspa Skye

21 stycznia 1915

Drogi Davey!

Przesyłam Ci spóźniony noworoczny i gwiazdkowy

prezent. Moją najnowszą książkę! Twój list i pudełko

świeżo wydrukowanych egzemplarzy od mojego

wydawcy przyszły tego samego dnia, więc otrzymasz

jeden z pierwszych, jakie ujrzały świat. Dziwnie czyta mi

się teraz te wiersze – wszystkie zostały napisane przed

wojną. Są tak inne od tematów mojej najnowszej poezji.

Nie ma już kwiatów, chmur, letnich dni. Teraz piszę o

mroczniejszych kwestiach i emocjach: o samotności,

gniewie, ciemnych zimach. Nie wiem, czy to dobrze, ale

Page 102: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przynajmniej pomaga mi to „pogromić moje smoki”, jak

to mówią.

Tak rzadko dostaję wieści od Iaina, że chyba

oszaleję. Naprawdę, więcej dowiaduję się o nim od

Finlaya. Bogu niech będą dzięki za brata, który pisuje

listy. Szczerze mówiąc, być może już oszalałam, bo

rozważam przeprowadzenie się do domu rodziców na

czas nieobecności Iaina. Przedwczoraj poślizgnęłam się

na lodzie i skręciłam kostkę. Na szczęście byłam w

mieście na zakupach i ktoś odprowadził mnie do lekarza,

ale zaniepokoił mnie ten incydent. Bo gdyby wydarzył

się, kiedy byłam sama w domu? Nie mam telefonu i

zostałabym bez żadnej pomocy, dopóki ktoś nie wpadłby

przypadkiem z niespodziewaną wizytą.

Mam też serdecznie dość wszystkich obowiązków.

Wystarczająco ciężko jest prowadzić gospodarstwo, kiedy

pomaga cała rodzina, ale w pojedynkę? Mam wrażenie, że

wszystko wokół się rozpada. Na dachu pękła kolejna lina.

Znów wdrapałam się na górę i okazało się, że wszystkie

są słabe. Nie wiem, czy zapleśniały, czy podziobały je

ptaki, czy może marna ze mnie powroźniczka; tak czy

inaczej strzępią się i rozłażą. Pytam Cię, Davey: co

publikowana poetka robi w środku zimy na strzesze

chałupy, z wrzosową liną w zębach? Czy nie powinnam

siedzieć w skórzanym fotelu w jakiejś bibliotece, przy

buzującym ogniu? Czy i ty byś tam był?

Podobało mi się zakończenie „Sera Mysiego Króla”.

Lottie dorasta, uczy się dzielić i mówić „dziękuję”. Wciąż

Page 103: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

uważam, że byłoby wspaniale, gdyby zakochała się w

Mysim Królu, mimo kraciastej marynarki. Co Lara sądzi

o tym opowiadaniu?

Uważaj na siebie,

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

16 lutego 1915

Droga Sue!

Nie uwierzysz, ale wysłałem jedną z moich bajek do

gazety! Nie spodziewam się szybkiej odpowiedzi, ale

pomyślałem, że będziesz ze mnie dumna, wiedząc, iż

zebrałem się na odwagę i pokazałem ludziom „Bal

wróżek o zmierzchu”. Bez Twojej zachęty nigdy nie

zacząłbym spisywać tych historyjek. Co sprawiło, że Ty

wysłałaś po raz pierwszy swoje poezje?

Twoja nowa książka jest cudowna! I dostałem nawet

autograf. Zaliczam się teraz do „drogich przyjaciół”?

Rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc o lekkości

tematów (oczywiście nie czytałem żadnego z Twoich

nowszych wierszy), ale być może wszyscy w takich

czasach potrzebujemy czytać o kwiatach, chmurach i

letnich dniach.

Wróciłem już do szkoły po świętach. Przynoszę

Page 104: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

moim uczniom gazety do czytania. Przekonałem się, że są

żałośnie niedoinformowani na temat tego, co się dzieje w

Europie. Jeśli Wilson dopuści nas do tej wojny, niektórzy

z moich starszych uczniów mogliby się już zaciągnąć.

Teraz przynajmniej nie będą myśleli, że Bałkany leżą

gdzieś koło Szwecji.

Odpowiadając na Twoje pytanie, nie wiem, co Lara

sądzi o „Serze Mysiego Króla”. Nie czytała żadnego z

moich opowiadań. Mówiąc szczerze, sam nie bardzo

wiem, co czytuje. Próbowałem pożyczać jej niektóre z

moich ulubionych lektur, ale oddaje mi je, kwitując jako

„chłopięce książki”. Ostatnio przyłapuję ją tylko na

czytaniu magazynów o modzie i list gości, jako że

planujemy ślub. Potem powinna mieć chyba więcej czasu

na relaks z książką. Prawda?

Przeprowadzasz się do rodziców – życzę Ci

powodzenia. Jesteś dzielną kobietą! Ja tutaj nie mogę się

doczekać czegoś wręcz odwrotnego.

David

* * *

Wyspa Skye

8 marca 1915

Drogi Davidzie!

Wkrótce po napisaniu do Ciebie dostałam list od

Page 105: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Iaina z informacją, że nareszcie zostają wysłani na front i

wyruszają w piątek. Oczywiście list dostałam w piątek

rano, więc już ich nie było.

Dlaczego nie mógł przysłać telegramu? Może

zebrałabym się na odwagę i wsiadła na ten piekielny

prom, żeby jeszcze raz zobaczyć męża. Ostatni raz

widziałam go tamtego dnia tuż po wypowiedzeniu wojny,

ponad pół roku temu. Wiem, że przez ten czas miał

przepustkę, bo Finlay był w domu z wizytą. Kiedy jednak

zapytałam go o to, odparł, że nie miał dość pieniędzy na

podróż z Bedford aż na Skye. Doprowadza mnie do

wściekłości! Mam skromną sumkę odłożoną ze sprzedaży

książek, ale Iain uparcie odmawia wzięcia z nich choćby

centa. A wystarczyło, żeby zostawił swój upór w bagażu i

poprosił o kupno biletu do domu, by się pożegnać. Teraz

jest na froncie i kto wie, czy go jeszcze zobaczę?

Poza tym mam się całkiem dobrze. Tu na Skye nie

odczuwamy wojny tak jak wielkie miasta. Wdowa po

moim bracie, Chrissie, mieszka w Edynburgu i pisze, jak

bardzo zaczyna brakować produktów spożywczych. My

przynajmniej mamy tu swoje plony i tyle mleka, ile dadzą

nasze krowy. O tej porze roku zawsze jest trochę trudniej,

kiedy czekamy na świeżą zieleninę i owoce, ale ciągle

mam spory zapas rzodkwi, brukwi, ziemniaków i

wędzonych ryb, więc nie mogę narzekać. Kończy mi się

za to herbata, więc parzę fusy drugi raz, kiedy tylko się

da. Cukier bardzo zdrożał, ale przecież nie piekę ostatnio

tortów z marcepanem ani cukrzonych ciastek.

Page 106: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Więc Iain jest we Francji, a poza tym nie wiem, co

się dzieje. Modlę się tylko, żeby on i Finlay pilnowali się

nawzajem, tak jak zawsze. Modlę się, by byli bezpieczni.

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

29 marca 1915

Nie mam pojęcia, co powiedzieć. Próbuję postawić

się w Twojej sytuacji, zrozumieć Twoje emocje, by

poczuć to co Ty, a nie tylko współczuć. Zwyczajnie nie

potrafię. Przykro mi.

Właściwie powinienem szczotkować poranny surdut i

trenować przemówienie, bo do wesela już niedaleko. A co

robię zamiast tego? Siedzę przy biurku i piszę do Ciebie,

Sue. Wiem, że powinienem być bardziej podekscytowany

zbliżającym się ślubem, ale cóż, to chyba naturalne czuć

lekki niepokój. Nie żebym wątpił w swoją decyzję… ale

czuję niejakie wątpliwości co do całej tej imprezy. Lara

jest wystarczająco podekscytowana za nas oboje. Wydaje

się tak pochłonięta przymiarkami sukni ślubnej i

szeptanymi konferencjami z przyjaciółkami.

Nie znam wszystkich uknutych planów. Wiem tyle,

że będą tam wszyscy przeszli, obecni i przyszli znajomi.

Prawdopodobnie podamy całe półmiski przekąsek, które

wrócą do kuchni niemal nietknięte, i dwa razy więcej

Page 107: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pieczonych mięs, niż nasi goście zdołaliby pomieścić w

brzuchach. Wszystkie kobiety będą ubrane zbyt

elegancko i zesznurowane zbyt mocno, by w ogóle

cokolwiek skubnąć. To wszystko zostanie spłukane taką

ilością szampana, że można by nim napełnić kilka wanien

– to będzie jedyna część uczty konsumowana przez gości

z entuzjazmem – a na koniec przyjdzie runda ciast i

ciastek tak słodkich, że każdy dentysta zapłakałby na ich

widok. A po tym wszystkim jeszcze miesiąc miodowy.

I nie mogę przestać myśleć o Tobie, Sue, jak siedzisz

sama przy ogniu w swojej chacie i „nie narzekasz” nad

wędzoną rybą i ziemniakami, słomkową herbatą i

niesłodkim ciastem. Przyznaję się do lekkich wyrzutów

sumienia; całe to ekstrawaganckie obżarstwo i lenistwo,

kiedy Ty i chłopcy na froncie robicie tak wiele, dostając

w zamian tak mało. Gdyby ktoś mnie spytał, gdzie

wolałbym być w dniu mojego ślubu – w sali pełnej

obcych, próbując wepchnąć w siebie swoją porcję

frykasów, czy sam na sam z Tobą w Twoim domu, przy

cienkiej herbacie – wiem, co bym wybrał.

David

* * *

Wyspa Skye

17 kwietnia 1915

Davidzie!

Page 108: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Przeprowadziłam się do domu rodziców. Samotne

mieszkanie zaczęło mnie trochę przerastać, i to pod

wieloma względami. Niemal codziennie siedziałam na

poczcie, czekając na wiadomości, ale zrozumiałam, jakie

to żałosne. Złe wieści zawsze znajdą człowieka, choćby

uciekł na koniec świata.

Poza tym utrzymanie domu zanadto mi ciążyło.

Podjęłam jednak śmiałą decyzję o budowie nowego –

nowoczesnego, kamiennego budynku z łupkowym

dachem i kominem. Mam zasiłek rozłąkowy ze względu

na Iaina, a jego nie ma tutaj, by mi zabronić. Zatrudniłam

już murarzy i cieśli. Przesyłam ci mały szkic tego, co

planuję. Starą, kurną chatę zostawię zwierzętom. Dość

dzielenia domu z drobiem!

Od dłuższego czasu nie miałam wieści od Iaina.

Gdyby sytuacja nie była tak ponura, śmiałabym się, bo

więcej listów dostaję od człowieka, którego nie widziałam

na oczy, niż od własnego męża. Ale, jak to mówią, brak

wieści to dobre wieści.

Wiem, że nie wspomniałam o tym w ostatnim liście,

ale oczywiście dumna jestem, że wysłałeś swoje

opowiadanie do gazety. Wiesz już coś? Proszę, daj znać,

co z tego wynikło.

Pytałeś, jak zebrałam się na odwagę, żeby wysłać

swoje poezje. Otóż, dzięki Finlayowi. Kiedy dorastaliś-

my, żadne z nas nie było nigdy zadowolone z życia.

Siadywaliśmy na plaży – on rzeźbił, ja albo szkicowałam,

Page 109: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

albo pisałam. Wbijaliśmy oczy w horyzont i nie

potrzebowaliśmy słów. Ale potem on dorósł na tyle, by

Papa zabrał go na łódź. Więc wypływał na połów,

zostawiając mnie na brzegu. Zawsze przywoził mi

kamienie, które znalazł, bym czuła się, jakbym była z

nim. Ale ja wiedziałam, że choć on odpływał niemal

każdego ranka, nie była to żadna ucieczka. Fakt, że został

rybakiem, przywiązał go do tej wyspy. Wiedział, że nie

będzie mógł odejść. Kazał mi więc przyrzec, że wyślę

moje wiersze, że spróbuję posłać coś z siebie w świat. On

był jak w pułapce, ale ja mogłam wziąć sobie całą resztę

świata.

Przez tydzień co noc włamywałam się do szkoły, by

skorzystać z drogocennej maszyny do pisania dyrektorki,

i stukałam w nią, aż wystukałam plik wierszy nadających

się do wysyłki. W tym przypadku wyszło na to, że

zbrodnia popłaca. Reszta, jak to mówią, to już historia!

Jeśli w to uwierzysz, miałam zaledwie siedemnaście lat.

Mój wydawca wykazał zdumiewającą cierpliwość dla

mnie i mojego samotniczego trybu życia, ale w zeszłym

tygodniu przysłał mi przedziwny list. Już wieki temu

prosił o moje zdjęcie, by móc je umieścić na pierwszej

stronie jednej z książek. Nareszcie stwierdził, że skoro ja

nie mam fotografii do przesłania, to on przyśle do mnie

fotografa! Czekam jeszcze na ostateczne potwierdzenie,

ale wygląda na to, że przyjedzie za dwa tygodnie. Nawet

nie wiesz, jak się denerwuję, Davey! Nigdy wcześniej nie

miałam robionego zdjęcia; nigdy nie widziałam siebie

Page 110: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

cudzymi oczami (czy też cudzym obiektywem). Nie mam

pojęcia, w co się ubrać. Nie chcemy wszak, by świat

rozczarował się jedyną fotografią Elspeth Dunn.

Prędzej czy później będziesz musiał się zdecydować,

co z tym ślubem, mój drogi. Musisz zdecydować, czy

chcesz być na promie, kiedy wyruszy, czy lepiej Ci na

solidnym nabrzeżu. A wiem, że nie jesteś człowiekiem,

który zadowoliłby się patrzeniem, kiedy prom odpływa w

siną dal. Ale może to nie Twój prom. Może nie płynie

tam, dokąd Ty chcesz się udać. Podejmiesz właściwą

decyzję. Myślę, że już wiesz, jaka ona jest.

E.

* * *

Chicago, Illinois, USA

9 maja 1915

Droga Sue!

Wygląda na to, że radzisz sobie nieźle mimo braku

wieści z frontu. Kto wie, może ja będę mógł zdać Ci

relację z pierwszej ręki, jeśli Wilson nareszcie ulegnie. Po

„Lusitanii” wszyscy tutaj wyją o niemiecką krew. Na tym

statku zginęło tysiąc dwieście osób, które nie miały nic

wspólnego z tą wojną. Jak to napisałaś w swoim

pierwszym liście? My tu, w Stanach, wszyscy jesteśmy

rabusiami i kowbojami. Jeśli wybierzemy się do Europy,

Page 111: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niech Kaiser ma się na baczności!

Semestr kończy się powoli i mam nadzieję, że moi

uczniowie opuszczają klasę odrobinę lepiej przygotowani

na taką możliwość. Wielu wciąż uważa tę wojnę za

problem Europy, ale całkiem liczna grupa rozumie, że to

coś większego. Minęły czasy, kiedy nasze kraje żyły w

izolacji. Mamy dwudziesty wiek. To, co dotyczy jednego

kraju, dotyczy nas wszystkich. Teraz moi uczniowie

rozumieją, że warto walczyć o świat.

Naprawdę zebrałaś się na odwagę i wysłałaś swoje

wiersze, mając zaledwie siedemnaście lat? Sue, jesteś

niesamowita! I – jeśli nie pogniewasz się za te drobne

obliczenia – młodsza, niż sądziłem, jak na kogoś tak

dystyngowanego. Siedemnaście, kiedy zaczęłaś, a więc,

wnioskując po dacie wydania Twojego pierwszego

tomiku, teraz zaledwie dwadzieścia siedem. Żartujesz

sobie, że jesteś „stara”, ale dzielą nas tylko cztery lata.

Mam nadzieję, że Twoja sesja fotograficzna się

udała, jeśli miała już miejsce, i że nie musiałaś założyć do

niej swoich starych spodni czy też fotografować się wśród

owiec. Bardzo chciałbym zobaczyć rezultat.

David

* * *

Wyspa Skye

29 maja 1915

Page 112: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Och, Davey, ta głupia, głupia wojna!

Pod Festubert była wielka bitwa. Batalion, w którym

służy większość chłopców ze Skye, był w samym

centrum piekła. Niemal każda znajoma rodzina straciła

syna, męża czy ojca – pożarła ich wściekła paszcza tej

wojny, i to w tej jednej bitwie.

Mój brat Finlay został dość poważnie ranny. Pocisk

upadł tuż przed nim; na szczęście nie trafił w niego, ale

odłamki poszarpały mu lewą nogę. Był dosłownie o krok

od katastrofy. Màthair pojechała do niego – zasłużył sobie

na powrót do „mateczki ojczyzny”, jak to mawiają nasi

żołnierze, i leży w szpitalu w Londynie. Ja nawet poszłam

z nią na przystań i niewiele brakowało, bym wsiadła na

prom. Ale nie zdołałam. Nawet dla Finlaya. Płakałam w

rękaw, że taki ze mnie tchórz, a potem napisałam dla

niego wiersz na chusteczce. Mam nadzieję, że powie mu

to, czego ja nie mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że

będzie wiedział, jak bardzo go kocham. Czekam tutaj, na

Skye, na list od Màthair, i modlę się, by nie było tak źle,

jak sobie wyobrażam.

Iain też został ranny, ale nie na tyle poważnie, by

dostać przepustkę z okopów dłuższą niż parę dni. Nawet

do mnie nie napisał, przysłał tylko gotową pocztówkę

Służby Polowej, na której wykreśla się niepotrzebne

zdania. Dostałam więc taką poszatkowaną wiadomość:

„Zostałem przyjęty do szpitala / ranny / i miewam się

dobrze”. Zaraz potem przyszedł list od niego, krótka

Page 113: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

notka, w której potwierdzał, że nic mu nie jest – ledwie

draśnięcie w bark, nic godnego zmartwienia – ale czy

mogłabym mu przysłać papierosy?

I wiesz, co jest dziwne, Davey? Ja się naprawdę nie

martwię, a w każdym razie nie o Iaina. Czuję się jakby

pusta. Owszem, samotna, ale to uczucie nie jest ostatnio

niczym niezwykłym. Trochę jakby tęsknię, choć za czym,

nie wiem. Nie czuję jednak smutku ani gniewu, strachu

czy niepokoju. A przynajmniej nie w tej chwili.

Modlę się, by Stany nie wmieszały się w to wszystko.

Siedź, gdzie jesteś, Davey. Nie dajcie się sprowokować

temu podwórkowemu chuliganowi. Nie chcę mieć

powodu, by zacząć się martwić.

Pełna nadziei,

Elspeth

* * *

Chicago, Illinois, USA

15 czerwca 1915

Droga Sue!

Dlaczego dzieje się tak, że zawsze brakuje mi słów,

kiedy potrzebujesz ich najbardziej? Gdyby moje myśli o

Tobie w tej chwili dały się łatwo przełożyć na słowa,

wzięłyby cię w ramiona i mocno uściskały. Jak się miewa

Finlay?

Page 114: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Chaos w Europie zdaje się odzwierciedlać chaos w

moim własnym życiu. Po pierwsze, mąż Evie

rozchorował się. Z początku nie wyglądało to poważnie,

ale dochodził do siebie dość długo. Florence mieszka

teraz u moich rodziców. Możesz sobie wyobrazić, jak

Evie trzęsie się o jej zdrowie. Kiedy tylko Hank dostał

odrobinę gorączki, odesłała małą z domu.

Przesunąłem ślub na później. Lara jest wściekła.

Powiedziałem jej, że nie na miejscu byłoby urządzanie

radosnych uroczystości, kiedy Hank jest taki chory.

Chyba nie uwierzyła, że to był mój jedyny powód.

Prawda jest taka, że ja sam w to nie wierzę. Być może

masz rację. Być może to po prostu nie jest mój prom,

choć nie spodziewam się, by Lara była z tego

zadowolona.

Jak to mówią? Nieszczęścia chodzą trójkami? Jeśli

choroba Hanka jest pierwszym, a mój przesunięty ślub

drugim, to trzecim musi być fakt, iż poproszono mnie,

bym nie wracał na swoją nauczycielską posadę w nowym

roku szkolnym. Byli bardzo grzeczni, ale tak czy siak

zostałem wylany. O ile się zorientowałem, rodzice mieli

pretensje, że przynosiłem gazety, mówiłem o „Lusitanii” i

innych okropnościach. Mamusia i tatuś nie chcieli, żeby

ich ukochane skarby wiedziały, jak okropnym miejscem

jest świat. I takie są skutki: próbowałem edukować i

zostałem zwolniony za to, że robiłem to zbyt dobrze.

„Trzymaj się pan tablicy Mendelejewa”, usłyszałem.

Nie miałem też szczęścia z „Balem wróżek o

Page 115: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zmierzchu”. Odesłali mi go z gazety z bezosobowym

liścikiem, w którym napisali, że nie odpowiada ich

potrzebom i „z żalem odmawiają”. Odmowa to odmowa.

Więc, jak widzisz, doznaję porażek na wszystkich

frontach.

Ale cóż, chyba nic nigdy nie osiągnięto bez odrobiny

wytrwałości. Wyznaczę nową datę ślubu, znów zacznę

przeglądać ogłoszenia o pracy, wyślę swoje opowiadanie

do innej gazety. Nie byłbym „Mortem”, gdybym ugiął się

przed odrobiną trudności. Spadłem z rynny i złamałem

nogę, ale, jak wiesz, już parę miesięcy po tym drobnym

incydencie wspinałem się na tę samą rynnę.

W moim życiu wydarzają się jednak również

pozytywne rzeczy, i jedną z nich jest to, że nareszcie

wyniosłem się od rodziców. Harry wynajął mieszkanie po

powrocie do Stanów i wprowadziłem się do niego. Czuję

się, jakbym znów był z nim w Anglii.

Druga dobra rzecz w moim życiu to Ty.

Mam nadzieję, że Twoje sprawy obróciły się już na

lepsze, droga Sue.

Myślę o Tobie,

David

* * *

Wyspa Skye

2 lipca 1915

Page 116: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Drogi Davidzie!

Finlay stracił nogę. Odcięli część poniżej kolana, ale

to i tak więcej, niż ktokolwiek chciałby stracić. Nie

zdobył się na odwagę, by napisać o tym Màthair w liście.

Oczywiście dla niej to nie ma znaczenia. Dziękuje Bogu,

że przeżył. Wszyscy dziękujemy. Na czas

rekonwalescencji i rehabilitacji przeniesiono go do

szpitala w Edynburgu; wróci na Skye, kiedy dopasują mu

protezę. Nie będziemy mogli wędrować po górach, jak

kiedyś, ale przynajmniej odzyskam brata.

Bardzo się martwiłam, czytając Twój list; brzmiał tak

poważnie. Spotkało Cię tyle przykrych spraw, dość, by

przygasić radość nawet najbardziej niezłomnej osoby. Z

ulgą przeczytałam, że wciąż uważasz się za tego samego

„Morta”, chłopaka, który potrafi wspiąć się po rynnie z

workiem wiewiórek i sercem pełnym swawoli. Gdyby

mój Davey nie był radosny i roześmiany w szponach

niebezpieczeństwa, to nic na świecie nie byłoby w

porządku. Niby dzięki komu zdołałam zachować pogodę

ducha w tym wszystkim? Dzięki komu udało mi się

utrzymać na powierzchni w tym morzu chaosu?

Sesja fotograficzna udała się całkiem dobrze. Zanim

Màthair opuściła Londyn, posłałam jej przekaz pocztowy

i ubłagałam, by kupiła mi sukienkę – coś ładnego i

nowoczesnego. Widocznie posłałam jej za dużo, bo

przywiozła mi wygodną garsonkę z brązowej wełny,

łącznie z bluzką do kompletu, absolutnie praktyczną

Page 117: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

suknię (szarą jak szkockie niebo zimą) i nieznośnie

frywolną, różową sukienkę letnią. Ta różowa to zwiewny,

cienki fatałaszek i wydaje mi się okropnie nieskromna po

obszernych, bezkształtnych kreacjach, które nosiłam do

tej pory, ale czuję się w niej jak ubrana w tęczę i o wiele

lat młodziej, jakbym nigdy nie musiała się martwić o

żadne wojny.

Fotograf przekonał mnie do włożenia tej różowej

sukienki, mówiąc, że w niej wyglądam bardziej jak

poetka – użył słowa „eterycznie”. Oczywiście chciał

zrobić mi zdjęcie w plenerze, na tle tego, o czym piszę,

więc upozował mnie przy ogrodzie, na plaży i, tak,

Davey, nawet w towarzystwie owiec. Czułam się dość

głupio, bo któraż szkocka dziewczyna ubrałaby się w

zwiewną jak piórko sukienkę do pasania owiec czy

wspinania się po górach? Ale nie powinnam narzekać,

gdyż zdjęcie wyszło całkiem nieźle. Nie widać nawet, że

pod sukienką mam moje stare, czarne trzewiki. Matka

uprawia niewielki kwiatowy ogródek i wydaje mi się, że

zdjęcia zrobione tam właśnie wypadły najlepiej. Byłam

bardzo ciekawa swojej własnej twarzy na fotografii.

Nigdy wcześniej nie widziałam się w takim oderwaniu od

własnej osoby. Fotograf przysłał mi kilka odbitek, więc

proszę bardzo. Teraz widzisz, jak naprawdę wyglądam.

Mam nadzieję, że się nie rozczarowałeś.

Wczoraj wieczorem siedziałam przed chatą i

patrzyłam na wschodzący księżyc, z notesem i ołówkiem

na podołku. Powietrze w ogrodzie pachniało naparstnicą i

Page 118: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wiciokrzewem, i oczywiście słonawym aromatem morza.

Było nawet na tyle chłodno, że nie dokuczały mi muszki.

Màthair przyniosła mi termos z herbatą i poszła spać.

Zostałam na dworze całą noc. Miałam gorącą herbatę i

notes. Kto mógłby pragnąć czegoś więcej? Noc wydawała

się taka pełna znaczeń, taka przejmująca, była to jedna z

tych szkockich nocy, które pozwalają zrozumieć, czemu

niektórzy wciąż wierzą w duchy i skrzaty. Byłam

niespokojna, czekałam tam na coś, czego chyba nie

znalazłam. Kiedy Papa wyszedł rano na udój, znalazł

mnie śpiącą; leżałam na ławce pod domem „cała w

kroplach rosy, jak wróżka”, powiedział. Teraz już wiesz,

skąd biorę swoją poezję!

Wiesz, w tej chwili jestem zadowolona, ale to

zadowolenie jest kruche jak jajko. Chucham na nie,

staram się je ochronić przed wojennymi hałasami zza

kanału. Strasznie się boję, że w końcu coś huknie tam tak

głośno, że ten huk dotrze aż na moją małą wyspę.

E.

* * *

Chicago, Illinois, USA

21 lipca 1915

Droga Sue!

Twoje zdjęcie stoi na mym biurku, kiedy to piszę, i

Page 119: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

staram się wyobrazić sobie Ciebie, jak czytasz mój list.

Twój opis nie oddał Ci sprawiedliwości. Chyba nie muszę

Ci mówić, jak śliczna jesteś dla mnie.

Teraz, kiedy widziałem już Twoje zdjęcie, rozumiem,

dlaczego Twój Tato pomyślał, że wyglądałaś jak wróżka

śpiąca w ogrodzie. Gdybym nie był pewien, że jesteś

większa od mego kciuka, zgadywałbym, że Twoja

sukienka uszyta jest z płatków róży i pajęczyn.

Wyglądasz bardzo poetycko wśród tych wszystkich

kwiatów, a wyraz Twojej twarzy jest tak tęskny. O czym

myślałaś, kiedy robiono to zdjęcie?

Nie zdawałem sobie sprawy, że opowieści o moich

psotach i niemądrych wyczynach były dla ciebie tak

ważne – „utrzymały cię na powierzchni w morzu

chaosu”? Nigdy nie miałem nadziei, że moje numery

zaowocują czymś więcej niż zdrowym śmiechem czy

rundką wiwatów. Teraz czuję, że mam do pokonania

wysoko ustawioną poprzeczkę, ale, jak zwykle, jestem

gotów sprostać wyzwaniu. Jeśli uwierzysz…

Od chwili, kiedy napisałem powyższe zdanie, coś się

wydarzyło. Lara chciała zrobić mi niespodziankę i Harry

wpuścił ją do mojego pokoju. Dostrzegła list na moim

biurku. Porwała go i przeczytała, nim zorientowałem się,

co się dzieje. Nieodwołalnie zerwała zaręczyny, cisnęła

nawet pierścionek zaręczynowy do kosza na śmieci.

Twierdzi, że jej zdaniem jestem w Tobie zakochany i nie

będzie rywalizować z kimś, kto wygrywał przez cały

czas.

Page 120: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

I wiesz co, jak na dziewczynę, która nie skończyła

college’u, jest całkiem bystra.

David

* * *

Wyspa Skye

4 sierpnia 1915

Davey, och, Davey!

Nie powinieneś był pisać tego, co napisałeś. Gdybyś

nie napisał, ja nie byłabym w takiej rozterce. Mogłabym

żyć dalej, ukrywając moje sekrety. Żyłabym dalej,

spodziewając się, że owdowieję, szukając w gazetach

coraz to nowych list poległych. A ty wciąż byłbyś moim

wesołym korespondentem, wielbicielem mojej poezji i

interesującym przyjacielem. Zepsułeś to wszystko swoim

ostatnim listem. Teraz już nigdy nie będziesz po prostu

„interesującym przyjacielem”.

Co powinnam ci powiedzieć? Powinnam powiedzieć,

że to okropna bezczelność pisać do mężatki i stwierdzać,

że się ją kocha. Ale co chcę powiedzieć? Chcę

powiedzieć, że moim zdaniem nie napisałbyś tego,

gdybyś nie był w jakiś sposób pewien moich uczuć.

O czym myślałam, kiedy robiono mi to zdjęcie?

Chyba wiesz, Davey. Myślałam o Tobie.

Sue

Page 121: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Chicago, Illinois, USA

20 sierpnia 1915

Moja Kochana Sue!

Zdajesz sobie sprawę, z jakim niepokojem czekałem

na Twoją odpowiedź? Gdybym był hazardzistą,

postawiłbym sporo pieniędzy na to, że w ogóle nie

napiszesz. Jednak jakaś część mnie, która widziała znaki i

zwiastuny w każdym Twoim liście, część mnie, która nie

tylko czytała między wierszami, ale też nad i pod – ta

część była skłonna się założyć, że odpiszesz i będziesz

doskonale wiedziała, o czym mówię. Cieszę się, że ta

część wygrała zakład, bo nagroda jest o wiele większa.

I co teraz? Gdybyś mieszkała gdzieś niedaleko w

Chicago, zaprosiłbym Cię na kolację. A może nie. Cóż

można zrobić z zamężną kobietą, jeśli nie zostawić jej w

spokoju?

Widzisz, ja to sknocę. Cokolwiek „to” jest.

Widziałaś, jak ostatnio ponoszę porażki niemal w każdej

dziedzinie, do której się zabieram. Jestem człowiekiem,

który nie ma w sobie niczego prócz ikry. Dlaczego

miałabyś chcieć kogoś takiego?

Niepewny,

David

Page 122: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

6 września 1915

Davey, Davey, Davey!

Zamartwianie się nie leży w Twojej naturze.

Dlaczego tak usilnie nad tym myślisz? Przez ostatnie trzy

lata pozwoliliśmy sprawom toczyć się własnym biegiem i

wydarzyła się miłość. Czy musimy planować, co będzie

dalej? Czy w ogóle musimy to wiedzieć?

Zdajesz sobie sprawę, mam nadzieję, że nigdy nie

myślałam o Tobie jako o „człowieku, który nie ma w

sobie niczego prócz ikry”. Gdybyś Ty wiedział, jak

pomagasz mi funkcjonować, jak pomagasz mi wstawać

każdego ranka przez sam fakt, że myślisz o mnie. Dzięki

Tobie znów zaczęłam pisać, kiedy sądziłam, że moja

muza uleciała. Przypomniałeś mi, że nie jestem tylko

samotną pustelnicą. Mam teraz coś więcej. Mam Ciebie.

Naprawdę sądzisz, że musisz mi coś udowadniać?

Sądzisz, że musisz robić coś więcej niż tylko być? Tylko

o to Cię proszę. Po prostu bądź.

Myślę o Tobie,

Sue

* * *

Page 123: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Chicago, Illinois, USA

28 września 1915

Sue!

Tyle się tutaj wydarzyło. Nigdy nie zgadniesz – jadę

na front! Harry zobaczył ogłoszenie Amerykańskiej

Służby Polowej, która poszukiwała ochotników do

prowadzenia ambulansów dla francuskiej armii. Wilson

nie potrafi ruszyć tyłka i dopuścić nas, Amerykanów, do

wojny, więc musimy szukać własnych sposobów, by w

niej walczyć.

Pomyśl tylko! Pędzić autem tak szybko, jak potrafię,

z kulami gwiżdżącymi nad głową, i wozić rannych,

których życie zależy od mojej jazdy, tak brawurowej i

nieustraszonej, jak się da. Potrafisz wymyślić lepsze

zajęcie dla mnie? Nie poradziłem sobie jako nauczyciel,

ale to… to mogę robić.

Nie płacą nam, ale mam niewielki fundusz

powierniczy założony przez dziadka. Harry powiedział

już, że kiedy znajdziemy się we Francji, zrzucimy się do

wspólnej sakiewki, a jeśli nawet będziemy musieli

codziennie zajadać puszkowaną fasolę, czarny chleb czy

co tam jeszcze, to trudno. Od mojego ojca nie mogę się

spodziewać pieniędzy!

Wczoraj wieczorem poszliśmy we dwóch do moich

rodziców na kolację, by oznajmić im nowinę. Matka

Page 124: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

odeszła od stołu, ocierając oczy, a ojciec zapytał: „Na

litość boską, po co jedziecie do tej Francji?” Harry

rozsiadł się wygodniej na krześle i odparł: „Za diabła nie

wiem. Ale to będzie cholernie interesująca przygoda”, po

czym zasalutował ojcu kieliszkiem madery. Ojciec zrobił

się fioletowy na twarzy, aż pomyślałem, że dostanie

apopleksji.

Mamy tu jeszcze parę spraw do załatwienia. Musimy

się zaszczepić na tyfus, co potrwa dwa tygodnie, no i

czekamy na oficjalne listy z kwatery głównej

Amerykańskiej Służby Polowej, które musimy wysłać do

Departamentu Stanu. Potrzebujemy też listów

uwierzytelniających z naszych banków. Musimy

zgromadzić wyposażenie (porządne buty, swetry,

rękawiczki szoferskie), ale mundury dostaniemy w

Paryżu. No i zdjęcia! Potrzebuję chyba z tuzina odbitek

mojej paszportowej fotografii do prawa jazdy i kart

identyfikacyjnych. Tyle do zrobienia, i staramy się to

załatwić najszybciej jak się da.

Podpisaliśmy kontrakty na sześciomiesięczną służbę,

a po tym czasie możemy podpisywać kolejne,

trzymiesięczne. I Harry, i ja zadeklarowaliśmy, że mogą

na nas liczyć przynajmniej przez rok. Nie należymy do

ludzi, którzy robią coś połowicznie.

Sue, nareszcie czuję, że znalazłem cel w życiu, i nie

mogę się doczekać, kiedy będę na miejscu!

Pełen entuzjazmu,

Davey

Page 125: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

15 października 1915

Ty głupi, głupi chłopaku! Spodziewałeś się, że będę

się cieszyć z tego Twojego planu? Mając męża na froncie

i brata okaleczonego przez tę przeklętą wojnę? Na litość

boską, jakich słów się ode mnie spodziewałeś?

Nie rozumiem nawet, dlaczego to robisz. Co jesteś

winien Francuzom? Czy jakiejkolwiek innej nacji?

Dlaczego uważasz za swoją powinność mieszać się w

obłęd szalejący po tej stronie oceanu? Co każe Ci myśleć,

że ta wojna ma cokolwiek wspólnego z Tobą?

Zatrzymałeś się choć na chwilę, by pomyśleć o mnie

w tym wszystkim? O tym, że tak niedawno ofiarowałam

ci serce, ostrożnie, z wahaniem, nie ufając własnym

uczuciom, ale bezgranicznie ufając Tobie? A teraz

zdeptałeś je, tak Ci śpieszno, żeby uciec.

Chciałam tylko, żebyś był. Dlaczego odchodzisz?

* * *

Chicago, Illinois, USA

31 października 1915

Kochana Sue!

Page 126: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wiem, że się gniewasz; proszę Cię, nie bądź zła.

Pomijając nawet kwestie „powinności” i „patriotyzmu”,

czy mogłaś oczekiwać, że nie skorzystam z tej okazji, tej

najwspanialszej przygody?

Moja matka snuje się po domu z czerwonymi oczami,

pociągająca nosem. Ojciec wciąż się do mnie nie odzywa.

A mimo to czuję, że postępuję właściwie. Zawaliłem

college. Zawaliłem pracę. Do diabła, zawaliłem nawet

związek z Larą. Zaczynałem już myśleć, że na świecie nie

ma miejsca dla człowieka, którego największe osiągnięcie

wiąże się z workiem pełnym wiewiórek. Nikt wcześniej

nie chciał mojej brawury i impulsywności. Ale ty wiesz,

Sue, że to dla mnie najlepsze. Ty, właśnie Ty, która

zdajesz się wiedzieć o mnie wszystko, zanim ja sam to

wiem. Wiesz, że to jest to.

Jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku i muszę zaufać

matce, że wyśle ten list. Kiedy go przeczytasz, będę już

na statku gdzieś na Atlantyku. I choć dostalibyśmy zniżkę

na bilet, gdybyśmy popłynęli Linią Francuską, Harry i ja

płyniemy do Anglii. Na niego czeka tam Minna. A ja… ja

mam Ciebie. Jak rycerze z dawnych wieków nie możemy

ruszyć do bitwy bez pamiątki od ukochanej.

Wylądujemy w Southampton jakoś w połowie

listopada i jedziemy do Londynu. Sue, obiecaj, że tym

razem się ze mną spotkasz. Wiem, że łatwo mi o to

prosić, o wiele łatwiej niż Tobie opuścić Twoje

bezpieczne schronienie na Skye. Ale nie pozwól, bym

Page 127: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

poszedł na front, nie dotknąwszy Cię po raz pierwszy, nie

usłyszawszy, jak Twój głos wypowiada moje imię. Nie

pozwól, bym poszedł na front bez Twojego wspomnienia

w sercu.

Twój… zawsze i na zawsze,

Davey

* * *

TELEGRAM

G 8.25 SOUTHAMPTON

15 LIS 15

E DUNN WYSPA SKYE

JADE DO LONDYNU STOP

ZNOW BEDE W LANGHAM STOP

PRZESLE TELEGAM PO PRZYJEZDZIE STOP

D.

* * *

TELEGRAM

G 15.07 PORTREE

15 LIS 15

D GRAHAM HOTEL LANGHAM

CZWARTEK O POL DO SIODMEJ STACJA

KINGS CROSS SPECJALNY SZKOCKI EKSPRES

STOP

CZEKAJ NA MNIE KOCHANY STOP

Page 128: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

SUE

Page 129: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

10 Margaret

* * *

Edynburg

Środa, 7 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Moja matka jest skrytą osobą. Nie wiem, jaka była

przed moimi narodzinami, ale od kiedy ja ją znam, pilnie

strzeże swoich sekretów. Nigdy nie mówi o przeszłości,

może tylko o dzieciństwie. Nic o przyjaźniach, nic o

tęsknotach, nic o miłości czy stracie. Po prostu sunie

przez teraźniejszość.

Ma swoje zwyczaje, rzeczy, które robi co dnia. Ranki

spędza na spacerach. Wzdłuż brzegu Water of Leith.

Wokół parku Holyrood. Po plażach i dokach, zanim

wzniesiono na nich bunkry. Na najdalsze krańce miasta i

z powrotem. Niezależnie od pogody, od pory roku, ona

chodzi. Przynosi gałązkę kolcolistu tylko po to, żeby

położyć ją na poduszce i wąchać; przynosi pierwsze płatki

śniegu zimą, by pamiętać o obietnicy wiosny.

Kiedy już się naspaceruje, idzie do katedry Świętej

Marii i siedzi tam. Nie na mszy; chodzi tam, kiedy kościół

jest cichy, pusty, martwy. Wszyscy księża znają ją po

imieniu. Wiedzą, że przychodzi tylko po to, by siedzieć i

Page 130: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

chłonąć spokój katedry.

Ale ta wojna nagle wytrąciła moją matkę z

równowagi, bardziej niż kiedykolwiek za mojego życia.

Zanim zniknęła, zaczęła nosić w torebce Biblię. Nie

chodziła już tak daleko ani tak długo. Zaczęła się

rozpadać.

Wiem, że ta wojna jest przerażająca, szczególnie

kiedy przeżyło się już jedną. Ale dlaczego Mama?

Dlaczego teraz?

Margaret Dunn

* * *

Glasgow

8 sierpnia

Margaret!

Może pytanie powinno brzmieć „Dlaczego wszyscy

inni nie?” Dlaczego każdy człowiek powyżej

dwudziestego piątego roku życia nie zamiera z

przerażenia na samą wzmiankę o wojnie?

Elspeth nigdy nie zadręczała się przeszłością. Nawet

jako młoda dziewczyna zawsze zwracała twarz ku słońcu.

Ale nie potrafiła utrzymać uczuć na wodzy. Nasz brat

Alasdair zawsze powtarzał, że za mocno pragnęła, by

wszyscy ją kochali. I wtedy kochaliśmy.

Właśnie to był problem Elspeth. Za bardzo się

Page 131: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przejmowała. Kiedy wojna zaczęła zagrażać wszystkim

wokół niej, chwyciła się tego, co zdołała złapać, by

wyrwać dla siebie każdy skrawek szczęścia, jaki zdołała.

