24

Domanska Antonina - Krolewska Niedola

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Historyczna powieśc Domańskiej poruszająca tematykę dworskich obyczajów i polityki państwa w Polsce w XIII wieku.

Citation preview

  • Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwr opracowany zosta w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-dacj Nowoczesna Polska.

    ANTONINA DOMASKA

    Krlewska niedola

    . .Marcin Wilga, starszy cechu orylw i wczkw, sprawia imieniny. Wczesnem popo-udniem zaczli si schoi kumotrowie i przyjaciele, kumoszki i krewniaczki.

    Dworek Marcina pooony na przedmieciu Krakowa, zwanym 5\Eaki, odielonyby od Wisy maym tylko ogrdkiem i skada si z dwch izb i kuchni. Wchoio sipo czterech schodkach na ganek z dwiema awkami, potem do sieni; z sieni na prawobya izba mieszkalna Marcinw i Jagny, ich jedynaczki, na lewo wietlica, czyli bawialnia,w dni uroczystoci roinnych.

    i ta wietlica roia si od goci, a coraz to nowi przybywali. Marcinowa krztaa siz crk w kuchni; krajay biae ciasto na ciesze kawaki, a ytni chleb na grube kromki;skaday na jednej paskiej misie plastry soniny i kiebasy, na drugiej piknie upieczonei zrcznie rozebrane gsi, jako przynaley w ie tak uroczysty. Due sito a si rwaopod stosem glonkw sera z kminkiem, na drugim pitrzya si gra miodowych plackw.

    Gdy ju wszystko byo piknie zaone, zawoano do pomocy Kasi Jdruswn,siostrzenic Marcinowej; i weszy wszystkie trzy do wietlicy z wielk okazaoci, dwi-gajc sut przeksk. bany z owsianym piwem warzonym w domu i gsiory z miodemstay w sieni za drzwiami; wiadomo bowiem kademu, e napj wszelaki ma rozgrzewaserce i wntrze czowieka, ale sam winien by wystuony jak naley. Ciepym piwemnikogo nie uraczysz.

    Rozpoczo si czstowanie, przymawianie, zapraszanie, jako przystoi w prawiwiegocinnym domu. Ukazay si pkwarcia z piwem i mniejsze, blaszane kubki z mio-dem. Pito na zdrowie solenizanta, na poikowanie gospodyni, na prdkie weseliskoJagienki, na pomylno caej roiny, na powoenie cechu. Zasi Marcin kania si nawsze strony, ikowa i wnosi zdrowie sawetnych panw 6Wars]\FK, panw 0aMsWrw,a sercem umiowanych kumotrw. Zaczem odsapnwszy nieco, pi na zdrowie moie-y, w rce najstarszego z czelai rzemielniczej, ktrej ze wzgldu na zotowos Jagni czarnobrew Kasi zebrao si sporo.

    Gdy ju pierwszy smak zaspokojono, a pochway wybornego jada i grzeczne swkanieco przycichy, Marcin pocign on za rkaw.

    Matka, zaciel ta wieym obruskiem st w przeciwku, Jagna niech przystroikubkw i ze dwa gsiorki; my starsi pjiemy sobie na pogawdk do spokojnego kta,bd mieli moi wicej miejsca do zabawy.

    Kilku powanych wiekiem gospodarzy i dwch czy trzech modszych przeszo za Mar-cinem do izby na prawo i tam, cho zupenie na uboczu, jeszcze si rozejrzeli, czy nie magie w kcie jakiego wcibskiego wyrostka. Zaczem, sprawiwszy, e s sami, obsiedlist dokoa i rozmawiali pgosem. Zaasowane mieli miny, chmurne, zgnbione; tojeden, to drugi z majstrw dorzuca jakie sowo, a kade takie sowo coraz to wikszymsmutkiem oblekao twarze zgromaonych.

    or\l a. wF]ek isak a. holownik, pomagajcy isakom w przeprowaeniu tratwy w trudnych miejscachna rzece.

    ]aon\ (daw.) przygotowane, uporzdkowane.

  • Rej wid w kompanii Kasper, kocielny ze Skaki, ktry iki temu, e obsugiwawielebn osob ksia proboszcza ju od lat szesnastu, mg si nieraz nasucha wanychi ciekawych rzeczy. Rycerstwo i duchowni panowie schoili si co ie prawie na naradyu ksia Marka z Poznania. Stary Kasper cieszy si zaufaniem i ask swego pana, przetodokadajc drewek na komin albo napeniajc kielichy gociom, miele si przysuchiwaa pilne dawa baczenie na to, co mwili.

    Skde tak pewnie gadacie, kumotrze, e cae to nieszczcie ino przez zdrad si stao?

    Wiem ja dobrze, co mwi. Nikto nie winien, ino krakowskie mieszczany. Zmiujcie si luie zali to moliwe, aby te przybysze ksay rk pask? To

    polski chleb je! Cichojcie, Walenty niech Kasper gada. Wszystko nam wyjani i rozpowie. Tedy

    wic? Tedy wic, komu nie wiadomo, trza wieie, e w tej nieszczsnej dobie kilku si

    doba o wielkie ksistwo krakowskie. Henryk wrocawski, co to niby 3roEXseP si zwie,czyli prawym, si i moc ma za sob, a niepoczciwie postpuje. Zasi po stronie ksiciasierakiego Wadysawa, modszego brata nieboszczyka Leszka Czarnego, stoj wszyscy,co matk Polsk kochaj.

    O raju, raju Jak te to Kasper wszystkiego wiadomy! Cichojcie, Walenty, dajcie mu gada. Jak nie mam by wiadom odpar Kasper skoro Bogiem i prawd nie ma

    jednej narady beze mnie. Przychoi pan krakowski i ksi biskup, wysacy z Poznaniai Gniezna, i mj wielebny pan, i wojewodowie; a ja se w tej komnacie, co oni; tyle rnicy,e tamci sie na awach, a ja stoj przy kominie. Sucham, co ino uszu starczy, jednegosowa nie uroni; a e czek z aski Pana Jezusa ma t kapk oleju we bie, to i skada jednowedle drugiego, aby si kupy trzymao.

    A czemu na Skak przycho? To suszniej, by si wszyscy do biskupa truili,a nie jego przewielebno do poledniejszych od siebie.

    A bo uwacie, ksi Henryk ma szpiegw i donosicieli peny Krakw; przez nichby si wiela niepotrzebnie dowieia. Tedy lepiej si naraa w spokojnym kcie u Ska-ecznego proboszcza, nili u jakich znamienitych panw.

    wita prawda. Gadajcie dalej, moiciewy! Ci, co ksicia Wadysawa wbrew Probusowi na tron wzywaj, dobrze wie,

    co to za wielkie serce i mocny duch mieszka w onym ciele niepozornym. Ksi biskuprzek kiedy do panw Rady: oktek on si zwie? A niechta; czyny onego mierzybiemy wielk Piar.

    Daje mu, Jezusie Nazareski, Matuzalowe lata, by rzi skoatan ojczyzn! Ano, com to chcia rzec Ledwie si dosta umiowany pan do Krakowa, ledwie

    co zasiad na Wawelu, juci si porwa na niego w Probus. Posa z wielkim wojskiemkrewniaka swego Henryka Lignickiego; dwa razy go na gow pobito, dopiero za trzecimrazem

    Boe wity co si to ieje na wiecie, a my, chuiny, roimy si, yjemyi mrzemy, jako te myszy w norach, niczego niewiadomi.

    Cichojcie, Walenty

    ino (gw.) tylko, jedynie.krakowskie Pies]F]an\ i popr. forma M lm: krakowscy mieszczanie.]ali a. ali(daw.) czy, czy.We Sr]\E\s]e i popr. forma M lm: ci przybysze.FiFKoMFie (gw.) bdcie cicho, milczcie.+enr\k wroFawski, wac. +enr\k 9, 'oEr\ (a. Wrocawski; ) ksi wrocawski w latach

    .San krakowski tu: kasztelan krakowski.

    ksi :ad\saw tu: Wadysaw okietek.on oneJo (daw.) ten, tego.okWek (daw. forma) okietek.0aWX]alowe laWa ycie dugie jak ycie Matuzalema; Matuzalem, posta z %iElii, iadek Noego, mia

    y prawie lat.

    Krlewska niedola

  • Jeden Pan Bg Wszechmogcy raczy wieie prawi Kasper aliby wrgzdoby nasze miasto, gdyby nie krakowskie mieszczany. U jednej bramy miay psubratyswoich lui, to i wpucili noc odactwo t bram. A ksi oktek wanienawczas obchoi strae i cudem ino niewypowieianym, omal ju w rku wroga b-dc, znikn w okamgnieniu, jakby si w ziemi zapad. Tedy jako mam rzec? Niecnzdrad stao si nieszczcie i amen.

    Suchacze zaamali rce, niejeden mia zy w oczach; ktry z modszych zawoa: eby mi kto powieia, jakim prawem te bezecniki wdary si do naszego miasta

    i rozwielmoniy si tak sroe z krzywd luk? A o Tatarach syszelicie, Tomaszu, h? Juci, o Tatarach iadu mi opowiadali. Trzy roki mi byo, gdy spadli na Polsk.

    Matk chcia porwa taki jeden pies pogaski; bronia si nieboga zbami i pazurami,tedy j ci jakimsi jataganem, czy insz siekier, i od jednego razu zamordowa. askaBoska, e ani mnie, ani iadka w jasyr nie pognali.

    Oj Tomaszu, Tomaszu poway sigacie gow, a ot, nie dopowiem, bobyciesi snadnie pogniewali.

    Cobym si mia gniewa? Wszakci nic szpetnego nie ma, em urs ponad innych. Ano prawda. Tedy wiecie, dlaczego was Tatary nie wziy? Pan Bg to wie, nie ja. Susznie, Pan Bg to wie. Ale i luie odgaduj niekiedy takowe zawikane pyta-

    nia. Ja bym wic moim gupim rozumem miarkowa, e trzyletnie iecko, to ino srogamitrga w taborze; a z siwym pogarbionym iadem tako zawada i utrapienie. Dlategowas ostawili w spokoju. A za to wiecie, ile luda pobrali w straszn niewol?

    Ino wci pytacie a pytacie Cem ja prorok, albo jakowy wiadowid, czy co? No, to ju wam powiem: samych iewuch i modych niewiast dwa-ie-cia je-

    -den ty-si-cy! A gospodarzy i parobkw, bez liku! Ooo, to nie najlepiej si stao asobliwie kiwajc gow rzek Tomasz.Obecni parsknli miechem mimowoli, a Kasper doda: Juci nie najlepiej. Gdybycie t garstk na krakowski rynek wysypali, toby tego

    peniuko byo, gowa przy gowie. Aha, dworujcie sobie ze mnie, rozumiem si na artach; a wam si moe zda,

    em mato? Krakowski rynek hoho ale si nie gniewam; starszemu czeku goi siwybaczy.

    Gospodarz trci Kaspra nieznacznie w rami i szepn: Ostawcie go; szkoda waszej mowy dla gupiego.Gono za rzek: C zasi maj Tatary do krakowskich mieszczan? Zaraz powiem do zrozumienia: Skoro one pohace poszy, zabierajc upy i lud

    w niewol, ino goa ziemia ostaa, a zgliszcza, a pustka. Co byo robi? wita rola odo-giem ley, robotnika ani uwiadczy, rzemiosa pozamieray, koniec wiata i tyle.

    Wiadomo rzuci Walenty swj do swego zawdy cignie; w ksi Hen-ryk milszy im, ni Polak z krwi i koci. Pono dawno zabaczy, e z Piastowego jestgniazda; po polsku nawet nie umie. Jako mieli zachowa wiar okietkowi krakowscymieszczanie?

    Umilk, a wszyscy zgromaeni zamylili si smutno. Kto mg przewiie, jak ry-cho skoczy si niedola ksicia i caej ojczyzny.

    A tu znienacka odezwa si Tomasz, cec sowo po sowie, z namysem: mielicie si ze mnie, sawetni majstrowie; od razu zmiarkowaem, e ze mnie,

    cho zda mi si nie rzekem nakiego sowa do wesooci. Inszy by uraz w sercu chowa,albo zgoa zwady szuka; jam spokojny czek, swarw nie lubi. Korci mnie jednakowo,abym si na was pomci co nieco za owe miechy.

    aliE\ (daw.) czy, czyby.krakowskie Pies]F]an\ i popr. forma M lm: krakowscy mieszczanie.dwaieFia Meden W\siF\ i historycy podaj mniejsze liczby, sigajce kilku tysicy bracw obu

    pci.one SoKaFe ci poganie.]aEaF]\ (daw.) zapomnie.

