Kociewski Magazyn Regionalny Nr 25

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Kociewski Magazyn Regionalny - do numeru 10 była to publikacja seryjna Towarzystwa Miłośników Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim i Towarzystwa Miłośników Ziemi Tczewskiej. W roku 1994 nie ukazywał się, a od 1995 r. wydawca, Kociewski Kantor Edytorski, jest sekcją wydawniczą MBP w Tczewie.

Citation preview

W

NUMERZE

2 Z redakcyjnego biurka A JEDNAK S POWODY EBY SI LKA! 3 Roman Senski LIST II (wiersz) 4 Ewa ywiecka SYLWETKI KARYKATURZYSTW GAZETY GDASKIEJ 8 Roman Landowski ATWIEJ PRZEBACZY, ZAPOMNIE TRUDNO 8 Alojzy Mclewski PELPLISKA JESIE 12 PRZELADOWA CZY BRONI? 13 Stanisaw Podlewski BISKUP HITLEROWIEC? 17 Kazimierz Ickiewicz DRUGA WOJNA WIATOWA NA KOCIEWIU 18 Zbigniew Birna GDY MIESZKAEM PRZY RICHTHOFEN 20 Jan Ejankowski STRA LUDOWA W GNIEWIE 21 Bogdan Bieliski MANIOWIE (Konterfekty) 25 Maria Wygocka KLUB MIONIKW KOCIEWIA 26 Alicja Syszewska O POWRT DO DOMU... Z dowiadcze nauczyciela regionalisty w przedszkolu 28 JAN PAWE II W PELPLINIE 6 CZERWCA '99 W obiektywie Stanisawa Zaczyskiego 30 Anna Gniewkowska NIEBIASKIE PTAKI ROZPOSTARY SKRZYDA 31 Marek liwa MENNONICI W MTAWACH 33 Magorzata Piechowska KLUCZ LIGNOWSKI DO KOCA XVIII WIEKU 35 Jzef Borzyszkowski O MIESZKACACH BORW TUCHOLSKICH 36 CZYM JEST REGIONALIZM? 37 Tadeusz Linkner POETYCKIE CIEKI MAGORZATY HILLAR (II) 44 LAUREATKA Z TCZEWA GRAYNA GIEDON 46 Adam Bloch DIABY GRASOWAY JAK TO W LIWICACH 48 Roman Landowski SODKIE DARY LASW 50 Roman Klim O NADWILASKIEJ GMINIE TCZEW Sesja Krajoznawcza w Gniszewie 51 Hubert Pobocki KOCIEWIAK, WEJTA TY TAMJ JE 52 GNIEW MA MONOGRAFI ( R L . ) 53 Czesaw Knopp O 30 STYCZNIA I GENERALE HALLERZE 54 Maria Pajkowska-Kensik W SPRAWIE ZAPISU KOCIEWSZCZYZNY gos kolejny i pewnie nie ostatni 55 Nasze promocje PIOTR MIERNIKIEWICZ 55 MIASTO JAK KWIAT W KLAPIE (r-el) 56 Roman Landowski TSKNOTA ZA LATAWCAMI

Kwartalnik spoeczno-kulturalnyNr 2 (25) lato 1999 PL ISSN 0860-1917WYDANO ZE RODKW BUDETU MIASTA TCZEWA RADA PROGRAMOWA przewodniczcy Andrzej Grzyb zastpca przewodniczcego Urszula Wierycho oraz Irena Brucka, Grzegorz Dworak, Jzef Golicki, Kazimierz Ickiewicz, Jan Kulas, dr Maria Pajkowska, Ryszard Szwoch, Jzef Zikowski. REDAGUJ Roman Landowski Wanda Koucka Halina Rudko Ewa Wera redaktor naczelny sekretarz skad i amanie

PRZEDSTAWICIELE TERENOWI Andrzej Solecki (Gniew), Marek liwa (Nowe) WYDAWCA Kociewski Kantor Edytorski Sekcja Wydawnicza Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Aleksandra Skulteta w Tczewiedyrektor Urszula Wierycho

ADRES REDAKCJI I WYDAWCY 83-100 Tczew, ul. J. Dbrowskiego 6, tel. (058) 531 35 50Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrtw, zmiany tytuw oraz poprawek stylistyczno-jzykowych w nadesanych tekstach.

Teksty oraz zdjcia zamieszczone w niniejszym numerze zostay przekazane przez autorw nieodpatnie.MONTA I DRUK Drukarnia Wydawnictwa Diecezji Pelpliskiej Bernardinum" Pelplin, ul. Biskupa K. Dominika 11

NA OKADCE Cieciorka pstra kwitnca latem w okolicach Brodw Pomorskich Fot. Janusz Landowski

KMR

A jednak s powody eby si lka!W poprzednim numerze na tej samej stronie pytalimy, czy przestaniemy si lka po zakocze niu wizyty duszpasterskiej Jana Pawa II. Wszystko wskazuje na to, e mimo arliwych ycze papiea o odmian moralnego oblicza polskiej ziemi, lk nie ustpi. Zapewne dlatego, e sw papiea - Polaka nie suchali zbyt uwanie ci, ktrzy odmianie tej winni si podda. Czy potwier dzi si obawa: Jan Pawe II odleci do Watykanu, a ycie w Jego Ojczynie wejdzie w stare tryby spoecznej niesprawiedliwoci, powikszajcej przestrzenie biedy i frustracji, umacniajcej zu chwa pewno siebie rzdzcych. Ju w pierwszych tygodniach po zakoczeniu papieskiej pielgrzymki jeszcze goniej odezway si pytania: Czy wyrodni rodzice, zarwno ci z marginesu jak i dobrych domw" zaczn si interesowa swoimi latorolami, i pojm to, e nie wystarczy spodzi i urodzi, ale jeszcze wychowa? Czy modym przybdzie szacunku dla starszych, a take dla wasnych rodzicw? Czy bogaci zdobd si na odruch wspczucia wobec tych, ktrych wpdzili w ndz? Czy wadza przestanie kama i wreszcie przypomni sobie, co obiecywaa swoim wyborcom? Czy prawo bdzie rwne dla wszystkich? Czy wartoci chrzecijaskie nadal pozostan tylko propagandowym hasem dla zotoustych mwcw? Czy pielgrzymka papiea rzeczywicie zmieni Polakw? Czy... Podobne pytania mona mnoy w nieskoczono. Wikszo z nich naley zada tym na grze jak te zasiadajcym w lokalnych strukturach wadzy. Ale jest jedno pytanie uniwersalne, dotyczce nas wszystkich: Ile usyszelimy, suchajc sw papiea; czy wszystko czy tylko to, co chcielimy usysze? Pytajmy si o to wzajemnie, rwnie tu, na Kociewiu, by nie poprzesta na tworzeniu dzik czynnych hymnw.

KMR

ROMAN SENSKI

List

II

to miasto prob zawiso przy mnie w nim ptaki z podcitymi skrzydami dumy krwawi w nokturnach nie wzlatuje - przemyca tematy z powtrek czy jest we mnie? zapatrzone i zagaskane chocia dzi nieobecne jest odwag zamroon w dwikach i nazwie a herb jego patrzy jak mapa odlegego kraju

WKMR

iersz pochodzi z almanachu poetyckiego Doy w sobie, wydanego z okazji 800-lecia wiecia przez Orodek Kultury, Sportu i Rekreacji w wieciu w 1999 roku, ktrego promocja odbya si 29 maja w ramach Dni wiecia. Publikacja zawiera 55 utworw szesnastu poetw. Najwi cej z nich zamieszkuje w wieciu: Karina Dzieweczyska, Monika Golimowska, Jan Jakubik, Kazimierz Tomasz Michalski, Krzysztof Spych, Joanna Stosik, Monika Wolak-Dominikowska, Boena Zy i Maria urek. Przekazana Czytelnikom ksika - pisze we wstpie wspautor wyboru, Mirosaw Glazik prezentuje wieloletni dorobek literatw wiecia i okolicy, a take tych, ktrzy si na ziemi wieckiej urodzili, a obecnie yj i tworz w odlegych od ukochanego miasta miejscowociach. Tych ostatnich autorw jest trzech: Mirosaw Glazik (Kowal), Roman Landowski (Tczew) i Roman Senski (Inowrocaw). Pozostaa czwrka poetw mieszka i tworzy na ziemi wieckiej: Jolanta Czechowska-Treider (May Dlsk), Marzena Gzella (Osie), ks. Franciszek Kamecki (Gruczno) i Dorota Kiedrowska (Grdek), wspautorka wyboru. Ale to nie wszyscy. Bo jake mona pozna wszystkich - wyznaje Dorota Kiedrowska w posowiu - dotrze do nich, przekona niemiaych, wskrzesi nieobecnych...

EWA YWIECKA

Sylwetki karykaturzystw Gazety GdaskiejKarykaturzystom, jak niegdy trefnisiom nadwornym, pozwala si mwi rzeczy smutne, bo mwi je zabawnie, za rzeczy gbokie, bo mwi je zwinnie, szybko i zrozumiale - pisa przed wojenny znawca tematu, Jan Topass1 To trafne spostrzeenie idealnie pasuje do roli, jak odgrywali karykaturzyci Gazety Gdaskiej - najduej ukazujcego si polskiego dziennika na terenie Wolnego Miasta i okolic. Odbiorc ich wizualnego przekazu saty rycznego bya nie tylko gdaska Polonia, lecz take druga - niemiecka strona tego interesujcego pogranicza etnicz nego, jakim byo przed wojn Wolne Miasto Gdask. Wobec polskich czytelnikw karykatura penia funkcj integrujc w ramach socjologicznej wsplnoty miechu", a take pomagaa odzyska zmcon represjami rwno wag psychiczn2. Wobec Niemcw natomiast nabieraa zupenie innego charakteru, reprezentowaa bowiem pol ski punkt widzenia w sprawie postanowie Traktatu Wer salskiego dotyczcych Gdaska i stosunkw polsko-niemieckich. Warto zaznaczy, e pismo posiadao rwnie debity zagraniczne, co poszerzao grono odbiorcw za mieszczonej w nim satyry rysunkowej o mieszkacw Rzeszy, Austrii, Szwajcarii, Czechosowacji, pastw skan dynawskich i niektrych pastw batyckich. Inny aspekt stanowi oddziaywanie owej karykatury w zalenoci od poruszanej przez ni problematyki, lecz to ju temat na kolejny artyku. Aby w peni zrozumie wymow karykatury politycz nej Gazety Gdaskiej nie sposb omin wizerunku jej autorw. Szkoda, e braki w materiale rdowym spowo doway, i niektrzy z nich musz pozosta anonimowi. Owe braki wi si nie tylko z niekompletnoci akt re dakcyjnych; mylnym tropem okazay si rwnie akta policyjne, w ktrych zawsze pojawiaj si nazwiska redaktorw odpowiedzialnych3. Nawet jeeli przyczy n konfiskaty danego numeru przez policj Wolnego Mia sta bya karykatura, co zdarzyo si Gazecie Gdaskiej, jak pamitamy, kilka razy, to w dokumentach policyjnych odnotowano jedynie dane dotyczce redaktorw. Dlatego niezwykle trudno jest przybliy sylwetki wszystkich wsppracujcych z gazet karykaturzystw. Tym bardziej, e oni sami unikali podpisywania si penym nazwiskiem, uywajc raczej pseudonimw, za niektrzy nie podpi sywali si wcale. Mimo tych trudnoci postaram si przed stawi w niniejszym artykule biografi rysownikw, kt rych talent satyryczny i pniejsze osignicia plastycz ne, czy te zaangaowanie w sprawy spoeczno-narodowe nie pozwalaj na ich anonimowo. Satyryczne ilustracje zaczy pojawia si na amach Gazety Gdaskiej od 1926 roku, czyli dokadnie od mo mentu, kiedy dziennik przejo wydawnictwo Drukarnia Bydgoska T. A. Z bydgoskim wydawnictwem gazeta zwi zana bya do 1929 roku. By to okres jej wietnoci w dzie dzinie karykatury politycznej. Wydawcy, doceniajc si rysunkw satyrycznych, zapewniali autorom wizualnie najkorzystniejsze miejsca na szpaltach pisma, jednocze nie nieprzypadkowo zapraszajc do wsppracy najzdol niejszych rysownikw. W czasie bydgoskiej egzystencji gazety odnotowaam trzech staych karykaturzystw, oczy wicie nie liczc obrazkw nie podpisanych, ktre mog ukrywa jeszcze innych staych ilustratorw, aczkolwiek nie musz. Wszystkich tych trzech karykaturzystw wy mienia z imienia i nazwiska Wybr karykatur Dziennika Bydgoskiego" wydany w 1929 roku w Bydgoszczy4. Mwi si tutaj o nich, jako najzdolniejszych satyrykach-rysownikach, chocia twierdzenie to by moe przesadzone, za wierao sporo prawdy. Obsugujcy Dziennik Bydgoski, a zarazem Gazet Gdask trzej wymienieni rysownicy reprezentowali bowiem niezwykle wysoki poziom arty styczny oraz wykazywali ogromn satyryczn pomyso wo. Dokadnie mowa tutaj o Mieczysawie Piotrowskim, Janie Jdrzejczaku posugujcym si pseudonimem - Ego oraz Pawle Griniowie ukrywajcym si pod pseudonimem - Polo. Niestety, powysza pozycja nie zawiera adnej informacji pozwalajcej na blisze poznanie autorw tak wychwalanych karykatur. Szczeglnie ostatni z nich, znany czytelnikom Dzien nika i Gazety, jako Polo - twrca doskonaych ilustracji satyrycznych, o niezwykle mikkiej, pewnej kresce -jest postaci cakowicie enigmatyczn. Nie mona spotka tego nazwiska w adnym sowniku biograficznym, ani w adnych opracowaniach z zakresu historii sztuki, czy zawajc, historii karykatury. Pawe - Polo - Griniow szczeglnie celowa w tematyce propisudczykowskiej, a jego sympatyczne karykatury przedstawiajce Jze fa Pisudskiego nale do tego rodzaju rysunkowej sa tyry, ktra postaci portretowanej przynosi zdecydowa nie wicej poytku ni ewentualnej szkody.