Jakby życie naprawdę na tym polegało. Naraziła się na

tragedię i dostała ją. Nikt z nas nie potrafił odwieść jej od

wyborów, których dokonała. I to dla mnie żadna

niespodzianka, że ta wojna przypomniała jej tamtą. Że

przypomniała jej czasy, kiedy rozbiła naszą rodzinę.

Finlay Macdonald

* * *

Edynburg

Piątek, 9 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

To o to chodzi? To dlatego Mama nigdy nie mówiła

o swoim życiu na Skye? To dlatego nie wspomniała, że

mam Wuja mieszkającego zaledwie o krótką przejażdżkę

pociągiem, w Glasgow? Co takiego moja bogobojna,

kochająca przyrodę matka zrobiła, że rozbiła rodzinę?

Czy to przez Sue?

Margaret

* * *

Glasgow

Page 132: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

10 sierpnia

Margaret!

Powinnaś zadawać te pytania jej. Ja nie potrafię Ci

pomóc. I nie znam nikogo o imieniu Sue.

Finlay Macdonald

* * *

Edynburg

Poniedziałek, 12 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Nie mogę zapytać jej. Jej nie ma. Odeszła.

W zeszłym miesiącu na naszej ulicy spadła bomba.

Szkód nie było wiele, nie licząc wybitych okien, ale w

rumowisku znalazłam listy, których nigdy wcześniej nie

widziałam. Całe pliki listów. Ten jeden, który

podniosłam, był zaadresowany do „Sue”, i podpisany

przez jakiegoś Amerykanina o imieniu Davey. Nie wiem,

kim są ci ludzie ani co było w pozostałych listach, bo

następnego ranka Mama zniknęła, a listy razem z nią.

Więc nie mogę jej zapytać. Nie mogę jej nawet

znaleźć. Czy szukałabym tajemniczych wujów, gdybym

nie była zdesperowana?

Margaret

Page 133: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Glasgow

13 sierpnia

Amerykanin? To o to chodzi? Po tylu latach wciąż

ten Amerykanin?

Wtedy nie potrafiłem odwieść jej od wyboru, którego

dokonała, i z pewnością nie potrafię tego teraz. Proszę,

nie pisz do mnie więcej.

Finlay Macdonald

* * *

Edynburg

Środa, 14 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Szło całkiem nieźle. Wuj Finlay rzucał mi strzępki

informacji o Mamie. Powiedział coś, że „rozbiła naszą

rodzinę”. A potem wspomniałam o liście i Amerykaninie

i przestał pisać. Nie wiem, co takiego powiedziałam!

Jakie miejsce ma ten Amerykanin w historii mojej Matki?

Co się stało przed laty?

Margaret

Page 134: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Londyn

10 sierpnia 1940

Kochana Margaret!

Napisałam dziesiątki listów, w których wyjaśniałam

Ci, dokąd pojechałam. Ale potem przejrzałam listy, które

przywiozłam ze sobą, i nawet nie wiem, czy siedzisz

jeszcze w Edynburgu. Być może już wyruszyłaś w

poszukiwaniu tajemnic.

Jednego z moich listów brakuje: tego, który

podniosłaś wtedy z podłogi. Dokładnie wiem, który to.

List, w którym niemądry, cudowny chłopak idzie na

wojnę, by udowodnić, że jest mężczyzną. W którym błaga

ukochaną kobietę, by wyruszyła w Nieznane. Do

Londynu, w jego ramiona – choć jedno i drugie równie

budziło w niej lęk. W którym stawia jej wyzwanie, by mu

zaufała. Śmieszne, że taki chłopak nie bał się niczego na

świecie, gdy kobieta, czekająca na drugim końcu świata,

boi się wypłynąć ze stałego lądu. Boi się poznać autora

tych słów. Boi się znów otworzyć serce.

Kiedy więc wojna rozdarła moje ściany i wysypały

się z nich wspomnienia, gdzie miałam jechać, jeśli nie do

Londynu? Musiałam się przekonać, czy duchy wciąż

krążą tutaj po ulicach, tak jak wiecznie krążą po

Edynburgu.

Page 135: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kiedyś, zbyt dawno temu, zakochałam się.

Niespodziewanie, oszałamiająco. Nie chciałam stracić tej

miłości. Miał na imię David i jego duszę przepełniało

piękno. Nazywał mnie „Sue” i pisał do mnie listy,

przypinając emocje do stronic każdym pociągnięciem

pióra. Kiedy pisał, nie czułam się tak bardzo samotna na

mojej małej wysepce.

Ale wtedy kipiała wojna i to nie był czas i miejsce na

nową miłość. W czasie wojny emocje się mieszają, ludzie

znikają, zmieniają zdanie. Być może popełniłam błąd,

zakochując się tak nagle. To, co wydarzyło się wiele lat

temu, ta historia z Davidem, kosztowało mnie brata.

Kosztowało mnie bardzo wiele.

Gdybym mogła postąpić inaczej, czy zrobiłabym to?

Czy podjęłabym inne decyzje, które utrzymałyby rodzinę

w całości? Czy podjęłabym inne decyzje, które

uchroniłyby mnie przed spędzeniem reszty życia w

samotności?

Zastanawiałam się nad tym przez ostatnie

dwadzieścia lat. Ale w pociągu do Londynu, otoczona

listami Daveya, zrozumiałam, że postąpiłabym dokładnie

tak samo. Oczywiście żałuję, że Finlay odszedł, ale tych

kilku jasnych lat piękna, mimo całej reszty szamotaniny i

samotności, nie oddałabym za nic w świecie. Wszystkie

decyzje, jakie wtedy podjęłam, dały mi Ciebie. A to

sprawia, że wszystko, co wydarzyło się przedtem, było

słuszne.

Mam nadzieję, że mi wybaczysz, że nie

Page 136: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

powiedziałam Ci o tym wszystkim, ale przeszłość to

przeszłość. Teraźniejszość z Tobą jest wspaniała. Nie

chciałam, żeby cokolwiek nią wstrząsnęło.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, moja

Margaret. Kiedy znajdę odpowiedzi, których potrzebuję,

wrócę do domu, do Ciebie.

Całuję,

Mama

Page 137: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

11 Elspeth

* * *

Hotel Lanhgam, Londyn

27 listopada 1915

Davey!

Dopiero co wyjechałeś, pewnie w tej chwili

usadawiasz się w fotelu i słuchasz huku pociągu

wyjeżdżającego z Londynu. Przepraszam, że nie

odprowadziłam Cię na dworzec. Naprawdę. Nie miałam

zaufania do siebie. Wiedziałam, że jeśli pójdę z Tobą na

dworzec, uczepię się Twojej ręki i nie puszczę. Teraz

jednak żałuję, że nie poszłam, że nie miałam jeszcze

jednej szansy widzieć Twojej drogiej twarzy.

Muszę się przyznać, że kiedy już obeschły łzy, byłam

na Ciebie zła. Chyba myślałam, że w jakiś sposób zdołam

Cię przekonać, byś nie jechał. Że jeśli dam Ci wszystko,

nie będziesz w stanie odejść. Choć oczywiście i tak nie

dałabym Ci mniej siebie. Jak mogłabym? Te dziewięć dni

było idealne pod każdym względem.

W pociągu do Londynu byłam przerażona – bardziej

przerażona, niż kiedy wsiadałam na prom, a żeby nań

wejść, musiałam zamknąć oczy i wstrzymać oddech. Z

każdym podskokiem łodzi żałowałam, że nie jestem w

Page 138: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

domu, gdzie ziemia się nie rusza. Ale pociąg był jeszcze

gorszy. I nie tylko w tym, że wiózł mnie coraz dalej od

domu, w nieznane. Wiózł mnie do Ciebie.

Wiem, że mnie kochasz. Nigdy w to nie wątpiłam,

mój chłopcze. Trzy lata troskliwego dobierania słów,

zgrabnych zdań, „Sue” na kopercie wypisane z

wyjątkową starannością. Wiem, że nie miałam powodu

bać się naszego spotkania. A jednak bałam się. Wszystko

to robiłeś dla Elspeth z papieru i atramentu, dowcipnej,

światowej kobiety, która od niechcenia śle listy do

Amerykanów, która dyskutuje o literaturze i sypie

wierszami jak z rękawa.

Ale ja piszę te wiersze w marnym świetle świecy,

pod strzechą, w której gnieżdżą się ptaki. Ocieram

piekące oczy, by przeczytać Twoje listy przykucnięta

przy dymiącym, ciemnym ogniu podsycanym torfem.

Żaden z sąsiadów nie myśli o mnie inaczej jak o Tej

Dziwaczce Elspeth, która chodzi do miasta, trzymając w

ręku książkę zamiast wrzeciona. Więc kiedy pociąg

zbliżał się do Londynu, nie mogłam się nie zastanawiać,

czy nie pomyślisz tak samo.

Ale potem wysiadłam na stacji King’s Cross,

spojrzałam Ci w oczy pośród tłumu i wszystkie moje

obawy stopniały. Nie dostrzegłeś eleganckiej, różowej -

sukienki, nie dostrzegłeś włosów, które prostowałam

przez ostatnią godzinę, nie dostrzegłeś moich usiłowań,

by wyglądać na kobietę, która przejeżdża cały kraj, by

spotykać się z fascynującymi Amerykanami. Dostrzegłeś

Page 139: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

prawdziwą Elspeth. Dostrzegłeś mnie.

Naprawdę sądziłeś, że nie poznam Cię bez tego

śmiesznego, czerwonego goździka w klapie? Sądziłeś, że

nie rozpoznam w Tobie romantyka, którym jesteś?

Wpatrywałam się w Twoje zdjęcie tak długo, że Twój

obraz wypalił się na zawsze pod moimi powiekami. Teraz

już wiem, że moje marzenia to coś więcej niż tylko

wyobraźnia.

Ale zobaczyć Cię we własnej osobie, w kolorze, to

więcej, niż sobie wymarzyłam. Wiesz, że Twoje oczy

mają dokładnie ten sam brązowozielony kolor, co

szkockie góry zimą? I jesteś o wiele wyższy, niż

domyślałam się z fotografii. Pozbyłeś się tego wąsa, który

zapuszczałeś z takim trudem, a Twoje włosy są krótsze, a

jednak palce aż świerzbią, by zanurkować w tych

piaskowych lokach.

Wydawałeś się taki nieśmiały, kiedy spotkaliśmy się

na stacji, niemal jakbyś w ogóle mnie nie znał. A ja nie

mogłam uwierzyć, że mój Davey, chłopak, który potrafi

rozpisywać się na całych stronach o książkach, wojnach o

drzewa i swojej siostrzenicy, przy kolacji nie jest w stanie

wydusić z siebie więcej jak dziesięć słów! Za to ja

paplałam za nas oboje. Byłam nerwowa, to był mój

pierwszy posiłek w restauracji. Tylu ludzi, tyle widelców

i ani jednego owsianego ciastka w zasięgu wzroku. Kiedy

jednak szliśmy z powrotem do Langham, kiedy

powstrzymałeś moje słowa pocałunkiem, który zaparł mi

dech, ujrzałam Daveya, którego kocham. Ujrzałam

Page 140: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nieustraszonego chłopaka, który skradł mi serce.

Ach, hotel Langham! Już wchodząc przez frontowe

drzwi, czułam się jak księżniczka. Tyle marmuru i szkła, i

elektryczne światło, jak w pałacu. Czy nie spodziewałeś

się, że wrócę do Twojego pokoju? Na to wyglądało,

sądząc po tym, jakie zrobiłeś wielkie oczy i jak ręce

zaczęły Ci drżeć, kiedy to zasugerowałam. Pięć razy

upuściłeś klucz; liczyłam. A ostatecznie okazało się, że

nie było się czym denerwować.

Żałuję, że nie mogliśmy tam siedzieć przez cały czas.

Dziewięć idealnych dni. Cudownie było budzić się

każdego ranka i widzieć to zabawne, spłoszone

spojrzenie, że wciąż tam jestem. Zasypiać w Twoich

ramionach, w połowie sennej rozmowy w ciemnościach.

Zbierałam każde słowo jak koralik, by móc nizać je w

jeden sznurek podczas moich samotnych nocy na Skye. U

Ciebie pierwszego usłyszałam amerykański akcent.

Najbardziej podoba mi się, kiedy mówisz „kocham cię”.

Wiem, że musiałeś odjechać. Nawet po tym

wszystkim, nawet po mnie, musiałeś odjechać. I nie

cierpię siebie za to, że mnie to doprowadza do

wściekłości. Nie cierpię siebie za to, że zmarnowałam

choćby sekundę naszego cennego wspólnego czasu na

żałowanie, że mogłoby być inaczej.

Oczywiście nie mogłam powiedzieć Ci tego

wszystkiego osobiście. W ogóle niewiele mogłam

powiedzieć. Już sam dźwięk naszych głosów był tak…

dziwaczny. Tak banalny. Wyznaję, że nie mogłam się

Page 141: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

doczekać, by wrócić do swojego notesu i pióra i

powiedzieć Ci, co czuję. Powiedzieć Ci, w jaki sposób

mój umysł współpracuje z sercem i ciałem, by wywołać

we mnie niewiarygodną tęsknotę; nie sądziłam, że

potrafię tak tęsknić.

Kocham Cię. Uważaj na siebie. Uważaj na siebie dla

mnie.

Sue

* * *

Hotel Langham, Londyn

29 listopada 1915

Mój Chłopaku!

Pewnie nie dostałeś jeszcze nawet mojego

poprzedniego listu, ale pomyślałam, że z pewnością nie

jest za wcześnie, by powiedzieć Ci jeszcze raz, jak bardzo

tęsknię. Hotel bez Ciebie wydaje się taki wielki i samotny

(czy w pokoju jest echo, czy tylko mi się wydaje?).

Zapach pomarańczy wciąż wisi w powietrzu i

przysięgam, że wciąż widzę kształt Twojego ciała na

materacu. I choć to piękny hotel, nie będę się zbytnio

smucić wyjazdem. Bez Ciebie nie jest już tak pięknie.

Poszłam dzisiaj na zakupy. Davey, dlaczego mi nie

powiedziałeś o tych wszystkich książkach? W pewnej

chwili skręciłam za róg i znalazłam się na ulicy pełnej

Page 142: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

księgarń. Możesz się śmiać, ale nawet w najdzikszych

marzeniach nie potrafiłabym sobie wystawić całego

wielkiego sklepu pełnego wyłącznie książek. Obawiam

się, że wyglądałam jak wioskowy głupek, kiedy stanęłam

w drzwiach pierwszego przybytku, do którego weszłam, i

z wybałuszonymi oczami gapiłam się na te rzędy półek.

Był to sklep Foylesa, więc oczywiście minęło sporo

czasu, nim wynurzyłam się, oślepiona, na światło

słoneczne. Przysięgam, że zgubiłam się z tuzin razy.

Przez resztę dnia wędrowałam z jednego końca Charing

Cross na drugi, nurkując do każdej mijanej księgarni i nie

wychodząc bez kupna przynajmniej jednej książki.

Nabrałam sporej wprawy w mówieniu od niechcenia

„Proszę to odesłać do hotelu Langham”, a potem,

wieczorem, osłupiałam na widok stosów paczek, które

czekały na mnie w hotelu.

Zastanawiałam się długo, co kupić dla Ciebie,

kochany, bo wiem, że masz w bagażu ograniczoną ilość

miejsca. Wszystko, czego potrzebuje człowiek, by nie

zbłądzić na bezdrożach życia, to Biblia i W.S. (w

zestawie). Domyślałam się, że Biblię już masz, więc

przesyłam Ci Panią jeziora Scotta i najbardziej

kieszonkowe wydanie dzieł Szekspira, jakie zdołałam

znaleźć. A że w paczce została jeszcze odrobina miejsca,

wypełniłam ją Drydenem. Ostatecznie „słowa są jedynie

obrazami naszych myśli”.

I najzabawniejszy incydent – w jednej z księgarń

przywitała mnie wystawka moich własnych książek.

Page 143: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Widać miałam rozbawioną minę, biorąc do ręki Fale ku

Peinchorran, bo podbiegła do mnie ekspedientka.

„Całkiem zgrabne poezyjki – oznajmiła z całą powagą. –

Autorka mieszka w szkockich górach. Można uroczo

wczuć się w ichnie przesądy i niemal prymitywny sposób

życia”. Mądrze pokiwałam głową, po czym zaniosłam

książkę na ladę i bardzo wyraźnie napisałam na wyklejce

„Espeth Dunn”. Oddałam tomik zdumionej kobiecie i

oznajmiłam, mam nadzieję, nonszalanckim tonem: „Tak,

jesteśmy prawdziwymi dzikusami, a jednak nie zawsze

pożeramy swoje młode”.

Napuszczam wodę na jeszcze jedną długą, luksusową

kąpiel; kąpiel, na którą nie muszę samodzielnie wyciągać

wody ze studni i grzać jej na ogniu. Wystarczy zanurzyć

się w parującej wannie, a różany olejek już sam w sobie

jest niebiański. Rano spotykam się z moim wydawcą w

Cecil Court (gdzie, jak obiecał, jest ponoć jeszcze więcej

księgarń!), a potem jadę na dworzec, by złapać pociąg na

północ. Napiszę do Ciebie jeszcze raz, kiedy będę na

miejscu, ale będę trzymać kciuki i wszystko, co się da,

żeby czekał już na mnie list od Ciebie.

Oddając Ci każdy cal mojego jestestwa,

Sue

* * *

Paryż, Francja

2 grudnia 1915

Page 144: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Moja Sue!

Cóż za niespodzianka, zajechać tutaj i zastać nie

jeden, ale dwa listy od Ciebie!

Byłem zajęty bieganiem z jednego końca Paryża na

drugi, by załatwić niezbędne papierki, kupić mundur i

ostatnie elementy ekwipunku, złożyć egzamin na

kierowcę karetki. Czy mówiłem Ci, że kiedy płynąłem

przez Atlantyk, miałem dziecinną chętkę pojechania

wpierw do Paryża, a potem dopiero do Londynu, by

pokazać Ci się w mundurze? Moim zdaniem wyglądam

całkiem nieźle. Więc jestem już wystrojony, tylko nie

mam dokąd jechać!

Dopóki nie wyślą nas na front, staramy się cieszyć

tym krótkim czasem, który mamy; potem zagonią nas do

pracy. Mundury zapewniają nam przeróżne przywileje –

bilety teatralne za pół ceny, zniżki na drinki. Jest całkiem

miło, ale… to wciąż nie jest ten „wesoły Pari”, który

pamiętam. Wiele teatrów i rewii jest zamkniętych bądź

też działa w skróconych godzinach. Kawiarnie zamykane

są wcześnie, nocne światła na ulicach są przyciemnione.

Choć tak daleko od okopów, jest to miasto w wojennej

szacie.

Za książki jestem ogromnie wdzięczny i z pewnością

wiedziałaś to już w chwili ich zakupu. Koniecznie chcesz

zrobić ze mnie miłośnika poezji, co? Nie mówiłem ci, że

Elspeth Dunn to jedyna poetka dla mnie? W moim worku

Page 145: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

znalazło się miejsce tylko na Szekspira, a Harry poczyta

Drydena i W.S., a potem się zamienimy.

Mam Biblię, i to jeszcze z pierwszej komunii. To

cienki, mały tomik oprawny w miękką skórę, ze

stronicami cienkimi jak skrzydła ważki, a więc

doskonałych rozmiarów do mojego bagażu. Na pierwszej

stronie okrągłymi, dziecinnymi literami wypisane jest

moje nazwisko, a gdzieś w Księdze Rut schowany jest lok

włosów Evie; taka Biblia nie może nie przypominać mi o

domu.

Zabrałem też ze sobą mój zniszczony egzemplarz

Hucka Finna, bardziej na pociechę niż do czytania, bo

pewnie umiałbym wyrecytować całą powieść słowo w

słowo. Jednak ta książeczka z oślimi uszami zawsze była

pierwszą rzeczą w walizce, ilekroć pakowałem się w

jakąś stresującą czy ważną drogę – do szpitala (co, jak

dobrze wiesz, zdarzyło mi się nieraz), w pierwszą podróż

oceaniczną, kiedy szedłem na studia, kiedy

wyprowadzałem się od rodziców. Wyjmuję ją, czytam od

razu i natychmiast czuję się, jakbym znów siedział

skulony w zielonym fotelu w bibliotece rodziców. Było

więc logiczne, że zabiorę ją i tutaj.

Być może to przesądy, ale widzę w tej książce

również coś w rodzaju amuletu. Matka kupiła ją, by

czytać na głos mnie i Evie, kiedy mieliśmy odrę.

Skończyliśmy lekturę, a następnego dnia Evie opadła

gorączka. Zawsze jakoś kojarzyłem chóralne

westchnienie ulgi z Huckiem Finnem.

Page 146: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Masz prawo się zastanawiać, po co niepokonanemu

„Mortowi” szczęśliwy amulet? Otóż, Sue, boję się. Po raz

pierwszy w życiu naprawdę boję się czegoś namacalnego.

Podczas rejsu statkiem czułem się dobrze, a nawet

cieszyłem się na to, co mnie czeka we Francji. Nie brałem

jednak pod uwagę tego, co znajdę w Londynie. A

znalazłem coś, po co warto wracać. Znalazłem Ciebie,

Sue.

Chłopak, który nigdy nie cofał się przed żadnym

brawurowym wyczynem, padł na kolana przed kobietą,

którą ledwie poznał. Ale cóż to za kobieta! Kiedy wysiad-

łaś z pociągu i ten skośny promień słońca wpadający

przez świetlik w dachu ozłocił Cię blaskiem, nawet ateista

dostrzegłby w tym palec boży.

Nawet gdy już weszłaś w cień, do końca dnia jaś-

niałaś niczym świeca. Mówiłaś, a ja słyszałem chóry

anielskie. Położyłaś mi dłoń na ramieniu, kiedy

wychodziliśmy, ale ja poczułem dotknięcie skrzydeł. To

dość kwiecisty opis, przyznaję, ale taki właśnie był stan

mojego umysłu. Spojrzałem na Ciebie w tym promieniu

światła i nagle poczułem przerażenie. Przerażenie, że

znikniesz w chmurce baniek, przerażenie, że w następnej

chwili może mnie przejechać autobus, przerażenie, że

świat się skończy, zanim nasz świat w ogóle się zaczął.

Dopiero kiedy siedzieliśmy w taksówce i na zakręcie

omal nie padłaś mi na kolana, w pełni zdałem sobie

sprawę, że jesteś z krwi i kości. Moja skóra zapamiętała

każde miejsce, którego dotknęłaś, i to uczucie nie osłabło

Page 147: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przez resztę dnia. Nie wiem, czy ten jeden mały incydent

wywarł na Tobie tak silne wrażenie jak na mnie, ale mnie

przypomniał, kogo mam u boku. Nie nieosiągalnego

anioła, lecz kobietę, którą znam lepiej niż rysunek linii na

mojej własnej dłoni.

Wciąż jednak byłem przerażony. Nie chciałem zrobić

fałszywego ruchu. Ten pierwszy wieczór był doskonały.

Kolacja, tańce, spacer po Regent’s Park. Nie chciałem

tego zepsuć żadną niestosowną sugestią. Chciałem –

Boże, jak ja chciałem! – ale za żadne skarby nie

zdobyłbym się na pytanie.

Muszę Ci wyznać pewien drobiazg. Zresztą, może

sama się domyśliłaś. Tej nocy po raz pierwszy byłem z

kobietą. To znaczy, byłem w taki sposób. Pamiętasz, jak

okryłaś mi ramiona prześcieradłem? Nie drżałem z zimna;

byłem śmiertelnie przerażony. Oczywiście miałem

pojęcie, co robić – wszyscy mężczyźni o tym rozmawiają

– ale nie miałem listy konkretnych instrukcji. Nie

chciałem zabrać się do rzeczy w niewłaściwy sposób. A

wtedy Ty roześmiałaś się i pocałowałaś jeszcze raz, i po

tym śmiechu poznałem, że jesteś tak samo zdenerwowana

jak ja. Skąd mogłem wiedzieć, że nie ma żadnej listy

instrukcji? Skąd mogłem wiedzieć, że to może być… tak?

Masz rację, wielka szkoda, że w ogóle musieliśmy

opuszczać pokój podczas tych cudownych dziewięciu dni,

ale chyba nie dało się odmówić. Nie mogłem nie zostać

drużbą, a Minna chyba była szczęśliwa, że świadkowała

jej jeszcze jakaś kobieta prócz matki. Na stacji Harry

Page 148: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

musiał odklejać ją od siebie. Rzuciła włosami i posłała

mu zalotny pocałunek, kiedy wsiadał do pociągu. Kiedy

przypadkiem zerknąłem za siebie, ujrzałem, jak jej

determinacja kruszy się, i przez moment wyglądała jak

mała dziewczynka. Przy tym, jak się zachowuje,

zapominam czasami, jaka naprawdę jest młoda.

Kiedy siedzieliśmy w urzędzie stanu cywilnego,

czekając z Minną i Harrym na ich kolej, nie mogłem nie

myśleć o naszej przyszłości, Sue. Co zrobimy, kiedy

wrócę już z frontu po odsłużeniu swojego roku? Jakie

mamy możliwości?

Harry burczy na mnie, żebym gasił światło i kładł się

spać. Teraz nawet rzucił we mnie butem, zrzędliwy drań.

Mamy jeszcze tylko parę godzin do pobudki, więc być

może go usłucham, byle przestał mnie używać jako celu.

Widzisz, napisanie Ci tego wszystkiego pomogło mi

odrobinę ukoić niepokój. Dopóki mam Twoje listy, tę linę

ratunkową sięgającą ku mnie aż ze Szkocji, nic mi nie

będzie. Napisałem Ci, że zabrałem ze sobą książkę jako

amulet, ale to Ty, Sue, Ty jesteś moim amuletem.

Kocham Cię,

David

* * *

Edynburg

12 grudnia 1915

Page 149: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kochany!

Twój list dotarł do Edynburga przede mną i Chrissie,

która przywitała mnie w drzwiach swojego mieszkania,

miała bardzo zdumioną minę. Nie spieszyłam się z

powrotem do Szkocji; spędziłam parę dni w Yorku i parę

dni na objazdach po opactwach w Scottish Borders. Skoro

wyrwałam się już ze swojej wyspy, postanowiłam

zobaczyć tyle świata, ile zdołam. Pomyślałam, że

zabawnie będzie pojawić się bez uprzedzenia u Chrissie.

Stwierdzenie, że osłupiała na mój widok, jeszcze będzie

niedopowiedzeniem.

To dość przygniatające doświadczenie, zamienić

życie w odludnym domku na pobyt w zatłoczonej

kamienicy, w maleńkim mieszkaniu pełnym dzieci i

hałasu. Chociaż tyle, że Chrissie dała mi oddzielny pokój;

umieściła mnie na kanapie w swoim małym salonie. Przez

większość czasu jestem oszołomiona i niemal bez

przerwy boli mnie głowa od ich nieustającej paplaniny,

ale jest naprawdę uroczo. Dzieci Chrissie i Alasdaira tak

bardzo urosły! Minęło przecież sześć lat, od kiedy rodzina

wyprowadziła się ze Skye, więc nic w tym dziwnego. Nie

mogły się wszak skurczyć. Moja bratanica, Emily, kończy

właśnie dziesięć lat i jest już prawdziwą damą. Chłopcy,

Allie i Robbie, mają osiem i sześć lat i niezłe z nich

ziółka. Kiedy ostatni raz widziałam Robbiego, jeszcze nie

umiał chodzić, a teraz biega, opowiada dowcipy i dodaje

liczby w pamięci. Wszyscy troje są tak pełni życia, że to

Page 150: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niemal nieprzyzwoite w tym wojennym czasie.

A tak przy okazji, Davey, napiszesz mi, jeśli będziesz

czegoś potrzebował, prawda? Ceny w Edynburgu może i

są niebotycznie wysokie, ale wyobrażam sobie, że i tak

niższe niż to, co macie we Francji. W Londynie kupiłam

tyle książek, że spokojnie mogę Ci kilka przysłać, jeśli

znajdziesz miejsce w plecaku. Wyrzuć jakiś kubek albo

parę sztuk broni. Zrób miejsce na to, co naprawdę ważne,

mój drogi!

Doskonale wiem, co masz na myśli, mówiąc, że Twój

ukochany egzemplarz Hucka Finna jest źródłem

pociechy, a nawet szczęścia. Jako że rzadko opuszczam

swoją chatę, zapewne nie przeżywam tak wielu

paskudnych chwil jak Ty, niemniej z pewnością nie było

mi łatwo, kiedy przekupiłam Williego, by przewiązał mi

oczy opaską i wrzucił mnie na dno promu. Moim

szczęśliwym amuletem jest kawałek bursztynu,

przejrzystego jak jasny miód. Finlay przywiózł mi go z

pierwszego rejsu z Papą. Ten kamyk wzbudził we mnie

fascynację geologią. Nosiłam go w kieszeni od bardzo

dawna, a kiedy czułam się smutna, wyjmowałam go i

oglądałam, mając nadzieję odkryć magię, która się w nim

kryje. Kiedy czytałam na głos w szkole czy pisałam

egzaminy, dotykałam go w kieszeni, by dodać dobie

otuchy. Bursztyn jest już teraz niemal całkowicie gładki i

ma przyjemne zagłębienie, do którego pasuje mój kciuk.

Było oczywiste, że znalazł się w walizce pierwszy, kiedy

opuszczałam Skye.

Page 151: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Zabawnie mi się słucha Twoich wywodów o tym

promieniu światła, który padł na mnie, gdy wysiadłam z

pociągu. Wiem, o czym mówisz, obawiam się jednak, że

ja nie widziałam tego w tak poetycki sposób. Próbowałam

rozglądać się po stacji i znaleźć Ciebie, kiedy ten głupi

promień wpadł przez szybę i zaświecił mi w oczy. A ta

przypadkowa wywrotka w taksówce? Być może

poczułabym ten sam prąd elektryczny, gdybym nie była

tak potwornie zażenowana niezgrabnym lądowaniem na

Twoich kolanach.

Nie zamierzam się wyśmiewać z Twoich

romantycznych impresji, kochany. Ostatecznie jestem

poetką i potrafię być równie sentymentalna.

Z całą pewnością denerwowałam się spotkaniem z

Tobą, ale nawet nie przyszło mi do głowy, że Ty będziesz

równie zdenerwowany. A przerażenie? Nie sądziłam, że

w ogóle znasz to słowo. Być może nawet

zaryzykowałabym stwierdzenie, że robiłeś to już wcześ-

niej – deklarowałeś dozgonne uwielbienie kobiecie, której

nie widziałeś na oczy, zaciągnąłeś się do francuskiej

armii, by pod tym pretekstem przepłynąć Atlantyk, a

potem zwabiłeś ją do ekstrawaganckiego londyńskiego

hotelu.

Owszem, dostrzegłam, jak straciłeś pewność siebie,

gdy weszliśmy na górę do Twojego pokoju. Nie

wiedziałam na pewno, czy jest to Twój pierwszy raz, ale

przeszło mi to przez myśl. Masz jednak rację: ja też się

bałam. Myślę, że żadne doświadczenie na świecie nie

Page 152: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

potrafi przygotować kogoś na pierwsze spotkanie z

ukochaną osobą. Czy naprawdę było się o co martwić?

Najwidoczniej wszystko udało się całkiem nieźle – bo

inaczej nie powtarzalibyśmy tego tyle razy!

Nie wiem, jaka może nas czekać przyszłość, ale czy

musimy martwić się o to teraz? Świat ma dość zmartwień

i bez dokładania kolejnego motka do tej plątaniny. Ty

skup się na unikaniu szrapneli i kul, a ja skupię się na

pisaniu do Ciebie i kochaniu Cię mocniej z każdym

mijającym dniem.

Twoja Sue

Page 153: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

12 Margaret

* * *

Edynburg

Środa, 14 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Wiem, prosił mnie Wuj, bym więcej nie pisała, ale

jestem dość duża, by nie zawsze robić to, o co się mnie

prosi.

Mama odezwała się. Jest w Londynie. Gdyby ktoś mi

to powiedział miesiąc temu, nie uwierzyłabym. Za

mojego życia nigdy nie opuszczała Edynburga. Od kiedy

jednak dowiedziałam się o jej życiu na Skye, jestem

gotowa uwierzyć we wszystko.

Opowiedziała mi o Davidzie, „tym Amerykaninie” –

mówi, że kochała go przez wiele lat. Nie spodziewała się

tego, a jednak nie mogła żyć bez tej miłości. A sądząc po

wyrazie jej twarzy, kiedy zbierała te listy z podłogi, chyba

wciąż nie może. Może Wuja ucieszy wiadomość, że

mimo wszystko żyła. Żyła bez niej. Nie licząc mnie,

Mama była samotna przez ostatnie dwie dekady. Gdyby

nie ów wieczór, kiedy spadła bomba, kiedy wojna

rozdarła jej serce, pewnie nigdy bym się nie dowiedziała.

Nie dostrzegałabym, jak była samotna. Nie

Page 154: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

dowiedziałabym się, co straciła.

Nigdy nie mówiła o tym, że była kochana czy

porzucona. Nigdy nie mówiła o moim ojcu. Co się stało z

Davidem? Co stało się z nimi obojgiem te dwadzieścia lat

temu?

Margaret

* * *

Edynburg

Środa, 14 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Nie uwierzysz: Mama jest w Londynie. Ściga

wspomnienia. A ja jestem tutaj i próbuję robić to samo,

zadając właściwe pytania niemiłemu wujowi.

Nareszcie napisała do mnie i udzieliła czegoś w

rodzaju wyjaśnienia. Paul, to moja Mama była „Sue”. Te

wszystkie listy były do niej. Jakiś szalony romans w

trakcie poprzedniej wojny. Z Amerykaninem! Nie mam

pojęcia, w jaki sposób w ogóle poznała Amerykanina na

wyspie Skye. A cokolwiek się stało w związku z nim,

doprowadziło do odejścia jej brata.

Kiedy wzięłam pióro, by jej odpisać i zadać te

wszystkie pytania wciąż wirujące mi w głowie, zdałam

sobie sprawę, że nie podała mi adresu. Tylko „Londyn”.

Mogłabym słać listy do każdego londyńskiego hotelu i

Page 155: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nigdy jej nie znaleźć. Nie mogę się pozbyć myśli, że jeśli

odkryję, gdzie była wtedy, doprowadzi mnie to do jej

obecnego miejsca pobytu.

Paul, czy popełniam błąd, grzebiąc w jej życiu? Czy

powinnam zostawić przeszłość w spokoju, tak jak ona

tego chce? Tak jak chce tego mój wuj? Mam wrażenie, że

wszyscy tak by woleli.

Margaret

* * *

16 sierpnia 1940

Kochana Maisie!

Wszystkie te nocne wypady uświadamiają mi, że

przeszłość nie pomaga w chwilach zagrożenia.

Wspomnienia są dobre i warto je mieć, ale to obietnica

stworzenia sobie nowych wspomnień pomaga mi iść

naprzód.

Nie powiedziałem Ci tego, ale zestrzelili mnie nad

Francją tuż przed ewakuacją. Wiedziałem, że gdybym

przyznał Ci się do tego w Plymouth, martwiłabyś się tak

bardzo, że nie dałabyś mi wsiąść do pociągu. Nie było źle

– wyskoczyłem, zanim uderzyłem w ziemię – i, jak sama

widziałaś, nie byłem zbyt pokiereszowany. Dołączyłem

do wszystkich uciekających na plaże Dunkierki. A tam

nie zobaczyłem ani jednego z naszych samolotów. Tylko

Page 156: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przeklęte Luftwaffe, które starało się nie dopuścić, żeby

nasi chłopcy wsiedli na statki.

Wbrew temu, co mówią wszyscy, my byliśmy tam,

nad Francją – RAF tam był – tyle że nie nad plażami.

Walczyliśmy w głębi lądu, usiłując powstrzymać fryców

przed dotarciem nad wybrzeże. Ale wszyscy ci ludzie

czekający na ewakuację, wszyscy ci ludzie porzuceni na

piasku nie wiedzieli tego. Czekałem na tej plaży razem z

nimi, w mundurze lotnika, starając się ignorować złe

spojrzenia i narzekania „Gdzie jest RAF?”

Gdybym zaczął rozpamiętywać, jakie to uczucie

kulić się pod ostrzałem z powietrza, kiedy przed pocis-

kami chroni tylko hełm i dłonie splecione na karku,

gdybym rozpamiętywał mile uciążliwego marszu, kiedy

widziałem, jak chłopcy przede mną wpadają na miny,

gdybym rozpamiętywał kucanie w ciemnościach, kiedy

nie wiedziałem, czy następna gwiżdżąca kula nie jest

podpisana moim nazwiskiem, gdybym rozpamiętywał

mamrotane uwagi ludzi wokół mnie, którzy nie wiedzieli,

że byłem tam, na górze, i robiłem swoje, nie zrobiłbym

ani kroku dalej. Muszę po prostu powtarzać sobie, że ani

się obejrzę, będę znowu z Tobą. Nic innego nie mogę

zrobić.

Ale, choć ja staram się z całych sił odepchnąć

przeszłość, by móc iść naprzód, Ciebie nic takiego nie

wstrzymuje. Ty masz więcej pytań niż wspomnień, więcej

tajemnic niż informacji. Ty musisz oglądać się wstecz.

Teraźniejszość i przyszłość są zbudowane na przeszłości.

Page 157: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wiem, że chcesz się dowiedzieć, skąd się wzięłaś, zanim

będziesz wiedziała, dokąd pójść.

Moja kochana, nie poddawaj się. Niemili wujowie?

To dla Ciebie żaden przeciwnik.

Kocham Cię,

Paul

* * *

Edynburg

Poniedziałek, 19 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Mama wspomniała o Wuju w liście, który przysłała z

Londynu.

Powiedziała mi, jaka była szczęśliwa z Davidem, jak

szaleńczo była zakochana, ale że kosztowało ją to brata.

Że Wuj opuścił Skye, a ona tego żałowała.

Nie wyjaśniła mi powodów, a ja nie będę pytać.

Oczywiście jestem ciekawa – kto nie byłby ciekaw

okoliczności rozłamu w rodzinie, o którym mówi się

wyłącznie szeptem? – wiem jednak, że to nie moja

sprawa. Wuj nie aprobował Amerykanów? Wojennych

miłości? Mam tylko nadzieję, że powód był dość wielki,

dość groźny, dość dalekosiężny, by usprawiedliwić

dziesięciolecia spędzone z dala od rodziny.

Jedno jest jasne: czy Mama żałuje podjętych decyzji,

Page 158: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

czy też nie, z całą pewnością żałuje utraty brata. Gdyby

przez ostatnie dwadzieścia lat znała miejsce pobytu Wuja,

powiedziałaby to Wujowi sama. Straciła już jednego

brata; dlaczego Wuj sądził, że spokojnie zniesie utratę

drugiego?

Margaret

* * *

Glasgow

20 sierpnia

Margaret!

Mama mówi Ci prawdę. Była zakochana w

Amerykaninie. Co więcej, w jej ustach brzmi to jak

piękna bajka. Przypadkowy list, który sprowokował lata

korespondencji i kleksy miłości między słowami na

każdej stronicy. Miłości bardziej zależnej od poczty niż

od przypływów i księżyca. Nawet wojna nie zdołała

powstrzymać tego, co rozkwitło między nimi.

Nie kłamała ani o Amerykaninie, ani o swoich

uczuciach. Ale to nie był czas na to wszystko. To nie był

czas na zakochanie. Kiedy Elspeth zaczęła

korespondować z Amerykaninem, była już zamężna.

Finlay Macdonald

* * *

Page 159: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Edynburg

Środa, 21 sierpnia 1940

Drogi Wuju!

Widzę wokół całe mnóstwo kobiet, z „pani” przed

nazwiskiem i bez mężczyzny w domu. Przyozdobiona

czarną wstążką fotografia żołnierza na kominku sugeruje

historię, o której lepiej zapomnieć. Jako że moja Matka

zawsze odmawiała mi odpowiedzi na pytania,

zakładałam, że jej historia wygląda tak samo: jakieś

smutne, młodzieńcze małżeństwo, które zakończyło się

gdzieś na polu bitewnym. Ostatnio zaczęłam się

zastanawiać, czy to mógł być David. Ale teraz… była już

zamężna?

Kto jest moim ojcem? Proszę, Wuju, ja muszę

wiedzieć! Jaka jest moja historia?

Margaret

* * *

Londyn, Anglia

6 sierpnia 1940

Szanowny Panie lub Szanowna Pani!

Wiele lat temu pod tym adresem mieszkała rodzina o

Page 160: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nazwisku Graham. Nie wiem, czy wciąż tam mieszkają,

czy też wyprowadzili się z Chicago, ale byłabym

wdzięczna za wszelkie informacje. Straciłam kontakt z

rodziną i chciałabym ją odnaleźć.

Jeśli Pan lub Pani posiadają jakiekolwiek informacje

o miejscu ich pobytu lub jest członkiem rodziny

Grahamów, czy mogę prosić o kontakt? Można do mnie

pisać do hotelu Langham w Londynie. Z góry dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 161: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

13 Elspeth

* * *

Paryż, Francja

17 grudnia 1915

Moja Sue!

Coraz więcej wskazuje na to, że Boże Narodzenie

spędzimy pod wieżą Eiffla. Nie muszę chyba mówić, że

wolałbym je spędzić w Edynburgu, na Skye czy

gdziekolwiek, gdzie jesteś Ty. Harry jest świetnym

towarzyszem, ale niekoniecznie osobą, którą pragnąłbym

przydybać znienacka pod jemiołą.

Mieszkamy w noclegowni nad szpitalem z resztą

amerykańskich ochotników. Po pierwszych kilku dniach,

kiedy próbowaliśmy się jakoś wtopić między gadatliwych

Francuzów, było bardzo przyjemnie usłyszeć starą, dobrą,

amerykańską mowę. Sypiamy w jednej wielkiej sali z

rzędami łóżek pod wszystkimi ścianami. Tylko jeden

prysznic na tylu mężczyzn, i na dodatek zimny.

Wieczorem nie mamy światła, nie licząc jedynej lampy

pośrodku sali, więc piszę ten list w ciągu dnia,

korzystając z każdej wolnej chwili. Żadne to luksusy, ale,

przynajmniej na razie, to mój dom!