    Krlewska niedola

  • Marcin podszed ku niemu. Jako gospodarz obawia si, by od sowa do sowa nieprzyszo do ktni, a kto wie po tylu kubkach miodu moe i do bitki. Niepodob-na gospodarzowi dopuci do takiej ostatecznoci. Rzek wic agodnie, kadc rk naramieniu Tomasza:

    Ej kumotrze, cobycie si ta sierili; w pogwarce sto sw padnie z gby, a gowao nich nie wie. A przy imieninach, przy napitku, to si czowiek i rozemieje czasemz byle czego. Szanujemy was przecie wszyscy, a cae 5\Eaki znaj szkuty majstra Tomasza,jako s na Wile nieprzecignione.

    Tomasz umiechn si z zadowoleniem. Chyba, e prawd gadacie, Marcinie; jeden jest przemdrzay w mowie, drugiego

    rozum uwiisz przy robocie. Niech ta ju bd stratny; a za pokut, ecie mnie obmialiisiaj, prosz was piknie wszystkich jakocie tu s zebrani, do mojej chaupy jutro naososia. Wczorajem go uowi, owiara niczem cielak.

    Bg zapa! Bg zapa! Stawimy si niechybnie! odpowieieli. A jelicie mniemali, co was moja pomsta ominie, to bya szpetna pomyka. Su-

    chajcie bacznie, rzek wam co: ja go wiiaem, a wy nie! Kogo? Co takiego? Gie? pytali jeden przez drugiego. Jak to kogo? Ma si wieie, ksicia Wadysawa. Wadysawa? By nie moe! okietka? C za brednie! A nie brednie. Patrzaem na z tak bliska, jako na was ninie patrz. Kiedy? i o pitej rano, na prymaryi u w. Iiego. Przywiia wam si kto podobny. Aha mdre sowo. Toli na cay Krakw jeden jest ino czeczek takowej mizernej

    postaci, prcz ksicia. A prawda przerwa mu Onufer, krupiarz z Pichowa prawda, ksi Win-

    centy, pisarz u w Trjcy. Wiicie tedy, skoro znam ksia Wincentego, a nie on by na prymaryi, to

    musia by ksi. A ja si dam zabi, e dawno ju uszed z Krakowa. Tyie by tu sieia u wroga

    w paszczy? Nie dajcie si zabi, boby was szkoda byo rozmia si Tomasz. Wiiaem

    go, jak Bg na niebie. O rany Pana Jezusowie Jeszcze go Probus pojmie w niewol! A nam co do tego? Widno pilne sprawy zatrzymuj go w Krakowie, to i nie pyta,

    czy bezpieczno, abo nie. Zreszt Tomasz splun wzgardliwie i machn rk czyto onym szpiegom pilno po prymaryjach biega; w pierzu im cieplej nili w kociele;to i nie lkao si panosko nieszczsne baga ratunku dla siebie i dla biednej krainy,krzyem lecy na mszy witej.

    A potem co si stao? Za ksiem do zakrystyi poszed i poia si giesi. W poiemiu jest izba obszerna szepn Kasper do Marcina tam si moe

    przez ie ukrywa, a nocami narady ze swymi wiernymi odprawia.Drzwi otwary si znaga, w progu stano dwch modych chopcw: Jacek Rataj,

    bratanek, i Kuba Mocarny, chrzeniak Marcina. A czego? spyta gospodarz. Przyszlimy si pokoni i poegna was, ojcze chrzestny rzek Kuba ciem-

    nia si ju, pora nam gna do miasta, zaczem bramy pozawieraj. Nie zdycie, ostacie na noc.

    ninie (daw.) teraz.Sr\Par\Ma a. Sr\Paria msza poranna w obrzdku katolickim.

    Krlewska niedola

  • ikujemy wam piknie za dobre sowo odpar Jacek, caujc Marcina w rk. Majster by strasznie swarzy, gdybym nie wrci isiaj; dy znacie Glasera, acno signiewa, a gdy zy, to wali, czem popadnie.

    Tak samo i Langmann doda Kuba nakiej wyrozumiaoci nie zna. Bywajciezdrowi, ojcze chrzestny. Ich Miociom panom majstrom kaniamy si.

    Niech bie pochwalony.Wybiegli.Szara mga unosia si nad rzek, miy domkami say si wieczorne cienie. Tylko

    wziuchna cieka, prowaca z przedmiecia ku murom i basztom, wcale jeszcze byaznaczna wrd zgniej trawy i botnistych kau. Gieniegie bieliy si na niej rzuconepaskie kamienie, wskazyway kierunek i dopomagay jako tako do przejcia.

    Czeladnicy szli chwil, nic do siebie nie mwic. Kuba przystan nagle, rozejrza sipo niebie i po ziemi, i krzykn:

    Jezus! Jacek, noc zapada migajmy co ywo! Juci, migajmy; a nowe cimy? Takemy ich strzegli tu idcy, skakalimy po

    kamieniach niczem pchy. A, bo nie byo strachu. Co ci ta o cimy, umyjesz, oczycisz jutro; i trza nam

    pdem biec, pki bramy otwarte. Ano, to dymaj przodem, ja za tob.Pucili si kusem. Kuba wali na olep, ani pyta, a rzadkie po tygodniowym deszczu

    boto obryzgiwao mu kouszek, skakao nawet do oczu. Spokojniejszego ducha Jacekszed ostroniej, ale i on lizga si co chwila i wpada w kaue, omal ukochanych ciemnie pogubi.

    Mali wawelsk gr. Tutaj cieka rozgaziaa si na troje: w prawo ku Grokiejbramie, w lewo wzdu murw ku baszcie Iglarzy, i nieco wstecz, poza miasto, ku boniomi wsiom pobliskim. Przystanli niepewni, ktrdy lepiej dobiec do miasta, gdy przeni-kliwy, ostry gos trby, zwiastujcej zaciganie warty nocnej, i zamykanie bram, rozlegsi dononie w powietrzu.

    Masz tobie westchn Jacek; a teraz co? Czekaj no krzykn jeelicudem aski Boskiej zatrzymali Szymka, mego ciotecznego, co tam ju trzy roki suy, tonasza wygrana. Ino zbyrkn po swojemu, pozna, em to ja, i uchyli furtki. Ju mi nieraz, i nie iesi przepuszcza.

    Ano, to draa do Iglarzy!Jacek podszed jak mg najciszej do samej baszty, stan przy furtce, i zapuka lekko

    dwa razy po trzy razy. Baczne ucho onierza na warcie dosyszao to podejrzane stukanie.W okrgym otworze u gry drzwiczek ukazaa si twarz jaka wsata.

    Co tam? pado krtkie pytanie. To my, czelad od majstrw Glasera i Langmana. Raczcie nas wpuci do miasta.odak mrukn niechtnie amanym czeskim jzykiem: Wracajcie skdecie przyszli. Ani bram, ani furtek nie otwiera si o tej porze. Chciejcie wasza mio uczyni nam t wygod prosi grzecznie Jacek za-

    pnilimy si nieco, pilno nam. Idcie precz! podnoszc glos odpar stranik. Nie wpuszcz i amen. Nie wpucicie? Ino rygiel odsun co wam szkoi? Ruszaj mi std polski psie, bo ci inaczej poczstuj!Na te sowa Kuba dotd schowany za przyjacielem, wyskoczy naprzd, krzyczc: A ty sobie co mylisz, przybdo z koca wiata? Kogo to psem przezywasz? Kra-

    kowskie iecko? Polskiego chopa, co tu na swoich mieciach siei? Co jego iadyi praiady w tej witej ziemi le? Psem biesz przezywa zbju bezwstydny? Tysam pies bezdomny pies W cue legowisko si wdare i jeszcze warczysz? Otwierajfurtk!

    Jacek, mniej skory do burdy, usun si na bok i poglda ku klasztorowi Franciszka-nw, ktrego mury czyy si przy baszcie z murem miejskim, a nisze byy i gienie-gie nadwyrone.

    draa (daw. pot.) tu: biegnmy.

    Krlewska niedola

  • Po co ten paliwoda zaiera ze stra pomyla lepiej bymy pokorniepowieieli dobranoc, a przeczekawszy trzy pacierze, daoby si jak nic przele tdy napodwrze przewielebnych ojcw. Z podwrza do ogrodu, przez pot na cmentarz Wszyst-kich witych, i ju czek w domu.

    Chcia Kub pocign za kouch i szepn mu sowo, gdy wtem zamajaczyo mu cojasnego przed oczyma. Spojrza bystro, i a si achn

    Tam wysoko, na poddaszu wonnicy anciszkaskiej bysno wiato Kto wyjrzaoknem i cofn si. Chmury, przesaniajce ksiyc, pomkny z wiatrem, rozwidnio sina niebie i na ziemi. wieczka na wiey zgasa, ale Jacek nie spuszcza oka z miejsca,w ktrem j ujrza.

    Znowu si co w oknie poruszyo; tym razem ukazay si trzy gowy. Za chwil Jacekzobaczy co wicej: ciemny duy przedmiot wysunito poza obramienia okna i spuszczanogo powoli ku doowi.

    Nie rozumia, co to ma znaczy, domyla si tylko jakiej tajemnicy.Kuba tymczasem nie aowa puc, ani jzyka, wrzeszcza wyzwiska najobelywsze,

    wkocu odskoczy wstecz, zadar gow i splun w kierunku baszty. Masz! Tyle u mnie wart, zoieju .! Niech si ta kc przemkno Jackowi przez gow. Mogliby onierze

    zauway co, posysze szmer, lepiej, e si zajm czym innym.Kuba rozpar si szeroko na nogach, uj si oburcz pod boki i kl. Nic ju nie mia

    do stracenia; zrozumia, e ani dobroci, ani zoci nic nie wskra, tedy mci si bodajgb.

    To teraz taki porzdek w sawetnej stolicy? To spokojne, uczciwe luie nawetnocowa nie maj we wasnym ou? Tocie wy siepacze katowscy, a nie wojsko ksice?Psie syny jedne!

    W oknie wonnicy ukazali si znw luie Ciemny przedmiot obsuwa si corazniej, widocznie zawieszony by na linach, ktre tamci trzymali.

    Kosz! omal e gono nie wykrzykn Jacek. Jak Boga kocham kosz!Czowiek w koszu! O rety eby go nie spostrzeono!

    Ju nie ten sam wsal, inny jaki wartownik przyskoczy do okienka nad furt. W tej chwili mi precz pjiesz, smyku niedowarzony!Kuba rozmia si zjadliwie. Ja smyk? Ano prawda, modym jest. A tobie zazdro, zbirze najemny, co ju lata

    zdar w iesiciorakiej subie. Ile ci pac za dniwk, h? Kto ci da grosz, ten twjpan! Chachachacha!

    A ty pdraku banie jeden zda ci si, e z babami masz do czynienia? Precz,bo kusz nacigam i przestrzel ci na wylot!

    Tajemniczy kosz dotkn szczytu muru klasztornego i zatrzyma si. Jacek przyskoczydo Kuby i szarpn go z caej siy za rk.

    Milcz, jeli ci ywot miy! szepn mu w samo ucho, a gono i dobitnie rzekdo onierza:

    Iiemy ju oba, panie wachmistrzu, iiemy; raczcie wybaczy chystkowi gu-piemu. Piwo mu w gowie szumi, to i plecie jak na mkach Zdrowego snu wam ycz;dobranoc!

    Dobranoc mrukn stranik, zasuwajc okiennic. O Jezu szczcie, e sobie poszed westchn Jacek. Ce ty rozum postrada, abo ci tchrze obleciay? wrzasn Kuba, ocho-

    nwszy nieco z pierwszego zdumienia. Puszczaj pobiegn do furtki; jeszcze mu zamao zelywoci nagadaem; niech sobie raz uyj. A to co niesychanego takiego otrabezecnika przeprasza bie!

    Ani pary z gby nie pucisz, bo ci udusz sykn Jacek i palcem wskaza namur. Rozumiesz teraz?

    A tam co takiego? Co? Czowiek jaki ucieka; ojcowie mu nios pomoc. Usumy si dalej na prawo,

    coby nas z baszty nie dostrzeono; moe i my si na co przydamy.Kosz osiad na ziemi po zewntrznej stronie muru.