KMR

Nieco wicej wiadomoci odnale mona na temat Jana Jdrzejczaka, podpisujcego si sygnatur- Ego. Jego talent rozbysn nie tylko na skal lokaln, ale dostrze ony zosta rwnie w Warszawie. Jan Jdrzejczak, jako mody absolwent seminarium nauczycielskiego w Byd goszczy, po studiach na Akademii Sztuk Piknych w Warszawie, zacz rysowa dla Cyrulika Warszawskie go, gdzie zajmowa si wycznie tematyk polityczn5. Dla modego rysownika byo to nie lada osigniciem, gdy Cyrulik Warszawski, ktry gra w kad niedziel", by w owym czasie znaczcym czasopismem satyrycznym, o charakterze jednoczenie elitarnym, adresowanym do grona literatw, dziennikarzy i artystw. Mottem Cyrulika byy sowa znanego francuskiego komediopisarza Beaumarchais'a: miejmy si! Kto wie czy wiat potrwa jeszcze trzy tygodnie? Jdrzejczak wsppracowa take z krakowskim czasopismem Wrble na dachu. W obu pismach nie uy wa pseudonimu, lecz podpisywa si swoim nazwiskiem6. Hanna Grska i Eryk Lipiski w swoim indeksie polskich karykaturzystw podaj lata ycia interesujcego nas ry sownika - urodzi si w 1908 roku, a zmar w 1931 roku. Andrzej Zakrzewski pisze, e zmar przedwczenie w wie ku 23 lat. Tak wic, kiedy jego twrczo pojawia si na amach Gazety Gdaskiej mia 18 lat. Pomimo, i mier zabraa tego karykaturzyst w tak modym wieku, pozo stawi on po sobie ciekawy dorobek artystyczny, ktry nie wtpliwie mg wry mu powodzenie i dug karier, co podkrelaj historycy sztuki. Karykatury Jana Jdrzej czaka publikowane na amach Gazety Gdaskiej dowo dz niezwykej wszechstronnoci jego zainteresowa w dziedzinie polityki midzynarodowej, a satyryczne ilu stracje komentujce wydarzenia europejskie i globalne s pomysowe i odznaczaj si du przenikliwoci. Trzeci rysownik na stae wsppracujcy z Gazet Gdask, podczas gdy bya ona wydawana w Bydgosz czy, to Mieczysaw Piotrowski. Podpisywa on wwczas swoje prace penym nazwiskiem, nie uywajc adnego

pseudonimu. Posugiwa si nim dopiero pniej, kiedy rozpocz wspprac z innymi czasopismami; podpisy wa si wwczas wiartkowski7. Mieczysaw Piotrowski urodzi si w 1910 roku we Lwowie, zmar w 1977 roku. Jego ojciec by urzdni kiem pocztowym, w zwizku z czym zmuszony by czsto przenosi si subowo do rnych miejscowoci. Mody M. Piotrowski mieszka midzy innymi w Nowym Sczu, Krakowie wreszcie w Bydgoszczy, gdzie ukoczy Miejkie Gimnazjum Matematyczno-Przyrodnicze im. M. Ko pernika8. Ju podczas nauki w gimnazjum zacz publiko wa swoje rysunki w Dzienniku Bydgoskim i zwizanej z nim Gazecie Gdaskiej, a take w wydawanym przez Rad Naczeln PPS, a redagowanym przez Ignacego Da szyskiego tygodniku Pobudka. W 1928 roku rozpocz studia dziennikarskie w Warszawie, lecz nie ukoczy ich, gdy wstpi do warszawskiej ASP i niedugo potem wy gra konkurs na rysunek satyryczny do Cyrulika Warszaw skiego. Od tego momentu zosta staym ilustratorem tego pisma. Co ciekawe, losy modego M. Piotrowskiego oraz J. Jdrzejczaka wydaj si bardzo podobne. By moe tych dwch modych ilustratorw czya znajomo, a moe nawet przyja. Niestety, J. Jdrzejczak-Ego nie mg w peni wykaza swych niezwykych umiejtnoci na polu karykatury z powodu przedwczesnej mierci. Tymczasem M. Piotrowski oprcz Cyrulika obrysowywa" take Wr ble na dachu - podobnie jak Jdrzejczak, ale rysowa tak e dla wielu innych pism humorystycznych, jak Mucha czy Szpilki. Jeli chodzi o Much, to mwi si o niej, i bya w przedwojennej Polsce czasopismem tak popularnym, e jej najwieszy numer lea na stolikach kadego zakadu fryzjerskiego. Wracajc do biografii naszego karykaturzysty: z cza sem Piotrowski ostrze swojej satyry zwrci w kierunku prawicy, oddajc si cakowicie lewicowej propagandzie. Kiedy rysowa dla Gazety Gdaskiej, jego twrczo zna mionowaa jeszcze brak zdecydowania. Spod jego pira

- Dziadziu, a moe by zacz od tego wiskiego ba? fi WIGILIA W BELWEDERZE

Rysunek satyryczny Mieczysawa Piotrowskiego, Gazeta Gdaska nr 295 z 25 grudnia 1928 roku

Modzianowski, Zaleski, Broniewski, Bartel, Staniewicz, Makowski, Sujkowski, Raczyski, Romocki. Almanazor Rostworowski: Hiszpanie, wota, na waszym progu Przychodz czoem uderzy, Przychodz suy waszemu Bogu, Waszym prorokom uwierzy.

O NOWOCZESNA ILUSTRACJA DO ALPUHARY" Karykatura Pawa Griniowa - Polo, Gazeta Gdaska nr 163 z 20 lipca 1926 roku

KMR

wychodziy wwczas liczne karykatury antybolszewickie, ale pniej pogldy polityczne Piotrowskiego skrystali zoway si wyranie w stron lewicy. Lata drugiej wojny wiatowej spdzi, jako nauczyciel gimnazjum w Siedl cach. Po wojnie publikowa karykatury w Szpilkach, R zgach, Musze (powojennej), Walce Modych, Trybunie Ludu, Wspczesnoci, Kunicy, Nowej Kulturze, Litera turze. Bardzo chtnie ilustrowa ksiki i czasopisma dla dzieci. M. Piotrowski by artyst szczeglnie pracowitym, wyda cztery powieci oraz opowiadanie. Napisa kilka sztuk teatralnych i ksiek dla dzieci. By laureatem wielu nagrd, zwaszcza w dziedzinie karykatury9. Tak wic, ledzc koleje losu tego rysownika wida wyranie, i jego praca w Gazecie Gdaskiej stanowia jedynie preludium wielkiej kariery, w wyniku ktrej zali czany jest wspczenie do najznakomitszych polskich ka rykaturzystw. Sdz, i w tym miejscu mona pozwoli sobie na hi potez. Ot znajc jego pogldy polityczne, ktre uze wntrznia w pniejszych swoich rysunkach satyrycznych, naley przyj, e jego karykatury na amach Gazety Gda skiej rysowane byy na zamwienie wydawcy - zarwno w kwestii formalnej jak i treciowej. Przy czym rzecz cakowicie moliw jest rwnie, i mody gimnazjalista, debiutujcy dopiero w rysunku karykaturalnym w gazecie codziennej, nie by jeszcze ostatecznie przekonany, co do wasnego kierunku politycznego i realizowa go w sposb narzucony odgrnie, a jego jedynym celem byo szlifowa nie swych plastycznych umiejtnoci. W swoich pniej szych karykaturach M. Piotrowski zajmowa si nie tylko polityk, ale take tematyk obyczajow. Jego prace do ceniane s przede wszystkim za ogromn pomysowo i ciekawe artystycznie rozwizania. Kiedy Gazet Gdask od 1930 roku zaczo wyda wa toruskie wydawnictwo Dnia Pomorskiego, wsp pracowao z ni trzech kolejnych staych ilustratorw sa tyrycznych. Z powodu znacznych trudnoci, o ktrych nadmieniam, tylko jeden z nich okaza si osob moli w do zidentyfikowania. Mikoaj Arciszewski urodzi si w 1908 roku w Wil nie, zmar w 1943 roku. Jego rodzice posiadali w Wielko

polsce niewielki majtek. Dwa lata studiowa na Uniwersy tecie Poznaskim. Zmuszony by przerwa studia z powo du kopotw materialnych. Podj wic prac w dzienni karstwie - pocztkowo w poznaskim tygodniku Od A do Z, potem w bydgoskiej redakcji Dnia Pomorskiego, wresz cie od 1934 roku w Gazecie Morskiej - gdyskiej mutacji Dnia10. W 1936 roku redagowa wraz z Jzefem Dobrostaskim tygodnik Torpeda, wydawany z podtytuem Oczy i uszy Gdyni. Mikoaj Arciszewski by doskonaym dzien nikarzem, caym sercem oddanym sprawie Gdyni". Prze mawiaj za tym nie tylko jego liczne artykuy, ale i twr czo karykaturalna. Po upadku Torpedy, a do wybuchu wojny wsppracowa z Kurierem Batyckim. M. Arciszew ski ceniony jest przede wszystkim na polu dziennikarskim. Nalea do tzw. grupy dziennikarzy importowanych na Pomorze do wsppracy z sanacj12. By redaktorem i ka rykaturzyst zdecydowanie prorzdowym. Ogromna cz jego satyrycznych ilustracji dotyczy spraw Gdyni, przy czym warto wspomnie, i wasne postpy zwizane z roz wojem tego miasta wysuwaa sanacja, jako swj gwny sukces w procesie uzdrawiania kraju. Swoje karykatury, by moe nie tak doskonae pod wzgldem artystycznotechnicznym, aczkolwiek bardzo pomysowe z doz inte lektualnej wraliwoci, publikowa na amach Gazety Gdaskiej, Torpedy i Kuriera Batyckiego13. M. Arciszew ski, gboko utwierdzony w swych prosanacyjnych pogl dach, mia do spenienia nieatwe zadanie propagowania na Pomorzu i Wolnym Miecie kierunku prorzdowego. Tym bardziej, e cieszca si tu znaczn popularnoci prasa endecka czsto publikowaa sdy, i opinia publicz na jest na tym terenie ksztatowana przez przybyszy w du chu niekorzystnym dla miejscowej ludnoci14. Jednak M. Arciszewski by czowiekiem o silnej osobowoci, g-

Mikoaj Arciszewski karykaturzysta Gazety Gdaskiej w latach 1932-1936

KMR

boko przekonanym o susznoci swoich pogldw. By tak e bardzo aktywnym dziennikarzem, zaangaowanym w sprawy spoeczne. Zgin podczas drugiej wojny wiatowej. Jego do wiadczenia wojenne dowodz wielkiej odwagi i silnej osobowoci. M. Arciszewski zmobilizowany w 1939 roku bra udzia w walkach w rnych regionach kraju, midzy innymi w okolicach Tczewa i wiecia. Zosta dowdc grupy dywersyjno-wywiadowczej skutecznie dziaajcej w akcjach antyniemieckich. By doskonaym organizato rem, bardzo lubianym przez swoich podkomendnych. W 1942 roku zosta aresztowany i osadzony na Pawiaku; podczas przesucha nie wyda adnego z kolegw. Roz strzelano go w ruinach getta. Miejsce grobu jest nieznane. Toruski wydawca Gazety Gdaskiej zamieszcza tak e, zwaszcza pod koniec lat 30. przedruki z pism zagra nicznych oraz ilustracje satyryczne bez sygnatury, za kt rymi kryj si by moe inne ciekawe osobowoci. Przed M. Arciszewskim w latach 1930-1932 staym ilustratorem pisma by karykaturzysta podpisujcy si monogramami RA. Wielka szkoda, i nie mona nakreli portretu tego rysownika. Nawet jego nazwisko jest nieznane z powodu niekompletnoci materiau rdowego. Szkoda, gdy ta jemniczy monogramista RA niewtpliwie zasuguje na uwag. By nie tylko utalentowany, ale take bardzo pra cowity. Jego udane karykatury polityczne pojawiay si niemal w kadym numerze dziennika. Podobnie jak twr czo M. Arciszewskiego, satyra RA bya wyranie prorzdowa. Ignacy Witz w swoich rozwaaniach na temat karyka tury pisze: Zdumiewajce jest, jak zwizana jest karyka tura z modoci15. Istotnie dla wielu polskich artystw, twrczo w dziedzinie karykatury bya przywilejem mo doci. Okazuje si, i wszyscy wsppracujcy z Gazet Gdask rysownicy byli bardzo modymi ludmi, peny mi zapau i energii. Reagowali oni byskawicznie na ka de znaczce wydarzenie w kraju i na wiecie - oczywicie mowa tu o osobach zidentyfikowanych. Tak wic karykatu rzyci Gazety Gdaskiej stanowi potwierdzenie ciekawe go spostrzeenia wyej wymienionego historyka sztuki. W jaki sposb, poprzez obrazkow satyr, ksztatowali oni opini publiczn Polakw - i nie tylko - z terenu Wolnego Miasta wykae analiza treciowa ich twrczoci w kolejnych artykuach naszego pisma.

PrzypisyJ. Topass, O karykaturach i afiszach, [w:] Szlakami dusz twr czych, (b. m. w.) 1918, s. 235. 2 Zob. szerzej na ten temat artyku w poprzednim numerze KMR. 3 A. Romanow, Prasa polska w Wolnym Miecie Gdasku 19201939, Gdask 1979, s. 218-219. 4 Wybr karykatur Dziennika Bydgoskiego ", Bydgoszcz 1929, s. 2. 5 H. Grska, E. Lipiski, Z dziejw karykatury polskiej, Warszawa 1977, s. 204 - niezgodno imienia Jdrzejczaka, ktry w tym opraco waniu wystpuje jako Leon poczytuj za przeoczenie autora, co powie la rwnie A. Zakrzewski, szczegy biografii nastomiast wskazuj, e nie moe chodzi tutaj o dwie rne osoby. 6 A. Zakrzewski, Prosto z Wiejskiej - Sejm i Senat II Rzeczpospoli tej, Wrocaw 1990, str. 6 i 163. 7 Polski Sownik Biograficzny, T. 26, z. 108, s. 496 - chciaabym zaznaczy, i podana tu informacja, jakoby Piotrowski tylko po wojnie podpisywa swoje prace jest niedokadna, o czym wiadcz podpisane penym nazwiskiem jego karykatury w Dzienniku Bydgoskim " i,, Ga zecie Gdaskiej ". 8 Tame, s. 496. 9 Tame, s. 497. 10 Sownik Biograficzny Pomorza Nadwilaskiego (dalej cyt. SBPN),T.. l,s. 38. 11 A. Bukowski, ycie kulturalne i literackie Gdyni w latach 19201939, Gdask 1979, s. 153-155. 12 W. Pepliski, Prasa pomorska w II Rzeczpospolitej, Gdask 1987, s. 366. 13 Tame, s. 173. 14 SBPN, s. 38.15 1

.I.Witz i J. Zaruba, 50 lat karykatury polskiej, Warszawa 1961, s. 20.