Zdaje się, że obaj z Harrym mieliśmy wizję, iż

Page 162: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zjedziemy karetkami wprost ze statku w sam środek

frontowych niebezpieczeństw. Ale, choć nie posłano nas

na front, nie próżnujemy. Przydzielono mi małą karetkę,

którą jeżdżę z jeszcze jednym chłopakiem, niejakim

McGee. Kiedy z frontu przybywają pociągi szpitalne,

musimy pędzić do ramp rozładunkowych na końcu Rue

de la Chapelle, by odebrać pokiereszowanych pasażerów.

Niektórzy są poważnie ranni, ale to i tak tylko ci, których

uznano za zdatnych do podróży pociągiem. Domyślam

się, że najgorsze przypadki w ogóle nie docierają do

pociągu. Pakujemy ich, a potem gnamy po ciemnych

ulicach do prowizorycznych szpitali rozrzuconych po

całym mieście. Lubię udawać, że Kostucha jedzie obok

mnie, że ścigam się z nią do szpitala, by się przekonać,

kto pierwszy dopadnie ludzi na pace mojej karetki. Moja

mała furgonetka jest lekka i szybka, więc Kostucha

zawsze zostaje w tyle i łyka kurz spod moich opon.

Niemniej praca tutaj jest dość lekka. Pociągi

przyjeżdżają głównie w nocy. Trochę czasu musimy

spędzać w warsztacie, by utrzymać pojazdy w dobrej

kondycji; mimo to w ciągu dnia mamy mnóstwo okazji,

by poznawać Paryż. Obaj z Harrym zwiedzamy jak

turyści, oglądamy filmy za pół ceny w Gaumont Palace.

Przeczesujemy paryskie księgarnie z taką samą radością

jak ty londyńskie. Siedząc w ulubionej kawiarni, -

przedzieramy się przez Dumasa i Boussenarda (w

oryginale), by odświeżyć sobie mocno zardzewiały

szkolny francuski.

Page 163: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Do świąt jeszcze parę dni, ale załączam prezenty.

Żałuję, że nie mogę wręczyć Ci ich osobiście. Zrobisz coś

dla mnie? Kiedy Wigilia będzie się zmieniać w Boże

Narodzenie, dokładnie o północy, wyjdź na dwór i zwróć

twarz ku księżycowi. Posmakuj płatków śniegu na

wargach i wyobraź sobie, że to moje wargi, dotykające

Twoich. Ja wyjdę na dwór dokładnie w tej samej chwili.

Przyrzekam. Nieważne, czy będę jeszcze w Paryżu, czy

gdziekolwiek indziej we Francji, zamknę oczy i wyobrażę

sobie to samo. Być może to się spełni, choćby tylko na

mgnienie. Jeśli w taką noc może stać się cud Narodzenia

Pańskiego, to spotkanie naszych dusz nie będzie żadnym

wielkim wyczynem.

Kocham Cię,

Davey

* * *

Edynburg

Noc wigilijna, pierwsze godziny

Bożego Narodzenia 1915

Mój Kochany!

Jest Wigilia, późny wieczór, dzieci „śpią już

grzecznie w łóżeczkach”, i tylko ja jeszcze nie śpię i

czekam na Świętego Mikołaja.

Siedziałyśmy z Chrissie do późna i wypiłyśmy o

Page 164: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wiele za dużo kubków grzanego wina. Dopiero dziś tak

naprawdę mogłyśmy posiedzieć i nadrobić ostatnie sześć

lat, bez dzieciaków biegających wokół nas. Niewiele było

do opowiedzenia. Nie licząc męża, który zniknął, i

oszałamiającego Amerykanina, który uwiódł, ostatnie

sześć lat składało się dla mnie z prowadzenia

gospodarstwa i pisania. Twoje imię wymknęło mi się

tylko raz, ale coś w wyrazie mojej twarzy sprawiło, że

Chrissie ucałowała mnie w czoło, zamiast zadać następne

pytanie, i poszłyśmy spać.

Nalałam sobie kolejny kubek wina i patrzyłam przez

otwarte drzwi, jak kładzie się do łóżka, które pozostało

puste od śmierci Alasdaira, i wiedziałam, że nie

zrozumiałaby, gdybym opowiedziała jej o Tobie. Już

przez resztę życia pozostanie sama, pozostanie żoną

Alasdaira. Wróciłam więc do saloniku ze świeczką,

notesem, winem i sekretami.

Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie, z nogami

dyndającymi na zewnątrz, żeby otworzyć Twój prezent.

Ach… flakonik prawdziwych francuskich perfum!

Najlepszy podarek, jaki tylko zakochany chłopak mógł

przysłać z Paryża. A naszyjnik – Davey, jest prześliczny!

Perła tak doskonała jak pojedyncza kropla księżycowego

światła. Dziękuję.

Zegar na kominku – spieszący się dwie minuty –

wydzwania północ, więc wychylam się przez okno.

Poczułeś, kochany? To muśnięcie na policzku to nie był

płatek śniegu, to moje usta. Ten szept w Twoim uchu to

Page 165: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nie wiatr; to mój głos szepczący „kocham Cię”. Poczułeś

ten ślad zapachu Ambre Antique w powietrzu? Byłam

tam.

Wiem, że dzieci wstaną wcześnie i wpadną z tupotem

do kuchni, by sprawdzić, czy Święty Mikołaj je

odwiedził, więc powinnam się kłaść, choć wolałabym

posiedzieć jeszcze z Tobą i tym listem. Może i jesteśmy

daleko od siebie, ale dziś, przynajmniej przez chwilę,

staraliśmy się zatrzeć tę odległość.

Wszystkiego najlepszego, mój Davey,

Elspeth

* * *

Paryż, Francja

1 stycznia 1916

Najdroższa Sue!

Zaczynałem się już niecierpliwić, czekając na Twój

list. Na szczęście wiem, że w święta poczta miewa

opóźnienia. Ta świadomość nie zmniejszyła mojej

niecierpliwości, ale przynajmniej byłem pewien, że list

się spóźnia, bo czekałaś z nim do Bożego Narodzenia, a

nie dlatego, że znalazłaś sobie innego bezczelnego

amerykańskiego kowboja.

Zegarek jest idealny! Pamiętałaś, że chciałem taki na

rękę zamiast kieszonkowego. Tutaj będzie o wiele

Page 166: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

bardziej użyteczny. Ten stary trzymam przypięty w

wewnętrznej kieszeni kurtki i niełatwo mi go wyciągnąć,

kiedy muszę sprawdzić czas (a ostatnio robię to często).

Twój list i prezent były jak plamka słońca w tym

tygodniu, skądinąd ponurym i burzliwym. Pogoda nie

była taka najgorsza; obawiam się, że to głównie mój

nastrój był taki pochmurny. Byłem już wystarczająco

przybity spędzaniem świąt z dala od rodziny (tak,

brakowało mi nawet keksu mojej matki!), ale potem

Harry dostał przydział.

Przez całą tę przygodę Harry i ja byliśmy

nierozłączni, aż tu nagle dowództwo musiało posłać go w

oko cyklonu, a mnie zostawić tutaj z pochlipującym

McGeem. Wszystko dlatego, że Harry był pierwszy w

kolejce, kiedy się zaciągaliśmy. Bez rodziny, bez Ciebie,

Sue, sądziłem, że będę miał przy sobie na święta choć

Harry’ego. Zamiast tego do wyboru zostało mi spędzanie

czasu z Johnsonem i resztą degeneratów w dzielnicy

czerwonych latarń albo siedzenie w noclegowni i

wysłuchiwanie, jak McGee czyta na głos stare listy od

matki. W końcu położyłem się do łóżka z Drydenem (jest

już dość wymięty) aż do pory gaszenia świateł.

I choć Harry nie miał nic wspólnego z tą decyzją,

byłem na niego wściekły, kiedy się pakował. Zrzędziłem i

obrzucałem go wyzwiskami, z których wiele

zaczerpnąłem z egzemplarza Szekspira leżącego na moim

łóżku. Szczególnie spodobał mi się „straszny przestępca”

i „niewylizane szczenię niedźwiedzia”. On tylko obśmiał

Page 167: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mnie, uderzył mnie pięścią w ramię (to męska wersja

czułego uścisku) i rzucił zapasową parę skarpetek na moje

łóżko.

To taki nasz prywatny żart. Niedługo po tym, jak się

poznaliśmy, wplątaliśmy się razem w jakąś psotę w

drodze do domu ze szkoły. Nie pamiętam, co to dokładnie

było; dość, że on wyszedł z tego bez czapki, a ja bez

butów i skarpetek. Najpierw zaszliśmy do jego domu i

ubłagałem go, by pożyczył mi coś do ubrania, wiedziałem

bowiem, jak sroga kara czeka chłopca, który wejdzie do

domu boso w dniu, kiedy matka bawi gości. Harry był

niechętny – pamiętaj, że nasza przyjaźń była wtedy

bardzo młoda – w końcu jednak uległ, kiedy już kazał mi

zrobić zeza i splunąć przez ramię na potwierdzenie

przysięgi, że zwrócę mu buty i skarpetki. Powiedział mi

później, iż nie sądził, że je jeszcze kiedyś zobaczy. Ja

jednak bardzo go polubiłem i miałem nadzieję zacieśnić

naszą przyjaźń, więc odniosłem mu skarpetki następnego

dnia.

Po tym wydarzeniu para skarpet stała się dla nas

symbolem. Obietnicą, że jeszcze się zobaczymy. Do

college’u wyjechałem z jego eleganckimi, białymi

skarpetkami poskładanymi w walizce, a on wyruszył

parowcem przez ocean z parą moich wełnianych. Tak

więc, skoro mam jego skarpetki, muszę go jeszcze

zobaczyć. Nawet jeśli jest niewylizanym szczenięciem

niedźwiedzia.

O północy w Wigilię udało mi się wymknąć na dwór,

Page 168: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

jak obiecałem. Zamknąłem oczy i stanąłem tak

nieruchomo, jak zdołałem, próbując sobie przypomnieć

uścisk Twoich palców na barkach, to, jak Twoje włosy

łaskotały mnie pod brodą, jak twoje ciało mierzyło

długość mojego. Poczułem słaby zapach kwiatów i naszła

mnie szalona myśl, że być może to zadziałało, że na

krótką chwilę nasze dusze jakimś cudem pokonały

dzielący nas dystans.

Jednak te wrażenia po chwili zastąpił dym

papierosowy i hałaśliwy śmiech. Johnson, Pate i Diggens

wtoczyli się na dziedziniec, każdy z kokotą uczepioną

ramienia. Dziewczęta miały spódnice kuse niemal do

kolan i przesycały powietrze smrodem taniej wody

kolońskiej. Pate trzymał już łapę pod jedną z tych

krótkich spódnic. „Attendre un moment, m’petites****”

wybełkotał Diggens koszmarną francuszczyzną, po czym

wszedł do noclegowni. Czy to po kondomy, czy też się

załatwić, nie wiem. Może po jedno i drugie. Czy muszę

dodawać, że moja cudowna chwila została zrujnowana?

Johnson zauważył mnie i koniecznie chciał wiedzieć,

dlaczegóż to włóczę swój „tyłek mięczaka” całkiem sam,

zamiast iść z nimi na dziwki. Zignorowałem go

(wykazując się ogromną samokontrolą!) i spróbowałem

odejść w dalszy koniec dziedzińca, ale on ruszył za mną,

nie przestając drwić. Z jakiegoś powodu wydaje mu się

nienaturalne, że nie szlajam się po burdelach. Nie wiem,

co takiego we mnie doprowadza go do furii, bo nie widzę

jakoś, by prześladował McGee, choć ten jest niemal

Page 169: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

archetypicznym „mięczakiem”.

Johnson był pijany i uparł się sprowokować mnie do

bójki; rzucał najróżniejsze obelgi, z których wiele

kwestionowało moją męskość bądź też sugerowało moje

skłonności ku kochankom zamieszkującym stodoły. Ja ze

swojej strony nie potrafiłem wymyślić niczego ponad

„niewylizane szczenię niedźwiedzia” i „szalonego

purpurowonosatego bakenbardusa”, z których żadnego

Will S. nie przewidział raczej na taką sytuację. W końcu

rzucił słowny granat, którego nie powtórzę, a który trafił

nieco zbyt blisko celu, więc ruszyłem na niego. I chyba

naprawdę wdałbym się w bójkę, gdyby nie otworzyły się

drzwi oddziału. Ujrzałem sylwetkę nocnej pielęgniarki w

prostokącie światła i zemknąłem z powrotem do budynku,

do noclegowni. Kiedy wyjrzałem przez okno, Johnsona,

Pate’a i dziewcząt już nie było, a na dziedzińcu stał

mocno skonfundowany Diggens, sztorcowany przez

pielęgniarkę.

Uwierz mi, Sue, nie zamierzałem spędzać

tegorocznych świąt ani na bójkach, ani w samotności.

Wszystko to było znośne tylko dzięki jednej rzeczy:

szansie, że choć przez mgnienie o północy nasze dłonie

połączyły się mimo dzielących nas mil.

No cóż, Sue. Właścicielka kawiarni wyciera już

kubki i spogląda na mnie znacząco. Szybkie spojrzenie na

nowy zegarek mówi mi, że siedzę tu o wiele dłużej, niż

sądziłem. Skończę na razie, ale codziennie będę wyglądał

w poczcie kolejnego listu od Ciebie.

Page 170: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kocham Cię,

Davey

* * *

Edynburg

7 stycznia 1916

Davey!

Co takiego powiedział Johnson, co „trafiło trochę

zbyt blisko celu”? Nie możesz opowiadać fascynującej

historii, a potem pomijać puenty.

Właśnie dostałam list od matki. Nareszcie pozwoliła

Williemu się zaciągnąć. Męczył ją o to od półtora roku.

Finlay nie wróci już na front, więc ma pewność, że

przynajmniej jeden syn przeżyje tę wojnę.

Kto wie, co sobie pomyślała, kiedy zniknęłam? Nie

powiedziałam nikomu, że wyjeżdżam – nie licząc

Williego, oczywiście, a i on nie znał powodu.

Wymknęliśmy się z chaty, kiedy Papa sprawdzał pułapki

na homary, a Màthair była na plaży i zbierała wodorosty

do ogródka. Zostawiłam liścik z informacją, że muszę coś

załatwić i że napiszę, ale wrócę najwcześniej za dwa

tygodnie. Wiedziałam, że minie trochę czasu, zanim

rozszyfrują moje bazgroły (jak Ty to robisz, Davey?).

Byłam pewna, że żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy

szukać mnie na przystani i że mogę już być w połowie

Page 171: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

drogi do Londynu, zanim ktoś wpadnie na pomysł

wypytać przewoźnika. Willie uwielbia przygody, więc

byłam pewna, że nie wyda mnie przedwcześnie, choć aż

pękał z niecierpliwości, by się podzielić nowiną. Teraz

prosto z Edynburga jadę do domu i będę miała całą

podróż pociągiem na wymyślenie przekonującej historii,

cóż takiego dało mi odwagę, by samodzielnie pokonać

zatokę. Jakieś pomysły?

Tak więc Willie zaciąga się i będzie jechał przez

Edynburg. Miał się zjawić dziś rano, ale pociąg widocznie

był opóźniony. Będę miała parę dni na pokazanie mu

miasta, zanim oficjalnie wstąpi do armii i skończy się

czas na rozrywki. Choć Ty zdajesz się malować całkiem

inny obrazek: bójki, francuskie dziwki… Być może wojna

jest przyjemniejsza, niż mi się wydawało!

Dobrze się bawisz, mój Davey? Pomijając powagę

sytuacji i jej ponury aspekt, czy znajdujesz w tym coś, co

Cię uszczęśliwia? Sądząc z listów, jesteś zadowolony.

Leniwe dni spędzane na lekturze w paryskich

kawiarniach, przetykane tymi wybuchami ekscytacji i

przygody, które tak kochasz, jazdami na łeb na szyję po

ulicach i zaułkach. Kobieta pisująca do Ciebie namiętne

listy ze Szkocji…

Które książki powinnam Ci wysłać w następnej

kolejności? Zobaczmy, przejrzę kolekcję, którą zdążyłam

zgromadzić podczas swoich podróży… Mam cienki tomik

Yeatsa (któraż „dusza pielgrzyma” zdoła się oprzeć

Yeatsowi?), tomik poezji George’a Darleya; co jeszcze

Page 172: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mam takiego, co mogłoby Ci się spodobać? Aha!

Idealnie: Listy Abelarda i Heloizy. Tylko obiecaj mi, że

nasz romans nie skończy się równie tragicznie. Nie

zniosłabym klasztoru.

W Edynburgu było uroczo, ale zaczynam tęsknić za

moją piękną wyspą. Brakuje mi torfowego dymu,

cierpkiego zapachu bagiennego mirtu, ciepłego aromatu

siana w obórce.

Willie właśnie się zjawił. Kończę już i wyślę list,

kiedy będziemy na mieście. Kocham Cię.

E.

* * *

Paryż, Francja

12 stycznia 1916

Kochana Sue!

Nareszcie, nareszcie na front! Quinn, jeden z

kolegów, i ja dostaliśmy przydział. Nie powiedziano nam

jeszcze, dokąd dokładnie jedziemy, ale przydzielono nas

do słynnej Sekcji Pierwszej. Nie wiem, czy to ta sama

sekcja karetek, w której jest Harry, ale na wszelki

wypadek mam parę skarpetek dla niego.

Nie, Sue, proszę, nie pytaj, co powiedział Johnson.

Nie dość, że użył języka zbyt plugawego dla uszu pirata,

to jeszcze samo sedno tego, co powiedział, było

Page 173: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

obraźliwe, tym bardziej że jest prawdą. Nawet prawda

potrafi się wydawać zbrukana i zniekształcona, kiedy

wypowiada ją ktoś taki jak Johnson. Uwierz mi.

Hm… czy mam jakieś pomysły, co możesz

powiedzieć rodzicom? Może ogarnęło Cię palące

pragnienie sprawdzenia, czy owce na lądzie są równie

wełniste jak te na Skye? Nienasycona chętka

skosztowania angielskiego puddingu? Pilna potrzeba

kupienia nowego kapelusza? Nieopisana tęsknota, by

pójść z nieznajomym Amerykaninem do jego pokoju

hotelowego?

Wyjeżdżam rano. Chciałem nadać jeszcze ten jeden

list, nim opuszczę Paryż, bo nie wiem, kiedy będę miał

okazję wysłać kolejny. I choć po to przepłynąłem ocean,

nic nie mogę poradzić, że czuję ukłucie niepokoju.

Zobaczymy, co przyniesie jutro!

Twój Davey

* * *

Wyspa Skye

22 stycznia 1916

Mój kochany Davey!

Oto jestem z powrotem na mojej wysepce. Chrissie

musiała mi tutaj przesłać Twój list, stąd opóźnienie.

Willie wyjechał dołączyć do was na tej waszej

Page 174: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

głupiej wojence. Żałuj, że nie widziałeś, jak dumnie

kroczył w mundurze: prawdziwy kogut, król podwórka.

Kobiety zdają się wręcz szaleć za kiltem, jednak sam

Willie nie rozumie, dlaczego oczekuje się od mężczyzn,

by pracowali i walczyli w tym idiotycznym stroju.

Przy podwieczorku wyznał mi, że ma dziewczynę.

Nikomu nie pisnął słówka! Trzymał całą rzecz w

tajemnicy, choć nie chciał mi powiedzieć dlaczego.

Wymknęło mi się, że i ja mam sekret. Nie powiedziałam

nic więcej, ale Willie wydedukował resztę. Powiedział, że

uśmiechałam się od miesięcy. Och, Davey, nie zdawałam

sobie sprawy, jak jestem nieprzygotowana, by

odpowiadać na pytania o nas, wypaliłam więc tylko:

„Człowiek nic nie poradzi na to, kogo kocha”. On tylko

radośnie wyszczerzył zęby i powiedział, że mam

absolutną rację. Od rozpoczęcia wojny nie widziałam go

tak szczęśliwego.

Dziwnie jest być tutaj z powrotem, i to z wielu

powodów. Chata rodziców wydaje się tak ciemna i

zadymiona, noce o wiele czarniejsze i cichsze niż te, do

których ostatnio przywykłam, a ludzie brudniejsi. Choć w

Londynie i Edynburgu jest niemało brudu (jak można

mieć w mieście tyle koni i utrzymać je w czystości?),

brzydsze strony są przesłaniane przez całe to miejskie

wyrafinowanie. Zaraz po powrocie Màthair wręczyła mi

skopek do dojenia, więc niechętnie przebrałam się z

eleganckiego kostiumu w szorstką, wełnianą bluzkę i

obwisłą spódnicę, zamieniłam jedwabne pończochy na

Page 175: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

ręcznie dziergane, a zapinane botki na wielkie, niezgrabne

trepy. Czuję się, jakby istniały dwie Elspeth: jedna nosi

drogie, stylowe ubrania, jeździ taksówkami, jada kaczkę i

dla kaprysu podróżuje przez cały kraj, by spotykać się z

przystojnymi młodymi Amerykanami. Druga nosi

zniszczone ubrania domowej roboty, jeździ na starej

szkapie, jada owsiankę i dla kaprysu podróżuje przez cały

kraj, by spotykać się z przystojnymi młodymi

Amerykanami.

Pamiętasz te wszystkie wymyślone przez Ciebie

historyjki, które miały wytłumaczyć rodzicom moje

zniknięcie? Jak się okazało, żadna nie była potrzebna.

Choć to zdumiewające, Davey, moja matka przez cały

czas wiedziała o wszystkim! Weszłam do domu z tuzinem

opowieści na podorędziu. Màthair uniosła głowę znad

kołowrotka i powiedziała: „Więc nareszcie pojechałaś

poznać swojego Amerykanina?”. O mało nie zemdlałam.

Pamiętasz, opowiadałam Ci, jak po odejściu Iaina,

kiedy mieszkałam sama, wyciągałam Twoje stare listy, by

czytać je wieczorami. Czasami zasypiałam dosłownie

przykryta Twoimi słowami. Byłam jak zjawa, zdarzało mi

się przez całe dnie nie wychodzić z chaty, tyle tylko żeby

wydoić krowy i przynieść torfu.

Któregoś ranka obudziła mnie krzątanina w chacie;

moja matka podsycała ogień, nastawiała czajnik.

Przyniosła wielki garnek baraniego gulaszu, żebym

odgrzała sobie na obiad, i nałożyła parę łyżek do miski,

żebym zaniosła starej Curstag Mór, która mieszka

Page 176: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niedaleko. Kiedy wróciłam, podłoga była zamieciona,

pościel się wietrzyła, a gulasz perkotał na ogniu. Twoje

listy, które zostawiłam rozrzucone na łóżku, były

schludnie poskładane, choć wtedy nie zwróciłam na to

uwagi. Byłam zbyt zachwycona garnkiem prawdziwego

jedzenia na ogniu, by przejmować się takimi szczegółami!

Najwyraźniej Màthair przeczytała je wszystkie. Nie

wiem, ile wie – ostatecznie wtedy byliśmy tylko kores-

pondencyjnymi przyjaciółmi – ale nie oceniała mnie.

Tylko słowo „nareszcie” każe mi się zastanawiać, ile tak

naprawdę wywnioskowała z tych wczesnych listów.

Oczywiście upierając się, że słowa Johnsona nie są

warte powtarzania, jeszcze bardziej podsyciłeś moją

ciekawość. Naprawdę mamy przed sobą tajemnice,

Davey? Czy kiedykolwiek je mieliśmy? Od samego

początku mówiliśmy sobie o sprawach, o których nie

wiedzieli nawet nasi rodzice i rodzeństwo. Niepotrzebnie

się martwisz i chronisz mnie przed wulgarnym językiem

czy niemiłymi uczuciami. Zapominasz, że jest wojna. My

„kobiety” jesteśmy teraz ulepione z twardszej gliny.

E.

PS Minna przysłała zdjęcie, które zrobiła nam przed

urzędem stanu cywilnego. Widziałeś je?

Page 177: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

14 Margaret

* * *

Glasgow

22 sierpnia

Droga Margaret!

To nie było pospieszne, wojenne małżeństwo.

Elspeth była żoną mojego najlepszego przyjaciela, Iaina.

Wszyscy troje dorastaliśmy na wzgórzach Skye.

Biegaliśmy boso po zboczach, brodziliśmy wzdłuż plaży,

szukając kamyków. Prawdę mówiąc, Iain zawsze trochę

się bał Elspeth. Z włosami rozpuszczonymi na wietrze

wykrzykiwała wiersze w rozbryzgach morskich fal. Była

równie dzika jak sama wyspa. Któregoś dnia

siedzieliśmy, dyndając nogami, na moście Wróżek i Iain

poprosił ją o rękę. Spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i

powiedziała „tak”. Myślałem, że my troje już zawsze

będziemy razem. Nie sądziłem, że Elspeth go zdradzi.

Choć bardzo chciałbym pomóc, nie znam

odpowiedzi. Wyjechałem ze Skye mniej więcej rok przed

Twoimi narodzinami. Ale Màthair tam była. Napisz do

niej na Skye. Twoja babcia będzie wiedziała więcej ode

mnie.

Finlay

Page 178: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

W pociągu do Fort William

Sobota, 24 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Skończyłam z pisaniem listów. Jadę na wyspę Skye!

Oczywiście wuj Finlay nie podał mi adresu babci, a

nie sądziłam, że daleko zajdę, krążąc po wyspie i

rozpytując o dom „babci Macdonald”. Podejrzewam, że

pół Skye nazywa się Macdonald. Pogrzebałam więc po

domu, szukając (znów) jakiejś zapomnianej koperty,

starego adresownika, aktu urodzenia mojej matki. Nic.

Nawet jednego z tych listów, które babcia słała nam co

miesiąc, pełnego gaelickich bazgrołów. Mama

najwidoczniej przechowywała tylko listy Davida.

Potem jednak przypomniałam sobie, jak to od chwili,

kiedy nauczyłam się czytać, Mama upierała się, bym

pisała nazwisko i adres pod okładką każdej książki, na

wypadek, gdybym niechcący zostawiła cennego

Stevensona czy Scotta na ławce w parku. Natychmiast

podeszłam do jej biblioteczki i wyjęłam najbardziej

zniszczoną, najstarszą książkę, jaką znalazłam na półce:

byle jakie wydanie Huckleberry’ego Finna z wyblakłym

makiem zasuszonym między stronicami. I rzeczywiście,

pod spodem okładki wypisane było: „Elspeth Dunn, Seo

Page 179: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

a-nis, Skye, Zjednoczone Królestwo”. Jakby nawet tam i

wtedy zagrażały jej złodziejskie parkowe ławki.

Popytałam znajomych, aż znalazłam rodzinę

starającą się odesłać dziecko na północ. Sąsiadka Emily,

pani Calder, jest przerażona ostatnimi bombardowaniami.

Umówiła się ze mną, że odwiozę jej córkę Dorothy na

farmę pod Fort William. Tym sposobem część podróży

mam opłaconą, a z Fort William na Skye jest już

niedaleko. Pożyczyłam walizkę od Emily i w drogę!

Mówię Ci, Paul, to naprawdę ekscytujące.

Oczywiście nie pierwszy raz wyjeżdżam z Edynburga, ale

nie licząc wycieczki do Plymouth, by odwiedzić Ciebie,

nigdy nie jechałam we własnej sprawie. Nawet kiedy we

dwójkę wybieraliśmy się wspinać albo wędrować po

wzgórzach, nigdy nie oddalaliśmy się zbytnio od miasta.

Oczywiście można by uznać, że nie jadę na Skye dla

siebie; jadę tam dla mojej matki. I babci, której nigdy nie

widziałam! Jeśli jednak mogę się dowiedzieć więcej o

„pierwszym tomie” Mamy, o jej życiu, zanim się

urodziłam, ta podróż będzie warta wysiłku, i to pod

wieloma względami. Dowiem się, kto jest moim ojcem. A

jej nie ma tutaj, więc mnie nie powstrzyma.

* * *

Pociąg do Mallaig

Później

Page 180: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kochany Paulu!

Dorothy odstawiona na miejsce. Srebrnowłosa

kobieta zbudowana jak okręt wojenny wyszła po nas na

stację; przejęła i samą Dorothy, i kopertę pieniędzy od

pani Calder. Zanim się rozstałyśmy, Dorothy wcisnęła mi

w dłoń liścik napisany na odwrocie biletu kolejowego i

poprosiła, bym oddała go jej mamie, kiedy wrócę do

Edynburga. Ledwie mogę cokolwiek odczytać z powodu

smug, plam od łez i koszmarnego charakteru pisma, ale

treść to głównie „kocham cię” powtarzane raz po raz.

Poskładała go w pół ze sześć razy, a na wierzchu

nabazgrała adres. Obiecałam jej, że dostarczę go od razu,

jak tylko zjawię się w Edynburgu.

A tak na poważnie, to zaczynam się martwić o Mamę

– i muszę przyznać, że czuję się trochę winna. Może to

nie listy ani bomba wygnały ją z domu. Może wyjechała

przez naszą kłótnię. Choć zdarzało się już wcześniej, że

męczyłam ją o to, kto był moim ojcem, nigdy się nie

kłóciłyśmy. Zawsze pozwalałam jej zbyć temat

wzruszeniem ramion. Tym razem posunęłam się za

daleko, zadałam zbyt wiele pytań i mam wrażenie, że coś

pękło w tamtej chwili; nic nie poradzę, że tak czuję.

Czy ona miała rację, Paul? Czy zanadto się

pospieszyliśmy? Jeszcze niedawno ty i ja byliśmy tylko

przyjaciółmi. Nigdy nie robiliśmy nic poważniejszego niż

częstowanie się kanapką czy podanie dłoni przy

wspinaczce. Kiedy się zaciągnąłeś i spytałeś, czy będę do

Page 181: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Ciebie pisać, o mało Cię nie wyśmiałam. Nie sądziłam, że

mamy dość tematów do rozmów, by pisać do siebie listy.

A potem powiedziałeś, że się zakochałeś, a ja

pomyślałam, że może i oboje się zakochaliśmy, i że może

to się uda. Ale, jak powiedziała moja matka, w czasie

wojny uczucia szaleją. Ufam Twoim – naprawdę – ale nie

wiem, czy ufam swoim własnym.

Może ta podróż będzie tym, czego mi potrzeba.

Łykiem niezależności, odrobiną dystansu. Okazją, by się

zastanowić, czy naprawdę tego chcę. Może ta podróż

pozwoli mi rozwiązać więcej niż jedną zagadkę.

Pozdrawiam Cię serdecznie,

Margaret

* * *

Londyn, Anglia

10 sierpnia 1940

Szanowny Panie lub Szanowna Pani!

Wiele lat temu pod tym adresem mieszkało dwóch

panów, David Graham i Harry Vance. Nie wiem, czy

wciąż tam mieszkają, czy też wyprowadzili się z Chicago,

ale byłabym wdzięczna za każdą informację. Od jakiegoś

czasu nie mam z nimi kontaktu, a bardzo chciałabym ich

znaleźć.

Jeśli Pan lub Pani posiada jakiekolwiek informacje o

Page 182: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

miejscu ich pobytu, czy mogę prosić o kontakt? Można do

mnie pisać do hotelu Langham w Londynie. Z góry

dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 183: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

15 Elspeth

* * *

--------------, Francja

2 lutego 1916

Jestem teraz w -------------, w drodze do ----------. Nie

sądziłem, że dojechanie tutaj z Paryża zajmie tyle czasu.

Jechaliśmy wagonem towarowym i musieliśmy się

zatrzymywać tyle razy, że nie zdołałem zliczyć.

Pamiętam, jak wiele lat temu, podczas wakacji we

Francji, odbywałem niemal tę samą podróż, ale w

luksusowej pierwszej klasie, popijając wino i podziwiając

wiejskie widoki. Tym razem siedziałem przykucnięty w

wagonie towarowym, wciśnięty w ciasny kąt z moim

workiem, popijając paskudną brandy z krążącej wśród nas

piersiówki. Wyglądając przez sztachety w oknie,

rozpoznałem kilka mijanych stacji, choć żadna z wsi nie

wyglądała tak, jak to zapamiętałem.

Tutejsza stacja jest cicha, ulice pełne są mężczyzn w

mundurach niebieskich i khaki, zamiast kolorowo

wystrojonych letników, jakich widziałem poprzednim

razem. Spędzimy tu jeszcze kilka dni, nim ruszymy dalej.

Sekcja, do której mamy dołączyć, była en repos***** w

-----------------; po oczyszczeniu i reperacjach karetek

ruszyła do ---------------. Niejaki Pliny, swego rodzaju

Page 184: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

szofer-weteran, który był na przepustce, czeka z Quinnem

i ze mną, by dojechać na miejsce. Powiedział nam,

żebyśmy cieszyli się ciastkami i gorącymi kąpielami, póki

możemy, bo długo nie będziemy oglądać takich

luksusów.

Więc uparłaś się wiedzieć, co takiego powiedział mi

Johnson? Próbował wszystkich zwykłych dowcipów,

wyjaśniających powód, dla którego nie ganiam razem z

nimi za spódniczkami. I nie dawał za wygraną, aż

zobaczył, że zagryzłem zęby; wtedy wiedział już, że na

coś trafił. „A, więc o to chodzi. Pieprzysz cudzą żonę,

tak? On jest gdzieś tam, w przedsionku piekła, a ty

siedzisz w domu…” Cóż, nie będę powtarzał reszty, bo

nie nadaje się na lekturę dla damy. Powiem Ci tylko tyle,

że od tego momentu poziom komentarzy sięgnął bruku.

Teraz rozumiesz, dlaczego rzuciłem się na niego.

Jego słowa bolały, i nie chodziło tylko o to, co

powiedział, ale jak to powiedział. To, co zrobiliśmy, Sue,

to co jest między nami, nigdy nie wydawało mi się złe.

Może mnie łatwiej widzieć to w ten sposób. To nie ja

noszę obrączkę. Nie znam Twojego męża. Łatwiej mi w

ogóle zapomnieć o jego istnieniu.

Czy fakt, że jesteś mężatką, kazał mi się zawahać na

początku? Skłamałabym, mówiąc, że nie. Wahałem się,

Sue. Niby dlaczego tak długo to trwało, nim wyznałem Ci

miłość, choć przysiągłbym, patrząc na wskazówki

rozsiane w Twoich listach, że Ty czujesz to samo?

Zapominasz, że wychowano mnie na dobrego katolika.

Page 185: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mimo rozbrykanego dzieciństwa nie lekceważę sobie

Dziesięciu Przykazań.

Ale i Ty wyznałaś mi miłość. Kiedy odpisałaś,

wierzyłem, że wiesz, co robisz. Moje wahania stopniały.

Potem spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, dotknęliśmy

się. Wszelkie wątpliwości, jakie mogłem jeszcze mieć,

uleciały. Jak coś, co było tak piękne, mogłoby być złe?

Wszystko było idealne. Wszystko jest idealne. Hołubiłem

te wspomnienia – te delikatne, piękne wspomnienia – tuż

przy sercu. I niewiele uwagi poświęcałem Twojemu

mężowi czy temu mętlikowi, jakim jest nasza przyszłość.

Aż do Bożego Narodzenia, kiedy Johnson

powiedział, co powiedział, i zbrukał nas, Sue. Nie sposób

słuchać poniżających komentarzy tego rodzaju i nie

zacząć w nie wierzyć po jakimś czasie, szczególnie że

opierają się na faktach. Ja naprawdę „pieprzę cudzą

żonę”. W tak brutalny sposób przypomniano mi, kim

jestem i co robię.

Kazało mi to zastanowić się, co Ty naprawdę

czujesz. Nigdy nie wspominałaś o wyrzutach sumienia, o

niepewności. Nie chciałem powtarzać Ci, co powiedział

Johnson, bo… nie chciałem, żebyś czuła się winna. Nie

chciałem, żebyś zmieniła zdanie.

Decyzja zawsze należała do Ciebie, Sue, i wciąż

należy. Ty decydujesz, czy chcesz ciągnąć ten związek.

Ty decydujesz, dokąd chcesz pójść dalej.

A cokolwiek zdecydujesz, wiedz, kocha Cię zawsze

ten sam…

Page 186: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Twój Davey

* * *

Wyspa Skye

9 lutego 1916

Kochany!

Twój list ma w sobie więcej dziur niż strzecha na

wiosnę. Albo uznałeś, że potrzebuje odrobiny wentylacji

w długiej podróży na Skye, albo ktoś nie chciał, byś mi

zdradził, gdzie jesteś i jak tam dotarłeś. Z wyjątkiem

„Francji” wszystkie nazwy miejsc zostały wycięte.

Czy obraziło mnie to, co powiedział Johnson? Kogóż

nie obraziłby taki język. Ale czy jestem zaskoczona?

Raczej nie. Kiedy upierałeś się, że mi nie powiesz,

domyśliłam się, że chodzi o coś w tym guście.

Nie, nie było mi łatwo, choć starałam się nie pokazać

po sobie, jak bardzo było mi ciężko. Ty jesteś na froncie,

codziennie masz do czynienia z chaotycznymi, krwawymi

skutkami wojny. To jest moja prywatna wojna, Davey, i

uznałam, że nie musisz mieć do czynienia z moim

chaotycznym, skrwawionym sumieniem.

Kiedy przysłałeś mi ten list – ten, w którym

powiedziałeś wprost, co czujesz – nie mogłam spać.

Leżałam bezsennie przez wiele nocy, mocując się z

własnym sercem. Uczucia, które żywię do Ciebie, są tak

Page 187: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

ostre, tak nowe. Jednak uczucia do Iaina, choć się

zmieniły, wciąż są we mnie. On jest moim mężem. Nie

mogę tak łatwo odrzucić ani tego, co czułam kiedyś, ani

przysięgi, którą sobie złożyliśmy.

Iain jest najbliższym przyjacielem Finlaya. Jako

chłopcy ani na chwilę nie tracili się z oczu. Kiedy

dorastałam, Iain zawsze był gdzieś blisko. Kiedy

przyszedł czas na małżeństwo, wydawał się najbardziej

rozsądnym wyborem. Finlay nie posiadał się z radości,

kiedy zgodziłam się wyjść za Iaina. Ale wszystko się

zmieniło. Nasze ścieżki się rozeszły. Opublikowano moją

poezję i zaczęłam tęsknić do stylu życia literatów.

Chciałam podróżować, studiować, poznać kogoś oprócz

siebie samej, kto czytuje i rozumie Lewisa Carrolla. Iain

chciał tylko żyć własnym życiem tak, jak robił to od

zawsze. Ja chodziłam na plażę i patrzyłam nad wodą,

pragnąc być gdziekolwiek, byle nie tutaj. On wypływał

swoją łodzią z Finlayem, wiedząc, że kiedy wróci, ja

wciąż tam będę.

Coś było nie tak, jeszcze zanim dostałam pierwszy

list od Ciebie, Davey. Dryfowaliśmy w dwie różne strony,

niesieni różnymi ambicjami i oczekiwaniami. W Tobie

znalazłam bratnią duszę. Ty słuchałeś tego, co miałam do

powiedzenia; Iain zdawał się nigdy nie słyszeć. A potem

zaczęła się wojna i Iain zupełnie usunął się z mojego

życia.

Naprawdę, Davey, nie rozumiem tego. Kiedy był

tutaj, nigdy nie czułam między nami aż takiego dystansu;

Page 188: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

teraz, kiedy poszedł walczyć, rzadko mam wieści od

niego. Wiem, co się dzieje, z gazet, od Finlaya, z listów,

które inni chłopcy ze Skye ślą do domów, ale niczego nie

dowiaduję się od samego Iaina. Nie wiem, czy zrobiłam

coś złego, ale zupełnie się ode mnie odciął. Zawsze tak

reagował – wycofuje się, zamiast stawiać czoło temu, co

go gnębi.

Nie planowałam zakochać się w kimś innym. Nie

planowałam też, że mój mąż opuści mnie bez słowa

wyjaśnienia. Nie planowałam niczego, ale się stało, i nie

mogę się nazwać nieszczęśliwą.

Ja Cię kocham, Davey. I wiem, że to moja decyzja.

Nazwij mnie idealistką, ale moim zdaniem rzeczy nie

zdarzają się bez powodu. Czuję się taka…

wyeksponowana. Màthair wie o nas; nie wiem, kto

jeszcze. Tyle nocy chciałabym być sama z własnymi

myślami i wspomnieniami, leżeć w łóżku i śnić te

spocone, drżące sny o Tobie. Ale kiedy zaczynam sobie

przypominać i serce mi przyspiesza, słyszę, jak Papa

chrapie albo Finlay krzyczy przez sen, i moja chwila

przepada. Ta chata nie jest dość duża, by pomieścić ich

troje, mnie i moje sny.

E.

* * *

Miejsce Pierwsze

16 lutego 1916

Page 189: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Sue!

Tak, cenzorzy mnie dopadli! Zlitowali się i mimo

wszystko wysłali list, pociąwszy go wpierw bezlitośnie,

ale zostałem przywołany do porządku; przypomniano mi

o konieczności przestrzegania zasad pod groźbą

całkowitego zakazu pisania do Ciebie. Gdyby listy

wpadły w ręce wroga, wydałoby się, gdzie jesteśmy,

dokąd jedziemy, czy też kiedy możemy być w

którymkolwiek z tych miejsc, a tego przecież nie chcemy.

Jakby szkopy nie wiedziały dokładnie, gdzie jesteśmy w

tej chwili. Kiedy piszę te słowa, gapią się znad worków z

piaskiem na Armię Francuską!

Nareszcie urządziłem się tutaj, w „Miejscu

Pierwszym” (będę grzecznym chłopcem i pozostanę

tajemniczy). Nasza trójka zajechała tu parę dni po całej

reszcie sekcji. Zjawiliśmy się na kwaterze w nocy, kiedy

wielu kolegów było na służbie. Niektórzy w punkcie

opatrunkowym we wsi, nie dalej jak kilometr od okopów,

na dwudziestoczterogodzinnej zmianie. Wprowadzono

nas do długiego budynku, gdzie wyżebraliśmy dla siebie

kawałek miejsca na środku sali, po czym padliśmy na

posłania. Spałem tak mocno, że nie słyszałem, jak

pierwsza tura chłopaków przyszła w nocy po skończonej

służbie. Nie zauważyłem niczego aż do rana, kiedy to

para skarpetek bęcnęła mnie w głowę i obudziłem się, by

ujrzeć Harry’ego szczerzącego się do mnie u stóp łóżka.