    Krlewska niedola

  • O Matko fosa gboka wody niemal do p patrzaj no, Jacek mnich jaki! Zesuwa si o rety ju ma po ramiona Ju po szyj Trzeba go ratowaJacek pooy si na brzegu fosy i odchrzkn cichutko.Czowiek zanurzony w woie, podnis gow nasuchujc. Wielebny ojcze, nie lkajcie si my swoi ino miao do brzegu! Tdy lepiej

    na lewo jeszcze na lewo C gadasz? Na prawo przecie szepn Kuba. Nam na prawo, to jemu z przeciwnej strony na lewo. Chycie si mego ka szepn Jacek podcign was na wa Nie bjcie

    si, nie puszcz mocno trzymam. Tu nog stawcie tu wyrwa, jest si na czym zeprze. Jeszcze jeden krok w gr podajcie mi drug rk. O Jezu, iki Ci Ju!Habit zakonnika, ociekajcy wod, przylgn mu do ciaa; drobny by to czek i zmi- Strj, Oara

    zerowany; nie mia nawet czapki na gowie.Chopcy spojrzeli na, potem na siebie, i jakby jakiemu potnemu hasu posuszni,

    padli obaj do ng nieznajomego. Wycie to, Panie najmiociwszy! zawoa Jacek i podj go za kolana. Bg wam zapa za serce i za pomoc spieszno musz uchoi wrg tu Noc

    mi przed nim skryje. Odpucie mi miao niezmiern nie baczcie na zuchwalstwo jka Jacek.

    Zasuguj na Wasz gniew, Panie, ale co inszego mam robi? Zrzucie ze siebie czymprej te mokre achy; mj kouch gruby, ciepy, wnetki si zagrzejecie.

    A moimi cimami te nie raczcie gari prosi Kuba. I nogawice mamnowiukie

    A moja czapa wieo isiaj podszyta Waymy si uwacza waszej ksicej oso-bie. wii Pan Jezus jako rzucilibymy wam pod stopy bawaty i zociste lamy. Niepatrzcie na nikczemno oiey, najdobrotliwszy Panie; przecie co suchy kouch, to niemokre pachty; raczcie si przyoia.

    Wadysaw okietek przesun rk po oczach. A wy? Na takie zimno? My? Nic nam si nie stanie! zamia si Jacek W dyrdki pobiegniemy

    nocowa do wujka, ani poczujemy nawet.Pooy rce na ich pochylonych gowach. Posuylicie mi, jako synowie ojcu. Jako od synw umiowanych przyjmuj.

    . .Wczenie zawitaa wiosna do Polski w roku . Pod koniec kwietnia zieleniy si juwszystkie ki; spora trawka, przetykana kaczecem i stokroci, runiaa za powiewemwiatru. W sadach kwity winie, a na jaboniach rowiy si nabrzmiae pczki; jesz-cze ie, jeszcze p dnia, a pkn przejrzyste bonki, i drzewa stan w cudnej krasie,puszystym kwieciem osypane.

    Ozimina licznie pokazuje, luie orz co ino si i dnia starczy, nieraz i do ciemnegowieczora. Skowronki b skrzydekami gie a pod samym niebem, chwal si anioom,jak to u nas piknie na ziemi, a Panu Jezusowi ikuj za soneczko. Zaczem spadajna wieo zoran ziemi, jak ten kamie z gry rzucony.

    Nawet nagie skay w Ojcowskim Wwozie nie takie szare, smutne, jak w zimie; coszczelina, to gazeczka, co szparka, to listeczek; mody tegoroczny mech zielenieje nastarej srebrzystej kpce. Doem wwozu, miy grami i skaami, pynie sobie Prdnikz haasem; mruczy a szumi, o kamienie be Nie wiadomo czy z wielkiej uciechy, e muciepo i jasno, czy ze zoci, e si zimowy odpoczynek skoczy, e ld stopnia do cna;

    EawaW\ i ]oFisWe laP\ drogie, ozdobne tkaniny; bawat: bkitny jedwab; lama: tkanina przetykananitkami zota lub srebra.

    ]aF]eP po czym, nastpnie.

    Krlewska niedola

  • spa ju nie wolno, trzeba spieszy, biegn, lecie na d, byle prej, coraz prejdo Wisy.

    Wie rozsiada si na rwninie, troch opodal od wwozu. Na szerokie pachty kwypili pastuszkowie po raz pierwszy krowy i cielta. Bydo zmczone zimnem, dusz-noci stajen, znuone such zimow pasz, wybiego w ten ciepy ranek na pastwiskow cikich niezgrabnych podskokach, toczc si i porykujc radonie. Miejsca krwkimiay dosy, nie byo o co si kci. Wszystkie by pozwieszane do ziemi, mokre ozoryzagarniaj zwinnie soczyst traw, pyski w ruchu, e ino chrzst i sapanie sycha, jakka duga i szeroka.

    Czterech pastuszkw pokado si na brzuchach, grzejc plecy do soca; okciamisi podpieraj, i gaw o swych coiennych sprawach. Pity, blady wty chopczy-na, w kouszku mimo ciepej pogody, siei oparty o wierzb i patrzy w zamyleniu nakamienne olbrzymy.

    Wiecie powiada Jasiek, strojc tajemnicz min nalazem wczoraj w saiejea; owizaem go yczkiem, coby mi nie uciek i schowaem za piec. Ciekawo, cotakiemu gadowi lubuje? Ziarno, abo muchy, abo glisty?

    Tatusia zapytaj rai Wojtek. Ehe, a tatu powie: odnie na to samo miejsce, skde wzi; nie drcz zwierza. No, bo i prawda. Co ci po nim? Ja by go nie mczyem, chowaem by go sobie. Pu go. Jasiek ma mikkie serce, al mu biednego stworzenia. Ja to nie lubi zwierzw, takich nieprzydatnych, ino te, co do roboty, abo do

    jeenia odezwa si najstarszy z chopcw, Pietrek. Mam ci taki sprawny saczek,i znam dobre miejsca w rzece. Nie ma dnia, ebym kilka rybek nie uowi.

    Rybek? C z nimi robisz? spyta milczcy dotd Walu. Syszycie luie? Nie wie, na co ryby. A do jeenia! Matusia sprawi, ugotuj,

    czy na obiad, czy na wieczerz ku kluskom, i mamy wszyscy uciech. Mnie si ino kamyczki podobaj. Co takiego? iwo z tym Walkiem dalibg! Kamyczki mu si podobaj! Teraz ja

    si spytam, na co ci si zda? A do patrzenia, do zabawy. Nie te ostre, brzydkie, co ich wszdy peno, ale takie

    gaiukie, co je rzeka wypucze, wyszoruje. Takci si farbuj przernie, to modre, tociemnozielone, jak sosnowe igy; to znowu czerwieniate, jak malina; cudnoci kamyczki!Czasem iskierka jaka zota w nich migoce, a czasem dugi zoty paseczek skro kamieniasi we. Wtedy sobie umylam

    No co? zapyta Wicu od Myrdaw. Ee nic. Dworujecie se zawdy ze mnie Gadaj, gadaj, nie dbaj na to. Umylam se powoli mwi blady chopczyna e jaka z dawnoci czasw

    krlewna szya sobie szatki przerne zot nici. A tu j czarownica, abo jaka za bogin-ka zakla w ska Wszystko z ni razem zakrzepo, a te pikne kamyczki, to skrawkiz onych krlewskich sukienek.

    Juci, mogo tak by marszczc brwi, rzek z powag Wojtek. Przecie lenepanny, iwoony, poudnice, do i dnia po kniei dokazuj. Ma si wieie, w oweczasy, co si czowiek ani przeegna nie umia, jeszcze byo stokro gorzej.

    Przemdrzay Pietrek parskn miechem. Juci gb roziawia, zby suszy nie sztuka obruszy si Jasiek radbym

    wiia, czy pjiesz w dbrow po zachoie soca? Cobym nie mia i? odmrukn Pietrek niewyranie. Walek rozrusza si,

    rozgada, dalej swoje prawi: A patrzalicie kiedy, ale tak, z bacznoci wielk, na te nasze skay Ojcowskie? To

    omal ani jednej nie ma, coby ino zwyczajnym gazem bya, prawda? Na ten przykad tadugocka, wysoka, ze szczerbatym wierzchem lepy ino nie wii, e to panna w ko-ronie, klczca ze zoonymi rkoma. A ta znowu na prawo, gie dwie lipki na zboczurosn, toby przysig, e baszta od jakowego grodu.

    Krlewska niedola

  • Juci, ani wtpienia; musiao tam by ongi groisko przywiadczy Jasiek. Po obu stronach gruzy, jakie resztki murw

    C jeszcze? ali kusze, abo tarcze skamieniae? Bajecie nicpotem, ae mgli sucha odezwa si znowu Pietrek. Ani to baszty, ani to zwaliska, ani to panny klczce,ino tak byo w Ojcowie od wiata stworzenia, i tak bie do koca. Co wam si troi?Prawe skay i tyle.

    Kt ci uczy, e taki mdry, niczym proboszcz? Nikto mnie nie uczy, ino mam rozum ze siebie, a wycie gupi. A jakbym ci jedn rzecz powieia, toby dopiero uwierzy w zaklte miasta i ska-

    mieniae krlewny rzek Walu i otrzsn si, jakby go dreszcz przelecia. Ciekawym co? Odkd Maryk Pan Jezus zabra, matusia tak si o mnie boj A c mnie to obchoi, e si matusia boj o ciebie? C to ma jedno do drugiego? Ino suchaj, nie przerywaj, bo musz gada po porzdku. Gadaj, gadaj, nie zwaaj na Pietrka; on zawdy taki niezgodliwy, dokuczny

    zawoa Wicek.Wic Walu rozpocz po drugi raz: Tak si boj, e mnie ino w boem drzewku, a w iewisile kpi, maciami

    smaruj do spania, co rano jajecznic mi sma, a mleka to se mog pi, wiele chc. Bojsi, cobym nie pomar. Tak si dobrze trao, e Sobek ze Strzemieszyc by na godniewita w Ojcowie, to si go w te pdy raili, co ze mn robi. Ano kaza smacznoywi, rano wczas nie bui, ino czeka a soce przez grne gazie z lasu zaglda.Aha jeszcze jedno: cobym si po caych dniach na polu bawi.

    Dobra choro, dobre leczenie. drwi Pietrek. Tedy mi nic nie kazuj robi, cale nic. Ani izby zamiata, ani na polepie pali,

    a skoro sonko dobrze ju wysoko, to mi kouszek zawiewaj, w postoy nogi obuwam,chleba ze serem da mi matusia do garci i p z domu: Id na k. To i a, gieoczy nios, wszdy mnie peno. Ani stary Mikoaj, cho pono ma sto lat beze dwch,nie zna tak Ojcowskich ska jako ja. Gie jamka, gie nora, abo jaka wiksza jaskinia,wszystkiem spatrzy, znam kad. Wszdy tra, na kadym szczycie iesi razy byem;chobycie mi oczy zawizali, i zawiedli do najgbszej iury, od razu si opamitam,i tak si piknie wrc do domu, jako nie przymierzajc z tej ki.

    Ehe, to dlatego tak ci trudno we wsi napotka? A nie boisz si strachw? Do wczorajszam si nie ba Gadaje, gadaj. Wczoraj, jako e bya nieiela, poszli ojcowie na naboestwo do Skay; mnie nie

    wzili, bo za daleko. Zmwiem se przed krzyem na krakowskiej droe trzy pacierze,pocaowaem ziemi i wal prosto ku przesmykowi, miy %as]W a 3seP.

    Jakim Psem znowu? A o! I Walu wskaza palcem na zom, najwyraniej psi gow przypominajcy.

    Id, id pod gr, ogldam si w t i ow stron, rzucam okiem w lewo aemprzystan Szczelina szeroka, a ja o niej nie wiem? Czy si w nocy skaa rozpka, czygaz jaki, co t ska zasania, stoczy si w dolin? Nie moe to by, ebym ja tak jamprzelepi. Trzeba zajrze. Wa ci powoluku, bo si boj, coby mnie jaka ma nieujada, alibo niedwiadek wa, krzesam ognia, zawieciem trzaseczk i rozgldam sipo wszystkich ktach. Wcale to obszerna pieczara; i gr, i na boku przestronna, odsklepienia zwieszaj si skrzepnite sople, ano dobrze. Na rodku kamie czworogranny,taki na przykad, jakby mnie do pasa; na nim drugi, paciutki, a dosy szeroki; nie coinszego, prawiutenieczko st. Hoho kto tu mieszka ale kto i kiedy? Chyba dawno.Par bry z grubsza ociosanych ley pod cian; siadywali na nich luie, tak si zda.Przy drugiej cianie wysoka kupa jakiejsi butwielizny, czy zeschego bota; nic si nie darozezna, ino duo tego. Moe to byy mchy i licie, moe czek jaki sypia na tym?Dobrze, com se przysposobi smolnych trzasek, bo mi pierwsze uczywo zgaso. Id dalej,macam cian, jakie wgbienie, na podobiestwo pki, albo skrzynki; przywiecam

    Jodnie wiWa Boe Naroenie.