W nastpnym numerze: Obraz politykw II Rzeczypospolitej w oczach karykaturzystw Gazety Gdaskiej.

Krytyk arliwo ma, ale ostron, m i e c h e m poprawia, j a d e m nie uwoczy; A kunsztu jego te p r a w e s p o s o b y : Wystpek kara, o s z c z d z a osoby.Ignacy Krasicki (1735-1801) Antymonachomachia, fragm. pieni II

Mija 60 lat od wybuchu drugiej wojny wiatowej, ktra rozpocza si 1 wrzenia 1939 roku napaci hitlerowskich Niemiec na Polsk. W ostatnim czasie rocznice tej agresji obchodzimy jakby z mniejszym przekonaniem, z pewnym nawet zaenowaniem. Moe dlatego, by nie drani zachodniego ssiada? Mona odnie wraenie, e znowu w imi jakiej racji sta nu" niektrzy prbuj przej przez histori na skr ty, bo pojawi si nowy duy brat", tym razem na Zachodzie. achowanie obu wielkich braci" uczy, e naley o tej wojnie nieustannie przypomina, szczeglnie na Pomorzu, by winni jej okruciestw nie zapom nieli, czego w przeszoci si dopucili. Owszem, to prawda, przebaczylimy, ale to nie moe by rwnoznacz ne z amnezj. W kocu, dziwne byo owe przebaczenie - to pokrzywdzony pierwszy wycign rk do przeprosin. Po tem tu i wdzie mona byo usysze, e np. nigdy nie byo obozw koncentracyjnych, a do dzi stojce w Owicimiu baraki zostay pono wybudowane specjalnie ju po wojnie przez Polakw w celach propagandowych dla podsycenia zimnej wojny". Gdy obecnie trwaj przetargi z rzdem Federalnych Niemiec, ktre s przecie spadkobiercami III Rzeszy, o odszkodowania dla przymusowych robotnikw wywiezionych w czasie wojny do Rzeszy, dowiadujemy si, e Polakom zaproponowano najnisze stawki w stosunku do robotnikw innych narodowoci.

ALOJZY MCLEWSKI

Z

Pelpliska jesieDnia 16 padziernika z wojennej, onierskiej tuaczki wrci do rodzinnego Pelplina pracownik administracyjny kurii biskupiej, Stefan Rataj. Zmobilizowany w drugiej poowie sierpnia z armi generaa Bortnowskiego wyco fywa si z Pomorza w kierunku Warszawy. W bitwie mi dzy Kazuniem a Palmirami zosta ranny i przez kilka tygodni przebywa w szpitalu. Wrd czekajcych na dworcu dostrzeg znajom twarz pani Kaliszowej, ktra skina na niego dyskretnie i kiedy stan obok niej przy rozkadach jazdy, powiedziaa p gosem: - Kuria jest zajta przez Gestapo. Niech pan idzie ze mn, przechowam pana u siebie. Prosz i po drugiej stronie ulicy. Zauwaya, e na stacji kto na niego wskazywa. Naj widoczniej zosta rozpoznany, gdy nastpnego dnia rano do drzwi Kaliszowej zaomota dugi Gustaw" i zabra Rataja do seminarium. Zaprowadzi go oczywicie do piw nicy i tgim kopniakiem rzuci na cian. Po dwch dniach - przy czym wcale go nie przesu chiwano - zosta przeniesiony na drugie pitro, ale i tam dochodziy go krzyki z piwnicy i wrzaski winiw kato wanych w biurze Richtera. W celi mia szeciu towarzy szy; niektrych spotyka przed wojn w innych zupenie sytuacjach. Byli wrd nich dr Hepner ze szpitala i bu chalter z cukrowni Knitter, ktry przeszed w seminarium niezwykle cikie chwile. Plecy i siedzenie mia czarne (jak mj sweter-powie Rataj po latach), nabiege zakrze p krwi od dugotrwaego tuczenia pakami. Nastpnego dnia rano wzili go na przesuchanie, kt re prowadzi Richter za porednictwem Ditty Lutzwny. Obok sta Hogenfeld z gumow pak gotw bi wi nia na kade skinienie, a szef Gestapo z Tczewa, Wolff, i tczewski andarm Becker rozparci w fotelach przysu chiwali si temu ledztwu. Richter pyta Rataja o biskupa Okoniewskiego i ksi dza doktora Liedtkego: Kiedy opucili Pelplin, jak prze biegay ich przygotowania do podry, jak tras wybrali, co zawieray ich bagae? Czy zabrali ze sob Bibli Gu tenberga? Kiedy wywoono z katedry najcenniejsze dzie a sztuki? Na jakich samochodach? Kto eskortowa trans port? Dokd go wywieziono? Czy to prawda, e Bibli miano zdeponowa w Toruniu? A moe w Zamociu? Rataj, na szczcie, nie by zorientowany w tych spra wach i logicznie Niemcom tumaczy, e przygotowania do ewakuacji biskup przeprowadza w najcilejszej ta jemnicy i nie informowa o tym jego, skromnego pracow nika, za transport dzie sztuki i starych ksig wyjecha

Aresztowanie ksiy

ROMAN LANDOWSKI

atwiej przebaczy, zapomnie trudnoDotd nikt i jeszcze nigdy nie upomnia si o napitno wanie skutkw przymusowego nadawania obywatelstwa nie mieckiego Polakom na terenach anektowanych do III Rze szy. Podobnie take nie podjto adnych prb moralnego choby usatysfakcjonowania osb bd ich rodzin przymu sowo wywoonych przez wyzwolicieli do Rosji po 1945 roku. Kiedy, wiadomo: wszystko tumaczono racj stanu, ale po 1979 roku chyba mona si ju upomnie o sprawiedliwo! W dalszym cigu kolportowane s przez ssiada zza Odry ksiki tendencyjne ukazujce stosunki polsko-niemieckie. Na przykad w Chronik des Kreises Dirschau" Otto Korthalsa z Witten (miasto partnerskie Tczewa!) mona prze czyta dziwne rzeczy o Tczewie lat midzywojennych, a w pierwszym zdaniu rozdziau Dirschau von 1939 bis 1945", e natychmiast po zdobyciu Tczewa 2 wrzenia 1939 roku przez niemieckie wojsko wrci spokj i porzdek, a miej scowi Niemcy przestali si obawia. Takie stwierdzenia nie wymagaj komentarza. I midzy innymi dlatego naley cigle przypomina jak wyglda w nowy porzdek zakadany przez niemieckiego okupanta. Powinien o tym pamita take nasz obecnie gwny adwokat wprowadzajcy nas do Europy, tej samej Europy, ktr jego dziadowie prbowali poniy i uczy ni z niej lebensraum dla swoich nadludzi". A wszystko zgod nie z zaoeniami totalitarnej ideologii Drang nach Osten. Dlatego musimy przypomnie o pewnych prawdach sprzed 60 lat. Czyni to teksty obok drukowane.

KMR

z Pelplina w nocy, kilka tygodni przed rozpoczciem woj ny. Miejsce, gdzie cenne przedmioty zostay ukryte, zna moe tylko kilka osb, ale adna z nich nie przebywa w Pelplinie. By moe zreszt, e miejsce to zna jedynie biskup Okoniewski i ksidz dr Liedtke. Poniewa odpowiedzi Rataja brzmiay najczciej nie wiem", za kad wic odbiera porcj batw. Ostatecznie po kilku ponawianych w cigu dnia przesuchaniach od prowadzony zosta do celi. Przy wejciu - zgodnie ze zwy czajem - Hogenfeld poczstowa go uderzeniem klamki w gow. Na drugim pitrze winiowie traktowani byli stosun kowo agodnie, nie byli zbyt czsto bici, a i nadzr nad nimi nie by tak cisy, tote po poudniu, kiedy Richter i Hogenfeld wychodzili do miasta- co wida byo z okien - otwierali drzwi wyjtym z pieca rusztem i odwiedzali si wzajemnie. Rataj spotka si wtedy z ksidzem Raszej, ktry by wiele razy pytany o te same sprawy. Ksidz by bardzo poruszony widokiem Rataja. - Teraz powinni mnie zwolni - mwi. - Powiedzieli mi, e jak zapi ksidza Liedtkego i kamerdynera bisku pa (wymieniali przy tym nazwisko Rataja), to mnie zwol ni. W dniu 19 padziernika rano przybya z Gdaska do magistratu moda Niemka, prawdopodobnie urzdniczka Gestapo. Po krtkiej rozmowie z Richterem i burmistrzem Seedigiem wysza do miasta i wstpujc do rnych miesz ka pytaa o adresy ksiy, ktrych nazwiska miaa spisa ne na kartce. Wyjaniaa, e chodzi o ich waciwe zatrud nienie. W poudnie ciarowy samochd przywiz z Tczewa kilku onierzy SS. Zakwaterowali si w gimnazjum, a ich dowdca, Friedrich, przez duszy czas konferowa z Rich terem i Hogenfeldem. Obecny by rwnie niezidentyfi kowany major SS, ktry przyby tu prosto z Berlina w celu zabezpieczenia wartociowych dla wielkoniemieckiej kul tury ksiek i dokumentw z biblioteki seminaryjnej, ta bowiem, jak wszystkie polskie ksigozbiory, przeznaczo na bya na zniszczenie. Wieczorem osoba o nie ustalonym nazwisku rozniosa ksiom wezwania do stawienia si nastpnego dnia, 20 padziernika o godzinie 800 w biurze magistratu w se minarium. Celu wezwania nie podano. Ksia - speniajc swj kapaski obowizek - od prawili poranne msze, zjedli niadanie i - niczego nie prze czuwajc udali si do seminarium. Ksidz Jan Bistram tego dnia rano mia jecha do rodzicw do Wejherowa, otrzy mawszy jednak wezwanie postanowi jecha pocigiem popoudniowym. Ksidz rektor Roskwitalski spoy nia danie u pastwa Buszkiewiczw, gdzie bywa czstym gociem. -Niech ksidz tam nie idzie-prosia pani Buszkiewiczowa - niech ksidz wemie nasz rower i ucieka. - Po co? Niczego im przecie nie zrobiem. Bd tam wszyscy moi koledzy, nie wypada, ebym ja by nieobecny... Wartownik kierowa wszystkich na pierwsze pitro, gdzie panna Lutz zaznaczaa na licie obecno kadego i informowaa, e naley czeka na korytarzu. Atmosfera wrd ksiy nie bya zbyt oywiona. Nie ktrzy snuli domysy, w jaki sposb zechc ich Niemcy zatrudni. Kto powiedzia, e przeprowadz kurs jzyka niemieckiego, by umoliwi im prac duszpastersk, inny za, e przewioz ich do sdu w Starogardzie i rozpatrz

spraw kadego z osobna. Nie bdzie to chyba najgorsze - rozumowali - niczego zego przecie nie zrobilimy i b dziemy wolni. Skoczy si wreszcie ta niepewno... Z drugiego pitra sprowadzono ksidza Raszej, kt ry od trzech tygodni by pensjonariuszem seminarium. - Na pewno mnie zaraz zwolni - mwi z oywie niem. - Richter mi to obieca. Jak to mio by znowu na wolnoci i oddycha wieym powietrzem! - radowa si wobec konfratrw. Nastroje wrd ksiy pogorszyy si na widok Edwar da Jarczewskiego. Bya to wrd nich jedyna osoba wiec ka, w dodatku komendant polskiego posterunku policji. Po co go wezwali? Przecie jego zawd nie mia nic wspl nego z duszpasterstwem... O godzinie 9 00 wyszli na korytarz Richter, Hogenfeld i Friedrich z kilkoma esesmanami, z boku za sta major SS. Hogenfeld odczyta z listy nazwiska i poleci ksiom ustawi si w szeregu. Jarczewski stan na kocu. Teraz podeszli do nich o nierze i odbierali od nich kolejno wszystko: dokumenty osobiste, zegarki, portfele z pienidzmi. Kiedy ta dziwna, podejrzana ceremonia odbywajca si wrd gbokiego milczenia zebranych zostaa zakoczona, Richter krtko owiadczy: - Sie sind alle verhaftet! (Wszyscy jestecie areszto wani!). Jeszcze gbsz cisz, jaka zapada po tych sowach, zakci jedynie gos majora, mwicego co cicho do Richtera. Rozumiejcy po niemiecku zorientowali si, e rozmowa ta dotyczya ksidza dra Sawickiego. - Musz przecie mie kogo - perswadowa major kto mnie zorientuje w tej masie papieru! Skd mam wie dzie, co przedstawia jak warto dla kultury niemiec kiej? Prosz mi go przekaza! Kiedy Richter opiera si, zasaniajc si rozkazami z Tczewa i Gdaska, a nawet powoujc si na Forstera, oficer straci cierpliwo. - Jeli pan natychmiast nie wykona mego polecenia, zatelefonuj do Reichsfuhrera SS Heinricha Himmlera! Richter waha si przez chwil, wreszcie jednak kaza ksidzu Sawickiemu odej na bok. - Pomoe mi ksidz - powiedzia do niego major w porzdkowaniu biblioteki. Dam ksidzu na to kilka dni. - W cigu kilku dni nie zdoam wykona tej pracy sam; prosz da mi jeszcze kilku ksiy do pomocy. -Ilu? Ksidz Sawicki po krtkim namyle owiadczy: - Trzech. - Zechce ksidz ich sobie wybra. Pocztkowo ksidz Sawicki wskaza na kilku kanoni kw, ale Niemiec pokrci gow. -Nie, prosz wybra innych, modszych. Ksidz Sawicki wybra wic trzech ksiy - urzdni kw kurii: kalkulatora Pawa Glocka, rejestratora kance larii Tadeusza Malinowskiego i katechet z gimanzjum biskupiego, kierownika Sodalicji Mariaskiej, Jana Cyrankowskiego. - Tych czterech bior do prac w bibliotece - owiad czy major wobec Richtera i krugankami uda si z nimi natychmiast w stron biblioteki. Spord stojcych na korytarzu Richter odesa do domu ksidza Mantheya, Niemca. To samo zamierza uczy ni z ksidzem Schuettem: - A ksidz czego tu szuka? Przecie ksidz jest Niem cem! Prosz natychmiast i do domu!