Page 190: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Przez całą noc był w punkcie opatrunkowym i właśnie

został zwolniony; kiedy zaszedł do koszar, znalazł mnie

skulonego na jego miejscu.

Przydzielono mnie do karetki z kolegą o przezwisku

Riggles, cichym ex-futbolistą z papierosem wiecznie

przylepionym do warg. Odzywa się tylko wtedy, kiedy

wymienia zgaszony niedopałek na świeżo zapalonego

papierosa. Riggles był tutaj niemal od początku

działalności Amerykańskiej Służby Polowej, więc chyba

trudno byłoby znaleźć lepszego partnera, który pokaże

mi, co i jak.

Po przyjeździe od razu rzucili mnie do pracy.

Obsługujemy trasy ewakuacyjne, transportując blessés –

rannych – z punktów opatrunkowych do szpitali

położonych głębiej na tyłach. Większość punktów

opatrunkowych również położona jest przynajmniej parę

kilometrów od linii frontu, więc nie widzimy wiele z tej

wojny, co najwyżej dalekie dymy wybuchających

pocisków.

Kilka nocy temu w pobliżu rozegrała się potężna

bitwa. Jeden z blessés, których wiozłem, był w

paskudnym stanie. Stał za murem, kiedy uderzył pocisk, i

walące się kamienie omal go nie zmiażdżyły. Musiałem

jechać bardzo ostrożnie, dopóki nie minąłem punktu

opatrunkowego, ale dalej, gdzie drogi są trochę gładsze,

pomknąłem do szpitala jak sam diabeł. Sanitariusz

powiedział, że jeszcze parę minut, a stracilibyśmy

pacjenta. To nie było może wiele; ot, ciche potwierdzenie,

Page 191: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

że to, co robię we Francji, jest coś warte.

No dobrze, Sue, jeśli obiecasz, że przestaniesz się o

mnie martwić, ja zrobię to samo. Rozumiem, dlaczego

zrobiłaś to, co zrobiłaś. Twoja miłość jest dla mnie zbyt

cenna, bym ją odepchnął, kiedy potrzebujesz, by ktoś ją

przyjął.

Czekałem, aż podadzą nam żarcie, i widzę, że

chłopcy zaczynają się ustawiać w kolejkę, więc muszę

kończyć. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dziś wysłać

ten list.

Kocham Cię,

Twój Davey

* * *

Wyspa Skye

23 lutego 1916

Mój Drogi Chłopcze!

Przepraszam, że wątpiłam w Ciebie i w powody, dla

których wstąpiłeś do Służby Polowej. Masz rację, Davey,

to jest coś, co możesz robić, i przez te dwa tygodnie, które

tam jesteś, udowodniłeś już, że robisz to dobrze. Jest

wielka różnica między szarżowaniem z bagnetem, z

intencją okaleczenia bądź zabicia, a skierowaniem całej

tej brawurowej energii na ratowanie istnień ludzkich.

Mówiłam wcześniej, że wciąż jesteś chłopcem, ale przez

Page 192: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

tych kilka krótkich miesięcy dowiodłeś, że jesteś

mężczyzną pośród mężczyzn.

Proszę Cię, trzymaj się ciepło, radośnie i jak zawsze

bezpiecznie.

E.

* * *

Miejsce Pierwsze

2 marca 1916

Sue!

Posłali mnie po zaopatrzenie, a to oznacza, że mam

szansę na kąpiel i prawdziwy posiłek, póki jestem w

mieście. Ociągam się być może dłużej niż to konieczne

nad omletem, bo daje mi to okazję napisania do Ciebie,

zanim będę musiał wracać swoim gruchotem do bazy.

Harry i ja byliśmy przedwczoraj en repos, co rzadko

nam się udaje, jako że pracujemy niemal codziennie,

nawet kiedy należy nam się wolne. Wzięliśmy książki i

urządziliśmy sobie żałosny, mały piknik – puszkowane

„mięso”, krakersy, maleńkie ciasto z rodzynkami

przysłane przez Minnę, a to wszystko spłukane butelką

doskonałych pomyj, które przez ewidentną pomyłkę

opatrzono etykietą „wino”. Jestem święcie przekonany, że

po upraniu skarpetek Pliny napełnił butelkę

popłuczynami, bo dokładnie tak smakował ten napój.

Page 193: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mimo paskudnego wina i równie paskudnej puszkowanej

wołowiny (a może kociny?) było to sympatyczne

popołudnie. Niemal skończyłem czytanie Tarzana wśród

małp. Żałuję tylko, że nie mogłem pochłonąć pikniku z

takim samym smakiem!

Parę dni temu mieliśmy prawdziwą ucztę. Jeden z

chłopaków dostał Croix de Guerre****** i wydał z tej

okazji bankiet. Nie szczędził wydatków i sprowadził

paryskiego kucharza. Prawdziwe jedzenie, wino, które

zasługiwało na nazwę francuskiego wina, i wszystko to na

porcelanie i obrusach. Przysięgam, Sue, czułem się zbyt

brudny, by zbliżyć się do tak eleganckiego poczęstunku,

niemniej zbliżyłem się, i owszem, i wszyscy rzuciliśmy

się na potrawy, nim zdążyłabyś powiedzieć „Yankee

Doodle Dandy”. Naprawdę, Sue, była to uczta, z której

byłby dumny nawet Ranhofer czy Escoffier.

Ślinka znów napływa mi do ust na to wspomnienie,

więc wybacz, proszę, kleksy i rozmazany atrament. I

pomyśleć, że dopiero co skończyłem jeść! Ach…

wspomnienie tego posiłku: posłuży nam za duchową

strawę przez wiele tygodni gotowanej wołowiny i zupy z

brukwi.

Kocham Cię,

David

* * *

Wyspa Skye

Page 194: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

14 marca 1916

Och, Davey!

Już nie wiem, co czuć.

Iain zaginął.

Właśnie dostałam list z Ministerstwa Wojny i nie

jestem nawet pewna, czy jego treść już do mnie dotarła.

Przeczytałam, zapłakałam raz, ale od tamtej pory nie

powiedziałam ani słowa – jakby ignorowanie tego mogło

sprawić, że to zniknie. Zaginął. Jak to możliwe?

Finlay jest kompletnie rozbity. W kółko powtarzał:

„Nie było mnie tam. Nie mogłem mu pomóc”, a potem

wyszedł z chaty. Przykuśtykał z powrotem późno w nocy,

brudny i bez laski, i przespał bite dwa dni. To ja

musiałam położyć go do łóżka, załatać jego podarte

spodnie, znaleźć kij na nową laskę. Bez niej jest do

niczego.

Chcę wiedzieć: dlaczego Finlayowi wolno się

załamać? Dlaczego to ja muszę pozostać tą silną, która

zbiera wszystko do kupy? Nikt inny tego nie zrobił. Iain

to mój mąż. To mnie powinno to ciążyć bardziej niż

komukolwiek innemu. To ja powinnam być tak

zdruzgotana, by z trudem oddychać.

Wiesz, że jestem niemal niepraktykująca. Nieczęsto

chodzę do kościoła. Kiedy jestem sama w górach, czuję

się bliżej Boga, choć to niemal pogańskie, tak bardzo

odległe od hymnów i kazań. Teraz wydaje mi się, że

Page 195: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zaniedbałam coś ważnego. Nie oddawałam Bogu należnej

czci, drażniłam Go swoją niewiernością, a teraz Iain jest

karany za moje grzechy.

Może podjęłam złą decyzję. Już sama nie wiem, co

myśleć. Gdybym przestała, czy sprowadziłoby go to do

domu?

Elspeth

* * *

Miejsce Trzecie

21 marca 1916

Sue!

Masz jakieś wieści?

„Zaginął” może oznaczać bardzo różne rzeczy. Może

nie znaczyć nic. Dopóki nie dowiesz się czegoś więcej,

nie spekuluj. Proszę.

Słyszałem wystarczająco dużo rozmów na ten temat;

chłopaki na pace mojego gruchota wciąż o tym gadają. W

jednej chwili siedzisz skulony, dzieląc się z kolegami

papierosem, a w następnej wyskakujesz z okopu i bieg-

niesz na Ziemię Niczyją. Na plecach prawie

siedemdziesiąt funtów ekwipunku, biegniesz z nałożonym

bagnetem, omijając leje po pociskach, gruz, swoich

kolegów. Wszystko jest tak pokryte błotem, że mógłbyś

zdeptać własnego brata i nie poznać go. Nie możesz się

Page 196: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nawet zatrzymać, by spojrzeć jeszcze raz, a co dopiero

zaciągnąć kogoś w bezpieczne miejsce. Iain mógł leżeć

tam ranny, czekając, aż noszowi zabiorą go z powrotem.

Mógł się zgubić podczas zamieszania za linią okopów.

Nie myśl wyłącznie o najgorszym.

Sue, masz w tej chwili dość zmartwień i bez

dodawania do tego poczucia winy i kary boskiej.

Owszem, wierzę w Boga. Zawsze chodziłem do kościoła,

nawet w czasie szczenięcych, studenckich lat; wtedy po

prostu miałem więcej do opowiadania w konfesjonale.

Kiedy byłem młodszy, Evie i ja mieliśmy książkę z

historiami biblijnymi, pięknie ilustrowany tom, nad

którym ślęczeliśmy w leniwe niedzielne popołudnia.

Pamiętam jeden obrazek Boga z tej książki. Był ukazany

jako pogodny jegomość ze śnieżnobiałą brodą i różowymi

policzkami – dość podobny do Świętego Mikołaja, jak się

tak nad tym zastanowić – patrzący z dumą na świeżo

stworzony świat. Tak ojciec mógłby patrzeć na nowo

narodzone dziecko. Na zawsze zachowałem ten obrazek

w myślach i chyba dlatego nigdy nie potrafiłem uwierzyć

w mściwego Boga. Ta łaskawa, ojcowska postać nie

mogłaby mnie karać za to, że zbłądziłem. Nigdy nie

odwróciłaby się ode mnie za moje małe grzeszki.

Pomyśl przez chwilę, Sue. Przy tych wszystkich

okropnościach, które popełnia kaiser, przy całej tej walce,

całym tym zabijaniu, które ma tutaj miejsce, naprawdę

sądzisz, że Bóg patrzy z nieba i kieruje swój gniew na

kobietę, której jedynym grzechem jest zbyt wiele miłości?

Page 197: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Jestem teraz strasznie zmęczony. Dopiero co zszed-

łem z dwudziestoczterogodzinnej służby i ledwie

urwałem parę godzin snu, ale nie chcę odkładać na

później pisania do Ciebie. Gdybym nie mógł być przy

Tobie (przynajmniej listownie), kiedy mnie potrzebujesz,

to jaki sens miałoby nasze bycie razem?

Może zauważyłaś w nagłówku, że znów się przenieś-

liśmy. Między tam i tu było jeszcze Miejsce Drugie, ale

siedzieliśmy tam zaledwie parę dni. Tym razem jesteśmy

trochę bliżej frontu, jednak nie na tyle blisko, byśmy

musieli martwić się pociskami spadającymi nam na głowy

we śnie – a to dobrze, bo przy takiej ilości pracy

potrzebujemy każdej drzemki, jaką udaje się złapać.

Na tym kończę, Sue, i idę spać. Ledwie mogę

utrzymać ołówek. Proszę, informuj mnie na bieżąco.

Mimo okoliczności naprawdę się tym przejmuję. Żałuję,

że nie mogę być tam i Cię przytulić, ale pozostaje mi

tylko list.

Bardzo Cię kocham, moja dziewczyno,

David

* * *

Wyspa Skye

28 marca 1916

Davidzie!

Page 198: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Jak miałabym się nie martwić? Jak miałabym nie

myśleć wyłącznie o najgorszym?

Dostałam list od człowieka z batalionu Iaina,

szeregowca Wallace’a. Napisał, że tamtego dnia

wyskoczył z Iainem z okopów. W czasie walki stracił go

z oczu. Kiedy otrąbiono odwrót, szeregowiec Wallace

ruszył biegiem z powrotem i po drodze minął Iaina,

„poważnie rannego”. Iain był w tak złym stanie, że nie dał

rady wrócić do brytyjskiego okopu, nawet kiedy

szeregowiec Wallace zaoferował mu pomoc. Minęło

sporo czasu, zanim noszowi zdołali się tam dostać. Choć

szeregowiec Wallace podał im przybliżone miejsce jego

pobytu, noszowi powiedzieli, że nikogo nie znaleźli. A w

każdym razie nikogo potrzebującego pomocy medycznej.

Finlay wychodzi z siebie. On i Iain mieli strzec się

nawzajem. Obwinia się, że nie było go tam, że go nie

pilnował. Obwinia się, że nie przywiózł go do domu.

Łatwo Ci mówić, że Bóg mnie nie karze, ale Ty nie

przeżywasz mojego prywatnego piekła. Nie czujesz tej

rozpaczy i winy. Skąd możesz wiedzieć, że nie jestem w

jakiś sposób karana? Iain prosił tylko o moją miłość, a ja

nawet tego nie potrafiłam mu dać z całą szczerością.

Może to jest mój grzech. Może za to ponoszę karę.

Tak, wiem, że bardzo się troszczysz o moje uczucia,

ale przyznaj, że masz w tym też własny interes, który

chcesz chronić. Nie chcesz, żebym rozpaczała i dumała

nad losem zaginionego męża. Ale może potrzebuję

rozpaczać. Może rozpacz pokazuje, że szukam odrobiny

Page 199: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

odkupienia.

Elspeth

* * *

Wyspa Skye

12 kwietnia 1916

Davidzie!

Nie chodziło mi o to, byś przestał do mnie pisać.

Twoje listy to wciąż jedna z nielicznych rzeczy, które

pozwalają mi utrzymać głowę na powierzchni. Pamiętasz

to o „morzu chaosu”?

Być może mój ostatni list brzmiał gniewnie. Wiem,

że naprawdę się troszczysz. Ja po prostu mam mętlik w

głowie, Davey. Mam mętlik w głowie i muszę stawiać

czoło poczuciu winy. A potem czuję się winna, że wcześ-

niej nie czułam się winna. Czy to ma jakikolwiek sens?

A do tego martwię się. Niezależnie od moich uczuć

do Ciebie, Iain jest moim mężem i zawsze będę go

kochać. Nie potrafię znieść myśli, że może cierpieć ból

czy rozpacz.

Jestem też niepewna. Nie wiem, jakiego zakończenia

chcę tak naprawdę. Oczywiście chcę, by Iain był cały i

zdrowy, ale jest we mnie jakaś mała, zła część, którą

wciąż próbuję ignorować, a która spogląda na tę sytuację

z pewną dozą ulgi – że ostatecznie nie będę musiała

Page 200: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

podejmować żadnych decyzji, że nie będę już musiała

cierpieć niepewności. A potem znów ogarniają mnie

wyrzuty sumienia, że jestem tak niepewna.

Proszę Cię, odpisz, Davey. Brak mi Ciebie.

E.

* * *

Wyspa Skye

22 kwietnia 1916

Davey!

Gdzie jesteś? Dlaczego nie napisałeś? Nie wiem, co

takiego powiedziałam, że się ode mnie odwróciłeś.

Dokądkolwiek poszedłeś, proszę, wróć do mnie. Nie

wiem, co zrobię bez Ciebie.

Gdzie jesteś, Davey?

Sue

* * *

Wyspa Skye

25 kwietnia 1916

Nie rób mi tego! Na miłość boską, nie mogę stracić i

Ciebie! Czy wszystkim, których kocham, pisane jest

zniknąć?

Page 201: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Nie jestem na to dość silna, Davey. Nie dam rady

sama, bez świadomości, że Ty istniejesz na świecie.

Potrzebuję Cię tak, jak potrzebuję oddechu w płucach.

Jeśli tak trzeba, będę się modlić do każdego boga,

jaki istnieje, by mi Cię oddał. Będę się modlić do wróżek

i skrzatów zamieszkujących moją wyspę. Będę się modlić

do Ciebie w Świątyni Mego Serca.

Och, mój ukochany! Mój ukochany.

Page 202: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

16 Margaret

* * *

Portree, Skye

Wtorek, 27 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Na Skye pada. Padało od chwili przybicia promu.

Powiedziałam kapitanowi, że jestem z Edynburga;

przywykłam do opadów. On tylko roześmiał się i

przygryzł cybuch fajki.

Portree leży skulone wokół przystani, miękkie i

posmużone, jak kredowy rysunek zostawiony na deszczu.

Oczywiście nie zabrałam parasola – kto w Edynburgu

nosi parasol? – więc musiałam truchtać pośród tej mżawki

z walizką nad głową, aż znalazłam pub, w którym się

schroniłam. Teraz siedzę przy ogniu, parująca i senna, z

kubkiem grogu i tą starą, wytartą książką. Wpatruję się w

adres, który nie jest żadnym adresem. Nie ma nazwy ulicy

ani numeru domu. Elspeth Dunn, Seo a-nis, Skye,

Zjednoczone Królestwo.

Wiem, że powinnam wstać, być może poszukać

poczty, by zapytać o ten adres, ale tu przy ogniu jest tak

ciepło. Deszcz wciąż bębni o szyby. Może zamówię

kolejny kubek i pogrzeję się jeszcze trochę.

Page 203: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Jeszcze przed chwilą miałam ochotę siedzieć tutaj

cały dzień i przeczekiwać deszcz, ale teraz jestem gotowa

ruszyć do akcji! Właśnie kiedy pisałam do Ciebie, jak mi

dobrze przy torfowym ogniu, usłyszałam, jak gburowaty

właściciel pubu gawędzi z wdowami siedzącymi przy

sąsiednim stole w języku, który znałam z kołysanek

matki.

– Czy to gaelicki? – zapytałam. Kiedy skinęli

głowami, pokazałam im książkę. – Proszę mi powiedzieć,

co znaczy Seo a-nis? – Nie pochwalę Ci się, jak

próbowałam to wymówić. Byłbyś mną serdecznie

rozczarowany. Te dwie panie z pewnością były.

Ale zamiast przetłumaczyć, wyższa z dwóch kobiet

wskazała palcem bazgroły i wykrzyknęła:

– Elspeth Dunn! Otóż nazwisko, którego dawno nie

słyszałam.

Druga kiwnęła głową.

– Wyjechała wiele lat temu.

– Seo a-nis to jej dom. Wciąż jest jej własnością,

zgadza się?

– Własnością rodziny.

Nie miałam pojęcia, co spodziewam się znaleźć w

dawnym domu mojej matki. Skrawki przeszłości?

Wiedziałam tylko, że muszę iść.

– Gdzie to jest?

Page 204: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Uwierzysz? Obejrzały mnie z góry na dół! Właściciel

pubu uśmiechnął się drwiąco.

– To więcej niż spacerek, paniusiu.

Paniusiu? Dajcie spokój.

– Jestem dobrym piechurem – powiedziałam,

obawiam się, że dość sztywno. – Może jednak zechce mi

pan wskazać właściwy kierunek.

– Trzeba iść w stronę Peinchorran – odparł. – Mogę

panience sprzedać mapę i kompas. I parasol.

Skorzystałam z oferty sprzedaży mapy – na której

ołówkiem zaznaczył mi jej dom – i kompasu. W tej chwili

stoję skulona w drzwiach urzędu pocztowego, kończę ten

list do Ciebie i żałuję, że nie kupiłam jednak parasola.

Deszcz wciąż leje falami, a tutaj nie ma żadnego auta,

które mogłoby mnie zawieźć na miejsce. To trochę ponad

osiem mil. Zdarzało nam się pokonywać niemal tak

długie trasy! Przebrałam się w półbuty i zamierzam

spróbować. Moja matka ma dom na wyspie Skye. Deszcz

nie deszcz, zamierzam go znaleźć.

Margaret

* * *

27 sierpnia 1940

Kochana Maisie!

Trzymam kciuki i wysyłam Ci ten list na stary adres

Page 205: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Twojej Mamy na Skye, bo tylko tyle mam. Przy odrobinie

szczęścia znajdzie drogę do Ciebie.

Od chwili, kiedy się poznaliśmy, zastanawiałaś się,

skąd się wzięłaś. Nurtowały Cię wszystkie Gdzie, Jak i

Dlaczego Margaret Dunn. Tylko bądź ostrożna. Nie

każdy ojciec jest obibokiem, jak mój, ale nie chcę, żebyś

się rozczarowała. Słyszałem, jak mówisz o tym, kim

może być Twój ojciec. Hrabią? Generałem? Basilem

Rathbone’em? Na tej liście nie było „wieśniaka z wyspy”.

Ale czy nie takie właśnie jest poszukiwanie

przeszłości? Zaskakujące, szokujące, może nawet trochę

straszne. Nigdy nie wiemy, co znajdziemy. Wiem jednak,

że potrzebujesz przynajmniej na nią spojrzeć. Nigdy nie

będziesz wiedziała, że jesteś na właściwym kursie życia,

dopóki nie przekonasz się, jak znalazłaś się tu, gdzie

jesteś teraz.

Zastanawiałaś się, czy się nie spieszymy, czy

możemy ufać własnym uczuciom. Moja słodka

dziewczyno, nie będę Cię popychał do niczego, czego nie

jesteś pewna. I oczywiście, zastanawiaj się tak długo, jak

zechcesz. Ale odpowiedz mi na jedno pytanie: w chwili,

kiedy powiedziałaś „tak” i chwyciłaś moją dłoń, co

czułaś?

Ja miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi, i

tego się trzymam. A za każdym razem, kiedy zaczynam

wspominać, jak stoję po pierś w wodzie pod Dunkierką,

nie wiedząc, czy ominą mnie kule lotników, nie wiedząc,

czy w ogóle dotrę na łódź, myślę o Twojej dłoni w mojej i

Page 206: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wszelkie zmartwienia znikają. Gdybym ze wszystkich

rzeczy na świecie miał wybrać jedną, której ufam,

wybrałbym właśnie to, co czuję do Ciebie.

Uważaj na siebie i napisz, jak tylko będziesz mogła.

Kocham Cię,

Paul

* * *

Beagan Mhìltean, Skye

Piątek, 30 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Rzeczywiście, wyruszyłam szukać Seo a-nis tego

samego dnia, kiedy przybyłam na wyspę. Co, patrząc

wstecz, było błędem. Większa część trasy prowadziła po

bezdrożach (choć, muszę przyznać, winne temu były

przede wszystkim moje marne umiejętności posługiwania

się mapą). I nie była to zarośnięta kwiatami nizinna

ścieżka. Wspinałam się i schodziłam ze wzgórz,

przecinałam odludne doliny, mając za towarzystwo

jedynie owce. I choć miałam półbuty, nie mogły sprostać

błotu na Skye. Nie wiem, ile razy musiałam podskakiwać

z powrotem na jednej nodze, by odzyskać wessany but.

Wzięłam ze sobą walizkę (choć każda rozsądna osoba

zostawiłaby ją w mieście), bo liczyłam, że po przybyciu

na miejsce przebiorę się w coś suchego, jednak szybko się

Page 207: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przekonałam, jak płonna była to nadzieja. Walizka

przemokła na wylot. W końcu upchnęłam ją w załom

kruszącego się kamiennego ogrodzenia, by wrócić po nią

później. Wciąż jej nie znalazłam.

W końcu minęłam jakiegoś staruszka, który szedł z

psem w stronę Portree (a przynajmniej tak mi się zdaje;

przysięgam, kompas musi być wadliwy). Upewnił mnie,

że jestem na Peinchorran i wskazał drogę do Seo a-nis.

Powiedział, że to jedyny dom na tym brzegu fiordu i nie

sposób go przegapić. Miał rację.

Dom wyglądał tak, jakby nikt nie zaglądał do niego

od dziesięcioleci. To jeden z tych bielonych wapnem

domków, które wszędzie się tutaj widuje: dwa pokoje na

dole, dwa na piętrze i po kominie na obu końcach. Dach z

prawdziwego łupku, choć wiele dachówek odpadło przez

lata. Okiennice były zabite gwoździami i zabezpieczone

dechami. Spróbowałam pchnąć drzwi, ale spaczyły się i

nie drgnęły nawet o włos.

Obok domku stał starszy, niski, kamienny budynek

kryty przegniłą strzechą. Za nim walący się murek

wyznaczał zachwaszczony ogródek, w którym w tej

chwili rośnie już tylko oset. Panowała kompletna cisza,

nie licząc fal rozbijających się na kamienistej plaży i

dalekiego beczenia owiec.

Deszcz zmienił się w mglistą mżawkę. Pomyślałam,

że zejdę na plażę i poszukam jakichś innych śladów życia.

Obchodząc dom, spłoszyłam stado jakichś pierzastych

lokatorów starej strzechy. Wyszłam zza rogu i, och, Paul,

Page 208: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zamarłam.

Cały tył domu, cała ściana od strony morza, pałała

kolorami. To wyglądało jak włoski fresk, tyle że

przedstawiający sceny z Hebrydów. Bieloną ścianę

pokrywały obrazki, pełne zawijasów i krzywizn, niektóre

pochodzące wprost z gaelickich legend i kołysanek,

którymi Mama usypiała mnie do snu. Kobiety Selkie

wyślizgujące się na plaży ze swoich foczych skór. Krąg

wróżek tańczących wokół drżącego, zielonego płomienia.

Kobieta ubrana w różane płatki, stojąca na grani, ze łzami

spływającymi do morza. Obrazy przenikały się,

zachodziły na siebie. Para tańcząca walca. Misa

pomarańczy. Różowa perła połyskująca w otwartej

ostrydze. Obrazy, które mogły przedstawiać tylko ostatnią

wojnę. Karetka pędząca obok wybuchającego pocisku,

mijająca szeregi maszerujących żołnierzy. Kierowca

karetki wychylał się przez okno, zwracając twarz w stronę

fiordu, i przysięgam, że w jego brązowozielonych oczach

widziałam błysk.

– Ona to wszystko namalowała – odezwał się głos za

moimi plecami. – W czasach Wielkiej Wojny, kiedy

czekała.

Kobieta była drobna i schludna, z czarnymi oczami

bystrymi jak oczy kruka. Za nią burczała stara furgonetka.

– Usłyszałam, że ktoś w Portree rozpytywał o Elspeth

Dunn.

Zdołałam tylko skinąć głową.

– I ci głupcy przysłali cię tutaj. – Opatuliła się wcześ-

Page 209: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niej szalem. – Lepiej chodź ze mną.

Sięgnęła, żeby wziąć mnie pod rękę, ale ja

zesztywniałam. To był ciężki dzień.

– Och, masz ducha Elspeth. Jak była młoda, zawsze

była twarda. To samo widzę w tobie, Margaret Dunn. –

Widocznie zrobiłam zdziwioną minę, bo jej oczy zmiękły

nagle i uśmiechnęła się. – Jestem twoją babcią. Czekałam

na ciebie.

A ja myślałam, że ona nie mówi słowa po angielsku,

tak jak nie umiała pisać i czytać w tym języku. Zawsze

myślałam o niej z lekkim lekceważeniem jako o babci ze

Skye, zbyt zajętej gospodarstwem, żeby odwiedzić nas w

Edynburgu. Ale to nie oznaczało, że się o nas nie

troszczyła. Mówiłam Ci, że odkąd pamiętam, co miesiąc

przychodził od niej list po gaelicku. Ale, Paul, Mama

pisała do niej co tydzień, słała te listy pokryte dziwnymi

znaczkami, w których opowiadała babci o każdym moim

kroku, każdym marzeniu, każdym życzeniu, jakie

wypowiadałam przed snem. I wysyłała zdjęcia! Mój

pierwszy dzień szkoły, mój pierwszy zgubiony ząb, moje

dziesiąte urodziny, moje bierzmowanie, wszystko to

mama zdejmowała swoim starym, harmonijkowym

aparatem. Babcia trzyma te wszystkie listy w skrzyni w

nogach łóżka, ze zdjęciami poprzypinanymi od spodu

wieka. Choć była daleko od Edynburga, nigdy nie była

daleko od nas.

Ten tydzień spędziłam w domu babci, poznając

rodzinę, o której nie wiedziałam, spacerując wzdłuż

Page 210: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

strumieni i po graniach, i myśląc o Tobie. Nie potrafię nie

myśleć o wędrówkach, jakie moglibyśmy sobie tutaj

urządzać we dwoje. Pomógłbyś mi rozplątać ten bałagan,

a potem wziąłbyś mnie za rękę, a ja poczułabym się tak

bezpiecznie jak w chwili, kiedy powiedziałam Ci „tak” w

Plymouth. Nie wiem, co bym zrobiła bez Ciebie.

Kocham,

Maisie

* * *

Londyn, Anglia

16 sierpnia 1940

Szanowny Panie lub Szanowna Pani!

Wiele lat temu pod tym adresem mieszkała niejaka

Eve Hale, de domo Graham, z mężem i córką. Nie wiem,

czy wciąż tam mieszkają, czy też wyprowadzili się z

Terre Haute, ale byłabym wdzięczna za wszelkie

informacje. Straciłam kontakt z rodziną i chciałabym ją

odnaleźć. Eve jest siostrą mojego starego przyjaciela.

Jeśli Pan lub Pani posiada jakiekolwiek informacje o

miejscu ich pobytu, czy mogę prosić o kontakt? Można do

mnie pisać do hotelu Langham w Londynie. Z góry

dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 211: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem
Page 212: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

17 Elspeth

* * *

Ste. Geneviève, Paryż, Francja

28 kwietnia 1916

Moja Sue!

Milion i jedne przeprosiny za to, że nie pisałem! Na

pewno się zamartwiałaś, kiedy dostałaś tylko tę szpitalną

pocztówkę, którą Ci przysłałem, ale nie byłem w stanie

pisać więcej. Teraz czuję się już o wiele lepiej i

pomyślałem, że należą Ci się obszerniejsze wyjaśnienia.

Obsługiwałem trasę biegnącą do punktu

opatrunkowego niedaleko tylnego okopu. Dość blisko, by

„powąchać piekła”, jak to mówią. Z powodu ciężkiego

ostrzału blessés nie zostali jeszcze przyniesieni do punktu,

siedziałem więc w wykopie i czekałem. Wkrótce

zobaczyłem, jak brancardiers******* z trudem maszerują

przez nasyp nad wykopem. To wzniesienie jest dość

ryzykowne, jako że jest całkowicie nieosłonięte przed

szkopskimi karabinami. Była jasna, księżycowa noc, i

przez krótką chwilę brancardiers i nosze byli oświetleni u

szczytu wykopu. Na tyle długo, by kanonier zdążył

otworzyć ogień.

Zobaczyłem, że nosze upadły, więc pobiegłem na

Page 213: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

górę. Jeden brancardier dostał kulkę, ale blessé chyba nic

się nie stało. Ściągnąłem rannego brancardiera kawałek na

dół, a potem pomogłem drugiemu z noszami. Znów

zaczęli do nas strzelać. Pocisk uderzył całkiem blisko,

dostałem odłamkami w bark i prawą stopę. Jakimś cudem

zdołaliśmy dotaszczyć blessé, rannego brancardiera i

mnie do karetki, ale nie byłem w stanie prowadzić.

Moje rany nie były zbyt poważne, ale wdało się

zakażenie i mocno gorączkowałem. Przeniesiono mnie

dalej na tyły, aż w końcu wylądowałem tutaj, w Paryżu.

Bardzo Cię przepraszam, Sue. Wiem, że musiałaś się

martwić, kiedy dostałaś pocztówkę z informacją, że leżę

w szpitalu. Nie miałem jak pisać. Francuscy doktorzy

wetknęli mi rurki w ranę, by odsączyć infekcję, i przez

parę tygodni nie mogłem ruszyć ręką. A żadna z moich

pielęgniarek nie zna ani słowa po angielsku, nie mogłem

więc podyktować listu. Bark wciąż mam mocno obolały,

piszę krótkimi fragmentami. Ale w moich gorączkowych

snach zawsze byłaś Ty – siedziałaś przy mnie.

Twój Davey

PS Błagam, błagam, błagam, przyślij jakieś książki!

Nie wiem, jak długo będę w szpitalu, ale jeszcze chwila i

zacznę chodzić po ścianach z braku czegokolwiek

interesującego do czytania.

* * *

Page 214: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Hôtel Republique, Paryż, Francja

6 maja 1916

Moja kochana, zabawna dziewczyno! Kiedy prosiłem

o książki, sądziłem, że po prostu przyślesz je pocztą.

Choć Louisa May Alcott? Naprawdę złapałaś to, co

miałaś pod ręką, i wybiegłaś za drzwi. Nie potrafię tylko

odgadnąć, jak przetrwałaś dziesięciogodzinną podróż

pociągiem, mając do czytania wyłącznie Chłopców Jo.

Ale, doprawdy, Sue, tak to się kończy, kiedy ktoś wypada

z domu bez żadnej walizki! Nie miałaś nawet czystej pary

skarpetek. Całe szczęście, że pożyczyłem Ci moje. Wiem,

że kiedyś mi je oddasz.

Zawsze jesteś w moich myślach, ale zobaczyć Cię

znów we własnej osobie, pić Cię jak najsłodsze lekarstwo

w całym szpitalu – czuję się jak nowo narodzony.

Doktorzy i pielęgniarki równie dobrze mogliby

sprzedawać kompot ze śliwek, gdyby chcieć porównać

skuteczność ich leków do Ciebie. Mojego własnego,

osobistego balsamu.

Jutro jadę do Miejsca Trzeciego. Stamtąd napiszę

więcej. Chciałem tylko, żeby list czekał na Ciebie, kiedy

wrócisz do domu.

Davey

* * *

Gdzieś na kanale

Page 215: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

6 maja 1916

Davey, Davey. Nie musiałeś dać się postrzelić, żeby

zwrócić na siebie moją uwagę! Dobrze wiesz, że i tak Cię

kocham. Niemniej był to bardzo przebiegły podstęp, by

wsadzić mnie na statek. Gdybym nie widziała dowodów

na własne oczy, nigdy bym nie uwierzyła, że jesteś tak

chory, jak twierdziłeś.

Wyglądałeś dość żałośnie, mój drogi, wyciągnięty na

tej szpitalnej pryczy; bardzo się zaniepokoiłam, kiedy Cię

ujrzałam! Taki chudy i blady pod przykryciem, loki

oklapnięte na poduszce – omal nie wybuchnęłam

płaczem. Ale potem otworzyłeś oczy koloru wzgórz i

powiedziałeś: „A, jesteś”, jakbyś się mnie spodziewał, i

zrozumiałam, że już wszystko dobrze. Jestem zaskoczona,

że wypisali Cię tak szybko, ale może chcieli się Ciebie

pozbyć po tak długim czasie. Po tych komentarzach, które

szeptałeś mi do ucha, budząc rumieniec, wcale się nie

dziwię. Te pielęgniarki to zakonnice, Davey. Masz

szczęście, że nie rozumiały ani słowa po angielsku.

Choć my w tym pokoju hotelowym nie

potrzebowaliśmy słów. Twoje pocałunki bardzo

skutecznie zatamowały moje słowa, tak jak wtedy, w

Londynie. Bardzo skutecznie. Za żadne skarby nie

zrzekłabym się ani chwili tej długiej, poplątanej nocy, ale,

najdroższy, gdybym wiedziała, jaki obolały będziesz

następnego ranka, może bym się zawahała. A

przynajmniej przyniosłabym drugą butelkę brandy.

Page 216: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Och, tak bym chciała, żebyśmy mieli więcej niż tę

jedną noc! Tak bardzo bym chciała ukrywać się w tym

pokoju tak długo jak ostatnim razem. Dziewięć dni na

całowanie, jedzenie pomarańczy, szczere intencje spania.

Ale wiem, że musiałeś się zgłosić do jednostki. Wiem, że

musiałeś wracać do tej swojej karetki. Puścić Cię znów

zaledwie pół dnia po tym, jak chwyciłam Cię w ramiona –

och, Davey, to było niemożliwie trudne. Ale masz rację.

Tak bardzo przejmuję się jutrem, każdym kolejnym

pożegnaniem, że nie cieszę się chwilą obecną.

A jutro niesie niemało zmartwień. Nie mam pojęcia,

co przyszłość powie na temat Iaina. Nie mam pojęcia, co

przyszłość powie na jakikolwiek temat. Ale Ty siedziałeś

na tym łóżku – z nagą piersią, piękny i tutaj. Davey, Ty

jesteś moją chwilą obecną.

W czasie tak wielkiej niepewności Twoja pewność

dodała mi otuchy. Myślę, że spotkanie z Tobą było

jedynym balsamem, jakiego potrzebowałam. Zmyło

wszelkie wątpliwości i zmartwienia.

Za parę dni powinnam wracać na Skye. Tym razem

pojadę prosto do domu, nie zatrzymując się w Edynburgu.

Napiszę więcej, kiedy będę na miejscu. Chciałam tylko,

żeby list czekał na Ciebie w Miejscu Trzecim.

Z całą miłością,

Sue

* * *

Page 217: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Miejsce Trzecie

9 maja 1916

Sue!

Jestem już z powrotem w Miejscu Trzecim. Czekały

tu na mnie Twoje wcześniejsze listy, z 12, 22 i 25.

Naprawdę aż tak się martwiłaś? Jestem wzruszony.

Powinienem częściej dać do siebie strzelać. To całkiem

skutecznie pomogło mi nie tylko uzyskać Twoje

przebaczenie i wyznanie, jak bardzo mnie uwielbiasz, ale

dało mi dodatkowy profit w postaci oglądania jeszcze raz

Twojej pięknej twarzy. A kiedy już wyciągnęłaś mnie z

tego ponurego szpitala, był jeszcze jeden cudowny,

cudowny profit, który (muszę przyznać całkiem szczerze)

wyrządził memu biednemu, uszkodzonemu ciału więcej

krzywdy niż dobrego, za to mój umysł pozostawił w tak

błogim stanie.

Wciąż nie jestem u szczytu formy, ale czuję się coraz

lepiej. Za swoje czyny dostałem pochwałę. A

najważniejsze (przynajmniej w naszej sekcji) jest to, że

wreszcie zasłużyłem sobie na pseudonim! Te pseudonimy

są wśród nas bardzo istotne, bo oznaczają, że człowiek się

„sprawdził” i na dobre został członkiem paczki. Mówiłem

Ci już o Plinym i Rigglesie. Harry od samego początku

miał pseudonim – uwierzysz, że jego pełne imię brzmi

Harrington? W sekcji mamy też Lumpa, Jerseya,

Skeetera, Gadgeta, Bucky’ego i Warta. Nie pytaj, skąd się

Page 218: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

te wszystkie przydomki wzięły, bo chyba sam nie

potrafiłbym powiedzieć! Ja dostałem przezwisko Rabbit –

Królik. Chłopcy mówią, że miałem takie szczęście z tymi

swoimi draśnięciami, jakbym miał króliczą nóżkę

chroniącą od pecha. Z pewnością nie jest to moja prawa

nóżka, niemniej lewa wyszła bez szwanku, więc chyba

rzeczywiście miała szczęście?

Twój Szczęśliwy Królik (zawsze!)

* * *

Wyspa Skye

15 maja 1916

Davey!

Nie waż się być znowu ranny! Nawet draśnięcia na

małym palcu stopy. Słyszysz mnie? Jeśli dasz się

postrzelić, nie przyjadę do Ciebie. Wrzucę wszystkie

Twoje listy w ogień i zignoruję Twoje dziecinne krzyki o

uwagę.

Nie powiedziałeś mi czy do Twoich obowiązków

należą piesze wycieczki w niebezpieczne miejsca po

nosze? Przez cały ten czas pocieszałam się myślą, że

jesteś bezpieczny, bawiąc się w szofera głęboko na tyłach.

A teraz nagle nie dość, że jeździsz w głąb strefy

zagrożenia, to jeszcze wysiadasz z auta! Proszę, obiecaj

mi, że więcej tego nie zrobisz.

Page 219: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Nareszcie dostałam pocztówkę, którą wysłałeś po

przyjeździe do szpitala. Nie świadczy to najlepiej o pocz-

cie, że dotarła tutaj miesiąc po nadaniu. Gdybym dostała

tę kartkę, kiedy miałam ją dostać, odwiedziłabym Cię

wcześniej. Do diabła z Głównym Urzędem Pocztowym!

Kiedy zajechałam na Skye, okazało się, że mój nowy

dom jest gotów. Tobie pewnie nie wydałby się niczym

nadzwyczajnym, ale dla mnie to pałac. Parter i piętro,

drewniana podłoga, kominy na obu końcach domu,

oszklone okna i drzwi z klamką! Luksusy, mówię Ci. Oto

mały szkic nowej siedziby.

Finlay pomagał tutaj, pracował przy budowie. Od

kiedy dostał protezę, powoli odnajduje odrobinę spokoju.

Papa znalazł kilka grubych kłód, przyniesionych przez

wodę; Finlay zmajstrował z nich obudowę kominka w

bawialni, a potem wyrzeźbił na niej syreny, selkie i

duszki. To kominek prawdziwej wyspiarki. Kominek

dziewczyny, która pokonała morze, pokonując własne

lęki.

Za to biedny Finlay jest w dość smętnym nastroju. I

Iain nie jest jedynym, którego opłakuje. Nie układa mu

się najlepiej z jego dziewczyną, Kate. Od kiedy wrócił,

przychodzi coraz rzadziej. Finlay wciąż czepia się

nadziei, że ona do niego wróci, przywyknie do jego

sztucznej nogi, tak jak on przywykł. Ale ja nie jestem taka

pewna. Niemal za każdym razem, kiedy idę na pocztę,

widzę ją z perfumowanymi kopertami. Nie mogę się

przemóc, by powiedzieć Finlayowi. On by się zwyczajnie

Page 220: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

załamał, Davey.

Właśnie wybieram się do mojego starego

gospodarstwa, by zacząć przenosić rzeczy do domu.