    Krlewska niedola

  • Pietrek zaraz powie, e nieprawda Motek z kamienia urobiony cale jak naley, wedle Historiamotka siekiera.

    Co, kamienna? A jake; i eby wieia, e ostra. Dalej kociany patyczek zastrugany kolczato, a po

    drugiej stronie spaszczony, i wywiercona w nim iurka. Iga, czy co takiego? Myl sei iwuj si strasznie. Jeszcze ci ta byo kilka wyostrzonych kostek; moe groty do strza,albo insze narzia. Id dalej i upatruj pilno, zali nie najd czego jeszcze. Masz! Znowupka, a co na niej? Grzebie z koci wyrobiony, ale mog powieie, cale niezdarnie.Jakie iecko moe ku zabawce taki zrobio. Ja bym zdoli iesi razy lepiej. Krzywetoto byo, chropate, do niczego. A przy grzebieniu kamyczkw modrych i czerwonychgar, wszystkie poiurawione przez rodek. Jakby nitk przewlk, toby mona zawizaiewusze na szyi, niby paciorki. Ani wtpienia iecko si tam bawio. Jeszcze w jednymkcie nie byem, id ostronie, bo uczywo niko si wieci, a tu nagle jak nie gruchnie,jak nie huknie ze wszystkich gr echo poleciao.

    Aha, aha, w poudnie to byo? Syszaem i ja rzek Jasiek ino mylaem, egrzmi.

    Przelkem si tak cign Walek dalej a mi serce stano; cierpem tak,jakby mnie lodem oboy. Nie mogem si ruszy, baem si oddychn. Czekam, cze-kam zali gie spod ziemi jaki olbrzym nie wylezie, albo z gry smok nie wyskoczy,nic cicho. Za jaki czas, moe dugi, moe krtki, omieliem si kapk, ruszam gow,nasuchuj, patrz, nic strasznego nie ma. Tedy myl sobie: Uciekaj, pki cay, bo jakupnie drugi raz, to nie bie artw. Chc wyj na wiat, a tu otwr przeokrutnekamienie zawaliy.

    Aha! To z tego tak omot by? Juci z tego. Spokojnie ci si gada, ale jak mnie byo, miarkuj sobie. Macam, szu-

    kam, zrazu ani tej szczeliny znale nie mog A mi wosy dbem stany. Wreszciemjej si domaca, a co mi z tego? Szturcham, wypycham, piciami wal one kamieniska,rety aden ani drgnie. Co to bie, jeeli nie najd ratunku! Tak mi si wiiao, emcay tyie w tej ciemnoci trwa, a moe nie byo ani goiny. O Jezus Jezus jak mite to straszno byo! I tu prbuj, i tego si chytam, wreszcie wylazem po tych utyr-manych gazach a do samej gry. Szczcie, e u wierzchu mniejsze ino kamyki otwrzasaniay; pchnem jeden, drugi, iesity, wycibiem gow na Boy wiat, wysun-em jedn rk, macam, czepiam si, gramol si, no i wylazem. Ale mi cosi w plecybucho, jakby elazn pici, spadem z tego wierzchu na ziemi. Anio Str rce pod-stawi, bom si mao co potuk. Oho ho, eby mi ta nowy pasik guziczkami nabanykto obiecowa, ju tam drugi raz nie zajrz. Co zaklte, to zaklte; zwyczajnym luiomnic do tego. Ju mnie ta na wieki amen nauczyo.

    Oj Walu, Walu, wiesz ty, co rzek? A wiem. Dogryza mi bie po swojemu. Suchaj, wszystko ci skadnie wytomacz. Choie po socu w kouchu, a przy-

    grzewa setnie. Od krakowskiego krzya do tych twoich Eas]W kawa niemay. Mocniejszyby mia dosy, a nie dopiero taki chruciel jak ty. Wlaze do jamy, zasne, i wszystkiete iury niy ci si pewnikiem. Dopiero gruchot kamieni ci zbui.

    Matko Boska wita a c si to ieje! zawoa Walek niemal z paczem wiecznie mi si ino ma ni wszystko? Wczoraj tatu i matusia swarzyli, e mi si Bg wieco zwiduje, i Pietrek wpiera we mnie jakie sny; ju nikomu nic nie opowiem, chobysame gwiazdy z nieba do mnie gaday. Bywajcie zdrowi; pjd sobie miy skay, tammoje krlowanie.

    Pietrek z Wickiem zostali przy krowach, Wojtek i Jasiek pobiegli za Walkiem.

    *r]eEie ] koFi w\roEion\ $ni wWSienia ieFko si WaP Eawio dawno, dawno, tysice lat temu,w czasach, ktre si nazywaj Sr]edKisWor\F]ne, luie nie umieli budowa sobie mieszka, nie mieli narzido pracy tak doskonaych, jak my posiadamy; nie umieli dobywa z ziemi rudy elaznej ani wytapia z niej tegonajpoyteczniejszego metalu. Naczynia i sprzty, ktre sobie nieudolnie sporzali, byy tylko z krzemienialub z koci. Oiewali si w skry zwierzt, ktre upolowali z naraeniem wasnego ycia. Mieszkali w pie-czarach i jaskiniach. Jeszcze nieraz o ten nny przytuek musieli walczy z niedwieiami. Czasy te odlege,przedhistoryczne, o ktrych dowiadujemy si z wykopalisk, nazywaj si eSok kaPienn. [przypis autorski]

    Krlewska niedola

  • Wiisz, jaki ty rzek Jasiek, przytrzymujc go za rk mymy ci marne-go sowa nie rzekli; opowiadae piknie, tomy ci suchali i przed Pietrkiem bronili;czegoe zy na nas?

    A o c to matusi poszo? spyta Wojtek rozciekawiony. Poszo, to poszo. Nic nie powiem. Wiisz, a ja ci chciaem przeiwny kamie podarowa. Mam go w chaupie. Kamie? Walu przystan, spojrza na Wojtka i przygryz wargi. A juci, pewno takiego jak ycie nie wiia. No? Biay, niczym nieg, i tak sam wanie migotliwy, kieby nieg, co wieo spadnie,

    a mrz go zetnie. Cay jakby urobiony w jakiesi supki czubate a zotych kapek na nim,jakby kto kropidem bryzn.

    Zotych kapek?. kropidem? Prawd gadasz? Tak prawd, jak tu przed tob stoj. No, mje ty, opowie! A nikomu nie powtrzycie? Niech Pan Bg broni! Ani czowiekowi, ani zwierzowi, ani niebu, ani ziemi, ani

    woie, ani ogniowi! zawoali jednym gosem Wojtek i Jasiek, podnoszc rce w gr. Bo to wiicie nic wielkiego; ino matusia kazali milcze, bo si luie ze mnie

    wymiej, jak si dowie, a ja tego strasznie znie nie mog. Kiedymy si tak ciko zaklinali, to si ju nie bj, gadaj miele. Wiecie, ja sam ju nie mog si poapa; moe naprawd nio mi si to wszystko,

    albo zwidywao No co? Powiadaje! Przedwczorajszej nocy, kazali mi matusia wczenie i spa za piec, bo to wa-

    nie przy sobocie statki mieli szorowa i sieczki prosiakom narzn na nieiel, czystewianie sobie, tatusiowi i mnie przystroi, jednem sowem chcieli mie spokojn gow.Zarozieki usnem twardo, bom si strasznie nabiega przez cay ie po grach. pi,pi, a tu mi si zda, e drzwi do sieni skrzypy. C tam takiego? myl sobie jeszcze si nie pokadli? Wszake to musi by po pnocy od witej pamici; naspaemsi, a hej. Sysz, kto choi po izbie, kto cicho gada otwarem oczy, jeszcze bariejsi iwuj. Kaganek zawiecony, na awie za stoem czek siei; pierwszy raz w y-ciu go wi; wosy ma czarne, ponad brwiami przystrzyone, wsy tgie. Matusia biayrczniki zacielaj, banek z mlekiem przed onym postawili, garnuszek polewany, chleb,n, a sami pokornie na stronie przy piecu stanli. Ukroi sobie du skibk, pi mleko,a chlebem pogryza, widno by godny okrutnie, bo kilka razy dolewa ze banka. Na towszystko tatu wcho z pola. Pochylili si ku onemu i co mu rzekli niegono. Inomjedno sowo dosysza: bezpieczno wicej nic. Kiedy si ju wten czowiek poywi,wsta z awy i zacz co gada z tatusiem po cichu, a jam sobie oburcz gb zatka, abynie wrzasn.

    Bo co? spytali zaciekawieni chopcy. Bo z twarzy dobrze starszy by od tatusia, a na wysoko niczem ty, alibo ja.

    No, nie chc zmyla, moe krzyn wyszy. Tatu bez p si zginali, jak gadali do onego.Oiany by ten czek w kouch dostatni i barankow czap. Jak se i rozwaam, toprzecie musia by sen; bo powiecie sami: czeczyna niepozorny, w kouchu, ot, moenawet nie wolny kmie, ino jaki azga, a gdy si egna i mia odchoi, oboje roicieledo ng mu padli, a po kolanach caowali. Matusi to tak zy cieky z oczu, jak woda. Nie,nie, to nie mogo by co inszego, tylko sen.

    A potem co? Potem co rzekn na odchodnym, tatu wybiegli za nim, i znowu takie sowa mi

    doleciay: wszyscy, caa wie murem osoni. Matusia zagasili kaganek, pokadli kieckina awie i poszli spa. A mnie czego straszno si zrobio; nakryem si z gow, zatuliemoczy piciami i sam nie wiem kiedy usnem. Nie syszaem, eby tatu wracali. Rano,inom si umy i przyoia, woaj do niadania. P mleko, pogldam na roicieli, takspokojno rozmawiaj, jakby si nic iwnego nie stao. Nie mogem zmilcze i pytam:

    PMe W\ (gw.) mj kochany, mj drogi.]aro]ieki (gw.) zaraz prdko, baro szybko, natychmiast.

    Krlewska niedola

  • Tatusiu, a czego chcia od was ten may czeczek? Matusia podskoczyli na awie i znwusiedli, a tatu popatrzyli na mnie bystro i powiadaj: H? Jaki czeczek? A ten, co tuby w nocy, wieczerza i gada z wami. Nic mi tatu nie odpowieieli, ino mi pomacaliczoo rk. Matka, zobacz no, chopak ma gow rozpalon, wii mi si. Gada trzypo trzy, trudno go wyrozumie. A ja swoje: Nie trzy po trzy tatusiu, ino kto tu byw nocy w izbie. Kouch mia dugi, siw czap, co wam gada bd, kiedy dobrze wiecie, eprawda. Ano darmo rzek tatu zasmuconym gosem sabe iecko i tyla. Tedymnie wzili oglda oboje, wymacali mi czoo, szyj, plecy, w porzdku, kiwali gow, eto pewno zimnica bie; na koniec matusia mwi: Ha, mielimy ci wzi do kocioa,musisz osta w domu. Aniby p drogi nie zaszed, kiedy chory. Zdrowem jak ta rybka,matusiu wrzeszcz zajd trzy razy do Skay i trzy razy si wrc! Nie, takiezwidywanie, takie mamida nocne, to znak na cik chorob. Sied w domu, iecko,a zmw pacierz, coby ci Pan Jezus przywrci zdrowie. Ale matusiu! Aha, jeszczejedno; o tym jakim maym czeczku, o tym mleku we banku, o tym, e nas gadajcychw nocy wiia, ani pin nikomu, pamitaj! Niech no by si Koskowa dowieiaa,to obniesie po caym Ojcowie, e za jakie tam cikie grzechy Pan Jezus nas pokarai iecku rozum odebra. Milcz, jeli nie chcesz naszego wstydu. Poszli na naboestwo,a ja ku moim skaom. W onej norze znowu te majaki, te kamienne siekiery, kocianeigy, Bg wie co. Pietrek szyi, e mi si to nio. Suchajcie chopcy moe ja naprawdpomylony? I rozpaka si rzewnie.