Szedziesiciosiedmioletni Walter Schuett rzeczywi cie by Niemcem. Po polsku mwi bardzo sabo; w domu z gosposi rozmawia po niemiecku, czyta niemieckie gazety i ksiki, sucha niemieckiego radia, do ulubione go owczarka przemawia po niemiecku. Urodzony gdasz czanin, ukoczy pelpliskie seminarium duchowne, od 1899 roku by wykadowc jzyka niemieckiego w Colle gium Marianum, a od 1924 roku by kanclerzem kurii. Znajomi i ksia nazywali go zdrobniale Szytkiem"; by lubiany i jako Niemiec nikomu nie wadzi. Brat jego by majorem w Wehrmachcie i peni w Berlinie jak wan funkcj. Teraz, w drugim miesicu hitlerowskiej okupacji Po morza, niemiecki ksidz Walter Schuett chcia zapomnie, e jest Niemcem, pragn jak najszybciej i jak najdokad niej wyprze si swej narodowoci wobec siedemnastu sto jcych obok konfratrw. - Pjd z moimi kolegami - owiadczy z godnoci. - Bd z nimi dzieli ich los, tak jak robiem to dotych czas. - Wie sie wollen... - mrukn znaczco Richter i umiechnwszy si zoliwie da znak esesmanom. Ostatnia w d r w k a pelpliskiej kapituy Bez pokrzykiwania, bez bicia i poszturchiwania kol bami sprowadzono wszystkich na dziedziniec. Ksia oka zali si aresztantami nad wyraz posusznymi. Na tyach pomnika teologw, w cieniu katedry eskorta ustawia ksi y w trjki, ale ich nadmierna potulno i gboka cisza, w jakiej wypeniali wszystkie polecenia, rozdrania eses manw. Zaczli na nich pokrzykiwa, grozili im kolbami karabinw, podnosili pici. Na drugim pitrze kilkunastu winiw skupio si przy oknach, obserwujc t niezwyk scen. Nie trwaa ona zbyt dugo. Ksi ustawieni w trjki, otoczeni uzbrojon eskort, wawym, onierskim krokiem podyli w stron Starogardu i zniknli im z oczu. Zatrzymano ich dwa kilometry za miastem, na dzie dzicu biskupiego majtku Plko. Z obr i zza szyb czworakw spogldali na nich dawni parobcy i forna le, nie mogc zrozumie, po c to Niemcy kazali im wynie i rzuci kanonikom pod nogi opaty i kilofy, po co kazali ksiom je zabra, narzuci na ramiona i wrci do szeregu. Odtd eskorta staa si bardziej czujna. onierze nie co oddalili si od kolumny i zwrcili ku niej lufy karabi nw, po czym z okrzykami Schnellerl Schneller! skiero wano ca grup do pobliskiego Lasu Bielawskiego. Tam na polance w pobliu nadlenictwa onierze kazali ksi om kopa d. Kiedy po p godzinie by ju prawie go towy, z Pelplina nadjecha na rowerze SA-mann z rozkazem do najstarszego rang hitlerowca. Co mu cicho powiedzia, ten za kaza ksiom przerwa kopanie. Eskorta ponownie ustawia ksiy w trjki i poprowa dzono ich t sam drog do Pelplina. Okoo poudnia wkroczyli na ulic Starogardzk. W ogrdku za potem staa Anna Buszkiewicz, z ktr ksidz Roskwitalski spoywa rano niadanie. Teraz zwr ci ku niej gow, pokiwa ni znaczco, potem opuci ze smutkiem, przekadajc opat z jednego ramienia na dru gie. Z innego miejsca obserwowa pochd Stefan Kuchta, kilkadziesit metrw dalej Pawe Adamowski i Karol Wsierski, z dala za ostatnim onierzem eskorty szed palacz z myna, Jan Szatkowski. Na ulicy Dworcowej obserwo waa t scen zza firanki w swoim mieszkaniu Zofia Bur-

dakowa. Wszyscy mieszkacy ogldali ksiy ukradkiem wzdu trasy tego niezwykego pochodu. Na czele z prawej strony szed w galowym mundurze SA Gustaw Hogenfeld, z lewej dowdca esesman Frie drich, za nimi po obu stronach ksiej kolumny SA-mani: Rosenke, Strehlke, Bonus, Blaschke i Voegele oraz kilku nie rozpoznanych wtedy esesmanw przybyych spoza Pelplina. Z tyu maszerowa chodnikiem andarm Hahn. Niemcy szli w hemach, z opaskami pod brod, z karabi nami gotowymi do strzau. Oto przez ulice biskupiej stolicy maszeruje caa kapi tua. Nie, nie kapitua - to co wicej, maszeruj wszyscy pelpliscy ksia, jakich zasta w domach dzie 20 pa dziernika 1939 roku. Id w sztywnych, biaych konierzy kach, niektrzy w kapeluszach, w czarnych, ksiowskich surdutach - tylko ksidz Bartkowski maszeruje w sutannie. W pierwszej trjce idzie czterdziestoszecioletni ka nonik katedralny, rektor seminarium duchownego, ksidz doktor Jzef Roskwitalski, syn ziemi kociewskiej, profesor katechetyki i pedagogiki. Obok z o niersko podniesion gow kroczy starszy przodownik, komendant posterunku policji pastwowej w Pelplinie, Edward Jarczewski z okrg, dobroduszn, jak zawsze lekko umiechnit i lekko rumian twarz; ma po swej prawicy pidziesicioletniego kanonika katedralnego, ksidza doktora Maksymiliana Raszej, syna ziemi che miskiej, profesora teologii moralnej i socjologii, dawne go wikariusza kocioa w. Brygidy w Gdasku. Nad wszystkimi gruje siwiejca gowa najwyszego, mierzcego prawie dwa metry ksidza. To pidziesicio letni szambelan papieski, kanonik katedralny, ksidz Pa we Kirstein, dyrektor gimnazjum biskupiego, absolwent tutejszego seminarium, dawny wikariusz kocioa w Gda sku. Po lewej kroczy kanonik katedralny, praat domowy Jego witobliwoci i penitencjariusz, ksidz doktor Fran ciszek Ryski - syn ziemi pomorskiej i absolwent pelpliskiego seminarium, po prawej szambelan papieski i proboszcz w Pelplinie, ksidz praat Alojzy Lewandow ski rodem z Torunia. Trzeci trjk otwiera pochylony i zadyszany szedziesiciopicioletni ksidz radca Jan Zaremba, profesor matematyki i nauk przyrodniczych w gimnazjum bisku pim, syn tczewskiego kolejarza, dawny wikary w Zakrzewie pod Zotowem, od szeciu lat na emeryturze. W rodku kro czy szambelan papieski, kanonik katedralny i wizytator szk rednich, ksidz Bolesaw Partyka, Pomorzanin, absolwent seminarium pelpliskiego, byy wikariusz gdaski. Po jego prawicy idzie trzydziestojednoletni ksidz Jzef Grajew ski, katecheta i ojciec gimnazjum duchownego. W czwartym szeregu s tylko dwaj ksia. Obaj s mo dzi: wikariusz katedralny Augustyn Dziarnowski ma lat 28, wikariusz katedralny Jan Bistram lat 29. Pit trjk stanowi: szambelan papieski, profesor se minarium duchownego, czterdziestoomioletni ksidz Jan Winiewski, torunianin, absolwent seminarium pelpliskie go, profesor piewu w gimnazjum i dyrygent chru i or kiestry seminaryjnej; dwudziestoomioletni profesor Collegium Marianum, ksidz magister Juliusz Sielski, wychowanek uczelni pelpliskiej; wreszcie wikariusz katedralny, ksidz Jan Jankowski II. Pochd zamykaj: Niemiec, szedziesiciosiedmio letni gdaszczanin, kanclerz kurii biskupiej, ksidz Wal ter Schuett, absolwent gimnazjum i seminarium pelpli skiego, szedziesicioszecioletni kanonik katedralny -

10

KMR

ksidz Pawe Kurowski rodem z ukowa, absolwent se minarium pelpliskiego, kapelan biskupa a nastpnie pro fesor miejscowego gimnazjum. Midzy nimi, saniajc si na nogach, idzie najstarszy kapan kurii pelpliskiej, sie demdziesiciopicioletni infuat, prepozyt kapituy kate dralnej, ksidz Juliusz Bartkowski, rodem z Gniewa, ca ym yciem zwizany z Pelplinem: tu ukoczy studia, tu zosta kapelanem biskupim, administratorem, nastpnie proboszczem, kanonikiem, wikariuszem generalnym i ofi cjaem sdu biskupiego; odznaczony Krzyem Komandor skim Orderu Polonia Restituta. Kiedy wkroczyli midzy pierwsze domy Pelplina, z za snutego chmurami nieba zacz pada deszcz. Rzadkie, wielkie krople spaday na rozgrzane, goe gowy, uderzay w twarze, u starszych zaczerwienione i pokryte potem od dugiego, szybkiego marszu. Senior kapituy, ksidz Bartkowski, wysoki, otyy m czyzna, od kilku lat z trudem porusza schorowanymi noga mi. Przez pierwszy odcinek drogi bohatersko dotrzymywa kroku towarzyszom, teraz jednak stopniowo zwalnia, wy woujc coraz czstsze pokrzykiwania eskorty. Kiedy przechodzili koo katedry, z ktr zwizane byo prawie cae ich ycie, wszystkie gowy zwrciy si ku jej gotyckim murom, wspaniaemu portalowi i bogatym wi traom, ku cianom Collegium Marianum i dziedzicowi, za ktrym czerwieni si budynek seminarium duchowne go, zamieniony teraz w miejsce kani najlepszych polskich synw miasta. Tego widoku nie wytrzymay nerwy starego ksidza; zatrzyma si na chwil, sign do kieszeni po chustecz k, by wytrze nos i zazawione oczy, ale najbliszy hitle rowiec dopad starca i uderzy go w twarz. Ksidz opano wa si, uczyni kilka krokw, naraz potkn si i byby upad, gdyby nie czujne rce niewiele ode modszego ksidza Schuetta. Podtrzymywa go przez kilkanacie me trw, ale sam sterany wiekiem, z trudem apa odech, po dobnie jak idcy w tej samej trjce szedziesicioszecioletni ksidz Kurowski. W miar narastajcego zmczenia marsz ich stawa si coraz mniej rytmiczny, a stuk obcasw o kamienie bruku miesza si z gonymi oddechami. Starsi i schorowani wpa dali w zadyszk, oddychali szeroko otwartymi ustami, z trudem apic powietrze. Jedn mier mieli ju za sob - t z Lasu Bielawskiego, gdzie na prno kopali dla sie bie grb. Teraz, maszerujc w nieznane, czekali na na stpn, chocia wrd bezadnych myli coraz uporczy wiej trzepotaa ta jedna: e groba mierci mina i w tym upokarzajcym pochodzie zdaj do jakich moe nie od powiadajcych ich siom robt, ale e przecie ocal ycie. Dlatego te starcy wysilali si do granic wy trzymaoci w nadziei, e najblisze chwile przynios im ulg i odpoczynek. Kiedy zbliali si do rynku, nie zdoay ju pomc osa be rce niemieckiego ksidza- infuat Bartkowski upad. Niemcy podnieli krzyk, ktry rzuci si ku niemu ze wzniesion do ciosu kolb, ale podbiegli modsi ksia, Sielski i Jankowski, wzili go pod ramiona i prowadzili dalej po wyboistym bruku pelpliskich uliczek. Przy rynku Niemcy urzdzili defilad. - Wyprostowa si! - wrzasnli. - Rwno maszerowa! Kilku SA-manw pobiego do przodu, by wykona seri pamitkowych zdj w gbokim przekonaniu, e bd to zdjcia niezwykle historyczne. Poka swym onom, dzieciom, znajomym, jak na mier maszero-

waa w szeregach caa pierwsza, polska od setek lat, kapitua chemiska. Eskorta nabraa energii. Zdajc sobie spraw z niezwy koci sytuacji hitlerowcy coraz goniej i czciej pokrzy kiwali na ksiy, a prowadzonego z tyu ksidza Bartkow skiego popychali co jaki czas kolbami, by w ten sposb doda mu si. Kaci czuli na sobie nienawistne spojrzenia, pynce ku nim ze wszystkich okien, z twarzy ukrytych za firankami. A ksia szli, w miar si rwnajc krok, z podniesio nymi gowami, z godnoci dwigajc kilofy i opaty. Minli budynek cukrowni, przeszli tory kolejowe i we szli na obramowan modymi drzewami szos do Rudna i Tczewa. Szatkowski cigle szed - w pewnej odlegoci - za ksimi i kiedy minli tory, pobieg do myna i wdrapa si na sam szczyt. Widzia, jak za pagrkiem w okolicach Woli konwojenci zatrzymali ksiy i urzdzili im gimna styk", kac wykonywa przysiady, pada w boto, a po tem biega tam i z powrotem. Czarna krowa" - synny pelpliski autobus bez szyb - przyjechaa w chwili, kiedy ksidz Bartkowski nie mg podnie si z ziemi o wasnych siach, a wikszo ksi y wykonywaa rozkazy coraz wolniej i wolniej, ocierajc goe gowy z kropel deszczu zmieszanych z rwnie obfi tymi strugami potu. Z okna na szczycie niemieckiego myna Szatkowski widzia oddalajc si kolumn ksiy, idcych za wolno jadcym autobusem i ciarwk. Kiedy straci ksiy z oczu, zauway ich niemiecki rzdca majtku Wola. W kilka tygodni pniej, w listo padzie 1939 roku opowiada krawcowi, Janowi Kruyckiemu z Pelplina, e w ostatniej trjce widzia saniaj cego si starego ksidza, ktry nie mg nady za towarzyszami i by popychany kolbami przez eskortu jcych SA-manw. Rzdca, ukryty za krzakiem, obser wowa dalszy przebieg marszu. Na chwil przesonio mu go jakie zabudowanie i wtedy usysza strza. Po kilku minutach znowu dostrzeg maszerujc kolum n, ale na jej kocu nie byo ju padajcego z ng, zgar bionego starca. Po jakiej godzinie, kiedy kolumny ksiy dawno ju nie byo wida, niemiecki rzdca poszed w poblie szosy i odnalaz wieo skopan ziemi. Miejsce to oznaczy kamieniem. Wrci tam w nocy i dugim drutem zacz bada, co kryje si wewntrz. - Wciskajc prt w ziemi - opowiada - wyczuem ciao czowieka wysokiego i grubego. Na pewno byy to zwoki starego ksidza. Wieczorem dostrzeono ksiy w tczewskich kosza rach. Ojciec Marii Glinieckiej, przebywajcy tam jako wizie, rozpozna wrd kapanw ksiy: Raszej, Kirsteina, Roskwitalskiego, Kurowskiego, Partyk i Bistrama. Gliniecki powiedzia crce, e najpierw dugo zn cano si nad nimi w piwnicy, a nastpnie rozstrzelano za koszarami. Hogenfeld pijany pojawi si w seminarium pnym wieczorem. Gos jego dochodzi z rnych stron budyn ku, najwidoczniej jednak nie znalaz nigdzie towarzystwa, bo nieoczekiwanie wszed do celi, w ktrej zamknity by Bolesaw Krajewski. Siad na jego ku i bez wstpu, lek ko bekoczc powiedzia:

KMR

- Wiesz, co zrobili z tymi ksimi, ktrych dzisiaj aresz towalimy? Wszyscy zostali rozstrzelani! Nastpnego dnia rano do tego samego tematu na wiza Niemiec z Gdaska, zatrudniony w biurze ma gistrackim: - Wie pan, Krajewski, co zrobili z tymi ksimi? Wszystkich rozstrzelali, zasypali pywych, jeszcze zie mia si ruszaa! A po poudniu, kiedy Krajewski czyci schody, prze szo obok niego dwch SA-manw. Jeden, Walter Dyck z Lisewa, mrukn: Einpaar Fresser weniger! (Kilku ar okw mniej!). Kilkanacie dni pniej w Gniewie Polak Maciejew ski podsysza rozmow dwch Niemcw. Dawny krawiec, teraz esesman, Konrad Radziejewski, woa przy piwie do swych kompanw z SS, Alfreda Taubego i kilku innych: Kto tak duo zdziaa dla Niemiec, jak nie my? To prze cie my wykoczylimy ksiy z Pelplina! Tylko czterej ksia zatrudnieni w bibliotece seminaryj nej - Sawicki, Cyrankowski, Glock i Malinowski - nie wie dzieli, jaki los spotka ich kolegw. Odizolowani od wiata pracowali pod okiem majora i przydzielonego do ich pilno wania sieranta SA Kuntzego. Wieczorem kazano pj im do domu i stawi si do pracy nastpnego dnia rano. Ksidz Sawicki zasta swoje mieszkanie zapieczto wane (tak zreszt postpiono z mieszkaniami wszystkich pomordowanych ksiy), dlatego uda si na noc do zna jomych, ale i tam nie zazna spokoju. W nocy zbudzio go stukanie do okna. By to sierant Kuntze: - Prosz si ubra i pj ze mn. Stao si co strasz nego! Pojedziemy natychmiast do Gdaska. Tu w Pelpli nie nie mog rczy za bezpieczestwo ksidza praata. Sawickiego i Cyrankowskiego odwiz samochodem do Gdaska, skd wrcili 23 padziernika i wznowili pra c w bibliotece. Ale co dziao si wok nich i w zwizku z nimi, bo oto 24 padziernika rano Kuntze z dwoma es esmanami zabra ich z biblioteki i chykiem przeprowa dzi do paacu biskupiego, gdzie pozamyka wszystkie drzwi i parterowe okna, a przy gwnym wejciu ustawi posterunek. Sam wzburzony uda si do seminarium, skd wrci po godzinie owiadczajc, e wygra" i ksia mog i z powrotem do biblioteki. Wieczorem jednak nie wrcili do swych domw. Spali na pitrze w pokoju klerykw, zamknici na klucz. Co pe wien czas uzbrojony wartownik sprawdza, czy s tam ywi i cali. Polecono im zakoczy prac w bibliotece do listo pada i zapowiedziano, e ksidz Sawicki pozostanie w Pelplinie, a pozostali trzej pojad do Niemiec na na uk jzyka, by mogli podj prac duszpastersk. W dniu 2 listopada rano kazano im stawi si w semi narium i odtd nikt wicej nie sysza o ksiach Cyrankowskim, Glocku i Malinowskim. Wykorzystany tekst jest fragmentem ksiki poczyt nego niegdy autora, Alojzego Mclewskiego, Pelpliska jesie", wydanej w 1971 roku przez gda skie Wydawnictwo Morskie. Ten wybitny dziennikarz i publicysta, nalea do gro na tych pisarzy, ktrzy specjalizowali si w tematyce pomorskiej czasw II wojny wiatowej oraz stosunkw polsko-niemieckich. Ksika w latach 70. staa si swo istym bestselerem ze wzgldu na wyjtkowo wierny opis zdarze, jakie miay miejsce w Pelplinie jesieni 1939 roku.

Przeladowa czy broni?Pod takim tytuem w Rejsach, dodatku Dziennika Batyckiego z dnia 4 wrzenia ubiegego roku, ukazay si obszerne materiay dotyczce biskupa Carla Marii Spletta (1898-1964), postaci nadal bardzo kontrower syjnej. Niektrzy autorzy prbuj broni jego zacho wania w latach okupacji hitlerowskiej, inni obciaj go win za mier wielu pomorskich duchownych.

Spr wok biskupa Spletta nie zosta dotd roz strzygnity, cho powicono temu problemowi niejed n sesj naukow i napisano wiele publikacji. Temat odywa zawsze w rocznic zdarze wrzeniowych 1939 roku, ktre si rzeczy przywouj smutne lata okupa cji. Na lamach naszych wspomnie zamieszczamy frag menty pokanej ksiki Wierni Bogu i Ojczynie. Du chowiestwo katolickie w walce o niepodlego Polski w II wojnie wiatowej (Instytut Prasy i Wydawnictw Novum", Warszawa 1982), ktrej autorem jest Sta nisaw Podlewski (1906-1979), historyk i publicysta spe cjalizujcy si w problematyce martyrologicznej. Opinie tego pisarza niezbyt czsto s przytaczane w trakcie polemik wok kontrowersyjnego hierarchy kocielnego. Tym chtniej je przypominamy, cho przedstawione zostay moe zbyt ostro. Tekst Podlewskiego doskonale uzupenia wiadomo ci przekazane przez Alojzego Mclewskiego. Tytu przy toczonych fragmentw pochodzi od autora ksiki.

KMR

K

sid Carl Maria Splett, biskup gdaski, zacie ky hitlerowiec, ogasza w dniu 4 wrzenia list pasterski do diecezjan: Smutek napeni nas, gdy przed dwudziestu laty nasz pikny niemiecki Gdask, mimo swego stanowczego nie ", oderwany zosta od Ojczyzny. Dzi cieszymy si i serdecznie dzikujemy Bogu, e spenio si yczenie wszystkich Gdaszczan rychego po wrotu do niemieckiej wsplnoty. Brak nam sw na wyrae nie podziki za bohaterstwo i ofiarny wysiek naszych gda skich synw i braci, dziki ktrym nasza bliska Ojczyzna uchroniona zostaa od zburzenia i zniszczenia z rki wroga. W tej historycznej godzinie dziejowej nie zapomnimy podzi kowa Bogu Najwyszemu i prosi go o dalsze bogosawie stwo dla Fuhrera, narodu i ojczyzny. W kilka dni pniej, w zwizku z wizyt Hitlera w Gdasku, Splett wydaje oklnik do katolickich urz dw parafialnych i punktw duszpasterskich, ktrym po leca udekorowa domy parafialne i kocioy, a ponadto uderzy w dzwony wity. W kocu wrzenia ksia pracujcy wrd Polonii gda skiej zostaj zaprowadzeni do komendy obozu w Stutthofie. Gestapowcy nakazuj im zaadowa si na samochd ciaro wy. Zachowanie eskorty wskazuje, e nie wioz ich na mier.

Inni ksia wchodz w skad, tzw. Komanda Leichentrdgerw. Oddaj oni ostatni usug zmarym winiom, uka daj ciaa w trumnach, a nastpnie przy piewie Miserere obnosz je po obozie. W pojciu esesmanw ma to by upokorzenie, pobudzenie do miechu i pogardy. Tymcza sem wywiera zupenie inny skutek. Jedn z pierwszych ofiar wrd winiw kapanw Stutthofu jest ks. Edmund Roszczynialski, szambelan pa pieski, dziekan, byy prefekt Seminarium Nauczycielskie go, kapelan na statkach polskich, proboszcz parafii w We jherowie. Zgin w listopadzie 1939 roku, albo na pocztku 1940 roku. W nocy z 7 na 8 lutego 1940 roku wychodzi z baraku mody kapan, Jan Lesiski, wikariusz parafii Najwit szego Serca Pana Jezusa w Grudzidzu. Napada go zbo czeniec SS-man. Ksidz broni si rozpaczliwie. Zostaje zastrzelony. W Niedziel Palmow 1940 roku Niemcy wybieraj 48 winiw, przebywajcych od pierwszych dni wrzenia 1939 roku w Stutthofie, przeprowadzaj ich do osobnego baraku, tzw. karnej kompanii. W Wielki Pitek, 22 marca, po rannym apelu, wyprowadzaj z barakw 63 winiw, sam inteligencj polsk. Otacza ich oddzia esesmanw

STANISAW PODLEWSKI

Biskup hitlerowiec?Wkrtce samochd wjeda w mury Gdaska i zatrzymuje si przed znanym im gmachem Generalnego Komisariatu RP, gdzie obecnie znajduje si siedziba Gestapo. Pierwsza myl, czyby mieli ich zwolni z obozu? Tymczasem zastaj w gma chu ks. praata Fedtke, ktry do nich powiada: - Z polecenia ks. biskupa Carla Marii Spletta pragn wie lebnym ksiom owiadczy, e Ekscelencja o nich pamita i czyni starania u wadz partyjnych, aby rycho zostali zwol nieni. Wypytuje ich o warunki ycia w obozie i o yczenia. Ksia powracaj do obozu peni zudnej nadziei. Zapewne chodzio hitlerowcom o zbadanie nastrojw wrd ksiy polskich, wysondowanie opinii. W tej grupie ksiy z Gdaska by rwnie ks. Bernard Wicki, proboszcz wiejskiej parafii Wocaw oraz ks. Teo dor Turzyski, kanonik honorowy, dziekan gdyski, pro boszcz parafii p. w. Najwitszej Maryi Panny w Gdyni i ks. Wadysaw Szymaski, duszpasterz Polakw w Sopo cie. W dniu 15 stycznia 1940 roku ksia zostaj wywiezieni z obozu prawdopodobnie do Pianicy pod Wejherowem i tam rozstrzelani. W tej mao znanej miejscowoci hitle rowcy morduj okoo 12 tysicy Polakw. W Stutthofie kapani polscy, a zwaszcza z Gdaska zmu szani s do wykonywania najciszych prac, m.in. do czysz czenia ustpw obozowych. Przez kilka miesicy ks. rektor B. Komorowski wraz z innymi kapanami, w sutannach, na oczach caego obozu, za pomoc zwykego wiadra, wybiera fekalia z dou kloacznego i przelewa do beczek na koach. i prowadzi w gb lasu. Wkrtce esesmani ze piewem po wracaj sami do obozu. Bya to pierwsza masowa egzekucja w Stutthofie. Za mordowani zostali najwybitniejsi dziaacze Polonii gdaskiej, a wrd nich ksia: Bronisaw Komorowski, rektor kocio a w. Stanisawa we Wrzeszczu, ks. Marian Grecki, rektor kaplicy dla Polakw w Nowym Porcie, byy Powstaniec Wiel kopolski i ks. Franciszek Rogaczewski, proboszcz parafii polskiej p. w. Chrystusa Krla w Gdasku, inicjator budowy tej wityni, niezrwnany organizator i niezwykle aktywny dziaacz katolicki. Do obozu hitlerowcy przywo coraz to nowe grupy ksi y m.in. z Torunia, z wizie znajdujcych si w klasztorach w Grnej Grupie Pomorskiej i Sistr Miosierdzia w Chem nie nad Wis. Wielu ksiy przeszo przez kazamaty wi zienne w VII Forcie im. T. Kociuszki w Toruniu. Ponad siedmiuset Polakw z tego wizienia zostaje rozstrzela nych w pobliskiej Barburce. Nadzwyczaj cika zima 1940 roku daje si ogromnie we znaki wszystkim winiom, tym wicej, e obz nie jest przygotowany na przyjcie i wyywienie tylu ludzi. Nie ma urzdze gospodarczych i sanitarnych. Winiowie gnie d si w przewiewnych barakach, w straszliwym brudzie, przez kilka miesicy nie zdejmuj ubra, ani nie zmieniaj bielizny. pi stoczeni w zgniych barogach, w mrowiskach wszy. Krwawa biegunka zbiera obfite niwo mierci. Co dziennie ponad dwudziestu ofiar. Do rewiru winiowie przy nosz coraz to nowych chorych.