Wiem, że pościel potrzebuje porządnego prania, materace

wietrzenia. Całej reszcie też pewnie przydałoby się

zdrowe szorowanie przed przeniesieniem do nowego,

czystego domku. Wyślę list po drodze.

Już za Tobą tęsknię,

E.

* * *

Miejsce Trzecie

22 maja 1916

Sue!

Zgoda, z ręką na sercu i nogą na czole. Więcej nie

usłyszysz o takich głupich wyczynach. Obiecuję. Starczy

Ci taka przysięga?

W sekcji wszystko jest jakoś inaczej. Mówiłem Ci

wcześniej, że zdobycie pseudonimu to jak obrzęd

wtajemniczenia, że dzięki niemu stajesz się członkiem

paczki. I naprawdę mam wrażenie, że moje stosunki ze

wszystkimi zmieniły się. Chłopcy zawsze traktowali mnie

przyjaźnie, ale, nie licząc Harry’ego, z nikim nie byłem

blisko. Czułem nieustanną, dręczącą potrzebę

rywalizowania z nimi wszystkimi. Teraz wreszcie dotarło

Page 221: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

do mnie, że wszyscy jesteśmy po tej samej stronie. Może

nawet znajdę tu przyjaciela czy dwóch.

To dla mnie coś nowego. Wiem, wiem, trudno

uwierzyć, że z moją cudowną osobowością i nieomylnym

poczuciem humoru nie byłem najpopularniejszym

chłopakiem w kampusie, ale zawsze należałem do tych,

co to mają mnóstwo znajomych i niewielu przyjaciół.

Teraz czuję to braterstwo, o którym się tyle naczytałem.

Wczoraj wieczorem czytałem poezje Darleya i

uderzyło mnie, że od dłuższego czasu nie słyszałem, abyś

Ty mówiła o poezji. Wiem, że wciąż przeganiam Cię z

jednego końca kraju na drugi, ale czy znalazłaś czas na

pisanie?

Przedwczoraj naskrobałem krótką bajkę o

księżniczce z magiczną, podróżną koroną i wysłałem ją

Florence, ale po nadaniu listu policzyłem i wyszło mi, że

moja siostrzenica ma już cztery lata. Czy nie jest za duża

na bajki wujka Dave’a? Jakie są czteroletnie

dziewczynki? Florence uczy się rysować i wysyła mi

surrealistyczne obrazki (na szczęście opatrzone pisanym

komentarzem Hanka). Najnowszy zatytułowany był

„Mama, kurczaki i kot Ciotki Sally nad morzem”.

Pisząc to, jem lunch, dość podły gulasz, który składa

się głównie z brukwi i kapusty, i myślę o naszym

wspólnym posiłku w Carltonie. Duszona kaczka, ostrygi,

Twój pierwszy w życiu szampan. Wciąż jeszcze widzę,

jak Twoje oczy rozbłyskują na widok deserów. Nie mogę

uwierzyć, że zamówiłaś po porcji z każdego rodzaju!

Page 222: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wydaje się, że minęły całe wieki, choć było to zaledwie

pół roku. Pół roku, pół życia. To prawie żadna różnica,

kiedy chodzi o rozłąkę z Tobą.

Pamiętasz, co mi powiedziałaś, kiedy spotkaliśmy się

na King’s Cross? Twoje pierwsze słowa? Podeszłaś do

mnie tym swoim płynnym krokiem i, kiedy ja usiłowałem

wymyślić coś inteligentnego do powiedzenia,

powiedziałaś: „A, jesteś”. Często o tym myślę, Sue.

Jestem. Nieważne, gdzie na świecie jestem – jestem.

Davey

* * *

Wyspa Skye

29 maja 1916

Davey!

Rozpoczęłam w moim domku mały projekt

artystyczny. Cały budynek wybielony wapnem zbyt

kusząco przypominał płótno malarskie, kupiłam więc

wszystkie pigmenty, jakie znalazłam w Portree, i

zaczęłam zdobić go od zewnątrz. Wchodzę na drabinę z

kieszeniami pełnymi pędzli i słoików, z zakrzywioną

deseczką, która służy mi za paletę, i pozwalam wyobraźni

i wspomnieniom przepływać przez palce. Jestem pewna,

że mój obraz wydaje się nonsensowny załogom łodzi

przepływających fiordem czy też spacerowiczom po

Page 223: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

drugiej stronie, ale w moich myślach wszystko pasuje do

siebie. Każdy barwny zawijas, każde muśnięcie pędzla

jest hołdem dla nas.

Finlay skończył mój kominek i stworzył prawdziwe

dzieło sztuki. Z taką troską wyrzeźbił najdrobniejsze

detale. Na samym środku jest księżniczka wróżek z

twarzą zadziwiająco podobną do twarzy Kate.

Powiedziałam mu, że marnuje czas na Skye, że powinien

być w Akademii Sztuk Pięknych w Glasgow i studiować

rzeźbę. Nie powinien kisnąć tutaj jak ja, marnując swoją

sztukę w wiejskich chałupach. Teraz, kiedy nie pływa, nie

jest już uwiązany do wyspy jak reszta z nas. Mógłby

wyruszyć w świat, tak jak marzyliśmy w dzieciństwie.

Prawdę mówiąc, chciałabym, żeby stąd wyjechał;

chcę, żeby przestał myśleć o Kate. Kiedy wysyłałam

ostatni list do Ciebie, spotkałam ją na poczcie. Przeciąg z

otwartych drzwi wyrwał jej list z palców i złapałam go

dla niej. Och, Davey, był zaadresowany do Williego i

cuchnął tanimi perfumami. Widziała, że to zauważyłam,

ale, nadęta koza, zadarła tylko nos i nie powiedziała

słowa. Pewnie powinnam była od razu powiedzieć

Finlayowi, naskarżyć mu, że Kate przez cały czas

zwodziła go i zabawiała się z jego własnym bratem, ale

nie potrafiłam. Nie teraz, kiedy wreszcie zdaje się

znajdować trochę spokoju w życiu.

Wydaje mi się, że on i tak już to wie. W zeszłym

tygodniu Willie przyjechał na przepustkę; puszył się jak

paw, raczył nas opowieściami o krwawych bitwach, a

Page 224: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

potem wyszedł gdzieś pospiesznie. Złapałam go pod

domem – szedł do Portree. Powiedziałam mu, że wiem o

Kate. Że to ona jest tą dziewczyną, o której mi mówił, i

powinien z tym skończyć ze względu na Finlaya. On

tylko się roześmiał i powiedział, że mnie jakoś nie

powstrzymało posiadanie męża, a zresztą sama mu

powiedziałam, że nie ma nic złego w słuchaniu głosu

serca. Że ciągnie to tylko dlatego, że ja robię to samo. Że

jesteśmy tacy sami.

Davey, to, co on robi, wydaje się takie nie w

porządku. I co dzień widzę Finlaya zdruzgotanego tym

wszystkim. Ledwie parę dni później Willie poszedł

pomóc Finlayowi w moim nowym domu. Wrócił z

rozkwaszonym nosem, a Finlay zjawił się dopiero

następnego dnia. Z pewnością wie. Jak on zdoła im

wybaczyć?

A według Williego ja przez cały czas robiłam to

samo Iainowi. Myślałam o sobie, a nie o nim. Macki

wyrzutów sumienia, które dręczą mnie od czasu do czasu,

po słowach Williego dopadły mnie z całą mocą. Nie dość,

że ja byłam kłamczuchą i oszustką, ale sprowadziłam

własnego brata na takie same manowce. Rozbiłam nie

tylko własne małżeństwo. Rozbiłam rodzinę.

Mogłam dać Williemu inną radę. Mogłam

powiedzieć Finlayowi o liście Kate, kiedy miałam okazję.

Ale nie zrobiłam nic, i teraz moi bracia nie rozmawiają ze

sobą.

A za tym wszystkim stoją moje czyny. Gdybym nie

Page 225: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zrobiła Iainowi tego, co zrobiłam, Willie nigdy nie czułby

się usprawiedliwiony. Moja rodzina byłaby w całości.

Davey, mój kochany, mój chłopcze, to się musi

skończyć. Ja muszę z tym skończyć. I uwierz mi, moje

palce nie chcą pisać tych słów. Ale nie mogę dłużej robić

tego Iainowi. Kiedy mój mąż się odnajdzie, kiedy wróci

do domu, muszę mu powiedzieć. Muszę naprostować

sprawy między nim i mną, zanim między nami będzie

mogło być cokolwiek. Nasze małżeństwo nie było dobre;

on temu z pewnością nie zaprzeczy. Ale, Davey, muszę to

załatwić we właściwy sposób, bo inaczej nie będę umiała

sobie wybaczyć.

To dlatego malowałam naszą historię na ścianie

mojego domu. Na pamiątkę tego, co było. To malowana

pamiątka po nas.

Proszę, zrozum mnie. Wiedz, że Cię kocham, ale

zrozum.

Elspeth

* * *

Miejsce Trzecie

8 czerwca 1916

Sue!

Nie wiesz, jak się bałem, że dostanę od Ciebie taki

list. Wiedziałem, że kiedyś przyjdzie, ale mimo to

Page 226: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

czekałem z przerażeniem.

Tamtego dnia, kiedy odpisałaś, że i Ty mnie kochasz,

Sue, wywróciłaś mój świat do góry nogami. Od kiedy

przeczytałem te słowa, życie już nigdy nie było takie

samo. Jednak Twój ostatni list wywrócił je znów, i

oszołomił mnie bardziej niż cokolwiek wcześniej. Nie

spałem od tamtej pory.

Mógłbym Cię błagać, żebyś mnie nie zostawiała.

Właśnie to chce zrobić samolubny dzieciak, który we

mnie siedzi. I sądzę, że w głębi duszy i Ty tego chcesz

ode mnie. Ale to wszystko, co tutaj robię, jest próbą

udowodnienia, że jestem godzien Ciebie, godzien tego, co

jest między nami. Ten mężczyzna nie odciągałby Cię od

bliskich. Nie rozbijałby Twojego życia.

Będę Cię jednak błagał, byś zastanowiła się jeszcze

przez jakiś czas. Nie odcinaj się ode mnie w tej chwili. To

wszystko przyszło tak nagle. Nie zamierzam Cię zmuszać

do czegoś, czego nie chcesz, ale daj mi więcej czasu.

Pozwól mieć Cię jeszcze przez chwilę. Proszę, zostań ze

mną, dopóki Iain nie wróci.

Zawsze Twój

Davey

* * *

Wyspa Skye

19 czerwca 1916

Page 227: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kochany Davey!

Dostałam oficjalny list z Ministerstwa Wojny.

Zawiadamiamy z żalem, iż w świetle braku jakichkolwiek

nowych informacji szeregowiec Iain Dunn zostaje uznany

za poległego w boju.

Kiedy tylko usłyszałam pukanie do drzwi,

wiedziałam. Nawet nie od razu otworzyłam list;

położyłam go tylko na półce kominka wyrzeźbionej przez

Finlaya. Zabawne, że moja pierwsza myśl była o nim – że

załamie się na tę wiadomość. Że muszę być silna. Muszę

wspierać brata.

Od przyjścia listu w ogóle nie spałam. Noc spędziłam

w starym domu, porządkując nieliczne rzeczy Iaina.

Zostawił po sobie tak niewiele, tak skąpe dowody, że

kiedyś żył tu człowiek. Nie mogłam się przemóc, by

ruszyć te drobiazgi z miejsc, w których je położył.

Zapomniane na półce starej chaty – żeglarski

almanach z 1910 roku (czy naprawdę kiedyś czytał?) i

rzeźbiona fajka. W te wieczory, kiedy ja siedziałam i

pisałam, Iain rzeźbił. Wiem, że nauczył się tego od

Finlaya. Pamiętam ich dwóch jako chłopców, jak siedzieli

nad brzegiem z pochylonymi ciemnymi głowami,

strugając z kawałków drewna lalki i bączki dla mnie. W

ostatnich latach zaczął łowić na głębszych wodach,

spędzał noce na łodzi. Mówiłam sobie, że po prostu ma

dość tego rzeźbienia i gapienia się przez cały wieczór w

ogień. Teraz już nie wiem.

Page 228: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Miał niewielką skrzynię na ubrania, choć wychodził

z domu ubrany w większość tego, co posiadał. W skrzyni

zostały tylko pocerowane niebieskie koszule, które

uszyłam mu zaraz po ślubie. Były cudownie krzywe, ale

on nigdy nie narzekał i tylko przynosił mi je do naprawy,

kiedy przetarły się stare łaty. Ciągle mam gdzieś kawałek

niebieskiego materiału. Zdumiewające, że te koszule

przetrwały dłużej niż my.

Pod tylną ścianką skrzyni leżał złamany drewniany

grzebień. Iain zawsze miał zbyt długie włosy. Mówił, że

lubi, jak wiatr zdmuchuje mu je na czoło, kiedy jest na

morzu. Wieczorem zanim odszedł, usiadł przy ogniu w

samych spodniach i ściął włosy na krótko. Chciałam je

pozbierać i schować loki między stronice Byrona, ale

wrzucił je do ognia. Nie był tak sentymentalny.

Na dnie skrzyni znalazłam pogiętą puszkę po

ciastkach, zarośniętą od soli i rdzy. Widocznie woził ją w

swoim worku, zanim opróżnił go i spakował się do

wojska. Musiałam podważyć wieko nożem do mięsa.

Och, Davey! W środku był mój pierwszy tom wierszy,

Fale ku Peinchorran. Kiedy mu go dałam, nie byliśmy

jeszcze małżeństwem; nie wiedziałam nawet, czy w ogóle

go przeczytał. Stronice były poplamione wodą, a w

samym środku, w wierszu o letnich nocach, leżał

skręcony lok moich włosów. Ołówkiem podkreślone było

zdanie „ciepła jak oddech na mojej twarzy”. Obok książki

leżała drewniana, rzeźbiona grzechotka dziecięca.

Od tamtej pory siedziałam tutaj, opatulona w jego

Page 229: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

sweter, zapatrzona w ogień. Màthair przyszła wczoraj i

zacmokała z dezaprobatą, widząc, że pocę się przy ogniu

w wełnianym swetrze. Przyniosła mi wodę do mycia i

zabrała się do przygotowania rybnej zapiekanki. Kiedy

zapiekanka była już na ogniu, Màthair pomogła mi umyć

włosy i zapytała: „Czujesz się winna?”

Jak miałam jej wyjaśnić, że nie czuję się winna

miłości do ciebie, ale tego, że nie kochałam Iaina dość

mocno? Że przez cały ten czas, kiedy myślałam, że

oddala się ode mnie, wcale tak nie było? Wypływał łowić

śledzie na Morzu Szkockim, ale zabierał ze sobą kawałek

mnie. Cały czas miał mnie przy sobie.

Czuję się taka pusta, Davey. Wtedy, kiedy dostałam

tamten poprzedni list, kiedy dowiedziałam się, że zaginął,

powiedziałam sobie, że on nie żyje. Wtedy wypłakałam

swój przydział łez. Dlaczego miałabym sobie wmawiać

coś innego? W takich chwilach nadzieja jest na nic.

Nadzieja naraża człowieka tylko na rozczarowanie.

Davey, ja nie umiem tego robić. Opłakiwać. Nie

uroniłam łzy, kiedy przyszedł list, i wciąż tego nie

zrobiłam. Nie mogę wyjść z domu, bo kto to zrozumie?

Oto idzie wdowa, która nie chce płakać. Oto idzie wdowa,

która nie czuje bólu.

Ale ja czuję ból. Był moim mężem. Jak mogłabym

nie czuć?

Nie wiem, jakich słów od Ciebie oczekuję. Nie

jestem do końca pewna, po co piszę; wiem tylko, że

pisałam zawsze. Màthair powiedziała mi, żebym nie

Page 230: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przestawała. Kazała mi dalej pisać do „mojego

Amerykanina”, że nie ma lepszego sposobu, żeby

utrzymać mnie przy zdrowych zmysłach.

Proszę, nie zostawiaj mnie, Davey.

Sue

Page 231: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

18 Margaret

* * *

Beagan Mhìltean, Skye

Sobota, 31 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Kiedy babcia znalazła mnie w Seo a-nis i zawiozła do

swojego domu, widziała pytania w moich oczach. Kazała

mi jednak czekać. Powiedziała, że porozmawiamy jutro.

Miała na ogniu wielki garnek owsianki; usadziła mnie

przy stole naprzeciw mojego dziadka i wuja Williego,

dwóch mężczyzn równie osmaganych wiatrami jak

górskie granie. Babcia nie odrywała ode mnie tych

swoich bystrych, kruczych oczu, ale dziadek przez cały

posiłek wpatrywał się głównie we wnętrze swoich

powiek.

W zupełnej ciszy, jeśli nie liczyć trzaskania ognia i

drapania łyżek w miskach, czekałam, aż babcia coś

powie. Tak drobna kobieta, a budzi taki respekt.

Wysuszyła mnie, dała stary sweter i parę dziadkowych

spodni do ubrania. Moje własne rzeczy wisiały, parując

przy ogniu. Czułam się bardzo nieswojo w obcych

ubraniach i w obcym miejscu; czekałam, aż babcia

odezwie się pierwsza.

Page 232: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wuj Willie plótł coś przez całą kolację, opowiadał

anegdotki o Skye, wypytywał o Edynburg, sypał

koszmarnymi wicami. O sobie czy o mojej Mamie nie

powiedział nic. Sądząc po zaciśniętych ustach i

zmrużonych oczach babci, wuj jest rodzinnym

rozczarowaniem. Nieżonaty, nieokrzesany, wciąż zajmuje

miejsce w jej domu.

Przez całą tę paplaninę Williego babcia siedziała w

milczeniu i mnie obserwowała. To była bitwa woli, i

staruszka okazała się bardziej uparta z nas dwóch.

Wreszcie złamałam się i spytałam, skąd wiedziała, że się

zjawię. W takim miejscu jak Skye bez trudu

uwierzyłabym w jasnowidzenie.

– Finlay do mnie napisał.

Łyżka Williego wpadła z klekotem do miski.

– Finlay napisał?

– Po raz pierwszy od jakichś dwudziestu lat. – W jej

oczach błysnęła satysfakcja. – Napisał, że córka Elspeth

go odnalazła, i jeśli dalej będzie tak uparta, lada chwila

zjawi się w moim progu.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że napisał?

Babcia posłała mu złe spojrzenie.

– To, że mieszkasz w moim domu i jesz mój chleb,

nie oznacza, że muszę ci wszystko mówić, Willie

Macdonald.

Willie nie zrobił nawet skruszonej miny.

– To mój brat.

– A jednak nie napisał do ciebie.

Page 233: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Willie huknął krzesłem i bez przeprosin wyszedł z

kuchni.

Rzeczywiście, rozczarowanie. Mój pierwszy wieczór

tutaj i już znalazłam się w środku rodzinnej kłótni.

– Finlay napisał, że wypytywałaś o młode lata Els-

peth – powiedziała babcia. – Że chciałaś się dowiedzieć,

jaka była, zanim przyszłaś na świat.

Skinęłam głową.

– Niewiele mi powiedział.

– Finlay jest równie uparty jak Elspeth, to na pewno.

Przez te wszystkie lata oboje czekali, aż to drugie

przeprosi. – Wygarnęła resztę owsianki z garnka na moją

miskę. – Byli do siebie bardziej podobni, niż chcieli

przyznać, nawet jako dzieci. Byli naszymi marzycielami,

ta dwójka nigdy nie zadowoliła się życiem na gospodarce.

Oboje byli głodni wiedzy. Czytali po sto razy wszystko,

co im wpadło w ręce. I oboje wbijali oczy w horyzont,

jakby szukali sposobu, jak go dotknąć. I oboje, kiedy

oddali serce, stracili je na zawsze.

Pamiętam dokładnie, co powiedziała, bo poprosiłam,

żeby to powtórzyła, a potem zapisałam to przy pierwszej

okazji.

– Różnica była taka, że Finlay miał poezję tylko w

duszy. Elspeth rozdawała ją wszystkim dookoła. –

Pozbierała miski i z klekotem ustawiła je w stos. – A teraz

spać, Margaret Dunn. Rano dam ci ten twój „pierwszy

tom”.

Te czarne oczy nie znosiły dyskusji i zrozumiałam,

Page 234: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

po kim Mama wzięła swoją stanowczość.

Kiedy obudziłam się rano, w chacie było cicho;

wszyscy poszli do swoich obowiązków w gospodarstwie.

Na stole ujrzałam talerz świeżych podpłomyków, słoik

dżemu i wysoki stosik książek ze złoconymi brzegami.

Były to tomiki poezji, wszystkie autorstwa mojej matki.

Paul, ja nie miałam pojęcia. Wiedziałam, że poezja

płynie w jej duszy, ale nie to, że kiedyś spływała wprost

na stronice książek! Moja matka poetką!

Przez cały tydzień czytałam te wiersze po wielekroć,

składając sobie jej obraz ze skrawków wersów. Radość,

słońce, morze. Miłość szybująca pod niebo, miłość

znikająca. Miłość rozdzierająca ją na dwoje. I zaczynam

rozumieć, co czuje, kiedy krąży po ulicach Londynu. Bo

w jej poezji widzę niektóre z tych duchów, których szuka.

Kocham Cię,

Margaret

* * *

Londyn, Anglia

24 sierpnia 1940

Szanowny Panie lub Szanowna Pani!

Wiele lat temu pod tym adresem mieszkał młody

człowiek o nazwisku David Graham, student uniwersytetu

Illinois. Wiem, że minęło dużo czasu, ale byłabym

Page 235: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wdzięczna za wszelką pomoc.

Jeśli Pan lub Pani posiada jakiekolwiek informacje o

miejscu jego pobytu po wyjeździe z Urbana, czy mogę

prosić o kontakt? Można do mnie pisać do hotelu

Langham w Londynie. Z góry dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 236: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

19 Elspeth

* * *

Miejsce Piąte

30 czerwca 1916

Kochana Sue!

NIE ZROBIŁAŚ NICZEGO ZŁEGO. Nie ma nic

niewłaściwego w tym, co czujesz po śmierci Iaina. I jak

ktokolwiek śmie Cię zmuszać, byś czuła coś innego!?

Płacz, jeśli chcesz. Śpiewaj, jeśli wolisz śpiewać. Noś

czarną suknię do kościoła, ale potem, w domu, przebieraj

się w jasnożółtą. Jeśli chcesz siedzieć i pocić się przy

ogniu, rób to, na Boga. A następnego ranka idź

spacerować boso po chłodnej rosie.

Ani na chwilę się nie załamuj, nie zamykaj w sobie.

Nie zdajesz sobie sprawy, jak radosnym żywiołem jesteś

na tej ziemi. Nie jesteś istotą stworzoną do żałoby. Jesteś

stworzona do życia i miłości. Dopóki żyjesz, składasz mu

hołd. Dopóki go kochasz, składasz mu hołd. Tego się

trzymaj, Sue.

I pamiętaj, jestem obok. O grubość koperty od

Ciebie.

David

Page 237: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

7 czerwca 1916

Mój Rycerzu!

Nawet kiedy Ci się wydaje, że nie masz nic do

powiedzenia, wynajdujesz idealne słowa. Oczywiście

ucieszyłaby mnie już sama przybrudzona koperta

zaadresowana Twoimi bazgrołami, ale Twoje słowa w

środku leją się jak balsam na moje obolałe serce.

Nie mam żółtej sukienki, ale idąc do domu z poczty,

nie oparłam się pokusie, by zdjąć kapelusz i wetknąć we

włosy parę niezapominajek. Był taki piękny dzień,

słoneczny i senny – przypomniał mi się dzień mojego

ślubu. Wiedziałeś, że w zeszłym tygodniu miałabym

ósmą rocznicę ślubu? Zebrałam więcej niezapominajek,

parę żółtych skalnic, bratka, czerwoną firletkę i

związałam je w mały bukiecik wstążką z kapelusza.

Zaniosłam kwiatki na miejsce, gdzie we dwójkę z Iainem

bawiliśmy się często jako dzieci, i położyłam je na kopcu

wróżek********, gdzie pocałował mnie po raz pierwszy.

Nie znam lepszego miejsca, by go upamiętnić.

Kiedy stałam tam, próbując przypomnieć sobie tego

mężczyznę, którego nie widziałam prawie dwa lata, tego

męża, który nagle stał się obcym człowiekiem, pytanie,

czy w ogóle go jeszcze kocham, nieproszone przemknęło

Page 238: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mi przez głowę.

Myślę, że zawsze kochałam Iaina w taki czy inny

sposób. Mówiłam Ci, że znałam go od lat. Od

dziecinnego afektu do nastoletniego „zakochania”. Od

pełnej rumieńców miłości, jaka przychodzi z dorosłością,

po bezpieczną miłość małżeńską. Kochałam go tak długo,

że chyba nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby być

inaczej.

Zabawne, że pytasz o moją poezję. Nie napisałam

niczego już od dawna, od Bożego Narodzenia.

Próbowałam coś napisać wczoraj – to miało mi pomóc

uporządkować uczucia – ale wszystko brzmiało tak

sztucznie. Słowa nie płynęły tak jak wtedy, kiedy byłam z

Tobą. Pamiętasz ten wiersz, który napisałam w Londynie,

o Tobie, jak leżałeś wyciągnięty na łóżku, z

przedramieniem na twarzy? Ta poza sama w sobie była

poezją. Słowa były tam – wystarczyło pozbierać je z

powietrza i przyszpilić do kartki. Ale wczoraj…

zwyczajnie nie byłam w stanie. Czy moja muza uleciała?

Czy już nigdy nie będę mogła pisać?

Choć może wydać Ci się to dziwne, zważywszy na

okoliczności, czuję się lepiej, kiedy opowiedziałam Ci o

Iainie, niemal jakby moje słowa były mową pogrzebową.

Dzięki tym słowom, dzięki temu bukiecikowi czuję,

jakbym (delikatnie) zamykała drzwi. Ale kiedy człowiek

zamknie drzwi, pozostaje mu tylko jedno – otworzyć

następne.

Sue

Page 239: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Miejsce Szóste

15 lipca 1916

Sue!

Wygląda na to, że jakoś sobie radzisz. Wiedziałem,

że znajdziesz najwłaściwszą drogę.

Znów się przenieśliśmy. Czuję się jak Cygan,

mieszkam na pace swojego gruchota, nigdy nie śpię na

jednym miejscu dość długo, by zostawić dołek w

podłodze. Oficjalnie znów jesteśmy en repos, więc

przebywamy dość daleko na tyłach, ale i tak od czasu do

czasu prowadzimy ewakuację, tym razem raczej chorych

(malades) niż rannych (blessés).

Miejsce Szóste to jedno z najpiękniejszych miast,

jakie widziałem we Francji, tym piękniejsze, że daje nam

spokój i wytchnienie. Chciałbym móc wziąć Cię za rękę i

oprowadzić po nim. Nasza kwatera jest w niewielkiej

dolince tuż pod miastem, zielonej i upstrzonej kwiatami.

Po tak długim wąchaniu prochu, krwi i mdło-słodkiego

smrodu infekcji, nie możemy się dość nałykać zapachu

świeżej trawy i polnych kwiatów. Oto mak dla Ciebie,

Sue. Sprasuj go w Hucku Finnie i przechowaj dla mnie.

Pamiętam, jak napisałaś ten wiersz w Londynie. Sue,

czy mogłabyś mi go przesłać? Yeats i Szekspir są w

Page 240: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

porządku, ale czuję głód oryginalnej Elspeth Dunn.

Zauważyłaś, iż nie martwię się, kiedy twierdzisz, że

już nigdy nie będziesz pisać? Myślałaś tak samo zaraz po

wybuchu wojny, a jednak pisałaś dalej. Mroczniejsze,

bardziej refleksyjne wiersze, ale jednak wiersze. Wiem,

że pisałaś dużo, kiedy byliśmy w Londynie. Muza Cię nie

opuściła, Sue. Bądź cierpliwa.

A zresztą nie przestałaś pisać, choć tak twierdzisz. I

Twoje słowa nie stały się sztuczne. Wciąż piszesz do

mnie i nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej

przekazywałaś swoje myśli bardziej naturalnie, bardziej

uczciwie niż w tych ostatnich listach.

O! Wołają nas na mszę. Muszę na razie kończyć, ale

chciałem Ci przypomnieć, że ktoś we Francji myśli o

Tobie.

David

* * *

Wyspa Skye

22 lipca 1916

Davey!

Wczoraj dopadła mnie zaduma. Przy codziennych

czynnościach nie mogłam się opędzić od rozmyślań, co to

znaczy być mężatką. O oczekiwaniach, jakie społeczność

ma wobec kobiety, i jakie ona sama ma wobec siebie.

Page 241: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wciąż nie bardzo wiem, co znaczy być wdową. Nie

wiem, co wolno mi czuć, robić.

Matka Iaina z pewnością uważa, że powinnam resztę

moich dni spędzić na żałobie, każdego ranka odmawiać

za niego modlitwę, każdego wieczoru palić mu świeczkę.

Kiedy klęczałam w ogrodzie, zastanawiając się nad tym,

sama zaczęłam myśleć, że to jest moim zadaniem.

Ale potem przyszedł Twój list i przypomniał mi, że z

dwóch mężczyzn, którzy kochali mnie z daleka, ten oto

jest bezpieczny, cały i zdrowy.

Poszłam odszukać tamten list, by Ci go przepisać, i

dzięki jego słowom nagle wróciło do mnie to leniwe

popołudnie. Pamiętam, jak patrzyłam na Ciebie, leżącego

na łóżku, tak rozluźnionego, tak szczęśliwego. Nie

jedliśmy, prawie nie spaliśmy przez wiele dni, a Ty byłeś

tak doskonale zadowolony z życia. Pamiętasz, jak

karmiłeś mnie pomarańczami z misy z owocami? Nie

wiem, co smakowało lepiej – pomarańcze czy Twoje

palce.

Wiersz przypomniał mi nie tylko tamto popołudnie,

ale i to, że kocham Cię od dawna. Więc zamiast spędzać

czas na tęsknocie za kimś, kto nigdy nie wróci, wolę

tęsknić za chłopakiem, który wróci. Davey, jeśli co rano

będę odmawiać modlitwę, to będzie to modlitwa za

Ciebie; modlitwa za to, by ta wojna skończyła się szybko

i bym wreszcie miała Cię przy sobie.

E.

Page 242: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Odpoczynek

Legł spokojnie, odpoczywa,

Mięśnie światłem wyzłocone,

Łóżko pieści wiotkie ciało

Prześcieradłem drapowane.

Rozluźnia się – otwarty, nagi,

Ciało szczere, nieskłamane,

Palce pieszczą, wcześniej twarde,

Członki miękną rozedrgane.

Dłoń przesłania gładkie czoło,

Oczy senne, rzęsy trzepoczą,

Dech, westchnienie, cichy dźwięk,

Chodź tu, jego usta mruczą.

Przeciąga się jak lew syty,

Wzywa gestem sennej dłoni,

Ziewa, znów nieruchomieje,

Więc i ja odpocznę przy nim.

* * *

Miejsce Ósme

31 lipca 1916

Sue!

Przerzucają nas w coraz to nowe miejsca, ale wciąż

Page 243: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

jesteśmy en repos. W tej chwili obozujemy w ogrodach

cudownej willi, nasze namioty rozbite są w środku

drzewiastego parku. Niewiele jest do roboty, nie licząc

przejażdżki z malades od czasu do czasu, więc

wypoczywamy, czytamy, spacerujemy, zwiedzamy

pobliskie miasto. Bywają dni, kiedy niemal zapominamy,

że jest wojna.

Twój wiersz i do mnie sprowadził wspomnienia. Tak,

pamiętam, jak karmiłem Cię tymi pomarańczami. Sok

kapał Ci z kącików ust, a ja go scałowywałem. Tyle razy

braliśmy kąpiel! Wiem, że miałaś ochotę zabrać ze sobą

tę wannę na pamiątkę. Ja zabrałbym te pomarańcze. A

może te kwiaty, które tak Ci się spodobały na Piccadilly,

te, które, jak mówiłaś, pachniały Szkocją.

Nie kupuj jeszcze biletów na pociąg, ale myślę, że

będę mógł pójść en permission******** na początku

września. Mamy prawo do tygodniowego urlopu po

każdych trzech miesiącach, ale po dziewięciu będę mógł

wziąć dwa tygodnie. Tydzień to za mało, by dojechać stąd

do Szkocji i wrócić (dlatego wcześniej nie zajechałem

dalej niż do Paryża), ale dwa tygodnie dadzą nam

mnóstwo czasu. Więc en garde********, moja droga, bo

jeśli wszystko pójdzie dobrze, odwiedzę Cię we wrześniu.

Może moglibyśmy się spotkać w Edynburgu?

David

* * *

Page 244: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wyspa Skye

7 sierpnia 1916

Davey, Mój Davey!

Czy naprawdę mogę mieć nadzieję, że zobaczę Cię

we wrześniu? Wiem, jak kapryśne potrafią być armie,

jeśli chodzi o przepustki. To ledwie miesiąc od dziś –

zaczynam odkurzać walizkę! Tak, tak, tym razem będę

pamiętała, żeby ją zabrać. A spotkanie w Edynburgu –

cudownie. Zakochałam się w tym mieście. Możemy też

znów spotkać się w Londynie, jeśli dla Ciebie to

łatwiejsza podróż. Nie chcę zmarnować ani chwili

Twojego urlopu. Któregoś dnia przywiozę Cię na Skye,

ale na to mamy jeszcze czas. Mamy czas.

W zeszłym tygodniu w moim progu zjawiła się

Màthair z Chrissie i jej malcami. Przy brakach prowiantu

w mieście i po wiosennych nalotach zeppelinów Chrissie

pomyślała, że dzieciom będzie lepiej z nami na Skye.

Wymieniły z Màthair spojrzenia, i Màthair powiedziała:

„Masz tu tyle miejsca…” Więc tym sposobem bawię się

w mamusię.

Chrissie wróciła do Edynburga już następnego ranka

– jest tak wielkie zapotrzebowanie na pielęgniarki, że nie

mogła wziąć więcej niż paru dni wolnego – ale dzieci

zadomowiły się tu całkiem dobrze. Mam tylko jedno

łóżko, więc Emily sypia w nim ze mną. Màthair

przyniosła parę wsypów, które wypchaliśmy sianem i

Page 245: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przytulią. Wszyscy uważali, że wyprawa na bagna po

przytulię to wspaniała przygoda. Tylko Emily ma

wspomnienia ze Skye. Allie ledwie zaczął nosić krótkie

spodnie, kiedy wyjechali, a Robbie był zupełnym

maluchem. Chłopcy znają tylko miejskie życie i całą tę

podróż do ciotki Elspeth mieszkającej w górach

postrzegają jako coś w rodzaju wyprawy Marco Polo do

Chin.

Wiem, że Màthair i Chrissie chciały mi dać jakieś

zajęcie, wypełnić moje dni i noce, żebym nie czuła się tak

samotna. I nie mogę mieć im tego za złe, bo chciały

dobrze. Ale one nie wiedzą, że od pewnego deszczowego,

wiosennego dnia cztery i pół roku temu, kiedy listonosz

przyniósł mi list od pewnego bezczelnego Amerykanina,

już nigdy nie byłam samotna. Kocham Cię.

E.

* * *

Miejsce Dziewiąte

14 sierpnia 1916

Kochana Sue!

Kiedy leżymy wszyscy i leniuchujemy, nie mając nic

do roboty, zawsze wdajemy się w jedną z dwóch rozmów.

No, może jedną z trzech. To nieuniknione, że temat

dziewcząt pojawia się przynajmniej raz w toku każdej

Page 246: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

konwersacji. Ci, którzy je mają, zawsze wyciągają

pomięte, poskładane zdjęcia dziewcząt z domu. Pliny,

największy cwaniak, wyciąga frywolną, francuską kartę

pocztową, którą gdzieś kupił, i przysięga z całą powagą,

że to jego „panna”. A najzabawniejsze? To za każdym

razem jest inna pocztówka.

Drugim ulubionym tematem rozmów, i nic w tym

dziwnego, są dywagacje, kiedy skończy się wojna.

Zawsze jesteśmy optymistami i zwykle obstawiamy datę

zakończenia w okolicy najbliższych dużych świąt. O tej

porze roku wszyscy wesoło powtarzamy, że wojna

skończy się przed Bożym Narodzeniem. Kiedy nadchodzi

styczeń, trzymamy kciuki za finał na Wielkanoc.

Trzecia rozmowa, która zawsze nas ekscytuje,

dotyczy tego, co będziemy robić po wojnie. Cokolwiek by

się działo, ta wizja przyszłości nieodmiennie zaczyna się

od uczty przebijającej wszystko, co można by znaleźć

nawet u Delmonico. Chleb z prawdziwym masłem,

aromatyczna zupa rybna, steki grube jak męskie ramię,

ciasta, placki i pączki, kawa ze świeżą śmietanką, dobry

bourbon. Wybacz, proszę, krople na papierze; zdaje się,

że się ślinię.

Kiedy już nasze przyszłe wcielenia obeżrą się

podczas tej wyczekiwanej uczty (i być może rozruszają

się trochę po posiłku w towarzystwie wcześniej

wspomnianych „panien”), muszą wybrać sobie karierę,

przyszłą drogę życia. Stary dobry Wart najbardziej na

świecie chce założyć rodzinę ze swoją dziewczyną i

Page 247: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

rozpocząć produkcję Warta Juniora. Pliny ma wielkie

plany – chce startować w wyborach do Kongresu Stanów

Zjednoczonych. Widzi siebie jako grubą rybę, z

nieograniczonym dostępem do cygar i kobiet. Gadget –

który jest najlepszy z nas wszystkich w reperowaniu i

majstrowaniu przy naszych gruchotach – chce pracować

dla Henry’ego Forda przy projektowaniu aut. Riggles

chce otworzyć salon wystawowy i je sprzedawać. Harry

wróci do Anglii, do swojej Minny, i być może zostanie

profesorem. Oznajmił, że widział tutaj dość ran i

okaleczeń, by obrzydzić sobie praktykowanie medycyny.

Ale tak naprawdę to wszystko są gruszki na wierzbie.

To wszystko nic nie znaczy. Miło jest sobie pogadać, co

człowiek będzie robił, kiedy się z tego wyrwie, ale to

tylko gadanie, dopóki rzeczywiście nie będzie po

wszystkim. Dziś możemy rozmawiać o przyszłości, a

jutro ją stracić.

Oczywiście z wyjątkiem Twojego Daveya. Ty wiesz,

że do Ciebie wrócę, prawda, Sue? Zawarłem faustowski

pakt, by sobie zagwarantować, że jeszcze zobaczę moją

Sue. Ach, może mówienie o Fauście jest w tych czasach

niepatriotyczne. Gdyby którykolwiek z moich kolegów

przeczytał ten list, zostałbym wytarzany w smole i pierzu.

PRZEKLĘTE SZWABSKIE BZDURY! No, może skupią

się na wielkich literach i przeoczą resztę.

O, wołają nas, żebyśmy odpalali karetki. Muszę

jeszcze zaadresować list i wrzucić do skrzynki.

Całusy!

Page 248: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

D.

* * *

Wyspa Skye

22 sierpnia 1916

Kochany Davey!

A co ty im mówisz o swojej „pannie”? Powiedziałeś

im, że jestem oszałamiająco piękna? Niesamowicie

inteligentna? Że jestem najlepszą kucharką po tej stronie

muru Hadriana?

Och, Davey! Właśnie do mnie dotarło, że jeśli

wszystko pójdzie dobrze, będę Cię osobiście częstować

moim sławnym świątecznym puddingiem! Odsłużysz rok,

na który się zaciągnąłeś. Widzisz, to dla mnie nieważne,

czy wojna skończy się na święta czy nie, bo spędzisz je ze

mną, a nie ze Służbą Polową.

Mówiłeś o wszystkich innych, o ich nadziejach na

przyszłość, i ani słowa o sobie. Masz przede mną

tajemnice? Może to i gruszki na wierzbie, ale ja wiem, że

o tym myślałeś. Jesteś zbyt wielkim optymistą, Davey, by

nie myśleć o przyszłości. Zabierzesz mnie do Delmonico?

Nauczysz mnie prowadzić auto? Porwiesz na narciarską

wycieczkę do Michigan? Ucałujemy wszystkich na

pożegnanie i pożeglujemy dookoła świata? Od kiedy Cię

poznałam, dokonałam więcej, niż kiedykolwiek

Page 249: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

marzyłam. Ledwie w zeszłym roku byłam w Londynie,

Paryżu i Edynburgu. Jadałam w Carltonie, sypiałam w

Langham i robiłam zakupy na Charing Cross Road.

Czuję, że mogłabym się nauczyć jeździć na nartach i

samochodem. Z Tobą u boku mogę stawić czoło każdej

przygodzie.

Kocham Cię,

Sue

* * *

Miejsce Dziesiąte

31 sierpnia 1916

Sue!

Jesteśmy tutaj strasznie zajęci. Ledwie mam czas

zmienić skarpetki. Obsługujemy tylko jeden punkt, ale

przewija się przezeń tylu ludzi, że przez cały czas w

ruchu jest dwadzieścia wozów. Właśnie przepracowałem

niemal bite czterdzieści osiem godzin i po drodze ledwie

się zdrzemnąłem. Teraz moczę piętkę chleba w letniej

zupie i próbuję utrzymać otwarte oczy jeszcze przez

chwilę, by Ci odpisać.

Boże, ależ jestem zmęczony!

Moja przyszłość to żadna tajemnica, Sue. Mam

nadzieję założyć pierwszą szkocką trupę baletową. I

możesz się śmiać do rozpuku, że

Page 250: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wybacz, przysypiam…

Całuję…

* * *

Miejsce Dziesiąte

1 września 1916

Sue!

Wybacz, że mój ostatni list był tak krótki i tak

nieskładny na końcu. Dosłownie zasypiałem nad nim.

Kiedy głowa mi opadła, przysięgam, widziałem pieska

preriowego, który śmignął obok mnie. Teraz siedzę w

karetce i próbuję pisać na kolanie, pijąc kawę (czy też

dziesięć).

Wciąż jesteśmy w ---------------------- i panuje tu istne

szaleństwo. Ani słowa o przepustce, ale wiesz, że dam Ci

znać, jak tylko się czegoś dowiem.