    Chopcy spojrzeli na z zakopotaniem. Moe ono tak, moe ono nie; czekaj jutra rzek przezorny Jasiek. Gdyby

    mia w sobie choro jak tajemn i zmysy popsute, to niebawem lada chwila znw ci sico ubzdura, jaka cudaczna przygoda. Jak si to i abo jutro nie stanie, to znaczy, ezdrw. Pjiemy ju, pora nam do byda.

    Odeszli szepczc miy sob i ruszajc ramionami.Walu otar oczy i na pociech pobieg miy skay. Wdrapa si na szczyt onej 3sieM

    *ow\, usiad sobie wanie na samym bie i zatrzyma wzrok a tam daleko, gie nieboku ziemi si znia.

    ie dobry, parobeczku! powita go kto znienacka. Szczcie e 3sia *owawielka bya, jak niejedna chaupa, to i spa z niej nie tak atwo. Walek obejrza si nie-chtnie: e te mu tutaj nawet spokoju nie da. Obcy czowiek nie po wiejsku oiany,o twarzy niadej, sta tu przy nim.

    ie dobry! powtrzy grzecznie. Nie boisz si azi po takich sztyrmach?Dojrzaem ci z daleka i spieszno przycho sprowai ci z tej skay.

    Idcie z Bogiem, panie odpowieia Walek, miejc si. Nakich gr, na-kich ska si nie boj. Skay mnie znaj i ja je znam wszystkie, co do jednego zakamarka.

    Taaak? zaiwi si nieznajomy i badawczo, bystro przyjrza si iecku. Ile cito lat pacholiku, e taki wyznany i dowiadczony?

    Duo; dwanacie. Ani iesiciu bym ci nie da. Dobrze to, e si umiesz drapa po skaach; ale nie

    ino strome urwiska s czeku grone. Ja syszaem, e w tych wwozach zbje sie. Mwic to, nieznajomy rozejrza si, czy nikogo nie ma w pobliu.

    Walek popatrza na spod oka. O Matko wita znowu mi si co przywiduje! przemkno mu przez gow.

    Niesamowity jaki czowiek wyskoczy jak spod ziemi, i mow ma iwn, niby ponaszemu gada, a przecie inaczej. Przepowiada mi Jasiek przygod. jest przygoda!

    Podsun si ku podrnemu i nieznacznie pomaca jego oienie. ywy praw-iwy stoi przede mn

    Mwiono mi w okolicy prawi dalej nieznajomy e w Ojcowie na pewnezbjcy si kryj.

    To chyba od isiejszego ranka! przerwa mu Walek, miejc si drwico. Wczoraj ich jeszcze nie byo; a czego by tu szukali? Dy we wsi sami biedni luie miesz-kaj. Co ta ostao po Tatarach, to czeskiego starosty sugi zabieraj. To krwawymi zamiluie pacz na one czeskie upiestwa.

    W oczach nieznajomego bysna jaka zowroga iskra; ale natychmiast si umiechni rzek:

    Krlewska niedola

  • Taki may, a gadasz jak stary. Skde wiesz to wszystko? Tatu tak powieieli?Hm hm odchrzkn nieznajomy. A jak ci na imi parobeczku?

    Walek. A na przezwisko? Niby po tatusiu? Tak jest; jak was we wsi zowi? Dbki si nazywamy. Czterech braci tatusiowych gospodarzami jest w Ojcowie. Aha. Wic cikie panowanie czeskiego krla powiadasz? A juci. Mielimy cztery krowy i owiec iesi, gsi, kur, niemao. Wszystkomy

    za Pana Jezusow ask przed Tatarami ukryli. Z caej wsi dobytek schowali gospodarze pojaskiniach. Ale przed czeskimi wilkami to ani pod ziemi si nie skryjesz. Toli w przeszymtygodniu zabrali kademu gospodarzowi po jednej krowie. Na jakie tam podatki. Inotemu nie wzili, kto nie mia. To ci dopiera prawe zbje! Moe wy o tych otrach gadacie,panie?

    Mdrze mwisz, parobeczku, jakby z ksigi czyta. Nie na wasze domy, ani na wa-sze krowy akomi si zbjcy, ino na przejezdnych kupcw bogatych, na polskie i czeskiepany, co tdy krakowskim gocicem gsto jed. Spomiy ska wypadaj opryszko-wie i oieraj ich z mienia, zabieraj tomoki, skrzynie, jeszcze Bogu trzeba ikowa,jeli z yciem puszcz. Mnie tu wanie sd awniczy przysa na ukrcenie tych rabun-kw. Taki zwinny, roztropny chopak jak ty, mgby mie pikny zarobek, gdyby chojednego wypatrzy i mnie o tym powiadomi. Jakby mi na ten przykad o czym takimdonis, dabym ci duy biay pieni.

    A mnie co po biaym pieniu? Roicielowi oddasz. Przy gospodarstwie zawsze czego brak, dobrze mie grosz

    na potrzeby. Ot, gadacie panie, jak ten wiatr wieje. Kto wam bajek naplt gwoli postrachu,

    a wy wierzycie. Nie bajki, nie; ja nawet wiem, jak herszt onych zoczycw wyglda. Srogi to

    zbroie; ani iecku, ani niewiecie nie pofolguje, n jego ze krwi nie obsycha. O rety skoro go znacie, acno wam go pojma? Trzy dni temu na wasne oczy go wiiaem i umkn mi wanie w te strony.

    Przysigbym, e tutaj gie blisko si kryje. Gdyby go wytropi, wszak powiadasz, eci kada jama znana? Gdyby go wytropi, a da zna na grd do Skay, toby za to dostanie srebrny pieni, ale liczny, zociuki.

    Nie dla nagrody panie, ino gwoli ustrzeenia luiskw od takowego mordercy,przyrzekam wam, e go szuka bd; i jeli tylko siei gie w tych skaach, najd go,ani chybi.

    Ino musisz tajemnie si sprawia; nikomu nie wspominaj ani o mnie, ani o tym,com ci wyjawi. li luie wszdy si traaj; moe on we wsi ma wsplnikw niechbysi ktry dowieia, e go szukaj, zaraz by go powiadomi.

    I to moe by. Aha, obiecuj, a sam nie wiem co. Po czyme poznam tego czo-wieka?

    Baro acno; nie co ie si takiego widuje: twarz ma jak na zbrodniarza caleprzyjemn; wosy krucze, rwno z brwiami przystrzyone, wsy bujne, szczupy a maywzrostem, niczym iecko.

    Jezus Maryja! wrzasn Walek nielukim gosem. Co! Moe go znasz? Moe go ju wiia? chwytajc chopca za obie rce,

    skwapliwie pyta podrny.iecko blade byo jak chusta i drao na caym ciele. Gadaj! Znasz tego czowieka? ostro krzykn obcy. Nnnie ni nigdym go nie wi wiia Ino co? Nie kam! Ty co wiesz o nim! O rety nie wiem nic ino ino si boj boj si, coby mnie nie zarzn! Gupi. Choby nawet z nimi rozmawia, ani mu do gowy nie przyjie, e mu

    wrg. Wanie do takiej roboty iecku najskadniej. Szukaj miele, upatruj, a zoty grosik

    Krlewska niedola

  • twj. Pytaj na groie o rycerza Wrzecisawa ze lebu. A coby wieia, e moje sowowite, masz tu srebrniaka na zadatek. Dotrzymasz obietnicy, nie poaujesz.

    Nieznajomy zawrci si i schoi na d strom ciek powoli, ostronie, patrzcpod nogi. Szkoda, e si nie mg obejrze, byby zobaczy co baro iwnego: Walurozkrzyowa rce, pad twarz do ziemi i wybuchn tak gwatownym paczem, a nimco rzucao i szarpao. Paka, paka, wreszcie zesab, ucich i lea, jakby omdlay.

    Mina goina, chopiec dwign si leniwie, spojrza przed si, jak kto, co ze snuzbuony nie rozumie na razie, gie si znajduje. Przetar zapuchnite oczy i usiadna powrt na skale.

    Skamali matusia O rany Boskie krwawice skamali tatu! Ze zbjami tatutrzymaj! Nie, nie obkaniec ja gupi; ady oboje powieieli, em saby. Tochoro takie breweryje wyprawia we mnie. Ten czowiek, co tu by, i kade jego sowo, toino takie zwidy. pokusa nagabywanie dyjabelskie. Gadali przecie matusia, e zimnicazawdy si tak poczyna. Spaem ciko a jake spaem; nie ma si czego trapi. Lepiejdo domu pjd. Oj bd te swarzy pewno ju obiadowali beze mnie.

    Wsta, podnis z ziemi czapk, co z niej wypado i potoczyo si po kamieniach.Walu chwyci si z krzykiem za gow. Jezus przenajwitszy! Nie obkanym ja nie nio mi si Biay pieni!

    O rety nie mog szuka zbja!

    . Upyn tyie. Walu zazwyczaj blady i sabowity, zmizernia przez te kilka dni jeszczebariej; lito braa patrze na iecko. Ani go przyniewoli do jada, ani go czym uwe-seli; pi tylko mleko czasem i wody raz po raz, jakby go co wewntrz ogniem palio.I do swoich ska ukochanych ani razu nie poszed. Lea w saie na trawie caymi goi-nami; ojca unika, a gdy musia mwi do niego, to spuszcza gow i patrzy w ziemi,jak winowajca.

    Dbek martwi si t chorob syna, ale zapracowany od witu do nocy, nie mia czasumyle o niej. Matka za to wiiaa, co si ieje i pene zgryzoty miaa serce. To sercematczyne zrozumiao od razu, e nie zimnica iecko zaba, ale jaka cika mka duszy,ktr ono podwign za sabe. Rozpytywaa go, piecia, tulia, nie odpowiada nic. Cza-sem patrzy tylko na ni aoliwym wzrokiem, jak biedne zranione zwierztko, i uciekado sadu.

    Wie o kanonizacji w. Stanisawa rozesza si ju bya po caym kraju: do grobu tegonowego patrona lubowaa sobie Dbkowa pielgrzymk, jeli jej synka jedynego uratujeod mierci.

    Pewnego dnia Walu wyjtkowo nie by w saie, sta za chaup przy pocie i strugaerdki do grochu; matka umylnie wyszukaa dla robot, eby go wyrwa z ponuregoodrtwienia, w jakim trwa cigle. Struga powoli, od czasu do czasu podnosi oczy i sazlknione spojrzenia ku Klczcej krlewnie, skamieniaej w modlitwie, co taka bielukawidniaa z daleka na tle szarowego nieba.

    Ino bacz pilno, by ci kto nie lakowa usysza przyciszony gos matki.Podsun si ostronie i spojrza ku wrotom. Ojciec wychoi z domu; trzyma w prawejrce spor wi suszonych zi, a te zioa osaniay gliniane dwojaki zwizane w szmat,z ktrych unosia si biaawa para.

    Jezu miosierny straw onemu nios! pomyla Walu. Upuci noyki tyczk na ziemi, rozchyli chruciany pot i wymkn si z zagrody.

    Musz wieie. musz na wasne oczy wiie, do kogo tatu id. Moe achtak, pewno pod las, do Bartoski. Zawdy si nad staruch lituj. Matusia uwarzyli co dosmaku, a tatu jak raz w tamtej stronie orz. Co tu rozwaa po prnicy do Bartoskiid. A skrycie dlatego coby juci dlatego, coby si nie chlubi przed ludmi. Bdpatrzy z dala, aby si ino przekona.

    lakowa (gw.) lei.on onePX (daw.) ten, temu; tu: tamtemu, tj. ukrywajcemu si czowiekowi.

    Krlewska niedola

  • Niestety, nie do lepianki starej kumy zwrci si Dbek z dwojakami; szed prosto kurzece. Skraca sobie drog mieami, a rozglda si na wsze strony, prawiwie jak kto,co ma baro nieczyste sumienie.

    Walusia ani wida nie byo; przemyka si rwnoleg ciek pod wierzbami. Ojciecprzebroi rzek i skierowa si miy skay, syn przebieg po kamykach na drugi brzeg,i gie si nagle poia.

    Przysiad skurczony za kup gazw i upatrywa z bcem sercem. Zapomnia nachwil, kogo lei i o co posa, czai si, czeka, jak myliwy na zwierzyn.