KMR

Docieramy do rewiru - wspomina ks. Gajdus - i ju z dala bije w nozdrza i dech zapiera rcy w gardle i do wymiotw pobudzajcy ostry smrd chlorku i drugi ni to z fekalii, ni roz kadajcych si trupw... Ley czowiek przy czowieku. Nie mona tego, co si jawi oczom, rozszerzajcym si ze zgrozy, nie mona ju waciwie nazwa czowiekiem. To strzpy, achmany cuchnce, to stwory podobne do wyschnitych, wypaproszonych mumii, to ludzie widma, straszne karykatury. To nie ludzie. A jednak? Tak, z oczu tej garstki lecej na so mie patrzy ku nam czowiek, patrz te oczy jak oczy upiora. Na rewir przywo 7 kwietnia ks. Feliksa Bolta, starca 75-letniego, wybitnego dziaacza pomorskiego, posa i sena tora Rzeczypospolitej. Ukadajc go na barogu. Wkrtce skoczy ycie. Nazwisko jego to historia - pisze ks. Gajdus w swoich niezrwnanych wspomnieniach obozowych. - Historia wal ki wpierw z Niemcami o polski stan posiadania, o prawo bytu, o prawo do jzyka i kultury polskiej. Ks. Bolt - to po morski Wawrzyniak", tytan czynu i pracy. Cale ycie jego jest walk i to walk a do koca o polskie Pomorze. Bez kompromisowy, przystpny wszystkim uczuciom ludzkim, jed nego tylko nie zna uczucia, strachu... By wielki. Osobicie na Polsce nie dorobi si ani majtnoci ani zaszczytu. Sie dzia na maej parafii w Srebrnikach pod Kowalewem Po morskim, nie odznaczony ni odznakami kocielnymi, ni pastwowymi, lecz by wielki, wikszy nad wszystkie ludzkie zaszczyty i dostojestwa. Bogaty w szacunek i mi o ludu pomorskiego, ktrego by rzecznikiem u tronu Rzeczypospolitej a ordownikiem u Boga. Wprowadzono go przez prg baraku jako 75-letniego staruszka z honorami, jak kanonika nowomianowanego do stall. Growa i tu. I tu by panem, senatorem Rzeczypospolitej. I tu wzbudza szacunek... Do trumny zoyli go ci, dla ktrych y - modzi Polacy. Nios go przez dziedziniec do samochodu ciarowego. Mija nasze okna wysoko wzniesiona trumna. Nie ma wiecw, przemw, ksiy, proporcw. y skromnie i tak go chowaj. Ma z jed nej bryy, senatora Rzeczypospolitej. Ukochaniem jego bya Polska, a celem Bg. W kilka tygodni pniej, 26 czerwca, modzi ksia przy nosz do rewiru ks. Alfonsa Schulza, proboszcza parafii Sub kowy, senatora Rzeczypospolitej, kawalera Orderu Polonia Restituta. Podobnie jak wielu kapanw majcych niemiec kie nazwiska, nakaniano go i kuszono obietnicami natych miastowego zwolnienia z obozu, byle tylko wyzna, e jest Niemcem z pochodzenia. Lecz na nic zdaj si te zabiegi. Zbir, szef rewiru, topi sdziwego starca w wannie. Ktrego dnia do baraku wchodzi SS Obergruppenfuhrer und General der WffenSS-Oswald Pohl, sprawujcy wadz nad wszystkimi obozami. W towarzystwie komendanta obozu przechodzi ten pan ycia i mierci wrd winiw lecych na barogach. Zatrzymuje si przy ksidzu susznego wzrostu. - Jak si nazywasz? - Mieczysaw Strehl. - So, so Strehl, Strehl, pikne niemieckie nazwisko, no i ta twoja germaska budowa, ten nasz ksztat gowy"... Ty czowieku z krwi i z nazwiska jeste Niemcem. Nie potrafisz temu zaprzeczy? - Jestem z krwi Polakiem - burczy swym gbokim ba sem ks. proboszcz Strehl. Dobroduszny umiech bka si na twarzy komendanta. - N o , ja wiem, rozumiem, ty bye niby" Polakiem - ale na pewno twoi rodzice i twoi dziadkowie byli Niemcami. - Mj dziadek by posem do Sejmu Pruskiego i broni spraw Polski podzielonej przez zaborcw - wpada w tok mowy komendanta ks. Strehl. - Milcz, gdy mwi pan komendant - wyrwa si gesta powiec Mathecius, ju wznoszc pi do uderzenia.

- Zostaw go - agodzi Pohl, a potem do ks. Strehla: - Nie chcesz by Niemcem? Wadasz tak wietn niem czyzn! -Nie. Genera Oswald Pohl zawzi si na kapana. W kilka dni pniej kaza go wezwa. Poczstowa cygarem. - Panie Strehl (nazwa panie" bya w obozie rzecz nad zwyczajn). Panie Strehl, przegldaem paskie papiery. Pan koczy szkoy niemieckie, pan wyrs w kulturze, pan ma tak cudne niemieckie nazwisko. Suchaj: Pohl... Strehl. Czy nie brzmi jak nazwiska dwch braci? Pan moe by zaraz zwolniony. Ot, po prostu aresztowano pana przez pomyk, razem z tymi durnymi Polakami. Pan wrci na wolno. Otrzyma zaraz stanowisko. Pan mnie rozumie. No, panie Strehl. No, do jakiej narodowoci pan si przyznaje? -Panie komendancie, jestem Polakiem i pozostan nim. Ks. Mieczysaw Strehl, proboszcz parafii w Ostrowie nad Gopem, przeby wizienie w wieciu nad Wis w Inowro cawiu, w Grnej Grupie Pomorskiej, w Gdasku, przetrwa obozy koncentracyjne: Stutthof, Oranienburg i Dachau... Nie doczeka wolnej Polski. Tam, w Dachau dokona mcze skiego ywota 21 lutego 1941 roku. Mona by mnoy przykady wiernoci ojczynie, nie zrwnanego bohaterstwa i powicenia kapanw polskich w tym tragicznym okresie naszych dziejw. Duga jest lista ksiy, ktrzy stracili ycie w obozie w Stutthofie. By on tylko jedn stacj na dugiej drodze mki duchowiestwa polskiego. W obozie tym zgino 85 tysicy Polakw i wielu ksiy polskich. Std wywieziono ksiy na dalsz poniewierk i ge henn do obozw mierci w Oranienburgu, Sachsenhausen i Dachau.

Zbrodnie woajce o pomst do niebaDrugiego dnia wojny pk Janik, dowdca 2 Baonu Strzel cw, majcy broni Tczewa i Pelplina, otrzymuje od gen. Wa dysawa Bortnowskiego, dowdcy armii Pomorze", rozkaz wycofania si w kierunku Starogardu. Wobec moliwoci bombardowania przez lotnictwo nie mieckie wadze polskie rzekomo nakazuj ewakuacj mie szkacw maego i cichego Pelplina i okolicznych miejsco woci za Wis. Wraz z ludnoci opuszcza miasteczko nad Wierzyc miejscowe duchowiestwo, a wic ksia kano nicy katedralni, pracownicy Kurii Biskupiej, profesorowie Seminarium Duchownego i gimnazjum duchownego, saw nego Collegium Marianum . Na zatoczone drogi nadlatuj raz po raz eskadry samo lotw nieprzyjacielskich i ostrzeliwuj z karabinw maszy nowych i dziaek gromady uchodcw. Ks. dr Jzef Rozkwitalski, kanonik katedralny, rektor Seminarium Duchownego, zabra z sob na t wdrwk ma nuskrypt swojej najnowszej ksiki. Podczas nalotw kryje si po zagonach i bruzdach na polach pod wieciem, przyci skajc do piersi swoje dzieo. Ks. Jzef Juchta, wikariusz parafii Wiele (pow. chojnic ki) przey kilka nalotw. W czasie drogi natkn si na uzbro jonych volksdeutschw, ktrzy zrabowali mu najcenniejsze naczynia liturgiczne, cznie z zabytkow monstrancj kt r zabra z kocioa, aby nie dostaa si w rce Niemcw. Dla licznych rzesz uchodcw z wiosek pomorskich prze dostanie si za Wis staje si jeli wrcz niemoliwe, to bardzo cikie. Samoloty obrzucaj bombami przeadowa ne wojskiem promy i odzie. Rano 1 wrzenia saperzy pol scy zdoali wysadzi w powietrze wielki most na Wile. Nasi onierze czyni wyjtek dla ks. biskupa Stani sawa Okoniewskiego, ordynariusza diecezji chemiskiej i ks. dra Antoniego Liedtke, wiozcego w samochodzie bez-

KMR

cenny, unikalny egzemplarz Biblii Gutenberga. Przewo ksiy promem na przeciwny brzeg rzeki. Udaje si im doje cha szczliwie do Warszawy. Pancerno-zmotoryzowane kolumny hitlerowskich na jedcw szybko wyprzedzaj masy uchodcw z miast i mia steczek pomorskich. Po kilkunastu dniach makabrycznych przey gromady ludzi, ogromnie zmczonych i zabiedzo nych, powracaj do swoich siedzib. Wraz z nimi do Pelplina podaj ksia kanonicy i profesorowie. Od 3 wrzenia miasteczko zajmuj hitlerowscy okupanci. Miejscowi Niem cy, ktrzy ujawnili si od razu, jako agenci Gestapo, SA, czonkowie NSDAP, sprawuj rzdy w miasteczku. Powracajcy z wdrwki s przekonani, e w nowych warunkach bd mogli spokojnie pracowa i peni Bo sub. Tymczasem czekaj ich nowe przeladowania. Wszystkie mieszkania ksiy kanonikw katedralnych i pro fesorw Collegium Marianum zajte s przez Niemcw. Uzbrojone posterunki nie pozwalaj nawet wej do mie szka, aby ksia mogli zabra swoje wasne rzeczy. W bu dynku Seminarium Duchownego kwateruje oddzia SS Heimwehr Danzig, urzduje tu take placwka Gestapo, ktr kieruje leutenant SS, Helmut Richter, oraz znajduje si tu niemiecki magistrat. Niektrzy ksia, widzc co si dzieje, nie wracaj do Pelplina. Zatrzymuj si u swoich konfratrw w rnych miejscowociach, z zamiarem przeczekania burzliwego i nie bezpiecznego okresu. Ks. Jan Bogdaski, profesor Colle gium Marianum, zatrzymuje si u ks. radcy Alojzego Deji, proboszcza parafii Nowa Cerkiew koo Tczewa, dawnego profesora Collegium Marianum . Wkrtce potem Niemcy obydwu ich aresztuj i morduj. Podobny los spotyka ks. Franciszka Baumgarta, wicekanclerza Kurii i penitencjariusza katedralnego, ktry przebywa u ks. Jana Szpittera, proboszcza parafii Klonwka. Zostaj obaj aresztowani, prze wiezieni do Starogardu i tam, 16 padziernika tego roku, za mordowani w lesie szpgawskim. Do Pelplina powraca ks. Jzef Chudziski, dziaacz na rodowy, redaktor Pielgrzyma, powstajcego od wielu lat w miejscowej drukarni. Mimo ostrzee i rad ksidz przeby wa w lokalu redakcji. W dniu 13 wrzenia czarny mercedes zajeda przed dom, wysiada z niego szef miejscowego Gestapo i czterech dra bw z SA. Ksidz redaktor zostaje aresztowany. Po pobycie w areszcie policyjnym na Placu Grunwaldzkim i w celi w gmachu Seminarium Duchownego, w nocy z 17 na 18 wrzenia przewieziony zostaje do obozu internowanych w Tczewie, na terenie byych koszar Wojska Polskiego. Hi tlerowcy zncaj si nad nim w szczeglnie sadystyczny sposb. Codziennie rano pdz wszystkich winiw na przyczek mostowy na Wile, ktry w dniu 1 wrzenia wysadzili w powietrze nasi onierze. Maym motkiem ka ksidzu rozbija wielkie elbetonowe bloki. Wkrce kapan ma rce okryte ranami. Po pracy zmuszaj ksidza, ubranego wci jeszcze w czarn sutann, aby siad na kole bryczki, do ktrej zaprzgaj dwch braci Majerw z Tczewa i wo go po obozie ku uciesze hitlerowcw. Wraz z trzema ydami z Tczewa ka take ksidzu goymi rkami wybiera fekalia z dow kloacznych i napenia beczk na kkach. W dziesi dni po aresztowaniu kapan wysya gryps do swojej siostry w Pelplinie, w ktrym prosi, aby mu przysaa cywilne ubranie i donosi o swoich mczarniach. Siostra przy wozi paczk do obozu - tu, niestety, dowiaduje si, e wraz z trzema innymi Polakami ksidz zosta ju rozstrzelany. Po kilku tygodniach administracj na Pomorzu przejmu je od wojska niemiecka wadza cywilna. Pokoje gmachu Seminarium Duchownego w Pelplinie, w ktrych mieszkali i uczyli si alumni, przemienione zostaj na cele wizienne. |

Wielki gotycki korytarz gmachu i piwnice Seminarium Du chownego w dzie i w nocy rozbrzmiewaj krzykiem bitych i maltretowanych Polakw. Gestapo piecztuje paac biskupa Okoniewskiego i urz dy kurialne, zajmuje wszystkie majtki kocielne. Aresztuje te ks. dr. Maksymiliana Raszej, kanonika katedralnego, profesora teologii moralnej i socjologii w Seminarium Du chownym w Pelplinie, zarzucajc mu, e wspdziaa w ukry ciu i wywiezieniu skarbca tumskiego, obrazw, wanych akt i najcenniejszych eksponatw biblioteki Seminarium Du chownego. Ks. dr. Jzefowi Rozkwitalskiemu, rektorowi Se minarium Duchownego radz przyjaciele, aby na jaki czas wyjecha z Pelplina do zapadej wioski. Ksidz odmawia, uwaajc, e w takich chwilach nie moe opuszcza swoich konfratrw i wychowankw. Okoo 15 padziernika Gestapo przeprowadza, zakrojo ne na szerok skal, aresztowania wrd duchowiestwa die cezji chemiskiej i nastpnego dnia bez zachowania jakichkolwiek pozorw praworzdnoci, bez sdu - wszystkich aresztowanych kapanw rozstrzeliwuje w niewiadomym miejscu. Znajduje wwczas mier kilkudziesiciu ksiy die cezji chemiskiej. Ks. biskup Konstanty Dominik, bdc ciko chory, nie stawia si na wezwanie. Gestapowcy nie wierz mu. Trzy razy gwatownie dobijaj si do jego mieszkania, aby naocz nie przekona si, e ksidz jest rzeczywicie obonie cho ry i nie moe podnie si z ka o wasnych siach. Na sal, gdzie s zebrani ksia, wchodzi komendant miejscowego Gestapo, w otoczeniu uzbrojonych andarmw z Schutzpolizei. Komendant nakazuje, aby ksia oddali ze garki, kosztownoci, wszystkie pienidze oraz dokumenty i oznajmia, e wszyscy s aresztowani i odtd bd trakto wani, jak zwykli winiowie. andarmi prowadz ksiy do podziemi gmachu, gdzie urzdzili katowni, zwan Danziger Keller. Nastpnie wyprowadzaj ksiy na dziedziniec gma chu i stawiaj po trzech. Otacza ich silnie uzbrojona eskorta. Dopiero po wyzwoleniu, na wiosn 1945 roku, na tere nie byych koszar Wojska Polskiego w Tczewie, na ktrym, jak wiemy, okupanci hitlerowscy urzdzili obz internowa nych, odnaleziono zbiorowy grb, a w nim ciaa ksiy. Ko misja ekshumacyjna stwierdzia, e przed egzekucj hitle rowscy siepacze zncali si nad ofiarami, lady wiadczyy, e tukli kapanw kolbami, elaznymi prtami, szpadlami. Ciaa ofiar byy spltane. Pooenie i pozycja zwok wiad czyy o tym, e niektrzy ksia zostali zakopani ywcem. W tej zbiorowej egzekucji 20 padziernika znalazo m czesk mier 23 ksiy kanonikw prastarej Kapituy Che miskiej, profesorw Seminarium Duchownego oraz Collegium Marianum. Z dziesiciu kanonikw rezydujcych w sdziewej Ka pitule Chemiskiej pozosta przy yciu i doczeka si wy zwolenia jedynie ks. praat dr Franciszek Sawicki. W owym pamitnym dniu masowego morderstwa (20 padziernika) wraz z innymi ksimi przyby na wezwa nie Gestapo do gmachu Seminarium Duchownego. Ocala przez prosty przypadek. Wanie przyjecha z Berlina wy szy oficer, czy te urzdnik, aby zabezpieczy najcenniej sze dokumenty i ksiki z biblioteki seminarium. Sam tego nie mg dokona. Na jego danie gestapowcy wyznaczyli do tej pracy ks. Sawickiego, jako dawnego dugoletniego bibliotekarza i wietnego znawc w tej dziedzinie. Chcc ratowa innych konfratrw, ks. Sawicki owiadczy, e wo bec podeszego wieku i nieumiejtnoci pisania na maszynie nie zdoa sam wykona tak wielkiej pracy. Przydzielaj mu wic do pomocy ksiy: Jana Cyrankowskiego, Pawa Gloc-