Jesteśmy tu już – ile? – dwa tygodnie, więc nie

wyobrażam sobie, że mogliby nas tu trzymać dużo dłużej

bez odpoczynku czy przepustki. Jeśli będą dalej nas tak

zajeżdżać, wszyscy padniemy. Gadget złapał jakieś

choróbsko i leży w polowym szpitalu, więc brakuje nam

jednego człowieka.

Okaże się jeszcze, jak będzie ze świętami. Masz

rację, mój rok niemal dobiegł końca, ale mogę

podpisywać kolejne trzymiesięczne kontrakty. Może?

Page 251: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Przyszłość nie ucieknie. Porozmawiamy o tym, kiedy się

zobaczymy. Trzymam kciuki za tę przepustkę!

Riggles odpala motor, więc muszę na razie kończyć.

Ostatni łyk kawy!

D.

* * *

Wyspa Skye

11 września 1916

Kochany Davey!

Mam nadzieję, że zdołałeś odpocząć. Masz jakieś

wieści na temat urlopu? Uda ci się przyjechać aż do

Szkocji? Mogę podjechać bliżej i znów spotkać się z

Tobą w Londynie. Màthair jest w pogotowiu – zostanie z

dziećmi, kiedy tylko dostanę telegram od Ciebie.

Boże, ależ to dziwnie brzmi: Màthair zostanie „z

dziećmi”. Nie są moje, ale nie mogę nie czuć się za nie w

jakiś sposób odpowiedzialna. Ostatecznie biorę udział w

kształtowaniu ich młodych umysłów!

Chrissie nie pozna swoich pociech, kiedy po nie

przyjedzie. Wszystkie są brązowe i piegowate od słońca.

Chłopcy zrobili się pulchni od twarogu i śmietany,

którymi ich karmię. Emily wciąż wydaje mi się chuda, ale

przynajmniej teraz, kiedy wypycham ją na słońce, ma

trochę więcej energii.

Page 252: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Proszę, pisz, choćby nie wiem jak zmęczony. Nawet

„kocham cię” naskrobane na odwrocie pocztówki

sprawia, że moje serce podskakuje z radości.

I ja kocham Ciebie.

E.

* * *

Miejsce Jedenaste

11 września 1916

Moja Kochana, Kochana Dziewczyno!

Przepraszam, że ostatnio tak niewiele pisałem. Byliś-

my w naprawdę gorącej strefie i harowaliśmy prawie bez

przerwy. Nie miałem czasu właściwie na nic innego niż

tylko jeżdżenie i unikanie kłopotów. Ale, choć nie miałem

czasu i siły pisać do Ciebie, Sue, nigdy nie opuszczasz

moich myśli.

Nareszcie jesteśmy en repos. Nawet gdyby przenieśli

nas na środek bagna, nie obeszłoby nas to, tak jesteśmy

zmęczeni. Jest mi dokładnie wszystko jedno, gdzie

wylądowałem, bylebym tylko mógł spać i pisać do mojej

Sue.

Byliśmy całkiem blisko frontu i najedliśmy się sporo

strachu. Harry’emu pocisk eksplodował tuż przed maską.

Wyszedł z tego z ledwie paroma zadrapaniami i

dzwonieniem w uszach, ale karetka ma mocno

Page 253: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pokiereszowany przód. Wszyscy w jakiejś chwili

przysypialiśmy za kółkiem, ale Bucky zjechał z drogi i

uderzył w mur. Jest poobijany, jak się pewnie domyślasz,

i dorobił się odpoczynku w szpitalu.

Sam nie wiem, jak długo będziemy en repos, ale ile

by było tej przerwy, i tak będzie za krótka. Zacząłem

marudzić przełożonemu w sprawie urlopu; teraz musimy

zaczekać, co powie. Dopiero zajechaliśmy do Miejsca

Jedenastego i na pewno trzeba tu uporządkować parę

spraw, zanim zacznie przydzielać urlopy.

Chyba spróbuję się zdrzemnąć, zanim zawołają nas

na żarcie. Och, jak przyjemnie jest się wyciągnąć!

Tęsknię,

D.

* * *

POSTES ET TELEGRAPHES

PARIS

13 SEP 16

E DUNN WYSPA SKYE

DOSTAŁEM URLOP CZTERNAŚCIE DNI STOP

ZATELEGRAFUJĘ Z ANGLII STOP

WYJEŻDŻAM RANO STOP

D.

* * *

Page 254: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Rue Raynouard 21, Paryż, Francja

13 września 1916

Wysyłam pocztówkę oprócz telegramu na wypadek,

gdybyś go nie dostała lub gdyby pocztówka dotarła

szybciej.

Dostałem urlop! Czternaście dni, jeśli możesz

uwierzyć. Dostałem przepustkę na podróż do Paryża parę

godzin po wysłaniu ostatniego listu do Ciebie, i w pół

minuty miałem już spakowany bagaż. To zaleta

wiecznych przeprowadzek!

Nie musisz przyjeżdżać aż do Londynu. Ja ruszę na

północ, Ty na południe, i spotkamy się gdzieś w

połowie…

D.

* * *

TELEGRAM

G 16.04 PORTREE

13 WRZE 16

D GRAHAM

EDYNBURG

SPOTKAMY SIĘ W EDYNBURGU W

KATEDRZE ŚW MARII STOP

TYM RAZEM TAM BĘDĘ STOP

MOJE SERCE ZNÓW ŚPIEWA POEZJĄ STOP

SUE

Page 255: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem
Page 256: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

20 Margaret

* * *

3 sierpnia 1940

Kochana Maisie!

Nigdy bym nie zgadł, że kluczem do Twojej Matki

jest poezja. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ją w ogrodzie

po sąsiedzku, powiedziałbym, że stąpa po ziemi mocniej

niż większość znanych mi ludzi. Moja babcia jest twarda,

ale oto ujrzałem twoją Mamę, kopiącą ze złością łopatę i

przeklinającą po gaelicku. Ale gdybym wtedy nie zlitował

się nad nią i jej biedną łopatą, i nie pomógł jej zawieźć

tych koszy z kapustą do domu, mógłbym nigdy nie

poznać Ciebie.

Kiedy otworzyła drzwi do mieszkania i zobaczyłem,

jak tańczysz gigę na środku kuchni w tym starym swetrze

i pumpach, wiedziałem, że chcę Cię dla siebie. A jeśli Ty

mnie nie zechcesz, będę Twoim najlepszym przyjacielem

choćby do końca świata, byle tylko być blisko Ciebie.

Ale Twoja Mama mnie przejrzała. Kiedy

odprowadziła mnie już na dół po schodach i

podziękowała, pochyliła się bliżej i powiedziała: „Ona

myśli sercem. Nie złam go jej”. Dlatego z kolejną wizytą

zwlekałem dwa tygodnie.

Page 257: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

I pomyśleć, że pisała wiersze o miłości! Pewnie

dlatego rozszyfrowała mnie w chwili, kiedy tylko na

Ciebie spojrzałem.

Naprawdę nigdy nie widziałaś, by pisała wiersze? Po

Twoim liście sprawdziłem jej nazwisko i okazało się, że

wydała siedem tomów. Siedem! Moja babcia chodzi po

świecie dwa razy dłużej, a nie potrafiłaby sklecić

przyzwoitej strofki, choćby zależały od tego losy świata.

Co odkryłaś? Pewnie nie natknęłaś się na wiersz z

nazwiskiem i adresem „Daveya”?

Kocham,

Paul

* * *

Beagan Mhìltean, Skye

6 września 1940

(jaki to w ogóle dzień tygodnia?)

Kochany Paulu!

Nie, nie znalazłam adresu między stronicami, ale

znalazłam kwiaty, źdźbła trawy, loki wełny, ziarenka

piasku. Wygląda to tak, jakby nosiła te książki po wyspie

i chwytała między stronice wszystko, na co się natknęła.

Na spokojne wody, jej ostatnia książka, z ledwie

rozłamaną czerwoną okładką, miała między kartkami

powtykane zdjęcia. Z jednego uśmiecha się szeroko

Page 258: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wesoły, młody człowiek w kraciastej marynarce. Na

kolejnym ciemnowłosa kobieta w jasnej, zwiewnej

sukience siedzi w kwiatowym ogrodzie, tęsknie patrząc w

aparat. Na jeszcze jednym ten sam mężczyzna, tym razem

w todze i birecie, stoi obok mizernego drzewka i dumnie

wysuwa podbródek.

Ostatnie zdjęcie, schowane na samym końcu, ukazuje

parę na ulicy, na tle rozmazanych przechodniów i

pojazdów. Mężczyzna obiema rękami oplata kobietę w

talii i pochyla się, by szepnąć jej coś do ucha. Kobieta

trzyma jedną dłoń przy policzku, jakby próbowała się

zasłonić przed aparatem, ale zamiast tego śmieje się z

głową odrzuconą do tyłu. W rogu fotografii ktoś wypisał

piórem: „1915. My”. Choć zdjęcie jest ziarniste, widać, że

mężczyzna to ten sam człowiek, co na poprzednich

zdjęciach. I to on jest kierowcą karetki, namalowanym na

tylnej ścianie Seo a-nis. Kobieta to moja matka.

To zdjęcie jest tak nonszalanckie, tak nieskrępowane.

Po prostu oni dwoje, uchwyceni w ulotnej chwili, kiedy

przekazują sobie jakiś sekret. Rezerwa palców

przesłaniających policzek wskazuje, jak bardzo

spontaniczny był ten śmiech. W tym momencie

rozmazane miasto za nimi nie ma znaczenia. To musi być

ten Londyn, którego szuka Mama, ten Londyn, który chce

uchwycić jeszcze raz. Chwila, w której są sami, choć

wojna pędzi wokół nich.

On jest jej muzą, to pewne. Choć imię „David” nie

pojawia się w żadnej z książek, wiem, że te wiersze są dla

Page 259: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niego. Osobę, do której pisze, nazywa „swoim mag-

nesem” „swoją ciepłą letnią nocą” i „tym, do którego

frunie jej serce”. Babcia nie mówi ani słowa. Kiwa tylko

głową i puka palcem w stosik książek, jakby zawierały w

sobie wszystkie tajemnice wszechświata.

I może zawierają. W szkole nie potrafiłam znaleźć

tematu w wierszu, choćby zależało od tego moje

zbawienie. Dlaczego sądzę, że teraz znajdę w wierszu

życie?

Był jeden, który Mama recytowała mi przed snem,

między bajkami i gaelickimi kołysankami: o wietrze

nadlatującym znad morza, rześkim i pachnącym solą. Z

rykiem przetaczał się nad wodą i mknął wprost na granie,

ściskając lodowatymi palcami każdego, kto stanął mu na

drodze. Nie wiem, czy była to jej własna poezja, bo nie

znalazłam tego wiersza w żadnym z tomów, ale to jedyny,

jakiego mnie nauczyła.

Chodząc po tej wyspie, przypomniałam sobie ten

wiersz. Staję na jednym ze wzgórz, spoglądam na morze i

wykrzykuję wersy na wiatr. A on smaga mnie sukienką

po nogach, pryska wodą na nagie ramiona, kładzie na

wargach smak soli. I wreszcie wiem, co ten wiersz

znaczy.

Bo choćby wiatr bez opamiętania smagał cię na

wzgórzach, choćby z całych sił domagał się uwagi,

zaczyna cichnąć, kiedy tylko ruszasz na dół. A

zapewniam, że na dole nie jest wcale słabszy. Mewy

muszą z nim walczyć, trawy kładą się od podmuchów. On

Page 260: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wciąż jest, ale po chwili znika z twoich myśli. Jest

pewnikiem, stałą, czymś oczekiwanym. I nie myślisz o

nim, aż któregoś dnia dopada cię nagle, wypełnia usta,

uszy i duszę, i przypominasz sobie, co to znaczy

oddychać. Oddychasz codziennie, ale w tej jednej chwili

czujesz się żywy jak nigdy.

Od dnia, kiedy wszedłeś do kuchni z tym koszem

kapusty, byłeś blisko. Zawsze ze mną, jak ten wiatr. Ale

tego dnia, kiedy po raz pierwszy znalazłam w poczcie list

od Ciebie, moje serce zabiło jak nigdy wcześniej.

Dopadłeś mnie jak wiatr i zrozumiałam, że jestem

zakochana.

Szkoda, że nie jesteś tu ze mną, by poczuć ten wiatr.

To poezja sama w sobie.

Kocham Cię,

Maisie

* * *

Londyn, Anglia

28 sierpnia 1940

Szanowny Panie lub Szanowna Pani!

Wiele lat temu młody człowiek o nazwisku David

Graham studiował na uniwersytecie Illinois. Ukończył

studia w roku 1913, zdobywając dyplom z nauk

przyrodniczych. Nie wiem, czy działa aktywnie w

Page 261: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Zrzeszeniu Absolwentów Uniwersytetu Illinois, o ile

jednak wiem, często miewacie Państwo informacje o

absolwentach i posiadacie w archiwum ich adresy od dnia

opuszczenia uczelni.

Jeśli Pan lub Pani posiadają jakiekolwiek informacje

na temat Davida Grahama, czy mogę prosić o kontakt?

Można do mnie pisać do hotelu Langham w Londynie. Z

góry dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 262: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

21 Elspeth

* * *

Gdzieś pomiędzy Edynburgiem i Londynem

22 września 1916

Och, Sue!

Tak ciężko mi było tym razem wsiąść do pociągu.

Nie twierdzę, że wcześniejsze rozstania były łatwe, ale

jest mi wyjątkowo trudno teraz, kiedy już wiem, jak

smakuje rozłąka z Tobą. Kiedy ostatnim razem

rozstawaliśmy się i wsiadałem do pociągu, który miał

mnie zawieźć na statek przepływający przez kanał, myśli

miałem pełne Ciebie, ale też oczekiwania i niepewności.

Tym razem siedzę i gapię się na angielskie krajobrazy,

rozmazane za oknem, i mogę myśleć tylko o tym, że

każdy żywopłot, każde schludne, zielone pole to kolejny

żywopłot i kolejne pole pomiędzy nami.

Wyślę ten list przed opuszczeniem Anglii, mogę więc

pisać trochę swobodniej niż pod czujnym okiem

cenzorów. Nie potrafiłem powiedzieć Ci tego w oczy, ale

zaczynam być trochę zmęczony tym wszystkim. Ostatni

punkt, który obsługiwaliśmy, pod Château Billemont, był

potwornie absorbujący i męczący, ale nareszcie czułem

się, jakbym brał udział w wojnie, bardziej niż na

Page 263: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wszystkich poprzednich miejscach. Mam wrażenie, że

wiecznie jesteśmy albo w trakcie przeprowadzki, albo en

repos.

Słyszymy kanonadę, czasami widzimy pociski, kiedy

padają na drogi, ale bliżej akcji nie bywamy. Żyjemy

cudzym życiem, słuchając opowieści blessés. Czasami

czuję się, jakbyśmy sterczeli przed wejściem do kina i

próbowali odtworzyć sobie film ze skrawków rozmów

zasłyszanych od wychodzących klientów.

Tamtego dnia, kiedy wbiegłem na nasyp, żeby pomóc

rannemu noszowemu w zasięgu oczu i karabinów

szkopów, poczułem znajome dreszcze podniecenia.

Czułem, że żyję. Jakbym znów wspinał się po rynnie z

tymi wiewiórkami. Czułem, że coś robię, zamiast tylko

czekać na tyłach i patrzeć, jak robią to inni. Mówię Ci, po

wyjściu ze szpitala bardzo trudno było mi wrócić do

mojej zwykłej pracy.

Rozumiesz, Sue, dlaczego nie mogłem Ci o tym

powiedzieć? Oplotłabyś mnie tymi swoimi zaskakująco

silnymi ramionami i nie puściłabyś z powrotem.

Oczywiście nie byłbym szczególnie zrozpaczony, gdyby

trzymała mnie w niewoli taka strażniczka, ale, jak Ci

mówiłem, muszę dosłużyć swój rok. Muszę coś osiągnąć

w życiu. Jeśli nie zdołam wytrzymać tu przez rok, to co w

ogóle zdołam? A nie chcesz mężczyzny, który nie potrafi

niczego dokończyć.

Skoro mowa o przyszłości, nie mogę uwierzyć, że

wynajęłaś mieszkanie w Edynburgu! Tylko na tydzień,

Page 264: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

ale jednak. Wiedziałaś, ile to będzie dla mnie znaczyć.

Dla człowieka, który mieszka w karetce. Kiedy podszed-

łem tam i zobaczyłem zasłony w oknach, poczułem się,

jakbym wracał do domu.

Ciągle jeszcze jestem zmęczony, ale wolę być

zmęczony od nadmiaru miłości niż od nadmiaru pracy.

Nie chciałem zmarnować ani chwili z Tobą na spanie. Od

tego jest podróż pociągiem do Londynu.

Jednak mimo zmęczenia czuję się jak nowo

narodzony. Czysty, odkarmiony, w wypranych i

załatanych ubraniach, we wspaniałym nowym płaszczu.

Ciało i duch zaspokojone. Śmiałaś się ze mnie, ale

musiałem zakumulować trochę tych „zaspokojeń”! Tak

długo obywałem się bez nich, że chciałem zgromadzić

jakiś nadmiar, wspomnienia, które w razie potrzeby będę

wyciągał i oglądał ze smakiem.

Nawet ten jeden incydent nie mógł mi niczego

zepsuć. Wiem, że Ciebie wytrąciło to z równowagi, Sue,

ale nie zrobiłaś niczego złego. On nie powinien był tego

mówić, ale jestem pewien, że naprawdę wcale tak nie

myślał. Mam nadzieję, że już się z tego otrząsnęłaś.

Chyba już skończę, żeby móc wreszcie przymknąć

oczy i zająć się wspomnieniami, o których mówiłem

wcześniej. Jak myślisz – może to w wannie?

David

* * *

Page 265: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Gdzieś między Edynburgiem

i Skye

Davey!

Nienawidzę tego! Nienawidzę nie mieć niczego

prócz tych paru wykradanych dni z Tobą! Tak ciężko jest

mi się w nich zatracić, bo bez przerwy słyszę tykanie

zegara odmierzającego czas do Twojego odjazdu, jak ten

przeklęty budzik w naszym paryskim hotelu.

A jeszcze mój brat zepsuł nam część Twojego

cennego urlopu. Och, ależ jestem na niego wściekła! Od

swojego zwolnienia z wojska nie zachowuje się

normalnie, ale potem doszły jeszcze jego problemy z Kate

i śmierć Iaina. Nic z tego nie jest moją winą, a jednak

skrupiło się na mnie. Powtarzam sobie, że on wcale tak

nie myśli, że to były słowa wypowiedziane w gniewie, że

wrócę do domu i znów pójdziemy razem na plażę szukać

kamieni, jak to robiliśmy zawsze. Ale to, jak splunął mi

pod nogi, jakbym była nikim, to, jak spojrzał na mnie,

kiedy odchodził. Boję się, że coś pękło w tamtej chwili, i

nie mam pojęcia, jak utrzymać to w całości.

Zresztą nigdy nie byłam dobra w naprawianiu

popsutych rzeczy. Ale przynajmniej w Twojej sprawie

mogę coś poradzić.

Davey, gdybyś Ty wiedział, ile robisz dobrego,

nawet głęboko na tyłach. I poświęciłeś tyle czasu, który

mógłbyś spędzać ze mną, żeby tylko tam być. Gdybyś

Page 266: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wiedział, jak ważna jest Twoja praca, jak bardzo się -

liczysz, nie martwiłbyś się, że powinieneś robić więcej.

Nie zazdrościłbyś tym na Ziemi Niczyjej.

Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że nie jesteś w

niebezpieczeństwie. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że

dotrwałeś cały i zdrowy do kolejnej podróży do

Edynburga. Pierwszej nocy po Twoim przyjeździe bardzo

długo leżałam bezsenna obok Ciebie i patrzyłam. Na

trzepot Twoich rzęs, na Twoje wdechy i wydechy.

Położyłam palce na Twej nagiej piersi, żeby poczuć bicie

Twojego serca i wiedzieć, że jesteś. Davey, żebyś Ty

wiedział, jak dziękowałam w tamtej chwili Bogu, że mi

Cię oddał. Nie zniosłabym utraty i Ciebie.

Już wtedy widziałam w Tobie te wątpliwości – w

tym, jak zbywałeś pytania o Twoją sekcję, jak wzruszałeś

ramionami, kiedy mówiłam, jakie mamy szczęście, że

jesteśmy tu razem. I dlatego Finlay tak mnie rozgniewał –

tym, że w taki sposób podsycił Twoje wątpliwości i

sprawił, że poczułeś się źle, będąc tutaj ze mną.

Davey, nie ma nic ważniejszego na świecie niż to, że

jesteś przy mnie. Jesteś moim oddechem, moim światłem,

tym, do którego frunie moje serce. Mówiłeś, że nie chcesz

zubażać tego, co było między mną i Iainem. Że nie chcesz

rywalizować ze wspomnieniem. Że nie chcesz być mniej

męski niż on. Ale, Davey, jego nie ma. A ja nie siedzę w

swojej chacie, tęskniąc za nim. Przez cały tydzień byłam

tam. Z Tobą.

Sue

Page 267: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Rue Raynouard 21, Paryż, Francja

25 września 1916

Sue!

Wróciłem do Paryża i kogóż tu zastałem? Pliny’ego,

Harry’ego, Rigglesa, Warta i jeszcze paru chłopaków

sterczących pod kwaterą główną na Rue Raynouard.

Przyjechali wczoraj.

Właśnie kiedy sądziłem, że robi się tutaj zbyt nudno,

nadarza się okazja. Francuzi poprosili sekcję, by

pojechała do ------------ koło -----------------. Z tego, co

mówią, brancardiers mają tam spory kawał drogi pieszo,

by donieść blessés do punktu opatrunkowego. A od kiedy

szkopy zajęli pobliskie wzgórze, droga do punktu jest pod

ostrzałem. Potrzebują floty szybkich karetek, które

jeździłyby niemal pod same okopy i z powrotem. Ta trasa

będzie biegła bliżej linii frontu niż jakakolwiek z

wcześniejszych. I trzeba ją będzie pokonywać w nocy.

Zamiast posłać tam całą Sekcję Pierwszą, stworzyli

całkiem nową, a stary dobry Pliny awansował na jej

dowódcę. Mają mu dosłać paru nowych rekrutów, by

uzupełnić szeregi, ale Pliny uparł się przy najszybszych,

najtwardszych weteranach, jakich zdoła znaleźć. Dali mu

wolną rękę przy wyborze garści chłopaków z Sekcji

Page 268: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Pierwszej, a reszta zostanie dobrana z innych sekcji i

spośród nowych rekrutów. Wszyscy słyszeliśmy różne

historie i wiemy, jak trudna robota nas czeka. Będą się

liczyły szybkość i zręczność.

A że Twój uniżony sługa jest i szybki, i zręczny (i,

jak sądzę, twardy), Pliny poprosił mnie o przeniesienie się

do jego sekcji. Uwierzysz, Sue? Nie dość, że wreszcie

dostałem lekarstwo na moją chorobę, to na dodatek

będzie tam Harry i wszyscy moi starzy kumple. Na pewno

będzie świetnie!

Francuzi planują chyba jakieś potężne uderzenie,

skoro chcą mieć karetki na miejscu jak najszybciej,

najlepiej na wczoraj. Czekamy, aż reszta sekcji dojedzie

do nas, i na nowiutkie auta, które mają nam dostarczyć. A

na razie odpoczywamy.

Później napiszę więcej!

David

* * *

Rue Raynouard 21, Paryż, Francja

27 września 1916

Kochana Sue!

Właśnie dostałem list, który pisałaś w pociągu. Nie

przejmuj się bratem – nie pierwszy raz w życiu mam

podbite oko. To wynikało tylko z opiekuńczości.

Page 269: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Ostatecznie jesteś jego jedyną siostrą. Rozumiem to.

Któryż brat nie straciłby panowania, widząc swoją siostrę

z Amerykaninem? Zapominasz, że wszyscy jesteśmy

rabusiami i kowbojami. Mam nadzieję, że wyjaśnicie

sobie to wszystko, kiedy wrócisz na Skye. I tak będzie.

Rodzeństwo nie gniewa się na siebie wiecznie. A już z

pewnością nie Finlay i Ty.

Sue, być może wyglądałem na rozczarowanego, ale z

pewnością nie Tobą. Tobą nigdy. To prawda, że miałem

dość Służby Polowej i bezczynności na tyłach. I to

prawda, że tym razem, kiedy już nie ma Iaina, wszystko

było inaczej. Tyle Twoich ostatnich listów mówiło o nim.

I to zrozumiałe. Ale to zabawne, nie sądzisz, że przy

okazji tego spotkania czułem jego obecność między nami

mocniej niż przedtem.

Uwierz mi, rozczarowanie zniknęło, kiedy tylko

położyłem głowę na Twoich kolanach. Mówiłem Ci, że

kiedy zobaczyłem Twoje nazwisko na drzwiach

mieszkania, poczułem się, jakbym wracał do domu. I to

mi wystarczy, Sue. Świadomość, że tutaj robię coś

wartościowego i że Ty czekasz na mnie w Szkocji.

Więcej mi nie potrzeba.

Po całej tej niepewności w sprawie rekrutów

ostatecznie przysłano nam najlepszych, jacy byli. Między

innymi Rexa Redmana, słynnego kaskadera

motocyklowego. Jest też Leo Nickles, pierwszorzędny

pilot, który latał w Dywizjonie Lafayette’a. I mój

ulubieniec, Roy Jansson, kierowca rajdowy. Widziałem

Page 270: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

go raz, jak ścigał się na torze Speedway Park w Chicago.

Uwierzysz, że osiągnął 100 mil na godzinę?

Zaczęli się też zjeżdżać ludzie z innych sekcji.

Każdy, kto wyrobił sobie przydomek w swojej sekcji,

został zarekomendowany do naszej, znanej już

nieoficjalnie pod nazwą „Chłopcy Plinstona”. Obiecują

nam jeden ciężki sektor za drugim.

Powinniśmy ruszyć się stąd jutro albo pojutrze, więc

sam nie wiem, kiedy dam radę napisać. Harry ma cały

stosik listów do Minny, więc spróbuję podrzucić mu na

dno moją kopertę.

David

* * *

4 października 1916

Och, Sue!

Właśnie do tego jestem stworzony! Nie wyobrażasz

sobie, jakie to ekscytujące. Owszem, pracuję ciężej niż

kiedykolwiek przedtem i pod koniec dnia jestem

wykończony jak pies, i owszem, zdaję sobie sprawę, że

moja praca to betka w porównaniu z tym, co robią

chłopcy na Ziemi Niczyjej, ale właśnie tego było mi

potrzeba.

Odbywamy kursy tylko do dwóch punktów i do obu

dojeżdża się jedną drogą, prostą jak drut i niemal równie

Page 271: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wąską. Nie mamy prawie żadnej osłony, a szkopy zajęli

ostatnio pozycję, która idealnie wystawia im każdego, kto

utknie na drodze. Wcześniej nosze taszczono tędy

ręcznie, ale szkopy musieli ustrzelić sporo brancardiers,

zanim Francuzi wreszcie zrozumieli, co jest grane.

Kiedy dostajemy wezwanie i jedziemy do punktów

opatrunkowych, pewne miejsce za zrujnowaną stodołą

stanowi nieoficjalną granicę między strefą ostrzału i

bezpiecznym odcinkiem. Kiedy zbliżamy się do tej

stodoły, nadchodzi chwila, kiedy wyrzucamy wszystkie

lęki przez okno i rozpędzamy gruchota do maksymalnej

prędkości.

Jadąc tym „Korytarzem Śmierci”, nie możemy

myśleć, nie możemy się skupiać, zapominamy o

rozsądku. Wpatrujemy się tylko w brązowy nasyp tylnego

okopu, który wyznacza koniec korytarza, i zapominamy o

wszystkim innym. Przejechanie tej drogi zajmuje ledwie

dwadzieścia sześć sekund, ale ma się wrażenie, że to

dwadzieścia sześć minut, więc nabraliśmy zwyczaju

liczenia na głos. Wczoraj zmieściłem się w dwudziestu

pięciu.

Boże, nie wiem, jak Riggles zdoła się zadowolić

sprzedawaniem samochodów, kiedy to się już skończy.

Nie wiem, jak Harry zadowoli się uczeniem jęczących

studenciaków. Nie wiem, jak którykolwiek z nas zdoła się

pogodzić z jakąkolwiek pracą, w której nie będzie się czuł

niezwyciężonym.

David

Page 272: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

4 października 1016

Davey, mój brat odszedł.

Kiedy zostawił mnie w Edynburgu, zostawił całą

rodzinę. Nie przesłał nawet telegramu Màthair, żeby się

pożegnać. Od wielu dni nie wstała z łóżka.

Zawsze wpatrywał się w horyzont, więc chyba

wszyscy poniekąd spodziewaliśmy się, że taka chwila

nadejdzie, szczególnie po jego demobilizacji. W głębi

serca chyba zawsze wiedziałam, że Finlay któregoś dnia

nas opuści. Màthair powiedziała, że siedział na Skye tylko

ze względu na mnie, że kiedy przekonał się, gdy

dorastaliśmy, że nie zdołam wejść na prom, schował

głęboko własne pragnienia i pozwolił Papie zabrać się na

połów. Skoro ja nie mogłam odejść, on też nie chciał.

Ale teraz to zrobił! Pożeglował w świat, nie

oglądając się za siebie. Powinnam się cieszyć, że uciekł

od życia rybaka i wieśniaka, którego nigdy nie pragnął,

ale nie mogę nie płakać. Po tych wszystkich latach zrobił

to beze mnie. Gorzej – zrobił to mnie na złość.

Napisałam do niego list, choć nie mam go dokąd

posłać. Wyjaśniłam mu, że mi przykro, ale myli się, bo

ten „mój Amerykanin”, jak Cię nazywa, złożył mi

obietnicę. Mój Amerykanin nie zapomni o mnie, nie

Page 273: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zostawi mnie na mojej wyspie. On nie pożegluje do

Ameryki, nie oglądając się za siebie. „Jestem”,

powiedział mi kiedyś. I jest. Jest przy mnie, cokolwiek się

dzieje. Za miesiąc kończy mu się kontrakt, a wtedy

przyjedzie i porwie mnie stąd.

Obiecałeś mi Boże Narodzenie, Davey. Wiem, że nie

odejdziesz tak jak mój brat. Proszę Cię.

Sue

* * *

Francja

18 października 1916

Sue!

Strasznie mi przykro, że muszę to powiedzieć, ale nie

wiem, czy będę w domu na święta. Wiem, pewnie

cisnęłaś już tym listem przez cały pokój, ale kiedy

podniesiesz go z powrotem, wysłuchaj mnie.

Wtedy, kiedy Ci mówiłem, że odnowię kontrakt tylko

do grudnia, byłem nieszczęśliwy. Blask całej tej

przygody, ekscytacja, którą czułem poprzedniej jesieni,

kiedy się zaciągnąłem, zaczęły przygasać. Robiłem

niewiele poza siedzeniem na tyłach i czekaniem na

przydział kolejnego sektora. Niczego nie pragnąłem

bardziej niż tylko permanentnej przepustki spędzonej z

Tobą.

Page 274: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Ale teraz, w tej nowej sekcji, czuję, że żyję. Nie

uwierzyłabyś, jak mocno. Sue, po raz pierwszy w życiu

się liczę.

Pamiętasz, że nie sprawdzałem się w roli studenta.

Nie sprawdzałem się w roli nauczyciela. Do diabła, nie

sprawdzałem się nawet w roli syna. Mój ojciec wciąż

widzi we mnie rozczarowanie. Ale teraz, wykorzystując

tę samą brawurę, która w szczenięcych latach wpędzała

mnie tylko w kłopoty, odnoszę sukces. Ludzie, którzy

inaczej by nie przeżyli, żyją. Dzięki jeździe na pace

mojego gruchota. Mojego.

Więc rozumiesz, że nie mogę teraz odejść. Teraz,

kiedy tak naprawdę dopiero zacząłem. Nie widzisz tego,

Sue? Odciągniesz mnie od tego wszystkiego teraz, kiedy

jestem najbardziej potrzebny?

David

* * *

Wyspa Skye

1 listopada 1916

„Odciągniesz mnie od tego wszystkiego teraz, kiedy

jestem najbardziej potrzebny?” Tak, tak, odciągnę, bo

jeszcze bardziej jesteś potrzebny tutaj. Davey, jestem w

ciąży. Więc przestań wygadywać bzdury i wracaj do

domu.

Page 275: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Francja

12 listopada 1916

To w taki sposób przekazujesz mężczyźnie taką

nowinę? To nie powinno było się zdarzyć. Po to

przywiozłem prezerwatywy. Nie mamy teraz warunków,

by podejmować taką decyzję. Rodzina, Sue? Ty wciąż

jesteś w żałobie, ja wciąż „bawię się w wojnę”. Jesteśmy

siedemset mil od siebie. I popatrz, jak Twój brat zachował

się w Edynburgu. Zasłużyłem na każdy cios. Przecież

jestem tylko Amerykaninem, który wszedł między Ciebie

i Twojego męża. To ja spowodowałem rozdźwięk między

Tobą i bratem. Czy Twoja rodzina przywita mnie z

otwartymi ramionami po czymś takim?

* * *

Wyspa Skye

29 listopada 1916

Więc przyjedź i zabierz mnie stąd! Porwij mnie do

Ameryki, gdzie nie ma wojny i pełnych dezaprobaty

braci. Sąsiedzi już zaczynają szeptać, a ja, och, Davey, ja

chcę po prostu wyjechać z Tobą i rozpocząć tę przyszłość,

o której ciągle mówimy.

Tak, to ogromna sprawa. Przytłaczająca. Nawet

Page 276: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

odrobinę przerażająca. Ale jakim cudem myśl o

nieuchronnym ojcostwie może przerażać cię bardziej niż

codzienne rajdy „Korytarzem Śmierci”?

Mnie też to przeraża. Rozdarłam własną rodzinę na

pół, nie nadaję się do wychowywania dziecka. Może

miałam rację przed laty, kiedy pisałam Ci, że nie

powinnam być matką. Myślę, że nie dam rady.

Davey, potrzebuję, żebyś to Ty był silny. Potrzebuję,

żebyś był dzielny za nas oboje. Proszę, przyjedź tutaj i

zabierz mnie. Kiedy jestem z Tobą, czuję się

niezwyciężona.

Teraz jestem zmęczona. Nie chcę się o to kłócić. To

zaistniały fakt i już nie ma o czym dyskutować. Wśród

całej tej wojny, całej tej śmierci, my stworzyliśmy życie.

Dziecko to tylko kolejna przygoda. I pamiętaj, że ja mogę

stawić czoło każdej przygodzie, jeśli tylko mam Cię przy

sobie.

Sue

* * *

3 grudnia 1916

Droga Elspeth!

Wolałbym nie musieć pisać do Ciebie w takich

okolicznościach. Wiele miesięcy temu Dave dał mi tę

kopertę i poprosił, bym ją wysłał, gdyby coś mu się stało.

Page 277: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Cztery noce temu odbywaliśmy kurs. Po dotarciu na

miejsce okazało się, że okop został zbombardowany.

Lekarze, pielęgniarze, blessés – zniknęli. Oficer starał się

jakoś opanować sytuację, kierując tymi, którzy nadbiegali

z okopu pierwszej linii.

Jako że mam pewne przeszkolenie medyczne,

zacząłem oglądać przynoszonych blessés i decydować,

kto w ogóle dotrze do punktu selekcji. Ci noszowi, którzy

stali jeszcze na nogach, porzucali swoje ładunki i pędzili z

powrotem tak szybko, jak zdołali. Dave, głupiec jeden,

wskoczył do okopu i pobiegł za nimi. Wrócił parę razy,

ignorował moje krzyki, i biegł z powrotem. Za którymś

razem nie wrócił.

Nie musiał być na pierwszej linii, ale znasz Dave’a.

Nigdy nie słuchał głosu rozsądku. Ale robił to, co

należało zrobić.

Przez te cztery dni biłem się z myślami, czy wysłać

Ci ten list. Wciąż miałem nadzieję, że wróci, kuśtykając,

z Ziemi Niczyjej, z zabawną historyjką o kolejnej

fartownej ucieczce spod kosy. Ale nie doczekałem się.

Ja niewiele mogę zrobić dla Ciebie, będąc tutaj, ale

proszę, napisz do Minny, gdybyś czegoś potrzebowała.

Wiem o Twojej sytuacji. Dave powiedział mi tamtej nocy,

kiedy gnaliśmy do punktu opatrunkowego. Owszem, był

zszokowany i przerażony. Ale tamtej nocy był też pełen

nadziei. I, powiedziałbym, szczęśliwy.

Więc spełniając ostatnie życzenie najlepszego

przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałem i będę miał…

Page 278: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Harry Vance

* * *

Sue, Moja Kochana, Słodka Dziewczyno!

Oto list, którego nie powinnaś nigdy przeczytać. Jeśli

czytasz, to znaczy, że więcej listów nie będzie.

Kiedy to piszę, jest maj i dopiero co wróciłem ze

spotkania z Tobą w Paryżu. Po powrocie czekał na mnie

plik coraz bardziej rozgorączkowanych listów od Ciebie.

Czytając je, zacząłem zdawać sobie sprawę, jak musiałaś

być przerażona i zrozpaczona tak daleko od wszystkiego,

co dzieje się tutaj. Nie chcę, żebyś musiała przechodzić to

jeszcze raz, przeżywać tę niepewność, więc robię to, co

oboje umiemy najlepiej. Piszę list.

Nie wiem, kiedy go przeczytasz. Może za miesiąc,

może za pół roku, może za rok. Mam nadzieję, że nigdy.

Nie wiem, jaki wtedy będzie świat. Nie wiem, o czym

będziemy do siebie pisać. Nie wiem, czy nie będziesz już

miała jakiegoś nowego przystojnego Amerykanina

jeżdżącego karetką.

Mogę jednak powiedzieć z całą pewnością (nawet

spoglądając w przyszłość), że ja nie będę miał i nigdy nie

znajdę sobie żadnej innej Sue. Ty jesteś powodem, dla

którego marszczę brwi na wschodzące słońce i

uśmiecham się do zachodzącego. Marszczę brwi, bo

muszę zacząć dzień sam, bez Ciebie u boku. Uśmiecham

Page 279: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

się, bo oto jeden dzień mniej dzieli nas od dnia, kiedy

wreszcie będziemy razem.

W jednym z listów napisałaś, że nie jesteś dość silna.

Napisałaś „nie dam rady sama, bez świadomości, że Ty

istniejesz na świecie”. Ale Ty jesteś silna, Sue. Spójrz na

siebie – pokonałaś dla mnie kanał La Manche! Kiedy

patrzę na wszystko, czego dokonałaś dla mnie, żałuję, że

ja nie jestem silniejszy dla Ciebie.

Wiem – wolałabyś, żebym w ogóle nie mieszał się w

tę wojnę, żebym po przyjeździe do Londynu nie wysiadał

z pociągu, tylko pomknął prosto na Skye i został tam na

zawsze. Ale ja musiałem to zrobić. Nie mogłem

przyjechać do Ciebie jako człowiek-porażka. Musiałem

udowodnić, że jestem kimś. Wiecznie nazywasz mnie

chłopcem. Muszę dorosnąć i stać się mężczyzną.

Znam Cię, moja kochana. Wiem, że w tej chwili

gniewnie kręcisz głową na moje słowa i mówisz: „Ale ty

nie poniosłeś porażki. Rozkochałeś mnie w sobie! Ja

jestem twoim sukcesem”. Jesteś moim sukcesem, Sue. I

wiem to. Nie wiem, co takiego zrobiłem jak trzeba w

swoim życiu, ale to musiało być coś wartościowego,

skoro dostałem Ciebie. Moją perłę.

Żałuję, że Ci tego nie mówię. Chcę być pierwszą

rzeczą, na jakiej skupią się rano Twoje zaspane oczy.

Chcę patrzeć, jak myjesz twarz i zakładasz pończochy.

Chcę Ci gotować śniadanie i scałowywać okruszek

jajecznicy z kącika Twoich ust. Chcę usiąść wygodnie

przy oknie, z Tobą na kolanach, i czytać, pisać, oddychać.

Page 280: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Chcę rozgrzewać między kolanami twoje zmarznięte

stopy w łóżku. Chcę zasypiać z Twoimi włosami

łaskoczącymi mnie pod brodą.

Przeprowadziłbym się na Skye i znosił dezaprobatę

Twoich sąsiadów i rodziny, jeśli tego byś chciała.

Pojechałbym na najdalsze krańce Syberii, jeśli tego byś

chciała. I wiem, że teraz jestem w miejscu, którego nie

wybrałoby żadne z nas.

Powiedziałaś kiedyś, dawno temu, iż mówienie

komuś, że będzie się go kochać zawsze, to banał. Czy jest

słowo oznaczające „dłużej niż zawsze”? Właśnie tak

długo będę Cię kochał.

Teraz, zawsze i dużo, dużo dłużej. Kocham Cię.

David

Page 281: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

22 Margaret

* * *

Glasgow

6 września

Margaret!

Przez lata ciążyła mi świadomość, że byłem

przyczyną smutku swojej siostry. Wiem, że wciąż mnie o

to wini.

Otóż widzisz, miałem dziewczynę imieniem Kate.

Kiedy poszedłem na wojnę, splotła lok swoich włosów w

rozetkę i przyszyła mi do koszuli, tuż przy sercu, żeby

zawsze być ze mną.

Potem przyszła bitwa pod Festubert i wróciłem do

domu bez nogi. Niczego na świecie nie pragnąłem

bardziej, niż wtulić twarz w ramię Kate. Ale w pierwszej

chwili, kiedy spróbowałem pociągnąć ją w ramiona,

wzdrygnęła się. Dosłownie się wzdrygnęła. Stopniowo

przestała przychodzić, ale tak naprawdę to mi ułatwiało

sprawę. Kiedy jej nie było, nie musiałem patrzeć, jak jej

spojrzenie zakrada się na moją poskładaną nogawkę, nie

czułem powietrza między nami, kiedy usuwała się na bok,

by mnie przepuścić.