    Aha prosto do KoPnaW\ id. Moe zdol uwiie onego przekltnika.Zezu postoy, schowa je pod krzakiem i bez szmeru, bez szelestu, skrada si bosymi

    nkami do rozpadliny wskiej a dugiej, gsto malinami zarosej. Pod oson spltanychpdw szed zgity we dwoje, czasem peza na czworaku, a ostre kolce drapay go po szyi,po rkach, po nogach.

    Ojciec wsun si w szczelin skaln, syn wlizn si za nim. atwo przyszo Wal-kowi skry si, gdy korytarz, w ktrym si obaj znajdowali, ciemny by zupenie, a takbaro ciasny, e dorosy czowiek ostronie musia stpa i uwaa, by nie uderzy gowo sterczce z obu stron gazy. Nie mg si Dbek odwraca, tote Walu prawie tu zanim stpa. Uszli z piiesit krokw, korytarz rozgazia si na dwie strony. Dbekposzed na lewo.

    Znaj tatu dobrze drog pomyla chopiec i skrci take w lewo.Teraz ju zwolni kroku, bo cieka stawaa si coraz szersza i widniejsza; weszli do

    obszernej groty, mrocznej wprawie, ale przez szczelin z boku nieco rozjanionej. Odsklepienia zwieszay si stalaktyty, czyli skamieniae sople wapienne. Jaskinia bya pusta.Dbek szed dalej.

    O Matko szepno iecko nie ma tu nikogo wic gie?Poszli przez drugi jaki kruganek, o wiele krtszy od pierwszego; ojciec bez waha-

    nia spieszy do wielkiego otworu w skale, przez ktry wida byo przeciwlege urwiskoi kawaek bkitnego nieba.

    To przepa niezmierna skaa gadka jak ciana; moe tatu nie wie, wychylsi i spadn Jezus! zatrzymam ich!

    Nie dbajc ju, czy go ojciec dostrzee, bieg za nim ku owemu oknu w skale. Na-gle stan jak wryty. Dbek sign rk poza otwr, przycign ku sobie grub linpoczwrnie skrcon, a gie na szczycie gry do starego drzewa jakiego zapewne sil-nie przymocowan; byy na niej co par stp wzy, jakoby szczeble u drabiny. Obj jrkoma i nogami, szmat z dwojakami chwyci w zby i miao zacz si spuszcza nad.

    Teraz dopiero wrcia przytomno Walusiowi; caa szkaradna prawda stana mu wy- Ojciecranie przed oczyma: ojciec przyjacielem rozbjnika, opiekunem i ywicielem zbrod-niarza! Ten tatu kochany, dobry, co nigdy nie bi matusi, jak inni gospodarze swojekobiety b; nigdy si z ni nawet nie kci; ani te jemu, Walusiowi zego sowa niepowieia, co z tak wit ochot pracowa w pocie czoa, byle tylko zdoby dla nichdol spokojn Ten tatu z duszy, serca umiowany, pokornym sug mordercy!

    Zawrci ku wyjciu, i bieg potykajc si, uderzajc sob o skaliste ciany ciemnegokruganka, byle uciec czym prej, jak najdalej od strasznego miejsca.

    Wyszed na wiee powietrze, wyprostowa si i odetchn gboko. Co si w nimodmienio w cigu tej jednej goiny. Jaka zawzito twarda rozsiada mu si w sercu,ani mu si ju na pacz nie zbierao. Postanowi zrzuci z siebie to cikie brzemi, podktrym upada. Postanowi stan oko w oko z ojcem i powieie mu wszystko. Albogo zdoa powstrzyma od tej zbrodniczej przyjani, albo nie uda mu si, wtedy cichaczemw nocy ucieknie na kraj wiata.

    Ledwie zeszed ze wzgrza nad rzek, nowe czekao go przeraenie: rycerz Wrzecisawze lebu sta oparty o drzewo i patrzy w t stron, jakby wanie na niego wyczekiwa.Umkn sprzed tych oczu byo niepodobiestwem.

    Parobeczku, a gie to bywasz? Coiennie ci na darmo upatruj po rnychzaktach rzek i poklepa chopca po ramieniu.

    ]e]X SosWo\ zdj buty.

    Krlewska niedola

  • Trza go std zabra co duchu pomyla Walu gotw tatusia zobaczy w po-wrotnej droe i pa na jakie domysy.

    Taki si czu duy, mocny, spokojny, e ani si zmiesza, ani oczu nie spuci, cakiemswobodnie odpowieia:

    Sabowaem, panie, przez tyie; zimno mnie trzso. i pierwszy raz polazemw gry, naszej zguby szuka. Spatrzyem wszystkie jamy, ani ladu ywego czowieka. Zato wyranie znaki wiiaem, jako tdy niedaleczko niedwieie przechoiy. Pewnikiemw ktrej iurze mieszkaj. Umykajmy oba. Ja siy nakiej nie mam, a wy bez oszczepu,jako pjiecie na zwierza z goymi rkoma? Lepiej zejdmy im z drogi.

    iwno, e si uchowa! rozmia si rycerz. Mae lata, a duy rozum.Suchaj no, co ja to chciaem rzec u was we wsi nic nowego? Luiska nie gadajze sob w skrytoci? Nie scho si gospodarze na narady po chaupach? Obcych, popasku oianych nie widujesz?

    Pomaluku panie, pomaluku, bo nie spamitam. Przyleciay wczoraj do matusicztery gospodynie i w okrutnej skr\WoFi raiy si co robi z Kioskow, bo mleko krowomodja. A stryjkowie zeszli si ktrego dnia u nas, jako i Bartek Naroczny i prosili tatusiao ziarno na siew.

    Mato z ciebie; a ja mniemaem, e mdry. Mdrym, panie, bo si nic przede mn nie skryje. Obcy luie s w Ojcowie,

    a jake. Gadaj, kto i gie? Ino nie z paska oiani, a w poatanych achach. Mieszkaj kawaek za wsi,

    w szatrach: Cyganie s, co kowalstwem si trudni. Bywaj zdrw. eby mi jutro patrzy po tamtych skaach; pamitaj. Nie lkajcie si, panie. Jeli ja onego nie wytropi, to nikt.Popatrza jeszcze za odchocym, a gdy ujrza, e zawraca na gociniec ku Skale,

    pobieg i on pdem do chaupy.Drzwi byy otwarte, stan w progu. Matka klczaa przed krzyykiem zawieszonym

    na cianie i modlia si gono; koczya wanie gdy wchoi. dobry koniec tej niedoli, o Chryste Jezu, zdrowie, dugi ywot i szczsne

    panowanie. A mnie grzeszn pociesz, Boe miosierny, nie zabieraj mi Walusia. Amen.Obejrzaa si i powstaa z klczek. Szukaam ci w saie, synku; giee choi? Do ska. Ojciec nie wrcili jeszcze? spyta nawzajem. C tak doroso gadasz? Tatu orz pod lasem, pewnikiem nie przyjd, a na wie-

    czerz.Ugiy si nogi pod chopcem, opad na aw. Chcia zmilcze, doczeka si ojca, lecz

    al tak dugo tumiony buchn mu z ust potokiem sw. O matusiu, matusiu, porzucie to niegoiwe kamanie! Prosicie Pana Jezusa, coby

    mnie uzdrowi, jako was ma wysucha, gdy w miertelnym grzechu broicie po szyj! iecko jedyne co tobie? Ani si gniewam za zuchwao, bo saby.Zerwa si i pobieg ku niej. Nie, nie, ja nie z choroci gadam, ino prawd, wit prawd! Matusiu, usuchajcie

    mnie! Zesplcie si ze mn, padnmy oboje razem do ng tatusiowi i nie wstamy potd,pki go nie uprosimy.

    Syneczku najmilejszy, a o c go biemy prosi? Nie rozumiem twojej mowy. Nie rozumiecie? To w czek, co tu by kiedy w nocy, mieszka w jaskini u prze-

    paci i tatu do niego cho. Nie zapierajcie si, na wasne oczy wiiaem. I wy moeciecierpie, aby to duej trwao?

    A c tobie wai, e ojciec z naraeniem wasnego ywota odda si w subonego czeka?

    Krwawa suba To nie wiadomo; moe wojny nie bie. O czym wy gadacie, matusiu? Rabunek, mordowanie kupcw i podrnych to

    u was wojna? Suba u zbjeckiego herszta to cze? Walu na rany Boga, co breisz? Kto ci bajkami omami? To nie bajki, to obmierza prawda!

    Krlewska niedola

  • Kto ci gada? Taki, co wie najlepiej, co zbjw ciga bie i si. Jak si zwie? Nie powiem.W progu stan gospodarz. Patrzy, sucha, nic nie rozumia. Matka A tu co si ieje?Ale Dbkowa miasto odpowiei porwaa Walka za ramiona i rzucia go silnie pod

    stopy ojca. B gow o ziemi! Cauj nogi tatusiowe! Bagaj, niech ci odpuci! Daje iecku spokj c takiego nabroi? Jzyk mi koem staje wypowieie trudno Gada ano, e do zbjcw na sub

    przysta, a najstarszemu z nich jado nosisz.Dbek zblad. Zostawi synka w tym okropnym bie, czy wyjawi tajemnic?

    Gos mu si rwa, gdy schylony nad Walusiem mwi cicho: Synaczku w czek, dla ktrego co ie nad przepaci zawisam, dla ktrego

    dam si ochotnie na sztuki porba, za ktrym na palca jego skinienie wszystek Ojcww ogie poleci to nasz pan umiowany, zbawca swego ludu, Wadysaw okietekpolski krl!

    Dugo trzewili Walusia oboje roice; zlewali mu gow zimn wod, nacierali czoo,potrzsali, zanim dobuili si w nim ycia. Chopiec wyczerpany tylodniowym udrcze-niem, osabiony i zmizerowany wstrtem do jada, omdla ciko; matce si zdao, e juumar. Wreszcie otworzy oczy; nie pamita, co zaszo, nie wieia o niczym, patrzysenno, nieprzytomnie. Dbek pooy palec na ustach, bojc si, by ona jakim sowem,jakim radosnym krzykiem nie zaszkoia iecku.

    Lea wznak na ku i patrza; powoli martwo schoia z jego twarzy, oczy utkwio-ne w przeciwleg cian bezmylnie, poruszyy si zobaczy ojca. Wzdrygn si i przy-mkn powieki, a dwie szkliste krople spyny mu po licach.

    Tatusiu krl? Juci, synku. Miociwy krl Wadysaw.Walu obrci si na boczek, poszuka tatusiowej rki, pocaowa j i przytrzyma. Wybaczylicie? Ani chc nawet myle o tym! odpowieia ojciec. Ce ty, biedne iecko,

    winne, e ci li luie omamili. Ten, co mi rozum pomiesza, a was miaem pomawia o bezecne uczynki, zwie

    si rycerz Wrzecisaw ze lebu. Aha. Kt by nastawa na wolno i ywot naszego pana, jak nie czeskie psu-

    braty. Dobrze co o nim wiemy. Wiisz synku, e i ty usuy uczciwej sprawie, choponiewolnie.

    Powiecie mi jedn rzecz: jeli krlem jest, czemu si tak nnie oiewa i kryjepo jamach?

    Do czasu musi tak czyni. Wprawie wola caego narodu polskiego na tron gowzywa, jednakowo przemoc czeska ciy nad nami. Poobsaa krl Wacaw grody i mia-sta swymi zaogami, wszelkie urzdy Czesi sprawuj; za trzy tatarskie napady wrd pi-ciuiesit lat zniszczyy do cna nieszczsn krain. Nie ma lui do roboty, nie ma siywygna precz narzuconego krla.

    Jakime prawem i kto go narzuci? Prawem mocniejszego i przez knowania odwiecznych naszych wrogw. Zapamitaj

    se, Walu, i do mierci wie o tym, e co ino zego Polsk spotkao, kada niedola,kada klska, wszystko, co ino najgorsze, zawdy od jednej strony iie. Daj Panie Boewszechmogcy, abym si myli, ale czuje to serce moje, e po wieki wiekw tak bie.

    Ej Pawe wpada mu w mow ona ce taki nauczny i przemdrzay?Ani ju bd miaa gada do ciebie.

    Juci mi pojaniao w gowie z aski najmiociwszego Pana. Odkd go cichcemz krakowskiej drogi ciekami do naszej wsi przeprowaiem, zawierzy mi posug okoo

    PiasWo (tu daw.) zamiast.wrd SiFiXiesiW laW w cigu piiesiciu lat; najazdy mongolskie na Polsk miay miejsce w latach

    , i .