KMR

15

ka i Tadeusza Malinowskiego, notariuszy Kurii Biskupiej. W kocu listopada tego roku ks. Jan Cyrankowski, sekretarz generalny Katolickiego Stowarzyszenia im. Piotra Skargi, wikariusz katedry w Pelplinie, ks. Pawe Glock i Tadeusz Malinowski zostaj wywiezieni z Pelplina w nieznanym kie runku i wszelki lad o nich ginie. Zapewne podzielili los in nych ksiy pelpliskich. Po zamordowaniu ks. praata Alojzego Lewandowskie go, proboszcza pelpliskiego, ks. Sawicki, wysiedlony ze swojego mieszkania w Kurii obejmuje administracj osiero conej parafii pelpliskiej. Przez wszystkie lata okupacji ycie sdziwego ks. praa ta Sawickiego byo wci zagroone i to ze strony ks. Carla Marii Spletta, biskupa gdaskiego. Gdy w roku 1938 na danie zhitleryzowanego senatu Wolnego Miasta Gdaska, ks. biskup 0'Rourke musia ust pi ze swego stanowiska - Nuncjusz Apostolski w Polsce msgr Cortesi, zaproponowa ks. Sawickiemu, profesorowi Seminarium Duchownego w Pelplinie stanowisko biskupa gdaskiego. Ks. Sawicki wyrazi na to zgod, ustalono wic, e niebawem otrzyma z Rzymu nominacj i w dniu 1 kwiet nia 1939 roku obejmie ster rzdw diecezj gdask. Tym czasem w prasie gdaskiej ukazaa si wzmianka, e Gdask nie wpuci do siebie polskiego praata. Wwczas nuncjusz msgr Cortesi przyjecha do Gdaska i po rozmowie z Greiserem, prezydentem senatu gdaskiego, doszed do wnio sku, e ks. Sawicki nie moe zosta biskupem. I wtedy Watykan mianowa ks. Carla Mari Spletta, notoryczne go hitlerowca i wroga polskoci, biskupem gdaskim. Niewtpliwie ks. biskup Splett chcia teraz raz na zawsze pozby si rywala. Po bestialskim wymordowaniu lub wywiezieniu do obo zw koncentracyjnych niemal caego duchowiestwa pol skiego diecezji chemiskiej, ks. biskup Carl Maria Splett, dotychczasowy biskup gdaski, aktem papieskim zostaje mianowany w dniu 5 grudnia 1939 roku apostolskim admi nistratorem diecezji chemiskiej. Nominacja ta bya pogwaceniem konkordatu polsko-wa tykaskiego. Przecie ks. biskup Stanisaw Okoniewski, ordynariusz chemiski y i nie mg powrci do kraju, prze bywa za granic a jego zastpca z prawem nastpstwa ks. bi skup Konstanty Dominik przebywa wwczas w Pelplinie. Biskup Splett wyniesiony na to stanowisko przez Greisera, prezydenta senatu gdaskiego, jak rwnie przez Alberta Forstera, wsppracuje z nimi bardzo cile. O nim to powiedzia Forster: To jest mj czowiek, na ktrym mog si oprze. Splett tpi z niesychan brutalnoci wszelkie lady pol skoci, wydaje coraz to nowe drakoskie zarzdzenia dla urz dw parafialnych. W oklniku z 15 maja 1940 roku pisze: Polecam natychmiast usun z kociow wszystkie przed mioty z polskimi napisami i emblematami oraz inne polskie napisy i obrazy kocielne... Chorgwie nie mog by prze chowywane w domach parafialnych, ani w domach prywat nych. Polskie napisy i symbole naley usun z chorgwi i pomnikw. Gdyby w poszczeglnych wypadkach wykonaniem niniej szego zarzdzenia obarczano sub kocieln to zobowi zuj wszystkich ksiy i duchownych, aby przekonali si o faktycznym wykonaniu tego zarzdzenia. W kilka dni pniej wydaje nowe zarzdzenie dla wszyst kich duchownych diecezji gdaskiej i chemiskiej, za braniajc uywania jzyka polskiego podczas spowiedzi, zarwno ze strony spowiadajcego, jak i spowiednika. Po wyrugowaniu jzyka polskiego z Kocioa, Splett po leci zastpi polskie modlitewniki i piewniki - niemiecki mi. Nawet zmarli Polacy byli groni dla Niemcw. Splett

wydzieli Polakom miejsca odrbne na cmentarzach i na kaza, aby ciaa wynoszono tylnymi bramami cmentarny mi. Poleca usun z grobowcw i tablic wszystkie pol skie napisy... Na yczenie Gestapo, powouje na terenie diecezji chemiskiej spord ksiy niemieckich specjalnych bisku pich komisarzy. Maj oni czuwa nad wykonywaniem jego drakoskich zarzdze przez duchowiestwo i egzekwowa jego polecenia. Szczeglnie we znaki daj si dwaj komisa rze: ks. Paul Preuss i ks. Knop, byy etatowy katecheta w Gdasku. Obydwaj aktywni czonkowie NSDAP i agenci Gestapo, naogowi pijacy, apownicy i ajdacy. Po rozpoczciu wojny ks. Preuss, jako parteigenosse wystosowa list do Hitlera, w ktrym prosi go o przyjcie na kapelana Wehrmachtu, a gdy tego zaszczytu nie dostpi, ks. biskup Splett mianowa go swoim komisarzem. Obydwaj komisarze s nie tylko nadgorliwymi kon trolerami wszystkich zarzdze biskupa, hitlerowca, ale przecigaj si w wymylaniu rnych inkryminacji wo bec Polakw, aby zyska jego uznanie. Na procesie Spletta po zakoczeniu wojny, ks. Feliks Fischoder, dziekan polski, zezna, e obydwaj komisarze przybywali na wizytacj parafii i urzdw w otoczeniu an darmw i o wszystkim donosili do Gestapo. Obydwaj przy czynili si do uwizienia i mczeskiej mierci wielu kapa nw polskich. W niczym nie odrniali si od swojego zwierzchnika. O tym, jaki by stosunek biskupa- wikariusza apostolskiego do polskich kapanw, przeladowanych przez okupanta hitlerowskiego, wiadcz choby te fakty: Trzech ksiy zasuonej rodziny Wohlfeilw, zostao wywiezionych do obozw koncentracyjnych. Rodzina Wohl feilw (siostra, stryj i dwaj bracia) zwracaj si wielokrotnie do biskupa Spletta o ratunek dla polskich kapanw od nie chybnej mierci. Jednego razu ks. biskup odpowiada: - Polnische Priester sind keine Apostelen - sondern Verrater (polscy ksia nie s apostoami, lecz zdrajcami). Kiedy siostra ks. Roberta bagaa o ratunek dla brata, odpowiedzia jej cynicznie i wykrtnie: - Jest mi bardzo przykro, jednak ks. Wohlfeil by zbyt pobony i waciwie nie nalea ju do tego wiata. Ks. Robert Wohlfeil, proboszcz w Kodawie Gdaskiej, aresztowany w pierwszym dniu agresji hitlerowskiej, wi ziony najpierw w Stutthofie, wskutek bestialskiego trakto wania przez blokowego Fritza, znajduje nastpnie mier w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu (lato 1942 r.). Ks. Edmund Wohlfeil, brat Roberta, wikariusz parafii w Rumii, bdcy zaledwie od czterech miesicy kapanem, zostaje zamordowany w lasach Pianicy pod Wejherowem w padzier niku 1939 roku, za jego bratanek Ernest Wohlfeil, wikariusz parafii Grzywna pod Toruniem - w padzierniku 1939 roku. Biskup Splett, jak zeznali po wojnie liczni wiadkowie na procesie, przyczyni si do aresztowania wielu kapanw polskich, przyoy rki do mczeskiej mierci ks. arcybi skupa Antoniego Nowowiejskiego, ordynariusza diecezji pockiej, seniora Episkopatu polskiego i ks. biskupa Leona Wetmaskiego, sufragana pockiego. Protestowali oni z wizienia mwi ks. katecheta Sta nisaw Dobiecki -przeciw mieszaniu si Spletta do zarz dzania ich diecezj. Listy z protestem dostaway si w rce Gestapo, co niewtpliwie musiao spowodowa przyspiesze nie mierci obu biskupw. Duchowiestwo polskie o tym wiedziao i nie ukry wao swego oburzenia. Gdy wywicony przez Spletta ks. Dunin chcia odprawi Msz w. w kociele na tere nie diecezji pockiej, czy krakowskiej, odmawiano mu tego prawa, mwic, e zosta wywicony rkami spla mionymi krwi dwch biskupw.

KMR

KAZIMIERZ ICKIEWICZ

Druga wojna wiatowa na KociewiuPocztek wojny w TczewieWrzesie 1939 roku to okres heroicznej samotnej woj ny obronnej Polski oraz jednoczenie pocztek drugiej wojny wiatowej. Z wielu przesanek wynika, e zacza si ona w Tczewie. Tu nastpi pierwszy atak nieprzyja ciela. Dokadniej mwic - natarcie ldowe na Tczew, przewidziane na godz. 445, poprzedzi nalot szeciu bom bowcw i szeciu myliwcw niemieckich, ktre wystar toway o godz. 4 26 z lotniska pod Elblgiem i dla zmylenia nadlatujc od poudnia o godz. 4 34 zbombardoway dwo rzec PKP, zachodni przyczek mostw oraz koszary 2 Ba talionu Strzelcw. Bomby zrzucono take w centrum miasta, w rejonie elektrowni. Nalot na te obiekty powtrzono dwukrotnie i trwa on okoo 10 minut. Byli zabici i ranni: onierze, kolejarze i ludno cywilna. Dopiero po tym ataku, o godz. 445, pady strzay z pan cernika Schleswig-Holstein na polsk placwk wojsko w na Westerplatte. W tym samym czasie nastpi kolejny atak na Tczew. O godz. 4 45 , w ramach Aktion Zug pocig tranzytowy nu mer 963 zatrzyma si przed mostem od strony wschod niej. Z wagonu wybiegli onierze Selbstschutzu i SS-mani z zamiarem opanowania mostw i miasta. Na polskim brze gu nie dano si jednak zaskoczy. Zdecydowane dziaa nia onierzy z 2 Batalionu Strzelcw uniemoliwiy hi tlerowcom przechwycenie strategicznie wanych mostw na Wile. Na rozkaz ppk. Stanisawa Janika mosty zosta y wysadzone w powietrze. Miao to wielkie znaczenie dla dalszej wojny obronnej caej Polski.

Zbrodnia w SzymankowieW odwecie za niepowodzenie operacji Aktion Zug gru pa Niemcw, czonkw NSDAP, wymordowaa w Szyman kowie polskich pracownikw kolejowych i czonkw ich rodzin. Od kul hitlerowskich oprawcw wczesnym ran kiem 1 wrzenia 1939 roku na stacji w Szymankowie zgi nli: zawiadowca stacji - Pawe Szczeciski, jego siostra - Helena, asystent - Alfons Runowski, dyurny ruchu Albert Wigorski, zawiadowca odcinka drogowego - Mie czysaw Olszewski, kasjer biletowy - Marian Chmielecki, nadzorca przewozw - Alfons ukowski, torowy - Jan Izydor elewski, nastawniczy - Maksymilian Goembiewski i Roman Grubba, zwrotniczy - Pawe Kraiski i Pawe Plath, kasjer biletowy z Kadowa - Artur Okroy oraz restau rator dworcowy - Aureli Antoni Strzempkowski, a take El bieta Lessnau, ona Alfonsa Lessnaua, ktry cudem prze y. W Lisewie raniono asystenta Brunona Tysarczyka, ktry nastpnego dnia zmar w szpitalu malborskim. Wszystkich zamordowanych wrzucono do przydro nego rowu i ustawiono tam tablic z niemieckim napisem: Tu spoczywa polska mniejszo narodowa. Zaraz po woj nie miejsce spoczynku kolejarzy z Szymankowa zostao upamitnione. Wzniesiony zosta pomnik z tablic, a ka dego roku, w dniu 1 wrzenia odbywaj si przy tym po mniku uroczystoci dla uczczenia zamordowanych na po cztku drugiej wojny wiatowej polskich kolejarzy. Na rocznicowych apelach bijc w werble wzywa si koleja rzy z Szymankowa: Runowskiego, Szczeciskiego, Platha i kilkunastu innych. Daremnie. Polegli na polu chwa y. A mimo to s wrd nas. Zapisaa ich historia.