Myślałem, że rozumiem. Która dziewczyna chciałaby

Page 282: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

kalekę na męża? Nawet kiedy dostałem protezę,

wiedziałem, że to nie będzie miało znaczenia. Ona tak

bardzo się już oddaliła.

Potem Willie przyjechał na przepustkę. Byłem w

nowym domu Elspeth, rzeźbiłem jej kominek. Willie

znalazł mnie, siedzącego za ogródkiem warzywnym, z

podołkiem pełnym strużyn, i zrzucił kurtkę, żeby pomóc.

Na jego koszuli, na sercu, zobaczyłem rozetkę złotych

włosów.

Zaczęliśmy się bić. On ciągle powtarzał, że nic nie

poradzi na to, kogo kocha. Zdaje się, że złamałem mu

nos. Màthair była wściekła, a Elspeth płakała i płakała.

Willie zniknął następnego dnia i więcej nie przyjechał na

przepustkę.

I sądziłem, że na tym będzie koniec. Gotowałem się

w sobie, ale Willie wyjechał, a ja mogłem dalej rzeźbić

kominek dla Elspeth i próbować zapomnieć, że

kiedykolwiek znałem Kate. Jednak spokój nigdy nie trwa

długo. Elspeth dostała list z Ministerstwa Wojny. Iaina

oficjalnie uznano za poległego.

Kolejne miesiące minęły jak za mgłą. Iain, bliższy mi

niż mój własny brat, nie żył. Wyruszyliśmy do Francji

pełni zapału, z obietnicą, że będziemy się nawzajem

pilnować. Zawiodłem. To były ponure dni, tyle Ci

powiem. Elspeth znosiła to lepiej niż ja. Zamieszkały u

niej dzieciaki Alasdaira, wypełniły jej dni. Ja, od kiedy

odeszła Kate, nie miałem nikogo. Spędzałem czas sam,

spacerowałem po wzgórzach z laską i piersiówką. Kiedy

Page 283: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pojechałem do Edynburga na kontrolę protezy, doktor

porządnie mnie obsztorcował, że tak katuję nogę przy

wspinaczkach. Miałem to w nosie. Potrzebowałem tego

bólu.

Ale w drodze powrotnej na Dworzec Waverleya

zobaczyłem Elspeth. Nie była na Skye, nie opłakiwała

Iaina. Była tam, na ulicy, w objęciach jakiegoś obcego.

Wiem, że nie potraktowałem jej uczciwie, kiedy

skoczyłem jej do oczu i powiedziałem, co o tym myślę.

Ten człowiek wepchnął się między nas, jakby to był jego

interes. Nawet nie był stąd, to był jakiś Amerykanin. Jak

mogła zapomnieć o Iainie? Od jego śmierci minęło ledwie

parę miesięcy, a ona już rzucała się na kogoś innego. Jak

mogła go zdradzić? I to z Amerykaninem?

Stała ze spuszczoną głową i słuchała, co mam do

powiedzenia. Szeptała, że nie zapomniała Iaina i nigdy

nie zapomni. Ale potem rozpłakała się i ten Amerykanin

znów stanął między nami. Rzuciłem się na niego,

zapytałem, dlaczego gania za cudzymi żonami, kiedy

żołnierze giną w okopach. I w oczach Elspeth zapłonął

gniew.

Tak, żołnierze giną w okopach. Ale tu, w domu,

ludzie żyją. Ona żyje. A ja mam się już nigdy nie wtrącać

w jej życie. Wyprostowała ramiona tym upartym gestem,

który znałem tak dobrze, i powiedziała, że człowiek nic

nie poradzi na to, kogo kocha. Zupełnie tak jak Willie.

Serca znaczą więcej niż krew? Wreszcie wiedziałem,

dlaczego Willie tak myślał. Ale on był zaledwie

Page 284: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

chłopcem. To Elspeth miała być mądra. Lojalna. Miała

być tą, która nigdy nie odwróci się od rodziny i złożonych

przysiąg. Zawsze miało być nas troje: Elspeth, Iain i ja

przeciwko światu. Kazałem jej wybierać. Z zadartą głową

wzięła Amerykanina pod ramię. Splunąłem,

powiedziałem, że jest głupia, że cała moja rodzina to

głupcy. A on któregoś dnia ją oszuka, ale ja nie zostanę i

nie będę zbierał potrzaskanych skorup. I nie zostałem.

Napisałem do Màthair, raz, parę tygodni później.

Spytałem, czy Elspeth posłuchała tego, co powiedziałem.

Spytałem, czy wciąż jest z tym Amerykaninem. Màthair

odpisała, że powinienem wiedzieć, kiedy dać spokój, a

Elspeth akurat najmniej obchodzi, co kto mówi na ten

temat. Właśnie dostała wiadomość, że jej Amerykanin

zginął, i Màthair z największym trudem powstrzymała ją,

żeby nie poszła za nim.

Oczywiście po tym czułem się podle. Kto by się nie

czuł? Ale byłem młody i głupi, i myślałem, że już za

późno na przeprosiny. Przeszłość to przeszłość,

powtarzała zawsze Màthair, więc usunąłem się. Jeśli

Elspeth któregoś dnia postanowi mi przebaczyć, to mnie

znajdzie. A przynajmniej wtedy tak myślałem. Dla

niedojrzałego chłopaka, jakim wtedy byłem, to miało

sens.

Teraz wiem, że to był upór – głupi upór – i jestem za

stary, żeby dalej czekać na przebaczenie. Za złamanie jej

serca, za rozbicie rodziny, mogę się go nigdy nie

doczekać.

Page 285: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Więc teraz proszę o nie. Wiem, że w wojennym

czasie wszystko może się zmienić w mgnieniu oka.

Wiem, jak szybko można wszystko stracić. Jeśli Twoja

Matka odezwie się do Ciebie, proszę, daj mi znać. Muszę

do niej napisać. Po tych wszystkich latach muszę jej

powiedzieć przepraszam.

Z wyrazami miłości,

wuj Finlay

* * *

Londyn, Anglia

2 września 1940

Szanowny Panie!

Wiele lat temu, na początku Wielkiej Wojny, młody

człowiek o nazwisku David Graham zgłosił się

ochotniczo do Amerykańskiej Służby Polowej. O ile

wiem, Stowarzyszenie Ochotników Amerykańskiej

Służby Polowej planuje zjazdy sekcji karetek i wydaje

biuletyn z informacjami na temat byłych członków.

Jeśli posiada Pan jakiekolwiek informacje o Davidzie

Grahamie, choćby najbardziej skąpe, czy mogę prosić o

kontakt? Można do mnie pisać do hotelu Langham w

Londynie. Z góry dziękuję.

Z wyrazami szacunku,

Elspeth Dunn

Page 286: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem
Page 287: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

23 Elspeth

* * *

Kriegsgefangenen-Sendung, Postkarte

2 stycznia 1917

Sue!

Jeśli dostałaś list od Harry’ego, nie otwieraj go!

Wyrzuć od razu. W ogóle go nie czytaj.

Wiem, że musiałaś się martwić, nie mając ode mnie

wieści przez dłuższy czas, ale uwierz mi, że wcześniej nie

mogłem napisać.

Nic mi nie jest, ale trafiłem do niewoli. Nie wiem, ile

wolno mi pisać i jak często będzie mi wolno nadawać

listy, ale Ty możesz pisać do mnie na adres podany po

drugiej stronie tej karty.

Czy możesz, z łaski swojej, napisać do Harry’ego, by

zawiadomić go, co się stało, i podać mu ten adres?

Przepraszam, że nie byłem z Tobą na święta, ale, jak

widzisz, nie złamałem danej Ci obietnicy. Muszę tylko

odłożyć jej wypełnienie na później.

Kocham Cię. Bardziej, niż zdajesz sobie sprawę.

David

* * *

Page 288: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wyspa Skye

22 stycznia 1917

Davey!

Ledwie mogę pisać przez łzy. Twoją pocztówkę –

kartonik cenniejszy od złota! – ściskam zmiętą w garści,

pisząc drugą ręką. Màthair próbowała wyjąć mi ją z dłoni,

by przeczytać, ale nie puściłam. Zobaczyła Twój

charakter pisma i kazała wszystkim wyjść z pokoju.

Wiedziałam, że nie mogłeś zginąć. Pewnie wszyscy

tak mówią o swoich ukochanych. Ale ja wciąż Cię

czułam! Dopóki moje serce było w całości, dopóki biło,

wiedziałam, że musisz istnieć na tej ziemi.

I istniejesz! Każdego dnia, kiedy ja myślałam o Tobie

i płakałam nad Tobą, Ty myślałeś o mnie z równą mocą.

Och, mój drogi, mój ukochany. Mój cudowny

chłopaku. Mnie – poetce – brakuje słów.

Twoja Sue

* * *

Wyspa Skye

24 stycznia 1917

Davey, znalazłam je. Znalazłam słowa.

Jak się miewasz? Tak naprawdę? Potrzebujesz

Page 289: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

czegoś? Jest Ci ciepło?

Nie mogę znieść myśli, że siedzisz w obozie. Jeśli

rzeczywistość choć trochę przypomina książkowe opisy,

musi Ci być okropnie zimno i niewygodnie. Mogę Ci

przysyłać paczki?

To były ponure miesiące, z wielu powodów, teraz

jednak widzę promień słońca przebijający zza chmur.

Mogę zmiąć wszystkie wiersze, które pisałam od grudnia,

i wrzucić je w ogień.

To leniwa pora roku. Mnóstwo czasu na siedzenie

przy ogniu, czytanie i pisanie. Próbowałam zainteresować

dzieci poezją, ale, niestety, bez sukcesu. Czy wolno Ci

tam mieć książki?

I choć drżę na myśl o Tobie w więzieniu, nie potrafię

się nie cieszyć, że żyjesz, że z bożą pomocą niedługo

wrócisz w moje ramiona.

Twoja Sue

* * *

7 lutego 1917

Sue!

Wolno mi wysyłać tylko dwa listy miesięcznie

(nieprzekraczające sześciu stronic) i cztery pocztówki.

Powinienem od czasu do czasu napisać do matki, Evie i

Harry’ego, więc nie będziesz tak zasypywana listami jak

Page 290: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

do tej pory. Jednak rzeka myśli pozostanie niezmienna.

O ile wiem, Ty możesz słać mi tyle paczek i listów,

ile zechcesz. Jeśli mogę Cię prosić, potrzebuję wielu

rzeczy. Kiedy mnie schwytano, nie miałem przy sobie

torby, więc przydałoby mi się parę podstawowych

drobiazgów: grzebień, szczoteczka do zębów, mydło,

skarpetki na zmianę i koszula. Pożyczam te rzeczy od

innych. Czy miałabyś możliwość przysłać koc? I książki!

Każdą lekturę, jaka Ci wpadnie w ręce. Czytam w kółko

dwa Twoje drogocenne listy (reszta jest w moim bagażu –

powinienem napisać o tym Harry’emu). Kiedy dostałem

się do niewoli, miałem przy sobie tylko Twoje zdjęcie i

Odpoczynek w kieszeni kurtki, ale póki mam przy sobie te

dwie rzeczy, mogę przez lata żyć o chlebie

i wodzie.

Czegóż ja bym nie dał, by wszystko znów było tak

jak w Edynburgu. Tylko Ty, ja i zaciszne mieszkanie.

Tylko Ty i ja.

Kocham Cię,

Davey

PS Jak się czujesz? Słowem nie wspomniałaś o

dziecku.

* * *

Wyspa Skye

28 lutego 1917

Page 291: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Chciałam Ci posłać paczkę najszybciej, jak się dało,

mam więc nadzieję, że znajdziesz w niej wszytko, co

potrzebne: trochę skarpet (zdążyłam wydziergać cały

koszyk, więc skarpet Ci nie braknie, kochany!), jedyne

męskie koszule, jakie znalazłam w Portree, grzebień,

szczoteczkę i proszek do zębów, mydło, paczkę

chusteczek do nosa. Zastanawiałam się, czy nie potrzeba

Ci przyborów do golenia, ale nie wiedziałam, czy wolno

Ci je mieć. Koc zdjęłam z mojego własnego

łóżka.

Harry zajął się już Twoimi rzeczami. Kiedy uznał, że

nie wrócisz, spakował wszystko i odesłał Twojej Mamie.

Zatrzymał tylko egzemplarz Hucka Finna i Biblię – te

przysłał mnie. Nie jest głupi; wiedział, co najbardziej

chciałabym dostać jako pamiątkę po Tobie. Wiem, że

potrzebujesz towarzystwa Huckleberry’ego bardziej niż

ja, zresztą, ja mam własny egzemplarz. Zwracam Ci go.

Przegrzebałam w pośpiechu własną biblioteczkę i

dorzucam Byrona i Plutarcha w towarzystwie kilku

potworków za pensa, które znalazłam w mieście.

Przepraszam, że nie zmieściłam w tej paczce nic więcej.

Koc zabrał niemal całe miejsce. W Byrona wetknęłam Ci

trochę papieru listowego, dorzucam parę ołówków.

Biblię chciałabym na razie zatrzymać, jeśli nie masz

nic przeciwko. Uznaj ją za swoją parę skarpetek.

Nigdy nie przestaję myśleć o Tobie i pragnąć, byś był

przy mnie.

Page 292: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kocham,

Sue

PS Nie jestem już w ciąży. Może to i lepiej.

* * *

16 marca 1917

Moja Kochana Sue!

Wielkie dzięki za paczkę. Wszystko jest dla mnie

skarbem, a w szczególności skarpetki.

Jest mi tu całkiem nieźle. Jedyna uciążliwa sprawa to

to, że oprócz mnie nie ma tu więcej żadnego

Amerykanina. Nawet Anglika, z którym mógłbym

porozmawiać. Sami Francuzi, Rosjanie i Polacy. Kilku

Francuzów zna trochę angielski, a ja zaczynam się uczyć

paru słów po rosyjsku, ale to nie to samo.

A skoro o tym mowa, książki są doskonałe, Sue. Nie

martw się. Nawet „potworki za pensa”. Brak biblioteki

doprowadzał mnie do obłędu. Ci z nas, którzy nie mają

zacięcia literackiego, pożerają (po czym pożerają jeszcze

raz) wszystko, co składa się ze słów. Pożyczałem

wszystko, co się dało, tyle że po francusku. Jeśli więc

będziesz miała choć odrobinę miejsca w paczce, moja

kochana dziewczyno, upchnij w nie książkę czy dwie.

Dosłownie wszystko jest mile widziane. Cóż ja bym dał

Page 293: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

za „Tribune”! Ech, mówi się trudno!

Myślę o Tobie,

David

PS Może to rzeczywiście lepiej. Wszystko teraz takie

niepewne. Jeniec w obozie nie jest raczej materiałem na

ojca. Porozmawiamy o tym jak należy, kiedy wrócę do

domu. Kocham Cię.

Page 294: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

24 Margaret

* * *

Londyn

7 września 1940

Och, Màthair!

Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. Siedzę w

Londynie od dwóch miesięcy z walizką pełną listów,

czytając wciąż od nowa bazgroły Daveya. Napisałam pod

wszystkie adresy, jakie mi przyszły do głowy – do domu

jego rodziców w Chicago, do mieszkania, które dzielił z

Harrym, do jego bursy, do jego siostry, nawet do

zrzeszenia absolwentów jego uczelni i do Stowarzyszenia

Ochotników Amerykańskiej Służby Polowej – pod każdy

adres, jaki znalazłam, który może doprowadzić do

kogokolwiek, kto będzie wiedział, co się z nim stało. Co

stało się z „moim Amerykaninem”.

Nie dostałam ani jednej odpowiedzi. Wiem, po

dwóch dziesiątkach lat nie powinnam się jej spodziewać.

Ludzie się przeprowadzają, żyją dalej. Nie powinnam

oczekiwać, że ci sami ludzie wciąż mieszkają pod tymi

samymi adresami. Nie powinnam oczekiwać, że wiedzą

cokolwiek o Daveyu. Nie powinnam oczekiwać, że

zdołają zabandażować moje serce.

Page 295: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Te długie tygodnie czekania spędziłam na spacerach

po Londynie. Chodziłam we wszystkie miejsca, w

których byliśmy razem, do każdej barierki, o którą się

otarł, na każdy zakręt ulicy, gdzie zatrzymywał się, by

dotknąć mojej twarzy. Opowiadałam Ci kiedykolwiek o

Bożym Narodzeniu, które spędziłam u Chrissie w

Edynburgu, kiedy ja i Davey wyszliśmy na dwór o

północy, żeby poczuć wzajem swoje dusze przez setki

mil? Myślałam, że jeśli pójdę w odpowiednie miejsca w

Londynie, poczuję go: jego oddech na twarzy, jego głos w

uchu, dłoń w mojej dłoni. Myślałam, że zdołam odnaleźć

te chwile i złapać je w palce.

Ale to nie jest Londyn, w którym oddałam serce. To

jest miasto przygotowane do oblężenia. Wszystko jakby

bardziej wyblakłe, bardziej szare. Wystawy sklepów, pod

którymi przystawaliśmy, pełne są puszkowanego jedzenia

i masek gazowych. Bramy, w których się całowaliśmy,

obłożone są workami z piaskiem. Pod żyrandolami hotelu

Langham nie czuje się już romansu. Dziś pełen jest

mundurowych z ich służbistością. Wojna jest wszędzie.

Była jedna chwila, kiedy wyszłam z hotelu i

przysięgłabym, że widziałam go po drugiej stronie ulicy,

na stopniach kościoła Wszystkich Dusz. Ale przejechał

autobus i zjawa zniknęła. Nawet tutaj nic, tylko duchy.

Màthair, tutaj nie ma śladu po nim. Już nie. Nawet w

naszym dawnym pokoju w Langham. Myślałam, że

przebywanie tam, gdzie byliśmy kiedyś, ściągnie go do

mnie. Że w końcu dostanę odpowiedzi na choćby część

Page 296: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

tych listów. Że wreszcie się dowiem, co się stało z moim

Amerykaninem.

Jestem zmęczona. Mam wrażenie, że czekałam pół

życia i nie wiem, jak długo jeszcze zdołam to robić. To

wyczerpujące.

Zostanę w Langham jeszcze tydzień, by się upewnić,

że nic nie przyszło, ale potem wrócę do Edynburga.

Wrócę, by znów schować wspomnienia w ścianie i czekać

dalej. Nie znam innego sposobu na życie. I bardzo tęsknię

za Margaret.

Całuję,

Elspeth

* * *

9 września 1940

Maisie!

Masz jakieś wieści od Mamy? Proszę, powiedz, że

masz. Wszystko dobrze u niej?

Kiedy tylko usłyszałem o bombach w Londynie,

zacząłem się modlić, by nie było jej już w mieście. W

żadnym z doniesień nie podano dokładnie, ile było

samolotów, ile budynków zostało trafionych. Setki?

Tysiące? Ale piszą, że Londyn płonie. Nazywają to

nalotami dywanowymi.

Dowiem się więcej, ale błagam, napisz mi, że Twoja

Page 297: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Mama wydostała się w porę.

Kocham Cię,

Paul

* * *

Beagan Mhìltean, Skye

Sobota, 14 września 1940

Paul!

Mama przysłała list, który przyszedł jednocześnie z

Twoim, tyle że jej był pisany dwa dni wcześniej.

Och, Paul, nie mieliśmy o niczym pojęcia! Od wielu

dni nie mieliśmy żadnej poczty, nie mówiąc już o

gazetach. Naloty, po których cały Londyn płonie? Babcia

z miejsca wysłała mnie po nowiny do Portree i by wysłać

telegram do Emily na wypadek, gdyby Mama wyjechała

wcześniej z Londynu i dotarła do Edynburga.

Ledwie mogę uwierzyć w to, co czytam, Paul. Setki

bomb, w całym mieście. Owszem, już wcześniej były

naloty na Londyn. Wszyscy przeżyliśmy bombardowania.

Ale tak liczne i tak szybko na jedno miasto… nie potrafię

tego pojąć. Bomby nie patrzą, na co spadają. Londyn,

który znała moja Mama, naprawdę zniknął.

A od tamtej pory niemal codziennie! Miasto w

oblężeniu. Modlę się, by jej tam nie było, ale Emily

powiedziała, że mieszkanie w Edynburgu wciąż jest

Page 298: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zamknięte na cztery spusty, więc robię to, co ona robiła

przez te miesiące. Czekam. I wyglądam poczty.

Wiem, że Ty jesteś tam, latasz w tym wszystkim.

Paul, proszę, pilnuj się. Dla mnie.

Kocham,

Maisie

* * *

LONDYN WCIĄŻ NIEUGIĘTY PO 10 NOCACH

ATAKÓW

Londyn, wtorek, 17 września

Po najzajadlejszym do tej pory ataku, kiedy to setki

niemieckich bombowców zaroiły się nad miastem w nocy

i nad ranem, miasto wciąż się nie poddaje. Padła zaledwie

jedna ofiara śmiertelna, a straty są minimalne.

W ciągu dnia Londyn usłyszał liczne alarmy, w tym

jeden trwający niemal cztery godziny – najdłuższy do tej

pory w dziennej porze. Nalot utrudniała mgła wisząca

miejscami nad miastem. Syreny zawyły kilka minut po

ósmej, kiedy niebo się przetarło, i nie milkły niemal

wcale aż do 2.42 nad ranem, kiedy to obrona

przeciwlotnicza nareszcie zdołała przepędzić

nazistowskich lotników. Obywatele Londynu niedługo

odpoczywali w schronach, gdyż o 3.52 kolejna tura

bombowców napłynęła nad oblężone miasto.

Page 299: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Bomby burzące zrzucane były fala za falą na centrum

Londynu, uszkadzając budynki i tłukąc szyby w

promieniu pół mili. Bomby zapalające spadły na

popularne ulice handlowe i kilka dzielnic mieszkalnych,

nie dając wytchnienia drużynom straży ogniowej, dzielnie

walczącym z pożarami. W Portland Place spadła ciężka

bomba, niszcząc rurociąg gazu węglowego na ulicy i

uszkadzając modny hotel Langham…

Page 300: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

25 Elspeth

* * *

Wyspa Skye

6 kwietnia 1917

Mój kochany!

Nie wiem, czy mogę Ci wysyłać prowiant, ale nie

potrafię znieść myśli, że chodzisz głodny, kiedy ja mam o

tyle więcej od Ciebie. Jabłka, chleb, wędzona kiełbasa,

ser, fasola, ryż, solone śledzie, cebula, dżem. Mój mały

ogródek nie dał jeszcze wielu świeżych produktów, więc

dołączam suszony groszek. Mam nadzieję, że to wszystko

dotrze do Ciebie bez kłopotu.

O tej porze zeszłego roku leżałeś w szpitalu, a ja

odchodziłam od zmysłów z niepokoju. Nie powiem, że

teraz się o Ciebie nie martwię, bo martwię się każdego

dnia, którego nie spędzamy razem, ale teraz przynajmniej

wiem, że jesteś cały i zdrów i że tęsknisz za mną.

Zaczęłam korespondować z Minną. Wiedziałeś, że

urodziła dziecko? Ślicznego chłopczyka z cienkimi,

jasnymi włoskami, jak u Harry’ego. Przysłała zdjęcie.

Masz w ogóle jakiś kontakt z Harrym? Na pewno jest jej

bardzo ciężko samej.

Razem z listem chowam do koperty całusa. Złap go

Page 301: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mocno, zanim wymknie Ci się i ucieknie!

Kocham,

Sue

* * *

Kriegsgefangenen-Sendung, Postkarte

23 kwietnia 1917

Sue!

Wczoraj wieczorem widziałem przepiękny zachód

słońca. Przypomniał mi się ten dzień, kiedy pojechaliśmy

tramwajem do Portobello i patrzyliśmy na zachód słońca

z plaży. Choć woda była lodowata, podpuściłaś mnie,

żebym zawinął spodnie i wszedł pobrodzić. Potem

usiadłaś mi na kolanach, zanurzyłaś palce stóp w piasku i

razem zjedliśmy ten paskudny placek twojej produkcji.

Paskudny czy nie, teraz chciałbym go mieć. I ten piasek. I

zachód słońca. Ale przede wszystkim chciałbym mieć

Ciebie.

Davey

* * *

Wyspa Skye

2 maja 1917

Page 302: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Davey!

Oczywiście, że pamiętam tamten zachód słońca. To

był bodaj pierwszy raz, kiedy tak po prostu siedziałam i

patrzyłam, jak słońce zsuwa się za horyzont. Wtedy

naprawdę poczułam, że Ziemia pode mną się obraca. A

może to przez Twój pocałunek.

Kocham Cię,

E.

* * *

Wyspa Skye

18 maja 1917

Davey!

Dość długo nie mam od Ciebie wieści. Wolałabym

nie czuć tych pierwszych szpilek niepokoju w sercu, jak

przy każdej dłuższej przerwie w Twoich listach. Musisz

przyznać, że pod tym względem zawsze byłeś wzorcem

pilności. Kiedy nie piszesz, zwykle masz powód, od

którego nogi się pode mną uginają i muszę czytać Twój

list na siedząco, kiedy już przyjdzie: leżysz ranny w

szpitalu, trafiłeś do niewoli. Co tym razem? Co jeszcze

zostało?

Tym razem zrobiłam coś innego. Zostawiłam

chłopców pod opieką Emily i poszłam do kościoła. Ale

Page 303: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nie do dusznego prezbiteriańskiego kościoła mojej

młodości, ale do maleńkiej katolickiej kaplicy w Portree.

Pamiętałam ciepło i tajemniczość Świętej Marii, a poza

tym pomyślałam, że jeśli chcę złożyć specjalną prośbę

pod adresem Boga, żeby Cię chronił, powinnam zwrócić

się do tego katolickiego, do którego Ty się modlisz.

Tego dnia nie byłam w kaplicy sama. Były też inne

kobiety, w szalach i chustach; mruczały modlitwy i

zapalały świece. Wzięłam ze sobą Twoją małą Biblię i

powiodłam palcem po Twoim imieniu. Zapaliłam

świeczkę, a że nie znam odpowiednich modlitw, po prostu

zamknęłam oczy i pomyślałam o Tobie. Kiedy je

otworzyłam, obok mnie siedziała kobieta i przyglądała mi

się w milczeniu. „Odmówiłaś za niego nowennę?”

Przyznałam się, że nie jestem katoliczką, na wpół

spodziewając się, że każe mi wyjść z kościoła. Ale ona

przykryła dłoń moją dłonią i powiedziała: „Nie martw się.

Zmówię dodatkową w twoim imieniu”. Dała mi swój

rzeźbiony, drewniany różaniec i obiecała nauczyć mnie

modlitw przy następnym spotkaniu.

Po wyjściu czułam się o wiele lepiej. Choć do Portree

jest kawał drogi, teraz przynajmniej wiem, dokąd mogę

pójść, jeśli chcę się poczuć blisko Ciebie.

Kocham,

Sue

* * *

Page 304: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Wyspa Skye

22 maja 1917

Davey!

Proszę Cię, ucisz mój lęk o Ciebie. Jeżdżę rowerem

do Portree niemal codziennie, żeby się za Ciebie modlić, i

potrzebuję jakiegoś potwierdzenia, że moje modlitwy

zostały wysłuchane. Te katolickie modły są dla mnie

nowe i chcę mieć pewność, że odmawiam je jak trzeba.

Cokolwiek, Davey! Pocztówka. Zdanie. Choćby

jedno słowo. Proszę.

Sue

* * *

1 czerwca 1917

Sue!

Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, jak Ci to

napisać. Nie wiesz, ile wersji skończyło w palenisku. Ale

chyba najlepiej będzie powiedzieć Ci to wprost.

Iain żyje.

On nie zginął, Sue. Jest tutaj, w tym samym obozie.

Kilka tygodni temu byliśmy na dworze, na

gimnastyce. Jakiś czas wcześniej do naszego obozu

przewieziono grupę Brytyjczyków, którzy teraz siedzieli

Page 305: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

zbici w grupkę pod murem dziedzińca. Mówię Ci,

dziewczyno, łzy napłynęły mi do oczu, kiedy usłyszałem

angielską mowę po sześciu miesiącach słuchania

wyłącznie francuszczyzny i niezrozumiałego rosyjskiego!

Z miejsca podbiegłem do tych ludzi i zacząłem ich

błagać, by dopuścili mnie do rozmowy, jakiejkolwiek.

Jeden z nich zapytał mnie, skąd jestem. Odparłem:

– Z Illinois – a wtedy ktoś inny zawołał: – Z Illinois?

Nie mów! Mam tam rodzinę. A z której części? –

Europejczycy jakoś nie bardzo zdają sobie sprawę z

rozległości Stanów Zjednoczonych, więc kiedy

odpowiedziałem: – Z Chicago. A przez jakiś czas

mieszkałem w Urbana – ten człowiek powiedział: – Ależ,

mój kuzyn mieszka w Chicago! Frank Trimball. Na

pewno go znasz. Wypytam go o Ciebie. Jak się

nazywasz?

Podałem mu nazwisko i nagle usłyszałem gromki

okrzyk gdzieś spośród tłumu:

– David Graham z Urbana w Illinois?

Widocznie potwierdziłem, bo ani się obejrzałem,

leżałem już na ziemi z palącym policzkiem i piachem w

oczach.

Usłyszałem, jak ktoś zapytał:

– Dlaczego to zrobiłeś, stary? – Kiedy wstałem wciąż

oszołomiony, ujrzałem obcego człowieka z zaciśniętymi

pięściami i z grymasem na ustach.

– To za zakochanie się w mojej żonie.

Ogłupiały nie zareagowałem dość szybko, by uniknąć

Page 306: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

drugiego ciosu.

– A to za to, żeś ją w sobie rozkochał.

Splunąłem krwią.

– Kim ty jesteś, do diabła? – spytałem, choć domyś-

lałem się już odpowiedzi.

– Mężem Elspeth. A może masz na koncie już tyle

mężatek, że się pogubiłeś?

Nie spodziewasz się chyba, że puściłem mu ten

komentarz płazem, co, Sue? Oczywiście rzuciłem się na

niego. To, co nastąpiło później, można opisać tylko jako

klasyczną bójkę na szkolnym podwórku.

Miałem wrażenie, że trwa to wieki, ale zapewne

minęło ledwie kilka minut, nim usłyszeliśmy krzyki po

niemiecku, a świadkom w końcu udało się nas rozdzielić.

Padliśmy na ziemię, zasapani, tłumek się rozszedł.

Prawdę mówiąc, byliśmy zbyt zmęczeni, zbyt głodni i

zbyt załamani, by zrobić cokolwiek więcej.

– Dlaczego ją zostawiłeś? Dlaczego nie pisałeś? –

musiałem spytać w Twoim imieniu. – Myślała, że nie

żyjesz.

Iain otarł pięścią krew z nosa.

– Miała ciebie.

Sue, on wiedział. Od samego początku. Znalazł

Twoje listy, wiedział, że od lat pisujesz do mnie w

tajemnicy. Między wierszami odnalazł to wszystko, co

my sami później odkryliśmy. Domyślił się naszych uczuć,

zanim którekolwiek z nas przyznało się do nich. Jak

sądzisz, dlaczego zaciągnął się tak szybko? Dlaczego tak

Page 307: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

mu się spieszyło na front? Po prostu czuł, że nie ma już

nic do stracenia.

Jeszcze nie wiem, co to oznacza dla nas. Sam wciąż

siłuję się z własnym sumieniem, więc zrozumiem, jeśli

nie odpiszesz od razu. Jeśli chcesz napisać do niego, jest

pod tym samym adresem.

David

* * *

Wyspa Skye

8 czerwca 1917

Cóż to był za makabryczny żart, Davey! Padłam

zemdlona na miejscu, kiedy zaczęłam czytać twój list.

Dzielny Allie zdążył już ubrać kurtkę i był gotów pędzić

w deszczu do miasta po doktora, nim ocknęłam się i

uspokoiłam go, że to nic, tylko podły żart.

Bo to żart, prawda? Niemożliwe, żeby Iain żył.

Dostałam te wszystkie listy potwierdzające jego śmierć.

Mój zasiłek rozłąkowy zmienił się we wdowią rentę. Jak

Ministerstwo Wojny mogło się pomylić?

I jak ja mam się czuć? Mój mąż zaciąga się i rusza na

wojnę, usiłując popełnić szlachetne samobójstwo. Nie

pisze, nie przyjeżdża w odwiedziny. Jest więźniem już od

roku i ani słowem nie dał znać czy to mnie, czy swojej

matce, że w ogóle żyje. I dziwi się, że zakochałam się w

innym mężczyźnie? Czy każda kobieta na moim miejscu

Page 308: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nie zrobiłaby tego samego?

Och, Davey! Ja tego nie przetrwam. Nie dam rady.

Sue

* * *

Kriegsgefangenen-Sendung, Postkarte

23 czerwca 1917

Sue!

Jutro rozpościeram skrzydła. Może minąć sporo

czasu, nim znów napiszę, ale nie martw się o mnie. Ty

jesteś kwiatem, do którego lecę.

Tęsknię do Twojego uśmiechu.

Davey

* * *

24 czerwca 1917

Sue, Moja Najdroższa Dziewczyno!

Jeśli to czytasz, to znaczy, że Iain się przedostał.

Wiem, że to musiał być szok, ujrzeć go w drzwiach, w

pewnym sensie wskrzeszonego z martwych. Ale złożyłem

Ci kiedyś obietnicę, że nie stanę Wam na drodze, kiedy

już wróci do Ciebie, do domu.

Page 309: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Napisałem bajkę o Tobie, Sue. Ufam, że wyjaśni to,

czego ja nie potrafię. Pamiętaj, że zawsze Cię kocham.

Na zawsze Twój,

David

* * *

ŻONA RYBAKA

Żył sobie kiedyś rybak, który miał piękną żonę

imieniem Lucinda. Wypływał na całe tygodnie, goniąc za

ławicami, a Lucinda czekała na brzegu, bujając bosymi

stopami w falach i tkając dla niego sieci. Plotła i wiązała

mocne, srebrzyste nici i śpiewała sobie przy pracy.

Śpiewała pieśni o samotności na morzu, uduchowione

żeglarskie szanty i boleśnie piękne melodie, które

brzmiały, jakby pochodziły z ust samych syren. Ale kiedy

siedziała tak i wbijała oczy w horyzont, wypatrując łodzi

męża, jej pieśni były zabarwione smutkiem.

Lucinda była tak śliczna, a jej głos tak czysty, że

zakochał się w niej wodny duch. Każdego dnia, kiedy

siadała nad wodą i plotła sieci, duch podpływał blisko,

patrzył na nią i zakochiwał się coraz mocniej. Z każdą

kryształową łzą, którą Lucinda roniła w morze, podpływał

odrobinę bliżej, żałując, że nie ma sposobu, by wywołać

uśmiech na jej twarzy. Postanowił za wszelką cenę

zdobyć jej miłość i skłonić ją, by zamieszkała z nim w

morzu.

Page 310: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Duch wypływał daleko, poszukując najcenniejszych

darów, jakie mógł znaleźć – przedmiotów, jakich Lucinda

nigdy nie oglądała w swojej skromnej ojczyźnie, które

pokazałyby jej, że świat składa się z czegoś więcej niż

tylko jej krótkiego skrawka brzegu i pustego horyzontu.

Liczył, że kiedy pokaże jej, jak daleko sięga morze i jakie

cuda kryją się pod falami, Lucinda pójdzie z nim.

Zanurkował w najgłębszą głębię i znalazł

najpiękniejszą konchę, wielką i kremowobiałą, z

wnętrzem o barwie najbledszego różu i błękitu. Przyniósł

ją Lucindzie z nieśmiałym uśmiechem i ucieszył się, że i

ona uśmiechnęła się do niego.

Nie przyjęła jednak podarunku.

– Jeśli zapragnę pięknej muszli, wystarczy, że

przejdę się po plaży i wybiorę sobie którąś; pełno ich tutaj

– powiedziała.

– Żadna nie będzie tak piękna jak ta koncha z

dalekich krajów.

– Będą piękniejsze, bo leżą tuż pod moimi drzwiami.

Następnego dnia duch tańczył wśród fal, aż znalazł

najbardziej olśniewającą rybę, z długimi płetwami

mieniącymi się błękitem i żółcieniem. Schwytał ją w

szklaną misę i zaniósł Lucindzie, która uśmiechnęła się,

ale odpowiedziała tak jak przedtem:

– Jeśli zechcę popatrzeć na kolorowe ryby,

wystarczy, że spojrzę w płyciznę zatoki.

– Żadna nie będzie tak olśniewająca jak ta ryba z

oceanicznych fal.

Page 311: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

– Będzie jeszcze bardziej olśniewająca, bo mam ją

tuż za progiem.

Niezrażony duch płynął cały dzień i całą noc aż do

plaży w egzotycznym kraju, okolonej palmami,

przesyconej zapachem owoców. Piasek na tej plaży lśnił

czystą bielą. Duch zebrał miarkę migotliwego piasku i

przyniósł Lucindzie. Ale ona, tak jak wcześniej,

powiedziała:

– Jeśli zechcę popatrzeć na błyszczący piasek,

wystarczy, że spojrzę na tę plażę.

– Ale nie będzie tak błyszczący ani tak czysto biały

jak ten piasek, który znalazłem dla ciebie.

– W moich oczach będzie błyszczał jeszcze piękniej,

bo mam go tuż za drzwiami. – Uśmiechnęła się łaskawie

do wodnego ducha. – Morze jest twoim domem. Pływasz

z prądami, podróżujesz na falach do odległych miejsc.

Ale morze nie jest moim domem, i nigdy nie będzie. Mój

dom na plaży jest dla mnie cenniejszy niż wszystkie

skarby świata.

Wściekły duch odpłynął. Nie rozumiał, jak to

możliwe, że – choć ofiarował jej te wszystkie

wspaniałości, choć mógł jej dać cudowne życie w

morskiej toni – Lucinda wciąż wolała towarzystwo

zwykłego rybaka i swoje proste życie na najzwyklejszym

brzegu. Wszak wznosząca się na skrzydłach wiatru pieśń,

którą śpiewała, siedząc na tym brzegu, mówiła o

tęsknocie i stracie.

Odrzucony duch, pełen gniewu, uderzył w

Page 312: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

powierzchnię wody i wywołał sztorm. Lunął deszcz,

skrywając linię brzegu za zasłoną szarości. Na morzu

maleńka rybacka łódka podskakiwała na przewalających

się falach. Na jednej z wysokich fal ukazał się morski koń

– naga pierś, ostre kły, wodorosty wplątane w grzywę –

pędzący w kłębach piany. Pozostawiając za sobą biały

kilwater, pomknął wprost w stronę łodzi.

Morski duch liczył, że rybak, wciągnięty pod

powierzchnię, już nigdy nie wróci do domu, a on nie

będzie już musiał walczyć o miłość Lucindy. Ale jej pieśń

dała się słyszeć mimo grzmotów i huku fal i duch

zrozumiał, co musi zrobić. Zanurkował w falach.

Dotarł do łódki w chwili, kiedy morski koń wspiął się

na tylne nogi, wznosząc ociekające morską wodą kopyta.

Duch rozpędził się i wyskoczył z wody jak ryba między

koniem i rybakiem skulonym na dnie łodzi. Kły

morskiego konia zatonęły w ciele ducha.

Duch dmuchnął ze wszystkich sił, popychając małą

rybacką łódkę do brzegu. Wiedział już, że żaden podarek

nie wywabi Lucincy z domu, ale odsyłając jej rybaka,

znalazł ten jedyny dar, który miał dla niej znaczenie.

* * *

Wyspa Skye

17 sierpnia 1917

Davey!

Page 313: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Ten mężczyzna – ten obcy człowiek, który stanął w

moim progu – nie jest moim mężem. Mój mąż, kiedy

odchodził trzy lata temu, był silny, arogancki i zajęty

własnym myślami. Teraz wiem, że żar w jego oczach,

który wtedy wzięłam za fanatyzm, był żarem zazdrości.

Ale ten obcy, którego mi przysłałeś, jest chudy, nerwowy,

wiecznie głodny, potulny i niepewny. W niczym nie

przypomina dawnego Iaina. Nie wiem, kto to taki.

Powiedział, że zaplanowaliście brawurową ucieczkę.

Że uszyliście fałszywe mundury i planowaliście wyjść

wprost przez bramę obozu jenieckiego. I że tylko jemu się

udało.

Chcę wiedzieć, jakim prawem Ty i Iain podjęliście

decyzję za mnie? Skąd przyszło Ci do głowy, że ja go

zechcę z powrotem? Skąd przyszło Ci do głowy, że nie

będę czekać na Ciebie?

Ja nie wiem, co z nim zrobić. Przez całe dnie

przesiaduje w domu, cały czas skrępowany. Pali, wierci

się i płacze, kiedy próbuje się ze mną kochać. Kiedy

wyciągam buty, bo chcę wyjść, chwyta mnie za fartuch,

jakby się spodziewał, że zniknę za drzwiami i nigdy nie

wrócę.

Myślałam i o tym. Ale niby dokąd mam pójść? Nie

wiem, czy wciąż siedzisz w obozie. Nie wiem, dlaczego

wydawałeś się taki chłodny w liście, który przysłałeś

przez Iaina. Nie wiem, czy mnie jeszcze kochasz. Nie

wiem, czy kiedykolwiek otworzysz ten list i przeczytasz

Page 314: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

go.

Za każdym razem, kiedy jestem w Portree, zachodzę

do katolickiego kościółka. Modlę się, byś był bezpieczny,

gdziekolwiek jesteś, i modlę się, by wszystko się

wyprostowało. Bo teraz nic nie jest tak, jak powinno.

Davey, potrzebuję Cię. Nie masz pojęcia, jak bardzo

Cię potrzebuję. Bez Ciebie nic nie jest jak trzeba. Ja

muszę dokonać własnego wyboru.

Sue

Page 315: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

26 Margaret

* * *

Londyn

Piątek, 20 września 1940

Babciu!