    Krlewska niedola

  • swej osoby. Dozwala, a nawet przykazuje pozostawa przy sobie, gdy narady z panamiodbywa. To czek sucha, sucha, iwuje si, a w kocu rozumie kade wypowieianesowo.

    A gie te narady, tatusiu? Tam, w dolnej pieczarze, na dnie przepaci. Co? Po linie si pany spuszczaj? Jako inaczej? I to jeszcze po ciemku, bo ino nocami si scho. Jeden raz tylko

    raczy najmiociwszy krl trui si do grnej jaskini z moj pomoc, a to byo tegowieczora, gdy staruszek kanonik przyby tu od arcybiskupa z Gniezna. Sabowity to czek,nakiej siy w rkach nie ma.

    Dbkowa pochylia si nad kem. Jako ci jest, synku? Nie boli nic? Juem zdrowy, matusiu ino mi si je chce okrutnie. O raju chleba z masem ci przynios, zaczem si kasza zgrzeje. Ino mnie pocaujcie pierwej, i odpucie z serca. Niech ci Pan Jezus bogosawi. Tyle ci rzek.Pobiega do komory, a synek obj ojca za szyj i przytuli si do niego pieszczotliwie. Tatusiu przezocisty nad ywot was miuj!Walu zmiata kasz, a mu si uszy trzsy. Raz wraz pogldal, to na ojca, to na matk,

    i umiecha si. Prawiwie mg powieie, e mu kamie spad z serca.

    . Kilka dni mino; gospodarskie zajcia Walkowego tatusia i jego suba przy ksiciu Wa-dysawie szy zwykym trybem: rano robota w polu, w poudnie pospieszne obiadowaniei tajemna wyprawa do ska z dwojakami. Czterej modsi bracia Dbkowie biegali raz wrazdo Krakowa i innych miast Maopolski z listami albo ustnymi zleceniami krlewskimi.Zaczem noc zjedali si wezwani do okietka rycerze i odbyway si poufne narady. Innistarsi gospodarze, wiadomi tajemnicy i niebezpieczestwa, utrzymywali stra w kru-gankach podczas tych zebra u krla, by si tam nie wkradli zdradliwi Czesi, a zwaszczaWrzecisaw, o ktrego zamiarach wieiano od najstarszego z Dbkw.

    Wysacy ze wszystkich ielnic Polski donosili miociwemu Panu, e rycerstwo go-tuje si do walki; po dworach i grdkach kupi si moie zdatna do boju, kady wedleswego ]awoania ma si stawi na dane haso, pod znak najstarszego z rodu. Wszystkie teprzygotowania czyni si ostronie, jak najmniej widocznie. Zjazdy rycerskie pokrywa-j si pozorem oww, zrkowin, wesel, aby tylko upi czujno starostw i starszyznywojskowej czeskiej, dowocej zaogami po miastach.

    Podczas gdy Wadysaw okietek rozpytywa o szczegy i wydawa rozporzenia,Dbek doglda kagankw, zawieca smolne trzaski, wtyka je w szpary i owi chciwymuchem kade sowo. pica dusza ciemnego, zapracowanego chopa buia si do ycia.Jak zboe na nowinie, tak bujnie wzrastaa w jego sercu mio ojczyzny.

    Pewnego poudnia, wanie co powstali wszyscy troje od misy, Walu pocign ojcaza rkaw i wybieg poza chaup.

    Chciae czego, syneczku? zapyta Dbek ziwiony. Cobym wam rzekn, a nieradbym, eby si matusia strachali niepotrzebno. Moesz gada miele; przyspasabia obiad dla miociwego pana, nie wyjie do

    nas. Tatusiu wii mi si, e le z nami. W jakim sposobie? Czeska potwora co miarkuje.Ojciec achn si. Niby e co? Ano, spotkaem go wczoraj, pokoniem si i czekam, ali mi o co zapyta. Pojrza

    spodeba, jak ten wilk, machn rk, i poszed, ani si odezwa. Moe mia jakie insze mylenie.

    ]aF]eP (daw.) potem, nastpnie.

    Krlewska niedola

  • A znowu i, inom wybieg z rana przed wrota, patrz ku0odlFeM Krlewnie, moiluie a to co nowego? Kto stoi na szczycie. Z takiej dalekoci nie mogem nic rozezna,wic biegn w te pdy ku skaom, bo odkdecie mi powieieli o tych wielkich rzeczach,wci ino si trapi i wszystkim si niepokoj. aska boska, e mam oczy bystre, poznaemrycerza ze lebu, zanim on mi dojrza. Rkoma si od jasnoci zasoni i rozpatrowa sipilno a dugo na wsze strony. Tedy pomylaem, e was musz prosi, abycie mnie zesob brali, ilekro iiecie do jaskini.

    Chrobaczku najmilejszy, jako mi broni biesz? z pobaliwym umiechemrzek ojciec.

    Do obronym za saby, to si wie. Ale sta u wejcia i powiadomi was, gdyby sico zego wicio, na to si wam sroe przydam.

    Prawda twoja. Wstydno mi, em sobie dworowa z roztropnego iecka. Ano, to i i pjiemy razem; dobrze, tatusiu? Dobrze. Ino ty id po drugiej stronie rzeki, a dopiero jak w czelu wlez, moesz

    si przybliy i dawa pozr.Dobrze si Walu domyla: rycerz Wrzecisaw ze lebu zacz go istotnie podejrzy-

    wa od kilku dni o chytro i kamstwo. Pierwsze, co zwrcio jego uwag, byo owoopowiadanie o niedwieich ladach, ktrymi go chopiec postraszy. Zaraz nazajutrzwzi ze sob kilku zbrojnych lui i poszed z oszczepem na upragnione z dawna owy.Skierowa si prosto w stron, o ktrej Walu mwi, przetrzsn lasy i wzgrza dookoa,nie znalaz nic. Za to wydeptanych cieek byo kilka, wszystkie zbiegy si w jedn, tajedna za znikaa w kolczastych zarolach i stromych urwiskach. A zapewnia go przeciemalec, e ani mowy, by si kto mia ukrywa w tej stronie. Gie wic choono owymiciekami, kto choi i do kogo?

    Rycerz rozszerzy dalej swoje badania, zapuci si na drog ku Krakowu; uderzyo go,e na zakrcie gocica widniay gste lady kopyt koskich, trawa bya do cna stratowana,a kora u kilku drzew otarta w pewnej wysokoci do ywego. Nietrudno byo dorozumiesi, e tu czsto konie wizano, e stay one dugo, niecierpliwiy si czekaniem i szarpaywice je do drzew rzemienie. W tym miejscu wic jedcy jacy zsiadali z koni i szli kuskaom, bo tak wanie wskazyway piesze lady na wydeptanych ciekach.

    Straszy mnie niedwieiami pomyla rycerz zatem zna tajemnic, i chcemi obaamuci. A wic wanie ino tutaj bd szuka.

    Czai si miy drzewami, wyazi na szczyty, podpatrywa, a i zapa ni prowa-c do kbka dwa razy ujrza chopa z dwojakami, zdajcego w zarola. Nim dobiegw to miejsce, lad si urywa i mimo caej swej przebiegoci nie mg Wrzecisaw rozwi-za zagadki. Jednak nie dawa za wygran. Sprawiwszy, e w czowiek niesie jeeniezawsze w samo poudnie, bra coiennie o tej porze iesiciu onierzy z grodu i tymkaza czeka na siebie w pobliskim lesie. Sam za ukryty za krzaczast leszczyn czyhana chopa tu przy miejscu, gie mu znika z oczu, jakby w ziemi zapad.

    Raz go przecie docign tak rozumowa dowiem si, gie iie, a skoro siupewni o tym, co mi potrzeba, umierc chama, eby nie mia czasu przestrzec nikogo.Otocz mym onierstwem gniazdo i dostan skalnego spa.

    Dbek i Walu szli z dala jeden od drugiego; nie spotkali po droe ywej duszy, nicpodejrzanego nie wpado im w oczy.

    Ojciec wsun si w rozpadlin, syn zasiad na czatach.Zaszeleciay gazki, struchlaym oczom chopca ukaza si rycerz Wrzecisaw. Kopn

    go nog. Wstawaj szczeni zatracone prowad! Dokd? spyta Walu, udajc, e nie rozumie, aby zyska na czasie i opamita

    si. Tam gie w chop z obiadem poszed. Co wasza mio chce ode mnie? Nakiego chopa nie wiiaem. Prowad! Jeszcze jedno sowo, a eb ci mieczem rozpatam! O Jezu westchno iecko miaby sam znale drog, wolej go popro-

    wa. Matko boska, ratuj!I z bcym sercem puci si w ciemny kruganek.

    Krlewska niedola

  • Rycerz Wrzecisaw potyka si co chwila, uderza gow o sterczce gr zomy i sypatysice przeklestw, a Walusiowi ani si nio przestrzec go, e takie niespoianki jeszczesi kilkanacie razy powtrz. Wyprzea go i przemyliwa, co robi jak tatusia ocali.Ach i tego krla miociwego, za ktrym mwili tatu, e cay Ojcw skoczy w ogie.

    Jaka dobra myl bysna mu w gowie. Ju niebawem; panie, dogonicie owego czeka, co do zbja iie. Aha, teraz wiesz o nim? Czego gae pierwej? Ano, baem si jego, baem si was. Chcielicie mnie zabi, to was musz sucha,

    a onemu uciekn; moe si nie dowie, e to ja was powiodem. Uciekniesz o tak mrucza pod nosem rycerz pol was obu na tamten

    wiat. Tdy, panie, tdy na prawo.Zawrci w niewaciw odnog kruganka; Wrzecisaw nie uwaa, e iecko, bie-

    gnce dotd przodem, nieznacznie zwalniao kroku.Tu rwno, bezpieczno, ino prosto przedsi rzek Walu i korzystajc z gbokiej

    ciemnoci, przystan cichusieko w rozpadlinie skay.Wrzecisaw stpa wolniutko, macajc przed sob rkoma chopiec skoczy wstecz,

    i powrci na gwny korytarz, stamtd na lewo, gie ju robio si widniej i czwaemprawie bez tchu dopad pierwszej jaskini, zwanej KoPnaW. Ojca ju tam nie byo!

    A gone wrzaski i kltwy rycerza, ktry si prdko poapa i gna za nim, dolatywayz gbi coraz wyraniej. Walu ledwie ywy przebieg z Komnaty w dalszy kruganeki chwyci ojca za po, wanie w chwili, gdy rk siga po lin.

    O rety tatusiu skryjcie si do kta! Iie ju, iieJakkolwiek wieia Wrzecisaw, e chop z dwojakami nie mia broni przy sobie,

    a przy tym nie spoiewajc si napaci, by sam jeden, jak co dnia, przecie w obawiejakiej zasaki doby od razu mieczyka z pochwy i tak wpad w kruganek o szerokimoknie. Jaskrawy blask sonecznego nieba olni go, mrugn powiekami, przetar oczy

    Prcz struchlaego iecka, nie dojrza nikogo. Oszukae mnie, psi synu! krzykn wciekle. Teraz ci koniec zrobi!Walu skoczy ku oknu, by odwrci uwag rycerza od bocznej ciany, gie sta ojciec

    skurczony za kamieniem. Nie, nie, nie Nie zabajcie panie! Wszystko wam powiem. Ino prawd! Bo ci zesiek na mto. Prawd, panie. Jeden raz tego roku byem w tych jaskiniach, nie iwota, em

    zmyli ciek zamiast w lewo, powiodem was na prawo. Kiedym si opatrzy, e le,wybiegem szuka drogi; znalazem j i zaraz woaem na was z caej siy. Nie dosyszeliciechyba?

    Gie si poia w czek z dwojakami? spokojniej przemwi rycerz. Czyza tym otworem jest jakie zejcie ku innym skaom?

    Nie wiem moe to by szepn Walu i zasoni oczy rkoma.Albo rycerz spuci si po linie, tra do miociwego pana, i napadszy go z nienacka,

    zamorduje, albo rozejrzy si dokoa siebie i zobaczy tatusia. A wtedy wtedy mier jemu,mier tatusiowi!