Tczewskie mosty wysadzone w powietrze 1 wrzenia 1939 roku

KMR

17

Eksterminacja i martyrologia ludnoci KociewiaCoraz wicej lat dzieli nas od tragicznego wrzenia 1939 roku. Nie wygasa jednak pami o czasach najwik szej w naszej historii pogardy dla czowieka. Myl ulatuje ku tym, ktrzy wwczas nie tylko polegli w obronie oj czyzny, ale te zginli w Lesie Szpgawskim (ok. 7000 osb) - najwikszym obok Stutthofu i Pianicy - miej scu ludobjstwa na Pomorzu Gdaskim. Najlepsi sy nowie kociewskiej ziemi - kapani, nauczyciele, leka rze, urzdnicy, robotnicy i chopi ginli te w lasach pod Skarszewami i Skrczem, w Gniewie, Tczewie, Starogardzie. Natomiast w Pelplinie 20 padziernika 1939 roku wymordowano wszystkich profesorw seminarium, kanonikw i pracownikw kurii, za wyjtkiem ksidza Sawickiego i biskupa Dominika. Kociewie przesiko krwi ludzi, ktrzy ginli jedynie za to, e byli Polakami. O rozmiarach terroru i okruciestwa okupanta wiad czy 126 masowych egzekucji, dokonanych ju w pierwszych miesicach okupacji. Ostrze tego terroru skierowane byo przeciw wszystkiemu co polskie na Pomorzu i Kociewiu. Mordowano bez skrupuw, z premedytacj, wyrafinowa niem i sadyzmem, zarwno mczyzn i kobiety, jak rwnie starcw i dzieci. Z rk hitlerowcw zgino cznie kilkana cie tysicy mieszkacw Kociewia. Rwnolegle z ekster minacj rozpoczto wywoenie ludnoci polskiej na roboty przymusowe do Niemiec i do obozw koncentracyjnych oraz wysiedlanie do Generalnej Gubernii. Ale tworzy si i rozwija ruch oporu. Na Kociewiu i Po morzu szczeglnie widoczna bya dziaalno Tajnej Or ganizacji Wojskowej Gryf Pomorski" i Armii Krajowej. Dzieem partyzantw byo m.in. kilka dywersji kolejowych. Zblia si rok 1945. Wkroczenie na teren Pomorza Armii Czerwonej, a wraz z ni przedstawicieli nowej wa dzy, zapocztkowao kolejn przemoc i nowe represje. W pierwszym okresie dotkny one gwnie onierzy Ar mii Krajowej, czonkw Szarych Szeregw", partyzan tw Gryfa Pomorskiego" i niektrych innych organizacji konspiracyjnych z czasw wojny. Radziecki (NKWD) i polski (UB) aparat bezpieczestwa dokonywa licznych aresztowa dowdcw i szeregowych czonkw tych or ganizacji oraz ich rodzin. Wielu z nich NKWD wywiozo w gb byego Zwizku Radzieckiego. Osadzono ich w obo zach pracy lub wizieniach, a wielu na tej nieludzkiej zie mi" pozostao na zawsze. Jest to odrbny dramat mieszka cw Pomorza czasw najnowszych. Po latach nasuwa si pytanie: czy tak musiao by? Odpowiedzmy sobie sami.

ZBIGNIEW BIRNA

Gdy mieszkaem przy Richthofen

B

Refleksje kocowePowysze fakty maj wymiar ogromnej i uzasadnionej boleci. Ale nie mona y wiecznie martyrologi. Trzeba bardziej spojrze przed siebie, by ofiary wojny i okupacji nie byy daremne. Nasi bliscy ginli za Polsk, zatem my, yjcy, musimy j odbudowa tak, jaka im si marzya. Stojc pord jake licznych krzyy, ktre wiadcz wobec wiata o tej ofierze, pragniemy raz jeszcze uwierzy w te ogromne trudy i ofiary. Za te owoce jestemy odpowie dzialni dzisiaj my, yjcy u progu XXI wieku, na ktre uwra liwia winnimy tych, ktrzy przychodz po nas. Refleksja historyczna staje si jakby modlitw narodu, ktry zoywszy tak wielkie ofiary ma prawo do godnego, niepodlegego i suwerennego ycia. Udajc si do grobw bohaterw, ktrym zawdziczamy dzie dzisiejszy, musimy zwrci nasze kroki na drog pokoju i pojednania.

y wieczr, jeden z zimowych wieczo rw stycznia 1945 roku. Siedziaem w kuchni z mam i moim o rok mod szym bratem; mama z bratem przy roz palonym krystku", a ja przy kuchennym stole. Zawsze wieczorami siedzielimy w kuchni. Najmodsze r o d z e s t w o s p a o w pokoju. W ten wieczr nie musielimy ju odrabia lek cji, bo zbliajcy si front spowodowa, e nie mieckie szkoy po zimowych fenach nie wzno wiy ju dziaalnoci. Doda musz, i w naszym domu, od pocztku okupacji mama i tata rozmawiali z nami - dziemi - wycznie po polsku. Chodzio o to bymy nie zapomnieli ojczystego jzyka. Po ukoczeniu za szstego roku ycia, obok obowizkowej (mwili my: przymusowej) nauki w niemieckiej szkole, w domu - potajemnie, mimo bardzo surowych za kazw, mama uczya nas po polsku czyta, pisa i liczy. Majc 8 lat, uczszczaem od wrzenia 1944 roku do trzeciej klasy szkoy powszechnej (oczy wicie niemieckiej) na Czyykowie. Nauka bya obowizkowa dla wszystkich dzieci, tzn. dla dzieci z rodzin niemieckich (Reichsdeutsch - w caej szkole bardzo nieliczne dzieci z rodzin niemiec kich przybyych z III Rzeszy oraz Volksdeutsch te niezbyt liczna grupa dzieci ludnoci miejsco wej z rodzin o niemieckim rodowodzie, stanowicej przed wojn tzw. mniejszo niemieck), dla dzieci z polskich rodzin germanizowanych (Angedeutsch - tzw. trzecia grupa). Tych byo najwicej cznie z dziemi, ktre pochodziy z rodzin polskich a nie przyjy trzeciej grupy. Dla dzieci polskich prcz przedpoudniowych, obowizkowych dla wszystkich zaj szkolnych, or ganizowano dodatkowo popoudniowe lekcje jzy ka niemieckiego. Opuszczenie cho jednej takiej lekcji karane byo chost wymierzan bambusow trzcin po napitych poladkach, w postaci schylo nej, przy wyprostowanych kolanach, z palcami rk dotykajcymi palcw stp. Kar wymierza osobi cie dyrektor szkoy - zawsze w mundurze SA. Dzieci z rodzin polskich, niezalenie od tego czy rodzice mieli trzeci grup, czy te nie, stroni y od dzieci niemieckich, co te ostatnie przyjmo way z ubolewaniem, szczeglnie w najmodszych

18

KMR

klasach. Dzieci z rodzin Angedeutsch uwaane byy przez nas za polskie i rzeczywicie takie byy, przynajmniej w ogromnej wikszoci. Nadawanie trzeciej grupy wymagao waciwie formalnej zgody na jej przyjcie. Ale ojcowie nasi otrzymywali takie propozycje": albo przyjmiesz trzeci grup i wcielony zostaniesz do Wehrmach tu, tj. niemieckiej armii, albo nie przyjmiesz tej grupy i wtedy czeka ci obz koncentracyjny, a jeli jeste zdrowy i silny to najpierw wylemy ci na roboty do Rzeszy - a potem i tak czeka ci obz. To samo dotyczy twojej ony. A dzieci? Moe przyj m je do jakiej niemieckiej rodziny lub te trafi do obozu. Mojemu ojcu, dziki temu, e pracowa u do brze ustosunkowanego Niemca", udawao si a do poowy 1943 roku unikn zsyki. Jednak dobre stosunki" Niemca, pracodawcy mojego ojca, w drugiej - niepomylnej dla oku panta, fazie wojny - okazay si niewystarczajce i pnym latem 1943 roku wywieziono go na ro boty do Bawarii w Niemczech. Mam i nas pozo stawiono jednak w spokoju. Wrmy do pocztku zapowiedzianej historii, czyli do tego zimowego wieczoru 1945 roku. Siedzc przy kuchennym stole czytaem sobie, po raz drugi ju, a moe trzeci, jedyn przeznaczon dla dzieci polsk ksik - z tych nielicznych ksiek polskich, ktre udao si mo jej mamie przechowa przez okres okupacji. Bya to powie Henryka Sienkiewicza W pustyni i w puszczy. Mieszkalimy na parterze wielorodzinnej kamie nicy przy ul. Richthofen (obecnie Wyspiaskiego) - jednej z pierwszych ulic dzisiejszej dzielnicy Za parkiem", a wtedy praktycznie przedmiecia Tcze wa od strony Knybawy. Nagle cisz wieczoru przerwao gwatowne pukanie do drzwi i sowa aufmachen" - otwiera! W drzwiach stan niemiecki onierz, a za nim dwch cywilw w czarnych skrzanych paszczach i jeszcze jeden onierz. Byskawicznie cignem ze stou czytan polsk ksik i nie majc gdzie jej schowa pod oyem sobie pod siedzenie. Na szczcie nikt z przybyych tego nie za uway. Znalezienie bowiem w mieszkaniu pol skiej ksiki grozio strasznymi konsekwencjami, z ktrych obz koncentracyjny by kar najagod niejsz. Na nieszczcie nie spostrzega tego rwnie moja matka, ktra zajta poprzednio rozmow z mo im bratem, nie wiedziaa, e czytam polsk ksik. Przybyli niemieccy gocie" tymczasem pozdej mowali okrycia i przemoczone obuwie i rozmie cili si wok grzejcego krystka". Chcieli si osuszy i ruszy jak najszybciej w dalsz drog. Pierwsz rzecz jak usiowaa zrobi mama, to szybko odesa nas do sypialni, co te mj mod-

szy braciszek uczyni niezwocznie. Ja wiedzia em, e nie mog si ruszy z krzesa, bo siedzia em na ksice. Po pierwszej reprymendzie, e jest ju pno i mam i spa, rozpoczem rozmow (oczywi cie wszystko toczyo si w jzyku niemieckim) z siedzcym najbliej mnie niemieckim onierzem, udajc wielkie zainteresowanie jego karabinem i a downic z nabojami. Wskazujc na poszczeglne detale pytaem, do czego su i jak funkcjonuj. Niemcom podobay si te moje pytania i na kolej n prb odesania mnie przez mam do ka ofuknli j, by mi daa spokj, bo ja przecie ju niedugo te bd mg zosta dobrym niemiec kim onierzem". Mama zblada i tylko zacisna zby. Wiedzia em co to oznacza: poczekaj, tylko niech oni sobie pjd, ju ja ci poka dobrego niemieckiego onierza", a ci tyek spuchnie. Tym razem nie obawiaem si jednak mamy, znacznie bardziej baem si Niemcw. Ze sposobu w jaki zwracali si do siebie o nierze i cywile, wywnioskowaem, e ci ostatni musieli by albo jakimi grubymi szychami" albo zwierzchnikami tych w mundurach. Twierdzili, i przemokli w przeprawie przez Wis (dzi my l, e po prostu uciekali najprawdopodobniej z Malborka przed wojskami radzieckimi). Ta moja pogawdka z gomi" toczya si pra wie do l 0 0 w nocy, kiedy to wreszcie jeden z cywi lw da haso do wymarszu. onierze szybko za winli nogi wysuszonymi ju onucami, wcignli buty, wszyscy narzucili paszcze i za chwil drzwi si za nimi zamkny. Zostalimy sami. Jak tylko ucichy odgosy oddalajcych si Niemcw, mama zapaa za pas ze sowami: ju ja wybij ci z gowy niemieckie mundury i karabiny. Szybko wycignem spod siedzenia ksik i po oyem j na stole. Zobaczyem, e mama znowu zblada a pas wypad jej z rki. Podbiegem i objem mam, a ona delikatnie pogaskaa mnie po gowie i przy tulia do piersi: - Ju dobrze mj synku - powie dziaa. Zrodzone w ten wieczr zainteresowanie bro ni i amunicj pozostao mi jednak, bo ju dwa miesice pniej, po wyzwoleniu, ruszylimy z chopakami z naszej ulicy, pod wodz mego star szego kuzyna, Czesawa, rozbraja pozostawione przez uciekajcych Niemcw pociski artyleryjskie, miny i bomby, na stanowiskach ogniowych wok miasta i w onierskich okopach. Byo tego mn stwo, ale to ju jest cakiem inna historia...Od redakcji: Powyszy tekst jest obszernym fragmentem pracy przeka zanej przez autora (pod pseudonimem Zielony bez") na konkurs ogoszony w 1997 roku przez nasz redakcj. Zbigniew Birna zmar w tym samym roku nie doczekawszy si opublikowania swoich wspomnie.

KMR

19

JAN EJANKOWSKI

Stra Ludowa w GniewieBy to burzliwy okres roku 1919. W Gniewie istniaa ju Rada Ludowa Powiatowa, o powstaniu ktrej czytelnicy mogli si dowiedzie w poprzednim numerze KMR. Dziki staraniom czynionym przez przewodniczcego teje rady, ks. dr. Antoniego Wolszlegiera, Franciszka Czar nowskiego i por. Jzefa Gowackiego oraz przy skutecznym poparciu Tadeusza Odorowskiego z Kamionki, Jana Brochoskiego z Nicponi, Jzefa Guziskiego i Szczepana Czaji z Je lenia, ks. wikariusza Alojzego Wojciecha Karczyskiego i Jana Cyganka z Gniewa, pod naciskiem tutejszego spo eczestwa niezadowolonego z zachowania onierzy Grenzschutzu", wadze niemieckie w Kwidzynie zgodziy si na wycofanie wojska niemieckiego z terenu lewobrze nej czci powiatu kwidzyskiego (a wic terenu Gniewu i okolic) oraz na organizacj Stray Ludowej, ktr miesz kacy musieli sami utrzymywa. Na wie o tym w cigu zaledwie kilkunastu godzin z rnych zaktkw powiatu, nawet z Nowego i Pelplina stawia si w Gniewie spora ilo ochotnikw liczca okoo 200 onierzy. Jak owiadczy byy wsptwrca stray, Szczepan Czaja (pisemna relacja z dnia 28 maja 1976 r. znajduje si w naszych muzealnych zbiorach): Stra Ludow zorganizowano jako jednostk regularnej pie choty (...). Umundurowanie byo poniemieckie. Dystynkcje su bowe oparto o wzory polskie. Na czapkach polskie orzeki (zo stay) wykonane w Poznaniu. Czerwone otoki czapek zasonito szar tam, wskutek czego otrzymay one wygld maciej wek. Zamoniejsi onierze sprawili sobie na wasny koszt ro gatywki, ktrych szyciem zajmowa si m. in. krawiec gniewski Ksawery Zawadzki. Oficjalnie wojskowa polska jednostka rozpocza dziaal no w dniu 7 lipca 1919 roku. onierze posiadali legitymacje subowe wystawione w jzyku polskim i niemieckim, podpi sane przez przewodniczcego Rady Ludowej Powiatowej ks. Wolszlegiera, Franciszka Czarnowskiego, komendanta (do wdc) por. Jzefa Gowackiego i landrata kwidzyskiego. Jaki by cel stray? Czuwaa nad porzdkiem publicznym i bezpieczestwem mieszkacw, cigaa przestpcw i zo dziei. Dlatego dowdztwo organizowao a kilkunastooso bowe patrole, ktre strzegy w dzie i w nocy wyznaczone obwody i wychwytyway tych, ktrzy prbowali rozbojw i kra dziey. Jak wiadomo lata powojenne byy trudne... Stra po niekd penia ro