Znalazłam ją! Och, moja Mama, taka drobna i blada

w tym szpitalnym łóżku. Doktor powiedział, że była w

Langham, kiedy został zbombardowany, ale obeszło się

bez poważniejszych obrażeń. Ma kilka złamanych żeber,

skręconą kostkę i lekkie wyczerpanie nerwowe. Bali się

zapalenia płuc, ale wygląda na to, że się wybroniła.

Najpierw poszłam do hotelu, bez wielkiej nadziei, że

będą wiedzieli, gdzie jest, ale Mama mieszkała tam dwa

miesiące, codziennie wychodziła na spacer i wychodząc

czy wracając, zawsze zaglądała do portierni, by spytać,

czy nie przyszła do niej poczta. Znają ją tam.

Recepcjonista podał mi nazwę szpitala i życzył jej

zdrowia.

Kiedy weszłam, siedziała w łóżku, ściskając dłońmi

skronie, i płakała. Ale kiedy tylko mnie zobaczyła,

powiedziała: „Moja Margaret. Jesteś”, i położyła się

potulnie. Pielęgniarki mówiły, że nie mogła się uspokoić,

od kiedy ją przyniesiono, ale gdy ja się pojawiłam,

Page 316: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przespała prawie cały dzień.

Zostanę tu z nią i napiszę jeszcze, jak się miewa, ale

doktor raczej się o nią nie martwi. Cieszy się, że

przyjechał ktoś z rodziny, by się nią zająć. W tej chwili

potrzebuje tylko czasu i naszych modlitw.

Całuję,

Margaret

* * *

Londyn

Piątek, 20 sierpnia 1940

Kochany Paulu!

Nareszcie ją znalazłam. I ma się tak dobrze, jak

można było się spodziewać w tych okolicznościach. Była

w Langham, kiedy spadła bomba, ale nie jest zbyt mocno

poturbowana. Strasznie chce wracać do Edynburga. Na

oddziale potrzebują łóżka, bo po bombardowaniach ciągle

przybywa rannych, więc chętnie ją puszczają, jeśli tylko

nie będzie sama.

W tej chwili śpi. Położyła się od razu, kiedy tylko

przyszłam, i zasnęła z uśmiechem na ustach. Siostra

oddziałowa zorientowała się, że przyjechałam z daleka –

byłam jeszcze w moim szarym kostiumie podróżnym –

więc pozwoliła mi siedzieć przy Mamie pod warunkiem,

że będę cicho i nie przeszkodzę innym pacjentom. Uważa,

Page 317: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

że Mama lepiej się wyśpi, mając mnie przy sobie.

Powiedzieli mi, że kiedy wyniesiono ją z budynku,

ściskała walizkę. Tylko jedną. Drugą zostawiła, ale tej

brązowej nie chciała puścić. Nawet nie otwierając jej,

wiedziałam dlaczego.

Mama chrapała i mruczała przez sen, a brązowa

walizka zerkała na mnie spod łóżka. Wiedziałam, że nie

powinnam. Posłuszna córka we mnie czuła się winna już

przez samą myśl o otwarciu tej walizki. Ale ta część

mnie, która rzuciła wszystko na jedną szalę i napisała do

zaginionego wuja, która kazała mi ruszyć na wyspę Skye,

mając za wskazówkę tylko nazwę domu wpisaną na

okładce książki, która popędziła do Londynu, by wykopać

matkę spod gruzów i ściągnąć ją do domu – ta część mnie

ucałowała bezwładną dłoń Mamy na kocu i otworzyła

walizkę.

Paul, oni pisywali do siebie przez długie lata. Moja

Mama i Davey. I w walizce były wszystkie listy od niego.

Od pierwszego z 1912 – listu od pełnego podziwu fana,

porywczego studenta college’u – aż po ostatni z 1917,

brudnej, zabazgranej kartki z obozu jenieckiego, która

zakończyła ich związek. Tak po prostu. W jednej chwili

patrzyli razem w przyszłość, w następnej on zakończył to

wszystko bajką o żonie rybaka.

To była historyjka o niej. Jej mąż, Iain, był rybakiem

na Skye. Zaginął w czasie wojny, został uznany za

zmarłego, a potem zjawił się na nowo. Stanął w jej

drzwiach z listem od Daveya w dłoni. Nawet nie dali jej

Page 318: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wyboru.

* * *

Następny ranek

Pisałam do Ciebie i sama zasnęłam, kiedy przez okna

zaglądał już pomarańczowy wschód słońca. Gdy się

przebudziłam, Mama siedziała na łóżku i patrzyła na

mnie, zasypaną jej listami.

– Przeczytałaś moją historię – powiedziała.

Spytałam, czy się gniewa, ale pokręciła głową. – Nie

miałam prawa trzymać jej w tajemnicy. To także twoja

historia.

Głowę miałam pełną pytań, ale widząc ją taką bladą

na poduszkach, z oczami błądzącymi po listach, nie

zdołałam ich zadać. Zapytałam tylko, jak się czuje.

Wyprostowała się, ale dostrzegłam, że się skrzywiła.

– O wiele lepiej. Myślę, że niedługo wrócę do domu.

Powiedziałam jej, że ja nie jestem tego taka pewna,

że doktor może zalecić jej dłuższy odpoczynek, ale ona

zamrugała i westchnęła.

– Ja po prostu chcę wracać do domu, Margaret. Za

długo mnie nie było. – Otarła oczy kciukiem. – W ogóle

nie powinnam była wyjeżdżać. Muszę wrócić do

Edynburga i znów chodzić na moje spacery, siedzieć w

ciszy katedry. Nie znam lepszego sposobu na

odbudowanie sił. Dom.

Page 319: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

– Elspeth – odezwał się głos u stóp łóżka. – Ja cię

zabiorę do domu.

Nie uwierzysz, Paul, to był wuj Finlay. Przyjechał.

Kocham Cię,

Margaret

* * *

Londyn,

Sobota, 21 września 1940

Kochana Babciu!

Wuj Finlay przyjechał tutaj, do Londynu. Zjawił się

dziś rano i cały dzień spędził z Mamą. Nadrabiali ostatnie

dwie dekady, choć wiele nie mówili. Jutro wuj zabiera ją

do domu, do Edynburga.

Nie wiem, jak babcia przekonała go, żeby tu

przyjechał i wreszcie porozmawiał z Mamą, ale dziękuję.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu choć przez chwilę

widziałam na jej twarzy spokój.

Całuję,

Margaret

* * *

Londyn

Niedziela, 22 września 1940

Page 320: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Kochany Paulu!

Wczoraj, przed zaśnięciem, Mama powiedziała mi,

że znam tylko połowę jej historii. Przeczytałam listy

Daveya, ale nie jej.

Tak więc dziś rano, zamiast iść z nią i wujem Finla-

yem na dworzec, poszłam do Langham, by sprawdzić, czy

nie wykopali drugiej walizki. Mama powiedziała mi, że są

w niej jej notesy, w których pisała brudnopisy wszystkich

swoich listów. Wieczna pisarka.

I owszem, mieli jej walizkę pełną notesów. Jej

połowę historii. Ale Paul, och, mieli też pocztę dla niej.

Ktoś przysłał odpowiedź na jeden z wielu listów,

które wysyłała przez miesiące czekania w Londynie.

I nie wiem, co robić. To jej list, oczywiście, ale

widziałam ją wyciągniętą w tym szpitalnym łóżku,

zmęczoną i pokonaną, widziałam, jak kuśtyka na

dworzec, wsparta na ramieniu brata, z jednym

pragnieniem: zostawić Londyn za sobą. A jeśli ta

odpowiedź to nic konkretnego? Albo, co gorsza, złe

wieści?

Wracam do Edynburga następnym pociągiem. Będę

miała siedem i pół godziny na zdecydowanie, czy dać jej

ten list, czy go otworzyć.

Całuję,

Margaret

Page 321: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Detroit, Michigan

10 września 1940

Szanowna Pani!

Proszę wybaczyć, iż nie odpisałem szybciej, ale list

Pani został przesłany do mnie przez sekretarza centralnej

filii Stowarzyszenia Ochotników Amerykańskiej Służby

Polowej. Uznano tam, że lepiej zdołam odpowiedzieć na

Pani pytania.

Żałuję, że nie mam lepszych wiadomości, ale nie

mam żadnych danych kontaktowych Davida Grahama.

Nigdy nie przysyłał uaktualnień do naszego biuletynu i

nie był na żadnym z naszych zjazdów.

Niemniej mam parę informacji, które mogą Pani

pomóc. Niektórzy koledzy pozostali z nim w kontakcie po

wojnie. A ja spotkałem go w Paryżu. Stary Dave przeżył

wojnę. Zawsze miał farta.

Dave – nazywaliśmy go „Rabbit” – przez parę lat

przebywał w obozie jenieckim. Musieli go złapać jeszcze

w 1916, zanim Stany przyłączyły się do wojny, a Służbę

Polową przejął Czerwony Krzyż. Przebywając w obozie,

nie pisał do nikogo z nas, nie licząc swojego przyjaciela

Harry’ego. Wiem jednak, że wyszedł po podpisaniu

rozejmu. Po wojnie wszyscy widzieliśmy go w Paryżu.

Położyli go w paryskim szpitalu, żeby nabrał sił

Page 322: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przed powrotem do domu, ale Rabbit się wymknął.

Przyszedł do nas, do kwatery głównej przy Rue

Raynouard. Proszę sobie wystawić nasze zaskoczenie!

Był w dobrej formie jak na tyle czasu w obozie. Wybłagał

od nas zmianę ubrania, wszystkie drobne i wszystkie

tabliczki czekolady, jakie zmieścił po kieszeniach i

oznajmił, że jeszcze nie wraca do domu. Że musi jechać

do Szkocji, do swojej dziewczyny.

Droga Pani, rozpoznałem Pani nazwisko. Mówię to z

całym szacunkiem, ale Rabbit bez przerwy gadał o Pani.

Był zakochany po uszy. Gdyby wierzyć jego słowom,

była Pani jak wszystkie bajkowe księżniczki w jednej

osobie. Harry nikomu nie pisnął słowa, ale wszyscy

wiedzieliśmy, że coś się popsuło podczas jego pobytu w

obozie. A potem nagle Rabbit zjawił się na Rue

Raynouard i zaczął żebrać o pieniądze, żeby móc jechać

do Szkocji i przeprosić za coś. Pewnie wtedy i Pani

widziała go po raz ostatni.

Kilku chłopaków pozostało z nim w kontakcie, kiedy

już wszyscy wróciliśmy do Stanów. Rabbit wrócił do

nauczania. Przez jakiś czas mieszkał w Chicago, potem

przeprowadził się do Indiany, żeby być bliżej siostry; nie

bardzo wiem, dokąd wyniósł się stamtąd. Wiem za to, że

wydał książkę – zbiór bajek dla dzieci. Szkoda, że Pani

nas nie widziała; wszyscy szczerzyliśmy się jak dzieciaki,

kiedy ktoś przyniósł ten tomik na zjazd SOASP. Nasz

Rabbit został publikowanym pisarzem!

Przykro mi, że nie mam jego adresu, pomyślałem

Page 323: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

jednak, że będzie Pani chciała wiedzieć, że kiedy ostatni

raz o nim słyszałem, miewał się dobrze, i że wydał

książkę. I choć nie mam jego danych, oto adres Harry’ego

Vance’a. On bardziej dba o stare znajomości niż Rabbit.

Harry wykłada w Oksfordzie. To niedaleko Londynu,

prawda?

Życzę Pani wszystkiego najlepszego, Pani Dunn, a

jeśli zobaczy się pani jeszcze kiedyś z Rabbitem, proszę

przekazać mu pozdrowienia ode mnie.

Szczerze oddany,

Billy „Riggles” Ross

sekretarz Środkowowschodniej Filii

Stowarzyszenia Ochotników Amerykańskiej

Służby Polowej

* * *

Edynburg

Wtorek, 24 września 1940

Szanowny Panie!

Piszę w imieniu mojej Matki, Elspeth Dunn.

Próbowała ostatnio ustalić miejsce pobytu Davida

Grahama, którego znała wiele lat temu. Pański adres

podał mi Billy Ross ze Stowarzyszenia Ochotników

Amerykańskiej Służby Polowej. Sądził, że Pan może

mieć aktualne informacje na temat Pana Grahama.

Page 324: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Proszę, ucieszy mnie wszystko, co może mi Pan

powiedzieć. Moja Matka szuka Pana Grahama już od

dłuższego czasu. Obydwie byłybyśmy Panu niezmiernie

wdzięczne.

Z wyrazami szacunku,

Margaret Dunn

* * *

Oksford

27 września 1940

Droga Panno!

Długo się zastanawiałem, czy posłać Pani adres

Dave’a. Stary samotnik ceni sobie swoją prywatność. Ale

już zbyt wiele czasu spędził sam, użalając się nad sobą.

Zbyt wiele czasu spędził na żałowaniu, że nie może

odmienić przeszłości.

Jego adres zamieszczam poniżej. Mieszka w

Londynie, w mieszkaniu położonym za rogiem od hotelu

Langham. Zawsze powtarzał, że Londyn jest pełen

wspomnień.

Harry Vance

Page 325: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

27 Elspeth

* * *

Wyspa Skye

1 maja 1919

Drogi Davidzie!

Pewnie jesteś zaskoczony przesyłką ode mnie, ale

wyszedł właśnie najnowszy tom moich wierszy, więc jak

miałabym zapomnieć o kimś, kto był niegdyś moim

„fanem”?

Nie miałam od Ciebie wieści przez ostatnie dwa lata,

nie mam więc pojęcia, gdzie się możesz podziewać. Mam

nadzieję, że jeśli wyślę tę paczkę na adres Twoich

rodziców, jakoś do Ciebie dotrze.

Jak się miewałeś od zakończenia wojny? Zaraz po

powrocie Iaina do domu napisałam do Ciebie do obozu,

ale nie odpowiedziałeś. Co się wtedy działo u Ciebie?

To bardzo dziwne, ale parę miesięcy temu zdawało

mi się, że cię widziałam, stojącego naprzeciw domu

moich rodziców. Odwróciłam wzrok, a potem wizja

zniknęła. Ale cóż, wiesz, że tę wyspę zaludniają duchy

pamięci.

Iain zmarł niedawno. Cóż za ironia losu – przeżył

Festubert, niemiecką niewolę, ucieczkę z obozu, by

Page 326: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

umrzeć na grypę we własnym łóżku. Jednak od powrotu

nie był w pełni sił i łatwo chorował. Jego śmierć nikogo

zbytnio nie zaskoczyła.

Wiesz, wydaje mi się, że on chciał umrzeć. Zawsze

wierzył, że powinien był polec z przyjaciółmi pod

Festubert. A po jego powrocie do domu już nie było tak

samo. Chyba czuł, że nie zdołał się wpasować. Miałam

wrażenie, że nigdy nie wiedział, co robić, szczególnie

jeśli chodziło o mnie. Próbowaliśmy. Naprawdę

próbowaliśmy, Davey. Wszystko było inaczej, ale

próbowaliśmy.

Od lat nie jestem w stanie pisać. Odpoczynek to jeden

z moich ostatnich wierszy. Nie mogłam zrozumieć, w

czym problem, ale w końcu zrozumiałam.

W Tobie, Davey. W Tobie. Bez Ciebie w moim życiu

nie ma poezji. Przez cały czas byłeś moją muzą. Zanim

Cię poznałam, pisałam poezję piórem, i czytelnicy byli

nią zachwyceni. Coś dla nich znaczyła. Ale od kiedy

poznałam Ciebie, pisałam poezję duszą, i ja sama byłam

nią zachwycona. Znaczyła dla mnie wszystko.

Wiem, że nie wiem nic o Twoim teraźniejszym

życiu. Minęły dwa lata od ostatniego kontaktu z Tobą. Po

takim czasie możesz być żonaty, mieć rodzinę. Ale i tak

wyrwę stronicę z Twojej książki. Zamknę oczy i

wybiegnę z okopu.

Davey, nie mogę istnieć bez Ciebie. Nie potrafię.

Pamiętasz te wszystkie marzenia, te obietnice, które

składaliśmy sobie w czasie wojny? Wróć i złóż mi je na

Page 327: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

nowo.

Pojedziemy dokądkolwiek zechcesz, będziemy żyć,

gdzie zechcesz. Edynburg? Skye? Urbana w Illinois? Z

Tobą u boku mogę pojechać wszędzie. Będę twoją żoną,

kochanką, przyjaciółką. Bylebym była Twoja.

Zamykam swój dom i przenoszę się do Edynburga.

Od kiedy Finlay odszedł, dla Màthair nic nie jest jak

trzeba. Może jeśli ja też odejdę, on wróci. Przynajmniej

tyle mogę dla niej zrobić. Przyjedziesz do Edynburga?

Przyjedziesz po mnie?

Każdego ranka będę chodzić do Świętej Marii i

czekać na Ciebie. Nie wiem, kiedy dostaniesz ten list, ale

obiecuję, że będę czekać. Co rano, tak długo, jak będzie

trzeba. Zrezygnowałam z Ciebie już raz, tego dnia, kiedy

Iain wszedł w moje drzwi zamiast Ciebie. Nigdy więcej z

Ciebie nie zrezygnuję.

Nigdy nie przestałam Cię kochać, Davey.

Sue

Page 328: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

28 Margaret

* * *

Edynburg

Wtorek, 1 października 1940

Szanowny Panie!

Proszę mi wybaczyć czelność, ale chciałam wyrazić

swój podziw dla Pana książki, „Ulubione bajki dla

ulubionych dzieci”. Choć minęło już wiele lat od czasu,

kiedy sama czytywałam bajki, coś kazało mi spojrzeć

poza słowa na stronicach. W każdej z tych opowieści jest

coś więcej. Alegoria, oczywiście, ale też magia i poezja.

To nie są opowiastki wyłącznie dla dzieci.

Szczególnie ujęła mnie ostatnia bajka, Żona rybaka.

Jest tak prawdziwa, jakby pisana była z serca. Tak

podobna do prawdziwego życia, w którym po omacku

szukamy drogi przez miłość, by na końcu się przekonać,

że jest prostsza, niż się nam zdawało.

Interesujące, że zmienił Pan zakończenie Żony

rybaka. W pierwotnej wersji wodny duch poświęcił się,

by rybak mógł bezpiecznie dopłynąć do brzegu. Bardzo

szlachetnie. A jednak w opublikowanej wersji duch

walczy o miłość Lucindy. Daje jej szansę, by wybrała go

z własnej woli. To zakończenie może nie jest tak

Page 329: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

szlachetne, ale prawdziwe, przesiąknięte żalem i nadzieją.

Oczywiście bajki z tej książki to nie jest Pańskie

jedyne dzieło. Ponad dwie dekady temu napisał Pan

historię miłosną w listach, historię miłosną równie

magiczną jak bajki – a nawet jeszcze bardziej, bo

prawdziwą. Ale to historia bez zakończenia. Historia,

która urywa się w chwili szlachetnego porywu,

pozostawiając pytania o wszystkie chwile, które były

później. Pytania, które dwadzieścia trzy lata później

wciąż pozostają bez odpowiedzi.

Wiem, że Pan może ją dokończyć. Jest Pan jednym z

dwójki najlepszych pisarzy, jakich znam.

Z wyrazami szczerego podziwu,

Margaret Dunn

* * *

Londyn, Anglia

5 października 1940

Szanowna Panno!

Mam wrażenie, że minęło całe życie od czasu, kiedy

po raz pierwszy napisałem te same trzy słowa. To życie

rzuciło mnie na drugą stronę oceanu, na drugą stronę

okopów, do piekła i z powrotem. Ale napisanie tego

„szlachetnego zakończenia” było najtrudniejsze ze

wszystkiego. Nic dziwnego, że zmieniłem zdanie.

Page 330: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Istniał tylko jeden egzemplarz oryginału. Proszę, jak

Ona się miewa?

David Graham

* * *

Edynburg

Wtorek, 8 października 1940

Drogi Panie!

Ona nie rozumie. Zastanawiała się przez ostatnie

dwadzieścia trzy lata, dlaczego Pan przestał pisać.

Dlaczego nie odpowiedział Pan na listy, które słała po

powrocie Iaina do domu. Dlaczego Pan zniknął.

Mama nigdy nie opowiadała mi o Panu ani o swoim

życiu sprzed moich narodzin, ale widziałam, jak żal

przygniata jej ramiona – tyle lat zastanawiania się i

czekania. Ta wojna wytrąciła ją z równowagi.

Przypomniała jej poprzednią wojnę, jak powiedziała.

Przypomniała jej, co zyskała i co straciła. Wojna jest

impulsywna, powiedziała mi, a człowiekowi zostają po

niej tylko duchy.

I może posuwam się za daleko, pisząc coś takiego

obcemu człowiekowi, ale czuję się, jakbym Pana znała –

po przeczytaniu tych wszystkich listów, które trzymała

ukryte w ścianie od końca poprzedniej wojny. I choć

nigdy się nie spotkaliśmy, rozumiem Pana. Jestem równie

Page 331: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

niespokojna, równie nieustraszona, i tak samo jak Pan

szukam swojego miejsca na świecie. Rozumiem

zadawanie pytań, ale nie porzucenie bez jednego

spojrzenia wstecz. Dlaczego Pan to zrobił?

Z wyrazami szacunku,

Margaret Dunn

* * *

Londyn, Anglia

11 października 1940

Droga Margaret!

Ja nie przestałem do niej pisać. Nie byłbym w stanie

przestać. Żałowałem tego „szlachetnego zakończenia” już

w chwili, kiedy znalazło się na papierze. Słałem list za

listem, ale bez odpowiedzi. Dlaczego miałaby mi

odpisywać, skoro miała w domu męża? Skoro dostali

drugą szansę? Dlaczego miałaby do mnie odpisywać,

skoro miała Panią?

Ona nie napisała już ani jednego listu, ale zrobił to

on, Iain: poprosił mnie, żebym przestał. Poprosił mnie,

żebym więcej nie pisał.

Twierdził, że po jego powrocie jest szczęśliwa. Że

zaczynają od nowa i starają się, by im się udało. Założyli

rodzinę, czego bardzo pragnęła. I to wszystko było

logiczne. Dlaczego miałaby chcieć dzieciaka jak ja?

Page 332: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Dzieciaka, który nie potrafił się ustatkować? Który nie

chciał się angażować w rodzinę, tak jak chciała tego ona?

Nic dziwnego, że ucieszyła się z powrotu Iaina.

Próbowałem ją przeprosić twarzą w twarz. Choć Iain

nie chciał, żebym jeszcze kiedykolwiek z nią rozmawiał,

choć domyślałem się, że ona sama nie chce ze mną

rozmawiać, Sue była tego warta. Kiedy po podpisaniu

rozejmu wyszedłem z obozu, żebrałem, pożyczałem i

kradłem, żeby dostać się na Skye. Musiałem to usłyszeć

od niej samej.

Ktoś skierował mnie do domu jej rodziców. Kiedy

tam dotarłem, usłyszałem śmiech i zatrzymałem się na

drodze. Nigdy nie zapomniałem brzmienia śmiechu Sue.

Zajrzałem za dom i zobaczyłem ją. Była z Iainem i małą

dziewczynką. Panią. Iain huśtał Panią nad strumieniem, a

Pani chichotała bez opamiętania. Śmialiście się wszyscy

troje. Zawahałem się. Sue na moment uniosła wzrok i

zdawało mi się, że mnie zobaczyła, ale potem Pani znów

zaczęła chichotać, a ja nie mogłem zrobić kroku. Nie

byłem w stanie zakłócić tej szczęśliwej, rodzinnej chwili.

Nie mogłem zakłócać jej nowego życia. Odszedłem i

nigdy więcej nie próbowałem się z nią kontaktować.

Wszystkie te listy z obozu pozostały bez odpowiedzi.

I przez te wszystkie lata nie próbowała mnie szukać. Po

co teraz otwierać stare rany?

David Graham

* * *

Page 333: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Edynburg

Poniedziałek, 14 października 1940

Drogi Panie!

Przejrzałam wszystkie zachowane przez nią listy i

urywają się w dniu, kiedy Iain wrócił do domu. Mówi

Pan, że do niej pisał. Gdyby listy docierały, dlaczego

miałaby ich nie zachować?

A jeśli nigdy ich nie widziała? Może Iain wrzucił

wszystkie w ogień. Zdobył Pan jej serce, posługując się

wyłącznie piórem: byłby głupi, gdyby je przepuścił.

Mówiła, że to Pan zawsze był tym jedynym. Jej

miłością, jej muzą, jej poezją. Kiedy Iain umarł,

zaryzykowała, tak samo jak Pan. Wysłała list i trzymała

kciuki. Napisała, że przeprowadza się do Edynburga i że

będzie codziennie czekać na Pana w katedrze Świętej

Marii – w waszym dawnym punkcie spotkań – dopóki

Pan się nie zjawi. Bo była pewna, że się Pan zjawi. Że

przeczyta Pan jej list i przyjedzie po nią. Była pewna.

Tak pewna, że czeka tam i teraz, jak każdego dnia od

śmierci Iaina. Nigdy z Pana nie zrezygnowała. To

szlachetne zakończenie było nie dla niej.

Margaret Dunn

* * *

Page 334: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Londyn, Anglia

17 października 1940

Droga Margaret!

Przez te wszystkie lata czekała w Świętej Marii?

Wie Pani, nie jestem zaskoczony. Zawsze była uparta

jak ostryga. Elspeth nigdy z niczego nie rezygnowała –

nawet kiedy powinna była zrezygnować ze mnie.

Nigdy nie miałem w rękach tego Jej ostatniego listu,

w którym pisała o przeprowadzce do Edynburga.

Znalazłem go dopiero teraz. Tylko mój własny upór

sprawił, że nie przeczytałem go wcześniej. Widzi Pani,

Elspeth wsunęła go między strony Na spokojne wody,

swojej ostatniej książki. Na spokojne wody. Moim

zdaniem to idealnie charakteryzowało Iaina. Uszedł z

życiem z okopów i obozu jenieckiego. Jedynego rywala

zostawił za murem. Wrócił do domu, odnalazł spokój.

Od chwili, kiedy poznaliśmy się z Iainem w tym

obozie, mieliśmy impas. On zdał sobie sprawę, że nie

wszystko przepadło, skoro i ja siedziałem, a ja zdałem

sobie sprawę, że musiałbym walczyć o Elspeth, skoro jej

mąż żyje. A złożyłem jej kiedyś obietnicę, że jeśli Iain

wróci do domu, ja się wycofam.

Razem z paroma kolegami mieliśmy plan ucieczki.

Sfabrykowaliśmy „szkopskie mundury” z podszewek

marynarek, fragmentów koców, prześcieradeł. Nasz plan

polegał na tym, że mieliśmy się w nie ubrać i wyjść

Page 335: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

wprost przez bramę. Zuchwałe, ale taki wtedy byłem. Iain

dowiedział się o planie i chciał się przyłączyć. Koledzy

oszczędzili mi konieczności odmówienia mu.

Powiedzieli, że nie ma dla niego miejsca. Oni się nie

zgodzili, więc ja nie musiałem.

Ale czułem, że to nie fair. Oto ja pisałem do Sue,

marzyłem o dniu, kiedy znów ją zobaczę, a jej mąż coraz

bardziej zamykał się w sobie, wiedząc, że on jej nie ujrzy.

Znów się poddał. A siedzieć i patrzeć na to, wiedząc, że

jest się przyczyną… Nie potrafiłem.

Dzień przed ucieczką napisałem Żonę rybaka z

zakończeniem, które Pani zna. Dołączyłem opowiadanie

do listu, w którym przypomniałem swoją obietnicę, że nie

będę się mieszał, jeśli Iain wróci. Owinąłem list i

opowiadanie w podrabiany mundur i zostawiłem

wszystko pod poduszką Iaina.

Dopiero kiedy dotarł na Skye i Sue napisała,

oburzona, że nie mieliśmy prawa podejmować decyzji za

nią, zacząłem wątpić w sens tego, co zrobiłem. Napisałem

do niej, i to nieraz. Pisałem, dopóki Iain nie kazał mi

przestać. Dopóki nie odpisał mi, że jej już nie obchodzę.

Dlaczego mu uwierzyłem? Nie wiem. Jego

historyjka, że Elspeth jest z nim szczęśliwa, była

wiarygodna. Tak wiele przeszedł, żeby być z nią.

Wypłynął na spokojne wody. I stąd tytuł jej książki. A nie

mogłem czytać wierszy o Iainie. Odebrał mi jedyne,

czego potrzebowałem na świecie.

Ale byłem w błędzie. Ona do mnie pisała. I nie tylko

Page 336: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

ten list, wsunięty między stronice obok Odpoczynku.

Napisała dla mnie całą książkę. Każdy wiersz z tomu Na

spokojne wody – od rumieńca, poprzez pragnienie, po

tęsknotę – był o nas. Gdybym otworzył tę książkę

dwadzieścia lat temu, przekonałbym się, że ze mnie nie

zrezygnowała. To było jej ostatnie błaganie, ostatnia

modlitwa, oprawiona w skórę koloru czerwonego jaspisu.

Nigdy nie zapomniała.

I wystarczyło tylko otworzyć tę książkę, przeczytać

wszystko, co napisała do mnie przez lata. Ale nie

zrobiłem tego. Znów ją zawiodłem. Znów okazałem się

tchórzem w najbardziej istotniej sprawie.

David

* * *

Edynburg

Sobota, 19 października 1940

Drogi Davidzie!

W jej notesach znalazłam jeden list, którego nie

wysłała. Pisała go tego dnia, którego Iain wrócił do domu.

Ten jeden list mówi być może więcej niż cała reszta.

Przeczytaj go, a potem przyjedź do Edynburga. Przeczytaj

i przyjedź do domu, do nas…

Z wyrazami miłości,

Margaret

Page 337: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* * *

Wyspa Skye

10 sierpnia 1917

Kochany Davey!

Wiem, że nie pisałam dłuższą chwilę, ale proszę,

uwierz, miałam dobry powód. Być może to, do czego Ci

się przyznam, rozgniewa Cię, ale proszę, nie bądź zły.

Miałam swoje powody. Napisałam Ci, że straciłam

dziecko. Ale, jak to mawia moja matka, „ze straconymi

rzeczami jest tak, że czasem się po prostu znajdują”. Ja

nie miałam poronienia, Davey. Urodziłam to dziecko.

Och, próbowałam poronić. Po tym, jak przyszedł list

od Harry’ego z informacją, że nie żyjesz, nie chciałam tej

pamiątki, tej drwiny, która kłułaby mnie w oczy

przypomnieniem o rodzinie, jaką mogłam mieć. Więc

próbowałam poronić. Robiłam to wszystko, czego ponoć

nie powinno się robić w ciąży – myłam okna, chodziłam

po grobie samobójcy, jadłam zielone śliwki, stałam na

dworze pod księżycem w nowiu, piłam whisky w gorącej

kąpieli. Nic nie zadziałało.

Potem okazało się, że żyjesz, i wszystko było

doskonale. Miałam moje dziecko, miałam mojego

Daveya. Pamiętałam jednak, co czułeś wcześniej, jak

przerażała Cię myśl o zostaniu ojcem. Nie mogłam się

Page 338: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

przyznać, że myśl o zostaniu matką przeraża mnie tak

samo, więc odkładałam to i odkładałam. I odkładałam.

Doszłam do punktu, w którym przyznanie się do tego

kłamstwa zabrzmiałoby jak czysta fikcja. „Mam nadzieję,

że ucieszyłeś się z paczki żywnościowej. A, tak przy

okazji, wczoraj urodziłam dziecko”.

Żałowałam, że Ci nie powiedziałam. Chciałam Cię

mieć przy sobie, kiedy rodziłam. Chciałam, żebyś

pocałował mnie w czoło i powiedział, że sobie radzę, że

jestem Twoją dzielną dziewczyną. Chciałam, żebyś wziął

swoją córkę na ręce i był pierwszym człowiekiem,

jakiego zobaczy, kiedy otworzy oczy.

Dałam jej na imię Margaret. To znaczy „perła”. I jest

prawdziwym skarbem.

Co nie zmienia faktu, że było mi ciężko. Nie będę

kłamać, Davey. Wszyscy sąsiedzi wiedzą. Patrzyli na mój

rosnący brzuch pod wdowimi sukniami i szeptali,

zasłaniając usta dłońmi. Widzieli lata korespondencji i

godne kronik chwile, kiedy Elspeth Dunn wchodziła na

prom. Nie byli zaskoczeni, że rok po liście

zawiadamiającym o śmierci Iaina na świat przyszło

dziecko.

Myślę o wyjeździe – chcę przywiązać Margaret do

pleców i po raz ostatni wejść na ten prom. Jeśli wyjadę ze

Skye, nie będę musiała wychowywać jej wśród szeptów.

Jeśli wyjadę ze Skye, może Finlay wróci. Màthair tak

bardzo za nim tęskni.

Powiedziałeś kiedyś, że w tym mieszkaniu w

Page 339: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Edynburgu czułeś się jak w domu. Czy to może być nasz

dom? Przyjedź do domu, do Margaret; przyjedź do mnie.

Przyjedź do domu, do swojej rodziny, Davey.

Czekam,

Sue

Page 340: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

29 Elspeth

* * *

Edynburg

25 października 1940

Droga Màthair!

Margaret szukała pierwszego tomu mojego życia; ja

przez cały czas czekałam, aż zacznie się drugi.

W pociągu powrotnym z Londynu zdecydowałam, że

dość tego. Koniec czekania. Nie będzie drugiego tomu.

Co mi z tego przyszło? Dziewięć tysięcy dni czekania w

katedrze, córka, która nie znała przeszłości, i brat, który

nie chciał znać. W tym pociągu miałam Finlaya przy

sobie i wiedziałam, że Margaret jedzie za nami z listami. I

oboje byli dla mnie ważniejsi niż czekanie na ducha.

Ale potem Finlay zostawił mnie w Edynburgu i

zapomniałam o własnych obiecankach. Moje nogi

bezwiednie skierowały się na znaną ścieżkę do Świętej

Marii. Nie zdziwiłam się, kiedy uniosłam wzrok i -

ujrzałam rzeźbione drzwi. Nie wiem, czy moje czekanie

to narkotyk, czy tylko nawyk, ale nie byłam w stanie

skończyć z tym za pomocą paru stanowczych słów.

W środę znów tam byłam, w tej samej ławce co

zwykle, z małą, brązową Biblią na kolanach, podpisaną

Page 341: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

pod okładką okrągłymi, dziecinnymi literami: David

Graham. Jak zawsze obwiodłam palcem drugie D w jego

imieniu, i, jak zawsze, obiecałam sobie, że to ostatni raz.

Dziewięć tysięcy dni to dużo, ale dziesięć tysięcy to już

przesada. Musiałam to zrobić. Bo widzisz, Màthair, tego

wieczoru zaczęłam widzieć duchy.

Zaledwie chwilę wcześniej, kiedy przecinałam York

Place przed katedrą, wpadłam na jakiegoś mężczyznę.

Och, Màthair, serce omal nie wyrwało mi się z piersi.

Te same piaskowe włosy, te same przygarbione

ramiona, ten sam kciuk z przygryzionym paznokciem,

zakradający się do ust. Brązowozielone oczy o barwie

wzgórz zimą. Przysięgłabym na własną duszę, że to był

on.

Ale nagle zlękłam się autobusu, który minął nas z

hukiem, trąbiąc klaksonem; ten mężczyzna dotknął

kapelusza i pospiesznie przeszedł na drugą stronę ulicy.

Stałam jeszcze przez chwilę, nie rozumiejąc, jak mogłam

się tak pomylić. Byłam pewna, że to był on. Ale nagle

samochody, wszyscy ci ludzie spieszący wokół mnie do

domów, zanim zapadnie zmrok – wszystko to zawirowało

wokół mnie i zrozumiałam, że muszę z tym skończyć.

W katedrze, obwodząc palcem jego imię w Biblii,

przysięgłam sobie, że to ostatni raz. I zamierzałam

dotrzymać słowa, Màthair.

Siedziałam, dopóki w kościele nie zrobiło się ciemno,

dopóki ktoś nie wsunął się w ławę obok mnie: Margaret w

nowym, zielonym kapeluszu na głowie. Wyprowadziła się

Page 342: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

z domu i już za nią tęsknię. W zeszłym tygodniu, kiedy

Paul był na przepustce, pobrali się. Szybka ceremonia,

jeszcze szybszy miesiąc miodowy w Borders, i teraz jest

panią własnego domu. Tamtego wieczoru, kiedy usiadła

w ławie obok mnie, miała na ustach tajemniczy uśmiech.

– Przyszłam tylko coś doręczyć. – Położyła na mojej

Biblii kopertę, świeżą, kwadratową. – Specjalna

przesyłka.

Koperty. Wiecznie koperty w moim życiu. Zaczęłam

się trząść, zanim jeszcze zobaczyłam wypisane na niej

imię.

„Dla Sue”

Ręce mi się trzęsły i upuściłam ją dwa razy, zanim

udało mi się wsunąć palec pod klapkę. Rozdarłam kopertę

niemal na pół.

List był krótki, napisany po jednej stronie arkusza;

ołówkowe bazgroły były mi znajome niemal jak własny

charakter pisma.

* * *

Londyn, Anglia

23 października 1940

Kochana Sue!

Od listów zaczęliśmy, na listach skończyliśmy. Może

listem zdołamy zacząć na nowo? Mam dwadzieścia trzy

Page 343: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

lata do opowiedzenia Ci i o wiele za mało papieru.

Nigdy nie przestałem Cię kochać.

Davey

* * *

Słowa rozmazały mi się przed oczami.

Margaret chwyciła moje dłonie.

– Mamo… – Skinęła głową w stronę przedsionka

katedry.

Dziewczyna ze szkockich gór spodziewa się widzieć

duchy. Sama mnie tego nauczyłaś. A mimo to, kiedy

wszedł w alejkę, w światło świec, oddech utknął mi w

gardle. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, nie

tam, nie w tej chwili.

To był on. Te wystraszone, wielkie oczy. Ten kciuk,

znów przygryziony w ustach. Wyglądał tak jak w dniu,

kiedy się poznaliśmy. Mój Davey. Och, Màthair, on

przyjechał. Przyjechał.

Brązowozielone oczy jak wzgórza zimą, wpatrzone w

moje. Moje lustro, drugie ja. Nagle poczułam się tak,

jakby nie minął nawet jeden dzień.

Wstałam, a mała Biblia spadła mi z kolan. List

zaszeleścił w mojej dłoni. Podeszłam do niego,

zapominając o Margaret, wojnie i całej reszcie świata.

– Witaj, Sue. – Wyciągnął rękę. – Jestem.

Padłam w jego ramiona.

– Jesteś, Davey. Jesteś.

Page 344: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem
Page 345: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

Podziękowania

Choć pierwszy szkic Listów pisany był w tajemnicy,

późną nocą, kiedy reszta rodziny już spała, książka nie

byłaby tym, czym jest teraz, bez pomocy i zachęty wielu

osób.

Serdecznie dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy

sprawili, że moja powieść wspięła się na szczyty,

szczególnie Bryn Greenwood i Christine Roberts. Elaine

Golden za ostatnią, doskonałą linijkę. Sue Laybourn i

Louise Brennan za danie moim postaciom właściwych

słów. Richardowi Bourgeois za czytadła, pocieszanie i

morskie potwory. Kate Langton za niezłomną wiarę.

Udało mi się. Nanobeans za ich brak należnego szacunku,

zachętę i ciastka z serem. Od wyjazdu z Edynburga

próbuję odtworzyć ten krąg pisarskiej energii, wsparcia,

nonsensu i braterstwa. Niestety, nie da się.

Danielle Lewerenz za bycie moim pudłem

rezonansowym, cheerleaderką, przyjaciółką. Pomogłaś

zostać Daviemu bohaterem, w którym można się

zakochać. Rebece Burrell za bycie przy mnie. Wciąż nie

bardzo wiem, jakim cudem pisałam książki, zanim się

pojawiłaś.

Mojej agentce, Courtney Miller-Callihan, za

obdarzenie mnie takim zaufaniem i wysłanie mojego

rękopisu w świat z takim przekonaniem. Mojej redaktorce,

Jennifer E. Smith, za to, że dostrzegła w moich słowach tę

Page 346: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

samą historię, jaką ja zawsze widziałam; pomogłaś mi

nadać tej powieści formę, jaką powinna mieć. Wielkie

dzięki dla całej ekipy wydawnictwa Random

House/Ballantine, a szczególnie dla niezmordowanego

działu praw.

Moim rodzicom i siostrze Becky za to, że nigdy we

mnie nie wątpili. Mam nadzieję, że jesteście ze mnie

dumni. Ellen i Owenowi za ich cierpliwość i

wyrozumiałość, kiedy zapominam zrobić pranie. Kocham

was. Jimowi za Szkocję i całą resztę.

Wciąż mnie zdumiewa, że Elspeth i Davey są dla

innych ludzi równie realni jak dla mnie. Dziękuję

wszystkim, którzy pomogli ich ożywić.

Page 347: Brockmole Jessica - Listy z Wyspy Zwanej Niebem

* Elinor Glyn, choć według dzisiejszych standardów

jej powieści są dość niewinne, w swoich czasach

uchodziła za skandalistkę. Specjalizowała się w

„odważnych” romansach i miała spory wpływ na

obyczajowość początku XX wieku (przyp. tłum.).

** Navy, Army and Air Force Institutes – Instytut

Marynarki Wojennej, Wojsk Lądowych i Lotnictwa,

zrzeszenie zaopatrujące kantyny wojskowe w Wielkiej

Brytanii (przyp. tłum.).

*** Kostnica po angielsku to mortuary (przyp.

tłum.).

**** fr.: Poczekać chwilę, moje małe (przyp. tłum.).

***** fr.: na odpoczynku (przyp. tłum.).

****** fr.: Krzyż Wojenny (przyp. tłum.).

******* fr.: noszowi (przyp. tłum.).

******** „Kopce wróżek” czy też „twierdze

wróżek” w Szkocji to niewielkie, pagórkowate

pozostałości po ufortyfikowanych, okrągłych

domostwach, często jeszcze z epoki żelaza (przyp. tłum.).

******** fr.: na przepustkę (przyp. tłum.).

******** fr.: pilnuj się, strzeż się (przyp. tłum.).