    Wrzecisaw stan u otworu i wychyli si troch. C to? Niczem z wiey czek patrzy gbia niezmiernaWyjrza w lewo, w prawo, spostrzeg lin. Aha takowym sposobem nawieaj buntowniki swego ebraczego ksicia!Schowa miecz w pochw, przyklk jednem kolanem na oknie i w sparszy si jedn

    rk o krawd skay, drug siga po lin.W tej chwili Dbek, cicho i szybko jak bik, skoczy i duym cikim gazem rzuci

    z caych si na CzechaUgoony w plecy zachwia si, rozkrzyowa rce, i run przez otwr na d z nie-

    lukim wrzaskiem.Ojciec i syn stali przez par sekund w skamieniaem osupieniu, wsuchani w cisz,

    wrd ktrej dolecia ich guchy omot ciaa uderzajcego o dno przepaci.Walu dygota jak w febrze. Ojciec podszed ku niemu, wycign rk, chcia prze-

    mwi, nie mg doby gosu.

    Krlewska niedola

  • Chopiec zasoni twarz rkoma i nagle trysny mu z oczu zy. Rany tatusiu cecie jkn szczkajc zbami. Com uczyni? Ubiem wciekego psa odpar Dbek ponuro. Id do domu

    synku musz z obiadem do krla. Co? Tam na d? tam gie on?Ojciec przesun rk po czole. Onemu ju wszystko jedno a krl godny. Id; matce nie powiadaj sowa.

    Zmw trzy pacierze za umarych.Soce zachoio czerwono, gdy z gaju brzozowego wracali onierze na grd do

    Skay. Nie doczekali si rycerza Wrzecisawa; ale e czsto bywa w Polanie tu pod Oj-cowem, u krewniaka, a rwnie czsto jei do Krakowa, dorozumieli si, e i i takuczyni.

    Hu jaki zachd krwawy! zawoa jeden z ucznikw. Zabobony Diabli si eni rozemia si drugi. Nie, czarownice jady sma! krzykn trzeci. Pustych bw ino aszki si trzymaj zgromi wojakw stary wachmistrz.

    Tu miechu nie ma: czek jaki w miertelnym grzechu ywot zakoczy.

    I znowu min tyie. Walu uspokoi si po doznanych strasznych wraeniach; zro-zumia, e tak si sta musiao, a gdyby si stao inaczej, byby krl straci wolno, a moei ycie.

    Wieczr zapada, matka wypoczywaa po pracy na przyzbie przed domem; Waluoglda swoje skarby, rnokolorowe kamyki i muszelki rzeczne, ktrych mia pen ko-biaeczk. Z pola wraca ojciec.

    Niech bie pochwalony. Na wieki. Ano ikowa panu Jezusowi, ju co lukie rce zdol zrobi, wszystko gotowe.

    Zorane, zasiane, przywczone. Teraz ino prosi boskiej Opatrznoci o deszcz, o pogod,co tam kiedy potrzeba rzek Dbek, ocierajc czoo rkawem.

    Pewno godny? spytaa ona migiem przystroj wieczerz.Gdy wesza do izby, ojciec odezwa si pgosem: Walu, radbym ci uciech sprawi, bo poczciwe iecko. A co? Wezm ci i ze sob do krla.Chopak przytuli si do ojcowego ramienia i szepn: Boj si Czego, synku? wten ju dawno w ziemi; pomsty szuka nie bie, bo sam winien

    swej mierci. Przecz dyba na ycie krlewskie? Nie trzeba o tym myle ani gada.Jakiem ja mia noce od tego czasu, tego jzyk nie wymwi; a inom si wyspowiada przedonym ksiem z Pocka, co wczoraj do naszego pana przyjecha, to ca zgryzot jak rkodj. Przyszo uspokojenie, przyjie i zapomnienie. No, synku, pjiemy?

    Skakabym z uradowania, gdyby nie Cicho Walu, matka id.

    Chy mi si za szyj, a nogami obejm mnie w pasie. Teraz ci jeszcze przywido si ratuchem, bo tak matusia kazali.

    Przeegnali si obaj, Dbek uj lin mocno i opar nog na pierwszym wle. Zako-ysa si sznur w prawo i w lewo. ciemnica niezgbiona wzrokiem otoczya ich.

    Walu pofolguj ciskasz mi gardo, e tchu zapa nie mog. Kiej mi si zda, e spadam rety mj tatusiu zocisty lec na d! Cichaj, brzdcu jeden! Dosy mam wasnego strachu, a ten mi jeszcze dodaje.

    Cichaj, mw Zdrowa, to ci raniej bie. Ino nie na pytel, powoluku; mw gonoa do mnie si nie oywaj. . No, wiisz, ju my na ziemi.

    Sr]eF] (daw.) po co, dlaczego.raWXFK (daw.) chusta.

    Krlewska niedola

  • O Jezu ciemno szepno iecko. Zaraz zaraz, od czego krzesiwo?Bysna iskierka, spod skalnego wystpu doby chop kaganek i zawieci. Rwno-

    czenie, jakby zawstyony tym sabym pomykiem, co wkracza w jego prawa, biay sierpksiyca wysun si spoza chmur.

    Walu obejrza si dookoa. Urwiska postrzpane, kilkaiesit stp wysokie, otaczayciasnem pkolem strom, gadk jak mur cian skaln, i przylegay do niej tak szczelnie,e ani najszczuplejsze iecko nie byoby w stanie wydosta si z tej czeluci. Owa linajedynie bya wejciem i wyjciem z kamiennej studni.

    Rety, co za wysoczyzny! A ja mylaem, e znam wszystkie zaktki ojcowskie zdumiewa si Walek.

    Pjd, synku; co ci ta o skay, pieszno mi.Zaledwie postpili cztery czy pi krokw, ukazao si wejcie do jakiej jamy. Byo

    ono tak niskie, e ojciec musia przyklkn, a i Walu schyli gow, wac do wntrza.Krtki wski kruganek prowai do rozlegej pieczary o wysokimi stropie, zdobnymjako i inne jaskinie w wapienne stalaktyty.

    Izba ta owietlona bya jasno kilkoma kagankami i smolnymi szczapami, powtyka-nymi w szczeliny. Na rodku, po obu stronach dugiego kamiennego stou, sieieli m-owie o powanym, wspaniaym obliczu. Nawet tak may chopiec jak Walu zrozumia,e nie s to wiejscy luie, chocia oiani byli w sukmany i postoy mieli na nogach.U grnego koca stou, sam jeden, na szerokim gazie, w czek tajemniczy w kouchui barankowej czapie, upragniony przez ca Polsk przyszy krl, ksi sieraki Wady-saw okietek.

    Dbek stan u wejcia pokornie, zasaniajc sob synka, lecz bystre oko ksicia do-strzego go natychmiast.

    Przyblicie si, gospodarzu! zawoa przyblicie si, a radujcie si spoemz nami. Oto nowi posowie, tym razem z Mazowsza i od Gniezna, przynieli mi dobrewieci. Co wi? Pacholtko jakie wieiecie do mnie? ali to roztropnie ieciakawtajemnicza w rzeczy tak wielkiej wagi?

    Panie najmiociwszy to mj syn jedyny. Przyrzekem mu i nagrod za po-czciwe sprawowanie, goio si dotrzyma sowa. A e w modych leciech lepiej mil-cze umie, ni niejeden stary, tom si przekona. Kruszyna ta, miociwy Panie, podaasi w sub wasz z caej duszy.

    Obj ksicia pokornie za kolana i cicho szepczc, co mu opowiada. Sprawiedliwie poiwu godne! zawoa Wadysaw; i rwnie po cichu rozma-

    wia z panami. Zaiste, ciar by nad siy iecka rzek jeden z posw. Mogo omdle Nagroda

    z przeraenia, a stawio nieprzyjacielowi czoo, jak prawy rycerz. Tedy rozumiaem niemiao mwi dalej Dbek e paca winna by rwna

    zasue. Przywiodem tu malca, by za waszym najmiociwszym pozwoleniem, jeden razw yciu oglda oblicze polskiego krla.

    Wadysaw skin rk askawie. Walu, pjd ino, nie bj si miociwy pan ci woa.Chopiec pad na kolana i wznis rce w gr, jak to czyni modlcy si luie w ko-

    ciele. A Wadysaw okietek, ten twardy, gorycz tuactwa pojony, niedol zahartowanym, umiecha si agodnie i pieszczotliw rk gai ciemn czuprynk Walusia.

    Rozpoczy si obrady; posowie zdawali spraw z tego, co si ieje w bliszych i dal-szych ziemiach polskich. W caym kraju wrzao Znienawiony Wacaw czeski, zawszetylko przez okrutnikw i ziercw rzcy, nie mia stronnikw ani przyjaci miyPolakami, tylko jawnych lub skrytych wrogw.

    Wysuchawszy przemwienia kasztelana pockiego, okietek doda, jakoby dopenia-jc jego myli:

    A gdy zwaymy, e czeski krl tchrzliwie, dla chwilowego spokoju, podda swkoron w lenno cesarzowi, susznie moemy si lka, e zarwno i Polsk zechce ugipod jarzmo. Do tego przenigdy dopuci nam nie wolno.

    w Pod\FK leFieFK (daw.) w modych latach, za modu.

    Krlewska niedola

  • Przenigdy! zawoali wszyscy jednogonie. Wierzcie mi, wasze miocie, nie dla zadowolenia swej pychy, nie z akomstwa na

    byskotliwo korony, wiod przez lat pitnacie nny ywot tuacza Wiemy, panie miociwy, e ino dla dobra ojczyzny pracujecie! zawoa z prze-

    jciem wojewoda gnienieski. Odbyem dalek drog do Rzymu mwi dalej okietek w takim celu, by

    przedstawi Ojcu witemu krzywdy nasze. Jemu to, co znaczy Stolicy rzymskiej, pra-iad nasz Mieszko odda polskie kraje w duchowe poddastwo. Nie ziemskich krlwhodownikami jestemy, ino boego namiestnika. Nawet czynsz lenny, czyli witopie-trze pacilimy wiernie Rzymowi, a prawo koronowania krlw naszych stolica apostol-ska nadawaa. Tak z wol i bogosawiestwem papiea koronowan by poprzednik naszPrzemysaw, zdraiecko przez wrogw Polski zamordowany.

    Dobiesaw z Melsztyna rzek: A Wacaw kaza si samowolnie namaci i koronowa w Gnienie, za o wito-

    pietrzu nie chce sysze. Wszystko to wiadome jest Ojcu witemu. We mnie uznaje on prawego ieica

    tronu, i mnie bogosawi na znojn prac zczenia w jedno rozielonej niemal przezdwa wieki nieszczsnej ojczyzny.

    Nadesza pora, miociwy panie! Wstanie Polska, w tobie nasza naieja! za-woali posowie.

    Gdy wszystek lud, co do jednego czowieka, da czego niezomn wol, sta sito musi niechybnie, jako niechybnie Bg wiatem rzi rzek krl uroczycie.

    Amen! zakrzyknli wszyscy.

    W rok pniej, dnia maja , zasiad Wadysaw okietek na wawelskiej stolicy.Koronowany dopiero po latach czternastu, stycznia .

    Ten utwr nie jest objty majtkowym prawem autorskim i znajduje si w domenie publicznej, co oznacza emoesz go swobodnie wykorzystywa, publikowa i rozpowszechnia. Jeli utwr opatrzony jest dodatkowymimateriaami (przypisy, motywy literackie etc.), ktre podlegaj prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiayudostpnione s na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa Na Tych Samych Warunkach . PL.rdo: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/domanska-krolewska-niedolaTekst opracowany na podstawie: Antonina Domaska, Krlewska niedola. Powie z czasw krla okietka,nak. i druk Drukarnii i Ksigarnii w. Wojciecha, Pozna .Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyowawykonana przez Fundacj Nowoczesna Polska z egzemplarza pochocego ze zbiorw Marty Kierepki. Do-nansowano ze rodkw Ministra Kultury i ieictwa Narodowego.Opracowanie redakcyjne i przypisy: Anna Wok, Dorota Kowalska, Paulina Choromaska.Okadka na podstawie: Magdalia, CC BY-SA . PL:esSr]\M :olne /ekWXr\Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska organizacji poytku publicznego iaajcej na rzeczwolnoci korzystania z dbr kultury.Co roku do domeny publicznej przechoi twrczo kolejnych autorw. iki Twojemu wsparciu biemyje mogli udostpni wszystkim bezpatnie.-ak Poes] SoPF"Przeka % podatku na rozwj Wolnych Lektur: Fundacja Nowoczesna Polska, KRS .Pom uwolni konkretn ksik, wspierajc zbirk na stronie wolnelektury.pl.Przeka darowizn na konto: szczegy na stronie Fundacji.

    Krlewska niedola